numer 7 (12) • grudzień 2015 • cena detaliczna: 20 PLN W tym 8% VAT
Paweł Gniadkowski OBIDO
Na tapecie: X-GEM • WEBTALK • CLICK COMMUNITY • NAVATI • FREEBEE • KONESSO • PROWLY • SIXT ZACZYTAJ.PL • MYHOUSEDESIGN • CODENGER • YINTARO • COS-MEDICO • SENSINUM • OPEGIEKA
Wszystko się kończy, a tym razem wszystko się również zaczyna. Polska reprezentacja piłki nożnej regularnie wygrywa swoje spotkania, a nawet gdy przegrywa – jak w spotkaniu z reprezentacją Niemiec – zawodnicy walczą tak, jakby grali nie o trzy punkty, ale o życie. Są zmiany pozytywne i negatywne: takie, które budują kraj, i te, które niszczą nas od środka. Jak powiedział Nelson Mandela: „Aby odkryć, jakie zmiany zaszły w tobie, najlepiej wróć do miejsca, które jest takie jak kiedyś”. Ostatnimi czasy napisałem do starego przyjaciela wiadomość o tym, że podobno PiS chce wyrzucić z telewizji publicznej Tomasza Lisa, a on mi na to: „Jeszcze Olejnik – i telewizja będzie lepsza”. Myślałem, że żartuje. On jednak był poważny, a ja gdzieś w środku zacząłem się zastanawiać, dokąd zmierzamy. Dzisiaj wszyscy razem wracamy do lat, które nie budowały ani nie rujnowały Polski, lecz które dawały nam sporo do myślenia. Dzisiaj – pisząc ten wstęp – zastanawiam się, jak prezydent Andrzej Duda mógł ułaskawić człowieka, który jeszcze nie został skazany, i jak z obecnym ministrem obrony narodowej możemy budować stosunki międzynarodowe w tak trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się Europa z powodu zamachów terrorystycznych. Myślę, więc jestem? Tym razem to się nie sprawdza. Nowa premier Beata Szydło obiecuje ludziom złote góry. Ludziom, którzy dla tych złotych gór oddali głowę, głosując na Prawo i Sprawiedliwość. To ludzie, którzy żyją od pierwszego do ostatniego dnia miesiąca; dla których ciąża to inwestycja, bo dla nich te 500 zł to połowa tego, co obecnie utrzymuje ich całą rodzinę; którzy nie mają umów o pracę, bo ciężko dostać jakąkolwiek pracę. Aż tu nagle przychodzi ktoś, kogo nigdy nie znali, i z wielkim zapałem opowiada o tym, jak zrewolucjonizuje wszystko, co spieprzyli poprzednicy, oraz stworzy to, o czym inni nie marzyli. Obiecuje ludziom, że będą żyć jak bogowie i ucztować co tydzień z biesiadnikami. Szkoda tylko, że – mówiąc kolokwialnie – to gówno prawa. Niestety. Ogólnie nie pisałbym o tym, mógłbym po prostu przedstawić Wam świetny numer. Jednak sam pochodzę z rodziny, w której się nie przelewało. Miałem przyjaciół i sąsiadów, którzy zawsze z przejęciem słuchali obietnic wyborczych, bo myśleli, że ktoś wreszcie im pomoże. Co kampanię mieli tę samą nadzieję – w końcu ona umiera ostatnia. Ci ludzie żyją dalej i nadal chcą wierzyć, że znajdzie się ktoś, kto zdejmie im ciężar z barków. Dzisiaj oni wierzą w panią Beatę Szydło, ja również. Dlatego życzę jej powodzenia, bo jeśli ona zawiedzie, to nie tylko mnie, lecz także ich i nas wszystkich. Pani Beato – powodzenia, bo na pewno się przyda.
Dawid Swakowski Redaktor Naczelny
4
biznes ekonomia marketing
www.managerplus.pl Redaktor naczelny: Dawid Swakowski Zastępca redaktora naczelnego: Anna Janicka Sekretarz redakcji: Michał Baniowski Korekta:
Projekt i skład: Wiktor Kardasiński wiktorkardasinski.pl Kontakt, biuro reklamy: biuro@managerplus.pl +48 732 004 904 Wydawca: Firma Fotograficzno - Wydwnicza PhotoStudioWM, 87-100 Toruń, www.photowm.pl
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść zamieszczonych ogłoszeń i reklam.
Spis treści 12.
28.
10.
W TYM MIESIĄCU W EMPIKU
12.
JACEK JAKUBCZYK - X-GEM
18.
REAL-TIME BIDDING
20.
MICHAŁ DUNIN - WEBTALK
22.
MACIEJ MAŚLAK - WEBTALK
24.
STORYTELLING – BIZNESOWA UMIEJĘTNOŚĆ PRZYSZŁOŚCI
26.
WYKORZYSTANIE SOCIAL MEDIA DO EMPLOYER BRANDINGU
36.
DANIEL BĄK - NAVATI
38.
35% PRACUJĄCYCH POLAKÓW GOTOWYCH DO ZMIANY PRACY
40.
POTRZEBUJEMY ROZWOJU, A STOIMY W MIEJSCU
42.
AYMERIC MONOD-GAYRAUD - FREEBEE
46.
SIŁA REKOMENDACJI DLACZEGO KLIENCI WYSTAWIAJĄ OPINIE O SKLEPACH INTERNETOWYCH?
48.
PRZERWA NA KAWĘ
28.
MARIAN BRULIŃSKI PAWEŁ GNIADKOWSKI - OBIDO
50.
WIKTOR HAŁABIŚ SYLWIA PAPIEROWSKA - MYHOUSEDESIGN
34.
POLKI I PRACA PO ZNAJOMOŚCI
54.
MARTA GRZĄDZIELSKA - ZACZYTAJ.PL
18.
6
20.
24.
36.
46.
50.
Spis treści 56.
68.
62
56.
JOANNA DRABENT - PROWLY
74.
COS-MEDICO
58.
GRATKA DLA WINOMANIAKÓW
76.
TOMEK ORZECHOWSKI SEBASTIAN PRACUCH - SENSINUM
60.
DLACZEGO STRONY WWW NIE BĘDĄ WIĘCEJ TWORZONE PRZEZ PROGRAMISTÓW?
78.
HEINEKEN WYKONAŁ PIERWSZE SELFIE Z KOSMOSU
80.
KSIĄŻKI DLA MANAGERÓW
82.
RADOSŁAW KUBRYŃ - OPEGIEKA
62
PRZEMYSŁAW KISICKI - CODENGER
66.
JAK W PROSTY SPOSÓB STWORZYĆ STRONĘ INTERNETOWĄ, KTÓRA ZARABIA?
68.
MARTA LIPKA-KRAWCZYK JAREK BUŁKA - YINTARO
85.
MY, KOBIETY Z DWORCA NORMALNOŚĆ
73.
MANAGER W PODRÓŻY SŁUŻBOWEJ
86.
5 RZECZY, KTÓRE MĘŻCZYŹNI POWINNI WIEDZIEĆ O KOBIETACH
60.
73.
74.
80.
86.
7
W tym miesiącu w Empiku KSIĄŻKI
poleca: Michał Baniowski MUZYKA
Konsekwentnie
Dwa razy z rzędu
„Masa o bossach polskiej mafii”
„Annoyance and Dissapointment”
Artur Górski
To już czwarta książka z rzędu, w której Masa, najbardziej znany polski świadek koronny, opowiada o tym, jak Pruszków dzielił i rządził w gangsterskim półświatku. Były już kobiety, były pieniądze i porachunki, teraz przyszedł czas by Polska poznała prawdę o tych, którzy ciągnęli za sznurki. Jak zwykle szczerze, jak zwykle z odrobiną czarnego humoru i jak zwykle bez owijania w bawełnę. Ten cykl się nie nudzi.
Obowiązek
„Bracia Kliczko. Z kozackiego rodu...”
Przemysław Słowiński, Danuta Uhl-Herkoperec Na tę biografię czekali wszyscy miłośnicy boksu. W „Braciach Kliczko” jest wszystko to, czego mogli się spodziewać. Piękno sportu, hart ducha, poplątany świat polityki, przejścia miłosne, prywatne zatargi i wielkie pojedynki. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto wie, z czym powinno się jeść wagę ciężką.
Stała forma
„Funny Girl” Nick Hornby
Czołowy brytyjski pisarz obyczajowy powraca w świetnej formie. Na jego książki i wykreowanych przez niego bohaterów czeka się z utęsknieniem. Ponownie będzie to kobieta, ale panowie, nie martwcie, będzie to kobieta z jajami. Hornby ponownie wznosi się na wyżyny poczucia humoru i charakterystycznej wyłącznie dla niego lekkiej i niewymuszonej narracji. Ten autor nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
Dawid Podsiadło
Na polskiej scenie muzycznej dawno żaden artysta nie wzbudził takiej sensacji jak Podsiadło. Sukces gonił sukces, nagroda goniła nagrodę, a teraz przyszedł czas, aby zmierzyć się z syndromem drugiej płyty. Jeśli ktoś złośliwy czekał na potknięcie Dawida, to słuchając „Annoyance and Dissapointment” srogo się rozczaruje. Ten młodziak nagrał kolejny genialny album.
Kolejny krok
„Delirium”
Ellie Goulding
Popularna wokalistka stawia kolejny krok na drodze swojego artystycznego rozwoju. Do pracy nad „Delirium” zaprosiła najlepszych kompozytorów i producentów, emocje towarzyszące utworom przefiltrowała przez własne przeżycia i mocno popracowała nad wokalem, który teraz brzmi dojrzalej i mocniej. Aż miło patrzeć jak ta artystka rośnie na naszych oczach.
Historyczna wartość
„Montage of Heck: The Home Recordings” Najbardziej innowacyjny i dokument w historii kina wśród fanów Kurta Cobaina i Nirvany siłą rzeczy musiał wzbudzić mieszane uczucia. Zupełnie inaczej jest ze ścieżką dźwiękową do tego filmu. Jej historyczna wartość nie pozostawia żadnych wątpliwości. To przekrój najwcześniejszych dokonań legendarnego muzyka, jego muzycznych eksperymentów oraz wersji demo znanych już utworów. Pozycja nie tylko dla kolekcjonerów i psychofanów.
GRY Legenda
„Football Manager 2016” Czy któryś z obecnych tu panów nie sprawdzał się kiedyś w roli managera piłkarskiego? „Football Manager” to legendarny już cykl, przy którym każdy fan piłki nożnej i gier komputerowych spędził godziny, dni, tygodnie, nawet lata. Powiem tylko jedno, tegoroczna edycja jest „bardziej”, „mocniej” i „lepiej”. Zastanówcie się dobrze, jak wykorzystacie swój urlop.
10
Człowiek od projektorów, sales manager, mózg działu dystrybucji i sprzedaży X-GEM Polska. Zapraszamy do rozmowy z Jackiem Jakubczykiem.
JACEK JAKUBCZYK X-GEM
ROZMAWIAŁ: MICHAŁ BANIOWSKI
12
X-GEM to międzynarodowa marka, która dopiero zaczyna swoją przygodę na polskim rynku. Jak duża odpowiedzialność na Tobie spoczywa? Spora, ale w tej pracy nakręca mnie wiara w to, że politycy i tak mają gorzej. Jako X-GEM jesteśmy w Polsce obecni od początku września. Nie wchodzimy jednak w totalną próżnię. Wcześniej jako Sagemcom sprzedawaliśmy między innymi projektory kieszonkowe Philips PicoPix i jedyny chyba dostępny dla zwykłego konsumenta za racjonalne pieniądze projektor ultra-krótkiego rzutu Philips Screeneo. W segmencie pikoprojektorów jesteśmy zresztą numerem 1. Te produkty zostają, a dodatkowo pojawiły się w naszej ofercie akcesoria do kamer sportowych klasy GoPro i cała oferta sprzętu dla ludzi, którzy lubią ekstremalne wyzwania i aktywnie spędzają czas. To świetne produkty. Solidne i cenowo konkurencyjne wobec tego co dziś można w Polsce kupić. Ekscytują Cię takie wyzwania? Gdybym nie czuł bluesa, spróbowałbym sił gdzie indziej. Wierzę w to co robię i kiedy rano wstaję, wcale nie postrzegam mojej pracy z perspektywy Excela. Fajne w tej pracy jest to, że sprzedajesz sprzęt, który naprawdę nakręca ludzi do robienia czegoś niesamowitego. Wiesz ile rzeczy można zrobić z kieszonkowym projektorem? Udział w narodzinach nowej marki to coś chyba równie ekscytującego. Czy mógłbyś opowiedzieć historię tego jak dział retail Sagemcom Polska wylądował w X-GEM? X-GEM powstał 1 sierpnia 2015 roku z połączenia firmy Xtreme Distribution należącej do grupy XTREMENTERPRISE z pionem sprzedaży detalicznej Sagemcom. X pochodzi od Xtreme, a GEM od Sagem. Ja jednak lubię podkreślać, że X tak naprawdę wziął się z tego, iż większość produktów z naszej oferty ma sportowy pazur - wliczając w to akcesoria XSories. Takie połączenie dwóch firm to ciekawe doświadczenie, choć wiąże się z nim przerzucanie sterty papierów. Zanim mój dział znalazł się w strukturach X-GEM, same negocjacje trwały kilka miesięcy. Był też deszczyk związany z tym co dalej. Nadzieje na nowe plany i nowe produkty. Nie licząc kilku zagranicz-
nych wypadów, podczas których mogłem w dość nieformalnych warunkach poznać swoich nowych pracodawców, niewiele z tego nadaje się na scenariusz filmu akcji. Sklejanie dwóch firm w jedną to mnóstwo pracy i ogólne urwanie głowy. Na szczęcie potem masz satysfakcję z tego, że brałeś w tym udział. Skąd w ogóle pomysł na X-GEM? X-GEM to ogromny potencjał i fajni ludzie nakręceni tym co robią. Marka może się angielsko kojarzyć, ale tak naprawdę ma francuski rodowód. GEM brzmi po francusku jak trochę jak „j’aime”. Wiesz co to oznacza? Że ktoś kto wpadł na takim pomysł, kocha swoją pracę. Tworzy coś, czego później może sam używać robiąc wypad w góry czy wskakując na deskę surfingową. Z jakim zamiarem w ogóle firma przybyła do Polski? Polska to bardzo ważny rynek w regionie EMEA. 38 mln ludzi, ogromny potencjał wzrostu i nie oszukujmy się, coraz mocniejsza gospodarka. Polacy kochają gadżety, kupują też sporo elektroniki. Marki takie jak X-GEM szukają rynków z dobrymi perspektywami, a Polska takie perspektywy oferuje. Jestem optymistą i uważam, że X-GEM w Polsce zadomowi się na dobre. I, co najważniejsze, z jakim sprzętem? Na które zabawki koniecznie trzeba zwrócić uwagę? Znasz kogoś kto nie słyszał o GoPro? Ja nie znam. A to tylko jedna z marek mocno powiązanych z ofertą X-GEM. Mamy świetne, dedykowane właśnie dla GoPro, akcesoria sportowe XSories, słuchawki Skullcandy i pancerne telefony z francuskim rodowodem – Crosscall. Nie jakieś chińczyki z Allegro, tylko naprawdę solidny sprzęt, na który możesz liczyć. Taki, który nie zawiedzie cię w ekstremalnych warunkach. O projektorach PicoPix i Screeneo już wspomniałem wcześniej. Chcecie wejść w kamery sportowe? Głównie w akcesoria. Solidnie wykonane, ale jednocześnie dostępne w sensownej cenie. Moje plany to maksymalne wykorzystanie potencjału marki XSories. Chciałbym aby akcesoria tej marki stały się w Polsce naturalnym wyborem dla
kogoś, kto kupił lub planuje kupić GoPro. Ale nie tylko GoPro. To legendarna marka, ale na rynku jest co najmniej kilka wartych uwagi kamer sportowych, z którymi można połączyć akcesoria XSories. Choćby Xiaomi Yi. Czy wejdziemy w kamery? Szczegółowych planów Ci nie zdradzę, bo konkurencja nie śpi. Bez wsparcia ze strony hiszpańskiej inkwizycji nic więcej od mnie nie wyciągniesz. Jakie punkty obejmuje plan podboju naszego pięknego kraju? Pod tym względem nie planuję rewolucji, a nawet gdybym planował… nie wyciągniesz ode mnie order of battle. Mamy w Polsce gotowy przepis na dalsze działania, odziedziczony po Sagemcom. Pierwsza sprawa to doświadczenie. To nie jest tak, że urwaliśmy się z choinki. Można powiedzieć, że przejęcie działu retail Sagemcom Poland załatwiło kwestię kadr i znajomości polskiego rynku. Druga sprawa to dystrybucja. Mamy własne kanały budowane przez lata, które teraz zamierzamy wykorzystać. Naszym dobrym duchem jest również Action S.A. – solidny partner w tym biznesie. Przy odrobinie szczęścia, powinno pójść jak z płatka. Do tej pory zajmowałeś się głównie projektorami, teraz oferta produktowa jest dużo większa. Obawiasz się tych wszystkich pancernych telefonów, słuchawek i smartfonów? Duże portfolio produktów to zaleta, a nie wada. Zdaję sobie sprawę, że owszem – jest przy tym masa roboty. Z drugiej strony, jeśli produkty są dobre i w pewnym sensie się uzupełniają, jako handlowiec masz trochę z górki. Dam Ci przykład. Do tej pory sprzedawałem sporo projektorów kieszonkowych, ale był problem z akcesoriami. Teraz mogę oferować projektory z dedykowanymi akcesoriami takimi jak statywy czy z urządzeniami, które świetnie je uzupełniają. Łatwiej mi trafić do konsumenta, jeśli mogę go uzbroić w cały arsenał sprzętu. Wyobraź sobie, że taki facet jak ja, może Ci sprzedać sportową kamerkę z kompletem akcesoriów. Do tego dorzucić pancerną walizkę na sprzęt i świetny, mobilny projektor. Rano zasuwasz na plażę nagrywać wideo, a wieczorem, na spokojnie, oglądasz w hotelu to co udało się uchwycić.
13
14
W jakim kierunku od tego roku będzie podążać X-GEM? W kierunku sukcesu oczywiście! Chcemy oferować szerokie portfolio produktów, tam gdzie do tej pory byliśmy obecni jako Sagemcom z dużo węższą ofertą. Planujemy też mocno postawić na promocję związaną ze sportami ekstremalnymi. Jakieś nowe brandy w planach? Produkty audio z portfolio Skullcandy i może Crosscall. Obie marki do tej pory w Polsce obecne były w bardzo ograniczonym zakresie. Chciałbym to zmienić, bo wierzę w fajne produkty. Uważasz, że jako naród jesteśmy wymagającymi klientami? Bardzo. Z jednej strony nasze oczekiwania wobec produktów są bardzo zbliżone do tego czego oczekują Brytyjczycy, Niemcy czy Francuzi. Z drugiej strony, wciąż nie mamy w portfelach takich samych zasobów go-
tówki. Polska to trudny rynek, gdzie wysoką jakość trzeba połączyć z przystępną ceną. Nie jest to łatwe. Jak oceniasz stan segmentu elektroniki użytkowej w Polsce? Konkurencja jest ogromna. Nowe marki mają pod górkę, więc łatwiej dziś wejść do Polski w oparciu o istniejące już na rynku struktury. Coś przejąć, coś z czymś połączyć. Tworzenie od podstaw nowych struktur i budowanie marek jest kosztowne, trudne i długotrwałe. X-GEM reprezentuje taki właśnie model myślenia. Dział retail Sagemcom Poland, między innymi z moją skromną osobą, to solidny filar do ekspansji nad Wisłą. Dzięki temu nie musimy zaczynać od zera. Jak z kolei oceniłbyś swój dotychczasowy wkład w rozwój tego segmentu? Skromnie. Udało mi się stworzyć całkiem nieźle działającą sieć sprzedaży projekto-
rów Philips PicoPix oraz Philips Screeneo, ale poza własną zaradnością mogłem liczyć na dobry klimat i wsparcie ze strony fajnych ludzi. To nie jest tak, że sam bez niczyjej pomocy doszedłem do tego miejsca gdzie dziś jestem. Pomogli partnerzy i dobry PR. W tym momencie musimy się chyba cofnąć do czasów Sagemcom Poland. Jak zdobywałeś swoją imponującą wiedzę o projektorach? Dużo obcując ze sprzętem, którym handluję. Projektory to akurat taka grupa produktowa, której poznawanie jest całkiem przyjemne. Również po pracy. W domu z rodziną, z kumplami przy piwku. Równie dobrze mógłbyś zapytać faceta, który uczy ludzi surfowania gdzie nauczył się tak pływać na desce. Logiczne, że musiał sporo trenować. Ja sporo czasu poświęciłem projektorom. Znam ludzi, którzy mają gorszą pracę ;)
15
Ich temat masz w małym palcu? W firmie zrobili ze mnie Króla Projektorów, ale jak już wcześniej wspomniałem – nie osiągnąłem tego wszystkiego sam. Ogólna zasada jest taka, że musisz wiedzieć z czym pracujesz i co oferujesz klientowi. Bez tego nie będziesz wiarygodny. Wyobrażasz sobie kogoś, kto sprzedaje samochody, ale nie ma prawa jazdy? Gdzie jeszcze zdobywałeś doświadczenie? Zaczynałem w Media Markt, gdzie na co dzień miałem do czynienia z elektroniką.
16
Ogromną ilością, ogromnie zróżnicowanych produktów. Gdy pojawiła się oferta z Sagemcom Poland, stwierdziłem, że może czas na coś nowego i jakąś specjalizację. Padło właśnie na projektory. Myślisz, że handel masz we krwi? Mam smykałkę, ale początki były trudne. Kluczowe słowo w tej branży to właśnie doświadczenie. Ważne są też znajomości i zaufanie. Wzajemne zaufanie – szczególnie pomiędzy biznesowymi partnerami.
Jak myślisz, kiedy dobiłeś pierwszego targu w życiu? Opylałeś kolegom kanapki w szkole? Zapewne chciałbyś usłyszeć, że sprzedawałem je po 10 złotych? Nie te czasy. Przekręty na kanapkach, to szansa dla dzisiejszych licealistów. W moim przypadku poza handlem używanymi podręcznikami, więcej grzechów nie pamiętam. Ogólnie początki mojej przygody z elektroniką niewiele mają wspólnego z handlem. Wymienialiśmy się z kumplami kartridża-
mi do Pegasusa, czyli bardzo wówczas popularnej podróbki NES-a. Podkreślam wymienialiśmy się, żeby nie było, że mam coś na sumieniu ;) Korzystałeś z usług z resellerów? W przypadku projektorów bardzo rzadko. Najważniejsza w tym segmencie jest obecność w dużych sieciach handlowych. To nie jest biznes w stylu handlu butami, gdzie jak masz nowy model produktu możesz liczyć na związany z tym szum. W dzisiejszych czasach w ogóle warto współpracować z resellerami? Oczywiście. Ale bardzo dużo zależy od produktów, które masz w ofercie i tego jak masz zorganizowaną dystrybucję. Prawda jest taka, że warto współpracować ze wszystkimi. Nie zawsze jednak ma to sens. Jeśli stawiasz na resellerów musisz liczyć się z tym, że oferowany przez Ciebie sprzęt może mieć bardzo różne ceny dla klienta końcowego. Nie zawsze jest to wygodne. Własna dystrybucja to spore obciążenie dla firmy. W jaki sposób najlepiej ją zorganizować? Bez dobrego zaplecza logistycznego i centralnego magazynu można zapomnieć o własnej dystrybucji. Niewielkie firmy nie mają wyjścia i muszą oddać ten proces w ręce kogoś, kto zrobi to lepiej i efektywniej. Działa tu prosty efekt skali, stąd kluczowy wybór to znalezienie partnera takiego jak Action. Kogoś o ugruntowanej pozycji na polskim rynku, kto posiada rozwinięte kanały sprzedaży i dobre relacje z resellerami. W naszym wypadku nawiązanie współpracy z Action S.A., było kluczowym krokiem dla dalszego rozwoju w Polsce. Jakie są największe wady i zalety funkcjonowania takich firm jak Action? O wadach lepiej nie rozmawiajmy. Gentelmeńska umowa. Zaletą jest świetna logistyka, szeroka sieć kontaktów i klarowne zasady działania. Jeśli współpracujesz z dystrybutorem, jeśli dobrze razem żyjecie i macie fajny układ, to Twoje produkty są tam gdzie być powinny. Masz to z głowy, bo paczki przerzuca kto inny. Jeśli masz po drugiej stronie kompetentną osobę,
odpowiedzialną za Twoje produkty, zwykle będziesz z takiego układu zadowolony. Jeśli się natomiast okaże, że tych kompetencji zabraknie – twój sprzęt będzie leżał na paletach i się kurzył.
myślę o zagranicznych rynkach, bo byłoby to spore obciążenie dla mojej rodziny. Nie wykluczam jednak, że może kiedyś skuszę się na jakiś cieplejszy klimat, gdzie motorem można dojeżdżać do pracy przez cały rok.
Pracując na wysokim stanowisku w poważnej firmie udaje ci się czasem złapać oddech? Staram się to robić w miarę regularnie. Czasami człowiek potrzebuje resetu. Lubię wsiąść na motor i zostawić trochę problemów za sobą, z nadzieją, że potem nie dopadną mnie na kolejnym zakręcie. Odskocznią jest też rodzina.
Jak widzisz przyszłość firmy za pięć lat? Może myślami jesteś jeszcze dalej…? W Polsce X-GEM to newcomer, ale z dużym potencjałem. Poszczególne brandy mają różne pozycje i różną rozpoznawalność. Chciałbym aby każdy fan sportów ekstremalnych nad Wisłą kojarzył XSories czy Crosscall, tak jak dziś kojarzy GoPro. I mam nadzieję, że uda się to zrobić w mniej niż w pięć lat.
W Twojej branży łatwo jest pogodzić pracę z życiem prywatnym? Tylko jeśli pracuję z domu, co wcale nie zdarza mi się tak często jak bym chciał. Nienawidzę tych momentów, kiedy utykam w biurze tylko dlatego, że muszę dopilnować aby coś było zrobione na czas. Zabawne jest to, że organizując sobie samodzielnie pracę z domu czasami mogę zrobić więcej i jednocześnie spędzić więcej czasu z rodziną. Zakrzywiam wtedy czasoprzestrzeń. Udzielając tego wywiadu jesteś jakby trochę w pracy, więc wróćmy jeszcze do X-GEM. Czy z ekspansją firmy wiążesz prywatne cele lub ambicje? Chodzi Ci o to czy lubię swoją pracę? Lubię. Ogólnie mam taką zasadę, że wychodzę do pracy, a nie do roboty. Uwierz mi, że różnica jest tu dość istotna. Ambicja pozwala mi utrzymać właściwy kierunek, ponieważ wiem lub wydaje mi się, że wiem, co jest moim celem.
Czy wtedy inaczej będzie wyglądał też cały rynek? Polska pędzi do przodu jak Pendolino, więc wciąż mamy potencjał by pędzić szybciej. Sporą rezerwę mocy. I to biorąc pod uwagę, że rozwijamy się dynamiczniej niż większość naszych sąsiadów. Dość szybko skracamy dystans, który nas dzieli. Nie chcę mówić „do Zachodu”, bo tak naprawdę już jesteśmy zachodem. Polecam krótki wypad na Ukrainę, jeśli ktoś tego nie rozumie. Będzie dość ekstremalnie, więc warto zabrać ze sobą trochę sprzętu XSories ;) W moim przekonaniu polski rynek się zmienia i zmieniamy się my, Polacy. Chcemy kupować coraz lepsze, markowe produkty. To co w swojej ofercie ma X-GEM to S-klasa, więc o przyszłość firmy się nie obawiam.
Jakie konkretnie? Mnie osobiście poza pieniędzmi motywują takie sytuacje, gdy widzę, że ktoś korzysta z moich produktów i jest zadowolony. Jeśli uda mi się sprawić, aby więcej osób było zadowolonych, to mogę sobie pogratulować dobrze wykonanej pracy. Jakie widzisz dla siebie nowe możliwości rozwoju? W nowej firmie jest tyle perspektyw, że właściwie jeszcze nie wiem, który kierunek wybrać. Mówię tu o swoich osobistych planach, a nie planach X-GEM. Na razie nie
17
REAL-TIME BIDDING MARTKETING AUTOMATION MOŻE BYĆ SKUTECZNY I TANI. A WRAZ Z REAL-TIME BIDDING NIESAMOWICIE EFEKTOWNY. TEKST: JAKUB CYRAN
Jeszcze kilka lat temu RTB (ang. Real-time bidding) było ciekawie zapowiadającym się elementem planowania mediów online. Marketerzy z zaciekawieniem przyglądali się rynkowi amerykańskiemu - kolebce zakupu powierzchni reklamowych poprzez automatyczne licytacje. Z pewnością nie wszyscy spodziewali się jak duży udział w budżetach reklamowych na całym świecie będzie miał programmatic buying oraz tego w jakich jeszcze obszarach ludzi zastąpią automatyczne rozwiązania.
Siła RTB Czym jest RTB i co leży u jego podstaw? To ogromne możliwości docierania indywidualnie, z precyzyjnymi reklamami do pojedynczych internautów. W założeniach RTB leżą: 1. Automatyzacja - pomijanie w dużej mierze czynnika ludzkiego w procesie zakupu powierzchni reklamowej, a powierzenie cało-
18
ści działań automatycznym systemom, łączącym sprzedawców z właścicielami witryn internetowych. 2. Licytacja - zakup pojedynczych powierzchni na których można wyświetlić reklamę, poprzez system licytacji, czyli odejście od standardowych “paczek” 1000 wyświetleń kupowanych we flat fee na rzecz elastycznych stawek. 3. Personalizacja - docieranie z odpowiednio sformuowanym i przygotowanym (dynamicznie) przekazem reklamowym do precyzyjnie określonego użytkownika. 4. Skuteczność - opłata za wyświetlenia do konkretnych, poznanych użytkowników, a nie na wybranej witrynie. Możliwości personalizowania przekazu reklamowego są niezwykle rozległe. Reklamy mogą wyświetlać się ze względu na płeć, geolokalizację, kontekst strony, domeny i zainteresowania, a także na dość
niestandardowe czynniki, takie jak pogoda. Jak wykorzystać potencjał RTB w poszczególnych branżach? Oto przykłady: reklamy lodów i napojów chłodzących tylko wtedy, jeśli w danej lokalizacji jest odpowiednia pogoda, reklamy sal weselnych i restauracji na popularnych portalach dotyczących przygotowań slubnych, tylko w ich lokalizacji i tylko kobietom, - reklamy iPhone 6 użytkownikom iPhone 5.
6000 z 50 zł Efektywność kampanii prowadzonych w modelu RTB w większości przypadków jest rzeczą oczywistą. A o skuteczności najlepiej świadczą liczby. I tak na przykład wśród kampanii remarketingowych, prowadzonych w modelu RTB znajdą się na takie, w których przychody przewyższają poniesione na kampanię środki prawie 15-krotnie (w branży fashion) lub nawet i takie, w których inwestycja 50 zł w remarketing RTB skutkowała zakupami na ponad 6000 zł (branża jubilerska). Na wyniki wpływ ma oczywiście ogrom czynników, takich jak sezonowe wyprzedaże, jednak bez wsparcia RTB takie wyniki mogłyby się nie pojawić.
Wspólny mianownik Precyzyjność przekazu reklamowego stanowi duże ułatwienie dla wykorzystujących RTB reklamodawców. Kampanie reklamowe to jednak jedynie część możliwego do spersonalizowania obszaru. Odpowiedzią dopasowanych reklam stały się wielkie kombajny automatyzujące procesy nie w sieciach reklamowych, a wewnątrz witryny. Zdecydowana większość procesów marketingowych na stronach internetowych była dotychczas realizowana przez ich właścicieli. Dzięki rozwojowi systemów, ułatwiających wykorzystywanie informacji o ruchu na stronie, specjalizują się zewnętrzne narzędzia i mechanizmy, które umożliwiają personalizację treści strony internetowej, czy automatyzację wiadomości e-mail. To właśnie personalizacja przekazu jest tym, co łączy RTB z marketing automation. Możliwość precyzyjnego dobierania przekazu do osoby, która znajduje się przed komputerem okazuje się być wartością, która wprost może wpływać na wyniki firmy oraz zaangażowanie użytkowników strony internetowej.
Co personalizować, jak i dlaczego Personalizacja dość mocno kojarzona jest ze sklepami internetowymi, w których wykorzystywanie rekomendacji produktowych uzyskuje powoli status „must-have”. Może (i powinna) być także wykorzystywana na stronach biznesowych. Wyników działania systemów personalizacji i marketing automation nie zobaczymy bezpośrednio w transakcjach, jak w przypadku e-sklepów, jednak wykorzystanie automatyzacji procesów marketingowych bez wątpienia wpłynie na: - wzrost zaangażowania użytkowników na stronie, - dłuższy czas spędzony na witrynie, - przyrost bazy subskrybentów, - wzrost wejść na stronę z dynamicznych, personalizowanych e-maili.
Idąc tropem przykładów dobrze stargetowanych reklam RTB, w przypadku biznesowych witryn personalizować możemy: 1. Treść na stronie głównej lub innych podstronach witryny, na podstawie geolokalizacji użytkownika. Przykład: Wyświetlanie stałej informacji o najbliższym salonie stacjonarnym na stronie głównej. 2. E-maile, wysyłając do pojedynczych użytkowników spersonalizowane wiadomości w ściśle określonym czasie po dokonaniu wybranej akcji. Przykład: Spersonalizowany e-mail, zawierający trzy najchętniej przeglądane przez danego użytkownika oferty, wzmocnione przez aktualne trendy. 3. Pop-up’y, czyli automatyczne, ale inteligentne komunikaty w okienkach, pojawiające się tylko określonej grupie osób. Przykład: Komunikaty z możliwością wprowadzenia danych do kontaktu wyświetlane się tylko tym użytkownikom, którzy odwiedzili podstronę kontaktu min. 2 razy.
Spójne połączenie Czy personalizacja i automatyzacja procesów marketingowych ma sens? Owszem, ale tylko w połączeniu. Pośrednim celem każdego, nawet najprostszego procesu, jest wzrost zaangażowania. Nie zostanie on jednak osiągnięty, jeśli dobierane komunikaty i treści nie będą dopasowane do użytkownika, który znajduje się przed komputerem czy urządzeniem mobilnym. I aby dobrze spersonalizować te przekazy, warto wdrażać systemy jak najwcześniej – dzięki temu wolumen zebranych informacji o poszczególnym cookies (użytkowniku) będzie większy, co pozwoli na coraz lepsze dopasowywanie treści i większe możliwości wyodrębniania segmentu użytkowników. Dostępność narzędzi marketing automation sprawia, że klientów chętnych do współpracy nie brakuje. O czym warto pamiętać, podejmując współpracę z zewnętrzny dostawcą systemu personalizacji? No właśnie, o personalizacji. Gotowe rozwiązania, niedostosowane do wielkości witryny i jej charakteru czy brak odpowiedniej komunikacji na linii dostawca - klient, to najczęstsze grzechy dostawców narzędzi autmatyzujących marketing. Przed rozpoczęciem współpracy warto zaczerpnąć informacji zarówno na temat personalizacji samej w sobie, jak i dopasowywania działań i elastyczności we współpracy – najlepiej w gronie osób, związanych z branżą, w której działamy.
Personalizacja personalizacji… Personalizacja reklam i zawartości witryn nie jest już dziwną zachcianką ich właścicieli, a pewnego rodzaju koniecznością. Tempo konsumpcji informacji w internecie jest tak duże, że ostatecznie wygrać mogą przede wszystkim ci, którzy w precyzyjny sposób przebiją się z przekazem do osoby, która faktycznie takich produktów czy informacji w danym momencie poszukuje. Każde działanie związane z personalizacją musi być jednak również spersonalizowane - dopasowane do typu prowadzonego biznesu w taki sposób, by inteligentnie i efektywnie wykorzystać każdy potencjał.
19
MICHAŁ DUNIN WEBTALK
ROZMAWIAŁA: DAGMARA KOKOSZKA
Bardzo zależałoby mi, abyś opowiedział nam trochę o akcji The Distinguished Gentleman’s Ride. Na czym ona polega i dlaczego akurat Ty zostałeś „wydelegowany” aby wziąć w niej udział? Nie wszyscy przecież wiedzą o Twojej gorącej pasji, jaką są motocykle :) W WebTalk wszyscy wiedzą o mojej pasji – nie mają wyboru, gdyż pod biurem mam garaż, w którym często majsterkuję, a w dodatku niektóre motocykle wystawione są w samym biurze. Z kolei w DGR biorę udział już od 3 lat. W WebTalk jestem jedynym motocyklistą, więc wybór był oczywisty. W miarę możliwości staramy się jako firma, ale również osobiście, wspierać inicjatywy, które są blisko naszemu sercu.
20
Jesteś Dyrektorem Zarządzającym w agencji WebTalk – co w praktyce oznacza to stanowisko? Za jakie projekty jesteś odpowiedzialny? Śmiejemy się, że w WebTalk władze sprawuje konsulat w stylu rzymskiej republiki. Ważniejsze decyzje podejmujemy z Maćkiem Maślakiem – współwłaścicielem Agencji. Dzięki temu w przypadku gdy jeden z nas jest na urlopie, lub po prostu na spotkaniu, firma dalej działa pełną parą. Poza tym w wielu kluczowych sprawach dwie głowy są lepsze niż jedna. Mamy nieformalny podział na projekty, które nadzorujemy – zazwyczaj wynika on z tego kto uczestniczył w tworzeniu
strategii dla danego klienta. Mamy też bardzo sprawnych menagerów, więc ten nadzór ogranicza się raczej do kwestii strategicznych i pomocy przy problemach. Większość czasu poświęcam na działania związane z prowadzeniem biznesu day-to-day, działaniach new businessowych, wyrywkowej kontroli jakości prowadzonych projektów i wspomaganie bieżących działań teamów. Zdobyłeś wiele nagród, która z nich jest dla Ciebie najcenniejsza i dlaczego? Na pewno najcenniejszą nagrodą jest pierwsza zdobyta przez WebTalk, czyli Golden Stevie Award wspólnie z Agencją LIVE za komunikację ORLEN Warsaw
Marathon. Otrzymaliśmy ją już w drugim roku działania WebTalk, co dało nam dużo motywacji do dalszej pracy. W 2013 r. zatrudnialiśmy 8 osób, z czego niektórzy nadal są częścią naszego, obecnie 30-osobowego, zespołu. Zresztą rok do roku na Internetional Business Awards zdobywamy coraz więcej nagród, 1 w 2013, 2 w 2014 i 3 w tym roku. Spośród wszystkich klientów, z jakimi dotychczas miałeś przyjemność pracować – który został Twoim ulubionym? Chodzi mi o taką firmę, czy markę, która pozostanie Ci w pamięci na długie lata z jakiegoś konkretnego i charakterystycznego powodu. To trudne pytanie, w WebTalk nie obsługuję klientów osobiście. Raczej służę wsparciem przy trudniejszych i strategicznych kwestiach oraz nadzoruje newralgiczne projekty. Mamy w naszej agencji bardzo wysoki wskaźnik retencji klientów – jak już ktoś z nami współpracuje na stałe to szybko nie odchodzi. Myślę, że wynika to z bardzo indywidualnego podejścia do każdego z tematów, ale też dużego zaangażowania w projekty, zarówno naszego jak i całego teamu. Można powiedzieć że „ulubionymi” są Ci klienci, którzy są z nami dłużej, tacy jak Kia Motors Polska, czy też tacy u których po stronie klienta są osoby chętne do próbowania nowości i niestandardowych działań jak Saturn. Z czasów zanim prowadziłem własną agencję na pewno na długie lata pozostanie mi w pamięci Festiwal Gwiazd w Międzyzdrojach z 2009 r., który obsługiwałem wraz z Basią Sołtysińską, będącą wówczas moją przełożoną w Ciszewski Public Relations. Mamy masę anegdot z pracy nad tym projektem, z których śmiejemy się do dziś. Zresztą mieliśmy wtedy naprawdę super zespół w CPR i realizowaliśmy wiele fajnych kampanii, z których niektóre otrzymały międzynarodowe wyróżnienia. Czy jest jakaś ciekawa historia związana z Twoją pracą, zdradzająca jak naprawdę wygląda współpraca z klientami „od kuchni”? Są proste reguły współpracy z klientem, które są kluczowe. Podstawową jest
pamiętanie, że po drugiej stronie jest też człowiek. Należy być wyrozumiałym – i stawiać się w sytuacji klienta, którego z Twoich wyników też ktoś często rozlicza. W WebTalk stosujemy wiele prostych reguł podstawowej obsługi klienta jak na przykład: odpowiadaj na każdego maila, dzięki temu klient wie, że informację otrzymałeś i działasz. Gdy to możliwe zawsze podawaj do kiedy wykonasz zadanie, dzięki temu klient odpowiednio będzie mógł zaplanować swój czas. W przypadku sytuacji kryzysowej informuj klienta gdy tylko to możliwe. Nigdy nie dzwoń z samym problemem, zawsze z propozycją rozwiązania. Nie palimy za sobą mostów – nawet jeżeli kończymy współpracę pracujemy na 100 procent - klient będzie o tym pamiętał, a branża jest mała. To tylko niektóre z nich. Jesteście bardzo nietypową agencją. Ostatnio świętowaliście urodziny – gdzie tort zastąpiliście piniatą. Jaki z Waszych szalonych pomysłów jest Twoim ulubionym? Czy uważasz, że swobodna atmosfera w pracy sprzyja osiąganiu lepszych efektów? Piniata to akurat pomysł naszej Office Manager Kasi „Buni” Jaryczewskiej, która w dużej mierze odpowiada za dobrą atmosferę w WebTalk. Po prostu jak ktoś ma fajny pomysł to go robimy :) Czy jest to zorbing w biurze, czy wyścigi na krzesłach, zamówienie foodtrucka z lodami do biura etc. Tak jak w przypadku podejścia do klienta, tak w WebTalk wiemy, że nasi pracownicy to ludzie, którzy wymagają indywidualnego podejścia. Dajemy duży kredyt zaufania, ale też dużo wymagamy – samodzielnego myślenia i odpowiedzialności. Niektórzy w takim systemie sobie nie radzą i takie osoby szybko opuszczają naszą Agencję. Jednak dużo osób w takich warunkach bardzo się rozwija. Nie ma w naszej agencji szklanego sufitu i gdy widzimy, że ktoś jest gotowy na nowe wyzwania może bardzo szybko awansować. Co pół roku przeprowadzamy oceny i rozmowy, więc progres każdej osoby jest dokładnie śledzony. Uważamy też, że zawsze można się dogadać, także w trudnych sytuacjach. Im dłużej pracownik jest z nami, tym częściej przychodzi, nawet ze sprawami osobistymi.
Niejednokrotnie pracownicy, którzy odchodzili po krótkim czasie chcieli lub wracali do WebTalk. Panuje u nas atmosfera pracy zespołowej i współodpowiedzialności, o których wspominałem. Jeżeli jest jakaś trudniejsza sytuacja, siedzi nad nią cały team i pomaga. Nie mamy również limitu dni urlopowych, za to również odpowiada team – jeżeli w ramach teamu w czasie Twojego urlopu będzie „ogarnięte” to możesz wypoczywać. W efekcie nigdy nie odmówiliśmy urlopu a tylko jeden raz prosiliśmy o przesunięcie o tydzień. Skąd u Ciebie taka pasja do marketingu i PR? Kim chciałeś zostać w przeszłości i jak te marzenia przełożyły się na to, co aktualnie robisz w życiu? To przypadek, że pierwsza moja poważna praca związana była z PR. Okazało, się że jestem w tym nie najgorszy i dalej już się potoczyło ;) Trzeba umieć wykorzystywać okazje, jakie stawia przed nami życie – nie miałem na to żadnego planu. A to, co chciałem robić w przeszłości, w sumie robię – mam pole do rozwijania własnych pasji profesjonalnych i osobistych. Mamy też projekty dodatkowe, jak zegarki Błonie – projekt, który musieliśmy wykreować praktycznie od zera – a nie jest to nasze ostatnie słowo. Czego chciałbyś życzyć sobie, swoim klientom i Waszej agencji na kolejne lata? Sobie utrzymania tego tempa rozwoju, które mamy w WebTalk od kilku lat i takich ludzi jakich mamy teraz. W naszej branży największą wartością są ludzie – a nam się udało skompletować mistrzowski zespół. A klientom życzymy sprzedaży, bo to przecież najistotniejszy miernik sukcesu w biznesie, do którego my również się przyczyniamy. I na koniec… Czy według Ciebie zasada „nie ma Cię na Facebooku – nie istniejesz w ogóle” jest prawdziwa? Coraz bardziej to stwierdzenie odnosi się do biznesu, niż do ludzi. Jeżeli jest to biznes B2C skierowany do szerokiej grupy klientów – obecność na platformach social media w tych czasach jest kluczowa – zarówno pod kątem komunikacji proaktywnej z klientami, jak i pod kątem sprawnego client service’u.
21
MACIEJ MAŚLAK WEBTALK
ROZMAWIAŁA: DAGMARA KOKOSZKA
Maćku, uznawany jesteś za największego stratega firmy. Skąd więc zaczerpnąłeś pomysł na założenie własnej agencji interaktywnej i to tak nietypowej? Wasze podejście do klienta i realizacji nie raz zaskakiwało wszystkich odbiorców i fanów. Agencję założyłem razem z moim wspólnikiem Michałem Duninem. Idea była taka, by po wielu latach pracy w różnego rodzaju agencjach zacząć działać na własny rachunek. Zakładając WebTalk mieliśmy sporo doświadczenia i wiedzy o tym, co i dlaczego nie funkcjonowało dobrze w innych agencjach. W WebTalk staramy się unikać tych błędów. Być może to jest właśnie jeden z powodów naszego sukcesu?
22
Osoby, które samodzielnie obsługują naszych klientów są świadome wysokich standardów obsługi. Okazjonalnie zdarza się, że dzwonimy do klientów z pytaniem czy wszystko jest ok. Z założenia wszystko przebiega dobrze, jeśli jednak coś należy usprawnić, wychodzimy naprzeciw życzeniom naszych klientów. Jak widać metoda ta jest bardzo skuteczna, gdyż od trzech lat istnienia agencji z klientów, którzy podpisali z nami umowy na stałe, 67% z nich zostało z nami do dzisiaj. To dobry wynik.
Na każdym kroku podkreślamy, że podejście do klientów jest dla nas najważniejsze, kładziemy na to bardzo duży nacisk. Co ważne, accounci w WebTalk nie mają na swoich głowach wielu projektów. Chcemy aby nasi pracownicy mogli wychodzić z agencji o godzinie 17 i mieli czas na prywatne życie. Jeśli w dłuższej perspektywie ktoś musi zostawać po godzinach, oznacza to, że ciąży na nim zbyt dużo obowiązków, co w efekcie odbija się na obsłudze klienta. W takich przypadkach staramy się zatrudniać dodatkowe osoby.
Wasza Agencja znana jest z zaangażowania się w „burgerową” akcję. Jak ją wspominasz? Czy przyniosła ona dla Was zamierzone efekty? Pomogła w jakiś sposób Waszej firmie rozwinąć się i pozyskać nowe informacje o konsumentach? Jak wszystko, co jest związane z burgerem wspominam ją bardzo dobrze. Być może stąd wziął się ten mój tytuł „największego” stratega? (śmiech). A poważnie - to akcja ta przyniosła bardzo dobre efekty. Dzięki niej udało nam się pozyskać kilku dużych klientów i zdobyć nagrodę na międzynarodowym festiwalu reklamowym. Jeśli do tego wszystkiego dołożymy fakt, że burgery były naprawdę bardzo smaczne, to widzę tylko i wyłącznie pozytywy.
To zadziwiające, jak Wasze bardzo swobodne podejście do pracowników i samej pracy przynosi ogromne wręcz efekty. Może to jest właśnie klucz do sukcesu? Alternatywa dla sztywnych biur, gdzie każda godzina pracy staje się dla wielu koszmarem i męczarnią? Każdy z naszych pracowników otrzymuje od nas maksymalnie duży kredyt zaufania.
Z zamiłowania jesteś dziennikarzem, a także interesujesz się sportem. Czy branża social media łączy w sobie te dwie Twoje pasje? W jaki sposób możesz łączyć przyjemne z pożytecznym? Przez ponad 5 lat pracowałem jako dziennikarz w wielu redakcjach sportowych, m.in. w Gazecie Wyborczej. Mimo, że bardzo lubiłem swoją pracę i dawała mi ona dużo
satysfakcji, to postanowiłem pójść trochę w innym kierunku i spróbować swoich sił w szeroko pojętej reklamie. Pierwsze kroki stawiałem w agencji Ciszewski Marketing Sportowy. Teraz jako współwłaściciel agencji WebTalk na całe szczęście dalej mam kontakt ze sportem pracując dla takich marek jak Kia, Orlen czy City Fit. I bardzo się cieszę, że mam możliwość pracować i tworzyć strategie komunikacji dla klientów związanych ze sportem. Jakie masz plany i marzenia związane z Waszą agencją na następne lata? Czy jest jakiś jeden, główny cel, do jakiego dążysz? Naszym celem jest stały rozwój i wdrażanie nowych kompetencji. Coraz mocniej zaczynamy działać również na innych rynkach (Węgry, Czechy, Słowacja, Rumunia), gdzie już teraz prowadzimy komunikację dla niektórych z naszych klientów. Kto jest Twoim największym autorytetem w kwestiach zawodowych? Czy jest taka osoba, od której starasz się jak najwięcej nauczyć i inspirować jej pracą? Nie mam jednej konkretnej osoby, która byłaby dla mnie inspiracją w kwestiach zawodowych. Co nie oznacza, że nie czerpię wiedzy z doświadczeń innych ludzi. Trudno mi podać teraz konkretne nazwiska, bo jest ich po prostu zbyt wiele. Czy jest jakaś ciekawa, zabawna historia związana z Twoją pracą, którą często wspominasz z uśmiechem na twarzy? Większość zabawnych historii dotyczy sytuacji z udziałem mojej osoby, więc chyba oszczędzę sobie i czytelnikom przywracania ich z pamięci (śmiech).
ROZWIJAMY SIĘ
Dowiesz się już wkrótce... OBSERWUJ NAS! 23
STORYTELLING – BIZNESOWA UMIEJĘTNOŚĆ PRZYSZŁOŚCI TEKST: EWA WILMANOWICZ
Lata nauki technik manipulacyjnych, doskonalenia sztuczek sprzedażowych i prezentacyjnych przestają przekładać się na sukces w biznesie i finansowe korzyści. W XXI wieku, kiedy reklama, content marketing i sprzedaż na dobre opanowały świat, coraz trudniej jest wyróżnić się na rynku i zostać zapamiętanym w globalnym tłoku informacyjnym. Nawet najbardziej wymyślne prezentacje nie wzbudzają już zainteresowania, a klienci stają się coraz bardziej odporni na sprzedażowe triki. Akurat teraz, gdy wiesz już czym jest hipnoza w sprzedaży i jak ją stosować, nagle okazuje się, że tym co pomaga zostać dobrze zapa-
24
miętanym są inspirujące historie. To klucz do sukcesu w sprzedaży, kierowaniu zespołem, a nawet podczas rozmowy kwalifikacyjnej, gdy pytania dotyczą Twojego doświadczenia. Przykłady z życia stanowią potwierdzenie aspektów teoretycznych, które omawiasz. Pozwalają zwiększyć zapamiętywalność tego, o czym mówisz, przy zaangażowaniu różnych zmysłów i emocji. Z pewnością słyszałeś, że sposób komunikacji należy dostosować do typu odbiorcy. W zależności od tego czy jest wzrokowcem, słuchowcem czy kinestetykiem, powinieneś komunikować się w inny sposób. W sytuacjach gdy mówisz do grupy ludzi, z których każdy reprezentu-
je inny typ komunikacji lub gdy trudno Ci ten typ rozpoznać, idealnie sprawdza się opowiadanie historii. Ona pozwala sobie wyobrazić całą sytuację, bohaterów, zobaczyć ich w akcji, bo przyznasz, że zdecydowanie łatwiej wyobrazić sobie to, co materialne. Opowiadając historię w sposób interesujący, modulując głosem, zmieniając tempo i ton głosu możesz zbudować zainteresowanie słuchowca, który zapamięta wtedy znacznie więcej szczegółów. Wreszcie gdy twoja publika angażuje się emocjonalnie w opowiadaną historię, ta trafia także do kinestetyka, któremu uczucia i emocje pozawalają skupić uwagę. Innymi słowy, on musi to poczuć, by bardziej przychylnie odnieść się do twojej oferty lub wypowiedzi. Choć dobrze opowiedziana historia może przełożyć się na szereg korzyści biznesowych, to wielu z nas trudno jest sypać opowieściami jak z rękawa. Właśnie dlatego warto spisywać te najbardziej inspirujące, motywujące lub pouczające historie własne lub innych, które w przyszłości będziesz mógł wykorzystać w najlepszym do tego miejscu i czasie.
Zacznij od siebie Zapisując dowolną historię zawsze zaznaczaj, w jakiej roli będziesz najbardziej wiarygodny, gdy będziesz opowiadał daną historię. Byłeś uczestnikiem wydarzeń czy obserwatorem? A może znasz tę opowieść jedynie ze słyszenia. Pamiętaj, że im mniejsze powiązanie Twojej osoby z wydarzeniami i mniejsze w nie zaangażowanie, tym podświadomie słuchacz może być bardziej skłonny do uznania historii za niewiarygodną. Zamierzasz opowiadać ją jako szef, manager, ojciec czy pasjonat tenisa? Pamiętaj, że historia powinna być osadzona w roli, w której występujesz, wtedy będzie bardziej skuteczna.
Liczą się ludzie Historia, która Tobie wydaje się szalenie zabawna, dla innych może być obraźliwa, nieciekawa lub mało istotna. Zapisując historię, którą chcesz w przyszłości opowiadać innym, opisz dla kogo będzie ona najbardziej zrozumiała i interesująca. Jakie reakcje Twoim zdaniem wywoła dana opowieść wśród publiczności? Zwróć uwagę na poziom znajomości tematu przez słuchaczy. Zwłaszcza w przypadku wystąpień specjalistycznych, fachowe słownictwo może nie być zrozumiałe dla wszystkich, co spowoduje brak reakcji na żart lub anegdotę, a w skrajnych przypadkach brak zainteresowania ze strony sporej części słuchaczy. Zawsze pomyśl czy Twoja historia nie narusza dóbr osobistych lub religijnych i zaznaczaj w opisie, komu absolutnie nie wolno prezentować tego przypadku.
Dobry bohater Zanim zaczniesz opowiadać historie, pomyśl kim jest bohater twojej opowieści i co łączy go ze słuchaczami. Im bardziej publiczność utożsami się z bohaterem, tym bardziej zaangażują się emocjonalnie w jego perypetie lub osiągnięcia i będą bardziej skłonni odnieść morał historii do własnej sytuacji. By oddziaływać na różne zmysły, opisz bohatera bardzo dokładnie, jego wygląd, usposobienie, opis możesz
wesprzeć gestykulacją, by lepiej zobrazować to o czym mówisz (w ten sposób będzie zrozumiały dla każdego typu odbiorcy). Ważne jest także odpowiednie przedstawienie pozostałych uczestników wydarzeń, jeśli osób jest więcej, musisz przedstawić je w sposób na tyle charakterystyczny, by słuchacz mógł je rozróżniać i na każdym etapie opowieści wiedział kto jest kim. Jeżeli w twojej historii istnieje konflikt między bohaterami, a zależy ci by słuchacze opowiedzieli się po stronie jednego z nich, opisz go bardziej szczegółowo. Zazwyczaj opowiadamy się po stronie tych, których lepiej znamy, zatem im więcej szczegółów podasz na temat jednego z bohaterów, tym bliższy stanie się on dla słuchacza.
Wyzwanie Każda dobra historia powinna postawić głównego bohatera w obliczu wyzwania, któremu chce, musi lub potrzebuje stawić czoła. Dzięki temu historia staje się bardziej emocjonująca i pozwala wczuć się w rolę. To moment, który napędza historię, nadaje jej sensu i przykuwa uwagę słuchaczy. Pamiętaj, że wyzwanie musi być postrzegane jako coś wymagającego nie tylko dla bohatera opowiadania, ale także dla słuchaczy. Jeśli jako wyzwanie przytoczysz błahą, codzienną dla publiczności sytuację, ich zaangażowanie i wiarygodność opowieści spadnie. Jednocześnie, kroki jakie podejmuje bohater, by poradzić sobie z daną sytuacją powinny być akceptowalne dla publiczności. Gdy będą one niezgodne ze światopoglądem słuchaczy lub ich wartościami, opowiadana historia może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Morał W tym miejscu zawiera się cel Twojej opowieści. W zależności od tego czy chcesz wywołać określone emocje, skłonić lub zmotywować słuchaczy do podjęcia określonych działań lub skutecznie przekonać do własnych racji, zakończenie historii powinno być inne. Gdy opowiadasz o jednym ze swoich klientów, który jeszcze niedawno był w podobnej sytuacji, jak Twój obecny rozmówca, a teraz korzystając z polecanych przez Ciebie produktów i usług odnosi określone korzyści, zbuduj w zakończeniu obraz pożądany przez słuchacza. Przedstaw mu klienta jako kogoś, kim Twój rozmówca chciałby się stać. Chcąc zmotywować swój zespół do działania zakończ historię obrazową wizją sukcesu w przyszłości, podając jak najwięcej szczegółów tego momentu, by każdy ze słuchaczy mógł wczuć się w rolę. Bez względu na to czy opowiedziana historia pozwoli ci osiągnąć zamierzony cel, czy nie, powinna stanowić wartość dla publiczności.
Praktyka czyni mistrza Nie istnieje jeden uniwersalny przepis na ciekawe, skuteczne opowiadanie historii, które na długo zapadną słuchaczom w pamięć. Im częściej będziesz opowiadać historie w towarzystwie, wśród znajomych, współpracowników, a także klientów, tym łatwiej i pewniej będzie Ci to przychodzić. Nie zrażaj się, gdy na początku opowiadane anegdoty nie rozbawią słuchaczy, a część z nich wprawią w zakłopotanie. Zawsze obserwuj reakcje publiczności byś mógł doskonalić swój warsztat Storyteller’a.
25
WYKORZYSTANIE SOCIAL MEDIA DO EMPLOYER BRANDINGU TEKST: JUSTYNA WOŹNIAK - HR SPECIALIST, CLICK COMMUNITY
26
Wykorzystanie Social Media w Employer Brandingu w ostatnim czasie staje się coraz bardziej popularne. Z tego względu dyskusje i rozważania na ten temat wydają się zbędne, a odpowiedź na pytanie, czy warto wykorzystywać narzędzia Social Media do budowania wizerunku pracodawcy staje się oczywista. Głównym aspektem, nad którym należy się zastanowić jest za to sposób, w jaki można dobrze wykorzystać narzędzia Social Media do działań z zakresu Employer Brandingu. Social Media zmieniły sposób komunikacji, nasze relacje oraz to, jak podejmujemy decyzje. Dostarcza to pracodawcy nowe metody budowania pozycji zawodowej. Dla potencjalnych pracowników media społecznościowe często stają się pierwszym źródłem informacji. Natomiast dla pracodawcy sposobem na odzwierciedlenie jej klimatu i kultury organizacyjnej. Firma nieobecna w Internecie może być postrzegana jako nieautentyczna, co w dalszej kolejności wyklucza ją z obszaru zainteresowań kandydata. Budując wizerunek firmy należy dokładnie przemyśleć strategię obecności w Social Media. Przed rozpoczęciem aktywności zacznij przede wszystkim od: • podjęcia decyzji dotyczącej wykorzystania odpowiednich narzędzi • postawienia celów wizerunkowych • określenia grupy docelowej • określenia zagrożeń, jakie niesie za sobą dany portal. Obecnie pracodawcy mają do dyspozycji szereg portali do wykorzystania w celu budowania i umacniania swojego wizerunku. Poczynając od bardziej biznesowych typu GoldenLine, czy Linkedin, po mniej formalne typu Facebook, Twitter lub Instagram. Ostatnio na wartości zyskuje także Snapchat, dzięki któremu treść komunikatów jest bardziej bezpośrednia. Kiedy już mamy wyznaczoną strategię i wybrane odpowiednie kanały, stajemy przed najważniejszym pytaniem - w jaki sposób być aktywnym w Social Media? Tak jak wszystko ma swój ład i porządek, tak i Social Media rządzą się swoimi prawami. Budując komunikaty w mediach społecznościowych pamiętaj o: 1. Zachowaniu ,,call to action” - jest to zachęcanie użytkowników do natychmiastowej reakcji w postaci komentarzy, kliknięć ,,lubię to” lub załączania zdjęć. Możesz to osiągnąć dzięki zadawaniu pytań, zapraszaniu do dostarczania treści poprzez konkursy, oznaczania się na grafice, czy udziału w quizach.
Social Media, aby sprawdzić jaka jest atmosfera w firmie. Pamiętaj zatem o zamieszczaniu na profilu informacji, które nie są dostępne dla ludzi spoza organizacji. Dobra rada: żyjemy w kulturze obrazkowej. Z tego względu to, co dzieje się w Twojej firmie warto pokazać za pomocą grafiki lub zdjęcia, a nie suchego tekstu. 4. Bieżącej komunikacji - nie zapominaj, aby systematycznie odpowiadać i reagować na każdy wpis. To, co użytkownicy cenią sobie w mediach społecznościowych to szybkość i bezpośredniość w relacjach. Dziękuj za przesyłane komentarze i uwagi, nawet te negatywne. 5. Reklamowaniu - wykorzystaj możliwości, jakie daje Ci reklama. Tworząc ją, możesz precyzyjnie określić grupę docelową, do której chcesz dotrzeć ze swoim komunikatem. 6. Personalizowaniu wypowiedzi - zwróć uwagę na to, aby do fanów zwracać się w sposób bezpośredni. Pamiętaj także o odpowiednim języku. Zastąp żargon służbowy humorem i neutralnym, przyjacielskim językiem. 7. Przygotowaniu - przed przystąpieniem do działania w Social Media postaraj się najpierw je zaplanować. Pamiętaj o tym, aby mieć przygotowany plan i strategię działania. Zasada systematyczności i konsekwencji w Social Media jest bardzo ważna. Staraj się przewidywać zagrożenia i ustal sposób komunikacji w sytuacjach kryzysowych. 8. Chwaleniu talentów - pochwal się zespołem, jaki u Ciebie pracuje. Przedstawiając swoich ludzi nie tylko doceniasz i motywujesz pracowników, ale tworzysz wizerunek pracodawcy, który traktuje każdego indywidualnie i docenia jego pracę na rzecz organizacji. Bez wątpienia Internet, a co za tym idzie Social Media, zrewolucjonizowały nasze życie, także zawodowe. Z tego względu coraz częściej są one wykorzystywane do Employer Brandingu. Z pozoru łatwa komunikacja staje się jednak nie lada wyzwaniem, któremu niewiele firm jest w stanie sprostać. Zdefiniowane cele i opisanie kultury organizacji to jedno, a aktywny i regularny dialog z fanami - drugie. Wbrew pozorom, pomimo bezpośredniości relacji, komunikacja w Social Media powinna mieć określoną strukturę i porządek. Strategia powinna uwzględniać i podkreślać zalety pracodawcy, by zarówno byli, obecni, jak i przyszli pracownicy stali się ambasadorami Twojej firmy.
2. Inspiracji - opracowaliście nowy system grywalizacji w Waszej firmie? A może macie nowy program stażowy? Pochwal się tym! Staraj się zaskakiwać, informuj o ważnych wydarzeniach w Twojej organizacji. Ogłaszaj konkursy, zachęcaj do dzielenia się pomysłami. 3. Autentycznej treści - pracownik upiekł Wam pyszne muffiny? Pokaż to! Użytkownicy często poszukują takich treści w
27
Obido to platforma, która w prosty i skuteczny sposób łączy Deweloperów z Klientami poszukującymi mieszkań na rynku pierwotnym. W swojej ofercie ma bazę mieszkań wszystkich Deweloperów w 7 największych miastach w Polsce.
MARIAN BRULIŃSKI PAWEŁ GNIADKOWSKI OBIDO – INNOWACYJNY PORTAL DLA POSZUKUJĄCYCH MIESZKANIA ROZMAWIAŁ: DAWID SWAKOWSKI
28
Obecnie komunikacja między Deweloperami i Klientami odbywa się przez szeroko rozumiane kanały marketingowe. Zaczynając od billboardów, na których reklamowane są kolejne inwestycje, przez kanały radiowe, prasę, aż po reklamę w Internecie, mediach społecznościowych, poprzez artykuły sponsorowane, czy porady. Do tego dodajmy jeszcze kampanie Google AdWords, zabiegi remarketingowe itd. Możliwości jest naprawdę dużo. Dodatkowo funkcjonują jeszcze portale branżowe, które prezentują ogłoszenia mieszkań na sprzedaż. Działają one jednak w przestarzałym modelu wymagającym od klienta mnóstwo pracy i analiz. Także mechanizmy polegające na podbijaniu ofert, stosowane przez te serwisy, nie służą ani temu, żeby Klient znalazł najlepszą dla siebie ofertę, ani temu, żeby Deweloper łatwiej dotarł dokładnie do tych Klientów, którzy szukają takich mieszkań, jakie ma on w ofercie. W całym tym gąszczu informacji, nawiązanie kontaktu między Klientem i Deweloperem jest skomplikowane i kosztowne. A przecież obydwu stronom zależy na tym samym.
Czy można powiedzieć, że Obido jest rozwiązaniem problemów komunikacyjnych między Deweloperami a ich Klientami? Marian Bruliński: Dokładnie taki jest nasz cel. Z taką myślą projektowaliśmy Obido, aby była to platforma funkcjonalna i skuteczna, zarówno dla Klientów, jak i Deweloperów. Ma w najprostszy możliwy sposób ułatwiać znalezienie dopasowanego mieszkania. Tylko tyle i aż tyle. Dlaczego akurat platforma dla rynku nieruchomości? M.B. Od ponad 2 lat szukaliśmy pomysłu na narzędzie optymalizujące działania marketingowe na rynku nieruchomości. Zastanawialiśmy się, co zrobić, aby maksymalnie uprościć proces komunikacyjny między Klientem i Deweloperem. Jesteś z wykształcenia architektem. Nie żal było Ci porzucać projektowania? To chyba o wiele przyjemniejsze niż ciągłe analizy i optymalizacja? M.B. Wbrew pozorom cały proces jest bardzo podobny jak przy projektowaniu budynków. Tutaj także jest wielowątkowość i w zasadzie nieograniczona paleta rozwiązań. Trzeba tylko cały czas pamiętać, że projektuje się przede wszystkim dla ludzi – i to się nie zmienia. Zresztą prywatnie nadal lubię zajmować się architekturą. Na przykład nasza nowa siedziba to efekt mojego uzależnienia od projektowania budynków. A jak wyglądały prace nad Obido? Wiem Paweł, że to nie pierwszy duży projekt, w którym bierzesz udział. Warto było poświęcić pozostałe przedsięwzięcia żeby realizować tak trudny projekt?
Paweł Gniadkowski: Całość prac nad platformą trwała niemal 2 lata. Sama idea narzędzia, które porządkuje rynek usprawniając proces poszukiwania mieszkania powstała podczas urodzinowej kolacji na początku 2014 roku. W tym czasie nie było jeszcze jasne czy jest on możliwy do zrealizowania. Dużo na ten temat rozmawialiśmy. Pomysł wymagał bardzo dokładnych analiz i wykonania wielu badań. Z uwagi na ówczesne zobowiązania związane z prowadzeniem ZineINC™, zrezygnowałem z jego realizacji. Marian natomiast zajmował się nadal pracą zawodową prowadząc agencję marketingu nieruchomości. Równolegle, prywatnie, weryfikował założenia naszego modelu, testował rozwiązania i prowadził dogłębne analizy rynku, które ostatecznie potwierdziły biznesowy potencjał pomysłu.
M.B. Proces projektowy wyglądał tak, że najpierw weszliśmy w rolę Klienta. Zastanawialiśmy się, jak najwygodniej i najsprawniej byłoby szukać mieszkania. Jaka forma komunikacji do nas przemawia i czego tak naprawdę oczekujemy od serwisu, który ma nam w tym procesie pomóc. Krótko mówiąc, szukaliśmy skutecznej metody znalezienia mieszkania. W ten sposób stworzyliśmy system, który opiera się na pytaniach dostosowanych do tego, jak myśli Klient. Są one zrozumiałe i sformułowane w taki sposób, aby były naturalne dla kogoś kto nie jest specjalistą branży nieruchomości. I najważniejsze – żeby Klient rzeczywiście mógł określić wszystkie swoje preferencje dotyczące mieszkania. Bez konieczności przeszukiwania tysięcy ofert w wielu różnych miejscach.
Tak jak wspomniałeś, w lutym zrezygnowałem z dotychczasowej pracy, na rzecz prywatnych projektów. Cały czas prowadzę wspólnie z żoną bloga podróżniczego, biegam na długich dystansach, piszę gry logiczne. Sporo się dzieje. To właśnie uzależnienie od wyzwań sprawiło, że za namową Mariana postanowiłem powrócić do idei Obido. W ciągu 2 miesięcy stworzyliśmy kompleksowy biznesplan oraz szereg narzędzi umożliwiających budowę podwalin systemu. Powstało kilkanaście wersji algorytmów i prototypów na nich bazujących. Olbrzymi nakład pracy i duże ryzyko związane z innowacyjnym modelem biznesowym wymuszało dbałość o najmniejsze detale i ciągłe testowanie założeń. Trzeba też pamiętać że projekt, aż do zeszłego miesiąca, oprócz zespołu Obido znała zaledwie garstka ludzi.
Zostaje nam jeszcze kwestia Dewelopera… M.B. Tak, to jest druga strona – narzędzie jak najwygodniejsze dla Dewelopera. A jak myśli Deweloper? W jaki sposób pracownik biura sprzedaży najefektywniej może dotrzeć do Klientów. Niestety w tej chwili proces wygląda tak, że zespół odpowiedzialny za marketing tworzy założenia, przewiduje czego szukają Klienci, zastanawia się, jak dobrze inwestycję przedstawić, a następnie wybiera kanały dotarcia. I dopiero w trakcie kampanii okazuje się na ile te założenia były prawdziwe. Dzięki Obido Deweloper dostaje bezpośredni kontakt do Klienta poprzez wygodną aplikację, a to, co dzieje się między nimi to właśnie magia tej platformy. Jej funkcjonalności pozwalają na zapoznanie się z profilem Klienta jeszcze przed złożeniem mu oferty, podjęcie decy-
29
zji, czy warto zaoferować mu mieszkanie i… nawiązanie kontaktu poprzez złożenie oferty. Czy można dokładnie dopasować mieszkania do każdego Klienta? Można, oczywiście na tyle, na ile pozwoli oferta rynku. Nie wybudujemy nowych mieszkań, ani nie wytworzymy nowych Klientów, ale jak najsprawniej i jak najprościej umożliwimy kontakt Deweloperów, którzy oferują dane mieszkania, z Klientami, którzy dokładnie takich mieszkań szukają. Konkretnie działa to tak, że każdy z Klientów i każde z mieszkań tworzą pary. System przyporządkowuje punkty procentowe, określające, jak dokładnie mieszkanie jest dopasowane do danego Klienta. Przykładowo, jest Klient, który szuka mieszkania na północnym wschodzie Krakowa, o powierzchni minimalnej 60m kw., z 3 pokojami, ulokowane powyżej parteru
30
i oczywiście w konkretnej cenie. Zależy mu na ładnym widoku z okna, bliskości przedszkola oraz dobrym dojeździe do centrum. System znajduje wszystkie mieszkania spełniające większość tych kryteriów i wysyła informację do Dewelopera, w którego ofercie jest takie mieszkanie. Deweloper podejmuje decyzję, czy złożyć ofertę temu klientowi. Sam decyduje, przy jakich parametrach jest największa szansa na sprzedaż – czyli czy to dane mieszkanie rzeczywiście Klientowi się spodoba. Podstawą jest tu posiadanie kompletnej bazy mieszkań wszystkich deweloperów – zarządzanie i aktualizowanie tej bazy to ciągła praca kilkunastu osób. No dobrze, ale tak naprawdę wszystkie te cechy można wpisać w wyszukiwarce podobnych portali. P.G. To prawda, jednak oferty na portalach nigdy nie są w pełni kompletne. Bardzo róż-
nią się także od siebie w formie oraz treści i trudno je porównać. Do tego wyłącznie są to parametry twarde, jak np. cena, czy ilość pokoi, a przecież jest też bardzo dużo parametrów miękkich, których nie ma w formularzach portali. To np. ładny widok z okna, bliskość przedszkoli, parków, łatwy dojazd do centrum czy uczelni. No i jeszcze jedno – na portalu Klient jest zmuszony do przeszukania często olbrzymiej ilości ofert, które wcale go nie interesują, zanim znajdzie te, które odpowiadają jego potrzebom. To żmudna i czasochłonna praca. M.B. Jednym słowem Klienci w bardzo przyjemny i intuicyjny sposób określają swoje potrzeby, tworząc w ten sposób swój profil. Profil osoby poszukującej mieszkania na rynku pierwotnym. I wygodnie czekają na specjalnie przygotowane oferty.
A jakie są zadania Dewelopera? Czy to biuro sprzedaży wprowadza mieszkania do oferty portalu? M.B. Nie. My wprowadzamy do systemu kompletną bazę mieszkań deweloperskich. Deweloper jedynie udostępnia nam swoją ofertę, nie ponosząc jeszcze na tym etapie żadnych kosztów. I to właśnie jest bardzo wygodny dla niego sposób sprzedaży, ponieważ kiedy Klient wprowadzi swoje preferencje mieszkaniowe, a system wygeneruje bazę dopasowanych ofert, Deweloper, którego mieszkanie znalazło się w tej bazie otrzyma od nas informację. Wtedy może on po prostu bezpośrednio wysłać do Klienta ofertę sprzedaży danego mieszkania. To cały wysiłek, który musi wykonać. Jakie koszty marketingowe dzisiaj ponosi Deweloper? Jak Obido miałoby je obniżyć?
Codzienność jest dość skomplikowana. Deweloper przeznacza spory budżet na reklamę po to, aby dotrzeć do maksymalnie dużej liczby odbiorców, z których tak naprawdę nie wiadomo jaka część będzie zainteresowana dokładnie jego ofertą. W Obido płaci jedynie za dotarcie to tego jednego, konkretnego Klienta. Co więcej, jeszcze zanim podejmie decyzję o wydaniu pieniędzy, może się zapoznać z dokładnym profilem tego klienta – ma więc pewność, że szuka on dokładnie takiego mieszkania, jakie ma w swojej ofercie.
budżetu marketingowego również służy przecież nawiązaniu kontaktu z Klientem. U nas opłata jest wyliczana bezpośrednio w oparciu o cel, a więc o ilość tych kontaktów. Co do ostatecznych efektów, to dopiero kiedy Klient kupi mieszkanie, Deweloper jest w stanie stwierdzić, jakie jest przełożenie kosztów z kampanii na sprzedaż, a więc na zyski. Później, już w procesie sprzedaży, oczywiście dużo zależy od Dewelopera, jego skłonności do rabatów, dostosowania oferty, umiejętności sprzedawcy itd.
W takim razie, jak będą mierzone efekty tej metody promocji, bo jednak jest to promocja, działanie marketingowe. Jak zmierzyć efektywność? M.B. Sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku Klienta pozyskanego w kampanii reklamowej. My tylko usprawniamy maksymalnie ten proces. Wydatkowanie
P.G. Myślę, że możemy śmiało powiedzieć, że dzięki Obido Deweloper jest w stanie obniżyć koszt dotarcia do Klienta o ok 20-30%, w stosunku do najlepszych i najefektywniejszych obecnie działań marketingowych. To oczywiście uśrednione wyniki. Zależą one od ceny mieszkań, lokalizacji i innych zmiennych.
31
Sytuacja Dewelopera, a właściwie jego droga do Klienta jest więc prosta, łatwa i przyjemna. A jakie koszty ponosi Klient? P.G. Klient nie ponosi żadnych kosztów. Mało tego, dzięki Obido jeszcze może zaoszczędzić czas i nerwy. Ma pewność, że jest to kompletna baza inwestycji. Żaden inny portal nie ma takiej bazy. W ofercie Obido są mieszkania wszystkich deweloperów. Ponadto, Klient nie musi przeglądać tysiąca ofert. Po wypełnieniu kwestionariusza Deweloperzy są powiadamiani o jego istnieniu i potrzebach i dopiero oferty wysłane bezpośrednio przez pracowników biur sprzedaży są mu prezentowane. Dzięki temu ma pewność, że jeśli zobaczy ofertę, pochodzi ona bezpośrednio od Dewelopera, jest aktualna i przede wszystkim: dopasowana do jego oczekiwań. Wszystko jest zamknięte w ramach naszej aplikacji i żadne dane kontaktowe Klienta nie są przekazywane na zewnątrz. Klient nie jest nękany reklamami, nie odbiera setek maili z ofertami. Przede wszystkim nie otrzymuje propozycji, która nie jest zgodna z jego wymaganiami. Po prostu dostaje to, czego szuka. Jeśli w Obido pojawi się nowa inwestycja, która pasuje do preferencji Klienta, natychmiast deweloper dostaje taką informację i może złożyć mu ofertę. A więc jest duża szansa na zakup mieszania okazyjnie, przed innymi, już na początku sprzedaży. Podobnie z mieszkaniami sprzedanymi. Jeśli oferta znika z bazy Dewelopera, Klient jest o tym jak najszybciej informowany. Cały czas może trzymać rękę na pulsie. Podsumowując, jakie są najważniejsze korzyści dla Klienta? P.G. Przede wszystkim oszczędność czasu i prosty system porównywania ofert. Ponadto, to Deweloper zabiega o Klienta, i to właśnie on wykonuje całą pracę. Warto też wspomnieć, że Klient nie musi uczyć się wszystkich zawiłości trudnego rynku. Wypełnia prosty formularz i czeka na dopasowane oferty. Może je wygodnie porównywać i zadawać pytania bezpośrednio pracownikowi biura sprzedaży, który doskonale zna inwestycję i oferowane mieszkanie.
32
Przejdźmy teraz do samej inwestycji Obido. W jaki sposób sfinansowaliście budowę tak dużej platformy? P.G. Cały projekt rozpoczął się od długotrwałej i szczegółowej analizy. Zbadaliśmy m.in. 60 zagranicznych miast, czego wynikiem były przewidywania co do sukcesu tego projektu, i wreszcie – biznesplan. Wtedy też pozyskaliśmy środki do budowy podstaw systemu i tym samym zakończyliśmy pierwszą rundę inwestycyjną. Powstał prototyp, który pod inną marką mogliśmy przetestować, i który pozwolił nam zbadać, czy projekt ma szanse powodzenia. Te testy wykazały bardzo dobry, ponad trzykrotnie lepszy od zakładanego poziom konwersji. Uzyskane wyniki otworzyły nam ścieżkę do rozmów z inwestorami i umożliwiły przejście do drugiej rundy finansowania, dzięki której dokończyliśmy prace nad systemem. Po zakończeniu tego etapu weszliśmy w trzecią rundę finansowania, która w całości została przeznaczona na działania marketingowe. Czy możecie powiedzieć, jaki był całkowity koszt projektu? P.G. Całość finansowania premiery Obido to ponad 1,6 mln zł. Wszystkie zgromadzone środki pochodzą od inwestorów prywatnych, tzw. Business Angels. Jaki przewidujecie wzrost wartości spółki? M.B. Dążymy do tego, by stać się liderem na rynku polskim, a później sukcesywnie na kolejnych rynkach europejskich. W niektórych przypadkach będą to pojedyncze miasta, a czasem- tak jak w Polsce – premiera będzie odbywała się od razu w całym kraju. Jesteście świeżo po debiucie. Jakie macie oczekiwania wobec rynku? M.B. Teraz jest czas, kiedy rynek musi zweryfikować ten produkt, sprawdzić jego skuteczność. A to nie jest szybki ani łatwy proces. Przede wszystkim musi dojść do pierwszych sprzedaży, które potwierdzą konwersję narzędzia. Deweloperzy muszą się przyzwyczaić do nowej platformy. Cały proces powinien potrwać około pół roku. P.G. W związku z tym, że produkt jest innowacyjny i na pewno usprawnia
proces zakupu/sprzedaży mieszkania, podchodzimy do niego w szczególny sposób. Najważniejsze jest to, abyśmy od samego początku kontrolowali wszystkie aspekty tego procesu, mierzyli dokładnie wszystkie jego wskaźniki, m.in. jak często i ile takich ofert Klient chciałby otrzymać, czy to jak bardzo powinny one być dopasowane. Oczywiście działanie systemu monitorujemy już od pierwszego dnia. Wiemy, w jaki sposób możemy reagować na zmiany wskaźników. M.B. Platforma jest tak przygotowana, że na bieżąco uczy się działania użytkowników i dostosowuje się do nich. W jakich miastach działa Obido? M.B. Już w wrześniu uruchomiliśmy platformę w Krakowie, miesiąc później w Warszawie, Wrocławiu, Łodzi, Katowicach, Poznaniu i Trójmieście. Na koniec jeszcze pytanie od kuchni – z kim współpracujecie, kto jest w Waszym zespole? P.G. Nasz zespół można podzielić na 5 grup – programistów, architektów, którzy odpowiadają za jakość danych, handlowców, analityków danych oraz specjalistów ds. marketingu nieruchomości. W sumie to około 30 osób, bez których ten projekt nie mógłby zaistnieć. Wspaniałe jest to, że wszyscy są niesamowicie wkręceni w to co wspólnie tworzymy. Doszło do tego, że programiści zaczęli budować po godzinach wtyczki do AutoCada dla naszych architektów. Po to żeby usprawnić maksymalnie ich pracę. Genialne jest to, że tutaj wszyscy żyją projektem. Jak się pracuje w takim środowisku to powstają niesamowite rozwiązania.
33
POLKI I PRACA PO ZNAJOMOŚCI TEKST: MICHAŁ FILIPKIEWICZ
34
Ponad połowa Polek uważa, że pracę znajduje się głównie po znajomości. Ponad 77 % z zapytanych kobiet zarekomendowałoby znajomego lub znajomą do pracy, tylko wówczas jeśli mieliby odpowiednie kompetencje. Portal Praca.pl sprawdził jak Polki postrzegają zjawisko pracy po znajomości i czy korzystają z takiej formy poszukiwania zatrudnienia. Polki są jednymi z najbardziej wykształconych kobiet w Europie, wciąż jednak wskaźnik ich aktywności zawodowej mimo wzrostu na przełomie ostatnich lat, pozostawia wiele do życzenia. Realny problem godzenia życia zawodowego z rodzinnym i jak podkreślają psychologowie przypisana kulturowa rola kobiecie powoduje, iż płeć piękna cały czas musi jeszcze budować i walczyć o swoją pozycję na rynku pracy. Największy odsetek aktywnych zawodowo kobiet jest w wieku od 35 do 44 lat, jak wynika z analiz GUS. Ilustrują to również wyniki badania serwisu Praca.pl, w którym jedną z dominujących grup wiekowych są respondentki w wieku 35-44 lata, deklarujące się w większości jako osoby pracujące. Kobiety, jak wynika z badania portalu, najczęściej otrzymują pracę aplikując na ogłoszenia rekrutacyjne zamieszczoną w Internecie – tak deklaruje ponad 37% respondentek. Drugą najbardziej efektywną formą poszukiwania pracy wśród kobiet są znajomości i kontakty osobiste – ponad 30% wskazań. Praca po znajomości, która kiedyś była przede wszystkim kojarzona z protekcją i nepotyzmem, dziś staje się skuteczną formą poszukiwania zatrudnienia, ale pod warunkiem, iż mamy pożądane przez pracodawcę umiejętności. Ponad 3/4 zapytanych Polek deklaruje, iż jeśli rekomenduje do pracy znajomych, ma to miejsce głównie wtedy, jeśli mają odpowiednie kompetencje. Co więcej ponad 30 % kobiet nie widzi nic złego w szukaniu pracy po znajomości. Zaledwie 8% ankietowanych Polek postrzega pracę po znajomości w kontekście nadużywania kontaktów i zachowań nieetycznych. O tym, iż postrzeganie pracy po znajomości zmieniło się na przestrzeni lat i został odczarowany negatywny stereotyp, świadczą nie tylko deklaracje zapytanych przez portal kobiet, ale również wdrażane przez pracodawców systemy rekomendacji pracowniczych. Na rynku pracy, a szczególnie w branżach w których brakuje specjalistów, polecenie to cenne źródło pozyskiwania dobrych pracowników. Rekomendowany kandydat ma zazwyczaj odpowiednie kwalifikacje, ponieważ osoba polecająca doskonale go zna i wie, że się sprawdzi na danym stanowisku. Jak potwierdza nasze badania, ale również wdrożony przez nas program „Wynagrodzenie za polecenie”, Polki chętnie rekomendują do pracy znajomych, ale głównie z odpowiednimi kompetencjami. – mówi Michał Filipkiewicz z serwisu Praca.pl. Co trzecia Polka dostaje pracę po znajomości, jednak stwierdzenie to nabiera nowego znaczenia, ponieważ pracodawcy aby wyłonić najlepszego kandydata nawet z polecenia, stosują wieloetapowe procesy rekrutacyjne. Praca po znajomości coraz częściej jest efektem skutecznego networkingu, dzięki któremu znajomi informują nas, iż firma szuka aktualnie pracowników lub mogą zarekomendować pracodawcy naszą kandydaturę. Czy uda nam się dostać daną pracę, mimo iż zostaliśmy poleceni, zależy przede wszystkim w dzisiejszych czasach od naszych kompetencji. *W badaniu „Rola rekomendacji w poszukiwaniu pracy” wzięło udział 1661 respondentek. Badanie zostało zrealiowane w okresie lipiec – sierpień 2015 r. przez portal Praca.pl
36
DANIEL BĄK NAVATI ROZMAWIAŁA: DAGMARA KOKOSZKA
Intryguje mnie skąd pomysł na taki biznes i taką ciekawą nazwę? Ma z tym jakiś związek słowo Navi – czyli Nawigator? Jak najbardziej :) Słowem-kluczem jest tu „navigate”, w sensie „omijanie przeszkód w drodze do celu”. Innymi słowy: przeprowadzimy Cię przez gąszcz trudności do twojego założonego celu. Słowo „nawigacja” w tej lub innej formie występuje w praktycznie każdym języku, stąd też jest łatwe do skojarzenia. Pomysł na biznes narodził się sam, jeszcze w Szwecji, gdzie początkowo kilka razy byłem zapytany o wsparcie w „zrozumieniu” rynku polskiego lub przebrnięciu przez gąszcz przepisów czy biurokracji. Negocjacje w biznesie – jaki jest klucz do osiągnięcia sukcesu? Co warto wiedzieć i jakich błędów się wystrzegać? Każdy chciałby usłyszeć złotą regułę, ale jej nie ma. Nie jest tak, że przeczytamy kilka książek i już wszystko wiemy. Najważniejsze jest umiejętne połączenie wiedzy teoretycznej z praktyką. Nie ustrzegniemy się błędów, tym bardziej na początku, dlatego dobrze jest analizować przeprowadzone spotkania, wysuwać wnioski, iść na kolejne i popełnić inne błędy :) Trzeba wierzyć w siebie, w swoje racje i w to, co się mówi. Oczywiście słuchamy, dzięki czemu poznajemy drugą stronę oraz możemy też adaptować naszą strategię do rozmowy (w miarę możliwości oczywiście). Przygotowania do negocjacji powinniśmy rozpocząć jednak od poznania drugiej strony. Podczas przygotowań, jeśli po drugiej stronie „stołu” mamy kontrahenta zagranicznego, istotnym elementem jest znajomość i zrozumienie kultury, zachowań, i wynikających z tego różnic.
Jak udaje się Panu połączyć prowadzenie firmy jednocześnie na terenie Polski i Szwecji? Czym różni się prowadzenie biznesu w tych dwóch krajach? Nieodłącznym elementem są podróże. Nie ukrywam, że choćby w kwestii łatwości przemieszczania się, bardzo pomocna jest znajomość obu krajów, oraz pomoc osób współpracujących. Poza tym, w dzisiejszych czasach, kiedy najważniejszymi atrybutami pracy są głównie laptop i telefon, większość można wykonywać zdalnie. Różnice wydają się często mało istotne, jednak po głębszym ich poznaniu okazują się kluczowe. Tym samym mogę mieć wpływ na nasze rozumienie planowania pracy czy podejmowania decyzji. W przypadku Szwedów, duże znaczenie ma też zdrowy tryb życia, a przede wszystkim balans pomiędzy pracą, a życiem prywatnym. Szwedzi wbrew pozorom dużo pracują, ale też korzystają z czasu wolnego najlepiej jak potrafią. Spędzają go z rodziną, podróżują, wypoczywają na świeżym powietrzu. Jakość życia jest jednym z elementów, do których Szwedzi przywiązują dużą uwagę. Można więc śmiało powiedzieć, że balans między życiem zawodowym, a prywatnym, przekłada się na mocną i stabilną gospodarkę. Innym ważnym elementem jest równość obywateli. Prawa człowieka są tam kluczowe oraz mocno przestrzegane. Rowność obywateli, pracowników, widać przede wszystkim na codzień, gdzie godność człowieka jest elementem nadrzędnym. W przypadku kultury szwedzkiej, o której teraz rozmawiamy, z wyżej wymienionym poszanowaniem drugiego człowieka wiąże
się przede wszystkim poszanowanie dla odmienności i wielokulturowości. To „otwarcie” na inne kultury znajduje swoje przełożenie w łatwości w nawiązywaniu międzynarodowych kontaktow biznesowych. Na koniec warto zaznaczyć jeszcze jeden element całej kultury skandynawskiej, tzw. Prawo Jante, czyli mówiąc w skrócie: wszyscy mają czuć się równi. Jest to trochę kontrowersyjny zapis, który stanowi choćby o braku ambicji, ale już skromność jest dobrze widziana. Kluczowym elementem zaawansowanej gospodarki szwedzkiej jest innowacyjność, wysoko rozwinięte technologicznie start-upy oraz brak granic w myśleniu. Najbardziej znanym i powszechnym przykładem są tutaj firmy takie jak Skype czy Spotify, ale również bardzo dużo start-upów, które myślą od razu o globalnej ekspansji. Ciekawostką jest to, że wg. ostatnio przeprowadzonych badań, międzykulturowość jest jednym z kluczowych elementów rozwoju firmy. Nadrzędnym są oczywiście tworzący firmę ludzie, również, lub przede wszystkim – jeśli myślimy o globalnej ekspansji - ludzie z międzynarodowych środowisk. Ma Pan jakieś rady dla przedsiębiorców, którzy chcieliby rozwinąć swoją firmę, ale nie mają dość siły, aby samodzielnie zająć się jej zarządzaniem? Wiele osób prowadzących firmy obawia się na początku zatrudnić kogos do pomocy, myśląc, że będą musieli się dzielić. Dzięki zatrudnieniu innych, kompetentnych w swoich dziedzinach osób, będą mogli skupić się na tym, co potrafią najlepiej. Na codzień oraz w życiu zawodowym, przede wszystkim w prowadzeniu firmy i zarządzaniu, powinniśmy kierować się zasadą zaufania.
37
38
35% PRACUJĄCYCH POLAKÓW GOTOWYCH DO ZMIANY PRACY TEKST: SABINA DĄBROWSKA-OLBRYŚ
Aż 35% pracujących Polaków aktywnie szuka lub rozważa zmianę miejsca pracy – wynika z najnowszego raportu Pracuj. pl „Wygoda kontra rozwój”. Kim są najbardziej aktywne na rynku pracy osoby? Co sprawia, że rozważają zawodowe zmiany? Jak wynika z raportu Pracuj.pl „Wygoda kontra rozwój”, aż 35% pracujących Polaków aktywnie szuka lub rozważa zmianę miejsca pracy. Większość z nich to osoby poniżej 40 roku życia (29% z nich należy do przedziału wiekowego 18-29 lat, a 42% jest w wieku 30-39 lat), posiadające wyższe wykształcenie (53%) i ponad 3 lata stażu pracy (66%). Co ciekawe, aż 52% z nich posiada umowę o pracę na czas nieokreślony, podczas gdy na umowę zlecenie lub umowę o dzieło zatrudnionych jest odpowiednio 6% i 3%.
Czynniki motywujące do zmiany pracy mogą być bardzo różne i zależą od wyznawanych przez daną osobę wartości oraz indywidualnych potrzeb. Na motywacje istotny wpływ może mieć także moment kariery zawodowej, w jakim dana osoba się znajduje, jej pochodzenie czy wiek. Podstawowym motywatorem pchającym człowieka do zmiany pracy jest aspekt finansowy. Kiedy podstawowe potrzeby zostaną zaspokojone – co jest możliwe dzięki osiągnięciu odpowiedniego poziomu zarobków – zaraz za nimi pojawiają się potrzeby wyższego szczebla związane z samorealizacją i rozwojem zawodowym – komentuje Sabina Dąbrowska-Olbryś, Learning and Development Manager Grupy Pracuj.
Z jakiego powodu rozważa Pan(i) zmianę pracy? 50% 45%
Chcę więcej zarabiać
45%
Chcę się rozwijać zawodowo Nie jestem zadowolony z warunków
40%
45%
42%
18-29 lat
40%
30-39 lat
29%
25% 20%
40-49 lat
19%
5% 0%
30%
50-59 lat
8% 2%
powyżej 60 lat
Aż 45% badanych rozważa zmianę miejsca pracy, ponieważ chce więcej zarabiać. Aspekt finansowy nie jest jednak jedynym czynnikiem motywującym Polaków do poszukiwania nowego miejsca zatrudnienia. Wiele osób myśli o zmianie ze względu na chęć dalszego rozwoju zawodowego (15%) czy niezadowolenie z obecnych warunków zatrudnienia (9%). Badani rozważają zmianę miejsca pracy także ze względu na stres (7%) czy zbyt duże oddalenie siedziby firmy od miejsca zamieszkania (6%). Dla 5% badanych motywatorem zmiany jest zła atmosfera w obecnej pracy.
Z przyczyn zdrowotnych
20% 15% 10%
15% 10%
Chcę pracować bliżej obecnego miejsca zamieszkania Nie odpowiada mi atmosfera w obecnym miejscu pracy Niestabilność stanowiska pracy na którym jestem zatrudniony Chcę się przeprowadzić do innego miasta
25%
35% 30%
Obecna praca jest stresująca
35%
Aktualnie szukam pracy lub rozważam zmianę miejsca pracy
5%
15%
Mam zbyt wiele obowiązków Nie mam możliwości awansu
9%
7%
6%
5%
4%
3%
Chcę wykonywać zawód zgodny z kierunkiem mojego wykształcenia Z innego powodu
2%
1% 1% 1% 1% 1%
Nie wiem\ trudno powiedzieć
0%
Niezależnie od powodu, rozważając zmianę pracy, warto skorzystać z nowoczesnych narzędzi automatycznego rekomendowania kandydatów potencjalnym pracodawcom, takich jak Pracuj Select. Dzięki nowej funkcji dostępnej w serwisie Pracuj.pl, każdy kandydat, który wypełni swój profil zawodowy i wyrazi zgodę na jego polecanie, może zostać zarekomendowany odpowiednim pracodawcom. Rekomendacje są dokonywane na podstawie analizy treści ogłoszenia umieszczonego przez danego pracodawcę oraz informacji zawartych w profilu zawodowym kandydata korzystającego z opcji polecania. Warto pamiętać, że profile zawodowe nie są publicznie dostępne, a każdy kandydat ma możliwość dodatkowego ograniczenia widoczności swojego profilu dla firm, którym nie chce być polecany.
39
POTRZEBUJEMY ROZWOJU, A STOIMY W MIEJSCU TEKST: SABINA DĄBROWSKA-OLBRYŚ
40
Aż 8 na 10 aktywnych zawodowo Polaków deklaruje, że w pracy liczy się dla nich rozwój, a nie wygoda – wynika z najnowszego badania przeprowadzonego na zlecenie Pracuj.pl. Okazuje się jednak, że ambicje zawodowe nie zawsze idą w parze z aktywnością na rynku pracy.
Czy w ciągu ostatnich trzech lat zmienił(a) Pan(i) stanowisko bądź awansował(a)?
33%
Jak wynika z raportu Pracuj.pl „Wygoda kontra rozwój”*, większość Polaków twierdzi, że w pracy rutyna jest dla nich czymś negatywnym (70%). Aż 80% badanych podkreśla, że w życiu zawodowym stawia na rozwój a nie na wygodę, a ponad połowa (56%) deklaruje, że jest w swoim żywiole, gdy może zmierzyć się z nowymi wyzwaniami i obowiązkami.
Tak Nie
67%
Mimo to, odsetek osób, które biorą pod uwagę możliwość zmiany miejsca pracy pozostaje zaskakująco niski – aż 84% badanych twierdzi, że nie szuka obecnie innej pracy. Co ciekawe, na strony z ogłoszeniami o pracę raz w tygodniu zagląda zaledwie co dziesiąty badany (8%).
Czy zgadza się Pan(i) z następującym stwierdzeniem: Rutyna w pracy jest czymś pozytywnym 3% 27%
Tak Nie Trudno powiedzieć
70%
Rutyna może być zjawiskiem zarówno pozytywnym, jak i negatywnym. Powtarzalność łączy się z przewidywalnością, zmniejsza stres i pozwala zaplanować pewne działania, co wielu osobom może dawać poczucie bezpieczeństwa. Jednak, gdy potrzeby związane z „przetrwaniem” zostaną zaspokojone, często pojawiają się potrzeby wyższego szczebla, związane z samorealizacją. Dla każdego rozwój zawodowy może oznaczać coś innego - dla jednych przykładowo może to być poszerzenie wiedzy i zdobycie nowych kompetencji, dla innych – poznawanie ciekawych osób czy miejsc a dla jeszcze innych - otrzymanie awansu i podwyżki. Niezmienne pozostaje jednak to, że dla zdecydowanej większości z nas, rozwój jest ważny w pracy i umożliwia nam samorealizację oraz osiągnięcie zawodowej satysfakcji – komentuje Sabina Dąbrowska-Olbryś, Learning and Development Manager Grupy Pracuj. Być może to właśnie duże ambicje zawodowe powodują, że już co trzeci aktywny zawodowo Polak (34%) ma poczucie, że w obecnym miejscu pracy się nie rozwija. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, że 67% badanych w ciągu ostatnich trzech lat nie zmieniło stanowiska ani nie awansowało, a 41% nie otrzymało w tym czasie podwyżki.
Przeglądanie ofert pracy jest najlepszym i najszybszym sposobem sprawdzenia tego, co dzieje się na rynku pracy, ale też zweryfikowania, jakie kompetencje i umiejętności są najbardziej pożądane. Znajomość oczekiwań innych pracodawców może być czynnikiem motywującym do rozwoju zawodowego i zdobywania nowych kompetencji. To istotne, bo żyjemy w dynamicznie zmieniającym się świecie, gdzie niezwykle ważne jest szybkie uczenie się i zdobywanie nowych umiejętności – komentuje Sabina Dąbrowska-Olbryś, Learning and Development Manager Grupy Pracuj. Oprócz regularnego przeglądania ofert pracy, dodatkowym ułatwieniem przy byciu na bieżąco z rynkiem pracy jest Pracuj Select, narzędzie automatycznego rekomendowania kandydatów, posiadających uzupełniony profil na Pracuj.pl, do opublikowanego w serwisie ogłoszenia o pracę. Wystarczy, że osoby szukające pracy lub chcące być na bieżąco z rynkiem pracy, wypełnią profil zawodowy na Pracuj.pl (w układzie zbliżonym do klasycznego CV) i włączą zgodę na polecanie tego profilu pracodawcom. Profile założone na Pracuj.pl nie są publicznie dostępne. Użytkownicy sami zarządzają widocznością profilu i mogą oznaczyć pracodawców, którym z różnych względów nie chcą być polecani (np. firmy, w których pracują lub pracowali). Użytkownicy w swoim profilu mogą również sprawdzić, ilu rekruterów na Pracuj.pl szuka kandydatów o ich kompetencjach, co dodatkowo zachęca do pozostawania na bieżąco z ofertami pracy. *Wyniki badania motywacji zawodowych Polaków, zrealizowanego na zlecenie Pracuj.pl przez TNS Polska, na reprezentatywnej próbie 1000 aktywnych zawodowo Polaków.
41
AYMERIC MONOD-GAYRAUD FREEBEE ROZMAWIAŁA: IZABELA DUDA
Freebee – niezwykle ciekawa i jednocześnie intrygująca nazwa. Mógłby Pan przybliżyć jej znaczenie? Cieszę się, że Pani zadała to pytanie. Po angielsku słowo „Freebie” oznacza nagrodę/ upominek i to właśnie był punkt wyjścia. Bardzo nam zależało na tym, aby nazwa bezpośrednio nawiązywała do korzyści, jakie oferujemy. Naszą misją jest dostarczanie polskim konsumentom idealnie dopasowanych ofert i nagród, dokładnie wtedy, kiedy tego potrzebują. Stąd sama nazwa, która idealnie się z tym komponuje. Program lojalnościowy – dla wielu Polskich konsumentów to nowość, o której wiedzą niewiele. Proszę więc w kilku słowach opowiedzieć o tym, czym tak naprawdę jest program lojalnościowy dla nich? Dla konsumenta uczestnictwo w programie lojalnościowym pozwala wejść w jak najbliższą interakcję z ulubionymi markami, które chętnie kupuje i biznesami w których robi zakupy. Oczekuje, że otrzyma konkretne przywileje (tańsze zakupy, wysoko spersonalizowane oferty), a ponadto będzie wyjątkowo traktowany, obsłużony jak VIP. Na zakończenie: atrakcyjny program musi dostarczać dynamicznych wrażeń – być „ciekawą zabawą”, dzięki której zakupy stają się przyjemniejsze. Według najnowszych badań „Monitora Programów Lojalnościowych ARC Rynek i Opinia” (sierpień 2015 roku) blisko połowa (47%) Polaków, deklaruje uczestnictwo w programach lojalnościowych. Dla porównania współczynnik uczestnictwa konsumentów w programach w krajach zachodnich jest znacznie wyższy: USA – 74%, a Kanada
– 90% (2014 rok). To sugeruje, że Polskę w najbliższych latach czeka duży wzrost w tym sektorze.
programy lojalnościowe powinny dopasować się do współczesnego klienta, a nie na odwrót. I tak właśnie robimy we Freebee.
Tymczasem w ostatnich kilku latach mamy do czynienia ze stagnacją. Rok wcześniej wskaźnik był na poziomie 51%. Stało się tak, mimo tego, że w tym samym okresie na polskim rynku pojawiło się dużo nowych programów lojalnościowych, które powinny pomóc w ich popularyzacji. Co za tym stoi? Uważam, że odpowiedź jest jednoznaczna – większość dostępnych programów na rynku jest mało atrakcyjna dla konsumentów – są nieodpowiednio dostosowane do ich potrzeb. Problematyczne są zbyt skomplikowane zasady – warunki uczestnictwa często dają poczucie, że celowo są tak skomplikowane, by klienci nie mogli łatwo dojść do wniosku, że dany program w rzeczywistości mało im oferuje. Kolejnym problemem jest „ciułanie punktów” i zbyt oddalony od siebie moment między interakcją a nagrodą. Last but not least – kolejnym problemem są będące przeżytkiem katalogi nagród, które oferują niewyszukane nagrody (często niezwiązane z marką), a na zapoznanie się z którymi trzeba poświęcić dużo czasu i cierpliwości.
Czego może oczekiwać konsument decydując się na wzięcie udziału w Waszym programie lojalnościowym? Czy korzyści/ nagrody są w jakimś stopniu dostosowywane do preferencji i zainteresowań klienta? Czy proces wymiany punktów na nagrody jest bardzo skomplikowany? Freebee rewolucjonizuje podejście do programów lojalnościowych dla polskiego konsumenta – i tu kilka słów wyjaśnienia. Po pierwsze, nie ma czegoś takiego jak „NASZ” program lojalnościowy, w związku z czym nie ma czegoś takiego jak punkty Freebee. U nas każdy biznes lub marka posiada własny, dedykowany program lojalnościowy, który w 100% jest budowany w oparciu o jego potrzeby i profil jego klientów. Kluczowym KPI, jaki sobie stawiamy, to rekrutacja możliwie największej liczby klientów do programów. W tym celu Freebee kładzie nacisk na 2 kluczowe obszary:
Krótko mówiąc, wiele programów lojalnościowych w obecnej formie działa w oderwaniu od wymogów stawianych im przez współczesnych konsumentów, którzy są bardziej świadomi i wyedukowani (smart shoppers) oraz dużo łatwiej i swobodniej podejmują decyzje zakupowe. Przyczyniło się do tego wiele czynników, a do najważniejszych można zaliczyć rozwój e-commerce i postępującą smartfonizację społeczeństwa. Konkluzja jest prosta: to
ZASADA „LESS IS MORE”: Stawiamy na jak najprostszy proces uczestniczenia w programach i przejrzyste zasady. Wiemy, że konsument na podjęcie decyzji zakupowych ma coraz mniej czasu, więc to my dostosowujemy się do jego potrzeb i zachowań – a nie na odwrót. (1) Nie budujemy katalogów nagród. Najlepiej kiedy w programie jest jedna nagroda, i to voucher kwotowy. (2) Konwersja punktów na nagrody odbywa się automatycznie, co oznacza, że nie trzeba o niczym pamiętać, nie trzeba się nigdzie logować lub potwierdzać odbioru. (3) Informacja o statusie w programie wysyłana jest użytkownikowi po każdej
43
transakcji. (4) Dostarczamy uczestnikom jedynie treści, które są optymalnie dopasowane do każdego z nich. Inwestujemy dużo czasu i zasobów na działania związane z analityką i personalizacją komunikacji z uczestnikami, aby docelowo każdy był traktowany z taką samą uwagą, czuł się jednakowo istotny i unikalny. JEDEN PORTFEL, WIELE PROGRAMÓW: Dotychczas przeciętny uczestnik programów nosił w swoim portfelu wiele kart z różnymi programami. Do każdego z nich musiał się osobno rejestrować. To bardzo uciążliwe. Freebee ten problem rozwiązuje. Pomyślmy o Freebee jak o jednym portfelu z wieloma indywidualnymi programami lojalnościowymi do uczestnictwa, w których potrzebna jest tylko jedna karta i jedna rejestracja. W każdym z programów zbieramy punkty osobno. To tak jakby kartę CLUBCARD można by było używać nie tylko w programie Tesco, ale również w Statoil, Sephora, KappAhl, Saturn, Costa Coffee itp. Aby tak się stało, cała nasza uwaga jest skupiona na tym, by jak najwięcej biznesów i marek posiadało programy lojalnościowe na naszej platformie. Obsługujemy już kilkaset programów małych i średnich biznesów oraz programy dwóch największych Polskich marek: Grupa Cyfrowy Polsat / Polkomtel – wiodąca grupa medialno-telekomunikacyjna, obsługująca ponad 8 milionów Polaków – i 5.10.15. – czołowy gracz w branży odzieży dziecięcej, z ponad 230 lokalizacjami na terenie całego kraju. Proszę opowiedzieć trochę o tym, jak wygląda korzystanie z Waszej aplikacji? Czy jest ono bardzo skomplikowane? Ważne sprostowanie – dla klienta końcowego Freebee nie jest wyłącznie aplikacją mobilną (iOS, Android). Aplikacja jest jedynie jednym z narzędzi, które służy do tego, aby konsumentowi ułatwić korzystanie z programów. Jedną z najważniejszych dla nas lekcji było zrozumienie, że technologia (zwłaszcza w obszarze budowania więzi pomiędzy klientami i markami) nie może być celem w samym sobie, a raczej narzędziem ułatwiającym realizację celów. Dlatego oferujemy klientowi końcowemu wybór narzędzia, jakim może się identyfikować w programach: aplikacja (w której znajduje się
44
m.in. elektroniczna karta) lub karta plastikowa. Oba są uniwersalne i można ich używać we wszystkich programach, jakie obsługujemy. Z drugiej strony bardzo wierzymy, że zgodnie z trendami światowymi zwiększać się będzie liczba użytkowników aplikacji. Na chwilę obecną sama aplikacja nie daje odpowiedniego zasięgu i dostępności. Choć coraz więcej Polaków posiada smartfony, nadal większość jest przywiązana do swoich dotychczasowych zachowań m.in. używania plastikowych kart lojalnościowych. Proszę w kilku słowach opowiedzieć o tym, do czego biznesowi potrzebny jest program lojalnościowy? Mamy najwyższy od lat poziom nasycenia klientów i prężnie rozwijającą się branżę e-commerce – coraz trudniej utrzymać i zainteresować klientów. Program lojalnościowy to taka supermaszyna, która pozwala dużo lepiej zarządzać biznesem i nad nim panować, ponieważ skupia się na najbardziej wartościowym „kapitale” każdego biznesu – klientach. W większości biznesów, relatywnie mały procent klientów generuje większość przychodów firmy. Od lat badania potwierdzają, że działania skupiające się na retencji klientów, zamiast ich akwizycji, są zdecydowanie mniej kosztowne. „Pozyskanie nowego klienta jest 6 do 7 razy kosztowniejsze niż utrzymanie istniejącego” (Bain & Company, 1990). Innymi słowy, lojalność się zwyczajnie opłaca: „lojalność klientów jest najważniejszym czynnikiem wzrostu i rentowności przedsiębiorstwa” (Harvard Business Review, 2003). Dobrze funkcjonujący program lojalnościowy, dzięki odpowiednim mechanizmom i komunikacji, sprawia że obecni klienci stają się coraz bardziej wartościowi – np. zamiast wydawać średnio w miesiącu 100 zł, wydają 150 zł; zamiast kupować średnio 3 razy w miesiącu, robią to 5 razy. W nomenklaturze naszej branży nazywa się to zwiększaniem Customer Lifetime Value (CLV). Proszę sobie przypominać rok 2012, kiedy w Polsce panował szał na zakupy grupowe. Zjawisko to mianowano „THE NEXT BIG THING”. Tymczasem rynek szybko zweryfikował ich potencjał i dziś, poza Groupon’em,
który zmienił swój biznes model, pozostali duzi gracze zniknęli z rynku. Zakupy grupowe dawały złudne poczucie i wiarę w to, że jak przyjdzie do nas dużo nowych klientów, to zapewni nam to świetlaną przyszłość. Tymczasem oferty przyciągały głównie łowców okazji, którzy interesowali się wyłącznie niską ceną, a odsetek powracających klientów okazał się znikomy. Taki stan rzeczy spowodował, że kadry zarządzające szybko zrozumiały wartość skupienia się na działaniach retencyjnych – wstrzeliliśmy się w najlepszym momencie rozwoju rynku. Ponadto dla biznesów silnych w offline posiadanie programu lojalnościowego to dziś kwestia „być albo nie być”. Nie dość że konkurencja ze strony e-commerce jest coraz silniejsza (w segmencie RTV/AGD i elektroniki użytkowej, wartość zakupów w e-commerce stanowi już ponad 20% całego rynku), to dodatkowo e-commerce ma z automatu dostęp do analityki zachowań klientów i możliwości bezpośredniej komunikacji z nimi m.in. kanałami e-mail i sms. Dzięki temu, że mogą komunikować klientom idealnie dopasowane treści (co nie oznacza że to łatwe), są wstanie efektywnie budować lojalność klientów i odnajdywać drogę do ich serc i portfeli. Dla biznesów offline’owych rzeczywistość jest zupełnie inna. Transakcje są anonimowe, w związku z czym skuteczny program lojalnościowy to jedyny sposób, żeby mieć jakiekolwiek szanse rywalizacji z e-commerce. KPMG w swoim raporcie „Na Rozdrożu – wyzwania i priorytety sieci spożywczych w Polsce” (maj 2015), potwierdza, że program lojalnościowy to jeden z najważniejszych priorytetów dla sieci handlowych: „Wzrostu i większej efektywności nie uda się uzyskać bez lepszego zrozumienia konsumentów oraz odbudowy ich przywiązania do marki detalicznej, utraconego w trakcie wojen cenowych. Stad m.in. coraz większa rola programów lojalnościowych i zaawansowanych kompetencji analitycznych, pozwalających na analizę wzorców zakupowych i lepsze dopasowanie do nich oferty i polityki marketingowej sieci”. Cieszy nas niezmiernie fakt, że jako Freebee wprowadzamy biznesy offline w świat online’u, i dzięki naszej pomocy stają się „DIGITAL READY”.
Jak wygląda wasza współpraca z firmami, które poprzez program lojalnościowy starają się dotrzeć ze swoją ofertą do klientów? W jaki sposób staracie się pokazać, że właśnie Wasza usługa jest warta zainteresowania wśród firm, z którymi macie przyjemność współpracować? Aby móc sprostać najbardziej wymagającym zadaniom, nasza firma zatrudnia najlepszych ekspertów na rynku. Dla przykładu, każdy z naszych strategów lojalnościowych posiada ponad 15-letnie doświadczenie w branży i pracował dla największych firm z sektorów paliwowego, ubezpieczeniowego, telefonicznego czy detalicznego. Przyznają, że dołączenie do Freebee było dla nich szansą na zrealizowanie swoich ambicji zawodowych. Stało się tak, ponieważ nasza wizja i podejście do budowania nowoczesnych programów lojalnościowych jest na zupełnie innym poziomie niż te dotychczasowo obowiązujące. Wszystkim klientom biznesowym zapewniamy indywidualne podejście w zakresie budowania ich programu. Każdy z tworzonych przez nas programów jest unikalny i wyjątkowy – w tym celu doradzamy i proponujemy jedynie najbardziej optymalne rozwiązania (strategia, koncepcja, mechanizmy programu) z uwzględnieniem specyfiki ich biznesu. Zadowolenie naszych klientów jest najistotniejszym wyznacznikiem sukcesu. Skuteczny program w 2015 roku musi być dostosowany do współczesnego klienta – oznacza to, że musi spełnić dwa warunki: EKSTREMALNIE PROSTE ZASADY – nikt nie ma czasu w dzisiejszych czasach na zapoznawanie się z skomplikowanymi zasadami, obszernymi katalogami nagród, itp. We Freebee traktujemy tę zasadę bardzo poważnie, a nasz przepis nazywamy „LESS IS MORE”. A oto jak działa: na przykład w programie 5.10.15. obowiązuje jedna prosta zasada – za każde wydane 10 zł klient otrzymuje 1 pkt. W programie jest tylko jedna główna nagroda – kupon rabatowy na 30 zł za 30 pkt. Proste, nieprawdaż? KOMUNIKACJA Z UCZESTNIKAMI OPARTA NA DIALOGU – stawiamy na dialog, dwukierunkową komunikację. Dlatego m.in. świeżo po każdej transakcji uczestnicy mogą ocenić obsługę – taki „social feedback”
pozwoli managerom biznesu stale monitorować jakość obsługi. Freebee to również gotowa, sprawdzona i skalowalna infrastruktura technologiczna, która umożliwia szybkie uruchomienie programu (ogromna oszczędność czasu) i brak niepotrzebnych wydatków. Zapewniamy pełny outsourcing w obszarze związanym z IT programu, korzystając z najnowocześniejszych rozwiązań technologicznych, w tym cloud-owych. Ostatni obszar naszej oferty wyróżnia nas dodatkowo – każdy biznes z programem na platformie Freebee ma możliwość pozyskiwania nowych klientów. Jest to możliwe, ponieważ uczestnicy programów, które obsługujemy, są również użytkownikami platformy Freebee. Możemy więc skierować do nich precyzyjnie stargetowane oferty, np. w oparciu o ich zainteresowania i/lub dane demograficzne. Już dziś dzięki temu, że obsługujemy program lojalnościowy Grupy Cyfrowy Polsat, możemy dotrzeć do ok. 40% gospodarstw domowych w Polsce. To ogromny potencjał – tu zaczyna się prawdziwe „BIG DATA”. Czy Polskie firmy są na tyle otwarte, a przede wszystkim chętne na nowe pomysły i rozwiązania, jakie im oferujecie? Polskie firmy są bardzo otwarte na nowe rozwiązania, zwłaszcza w obszarze budowania silnych więzi ze swoimi klientami. W kręgu ich zainteresowań są przede wszystkim takie rozwiązania, które wnoszą faktyczną wartość dodaną i nie są wyłącznie gadżetami. Czym Wasza firma wyróżnia się wśród innych, podobnych, które działają w tej samej branży? Freebee to czołowy „disrupter” w obszarze programów lojalnościowych na skalę światową. Jako pierwsi, i jak na razie jedyni, obsługujemy na jednej platformie technologicznej programy lojalnościowe dużych sieciowych biznesów, jak i małych z segmentu MŚP. Mieliśmy niedawno okazję przedstawić swoje dokonania jako uczestnik panelu poświęconemu tematowi Rewolucji Cyfrowej zorganizowanego przez Deloitte w ramach „2015 Technology Fast 50 CE”.
liwych inwestorów – Grupa Cyfrowy Polsat / Polkomtel, która objęła połowę udziałów w naszej spółce. Inwestycja Grupy to dla Freebee dostęp do ponad 15-milionowej bazy B2C i B2B. Ponadto, na zlecenie Grupy, wdrożyliśmy jeden z największych programów lojalnościowych w Polsce. Przed nami kolejne lata dynamicznego rozwoju – wkrótce przekroczymy 1000 programów działających w ramach naszej platformy. Jakie są Wasze motywatory – coś, co sprawia, że kiedy pracownicy w firmie mają już dość i potrzebują chwili przerwy i oddechu – motywujecie ich do działania i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w jednej chwili czują się znów świetnym, zgranym zespołem? We Freebee stawiamy na budowanie zgranego zespołu oraz komunikację. Wiemy, że to głównie dzięki ludziom i ich pracy budujemy coś niezwykłego. Właśnie dlatego w naszym zespole znajdziemy ekspertów z różnych dziedzin i o najróżniejszych zainteresowaniach. Bardzo ważne jest dla nas, by te umiejętnie połączyć i ukierunkować. Chcemy i dbamy o to, by każda z współpracujących osób bez skrępowania mogła wyrażać swoje opinie i pomysły oraz miała jednakową świadomość zachodzących zmian i ich kierunku. Dlatego kluczowe jest zachowanie otwartego umysłu i odpowiedniego dystansu, często kojarzonego ze start-up’ami. Naszą tradycją staje się organizowany co dwa miesiące SwaWOLNY PIĄTEK, w trakcie którego aranżujemy wewnętrzne szkolenia i gry zespołowe. To taki czas dla nas, w trakcie którego świętujemy odniesione sukcesy i dziękujemy sobie nawzajem. Rozmawiając z moimi współpracownikami, mam wrażenie, że najbardziej motywuje nas świadomość, że jako czołowy „disrupter” przyczyniamy się do cyfrowej rewolucji. Widzimy siebie jako Tesla Motors w obszarze budowania trwałych więzi pomiędzy markami i ich klientami. Ponadto ogromne zainteresowanie, jakim darzy nas rynek, w tym największe biznesy i marki, stanowi energią do dalszego rozwoju.
W sukces i potencjał Freebee, dokładnie 2 lata temu, uwierzył najpotężniejszy z moż-
45
SIŁA REKOMENDACJI DLACZEGO KLIENCI WYSTAWIAJĄ OPINIE O SKLEPACH INTERNETOWYCH? TEKST: KATARZYNA MACIASZCZYK-SOBOLEWSKA
46
Pisze się je zazwyczaj w porze kolacji, mają od 2 do nawet 20 tysięcy znaków, a sklepy internetowe zyskują dzięki nim zaufanie klientów. Mowa o opiniach konsumenckich. Opineo. pl postanowiło sprawdzić, dlaczego internauci wystawiają recenzje i co zazwyczaj się w nich zawiera. Wyniki badań mogą zaskakiwać. Opinie konsumenckie to bardzo ważne narzędzie dla e-biznesu. Dzięki nim klienci nabierają zaufania do marki, a konwersja rośnie. Według Dimensional Research już 90% internautów przed podjęciem decyzji zakupowej sprawdza, co o danym sklepie i produkcie zostało napisane w sieci. Pozytywne opinie potrafią przyciągać klientów jak magnes. Negatywne — jeśli jest ich sporo — sprawiają, że klienci rezygnują z zakupów. Zbieranie opinii nie należy jednak do zadań prostych i przyjemnych. Wśród wszystkich użytkowników Opineo, 30% stanowią osoby, które aktywnie opiniują sklepy, produkty i usługi. Co sprawia, że klienci poświęcają wolną chwilę na napisanie recenzji?
Wystarczy poprosić Klienci najczęściej decydują się na wystawienie opinii, ponieważ… poprosił ich o to sprzedawca. Odpowiedź taką wskazało aż 31% respondentów badania, jakie Opineo przeprowadziło w maju i czerwcu na grupie 1200 użytkowników. Nieco mniejszą grupę – jedną czwartą ankietowanych – do napisania komentarza motywuje zadowolenie z zakupów. Rozczarowanie jest motorem do działania dla zaledwie 5% internautów. Prawie 20% recenzuje produkty i usługi po praktycznie każdym zakupie, zaś 18% przyznaje, że bardzo rzadko zdarza im się pozostawić opinię konsumencką w sieci. Oznacza to, że internauci wciąż nie mają dostatecznego nawyku opiniowania usług i produktów. Bardzo ważnym zadaniem, przed którym stają przedsiębiorcy z obszaru e-commerce, jest więc zachęcenie konsumentów do dzielenia się swoimi doświadczeniami zakupowymi.
Polak w sieci lubi pomagać Serwis Opineo sprawdził również, dlaczego konsumenci wystawiają opinie o sklepach internetowych. Zarówno w przypadku negatywów, jak i pozytywów powód napisania komentarza jest praktycznie ten sam – użytkownicy chcą pomóc innym kupującym. W przypadku pochlebnych recenzji powodem jest chęć nagrodzenia uczciwego sprzedawcy (43%) i pomoc innym w podjęciu właściwej decyzji zakupowej (41%). Autorzy negatywnych komentarzy chcą zaś przestrzegać konsumentów przed nierzetelnymi sklepami (58%) i służyć dobrą radą (38%).
w serwisie Opineo. Jego sukces w dużej mierze wynika z komunikatów wysyłanych w wiadomościach posprzedażowych. Zawarta w nich formuła „Twoje spostrzeżenia i rady sprawią, że kolejne osoby zainteresowane podobnym zakupem będą miały możliwość dokonania najlepszego wyboru” odnosi się do jednego z najczęstszych powodów wystawiania opinii przez internautów – chęci doradzenia i niesienia pomocy innym kupującym. Takie podejście zaowocowało ponad 100 tysiącami opinii, 97-procentowym zadowoleniem klientów w serwisie Opineo i tytułem najlepszego Megasklepu w Rankingu Sklepów Internetowych 2015.
Fenomen słowa „polecam” Tendencja ta ma odzwierciedlenie również w zawartości samych komentarzy wystawianych w serwisie Opineo. Analiza blisko 7 milionów opinii wykazała, że internauci przy opisywaniu swoich doświadczeń zakupowych najczęściej używają słowa „polecam”. W pozytywnych komentarzach zostało ono użyte aż 92 tysiące razy, zaś „nie polecam” w negatywnych opiniach wystąpiło w 36 tysiącach przypadków. Oprócz tego autorzy opinii zwracają uwagę na cechy usług i produktów: jakość, przesyłka, doradztwo, kontakt, zwroty, czas realizacji. W pozytywach lubią używać określeń: bezproblemowe, OK, dobry, serdeczny, pozytywne, zgodne, super; a w negatywach: słabe, oszustwo, negatywna, brak kontaktu, niezgodny, powolny. Dzięki nim łatwo ustalić, na jakie aspekty zakupów użytkownicy zwracają w szczególności uwagę i które elementy obsługi warto doskonalić, jeśli chce się zbierać same pozytywne komentarze. W moc komentarzy konsumenckich wierzy już większość czołowych graczy polskiego e-commerce. Najbardziej znany e-sklep motoryzacyjny – Oponeo.pl – od lat rozwija się m.in. dzięki skrupulatnej lekturze opinii. – Dzięki komentarzom poprawiliśmy komunikację z klientem. Wypracowaliśmy m.in. system informowania mailowo i esemesowo o wszelkich opóźnieniach w realizacji zamówienia. Ponadto jeszcze częściej aktualizujemy stany magazynowe, aby klient miał dostęp do jak najbardziej aktualnych informacji – mówi Monika Siarkowska, PR & IR manager w Oponeo.pl. Czytanie opinii konsumenckich już stało się jednym z ważniejszych etapów podejmowania decyzji zakupowej. Tendencja ta będzie się nasilać. Według ostatniego raportu Nielsena „Global Trust in Advertising” komentarze internautów są obecnie drugim najbardziej zaufanym źródłem informacji o marce i wiarę w ich rzetelność deklaruje aż 70% użytkowników sieci. Przewiduje się, że w przeciągu następnych 4 lat odsetek ten ma wzrosnąć o kolejne 15%.
Mechanizmy rządzące motywacją ludzi wystawiających opinie rozumie Morele.net – jeden z liderów pod względem liczby opinii
47
PRZERWA NA KAWĘ TEKST: JAKUB SZULC
Czarne złoto, nektar bogów, używka, napój pobudzający - to tylko niektóre z używanych przez nas określeń nazywających kawę. Pobudza organizm, zwiększa sprawność myślenia, dodaje energii i doskonale smakuje - kawa na ławę! Kawa to codzienny napój większości z nas, pijemy ją podczas spotkań towarzyskich, aby poprawić sobie humor lub po prostu by się obudzić. W domu, pracy czy też kawiarni - czarną lub z mlekiem. Kultura picia kawy w naszym kraju stale się rozwija i coraz więcej osób zwraca uwagę na to co ma w filiżance czy kubku, a jak Ty postrzegasz kawę? Kawa wywodzi się z Etiopii, a jej historia, rodzaje oraz sposoby parzenia czy podawania to naprawdę rozległy temat. Dziś chciałbym przedstawić najistotniejsze informacje dzięki, którym przekonasz się, że kawa to naprawdę bardzo wdzięczny temat - o ile jeszcze o tym nie wiesz :) Zacznijmy od bardzo ważnej kwestii, że aby napić się dobrej kawy wcale nie musisz iść do kawiarni czy restauracji - dobrą kawę możesz przygotować w domu! Już dawno skończyły się czasy, w których kawa była towarem deficytowym, w dzisiejszych czasach mamy ogromny wybór kawy w markecie, a także w sklepach specjalistycznych zajmujących się kawą - to one oferują najwyższej jakości produkty w najlepszych cenach. Przyjmijmy, że już zdecydowałeś - chcę zmienić kawę na lepszą. W tym momencie pojawia się bardzo trudne pytanie jaką kawę wybrać? Czym się kierować przemierzając aleje sklepu lub kolejne podstrony internetowego sklepu z kawą, by wybrać produkt, który w pełni spełni nasze oczekiwania.
48
Zanim kupimy jakąkolwiek kawę warto sobie zdać sprawę z czym możemy się spotkać. Dwa główne gatunki kawy, które zdominowały światowy rynek to arabika (Coffea Arabica) i robusta (Coffea Canephora) szacuje się, że ich udział stanowi około 99% wszystkich zbiorów kawy. Typów kawy jest zdecydowanie więcej, a każdy z nich posiada swoje charakterystyczne cechy smaku, aromatu czy nawet wyglądu. Wielu osobom kawa kojarzy się jedynie ze smakiem goryczy, który najlepiej załagodzić dolewając do niej mleka i dosypując cukru - niesłusznie. Nie od zawsze kawa była szeroko dostępnym towarem, kiedy się nim stała rynek został zalany głównie kawą dość niskiej jakości. Co gorsza wiele osób przyzwyczaiło się do tej jakości traktując ją jako wyznacznik kawy – widoczne jest to zwłaszcza przy kawach ciemno palonych. Ciemne palenie kawy podkreśla w kawie goryczkę, zmniejszając, a czasami wręcz niwelując słodycz i kwasowość w kawie. Dlatego osoby pijące od lat kawę ciemno paloną bardzo często mają problem z docenieniem kwasowości, owocowości, słodyczy, naturalnie występujących w ziarnie kawy, co o wiele wyraźniej poczuć możemy w kawach jasno i średnio palonych. Mając sprecyzowane oczekiwania wobec kawy, już informacja na temat stopnia jej wypalenia oraz składzie pozwala nam w mniejszym bądź większym stopniu zbliżyć nas do osiągnięcia naszego celu – zakupu kawy która nam posmakuje. Warto kierować się zasadą: im więcej goryczy w kawie oczekujemy tym ciemniejsze palenie powinniśmy wybierać, nie traćmy jednak zdrowego rozsądku, kawa spalona do cna to nic smacznego. Zwolennikom delikatnych, naturalnie kwasowych, owocowych kaw zdecydowanie polecam kawy jasno i średnio palone. Oczywiście nie jest tak, że wszystkie jasno
i średnio palone kawy będą tak właśnie smakowały, ponieważ temat jest o wiele szerszy i bardziej skomplikowany, chodzi jednak o fakt, że w ciemnym paleniu dominuje goryczka. Kolejnym istotnym czynnikiem, który może nas zainteresować jest zawartość kofeiny, czyli coś co bardzo często jest wyznacznikiem podczas doboru kawy. Jeśli najistotniejsze jest dla nas to, aby kawa miała dużą ilość kofeiny możemy zasugerować się tym, czy w jej składzie jest robusta, oraz jaki jest jej stosunek w porównaniu do arabiki. Robusta zawiera średnio około dwa razy więcej kofeiny od arabiki. Na korzyść arabiki przemawia jednak fakt, że jest to kawa bardziej szlachetna, bogatsza w smaku i aromacie, przez co i samo ziarno jest droższe. Nie jest jednak tak, że wyłącznie używając mieszanki z dużym udziałem robusty jesteśmy w stanie zagwarantować sobie dużą dawkę kofeiny. Warto mieć na uwadze fakt, że kofeina uwalnia się głównie po około minucie kontaktu samej kawy z wodą, dlatego w espresso nie doszukamy się dużej zawartości kofeiny, biorąc pod uwagę to ile kawy zużyliśmy na jego przygotowanie. W tej sytuacji na ratunek mogę przyjść nam ekspresy przelewowe i metody przelewowe takie jak np. drip czy chemex. Uzyskany w tych metodach napar będzie charakteryzował się sporym udziałem kofeiny, mimo swego delikatnego smaku, przez niektórych uważanych nawet za zbliżony do mocnej herbaty. Domieszka robusty może okazać się również dobrym pomysłem dla wszystkich miłośników bogatej, gęstej cremy (pianki) na espresso, która przydaje się również jeśli chcemy malować mlekiem na kawie (latte-art). Palarnie w większości przygotowują mieszanki różnych arabik, lub arabik z robustą, wierząc, że to właśnie ich dobór ziaren (odpowiednie
proporcje) zaspokoją oczekiwania klientów. W wielu przypadkach nie mamy wglądu w to jakie jest pochodzenie ziaren użytych do danej mieszanki, oraz w jakich są proporcjach. Część palarni wypuszcza również single, czyli kawy z określonego regionu, czy plantacji - za przykład może posłużyć tu kawa Bazzara Ethiopia Washed Sidamo. Jest to bardzo pozytywne jeśli mamy sprecyzowane oczekiwania wobec kawy i na tyle duże doświadczenie kawowe, że w zależności od tego jakie smaki w kawie interesują nas najbardziej, możemy po pochodzeniu już zrobić selekcję w doborze kawy. Dzieje się tak ponieważ to gdzie rośnie kawa, na jakich glebach, jaki panuje na plantacji mikroklimat, jaka była zastosowana obróbka, ma wpływ na smak samej kawy. Warto zastanowić się jak duże jest nasze zapotrzebowanie na kawę - ile będzie nam jej ubywało w określonym czasie. Jeśli pijemy mało kawy, a w domu nikt poza nami nam jej nie podbiera, nie ma potrzeby porywania się na duże opakowania. W takiej sytuacji zachęcam do kupna mniejszych paczek (250g), ponieważ dzięki temu mocno zyskamy na świeżości kawy, oraz częściej nadarzy się okazja do kupienia i spróbowania nowej kawy, z innej palarni, czy z innego regionu świata, co poszerzy nasze kawowe doświadczenie. Podsumowując - zanim więc zdecydujemy się na zakup kawy postarajmy się sprecyzować czego od kawy oczekujemy, jaką metodą chcemy ją przygotowywać, jaką kwotę jesteśmy gotowi na kawę przeznaczyć, oraz to jaka jej ilość będzie nam potrzebna. Im bardziej świadomym klientem jesteśmy, tym mniejsza szansa na pozakupowe rozczarowanie. :- )
49
MYHOUSEDESIGN ROZMAWIAŁA: DAGMARA KOKOSZKA
Bardzo mi miło, że mogę porozmawiać z tak doświadczonym i pełnym pomysłów architektem. Jestem pod wrażeniem realizacji, jakie znalazłam u Was na stronie. Jesteście wprost niesamowici! Jak to jest być jednocześnie szefem i pracownikiem – kiedy to trzeba nie tylko dobrze wykonywać swoje obowiązki, ale także znaleźć klientów? Jak odnajdujecie się w takiej roli? Czy uważacie, że dużo lepiej jest pracować na własny rachunek, czy decyzja o otwarciu własnego biznesu ma zupełnie inne podłoże?
50
Wiktor Hałabiś: Witam, cieszę się że mogę opowiedzieć Wam jak to wygląda z mojej perspektywy. Zawsze czułem pociąg do biznesu. Chciałem stworzyć coś swojego od samego początku. Pracowałem w kilku miejscach i dzięki temu przekonałem się co i jak chcę robić - wybrałem ten zawód - chciałem, aby ludzie żyli w tym, co stworzę. Lata praktyki, studia- wszystko by otworzyć tę właśnie firmę. Prowadzenie jej to jedna wielka przygoda, podczas której spotkało mnie kilka stresujących sytuacji, na które nie byłem przygotowany. Zdarzało się nam (i na pewno jeszcze się zdarzy) popełnić
kilka błędów, ale staramy się wyciągnąć wnioski z każdego potknięcia. Jestem dla siebie surowym szefem - wiem, że muszę robić wszystko jak najlepiej potrafię, bo inaczej nie osiągnę oczekiwanych rezultatów. Jestem jednak pewien, że nie zamienił bym swojej pracy na żadną inną :) Jeżeli chodzi o pozyskiwanie klientów - staramy się robić wszystko tak, aby odpowiadać na potrzeby ludzi - wtedy jesteśmy pewni, że nie będzie problemu z nowymi zleceniami. Na początku rzeczywiście musieliśmy się sporo nagimnastykować, żeby dotrzeć do odbiorców. Teraz, co bardzo nas cieszy, klienci głównie sami do nas przychodzą :)
Bardzo często z polecenia, co jest dla nas najlepszym dowodem na to, że nasza praca jest komuś potrzebna :) Na pewno nie chcemy poprzestawać na tym, co mamy. Bardzo chcielibyśmy sprawić, aby za kilka lat współpraca z architektem wnętrz była tak samo oczywista jak współpraca z architektem przy budowaniu domu. Aby była dostępna dla wszystkich. Chcemy tworzyć nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. Chcielibyśmy, aby MyHouseDesign było marką pod którą pracowaliby architekci tacy jak my :) Sylwia Papierowska: Pracowałam w kilku pracowniach architektonicznych i zawsze brakowało mi kontaktu z klientem. Wszystkie moje projekty przechodziły przez głównego, który często nanosił na nie swoje zmiany. Projektowanie wnętrz oprócz istniejących zasad funkcjonalnego projektowania, rządzi się swoimi prawami. Często też to, co podoba się mi, nie musi podobać się innemu projektantowi. Zdarzało się, że kiedy widziałam swój projekt po zmianach - uważałam, że moja wersja bardziej spodoba się klientowi, ale nie miałam prawa decydować o tym, co jest wysyłane inwestorowi. W naszej pracy bardzo ważne jest spotkanie się z ludźmi i rozmowa, ponieważ wtedy poznaje się gust i upodobania inwestora. Na etacie bardzo mi tego brakowało. To zabawne, ale momentem w którym postanowiłam zacząć pracować na własny rachunek był moment, kiedy moja Szefowa wyjechała na urlop i zostawiła mnie samą z projektami. Mogłam wtedy sama podejmować decyzje i konsultować całe wnętrze z osobą, która będzie w tym wnętrzu żyć. Zrozumiałam, że nie wyobrażam sobie, aby ponownie dać się odsunąć od tego, co w naszej pracy najpiękniejsze. Do każdego projektu podchodzę jak do kolejnej przygody, którą przeżywam z nowo poznanymi ludźmi. Zawsze staram się nawiązywać koleżeńskie relacje, żeby ta przygodna była miła i przyjemna, a nie kojarzyła się z męczarnią (bo tak często ludzie wyobrażają sobie remont). Bycie jednocześnie szefem i pracownikiem jest dla mnie IDEALNYM rozwiązaniem, ponieważ ma się kontrolę nad projektem
w 100% i można projektować według własnego charakterystycznego stylu. Nie może zabraknąć tak ważnego pytania – skąd czerpiecie inspiracje? Wasze projekty wprost zapierają dech w piersiach! Taka wyobraźnia jest niezwykle rzadko spotykana. W dodatku wyobraźnia połączona z niezłym wyczuciem i gustem. Wiktor: Bardzo miło to słyszeć :) Razem z Sylwią staramy się, aby projekty w My House Design były wyjątkowe. Interesujemy się architekturą od zawsze i w głowie mamy tuzin pomysłów na każde wnętrze czy dom, pozostaje jedynie wybrać ten zgodny z oczekiwaniami klienta. Największą inspiracją jest jednak osoby, dla których projektujemy :)
Sylwia: Dokładnie :) zawsze pamiętamy, że projektujemy dla konkretnych ludzi i to właśnie im musi się dany projekt podobać, to oni będą później codziennie chodzić po danym mieszkaniu czy domu. Zawsze prosimy o wysłanie zdjęć z meblami, wnętrzami które szczególnie przypadły do gustu. Wcześniej wysyłamy pytania o ulubione kolory, przedmioty, które muszą znaleźć się w danym pomieszczeniu itp. To co dostaniemy w odpowiedzi jest dla mnie pierwszą inspiracją, z reguły są to bardzo określone style. Praca nad modelem jest jak pisanie powieści... jedno wynika z drugiego. We wnętrzu musi zapanować równowaga, dlatego model trzeba obejrzeć kilka razy z każdego rogu pokoju. Czasami jest tak, że w głowie nie ma pomysłów i trzeba czekać na tzw. wenę :) Często wymyślam coś nowego jak zasypiam i analizuję pomieszczenie w myślach, kilka razy nawet przyśnił mi się jakiś pomysł :)
Przeglądanie gazet czy obrazków może być pomocne, ale fajnie jak jest to tylko inspiracja, a nie kopiowanie czyjejś pracy. Często zmieszanie stylów czy przeinaczenie czyjejś myśli daje naprawdę fajne efekty Np. znienawidzona przez wiele osób fototapeta nie powinna być wykorzystywana jako „ładny obrazek” na ścianie. Ona powinna mieć jakiś sens. Może trzeba powiększyć wnętrze więc zdjęcie musi mieć głębie, a może chcemy do czegoś nawiązać np. stara Warszawa w starej kamienicy. W kuchni przy stole możemy zrobić widok ulicy, dzięki czemu poczujemy się jakbyśmy jedli posiłek w małej restauracji i podglądali ludzi spacerujących po ulicach. Jak to się mówi „Niebo jest limitem” a według mnie „Niebo nie ma limitu” :) Po przeczytaniu opisu, jak powstaje projekt architektoniczny domu wydaje się, że jest to takie „proste”. Powiedz mi, jakie problemy najczęściej napotykasz przy tak dużych realizacjach? Czy najtrudniej jest załatwić wszystkie formalności, czy wręcz przeciwnie – to klienci często zmieniają zdanie i trudniej dostosować się do ich wymagań? Wiktor: Każdy projekt jest inny, to banał ale tak jest. Zwykle po dwóch koncepcjach mamy podstawę do wykonania projektu budowlanego. Tu pojawiają się różnice. Budynek może być skomplikowany i wymagać dodatkowych zabiegów, ale też jego lokalizacja może wymagać dodatkowych uzgodnień. Traktuję to jak wyzwania, z którymi jak dotąd zawsze sobie radziliśmy :) Jaka była Twoja najdziwniejsza realizacja? (Chodzi o całokształt – zarówno aranżacje wnętrz, jak i projekty architektoniczne) Wiktor: Chyba jeszcze takiej nie mieliśmy….klienci oczekują raczej wnętrz i domów „do zamieszkania”, a nie wnętrza, które ładnie wyglądają na wizualizacji, a nie da się w nich mieszkać bo np. wzór na ścianie doprowadza do szaleństwa :P Sylwia: Jedyne co zapadło mi w pamięć, to klient, który chciał zrobić przy schodach ogromny „plac zabaw” dla swojego kota. Bardzo ciekawy pomysł i ogromne
51
poświęcenie dla pupila, ponieważ przestrzeń mogła być zaaranżowana na milion różnych innych sposobów. Skąd pomysł na projekt pakietów „szybka metamorfoza”? Czy rzeczywiście w jeden weekend można zupełnie odmienić wnętrze i nie wymaga to ogromnych nakładów finansowych? Jaka jest w tym Wasza rola (jako architektów), a na ile klient musi działać samodzielnie? Wiktor: Tak naprawdę był to pomysł Sylwii...miała to być odpowiedź na wstydliwe zapytania: „Czy podejmiecie się takiego małęgo zlecenia?” Teraz możemy spokojnie odpowiedzieć - Tak! :) Niezależnie od budżetu i zakresu zmian, chcemy to zrobić. Starając się wykorzystać bazę, w maksymalny sposób skracamy czas metamorofzy wnętrza. Jednego dnia odświeżamy wnętrze, drugiego skręcamy meble i cieszymy się nownym wnętrzem. Na Naszej stronie pokazlaiśmy przykładową realizację, która polegała na zmianie składzika w sypialnię dla dziecka. Klient określił wymagania, następnie zaakceptował projekt, zamówił materiały i meble. Sylwia: Muszę dodać, że od początku naszym celem było trafienie do tzw. „Przeciętnego Kowalskiego”. Przyjęło się, że projektowanie wnętrz jest tylko dla bogaczy. Teraz już ten stereotyp się zmienia i coraz więcej osób zastanawia się nad współpracą z architektem wnętrz. Do stworzenia tego pakietu przekonały nas też częste projekty pokoi dziecięcych, gdzie rodzice nie chcieli wydawać dużo pieniędzy na wyposażenie i chcieli aby zmiana była w miarę możliwości jak najszybsza. Pomyśleliśmy wtedy, że takich ludzi może być więcej, ale może nie wiedzą że można szybko i tanio coś zmienić, albo boją się działać dodatkami bo w zestawieniu mogą one do siebie nie pasować. Przez meblowe i budowlane sieciówki naprawdę można szybko i nie drogo odnowić wnętrze. Tak naprawdę wnętrze „budują” małe elementy, całość składa się z wielu detali, które wcale nie muszą być kosztowne. Wiadomo, że jak malujemy ściany, to musimy czekać aż farba wyschnie itp. Ale jak chcemy ograniczyć się do nowych mebli, to warto jednego dnia wybrać się np.
52
do IKEA czy do JYSK po, np. koce, poduszki, ramki na zdjęcia, lampki, jakiś fajny dywan, nowe zasłony i wnętrze może wyglądać jak po ekstramalnej metamorfozie. Pakiet Szybka Metamorfoza to tak naprawdę klasyczny projekt z wizualizacją i kosztorysem, ale skupiamy się tu na kieszeni inwestora. Nie trzeba kupować nie wiadomo jak drogich mebli żeby mieszkanie miało swój własny, niepowtarzalny klimat. Jaka jest Twoja wymarzona realizacja? Taka, jaką najbardziej chciałbyś przeprowadzić od początku do końca? Wiktor: Mi się marzy budowa osiedla, na którym mieszkaliby tylko moi bliscy. Nie wiem tylko jaką marżę przyjąć :) Każda realizacja pod własnym nazwiskiem jest tą dawno temu wymarzoną. Kiedy widzę zakończony projekt domu i widzę, że powstał on w mojej własnej pracowni...To uczucie nie do opisania :) Sylwia: A moją wymarzoną realizacją jest chyba poprowadzenie projektu hotelu... Zrobiłabym pewnego rodzaju zabawę. Każdy pokój byłby w innym stylu, można by się inspirować epokami, bajkami, kolorami, porami roku… Tak jak wcześniej powiedziałam „Niebo nie ma granic” :) Druga moja wymarzona realizacja, to wspólny projekt z Wiktorem, ale jakiegoś kosmicznego domu. Domu gdzie nie obowiązują żadne zasady, totalne szaleństwo. Jakie błędy najczęściej popełniają ludzie podczas urządzania swoich mieszkań i powierzchni biurowych? Czy masz jakieś złote rady, do których powinni się stosować, aby choć w małym stopniu ich projekty były praktyczne, estetyczne i tanie? Wiktor: Najczęściej popełniane błędy przez klientów to chyba błędy funkcjonalne/ergonomiczne we wnętrzu. Musimy pamiętać, że wnętrze przede wszystkim musi nam ułatwiać życie, a nie je komplikować. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak ważne jest otoczenie w którym spędzamy codziennie czas. Kolory, kształty, ustawienie mebli mają OGROMNY wpływ na nasze samopoczucie. Sylwia: Jak miała bym mówić o radach to mogła bym mówić w nieskończoność opisu-
jąc każde pomieszczenie po kolei, ale może powiem o takim typowo Polskim błędzie. Nie wiem skąd się to wzięło, ale Polacy mają dziwną manierę ustawiania mebli pod ścianami... Nie bójmy się projektowania stref we wnętrzu, ustawiając np. piękny narożnik na środku pokoju. Zawsze powtarzam, że w mieszkaniu nie tańczy się breakdance i można fajnie zaaranżować pomieszczenie biorąc pod uwagę „wygodne” przejścia między strefami np. strefą telewizyjną i strefą kuchenno/jadalnianą. Kolejny błąd to kolory. Polacy bardzo lubią krzykliwe kolory na całych powierzchniach ścian i chyba nie zdają sobie sprawy jak bardzo duży wpływ na nasze samopoczucie mają takie zabiegi. Krzykliwe odcienie wzbudzają w nas agresję, wnętrze pomalowane ciemnymi kolorami nas przygnębia. Ja zawsze stawiam na kolory ziemi jako bazę. Brązy, beże, szarości, a kolor u mnie pojawia się w dodatkach. Dzięki temu możemy zmieniać styl wnętrza w zależności od upodobań. Ogólna rada MNIEJ ZNACZY WIĘCEJ. Jeszcze takie pytanie od strony zupełnie technicznej – czy uważasz, że dużo lepiej jest budować swój dom od podstaw, czy jednak kupić tak zwanego „gotowca” i dopiero później urządzać go i aranżować po swojemu? Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Wiktor: Najlepszym rozwiązaniem jest projektować od podstaw, pod mieszkańców i konkretną działkę, bez kompromisów, na które idziemy kupując „gotowca”, któremu będzie czegoś brakować albo cały będzie trzeba zmieniać co wiąże się kosztami. Oczywiście są też gotowe mieszkania, domy z rynku pierwotnego jak i wtórnego, w których moglibyśmy zamieszkać tak jak stoi, chcąc takie kupić uzbrójmy się w cierpliwość. Pamiętajmy że podejmujemy decyzję na całe życie i przed zakupem trzeba rozejrzeć się na rynku, rozważając kilka możliwości. Wybierzmy najlepszą opcję dla Nas pod względem: lokalizacji, funkcjonalności, ceny, terminu realizacji. Zamieszkajmy tam gdzie spełnione będzie >90% wymagań dla wymarzonego domu.
MARTA GRZĄDZIELSKA ZACZYTAJ.PL ROZMAWIAŁA: ANNA JANICKA
Marta Grządzielska – członek zarządu niezwykle ciekawego startupu o nazwie - Zaczytaj.pl. Odpowiada za współpracę z kluczowymi Partnerami, Wydawcami oraz zajmuje się kwestiami promocyjnymi. Warto więc dowiedzieć się więcej o samym zamyśle e-biznesu oraz korzyściach, jakie płyną z uczestnictwa w tym programie lojalnościowym.
Pani Marto, czym projekt Zaczytaj.pl różni się od innych, podobnych programów lojalnościowych dostępnych w sieci i na jakiej zasadzie on funkcjonuje? Witam! Dziękuję za zaproszenie do rozmowy o projekcie Zaczytaj.pl. Zaczytaj. pl to społeczność osób zaczytanych w Internecie.
54
Nasz projekt przede wszystkim zachęca uczestników do czytania artykułów w polecanych serwisach internetowych, dzięki czemu zwiększamy czytelnictwo i zaangażowanie użytkowników i tym różnimy się od innych projektów. Rekomendujemy serwisy o różnej tematyce – użytkownik w jednym miejscu ma dostęp do newsów z dowolnej
kategorii. Chcemy dostarczać użytkownikom treści, których oczekują. Co zyskuje więc Użytkownik, który zagląda na Wasz serwis i jest zdecydowany dołączyć do społeczności Zaczytanych? Osoby, które lubią spędzać aktywnie czas w internecie, mają możliwość zdobywania
punktów przy okazji czytania artykułów w polecanych przez Nas serwisach. Użytkownik zyskuje więc dostęp do informacji o ciekawych serwisach internetowych i ma możliwość czytania wybranych przez siebie treści. Dodatkowo może zdobyć większą liczbę punktów poprzez udział w specjalnych zadaniach, ankietach, konkursach, testach aplikacji mobilnych, oraz za zakupy w sklepach internetowych. Uczestnicy programu mogą wymienić punkty na nagrody: karty podarunkowe do znanych sklepów, lub doładowania do telefonów. Czy trudno jest zdobyć Partnerów/ Wydawców, którzy chcieliby się włączyć w taki projekt i inwestować w niego swój czas i pieniądze? W pierwszym miesiącu startu projektu do programu Zaczytaj.pl dołączyło aż 26 serwisów internetowych. Staramy się zawsze podejść indywidualnie do celów jakie Wydawca czy Partner chciałby z nami zrealizować. Dlatego na początek zapraszamy do udziału w bezpłatnym teście usługi, w którym prezentujemy działanie programu lojalnościowego Zaczytaj. pl. Wówczas Wydawca może ocenić efekty i podjąć decyzję o kontynuacji współpracy. Jaki macie sposób na dotarcie do klienta? To znaczy – w jaki sposób przekonujecie potencjalnego odbiorcę, że to właśnie u Was powinien przeczytać dane artykuły i pozycje, przy okazji włączając się do całego programu i co najważniejsze –
pozostając z Wami na dłużej (chodzi mi o moment, zanim jeszcze zajrzy na Wasz portal)? Na starcie projektu zorganizowaliśmy konkurs „ Zaczytaj to co chcesz i wygraj Tablet”, dzięki czemu udało nam się zainteresować programem ponad 1000 osób. Ciekawe efekty przynosi system zapraszania znajomych do udziału w programie Zaczytaj. pl, przekłada się na nowych aktywnych użytkowników. Przede wszystkim stawiamy na zwiększenie naszego potencjału poprzez aplikację mobilną, która wystartuje już pod koniec roku. Co chcielibyście osiągnąć? W jakim kierunku rozwijać swój pomysł na biznes i do czego dążyć? Interesuje Was wypłynięcie na „szersze wody” – czyli Europę, świat, czy chcecie jednak rozwijać się lokalnie, krajowo? Naszym celem jest nawiązanie współpracy z ciekawymi serwisami internetowymi w najbardziej popularnych kategoriach tematycznych jak: biznes, wiadomości, lifestyle, motoryzacja, uroda, zdrowie, zakupy, technologie mobilne, sport itp. Dzięki temu zapewnimy użytkownikom najlepsze artykuły do czytania. Ponadto chcemy stworzyć aktywną społeczność wokół Zaczytaj.pl i pokazać przydatność naszego projektu zarówno dla użytkowników jak i Wydawców.
Proszę jeszcze zdradzić… kto uczestniczy w Waszym projekcie? Jak to się w ogóle stało, że wpadliście na taki, a nie inny pomysł i postanowiliście go wspólnie rozwijać? Jakie były Wasze „początki”? Mam szczęście tworzyć projekt z zgranym zespołem. Przez ponad 6 lat pracowaliśmy w innym programie lojalnościowym, który został zamknięty z końcem lipca 2015. Zarówno Wydawcy jak i użytkownicy zainspirowali Nas do stworzenia własnego projektu - Zaczytaj.pl. W pierwszej kolejności stwierdziliśmy, że jeśli ma się to udać – musimy dowiedzieć się czego oczekują Wydawcy i z drugiej strony użytkownicy. Przeprowadziliśmy wiele rozmów z wydawcami, a następnie wspólnie spisaliśmy założenia i tak powstał projekt Zaczytaj.pl Jesteśmy na etapie początków, projekt wystartował 1 września 2015. Mamy bardzo dużo pomysłów na rozwój i już nie możemy doczekać się startu aplikacji mobilnej :) Zapraszamy Wydawców do udziału w bezpłatnym teście usługi w programie Zaczytaj.pl. Wpisując w pole kod promocyjny: MANAGERPLUS można otrzymać 30% rabatu na stałe zlecenie w pierwszym miesiącu współpracy w programie Zaczytaj.pl Zgłoszenia do testu można dokonać na stronie: http://partner.zaczytaj.pl/wyprobuj
Nie wykluczamy rozwoju projektu za granicą, jednak w chwili obecnej skupiamy się na rozwinięciu projektu w Polsce.
55
JOANNA DRABENT PROWLY ROZMAWIAナ、: DAGMARA KOKOSZKA
56
Uwielbiam robić wywiady z ludźmi, którzy mnie inspirują swoją pracą. Zarówno tą w stricte biznesowym kontekście, ale przede wszystkim nad samym sobą i własnym rozwojem. Asiu – jesteś jedną z osób, którą od początku śledzę, podziwiam i mocno trzymam za Ciebie kciuki. Pracujesz w branży, w której bardzo trudno się wybić i utrzymać na rynku. Potrzeba Ci więc zapewne dużo mocy i energii, aby codziennie podejmować nowe, zawodowe wyzwania. Powiedz mi więc, skąd czerpiesz siłę? Co jest Twoją codzienną inspiracją, motywacją do działania? Bez czego nie wyobrażasz sobie swojego dnia? Bardzo mi miło i dziękuję za te słowa! Chyba nie ma nic fajniejszego, niż usłyszeć, że jest się dla kogoś inspiracją. Nigdy tego nie planowałam, jak zresztą większości tego, co mi się w życiu przytrafiło. Od zawsze jednak byłam strasznie upartą osobą i wychodziłam z założenia, że nie będę robić tego, co mi się nie podoba i na co nie mam ochoty. Taką chyba drogą doszłam do miejsca, w którym jestem teraz, więc do działania motywuje mnie chyba samo działanie. Uwielbiam to, co robię po prostu i staram się to robić z pasją - bez niej by mi nic nie wychodziło. Jak więc wygląda jeden, taki zwykły dzień z życia Joanny Drabent? :) Myślę, że mój dzień nie różni się niczym specjalnym od dnia każdego innego człowieka. Wstaję rano, piję kawę, ogarniam siebie i psa, zabieram psa do pracy lub nie, około połowę czasu pracy spędzam na spotkaniach lub callach (od pewnego czasu staram się mocno pilnować, aby spotkania nie zajmowały mi więcej), wieczorem kino/ spotkanie ze znajomymi/ rolki w lato/ łyżwy w zimę/ kolacja z mężem lub jakieś resztki pracowych obowiązków, których nie udało mi się ogarnąć wcześniej. Kiedy nie pracuję, to najczęściej można spotkać mnie na wakacjach na kajcie w którymś z egzotycznych zakątków świata lub po prostu na Helu – od kilku lat tylko w ten sposób spędzam wakacje. Dużo podróżuję i niczego mi wtedy więcej do szczęścia nie potrzeba. Marketing jest bardzo rozległą branżą, w której czasem ciężko się rozgościć i zatrzymać na dłużej tak, aby rzeczywi-
ście odgrywać znaczącą rolę wśród wielu znakomitych specjalistów. Jak więc Ty odnalazłaś swoją zawodową drogę? Skąd pomysł na tworzenie innowacyjnych PRowych projektów i przecieranie nieznanych PR-owych ścieżek rozwoju? Tak jak wspomniałam wcześniej, moje życie nie jest przykładem dobrze zrealizowanego planu. Rzadko coś planuję, stąd to, gdzie jestem teraz jest raczej splotem okoliczności, w których poznałam takich ludzi, a nie innych. Zawsze powtarzam, że moim największym szczęściem są ludzie, których mam przyjemność poznawać. Gdyby nie oni, nic by mi się w życiu nie udało. Zawsze miałam jakiś taki dar przyciągania do siebie fajnych osobowości i ubierania tego w pomysły. Tak powstało Kolko, tak powstało Prowly i tak trafiłam do Bluebirds & Co. Jestem osobą, która ma wiele nietypowych pomysłów… Mam więc dla Ciebie propozycję. Możesz przez chwilę wrócić się do swoich dziecięcych lat – jesteś znowu małą Asią, biegającą z koleżankami po podwórku. Zastanów się… Czy widzisz w sobie jakieś cechy, które w późniejszym czasie pomogły Ci w rozwoju Twojej kariery zawodowej i przyczyniły się do osiąganych przez Ciebie sukcesów? Czy jakaś sytuacja z dzieciństwa szczególnie zapadła Ci w pamięć i wspominasz ją do dzisiaj? Tata ostatnio przypomniał mi zabawną historię z dzieciństwa, która w pewien sposób obnażyła mnie z cech sprzyjających osiąganiu sukcesu. Jak byłam mała, często jeździliśmy z rodzicami na Mazury, tam też postanowiłam, że nauczę się pływać. Pewnego poranka po prostu poszłam na plażę i zaczęłam się uczyć zupełnie sama. Tata obserwował mnie z brzegu i po kilku godzinach zaczął się martwić, bo nie chciałam wyjść z wody, dopóki mi się nie uda. Robiło się już ciemno i ludzie wracali do domów, a ja próbowałam. Do skutku, bo w końcu mi się udało. Nie jest też do końca tak, że ta upartość zawsze wychodziła mi na dobre. Pamiętam bowiem też historię, przez którą nieomal wylądowałam w szpitalu, ale ją pominę, bo nie pasuje jako odpowiedź na to pytanie :)
rzeczywiście każdy człowiek rodzi się od razu z konkretnymi predyspozycjami do wykonywania w przyszłości określonego zawodu, czy nabywa się tego z upływem lat. Wielu naukowców i specjalistów spiera się o to od wielu lat i nie ma jednoznacznej odpowiedzi, która z tych dwóch definicji jest w pełni poprawna. Ja osobiście nie wierzę w to, że rodzimy się z predyspozycjami do określonych zawodów. Nie wierzę też, że rodzimy się z predyspozycjami do tego, jaką rolę w grupie będziemy odgrywać. Wg mnie to doświadczenia kształtują nasz charakter i zainteresowania. Tyle, że ja jestem raczej racjonalistką i wszystko, czego się nie umiem wytłumaczyć w sposób empiryczny, jest mi bardzo ciężko zrozumieć. Masz jakąś radę dla osób, które nadal szukają swojej zawodowej drogi? Co zrobić, aby poczuć, że to jest właśnie „to”, że w tym konkretnym kierunku warto dalej się szkolić i pogłębiać swoją wiedzę? Próbować, próbować, próbować! Wykorzystywać każdą okazję, która nam się w życiu przydarza i z każdej brać coś dla siebie. Być otwartym na poznawanie nowych ludzi w każdej sytuacji i mieć umysł otwarty. Na koniec nie bać się ewentualnej porażki. Po porażce wrócić do pierwszej rady z wypowiedzi. I tak do skutku :) Chciałabym jeszcze zakończyć ten wywiad zabawą w skojarzenia Po każdym moim „początku” – dorzuć swoje pierwsze myśli, jakie przychodzą Ci od razu do głowy. Coś, co odnosi się do Ciebie – Twojego życia. Chciałabym pokazać cząstkę Ciebie, ale tak bardziej… prywatnie. Marzenia - Stuprocentowa wolność. Młodość - szaleństwo Praca - też szaleństwo Miłość - w sumie też szaleństwo ;) Marketing - nie znam się Relaks - co to?
Zadając to pytanie zależało mi na tym, abyśmy razem mogły zastanowić się, czy
57
GRATKA DLA WINOMANIAKÓW! NOWE MIEJSCE SPOTKAŃ NA MAPIE WARSZAWY TEKST: JOLANTA NABIAŁEK
Kieliszek jakościowego wina wypity w gronie przyjaciół to dla wielu osób idealny pomysł na przyjemne spędzenie wieczoru. Na pewno ucieszą się z faktu, że w Warszawie powstało nowe miejsce, w którym można urzeczywistnić ten plan. Do niedawna „Wina na Widoku”, znajdujące się na Kabatach przy ul. Wąwozowej 23 lok. U1, funkcjonowały jako firmowy sklep dystrybutora gruzińskich win Marani. Dostępny był w nim pełen asortyment tych wybornych trunków. Jako że zainteresowanie gruzińskimi alkoholami wśród Polaków jest coraz większe, firma Marani 1915 Sp. z o.o. postanowiła poszerzyć swoją działalność. I tak właśnie narodził się pomysł otworzenia wine baru.
Delektuj się winem w kameralnej atmosferze Wine bar przy sklepie „Wina na Widoku” powstał z myślą o wszystkich miłośnikach tego trunku – zarówno amatorach, jak i profesjona-
58
listach. Przytulne wnętrze, kameralna atmosfera i przede wszystkim – olbrzymi wybór najlepszych, gruzińskich win – właśnie te czynniki mają zdecydować o popularności miejsca. – Wielu naszych stałych klientów sugerowało nam, że brakuje im miejsca, w którym mogliby delektować się smakiem naszych produktów bez konieczności zaopatrywania się w całe butelki. Postanowiliśmy iść za tymi radami i stworzyć przyjemny lokal, w którym każdy podczas jednego wieczoru będzie mógł przetestować kilka win, a także inne alkohole – gruzińską brandy czy chachę. Liczymy, że nasz pomysł spotka się z dużym i pozytywnym odzewem – mówi Vano Makhniashvili z firmy Marani 1915 Sp. z o.o. Wine bar przy sklepie „Wina na Widoku” czynny jest codziennie, z wyjątkiem świat, od 8.00 do 22.00. Ceny za kieliszek wina rozpoczynają się już od 7 zł.
DW
Daniel Wellington www.danielwellington.com
59
DLACZEGO STRONY WWW NIE BĘDĄ WIĘCEJ TWORZONE PRZEZ PROGRAMISTÓW? TEKST: MACIEJ CZAJKOWSKI
60
Najważniejsze na stronie www są czytelność oraz odpowiednie przekazanie informacji. Gdy ją oglądamy zwracamy więc uwagę na kolorystykę, układ graficzny, rozplanowanie treści. Dlaczego więc tworzenie stron www wciąż kojarzy nam się bardziej z pracą dla programisty niż grafika?
W teorii – czyli jak wygląda idealny projekt? Pani Zosia chciałaby stworzyć stronę dla swojej firmy. W pierwszym momencie jest przekonana, że zrobi ją sama korzystając z dostępnych w internecie prostych kreatorów. Jednak po zastanowieniu stwierdza, że to bez sensu. Przecież łazienkę też mogłaby wyremontować sobie sama, ale tego nie robi bo po pierwsze nie ma na to czasu, a po drugie jak zamówi fachowca, to płytki będą równiej leżały. Dlatego szuka agencji interaktywnej, której powierza wykonanie zadania. Opowiada im dokładnie o swojej firmie i czym się zajmuje. Grafik siada i projektuje stronę w Photoshopie. Przesyła pliki jpg pani Zosi do akceptacji. Następnie za projekt bierze się programista. Instaluje Wordpressa, pisze kod HTML, CSS i JS oraz instaluje stronę na serwerze uruchamiając ją w internecie.
W praktyce – czyli gdzie się podział ten ideał, czy jest tu coś z teorii? Proces w teorii wygląda pięknie, ale to nigdy nie jest takie proste. Po drodze trafiamy na mnóstwo pułapek. Po pierwsze typowa pani Zosia, gdy dostaje projekt w postaci plików graficznych, nie potrafi sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała gotowa strona. Z reguły więc działa pod wpływem impulsu i np. akceptuje projekt bo spodobało jej się zdjęcie ryby w tle, bo skojarzyło się jej z rekinem biznesu, którym planuje zostać. Jednak gdy dostaje w końcu gotową stronę www, to wiele rzeczy ją zaskakuje i chciałby je zmienić. Niestety nie wszystko da się już na tym etapie poprawić gdyż we wdrożonej, zakodowanej stronie zmiany wprowadza się ciężko i jest to bardzo pracochłonne. Kolejnym problemem jest to, że programiści myślą zupełnie inaczej niż graficy. Z reguły wychodzą bowiem z założenia, że ociosają siekierą i gotowe. Tymczasem często kiedy grafik widzi efekt końcowy, to łzy mu stają w oczach – nie te proporcje, elementy przesunięte o kilka pikseli, no i te animacje – przecież to nie o to chodziło. Nie ma wyjścia, trzeba poprawiać, a czas leci. No i na koniec, najważniejsze - programista, który tak naprawdę jedynie wdraża pomysły grafika, stanowi koszt rzędu 70% wartości całego budżetu przeznaczonego na stworzenie wymarzonej strony. Dzieje się tak, ponieważ tworzenie kodu to żmudna i czasochłonna praca, a programiści są po prostu drodzy.
Tworzenie stron www jest jak budowanie domów Zaryzykuję stwierdzenie, że tworzenie stron internetowych przypomina trochę budowanie domów i zmaga się z bardzo podobnymi problemami. Żeby zbudować dom potrzebny nam jest architekt, który go zaprojektuje oraz ekipa budowlana, która faktycznie postawi cegłę na cegłę. To od architekta zależy, czy
dom będzie wygodny i czy w kuchni zmieści się nam zmywarka, jednak większość czasu podczas budowy pracują budowlańcy. A gdy dom już stanie i w łazience nie ma miejsca na wannę, to po ptakach – trzeba zainstalować prysznic. Tak samo przy tworzeniu stron – grafik projektuje, a programista buduje. Wszystko zależy od grafika – czy strona będzie przejrzysta, atrakcyjna wizualnie, funkcjonalna - jednak to praca programisty zajmuje większość czasu, a co za tym idzie pożera lwią część budżetu. No i koniec końców, jak strona już powstanie, to tak jak w domu - ciężko wprowadza się na niej bardziej skomplikowane zmiany.
Światełko w tunelu A co by było, gdyby na dzień dobry dać klientowi gotowy budynek zamiast projektu na papierze? Mało tego, budynek w którym w razie potrzeby praktycznie bez nakładu pracy można poprzestawiać ściany, czy dostawić nowe piętro? Niestety, póki co w budownictwie nie da się tego zrobić. Za to w webdesignie jest to już możliwe! Z takiego właśnie założenia – założenia, że można a nawet trzeba, wyszli twórcy WebWaveCMS.com - rozwijanego w Warszawie od 4 lat, kreatora stron www przeznaczonego dla profesjonalnych webdesignerów. Kreator ten w odróżnieniu od produktów typu wix, czy weebly powstał z myślą o zawodowcach tworzących strony na zlecenie swoich klientów. W WebWaveCMS główny nacisk został położony na umożliwienie użytkownikom tworzenia stron o dowolnej, nawet najbardziej finezyjnej grafice, bez żadnych ograniczeń i bez konieczności korzystania z nudnych i pospolitych szablonów. Co ważne - wszystko z dokładnością do 1 pixela i bez konieczności kodowania. Poza możliwością stworzenia strony o dowolnej szacie graficznej, bez programowania i bez konfiguracji serwerów, znalazło się w nim również mnóstwo dodatkowych udogodnień - począwszy od interfejsu znanego z programów graficznych np. Adobe Photoshop, przez CMS automatycznie wbudowany w każdą powstałą stronę, po możliwość wykorzystania whitelabel i co za tym idzie personalizacji narzędzia na potrzeby agencji interaktywnych. Webdesignerzy dostali więc wybór. Mogą stworzyć projekt wykorzystując Wordpressa, lub skorzystać z WebWave i uzyskać ten sam efekt znacznie szybciej i bez kodowania.
W końcu wszystko na swoim miejscu Tworzenie stron internetowych kojarzy nam się z pracą dla programistów tak samo, jak budowanie domów z pracą dla budowlańców. To oni w projekcie pracują najwięcej. Jednak dzięki WebWaveCMS. com postrzeganie to się zmienia. Od dziś graficy mogą samodzielnie tworzyć zaawansowane funkcjonalnie strony internetowe o dowolnej szacie graficznej, a programiści mogą zająć się wreszcie pracą przy tworzeniu bardziej zaawansowanych aplikacji. Każdy z nich potwierdzi przecież, że tworzenie HTML i CSS to nie jest prawdziwe programowanie.
61
PRZEMYSŁAW KISICKI CODENGER ROZMAWIAŁ: DAWID SWAKOWSKI
62
Jak wygląda rekrutacja w firmach IT w Polsce i za granicą? Wszystko zależy od firmy, z jaką mamy do czynienia. Jednakże można zauważyć pewne trendy. W Polsce najczęściej rekrutacja składa się z jednego lub dwóch etapów i prawie zawsze odbywa się w biurze pracodawcy. Z kolei, na przykład w Irlandii, często są to dwa etapy, z czego pierwszy odbywa się online albo telefonicznie. Często sprowadza się on do udzielenia odpowiedzi na pytania bądź rozwiązania jakichś szablonowych zadań. W przypadku niezakwalifikowania się do kolejnego etapu, firmy często nie informują kandydatów o wynikach. W Polsce, chociaż nie zawsze, wygląda to lepiej. Jaka jest największa różnica między rekrutacją w Polsce i za granicą? U nas pracodawcy szukają pracowników najczęściej przez portale pracy. W Irlandii firmy często proszą swoich pracowników o polecenie znajomych. Za to już w Indiach jest to główny sposób rekrutacji. Jak można skrócić czas rekrutacji? Przede wszystkim stosując systemy do śledzenia aplikacji (ang. application tracking
systems). W przypadku, kiedy dostajemy wiele CV albo kiedy firma dopiero co tworzy zespół IT, możemy zastosować testy online do sprawdzania faktycznych umiejętności. Do ilu można go maksymalnie skrócić? To zależy od wielkości firmy, ale średnio jest to kilku- albo kilkunastokrotnie krótszy czas. W przypadku firm zatrudniających 100 programistów rocznie, jeśli dostanie ona około tysiąca CV i ma dwa etapy rekrutacji, można skrócić ten czas z pół roku do dwóch-trzech tygodni. Jakie rozwiązania istnieją na rynku? Na rynku można znaleźć platformy, na których firmy organizują konkursy programistyczne albo hackerskie. Ich wyniki są najczęściej publicznie dostępne. Istnieją też serwisy, które dają pracodawcom możliwość wygenerowania lub skorzystania z gotowego testu w celu sprawdzenia praktycznych umiejętności każdego kandydata. Jakość tych rozwiązań jest jednak różna. Jak bardzo skuteczne są nowe rozwiązania? Najbardziej skuteczne są testy z „próbkami pracy”, czyli zadania bardzo zbliżone do tych,
z jakimi pracownik spotkałby się w zatrudniającej go firmie. Można spotkać się również z rozwiązaniami, w których przeważają zadania z bardzo wąskiej dziedziny (np. algorytmika) oraz takie, które oferują tylko testy z pytaniami. Te ostatnie są najmniej skuteczne. Z kolei konkursy programistyczne lub hackerskie wymagają dużej ilości czasu na organizację. Ponadto wszyscy kandydaci muszą być dostępni w określonej porze. Czy takie innowacyjne rozwiązania są tańsze, czy droższe niż tradycyjne metody rekrutacji? Innowacyjne rozwiązania są zdecydowanie tańsze. Średnio można zaoszczędzić 80% budżetu. Co jeszcze zyskuje firma dzięki takim rozwiązaniom? Przede wszystkim uznanie w oczach kandydatów. Specjaliści IT często wolą nowoczesne i ciekawe rozwiązania niż nudne rozmowy kwalifikacyjne. Takie rozwiązania również odciążają zespół IT firmy, która może bardziej skupić się na swojej pracy. Zyskuje więc zarówno firma, jak i kandydaci. Jak działa rozwiązanie Codenger?
63
Rozwiązanie Codenger opiera się na wspomnianych „próbkach pracy”. Pracodawca rejestruje się na stronie codenger.com, generuje test za pomocą kilku kliknięć i może wysyłać link do testu do swoich kandydatów. Kiedy skończą, pracodawca dostaje szczegółowy wynik e-mailem, a na swoim koncie online może porównać wyniki między kandydatami. Jaki swój sukces uważa Pan za największy? Pomoc jednej firmie w udanej selekcji pięciuset kandydatów w ciągu jednego dnia. Wszystko to oczywiście poprzez platformę Codenger. Było coś, co przyprawiło Pana o ból głowy w okresie rekrutacji? Zanim powstała platforma Codenger, miałem do czynienia z marnej jakości kandydatami, z którymi niepotrzebnie traciłem czas na rozmowach. Ich CV było atrakcyjne, ale na rozmowie często ujawniały się kłamstwa. Poleganie na życiorysie to nieskuteczna metoda selekcji. Rynek przeżywa przesyt dobrych specjalistów IT, czy raczej trzeba głęboko poszukać, aby znaleźć kogoś naprawdę dobrego? W Polsce mamy dobrych specjalistów, ale na znalezienie tych najlepszych trzeba poświęcić więcej czasu. Jakie ma Pan plany na przyszłość? Planuję, aby nasza platforma była rozwijana na inne specjalizacje i aby kandydaci bądź studenci nieszukających pracy również mieli możliwość podnoszenia swoich kwalifikacji, dzięki naszemu rozwiązaniu. Niedługo zaczniemy również dostarczać pracodawcom własnych, sprawdzonych kandydatów. Są jakieś marzenia, które chce Pan spełnić w życiu zawodowym? Być numerem 1 na świecie w rozwiązaniach usprawniających rekrutację. Chciałbym również, aby Codenger urósł na miarę Skype’a. Więc tego Panu serdecznie życzę. Serdecznie dziękuję.
64
JAK W PROSTY SPOSÓB STWORZYĆ STRONĘ INTERNETOWĄ, KTÓRA ZARABIA? TEKST: DAMIAN WOJEWODA
66
Intuicyjność, świetny wygląd oraz to żeby strona naprawdę sprzedawała i to nie tylko produkty, ale również usługi - to trzy cele, które przyświecały twórcom najnowszego narzędzia do szybkiego tworzenia stron internetowych. Bowwe.com to kreator, który pozwala na zbudowanie strony internetowej i zarządzanie nią w oparciu o system CMS typu drag&drop, który jest znacznie prostszy w obsłudze, niż jakikolwiek obecnie istniejący system CMS. Rozwiązanie to jest dedykowane firmom, które chcą być obecne w Internecie, ale nie mają specjalistycznej wiedzy, aby samodzielnie i od podstaw stworzyć stronę www. O tym, jak ważna jest obecność firmy w sieci, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Wielu przedsiębiorców poszukuje rozwiązań, które pozwolą na szybkie wdrożenie strony internetowej bez konieczności zatrudniania informatyka. Bowwe.com to narzędzie, dzięki któremu nawet internetowemu laikowi uda się stworzyć funkcjonalną stronę i zarządzać nią. Prosty kreator i kilkadziesiąt darmowych szablonów umożliwiają stworzenie przejrzystej strony internetowej, opartej o autorski Content Management System (CMS), który pozwala na wygodne aktualizowanie treści za pomocą narzędzia graficznego. Właściciel firmy sam może zdecydować o funkcjach i wyglądzie strony, którą stworzy, mając do dyspozycji tysiące możliwości dostępnych w najprostszy możliwy sposób. ,,Najważniejsza w web designie jest intuicyjność i dokładne poznanie potrzeb użytkowników przyszłej strony. Przedsiębiorca najlepiej zna swojego klienta, dlatego to on powinien stworzyć stronę, która idealnie będzie odpowiadać potrzebom osób potencjalnie zainteresowanych działaniem firmy.” - mówi Wojciech Andruszków, jeden z twórców Bowwe.com. Jednak opisywana platforma to nie tylko kreator z szablonami, ale też rozwiązanie, dające szereg innych możliwości. Pomysłodawcy projektu skoncentrowali się na tym, aby tworzone witryny miały charakter społecznościowy i dostarczały klientom wiarygodnych i niezbędnych infor-
macji, tak aby ci mogli podjąć decyzję o zakupie produktu czy usługi już na stronie. Domeny uruchomione przy użyciu platformy są dynamiczne i mają za zadanie wspierać sprzedaż. Wiele dostępnych funkcji wiąże się ze współpracującym z Bowwe systemem Honaro, który pozwala min. na dodawanie wiarygodnych opinii na temat produktów i usług. Mechanizm ten powoduje, że markę ocenić może jedynie osoba, która była jej klientem, co gwarantuje firmie dużą wiarygodność. W ofercie znajduje się również zautomatyzowany system dodawania treści na wielu profilach społecznościach jednocześnie, możliwość stworzenia katalogu produktów i usług, organizowanie wydarzeń dla klientów, prowadzenie rezerwacji online, dodawanie kuponów oraz wiele innych narzędzi pozwalających na prowadzenie i automatyzację marketingu i sprzedaży internetowej. Dzięki integracji Bowwe z Honaro narzędzia te działają bardzo skutecznie, gdyż Honaro dostarcza zaufanie do firmy, które jest kluczem do przekonania potencjalnego klienta o wartości danej oferty. Skonstruowana dzięki Bowwe strona, jest przyjazna wszystkim wyszukiwarkom oraz urządzeniom mobilnym. Ma to niebagatelne znaczenie zwłaszcza przy pozycjonowaniu domeny w Google, które premiuje strony przystosowane do przeglądania na tabletach i smartfonach. Kolejną funkcją serwisu jest dostęp do panelu Site Statistics, który daje możliwość śledzenia ruchu i dostarcza danych o zachowaniach użytkowników odwiedzających stronę. Korzystanie z produktu nie wiąże się z ponoszeniem dodatkowych kosztów za hosting czy domenę. Serwis zapewnia techniczne wsparcie klienta oraz marketingowe doradztwo w zakresie najnowszych rozwiązań, które mają za zadanie przyciągnąć jeszcze większą liczbę klientów. Platforma do tworzenia stron powstała dzięki współfinansowaniu ze środków Unii Europejskiej.
67
YINTARO ROZMAWIAŁ: DAWID SWAKOWSKI ZDJĘCIA: JACEK URA
68
Czym właściwie jest Yintaro? Czym się zajmujecie? Marta Lipka-Krawczyk: Yintaro to agencja marketingu dla biznesu, specjalizująca się w komunikacji B2B. Założyliśmy ją, ponieważ zauważyliśmy na rynku usług marketingowych wiele braków i zaniechań w tym zakresie. Uważamy, że szczególnie małe i średnie firmy nie dostają takich możliwości komunikowania się ze swoimi biznesowymi partnerami jak duże przedsiębiorstwa i wielkie międzynarodowe korporacje. Dlatego właśnie potrzebują profesjonalnego wsparcia. Wiele firm, które ma w swojej ofercie propozycje dla branży B2B, robi to przy okazji obsługi innych procesów, bądź udział takich działań stanowi niewielki procent ich aktywności. Jarek Bułka: Dla nas efektywna komunikacja dla oraz z B2B jest działalnością podstawową i jedyną. Chcemy, by nasi biznesowi partnerzy, niezależnie od wielkości ich firm, czuli, że traktujemy ich poważnie i z należytą atencją. Zależy nam na tym, by korzystali z dostarczanych przez nas nowoczesnych rozwiązań marketingowych do realizacji swoich celów, przy wykorzystaniu naszych wieloletnich doświadczeń w branży.
A co znaczy Yintaro? JB: Yintaro to połączenie empatycznego i uważnego żeńskiego aspektu natury Yin z profesjonalnym podejściem do Taro, czyli B2B :) [śmiech]. MLK: A poważnie, chcemy by nazwa Yintaro stała się kiedyś synonimem właściwej uwagi wobec małego, średniego, ale i dużego biznesu w Polsce w kontekście nowoczesnych i efektywnych rozwiązań marketingowych. Yintaro oznacza profesjonalną agencję marketingu B2B. Skąd pomysł na nawiązanie do Japonii? MLK: Należymy do Grupy Sarigato i stąd nawiązanie do Japonii. Szymon Kosiński i pozostali tworzący ją ludzie, nie tylko w ten sposób chcieli wyróżnić się na rynku, ale zafascynowani nieznanymi aspektami tej wielowiekowej kultury, czerpią z niej inspirację do rozwoju biznesu, budowania relacji międzyludzkich, uwzględniając szacunek do tradycji itp. JB: Ta filozofia bardzo nam odpowiada. Jest zgodna z założeniami, z jakimi chcieliśmy prowadzić i rozwijać naszą firmę. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, aby w nazewnictwie i kulturze organizacji pójść właśnie w tym kierunku.
Czy model agencji B2B ma sens? Nieczęsto spotyka się taką specjalizację? Jesteście wyjątkowi czy raczej szaleni? MLK: Wyjątkowi :) JB: Szaleni :) [śmiech] MLK: Wyjątkowi, ponieważ w B2B się specjalizujemy, a takich firm jest na rynku niewiele. Również dlatego, że robimy rzeczy unikalne w nietypowy, profesjonalny sposób, myślę, że trochę inny niż cała reszta. Dobrym przykładem jest nasza współpraca z firmą Wienerberger, właścicielem znanych w budownictwie marek jak Porotherm, Koramic czy Terca. Rozpoczęliśmy z nią proces wdrażania i optymalizacji wewnętrznych procesów tzw. „lead management” przy wykorzystaniu naszych doświadczeń, technologii i własnego jakościowego call center. Wyjątkowo też podchodzimy do działań email marketingowych, ponieważ szczególną uwagę poświęcamy analizie grupy docelowej i wszelkich niuansów komunikatu. Oczywiście wiele firm to robi. Nasza wyjątkowość jednak polega na tym, że KAŻDY rekord i jego zachowanie jest analizowane. Efekty widzimy w wynikach.
69
JB: Szaleni, ponieważ kasa na działania marketingowe na rynku w 80-90% jest wydawana na działania w branży dóbr i usług konsumenckich. I celowe zamykanie się na ten rynek i koncentrowanie wyłącznie na B2B można uznać faktycznie za szalone. Jednak ze względu na chęć stworzenia organizacji, która ma się stać ważnym dla biznesu w Polsce dostawcą jakościowych rozwiązań marketingowych, nie możemy podążać inną drogą. A odrobina szaleństwa nikomu jeszcze nie zaszkodziła :). Jak Wam się razem pracuje? Uzupełniacie się czy rywalizujecie? MLK: Zdecydowanie uzupełniamy - każdego dnia uczymy się siebie, irytujemy czasem, sprzeczamy w drobnych sprawach (trochę jak brat i siostra), ale w kwestiach fundamentalnych jesteśmy zgodni. Mamy podobny system wartości, choć różne doświadczenia. To właśnie nas definiuje jako Yin i Yang, bo mamy też różny poziom energii itp. JB: Znamy się z Martą od wielu lat i często podczas naszych spotkań wyrażaliśmy
70
nadzieję, że kiedyś uda się popracować wspólnie. A że takie dobre marzenia należy realizować i nie pozostawiać ich tylko w sferze planów – zrobiliśmy to! Co jest dla Was ważne w prowadzeniu firmy? JB: Ludzie. Ludzie są esencją każdego biznesu i powodem, dla którego się on rozwija czy pada. To oni mogą codziennie dawać organizacji kopa do rozwoju albo stanowić niewidzialny hamulec. Pracujemy i chcemy pracować z osobami, które podobnie jak my, działają w celu osiągania wzrostu własnych kompetencji i kompetencji całej firmy, z takimi ludźmi, którym zwyczajnie się chce coś zrobić. Z doświadczenia jednak wiemy, że znalezienie takich pracowników jest bardzo trudne. MLK: Dla ludzi którzy z nami pracują teraz lub będą pracować w najbliższym czasie, jesteśmy pod każdym względem szansą na szybki rozwój zawodowy. To właśnie oni mogą być współtwórcami nowej jakości czy usług. Dzisiaj się uczą, ale za chwilę mogą tworzyć własne projekty i działy, którymi
będą zarządzać. Szukamy w pracownikach bardziej partnerów do realizacji wspólnych celów niż robotników na 8 godzin pracy. Jakie macie plany na następne lata? Jakie wyzwanie stawiacie dla Yintaro? MLK: Stały rozwój biznesu, wyjście z marketingu online również do offline – w sensie połączenia tych sfer w ramach przemyślanych scenariuszy. Dodatkowo zależy nam na stworzeniu prostych narzędzi dla małego i średniego biznesu, a także ogólnie - nowych standardów w B2B, czy w podejściu do pracowników i kontrahentów. Sporo ciekawych wyzwań przed nami! :) JB: W krótkim okresie chcemy być powiewem świeżości w B2B, liderem innowacyjnego podejścia do marketingu produktów i usług dla biznesu, partnerem małego i średniego biznesu w Polsce. W dłuższym – po prostu największą i najbardziej efektywną agencją B2B w kraju wyznaczającą kierunki tego segmentu usług.
71
72
MANAGER W PODRÓŻY SŁUŻBOWEJ TEKST: DAGMARA KOKOSZKA
Zawód managera wiąże się w dużym stopniu z przebywaniem w podróży. Nie tylko do wielu miejsc w naszym kraju, ale również na całym świecie. W końcu jest to tak ciekawa branża, która otwiera przed managerem różne drzwi do ciągłego pogłębiania wiedzy, szkolenia się i współpracy ze specjalistami światowego formatu. Czy jest więc jakiś sposób, aby takie podróże znacznie ułatwić i zwyczajnie umilić? Łatwiej jest bowiem poruszać się samochodem – szybciej, taniej i przede wszystkim przy zachowaniu sporej niezależności od rozkładów jazdy komunikacji miejskiej. Od niedawna bardzo popularne stało się więc wypożyczanie samochodów. Zarówno tych wysokiej klasy, jak luksusowe limuzyny, a także zwykłych, miejskich aut do codziennego przemieszczania się podczas służbowej podróży. Jest to nie tylko komfortowe, ale przede wszystkim bardzo ekonomiczne. Można bowiem wynająć samochód, który czekać będzie na nas już na lotnisku. Oznacza to, że zaraz po przylocie do danego miasta, nie musimy przejmować się szukaniem taksówek i błądzeniem w poszukiwaniu przystanków komunikacji miejskiej. Co ciekawe – istnieje już możliwość wypożyczenia aut w wielu krajach na całym świecie! Bardzo
wygodne rozwiązania wprowadziła między innymi firma Sixt – wypożyczając auto w jednym mieście, można je zwrócić w innym, czyli tym, do którego zmierzamy i gdzie kończymy naszą podróż. Wygodne? Korzystając z opcji limousine service otrzymujemy do dyspozycji nie tylko piękną i przestronną limuzynę, która staje się wręcz wybawieniem po długiej i męczącej podróży, ale także własnego kierowcę. Jest to wspaniały sposób na podróżowanie zarówno na długie trasy, jak i te krótsze - odebranie z lotniska, czy transport z jednego spotkania służbowego, na drugie. Opcja rent a car pozwala samodzielnie wypożyczyć auto w jednym z punktów na całym świecie! Do dyspozycji każdego managera oddane jest mnóstwo aut różnego segmentu – od zwykłych, miejskich i ekonomicznych samochodów, po limuzyny klasy premium. Warto więc poważnie zastanowić się, czy wypożyczenie samochodów nie pomoże znacznie skrócić czas podróży i przede wszystkim zwiększy komfort i wygodę. Dysponując własną limuzyną z kierowcą, można swobodnie w trakcie podróży przygotowywać ważne prezentacje, czy analizować dane, potrzebne nam przy kolejnym ze spotkań.
73
COS-MEDICO ROZMAWIAŁ: MICHAŁ BANIOWSKI
Cos-medico to firma, która stworzyła nową generację urządzeń kosmetycznych. W dodatku pochodzi z Polski i krok po kroku podbija zagraniczne rynki. Z jej założycielem rozmawiamy o drodze do sukcesu, o ciekawej branży kosmetyki profesjonalnej oraz o tym jak to jest być pożądanym przez całą Europę.
Cos-medico Polska to firma działająca w branży kosmetyki profesjonalnej. Co to dokładnie znaczy? Czym jest kosmetyka profesjonalna? Kosmetyka profesjonalna, jak sama nazwa wskazuje, jest skierowana do profesjonalistów takich jak kosmetyczki, kosmetolodzy, właściciele salonów SPA oraz salonów kosmetycznych. Samo pojęcie ma dość szeroki zakres, ponieważ w tej dziedzinie
74
znajdziemy kosmetyki pielęgnacyjne, urządzenia, akcesoria a nawet wyposażenie salonu. Jak się znalazłeś w tej branży? Osiem lat temu pracowałem w jednej z największych firm w Polsce zajmującej się produkcją kosmetyków profesjonalnych. Jako młody chłopak, interesujący się nowymi technologiami zauważyłem jak
wielki potencjał ma ta branża, a zarazem jak wiele pozostawia do życzenia. Nie mam tu na myśli samej technologii użytej w produkcji urządzeń, chodź i ona nie była zbyt rozwinięta, ale przede wszystkim jakości materiałów, funkcjonalności a nawet designu. Poznałem wielu kosmetologów, którzy chcieli te wszystkie zalety znaleźć w jednym urządzeniu. Właśnie w tym okresie narodził się pomysł na urządzenia cos medico.
Jak wyglądał wówczas polski rynek kosmetyki profesjonalnej? Coraz więcej kobiet decydowało się na zabiegi wykonywane przez profesjonalistów. Idąc śladem zachodnich trendów, polki zaczęły zauważać różnice pomiędzy domową pielęgnacją a kosmetyką profesjonalną. W tym samym czasie kierunki na wyższych szkołach takie jak kosmetologia stawały się coraz to bardziej popularne. Na dzień dzisiejszy, co piąta Polka regularnie odwiedza salon kosmetyczny. Założenie własnej firmy tego typu wymagało odwagi? Czułeś, że stawiasz wszystko na jedną kartę? Kompletnie poddałem się zasadzie „wszystko albo nic”. Na początku miałem pewne obawy, jak każdy, kto planuje założyć własną firmę, jednak po odebraniu od grafika logotypu cos medico nabrałem wiatru w żagle. Wiedziałem, że to doby kierunek. Na pewno się opłaciło, bo firma znalazła się w absolutnej czołówce. Jak wyglądała Twoja droga do sukcesu? Droga do pełnego sukcesu jest jeszcze daleka. Wszystko zaczęło się w pokoju mojego znajomego. Mieliśmy dwa laptopy i wielki zapał. Kiedy urządzenia cos medico zaczęły cieszyć się uznaniem wśród profesjonalistów - pojawiały się kolejne pomysły. Większość ludzi z mojego otoczenia uważało, że moje przedsięwzięcie przerasta możliwości malutkiej firmy, jaką był wtedy CM. Z biegiem czasu, pokój zamienił się na siedzibę z biurami oraz halą produkcyjną, firma powiększyła się o dział IT, B+R oraz Marketingu a pomysły, które były „nie do osiągnięcia” zarejestrowano w Urzędzie Patentowym.
Opowiedz trochę o sprzęcie z Waszego katalogu. Jakie maszyny się w nim znajdują i do czego służą? W naszej ofercie znajdziemy urządzenia takie jak RF, Mikrodermabrazja diamentowa, Oksybrazja, Liposukcja ultradźwiękowa, Mezoterapia bezigłowa, Mikrodermabrazja korundowa, Dermomassager, Peeling Kawitacyjny z Ultradźwiękami oraz Drenaż Limfatyczny BOA. Każde z urządzeń ma swoją określoną funkcję w zależności, jaki efekt chcemy osiągnąć. Dzięki zabiegom możemy poprawić koloryt skóry, nawilżyć ją, uzyskać efekt liftingu, zredukować zmarszczki oraz cellulit, poprawić mikrokrążenie, a przede wszystkim poprawić samopoczucie klientki. W jaki sposób dbacie o wysoką jakość sprzętu? Wykorzystujemy produkty tylko najwyższej jakości, posiadające certyfikaty oraz atesty. Robiąc research zauważyłem, że wasze urządzenia są także bardzo efektowne. Skąd taki ładny design? Zauważyliśmy, że większość urządzeń jest bardzo do siebie podobna, dlatego nawet pod tym względem chcieliśmy się wyróżniać. Wyposażyliśmy nasze urządzenia w dotykowy kolorowy wyświetlacz, a do produkcji obudowy wykorzystaliśmy takie materiały jak Staron, Kerrock i Corian, są one również wykorzystywane w urządzeniach medycznych.
Nie spoczywasz jednak na laurach, firma cały czas się rozwija. Moje pierwsze skojarzenie z cos-medico to profesjonalizm. Słuszne? Jeśli tak kojarzy się marka cos medico, to znaczy, że jesteśmy na dobrej drodze. Technologia wciąż się rozwija, wciąż uczymy się nowych rzeczy i wciąż spotykamy coraz to bardziej wymagających klientów. Wiele się zmieniło w kwestii firmy, jednak zapał wciąż taki sam.
Sprzęt cos-medico w krótkim czasie stał się pożądany nie tylko przez polskich, ale również zagranicznych partnerów. Jak udało Ci się otworzyć drzwi do nowych rynków? Cała działalność cos medico rozpoczęła się na rynku zagranicznym. Dopiero w tym roku wprowadziliśmy naszą ofertę na polski rynek. Pomimo różnych przekonań, polski sprzęt jest wysoko ceniony wśród dystrybutorów na całym świecie. Według naszych partnerów biznesowych naszym atutem nie tylko są wysokiej klasy urządzenia, ale przede wszystkich to, że wciąż się rozwijamy i wciąż mamy kolejne pomysły i nie spoczniemy póki ich nie zrealizujemy.
Na co jeszcze kładziecie nacisk? Jakość, profesjonalizm, design i innowacja. Myślę, że wszystkie decyzje związane z urządzeniami, są oparte na tych czterech fundamentach.
Ile krajów w tym momencie zaopatruje się u Was? Na dzień dzisiejszy jesteśmy dostępni w ponad trzydziestu krajach na terenie Europy i Azji.
Pracujesz już nad nawiązaniem współpracy z kolejnymi? Oczywiście. Przed nami kolejne kontynenty do odkrycia. Wyczytałem, że w tym momencie obsługujecie już ponad dwa tysiące salonów w całej Europie. Ile osób pomaga Ci ogarnąć to wszystko? CM International składa się z siedemnastu osób, jednak ciężko zliczyć ilość osób zajmujących się sprzedażą, marketingiem czy zapleczem technicznym. Nasi dystrybutorzy kompleksowo zajmują się promocją marki, m.in na targach czy w branżowych magazynach. Aby spełnić najwyższe standardy w obsłudze klienta, często tworzone są specjalne działy poświęcone marce cos medico, zatrudniające sztab ludzi odpowiedzialnych za promocję, sprzedaż, szkolenia i zaopatrzenie techniczne. Cos-medico ma już wyrobioną markę. Można o Was przeczytać w chorwackiej prasie branżowej, można spotkać Was na indyjskich targach i zobaczyć billboardy z waszym logo na rosyjskich ulicach. Powiedz szczerze, interesuje Cię jeszcze współpraca z polskimi kontrahentami? Oczywiście! To nasz kolejny cel do osiągnięcia – zaistnieć na polskim rynku. Innej odpowiedzi się nie spodziewałem. W których polskich miastach nasze czytelniczki być może używają sprzętu z logo cos-medico nie zdając sobie z tego sprawy? Ciężko byłoby wymienić wszystkie miasta jednak na pewno znajdziemy je we Wrocławiu, Jastrzębiej Górze, Giżycku, Jeleniej Górze, Pile, Koninie, Zielonej Górze, Rykach, Poznaniu, Gubinie, Chełmie, Gdyni, Jaworznie, Szczecinie oraz wielu innych. Powiedz, czy część celów, które postawiłeś sobie na początku kariery w branży kosmetycznej, udało Ci się już zrealizować? Tak. Zbudowanie marki cos medico, wypuszczenie na rynek nowej linii urządzeń pod marką M3, opracowanie systemu Reactify oraz stworzenie aplikacji Skinic dla profesjonalistów z branży medycyny estetycznej. Jakie są kolejne? Jest ich wiele, ale celem długodystansowym jest rozpoczęcie produkcji urządzeń dla rynku medycznego.
75
SENSINUM ROZMAWIAŁA: NATALIA WIŚNIOWSKA ZDJĘCIE: PAULINA FRĄCZEK
Sensinum to krakowski software house specjalizujący się w zyskującej coraz większą popularność dziedzinie eHealth, czyli rozwiązaniach technicznych wspierających sektor ochrony zdrowia. O tym, jaki jest klucz do powodzenia wysoko wyspecjalizowanego startupu, kiedy można odetchnąć z ulgą i powiedzieć sobie “Daliśmy radę” pytamy twórców projektu - Tomka Orzechowskiego i Sebastiana Pracucha.
Panowie, patrząc na Wasz dorobek, można powiedzieć, że przedsiębiorczość macie we krwi. Tomek, swoją przygodę z biznesem zacząłeś ponad dekadę temu. Jak się zmienił rynek w tym czasie? Widzisz jakieś różnice? Tomek: Oczywiście. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z IT, rynek był zdecydowanie bardziej chłonny, większość sektorów zamawiała bądź migrowała swoje stare systemy do modelu webowego. Można powiedzieć, że
76
wystarczyły podstawowe kompetencje w tym zakresie i można było konkurować z większymi, którzy jeszcze nie zdążyli się przestawić na nowe technologie. Prowadzenie biznesu obecnie wymaga na pewno zdecydowanie bardziej przemyślanych działań, a standardowa oferta już nie wystarcza. Czyli co według Was gwarantuje obecnie powodzenie projektu IT?
Sebastian: Specjalizacja. Naszym pomysłem był obszar eHealth, w szczególności zawężony do aplikacji internetowych, które współpracują z inteligentnymi urządzeniami i przetwarzają w nieco wyszukany sposób zarejestrowane dane. W tym się wyspecjalizowaliśmy i w naszym przypadku to się sprawdziło wstrzeliliśmy się też w dominujący wówczas trend Internetu Rzeczy.
Jakie problemy może napotkać startupowiec, który chciałby pójść Waszymi śladami? Tomek: Tym co jest najtrudniejsze na początku to zdobycie zaufania potencjalnego klienta, będąc tak naprawdę zupełnie nieznaną marką. Dla nas priorytetem była terminowość. Na tym gruncie wybudowaliśmy zaufanie u klientów i partnerów biznesowych, którzy polecali nas dalej. Była to duża inwestycja, bo wiadomo, że w małej firmie rąk do pracy zawsze brakuje. Sebastian: Z mojej obserwacji wynika, że bardzo dużo problemów pojawiajacych się w projektach wynika z braku dobrej komunikacji. Dlatego tak bardzo tego pilnowaliśmy u siebie i nawet z przesadą działaliśmy w tym obszarze. Dzięki temu uniknęliśmy nerwowych sytuacji, klienci zawsze znali aktualny stan projektu oraz kłopoty z jakimi się mierzyliśmy. Pozwoliło nam to na koncentrację nad rozwiązaniem problemów technicznych, a nie przysłowiowe gaszenie pożarów. Startup to nie tylko idee i innowacyjne rozwiązania. To przede wszystkim mikro przedsiębiorstwo, którym trzeba zarządzać. Jak to u Was wygląda? Tomek: Udało nam się tak podzielić zadaniami wj fabryce, tak aby pasowały do naszych naturalnych predyspozycji. Ja odpowiadam za działania strategiczne. Patrzę na biznes w dłuższej perspektywie czasu i niejako profiluję nasze działana. Zdecydowanie lepiej mi to wychodzi niż koncentracja na małych, kilkugodzinnych zadaniach. Sebastian: Moją mocną stroną są natomiast działania operacyjne szczególnie przy tworzeniu nowych produktów. Lubię dobrze zdefiniowane zadania, z precyzyjnie określonym terminem i tego też pilnuję w naszym biznesie. Skupiając się na kilku projektach jednocześnie ciężko myśleć o dlugoterminowej strategii firmy, dlatego dobrze się dobraliśmy z Tomkiem, bo każdy z nas pilnuje biznesu pod nieco innym, ale równie ważnym aspektem. Tomek: Cecha która dla odmiany nas łączy to swego rodzaju biznesowa powściągliwość. Staramy się nie podejmować decyzji na bazie emocji. Dla wszystkich działań konstruujemy bardzo precyzyjny plan finansowy, który aktualizujemy na bieżąco co do grosza. Dla większości naszych znajomych, którzy oglą-
dają nasze Excele jest to zabawne, że z taką skrupulatnością podchodzimy do firmowych wydatków, ale dzięki temu, po czasie osiągnęliśmy całkiem niezłą precyzję planowania. Mówiąc wprost, jak przystało na krakusów jesteśmy oszczędni :) Nie jest to powszechna polityka w startupach... Tomek: Mam wrażenie, że czasami jest to rzadkość nawet w średniej wielkości spółkach, którym jakoś udało się rozkręcić bez takich mechanizmów kontrolingu. Wykorzystujemy jednak narzędzia, które stosują duże firmy i dzięki temu skręcamy tak słupki, że znajdujemy całkiem sporo oszczędności. Wierzymy, że jeśli szczęście nam dopisze, to ta sumienność się opłaci i umożliwi szybki rozwój firmy bez wprowadzania radykalnych rewolucji w obszarze zarządzania czy kontroli finansów. Czy w zarządzaniu projektami taka korporacyjna skrupulatność też się Waszym zdaniem sprawdza? Sebastian: W tym obszarze akurat jesteśmy zwolennikami lekkich metodyk. To co zadziałało to budowanie produktów metodą Lean oraz zarządzanie zadaniami podejściem Kanban. W szczególności w sytuacji, gdy team realizuje projekty, w których zadania i priorytety zmieniają się z dnia na dzień. Generalnie uważam, że dalekowschodnie metodyki i tamtejsze podejście do biznesu i pracy ma naprawdę głębszy sens. Ustaliliśmy już, że projekt musi być innowacyjny i sprawnie zarządzany. Jednak za każdym sukcesem i każdą porażką zawsze stoją ludzie. Jak budować zespół, żeby się rozumiał i działał sprawnie? Sebastian: Ważne jest, aby ludzie uzupełniali się pod względem kompetencji, ale także dopasowali charakterologicznie. W małym zespole łatwo o konflikty. W firmie, która walczy o pozycję, pracuje się pod presją czasu, często także w stresie. Rolą szefa jest umieć pracowników zmotywować, nawet w trudnych sytuacjach oraz tak kierować zespołem, by unikać konfliktów na tle personalnym. O czym jeszcze powinni pamiętać młodzi przedsiębiorcy? Tomek: Jestem przekonany, że skromność i wyłożenie wszystkich kart na stół daje lepsze efekty niż koloryzowanie i dorabianie
rzeczywistości. Może oferta nie jest wówczas tak atrakcyjna i nie generuje się wielu szans sprzedażowych, ale jak już dochodzi do poważnych rozmów to możliwość wyciągnięcia dodatkowych asów z rękawa pozwala zdziałać cuda. Po latach mogę powiedzieć, że długofalowo ta strategia działa i jest najskuteczniejsza. Sebastian: Ważne jest także, aby otaczać się pozytywnymi osobami, które wierzą w projekt i jego powodzenie. Nic nie działa lepiej w sytuacjach kryzysowych czy stresowych jak wzajemna motywacja. Radziłbym też nauczyć się rozgraniczyć relacje prywatne i zawodowe. Przyznam szczerze, że kilka razy zgodziliśmy się zabrać jakieś zlecenie w formie przysługi. W efekcie wykonaliśmy je po kosztach albo na granicy opłacalności. Niestety biznes to biznes. Musi się opłacać każdej ze stron. Tomek: Trzeba też pamiętać, że własna działaność to też większa odpowiedzialność - już nie tylko za siebie i projekt, ale przede wszystkim za ludzi, których się zatrudnia. Mogę jednak z pełną odpowiedzialnością powiedzieć - Warto! Na koniec opowiedzcie proszę, jakie są Wasze dalsze plany i na czym teraz koncentrujecie rozwój firmy? Sebastian: Mamy to szczęście, że nasze Sensinum działa już stabilnie i posiada bardzo odpowiedzialny i samodzielny zespół, dlatego możemy z Tomkiem rozwinąć skrzydła i zająć się tym, co naprawdę lubimy - tworzeniem nowych produktów. To co teraz robimy to budowanie solidnych relacji z partnerami biznesowymi, którzy myślą o stworzeniu własnego przedsięwzięcia celowego. Dla nich właśnie jesteśmy w stanie ułożyć kompletny plan działania, zbudować zespół oraz przede wszystkim dostarczyć produkt, tworzący wartość nowej spółki. Tomek: Chętnie rozmawiamy o każdym biznesie, który można zrealizować w modelu SaaS. Zdobyliśmy sporą wiedzę jak symulować i budować tego typu przedsięwzięcia, więc wydaje nam się, że możemy być mocnym partnerem dla takich działań. Jesteśmy przekonani, że tego typu architektura to jedyna droga do szybko skalowalnego biznesu, który bez wątpienia może powstać w naszym kraju i stać się marką globalną!
77
HEINEKEN WYKONAŁ PIERWSZE
SELFIE Z KOSMOSU TEKST: MARTA JECHNA
Dla uczczenia współpracy z kultową marką filmów o Jamesie Bondzie, Heineken właśnie opublikował pierwsze na świecie selfie z kosmosu, wykonane przez satelitę krążącą na orbicie okołoziemskiej. Zdjęcie zrobiono ponad 200 specjalnym gościom z całego świata, w tym z Polski, podczas unikalnego eventu „Spyfie”, który miał miejsce na Zaporze Hoovera w okolicach Las Vegas.
78
Spyfie, czyli selfie godne szpiega Jej Królewskiej Mości, to kulminacyjny punkt międzynarodowej kampanii marketingowej marki Heineken. Jedną z jej składowych elementów był casting do pierwszego selfie z kosmosu, przeprowadzony za pośrednictwem portalu Instagram na całym świecie.
Aby zrealizować to przedsięwzięcie, marka nawiązała współpracę z UrtheCast — firmą specjalizującą się w wykonywaniu zdjęć powierzchni Ziemi w technologii Ultra HD. Spyfie zrobiono przy użyciu aparatu zainstalowanego na satelicie Deimos-2, przy pomocy kamery Iris w technologii ultra HD, ulokowanej na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Orbitująca na wysokości 600km nad ziemią, satelita Deimos-2 wykonała przybliżenie na wybraną lokalizację i zrobiła spektakularne zdjęcie z kosmosu. To ujęcie zostało potem przetworzone tak, aby uzyskać maksymalne zbliżenie na każdego z uczestników. W wydarzeniu udział brało ponad 200 szczęśliwców, w tym m.in.: zwycięzcy castingu, partnerzy, zaproszeni goście specjalni oraz przedstawiciele mediów z całego świata. Z Polski w wydarzeniu uczestniczyli goście wybrani w ramach castingu. Ponadto, do udziału w wyprawie Spyfie, Heineken zaprosił również Natalię Siwiec — modelkę i celebrytkę, która urodą dorównuje nie jednej dziewczynie Bonda oraz youtuberów: szarmanckiego niczym sam James Bond — Karola Paciorka oraz Marka Hoffmanna, znanego jako AdBuster, któremu żadna akcja marketingowa i reklamowa nie umknie uwadze, zwłaszcza tak spektakularna jak Spyfie. Każdy uczestnik wyprawy miał niepowtarzalną możliwość opublikowania swojego selfie z kosmosu na własnych kanałach społecznościowych, jako jedynej w swoim rodzaju pamiątki z wydarzenia Spyfie. — Celem kampanii związanej z filmem Spectre było zaproszenie każdego z nas do skosztowania ekscytującego świata Jamesa Bonda. Cieszymy się, że właśnie to osiągnęliśmy. — tłumaczy dyrektor Global Heineken Sponsorship, Hans Erik Tuijt — Ta misja przyświecała wszystkim podjętym przez nas działaniom: udostępniliśmy fanom niepublikowane wcześniej
materiały z planu zdjęciowego Spectre za pomocą butelek z limitowanej Bondowej serii, na Facebooku opublikowaliśmy reklamę z Danielem Craigiem zanim trafiła na mały ekran, a punktem kulminacyjnym był właśnie unikalny event Spyfie. Ta kampania będzie naszym nowym punktem odniesienia dla naszych kolejnych globalnych akcji promocyjnych. — dodaje Tuijt. — Nic podobnego na taką skalę nie było wcześniej dokonane, dlatego kiedy przedstawiciele Heinekena opowiedzieli nam o pomyśle na selfie z kosmosu, byliśmy zachwyceni możliwością udostępniania naszej technologii do tworzenia tego kawałka historii. — tłumaczy Scott Larson, CEO UrtheCast,— Wydarzenia takie jak Spyfie prezentują możliwości satelity Demois-2 w naprawdę wyjątkowy sposób. Uwydatniają też, co potrafią nasze kamery w połączeniu z technologiami internetowymi oraz to, jak możemy ich używać do kreatywnej współpracy wyznaczającej nowe trendy. Spectre to 24. film o przygodach Jamesa Bonda, który jest wynikiem współpracy Albert R. Broccoli’s EON Productions, MetroGoldwyn-Mayer Studios oraz Sony Pictures Entertainment. Światową premierę miał 26. października w Wielkiej Brytanii, a na ekranach polskich kin pojawi się 6 listopada. Produkcja już osiąga ogromny sukces kasowy na prawie każdej szerokości geograficznej, w której miała swoją premierę. W Wielkiej Brytanii Spectre pobił rekord frekwencji podczas premiery oraz zdobył największy tygodniowy przychód kasowy w historii brytyjskiej kinematografii. Współpraca Heinekena ze światem filmów Jamesa Bonda obejmuje już siedem filmów — od Jutro nie umiera nigdy z 1997 roku po najnowszy Spectre.
79
KSIĄŻKI DLA MANAGERÓW TEKST: JOANNA WIŚNIOWSKA - YOURSPORTBLOG.PL
Książki sportowe kojarzą się głównie z auto- i biografiami wielkich sportowców. Tymczasem i wśród nich możemy znaleźć inspiracje dla managerów, czy osób zarządzających firmami i projektami. Nie od dziś wiadomo, że sport jest soczewką życia. Wiele schematów z piłkarskiej czy koszykarskiej szatni, możemy przeszczepić na nasz codzienny grunt. Sport, a zwłaszcza wielcy jego przedstawiciele, mogą być inspiracją dla każdego, kto zarządza ludźmi, każdego kto dąży do pewnego celu.
kryzysowych zachowują spokój, panując nad emocjami, jak radzą sobie z niepokornymi osobowościami w drużynie i jak wyznaczają drogę do celu. Autorzy podają czytelnikowi wskazówki, w jaki sposób – spoglądając na Mourinho i Guardiolę – można przenieść ich sposoby zarządzania na naszą firmę i na nas samych. Potencjał książki niesamowity.
Wybrałam więc pięć książek sportowych, dostępnych na naszym rynku, które mogą przydać się managerom szukającym inspiracji.
Michał Pol, redaktor naczelny Przeglądu Sportowego, tak mówi o tej książce „Jedyna na świecie książka sportowa o biznesowym profilu. Polecam kibicom i menedżerom zarządzającym ludźmi”.
1.
2.
„Mourinho vs. Guardiola” Juan Carlos Cubeiro, Leonor Gallardo Oto dwóch wielkich trenerów, zupełnie innych charakterów, zwolenników innego stylu zarządzania, zupełnie innych dróg do sukcesu. Obaj działają pod wielką presją, obaj zarządzają piłkarskimi gwiazdami. Z książki można dowiedzieć się, m.in. w jaki sposób obaj trenerzy radzą sobie z utrzymaniem autorytetu i wiarygodności, jak w sytuacjach
80
„Simeone. Mecz po meczu” Diego Simeone Postać Simeone i jego sukcesy odniesione z drużyną Atletico Madryt, udowodniają, że dzięki odpowiedniemu zarządzaniu nawet bez gwiazd w zespole, jesteśmy w stanie osiągnąć bardzo dużo. Filozofia, którą wyznaje argentyński szkoleniowiec „partido a partido”, czyli mecz po meczu, śmiało może być realizowana w naszych miejscach pracy. W drodze po sukces krok po kroku.
To także książka, która pokazuje człowieka pełnego pasji, jego podejście do problemów i wyzwań. Jego kontakty z zawodnikami, podziw do przeciwnika. Simone jest przez zawodników uwielbiany i szanowany, trudno się temu dziwić, skoro jego zasady działania w grupie i na rzecz zespołu są tak jasne. Inspirująca lektura.
3.
„Menedżerowie. Jak myślą i pracują wielcy stratedzy piłki nożnej” Mike Carson Ferguson, Mourinho, Ancelotti, W e n g e r, Redknapp, Mancini, Hodgson czy Rogers i wiele innych postaci i ich metody zarządzania wziął pod lupę Mike Carson, ekspert w dziedzinie przywództwa. Niegdyś pracownik firmy McKinsey & Company. Obecnie współwłaściciel firmy konsultingowej, specjalizującej się w biznesie i transformacjach ludzkich.
Kto, jak nie on, więc ma prawo prześwietlić liderów najlepszych klubów angielskiej Champions League. Oni Carsona fascynują. Z tej fascynacji właśnie rodzą się starania, aby czytelnikowi objaśnić działaniach tych wielkich managerów. Jak możemy przeczytać w posłowiu „Książka ta pozwala przyjrzeć się pracy, myślom, uczuciom i działaniom najlepiej rozpoznawalnych przywódców światowej piłki. Oczywiście nie wyczerpuje tematu; o menadżerach piłkarskich można napisać znacznie więcej”. Jest to bardzo solidna lektura, bardzo dogłębnie wchodząca w temat.
4. „Phill Jackson. 11 pierścieni” Phil Jackson i Hugh Delehanty Człowiek, który wygrał najwięcej razy NBA jako trener. Coach legendarnej drużyny Chicago Bulls i Los Angeles Lakers. Trener takich sportowych osobistości jak Jordan, Pippen, Rodman, Bryant i O’Neala.
Phill Jackson to wielki filozof, nietuzinkowa postać, niegdyś hipis. Jak sam twierdzi, sukces sportowych, który odniósł zawdzięcza temu, że potrafił oddać cały swój umysł, ciało i duszę temu, co kocha. I, co ważne, nie bał się on otaczać się najsilniejszymi i najmądrzejszymi ludźmi. Postać byłego trenera Chicago Bulls, to także przykład próby zarządzania drużyną i wdrażania niekonwencjonalnych metod. Zafascynowany kulturą Indian Jackson zapoznawał drużynę z plemiennymi zwyczajami Indian Lakota. Ważne w tej pozycji jest to, że Jackson dopuszcza nas do wielu zakątków, nie ma przed czytelnikiem tabu, można więc czerpać garściami z jego nauki o zarządzaniu zespołem. Jak osiągnąć balans, jak pogodzić ego, jak stworzyć z tego szansę na wygraną? Tę odpowiedź znajdziecie w książce „11 pierścieni” Philla Jaksona.
5. „Kopalnie talentów” Rasmus Ankersen Żeby zarządzać ludźmi trzeba wyciągać z nich wszystko, co najlepsze. Trzeba stworzyć klimat odpowiedni do ich rozwoju. Trzeba stworzyć własną „kopalnię talentów”, nieważne, że brzmi to zbyt patetycznie. Odpowiednia atmosfera, etos pracy, jesteśmy w stanie sięgnąć po wszystko. Rasmus Ankersen udał się do miejsc, z których pochodzą mistrzowie świata i olimpijscy. Szukał odpowiedzi na pytanie skąd się biorą talenty. I zrozumiał, że talent to dopiero początek. Najważniejsza jest ciężka praca. I ta reguła dotyczy każdej dyscypliny życia. Także w biznesie. Niech o tym świadczą słowa szefa grupy LEGO, Jorgena Vig Knudstropa: „Świat biznesu ma u Rasmusa Ankersena wielki dług wdzięczności za jego dogłębną analizę tego, czego naprawdę potrzeba, aby zidentyfikować i rozwijać talent.” I nieważne, czy mówimy o jednostce czy o grupie. Ankersen nie podrzucam nam teoretycznych rozważań, on daje narzędzie, dzięki którym po lekturze książki jesteśmy w stanie działać. Dobra wiadomość jest taka, że własna kopalnię da się stworzyć wszędzie, więc do dzieła!
81
82
OPEGIEKA ROZMAWIAŁ: DAWID SWAKOWSKI
Czym dokładnie jest Virtual Clouds? Radosław Kubryń: W skrócie jest to w pełni funkcjonalna chmura obliczeniowa, którą zbudowaliśmy od podstaw w ramach badań nad Cloud Computingiem w naszym Centrum Badawczo Rozwojowym OPEGIEKA. Charakterystycznymi cechami Virtual Clouds są przede wszystkim szybkość działania, intuicyjność oraz elastyczność. Te 3 cechy były dla priorytetowe podczas tworzenia chmury. Szybkość jaką udało nam się osiągnąć jest imponująca, bo mówimy tutaj o czasie utworzenia serwera w mniej 3 minuty.
przedsiębiorstwo. Obserwując rosnące potrzeby rynku oraz własne, postanowiliśmy w ramach Centrum Badawczo Rozwojowego OPEGIEKA rozpocząć badania nad Cloud Computingiem, którego efektem końcowym miał być produkt naszej marki DC4B w postaci chmury obliczeniowej. Podczas analizy potrzeb zauważyliśmy brak rozwiązań, które w prosty, intuicyjny i przede wszystkim szybki sposób umożliwią utworzenie własnej infrastruktury IT w chmurze obliczeniowej. 2 lata badań nad chmurą obliczeniową przyczyniło się do wytworzenia własnej chmury obliczeniowej o nazwie Virtual Clouds.
• • • • •
3 kroki – serwer w 3 krokach 3 minuty – czas utworzenia maszyny wirtualnej, 3 interfejsy – desktop, mobile, tablet 3 typy chmury (publiczna, hybrydowa i prywatna) 3 parametry (CPU, RAM, HDD)
Tworząc interfejs Virtual Clouds staraliśmy się, aby możliwie uprościć proces tworzenia serwera wirtualnego. Dzięki wielu testom i próbom udało się zaprojektować interfejs składający się właśnie z 3 kroków.
Na rynku jest wiele konkurencyjnych Elastyczność chmury z kolei pozwala rozwiązań chmury. Czym różnicie się na pełną swobodę w zarządzaniu właod konkurencji? snymi zasobami. Intuicyjność inter„Współpracujemy z firmą Opegieka Elbląg Przede wszystkim na zmiany fejsu była kolejnym na wielu płaszczyznach od dłuższego czasu. otwartością i ciągłym rozwojem. Nie elementem, na który Wybraliśmy Virtual Clouds ze względu na łatwość zamykamy się na rozpołożyliśmy bardzo dostępu, ergonomię oraz szybkość działania. Mam wiązania popularnych duży nacisk. Nasze dotychczasowe tu na myśli zarządzanie zasobem, konfigurację vendorów oprogramowieloletnie doświaddo wirtualizacji. i samą pracę w chmurze. Do tej pory przekonaliśmy wania Ogranicza nas jedynie czenie w budowie się o wydajności i – chyba co ważniejsze – stabilności wyobraźnia i technolointerfejsów i aplikacji rozwiązania.” – Intergraph Łukasz Kulesz dla administracji gia, która jest na dzień publicznej pomogło dzisiejszy dostępna. nam wypracować Obserwując rynek interfejs, który jest w stanie obsłużyć 3 kroki do chmury? Dlaczego 3? Cloud Computingu oraz konkurencję dotypowy „laik”, który sam zbuduje własną 3 kroki ponieważ w naszej chmurze to strzegliśmy potrzebę, zbudowania chmuinfrastrukturę IT. właśnie przytoczone 3 kroki wystarczą do ry innej niż obecne. Nasze rozwiązanie utworzenia wirtualnego serwera w Virtual daje możliwość kreowania własnej infraSkąd pomysł na chmurę? Clouds. Liczba 3 również nie jest przypad- struktury IT. Udostępniamy naszą chmurę Pomysł na chmurę zrodził się poniekąd kowa ponieważ właśnie „trójka” idealnie w formie IaaSu. To użytkownik decyduje ile z potrzeb jakie sami mieliśmy jako określa naszą chmurę.
83
i jakich serwerów utworzy na podstawie puli zasobów CPU, RAM oraz HDD. W skrócie dajemy worek klocków, z których każdy może zbudować coś dla siebie ;) na chwilę lub na dłużej.
środowiska zwirtualizowane oraz dedykowane z zachowaniem redundancji i bezpieczeństwa. Istnieje możliwość kolokacji również sprzętu klienta oraz jego integracji z naszymi rozwiązaniami jak i samą chmurą Virtual Clouds.
Ile obecnie serwerów znajduje się w infrastrukturze Virtual Clouds? Dopiero się rozpędzamy. W tej chwili pracuje nie przerwanie około 300 instancji wirtualnych w wydzielonych środowiskach. Przetwarzają oraz składują one ponad 200TB różnego rodzaju danych.
Rynek chmury obliczeniowej to wciąż Status Centrum Badawczo Rozwojowego „nieznane” dla klientów. Macie sposób powoduje, że możemy być traktowani jako Jak widzicie rynek „Cloud Computingu” by ich przekonać? jednostka naukowa a to daje możliwość za 5, 10 lat? To prawda rynek Cloudu Widząc znaczący wzrost w Polsce jest ciężki. zainteresowania Cloud „Chmura pozwala nam niesamowicie szybko Przedsiębiorcy i admiComputingiem, myślę iż wiele firm przeniesie się nistracja nie są jeszcze i w zaledwie kilku krokach utworzyć infraz własną infrastrukturą dostatecznie zorientostrukturę serwerów wirtualnych. Możliwości do chmury obliczeniowej. wani w temacie Cloudu chmury pozwalają na wyizolowanie środowiska Jest również szansa na i może stąd ich obawy. systemowego jako infrastruktury prywatnej lub to, że administracja puW obecnej chwili rozwiązania cloud computingu, bliczna będzie zmuszona publicznej. Natomiast, ciekawym podejściem są równie bezpieczne przepisami prawa, aby pozwalającym połączyć oba światy jest chmura co rozwiązania dedyinwestować w rozwiązahybrydowa.” - Monolit Tomasz Ostaszewski kowane lub nawet beznia tańsze i wydajniejsze takie jak chmura obliczepieczniejsze ze względu na wielopoziomową izolację warstw. Na rozwijania kompetencji i zdobywania niowa zamiast kupować własne serwery, pewno są tańsze niż inwestowanie we grantów współfinansowanych ze środków które podlegają procesowi starzenia. Co własną infrastrukturę. Unii Europejskiej dla projektów badaw- będzie za 5 lat zobaczymy … Może bęczych. Jesteśmy idealnym partnerem dziemy wdrażać nasz nowy produkt czyli Dodatkowy fakt, który może przekonać w takich projektach zarówno dla sektora „ Autonomiczną chmurę obliczeniową”, klienta do cloudu to poziomy bezpieczeń- naukowego jak innych przedsiębiorstw. czyli efekt naszego najnowszego projekstwa samego Data Center tzw. certyfikaty My nie teoretyzujemy tylko praktykuje- tu badawczego, który uzyskał właśnie bezpieczeństwa, które wydawane są my i jako komercyjne centrum badawcze dofinansowanie z Narodowego Centrum wyłącznie zaufanym ośrodkom przetwa- jesteśmy zorientowani na wdrożenie Badawczo Rozwojowego. rzania. Nasze Data Center spełnia stan- i konkretny termin a nie tylko pisanie dardy TIER III oraz posiada certyfikaty publikacji jak to miało miejsce dotychczas Czy możesz coś więcej powiedzieć ISO 9001 i 27001. Chwalimy się tym, że w przypadku wielu jednostek naukowych. o tym projekcie ? Na razie nie chciałbym u nas można negocjować nie wiele zdradzać, bo projekt tylko cenę ale każdy zapis „Virtual Clouds to naprawdę świetne dopiero startuje. Ogólnie z umowy. Dzięki temu możerozwiązanie. W prosty sposób mogliśmy my dopasować się do nietychcemy pracować nad nową powych wymagań klientów formą chmury obliczenioudostępnić aplikację do testów klientowi i wypracować optymalne wej pokonującej bariery oraz kreować środowiska produkcyjne czy warunki SLA związane z rozobecnie używanego sprzętu deweloperskie dla naszych projektów.” liczaniem opłat za faktycznie i wirtualizatorów. Osoby – OPEGIEKA Michał Stawowski zainteresowane rozwojem używane funkcjonalności usług chmurowych na czy wykonywane czynności. zaawansowanym poziomie Wspomniałeś, że posiadacie własne Posiadamy taki status jako nieliczni i pracą przy takim projekcie zapraszamy Data Center oraz status Centrum w Polsce. Świadczy to dużej determinacji do kontaktu. Badawczo Rozwojowego. Jaki ma to naszej firmy w kreowaniu innowacyjnych wpływ na rozwój Virtual Clouds oraz rozwiązań. Dodatkowym atutem jest jakie korzyści płyną z tego faktu dla nasze położenie geograficzne i własne klienta? Data Center, gdzie możemy wykonywać Fakt posiadania własnego Data Center eksperymenty, zdobywać doświadczenie daje nam większą elastyczność niż kon- i testować nowe technologie przed ich kurencja. Jesteśmy w stanie zapewnić wdrożeniem.
84
MY, KOBIETY Z DWORCA NORMALNOŚĆ TEKST: SYLWIA KOLADYŃSKA
Kaśka to dobra dziewczyna. Niebrzydka, niegłupia, studiuje dobry kierunek na politechnice i ma jako-takie plany na przyszłość. Tylko na facetów trafia chujowych. Ten maminsynek, tamten zatwardziały fan siłowni i pucowania lakieru na swoim BWM, jeszcze kolejny patentowany leń bez najmniejszych ambicji. A Kaśka swoje ambicje ma. I ciągle na siłę szuka tego kogoś, kto będzie w sam raz. Nie ma wygórowanych wymagań, na księciu z białym koniem jej nie zależy. Ale żeby ogarnięty był, żeby chciał robić coś ze sobą, a nie żyć trybem praca-piwo-telewizja. Bo Kaśka chce od życia czegoś więcej, tylko coraz częściej ma wrażenie, że chce za dużo.
Baśce zazdroszczą wszystkie koleżanki z pracy. Mąż cholernie przystojny, z dobrej rodziny i obrzydliwie bogaty. Baśka ma duży dom z ogrodem, własną sprzątaczkę i osobną garderobę na same buty. W zasadzie ma wszystko, czego tylko sobie zażyczy, bo mąż Baśki wielbi ją nad życie i spełnia każdą jej zachciankę. Dzieci mieć nie chcą, bo obojgu zależy na karierze, a nie na babraniu się w pieluchach i mlecznych kaszkach. Żyją więc życiem, o którym większość ludzi może tylko pomarzyć. Tylko nikt nie wie o tym, że Baśka zdradza męża przynajmniej raz w tygodniu. Bo tej potrzeby Baśki mąż zaspokoić nie potrafi.
*** *** Anka już od małego nie wykazywała się zbyt dużą inteligencją. Wzorców w domu nie miała, bo ojciec pijak, a matki ciągle nie było, bo tyrała na dwa etaty, żeby jakoś utrzymać dom. Dlatego jedyne wzorce, jakie Ance wpadały do głowy, to te z podwórka pod blokiem albo z brazylijskich seriali, które oglądała wieczorami. I tak jakoś szła przez życie, ledwo kończąc szkołę zawodową, bez konkretnych planów na przyszłość, za to z dzieckiem w brzuchu. Za dużo od życia nie chciała – miała faceta, który zarabiał 1,5 tysiąca miesięcznie, a to na trzy osoby już całkiem niezła kwota. To nic, że brak na fryzjera czy kosmetyki, przecież jak już facet z nią jest i mają razem dziecko, to nie musi się na siłę pindrować. Prawda okazała się być inna. Ankę facet zostawił, a ona w wieku 22 lat ma dziecko sztuk jeden i pracy sztuk zero. Tak samo jak wizji na przyszłość.
Marysia to zajebiście dobra dupa. Długie blond włosy, nogi do nieba i talia osy. A do tego 2 doktoraty, świetna praca i podróże po całym świecie. Marysia spełnia wszystkie swoje marzenia po kolei i osiąga masę sukcesów, rodzina jest z niej dumna, a znajomych ma tysiące. Czasami prześpi się z jakimś rozwiedzionym Portugalczykiem, czasami wyjdzie na kolację z Włochem, a czasami uda jej się uwieść żonatego Brazylijczyka. Marysia doskonale zna swoją wartość i wie, jak ją wykorzystać. Tylko ostatnio jakoś nie potrafi czerpać z tego radości. W zasadzie straciła umiejętność czerpania radości z czegokolwiek. Bo co da jej sukces, jeśli tym sukcesem nie ma się z kim podzielić?
85
5 RZECZY, KTÓRE MĘŻCZYŹNI POWINNI WIEDZIEĆ O KOBIETACH TEKST: SYLWIA KOLADYŃSKA
Poradników, książek i artykułów na ten temat można znaleźć dziesiątki. Jednak większość z nich omawia popularne stereotypy, które prędzej czy później okazują się totalnym fiaskiem. A są rzeczy, które mężczyźni naprawdę powinni wiedzieć o kobietach.
My też boimy się zobowiązań Czy to na początku znajomości, czy przy dłuższym związku – to nie jest tak, że każda kobieta automatycznie odczuwa potrzebę zatrzymania samca na stałe. Tak samo jak Wy boimy się poważnych decyzji i większych kroków. Hormony i instynkt wcale nie biorą nad nami góry, jeśli stoimy przed naprawdę ważnymi wyborami. Ba, często rozum wygrywa z sercem – myślimy o ewentualnych konsekwencjach i wolimy nie wyciągać zbyt pochopnych wniosków. Strach przed poważnymi decyzjami nie oznacza braku dojrzałości – wynika on bardziej z obaw przed porażką.
Wykaż zainteresowanie, a z pewnością się odwdzięczymy Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, iż większość kobiecych zainteresowań jest dla mężczyzn po prostu nudnych. Jednak jeśli chociaż spróbujesz posłuchać o jej zainteresowaniach i zrozumiesz fascynację, kobieta z pewnością uczyni to samo. Uwierz – ogromna część kobiet kompletnie nie widzi nic interesującego w samochodach, grach komputerowych czy informatycznych rzeczach, ale jeśli ich partner się tym interesuje – postarają się go wysłuchać i pokazać, że okazują zainteresowanie tym, co go fascynuje. To działa w obie strony :)
Kobiety lubią mężczyzn, nie chłopców Nie dzwoń co chwilę do mamy o radę, nie pytaj o wszystko, nie zachowuj się jak życiowa łamaga, za którą wszystko trzeba robić. Kobieta nie szuka
86
faceta po to, żeby się nim opiekować – tylko po to, żeby razem się realizować. Nie żyjemy już w czasach, kiedy rolą kobiety jest opieka nad domem, zaś mężczyzny – utrzymanie rodziny. Mamy czasy równości, w których obowiązki w miarę potrzeb powinny być podzielone. Jeśli oczekujesz od kobiety, że po powrocie z pracy będzie codziennie czekał na Ciebie ciepły obiad, pranie zawsze będzie czyste, a mieszkanie wysprzątane – grubo się zdziwisz. Nikt nie wymaga od Ciebie umiejętności robienia crème brulee, ale podstawowe ogarnięcie życia to kompletny obowiązek.
Nie możemy być tylko perfekcyjną panią domu i doskonałą kochanką, potrzebujemy też bycia… człowiekiem Każda z nas potrzebuje chwili odpoczynku. Po ciężkim dniu chcemy tylko zmyć makijaż, zarzucić na siebie dresy i pójść obejrzeć film z dużą paczką chipsów. Nie da się na co dzień biegać po domu w gorsecie i szpilkach, gotując dziesiątki niesamowitych potraw. To nie porno. My też czujemy potrzebę zwykłego odpoczynku, popijając piwo do głupkowatego serialu. Ale jeśli pokażecie, że w takiej wersji kochacie nas tak samo – z pewnością porządnie się odwdzięczymy ;)
Czasami gra wstępna wcale nie jest potrzebna Są takie dni, kiedy wcale nie mamy ochoty na delikatne i wolne głaskanie, całowanie i mizianie. Czasami potrzebujemy mocniejszych bodźców, jak zdecydowany ton i rzucenie na łóżko. Rzecz jasna, musicie wyczuć, kiedy taki moment nadejdzie, ale kiedy przychodzimy do sypialni ubrane w szpilki i pończochy, a nie zwykłą pidżamę, na pewno coś jest na rzeczy. Wykorzystajcie to odpowiednio.