13 minute read

ku pamięci Virgila dechanta

Wizja i przywództwo byłego Najwyższego Rycerza Virgila C. Dechanta pozostawiły niezatarty ślad w historii Rycerzy Kolumba

Virgil C. Dechant, były Najwyższy Rycerz, który piastował swoją funkcję najdłużej w historii Zakonu, zmarł 16 lutego w wieku 89 lat. Pozostawił żonę Ann, czwórkę dzieci i liczne wnuki oraz prawnuki.

W czasie 23-letniej kadencji Dechanta, trwającej od 1977 do 2000 roku, Zakon rozwinął się członkowsko i odgrywał coraz ważniejszą rolę w życiu Kościoła.

Najwyższy Rycerz Carl A. Anderson „Wierny mężczyzna”

ODReDAKtORA: Najwyższy Rycerz Carl Anderson wygłosił poniższe słowa w kościele pw. Narodzenia Pańskiego w Leawood w stanie Kansas 22 lutego.

Za najlepszy hołd dla Virgila Dechanta mogą posłużyć słowa zapisane w 25 rozdziale Ewangelii św. Mateusza: „Dobrze, sługo dobry i wierny”.

W taki sposób na zawsze zapamiętam Virgila. Dobry, wierny katolicki mężczyzna, mąż i ojciec, który dotknął życia milionów ludzi. Człowiek, który ciężką pracą i przykładem pomógł pokazać milionom światło wiary.

Wielu z nas przez lata poznało różnych wielkich ludzi. Ale Virgil wyróżniał się: łączył w sobie zdolność i wizję przewodnictwa inspirowanego troską o ludzi zupełnie zapomnianych. Dla Virgila miłość do Boga i bliźniego nie była czymś abstrakcyjnym. Była regułą, według której konkretnie żył każdego dnia.

Trudno jest streścić dziewięćdziesiąt lat życia w ciągu zaledwie kilku minut. Jest jeszcze trudniej, kiedy te dziewięć dekad przeżył Virgil Dechant. Jego dokonania były świadectwem życia przeżytego w sposób wierny — wielkim pomnożeniem talentów, które otrzymał od Boga, a także tym, co mamy na myśli, mówiąc o „wierze przez uczynki”.

Chciałbym skupić się na zaledwie kilku aspektach jego dziedzictwa.

Virgil uczynił wiele rzeczy dla Zakonu — rozwinął go członkowsko i pod kątem działalności, czyniąc z niego kluczowego współpracownika Watykanu przy największych projektach renowacyjnych, jakie tam prowadzono.

Ale myślę, że jego najtrwalszym — i najbardziej ujmującym — dziedzictwem wobec Zakonu jest jego sukces — nie jako przedsiębiorcy, lecz jako katolickiego mężczyzny, który intuicyjnie rozumiał, co jest niezbędne, by podtrzymać to wspaniałe braterstwo katolickich mężczyzn, jakim są Rycerze Kolumba.

Pierwszą z tych rzeczy była jego pobożność maryjna — modlitewne przybliżenie jej wizerunku milionom ludzi poprzez nasz program peregrynacji ikony, wprowadzenie jej różańca do ceremonii Zakonu i wręczenie go każdemu nowemu Rycerzowi Kolumba. „Maryja (…) ze swoimi Rycerzami (…). Jakich zwycięstw nie możemy osiągnąć?”. Słowa te zainspirowały pokolenie Rycerzy, szczególnie tych, którzy zaangażowali się w obronę świętości życia nienarodzonego.

Po drugie, Virgil zawsze pamiętał okres studiów na Papieskim Kolegium Josephinum. Czas spędzony w tym miejscu obdarzył go szczególnym poważaniem i szacunkiem dla kapłaństwa. Jego świeckiego przywództwa realizowanego w Kościele i jego sakramentalnej pobożności nic nie oddaje bardziej szczerze niż fraza: „W solidarności z naszymi kapłanami”.

Trzecim elementem była zmiana, której dziś nie doceniamy, ale w jego czasach była ona dość rewolucyjna — to jego praca nad przekształceniem Rycerzy Kolumba z organizacji męskiej skupionej na sprawach wewnętrznych w taką, która coraz silniej skupiała się na umacnianiu katolickich małżeństw i życia rodzinnego. Był b ardzo dumny ze zmian, które wprowadził, aby włączyć nasze żony w tak wiele rycerskich działań.

Virgil rozumiał głęboki sens prawdy, że żaden Rycerz — ani w średniowieczu ani współcześnie — bez wiernej kobiety u boku nie będzie tym, kim może być.

Dlatego kiedy byłem pytany o możliwość członkostwa kobiet w organizacji Rycerzy Kolumba, często chciałem odpowiedzieć: „Czy mógłbyś spojrzeć na Virgila i Ann? Czy nie widzisz, że poproszenie jej o to, by do nas dołączyła, byłoby wręcz krokiem wstecz?”.

Taki był przykład Virgila i Ann, którzy razem zmienili kierunek, w jakim zdążali Rycerze Kolumba.

Virgilowi — tak jak przed nim ks. McGivney’owi — chodziło tylko o rodzinę. Głęboko troszczył się o własną rodzinę, o rodzinę

Były Najwyższy Rycerz Virgil C. Dechant pozował do tego portretu, nosząc godła i insygnia różnych zakonów papieskich i rycerskich, do których należał.

Najwyższy Rycerz Carl Anderson wygłasza mowę na cześć swojego poprzednika w kościele pw. Narodzenia Pańskiego w Leawood w stanie Kansas. Ann Dechant (po prawej) siedzi obok trumny swojego męża.

Rycerzy Kolumba, o rodzinę katolicką i całego rodzaju ludzkiego. Jest wiele organizacyjnych osiągnięć, które napawały Virgila słuszną dumą. Ale dzisiaj, w tej godzinie i w tym miejscu, stosujemy inną miarę. Miarę nie ograniczoną czasem ani przestrzenią. Stosujemy miarę św. Pawła. Czy wystąpił w dobrych zawodach? Czy bieg ukończył? Czy wiary ustrzegł? W Virgilu widzieliśmy człowieka odwagi broniącego tych, którzy nie mają opiekuna. Widzieliśmy człowieka współczucia wobec ubogich i cierpiących oraz człowieka wiernego tym, którym swoją wierność obiecał lub których powierzono jego opiece. W ten oto sposób i poprzez wiele innych działań Virgil udoskonalił wzór, do którego każdy katolicki mężczyzna może aspirować — wzór, który dziś jaśnieje z pełną mocą i który będzie jaśniał jeszcze przez wiele lat.

Dziś modlimy się o to, by Virgil był jednym z tych, o których mówił prorok Daniel. Modlimy się, aby świecił „jak gwiazdy przez wieki i na zawsze” (Dn 12,3).

Virgil spoczywa dziś w Kansas, które tak umiłował. Ale nie bierzcie nam za złe, jeśli przez chwilę pomyślimy o Virgilu jako o tym, który cieszy się już z powrotu do domu, witany przez przyjaciół, którzy go poprzedzili, takich jak hrabia Enrico Galeazzi, kard. John O’Connor, Matka Teresa, Jan Paweł II i miliony innych, których nie poznał, ale których życie dzięki niemu stało się lepsze.

O Panie, obdarz Virgila — który zrobił tak wiele dla tak wielu — wiecznym spoczynkiem w Tobie. Russell Shaw Żegnaj, Wierny Rycerzu

OD ReDAKtORA: Poniższe wspomnienie zostało opublikowane 24 lutego w czasopiśmie Our Sunday Visitor. Publikujemy je za zgodą autora.

Nekrologi byłego Najwyższego Rycerza Virgila C. Dechanta, który 16 lutego zmarł w wieku 89 lat w swoim domu w Leawood w Kansas, były poprawne co do faktów, ale powierzchowne. Dechant był o wiele wybitniejszym człowiekiem i miał znacznie większy wpływ na Kościół niż mogą to sugerować wymienione w nich daty, zajmowane stanowiska i przyznane wyróżnienia.

Łącząc kreatywność z miłością do tradycji i wnikliwością przedsiębiorcy, ukształtował głęboko katolicką organizację przystającą do zmieniających się czasów. Pytanie co do Rycerzy Kolumba brzmi dziś następująco: „Czy są w stanie sprostać wyzwaniu przystawalności do współczesnego świata, jakie stawia przed nimi świecka kultura radykalnie sprzeciwiająca się temu, czego bronią?”. Oczywiście w pewnym sensie Rycerze już to przerabiali. W wyniku starań młodego duszpasterza, ks. Michaela McGivney’a — którego proces beatyfikacyjny toczy się w Rzymie — niewielka grupa mężczyzn, Amerykanów irlandzkiego pochodzenia, spotkała się w lutym 1882 roku w piwnicy kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny w New Haven w stanie Connecticut. Trzy lata wcześniej w jednej z gazet ukazał się artykuł na temat tego samego kościoła, zatytułowany: „Jak arystokratyczna aleja

została oszpecona rzymskokatolickim gmachem”. Mężczyźni zebrali się, aby stworzyć nową organizację stanowiącą bastion przeciwko tego typu antyirlandzkiej i antykatolickiej bigoterii.

Nazwali się Rycerzami Kolumba. Wybór Krzysztofa Kolumba na patrona niósł ze sobą przekaz: „My [katolicy] dotarliśmy tu przed Wami [protestantami]”.

Wiele bratnich organizacji w tamtych czasach więdło i umierało, jednak Rycerze przetrwali i rozwinęli się. Połączenie religii i patriotyzmu było genialnym posunięciem sprawiającym, że grupa stanowiła, cytując pewnego historyka, „klasyczny przykład dążenia mniejszości do asymilacji”.

Lata później, gdzieś w Kansas, młody człowiek o nazwisku Dechant dołączył do tej grupy. Gdy w wyniku wypadku nie m ógł ruszyć się z łóżka, zauważył, że większość odwiedzających go — nie licząc rodziny — to Bracia Rycerze. Pełen motywacji zaczął wspinać się po organizacyjnych szczeblach, zostając w końcu Delegatem Stanowym Kansas. W 1967 roku, już jako odnoszący sukcesy biznesmen i farmer uprawiający pszenicę, przybył do New Haven, by objąć funkcję Najwyższego Sekretarza. 10 lat później Rada Dyrektorów wybrała go na stanow isko Najwyższego Rycerza, którym pozostał do 2000 roku, kiedy to przeszedł na emeryturę.

W latach jego przywództwa intensywnie wzrosła liczba członków, a Zakon stał się źródłem pomocy dla papieży, biskupów i niezliczonych katolickich grup. Na poziomie lokalnym wielu proboszczów zaczęło coraz bardziej zdawać sobie sprawę, że Rycerze są grupą zdolną do działania, której członkowie zawsze byli gotowi pomóc w realizacji parafialnych projektów.

Co jeszcze ważniejsze, w burzliwych latach po Soborze Watykańskim II Rycerze ofiarowali Kościołowi bardzo potrzebną wówczas stabilność. Kiedy niektórzy popadali w wątpliwości, co to znaczy być katolikiem, ci mężczyźni znali odpowiedź i z całych sił starali się udzielić jej swoim przykładem.

Równocześnie wspólnota pokazywała, że może podążać z duchem czasu. Stąd też jej silne zaangażowanie w ruch pro-life i obronę życia rodzinnego. Tę otwartość na zmiany kontynuuje następca Dechanta, Carl Anderson, o czym świadczą ostatnie zmiany w stroju, który przez wiele lat był uznawany za niemal nietykalny. Dziś wokół spraw, które są drogie Rycerzom Kolumba, znów zaczynają narastać trudności. Wierność katolickim wartościom — spoiwo utrzymujące Zakon w jedności od samego początku — usytuowała tę amer ykańską grupę w opozycji do potężnych sekularnych sił w kwestii obrony życia, małżeństwa i wolności religijnej. Krzysztof Kolumb żeglował czasem po niespokojnych morzach. Gdy zsekularyzowane otoczenie nabiera wrogości, Rycerze muszą żeglować podobnie.♦

RUSSELL SHAW jest autorem i współautorem ponad 20 książek, konsultorem Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu oraz stałym współpracownikiem pisma Our Sunday Visitor. Członek rady 11487 im. Matki Bożej Zwycięskiej w Waszyngtonie, D.C., były Dyrektor ds. Komunikacji przy Konferencji Episkopatu USA oraz były Dyrektor ds. Informacji Rycerzy Kolumba — pełniąc tę rolę był wieloletnim felietonistąColumbii. Cecilia Hadley i Andrew Fowler Trwałe dziedzictwo

Ja ko Najwyższy Rycerz Virgil Dechant przez niemal ćwierć wieku pomagał k ształtować przyszłość Zakonu dzięki wielkim czynom i drobnym gestom. Oto niektóre z jego najważniejszych osiągnięć.

ROZWÓJ ZAKONU Członkostwo Rycerzy Kolumba pod przewodnictwem Dechanta dynamicznie się rozwijało. Liczba członków Zakonu wzrosła z 1,23 do 1,62 miliona, a liczba rad niemal się podwoiła z 6000 w 1977 roku do 11 664 w 2000 roku.

UMACNIANIE RODZIN I PARAFII Na każdym etapie swojego zaangażowania w Zakon, Dechant p otrafił znaleźć sposób na to, by zaangażować swoją żonę, Ann, w rycerskie wydarzenia i zachęcał innych Rycerzy, by czynili to samo. Włączanie rodzin w działalność Zakonu było zmianą, ale Dechant uważał ją za zmianę zgodną z wizją założyciela.

„Wszystko zostało pomyślane dla dobra rodziny” — stwierdził Dechant w swoim pierwszym dorocznym sprawozdaniu jako Najwyższy Rycerz. „Czy s ą jakiekolwiek wątpliwości co do intencji ks. McGivney’a? Wydaje mi się, że nadszedł czas, by w pełni zrealizować jego marzenie”. Ta idea trwa w Zakonie również dziś dzięki rodzinnym programom z modelu Wiara przez Uczynki i innym inicjatywom mającym na celu umocnienie domowego Kościoła.

Dechant zachęcał również Rycerzy do silniejszego działania na rzecz parafii oraz promował tworzenie i rozwój nowych rad działających przy parafialnych kościołach.

UMIŁOWANIE MATKI BOŻEJ Dechant rozpoczął swoją działalność od wizyty w Bazylice Narodowego Sanktuarium Niepokalanego Poczęcia, powierzając swoją pracę opiece Najświętszej Maryi Panny. Kultywował pobożność

Uśmiechnięci Virgil i Ann Dechantowie wraz ze swoimi dziećmi: Danem, Tomem, Karen i Bobbym, ok. 1964 roku.

Zgodnie z ruchem wskazówek zegara, od góry: Papież Jan Paweł II spotyka się z Najwyższym Rycerzem Virgilem Dechantem oraz delegacją Rycerzy, m.in. Enrico Galeazzim, dyrektorem Biura Rycerzy Kolumba w Rzymie i Najwyższym Kapelanem Charlesem Greco, biskupem Diecezji Alexandria w stanie Luizjana podczas wizyty apostolskiej w Waszyngtonie, D.C., 7 października 1979 roku. • Prezydent Ronald Reagan przemawia do przywódców ruchu prolife, m.in. do Najwyższego Rycerza Dechanta (po lewej) w Biurze Urzędu Wykonawczego w Waszyngtonie, D.C., 30 lipca 1987 roku. Carl Anderson (drugi od lewej) pełnił wówczas obowiązki dyrektora Urzędu Komunikacji Białego Domu. • Najwyższy Rycerz Virgil Dechant (po lewej) i członkowie Rady Dyrektorów wnoszą szczątki ks. Michaela McGivney'a do nowego miejsca spoczynku w kościele pw. Najświętszej Maryi Panny w New Haven w stanie Connecticut, 29 marca 1982 roku.

maryjną, inicjując dwie tradycje Rycerzy Kolumba. W 1978 roku za namową swojego ojca postanowił, że wszyscy nowi Rycerze będą otrzymywali różaniec poświęcony przez Najwyższego Kapelana. Rok później rozpoczął tzw. Godzinę — dziś: Program — Modlitwy Maryjnej, w ramach którego poświęcone obrazy Matki Bożej peregrynują między radami na całym świecie. „Pełna miłości pobożność maryjna” — napisał — „jest jednym ze znaków rozpoznawczych Rycerzy Kolumba”.

PRZYJACIEL ŚWIĘTYCH Czas piastowania przez Dechanta stanowiska Najwyższego Rycerza zbiegł się ściśle z okresem pontyfikatu Jana Pawła II. W ciągu 23 lat Dechant spotkał się z Ojcem Świętym ponad 70 razy, nawiązując bardzo bliską relację.

Odwiedzając Rzym z okazji Międzynarodowego Kongresu Powołań, 13 maja 1981 roku, Dechant był świadkiem zamachu na Jana Pawła II. Kilka miesięcy później wraz z żoną Ann odwiedził Ojca Świętego w Castel Gandolfo i przekazał mu pierwsze darowizny pochodzące z Funduszu Vicarius Christi na rzecz osobistych papieskich dzieł miłosierdzia.

Dechant znał dobrze również św. Matkę Teresę z Kalkuty. Rycerze zaczęli pokrywać koszta większości materiałów publikowanych przez Misjonarki Miłości w USA, a samej Matce Teresie zaoferowali comiesięczne stypendium przeznaczone na wsparcie jej dzieła pomocy najbiedniejszym z biednych. Odmówiła słowami: „Zamiast tego, przyślijcie swoich członków i ich rodziny do pracy w moich jadłodajniach”. W 1992 roku Matka Teresa otrzymała pierwszą w historii Zakonu nagrodę Gaudium et Spes.

PROMOWANIE POWOŁAŃ KAPŁAŃSKICH Dechant darzył kapłaństwo szczególną miłością. Tę postawę ukształtowała jego rodzina oraz pobyt w niższym seminarium duchownym na Papieskim Kolegium Josephinum. W swoim pierwszym przemówieniu po wyborze na Najwyższego Rycerza zachęcał wszystkich Rycerzy do modlitwy w intencji powołań oraz do wspierania ich w swoich rodzinach. „Jeśli nowe powołania mają przyjść od naszych dzieci” — mówił — „to muszą być one pobudzane i pielęgnowane w atmosferze naszych domów”. Pod jego przywództwem Zakon ustanowił kilka funduszy stypendialnych dla kleryków i księży, w tym Program Wspierania Powołań (RSVP) w 1981 roku, poprzez który rady pomagają klerykom i postulantom w przygotowaniu do kapłaństwa. Kiedy Dechant otrzymał nagrodę Gaudium et Spes w 2012 roku, zapowiedział, że związaną z nią nagrodę pieniężną przekaże na fundusze stypendialne kleryków będących Rycerzami Kolumba.

KRZEWICIEL KULTU KS. MCGIVNEY’A W swojej mowie pożegnalnej Najwyższy Rycerz Dechant wypowiedział do delegatów zgromadzonych na Najwyższej Konwencji następujące słowa: „Jest jedna rzecz szczególnie bliska

mojemu sercu — to kwestia kanonizacji naszego założyciela”. Badania mające na celu wsparcie procesu kanonizacyjnego ks. Michaela McGivney’a rozpoczęły się w pierwszych latach kadencji Dechanta. Nadzorował on również przeniesienie szczątków ks. McGivney’a do kościoła pw. Najświętszej Maryi Panny podczas obchodów stulecia Zakonu w 1982 roku. Badania trwały, a Archidiecezja Hartford w 1997 roku oficjalnie rozpoczęła proces beatyfikacyjny.

WSPARCIE WATYKANU De chant umocnił bliskie związki Zakonu z Watykanem, co zaowocowało wieloma wspólnymi projektami i możliwościami niesienia służby Kościołowi. W 1975 roku Rycerze Kolumba zaczęli wspierać finansowo watykańskie transmisje satelitarne, umożliwiając katolikom z całego świata udział w papieskich mszach św. i innych wydarzeniach w Watykanie. W kolejnych dziesięcioleciach Zakon sfinansował historyczne prace konserwatorskie, m.in. odnowę i oczyszczenie ponad 6 tysięcy metrów kwadratowych fasady Bazyliki św. Piotra w 1985 roku oraz renowację Moderno Atrium i Drzwi Świętych, umożliwiając pielgrzymom przejście przez nie w Jubileuszowym Roku 2000.

Relacja Watykanu z Zakonem ułatwiła Stolicy Apostolskiej nawiązanie bliższych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Kiedy w 1982 roku prezydent Ronald Reagan brał udział w 100. Na jwyższej Konwencji, spotkał się z Sekretarzem Stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Agostino Casarolim. Jedną z omawianych wówczas kwestii były stosunki dyplomatyczne między USA a Stolicą Apostolską, które zostały formalnie nawiązane niespełna dwa lata później.

NOWA KULTURA ŻYCIA Pod przywództwem Dechanta Rycerze Kolumba odpowiedzieli na powszechne wyzwania związane z obroną świętości życia ludzkiego poprzez zwiększenie wsparcia dla licznych inicjatyw prolife — w tym dla poradni ciążowych, Fundacji Marsz dla Życia oraz dla biur pro-life działających przy amerykańskich i kanadyjskich kuriach biskupich.

„Bez Rycerzy Kolumba ruch pro-life mógłby dziś nie istnieć” — powiedział do Rycerzy kard. John O’Connor, ówczesny Arcybiskup Nowego Jorku w czasie Najwyższej Konwencji w 1990 roku. Zakon na różne sposoby promował również wizję Kościoła dotyczącą małżeństwa i rodziny m.in. poprzez sponsorowanie edukacji w zakresie naturalnego planowania rodziny oraz przez założenie w 1988 roku północnoamerykańskiego kampusu Papieskiego Instytutu Jana Pawła II dla Studiów nad Małżeństwem i Rodziną w Waszyngtonie, D.C.♦

CECILIA HADLEY jest dziennikarką Columbii. ANDREW FOWLER jest twórcą treści w Departamencie Komunikacji Rycerzy Kolumba oraz członkiem rady 15870 im. Chrystusa Odkupiciela w Milford w stanie Connecticut.

Powyżej: Najwyższy Rycerz Virgil Dechant wręcza Matce Teresie z Kalkuty pierwszą, historyczną nagrodę Gaudium et Spes w czasie 110. Najwyższej Konwencji w Nowym Jorku, 4 sierpnia 1992 roku. Po prawej: Virgil Dechant maszeruje ze sportowcami w czasie ceremonii otwarcia igrzysk Olimpiad Specjalnych w 1987 roku na stadionie Notre Dame w South Bend w stanie Indiana.

PRAWO I ZAKON

Rada Rycerzy-policjantów z Chicago realizuje swoją wiarę przez uczynki, wspierając potrzebujących członków społeczności i służąc braterską pomocą

Maryangela Román

This article is from: