braciszkowie
Świętego Franciszka
kapucyńskie skarby Prawdziwy św. Franciszek
gwardiani czasów wojny camino de santiago Broders
szema izrael rok xxiii, nr 139 / październik 2015
w numerze: 04 GWARDIANI CZASÓW WOJNY
Br. Andrzej Zajkowski, furtian klasztoru zakroczymskiego. Mieszkanie w danym klasztorze prawie zawsze wywołuje zainteresowanie jego historią i braćmi, którzy w nim przed nami zamieszkiwali. Stąd br. Andrzej przedstawia losy zakroczymskich gwardianów, bohaterów czasów wojny.
07 reguła braci mniejszych kapucynów
O. Jan Kaźmierczak, spowiednik i kierownik duchowy, mieszka w klasztorze warszawskim. Dwunaste i ostatnie już, rozważanie dotyczące naszej Reguły – „O tych, którzy udają się do saracenów i innych niewiernych”.
10 camino de santiago
O. Jan Fibek, duszpasterz z klasztoru w Łomży. Tekst o. Jana rozpoczyna nowy cykl – pamiętników z Camino, słynnego pielgrzymkowego szlaku do sanktuarium św. Jakuba w Compostela.
14 dlaczego wojciech i stanisław?
O. Roland Prejs, profesor KUL, historyk Kościoła, mieszka i pracuje w klasztorze na Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. Dlaczego patronami naszej zakonnej prowincji są święci biskupi Wojciech i Stanisław? Sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż może się wydawać.
18 prawdziwy św. franciszek - kapucyńskie skarby
O. Tomasz Płonka, naukowo zajmuje się teologią i duchowością, kustosz muzeum kapucyńskiego w Zakroczymiu. Kapucyni, mimo iż są zakonem ubogim, posiadają swoje skarby. O. Tomasz będzie je szczegółowo prezentował w nowym cyklu artykułów w „Braciszkach”.
22 szema izrael
Br Krzysztof Fabich, autor tekstów i gitarzysta kapucyńskiego zespołu BRODERS. Student teologii na KUL. Zespół BRODERS wznowił swoją działalność i to z wielką mocą. Br. Krzysztof napisał komentarz do słów piosenki „Szema Izrael” - jednego z utworów, który bracia wykonują na swoich koncertach.
Zapraszamy do lektury! Po kapitule prowincjalnej, która miała miejsce w kwietniu tego roku, zaszło wiele zmian personalnych w naszej Prowincji. Stąd również zmiana w Duszpasterstwie Powołań. Zamieniliśmy się miejscami z br. Piotrem Krawczykiem – on przeniósł się na moje miejsce do Mogilna, gdzie jest katechetą i duszpasterzem młodych, a ja zmieniłem go w Duszpasterstwie. Niech dobry Bóg nam wszystkim błogosławi! Br. Szymon Janowski
Zainteresowanych regularnym otrzymywaniem biuletynu prosimy o przesłanie swojego adresu do redakcji. Koszt prenumeraty to dobrowolna ofiara, którą można wpłacić na konto z dopiskiem „Braciszki”:
Bank Polska Kasa Opieki S.A., XI o/ Warszawa 11 1240 1138 1111 0000 0209 3206 Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4, 00-245 Warszawa
Gwardiani czasów wojny
Zakroczym
Wśród portretów wiszących na refektarzu klasztornym w Zakroczymiu łatwo jest przeoczyć dwie postaci gwardianów tego klasztoru. Są to o. Czesław Kozera i Jego następca o. Cyryl Dardziński. Pomimo swojego krótkiego życia w zakonie i kapłaństwie (o. Czesław – 14 lat w zakonie i niecałe 6 lat w kapłaństwie, o. Cyryl 16 lat w zakonie, a 10 lat kapłaństwa), zapisali się złotymi zgłoskami w historii naszej prowincji oraz miasta Zakroczym. Okres ich kadencji gwardiańskiej przypadł w tragicznym momencie historii Polski i świata - w czasie II Wojny Światowej. Franciszek Kozera urodził się 2 października 1910 roku we wsi Wysokin, która obecnie łączy się z Odrzywołem, położonym niedaleko Nowego Miasta Nad Pilicą. Tam spotkał się z Kapucynami. Od nich dowiedział się o małym seminarium serafickim zwanym Kolegium św. Fidelisa, gdzie zgłosił się w 1925 roku. Tutaj też poznał Aleksandra Dardzińskiego (o. Cyryla). W 1927 wstąpił do nowicjatu i przybrał imię zakonne Czesław. Jego magistrem został o. Daniel Huijsmans i Jezuald Willemen (bracia z Holandii, którzy wspierali personalnie naszą prowincję po długim okresie zaborów). Po ukończeniu nowicjatu wyjechał do Breust-Eysden na studia filozoficzne. Rok później powrócił do ojczyzny, gdyż 4
w tym czasie w klasztorze łomżyńskim, kapucyni otworzyli własne studia filozoficzne. Następnie wyjechał do Lublina gdzie złożył śluby uroczyste 4 października 1931 roku i po 4 latach ukończył studia teologiczne, a następnie przyjął święcenia kapłańskie 14 lipca 1935 roku. W tym samym roku został wikarym klasztoru Warszawskiego, a w 1936 został wykładowcą w Kolegium Serafickim w Łomży, po krótkim czasie został też wikarym tamtejszego klasztoru. We wrześniu 1938 roku przybył do klasztoru zakroczymskiego, gdzie przyjął posługę gwardiana, mając zaledwie 28 lat. Była to Jego ostatnia placówka.
W 1939 roku miasto Zakroczym było włączone do kompleksu Twierdzy Modlin. W momencie wybuchu II Wojny Światowej, duża część Zakroczymia uległa zniszczeniu. Od samego początku trwały tu intensywne działania wojenne, a sam klasztor pełnił funkcje militarne, m.in. szpitala wojskowego. W tym czasie, bracia pozostający dobrowolnie w klasztorze, pełnili posługę duszpasterską względem rannych zbieranych w klasztorze. Po bohaterskiej obronie polskich żołnierzy, twierdza Modlin niestety musiała się poddać 29 września, czyli dzień po kapitulacji Warszawy. Intensywne walki spowodowały liczne zniszczenia w okolicznych miejscowościach, a mieszkańcy Zakroczymia i okolic znaleźli schronienie w podziemiach klasztornych. Na prośbę o. Cyryla, Niemcy pozwolili pełnić posługę sakramentalną znajdującym się tutaj ludziom. O. Czesław chcąc ratować klasztorny dzwon przed kradzieżą, przy pomocy ks. Antoniego Więckowskiego zakopał go potajemnie w ogrodzie, a naczynia liturgiczne z fary w pustym grobie na cmentarzu. Niestety dowiedział się o tym jeden z pracowników świeckich Ryszard Cichorowski, który za pośrednictwem urzędnika poczty, doniósł o tym do gestapo. Skutkowało to zatrzymaniem obu kapłanów 4 listopada 1940r. O. Czesław został wywieziony najpierw do Nowego Dworu Mazowieckiego, gdzie był brutalnie przesłuchiwany, a następnie do obozu w Działdowie. W wyniku wycieńczenia spowodowanego złym traktowaniem i choroby żołądka zmarł Braciszkowie świętego franciszka
tam 12 maja 1941 roku, mając zaledwie 31 lat. Niestety miejsce spoczynku ciała do tej pory nie jest znane. Po zatrzymaniu przez gestapo o. Czesława, obowiązki przełożonego klasztoru objął o. Cyryl. O. Cyryl Aleksander Dardziński Urodził się 21 września 1907 roku we wsi Żebry na terenie diecezji łomżyńskiej. Po ukończeniu 18 roku życia rozpoczął naukę w Kolegium św. Fidelisa w Łomży. W sierpniu 1927 roku wdział habit zakonny i przyjął imię Cyryl. Śluby uroczyste (profesję wieczystą) złożył 1931 roku, a 15 lipca 1934 przyjął święcenia kapłańskie w Lublinie. Następnie trafił do wspólnoty klasztoru łomżyńskiego, gdzie ofiarnie sprawował posługę spowiednika. W grudniu 1937 roku przybył do Zakroczymia, gdzie zastała go wojna. W czasie nawały wojennej o. Cyryl pełnił posługę kapelana szpitala umieszczonego w klasztorze. Wieczorami
5
natomiast chodził na pierwszą linię, by pocieszać, dodawać otuchy i udzielać sakramentów żołnierzom tam się znajdującym. Jeden z żołnierzy tak wspominał o. Cyryla: „Częstym gościem był na froncie, wspierał nie tylko duchowo z narażeniem życia, nocami spowiadał w okopach, pomagał przenosić rannych do klasztoru, następnie dokonywał ewidencji rannych, zabitych, był tym co odprawiał żołnierzy na wieczną wartę, ale też pomagał i materialnie przynosząc chleb; mówiąc często bądźcie dzielni, odważni a na zakończenie: niech Bóg was błogosławi”. Po aresztowaniu o. Czesława i ks. A. Więckowskiego, pełnił funkcję gwardiana i proboszcza parafii. Trzeba nadmienić, że w tym czasie kościół parafialny był już zburzony, a o. Cyryl ryzykując życie, wyniósł Najświętszy Sakrament z płonącej świątyni, pod ostrzałem wroga. Pełnił gorliwie swoją posługę udzielając potajemnie ślubów oraz innych sakramentów, po aresztowaniu o. Czesława i tutejszego proboszcza, był jedynym kapłanem w okolicy. Pamiętał też o braciach w Dachau, do których w miarę możności wysyłał paczki. Od samego początku okupacji związany był z polskim podziemiem. Wspomagał finansowo AK, której skarbnik na Zakroczym zamieszkiwał w klasztorze. Prawdopodobnie na wzór bł. Honorata, konfesjonał nie służył mu tylko za miejsce sprawowania sakramentu pokuty ale także jako skrzynka kontaktowa do wymiany meldunków. W nocy z 25 na 26 lipca 1944 roku gestapo aresztowało o. Cyryla. W Nowym 6
Dworze, gdzie znajdowała się siedziba gestapo, dokonano brutalnego przesłuchania. Następnie kapłan został przewieziony do III Fortu do Pomiechówka. Pomimo zakazu sprawowania sakramentów w obozie, o. Cyryl w krótkim czasie wyspowiadał ok. 250 osób. Pięć dni od przybycia o. Cyryla, z powodu zbliżającego się frontu, Niemcy zlikwidowali obóz, a zebranych tam więźniów rozstrzelano. Zostawiono tylko 25 kobiet, które miały usuwać ślady po obozie. Ciała więźniów pochowano we wspólnotowym grobie. W roku 1945 po dokonaniu ekshumacji ciało o. Cyryla zostało złożone w katakumbach klasztoru zakroczymskiego. Zarówno kpt. o. Czesław jak i kpt. o. Cyryl, zostali pośmiertnie odznaczeni Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami nadanymi przez rząd w Londynie w 1949nroku za: „postawę wobec wroga i zasługi organizacyjne podczas konspiracji” oraz Krzyżem Armii Krajowej. W pamięci mieszkańców Zakroczymia Obaj kapłani są jednym z licznych dowodów na to, że Kościół i nasz zakon jest ściśle związany z historią Polski i walki o Polskość. W trudnych momentach historii naszej Ojczyzny, Kapucyni nie jednokrotnie okazywali się patriotami nie tylko potrafiącymi tworzyć historię Polski ale także w razie potrzeby oddać swoje życie za Polskę i wiarę.
Br. Andrzej Zajkowski OFMCap.
reguła braci mniejszych (Rozdział XII): Nasze rozważania na temat Reguły św. Franciszka z Asyżu dobiegają już końca. Pozostał nam tylko ostatni rozdział. Słowa jakie Franciszek zapisał w swym Testamencie są najkrótszym streszczeniem jego intencji co do zamysłu pisanej Reguły: „Gdy Pan zlecił mi troskę o braci, nikt mi nie wskazywał, co mam czynić, lecz sam Najwyższy objawił mi, że powinienem żyć według Ewangelii świętej. I ja kazałem to spisać w niewielu prostych słowach, i Ojciec święty potwierdził mi”. A zatem krótko mówiąc, bracia mają żyć według Ewangelii na sposób zatwierdzony przez Kościół. Chcąc mieć co do tego pewność Franciszek poprosił jeszcze papieża Honoriusza III o zatwierdzenie Reguły, co też ten uczynił 29 listopada AD 1223. Reguła braci mniejszych jest syntezą pragnień Franciszka co do życia według Braciszkowie świętego franciszka
Ewangelii świętej. Ta Reguła zafascynowała setki mężczyzn współczesnych Franciszkowi, a potem dziesiątki tysięcy ich następców poprzez wieki aż do dziś. Z takiej właśnie fascynacji i pragnienia bezwarunkowej wierności przykładowi i nauczaniu Jezusa, ukonkretnionemu w zapisach Reguły, w XVI wieku zrodzili się bracia kapucyni. Chcemy teraz podjąć rozważanie ostatniego już, ja wspomnieliśmy, dwunastego rozdziału Reguły. Zawiera on dwa odrębne motywy życia franciszkańskiego, jakimi są: powszechność misji braci oraz ich wierność ślubowanemu życiu. Misja powszechna (12,1-2). Franciszek z Asyżu, po raz pierwszy w historii życia zakonnego, wprowadził zasadę udawania się do niewiernych jako normę powołania apostolskiego. Umiejscowienie tej kwestii na końcu Reguły jest znaczące. Franciszek zaznacza w ten sposób wszcze7
pienie w dynamikę życia braci mniejszych postawy posłuszeństwa Duchowi, który tchnie, kędy chce i który czyni powołanie braci mniejszych uniwersalnym i otwartym na potrzeby misyjne (12,1; por. 6,1-2). Dziś taka potrzeba misji ewangelizacyjnej często dotyczy krajów dawniej chrześcijańskich. W konkretnych sytuacjach zawsze ministrowie Zakonu mają pomóc braciom w rozeznaniu Bożej inspiracji (12,2). Poszerzając rozumienie naszej misyjności o wersety 12,3-4 trzeba powiedzieć, że powołanie misyjne jest widziane przez Franciszka, jako owoc i najpełniejszy wyraz Ewangelii przeżywanej po katolicku. Katolickość jest przezeń pojmowana nie tyle jako doktrynalna ortodoksyjność, ile raczej jako uniwersalność w głoszeniu Dobrej Nowiny całemu światu, jako bycie braćmi wszystkich ludzi i każdego z osobna oraz braćmi całego stworzenia. Od samych swych początków wspólnota braci świadoma jest bycia w nieustającej pielgrzymiej misji otwartej na wszystkich. Zamysł ten znajduje doskonałe odbicie w słowach adhortacji „Evangelii gaudium” papieża Franciszka, który powiada: „Wszyscy jesteśmy zaproszeni do przyjęcia tego wezwania: wyjścia z własnej wygody i zdobycia się na odwagę, by dotrzeć na wszystkie peryferie świata potrzebujące światła Ewangelii” (nr 20). Wierność (12,3-4). Rozdział pierwszy Reguły ukazał nam już zawiązek relacji łączącej wspólnotę franciszkańską z Kościołem rzymskim. Zauważamy zarówno tam, jak i tutaj, w rozdziale dwunastym (3-4), jednoznaczną intencję Franciszka, 8
aby związać wspólnotę braci z Kościołem. Znajduje to swój praktyczny wyraz w ustanowieniu instytucji kardynała protektora, który winien być gwarantem wierności wobec Ewangelii i Kościoła. Osobisty i bardzo zdecydowany ton tego zapisu (12,3) sugeruje, że nie był on owocem zewnętrznej interwencji, lecz katolickiego wyczucia wiary u Świętego. Podobny ton i podobną motywację katolickiego zachowywania Reguły, odnajdujemy w jego Testamencie (31-34).
Podobne zdecydowanie odnajdujemy też w wezwaniu do wierności własnemu powołaniu ewangelicznemu specyficznie poprzez życie w ubóstwie i pokorze (12,4). Znajomość całej Reguły pozwala nam odkryć pełne znaczenie tego swoistego dwumianu: ubóstwo-pokora, w kategoriach bardziej strategicznych. Jest pewne, że nie chodzi tu Franciszkowi o same tylko cnoty ascetyczno-moralne. Franciszkańska wspólnota braterska nie
zrodziła się jako stan samodoskonalenia zakonnego, lecz jako nowy sposób życia ewangelicznego naznaczony od początku pewnymi charakterystycznymi opcjami wyboru. Pośród nich szczególną rolę odgrywają: wyzbycie się siebie i solidarność z ubogimi. Tak tylko bowiem może realizować się prawdziwe naśladowanie Chrystusa ubogiego i pokornego. Franciszek oczekuje od swoich braci stałości w wierze katolickiej i stałości w wyborach ewangelicznych, które uczynili. Ten podwójny wymiar wierności: Ewangelii i Kościołowi jest wyraźnie eksponowany, choć Franciszek nie próbuje definiować relacji, jakie powinny łączyć posłuszeństwo Kościołowi z charyzmatycznym doświadczeniem proroczym. Trzeba po prostu nimi żyć na co dzień aplikując wiernie zasady rozpoznawania duchów. Jeśli życie braci mniejszych będzie prawdziwie duchowe, a więc osadzone na nieustannym poszukiwaniu Ducha Pańskiego, w naturalny sposób doprowadzi do syntezy obu wymiarów, co zaowocuje świętością braci oraz ich oddaniem misji Kościoła. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony, o ile w pracy nie ustaniemy. (Ga 6,9).
Br. Janusz Kaźmierczak OFMCap. Braciszkowie świętego franciszka
9
cz.1
CAMINO DE SANTIAGO 10
Zamiast wstępu – uwagi dla ciebie drogi Czytelniku Mam nadzieję, że wybaczysz mi niespójność tego tekstu – pisanego z różnych miejsc (czasem od końca do początku, to znów ze środka), który ma oddać atmosferę dni Kanonizacji świętych Papieży i zachęcić do duchowego wędrowania po szlaku Via Francigena. Tekst powstawał przez kilka miesięcy, może więc zawierać duży dystans do odbytej pielgrzymki, bo nie chwyta wydarzeń na gorąco jak pamiętnik lecz odtwarza to co miało miejsce przed wielu tygodniami. Program pielgrzymowania tak został dopracowany, by dotrzeć do sanktuariów Eucharystycznych (Bolzena, Orvieto, Siena, Florencja) i w roku mojego jubileuszu kapłaństwa przeżyć łaskę odnowy liturgicznej, w spojrzeniu na to czym powinna być celebracja Mszy św. Jeszcze raz życzę miłej lektury. Przygotowanie do Camino Zakończone w kwietniu 2013 r. pielgrzymowanie po szlaku Camino Portugeze do Compostela w Hiszpanii, stało się inspiracją by wyjść na szlak na nowo. Propozycje były różne, przede wszystkim odwiedzenie Oviedo (w Północnej Hiszpanii), a dalej szlak nazywany Camino Primitivo, który z Oviedo do Santiago liczy tylko 343 km. Miejsce wyjścia miałoby być spotkaniem z „relikwiami” sudarionu, jaki nasiąkł Krwią Chrystusa, w czasie Męki na krzyżu, a powstał, jako chusta pomocna przy zdejmowaniu Ciała Jezusowego z krzyża. Ostatecznie zwyciężyło inne
przekonanie, skierowania drogi do Rzymu, a Hiszpania miała poczekać na kolejny rok, kiedy to dotrzeć tam będzie można przez Lourdes. Natomiast sam pomysł pielgrzymowania do grobu bł. Jana Pawła II, na kanonizację zrodził się jeszcze podczas pobytu w klasztorze w Nowym Mieście nad Pilicą, skonkretyzowało go, co do daty, wyznaczenie przez papieża Franciszka daty kanonizacji na 27 kwiecień 2014 r. Przygotowanie duchowe Zawiązanie Pielgrzymki (poprzez pocztę elektroniczną) nastąpiło ok. 100 dni przed kanonizacją bł. Jana Pawła II, poprzez poinformowanie uczestników duchowych o planowanej trasie i sposobie realizowania tego wydarzenia oraz włączenie się w przestrzeń modlitwy. Całość dopełniały kolejne Msze św. odprawiane w tej intencji. Do Rzymu autostopem Najpierw wyjazd na dwa dni wakacji, przejazd przez Warszawę i Nowe Miasto, oraz pobyt w Zakliczynie. Podkarpackie drogi powitały już wiosennymi klimatami, zwłaszcza zachwycające były pola pełne tulipanów jakie nad ranem zobaczyłem zmierzając do klasztoru w Kończyskach. Później - już w piątek - wyjazd autobusikiem z Zakliczyna do Wojnicza (tanio tylko 3,50 zł – to chyba jedyny bilet jaki kupiłem w drodze do Rzymu) i dalej pieszo w kierunku szosy. Pytam o drogę w sklepie, a jednocześnie dostaję od sprzedawcy Braciszkowie świętego franciszka
kawałek kartonu z opakowania by wypisać kierunek podróży: Rzym; i na wszelki wypadek bliższą odległość „Katowice”. Z dwoma przesiadkami dojeżdżam do Krakowa, tu podobno będzie kilka tirów do Italii, tak zachwala rodzina, która podwozi na tym ostatnim odcinku, na razie idzie wszystko powoli, ale i ślimaki dochodzą do celu, jeśli się bardzo o to starają. Memento mori Faktycznie udaje się złapać wspaniałą okazje – kierowca jedzie aż do Padwy. W trakcie drogi dowiaduje się, że pan Kierowca, przewozi tym TIR-em trumny do Wenecji (Memento Mori = pamiętaj o śmierci), i będzie jechał dosyć ostrożnie by nie zapłacić mandatów. Sugeruje bym z nim wybrał się więc tylko do Mikulova. Znajduje się okazja do Wiednia. Zabiera mnie trzyosobowa rodzina, w której najważniejszą jest mama podróżująca od jednej córki (w Brukseli) do drugiej córki (we Wiedniu) – jak to ta młodzież polska się rozjechała po świecie - wzdychamy w czasie podróży. We Wiedniu jestem jeszcze przed północą. Wysiadam dość niefortunnie, z daleka od stacji benzynowych i teraz pytanie czy uda się coś zatrzymać na autostradzie. Szukając Eucharystii Po dotarciu do Rzymu jedynym pragnieniem jest znalezienie kościoła gdzie będzie można odprawić Mszę św. Rozglądam się ciekawie, pytam o kierunek 11
drogi do Watykanu, i zmierzam we wskazaną stronę. Po drodze widać napis „Bazylika św. Pankracego”, udaję się więc w kierunku tej świątyni, gdzie jak wskazuje inny napis powinny być też katakumby. Po kilku minutach odnajduję kościół. Na dziedzińcu stwierdzam z radością, że akurat przybyła grupa z Polski i za chwile rozpoczną Mszę św. W zakrystii okazuje się, że przy tej bazylice pracują Karmelici Bosi, można więc spokojnie porozmawiać z właścicielami tego miejsca o pozostaniu na nocleg. Karmelici zgadzają się na pozostanie w tutejszym obiekcie, wskazując salkę duszpasterską (rodzaj auli, a może sali gimnastycznej) umieszczonej w starym budynku obok bazyliki. Znajduję sobie kawałek podłogi w kącie sali, i po umyciu rozpoczynam wieczorne pacierze. Wrażeń jednak tak wiele, że nie sposób zasnąć. W stronę Watykanu Po porannej Mszy św., i lekkim śniadaniu, wychodzę w kierunku Watykanu. Coraz bliżej celu, choć nie obyło
12
się bez zmylenia drogi. Jeszcze trochę metrów, kilka uliczek oraz skwerów, i już widać wyraźniej Watykan. Teraz tylko trzeba zejść ze wzgórza na teren miasta, i podejść pod sam plac św. Piotra. Na jednej z uliczek spotykam „Rzymianina”. Ubrany w burkę z kapturem, jak św. Franciszek dokarmiał gołębie, miał swój własny czas i potrzeby; po prostu tu żył. Pytam siebie po co tu przychodzę – jako Pielgrzym, z wdzięcznością za pontyfikat świętych Papieży, którego jeden wypadł na czas mojego urodzenia i chrztu świętego a drugi pontyfikat był latami dorastania do powołania zakonnego, złożeniem ślubów i otrzymania świeceń kapłańskich. Chcę za to dziękować dziś prywatnie w Bazylice, przy grobach tych Świętych a jutro publicznie, w czasie kanonizacji na Placu, wraz z tysiącami pielgrzymów z całego świata. W drodze na Plac św. Piotra Po noclegu u OO. Marianów rozpoczyna się od czwartej rano wędrowanie
na celebrę. Ulice pustawe, staramy się dostać z Siostrami Józefitkami w okolice Bazyliki, niestety autobusy nie kursują o tej porze, dlatego wybieramy się na stację metra. Już blisko Tutaj już więcej ludzi. W okolicach Zamku Anioła mijamy liczne tłumy, koczują w oczekiwaniu na możliwość wejścia na Plac. Stąd w czasie dnia było widać Watykan, teraz przebija się już blask palących się tam świateł. Trzeba teraz tylko dotrzeć do tego miejsca. Tłok przy wejściu był “rewelacyjny”, zazdrościliśmy, tym co już weszli na plac. Miejsce mam bardzo wygodne, z krzesełkiem, w pierwszym sektorze zaraz za telebimem. Korzystając z radia mam też możność słuchać całej Mszy św. w języku polskim, zwłaszcza ciekawej homilii jaką wygłosił papież Franciszek. O ile czas liturgii był pełen skupienia i powagi, o tyle przed jej rozpoczęciem, i po skończonej Mszy św. trwało poszukiwanie znajomych, pozdrawianie przyjaciół – panowała wprost „rodzinna atmosfera”. Braciszkowie świętego franciszka
Wracamy do codzienności Po skończonej uroczystości, był cenny czas na wspólne spotkania i fotografie. Papież Franciszek fotografował się z gośćmi i korpusem dyplomatycznym, a później wśród głośnych okrzyków przejeżdżał między sektorami. Czekaliśmy na sygnał do otwarcie drogi powrotnej z placu. W sąsiednim sektorze widać było liczna grupę Braci kapucynów. Jakie przesłanie? Chyba większość z nasz szukała nowego przesłania dla swojego życia – ta wyjątkowa kanonizacja kazała zweryfikować nasz miejsce w Kościele, sposób korzystania z posługi papieża, dostrzeżenia jak wielką łaską jest dla nas możliwość modlitwy ze Świętymi ludźmi. Jak często nie zdajemy sobie sprawy, że te trudne czasy, i może wielkie wymagania ze strony „Piotra naszych czasów” to specjalna łaska i zadanie. CDN… o. Jan Fibek OFMCap. 13
dlacz
wojciech i Patronami Warszawskiej Prowincji Kapucynów są święci Wojciech i Stanisław. Obaj byli biskupami, obaj są męczennikami, ich życie miało miejsce w początkach dziejów Polski i w początkowym okresie chrześcijaństwa w Polsce. Wojciech był benedyktynem, Stanisław należał do duchowieństwa diecezji krakowskiej. Kiedy żyli, zakonu franciszkańskiego jeszcze nie było, tym bardziej nie było reformy kapucyńskiej. Dlaczego zatem oni? Co sprawiło, że zostali wybrani na patronów naszej zakonnej Prowincji, skoro – wydawałoby się – nie mają z nią żadnego związku? Intrygujące z pewnością pytanie wymaga sięgnięcia do historii, a konkretnie do początków kapucynów w Polsce. Kapucyni przybyli do Polski w 1681 r. Byli to zakonnicy z Włoch, z Prowincji Bolońskiej. Przeszczepianie zakonu do Rzeczypospolitej nie odbywało się łatwo: Włochów dzieliły od Polaków: język, obyczaje, stosunki społeczne, a przede wszystkim odle-głość od ojczyzny, co powodowało, że konieczność odwołania któregoś z zakonników, a przysłania na jego miejsce kogoś innego (co przecież się zdarzało) przeciągała się do kilku, a nawet kilku14
zego
stanisław? nastu miesięcy. Zakonnicy bowiem podróżowali pieszo, a wędrówka zimą przez Alpy nie należała ani do łatwych, ani do bezpiecznych. Te trudności sprawiły, że w 1686 r. Prowincja Bolońska zrezygnowała z przeszczepiania zakonu do Polski. Generał zakonu, po trwającym kilka lat okresie przejściowym, w 1691 r. powierzył opiekę nad polską fundacją zakonnikom z Prowincji Toskańskiej, czyli znów Włochom. Prowincja Toskańska, mimo, że włożyła wiele wysiłku w umocnienie zakonu w Polsce, w 1726 r. również zrezygnowała z opieki nad fundacją polską, a powody rezygnacji były podobne, jak w wypadku Prowincji Bolońskiej. Dochodził do tego fakt, że na początku XVIII w. Rzeczpospolita była terenem ciągłych wojen, związanych z walką o tron polski pomiędzy Augustem II Sasem a Stanisławem Leszczyńskim: ciągłe przemarsze wojsk polskich, rosyjskich, szwedzkich i pruskich nie przyczyniały się do swobodnego rozwoju życia zakonnego. Krótko opiekę nad polską fundacją sprawowała Prowincja Marchijska (znów Włosi), ale w 1738 r. generał zakonu powierzył tę opiekę Prowincji Czeskiej. Była to decyzja mądra i uzasadniona: Czesi wszak Braciszkowie świętego franciszka
15
byli bliżsi Polakom zarówno pod względem języka, kultury, obyczajów jak i odległości, a Prowincja Czeska w tym czasie cieszyła się wyjątkowo licznymi powołaniami. Przez cały czas powoli, ale systematycznie wzrastała liczba zakonników polskiego pochodzenia. Polacy zdawali sobie sprawę, że – wcześniej czy później – powstanie Prowincja Pol-ska, zwłaszcza, że Czesi byli bardzo operatywni. W krótkim czasie pozyskali 17 nowych klasztorów. Rzeczywiście, w 1754 r. powstała samodzielna Prowincja Polska. Zanim powstała, już od jakiegoś czasu trwały przygotowania do jej utworzenia. W 1753 r. odbyła się w klasztorze w Krakowie specjalna kongregacja kustodialna, czyli zebranie zakonników po-święcone omówieniu warunków i okoliczności tworzenia nowej prowincji. Zapadły na niej postanowienia o tym, że nowa prowincja będzie zdominowana przez zakonników – Czechów, zważywszy na ich zasługi dla rozwoju i umocnienia zakonu w Polsce. W szczególności dla Czechów miało być zastrzeżone stanowisko prowincjała, oraz funkcje gwardianów w większych klasztorach. Polakom – powiedzmy szczerze – niezbyt się to podobało: woleli przejąć w całości odpowiedzialność za nowo powstałą Prowincję, było ich jednak zbyt mało, by mogli podjąć się tak odpowiedzialnego zadania. Kongregacja w Krakowie nie przebiegała łatwo: zakonnicy polskiego pochodzenia z jednej strony dążyli do pełnej autonomii, z drugiej zdawali sobie sprawę, że Czesi włożyli wiele wysiłku w rozwój zakonu w Polsce i trzeba to uszanować. Podczas wspomnianej kongregacji 16
omówiona została sprawa patronów nowej prowincji. Nikt chyba nie przypuszczał, że wywoła to pewne napięcia. Zakonnicy czescy obstawali za wyborem św. Wojciecha. Uważali, że jest to święty, który łączy oba narody. Z pochodzenia był Czechem, ale głosił słowo Boże w Polsce, cieszył się sympatią i poparciem króla polskiego Bolesława Chrobrego, relikwie jego spoczywają w Gnieźnie – ma zatem wszelkie dane po temu, aby wyrażać związek kapucynów czeskich i polskich. Zakonnicy polscy nic nie mieli przeciwko św. Wojciechowi, ale obawiali się, że może on być postrzegany jako symbol zależności Prowincji Polskiej od Czeskiej, a przecież dążyli do całkowitego usamodzielnienia się, które nie mogło co prawda nastąpić natychmiast, ale na pewno miało nastąpić w przyszłości. Dlatego uważali, że nowej prowincji powinien patronować święty bardziej „polski”, niż Wojciech. Nie mieli wielkiego wyboru: najbardziej nadawał się na takiego patrona święty Stanisław. Związany był z ziemią krakowską, był biskupem w Krakowie, relikwie jego spoczywały na Wawelu, przy jego grobie odbywały się koronacje królów polskich – bardziej, niż Wojciech, uosabiał samodzielność Polski, a także samodzielność nowej prowincji zakonnej. Początkowo ani jedni, ani drudzy nie chcieli ustąpić. Ostatecznie na kongregacji krakowskiej zawarto kompromisowe porozumienie, choć nie wiadomo, kto wpadł na jego pomysł: patronami Prowincji Polskiej mieli być obaj święci, ale ponieważ Prowincja miała być podzielona na dwie kustodie, warszawską (polską) i lwowską (ruską), obaj
święci mieli patronować tym dwom kustodiom, Wojciech – warszawskiej, Stanisław – ruskiej. Dodajmy, że według ówczesnej praktyki zakonnej prowincja zakonna licząca wiele klasztorów lub rozległa terytorialnie, bywała dzielona na mniejsze jednostki – kustodie. Prowincja Polska liczebnie była zbliżona do innych prowincji w zakonie, terytorialnie natomiast rzeczywiście była rozległa: klasztorem najdalej wysuniętym na północ był klasztor w Rywałdzie, najdalej na południowy wschód – klasztor w Winnicy. Piesza wędrówka z Rywałdu do Winnicy wymagała około miesiąca czasu. Według ówczesnego prawa kościelnego utworzenie nowej prowincji zakonnej należało do Stolicy Apostolskiej. Papież Benedykt XIV wydał w tym celu 4 X 1754 brewe Quaecumque ad maiorem. W myśl jego postanowień patronami nowej prowincji zakonnej mieli być święBraciszkowie świętego franciszka
ci Wojciech i Stanisław, tak, jak to zostało wcześniej ustalone. Ogłoszenie brewe nastąpiło podczas pierwszej kapituły prowincjalnej, odbywającej się w Krakowie 4 VII 1755 i od tej chwili obaj święci są patronami Prowincji Polskiej. Dodajmy, że kiedy w 1795 r. dotychczasowa Prowincja Polska wskutek rozbiorów została przekształcona w nową prowincję – Prowincję Ruską, zachowała dotychczasowych patronów. Zachowała ich również odrodzona w 1810 r. Dziś, po latach, dawne animozje pomiędzy Prowincją Polską a Prowincją Czeską należą już do zamierzchłej przeszłości, a obaj święci rzeczywiście łączą, a nie dzielą, choć nawet wśród zakonników mało kto wie, skąd się wzięli jako patronowie.
o. Roland Prejs OFMCap. 17
Prawdziwy św. Franciszek Kapucyńskie Skarby Nasz cykl poświęcony kapucyńskim skarbom w Muzeum Warszawskiej Prowincji Kapucynów w Zakroczymiu zaczynamy od postaci św. Franciszka z Asyżu, założyciela Zakonu Braci Mniejszych, ojca całej Rodziny Franciszkańskiej. Ponieważ w muzeum oglądamy różnego rodzaju wizerunki, nasuwa się pytanie: Jaki wizerunek Biedaczyny z Asyżu widzimy najczęściej – na obrazach, rzeźbach, zdjęciach, w Internecie? Doświadczenie wyka-
18
zuje, że na wizerunkach współczesnych najczęściej można zobaczyć św. Franciszka z gołębiami albo mówiącego kazanie do ptaków, albo z wilkiem, albo ze słońcem. Takie wizerunki mają postawę w źródłach franciszkańskich. Św. Franciszek z Asyżu rzeczywiście wygłosił kazanie do ptaków, zachęcając je, by zawsze chwaliły swego Stwórcę (Tomasz z Celano, Życiorys pierwszy, 58), według Kwiatków (r. 21) groźnego wilka z Gubbio doprowadził do wielkiej łagodności, „cieszył się wszystkimi dziełami Pańskimi” (Tomasz z Celano, Życiorys drugi, 165) i pozostawił nam Pieśń słoneczną albo pochwałę stworzeń – wspaniałą modlitwę, z której czerpie papież Franciszek w encyklice Laudato sí. Są to sprawy charakterystyczne i ważne dla duchowości Biedaczyny, ale nie najważniejsze. Źródła franciszkańskie ukazują nam św. Franciszka przede wszystkim jako męża pokuty, naśladującego z wielkim żarem serca Chrystusa ubogiego, pokornego i ukrzyżowanego.
Największym zamiarem Biedaczyny „było zachowanie we wszystkich i poprzez wszystko świętej Ewangelii oraz doskonałe naśladowanie nauki i postępowania Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Tomasz z Celano, Życiorys pierwszy, 84). Taki właśnie, nieprzesłodzony obraz św. Franciszka wiernie przekazują starsze jego wizerunki. Kilka z nich możemy zobaczyć w Muzeum Prowincjalnym w Zakroczymiu. Zaraz przy wejściu do Muzeum umieszczone jest dzieło będące kopią słynącego cudami XVII-wiecznego obrazu Pana Jezusa Miłosiernego, który czczony jest w bocznej kaplicy kościoła reformatów w Krakowie. W centrum obrazu w naszym muzeum znajduje się Pan Jezus w koronie cierniowej, który stoi w grobie i pokazuje rany rąk i boku. Z ran obfitymi strumieniami tryska święta Krew. Obok Braciszkowie świętego franciszka
Jezusa stoi Matka Boża, wskazująca ręką Zbawiciela, niżej znajdują się św. Franciszek i św. Jan Kanty. Franciszek trzyma krzyż w jednej ręce, na drugiej widać stygmat. W ten sposób jest on ukazany jako przyjaciel i miłośnik Chrystusa ukrzyżowanego, który został upodobniony do Pana przez niezwykły dar stygmatów. Wraz z Matką Bożą i innymi świętymi św. Franciszek wstawia się dzisiaj za wiernymi, aby przyjmowali w swym życiu Jezusa miłosiernego, obmywającego nas z grzechów w sakramencie pokuty i pojącego swą Krwią w Eucharystii. Drugi wizerunek Świętego z Asyżu w muzeum to XIX-wieczny oleodruk obrazu należącego do szkoły hiszpańskiej, przedstawiającego stygmatyzację św. Franciszka. Wydarzenie to – pierwsza stygmatyzacja w historii Kościoła – dokonało się na górze 19
Alwerni, w środkowej Italii, około święta Podwyższenia Krzyża Świętego w 1224 roku, dwa lata przed śmiercią Franciszka, gdy odbywał on czterdziestodniowy post ku czci Matki Bożej i św. Michała Archanioła. „Od momentu nawrócenia – pisze
św. Bonawentura o swym duchowym ojcu – całe jego życie zdobiły wspaniałe tajemnice krzyża Chrystusowego, aż został przemieniony na podobieństwo owego wzniosłego Serafina i pokornego Ukrzyżowanego” (Życiorys mniejszy, VI, 9). Chrystus bowiem na Alwerni ukazał się Franciszkowi w postaci Serafina. Na oleodruku Święty przedstawiony jest jako mistyk, z miłosnym zachwytem wznoszący oczy ku Chrystusowi, który odciska na nim znamiona swej Męki. Obok stygmatyka znajduje się czaszka – symbol śmierci doczesnej, która dla chrześcijanina jest bramą do życia wiecznego, oraz dyscyplina do biczowania ciała, znak surowej pokuty, którą przez 20 lat praktykował Franciszek. Warto zauważyć, że jego twarz na oleodruku w Zakroczymiu przypomina nieco oblicze z obrazu El Greca „Ekstaza św. Franciszka” (1575-1580), będącego skarbem Muzeum Diecezjalnego w Siedlcach. Kolejne wyobrażenie Biedaczyny w Muzeum Prowincjalnym możemy zoba-
o. Tomasz Płonka OFMCap. 20
czyć w brewiarzu wydanym w Wenecji w 1838 roku do użytku kapucynów i klarysek kapucynek. Rycina na stronie tytułowej ukazuje świętego stygmatyka wśród skał, z krzyżem, czaszką i wiklinową matą. Nieco dalej siedzi na ziemi brat Leon, umiłowany towarzysz i spowiednik Biedaczyny z Asyżu, który był z nim na Alwerni w 1224 roku. Rycina przedstawia zatem Franciszka modlącego się po otrzymaniu stygmatów i zachęca jego duchowych synów, braci mniejszych kapucynów do jednoczenia się w modlitwie z Serafickim Ojcem, który „oddawał się kontemplacji... i z żarliwym pragnieniem szukał Umiłowanego (Pnp 3, 1)” (św. Bonawentura, Życiorys większy, X, 1). Charakterystyczny dla duchowości kapucyńskiej wizerunek św. Franciszka można podziwiać na pięknie haftowanym ornacie wykonanym na złoty jubileusz Mszy prymicyjnej bł. Honorata Koźmińskiego (1903 r.). Naznaczony stygmatami Biedaczyna, w ubogim, połatanym habicie, trzyma krzyż i depce stopą worek ze złotymi i srebrnymi monetami. „W tym jest dostojeństwo najwyższego ubóstwa – pisze Franciszek w Regule do swych braci –
Braciszkowie świętego franciszka
że ono ustanowiło was... dziedzicami i królami królestwa niebieskiego, uczyniło ubogimi w rzeczy doczesne, a uszlachetniło cnotami. Ono niech będzie cząstką waszą, która prowadzi do ziemi żyjących” (r. 6).
o. Tomasz Płonka OFMCap. 21
Shema Izrael bro d e r s Twoje Słowo jest pochodnią dla stóp moich Światłem na mojej ścieżce Ciepłym powiewem pośród zimnych westchnień Przysiągłem i postanawiam Przestrzegać Twoich przykazań Słuchać Słowa całym sercem By w Duchu Świętym były misją, celem Shema Izrael! Jestem Bogiem, Twoim Bogiem… Shema Izrael! Boże mój i Panie Tak bardzo Cię zdradzałem Jak Syn marnotrawny, jawnogrzesznica, Szaweł Uciekałem- myślami, sercem, ciałem Zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem Moja wina, moja wina! Jak możesz chcieć takiego Syna?! Ty wyciągasz rękę, bierzesz w objęcia Obmyty Krwią Jezusa, odziany w płaszcz miłosierdzia! Shema Izrael! Jestem Bogiem, Twoim Bogiem… Shema Izrael!
22
Bóg pragnie do nas mówić. Pragnie odpowiadać na pytania, które mamy na wierzchu, bądź na dnie naszego serca. Daje swoje Słowo, które jest życiem, bo Bóg nie chce naszej śmierci. Bóg chce abyśmy żyli pełnią życia. Słowo Boże jest dla nas światłem, które prowadzi wśród wielu trudnych zdarzeń tak, aby przejść przez nie i być mocniejszym. Mimo odniesionych ran, wypłakanych łez przechodzimy przez trudności mocniejsi i dojrzalsi. Shema Izrael! Ciągłe wołanie Boga, abyśmy wsłuchiwali się w Jego głos. Byśmy mieli Jego ciągle na pierwszym miejscu po to, abyśmy żyli pełnią życia. Abyśmy byli szczęśliwi. Często pojawiają się różne bożki, które chcą wypchnąć BogaMiłość z pierwszego miejsca. Wtedy zaczyna się wielkie karmienie naszego ego, które nigdy nie jest zaspokojone. Bóg, Który jest Miłością pragnie, abyśmy czerpali Jego Słowa- Miłość i rozlewali ją wszystkim, Którzy są wokół nas. A spragnionych jest naprawdę wielu… Każdy z nas miewa w swym życiu upadki, zdrady, odejścia. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, ale Bóg mówi właśnie do grzeszników. Pokazuje to nam w wielu przypowieściach. Przepiękna jest scena z ewangelii kiedy to ludzie chcą ją ukamienować jawnogrzesznicę, a Jezus mówi „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. Bóg przyjmuje tych, którzy pobłądzili. Bóg tęskni za każdym zagubionym i jest w stanie zostawić dziewięćdziesiąt dziewięć innych owiec i szukać tej poranionej. Ta zagubiona jednak musi wyrazić zgoBraciszkowie świętego franciszka
dę, aby Pasterz wziął ją z powrotem do swojej Zagrody. Musi ona wyrazić swoją wolę. Często też bywa tak, że czujemy się niegodni powrotu do Boga. Ukazuje nam to przypowieść o Synu marnotrawnym, który czuje się niegodny. Ma za sobą stos wydarzeń, które powodują, że on czuje się śmieciem. Również i my po wielu swoich upadkach możemy czuć się niegodni. Bóg jednak wychodzi naprzeciw i otwiera swoje ramiona. Ojciec pragnie przytulić swoje zagubione dziecko, bo je kocha. Przebacza nam grzechy w konfesjonale i pragnie cieszyć się naszą obecnością. Pragnie mieć nas blisko, bo jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, z którymi chce przebywać. Miłosierdzie Boga jest wielkie. Jest prawdziwym skandalem. Ojciec wydaje Swojego Syna, aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno, w Kościół! Zostaliśmy zdobyci, wydobyci z grzechu drogocenną Krwią Jezusa. Na stosie naszych grzechów zapłonęła Żertwa Ofiarna, po to aby nas wyrwać z niewoli grzechu. Kolejne „Shema” wydobywa się z krzyża, z którego mówi do nas Jezus. Mówi swoją postawą. Postawą Miłości, która jest większa niż śmierć. Drogi Bracie i Siostro! Może odczuwasz samotność, oschłość, jesteś w kryzysie. Może wręcz przeciwnie masz czas łaski i Bóg objawia Ci Siebie namacalnie. Pamiętaj, że Bóg Ciebie pragnie. Bóg pragnie przebywać z Tobą twarzą w twarz, dlatego mówi- „Shema Izrael…”. br. Krzysztof Fabich OFMCap. www.facebook.com/brodersband 23
Redakcja: br. Szymon Janowski Nakład: 1000 egzemplarzy www.powolanie-kapucyni.pl kapucyni.pow@gmail.com
Duszpasterstwo Powołań Braci Mniejszych Kapucynów ul. Kapucyńska 4; 00-245 Warszawa; tel. 22 831 31 09;
kom. 797 907 131
24