3 minute read
Spełnianie marzeń pod lodem
h istoria pewnych bardzo niezwy kłych zdjęć
Tekst i zdjęcia: Andrea Kiss
Tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis
To była wspaniała zima roku 2017. Lód był wówczas bardzo gruby, a warunki do nurkowania wprost wymarzone! Wyobraźcie sobie tylko widoczność wynoszącą ponad 30 metrów, pod solidną i pewną taflą lodu o grubości 30 cm.
A to wszystko tuż pod samym nosem, w naszym lokalnym jeziorze Nové Košariská koło Bratysławy. Akwen powstał w miejscu, gdzie niegdyś prowadzono wydobycie żwiru i jego maksymalna głębokość sięga około 40 metrów, co w praktyce przekłada się na to, że stanowi idealne miejsce do treningu i doskonalenia swoich nurkowych umiejętności.
Tak szczęśliwie się złożyło, że był to też czas, kiedy dopiero co kupiłam obudowę podwodną do nowego aparatu fotograficznego, więc przez kolejne dwa miesiące nurkowałem tylko z moją nową zabawką. Kiedy mój przyjaciel Mirko Klauč dowiedział się, że zacząłem fotografować pod wodą, opowiedział mi o swoim wielkim marzeniu. W jego wyobraźni zrodził się niezwykły pomysł i już od pięciu lat szukał sposobu na zrealizowanie go, ale nie mógł znaleźć nikogo, kto by pomógł mu w urzeczywistnieniu jego wizji.
Mirko był ciekaw, czy da się chodzić po lodzie w suchym skafandrze, znajdując się w pozycji do góry nogami i wykorzystując w tym celu sprzęt alpinistyczny w postaci raków i czekanów. A ponieważ ja i Tomáš Kiss (mój mąż, partner nurkowy i osoba zabezpieczająca nurkowanie – wszystko w jednym), jesteśmy wielkimi entuzjastami wszystkiego co szalone i zwariowane, postanowiliśmy, że musimy mu w tym koniecznie pomóc!
Pamiętam, że to był czwartek w lutym 2017 roku. Cały nasz sprzęt musieliśmy przetransportować w wybrane miejsce jedynie około 50 metrów, ponieważ szybko udało się znaleźć spot, gdzie dno było na tyle ładne, że idealnie wpisywało się w nasze plany. Było mroźno i ślisko, dlatego też przy transporcie korzystaliśmy z sanek. Chłopaki wycieli i przygotowali do nurkowania dwa przeręble. Dobrze zapadło mi to w pamięci, bo musicie zdawać sobie sprawę, że wykonanie otworu w lodzie
o grubości 30 cm, stanowiło nie lada wyzwanie i było naprawdę wymagające.
Najpierw pod lód zanurkowałam razem z Tomasem, żeby sprawdzić i przygotować miejsce mające tego dnia posłużyć na nasz plan zdjęciowy. Musiałam zweryfikować wszystkie ustawienia aparatu i zawiesić latarkę w przeręblu, co widać na części zdjęć. Gdy wszystko było już gotowe, Mirko mógł rozpocząć swoją wymarzoną „wspinaczkę”. Pierwsze kroki postawione w pozycji do góry nogami były dość trudne. W tym momencie nie robiliśmy jeszcze zdjęć, a staraliśmy się jedynie zaaklimatyzować i przede wszystkim asekurowaliśmy i dbaliśmy o bezpieczeństwo Mirko.
Wspinaczka pod lodem była bardzo wymagająca. Sprzęt wykorzystany przez Mirko był prawie taki sam, jak zwykły sprzęt do nurkowania, z dwoma wyjątkami – zamiast płetw miał na nogach raki do wspinaczki, a w dłoniach ściskał czekany. Oczywiście w ramach bezpieczeństwa był przywiązany liną, a na plecach dźwigał zestaw dwubutlowy zapewniający mu odpowiedni zapas powietrza. Po kilku minutach treningu i krótkiej przerwie na powierzchni, Mirko był wystarczająco dobry we wspinaczce pod lodem i mogliśmy przystąpić do sesji zdjęciowej.
Ruszyliśmy więc z powrotem pod lód. Tomas jako nasz nurek zabezpieczający skupiał się na mnie i moim podwodnym modelu, który w końcu spełniał swoje marzenie i „wspinał się po lodzie”, podczas gdy ja robiłam zdjęcia i bawiłam się światłem. Spędziliśmy tak cały dzień, aż do zmroku i chociaż co pewien czas robiliśmy przerwy, to Mirko już rozbolała głowa od ciągłego wiszenia do góry nogami.
Cóż, jak się okazało wieloletnie marzenie Mirko było możliwe do zrealizowania, ale na pewno nie można powiedzieć, że było łatwo osiągnąć cel. Niemniej dla całej naszej trójki ten lutowy czwartek stał się niezwykle wyjątkowym dniem, do którego możemy wracać nie tylko w pamięci, bo przecież na pamiątkę mamy całą masę przepięknych zdjęć.