październik-listopad
DWUMIESIĘCZNIK DLA CHORYCH
cena:
3,50
PLN
5(173)2017
(w tym 5% VAT)
ISSN 0867-7603
9 770867 760072
10
CHOROBA DZIECKA – wyzwanie czy krzywda?
telefonicznie:
listownie:
12Â 271 15 24
Redakcja WSTAĹƒ 32-422 Stadniki 81
mailowo:
redakcja@wstan.net
ILE KOSZTUJE PRENUMERATA? roczna 29,40 zł półroczna 14,70 zł
Fot.: shutterstock.com
PRENUMERATA
JAK ZAMÓWIĆ?
POLECAMY KSIÄ„ĹťKI
ks. Lucjana Szczepaniaka SCJ Liryki ks. Lucjana Szczepaniaka stanowią w dziejach polskiej poezji prawdziwy ewenement. Wyrastają z konkretnych doświadczeń autora – duszpasterza i lekarza, sięgają teş do spraw escha tologicznych i dąşą do uzmysłowienia odbiorcom wartości prawdziwie chrześcijańskich. Ukazują doniosłą wartość miłości bliźniego – odbicie miłości Boga. Podnoszą wysoko heroizm cierpią cych, ukazują, şe „choroba nigdy nie jest jedynie złem fizycznym, lecz czasem próby moralnej i duchowej, okrytej tajemnicą�.
„Pragnienie szczęścia dla czĹ‚owieka ze strony Boga i Jego sprzeciw wobec skutkĂłw grzechu pierworodnego, m.in. cierpienia ďƒžzycznego i moralnego, staĹ‚ siÄ™ osnowÄ… tytuĹ‚u tej ksiÄ…Ĺźki. Zamieszczono w niej artykuĹ‚y opublikowane przez autora w dwumiesiÄ™czniku dla chorych „WstaĹ„â€? w latach 1996-2010 i wykorzystano niektĂłre fragmenty jego ksiÄ…Ĺźek: Moralne problemy zwiÄ…zane ze szpitalnÄ… opiekÄ… sĹ‚uĹźby medycznej oraz Troska o dziecko umierajÄ…ce w szpitalu. Studium z pogranicza medycyny i teologii moralnej. Tematy kolejnych rozwaĹźaĹ„ zawarte sÄ… w piÄ™ciu rozdziaĹ‚ach poĹ›wiÄ™conych zagadnieniom, z ktĂłrymi autor spotykaĹ‚ siÄ™ najczęściej w posĹ‚udze chorym.
K�. �� ���. L����� S���������� SCJ – z wykształcenia lekarz i teolog. Od 1995 roku kapelan w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Autor publikacji naukowych i popularno-naukowych z zakresu etyki katolickiej i deontologii lekarskiej. Poeta, którego wiersze są wyjątkowym zapisem przeşyć związanych z codzienną słuşbą w szpitalu oraz z powołaniem zakonnym i kapłańskim.
WYDAWNICTWO KSIĂŠĹťY SERCANĂ“W
www. wydawnictwo.net.pl
,6%1
Wydawnictwo Księşy Sercanów ul. Saska 2, 30-715 Kraków sprzedaz@wydawnictwo.net.pl
Ks. dr hab. Lucjan Szczepaniak SCJ – z wykształcenia lekarz i teolog – od 26 sierpnia 1995 r. jest kapelanem w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Jest on autorem publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu etyki katolickiej i deontologii lekarskiej. Opublikował równieş kilka tomików wierszy i antologię. Twórczość ks. L. Szczepaniaka, szczególnie wzruszająca poezja, jest odzwierciedleniem jego osobistych przeşyć związanych z codzienną pracą w szpitalu.
ISBN 978-83-7519-125-7
WYDAWNICTWO KSIĂŠĹťY SERCANĂ“W
ks. Lucjan Szczepaniak SCJ
[‌] Intencją autora jest niesienie pomocy człowiekowi zagubionemu w cierpieniu, tak często ulegającemu sugestii, şe jest ono spowodowane jego osobistym grzechem. Innym razem nie dostrzegającego obecności Boga w swoim şyciu, a zwłaszcza w czasie choroby. Trzeba mu zatem pomóc nauczyć się rozmawiać z Ojcem i odkryć Jego miłość, która stanie się dla cierpiącego siłą i sensem şycia. [‌] Rozwaşania te napisane z potrzeby serca niech staną się umocnieniem dla cierpiących i zachętą do niesienia im pomocy ze strony najblişszych, słuşby zdrowia i wszystkich ludzi dobrej woli�. (ze Wstępu)
9 7 8 8 375 191257
BĂłg
tak nie chciał
ks. Lucjan Szczepaniak SCJ
Będziesz şyć wiecznie
www. w y d aw n i c t wo. ne t . p l
szczepaniak_bog_tak_nie_chcial.indd 1
1490 zł
3465zł
2010-09-17 12:11:03
1890 zł Do cen doliczamy koszty wysyłki!
Zadzwoń i zamów: 12 290 52 98
na dobry początek
temat numeru Wyzwanie czy krzywda? Jola i Krzysztof Bukowcowie
4
Franciszek
6 Chciałbym zatrzymać się przy każdym
chorym dziecku
żyć jak święci Wiek nie ma znaczenia kl. Wojciech Olszewski SCJ
8
rozmowa „Wstań” Milczeć i modlić się 10 rozmowa z ks. Lucjanem Szczepaniakiem SCJ
świadectwo „Wstań” Głową w mur – Igorek i SMA 14 rozmowa z p. Joanną Kot
w zdrowym ciele… Objawy choroby nowotworowej u dzieci 16 lek. med. Monika Cieplińska-Gostek Choroba nowotworowa u dzieci 18 lek. med. Katarzyna Dąbek
… zdrowy duch Nadzieja umiera ostatnia 20 Aneta Pisarczyk Modlitwa w sprawach trudnych ks. Łukasz Grzejda SCJ
22
Duchowy Patronat Misyjny Misja w centrum wiary chrześcijańskiej 24 pap. Franciszek
na zakończenie Łzy Boga 26 ks. Lucjan Szczepaniak SCJ
W bieżącym numerze „Wstań” podejmujemy bardzo trudny temat: ciężkiej i przewlekłej choroby dziecka. Informacja o tym, że dziecko jest przewlekle chore jest jedną z najtrudniejszych wiadomości, jaką mogą otrzymać rodzice. Sytuacja taka może być postrzegana jako krzywda, zagrożenie lub wyzwanie. Umiejętność potraktowania choroby dziecka jako wyzwania to sukces. Wiąże się z tym gotowość na doświadczanie porażek i przyjmowanie wsparcia od innych. Umiejętność proszenia o pomoc świadczy o sile i mądrości rodziców. Z tym tematem łączy się również problem cierpienia dziecka w takiej chorobie: Dlaczego cierpią dzieci? Dlaczego właśnie to dziecko? Cierpienie dotyka niezmiernie mocno całą rodzinę małego pacjenta, szczególnie zaś rodziców. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Czego się uchwycić? Jaką postawę przyjąć wobec cierpienia? Papież Franciszek w czasie swojego pobytu w szpitalu dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu w 2016 roku powiedział: „Chciałbym zatrzymać się trochę przy każdym chorym dziecku, przy jego łóżku, przytulić je jedno po drugim, posłuchać choćby przez chwilę każdego z was i razem milczeć w obliczu pytań, na które nie ma natychmiastowych odpowiedzi. I modlić się”. „Milczeć” i „modlić się” – radzi papież Franciszek w takich sytuacjach. „Dlaczego dzieci cierpią? To jest tajemnica. Nie ma odpowiedzi na to pytanie” – powie innym razem. Bardzo polecam przeczytanie wywiadu z ks. Lucjanem Szczepaniakiem SCJ, doktorem habilitowanym teologii moralnej, lekarzem i poetą, od ponad 20 lat kapelanem wspomnianego już szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Dzieli się w nim swoim świadectwem z posługi wobec małych ciężko chorych pacjentów. Mówi o swojej obecności i modlitwie przy umierającym dziecku. ks. Krzysztof Zimończyk SCJ z-ca redaktora naczelnego
Wydawca: Wyższe Seminarium Misyjne Księży Sercanów, 32-422 Stadniki 81, tel.: 12 271 15 24, fax: 12 271 00 59, e-mail: redakcja@wstan.net, strona: www.wstan.net. Rok XXIX. Redakcja: ks. Leszek Poleszak SCJ (red. nacz.), ks. Krzysztof Zimończyk SCJ (z-ca red. nacz.), ks. Łukasz Grzejda SCJ, kl. Jakub Gąsienica-Jacków SCJ, kl. Wojciech Bochenek SCJ, kl. Wojciech Olszewski SCJ. Współpracownicy: lek. med. Monika Cieplińska-Gostek, lek. med. Katarzyna Dąbek, Aneta Pisarczyk. Korekta: Natalia Kulawiak. Fotografia na okładce: Mazur/episkopat.pl. Skład i łamanie: Wydawnictwo Księży Sercanów DEHON, Olga Bardan. Druk: Wydawnictwo-Drukarnia Ekodruk s.c., Kraków. Nakład: 4300 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów i skracania nadsyłanych materiałów. Fotografie bez podpisów są tylko przykładowymi ilustracjami i nie przedstawiają osób, o których mowa w artykule. Publikacja za zezwoleniem władzy kościelnej.
temat z okładki
Jola i Krzysztof Bukowcowie Jaworzna
4
Państwo Jola i Krzysztof Bukowcowie mieszkają w województwie małopolskim. Mają czworo dzieci: Franciszka, Wojciecha, Małgorzatę i Bartłomieja. Od 20 lat tworzą szczęśliwą rodzinę. Przyznają, że wyzwaniem dla całej rodziny jest bycie razem w chorobie, na którą cierpi ich drugi syn – Wojciech. Gdy miał trzy i pół roku, wykryto u niego guza mózgu, który się rozrasta i powoduje, że Wojtek jest osobą w pewnym stopniu niepełnosprawną. Wyzwanie Choroba sama w sobie nie jest pragnieniem żadnego człowieka. Nie zdarza się, aby ktoś otrzymał propozycję wyboru między chorobą lub zdrowiem. Cierpienie jest naturalną konsekwencją życia ziemskiego, częścią oczekiwania na zbawienie i życie wieczne z Bogiem. Choroba spadająca na nas znienacka staje się wyzwaniem. To od nas zależy, co z nią zrobimy. Gdy Wojciech przyszedł na świat, jako bardzo oczekiwane dziecko, naszym jedynym prag-
Fot.: Archiwum rodziny Bukowców
Wyzwanie czy krzywda?
nieniem było, aby był zdrowy. Taki się urodził. W miarę jak dorastał, zachwycał nas swoją osobowością. Nagle po trzech i pół roku pojawiła się diagnoza, że nasz syn ma guza mózgu. Wraz z nią załamał się nasz świat. Pojawiło się wiele pytań, między innymi dlaczego on i nasza rodzina musi dźwigać taki ciężar? Po pewnym czasie przyszła refleksja: zrzucanie powinności cierpienia na innych jest czystym egoizmem! W czym drugi człowiek jest gorszy ode mnie, żeby to właśnie on miał cierpieć? Choroba dziecka po prostu się zdarza. Raz u biednych, raz u bogatych, zarówno u jedynaków, jak i w rodzinach wielodzietnych. W podjęciu wyzwania każdemu człowiekowi podświadomie towarzyszy świat wartości, którym kieruje się w swoim życiu. Dla nas jest on takim „płotem”, który wyznacza oś naszych życiowych decyzji, a w razie potrzeby jest narzędziem do oceny naszego postępowania. Kluczowym sposobem w codziennej walce jest dla nas wiara w Boga i nie wyobrażamy sobie, jak ludzie radzą sobie bez niej. październik-listopad
temat z okładki Podejmując wyzwanie walki z chorobą naszego dziecka, dotknęła nas troska o wiele spraw. Począwszy od opieki nad jego rodzeństwem, po zapewnienie rodzinie godnego bytu i finansów na leczenie. Naszą siłą w tamtym momencie było pragnienie bycia razem. Za żadne skarby nie chcieliśmy doprowadzić do sytuacji, w której musielibyśmy się rozstać. Sposób zarabiania pieniędzy dostosowaliśmy do naszych nowych możliwości. Pojawiające się oferty dodatkowej pracy zawsze rozważaliśmy w kategoriach realnych potrzeb i tego, czy aby nie będziemy skazani na rozstanie, nawet krótkie. Krzywda Nie podejmując wyzwania, jakim jest choroba dziecka, człowiek może zrobić krzywdę sobie i swojej pociesze. Będzie ona tym większa, jeżeli pozwolimy, abyśmy zostali sami ze swoim problemem. Pomoc najbliższych czy stowarzyszeń, które gromadzą osoby zmagające się z podobnymi problemami, okazuje się zbawienna, tak samo jak działania osób związanych z szeroko pojętą służbą zdrowia, które swoją pracę traktują jako powołanie. Ogrom pomocy, jaką otrzymaliśmy, przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Była to pomoc od bliskich, na przykład w postaci opieki nad pozostałą częścią naszych dzieci, od osób całkowicie obcych, przez modlitwę, zainteresowanie, podzielenie się swoimi przetworami, zabawkami itp., od Stowarzyszenia na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością „Przystań” im. Jana Pawła II w Tymbarku, do którego należymy, a dzięki któremu mogliśmy na przykład wszyscy pojechać do Rzymu na pielgrzymkę, a także od tych, którzy nie tylko leczą, ale których prawdziwie spotykamy przy szpitalnym łóżku… Jakiekolwiek cierpienie zawsze jest złem. Możemy mówić o nim, że jest zasługujące, tylko wtedy, gdy ofiarujemy je Chrystusowi, który przez swoją mękę na krzyżu uświęcił cierpienie. Samo w sobie zawsze pozostanie złem. I choć często mówi się o wartości cierpienia, to jednak nie zmienia to faktu, że staje się ono balastem życiowym, który przygniata. Dla rodziców nie ma 5(173)2017
chyba większego bólu jak ten, który wzbudza widok ich własnego, cierpiącego dziecka. Nie trzeba doświadczyć choroby własnej pociechy, żeby się domyślić, że taka sytuacja wywraca dotychczasowe życie do góry nogami. Podobnie było w naszym przypadku. Pomijając rzeczy podstawowe, warto podkreślić, że nauczyliśmy się, że na ludzi nie można patrzeć powierzchownie. Osoby niepełnosprawne, choć po ludzku wykazujące pewne braki, są takimi samymi ludźmi jak my. Pragną miłości, relacji z drugim człowiekiem. Okazują to, co przeżywają, to, czego pragną, może na inny sposób, ale wystarczy ich poznać, aby… zrozumieć! Nie potrzebują litości, a jedynie akceptacji. Choroba Wojciecha zwróciła naszą uwagę na nas, na naszą rodzinę, na nasze dzieci, na niego! Dzięki temu zbliżyliśmy się do siebie. Przestały być dla nas aż tak istotne rzeczy zewnętrzne, materialne. Choroba wymusiła na nas skupienie się na człowieku. Tworząc wspólnotę rodzinną, cieszymy się z drobnych rzeczy, bo największą już mamy – siebie nawzajem! Gdyby nie ona… Jak powiedział nasz syn Wojciech: „Największym wyzwaniem dla nas jest miłość”. To ona sprawia, że jesteśmy w stanie znosić swoje wzajemne słabości, cieszyć się sobą i każdym dniem. Rodzi się tam, gdzie jeden człowiek rezygnuje z siebie dla drugiego. Pomnaża się tam, gdzie takich osób jest więcej. Dziś świat nie znosi słów ofiara, rezygnacja, bo przecież mnie się wszystko należy… Pozostaje pytanie, dlaczego? I znów, w czym jesteś lepszy od innych, aby to właśnie tobie się wszystko należało? Na szczęście żyjemy tu tylko chwilę, później czeka na nas niebo! Do zobaczenia! Tekst powstał na podstawie wywiadu, który redakcja „Wstań” przeprowadziła z rodziną państwa Bukowców. W klimacie gościny, radości i niespożytego optymizmu dzielili się swoim życiowym doświadczeniem. Ich syn Wojciech z własnych oszczędności przekazał na nasze ręce darowiznę na leczenie Krzysia Ochmańskiego, którego zapewne pamiętacie z naszego poprzedniego numeru „Wstań”!
5
Franciszek
Chciałbym zatrzymać się przy każdym chorym dziecku 6
Drodzy Bracia i Siostry! Nie mogło zabraknąć podczas mojej wizyty w Krakowie spotkania z młodymi pacjentami tego szpitala. Pozdrawiam was wszystkich i serdecznie dziękuję Pani Premier za skierowane do mnie uprzejme słowa. Chciałbym zatrzymać się trochę przy każdym chorym dziecku, przy jego łóżku, przytulić je jedno po drugim, posłuchać choćby przez chwilę każdego z was i razem milczeć w obliczu pytań, na które nie ma natychmiastowych odpowiedzi. I modlić się. Ewangelia wielokrotnie ukazuje nam Pana Jezusa, który spotyka się z chorymi, przyjmuje ich, a także chętnie wychodzi, by ich znaleźć. Zawsze ich dostrzega, patrzy na nich, tak jak matka patrzy na syna, który jest chory, i odczuwa budzące się w niej współczucie. Jakże bardzo chciałbym, abyśmy jako chrześcijanie byli zdolni do stawania u boku chorych tak, jak Jezus, z milczeniem, przytuleniem, z modlitwą. Nasze społeczeństwo jest niestety zanieczyszczone kulturą „odrzucenia”, która jest przeciwieństwem kultury gościnności. Zaś ofiarami kultury odrzucenia są właśnie osoby najsłabsze, najbardziej kruche; a to jest okrucieństwem. Miło natomiast widzieć, że w tym szpitalu najmniejsi i najbardziej potrzebujący są przyjmo-
wani i otoczeni opieką. Dziękuję za ten znak miłości, jaki nam dajecie! To jest oznaka prawdziwej kultury ludzkiej i chrześcijańskiej: postawić w centrum uwagi społecznej i politycznej ludzi w najbardziej niekorzystnej sytuacji. Czasami rodziny pozostają same w trudzie otaczania chorych opieką. Co robić? Z tego miejsca, gdzie można zobaczyć konkretną miłość, chciałbym powiedzieć: pomnażajmy dzieła kultury gościnności, dzieła ożywiane miłością chrześcijańską, miłością do Jezusa Ukrzyżowanego, do Ciała Chrystusa. Służenie z miłością i czułą troską osobom potrzebującym pomocy sprawia, że wszyscy wzrastamy w człowieczeństwie i otwiera nam ono drogę do życia wiecznego: kto pełni uczynki miłosierdzia, nie boi się śmierci. Wspieram wszystkich, którzy ewangeliczną zachętę „chorych nawiedzać” uczynili swoją osobistą decyzją życiową: lekarzy, pielęgniarki, wszystkich pracowników służby zdrowia, jak również kapelanów i wolontariuszy. Niech Pan pomaga wam w dobrym wypełnianiu waszej pracy, zarówno w tym, jak i w każdym innym szpitalu na świecie. I niech wam wynagrodzi, obdarzając was pokojem wewnętrznym oraz sercem zawsze zdolnym do czułości. październik-listopad
Fot.: Mazur/episkopat.pl
Fot.: www.misyjne.pl
Franciszek
Często przychylamy się do słów papieża Franciszka, bo widzimy w nich niezaprzeczalną mądrość. Czy jednak sami nie podążamy wygodniejszą drogą niż ta, którą wskazuje Bóg? Może pora, pomimo ogromu cierpień, bezgranicznie Mu zaufać, wierząc, że celem wędrówki jest Boże królestwo, które dla nas przygotował? Maria Pułczyńska
Dziękuję wam wszystkim za to spotkanie! Zabieram was ze sobą w miłości i modlitwie. Proszę też was, nie zapominajcie modlić się za mnie. Franciszek do chorych dzieci w szpitalu w Prokocimiu 29 lipca 2016 roku 5(173)2017
Módlmy się za tak wielu chorych Przeżywamy dzisiaj dzień bolesny. Piątek to dzień, w którym wspominamy śmierć Jezusa. A z młodymi zakończyliśmy dzień nabożeństwem drogi krzyżowej. Modliliśmy się drogą krzyżową. Ból i śmierć Jezusa dla nas wszystkich jest czymś szczególnym, bo zostaliśmy włączeni w cierpienie Jezusa. Nie tylko w cierpienie sprzed dwóch tysięcy lat, ale w cierpienie Jezusa dzisiaj. Jest tylu ludzi cierpiących, chorych, doświadczanych wojną, bezdomnych, głodnych, którzy wątpią w życie, którzy nie odczuwają radości zbawienia albo których przytłacza ciężar ich własnych grzechów. Po południu udałem się do szpitala dziecięcego. Również tam Jezus cierpi. W tylu cierpiących dzieciach, chorych dzieciach. Zawsze w takich sytuacjach przychodzi na myśl pytanie, dlaczego dzieci cierpią. To jest tajemnica. Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Rankiem przeżywałem jeszcze inny ból. Byłem w Auschwitz-Birkenau, by przypomnieć sobie o bólach i cierpieniach przeżywanych 70 lat temu. Ileż bólu! Ileż okrucieństwa! Czy to możliwe, że my, ludzie, stworzeni na podobieństwo Boże, jesteśmy zdolni do takich rzeczy? A jednak to wszystko się stało. Nie chciałbym was rozgoryczyć, ale muszę powiedzieć prawdę. Okrucieństwo nie skończyło się w Auschwitz-Birkenau (…). Dzisiaj też ma miejsce wiele okrucieństwa. Mówimy: tak, widzieliśmy okrucieństwo 70 lat temu, jak rozstrzeliwano ludzi, wieszano ich, jak ginęli w komorach gazowych. Ale dzisiaj w wielu miejscach na świecie, gdzie jest wojna, dzieje się to samo. W tę rzeczywistość wchodzi Jezus, aby wziąć ją na własne barki. I prosi nas o modlitwę. Zatem módlmy się za tych Jezusów, którzy dzisiaj żyją na świecie, głodnych, spragnionych, wątpiących, chorych, którzy są samotni, którzy odczuwają ciężar wątpliwości, win i wiele cierpią. Módlmy się za tak wielu chorych, za niewinnie cierpiące dzieci, które od najmłodszych lat niosą krzyż (…). Franciszek do zgromadzonych przed oknem papieskim na Franciszkańskiej 3 29 lipca 2016 roku
7
żyć jak święci kl. Wojciech Olszewski SCJ Stadniki
Wiek nie ma znaczenia
8
„Boże! Mamo! Tato! Podbiegłam do niej. (…) wzięłam w ręce jej spuchniętą rączkę. Antonietta patrzyła prosto przed siebie. Jej oczy były pogodne, na twarzy nie było widać najmniejszego napięcia. Duszność ustała i oddychała z długimi przerwami. Mój mąż podtrzymywał ją ramieniem. Poczuł, że córka się osuwa...”. Tak wspomina moment śmierci swojej córki Maria Meo. Po długich i nieznośnych cierpieniach sześcioletnia mistyczka zakończyła swoje życie… Poznajcie Antoniettę Nennolinę Meo. Zwykłe dziecko Urodziła się w pierwszej połowie XX wieku w Rzymie, w rodzinie katolickiej. Od najmłodszych lat była niezwykle ciekawa świata. Wspinała się na krzesła, szafy, chciała dotrzeć do wszystkiego, co tylko wzbudziło jej zainteresowanie. W miarę jak dorastała, z wielką przyjemnością zwiedzała ciekawe miejsca, zabytki, dopytywała o wszystko, co ją interesowało. Z uwagą słuchała tych, którzy przekazywali jej wiedzę. Była wychowywana jak normalne dziecko. Jej matka Maria nie zakładała przecież, że Antonietta będzie mistyczką! Dlatego też stosowała standardowe metody wychowaw-
cze. Gdy pojawiała się potrzeba, była surowa i wymagająca, darząc przy tym córkę niesamowitą miłością. Antonietta chętnie chodziła do szkoły, o czym wspominała Jezusowi w jednym ze swoich listów, zaadresowanym właśnie do Niego. Brała udział w szkolnych przedstawieniach, recytowała wiersze i skakała, dokazując, bynajmniej nie wzbudzając w nikim sensacji, jakoby miała być kimś wyjątkowym i „jakby nie z tego świata”. Od najmłodszych lat mama Antonietty przekazywała jej wiarę katolicką, uczyła miłości do Boga i Kościoła. Dziewczynka miała bardzo pogodne usposobienie, odznaczała się wielką siłą woli i… lubiła jeść salami! Co ciekawe, w swojej szkolnej klasie, gdy tylko któreś z kolegów lub koleżanek coś przeskrobało, Antonietta zawsze stawała w jego obronie. Usprawiedliwiała i zapewniała wychowawców, że owo przewinienie już więcej się nie powtórzy. Świętość dla każdego – dla dziecka też Jest autorką około 170 listów adresowanych do Boga Ojca, Jezusa, Ducha Świętego i Matki Bożej, które dyktowała swojej mamie, a niektóre pisała sama. Są one świadectwem jej głębokiego życia duchowego, jego stopniowego rozwoju. Można się z nich dowiedzieć, jak wielką październik-listopad
żyć jak święci
Fot.: Archiwum
mniej bolało. Antonietta zawsze zwracała im uwagę, że ona cierpi z miłości do Chrystusa, dziwiła się, że tego nie rozumieją i pragną, aby było jej lżej. Najczęściej stosowała się jednak do wskazań dorosłych, była posłuszna, szczególnie swojej ukochanej mamie. W czasie rozwoju choroby dolegliwości się nasilały. „Spuchniętą i nieruchomą rączkę Nennolina przykrywała drugą ręką i nie chciała jej pokazywać, guz na głowie, zapalenie pęcherza moczowego, opuchnięta noga, do tego doszła pleśniawka, która zaatakowała gardło i jamę ustną, duszności”. Mała bohaterka nigdy się nie skarżyła, nie narzekała, co przykuwało uwagę dorosłych.
miłością Nennolina darzyła Jezusa i jak świadomie ofiarowywała Mu swoje cierpienia w różnych intencjach: za grzeszników, misjonarzy, żołnierzy. 2 czerwca 1937 roku pisała: „Kochany Jezu, daj mi siłę, aby znieść bóle, które Ci ofiaruję za grzeszników [w tym momencie zaczęła wymiotować]. Kochany Jezu, powiedz Duchowi Świętemu, żeby mnie oświecił miłością i napełnił swoimi siedmioma darami”. Kostniakomięsak, bo tak nazywała się choroba małej Antonietty, w wyniku której trzeba było amputować jej nogę, sprawiał, że dziewczynka bardzo cierpiała. Gdy miała nieco lepsze zdrowie, podczas swojej modlitwy wieczornej klękała na jedno kolano i wspierała się na łóżku. Rodzina, lekarze i duchowni chcieli ulżyć małej w bólu, dlatego często jej radzili, co ma zrobić, żeby ją 5(173)2017
Kult cierpienia Ktoś może pomyśleć, że w Kościele panuje kult bólu i cierpienia. Jednak takie osoby jak Antonietta pragnęły cierpieć po to, żeby własne trudności ofiarować Bogu. Nikt jej do tego nie zmuszał. Nawet Bóg! Robiła to z potrzeby serca… Chciała dać wszystko, co miała. W swoich dolegliwościach była niezwykle pogodna i skoncentrowana na Bogu. Jej duch był zdrowy. Nasz Pan nie zawsze uzdrowi ciało w sposób fizyczny, ale zawsze pragnie, aby dusza była zdrowa. Nennolina modliła się o zdrowie, ale jeszcze bardziej prosiła Jezusa o zdrową duszę. Nade wszystko pragnęła wypełnienia się woli Bożej w swoim krótkim życiu. Chrześcijanie znoszą w sposób pogodny i heroiczny cierpienie, dlatego że powierzają się Jezusowi, który uzdrawia ich duszę. Dzięki temu tryskają pogodą ducha, ofiarnością, a w swoim cierpieniu często są pociechą dla tych, którzy im towarzyszą. Cóż za paradoks! Czcigodna Antonietto – módl się za nami! Kiedy kończyłem przygotowywać powyższy artykuł, w dniu 15 sierpnia 2017 roku w Bazylice Świętego Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie przyjaciółka redakcji „Wstań” na grobie sługi Bożej Antonietty Meo modliła się za Was, nasi Drodzy Czytelnicy, oraz za naszą redakcję. Serdecznie jej dziękujemy!
9
rozmowa „Wstań”
Milczeć i modlić się
10
Z ks. Lucjanem Szczepaniakiem, sercaninem, kapelanem Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie, doktorem habilitowanym teologii moralnej, lekarzem i poetą rozmawia ks. Krzysztof Zimończyk SCJ. Już od ponad 20 lat jest Ksiądz kapelanem Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie. Jak wygląda Księdza praca w tym szpitalu? Moja praca jest wielowymiarowa, a najważniejszym jej aspektem pozostaje zaspokojenie potrzeb religijnych chorych dzieci i ich opiekunów. W praktyce sprowadza się to do posługi Słowa, udzielania sakramentów, organizowania życia modlitwy i pomocy socjalnej. W centrum uwagi jest przede wszystkim dziecko ciężko chore i bliskie śmierci. Dla niego jestem dostępny przez całą dobę, przez wszystkie dni tygodnia. Służę mu rozmową, posługą sakramentalną i modlitwą, zwłaszcza w zagrożeniu życia i umieraniu. Kiedy dziecko odejdzie do Boga, żegnam je w prosektoryjnej kaplicy. Posługa Słowa nie kończy się w kaplicy szpitala, lecz jest kontynuowana tam, gdzie spotykam się z chorym. Do niej należy zaliczyć również rozmowy telefoniczne i korespondencję. Słowo wypowiedziane z wiarą i poparte cichą, lecz żarliwą modlitwą może uratować nadzieję.
Ksiądz służy nie tylko chorym dzieciom, ale także ich rodzicom i pracownikom służby zdrowia. Zagrożenie życia dziecka wyzwala niepokój i cierpienie rodziców czy opiekunów, których nie można pozostawić samych sobie. Sercem szpitalnego duszpasterstwa jest kaplica, w której adorowany jest Najświętszy Sakrament i otoczony czcią słynący łaskami, ukoronowany obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Na moc tego szczególnego miejsca zwrócił uwagę całego świata papież Franciszek, modląc się w kaplicy w czasie Światowych Dni Młodzieży w lipcu 2016 roku. Źródłem duchowej siły dla rodziców chorych dzieci, a także pracowników służby zdrowia, wielu lekarzy i pielęgniarek, jest codzienna Eucharystia, adoracja Najświętszego Sakramentu, codzienne nabożeństwo różańcowe połączone z nowenną do NMP Nieustającej Pomocy. W kaplicy szpitalnej przez całą dobę można znaleźć schronienie, wyciszyć się i porozmawiać z Bogiem. Ile umierających dzieci trzymał Ksiądz za rękę przez czas swojej posługi? Kiedyś liczyłem, ale nie podam tej liczby. Nie chcę, żeby szpital był odbierany jako miejsce, gdzie umierają dzieci. Bo to jest przede wszystkim miejsce, w którym dzieci wracają do zdrowia, są rehabilitowane. Rocznie trapaździernik-listopad
Fot.: L’osservatore Romano
rozmowa „Wstań”
11
fia tu około 34 tysięcy małych pacjentów. I jakiś promil tych dzieci odchodzi do Pana Boga. Ja jednak, to prawda, uczestniczę w tych wydarzeniach najtrudniejszych, gdzie dzieci i rodzice są w szczególnie trudnym położeniu – zarówno psychicznym, jak i duchowym. Jak w takich momentach należy się zachować? W dużej mierze – milczeć i modlić się. Gdy w naszym szpitalu był papież Franciszek, powiedział bardzo ważne słowa: „Chciałbym zatrzymać się trochę przy każdym chorym dziecku, przy jego łóżku, przytulić je jedno po drugim, posłuchać choćby przez chwilę każdego z was i razem milczeć w obliczu pytań, na które nie ma natychmiastowych odpowiedzi. I modlić się”. I to jest głęboka odpowiedź – zarówno w warstwie religijnej, teologicznej, jak i ludzkiej. Bo przyjrzyjmy się Księdze Hioba w Starym Te5(173)2017
stamencie, opowieści o człowieku potrójnie doświadczonym, który stracił prawie całą rodzinę, dobra materialne i jeszcze zdrowie. Odwiedzają go przyjaciele i zaczynają doszukiwać się powodów jego cierpienia w relacjach z Bogiem, z ludźmi. Ale w końcu i oni zaczynają dojrzewać wewnętrznie. Siadają przy nim i milczą. I to jest najgłębsze towarzyszenie. Wobec cierpienia, zwłaszcza wobec cierpienia niezawinionego, trzeba zachować milczenie. W tym milczeniu jest zaufanie do Boga i do tych, którzy niosą nam pomoc. Tylko to milczenie nie może być wypełnione goryczą, lecz miłością. Czy mógłby Ksiądz przytoczyć jakąś konkretną sytuację ze swej posługi przy umierającym dziecku? Umierał tu kiedyś na intensywnej terapii kilkunastoletni chłopiec. Przy jego łóżku stały mama i siostra. Zostałem wezwany, aby udzie-
rozmowa „Wstań” lić sakramentów. Udzieliłem ich i zostałem przy łóżku. Była kolejna już reanimacja. Matka chłopca poprosiła mnie: „Proszę się modlić, żeby żył”. Nic nie odpowiedziałem, tylko się modliłem. Na chwilę po reanimacji było lepiej, ale zaraz znów miał zapaść – i znów kolejna reanimacja. Matka chłopca poprosiła mnie tym razem: „Proszę się modlić, żeby spokojnie umarł”. I to się wiele razy powtarzało, w sumie stałem tam około dwóch godzin. I kiedy ten młody człowiek umarł, jego matka zapytała mnie, czemu modliłem się o śmierć dla jej syna? A modlił się Ksiądz o jego śmierć? Od samego początku nie modliłem się ani o śmierć, ani o to, żeby został bezwarunkowo uratowany. Modliłem się o wypełnienie woli Bożej. Powiedziałem to tej kobiecie: „Prosiłem, by Bóg podjął najlepszą decyzję”.
12
Czy jest coś, czego możemy się od umierających dzieci nauczyć? Wspólnie z s. dr Bożeną Leszczyńską, asystentką pastoralną, która od wielu lat pomaga mi w pracy, doświadczamy, że niektóre dzieci, obdarzone jakimś szczególnym darem wiary, upominają się o modlitwę i sakramenty, a zwłaszcza Komunię Świętą, pomimo obojętności religijnej ze strony najbliższych. Stąd też zdarza się, że kiedy je odwiedzamy, skupienie dziecka, żarliwa modlitwa i przyjęcie Komunii Świętej z miłością zawstydza dorosłych i innych pacjentów. Wiele razy mieliśmy też do czynienia z dziećmi w wieku 5-7 lat bardzo ciężko chorymi, niekiedy śmiertelnie, które niezachęcane przez ich bliskich ani personel medyczny same „załatwiały” sobie sakrament pokuty i Pierwszą Komunię Świętą. Tak było ze zmarłym niedawno siedmioletnim Bartusiem, który trzy miesiące temu uparł się, że koniecznie chce się wyspowiadać, a przecież jeszcze nigdy tego nie czynił i nie przyjmował Komunii Świętej. Podczas odwiedzin s. Bożeny usilnie prosił ją o rozmowę ze mną. Idąc do chłopca, nie wiedziałem jeszcze, jak postąpię. Kiedy usiadłem przy łóżku Bartusia, on o nic mnie nie pytając, rozpoczął swoją
spowiedź. Byłem wzruszony i zarazem zawstydzony głębią i delikatnością jego miłości do Jezusa. Bez wahania udzieliłem mu rozgrzeszenia i poprosiłem jego mamę, aby w ciągu kilku dni zorganizować Pierwszą Komunię Świętą w kaplicy szpitala. Bartuś okazał się misjonarzem, ponieważ Kamil, jego rówieśnik z tej samej sali, również wówczas przystąpił do swojej pierwszej spowiedzi. Kilka dni później udzieliłem chłopcom Pierwszej Komunii Świętej, która dała ogromną duchową radość i siłę zarówno im, jak i ich rodzicom. Nie tylko wiara najmłodszych ujmuje nas za serce, ale również ich starszych koleżanek i kolegów. W lipcu minionego roku cały świat mógł zobaczyć w internecie zdjęcie szesnastoletniej Wiktorii, której policzka dotyka dłoń błogosławiącego ją papieża Franciszka, podczas jego wizyty w szpitalu. Wiktoria na początku marca odeszła do nieba, będąc wzorem pokory, prostoty i miłości do Boga, swoich bliskich i opiekunów. Nie słyszałem nigdy skargi z jej ust. Zawsze była uśmiechnięta, nawet gdy bardzo bolało. Dodawała otuchy swoim rodzicom. Odeszła stąd jak święta. Na tydzień przed śmiercią uczestniczyła we Mszy Świętej, w czasie której przyjęła wiatyk, obdarzając nas niezwykłym uśmiechem pełnym dobroci. Bóg dał jej łaskę, że pomimo wcześniejszych cierpień, po krótkiej rozmowie z mamą zasnęła szczęśliwa, widząc zalewające ją ciepłe promienie słońca. Te spotkania z dziećmi głębokiej wiary podnoszą nas na duchu w chwilach, kiedy wydaje się, że świat dorosłych ogarnia ciemność. Są one prawdziwymi świętymi żyjącymi wśród nas, którzy poprzez heroizm wiary w cierpieniu uczą nas prawdziwej miłości. Proszę na koniec podzielić się wrażeniami z wizyty papieża Franciszka w waszym szpitalu. Najbardziej wzruszające momenty spotkania papieża Franciszka z pacjentami i pracownikami były ukryte dla kamer stacji telewizyjnych. Po oficjalnym powitaniu w głównym holu pozostały czas wypełniły wzruszające odwiedziny chorych dzieci na oddziale i modlitwa w szpipaździernik-listopad
Fot.: Mazur/episkopat.pl
rozmowa „Wstań”
talnej kaplicy, gdzie oczekiwali go lekarze i pielęgniarki. W przedsionku Kaplicy powitałem ojca świętego wraz z s. Bożeną oraz Olą i Mikołajem – przedstawicielami dzieci. Powiedziałem wówczas, że kaplica jest sercem szpitala, w którym jest Serce Boga okazujące miłość wszystkim chorym dzieciom i ich opiekunom. Natomiast s. Bożena razem z dziećmi podarowała papieżowi Franciszkowi album zawierający ponad dwieście rysunków, wyklejanek, wykonanych przez chore i niepełnosprawne dzieci. W albumie znalazły się też wiersze i kilka bardzo wzruszających listów od osieroconych rodziców. Podarunek ten był niezwykłym darem serca, bo inspirowany miłością do ojca świętego, wykonany został z ogromnym wysiłkiem, a nierzadko i towarzyszącym bólem. Papież otrzymał też od dzieci bukiet kwiatów, który złożył w kaplicy przed słynącym łaskami Obrazem NMP Nieustającej Pomocy. Następnie długo modlił się w milczeniu przed Najświętszym Sakramen5(173)2017
’’
Gdy w naszym szpitalu był papież Franciszek, powiedział bardzo ważne słowa: „Chciałbym zatrzymać się trochę przy każdym chorym dziecku, przy jego łóżku, przytulić je jedno po drugim, posłuchać choćby przez chwilę każdego z was i razem milczeć w obliczu pytań, na które nie ma natychmiastowych odpowiedzi. I modlić się”. I to jest głęboka odpowiedź – zarówno w warstwie religijnej, teologicznej, jak i ludzkiej. (...) Wobec cierpienia, zwłaszcza wobec cierpienia niezawinionego, trzeba zachować milczenie.
tem wraz z kardynałami i biskupami oraz zgromadzonymi w kaplicy gośćmi i pobłogosławił nas wszystkich. Po wyjściu z kaplicy przez kilka minut byliśmy z s. Bożeną sami z papieżem, bez towarzyszących mu osób. Wówczas przytulił on s. Bożenę do serca, aby tę jego miłość i bliskość mogła przekazać dzieciom, których nie mógł on osobiście odwiedzić. Było to prawdziwe duchowe przeżycie, które na zawsze pozostanie nam w pamięci. Dziękuję za rozmowę.
13
Głową w mur – Igorek i SMA 14
Igorek, zwany pieszczotliwie Duśkiem, jest wielkim fanem skoków narciarskich. Urodził się w czerwcu 2008 roku. W wieku 6 miesięcy zdiagnozowano u niego ciężką, nieuleczalną chorobę – rdzeniowy zanik mięśni (SMA). Igorek nie trzyma głowy, nie siedzi, nie chodzi, nie rusza nogami, w bardzo niewielkim zakresie pracują jeszcze jego dłonie. Musi być dokarmiany sondą. Jego oddech wspomaga respirator. O trudach zmagania się z nieuleczalną chorobą z mamą chorego dziecka, p. Joanną Kot, rozmawia Dariusz Trzebuniak. Jak do tego doszło, że dowiedziała się Pani o chorobie swojego syna? Igorek urodził się jako dziecko teoretycznie zdrowe. Otrzymał maksymalną ilość punktów w skali Apgar. Początkowo nikt nie zauważył nieprawidłowości w jego rozwoju. Dopiero w pierwszym miesiącu jego życia zwróciłam uwagę na to, że jest dużo, dużo słabszy. Nie miał pełnej siły w rączkach, stawał się powolniejszy. Po długich miesiącach poszukiwań trafiliśmy prywatnie do neurologa. Udało nam się zrobić szybką diagnozę. Okazało się, że Igor ma zanik mięśni.
Fot.: Archiwum prywatne
świadectwo „Wstań”
Co działo się potem? Zaczęłam się stopniowo przygotowywać do przyjęcia wyroku. To nie było tak, jak w przypadku wypadku samochodowego, gdzie w ciągu kilku minut dana osoba staje się chora, niepełnosprawna, a czasami nawet traci od razu życie. Do świadomego przyjęcia diagnozy o swoim dziecku przygotowywałam się kilka miesięcy. Z dnia na dzień widziałam, że Igorek słabnie, przestaje się ruszać. Proces przebiegał powoli i gdzieś z tyłu głowy ciągle towarzyszyła mi myśl, że jego rozwój nie będzie wyglądał tak jak u wszystkich dzieci. Najgorsze było rozpoznanie choroby i odpowiedź na pytanie: „Co to jest?”. Nie było to dla mnie łatwe… Tym bardziej, że diagnozę dostaliśmy w kopercie, 30 grudnia 2008 roku. Wyszłam wówczas z Igorkiem na spacer, po drodze zaglądając do skrzynki, w której znalazłam list z Warszawy. Przez głowę przemknęła mi myśl, że trzymam w ręce wyrok. Szybko ją odrzuciłam i z iskierką nadziei rozerwałam kopertę – wyniki badań potwierdziły SMA. Nie było już złudzeń… Czułam się, jakby życie ze mnie uleciało. Miałam wrażenie, że wszyscy wokół są szczęśliwi, tylko nie my. Wiele dni później zrozumiałam, że takich ludzi jest całe mnóstwo, że nieraz całkiem blisko ktoś cierpi tak samo jak ja, trzeba się tylko otworzyć i chcieć ich zobaczyć. październik-listopad
świadectwo „Wstań” Dostałam więc wyrok. Nie było żadnej rozmowy z lekarzem, żadnej konsultacji! To nie jest możliwe, aby moje dziecko było chore. Lekarze musieli się pomylić, to jakiś błąd w laboratorium. Ciągle takie myśli przechodziły mi przez głowę. Potem patrzyłam na swoje dziecko i przeszukiwałam cały internet, aby uzyskać jak najwięcej informacji o stwierdzonej chorobie. Stopniowo wszystko się zgadzało. Etap wypierania minął bardzo szybko. Czy oswoiła się już Pani z chorobą Duśka? Można powiedzieć, że oswoiłam się z chorobą, ale nie pogodziłam się z nią. Łatwiej mi było się z nią oswoić, gdyż od początku widziałam, że coś jest z moim dzieckiem nie tak. Musiałam jednak coś zrobić. Wiedziałam, że mnie obserwuje, każdy mój ruch, zachowanie. Przestałam postrzegać go jako chore dziecko. To przecież jest moje dziecko. Nie patrzyłam na niego przez pryzmat choroby, dlatego może było mi łatwiej. Do dzisiaj tak jest. Mam chwile zmęczenia i czasami mam wszystkiego dosyć, chciałabym chociaż na jeden dzień gdzieś wyjść. Ale każdy dzień to dla mnie Igor, a nie choroba! Bardzo go kocham, dlatego choroba schodzi na drugi plan. Pojawił się jakiś żal do Pana Boga? Nie, ja w to nie mieszam Pana Boga. Nie łączę choroby swojego dziecka z wyrokiem Boga. To są dwie różne rzeczy. To nie może być kara, bo niby za co miałaby być? Co musiałby zrobić człowiek, aby Pan Bóg ukarał go chorym dzieckiem? Jaki musiałby to być grzech? Czym jest ta choroba dla Pani? Życiem… Po prostu życiem (chwila milczenia). Mam takie życie i mam chore dziecko. Ktoś ma zupełnie inne. Nie można postrzegać swoich problemów przez pryzmat kary bądź wezwania do dawania świadectwa swoim życiem. Nie, ja tak na to nie patrzę. Nie uważam, że mogłabym być jakimś wzorem, ale nie traktuje też tego wydarzenia jako kary, lecz jako część mojego życia. 5(173)2017
Skąd pomysł na nazwę fanpage’a „Głową w mur”? Dostaliśmy diagnozę w kopercie i liczyliśmy, że ktoś nas pokieruje i wesprze w tym ciężkim czasie. Kontaktowaliśmy się wtedy z oddziałem, gdzie badano naszego syna. Usłyszeliśmy tylko suchy komunikat: „Choroba jest nieuleczalna, my już dziecko zdiagnozowaliśmy. Teraz trzeba go oddać do hospicjum i jakoś sobie poradzić”. Od początku całe nasze poszukiwania to walenie głową w mur – o jego oddech, o lekarza, który się nim zajmie, praktycznie o wszystko przez całe 9 lat jego życia. Słyszałem, że Igor jest wielkim fanem skoków narciarskich? Skoki to jego życie. Pasja zaczęła się, gdy Igorek miał cztery latka. Jego starsza siostra jest fanką skoków narciarskich. Pokazywała mu skoki w telewizji i na YouTubie. Rozmawiała z nim o rozgrywkach, rekordach i tak stopniowo zafascynował się tym sportem, że w wieku czterech lat przestał oglądać bajki i kazał sobie włączać przeróżne turnieje skoków narciarskich. Jako sześciolatek miał taką wiedzę w tym temacie, jakiej posiadania mógłby mu pozazdrościć niejeden fan. Zwiedzamy z nim skocznie, ma aż 160 autografów skoczków narciarskich, przeróżne kombinezony i kask narciarski. Co jest najtrudniejsze w relacji z chorym dzieckiem? Trudne pytanie… Kiedyś wydawało mi się, że najtrudniejsze będą pytania, dlaczego moje dziecko nie chodzi. Bałam się dźwigania tego ciężaru. Jednak Igor pomaga nam przejść przez te trudne tematy, może nie bezboleśnie, ale spokojnie. Rozmawiamy, i do dużo. Chodzenie jest nieosiągalne, więc musimy się skupić na tym, co jest w naszym zasięgu. Jak przyjdzie okres dorastania, to może być ciężej, teraz jest w porządku. Ja i Igorek tworzymy jedno ciało i żyjemy w pewnego rodzaju symbiozie. On nie jest w stanie zrobić mnóstwa rzeczy. Noszę go, poprawiam, drapię po nosie, karmię, przewracam dla niego strony w książce. Jest trudno, ale jest dobrze. Dziękuję bardzo serdecznie za rozmowę!
15
Fot.: depositphotos.com
w zdrowym ciele...
lek. med. Monika Cieplińska-Gostek Tarnów
Objawy choroby nowotworowej u dzieci 16
Nowotwory są drugą po wypadkach i urazach przyczyną zgonu pacjentów pediatrycznych. Rocznie w Polsce rozpoznawanych jest około 1100-1200 nowotworów u pacjentów do 18. roku życia. Dzięki postępowi, jaki dokonał się w onkologii, wyleczalność nowotworów u dzieci sięga 80 proc. Klasyfikacja nowotworów u dzieci ma charakter histologiczny (to znaczy oparta jest na obrazie mikroskopowym komórek pobranych do badania) i różni się od klasyfikacji nowotworów u dorosłych, która jest głównie narządowa. Wczesne rozpoznanie i diagnostyka W przypadku nowotworów u dzieci bardzo ważne jest wczesne rozpoznanie i diagnostyka, gdyż zwiększa to szanse na wyleczenie. Wczesne rozpoznanie w dużej mierze zależy od lekarza pierwszego kontaktu i rodziny małego pacjenta, jak również od samego dziecka i tego, jakie objawy ono zgłasza. Szybki proces namnażania komórek nowotworowych sprawia, że większość
nowotworów u pacjentów pediatrycznych rozpoznawanych jest w stadium III lub IV. Wczesne objawy choroby nowotworowej mogą być przeoczone lub zbagatelizowane, ponieważ często są niespecyficzne i imitują zakażenia czy infekcje, które występują bardzo często w wieku dziecięcym i które są przyczyną większości wizyt w gabinecie pediatry czy lekarza rodzinnego. Objawy, na które należy zwrócić szczególną uwagę Co zatem powinno wzbudzać niepokój opiekuna małego pacjenta? Na jakie objawy należy zwrócić szczególną uwagę? Kiedy udać się do lekarza? Pojawiające i utrzymujące się przez dłuższy czas osłabienie, brak apetytu, utrata masy ciała, gorączka, bladość, krwawienie, bóle brzucha, bóle kości, owrzodzenia jamy ustnej, infekcje trudne do wyleczenia, przedłużający się suchy kaszel, nocne poty to najczęstsze objawy, których wystąpienie powinno zapalić w naszej głowie „czerwoną lampkę”. Mogą one bowiem sugerować najczęściej występujący nowotwór u dzieci, czyli białaczkę. październik-listopad
w zdrowym ciele... Powiększenie węzłów chłonnych to kolejny objaw, na który należy zwrócić uwagę i obok którego nie można przejść obojętnie. Do niepokojących cech powiększonych węzłów chłonnych zaliczamy: węzły stale się powiększające, twarde, niebolesne, nieprzesuwalne. Objawem alarmowym jest również powiększenie się węzła chłonnego nadobojczykowego – objaw ten występuje najczęściej w ziarnicy złośliwej. Uwagę opiekunów i lekarza powinny zwrócić również powiększone węzły chłonne przebiegające z nocnymi potami, skokami temperatury bez towarzyszących cech infekcji. Niepokój onkologiczny związany z możliwością wystąpienia nowotworu zlokalizowanego w ośrodkowym układzie nerwowym nasuwają narastające bóle głowy, nudności i wymioty, zwłaszcza poranne, zaburzenia równowagi, chodu, utykanie. Może dojść tez do zmiany zachowania, problemów ze snem, apatii, pogorszenia wyników w nauce. Objawem, który powinien skłonić nas do pilnej konsultacji okulistycznej jest pojawiający się nagle zez lub biały odblask w źrenicy oka. Mogą one sugerować występowanie retinoblastomy, czyli nowotworu gałki ocznej. W tym przypadku konieczne jest badanie dna oka. Typowymi zaś objawami nowotworów kości u dzieci są bóle kostne, nasilające się zwłaszcza nocami, niereagujące na podanie środków przeciwbólowych. Ważne jest, aby pamiętać, że miejsce wystąpienia bólu nie musi odpowiadać lokalizacji nowotworu, gdyż możemy mieć do czynienia z promieniowaniem bólu. Często w przypadku tego typu nowotworów dochodzi do obrzęku tkanek miękkich, czasem wysięku w stawie. Ograniczenie ruchomości, utykanie czy zaburzenia chodu to również objawy nowotworów kości. W przypadku mięsaka Ewinga często mamy do czynienia z tak zwaną maską zapalną, kiedy to pojawia się gorączka, w badaniach laboratoryjnych występuje podwyższenie wskaźników zapalnych OB, CRP i leukocytozy, a po włączeniu antybiotyku następuje częściowa lub całkowita poprawa. Zaniepokoić powinny również złamania patologiczne kości wystę5(173)2017
pujące u dzieci, czy to w obrębie kości udowej, czy kości miednicy. Dlaczego to mnie spotkało? Choroba w rodzinie to zawsze sytuacja stresowa, która wpływa na nasze codzienne życie. Z chorobą nowotworową młodego pacjenta wiążą się zaburzenia funkcjonowania całej rodziny: zmiana lub wycofanie z aktywności zawodowej, eliminacja z życia społecznego. Często pojawiają się stany depresyjne zarówno u pacjenta, jak i jego opiekunów, związane z pytaniem, które po ludzku zawsze pozostaje bez odpowiedzi: „Dlaczego to mnie spotkało? Dlaczego to dotyka mojego syna czy córkę?”. Patrząc na nasze życie tylko przez pryzmat ziemskiej egzystencji, nie znajdziemy na te pytania odpowiedzi. Jednak gdy spojrzymy na nasze życie jak na wędrówkę do Raju i przekroczymy granicę tego świata, dostrzeżemy w tym, co nas i naszych bliskich spotyka wyraz ojcowskiej troski Boga o naszą nieśmiertelną duszę, który wszelkimi sposobami walczy i dopomaga nam w osiągnięciu celu naszej wiary. Potwierdzenie tego znajdujemy w Pierwszym Liście św. Piotra: „Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu (…). Wy, choć nie widzieliście, miłujecie Go; wy w Niego teraz, choć nie widzicie, przecież wierzycie, a ucieszycie się radością niewymowną i pełną chwały wtedy, gdy osiągniecie cel waszej wiary – zbawienie dusz” (7-9). Nie jest prosto pisać o chorobie, a tym bardziej patrzeć na cierpienie ukochanego dziecka. Poruszając temat chorób onkologicznych pacjentów pediatrycznych, nie sposób nie wskazać na wzór miłości macierzyńskiej – na Maryję – moją i twoją Matkę, czytelniku, która trzymała w swych ramionach martwe ciało swojego Syna, aby twoja i moja dusza mogła żyć wiecznie! Na chwile trudności i cierpień sam Jezus zostawia nam słowa pocieszenia i obietnicy, które skierował do współczesnej polskiej mistyczki Alicji Lenczewskiej: „Nie jesteś sama. Nie pozostaniesz na krzyżu boleści. Zejdziesz z niego odrodzona i święta. W ramionach Matki znajdziesz pokój Mój i Miłość Moją”.
17
w zdrowym ciele...
Choroba nowotworowa u dzieci 18
Nowotwory u dzieci, choć występują dość rzadko, nadal pozostają pierwszą przyczyną zgonów wśród pacjentów do 15. roku życia. Rozpoznanie choroby nowotworowej u dziecka, pomimo ogromnego postępu, który dokonał się w ich leczeniu, wciąż budzi strach i niepokój małych pacjentów i ich rodzin. Tymczasem szybkie i dobrze postawione rozpoznanie pozwala wyleczyć nawet 75 proc. dzieci z nowotworami, dając im szansę na prawidłowy rozwój w kolejnych latach życia. Częstość występowania Nowotwory u dzieci stanowią ok. 1,5-3 proc. wszystkich nowotworów. Występują z częstością 130-140 przypadków na 1 milion dzieci do 14. roku życia. W naszym kraju co roku rejestruje się ok. 1200 nowych zachorowań na choroby nowotworowe. Najczęstsze nowotwory u dzieci Najczęściej nowotwory u dzieci rozwijają się w szpiku kostnym, układzie chłonnym, ośrodkowym układzie nerwowym, nerkach, układzie współczulnym, tkankach miękkich, kościach, jajnikach i jądrach, wątrobie i siatkówce.
Fot.: depositphotos.com
lek. med. Katarzyna Dąbek Rzeszów
Do najczęstszych nowotworów okresu dziecięcego w Polsce zalicza się: białaczkę (27 proc.) – nowotwór krwi; nowotwór ośrodkowego układu nerwowego (23 proc.) oraz chłoniaka (15 proc.) – nowotwór układu chłonnego. Wśród innych często występujących nowotworów w tej grupie wiekowej wymienia się neuroblastomę (7 proc.) – guz wywodzący się z nerwów układu nerwowego współczulnego; guzy nerek (6 proc.); guzy zarodkowe (6 proc.); mięsaki tkanek miękkich (6 proc.); guzy kości (5 proc.); retinoblastomę (2 proc.) – nowotwór siatkówki; oraz nowotwory wątroby (1 proc.). Pozostałe nowotwory wywodzące się z innych tkanek i narządów występują jeszcze rzadziej i łącznie stanowią ok. 2 proc. zachorowań. Ponadto częstość występowania nowotworów różni się w zależności od wieku dziecka. Wśród najmłodszych dzieci (od urodzenia do 5. roku życia) najczęściej rozpoznaje się ostrą białaczkę limfoblastyczną, neuroblastomę, guz Wilmsa, retinoblastomę, hepatoblastomę (nowotwór wątroby). Między 6. a 10. rokiem życia często stwierdza się guzy mózgu, nowotwory wywodzące się z komórek rozrodczych, mięsaki tkanek miękkich oraz chłoniaki. W grupie dzieci najstarszych (11-15 rok życia) dominują guzy kości, raki, chłoniaki i ziarnica. październik-listopad
w zdrowym ciele... Różnice między nowotworami u dzieci i dorosłych Nowotwory u dzieci występują znacznie rzadziej niż u osób dorosłych. Nie obserwuje się jednak różnic w częstości występowania pomiędzy dziewczynkami i chłopcami. Większość nowotworów dziecięcych wywodzi się z tkanki nienabłonkowej i są one bardzo nisko zróżnicowane, z jednolitym obrazem mikroskopowym. Nowotwory u dzieci cechuje duża dynamika rozwoju i tak zwana wysoka frakcja wzrostowa. Podwojenie liczby komórek w tej frakcji zajmuje kilkanaście godzin w białaczkach lub kilka tygodni w guzach litych w porównaniu do kilku miesięcy w przypadku nowotworów u osób dorosłych. Duża dynamika wzrostu, pomimo że wiąże się z większym stopniem zaawansowania choroby w momencie rozpoznania (zwykle III lub IV stadium), daje także większą wrażliwość na chemioterapię, a więc krótszy czas i lepsze wyniki leczenia. Niezależnie od stadium zaawansowania i rodzaju nowotworu można wyleczyć ok. 75 proc. dzieci, podczas gdy odsetek trwałych wyleczeń u dorosłych jest znacznie niższy i tym trudniejszy do osiągnięcia, im wyższe stadium rozwoju nowotworu. Rozpoznanie Ze względu na rzadkość występowania nowotworów u dzieci część z nich może zostać przeoczona we wczesnych etapach rozwoju. Ponadto zarówno lekarze, jak i rodzice boją się takiego rozpoznania u dziecka, dlatego czasem zdarza się, że jest ono diagnozowane w innym kierunku, niejako wykluczającym możliwość występowania choroby nowotworowej. Tymczasem im wcześniej postawione rozpoznanie i szybciej wdrożone leczenie, tym lepiej dla dziecka. Dlatego też nietypowy przebieg choroby, długo utrzymujący się lub narastający ból, gorączka o niewyjaśnionej przyczynie, czy pojawienie się „dziwnego” powiększającego się tworu powinny zaalarmo5(173)2017
wać lekarza i skłonić go do zebrania dokładniejszego wywiadu, szczegółowego zbadania dziecka oraz wykonania podstawowych badań diagnostycznych. Diagnostyka Do najczęściej zlecanych badań zalicza się morfologię krwi z rozmazem, zdjęcie radiologiczne klatki piersiowej lub kończyn (przy bólach stawowych lub bólach kości), a także USG jamy brzusznej lub podejrzanej okolicy. Są to badania podstawowe, które może zlecić i wykonać lekarz podstawowej opieki zdrowotnej (lekarz rodzinny). Jeżeli wyniki badań są niepokojące lub wątpliwe, dalsza, dokładniejsza diagnostyka powinna być przeprowadzana w ośrodku onkologii i/lub hematologii dziecięcej, do którego może pacjenta skierować lekarz rodzinny. Objawy alarmujące Ból głowy, brzucha, ból kostny, gorączka o niewyjaśnionej etiologii, powiększenie węzłów chłonnych, przewlekły wyciek z ucha, powiększenie obwodu brzucha, zaparcia i biegunki naprzemienne, krwawienia z dróg rodnych i moczowych mogą być pierwszymi objawami choroby nowotworowej. Nasilone infekcje, gorączka, bladość powłok skórnych, osłabienie, wybroczyny na skórze, zmiana zachowania dziecka mogą być pierwszymi objawami białaczki. Poranne mdłości lub wymioty, bóle głowy, zaburzenia chodzenia, równowagi, widzenia czy słuchu mogą być pierwszym sygnałem rozwijającego się guza mózgu. W takich sytuacjach należy swojemu lekarzowi rodzinnemu powiedzieć o występujących objawach, być może konieczne będzie wykonanie dokładnego badania oraz podstawowych badań kontrolnych lub poszerzenie diagnostyki. Nie należy bać się podejrzenia czy rozpoznania choroby nowotworowej u dziecka. Bać się należy strachu przed takim rozpoznaniem – bo opóźnia on diagnostykę i szybkie wdrożenie leczenia w razie konieczności.
19
Fot.: depositphotos.com
... zdrowy duch
20
Nadzieja umiera ostatnia Choroba dziecka to sytuacja graniczna dla całej rodziny. Życie zostaje podzielone na to, które toczyło się przed diagnozą i to, które rozpoczęło się z chwilą usłyszenia „wyroku”. Cierpienie dotyka niezmiernie mocno całą rodzinę małego pacjenta, szczególnie zaś rodziców. Jak poradzić sobie w takiej sytuacji? Czego się uchwycić? Jaką postawę przyjąć wobec cierpienia? Dajcie sobie czas Informacja o poważnej chorobie jednego z członków rodziny wprowadza całą rodzinę w stan kryzysu. Dotychczasowy obraz świata zostaje zachwiany. Zalewa nas mnóstwo sprzecz-
Aneta Pisarczyk Dąbrowa Górnicza
nych, trudnych emocji. Pierwszą reakcją jest szok, niedowierzanie i odrzucenie postawionej diagnozy. W przypadku nieuleczalnej choroby dziecka rodzice muszą zmierzyć się z tym, co najtrudniejsze. Stają oni wobec wizji śmierci własnego potomka. W sytuacjach granicznych nasza psychika zaczyna działać na najwyższych obrotach, mobilizując do wzmożonej aktywności posiadane mechanizmy obronne. Nieświadomie wykonujemy olbrzymi wysiłek mający na celu obronę nas samych, ciężar usłyszanej diagnozy jest bowiem w pierwszym momencie nie do uniesienia. Dlatego rodzice dziecka dotkniętego chorobą muszą dać sobie czas – na przyjęcie, ochłonięcie, zebranie siebie październik-listopad
... zdrowy duch w całość na nowo. Jest to bardzo trudny okres ze względu na towarzyszące mu emocje – od lęku i strachu po smutek, ból, złość, poczucie dogłębnego zranienia, osamotnienie. Dobrze jest znaleźć ujście dla pojawiających się emocji. Jeśli trudno nam dzielić się przeżywanymi stanami z drugą osobą, można spróbować spisywać to, co czujemy i myślimy. Można też wszystko wypowiadać przed Bogiem i Jemu oddawać. Nikt z nas nie jest herosem. Potrzebujemy wsparcia innych osób, szczególnie wtedy, gdy z racji naszych życiowych ról sami takim wsparciem powinniśmy obdarzać. Rodzice chorych dzieci często zapominają o sobie i własnych potrzebach. To błąd. Kto będzie przy ich dzieciach, gdy im zabraknie już sił? Nie można tylko dawać, trzeba także brać. Brać, by mieć siły do dawania. Brać, by mieć z czego dać. Po początkowym szoku i zaprzeczeniu chorobie dziecka, ostrej fazie buntu, żalu i złości rodzice często przyjmują nader aktywną postawę. Poszukują oni jak największej ilości informacji o chorobie, możliwym do podjęcia leczeniu, chwytają się każdej przysłowiowej deski ratunku. W dalszym ciągu jednak nie przyjmują choroby dziecka. Próbują jej zapobiec, odwrócić czas, zakląć rzeczywistość. Działają po omacku, w amoku. Łatwo mogą stać się ofiarami naciągaczy, znachorów, wróżek, bioenergoterapeutów. Często niezbędna jest pomoc bliskich – przyjaciół, dalszej rodziny. To oni mogą w subtelny sposób próbować zapobiec niewłaściwym działaniom, być głosem rozsądku w najtrudniejszych chwilach. Wy też jesteście ważni Po okresie buntu, zaprzeczenia, nieracjonalnego działania rodzina wchodzi w fazę kryzysu emocjonalnego. Pojawia się wszechogarniająca bezradność, brak energii, stany lękowe i depresyjne, brak motywacji, poczucie izolacji, niezrozumienia, bezsilności. Jest to bardzo trudny czas dla rodziców. Ważne, by nie byli oni pozostawieni sami sobie. Wsparcie rodziny i osób bliskich jest bezcenne. Pamiętajmy jednak, że cała rodzina chorego dziecka, a nawet przyja5(173)2017
ciele rodziny są tymi, którzy współprzeżywają cierpienie chorego i ból jego rodziców. Często, pomimo najlepszych chęci, trudno im nieść pomoc, bo sami także czują stratę czegoś niezwykle ważnego. Warto zatem otworzyć się na wsparcie kogoś z zewnątrz. Pomaga empatyczny i zaangażowany lekarz, ofiarna pielęgniarka, sąsiadka, która przyniesie świeżo upieczone ciasto. Pomaga modląca się wspólnota, duszpasterz mający czas. Pomagają specjaliści – psycholog, psychiatra. Niezwykle cenne wsparcie mogą okazać sobie sami małżonkowie, choć często nie są w stanie wspólnie przeżywać bólu i w rezultacie uciekają w izolację. I w końcu pomagają inni rodzice chorych dzieci. Te osoby, które poradziły sobie z chorobą, a nawet śmiercią dziecka, są w stanie prawdziwie zrozumieć i unieść wszechogarniający ból towarzyszący tym, którzy znajdują się dopiero na początku tej drogi. Są świadectwem, nadzieją. Pokazują, że nic się nie kończy. Są też skarbnicą praktycznych porad dotyczących tego, co składa się na codzienność rodziny chorego dziecka. Pełnią funkcje nauczycielskie, mentorskie, są towarzyszami, przewodnikami. Warto zatem rozejrzeć się za grupą wsparcia, otworzyć na kontakt z rodzinami chorych dzieci poznanymi w szpitalu lub też coraz częściej na forach i blogach internetowych. Rodzina na zawsze Wielu z rodziców wraz z podjętą walką, uzyskanym wsparciem i mijającym czasem jest w stanie zacząć od nowa żyć, przyjmując chorobę dziecka. Dzięki temu rodzina niejako odradza się na nowo, spogląda w przyszłość. Trudne momenty jeszcze nie raz powrócą, jednak nie są one już codziennym doświadczeniem emocjonalnym. Poszczególni członkowie rodziny mogą odzyskiwać utraconą równowagę i harmonię. Wiedzą, że mogą być szczęśliwi. Często wychodzą z tej niezwykle trudnej próby silniejsi, zaprawieni w bojach, głębiej wnikający w istotę życia. Potrafią czuć wdzięczność za to, co mają. Potrafią dziękować.
21
Fot.: depositphotos.com
... zdrowy duch
ks. Łukasz Grzejda SCJ Stadniki
22
Modlitwa w trudnych sprawach Czy modlitwą możemy u Boga załatwić uzdrowienie swojego dziecka? Jakże by nie, przecież Bóg jest wszechmocny, czyli może wszystko. Czy w takim razie wystarczy się wytrwale modlić i czekać na cud? Chyba nie jest to takie oczywiste. Sama modlitwa nie jest bowiem kluczem otwierającym wszystkie drzwi. Szukanie ratunku w chorobie Śmiertelnie chore dziecko jest dla rodziców wielkim obciążeniem, ale jest i wielkim skarbem. Łatwo się o tym mówi, gdy nie dotyka nas bezpośrednio taki problem. Ale w zetknięciu z nieuleczalną chorobą swojego dziecka bezradność wobec tego zjawiska poszerza perspektywy szukania ratunku. Najpierw grono lekarzy staje się światełkiem w tunelu przebrnięcia przez wszelkie procedury medyczne. Najczęściej równolegle pojawia się na horyzoncie psycholog, aby pomóc poskładać myśli i emocje w jedną
całość. Po ludzku mówiąc, by się nie wykoleić. Tak przenika się świat dziecka ze światem rodziców i obie strony na właściwy sobie sposób budują między sobą relacje. Najczęściej punktem wspólnym jest choroba. Wokół niej często tworzy się atmosfera smutku, czasem szczęścia, ale pojawiają się również kłótnie i frustracja. Szczęściem jest, jeśli istnieje silnie zjednoczona rodzina. Na takim fundamencie da się dużo zbudować. Jest możliwość szerszej współpracy i skuteczniejszych poszukiwań. Dlaczego tak młoda istota musi cierpieć? Smutne jest w tej sytuacji, że tak młoda istota musi cierpieć. Dlaczego cierpią dzieci? Dlaczego właśnie to dziecko? Czymże zasłużyło sobie na taki los? Bardzo często w takich chwilach przychodzi na myśl słowo: konsekwencje. Choroby, trudności życiowe, nałogi nie biorą się znikąd i nie spadają razem z deszczem na ziemię. Człowiek jest wciąż zaskakiwany przez otapaździernik-listopad
... zdrowy duch czającą go rzeczywistość. Rzeczywistość, której do końca nie rozumie, a jednak ponosi konsekwencje swoich działań i oddziaływań innych ludzi. Tak naprawdę na pytanie, dlaczego niewinne dzieci cierpią, nie ma odpowiedzi. Ich cierpienie jest tajemnicą. W przypadku chorób nieuleczalnych lekarze wciąż rozkładają bezradnie ręce i serce im kruszeje na widok cierpienia małych pacjentów i ich rodziców. W tych momentach bezradności rodzi się zwątpienie. Ono często ma odniesienie do Boga. Przejawia się poprzez bunt i zaprzeczenie Jego istnieniu. Ale i w wielu sytuacjach od początku choroby Bóg jest tym, który daje rodzicom i dziecku nadzieję i wytrwałość znoszenia trudów choroby. Szukanie pomocy u Boga i świętych Ci, którzy szukają pomocy i nie znajdują jej w naturalnych środkach, sięgają wreszcie po środki nadprzyrodzone. Pytają księży, osoby zakonne lub ludzi zaangażowanych w ruchy kościelne, czy istnieje szansa, aby ich dziecko wyzdrowiało? Pytają o świętych, którzy byliby od „takich spraw”. Świętym od nowotworów jest według martyrologium św. Peregryn. W młodości roztrwonił majątek rodziców na rozrywki. Nawrócił się jednak, a jego pokorne życie i modlitwy przyczyniły się do uzdrowień wielu ludzi. Sam został uzdrowiony z nowotworu, który powstał po niegojącej się ranie nogi. Pewnej nocy miał widzenie Jezusa, który zszedł z krzyża i uzdrowił go. Rano obudził się zupełnie zdrowy. Jeżeli Pismo Święte, szczególnie Ewangelie, mówi o uzdrowieniach, to ukazuje moc Boga, który uzdrawia dla dobra ludzi. „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” – mówił Jezus ludziom, którym odmieniało się dzięki temu całe życie. Dziś Jezus jest obecny w Eucharystii. Ten mały kawałek chleba kryje w sobie ogromną moc. Ci, którzy modlą się z wiarą w czasie Mszy Świętej i przyjmują komunię w konkretnej intencji, np. uzdrowienia z choroby swojego dziecka, mogą doświadczyć tej łaski, o którą proszą. Ale nie jest to oczywiste. Do każdej modlitwy powinno 5(173)2017
się dodawać słowa: „Niech się stanie wola Twoja!”. Nie możemy w modlitwie zmuszać Boga do czegokolwiek. Możemy Go tylko z wiarą prosić. Zdając się w modlitwie ostatecznie na Jego wolę, możemy mieć pewność, że Bóg wysłucha nas zawsze – z perspektywy naszego dobra ostatecznego da to, co dla nas w tej chwili najlepsze. Tylko Bóg zna odpowiedź, dlaczego nie stało się tak, jak chcieliśmy.
’’
MODLITWA O ŁASKĘ UZDROWIENIA Z CHOROBY Panie Jezu, stoję przed Tobą taki, jaki jestem. Przepraszam za moje grzechy, żałuję za nie, proszę, przebacz mi. W Twoje Imię przebaczam wszystkim, 23 cokolwiek uczynili przeciwko mnie. Wyrzekam się szatana, złych duchów i ich dzieł. Oddaję się Tobie, Panie Jezu, całkowicie, teraz i na wieki. Zapraszam Cię do mojego życia, przyjmuję Cię jako mojego Pana i Odkupiciela. Uzdrów mnie, odmień mnie, wzmocnij na ciele, duszy i umyśle. Przybądź, Panie Jezu, osłoń mnie Najdroższą Krwią Twoją i napełnij swoim Duchem Świętym. Kocham Ciebie, Panie Jezu. Dzięki Ci składam. Pragnę podążać za Tobą każdego dnia w moim życiu. Amen. Maryjo, Matko moja, Królowo Pokoju, św. Peregrynie, patronie chorych na raka, wszyscy aniołowie i święci, przyjdźcie mi ku pomocy.
Duchowy Patronat Misyjny
Misja w centrum wiary chrześcijańskiej Orędzie na Światowy Dzień Misyjny – 22 października 2017 roku
24
Drodzy Bracia i Siostry! Również w tym roku Światowy Dzień Misyjny zwołuje nas wokół osoby Jezusa, „pierwszego i największego głosiciela Ewangelii” (Evangelii nuntiandi, 7), który nieustannie posyła nas na przepowiadanie Ewangelii miłości Boga Ojca w mocy Ducha Świętego. Dzień ten zachęca nas do ponownego zastanowienia się nad misją w centrum wiary chrześcijańskiej. Kościół jest bowiem misyjny ze swej natury. Gdyby tak nie było, to nie byłby on Kościołem Chrystusa, ale stowarzyszeniem pośród wielu innych, które bardzo szybko wyczerpałoby swój cel i zanikło (…). Misja i przemieniająca moc Ewangelii Chrystusa… Misja Kościoła, skierowana do wszystkich ludzi dobrej woli, opiera się na przemieniającej mocy Ewangelii. Ewangelia jest Dobrą Nowiną, która niesie w sobie udzielającą się radość, ponieważ zawiera i oferuje nowe życie: życie Chrystusa Zmartwychwstałego, który przekazując swego Ducha ożywiającego, staje się dla nas Drogą, Prawdą i Życiem (por. J 14,6). Jest Drogą, która zaprasza nas do pójścia za Nim z ufnością i odwagą. Idąc za Jezusem jako Drogą, doświadczamy Prawdy i otrzymujemy Jego Życie, które jest pełną komunią z Bogiem Ojcem w mocy Ducha Świętego, który wyzwala nas od wszelkiej formy egoizmu i jest źródłem kreatywności w miłości (…).
Świat potrzebuje przede wszystkim Ewangelii Jezusa Chrystusa. Poprzez Kościół kontynuuje On swoją misję Miłosiernego Samarytanina, opatrując krwawiące rany ludzkości, oraz misję Dobrego Pasterza, nieustannie poszukując tych, którzy się zagubili na drogach zagmatwanych i prowadzących donikąd (…). Misja inspiruje duchowość nieustannego wyjścia… Misja Kościoła ożywiana jest duchowością nieustannego wychodzenia. Chodzi o „wyjście z własnej wygody i zdobycie się na odwagę, by dotrzeć do wszystkich peryferii potrzebujących światła Ewangelii” (Evangelii gaudium, 20). Misja Kościoła pobudza postawę nieustannej pielgrzymki przez różne pustynie życia, poprzez różne doświadczenia głodu oraz pragnienia prawdy i sprawiedliwości. Misja Kościoła inspiruje doświadczenie ciągłego wygnania, aby człowiek spragniony nieskończoności poczuł swoją kondycję wygnańca zmierzającego do ostatecznej ojczyzny, umiejscowionego między „już” a „jeszcze nie” królestwa niebieskiego. Misja mówi Kościołowi, że nie jest on celem samym w sobie, ale jest pokornym narzędziem i pośrednictwem królestwa. Kościół autoreferencyjny, który lubuje się sukcesach doczesnych, nie jest Kościołem Chrystusa, Jego ciałem ukrzyżowanym i chwalebnym. Dlatego właśnie powinniśmy wybierać „raczej Kościół październik-listopad
Duchowy Patronat Misyjny poturbowany, poraniony i brudny, bo wyszedł na ulice, niż Kościół chory z powodu zamknięcia się i wygody kurczowego przywiązania do własnego bezpieczeństwa” (tamże, 49). Młodzi, nadzieja misji Młodzi są nadzieją misji. Osoba Jezusa i głoszona przez Niego Dobra Nowina nadal fascynuje wielu ludzi młodych. Szukają oni dróg, na których można urzeczywistniać męstwo i porywy serca w służbie ludzkości. „Wielu młodych ludzi ofiaruje swą solidarną pomoc wobec nieszczęść świata i podejmuje różne formy aktywnego działania i wolontariatu. (...) Jakie to piękne, że młodzi są «pielgrzymami wiary», szczęśliwi, że mogą nieść Jezusa na każdą ulicę, na każdy plac, w każdy zakątek ziemi!” (tamże, 106). Najbliższe Zwyczajne Zgromadzenie Ogólne Synodu Biskupów, które odbędzie się w 2018 roku pod hasłem „Młodzież, wiara i rozeznanie powołania”, jawi się jako opatrznościowa okazja, by zaangażować ludzi młodych we wspólną odpowiedzialność misyjną, która potrzebuje ich bogatej wyobraźni i kreatywności.
Duch
Prowadzić misję wraz z Maryją, Matką ewangelizacji Drodzy bracia i siostry, prowadźmy misję, czerpiąc natchnienie z Maryi, Matki ewangelizacji. Ona, pod natchnieniem Ducha Świętego przyjęła Słowo życia w głębi swej pokornej wiary. Niech Dziewica Maryja pomoże nam w wypowiedzeniu naszego „tak” wobec pilnej potrzeby, by Dobra Nowina Jezusa rozbrzmiewała w naszych czasach. Niech nam wyjedna nowy zapał, aby wszystkim zanieść Ewangelię życia, która zwycięża śmierć. Niech wstawia się za nami, byśmy mogli zyskać świętą śmiałość poszukiwania nowych dróg, aby do wszystkich dotarł dar zbawienia. pap. Franciszek
Msza Święta w intencji członków Duchowego Patronatu Misyjnego zostanie odprawiona
15 października oraz 19 listopada 2017 roku Papieskie Intencje Misyjne na miesiąc październik
Aby w świecie pracy wszystkim były zagwarantowane poszanowanie i ochrona praw, a bezrobotnym została dana możliwość przyczyniania się do tworzenia wspólnego dobra.
listopad
Aby chrześcijanie w Azji, dając świadectwo Ewangelii swoimi słowami i czynami, przyczyniali się do dialogu, pokoju i wzajemnego zrozumienia, zwłaszcza z wyznawcami innych religii.
5(173)2017
25
Patronat M y w
jny isy
!!
o
Posługa Papieskich Dzieł Misyjnych Papieskie Dzieła Misyjne są cennym narzędziem, by wzbudzić w każdej wspólnocie chrześcijańskiej pragnienie wyjścia poza włas-
ne granice i ze swoich zabezpieczeń, aby wypłynąć na głębię i głosić Ewangelię wszystkim. Poprzez głęboką duchowość misyjną, którą trzeba żyć codziennie, stały trud formacyjny oraz animację misyjną, dzieci, młodzież, dorośli, rodziny, kapłani, zakonnicy i biskupi angażują się na rzecz rozwoju serca misyjnego w każdym z nich. Światowy Dzień Misyjny, promowany przez Dzieło Rozkrzewiania Wiary jest dobrą okazją, aby misyjne serce wspólnot chrześcijańskich brało udział poprzez modlitwę, świadectwo życia i wspólnotę dóbr w zaspokojeniu poważnych i wielkich potrzeb ewangelizacji.
na zakończenie
ŁZY BOGA ks. Lucjan Szczepaniak SCJ Jeśli Bóg istnieje
Jeśli Bóg istnieje… Nie pozwoli zgasnąć nadziei. Dotknie mego serca i delikatnie uzdrowi. Jeśli Bóg istnieje, będzie milczał, gdy boli i nie uczyni cudu, by do mnie nie stać się podobnym. Jeśli Bóg istnieje, spóźni się odrobinę, abym mógł spotkać rozpacz i z nią porozmawiać.
26
Powiem Bogu
Kochany synku powiedz mamie, jak cię w nocy bolało… Kiedy przy tobie mnie nie było i jak bardzo chciałam ci pomóc…
’’
Chłopczyk zmrużył oczy, chwilę zastanowił się… i z pewnością mędrca wyszeptał: Mojemu Bogu wszystko opowiem… Synku, Bóg to wie, kochającej mamie wszystko powiedz… Przyjaciel Boga zasnął, dostał kolejną dawkę morfiny… Skulona kobieta przy dziecku siedziała… Chłopczyk przez sen szeptał Mamusiu, Bóg to wie…
Jeśli Bóg istnieje, nie będzie mi tłumaczył śmierci, lecz opowie, czym jest życie i prawdziwa radość.
Cud
Wieczór
Kiedy rodzice już odejdą, wieczorem do mnie przyjdź… Wtedy najgorzej jest, gdy w sali już ciemno…
Mojemu dziecku zdrowie poprawiło się. – To cud! – w kaplicy krzyczy matka. Mamo – poczekajmy jeszcze – to się zdarza, roztropnie – tłumaczy ksiądz…
Ból można zwyciężyć, ale samotność jest najgorsza… Proszę okaż mi litość i do mnie wieczorem przyjdź.
– Ksiądz chyba w Boga nie wierzy, przecież dziecku poprawiło się… To z pewnością cud… – A może On inaczej myśli – szepcze ksiądz…
Kiedy oddział uśpi się, opowiem ci o sobie… Jak choroba boli – opowiem i jak bardzo chcę żyć.
Niestety choroba wróciła, dziecko wkrótce umarło… Trzeba było cudu modlitwy, aby nie oszalała matka…
Wieczorem przyszedłem. Świt nas zaskoczył… Mnie znowu na kiepskie życie, jego na spotkanie z Bogiem…
Wiersze pochodzą z książki pt. Łzy Boga, Wydawnictwo Dehon, Kraków 2000.
KONKURS NR 11 „Pragnienie szczęścia dla człowieka ze strony Boga i Jego sprzeciw wobec skutków grzechu pierworodnego, m.in. cierpienia zycznego i moralnego, stał się osnową tytułu tej książki. Zamieszczono w niej artykuły opublikowane przez autora w dwumiesięczniku dla chorych „Wstań” w latach 1996-2010 i wykorzystano niektóre fragmenty jego książek: Moralne problemy związane ze szpitalną opieką służby medycznej oraz Troska o dziecko umierające w szpitalu. Studium z pogranicza medycyny i teologii moralnej. Tematy kolejnych rozważań zawarte są w pięciu rozdziałach poświęconych zagadnieniom, z którymi autor spotykał się najczęściej w posłudze chorym.
Z NAGRODAMI KSIĄŻKOWYMI Do wygrania jest pięć egzemplarzy książki
Ks. dr hab. Lucjan Szczepaniak SCJ – z wykształcenia lekarz i teolog – od 26 sierpnia 1995 r. jest kapelanem w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie. Jest on autorem publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu etyki katolickiej i deontologii lekarskiej. Opublikował również kilka tomików wierszy i antologię. Twórczość ks. L. Szczepaniaka, szczególnie wzruszająca poezja, jest odzwierciedleniem jego osobistych przeżyć związanych z codzienną pracą w szpitalu.
ks. Lucjana Szczepaniaka SCJ Bóg tak nie chciał. PYTANIE KONKURSOWE BRZMI:
Papież Franciszek podarował personelowi i małym pacjentom szpitala w Krakowie-Prokocimiu bardzo wymowny obraz, autorstwa włoskiego malarza Piera Casentiniego. Jaki tytuł nosi ten obraz?
ISBN 978-83-7519-125-7
WYDAWNICTWO KSIÊŻY SERCANÓW
ks. Lucjan Szczepaniak SCJ
[…] Intencją autora jest niesienie pomocy człowiekowi zagubionemu w cierpieniu, tak często ulegającemu sugestii, że jest ono spowodowane jego osobistym grzechem. Innym razem nie dostrzegającego obecności Boga w swoim życiu, a zwłaszcza w czasie choroby. Trzeba mu zatem pomóc nauczyć się rozmawiać z Ojcem i odkryć Jego miłość, która stanie się dla cierpiącego siłą i sensem życia. […] Rozważania te napisane z potrzeby serca niech staną się umocnieniem dla cierpiących i zachętą do niesienia im pomocy ze strony najbliższych, służby zdrowia i wszystkich ludzi dobrej woli”. (ze Wstępu)
9 7 8 8 375 191257
szczepaniak_bog_tak_nie_chcial.indd 1
ROZWIĄZANIE KONKURSU NR 10
Pytanie dotyczyło podania dwóch nazw zgromadzeń zakonnych, które założył św. Wincenty a Paulo dla posługiwania ubogim. Chodzi o Zgromadzenie Księży Misjonarzy i Zgromadzenie Sióstr Miłosierdzia. Nagrody książkowe wylosowali: Anna Góral, Maria Górna, Jan Konwerski, Zofia Kuzian, Ewa Rychczyńska. Gratulujemy! Nagrody zostały wysłane pocztą.
Bóg
tak nie chciał 2010-09-17 12:11:03
Odpowiedzi na kartkach pocztowych należy przesłać do 20 października 2017 roku na adres: WSTAŃ 32-422 Stadniki 81 – z dopiskiem „Konkurs nr 11”
Fot.: www.depositphotos.com
Szczególnie dzięki Wam, STAŁYM PRENUMERATOROM, możemy towarzyszyć ludziom chorym. Dzięki Wam „Wstań” regularnie dociera do kilku tysięcy cierpiących. Tym, którzy tracą nadzieję, daje siły do odnalezienia odpowiedzi na pytanie: Jaki jest sens cierpienia? Także w ich imieniu bardzo Wam DZIĘKUJEMY! A. Barton (Dobrosławice), O. Bula (Lędziny), B. Firganek (Bestwina), M. Gocal (Jodłownik), M. Górna (Rumia), H. Gubała (Dobczyce), K. Hebda (Pietrowice Wielkie), E. Jendrysko (Mysłowice), J. Klos (Mrowla), B. Kowalczyk (Kraków), Z. Łoboda-Osmańska (Katowice), S. Marczak (Płock), Stacja Opieki Caritas (Dobrodzień), T. Szymańska (Zaklików), J. Tomasik (Tarłów), B. Wacław (Ciężkowice), K. Walczak (Wrocław), A. Waligóra (Stary Sącz).
Ofiarodawców wspieramy naszą modlitwą.
Kochany Jezu Ukrzyżowany! Bardzo Cię kocham. Chcę pozostać z Tobą na Kalwarii i cierpię z radością, ponieważ wiem, że jestem na Golgocie. Dziękuję Ci, że zesłałeś mi tę chorobę, ponieważ jest środkiem dotarcia do raju. Daj mi siłę, aby znieść bóle, które Ci ofiaruję za grzeszników.
Fot.: www.depositphotos.com
Sługa Boża Antonietta Meo, sześcioletnia mistyczka