7 minute read

formacja założyciela

Next Article
życie daje moc

życie daje moc

Zdjęcie kaplicy Seminarium Najświętszej Maryi Panny z końcówki XIX lub początku XX wieku. Kaplica nadal stoi w tym miejscu, choć nie posiada już drewnianej wieży. • Na kolejnej stronie: Fotografia Michaela McGivney’a z czasów jego nauki w seminarium w Baltimore. Zdjęcie znajdowało się w albumie ks. Alphonse’a Magniena, wieloletniego wykładowcy seminarium, który w 1878 roku objął funkcję rektora.

Formacja seminaryjna ks. McGivney’a w Baltimore pomogła mu odpowiedzieć na potrzeby swoich czasów

Andrew J. Matt i Paul McMullen

Michael McGivney przygotowywał się do egzaminów końcowych w jezuickim Seminarium Duchownym w Montrealu, gdy dotarła do niego tragiczna wiadomość. Jego ojciec, Patrick, zmarł nagle w wieku 48 lat. W czerwcu 1873 roku 20-letni Michael natychmiast spakował swoje rzeczy i udał się do Waterbury w stanie Connecticut, gdzie jego matka i sześcioro rodzeństwa nie mogło pogodzić się z tą stratą. Kilka miesięcy później, zapewniwszy rodzinie finansowe bezpieczeństwo, McGivney przyjął wsparcie zaoferowane przez bpa McFarlanda, które pozwoliło mu kontynuować przygotowanie do kapłaństwa. Nie wrócił już jednak do Kolegium Najświętszej Maryi Panny w Montrealu. Zamiast tego — co później okazało się punktem zwrotnym na drodze jego powołania — rozpoczął studia w sulpicjańskim seminarium Najświętszej Maryi

Panny w Baltimore — tętniącym życiem mieście portowym.

Ks. Joseph G. Daley, który znał McGivney’a, opisał w artykule z czerwca 1900 roku opublikowanym w The Columbiad, jak sulpicjanie wpłynęli na młodego kleryka.

„Przed nimi na nowo otworzył swój umysł, a oni (…) całkowicie odciągnęli go od myśli o wstąpieniu do jezuitów” — napisał ks. Daley. „To wartości, a nie przedmioty humanistyczne powinny odtąd stać się jego najważniejszym polem badań. Współczucie dla ludzkiej nędzy było wartością bardziej realną niż wiedza. Przyznawali, że magazynowanie jej jest dobre, ale zbawienie dusz — nieporównywalnie lepsze”.

Ks. McGivney kształtował tę postawę w czasie czterech lat pobytu w Baltimore, gdzie w 1877 roku otrzymał święcenia z rąk abpa Jamesa Gibbonsa, późniejszego kardynała.

został wysłany do kościoła pw. najświętszej maryi panny w new haven w stanie connecticut, natychmiast realizując swój zapał do niesienia ulgi w ludzkim cierpieniu i do zbawiania dusz. kilka lat później ten sam ogień rozpalony w czasie studiów w baltimore, dał inspirację założycielskiej wizji rycerzy kolumba. „był tego typu chrześcijańskim dżentelmenem, jakim chciał, by byli rycerze” — mówi najwyższy kapelan abp william e. lori „takim był ze swej natury, sądzę jednak, że formacja kapłańska wzmocniła w nim te cechy”. za murami założone w 1791 roku na wzniesieniu górującym nad portem baltimore Seminarium duchowne najświętszej maryi panny było najstarszym seminarium w Stanach zjednoczonych. przyciągało studentów z całego kraju, a kard. gibbons, który ukończył je w 1861 roku, z dumą głosił, że wśród jego absolwentów znaleźli się „irlandczycy, niemcy, polacy, Skandynawowie, portorykańczycy, kubańczycy i przedstawiciele prawie każdego narodu w europie”.

to międzynarodowe grono studentów odzwierciedlało zróżnicowaną społeczność miasta baltimore, które pod koniec XiX wieku było pełne imigrantów. zatłoczeniem ustępowało jedynie nowojorskiej ellis island.

mcgivney czuł się swobodnie w takim otoczeniu, ponieważ miał już bogate obycie kulturalne i solidne wykształcenie. wcześniej, pragnąc posługiwać kanadyjsko-francuskim emigrantom w nowej anglii, przez dwa lata studiował w Seminarium świętego jacka w Québec. następnie — jeszcze przed roczną formacją w montrealu — pr zez dwa lata uczył się w Seminarium matki bożej anielskiej w niagara falls w stanie nowy jork.

bp francis mcfarland z diecezji hartfordzkiej, świadomy wpływu jezuitów na akademickie skłonności mcgivney’a, nie był zachwycony perspektywą odejścia do zakonu jednego ze swoich studentów. tak więc, po śmierci patricka mcgivney’a, wychowany przez sulpicjan hierarcha zorganizował michaelowi przyjęcie do Seminarium duchownego najświętszej maryi panny w baltimore.

podstawową misją zakonu św. Sulpicjusza, od momentu jego założenia we francji ponad dwieście lat wcześniej, było formowanie przyszłych kapłanów. Sulpicjanie, znani ze swojej pobożności i rygorystycznej pracy naukowej, kładli szczególny nacisk na modlitwę i pogłębioną lekturę pisma świętego.

„życie w Seminarium najświętszej maryi panny w tamtych czasach było dość surowe” — tłumaczy abp lori. „nie było mowy o żadnych udogodnieniach. wstawałeś wcześnie rano, by ciężko pracować i dużo się modlić”.

Studenci większość czasu spędzali zamknięci za 12-metrowymi murami seminarium.

„jedynym momentem, kiedy klerycy mogli wyjść poza seminarium, nie licząc corocznego pikniku oraz wielkanocy i bożego narodzenia, był cotygodniowy spacer” — pisał james h. dowdy w magazynie sulpicjańskich kleryków. „maszerowali parami przez miasto, ubrani w surduty i bordowe kapelusze”. oczywiście studenci nie byli całkowicie odizolowani od społeczeństwa i wydarzeń w kraju. kiedy podczas wielkiego Strajku kolejowego w 1877 roku antyimigranckie nastroje nasiliły się, żołnierze gwardii narodowej maryland starli się z protestującymi niewiele ponad kilometr od Seminarium najświętszej maryi panny. zginęło wtedy co najmniej 10 osób.

mcgivney był wrażliwy na niedolę imigrantów (jego rodzice urodzili się w irlandii), ale misją, jakiej uczył się w seminarium, było „być w świecie, ale nie ze świata”. na razie miał skupić się na nauce i obowiązkach religijnych, takich jak dbanie o szaty liturgiczne, naczynia i księgi.

„jego zamiłowanie do porządku było wręcz niezwykłe” — opowiadał ks. daley. „podczas jego pobytu w baltimore sulpicjanie nie chcieli widzieć nikogo innego w roli zakrystianina”. Serce duSzpaSterza Seminaryjny kolega mcgivney’a z nowego jorku wspominał później, że oprócz swojego uporządkowania był on znany z „głębokiej pobożności i dużej dozy dobrego humoru”— czyli cech bez wątpienia pielęgnowanych przez jednego z najbardziej błyskotliwych i tryskających energią profesorów seminarium, sulpicjanina ks. alphonse’a magniena.

pochodzący z południowej francji ks. magnien, będąc mentor em dla wielu pokoleń kleryków, wywarł ogromny wpływ na kościół w ameryce. po jego śmierci w 1902 roku kard. gibbons we wzruszający sposób oddał mu hołd, ukazując jego ciepłą i pełną zaufania relację z klerykami.

„w miarę upływu czasu, coraz bardziej tęsknię za jego promiennym, pełnym radości obliczem i wesołym głosem, z jakim wchodził do mojego pokoju. zdawał się rozsiewać je wokół siebie i przelewać na innych życzliwość swojej szczodrej duszy” — napisał gibbons. „to właśnie to tak bardzo przyciągało do niego byłych podopiecznych”.

dwa spośród trzynastu zachowanych listów ks. mcgivney’a zostały napisane do ks. magniena. ukazują one wielki szacunek i przywiązanie do mentora. w liście z 21 października 1878 roku ks. mcgivney gratulował mu nominacji na przełożonego seminarium.

„wiadomość o księdza nominacji niezmiernie mnie ucieszyła i mam świadomość, że wiedząc, iż nie mam skłonności do prawienia pochlebstw, uwierzy mi ksiądz, gdy napiszę, że oto spodziewałem się księdza nominacji na przełożonego” — napisał ks. mcgivney. „życząc księdzu i innym drogim kapłanom z Seminarium najświętszej maryi panny wszelkich błogosławieństw, pozostaję jak zawsze czułym i kochającym synem mojej alma mater”. w tym samym liście ks. mcgivney przepraszał za opóźnienie „Sfera nieStrudzonych robotników paSowała do jego cech i energii o wiele lepiej niż domena Spokojnych myślicieli”

Klerycy reprezentujący różne diecezje i rady Rycerzy Kolumba obok popiersia ks. McGivney’a w Seminarium Najświętszej Maryi Panny w Baltimore, gdzie McGivney uczył się w latach 1873-1877. Od lewej do prawej: Nicholas Mwai, Michael Boris, Brendan Foley (siedzący), James Gebhart i Javier Fuentes.

w korespondencji, tłumacząc, że w okresie letnim został sam, a cała praca w parafii Najświętszej Maryi Panny spoczęła na jego barkach. Stało się tak, ponieważ proboszcz, ks. Murphy, udał się na urlop z powodu problemów zdrowotnych. Choć od kapłańskich święceń minął niecały rok, ks. McGivney był już całkowicie zanurzony w czynną służbę, do której przygotowywali go sulpicjanie.

Jak wyjaśniał ks. Daley, McGivney w czasie swojej formacji seminaryjnej był przekonany, że „sfera niestrudzonych robotników pasowała do jego cech i energii o wiele lepiej niż domena spokojnych myślicieli”.

Ostatecznie, te same „cechy i energie” znalazły swoje odzwierciedlenie w jego wizji nowego Zakonu katolickich mężczyzn — grupy „niestrudzonych robotników”, złączonych w jedności i miłosierdziu, współczujących ludzkiemu cierpieniu i zdeterminowanych w służbie dla dobra dusz.♦

ANDREW J. MATT jest członkiem redakcji Columbii i Rycerzem rady 3052 im. ks. Kustera w Chester w stanie Connecticut.

PAUL McMULLEN jest redaktorem The Catholic Review, czasopisma wydawanego przez Archidiecezję Baltimore. Jest Rycerzem rady 2452 im. Matki Bożej z Góry Karmel w Essex w stanie Maryland.

NIEZAPOMNIANE DZIEDZICTWO Nowe pokolenia kleryków w Baltimore wciąż darzą ks. McGivney’a wielkim szacunkiem

W 1929 ROKU Seminarium Najświętszej Maryi Panny zostało przeniesione 8 km na północ od swojej dotychczasowej lokalizacji w centrum miasta. Przy Paca Street, gdzie żył i uczył się ks. McGivney, mieści się teraz ośrodek St. Mary’s Spiritual Center & Historic Site. Jedyną budowlą z czasów McGivney’a, która zachowała się tam do dziś, jest zabytkowa kaplica, w której się modlił. Gdyby odwiedził to miejsce dzisiaj, zapewne niewiele miejsc by rozpoznał. Za to jego samego z pewnością by rozpoznano.

Diakon Vito Piazza, dyrektor St. Mary’s Spiritual Center i członek rady 7612 im. Fultona J. Sheena w Sykesville w stanie Maryland, nazywa ks. McGivney’a „księdzem spełnionym”.

„Umarł w wieku 38 lat, ponieważ ciągle coś z siebie dawał” — powiedział diakon. „W zasadzie umarł z wyczerpania. Cały czas był z ludźmi i miał nadzwyczajnie wrażliwe serce”.

Ks. McGivney i jego dziedzictwo upamiętniła również jego Alma Mater. Zamówione przez grupę kleryków popiersie ks. McGivney’a zostało poświęcone w Seminarium Najświętszej Maryi Panny w Baltimore w 2010 roku — w czasie Roku Kapłańskiego.

W dowód wdzięczności dla działań Zakonu na rzecz powołań kapłańskich klerycy z własnych pieniędzy pokryli ponad połowę kosztów w łącznej wysokości 10 tysięcy dolarów. Ks. Andrew Nelson, obecnie proboszcz parafii św. Ignacego i Marii w Manchesterze w stanie New Hampshire, pomógł zrealizować tę inicjatywę.

„Większość z nas była Rycerzami. Ja także. Jesteśmy bardzo wdzięczni radom Rycerzy Kolumba za pomoc” — powiedział ks. Nelson. „Pomyśleliśmy, że seminarium powinno coś zrobić dla jednej z ważniejszych postaci w historii amerykańskiego Kościoła”. — relacja Paula McMullen’a

This article is from: