5 minute read

Przy łamaniu chleba

„Przy łamaniu chleba” Jezus podnosi ciężar naszego smutku Swoim Słowem i sakramentalną obecnością

Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori

CZASAMI CZUJEMY SIĘ, jakby nad naszymi głowami wisiała jakaś chmura — nie żaden konkretny problem czy zagrożenie dla nas, ale raczej ogólne poczucie smutku i lęku, który kładzie się cieniem na naszym świecie. Zwłaszcza wtedy, gdy ludzie dzielą się i izolują od innych, taka melancholia powoduje, że stawianie czoła problemom w naszym życiu osobistym, w Kościele i społeczeństwie sprawia nam większą trudność.

Tego typu zniechęceniu, popularnemu w wielu rozwiniętych krajach, często towarzyszy spadek liczby wierzących-praktykujących. Choć nie mogę zacytować żadnego badania na poparcie tej tezy, wydaje się, że nieprzypadkowo tam, gdzie wiara w Boga i praktykowanie religii słabnie, tam wzrasta skala poczucia braku szczęścia i bezpieczeństwa. Ży jemy w epoce, w której wielu ludzi odrzuca „zastaną” naturę rzeczy, sądząc, że nauka udowodniła nieprawdziwość religijnej wiary i potwierdziła radykalnie rozumiane prawo do samostanowienia. Lecz taki światopogląd już sam w sobie jest źródłem lęku. W konfrontacji z ideą bezbożnego kosmosu i skończoności rzeczy, my, istoty ludzkie, instynktownie mamy wrażenie, że jesteśmy zamknięci w pudełku. A jesteśmy stworzeni do większych rzeczy.

Nawet ci, którzy wyznają i praktykują wiarę mogą ulec wpływowi relatywistycznej kultury i poddać się duchowej chorobie zwanej „acedią” — głęboko zakorzenionemu stanowi wewnętrznego smutku skutkującego duchowym i moralnym paraliżem. Acedia może nastawić duszę przeciwko wszelkim drogom do uzdrowienia i wzrostu w cnocie, a nawet doprowadzić do oschłości wobec Boga, Kościoła i tym, którzy realizują jego misję. Być może myślimy, że Rycerze Kolumba i inni praktykujący katolicy oraz ci, którzy posługują w imieniu Kościoła, są w jakiś sposób odporni na naszą kulturę i pokusę acedii. To niemądre. Przecież nawet pierwsi uczniowie potrzebowali łaski Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana, by podniósł ich z duchowego zniechęcenia. D waj przygnębieni śmiercią Jezusa uczniowie zmierzali w kierunku wioski Emaus, gdy zmartwychwstały Pan przyłączył się do nich. Jednak uczniowie Go nie rozpoznali. Kiedy szli, Jezus nie tylko z achęcił ich, by podzielili się swoim smutkiem, ale też pomógł im go przezwyciężyć. W miarę podróży otwierał przed nimi znaczenie świętych pism, pokazując im, że wskazywały one na Jego śmierć i zmartwychwstanie. W rezultacie serca uczniów płonęły radością, która sięgnęła szczytu, gdy usiedli przy stole z Jezusem i rozpoznali Go „przy łamaniu chleba” — to znaczy: w Eucharystii (zob. Łk 24, 13-35).

Nie powinniśmy mieć wątpliwości, czy należy dzielić się brzemieniem naszego smutku ze zmartwychwstałym Panem. Gdy to uczynimy, On otworzy przed nami zbawcze przesłanie Pisma, przesłanie, które prowadzi ku Eucharystii, gdzie my również będziemy mogli rozpoznać Jezusa „przy łamaniu chleba”. Bez wątpienia Słowo i sakrament są antidotum na duchowy smutek i, jak widzimy w opowieści o podróży do Emaus, są ze sobą ściśle związane.

Jeśli słuchamy Słowa Bożego w modlitwie pokornie i wytrwale, powody naszego smutku zostają wydobyte na powierzchnię i rozpoznane. W naszych sercach powstaje miejsce dla Jezusa — a wręcz głód Jego obecności. Jak wielkim błogosławieństwem jest to, że Słowo Boże, które rozjaśnia nasze serca, „staje się sakramentalnym ciałem w wydarzeniu eucharystycznym” (Benedykt XVI, Verbum Domini55). W czasie ostatniej wieczerzy Jezus o biecał swoim uczniom: „Nie zostawię Was sierotami: Przyjdę do Was” (J 14,18). W Niedzielę Wielkanocną stanął pośród nich i powiedział: „pokój Wam!” (J 20,19).

Gdy jesteśmy kuszeni do rozpaczy, prośmy o łaskę Ducha Świętego, by na nowo otworzył nasze serca na Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana. A teraz, gdy Kościół uroczyście świętuje zmartwychwstanie Chrystusa, Jego zwycięstwo nad grzechem i śmiercią, zauważmy Jego zbawczą, eucharystyczną obecność i radujmy się. Nie powinniśmy mieć wątpliwości, czy należy dzielić się brzemieniem naszego smutku ze zmartwychwstałym Panem.

Miesięczna refleksja i praktyczne wyzwanie Najwyższego Kapelana abpa Williama E. Loriego:

Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: „Eli, Eli, lema sabachthani?”, to znaczy Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? (...). A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha. A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół. (Ewangelia z dnia 5 kwietnia, Mt 27, 46, 50-51a)

czasem myślimy sobie, że jezus był „fajnym gościem” i że naszym celem jako chrześcijan jest być fajnymi ludźmi, robić fajne rzeczy i nie zajmować się niczym nieprzyjemnym. te rozdzierające serce słowa jezusa na krzyżu powinny zmiażdżyć owo błędne rozumienie. oto syn Boga, cytując psalm 22, woła: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. jezus pozwala nam, byśmy uczynili te słowa swoimi w każdej naszej chwili bólu, udręki i cierpienia. ty i ja jesteśmy zaproszeni, by w ufności i zawierzeniu otwarcie wydobyć wnętrza naszych serc dla pana.

Wyzwanie Najwyższego Kapelana Arcybiskupa Williama E. Loriego: w tym miesiącu, kiedy to wkraczamy w wielki tydzień i celebrujemy mękę, śmierć i zmartwychwstanie naszego pana, wzywam was do modlitwy drogą krzyżową i rozważania nad chrystusową udręką.♦

intencje modlitewne ojca świętego

módlmy się, aby wszystkie osoby pod wpływem uzależnień otrzymały pomoc i były otoczone opieką.

kalendarz liturgiczny

5 kwi. Niedziela Palmowa Męki Pańskiej 9 kwi. Wielki Czwartek 10 kwi. Wielki Piątek 11 kwi. Wielka Sobota 12 kwi. Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego 19 kwi. Niedziela Miłosierdzia Bożego 23 kwi. Uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, Głównego Patrona Polski 25 kwi. Święto św. Marka, Ewangelisty 29 kwi. Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patr onki Europy

katolik miesiąca

Błogosławiony josé trinidad rangel (1887-1927)

w kwietniu 1927 roku ks. josé trinidad rangel montaño został poproszony, aby przewodniczyć uroczystościom wielkiego tygodnia w san Francisco del rincón. Było to niebezpieczne zadanie, bowiem w latach 20. XX wieku w meksyku trwały zaciekłe prześladowania religijne, szczególnie niebezpiecznie w tym regionie, leżącym w sercu wojny cristeros. ale ks. rangel, kapłan diecezji león, rozumiał to zaproszenie jako znak Bożej woli.

został wychowany w rolniczej rodzinie pobożnych katolików w dolores Hidalgo, w stanie guanajuato. jego marzenie o wstąpieniu do seminarium musiało czekać aż do chwili, gdy w wieku 20 lat otrzymał stypendium. z powodu zamknięcia wielu seminariów podczas rewolucji meksykańskiej (1910-20), josé ukończył studia w teksasie, a w 1919 roku w león przyjął święcenia kapłańskie. ks. rangel służył w różnych parafiach i był powszechnie znany ze swojej pokory, miłości do eucharystii i gorliwości do wysłuchiwania spowiedzi św. gdy prześladowania duchownych nasiliły się, naciskano, by uciekał do usa, ale został i potajemnie sprawował posługę w swojej kryjówce w león. tam spotkał klaretynów: o. andrésa solá y molist i o. leonardo péreza lariosa — obaj, podobnie jak ks. rangel, byli rycerzami kolumba. ks. rangel został złapany i aresztowany 22 kwietnia podczas misji w san Francisco del rincón. wkrótce potem przeprowadzono nalot na kryjówkę w león. wszyscy trzej rycerze zostali oskarżeni o bunt i udział w niedawnym wykolejeniu pociągu. 25 kwietnia zabrano ich na miejsce wykolejenia w pobliżu el rancho de san joaquín. mężczyźni rozłożyli ręce na znak krzyża i zostali zastrzeleni.

ks. rangel, członek rady 2484 w san Felipe w stanie guanajuato, jego dwaj Bracia rycerze i dziesięciu innych męczenników meksykańskich zostali beatyfikowani w 2005 roku.♦

This article is from: