Ekologia i Rynek nr 12

Page 1

NR 12 MARZEC 2013 CENA: 9,90 ZŁ (W TYM 5% VAT)

ISSN 2084-8773

ROZMOWA Z ANDRZEJEM CZERWIŃSKIM, PRZEWODNICZĄCYM SEJMOWEJ PODKOMISJI DS. ENERGETYKI

Nie ma możliwości zablokowania trójpaku energetycznego ŁOSOŚ POD WIĘKSZĄ OCHRONĄ

Tylko 5 sztuk tych ryb można złowić z łodzi bezpokładowych KONIE RELAKSUJĄ I UCZĄ PRZYWÓDZTWA

Koń wykona polecenie tylko wtedy, gdy ma rzeczywistego lidera www.ekorynek.com


Prywatna linia lotnicza. Dla nas najważniejszy jest Twój czas. Komfort, szybkość, efektywność, zaufanie. Dział sprzedaży 24/7 Hot line: +48 795 115 891

www.flyjet.pl


Spis treści

Spis treści

14

E IT N O

WYDA

ENIA RZ

ZIE L

30

Przekręty na prętach

Zasoby w sieci

OZE

NA CELOWNIKU HAKERÓW I SZPIEGÓW

BURZĄ RYNEK

P

OZE

WYDARZENIA

8 Nie ma możliwości zablokowania trójpaku energetycznego. Rozmowa z Andrzejem Czerwińskim, przewodniczącym sejmowej podkomisji ds. energetyki 12 Słoneczna wojna z Chinami 14 Przekręty na prętach burzą rynek 17 Biogazownie budzą sprzeciw

EMYSŁ Z R

20 Inwestowanie w wiatraki: ekologia, ale i dobry biznes. Trzy pytania do Anny Żyły, Głównego Ekologa Banku Ochrony Środowiska S.A. 21 Zmienne ruchy prądu z wiatru 24 Znów rok stracony 26 System wsparcia dla jednostek kogeneracji współspalania do 2015 roku 27 Krajobraz bez wiatraków

CSR

28 Odpowiedzialność ze standardem

ZIELONE IT

30 Zasoby w sieci na celowniku hakerów i szpiegów

27

FINANSE I PRAWO

40

34 Łosoś i dorsz pod większą ochroną 36 KAWKA staje do walki ze smogiem 38 Innowacyjność: stery w ręce przedsiębiorców

PRZEMYSŁ

Krajobraz

Miedziowy kolos

BEZ WIATRAKÓW

D ŚRO OW 4

www.ekorynek.com

SAMORZĄD

CHCE PODBIĆ ŚWIAT

CS R

28

40 Miedziowy kolos chce podbić świat 44 Amerykański węgiel w unijnych elektrowniach 46 Domy pasywne bardziej aktywne 50 Ciepło od środka 54 Rosnieft sięga po amerykańską ropę

Odpowiedzialność ZE STANDARDEM

12 | 2013

„Śmieciarzu”

JESTEŚ W UKRYTEJ KAMERZE

12 | 2013

O K S I

55 Segregacja po polsku 57 Zakopane chce być zielone 58 Gminy z finansami cz. 4

ŚRODOWISKO

61 „Śmieciarzu” jesteś w ukrytej kamerze 64 Meble: ekologiczne czyli jakie 68 Konie relaksują i uczą przywództwa 71 Prosumenci zadecydują o kierunkach zmian 72 Od dziecka w zgodzie z naturą

MOTOBIZNES

74 Oszczędność na salonach

61

TARGI KONFERENCJE

www.ekorynek.com

5


Od Redakcji

P

rzyszłość energetyki w Polsce to wciąż wielka niewiadoma. Państwo zobowiązało się wprawdzie do szybkiego przestawiania monokultury węglowej na źródła odnawialne, ale na razie praktycznie skończyło się na deklaracjach, bo system zielonych certyfikatów okazał się kompletnym niewypałem. Terminy płyną, Unia wkrótce zażąda kar finansowych. Tymczasem upływa już niemal półtora roku od zaprezentowania do konsultacji założeń ustawy o odnawialnych źródłach energii – kluczowej dla przyszłości naszej energetyki. Mimo przedstawienia przez ministerstwo gospodarki w październiku ubiegłego roku dojrzałego projektu ustawy, stanowiącego rozsądny kompromis w rozbieżnych interesach uczestników rynku, wciąż nie trafił on do sejmu. Już nie tylko potencjalni inwestorzy rezygnują z projektów, ale i firmy, w tym zagraniczne, które niemal finalizowały projekty w OZE…

Razem mnożymy korzyści

Podobny marazm dotyczy losów energetyki jądrowej w Polsce. Na razie wiadomo, że nic nie wiadomo. W gruncie rzeczy nie jest jasne stanowisko rządu w tej sprawie: mamy inwestować w to kontrowersyjne źródło energii - czy nie. W miarę klarowne jest tylko stanowisko Polaków, którzy w większości są przeciwni atomowi. W tej sytuacji marcowy numer naszego miesięcznika aż „kipi” od wątków energetycznych, co nie powinno dziwić. Poza otwierającą rozmową z Andrzejem Czerwińskim, przewodniczącym sejmowej podkomisji ds. energetyki, dużo miejsca poświęciliśmy różnym innym tematom związanym z OZE, w tym zwłaszcza energii generowanej przez wiatr. Pokazują one, jaki potencjał w polskiej gospodarce mogłoby - szybko - wyzwolić uchwalenie nowego prawa o odnawialnych źródłach energii. W NASTĘPNYM NUMERZE: Jakie są szanse, by nowe regulacje dotyczące odnawialnych źródeł energii weszły w życie jeszcze w tym roku. W miejsce górniczych hałd i innych terenów poprzemysłowych zaczynają powstawać nowoczesne centra badawcze, pracujące nad nowymi technologiami dla polskiego przemysłu. Przydomowe oczyszczalnie ścieków – będzie można uzyskać dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dzięki unijnym dotacjom oraz regulacjom prawnym polskie rzeki i jeziora stają się coraz czystsze. W całym kraju buduje się setki oczyszczalni i sieci kanalizacyjnych, nigdy wcześniej nie budowało się ich u nas tak dużo. Jakie są już tego efekty? Jak czyste są już polskie rzeki i jeziora? Co będzie za kilka lat? Po co opracowano, i co wynika z Czerwonej Księgi Roślin i Czerwonej Listy Zwierząt Ginących i Zagrożonych.

Od początku tego roku postanowiliśmy na naszych łamach jeszcze bardziej skoncentrować się na zagadnieniach zrównoważonego rozwoju. Dlatego poza wątkami energetycznymi jak zwykle zajmujemy się ekologicznym równoważeniem hutnictwa, górnictwa, czy przemysłu materiałów budowlanych, ale piszemy też o planowanych zmianach w prawie (rybołówstwo) oraz o programie finansowania walki ze smogiem. Zarówno opieszałość władz w podejmowaniu decyzji związanych z przyszłością energetyki, jak i postawy wielu menedżerów oraz decydentów w administracji najniższego szczebla potwierdzają wyniki ubiegłorocznych badań, sfinansowanych przez NFOŚiGW, a dotyczących postaw Polaków wobec idei zrównoważonego rozwoju. Ekologia wciąż kojarzona jest z niezrozumiałymi ograniczeniami, które najwygodniej jest potraktować „po polsku” – czyli obejść oraz z obciążaniem dodatkowymi kosztami. W tej sytuacji trudno oczekiwać, by realizacja założeń polityki klimatycznej w Polsce nabrała właściwego tempa. Tym ważniejsze jednak wydają się działania, w tym publicystyczne, piętnujące tego rodzaju postawy i zachowania. Zbigniew Biskupski

ADRES REDAKCJI Ekologia i Rynek ul. Łotewska 9 a 03-918 Warszawa BIURO Tel.: 22 429 41 17 biuro@ekorynek.com REDAKTOR NACZELNY Zbigniew Biskupski tel.: 536 897 536 z.biskupski@ekorynek.com SEKRETARZ REDAKCJI Małgorzata Byrska Tel.: (22) 429 41 28 m.byrska@ekorynek.com ZESPÓŁ REDAKCYJNY Joanna Wiśniewska, Urszula Stokowska, Małgorzata Pietkiewicz, Tomasz Cudowski

6

www.ekorynek.com

WSPÓŁPRACOWNICY Paweł Barnik, Małgorzata Biernacka, Robert Krzemiński, Iwona Jackowska, Bartosz Draniewicz, Jacek Dymowski, Julian Kamiński, Stanisław Dojs, Jerzy Kwiatkowski, Michał Moroz, Agnieszka Pabiańska, Antoni Wesołowski, Elżbieta Zocłońska

Business Development Manager Joanna Gąsiorowska Tel.: 536 848 535 j.gasiorowska@ekorynek.com

REKLAMA Projekty specjalne Robert Grądzki Tel.: 536 884 532 r.gradzki@ekorynek.com

WYDAWCA New Business Look Ul. Dawidowska 25, 05-515 Mysiadło NIP 123-005-05-45

PROJEKT I SKŁAD Łukasz Pawlak requiem@requiem.serpent.pl

DYREKTOR GENERALNY Jacek Szczęsny

Kluczowi klienci Tomasz Kargul Tel.: 536 884 534 t.kargul@ekorynek.com

DYREKTOR DS. SPRZEDAŻY Robert Gołaszewski

Rozwój i Innowacje Tomasz Śpiewak Tel.: 536 884 537 t.spiewak@ekorynek.com

DRUK Zakłady Graficzne MOMAG Farbiarska 28/32 Tomaszów Mazowiecki

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega sobie możliwość odmówienia zamieszczenia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy. Nakład: 10 000 egz.

Nowy, ekologiczny i społecznie odpowiedzialny trend w rozwoju gospodarczym łączy się z solidną wiedzą praktyczną o funkcjonowaniu zmieniającej się gospodarki. Istniejące od 1997 roku wydawnictwo Wiedza i Praktyka jest wiceliderem na rynku publikacji fachowych: 95 tytułów drukowanych – ponad 100 tys. czytelników oraz 195 e-booków i 80 e-letterów – ponad 1 mln czytelników tygodniowo.

12 | 2013

Dopełnieniem tej oferty jest miesięcznik Ekologia i Rynek, opisujący biznes w kontekście ekologicznym, który pomaga przedsiębiorcom przygotowywać się do nowych wyzwań, wynikających z idei zrównoważonego rozwoju.


Wydarzenia

Wydarzenia

Nie ma możliwości zablokowania TRÓJPAKU ENERGETYCZNEGO Rozmowa z Andrzejem Czerwińskim, przewodniczącym sejmowej podkomisji ds. energetyki

Czy politycy nie rzucają energetyce kłód pod nogi? Mamy tzw. trójpak i mały trójpak. Po co ta komplikacja? – Mały trójpak to zmiana prawa energetycznego, wymuszona koniecznością dostosowania niektórych zapisów naszego prawa do dyrektyw europejskich. Głównie dotyczy to niezależności operatorów. Jednak przy tej okazji zmieniamy część rzeczy, które miały być później procedowane przy tzw. dużym trójpaku. Tworzymy warunki dla funkcjonowania tzw. prosumenta czyli odbiorcy, który jednocześnie może sprzedawać energię. Wprowadzamy pojęcie licznika inteligentnego oraz tzw. obligo gazowe, co jest krokiem do tworzenia rynku gazu już od tego roku. Prace nad małym trójpakiem skończymy prawdopodobnie w marcu. A zasadniczy trójpak? – Tworzą go trzy ustawy: Prawo energetyczne, gazowe i OZE. Projekt jest przygotowany w Ministerstwie Gospodarki i przechodzi standardową procedurę rządową. Według harmonogramu ministerstwa trójpak powinien być przyjęty w tym roku.

ŹRÓDŁO: ARCHIWUM

Na początku drugiego półrocza czy pod koniec roku? – To zależy m.in. od podejścia Komisji Europejskiej do notyfikacji. Duży trójpak będzie tworzył stabilne prawo, które powinno zamknąć dotychczasową praktykę, czyli dokonywania, nawet kilka razy w ciągu roku, zmian przez Parlament Europejski. Na podstawie tego trójpaku energetyka byłaby budowana do 2030 roku.

8

www.ekorynek.com

12 | 2013

Czy po wejściu dużego trójpaku – mały przestanie obowiązywać? – Oba pakiety uzupełniają się, prawo będzie skompilowane. Intencja jest taka, by prawo było stabilne, czytelne i bez konieczności odnoszenia się do innych ustaw. W jakim stopniu tak zwany mały trójpak dotyczy odnawialnych źródeł energii? – Tylko pod względem mikroinstalacji umożliwiających funkcjonowanie prosumenta. Ustawy o OZE w małym trójpaku nie ruszamy. OZE musimy potraktować bardzo poważnie, zwłaszcza mechanizm wsparcia i bilans energii odnawialnej. Będziemy oczekiwać od specjalistów, żeby wyliczyli, jaki mechanizm wsparcia trzeba zastosować do poszczególnych rodzajów energii odnawialnej, aby osiągnąć pułap – wyznaczony przez Komisję Europejską – udziału OZE w wytwarzanej energii. I aby koszt tego mechanizmu, nie przekraczał wysokości potencjalnych kar, grożących za niedotrzymanie limitów. Musimy wiedzieć, ile energii z wiatru, biomasy, biogazu, wody, geotermii i fotowoltaiki inwestorzy będą mogli wyprodukować. Wsparcie powinno na tyle pomóc, by w ciągu 15 lat uzyskać zwrot zainwestowanego tam kapitału. Na czym polegają problemy z dużym trójpakiem? Dlaczego jego przyjęcie tak bardzo się przeciąga? – Problem jest z ustawą o OZE. Po raz pierwszy jej projekt przedstawiono w grudniu 2011 roku. W dyskusji publicznej zgłoszono do niego ponad tysiąc poprawek. Widać było, że środowiska związane z odnawialnymi źródłami energii chcą dyskutować, potrzebują zmian. Konsultacje trwały pół roku. W czerwcu 2012 rząd opublikował następny projekt. Od tego czasu toczy się dyskusja. Opublikowano też wskaźniki wsparcia. Na przykład fotowoltaika otrzymała wysoki współczynnik 2,7. To sprawiło, że bardzo duża grupa inwestorów chce inwestować właśnie w nią, bo wydaje się, że to świetny interes. Tymczasem inwestorom liczącym na boom trze-

12 | 2013

ba wyraźnie powiedzieć, że owszem, fotowoltaika jest potrzebna, ale tylko jako uzupełnienie bilansu OZE. Dlaczego? Bo fotowoltaika jest na razie najdroższa. Może w przyszłości to się zmieni – i wtedy jej udział też będzie większy. To jednak konkretny przykład konfliktu interesów, na którego rozstrzygnięcie trzeba czasu. Czy to jedyny przykład rozbieżności między oczekiwaniami rynku a możliwościami systemu? – Nie. Taki sposób myślenia pokazał, że musimy wrócić do podstaw, musimy precyzyjnie określić, ile i jakiej energii zmieści się w naszym systemie. Chodzi o to, by inwestorzy nie przeżyli rozczarowania, gdy okaże się, że dla wyprodukowanej przez nich energii nie ma miejsca w sieci. Na przykład wydanych wniosków o przyłączenie farm wiatrowych do sieci jest na ponad 20 tys. MW. Tymczasem, jeżeli zbilansujemy wielkość energii, jaką docelowo może wchłonąć z wiatru nasz system, to suma wynosi 8 tys. MW. Już teraz wiemy, że dwie trzecie inwestorów nie zostanie podłączonych. Jak w nowym prawie będzie wyglądał mechanizm wsparcia odnawialnych źródeł energii? – Proponujemy go zmienić. Kiedyś, po zainwestowaniu w energię ze źródeł odnawialnych, po prostu dostawało się zielone certyfikaty i biznes się kręcił. Teraz zakładamy, że wsparcie powinno działać do czasu zwrotu kapitału, oczywiście w zależności od kosztów. Na przykład niektóre inwestycje w elektrownie wodne już dawno się zwróciły, a nadal są wspierane ze środków publicznych. Jak widać, jest kilka tematów, które nie mogą być załatwione przez parlament bez dyskusji, bez analizy, bez udziału w debacie inwestorów. Oczekujemy, aby wyliczenia te przygotowali niezależni eksperci. Podmiotem powinien być odbiorca, tak aby nie ponosił niepotrzebnych kosztów z tego tytułu, ale też inwestor, który w stabilnych, rynkowych warunkach mógłby pomnażać swój kapitał.

Doświadczenie pod tym względem mają Niemcy, gdzie rynek energii odnawialnej mocno się rozwinął. Jak tam działa mechanizm wsparcia? – Niemcy zmienili warunki w zeszłym roku. Dochodziło do tego, że system płacił odbiorcy za to, że włączy odbiór energii. Zdarza się to często, ponieważ Niemcy mają za dużo energii z wiatru i fotowoltaiki. Kiedy zaczyna wiać, mają problem z nadmiarem energii, odbiorcy nie nadążają z jej wykorzystaniem. Do tego system nie może przesłać nadliczbowej energii z kraju do kraju. Tracimy na tym również my, bo część tej energii płynie naszymi sieciami. Mamy ograniczone możliwości przesyłu, zwłaszcza na zachodzie Polski. Dlatego Polskie Sieci Energetyczne zaczynają montować tam przesuwniki fazowe, by odciąć się od systemu niemieckiego. Niemcy przeinwestowali też w fotowoltaice. Mechanizm wsparcia był tam tak silny, że farm fotowoltaicznych powstało bardzo dużo. Jednak obecnie zmienili już oni prawo i system wsparcia, dostosowując go do realiów. Czego możemy nauczyć się na takich przykładach? – Że szansą zielonej energii jest postawienie na rozproszone źródła. Jeżeli niewielkich instalacji powstanie w kraju tysiące, jeśli połączy się je w system i pokażemy, że Polska ma ich dużo, a ich funkcjonowanie jest udokumentowane, to możemy stosunkowo szybko osiągnąć cele wyznaczone przez Unię Europejską. Do tego jest nam potrzebny system inteligentnych sieci. W małym trójpaku jest już pojęcie prosumenta i inteligentnego licznika. Natomiast w dużym trójpaku pojawia się operator systemu pomiarowego. Musimy rozstrzygnąć, czy operatorów ma być kilku – czy wystarczy jeden. Kto byłby tym operatorem? – Propozycja jest taka, by tę funkcję przejął zarządca rozliczeń. Jest to firma ze 100-proc. udziałem Skarbu Państwa, powstała w celu rozwiązania problemów kontraktów

www.ekorynek.com

9


Wydarzenia długoterminowych (KDT). Byłby to pośrednik między bankami a energetyką, która spłaca kwoty zapisane w umowach. Z roku na rok KDT-ów jest coraz mniej, firmie ubywa pracy, więc przekazanie funkcji operatora nastąpiłoby bezkosztowo. Jeżeli okaże się, że operatorów powinno być więcej, rynek można podzielić na segmenty. Ten temat nadal jest otwarty. Kiedy w tym systemie zaczną działać na szeroką skalę inteligentne liczniki? – Według dużego trójpaku, powinniśmy w ciągu ośmiu lat wymienić wszystkie liczniki na inteligentne, połączyć je systemem operatorskim i dać możliwość odbiorcy, nawet indywidualnemu – zawierania w cyklach 15-minutowych najkorzystniejszych kontraktów. Otwiera to natychmiast pole dla różnych firm usługowych. Na przykład w domu będzie można zainstalować rodzaj routera i automatycznie sterować odbiorem energii – czyli włączyć pralkę wtedy, gdy prąd jest tańszy. Gospodarstwo domowe nie odczuje żadnych niedogodności, nie trzeba będzie specjalnie wstawać w nocy, a ograniczenie kosztów energii będzie znaczące. Koordynowanie popytem w skali całego kraju może ograniczyć szczyt energetyczny o kilka MW. To bardzo szeroko zakrojone zmiany w polskim prawie. Szkoda, że trwa to tak długo… – Złem w przeciąganiu procesu legislacji jest to, że inwestorzy nie wiedzą, jaki będzie mechanizm wsparcia. To wstrzymuje inwestycje, które i tak są bardzo czasochłonne. Wiele wskazuje na to, że na przykład do 2020 roku nie powstanie w Polsce żadna morska farma wiatrowa. Dlaczego? – Proces jest długi. System prawny dotyczący tej sprawy, a który należy przejść, jest skomplikowany. Trzeba też przystosować układ przesyłowy. Morska energetyka wiatrowa jest na pewno bardzo atrakcyjna, wprawdzie trudna w inwestowaniu, ale ta-

10

www.ekorynek.com

Wydarzenia nia w eksploatacji – niektóre elektrownie morskie mogą pracować nawet 4-5 tys. godzin w roku, podczas gdy zwykła lądowa – około 1,6 tys. godzin. Duża liczba wiatraków na lądzie, oczekujących na przyłączenie do systemu, również odsuwa możliwość masowego powstawania tych morskich farm wiatrowych. A tymczasem inwestorzy czekają. Pojawiło się nawet podejrzenie, że wprowadzono mały trójpak, aby zahamować duży… – Jednak minister gospodarki kilkakrotnie oświadczał, że nie ma możliwości zablokowania dużego trójpaku. Lada chwila powinny pojawić się wyliczenia dotyczące wskaźników wsparcia. Będzie to ostatni etap przed przekazaniem ustaw do parlamentu. To sedno dyskusji nad OZE. Powinniśmy też dostać procentowy bilans energii odnawialnej – czyli wyliczenie, ile mamy energii z wiatru, ile wchłonie system, ile mamy źródeł biomasy, i to takiej, by nie szkodzić cenom żywności. Musimy wyliczyć też ilość energii pochodzącej z wody. Trzeba to ująć zarówno w dużej, jak i w małej skali. Policzmy mikroinstalacje-jazy przeciwpowodziowe, niewielkie siłownie. Wykorzystanie każdej takiej instalacji może mieć znaczący wpływ na nasz system energetyczny. W drugim etapie inwestorzy muszą wiedzieć, jakie będzie wsparcie produkcji zielonej energii. Wiadomo, że będzie ono działać do momentu zwrotu kapitału, zakładamy wstępnie, że ten okres wyniesie 15 lat. Dysponując takimi danymi, inwestorzy wyliczą razem z bankami, jak finansować takie przedsięwzięcia. Mam nadzieję, że decyzje zapadną szybko. Czy nie sądzi Pan, że tzw. współspalanie nie jest korzystne dla polskiego rynku energii odnawialnej? Dodawanie np. drewna do kotłów opalanych węglem, chyba ma niewiele wspólnego z zieloną energią. – Nie chciałbym być zrozumiany, że jestem za natychmiastowym zablokowaniem współspalania. Ponieważ

uzyskujemy obecnie stosunkowo wysoki procent udziału zielonej energii dlatego, że kilka dużych elektrowni dostosowało kotły do spalania drewna. Nie potrzebują one specjalnie dodatkowego kapitału po to, żeby spłacać kredyty, tylko po prostu poprawiają swój wynik finansowy. Realnie tracą na tym ci, którzy zainwestowali w inne, rozproszone źródła energii odnawialnej. Docelowo, to one właśnie powinny być głównym producentem tzw. energii zielonej. Czy rozwiązaniem tego problemu może być np. certyfikacja biomasy? – Trzeba po prostu podjąć decyzję, jaka biomasa mogłaby być używana w procesie współspalania. Musimy podyskutować, czy nie zwiększyć roli biomasy pochodzenia rolnego, a nie zastopować leśnego, no i co dalej z importowaną biomasą. Czy wytyczymy jakieś granice importu? Odpowiedzi na te pytania muszą znaleźć się w dużym trójpaku. Porozumienie w tych tematach wymaga czasu. Musimy też skoordynować ilość biomasy na naszym rynku z tym, co dzieje się w Europie i na świecie.

widzenia tworzenia rynku gazu. Jeśli gazu pochodzącego z różnych źródeł będzie u nas bardzo dużo, głowa nas na pewno od tego nie rozboli. Opłaca nam się przestawić energetykę na gaz. Niewielkie gazowe elektrownie szczytowe mogą być wybudowane szybko, nawet w ciągu trzech lat, są one elastyczne, jeżeli chodzi o ich włączanie i wyłączanie. To złagodzi wahania odbioru energii. Co więcej – stoimy przed perspektywą zwiększonej konsumpcji energii elektrycznej. Energia z gazu, atomu czy OZE zawsze nam będzie potrzebna. Do tego funkcjonować też będą wysokosprawne elektrownie węglowe. Przy wyważonej i zrównoważonej polityce energetycznej, energii na pewno nam nie zabraknie. A co z unijną energetyczną mapą drogową do 2050 roku? Wprowadza ona poważne wymagania związane z wykorzystaniem źródeł energii.

– Będziemy ją twardo negocjować, bo nie możemy zrezygnować z węgla. Może być on przecież technologicznie zmieniany, np. gazyfikowany. Udział węgla w miksie energetycznym w naszym przypadku będzie wysoki. Nie staniemy się Francją, która postawiła na energetykę jądrową, nie będziemy Danią, która produkuje energię głównie z gazu. Miks jest nam potrzebny, bo jesteśmy dużym krajem i dysponujemy różnymi źródłami energii. Z bezpieczeństwa energetycznego wynika, że bazowanie na własnym źródle energii jest bardzo ważne. Trzeci pakiet energetyczny UE zaleca, by powstał wspólny operator systemu przesyłowego w Europie. W jaki sposób Polska odnajduje się w tym systemie? – Sieć do przesyłania energii między północą a południem Europy, wschodem i zachodem została już zaplanowana. Polska uczestniczy w budowaniu tych interkonektorów. W prawie energetycznym zapisujemy możliwość

wymiany energii ze Słowacją, Czechami i Węgrami. Obecnie jest to możliwe tylko ze Szwecją. To bardzo perspektywiczny rynek, bo w Europie mamy do czynienia z przesunięciem stref czasowych i klimatycznych, możemy więc sobie wyobrazić, że energia wiatrowa z Niemiec może być przekazywana na przykład do Hiszpanii. Przepływ energii ma koordynować operator europejski. Na razie jest to trudne do wyobrażenia, ale za jakiś czas stanie się realne. Teraz pracujemy nad inteligentnym przepływem energii wewnątrz kraju, za chwilę to samo stanie się też w całej Europie. A wtedy ceny energii nie będą drastycznie wzrastały. Czy Polska może się stać eksporterem energii? – Jak najbardziej. Co więcej, nasze spółki energetyczne dzięki mądrej konsolidacji mogłyby konkurować na rynku europejskim. Rozmawiał Stanisław Koczot ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Czy Pana zdaniem zainwestowanie w jedno źródło energii wyklucza drugie, na przykład atom ogranicza rozwój OZE? – Miks energetyczny jest naszą najsilniejszą stroną. Nie przestawimy energii na atom, tylko uzupełnimy bilans energetyczny o energię pochodzącą ze źródeł jądrowych. W polityce energetycznej przewidywaliśmy maksymalnie 6 tys. MW z energetyki jądrowej. Etap pierwszy to 3 tys. MW. Energia atomowa powinna u nas istnieć, to najbardziej stabilne, pracujące najwięcej godzin w roku źródło energii. Atom zabezpieczy nam podstawę, do której dołożymy wszystko inne. Ważnym surowcem w Polsce może być gaz, czas pokaże, co z gazem łupkowym. Będziemy mogli realnie oszacować, ile go mamy – za półtora roku. Kiedy uruchomimy terminal gazu płynnego LNG w Świnoujściu, będziemy mieli jeszcze lepszą sytuację. Ta inwestycja jest bardzo istotna z punktu

12 | 2013

12 | 2013

www.ekorynek.com

11


Wydarzenia

Wydarzenia

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Chińscy producenci paneli słonecznych od dawna są na cenzurowanym w Unii Europejskiej Bruksela podjęła dodatkowe kroki, by sprawdzić czy azjatyckie firmy naruszają zasady konkurencji. Komisja Europejska z końcem lutego wszczęła już drugie postępowanie antydumpingowe przeciwko chińskim firmom. Pierwsze, z września ubiegłego roku, dotyczyło producentów paneli słonecznych. Następnie w listopadzie 2012 r. Bruksela zaczęła sprawdzać, czy rząd chiński subsydiuje swoje firmy, sprzedające urządzenia do Unii Europejskiej poniżej kosztów wytworzenia. Równocześnie na początku marca Komisja Europejska wprowadziła obowiązkową rejestrację urządzeń do produkcji paneli słonecznych, które pochodzą Chin. Tak, by można było określić, które z nich będą podlegały lub też nie, wprowadzonemu ewentualnie cłu.

SZKŁO POD LUPĄ Teraz chodzi o szkło, jeden z podstawowych komponentów do produkcji modułów solarnych. W praktyce zatem walka idzie o rynek wart 150200 mln euro, bo na tyle szacuje się roczną wartość chińskiego eksportu. Skala problemu wydaje się więc niewielka, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że w przypadku postępowania rozpoczętego we wrześniu chodzi o przyszłość chińskiego eksportu, który w 2011 roku wyniósł ponad 21 mld euro. Ale decyzja Komisji to jeszcze jeden dowód na to, że spór o chińskie solary w Unii Europejskiej po prostu narasta, zaś niektóre ze specjalistycznych mediów – określają go wręcz jako wojnę. Do czerwca KE ma podjąć decyzję w sprawie tymczasowych ceł na panele.

Słoneczna wojna

Wszczęcie postępowania w sprawie szkła oznacza, że urzędnicy w Brukseli sprawdzać będą, czy chińskie firmy sprzedają swoje produkty w Unii Euro-

Z CHINAMI 12

www.ekorynek.com

12 | 2013

12 | 2013

pejskiej poniżej ich wartości rynkowej. Formalnie, zanim wydadzą wiążącą opinię, mają czas do maja 2014 roku (czyli 15 miesięcy) na sprawdzenie faktycznego stanu, ale jeśli ich prace potwierdzą podejrzenia wcześniej, to już po 9 miesiącach Komisja Europejska może podjąć decyzję o wprowadzeniu ceł antydumpingowych na komponenty. Urzędnicy badający sprawę będą musieli zastosować rodzaj ceny porównawczej. Jak podał portal EuropeanVoice.com, w przypadku postępowania antydumpingowego w odniesieniu do producentów paneli słonecznych, takim wyznacznikiem cen był rynek amerykański. Być może teraz punktem odniesienia będą ceny, jakie stosują producenci szkła do paneli z Turcji lub Tajwanu. „China Daily” pisząc o postępowaniu KE poinformował, że produkcja szkła do paneli rozwija się od kilku lat w Chinach wyjątkowo dynamicznie. Na taką skalę, że kraj ten stał się światowym liderem w tej dziedzinie. Tylko w latach 2006-2009 wzrost produkcji sięgał nawet od 40 do 60 proc. rocznie.

SKUTECZNOŚĆ LIDERÓW Komisja, wszczynając z końcem lutego postępowanie, odpowiedziała tym samym na skargi producentów unijnych zrzeszonych w ProSun Glass, którzy uważają, iż Chińczycy sprzedają swoje wyroby nawet za mniej niż połowę ich wartości rynkowej. Inicjatorem postępowania był, należący do tej organizacji, koncern niemiecki GMB, będący liderem na rynku unijnym. Według ProSun Glass chiński rząd pokrywa straty firm chińskich z tego tytułu, a poza tym wspiera przemysł oferując tanie kredyty i subsydiując go. Dlatego w opinii organizacji, na którą powołuje się Reuters, cła powinny wynieść nawet 100 procent.

Organizacja ProSun wykazała się po raz kolejny skutecznością, wcześniej to właśnie ona domagała się też wszczęcia postępowania przeciwko chińskim producentom paneli. Cytowany przez „China Daily” wicedyrektor Chinese Renewable Energy Society, Meng Xian’gan uważa, że handlowy protekcjonizm jest zły dla obu stron. I źle się stało, że spór między Chinami i Unią narasta. Ale dodaje też, że jeśli UE będzie nadal wywierać presję, to Chiny będą musiały podjąć działania chroniące prawa swoich firm. Zdaniem wicedyrektora, postępowanie KE bazuje raczej na analizach politycznych niż na czysto handlowych.

CELNY RYKOSZET Spór o solary ma też inny wymiar. Wprowadzenie ceł ochronnych na wyroby z Chin – uderzy bowiem w firmy importujące je i zajmujące się montażem. Tak twierdzą ich przedstawiciele, i dlatego, jak podał „The New York Times”, importerzy europejscy bronili chińskich producentów w czasie spotkania zorganizowanego przez KE na temat postępowania antydumpingowego wobec producentów paneli. W opinii importerów chińskich paneli, cła doprowadzą do zwolnienia setek tysięcy pracowników. Thorsten Preugschas, jeden z szefów koncernu niemieckiego Soventix instalującego panele, stwierdził nawet, że wprowadzenie 60-proc. ceł na panele oznaczać będzie likwidację 242 tys. miejsc pracy w ciągu trzech lat. Soventix sprowadza z Chin większość (80 proc.) paneli, jakie instaluje swoim klientom, a ich cena jest o 45 proc. niższa niż w przypadku urządzeń produkowanych w firmach unijnych. Joanna Wiśniewska

www.ekorynek.com

13


Wydarzenia

Wydarzenia

BURZĄ RYNEK

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Przekręty na prętach

ży, przechodzi przez ręce oszustów. – Z naszych analiz wynika, że nieprawidłowości w zakresie deklarowania i rejestracji dostaw prętów zbrojeniowych w 2010 r. dotyczyły 200 tys. ton, w 2011 r. – 530 tys. ton, a w 2012 sięgały prawdopodobnie 650-670 tys. ton – mówił na konferencji poświęconej oszustwom w handlu stalą, zorganizowanej w końcu lutego tego roku przez organizacje reprezentujące naszą branżę hutniczą, prezes HIPH Romuald Talarek. Według Adama Rapackiego, byłego wiceministra spraw wewnętrznych, a obecnie wspólnika Kancelarii Bezpieczeństwa Rapacki i Wspólnicy, która brała udział w konferencji, wartość szarej strefy szacować można na ok. 1,1 mld zł rocznie.

Masowe wyłudzanie VAT na sprzedaży prętów zbrojeniowych uderza w kondycję polskiego hutnictwa

Pogarsza się kondycja polskich hut. W zakłady coraz boleśniej uderzają oszustwa związane z VAT, jakich nieuczciwi handlowcy dokonują na sprzedaży prętów zbrojeniowych, używanych w budownictwie. Proceder polegający na fikcyjnym obrocie prętami dla wyłudzenia zwrotu podatku sprawia, że hutom grozi ograniczenie produkcji, a w konsekwencji masowe zwolnienia pracowników. W końcu ubiegłego roku prokuratorzy z Katowic prowadzili 38 postępowań przeciwko oszustom. Natomiast już w tym roku – grupę 23 osób oskarżono o wyłudzenie VAT na przeszło 20 mln złotych. W łańcuszku firm pośredniczących w obrocie stalą, główną rolę odgrywała założona przez Polaka, spółka z czeskiej Ostrawy. Pozostałe podmioty zaangażowane w fikcyjny obrót wyrobami stalowymi miały swoje siedziby na całym Śląsku, m.in. w Mysłowicach, Jaworznie, Dąbrowie Górniczej i Zabrzu. Ale to tylko jeden z wielu przykładów: według przedstawicieli zakładów hutniczych oraz działających w branży związków zawodowych, straty budżetu można liczyć w setkach milionów złotych. Polska Unia Dystrybutorów Stali (PUDS) szacuje, że w roku ubiegłym sięgnęły blisko 400 mln złotych. Rok wcześniej – we-

14

www.ekorynek.com

Konsekwencją oszustw jest zaniżanie cen, co boleśnie odbija się na rentowności producentów. Przez zasypanie rynku tanimi prętami warszawska huta, należąca do koncernu ArcelorMittal, musiała w styczniu ograniczyć produkcję. Przedstawiciele branży stalowej tymczasem ostrzegają, że proceder wyłudzania VAT zaczyna się rozszerzać na inne rodzaje wyrobów hutniczych. Chodzi m.in. o stal konstrukcyjną oraz blachy. Pręty jednak są najbardziej masowym produktem hutniczym, a więc dla możliwości dokonywania oszustw podatkowych najbardziej atrakcyjnym.

dług wyliczeń Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH) – było to ok. 250 mln złotych. Oznacza to, że skala zjawiska szybko rośnie.

SPÓŁKA NA „SŁUPA” Jak działa mechanizm oszustwa? Nielegalne transakcje są dokonywane głównie przez wiele małych podmiotów, które są zakładane na okres trzech, czterech miesięcy. Zarejestrowana na tzw. „słupa” (np. na osobę bezrobotną czy na bezdomnego) spółka kupuje od dystrybutora pręty żebrowane z przeznaczeniem na eksport. Przedsiębiorca, który sprzedaje towar kontrahentowi z innego państwa Unii Europejskiej, po spełnieniu szeregu warunków może nie naliczać podatku od towarów i usług, a jednocześnie zachowuje prawo do odliczenia już naliczonego. Występuje więc o zwrot 23 proc. podatku. Pręty nie opuszczają jednak Polski, tylko trafiają na krajowy rynek po cenie niższej od tej przy zakupie. Średnio ich cena jest o 10 proc. niższa niż stawka oferowana bezpośrednio przez producentów. W rezultacie szybko znajdują nabywców.

NAJWIĘKSZE ZAGROŻENIE – Proceder wyłudzania VAT w obrocie stalą nasila się od 2010 roku. Dziś przybrał taką skalę, że zagraża istnieniu producentów i dystrybutorów wyrobów hutniczych – twierdzi Iwona Dybał, prezes PUDS. Jej zdaniem, likwidacja tej patologii to teraz największe wyzwanie dla całej branży stalowej. – Ważniejsze nawet od wszystkich negatywnych skutków wynikających z globalnego spowolnienia gospodarczego – dodaje Dybał.

Wysoką cenę płacą za to huty: szacuje się, że już połowa prętów zbrojeniowych, jakie trafiają do sprzeda-

Schematów procesu fikcyjnej sprzedaży jest wiele. Jeden z nich to tzw.

12 | 2013

12 | 2013

karuzela podatkowa z wykorzystaniem „znikającego podatnika”. Polega ona na wielokrotnym przepływie tych samych towarów pomiędzy podmiotami krajowymi i zagranicznymi z Unii Europejskiej. Oszustwa z wyłudzaniem VAT-u odbiły się niedawno na spółce Bowim SA, która zajmuje się handlem wyrobami hutniczymi. W styczniu Izba Skarbowa w Katowicach podtrzymała decyzję Urzędu Kontroli Skarbowej, nakazującego spółce zapłacenie 2,6 mln zł zaległego VAT. Okazało się, że firmy, które kupiły od Bowimu pręty, mimo zadeklarowania wywozu ich za granicę, wprowadziły stal na rynek krajowy. Inspektorzy skarbowi zarzucili Bowimowi brak należytej staranności w weryfikowaniu kontrahentów. Spółka zapowiada zaskarżenie decyzji UKS do sądu: – Zamiast wspierać uczciwe firmy, nasyła się na nie kontrole i nakłada kary, w oparciu o fałszywe przesłanki. Jesteśmy ofiarą, a nie beneficjentem przestępczej działalności – twierdzą przedstawiciele Bowimu. Sprawa oszustw w handlu stalą już w ubiegłym roku stała się przedmiotem interwencji poselskich w sejmie. – Oszukańczy proceder jest na tyle powszechny, że stal na nielegalnych zasadach można kupić nawet przez Internet – informował w interpelacji, składanej do ministra finansów w połowie czerwca, poseł Marcin Święcicki. Branża stalowa wielokrotnie występowała do Ministerstwa Finansów z wnioskami o skuteczniejszą walkę z wyłudzeniami VAT. Przed miesiącem z apelem do rządu wystąpił związek Solidarność z regionu Mazowsza.

VAT DLA ODBIORCY Ale dopiero teraz pojawia się szansa na rozwiązanie problemu. W lutym Ministerstwo Finansów zapowiedziało wprowadzenie w handlu prętami zbrojeniowymi tzw. odwróconego VAT. Oznacza to, że podatek zapłaci finalny odbiorca towaru. Takie rozwiązanie wymaga jednak zgody

www.ekorynek.com

15


ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Komisji Europejskiej. Jak informuje branżowy portal dystrybutorów stali – puds.pl, powołujący się na wiceministra finansów Macieja Grabowskiego, wstępne konsultacje z UE dają szansę wprowadzenia tego nowego mechanizmu obronnego jeszcze w tym roku. O jego skuteczności przekonała się branża handlu złomem: odwrócony VAT został wprowadzony w tym sektorze od 1 kwietnia 2011 roku. Zdaniem Katarzyny Łukasik-Gogol, analityka Ernst & Young poza istotnym zmniejszeniem skali wyłudzeń VAT, takie rozwiązanie ogranicza zaniżanie cen oraz zmniejsza ryzyko podatkowe uczciwych przedsiębiorców. – Nieuczciwi przedsiębiorcy mogli sprzedawać towary taniej, o wysokość podatku VAT, którego nie odprowadzali, a uczciwi przedsiębiorcy, działający na rynku podatnym na wyłudzenia VAT, byli narażeni na ciągłe kontrole i ponosili potencjalne ryzyko swoich nieuczciwych partnerów – komentuje na blogu audytorów śledczych Łukasik-Gogol. Zanim jednak, w przypadku stali zbrojeniowej, dojdzie do zmian w zasadach naliczania tego podatku, wprowadzone byłyby zastępcze środki mające zmniejszyć skalę wyłudzeń VAT. Chodzi m.in. o skrócenie do jednego miesiąca podatkowych okresów rozliczeniowych dla obrotu prętami zbrojeniowymi, a także wprowadzenie solidarnej odpowiedzialności. Ta ostatnia zmuszałaby wszystkich kontrahentów do wzajemnej kontroli. Branża ma się także spodziewać nasilenia kontroli ze strony urzędów skarbowych: sprawdzając rzetelność deklaracji wywozu stali za granicę, będą one współdziałać z kontrolą skarbową innych krajów Unii Euro-

16

www.ekorynek.com

pejskiej. Ale organizacja dystrybutorów stali spodziewa się również, że wyłudzenia VAT mogą się nasilić. – Spodziewamy się tego, skoro przestępcy wiedzą, że złoty okres zbliża się do końca – komentowała Dybał.

HUTY MUSZĄ INWESTOWAĆ Dla polskiego hutnictwa szybkie ograniczenie skali nadużyć w handlu stalą i wprowadzenie zmian podatkowych ma znaczenie kluczowe. Branża walczy bowiem ze skutkami ograniczenia popytu spowodowanego kryzysem gospodarczym, a także z rosnącymi kosztami. Te ostatnie – to efekt wzrostu cen energii, który sprawia, że polskie hutnictwo staje się coraz mniej konkurencyjne. Jak podkreślał, na wrześniowym spotkaniu przedstawicieli całej branży hutniczej, prezes huty CMC Zawiercie Jerzy Kozicz, sektor hutniczy jest skazany na najdroższą energię elektryczną i najdroższy gaz w Europie. Przyczyną jest akcyza. Polskie firmy energochłonne płacą za każdą megawatogodzinę ok. 5 euro podatku. Polskie prawo nie pozwala na różnicowanie wysokości akcyzy; ani w zależności od wielkości zużycia energii elektrycznej, ani w zależności od celu jej wykorzystania. Tymczasem niemieckie przepisy prawne o opodatkowaniu energii elektrycznej, przyznają zwolnienia podatkowe dla określonych, energochłonnych procesów przemysłowych. Podobnie jest w innych krajach UE. W rezultacie energochłonne zakłady w innych krajach unijnych są z akcyzy zwolnione (np. w Niemczech, Holandii) lub płacą ją w znacznie niższej wysokości (1 euro we Francji). Tymczasem nasze hutnictwo pilnie potrzebuje nowych inwestycji, któ-

re pozwolą zwiększyć efektywność produkcji i asortyment wyrobów. W zakładzie w Dąbrowie Górniczej ArcelorMittal zaplanował już budowę linii do produkcji szyn kolejowych. Perspektywę zwiększonego zapotrzebowania na takie produkty niosą plany nowych projektów w infrastrukturze kolejowej. Spółka PKP PLK, która zarządza torami kolejowymi, zamierza do 2014 roku wyremontować blisko 9 tras. Dla dąbrowskiej huty byłaby to okazja do zdobycia pokaźnego pakietu zamówień – na rewitalizację torów koleje chcą wydać blisko 2,5 mld złotych. ArcelorMittal musi z kolei wyłożyć na nową linię produkcyjną ok. 150 mln złotych. Stalowy potentat niedawno poinformował, że wartość planowanych w Polsce inwestycji wzrośnie do ok. 100 mln euro. Wszystko za sprawą dwóch kolejnych, zatwierdzonych projektów: remontu wielkiego pieca nr 2 w Dąbrowie Górniczej, który rozpocznie się z początkiem maja tego roku oraz modernizacji wydziału węglopochodnych w zdzieszowickiej koksowni. Ten ostatni ma przede wszystkim znaczenie proekologiczne. – Modernizacja zdzieszowickiej koksowni jest najlepszym dowodem na to, że nieustannie pracujemy nad zmniejszeniem naszego oddziaływania na środowisko naturalne. Projekty związane z rozwojem naszej działalności potwierdzają natomiast, że chcemy uczestniczyć we wzroście polskiej gospodarki – powiedział Sanjay Samaddar, prezes zarządu ArcelorMittal Poland. Jednocześnie zaznaczył, że wzrost produkcji koncernu zależy od warunków rynkowych i wzrostu PKB w Polsce. Stefan Perlikowski

12 | 2013

Biogazownie BUDZĄ SPRZECIW

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

W Polsce niemal wszędzie, gdzie ma powstać biogazownia rolnicza, mieszkańcy protestują przeciwko jej budowie i próbują ją zablokować Protesty lokalnych społeczności, nader często zakończone sukcesem, są jedną z głównych przyczyn, dla których tego typu biogazowni jest w naszym kraju wciąż bardzo mało. Według rządowych planów do 2020 r. ma powstać w Polsce 2 tys. biogazowni rolniczych (to m.in. założenie programu rządu pt. „Biogazownia w każdej gminie”). Niestety, jest to już bardzo mało realne, bo na razie takich instalacji istnieje u nas tylko

12 | 2013

30. Dla porównania – w Niemczech jest ich kilka tysięcy, w ośmiokrotnie mniejszej od Polski Szwajcarii – ponad 500, a w Austrii – 300.

ENERGIA BEZ PRZERWY Szkoda o tyle, że takie instalacje są w polskich warunkach najbardziej stabilnym i, z uwagi na to, optymalnym odnawialnym źródłem energii. W przeciwieństwie do elektrowni wiatrowych, słonecznych czy wod-

nych mogą produkować energię niemal bez przerwy, przez 85-95 proc. godzin w roku, cały czas w tej samej ilości. To ma ogromne znaczenie, bo nie trzeba mieć w ich przypadku tzw. rezerwowych mocy, np. w postaci dodatkowych elektrowni gazowych, które są konieczne w przypadku wiatraków, fotowoltaiki czy turbin wodnych; gdy nie wytwarzają one energii, bo np. nie wieje wiatr, pracują za nie właśnie owe moce rezerwowe.

www.ekorynek.com

17


OZE Trzeba przy tym przypomnieć, że biogazownie mniej niż wiatraki czy siłownie wodne (wymagające budowy tam na rzekach) ingerują w krajobraz i środowisko. Instalacje biogazowe są też z różnych względów lepsze od powszechnie budowanych u nas elektrowni i kotłów na biomasę. Są bardziej od nich wydajne energetycznie, a do tego nie zubażają gleb, tak jak jest w przypadku upraw roślin energetycznych czy słomy, wykorzystywanych w kotłach biomasowych. Bo w tychże kotłach się je spala. Zaś w biogazowni większość surowca, którym mogą być nie tylko rośliny, ale i wszelkiego rodzaju odpady organiczne (np. poprodukcyjne z mleczarni, gorzelni, cukrowni oraz z zakładów przetwórstwa owoców i warzyw), zamienia się w tzw. masę pofermentacyjną. Mającą – jeśli biogazownia jest właściwie eksploatowana – neutralny, bardzo słabo wyczuwalny zapach. Biomasę wykorzystuje się do nawożenia pól. Jest ona lepszym nawozem od obornika i od nawozów sztucznych. M.in. dlatego, że zawiera dużą ilość azotu amonowego, łatwo przyswajalnego przez rośliny, niewypłukiwanego z gleby przez deszcz, nieprzedostającego się do wód gruntowych – w przeciwieństwie do używanego w popularnych nawozach sztucznych azotu azotanowego, np. w saletrzaku.

BARIERA ZA BARIERĄ Zalet biogazowni rolniczych jest dużo więcej. Dlaczego więc wciąż jest ich u nas tak mało? Pierwsza przyczyna to duży koszt budowy tych instalacji, większy w przeliczeniu na zainstalowaną moc niż np. w przypadku elektrowni wiatrowych. Drugą jest niestabilny w naszym kraju system wsparcia energetyki odnawialnej, czego przejawem jest ostatnio m.in. dramatyczny spadek cen zielonych certyfikatów. Trzeci powód, to protesty lokalnych społeczności przeciwko budowie biogazowni. Sprzeciwy często są tak ostre, że inwestorzy re-

18

www.ekorynek.com

zygnują z danej lokalizacji i zaczynają szukać innej. Dzieje się tak np. wtedy, gdy po stronie protestujących stają lokalne władze i wydają decyzje blokujące inwestycję. Tak było w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie biogazownię rolniczą na terenie po zlikwidowanej cukrowni chciała wybudować spółka-córka PGNiG. Firma Bioenergy Project, właściciel biogazowni rolniczej w Konopnicy, dopiero za trzecim podejściem znalazła takie miejsce, gdzie protesty były na tyle umiarkowane, że można było decydować się na budowę.

WIZJA POWSZECHNEGO FETORU Czego obawiają się protestujący? Dlaczego sprzeciwiają się budowie biogazowni? Najczęściej dlatego, że ich zdaniem „biogazownie śmierdzą”, fetor z nich zatruje więc całą okolicę. Tymczasem fakty są takie, że biogazownia to hermetyczna instalacja; musi tak być, by nie uciekał z niej produkowany tam gaz. A jeśli jest dobrze zaprojektowana i eksploatowana, nie powinna być uciążliwa dla otoczenia. Wręcz może poprawiać jakość życia w miejscowości, w której się znajduje. W jaki sposób? Dużym problemem wsi i terenów rolniczych jest powstająca w hodowli zwierząt gnojowica, oraz obornik i odchody zwierzęce. Rolnicy wywożą je na pola jako nawóz, a ich fetor może unosić się w okolicy przez wiele dni. Tymczasem biogazownie, wykorzystując obornik, gnojowicę i inne odchody zwierzęce jako surowiec produkcyjny, rozwiązują ten problem, bo podczas przeróbki takiego surowca w instalacji biogazowej traci on swój przykry zapach. Dzięki temu np. poprawiła się jakość życia w tych miejscowościach, w których znajdują się fermy świń firmy Poldanor, które zostały wyposażone jakiś czas temu w biogazownie. Zanim te instalacje powstały, tamtejsi

mieszkańcy protestowali przeciwko nawożeniu przez Poldanor swych pól cuchnącą gnojowicą. Dziś protestów nie ma, bo nie śmierdzą ani biogazownie Poldanoru, ani pochodząca z nich masa pofermentacyjna, którą ta firma nawozi pola.

ELEKTROWNIA Z RUROCIĄGAMI O tym, że biogazownie nie są zbytnio uciążliwe dla otoczenia, ale wręcz mu służą i są proekologiczne, można się przekonać zwiedzając setki biogazowni w Niemczech, które są globalnym liderem w biogazownictwie, a przecież jednocześnie krajem bardzo wyczulonym na ochronę środowiska. Symptomatyczne jest to, że u naszego zachodniego sąsiada lokalne społeczności protestowały czasem przeciwko budowie elektrowni wiatrowych, co nie zdarzało się tam w przypadku biogazowni. Warto zobaczyć także działające już rolnicze instalacje biogazowe w Polsce. Na przykład tę eksploatowaną w Konopnicy koło Rawy Mazowieckiej. Ta instalacja nie tylko nie śmierdzi, ale po prostu pachnie – kiszonką kukurydzianą. Czyli wykorzystywanym tam surowcem. Ten zapach nie każdemu przypadnie do gustu, ale na pewno nie można nazwać go fetorem. Z drugiej strony trzeba przyznać, że uciążliwość tej technologii polega jednak głównie na tym, że w bezpośrednim sąsiedztwie biogazowni, w promieniu kilkudziesięciu metrów, czasem może rzeczywiście nieprzyjemnie pachnieć. Mimo wszystko nie bardziej niż w sąsiedztwie zwykłego gospodarstwa rolnego, hodującego zwierzęta. Wynika to głównie z tego, że trzeba do niej dostarczyć surowiec. Niekiedy dowozi się go z zewnątrz, przynajmniej w części, co oznacza również zwiększony ruch ciężarówek czy ciągników – do gospodarstwa z biogazową instalacją. I przechowywać tam ten surowiec, którym mogą być, i często są, cuchnące odpady. W przypadku gnojo-

12 | 2013

wicy czy obornika, polskie przepisy nakazują wprawdzie przechowywanie ich w przykrytych zbiornikach, ale tego nie zawsze się przestrzega. W wielu biogazowniach ów problem eliminuje się, bądź minimalizuje, dostarczając do nich surowiec np. gnojowicę – rurociągami łączącymi je bezpośrednio z oborą czy chlewnią. Kluczowe jest więc, czy biogazownia przy gospodarstwie rolnym korzysta wyłącznie z własnych surowców czy dowozi je także z zewnątrz. I czy te dowożone z zewnątrz emitują odór.

PRZYPADEK LISZKOWA SIĘ NIE POWTÓRZY Protestujących powyższe argumenty nie przekonują. Przywołują przykład biogazowni w Liszkowie (woj. kujawsko-pomorskie), która rzeczywiście zatruwała swym fetorem całą okolicę, co zostało mocno nagłośnione, także w Internecie. Przywołują tylko ten przykład, bo innego, szerzej znanego, a mającego dowodzić, że „biogazownie potwornie śmierdzą”, w Polsce nie ma. Ale przez Liszkowo po całym kraju rozeszła się fama, że jednak zatruwają one życie sąsiadom. Jakie jest prawdopodobieństwo, że taki scenariusz, jak w Liszkowie, może powtórzyć się w jakiejś innej biogazowni rolniczej? Bardzo niewielkie. Właściciel biogazowni w Liszkowie poniósł przez swoje błędy duże straty finansowe. A to oznacza, że właściciele innych biogazowni w Polsce, nauczeni tym przykładem, zrobią wszystko, żeby do takiej sytuacji nie dopuścić.

12 | 2013

Po tym, co się stało w Liszkowie, odpowiednie służby doprowadziły do zamknięcia tamtejszej biogazowni i nakazały jej właścicielowi tak przerobić ten obiekt, żeby już nie zatruwał okolicy fetorem. To jest zaś paradoksalnie argument za budową tego typu instalacji. Bo pokazuje, że jeśli biogazownia zostanie źle zaprojektowana, będzie niewłaściwie eksploatowana, a przez to uciążliwa dla otoczenia, to mieszkańcy nie są w takiej sytuacji bezradni i bezbronni, lecz mogą doprowadzić do zamknięcia, albo poprawienia funkcjonowania takiej instalacji.

SPÓŹNIONY DIALOG Z LOKALNĄ SPOŁECZNOŚCIĄ Ciekawe wnioski płyną z opracowania firmy Euro SCG Sensors (obecnie Havas Worldwide) pt. „Dlaczego inwestycje w budowę biogazowni rolniczych napotykają na opór społeczny?” Jego autor, Mariusz Wawer, wylicza że aż 160 takich inwestycji w Polsce zderza się z silnym i jawnym oporem społecznym, a kolejne kilkadziesiąt może być zagrożone ze względu na brak komunikacji społecznej inwestorów oraz władz. Chodzi o to, że inwestorzy czy samorządy często zaczynają rozmawiać z lokalną społecznością o budowie biogazowni (tłumaczyć, czym one są, przekonywać, że nie stanowią zagrożenia dla otoczenia) dopiero wtedy, gdy wybuchnie protest. Albo idealizują tę inwestycję i pomijają związane z nią ryzyka oraz wady

instalacji biogazowych, co czyni ich przekaz niewiarygodnym.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Euro SCG Sensors oceniło, że mieszkańcy protestują m.in. dlatego, że boją się zmiany, obniżenia bezpieczeństwa i komfortu życia, że brakuje wiarygodnych źródeł informacji na temat biogazowni, które wyjaśniłyby wątpliwości i obawy, obalałyby mity szerzone przez przeciwników. Dlatego są podatni na argumenty krytyków tej technologii. Zwykle scenariusz protestu przeciwko budowie biogazowni wygląda tak: na początku tylko 5-15 proc. lokalnej społeczności sprzeciwia się tego rodzaju inwestycji, a 60-85 proc. ma neutralne stanowisko. Jeśli jednak inwestor i lokalne władze w porę oraz odpowiednio nie zareagują na ten sprzeciw, organizując choćby spotkania z mieszkańcami, to wtedy wiele osób o neutralnym wcześniej nastawieniu przechodzi na stronę przeciwników inwestycji. Efekt jest więc często taki, że grupa protestujących zwiększa się z 5-10 proc. danej społeczności do ponad 50 procent. Dlatego właśnie, inwestorzy i lokalne władze powinni zaczynać rozmowy z mieszkańcami – jak najwcześniej. Jeszcze zanim zaczną się przygotowywania do inwestycji i zanim ruszą formalnością z nią związane.

Jacek Krzemiński

www.ekorynek.com

19


OZE

OZE

Inwestowanie w wiatraki:

kiedy nie wiemy jaki stan prawny będzie w najbliższej przyszłości. Jesteśmy jednak przekonani, że zbliżamy się już do finału prac legislacyjnych w tym zakresie.

Projekt ustawy o OZE preferuje energetykę rozproszoną. Czy BOŚ będzie finansował także małe wiatraki?

EKOLOGIA, ALE I DOBRY BIZNES Trzy pytania do Anny Żyły, Głównego Ekologa Banku Ochrony Środowiska S.A.

Czy warto finansować farmy wiatrowe w Polsce? – Energetyka wiatrowa to jeden z istotnych kierunków inwestowania, który Bank Ochrony Środowiska wspiera swoimi kredytami. Jest on zbieżny z misją banku, zakładającą finansowanie projektów przyjaznych środowisku. Zawsze staramy się przekonywać inwestorów, że warto inwestować w odnawialne źródła energii, a ekologia może być dobrym biznesem. Natomiast faktem jest, że w kontekście szykowanych zmian w prawie, moment rynkowy na inwestowanie w energetykę jest wyjątkowo trudny. I dla inwestorów, i dla banku. Długie dyskusje wokół ustawy o odnawialnych źródłach energii nie sprzyjają rozwojowi rynku. Trudno jest np. określić ryzyko kredytowe w związku z brakiem stabilnej sytuacji prawnej. W efekcie część banków w ogóle zawiesiła podejmowanie

20

www.ekorynek.com

decyzji kredytowych w zakresie finansowania budowy farm wiatrowych. My staramy się spojrzeć na ten biznes dość realnie i nie wstrzymujemy finansowania. Jako dowód mogą służyć między innymi dwie inwestycje, co do kredytowania których decyzje podejmowane były w 2012 roku. Są to dwa projekty wiatrowe, współpracującego z nami partnera greckiego: w gminie Nasielsk o mocy 10 MW oraz w gminie Wróbel w woj. łódzkim, o mocy 8 MW. Pierwszy z tych projektów praktycznie jest już wykonany, uzyskał koncesję i wkrótce zacznie produkcję energii odnawialnej. Reasumując: przy dobrze przygotowanym projekcie, zwłaszcza takim, w którym inwestor potrafi wynegocjować dobre dla siebie warunki cenowe, np. na dostawy turbin wiatrowych, nawet obecnie może uzyskać u nas finansowanie na okres 15 lat. Zwiększyliśmy jedynie oczekiwania co do udziału środków własnych. W obecnych warunkach niezbędne jest, by ich udział w inwestycji wynosił 25 procent.

Dlaczego więc BOŚ, w odróżnieniu od wielu innych banków, podejmuje to ryzyko? – Zakładamy, że system wsparcia energii odnawialnej w Polsce nie zniknie: mamy jako kraj zobowiązania wynikające z pakietu klimatycznego, dostosowujemy się do wymogów Unii Europejskiej. Mamy też kierunek wskazany w krajowym planie działań. Słabym elementem w tej układance jest prawo. Z punktu widzenia Banku istotne jest, aby dyskusja na temat ustawy o OZE zakończyła się jak najszybciej, a jej zapisy zostały przyjęte. Oczywiście, można mówić, że są tam rozwiązania dla jednych lepsze, dla innych trochę gorsze, natomiast dla wszystkich, jak sądzę, najtrudniejszy jest ten okres,

12 | 2013

– Jesteśmy zainteresowani mniejszymi projektami, nawet poniżej 1 MW, realizowanymi przez klientów indywidualnych czy mikroprzedsiębiorców. Przygotowany projekt ustawy o OZE jest szczególnie korzystny dla małych projektów. Zakładany system stałych opłat za sprzedaną energię, gwarantowanych przez 15 lat czyni takie małe przedsięwzięcia bardzo opłacalnymi dla wszystkich rodzajów odnawialnych źródeł (np. fotowoltaika, niewielkie wiatraki, mikrobiogazownie). Warto przy tym zaznaczyć, że nie będziemy finansować używanych turbin wiatrowych. Także ustawodawca, ograniczając okres wsparcia do 15 lat od czasu przekazania inwestycji do użytkowania, chce doprowadzić do tego, by w Polsce były realizowane przedsięwzięcia nowe, o długoletnim okresie funkcjonowania, a nie budowane na zasadzie sprowadzania do kraju turbin zdemontowanych gdzieś poza granicami Polski. Ważne jest, żebyśmy rozwijali energetykę rozproszoną, chociażby dla poprawy bezpieczeństwa energetycznego.

Zmienne ruchy

PRĄDU Z WIATRU I w Polsce przyszedł czas, w którym prąd wytwarzany w tradycyjnych elektrowniach opalanych węglem – musi ustąpić energii powstającej z odnawialnych źródeł. Dynamiczny rozwój energetyki wiatrowej w naszym kraju świadczy o tym, że jest to realne. Ostatnio jednak to tempo osłabło, a powodem impasu są przedłużające się prace legislacyjne Energetyka odnawialna to nie jest wolny rynek, lecz rynek regulowany. Najpierw na poziomie Unii Europejskiej, a potem ustawodawstwa krajowego. W każdym państwie wygląda to trochę inaczej. Polska jest aktualnie na etapie przejściowym. Kończy się dotychczasowy system, którego filarem był tzw. zielony certyfikat, a ściślej – świadectwo pochodzenia, jako dodatkowy element do ceny czarnej energii. Taki sam, bez względu na źródło wytwarzania energii. Plus dodatkowe certyfikaty: fioletowe, czerwone, żółte itd., które się kończą albo już się skończyły. Generalnie był to system niestabilny, z uwagi na określoną żywotność tych certyfikatów, które miały się kończyć w różnych terminach.

STARY SYSTEM Z WADAMI Ponadto był to pomysł, który na rynku energetyki odnawialnej nie sprawdził się. – Owszem, rozwinęły się farmy wiatrowe – stwierdza jeden z analityków rynku. – Natomiast żadna z pozostałych dziedzin

12 | 2013

odnawialnych źródeł energii – już nie. Fotowoltaika w ogóle, gdyż nie stworzono jej warunków rozwoju. Nie rozwinęły się biogazownie, z wyjątkiem nielicznych, ponieważ stopień skomplikowania takiej inwestycji – od dewelopmentu, poprzez okres budowy, aż do etapu operacyjnego – w przypadku biogazowni jest ogromny, a profit w postaci zielonych certyfikatów plus nawet certyfikat za moduł kogeneracyjny, który niektóre biogazownie miały – tak nikły, że jeśli nawet konkretna biogazownia wychodziła na prostą, to bez korzyści finansowych na poziomie oczekiwanym przez właściciela. Albo w ogóle była pod kreską i dlatego tak mało projektów biogazowych uruchamia się, mimo istniejących systemów wsparcia, głównie ze strony Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Podobnie nie rozwinęła się mała energetyka wodna. W porównaniu z okresem przedwojennym jest nawet regres. Małe elektrownie wodne powstają rzadko, z uwagi na różnego

www.ekorynek.com

21


OZE nawialnej, ale także innych podmiotów, na których będzie miał on wpływ. W szczególności dotyczy to odbiorców energii, podmiotów prowadzących działalność w sektorze rolnictwa, czy też gminy, na terenie których powstawać będą odnawialne źródła energii.

Wsparcie ze współczynnikiem Według projektu ustawy o OZE, w latach 2013-2014 dla energii z lądowych farm wiatrowych o mocy powyżej 500 kW współczynnik korekcyjny miałby wynosić 0,9. Dla elektrowni biomasowych w kogeneracji o mocy powyżej 10 MW – 1,15. Dla elektrowni wodnych o mocy powyżej 20 MW – 2,3. A dla elektrowni wiatrowych na morzu – 1,8. Najwyższe wsparcie otrzymywałyby instalacje fotowoltaiczne o mocy powyżej 100 kW; współczynnik ten byłby na poziomie 2,85. W kolejnych latach większość współczynników dla określonych źródeł energii odnawialnej miałaby stopniowo spadać.

rodzaju ograniczenia środowiskowe, ale podobnie jak w przypadku biogazowni, także i tu stopa zwrotu z inwestycji nie jest zbyt zachęcająca.

MOC HURAGANU O dynamice rozwoju energetyki wiatrowej niech świadczy fakt, że w ciągu siedmiu ostatnich lat produkcja prądu z wiatru wzrosła piętnastokrotnie – od 142,3 GWh w 2004 r. do 2 348 GWh na koniec roku 2011. A udział prądu, wytwarzanego w ten sposób, w ogólnej konsumpcji energii wzrósł z 0,1 proc. w 2004 r. do 0,96 proc. na koniec 2011 roku. Nasycenie elektrowniami wiatrowymi w Polsce wciąż jednak należy do najniższych w Europie. Moc zainstalowana w energetyce wiatrowej, w przeliczeniu na mieszkańca to 0,012 kW, a na km2 obszaru lądowego – 1,44 kW. Największa sieć energetyki wiatrowej w Europie funkcjonuje w Niemczech, gdzie na koniec 2011 r. było to 29 000 MW. Potem jest Hiszpania – 21 674 MW i Francja – już tylko 6 800 MW oraz Włochy – 6 747 MW i Wiel-

ka Brytania – 6 540 MW. Polska ze swoimi 1 616 MW mocy w energetyce wiatrowej, mimo wszystko, nieźle prezentuje się w regionie, biorąc pod uwagę wyniki innych państw: Austria – 1 084 MW, Węgry – 329 MW, Czechy – 217 MW, Litwa – 179 MW, Ukraina – 151 MW. Nie mówiąc już o Słowacji, która w energetyce wiatrowej miała moc zaledwie 3 MW, na koniec roku 2012.

NOWY WARIANT: ODNAWIALNE I ROZPROSZONE Zgodnie z projektem ustawy o OZE, który wciąż jest w konsultacjach, rozwój energetyki odnawialnej opierać się będzie przede wszystkim na generacji rozproszonej, która jednocześnie przyczynia się do zmniejszenia strat związanych z przesyłaniem energii, a tym samym istotnie poprawia bezpieczeństwo energetyczne i redukuje emisję groźnych gazów cieplarnianych. Rozwój ten powinien następować w sposób uwzględniający nie tylko interesy przedsiębiorców działających w sektorze energetyki od-

Dla optymalizacji istniejącego systemu wsparcia, w projekcie ustawy założono, iż konieczna jest modyfikacja mechanizmu świadectw pochodzenia w taki sposób, aby dla każdej z technologii ustalić inny minimalny gwarantowany poziom pomocy finansowej. Zapewni to bardziej zrównoważony rozwój źródeł opartych o wszystkie technologie OZE i pozwoli kierować środki dla tych technologii, które najbardziej ich potrzebują. Ministerstwo Gospodarki zaproponowało, aby optymalizacja systemu wsparcia polegała na zróżnicowaniu jego poziomu w zależności od technologii, z której dane źródło będzie korzystało. Ponadto wsparcie jednostkowe od roku 2014 będzie miało charakter malejący: dla fotowoltaiki – 5 proc./rok, dla biogazowni – 2 proc./rok, dla energetyki wiatrowej – 2 proc./rok, a dla energetyki wodnej – 1 proc./rok. Jednak sprawą w tej chwili najpilniejszą jest zakończenie dyskusji i uchwalenie ustawy. Dopiero gdy nowe reguły gry będą klarowne, bo staną się prawem – wróci mocny wiatr, napędzający wcześniejszą dynamikę wzrostu mocy prądu z polskich wiatraków. Jan Borski

Prąd z wiatraków w Polsce 2004

2005

2006

2007

2008

2009

2010

2011

142,3

135,3

388,4

494,2

790,2

1 029

1 485

2 348

GWh.

22

Źródło: Urząd Regulacji Energetyki

GWh.

www.ekorynek.com

GWh.

GWh.

GWh.

GWh.

GWh.

GWh.

12 | 2013


OZE

OZE

Znów rok

w przypadku potentata jakim jest DONG, rezygnacja z polskiego rynku jest sporą niespodzianką. Analitycy zgodnie oceniają decyzje Energi i PGE jako słuszne, bo przejęcie nowoczesnych farm wiatrowych, położonych w dobrych lokalizacjach, płynnie wpisuje się w strategie tych firm.

STRACONY

PGE poinformowała, że przejęła parki wiatrowe o mocy 70,5 MW i nowo realizowane projekty o mocy 36 MW. Natomiast Energa nabyła farmy o mocy 114 MW: Karścino (zachodniopomorskie) i Bystra (pomorskie) oraz tzw. portfel projektów wiatrowych o mocy 1 146 MW (ale nie wiadomo, czy wszystkie zostaną zrealizowane). Transakcja, jaką PGE i Energa dokonały z Iberdrola Renewables Polska, miała wartość 840 mln złotych. W efekcie, obie polskie grupy zostały właścicielami 75 proc. udziałów spółki należącej do Iberdroli, pozostały pakiet 25 proc. ma EBOiR.

Nawet europejscy potentaci wstrzymują decyzje o inwestycjach w odnawialne źródła energii w Polsce To efekt spadku cen zielonych certyfikatów i braku nowej ustawy o odnawialnych źródłach energii. Przedstawiciele koncernów zagranicznych, jak i mniejsze spółki inwestujące w Polsce w OZE zgodnie twierdzą, że najtrudniej im zaakceptować niepewność co do przepisów. Okazało się bowiem, że zapowiadany od półtora roku tzw. trójpak energetyczny czyli pakiet trzech ustaw, w tym regulującej system wsparcia odnawialnych źródeł, nie zostanie szybko przyjęty przez sejm. A zatem, w praktyce też nie wejdzie w życie w połowie roku, na co bardzo wielu przedstawicieli branży liczyło.

MNOŻENIE TRÓJPAKÓW

Izabela Van den Bossche, odpowiedzialna za komunikację fińskiego

24

www.ekorynek.com

Koncern Fortum zamierza wybudować w Zabrzu elektrociepłownię za ok. miliard złotych. Wstępnie zakładał, że będzie ona gotowa w 2016 roku, zaś prace miały rozpocząć się w 2013 roku. Blok ma mieć 130 MW mocy elektrycznej i 180 MW mocy cieplnej. Ale fiński koncern obawia się też o opłacalność, oddanej kosztem ponad pół miliarda złotych dwa lata temu do użytku ciepłowni w Częstochowie. Gdyby okazało się, że ustawa spowoduje zmniejszenie wsparcia dla technologii współspalania lub w ogóle je wyeliminuje, na przykład

za 2-3 lata, to Fortum będzie musiał, kosztem kilkudziesięciu milionów złotych, zmienić technologię w tym bloku. A decydując się na tę inwestycję, działalność bloku zakładano w perspektywie 30-40 lat. Opóźnienie w przygotowaniu i przyjęciu ustawy o OZE spowodowało, że francuski koncern GDF Suez wstrzymuje decyzję o budowie kolejnych farm wiatrowych. – Mamy kilka gotowych projektów, ale musimy czekać – przyznał prezes GDF Suez Polska Grzegorz Górski.

BANKRUCTWO ZIELONYCH CERTYFIKATÓW

WYCHODZĄ Z POLSKI Równocześnie na przełomie lutego i marca pojawiły się informacje o sprzedaży aktywów przez zachodnie koncerny, które zainwestowały w Polsce w farmy wiatrowe. Z działalności u nas zrezygnowały m.in. duński DONG i hiszpańska Iberdrola. Ich aktywami podzieliły się gdańska grupa Energa i Polska Grupa Energetyczna. O ile część ekspertów wskazuje na fakt, iż koncern Iberdrola ze względu na trudną sytuację wyprzedaje niektóre ze swoich zagranicznych aktywów, zatem transakcja w Polsce nie jest zaskoczeniem, o tyle jednak

12 | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Zwłaszcza, że na początku roku zapowiedzi polityków były optymistyczne. Obecnie sejm pracuje nad poselskim projektem tzw. małego trójpaku, ale w najbardziej sprzyjających warunkach może on wejść w życie w połowie roku. Nie rozwiąże jednak wszystkich spornych problemów, zatem tzw. duży trójpak to konieczność.

Fortum, uważa że problemem nie jest fakt, że prawo ma się zmienić, ale niepewność związana z tym procesem. Dlatego inwestorzy nadal nie wiedzą, jaki system wsparcia będzie ono zawierać. Tymczasem dla takich firm jak Fortum liczy się stabilność regulacji w kraju, w którym inwestuje. W Polsce takiej stabilności nie ma, więc nie wiadomo, czy na przykład od dawna zaplanowany w Zabrzu blok w technologii współspalania węgla i biomasy powinien wejść w fazę realizacji, czy trzeba będzie go zmienić.

Nowym inwestycjom w odnawialne źródła w Polsce wyjątkowo nie sprzyja sytuacja na rynku certyfikatów (świadectw potwierdzających pochodzenie energii z OZE). Od jesieni ubiegłego roku ich ceny systematycznie spadają poniżej poziomu opłaty karnej (ok. 270 zł) ustalonej przez Urząd Regulacji Energetyki, dla tych którzy nie spełniają wymogu zakupu zielonej energii. Na początku marca za certyfikaty płacono ok. 150 zł, ale w lutym kosztowały poniżej 100 zł. Tymczasem inwestorzy w OZE zarabiają właśnie dzięki m.in. sprzedaży certyfikatów. Od początku roku, gdy ceny świadectw osiągały coraz niższy poziom,

12 | 2013

firmy inwestujące w odnawialne źródła, zwłaszcza energetykę wiatrową, i ich stowarzyszenia biły na alarm, żądając interwencji rządu. W oficjalnym oświadczeniu wydanym przez Polską Radę Koordynacyjną OZE, która skupia 19 stowarzyszeń branżowych i kilkuset przedsiębiorców, zaapelowano o jak najszybsze działania. Powód, jak czytamy w oświadczeniu, to fakt, że „narastające od kilku miesięcy zagrożenie bankructwem dla firm, które w ostatnich latach uruchomiły projekty inwestycyjne w polskiej energetyce, o wartości kilkunastu miliardów złotych, weszło w fazę krytyczną”. Ale inwestorzy i eksperci zgodnie przyznają, że obecna sytuacja to skutek zaniedbania z lat ubiegłych, w efekcie czego na rynku jest nadpodaż świadectw. Także Polska Rada Koordynacyjna OZE przyznała, że „spadek wartości zielonych certyfikatów wynika z narastającej od kilku lat, sztucznie generowanej nadpodaży świadectw pochodzenia. Nadwyżkę świadectw pochodzenia, wydanych nad wymiarem obowiązku ich umorzenia, w 2013 r. szacuje się na co najmniej 50 proc. (ponad 6 mln MWh), a prognozy wskazują, że nawis ten będzie nadal rosnąć”. Według inwestorów OZE najlepszym wyjściem byłby interwencyjny wykup certyfikatów i prawne ograniczenie wsparcia dla współspalania. Dopiero wypowiedź ministra środowiska Marcina Korolca, wskazująca że jego resort szuka prawnych możliwości ograniczenia importu biomasy, poprawiła nastroje inwestorów i spowodowała wzrost cen certyfikatów do 150, a nawet 170 złotych. Jak poinformowała PAP, cytowana przez

portale branżowe, minister uważa, że „z powodów ekonomicznych i środowiskowych jest absurdem, że dajemy certyfikaty również za to, że palimy w kotłach łupinami orzechów kokosowych”. Jednym z tego powodów jest fakt, że w obecnie obowiązującym prawie nie ma rozróżnienia, skąd pochodzi biomasa spalana w blokach polskich elektrowni. Dlatego resort środowiska zaczął prace nad określeniem tzw. zrównoważonych kryteriów biomasy. W praktyce – jeśli takie powstaną, to mogłyby być uwzględnione w rozporządzeniu ministra gospodarki, które określa czym jest biomasa. Przedstawiciele firm związanych z OZE jednak nie mogą liczyć na spełnienie swojego podstawowego postulatu, czyli interwencyjnego wykupu świadectw, na przykład przez NFOŚiGW. Jednocześnie, nawet jeśli import biomasy zostanie ograniczony, to tylko częściowo może poprawić sytuację. W tej sytuacji opinie, iż 2013 rok może być rokiem straconym dla OZE nie są zaskakujące. Natomiast wydłuża się lista ryzyk związanych z działalnością w tym sektorze. Główne z nich, według Polskiej Rady Koordynacyjnej OZE, to możliwa utrata płynności finansowej i zdolności inwestorów do obsługi zaciągniętych kredytów, groźba wypowiedzenia umów długoterminowych pomiędzy wytwórcami zielonej energii i spółkami energetycznym oraz brak woli banków do udzielania inwestorom nowych kredytów.

Joanna Wiśniewska

www.ekorynek.com

25


OZE / Opinie

Krajobraz

System wsparcia DLA JEDNOSTEK KOGENERACJI WSPÓŁSPALANIA DO 2015 ROKU Trwają wciąż rządowe prace legislacyjne nad tzw. trójpakiem energetycznym (obejmującym projekt nowego prawa energetycznego, prawa gazowego, a także ustawy o odnawialnych źródłach energii), co wpływa także na losy ciągłości istnienia w Polsce systemu wsparcia dla wysokosprawnej kogeneracji Obowiązujące przepisy przewidują istnienie obowiązków uzyskiwania i przedstawiania do umorzenia prezesowi URE świadectw pochodzenia z kogeneracji zasadniczo do końca I kwartału bieżącego roku. Oznacza to, że w przypadku braku zmian legislacyjnych, system wsparcia w postaci świadectw pochodzenia z kogeneracji (z wyłączeniem tzw. świadectw fioletowych, które przewidziane są do 31 marca 2019 r.) – przestanie funkcjonować. Biorąc jednak pod uwagę zintensyfikowane prace legislacyjne nad projektem ustawy, mającej regulować powyższe kwestie (niezależnie od prac nad trójpakiem), można spodziewać się zachowania systemu wsparcia wysokosprawnej kogeneracji w jego obecnej formie, co najmniej na kolejne 2 lata (tj. do 31 marca 2015 r.). Dotyczy to także systemu wsparcia dla tzw. jednostek kogeneracji współspalania. Wraz z wejściem w życie nowelizacji prawa energetycznego z 2010 roku, powstała możliwość uzyskiwania tzw. żółtych świadectw pochodzenia – świadectwa wydawane dla jednostki kogeneracji opalanej paliwami gazowymi lub o łącznej mocy zainstalowanej źródła poniżej 1 MW – oraz tzw. fioletowych świadectw pochodzenia – świadectwa wydawane dla jednostki kogeneracji opalanej

26

www.ekorynek.com

metanem kopalnianym bądź biogazem – dla jednostek kogeneracji, w której wyżej wymienione rodzaje gazów spalane są wspólnie z innymi paliwami (tzw. jednostki kogeneracji współspalania). Wcześniej możliwe było uzyskiwanie dla takich jednostek kogeneracji jedynie tzw. świadectw czerwonych. Ilość możliwych do uzyskania świadectw żółtych lub fioletowych (obok czerwonych) zależy od udziału energii chemicznej określonego rodzaju gazów – w energii chemicznej wszystkich paliw zużywanych do wytwarzania energii w danej jednostce kogeneracji współspalania. W celu wyeliminowania ryzyka dublowania wsparcia, ustawodawca oczywiście zablokował możliwość ubiegania się o różne świadectwa pochodzenia dla tych samych jednostek (wolumenów) energii. Dla jednostki kogeneracji współspalania można więc ubiegać się o różne świadectwa dla wytworzonej przez tę jednostkę energii (np. świadectwa czerwone i żółte), niemniej nie dla tych samych wolumenów energii elektrycznej. Uzyskanie świadectw żółtych i fioletowych jest przy tym dużo bardziej atrakcyjne od świadectw czerwonych, ze względu na zdecydowanie wyższą wartość tych pierwszych (żółte certyfikaty osiągają wartość najwyższą).

BEZ WIATRAKÓW Część samorządowców z Mazur, w tym marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, chce ograniczenia w ich regionie możliwości budowania dużych elektrowni wiatrowych

Mariusz Rypina adwokat/senior associate Wynika to głównie z regulacji, dotyczących obowiązkowych poziomów uzyskania i przedstawienia do umorzenia określonych rodzajów świadectw. Projekt ustawy prawo energetyczne, przewiduje zachowanie tych zasad systemu wsparcia dla jednostek kogeneracji współspalania. Jest to system korzystny dla tych wytwórców energii elektrycznej w jednostkach zasilanych miksem paliwowym, w skład którego wchodzi gaz ziemny, metan kopalniany lub biogaz. Co ciekawe, niezależnie od zachowania obowiązywania systemu certyfikatów żółtych, czerwonych i filetowych, projekt zakłada wprowadzenie nowego rodzaju świadectw – tzw. świadectw pomarańczowych. Mają one wspierać nowe jednostki wysokosprawnej kogeneracji (w których rozpoczęto wytwarzanie energii elektrycznej nie wcześniej jednak niż 1 stycznia 2013 r.) i to niezależnie od ich mocy oraz wykorzystywanego paliwa. Według założeń, ceny tych pomarańczowych certyfikatów mają być dużo bardziej atrakcyjne od cen pozostałych świadectw pochodzenia z kogeneracji. Opr. Agata Biernik

12 | 2013

Szczególnie silny jest ten sprzeciw w najpiękniejszych krajobrazowo, popularnych wśród turystów zakątkach tej części Polski. W styczniu br. starostowie pięciu powiatów (oleckiego, ełckiego, gołdapskiego, suwalskiego i sejneńskiego) zaapelowali do rządu i parlamentu o wprowadzenie przepisów, ustalających precyzyjne zasady lokalizacji elektrowni wiatrowych. Chodzi m.in. o ich minimalną odległość od budynków mieszkalnych.

POKUSA DOBREJ WIETRZNOŚCI Skąd wziął się ten apel? Warmia i Mazury mają dobrą tzw. wietrzność, co sprawia, że to atrakcyjne miejsce do lokowania elektrowni wiatrowych. Chce je tu budować wielu inwestorów, ale większość mieszkańców Mazur boi się wielkich turbin wiatrowych, posadowionych na bardzo wysokich, sięgających 100 metrów, masztach. Twierdzą oni, że wiatraki mają szkodliwy wpływ na ludzkie zdrowie. No i bardzo ingerują w krajobraz. Na Mazurach obawiają się, że to będzie odstraszać turystów. Dlatego mieszkańcy tamtejszych miejscowości bardzo często protestują przeciwko tym inwestycjom. Niechętny jest im także Jacek Protas, marszałek województwa warmińsko-mazurskiego, a zarazem szef PO w tym regionie. – Wysokie wiatraki są elementem obcym w naszym kra-

12 | 2013

jobrazie, który do dziś wzbogacają nieliczne wiekowe wiatraki, budowane z cegły czy drewna, podziwiane przez turystów – mówi marszałek Protas. – Nie wypowiadam się na temat wpływu farm wiatrowych na ludzkie zdrowie, bo to jest temat dla ekspertów. Natomiast razi mnie, i budzi mój sprzeciw, budowanie potężnych siłowni wiatrowych na obszarach cennych krajobrazowo i przyrodniczo. Można dyskutować, jakie odległości zachować między wiatrakami a obszarami chronionego krajobrazu i gospodarstwami domowymi, ale jestem przekonany, że naszym obowiązkiem, jako samorządu województwa, jest postulowanie uregulowania tych kwestii.

WSPARCIE DLA MAŁYCH INSTALACJI Jacek Protas dodaje, że takie stanowisko będzie uwzględnione przy opracowaniu nowego planu zagospodarowania przestrzennego Warmii i Mazur. – Nie jestem przeciw budowaniu wiatraków, zwłaszcza że potrzebujemy czystej energii, ale nie mogą one dominować w naszym krajobrazie, szczególnie Krainy Wielkich Jezior Mazurskich, nad Zalewem Wiślanym czy w okolicach parków krajobrazowych – mówi marszałek. I zapowiada jednocześnie, że warmińsko-mazurski samorząd wojewódzki będzie sprzyjał i wspierał budowę niewielkich instalacji, bazujących na

odnawialnych źródłach energii. Np. biogazowni rolniczych czy kolektorów słonecznych. – Chcemy na przykład promować małe, przydomowe siłownie wiatrowe, zamiast dużych instalacji – mówi marszałek. – W naszym regionie coraz częściej można spotkać instalacje fotowoltaiczne. Jeśli przedsiębiorcy chcą inwestować w swoje instalacje energii odnawialnej, to mamy środki na ich wsparcie.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Właściciele hoteli, pensjonatów i gospodarstw agroturystycznych już sięgają po biomasę i energię słoneczną, budując instalacje przy udziale funduszy unijnych. Powstają więc solary do ogrzewania wody i wytwarzania prądu, co na większą skalę stosują już niektóre spółdzielnie mieszkaniowe. Warto dodać, że środki na wsparcie takich inwestycji będą jeszcze większe w przyszłej perspektywie finansowej UE. Jacek Krzemiński

www.ekorynek.com

27


CSR

CSR

PATRONEM SEKCJI CSR JEST PROGRAM W RADIU PIN „BIZON-BIZNES ODPOWIEDZIALNY I NOWOCZESNY”

Odpowiedzialność

dużo dwutlenku węgla zdołają pochłonąć drzewka zasadzone w imię społecznej odpowiedzialności. Czy tyle, ile firma produkuje w ciągu kwartału, miesiąca, czy dwóch tygodni? Osobiście, w przypadku jednej z firm, uzyskałem wynik … poniżej 15 minut produkcji.

ZE STANDARDEM

Oczywiście, każde nowe drzewo jest zjawiskiem pozytywnym, ale zdecydowanie nie można mówić o realnej odpowiedzi na problem. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego właśnie, by uzmysłowić jak ważne jest niemylenie pojęć i upowszechnianie mechanizmów, które w sposób jednoznaczny określą, czym społeczna odpowiedzialność biznesu jest. Nie uchroni nas to przed jej redukowaniem do prostych i niezbyt głębokich działań, ale przynajmniej da powszechnie uznany punkt odniesienia. Pozwoli wskazać, w których obszarach dana firma faktycznie zarządza odpowiedzialnością, a w których jest bierna. Inaczej grzęznąć będziemy w ogólnikach, z dużą szkodą dla bardzo złożonej koncepcji społecznej odpowiedzialności.

Czasem warto ująć w sztywne ramy modelu to, co niemierzalne, co jest pochodną wyznawanych wartości etycznych i w pewnym sensie filozofią zarządzania Standard ISO, regulujący kwestie społecznej odpowiedzialności, w końcu powstał. Miał swoją premierę w listopadzie 2010 roku. Jego polska wersja, czyli „Wytyczne dotyczące społecznej odpowiedzialności”, rozpoznawalne mają być jako PN-ISO 26000. Czy mają sens? Kto będzie z nich korzystał?

CERTYFIKAT BEZ… CERTYFIKATU Pytania mogą świadczyć o moim sceptycyzmie wobec normy, ale pewnie gdybym był przekonany, że nie ma ona sensu, nie uczestniczyłbym w pracach Komitetu Technicznego PKN, który był odpowiedzialny za opracowanie jej polskiego tłumaczenia. Faktem jest jednak, że to wyjątkowo trudna norma, a podnoszone na wstępie pytania były najprawdopodobniej jedną z przesłanek tego, by zakazać certyfikowania normy. Jest to jedyny w swoim rodzaju wyjątek, kiedy przedsiębiorcy nie będą mogli poszczycić się wystawionym przez audytora certyfikatem wdrożenia systemu zarządzania, który poświadczałby w tym przypadku ich społeczną odpowiedzialność. Co więcej, autorzy normy literalnie stwierdzają, że „wszelkie oferty certyfikacji według ISO 26000 lub deklaracje posiadania certyfikatu będą sprzeczne z przeznaczeniem i celem niniejszej Normy Międzynarodowej i będą niewłaściwym jej użyciem”. Warto uczulić na ten fakt przedsiębiorców, którzy mieliby pokusę po-

siadania stosownego certyfikatu na witrynie internetowej firmy. Czy wobec tego ISO 26000 ma jakikolwiek sens? Zdecydowanie tak. Konsekwencją tego, że odpowiedzialne zarządzanie opiera się o bardzo trudno namacalne fundamenty wartości etycznych – jako koncepcja cierpi od samego początku na swoiste niedodefiniowanie. Każdy przecież wie, czym jest odpowiedzialność. Koniec końców okazuje się jednak, że w prawie każdym panelu dyskusyjnym o CSR, każdy z jego uczestników ma na myśli co innego, choć wszyscy używają tych samych pojęć.

Z drugiej strony – ten sam aspekt pozwoli wielu podmiotom, które dotychczas niespecjalnie walczyły o względy środowisk zajmujących się CSR zobaczyć, że wiele z tego, co i tak robiły, jest społeczną odpowiedzialnością.

Dla jednych to ekologia, dla drugich tak naprawdę jest to pojęcie tożsame z zaangażowaniem społecznym, a jeszcze dla innych już tylko filantropia. Jeśli nie rozmawiamy tym samym językiem, a zdecydowanie nie rozmawiamy, nie da się skutecznie takim obszarem zarządzać. W efekcie mamy społeczną odpowiedzialność firm energetycznych rozumianą, czy raczej zredukowaną, do … sadzenia drzewek.

BĘDZIE PUNKT ODNIESIENIA Sprowadzając to do wymiaru praktycznego, w spółkach z którymi pracuję, udało mi się z sukcesem wykorzystać narzędzie, bezpośrednio opierające się o ISO 26000.

ILUZJA DO ZMIERZENIA

Stosując normę trzeba mieć oczywiście świadomość jej ograniczeń, które wynikają chociażby z różnic branżowych, czy kulturowych, ale stanowi ona bezcenną listę rozwiązań, które organizacja powinna mieć. Sama zresztą jej konstrukcja sprowadza się do listy zaleceń i rekomendacji. Do rozwiązań, które odpowiedzialna or-

Na marginesie – bardziej wnikliwym czytelnikom polecam przeprowadzenie prostych kalkulacji, tj. przeliczenia rocznej produkcji energii elektrycznej, a w konsekwencji emisji CO2 zakładów energetycznych i porównanie uzyskanych wielkości z absorbcją posadzonych przez nie drzewek. Jak

ganizacja w poszczególnych obszarach powinna posiadać. Wobec tego na podstawie PN-ISO 26000, stosunkowo łatwo można wypracować bardzo szczegółową „check-listę” rozwiązań, których posiadanie lub brak pomoże diagnozować sytuację w poszczególnych wymiarach społecznej odpowiedzialności. Obszary te w nomenklaturze normy określane są mianem „obszarów głównych” i zostały zdefiniowane jako: Prawa człowieka Praktyki z zakresu pracy Środowisko Uczciwe praktyki operacyjne Zagadnienia konsumenckie Zaangażowanie społeczne i rozwój społeczności lokalnej. Tym samym, możemy wg przyjętej skali oceniać, na ile przedsiębiorstwo uzyskuje dobre wyniki w poszczególnych kategoriach. Osobiście wykorzystałem prostą skalę od minus 100 proc. do 100 proc., co można interpretować jako zakres od skrajnej nieodpowiedzialności – do pełnej odpowiedzialności w działaniu. Oczywiście, kwestie skali i konkretnych ankiet są określane bardzo różnie. Ważny jest jeden, stabilny punkt odniesienia – w miejsce dotychczasowej wszechobecnej względności pojęć. W efekcie uzyskujemy porównywalność pomiędzy różnymi firmami, czy też możliwość monitorowania postępów we wdrażaniu zasad społecznej odpowiedzialności w czasie. Możemy też obserwować i diagnozować obszary, w których notujemy słabsze wyniki. Reasumując, obszar społecznej odpowiedzialności, dotychczas bardzo mgliście definiowany, znacząco się konkretyzuje i daje się zarządzać.

Jacek Dymowski

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

28

www.ekorynek.com

12 | 2013

12 | 2013

www.ekorynek.com

29


Zielone IT W ciągu ostatnich 10 lat tempo tworzenia złośliwego oprogramowania wyraźnie przewyższyło zdolności obronne potencjału systemów ochrony przed cyberatakami Dostawcy oprogramowania chroniącego sieci teleinformatyczne mówią wręcz o groźbie wybuchu cyberwojny. Sytuację pogarszają zachowania i nawyki młodych ludzi, którzy lekkomyślnie hołdują zasadzie stałego bycia on-line. Konieczność skutecznej ochrony zasobów teleinformatycznych pojawia się w kilku wymiarach. Podstawowym jest ten indywidualny. Należytym zabezpieczeniem swoich systemów i danych zainteresowane są firmy, organizacje i instytucje. Na końcu – widnieje kwestia bezpieczeństwa cyberprzestrzeni każdego z poszczególnych państw.

KONIEC PRYWATNOŚCI

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

30

Zasoby w sieci

NA CELOWNIKU HAKERÓW I SZPIEGÓW www.ekorynek.com

12 | 2013

Cisco, globalny dostawca sprzętu sieciowego, w corocznym raporcie dotyczącym bezpieczeństwa Internetu (Cisco Annual Security Report 2013) wskazuje na wzrost zagrożenia dla przedsiębiorstw, ich działów IT, a także prywatnych użytkowników. Ostrzega szczególnie przed niebezpieczeństwami, które są następstwem mieszania przez pracowników prywatnych zachowań i nawyków – z obowiązkami zawodowymi. Jest to, zdaniem autorów raportu, coraz wyraźniejsza tendencja tzw. pokolenia Y, czyli osób urodzonych po 1980 r., które chcą cały czas być on-line. Wykorzystują Internet do wielu czynności życia codziennego, także będąc w pracy. Cisco ostrzega firmy i instytucje przed trendem nazywanym BYOD (bring your own device) – przynieś i używaj w pracy swój prywatny sprzęt. Z analiz Cisco wynika, że większość pracowników generacji Y (91 proc.) uważa, że era prywatności bezpowrotnie minęła. Jedna trzecia z nich w ogóle nie przejmuje się informa-

12 | 2013

cjami, jakie są ogólnie dostępne na ich temat. Są skłonni poświęcić swoją prywatność na rzecz tzw. socjalizacji on-line. Co najbardziej groźne – większość pracowników z generacji Y przyznaje, że czuje się lepiej, gdy dzieli się informacjami o swoim życiu prywatnym na platformach serwisów sprzedaży detalicznej, a nie w działach IT firm, w których są zatrudnieni. Tym trudniej jest więc firmowym informatykom dobrze wypełniać swoje funkcje, do których należy też ochrona teleinformatycznych urządzeń i tożsamości pracowników. – Wejście pokolenia Y na rynek pracy wystawia politykę personalną, kulturę organizacyjną i przyjęte przez firmy zasady bezpieczeństwa na nie lada próbę – komentuje Gaweł Mikołajczyk, specjalista ds. bezpieczeństwa w Cisco Systems Polska. – Mieszanie, prywatnych nawyków z realizacją zawodowych obowiązków, wiąże się z groźbą zainfekowania złośliwym oprogramowaniem firmowej sieci komputerowej – podkreśla.

CZYNNIK LUDZKI Przedstawiciele pokolenia Y nieustannie sprawdzają media społecznościowe, skrzynkę pocztową i aktualizacje publikacji tekstowych, bez względu na to czy znajdują się w łóżku (aż 4 na 5 przebadanych w Polsce), spożywają posiłek przy stole (20 proc.), korzystają z toalety (1 na 3), czy nawet prowadzą samochód (1 na 5). Raport Cisco to nie pierwsze ostrzeżenie, że styl życia pracowników z pokolenia Y niesie ze sobą zagrożenia dla bezpieczeństwa, z jakimi firmy dotąd nie miały styczności na tak szeroką skalę. Tym bardziej, że kluczową rolę w bezpieczeństwie systemów teleinformatycznych odgrywa tzw. czynnik ludzki.

– Człowiek, jego niefrasobliwość to najsłabsze ogniwo w zabezpieczeniach i zarazem źródło największych szkód. Nieostrożny pracownik, który zostawia na biurku hasła do firmowej bazy danych, czy zapisuje je w notesie i potem go gubi lub przechowuje hasła w smartfonie, podaje je współpracownikowi przez telefon, wysyła e-mailem czy SMS-em, może doprowadzić firmę do poważnych kłopotów – przekonuje Michał Kurek, starszy menedżer w dziale zarządzania ryzykiem informatycznym w Ernst & Young. – Najlepsze systemy bezpieczeństwa i procedury ochrony informacji będą bezwartościowe, jeżeli zawiedzie czynnik ludzki. Dlatego warto poświęcić dużo uwagi podnoszeniu świadomości pracowników – podkreśla. Hakerzy, niekiedy działający na zlecenie konkurentów czyhają na niedbałość pracownika, by wyłudzić (phishing), przechwycić kluczowe informacje i przy ich pomocy włamać się do bazy danych, by ją skopiować. To jest jedna z najważniejszych metod, jaką wykorzystują, aby ominąć zabezpieczenia i dostać się do wnętrza chronionej sieci. Prawie 37 proc. respondentów XV. Światowego Badania Bezpieczeństwa Informacji Ernst & Young uważa, że niedbali bądź nieświadomi pracownicy, to największe zagrożenie dla bezpieczeństwa informacji w firmach oraz instytucjach publicznych. To dlatego aż 45 proc. dyrektorów IT uważa, że ograniczenie pracownikom dostępu do takich serwisów jak Facebook czy Twitter – jest sposobem na poprawę bezpieczeństwa IT.

BEZPIECZEŃSTWO PAŃSTWA Ogół infekcji zaczyna się od otworzenia e-maila lub kliknięcia na link

www.ekorynek.com

31


Zielone IT w e-mailu. Hakerzy potrafią starannie przygotować taki list, np. powoływać się w nim na dyspozycje od przełożonego adresata. Po otworzeniu załącznika lub strony WWW, dochodzi do infekcji. Zdobycie takiego przyczółka to początek penetracji atakowanej sieci i skrytego wysyłania z niej cennych danych na zewnątrz, do twórców złośliwego kodu. Z raportu Ernst & Young wynika, że świadomość narastającego ryzyka nie idzie w parze ze zwiększoną skłonnością do zabezpieczania danych w bardziej zorganizowany sposób. Aż 63 proc. ankietowanych uważa, że ich firmy nie mają formalnie opracowanej architektury bezpieczeństwa, a 70 proc. jest świadoma, że stosowany system zabezpieczeń nie odpowiada w pełni potrzebom.

towarzyszyły jego pierwszym dniom i jest dziś medium niesterowalnym. – Podczas wojny na Bałkanach i w Iraku, celem pierwszych ataków było przerwanie przepływu informacji, ale nie przez bezpośredni atak na systemy informatyczne, lecz przez odcięcie zasilania. Z kolei, przykłady blackout’ów (rozległe awarie zasilania) w USA i Kanadzie pokazują, do czego może doprowadzić ingerencja w systemy infrastrukturalne. Jest to ostrzeżenie, że blackout na dużą skalę może być wynikiem ataku na budowane obecnie inteligentne sieci energetyczne (smart grid). Atak obliczony na przerwanie odbioru energii z elektrowni atomowej może doprowadzić do katastrofy nuklearnej, o skutkach trudnych do wyobrażenia – uważa Paluszyński.

Również bezpieczeństwo cyberprzestrzeni poszczególnych państw nie jest wystarczająco chronione. „Państwo straciło najprawdopodobniej na zawsze monopol na wiedzę o bezpieczeństwie i rozwoju metod przekazywania, przetwarzania i przechowywania informacji” – zauważa w swojej niedawnej rekomendacji Stowarzyszenie EuroAtlantyckie i krytycznie ocenia stan bezpieczeństwa bezpieczeństwo cyberprzestrzeni Rzeczpospolitej Polskiej. „Kwestie polityki bezpieczeństwa cyberprzestrzeni nie są na razie w Polsce prawidłowo umocowane instytucjonalnie” – stwierdza. – Cyberprzestrzeń państwa tworzą systemy odpowiadające za działanie zaopatrzenia w energię, ciepło, wodę, gaz. Niemniej ważne są systemy telekomunikacyjne, o ile warunkują poprawne działanie najpierw wymienionych funkcji, a także działanie służb państwowych – wojska, policji, straży pożarnej itd. Ważne są też systemy będące podstawą funkcji sektora finansowego (np. banków) – tłumaczy Piotr Niemczyk, doradca ds. bezpieczeństwa.

HAKERZY NA ETATACH

Zdaniem Wiesława Paluszyńskiego, prezesa Trusted Information Consulting, Internet jako sposób komunikowania przekroczył założenia, które

32

Zielone IT

www.ekorynek.com

Od kilku lat przedstawiciele administracji USA, a także amerykańskiego biznesu informują o stwierdzonych przypadkach cyberszpiegostwa i e– ataków. Z firm i instytucji wykradane są najcenniejsze dane o technologiach militarnych i komunikacyjnych, technologiach produkcji odnawialnej energii, informacje na temat medycyny i produktów farmaceutycznych oraz dane o rzadkich surowcach naturalnych. Cyberszpiedzy poszukują informacji o samolotach bezzałogowych, technologiach lotniczych i kosmicznych. – Analizy prowadzone przez amerykańskich specjalistów ds. bezpieczeństwa teleinformatycznego dają podstawę by stwierdzić, że praca milionów państwowych urzędników w Chinach polega na systematycznym hakowaniu i cyberszpiegostwie różnych obiektów rządowych, przemysłowych oraz biznesowych na całym świecie – mówił podczas niedawnej konferencji w Warszawie Paul Davis, wiceprezes firmy FireEye, odpowiedzialny za Europę. Latem 2012 r. niemieccy eksperci z firmy Recurity Labs przeprowadzili druzgocącą krytykę zabezpieczeń

chińskich routerów Huawei. Felix Lindner i Gregor Kopf ostro skrytykowali też jakość zainstalowanego na tych urządzeniach oprogramowania. Odkryte luki w zabezpieczeniach mogą być wykorzystane do przeprowadzenia zdalnego ataku. Specjaliści podkreślali, że te błędy są „najgorszymi, jakie widzieli od dawna”.

Narasta groźba wybuchu cyberwojny

Ukierunkowane ataki przenikają do wnętrza sieci

Maciej Ziarek ekspert ds. bezpieczeństwa w Kaspersky Lab Polska:

Robert Żelazo dyrektor regionalny FireEye na Europę Środkowo-Wschodnią:

Rozwój technologii kojarzy się z pozytywnymi następstwami dla człowieka – komputeryzacją, miniaturyzacją urządzeń, większą mocą obliczeniową i dostępem do Internetu. Z efektów rozwoju technologii korzystamy na co dzień, rozmawiając przez smartfony, czy dokonując przelewów internetowych. Niestety, te udogodnienia mogą być jak miecz obosieczny – łatwo wykorzystać je przeciwko użytkownikowi. Ludzie szpiegowali się od czasów antycznych. Informacja zdobyta przez szpiega bywała często kluczową dla państwa, dla którego pracował. Nic się pod tym względem nie zmieniło, poza faktem, że do szpiegowania używane jest teraz oprogramowanie, nie tylko człowiek. Okazuje się, że istotne dane są trzymane na komputerach i smartfonach, a firmowe sieci komputerowe są nieprawidłowo skonfigurowane i łatwe do penetracji. Najlepszym dowodem na istnienie cyberszpiegostwa są takie programy jak Duqu, Flame, Gauss, Red October, czy wykryty niedawno MiniDuke. Mimo stosowania zabezpieczeń przedostały się do wnętrza systemów i w ukryciu działały w nich nawet przez kilka lat, na różne sposoby wykradając informacje, np. potrafiły aktywować mikrofony w laptopie i nagrywać to, co działo się na posiedzeniu „za zamkniętymi drzwiami”. Jeśli szkodliwe oprogramowanie może zostać wykorzystane do szpiegowania, to dlaczego nie do agresji? Możliwe, że za kilka lat kluczowym elementem każdej armii będą oddziały zajmujące się cyberprewencją i reakcją na ataki internetowe. Już teraz dochodzi do takich działań – złośliwy program Stuxnet potrafił wyszukać na komputerach odpowiednie sterowniki i tak je zmodyfikować, by fizycznie uszkodzić sprzęt w elektrowniach. Kilka lat temu Estonia padła ofiarą ataku DDoS i przez wiele dni strony rządowe były niedostępne. Skutki tego ataku odczuli też Estończycy, gdyż z powodu ataku na wybrane banki, dostęp do środków na ich kontach był utrudniony. Po tym zdarzeniu wiele państw zapowiedziało stworzenie specjalnych grup, których zadaniem będzie reagowanie na cyberataki. Czas pokaże, czy Internet nie stanie się platformą działań wojennych.

Od kiedy państwa i firmy zaostrzyły politykę bezpieczeństwa – wprowadziły silniejsze zabezpieczenia dla zbiorów wrażliwych danych i urządzeń końcowych – wyspecjalizowane grupy przestępcze zmieniły taktykę. Dziś ich ataki mają bardziej przemyślaną formę. Chodzi nie tylko o chęć paraliżu systemów, czy zakłócenia ich działania, lecz o kradzież własności intelektualnej i wartościowych zasobów. Tradycyjne, ogólnosieciowe ataki ustępują miejsca ukierunkowanym i płynnym atakom na wybrane systemy, często typu zero-day. Początkowym ich celem jest przedostanie się za firewall (ścianę ogniową), IPS (internetowe protokoły bezpieczeństwa), antywirusy i bramki. Będąc już wewnątrz atakowanej sieci – złośliwe oprogramowanie oczekuje na instrukcje. Mogą one dotyczyć kradzieży danych, rozprzestrzeniania się na kolejne sieci, przeprowadzenia rekonesansu niezabezpieczonych podatności, bądź pozostawania w bezczynności do czasu kolejnego ataku. Wielopoziomowe ataki potrafią sobie poradzić z tradycyjnymi zaporami i antywirusami. Z raportów FireEye wynika, że w ponad 95 proc. przedsiębiorstw, w których zainstalowano systemy zabezpieczeń, co tydzień dochodzi do infekcji komputerów przez Internet. Z tego, w 80 proc. firm, złośliwy kod przedostaje się do wnętrza systemów ponad 100 razy na tydzień. Nowa generacja zabezpieczeń uzupełnia firewalle, IPSy, antywirusy i bramki, które nie mają zdolności odpierania zaawansowanych ataków i łatania luk w systemie zabezpieczeń. Są to bezsygnaturowe rozwiązania dla firm i instytucji, które wykrywają i blokują ataki zarówno przez strony WWW oraz e-mail, jak też przez intruzów ukrytych we współdzielonych zasobach plikowych, nim te infekcje zostaną odkryte oraz zdefiniowane przez tradycyjne systemy i nim zostaną zaaplikowane odpowiednie przeciwdziałania. Zapewniają ochronę we wszystkich fazach ataku, używając wirtualnego silnika bez sygnatur, który neutralizuje zagrożenia typu zero-day, wykrywając kod ataku wewnątrz urządzenia filtrującego ruch w sieci.

WALKA O CYBERPRZESTRZEŃ Jesienią 2012 r. komisja ds. wywiadu (House Intelligence Committee of US), działająca przy Izbie Reprezentantów Kongresu USA, po rocznej pracy opublikowała raport zawierający niezwykle poważne ostrzeżenia i zalecenia. Komisja stanęła na stanowisku, że ZTE Corporation i Huawei Technologies, czyli dwaj najwięksi w Chinach dostawcy sprzętu telekomunikacyjnego – powinni otrzymać zakaz stawania do przetargów publicznych na rynku amerykańskim, zwłaszcza w projektach, w których zakłada się przetwarzanie „wrażliwych danych”. Postawiła też wniosek, by administracja amerykańska blokowała wszelkie przejęcia czy fuzje planowane przez obie firmy. Dlaczego? Ze względu na groźbę szpiegostwa zarówno przemysłowego, jak i wojskowego. Wkrótce potem rząd australijski wykluczył Huawei z udziału w licytowaniu umów na rozbudowę sieci szerokopasmowego Internetu w całej Australii. W uzasadnieniu swojej decyzji wskazał, że ma „obowiązek zrobić wszystko, aby chronić integralność tej sieci”. Komentatorzy uważają, że jest to konsekwencja wskazania przez amerykańskich kongresmenów Huawei i ZTE jako firm, z którymi nie należy robić interesów. W Nowej Zelandii opozycja także wezwała do odsunięcia Huawei od budowy sieci ogólnokrajowego szerokopasmowego Internetu, wskazując że decyzja władz w Australii powinna być brana za wzór. Z kolei Komisja Europejska rozważa możliwość wszczęcia oficjalnego

12 | 2013

postępowania, w sprawie legalności rynkowych praktyk obu koncernów. Powodem są podejrzenia o przyjmowanie przez obie firmy subwencji od chińskiego rządu, dzięki którym łatwiej wygrywają w konkurencji z europejskimi dostawcami sprzętu telekomunikacyjnego. Komisja Europejska chce wreszcie wziąć pod uwagę skargi czołowych graczy na tym rynku. Ci od dawna już narzekają, że za sprawą polityki handlowej stosowanej przez ZTE i Huawei, ceny profesjonalnych urządzeń telekomunikacyjnych zbyt szybko tanieją. Dalsze wzmacnianie pozycji chińskich dostawców sprawi, że ich europejscy konkurenci zostaną zmuszeni do zamknięcia swoich linii produkcyjnych, co zwiększy stopień zależności UE od sprzętu produkowanego w Chinach i… stopień zagrożeń dla bezpieczeństwa. Przedstawiciele Huawei i ZTE zaprzeczają, że rząd Chin ma jakikolwiek wpływ na to, co dzieje się w tych firmach. Natomiast tezy, że używanie ich produktów stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa – uważają za czarny PR. Krzysztof Polak

12 | 2013

www.ekorynek.com

33


Finanse i Prawo

Finanse i Prawo ryb w relacji pełnej, odnosił się do gatunków ryb, które są ewidencjonowane nie tylko przez podanie ich masy, ale również przez podanie ich liczby w sztukach.

USTAWA DO NOWELIZACJI Potrzeba pilnej nowelizacji ustawy z 5 grudnia 2008 r. o organizacji rynku rybnego wiąże się zarówno ze zmianami przepisów Unii Europejskiej, dotyczącymi systemu kontroli w celu zapewnienia przestrzegania przepisów w zakresie rybołówstwa, jak i ze zmianami norm krajowych.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Do ustawy o organizacji rynku rybnego trzeba wprowadzić przepisy, dające możliwość organizacjom producentów wypłaty zaliczki z tytułu przysługującej pomocy finansowej za opracowanie programu operacyjnego, przewidzianej w art. 10 rozporządzenia Komisji (WE) nr 2508/2000 z 15 listopada 2000 roku.

Łosoś i dorsz

Legislator chce też uwzględnić w ustawie o organizacji rynku rybnego nowe normy zawarte w ustawie z 25 marca 2011 r. o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców (Dz.U. nr 106, poz. 622 z późn.zm.).

POD WIĘKSZĄ OCHRONĄ Połów ryb objętych wzmożonym nadzorem trzeba ewidencjonować nie tylko co do wagi, ale i co do złowionej sztuki Kolejne raporty Międzynarodowej Rady Badań Morza Bałtyckiego wykazały pogarszający się stan stada łososi bałtyckich. W efekcie już na 2012 r. obniżono o 51 proc. ogólny dopuszczalny poziom połowu dla tego gatunku. Dotyczy to w konsekwencji także indywidualnych limitów połowowych tego gatunku, dla naszych rybaków.

TYLKO PIĘĆ ŁOSOSI Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 22 lipca 2011 r. w sprawie gatunków ryb, których zasoby wymagają wzmożonej ochrony lub wzmożonego nadzoru

34

www.ekorynek.com

(Dz.U. nr 161, poz. 973), gatunkami które wymagają wzmożonej ochrony – są dorsz i łosoś. Po przeanalizowaniu wyładunków łososi z małych statków rybackich w 2011 r. zaproponowano, aby maksymalna liczba łososi wynosiła pięć sztuk. Wprowadzenie tego obowiązku nie będzie dokuczliwe dla armatorów łodzi bezpokładowych, ponieważ połowy dokonywane w ilości przekraczającej pięć sztuk łososi występują w nielicznych przypadkach. W związku z tym przygotowana przez rząd nowelizacja ustawy o organizacji rynku rybnego, która

POMOC FINANSOWA DLA RYBAKÓW

właśnie trafiła do sejmu, doprecyzuje przepisy dotyczące wielkości połowów prowadzonych przez statki rybackie bezpokładowe. W odniesieniu do nich nie są bowiem stosowane przepisy ściśle rejestrujące połów ryb. Generalnie bowiem w odniesieniu do gatunków ryb, których zasoby wymagają wzmożonej ochrony lub wzmożonego nadzoru, rybacy mają obowiązek wprowadzania ich do pierwszej sprzedaży – wyłącznie w centrum pierwszej sprzedaży. W projekcie zaproponowano, aby wymóg dokonywania pierwszej sprzedaży ryb w centrum pierwszej sprzedaży, w przypadku wyładunku przekraczającego 300 kg masy

12 | 2013

Po zmianie przepisów, właściwym organem w sprawach przyznawania pomocy finansowej w formie zaliczki, będzie dyrektor oddziału regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wypłata pomocy finansowej oraz zaliczki będzie dokonywana w trybie wynikającym z przepisów regulujących uruchamianie środków pochodzących z budżetu Unii Europejskiej, przeznaczonych na finansowanie Wspólnej Polityki Rolnej. Podstawa udzielania zaliczek wynika wprost z przepisu prawa wspólnotowego, który jest bezpośrednio stosowany w danym państwie członkowskim. W tym zakresie zatem nie jest

12 | 2013

konieczne określanie w przepisach krajowych, że taka zaliczka mogłaby być udzielana. Aby jednak przepis ten mógł być rzeczywiście stosowany, niezbędne jest wprowadzenie w przepisach krajowych regulacji dotyczących podstawy prawnej, tj. decyzji i trybu udzielania tych zaliczek. W tym zakresie przepisami krajowymi będą projektowana ustawa i przepisy dotyczące wspólnej polityki rolnej. Istotna zmiana dotyczy terminu składania wniosku o przyznanie pomocy finansowej z tytułu opracowania programu operacyjnego – z 31 stycznia roku następującego po roku, na który opracowano program operacyjny – na dzień 15 marca roku, na który opracowano ten program. W odniesieniu do programów operacyjnych w sektorze rybołówstwa, zaliczka może zostać przyznana w wysokości 50 proc. przyznanej wcześniej rekompensaty, w ciągu czterech miesięcy po rozpoczęciu roku połowowego. Na podstawie projektowanych przepisów, organizacja producentów, ubiegająca się o przyznawanie pomocy finansowej i zaliczki będzie składać jeden wniosek. Dlatego też wprowadzono przepis, zgodnie z którym do wniosków o przyznanie pomocy finansowej z tytułu przygotowania programu operacyjnego na 2012 r. będą stosowane przepisy ustawy w brzmieniu dotychczasowym. Spowodowane jest to tym, iż zgodnie z nowym brzmieniem art. 47 ust. 1 pkt 1 projektu, organizacja producentów składa wniosek o przyznanie pomocy finansowej do dnia 15 marca roku, na który opracowano program operacyjny (np. do 15 marca 2013 r. za przygotowanie programu operacyjnego na 2013 r.), natomiast na podstawie obowiązującej ustawy wnioski te można składać do dnia 31 stycznia, ale roku następującego po roku, na który opracowano program operacyjny (tj. do dnia 31 stycznia 2013 r. za przygotowanie programu operacyjnego na 2012 rok).

ZALICZKA ZA WEKSEL Nowe przepisy wskazują na rodzaj zabezpieczenia, jakie zobowiązany będzie złożyć wnioskodawca, aby otrzymać zaliczkę. Określono, że rodzajem zabezpieczenia będzie weksel niezupełny (in blanco) wraz z deklaracją wekslową. Czynności związane ze składaniem zabezpieczenia zaliczki będą realizowane w siedzibie właściwego oddziału Agencji. Przyjęcie takiego rozwiązania ułatwi składanie zabezpieczenia przez wnioskodawcę. Zabezpieczenie zostanie zwrócone po zakończeniu realizacji programu operacyjnego i jego rozliczeniu. W związku z tym, że organizacja producentów będzie składać jeden wniosek o przyznanie pomocy finansowej oraz zaliczki, zmieniono upoważnienie ministra właściwego do spraw rybołówstwa, do określenia nowych wzorów wniosków o przyznanie pomocy finansowej. W znowelizowanej ustawie zostanie wprowadzony obowiązek zwrotu pomocy finansowej pobranej nienależnie lub w nadmiernej wysokości. Zgodnie z treścią nowych przepisów, pomoc finansowa oraz zaliczka, pobrane nienależnie lub w nadmiernej wysokości podlegają zwrotowi. Zwrotowi podlega odpowiednio ta część środków, która została pobrana nienależnie lub w nadmiernej wysokości. Do środków podlegających zwrotowi stosuje się odpowiednio przepisy ustawy z 9 maja 2008 r. o Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (Dz.U. nr 98, poz. 634 z późn. zm.) dotyczące nienależnie lub nadmiernie pobranych krajowych środków publicznych, przeznaczonych na współfinansowanie wydatków realizowanych z funduszy Unii Europejskiej, które zostały przekazane przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa w związku z realizacją Wspólnej Polityki Rolnej. Jan Borski

www.ekorynek.com

35


STAJE DO WALKI ZE SMOGIEM Polskie miasta dostały 800 mln zł wsparcia na ograniczenie emisji pyłów

O programie Likwidacja niskiej emisji wspierająca wzrost efektywności energetycznej i rozwój rozproszonych odnawialnych źródeł energii; Program pilotażowy KAWKA. Celem przedsięwzięcia jest zmniejszenie narażenia ludności na oddziaływanie zanieczyszczeń powietrza w strefach, w których występują znaczące przekroczenia dopuszczalnych i docelowych poziomów stężeń tych zanieczyszczeń, dla których zostały opracowane programy ochrony powietrza. Wytyczony cel będzie osiągany poprzez zmniejszenie emisji zanieczyszczeń, w szczególności pyłów PM 2,5, PM 10 oraz emisji CO2. Program wspiera realizację postanowień Dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2008/50/WE z 21 maja 2008 r. w sprawie jakości powietrza i czystszego powietrza dla Europy (CAFE). Planowane zobowiązania dla bezzwrotnych form dofinansowania programu wynoszą 400 mln złotych. Program jest wdrażany w latach: 2013-2018. Alokacja środków w latach 2013-2015; płatności na rzecz beneficjentów i odbiorców końcowych: do 31 grudnia 2018 roku. Kwota dofinansowania wynosi do 90 proc. kosztów kwalifikowanych, w tym do 45 proc. kosztów kwalifikowanych przedsięwzięcia ze środków udostępnionych przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, w formie dotacji.

36

www.ekorynek.com

Kwota 400 mln zł, deklarowana przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na walkę ze smogiem, zostanie podwojona dodatkowymi pieniędzmi, jakie w ramach programu uruchomią fundusze wojewódzkie. Bezzwrotne dotacje będą bowiem udzielane przez wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej.

MIASTA I UZDROWISKA Dofinansowane zostaną przedsięwzięcia zlokalizowane na obszarze miasta powyżej 10 tys. mieszkańców (to ograniczenie nie dotyczy miejscowości uzdrowiskowych). W ramach tego programu samorządy przez kolejne pięć lat będą mogły ubiegać się o wsparcie. Program mógł powstać dzięki zmianom jakie zaszły w ustawie Prawo ochrony środowiska, do której wprowadzono stosowne zapisy unijnej dyrektywy CAFE. Dlatego KAWKA, po raz pierwszy od wielu lat, w tak szerokim zakresie, oferuje dofinansowanie na walkę ze smogiem. Jednocześnie jest to przełomowy program, który na bazie wcześniejszych doświadczeń współpracy NFOŚiGW z WFOŚiGW, pokazuje wymierne – w milionach – korzyści jakie może dać taka współpraca.

– Środki, które można pozyskać, to konkretna pomoc finansowa dla samorządów i obywateli – podkreśla Marcin Korolec, minister środowiska. – Pomoc, która z jednej strony wesprze władze lokalne w tworzeniu programów ograniczania niskiej emisji, a z drugiej, w ramach KAWKI mieszkańcy będą mogli otrzymać wsparcie finansowe, na przykład na wymianę przestarzałych pieców do ogrzewania. Liczę, że program przyczyni się do ograniczenia smogu w miastach i poprawy jakości powietrza – mówi minister Korolec. Beneficjentem programu są podmioty wskazane w programach ochrony powietrza, które planują realizację albo już realizują przedsięwzięcia mogące być przedmiotem dofinansowania przez wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej ze środków udostępnionych przez NFOŚiGW, z uwzględnieniem warunków określonych w programie. Kategorie beneficjentów wskażą indywidualnie WFOŚiGW w ogłaszanych konkursach.

DŁUGA LISTA PRZEDSIĘWZIĘĆ Dofinansowaniem mogą być objęte projekty, ujęte w obowiązujących na dzień ogłoszenia przez WFOŚiGW

12 | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

KAWKA

konkursu programach ochrony powietrza, w szczególności te mające na celu ograniczanie niskiej emisji, związane z podnoszeniem efektywności energetycznej oraz wykorzystaniem układów wysokosprawnej kogeneracji i odnawialnych źródeł energii. Mogą one polegać na likwidacji lokalnych źródeł ciepła tj.: indywidualnych kotłowni lub palenisk węglowych, kotłowni zasilających kilka budynków oraz kotłowni osiedlowych, by je podłączyć do miejskiej sieci ciepłowniczej. Albo na ich zastąpieniu przez źródło o wyższej niż dotychczas sprawności wytwarzania ciepła, spełniające wymagania emisyjne określone przez właściwy organ. W przypadku likwidacji palenisk indywidualnych zakres przedsięwzięcia może m.in. obejmować wykonanie wewnętrznej instalacji centralnego ogrzewania i ciepłej wody lub instalacji gazowej. Dotacją może też być objęta rozbudowa sieci ciepłowniczej, w celu podłączenia istniejących obiektów (ogrzewanych ze źródeł lokalnych przy wykorzystywaniu paliwa stałego) do centralnego źródła ciepła wraz z podłączeniem obiektu do sieci. Także zastosowanie kolektorów słonecznych celem obniżenia emisji w lokalnym źródle ciepła opalanym paliwem stałym czy termomodernizacja budynków wielorodzinnych, zgodnie z zakresem wynikającym z wykonanego audytu energetycznego (wyłącznie jako element towarzyszący przebudowie lub likwidacji lokalnego źródła ciepła opalanego paliwem stałym). Wsparcie uzyskają również działania mające na celu zmniejszenie emisji zanieczyszczeń do powietrza ze źródeł komunikacji miejskiej, w szcze-

12 | 2013

gólności: wdrażanie systemów zarządzania ruchem w miastach, budowa stacji zasilania w CNG lub energię elektryczną miejskich środków transportu zbiorowego oraz wdrożenie innych przedsięwzięć ograniczających poziomy substancji w powietrzu, a także przebudowa lub budowa nowych tras komunikacyjnych dla miejskiego ruchu samochodowego i szynowego. Środki programu mogą być ponadto przeznaczone na kampanie edukacyjne, pokazujące korzyści zdrowotne i społeczne wynikające z eliminacji niskiej emisji lub informujące o horyzoncie czasowym wprowadzenia ograniczeń stosowania paliw stałych lub innych działań systemowych, gwarantujących utrzymanie poziomu stężeń zanieczyszczeń po wykonaniu działań naprawczych. Podobnie – na utworzenie baz danych (dotyczy: jednostek samorządu terytorialnego lub instytucji przez nie wskazanych) pozwalających na inwentaryzację źródeł emisji.

KOSZTY KWALIFIKOWANE Do kosztów kwalifikowanych można zaliczyć wydatki poniesione na realizację przedsięwzięcia w okresie od początku 2011 r., aż do końca trwania programu czyli do końca 2018 roku. Do dofinansowania kwalifikują się także koszty przygotowania dokumentacji, poniesione przed dniem 1 stycznia 2011 roku. Z tym, że przy określaniu kosztów kwalifikowanych należy uwzględniać warunki udzielania pomocy publicznej. Co istotne, VAT nie jest kosztem kwalifikowanym, jeżeli beneficjent lub ostateczny odbiorca korzyści ma możliwość żądania zwrotu lub odliczenia VAT.

Koszty kwalifikowane do dofinansowania ze środków NFOŚiGW obejmują koszty kampanii informacyjno-edukacyjnych, opracowań i raportów, przygotowania niezbędnych projektów i dokumentacji (w tym audytów energetycznych, inwentaryzacji źródeł emisji, opracowania baz danych źródeł emisji). Obejmują również koszt nabycia albo wytworzenia nowych środków trwałych, w tym budowli i budynków (powinien jednak istnieć bezpośredni związek między ich nabyciem – a celami przedsięwzięcia), maszyn i urządzeń, narzędzi, przyrządów i aparatury. Ponadto koszt infrastruktury technicznej związanej z nową inwestycją. Przy czym, przez budowę urządzeń infrastruktury technicznej rozumie się instalacje wewnętrzne w obiektach technologicznych, przyłącza doprowadzające media do obiektów technologicznych, elementy ogrodzeń i zieleni chroniące obiekty technologiczne, drogi i place technologiczne, itp. Koszty kwalifikowane do dofinansowania ze środków NFOŚiGW obejmują też koszt instalacji i uruchomienia środków trwałych oraz nabycia materiałów lub robót budowlanych, pod warunkiem że pozostają w bezpośrednim związku z celami przedsięwzięcia objętego wsparciem. To samo dotyczy nabycia wartości niematerialnych i prawnych w formie: patentów, licencji, nieopatentowanej wiedzy technicznej, technologicznej lub z zakresu organizacji i zarządzania oraz usług niezbędnych do realizacji inwestycji, w tym nadzoru i badań potwierdzających osiągnięcie efektu ekologicznego i jego trwałości. Bartosz Gniewski

www.ekorynek.com

37


Finanse i Prawo

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Innowacyjność:

STERY W RĘCE PRZEDSIĘBIORCÓW Paradoks unijnego kursu na zieloną energię: Amerykanie ślą do Europy rekordowe ilości węgla ze swoich kopalni. Ale szef World Coal Council, Milton Catelin przyznaje, że to nie jest „renesans węgla”, ale ekonomia

Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBiR) oferuje przedsiębiorcom nawet 100 mln zł na prace badawcze i rozwojowe w ramach projektu „Wsparcie badań naukowych i prac rozwojowych w skali demonstracyjnej”. Jest to jedna z ostatnich okazji na otrzymanie dofinansowania przed uruchomieniem środków z nowej perspektywy unijnej. Wnioski o dotacje NCBiR przyjmuje tylko do 2 maja tego roku.

SZARY KONIEC EUROPY W czasach globalizacji konieczne jest wzmocnienie roli Polski w światowym procesie rozwoju kapitału sektora badawczo-rozwojowego, innowacyjnego oraz transferu efektów do gospodarki. Tym bardziej,

38

www.ekorynek.com

że zgodnie z raportem zrealizowanym na zlecenie Komisji Europejskiej (Innovation Union Score-bord 2010) pod względem innowacyjności gospodarki Polska znajduje się na odległej, 23 (z 28) pozycji. Uwzględniając jakość systemu oraz finansowanie badań, przedsiębiorczość, zasoby intelektualne oraz efekty gospodarcze – odstajemy wyraźnie od innych krajów Europy, a w kategorii „innowatorzy” zajmujemy przedostatnie miejsce. Dlatego właśnie, obecnie w Polsce intensyfikacja współpracy środowiska naukowego z biznesem, w szczególności komercjalizacja wyników prac badawczych i rozwojowych prowadzonych w publicznych organizacjach badawczych, naprawdę

staje się prawdziwym wyzwaniem. Wspieranie powiązań jednostek naukowych z przedsiębiorcami staje się nie tylko potrzebne, ale i niezbędne. Tym bardziej, że obie grupy posiadają odmienne cele. Wytworzenie związków między nimi – może więc przyczynić się do zwiększenia skali wdrażania efektów badań i prac rozwojowych do zastosowań praktycznych. Rozwiązania innowacyjne w obszarze komercjalizacji powinny zmierzać do wypośrodkowania interesów i problemów nauki, przedsiębiorczości oraz biznesu. Jest to bardzo istotne, ponieważ pozwoli naukowcom skoncentrować się na prowadzeniu badań, natomiast przedsiębiorcom na biznesowej weryfikacji wartości danego rezultatu projektu badawczego.

12 | 2013

Jak pokazują analizy sektora badań i rozwoju, motywacja i popyt przedsiębiorstw są kluczowe dla gospodarczego wykorzystania nauki. Dlatego też istotne jest intensywniejsze włączenie w proces komercjalizacji badań, czyli osiągania efektów gospodarczych z prowadzonej działalności badawczej, sektora przedsiębiorstw. Tym bardziej, że wskaźniki cząstkowe IUS 2010, dotyczące aktywności gospodarczej i powiązań przedsiębiorców dowodzą, że odsetek polskich małych i średnich firm, które samodzielnie wypracowały rozwiązania innowacyjne w latach 20062008 to 13,8 proc., co stanowi mniej niż połowę wartości wskaźnika dla UE. Jedynie 7 proc. małych i średnich firm w Polsce podpisało (57 proc. średniej UE) umowę o współpracy innowacyjnej z innymi przedsiębiorstwami. Bardzo ważne wydaje się zatem wsparcie projektów ukierunkowanych na współpracę przedsiębiorców z jednostkami naukowymi.

demonstracyjnej. Celem programu jest wzmocnienie transferu wyników badań do gospodarki poprzez wsparcie przedsięwzięć badawczo-rozwojowych w zakresie opracowania nowej technologii lub produktu obejmującego przetestowanie opracowanego rozwiązania w skali demonstracyjnej.

PRZEDSIĘBIORCA LIDEREM

Wnioski o dofinansowanie powinny spełniać następujące kryteria. Przede wszystkim liderem projektu powinien być przedsiębiorca (posiadający doświadczenie we wdrażaniu nowych rozwiązań na skalę przemysłową). Przedmiotem projektu musi być innowacyjna technologia lub produkt, których skomercjalizowanie jest prawdopodobne. Zaś nowa technologia lub produkt będą poddane testom w skali demonstracyjnej, w warunkach rzeczywistych. Ponadto projekt powinien uwzględniać plan wykorzystania instalacji pilotażowej (demonstracyjnej) po jego zakończeniu oraz plan wdrożenia rozwiązania, będącego przedmiotem projektu, na skalę przemysłową.

Adresatami projektu „Wsparcie badań naukowych i prac rozwojowych w skali demonstracyjnej” są przedsiębiorcy oraz konsorcja naukowe z udziałem przedsiębiorcy, w tym spółki, których udziałowcami są organizacje badawcze i przedsiębiorcy. Projekty realizowane w ramach tego programu powinny opierać się na wiedzy wynikającej z wcześniej zrealizowanych prac badawczych m.in. finansowanych ze środków publicznych (np. w ramach projektów badawczych rozwojowych, projektów badawczych zamawianych, projektów realizowanych we współpracy międzynarodowej oraz projektów obejmujących prace badawczo-rozwojowe dofinansowane ze środków UE). We wniosku złożonym w odpowiedzi na ogłoszenie konkursowe niezbędne jest uzasadnienie, wskazujące na zasadność kontynuacji badań i prac rozwojowych nad innowacyjnym rozwiązaniem technologicznym oraz korzyści, wynikających z jego weryfikacji w skali

12 | 2013

Przedsięwzięcie ukierunkowane jest na wsparcie dużych zintegrowanych przedsięwzięć badawczo-rozwojowych, nakierowanych na komercjalizację wyników badań, obejmujących wszystkie etapy od badań naukowych do przygotowania innowacyjnego produktu (technologii) przetestowanej na instalacji pilotażowej/ demonstracyjnej, a także na budowę instalacji pilotażowych lub demonstracyjnych, służących testowaniu nowych rozwiązań technologicznych wypracowywanych w organizacjach badawczych lub w odpowiednich przedsiębiorstwach.

NA DOBRY POCZĄTEK Podstawą do ustanowienia przedsięwzięcia pilotażowego „Wsparcie badań naukowych i prac rozwojowych w skali demonstracyjnej” jest art. 30 ust. 1 pkt 2 ustawy z 30 kwietnia 2010 r. o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju stanowiący, iż do zadań Centrum należy inicjowanie

i realizacja programów obejmujących finansowanie badań naukowych lub prac rozwojowych oraz działań przygotowujących do wdrożenia wyniki badań naukowych lub prac rozwojowych. Ponadto art. 29 pkt 1 tej ustawy stanowiący, iż do jego zadań należy pobudzanie inwestowania przez przedsiębiorców w działalność badawczo-rozwojową, w szczególności przez współfinansowanie przedsięwzięć prowadzonych przez podmiot posiadający zdolność do zastosowania wyników projektu w praktyce. Centrum ma więc za zadanie wspieranie polskich jednostek naukowych i przedsiębiorstw w opracowaniu oraz wdrażaniu nowoczesnych rozwiązań i technologii zwiększających innowacyjność, a tym samym konkurencyjność polskiej gospodarki. Działalność placówki ma służyć wzmocnieniu współpracy między polskim biznesem i naukowcami oraz zintensyfikowaniu komercjalizacji efektów badań naukowych. Co istotne, działania realizowane w powyższym projekcie mają charakter pilotażowy. I w tym zakresie idealnie wpisują się w propozycje celów rozwojowych nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej na lata 2014-2020. Zakłada się, że wspieranie rozwoju kraju będzie m.in. oparte na zwiększeniu innowacyjności gospodarki, rozumianej szeroko jako innowacyjność różnych sektorów i dziedzin, w tym m.in. przemysły kreatywne, rozwiązania innowacyjne w przedsiębiorstwach czy innowacyjność własna. Ponadto, zgodnie z przepisami Komisji Europejskiej dotyczącymi pomocy publicznej, działalność badawcza, rozwojowa i innowacyjna ma przyczyniać się do wzrostu gospodarczego, wzmocnienia konkurencyjności i zwiększenia zatrudnienia. Pomoc ta jest szczególnie ważna dla małych i średnich przedsiębiorstw, które w powyższym zakresie są kołem napędowym całej gospodarki. Jan Borski

www.ekorynek.com

39


Przemysł / Górnictwo

Przemysł / Górnictwo

Miedziowy kolos

KGHM szybko rośnie w siłę. Dzięki uruchomieniu za kilkanaście miesięcy kopalń w Chile i Kanadzie, powinien jeszcze zyskać kosztową przewagę nad zagranicznymi konkurentami. Ubiegły rok był dla spółki pomyślny. KGHM wypracował prawie 4,87 mld zł zysku netto. Łączna produkcja miedzi wyniosła 676,3 tys. ton, o 18 proc. więcej niż rok wcześniej. – Wykonaliśmy większość planowanych założeń. Prognozę na rok 2012 zrealizowaliśmy z 3-proc. nadwyżką, a po przejęciu Quadry wartość akcji KGHM wzrosła powyżej średniej w branży wydobywczej – stwierdza Włodzimierz Kiciński, pierwszy wiceprezes KGHM. Jednocześnie całkowita stopa zwrotu dla akcjonariuszy, czyli wartość ceny akcji w ciągu ostatniego roku, zwiększyła się o ponad 60 proc. To znacznie więcej niż u konkurentów.

CHCE PODBIĆ ŚWIAT

Poprzez ubiegłoroczny zakup kanadyjskiej spółki Quadra lubiński kombinat, od dawna potężny w Polsce, wszedł na drogę budowy firmy zdecydowanie globalnej

CENNE AKTYWA W CHILE Według ocen analityków, od 30 do 50 proc. obecnej wartości spółki można przypisać do jej biznesu międzynarodowego, przede wszystkim do strategicznego projektu jakim jest budowa kopalni i zakładu przeróbczego w Sierra Gorda w Chile. To oznaczałoby, że zagraniczne aktywa KGHM warte są w granicach 3,4 do 5,7 mld dolarów. Według kierownictwa koncernu, projekt Sierra Gorda ma jeszcze duży potencjał wzrostu. Cały czas prowadzone są analizy lepszego wykorzystania tamtejszych złóż. Możliwe jest także wykorzystanie części nadkładu zawierającego rudy tlenkowe. – Można będzie w ten sposób znacznie wydłużyć zakładany okres eksploatacji – uważa prezes KGHM, Herbert Wirth.

www.ekorynek.com

12 | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

40

Inwestycja w Chile ma według aktualnych szacunków pochłonąć 3,9 mld dolarów. W końcu ubiegłego roku zrealizowano jedną trzecią całości przedsięwzięcia, a sfinalizowanie prac spodziewane jest w końcu pierwszej polowy przyszłego roku. Najważniejszym rezultatem inwestycji będzie obniżenie średniego kosztu wydobycia miedzi w całej grupie

12 | 2013

kapitałowej lubińskiego kombinatu. Zaletą projektu jest eksploatacja złoża metodą odkrywkową. Obecnie koszt pozyskania jednej tony miedzi w Polsce wynosi 3 tys. dolarów. Natomiast w Sierra Gorda waha się w przedziale od 1,5 do 2,2 tys. dolarów. Chilijski zakład wydobywczy ma być kopalnią o najniższych kosztach produkcji, także dzięki dużemu wydobyciu molibdenu, w pierwszych pięciu latach. W rezultacie KGHM stanie się bardziej konkurencyjny, a ponadto lepiej zabezpieczony przed skutkami obniżenia cen surowca. Szacuje się, że roczne wydobycie miedzi z chilijskich złóż przekroczy 200 tys. ton, a srebra 3 tys. ton. Do tego dojdzie jeszcze przeszło 11 tys. ton molibdenu. Plany zakładają, że kopalnia Sierra Gorda, w swoim dwudziestoletnim okresie funkcjonowania, ma być jedną z największych kopalni miedzi, molibdenu i złota na świecie. Bez wyjścia na zewnątrz nie byłoby możliwości pokonania bariery wysokich kosztów wydobycia – twierdzą w KGHM. Do tego dochodzi jeszcze bardzo ważny aspekt wymiany technologii i podnoszenia poziomu innowacyjności, dzięki przejęciu zagranicznych aktywów. Dla kombinatu ważny będzie także jego rozwój jako marki globalnej. – Firma stanie się lepiej rozpoznawalna na międzynarodowych rynkach – przyznaje Derek White, prezes KGHM International, wcześniej dyrektor Quadry.

DROŻEJ NIŻ ZAKŁADANO Problem w tym, że chilijska inwestycja jest znacznie droższa niż się wcześniej spodziewano. Jeszcze dwa lata temu jej łączne koszty prognozowano na 2,9 mld dolarów. Czyli o miliard dolarów, tj. 35 proc. mniej niż obecnie. KGHM tłumaczy, że mocno wzrosły koszty prowadzenia prac budowlanych na północy Chile, przy realizacji projektu zatrudnionych jest obecnie ok. 3 tys. osób, a ta liczba ma się zwiększać w miarę postępu prac. Na to nałożyły się jeszcze zmiany regulacji prawnych odnośnie

wymogów sejsmicznych, ponadto doszedł wzrost kosztów energii, materiałów i pracy górników. Ci ostatni zarabiają średnio 7-8 tys. dolarów miesięcznie. Umocniło się także chilijskie peso. Niewykluczone, że spółce uda się częściowo obniżyć koszty – do wartości 3,7 mld dolarów. Jednym ze sposobów miałby być leasing maszyn i urządzeń górniczych, na którym KGHM spodziewa się zyskać ok. 160 mln dolarów. Drugim będą zabezpieczenia kursu walutowego, mogące przynieść oszczędności rzędu 55 mln dolarów. Wzrost kosztów nie spowolnił jednak tempa inwestycji. – To najszybciej realizowany projekt górniczy w Chile, będzie to także najbardziej innowacyjna kopalnia – zapewnia Jarosław Romanowski, wiceprezes KGHM International. Przedsięwzięcie jest obecnie jednym z wzorowo, terminowo realizowanych projektów górniczych. W ten sposób inwestycja znacząco wyróżnia się na tle branży, w której średnie opóźnienia uruchomienia nowych projektów górniczych typu greenfield sięgają blisko 3 lat. W 2012 roku zostały podpisane znaczące kontrakty, zapewniające dotrzymanie zaplanowanych terminów: m.in. na dostawy energii elektrycznej, budowę linii przesyłowej oraz rurociągu wody morskiej. Został również zawarty stabilny układ zbiorowy z pracownikami.

FIASKO W KAZACHSTANIE Co z innymi inwestycjami miedziowego giganta? KGHM ostatnio próbował zdobyć dużą koncesję na wydobycie miedzi w Kazachstanie. Oferta na poszukiwanie i rozpoznanie złoża została złożona jeszcze w ubiegłym roku. Spółka z Lubina liczyła, że znajdzie tam nie tylko miedź, ale także złoto, srebro i inne strategiczne metale. – Jeśli dostalibyśmy tę koncesję, to koszt prac rozpoznawczych wyniesie kilkadziesiąt milionów dolarów – mówił Wirth. Nakłady na poszukiwania byłyby rozłożone w okresie od roku do czterech lat. Przetarg organizowała spółka kazachska.

www.ekorynek.com

41


Przemysł / Górnictwo Wybór Kazachstanu miał być zgodny ze strategią spółki. Ten rynek uznawany jest bowiem za stosunkowo bezpieczny, przede wszystkim pozbawiony ryzyka politycznego. Świadczyć ma o tym niemiecko-kazachska umowa rządowa, dotycząca eksploatacji tamtejszych surowców. – To kraj interesujący dla firm surowcowych, bo górnictwo jest filarem jego rozwoju – zaznaczał rzecznik KGHM, Dariusz Wyborski. Eksperci podkreślają, şe występuje tam przeszło 90 pierwiastków z tablicy Mendelejewa. Kazachstan jest globalnym liderem w zasobach ołowiu i cynku, a takşe srebra i chromu. Drugie miejsce w świecie dają mu zasoby ropy naftowej, węgla i miedzi. Na miejscu trzecim plasują go zasoby złota. Ale kazachski interes nie wypalił. Po kilku miesiącach rozmów nie doszło do porozumienia. Powodem miała być kwestia ceny za uzyskanie koncesji. Przeciwko inwestycji w Kazachstanie przemawiała takşe słaba infrastruktura tego azjatyckiego kraju. W rezultacie KGHM zdecydował się ostatecznie skoncentrować na rynkach, na których juş jest obecny, czyli na chilijskim oraz kanadyjskim.

ĹšRĂ“DĹ O FOTOLIA.PL

KGHM będzie takşe realizował inwestycje na terenie Polski. Na obszarze tzw. Niecki Grodzieckiej rozpoczyna się właśnie drugi etap prac, mających rozpoznać tamtejsze złoşa. Juş pierwsze odwierty przyniosły pozytywne rezultaty, dzięki czemu moşliwe jest zaplanowanie kolejnych etapów poszukiwań miedzi w okolicach Bolesławca. Okazało się, şe w wykonanych dziewięciu otworach wiertniczych średnia zawartość miedzi wyniosła ok. 1,4 proc., a za-

wartość srebra sięgnęła 50 gramów w tonie rudy. W sumie nakłady inwestycyjne, związane z produkcją miedzi i srebra w legnicko-głogowskim okręgu miedziowym, mają wynosić w pięcioletnim okresie 2012-2016, po ok. 600 mln dolarów rocznie. To więcej niş w poprzednim okresie: w latach 2007-2011 nakłady inwestycyjne wynosiły średnio ok. 400 mln dolarów rocznie. Na co pójdą pieniądze? Przede wszystkim na ciągłe udostępnianie kopalń, na modernizację oraz wymianę maszyn i urządzeń górniczych, a takşe zakończenie projektu modernizacji pirometalurgii (to przerób rud metali w wysokich temperaturach) w Hucie Miedzi Głogów II. Natomiast wszystkie wydatki inwestycyjne kombinatu miedziowego w Polsce, w perspektywie dwóch najblişszych lat, szacowane są na około 6 mld złotych.

DUŝE WYDATKI, MNIEJSZY ZYSK Nieporównanie wyşsze będą w tym czasie nakłady na inwestycje za granicą. Wartość wszystkich zagranicznych projektów KGHM, jakie mają być zrealizowane do roku 2018, to około 20 mld złotych. Pierwszym etapem ma być oddanie kopalni Sierra Gorda, drugim – kopalni głębinowej Victoria w Kanadzie. Złoşa tej drugiej są stosunkowo niewielkie, a planowane wydobycie będzie wynosić zaledwie ok. 14 tys. ton rocznie (sama produkcja KGHM w Polsce to 400 tys. ton). Ale kanadyjskie zasoby mają być wyjątkowo rentowne dzięki wysokiej zawartości metali szlachetnych. W tym samym czasie co Vic-

toria, ma być zrealizowany kolejny projekt kanadyjski – budowa kopalni miedzi i złota na złoşu Afton-Ajax. Wybudowanie tej kopalni pochłonie 795 mln dolarów, ma ona od 2015 roku dostarczać średnio 50 tys. ton miedzi i 100 tys. uncji złota rocznie. Całkowite nakłady inwestycyjne zaplanowane w 2013 roku, jakie KGHM poniesie w Chile i Kanadzie, łącznie z nakładami na projekt Sierra Gorda, szacowane są na poziomie 733 mln dolarów. Ile spółka zarobi w tym roku? KGHM zakłada wyprodukowanie w 2013 roku 425,1 tys. ton miedzi w koncentracie, 548 tys. ton miedzi elektrolitycznej oraz 1075 ton srebra. Według prognoz zarządu, przychody mają przekroczyć 18,9 mld zł, a zysk netto powinien sięgnąć 3,2 mld zł. To mniej niş w ubiegłym roku, a to z dwóch powodów: remontu huty w Głogowie, która stanie w lecie na blisko trzy miesiące, a takşe mniej korzystnego kursu dolara. To takşe mniej od prognoz sporządzonych minionej jesieni: wówczas spodziewano się 4,74 mld zł czystego zysku i przychodów na poziomie przekraczającym 20,6 mld złotych. Teraz wynik netto dodatkowo obnişać będą pełne skutki wprowadzenia podatku od wydobycia niektórych kopalin: w poprzednim roku podatek obciąşał budşet firmy począwszy od połowy kwietnia. Spółka zakłada, şe średnioroczne notowania miedzi będą kształtować się na 7,8 tys. dolarów na tonie, przy kursie 3,1 złotego za dolara.

Andrzej Wiśniewski

5]HWHOQH ÄłUĂŽGĂżR ZLHG]\ GOD SURIHVMRQDOLVWĂŽZ

35(180(5$7$ ]QLÄľNL QD SUHQXPHUDWÄ• URF]QÄ? =D QXPHUĂŽZ QRUPDOQ\FK L QXPHU\ VSHFMDOQH ]DSĂżDFLV] W\ONR ]Ăż QHWWR ]DPLDVW ]Ăż QHWWR =DRV]F]Ä•G]LV] ]DWHP DÄľ ]Ăż QHWWR

:\MÄ?WNRZ\ SUH]HQW 2WU]\PDV] NVLÄ?ÄľNÄ• e3ODQ ILQDQVRZ\ GOD MHGQRVWHN EXGÄľHWRZ\FK L VDPRU]Ä?GRZ\FK ]DNĂżDGĂŽZ EXGÄľHWRZ\FKq &HQD U\QNRZD NVLÄ?ÄľNL WR ]Ăż QHWWR 7\ MDNR SUHQXPHUDWRU RWU]\PDV] MÄ? FDĂżNRZLFLH ]D GDUPR

1LHRJUDQLF]RQ\ GRVWĕS GR SRUWDOX 6HUZLV 5% 'RVWĕS GR SRUWDOX NRV]WXMH ]ÿ QHWWR 7\ MHGQDN MDNR SUHQXPHUDWRU EĕG]LHV] PÎJÿ NRU]\VWDĉ ] FDÿHM ]DZDUWRĊFL FDÿNRZLFLH ]D GDUPR

=$0ÂŽ: 35(180(5$7Ä” , 2'%,(5= 35(=(17

42

www.ekorynek.com

12 | 2013

=DG]ZRÄ&#x; OXE QDSLV] GR &HQWUXP 2EVĂżXJL .OLHQWD WHO FRN#ZLS SO L 6.25=<67$- = 2)(57< 63(&-$/1(-


Przemysł / Energetyka

Przemysł / Energetyka KALKULACJE OPARTE NA ROPIE Problem polega na tym, że ceny gazu importowanego przez kraje Unii są wysokie, bo kalkulowane według notowań ropy naftowej. A te utrzymują się na wysokim poziomie. Dostawy taniego węgla z USA na Stary Kontynent nie są zaskoczeniem. Bowiem w Ameryce Północnej, wraz z rozwojem produkcji gazu łupkowego, węgiel jako paliwo dla elektrowni traci na znaczeniu. W ubiegłym roku udział tego paliwa w produkcji energii w USA spadł o kilkanaście procent. Wzrost eksportu do Europy spowodował, że część ekspertów zaczęła mówić nawet o krótkotrwałym renesansie energetyki opartej na węglu, na przekór polityce klimatycznej Unii Europejskiej.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Amerykański węgiel W UNIJNYCH ELEKTROWNIACH Paradoks unijnego kursu na zieloną energię: Amerykanie ślą do Europy rekordowe ilości węgla ze swoich kopalni. Ale szef World Coal Council, Milton Catelin przyznaje, że to nie jest „renesans węgla”, ale ekonomia Produkcja energii opartej na paliwie gazowym, która miała pomóc Unii Europejskiej przejść od energii węglowej do zielonej, nie ma ekonomicznego uzasadnienia. Europejscy potentaci od początku roku informują o planach ograniczenia produkcji, czy też wręcz zamknięcia elektrowni gazowych w Europie. Równocześnie dane o produkcji energii w Europie pokazują wzrost znaczenia roli węgla jako paliwa. Powód jest prosty – węgiel jest bardzo tani, a gaz za drogi. Z końcem lutego zarząd GDF Suez przyznał, że wiele z należących do koncernu europejskich elektrowni gazo-

44

www.ekorynek.com

wych nie jest opłacalnych, bo instalacje węglowe i odnawialne źródła energii są bardziej konkurencyjne, a poza tym w krajach ogarniętych spowolnieniem gospodarczym spadło zapotrzebowanie na energię elektryczną. Cytowana przez Reutersa Isabelle Kocher, odpowiedzialna za finanse koncernu, stwierdziła że nie ma sensu kontynuowanie działalności ze stratą. Jednocześnie szefowie GDF Suez poinformowali, że w okresie 2009-2013 możliwości produkcji energii ograniczono o 7,3 GW i na tym nie koniec – planowane jest zamknięcie (wyłączenie) kolejnych elektrowni, o łącznej mocy 1,3 GW.

energii. Sytuacja aktualnie wygląda tak, że jedną piątą potrzebnej w kraju energii dostarczają elektrownie węglowe, zaś instalacje solarne, pomimo gwałtownego rozwoju, zaledwie 5 procent.

PODWOJONY AMERYKAŃSKI EKSPORT

Tuż przed publikacją FT, w styczniu br. koncern RWE ostrzegał, że produkcja energii z gazu jest nieopłacalna. Zaś w lutym, także trzeci co do wielkości niemiecki koncern energetyczny EnBW poinformował, iż musi dokonać przeglądu działalności elektrowni gazowych, z powodu spadku opłacalności ich produkcji.

Wyjątkowa sytuacja jest w Niemczech, gdzie – jak podał Financial Times – w ubiegłym roku znacząco, bo aż o 5 procent wzrosła produkcja energii w elektrowniach węglowych. Równocześnie drastycznie, o 16 procent czyli 13 mld kilowatogodzin, ograniczono wytwarzanie energii w blokach gazowych. To o tyle znaczący fakt, że Niemcy postawiły na rozwój zielonej

Wielki powrót energetyki węglowej widoczny jest też na Wyspach Brytyjskich. Z danych rządowych (Department of Energy and Climate Change) opublikowanych przez portal The Carbon Brief wynika, że udział energii produkowanej z węgla w Wielkiej Brytanii w 2012 roku znacząco wzrósł. Elektrownie węglowe dostarczyły blisko 43 proc. zu-

Co jest porównywalne z zamknięciem ośmiu elektrowni jądrowych.

12 | 2013

12 | 2013

żywanej w kraju energii, co oznacza zwiększenie do poziomu ponad 12 procent (rok do roku). W 2011 r. to właśnie instalacje gazowe odgrywały kluczowe znaczenie w tym kraju, tymczasem w ubiegłym roku udział energii pozyskiwanej z gazu wyniósł „tylko” 28 procent. Jak podał The Wall Street Journal – Wielka Brytania należy do głównych odbiorców amerykańskiego węgla w Europie. Na liście najważniejszych klientów są jeszcze Holandia i Włochy. Według WSJ zapotrzebowanie na węgiel w Wielkiej Brytanii wzrosło o 50 proc. w trzecim kwartale 2012 r., w porównaniu z 2011 rokiem. Eksport węgla z USA w ogóle osiągnął rekordowy poziom ponad 115 mln ton w 2012 r., podczas gdy jeszcze 2009 r. wynosił ok. 60 mln ton. The Wall Street Journal poinformował, że wartość eksportu za okres styczeń-listopad 2012 r. szacuje się na 13,8 mld dolarów.

O rosnącej roli amerykańskiego surowca w europejskiej energetyce obszernie informowały też amerykańskie media. The Financial Times napisał wprost, że „niechciany u siebie amerykański węgiel znalazł drogę na europejski rynek, gdzie zastąpił drogi gaz”. FT przyznaje jednak, że nawet zwolennicy energetyki węglowej oceniają obecną sytuację jako krótkotrwały fenomen. I cytuje szefa World Coal Council, Miltona Catelin, który przyznaje, że to nie jest „renesans węgla”, ale ekonomia. Także Międzynarodowa Agencja Energetyczna ocenia, że już w 2017 r. import węgla do państw UE spadnie do poziomu z 2011 roku. Wzrost wydobycia gazu łupkowego i spadek cen tego paliwa w ostatnich latach oraz wyższa produkcja energii z paliwa gazowego, doprowadziły w USA do spadku wydobycia węgla. A to fatalnie wpłynęło na poziom zatrudnienia w amerykańskim górnictwie. Według opublikowanych przez World Socialist Web Site danych Bureau of Labor Statistics, w ubiegłym roku pracę w górnictwie straciło 7,7 tys. ludzi, co oznacza spadek zatrudnienia o 8,5 procent. jw

www.ekorynek.com

45


Przemysł / Budownictwo i bezzwrotne, ale wymaga zaciągnięcia kredytu w jednym z afiliowanych banków.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Akcję poprzedziło badanie popytu przeprowadzone na zlecenie NFOŚiGW przez Biostat, w marcu i kwietniu 2012 roku. Przebadanie ponad 600 respondentów miało dać odpowiedź, jaki poziom dopłat wywoła reakcję wśród inwestorów oraz ile osób weźmie udział w programie przy danym poziomie dopłat. Badanym przedstawiono trzy opcje – klasy energetyczne: 15, 30 i 50 kWh/mkw., a analizie poddano najbardziej wymagającą z nich, czyli charakterystyczne dla domów pasywnych zużycie energii na poziomie 15 kWh/mkw. rocznie. Okazuje się, że przy dopłacie w wysokości 40 tys. zł co trzeci respondent jest gotowy inwestować w dom pasywny, zaś przy dotacji 15 tys. zł co piętnasty wyraził chęć zainwestowania w mieszkanie w budynku pasywnym.

Domy pasywne

BARDZIEJ AKTYWNE 300 mln zł rozdysponuje NFOŚiGW między osoby fizyczne, które zdecydują się na budowę domu lub kupno mieszkań o niskim zapotrzebowaniu na energię Dopłaty mają zainicjować powstanie kilkunastu tysięcy takich nieruchomości. Czy będzie tylu chętnych na rządowe wsparcie? Ile faktycznie można zyskać na inwestycji w budynek niskoenergetyczny? A ile kosztuje w Polsce samochód? W obu przypadkach występuje zbyt wiele zmiennych, by udzielić jednoznacznej odpowiedzi, a każde wyliczenia opierają się na trudno porównywalnych założeniach. Na przykład takich, że właściciel domu o powierzchni 150 mkw., wybudowanego w tradycyjnej technologii, dobrze ocieplonego i ogrzewanego gazem ziemnym, płaci za ciepło ok. 5 tys. zł rocznie. Mając taki sam dom, ale wybudowany według projektu dla domu pasywnego, zapłaciłby za paliwo tylko ok. 1 tys. zł., czyli o 80 proc. mniej. Jednak koszty budowy domu

46

www.ekorynek.com

pasywnego będą z pewnością wyższe o ok. 20 procent. Mamy tu zatem do czynienia z inwestycją, której skutki będzie można odczuć w portfelu dopiero po kilku latach. Z jeszcze inną sytuacją możemy się spotkać w przypadku mieszkań o niskim zapotrzebowaniu na ciepło; tu jakiekolwiek ogólne obliczenia z góry skazane są na porażkę. Ale można powiedzieć, że problemu nie ma, bo w ofercie deweloperów na razie próżno by szukać budynków wielolokalowych, które charakteryzowałyby się zapotrzebowaniem na energię właściwym dla domu pasywnego. Czy zatem rządowy program ma szansę spełnić swoje zadanie?

DLA KOGO DOPŁATY Opracowany w ubiegłym roku program NFOŚiGW nosi mało efek-

towną, ale za to wszystko mówiącą nazwę: „Dopłaty do kredytów na budowę domów energooszczędnych”. Jego celem nadrzędnym jest wsparcie budownictwa energooszczędnego, a także uniknięcie emisji ok. 50 tys. ton CO2 rocznie. Efektem ma być wybudowanie około 16 tys. domów i mieszkań o wysokim standardzie energooszczędności, rozwój rynku technologii energooszczędnych w Polsce oraz zgromadzenie kompetencji potrzebnych do budowy budynków o niemal zerowym zużyciu energii od 2021 roku. Beneficjentami akcji są osoby fizyczne budujące domy jednorodzinne oraz osoby fizyczne, kupujące od deweloperów domy jednorodzinne i mieszkania w domach wielorodzinnych. A więc obejmuje ona wyłącznie rynek pierwotny i nie dotyczy modernizacji. Dofinansowanie jest jednorazowe

12 | 2013

Widocznie wyniki okazały się niezbyt zadowalające, bo ostatecznie wysokość dotacji podniesiono, uzależniając kwotę od typu nieruchomości i jej zapotrzebowania na ciepło. Na rok 2013 Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przewiduje następujące dopłaty (kwoty maksymalne brutto): dla budynków jednorodzinnych: a. niskoenergochłonnych – 30 tys. zł, b. pasywnych – 50 tys. zł, dla mieszkań w budynkach wielolokalowych: a. niskoenergochłonnych – 11 tys. zł, b. pasywnych – 16 tys. zł. Za dom pasywny może być uznana nieruchomość, której zapotrzebowanie na energię użytkową (czyli na ogrzewanie i wentylację) nie przekracza 15 kWh/mkw. rocznie. Budynkiem niskoenergochłonnym nazywa się najczęściej (bo i tu występują różnice w kategoryzacji) budowlę zużywającą maksymalnie

12 | 2013

30 kWh/mkw. na rok, zaś za energooszczędny uznaje się dom o zużyciu do 70 kWh. Dla pełnej jasności: budynki mieszkalne wybudowane w technologii tradycyjnej zużywają ok. 100-120 kWh/mkw./rok. Aby otrzymać rządowe wsparcie do zakupu lub budowy nowego domu lub mieszkania, trzeba będzie zaciągnąć kredyt. I to nie w dowolnym banku, bo NFOŚiGW podpisał umowy tylko z siedmioma instytucjami (patrz: ramka), które zapowiadają, że już przygotowują specjalne oferty kredytów. Nieoficjalnie mówi się, że ich warunki mają być tylko nieco lepsze od standardowych kredytów hipotecznych, jednak przekonamy się o tym prawdopodobnie już w kwietniu, gdy program ma ruszyć pełną parą.

POD LUPĄ AUDYTORA Także w przypadku tej dotacji wykorzystanie środków NFOŚiGW jest obwarowane wieloma szczegółowymi warunkami, a realizacja inwestycji będzie ściśle nadzorowana. – Dwukrotnej weryfikacji będzie na przykład podlegał projekt budynku: pierwszy raz na poziomie swojej zgodności z wymogami programu dopłat, a drugi, po zakończeniu inwestycji, pod kątem poprawności wykonania prac – wylicza Grzegorz Tomaszewski, architekt z firmy Lipińscy, specjalizującej się w budowie domów o niskim zapotrzebowaniu na energię. Dopłatę inwestor dostanie dopiero wtedy, gdy zbierze i przedstawi dokumenty potwierdzające zakończenie budowy, oddanie nieruchomości do użytkowania i osiągnięcie odpowiedniego poziomu energochłonności istniejącej nieruchomości. Wsparcie można uzyskać wyłącznie na nieruchomość mieszkalną. Nie będzie można prowadzić działalności gospodarczej na więcej niż połowie kupionej lub wybudowanej nieruchomości, a wykorzystanie części mniejszej spowoduje proporcjonalne obniżenie dopłaty.

Realizacja inwestycji może trwać maksymalnie 3 lata od dnia podpisania umowy kredytowej, a dopłatą trzeba będzie podzielić się z fiskusem, czyli zapłacić podatek dochodowy. Ponadto można uzyskać tylko jedną dopłatę w programie, koszt zakupu czy budowy musi być wyższy niż dotacja, a kwota dotacji nie może być niższa niż wysokość kosztów kwalifikowanych. Kosztami tymi mogą zostać objęte m.in. zakup i montaż konstrukcji budynku (np. ścian czy dachu), wentylacji i ogrzewania, a także projekt i weryfikacja poziomu energooszczędności. Do kosztów kwalifikowanych nie można natomiast zaliczyć wykończenia nieruchomości. Choć program dopłat ma ruszyć lada dzień, w momencie wysyłania tego numeru „Ekologii i Rynku” do drukarni, nadal nierozwiązana była kwestia audytorów – nie bardzo było wiadomo, kto miałby zająć się weryfikacją projektów pod kątem ich zgodności z zasadami sztuki. A sztuka to niełatwa. Dość wspomnieć, że podstawowy dokument zawierający wytyczne do programu domów energooszczędnych, stworzony przez Krajową Agencję Poszanowania Energii, liczy sobie blisko 100 stron szczegółowych informacji, tabel i wykresów, od których może się zakręcić w głowie, nawet inżynierowi budownictwa. Żeby było zabawniej, zgodnie z tytułem dokument zawiera jedynie „Określenie PODSTAWOWYCH wymogów…”. Niewielu indywidualnych inwestorów (nawet tych z odpowiednim dyplomem) poradzi sobie bez pomocy wykwalifikowanych specjalistów. Istotne jest natomiast, że przy dofinansowaniu nie jest wymagane uzyskanie certyfikatu domu pasywnego (nie mylić ze świadectwem charakterystyki energetycznej, które jest w Polsce obowiązkowe dla każdego nowo wybudowanego domu). Z tym certyfikatem zresztą akurat nie byłoby większego problemu.

www.ekorynek.com

47


Przemysł / Budownictwo

DEWELOPERZY BEZ ENTUZJAZMU O ile inwestorzy indywidualni odnoszą się do idei z rezerwą, ale i z cieniem nadziei, to tej drugiej próżno

Może dlatego, że jej firma ma się czym poszczycić w tej kwestii – np. jeden z bardziej ekskluzywnych projektów JWCH, gdyński zespół apartamentowy Rezydencja Redłowo, który ma zostać ukończony za rok, będzie miał własną kotłownię gazową i kolektory słoneczne.

ODDECH BRUKSELI Czy dopłaty NFOŚiGW wesprą rynek budowlany w Polsce? Trudno spodziewać się znaczącej stymulacji, a i nie taki był główny cel programu. Jednak w sytuacji, gdy po „Rodzinie na Swoim” słuch już zaginął,

al n

W Polsce wciąż brakuje lokali mieszkalnych do zaspokojenia podstawowych potrzeb, a wspieranie budownictwa o niskim zapotrzebowaniu na energię przygotuje nas na rok 2020, w którym – zgodnie z prawem unijnym – stanie się ono standardem. Przypomnijmy, że Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2010/31/UE z 19 maja 2010 r. w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, nakłada na wszystkie kraje UE obowiązek realizacji zasady „3×20”. Do roku 2020 także Polska powinna zmniejszyć krajowe zużycie energii oraz emisję CO2 o 20 proc., a ponadto zwiększyć do minimum 20 proc. udział odnawialnych źródeł energii. Ponadto od 1 stycznia 2021 r. wszystkie nowe budynki oddawane do użytku muszą mieć niemal zerowe zużycie energii.

Biznes odpowiedzialny społecznie to dziś przede wszystkim pozostający w harmonii z naturą. Potrafiący nie tylko korzystać z zasobów naturalnych w zgodzie z prawem i etyką, ale wnoszący też wiele do ich rewitalizacji. I to bez oglądania się w tył, na winowajców nadwątlonych dziś tak mocno sił natury.

Tomasz Cudowski

Według europejskiej normy ISO, są one uzależnione od ilości energii potrzebnej do ogrzania 1 mkw. powierzchni budynku w ciągu roku: powyżej 70 kWh/mkw./rok – dom poza klasą energooszczędności, 30-70 kWh/mkw./rok – dom energooszczędny, 15-30 kWh/mkw./rok – dom niskoenergetyczny,

Oprócz spełniania ww. norm, dom energooszczędny powinien mieć: dobrą izolację przegród zewnętrznych, w tym stolarki okiennej i drzwiowej, wysokosprawny system wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła, wysokosprawną instalację grzewczą.

Banki afiliowane przy NFOŚiGW: Bank Polskiej Spółdzielczości, SGB-Bank, Bank Ochrony Środowiska SA, Bank Zachodni WBK SA,

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

zredukowane mostki termiczne,

Getin Noble Bank, Nordea Bank Polska, Deutsche Bank PBC.

W naszym miesięczniku CSR znalazł więc swoje stałe miejsce. Pod hasłem Ekologicznie Odpowiedzialni będziemy się oczywiście koncentrować na tym ekologicznym wymiarze CSR, ale nie zaniedbamy także pozostałych aspektów odpowiedzialności społecznej biznesu. Chcemy przy tym przede wszystkim popularyzować najlepsze i najciekawsze rozwiązania stosowane w zakresie CSR w polskich firmach.

czyli

Eko CSR

Firmy i instytucje, które są zainteresowane podzieleniem się swoimi osiągnięciami na polu odpowiedzialnego biznesu, prosimy o kontakt: Tomasz Kargul Kierownik projektu Ekologicznie Odpowiedzialni t.kargul@ekorynek.com, tel. 536 884 534

48

www.ekorynek.com

12 | 2013

i

w o odp

Klasy energooszczędności

poniżej 15 kWh/mkw./rok – dom pasywny.

g i c o z l nie o k zi

– Rozwiązania energooszczędne znacznie podnoszą koszt inwestycji i w sektorze nieruchomości popularnych nie są jeszcze standardem – przyznaje Małgorzata Ostrowska, dyrektor sprzedaży J.W. Construction Holding SA, jedna z niewielu osób z branży, która w ogóle zechciała wypowiedzieć się na ten temat.

a „Mieszkanie dla Młodych” nadal rysuje się mgliście, można założyć, że dotacje dla budownictwa energooszczędnego (między 11 a 50 tys. zł) mogą w wielu przypadkach ułatwić decyzję o rozpoczęciu budowy własnego domu lub zakupie mieszkania i jednocześnie ożywią rynek.

ie d

– Prywatnemu inwestorowi, który buduje dla siebie, certyfikat budynku pasywnego przyda się, o ile w przyszłości planuje sprzedać nieruchomość – uważa Grzegorz Tomaszewski. – Niektórym wystarcza po prostu świadomość, że mieszkają w budynku przyjaznym środowisku. No i że płacą niższe rachunki.

szukać wśród deweloperów, którzy (ze względu na efekt skali) mogliby znacznie przyśpieszyć wymianę substancji mieszkaniowej na tę bardziej przyjazną środowisku i przy okazji wesprzeć kulejący rynek.

E

W Polsce już wiele firm i instytucji oferuje certyfikację, oczywiście za odpowiednią opłatą. Za najbardziej prestiżowy jest powszechnie uznawany dokument przyznawany przez pioniera tego rynku, czyli Instytut Domów Pasywnych w niemieckim Darmstadt. Jest to jednak także prawdopodobnie najdroższa opcja: w przypadku średniej wielkości domu jednorodzinnego koszt certyfikowania wynosi ok. 1 000 euro. Osobny cennik jest oczywiście dla producentów materiałów i deweloperów, którzy chcieliby podnieść prestiż swojego produktu poprzez zdobycie ekopaszportu.

www.ekologiairynek.pl


Przemysł

Przemysł Fizyka budowli jest bezwzględna: przegrody zewnętrzne powinny być izolowane termicznie wyłącznie od strony zewnętrznej. Skąd w takim razie bierze się popularność izolowania budynków od środka?

Idea ocieplania budynków od środka nie jest nowa, ma nawet więcej lat, niż ocieplanie elewacji. Nasi dziadkowie do ocieplania mieszkań od wewnątrz używali dywanów wieszanych na ścianach, a rodzice – meblościanek. Nasze pokolenie odkryło właściwości styropianu i wełny mineralnej, jednak dopiero od niedawna zaczęto produkować lekkie odmiany betonu komórkowego, które doskonale nadają się do ocieplania lub docieplania pomieszczeń od wewnątrz. Tak jak wełna, są one materiałem mineralnym o dużych właściwościach izolacyjnych, także oddychają, nie gromadzą wilgoci i nie stanowią zagrożenia podczas pożaru. Ich dodatkową zaletą jest ich nieodkształcalność, umożliwiająca szybkie i proste układanie, a także rezygnację ze stelaży.

CO Z TĄ FIZYKĄ?

Ciepło

OD ŚRODKA

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

50

www.ekorynek.com

12 | 2013

Już na lekcji fizyki w szkole podstawowej możemy się dowiedzieć, że izolacyjność termiczna jest sumą oporów cieplnych poszczególnych warstw. A nawet, jeśli na tej lekcji byliśmy akurat nieobecni, to z matematyki z pewnością pamiętamy, że sumowanie jest działaniem przemiennym, zatem – przynajmniej w teorii – kolejność warstw izolacyjnych nie powinna mieć znaczenia. Jest jednak co najmniej kilka powodów, dla których nadrzędne znaczenie powinna mieć przywołana wyżej zasada: „przegrody zewnętrzne izolujemy od zewnątrz”. Innymi słowy: ściany budynku lepiej ocieplać od zewnątrz, co niechętnie, ale uczciwie przyznają producenci ociepleń wewnętrznych. – Pierwsza sprawa to akumulacja ciepła w murze – izolacja termiczna po zewnętrznej stronie sprawia, że konstrukcja muru przejmuje część ciepła

12 | 2013

dostarczanego do pomieszczenia, wskutek czego w upalne dni pomieszczenie nie ulega przegrzaniu, a zimą dłużej się wychładza – wyjaśnia Piotr Harassek, inżynier z firmy Xella Polska. – Ponadto mniejsze jest ryzyko występowania mostków termicznych, ponieważ warstwa izolacji zewnętrznej pokrywa całą powierzchnię elewacji. Trudniej także wykrapla się para wodna, jako że izolacja po stronie zewnętrznej ogranicza kondesację pary w warstwie konstrukcyjnej muru. Są jednak nieruchomości, które z różnych względów nie mogą lub nie powinny być ocieplane od zewnątrz. Są to: budynki wpisane do rejestru zabytków lub objęte ochroną konserwatorską, których elewacje ze względów konstrukcyjnych czy estetycznych nie mogą być modyfikowane, budynki stojące „w ostrej granicy” działki, w których każda dodatkowa warstwa na elewacji będzie wchodzić na sąsiednią nieruchomość, budynki, których właściciele (także wspólnota czy spółdzielnia mieszkaniowa) nie zgadzają się na inwestycję ocieplenia budynku z zewnątrz, budynki użytkowane okresowo, które wymagają szybkiego ogrzania na krótko (np. kościoły, hale sportowo-widowiskowe), a zatem akumulacja cieplna i bezwładność termiczna muru ma mniejsze znaczenie, za to wewnętrzna izolacja umożliwia szybkie ogrzanie pomieszczenia, bez konieczności nagrzewania muru.

NIE TYLKO ŚCIANY NOŚNE Choć ocieplanie od wewnątrz kojarzone jest przede wszystkim ze ścianami zewnętrznymi, to w wielu przypadkach można je wykorzystywać również wtedy, gdy chcemy poprawić izolacyjność termiczną pozostałych części budynku. – Ocieplać od wewnątrz można też m.in. stropy, konstrukcję dachu, czy ścian wewnętrznych – wylicza Piotr Harassek. – Ściany wewnętrzne ociepla się zazwyczaj wówczas, gdy oddzielają one pomieszczenia ogrzewane (mieszkania) od nieogrzewanych (np. klatka schodowa). Ocieplenie ścian wewnętrznych warto również wykonać, jeżeli sąsiadujący lokal mieszkalny jest nieużytkowany lub słabo ogrzewany. Poprawa izolacyjności termicznej stropów najczęściej dotyczy takich pomieszczeń jak piwnice, czy garaże. Rozwiązanie to zabezpiecza mieszkania i lokale znajdujące się na wyższych kondygnacjach przed nadmiernymi stratami ciepła przez warstwę podłogi. Stropy ociepla się wówczas od ich spodniej strony, zatem ocieplenie znajduje się „na zewnątrz” ogrzewanych pomieszczeń. Ma to szczególne znaczenie, gdy ściany zewnętrzne zostały już ocieplone, ponieważ w tym przypadku straty ciepła – z pomieszczeń ogrzewanych do nieogrzewanych – mogą być wyższe niż na zewnątrz. Izolacja wewnętrzna może być także formą docieplenia, czyli uzupełnienia istniejącej izolacji zewnętrznej – jeszcze kilka lat temu standardy budowlane i energetyczne nakazywały okładać elewacje styropianem o grubości dwukrotnie mniejszej niż obecnie.

www.ekorynek.com

51


Przemysł

www.ekologiairynek.pl

„I

Ocieplamy od wewnątrz – vademecum

nnymi słowy: ściany budynku lepiej ocieplać od zewnątrz, co niechętnie, ale uczciwie przyznają producenci ociepleń wewnętrznych.

JAK TO SIĘ ROBI I ZA ILE? Przyjmijmy, że mamy do ocieplenia pokój o powierzchni 11 mkw. i powierzchni ocieplanej ściany 8 mkw. Przy zastosowaniu płyt izolacyjnych o grubości 6 cm, zalecanych przez jednego z czołowych producentów, średni koszt ocieplenia wyniesie ok. 900 zł brutto. Z wyliczeń tegoż producenta wynika, że – przy obecnych cenach nośników energii potrzebnych do ogrzania tego pomieszczenia – szacowany czas zwrotu tej inwestycji to 3-4 lata. Podany koszt obejmuje tylko zakup płyt i zaprawy, bo montaż można wykonać samodzielnie, jeśli ściana jest w miarę równa, a wykonawca dysponuje choćby minimalnymi umiejętnościami technicznymi. Mówiąc obrazowo – jest to znacznie łatwiejsze, niż układanie glazury. Jak to się robi? Po oczyszczeniu powierzchni ściany należy przygotować zaprawę i nanieść ją równomiernie na całą powierzchnię płyty. Płytę trzeba przyłożyć do ściany, delikatnie przesunąć i docisnąć. Ewentualne nierówności można łatwo wyrównać pacą lub papierem ściernym. Następnie na powierzchnię ściany należy nanieść zaprawę i wtopić w nią plastikową siatkę, a następnie zatrzeć całą powierzchnię. Po wyschnięciu pozostaje ją wyrównać i pomalować, a prace można prowadzić niezależnie od pory roku i warunków zewnętrznych.

1 2 3 4 5

W jakich sytuacjach ocieplać budynki od wewnątrz? Ocieplanie pomieszczeń od wewnątrz jest dobrym rozwiązaniem, gdy izolacja od strony zewnętrznej jest niemożliwa lub niewskazana.

Czym różni się ocieplenie od wewnątrz od zewnętrznego? Przy izolacji od zewnątrz, mur który znajduje się po „ciepłej stronie”, nagrzewa się razem z pomieszczeniem, więc różnice temperatur między ścianą a powietrzem wewnątrz nie są duże i ściana nie jest podatna na wykraplanie się pary wodnej. Inaczej w przypadku ocieplania od wewnątrz – tu może występować zjawisko wykraplania się pary wodnej na styku ocieplenia i ściany, stąd konieczność zastosowania materiałów o odpowiednich parametrach.

Na co zwracać uwagę przy stosowaniu technologii ocieplania ścian od wewnątrz? Każdy typ przegrody (niezależnie od konstrukcji) powinien być zaprojektowany w taki sposób, aby uniknąć zjawiska gromadzenia się wilgoci w jej wnętrzu w długim okresie użytkowania – przegroda powinna mieć zdolność do oddawania latem wilgoci, która mogłaby pojawić się w okresie zimowym.

Czy można przewidzieć rezultaty ocieplenia od wewnątrz? Przed wykonaniem ocieplenia warto przeprowadzić analizę cieplno-wilgotnościową ściany, która pokazuje, jak ściana będzie zachowywała się pod względem parametrów cieplnych i wilgotnościowych po dociepleniu. Wielu producentów oferuje taką usługę za niewielką odpłatnością.

Jakie produkty stosować do ocieplenia od wewnątrz? Ocieplanie od wewnątrz wymaga materiałów o specyficznych parametrach, czyli takich, które poprawiają izolację cieplną budynku i zapobiegają gromadzeniu się wilgoci w przegrodach. Szczególnie polecanym rozwiązaniem – są płyty mineralne, z lekkiej odmiany betonu komórkowego.

Tomasz Cudowski

52

www.ekorynek.com

12 | 2013

e-wydanie Ekologia i Rynek to miesięcznik opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Nowoczesne kanały dotarcia zapewniają nam czytelnictwo wśród menedżerów wysokiego szczebla, samorządów, organizacji ekologicznych, zainteresowanych tematyką biznesową w kontekście ochrony środowiska. Budujemy zasięg poprzez połączenie magazynu w wersji papierowej z ewydaniem. Łączna liczba: 30 000 odbiorców Rzetelny zespół fachowców zaprasza do współpracy redakcyjnej i reklamowej. ul. Łotewska 9 a 03-918 Warszawa tel. 22 429 41 17 biuro@ekorynek.com


Przemysł

Samorząd

Rosnieft

Segregacja

SIĘGA PO AMERYKAŃSKĄ ROPĘ Rosyjski gigant naftowy może już rozpocząć eksploatację złóż ropy w Zatoce Meksykańskiej Rosnieft i Exxon Mobil zawarły porozumienie o współpracy w ubiegłym roku i od początku było wiadomo, że w zamian za dostęp do rosyjskich złóż Amerykanie będą musieli czymś się zrewanżować. Początkowo mówiono o dostępie do złóż gazu łupkowego i transferu technologii amerykańskiej na potrzeby zasobów na Syberii. Jednak też o rosyjskich udziałach w złożach Zatoki Meksykańskiej. Na początku marca br. światowe media potwierdziły ten fakt, który oznacza przełom w relacjach gospodarczych USA i Rosji w sektorze naftowym.

NAJLEPSZE TECHNOLOGIE, NAJWYŻSZE STANDARDY Z informacji podanej przez obie firmy wynika, że Rosnieft został udziałowcem w 20 obszarach poszukiwawczych w Zatoce. Należąca do rosyjskiego potentata spółka Neftegaz America Shelf przejęła pakiet 30 proc. udziałów, pozostałe 70 proc. należy nadal do Exxon, i to amerykańska firma pozostaje operatorem koncesji. Na obszarach, gdzie Rosjanie mają udziały, nie ma jeszcze prac wydobywczych, natomiast trwa analiza danych sejsmicznych. W opublikowanym komunikacie, cytowany m.in. przez UPI szef Rosnieftu Igor Sieczyn przekonywał, że obie firmy zapewnią najbardziej efektywne wykorzystanie tych obszarów, przy zastosowaniu najnowocześniejszych technologii i przy spełnieniu wysokich standardów ochrony środowiska.

54

www.ekorynek.com

Z kolei w lutym obie firmy uzgodniły zasady współpracy przy eksploatacji złóż w rejonie Alaski (Point Thomson). Chodzi o gigantyczne złoże North Slope, które zawiera 25 proc. wszystkich znanych zasobów w tym rejonie. Dane pokazują, że może tam być 8 bln stóp sześc. gazu. Zgodnie z umową, Rosnieft w postaci opcji może odkupić 25 proc. udziałów w projekcie Point Thomson. Także w lutym agencja Reuters informowała, że z kolei amerykański koncern może zyskać dostęp do koncesji rosyjskiej firmy w Arktyce (na Morzu Karskim, Barentsa i w rejonie Czukotki). Szefowie Rosniefti zdecydowali się bowiem na włączenie 12 koncesji, jakie ostatnio zostały przyznane, do porozumienia obu firm sprzed roku. Obie firmy postanowiły również przygotować studium wykonalności nowego terminalu gazu skroplonego na Sachalinie. Ale zarząd Rosniefti w rejonie Arktyki nie zamierza ograniczać współpracy tylko do Exxon Mobil. Zawarł również porozumienia z norweskim koncernem Statoil i włoskim ENI.

NAJWIĘKSZA PUBLICZNA FIRMA NAFTOWA Gdy w 2011 roku Exxon i Rosnieft zawierały porozumienie o strategicznej współpracy, część ekspertów wskazywała na rosnąca rolę koncernu kierowanego przez Igora Sieczyna. A gdy w kwietniu ubiegłego roku napłynęły dodatkowe informacje o tworzeniu joint ventures do eksploatacji złóż, pojawiły się pierwsze

PO POLSKU

opinie, że to Rosnieft urasta do rangi rosyjskiego lidera. Tym bardziej, że wartość wspólnych inwestycji oszacowano na pół biliona dolarów. Tyle mają kosztować prace poszukiwawcze i wydobywcze właśnie w Arktyce oraz na Morzu Czarnym, gdzie Rosnieft także ma koncesje. Przy czym, na podjęcie decyzji co do wspólnych przedsięwzięć, firmy dawały sobie dużo czasu. Wstępnie zapowiadano, że na przykład decyzje inwestycyjne co do prac na Morzu Karskim będą podjęte w 2016-17 roku. Równocześnie, wobec spadku w 2012 roku zapotrzebowania na gaz w Europie Zachodniej, spowodowanego kryzysem, a w konsekwencji spadkiem cen surowca, zmalało nieco znaczenie Gazpromu, choć wciąż pozostaje on największym producentem gazu na świecie. Zarząd Rosniefti ostatecznie potwierdził też opinie ekspertów, ogłaszając zamiar przejęcia jednej z najbardziej wpływowych w Rosji firm – joint venture TNK BP. Koszty akwizycji są ogromne, chodzi o 55 mld dolarów. Ale dzięki tej transakcji, na której sfinalizowanie rosyjski gigant musi pożyczyć znaczną część środków, stanie się on największą publiczną firmą naftową na świecie, z możliwościami wydobycia dziennie 4,6 mln baryłek (ekwiwalentu ropy). Równocześnie udziały w Rosniefti zyska BP. Ale pomimo licznych zabiegów, ten brytyjski koncern nie ma szans na podobny charakter współpracy do tego, jaki zyskał Exxon. Na początku marca Agencja Reuters informowała nawet, że BP przegrał z amerykańskim potentatem po raz drugi, bo to Exxon zyskał dostęp do złóż na Morzu Łaptiewów.

Taniej nie będzie, czego dowodem są stawki podatku śmieciowego uchwalane przez kolejne polskie gminy Nowy system gospodarki odpadami, który ma wejść w życie już za kilka miesięcy, miał dokonać w Polsce przełomu w rozwoju recyklingu, a jednocześnie sprawić, że za odbiór śmieci będziemy płacić mniej niż dotychczas. Dziś widać, że to raczej się nie uda, co pokazuje przykład rozwiązań proponowanych przez władze Warszawy.

GMINY PRZED WYZWANIEM Dyrektywy unijne w dziedzinie gospodarki odpadami nakazują, żeby na wysypiska trafiały tylko te odpady, których nie da się przerobić na surowce wtórne, kompost czy opał. Do spełnienia tego wymogu Polsce brakuje jeszcze bardzo wiele. W naszym kraju na wysypiska wciąż trafia zdecydowana większość wszystkich śmieci. Władze Unii Europejskiej dały nam jednak czas na dostosowanie się do wyżej opisanych norm. Do 2010 r. Polska miała ograniczyć ilość odpadów (tych dających się przetworzyć na surowce wtórne, kompost i opał) składowanych na wysypiskach – o 25 procent. Według rządowych danych udało się nam ten wymóg spełnić. Choć z trudem. Natomiast do połowy 2013 r. musimy zredukować ilość odpadów trafiających na wysypiska o kolejne 25 procent. To będzie już dużo trudniejsze, ale jeśli nie wywiążemy się z tego obowiązku, Polska zacznie płacić bardzo wysokie kary (do 250 tys. euro dziennie).

jw

12 | 2013

12 | 2013

Ministerstwo Środowiska doszło już kilka lat temu do wniosku, że jedyny realny sposób na wywiązanie się z wymogów unijnych w tej dziedzinie, to przekazanie tzw. władztwa nad odpadami gminom. Jak również przerzucenie na nie odpowiedzialności za to, czy śmieci z ich terenu są poddawane w wystarczającym stopniu recyklingowi, i czy na wysypiskach ląduje tylko tyle śmieci, ile wynika z regulacji unijnych. W większości krajów zachodnioeuropejskich, np. w Niemczech, obowiązuje podobny system. Tzn. gminy pobierają od mieszkańców podatek śmieciowy i w ich imieniu, z wpływów z tego podatku, zajmują się organizacją wywozu i zagospodarowaniem odpadów. Niemcy, Szwedzi czy Duńczycy osiągają w recyklingu zadziwiające rezultaty. U naszego zachodniego sąsiada tylko 20 proc. śmieci ląduje na wysypiskach, reszta przerabiana jest na surowce wtórne, kompost i opał.

ZBIÓRKA SELEKTYWNA Sukcesy Niemców czy Skandynawów wzięły się głównie z upowszechnienia selektywnej zbiórki odpadów. Czyli z tego, że to sami mieszkańcy, w swoich domach czy mieszkaniach, bardzo skrupulatnie i dokładnie segregują śmieci, dzieląc je nawet na kilkanaście rodzajów i wrzucając tak posegregowane odpady do wielu oddzielnych pojemników.

www.ekorynek.com ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

55


Samorząd Np. do osobnego pojemnika wrzucają szkło kolorowe, a do innego szkło białe. W Szwecji popularne są osobne pojemniki na odpady łatwopalne oraz na odpadki organiczne. Z tych pierwszych produkuje się tam energię, a z tych drugich biogaz.

zamiast zabiegać, tak jak obecnie, o każdego klienta z osobna. Dzięki temu nie będzie już bowiem takich sytuacji, że na tę samą ulicę, zamiast jednej – podjeżdża kilka śmieciarek różnych firm, potęgując koszty odbioru odpadów.

Selektywna zbiórka odpadów ma tę zaletę, że jest najtańszym i najbardziej efektywnym sposobem na rozwój recyklingu. Posegregowanych przez mieszkańców śmieci nie trzeba wozić do sortowni odpadów, gdzie odzysk jest mało efektywny, bardzo kosztowny i przez to niezbyt opłacalny. Dzięki takiemu systemowi rzeczywiście można obniżyć ceny za odbiór odpadów.

Niestety, dziś już wiadomo, że taniej nie będzie, czego dowodem są proponowane i uchwalane przez kolejne miasta stawki podatku śmieciowego. Doskonałym tego przykładem jest Warszawa. Władze stolicy ogłosiły kilka tygodni temu, że biorą pod uwagę dwie metody naliczania podatku śmieciowego: od lokalu (45 zł dla tych, którzy segregują odpady, 40 proc. więcej dla tych, którzy nie segregują) i od powierzchni mieszkania czy domu (80 gr za metr kwadratowy, a jeśli mamy więcej niż 60 mkw., to za „nadwyżkowe” metry zapłacimy o 15 proc. mniej). O tym, która metoda będzie obowiązywać, ma zdecydować Rada Warszawy.

A jak będzie u nas? W Polsce selektywna zbiórka odpadów jest na razie słabo rozwinięta. Funkcjonuje głównie w dużych miastach. Przyczyny? Firmy wywożące śmieci nie były specjalnie nią zainteresowane, bo przy niskich cenach za składowanie odpadów na wysypiskach, bardziej opłacało się wywozić tam wszystkie odpady „jak leci” – niż nakłaniać mieszkańców do segregowania i osobno wywozić odzyskane przez nich surowce wtórne. Z tego wzięły się liczne opowieści o firmach śmieciowych, które opróżniając pojemniki na surowce wtórne (szkło, plastik, papier czy metal), wrzucały potem ich zawartość do jednego kontenera. To oczywiście, zniechęcało mieszkańców do selektywnej zbiórki. Podobnie jak to, że musieli płacić za odbiór nie tylko zwykłych śmieci, ale także odzyskanych przez nich i posortowanych surowców wtórnych. W Niemczech odbiera się je za darmo.

NAJPIERW BĘDZIE DROŻEJ Opracowując nowy system gospodarki odpadami, resort środowiska obiecywał, że dzięki tym rozwiązaniom będziemy płacić za wywóz śmieci mniej niż dotychczas. Chociażby dlatego, że firmy śmieciowe będą dostawać coś w rodzaju hurtowych zleceń,

56

SCR

www.ekorynek.com

Niezależnie jednak od tego, która z tych metod zostanie wybrana, większość mieszkańców stolicy będzie płacić za wywóz śmieci więcej niż dziś. Lokatorzy bloków często nawet kilkakrotnie więcej. Z czego to wynika? W dużej mierze z tego, że władze planują, iż segregowane odpady, nie licząc tzw. odpadów zielonych czyli trawy, liści i gałęzi, będziemy mogli wrzucać tylko do dwóch pojemników: do jednego na szkło i do drugiego na resztę (plastik, papier, metal).

KROK DO PRZODU, DWA WSTECZ To jednak oznacza, że odpady z tych kubłów trzeba będzie zawieźć do sortowni i tam obowiązkowo zapłacić za ich posortowanie. Zapłacić za coś, co dziś wielu mieszkańców chętnie robi za darmo. To niestety, bardzo podroży koszty całego systemu i jest jedną z głównych przyczyn tego, że przedstawione przez ratusz stawki podatki śmieciowego są tak wysokie. Inną jest to, że od mieszkańców bloków i kamienic, którzy za-

deklarują, że będą segregować odpady (by płacić niższą stawkę podatku śmieciowego), będzie bardzo trudno to wyegzekwować. Bo przecież oni wyrzucają śmieci do wspólnego kontenera i nie będzie możliwości sprawdzenia, czy dany lokator segreguje odpady, jak zadeklarował, czy nie. Może być więc tak, że wiele osób będzie płacić niższą stawkę, choć nie będzie segregować, a w ten sposób do wytwarzanych przez nich odpadów będzie trzeba dokładać. System musi się bilansować, więc żeby nie dokładać, miasto zastosuje wyższą stawkę podatku śmieciowego dla wszystkich. Dlaczego władze Warszawy chcą wprowadzić tylko dwa pojemniki na posortowane odpady? Przyczyn może być kilka. Oto dwie najważniejsze. Większość warszawiaków mieszka w blokach i kamienicach, gdzie trudno byłoby ustawić więcej niż trzy pojemniki na odpady. Po drugie – wiele dużych firm wywozu śmieci, działających dziś w stolicy (jest wśród nich należąca do stołecznego samorządu spółka MPO), wybudowało w ostatnich latach sortownie odpadów. I trzeba im zapewnić odpowiednią ilość odpadów do przerobienia, żeby nie przynosiły strat i by nie trzeba było ich zamykać. Tego wszystkiego można byłoby uniknąć, gdyby tak jak w Niemczech czy Austrii, wprowadzono u nas w gospodarce odpadami tak zwane opłaty licencyjne. Dolicza się je tam do wszystkich produktów, mających jakieś opakowanie (w przypadku napojów to butelki). Z wpływów z opłat licencyjnych finansowana jest z kolei działalność organizacji i firm, zajmujących się odzyskiem z odpadów surowców wtórnych. Dzięki takiemu finansowaniu mogą one odbierać od mieszkańców posegregowane odpady za darmo. To z kolei sprawia, że w tych krajach za odbiór śmieci nie płaci się wygórowanych stawek, które grożą dziś mieszkańcom wielu miast w Polsce. Jacek Krzemiński

12 | 2013

Zakopane

CHCE BYĆ ZIELONE

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Władze miasta planują zakupić z unijnych dotacji całą flotę aut elektrycznych, które będą m.in. wypożyczane turystom Do 2020 r. stolica polskich Tatr, dziś cierpiąca z powodu smogu i korków, chce zostać najbardziej ekologiczną marką w Polsce. Mają temu służyć m.in. kolejne inwestycje w geotermię, parking Park&Ride z wypożyczalnią aut elektrycznych, stacje do ich ładowania, a także taksówki na prąd.

KOMUNIKACJA POD PRĄDEM

całą flotę takich autobusów, być może w formule partnerstwa publiczno-prywatnego, i wprowadzić je do komunikacji w tym mieście. Miałyby one m.in. dowozić turystów, wczasowiczów czy narciarzy do najbardziej popularnych miejsc, np. do Kuźnic, do dolnej stacji kolejki linowej na Kasprowy Wierch. Zaś docelowo – obsługiwać całą komunikację publiczną w stolicy Tatr i jej okolicach.

SMOG PRZESTANIE ODSTRASZAĆ

Zakopane już testuje jako taksówki elektryczne auta. Władze miasta chcą pozyskać unijne dotacje, z których zamierzają m.in. kupić całą flotę aut elektrycznych, a także zbudować sieć stacji do ich ładowania. Część tych samochodów jeździłaby jako taksówki, a część trafiłaby do wypożyczalni dla turystów i wczasowiczów, wybudowanej przy wjeździe do miasta, obok planowanego tam parkingu Park&Ride. Turyści mieliby zostawiać na nim swoje auta i przesiadać się do komunikacji miejskiej lub do wypożyczonych, elektrycznych aut. By zachęcić do korzystania z nich, władze miejskie rozważają udostępnienie użytkownikom pojazdów na prąd stacji do ich ładowania – za darmo.

To wszystko w ramach projektu „EKO Zakopane – Smart City”. Jego nadrzędnym celem jest usprawnienie funkcjonowania miasta, efektywne zarządzanie nieodnawialnymi zasobami, podniesienie jakości życia mieszkańców i komfortu pobytu dla turystów, przede wszystkim dzięki wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Cechą tego typu nowoczesnych projektów jest kompleksowe, całościowe lub innymi słowy – systemowe podejście do funkcjonowania ośrodków miejskich, działania na wielu różnych polach, w wielu dziedzinach, wzajemnie uzupełniających się.

Niezależnie od tego władze Zakopanego chcą też, wiosną tego roku, przetestować autobusy elektryczne. Gdyby ich testy wypadły pomyślnie, zakopiański samorząd ma pozyskać

W Zakopanem ma to doprowadzić, m.in. przy wykorzystaniu geotermii i elektrycznych pojazdów, by w mieście zmniejszyły się korki i zniknął z niego zimowy smog, którego przy-

12 | 2013

czyną są piece, kotłownie węglowe oraz spaliny z aut. Te pierwsze miałoby zastąpić ogrzewanie geotermalne (już stosowane w Zakopanem na dużą skalę), a samochody elektryczne, jak wiadomo, spalin nie emitują. To jest dla tego miasta niezwykle ważne, bo smog odstrasza zimą od stolicy Tatr wielu turystów i narciarzy. Chodzi też jednak o to, by powietrze było w nim czystsze i przez pozostałą część roku, by Zakopane zaczęło uchodzić za najbardziej ekologiczne miasto w Polsce. To ma mu pomóc w przyciąganiu gości. Samochody elektryczne, także te wypożyczane, miałyby ich wabić nie tylko swą „ekologicznością” (nie emitują spalin, zużywają mniej energii i poruszają się dużo ciszej niż auta spalinowe), ale także z uwagi na bardzo niski koszt ich eksploatacji (na 100 km „spalają” średnio prąd za około 5 zł). Władze Zakopanego liczą, że w ten sposób staną się prekursorem nowego trendu w polskich miastach – tzw. smart city, i to pomoże im także w promocji miasta. Do udziału w projekcie „EKO Zakopane – smart city” zaprosiły m.in. Tatrzański Park Narodowy, Geotermię Podhalańską, Polskie Koleje Górskie i Tatrzańską Izbę Gospodarczą. Jacek Krzemiński

www.ekorynek.com

57


Samorząd ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Samorząd

Gminy z finansami (CZ. 4)

Rewolucja śmieciowa, nakładająca na gminy pełną odpowiedzialność za gospodarowanie odpadami, może w sposób zasadniczy zmienić podejście, nawet tych najmniejszych gmin, do usług bankowych. Bowiem by sprawnie realizować to zadanie – dobrze jest posiadać nowoczesne konto bankowe W poprzednich częściach zajmowaliśmy się zagadnieniem przetargu na bankową obsługę gminy, obsługą płatności masowych, pozyskiwaniem przez gminę środków inwestycyjnych oraz rozpoczęliśmy analizę możliwości w zakresie zarządzania przez gminę nadwyżkami finansowymi. Dokończenie rozważań na ten temat stanowi treść ostatniej części niniejszego poradnika.

LOKATA STANDARDOWA Podstawowym bankowym instrumentem lokowania nadwyżek operacyjnych, a także wszelkich wolnych środków bieżących są lokaty standardowe. Jednostka samorządowa może z nich korzystać zarówno w ramach umowy zawartej z bankiem wybranym do obsługi budżetu (o ile umowa ramowa przewiduje taką usługę), albo zawierać oddzielne umowy na okoliczność każdej lokaty z tym bankiem lub lokować nadwyżkę w innym, dowolnie wybranym banku. Wówczas podstawą do takiego działania jest przepis art. 264 ust. 3 ustawy o finansach publicznych, zgodnie z którym organ stanowiący jednostki samorządu terytorialnego (JST) może upoważnić zarząd jednostki samorządu terytorialnego do lokowania wolnych środków budżetowych na rachunkach w innych bankach. ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

58

www.ekorynek.com

12 | 2013

Podstawową zaletą lokat standardowych jest możliwość ulokowania nadwyżki na procent wyższy niż przewidziany dla rachunku bieżącego, przy ograniczonym ryzyku. Istotne jest także to, że zazwyczaj niska, wyrażająca się sumą kilku tysięcy złotych, jest kwota minimalnej lokaty. Wadą, instrumentów finansowych z tej kategorii, jest zaś mała elastyczność czyli konieczność dostosowania

12 | 2013

się do oferty banku prowadzącego obsługę budżetu lub banków działających na rynku. Zaś standardowa oferta nie zawsze da się elastycznie dostosować do potrzeb jednostki zarówno pod względem okresu lokowania, jak i np. wysokości depozytu. Nie zmienia to faktu, że lokata standardowa pozwala efektywnie lokować środki finansowe, korzystnie zarządzać płynnością finansową, bezpiecznie zagospodarować nadwyżki finansowe. Lokaty standardowe mają w swojej ofercie praktycznie wszystkie banki, prowadzące obsługę jednostek samorządu terytorialnego. Większość z nich ma dość bogatą i zróżnicowaną ofertę takich produktów, zarówno co do waluty lokaty (nas siłą rzeczy interesować będą wyłącznie lokaty w PLN), wysokości minimalnej wpłaty, jak i okresu trwania lokaty terminowej.

LOKATA NEGOCJOWANA Zakładając lokatę negocjowaną, deponent ma możliwość korzystnego zagospodarowania wolnych środków na zróżnicowanych i elastycznych warunkach, zapewniających atrakcyjny poziom oprocentowania i czas trwania lokaty.

Okoliczności, na które trzeba zwrócić uwagę to opłaty i prowizje. O ile w przypadku standardowych lokat, związanych z rachunkiem służącym do obsługi budżetu jednostki samorządowej, takie opłaty i prowizje z reguły nie mają miejsca – o tyle w przypadku umów zawieranych z innym bankiem mogą one występować, i w znaczący sposób pomniejszyć zyski z lokaty.

Podobnie jak w przypadku lokat standardowych, oferta banków w zakresie lokat negocjowanych przeznaczona jest zarówno dla posiadaczy rachunku bieżącego służącego do obsługi budżetu samorządu, jak i dla potencjalnych deponentów nieposiadających rachunku bieżącego. Co istotne, w tym pierwszym przypadku warunki lokaty można negocjować bezpośrednio przez telefon, z pracownikiem banku upoważnionym do zawierania lokat negocjowanych. Kluczową różnicą w stosunku do lokat standardowych jest to, że przeznaczona jest ona dla jednostek samorządowych dysponujących znacznymi nadwyżkami środków pieniężnych. W przypadku deponentów, którzy posiadają w banku rachunek bieżący, może to być jednak inna (nawet niższa) kwota. Powinna ona zostać ustalona podczas zawierania umowy ramowej, dla prowadzenia przez bank rachunku służącego obsłudze budżetu jednostki samorządu terytorialnego.

Procedura ustanowienia lokaty standardowej wygląda w sposób następujący. Jednostka samorządowa, chcąca ulokować nadwyżkę operacyjną albo posiadająca wolne środki pieniężne, w określonej kwocie minimum, zawiera z bankiem umowę rachunku lokaty terminowej. Środki pieniężne na rachunku lokaty oprocentowane są od dnia jej otwarcia do dnia poprzedzającego dzień jej zamknięcia.

W przeciwieństwie do lokat standardowych – nie ma z góry ustalonego okresu umowy dla lokaty negocjowanej. Jak sama jej nazwa wskazuje, jest to termin ustalany mocą jednorazowego porozumienia i wyrażony może być w dniach lub miesiącach. Podobnie jak w przypadku lokaty standardowej, może rozpoczynać się w dniu negocjacji, albo w pierwszym, albo w drugim dniu roboczym następującym po

www.ekorynek.com

59


Samorząd dniu negocjacji, stosownie do ustaleń stron. Także oprocentowanie takiej lokaty jest negocjowane; obowiązują tylko ogólne reguły stosowane przez dany bank.

DEPOZYT AUTOMATYCZNY Lokata określana jako depozyt automatyczny, lokata jednodniowa automatyczna, lokaty overnight, to produkt dedykowany dla jednostek budżetowych i samorządowych posiadających znaczące nadwyżki finansowe, na rachunku bieżącym lub pomocniczym. Polega on na lokowania chwilowych nadwyżek środków na rachunkach. Depozyty otwierane są tylko na noc, dni świąteczne lub na weekendy, bez konieczności śledzenia sald rachunku i wydawania odrębnych dyspozycji. W ciągu dnia roboczego środki pieniężne pozostają do dyspozycji klienta. Depozyty gwarantują większą efektywność gospodarowania wolnymi środkami pieniężnymi jednostki samorządowej. Najkorzystniejszym rozwiązaniem jest zagwarantowanie takiej opcji w ramach umowy ramowej z bankiem, dotyczącej rachunku służącego obsłudze budżetu jednostki samorządu terytorialnego (dodatkowa opcja – umowa o otwieranie depozytów automatycznych). Wówczas nadwyżki środków pieniężnych zgromadzone na rachunku bieżącym, zostaną ulokowane o określonej w takiej umowie godzinie. Minimalna wysokość lokaty powinna być również określona w takiej umowie. Okresem obrachunkowym jest jeden dzień, a w przypadku, gdy po dniu utworzenia depozytu automatycznego następują dni wolne od pracy, również te dni. Odsetki naliczane są za okres od dnia przekazania środków na rachunek depozytu automatycznego do dnia poprzedzającego dzień, w którym kwota depozytu automatycznego, wraz z naliczonymi odsetkami, jest przekazywana na rachunek bieżący. Posiadacz rachunku może wstrzymać

60

www.ekorynek.com

Środowisko otwarcie depozytu automatycznego, składając w banku pisemną dyspozycję na wskazaną przez siebie ilość godzin, przed godziną otwarcia depozytu automatycznego, o której mowa w umowie depozytu automatycznego. W ofercie banków znajdziemy też lokaty, które dostępne są tylko w wersji elektronicznej.

BONY I OBLIGACJE SKARBOWE W przypadku, gdy nadwyżki operacyjne JST mogą być wolne w okresie dłuższym niż 3 miesiące, korzystniejszym finansowo od lokat bankowych instrumentem mogą być bony skarbowe lub obligacje. Bony skarbowe należy brać pod uwagę w perspektywie od kilkunastu tygodni do jednego roku. Są to to papiery dłużne Skarbu Państwa, o terminach emisji od 8 do 52 tygodni (standardowo - 13, 26 i 52 tygodnie). Oprocentowanie bonu skarbowego ma charakter stały, dyskontowy, co oznacza, iż przychodem odsetkowym jest różnica pomiędzy ceną zakupu a wartością nominalną bonu. Na rynku pierwotnym bony skarbowe sprzedawane są na przetargach organizowanych przez Ministerstwo Finansów, za pośrednictwem NBP. Jednostka samorządu terytorialnego może w tym zakresie skorzystać z usług banku, który prowadzi jej pełną obsługę budżetową albo zawrzeć dodatkową umowę, z dowolnym bankiem oferującym taką usługę. W tym celu jednak trzeba zawrzeć umowę o prowadzenie rachunku papierów wartościowych. Wówczas, składając odpowiednie zlecenie z takiego rachunku, można uczestniczyć w powyższych przetargach. Na rynku wtórnym, bony skarbowe mogą być kupowane i sprzedawane za pośrednictwem banków. O ile oferty na rynek pierwotny bonów skarbowych są przyjmowane tylko od podmiotów posiadających rachunek papierów wartościowych, o tyle zlecenia składane na rynek wtórny mogą być realizowane bez ograniczeń. Jedy-

ną barierą może być co najwyżej minimalna kwota transakcji. Np. w Banku Pekao na bonach skarbowych wynosi ona 100 tys. zł, ale w Banku Pocztowym aż 500 tys. złotych. Obligacje skarbowe to instrument przeznaczony dla inwestorów lokujących nadwyżki finansowe, chcących oszczędzać systematycznie i otrzymywać z góry określone odsetki lub otrzymać gwarancję odsetek powyżej inflacji, w okresie co najmniej roku. Obligacje skarbowe bowiem to papier dłużny Skarbu Państwa, o terminach emisji od 1 roku do 20 lat. Na rynku pierwotnym sprzedaż odbywa się na przetargach organizowanych przez Ministerstwo Finansów, za pośrednictwem NBP. Podobnie jak w przypadku bonów skarbowych, by uczestniczyć w nich bezpośrednio trzeba posiadać rachunek papierów wartościowych i złożyć z niego zlecenie. Można też inwestować nadwyżki operacyjne na rynku wtórnym. Na tym rynku kupno i sprzedaż obligacji odbywa się za pośrednictwem banków (rynek nieregulowany), Giełdy Papierów Wartościowych (rynek regulowany) lub bezpośrednio pomiędzy podmiotami (rynek nieregulowany). Także w tym przypadku, banki oferujące obrót obligacjami skarbowymi na rynku wtórnym określają minimalną wartość transakcji. Zazwyczaj jest to 100 tys. złotych. Dodatkowe zalety takich instrumentów finansowych (bonów i obligacji skarbowych), to przede wszystkim możliwość szybkiej odsprzedaży na rynku wtórnym i odzyskanie płynnych środków bez utraty odsetek (w ramach rynkowego kwotowania cen odkupu przez bank) oraz możliwość wykorzystania zdeponowanych w banku bonów skarbowych jako zabezpieczenia. Warte odnotowania jest też stosunkowo wysokie bezpieczeństwo ulokowanych środków – bon skarbowy to papier dłużny z gwarancją Skarbu Państwa. Robert Krzemiński

12 | 2013

„Śmieciarzu”

JESTEŚ W UKRYTEJ KAMERZE Po wprowadzeniu w niektórych nadleśnictwach monitoringu wizyjnego, liczba dzikich wysypisk na tych terenach spadła nawet o połowę ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Turystom co prawda nie w smak, że mogą znaleźć się w ukrytej kamerze, ale jeśli nie mają nic na sumieniu, mogą spać spokojnie. Natomiast sprawcy przestępstw będą spowiadać się w prokuraturze. Leśnicy z nadzieją czekają na pełny rozruch ustawy śmieciowej. Zgodnie twierdzą, że stanie się ona receptą na czyste lasy. Z bardzo prostego powodu. Kiedy wszyscy zostaną obciążeni opłatami za wywóz śmieci, skończą się już kombinacje: płacić, czy wysypać na łonie natury. Ustawa o porządku i utrzymaniu czystości w gminach nakazuje wcielić w życie jej rozwiązania do połowy tego roku. To zadanie gmin, którym przyjdzie zarządzać odpadami i w przetargach wybrać firmy, które będą odbierać śmieci od mieszkańców. Nikt już indywidualnie nie będzie podpisywać umów na ich wywóz, a opłaty ściągną gminy, według jednolitych stawek. Obecnie wiele osób – z nikim takich umów nie zawiera. Likwidują śmieci na różne sposoby: podrzucają innym, wywożą na dzikie wysypiska, w tym często do lasów. – Prawdziwy sezon na te praktyki zaczyna się wiosną, gdy ruszają prace na budowach i remonty – mówi Adam Pietrzak, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie. Wtedy rosną w lasach góry odpadów budow-

12 | 2013

www.ekorynek.com

61


Środowisko lanych. Ostatnio jednak mniej. Od dwóch lat, czyli od chwili wprowadzenia monitoringu, obserwuje się wyraźny spadek liczby przypadków wyrzucania śmieci, szczególnie w sąsiedztwie większych aglomeracji.

MONITORING DLA PREWENCJI – Nie jest jeszcze idealnie – dodaje Pietrzak i, jak podkreśla, ten problem może zdecydowanie rozwiązać dopiero ustawa śmieciowa, ale jednocześnie przyznaje, że ukryte kamery zrobiły swoje. Systemy monitoringu wizyjnego wprowadzono w 27 z 33 nadleśnictw podległych olsztyńskiej dyrekcji. Pozostałe planują to w najbliższym czasie. Decyzje są podejmowane przez poszczególne jednostki. One najlepiej wiedzą, czy taki system jest konieczny i na jaką skalę. Im dalej od skupisk ludzkich, tym mniejsze są potrzeby. Nie ma też jednakowych reguł co do tego, jak wielu kamer wymaga walka ze śmieciarzami na danym terenie. O tym zresztą nikt głośno nie powie. Żeby monitoring spełnił swój cel, nie może być wiadomo, ile i gdzie są umieszczane urządzenia monitorujące. To oczywiste. – Mamy parę kamer – wyznaje powściągliwie Wojciech Stankiewicz, nadleśniczy Nadleśnictwa Szczebra, położonego wśród augustowskich jezior. Ich montaż sprawił, że o połowę spadło zaśmiecanie tych terenów, mniej jest porzucanych wersalek czy lodówek, zaczynają przeważać drobne śmieci. Kamery sprawdzają się od roku, dając w miarę skuteczną ochronę przed szkodnictwem w lasach. Pomagają zidentyfikować sprawców, ale gospodarz tego nadleśnictwa przede wszystkim podkreśla ich profilaktyczne działanie. – Jeżeli ktoś wejdzie w oko kamery, łatwo do niego dotrzeć i go ukarać. Jednak ważne jest, żeby po prostu nie śmiecić. Na ludzi działa informacja, że teren jest monitorowany. Chcę przy tym podkreślić, że zare-

62

www.ekorynek.com

Olsztyńskie - złapani na gorącym uczynku Nadleśnictwo Wielbark. Strażników leśnych zaniepokoiły powtarzające się przypadki wylewania w tym samym miejscu płynnych nieczystości. Ustawili tam fotopułapkę. Sprawcę złapano. Okazał się nim właściciel szambiarki, który zarabiał na odbiorze nieczystości od mieszkańców. Swój proceder tłumaczył tym, że interesy zaczęły źle iść, od kiedy gmina skanalizowała teren. Nadleśnictwo Orneta. Na leśnym parkingu, przy kontenerze na śmieci dla turystów (na papier, butelki itp.) kamera zarejestrowała mężczyznę, który wyjął telefon komórkowy i gdzieś zadzwonił. Po chwili w jej kadrze pojawił się samochód z przyczepą, z której zaczęto wyrzucać duże przedmioty, w tym kanapę. Strażnicy ruszyli do akcji. Ojciec z dwoma synami, którzy w ten sposób pozbywali się starych mebli, nie zdążyli uciec.

jestrowane dane są objęte tajemnicą służbową, po miesiącu kasowane. Jeśli nagrane zdarzenie jest dowodem przestępstwa, np. kradzieży drewna, przekazujemy je odpowiednim organom, przede wszystkim prokuraturze – wyjaśnia nadleśniczy Szczebry. Niestety, dochodziło też do kradzieży kamer. Dlatego nadleśnictwo ubezpiecza sprzęt. Jest to dodatkowy koszt nadzoru nad stanem lasów i ich ochrony, ale nikt nie ma wątpliwości, że trzeba go ponieść. Jak podkreśla Wojciech Stankiewicz, zadaniem leśników jest utrzymać lasy w dobrej formie dla następnych pokoleń. To jest otwarty dla wszystkich „magazyn” cennych dóbr, co – jak dodaje – coraz więcej osób zaczyna dostrzegać i rozumieć. Nie tylko dzięki kamerom zmienia się mentalność. Efekty przynoszą także pogadanki. – Żeby zniechęcić do traktowania lasów jak wysypisko, wystarczyło wystawić tablice z informacją, że lasy są monitorowane. Pomogły też media, nagłaśniając ten fakt – przyznaje Adam Pietrzak. On również podkreśla przede wszystkim prewencyjną rolę systemów rejestrujących, bo – jak mówi – one nie mają służyć tylko łapaniu…

SKĄD NA TO PIENIĄDZE – Zasady używania kamer w jednostkach Lasów Państwowych są uregulowane w ustawie z 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych oraz ustawie z 22 sierpnia 1997 r. o ochro-

nie osób i mienia – informuje Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych (LP). Potwierdza też, że nagrania nie są archiwizowane, tylko przechowywane przez 30 dni i potem niszczone. Udostępniane są na wniosek prokuratury, w sprawach dotyczących szkodnictwa leśnego. LP zarządzają terenem o wielkości 7,5 mln ha, zatrudniają ok. 1 000 strażników leśnych, a monitoring wizyjny jest obecnie stosowany w ok. 30 proc. nadleśnictw ze wszystkich 430. Około 40 proc. z nich planuje zakup kamer w najbliższym czasie. Fundusze na monitoring nie pochodzą z kasy państwowej. Jak podkreśla Anna Malinowska, LP co do zasady nie korzystają z pieniędzy budżetu. W 90 proc. kamery i niezbędny do nich osprzęt są finansowane dzięki sprzedaży drewna. Leśnicy boleją natomiast nad tym, że nie mają wpływu na stan lasów prywatnych, w tym także na ich ciągłe zaśmiecanie. – Tam jest sporo śmieci. Zgłaszają nam to także dziennikarze, ale my nie mamy nadzoru nad tymi terenami. Możemy tylko monitować problem ich właścicielom – stwierdza rzecznik z olsztyńskiej dyrekcji.

FOTOPUŁAPKI I ZDALNE SYSTEMY Nadleśnictwa nie szukają tylko najtańszych rozwiązań. Piotr Mróz,

12 | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

właściciel spółki cywilnej Masdar, oferującej systemy do monitoringu, stwierdza, że o zakupie nie decyduje wyłącznie cena. – Jeśli nadleśniczy wie, że kamery sprawdziły się, np. na sąsiednim terenie, nie ma wątpliwości, że warto wydać więcej pieniędzy – wyjaśnia. Proste fotopułapki (głównie chińskiej produkcji) kosztują ok. 2 tys. złotych, bardziej skomplikowane systemy, np. „Las” – od 4 do 4,5 tys. złotych. Ten nowoczesny sprzęt pochodzi z Czech. Proste fotopułapki nagrywają zdarzenia na karty SD. Ma to m.in. tę wadę, że skradzione przepadają razem z zarejestrowanym wykroczeniem. Bardziej skomplikowane urządzenia, to już nie tylko same kamery, lecz system bezprzewodowego powiadamiania o zdarzeniu. Reaguje na większy ruch, zaczyna nagrywać to, co dzieje się w okolicy zamontowanej kamery, wysyła odpowiednią wiadomość sms-em, z ewentualnym zdjęciem. Zaalarmowany strażnik może zalogować się do systemu, podejrzeć zdarzenie i podjąć działania. – Wprowadzaliśmy te systemy w 2010 roku. Rozwiązanie było nowatorskie, przetestowano je w podwarszawskim nadleśnictwie, potem w innych re-

12 | 2013

gionach. Kiedy dzięki niemu zaczęto łapać złodziei, wieść się o tym szybko rozeszła. Jeden z podwarszawskich komendantów straży leśnej stwierdził, że w ciągu wielu lat swojej pracy udało mu się schwytać ośmiu „śmieciarzy”, a dzięki monitoringowi może ukarać kilkunastu w ciągu pół roku, czasami kilku w dwa tygodnie – przytacza relacje swoich klientów właściciel firmy. Masdar z powodzeniem sprzedaje systemy jednostkom Lasów Państwowych w całym kraju, od 2011 roku. Dba też o ich żywotność, co w przypadku zestawów „Las” jest o tyle proste, że serwis i modyfikacje systemów można prowadzić zdalnie, nie trzeba nawet jechać na miejsce, do ich użytkowników. Obecnie zamówień jest mniej. Wyczerpuje się grupa najbardziej potrzebujących. Niektórzy klienci wracają jednak, aby zachęceni dotychczasowymi efektami, dokupić kamery. Z Piotrem Mrozem nierzadko dzielą się informacjami o sukcesach. Jest już mniej śmieci w lasach i na leśnych parkingach, a więcej zidentyfikowanych „śmieciarzy”. Nawet tych, którzy wykrywają kamery i je kradną lub dewastują. Jeśli składają się one na system bezprzewodowego powiadamiania, nie zniszczą w ten sposób dowodów, nagrania zachowają się, gdyż trafiają na serwer. Takie przy-

padki już były, do sprawców docierano np. dzięki uwiecznionej tablicy rejestracyjnej samochodu.

NIE TYLKO BÓJ ZE ŚMIECIAMI Monitoring nie jest prowadzony tylko dla walki ze śmieciami. Kamery są instalowane najczęściej w pobliżu miejsc składowania drewna, gdyż jego kradzieże generują największe straty, jak podkreśla Anna Malinowska. W 2011 r. skradziono z LP 27 tys. m sześc. drewna o wartości ponad 5 mln złotych. W ubiegłym roku stwierdzono 6 451 takich przypadków, z lasów zniknęło 20 tys. m sześc. drewna, a straty sięgnęły około 4 mln złotych. Kiedy na dobre zacznie działać ustawa śmieciowa, monitoring będzie głównie służył wykrywaniu złodziei drewna oraz przypadków innych szkodliwych praktyk, takich jak np. niedozwolone wjazdy autami do lasów. Tym niemniej, i w tych działaniach dostrzega się już efekty, bo jak mówią leśnicy, do szkodzenia zniechęca świadomość, że można wpaść w oko kamery.

Iwona Jackowska

www.ekorynek.com

63


Środowisko zmierzających do korzystnego w wymiarze środowiskowym, społecznym i ekonomicznym zarządzania światowymi zasobami leśnymi – prowadzi niezależną certyfikację gospodarki leśnej oraz certyfikat ÖkoControl, którym posługują się europejskie salony wyposażenia wnętrz, oferujące najwyższej klasy meble ekologiczne. Aby posługiwać się tym znakiem producenci muszą należeć do Europejskiego Związku Ekologicznych Firm Wnętrzarskich. ÖkoControl gwarantuje, że meble, ale również materace i pościel zostały przetestowane przez niezależne, akredytowane laboratoria testowe, a produkty przeszły kontrole dotyczące stosowania substancji szkodliwych. Testowane są tylko produkty z surowców naturalnych jak drewno, bawełna, len, naturalny lateks, itp. Certyfikat jest nadawany od 1997 roku. Z kolei rekomendacja EPD’s (Environmental Product Declarations) zawiera wszystkie dane, oceny i raporty o danym produkcie w każdym aspekcie ochrony środowiska, zebrane w jednym dokumencie. Bazą i głównym kryterium są informacje z zakresu LCA, a wiarygodność danych potwierdza niezależna komisja ekspertów. Treść EPD’s stanowi szczegółowy opis produktu oraz procesu produkcyjnego, a także wskazówki dotyczące zastosowania produktu.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Meble:

EKOLOGICZNE CZYLI JAKIE

Bycie eko i prowadzenie ekologicznego stylu życia jest od pewnego czasu bardzo modne, świadczy także o świadomym wyborze przez konsumenta produktów codziennego użytku

„Ekologiczne” – dobrze się sprzedaje, stało się zatem w ostatnich latach określeniem – wytrychem, używanym także przez producentów mebli. Jednak wybranie tych przyjaznych środowisku nie jest łatwe, ponieważ często te nazywane ekologicznymi mają niewiele wspólnego z ochroną przyrody i zdrowia. Problem ekologii w przemyśle meblarskim jest bardzo złożony, nie wystarczy skupić się na samym produkcie końcowym czyli meblu. Charakterystyczny dla ekomebli jest cały cykl, począwszy od produkcji, dystrybucji, użytkowania na recyclingu i utylizacji kończąc (chodzi o tzw.

12 | 2013

ocenę cyklu życia produktu, Life Cycle Assessment czyli LCA).

TYLKO NATURALNE SUROWCE Gwarancję zakupu ekomebla dają certyfikaty. Zachowują ważność przez dwa-trzy lata, a produkt i producent poddawani są systematycznym kontrolom; warunki ich nadawania są bardzo rygorystyczne. Do najbardziej znanych należą: Forest Stewardship Council (FSC) dla drewna pochodzącego z kontrolowanych upraw leśnych. FCS jest międzynarodową organizacją non-profit, utworzoną w celu wspierania inicjatyw

DREWNO Z PRZECINKI Przeważa opinia, że przemysł drzewny na tle innych przemysłów zajmuje uprzywilejowaną pozycję właśnie pod względem wpływu na środowisko. Producenci mebli drewnianych reklamują swoje wyroby jako przyjazne środowisku, gdyż powstają one z naturalnych surowców, nieszkodliwych dla zdrowia człowieka. Ta gałąź przemysłu bazuje na odtwarzalnym surowcu, a powstające odpady można z powodzeniem wykorzystać jako surowce w innych procesach produkcyjnych lub jako źródło energii. Jednak już same sposoby przetwarzania drewna, łączenie go z mate-

www.ekorynek.com

65


Środowisko riałami takimi jak: kleje, lakiery, farby, środki konserwujące mogą w istotny sposób zagrażać środowisku i zmieniać w związku z tym status „ekologiczności” produktu. Dlatego dla świadomego odbiorcy-klienta ważne będą wszystkie etapy związane z procesem produkcyjnym mebli drewnianych, od pozyskania surowców z eksploatacji drzewnych, poprzez przedsięwzięcia towarzyszące procesom przeróbki – jak ilość zużytej energii, wody, wytworzonego dwutlenku węgla oraz emisji związków chemicznych odprowadzanych do wody, gleby i powietrza, wreszcie możliwości utylizacji zużytych wyrobów. Wielu producentów, zwłaszcza tych z zachodniej Europy, zwraca uwagę na zrównoważoną i odpowiedzialną gospodarkę leśną. Te firmy w procesie produkcyjnym wykorzystują wyłącznie drewno pochodzące z przecinki, wysokiej jakości drewno odpadowe z tartaków oraz drewno recyclingowe. Do produkcji w pierwszej kolejności pozyskują drzewo z najbliższego sąsiedztwa. Krótki transport, to niska emisja spalin do środowiska. Szerokie działania proekologiczne nie są tanie, decydują się na nie raczej duże firmy, które w dodatku nie nastawiają się na szybki zysk.

66

www.ekorynek.com

ARGUMENTY ZA PLASTIKIEM

substancji szkodliwych i regulować wilgotność powietrza. Z kolei tapicerki, by zdobyć status eko – powinny być wykonane z surowców odnawialnych jak kokos, kapok, łupiny prosa, lateks kauczukowy, ekologiczna bawełna, konopie, włókna z trawy chińskiej, len i moher. Są one przyjazne i dla człowieka, i środowiska. Naturalne materiały nie mogą zawierać formaldehydów, barwników azotowych i substancji chroniących przed ogniem, bo mogą one niekorzystnie wpływać na klimat w pomieszczeniu, w dodatku dość często wywołują alergie. Jeśli mebel nie posiada certyfikatu, to na ogół nie ma możliwości sprawdzenia pochodzenia i sposobu przetwarzania materiałów, z których został wykonany. Bardzo powszechne są meble z płyt wiórowych, produktu drewnopochodnego, który powstaje w wyniku sprasowania włókien drzewnych z dodatkiem związków łączących i utwardzających, w wysokiej temperaturze i pod dużym ciśnieniem. Wprawdzie przy produkcji płyt sto-

sowane są naturalne materiały, ale nigdy by one nie otrzymały atestu ÖkoControl – jak zapewniają kontrolerzy tego znaku jakości. Zwolennicy płyt MDF czy HDF zachwalają łatwość ich obróbki i niską cenę. Przeciwnicy mówią, że w designerskich meblach z płyt wiórowych klient płaci przede wszystkim za markę albo nazwisko projektanta, a niska cena niewiele mówi o zastosowanych materiałach i ich jakości.

TEKTURA W MODZIE Na ekologicznym rynku furorę robią meble z tektury. W branży meblowej są jak najbardziej eko. Krzesła, komody, regały, stoliki, szafki, pufy wykonane z tektury idealnie wpisują się w nurt współczesnego, proekologicznego wnętrzarstwa. Z końcem lat 90-tych wiedza związana z przetwarzaniem tektury falistej spotkała się z designerskimi pomysłami wykorzystania jej w nietypowy sposób. Tekturowe krzesła czy stoły nie są delikatne jak zwykły papier, wręcz przeciwnie – są bardzo trwałe i odporne na odkształcenia. Fotel

12 | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Istnieje przekonanie, że konwencjonalne meble nie są szkodliwe dla zdrowia, ale do produkcji wielu drewnianych i tapicerowanych mebli bardzo często używa się szkodliwych substancji. Meble ekologiczne powinny być klejone tzw. białym klejem, który w przeciwieństwie do innych jego rodzajów nie zawiera trującego formaldehydu. Zamiast syntetycznego lakieru producenci mebli ekologicznych powinni do wykańczania ich powierzchni stosować substancje naturalne, jak na przykład naturalne olejki, olej rzepakowy, wodorozcieńczalne lakiery, woski i żywice. Substancje te nie zabezpieczają powierzchni mebli tak jak lakier, ale zapewniają im ochronę przed wilgocią i substancjami szkodliwymi. Dzięki temu powierzchnia drewna, pokryta nieuszczelnionymi porami, może pełnić funkcję filtra

Środowisko

spokojnie utrzyma nacisk osoby ważącej ponad sto kilogramów. Meble te wykonywane są ze specjalnej wielowarstwowej, falistej tektury, która jest dziesięciokrotnie bardziej wytrzymała od tektury, z której robi się zwykłe pudełka. Nie zagina się, nie ugina, nie załamuje. Specjalna emalia pokrywająca meble powoduje, że są one wodoodporne i trudnopalne – są też bardzo lekkie i poręczne, wygodne w transporcie. Jak podają producenci aż 70 proc. surowca potrzebnego do ich wytworzenia pochodzi z makulatury. Gotowe meble z tektury podlegają recyklingowi i ponownemu przetworzeniu. Ale meble z recyklingu, to nie tylko meble z powtórnie wykorzystanej tektury falistej. Redesign to najbardziej intrygująca forma wykorzystania surowców wtórnych, z pozoru już nieużytecznych przedmiotów i materiałów, by stworzyć nowy produkt – w pełni funkcjonalny mebel. Młodzi, pomysłowi artyści-projektanci, wykorzystują stare przedmioty, wręcz śmieci, by przywrócić im drugi, zupełnie nowy żywot. Rede-

12 | 2013

sign to połączenie ekologicznego podejścia do życia, oryginalności i artyzmu, ponieważ trzeba nie lada wyobraźni, by stare, grube rury pociąć i zrobić z nich olbrzymi fotel, albo ławkę z wytłoczek do jajek, która na pierwszy rzut oka przypomina stary kaloryfer. Znawcy przedmiotu za ikonę tego trendu uważają fotel wykonany ze starej walizki – otwarte części służą odpowiednio za siedzisko i oparcie. Drewniane nóżki, miękkie obicie z naturalnych tkanin, pozostawione stare okucia dopełniają całości. W efekcie powstał jedyny w swoim rodzaju fotel-dzieło sztuki. Tym bardziej warto zainteresować się pojedynczymi egzemplarzami. Pomysłowi projektanci wnętrz potrafią wykorzystać niemal wszystko. Stara miednica lub wiadro zamieniają się w pikowane siedziska, wyszczerbione filiżanki w stylowe doniczki na kwiaty, plastikowe skrzynki w wygodne krzesła, koła od rowerów, albo nogi starej maszyny do szycia – w stoliki czy nawet duże stoły.

Drewniane czy wiórowe szafy, szafki, stoły cieszą się popytem, przyznają zwolennicy plastiku. Ale coraz częściej można kupić te wyprodukowane z drewna tropikalnego, a ten biznes w oczywisty sposób przyczynia się do dewastacji lasów deszczowych. W dodatku transport drewna, albo już gotowych mebli z południowej półkuli jest nieekologiczny ze względu na dużą emisję dwutlenku węgla, co z kolei stanowi obciążenie dla środowiska naturalnego – te argumenty podnoszą właściciele firm, którzy wytwarzają meble z plastiku. Twierdzą, że to właśnie ich towar jest ekologiczny, bo jak zauważają, do wyprodukowania plastikowych mebli nie potrzeba drewna, tym samym branża nie przyczynia się do grabieżczej polityki wycinania lasów deszczowych. Argumentują, że plastik należy do jednych z najbardziej wytrzymałych i najlepiej nadających się do przetwarzania materiałów. Zaś jego produkcja jest bardziej ekologiczna niż innych wyrobów, bo w trakcie wytwarzania powstaje niewielka ilość produktów ubocznych, które tak czy inaczej, są później przetwarzane i wykorzystywane. W procesie produkcyjnym zużywa się także mniejszą ilość zasobów naturalnych, jak energia czy woda, których potrzeba znacznie więcej chociażby w produkcji spożywczej. Biorąc te argumenty pod uwagę, wydaje się, że plastikowe meble też mogą być eko. Najszersze pojmowanie ekologii obejmuje przede wszystkim problem recyklingu – w zakresie własnym użytkownika lub poprzez producenta. Wymogi recyklingu regulują ustawy krajowe oraz uchwały Komisji Europejskiej, producenci różnego rodzaju mebli, chcąc istnieć na rynku, muszą się do nich stosować, tak więc większość produkowanych mebli spełnia przynajmniej najbardziej podstawowe wymagania ekologii.

Małgorzata Pietkiewicz

www.ekorynek.com

67


Środowisko

Środowisko Dla ludzi biznesu posiadanie konia nie jest już kwestią prestiżu i statusu społecznego, a potrzebą uzyskiwania wewnętrznego spokoju, harmonii i niezastąpionego niczym innym relaksu Dobrze jest mieć zaprzyjaźnioną stajnię, wiedzą o tym nie tylko miłośnicy koni, dla których czas spędzony poza nią uważany jest za stracony. Piotr, lat 53, zapalony miłośnik jazdy konnej, na co dzień pracuje na odpowiedzialnym stanowisku w jednej z warszawskich gmin. – Jazda na koniu bardzo relaksuje, dla mnie ma wręcz wymiar medytacyjny, zmusza do maksymalnej koncentracji. Z rowerem nie zbuduję relacji, mogę najwyżej bezmyślnie pedałować i uważać na drogę, z koniem muszę wypracować wspólny język, muszę osiągnąć harmonię, wzajemny przepływ energii, by koń się słuchał, by jazda dostarczała przyjemności, a nie udręki – wyjaśnia samorządowiec.

SZTUKA BUDOWANIA RELACJI Czas spędzony w klubie jeździeckim, na łonie natury, w kontakcie ze zwierzęciem w oczywisty sposób kojarzy się z relaksem, odpoczynkiem, ale stajnia to także miejsce ciężkiej pracy nad własnym charakterem i osobowością. Koń jaki jest – każdy wie, ale nie każdy wie, że koń dzisiaj jest bardzo pożądanym zwierzęciem w treningu rozwoju osobowości, tak ważnym dla liderów i osób zarządzających personelem w korporacjach i w biznesie. Koń wykorzystywany w doskonaleniu przywódcy zespołu? Owszem, tak.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

68

Wzajemnie zaufanie i szacunek, a przy tym przywództwo jednej ze stron – na tych zasadach opierają się relacje pomiędzy człowiekiem i zwierzęciem. Podobnie jest w relacjach lider – zespół. Bez zrozumienia psychiki zwierzęcia nie uda się wykonać efektywnie żadnej pracy. Bez zgranej grupy rozumiejącej zadania – nie ma przywódcy.

Konie relaksują I UCZĄ PRZYWÓDZTWA www.ekorynek.com

12 | 2013

12 | 2013

– Mamy szkolenia indywidualne, mamy i dla zespołu. Trzyosobowa grupa miała przeprowadzić konia przez tor przeszkód bez kantara, wszystko szło dobrze do momentu, kiedy jedna z osób wyłamała się z tej pracy, ustawiła się z boku, bo uznała, że koń już wie o co chodzi i dalej wykona zadanie sam. Niestety, koń też się wyłamał i odmówił współpracy. Zwierzę przestało czuć się bezpieczne w tym stadzie, nie było w nim jasnego przywództwa – opowiada Anna Zdzieszyńska, trenerka interpersonalna z klubu jeździeckiego „OPTiBUR”, ośrodka położonego 60 km od Warszawy w Budach Kałkach, na skraju Puszczy Mariańskiej. Inny przykład: – Jedną z naszych kursantek była 32-letnia Ewa, pracująca w biznesie, bardzo kreatywna, przedsiębiorcza, posiadająca wiele cech lidera. Ona podejrzewała u siebie, że z góry ma bardzo konkretne nastawienie do klienta – opowiada Zdzieszyńska. Ewa rozpoczęła treningi z jednym z naszych koni, dostała proste zadania. Mimo, że obawiała się koni – zadania wykonywała celująco. Następnie otrzymała do pracy drugie zwierzę, tym razem – jak później relacjonowała – pomyślała, że się nie uda, bo z tym koniem to nie będzie tak łatwo. No i nie udało się. Zdała sobie sprawę, że podobne założenia robi w relacjach z klientem. Praca z końmi uświadomiła jej tę własną słabość. Po kilku tygodniach zadzwoniła do mnie i powiedziała, że świadomie kontroluje swoje nastawienie przed spotkaniami z klientami. Nie robi sobie już tylu ograniczeń. „OPTiBUR”, którego nazwa pochodzi od imion koni dwóch właścicielek, od 22-letniej klaczy Optima i 18-letniego wałacha Bursztyna, od kilku miesięcy prowadzi zajęcia z krea-

tywności i podejmowania decyzji dla ludzi związanych z biznesem. Klub jeździecki, stajnie, padok, obszerna altana, ogródek, konie, psy, koty, domowe ciasto, kawa, herbata – to wszystko składa się na zadbany, malowniczo położony ośrodek na skraju puszczy. A las zachęca do konnych przejażdżek. Klub prowadzą dwie przedsiębiorcze kobiety. Anna Zdzieszyńska końmi pasjonuje się od 16 lat, pracowała w sektorze przekształceń własnościowych oraz w doradztwie finansowym i firmie szkoleniowej, z korporacjami, i z dużymi firmami – zna świat biznesu i rządzące nim reguły, mechanizmy korporacyjne, panującą tam hierarchię i zasady funkcjonowania. Z kolei Gosia Jurczak, związana z jeździectwem od ponad 20 lat, obecnie jest licencjonowanym szkoleniowcem Polskiego Związku Jeździeckiego, zajmuje się szkoleniem adeptów w dyscyplinach ujeżdżania i skoków. Połączenie znajomości obu światów przyniosło efekt w postaci szkoleń. – Celem jest lepsze poznanie siebie, zwiększenie samoświadomości w relacjach z ludźmi, poznanie zachowania współpracowników – wyjaśnia Ania Zdzieszyńska. – Konie to zwierzęta stadne, gdzie panuje hierarchia. Koń wykona polecenie tylko wtedy, gdy ma rzeczywistego lidera – dodaje Gosia Jurczak.

SZTUKA KOMUNIKOWANIA SIĘ Nowe technologie, globalizacja, stale rosnąca konkurencja – to wszystko wiąże się ze zmianami, które w coraz szerszym i głębszym zakresie dotykają wielu firm i ich pracowników. Każde przedsiębiorstwo ma na celu zbudowanie silnej pozycji rynkowej,

www.ekorynek.com

69


Środowisko która będzie utrzymywała się na rynku długofalowo, ale by osiągnąć te zamierzenia potrzebny jest przede wszystkim skuteczny przywódca. Wysokie kwalifikacje lidera zapewnią owocne zarządzanie przedsiębiorstwem. W drabinie hierarchii ważną rolę w budowaniu sukcesu mają menedżerowie. Jeśli będą jednocześnie skutecznymi liderami w swoich zespołach, wtedy będą w stanie maksymalnie wydobyć w „drużyny” jej potencjał, a w sytuacjach kryzysowych uruchomić wszystkie rezerwy, by wysiłkiem całej grupy wykonać postawione zadanie. Skuteczni liderzy rozwijają swoje zdolności komunikowania się z innymi. Metody komunikacji z podwładnymi to podstawowe narzędzia pracy każdego lidera, które zawsze warto szlifować. Bez dobrego kontaktu nie można przewodzić, dlatego komunikacja musi być różnorodna i dopasowana do sytuacji oraz odbiorcy czyli drugiej osoby, albo... konia.

Podczas tego rodzaju szkoleń, reakcje na końskie zachowanie muszą być rzeczywiście prawdziwe. Nie udawane. Człowieka przy wykonywaniu zadania można oszukać, koń instynktownie wyczuje „ściemę”, udawaną sympatię, udawaną pewność siebie, bezbłędnie wyczuje wahanie i brak

70

www.ekorynek.com

zaangażowania w pracę. Bez prawdziwych reakcji, prawdziwej roboty nie będzie wykonanego zadania. Na tych podstawach wiarygodnych relacji zależy szefom zarówno małych firm, jak i olbrzymich korporacji. Zasada jest prosta: by były wyniki, musi być wykonana praca.

NIE ROZUMIE, NIE PRACUJE Ania Zdzieszyńska: – Był u nas na szkoleniu 50-letni Robert, jego praca w firmie polega na wdrażaniu w obowiązki nowych pracowników. Trening z koniem uświadomił mu, że działa za prędko, zbyt automatycznie. Gdy zbyt szybko wydawał polecenia, koń nie miał czasu na ich wykonanie, miał szum informacyjny. Robert uświadomił sobie, że musi być tu i teraz z koniem, a nie wybiegać do przodu z kolejnymi zadaniami, nawet podświadomie. Podobnie rzecz się miała z wdrażanymi pracownikami, przytakiwali że rozumieją, bo nie mieli odwagi powiedzieć, że to „za szybko”. Koń kiedy nie rozumiał, nie pracował – opowiada trenerka. – Wbrew pozorom praca z koniem to nie relaks, to ciężka harówka zarówno fizyczna, jak i psychiczna, ale to jest właśnie to dobre, pozytywne zmęczenie, które „doładowuje akumulatory” i pozwala bez trudu zasnąć – mówi Anna Sępolińska z klubu jeździeckiego Amber Horse w Milanówku, instruktor jazdy, trener koni oraz wicemistrzyni Polski juniorów w ujeżdżaniu oraz WKKW. – Przez te wszystkie lata pracy z końmi uświadomiłam sobie, że gdy tylko brama klubu zamyka się za mną, przestaję myśleć o świecie zewnętrznym, skupiam się na koniu, nad zadaniami – wyjaśnia Anna Sępolińska. Z koniem należy współpracować, a nie traktować go jak sprzęt rekreacyjny.

Prosumenci

warszawskiej. – Mamy w naszym klubie kilka osób, które pracują w firmach, korporacjach na wysokich stanowiskach kierowniczych – mówi Anna Sępolińska. – Bardzo często przyjeżdżają do klubu o siódmej, ósmej wieczorem, po całym dniu pracy, stresów, wytężonego myślenia i działania. Nie jadą do domu, by poleżeć na kanapie z piwem i gazetą, ale aktywnie popracować z koniem. To jest właśnie ta właściwa forma relaksu, odreagowania po całym dniu, dopiero potem z normalnymi emocjami, jadą do rodziny. Nie muszą w domu odreagowywać swoich frustracji i lęków – dodaje. 53-letni Piotr, samorządowiec: – Nie mogę przyjść do konia naładowany złością, bo on to wyczuje, nie mogę być agresywny. Cały ten bagaż miejski muszę zostawić za drzwiami stajni. Muszę odnaleźć w sobie spokój, by móc przebywać ze zwierzęciem, muszę być tu i teraz, nie tylko ciałem ale także i duchem, dlatego dla mnie jeździectwo ma coś wspólnego z medytacją. Muszę się skupić na tym fragmencie życia, na przebywaniu z koniem. Stresy, kłopoty, problemy zostawiam na kilka godzin na boku, kiedy do nich wracam mam już dystans, inne podejście, a o to chyba przecież chodzi. Małgorzata Pietkiewicz

Ośrodek Amber Horse jest certyfikowanym klubem Polskiego Związku Jeździeckiego, mieści się w Milanówku, jest pięknie położony w pobliżu parku, stawów i łąk, daje poczucie swobody oraz relaksu i odosobnienia, pomimo bliskości aglomeracji

12 | 2013

ZADECYDUJĄ O KIERUNKACH ZMIAN W dniach 6-7 marca 2013 roku odbył się IV. Międzynarodowy Kongres Energii Odnawialnej Green Power. Mottem tegorocznej edycji były słowa: „Energia ze źródeł odnawialnych kluczem do bezpieczeństwa energetycznego XXI wieku”

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Po tę formę szkolenia sięgają coraz częściej korporacyjni menedżerowie, osoby których praca związana jest ze stresem, odpowiedzialnością. Koń okazuje się świetnym trenerem, który dostarcza wiedzy na temat możliwości rozwijania cech oraz zdolności przywódczych. Pozwala na własnej skórze doświadczyć i zdobyć praktyczne umiejętności w kierowaniu zespołem, w budowaniu wzajemnych relacji, ale przede wszystkim w rozwijaniu własnej osobowości oraz podnoszeniu kwalifikacji. Każdy menedżer wie, że aby być uznanym za lidera, trzeba wielokrotnie, w bardzo różnych i trudnych sytuacjach wykazać się posiadaniem takich przywódczych cech. Wie, że swoje przywództwo uwierzytelnia prawie codziennie.

Środowisko

Sesje plenarne podczas pierwszego dnia obrad poświęcone były głównie strategii kształtowania miksu energetycznego, zapewniającego bezpieczeństwo energetyczne. – Określenie takiej strategii jest niezwykle ważne nie tylko dla sektora OZE, ale także dla energetyki konwencjonalnej, gdyż tylko stabilna i dobrze oprzyrządowana prawnie polityka energetyczna kraju, może być podstawą do długofalowego planowania działań inwestycyjnych w przedsiębiorstwach energetycznych – mówił prof. Andrzej Radecki, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawialnej (PIGEO), otwierając Kongres Green Power. Natomiast Henryk Wujec, reprezentujący Kancelarię Prezydenta RP zauważył, iż: – Polska stoi przed koniecznością wypracowania racjonalnych zasad poparcia rozwoju dla odnawialnych źródeł energii, co będzie impulsem do zwiększenia udziału tej formy energii w całości zużycia energii w Polsce, realizując w ten sposób nie tylko politykę UE, ale również otwierając nowe możliwości technologiczne (…). Należy stworzyć podstawy prawne rozwoju energetyki prosumenckiej, rozwijającej mikroinstalacje na potrzeby własne (…). Polska gospodarka potrzebuje strukturalnej modernizacji, aby stać się bardziej konkurencyjną w Europie. Zasadne jest, by przyspieszyć prace nad tzw. trójpakiem energetycznym.

12 | 2013

Jak potwierdzili uczestnicy Kongresu, coraz większego znaczenia nabiera też kwestia włączenia społeczeństwa w swoistą „demokratyzację” energetyki – prosumenci zadecydują w praktyce o kierunkach i powodzeniu zmian. Podczas pierwszego dnia rozmawiano także o energetyce rozproszonej i demokracji energetycznej. – Mimo, że cała energetyka jest w gestii ministra gospodarki, w tym także OZE, to z punktu widzenia ministra środowiska odnawialne źródła energii są niezwykle ważne. Wciąż istnieją ogromne, niezagospodarowane rezerwy OZE. Gigantycznie dużo mamy zapasów choćby w zasobach biomasy pochodzenia rolniczego, czy biogazu. Musimy pamiętać, że nasza energetyka wciąż jest oparta na węglu i prowadząc dyskusję na forum międzynarodowym o polityce klimatycznej, nie mamy wyboru – musimy myśleć o dywersyfikowaniu źródeł wytwarzania energii. Szukania innych rozwiązań – uważa wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski. W sesji plenarnej wzięli udział m.in. dyrektor departamentu energii odnawialnej w Ministerstwie Gospodarki Janusz Pilitowski, dyrektor generalna EREF, dr Doerte Fouquet, prezes NFOŚiGW Małgorzata Skucha, dr Andrzej Kassenberg, były minister środowiska prof. Maciej Nowicki, były członek zarządu PIGEO Marek Kossowski.

Drugi dzień to przede wszystkim prezentacja polskiego know-how prowadzenia działalności gospodarczej na rynku energetyki: wiatrowej, biomasy i biogazu, wody, słonecznej, geotermalnej w Polsce. To cenna wiedza dla przedsiębiorców działających w branży OZE, w tym dla gości z zagranicy, a szczególnie dla wchodzących na rynek polskich inwestorów. Kongres był forum prezentacji krajowych opinii na temat priorytetów w budowie bezpieczeństwa energetycznego, a tym samym gospodarczego Polski, a także roli sektora odnawialnych źródeł energii w realizacji celów pakietu klimatyczno-energetycznego Unii Europejskiej. Organizatorzy oczekują, iż dyskusje te przybliżą branżom odnawialnych źródeł energii możliwość osiągnięcia konsensusu w najważniejszych kwestiach, takich jak sposoby osiągania strategicznego bezpieczeństwa energetycznego, udział w energy mix dostępnych dziś i perspektywicznych źródeł energii, czy optymalizacja kosztów tych przełomowych przemian. W IV. Międzynarodowym Kongresie Energii Odnawialnej Green Power 2013 wzięło udział ponad 550 uczestników. Organizatorami byli: Międzynarodowe Targi Poznańskie, Fundacja Reo i Polska Izba Gospodarcza Energii Odnawialnej.

Opr. Agata Biernik

www.ekorynek.com

71


Środowisko

Środowisko

Od dziecka W ZGODZIE Z NATURĄ

Nie tylko z okazji Dnia Dziecka czy też Gwiazdki – prawdziwym, handlowym hitem – stały się zabawki określane mianem „eko”. Drewniane klocki to tylko początek tego, co w tej kategorii towarów oferują dziś producenci Kiedyś lalki Barbie i misie, dziś gry komputerowe i eleganckie oraz skomplikowane przedmioty do zabawy. Do przodu poszła nie tylko technika, ale również świadomość ekologiczna w dziedzinie zabawek. Nowe nie oznacza w tym wypadku – gorsze, a wręcz przeciwnie. Co roku, na rynku, pojawiają się tysiące nowych przedmiotów do zabawy dla dzieci. I coraz większą część z nich stanowią te ekologiczne.

ZABAWKI BEZPIECZNE Obecnie także polski rynek otwiera się na zabawki określane mianem ekologicznych. Rośnie popularność sklepów internetowych i portali, które poświęcone są wyłącznie tego typu towarom. Producenci i dystrybutorzy przywiązują coraz większą

„E

kologiczne – znaczy podatne na recykling. Dlatego coraz więcej zabawek wykonanych jest z drewna organicznego czy bawełny organicznej

72

www.ekorynek.com

uwagę do przymiotnika: ekologiczny. Czy jednak, tak naprawdę, w ogóle istnieją ekozabawki? Otóż tak. To takie, które są bezpieczne dla dziecka oraz dla środowiska. Bardzo ważną rolę odgrywa tu materiał, z jakiego są wykonane. Wszystkie mają też jeden wspólny mianownik. Jest to: edukacja, bezpieczeństwo i zabawa. Jak podaje portal www. dziadziusiowo.pl, największą popularnością wśród ekozabawek cieszą się te drewniane, wykonane z drewna organicznego, np. puzzle, pociągi, czy koniki na biegunach. Na pierwszy rzut oka nie jest łatwo odróżnić zabawki standardowe od tych eko.

są delikatne, miękkie, barwione naturalnymi, nietoksycznymi tuszami. Wśród produktów z bawełny organicznej dużą popularnością cieszą się także maty do kreatywnej zabawy Tapikid (posiadają one certyfikat GOTS – Global Organic Textil Standard i są produkowane w Indiach, w zakładzie działającym zgodnie z Zasadami Sprawiedliwego Handlu), które łączą aspekt ekologiczny z zabawą pobudzającą wyobraźnię dziecka. Wśród właścicieli i sprzedawców sklepów z zabawkami przeprowadzono mini sondaż: czy rzeczywiście klienci coraz częściej sięgają po zabawki ekologiczne? Odpowiedź była jedna – zdecydowanie tak.

– Jednak coraz częściej ludzie sięgają po zabawki ekologiczne – mówi Anna Jawor, właścicielka sklepu internetowego PlanetaDziecka.pl z Krakowa. Podkreśla ona, że najczęściej kupowanymi są produkty z bawełny organicznej oraz zabawki drewniane.

– Szacuję, że jest to wzrost o około 30 proc. rocznie – twierdzi Adam Żelazowski, kierownik sklepu akuku!

Te z bawełny organicznej to przede wszystkim przytulanki i maty edukacyjne. Mogą one towarzyszyć dziecku już od pierwszych chwil życia, gdyż

– Fenomen tych zabawek tkwi w ich prostocie, i w materiale z którego są wykonane – twierdzą zgodnym chórem dystrybutorzy.

ŚWIADOMY POWRÓT DO NATURY

CENY NIE TAKIE WYSOKIE

Biorąc pod uwagę zabawki, które sprzedają się najczęściej, można zauważyć, że wracamy w pewnym stopniu do początków, zarówno w zakresie rodzaju jak i formy – czyli do drewnianych klocków czy też domków z papieru. Ekozabawki, np. przytulanki, powstają z przyjaznych dzieciom materiałów, głównie ze specjalnej bawełny pozbawionej substancji chemicznych oraz kontaktu z pestycydami i herbicydami, a barwionej w sposób naturalny.

Koszt jednej zabawki ekologicznej średnio mieści się w granicach od 20 do 300 złotych. Nie są więc one tak drogie, jak można by niekiedy przypuszczać. Dlatego warto zwrócić uwagę – na co wydajemy pieniądze. Ponieważ są to produkty, które szybko pójdą w zapomnienie, bo przecież dzieci dorastają. Dobrze byłoby od najmłodszych lat pokazać im, jak ważna w naszym życiu jest ekologia. Drogę do takiej nauki ułatwiają właśnie zabawki, które uwielbiają niemal wszystkie dzieci. Odpowiednie – mogą uczyć już od najmłodszych lat ekologicznego stylu życia. Dlatego też, nabywając produkt wytworzony z recyklingowanej tektury czy plastiku, możemy wpłynąć na świadomość ekologiczną naszych dzieci.

Szczególnie powinni o tych zaletach pamiętać dorośli, ponieważ za przedmioty, którymi bawią się dzieci – głównie odpowiedzialni są rodzice. Sprzedawcy i właściciele sklepów, w których można zakupić ekozabawki - zgodnie stwierdzają, że świadomość matek i ojców zmienia się. – W ogromie zabawek, jakie oferuje rynek, rodzice coraz częściej wracają do źródeł, czyli do prostych form, zabawek dających wiele możliwości dla wyobraźni, nienarzucających modelu zabawy. Na przykład papierowe miasto, domek dla lalek, czy auto z tektury, które jest jednocześnie koszem do przechowywania i dziecko może się na nim „wyrazić artystycznie”, samodzielnie lub z pomocą rodzica pomalować, wykleić, czy złożyć. To buduje więź i daje dużo radości – mówi właścicielka sklepu z ekologicznym designem ecomateria, Izabela Mayer.

„O

tym, na ile dana zabawka jest bezpieczna dla dziecka powinny informować etykiety

Jak wskazuje Polskie Centrum Badań i Certyfikacji SA, w informatorze „Kryteria ekologiczne na oznakowanie EKO przeznaczone dla zabawek” – produkt oznaczony takim znakiem musi wskazywać, że spełnia wymagania urzędowe dla zabawek, takie jak m.in. unijna dyrektywa CE. Jest to podstawowy znak, który powinien znaleźć się na każdej zabawce. Ponadto znakiem EKO oznaczone mogą być zabawki dla dzieci poniżej 14 lat, zrobione z jednego lub więcej surowców, takich jak: materiały drewnopochodne, metal, plastik i guma, tkaniny, materiały wypełniające. Pozostałe składniki mogą stanowić do 1 proc. wagi zabawki każdy, ale ogółem pozostałe surowce mogą stanowić maksymalnie do 2 proc. wagi. Na etykietach zabawek może znaleźć również Certyfikat PEFC, wydawany przez organizację pozarządową, która walczy o zachowanie równowagi ekologicznej. Jak podaje portal www.dzieckowiesz. jak.pl, możemy również spotkać się z oznakowaniami takimi jak: TUV Rheinland PROOF (oznacza zgodność zabawki z normami europejskimi, jest wydawany przez niezależne organizacje i laboratoria) oraz FSC – logo umieszczane na produktach z drewna pochodzącego w 100 proc. z lasów użytkowanych według określonych standardów. Symbol ten ma światowy zasięg.

Urszula Stokowska

Dlaczego zabawki ekologiczne stały się hitem? Czym tak naprawdę różnią się od innych?

12 | 2013

Ale przy zakupach trzeba być bardzo uważnym, ponieważ na rynku jest dużo produktów, które nie spełniają wymaganych kryteriów. Jak wynika z raportów Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, również nie wszystkie one są gwarantują bezpieczeństwo użytkowania. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na oznakowanie.

Producent lub sprzedawca musi zamieścić na nich dane o certyfikatach oraz o limicie wieku dziecka, dla którego dana zabawka jest przeznaczona.

12 | 2013

www.ekorynek.com

73 ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL


Motobiznes W cenie są niskie koszty eksploatacji, jak najmniejsze zużycie paliwa. Zarazem producenci coraz mocniej stawiają na ekologię. Najnowsze rozwiązania, nawet dużych jednostek napędowych, obniżają emisję szkodliwych substancji do granic, jakie kilka lat temu wydawały się nie do przeskoczenia. Pojawiły się kolejne generacje samochodów elektrycznych, bardziej wydajne i funkcjonalne, a także nowe modele hybrydowe. Te ostatnie cieszą się coraz większą popularnością. I choć do niedawna hybrydy kojarzone były głównie z autami większymi, takie napędy coraz szerzej wchodzą do małych samochodów popularnych marek.

EKOLOGICZNY PEUGEOT

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Oszczędność

NA SALONACH

Na ogarniętym kryzysem europejskim rynku motoryzacyjnym szczególnie mocno liczy się ekonomia i innowacyjność

74

www.ekorynek.com

12 | 2013

Przykładem jest Peugeot, który w ubiegłym roku wprowadził na polski rynek hybrydowego 508 RXH w klasie średniej i 3008 w klasie kompaktowych crossoverów. Teraz francuski producent wraz z firmą Total stworzył projekt pod nazwą 208 HYbrid FE. Celem przedsięwzięcia było opracowanie pojazdu, który łączy wysokie osiągi (od 0 do 100 km/h w zaledwie 8 sekund) z bardzo niskim poziomem emisji CO2 (49 g/km). Auto ma się wyróżniać niekonwencjonalnym, hybrydowym układem napędowym, składającym się z 3-cylindrowego silnika spalinowego wraz z przekładnią EGC, motoru elektrycznego oraz akumulatora. Peugeot ma duże doświadczenie w konstruowaniu takich ekologicznych napędów. Może się bowiem pochwalić najniższym poziomem emisji dwutlenku węgla w Europie. W 2012 roku jej średni poziom ponownie zmniejszył się, tym razem o 7 g/km, do zaledwie 121,6 g/km, co oznacza, że 2 na 3 pojazdy marki Peugeot emitują poniżej 130 g CO2/kilometr. Producent inwestuje również w badania nad lekkimi komponentami, które pozwalają obniżyć masę konstrukcyjną pojazdu, szerszym zastosowaniem materiałów ekologicznych

12 | 2013

oraz opracowaniem odpowiednich procedur serwisowych. Mały samochód elektryczny będzie sprzedawał Chevrolet. Po udanym debiucie volta, nowe standardy w zakresie osiągów miejskiego auta elektrycznego ma wyznaczać spark EV. Samochód został wyposażony w najbardziej zaawansowany silnik elektryczny oraz akumulator, jakie do tej pory zbudował General Motors. Auto charakteryzuje się wysokim momentem obrotowym 542 Nm, porównywalnym z samochodami sportowymi, oraz mocą 130 KM. System szybkiego ładowania prądem stałym pozwoli na naładowanie akumulatorów do poziomu 80 procent w około 20 minut. Co więcej, system został opracowany tak, aby możliwe było wykonanie kilku takich ładowań dziennie. Ekologiczną ofensywę kontynuuje, aspirujący do statusu największego producenta aut na świecie Volkswagen. Jej elementem była prezentacja podczas genewskiego salonu seryjnej wersji modelu XL1, zużywającego 0,9 litra paliwa na 100 kilometrów. Dzięki napędowi hybrydowemu plug-in, to dwuosobowe auto może przejechać nawet 50 kilometrów tylko na prąd, zatem bez emisji substancji szkodliwych. Ten superoszczędny volkswagen posiada dwucylindrowy silnik TDI o mocy 48 KM, silnik elektryczny o mocy 27 KM, 7-biegową przekładnię dwusprzęgłową DSG oraz baterię litowo-jonową o pojemności 5,5 kWh. Taki zestaw sprawia, że emisja CO2 jest ograniczona do zaledwie 21 g/kilometr. Auto mimo to rozwija prędkość do 160 km/h i rozpędza się do „setki” – w niecałe 13 sekund. Apetyt na paliwo mocno poskromił największy przebój marki z Wolfsburga – golf. Obecny model, już siódmej generacji, został zresztą zwycięzcą 50. edycji europejskiego plebiscytu „Car of the Year”. Niemieckie auto zdobyło 414 głosów i wyraźnie zdystansowało rywali. Najpopularniejszy samochód Europy doceniono za jakość wykonania, komfort, najwyższy poziom bezpieczeństwa, a także niski poziom spalania i emisji.

W wersji Variant TDI Blue Motion, auto o mocy 110 KM, i z manualną 6-biegową skrzynią biegów, zużywa średnio 3,3 litra oleju napędowego na 100 km i jest najoszczędniejszym golfem w historii. Jest też bardzo ekologiczny – emisja CO2 to tylko 87 g/kilometr. Volkswagen zaprezentował także ekologicznego i oszczędnego golfa zasilanego gazem ziemnym. Model TGI Blue Motion, który pojawi się w salonach pod koniec lata, będzie napędzany nowym silnikiem na gaz ziemny, z turbodoładowaniem o mocy 110 KM. Ten przystosowany do gazu i benzyny silnik 1.4 TSI pozwala na pokonywanie dużych odległości: przy pracy tylko z CNG, w wersji z 6-biegową przekładnią manualną, może przejechać aż 420 kilometrów.

OSZCZĘDNE TERENÓWKI Także duże auta, kojarzone z większym zużyciem paliwa, staną się oszczędniejsze. Honda zapowiedziała wprowadzenie do swojej najpopularniejszej terenówki – modelu CR-V, nowoczesnego silnika z serii Earth Dreams Technology: zważywszy na poziom emisji CO2, wynoszący 119 g/km, terenowa honda z jednostką napędową i-DTEC stanie się jednym z najbardziej przyjaznych dla środowiska naturalnego SUV-ów, w momencie wprowadzenia na rynek jesienią obecnego roku. Oszczędniejsza, a zarazem bardziej ekologiczna będzie nowa generacja popularnej terenówki Hyundaia – model ix35. W silniku Diesla zastosowano zieloną technologię – niskociśnieniowy system recyrkulacji spalin LP-EGR. Z kolei Mitsubishi, który dzięki modelowi iMiEV wprowadzonemu na rynek w 2009 roku stał się jednym z pionierów „elektryfikacji” samochodów, pokazał w Genewie Outlandera PHEV – pierwszy na świecie seryjny samochód elektryczny typu SUV ze stałym napędem na cztery koła. Każdy z dwóch niezależnych silników elektrycznych napędza koła jednej osi. Ze względu na charakterystykę pracy silników, układ

www.ekorynek.com

75


Motobiznes gwarantuje płynną i precyzyjną kontrolę napędu na cztery koła. Zarazem rozwiązanie to nie wymagało zastosowania wału pędnego, hydrauliki oraz tarczy sprzęgła w celu połączenia przedniej i tylnej osi, jak to ma miejsce w konwencjonalnych napędach 4WD. Na genewskich targach bardzo widoczna była tendencja do ograniczania pojemności silników, ale przy zachowaniu odpowiednio wysokich osiągów – downsizing. Przykładem był kompaktowy mercedes A 45 AMG: Do jego napędu służy 2-litrowy, turbodoładowany silnik o mocy 360 KM, osiągający 450 Nm maksymalnego momentu obrotowego. To najmocniejsza czterocylindrowa jednostka na świecie pod względem mocy uzyskanej z jednego litra pojemności, wynoszącej 181 KM. Jest zarazem zgodna z przyszłą normą emisji spalin Euro 6, a średnie zużycie paliwa nie przekracza 7 l/100 km. Ekologia i oszczędność będą coraz szerzej trafiać także do aut użytkowych. Volkswagen zaprezentował koncepcyjnego Transportera e-CoMotion: samochód może przewieźć 800 kilogramów ładunku, a dzięki elektrycznemu napędowi nie emituje substancji szkodliwych. – Przy rosnącym zapotrzebowaniu na transport w wielkich miastach, elektryczna mobilność w przypadku lekkich samochodów użytkowych mogłaby zyskać fundamentalne znaczenie – wyjaśniał Eckhard Scholz, rzecznik marki Volkswagen Samochody Użytkowe. Według tej koncepcji towary mogłyby być dostarczane do granic miast koleją lub dużymi samochodami ciężarowymi, a następnie ładunek byłby rozdzielany na mniejsze, elektryczne samochody, mogące dojechać do ciasnego centrum.

CHRONIĄ PIESZYCH I ROWERZYSTÓW

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

76

W Genewie pojawiły się nowe rozwiązania dotyczące bezpieczeństwa. Niedawno Volvo zaprezentowało pierwszą na świecie poduszkę po-

www.ekorynek.com

wyznaczają zupełnie nowy trend na rynku motoryzacyjnym – twierdzi Doug Speck, wiceprezes ds. marketingu, sprzedaży i obsługi klienta w Volvo Car Group.

wietrzną chroniącą pieszych. Zamontowano ją w modelu V40. Teraz szwedzka marka pokazała system chroniący rowerzystów. Wykorzystuje on kamerę i radar, które monitorują przestrzeń przed samochodem. Gdy mijany rowerzysta wykona gwałtowny manewr i znajdzie się na kursie kolizyjnym, system uruchomi awaryjne hamowanie samochodu. Jeśli różnica prędkości między samochodem a rowerem będzie nieznaczna, w ogóle nie dojdzie do kolizji. W przypadku większych różnic szybkości, system zredukuje prędkość uderzenia i zminimalizuje jego konsekwencje. Przed wprowadzeniem na rynek rozwiązanie testowano w miastach, gdzie porusza się dużo rowerów. Chodziło o wyeliminowanie samoczynnego hamowania samochodu, gdy nie jest to potrzebne. Auto zacznie hamować, gdy jego prędkość nie przekracza 80 km/h. System jest w stanie wykryć, że kierowca chce uniknąć uderzenia – np. wykonuje gwałtowny ruch kierownicą. Wówczas jego działanie zostaje złagodzone, by umożliwić wykonanie takiego manewru. Cyclist Detection jest kolejnym etapem planu 2020: zakłada on, że już za 7 lat samochody Volvo będą tak bezpieczne, że nie będą w nich ginęli ludzie. – Nasze rozwiązania, mające na celu ochronę najbardziej narażonych na kolizję uczestników ruchu,

Nie zabrakło gadżetów łączących nowoczesną elektronikę i systemy telekomunikacji z wygodą kierującego. Daimler zaprezentował dedykowaną aplikację dla iPhona, wykorzystywaną przez markę Smart. Poza takimi funkcjami jak prognoza pogody, nawigacja, dostęp do Google Maps czy Facebooka, oferuje ona szereg mobilnych usług, dopasowanych do specyficznego charakteru pojazdu. I tak pod pozycją „dodatki” kryją się specjalne usługi dla kierowców smarta, takie jak ułatwienia w odnalezieniu wolnych miejsc parkingowych. Korzystając z funkcji „smart community parking” użytkownicy mogą dzielić się położeniem i zdjęciami miejsc, na których tylko smart będzie w stanie zaparkować.

Redakcja miesięcznika tworzy

Aplikacja pozwala również lokalizować wszystkie wypożyczalnie, w których kierowca smarta może w razie potrzeby wynająć większy samochód, w specjalnej cenie. W przyszłości oferta zostanie rozszerzona o niższe opłaty wjazdowe na mosty i promy, tańsze bilety do myjni, a także specjalne usługi dla elektrycznego smarta electric driver. Te ostatnie będą obejmować wyszukiwanie oraz rezerwację stacji ładowania. Także Chevrolet wykorzystuje w swoich samochodach iPhony. Od marca tego roku modele Chevroleta z technologią MyLink zostaną wyposażone w funkcję Siri czyli inteligentnego asystenta, który wykonuje polecenia głosowe wydane przez użytkownika. Kierujący, korzystający z kompatybilnego iPhona (4S lub nowszego), z systemem operacyjnym iOS6 mogą zlecić funkcji Siri wykonanie wielu różnych zadań. W tym czasie kierowca może bezpiecznie skupić się na obserwacji drogi i nie musi odrywać rąk od kierownicy. Radosław Brzeziński

12 | 2013

Ambasadorów www.ekologiairynek.pl


JAK ZBUDOWAĆ PSZOK Kaşda polska gmina stoi przed wyzwaniem stworzenia Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK). Dlatego właśnie samorządy i przedsiębiorcy zastanawiają się, jak w praktyce ma to wyglądać i jakie są wymagania prawne

Duşa frekwencja na konferencji świadczyła o tym, şe temat jest bardzo waşny – w szkoleniu udział wzięło ponad 300 osób z całej Polski. Byli to zarówno przedstawiciele gmin, jak i reprezentanci firm zajmujących się zbieraniem i przetwarzaniem odpadów, a takşe organizacje odzysku. Szkolenie odnosiło się zarówno do przepisów prawa, jak i doświadczeń krajowych oraz zagranicznych. Konferencję otworzyło wystąpienie video Janeza Potocnika, komisarza ds. środowiska KE. Szerszą perspektywę funkcjonowania rynku ZSEE zaprezentowała Maria Banti, inspektor Wydziału Gospodarki Odpadami KE, która łączyła się bezpośrednio z Brukseli. Następnie Jan Vlak, dyrektor Wecycle z Holandii przedstawił funkcjonowanie holenderskiego systemu zbierania elektrośmieci.

Oprac. Agata Biernik

Odpowiedzi na te pytania mogli uzyskać uczestnicy konferencji szkoleniowej „Punkty selektywnej zbiórki odpadów komunalnych (PSZOK) – ciekawe i praktyczne rozwiązania dla gmin�, która odbyła się 27 lutego na targach EKOTECH w Kielcach.

BEZ UKRYTYCH KOSZTĂ“W

kopiuj

skanuj

PATRONUJE

drukuj

EKOLOGIA I RYNEK

faksuj

Targi i konferencje

W dyskusjach, wykładach i debatach wzięli takşe udział: Michał Rosa, prezes Fundacji ProKarton; Bogusław Dziadkiewicz, radca prawny-specjalista z zakresu prawa samorządu terytorialnego i gospodarki odpadami; Marta Szczecińska z Fundacji Odzyskaj Środowisko; ekolog Dominik Dobrowolski, Jerzy Starypan z Beskidu ŝywiec Sp. z o.o. i Stanisław Wyrozumski z Konsorcjum Elektryczne Śmieci. Więcej informacji: http://www.elektrycznesmieci.pl/?materialy-szkoleniowe,99

Zakup drukarki aOEo ur]Çd]enia M)3 nie o]nac]a koăca TwoicK wydatkÂľw ]wiÇ]anycK z drukowaniem i kopiowaniem.

JAK BUDOWAĆ UWZGLĘDNIAJÄ„C ASPEKTY ĹšRODOWISKOWE

WieOu uÄšytkownikÂľw tycK urzÇdzeă nie zdaje soEie sprawy z kosztÂľw ekspOoatacji przekraczajÇcycK wieOokrotnie cenĂ› zakupu. Te ukrywane przez wiĂ›kszoÄ˜Ă‰ producentÂľw koszty wpÄ ywajÇ na wzrost oEciÇĚenia EudÄšetÂľw wieOu przedsiĂ›Eiorstw.

Zorganizowana 21 lutego 2013 r. konferencja „Budowy o niskiej szkodliwości środowiskowej� była kontynuacją wdroşonego przez firmę RD bud w 2010 roku projektu „Partnerstwo dla zrównowaşonego budownictwa�

Z urzÇdzeniami KYOCERA moÄšesz jednak czuÉ siĂ› Eezpiecznie. WykorzystujÇc unikaOnÇ tecKnoOoJie ECOSYS drukarki oraz MFP KYOCERA zawierajÇ komponenty o dÄ uJiej ÄšywotnoĘci wpÄ ywajÇce na wysokÇ niezawodnoÄ˜Ă‰ i oszczĂ›dnoÄ˜Ă‰.

Podczas konferencji kompleksowo omawiano zagadnienia umoşliwiające realizację budowy uwzględniającej istotne aspekty środowiskowe, zarówno pod względem prawno-finansowym, jak i praktycznym. Dominującą częścią seminarium były prezentacje prelegentów, uznanych w branşy firm i instytucji. W pierwszej części uczestnicy zapoznali się z zagadnieniem: „Ramy prawne, udogodnienia i zachęty finansowe dla zrównowaşonych inwestycji�. W drugiej części szczegółowej analizie poddano z kolei problem: „Inwestycja w zrównowaşone budownictwo – inwestycją w rozwój technologiczny materiałów budowlanych przyjaznych środowisku�. Dopełnieniem pierwszej i drugiej części wystąpień były panele dyskusyjne. Kluczowym elementem konferencji były warsztaty, podczas których w oparciu o dostarczone przez firmę RD bud plany oraz kwestionariusz aspektów środowiskowych – uczestnicy seminarium mieli rozplanować koncepcję budowy o niskiej szkodliwości środowiskowej. Gotowych do podjęcia tego wyzwania podzielono na 5 zespołów, z których kaşdy pracował nad innym projektem. Zdaniem eksperta z firmy RD bud, Jean-Luc Darras, który dokonał oficjalnego podsumowania warsztatów – wszyscy uczestnicy seminarium bardzo dobrze poradzili sobie z tym wymagającym zadaniem.

Oprac. Agata Biernik

Trzecia juş edycja przedsięwzięcia, dzięki synergii fachowej wiedzy ma pomóc w upowszechnianiu na polskim rynku kluczowych załoşeń zrównowaşonego budownictwa oraz krzewić horyzontalną współpracę wszystkich grup zawodowych, biorących udział w procesie realizacji inwestycji budowlanych.

UrzÇdzenia te produkujÇ mniejszÇ iOoÄ˜Ă‰ odpadÂľw niÄš produkty konkurencyjne i oferujÇ najniÄšszy na rynku caÄ kowity koszt posiadania TCO .

8QLNDM QLHSU]\MHPQ\FK QLHVSRG]LDQHN :\ELHU] KYOCERĂš Kontakt: Arcus S.A. 'ystryEutor KYOCERA MITA w 3oOsce www.kyoceramita.pl tel.

Kolejne seminarium poruszające tematykę zrównowaşonego projektowania firma RD bud planuje zorganizować pod koniec września 2013 r., równieş w Warszawie. Więcej informacji: www.rdbud.com

KYOCERA MITA Europe B.V. - www.kyoceramita.eu

KYOCERA MITA Corporation – www.kyoceramita.com 78

www.ekorynek.com

12 | 2013


nowe Volvo V40 Cross Country Poza zasi giem miasta Chcesz uciec od miejskiego zgie³ku? W Volvo V40 Cross Country ka¿dy cel podró¿y jest w Twoim zasiêgu. Usi¹d³ w wygodnym, podgrzewanym fotelu, chwyæ kierownicê i ruszaj w drogê. Podwy¿szone, doskonale zestrojone zawieszenie pozwoli Ci czuæ siê pewnie nawet na gorszych nawierzchniach krêtych, górskich dróg. Z pakietem funkcji wspomagaj¹cych kierowcê najd³u¿sza trasa staje siê czyst¹ przyjemno¸ci¹, a aktywne systemy bezpieczeñstwa sprawi¹, ¿e sprawnie dotrzesz do celu. Oczywi¸cie jest to najbezpieczniejszy model w swojej klasie.

W CENIE JU° OD

98 420 Z± BRUTTO* TERAZ W LEASINGU JU° OD

999 Z± BRUTTO**

volvocars.pl * Volvo V40 Cross Country D2/1,6/115 KM ** Rata miesiêczna brutto w ofercie Volvo Car Financial Services. Okres wynajmu: 60 miesiêcy, udzia³ w³asny: 40%. W zale¿no¸ci od wersji silnika zu¿ycie paliwa w cyklu mieszanym wynosi od 3,8 do 8,3 l/100 km, emisja CO2 od 99 do 194 g/km.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.