5 minute read

odpuść nam nasze winy

W tegorocznym Wielkim Poście wystąpmy przeciwko kulturze toksycznej złości, pielęgnując w sobie serce zdolne do przebaczenia

Najwyższy Kapelan Arcybiskup William E. Lori

CZY ZAUWAŻYLIŚCIE, jak szybko odmawiamy czasem modlitwę Ojcze Nasz? Właściwie robimy to w takim pośpiechu, że możemy w ogóle nie myśleć o tym, o co prosimy. Jako przykład weźmy słowa: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

Wielu z nas pragnie przebaczenia, jednak z mniejszą ochotą przebacza innym — i nie powinno nas to dziwić. Żyjemy w kulturze pełnej cynizmu i złości, a pozbawionej współczucia. Jak trafnie zauważył były arcybiskup Archidiecezji Chicago, kard. Francis George, współczesna kultura „pozwala na wszystko i niczego nie wybacza”.

Zbyt łatwo dajemy się wciągnąć w tę kulturę zemsty, oszczerstwa i wytykania palcami. Co więcej, takie postawy nie dotyczą jedynie osób publicznych. Z łatwością mogą one zarazić nasze relacje osobiste i zawodowe. Nie trzeba przeprowadzać badań naukowych, aby przekonać się, że nasza kultura gniewu i pamiętliwości przyczynia się do wzrostu lęku, samotności i odizolowania. Przecież każdy z nas jest „w odległości jednego tweeta” od publicznego oskarżenia i utraty reputacji.

Gdy modlimy się słowami „odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”, prosimy — między innymi — o wybawienie od tej bezlitosnej kultury. Niekoniecznie prosimy Boga, by nas przed nią ochronił, ale raczej o łaskę nieangażowania się w nią. Co więcej, prosimy o dar przebaczenia tym, którzy skrzywdzili nas publicznie lub prywatnie — czy to złośliwym i fałszywym słowem, oszustwem lub zdradą, czy też inną formą okrucieństwa.

Kierując taką prośbę do naszego Ojca Niebieskiego, jesteśmy na dobrej drodze. Czyż Jezus nie powiedział nam: „Miłujcie Waszych nieprzyjaciół i módlcie się z a tych, którzy Was prześladują” (Mt 5,44)? Św. Paweł powtarza słowa Pana: „Jeżeli nieprzyjaciel Twój cierpi głód — nakarm go. Jeżeli pragnie — napój go!” (Rz 12,19-20).

Jezus mówi nam także, abyśmy przebaczali ciągle i bez żadnych ograniczeń: „Bo takim sądem, jakim sądzicie, i Was osądzą; i taką miarą, jaką Wy mierzycie, Wam odmierzą” (Mt 7,2). W rzeczy samej, przebaczenie stanowi wielką część naszego miłowania bliźniego jak siebie samego. Jeśli chcemy przygotować nasze s erca na przyjęcie Bożego miłosierdzia wobec popełnionych przez nas grzechów, musimy próbować przebaczyć tym, którzy zgrzeszyli przeciwko nam. Komu z nas ta nauka nie sprawia trudności? Wystarczająco ciężko jest przebaczyć komuś, kto odebrał nam pieniądze i dobytek. Sądzę jednak, że jeszcze trudniej jest przebaczyć tym, którzy zdradzili naszą przyjaźń, zachowali się nieetycznie w relacji zawodowej lub kłamali i insynuowali na nasz temat — krótko mówiąc, tym, którzy weszli głęboko w nasze życie, by wyrządzić nam krzywdę.

Być może „nasi winowajcy” wyświadczają nam przysługę, pozwalając nam dostrzec, w jaki sposób nasza grzeszność obraża Boga. Gdy grzeszymy — szczególnie, gdy grzeszymy ciężko — odrzucamy i zdradzamy Jego przyjaźń, zarazem gorsząc innych, to znaczy dając im wymówkę, aby także oni zdradzali przyjaźń Pana. Grzech jest raną w sercu nieskończenie miłującego Boga. To powinno dobitnie uświadamiać nam ogrom i bezcenność daru Bożego miłosierdzia. Lecz dopóki nie przebaczymy tym, którzy nas obrazili, znajdujemy się w poważnym niebezpieczeństwie przyjmowania Bożego miłosierdzia — tak ochoczo czekającego na nas w sakramencie pojednania — bez należytego zrozumienia jego powagi.

Kontynuując naszą wielkopostną podróż przygotowującą do Wielkiego Tygodnia i Wielkanocy, zastanówmy się poważnie, komu powinniśmy przebaczyć i gdzie znajdziemy umiejętność przebaczenia, które wypłynie prosto z naszych serc? Tylko w Tym, który kocha nas i oddał swoje życie, aby wybawić nas od naszych grzechów.♦ Wielu z nas pragnie przebaczenia, jednak z mniejszą ochotą przebacza innym — i nie powinno nas to dziwić.

Miesięczna refleksja i praktyczne wyzwanie Najwyższego Kapelana abpa Williama E. Loriego:

Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: „Gdzieście go położyli?”. Odpowiedzieli Mu: „Panie, chodź i zobacz!”. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: „Oto jak go miłował!”. (ewangelia z dnia 29 marca, j 11,33-36) jeden z najkrótszych wersetów w Biblii — „jezus zapłakał” — jest również jednym z najmocniejszych. syn Boży, który stał się człowiekiem, przeżywa żałobę po śmierci przyjaciela. płacze tak, jak płakalibyśmy ty i ja. „Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” — powiedział jezus. w tym miejscu uosabia to nauczanie. w naszym pospiesznym życiu z dnia na dzień może nam grozić pominięcie tego błogosławieństwa. i choć tak wiele psalmów jest lamentacyjnych, dobrze nam wychodzi ich przemilczenie. lecz zamiast tego, podążajmy za jezusem, modląc się tekstami tych psalmów i smucąc się tym, co utraciliśmy i tym, co wycierpieli inni ludzie.

Wyzwanie Najwyższ ego Kapelana Arcybiskupa Williama E. Loriego: w tym miesiącu wzywam was do zamówienia intencji mszalnej w intencji spokoju duszy niedawno zmarłej osoby. po drugie, wzywam was do udzielenia wsparcia będącym w żałobie poprzez program pomocy chrześcijańskim uchodźcom w ramach modelu Wiara przez Uczynki lub też indywidualnie poprzez modlitwę i inne formy pomocy tym, którzy cierpią prześladowanie za swoją wiarę.♦

intencje modlitewne ojca świętego

módlmy się, aby kościół w chinach zachował wierność ewangelii i wzrastał w jedności.

kalendarz liturgiczny

4 mar św. Kazimierza, królewicza 7 mar św. Perpetuy i Felicyty, męczennic 9 mar św. Franciszki Rzymianki, zakonnicy 17 mar św. Patryka, biskupa 18 mar św. Cyryla Jerozolimskiego, biskupa i doktora Kościoła 19 mar Uroczystość św. Józefa, Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny 23 mar św. Turybiusza z Mongrovejo, biskupa 25 mar Uroczystość Zwiastowania Pańskiego

katolik miesiąca

sługa Boży giuseppe ambrosoli (1923-1987)

„współczesny człowiek chętniej słucha świadków niż nauczycieli, a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami”. kiedy św. paweł Vi pisał te słowa w 1975 roku, mógł mieć na myśli człowieka, któremu 20 lat wcześniej udzielił święceń kapłańskich — mężczyznę, który porzucił obiecującą karierę lekarską, poświęcając swoje życie biednym w ugandzie.

giuseppe ambrosoli, siódmy syn bogatego przedsiębiorcy zajmującego się produkcją miodu, dorastał w północnych włoszech i jako nastolatek był zaangażowany w lokalną wspólnotę akcji katolickiej. zapisał się na studia medyczne na uniwersytecie mediolańskim, ale musiał z nich tymczasowo zrezygnować z powodu wybuchu ii wojny światowej. dołączył do podziemnego ruchu oporu. ryzykując życie, sprowadzał prześladowanych żydów do szwajcarii.

w 1949 roku, po uzyskaniu tytułu doktora nauk medycznych, w drodze powrotnej do domu zatrzymał się w ośrodku misjonarzy kombonianów i oznajmił przełożonemu: „chciałbym pojechać do afryki, aby opiekować się najbardziej potrzebującymi”.

rozpoczął studia w zakresie medycyny tropikalnej w londynie. swoje powołanie misyjne ogłosił rodzinie listownie.

napisał: „Bóg jest miłością, a ja jestem jego sługą dla tych, którzy cierpią”. w 1951 roku wstąpił do zakonu misjonarzy kombonianów, a cztery lata później w mediolanie przyjął święcenia kapłańskie z rąk abpa montiniego, przyszłego papieża pawła Vi.

w 1956 roku o. ambrosoli przybył do północnej ugandy, gdzie zrewolucjonizował opiekę nad chorującymi na trąd. pomimo trwającej wojny partyzanckiej i konfliktów społecznych przekształcił prymitywne ambulatorium w nowoczesny szpital dysponujący 350 łóżkami, a także założył szkołę dla położnych. Był pod głębokim wpływem pism bł. karola de Foucauld — widział w chorych i cierpiących żywe ikony chrystusa ukrzyżowanego. znany jako „doktor miłosierdzia” o. ambrosoli zmarł 27 marca 1987 roku. w tym roku zostanie beatyfikowany.♦

This article is from: