Dwumiesięcznik dla chorych Wstań 2/2009

Page 1

Fot. ks. W. Januś SCJ

ISSN 0867-7603

DWUMIESIĘCZNIK DLA CHORYCH

2(122)2009 kwiecień maj Rok XXI

Cisza

pozwala nasłuchiwać tego tajemniczego głosu, który mówi w nas dla przemiany naszego życia. Dag Hammarskjöld


Osoby i instytucje, które w styczniu i lutym 2009 r. wsparły nasze czasopismo materialnie:

Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!

M. Adamczyk (Zarzecze); E. Banfot (Cieszyn); U. Baranowska (Wejherowo); S. Baranowski (Tychy); T. M. Biczysko (Gdynia); ks. T. Bielski (Łapy); J. Biernat (Kraków); J. Biliński (Malbork); J. Bogusz (Bobowa); T. Bołka (Wejherowo); J. Brzóska (Poznań); T. i J. Budyn (Stadniki); ks. S. Budziak (Bielsko-Biała); H. Cebula (Wilczyska); W. Cedro (Bydgoszcz); E. Chłopecka (Przytyk); M. Cholewicka (Kostrzyn); J. Chruścicka (Puławy); B. Ciechocińska (Gdynia); K. Cwolina (Łomża); M. Czuchra (Mielec); R. Ćwik (Jaworzno); B. Ćwiżewicz (Bielsko-Biała); DPS (Rzeszów); I. Dratwa (Zawiercie); I. Dryniak (Rożniatów); K. Dulińska (Świecie); A. Duszenko (Lublin); J. Dyrda (Mikołów); D. Dziekońska (Stalowa Wola); Z. Dzierzkowska (Lublin); W. Dziewit (Mielec); B. Falińska (Drawsko Pom.); C. Flanek (Kraków); K. Gałęza (Denków); ks. K. Górka (Okulice); Z. Górska (Kowal); J. Gromala (Tychy); A. Herbut (Krzywiczyny); D. Herisz (Mikołów); S. Iwańczyk (Warszawa); J. Janiec (Strzelce Opolskie); T. Juszczak (Kępno); T. Kaczmarek (Racice); M. Karnowska (Pszenno); U. i K. Katarzyńscy (Oborzyska Stare); H. Kawecka (Czaszyn); D. Kędziora (Łapczyca); Kiosk parafialny przy parafii pw. Ducha Św. (Ełk); M. Kipka (Gierałtowice); M. Klaczak (Nowy Sącz); A. Kozdrowska (Krzywiczyny); Koło Rodziny „Radia Maryja” (Jaworzno); J. Kozłowska (Malbork); J. Kozłowska (Sokółka); K. Krasuski (Makoszyce); A. Krawczyk (Palikówka); S. Krężelok (Istebna); A. Kummer (Gdynia); H. Kusyk (Lublin); B. i A. Kuszmanowie (Niemodlin); Z. Kuzian (Długie); A. E. Leszkowicz (Nysa); S. Leśniak (Kraków); M. Leśniewska (Myślenice); M. i K. Lewandowscy (Krosno Odrzańskie); J. Listwan (Czernica); B. Lizak (Dąbrowa Tarnowska); Z. Łukaszyk (Kostrzyn); M. Malcherczyk (Bełk); M. Malek (Gdańsk); ks. K. Marekwia SCJ (Gorzków); B. Masiak (Warszawa); M. Maszczak (Dubiecko); A. Matuszak (GdańskPrzymorze); J. Mazur (Zawóz); W. Mazurek (Lubin); B. Miczołek (Florynka); D. Mielniczuk (Krebsówka); M. Mitan (Skawina); W. Mrożek

Alleluja! Drodzy Czytelnicy!

Jezus – Król i Dawca życia, pokonał śmierć. Po bolesnych doświadczeniach męki i śmierci triumfalnie opuszcza zimny grób. Niech radość Wielkanocnego poranka oświeci szarość dni, a moc żyjącego Boga będzie pomocą w trudach i niepowodzeniach. Niech to będzie prawdziwie radosne święto, w którym łzy żalu przemienione zostaną w głęboki pokój, a samotność znajdzie swe ukojenie w pokrzepiającej obecności Zmartwychwstałego Pana.

Radosnych, Chrystusowych świąt

Fot. ks. W. Januś SCJ

Fot. Ł. Ogórek SCJ

życzy Redakcja!

(Grybów); G. Mularska (Ziemięcin); A. Niemczyk (Kraków); A. Niesłuchowska (Gdańsk); H. Onik (Grodków); Biblioteka oo. Paulinów (Częstochowa); M. Orenkiewicz (Mielęcin); J. Ozdoba (Trzcinica); B. Paleczna (Tarnawa Dolna); ks. S. Palus (Warszawa); J. Pętlewski (Lublin); E. Piątek (Kraków); J. Piestrak (Studzian); A. L. Pisarek (Dębieńsko); s. K. J. Płecha (Głowno); K. Poleszak (Lublin); G. Popławska (Wejherowo); H. Porożyński (Osie); Z. Półrola (Radomsko); J. Przygodzka (Sosnowiec); Par. Rzym.-Kat. pw. Miłosierdzia Bożego (Kuślin); Par. Rzym.-Kat. pw. Narodzenia NMP (Mikołajewice); Par. Rzym.-Kat. pw. Niepokalanego Serca NMP (Tarnów); Par. Rzym.-Kat. pw. NMP Wspomożenia Wiernych (Zalesie Dolne); Par. Rzym.-Kat. pw. Podwyższenia Krzyża Św. (Pawłowice Śląskie); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Piotra Apostoła (Wadowice); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Apostołów (Skawina); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Bartłomieja (Niedzica); Caritas przy parafii pw. św. Jadwigi (Dębica); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Marii Magdaleny (Rabka); Par. Rzym.-Kat. pw. Ducha Świętego (Poznań); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Rodziny (Tomaszów Mazowiecki); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Wojciecha B.M. (Dankowice); Par. Rzym.-Kat. pw. Świętego Krzyża (Rzeszów); A. Rasmus (Gręblin); SS. Franciszkanki Rodziny Maryi (Wieleń); I. i Z. Różańscy (Strzelce); I. Rymut (Zawada); W. Sankowska (Czersk); E. Sarna (Osieczany); J. Schmidt (Świeradów); H. Schtancel (Szklarska Poręba); H. Sermak (Lgota); M. Sędzik (Dobczyce); W. Siwek (Lublin); L. Skibińska (Skarżysko Kamienna); A. Skrobisz (Warszawa); Z. Smejkal (Kolbuszowa); A. Sosnowska (Pruszków); L. Spyra (Ornontowice); SS. Benedyktynki Misjonarki (Otwock); SS. Felicjanki (Warszawa); SS. Sercanki (Kraków); B. Stachoń (Gnojnik); J. Stęplewski (Lublin); M. Szczepkowska (Gromnik); A. Szymańczuk (Tarnów); M. Śliwa (Mikołów); J. Święch (Nowa Dęba); J. Świstek (Mysłowice); J. Tabor (Zaborów); Z. i J. Taurogińscy (Godkowo); R. Tkocz (Kędzierzyn Koźle); W. i S. Turchan (Sosnowiec); Z. Turczuńska (Bochnia); J. i M. Turkoniak (Wrocław); M. i R. Ulbrych (Mikołów); S. Urbanowicz (Suwałki); M. Walczak (Wieprz); E. Wąsowicz (Nowy Sącz); J. Wiekierak (Dobczyce); Z. Wiermak (Sokółka); G. Wiktorska (Kramsk); A. Wisz (Rzeszów); ks. A. Włoch SCJ (Kraków); H. i A. Wołosowie (Wyryki); P. Wrona (Tarnów); K. Wróbel (Bestwina); WSD (Przemyśl); K. Zawadzka (Piotrków Trybunalski); J. Zielińska (Grudziądz); K. Zygmańska (Warszawa); J. Żebrak (Obarzym); A. Żyrkowska (Gorlice); Wszystkim, dzięki którym nasz Dwumiesięcznik może docierać do coraz szerszego grona czytelników, składamy serdeczne „Bóg zapłać” i zapewniamy o naszej pamięci w modlitwie.


2(122)2009

Orędzie na światowy dzieŃ chorego 2009 Benedykt XVI................................................. 4 Pascha Irena Kabacińska.............................................. 6 „cierpienie jako dar” ofiarowała Janowi pawłowi II Teresa Nowak.............................................. 7 chrześcijańskie braterstwo osób chorych Nina Gruskoś............................................... 10

opatrzność BOŻA – a może przypadek? (cz. II) ks. Robert Ptak SCJ.......................................... 11 S£OWA OCZEKIWANE........................... 14 REFLEKSJA O WSPARCIU CHOREGO ks. Lucjan Szczepaniak SCJ............................. 16 zmartwychwstał Pan! Weronika Habas.......................................... 18 Niczego nie zmarnowałam z TEGO, CO zostało nam powierzone (cz. II) Bogumiła Legierska..................................... 20 Pieśń o matce... Krystyna Maria Suwiczak ........................... 21 urugwaj ks. Wojciech Adamczyk SCJ ...................... 22 sercanie w mołdawii-naddniestrzu (cz. II) br. Tomasz Chudziak SCJ .......................... 24

„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. Sam Jezus to powiedział w nocnej rozmowie z Nikodemem (J 3,14-15). Wszystko w Jego życiu i działaniu zmierzało do owego „wywyższenia”, które św. Paweł tak precyzyjnie określił stwierdzeniem: „uniżył samego siebie” (Flp 2,8). W okresie Wielkiego Postu mamy wiele okazji, by z wiarą spoglądać w kierunku wzgórza, na którym „wywyższono Syna Człowieczego”. To tu, na wzgórzu Golgoty, Jego uniżenie doszło do ostatecznych granic i wyraziło się dobrowolną i w bezgranicznej miłości spełnioną ofiarą życia dla zbawienia świata. Tu, w otwartym włócznią Sercu Boga, nastąpiła przedziwna wymiana tego, co najbardziej ludzkie: grzechu i śmierci, w to, co najbardziej boskie: łaskę i życie. Jego śmierć jest więc naszym życiem, życiem wiecznym! Oto dlaczego wraz z całym Kościołem radośnie i z wdzięcznością możemy wołać w wielkanocny poranek: „Wesoły nam dzień dziś nastał… Pan zmartwychwstał prawdziwie, Alleluja!”. Ta radość może stać się naszym udziałem nawet i w największym opuszczeniu, cierpieniu i bólu, gdyż wierzymy, że u końca wszystkiego stoi nie tyle krzyż, ile płynące z niego zwycięstwo zmartwychwstania. „Jeśli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy [z Nim złączeni w jedno] przez podobne zmartwychwstanie” (Rz 6,5). Z takim właśnie orędziem pragniemy i tym razem dotrzeć do wszystkich Drogich Czytelników i Przyjaciół „Wstań”. Jesteśmy przekonani, że zamieszczone w tym numerze świadectwa mogą przyczynić się do pogłębienia wzajemnej więzi między nami i do uświadomienia sobie kolejny raz w życiu, iż na naszej drodze krzyżowej (a każdy przecież ma własną, wyznaczoną przez Pana!), nie jesteśmy sami. Nad nami czuwa Opatrzność. Z nami jest Ten, który był doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu (zob. Hbr 4,15), a który na zawsze pozostanie dla nas Drogą, Prawdą i Życiem. Szczerze pozdrawiam i życzę obfitości łask Zmartwychwstałego oraz stałej opieki Jego Niepokalanej Matki.

Wydawca: Wyższe Seminarium Misyjne Zgromadzenia Księży Najśw. Serca Jezusowego (Księża Sercanie), 32-422 Stad­ni­ki 81, tel.: (012) – 271 15 24, fax (012) – 271 15 45, e-mail: wstan@scj.pl www.wstan.scj.pl Re­dak­cja: ks. Artur Sanecki SCJ (red. nacz.), ks. Kazimierz Sławiński SCJ oraz klerycy: G. Siedlarz, M. Tabak; Współ­pracownicy: Z. Dy­wic­ki, W. Jamróz, A. Jędrzejowska, J. Lasota, J. Le­śniak, K. Suwiczak, Z. Szczę­sna, M. Wnęk, T. Wrona, Z. Zaremba; Kol­por­taż: kl. J. Kopystyński, kl. M. Wrzesiński, Współpraca tech­nicz­na: ks. Z. Płu­s­ka SCJ; Skład i ła­ma­nie: Wy­daw­nic­two Księ­ży Ser­ca­nów DEHON; Druk: EURODRUK-Kraków Sp. z o.o. Nakład: 7 200 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów i skracania nad­sy­ła­nych materiałów. Fotografie bez podpisów są tyl­ko przykładowymi ilustracjami i nie przedstawiają osób, o których mowa w artykule. Za zezwoleniem władzy kościelnej. Fot. dk. Ł. Grzejda SCJ

3


Orędzie

na światowy dzień chorego 2009

D

rodzy bracia i siostry!

Fot. ks. L. Poleszak SCJ

Z okazji przypadającego 11 lutego, we wspomnienie liturgiczne Matki Bożej z Lourdes, Światowego Dnia Chorego wspólnoty diecezjalne zgromadzą się wokół swych biskupów na modlitwę, by zastanowić się i podjąć inicjatywy uwrażliwiające na rzeczywistość cierpienia. Obchodzony obecnie Rok św. Pawła daje nam stosowną okazję, by wraz z apostołem Pawłem rozważyć fakt, że: „jak obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2 Kor 1,5). Duchowa łączność z Lour­ des przywodzi nam ponadto na myśl macierzyńską troskę Matki Jezusa o braci swego Syna, którzy są „pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na niebezpieczeństwa i trudy, dopóki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny” (Lumen gentium, 62). W bieżącym roku uwagę naszą kierujemy szczególnie ku dzieciom, stworzeniom najsłabszym i bezbronnym, a pośród nich ku dzieciom chorym i cierpiącym. Są wśród nich małe istoty ludzkie, noszące w swym ciele skutki chorób, pomimo postępu medycyny oraz pomocy wybitnych naukowców i pracowników służby zdrowia. Są dzieci zranione na ciele i duszy wskutek konfliktów i wojen oraz niewinne ofiary nienawiści bezmyślnych osób dorosłych. 4

Są „dzieci ulicy” pozbawione rodzinnego ciepła, a także nieletni zbezczeszczeni przez ludzi niegodziwych, gwałcących ich niewinność, powodujących w nich uraz psychiczny, który naznaczy je na całe życie. Nie możemy też zapomnieć o niezliczonej rzeszy nieletnich umierających z pragnienia, głodu, braku opieki lekarskiej, jak też o małych wygnańcach i uchodźcach ze swej ziemi. Wszystkie te dzieci podnoszą niemy krzyk bólu, odwołujący się do naszych sumień jako ludzi i jako wierzących. Wspólnota chrześcijańska poczuwa się do przemożnego obowiązku interwencji. Kościół bowiem, jak napisałem w encyklice Deus Caritas est – „jest rodziną Bożą w świecie. W tej rodzinie nie powinno być nikogo, kto cierpiałby z powodu braku tego, co konieczne” (25,b). Pragnę więc, aby także Światowy Dzień Chorego stwarzał wspólnotom parafialnym i diecezjalnym okazję do pełniejszego uświadomienia sobie, że są „rodziną Bożą” i zachęcał je do uwidaczniania w wioskach, dzielnicach i w miastach miłości Pana, która wymaga, „aby w Kościele jako rodzinie żaden z jej członków nie cierpiał, gdy jest w potrzebie” (tamże). Świadectwo miłości stanowi część życia każdej wspólnoty chrześcijańskiej. Kościół od samego początku przekładał zasady ewangeliczne na kon-

kretne gesty, jak o tym czytamy w Dziejach Apostolskich. Dziś, zważywszy na zmienione warunki opieki lekarskiej, odczuwana jest potrzeba jeszcze ściślejszej współpracy między pracownikami służby zdrowia działającymi w różnych instytucjach zdrowotnych a obecnymi na danym obszarze wspólnotami kościelnymi. W tej perspektywie znajduje pełne potwierdzenie wartość pewnej instytucji związanej ze Stolicą Apostolską, jaką jest Szpital Pediatryczny Dzieciątka Jezus, obchodzący w tym roku 140-lecie istnienia. Ponieważ chore dziecko należy do rodziny, która dzieli jego cierpienia, wspólnoty chrześcijańskie muszą także poczuwać się do pomagania rodzinom dotkniętym chorobą syna lub córki. Za przykładem miłosiernego Samarytanina potrzebni są ci, którzy pochylają się nad osobami tak ciężko doświadczanymi. W ten sposób przyjęcie i dzielenie cierpienia przekłada się na użyteczne wsparcie dla rodzin chorych dzieci, tworząc wśród nich klimat pogody i nadziei, aby odczuwały one wokół siebie obecność szerszej rodziny braci i sióstr w Chrystusie. Współczucie Jezusa dla płaczu wdowy z Nain (por Łk 7,12-17) i błagalnej modlitwy Jaira (por Łk 8,41-56) stanowią między innymi niektóre pożyteczne punkty odniesienia, aby uczyć się udziału w chwilach udręk fizycznych i moralnych tak wielu doświadczanych rodzin. Wszystko to zakłada miłość bezinteresowną i hojną, odzwierciedlenie i znak miłosiernej miłości Boga. Codzienne poświęcenie i nieustanne zaangażowanie w służbie chorych dzieci stanowią wymowne świadectwo umiłowania ludzkiego życia. Z całą mocą trzeba mianowicie potwierdzić bezwzględną i najwyższą godność każdego ludzkiego życia. Z upływem czasu nie zmienia się nauczanie głoszone przez Kościół, że ludzkie życie jest piękne i należy je przeżywać w pełni także wtedy, gdy jest słabe i otoczone tajemnicą cierpienia. Nasz wzrok powinniśmy skierować ku Ukrzyżowanemu Jezusowi. W Jego cierpieniu w imię miłości dostrzegamy najwyższy współudział w bólu chorych maleństw i ich rodziców. Mój czcigodny poprzednik, Jan Pa-

Fot. L’Osservatore Romano

2(122)2009

weł II, który zwłaszcza u schyłku swego życia, dał wspaniały przykład cierpliwego przyjmowania cierpienia napisał: „Na Krzyżu znajduje się «Odku­piciel człowieka», Człowiek boleści, który przyjął na siebie cierpienia fizyczne i moralne ludzi wszystkich czasów, aby w miłości mogli odnaleźć zbawczy sens swych cierpień i wartościowe odpowiedzi na wszystkie swe pytania”. Na koniec chciałbym wyrazić duchową bliskość z wami wszystkimi, drodzy bracia i siostry cierpiący z powodu wszelkich chorób. Serdecznie pozdrawiam tych, którzy wam pomagają: biskupów, kapłanów, osoby konsekrowane, pracowników służby zdrowia, wolontariuszy i tych wszystkich, którzy z miłością poświęcają się leczeniu i łagodzeniu cierpień osób dotkniętych chorobą. Szczególne pozdrowienie kieruję do was, drogie dzieci chore i cierpiące: papież obejmuje was ojcowską miłością, wraz z waszymi rodzicami i rodzinami i zapewnia was o szczególnej pamięci w modlitwie, zachęcając do ufania w macierzyńską pomoc Niepokalanej Maryi Panny. Rozmyślaliśmy o niej raz jeszcze podczas Świąt Bożego Narodzenia, gdy z radością obejmowała w ramionach Syna Bożego, który stał się Dzieciątkiem. Przyzywając nad wami i każdym chorym macierzyńskiej opieki Najświętszej Dziewicy, Uzdrowienia Chorych, wszystkim z serca udzielam specjalnego Apostolskiego Błogosławieństwa.

Watykan, 2 lutego 2009 r.

5


Orędzie

na światowy dzień chorego 2009

D

rodzy bracia i siostry!

Fot. ks. L. Poleszak SCJ

Z okazji przypadającego 11 lutego, we wspomnienie liturgiczne Matki Bożej z Lourdes, Światowego Dnia Chorego wspólnoty diecezjalne zgromadzą się wokół swych biskupów na modlitwę, by zastanowić się i podjąć inicjatywy uwrażliwiające na rzeczywistość cierpienia. Obchodzony obecnie Rok św. Pawła daje nam stosowną okazję, by wraz z apostołem Pawłem rozważyć fakt, że: „jak obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy” (2 Kor 1,5). Duchowa łączność z Lour­ des przywodzi nam ponadto na myśl macierzyńską troskę Matki Jezusa o braci swego Syna, którzy są „pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na niebezpieczeństwa i trudy, dopóki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny” (Lumen gentium, 62). W bieżącym roku uwagę naszą kierujemy szczególnie ku dzieciom, stworzeniom najsłabszym i bezbronnym, a pośród nich ku dzieciom chorym i cierpiącym. Są wśród nich małe istoty ludzkie, noszące w swym ciele skutki chorób, pomimo postępu medycyny oraz pomocy wybitnych naukowców i pracowników służby zdrowia. Są dzieci zranione na ciele i duszy wskutek konfliktów i wojen oraz niewinne ofiary nienawiści bezmyślnych osób dorosłych. 4

Są „dzieci ulicy” pozbawione rodzinnego ciepła, a także nieletni zbezczeszczeni przez ludzi niegodziwych, gwałcących ich niewinność, powodujących w nich uraz psychiczny, który naznaczy je na całe życie. Nie możemy też zapomnieć o niezliczonej rzeszy nieletnich umierających z pragnienia, głodu, braku opieki lekarskiej, jak też o małych wygnańcach i uchodźcach ze swej ziemi. Wszystkie te dzieci podnoszą niemy krzyk bólu, odwołujący się do naszych sumień jako ludzi i jako wierzących. Wspólnota chrześcijańska poczuwa się do przemożnego obowiązku interwencji. Kościół bowiem, jak napisałem w encyklice Deus Caritas est – „jest rodziną Bożą w świecie. W tej rodzinie nie powinno być nikogo, kto cierpiałby z powodu braku tego, co konieczne” (25,b). Pragnę więc, aby także Światowy Dzień Chorego stwarzał wspólnotom parafialnym i diecezjalnym okazję do pełniejszego uświadomienia sobie, że są „rodziną Bożą” i zachęcał je do uwidaczniania w wioskach, dzielnicach i w miastach miłości Pana, która wymaga, „aby w Kościele jako rodzinie żaden z jej członków nie cierpiał, gdy jest w potrzebie” (tamże). Świadectwo miłości stanowi część życia każdej wspólnoty chrześcijańskiej. Kościół od samego początku przekładał zasady ewangeliczne na kon-

kretne gesty, jak o tym czytamy w Dziejach Apostolskich. Dziś, zważywszy na zmienione warunki opieki lekarskiej, odczuwana jest potrzeba jeszcze ściślejszej współpracy między pracownikami służby zdrowia działającymi w różnych instytucjach zdrowotnych a obecnymi na danym obszarze wspólnotami kościelnymi. W tej perspektywie znajduje pełne potwierdzenie wartość pewnej instytucji związanej ze Stolicą Apostolską, jaką jest Szpital Pediatryczny Dzieciątka Jezus, obchodzący w tym roku 140-lecie istnienia. Ponieważ chore dziecko należy do rodziny, która dzieli jego cierpienia, wspólnoty chrześcijańskie muszą także poczuwać się do pomagania rodzinom dotkniętym chorobą syna lub córki. Za przykładem miłosiernego Samarytanina potrzebni są ci, którzy pochylają się nad osobami tak ciężko doświadczanymi. W ten sposób przyjęcie i dzielenie cierpienia przekłada się na użyteczne wsparcie dla rodzin chorych dzieci, tworząc wśród nich klimat pogody i nadziei, aby odczuwały one wokół siebie obecność szerszej rodziny braci i sióstr w Chrystusie. Współczucie Jezusa dla płaczu wdowy z Nain (por Łk 7,12-17) i błagalnej modlitwy Jaira (por Łk 8,41-56) stanowią między innymi niektóre pożyteczne punkty odniesienia, aby uczyć się udziału w chwilach udręk fizycznych i moralnych tak wielu doświadczanych rodzin. Wszystko to zakłada miłość bezinteresowną i hojną, odzwierciedlenie i znak miłosiernej miłości Boga. Codzienne poświęcenie i nieustanne zaangażowanie w służbie chorych dzieci stanowią wymowne świadectwo umiłowania ludzkiego życia. Z całą mocą trzeba mianowicie potwierdzić bezwzględną i najwyższą godność każdego ludzkiego życia. Z upływem czasu nie zmienia się nauczanie głoszone przez Kościół, że ludzkie życie jest piękne i należy je przeżywać w pełni także wtedy, gdy jest słabe i otoczone tajemnicą cierpienia. Nasz wzrok powinniśmy skierować ku Ukrzyżowanemu Jezusowi. W Jego cierpieniu w imię miłości dostrzegamy najwyższy współudział w bólu chorych maleństw i ich rodziców. Mój czcigodny poprzednik, Jan Pa-

Fot. L’Osservatore Romano

2(122)2009

weł II, który zwłaszcza u schyłku swego życia, dał wspaniały przykład cierpliwego przyjmowania cierpienia napisał: „Na Krzyżu znajduje się «Odku­piciel człowieka», Człowiek boleści, który przyjął na siebie cierpienia fizyczne i moralne ludzi wszystkich czasów, aby w miłości mogli odnaleźć zbawczy sens swych cierpień i wartościowe odpowiedzi na wszystkie swe pytania”. Na koniec chciałbym wyrazić duchową bliskość z wami wszystkimi, drodzy bracia i siostry cierpiący z powodu wszelkich chorób. Serdecznie pozdrawiam tych, którzy wam pomagają: biskupów, kapłanów, osoby konsekrowane, pracowników służby zdrowia, wolontariuszy i tych wszystkich, którzy z miłością poświęcają się leczeniu i łagodzeniu cierpień osób dotkniętych chorobą. Szczególne pozdrowienie kieruję do was, drogie dzieci chore i cierpiące: papież obejmuje was ojcowską miłością, wraz z waszymi rodzicami i rodzinami i zapewnia was o szczególnej pamięci w modlitwie, zachęcając do ufania w macierzyńską pomoc Niepokalanej Maryi Panny. Rozmyślaliśmy o niej raz jeszcze podczas Świąt Bożego Narodzenia, gdy z radością obejmowała w ramionach Syna Bożego, który stał się Dzieciątkiem. Przyzywając nad wami i każdym chorym macierzyńskiej opieki Najświętszej Dziewicy, Uzdrowienia Chorych, wszystkim z serca udzielam specjalnego Apostolskiego Błogosławieństwa.

Watykan, 2 lutego 2009 r.

5


2(122)2009

„Cierpienie jako dar

Panie, Jezu Chryste, pokorny Baranku, Królu Wszechświata Świat się zmienia, przemijają wieki, upływają lata A Ty zawsze ten sam, najpokorniejszy i niezmienny w miłości Znowu wjeżdżasz do Jerozolimy, miasta śmierci i radości.

J

Idziesz zawsze tam, gdzie nikt sam iść nie zdoła Zawsze gotowy i posłuszny Ojcu, kiedy Ciebie woła Byś ratował to, co ginie i to, co umiera Przyjmując w zamian oplucia, obelgi i upokorzenia. Uczysz nas, jak każdego dnia z odwagą iść do Jerozolimy Że możliwe jest krzyżować swoje ja, namiętności i siły Tylko z Tobą Panie współpracując i będąc w jedności Można brać grzechy innych na siebie, bez szemrań i złości. Podnosić Twoją mocą tego, kto zdeptany życiem na ziemi leży Nieść nadzieję każdemu, kto nie widzi sensu życia i w nic już nie wierzy Pocieszać płaczących nad całego świata grzechami Wskazując na Ciebie, że nikogo nie potępiasz i wstawiasz się za nami. Panie Jezu, który, dwa tysiące lat, idziesz przez ziemię, dobrze czyniąc Uzdalniaj nas, aby nikt już z głodu nie musiał ginąć Prowadź nas drogą prawdy i miłości do Jerozolimy Abyśmy dobrze poznali nasze grzechy i uznali winy. Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Niech droga, którą prowadzisz, znaczona krzyżami będzie tą jedyną Która łączy idących za Tobą w jedno, by nikt z nas nie zginął Bo tak naprawdę tylko Ty sam na Krzyżu umierasz I nową świetlistą drogę do wieczności, każdemu otwierasz. Każdemu podarowałeś krzyż, o nikim z nas nie zapomniałeś Umarłeś na swoim i naszych krzyżach, pokonałeś śmierć – – dla nas Zmartwychwstałeś.

6

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Irena Kabacińska (Gniezno)

zaofiarowany Janowi Pawłowi II

esteśmy niezwykle wdzięczni pani Małgosi z Towarzystwo Walki z Kalectwem (TWK), która „ miesiąc temu zorganizowała nam wspaniałą imprezę rekreacyjno-integracyjną na terenie parafii pod wezwaniem Świętej Jadwigi w Kijewie” – wyraża swoją radość Joanna. „Dzięki niej mogliśmy zdrowo i optymistycznie, a przede wszystkim rodzinnie, spędzić wakacyjny dzień”. To spotkanie „Czas bez nudy” na świeżym powietrzu przy ognisku, kiełbaskach, wesołych rozmowach i śpiewach stało się możliwe nie tylko poprzez zorganizowanie go przez Małgorzatę Zdrodowską, niedawno wybraną Prezes Oddziału Szczecińskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem, ale przede wszystkim dzięki ks. prob. Emanuelowi Lose oraz kilku sponsorom żywności. „Bardzo zależy mi na tym, by niepełnosprawni wyszli ze swoich «czterech ścian» i zechcieli spotykać się ze sobą oraz z pełnosprawnymi przyjaciółmi TWK” – zdecydowanym głosem podkreśla pani Małgosia,

siedząca na wózku inwalidzkim. Następne takie spotkanie odbędzie się jesienią, również na terenie parafii w Kijewie i będzie połączone z pieczeniem

internetową, kursy językowe (już trwa nauka języka angielskiego) oraz wszelkie inne formy pozytywnego spędzenia wolnego czasu.

Fotografie: ze zbiorów Autorki

PASCHA

Małgosia Zdrodowska zawsze jest pełna optymizmu ziemniaków. Tam naprawdę można aktywnie wypoczywać i swoje wieloletnie cierpienie zamienić na twórcze dobro. Małgosi Zdrodowskiej zależy, aby odmłodzić Towarzystwo (liczące 200 członków), zachęcając do wstąpienia w jego szeregi ludzi młodych „sprawnych inaczej”, dla których w pięknym i przestrzennym lokalu organizacji zamierza uruchomić kafejkę

Ważne, by spotykali się z innymi, dyskutowali na tematy ich absorbujące, odkrywali swoje – nieraz latami ukryte – talenty, które urzeczywistniają się w TWK. Pani Małgosia jest otwarta na problemy młodych, bo sama zalicza się do tego grona. Ostatnio spełniła życzenia niepełnosprawnych, którzy prosili ją o bilety na występy popularnego zespołu „Feel” w Teatrze Letnim w Szczecinie. Organizatorzy chętnie sprzedali 7


2(122)2009

„Cierpienie jako dar

Panie, Jezu Chryste, pokorny Baranku, Królu Wszechświata Świat się zmienia, przemijają wieki, upływają lata A Ty zawsze ten sam, najpokorniejszy i niezmienny w miłości Znowu wjeżdżasz do Jerozolimy, miasta śmierci i radości.

J

Idziesz zawsze tam, gdzie nikt sam iść nie zdoła Zawsze gotowy i posłuszny Ojcu, kiedy Ciebie woła Byś ratował to, co ginie i to, co umiera Przyjmując w zamian oplucia, obelgi i upokorzenia. Uczysz nas, jak każdego dnia z odwagą iść do Jerozolimy Że możliwe jest krzyżować swoje ja, namiętności i siły Tylko z Tobą Panie współpracując i będąc w jedności Można brać grzechy innych na siebie, bez szemrań i złości. Podnosić Twoją mocą tego, kto zdeptany życiem na ziemi leży Nieść nadzieję każdemu, kto nie widzi sensu życia i w nic już nie wierzy Pocieszać płaczących nad całego świata grzechami Wskazując na Ciebie, że nikogo nie potępiasz i wstawiasz się za nami. Panie Jezu, który, dwa tysiące lat, idziesz przez ziemię, dobrze czyniąc Uzdalniaj nas, aby nikt już z głodu nie musiał ginąć Prowadź nas drogą prawdy i miłości do Jerozolimy Abyśmy dobrze poznali nasze grzechy i uznali winy. Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Niech droga, którą prowadzisz, znaczona krzyżami będzie tą jedyną Która łączy idących za Tobą w jedno, by nikt z nas nie zginął Bo tak naprawdę tylko Ty sam na Krzyżu umierasz I nową świetlistą drogę do wieczności, każdemu otwierasz. Każdemu podarowałeś krzyż, o nikim z nas nie zapomniałeś Umarłeś na swoim i naszych krzyżach, pokonałeś śmierć – – dla nas Zmartwychwstałeś.

6

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Irena Kabacińska (Gniezno)

zaofiarowany Janowi Pawłowi II

esteśmy niezwykle wdzięczni pani Małgosi z Towarzystwo Walki z Kalectwem (TWK), która „ miesiąc temu zorganizowała nam wspaniałą imprezę rekreacyjno-integracyjną na terenie parafii pod wezwaniem Świętej Jadwigi w Kijewie” – wyraża swoją radość Joanna. „Dzięki niej mogliśmy zdrowo i optymistycznie, a przede wszystkim rodzinnie, spędzić wakacyjny dzień”. To spotkanie „Czas bez nudy” na świeżym powietrzu przy ognisku, kiełbaskach, wesołych rozmowach i śpiewach stało się możliwe nie tylko poprzez zorganizowanie go przez Małgorzatę Zdrodowską, niedawno wybraną Prezes Oddziału Szczecińskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem, ale przede wszystkim dzięki ks. prob. Emanuelowi Lose oraz kilku sponsorom żywności. „Bardzo zależy mi na tym, by niepełnosprawni wyszli ze swoich «czterech ścian» i zechcieli spotykać się ze sobą oraz z pełnosprawnymi przyjaciółmi TWK” – zdecydowanym głosem podkreśla pani Małgosia,

siedząca na wózku inwalidzkim. Następne takie spotkanie odbędzie się jesienią, również na terenie parafii w Kijewie i będzie połączone z pieczeniem

internetową, kursy językowe (już trwa nauka języka angielskiego) oraz wszelkie inne formy pozytywnego spędzenia wolnego czasu.

Fotografie: ze zbiorów Autorki

PASCHA

Małgosia Zdrodowska zawsze jest pełna optymizmu ziemniaków. Tam naprawdę można aktywnie wypoczywać i swoje wieloletnie cierpienie zamienić na twórcze dobro. Małgosi Zdrodowskiej zależy, aby odmłodzić Towarzystwo (liczące 200 członków), zachęcając do wstąpienia w jego szeregi ludzi młodych „sprawnych inaczej”, dla których w pięknym i przestrzennym lokalu organizacji zamierza uruchomić kafejkę

Ważne, by spotykali się z innymi, dyskutowali na tematy ich absorbujące, odkrywali swoje – nieraz latami ukryte – talenty, które urzeczywistniają się w TWK. Pani Małgosia jest otwarta na problemy młodych, bo sama zalicza się do tego grona. Ostatnio spełniła życzenia niepełnosprawnych, którzy prosili ją o bilety na występy popularnego zespołu „Feel” w Teatrze Letnim w Szczecinie. Organizatorzy chętnie sprzedali 7


2(122)2009

8

krotnie uczestniczyła w pieszej pielgrzymce ze Szczecina na Jasną Górę. Zaangażowała się w Apostolstwo Chorych Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej „Rodzina Miłości Miłosiernej”. Szukała też duchowego wsparcia w Odnowie w Duchu Świętym. Kiedyś marzyła, aby zostać lekarzem, bo chciała pomagać osobom cierpiącym. Niestety, szybko spostrzegła się, że sama wrażliwość i rozumienie chorych, z którymi wciąż spotyka się w swoim życiu nie wystarczą, by nim zostać; do tego trzeba jeszcze być sprawnym fizycznie. W swoim życiu chciała także zostać logopedą, bo bardzo lubi poprawnie mówić. Ale i to nie wyszło. Wreszcie odnalazła swoje powołanie życiowe: ukończywszy studia w Instytucie Studiów nad Rodziną Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, została świeckim teologiem. Niezwykle ciekawą jest praca magisterska Małgorzaty Zdrodowskiej Cierpienie jako dar powołania według papieża

Przede wszystkim jest radosną kobietą, której sama obecność pobudza wszystkich do życia i aktywności. Mówiąc krótko: jest dziewczyną do tańca i do różańca”. Małgosia Zdrodowska już sześć lat ćwiczy w sekcji tanecznej Klubu Inwalidów „Start” osiągając spore sukcesy. W ubiegłym roku zajęła pierwsze miejsce w tańcu na wózku w grupie początkujących

w Łomiankach koło Warszawy. Każdego roku bierze udział w obozach tanecznych z warszawską grupą Swing Duet, które prowadzi małżeństwo – państwo Ciołkowie. „W maju wzięłam udział w pielgrzymce do Lourdes z okazji 150. rocznicy objawień Matki Bożej w tym francuskim, obecnie najbardziej znanym sanktuarium” – dodaje zawsze szczęśliwa Małgosia. „Pielgrzymkę tę otaczała troską Maltańska Służba Medyczna pod kierunkiem doktora Jerzego Sieńko. Doświadczyłam tam wielu łask, które nie sposób opisać”. Pani prezes oddziału TWK w Szczecinie nie znosi bezczynności, dlatego imała się rozmaitych prac i zajęć, by być pożyteczną. M.in. prowadziła z bratem dyskotekę, a także biuro obrotu nieruchomościami. Ma za sobą ukończony kurs księgowości i kurs informatyczny. Moja rozmówczyni wie, że swój nieustanny rozwój duchowy i intelektualny zawdzięcza swojej silnej wierze w Chrystusa, który prowadzi ją swoimi drogami, nie zawsze zrozumiałymi dla przyglądających się jej bardzo intensywnemu życiu. Gdziekolwiek jest zawsze w niedzielę uczestniczy we Mszy św. w miejscowym kościele, wzmacniając w ten sposób swoje słabe ciało, ale mocnego ducha. Takie świadectwo wiary pociąga innych do naśladowania jej i sprawia, że w każdą następną niedzielę uczestniczy w Eucharystii coraz więcej osób z jej obozu. Pomocy Bożej doznaje na każdym kroku, a szczególnie, gdy da-

leko podróżuje swoim „małym fiatem” (np. ostatnio odwiedziła w Bawarii swoją koleżankę, pokonała samotnie za kierownicą w ciągu 10 godzin 800 km, nie wychodząc z auta). Małgosia jest osobą samotną, nie chce być dla nikogo zbędnym balastem, ale żyje dla innych, bo wszystko, co czyni, ma służyć niepełnosprawnym. Udowadnia, że nie tylko można wyjść ze swoich miejsc zamieszkania, ale nawet trzeba to zrobić, by poprzez kontakty z ludźmi integrować się z nimi, poznawać ich sprawy i pomagać im. Czy ma jakieś marzenia? „Ciągle w naszym mieście jest sporo barier architektonicznych nie do pokonania przez ludzi na wózkach inwalidzkich” – mówi mgr Małgorzata Zdrodowska – „takich problemów nie ma w Kanadzie, gdzie swoboda poruszania się takiej osoby jak ja jest nieograniczona. Prośba do władz naszego miasta, aby Szczecin stał się przyjazny dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, by wreszcie mogli oni

odważnie wychodzić ze swoich domostw. Innym moim marzeniem jest uzyskanie samodzielnego mieszkania komunalnego na parterze, na które czekam już dwanaście lat. Obecnie mieszkam w pokoju mieszkania własnościowego moich kochanych rodziców”. O tym, jak bardzo jest potrzebna działalność Małgosi, świadczą też liczne telefony i wizyty w lokalu TWK w Szczecinie ludzi podobnie cierpiących jak ona. CZUĆ SIĘ POTRZEBNYM I N N Y M Z AW S Z E I M I M O WSZYSTKO – to marzenie nie tylko niepełnosprawnych. Każdy chce być użytecznym dla drugiego. Małgosi udało się to i chce za sobą pociągnąć jak najwięcej osób. Teresa Nowak (Szczecin)

Fot. T. Nowak

jej bilety ulgowe na to święto muzyki rozrywkowej. Małgorzata Zdrodowska doskonale rozumie niepełnosprawnych, bo sama jest inwalidką. Wprawdzie urodziła się zdrowa, ale po pewnym czasie, podczas pobytu w szpitalu stwierdzono u niej nabytą łamliwość kości. Całe swoje dzieciństwo i lata szkolne spędziła w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych w Szczecinie, Białymstoku i Świebodzinie. Zawsze była i jest nadal dziewczyną bardzo żywą, niezwykle aktywną, ciekawą świata i łaknącą wiedzy. Dość późno dała się namówić na poruszanie się za pomocą wózka inwalidzkiego, jednak dzięki niemu mogła wreszcie wyjść do ludzi. W swojej parafii w Pomorzanach nawiązała serdeczne kontakty z Ruchem Światło-Życie, biorąc udział w oazach i rekolekcjach. Wielo-

Fot. ks. Z. Huber SCJ

śpiew i taniec

Jana Pawła II. Zebrała tyle materiału przez półroczne „ślęczenie” w seminaryjnej bibliotece, że wystarczyłoby go do obrony doktoratu z tego zagadnienia. „Całym swoim aktywnym życiem osoby niepełnosprawnej współuczestniczyłam w cierpieniu Ojca Świętego Jana Pawła II w Jego wielkim pontyfikacie” – wyjaśnia pani Małgosia. „Również moja praca magisterska była darem dla Sługi Bożego, któremu miałam zaszczyt wręczyć ją w czasie niezapomnianej audiencji zimowej w Sali Klementyńskiej w Watykanie”. Doktor Andrzej Stecewicz – wieloletni Prezes Oddziału Wojewódzkiego TWK w Szczecinie – potwierdza: „Małgosia jest dziewczyną obdarzoną wieloma talentami, które odkrywa i realizuje w codziennej pracy.

Małgosia pozdrawia wszystkich Czytelników 9


2(122)2009

8

krotnie uczestniczyła w pieszej pielgrzymce ze Szczecina na Jasną Górę. Zaangażowała się w Apostolstwo Chorych Archidiecezji Szczecińsko-Kamieńskiej „Rodzina Miłości Miłosiernej”. Szukała też duchowego wsparcia w Odnowie w Duchu Świętym. Kiedyś marzyła, aby zostać lekarzem, bo chciała pomagać osobom cierpiącym. Niestety, szybko spostrzegła się, że sama wrażliwość i rozumienie chorych, z którymi wciąż spotyka się w swoim życiu nie wystarczą, by nim zostać; do tego trzeba jeszcze być sprawnym fizycznie. W swoim życiu chciała także zostać logopedą, bo bardzo lubi poprawnie mówić. Ale i to nie wyszło. Wreszcie odnalazła swoje powołanie życiowe: ukończywszy studia w Instytucie Studiów nad Rodziną Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, została świeckim teologiem. Niezwykle ciekawą jest praca magisterska Małgorzaty Zdrodowskiej Cierpienie jako dar powołania według papieża

Przede wszystkim jest radosną kobietą, której sama obecność pobudza wszystkich do życia i aktywności. Mówiąc krótko: jest dziewczyną do tańca i do różańca”. Małgosia Zdrodowska już sześć lat ćwiczy w sekcji tanecznej Klubu Inwalidów „Start” osiągając spore sukcesy. W ubiegłym roku zajęła pierwsze miejsce w tańcu na wózku w grupie początkujących

w Łomiankach koło Warszawy. Każdego roku bierze udział w obozach tanecznych z warszawską grupą Swing Duet, które prowadzi małżeństwo – państwo Ciołkowie. „W maju wzięłam udział w pielgrzymce do Lourdes z okazji 150. rocznicy objawień Matki Bożej w tym francuskim, obecnie najbardziej znanym sanktuarium” – dodaje zawsze szczęśliwa Małgosia. „Pielgrzymkę tę otaczała troską Maltańska Służba Medyczna pod kierunkiem doktora Jerzego Sieńko. Doświadczyłam tam wielu łask, które nie sposób opisać”. Pani prezes oddziału TWK w Szczecinie nie znosi bezczynności, dlatego imała się rozmaitych prac i zajęć, by być pożyteczną. M.in. prowadziła z bratem dyskotekę, a także biuro obrotu nieruchomościami. Ma za sobą ukończony kurs księgowości i kurs informatyczny. Moja rozmówczyni wie, że swój nieustanny rozwój duchowy i intelektualny zawdzięcza swojej silnej wierze w Chrystusa, który prowadzi ją swoimi drogami, nie zawsze zrozumiałymi dla przyglądających się jej bardzo intensywnemu życiu. Gdziekolwiek jest zawsze w niedzielę uczestniczy we Mszy św. w miejscowym kościele, wzmacniając w ten sposób swoje słabe ciało, ale mocnego ducha. Takie świadectwo wiary pociąga innych do naśladowania jej i sprawia, że w każdą następną niedzielę uczestniczy w Eucharystii coraz więcej osób z jej obozu. Pomocy Bożej doznaje na każdym kroku, a szczególnie, gdy da-

leko podróżuje swoim „małym fiatem” (np. ostatnio odwiedziła w Bawarii swoją koleżankę, pokonała samotnie za kierownicą w ciągu 10 godzin 800 km, nie wychodząc z auta). Małgosia jest osobą samotną, nie chce być dla nikogo zbędnym balastem, ale żyje dla innych, bo wszystko, co czyni, ma służyć niepełnosprawnym. Udowadnia, że nie tylko można wyjść ze swoich miejsc zamieszkania, ale nawet trzeba to zrobić, by poprzez kontakty z ludźmi integrować się z nimi, poznawać ich sprawy i pomagać im. Czy ma jakieś marzenia? „Ciągle w naszym mieście jest sporo barier architektonicznych nie do pokonania przez ludzi na wózkach inwalidzkich” – mówi mgr Małgorzata Zdrodowska – „takich problemów nie ma w Kanadzie, gdzie swoboda poruszania się takiej osoby jak ja jest nieograniczona. Prośba do władz naszego miasta, aby Szczecin stał się przyjazny dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich, by wreszcie mogli oni

odważnie wychodzić ze swoich domostw. Innym moim marzeniem jest uzyskanie samodzielnego mieszkania komunalnego na parterze, na które czekam już dwanaście lat. Obecnie mieszkam w pokoju mieszkania własnościowego moich kochanych rodziców”. O tym, jak bardzo jest potrzebna działalność Małgosi, świadczą też liczne telefony i wizyty w lokalu TWK w Szczecinie ludzi podobnie cierpiących jak ona. CZUĆ SIĘ POTRZEBNYM I N N Y M Z AW S Z E I M I M O WSZYSTKO – to marzenie nie tylko niepełnosprawnych. Każdy chce być użytecznym dla drugiego. Małgosi udało się to i chce za sobą pociągnąć jak najwięcej osób. Teresa Nowak (Szczecin)

Fot. T. Nowak

jej bilety ulgowe na to święto muzyki rozrywkowej. Małgorzata Zdrodowska doskonale rozumie niepełnosprawnych, bo sama jest inwalidką. Wprawdzie urodziła się zdrowa, ale po pewnym czasie, podczas pobytu w szpitalu stwierdzono u niej nabytą łamliwość kości. Całe swoje dzieciństwo i lata szkolne spędziła w szpitalach i ośrodkach rehabilitacyjnych w Szczecinie, Białymstoku i Świebodzinie. Zawsze była i jest nadal dziewczyną bardzo żywą, niezwykle aktywną, ciekawą świata i łaknącą wiedzy. Dość późno dała się namówić na poruszanie się za pomocą wózka inwalidzkiego, jednak dzięki niemu mogła wreszcie wyjść do ludzi. W swojej parafii w Pomorzanach nawiązała serdeczne kontakty z Ruchem Światło-Życie, biorąc udział w oazach i rekolekcjach. Wielo-

Fot. ks. Z. Huber SCJ

śpiew i taniec

Jana Pawła II. Zebrała tyle materiału przez półroczne „ślęczenie” w seminaryjnej bibliotece, że wystarczyłoby go do obrony doktoratu z tego zagadnienia. „Całym swoim aktywnym życiem osoby niepełnosprawnej współuczestniczyłam w cierpieniu Ojca Świętego Jana Pawła II w Jego wielkim pontyfikacie” – wyjaśnia pani Małgosia. „Również moja praca magisterska była darem dla Sługi Bożego, któremu miałam zaszczyt wręczyć ją w czasie niezapomnianej audiencji zimowej w Sali Klementyńskiej w Watykanie”. Doktor Andrzej Stecewicz – wieloletni Prezes Oddziału Wojewódzkiego TWK w Szczecinie – potwierdza: „Małgosia jest dziewczyną obdarzoną wieloma talentami, które odkrywa i realizuje w codziennej pracy.

Małgosia pozdrawia wszystkich Czytelników 9


2(122)2009

Opatrzność Boża

Chrześcijańskie Braterstwo Osób Chronicznie Chorych i Fizycznie Niepelnosprawnych

Fot. Ze zbiorów Autorki

„Wstań i chodź”. Braterstwo jest ruchem ewangelizacyjnym. Jest to ruch ludzi świeckich – osób chorych i niepełnosprawnych. Jako ruch Kościoła przekazuje osobom chorym i niepełnosprawnym Dobrą Nowinę o Bogu, który jest Miłością i Życiem, i pragnie szczęścia wszystkich ludzi. Członek Braterstwa, osoba niepełnosprawna, niesie Dobrą Nowinę takim samym ludziom jak on (chorym i niepełnosprawnym). Ofiaruje im przyjaźń ewangeliczną, która jest bezinteresowna, dostrzega każde dobro w drugim i pragnie jego rozwoju doczesnego i nadprzyrodzonego. Zadaniem ruchu jest stworzenie nurtu prawdziwego braterstwa. Szczególnie akcentowany jest rozwój duchowy i religijny. Odpowiedzialni grup i członkowie czuwają nad tym, żeby każdy z nich rozwijał swoje możliwości i przekazywał drugim ducha braterstwa, chociażby przez wyświadczenie najmniejszej i najskromniejszej posługi. Wspaniałym tego przykładem jest sytuacja w mojej grupie, gdy na spotkania Braterstwa jeden niepełnosprawny, poruszający się na wózku inwalidzkim, przywozi samochodem inną osoba również korzystającą z wózka. Każda grupa ma osobę odpowiedzialną i księdza kapelana, który czuwa nad formacją. Spotkania odbywają się co miesiąc. W każdej grupie jest przeciętnie 15 osób. W Krakowie w pomoc Braterstwu angażują się klerycy z Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. Braterstwo wyrywa chorego i niepełnosprawnego z odosobnienia i bezczynności oraz przygotowuje do uczestnictwa we wszystkim, co pomaga także i innych podnieść na duchu. Wierzy głęboko w wartość ducha braterstwa i ufa słowom Chrystusa. „Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą (...). Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,17-18). Nina Gruskoś (Kraków)

10

cz. II

Fot. Ł.Wielgut

C

hrześcijańskie Braterstwo Osób Chronicznie Chorych i Fizycznie Niepełnosprawnych powstało w 1945 roku w Verdum (Francja) z inicjatywy księdza Henriego Francois. Prowadzone przez niego rekolekcje dla osób chorych stały się ich rozesłaniem do ewangelizacji i podniesienia świata chorych. Ruch rozwijał się szybko we Francji i już w 1957 roku został oficjalnie zatwierdzony przez zgromadzenie Biskupów Francji. W niedługim czasie Braterstwo rozszerzyło się na kraje Europy Zachodniej i Ameryki, a następnie Afryki i Azji. Od 1975 roku Międzynarodowe Braterstwo jako ruch ewangelizacyjny świata chorych utrzymuje stałe kontakty z Papieską Radą ds. Świeckich. 11 lutego 1995 roku Rada ta wydała Dekret zatwierdzający statut Braterstwa. Na przełomie lat 60. i 70. w Krakowie powstało Duszpasterstwo Inwalidów Narządu Ruchu. Nawiązało ono w 1978 roku kontakty z ks. Założycielem i Braterstwem Międzykontynentalnym. Powoli zaczęło się przekształcać w ruch Braterstwa. W 1998 roku powstały w Krakowie i Wieliczce pierwsze grupy podstawowe, podobne grupy powstały później w Stróży i Nowym Targu. Chrześcijańskie Braterstwo Osób Chorych i Niepełnosprawnych wywodzi się z ewangelicznego ducha braterstwa. Hasłem Braterstwa jest

– a może przypadek?

W

poprzednim numerze „Wstań” rozpo­częliśmy cykl artyku­łów poświęconych Bożej Opatrzności. Głównym przesłaniem poprzedniego rozważania było pytanie o moją osobistą wiarę, a dokładnie pytanie „w jakiego Boga wierzę?”. Chodziło o zastanowienie się nad moim wyobrażeniem Tego Kogoś, kto jest wszechmogącym Ojcem, Stwórcą nieba i ziemi, Bogiem jedynym, poza którym nie ma żadnych bogów, bogiń, sił i mocy, mogących się z Nim równać. Konsekwentnie, w Jego ręku są więc losy całego świata i każdego człowieka. On panuje nad czasem i materią.

On z dobrocią kieruje wszystkim i nad wszystkim czuwa. Tak, krótko mówiąc, działa Boża Opatrzność. Wszystko wydaje się proste. Ale nie do końca. Nasze doświadczenie przekonuje nas, że wcale tak kolorowo i pięknie w życiu – i w ogóle w historii świata i człowieka – nie jest. Często możemy wręcz powątpiewać, że pewnymi wydarzeniami kieruje kochający nas miłością nieskończoną, wszechmogący Bóg. Wszystko wskazuje bowiem w danym momencie, że to był czysty przypadek, zbieg okoliczności, albo jak kto woli, ślepy los. Pewnie znaleźlibyśmy na poczekaniu nie jeden przykład,

który potwierdziłby takie właśnie rozumienie danego wydarzenia. Choćby taki: „Nie wierzę własnym oczom! Kogo ja widzę?! Marysia?! Po tylu latach takie niespodziewane spotkanie, a ja właśnie nie zdążyłem na wcześniejszy pociąg. Co za zbieg okoliczności, że spotykamy się w jednym przedziale!” – Tak wyglądało spotkanie dwojga ludzi z jednej klasy po wielu latach od zakończenia szkoły podstawowej. Tak rozpoczęła się wspólna podróż jednym pociągiem, która miała niebawem przerodzić się w trwały i szczęśliwy 11


2(122)2009

Opatrzność Boża

Chrześcijańskie Braterstwo Osób Chronicznie Chorych i Fizycznie Niepelnosprawnych

Fot. Ze zbiorów Autorki

„Wstań i chodź”. Braterstwo jest ruchem ewangelizacyjnym. Jest to ruch ludzi świeckich – osób chorych i niepełnosprawnych. Jako ruch Kościoła przekazuje osobom chorym i niepełnosprawnym Dobrą Nowinę o Bogu, który jest Miłością i Życiem, i pragnie szczęścia wszystkich ludzi. Członek Braterstwa, osoba niepełnosprawna, niesie Dobrą Nowinę takim samym ludziom jak on (chorym i niepełnosprawnym). Ofiaruje im przyjaźń ewangeliczną, która jest bezinteresowna, dostrzega każde dobro w drugim i pragnie jego rozwoju doczesnego i nadprzyrodzonego. Zadaniem ruchu jest stworzenie nurtu prawdziwego braterstwa. Szczególnie akcentowany jest rozwój duchowy i religijny. Odpowiedzialni grup i członkowie czuwają nad tym, żeby każdy z nich rozwijał swoje możliwości i przekazywał drugim ducha braterstwa, chociażby przez wyświadczenie najmniejszej i najskromniejszej posługi. Wspaniałym tego przykładem jest sytuacja w mojej grupie, gdy na spotkania Braterstwa jeden niepełnosprawny, poruszający się na wózku inwalidzkim, przywozi samochodem inną osoba również korzystającą z wózka. Każda grupa ma osobę odpowiedzialną i księdza kapelana, który czuwa nad formacją. Spotkania odbywają się co miesiąc. W każdej grupie jest przeciętnie 15 osób. W Krakowie w pomoc Braterstwu angażują się klerycy z Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej. Braterstwo wyrywa chorego i niepełnosprawnego z odosobnienia i bezczynności oraz przygotowuje do uczestnictwa we wszystkim, co pomaga także i innych podnieść na duchu. Wierzy głęboko w wartość ducha braterstwa i ufa słowom Chrystusa. „Te zaś znaki towarzyszyć będą tym, którzy uwierzą (...). Na chorych ręce kłaść będą, a ci odzyskają zdrowie” (Mk 16,17-18). Nina Gruskoś (Kraków)

10

cz. II

Fot. Ł.Wielgut

C

hrześcijańskie Braterstwo Osób Chronicznie Chorych i Fizycznie Niepełnosprawnych powstało w 1945 roku w Verdum (Francja) z inicjatywy księdza Henriego Francois. Prowadzone przez niego rekolekcje dla osób chorych stały się ich rozesłaniem do ewangelizacji i podniesienia świata chorych. Ruch rozwijał się szybko we Francji i już w 1957 roku został oficjalnie zatwierdzony przez zgromadzenie Biskupów Francji. W niedługim czasie Braterstwo rozszerzyło się na kraje Europy Zachodniej i Ameryki, a następnie Afryki i Azji. Od 1975 roku Międzynarodowe Braterstwo jako ruch ewangelizacyjny świata chorych utrzymuje stałe kontakty z Papieską Radą ds. Świeckich. 11 lutego 1995 roku Rada ta wydała Dekret zatwierdzający statut Braterstwa. Na przełomie lat 60. i 70. w Krakowie powstało Duszpasterstwo Inwalidów Narządu Ruchu. Nawiązało ono w 1978 roku kontakty z ks. Założycielem i Braterstwem Międzykontynentalnym. Powoli zaczęło się przekształcać w ruch Braterstwa. W 1998 roku powstały w Krakowie i Wieliczce pierwsze grupy podstawowe, podobne grupy powstały później w Stróży i Nowym Targu. Chrześcijańskie Braterstwo Osób Chorych i Niepełnosprawnych wywodzi się z ewangelicznego ducha braterstwa. Hasłem Braterstwa jest

– a może przypadek?

W

poprzednim numerze „Wstań” rozpo­częliśmy cykl artyku­łów poświęconych Bożej Opatrzności. Głównym przesłaniem poprzedniego rozważania było pytanie o moją osobistą wiarę, a dokładnie pytanie „w jakiego Boga wierzę?”. Chodziło o zastanowienie się nad moim wyobrażeniem Tego Kogoś, kto jest wszechmogącym Ojcem, Stwórcą nieba i ziemi, Bogiem jedynym, poza którym nie ma żadnych bogów, bogiń, sił i mocy, mogących się z Nim równać. Konsekwentnie, w Jego ręku są więc losy całego świata i każdego człowieka. On panuje nad czasem i materią.

On z dobrocią kieruje wszystkim i nad wszystkim czuwa. Tak, krótko mówiąc, działa Boża Opatrzność. Wszystko wydaje się proste. Ale nie do końca. Nasze doświadczenie przekonuje nas, że wcale tak kolorowo i pięknie w życiu – i w ogóle w historii świata i człowieka – nie jest. Często możemy wręcz powątpiewać, że pewnymi wydarzeniami kieruje kochający nas miłością nieskończoną, wszechmogący Bóg. Wszystko wskazuje bowiem w danym momencie, że to był czysty przypadek, zbieg okoliczności, albo jak kto woli, ślepy los. Pewnie znaleźlibyśmy na poczekaniu nie jeden przykład,

który potwierdziłby takie właśnie rozumienie danego wydarzenia. Choćby taki: „Nie wierzę własnym oczom! Kogo ja widzę?! Marysia?! Po tylu latach takie niespodziewane spotkanie, a ja właśnie nie zdążyłem na wcześniejszy pociąg. Co za zbieg okoliczności, że spotykamy się w jednym przedziale!” – Tak wyglądało spotkanie dwojga ludzi z jednej klasy po wielu latach od zakończenia szkoły podstawowej. Tak rozpoczęła się wspólna podróż jednym pociągiem, która miała niebawem przerodzić się w trwały i szczęśliwy 11


Przypadek, zbieg okoliczności, ślepy los… Co kieruje naszym życiem? Co zadecydowało o tym, że dzisiaj jestem na sali szpitalnej, czekam na trudną operację, wyniki są alarmujące, a najbliższe godziny zadecydują, czy jest jakakolwiek szansa na poprawę? Czy nieraz faktycznie to minuty, a może i sekundy, decydują o naszym życiu, o naszej przyszłości,

pliwości, czy przypadkiem nie oddał On część swoich boskich możliwości i uprawnień jakimś innym czynnikom i to one teraz mają wpływ na bieg historii poszczególnych ludzi i świata? Może to prawda, co mówią niektórzy filozofowie, że Bóg stworzył świat i człowieka, ale przestał się tym wszystkim interesować i pozostawił to własnemu biegowi rzeczy? A może Panu Bogu niektóre sprawy wymknęły się spod kontroli i tak do

Fot. J. Trojan

związek małżeński. Dzisiaj, już złoci jubilaci, otoczeni gromadą wnuków i prawnuków wspominają, że to nie był jednak przypadek, iż tak, a nie inaczej potoczyło się ich życie. A może znamy inny, bliższy naszej obecnej sytuacji przykład: „Już wszystko w porządku, proszę się nie martwić – mówi lekarz do oczekującej na korytarzu rodziny. Gdyby wasza mama została przywieziona 10 minut później do nas, to nie udałoby się jej uratować.

W takich przypadkach, jak zawał serca, liczy się dosłownie każda sekunda”. – To nie do wiary! To czysty przypadek! – odpowiada córka chorej. Akurat dzisiaj wróciłam do domu wcześniej, zaraz po pracy, bo zawsze po drodze robię zakupy, a dziś zapomniałam portfela z pieniędzmi… 12

o naszym losie? Czy to ludzie decydują o naszym istnieniu lub tzw. złośliwość rzeczy martwych? Pytania te odnoszą się wprost do naszej wiary i do tego, co do tej pory powiedzieliśmy sobie o Panu Bogu, który nad wszystkim czuwa swoją Opatrznością. Bo nieraz mogą rodzić się wąt-

końca nie jest w stanie przewidzieć, jak to się wszystko ułoży? Może nie wie, jakie lekarstwo zastosować, by ślepy los odzyskał wzrok? Pierwsza sprawa w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania, to uświadomienie sobie na nowo podstawowej prawdy naszej wiary,

że Bóg jest tym, który układa celowo bieg wszystkich rzeczy. Jak przypomina nam Pismo Święte – Mądrość Boża włada wszystkim z dobrocią (por. Mdr 8,1), a Jego prawo jest zawarte w ludzkim sercu. Dzięki temu Bóg „wedle planu mądrości i miłości swojej, porządkuje, kieruje i rządzi całym światem i losami wspólnoty ludzkiej” (Deklaracja o wolności religijnej II Soboru Watykańskiego, pkt 3). Niestety, nasze wyrywkowe i ograniczone możliwości poznawcze wystarczają nam na objęcie rzeczywistości w dość skromnym wymiarze i zakresie. Bardzo często nie jesteśmy w stanie uchwycić prawdziwych przyczyn i początku danego wydarzenia. Nie potrafimy przewidzieć, jak się ono rozwinie i jaki będzie miało koniec, a dokładniej mówiąc, jakie będą tego wszystkiego konsekwencje, i to konsekwencje długotrwałe i dalekosiężne. A więc, łatwo nam jest powiedzieć: „to był przypadek”, „zbieg okoliczności”. Nieraz dopiero po latach stwierdzamy, że to jednak nie był przypadek, że o wielu sprawach wówczas nie wiedzieliśmy ani nawet nie domyślaliśmy się ich. Odnosimy wówczas wrażenie, iż mimo naszej niewiedzy to wszystko jakby było dziwnie zaplanowane, ułożone, jak w scenariuszu filmowym. Aż nie do wiary! Kto to tak zaplanował i kto jest reżyserem tego filmu, w którym występujemy? Czy to znowu jakiś tam los? Dochodzimy w naszych rozważaniach do dość trudnego momentu. Chodzi o uświadomienie sobie, że nasze życie (i oczywiście innych ludzi) to nie jeden tylko jakiś moment czy chwila,

Fot. Archiwum

2(122)2009

ale to cała sekwencja spraw i wydarzeń ze sobą powiązanych, następujących po sobie, uzależnionych od siebie. Co więcej, nasza przyszłość jest przed nami zakryta i do końca nie wiemy, jak nasze dzisiejsze słowa, czyny i postępowanie kiedyś zaowocują. Niestety nie jesteśmy w stanie tego zobaczyć, podobnie jak człowiek wspinający się na szczyt północną stroną, nie widzi czy ktoś wchodzi tam stroną południową. Nie wie tego, że spotka się z nim właśnie na szczycie. Jest to natomiast możliwe dla kogoś, kto np. stoi już na szczycie i obserwuje zarówno jeden jak i drugi stok góry. Widzi on wówczas dokładnie, kto zmierza do szczytu i jaką ścieżkę wybiera, by tam dojść. Może więc stwierdzić, że ci ludzie się spotkają i nie będzie to wcale przypadek. Jest to oczywiście bardzo uproszczone porównanie, ale daje nam ono wyobrażenie tego, co dzieje się w naszym życiu. Dla Pana Boga nie ma przypadków, a więc czegoś nieprzewidzianego; nie ma zbiegów okoliczności, o których by On nie wiedział i był

nimi zaskoczony; nie ma ślepego losu, który działa bez ładu i składu i zastępuje Jego samego. Gdybyśmy przyjęli, że jakiś przypadek czy okoliczność same z siebie mają moc sprawczą większą niż sam Pan Bóg, to wówczas zaprzeczylibyśmy temu, że jest On naprawdę jedynym WSZECH-mogącym i WSZECH-wiedzącym Bogiem, który nas kocha. Gdy mówimy, że Bóg jest miłością, to znaczy, że do Jego istoty należy czynić dobro i to w sposób absolutny, a więc bez żadnych ograniczeń i wpływów przypadku, losu czy fatum. Innymi słowy, nic nie jest w stanie zahamować Bożej miłości i dobroci, nic nie może zniweczyć Jego planu miłości. Nawet brak odpowiedzi ze strony człowieka na tę miłość nie sprawia, że ona jest mniejsza lub zanika. Dlatego św. Piotr zachęca nas, abyśmy wszystkie nasze troski przerzucili na Niego, gdyż Jemu zależy na nas (por. 1 P 5,7), a Jego pragnieniem jest, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (por. 1 Tm 2,4). ks. Robert Ptak SCJ (Stadniki)

13


Przypadek, zbieg okoliczności, ślepy los… Co kieruje naszym życiem? Co zadecydowało o tym, że dzisiaj jestem na sali szpitalnej, czekam na trudną operację, wyniki są alarmujące, a najbliższe godziny zadecydują, czy jest jakakolwiek szansa na poprawę? Czy nieraz faktycznie to minuty, a może i sekundy, decydują o naszym życiu, o naszej przyszłości,

pliwości, czy przypadkiem nie oddał On część swoich boskich możliwości i uprawnień jakimś innym czynnikom i to one teraz mają wpływ na bieg historii poszczególnych ludzi i świata? Może to prawda, co mówią niektórzy filozofowie, że Bóg stworzył świat i człowieka, ale przestał się tym wszystkim interesować i pozostawił to własnemu biegowi rzeczy? A może Panu Bogu niektóre sprawy wymknęły się spod kontroli i tak do

Fot. J. Trojan

związek małżeński. Dzisiaj, już złoci jubilaci, otoczeni gromadą wnuków i prawnuków wspominają, że to nie był jednak przypadek, iż tak, a nie inaczej potoczyło się ich życie. A może znamy inny, bliższy naszej obecnej sytuacji przykład: „Już wszystko w porządku, proszę się nie martwić – mówi lekarz do oczekującej na korytarzu rodziny. Gdyby wasza mama została przywieziona 10 minut później do nas, to nie udałoby się jej uratować.

W takich przypadkach, jak zawał serca, liczy się dosłownie każda sekunda”. – To nie do wiary! To czysty przypadek! – odpowiada córka chorej. Akurat dzisiaj wróciłam do domu wcześniej, zaraz po pracy, bo zawsze po drodze robię zakupy, a dziś zapomniałam portfela z pieniędzmi… 12

o naszym losie? Czy to ludzie decydują o naszym istnieniu lub tzw. złośliwość rzeczy martwych? Pytania te odnoszą się wprost do naszej wiary i do tego, co do tej pory powiedzieliśmy sobie o Panu Bogu, który nad wszystkim czuwa swoją Opatrznością. Bo nieraz mogą rodzić się wąt-

końca nie jest w stanie przewidzieć, jak to się wszystko ułoży? Może nie wie, jakie lekarstwo zastosować, by ślepy los odzyskał wzrok? Pierwsza sprawa w poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania, to uświadomienie sobie na nowo podstawowej prawdy naszej wiary,

że Bóg jest tym, który układa celowo bieg wszystkich rzeczy. Jak przypomina nam Pismo Święte – Mądrość Boża włada wszystkim z dobrocią (por. Mdr 8,1), a Jego prawo jest zawarte w ludzkim sercu. Dzięki temu Bóg „wedle planu mądrości i miłości swojej, porządkuje, kieruje i rządzi całym światem i losami wspólnoty ludzkiej” (Deklaracja o wolności religijnej II Soboru Watykańskiego, pkt 3). Niestety, nasze wyrywkowe i ograniczone możliwości poznawcze wystarczają nam na objęcie rzeczywistości w dość skromnym wymiarze i zakresie. Bardzo często nie jesteśmy w stanie uchwycić prawdziwych przyczyn i początku danego wydarzenia. Nie potrafimy przewidzieć, jak się ono rozwinie i jaki będzie miało koniec, a dokładniej mówiąc, jakie będą tego wszystkiego konsekwencje, i to konsekwencje długotrwałe i dalekosiężne. A więc, łatwo nam jest powiedzieć: „to był przypadek”, „zbieg okoliczności”. Nieraz dopiero po latach stwierdzamy, że to jednak nie był przypadek, że o wielu sprawach wówczas nie wiedzieliśmy ani nawet nie domyślaliśmy się ich. Odnosimy wówczas wrażenie, iż mimo naszej niewiedzy to wszystko jakby było dziwnie zaplanowane, ułożone, jak w scenariuszu filmowym. Aż nie do wiary! Kto to tak zaplanował i kto jest reżyserem tego filmu, w którym występujemy? Czy to znowu jakiś tam los? Dochodzimy w naszych rozważaniach do dość trudnego momentu. Chodzi o uświadomienie sobie, że nasze życie (i oczywiście innych ludzi) to nie jeden tylko jakiś moment czy chwila,

Fot. Archiwum

2(122)2009

ale to cała sekwencja spraw i wydarzeń ze sobą powiązanych, następujących po sobie, uzależnionych od siebie. Co więcej, nasza przyszłość jest przed nami zakryta i do końca nie wiemy, jak nasze dzisiejsze słowa, czyny i postępowanie kiedyś zaowocują. Niestety nie jesteśmy w stanie tego zobaczyć, podobnie jak człowiek wspinający się na szczyt północną stroną, nie widzi czy ktoś wchodzi tam stroną południową. Nie wie tego, że spotka się z nim właśnie na szczycie. Jest to natomiast możliwe dla kogoś, kto np. stoi już na szczycie i obserwuje zarówno jeden jak i drugi stok góry. Widzi on wówczas dokładnie, kto zmierza do szczytu i jaką ścieżkę wybiera, by tam dojść. Może więc stwierdzić, że ci ludzie się spotkają i nie będzie to wcale przypadek. Jest to oczywiście bardzo uproszczone porównanie, ale daje nam ono wyobrażenie tego, co dzieje się w naszym życiu. Dla Pana Boga nie ma przypadków, a więc czegoś nieprzewidzianego; nie ma zbiegów okoliczności, o których by On nie wiedział i był

nimi zaskoczony; nie ma ślepego losu, który działa bez ładu i składu i zastępuje Jego samego. Gdybyśmy przyjęli, że jakiś przypadek czy okoliczność same z siebie mają moc sprawczą większą niż sam Pan Bóg, to wówczas zaprzeczylibyśmy temu, że jest On naprawdę jedynym WSZECH-mogącym i WSZECH-wiedzącym Bogiem, który nas kocha. Gdy mówimy, że Bóg jest miłością, to znaczy, że do Jego istoty należy czynić dobro i to w sposób absolutny, a więc bez żadnych ograniczeń i wpływów przypadku, losu czy fatum. Innymi słowy, nic nie jest w stanie zahamować Bożej miłości i dobroci, nic nie może zniweczyć Jego planu miłości. Nawet brak odpowiedzi ze strony człowieka na tę miłość nie sprawia, że ona jest mniejsza lub zanika. Dlatego św. Piotr zachęca nas, abyśmy wszystkie nasze troski przerzucili na Niego, gdyż Jemu zależy na nas (por. 1 P 5,7), a Jego pragnieniem jest, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy (por. 1 Tm 2,4). ks. Robert Ptak SCJ (Stadniki)

13


2(122)2009

***

Pan Zmartwychwstał ja w to wierzę moje serce też to czuje nie mógł zostać w zimnym grobie bo zbyt mocno mnie miłuje Alleluja śpiewam Tobie mój Wszechmocny Panie i dziękuję Ci za mękę śmierć i Zmartwychwstanie

Jezu Ty Jesteś ostoją Jezu! Jesteś ostoją tarczą i opoką moją. Powiedz morzu rozkaż wiatrom a cisza nastanie. Daj mi Ducha Twego światło, niech usłyszę Twe wołanie.

Ptaki Ptaki podniebne wciąż nam przypominają, iż Pan uskrzydlił człowiecze dusze i nikt na tym świecie, nie poznał tajemnicy Boskiego planu – co ogarnia każde ziemskie dziecię.

Grażyna Braczyk (Bukowina Tatrzańska)

Maria Borcz (Gorzów Wielkopolski)

Otrzymaliśmy niezniszczalny dar – wiarę w życie wieczne oraz drogę co do niego wiedzie. Idąc, zawsze korzystamy z wolnej woli, a ona swoimi wyborami, waży nasze dusze. Pokazanie nagiej duszy wymaga ogromnej odwagi, dlatego warto czasami usiąść w ciszy, ubrać płaszcz pokory, aby dotknąć łez zamkniętych w soplach lęku i strachu przed drugim człowiekiem.

Westchnienia Złożyłem swe ciało Na ołtarzu nieba. Jedynie ma duszo Boga ci potrzeba. Dzisiaj myśli moje Są tylko przy Bogu, Bo stoimy właśnie Już u Jego progu. Już nie tak jak ja, chcę żyć, Lecz tak jak chce Bóg, ma być…

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Gdy żyłem po swojemu, Nic mi nie wychodziło… Zacząłem żyć po Bożemu, Wszystko się odmieniło… I dziś z Bogiem złączony, Wiem, że będę zbawiony… Marcin Adamczyk (Zarzecze)

14

***

staję przed Tobą utrudzony barwą dnia

Iwona Anna Wyka (Szczawnica)

pytam o dalszą drogę w strugach deszczu drżącym głosem wypowiadam Twoje imię wołam w nieskończoność przyjdź i oczyść moją duszę pozwól wznieść się w niebo daj mi siłę przebaczyć niech spłonie złość w ogniu miłosierdzia Zbigniew Barteczka (Poznań)

*** Niepokalana – zawsze wyprowadź z pośród podmuchów zwątpienia, w czasie rozpaczy, klęsk, racz ratować i wśród nadziei znużenia. Odgrodź imieniem swoim od złego, błogosław iskry miłości, niech się rozpalą w nich te znaczenia co dadzą sens świętości… Beata Pauli (Kraków)

15


2(122)2009

***

Pan Zmartwychwstał ja w to wierzę moje serce też to czuje nie mógł zostać w zimnym grobie bo zbyt mocno mnie miłuje Alleluja śpiewam Tobie mój Wszechmocny Panie i dziękuję Ci za mękę śmierć i Zmartwychwstanie

Jezu Ty Jesteś ostoją Jezu! Jesteś ostoją tarczą i opoką moją. Powiedz morzu rozkaż wiatrom a cisza nastanie. Daj mi Ducha Twego światło, niech usłyszę Twe wołanie.

Ptaki Ptaki podniebne wciąż nam przypominają, iż Pan uskrzydlił człowiecze dusze i nikt na tym świecie, nie poznał tajemnicy Boskiego planu – co ogarnia każde ziemskie dziecię.

Grażyna Braczyk (Bukowina Tatrzańska)

Maria Borcz (Gorzów Wielkopolski)

Otrzymaliśmy niezniszczalny dar – wiarę w życie wieczne oraz drogę co do niego wiedzie. Idąc, zawsze korzystamy z wolnej woli, a ona swoimi wyborami, waży nasze dusze. Pokazanie nagiej duszy wymaga ogromnej odwagi, dlatego warto czasami usiąść w ciszy, ubrać płaszcz pokory, aby dotknąć łez zamkniętych w soplach lęku i strachu przed drugim człowiekiem.

Westchnienia Złożyłem swe ciało Na ołtarzu nieba. Jedynie ma duszo Boga ci potrzeba. Dzisiaj myśli moje Są tylko przy Bogu, Bo stoimy właśnie Już u Jego progu. Już nie tak jak ja, chcę żyć, Lecz tak jak chce Bóg, ma być…

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

Gdy żyłem po swojemu, Nic mi nie wychodziło… Zacząłem żyć po Bożemu, Wszystko się odmieniło… I dziś z Bogiem złączony, Wiem, że będę zbawiony… Marcin Adamczyk (Zarzecze)

14

***

staję przed Tobą utrudzony barwą dnia

Iwona Anna Wyka (Szczawnica)

pytam o dalszą drogę w strugach deszczu drżącym głosem wypowiadam Twoje imię wołam w nieskończoność przyjdź i oczyść moją duszę pozwól wznieść się w niebo daj mi siłę przebaczyć niech spłonie złość w ogniu miłosierdzia Zbigniew Barteczka (Poznań)

*** Niepokalana – zawsze wyprowadź z pośród podmuchów zwątpienia, w czasie rozpaczy, klęsk, racz ratować i wśród nadziei znużenia. Odgrodź imieniem swoim od złego, błogosław iskry miłości, niech się rozpalą w nich te znaczenia co dadzą sens świętości… Beata Pauli (Kraków)

15


2(122)2009

o wsparciu chorego

W

Fot. br. H. Majka CSSp

ostatnich latach ukazało się wiele artykułów i publikacji książkowych, omawiających zagadnienie towarzyszenia cierpiącemu. Nie wszystkie jednak powstały na podstawie osobistych doświadczeń i głębokiej wiary w Boga. Wzorem dla wszystkich niosących pomoc ciężko chorym i umierającym, jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10,30-37). Naśladowanie go wymaga bezinteresowności ze strony niosącego pomoc. Chrystus w ten sposób uczy nowego prawa miłości, wykraczającego

16

poza bezduszne ramy obowiązku. Wymaga ono odwagi, aby przeciwstawić się wzajemnym uprzedzeniom. Niosący pomoc nie powinien liczyć na żadne korzyści materialne, poza satysfakcją moralną i wypełnieniem obietnicy przyjaźni z Bogiem. Kto prawdziwie kocha jest rozrzutny w czynieniu dobra. Ta służba nie zna odpoczynku i słowa „dość”. Na tym polega różnica pomiędzy powołaniem, a „roztropnym” wykonywaniem zawodu. Współczesna psychologia wiele uwagi poświęca zwyczajnemu byciu z cierpiącym i prostym gestom dobroci. Z perspektywy teologicznej to jednak zbyt mało, gdyż człowiek chce przekroczyć granicę nakreśloną jego ziemską egzystencją. Po prostu pragnie Boga, chociaż nie zawsze świadomie. Boga nie znajduje się zazwyczaj w książkach, ale w spotkaniu z człowiekiem, który przeszedł próbę wiary i jest świadkiem Jego Miłosierdzia. Miłość zrodzona w ogniu doświadczenia spowodowanego cierpieniem jest wyraźnym znakiem nadziei i skutecznym lekarstwem przeciw rozpaczy. Cierpiący i bliski śmierci nie ma czasu na intelektualne spekulacje. Pragnie

bowiem dowiedzieć się, czy jego życie, w rozumieniu ludzkim pozbawione sensu, posiada jakieś znaczenie nadprzyrodzone. Co więcej, czy będzie ono kontynuowane po śmierci? Należy zatem zweryfikować dość powszechne rozumienie wsparcia. Cierpiącemu nie jest lżej z tego powodu, że jest trzymany za rękę, lub że zostanie spełnione jego marzenie. Być może dzieje się tak w przypadku osób niewierzących. Natomiast chory cierpi mniej, gdy jest przy nim osoba, która go kocha, a siłę do trwania czerpie z wiary w Boga. Oczywiście konieczna jest również zdolność do współodczuwania cierpienia (empatii) i braterstwa chrześcijańskiego (por. J 15,12). Uzasadnienie tej postawy znajdujemy w słowach i czynach Chrystusa (por. J 15,13). Znany jest również opis przyjaciół wspierających Hioba (por. Hi 2,11), którzy zachowując milczenie wobec tajemnicy cierpienia, okazują miłosierdzie cierpiącemu. Istotna jest bowiem wrażliwość na jego przeżycia, umiejętność słuchania go oraz wystrzegania się łatwego osądzania. Ze wsparciem związane jest również pewne ryzyko zbyt da-

posiada fundamentalne znaczenie dla dobrych relacji międzyosobowych i równowagi psychicznej chorego. Zagrożeniem dla cierpiącego są osoby niezrównoważone psychicznie. Odnoszą się one do Boga niezwykle poufale. Postępowanie ich czasami jest wręcz kuszeniem Boga, polegającym na czynieniu obietnicy uzdrowienia. Wyrządzają w ten sposób choremu krzywdę. Odwiedziny ich są powodem zmęczenia psychicznego, a czasami osłabienia wiary.

własnych planów życiowych, które mogą zostać zniweczone. Pielęgnowanie wrażliwości na potrzeby innych jest bowiem związane z przeżywaniem niedostatku duchowego i materialnego. Chrześcijanin powinien liczyć się z ewangeliczną zasadą „wszystko albo nic”. Chrystus przecież pochwalił radykalizm czynu wdowy, wrzucającej do skarbony całe swoje utrzymanie (por. Mk 12,41-44). Zachowanie to, w kategoriach czysto ludzkich, jest nieroztropne. Rodzi się jednak pytanie,

dzieli w milczeniu, widząc jego cierpienie (por. Hi 2,12-13). Nadmiar słów denerwuje nie tylko chorego, a cisza i prosta modlitwa umacniają siły duchowe. Konieczna jest zatem roztropność, by rozeznać, jaka postawa jest najwłaściwsza w danej chwili. Wsparcie jest możliwe tylko wówczas, gdy istnieje wzajemne zaufanie oparte na prawdzie. Rzetelne informowanie

Solidarność z cierpiącym powinna czerpać zatem siłę z miłości Chrystusa do człowieka i Jego wezwania do jedności (por. J 17,21-23). Stanowi ona bowiem fundament moralny chrześcijańskich relacji społecznych. W ten sposób wierzący staje się znakiem nadziei dla przeżywających chwile zwątpienia lub rozpaczy. Wezwanie do miłości trudno jednak pogodzić z realizacją

czy prawdziwa miłość jest rozsądna? Gdyby taką była, to rodzice nie podejmowaliby trudu wychowania dziecka, a święci heroicznej wierności Chrystusowi. Bowiem miłość „[…] wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13,7).

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

REFLEKSJA

lekiej identyfikacji z cierpiącym. Wówczas dochodzi do niebezpiecznego zacierania granicy pomiędzy życiem osobistym opiekuna a życiem chorego. Grozi to przemęczeniem, które może spowodować zespół wypalenia zawodowego. Cierpiący lęka się przede wszystkim osamotnienia w chwilach dla niego najtrudniejszych. Nie oczekuje zatem skutecznych porad, gdyż takich po prostu nie ma, ale ufa, że nie zostanie opuszczony. Rozumieli to przyjaciele Hioba, kiedy sie-

ks. Lucjan Szczepaniak SCJ (Kraków)

17


2(122)2009

o wsparciu chorego

W

Fot. br. H. Majka CSSp

ostatnich latach ukazało się wiele artykułów i publikacji książkowych, omawiających zagadnienie towarzyszenia cierpiącemu. Nie wszystkie jednak powstały na podstawie osobistych doświadczeń i głębokiej wiary w Boga. Wzorem dla wszystkich niosących pomoc ciężko chorym i umierającym, jest przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (por. Łk 10,30-37). Naśladowanie go wymaga bezinteresowności ze strony niosącego pomoc. Chrystus w ten sposób uczy nowego prawa miłości, wykraczającego

16

poza bezduszne ramy obowiązku. Wymaga ono odwagi, aby przeciwstawić się wzajemnym uprzedzeniom. Niosący pomoc nie powinien liczyć na żadne korzyści materialne, poza satysfakcją moralną i wypełnieniem obietnicy przyjaźni z Bogiem. Kto prawdziwie kocha jest rozrzutny w czynieniu dobra. Ta służba nie zna odpoczynku i słowa „dość”. Na tym polega różnica pomiędzy powołaniem, a „roztropnym” wykonywaniem zawodu. Współczesna psychologia wiele uwagi poświęca zwyczajnemu byciu z cierpiącym i prostym gestom dobroci. Z perspektywy teologicznej to jednak zbyt mało, gdyż człowiek chce przekroczyć granicę nakreśloną jego ziemską egzystencją. Po prostu pragnie Boga, chociaż nie zawsze świadomie. Boga nie znajduje się zazwyczaj w książkach, ale w spotkaniu z człowiekiem, który przeszedł próbę wiary i jest świadkiem Jego Miłosierdzia. Miłość zrodzona w ogniu doświadczenia spowodowanego cierpieniem jest wyraźnym znakiem nadziei i skutecznym lekarstwem przeciw rozpaczy. Cierpiący i bliski śmierci nie ma czasu na intelektualne spekulacje. Pragnie

bowiem dowiedzieć się, czy jego życie, w rozumieniu ludzkim pozbawione sensu, posiada jakieś znaczenie nadprzyrodzone. Co więcej, czy będzie ono kontynuowane po śmierci? Należy zatem zweryfikować dość powszechne rozumienie wsparcia. Cierpiącemu nie jest lżej z tego powodu, że jest trzymany za rękę, lub że zostanie spełnione jego marzenie. Być może dzieje się tak w przypadku osób niewierzących. Natomiast chory cierpi mniej, gdy jest przy nim osoba, która go kocha, a siłę do trwania czerpie z wiary w Boga. Oczywiście konieczna jest również zdolność do współodczuwania cierpienia (empatii) i braterstwa chrześcijańskiego (por. J 15,12). Uzasadnienie tej postawy znajdujemy w słowach i czynach Chrystusa (por. J 15,13). Znany jest również opis przyjaciół wspierających Hioba (por. Hi 2,11), którzy zachowując milczenie wobec tajemnicy cierpienia, okazują miłosierdzie cierpiącemu. Istotna jest bowiem wrażliwość na jego przeżycia, umiejętność słuchania go oraz wystrzegania się łatwego osądzania. Ze wsparciem związane jest również pewne ryzyko zbyt da-

posiada fundamentalne znaczenie dla dobrych relacji międzyosobowych i równowagi psychicznej chorego. Zagrożeniem dla cierpiącego są osoby niezrównoważone psychicznie. Odnoszą się one do Boga niezwykle poufale. Postępowanie ich czasami jest wręcz kuszeniem Boga, polegającym na czynieniu obietnicy uzdrowienia. Wyrządzają w ten sposób choremu krzywdę. Odwiedziny ich są powodem zmęczenia psychicznego, a czasami osłabienia wiary.

własnych planów życiowych, które mogą zostać zniweczone. Pielęgnowanie wrażliwości na potrzeby innych jest bowiem związane z przeżywaniem niedostatku duchowego i materialnego. Chrześcijanin powinien liczyć się z ewangeliczną zasadą „wszystko albo nic”. Chrystus przecież pochwalił radykalizm czynu wdowy, wrzucającej do skarbony całe swoje utrzymanie (por. Mk 12,41-44). Zachowanie to, w kategoriach czysto ludzkich, jest nieroztropne. Rodzi się jednak pytanie,

dzieli w milczeniu, widząc jego cierpienie (por. Hi 2,12-13). Nadmiar słów denerwuje nie tylko chorego, a cisza i prosta modlitwa umacniają siły duchowe. Konieczna jest zatem roztropność, by rozeznać, jaka postawa jest najwłaściwsza w danej chwili. Wsparcie jest możliwe tylko wówczas, gdy istnieje wzajemne zaufanie oparte na prawdzie. Rzetelne informowanie

Solidarność z cierpiącym powinna czerpać zatem siłę z miłości Chrystusa do człowieka i Jego wezwania do jedności (por. J 17,21-23). Stanowi ona bowiem fundament moralny chrześcijańskich relacji społecznych. W ten sposób wierzący staje się znakiem nadziei dla przeżywających chwile zwątpienia lub rozpaczy. Wezwanie do miłości trudno jednak pogodzić z realizacją

czy prawdziwa miłość jest rozsądna? Gdyby taką była, to rodzice nie podejmowaliby trudu wychowania dziecka, a święci heroicznej wierności Chrystusowi. Bowiem miłość „[…] wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma” (1 Kor 13,7).

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

REFLEKSJA

lekiej identyfikacji z cierpiącym. Wówczas dochodzi do niebezpiecznego zacierania granicy pomiędzy życiem osobistym opiekuna a życiem chorego. Grozi to przemęczeniem, które może spowodować zespół wypalenia zawodowego. Cierpiący lęka się przede wszystkim osamotnienia w chwilach dla niego najtrudniejszych. Nie oczekuje zatem skutecznych porad, gdyż takich po prostu nie ma, ale ufa, że nie zostanie opuszczony. Rozumieli to przyjaciele Hioba, kiedy sie-

ks. Lucjan Szczepaniak SCJ (Kraków)

17


Zmartwychwstał Pan!

C

iało Jezusa zdjęto z krzyża. Józef z Arymatei, człowiek zamożny, miał w pobliżu Golgoty nowy grobowiec wykuty w skale, przeznaczony dla siebie, ale postanowił pochować w nim Jezusa. Józef udał się do Piłata i poprosił o wydanie ciała Jezusa. Piłat wyraził zgodę. Nikodem, który pamiętał spotkanie z Jezusem, przyniósł cenny olejek z mirry i aloesu, aby namaścić ciało swojego Mistrza. Razem z Józefem zawinęli w płótna okaleczone ciało Jezusa i przenieśli Je do grobowca. Arcykapłani i faryzeusze zażądali od Piłata, aby zabezpieczył grób przez trzy dni, gdyż przypomnieli sobie, że Jezus powiedział jeszcze za życia „po trzech dniach powstanę”. 18

Przekonali Piłata, że uczniowie Jezusa mogą wykraść Jego ciało, a potem opowiadać, że powstał z martwych. Dlatego przed wejściem do grobowca zatoczono wielki kamień, który opieczętowano. Wokół grobu postawiono straże. Podczas ukrzyżowania Jezusa, wśród przyglądających się kobiet była Maria Magdalena. Stała w pobliżu krzyża i rozpaczała nad losem swojego Nauczyciela. A potem razem z innymi poszła tam, gdzie pochowano Jezusa. Przebywała w pobliżu grobu aż do zmroku. W pierwszy dzień tygodnia, wcześnie rano, Maria Magdalena zjawiła się pierwsza przy grobie Jezusa. Zobaczyła, że kamień, który leżał

Fot. ks. W. Januś SCJ

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

C

przed wejściem, został odwalony. Zajrzała do wnętrza grobu. Grób był pusty. – Zabrano Pana i nie wiem, gdzie Go położono? – zadała sobie pytanie. Stała bezradna i zagubiona. Zauważyła nadchodzącego ogrodnika. Był to Jezus, ale Maria Magdalena nie poznała Nauczyciela. – Kto Pana zabrał i gdzie Go położył? – zadała Mu pytanie. – Mario! – powiedział Jezus. Wtedy dopiero poznała po głosie, że to Nauczyciel. Odpowiedziała szybko: – Nauczycielu! – i chciała Go dotknąć, ale Jezus odszedł. Maria Magdalena pobiegła do domu Szymona Piotra. Stukając do drzwi, wołała: – Piotrze, widziałam Pana i rozmawiałam z Nim! – Nauczyciel żyje! – krzyczała radośnie. Piotr i Maria Magdalena poszli szybko do domu Jana. A potem, wszyscy pobiegli do grobu Jezusa. Jan był młodszy od Piotra, wyprzedził go i przybiegł pierwszy. Była już tam Matka Jezusa i Maria, żona Kleofasa. Kobiety przyniosły olejki, gdyż miały zamiar namaścić ciało Jezusa. Wkrótce przybiegł Szymon Piotr i od razu wszedł do wnętrza grobu. Zobaczył płótna oraz chustę i uwierzył – Jezus powstał z martwych! Teraz Jan wszedł do wnętrza grobu. Ujrzał płótna i uwierzył – Zmartwychwstał Pan! (por. J 20,3-10). Gdy Matka Jezusa weszła do grobowca ujrzała młodzieńca w białej szacie. Obok niego leżały płótna i chusta złożona oddzielnie. – Nie ma tu twojego Syna, Jezus Zmartwychwstał! – usłyszała Głos. Ten Głos już znała. To było dawno temu, w Nazarecie. W domu jej rodziców pojawił się Anioł i oznajmił jej, że urodzi Syna. Wyszła z grobowca. Patrzyli na nią. – Jezus Zmartwychwstał! – powiedziała radosnym głosem. Spotkamy Go, jeżeli pójdziemy drogą do wsi Emaus.

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

2(122)2009

Poszli wszyscy. Spotkali ucznia Jezusa, Tomasza, nazywanego Didymos. – Zmartwychwstał Pan! – wykrzyczeli radośnie. – Uwierzę dopiero wtedy, kiedy zobaczę Jego rany – odpowiedział Tomasz. – Tomaszu, dlaczego nie chcesz wierzyć, że Jezus Zmartwychwstał? – pytał Piotr. Maria Magdalena widziała Nauczyciela i rozmawiała z Nim! – Uwierzę wtedy, kiedy dotknę Jego ran – upierał się Tomasz. Nie próbowali go przekonywać. Szli nadal. Spotkali Andrzeja, Filipa, Jakuba. – Zmartwychwstał Pan! – przekazali im radosne słowa. Jezus ukazał się uczniom na drodze biegnącej do Emaus, potem w Wieczerniku i trzeci raz nad Jeziorem Galilejskim. Weronika Habas (Kraków)

19


Zmartwychwstał Pan!

C

iało Jezusa zdjęto z krzyża. Józef z Arymatei, człowiek zamożny, miał w pobliżu Golgoty nowy grobowiec wykuty w skale, przeznaczony dla siebie, ale postanowił pochować w nim Jezusa. Józef udał się do Piłata i poprosił o wydanie ciała Jezusa. Piłat wyraził zgodę. Nikodem, który pamiętał spotkanie z Jezusem, przyniósł cenny olejek z mirry i aloesu, aby namaścić ciało swojego Mistrza. Razem z Józefem zawinęli w płótna okaleczone ciało Jezusa i przenieśli Je do grobowca. Arcykapłani i faryzeusze zażądali od Piłata, aby zabezpieczył grób przez trzy dni, gdyż przypomnieli sobie, że Jezus powiedział jeszcze za życia „po trzech dniach powstanę”. 18

Przekonali Piłata, że uczniowie Jezusa mogą wykraść Jego ciało, a potem opowiadać, że powstał z martwych. Dlatego przed wejściem do grobowca zatoczono wielki kamień, który opieczętowano. Wokół grobu postawiono straże. Podczas ukrzyżowania Jezusa, wśród przyglądających się kobiet była Maria Magdalena. Stała w pobliżu krzyża i rozpaczała nad losem swojego Nauczyciela. A potem razem z innymi poszła tam, gdzie pochowano Jezusa. Przebywała w pobliżu grobu aż do zmroku. W pierwszy dzień tygodnia, wcześnie rano, Maria Magdalena zjawiła się pierwsza przy grobie Jezusa. Zobaczyła, że kamień, który leżał

Fot. ks. W. Januś SCJ

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

C

przed wejściem, został odwalony. Zajrzała do wnętrza grobu. Grób był pusty. – Zabrano Pana i nie wiem, gdzie Go położono? – zadała sobie pytanie. Stała bezradna i zagubiona. Zauważyła nadchodzącego ogrodnika. Był to Jezus, ale Maria Magdalena nie poznała Nauczyciela. – Kto Pana zabrał i gdzie Go położył? – zadała Mu pytanie. – Mario! – powiedział Jezus. Wtedy dopiero poznała po głosie, że to Nauczyciel. Odpowiedziała szybko: – Nauczycielu! – i chciała Go dotknąć, ale Jezus odszedł. Maria Magdalena pobiegła do domu Szymona Piotra. Stukając do drzwi, wołała: – Piotrze, widziałam Pana i rozmawiałam z Nim! – Nauczyciel żyje! – krzyczała radośnie. Piotr i Maria Magdalena poszli szybko do domu Jana. A potem, wszyscy pobiegli do grobu Jezusa. Jan był młodszy od Piotra, wyprzedził go i przybiegł pierwszy. Była już tam Matka Jezusa i Maria, żona Kleofasa. Kobiety przyniosły olejki, gdyż miały zamiar namaścić ciało Jezusa. Wkrótce przybiegł Szymon Piotr i od razu wszedł do wnętrza grobu. Zobaczył płótna oraz chustę i uwierzył – Jezus powstał z martwych! Teraz Jan wszedł do wnętrza grobu. Ujrzał płótna i uwierzył – Zmartwychwstał Pan! (por. J 20,3-10). Gdy Matka Jezusa weszła do grobowca ujrzała młodzieńca w białej szacie. Obok niego leżały płótna i chusta złożona oddzielnie. – Nie ma tu twojego Syna, Jezus Zmartwychwstał! – usłyszała Głos. Ten Głos już znała. To było dawno temu, w Nazarecie. W domu jej rodziców pojawił się Anioł i oznajmił jej, że urodzi Syna. Wyszła z grobowca. Patrzyli na nią. – Jezus Zmartwychwstał! – powiedziała radosnym głosem. Spotkamy Go, jeżeli pójdziemy drogą do wsi Emaus.

Fot. kl. Ł. Grzejda SCJ

2(122)2009

Poszli wszyscy. Spotkali ucznia Jezusa, Tomasza, nazywanego Didymos. – Zmartwychwstał Pan! – wykrzyczeli radośnie. – Uwierzę dopiero wtedy, kiedy zobaczę Jego rany – odpowiedział Tomasz. – Tomaszu, dlaczego nie chcesz wierzyć, że Jezus Zmartwychwstał? – pytał Piotr. Maria Magdalena widziała Nauczyciela i rozmawiała z Nim! – Uwierzę wtedy, kiedy dotknę Jego ran – upierał się Tomasz. Nie próbowali go przekonywać. Szli nadal. Spotkali Andrzeja, Filipa, Jakuba. – Zmartwychwstał Pan! – przekazali im radosne słowa. Jezus ukazał się uczniom na drodze biegnącej do Emaus, potem w Wieczerniku i trzeci raz nad Jeziorem Galilejskim. Weronika Habas (Kraków)

19


2(122)2009

W

Fot. ks. A. Sanecki SCJ

roku 1991 niespodziewanie nadarzyła się okazja pielgrzymki do Fatimy z zaprzyjaźnionym księdzem. Od młodości zawsze miałam sentyment do Matki Bożej Fatimskiej, to też nie mogliśmy stracić takiej okazji. Mąż pojechał w intencji naszych chorych dzieci prosić o cud, a ja modliłam się w domu. Przecież dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Ciągle myślałam o tych cudach, które dzieją się i w naszych czasach,

20

i o których dopiero co czytałam. Jakże byłam zła, kiedy wrócili. Czy Maryja nie usłyszała tak gorliwej modlitwy. Jeszcze bardziej cierpiałam, nie umiałam poradzić sobie sama z sobą. Wiedziałam, że powinnam zaakceptować to, co mam, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałam z tym coś zrobić. Przyjaciółka przyszła mi z pomocą. Zaproponowała rekolekcje. Chętnie przyjęłam propozycję, a mąż zapewnił, że da sobie radę z dziećmi. Te rekolekcje miały zmienić moje dotychczasowe życie. Tam przyrzekłam sobie, że odtąd nie będę narzekać. Nie będę więcej prosić Boga o cud. Przyjmę wszystko, co jeszcze mnie może spotkać. Postanowiłam jak tylko potrafię wypełniać Wolę Boga. Wybrałam sobie cytat, który często powtarzała Mała Tereska ,,Choć byś mnie zabił, Tobie ufać będę”. Wróciłam do domu szczęśliwa. Czułam, że zaczynam nowe życie. A Bóg wziął mnie natychmiast za słowo. Wkrótce okazało się, że rodzina znowu się powiększy. Nie pytałam dlaczego, ale płakaliśmy

razem z moim mężem. Moja siostra, próbując mnie pocieszyć i rozładować trudną sytuację, powiedziała dlaczego beczysz, przecież zawsze planowałaś szóstkę dzieci, a dopiero będzie piąte. Wtedy pomyślałam: Boże zgadzam się, niech urodzi się piąte, ale nie bierz poważnie moich dawnych planów – tego, o czym mówi moja siostra. Do lekarza zgłosiłam się celowo późno, aby nie narażać się na propozycję aborcji. Po wizycie lekarz dał skierowanie na USG. Stwierdził, że jestem za gruba. Zresztą sama już o tym jakiś czas myślałam. Przypuszczenia moje i lekarza potwierdziły się – spodziewam się bliźniaków. Cała ta sytuacja przekroczyła granice racjonalności. Dopiero wtedy zrozumiałam: ,,Drogi moje nie są drogami waszymi”. Zrozumiałam, że moje myślenie jest tylko ludzkie, niedoskonałe. Dotąd zawsze próbowałam sobie układać plan, teraz składam broń, nie jesteśmy w stanie nic wymyślić. Prawie nikt nie wierzył, że mogę urodzić zdrowe dzieci. Dla mnie i mojego męża gdzieś na horyzoncie zaświtała nadzieja. Czułam intuicyjnie radość z narodzin dzieci. Chociaż braliśmy pod uwagę, że dzieci mogą być chore. Pewnego dnia odwiedził nas ksiądz, z którym Franek był w Fatimie. Kiedy

Bogumiła Legierska (Koniaków)

Tę pieśń – bardzo często śpiewała mi w dzieciństwie moja Ciocia... Opowiadała mi o Matce Zbawiciela, która ukazała się młodziutkiej Bernadecie. Minęło kilka lat – „górnych” i „chmurnych”. A „Pieśń o Matce” – wciąż była ze mną. I pojawiło się pragnienie, aby pojechać do tego niezwykłego miejsca. Jednak wciąż coś stawało na przeszkodzie. W ostatnich latach przeszłam kilka operacji. Różni „mądrzy” mówili: „nie wytrzymasz”. Ale Maryja miała wobec mnie swój plan. Ona też znalazła mi wspólnotę, z którą dane mi było pielgrzy­ mować do Jej sanktuariów. Przejechaliśmy dosłownie całą Europę – modląc się i podziwiając piękno stworzenia i dzieła rąk ludzkich. W Fatimie, podczas porannej Eucharystii, dane mi było czytać Słowo Boże. Natomiast podczas wieczornej procesji różańcowej w Lourdes, znalazłam się w grupie prowadzącej modlitwy w języku polskim. Kiedy byłam w La Salette – znowu dostąpiłam łaski czytania Słowa Bożego. Maryja przez cały czas prowadziła nas ku zawierzeniu, miłości i prawdzie. Kalendarz wskazywał już październik. A tutaj – wciąż jak gdyby było lato. To także dar Niepokalanej.

Fot. ks. Z. Płuska SCJ

Cz. II

Pieśń o Matce...

Przyczyno moich pielgrzymowań związanych w powszedni różaniec Niepokalana ciszo otwierająca Życie Tobie śpiewam. Krystyna Maria Suwiczak (Poznań)

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

„Niczego nie zmarnowałam z tego, co zostało nam powierzone”

usłyszał o mających się narodzić bliźniakach zażartował: ,,Maryja w Fatimie chyba nas źle zrozumiała... Myśmy się modlili o uzdrowienie dwójki dzieci, a Ona myślała, że prosimy o następną dwójkę”. W grudniu 1992 roku urodziły się bliźniaki: dziewczynka i chłopczyk. Taka sama parka jak chore dzieci, z jedną tylko różnicą – teraz byliśmy pewni, że maleństwa są zdrowe. Wracałam do domu szczęśliwa i pełna energii, czekała nas praca przy czwórce dzieci. Nawet zajmowanie się chorymi dziećmi wydawało się lżejsze i one jakiś czas były spokojniejsze i mniej chorowały, a radość, która panowała w naszym domu udzielała się wszystkim. Trzy lata później, latem, w imieniny mojej nieżyjącej już mamy, zmarł mój ukochany Dominik. Mały aniołek – tak często mówiła o nim mama. Skończył dziewięć lat. Terenia i Antoś – bliźniaki odmieniły nasz dom. Codziennie dziękujemy Bogu i Pani Fatimskiej za cud. Jeszcze jednym potwierdzeniem, że dzieci zostały wymodlone w Fatimie był dzień pierwszej Komunii, która przypadła w dniu pierwszych objawień fatimskich – 13 maja. Łucyjka zmarła w pierwszy dzień wakacji 2007 roku. Miała dwadzieścia trzy lata. Była największą ulubienicą taty i naszym skarbem. Bliźniaki uczą się w liceum. Tomek skończył studia w Krakowie i układa sobie swoje życie. Ja dziękuję Bogu, że tak potoczyło się nasze życie, że niczego nie zmarnowałam z tego, co zostało nam powierzone.

21


2(122)2009

W

Fot. ks. A. Sanecki SCJ

roku 1991 niespodziewanie nadarzyła się okazja pielgrzymki do Fatimy z zaprzyjaźnionym księdzem. Od młodości zawsze miałam sentyment do Matki Bożej Fatimskiej, to też nie mogliśmy stracić takiej okazji. Mąż pojechał w intencji naszych chorych dzieci prosić o cud, a ja modliłam się w domu. Przecież dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Ciągle myślałam o tych cudach, które dzieją się i w naszych czasach,

20

i o których dopiero co czytałam. Jakże byłam zła, kiedy wrócili. Czy Maryja nie usłyszała tak gorliwej modlitwy. Jeszcze bardziej cierpiałam, nie umiałam poradzić sobie sama z sobą. Wiedziałam, że powinnam zaakceptować to, co mam, ale to było silniejsze ode mnie. Musiałam z tym coś zrobić. Przyjaciółka przyszła mi z pomocą. Zaproponowała rekolekcje. Chętnie przyjęłam propozycję, a mąż zapewnił, że da sobie radę z dziećmi. Te rekolekcje miały zmienić moje dotychczasowe życie. Tam przyrzekłam sobie, że odtąd nie będę narzekać. Nie będę więcej prosić Boga o cud. Przyjmę wszystko, co jeszcze mnie może spotkać. Postanowiłam jak tylko potrafię wypełniać Wolę Boga. Wybrałam sobie cytat, który często powtarzała Mała Tereska ,,Choć byś mnie zabił, Tobie ufać będę”. Wróciłam do domu szczęśliwa. Czułam, że zaczynam nowe życie. A Bóg wziął mnie natychmiast za słowo. Wkrótce okazało się, że rodzina znowu się powiększy. Nie pytałam dlaczego, ale płakaliśmy

razem z moim mężem. Moja siostra, próbując mnie pocieszyć i rozładować trudną sytuację, powiedziała dlaczego beczysz, przecież zawsze planowałaś szóstkę dzieci, a dopiero będzie piąte. Wtedy pomyślałam: Boże zgadzam się, niech urodzi się piąte, ale nie bierz poważnie moich dawnych planów – tego, o czym mówi moja siostra. Do lekarza zgłosiłam się celowo późno, aby nie narażać się na propozycję aborcji. Po wizycie lekarz dał skierowanie na USG. Stwierdził, że jestem za gruba. Zresztą sama już o tym jakiś czas myślałam. Przypuszczenia moje i lekarza potwierdziły się – spodziewam się bliźniaków. Cała ta sytuacja przekroczyła granice racjonalności. Dopiero wtedy zrozumiałam: ,,Drogi moje nie są drogami waszymi”. Zrozumiałam, że moje myślenie jest tylko ludzkie, niedoskonałe. Dotąd zawsze próbowałam sobie układać plan, teraz składam broń, nie jesteśmy w stanie nic wymyślić. Prawie nikt nie wierzył, że mogę urodzić zdrowe dzieci. Dla mnie i mojego męża gdzieś na horyzoncie zaświtała nadzieja. Czułam intuicyjnie radość z narodzin dzieci. Chociaż braliśmy pod uwagę, że dzieci mogą być chore. Pewnego dnia odwiedził nas ksiądz, z którym Franek był w Fatimie. Kiedy

Bogumiła Legierska (Koniaków)

Tę pieśń – bardzo często śpiewała mi w dzieciństwie moja Ciocia... Opowiadała mi o Matce Zbawiciela, która ukazała się młodziutkiej Bernadecie. Minęło kilka lat – „górnych” i „chmurnych”. A „Pieśń o Matce” – wciąż była ze mną. I pojawiło się pragnienie, aby pojechać do tego niezwykłego miejsca. Jednak wciąż coś stawało na przeszkodzie. W ostatnich latach przeszłam kilka operacji. Różni „mądrzy” mówili: „nie wytrzymasz”. Ale Maryja miała wobec mnie swój plan. Ona też znalazła mi wspólnotę, z którą dane mi było pielgrzy­ mować do Jej sanktuariów. Przejechaliśmy dosłownie całą Europę – modląc się i podziwiając piękno stworzenia i dzieła rąk ludzkich. W Fatimie, podczas porannej Eucharystii, dane mi było czytać Słowo Boże. Natomiast podczas wieczornej procesji różańcowej w Lourdes, znalazłam się w grupie prowadzącej modlitwy w języku polskim. Kiedy byłam w La Salette – znowu dostąpiłam łaski czytania Słowa Bożego. Maryja przez cały czas prowadziła nas ku zawierzeniu, miłości i prawdzie. Kalendarz wskazywał już październik. A tutaj – wciąż jak gdyby było lato. To także dar Niepokalanej.

Fot. ks. Z. Płuska SCJ

Cz. II

Pieśń o Matce...

Przyczyno moich pielgrzymowań związanych w powszedni różaniec Niepokalana ciszo otwierająca Życie Tobie śpiewam. Krystyna Maria Suwiczak (Poznań)

Fot. dk. Ł. Ogórek SCJ

„Niczego nie zmarnowałam z tego, co zostało nam powierzone”

usłyszał o mających się narodzić bliźniakach zażartował: ,,Maryja w Fatimie chyba nas źle zrozumiała... Myśmy się modlili o uzdrowienie dwójki dzieci, a Ona myślała, że prosimy o następną dwójkę”. W grudniu 1992 roku urodziły się bliźniaki: dziewczynka i chłopczyk. Taka sama parka jak chore dzieci, z jedną tylko różnicą – teraz byliśmy pewni, że maleństwa są zdrowe. Wracałam do domu szczęśliwa i pełna energii, czekała nas praca przy czwórce dzieci. Nawet zajmowanie się chorymi dziećmi wydawało się lżejsze i one jakiś czas były spokojniejsze i mniej chorowały, a radość, która panowała w naszym domu udzielała się wszystkim. Trzy lata później, latem, w imieniny mojej nieżyjącej już mamy, zmarł mój ukochany Dominik. Mały aniołek – tak często mówiła o nim mama. Skończył dziewięć lat. Terenia i Antoś – bliźniaki odmieniły nasz dom. Codziennie dziękujemy Bogu i Pani Fatimskiej za cud. Jeszcze jednym potwierdzeniem, że dzieci zostały wymodlone w Fatimie był dzień pierwszej Komunii, która przypadła w dniu pierwszych objawień fatimskich – 13 maja. Łucyjka zmarła w pierwszy dzień wakacji 2007 roku. Miała dwadzieścia trzy lata. Była największą ulubienicą taty i naszym skarbem. Bliźniaki uczą się w liceum. Tomek skończył studia w Krakowie i układa sobie swoje życie. Ja dziękuję Bogu, że tak potoczyło się nasze życie, że niczego nie zmarnowałam z tego, co zostało nam powierzone.

21


2(122)2009

P

rzeszło trzydzieści lat temu lewicowa władza mocno wspierana przez masonerię obiecała Urugwajczykom dostatnie życie. Nowe szkoły, szpitale, comiesięczne dotacje dla najuboższych oraz wiele imprez rozrywkowych. Warunek był tylko jeden. Budujemy nowe społeczeństwo bez Boga! Wystarczyło tych kilkadziesiąt lat, by katolicki kraj zapomniał o Bogu i stał się najbardziej laickim i ateistycznym państwem w Ameryce Łacińskiej. Urugwaj jest państwem, które bardzo dba o rozrywki dla swoich obywateli. Prawdą jest również, że naturalna spontaniczność ludności sprzyja tworzeniu „kultury świętowania”. Nie jest to jednak świętowanie, które kształtuje człowieka i odpowiada jego godności. Czas plażowych i ulicznych zabaw zazwyczaj kończy się rozbojami i morderstwami. Jak to bywało w starożytności tak jest i dzisiaj: można bawić się kosztem innych, czasem nawet pozbawiając ich życia. Tak więc niezwykle istotnym elementem naszej misyjnej działalności w Urugwaju jest uświadamianie ludziom, że rozrywka i zabawa nie może stanowić sensu życia, że dla chrześcijanina centrum życia i działania winien stanowić zawsze Bóg jako Ten, który jest wciąż obecny w życiu człowieka. Oczywiście państwo, które jest laickie nie ułatwia ludziom przeżywania wiary. W szkołach naucza się, że Boga nie ma i zabrania się o Nim mówić. Powstaje więc wielka pustka w sercu 22

od lewej: br. Andrzej Gancarczyk SCJ i ks. Wojciech Adamczyk SCJ człowieka, którą czymś trzeba zapełnić… Tworzy się bożki. Urugwaj ma trzech bożków: piłkę nożną, karnawał i politykę. Władza spełniła tylko jedną przedwyborczą obietnicę. Dała ludziom rozrywkę. W ten sposób zagłuszono prawdziwe ludzkie pragnienia, a w serca wlano niepewność wywołaną brakiem prawdziwego Boga – dawcy życia. Ten brak fundamentu sprawia, że ludzie często popadają w depresję, lękają się poznawać siebie, „nazywać po imieniu” swe grzechy oraz słabości. Żeby nie pozwolić ludziom myśleć o życiu i jego problemach często proponuje się zabawę, która

bec bliźnich, byśmy otrzymali obiecaną nagrodę, wartą naszych ziemskich trudów. Niech Dobry Bóg da wszystkim czytelnikom „Wstań” zasmakować obfitości Jego łask i pełnego życia w NIM. ks. Wojciech Adamczyk SCJ (Montevideo)

Fotografie: br. A. Gan­car­czyk SCJ

Urugwaj

przez chwilę daje wrażenie szczęścia i pozwala na moment zapomnieć o rzeczywistości. Tradycyjnym świętom i obchodom religijnym narzuca się nowe, zupełnie świeckie znaczenie. I tak na przykład Boże Narodzenie wprawdzie jest świętem rodziny, ale z pierwiastkiem chrześcijańskim nie ma nic do czynienia. Polega ono na tym, że ludzie spotykają się w gronie rodzinnym, często udając się do innej części kraju. Nie przywiązuje się zupełnie wagi do tego, co w chrześcijaństwie jest treścią tego dnia. Jest to praktycznie święto bez Boga, a czas spędza się na zabawach i tańcach. Okres Wielkiego Postu i sama Wielkanoc to czas przedłużonego karnawału. Wielki Tydzień jest „Tygodniem Turystyki”, podczas którego proponuje się bogatą ofertę różnego rodzaju hucznych zabaw. Natomiast Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej stała się dniem uroczystego otwarcia plaż, tak bardzo oczekiwanym przez mieszkańców tego kraju. Skromne liturgie, które przeżywamy w różnych kaplicach w otoczeniu garstki chrześcijan, mają niepowtarzalny urok. Cieszymy się z każdej osoby, która przyszła i otworzyła swoje serce Jezusowi. Zetknięcie się z Ameryką Południową jest dla mnie ciągłym impulsem do tego, aby pogłębiać swoją relację z Jezusem. Życie misyjne jest piękne, ale i niełatwe, jak zresztą każdy sposób życia, który chce się przeżyć uczciwie i wartościowo. Wspieramy wszystkich naszą modlitwą, ale jednocześnie sami jej również potrzebujemy. Oby nasze życie obfitowało w wiele dobra wo-

procesja eucharystyczna

Msze œwiête w intencji cz³onków Duchowego Patronatu Mi­syj­ne­go zostan¹ od­pra­wio­ne w kaplicy seminaryjnej 19 IV oraz 17 V 2009 r. Zapraszamy do ³¹cz­no­œci w mo­dli­twie.

In­ten­cja mo­dli­twy mi­syj­nej: By nowo założone Kościoły katolickie, wdzięczne Panu za dar wiary, były skłonne do włączenia się w powszechną misję Kościoła, ofiarując gotowość głoszenia Ewangelii po krańce świata. 23


2(122)2009

P

rzeszło trzydzieści lat temu lewicowa władza mocno wspierana przez masonerię obiecała Urugwajczykom dostatnie życie. Nowe szkoły, szpitale, comiesięczne dotacje dla najuboższych oraz wiele imprez rozrywkowych. Warunek był tylko jeden. Budujemy nowe społeczeństwo bez Boga! Wystarczyło tych kilkadziesiąt lat, by katolicki kraj zapomniał o Bogu i stał się najbardziej laickim i ateistycznym państwem w Ameryce Łacińskiej. Urugwaj jest państwem, które bardzo dba o rozrywki dla swoich obywateli. Prawdą jest również, że naturalna spontaniczność ludności sprzyja tworzeniu „kultury świętowania”. Nie jest to jednak świętowanie, które kształtuje człowieka i odpowiada jego godności. Czas plażowych i ulicznych zabaw zazwyczaj kończy się rozbojami i morderstwami. Jak to bywało w starożytności tak jest i dzisiaj: można bawić się kosztem innych, czasem nawet pozbawiając ich życia. Tak więc niezwykle istotnym elementem naszej misyjnej działalności w Urugwaju jest uświadamianie ludziom, że rozrywka i zabawa nie może stanowić sensu życia, że dla chrześcijanina centrum życia i działania winien stanowić zawsze Bóg jako Ten, który jest wciąż obecny w życiu człowieka. Oczywiście państwo, które jest laickie nie ułatwia ludziom przeżywania wiary. W szkołach naucza się, że Boga nie ma i zabrania się o Nim mówić. Powstaje więc wielka pustka w sercu 22

od lewej: br. Andrzej Gancarczyk SCJ i ks. Wojciech Adamczyk SCJ człowieka, którą czymś trzeba zapełnić… Tworzy się bożki. Urugwaj ma trzech bożków: piłkę nożną, karnawał i politykę. Władza spełniła tylko jedną przedwyborczą obietnicę. Dała ludziom rozrywkę. W ten sposób zagłuszono prawdziwe ludzkie pragnienia, a w serca wlano niepewność wywołaną brakiem prawdziwego Boga – dawcy życia. Ten brak fundamentu sprawia, że ludzie często popadają w depresję, lękają się poznawać siebie, „nazywać po imieniu” swe grzechy oraz słabości. Żeby nie pozwolić ludziom myśleć o życiu i jego problemach często proponuje się zabawę, która

bec bliźnich, byśmy otrzymali obiecaną nagrodę, wartą naszych ziemskich trudów. Niech Dobry Bóg da wszystkim czytelnikom „Wstań” zasmakować obfitości Jego łask i pełnego życia w NIM. ks. Wojciech Adamczyk SCJ (Montevideo)

Fotografie: br. A. Gan­car­czyk SCJ

Urugwaj

przez chwilę daje wrażenie szczęścia i pozwala na moment zapomnieć o rzeczywistości. Tradycyjnym świętom i obchodom religijnym narzuca się nowe, zupełnie świeckie znaczenie. I tak na przykład Boże Narodzenie wprawdzie jest świętem rodziny, ale z pierwiastkiem chrześcijańskim nie ma nic do czynienia. Polega ono na tym, że ludzie spotykają się w gronie rodzinnym, często udając się do innej części kraju. Nie przywiązuje się zupełnie wagi do tego, co w chrześcijaństwie jest treścią tego dnia. Jest to praktycznie święto bez Boga, a czas spędza się na zabawach i tańcach. Okres Wielkiego Postu i sama Wielkanoc to czas przedłużonego karnawału. Wielki Tydzień jest „Tygodniem Turystyki”, podczas którego proponuje się bogatą ofertę różnego rodzaju hucznych zabaw. Natomiast Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej stała się dniem uroczystego otwarcia plaż, tak bardzo oczekiwanym przez mieszkańców tego kraju. Skromne liturgie, które przeżywamy w różnych kaplicach w otoczeniu garstki chrześcijan, mają niepowtarzalny urok. Cieszymy się z każdej osoby, która przyszła i otworzyła swoje serce Jezusowi. Zetknięcie się z Ameryką Południową jest dla mnie ciągłym impulsem do tego, aby pogłębiać swoją relację z Jezusem. Życie misyjne jest piękne, ale i niełatwe, jak zresztą każdy sposób życia, który chce się przeżyć uczciwie i wartościowo. Wspieramy wszystkich naszą modlitwą, ale jednocześnie sami jej również potrzebujemy. Oby nasze życie obfitowało w wiele dobra wo-

procesja eucharystyczna

Msze œwiête w intencji cz³onków Duchowego Patronatu Mi­syj­ne­go zostan¹ od­pra­wio­ne w kaplicy seminaryjnej 19 IV oraz 17 V 2009 r. Zapraszamy do ³¹cz­no­œci w mo­dli­twie.

In­ten­cja mo­dli­twy mi­syj­nej: By nowo założone Kościoły katolickie, wdzięczne Panu za dar wiary, były skłonne do włączenia się w powszechną misję Kościoła, ofiarując gotowość głoszenia Ewangelii po krańce świata. 23


W

Działalność społeczno-socjalna obejmuje takie dzieła, jak kuchnie-stołówki, w których około 600 dzieci otrzymuje obiady. Poza tym istnieją: przedszkole parafialne i świetlica, w której można przebywać w ciągu dnia. Działają kółka zainteresowań poświęcone wyszywaniu, projektowaniu odzieży, rysowaniu i malowaniu (batik). Są czynne: sala komputerowa i sala sportowa. Z myślą o dzieciach z rodzin patologicznych i dzieciach ulicy powstała „Pietruszka” – dom całodobowego pobytu i opieki. Dla młodzieży fundowane są stypendia, pomaga się im w studiach i znalezieniu zakwaterowania. Szczególną uwagę poświęcamy młodzieży męskiej. Specjalistycznym duszpasterstwem oraz pomocą socjalną objętych jest około 40 chłopców z domu dziecka. Na pomoc mogą liczyć również ci chłopcy, których sytuacja rodzinna jest skomplikowana. Z pozyskanych środków opłacane są dla nich m.in. kursy doskonalenia zawodowego oraz indywidualna niezbędna pomoc. Aby przeznaczone dla młodzieży projekty mogły Fotografie: ks. K. Paluch SCJ

Naddniestrzu posługą duszpasterską objętych jest około 1500 katolików. W ramach duszpasterstwa parafialnego działają kręgi modlitewne i grupy apostolskie. Znaczącą rolę odgrywają ruch „Legion Maryi” oraz wspólnoty rodzin. Odrodzenie Kościoła w Mołdawii jest widoczne, to czytelny znak Królestwa Jezusowego Serca. Obok pracy ewangelizacyjnej, która trwa w tym kraju już 17 lat, wiele uwagi poświęcono sprawom społecznym. Sercanie, zgodnie z pragnieniem założyciela swojego Zgromadzenia, ks. Leona Dehona, starają się być w życiu i działaniu ,,prorokami miłości i sługami pojednania ludzi i świata w Chrystusie”.

w Mołdawii

kościół w Rybnicy 24

dobrze funkcjonować, zakupiono dom, który po adaptacji będzie miniakademikiem. Świadczona jest także pomoc osobom chorym znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. W prowadzonych punktach socjalno-medycznych wykwalifikowany personel niesie podstawową pomoc medyczną. Taką opieką objęci są ludzie samotni i obłożnie chorzy. Dla wielu z nich, pozostających w domach samotnie, jest to niejednokrotnie jedyna pomoc i opieka medyczna, na jaką mogą liczyć. Pielęgniarki zatrudnione w punktach medycznych mają pod opieką około 100 osób. Prowadzenie tak wielu projektów jest możliwe dzięki pomocy organizacji charytatywnych, Zgromadzenia Księży Sercanów oraz osób prywatnych. Aktywnie i ofiarnie pomagają nam nasi Przyjaciele i Dobroczyńcy. Spotykamy się z ogromną życzliwością ze strony wielu ludzi o dobrych sercach. Niech Dobry Bóg wszystkim błogosławi i udziela swoich darów na każdy dzień! Jesteśmy wspomagani Waszymi modlitwami, za które składamy nasze szczere podziękowanie. Nie zapominamy o naszych ofiarodawcach i zawsze przypominamy wszystkim, którzy korzystają z pomocy, jak ważne są wdzięczność, pamięć, a przede wszystkim modlitwy w intencji dobroczyńców.

Cz. II

– Naddniestrzu Nasza działalność oparta jest na strukturach parafialnych, co pozwala na współpracę z wieloma instytucjami. Dynamika funkcjonowania tylu zaangażowań zależy od pozyskanych środków. Znaczna większość projektów działa już kilkanaście lat. Są to głównie kuchniestołówki, których działalność zainicjowano wraz z podjęciem pracy duszpasterskiej w objętych przez nas parafiach. Rozbite małżeństwa, alkoholizm, który doprowadza całe rodziny do nędzy, problemy ze znalezieniem stałej pracy – wszystko to sprawia, że dzieci z obciążonych takimi problemami domów wciąż przychodzą do nas na ciepły posiłek. To właśnie z myślą o nich chcemy nadal prowadzić kuchnie. Oby ich zraniony dziecięcy świat stawał się odrobinę radośniejszy. Rodzą się też nowe inicjatywy, jak np. wspomniany już dom dla dzieci ulicy „Pietruszka”. Działa on zaledwie od roku, ale już dziś można potwierdzić sensowność tego przedsięwzięcia. Przebywające w „Pietruszce” dzieci zostały dotkliwie zranione i pozbawione dzieciństwa – zaniedbane i opuszczone, a bywają przypadki, że i wyrzucone z domu na ulicę. Odpowiedzialność rodziców za wychowanie własnego potomstwa w tych konkretnych przypadkach jest przerażająco niska. Zainteresowanie ze strony pedagogów i wolontariuszy, organizowanie

różnego rodzaju zajęć, a przede wszystkim gesty miłości to najlepsze w tym wypadku lekarstwo. Rodzicom wnętrze kościoła w Rybnicy tych dzieci pracownicy „Pietruszki” pomagają znaleźć pomoc, zwłaszcza ludziom zrapracę, rozwiązać kłopoty w ro- nionym i zagubionym. dzinie. Nadal jest tak dużo do zroW wielu krajach można za- bienia, a my chcemy jeszcze uważyć podobne problemy owocniej realizować naszą Misję i nie jest łatwo wszystkim za- w Kościele. Intensywnie myradzić. Świat może być lepszy ślimy o miniakademiku dla dzięki osobom, instytucjom dziewcząt. Widzimy potrzebę podejmującym różnego rodzaju stworzenia domu dla ludzi sainicjatywy. W Mołdawii – a jest motnych w podeszłym wieku. to biedny kraj, którego rozwój Zbieramy ofiary na budowę koekonomiczno-gospodarczy jest ścioła w Benderach i Tiraspolu. jednym z najniższych w Euro- Pragniemy podejmować nowe pie – dodatkowym problemem zaangażowania duszpasterskie jest skomplikowana sytuacja w prowadzonych przez nas papolityczna. Od 17 lat nie roz- rafiach. Ufamy szczerze Dobrewiązano problemu Naddniestrza mu Bogu. Wiemy, że możemy (Naddniestrzańska Mołdaw- liczyć na pomoc wielu osób, bo ska Republika). To niewielkie przecież nie brakuje dobrych państwo liczące około 660 tys. i ofiarnych ludzi. mieszkańców powstało w wynibr. Tomasz Chudziak SCJ ku rozpadu ZSRR. W 1990 roku (Bendery) ogłosiło swoją niezależność i odłączyło się od Mołdawii. W 1992 roku wywiązał się konflikt zbrojny, stwarzając dodatkowe problemy. Niezależnie od tego, jaka będzie przyszłość tego zakątka świata, jako sercanie pragniemy żyć i pracować w tutejszym społeczeństwie. Chcemy przede wszystkim dać mu poznać Miłość dom społeczny w Raszkowie Bożego Serca i nieść Fotografie: ks. K. Paluch SCJ

Sercanie

2(122)2009

25


W

Działalność społeczno-socjalna obejmuje takie dzieła, jak kuchnie-stołówki, w których około 600 dzieci otrzymuje obiady. Poza tym istnieją: przedszkole parafialne i świetlica, w której można przebywać w ciągu dnia. Działają kółka zainteresowań poświęcone wyszywaniu, projektowaniu odzieży, rysowaniu i malowaniu (batik). Są czynne: sala komputerowa i sala sportowa. Z myślą o dzieciach z rodzin patologicznych i dzieciach ulicy powstała „Pietruszka” – dom całodobowego pobytu i opieki. Dla młodzieży fundowane są stypendia, pomaga się im w studiach i znalezieniu zakwaterowania. Szczególną uwagę poświęcamy młodzieży męskiej. Specjalistycznym duszpasterstwem oraz pomocą socjalną objętych jest około 40 chłopców z domu dziecka. Na pomoc mogą liczyć również ci chłopcy, których sytuacja rodzinna jest skomplikowana. Z pozyskanych środków opłacane są dla nich m.in. kursy doskonalenia zawodowego oraz indywidualna niezbędna pomoc. Aby przeznaczone dla młodzieży projekty mogły Fotografie: ks. K. Paluch SCJ

Naddniestrzu posługą duszpasterską objętych jest około 1500 katolików. W ramach duszpasterstwa parafialnego działają kręgi modlitewne i grupy apostolskie. Znaczącą rolę odgrywają ruch „Legion Maryi” oraz wspólnoty rodzin. Odrodzenie Kościoła w Mołdawii jest widoczne, to czytelny znak Królestwa Jezusowego Serca. Obok pracy ewangelizacyjnej, która trwa w tym kraju już 17 lat, wiele uwagi poświęcono sprawom społecznym. Sercanie, zgodnie z pragnieniem założyciela swojego Zgromadzenia, ks. Leona Dehona, starają się być w życiu i działaniu ,,prorokami miłości i sługami pojednania ludzi i świata w Chrystusie”.

w Mołdawii

kościół w Rybnicy 24

dobrze funkcjonować, zakupiono dom, który po adaptacji będzie miniakademikiem. Świadczona jest także pomoc osobom chorym znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej. W prowadzonych punktach socjalno-medycznych wykwalifikowany personel niesie podstawową pomoc medyczną. Taką opieką objęci są ludzie samotni i obłożnie chorzy. Dla wielu z nich, pozostających w domach samotnie, jest to niejednokrotnie jedyna pomoc i opieka medyczna, na jaką mogą liczyć. Pielęgniarki zatrudnione w punktach medycznych mają pod opieką około 100 osób. Prowadzenie tak wielu projektów jest możliwe dzięki pomocy organizacji charytatywnych, Zgromadzenia Księży Sercanów oraz osób prywatnych. Aktywnie i ofiarnie pomagają nam nasi Przyjaciele i Dobroczyńcy. Spotykamy się z ogromną życzliwością ze strony wielu ludzi o dobrych sercach. Niech Dobry Bóg wszystkim błogosławi i udziela swoich darów na każdy dzień! Jesteśmy wspomagani Waszymi modlitwami, za które składamy nasze szczere podziękowanie. Nie zapominamy o naszych ofiarodawcach i zawsze przypominamy wszystkim, którzy korzystają z pomocy, jak ważne są wdzięczność, pamięć, a przede wszystkim modlitwy w intencji dobroczyńców.

Cz. II

– Naddniestrzu Nasza działalność oparta jest na strukturach parafialnych, co pozwala na współpracę z wieloma instytucjami. Dynamika funkcjonowania tylu zaangażowań zależy od pozyskanych środków. Znaczna większość projektów działa już kilkanaście lat. Są to głównie kuchniestołówki, których działalność zainicjowano wraz z podjęciem pracy duszpasterskiej w objętych przez nas parafiach. Rozbite małżeństwa, alkoholizm, który doprowadza całe rodziny do nędzy, problemy ze znalezieniem stałej pracy – wszystko to sprawia, że dzieci z obciążonych takimi problemami domów wciąż przychodzą do nas na ciepły posiłek. To właśnie z myślą o nich chcemy nadal prowadzić kuchnie. Oby ich zraniony dziecięcy świat stawał się odrobinę radośniejszy. Rodzą się też nowe inicjatywy, jak np. wspomniany już dom dla dzieci ulicy „Pietruszka”. Działa on zaledwie od roku, ale już dziś można potwierdzić sensowność tego przedsięwzięcia. Przebywające w „Pietruszce” dzieci zostały dotkliwie zranione i pozbawione dzieciństwa – zaniedbane i opuszczone, a bywają przypadki, że i wyrzucone z domu na ulicę. Odpowiedzialność rodziców za wychowanie własnego potomstwa w tych konkretnych przypadkach jest przerażająco niska. Zainteresowanie ze strony pedagogów i wolontariuszy, organizowanie

różnego rodzaju zajęć, a przede wszystkim gesty miłości to najlepsze w tym wypadku lekarstwo. Rodzicom wnętrze kościoła w Rybnicy tych dzieci pracownicy „Pietruszki” pomagają znaleźć pomoc, zwłaszcza ludziom zrapracę, rozwiązać kłopoty w ro- nionym i zagubionym. dzinie. Nadal jest tak dużo do zroW wielu krajach można za- bienia, a my chcemy jeszcze uważyć podobne problemy owocniej realizować naszą Misję i nie jest łatwo wszystkim za- w Kościele. Intensywnie myradzić. Świat może być lepszy ślimy o miniakademiku dla dzięki osobom, instytucjom dziewcząt. Widzimy potrzebę podejmującym różnego rodzaju stworzenia domu dla ludzi sainicjatywy. W Mołdawii – a jest motnych w podeszłym wieku. to biedny kraj, którego rozwój Zbieramy ofiary na budowę koekonomiczno-gospodarczy jest ścioła w Benderach i Tiraspolu. jednym z najniższych w Euro- Pragniemy podejmować nowe pie – dodatkowym problemem zaangażowania duszpasterskie jest skomplikowana sytuacja w prowadzonych przez nas papolityczna. Od 17 lat nie roz- rafiach. Ufamy szczerze Dobrewiązano problemu Naddniestrza mu Bogu. Wiemy, że możemy (Naddniestrzańska Mołdaw- liczyć na pomoc wielu osób, bo ska Republika). To niewielkie przecież nie brakuje dobrych państwo liczące około 660 tys. i ofiarnych ludzi. mieszkańców powstało w wynibr. Tomasz Chudziak SCJ ku rozpadu ZSRR. W 1990 roku (Bendery) ogłosiło swoją niezależność i odłączyło się od Mołdawii. W 1992 roku wywiązał się konflikt zbrojny, stwarzając dodatkowe problemy. Niezależnie od tego, jaka będzie przyszłość tego zakątka świata, jako sercanie pragniemy żyć i pracować w tutejszym społeczeństwie. Chcemy przede wszystkim dać mu poznać Miłość dom społeczny w Raszkowie Bożego Serca i nieść Fotografie: ks. K. Paluch SCJ

Sercanie

2(122)2009

25


Prenumerata Dwumiesięcznika dla chorych Wstań Warunki prenumeraty (cena 1 egz.: 2,50 zł + koszt wysyłki) ilość półroczna roczna egz. (3 kolejne numery) (6 kolejnych numerów) 1

12,00 zł

24,00 zł

2

20,10 zł

40,20 zł

3

27,60 zł

55,20 zł

4

35,10 zł

70,20 zł

5

43,50 zł

87,00 zł

6

51,00 zł

102,00 zł

7

62,40 zł

124,80 zł

8

69,90 zł

139,80 zł

9

77,40 zł

154,80 zł

nazwa odbiorcy

W Y Ī S Z E

86 1020 2892 0000 5102 0016 3758

nazwa odbiorcy cd.

3 2 - 4 2 2

odbiorca

numer rachunku odbiorcy

8 6

Polecenie przelewu / wpáata gotówkowa

DOWÓD / POKWITOWANIE DLA NADAWCY

WYŻSZE SEMINARIUM MISYJNE 32-422 STADNIKI 81 kwota zleceniodawca:

1 0 2 0

S E M I N A R I U M S T A D N I K I 2 8 9 2

M I S Y J N E

8 1

0 0 0 0

5 1 0 2

W P

numer rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota sáownie (wpáata)

0 0 1 6 waluta

PLN

3 7 5 8

kwota Odcinek dla banku / poczty

nr rachunku odbiorcy

Przy zamówieniu 10 i więcej egzemplarzy koszty wysyłki ponosi redakcja. Prenumerata roczna wynosi wówczas: 15 zł x liczba zamawianych egzemplarzy. Np. przy zamówieniu 10 egz. należność wynosi 150 zł, 11 egz. – 165 zł.

nazwa i adres zleceniodawcy

nazwa i adres zleceniodawcy cd.

tytuáem/inne

Prenumerata „Wstaĕ”. Zamawiam póâroczna

egz. roczna

PRENUMERATA „WSTAŃ”. ZAMAWIAM OKRES PRENUMERATY:

EGZEMPLARZY.

PÓŁROCZNA

ROCZNA

„WSTAŃ” DLA UBOGICH OFIARA NA MISJE

„WSTAŃ” DLA UBOGICH OFIARA NA MISJE

Opáata:

stempel dzienny

Opáata: ........................................

data, pieczĊü, podpis(y) zleceniodawcy

NAWIEDZENIE IKONY I RELIKWII ŚW. MAŁGORZATY MARII NA JASNEJ GÓRZE

SOBOTA, 20 VI 2009 r.   9.30 – Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem ks. bpa Antoniego Długosza. 13.30 – Nabożeństwo z uczczeniem relikwii św. Małgorzaty Marii Alacoque w Sali Papieskiej. 15.00 – Droga krzyżowa na Jasnogórskich Wałach. 16.30 – Nabożeństwo z uczczeniem relikwii św. Małgorzaty Marii Alacoque w Sali Papieskiej (cz. II). 21.00 – Apel Jasnogórski. 22.50 – Godzina św. 24.00 – Msza św. koncelebrowana z homilią prowincjała Księży Sercanów ks. Tadeusza Michałka SCJ.

NIEDZIELA, 21 VI 2009 r.   9.30 – Msza św. dziękczynna za dzieło ewangelizacji realizowane poprzez wydawanie dwumiesięcznika społeczno-religijnego „Czas Serca” z okazji 100. numeru. 10.45 – Spotkanie z Czytelnikami „Czasu Serca” w Sali Papieskiej.

Zapraszamy Czytelników „Wstań” na Jasną Górę!


Osoby i instytucje, które w styczniu i lutym 2009 r. wsparły nasze czasopismo materialnie:

Chrystus zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!

M. Adamczyk (Zarzecze); E. Banfot (Cieszyn); U. Baranowska (Wejherowo); S. Baranowski (Tychy); T. M. Biczysko (Gdynia); ks. T. Bielski (Łapy); J. Biernat (Kraków); J. Biliński (Malbork); J. Bogusz (Bobowa); T. Bołka (Wejherowo); J. Brzóska (Poznań); T. i J. Budyn (Stadniki); ks. S. Budziak (Bielsko-Biała); H. Cebula (Wilczyska); W. Cedro (Bydgoszcz); E. Chłopecka (Przytyk); M. Cholewicka (Kostrzyn); J. Chruścicka (Puławy); B. Ciechocińska (Gdynia); K. Cwolina (Łomża); M. Czuchra (Mielec); R. Ćwik (Jaworzno); B. Ćwiżewicz (Bielsko-Biała); DPS (Rzeszów); I. Dratwa (Zawiercie); I. Dryniak (Rożniatów); K. Dulińska (Świecie); A. Duszenko (Lublin); J. Dyrda (Mikołów); D. Dziekońska (Stalowa Wola); Z. Dzierzkowska (Lublin); W. Dziewit (Mielec); B. Falińska (Drawsko Pom.); C. Flanek (Kraków); K. Gałęza (Denków); ks. K. Górka (Okulice); Z. Górska (Kowal); J. Gromala (Tychy); A. Herbut (Krzywiczyny); D. Herisz (Mikołów); S. Iwańczyk (Warszawa); J. Janiec (Strzelce Opolskie); T. Juszczak (Kępno); T. Kaczmarek (Racice); M. Karnowska (Pszenno); U. i K. Katarzyńscy (Oborzyska Stare); H. Kawecka (Czaszyn); D. Kędziora (Łapczyca); Kiosk parafialny przy parafii pw. Ducha Św. (Ełk); M. Kipka (Gierałtowice); M. Klaczak (Nowy Sącz); A. Kozdrowska (Krzywiczyny); Koło Rodziny „Radia Maryja” (Jaworzno); J. Kozłowska (Malbork); J. Kozłowska (Sokółka); K. Krasuski (Makoszyce); A. Krawczyk (Palikówka); S. Krężelok (Istebna); A. Kummer (Gdynia); H. Kusyk (Lublin); B. i A. Kuszmanowie (Niemodlin); Z. Kuzian (Długie); A. E. Leszkowicz (Nysa); S. Leśniak (Kraków); M. Leśniewska (Myślenice); M. i K. Lewandowscy (Krosno Odrzańskie); J. Listwan (Czernica); B. Lizak (Dąbrowa Tarnowska); Z. Łukaszyk (Kostrzyn); M. Malcherczyk (Bełk); M. Malek (Gdańsk); ks. K. Marekwia SCJ (Gorzków); B. Masiak (Warszawa); M. Maszczak (Dubiecko); A. Matuszak (GdańskPrzymorze); J. Mazur (Zawóz); W. Mazurek (Lubin); B. Miczołek (Florynka); D. Mielniczuk (Krebsówka); M. Mitan (Skawina); W. Mrożek

Alleluja! Drodzy Czytelnicy!

Jezus – Król i Dawca życia, pokonał śmierć. Po bolesnych doświadczeniach męki i śmierci triumfalnie opuszcza zimny grób. Niech radość Wielkanocnego poranka oświeci szarość dni, a moc żyjącego Boga będzie pomocą w trudach i niepowodzeniach. Niech to będzie prawdziwie radosne święto, w którym łzy żalu przemienione zostaną w głęboki pokój, a samotność znajdzie swe ukojenie w pokrzepiającej obecności Zmartwychwstałego Pana.

Radosnych, Chrystusowych świąt

Fot. ks. W. Januś SCJ

Fot. Ł. Ogórek SCJ

życzy Redakcja!

(Grybów); G. Mularska (Ziemięcin); A. Niemczyk (Kraków); A. Niesłuchowska (Gdańsk); H. Onik (Grodków); Biblioteka oo. Paulinów (Częstochowa); M. Orenkiewicz (Mielęcin); J. Ozdoba (Trzcinica); B. Paleczna (Tarnawa Dolna); ks. S. Palus (Warszawa); J. Pętlewski (Lublin); E. Piątek (Kraków); J. Piestrak (Studzian); A. L. Pisarek (Dębieńsko); s. K. J. Płecha (Głowno); K. Poleszak (Lublin); G. Popławska (Wejherowo); H. Porożyński (Osie); Z. Półrola (Radomsko); J. Przygodzka (Sosnowiec); Par. Rzym.-Kat. pw. Miłosierdzia Bożego (Kuślin); Par. Rzym.-Kat. pw. Narodzenia NMP (Mikołajewice); Par. Rzym.-Kat. pw. Niepokalanego Serca NMP (Tarnów); Par. Rzym.-Kat. pw. NMP Wspomożenia Wiernych (Zalesie Dolne); Par. Rzym.-Kat. pw. Podwyższenia Krzyża Św. (Pawłowice Śląskie); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Piotra Apostoła (Wadowice); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Apostołów (Skawina); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Bartłomieja (Niedzica); Caritas przy parafii pw. św. Jadwigi (Dębica); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Marii Magdaleny (Rabka); Par. Rzym.-Kat. pw. Ducha Świętego (Poznań); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Rodziny (Tomaszów Mazowiecki); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Wojciecha B.M. (Dankowice); Par. Rzym.-Kat. pw. Świętego Krzyża (Rzeszów); A. Rasmus (Gręblin); SS. Franciszkanki Rodziny Maryi (Wieleń); I. i Z. Różańscy (Strzelce); I. Rymut (Zawada); W. Sankowska (Czersk); E. Sarna (Osieczany); J. Schmidt (Świeradów); H. Schtancel (Szklarska Poręba); H. Sermak (Lgota); M. Sędzik (Dobczyce); W. Siwek (Lublin); L. Skibińska (Skarżysko Kamienna); A. Skrobisz (Warszawa); Z. Smejkal (Kolbuszowa); A. Sosnowska (Pruszków); L. Spyra (Ornontowice); SS. Benedyktynki Misjonarki (Otwock); SS. Felicjanki (Warszawa); SS. Sercanki (Kraków); B. Stachoń (Gnojnik); J. Stęplewski (Lublin); M. Szczepkowska (Gromnik); A. Szymańczuk (Tarnów); M. Śliwa (Mikołów); J. Święch (Nowa Dęba); J. Świstek (Mysłowice); J. Tabor (Zaborów); Z. i J. Taurogińscy (Godkowo); R. Tkocz (Kędzierzyn Koźle); W. i S. Turchan (Sosnowiec); Z. Turczuńska (Bochnia); J. i M. Turkoniak (Wrocław); M. i R. Ulbrych (Mikołów); S. Urbanowicz (Suwałki); M. Walczak (Wieprz); E. Wąsowicz (Nowy Sącz); J. Wiekierak (Dobczyce); Z. Wiermak (Sokółka); G. Wiktorska (Kramsk); A. Wisz (Rzeszów); ks. A. Włoch SCJ (Kraków); H. i A. Wołosowie (Wyryki); P. Wrona (Tarnów); K. Wróbel (Bestwina); WSD (Przemyśl); K. Zawadzka (Piotrków Trybunalski); J. Zielińska (Grudziądz); K. Zygmańska (Warszawa); J. Żebrak (Obarzym); A. Żyrkowska (Gorlice); Wszystkim, dzięki którym nasz Dwumiesięcznik może docierać do coraz szerszego grona czytelników, składamy serdeczne „Bóg zapłać” i zapewniamy o naszej pamięci w modlitwie.


Fot. ks. W. Januś SCJ

ISSN 0867-7603

DWUMIESIĘCZNIK DLA CHORYCH

2(122)2009 kwiecień maj Rok XXI

Cisza

pozwala nasłuchiwać tego tajemniczego głosu, który mówi w nas dla przemiany naszego życia. Dag Hammarskjöld


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.