D O DAT E K | T E L E W I Z YJ N O | R O Z RY W KOW Y FILMOWA LISTA PRZEBOJÓW
Wyjmij i po∏ó˝ ko∏o pilota!
W co si´ bawiç
1. Harry Potter and The Deathly Hallows Part 1 (Harry Potter i insygnia śmierci: cz. 1) – 49,1 mln dol.
2. Tangled (Zaplątani) – 48,8 mln dol. 3. Megamind (Megamocny) – 12,6 mln dol. 4. Burlesque (Show) – 11,9 mln dol. 5. Unstoppable (Niepowstrzymany) – 11,4 mln dol. nowy dziennik Friday, December 3, 2010
Foto: Materia∏y promocyjne
Show
n “Burlesque” (“Show” – w idiotycznym tłumaczeniu polskiego dystrybutora)
to musical o młodej artystce z prowincji, która dzięki wrodzonym zdolnościom i wytrwałości robi furorę w wielkim mieście. PIOTR MILEWSKI
Film, oparty na jednej z najstarszych hollywoodzkich sztamp fabularnych, poza sztampę nie wychodzi. Ali (Christina Aguilera) ma głos głęboki jak dekolt, złote serce i IQ co najmniej dorównujące Dodowemu. Pewnego dnia rzuca posadę kelnerki i kupuje bilet do Los Angeles – w jedną stronę. Przed opuszczeniem iowiańskiej jadłodajni wrzuca ćwierćdolarówkę do szafy grającej i wykonuje “Something’s Got A Hold On Me” Etty James, abyśmy mogli poznać ska-
lę jej talentu. Spacerując po Hollywood, wstępuje do kabaretu Burlesque Lounge i w chwili olśnienia pojmuje, że tam właśnie, na świetlistej estradzie, jest jej miejsce. Zaczyna od podawania drinków, po pewnym czasie awansuje na szansonistkę, a ostatecznie, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, w ciągu jednego wieczoru zostaje gwiazdą. Szefową biznesu jest Tess (Cher), która musi jednocześnie dbać o poziom artystyczny spektakli, zwalczać zakusy złowrogich bankierów i dewelopera Marcusa (Eric Dane) pragnącego
przejąć jej parcelę oraz trzymać w szachu wspólnika tudzież eks-męża Vince’a (Peter Gallagher), człowieka małego ducha, który chce sprzedać budę póki jest kupiec. Marcus leci na Ali, ona jednakowoż, choć rozum podpowiada, że miliarder to dobra partia, idzie za głosem serca – wybiera barmana Jacka (Cam Gigandet). Marcus oferuje wprawdzie buty Christiana Louboutina, lecz Jack ma czarujący uśmiech i talent do pisania piosenek. Fabuła – podobnie jak w niedoścignionym klasyku gatunku “Kabarecie” – obraca się wokół muzyczno-
-tanecznych numerów estradowych. Tyle że nie stanowią one ironicznego komentarza do przygód bohaterów ani nie zawierają żadnych podtekstów politycznych czy społecznych. Zaś stylistycznie – bardziej od burleski, która wróciła na sceny amerykańskich klubów w połowie lat 90. – przypominają teledyski MTV, w których forma jest wszystkim, treść niczym. Czy może raczej popisy uczestników “Idola”, bo podobnie jak telewizja, producenci filmu wmawiają nam, że oglądanie amatorów, którzy naśladują prawdziwych artystów, to wspaniała rozrywka. Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że bardzo rozsądną decyzją było powierzenie Aguilerze obowiązków wokalnych w większej mierze niż ak-
torskich, ale ja złośliwy nie jestem, więc nie powiem. Uważam, że jako aktorka znakomicie śpiewa. W jeszcze większym stopniu dotyczy to zmumifikowanej Cher, która twarzą ruszać już zwyczajnie nie może, bo nerwy i mięśnie wyzionęły ducha pod ciosami skalpeli tudzież strumieniami botoksu, mniej więcej 150 lat temu. Szczególnie niepokojąco brzmi jej interpretacja utworu “You Haven’t Seen the Last of Me”. Brrr! Obowiązki aktorskie spadają zatem na Stanleya Tucci, który gra Seana – garderobianego i kierownika sceny. Oczywiście jest gejem. Garderobiany heteroseksualny stanowiłby odstępstwo od stereotypu, zaś ambicją twórców filmu było nieodstąpienie od niego na cal. n