grudzień-styczeń
DWUMIESIĘCZNIK DLA CHORYCH
cena:
3,50
6(174)2017
ISSN 0867-7603
9 770867 760072
PLN
(w tym 5% VAT)
12
CZUŁOŚĆ BOGA i nasza
PRENUMERATA
telefonicznie:
listownie:
12 271 15 24
Redakcja WSTAŃ 32-422 Stadniki 81
mailowo:
redakcja@wstan.net
Fot.: shutterstock.com
ILE KOSZTUJE PRENUMERATA? roczna 29,40 zł półroczna 14,70 zł
nazwa odbiorcy
W Y Ż S Z E
86 1020 2892 0000 5102 0016 3758
nazwa odbiorcy cd.
3 2 - 4 2 2
odbiorca
numer rachunku odbiorcy
WYŻSZE SEMINARIUM MISYJNE 32-422 STADNIKI 81
8 6
kwota zleceniodawca:
1 0 2 0
S E M I N A R I U M S T A D N I K I 2 8 9 2
M I S Y J N E
8 1
0 0 0 0
5 1 0 2
W P
numer rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota słownie (wpłata)
0 0 1 6 waluta
PLN
3 7 5 8
kwota Odcinek dla banku / poczty
nr rachunku odbiorcy
Polecenie przelewu / wpłata gotówkowa
DOWÓD / POKWITOWANIE DLA NADAWCY
JAK ZAMÓWIĆ?
nazwa i adres zleceniodawcy
nazwa i adres zleceniodawcy cd.
tytułem/inne
Prenumerata „Wstań”. Zamawiam półroczna
egz. roczna
PRENUMERATA „WSTAŃ”. ZAMAWIAM OKRES PRENUMERATY:
EGZEMPLARZY.
PÓŁROCZNA
ROCZNA
„WSTAŃ” DLA UBOGICH OFIARA NA MISJE
Opłata:
stempel dzienny
Opłata: ........................................
data, pieczęć, podpis(y) zleceniodawcy
„WSTAŃ” DLA UBOGICH OFIARA NA MISJE
na dobry początek
temat numeru Czułość Boga i nasza ks. Krzysztof Zimończyk SCJ
4
Franciszek
6 Pan Miłości oczekuje odpowiedzi miłości żyć jak święci Rodzice Antonietty również święci? 8 kl. Wojciech Olszewski SCJ
rozmowa „Wstań” Znak Bożej miłości w Koszalinie 10 rozmowa z ks. dr. Radosławem Siwińskim
świadectwo „Wstań” Stałem się osobą pełną pokoju i radości 15 Mieszko
w zdrowym ciele… Zanim przyjedzie pogotowie – 16 jak pomóc, jak wezwać pomoc? lek. med. Katarzyna Dąbek
Czułość, bliskości, delikatność, cierpliwość to piękne dary miłości, jakie możemy ofiarować drugiemu człowiekowi, zwłaszcza ludziom chorym, cierpiącym, starszym. Tym bardziej są one cenne, z im większym wyczuciem i uważnością je wręczamy. Jeśli jesteśmy obecni i aktywni dla dobra innych, ale czynimy to bez uśmiechu, miłego tonu głosu czy życzliwego gestu, to inni ludzie nie uwierzą w to, że ich kochamy. Prawdziwa miłość jest zawsze czuła. Uczy nas jej sam Bóg Ojciec. Jego miłość względem nas jest pełna czułości – kocha nas osobiście, kocha po imieniu, kocha nas takimi, jakimi jesteśmy, czyni wszystko, aby nas zbawić. Patrzy na nas zawsze oczyma pełnymi miłości. Możemy na Niego zawsze liczyć. Zauważa to pani Aneta Pisarczyk w swoim artykule: „Sam Bóg zaprasza nas do intymnej relacji ze sobą. Bóg chce z nami budować więź. Nasz Bóg jest Bogiem bliskości. Jeśli więc odczuwamy w sobie pustkę i brak, cierpimy na deficyt bliskości i trudno nam okazywać uczucia innym, mamy do kogo się udać. Zanurzeni w Bożych ramionach nigdy nie jesteśmy sami, nigdy pozbawieni opieki, nigdy opuszczeni”. Niech czas Adwentu i świąt Bożego Narodzenia będzie czasem otwarcia się na czułość Boga względem nas i pełen naszej czułości względem bliskich i ludzi w potrzebie, względem chorych w rodzinach, szpitalach, hospicjach i domach opieki. Naszą czułością „nieśmy im nadzieję i uśmiech Boga”.
ks. Krzysztof Zimończyk SCJ z-ca redaktora naczelnego
Apteczka pierwszej pomocy 19 lek. med. Monika Cieplińska-Gostek
… zdrowy duch Bądź blisko 20 Aneta Pisarczyk Uwierz, że Bóg cię kocha! 22 kl. Karol Szlezinger SCJ
Duchowy Patronat Misyjny Jesteśmy tam potrzebni jako sercanie 24 rozmowa z ks. Tomaszem Cybulą SCJ
na zakończenie Modlitwy do Dzieciątka Jezus 26 kard. Angelo Comastri
Wydawca: Wyższe Seminarium Misyjne Księży Sercanów, 32-422 Stadniki 81, tel.: 12 271 15 24, fax: 12 271 00 59, e-mail: redakcja@wstan.net, strona: www.wstan.net. Rok XXIX. Redakcja: ks. Leszek Poleszak SCJ (red. nacz.), ks. Krzysztof Zimończyk SCJ (z-ca red. nacz.), ks. Łukasz Grzejda SCJ, kl. Jakub Gąsienica-Jacków SCJ, kl. Wojciech Bochenek SCJ, kl. Wojciech Olszewski SCJ, kl. Władysław Czujko SCJ, kl. Karol Szlezinger SCJ, kl. Paweł Szlezinger SCJ. Współpracownicy: lek. med. Monika Cieplińska-Gostek, lek. med. Katarzyna Dąbek, Aneta Pisarczyk. Korekta: Natalia Kulawiak. Fotografia na okładce: depositphotos.com. Skład i łamanie: Wydawnictwo Księży Sercanów DEHON, Olga Bardan. Druk: Wydawnictwo-Drukarnia Ekodruk s.c., Kraków. Nakład: 4000 egz. Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów i skracania nadsyłanych materiałów. Fotografie bez podpisów są tylko przykładowymi ilustracjami i nie przedstawiają osób, o których mowa w artykule. Publikacja za zezwoleniem władzy kościelnej.
temat z okładki ks. Krzysztof Zimończyk SCJ Kraków
Czułość Boga i nasza
4
Papież Franciszek często używa słów czy sformułowań, które na pierwszy rzut oka nas zaskakują, wydają się być nie na miejscu. Dopiero po zastanowieniu otwierają przed nami nowe rzeczywistości, lepsze poznanie tajemnicy zbawienia. Do jednych z nich należy słowo „czułość”. Papież używa go wielokrotnie, mówiąc o Bogu i o świecie ludzkich relacji. Orędzie czułości Boga Ktoś powiedział, że papież Franciszek jest prorokiem czułości Boga, gdyż ukazuje nam Boga jako najczulszego Ojca, który jest bliski nam i jest pośród nas. Jego cierpliwa miłość i wierność jest mocniejsza od naszych grzechów i niewierności. „Bogu obcy jest wybuch gniewu i zniecierpliwienia; jest zawsze na miejscu, jak ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym, czekając, aby dostrzec z daleka powrót straconego syna” (pap. Franciszek). W homilii w czasie Pasterki w 2014 roku za-
’’
Panie, pomóż mi być takim jak Ty, obdarz mnie łaską czułości w najtrudniejszych okolicznościach życia, daj mi łaskę bliskości w obliczu każdej potrzeby, łagodności w każdym konflikcie.
znaczył: „Orędzie, którego wszyscy oczekiwali, którego wszyscy poszukiwali w głębi swojej duszy, było nie czym innym, jak czułością Boga: Bóg patrzący na nas oczyma pełnymi miłości, który akceptuje naszą nędzę, Bóg zakochany w naszej małości”. Ojcowska czułość Boga objawia się w Jego gotowości, by zrobić wszystko, żeby nas ocalić, zbawić. Czy jednak nasze serca pozostają otwarte na to zbawcze orędzie najlepszego Ojca, czy pozwolą dotknąć się Jego czułością, która zbawia? Potrzebujemy czułości Doskonale rozumiemy znaczenie słowa „czułość”, wiemy, jak bardzo potrzebna jest w naszym życiu, szczególnie gdy jesteśmy osamotnieni, odsunięci na margines, starsi czy chorzy. Poprzez nią odbieramy drugiego jako kogoś bardzo bliskiego i drogiego. Poprzez czyjeś czułe zwrócenie się do nas wracają siły, pojawia się optymizm. Pełna serca obecność przy chorym człowieku ma działanie głęboko terapeutyczne. Jest lekarstwem, o którym nie możemy zapominać w szpitalu i w rodzinie. „Jest to lek nadzwyczaj drogi, ponieważ, aby go mieć i zastosować, trzeba zaangażować całego siebie, włożyć w to serce i miłość” (pap. Franciszek). Przez to lekarstwo niesiemy jednak naszym chorym „nadzieję i uśmiech Boga” (pap. Franciszek). Zmarły w 2016 roku ks. Jan Kaczkowski, założyciel hospicjum w Pucku, powiedział: grudzień-styczeń
Fot.: www.tgcom24.mediaset.it
temat z okładki
„Wrażliwość na drugiego, choćby nie wiem jak był inny, choćby nie wiem jak był dziwny, jest właściwie kryterium zbawienia. Jeśli przestaniecie walczyć o relacje z najbliższymi, to będzie coś najgorszego, co możecie w życiu zrobić”. Czułość i uważność na drugiego człowieka to było to, w czym widział ogromną siłę. Rozumiał dramat ludzkiego cierpienia i potrafił na nie odpowiedzieć takim stylem życia. W czasie wspomnianej homilii papież Franciszek zadał nam też jakże ważne pytanie: „Czy mamy odwagę, by z czułością przyjąć sytuacje trudne i problemy ludzi stojących wokół nas, czy raczej wolimy rozwiązania bezosobowe, być może skuteczne, ale pozbawione ciepła Ewangelii?”. Odpowiedź może być tylko jedna: „Otworzyć drzwi naszego serca i prosić Go: «Panie, pomóż mi być takim jak Ty, obdarz mnie łaską czułości w najtrudniejszych okolicznościach życia, daj mi łaskę bliskości w obliczu każdej potrzeby, łagodności w każdym konflikcie»”. Panie, obdarz mnie łaską czułości Dobrze będzie, jeśli w ramach przygotowań do świąt Bożego Narodzenia wyciszymy się trochę, aby w milczeniu wsłuchiwać się w to, co Bóg mówi nam z czułością. I powinniśmy zrobić to, co robi Pan, postępować z miłością, czułością, z uniżeniem się ku drugiemu 6(174)2017
’’
Także i my pozwólmy, by tej nocy [Bożego Narodzenia] Jezus nas wezwał i zwołał, idźmy do Niego z ufnością, wychodząc od tego, w czym czujemy się zmarginalizowani, wychodząc od naszych ograniczeń. Pozwólmy, by dotknęła nas czułość, która zbawia. pap. Franciszek
człowiekowi, temu najbardziej potrzebującemu. Prawdziwa miłość chrześcijańska jest bowiem zawsze czuła, a szczególnym jej wyrazem jest łagodność, milcząca obecność, cierpliwość. Czas Adwentu i świąt Bożego Narodzenia daje nam wiele możliwości wykazania się ludzką wrażliwością. Jest to czas, by pomyśleć o tych, którym źle się dzieje i zapytać siebie, czy nie mam możliwości, by pomóc tym ludziom. Warto się rozejrzeć po rodzinie i sąsiadach, warto popatrzeć na własną ulicę, czy nie znajduje się na niej ktoś, kto czeka na pomoc, ale nie ma odwagi, żeby wyciągnąć rękę. Trzeba nam w tym czasie wyjść poza atmosferę przytulnego domu, radości i ciepła w poszukiwaniu prawdziwych bohaterów Bożego Narodzenia. Oni są obecni w zakamarkach ulic, w chłodzie i ubóstwie, w samotności i starości, w chorobie i rozpaczy. Panie, obdarz nas łaską czułości wobec nich!
5
Fot.: www.depositphotos.com
Franciszek
6
Pan Miłości oczekuje odpowiedzi miłości Usłyszana przez nas przypowieść mówi o królestwie Bożym jako o uczcie weselnej (por. Mt 22,1-14). Główną postacią jest syn króla, oblubieniec, w którym łatwo dostrzec Jezusa. Jednakże w przypowieści nie mówi się wcale o oblubienicy, ale o wielu zaproszonych, upragnionych i oczekiwanych: noszą oni strój weselny. Tymi zaproszonymi jesteśmy my wszyscy, ponieważ z każdym z nas Pan chce „świętować wesele”. Zaślubiny zapoczątkowują jedność całego życia: tego właśnie pragnie Bóg z każdym z nas. Zatem nasza relacja z Nim nie może być jedynie relacją podwładnych, oddanych swemu królowi, wiernych sług ze swym panem, czy pilnych uczniów ze swoim nauczycielem, ale jest przede
wszystkim relacją ukochanej oblubienicy ze swoim oblubieńcem. Innymi słowy Pan nas pragnie, poszukuje i zaprasza. Nie zadowala się tym, że wypełniamy dobre obowiązki i przestrzegamy Jego praw, ale pragnie mieć z nami prawdziwą komunię życia, relację opartą na dialogu, zaufaniu i przebaczeniu. To jest życie chrześcijańskie – historia miłości z Bogiem, gdzie Pan bezinteresownie podejmuje inicjatywę i gdzie nikt z nas nie może poszczyć się wyłącznością zaproszenia: nikt nie jest uprzywilejowany względem innych, ale każdy jest uprzywilejowany wobec Boga. Z tej bezinteresownej, czułej i uprzywilejowanej miłości rodzi się i stale odnawia życie chrześcijańskie. Możemy się zastanawiać, czy przynajmniej raz dziennie wyznajemy Panu naszą miłość do Niego; czy pamiętamy, pośród wielu słów, aby grudzień-styczeń
Franciszek codziennie Jemu powiedzieć: „Kocham cię, Panie. Ty jesteś moim życiem”. Bo jeśli zatraca się miłość, życie chrześcijańskie staje się bezowocne, staje się ciałem bez duszy, moralnością niemożliwą do realizacji, zestawem zasad i przepisów, z którymi trzeba się zgadzać, bez pytania „dlaczego?”. Natomiast Bóg życia oczekuje odpowiedzi życiem, Pan Miłości oczekuje odpowiedzi miłości. Zwracając się do jednego z Kościołów w Księdze Apokalipsy, czyni wyraźne napomnienie: „Odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości” (2,4). Oto niebezpieczeństwo: rutynowe życie chrześcijańskie, gdzie zadowalamy się „normalnością”, bez rozmachu, bez entuzjazmu i z krótką pamięcią. Ożywmy natomiast pamięć pierwszej miłości: jesteśmy miłowanymi, zaproszonymi na ucztę weselną, a nasze życie jest darem, bo każdy dzień jest wspaniałą okazją do odpowiedzi na zaproszenie. Ale Ewangelia nas ostrzega: zaproszenie można odrzucić. Wielu zaproszonych powiedziało „nie”, bo byli zajęci swoimi sprawami: „Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa” – mówi tekst (Mt 22,5). Powraca pewne słowo: swoimi. Jest ono kluczem, by zrozumieć przyczynę odrzucenia. Zaproszeni nie myśleli bowiem, aby wesele było smutne czy nudne, ale zwyczajnie „ich nie obchodziło”: przeszkadzały im ich sprawy, woleli coś mieć, niż się zaangażować, jak tego wymaga miłość. W taki właśnie sposób biorą się dystanse od miłości, nie ze złośliwości, ale dlatego, że wolimy swoje: zabezpieczenia, samo potwierdzenie, wygodę… Wtedy rozkładamy się na kanapach zysków, przyjemności, jakiś hobby sprawiających, że czujemy się trochę weselsi, ale w ten sposób starzejemy się szybko i źle, bo starzejemy się wewnętrznie: kiedy serce się nie poszerza – to się zamyka. A kiedy wszystko zależy od „ja” – od tego co mi odpowiada, co mi służy, od tego, co chcę – stajemy się również surowymi i złymi, w zły sposób reagujemy na wszystko, jak zaproszeni z Ewangelii, którzy doszli do znieważania, a nawet zabijania (por. w. 6) tych, którzy przynosi6(174)2017
Świętość człowieka nie polega na byciu doskonałym, ale na konsekwentnym dążeniu do doskonałości poprzez nieograniczoną miłość do Boga. Ewangeliczna uczta weselna to obraz królestwa Bożego, którego drzwi są już otwarte i każdy, kto zanurzy swą duszę w tej świętości, będzie mógł wejść. Maria Pułczyńska
li im zaproszenie, tylko dlatego, że byli im niewygodni. Zatem Ewangelia żąda od nas: po której stronie stanąć: czy po stronie „ja”, czy też po stronie Boga? Ponieważ Bóg jest przeciwieństwem samolubstwa, autoreferencyjności. Ewangelia mówi nam, że On w obliczu stałego odrzucenia, jakie otrzymuje, w obliczu zamknięcia na Jego zaproszenia, idzie naprzód, nie odwołuje uczty. Nie rezygnuje, ale nadal zaprasza. W obliczu „nie” nie trzaska drzwiami, ale jeszcze bardziej włącza. Bóg w obliczu doznanych niesprawiedliwości odpowiada jeszcze większą miłością. My, gdy jesteśmy zranieni przez niegodziwość i odrzucenie, często żywimy niezadowolenie i urazę. Bóg, cierpiąc z powodu naszego „nie”, nadal jednak ponawia inicjatywę, idzie dalej, aby przygotować dobro także dla tych, którzy czynią zło. Dzisiaj ten Bóg, który nigdy nie traci nadziei, zobowiązuje nas, abyśmy postępowali tak, jak On, abyśmy żyli zgodnie z prawdziwą miłością, przezwyciężali rezygnację i zachcianki naszego wiecznego i drażliwego ego (…). Homilia pap. Franciszka podczas kanonizacji 35 nowych świętych 15 października 2017 roku
7
żyć jak święci
Rodzice Antonietty również święci?
Fotografie: www.bogdom.pl
kl. Wojciech Olszewski SCJ Stadniki
8
Poznali się na początku XX wieku, oboje pochodzili z Włoch. Mieli czwórkę dzieci, troje zmarło w bardzo młodym wieku, w tym jedna z córek, Antonietta, która w Kościele jest nazywana najmłodszą mistyczką. Poznajcie Michała i Marię Meo, rodziców Sługi Bożej Antonietty Meo! Na początku ich małżeństwa Michał nie był zbyt gorliwym katolikiem, aczkolwiek każdego dnia klękał do modlitwy przed udaniem się na spoczynek. Maria była raczej gorliwie wierząca, zbudowana postawą swojego ojca, który – jak wspomina – bardzo kochał Boga i miał pragnienie kochania Go jeszcze bardziej. Po zawarciu związku małżeńskiego, w pierwszym dniu swojego małżeństwa, nowożeńcy
odmówili część chwalebną różańca świętego, a za swoją patronkę obrali Matkę Bożą Pompejańską. Może nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie wydarzenie, które miało miejsce w czasie ich podróży poślubnej. Udali się do Neapolu, gdzie nawiedzili sanktuarium Matki Bożej Pompejańskiej. W czasie spowiedzi świętej Maria usłyszała od spowiednika: „Ci, którzy od pierwszego dnia małżeństwa odmawiają różaniec, otworzyli drzwi swojego domu Matce Bożej. Ona weszła, a ich rodzina będzie błogosławiona”. Nasze dziecko będzie… papieżem! Gdy urodził się ich pierwszy syn – Giovani – przeżywali oboje niewypowiedzianą radość. Michał troszczył się o niego miłością ojcogrudzień-styczeń
żyć jak święci wską, a Maria radowała się, mogąc już śpiewać i komponować swojemu synkowi kołysanki na dobranoc. W miarę upływu czasu zaczęli marzyć o przyszłości syna i tak doszli do momentu, w którym zwiedzając bazylikę św. Piotra, oglądając portrety papieży, wpadli na pomysł, że ich mały syn może będzie... papieżem! Po czym oczywiście oboje parsknęli śmiechem. Pani Maria miała głębokie pragnienie, aby jej rodzina, szczególnie jej dzieci, przebywały po śmierci w niebie. Obawiała się, że mały Giovani może kiedyś stać się złym człowiekiem, przez co poszedłby na potępienie. Mówiła: „«Panie, zmiłuj się! Nie dopuść do tego i nie oglądaj się na nasz ból. (…) Lepiej by było, gdyby umarł i Ty zabrałbyś go do raju!» Moje serce było ściśnięte (…), ale moja modlitwa wznosiła się do nieba…”. Giovani zmarł, mając niespełna dwa lata życia. Czy dlatego, że prosiła oto matka? Tego nie wiemy, jednak jej modlitwa wskazuje na wielką wiarę w życie wieczne i w ufność, jaką pokładała w miłość i dobroć Boga. Drugim dzieckiem była Margherita, przy poczęciu której Maria odczuwała wielką radość. Była zdrowa, piękna, posłuszna, bardzo zdolna. Okazała się darem od Boga, który pozostał z Marią i Michałem na ziemi. Dwa lata później urodziła się Carmela. Chorowała od pierwszych dni narodzin. W wieku dwóch lat zmarła. Okres jej życia był naznaczony cierpieniem. Wymagała ciągłej opieki rodziców. Ich życie ograniczało się tylko do troski nad córeczką. Maria wspomina, że kiedy słyszała wracające z mężami sąsiadki z wieczornych zabaw, nie zazdrościła im, ale modliła się do Boga, a krzyż, który nosiła, ofiarowywała za swojego zmarłego tatę. Z czasem ból i zmęczenie zostały przez nią zapomniane. W pamięci z tamtego okresu utkwiła jej codzienna Eucharystia, w której uczestniczyła, a w czasie której Bóg obdarzał ich rodzinę potrzebnymi łaskami do dźwigania cierpienia. Antonietta urodziła się w promieniach słońca Po stracie Carmeli Maria nie myślała, że ponownie zostanie mamą. Jednak stało się ina6(174)2017
czej. Po pięciu latach ponownie zaszła w ciążę, która okazała się dla niej wielkim wyzwaniem. Wzmogło się cierpienie i ból, jakie przeżywała po stracie swojej dwójki dzieci, ukojenie dało jej dopiero przyjęcie kolejnego dziecka, jako daru od Boga – pogodziła się z Jego wolą. Maria każde trudne doświadczenie oddawała Panu w intencji dziecka, które nosiła pod sercem. Tym razem była nim Antonietta. „Tylko Bóg wie, o ile rzeczy prosiłam dla niej. Nie prosiłam tak po ludzku, o zdrowie, ale o to wszystko, co jest bardziej wzniosłe i święte. (…) Wiem, że Jezus wziął je pod swoją opiekę i z każdym dniem coraz bardziej upodabniał do siebie, a ja oddawałam Mu je z całą radością, gotowa cierpieć, byleby tylko On uczynił moje dziecko świętym!”. Jak zapewne pamiętacie, Antonietta bardzo cierpiała i zmarła na raka. W momencie gdy podjęto decyzję o amputacji nogi przyszłej świętej, jej ojciec do końca trwał przy Bogu: „Łkanie wstrząsnęło jego piersią… zwrócony w stronę Jezusa obecnego w hostii, starał się uspokoić i pogodzić z Jego wolą. Błogosławił Pana i prosił o siłę! I Jezus nie opuścił go…”. Po skończonej operacji Michał powiedział: „Bądź wola Twoja, Panie”. Sylwetka duchowa rodziców Maria i Michał byli ludźmi, którzy swoją nadzieję pokładali w Bogu. Mama Antonietty, gdy miała podjąć jakąś decyzję w ciągu dnia, nawet niewielką, najpierw się modliła i dopiero później decydowała. Codziennie uczestniczyli we Mszy Świętej. Bóg był częścią ich życia, które nie ograniczało się tylko do tego, co tu i teraz na ziemi. Pośród niewypowiedzianego cierpienia, jakim jest towarzyszenie swoim dzieciom w czasie choroby, a następnie ich śmierć, Maria i Michał nie zwątpili w dobroć i miłość Boga. Wierzyli, że życie nie kończy się na ziemi. Uczmy się od nich, aby nasz dzień był przeżywany w bliskości Boga. Wówczas będziemy cieszyć się błogosławieństwem i obecnością naszego Pana pośród wielu trudności.
9
rozmowa „Wstań”
Znak Bożej miłości w Koszalinie 10
„W naszych trzech domach mieszka łącznie 90 osób. W ciągu miesiąca pomagamy w przeróżnych sprawach kilkuset osobom. Codziennie na obiad przychodzi ok. 200 ludzi. Kilkunastu potrzebujących z ulicy każdego dnia kąpie się w naszej łaźni. Kilkanaście osób tygodniowo korzysta z pomocy naszych poradni. Każdego dnia odbieramy dziesiątki telefonów od ludzi, którzy chcą się z nami skontaktować w różnych sprawach. Ubieramy setki osób. Pokonujemy tysiące kilometrów miesięcznie, aby pomagać. Dom Miłosierdzia Bożego pragnie być konkretnym znakiem miłości Bożej dla każdego człowieka”. O jego działalności z ks. dr. Radosławem Siwińskim, prezesem Stowarzyszenia Dom Miłosierdzia, rozmawiał kl. Wojciech Olszewski SCJ. Proszę powiedzieć, czym jest Dom Miłosierdzia? Dzisiaj, po pięciu latach, myślę, że Dom Miłosierdzia to ramiona miłosierne Jezusa, to Serce Jezusa, które jest otwarte dzień i noc na każdego człowieka, dosłownie dla każdego potrzebującego jakiejkolwiek pomocy. Sam budynek , z którego korzystamy, był w dużej ruinie. To, co mogliśmy zrobić od strony architektonicznej, zrobiliśmy. Mówimy, że
serce tego domu ma dwie komory. Pierwsza to kaplica i wieczysta adoracja Najświętszego Sakramentu. Jesteśmy przekonani, że cud tego miejsca i dzieł, które przy nim powstają dokonuje się dzięki trwaniu przed Jezusem Eucharystycznym dzień i noc. To jest miejsce najważniejsze. Na pierwszym piętrze znajduje się druga komora serca, czyli piękna jadalnia z kuchnią. Chcemy, żeby każdy człowiek, który do nas przychodzi, mógł się pożywić, szczególnie osoby głodne z ulicy. Na parterze są pomieszczenia, w których można się spotkać z człowiekiem, porozmawiać, odpowiedzieć na jego potrzeby. Przygotowane jest również zaplecze sanitarne dla tych, którzy potrzebują pomocy od strony cielesnej. Ponadto na drugim i trzecim piętrze są pomieszczenia, gdzie mieszkają nasi podopieczni oraz wolontariusze. Tam również znajduje się sala konferencyjna, w której możemy się spotkać w większym gronie. Oglądając wspomnianą jadalnię, przyznam, że urzekł mnie jej ekskluzywny wygląd. To wspaniałe, że ludzie w różnych tarapatach życiowych mogą być, spotkać się i posilić w tak dobrych warunkach. Przecież oni tak samo na to zasługują, aby żyć godnie. Pragnęliśmy od początku stworzyć coś, co będzie podnosiło godność człowieka i w tym kierunku to poszło. Zrobiliśmy bardzo ładne grudzień-styczeń
Fot.: M. Betliński
rozmowa „Wstań”
pomieszczenia, przyjemne, przytulne. Żeby człowiek szedł do góry, a nie w dół. Dom Miłosierdzia jest skoncentrowany na człowieku, ale inaczej niż świat. Co Ksiądz o tym myśli? Ludzie, którzy do nas przychodzą mają różne historie życiowe. Nie chcemy tylko dać im jeść i ich przyodziać, chociaż często jest to konieczność i od tego zaczynamy. Pragniemy dać człowiekowi trzy rzeczy: Boga, miłość i poczucie wartości. Osoby, z którymi mamy do czynienia są w różnym stanie wiary, mają różną relację z Bogiem. My po prostu się za nich modlimy, jesteśmy bardzo delikatni w sprawach wiary. Chcemy człowieka pokochać, chociaż brzmi to może górnolotnie, ale naprawdę chcemy być bardzo życzliwi dla niego i zobaczyć w nim Jezusa. Dom Miłosierdzia jest skoncentrowany na człowieku, ale w tym sensie, że widzimy w nim Jezusa. Dlatego czekamy na każdego, kto potrzebuje pomocy. Biskup Edward Dajczak nazwał Dom Miłosierdzia „szkołą człowieczeństwa”. Na czym polega owa szkoła? W jaki sposób ludzie odkrywają w niej siebie? Naszą siłą jest modlitwa, zarówno ta w domu, jak i wszystkich osób, które o nią prosimy. Staramy się podejść do człowieka naprawdę, z wielką pokorą i godnością, bo histo6(174)2017
ria ich życia nie ma dla nas znaczenia. Znam każdego z nich i kiedy jest jakieś święto i siedzimy wspólnie przy posiłku, to zawsze pozytywnie zadziwia mnie przemiana, która dokonuje się pośród naszych mieszkańców. Niektóre z historii poszczególnych domowników są trudne i pozostają tajemnicą, nie rozmawiamy o nich. Przede wszystkim dbamy o ich zdrowie, a także o to, żeby byli czyści, pachnący, umyci. Od strony najgłębszej delikatnie proponujemy Boga. Jest wielu wolontariuszy i przyjaciół, którzy posługują w domu. Często wyjeżdżamy na wędrówki, przejażdżki, spędzamy wspólnie czas. Staramy się także, żeby nasi podopieczni podejmowali prace, pomagamy im w znalezieniu zatrudnienia. Stawiamy sobie za cel, aby ktoś, kto do nas przychodzi, nie poczuł, że jest kimś gorszym od kogokolwiek. Chcemy się zaprzyjaźnić z tymi ludźmi. Przyjść im z pomocą w każdej sprawie. Dom Miłosierdzia to nie tylko „szkoła człowieczeństwa” dla tych, którzy do niego przychodzą prosić o pomoc, ale także dla tych, którzy tam pracują, posługują… Wolontariusze na początku często są przerażeni, bo ten dom jest bardzo trudny. Jego trud polega na tym, że w jednym miejscu skupia on cały świat, bardzo różny. Jeden jest alkoholikiem, inny narkomanem, jeszcze inny nie widzi sensu życia. Są kobiety, mężczyźni, starzy, młodzi. Chorzy lub zdrowi. Każdy ze swoją historią życia. To powoduje wiele trudu. Wiemy jednak, że porażka jest naszym losem, bo nie wszyscy nasi podopieczni wychodzą na prostą. Mimo wszystko często widzimy przepiękną przemianę człowieka, wielu osób, które mieszkają już poza Domem Miłosierdzia i mają się dobrze. Papież Franciszek powiedział, że „czas spędzony obok chorego jest czasem świętym”. Czy w Domu Miłosierdzia można doświadczyć świętego czasu bycia z człowiekiem? Myślę, że od strony ludzkiej, i to wiem na pewno, jest trudno. Bardzo trudno. Bory-
11
rozmowa „Wstań”
12
Czym jest inicjatywa „Bądźmy razem w domu”? Akcja ta funkcjonuje około pół roku i jest adresowana dla osób po 50. roku życia. W jej ramach organizujemy liczne wyjazdy, spotkania, animujemy czas w ciągu dnia. Robimy wszystko, aby umilić codzienność osobom, które do nas przychodzą. Spotkania odbywają się każdego dnia, z wyjątkiem sobót i niedziel. Trochę nam przykro z powodu małego zainteresowania. Jednak nie poddajemy się i chcemy dotrzeć do osób starszych, które boją się wyjść
z domu, a niestety bardzo często płaczą z powodu samotności, jakiej doświadczają. Skąd pozyskuje Ksiądz środki na utrzymanie Domu Miłosierdzia i podejmowanych przez niego inicjatyw? Żyjemy dość skromnie, tylko z datków ludzi. Nie pomaga nam żadna instytucja, jedynie pojedyncze osoby. Zdarza się, że ktoś o nas nie pamięta i wtedy to trochę boli. Mimo wszystko jest to jednak wielki cud konkretnych osób, kochających serc. Przybywa nam również odwagi, aby żebrać o wszelką pomoc. Nasze stowarzyszenie posiada trzy domy, ponad setkę stałych mieszkańców, 200 osób przychodzi na posiłek codziennie. Funkcjonują darmowe poradnie, pomagamy ludziom na mieście, setkom osób w miesiącu w różnych sprawach. Zatem potrzebne są środki finansowe na opłacenie rachunków, podatków itp. Zdarza się dosyć często, że kupujemy lekarstwa ludziom, których na to nie stać. Tysiące ludzi nas wspomagało i wspomaga cały czas. Czy Dom Miłosierdzia nie jest początkiem nowego ruchu, stowarzyszenia czy instytutu w Kościele katolickim?
grudzień-styczeń
Fot.: Archiwum Domu Miłosierdzia
kamy się z wielkimi problemami. Mnie osobiście Dom Miłosierdzia nauczył szacunku do tajemnicy, jaką jest człowiek. Owa świętość polega przede wszystkim na tym, że zasadniczym celem i pragnieniem jest zobaczenie Jezusa w człowieku, z którym się spotykamy. W tym duchu są formowani także wolontariusze. Wzorem są święci, którzy zajmowali się biednymi, potrzebującymi i którzy kładli mocny akcent na spotkanie z człowiekiem. Do tego stopnia, że słusznym jest odłożyć modlitwę, jeżeli wymaga tego spotkanie z bliźnim w potrzebie. Niejako odrywa się człowiek od spotkania z Jezusem na modlitwie dla spotkania z Jezusem w drugim człowieku.
Fot.: Archiwum Domu Miłosierdzia
rozmowa „Wstań”
Staram się pokornie podchodzić do tych spraw, bo bałbym się, że coś może być moim pomysłem. Dzisiaj wiemy, że Pan Bóg przemówił do nas i rzeczywiście potwierdził to znakami, a efektem jest to, co tutaj się dzieje. Interesującym jest, że dzisiaj w domu mieszka dziesięć osób poświęconych Bogu. Mamy tzw. klasztorek, w którym mieszka pięciu mężczyzn i kilka kobiet, którzy pragną poświęcić się Bogu i ofiarować Mu swoje życie. Przyglądamy się temu, gdyż to wszystko jest nowe i jeszcze świeże. Przypuszczamy, że może powstać jakieś nowe dzieło, tym bardziej, że celem Domu Miłosierdzia jest głoszenie Ewangelii. W związku z tym organizujemy liczne ewangelizacje, jak np. ewangelizacja nadmorska, wioskowa i inne. Mamy taką grupę ludzi, którzy żyją samotnie, ale charakteryzuje ich gotowość do pójścia i głoszenia Jezusa wszędzie, a którzy z drugiej strony kochają ubogich i chcą im służyć. Widzę, że Dom Miłosierdzia rodzi takich apostołów, głoszących odważnie Jezusa na sposób ewangeliczny, a jednocześnie pragnących służyć ubogim. 6(174)2017
Dzieło jest bardzo młode, ma dopiero pięć lat, dlatego z miesiąca na miesiąc widzę coraz wyraźniej, kim jesteśmy. Wspólnie uważamy, że kończy się dla nas wiek dziecięcy, a wchodzimy w czas większej dojrzałości. Umacnia nas w tym fakt, że coraz bardziej odkrywamy charyzmat naszego powołania, coraz więcej wiemy na temat tego, co chcemy robić, a z czego trzeba nam zrezygnować. Mamy coraz głębsze przekonanie, że Bóg chce, żeby cały dom był prowadzony wolontaryjnie. Dzisiaj zatrudniamy tylko jedną osobę i jest nią księgowa. Wolontariusze są bezwzględnie przyszłością tego domu. Owa darmowość, która towarzyszy tej posłudze ma bardzo duże znaczenie. Dom, który miał zostać wyburzony, został odremontowany i dzisiaj jest „szkołą człowieczeństwa dla wielu”. Co wyróżnia wasze dzieło spośród wielu innych podobnych dzieł? Około 80 proc. prac budowalnych związanych z remontem generalnym naszego budynku, który niegdyś był szpitalem, wykonali więźniowie pracujący za darmo. Kilkunastu z nich po od-
13
14
siadce wróciło do nas, aby ich wspomóc na starcie w nowe życie. Dodatkowo z całego kraju przychodzą do nas ludzie po odsiadce wyroku i proszą o pomoc. Po spędzeniu długiego czasu w więzieniu pojawia się wiele trudności, aby w pełni wrócić do społeczeństwa. Już z samym zatrudnieniem może być problem, gdyż przedsiębiorcy niechętnie przyjmują do pracy takie osoby. Co prawda w Polsce powstaje duża ilość domów opieki, a i w MOPS-ach pracują wspaniali ludzie, jednak ze smutkiem stwierdzam, że urzędowość nie pozwala na szybką, długotrwałą i solidną pomoc. Ponadto wielu ludzi chętniej pomaga za pieniądze, np. powstają piękne domy starców, w których trzeba płacić nieraz spore sumy za pobyt. Instytucje są jednak ograniczone w wielu sprawach, a to, co nas szczególnie wyróżnia, to miłość ewangeliczna, chrześcijańska. Odpowiadamy na potrzeby ludzi, którzy m.in. wyszli z więzienia i nikt ich później nie przyjął lub którymi nikt się nie zajął po opuszczeniu szpitala psychiatrycznego. Owszem, ktoś być może dostanie zapomogę 500-600 zł., ale nic poza tym. Niedawno
’’
Fot.: Archiwum Domu Miłosierdzia
świadectwo „Wstań”
Jeżeli ty lub ktoś z twoich znajomych jest w jakiekolwiek potrzebie lub masz pragnienie zaangażowania się w pomoc dla innych, Dom Miłosierdzia prosi o kontakt: Stowarzyszenie Dom Miłosierdzia skrytka pocztowa 55, 75-350 Koszalin 9 tel.: +48 660 53 95 14 mail: poczta@dommilosierdzia.pl
przyszła do nas kobieta z Ukrainy, która została bez środków do życia, bo ktoś ją prawdopodobnie oszukał. I gdzie ona teraz ma się podziać? O pomoc prosiła nas także starsza kobieta, której komornik zajmuję całą rentę. W wielu podobnych sytuacjach państwo nie daje rozwiązań. Chciałbym jeszcze raz podkreślić, że nasz ośrodek wyróżnia podejście do człowieka. Dzisiaj nie pamiętamy już szpitali prowadzonych przez siostry miłosierdzia, ale one również odróżniały się tym szczególnym podejściem do człowieka. Mamy świadomość, że ciągle uczymy się miłości bliźniego, bo o niej właśnie mówię. Jesteśmy słabi i często pewnie nie wychodzi nam tak, jakbyśmy chcieli. Mimo wszystko pragniemy pochylać się z miłością nad człowiekiem i obdarzać go czułością na tyle, na ile nas stać. Bóg zapłać za rozmowę! grudzień-styczeń
STAŁEM SIĘ OSOBĄ PEŁNĄ POKOJU I RADOŚCI W swoim młodym życiu 11 lat spędziłem w więzieniu. Następnie po skończonej terapii w ośrodku wróciłem do Szczecina, gdzie stwierdziłem, że znowu się cofam. Uznałem, że jeżeli tam zostanę, to wrócę do dawnego życia. Potrzebowałem takiego impulsu, który pomoże mi się dalej rozwijać. I wtedy na mojej drodze pojawiły się siostry misjonarki miłości, które poprosiłem o pomoc w znalezieniu miejsca, gdzie będę mógł bardziej zbliżyć się do Jezusa i poukładać sobie wszystko w głowie. Siostry dały mi kontakt do ks. Radka Siwińskiego, do którego zadzwoniłem. W trakcie rozmowy przeżyłem szok. Powiedziałem mu, jak wygląda moja sytuacja, a on, nie znając mnie, powiedział po prostu: „Pakuj się i przyjeżdżaj”. Wtedy zacząłem się zastanawiać, czy aby ksiądz nie pomylił mnie z jakąś inną osobą? Przyjechałem więc do Domu Miłosierdzia, gdzie zostałem bardzo serdecznie przyjęty. Dzięki obecności Najświętszego Sakramentu, który można adorować w dowolnej chwili, oraz odpowiedniej formacji zacząłem budować siebie przy Jezusie. Zanim trafiłem do Domu Miłosierdzia i spotkałem Boga na swojej drodze, w moim życiu nie brakowało przemocy, narkotyków i alkoholu – była to jedna wielka otchłań, w której nie potrafiłem się odnaleźć. Byłem człowiekiem bardzo niestabilnym, agresywnym, chaotycznym, rozchwianym. Kiedy w 2016 roku poprosiłem Jezusa o pomoc i uznałem Go jako swojego
6(174)2017
Fot.: M. Betliński
’’
świadectwo „Wstań”
Pana i Zbawiciela, nagle moje życie diametralnie zaczęło się zmieniać. Tutaj doświadczyłem Boga żywego, który pomógł mi odkryć to, kim naprawdę jestem. Z człowieka zepsutego o pustym sercu stałem się osobą pełną pokoju, radości, która widzi przed sobą cel, wiarę w to, że będzie lepiej. Dom pozwolił mi poukładać to, co najważniejsze, pozwolił mi doświadczyć, jak wygląda normalne życie. Jestem w Domu Miłosierdzia od lutego. Czas, który tutaj spędziłem był czasem bardzo mrocznym, jeżeli chodzi o moją przemianę wewnętrzną i zewnętrzną. Moje wcześniejsze nastawienie do życia, moi znajomi, środowisko, w którym przebywałem, były pozbawione wartości duchowych. Myślę, że przez ośrodki terapeutyczne Bóg przygotowywał mnie do osobistej przemiany. W Domu Miłosierdzia dostałem szansę, aby zobaczyć, jak powinno wyglądać prawdziwe życie. Od dwóch lat jestem wolny od alkoholu i narkotyków, jestem człowiekiem trzeźwym, stabilnym emocjonalnie. Dzięki ks. Radkowi Siwińskiemu mam stałą pracę – pracuję w firmie budowlanej i wszystko jest na dobrej drodze. Pobyt w Domu Miłosierdzia pozwolił mi wkroczyć w ten świat normalności, przywrócił mi zdrowe spojrzenie na życie i na drugiego człowieka. Mieszko, 34 lata Koszalin
15
w zdrowym ciele... lek. med. Katarzyna Dąbek Rzeszów
Zanim przyjedzie pogotowie – jak pomóc, jak wezwać pomoc? 16
We wtorek pani Zosia „spod piątki” zasłabła, gdy wracała ze sklepu. Sąsiedzi, choć bardzo chcieli pomóc, nie bardzo wiedzieli jak. Pan Staszek miał telefon, ale nie pamiętał numeru, pod który trzeba dzwonić. Pani Basia wiedziała, że trzeba wezwać pogotowie, dzwoniąc pod numer 999, ale nie wzięła okularów, więc nie zadzwoniła. Pan Józek stwierdził, że można zaszkodzić sąsiadce, więc lepiej nie robić nic. Młoda dziewczyna, która przechodziła obok, stwierdziła, że to nie jej sprawa i poszła dalej… Pani Zosia doznała ciężkiego udaru, z poważnymi konsekwencjami, których być może można było uniknąć… Złota godzina W ratownictwie medycznym istnieje pojęcie tzw. złotej godziny. Jest to czas upływający od wystąpienia zachorowania do rozpoczęcia leczenia szpitalnego. W tym właśnie czasie pomoc osobie potrzebującej udziela ktoś z najbliższego otoczenia – świadek zdarzenia lub członek rodzi-
ny. Bardzo istotne jest wstępne rozpoznanie problemu (niefachowe) i wdrożenie odpowiedniego postępowania. Ważne jest również podjęcie działania, często bowiem od świadków zdarzenia ratownicy mogą usłyszeć: „Bałem/bałam się, że nie umiem pomóc, więc wolałam nic nie robić”. Nawet niefachowa, nieumiejętna pomoc może być lepsza niż „nic nierobienie” ze strachu. Co mogę zrobić? Aby można było pomóc drugiej osobie, trzeba najpierw zadbać o bezpieczeństwo jej i własne. Świadek wypadku komunikacyjnego czy omdlenia musi najpierw zabezpieczyć teren lub, o ile to możliwe, przenieść osobę poszkodowaną w bezpieczne miejsce. Drugim krokiem jest sprawdzenie reakcji poszkodowanego poprzez potrząśnięcie za ramiona, wołanie (głośne): „Halo, słyszy mnie Pan/ Pani?”. Jeśli osoba poszkodowana jest przytomna (odpowiada, reaguje), sprawdza się, czy widoczne są jakieś obrażenia, rany, krwawienie – w razie wystąpienia, zabezpiecza się je. grudzień-styczeń
Fot.: depositphotos.com
w zdrowym ciele...
Kiedy jednak poszkodowany jest nieprzytomny, ratownik sprawdza, czy ta osoba oddycha. Nad nieprzytomnym trzeba się pochylić, własną głowę ustawić tak, by można było obserwować ruchy klatki piersiowej, a na policzku wyczuć ruch powietrza. Oceny dokonuje się przez około 10 sekund. Każdy dziwny dźwięk lub charczenie traktuje się jako brak oddechu. Po sprawdzeniu czynności życiowych trzeba zadzwonić pod numer alarmowy i wezwać pomoc. Warto także na tym etapie zawołać kogoś do pomocy – głośno krzyczeć o pomoc, gdy nie ma nikogo w pobliżu, lub wybrać jedną konkretna osobę z tłumu i poprosić ją o pomoc, instruując, co ma robić. Jeśli osoba poszkodowana oddycha, układa się ją w pozycji bezpiecznej i czeka na przyjazd zespołu ratunkowego, co jakiś czas oceniając, czy sytuacja się nie zmieniła. W przypadku, gdy poszkodowany nie oddycha, przystępuje się do tzw. resuscytacji, czyli stosuje się uciśnięcia i oddechy w stosunku 30:2. Uciśnięcia wykonuje się na głębokość 5-6 cm, z częstotliwością 100-120 ucisków/ 6(174)2017
minutę. Trzeba uciskać prostopadle do klatki piersiowej, mieć wyprostowane łokcie i pozwolić klatce piersiowej „wrócić” do pozycji wyjściowej, aby masaż był efektywny. Po 30 uciśnięciach należy wykonać 2 oddechy. Przed wykonaniem oddechu udrażnia się drogi oddechowe (odgięcie głowy i uniesienie żuchwy) i zaciska skrzydełka nosa poszkodowanego. Podczas wykonywania oddechów obserwuje się klatkę piersiową. Jeśli klatka piersiowa się uniesie, to znaczy, że wdech został wykonany prawidłowo. Aby zadbać o własne bezpieczeństwo, trzeba użyć maseczki, którą warto nosić w torebce albo mieć w apteczce samochodowej razem z rękawiczkami. Obowiązujące wytyczne dopuszczają rezygnację z wentylacji przy braku maseczki lub niechęci osoby udzielającej pierwszej pomocy do wykonywania wentylacji. Należy wtedy bez przerwy wykonywać uciski klatki piersiowej. Poszczególne czynności zostały schematycznie przedstawione w algorytmie Europejskiej Rady Resuscytacji.
17
w zdrowym ciele... Jak wezwać pomoc? Pomoc wzywa się, dzwoniąc pod numer 999 lub 112. Należy się przedstawić, krótko zrelacjonować wydarzenie, np. wypadek komunikacyjny czy omdlenie, powiedzieć, gdzie do niego doszło, przedstawić, ile osób zostało poszkodowanych w zdarzeniu i jakie wstępnie występują u nich obrażenia. Jeżeli więcej osób ucierpiało, należy zacząć relację od najciężej poszkodowanych. Trzeba mówić krótko i odpowiadać na pytania dyspozytora, tak, by nie tracić cennego czasu potrzebnego na pomoc osobie poszkodowanej. Jeśli do zdarzenia doszło np. w domu i osobą chorą jest ktoś bliski, o kim wiadomo, że leczy się np. na serce, należy również o tym wspomnieć i w miarę możliwości przygotować leki, które ta osoba zażywa – ale można to zrobić po przyjeździe karetki.
18
AED Automatyczny defibrylator (AED) jest urządzeniem umieszczanym w widocznych miejscach, w skrzynkach z symbolem białego serca z błyskawicą na zielonym tle. AED najczęściej znajduje się w miejscach publicznych, takich jak urzędy, kina, hotele, centra handlowe, obiekty sportowe, a nawet prywatne przedsiębiorstwa. Jest to urządzenie bardzo proste w obsłudze, nie jest potrzebny kurs, aby można było go użyć. Po włączeniu należy postępować zgodnie z komunikatami dźwiękowymi. Kurs pierwszej pomocy Przeczytanie tego artykułu lub innych dotyczących udzielania pierwszej pomocy nie może zastąpić kursu pierwszej pomocy. Kursy takie są organizowane dość często jako bezpłatne warsztaty z różnych okazji, np. podczas festynów na Dzień Dziecka czy przy okazji tzw. białych niedziel w centrach handlowych. Ponadto pracodawca ma także możliwość zlecić przeprowadzenie kursu pierwszej pomocy w swojej firmie. Możliwość ta jest coraz częściej wykorzystywana. Warto w takich kursach uczestniczyć, aby móc przećwiczyć schematy postępowania, metodę wentylacji oraz masażu serca. Podczas niektó-
rych szkoleń instruktorzy uczą także wykorzystania AED. Celem tego krótkiego artykułu było podkreślenie, że każdy z nas może pomóc, zanim przyjedzie wykwalifikowany zespół ratownictwa medycznego. Swoim działaniem możemy komuś uratować życie, dlatego warto się szkolić i nie trzeba się bać, „że mogę komuś zaszkodzić”.
ALGORYTM PODSTAWOWYCH ZABIEGÓW RESUSCYTACYJNYCH / AUTOMATYCZNEJ DEFIBRYLACJI ZEWNĘTRZNEJ (BLS/AED) Nie reaguje i nie oddycha prawidłowo
Zadzwoń po pogotowie ratunkowe
Wykonaj 30 uciśnięć klatki piersiowej
Wykonaj 2 oddechy ratownicze
Kontynuuj RKO w stosunku 30:2
Gdy dostępne AED – włącz i wykonuj polecenia
grudzień-styczeń
w zdrowym ciele...
Apteczka pierwszej pomocy
Fot.: depositphotos.com
lek. med. Monika Cieplińska-Gostek Tarnów
Obowiązek posiadania apteczki pierwszej pomocy narzucony jest licznymi przepisami – tyczy się to zakładów pracy, szkół i placówek oświatowych, wyższych uczelni, obiektów hotelarskich, statków, środków komunikacji publicznej oraz samochodów prywatnych. Razem z apteczką powinna być dostępna instrukcja udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej.
ści od przeznaczenia może nieznacznie się różnić. Podstawowe obejmuje: opaskę dzianinową 4mx10 cm, opatrunek gazowy (3 szt.), plastry opatrunkowe (2 szt.), chustę trójkątną, maseczkę do sztucznego oddychania, chusteczki odkażające, rękawiczki jednorazowe (2 szt.), agrafki (4 szt.), koc ratunkowy z folią termoizolującą, kamizelkę odblaskową, kołnierz usztywniający, plastry z opatrunkiem, przylepiec, nożyczki.
Czym jest apteczka pierwszej pomocy? Najprościej można stwierdzić, że jest to zbiór podstawowych materiałów opatrunkowych, służących do ratowania osób, które znalazły się w stanie zagrożenia życia i zdrowia. W zależności od miejsca, w jakim jest wykorzystywana, ma różne rozmiary – od niewielkich, przypominających kosmetyczki czy drobne walizeczki, po metalowe skrzynki montowane w zakładach pracy. Apteczka pierwszej pomocy oznaczana jest białym krzyżem na zielonym tle, a droga do tych umieszczanych w miejscach publicznych powinna być odpowiednio oznakowana. Bardzo ważne jest kontrolowanie terminu przydatności sprzętu oraz leków zawartych w apteczce i wymienienie na nowe, jeśli się przeterminują.
Duchowa apteczka pierwszej pomocy Zdrowie, a co za tym idzie życie ludzkie, jest największym darem Boga, ale czy chodzi tylko o zdrowie fizyczne i życie ciała? Zapewne nie. Człowiek poza ciałem otrzymał także duszę nieśmiertelną i to ona będzie żyć wiecznie. Zatem o duszę winniśmy troszczyć się najbardziej, a „wszystko inne będzie nam dodane” (por. Mt 6,33), jak czytamy w Ewangelii. Do mistyczki Alicji Lenczewskiej Pan Jezus mówił: „(…) powiedz dzieciom Moim, że ataki zła spiętrzają się coraz bardziej i nikt na tej ziemi nie jest na tyle osłonięty, aby nie musiał angażować wszystkich swoich sił, żeby ocaleć od niszczącej mocy Złego”. Powinniśmy więc wyposażyć się w duchową apteczkę pierwszej pomocy, w której znajdą się najważniejsze lekarstwa na rozmaite ataki Złego. W wyposażeniu tej apteczki nie może zabraknąć modlitwy, żalu za grzechy i sakramentu pokuty, karmienia się słowem Bożym i Ciałem Chrystusa, postu i dobrych uczynków.
Wyposażenie apteczki pierwszej pomocy Wyposażenia poszczególnych typów apteczek do udzielania pomocy nagłej w zależno6(174)2017
19
Aneta Pisarczyk Dąbrowa Górnicza
20
Fot.: depositphotos.com
... zdrowy duch
Bądź blisko „Mamo, czy zawsze będziesz blisko mnie?” – pyta często moja trzyletnia córka. Z potrzeby bliskości drugiego człowieka nie wyrastamy nigdy. To jej szukamy, za nią tęsknimy, czasem paradoksalnie też przed nią uciekamy. Bliskość jest wymagająca, ale i niezbędna. Bez niej umieramy wewnętrznie. Dlatego warto o nią walczyć i na nią się otwierać. A nade wszystko warto obdarzać nią drugiego człowieka. Bądź dostępny Bliskość potrzebuje czasu i dostępności. Potrzebuje zaangażowania, umiejętności bycia tu i teraz. Osoby, które są dostępne dla swoich rodzin, mają szansę nie przeoczyć w życiu tego, co
naprawdę ważne. Dostępność jest często cechą ludzi starszych. Wielu z nich ma czas dla dzieci, wnuków, sąsiadów. Dają siebie innym, tak po prostu, zwyczajnie, na co dzień. Są otwarci, gotowi pomóc, wysłuchać. Jesteśmy jako ludzie piękni wtedy, gdy przekraczamy własne ograniczenia i wychodzimy do drugiego człowieka, by dawać to, co posiadamy. Dawanie bliskości jest najkrótszą, a zarazem i najpiękniejszą drogą do jej otrzymywania. Mam wrażenie, że dostępność już dawno wyszła z mody. U niektórych osób puste miejsca w kalendarzu powodują napięcie. Kiedy jesteśmy zajęci, zapracowani, czujemy się ważni. Gdy zostajemy sam na sam ze swoim człowieczeństwem, pojawia się niepewność, strach, obawa. Wielu grudzień-styczeń
... zdrowy duch ucieka w aktywizm, by nie spotkać się ze sobą i nie musieć siebie dawać. „Nie mam czasu”, „Jestem zajęty”, „Nie teraz, może później” – jakie to bezpieczne wytłumaczenie braku zaangażowania i lęku przed otwieraniem się na drugą osobę. Niestety, taka postawa oddala, spłyca relację. Relacja nie jest nigdy rzeczywistością stateczną, ona się dzieje i kształtuje wciąż od nowa. Relacja nie jest nigdy zbudowana, jest za to w ciągłym procesie budowy. Buduj więź Niektóre rodziny przeżywają znaczne trudności w zakresie okazywania sobie bliskości. Kochają się, szanują, cenią, ale w ich relacjach wyczuwalny jest dystans i skrępowanie. Mają olbrzymią trudność w okazywaniu uczuć, nazywaniu i komunikowaniu emocji. Te blokady istniejące wewnątrz nich nie pozwalają im na swobodne wyrażanie bliskości poprzez słowa, ciepłe gesty, przytulenie. Miłość domaga się wypowiedzenia, jest to ogromna siła, która pcha nas do wysiłku na rzecz drugiego człowieka. Miłość wyraża się nie tylko przez słowa. Wiele osób nie mówi o miłości, ale mimo to autentycznie nią żyje. Rodzice troszczą się o swoje dzieci, małżonkowie pomagają sobie. Często łatwiej nam poświęcić sporo czasu, zaangażowania i energii, by zrobić coś dla bliskiej osoby, niż podzielić się z nią swoimi odczuciami lub po prostu wyznać jej miłość. Bliskość przekazujemy sobie w bardzo różny sposób. Każda rodzina ma swój kod miłości. Każdy z nas inaczej okazuje drugiej osobie to, że jest ona dla nas kimś ważnym. Niemniej, jeśli tylko chcesz i czujesz się na siłach, mów o swojej miłości i zaangażowaniu bliskim. Mów o tym, jak cenni są dla Ciebie, za co im dziękujesz, co w nich podziwiasz. Opowiedz, jak wiele dobra wnoszą codziennie w Twoje życie. Możesz też napisać do swoich bliskich pełne czułości listy. Wiele serc tęskni za takimi słowami. Słowa pełne miłości mają niesamowity potencjał leczenia ran naszej psychiki. Takie słowa, podobnie jak czyny miłości, zostają w nas na zawsze, niosąc ze sobą siłę, poczucie bycia ważnymi i cennymi. Takie słowa nie rozpiesz6(174)2017
czają, nie psują, wręcz przeciwnie, one budują i tworzą. Zatroszcz się o siebie Bliskość, czułość, miłość powinniśmy okazywać bardzo ważnej osobie w swoim życiu, która jest z nami 24 godziny na dobę, czyli samym sobie. Kochać mądrze siebie to prawdziwa sztuka. Uczymy się jej przez całe życie. Z jednej strony trzeba okiełznać swojego wewnętrznego krytyka, który wielu z nas niezwykle ogranicza, wpędza w poczucie winy, „podcina skrzydła”. Z drugiej strony kochać siebie to także od siebie wymagać. Troska o siebie zakłada wybaczanie, pożegnanie z perfekcjonizmem, przyjęcie prawdy o tym, że nie możemy wszystkiego i wszystkich kontrolować. Nie możemy też kontrolować całych siebie – wszystkich reakcji, odczuć, myśli. Bycie dobrym dla siebie zakłada przyjęcie samego siebie z tym wszystkim, co aktualnie składa się na nas i nasze życie. Przyjęcie siebie takimi, jakimi jesteśmy, a nie jakimi chcielibyśmy być, to pozwolenie na wybrzmienie zaległych w nas emocji – smutku, żalu, złości. Warto być blisko siebie na co dzień. Być uważnym na własne odczucia i przeżywane emocje. Pozwolić sobie na śmiech i na płacz. Wybaczyć popełniane błędy. Pochylić się z czułością nad własnymi brakami. Zapatrzeć się i docenić to, co w nas piękne i dobre. Poświęcać czas temu, co daje nam radość i odpoczynek. Dosięgnąć własnych pragnień i wcielać je w życie. Dać sobie wolność wyboru. Co jeszcze dobrego możemy dla siebie zrobić? Jest jeszcze jedna Osoba, która pragnie bliskości z nami. Sam Bóg zaprasza nas do intymnej relacji ze sobą. Bóg chce z nami budować więź. Nasz Bóg jest Bogiem bliskości. Jeśli więc odczuwamy w sobie pustkę i brak, cierpimy na deficyt bliskości i trudno nam okazywać uczucia innym, mamy do kogo się udać. Zanurzeni w Bożych ramionach nigdy nie jesteśmy sami, nigdy pozbawieni opieki, nigdy opuszczeni. Zawsze blisko nas jest Miłość Wcielona, Żywy Bóg, Jezus Chrystus. Czy zaczerpniemy ze źródła prawdziwej miłości?
21
... zdrowy duch kl. Karol Szlezinger SCJ Stadniki
Uwierz, że Bóg cię kocha!
22
Bóg na wiele sposobów pokazuje człowiekowi, że go kocha. Jednak dla wielu katolików miłość Boża jest pojęciem abstrakcyjnym. Nie mogą powiedzieć, że doświadczyli Bożej miłości, a tym bardziej że na niej zbudowali swoje życie. Problem leży głównie po stronie człowieka, który nie chce albo nie potrafi zauważyć czy przyjąć tego, że Bóg go kocha. Jakie są przejawy Bożej miłości względem nas? W jaki sposób Bóg przekonuje nas o swojej miłości? Z miłości do nas Bóg oddał swego Syna na ofiarę za nasze grzechy „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy” (1 J 4,10). Jezus mógł nas odkupić jedną kroplą krwi, jedną uronioną łzą, jednym najmniejszym czynem swej ludzkiej natury, a On poniósł za nas śmierć najokrutniejszą, bo śmierć krzyżową. A to wszystko uczynił dlatego, aby przyciągnąć do siebie nasze ludzkie serca, czułe z natury na najmniejsze dobro, na najmniejszy dowód przyjaźni. Bóg ukochał nas miłością odwieczną, a szczyt tej miłości wyraża się w Jego ofierze złożonej za nas na krzyżu. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). Bóg Ojciec dał nam swojego Syna, abyśmy byli wolni i mieli życie. W odpowiedzi na wolę
Ojca, Pan Jezus jest doskonale posłusznym. W posłuszeństwie wyraża się Jego miłość względem swojego Ojca. Spójrzmy więc, że zbawia nas miłość, nie cierpienie. Jego ubogie narodzenie w stajni, życie ukryte w Nazarecie, krzyż, ból i męka, ofiara oraz śmierć, a przede wszystkim zmartwychwstanie są najwyższym sposobem wyrażenia tej doskonałej miłości względem Ojca i każdego człowieka. Z miłości do nas Chrystus pozostał z nami w Eucharystii Dowodem miłości Boga ku nam jest także to, że Pan Jezus, kochając nas doskonale, nie chciał zostawić nas samych. Ustanowił więc Eucharystię, w której pozostawił nam siebie: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). Pewnego razu św. Bernard kontemplując obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, zastanawiał się, jak Bóg, Pan nieba i ziemi, mógł zostawić nam siebie w cząstce chleba, oddając się nam do całkowitej dyspozycji? Jak Bóg mógł być tak bezbronny, narażać się na profanację, wzgardę, zbezczeszczenie? Zwrócił się więc do Zbawiciela ze słowami: „Panie, to nie odpowiada Twojemu Majestatowi!”. Jezus odpowiedział mu wówczas: „Wystarczy, że to odpowiada Mojej miłości”. Arcybiskup Nowego Jorku Fulton J. Sheen pisał, że podobnie jak nie możemy prowadzić ziemskiego życia, o ile się nie odżywiamy, tak również nie możemy prowadzić życia nadgrudzień-styczeń
Fot.: depositphotos.com
... zdrowy duch
przyrodzonego, o ile nie będziemy przyjmować pożywienia duchowego – Komunii Świętej, która wzmacnia nas duchowo, tak jak pożywienie wzmacnia nas cieleśnie. W Katechizmie Kościoła katolickiego czytamy, że każda Komunia Święta ściślej wiąże nas z Chrystusem, czyni z nas żywe części Ciała Chrystusa, odnawia łaski, które otrzymaliśmy na chrzcie i przy bierzmowaniu, jak również sprawia, że stajemy się mocniejsi w walce z grzechem. Z miłości do nas Chrystus pozostawił nam Matkę Jezus z miłości do nas nie tylko pozostawił nam siebie w Najświętszym Sakramencie, ale pozostawił nam również arcydzieło swojego stworzenia – Maryję. Wróćmy jeszcze raz pod krzyż Zbawiciela i zobaczmy, jak ważne słowa Chrystus wypowiedział przed swoją śmiercią: „Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja” (J 19,26-27). W ten sposób Maryja stała się naszą Matką, a my Jej dziećmi. Święty Ludwik Maria Grignion de Montfort napisał, że pierwszym człowiekiem, który się narodził z Maryi, jest Jezus. Drugim zaś jest każdy człowiek, będący przybranym dzieckiem 6(174)2017
Boga i Maryi. Maryja jest naszą cudowną Matką, w której Bóg zobrazował swoją „matczyną” miłość do każdego człowieka. Maryja kocha nas bardziej, niż wszystkie matki żyjące na świecie kochają swoje dzieci. W niej Bóg odzwierciedlił swoją miłość, dobroć, łagodność, cierpliwość, troskę, pokorę i wszystkie przymioty, abyśmy przez Nią jeszcze bardziej zbliżyli się do Niego. Kontemplujmy miłość Dzieciątka Jezus W dniu narodzenia Syna Bożego wszystkie drzwi zostały zamknięte. Miłość spotkała się z niewdzięcznością. Każda prośba świętej rodziny o przyjęcie spotkała się z odmową. Dlatego w ciemności i chłodzie, przy żłobie, w którym znajdowała się odrobina siana, spełnił się Boży cud. Jezusa otoczyło jednak ciepło dwóch kochających serc: Maryi i Józefa. Wspominając tę świętą noc, chciejmy wraz z Nimi trwać przy Dzieciątku Jezus. Kontemplujmy Jego miłość i starajmy się ogrzewać Je naszą miłością. Niech przybierze to konkretną formę w postaci modlitwy, ofiary i zadośćuczynienia Bożemu Sercu. Żyjmy tak, aby się Jezusowi podobać, stańmy się narzędziami w Jego rękach, aby Dzieciątko Jezus również poprzez nas otworzyło cały świat na swoją miłość.
23
Duchowy Patronat Misyjny
Jesteśmy tam potrzebni jako sercanie Z ks. Tomaszem Cybulą SCJ o pracy duszpasterskiej w Chorwacji rozmawia kl. Wojciech Bochenek SCJ.
24
Jak rodziło się Księdza powołanie misyjne? Powołanie misyjne nosiłem w sobie bardzo długo. W czasach gdy zostałem diakonem, mówiło się o wielu projektach misyjnych naszego Zgromadzenia. Pierwsze podanie misyjne, jakie napisałem, było do Indii. Mimo to po święceniach trafiłem na parafię w Ostrowcu Świętokrzyskim-Denkowie. Wkrótce zrodziła się jednak we mnie potrzeba pomocy naszym współbraciom w Chorwacji. Duch czasu, Duch Święty i podanie, które napisałem, tym razem o możliwość wyjazdu do Chorwacji, doprowadziły wspólnie do tego, że otrzymałem błogosławieństwo ówczesnego przełożonego prowincjalnego, ks. Czesława Koniora SCJ. Który to był rok? Wyjechałem pod koniec wakacji, w sierpniu 1997 roku. Ilu współbraci było już wówczas w Chorwacji? W 1994 roku przejęliśmy część parafii, w której pracował wcześniej ks. Andrzej Wośko SCJ. On też został pierwszym proboszczem, a wikariuszem ks. Zvonko Šeremet SCJ, który kształcił się w naszym Wyższym Seminarium Misyjnym w Stadnikach. Notabene, w tym
roku obchodził 25-lecie swego kapłaństwa. Parafia jest pod wezwaniem NMP Matki Kościoła i św. Maksymiliana. Kościół w tej parafii komuniści burzyli dwa razy, gdyż nie chcieli, aby powstało tam jakiekolwiek miejsce kultu. Spędził Ksiądz w Chorwacji 20 lat. Przez ten czas na pewno nie zabrakło chwil radosnych, jak i trudnych doświadczeń… Tak, to prawda. Miałem różne przygody, wyzwania mniejsze i większe. Początkowo nasza wspólnota była w Zagrzebiu, gdzie razem mieszkaliśmy w małym klasztorze, ale ludzie byli z nami, blisko nas i my staraliśmy się tę bliskość odwzajemniać. Po pewnym czasie, gdy nasza wspólnota trochę się poszerzyła, udało nam się wysłać ks. Zvonko na studia do Rzymu. Budowaliśmy też nowy kościół w Zagrzebiu i różne mieliśmy przy tym perypetie. Byłem wówczas tylko wikariuszem, a już kilka miesięcy po przyjeździe musiałem chodzić po kolędzie. Potrzeby były duże, na szczęście nauka języka i poznawanie chorwackiej kultury były dla mnie przyjemne. Wiedzę zdobywałem szybko ze względu na bardzo dynamiczne życie, jakie tam prowadziliśmy, a że i dzieci było sporo, więc szybko opanowałem język, przygotowując dla nich katechezę. Po pięciu latach sam zostałem proboszczem w parafii pw. Wszystkich Świętych, oddalonej o 180 km na wschód od Zagrzebia. grudzień-styczeń
Fot.: Archiwum
Duchowy Patronat Misyjny
Duch
śmy potrzebni jako sercanie. Chorwacja ma wiele perspektyw. Jeśli będą powołania, to będziemy mogli się tam rozwijać. Dlatego chciałbym prosić wszystkich czytelników o modlitwę za misje i powołania do naszego Zgromadzenia, szczególnie z Chorwacji. Proszę was o ofiarowanie w tej intencji swoich małych i wielkich krzyży i dziękuję za wszelkie wsparcie, jakie nam okazujecie. Bóg zapłać! Dziękuję za rozmowę.
Msza Święta w intencji członków Duchowego Patronatu Misyjnego zostanie odprawiona
17 grudnia 2017 roku
oraz
21 stycznia 2018 roku
Papieskie Intencje Misyjne na miesiąc grudzień 2017 roku
Aby osoby starsze, wspierane przez rodziny i przez wspólnoty chrześcijańskie, współpracowały, wykorzystując mądrość i doświadczenie, w przekazywaniu wiary i wychowywaniu nowych pokoleń.
styczeń 2018 roku
Aby w krajach azjatyckich chrześcijanie, wraz z innymi mniejszościami religijnymi, mogli żyć swoją wiarą w pełnej wolności.
6(174)2017
25
Patronat M y w
jny isy
!!
o
Jakie perspektywy stoją przed naszym Zgromadzeniem w Chorwacji? Obecnie poprzez nas szerzy się w Chorwacji kult Jezusa Miłosiernego. Ksiądz Andrzej Wośko SCJ zainicjował w Zagrzebiu Centrum Bożego Miłosierdzia, a teraz nasi współbracia kontynuują to dzieło. Wielu ludzi pielgrzymuje do tego kościoła. Wydajemy też periodyk o tematyce miłosierdzia. Nasza formacja jest inna, naznaczona Sercem Jezusa, i to wnosimy w każdą działalność. To nas wyróżnia i sprawia, że wciąż jeste-
na zakończenie
’’
MODLITWY DO DZIECIĄTKA JEZUS kard. Angelo Comastri
26
O Jezu, cichy i pokorny
Ubogie Dziecię z Betlejem
O Jezu, w Betlejem Ty rozpaliłeś światło, które ostatecznie oświeca oblicze Boga: Bóg jest nieskończenie pokorny! Podczas gdy my chcemy być wielcy, Ty, Boże, stajesz się mały. Podczas gdy my chcemy być pierwsi, Ty, Boże, zajmujesz ostatnie miejsce. Podczas gdy my chcemy panować, Ty, Boże, przychodzisz, aby służyć. Podczas gdy my szukamy zaszczytów i przywilejów, Ty, Boże, szukasz ludzkich nóg, obmywasz je i całujesz z miłością. Jak wielka jest różnica między nami a Tobą, Panie! O Jezu, cichy i pokorny, my zatrzymujemy się w progu Betlejem, zamyśleni i niezdecydowani: góra naszej pychy jest tak wielka, że nie mieści się w ciasnej przestrzeni groty. O Jezu, cichy i pokorny, usuń pychę z naszego serca, przebij balon naszej zarozumiałości, daj nam Twoją pokorę, a zstępując z piedestału naszej nicości, spotkamy Ciebie i naszych braci. I to będzie Boże Narodzenie i prawdziwe święto!
Panie, kiedy czas rozwiewa wszystkie nadzieje, Ty pozostajesz jako jedyna nadzieja! Kiedy upływają wieki, a nawet tysiąclecia, Ty pozostajesz wiecznie młody i zachowujesz świeżość kwiatu i tryskającego źródła. Panie, słowa są wyświechtane i bezsilne, podobnie jak obietnice, które stale odnawiamy i którym nieuchronnie zadajemy kłam. Ale w naszym wnętrzu tli się płomyk nadziei, wyłania się wciąż na nowo niepohamowana potrzeba światła, rozkwita czekanie na coś, a właściwie na Kogoś. Ty, ubogie Dziecię z Betlejem, jesteś odpowiedzią, której my nie słyszymy. Ty, ubogie Dziecię z Betlejem, jesteś bogactwem, którego my nie rozumiemy. Ty, ubogie Dziecię z Betlejem, jesteś pokojem, którego dramatycznie nam brakuje. Panie narodzony w Betlejem, mieście naszego ubóstwa i naszej małości, zbliżamy się do Maryi, aby patrzeć na Ciebie Jej oczami i kochać Cię Jej miłością, aby wreszcie osiągnąć szczęście z Tobą, ubogim Dzieckiem z Betlejem, jedynym zdolnym w nas jeszcze wywołać uśmiech. Amen.
Angelo Comastri
„kanapki ozpakować
pozwalają i uścisku
stri
o we Włokrzyżowej ku. W tym w. Piotra, atki Bożej.
100 MODLITW
ewnętrzne nawiązać z pokorą modlitwa
100 MODLITW
Modlitwy pochodzą z książki pt. 100 modlitw, Wydawnictwo Dehon, Kraków 2017. Można ją zamówić, dzwoniąc pod numer: 12 / 290 52 98
KONKURS NR 12 Nowa ewangelizacja
Z NAGRODAMI KSIĄŻKOWYMI
( J O Ã O C A R L O S A L M E I DA )
Odkryj hasło dostępu do zdrowego i szczęśliwego życia!
*
Do wygrania jest pięć egzemplarzy książki
OJCIEC JOÃOZINHO SCJ
*
*
*
*
Wprowadź to hasło w swoim sercu, a zobaczysz, że dokona się cud połączenia. Dodasz się do sieci miłości. Czy to właśnie te pięć kamieni Dawida? Czy to właśnie pięć ran Jezusa? Jestem przekonany, że tak. Oto pięć sekretów miłości. Trzeba żyć w zgodzie z wszystkimi pięcioma, żeby żyć w harmonii ze światem i stanowić z nim jedną całość. Oto prawdziwa religia: przywracanie połączenia. Oznacza odzyskanie życiowej równowagi pomiędzy składającymi się na nas relacjami. To odtworzenie naszej prawdziwej tożsamości poprzez rozwiązanie problemów z łącznością, przez teologię nazywanych „grzechem”. Fragment książki
o. Joãozinho SCJ Pięć sekretów miłości. PYTANIE KONKURSOWE BRZMI:
Jaki święty jako pierwszy postawił szopkę w kościele na pamiątkę Bożego Narodzenia?
WYDAWNICTWO KSIÊŻY SERCANÓW
www.wydawnictwo.net.pl
PIĘĆ SEKRETÓW
MIŁOŚCI ODKRYJ HASŁO DOSTĘPU DO ZDROWEGO I SZCZĘŚLIWEGO ŻYCIA
ROZWIĄZANIE KONKURSU NR 11
Papież Franciszek podarował personelowi i małym pacjentom szpitala w Krakowie-Prokocimiu obraz „Przed drzwiami”, autorstwa włoskiego malarza Piera Casentiniego. Przedstawia on scenę z życia Pana Jezusa, zasugerowaną przez brata zakonnego – archeologa z Kafarnaum. Święty Piotr wraz z innymi uczniami staje przed tłumem chorych, szukając Chrystusa, którego widać za drzwiami domu. Nagrody książkowe wylosowali: Teresa Budyn, Barbara Grzegorczyk, Maria Kozieł, Ewa Krawczyk. Gratulujemy! Nagrody zostały wysłane pocztą.
Odpowiedzi na kartkach pocztowych należy przesłać do 3 stycznia 2018 roku na adres: WSTAŃ 32-422 Stadniki 81 – z dopiskiem „Konkurs nr 12”
Fot.: www.shutterstock.com
Szczególnie dzięki Wam, STAŁYM PRENUMERATOROM, możemy towarzyszyć ludziom chorym. Dzięki Wam „Wstań” regularnie dociera do kilku tysięcy cierpiących. Tym, którzy tracą nadzieję, daje siły do odnalezienia odpowiedzi na pytanie: Jaki jest sens cierpienia? Także w ich imieniu bardzo Wam DZIĘKUJEMY! M. Ajdarów (Olsztyn), Biblioteka WSD (Rzeszów), M. Błachut (Jasienica), M. Choręza (Kostrzyn), K. Czajka (Jasło), S. Czulak (Żarnówki), S. Druzgała (Dobczyce), B. Falińska (Drawsko Pomorskie), H. Flak (Stadniki), W. Igras (Huta Józefów), J. Jeziorska (Kraków), M. Karof (Świnoujście), J. Kolbiarz (Myślenice), P. Kowal (Przemyśl), T. Krajczok (Czernica), Z. Kukuczka (Istebna), H. Kusibab (Pustynia), Z. Moskal (Sułkowice), Parafia Rzym.-kat. pw. św. Rodziny (Tomaszów Mazowiecki), Parafia Rzym-kat. pw. Trójcy Świętej (Bieńkówka), A. Pogorzelska (Sochaczew), T. Pyc (Chełm), J. Tokarz (Zagórze), W. Woźnica (Włoszczowa), E. Zając (Przybysławice).
Ofiarodawców wspieramy naszą modlitwą.
Wszystkim Czytelnikom, Współpracownikom i Dobroczyńcom naszego czasopisma życzymy radosnych i błogosławionych świąt Bożego Narodzenia. Niech one otworzą nasze serca na czułą miłość Bożej Dzieciny, będą czasem czułej i delikatnej miłości wzajemnej oraz spoglądania na siebie oczyma pełnymi miłości.
Fot.: depositphotos.com
Redakcja „Wstań”