James Herriot - Wszystkie stworzenia duże i małe. To się nie powinno przydarzyć weterynarzowi - frag

Page 1

Widzia łem wyraźnie, że pan Handshaw nie wierzy w ani jedno moje s łowo. Spojrza ł na krowę i zacisn ął usta w wyrazie uporu.

– Złamana miednica? I mówisz pan, że krowa ju ż nigdy nie wstanie? Patrz pan, jak przeż uwa! Powiem panu coś, m łody cz łowieku: gdyby ż y ł mój tatko, w trymiga postawi łby ją na nogi.

Ju ż od roku pracowa łem jako weterynarz i zdoła łem nauczyć się paru rzeczy, a jedną z nich by ło to, że farmerzy nie łatwo dają się przekonać, zw łaszcza ci z Yorkshire Dales.

I ta wzmianka o tatku. Pan Handshaw by ł po pięćdziesi ątce, wię c jego wiara w wiedz ę i umiejętnoś ci zmar łego ojca mia ła w sobie coś naprawdę wzruszającego. Choć chyba móg łbym się bez niej obejść…

Podzia ła ła jak dodatkowy czynnik dra ż niący w sytuacji, w której i tak nie by ło mi łatwo. Niewiele przypadków przysparza weterynarzowi takich zgryzot jak krowa, która nie chce stanąć na nogach. Laikowi może się wydawać dziwne, że zwierzę wyleczone z pierwotnej

5 1

przypad łości nadal nie podnosi się z ziemi, a jednak to się zdarza. I niestety należ y podkreślić, że leżąca krowa mleczna nie ma przed sobą żadnej przyszłości.

Ta sprawa zaczęła się od tego, że mój szef, Siegfried Farnon, w łaściciel praktyki w Darrowby, ma ł ym miasteczku targowym w Dales, wysła ł mnie do przypadku gorączki mlecznej. Nag ł y spadek stężenia wapnia występujący tu ż po ocieleniu powoduje utratę przytomności i pog łębiającą się śpiączkę. Kiedy pierwszy raz ujrza łem krowę pana Handshawa, leża ł a nieruchomo na boku i musia łem dobrze się przyjrzeć, by dostrzec jakiekolwiek oznaki ż ycia.

Wyjąłem butle z wapniem z beztrosk ą pewnoś ci ą siebie, poniewa ż na szczęście uzyska łem dyplom akurat wtedy, gdy uda ło się opracować terapię na tę do tej pory śmierteln ą chorob ę. Prze łom nast ą pi ł wiele lat wcześniej, kiedy zaczęto stosować metodę nadymania wymienia, więc nadal wozi łem ze sobą sł u żące do tego urządzenie (farmerzy u ż ywali pompek rowerowych), ale dzięki kuracji wapniem weterynarz móg ł się p ławić w taniej chwale, w cią gu kilku minut wyrywając zwierzę z objęć nieuchronnej śmierci. Wymaga ło to minimalnych umiejętności, a wygląda ło spektakularnie.

Zanim wstrzyknąłem zawartość dwóch butli – jedną doż ylnie, drugą podskórnie – a pan Handshaw pomóg ł mi obrócić zwierzę na mostek, nast ą pi ła wyra ź na poprawa. Krowa zaczęła się rozglądać i potrząsać g łową , jakby zastanawia ła się, gdzie też by ła przez ostatnich parę godzin. Gdybym móg ł zabawić tu trochę d ł u żej, bez wątpienia zobaczy łbym, jak się podnosi. Ale czekali na mnie inni pacjenci.

6

– Niech pan do mnie zadzwoni, jeśli nie wstanie do obiadu – poprosi łem, cho ć by ła to czysta formalność.

Mia łem pewność, że ju ż nie będę musia ł jej oglądać.

Kiedy farmer zatelefonowa ł w poł udnie, mówiąc, że krowa nadal leż y, poczu łem tylko lekkie uk ł ucie niepokoju. W niektórych przypadkach potrzebna by ła dodatkowa butla wapnia – wszystko na pewno będzie dobrze.

Pojecha łem na farmę i poda łem lekarstwo.

Nie zmartwi łem się też przesadnie, gdy nastę pnego dnia również nie wsta ła, za to pan Handshaw stercza ł nad nią z rękami g łęboko w kieszeniach i przygarbionymi ramionami, poważnie rozczarowany brakiem efektów mojej kuracji.

– Ju ż pora, żeby krasula wsta ła. Z takiego leżenia nic dobrego nie wyniknie. Na pewno może pan doktor coś zaradzić. Rano wla łem jej do ucha butlę wody, ale nawet to nie postawi ło jej na nogi.

– Co pan zrobi ł? – zdziwi łem się.

– Wla łem jej do ucha zimną wodę. Tatko tak podnosi ł krowy, a on umia ł się obchodzić z byd łem, ten mój tatko.

– Nie wątpię – odrzek łem grzecznie. – Ale kolejny zastrzyk bardziej jej pomoże.

Farmer przygląda ł się posępnie, jak podaję podskórnie zawartość kolejnej butelki wapnia. W jego oczach terapia straci ła ca łą swoją magię.

Pakując narzędzia, z ca ł ych si ł stara łem się zachowywać serdecznie.

– Proszę się nie martwić. Często się zdarza, że krowa poleguje jeszcze dzień lub dwa. Prawdopodobnie rano, kiedy pan do niej przyjdzie, będzie ju ż chodzi ła.

7

Telefon zadzwoni ł jeszcze przed śniadaniem i żo łą-

dek skurczy ł mi się gwa łtownie, gdy usł ysza łem g łos pana Handshawa. Brzmia ł grobowo.

– No i nic się nie zmieni ło… Leż y i żre jak smok, ale nie próbuje wstać. Co pan teraz zrobi?

No w łaśnie, co – zastanawia łem się, jadąc na farmę. Krowa nie podnosi ła się ju ż od czterdziestu ośmiu godzin, co wcale mi się nie podoba ło. Farmer natychmiast przystą pi ł do ataku.

– Tatko zawsze mawia ł, że jak krowa tak zalega, to ma robaka w ogonie. Powiada ł, że wystarczy obciąć końcówkę, a się poprawi.

Jeszcze bardziej podupad łem na duchu. Ju ż wcześniej mia łem k łopoty z tym przesądem. Najgorsze by ło to, że ludzie, którzy nadal praktykowali ten barbarzy ński zwyczaj, często upewniali się, że jest skuteczny, ponieważ po odcięciu koniuszka ogona ból kikuta dotykającego ziemi zmusza ł nawet najbardziej oporne krowy do wstania. – Nie istnieje nic takiego jak robak w ogonie – oznajmi łem. – I czy nie sądzi pan, że obcinanie zwierzęciu ogona jest okrutne? Sł ysza łem, że w zeszł ym tygodniu Królewskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami pozwa ło kogoś do sądu za podobną praktykę.

Farmer zmruż y ł oczy. Wyraźnie uważa ł, że mydlę mu oczy.

Skoro nie chce pan tego zrobić, to co, do diab ła, pan zaleci? Musimy ją jakoś postawić.

Wziąłem g łęboki wdech.

Cóż, jestem pewien, że wyszła już z gorączki mlecznej, ponieważ ma apetyt i wygląda na ca ł kiem zadowoloną. Zapewne nie wstaje z powodu lekkiego parali ż u

8

zadniej części. Nie ma sensu podawać jej więcej wapnia, spróbuję więc zrobić zastrzyk ze środkiem pobudzającym. – Napeł ni łem strzykawkę z poczuciem nieuniknionej klęski. Ani odrobinę nie wierzy łem, że środek pobudzający coś da, ale niczego innego nie mog łem zrobić. Po prostu chwyta łem się brzytwy.

Ju ż kierowa łem się do wyjścia, kiedy pan Handshaw zawo ła ł za mną:

– Hej, panie doktorze, przypomnia ło mi się, co jeszcze robi ł tatko. Krzycza ł im do ucha. Wiele krów postawi ł w ten sposób na nogi. Ale ja mam dość słaby g łos, więc może pan doktor spróbuje?

By ło ju ż za późno, by ratować swoją godność. Podszed łem do krowy i chwyci łem jej ucho. Zaczerpnąłem powietrze do płuc, pochyli łem się i ryknąłem we w łochatą czeluść. Krowa przesta ła na chwilę przeż uwać i zerknęła na mnie pytająco, po czym przymknęła oczy i na powrót z zadowoleniem zaczęła międlić szczękami.

– Damy jej jeszcze jeden dzień – powiedzia łem ze znużeniem. – Jeśli jutro nadal będzie leża ła, spróbujemy ją podnieść. Może pan zwołać kilku sąsiadów do pomocy?

Tego dnia podczas wizyt u kolejnych pacjentów ca ł y czas czu łem wewnętrzne napięcie i frustrację. Niech to szlag i jasna cholera! Co, do diaska, nie pozwala ło jej wstać? I co jeszcze mog łem zrobić? By ł rok 1938 i moje możliwości by ł y ograniczone. Trzydzieści lat później nadal niektóre krowy po gorączce mlecznej nie chcą wstawać, lecz weterynarz ma o wiele większy arsena ł środków zaradczych, jeśli wapń nie wystarczy. Fantastyczny podnośnik Bagshawa, obejmujący miednicę i dź wigający zwierzę w naturalny sposób, zastrzyki z fosforem, nawet

9

poganiacz elektryczny, który można przy łoż yć do zadu i zaaplikować lekki wstrząs, sprawiając, że wylegująca się wygodnie krowa zrywa się na nogi, rycząc z urazą.

Tak jak się spodziewa łem, kolejny dzień nie przyniósł żadnej zmiany i kiedy wysiad łem z samochodu, zasta łem na podwórzu pana Handshawa gromadkę jego sąsiadów. Byli w znakomitych nastrojach, uśmiechnięci, pewni siebie, skorzy do udzielania pomocnych rad, jak to farmerzy, gdy chodzi o cudzy inwentarz.

Kiedy podk ładaliśmy worki pod zwierzę, rozlega ło się mnóstwo śmiechu i żartów oraz wiele dziwacznych sugestii, których stara łem się nie sł yszeć. Gdy w końcu wszyscy wspólnym wysi ł kiem d ź wignęliśmy krowę, efekt by ł zgodny z moimi przewidywaniami. Po prostu spokojnie zawisła z dyndającymi nogami, podczas gdy jej w łaściciel opiera ł się o ścianę, przyglądając się nam coraz bardziej posępnym wzrokiem.

Nast ą pi ło zbiorowe posapywanie i pojękiwanie, po którym znów złoż yliśmy bezw ładne cia ło na pod łodze, i wszyscy spojrzeli na mnie w oczekiwaniu na kolejne posunięcie. Rozpaczliwie próbowa łem coś wymyślić, gdy pan Handshaw ponownie zabra ł g łos: – Tatko mawia ł, że obcy pies zawsze poderwie krowę na nogi.

Zebrani farmerzy wydali pe łen aprobaty pomruk i natychmiast zaoferowali usł ugi swoich czworonogów. Próbowa łem zwrócić uwagę, że jeden wystarczy, lecz mój autorytet ju ż podupad ł, a poza tym wydawa ło się, że ka żdy pragnął zaprezentować potencja ł swojego psa w stawianiu krów na nogi. Nagle nastą pi ł ż wawy exodus, nawet pan Smedley, sklepikarz z miasteczka, z ogromną

10

prędkością popeda łowa ł na rowerze po swojego border terriera. Mia łem wrażenie, że minęło tylko kilka minut, a w oborze zaroi ło się od warczących, najeżonych kundli, które krowa zupe ł nie ignorowa ła, jedynie bodąc rogami, gdy któryś za bardzo się zbli ż y ł.

Punkt zwrotny nastą pi ł, kiedy pies pana Handshawa wróci ł z pastwiska, na którym pomaga ł zaganiać owce. By ł chudym, zaprawionym w boju zwierzakiem o ś wietnym refleksie i porywczym usposobieniu. Zjeżony, na sztywnych nogach wszed ł do obory, spojrza ł ze zdumieniem na hordę obcych na swoim terytorium i ruszy ł do akcji z milczącą zaciek łością.

W ci ą gu kilku sekund rozpęta ła się najlepsza walka psów, jak ą w ż yciu widzia łem, więc stanąłem z boku i ogl ąda łem ca łą scenę z poczuciem, że jestem tu zupe ł nie zbędny. Co jakiś czas przez wściek ł y warkot i ujadanie przebija ł y się krzyki farmerów. Pewien nieustraszony rolnik dołączy ł do walk i pojawi ł się po chwili z maleń kim jackiem russellem wczepionym z determinacją w piętę kalosza. Tymczasem pan Reynolds z Clover Hill walcowa ł krowi ogon między dwoma krótkimi patykami, wołając: „A sio! A sio!”. Przygląda łem się temu bezradnie, gdy jakiś zupe ł nie obcy jegomość uwiesi ł się na moim rękawie i szepnął mi do ucha:

– Próbowaliście jej podawać ł y żeczkę p ł ynu do dezynfekcji z kwartą starego piwa co dwie godziny?

Mia łem wra żenie, że wszystkie si ł y czarnej magii przypuści ł y atak, a moje marne naukowe zaplecze nie ma szans stawić oporu tej falandze. Nie wiem, jakim cudem dosł ysza łem w tej wrzawie trzask. Może dlatego, że akurat pochyla łem się nad panem Reynoldsem, próbując

11

mu wyperswadować masa ż ogona. Kiedy krowa lekko zmieni ła pozycję, rozleg ł się wyraźny dź więk dochodzący z miednicy.

Trochę trwa ło, nim zdoła łem zwrócić na siebie uwagę – chyba wszyscy zapomnieli o mojej obecności – ale w końcu uda ło się rozdzielić psy, przywiązać osobno kilometrami sznurka do snopowi ą za łek, wszyscy przestali krzyczeć, pan Reynolds zosta ł odcią gnięty od ogona, a ja ponownie wkroczy łem na scenę.

Zwróci łem się do pana Handshawa:

– Proszę mi przynieść wiadro gorącej wody, myd ło i ręcznik.

Odszed ł, burcząc pod nosem, jakby niewiele się spodziewa ł po tym nowym gambicie. Najwyra ź niej moje akcje sta ł y ju ż bardzo nisko.

Zdjąłem marynarkę, namydli łem ramię i wsunąłem do odbytu krowy, tak by poczuć twarde sklepienie kości łonowej. Przytrzyma łem je przez ścianę odbytu i spojrza łem na swoją publiczność.

– Niech dwóch z was chwyci kolce miednicy i delikatnie koł ysze krową z boku na bok.

Tak, znów to samo, bez żadnych wątpliwości. Sł ysza łem i wyczuwa łem – luz i ciche trzeszczenie, niemal zgrzytanie.

Wsta łem i umy łem ręce.

Ju ż wiem, dlaczego krowa nie chce się podnieść.

Ma złamaną miednicę. Zapewne sta ło się to pierwszej nocy, kiedy słania ła się w gorączce mlecznej. Przypuszczam, że nerwy też są uszkodzone. Niestety, to beznadziejny przypadek. – Cho ć przekazywa łem z łe wieś ci, czu łem ulgę, że znalazłem wreszcie racjonalne wyjaśnienie.

12

Pan Handshaw wpatrywa ł się we mnie.

– Beznadziejny? Jak to?

– Przykro mi – odrzek łem – ale to niestety prawda. Może pan jedynie zawieźć ją do ubojni. Nie ma w ładzy w tylnych kończynach. Już nigdy nie wstanie.

W tym momencie pana Handshawa poniosł y emocje i wyg łosi ł d ł u ższą przemowę. W łaściwie nie by ł niemi ł y czy obraźliwy, ale bez ogródek wypunktowa ł moje niepowodzenia i ponownie wyrazi ł żal z powodu tragicznego faktu, że nie ma z nami jego tatka, który na pewno rozwiąza łby problem. Sąsiedzi stali w kręgu, z szeroko otwartymi oczami ch łonąc każde słowo.

Kiedy zakończy ł tyradę, zabra łem się stamt ąd. Nie mog łem zrobić nic więcej, a pan Handshaw i tak będzie musia ł pogodzić się z faktami. Czas dowiedzie, że miałem rację.

Nastę pnego ranka zaraz po przebudzeniu pomy ślałem o tej krowie. Nie by ł to przyjemny epizod, ale uspokaja ła mnie przynajmniej ś wiadomość, że sprawa zosta ła wyjaśniona. Zna łem przyczynę problemu i wiedzia łem, że nie ma żadnej nadziei. Nie musia łem ju ż sobie zaprzątać tym g łowy.

Jakie ż by ło moje zdumienie, gdy chwilę póź niej w sł uchawce telefonu usł ysza łem g łos pana Handshawa. Myśla łem, że będzie potrzebowa ł dwóch lub trzech dni, by uś wiadomić sobie, że się myli ł.

– Czy to doktor Herriot? Ach, dzień dobry panu. Dzwonię powiedzieć, że moja krowa wsta ła i czuje się dobrze.

Kurczowo chwyci łem sł uchawkę obiema d łoń mi.

– Co? Co pan powiedzia ł?

13

– Że krowa wsta ła. Dziś rano zajrza łem do obory, a ona chodzi, zdrowa jak ryba. Można by pomyśleć, że nigdy nic jej nie by ło. – Zamilk ł na d ł u ższą chwilę, po czym odezwa ł się z wielkim namaszczeniem niczym udzielający nagany nauczyciel: – A pan sta ł nad ni ą i mówi ł, patrząc mi prosto w oczy, że nigdy ju ż się nie podniesie.

– Ale… ale…

– A, zastanawia się pan, jak to zrobi łem? Cóż, przypomnia ła mi się jeszcze jedna sztuczka mojego tatka. Pojecha łem do rzeźnika, kupi łem skórę ze ś wieżo ubitej owcy i przykry łem krowie grzbiet. Natychmiast stanęła na nogi. Musi pan wpaść ją zobaczyć. Wspania ł y człowiek by ł z tego mojego tatka…

Niemal po omacku dotar łem do jadalni. Musia łem się skonsultować z szefem. O trzeciej w nocy obudzi ło go wezwanie do cielenia i teraz wygl ąda ł du żo starzej ni ż na swoje trzydzieści parę lat. Wysł ucha ł mnie w milczeniu, kończąc śniadanie, potem odsunął talerz i nala ł sobie ostatnią fili żankę kawy.

– Mia łeś pecha, James. Skóra owcza, co? Zabawna sprawa… Mieszkasz w Dales ponad rok i nigdy się z tym nie zetknąłeś. Pewnie trochę ju ż wychodzi z mody, ale w tej metodzie jest wiele sensu, jak we wszystkich dawnych kuracjach. Pod ś wieżą owczą skórą wytwarza się sporo ciepła, przez co dzia ła jak wielki gorący kompres. Po pewnym czasie krowa zaczyna odczuwać ś wiąd i jeśli leż y z czystej przekory, wstaje tylko po to, by się pozbyć ok ładu.

– Ale, do diabła, co ze złamaną miednicą? Trzeszczała i chwia ła się na wszystkie strony!

14

– Cóż, nie ty pierwszy da łeś się nabrać. Czasami przez kilka dni po ocieleniu więzad ła miednicy są rozcią gnięte, co daje taki efekt.

– O Boże… – jęknąłem, wlepiając wzrok w obrus. –Ale narobi łem bigosu…

– Och, wcale nie. – Siegfried zapali ł papierosa i odchyli ł się na oparcie krzesła. – Krowa prawdopodobnie rozwa ża ła ju ż pomysł, by wybrać się na spacer, akurat gdy Handshaw narzuci ł jej skórę na plecy. Równie dobrze mog ła to zrobić po jednym z twoich zastrzyków, a wtedy zasł uga przypad łaby tobie. Nie pamiętasz, co ci mówi łem, kiedy tu przyjecha łeś? Między chwilą , w której uchodzisz za m ądrego weterynarza, a t ą , w której okazujesz się koncertowym g ł upcem, przebiega bardzo cienka granica. Takie rzeczy przytrafiają się nam wszystkim, więc nie przejmuj się, James.

Jednak nieprzejmowanie się nie by ło wcale takie łatwe. Ta krowa sta ła się lokaln ą sławą. Pan Handshaw z dumą pokazywa ł ją listonoszowi, policjantowi, kupcom zboża, kierowcom ciężarówek, sprzedawcom nawozów, urzędnikom z ministerstwa rolnictwa, a oni wszyscy wspominali mi o tym z pe ł nymi zadowolenia uśmieszkami. Pan Handshaw triumfalnym, doniosł ym tonem zawsze powtarza ł to samo:

– To jest ta krowa, która zdaniem doktora Herriota mia ła ju ż nigdy nie wstać!

Pewien jestem, ż e nie kierowa ł a nim z ło ś liwo ść. Utar ł nosa przem ądrza łemu m łodemu weterynarzowi i nikt nie móg ł go winić za to, że się tym trochę che łpi ł.

A ja w pewnym sensie przysł u ż y łem się tej krowie. Znacząco przed ł u ż y łem jej ż ywot, ponieważ pan Handshaw

15

zatrzyma ł ją jako eksponat. Choć od wielu lat dawa ła zaledwie kilka litrów mleka dziennie, pasła się szczęśliwa na łące przy drodze.

Mia ła jeden róg dziwnie wykręcony do góry i łatwo ją by ło po nim rozpoznać. Często zatrzymywa łem samochód i w zadumie patrzy łem ponad murkiem na krowę, która mia ła ju ż nigdy nie wstać.

KUP TERAZ Polub nas na Facebooku

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.