Marcin Wyrostek:
Artur Andrus:
Publiczność jest stęskniona za prawdziwą muzyką To jest zawód, którego bez pasji nie da się uprawiać
nr 2(2)2012
Maj ów ka
kulturoskopia
4
Człowiek, który rozkochał Polaków w guzikach akordeonu - Marcin Wyrostek.
Nie piłem w Spale, nie spałem w Pile - rozmowa z Arturem Andrusem 14
9
Muzyka wolna od botoksu i sylikonu - rozmowa z Maciejem Szajkowskim
Redaktor naczelny: Kuba Dobroszek Zespół: Jakub Cieśla, Mateusz Kuśmierek, Piotr Tomala, Michał Wróblewski Stali współpracownicy: Dominika Brożek, Łukasz Guzicki Projekt graficzny: Jakub Cieśla Projekt okładki: Jakub Cieśla Zdjęcia członków redakcji: Adam Gutkowski Adres redakcji: ul. Dworska 7, 43-418 Pogwizdów, 602 644 053 redakcja@detalks.pl
2
www.detalks.pl
Dzień dobry, witam
Lepiej późno, niż później
Dobroszek
DOBROSZEK: Piotrek, jak spędzasz Majówkę? TOMALA: A Ty?
D: Nie chcesz wiedzieć… Znaczy się Ty może i chcesz, ale na przykład moja mama, która mam nadzieję, że to czyta, pewnie woli nie wiedzieć. T: No to jesteśmy w tym samym miejscu.
D: Tak myślałem. Właśnie biorąc pod uwagę wszystkie zawirowania związane z tą wielką Majówką… A właśnie, oglądałeś ten film? T: Kiedyś to ja tyle miałem w głowie…
D: A jednak! Ale wracając do sedna – biorąc pod uwagę wszystkie zawirowania z tą wielką Majówką, nowy numer Detalksu jest w wersji, że tak powiem, light. T: Tak, light to dobre słowo.
D: Nie ma co się bawić w politykę i inne poważne sprawy. W trakcie Majówki odpoczywamy.
T: I dzięki Detalksowi Majówka robi nam się kulturalna.
D: Lepiej późno, niż wcale!
T: Powiedziałbym raczej, że lepiej późno, niż później!
Tomala
D: Chciałem się wybrać na „Lady”, ale zbyt późno zacząłem starać się o bilety.
T: No to znów jesteśmy w tym samym miejscu…
D: Choć Besson obecnie, to raczej równia pochyła w dół, co? T: Wiesz co, ja tam lubię te jego familijne historyjki.
D: Ha! Ja na „Arturze i minimkach” byłem w Walentynki! T: Naprawdę ktoś chciał się z tobą wybrać?
D: Nie, po prostu koledzy mieli wspólną randkę i było im przykro, że zostaję sam, więc wzięli mnie na odczepnego. T: Kiedy to było? D: W gimnazjum.
T: To chyba nie chcę pytać o twoje ostatnie Walentynki… D: Jak to mawiają w Pogwizdowie – nie pytaj, nie dowiesz się, nie narobisz plotek…
T: Trochę kłóci nam się to zdanie z ideą Detalksu, ale cóż.
D: Racja, użyłem je w złej godzinie…
T: To może już lepiej nic nie mówmy i po prostu zaprośmy do lektury?
D: Kurde Piotrek, ty dzisiaj rzucasz tymi aluzjami filmowymi równo! Weź może przygotuj wywiad D: Słusznie. Poza tym zaraz idę grać na orlik. z jakimś Luciem Bessonem albo kimś. T: Zapraszamy do lektury! T: Trochę przespaliśmy jego wizytę w Krakowie.
www.detalks.pl
3
kulturoskopia
Wyrostek nie do wycięcia
fot. Rafał Wójcicki
Piotr Tomala: Po co ci stołek na scenie? Siedziałeś może 30 sekund. Marcin Wyrostek: Kiedyś grałem na siedząco, ale zmieniłem technikę. Teraz na koncercie w zasadzie cały czasy stoję. Jak gram na stołku, to boli mnie kręgosłup i w ogóle jest jakoś niewygodnie, bo siedzę niesymetrycznie. Sam od siebie zawsze wstaję, bo czuję się bardziej niezależny i nie jestem ograniczony ruchowo przez ten stołek. Poza tym opierając się na dwóch nogach, kolana pracują jak amortyzatory. To mi pomaga, bo są to takie dwa konkretne filary i jestem dobrze podparty. Dla kręgosłupa też jest to lepsze. Czasem daje o sobie znać odcinek lędźwiowy, ale to na drugi lub nawet trzeci dzień po występie. Są też takie koncerty, że za mocno upinam paski i wtedy bark mi drętwieje.
4
Tak pod koniec występu, po dwóch godzinach zaczyna się robić ciężko. Akordeon waży dobre 15 kilo. Krzepę w takim razie musisz mieć. Ćwiczysz? Cały czas się ćwiczy, aczkolwiek siłownia odpada. Praktycznie to jest wyłącznie trening z akordeonem kilka godzin dziennie. To ciężka praca siłowa, ale na koncertach daję radę. Twoja trasa koncertowa z zespołem Coloriage promuje nowy album, na którym czerpiecie z różnych stylów i klimatów. Czy można zaklasyfikować Was do konkretnej kategorii muzycznej? Właśnie my próbujemy granice muzyki łamać. Bardzo często „cytujemy” czy przekładamy na nasze instrumenty utwory klasyczne, jazzowe, latynoamerykańskie.
Sięgamy po wszystko - od różnego rodzaju folku aż do muzyki zupełnie nowoczesnej i utworów popowych, rockowych, metalowych czy hiphopowych. Nawet Micheal Jackson pojawia się czasem na koncercie. To zależy tylko od weny, jaką mamy w danej chwili i w danym dniu. Staramy się naciągać muzyczne granice i próbować różnych rzeczy. Repertuar wynika w dużej mierze z naszych zainteresowań indywidualnych. Jest nas w zespole czwórka i każdy z nas wyłonił się z różnych środowisk muzycznych. Piotrek, nasz basista, grał w kapeli heavy-metalowej „Born Dead”, a skończył na klasycznym jazzie i swingu. Grał też na akordeonie. Mateusz, który gra na skrzypcach, zawsze zmierzał w kierunku fusion, czyli takiej muzyki elektronicznej, eksperymentalnej, a skończył studia kla-
www.detalks.pl
kulturoskopia syczne na Akademii Muzycznej w Katowicach. Natomiast Krzysiu, nasz perkusista, chociaż studiował jazz na wibrafonie, życie jakoś go tak ukierunkowało, że zaczął grać na instrumentach perkusyjnych, na tak zwanych przeszkadzajkach. Ja przez całe życie interesowałem się muzyką jazzową, francuską, tangową, ale miałem też długi okres inspiracji muzyką bałkańską, która pełna jest energii i emocji. Z tego połączenia zainteresowań, różnorodnych klimatów i stylów powstaje właśnie to, co razem tworzymy, czyli Coloriage – różnobarwne, wspólne brzmienie. To dowodzi, że polski rynek muzyczny jest specyficzny. W największych rozgłośniach radiowych królują utwory łudząco do siebie podobne, z banalnymi melodiami. Tego ludzie na co dzień słuchają. Skąd więc fenomen Marcina Wyrostka? Wydaje mi się, że publiczność jest stęskniona za muzyką prawdziwą, akustyczną, naturalną, a my zawsze gramy prosto z serca. Publiczność zawsze wyczuwa, czy dana kompozycja, utwór czy nawet poszczególny dźwięk jest prawdziwy. Dlatego wybieramy tylko te utwory, które czujemy. Często opieramy występy na improwizacji, na inwencji chwili. Jest to prawdziwe i spontaniczne. Chyba ta prawda właśnie wygrywa. Wychodzicie na scenę bez planu? Zaplanowane są tylko pewne tematy i formy utworu, ale co się wydarzy na scenie, tego na dobrą sprawę nikt nie wie. (śmiech) Ważna jest pewnie reakcja publiczności. Jasne, to często zachęca nas do większych zabaw. Te wszystkie solówki, które możecie usłyszeć w czasie koncertu, to prawie za-
wsze improwizacja. Trio i muzyków takich jak Jarek Nie wymknęło Wam się to nigdy Bester czy Kuba Mietła, którzy spod kontroli? ucierają taki „koncertowy” wizePewnie, że to się zdarza. Przecho- runek akordeonu. To jest młody dzimy czasem z danego utworu instrument, który powstał dopiero w zupełnie inny i pojawia się na 200 lat temu i wciąż uciera się jeprzykład Rihanna albo temat, któ- go właściwa forma. Dopiero teraz ry gdzieś tam graliśmy 10 lat temu ludzie dostrzegają, że na akordei nie wiadomo skąd i od kogo się onie można zagrać wszystko przypałętał. W ten sposób kończy- i wszystko fajnie zabrzmi od klamy zupełnie czymś innym, niż za- syki, przez rocka do muzyki częliśmy, czego zupełnie nikt się współczesnej. nie spodziewał. Pamiętam, że kie- Istotny wpływ na to miał twój dyś na „bis” wybrałem taki utwór, występ w programie „Mam taktórego chłopaki z zespołu w ogó- lent”. Gdyby nie program, pewle nie znali (śmiech). Mówię: nie tylko garstka ludzie spoza ‘Chłopaki, gramy w a-mol’, a to branży usłyszałaby o Marcinie był tak trudny utwór, z bardzo Wyrostku. Dlaczego młodym skomplikowanym metrum. Taki i uzdolnionym artystom tak kawałek irlandzko-bałkański z zu- ciężko zaistnieć na rynku? pełnie nieregularnym rytmem, ale Ogólnie rynek menedżerski daliśmy radę. w Polsce promuDzięki temu jest "Dopiero teraz ludzie jący młodych, taka świeżość. nieznanych artydostrzegają, że na Miała być so- akordeonie można zagrać stów zwyczajnie lówka skrzypiec, wszystko i wszystko fajnie leży. W szkołach jest solówka ba- zabrzmi od klasyki, przez muzycznych sisty. Mamy i akademiach nie rocka do muzyki z tego „fun” na ma czegoś takiewspółczesnej." scenie. go jak mecenat. Myślisz, że rozSłyszałem, że na prawiłeś się na dobre ze stereo- politechnikach zdarza się, że przytypem akordeonu jako chodzi ktoś z dużej firmy i pyta instrumentu dla kapeli wesel- o najlepszych absolwentów, któnych i disco-polowych? rych mógłby ewentualnie zatrudObserwując rynek muzyczny, nić. Z muzyką tak nie jest i nie ma można zauważyć, że cyja, bo tak dróg promocji muzyków. Dlatego po śląsku mówi się na akordeon, program „Mam talent” to jest gepojawia się w różnych kawałkach. nialna droga, żeby móc się szerzej Brzmienie akordeonu słyszy się pokazać i nawiązać jakąś współw klimatach popowych i tango- pracę. Telewizja to jest medium, wych, choćby w utworach In-Grid, droga komunikacji dzisiejszych ale sporo się też tego przewija czasów, dlatego zawsze zachęcam w muzyce polskiej, na przykład do udziału w tego typu prograu Anny Marii Jopek czy Kayah. To mach. wszystko muzyka popularna, ale Ale wiesz, pojawiają się głosy, że odbywa się też coraz więcej kon- jest to sprzedawanie elitarnej certów, gdzie przy orkiestrze sym- muzyki tłumowi, żeby zarobić fonicznej solistą jest akordeonista trochę pieniędzy. lub bandoneonista grający tanga. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Istnieje wiele kapel jak Motion Uważam, że nie jest to sprzedawa-
www.detalks.pl
5
kulturoskopia nie, a zachęcanie do tego, by pójść łem Four People, który założyłem na koncert muzyki klasycznej, na tutaj z kolegami Joanny Słowińcoś zupełnie innego niż to, co pro- skiej. Wszystko to powodowało, mowane jest na okrągło w me- że cały czas jeździłem na próby, diach. Uczyłem się grać przez tyle byłem zawsze niewyspany, nierzygotowany, tłukłem lat po to, by występować dla pu- p setki kilometrów. bliczności. Dopiero „Mam talent” Mimo to, nie bydał mi taką możliwość. Pojawiam ło mnie stać na się z zespołem w Krakowie, prozaiczny inw Rotundzie, gdzie na sali czeka strument, który mnóstwo osób. Wcześniej brajest mi przecież łem udział w kilkudziesięciu niezbędny do egkonkursach branżowych w Polsce zystencji jako i za granicą (Słowacja, Węgry, muzyk. Nie USA, Rosja, Szwajcaria, Włomiałem nachy), gdzie wygrywałem, bywet możłem drugi, trzeci, a propozycji liwości koncertowych nie dostawaodłołem wcale lub były barżedzo skromne. nia Zaczynało mnie to przekonywać do tego, że gra na akordeonie może być jedynie hobby, bo człowiek się z tego po prostu nie utrzyma. Grałem w teatrach, szkołach muzycznych, na Akademii Muzycznej w Katowicach. Jednocześnie założyłem dwa zespoły – Coloriage i Corazon, które powstawały latami. Grałem też z krakowskim zefot. Mateusz Masternak spo-
pieniędzy na akordeon. Grałem na niemieckich ulicach, na „Strassie”, spotykając ludzi, którzy kupowali sobie ot tak na emeryturze instrumenty koncertowe, a ja miałem akordeon, który dosłownie rozsypywał się w rękach. Musiałem szukać swoich szans i próbować. Dokładnie tak samo jak ty. Przecież rozmawiasz ze mną z własnej woli. Robisz to, bo chcesz się rozwijać. W życiu nic samo nie przychodzi. No właśnie, trzeba brać los w swoje ręce. Taka była moja motywacja do startu w „Mam talent”. Konkursy branżowe pozwalały mi rozwijać się muzycznie, ale nie mogłem egzystować jako muzyk. O utrzymaniu rodziny nie mogło być nawet mowy. Dopiero program pozwolił mi żyć na normalnym poziomie, na co od dziecka ciężko pracowałem. Zaczynałeś grać jako kilkuletni chłopak. Tak, pierwszy występ miałem już w zerówce. W domu podstawy pokazał mi tata, a w szkole muzycznej miałem nauczyciela z Białorusi, który uczył się grać przywiązywany do krzesła! Na szczęście w Jeleniej Górze takiej tyrani nie wprowadził, ale i tak było mnóstwo pracy. Każdy weekend, a raz nawet Wielkanoc spędziłem w szkole. Trudno w takim wieku o systematyczność. Nie byłeś przymuszany do gry? Na pewno tato
6
www.detalks.pl
kulturoskopia mnie musiał pilnować, ale wpro- że mogę grać koncerty z autorską wadził uczciwe zasady. Gdy wy- muzyką, tworzyć własne projekty. pełniłem wszystkie swoje Nie muszę na siłę wybierać jakieobowiązki, to mogłem się bawić goś repertuaru, bo taki jest poczy wyjść na dwór. Dlatego zaraz trzebny na rynku. po szkole ogarniałem szybko lek- A popularność? cje, brałem akordeon i ćwiczyłem Tak, jest ważna, bo przekłada się to, co mi zadali w szkole muzycz- właśnie na publikę. W szkole mianej. Szybko sobie wpoiłem, że łem taką regułkę do zapamiętania: najpierw obowiązki, a potem kole- co to jest dzieło muzyczne. Już dzy, zabawa itd. Oprócz taty, waż- dawno zdążyłem ją zapomnieć, na była w tym aspekcie rola jednak najważniejsze było to, że nauczyciela. Jak tylko raz przy- dzieło muzyczne czy każde inne szedłem nieprzygotowany, to od istnieje tylko wtedy, gdy jest odrazu wywalił mnie za drzwi. biorca. To właśnie jest dla mnie Wszedłem i wyszedłem. I od razu sukcesem, że są odbiorcy naszej telefon do rodziców. Zdarzało się, muzyki, którzy są otwarci i chcą że przychodził jakiś kolega i pytał tego posłuchać. Utwierdzam się mojego taty, czy jestem w domu. wtedy w przekonaniu, że nie robiTen odpowiadał, że jestem my tej muzyki tylko dla siebie, w szkole, a ja z drugiego pokoju, egoistycznie, bo taki mamy kagdzie ćwiczyłem, nadstawiałem prys, ale sią nią dzielimy. Robię ucha i wszystko słyszałem. muzykę, by ktoś jej słuchał. Ty roI nie buntowałeś się? Mogłeś za- bisz wywiad, by ktoś go przeczygrać z chłopakami w piłkę, a za- tał. Liczy się przede wszystkim miast tego siedziałeś w domu odbiorca, dlatego każdego słuchai trenowałeś. cza, fana, czytelnika trzeba bardzo Nigdy tak na to nie patrzyłem. szanować. Miałem zadanie i ono było dla A dostrzegasz ciemne strony pomnie priorytetem. Nie musiałem pularności? siedzieć 2 godziny od deski do de- Nie, raczej nie. Choć czasami wiski, bo tak ktoś ustalił. Miałem da- dać w ludziach jakąś zawiść, zaną rzecz przećwiczyć i to ode mnie zdrość i to nie tylko u tych zależało, czy się sprężę i zrobię z branży. Wyczuwa to się w różwszystko w 30 nych sytuacjach, minut czy posiechoć trudno podzę nad tym tro- "Konkursy branżowe wiedzieć, o co chę dłużej. Nigdy pozwalały mi rozwijać konkretnie chonie odkładałem dzi. Czasem ktoś się muzycznie, ale nie niczego na ostatpowie coś takieni dzień, ale sia- mogłem egzystować go, że czuje się dałem zaraz po w tych słowach jako muzyk." zajęciach i robizazdrość. Ludzie łem swoje. Choć są chyba z natuoczywiście się zdarzało się, że ry zawistni. Patrzą z boku i nie kończyłem dopiero o 22:00, gdy zdają sobie sprawy, ile wszystko moi koledzy byli już w dawno kosztowało wysiłku. w domach. A nie doskwiera ci ciągły brak Co sprawia, że mówisz: ‘Było czasu? To, że żyjesz na walizwarto’? kach i jeździsz z miejsca na Publiczność, zdecydowanie. I to, miejsce?
www.detalks.pl
Ja właśnie takiego życia chciałem! To fakt, że jestem dwa dni w domu, trzy na wyjeździe, znowu na chwilę wracam, spotykam się z żoną i dalej ruszam w trasę. Myślę jednak, że da się to wszystko pogodzić. Cieszę się przede wszystkim z tego, że robię w życiu to, co sam wybrałem. Nie potrafiłbym siedzieć gdzieś w biurze czy robić cokolwiek innego tylko po to, żeby zarobić trochę pieniędzy. Robię to, co lubię i co pozytywnie wpływa nie tylko na mnie samego, ale na relacje z rodziną i zespołem. Życie mnie nauczyło tego, że trzeba asertywnie wybierać pewne rzeczy, które są bardziej istotne. Inaczej człowiek się wykończy. Teraz z perspektywy czasu patrzę na to wszystko mądrzej i próbuję starannie wyważyć czas dla bliskich i czas dla muzyki. Właśnie z takich przyczyn ideologicznych nie gramy koncertów plenerowych, festynów, dni miast, dożynek, choć jest mnóstwo takich propozycji. Gra na takich imprezach wykracza poza granice artystycznej przyzwoitości? Głównie chodzi o to, że na takich imprezach nie ma klimatu. Grając na okrągło w takich warunkach, moglibyśmy stracić ducha. Próbowaliśmy takich występów choćby dla eksperymentu. Raz, że nie było klimatu, a dwa pogoda często płatała figla. Nieraz się tak sparzyliśmy, choć zdarzało się też zupełnie na odwrót. Przed koncertem myślałem: ‘Kurde, będzie kiepsko’, a było pozytywne zaskoczenie. Dajmy na to koncert po finale Ligi Światowej. Grała wtedy Francja z Brazylią. Przed dekoracją miałem z Coloriage 15-minutowy występ. Myślałem, że będzie rzeźnia, a tu okazało się, że publiczność, która przychodzi na siatkówkę, to zupełnie inni kibice. Pierwszy
7
kulturoskopia utwór zagraliśmy z wykopem, żeby był efektowny. Drugi też taki był w planie, ale zaczynał się moją solówką. Myślałem, że te ciche dźwięki gdzieś znikną w szumie, a tu szok! 16 tysięcy czy nawet więcej ludzi słuchało w kompletnej ciszy! To było genialne, totalnie pozytywne zaskoczenie. Jednak kameralność jest lepsza dla Waszej muzyki? Tak, najlepsze są koncerty do 500 osób. Jest wtedy lepszy kontakt z publicznością. Zawsze ciepło wypowiadasz się też o audycjach szkolnych. Byłem nimi zawsze mega podbudowany. To były takie koncerty umuzykalniające dla dzieciaków w szkołach, gimnazjach, szkołach muzycznych. Tam też między innymi poznałem Krzysia z zespołu. Mam takie nagranie z występu, gdzie była młodzież gimnazjalna, a my graliśmy w składzie akordeon, bas i mała perkusyjka. Wiesz, przychodzą dzieciaki z kolczykami i tak patrzą – akordeon? Co to w ogóle ma być. My jednak kończymy grać, a tu wrzask, szał.
8
Dzieciaki reagowały normalnie jak na koncercie rockowym. To mnie też zmotywowało, żeby wystartować w „Mam talent”. Cały czas mam z tyłu głowy, że gram też dla dzieciaków i w jakiś sposób ucieram ich poglądy. To może dlatego zupełnie Cię nie ma w tabloidach? W ogóle nie kręcę się w klimatach celebryckich. Zwyczajnie nie mam na to czasu. Czesław Mozil też gra na akordeonie, a nie znika z czołówek gazet. Mi szkoda na to energii. Realizuję się w zupełnie inny sposób. Czyli jak widzisz Czesława Mozila na okładce gazety, to nie ciskasz jej z miejsca do kosza? Absolutnie. Każdy obiera taką drogę, jaką uważa za właściwą. Czesław ma taki sposób bycia i nie można go za to krytykować. On nie chciałby naśladować mnie, a ja nie chcę być taki jak on. Byłoby to sztuczne, sprzeczne z moim charakterem. Na koniec powiedz nam, podbijecie Azję?
Jestem cały czas w kontakcie z ambasadami w Singapurze, Malezji, Chinach. Ustalamy szczegóły, kiedy taka trasa mogłaby się odbyć. Planujemy odwiedzić kilka miejsc w około dwa tygodnie. Chcemy spróbować czegoś nowego i sprawdzić jak nas ta publiczność odbierze. To jest zupełnie inna mentalność, inny sposób postrzegania muzyki. Może to być dla nas kolejne cenne doświadczenie. Tego życzę Tobie i całemu zespołowi. Dzięki za rozmowę Rozmawiał Piotr Tomala
Marcin Wyrostek – w 2009 roku wygrał drugą edycję programu „Mam talent”. Współzałożyciel projektów: Tango CORAZON Qu intet oraz COLORIAGE. Wykła dowca na Akademii Muzycznej w Katowicach oraz w Kolegium Nauczycielskim w Bytomiu.
www.detalks.pl
kulturoskopia
Przyszły motorniczy Rozmowa z Arturem Andrusem
Karolina Jaskólska: Słyszał Pan, że w tym roku będzie koniec świata? Artur Andrus: Dzisiaj ktoś mi o tym mówił. Podobno w grudniu. Podobno. Już parę razy był. Może i w tym roku już był, a nie wiemy. Pytam, bo jest Pan dziennikarzem, muzykiem, pisarzem, kabareciarzem… Zrobił Pan już w życiu wszystko co chciał? Nie, oczywiście, że nie. Ale jak będzie koniec świata to się wszystko skończy i nie będzie mnie interesowało co jest jeszcze do zrobienia. Końcem świata specjalnie się nie przejmuję. Znaczy, przejmuję się o tyle, że jeżeli coś tam gdzieś jest po końcu świata, to mam nadzieję, że tym życiem tutaj sobie zasłużyłem na to, żeby coś tam jeszcze było… I to w miarę przyjemnego mam nadzieję. Nie mam wpływu na koniec świata, więc się nim przejmować nie będę, będę za to robił to, co się da, gdzie mnie zaproszą. A wracając do pytania… Nie jeździłem na przykład koparką, nie kopałem dołów – a to ciekawe! Nie byłem nigdy motor-
www.detalks.pl
niczym tramwaju, a chciałbym. Tak więc dużo rzeczy przede mną. Motorniczy…W młodości chciał Pan być kierowcą tramwaju? Nie pamiętam, prawdę mówiąc. A nie, troszkę pamiętam! Nie chciałem być strażakiem, bo straży pożarnej nie było nigdzie w pobliżu w Solinie. Ja chciałem być lekarzem. Ośrodek zdrowia u nas był. Tutaj muzyka, kabaret, z drugiej strony pisarstwo, dziennikarstwo. Nadal szuka Pan dla siebie miejsca? Nie. Ja robię to, co lubię. To mi sprawia przyjemność. Wiem, że moje śpiewanie nie każdemu sprawia przyjemność, ale mi tak. Jak się okazuje, że znajdzie się jeszcze parę osób, które kupią taką płytę jak Myśliwiecka, to albo mają jakieś ciągoty masochistyczne, albo po prostu to lubią. Masochizm chyba zresztą też jest jakąś formą przyjemności, także jeśli to w takich kategoriach sprawia przyjemność, to ja też jestem z tego zadowolony. Wszystko co robię wynika z tego, że się dosyć łatwo nudzę jednym zajęciem. Podejrze-
wam, że dlatego sobie wymyślam kilka różnych, żeby się nie znudzić żadnym, żeby każde mnie trzymało przy sobie. Mam też pewną odskocznię. Jak się znudzę śpiewaniem, to usiądę i popiszę albo przygotuję audycję radiową. W której z tych dziedzin czuje się Pan najlepiej, najbardziej spełnia? Żadna z tych rzeczy nie sprawia mi przykrości, do żadnej nie idę z przymusu. Żadna nie jest taka, że budzę się rano i mówię: o Jezu muszę znów tam iść. Trudno stwierdzić. Są momenty, kiedy potrzebuję odpoczynku, marzy mi się aby usiąść i zrobić jedynie swoją audycję przy Myśliwieckiej. Bez pośpiechu, bez gonitwy. I tak odkrył Pan moje kolejne pytanie. Jest Pan bardzo zapracowany. Nie marzy Pan o wyjeździe na Karaiby czy w góry? Taka mała ucieczka. A w góry to wyjeżdżam sobie co jakiś czas. Mam tylko świadomość, jaką pracę wykonuję. Nic się nie zaplanuje z dużym wyprzedzeniem. Trudno wymagać, żeby
9
kulturoskopia było inaczej. Jak mam już dosyć to to też nie było na takiej zasadzie, sobie przyblokowuje wszystko. że każdy dostawał pracę. Z drugiej Nauczyłem się już tego, że raz na strony, nie było aż tylu mediów co dziś. Mało stacji radiowych, zero jakiś czas trzeba przystopować. portali internetowych, nawet średPotrafi Pan powiedzieć nie. To jest forma zdrowego rozsądku. nio było z gazetami lokalnymi. Wiem, że po pierwsze nie zarobię Wszystko się tworzyło dopiero. wszystkich pieniędzy na świecie, Powiedziano mi kiedyś, że dzibo są też inni, którzy zarobią pie- siejsi dziennikarze mają trudno. niądze, które ja mógłbym za- Ale na przykład nauczyciele też robić. Nie jestem też na te nie mają łatwo. Tak jest w każdym pieniądze tak strasznie łasy, pazer- zawodzie. Dziś lekarze mają ciężny. Wiem, że jak będę występował ko - brak gwarancji pracy po stupo dwanaście godzin dziennie to diach. To w tym sensie możemy nie będę sławniejszy. Także trzeba powiedzieć, że kiedyś była ta gwarancja, ale zawsze trzeba zozachować rozsądek. Zamieniłby się Pan ze mną miej- baczyć, co to była za gwarancja, scami? Konkretnie: jestem na co za wybór. Kiedyś owszem, dziennikarz mógł początku swojej przy- "Masochizm chyba zresztą znaleźć pracę, ale też jest jakąś formą w beznadziejnej regody z dzienni- przyjemności, także jeśli to dakcji i ugrzązł w niej na stałe. Tekarstwem, w takich kategoriach Pan posiada sprawia przyjemność, to ja raz ma wybór, może podziękować i szujuż bagaż też jestem z tego kać czegoś gdzie doświadczezadowolony." indziej. Kiedyś nie nia. Żyjemy w innych czasach. Łatwiej było było tego gdzie indziej. To jaki był młody dziennikarz Panu, czy jest mnie? To jest pewien proces dziennikar- Artur Andrus? ski, rzemiosło. Tego trzeba się Dla mnie początki są już w poduczyć. Nikt, nawet z talentem, nie stawówce, gdy człowiek pomaga będzie od samego początku rewe- przy gazetce szkolnej czy w radiolacyjnym dziennikarzem. Każdy węźle. Ja tak robiłem. Wtedy musi popełnić parę błędów, uczyć można poczuć czy to jest to coś. się na nich. Potem dopiero okazuje Czy lubi się kontaktować z ludźsię, czy ktoś jest dobry, czy nie, mi, być w centrum wydarzeń. Mój a może w ogóle się nie nadaje. Po- początek to był właśnie radiowęzeł dejrzewam, że mamy podobnie. szkolny, gazetka harcerska. Znaczy tak, mi było łatwiej w tym Improwizuje Pan w kabarecie, sensie, że w dziewięćdziesiątym a jak jest z improwizacją u Pana roku, kiedy zaczynałem studia w dziennikarstwie? zmieniał się system. Co za tym Trzeba zacząć od tego, że ja nie idzie system w mediach również wykonuję takiego typowego uległ zmianie. Nagle pojawiły się dziennikarstwa. Jestem raczej prenowe media i okazało się, że po- zenterem radiowym niż dziennikatrzeba ludzi do pracy. W Polsce rzem. W tej prezenterce owszem był tylko jeden dzienny kierunek improwizuję. Nie piszę sobie tekdziennikarstwa – w Warszawie. stów, które mówię na antenie. PiDlatego myśmy bardzo szybko szę scenariusz, zaznaczam punkty dostawali propozycje pracy. Choć których się będę trzymać – to tak.
Reszta jest improwizacją. Mam nadzieją, że dość radosną. Niesie Pan radość, a co Pana śmieszy? Żarty sytuacyjne, zbitka słowna, absurdalna sytuacja…nie mam jednego rodzaju poczucia humoru. Potrafię się śmiać z dobrej satyry politycznej i z absurdalnego humoru, czeskie klimaty. Zróżnicowanie… ma Pan swoją idealną publiczność? Nie mam – jak to się mówi – targetu. Nie wiem, prawdę mówiąc, jacy ludzie mnie słuchają, nie robiłem badań. Jedna cecha, jaka ich charakteryzuje to to, że są strasznie pogodni i sympatyczni. Jak rozmawiam z niektórymi to mówią, że jesteśmy uważani za naród ponuraków. No prawda, taka krąży plotka… Ja się właśnie z tym nie zgodzę. Jak jeżdżę po Polsce, to nigdzie żadnych ponuraków nie spotykam. Wiem, że to wycinek społeczeństwa, ale mnie nie ciągnie do takich rejonów gdzie ponuracy się zbierają. Ja lubię tych pogodnych. A Pana poczucie humoru jest wrodzone czy nabyte? „Podstawy” mam wyniesione z domu. Zapewne gdybym miał smutne dzieciństwo, smutną młodość, to trudno wykrzesać z siebie jakieś pokłady poczucia humoru. Ale z kolei nie wywodzę się z rodziny, w której na przykład tata przychodził z pracy do domu i opowiadał kawały zasłyszane w pracy czy mama śpiewała piosenki kabaretowe. Takie podkłady trzeba mieć, a potem to kwestia w jakim środowisku człowiek dorasta. Trzeba mieć to wrodzone, potem nabywać. I jak to pomaga Panu w życiu? Tak mi pomaga, że jak idę ulicą, to ludzie się do mnie uśmiechają, a nie gonią z kijem. Czasami jak wychodzę z domu w gorszym na-
10
www.detalks.pl
kulturoskopia stroju i ludzie się do mnie uśmiechają bo kojarzą mnie z tym osobnikiem, co wywołuje uśmiech na ich twarzach, to jest mi jakoś łatwiej. To zobowiązuje z drugiej strony… Tak, zobowiązuje, ale traktuję to jako kawałek szczęścia, jaki mi się trafił. To jest coś miłego – powodować, że ludzie się uśmiechną. Miło, że mogę wymyślić coś takiego, co im sprawi przyjemność. To nie jest jakieś poczucie misji, że zostałem do tego stworzony, ale jak mówię, kawałek szczęścia, że udało mi się trafić w takie miejsce, nauczyć takich rzeczy, a jeszcze się okazuje, że to jest moją pracą, z której mogę się utrzymywać.
www.detalks.pl
Pasja! To jest zawód, którego bez pasji nie da się uprawiać. Podejrzewam, że – nie obrażając nikogo – jest wielu kowali, co z pasją wykonują swoją profesję, ale podejrzewam, że nawet ktoś, kto nie ma pasji do kowalstwa potrafiłby zrobić dobrą podkowę. Tutaj to szybko wychodzi. To znaczy, ludzie czują, gdy ktoś występujący w telewizji, mówiący w radiu, piszący w gazecie, robi to bez zaangażowania, bez pasji. Szybko to wyłapują i szybko to się skończy. Co Pan powie na to, że jest dla niektórych wzorem, autorytetem? Nie wierzę w to, ktoś taki nie może być autorytetem. Jak komuś wpadło do głowy, że mogę być dla niego autorytetem, niech sobie to szybko z głowy wybije. Ale dlaczego? Autorytet to za duże słowo. Możemy pogadać o tym koło osiemdziesiątki. Kiedy okaże się, że ja mniej więcej do tego wieku wytrzymałem, robiąc coś, uznajmy przyzwoitego, coś co jest dobrze oceniane i ludzie będą patrzyli na mnie z jakąś sympatią. Wtedy możemy zafot. Magda Hueckel cząć sobie
rozmawiać o jakiś autorytetach. Teraz to jest czterdzieści lat za wcześnie. Trzymam za słowo. Natomiast jeśli traktują mnie jako kogoś, kogo lubią, darzą sympatią to jest to bardzo miłe oczywiście. Ale autorytetów poszukałbym gdzie indziej. Ma Pan w sobie pokłady buntu. Co Pana w takim razie denerwuje? Ależ oczywiście, że mam! Spróbowałaby Pani pojechać ze mną samochodem. Jak widzę jak ludzie jeżdżą, a oczywiście w moim mniemaniu każdy jeździ gorzej ode mnie… Jest tu we mnie pokład złości. Przyjechał Pan do Krakowa samochodem? Na jakich blachach? Warszawskich, ale nie mam z niczym problemu. W sumie zostawiłem samochód i chodzę piechotą, bo w Krakowie jest wszędzie blisko, ale nie doświadczyłem niczego złego. Nie sponiewierano mnie. Naturalnie, że mam jakieś pokłady złości w sobie i są sytuacje, które potrafią mnie zdenerwować. A jednak można Pana zdenerwować! A niech Pani próbuje! Nie nie, nie będę ryzykować Rozumiem, że to jest kwestia natury. Dzięki Bogu, że ja mam akurat taką. Uważam, że ludziom, którzy się na wszystko wściekają, złoszczą jest dużo trudniej żyć. Szkoda na to czasu, życie jest za krótkie. Ja wiem, że nawet jakby życie trwało ponad dziewięćdziesiąt lat, to i tak byłoby za krótkie. Trzeba korzystać z tego momentu w życiu, w którym się jest. To jest jeden jedyny moment i on się nigdy już nie powtórzy. Boi się Pan starości? Boję się jedynie w takim sensie, że
11
kulturoskopia nie chciałbym na starość być obciążeniem dla kogoś. Ale wiem, że moi najbliżsi, jeżeli będę takim obciążeniem, z miłości to podejmą. Tak jak ja to podejmę, jak oni będą tego potrzebować. Tak normalnie, po ludzku wolałbym, aby tak nie było. Chciałbym mieć taką starość pogodną, bez bólu, radosną, bez cierpienia, albo jej nie mieć po prostu. Na krok przed starością przenieść się w jakieś inne rejony. Jednak starość może być ładna. Spotykam ludzi, którzy fascynują mnie przeżywaniem swojej starości, na przykład ludzie z Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Zresztą kiedyś przytrafiła mi się taka rzecz: wychodząc ze spotkania na takim uniwersytecie, siedziały dwie studentki, takie osiemdziesiątki, osiemdziesiątki piątki, jedna tak na mnie popatrzyła i powiedziała: w telewizji młodo Pan wygląda, a na żywo dużo lepiej! To dopiero wspaniałe podejście, młodo nie zawsze musi oznaczać lepiej. Często powtarza Pan, że jest naiwny. Brzmi to jak zaleta. Ja w ogóle próbuję, bo wiem że to najlepsza metoda, próbuję ze swoich wad zrobić zalety. Wiem, że jestem zbyt leniwy, mało systematyczny, nie mam w sobie tyle energii by to zwalczyć… nie mam z drugiej strony aż tak kompromitujących tych wad, żebym musiał zwalczać je dla dobra ludzkości. Mógłbym zwalczać je dla samegosiebie. Są takie, o których wiem, że sobie nie poradzę i staram się je zamieniać w swoje zalety, albo przynajmniej twierdzić, że jest to zaleta. Tak jest z naiwnością. Wiem, że jest tak a nie inaczej, a i tak w to dalej brnę. Jest Pan osobą, która aby uwierzyć musi przeżyć coś na własnej skórze? Chętnie nie przeżywałbym nic
12
nieprzyjemnego na własnej skórze. Definitywnie! Wierzę ludziom…wierzę, że ist- Pił Pan w Spale, spał Pan w Pile nieje coś takiego jak Mount Eve- – teksty z głębi serca? rest. Mogłem nie dotknąć, mogłem Oczywiście, w końcu sam je napinie być, ale wierzę, że jest i że jest sałem. Nie są świadectwem moich wysoki. prawdziwych Chciałby Pan na "Na takim uniwersytecie, przeżyć. Nie pisiedziały dwie studentki, takie łem niego wejść? jeszcze osiemdziesiątki, osiemdziesiątki w Spale, nie Pewnie bym chciał. Znaczy piątki, jedna tak na mnie spałem w Pile. sam z siebie nie popatrzyła i powiedziała: Ale od kiedy wymyślę ekspe- w telewizji młodo Pan wygląda, piosenka ta bije dycji, nie zorgarekordy popua na żywo dużo lepiej!" nizuję, ale gdyby larności na lisię zdarzyła taka okoliczność, że stach przebojów, to czuję, że jest szansa i to jeszcze ktoś, komu zbliża się ten czas, kiedy będę muwierzę powiedziałby mi, że to ma siał wypić w Spale i przespać się sens, i że ja tam jeszcze wejdę, to w Pile. Coraz więcej głosów się pewnie bym na to poszedł. pojawia, że w związku z tą pioSkok na bungie? senką pragną mnie tam zobaczyć. A pewnie też bym to zrobił. Nie I ja chętnie pojadę! Tak samo było mam żadnego strachu przed takim z piosenką Cieszyńska. Przed zaskokiem. Ale nie mam w sumie ta- śpiewaniem tej piosenki nigdy nie kiej potrzeby na razie żeby to zro- byłem w Cieszynie. Przejeżdżałem bić. Nie muszę nagle, teraz szukać, owszem, ale nigdy się tam nie zagdzie tu jest najbliższe bungie. Nie trzymałem. Właściwie, to ta piowidzę na razie powodu…ale jak senka spowodowała, że tam się taki znajdzie, to kto wie? trafiłem, poznałem fantastycznych Jeśli już rozmawiamy o spra- ludzi, że bardzo mi się to miasto wach ekstremalnych… Nie my- spodobało. Tak to jest, że dzięki ślał Pan o tym, aby się zająć piosenkom można pozwiedzać polityką? Być po drugiej stronie świat. w Szkle kontaktowym? No to może wystartuje Pan Oj nie, nigdy w życiu. w Eurowizji? Chociaż…TVP tePozostaje Pan tylko przy ko- go nie wyemituje, bo swoje siły mentowaniu? skupiła na Euro 2012. Komentowaniu też nieudolnym, No właśnie, to po co mi? tak prawdę mówiąc. Nie jestem Wyprzedził Pan w konkursie rakomentatorem politycznym. Te diowej trójki wielkie sławy. To moje komentarze w Szkle kontak- dobry start na wokalną karierę! towym są bardziej na poziomie Ten kawałek świata, w którym rorozmów u cioci na imieninach. bię jakąś karierę… ja to też w cuWiem, że tak jest i tak chcę, aby dzysłów ujmuję, bo kariera to było. Po to jest ten program wy- jakieś przedziwne zjawisko, sformyślony, żeby żartować z tego ra- mułowanie. Ten kawałek świata czej, a nie analizować, walczyć mi wystarczy. W dalszą podróż jao coś, zmieniać rzeczywistość. koś się nie wybieram. Też nie poW takich kategoriach ja to pojmu- dejrzewam, że dużą furorę ję. Natomiast do życia z polityki robiłyby moje teksty polskie na pewno mnie nie ciągnie. wśród Anglików czy Niemców. Definitywnie. Chociaż byłbym dumny gdyby ze
www.detalks.pl
kulturoskopia względu na moje teksty zaczęli się uczyć polskiego. No chyba, że przetłumaczy Pan na niemiecki swoje teksty. No, nie zanosi się na to. Zdradzi mi Pan sekret gdzie jest ten wytatuowany jeleń na Pana ciele? Proszę sobie samej wyobrazić, które są to mięśnie, że jak ja schudnę, to on wklęśnie. Pozostawiamy wyobraźni? Tak, tak. Damy trochę do myślenia. To czego na koniec mogę Panu życzyć? Na przykład, żebym się nie spóźnił na swój występ. Chociaż ja na występy się nie spóźniam! Raz mi się zdarzyło, ale to nie z mojej winy. Ale tego można mi życzyć, bo po pierwsze nie chciałbym od Pani wymagać, aby Pani mi życzyła za dużo takich moich prywatnych
www.detalks.pl
rzeczy typu: zdrowia, szczęścia, pomyślności. Sam nie mam na to wpływu, a co dopiero Pani. A myślę, że warto sobie życzyć takich rzeczy najbliższych, a w związku z tym, że mam dziś koncert, to proponuję na razie życzenia, żebym się nie spóźnił, aby w miarę przyjemnie ludzie mnie odebrali. To już jest wystarczające. Tego więc Panu życzę! Rozmawiała Karolina Jaskólska
Artur Andrus – redaktor audycji Powtórka z rozrywki w radiowej Trójce, gospodarz warszawskich spotkań Piwnicy pod Harendą, konferansjer, kabareciarz, poeta, autor tekstów piosenek, komenta tor Szkła kontaktowego, wokalista.
13
kulturoskopia
Rozmowa z Maciejem Szajkowskim Łukasz Guzicki: Na sam początek ukłony, gratulacje po tych piętnastu latach. I oczywiście życzenia kolejnych minimum piętnastu. Równie udanych! Maciej Szajkowski: (śmiech) Dziękuję! Jak obchodzicie, oprócz nowej płyty, te piętnaste urodziny? Nie przywiązujemy szczególnej wagi do jubileuszy. Raczej staramy się realizować to, co robiliśmy od samego początku, czyli grać koncerty, festiwale, myśleć o jakichś nowych projektach. Ta urodzinowa historia jest, myślę, dobrym podsumowaniem tego, co zrobiliśmy i przy okazji kolejnym pretekstem do zaprezentowania nowej płyty, która ukazała się kilka dni temu, płyty Nord, która zbiegła się z tym piętnastoleciem wspaniale. Nie było to planowane wcześniej, myśmy nie zamierzali jakoś łączyć wydania nowej płyty
14
z obchodami urodzin. Bardziej, myślę, zwracają na to uwagę właśnie dziennikarze czy nasi znajomi, ale to jest bardzo miłe. Bardzo miło, że pamiętają. I nawet chcą specjalny koncert przygotować w ramach festiwalu Kręgi Sztuki w Cieszynie. To jest festiwal europejskich szkół artystycznych z muzyką etniczną, muzyką jazzową, muzyka klasyczną. I dyrektor tego festiwalu – Wojtek Majewski – powiedział, że chciałby wyprawić nam huczne urodziny w teatrze w Cieszynie z gośćmi, których byśmy chcieli zaprosić, którzy wcześniej pojawili się w Kapeli i tymi, którzy współpracowali z Kapelą. Tak to wygląda. Czyli, poza chęciami, już coś oficjalnie wiadomo? To, że zagramy na pewno. Zdaje się 7 lipca w Cieszynie w teatrze w ramach tego festiwalu. Festiwal
rozpoczyna się 4 lipca, mnie dane będzie go otwierać. Piątego gramy na Openerze i wracamy szóstego do Cieszyna. Miejsce chyba w sam raz dla was. Kapela, która tyle gatunków ze sobą miesza, tyle łączy i Cieszyn, który też jest takim tyglem kulturalnym. Tyglem, właśnie! Jest niesamowity! Znakomicie się tam czuję. Tak sobie kiedyś myślałem, gdzie mógłbym poza Warszawą mieszkać, chociaż oczywiście nie wyobrażam sobie życia poza Warszawą, ale jeśli musiałbym wybrać, to byłoby to albo Trójmiasto, albo Cieszyn. Czyli nadal Polska. Zdecydowanie! Zwiedziliście tyle krajów, byliście prawie wszędzie i miejscem, w którym chciałbyś mieszkać, to jest nadal Polska.
www.detalks.pl
fot. Radek Polak
Buena Vista ze wsi Warszawa
kulturoskopia Nie tyle, że chciałbym. Jeśli musiałbym gdzieś wybrać, to dlatego wskazuję na Cieszyn, bo odpowiada mi klimat właśnie gór, bliskości Republiki Czeskiej. Tam, wiadomo, świetne piwko i nie tylko. Ale właśnie ten tygiel, o którym wspomniałeś, mnie to niesłychanie odpowiada. Uwielbiam taką różnorodność. Tym samym na pewno nie brakuje inspiracji do dalszego tworzenia. Właśnie! I to jest też ogromny potencjał do zbadania. A skoro już poruszyliśmy ten temat Warszawy. Miało być pytanie na sam koniec, ale nie szkodzi. Warszawa to wieś? Bo to już lata mnie nurtuje. (śmiech) Wieś to jest w takim znaczeniu, że w czasie wojny została ogromna część Warszawiaków wymordowana w czasie powstania. Zginęło ponad 200 tysięcy ludzi. I po wojnie nastąpiła ogromna migracja, która polegała na tym, że ludzie ze wsi trafiali do Warszawy, bardzo często po prostu odbudowując ją, czy znajdując tam pracę. I to był taki naprawdę masowy ruch, który właściwie miał też swoje wzrosty, swoją mniejszą skalę, ale praktycznie od czasów powojennych on trwa. I trwa do dzisiaj. Wielu ludzi migruje. No zresztą też ogromnie dużo Krakowiaków pracuje w Warszawie, nie jest to tajemnicą. Po prostu w Warszawie jest praca, jeszcze jest. Cały czas największy rynek. Największy rynek, najmniejsze bezrobocie, całkiem przyzwoite warunki. Myślę, że, wbrew pozorom, też nie jest to drogie miasto. I nie jest, jak się o tym mówi, jakoś szczególnie niegościnne. Rodowici Warszawiacy słyną z tego, że po prostu są ludźmi gościnnymi. To bardzo często ci, którzy tam
www.detalks.pl
trafili przynoszą jakąś złą opinię w Polsce o Warszawie. Jeśli im się wydaje, że gdzieś przyjechali z prowincji, a pomieszkują w stolicy, często nawet jeżdżąc na obcych rejestracjach w sensie nie warszawskich, to już może im się wydawać, że są wielkimi Warszawiakami. Zresztą to nie jest prawda. Druga kwestia: kiedy zakładaliśmy zespół, to miasto było jeszcze rozwijające się, ale dosyć brzydkie architektonicznie. To było w takim negatywnym znaczeniu, że troszeczkę przypomina taką zurbanizowaną wieś, wymieszaną architektonicznie. Pstrokatą! O, to jest dobre słowo. Kolejnym powodem jest to, że jako stolica na tle innych stolic wypadała tak, jak wypadała. Rzeczywiście był taki okres, że dosyć ciężko to wyglądało. To z takich, powiedzmy, negatywnych stron. Ale teraz jestem bardzo, bardzo zafascynowany zmianami, jakie się dzieją w Warszawie. Jestem zadowolony z tego jaką to ma skalę. Oczywiście pewne rzeczy chciałbym, żeby się lepiej rozwijały, na przykład, żeby w centrum Warszawy istniała dzielnica taka kulturalna z klubami, fajnymi salami koncertowymi, z muzyką ambitną, dostępną dla młodych ludzi. Żeby cenowo to nie było tak wyśrubowane jak bardzo często jest. Żeby istniały takie enklawy. Żeby zostawić squat Elba w spokoju, bo to też jest centrum kultury i tak dalej, i tak dalej. Też wiadomo, że jest ogrom pracy do zrobienia. Podsumowując, wydaje się, że to miasto się zmienia na dobre, ewoluuje, tworzy jakiś taki konglomerat przybyszów z różnych stron, często z zagranicy. Staje się takie wielowymiarowe. To jest piękna sprawa!…Wiadomo, Nowy Jork jest właściwie takim najlepszym przykładem.
I Londyn. Tak, Londyn. Ale naprawdę, po tych czasach siermięgi komunistycznej, Warszawa łapie oddech. Ja mieszkam blisko Berlina… O! Berlin też! …i zauważam duże podobieństwo, coraz większe. Chyba idzie to w dobrym kierunku, te parki na Żoliborzu, a propos tych enklaw… No więc właśnie. Ta muzyka ambitna, jazzowa…na starówce trochę tego jest. Tak, jest. Scena muzyczna! My zrobiliśmy taki film – Roots from Warsaw i to pokazuje, jak bogatą scenę muzyczną mamy, o której też nie wiemy, której włodarze zdają się nie doceniać, ale ona jest niesamowita. Ale wracając do samej Warszawy. Dj Click, kiedy się z nim spotkaliśmy ostatnio podczas Womex w Kopenhadze, zauważył, że jest to bardzo dynamiczne miasto i dynamiczny kraj. (Warszawa i Polska, przyp. red.) Co też świadczy właśnie o tym, że jest miastem rozwijającym się, bo gdyby było miastem rozwiniętym, to już… Zgnuśniało by. I nastąpiłaby stagnacja. To jest najlepszy czas dla Warszawy. Trzeba tylko wykorzystać ten potencjał, który to ze sobą niesie… A Kapela ze Wsi Warszawa rzeczywiście mieszka, żyje w Warszawie? Tak. Cały skład? Nie mielibyśmy prawa do takiej dosyć prowokacyjnej nazwy… No właśnie. …ale ponieważ mieszka, a pierwszy skład, to byli rodowici Warszawiacy, pozwoliliśmy sobie na taką nazwę. Zresztą mieliśmy od
15
kulturoskopia razu błogosławieństwo tak zwanych andrusów miejskich, czyli ferajny, załogi z Orkiestry z Chmielnej, Kapeli Czerniakowskiej. I oni od razu powiedzieli, że to jest bardzo dowcipna nazwa. Warszawiacy mają poczucie humoru, mają też dystans do siebie. Cieszy to, co mówisz, bo opinie, jakie panują każdy widzi, słyszy… Stereotypy… Bardzo dobrze, że jest powiedziane, że Warszawa jest gościnna, że Warszawa nie jest taka droga, jak może się wielu wydawać. Ma też dystans do siebie i ma poczucie humoru. Bigiel – to jest takie słowo warszawskie, żeby coś robić z biglem. Jest taka nawet orkiestra uliczna – Ferajna z biglem – czyli z jajami i z poczuciem humoru, z dystansem. I właśnie to jest ten bigielek warszawski. To jest dobry tytuł na wywiad. Zapisujemy! Bigielek warszawski (śmiech). Bigielek warszawski…bardzo dziękuję, na pewno bym takiego nie wymyślił, bo słowo słyszę pierwszy raz w życiu! … (śmiech) Dobrze, w takim razie – jeśli zmieni się skład zespołu, zmieniacie nazwę? Nie, nie zmieniamy, ta nazwa jest obligatoryjna i nie mamy powodu, absolutnie. Skład się zmienia, ale to tak jak w życiu: ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. Ludzie zakładają rodziny, te rodziny się rozmnażają… Siła wyższa. My mieliśmy z tym problem, kiedy w Polsce było tylko parę osób grających na dawnych instrumentach smyczkowych, potrafiących śpiewać na krzyku białymi głosami, interesujących się muzyką ludową czy folkową. To była
16
garstka. Teraz na szczęście to się że udało nam się ich zaprosić bardzo rozwinęło. Ogromna praca na płytę Nord. została wykonana i to, nie chwaląc Wyróżnienie! się, poniekąd jest też zasługa Ka- Wręcz nieprawdopodobne! peli. Ja za ojców założycieli wska- Czy to wróży jakiś dłuższy mazuję Orkiestrę Świętego Mikołaja. riaż? No tak, ale w tej chwili, nie ma Mam nadzieję! Chcemy ich zaprosię co oszukiwać, nie macie sobie sić, Kraków już tutaj czyni nawet równych w kraju. Oprócz tego, pewne zakusy, nie chcę nic zdraże jesteście właśnie poniekąd dzać… Jestem optymistą, ponieprekursorami, tak jak powie- waż ekipa jest niesłychanie działeś, to nie ma nadal silnej otwarta i też zadowolona z tej konkurencji dla Kapeli. A kogo współpracy, więc mam nadzieję, wymieniłbyś ze świata jako in- że to się rozwinie. spiracje, jako ważne zespoły? Można się ich spodziewać na noNo, bo jednak jesteście repre- wej płycie? zentantami sceny world. Są już na Nord. Na jeszcze następNigdy nie podchodziliśmy na za- nej? sadzie konkurowania z kimkol- Na kolejnej, bo na pewno planuwiek. Ta scena folkowa jest jecie następne płyty. poniekąd kontynuacją, rozwinię- Myślę, że nie powinniśmy dwa raciem, jakąś częścią sceny nieza- zy, wiesz, wchodzić do tej samej leżnej, sceny rzeki. Może oni "Bigiel – to jest takie nas zaproszą na alternatywnej, wolnościowej… słowo warszawskie, żeby swoją, zobaczyZ której też się my. Chociaż nie zresztą wywo- coś robić z biglem, czyli jest to tak, że dzicie. Scena muszą się odz jajami i z poczuciem wdzięczyć tego hadcore-punk to były chyba humoru, z dystansem. " typu gestem. początki… Fajnie jakbyśmy Tak tak! I tam jest wspieranie się, zagrali jakiś koncert, zobaczymy. kooperacja, a nie rywalizacja. Mu- Tutaj mamy jeszcze sporo innych zyka, to nie bieg z przeszkodami planów. i nie ma się co ścigać, trzeba się No właśnie. Czy płyta Nord to wspierać. Chyba, że jak robisz coś może być zaczątek do jakiegoś rzeczywiście trochę pod prąd większego przedsięwzięcia, np. i zdajesz sobie sprawę, że nie jest taki dyptyk: północ-południe? to ku uciesze gawiedzi. To są rze- Albo jeszcze jakaś szersza forma czy niekoniunkturalne, które wy- – muzyka ze wszystkich kierunmagają tworzenia jednak pewnego ków geograficznych, ze wszystśrodowiska, pewnego gremium kich czterech stron świata? odbiorców, ale też i ludzi, którzy Możliwości jest nieskończenie to tworzą. wiele, pole do popisu jest ogromWracając do pytania - ze świa- ne. Przetarliśmy szlak, który ta jest cały ogrom, tutaj ta lista otwiera nam bramy, a nie zamyka. jest właściwie nieskończona. Już myślimy o kolejnym albumie. Każdy musiałby za siebie po- Na razie nie zdradzacie więcej? wiedzieć. Co do kilku zespołów Nie chcemy, bo to będzie po projesteśmy zgodni – bez wątpie- stu falstart! nia Hedningarna. Cieszę się, Zastanawia mnie jeszcze jedna
www.detalks.pl
rzecz – fenomen Kapeli ze Wsi Warszawa. Ostatnio Piotr Metz, na stronie Machiny, napisał o was, że w zasadzie tej popularności w Polsce, której nie macie w porównaniu ze światem, nie potrzebujecie w naszym kraju, co jest prawdziwe i jest trochę smutne. Chcielibyście, żeby Polska zapraszała was tak chętnie jak Japonia, jak Nowy Jork, jak w zasadzie cały świat? Tak, ale nie narzekamy. Naprawdę Łukasz, wierz mi, nie czujemy się zranieni czy niedowartościowani. Uważam, że muzyka i skala trudności jaką ze sobą niesie jest na tyle wysublimowana i dosyć jednak inna od tej popularnej, która zalewa nas zewsząd, że wymaga pewnego skupienia, pewnej wiedzy, również muzycznej! Pewnego obycia, jakiegoś wyedukowania. Nie jest to łatwa muzyka jednym słowem. Więc to, że gramy, że przychodzi tyle ludzi (zaczyna dzwonić telefon) na nasze koncerty – to bardzo nas cieszy, to jest niesłychanie satysfakcjonujące. Przepraszam na sekundę! (rozmowa telefoniczna) (śmiech) O czym mówiłem? O tej popularności, takiej dziwnej na świecie, a w Polsce niekoniecznie… Nie czuję naprawdę z tego powodu dyskomfortu. Wręcz przeciwnie czuję się bardzo pozytywnie zaskoczony, że jest taki odbiór, takie dobre przyjęcie, a na nasze koncerty przychodzą ludzie z naprawdę różnych światów muzycznych. Czujecie, że tutaj się dobrze gra, że tutaj – ta publiczność, która jest – docenia was? Bardzo dobrze! Nie możemy złego słowa powiedzieć. Dobrze, to teraz może szerzej o kulturze polskiej w ogóle, bo propagujecie ją, krzewicie. Czy
www.detalks.pl
kultura polska jest ciekawsza od, bo ja wiem, rumuńskiej, senegalskiej? Bo na pewno działacie na styku róznych kultur. Ostatnia rzecz jaką bym czynił, to kategoryzowanie, która jest ciekawsza, a która mniej. Da się to w ogóle zrobić? Każda ma coś niesamowitego do przekazania. Nie da się tego zważyć, nie da się tego zmierzyć, nie da się tego porównać. Kultury stepowe, leśne, wodne – każda jest niesamowita! Gwiezdne, międzygwiezdne, podziemne… Staramy się łączyć podziemną z międzygwiezdną. (śmiech) Mnie się zdaje, że jednak cały czas dla Polaków te kultury obce są ciekawsze – chyba głównie dlatego, że właśnie są obce. Bo egzotyka, egzotyka! I taka drzemiąca w każdym z nas ciekawość świata. Obudzona, lub trochę przyćmiona, ale ona istnieje. Jest na przykład teoria reinkarnacji, bardzo mocna! Ja jestem przekonany, że mój kolega, bezsprzecznie, w poprzednim wcieleniu był Egipcjaninem. Kolega z zespołu? Tak, z RUTY. I to takim dosyć
fot. Radek Polak
kulturoskopia
wysoko postawionym, podejrzewam nawet jednym z tych, hmmm… …doradców faraona? Tak tak, z dworu! Jakimś takim… Jak oni się nazywali, ci, którzy zaćmieniami odpowiednio... (śmiech) Oj, wiem, ale nie pamiętam! Pro… Hmmmm… Ale to jest bardzo ciekawe! Gdyby wysupłać nazwisko, to dobry temat na pierwsze strony tabloidów! Nie mogę zdradzić, kto to jest, ale ma takie wczyty ewidentnie starożytnoegipskie… Więc wydaje mi się, że to nie jest tak, że ta jest gorsza – ta lepsza, ta ciekawsza – ta mniej, tylko to jest kwestia poznania. I to, o czym
17
kulturoskopia mówimy, o co też poniekąd wal- tę muzykę. Więc każdy musi odczymy, to jest rzeczywiście taka naleźć jakiś pierwiastek siebie forma poznania świata poprzez i dać to, co uważa za część siebie Polskę. w tym co robi, tak, żeby to spraNo właśnie, czy Kapela to jest wiało mu satysfakcję i przyjemkrzewiciel polskiej kultury za ność i dawało pole do jakiejś granicą, czy raczej to jest zespół, realizacji. Jeśli jest inaczej, to się który, poznając te kultury obce, męczy zwyczajnie i robi cos na siprzenosi je z zewnątrz na nasz łę. I to jest najgorsza rzecz. grunt, edukując trochę roda- W muzyce widzimy wielu, którzy ków? na siłę próbują coś udowodnić, no I to i to. Tak nas widzą. My się nie i w ogromnej większości są to stawiamy w takich rolach i takich działania sztuczne, niepotrzebne, pozycjach, ale tak, chcąc nie siłowe… chcąc, jesteśmy postrzegani. Sły- A co gorsza - widoczne. szymy takie głosy od ludzi, którzy I beznadziejne. gdzieś nas tam zapraszają, na No, u was tę wolność widać chyświecie czy tutaj, ale co ważne, ba z albumu na album coraz myślę że na bardziej, jakby tej gruncie pol- "I dla nas ten casus wolności przybyskim również Buena Visty to jest wało. możemy (śmiech) Coraz barwnieść sporo właśnie…chcielibyśmy dziej czujemy się ciekawych wolni! przekazów, być taką polską Buena Pytam o tę edukainformacji cję, bo jest teraz Vistą!" i historii o nas taki spór o nasamych, czego inni o nas nie wie- uczanie historii w szkołach… dzieli. Sporo się możemy wzajem- Jest. nie od siebie nauczyć. I tak sobie pomyślałem – trochę Ale czy macie taką ambicję, żeby przewrotnie – emerytura muuczyć, żeby edukować? zyczna kiedyś przychodzi. Nie, nie mamy. Nie chcemy niko- Członkowie Kapeli mogliby go uczyć, nie jesteśmy szkółką wnieść niemałą rewolucję do niedzielną. Raczej jest to taka polskich szkół, nauczając w spodziałalność, powiedziałbym, po- sób bardzo na pewno nietypowy pularyzatorska. I działalność, wy- tej historii Polski. nikająca z własnych Zdarza się, że gdzieś nas zaprazainteresowań, jakiegoś hobby, szają do szkół, to ma miejsce już które być może jest zaraźliwe i też od lat. Uczestniczyliśmy przy okajest inspirujące dla innych. Tak zji na przykład warsztatów z Darbym to widział. Od nauczania są kiem Sitterle, który jest takim inni: edukatorzy, wiesz, propagan- lotnym profesorem, pozytywistą, dyści różni, udowadniacze, że to niosącym lekcje muzyki, wiedzy było tak a nie inaczej. My jeste- o muzyce w szkołach podstawośmy przede wszystkim ludźmi mi- wych i gimnazjach. I to realizowałującymi wolność, w sztuce nie liśmy. Nawet były takie okresy wyznającymi żadnych barier. Jeśli kilkumiesięczne, kiedy z muzyką zakładasz w swojej muzyce jakie- polską trafialiśmy do szkół. I to kolwiek ograniczenia, to znaczy, jest bardzo ważne, bardzo cenne, że na samym początku uśmiercasz natomiast dzisiaj już niestety nie
mamy na to czasu. Z drugiej strony, czy moglibyśmy to na emeryturze robić? Nie zakładamy raczej przejścia na emeryturę. Raczej bardzo bliskie i ujmujące dla nas jest, i niesłychanie inspirujące, to co robi Buena Vista Social Club. (śmiech) Miałem to właśnie powiedzieć, ale nie chciałem przerywać! I dla nas ten casus Buena Visty to jest właśnie…chcielibyśmy być taką polską Buena Vistą! (śmiech) No tylko tego życzyć! Mówiąc nieskromnie! Ale to pokazuje, że wcale w tej muzyce nie musisz być piękny… Oj, nie! Tak jak Madonna, wiesz! Sztucznie wymuskany, ponaciągany… Botoks i silikon! (śmiech) To jest muzyka. O, to jest kolejny dobry temat na tytuł: muzyka wolna od botoksu i sylikonu. (zaczyna dzwonić telefon) Przepraszam Łukasz! – wiesz co, wzywają mnie niestety… Ostatnie pytanie w takim razie! Od samego początku słychać w waszej muzyce taką plemienną transowość. W zasadzie na każdej płycie, mimo że jest różnorodnie, eksperymentujecie. W związku z tą transowością – czy jest szansa na album techno? (telefon wciąż dzwoni) Techno jest bardzo bliską stylistyką, jest rozwinięciem w XXI wieku, yyy…sekundę! Takiego...trans…plemiennego… …śmiało, śmiało! […halo?...już! powiedz, że wywiad kończę, już idę, już kończę, już idę! Dobra, dobra, hej!]...także, także to na pewno, natomiast myśmy mieli taki album Wymiksowanie, gdzie pojawiły się remixy również w stylistyce techno. (najprawdopodobniej w tym momencie zespół rozpoczyna koncert)
18
www.detalks.pl
kulturoskopia No tak, ale to była tylko część kim razie! albumu, a cała płyta? Macie Dzięki, dzięki! I udanego koncertu! w ogóle chęci? Włodek Kleszcz kiedyś nazwał Rozmwawiał Łukasz Guzicki naszą muzykę bio-techno. Tak, tak. I bardzo nas korci. Nie wykluczam takiego pomysłu, jak nie wyklu- Maciej Szajkowski – muzyk, dzien czam, że zrobilibyśmy to w nurcie nikarz, animator kultury. Członek jazzowym, klasycznym, minimali- Kapeli ze Wsi Warszawa, a wcze stycznym, każdym innym. Wiesz, śniej m. in. Masala Sound System. Prowadzi w Polskim Radio jestesmy otwarci. Jeśli będziemy mieli asumpt do tego, żeby taki al- Czwórka audycję Folk off. Krzewi bum zrealizować, jeżeli będzie kulturę i muzykę etniczną. Pomy nam się chciało, będziemy mieli słodawca i uczestnik przedsięwzię cia RUTA. dobry pomysł – jak go zrobić – na 100% go zrobimy. Łukasz, muszę lecieć!... Jasne! Strasznie dziękuję w ta-
www.detalks.pl
19