5 minute read

Mindoro

Next Article
Islandia

Islandia

Poszukiwanie tożsamości wraku pełnego artefaktów

Teksti zdjęcia: Stefan Panis

Advertisement

Tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis

W kwietniu 2011 roku zostałem po raz pierwszy zaproszony przez Eddiego Huzzeya i Tony’ego Goodfellowa.

Powód był nie byle jaki, albowiem znaleźli oni w cieśninie Dover dziewiczy wrak statku – drewnianego żaglowca z bogatym ładunkiem.

Nazwali go „pasem balastowym”, ponieważ podczas pierwszego nurkowania ktoś zgubił swój pas...

Zapytali mnie, czy byłbym zainteresowany przyjazdem i udokumentowaniem ich znaleziska. Takich zaproszeń nie trzeba mi składać dwa razy. W ciągu kilku minut miałem zarezerwowany prom, a w następny weekend byłem już w drodze, aby zanurkować na tym wyjątkowym wraku!

Dochodzenie

Tony zbadał miejsce zatonięcia statku oraz niektóre z odzyskanych i zgłoszonych odpowiednim służbom przedmiotów. Wszystko po to, aby spróbować ustalić nazwę jednostki. Na wrakach spoczywających w cieśninie Dover Tony nurkuje od ponad 40 lat. W tym czasie doprowadził do perfekcji umiejętność prowadzenia poszukiwań, mających na celu odkrycie i poznanie historii danego wraku.

Sposób, w jaki opowiadał mi o tym miejscu, sprawił, że po prostu nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu tam zanurkuję. Byłem bardzo pobudzony i rozemocjonowany, co przełożyło się na niewielką ilość snu w noc poprzedzającą pierwsze nurkowanie.

Nurkowanie

W dniu pierwszego nurkowania wyruszyliśmy wczesnym rankiem, tak, żeby zdążyć na porę, która zapewni nam najlepszą widoczność. Miałam wielkie szczęście, bo morze było spokojne, co w Kanale La Manche nie zdarza się zbyt często. Wypłynęliśmy z portu Folkestone, a cel naszej wyprawy i miejsce nurkowania było oddalone od brzegu o około 5 mil.

Eddie zszedł pod wodę jako pierwszy, aby zabezpieczyć opustówkę, a gdy wynurzył się z powrotem, miał dobre wieści – tego dnia widoczność wynosiła około 3-5 metrów, a więc warunki są na tyle dobre, że będzie można zrobić kilka zdjęć. Wykonałem ostatnią kontrolę rebreathera i aparatu, po czym wskoczyłem do wody i rozpocząłem zanurzenie na wraku.

Lina opustowa, którą chwilę wcześniej ustawił Eddie, była przymocowana do masywnego, żeliwnego koła, które musiało być częścią wraku. Przypiąłem do niego swój kołowrotek i rozpocząłem eksplorację okolicy. Szybko zorientowałem się, że jesteśmy zakotwiczeni na dziobie, ponieważ nieopodal na dnie leżała potężna kotwica, której sfotografowanie w całości nie było łatwe. Dziób wyglądał na dość zniszczony, ale lewa burta wciąż stała na wysokości 2,5-3 metrów. To właśnie z niej wysypywał się ładunek, jaki przewoziła jednostka. W miarę tego, jak zbliżałem się do śródokręcia, coraz więcej ładunku, który przewoził statek, stawało się widoczne. Skrzynie i skrzynki z butelkami wina, piwa, kiszonych warzyw i karmików.

Ruszyłem w kierunku śródokręcia, gdzie mój wzrok przykuł rząd doniczek. Okazało się, że były to doniczki z kwiatami i były ich całe setki! W tym miejscu drewniane poszycie było wciąż w doskonałym stanie, a pomiędzy deskami znaj-

dowały się worki z piaskiem. Po bliższym przyjrzeniu się pojawiały się kolejne artefakty... Znalazłem podeszwy butów, mosiężne krany i kilka kryształowych przedmiotów. Naprawdę nie mogłem uwierzyć w ilość artefaktów, jakie wciąż znajdowały się na wraku. Tuż przed dotarciem do części rufowej, gdzie wciąż znajdowały się fragmenty steru, moją uwagę przykuła gliniana fajka. Ostrożnie wyciągnąłem ją z piasku, odkrywając na niej wyrzeźbione postacie lwów i żołnierzy. Była doprawdy zachwycająca! Kiedy wspomniałem o tym Tony’emu i Eddiemu, to powiedzieli mi, że znaleźli takie fajki już wcześniej. Były zapakowane po 10 sztuk w małe beczki z tytoniem. W ten sposób tytoń miał ochronić delikatne przedmioty przed zniszczeniem. Muszę przyznać, że było to bardzo sprytnym pomysłem!

Identyfikacja

Od tamtego dnia wykonałem na tym wraku w sumie około 10 nurkowań i za każdym razem dokonywaliśmy nowych odkryć, jak na przykład wtedy, gdy znaleźliśmy klamry wojskowe. Tego typu przedmioty mogły pasować do statku wytypowanego przez Tony’ego, ponieważ płynął on do Vancouver, gdzie znajdowało się wojsko. Podobnie było w przypadku odnalezionego przez nas pudełka ze świecami. Niestety nigdy nie byliśmy w stanie potwierdzić nazwy statku w 100%.

Aż do zeszłego sezonu. Pewnego dnia odebrałem telefon, a głos w słuchawce poinformował mnie, że odnaleziono dzwon okrętowy! Okazało się, że Tony miał rację! Wrak zidentyfikowano jako „Mindoro – 1864 – Londyn”!

Historia

Statek Mindoro został zbudowany 29 sierpnia 1864 r. w Sunderlandzie. Był to długi na blisko 42 metry, trójmasztowy żaglowiec o nośności 435 ton, zarejestrowany w Londynie i należący do Williama Adamsona.

W dniu 20 listopada 1864 r. „Mindoro” wypłynął z portu w Londynie z ładunkiem drobnicy i udał się na wyspę Vancouver. W dniu 27 listopada u południowego cypla zderzył się ze statkiem „Khersonese”, który płynął do Kalkuty.

Nie było ofiar śmiertelnych, ale w wyniku zderzenia „Mindoro” został poważnie uszkodzony i zatonął podczas swojego dziewiczego rejsu. Statek „Khersonese” również został poważnie uszkodzony, ale udało mu się wrócić do portu.

W trakcie naszych badań dowiedzieliśmy się, że w związku ze szkodą toczyło się w Anglii postępowanie przed Wysokim Sądem Admiralicji i 23 grudnia 1864 r. wydano wyrok w sprawie przeciwko „Khersonese”, w którym wysokość szkody oszacowano na 2844 funty.

This article is from: