7 minute read

Przystań nadziei

Next Article
nowa era rycerstwa

nowa era rycerstwa

Dom McGivney’a staje się fundamentem lepszej przyszłości dla młodych rodzin Irakijczyków po latach tułaczki

Dla setek chrześcijan w północnym Iraku przed pięciu laty wyrzuconych ze swoich domów przez bojowników Państwa Islamskiego otwarcie Domu McGivney’a w Erbilu jest nadzieją na nowy początek.

„Jestem tu taka szczęśliwa” — przyznała Nahrain Samir Shamoun, krzątając się w małej kuchni podczas przygotowań do ubiegłorocznych Świąt Bożego Narodzenia. „Najbardziej cieszy mnie to, że nareszcie mam poczucie stabilności”. Zaledwie miesiąc wcześniej Nahrain i jej mąż Rami Nourir (oboje 37 lat) mieszkali w ciasnym domu z dalszą rodziną Ramiego — nie mieli oszczędności, zarabiali niewiele i nie mieli perspektyw na samodzielne życie. Rodzina Nahrain straciła prawie wszystko, gdy w 2014 roku oddziały Państwa Islamskiego przejęły kontrolę nad Równinami Niniwy. Zostali zmuszeni do ucieczki ze swojego domu w Bartelli — asyryjskiej miejscowości zamieszkiwanej przez chrześcijan już w II wieku.

W listopadzie Nahrain i Rami znaleźli się wśród pierwszych rodzin, które wprowadziły się do Domu McGivney’a — 140- mieszkaniowego bloku mieszkalnego wybudowanego przez chaldejsko-katolicką Archidiecezję Erbilu dzięki wsparciu Rycerzy Kolumba. W marcu zeszłego roku, na krótko przed zakończeniem budowy, Najwyższy Rycerz Carl Anderson odwiedził to miejsce w towarzystwie abpa Bashara Wardy z Erbilu. Rząd Regionalny Kurdystanu również wsparł ten projekt, modernizując sieć energetyczną w dzielnicy Ankawa celem dostosowania jej do potrzeb obiektu. Dom McGivney’a oferuje obecnie 120 wysokiej jakości, bezczynszowych mieszkań pr zeznaczonych dla młodych, biednych rodzin na okres 5 lat. W lutym na pierwsze piętro składającego się z 20 mieszkań Domu Opieki Jego Świątobliwości Papieża Franciszka wprowadzi się 40 starszych mieszkańców wraz z pracującym na miejscu zespołem lekarzy.

Otwarcie Domu McGivney’a, które abp Warda określił mianem „historycznego dzieła”, jest najnowszym osiągnięciem Rycerz y w trwającym od 2014 roku projekcie niesienia pomocy chrześcijanom prześladowanym w Iraku. Tom Westcott

„DZIĘKI BOGU, JESTEŚMY SZCZĘŚLIWI” Poprzez swój Fundusz Pomocy Chrześcijańskim Uchodźcom, z którego przeznaczono ponad 25 milionów dolarów na pomoc humanitarną w tym regionie, Rycerze Kolumba pomogli archidiecezji odpowiedzieć na najbardziej palące potrzeby, m.in. dystrybucję żywności, opiekę medyczną i edukację. Po klęsce oddziałów Państwa Islamskiego na Równinie Niniwy w maju 2017 roku Zakon umożliwił odbudowywanie domów w tym regionie, m.in. przeznaczając 2 miliony dolarów na pomoc przesiedlonym mieszkańcom, aby mogli powrócić i odbudować starożytne miasto Karamles.

„Gdy tylko Rycerze dostrzegali jakąś potrzebę, natychmiast r eagowali” — wspomina abp Warda. „To jest miłość z miłosierną twarzą”.

Soleen Sami Ibrahim karmi dziecko w nowym mieszkaniu swojej rodziny w Domu McGivney’a w irakijskim Erbilu. Soleen i jej mąż, Bara Dia Ghanaen (po lewej), zanim wprowadzili się do 140-mieszkaniowego bloku mieszkalnego zbudowanego z pomocą Rycerzy Kolumba, mieli trudności ze znalezieniem stabilnych warunków mieszkaniowych.

Otwarcie Domu McGivney’a — jak twierdzi hierarcha— pomogło archidiecezji w wypełnieniu jednego z jej największych obowiązków: przywróceniu godności najbardziej bezbronnym, przesiedlonym chrześcijanom. W 2014 roku, kiedy Erbil — stolica irackiego Kurdystanu — niespodziewanie przyjął dziesiątki tysięcy ludzi w ciągu 24 godzin, było to niemal niemożliwe.

Nahrain nigdy nie zapomni tego, jak te koszmarne dni wpłynęły na jej rodzinę. Sądząc, że zagrożenie jest tylko tymczasowe, we pchnęli się do kościelnego minibusu i uciekli w bezpieczne miejsce — w głąb irackiego Kurdystanu, około 80 km na wschód. Ciocia Nahrain, pielęgniarka, nie zdołała uciec. Do czasu jej uratowania w 2017 roku była torturowana, maltretowana, zmuszana do konwersji na islam, a także do leczenia rannych bojowników. „To była tragedia. W Bartelli mieliśmy domy, przedsiębiorstwa, samochody i dobre życie, a teraz zostawiliśmy to wszystko za sobą” — wspomina Nahrain. „Myśleliśmy, że wyjeżdżamy tylko na kilka dni. Nie mieliśmy pojęcia, że opuszczamy to miejsce na wiele lat”. Gdy chrześcijanie zostali zmuszeni do ucieczki, ich domy zostały splądrowane i spalone, zaś ich źródła utrzymania — zniszczone. Erbil jest stosunkowo bezpieczny, lecz możliwości pracy są tam

Po lewej: Moqdad Abdul Ahad Messehi i jego żona, Rana Abdul Ahad Younis, rodzice 5-letniej córki, stoją w drzwiach swojego nowego mieszkania w Domu McGivney’a. • Na górze: Nahrain Samir Shamoun wygląda z okna nowego mieszkania swojej rodziny na dzielnicę Ankawa w Erbilu. Przemoc zmusiła jej rodzinę do ucieczki z Równin Niniwy w 2014 roku. • Na następnej stronie: Najwyższy Rycerz Carl Anderson z abpem Basharem Wardą, chaldejsko-katolickim biskupem Erbilu przed Domem McGivney’a na początku 2019 roku.

ograniczone, a koszty wynajmu często zaporowe. Z tego powodu dla wielu rodzin Dom McGivney’a stanowi ostatnią deskę ratunku. Nowi mieszkańcy należą do najbiedniejszych osób w całej społeczności. Choć wielu z nich odnosiło zawodowe sukcesy przed utratą wszystkiego w 2014 roku, nowe okoliczności finansowe uniemożliwiły im wyjazd do sąsiednich krajów w poszukiwaniu azylu, a także odzyskanie dawnych domów i wcześniejszego życia. Dla byłych mieszkańców Mosulu: Rany George (39 lat), jej męża Jamesa Alberta (40) oraz dwójki ich małych dzieci, Dom McGivney’a stał się wytchnieniem po 16 latach niepewności i braku stabilizacji.

„W 2003 roku w Mosulu zaczęły się prześladowania chrześcijan, więc przenosiliśmy się z miejsca na miejsce. To był bardzo trudny czas” — mówi James, były ochroniarz jednego z tamtejszych kościołów. „Mieszkaliśmy w Mosulu, gdy przybyło tam Państwo Islamskie. Uciekliśmy wtedy razem z innymi. Odtąd przez kolejne pięć lat żyliśmy tylko z ludzkiej życzliwości”.

Para chaldejskich katolików po wyzwoleniu miasta wróciła tam tylko raz. Zobaczyli, że wynajmowany przez nich dom był w ruinie. Jego wnętrze zostało ogołocone z całego wyposażenia i nie pozostawiono im prawie niczego. Mając niewiele możliwości pracy w Erbilu, często głodowali, aby móc opłacić miesięczny czynsz. Przeprowadzka do bezczynszowego mieszkania w Domu McGivney’a usunęła zatem wielkie źródło zmartwień.

„To nasze pierwsze dni w tym miejscu, ale jak na razie jest dobrze” — mówi Rana. „Jesteśmy szczęśliwi, Bogu niech będą dzięki”.

WSPIERANIE ŻYCIA RODZINNEGO Chociaż mieszkania z jedną i dwiema sypialniami w Domu McGivney’a mają dość niewielki metraż, są wykończone w wyjątkowo wysokim standardzie i częściowo umeblowane. Rodziny potrzebują zakupu tylko kilku przedmiotów takich jak sofy, stoły i inne elementy wyposażenia, aby wykończyć mieszkanie w swoim własnym, indywidualnym stylu.

„Jest wspaniale. Czujemy się, jakbyśmy mieszkali poza Irakiem, gdzieś w Europie, ponieważ wszystkie systemy i usługi działają” — mówi Rana Abdul Ahad Younis, 37-letnia trenerka koszykówki. Wraz z mężem, 38-letnim pisarzem Moqdadem Abdulem Ahadem Messehim, mają 5-letnią córkę. Moqdad twierdzi, że ich mieszkanie jest „idealne na tę chwilę”, dodając z uśmiechem, że być może będą potrzebować więcej miejsca w przyszłości, jeśli zostaną obdarowani większą liczbą dzieci.

Moqdad uciekł ze swojego rodzinnego Mosulu w 2005 roku, po tym jak rozpoczęta dwa lata wcześniej inwazja USA na Irak zapoczątkowała okres przemocy na tle religijnym. Próbował urządzić sobie życie w Syrii i Turcji, ale trudności skłoniły go do powrotu do ojczyzny w 2011 roku. Pobrali się z Raną w 2013 roku i od

 ♦ C O L U M B I A ♦ L U T Y 2 0 2 0    

tamtego czasu wynajmowali kolejne nędzne lokale, cierpiąc z powodu złej jakości podstawowych mediów oraz nieprzewidywalnych właścicieli.

„Codzienne życie nareszcie stało się łatwiejsze” — mówi Rana. „Chcę powiedzieć wielkie »dziękuję« Rycerzom Kolumba”.

W podobnej sytuacji Bara Dia Ghanaen i Soleen Sami Ibrahim (oboje 30 lat) starali się znaleźć w Erbilu przyzwoite mieszkanie dla siebie i swojej 8-miesięcznej córki Patricii. Bara uciekł przed prześladowaniami w Bagdadzie w 2010 roku. Razem z Soleen są małżeństwem od półtora roku.

„W naszym ostatnim mieszkaniu właściciel mieszkał nad nami i miał pretensje, gdy tylko dziecko płakało” — wspomina Soleen, nauczycielka wychowania fizycznego. „Nie mieliśmy tam żadnej prywatności ani osobistej przestrzeni. Tutaj jesteśmy zupełnie bezpieczni. Wiemy, że nikt nas stąd nagle nie wyrzuci ani nie podniesie nam czynszu”.

Abp Warda mówi, że stabilność wynikająca z pięcioletniej gwarancji bezczynszowego mieszkania jest dla nowożeńców z Iraku kluczową kwestią.

„Budowanie rodziny jest ważne, jednak niektórzy młodzi ludzie odkładają decyzję o posiadaniu dzieci na później z powodów ekonomicznych” — mówi. „Rozwiązanie tego problemu jest obowiązkiem Kościoła”.

Na bardziej fundamentalnym poziomie, według abpa Wardy

projekty takie jak Dom McGivney’a pomogły również zatrzymać w Iraku malejącą społeczność chrześcijan. Przed rokiem 2003 w Iraku żyło około 1,5 miliona chrześcijan. Obecnie szacuje się, że liczba ta wynosi mniej niż 200 tysięcy, ponieważ tysiące rodzin znalazło azyl za granicą.

„Spośród 13 tysięcy rodzin, którymi zaczynaliśmy się opiekować, 8 tysięcy powróciło do Niniwy, a 2,5 pozostało w Erbilu” — twierdzi arcybiskup. „Nie możemy wpływać na podejmowane przez ludzi decyzje o wyjeździe z kraju, ale możemy im dać możliwość wyboru — dowodzi tego liczba chrześcijan, których dzięki temu wsparciu udało się zatrzymać w Iraku”.

Jeszcze pięć lat temu w Ankawie — dzielnicy na przedmieściach Erbilu — siostry ze Zgromadzenia Córek Maryi musiały rozstawiać krzesła przed swoją niewielką kaplicą, aby pomieścić setki wysiedlonych, którzy przybywali do nich na mszę św.

Dziś dawne nieużytki zmieniają się w nowoczesną dzielnicę chrześcijan. Dom McGivney’a stoi w samym sercu tej nowej wspólnoty, o rzut kamieniem od niedawno ukończonego kościoła pw. św. Piotra i Pawła. Dzięki niemu niektórzy od dawna cierpiący w Iraku chrześcijanie, mogą wreszcie wyobrazić sobie swoją przyszłość w tym kraju.♦

This article is from: