6 minute read
Temat numeru
TRZEBA UMIEĆ BYĆ ZWYCIĘZCĄ
Jezus żyje, Jezus panuje, Jezus tryumfuje – to treść poselstwa wielkanocnego. Zmartwychwstanie Pana Jezusa jest Jego zwycięstwem nad grzechem, szatanem i śmiercią. Jezus nie tylko mówił, że jest „zmartwychwstaniem i życiem”, ale te słowa udokumentował, gdy w poranek wielkanocny opuścił grób Józefa z Arymatei, do którego został złożony w Wielki Piątek. Dlatego w Księdze Objawienia św. Jana (Księdze Apokalipsy) znajdujemy słowa Zmartwychwstałego Pana Jezusa: „Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła” Obj 1,18).
Advertisement
Wezwanie, „nie lękaj się”, jest kierowane do wszystkich „śmiertelników”, czyli do nas, zwykłych ludzi. Dlaczego? Bo Zmartwychwstały obiecuje: „Ja żyję i wy żyć będziecie” (J 14,19).
Czy ja mogę przyjąć tę obietnicę jako kierowaną do mnie? Chciałbym żyć. A wiem, że nie uniknę śmierci. Wszyscy muszą umrzeć. Ale czy wszyscy zmartwychwstaną? Do zasmuconego przełożonego synagogi Jaira, którego córka umarła, Jezus powiedział: „Nie bój się tylko wierz”. I przywrócił córeczkę do życia. Wielkie znaczenie ma wiara. Wiara, która ma podwójny wymiar. Pierwszy: muszę uwierzyć, że Jezus zmartwychwstał, że jest zwycięzcą nad śmiercią. I wymiar drugi: muszę uwierzyć, że Jezus zmartwychwstał dla mnie. Czyli, że Jego obietnica życia jest kierowana bezpośrednio do mnie. Tylko tyle i aż tyle.
Może się pojawić jeszcze jedno pytanie: czy ja zasługuję na życie wieczne? Dlaczego Jezus miałby darować mi życie? Odpowiedź jest bardzo prosta – Bo mnie kocha. Tak bardzo, że oddał za mnie swoje życie. Wziął moją śmierć i najpierw ją zawiesił na krzyżu, a następnie ją uśmiercił swoim zmartwychwstaniem. Prawdą jest, że niczym sobie na to nie zasłużyłem. To dar. Wielki dar, z którego powinienem się cieszyć i zań dziękować.
Zwycięstwo Jezusa jest moim zwycięstwem nad największym wrogiem, jakim jest śmierć. Ta prawda ułatwia wierzącemu człowiekowi podejmować działania z narażeniem życia. Wiara w życie wieczne dopomaga pogodzić się z śmiertelnością.
Ciągle jednak trzeba mieć przed oczami zwycięzcę śmierci – Jezusa Chrystusa. Bez Niego nie ma nadziei na życie. Trzeba patrzeć na Jezusa, żeby od Niego się uczyć, jak zwyciężać i jakim być po zwycięstwie. Jezus Chrystus był Synem Bożym. Miał do spełnienia zadanie. Uratowanie ludzi od śmierci. Jego zwycięstwo wiązało się z rezygnacją z przysługującej Mu władzy. „Nie miałbyś żadnej władzy nade mną, gdyby ci to nie była dane z góry” powiedział Jezus do skazującego Go na ukrzyżowanie namiestnika cesarskiego Poncjusza Piłata. Jezus nie chciał walczyć mieczem, bo nie chciał być władcą politycznym. Wiedział, że tą drogą nie osiągnie celu. Dlatego w chwili pojmania zabronił Piotrowi użycie miecza: „Włóż miecz swój do pochwy; czy nie mam pić kielicha, który mi dał Ojciec?” (J 18,11). „Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz więcej niż dwanaście legionów aniołów?” (Mt 26,53). Jezus „uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. Dlatego Bóg wielce go wywyższył i obdarzył imieniem, które jest ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi i pod ziemią i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca” (Flp 2, 9-11).
Jezus uczy, że zwycięża się, pamiętając o pokorze, o celu, który powinien być jasny. Nie chodzi o to, by walczyć tylko po to, żeby walczyć, żeby upokorzyć przeciwnika albo żeby chwalić się zwycięstwem. Jakże często o tym zapominamy. Stosujemy różnego rodzaju niedozwolone chwyty, używamy potajemnie miecza, wykorzystujemy siłę i władzę, którą już posiadamy. Jakże często człowiek walczy tylko po to, żeby coś komuś udowodnić lub dla swojej egoistycznej satysfakcji. Nie zważa na to, ile smutku, żalu, ludzkich tragedii po drodze powstaje. „Miecz” czyli siła, moc, władza jest bez skrupułów wykorzystywana. Jezus uczy: „włóż miecz swój do pochwy”. Nie wykorzystuj przewagi. Nie rozlewaj krwi. Wydaje się, że niektórzy przywódcy polityczni uznający się za chrześcijan zapomnieli o nauce i przykładzie Jezusa. Miecz jest najważniejszy. Mieczem
ks. bp dr Marian Niemiec
Grób w ogrodach Gordona z czasów Jezusa
chcą panować, udowadniać światu, że jest się silnym i nieustraszonym i niezwyciężonym. Zapominają, że „którzy miecza dobywają, od miecza giną” (Mt 26,52).
Jestem zwycięzcą. Jak to pięknie brzmi. Lubimy wygrywać, chcemy wygrywać. Nawet zwycięstwo w grach planszowych poprawia nam humor. Zwycięstwo jest poprzedzone walką. Walką z przeciwnościami losu, z chorobą, ze słabościami. Narody walczą o niepodległość. Naród polski doskonale wie, co to znaczy. Co znaczy przegrana, za którą idzie niewola i upokorzenie. I co znaczy odzyskanie niepodległości i walka o jej utrzymanie. Z wolnością narodu związana jest wolność i godność jednostki. Brak poszanowania prawa do wolności jednostki, wszelkie próby deptania godności prowadzą do upadku i tragedii całego narodu. Na naszych oczach rozgrywa się dramat narodu ukraińskiego, któremu chce się udowodnić, że nie zasługuje na to, żeby być wolnym, suwerennym krajem. I tutaj znów do głosu dochodzi chęć panowania, okazania swojej potęgi, chęć bycia uznanym za wielkiego, niezwyciężonego władcę. Pycha i arogancja, która nie zważa na ludzkie nieszczęścia i tragedie. Jakże to dalekie od Jezusa Chrystusa, Jego przykładu życia i Jego nauki.
Czy po Zmartwychwstaniu Jezus chciał, jako zwycięzca pokazać swoim oprawcom, kto ma siłę, kto ma rację? Czy chciał zemścić się na członkach Sanhedrynu, Poncjuszu Piłacie, żołnierzach, uczniach, którzy Go opuścili, Piotrze, który się Go zaparł? On przyszedł do uczniów z przesłaniem: „pokój wam”, „nie lękajcie się”.
Prawdziwym zwycięzcą nie jest ten, kto przy użyciu miecza, władzy i siły militarnej pokonuje wybranego przez siebie przeciwnika, który na dodatek jest dużo słabszy. Zwycięzcą jest ten, który słabszego podnosi, który potrafi pomóc i usłużyć. Zwycięzcą jest ten, który potrafi przebaczyć, swoją postawą i czynami pozyskać i zjednać swoich przeciwników.
Niestety bardzo często zwycięzcy mający władzę o tym zapominają, mimo że poprzez wybór zostali powołani do rządzenia. A istotą rządzenia jest troska o dobro ogólne i dobro każdej jednostki, każdego człowieka. Wielokrotne zwycięstwo, na przykład w wyborach, sprawia, że czujemy się mistrzami. A bycie mistrzem to już jest coś. Bardzo szybko można popaść w pychę władzy. Pycha prowadzi do lekceważenia zdania innych, przekonania, że jest się nieomylnym i wie się najlepiej, co jest najlepsze dla wszystkich. Dotyczy to również ludzi Kościoła.
Władza deprawuje. Im dłużej jest się przy władzy, tym staje się to czymś normalnym. Mnie wolno więcej, bo mnie nikt nie podskoczy. Mnie nikt nie ma prawa osądzać. To ja mam zawsze rację, to mnie mają słuchać. Przecież to ja jestem zwycięzcą.
Ileż to niebezpieczeństw czyha na zwycięzców: pycha, arogancja, deprawacja, znieczulica, nieliczenie się ze zdaniem innych, nieraz nawet najbliższych, pogarda dla przegranych. „Pewien cesarz chiński wypowiedział któregoś dnia uroczystą przysięgę: Pokonam i usunę z mojego królestwa wszystkich moich nieprzyjaciół. Po pewnym czasie jego poddani widzieli go, jak przechadzał się po swoim królewskim ogrodzie ze swymi wrogami, trzymając się z nimi za ręce, śmiejąc się i żartując. – Czyż – zapytał go jeden z dworzan – nie obiecałeś, że usuniesz ze swojego królestwa wszystkich swoich nieprzyjaciół? – A czy ich nie usunąłem? – odpowiedział imperator. Przemieniłem ich w moich przyjaciół!” (Bruno Ferrero, 365 krótkich opowiadań dla ducha str. 204)
Czy umiemy zwyciężać jak i przegrywać? Czy chcemy zwyciężać tylko dla siebie, czy dla innych? Jak odnosimy się do tych, z którymi walczyliśmy? Czy umiemy zwyciężać bez użycia danej przewagi militarnej, intelektualnej, finansowej? Czy umiemy się uniżyć, żeby zwyciężyć? I wreszcie, czy potrafimy przyznać się do błędów? Czy jesteśmy gotowi oddać władzę? Podzielić się nią lub przekazać innym? Wiem, że to przychodzi bardzo trudno. Bo władza to prestiż, to uznanie, to poczucie wyższości, to często profity materialne.
Gdyby tak myślał i czynił Jezus, nie moglibyśmy usłyszeć: „nie lękaj się”. On walczył dla nas. On cały czas, zwłaszcza, gdy cierpiał i umierał na krzyżu, miał nas przed oczami. On chciał zwyciężyć śmierć, żebyśmy i my byli zwycięzcami. Pieśniarz wyznawał: „Jezus żyje, z Nim i ja. Śmierci, gdzież twej grozy cienie”. Nie lękaj się, nie bój się, pokój wam – mówi Zmartwychwstały Jezus. Jakże potrzebny nam jest pokój i ten wewnętrzny, duchowy, i ten zewnętrzny: w domu, w rodzinie, w kraju, w narodzie i na świecie.
Oby zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, Jego zwycięstwo stało się wzorem i przykładem dla wszystkich, którzy chcę walczyć i zwyciężać. Ks. bp dr Marian Niemiec
Grób wewnątrz groty