4 minute read

WEWNĘTRZNY ELIKSIR MŁODOŚCI

złote lata WEWNĘTRZNY

eliksir młodości

Advertisement

Grażyna Barszczewska nie wstydzi się swojego wieku, nie stosuje diet, nie walczy ze zmarszczkami i rzadko się maluje. A mimo to nadal zachwyca świetną formą i doskonałym wyglądem.

tekst: Artur Krasicki

Znana i lubiana aktorka nigdy nie ukrywała swojej metryki – Oczywiście można przy pomocy chirurgów udawać, że ma się dwadzieścia lat, tylko po co? Ja wolę czuć się dobrze we własnej skórze i ze swoim wiekiem. Ciągle jestem w drodze i mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną – zwierza się. Skromna, uśmiechnięta, zawsze życzliwa ludziom, jak sama mówi, niespożytą energię czerpie z chęci bycia potrzebną. Bliskim, ale też widzom i słuchaczom. To ją najbardziej dopinguje. – Szkoda czasu na zajmowanie się tym, ile mamy lat. Trzeba mieć jakiś cel, być ciągle potrzebną: bliskim, sąsiadom, przyjaciołom, chorym, starszym ludziom, dzieciom, zwierzętom – twierdzi aktorka. Dojrzały wiek nie przeszkadza jej w byciu aktywną. Czerpie

radość z chwil spędzonych w gronie najbliższych i cieszy się, gdy może pomagać innym. Dlatego od lat wraz z mężem wspiera chorych na stwardnienie rozsiane oraz fundację na rzecz Domu Artystów Weteranów w Skolimowie.

Dzień w ruchu Grażyna Barszczewska na co dzień jest aktywna. Zamiast spędzać czas przed telewizorem czy lustrem, woli pójść na spacer, popływać w basenie lub popracować w przydomowym ogródku. Tam zawsze jest przecież coś do zrobienia. – Często, kiedy jestem zmęczona, zrzucam kapelusze i eleganckie stroje, zakładam spodnie, sportowe buty i gnam do lasu. A później dziubię troszkę w ogrodzie, tu i tam coś posadzę, przytnę – to jest mój relaks

eliksir młodości

oraz chwila wytchnienia. Uwielbiam pracę przy rośli- nach, kiedy mam tylko wolny dzień od razu biegnę do swoich kwiatków. Ciągle udoskonalam też dom, bo czułabym się nieswojo we wnętrzach, któ- rych nie mogłabym zbudować własnymi pomysłami – mówi dama polskiego kina. Podkre- śla, że sama urządzała swoje cztery kąty. Wybierała meble, drzwi i gustowne kafelki, by wszystko wyglądało tak, jak sobie wymarzyła. – Moje życie jest normalne, a więc mało salonowe. Na co dzień gotuję, zajmuję się domem, pracuję. Nic nadzwy- czajnego. Dużo się też ruszam, nie mam nałogów, nie palę i nie piję. Oczywiście staram się dbać o siebie na co dzień, ale bez przesady. Luksus odnowy biologicznej, czyli ćwiczeń, pływania, maseczek, masaży oraz zdrowego odżywiania wprawdzie nie jest mi obcy, ale prawdę mówiąc zdarza się raz na kilka lat – zwierzała się w jednym z wywiadów Graży- na Barszczewska.

Szkoda czasu na nudę Bezczynność i marazm zawsze były jej obce. Choć kładzie się późno, wstaje wcześnie rano, gdyż szkoda jej czasu na... sen.

– Nie znoszę pozycji poziomej. Poleżę chwilkę i już mam wyrzuty sumienia, że tracę czas. Okropne! Mąż się śmieje, że przy mnie nie może się nawet chwilę ponudzić – mówi niezapomniana Nina Ponimirska z „Kariery Nikodema Dyzmy”. Mąż aktorki to potwierdza. – Żona nie rozumie, jak inni mogą nic nie robić. Leżeć i pachnieć to nie dla niej, choć lubi dobre perfumy. Dla mnie, żebym się przypadkiem nie nudził, wypisuje zadania na kartce! – śmieje się Alfred Andrys, który pieszczotliwie nazywa żonę „Tyranią”. Pani Grażyna nie znosi bowiem bałaganu, jest pedantyczna i uporządkowana. – Jeśli nie przygotowuje się do roli, czyta, gra na pianinie, uczy się angielskiego, przegląda nowe scenariusze. Albo porządkuje rzeczy, bo wszystko musi być na swoim miejscu – zdradza pan Alfred.

Rodzinna opoka Rodzina jest dla niej priorytetem. Dlatego, choć ciągle możemy ją oglądać w teatrze, coraz rzadziej pojawia się na ekranie, poświęcając swój czas najbliższym. – Aktorstwo jest zawodem często stresującym, wyniszczającym. Błogosławieństwem jest więc posiadanie własnego domu, rodziny i normalnego

Rodzina daje Grażynie Barszczewskiej radość i siłę do życia.

życia. Moi bliscy są zawsze na pierwszym miejscu, choć bywa, że konkurencja mojego zaborczego zawodu jest silna i czasem wygrywa z miejscem przy rodzinnym stole czy wspólnych wakacjach – przyznaje pani Grażyna. Aktorka podkreśla, że kocha swój zawód, a jednocześnie jest normalną kobietą, zajmującą się sprawami domu i rodziny. – Te dwie sroki łapię za ogon ze zmiennym szczęściem od lat. Ważne, że jesteśmy zawsze razem, kiedy jesteśmy sobie potrzebni – opowiada.

Wnuki i podróże Grażyna Barszczewska każdą wolną chwilę poświęca ukochanym wnuczkom Emilce i Helence, choć nie ukrywa, że nie spędza z nimi tyle czasu, ile by chciała. Ciągle bowiem wymyśla sobie nowe zajęcia. Dużo podróżuje po świecie. Razem z mężem uwielbiają wyprawy nad Morze Czerwone i nurkowanie na rafie w Ejlacie. Aktorce daleko więc do typowej babuni piekącej ciasteczka czy dziergającej na drutach swetry. Ale zapytana, jak czuje się w roli babci, odpowiada bez wahania: „świetnie!”. – Trudno opowiedzieć, jakie to cudowne uczucie. Dzięki wnuczkom zrozumiałam, że uczyć się trzeba do końca życia. To jest ogromna przyjemność – mówi.

smak życia – Eliksir młodości mamy wewnątrz. Trzeba go tylko umieć wydostać. A kremy i balsamy? Są jedynie dodatkiem dla naskórka! Rzecz jasna od czasu do czasu, w ramach luksusu, spędzam kilka godzin w salonie urody. A po powrocie do domu mąż reaguje niezmiennie od lat: „Znów zrobiłaś sobie operację plastyczną.” – śmieje się znana z poczucia humoru pani Grażyna. Dlatego fakt, że nie jest na bieżąco z kosmetycznymi nowinkami jej nie martwi. Mimo siedemdziesiątki nie czuje też, że nadszedł czas na jakiekolwiek podsumowania. Wciąż jest ciekawa świata, pełna energii i gotowa na nowe wyzwania. Interesuje ją życie poza zawodem. Doskonale wie, jak wiele zawdzięcza najbliższym. – Gdyby nie akumulator i sens życia, którym jest dla mnie rodzina, moje życie zawodowe też nie smakowałoby mi tak, jak smakuje... - podkreśla.

This article is from: