nr 1
marzec 2012
cena: 9,90 zł
(w tym 5% VAT)
Wywiad z prof. Stanisławem Rychlickim
Czy wydobycie gazu łupkowego obarczone jest ryzykiem? Jak zarobić w 2012?
Recykling pojazdów
Dla dużych i małych firm
Pieniàdze na inwestycje energooszcz´dne www.ekologiairynek.pl
Spis treści
Czy wydobycie gazu łupkowego jest obarczone ryzykiem ? Rozmowa z prof. Stanisławem Rychlickim
Polski atom wystraszył Polaków. Wnioski z referendum w Gąskach
Dla dużych i małych firm. Pieniądze na inwestycje energooszczędne
Wydarzenia
8
Finanse i prawo
12
16
22
Przemysł | Energetyka
36
40
Nowe prawo o odnawialnych źródłach energii w ogniu krytyki
Do wzięcia 20 milionów na małą infrastrukturę
Rynek dobrze ocenia działania ekologiczne Rozmowa z Michaelem Hepp, prezesem zarządu BASF Polska
4
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Spis treści WYDARZENIA 8 Czy wydobycie gazu łupkowego jest obarczone znacznym ryzykiem ? – rozmowa z prof. Stanisławem Rychlickim
10 Łupki - szansa dla wielu 12 Rynek dobrze ocenia działania ekologiczne- rozmowa z Michaelem Hepp, prezesem zarządu BASF Polska
14 Pieniądze na inwestycje energooszczędne 16 Biznes powinien pokazywać swoją humanistyczną
duszę
- rozmowa z dr. Jackiem Janiszewskim
FINANSE I PRAWO 18 Pieniądze dla środowiska – dotacje i pożyczki na inwestycje ekologiczne 20 Rozwijać biznes, szukać oszczędności czy chronić środowisko naturalne 22 Do wzięcia 20 milionów na małą infrastrukturę 24 NFOŚiGW będzie dotował budowy domów i mieszkań energooszczędnych 26 Mobilne płatności to i moda i wygoda Ekologia w biznesie . Dobry wizerunek i wymierne korzyści
Ekologia
42
– rozmowa z Piotrem Nowocieniem, InPost Finanse Program Infrastruktura i Środowisko sfinansuje więcej inwestycji Czwarta linia kredytowa BOŚ Banku z EBI – 75 mln Euro dla firm i samorządów Odnawialne źródła finansowania
27 28 29 PRZEMYSŁ 30 „Nie” dla energii atomowej! – rozmowa z prof. dr. hab. Jackiem Jagielskim 34 Więcej wydamy niż zyskamy w skali globalnej – spór o koszty polityki klimatycznej KIG
35 Rozproszona energetyka to same korzyści
50
– spór o koszty polityki klimatycznej KK
36 Polski atom wystraszył Polaków. Wnioski z referendum w Gąskach. 38 Prywatyzacja energetyki – bieg z przeszkodami 40 Nowe prawo o odnawialnych źródłach energii w ogniu krytyki EKOLOGIA 42 Ekologia w biznesie. Dobry wizerunek i wymierne korzyści. 44 Stadion Narodowy. Murawa zielona, a reszta ? 48 Zatoka smętnie śpiewających traw 50 Polubimy spalarnie, bo nie mamy wyjścia SAMORZĄD 52 Samorządy zainwestują w ekologię 54 Greenpeace. Zadymiarze czy misjonarze. AGROBIZNES 55 Wzrost dochodów rolników przy stabilnych cenach żywności 56 58 60
- dopłaty bezpośrednie w ramach wspólnej polityki rolnej 50 lat WPR - jubileusz unijnej polityki rolnej Odżył spór o paszę GMO – za i przeciw wydłużeniu moratorium Trwała poprawa choć tempo słabnie. Koniunktura w rolnictwie w 2012 r.
MOTORYZACJA 64 Recycling pojazdów: dofinansowanie daje efekty 66 Ten rok należy do Range Rovera Evoque 68 Logika i ekologika – samochody na prąd 72 Motoryzacja - prezentacje samochodów 72 Używanego golfa kupię albo nową Dacię – Internetowy samochód roku 2011 EDUKACJA 74 Energia elektryczna ze spalin 76 Słoneczna alchemia: fotokatalizatory oczyszczą wodę, pomogą odzyskać Polubimy spalarnie, bo nie mamy wyjścia
surowce
77 Rząd musi preferować niskoemisyjne inwestycje. Polska może obniżyć emisję gazów cieplarnianych o 53%
TARGI 78 Ekologicznie i zielono na Targach Kielce 5
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Od Redaktora
Od redakcji Znane jest powiedzenie, iż nieuchronna jest tylko śmierć oraz podatki. Aktualnie jednak trzecią pozycją tej krótkiej listy powinna być ekologia. I to rozumiana nie tylko jako ochrona wody, powierza czy całego środowiska, w którym żyjemy, ale przede wszystkim tożsama ze zharmonizowaniem wszelkich form naszej aktywności z naturą. To dziś nasze swoiste „być albo nie być”, które zresztą wymaga nie tylko pieniędzy na inwestycje proekologiczne, ale przede wszystkim prawdziwie rewolucyjnych zmian w naszej świadomości. Nas – zwykłych obywateli i nas – przedsiębiorców. Nie ma już, a przynajmniej być nie powinno sprzeczności między potrzebą dbałości o dobra naturalne a efektywnym wykorzystywaniem tych dóbr przez biznes. Przyszedł czas na zakopanie topora wojennego między ekologami a menedżerami zarządzającymi przemysłem, energetyką czy budownictwem. Już jakiś czas temu prawa rynku zaczęły wymuszać działania proekologicznych, bo inne stały się mniej opłacalne. Potem przyszedł czas na promowanie ekologicznego biznesu. Obecnie zaś wkroczyliśmy na etap, na którym działanie proekologiczne staje się nieomalże odruchem bezwarunkowym. Dotarliśmy do takiej fazy rozwoju, w której ekologia podpowiada firmom, zaś biznes odpowiada na wyzwania ekologów. Tytuł tego nowego czasopisma - Ekologia i Rynek, w naszym zamyśle ma być właśnie deklaracją, iż nie chcemy, jako dziennikarze tylko być świadkami procesu kształtowania się uniwersalnej świadomości ekologicznej, jego dokumentalistami. Pragniemy być także animatorami działań proekologicznych. A nawet arbitrami - tam gdzie jeszcze między działaczami ekologicznymi WYDAWCA New Business Look Dyrektor Generalny Jacek Szczęsny Doradca Joanna Kałuzińska-Zasada ADRES REDAKCJI ul. Kwitnącego Sadu 11 02-202 Warszawa tel/fax (22) 408 64 01 biuro@ekorynek.com www.ekologiairynek.pl Redaktor Naczelny Zbigniew Biskupski Zespół redakcyjny Agnieszka Łakoma, Krzysztof Krubski, Jacek Krzemiński, Arkadiusz Bartosiak.
6
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
a menedżerami występują spory. Nie chcemy jednak zbijać kapitału na spektakularnym wydźwięku tych konfliktów, jak czyni to wiele mediów, ale, przy wsparciu neutralnych ekspertów, zamierzamy pomagać w osiąganiu kompromisu. Na naszych łamach znajdą się więc nie tylko materiały o nowych technologiach szanujących zasoby naturalne bądź działających na rzecz renowacji środowiska - i to we wszelkich dziedzinach aktywności ludzkiej, od przemysłu poczynając a na turystyce i rekreacji kończąc. Nasz miesięcznik ma przede wszystkim ambicję być forum dla wszystkich zainteresowanych grup - w tym fundamentalnych ekologów i menedżerów zaślepionych pogonią za zyskiem. Forum - którego motorem jest dialog i dyskusja, a nie deklamacja monologów, odpornych na wszelkie argumenty myślących inaczej. I chcemy też zamieszczać artykuły działające na rzecz kształtowania świadomości ekologicznej wszystkich pozostałych obywateli. Będących często tylko niemymi świadkami tych sporów, pozostającymi bez świadomości, iż rzecz idzie o ich najbardziej żywotne interesy. Przekładające się zarówno na zasobność portfeli, jak i – a może: przede wszystkim - na komfort codziennego życia: w domu, w pracy, w miejscach publicznych. Mamy świadomość, iż ten pierwszy numer EiR jest jeszcze daleki od ideału. Ale mamy cel wytyczony na wiele miesięcy i będziemy ku niemu konsekwentnie zmierzać, licząc nie tylko na życzliwość Czytelników, ale i wspieranie nas w procesie kształtowania powszechnej świadomości ekologicznej ze strony wszystkich, którzy już są homo ecologicus. Zbigniew Biskupski
W następnym numerze: Paliwo z węgla; czy to już czas na wdrożenie nowych technologii konkurujących z wydobyciem ropy naftowej Łupki a prawo; czy Unia ma prawo zablokować eksploatację w Polsce. Raport prawny Zielone fundusze inwestycyjne; jak drobni inwestorzy dobrze zarabiają, wspierając przy tym ekologię Ekologia w bankowości; dokumenty z podpisem elektronicznym, kredyty na ekologiczne budownictwo i inwestycje, a może coś więcej Ekoturystyka: nowa gałąź turystycznego biznesu - można zainwestować i szybko mieć zyski
Zespół Wydawniczy Tomasz Kargul t.kargul@ekorynek.com; tel.536 884534 Robert Grądzki r.gradzki@ekorynek.pl; tel 536 884 532 Tomasz Śpiewak t.spiewak@ekorynek.pl; tel. 536 884537
Nakład: 10 000 e-wydanie: 20 000 DANE WYDAWCY New Business Look ul. Dawidowska 25 05-515 Mysiadło NIP 123-005-05-45
Projekt i skład Izabela Cieślikowska iza_cieslikowska@wp.pl
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega sobie możliwość odmówienia zamieszczenia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy.
Drukarnia: KF PARTNER Sp. z o.o. ul. Drogowa 4 03-109 Warszawa
faksuj skanuj kopiuj drukuj
Bez Ukrytych kosztów
Zakup drukarki albo urządzenia MFP, nie oznacza końca Twoich wydatków związanych z drukowaniem i kopiowaniem. Wielu użytkowników tych urządzeń nie zdaje sobie sprawy z kosztów eksploatacji przekraczających wielokrotnie cenę zakupu. Te ukrywane przez większość producentów koszty wpływają na wzrost obciążenia budżetów wielu przedsiębiorstw. Z urządzeniami KYOCERA możesz jednak czuć się bezpiecznie. Wykorzystując unikalną technologie ECOSYS, drukarki oraz MFP KYOCERA zawierają komponenty o długiej żywotności, wpływające na wysoką niezawodność i oszczędność. Urządzenia te produkują mniejszą ilość odpadów niż produkty konkurencyjne i oferują najniższy na rynku całkowity koszt posiadania (TCO).
Unikaj nieprzyjemnych niespodzianek. Wybierz KYOCERĘ. kontakt: Arcus s.A. Dystrybutor KYOCERA MITA w Polsce www.kyoceramita.pl tel. 22 536 08 00, 536 09 00
kyocerA MItA europe B.V. - www.kyoceramita.eu
kyocerA MItA corporation – www.kyoceramita.com
Wydarzenia Rozmowa z PROF. Stanisławem Rychlickim
Czy wydobycie gazu łupkowego jest obarczone znacznym ryzykiem? Profesor Stanisław Rychlicki do 5 stycznia przewodniczył Radzie Nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Tego dnia zrezygnował z funkcji. Kieruje Katedrà In˝ynierii Naftowej Wydziału Wiertnictwa Nafty i Gazu Akademii Górniczo-Hutniczej.
Agnieszka Łakoma: Minister Skarbu Państwa Mikołaj Budzanowski zapewnia, że produkcja gazu łupkowego na dobre ruszy w 2014 roku i przekonał szefów KGHM, PGE i Tauronu - jako główny właściciel tych firm, by wsparły Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo w pracach poszukiwawczych. Czy sądzi Pan, że takie „odgórne zarządzenie” ma sens i faktycznie za dwa lata PGNiG uruchomi eksploatację? Stanisław Rychlicki: Trzeba odróżnić kwestię rozpoczęcia wstępnego wydobycia bezpośrednio z wykonanych otworów od eksploatacji złóż na skalę przemysłową. Faktycznie produkcja gazu może ruszyć szybko, ale pod pewnymi warunkami. Należy zebrać wydobywany gaz z kilku odwiertów, szybko ułożyć rurociąg i znaleźć odbiorcę. Już jest na Pomorzu firma chętna do odbioru gazu z koncesji PGNiG Wejherowo. Istnieje techniczna możliwość uruchomienia wydobycia, ale całe przedsięwzięcie jest bardzo ambitne i obarczone ryzykiem. Na przeszkodzie mogą stanąć sprawy logistyczne, a także przepisy prawa geologicznego i Wyższego Urzędu Górniczego, wymagające uzyskania wielu pozwoleń. To możliwy scenariusz, ale gazu nie będzie dużo. Na pewno nie mówimy w takiej sytuacji o skali przemysłowej, raczej początkowej eksploatacji, na poziomie kilkudziesięciu milionów metrów sześciennych rocznie lub nieco więcej. I to możliwe tylko pod warunkiem dużej wydajności odwiertów. O skali przemysłowej wydobycia rzędu kilkuset milionów czy miliarda sześc. możemy mówić dopiero po wywierceniu 40 – 60 otworów, wybudowaniu kopalni, ale do tego droga daleka, ze względu na przepisy – przygotowanie i sama realizacja takiej inwestycji trwa zwykle kilka lat.
8
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
- Czy potencjał współpracujących ze sobą polskich, kontrolowanych przez Państwo spółek, wystarczy do uruchomienia wydobycia? - Ministrowi Skarbu chodzi w tym przypadku o zdobycie dodatkowych środków finansowych na ten cel. PGNiG – choć jest największą firmą w branży w Polsce, to samodzielnie nie znajdzie dostatecznie dużych środków na wywiercenie kilkudziesięciu otworów w ciągu najbliższych dwóch - trzech lat. Zwłaszcza, że to nie jedyne wydatki, jakie ma ponieść. Gdy przyjmiemy, że trzeba wykonać jeszcze około 50 odwiertów na tej koncesji, a na każdy potrzeba ok. 45 mln zł to oznacza nakłady w wysokości 2,2 mld zł. Domyślam się, że minister Mikołaj Budzanowski chce, by to polskie firmy były pierwsze w eksploatacji złóż gazu z łupków. - Wydaje mi się, że jednak bardziej efektywna – także finansowo mogłaby być współpraca PGNiG-u z zachodnim koncernem. Poza tym może okazać się, że nawet jeśli wszystkie zainteresowane firmy dofinansują prace na koncesji Wejherowo, to i tak nie uda się wykonać tych 50 odwiertów i to z różnych innych powodów. Czy to jest realne, skoro na ten rok nasz narodowy potentat zaplanował tylko 6 odwiertów? – Niewątpliwie współpraca z firmami zagranicznymi może być istotna na etapie udostępniania i zagospodarowywania złóż gazu z łupków ze względu na ich wiedzę i doświadczenie. PGNiG poczyniło w tym kierunku odpowiednie kroki, ale sądzę, że na pewno nie będzie to dotyczyło koncesji Wejherowo, ale może do niej dojść na terenach innych koncesji. Natomiast faktycznym problemem jest wykonanie większej liczby otworów po prostu ze względu na ograniczone w tym zakresie możliwości polskich firm wiertniczych. Poza tym spółki poszukiwawcze PGNiG-u są też zaangażowane w prace dla zagranicznych koncernów. Na dodatek w kraju nie ma wystarczającej liczby urządzeń. Potrzeba ich co najmniej kilkunastu, gdy chcemy doprowadzić do eksploatacji przemysłowej w krótkim czasie. Dlatego udział firm zagranicznych wiertniczych wydaje się niezbędny. - Czy w tym kontekście wszystkie te zapowiedzi ministerialnie nie są zbyt optymistyczne? W całym kraju wykonano dotąd tylko kilkanaście odwiertów,
Wydarzenia nie mamy zbadanych do końca złóż ani odpowiednio dużo urządzeń wiertnicznych i nie wiadomo, czy eksploatacja będzie opłacalna. – Ja pamiętam wypowiedzi jednego z wiceministrów, że firmy zagraniczne za 5-7 lat mogą wyprodukować u nas nawet 20 - 30 mld m sześc. gazu, co by wymagało wykonania co najmniej tysiąca otworów. Tymczasem firmy szukające gazu z łupków zapowiadają wywiercenie kilkunastu odwiertów w tym roku - w sumie. Faktycznie jest wiele niewiadomych i sporo barier, do których trzeba zaliczyć na przykład rygorystyczne przepisy związane z budową kopalni, trwającą zwykle 3-5 lat. Przepisy budowlane powodują, że na różne zezwolenia trzeba czekać niekiedy miesiącami. Poza tym 25 proc. powierzchni naszego kraju stanowią tereny chronione. Oby na przykład nie okazało się, że to lęgi ptaków, siedliska zwierząt staną się główną przeszkodą w wykonywaniu prac a nie brak środków czy urządzeń. - Jest jeszcze jeden potencjalny problem – to obawy o wpływ zabiegów szczelinowania na środowisko. Zwłaszcza, że wiele kontrowersji wzbudza skład płynu używanego do tego celu, zatłaczanego w ziemię. Jeśli szczelinowanie uznać za groźne dla środowiska, to następstwem będą protesty i zablokowanie prac. Może to właśnie będzie najtrudniejsze? – Nie obawiam się wpływu szczelinowania na środowisko. Protestów można uniknąć przy właściwej edukacji społeczeństwa. Zwłaszcza, że nie ma zagrożeń przy obecnie stosowanej technologii. Skoro w USA wykonano 70 tys. otworów, a odnotowano tylko kilka przypadków zanieczyszczenia środowiska i to nie z powodu zawartości płynu, ale błędów ludzkich, to tak naprawdę nie ma problemu. Opowieści, że szczelinowanie wywołuje trzęsienia ziemi, też są przesadzone. Od prawie 20 lat szczelinowanie hydrauliczne wykonujemy w Polsce i nic takiego nie miało miejsca. Narosło również wiele mitów na temat szkodliwości cieczy szczelinujących, a zawierają one tylko 0,49 % substancji chemicznych używanych na co dzień w produktach spożywczych czy kosmetykach. Mam nadzieję, że gaz z łupków to ogromna szansa dla Polski. - I sądzi Pan, że Komisja Europejska nie odbierze nam tej szansy? Nie jest tajemnicą, że gaz łupkowy ma wielu przeciwników – zwłaszcza wśród ekologów – także w Parlamencie Europejskim. Wiosną mają być gotowe raporty dotyczące m.in. oddziaływania na środowisko. – Wszystko wskazuje na to, że zwolenników gazu łupkowego też jest wielu, nie jest tajemnicą, że po znaczących odkryciach złóż na tych pracach zależy Wielkiej Brytanii. Władze Bułgarii powoli wycofują się z moratorium. Ukraina też jest zainteresowana poszukiwaniami. Nawet jeśli Unia Europejska lub Komisja negatywnie oceni prace poszukiwawcze i wydobycie gazu z łupków, to Polska ma prawo podejmować samodzielne decyzje w tej sprawie. Jeżeli okaże się jeszcze, że gaz łupkowy to dla nas prawdziwe bogactwo, to niewykorzystanie go byłoby ogromnym błędem. - Jeśli wierzyć prognozom firm doradczych i amerykańskiej administracji, to czeka nas gazowe
eldorado. Dlatego trudno oprzeć się wrażeniu, że te wszystkie wyliczenia są na wyrost. Czy analizy dotyczące złóż gazu, które w marcu ma opublikować Państwowy Instytut Geologiczny, będą bardziej wiarygodne i bliższe rzeczywistości? – Dotychczasowe prognozy zasobów w naszym kraju są bardzo rozbieżne - od 1,4 bilionów do 5,3 bilionów metrów sześciennych, a nawet pojawiły się dane o 22,3 bln m sześc. W takiej sytuacji wiadomo, że coś jest nie tak i albo mamy za mało danych, albo są one niewiarygodne. Obawiam się, że ciągle mamy niepełne informacje i zbyt mało otworów, by pokusić się o skuteczne przewidywania. - W 2010 roku pojawiła się informacja, że możemy mieć ok. 150 mld m sześc. gazu łupkowego, nadającego się do wydobycia, a ostatnio, że zasoby wynoszą 400-500 mld m sześc. czyli starczyłyby na pokrycie zapotrzebowania – przy stałym jego poziomie – nawet na 35 lat Zasoby gazowych potęg – Rosji czy USA są znacznie większe… – Nadal poruszamy się w granicach prognoz orientacyjnych i nie można mylić zasobów geologicznych czyli tego, co faktycznie jest w ziemi i wydobywanych - z których możemy skorzystać. Do tej pory zależnie od parametrów złoża wydobywa się z najwyżej ok. 15-20 proc. jego faktycznych zasobów geologicznych. Wydaje się, że trzeba wykonać w skali kraju na udzielonych koncesjach co najmniej jeszcze kilkadziesiąt odwiertów, by móc mówić o realnych zasobach. - Wiele emocji wywołuje plan wprowadzenia specjalnego opodatkowania wydobycia łupków. Czy w tym przypadku rząd zdoła pogodzić własne interesy – czyli potrzeby budżetu z interesami firm prowadzących prace w Polsce? – Mam wrażenie, że ostatnie informacje o planowanym wprowadzeniu podatku od kopalin nieco ostudziły zapał, zwłaszcza zagranicznych koncernów. Liczę że rząd znajdzie złoty środek. Ciągle nie wiemy, jakie ostatecznie będą koszty wydobycia ani podatki. Musimy poczekać na konkretne dane. Wtedy firmy zagraniczne podejmą decyzje, czy dalej pracować w Polsce czy przenieść się na przykład do Argentyny lub na Ukrainę. Trzeba pamiętać, ze niekorzystne rozwiązania spowodują ucieczkę firm, bo żadna z nich nie będzie wydobywać gazu bez gwarancji opłacalności. I nie chodzi tylko o podatki. Nie może być takiej sytuacji, w jakiej teraz jest PGNiG, sprzedając w kraju gaz tanio – poniżej kosztów importu. - Jest plan stopniowego uwalniania rynku gazu w Polsce. Pierwszy etap już w przyszłym roku według zapowiedzi prezesa URE. Czy to realny termin? – Obawiam się, że uwolnienie rynku i cen gazu – choćby tylko dla odbiorców przemysłowych będzie bardzo trudne. Wystarczy choćby przeanalizować fakty, zwłaszcza ten, że nadal PGNiG nie ma nowej taryfy. Choć spółka wystąpiła z wnioskami jeszcze w październiku. Dlatego cały plan i termin wydają się mało realne. Rozmawiała Agnieszka Łakoma
9
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Wydarzenia
Łupki – szansa dla wielu Gaz łupkowy, a tak˝e tzw. gaz zamkni´ty, z angielska tight gas (według geologów Polska powinna mieç du˝e zło˝a i tego surowca), jest okreÊlany przez fachowców mianem gazu niekonwencjonalnego. Łupkowy zalega w szczelinach skał łupkowych, a tight gas w porach skalnych, ale znajdujàcych si´ w Êrodku skał, a nie na ich powierzchni (dlatego nazywa si´ go gazem zamkni´tym). Takie usytuowanie wymaga zupełnie innych metod wydobycia niż w przypadku zwykłego, konwencjonalnego gazu. W przypadku łupków stosuje się tzw. szczelinowanie hydrauliczne, polegające na pompowaniu pod ziemię pod dużym ciśnieniem wody, zmieszanej z pewnymi substancjami chemicznymi. Za pomocą takiej metody kruszy się skały, w których szczelinach zalega gaz. W Polsce pierwsze koncesje na poszukiwanie niekonwencjonalnego gazu (przede wszystkim łupkowego) rząd zaczął wydawać w 2008 roku. Prawdziwe łupkowe szaleństwo zaczęło się jednak w naszym kraju dopiero wiosną zeszłego roku, gdy ujawniono raport amerykańskiej, rządowej agendy energetycznej – U.S. Energy Information Administration (EIA) na temat szacunkowych złóż gazu łupkowego na świecie. Według tego raportu, Polska może mieć największe zasoby tego surowca w Europie i jedne z największych na świecie - 5,3 bln sześc. Dla porównania - roczne zużycie gazu w naszym kraju to niecałe 15 mld m3, z czego aż dwie trzecie pochodzi z Rosji. Wielu ekspertów sugeruje, żeby do tych prognoz podchodzić ostrożnie, bo zostały one opracowane na podstawie dość ogólnych danych, głównie w oparciu o fakt, że na sporym obszarze Polski występują takie same struktury geologiczne, jak w tej części Stanów Zjednoczonych, w której znaleziono olbrzymie złoża gazu łupkowego. I gdyby nawet prognozy się potwierdziły, może okazać się, że wielu znalezionych złóż nie opłaca się – z różnych względów – eksploatować.
10
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
To, co nas różni od Stanów Zjednoczonych, to dużo gęstsze zaludnienie. Tymczasem wydobycie gazu łupkowego wymaga zajęcia dużo większego obszaru i większej liczby odwiertów niż w przypadku gazu konwencjonalnego, co w połączeniu z gęstym zaludnieniem może uniemożliwiać eksploatację wielu złóż. Mimo to - w razie potwierdzenia szacunków IEA – mamy bardzo poważne szanse na to, żeby nie tylko przestać importować gaz z Rosji, ale także stać się jego znaczącym eksporterem. Taka rewolucja dokonuje się już w Stanach Zjednoczonych, które dzięki wydobyciu gazu łupkowego z dużego importera gazu przeobrażają się w jego eksportera. W Kanadzie już jedna trzecia wydobywanego tam gazu pochodzi ze złóż niekonwencjonalnych, w tym z łupków. „Łupkowe sukcesy” obu tych krajów wpływają nie tylko na ich gospodarki, ale na cały globalny rynek paliwowy, prowadząc do spadków cen gazu. Warto dodać, że według Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) rola gazu na świecie w najbliższych dekadach będzie rosła. Gaz zaspokaja dziś 21 proc. światowego zapotrzebowania na energię, a za dwie dekady już co najmniej jedną czwartą. Według MAE odbędzie się to kosztem ropy, której złoża są mniejsze niż gazu. Zaś koszty jej dostarczenia na rynek rosną, bo przedsiębiorstwa naftowe są zmuszane do sięgania do pokładów coraz trudniej dostępnych i droższych w eksploatacji. Z tego powodu – zdaniem Międzynarodowej Agencji Energetycznej - wydobycie ropy
Wydarzenia nie będzie rosnąć, a nawet może zacząć spadać. Tylko po to, by zrekompensować spadające wydobycie ropy w istniejących szybach niezbędne będzie uruchomienie eksploatacji nowych złóż o mocach wydobywczych 47 mln baryłek dziennie. To zaś stanowi dwukrotność dzisiejszego wydobycia wszystkich państw OPEC na Bliskim Wschodzie. Z tych powodów gaz będzie zastępował ropę także jako paliwo samochodowe. Nic więc dziwnego, że inwestowaniem w łupki bardzo zainteresowani są nawet Chińczycy. W Polsce wydano dotąd ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu niekonwencjonalnego. Najwięcej z nich, bo aż 15 uzyskała firma PGNiG, polski koncern kontrolowany przez państwo. Siedem zdobył Orlen, w którym największym udziałowcem także jest państwo. Pozostałe trafiły do innych krajowych spółek oraz do koncernów paliwowo-energetycznych z całego świata, m.in. do trzech amerykańskich gigantów paliwowych: Exxon Mobil (sześć koncesji), Chevron (cztery koncesje) i Marathon Oil (11 koncesji). Te firmy nie inwestowały w Polsce w ciemno i nie opierały się wyłącznie na szacunkach US Energy Information Administration, ale na własną rękę szacowały zasoby polskich złóż. Te szacunki także muszą być optymistyczne, skoro większość firm, które dostały koncesje na gaz łupkowy
w Polsce, poszukuje go już pełną parą i ma za sobą pierwsze odwierty. Takie odwierty kosztują dziesiątki milionów złotych. Sam PGNiG chce przeznaczyć na ten cel tylko w tym roku sumy idące w setki milionów złotych. „Łupkowa ekspansja” tej firmy procentuje, bo PGNiG znalazł już pierwsze spore złoża tego gazu w Lubocinie na Pomorzu. Teraz przygotowuje się do ich eksploatacji. Do Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zgłosił się już potencjalny odbiorca gazu z tego złoża. To niemiecka firma VNG, właściciel sieci gazociągów w paru pomorskich gminach, która chciałaby je zasilać gazem łupkowym, kupowanym od PGNiG. VNG jest tym zainteresowana, bo ów gaz, dzięki temu, że byłby wydobywany na miejscu, powinien być dużo tańszy od konwencjonalnego. Inne firmy, szukające w Polsce gazu łupkowego, miały dotąd mniej szczęścia niż największa polska firma gazowa. Trzeba jednak w tym miejscu powiedzieć, że poszukiwania tego surowca w naszym kraju tak naprawdę dopiero niedawno ruszyły z kopyta. Jesteśmy więc na początku drogi. Jacek Krzemiński
Łupki nieszkodliwe dla środowiska? Według Ministerstwa Środowiska poszukiwanie i wydobycie gazu łupkowego, przy spełnieniu pewnych warunków, nie powinno być szkodliwe dla środowiska. Resort w opracowaniach na ten temat przywołuje wiele różnych danych i informacji, w dużej mierze związanych z eksploatacją złóż łupkowych w Stanach Zjednoczonych, ale i z poszukiwaniami tego surowca w Polsce. Wbrew krążącym opowieściom nie było dotąd udokumentowanych, potwierdzonych przypadków zanieczyszczenia wód podziemnych czy gruntowych gazem łupkowym, czyli przenikania tego gazu – podczas eksploatacji - do gruntów i skał wodonośnych. Gaz łupkowy wydobywa się na dużych głębokościach - w Polsce jego złoża występują na głębokości od dwóch do pięciu kilometrów pod powierzchnią ziemi. Tymczasem poziom wód pitnych nie sięga poniżej 300 m. Jest on oddzielony od łupków grubymi na setki metrów warstwami litych skał (w tym skał nieprzepuszczalnych), co zapewnia złożom tego gazu bardzo szczelną izolację. Podczas wydobycia gaz łupkowy przechodzi przez warstwy wodonośne. Tak samo jest jednak w przypadku wydobycia gazu konwencjonalnego, ale i tu nie ma przypadków jego przedostawania się do gruntów czy skał wodonośnych. Nie ma z prostej przyczyny. Do otworu wiertniczego, zarówno przy wydobyciu zwykłego gazu, jak i łupkowego, wkłada się rury (na zewnątrz tych rur otwór wiertniczy uszczelnia się m.in. warstwą cementu), przez które ów surowiec wydostaje się na powierzchnię. Nie ma więc jak przeniknąć na zewnątrz rury. Podobnie rzecz się ma podczas tzw. procesu szczelinowania złoża (umożliwiającego późniejsze wydobycie), do którego używa się specjalnego płynu, składającego się z wody, piasku oraz mikroskopijnej domieszki dodatków chemicznych. Ryzyko przedostania się tego płynu do wód podziemnych czy gruntowych jest znikome. Oczywiście, przy zachowaniu określonych przepisami procedur wydobywczych.Nie znaczy to jednak, że wydobycie gazu łupkowego w ogóle nie jest uciążliwe dla otoczenia. Wymaga ono większej liczby odwiertów niż w przypadku gazu konwencjonalnego. Podczas przygotowań do wydobycia na tereny, gdzie stają platformy wiertnicze, wjeżdżają dziesiątki ciężarówek ze sprzętem i materiałami potrzebnymi do uruchomienia eksploatacji. Wymaga to także zajęcia sporego terenu wokół platform wiertniczych. Przy szczelinowaniu złóż pracują pompy, które hałasują, a ich silniki emitują spaliny. Część płynu szczelinującego, wtłoczonego pod ziemię, wraca na powierzchnię, można go ponownie użyć, ale za którymś razem nadaje się już tylko do utylizacji (ze względu na duże zasolenie), co trzeba zrobić na powierzchni. Szczelinowaniu towarzyszy też wzmożony pobór wody, ale nie jest on na tyle duży, żeby zagrozić dostawom wody dla mieszkańców okolicznych miejscowości. Po uruchomieniu eksploatacji te uciążliwości znikają. Ze złoża zaczyna płynąć rurami - gaz, co jest niehałaśliwe i nieuciążliwe dla otoczenia. Skąd więc wziął się – w łupkowej epopei – wątek rzekomej szkodliwości dla środowiska wydobycia gazu łupkowego? Zazwyczaj z braku wiedzy, „strachu przed nowym”, upowszechnianiem – za pośrednictwem mediów i internetu – informacji o rzekomych przypadkach szkodliwości eksploatacji łupków. Głównie chodzi o to, że w kilku miejscach, gdzie eksploatuje się już gaz łupkowy w wodzie z kranu wykryto metan. Potem okazało się jednak, że jego źródłem wcale nie są łupki, ale rozkładające się w gruncie, tuż pod powierzchnią ziemi, substancje organiczne. Tak naprawdę wydobycie gazu łupkowego na dużą skalę w Polsce sprzyjałoby ochronie środowiska, bo zacznie on zastępować węgiel (jako opał) i ropę (jako paliwo), a jest od nich znacznie bardziej ekologicznym surowcem. To znaczy, że jego spalaniu towarzyszy dużo mniejsza emisja szkodliwych gazów (takich, jak dwutlenek siarki, tlenki azotu, tlenek węgla) oraz gazów cieplarnianych niż w przypadku węgla i ropy. Sęk w tym, że gaz łupkowy stanowi konkurencję dla gazu konwencjonalnego. Nie jest to w smak firmom eksploatującym zwykły gaz (takim, jak Gazprom), jak i krajom posiadającym duże jego złoża (takim, jak Rosja, Iran, Katar). Stosuje się więc wobec gazu łupkowego tzw. czarny PR, któremu ulegają nie tylko niektórzy ekolodzy, ale także i część polityków w krajach zachodniej Europy.
11
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Wydarzenia
Rynek dobrze ocenia działania ekologiczne Rozmowa z dr. Michaelem Hepp, prezesem zarzàdu BASF Polska czas produkcji gazów cieplarnianych i wykorzystanej energii. W ubiegłym roku osiągnęliśmy poziom ochrony środowiska, ograniczania emisji dwutlenku węgla i oszczędności energetycznych, który zakładaliśmy dopiero na rok 2020. Trudno sobie wyobrazić taki postęp bez innowacji. Ciekawy jest nowy pomysł na recykling gazów cieplarnianych przez spożytkowanie dwutlenku węgla przy pomocy światła słonecznego jako nośnika energii. BASF wraz z innymi firmami chemicznymi, Uniwersytetem w Heidelbergu i Instytutem Technologicznym w Karlsruhe chcą przekształcić dwutlenek węgla w paliwo dla przerobionych silników spalinowych – jest to krok w kierunku przyjaznych dla środowiska technologii komunikacyjnych, a jednocześnie alternatywa dla istniejących planów składowania dwutlenku węgla. Projekt konsorcjum badawczego pod nazwą „Solar2fuel” należy do czołowego klastra „Forum Organic Electronics” i dotowany był przez Federalne Ministerstwo Edukacji i Nauki.
„Sposób, w jaki przedsiębiorstwo traktuje kwestie ochrony klimatu, znajduje swoje odbicie w decyzjach inwestorskich i zaufaniu, jakim darzą nas akcjonariusze.”
Innowacje dużo kosztują. Czy to ma sens w kryzysie? – Na to pytanie odpowiem Pani najnowszymi danymi naszej firmy. W ubiegłym roku ogłosiliśmy ponad 1000 patentów! BASF właśnie ogłosił, że na badania wyda w tym roku 1,7 mld euro. Dla branży chemicznej badania są eliksirem życia, bez nich nic nie wymyślimy. A my lubimy być innowacyjni. Nie oszczędzamy w kryzysie, bo naszym zdaniem te wydatki jutro zwrócą się w postaci nowych produktów. I zysków, oczywiście. Czy odnotowali Państwo już korzyści z badań w ubiegłych latach? – Oczywiście. W 2011 roku, w czasie trwającego światowego kryzysu gospodarczego wyniki finansowe BASF znacznie przekroczyły bardzo dobre osiągnięcia z 2010 roku. Zwiększyliśmy obrót o 15% - do 73,5 mld €. W Polsce BASF miał jeszcze lepszy rok pod tym względem, ponieważ nasz obrót wzrósł o 30%, do 685 mln euro. Ale mówimy nie tylko o finansach. BASF prowadzi ścisłą kontrolę emitowanych pod-
12
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Czy może Pan przybliżyć naszym czytelnikom działania BASF w zakresie ochrony środowiska? – Chciałbym podkreślić, że jest to jeden z priorytetów naszej firmy. We wszystkich procesach produkcyjnych stawiamy ogromny nacisk nie tylko na bezpieczeństwo pracowników, ale również na możliwości chronienia środowiska przed skutkami procesów produkcyjnych. Naszym nowym celem na rok 2020 jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych w trakcie całego łańcucha produkcyjnego o 40%, a także zwiększenie efektywności energetycznej o 35%. Jako pierwsze globalne przedsiębiorstwo stworzyliśmy stanowisko oficera ds. ochrony klimatu, którego celem jest współpraca ze wszystkimi działami firmy i poszukiwanie nowych rozwiązań, nie tylko technologiczne, ale również np. procesowe. Niekiedy nawet zmiana organizacji procesu produkcji może przyczynić się do oszczędności energetycznych czy ograniczenia emisji. Publikujemy również regularnie obszerny raport węglowy (raport CO2). Sposób, w jaki przedsiębiorstwo traktuje kwestie ochrony klimatu, znajduje swoje odbicie w decyzjach inwestorskich i zaufaniu, jakim darzą nas akcjonariusze. Skąd państwo wiedzą, jakie nowe produkty są potrzebne? – To właśnie zasługa naszych działów badań i rozwoju, ale też rynku i informacji na temat potrzeb klientów zebranych przez naszych sprzedawców. W BASF w działach R&D zatrudniamy ok. dziesięć tysięcy pracowników, uczestniczymy w trzech tysiącach projektów na całym świecie, współpracujemy z setkami uczelni. Ta armia ludzi zgłasza 3-4 patenty każdego dnia, mamy ich łącznie już ponad 130 tys. Z drugiej strony mamy wolny rynek, konkurencję oraz samych konsumentów, których świadomość ekologiczna wzrasta i oczekują od nas nowych produktów, które odpowiadałyby im nowym potrzebom. To jest dla nas oczywiście bardzo silna motywacja do badań.
Wydarzenia Dodam, że w Polsce również mamy laboratoria we wszystkich naszych fabrykach, np. laboratorium w Myślenicach pracuje nad dopasowywaniem naszych domieszek do betonów – do oczekiwań klientów. Faktycznie dysponują państwo niesamowitym potencjałem wiedzy. Z czego jest Pan szczególnie dumny? – W firmie o tak długiej tradycji dochodzi czasem do sytuacji, gdy nasze innowacyjne wynalazki pokonują inne produkty, które również my wymyśliliśmy, jakiś czas wcześniej. Tak było np. z Neoporem, polistyrenem z dodatkiem grafitu, który ma o 20% większą wydajność energetyczną od białego styropianu - a sam styropian również powstał w laboratoriach BASF, pół wieku wcześniej. W tej chwili bardzo dynamicznie rozwija się rynek materiałów biodegradowalnych. Zapotrzebowanie na te produkty wzrasta średnio o 20% rocznie. I tutaj również oferujemy naszym klientom bardzo dobry materiał – Ecovio, który ulega biodegradacji w ciągu ok 4 tygodni. To rodzi różnorodne możliwości jego wykorzystania, w gospodarstwach domowych jako np. worki na śmieci, ale też jako siatki na zakupy, opakowania na żywność, kubki na napoje. Ma zastosowanie wszędzie tam, gdzie samo korzystanie z produktów z tworzyw sztucznych jest krótkotrwałe, natomiast długi jest ich czas utylizacji. Wyniki naszych prac badawczych znajdują się naprawdę wszędzie, ponieważ chemia towarzyszy nam w codziennym życiu. Sądzi Pan, że nasi czytelnicy spotykają się z Państwa produktami na co dzień? – Produkty firmy BASF znajdują się dziś w opakowaniach produktów spożywczych, meblach, samochodach, obudowach sprzętu elektrycznego oraz w artykułach AGD, konstrukcjach hal sportowych, kremach do opalania, artykułach higienicz-nych, w benzynie i obuwiu. Barwnik indygo w dżinsach, lakier na samochodzie czy też materiał ociepleniowy domu – to wszystko miało szanse powstać w laboratoriach BASF. Aktualnie pracujemy nad stworzeniem nowej generacji akumulatorów litowo-jonowych, dużo trwalszych od dotychczasowych. Efekty będą ważne dla użytkowników laptopów i samochodów. Jak funkcjonuje Polska na europejskim rynku z perspektywy BASF? – Polska realizuje 1/3 naszych obrotów w regionie Europy Centra-lnej. Jest to dla nas ważny rynek, który dodatkowo dysponuje dużym potencjałem wzrostu. Nie wiem, czy zdaje Pan sobie sprawę, że w Polsce zużywa się trzy razy mniej chemikaliów niż w innych krajach Europy Zachodniej. Polska infrastruktura, mimo intensywnych prac przed EURO 2012, wciąż wymaga rozwoju, co daje pole do popisu dla inwestorów i producentów z branży budowlanej.
tworzywa sztuczne i chemikalia. Jesteśmy wiodącym dostawcą środków ochrony roślin dla polskich rolników. Zaopatrujemy w tworzywa sztuczne polskie przedsiębiorstwa branży motoryzacyjnej, elektrotechnicznej, budowlanej, AGD i opakowań. Duże znaczenie ma dla nas branża budowlana, w szczególności segment chemii budowlanej. Wymieniłem tylko kilka przykładów, by pokazać, jak mocno jesteśmy zakorzenieni na polskim rynku i jak dobrze się tu czujemy. W ciągu ostatnich dwóch lat zainwestowaliśmy w Polsce 10 mln euro. Działają tu trzy fabryki BASF, dwie w Śremie i jedna w Myślenicach. Zakłady w Śremie produkują suche zaprawy i kleje, dla przemysłu budowlanego, drugi, poliuretany dla przemysłu budowlanego, samochodowego i produkcji urządzeń gospodarstwa domowego. W Myślenicach z kolei wytwarzane są domieszki do betonu, które trafiają między innymi na remontowaną właśnie trasę A4. Wspominał Pan o ogromnym potencjale naukowym, jakim dysponuje BASF. Czy w jakikolwiek sposób wspomagają Państwo przepływ tej wiedzy, zwłaszcza w naszym kraju? – Oczywiście. Stale współpracujemy, głównie przez nasze zakłady produkcyjne, ze szkołami wyższymi, zwłaszcza politechnikami. Prowadzimy wykłady dla studentów, ale też organizujemy dla nich konkursy, stypendia i praktyki. Żeby tłumaczyć zasady funkcjonowania fabryk i kwestie bezpieczeństwa produkcji i pracy, oprowadzamy po nich wycieczki szkolne. Ma pan niezwykle ciekawe międzynarodowe doświadczenie zawodowe, spędził Pan również kilka lat w Brazylii. Jak ocenia Pan z tej perspektywy polski rynek chemiczny? – W polskich firmach chemicznych wciąż mają duże zapotrzebowanie na inwestycje, choć muszę przyznać, że przedsiębiorstwa wybrały już właściwą drogę, tzn. modernizację, inwestycje w technologie i wprowadzanie nowych produktów. Ważnym elementem jest silniejsza kooperacja branży chemicznej z instytucjami naukowymi oraz wykorzystanie funduszy unijnych. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Patrycja Cieślik
Jakie są wobec tego Państwa plany w Polsce? – Nasza strategia dla Polski to zyskowny rozwój. Przez wiele lat odnotowywaliśmy dwucyfrowy wzrost. Wyniki za 2011 r. są obiecujące, co pozwala mieć nadzieję, że tak też będzie w bieżącym roku. Będziemy umacniać naszą pozycję w tradycyjnie silnych segmentach, jak produkty dla rolnictwa,
13
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Wydarzenia
Pieniàdze na inwestycje energooszcz´dne Cementownie, huty i inne wielkie przedsi´biorstwa mogà skorzystaç z 820 mln zł dotacji na audyty energetyczne i popraw´ energochłonnoÊci, zaÊ małe i Êrednie firmy ze 150 mln euro linii kredytowych EBOR na przedsi´wzi´cia energooszcz´dne. Program „Efektywne wykorzystanie energii” został stworzony jako instrument strategiczny i długookresowy – jego realizacja zaplanowana jest do 2015 roku, a całkowity budżet wynosi 820 mln zł. W ramach Programu Finansowania Rozwoju Energii Zrównoważonej na przedsięwzięcia energooszczędne przeznaczone jest 150 mln euro.
Od 5 milionów w górę
Do końca marca bieżącego roku Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przyjmuje wnioski o dofinansowanie audytów energetycznych i elektroenergetycznych w najbardziej energochłonnych przedsiębiorstwach - hutach, cementowniach itp., zużywających rocznie powyżej 50 GWh energii elektrycznej i cieplnej łącznie. W ramach programu priorytetowego „Efektywne wykorzystanie energii” Fundusz oferuje na ten cel dotacje pokrywające do 70 proc. kosztów audytu. Zwrot zainwestowanych w efektywność energetyczną kosztów, szczególnie w starszych, niemodernizowanych jeszcze przedsiębiorstwach, jest wyjątkowo krótki i może wynosić nawet 3-4 lata. Trzeba jednak mieć na względzie, iż inwestycje mają określony dolny próg finansowy - koszt przedsięwzięcia musi przekraczać 5 mln zł. - Tych, którzy jeszcze nie przeprowadzili audytu energetycznego, zachęcam, by skorzystali z okazji i zrobili to na bardzo
14
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
korzystnych warunkach - mówi Urszula Zając, kierownik wydziału nadzorującego wdrażanie programu. - Jeśli przedsiębiorca od razu nie zdecyduje się na realizację kosztownych inwestycji wskazanych w audycie, po otrzymanej dotacji może przeznaczyć jej równowartość na mniejszą inwestycję wskazaną w audycie np. wymianę całego oświetlenia na energooszczędne. Przedsiębiorstwa rozważające inwestycję w energooszczędne rozwiązania, mogą również otrzymać w Funduszu preferencyjne pożyczki w wysokości od 3,5 do 42 mln zł, pokrywające do 70 proc. kosztów kwalifikowanych. Preferencyjny charakter pożyczek to nie tylko niewielkie oprocentowanie (WIBOR 3M + 50 pkt) ale również prostsze niż w bankach procedury ustanawiania zabezpieczeń. Głównymi warunkami przyznania pożyczki jest posiadanie wyników audytu energetycznego i uzyskanie - dzięki realizowanej inwestycji - minimum siedmioprocentowej redukcji zużycia energii. Fundusz w tym roku równolegle ogłosił programy na audyty oraz inwestycje zwiększające efektywność energetyczną przedsiębiorstw. Pierwszy tegoroczny nabór wniosków o dofinansowanie takich przedsięwzięć zakończył się 15 lutego, wkrótce zaś zostanie ogłoszony termin drugiej tury. - Jak na razie nasz program, oprócz linii kredytowych EBOR, to jedyne tego typu systemowe rozwiązanie o zasięgu ogólnopolskim - mówi Marek Kownacki, Dyrektor Departamentu
Wydarzenia Przedsięwzięć Przemysłowych NFOŚiGW. - Inwestowanie w efektywność energetyczną to nie tylko aktualny trend polityki energetycznej i klimatycznej UE. Dla dużych przedsiębiorstw to często najtańsze źródło energii i sposób na znaczną redukcję kosztów, a więc i wzrost konkurencyjności na rynku. Obecnie program Funduszu przeznaczony jest dla najbardziej „energożernych” podmiotów, zużywających powyżej 50 GWh rocznie. Ale przecież, w przeciwieństwie do konkurencji z obszaru Unii Europejskiej, wiele małych i średnich przedsiębiorstw w Polsce (MŚP) nie podjęło jeszcze żadnych działań związanych z podniesieniem efektywności zużycia energii. Oznacza to, że polscy przedsiębiorcy produkują wykorzystując więcej drogiej energii. W świetle prognoz wzrostu cen energii, należy zakładać, że przedsiębiorcy, którzy nie zdecydują się w najbliższym czasie na inwestycje, będą coraz mniej konkurencyjni. Mniejsze przedsiębiorstwa powinny sprawdzić, czy właściwe terytorialnie wojewódzkie fundusze ochrony środowiska i gospodarki wodnej (niezależne od NFOŚiGW) nie oferują również finansowego wsparcia na realizację energooszczędnych inwestycji. Małe i średnie przedsiębiorstwa mogą też ubiegać się o podobne środki z linii kredytowej EBOR w bankach komercyjnych. Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju (EBOR) aktualnie oferuje MŚP na przedsięwzięcia energooszczędne linie kredytowe o wartości 150 mln euro. Są one dostępne w ramach Programu Finansowania Rozwoju Energii Zrównoważonej (PolSEFF) i mogą z nich skorzystać przedsiębiorcy zainteresowani inwestycją w nowe technologie i urządzenia obniżające zużycie energii lub wytwarzające energię ze źródeł odnawialnych. Finansowanie można uzyskać w formie kredytu lub leasingu w wysokości do 1 miliona euro za pośrednictwem uczestniczących w programie instytucji finansowych (banków i instytucji leasingowych). Projekty realizowane w ramach programu PolSEFF można podzielić na trzy główne grupy inwestycji: inwestycje bazujące na urządzeniach i rozwiązaniach z listy LEME, projekty dużej skali z obszaru Efektywności Energetycznej, Energii Odnawialnej oraz Budynków oraz projekty inwestycyjne dostawców. Banki uczestniczące w programie to Millennium (Bank i Leasing), Bank Gospodarki Żywnościowej, BNP PARIBAS oraz Bank Zachodni WBK Finanse & Leasing. Warto dodać, że poza pieniędzmi w ramach programu PolSEFF przedsiębiorcy mogą liczyć na bezpłatne, profesjonalne doradztwo inżynierów i ekspertów finansowych specjalizujących się w inwestycjach z obszaru efektywności energetycznej oraz energii odnawialnej. Przedsiębiorstwo, które skorzysta z PolSEFF może liczyć na korzyści finansowe: roczne oszczędności z tytułu mniejszego o co najmniej 20 proc. zużycia energii oraz premię inwestycyjną w wysokości 10 proc. lub 15 proc. wartości kredytu (leasingu) w zależności od zrealizowanego projektu inwestycyjnego. Swoją wartość ma też doradztwo i pomoc techniczna. Do dyspozycji beneficjenta PolSEFF jest bowiem bezpłatna, profesjonalna pomoc techniczna i konsultacyjna na każdym etapie inwestycji.
Istotną cechą programu jest też szeroki wybór zweryfikowanych urządzeń i technologii oferujących podniesienie efektywności energetycznej, dostępnych na liście LEME. LEME to Lista Zakwalifikowanych Materiałów i Urządzeń. Lista LEME prezentuje w jednym miejscu większość dostępnych obecnie energooszczędnych technologii, które można zastosować w małym lub średnim przedsiębiorstwie, a skorzystanie z wyszukiwarki umożliwia pozyskanie informacji o wielu urządzeniach i ich producentach. Korzyści z zastosowania LEME w ramach PolSEFF to: automatyczna kwalifikacja inwestycji do jej sfinansowania w ramach programu, otwartość listy, dostępność źródła wiedzy i informacji oraz skuteczna forma bezpłatnej promocji dla producentów zarejestrowanych urządzeń. Automatyczna kwalifikacja inwestycji polega na tym, iż wystarczy, że przedsiębiorca reprezentujący małe lub średnie przedsiębiorstwo, ubiegający się o środki z PolSEFF, wybierze z listy urządzenie lub materiały, które chciałby zainstalować w swoim przedsiębiorstwie i przedstawi jego certyfikat w jednym z banków uczestniczących w programie. Certyfikaty do wydrukowania dostępne są na stronie każdego urządzenia i materiału zarejestrowanego na liście, zaś szczegółowy proces realizacji inwestycji bazującej na urządzeniach i materiałach z listy LEME dostępny jest w zakładce aplikowanie / projekty bazujące na LEME. Urządzenie lub materiał do umieszczenia na liście LEME w dostępnych na stronie kategoriach technologicznych może zgłosić każdy przedsiębiorca, zarówno producent jak i inwestor. Producenci energooszczędnych urządzeń i materiałów oraz urządzeń z obszaru odnawialnej energii mogą to zrobić poprzez zarejestrowanie swojego przedsiębiorstwa i wypełnienie informacji o produktach, które chcieliby umieścić na liście. Przedsiębiorcy, którzy chcieliby zainwestować w urządzenie, którego nie ma na liście, mogą je zgłosić poprzez wysłanie e-maila na helpline@polseff.org. Zgłoszone urządzenie zostanie dodane do listy po jego weryfikacji przez inżynierów PolSEFF. Rejestracja firmy oraz umiejscowienie urządzeń i materiałów na liście jest bezpłatne; można zgłosić dowolną liczbę urządzeń. Umiejscowienie zgłoszonego urządzenia lub materiału na liście oznacza, iż niezależni od producenta eksperci z obszaru technologii energooszczędnych uznali, iż spełnia ono wymagające kryteria z obszaru wydajności i efektywności energetycznej. Obecność producenta i jego produktów na liście bez wątpienia wpłynie na kształtowanie ich pozytywnego wizerunku pośród potencjalnych klientów, dodatkowo stając się wymiernym narzędziem wspierania sprzedaży. Sfinansowanie w ramach PolSEFF inwestycji w urządzenia i materiały z listy oznacza w praktyce 10% rabat, który inwestor otrzymuje z banku po zakończeniu inwestycji. Na koniec warto też wspomnieć o korzyściach rynkowych, na jakie może liczyć firma z obszaru MŚP, która skorzysta z programu PolSEFF. Dzięki poprawie rentowności, może ona liczyć na wzrost konkurencyjności rynkowej przedsiębiorstwa – przede wszystkim dzięki podniesieniu jakości produktów oraz poprawie warunków pracy. Zbigniew Biskupski
15
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Wydarzenia
Biznes powinien pokazywaç swojà humanistycznà dusz´ Rozmowa z dr. Jackiem Janiszewskim, organizatorem XIX. Forum Gospodarczego w Toruniu Przedstawiciele największych firm oraz politycy 5. i 6. marca zjadą do Torunia, by, jak zwykle, rozmawiać o ekonomii, gospodarce. Ale, co jest nowością, w debatach pojawi się dodatkowo wątek humanistyczny. - Ta zmiana wynika z chęci dyskusji na dwa tematy, których logicznie nie potrafię wytłumaczyć. Pierwszy to jest wejście Palikota do Sejmu z bardzo dobrym wynikiem oraz protest młodzieży wobec ACTA. Sukces Janusza Palikota prawdopodobnie wziął się z tego, że istniejące partie polityczne straciły kontakt z rzeczywistością. Z kolei to, co się działo w sprawie ACTA, było chyba efektem ogromnej różnicy pokoleniowej między młodymi ludźmi, a politykami, którzy rozumieją Internet inaczej, i inaczej z niego korzystają. To są tak ważne tematy, że uznaliśmy za celowe, by poza elementami politycznymi i gospodarczymi, wprowadzić do naszego forum elementy humanistyczne. Dlatego podczas dwóch dni naukowcy z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego będą prowokować uczestników forum do dyskusji na tematy socjologiczne. Na żadnym forum w Polsce tego typu nie ma tego typu wątków humanistycznych… - Nie tylko w Polsce, ale też na żadnym forum na świecie. Wielu prezesów dużych, polskich korporacji ma dyplomy z kierunków humanistycznych, a nie uczelni ekonomicznych. To pokazuje, że ludzie sięgają po wykształcenie humanistyczne nie po to, by z niego żyć, ale żeby w siebie uwierzyć i bardziej rozumieć ludzi. Chcecie też przełamać stereotyp prezesa-ważniaka, któremu zależy tylko i wyłącznie na słupkach, tabelkach i wykresach? - Prawdziwy, etyczny biznes nie myśli tylko o kasie. Kasa jest wynikiem pewnego postępowania w życiu. Rano wstać, potem ciężko pracować, wieczorem położyć się z poczuciem, iż jeszcze coś ważnego się przeczytało i coś ważnego zrobiło. Kiedy wynikiem takiego postępowania jest sukces ekonomiczny, możemy mówić o pełnym spełnieniu. Pieniądze dla samych pieniędzy, w porządnym biznesie nigdy nie są celem samym w sobie. Coraz więcej firm rozwija CSR, czyli społeczną odpowiedzialność biznesu. - O tym też będziemy rozmawiać, zarówno w części ekonomicznej jak i humanistycznej. Ciężko jest bowiem prowadzić biznes w oderwaniu od potrzeb i problemów społeczeństwa. Nigdy nie można narzucić komuś, jak ma prowadzić firmę. Myślę jednak, że na Forum Gospodarczym w Toruniu możemy wypracować pewne wzory, z których inni będą korzystać.
16
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Organizacja Forum Gospodarczego w Toruniu to oczywiście promocja miasta. Co jeszcze daje nam to wydarzenie? - Od zawsze marzyło mi się, by Toruń był kojarzony nie tylko z Mikołajem Kopernikiem, ale także z otwartością na świat. Tak wielu ludzi mądrych, wykształconych, ale jednocześnie zamkniętych w sobie i w siebie nie wierzących, to ja nigdzie indziej nie widziałem. Organizuje pan Forum po raz 19-ty. Wielu gości jest w Toruniu co rok, inni po raz pierwszy. Jak oni widzą Toruń przed wizytą u nas i jak po? - Gdy zapraszam naszych potencjalnych gości do Torunia, oni często mówią, że wielokrotnie przejeżdżali przez miasto, ale nigdy się nie zatrzymali. Kiedyś to było wytłumaczalne, bo nie było infrastruktury dla biznesmenów: istniał realnie jeden wysokiej klasy hotel i to wszystko. Teraz jest inaczej. Przybyło bardzo dużo dobrych hoteli. Mnóstwo ludzi goszczących w Toruniu na naszej imprezie, przyjeżdża później znowu. Z rodziną na weekend, zatrzymują się na obiad w drodze z Warszawy do Gdańska, albo wybierają Toruń na miejsce organizacji spotkania firmowego. Po otwarciu centrum konferencyjnego w miejscu Wodnika, pozycja Torunia jeszcze wzrośnie. Na rynku kongresów już jest bardzo dobra, a stanie się idealna. Do tego autostrada A1. Trudno sobie wyobrazić lepsze miejsce do organizacji konferencji czy kongresów niż nasze miasto. Z doskonałą infrastrukturą hotelową i dogodnymi połączeniami komunikacyjnymi, z lokalizacją w środku Polski. Jest pan toruńskim patriotą, ale często mówi pan, że na gospodarczej mapie Polski nie liczy się jedno miasto, ale cały region – region pięciu prezydenckich miast. - To prawda. Trzeba w końcu dać sobie spokój z rywalizacją miast, szczególnie Bydgoszczy i Torunia, przekuwając to na współpracę. Dla dużych inwestorów 200- czy 400-tysięczne miasto jest naprawdę mało znaczącym punktem. Ale już milionowy zespół miast prezydenckich staje się poważnym partnerem. W świecie szybkiej komunikacji nie ma znaczenia, czy nowa fabryka powstanie w Toruniu, czy pod Kowalewem Pomorskim. Bo pracować w niej będą wszyscy. Chodzi o to, by władze miast, zamiast się ścigać o inwestora, powinny współtworzyć infrastrukturę, dzięki której z jednego miejsca w drugie można bardzo szybko dojechać. W przyszłym roku Forum odbędzie się po raz dwudziesty. Przygotowujecie coś specjalnego? - Na pewno. Są bardzo duże szanse na to, że konferencję zaszczyci prezydent Bronisław Komorowski. Atrakcji będzie więcej, ale przyjdzie jeszcze czas, by o nich mówić. Rozmawiała Aleksandra Nowak
Prezentacja
Ekologicznie odpowiedzialni czyli Eko CSR
Biznes odpowiedzialny społecznie to dziś przede wszystkim pozostający w harmonii z naturą. Potrafiący nie tylko korzystać z zasobów naturalnych w zgodzie z prawem i etyką, ale wnoszący też wiele do ich rewitalizacji. I to bez oglądania się w tył, na winowajców nadwątlonych dziś tak mocno sił natury. W naszym miesięczniku CSR znalazł więc swoje stałe miejsce. Pod hasłem Ekologicznie Odpowiedzialni będziemy się oczywiście koncentrować na tym ekologicznym wymiarze CSR, ale nie zaniedbamy także pozostałych aspektów odpowiedzialności społecznej biznesu. Chcemy przy tym przede wszystkim popularyzować najlepsze i najciekawsze rozwiązania stosowane w zakresie CSR w polskich firmach. Tomasz Kargul Kierownik projektu Ekologicznie Odpowiedzialni t.kargul@ekorynek.com 17
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo
Dotacje i po˚yczki na inwestycje ekologiczne
Pieniàdze dla Êrodowiska Wytwarzanie energii ze êródeł odnawialnych to w ocenie wielu przedsi´biorców jeden z najbardziej dziÊ atrakcyjnych i przyszłoÊciowych, z uwagi m.in. na jej wa˝ne miejsce w polityce energetycznej i strategii rozwojowej Uni Europejskiej, kierunków inwestowania. Inwestycje takie sà jednak kosztowne, zwłaszcza gdy idzie o energetyk´ wiatrowà. Na budow´ elektrowni wiatrowej potrzeba ok. 6 mln zł w przeliczeniu na 1 MW. Jak te Êrodki zgromadziç? Jedna z możliwości to uzyskanie dofinansowania z funduszy unijnych. Dla przedsiębiorców, właścicieli przedsiębiorstw mikro-, małych i średnich, planujących budowę farmy wiatrowej czy elektrowni na biomasę, przeznaczone są dotacje z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (Działanie 9.4 Wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych). Środki z tego źródła służą także wspieraniu energetyki wodnej. Można wykorzystać je na budowę małej, do 10 MW elektrowni wodnej, lub zwiększenie mocy elektrowni istniejącej a także budowę ciepłowni geotermalnej. Możliwe jest też dofinansowanie instalacji kolektorów słonecznych. Maksymalna kwota wsparcia to 40 mln zł. Wśród blisko 3 tys. beneficjentów pomocy z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko małe i średnie firmy stanowią niewielką grupę. Niemal wszystkie uzyskały dotacje na inwestycje właśnie w energetykę odnawialną: 25 wybudowało z udziałem środków unijnych farmy wiatrowe, 9 - elektrownie na biogaz. Spółka Wiatrak ze Starorypina Prywatnego uzyskała np. 12,8 mln zł na budowę elektrowni wiatrowej o mocy 2,7 MW; to ponad połowa wartości inwestycji (24,6 mln) i więcej niż 2/3 jej kosztów kwalifikowanych (18,4 mln) Spółka Eko-Energia w Grzmiącej w woj. zachodniopomorskim uzyskała na budowę
18
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
elektrociepłowni biogazowej 10,5 mln środków unijnych, co pozwoliło pokryć połowę całkowitych kosztów (19,6 mln). Przeważające na liście beneficjentów Programu duże przedsiębiorstwa i spółki komunalne korzystały z niego w o wiele większym zakresie. Tak np. zakłady azotowe w TarnowieMościskach uzyskały na wprowadzenie technologii wykorzystania popiołów 4,5 mln zł dotacji (przy łącznych kosztach 15,2 mln) a zakłady azotowe w Policach wprowadziły korzystając ze środków unijnych system odzysku ciepła pozwalający na ograniczenie zużycia gazu. Środki unijne w oczach wielu mniejszych przedsiębiorców są wciąż trudno dostępne. Wynika to z wysokich minimalnych wartości projektów, faktu, że dotacje wypłacane są po ich zrealizowaniu (nie zawsze można uzyskać zaliczkę) oraz skomplikowanych procedur. Jeszcze inny problem to swoista sezonowość dotacji, związana z cyklami budżetowymi UE. W 2012 r. naboru projektów się już np. „nie przewiduje”. Trzeba więc - jeśli inwestor zakłada, że uzyska dofinansowanie unijnie - czekać na kolejne raty pomocy na inwestycje proekologiczne, być może np. niższej i przyznawanej na nieco innych zasadach.
Finanse i prawo
Dobry kredyt na dobrą energię
Dofinansowanie inwestycji ekologicznych można uzyskać także ze środków krajowych. Oferuje je Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - na przedsięwzięcia wymienione na swej liście Programów Priorytetowych. Dotacje, przyznawane na zasadach konkursowych, mają formę dopłat do oprocentowania kredytów bankowych na okres do 10 lat. Łączna kwota dofinansowania nie może jednak przekroczyć 15 proc. wykorzystanego kredytu. Obecnie realizowane są m.in. programy wspierania rozwoju odnawialnych źródeł energii i kogeneracji (jednoczesnego wytwarzania energii elektrycznej i ciepła) OZE 1 i OZE 2. Beneficjenci pierwszego z nich korzystają z przyznawanych na 15 lat pożyczek, które mogą pokryć do 75 proc. kwalifikowanych kosztów inwestycji (do 50 mln zł). Program OZE 1 realizowany jest przez wojewódzkie fundusze ochrony środowiska za środki z NFOŚiGW. Pożyczki o stałym oprocentowaniu 2 proc. przyznawane są na pokrycie do 75 proc. kwalifikowanych kosztów inwestycji wartości 0,5-10 mln zł. Mogą one być umarzane nawet w 50 proc. Dotacje do kredytów przyznają też same wojewódzkie fundusze ochrony środowiska, według zróżnicowanych zasad i własnych priorytetów. W woj. mazowieckim można uzyskać np. dofinansowanie do oprocentowania, dzięki któremu rzeczywista stopa oprocentowania kredytu na inwestycje proekologiczną wyniesie 5,14 proc. w skali roku. Rzecz jasna pula dotacji, zarówno unijnych jak i krajowych jest ograniczona. Banki oferują jednak przedsiębiorcom sporo innych ekologicznych kredytów, dzięki czemu finansowanie inwestycji w ochronę środowiska jest stosunkowo łatwiejsze niż w przypadku innych przedsięwzięć. Kilka banków w tym m.in. Millennium i BGŻ uczestniczy w Programie Finansowania Rozwo-
ju Energii Zrównoważonej w Polsce (PolSEFF), finansowanych ze środków Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju EBOR. Wśród jego celów są m.in zwiększenie sprawności urządzeń wytwarzających energię i budowa nowych małych źródeł energii odnawialnej. Można na te cele pożyczyć nawet 1 mln euro i sfinansować z kredytu do 85 proc. kosztów inwestycji. Inne korzyści to roczna karencja w spłacie kapitału kredytu, a przede wszystkim dla małych i średnich przedsiębiorstw, możliwość uzyskania premii inwestycyjnej, w praktyce dotacji, w wysokości 10-15 proc. kwoty kredytu. Z zagranicznych środków - niemieckiego państwowego banku rozwoju Kreditanstalt fuer Wiederaufbau - finansowane są także kredyty z linii EKOodnowa Banku Ochrony Środowiska. Korzystając z nich można wybudować elektrownię wytwarzającą zieloną energię, a ponadto m.in. przeprowadzić termomodernizację obiektów usługowych czy przemysłowych czy usunąć wyroby zawierające azbest. Kredyt udzielany jest do równowartości 250 tys. euro, możliwa jest 2-letnia karencja w jego spłacie. EKOodnowa to tylko jeden z wielu rodzajów kredytów proekologicznych oferowanych przez BOŚ. Przedsiębiorcom planującym inwestycje w energię odnawialną bank proponuje m.in. Kredyt z Dobrą Energią, z 15-letnim okresem kredytowania i możliwą karencją do 18 miesięcy. Jego maksymalna kwota może wynieść do 80 proc. kosztów inwestycji. Kredyt z Klimatem (we współpracy z KfW) przeznaczony jest z kolei dla firm instalujących kolektory słoneczne, pompy ciepła oraz modernizujących swe systemy grzewcze (okres kredytowania 4-10 lat, kwota do 500.000 euro, możliwa karencja do 2 lat). stag
19
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo
Rozwijaç biznes, szukaç oszcz´dnoÊci czy chroniç Êrodowisko naturalne? Obecna sytuacja biznesowa wymusza na przedsi´biorcach poszukiwanie oszcz´dnoÊci, stawia coraz wy˝sze wymagania, które sà zwiàzane mi´dzy innymi ze wzrostem znaczenia zaawansowanych i innowacyjnych technologii, które determinujà procesy ekonomiczne. Dodatkowo jednym z głównych trendów współczesnego Êwiata jest połàczenie innowacyjnych rozwiàzaƒ z troskà o Êrodowisko naturalne. O tym, ˝e warto byç ekologicznym, przekonujà nas tak˝e kampanie społeczne. Czy jest to jednak mo˝liwe, aby si´ rozwijaç, szukaç oszcz´dnoÊci i byç ekologicznym? Pomimo, iż wiemy, że firmy wykorzystujące ekologiczne roz- tego rozwiązania w dużych centrach księgowych pozwala na wiązania są lepiej postrzegane i łatwiej nawiązać im współpracę równoległą pracę kilku osób. Pracownicy nie czekają, aż doz zagranicznymi partnerami ceniącymi rozwiązania przyjazne kument zostanie przesłany pocztą lub zostanie przyniesiony. dla środowiska, to jednak jest za mało. Czy parafrazując Adama Następuje zwiększenie wydajności pracy osób biorących Smitha, który twierdził, iż nakłonienie ludzi do pomocy jest udział w procesie. Poprzez eliminację papierowego obiegu bardziej prawdopodobne, kiedy odwołamy się do ich egoiz- dokumentów zauważalne jest zmniejszenie zapotrzebowania mu zamiast licząc na życzliwość powinniśmy się opierać na w firmach na papier, materiały eksploatacyjne np. drukarki, „dbałości o własny interes”? Większość przedsiębiorców ksera oraz zużycie energii. postępuje właśnie w taki sposób i osiąga sukcesy. Często Dodatkową korzyścią wykorzystania technologii w postaci elekdbałość o wspólne środowisko, które jest dobrem wspólnym tronicznego obiegu dokumentów oraz wykorzystania teleinformatycznych możliwości kontaktu (wideokonferencje, telekonjest efektem ubocznym tego postępowania. Nieustanny postęp technologiczny kreuje nowy rodzaj usług. ferencje) jest możliwość odbywania spotkań bez wychodzeZostaje połączona specjalistyczna wiedza z nowoczesną formą nia z biura i bez ponoszenia kosztów podróży. I tu także jej przekazu. W ramach intensywnie rozwijającego się rynku w pośredni sposób wpływamy na stan naszego środowiska. usług outsourcingowych duże znaczenie ma forma kontaktu oraz przekazywania danych. Zapomina się o faksach, czy tradycyjSprawozdanie na temat działalnoÊci CSR, nej poczcie. Ich miejsce zastępuje internet, poczta elektroniczprocentowa iloÊç przedsi´biorstw globalne na, komunikatory internetowe, które stanowią szybkie kanały kow regionach munikacji. Tak realizowana usługa pozwala na pracę praktycznie przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Wykorzystanie nowoAmeryka Północna czesnej techniki pozwala na większą automatyzację procesów Ameryka Północna wewnątrz firmy, tym samym umożliwiając redukcję kosztów oraz efektywniejsze wykorzystanie czasu i potencjału ludzkiego. Kraje Azji i Pacyfiku Kraje Azji i Pacyfiku Oszczędność otrzymujemy wykorzystując pracę zdalną w kontaktach firmy z dostawcą usług outsourcingowych. Obecna technologia skraca etapy tworzenia, obiegu dokumenGlobalnie Globalnie tacji oraz wykorzystania wiedzy o sytuacji firmy. To stwarza również możliwość optymalnego ułożenia procesów spółki, które zostają wydzielone poza przedsiębiorstwo. Przykładem Kraje Unii Europejskiej Kraje Unii Europejskiej może być obieg dokumentów księgowych np. elektroniczna faktura zakupu. Wykorzystując pracę zdalną możliwe jej jest automatyczne zarchiwizowanie, akceptacja oraz zapisanie Ameryka Łacińska Ameryka Łacińska w kolejnych etapach w księgach rachunkowych, za które odpowiedzialność ponosi dostawca usług outsourcingowych. Wykorzystując pracę w trybie on-line do tak zarchiwizowanego 20% 40% 60% 80% 100% 0% 20% 40% 60% 80% 100% 0% dokumentu podgląd w tym samym czasie mogą mieć osoby z innych działów i przebywających w różnych biurach. Obecne raportowanie na temat CSR / zrównoważonego rozwoju Praca zdalna w zakresie usług outsourcingu rachunkowości Obecne raportowanie działalności na temat CSR / zrównoważonego rozwoju daje nieograniczone możliwości. Raz wystawiony, czy zesdziałalności Zgadzam się, że zgłaszanie informacji niefinansowych powinno być kanowany i zapisany w systemie dokument przekazywany jest Zgadzam zintegrowane się, że zgłaszanie informacji niefinansowych ze sprawodawczością finansową powinno być do wyznaczonych komórek administracyjno-księgowych, które zintegrowane ze sprawodawczością finansową Źródło: Grant Thornton IBR 2011 mogą znajdować się na drugim końcu świata. Wykorzystywanie
20
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo Korelacja mi´dzy zagospodarowaniem odpadów a efektywnoÊcià energetycznà 100% Philippines
90% Botswana
Spain New Zealand South Africa Canada Australia
80%
70% France Brazil
60%
Argentina United Arab Emirates
50%
Singapore Maxico Chile Hong Kong Sweden China (mainland) United States Finland Belgium Switzerland Poland Global Netherlands Denmark Greece
Italy
Ireland Taiwan Malaysia Thailand
Japan
40% Germany
Georgia 30%
20%
Russia India
Armenia
Turkey Vietnam
10%
10%
20%
30%
40%
50%
60%
70%
80%
90%
Efektywność energetyczna
Wraz z rozwojem techniki, przybywa także ekologicznych rozwiązań. Niektóre z dostępnych rozwiązań wykorzystujemy świadomie np. wdrażanie zasad CSR (Corporate Social Responsibility). CSR to społeczna odpowiedzialność biznesu, która polega na tym, że firmy poprzez prowadzone działania dobrowolnie pomagają: albo zakładając fundacje albo chroniąc środowisko. Raportowanie działalności CSR jest narzędziem, które przedsiębiorstwa mogą wykorzystywać w kontaktach rynkowych ze swoimi klientami. Zdarza się, iż kontrahenci, z którymi firmy współpracują oczekują, iż prowadzone w przedsiębiorstwie operacje są prowadzone z zgodnie z surowymi wytycznymi CSR. Badanie przeprowadzone, przez Grant Thornton wykazało, że jedna czwarta firm na całym świecie przygotowuje raport na temat CSR, niewielki odsetek firm wykorzystuje połączenie finansowych i niefinansowych informacji w jednym sprawozdaniu, natomiast większość za pomocą oddzielnego sprawozdania. Istnieją jednak pewne różnice regionalne: ponad połowa przedsiębiorstw w Ameryce Łacińskiej sprawozdaje na temat CSR, w porównaniu z zaledwie 17% przedsiębiorstw w Ameryce Północnej. Na poziomie krajowym, odsetek firm stosujących tego typu praktyki waha się od 70% w Meksyku do zaledwie 7% w Japonii. Zdarza się, iż do działań proekologicznych firmy zmuszane są poprzez odpowiednie akty prawne np. w zakresie zagospodarowania odpadami. W tym przypadku sytuacja wygląda zdecydowanie lepiej, bo rozwiązania prawne są opłacalne dla firm. W zakresie produkowanych przez przedsiębiorcę odpadów, ten kto segreguje płaci mniej.
Źródło: Grant Thornton IBR 2011
Zagospodarowanie odpadów
United Kingdom
Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Grant Thornton Interational Business Report, wdrożenie inicjatyw korzystnych dla środowiska może również pomóc przedsiębiorstwom ograniczyć koszty. Inwestycje w zakresie gospodarki odpadami, poprzez wprowadzenie udogodnień w zakresie segregacji, recyklingu czy zachęcanie pracowników do zmniejszenia ilości druków lub stosowanie rozwiązań zmniejszających zużycie energii, takich jak telekonferencje zamiast podróży, czy zmiana oświetlenia, oferuje wymierne oszczędności w długim okresie. Istnieje ścisła korelacja między krajami, w których przedsiębiorstwa wprowadzają zarówno poprawę efektywności energetycznej i gospodarki odpadami. Firmy w Wielkiej Brytanii i Irlandii, wraz z Filipinami są najbardziej aktywne w działaniach proekologicznych. Jednak same korzyści nie wydają się jeszcze przekonywujące dla szybko rozwijających się gospodarek Turcji, Indii i Rosji.
Kinga Lasota-Kiela Menedżer Administracyjny Outsourcing Rachunkowości i Płac Grant Thornton
21
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo
Do wzi´cia 20 milionów na małà infrastruktur´ Centrum Koordynacji Projektów Ârodowiskowych ogłosiło nabór wniosków w trybie konkursowym o dofinansowanie projektów zwiàzanych z budowà lub modernizacjà małej infrastruktury słu˝àcej zabezpieczeniu obszarów chronionych przed nadmiernà i niekontrolowanà presjà turystów. Konkurs ma na celu przywracanie właściwego stanu siedlisk przyrodniczych i ostoi gatunków na obszarach chronionych wraz z zachowaniem zagrożonych wyginięciem gatunków oraz różnorodności biologicznej poprzez ich zabezpieczenie przed nadmierną i niekontrolowaną presją turystów. Minimalna wartość projektu wynosi 400 tys. zł, a maksymalna równowartość 25 mln euro. Głównymi beneficjantami konkursu są jednostki samorządowe, ale nie tylko. Nabór wniosków odbywa się w terminie od 13 marca do 23 kwietnia 2012 r. Kwota przewidziana na konkurs wynosi 20 mln zł.
Cywilizowanie ruchu turystycznego
Tereny cenne przyrodniczo są dziedzictwem naszym i przyszłych pokoleń. Dziś żyjąc w pośpiechu w wielkich miastach, szukamy ciszy i ostoi na łonie natury. W swych poszukiwaniach często jednak niszczymy to, co najcenniejsze, zapominając o konieczności zachowania tego, co zastaliśmy dla przyszłych pokoleń. Jednym z głównych zagrożeń funkcjonowania populacji rzadkich gatunków w Polsce jest nadmierna presja turystyczna na ostoje gatunków. Zbyt intensywna penetracja ostoi przez ludzi, zwłaszcza w newralgicznym okresie rozrodu i wychowu młodych, może doprowadzić do zaniku lokalnych populacji niektórych gatunków. Dlatego też w wielu przypadkach konieczne jest ukierunkowanie ruchu turystycznego i zorganizowanie go w sposób niezagrażający przyrodzie, a jednocześnie nieodcinający jej od ludzi. W ramach konkursu finansowane będą kompleksowe projekty dotyczące budowy i/lub modernizacji małej infrastruktury służącej uporządkowaniu ruchu turystycznego na obszarach chronionych oraz budowy i/lub modernizacji obiektów, które przyczynią się do zabezpieczenia obszarów chronionych przed nadmierną presją turystów. Główny nacisk w projektach powinien zostać położony na odsunięcie głównego nurtu ruchu turystycznego od najcenniejszych i najbardziej zagrożonych ostoi gatunków i siedlisk na danym obszarze. Priorytetowo traktowane będą projekty dotyczące zabezpieczenia obszarów Natura 2000 oraz obszarów chronionych o statusie międzynarodowym. Kluczowymi celami przyjętej niedawno strategii Europa 2020 jest m.in. racjonalne korzystanie z zasobów, także przyrodniczych, dążenie do rozwoju społecznego wszystkich grup społecznych, jak również budowanie konkurencyjnej, zrównoważonej gospodarki. Nawiązując do założeń Strategii Europa 2020 zachęcamy do przygotowania kompleksowych projektów, które mają na celu ochronę gatunków i siedlisk przyrodniczych i również wywierają korzystny wpływ na rozwój społeczno-gospodarczy regionów. Dla przykładu, projekt może dotyczyć budowy lub modernizacji
22
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
małej infrastruktury służącej zabezpieczeniu obszarów chronionych przed nadmierną i niekontrolowaną presją turystów, np. poprzez budowę ścieżek dydaktycznych, ścieżek rowerowych, szlaków, parkingów, punktów widokowych, wież widokowych, zadaszeń.
Warunki konkursu
Wsparcie będą mogły uzyskać projekty, w których główny zakres prac (co najmniej 50 proc. wydatków kwalifikowalnych) dotyczy budowy i/lub modernizacji małej infrastruktury służącej uporządkowania ruchu turystycznego na obszarach chronionych oraz budowy i/lub modernizacji obiektów, które przyczynią się do zabezpieczenia obszarów chronionych przed nadmierną presją turystów. Do puli takich działań mogą być zaliczone: planowanie i przygotowanie do realizacji działań terenowych; wydatki związane z przygotowaniem i uzyskaniem wymaganych prawem uzgodnień, pozwoleń i decyzji administracyjnych; zakup materiałów budowlanych; wydatki związane z budową/modernizacją elementów małej infrastruktury turystycznej; zakup sprzętu (pod warunkiem, iż jest on niezbędny do wykonania prac, a jego zakup jest bardziej efektywny kosztowo niż wynajem na czas budowy); wykup gruntu, pod warunkiem, że wymienione wydatki umożliwiają realizację działań terenowych służących odsunięciu presji od zagrożonych gatunków lub siedlisk. O dofinansowanie projektów mogą ubiegać się podmioty wymienione w Szczegółowym opisie priorytetów PO IiŚ i są nimi przede wszystkim jednostki samorządowe. Ponadto parki narodowe, parki krajobrazowe i ich zespoły, jednostki organizacyjne Lasów Państwowych z wyłączeniem Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych, organizacje pozarządowe, wojewodowie, ogrody botaniczne, ogrody zoologiczne, instytucje naukowe oraz jednostki badawczo-rozwojowe, w tym szkoły wyższe oraz ich jednostki organizacyjne, urzędy morskie, jednostki rządowe, jednostki samorządowe oraz podmioty sprawujące nadzór lub zarządzające ochroną obszarów chronionych. Wnioskodawca nie może podlegać wykluczeniu z ubiegania się o dofinansowanie na podstawie art. 207 ustawy z dnia 27 sierpnia 2009 r. o finansach publicznych (Dz.U.09.157.1240).
Cechy projektu
Projekt ubiegający się o dofinansowanie powinien mieć strategiczny charakter, czyli realizować cele dokumentu strategicznego przyjętego przez Radę Ministrów lub inny właściwy podmiot na poziomie krajowym (np. Strategia Rozwoju Kraju 2007 - 2015, Polityka Ekologiczna Państwa, Krajowa strategia ochrony i umiarkowanego użytkowania różnorodności biologiczne) oraz
Finanse i prawo dokumentu strategicznego na poziomie UE (np. Strategiczne wytyczne Wspólnoty na lata 2007-2013, Dyrektywa siedliskowa, Dyrektywa ptasia). Lista dokumentów strategicznych została opracowana przez IP i jest dostępna na stronie www.pois.gov.pl oraz www.ckps.pl. Projekty powinny charakteryzować się ponadregionalną lub krajową skalą oddziaływania - ponadregionalną lub krajową skalą oddziaływania charakteryzują się działania ujęte w strategiach o charakterze ponadregionalnym. Podejmowane działania powinny być rozumiane jako narzędzie skutecznej ochrony przyrody na obszarach chronionych, dlatego powinny przyczyniać się w szczególności do realizacji założeń Krajowej strategii ochrony i umiarkowanego użytkowania różnorodności biologicznej. W ramach V osi priorytetowej finansowane będą przedsięwzięcia wykorzystujące metody o potwierdzonej skuteczności. Wnioskodawca przygotowując projekt powinien wykazać, że zakładane w ramach projektu metody ochronne były skutecznie wdrażane w podobnych warunkach. Do każdego wniosku o dofinansowanie musi zostać załączona pozytywna opinia przedstawiciela właściwych służb ochrony przyrody potwierdzająca celowość i zasadność realizacji przygotowywanego projektu. Dla projektów realizowanych na terenie parku narodowego jest to właściwy dyrektor parku (w przypadku projektów realizowanych przez pracowników parku na terenie parku należy przedstawić opinię Rady Naukowej Parku). Dla sieci obszarów Natura 2000, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych i obszarów chronionego krajobrazu jest to Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska lub Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Realizacji projektu na obszarze nieobjętym formą ochrony prawnej nie zwalnia wnioskodawcy z przedstawienia opinii właściwego konserwatora przyrody. Wnioski należy składać w sekretariacie CKPŚ, ul. Stawki 2 piętro 20, w Warszawie. Wniosek o dofinansowanie należy złożyć w 1 egzemplarzu wersji papierowej wraz z Planem realizacji przedsięwzięcia i innymi wymaganymi załącznikami wymienionymi w Regulaminie przeprowadzenia konkursu. Wszystkie powyższe dokumenty należy przedłożyć również w wersji elektronicznej na płycie CD lub DVD.
Zasady oceny wniosków
Ocena wniosków opiera się na sześciu kryteriach cząstkowych, które służą określeniu wartości merytorycznej projektu oraz zakresu, realności i trwałości zaplanowanych efektów ekologicznych. Ocenie podlega w szczególności celowość realizacji proponowanego projektu, trafność i adekwatność zaplanowanych zadań w stosunku do postawionych celów, dobór metod i technologii wykorzystywanych w realizacji, zgodność projektu z założeniami krajowej i wspólnotowej polityki ochrony środowiska oraz realność osiągnięcia i trwałość zaplanowanych efektów ekologicznych. I tak ocenie podlega ranga obszaru, na którym realizowany jest projekt. Projekty mogą być realizowane na terytorium lądowym lub morskim Rzeczpospolitej Polskiej. Projekty koncentrujące się na obszarach chronionych o statusie międzynarodowym (obszary wodno-błotne Ramsar, rezerwaty biosfery UNESCO) lub krajowym (sieć obszarów Natura 2000, rezerwaty przyrody, parki narodowe) będą traktowane priorytetowo.
Zasięg przestrzenny projektu oceniany jest na podstawie lokalizacji działań prowadzonych w ramach projektu względem podziału administracyjnego kraju. Dopuszczalna jest realizacja projektu na obszarze/obszarach chronionych leżących na terenie jednego województwa, pod warunkiem spełnienia wymogów postawionych na etapie oceny formalnej, jednak szansę na najwyższą ocenę mają projekty wykraczające poza jedno województwo, tzn. realizowane na terenie 2 lub więcej województw. Jeśli chodzi o wykorzystywane materiały, ocenie podlega dobór materiałów użytych do realizacji przedsięwzięcia pod względem zapewnienia trwałości walorów przyrodniczych i bezpieczeństwa ludzi. W ramach działania preferowane będą projekty zakładające wykorzystanie materiałów naturalnych. Ocena merytoryczna II stopnia będzie prowadzona w oparciu o uzupełnioną i kompletną dokumentację wnioskową. W szczególności będzie dotyczyć kompletności dokumentacji aplikacyjnej (wniosku o dofinansowanie i załączników), poprawności analizy finansowej, spójności informacji zawartych we wniosku i załącznikach, poprawności identyfikacji i przypisania wydatków projektu z punktu widzenia ich kwalifikowalności, gotowości technicznej projektu do realizacji, gotowości organizacyjno-instytucjonalnej projektu w obszarze zawierania umów, trwałości projektu, wykonalności finansowej, efektywności energetycznej projektu oraz zgodności projektu z wymaganiami prawa dotyczącego ochrony środowiska. Konkurs o dofinansowanie projektów związanych z budową lub modernizacją małej infrastruktury służącej zabezpieczeniu obszarów chronionych przed nadmierną i niekontrolowaną presją turystów finansowany jest z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Operacyjnego „Infrastruktura i Środowisko” Priorytetu V Ochrona przyrody i kształtowanie postaw ekologicznych - DZIAŁANIE 5.1, KONKURS nr 2/2012 (5.1.3) Wzór Umowy o dofinansowanie dostępny na www.ckps.pl oraz www.pois.gov.pl ZB
23
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo
NFOÂiGW b´dzie dotował budow´ domów i mieszkaƒ energooszcz´dnych Narodowy Fundusz Ochrony Ârodowiska i Gospodarki Wodnej przygotowuje program, który ma wesprzeç rozwój budownictwa energooszcz´dnego. W ramach tego programu fundusz b´dzie udzielał – osobom fizycznym – dotacji, która pójdzie na spłat´ cz´Êci kredytu bankowego zaciàgni´tego na budow´ domu energooszcz´dnego czy zakup mieszkania w budynku o niskim zu˝yciu energii. W gr´ b´dà wchodziç tak˝e tzw. budynki pasywne, o minimalnej energochłonnoÊci.
Dotacje mają być udzielane we współpracy z bankami (tak, jak jest w przypadku dopłat NFOŚiGW do zakupu i montażu kolektorów słonecznych), na terenie całego kraju. Kiedy ów program ruszy? Dopiero w przyszłym roku, jak poinformował nas Witold Maziarz, rzecznik NFOŚiGW. Przygotowanie takiego programu i podpisanie umów z bankami jest bowiem dość czasochłonne, jak pokazały doświadczenia z dopłatami do kolektorów słonecznych. Pewną pociechę stanowi fakt, że NFOŚiGW chciałby udzielać tych dotacji aż przez siedem lat, do 2020 r., przeznaczając na ten cel do 300 mln zł. Wiele wskazuje na to, że we wspieranie budownictwa energooszczędnego w Polsce zaangażują się także wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. WFOŚiGW w Katowicach już w zeszłym roku rozpoczął pilotażowy program „Dom energooszczędny”, polegający na udzielaniu preferencyjnych kredytów (za pośrednictwem Banku Ochrony Środowiska) na budowę domów o niskim zużyciu energii (co najmniej dwa razy mniejszym niż w przypadku tradycyjnych budynków) lub modernizację istniejących. Był to pierwszy tego typu program w kraju, realizowany przez fundusz ekologiczny. Katowicki WFOŚiGW przeznaczył nań 2 mln zł. Na razie udzielił jednak w ramach „Energooszczędnego domu” tylko pięciu kredytów. Wiąże się to z kryteriami programu, które wymagają uwzględnienia energooszczędnych rozwiązań już na etapie projektowania domu, co jest czasochłonne. To z kolei sprawia, że nie wszyscy chętni mogą dostać dofinansowanie, a inni muszą na nie dość długo czekać.
24
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Mimo to WFOŚiGW w Katowicach chce w najbliższych latach zwiększyć pulę środków przeznaczonych na „Dom energooszczędny”. Dziś w jego ramach można dostać kredyt, do 200 tys. zł, który pokryje do 90 proc. kosztów zakupu i montażu niekonwencjonalnych źródeł ciepła (np. pomp ciepła i kolektorów słonecznych), wentylacji mechanicznej z odzyskiem ciepła (za pomocą rekuperatora), wymiennika gruntowego, a także – przynajmniej częściowo - kosztów instalacji ogrzewania, materiałów izolacyjnych ścian, stropów, dachów, podłóg oraz okien i drzwi. Okres spłaty tego kredytu nie może być dłuższy niż 7 lat. Na realizację inwestycji kredytobiorca ma półtora roku od podpisania umowy kredytowej. Uruchomienie podobnego programu przez NFOŚiGW i inne wojewódzkie fundusze ochrony środowiska powinno doprowadzić do upowszechnienia energooszczędnego budownictwa w Polsce. Dziś bowiem, choć takich gmachów buduje się u nas coraz więcej, to ciągle stanowią one w naszym kraju nikły procent nowo wznoszonych budynków (głównie ze względu na nieco wyższe koszty budowy niż w przypadku domów tradycyjnych). Ich udział jest najwyższy w przypadku nowoczesnych biurowców, których inwestorzy w Polsce już dość powszechnie sięgają po energooszczędne rozwiązania. Dla przykładu: firma Swede Center z grupy IKEA buduje już u nas wyłącznie takie biurowce, które charakteryzują się niskim zużyciem energii. Podobnie jest w przypadku spółki Skanska Property Poland. Jacek Krzemiński
Tylko Teraz 0% prowizji przy inwestycjach przez internet
? Czy łbyś a w o t s e w zain dusz? w taki fun
!
Zamów beZpłatną roZmowę i dowiedz się jak wykorzystać drawdown Tylko teraz 0% prowizji przy inwestycjach przez internet inwestuj online: www.superfund.pl zamów teraz
Nie trać najlep szej szansy!
Infolinia: 0-801 588 188 dla telefonów stacjonarnych +48 22 556 88 62 dla telefonów komórkowych Pon – Pt 9-17.30 www.superfund.pl
Szczegółowe informacje związane z uczestnictwem w funduszach inwestycyjnych zarządzanych przez Superfund TFI SA, w tym w szczególności opisy czynników ryzyka, zawarte zostały w prospektach informacyjnych funduszy, publicznie dostępnych na stronie internetowej: www.superfund.pl . Towarzystwo zwraca uwagę, że dane finansowe dotyczące wyników inwestycyjnych funduszy mają charakter historyczny i nie stanowią gwarancji osiągnięcia podobnych w przyszłości. Pamiętać należy ponadto, iż fundusze nie gwarantują realizacji założonych celów inwestycyjnych, a uczestnik funduszu musi liczyć się z możliwością poniesienia strat w związku z dokonaną inwestycją. Osoba zainteresowana uczestnictwem w funduszu powinna być świadoma istnienia opłat manipulacyjnych związanych z nabywaniem oraz odkupywaniem jednostek uczestnictwa, jak również faktu, iż dochód osiągnięty w związku z uczestnictwem w funduszu podlega opodatkowaniu. Regulamin promocji dostępny na stronie internetowej www.superfund.pl.
Finanse i prawo
Mobilne płatnoÊci to i moda, i wygoda Rozmowa z Piotrem Nowocieniem, mened˝erem w InPost Finanse. i dostępu do internetu. Odpowiadając na sms wysłany przez Mobilne Płatności lub e-mail, telefonicznie dokonuje się płatności, mając jednocześnie pełną kontrolę nad swoimi rachunkami. Jak widać, jest to usługa dedykowana najbardziej mobilnym, „zabieganym” klientom. Taki szybki i łatwy sposób pozwoli każdemu z jednej strony na błyskawiczne opłacenie rachunku, a z drugiej na kontrolę wydatków. Bowiem po każdej operacji klient otrzymuje potwierdzenie w formie wiadomości sms lub email. Jest to też usługa dla „zapominalskich”; korzystając z mobilnych płatności nie trzeba pamiętać o terminach. Reasumując, mobilne płatności pozwalają dokonać płatności z dowolnego miejsca przy użyciu telefonu komórkowego, e-maila lub po zalogowaniu się na stronie www.mobilneplatnosci.pl.
- InPost chwali się na rynku, iż działa nowocześnie, zachowując dbałość o ekologię. Na czym to polega? - InPost jest największym prywatnym operatorem pocztowym w Polsce. Miesięcznie doręczamy około 15 mln sztuk korespondencji z czego znaczna część to faktury masowych nadawców. W naszej sieci obsługi klientów umożliwiamy opłacanie faktur i rachunków. Jako, że jesteśmy firmą innowacyjną naturalnym krokiem rozwoju jest wdrożenie e-faktury oraz płatności mobilnych, które według wszystkich prognoz są rozwiązaniem bardzo przyszłościowym. Wynika to z naszych badań marketingowych, których wyniki pokazały, że dla klientów najważniejsze jest, aby usługa była prosta i bezpieczna. Dlatego do rozliczeń z klientami używamy standardowego polecenia zapłaty, które regulowane jest przez Prawo bankowe oraz Porozumienie międzybankowe, a do korzystania z usługi wystarczy telefon z funkcją SMS – bez potrzeby instalowania specjalnych aplikacji. Stworzyliśmy też bardzo intuicyjny portal www.mobilneplatnosci.pl, który pozwala klientowi przeglądać całą historię swoich transakcji oraz wszystkie dostarczone e-faktury. Z usługi mobilne płatności może korzystać każda pełnoletnia osoba posiadająca rachunek bankowy. Aby przystąpić do tej usługi należy jednorazowo podpisać formularz zgłoszeniowy oraz przesłać na wskazany w formularzu adres. - Co to są mobilne płatności? Jak działa taka usługa? - Mobilne płatności to bezpieczny i wygodny, oparty na poleceniu zapłaty, sposób opłacania rachunków, np. za prenumeratę, prąd, gaz, telefon i inne, umożliwiający dokonywanie opłat w dowolnym miejscu i czasie, bez wypełniania formularzy
26
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
- Czy przy mobilnym opłacaniu rachunków dane klientów są dostatecznie bezpieczne? - Wszystkie dane na temat płatności oraz faktury w formie elektronicznej archiwizowane są w InPost w sposób spełniający wszystkie wymogi prawne dotyczące bezpieczeństwa oraz dostępu do tych danych. Nie ma też ryzyka, że pieniądze z konta zostaną pobrane bez wiedzy i zgody posiadacza rachunku, ponieważ za każdym razem płatność musi zostać potwierdzona przez wiadomość sms lub e-mail. Tym różnią się mobilne płatności od tradycyjnego polecenia zapłaty, w którym należności pobierane są w sztywnym terminie, na który posiadacz rachunku nie ma wpływu. Dzięki mobilnym płatnościom klient sam decyduje czy i w jakim terminie chce dokonać płatności, a dzięki informacji o kwocie, dacie zapłaty i wystawcy - czyli względem kogo ma on dokonać płatności - ma większą kontrolę nas swoimi środkami. - Czy klientom tego rodzaju usługa przypadła do gustu? - Tak. Zresztą nie może to być niespodzianką, bo światowe statystki dowodzą, że ta usługa ma wielką przyszłość przed sobą. W 2010 roku liczba użytkowników płatności mobilnych na świecie wyniosła 102,1 mln, zaś wg prognozy firmy badawczej Gartner, do końca bieżącego roku ich liczba przekroczy 141 mln. W 2010 roku użytkownicy płatności mobilnych dokonali transakcji o łącznej wartości 162 mld dolarów. Analitycy z Yankee Group prognozują, że za trzy lata ta wartość może wzrosnąć nawet do 984 miliardów dolarów. - Jak w przypadku każdej usługi, firma musi chyba iść za ciosem i ją rozwijać. Jakie więc są plany rozwojowe InPost w tym zakresie? - Obecnie integrujemy się z platformą MasterCard Mobile, dzięki czemu klienci, będący posiadaczami kart płatniczych MasterCard, będą mogli w prosty sposób aktywować usługę i wygodnie z niej korzystać nie tylko w ramach płatności za rachunki czy paczkomaty, ale też np. za opłaty parkingowe, bilety czy doładowania telefonów. rozmawiał Krzysztof Kozłowski
Finanse i prawo
Program Infrastruktura i Êrodowisko sfinansuje wi´cej inwestycji O ponad 424 mln euro (ok. 1,8 mld zł) zwi´kszył si´ wkład unijny do Programu Infrastruktura i Ârodowisko (POIIÂ). Dodatkowe Êrodki zasilà bud˝ety ju˝ rozpocz´tych konkursów, pozwolà te˝ na rozpisanie nowych. Dzi´ki nim dofinansowanie otrzymajà równie˝, zaawansowane w realizacji, projekty indywidualne z list rezerwowych. Dokonano równie˝ przesuni´cia 332,4 mln euro (ok. 1,4 mld zł) pomi´dzy priorytetami w Programie. Zaproponowane przez Polsk´ zmiany zatwierdziła Komisja Europejska. Zmiany wprowadzone do POIiŚ po przeglądzie śródokresowym uwzględniają podział dodatkowych środków UE w wysokości ponad 424 mln euro, w tym 157 mln euro z Krajowej Rezerwy Wykonania oraz 267 mln euro z tzw. „dostosowania technicznego”. Na inne przedsięwzięcia przesunięto także 143,5 mln euro z puli środków na pomoc techniczną oraz 188,9 mln euro z puli na gospodarkę odpadami. Dodatkowe fundusze UE i dokonane przesunięcia pozwolą sfinansować nowe inwestycje w obszarach: ■o chrony środowiska, głównie w zakresie gospodarki wodnościekowej (w tym inwestycje w oczyszczalnie ścieków) oraz inwestycje w przedsiębiorstwach na rzecz spełnienia określonych wymagań dotyczących ochrony powietrza (priorytet I i IV) – ok. 408 mln euro (ok. 1,7 mld zł); ■ rozbudowy sieci dróg krajowych (w tym autostrad), również o znaczeniu transeuropejskim w ramach sieci TEN-T oraz poza tą siecią (priorytet VI i VIII) – ok. 152 mln euro (ok. 646 mln zł); ■ ochrony dziedzictwa kulturowego, rozwojem infrastruktury kultury o znaczeniu ponadregionalnym oraz infrastruktury szkolnictwa artystycznego (priorytet XI) – ok. 64 mln euro (ok. 272 mln zł); ■ rozwoju infrastruktury ochrony zdrowia o znaczeniu ponadregionalnym oraz rozwojem ratownictwa medycznego (priorytet XII) – ok. 46 mln euro (ok. 195,5 mln zł); ■ rozwoju infrastruktury szkolnictwa wyższego na kierunkach uznanych za priorytetowe z punktu widzenia konkurencyjności gospodarki i atrakcyjności kraju dla inwestorów (priorytet XIII) – ok. 86 mln euro (ok. 365,5 mln zł).
Korzyści i cele zmiany Programu Infrastruktura i Środowisko
Część dodatkowych pieniędzy zostanie przeznaczona na zwiększenie budżetów trwających konkursów. Zasilone będą także nowe nabory wniosków, zwłaszcza na inwestycje w gospodarkę ściekową oraz wybrane obszary w sektorach kultury i szkolnictwa wyższego.
ŚRODOWISKO
W sektorze środowisko środki otrzymają projekty pierwotnie zamieszczone na liście rezerwowej (Gospodarka wodnościekowa), a które zostały przeniesione na listę podstawową. Dodatkowe środki zostaną także przyznane na projekty wyłonione w konkursie, którego ogłoszenie planowane jest na przełomie I i II kwartału 2012 r.
TRANSPORT
Ponad 150 mln euro zasili także projekty konkursowe i indywidualne z sektora transportu. Dzięki dodatkowym środkom możliwa jest m.in. realizacja niezwykle istotnej dla mieszkańców Warmii i Mazur drogi krajowej nr 16 na odcinku Biskupiec – Borki Wielkie oraz obwodnicy Leżajska na Podkarpaciu. Wsparcie otrzymały również odcinki dróg ekspresowych, w tym S7 odc. Olsztynek – Nidzica, droga nr 8 na odc.
SZKOLNICTWO WYżSZE
W szkolnictwie wyższym dodatkowe środki otrzymają wyłącznie projekty konkursowe. W styczniu br. została podpisana pierwsza z pięciu umów, która wykorzystuje dodatkowe środki z Krajowej Rezerwy Wykonania.
ZDROWIE
W sektorze zdrowia środki zasilą konkursy związane z przebudową, rozbudową i remontem szpitalnych oddziałów ratunkowych. Na wsparcie mogą liczyć również projekty budowy lądowisk dla helikopterów oraz przebudowy, rozbudowy i remontu szpitali o znaczeniu ponadregionalnym.
KULTURA
Na dofinansowanie mogą liczyć projekty poprawy funkcjonalności Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie, rewaloryzacja i modernizacja Zespołu Pałacowo – Parkowego w Rogalinie,rewaloryzacja bazyliki i klasztoru OO. Bernardynów w Leżajsku, czy projekt konserwacji i remontu Pałacu na Wodzie w Łazienkach Królewskich w Warszawie. . ZK
27
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Finanse i prawo 75 mln euro dla firm i samorzÑdów
Czwarta linia kredytowa BOÂ Banku z EBI Firmy z sektora MSP, spółki komunalne i jednostki samorzàdu terytorialnego mogà staraç si´ o nowy kredyt na inwestycje infrastrukturalne i wspierajàce ochron´ Êrodowiska w BOÂ Banku. Do jego oferty trafiła czwarta ju˝ linia kredytowa z Europejskiego Banku Inwestycyjnego – tym razem na kwot´ 75 mln euro.
8 lutego 2012 r. BOŚ Bank zawarł kolejną umowę linii kredytowej z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym (EBI). Jest to już czwarta linia EBI, przeznaczona na długoterminowe finansowanie projektów związanych z rozwojem i utrzymaniem infrastruktury oraz ochroną środowiska podmiotów sektora finansów publicznych oraz inwestycji realizowanych przez sektor mikro, małych i średnich firm. Najnowsze porozumienie to efekt zainteresowania klientów Banku wcześniejszymi produktami przygotowanymi wspólnie z EBI. W ramach umowy Bank po raz trzeci bierze udział we wspieranym przez Komisję Europejską Programie Municipal Finance Facility (Instrumencie Finansowania Komunalnego), w ramach którego finansowane będą inwestycje mające na celu poprawę jakości życia mieszkańców małych i średnich gmin oraz inwestycje infrastrukturalne realizowane przez spółki komunalne o wartości do 5 mln EUR z min. 4-letnim okresem finansowania. Linia EBI wydaje się być szczególnie atrakcyjna dla sektora MSP, który może pozyskać długoterminowe finansowanie aż REKLAMA
22 || biznes & ekologia || 03/2012
do 85 proc. kosztów inwestycji netto m.in. na zakup maszyn i urządzeń lub budowę, remont, modernizację lub zakup budynków bezpośrednio powiązanych z projektem. W ramach EBI finansowane będą również inwestycje proekologiczne MSP, związane np. z modernizacją źródeł ciepła czy ociepleniem budynków. Minimalna wartość projektu to 40 tys. EUR. – Konkretną korzyścią dla przyszłego kredytobiorcy z linii EBI, zarówno z sektora MSP, jak i podmiotów finansów publicznych jest niższy koszt finansowania. Bank pozyskujący finansowanie od EBI zobowiązuje się w umowie do niższej ceny kredytu, tzw. Finansowej korzyści – mówi Małgorzata Kowalczuk z Departamentu Instytucji Finansowych w BOŚ Banku. Warto odnotować, że kredyty pozyskane z nowej linii kredytowej EBI mogą też finansować projekty realizowane i współfinansowane środkami Unii Europejskiej, w tym projekty finansowane w ramach Inicjatywy JESSICA. Program ten pozwala na wykorzystywanie funduszy unijnych w systemie zwrotnym, wspierając inwestycje na obszarach miejskich. BOŚ Bank jest instytucją wdrażającą Inicjatywę JESSICA w trzech województwach: zachodniopomorskim (poza Szczecińskim Obszarem Metropolitalnym), pomorskim (poza Trójmiastem oraz Słupskiem) i śląskim. Środki z linii EBI, Bank zamierza uruchomić jeszcze w I kwartale 2012 r. BOŚ oferuje obecnie dwie inne zagraniczne linie przeznaczone na ochronę środowiska. Jedną z nich jest Kredyt z Klimatem, przygotowany we współpracy z niemieckim KfW Bankengruppe. To długoterminowe finansowanie zmierzające do zmniejszenia zużycia energii, a tym samym ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Kredyt z Klimatem w ofercie BOŚ Banku dostępny jest w ramach dwóch programów: Programu Modernizacji Kotłów oraz Programu Efektywności Energetycznej w Budynkach. Środki z kredytu pozwalają sfinansować aż do 85 proc. wartości kredytowanego przedsięwzięcia. BOŚ Bank posiada też w swojej ofercie środki z linii kredytowej Nordyckiego Banku Inwestycyjnego (NIB), które przeznaczone są na długoterminowe finansowanie przedsięwzięć mających na celu poprawę środowiska naturalnego. Oferta dotyczy trzech strategicznych sektorów: ochrony powietrza, ochrony wód i gospodarki odpadami. Maksymalny udział NIB w finansowaniu przedsięwzięcia wynosi 50 procent. Z.K
Finanse i prawo
Odnawialne êródło finansowania Podstawà do przyjmowania i rozpatrywania wniosków o dofinansowanie w Narodowym Funduszu sà programy priorytetowe, które obejmujà szczegółowe, właÊciwe dla danego programu, zasady udzielania dofinansowania oraz kryteria wyboru przedsi´wzi´ç do dofinansowania. Ka˝dy program priorytetowy zawiera stosowne formularze wniosków niezb´dnych przy ubieganiu si´ o dofinansowanie. W wi´kszoÊci programów obowiàzuje konkursowa formuła oceny zło˝onych projektów. Narodowy Fundusz organizuje równie˝ szkolenia i warsztaty, które ułatwiajà dobre przygotowanie projektów i prawidłowe wypełnienie wniosków aplikacyjnych. W systemie zarządzania i finansowania ochrony środowiska w Polsce NFOŚiGW jest swoistym „center of excellence” we wdrażaniu unijnych dyrektyw i inwestycji na rzecz środowiska. Biorąc udział w konsultacjach i pracach legislacyjnych oraz dofinansowując badania, analizy i ekspertyzy inicjujemy ważne procesy społeczno-ekonomiczne, np. w gospodarce odpadami, w dziedzinie oszczędzania energii i optymalnego wykorzystania jej zasobów. Narodowy Fundusz uczestniczy w edukacji ekologicznej społeczeństwa i w kształtowaniu opinii publicznej w dziedzinie ekologii. W latach 2009-2011 nastąpiło podwojenie dotychczasowego budżetu NFOŚiGW na projekty edukacyjne. Profesjonalna kadra, wprowadzając zmiany systemowe i organizacyjne, wykorzystuje nowoczesne standardy zarządzania w bieżącej działalności Narodowego Funduszu. W ostatnich latach Narodowy Fundusz poszerzył współpracę z wojewódzkimi funduszami ochrony środowiska i gospodarki wodnej, sektorem bankowym i przemysłem. Zapewniona została możliwość przekazywania wojewódzkim funduszom środków z Narodowego Funduszu z przeznaczeniem na udzielanie pożyczek lub dotacji na wskazane programy i przedsięwzięcia. Narodowy Fundusz podejmuje nowe inicjatywy współfinansowania przedsięwzięć, wprowadzając m.in. system dopłat do kredytów bankowych i pożyczek inwestycyjnych oraz nowe programy priorytetowe. Ich celem jest np. zmniejszenie emisji gazów z gospodarki, ograniczenie strat energii w przedsiębiorstwach i budynkach użyteczności publicznej oraz finansowanie inwestycji energooszczędnych. Narodowy Fundusz po raz pierwszy uruchomił ogólnopolski program dopłat do kredytów na zakup i montaż kolektorów słonecznych przez indywidualnych inwestorów, osoby fizyczne i wspólnoty mieszkaniowe. W 2011 r. oferta dla indywidualnych inwestorów (za pośrednictwem jednostek samorządowych) została poszerzona o dotacje i pożyczki na przydomowe oczyszczalnie ścieków i podłączenia budynków do zbiorczego systemu kanalizacyjnego. Narodowy Fundusz jest największym w Polsce partnerem międzynarodowych instytucji finansowych w obsłudze środków zagranicznych przeznaczonych na ochronę środowiska w Polsce. Efektem doświadczenia w obsłudze środków Unii Europejskiej jest powierzenie Narodowemu Funduszowi roli Instytucji Wdrażającej dla pięciu priorytetów, czyli dziedzin tematycznych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko (PO IiŚ) obejmujących: gospodarkę wodno-ściekową, gospodarkę odpadami i ochronę powierzchni ziemi, zarządzanie zasobami i przeciwdziałanie zagrożeniom środowiska, dostosowanie polskich przedsiębiorstw do wymagań ekologicznych,
wysokosprawne wytwarzanie i efektywną dystrybucję energii a także termomodernizację budynków publicznych. Na te zadania, ze środków Unii Europejskiej w dyspozycji Narodowego Funduszu, przeznaczonych zostanie 5,035 mld euro w latach 2007-2013. Narodowy Fundusz zapewnia również współfinansowanie dla projektów PO IiŚ w ochronie przyrody i edukacji ekologicznej. Zadaniem NFOŚiGW jest również wsparcie finansowe dla projektów zgłaszanych do realizacji w ramach Instrumentu Finansowego LIFE+. Narodowy Fundusz koordynuje także realizację projektów z dofinansowaniem Norweskiego Mechanizmu Finansowego i Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego. K.K. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki wodnej (NFOŚiGW), który powstał w 1989 r. w wyniku zmian ustrojowych Polski, wspólnie z wojewódzkimi funduszami ochrony środowiska i gospodarki wodnej jest filarem polskiego systemu finansowania ochrony środowiska. Podstawą działania Narodowego Funduszu, jako państwowej osoby prawnej, jest ustawa Prawo ochrony środowiska. Misją Narodowego Funduszu, w zgodzie ze Strategią NFOŚiGW na lata 2009-2012, jest finansowe wspieranie przedsięwzięć służących ochronie środowiska i poszanowaniu jego wartości, w oparciu o konstytucyjną zasadę zrównoważonego rozwoju. NFOŚiGW oraz wojewódzkie fundusze zapewniają wsparcie finansowe dla projektów, które realizują zobowiązania Polski wynikające z Traktatu Akcesyjnego i innych dyrektyw Unii Europejskiej. Narodowy Fundusz wspiera także działania Ministra Środowiska w zakresie wypełniania polskich zobowiązań wynikających z Konwencji Klimatycznej, Konwencji o Różnorodności Biologicznej, wdrażania Instrumentu Finansowego LIFE+, realizacji programu NATURA 2000 oraz edukacji ekologicznej.
29
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka
Rozmowa z Prof. dr. hab. Jackiem jagielskim
„Nie” dla energii atomowej! A co w zamian? Jak Pan się zapatruje na sceptyczne stanowisko środowisk ekologicznych w sprawie budowy w Polsce elektrowni atomowej? Chciałbym, żeby najpierw którykolwiek z protestujących ekologów obronił tezę, że w Polsce korzystniejszym dla środowiska i dla gospodarki rozwiązaniem jest budowa kolejnych elektrowni opalanych węglem.
warunkach należy przyjmować, że pracują około jednej szóstej czasu. To sześciokrotnie podnosi koszty energii. To tanio? Ile wiatraków musielibyśmy w Polsce postawić, żeby zapewnić energię Warszawie? Czy ktoś to policzył? Ale nie o to chodzi. Nie ma złych i dobrych technologii, są technologie dobrze lub niewłaściwie stosowane. Elektrownie wiatrowe mogą być jedynie uzupełniającym źródłem energii.
To demagogia. Nikt tego nie postuluje. Tak? To proszę mi zdradzić, jaką mamy inną realną alternatywę dla energetyki jądrowej? Powiem panu szczerze, demagogię uprawiają ci, którzy występują przeciwko budowie elektrowni atomowej. Jeśli ktoś uważa, że przy pomocy wiatraków, bądź jakichkolwiek innych elektrowni na energię odnawialną, jest w stanie zapewnić prąd dla dużych miast, kolei państwowych i hut, to ja mu gratuluję dobrego samopoczucia. Zamiast mówić o cudach, lepiej usiąść i spokojnie policzyć. Na razie większość technologii przekształcania energii odnawialnych w elektryczność ma ujemny współczynnik opłacalności.
Ale elektrownia jądrowa także nie rozwiąże naszych problemów. Szacuje się, że jest w stanie pokryć tylko od 3 do 7 procent krajowego zapotrzebowania na energię. Co z tego? Powinniśmy mieć więcej niż jedną taką elektrownię. Przecież zapotrzebowanie na prąd ciągle rośnie. Jak mamy je zaspokajać? Zawsze będziemy spalać węgiel? Jego pokłady w końcu się wyczerpią. Szybciej, niż się wydaje; obecne prognozy wydobycia węgla kamiennego dla Polski to około 30 lat. W przypadku węgla brunatnego nasze największe złoża leżą częściowo na obszarach chronionych przez program Natura 2000. Proszę mi też powiedzieć, jak poradzimy sobie z ograniczaniem emisji dwutlenku węgla. I naprawdę, wybijmy sobie w końcu z głowy marzenia o tym, że Polska będzie potentatem w produkcji energii słonecznej. Ile u nas można uzyskać energii z nasłonecznienia metra kwadratowego powierzchni? Średnio w ciągu roku będą to pojedyncze waty. Czyli dla Warszawy trzeba by zapełnić bateriami słonecznymi obszar kilkuset kilometrów kwadratowych. Baterie słoneczne są doskonałym źródłem energii do zasilania linii transmisyjnych w Australii. W Polsce energii słonecznej możemy używać co najwyżej do
To nie jest prawda. Niemcy potrafią dobrze zarabiać na elektrowniach wiatrowych. Wspaniale. A czy wziął pan pod uwagę, ile do każdego wiatraka dopłaca Unia Europejska lub rząd Niemiec? I ile wiatraków byłoby zbudowanych gdyby tych dotacji nie było? Wiatrak o mocy jednego megawata kosztuje około 2 miliony euro. Typowa elektrownia ma moc około 1000 MW, a taka ilość energii z elektrowni wiatrowych oznacza inwestycję na poziomie 2 miliardów euro. Wiatraki nie pracują cały czas, w naszych
30
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka podgrzewania wody, a nie do zasilania kolei państwowych. Śmiech na sali. Podobnie rzecz się ma z energią wiatrową. Tymczasem elektrownia atomowa jest niewielkim, czystym i przewidywalnym źródłem energii. Elektrownie III i III plus generacji są projektowane na 60 lat z możliwością przedłużenia pracy. Jeśli Francuzom opłaca się energetyka jądrowa, dlaczego ma się nie opłacić nam. Francja ma własne złoża uranu. Największe zasoby uranu mają Australia, Kanada, Kazachstan i Stany Zjednoczone. I sprzedają uran na wolnym rynku. Nie róbmy z tego problemu. Możemy mieć pewność, że w ciągu 200 najbliższych lat z całą pewnością nie zabraknie nam paliwa jądrowego. A w dalszej perspektywie powstaną reaktory oparte na syntezie jądrowej, w których paliwo będzie uzyskiwane z wody a produktem reakcji będzie hel, czysty gaz szlachetny. Już dziś budowane są prototypy takich urządzeń. Trzeba pamiętać, że ogromną zaletą energetyki jądrowej jest niski udział paliwa w kosztach pozyskania energii. Przecież uran będzie drożał tak samo jak inne surowce. Podwojenie ceny uranu spowoduje wzrost ceny energii o 7 procent. A taki sam wzrost cen paliw kopalnych spowoduje wzrost cen prądu o 70 procent. I jakie oszczędności na transporcie! Elektrociepłownia na Siekierkach potrzebuje dziennie pełne dwa pociągi węgla. Przecież żeby dowieźć te miliony ton węgla do elektrowni w całej Polsce, zużywa się ogromną ilość energii. A tym samym emituje gazy cieplarniane. Naprawdę, ekologom powinno zależeć na rozwoju energetyki jądrowej. Ale skoro jest tak pięknie, to dlaczego Anglicy, Szwedzi, Niemcy, Włosi zamykają swoje elektrownie atomowe? Proszę zwrócić uwagę, jak manipuluje się opinią publiczną w tej sprawie. Po katastrofie czarnobylskiej wskutek promieniowania zginęło 47 osób. Dokładnie tyle. Tymczasem bez trudu znajdzie pan dziennikarzy, którzy piszą o tysiącach ofiar śmiertelnych i o dziesiątkach tysięcy dzieci, które zachorowały na raka tarczycy. Ale Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej wskazuje, że rzeczywisty efekt katastrofy to najwyżej kilkuprocentowy wzrost zachorowań na raka tarczycy, około 10 dzieci zmarło z tego powodu. Warto wiedzieć, że dawka promieniowania w obszarach najbardziej skażonych była mniejsza od tej, którą otrzymują mieszkańcy niektórych regionów Indii, Chin, Brazylii czy Iranu w czasie 20 lat. Okazuje się jednak, że bzdury w gazetach wystarczą, żeby ludzie uwierzyli w każde niebezpieczeństwo. A jak politykom brakuje głosów, to próbują przypodobać się obywatelom i zamykają elektrownie. Ale przecież nie można powiedzieć, że za wszystkimi zamknięciami stoją tylko doraźne interesy polityczne. Oczywiście. Część reaktorów po prostu się wygasza, bo zwyczajnie przyszedł na nie czas. Druga generacja reaktorów ma już prawie 50 lat i powoli dożywa do swojej emerytury. A to w niczym nie zmienia faktów. Energia jądrowa jest tania, bezpieczna, przewidywalna i nie podlega szaleństwom cenowym, wywoływanym przez państwa OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową – przyp. red.).
Już pierwsza kwestia jest dyskusyjna. Energia jądrowa jest może i tania, ale budowa elektrowni jest horrendalnie droga. Nie powiem panu dokładnie, jakie koszty wchodzą w grę. Mówi się, że nowa elektrownia w Ignalinie o mocy 3200 MW ma kosztować około 6 mld euro. Taka moc w technologii wiatraków wymaga inwestycji na poziomie 11 mld euro. Proszę też policzyć ile kosztuje budowa analogicznej elektrowni opalanej węglem, plus koszty wydobycia węgla, transportu, 30 lat emisji gazów cieplarnianych, zanieczyszczenie środowiska. Nie wiadomo przecież, jak będą rosły koszty emisji dwutlenku węgla. Tak naprawdę mniej istotne jest to, ile kosztuje wybudowanie elektrowni, ale ile kosztuje kilowatogodzina prądu wyprodukowanego przez tę elektrownię. A prąd z elektrowni jądrowej już teraz jest najtańszy, w przyszłości różnica między kosztem energii z elektrowni jądrowej i jakiejkolwiek innej będzie jeszcze większa. Francuzi mają energetykę opartą o elektrownie jądrowe dzięki czemu prąd we Francji jest o 30% tańszy niż w innych krajach Unii Europejskiej. Ale horrendalnie drogie jest przetwarzanie zużytego paliwa jądrowego… Koszty produkcji energii uwzględniają przetwarzanie paliwa! A w dużej mierze są one efektem szaleństwa ekologów! Ich działania doprowadziły do tego, że obowiązkowe przetwarzanie jest znacznie głębsze, a to znaczy, że też znacznie droższe, niż mogłoby być. Co to znaczy „szaleństwo ekologów”? Na przykład to, że w dawnej kopalni uranu, nie można dzisiaj złożyć zużytych odpadów o aktywności mniejszej niż wydobyta z tej kopalni ruda, bo nie pozwalają na to ekolodzy. I to jest szaleństwo! Oni się przykuwają łańcuchami, do czego się da, nie po to, żeby działać na rzecz ochrony środowiska, ale żeby zdobyć pieniądze na swoją działalność. Zwykle jak dostaną dotacje, to nagle bez problemu godzą się na wszystko. Przykład gazociągu pod Bałtykiem, oprotestowanego przez niemieckie organizacje ekologiczne, które natychmiast wycofały swoje protesty jak tylko Rosjanie utworzyli fundusz w wysokości 10 mln euro na działalność tych organizacji, to klasyczny przypadek. Proszę nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Generalizując, stosuje pan tę samą broń, której często używają niektóre organizacje ekologiczne. Być może. Podam więc inny przykład. Po zjednoczeniu Niemiec, fachowcy z Zachodu odkryli w dawnym NRD kopalnię soli, w której poustawiane były znaki z promieniotwórczą koniczynką. Sprawę postanowiono zbadać i po jakimś czasie odkryto, przykrytą ciężkim wiekiem dziurę, z której naprawdę nieźle promieniowało. Okazało się, że to było dzikie składowisko odpadów radioaktywnych. W pełni naturalne. Co było radioaktywnego to na taczki i do dziury. Oczywiście zrobiła się z tego afera. Powstało kilka programów badawczych, mających wyjaśnić, czym grozi taki sposób składowania. I co się okazało? Wyniki były zdumiewające. Zagrożenie było znikome. Kopalnia soli ma to do siebie, że jest najbardziej suchym miejscem pod ziemią. A głównym niebezpieczeństwem składowania odpadów
31
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka radioaktywnych w ziemi, jest to, że zaleje je woda. Tymczasem w dawnej kopalni soli, taki obrót rzeczy jest najmniej prawdopodobny. W ten sposób padł pewien mit. Problem w tym, że podobnych mitów jest więcej. Nie sposób wszystkiego przewidzieć. Musimy brać pod uwagę ruchy górotworów, trzęsienia ziemi i tsunami, które są w stanie z łatwością zniszczyć olbrzymie budynki, w tym także elektrownie atomowe. O czym niestety mieliśmy się okazję niedawno przekonać. A izotopy promieniotwórcze żyją nawet pół miliona lat… Jeżeli izotop należy do krótko żyjących, to silnie promieniuje, ale za to stosunkowo niedługo. A im jest dłużej żyjący, tym z oczywistych powodów jest mniej aktywny. Reasumując: izotopy, których się tak boimy, mające bardzo długi okres rozpadu, są aktywne w stopniu minimalnym – często poniżej progu wykrywania... A jak to się ma do katastrofy w elektrowni Fukushima? Może to będzie kontrowersyjne stwierdzenie, ale trudno. Uważam, że zdarzenia w Japonii tylko potwierdzają niezawodność energetyki jądrowej. Proszę zwrócić uwagę na to, że w elektrowni w Fukushimie nikt nie zginął ani nikt nie doznał trwałego uszczerbku na zdrowiu w wyniku promieniowania. Zginęły trzy osoby: jedna to operator suwnicy, który spadł w wyniku zawalenia się konstrukcji tej suwnicy i dwie osoby, które utonęły. Trzęsienie ziemi spowodowało tylko wyłączenie reaktorów, co przebiegało zgodnie z projektem. Problemy zaczęły się gdy fala tsunami zalała generatory Diesla zapewniające awaryjne zasilanie. Inaczej mówiąc: awaria w Fukushimie wynikała głównie z błędnego oszacowania możliwej wysokości fali tsunami. Taka awaria nie zdarzyłaby się w nowych reaktorach III generacji, które nie wymagają zasilania z zewnętrznych źródeł do rozproszenia ciepła pozostającego w rdzeniu reaktora po jego wyłączeniu. W nowych reaktorach nie nastąpiłyby też wybuchy wodoru, bo są one wyposażone w katalityczne reduktory tego gazu. Elektrownia w Fukushimie była projektowana przy założeniu jednej poważnej awarii na 10000 reaktorolat, obecne reaktory są 10 razy bardziej bezpieczne. Dobrze, ale są także i groźne odpady. Oczywiście, ale mówimy wtedy o izotopach stosunkowo krótko żyjących. Ale właśnie dzięki temu możemy skutecznie kontrolować ich składowanie. Przecież i tak po wypaleniu, pręt z reaktora trafia do basenu, w którym leży nawet pięć lat. Chodzi o to, żeby go wystudzić. Taki pręt potrafi miesiącami leżeć w wodzie i wciąż być ciepły. A do tego świeci na niebiesko. Produkty rozszczepienia mają prędkość większą, niż prędkość światła w wodzie. Bardzo fajnie to wygląda. OK, załatwiliśmy izotopy bardzo długo i bardzo krótko żyjące. A co ze średniakami? Czyli na przykład jodem i cezem. Z nimi mieliśmy do czynienia w Czarnobylu. Okres półrozpadu jodu131 to 8 dni. Groźny jest tylko w wypadku katastrofy. W przypadku cezu mówimy o perspektywie 30 lat. Jednak aktywność takich izotopów w czasie ciągle spada. Od ponad pięćdziesięciu lat stosowane są metody immobilizacji odpadów zapewniające ich izolację od środowiska na okres znacznie dłuższy, niż te kilkadziesiąt lat. W dużym stopniu to kwestia kosztów: obecnie znane są
32
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
technologie, dzięki którym można tak przetworzyć odpady radioaktywne z elektrowni jądrowej, że po 300 latach będą miały taką aktywność jak hałda popiołów z elektrowni opalanej węglem. Skuteczna kontrola składowania wypalonego paliwa w takiej perspektywie czasowej jest jak najbardziej możliwa. Nigdy dotąd nie było z tym problemów. Składowane odpady będą jednak nadal promieniować. Trochę. I tu dotknął pan kolejnego mitu. Mówi się, że każde promieniowanie jest szkodliwe. Bzdura. Takie myślenie wzięło się z lat 50-tych, kiedy na ziemi promieniowania było naprawdę dużo. Setki razy więcej niż po awarii w Czarnobylu. Mało kto o tym wie. To był efekt częstych próbnych wybuchów broni jądrowej. Zagrożenie było rzeczywiste. Do tego stopnia, że w szczycie zimnej wojny Amerykanie dogadali się z Rosjanami, co do zakazu wybuchów jądrowych w atmosferze. Wówczas dla uproszczenia stosowano liniowe modelowanie skutków promieniowania. Przyjęto założenie: „dwa razy więcej promieniowania = podwójna szkodliwość”. Kiedy poziom radioaktywności spadł i zaczęto robić poważniejsze badania, okazało się, że ta zależność wcale nie jest liniowa. Przeciwnie, są argumenty za tezą, że niski poziom promieniowania nie tylko nie szkodzi, ale nawet leczy. W Polsce jest sanatorium w Kowarach. W sztolni zabytkowej kopalni uranu i żelaza otworzono inhalatorium radonowe. Z tego co wiem, leczy się tam nie tylko choroby płuc, ale i nadciśnienie, schorzenia stawów, a nawet skóry. Przekonuje pan, że jesteśmy w stanie poradzić sobie ze zużytym paliwem jądrowym. Dzięki temu możemy bezpiecznie zastąpić węgiel uranem. Ale już z ropą to się nie uda. Ma pan rację, ale jednak nie do końca. Dowcip polega na tym, że następne generacje reaktorów będą mogły być wykorzystywane także do produkcji wodoru. A to niewątpliwie bardzo atrakcyjne paliwo, które może w dużym stopniu zastąpić ropę. Tylko, że to sprawa skomplikowana technologicznie… Bez przesady. Jedynym ograniczeniem jest dostępność wodoru. Prototypy samochodów napędzanych tym paliwem powstały już jakiś czas temu. Uważam, że Polska powinna zacząć inwestować w rozwój technologii, która pozwoliłaby wykorzystać nasze – coraz mniej opłacalne – kopalnie węgla kamiennego do produkowania w nich wodoru. Wodór robiony z węgla pod ziemią? Właśnie tak. Czy pan wie, że w czasie II wojny światowej Niemcy napędzali samochody syntetycznym paliwem, zrobionym z węgla? Proszę sobie wyobrazić, jaka to korzyść dla kraju. Przerabiamy węgiel na paliwo i uniezależniamy się od dostawców ropy. Ciężko polemizować z fachowcem, ale samochody na wodór to naprawdę pieśń przyszłości. Bez przesady. Kiedy ceny ropy podskoczą do ponad 150 dolarów za baryłkę, zacznie się opłacać jeździć na wodorze. Ile jest miejsc na świecie, w których produkuje się wodór w starych kopalniach węgla kamiennego? Nie słyszałem o takich.
Przemysł | Energetyka No właśnie. Dlaczego mamy inwestować w technologie niesprawdzoną nigdzie na świecie? A dlaczego mamy zawsze być na końcu? Zawsze w ogonie? W niczym nie możemy być liderem? Niech pan również zwróci uwagę na to, że nie namawiam na stosowanie niesprawdzonej technologii. Namawiam na włączenie się w projekty, których celem jest opracowanie i przetestowanie tych technologii po to, żebyśmy w przyszłości stali się współwłaścielami nowych, bezpiecznych i sprawdzonych rozwiązań. W dobie elektrowni jądrowych chłodzonych gazem, czyli reaktorów czwartej generacji, można będzie parę, z nagrzanej w reaktorach wody, pompować do nieczynnych kopalni węgla i tam produkować wodór. A nie ma wątpliwości, że w kopalniach można składować dwutlenek węgla. Dlaczego tego nie spróbować? Bo to nie jest rozwiązanie na dziś. Ale już dziś trzeba zacząć! Każdy kolejny etap technologiczny w energetyce jądrowej zajmuje około 20, 30 lat. Mówimy więc dziś o rozwiązaniach, gotowych do zastosowania dopiero w połowie XXI wieku. Ale proszę mi wierzyć, już dziś jest ostatni moment, kiedy możemy dołączyć do tych prac. Jeśli dziś nie włączymy się w nurt najnowszych badań, to przez następne dziesięciolecia nie dołączymy do światowej czołówki. A czym dzisiaj się zajmuje światowa czołówka? Takie kraje jak Francja, Niemcy, Japonia, Stany, Korea, Chiny, Rosja, Włochy inwestują już w kolejną generację reaktorów. Już wspominałem o prototypach reaktorów wykorzystujących zjawiska syntezy jądrowej. Krótko mówiąc, kiedy skończą się paliwa kopalne, dzięki syntezie jądrowej paliwem stanie się woda. Nasze Narodowe Centrum Badań Jądrowych bierze udział w takich projektach. Uczestniczymy w budowie reaktora W7-X, który stanie w Niemczech, w Greifswaldzie. Dostaliśmy nawet pieniądze z budżetu. Ale zważmy proporcje. Niemcy wykładają na ten projekt 3 miliardy euro, a Polska kilkanaście milionów złotych. Jeden promil tego, co Niemcy. Nie stać nas na więcej? Ja uważam, że nie stać nas na to, żeby nie było nas stać. To nie są żarty. Jak widać w rozsądnych krajach są rozsądni ludzie, gotowi inwestować w naprawdę daleką przyszłość. Niektórym trudno w to uwierzyć, ale ta przyszłość kiedyś jednak nadejdzie. U nas nikt poważnie nie myśli o inwestowaniu w naukę. Za te kilkanaście milionów uzyskujemy prawo współwłasności technologii, które decydują o przyszłości energetycznej świata. Czy warto? Bardziej, niż się wydaje. Ale na pewno jesteśmy zaangażowani w zbyt małym procencie. Proszę sobie wyobrazić, że prawie w ogóle nie jesteśmy obecni w zakrojonych na wielką skalę badaniach nad reaktorami trzeciej i czwartej generacji. A czy chociaż kształcimy kadry pod przyszły reaktor? W pewnym stopniu tak. Ale stanowczo za mało. I to jest bardzo poważny błąd. Od energetyki atomowej nie da się uciec. Powtarzam, nie ma innej technologii, która zapewni moim wnukom prąd w gniazdkach. Powinniśmy nie tylko budować elektrownie, ale też włączyć się w najnowsze projekty badawcze, najlepiej w duże europejskie i międzynarodowe programy. Gigantycznym błędem byłoby założenie, że „jakoś sobie sami poradzimy”.
Energetyka jądrowa dlatego jest taka bezpieczna, bo wiadomo, że może być niebezpieczna. Dlatego w cywilizowanym świecie nikt nie próbował pójść na skróty. Podzielmy energetykę jądrową na dwa obszary: tą „normalną” i te 16 reaktorów typu RBMK, czyli takich, jak w Czarnobylu, które były zaprojektowane bardziej po to, żeby produkować pluton dla radzieckiego programu militarnego niż po to, żeby produkować prąd. Czy wie pan, ile osób zginęło od promieniowania od tych „normalnych” reaktorów ? Nikt. Nie ma innej tak bezpiecznej technologii. To efekt kształcenia kadr i rygorystycznego przestrzegania procedur bezpieczeństwa. W Polsce wiele lat niedofinansowania spowodowało, że dystans pomiędzy krajowymi i światowymi technologiami jest większy, niż się to wydaje decydentom. Musimy inwestować w badania i w ludzi, aby odtworzyć poziom technologiczny zapewniający wymagany poziom bezpieczeństwa. To możliwe. I opłacalne.
Rozmawiał Arkadiusz Bartosiak Prof. dr hab. Jacek Jagielski jest pracownikiem naukowym Narodowego Centrum Badań Jądrowych i Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych. Zajmuje się badaniami wpływu promieniowania na materiały oraz modyfikacją materiałów w wyniku implantacji jonów. Opublikował ponad 200 prac w międzynarodowych czasopismach naukowych. Angażuje się w projekty, których celem jest popularyzacja nauki.
33
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka
Spór o koszty polityki klimatycznej: KIG
Wi´cej wydamy ni˝ zyskamy w skali globalnej Zarzuty Koalicji Klimatycznej dotyczàce raportu KIG na temat skutków ekonomicznych polityki klimatycznej mo˝na sprowadzi do tego, ˝e wykonane analizy nie uwzgl´dniajà zewn´trznych kosztów rozwoju energetyki konwencjonalnej ani korzyÊci ze zmian technologicznych, powodowanych przez polityk´ klimatycznà. Są to zagadnienia, o których warto dyskutować. Jednak w każdej ocenie najpierw należy oszacować skutki bezpośrednie, w tym przypadku bezpośrednie koszty jakie będą związane z wdrażaniem polityki klimatycznej. To one bowiem będą decydowały o tym, czy gospodarstwa domowe będą w stanie kupić potrzebną ilość energii, a przedsiębiorstwa prowadzić rentowną działalność. W opinii Koalicji Klimatycznej brakuje jakiejkolwiek refleksji nad tymi kosztami, a trzeba przypomnieć, są to koszty niebagatelne: przy polityce dekarbonizacji (80 proc. redukcji do roku 2050) wzrost kosztów wytwarzania energii sięgnie 30 mld zł rocznie, koszt zakupu uprawnień przekroczy 60 mld zł rocznie, a obciążenie przemysłu nieenergetycznego – ponad 20 mld zł rocznie. Kwestia kosztów i korzyści zewnętrznych powstających wskutek realizacji unijnej polityki klimatycznej jest przedstawiana przez Koalicję Klimatyczną wybiórczo i jednostronnie. Przykładowo – polityka klimatyczna będzie miała poważny wpływ na wiele działów gospodarki krajowej, co wykazaliśmy w naszych analizach. Nie wiadomo jednak dlaczego Koalicja Klimatyczna wskazuje w swoich uwagach jedynie sektor węglowy. Podobnie problem kosztów zewnętrznych produkcji energii nie dotyczy jedynie energetyki węglowej. Dla przykładu warto wskazać choćby problem kosztów zewnętrznych energetycznego użytkowania biomasy. W ramach polityki klimatycznej jest to technologia o zerowych emisjach netto CO2, która jest silnie promowana przez system handlu emisjami. Obecnie powstaje pierwsza w Polsce elektrownia na biomasę o mocy ponad 200 MWe. Nietrudno zauważyć, że taka produkcja obarczona jest poważnymi kosztami zewnętrznymi, zarówno na etapie produkcji biomasy (nawozy, środki ochrony roślin, zajętość terenu), transportu (to nie jest produkcja rozproszona – jak chciałaby Koalicja lecz silnie scentralizowana, wymagająca dowozu paliwa z dalekich odległości), jak i produkcji (emisje pyłów, tlenków azotu w podobnym stopniu co przy spalaniu węgla). Trudno też nie zauważyć, że silne wspieranie wykorzystania biomasy prowadzi już obecnie do jej importu, przyczynia się do rabunkowej gospodarki leśnej i zmniejszenia areałów lasów w skali świata. Ma także negatywny wpływ na rynek żywnościowy. Zagadnienie szacowania kosztów zewnętrznych jest dość złożone i trudno jest je przedstawić w kilku zdaniach. Do niedawna oceny te dotyczyły głownie emisji takich jak SO2, NOx i pyły. Obecnie natomiast dominującym komponentem kosztów zewnętrznych stają się koszty emisji CO2. O ile jednak koszty zewnętrzne emisji SO2, NOx i pyłów bazują
34
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
na badaniach ich wpływu na ekosystem, zdrowie i obiekty materialne, to koszty zewnętrzne emisji CO2 są najczęściej przyjmowane na podstawie oceny kosztów redukcji emisji. Jest to podejście całkowicie arbitralne i sprzeczne z ideą wyznaczania kosztów zewnętrznych. Koalicja zarzuca, że raport jest tendencyjny i zgodny z interesami wielkich koncernów, którym zależy na utrzymaniu przestarzałego, scentralizowanego systemu energetycznego. Jest to zarzut absurdalny. Raport pokazuje np. o ile wzrosną koszty produkcji energii. Koszty te jednak ponieść będą musiały zakłady przemysłowe i gospodarstwa domowe. Energetyka należeć będzie raczej do beneficjentów tej polityki. Nasze analizy pokazały, że zyskowność firm energetycznych w warunkach polityki klimatycznej rośnie, co zresztą potwierdzają ostatnie lata. Podobnie absurdalna jest też argumentacja że polityka klimatyczna prowadzi do zmiany scentralizowanego modelu energetyki. Jest wręcz przeciwnie. Polityka ta promuje rozwój potężnych źródeł energetyki jądrowej, dużej skali energetyki węglowej powiązanej z instalacjami CCS, wielkich farm wiatrowych lądowych i morskich, wzmocnionych elektroenergetycznych sieci przesyłowych oraz infrastruktury do transportu i magazynowania skroplonego CO2. Taka wizja rozwoju przedstawiana jest w dokumentach unijnych. Ten model rozwoju preferuje wielkie firmy energetyczne. To przecież one wraz z producentami turbin, a nie drobni inwestorzy rozwijają np. energetykę wiatrową. Energetyka rozproszona nie znajduje dobrych warunków rozwoju w ramach polityki klimatycznej. Warto zwrócić uwagę, że rozwój źródeł OZE, szczególnie tych lokalnych, rozproszonych nie jest zależny od polityki klimatycznej. Podstawowym instrumentem redukcji emisji CO2 jest unijny system handlu emisjami. Rozwój źródeł OZE dokonuje się na skutek innych instrumentów – wymuszanego prawnie minimalnego udziału w produkcji energii. Nieprawdą jest więc twierdzenie, że jedynie w ramach polityki klimatycznej może nastąpić rozwój lokalnych źródeł OZE i korzyści z rozwoju innowacyjnej i rozproszonej energetyki. Jest wręcz przeciwnie. Wysokie koszty rozwoju segmentu energetyki konwencjonalnej będą ograniczały możliwości rozwoju drogiej produkcji z segmentu OZE, choćby ze względu na ograniczone zdolności nabywcze odbiorców. Bolesław Jankowski Autor jest członkiem Komitetu ds. polityki klimatyczno-energetycznej KIG
Przemysł | Energetyka
Spór o koszty polityki klimatycznej: KK
Rozproszona energetyka to same korzyÊci Organizacje ekologiczne skupione w Koalicji Klimatycznej sà zdania, ˝e raport sporzàdzony przez Krajowà Izb´ Gospodarczà jest niewiarygodny i tendencyjny bo nie uwzgl´dnia korzyÊci z ograniczenia energetyki w´glowej na Êrodowisko. Ostatni raport Krajowej Izby Gospodarczej (KIG) na temat skutków ekonomicznych polityki klimatycznej jest niewiarygodny i tendencyjny - uważają organizacje ekologiczne skupione w Koalicji Klimatycznej. Ich zdaniem, pomija on korzyści z modernizacji energetyki i prezentuje wątpliwe kalkulacje dotyczące kosztów. Nie uwzględnia oszczędności płynących z ograniczenia szkodliwego wpływu energetyki węglowej na środowisko i zdrowie ludzi oraz z zaprzestania importu i subwencji dla węgla. W opinii ekspertów Koalicji Klimatycznej korzyści te przekraczają kilkakrotnie koszty podane w raporcie KIG. Raport pod nazwą „Wstępna ocena wpływu ustanowienia celów redukcji emisji wg dokumentu KE Roadmap 2050 na sektor elektroenergetyczny, gospodarkę i gospodarstwa domowe w Polsce”, został wykonany przez firmę Badania Systemowe „EnergSys” Sp. z o.o. na zlecenie nie tylko Krajowej Izby Gospodarczej, ale także TAURON Wytwarzanie SA oraz PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna SA. Koalicja Klimatyczna utrzymuje więc, że jego wnioski musiały być zgodne z interesami wielkich koncernów, którym zależy na utrzymaniu przestarzałego, scentralizowanego systemu energetycznego – uważa Zbigniew Karaczun, prezes Okręgu Mazowieckiego Polskiego Klubu Ekologicznego, ekspert Koalicji Klimatycznej. Ambitna polityka klimatyczna przyczyniłaby się do rozwoju energetyki rozproszonej, opartej na lokalnych, odnawialnych zasobach energii, co zagroziłoby ich dominującej pozycji na rynku. Obecna debata publiczna wskazuje, że raport będzie w najbliższym czasie orężem przeciwko polityce klimatycznej wykorzystywanym przez lobby, które mogłyby stracić na modernizacji energetyki w Polsce. Eksperci Koalicji Klimatycznej uważają ponadto, że raport KIG pomija korzyści z poprawy innowacyjności gospodarki przez rozwój innowacyjnej, rozproszonej energetyki. Już dziś polska gospodarka internetowa osiągnęła wartość ok. 3 proc. PKB, czyli ma większy udział w PKB niż polskie górnictwo. Polityka klimatyczna to też szansa na tworzenie setek tysięcy nowych miejsc pracy w małych i średnich przedsiębiorstwach działających w sektorze odnawialnych źródeł energii i efektywności energetycznej. Ponadto odejście od paliw kopalnych prowadzi do obniżenia tzw. kosztów zewnętrznych wytwarzania energii, takich jak koszty ochrony zdrowia, uzdatniania wody, niszczenia materiałów budowlanych, chorób lasów czy zmniejszenia plonów. Każda kilowatogodzina energii wytworzona w Polsce, której średnia cena dla gospodarstw domowych wynosi około 60 groszy, ze względu na uzależnienie od węgla niesie za sobą dodatkowo nawet do 80 groszy kosztów zewnętrznych.
W 2009 roku Europejska Agencja Środowiska (EAŚ) oszacowała koszty zewnętrzne największych polskich elektrowni oraz zakładów przemysłowych na 45-79 mld złotych. Sama wartość tych strat przekracza kilkakrotnie koszt prowadzenia polityki klimatycznej szacowany w raporcie KIG na 13 mld złotych rocznie. Raport EAŚ obejmował 10 tys. największych zakładów przemysłowych i elektrowni w Europie. W pierwszej dziesiątce największych europejskich trucicieli znalazły się dwa zakłady z Polski: otwierająca listę Elektrownia Bełchatów oraz zamykająca dziesiątkę Elektrownia Turów. Przerzuciły one w roku 2009 na społeczeństwo polskie od 9 mld do 16 mld złotych kosztów zewnętrznych – twierdzą eksperci Koalicji Klimatycznej. - Oba te obiekty są własnością sponsora raportu KIG – Polskiej Grupy Energetycznej. Kosztów tych nie płacimy w cenie energii, ale ponosimy je jako społeczeństwo – w jakości życia i zdrowia naszego i naszych dzieci. Każda rzetelna analiza ekonomiczna powinna to uwzględniać. Równie ważna, co debata o kosztach prowadzenia ambitnej polityki klimatycznej, jest debata o kosztach braku tej polityki – mówi Kuba Gogolewski, koordynator ds. klimatu i energii Polskiej Zielonej Sieci i CEE Bankwatch Network. Raport KIG nie odnosi się także do tego, że polityka klimatyczna obniży koszty związane z importem i subwencjami dla węgla. Od 2008 roku Polska jest importerem węgla, a import ten stale wzrasta, w 2011 roku wyniósł ok. 15 mln ton. Dlatego brak realizacji ambitnej polityki klimatycznej oznacza zmniejszenie bezpieczeństwa energetycznego Polski i dalsze uzależnienie się od importu surowców – nie tylko ropy i gazu, ale także węgla. Raport KIG nie odnosi się też do subwencji, jakie co roku sektor węglowy otrzymuje z budżetu państwa. Tylko w 2010 roku wartość tych subwencji wyniosła około 2,772 mld zł. Eksperci Koalicji Klimatycznej zwracają też uwagę na fakt, iż autorzy raportu KIG opublikowali jedynie jego syntezę, zatajając metodologię i przyjęte założenia badawcze. Tym samym nie ma żadnych merytorycznych podstaw weryfikacji, czy wyniki obliczeń są prawidłowe. źródło Koalicja Klimatyczna Koalicja Klimatyczna jest porozumieniem 22 organizacji pozarządowych. Jej misją jest wspólne działanie w celu zapobiegania wywołanym przez człowieka zmianom klimatu dla dobra ludzi i środowiska.
35
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
źródło: www.gąski.pl
Przemysł | Energetyka
Polski atom wystraszył Polaków Opóênienia w przygotowaniach pierwszej elektrowni atomowej w Polsce to ju˝ nie spekulacje, ale fakt. Główny inwestor potwierdził oficjalnie to, o czym od co najmniej kilku miesi´cy otwarcie mówili eksperci. Inwestycji nie da si´ zrealizowaç w zapowiadanym przez rzàd terminie, czyli do 2020 roku. Mo˝e byç gotowa dopiero pi´ç lat póêniej. Na dodatek trzeba b´dzie pokonaç opór społeczny. Gàski ju˝ powiedziały „nie”. O przesunięciu do 2025 roku realizacji inwestycji, której łączne koszty mogą sięgnąć nawet 50 mld zł poinformowała Polska Grupa Energetyczna. Tak wynika z nowej – zatwierdzonej niedawno przez Radę Nadzorczą PGE - strategii. Rząd Donalda Tuska wybrał tę firmę jako inwestora, a jej poprzedni zarząd wielokrotnie zapewniał, iż energia z pierwszej elektrowni jądrowej o mocy ok. 3000 MW popłynie w 2020 roku, czyli zgodnie z zapisami w Polityce Energetycznej Polski do 2030 roku. Teraz władze PGE liczą, że udział energii atomowej w wytwarzaniu energii przez Grupę w roku 2025 ma wynieść 12 proc., w roku 2030 potroi się (36 proc.) To dlatego, że druga z planowanych elektrowni jądrowych, także o mocy ok. 3000 MW, zacznie działać w 2029 r. Polska Grupa Energetyczna jako inwestor nie zmieniła natomiast podstawowego założenia - zamierza mieć co najmniej 51 proc. udziałów w obu tych projektach. PGE poinformowała też, że prognozuje uśredniony koszt energii wyprodukowanej z atomu na 65-68 euro za 1 MWh. I traktuje to jako jeden z głównych argumentów za realizacją tych kosztownych inwestycji.
Kłopotliwa lokalizacja
PGE chciałoby wybudować pierwszą elektrownię atomową w jednej z trzech miejscowości - Gąski k. Mielna (Zachodniopomorskie), Choczewo lub Żarnowiec (Pomorskie).
36
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
- Braliśmy pod uwagę wiele czynników od środowiskowych, po prawne, geotechniczne i społeczne. Analizowaliśmy wiele kryteriów przez kilkanaście miesięcy. Teraz najważniejsze będą aspekty ekonomiczne jak dostęp do wody chłodzącej, bo to przekłada się na koszty inwestycji i potem eksploatacji elektrowni oraz elementy środowiskowe – przekonywał w listopadzie 2011 r. przy okazji prezentacji wybranych lokalizacji wiceprezes spółki PGE EJ1 Witold Drożdż. Ale przekonanie mieszkańców każdej z wytypowanych przez PGE miejscowości może okazać się jednym z głównych wyzwań przy realizacji inwestycji, zwłaszcza po druzgocących dla PGE EJ1 wynikach referendum w gminie Mielno - 12 lutego mieszkańcy opowiedzieli się przeciwko budowie elektrowni atomowej w Gąskach. W głosowaniu wzięło udział 2 378 osób (ok. 57 proc. mieszkańców) i tylko 5,3 proc. uczestników poparło lokalizację. Polska Grupa Energetyczna w wydanym w związku tym oświadczeniu uznała, że decyzje o referendum podjęto „w oparciu o fragmentaryczne informacje, zarówno na temat samej energetyki jądrowej, jak i przyszłych planów inwestora”. Szefowie PGE nie poddają się i mając zezwolenie wojewody zachodniopomorskiego, ruszają z badaniami i pomiarami wytypowanego terenu w Gąskach, by móc sporządzić raport lokalizacyjny dla elektrowni jądrowej. Ale droga do uzyskania zezwolenia na realizację inwestycji jeszcze przed nimi długa. Na razie
Przemysł | Energetyka PGE będzie sprawdzać i analizować warunki tektoniczne, geologiczne, hydrologiczne, a nawet meteorologiczne, ale ponieważ właścicieli terenu (działek) jest wielu, firma musi najpierw się z nimi porozumieć. Chodzi o 200 ha gruntów – głównie rolnych, położonych tuż nad brzegiem morza. To północno-zachodnia część gminy Mielno. Mniej emocji wywołuje wytypowanie Choczewa i Żarnowca – zwłaszcza, że w tym rejonie już podjęto próbę budowy reaktora ok. 30 lat temu. Są też gminy, które same dopominają się o lokalizację elektrowni atomowej. Na przykład władze powiatu sławieńskiego wystąpiły trzy miesiące temu do PGE o dołączenie do tzw. krótkiej listy lokalizacji elektrowni miejscowości Kopań (Zachodniopomorskie). Ale na niedawnym spotkaniu z nimi szef spółki PGE EJ 1 rozwiał nadzieje. Grupa zamierza koncentrować badania na wytypowanych wcześniej miejscowościach. Kopań tymczasem był w czołówce na liście, jaką sporządziło - po analizach wstępnych ekspertów - Ministerstwo Gospodarki rok temu.
Kulejące konsultacje, kiepska informacja
Eksperci ostrzegają, że bez rzetelnej informacji o energetyce jądrowej, trudno będzie Polskiej Grupie Energetycznej przekonać mieszkańców jakiejkolwiek wsi, by zgodzili się na lokalizację elektrowni w sąsiedztwie. Nawet jeśli badania opinii publicznej pokazywać będą generalne poparcie dla tego typu elektrowni w Polsce, to niewiele znaczy. Obserwatorzy branży ostrzegają, że najważniejszym problemem będzie i tak zdobycie poparcia lokalnej społeczności. – Można opowiadać, że - na przykład - co roku elektrownię atomową na wybrzeżu francuskim odwiedza kilkanaście tysięcy ludzi. Ale jeśli nadmorską polską miejscowość odwiedza latem 100 tys. wczasowiczów i turystów i nie wpadają oni na kilka godzin, ale na kilka lub kilkanaście dni, to przecież jest istotna różnica – mówi anonimowo jeden z ekspertów. Cytowana przez PAP wójt Mielna Olga Roszak-Pezała „nie ma najmniejszych wątpliwości, że jeśli budowa elektrowni atomowej w Gąskach dojdzie do skutku, to zniszczy turystykę w całej gminie”. A to – jej zdaniem - doprowadzi do ruiny setki ludzi, a co za tym idzie zwiększy znacznie bezrobocie. - Będzie również zagrożeniem ekologicznym dla środowiska naturalnego, a także dla życia i zdrowia naszych rodzin – przekonywała pani wójt. - Przez dziesięciolecia budowaliśmy naszą „małą ojczyznę” sami, upiększając i ulepszając ją. Chcielibyśmy robić to dalej, więc nie pozwólmy aby nam to ktoś spaprał. Gdy w listopadzie ubiegłego roku szefowie PGE prezentowali wybrane lokalizacje pod budowę elektrowni, już mogli spodziewać się problemów. Zaproszona na konferencję prasową wójt gminy Mielno była zaskoczona wytypowaniem miejscowości Gąski. Stwierdziła nawet, że zaledwie dzień wcześniej dowiedziała się, że jest ona brana pod uwagę przez firmę. Wówczas też wiceprezes Drożdż (teraz p.o. prezesa PGE EJ1) przekonywał, że bardzo ważne są relacje społeczne. I zapowiedział, że odbędą się spotkania ze społecznością lokalną i konsultacje. Faktycznie odbyły się kilkakrotnie, ale – jak pokazały wyniki referendum - nie przyniosły spodziewanych efektów. W tej sytuacji pozytywna ocena poczynań PGE dokonana przez wiceminister gospodarki Hannę Trojanowską nie brzmi przekonywująco.
- Proces prowadzony przez inwestora był procesem profesjonalnym w oparciu o światowe praktyki stosowane przy wyborze obiektów jądrowych, w związku z tym nie mogłabym niczego zarzucić temu procesowi – mówiła PAP tuż po referendum Hanna Trojanowska, która pełni też funkcję pełnomocnika rządu ds. energetyki jądrowej. Mieszkańcy gminy Mielno nie chcą nie tylko budowy elektrowni w Gąskach, ale sprzeciwiają się nawet planowanym badaniom terenu. Inny z ekspertów wskazuje na konieczność pokazania potencjalnych korzyści, jakie może mieć gmina z lokalizacji elektrowni, na przykład infrastrukturę, w tym drogową. Przedstawiciele PGE uważają, że tak duża inwestycja spowoduje, że lokalny rynek usług – m.in. hotelarskich, transportowych - będzie przeżywał boom, a to oznacza dziesiątki nowych miejsc pracy. Eksperci sądzą, że gdy chodzi o przekonanie społeczności lokalnych wszystkiego nie może robić PGE. Tymczasem planowana jeszcze w ubiegłym roku przez Ministerstwo Gospodarki kampania informacyjna o energetyce jądrowej rozpocznie się dopiero w drugiej połowie marca. Jak podał PAP, wiceminister Trojanowska twierdzi, że „trzeba będzie dołożyć więcej staranności (...), żeby mieszkańcy, nawet jeżeli zdecydują się na referendum, mogli zważyć wszystkie za i przeciw” elektrowni. a.ła Harmonogram elektrowni do poprawki Trwają przetargi na inżyniera kontraktu (Owner’s Engineer) i doradcę prawnego, o których rozstrzygnięciu mówiono jeszcze w ubiegłym roku. Opóźniony jest najważniejszy z przetargów - na wybór dostawcy technologii. Jego ogłoszenie zapowiadano najpierw na jesień 2011 roku, potem na grudzień, a teraz wiadomo, że nastąpi to w tym roku, a zatem i rozstrzygnięcie może przesunąć się z 2013 na 2014 rok. Dostawą technologii dla PGE zainteresowani są praktycznie wszyscy producenci reaktorów na świecie. W gronie faworytów wymienia się trzy koncerny – francuską Arevę (wraz z Electricite de France) oraz amerykańskie Westinghouse i GE Hitachi. Zamiar złożenia oferty zadeklarowali także szefowie rosyjskiej firmy Rosatom, przekonując, że mają niezawodny i tani reaktor, a na dodatek oferując finansowe wsparcie przy realizacji projektu. Gotowość pomocy w organizacji finansowania elektrowni w Polsce wyrażają również szefowie trzech wymienionych wyżej potentatów, podobnie jak zatrudnienie polskich firm jako wykonawców części prac i poddostawców. PGE stoi przed trudnym wyborem, bo pierwszy projekt w energetyce atomowej należy do najdroższych w ogóle realizowanych w kraju inwestycji. Nie jest tajemnicą, że w rozstrzygnięcie zaangażuje się – pośrednio - także rząd. Od tego jakie reaktory zostaną wybrane i gdzie powstaną zależą koszty inwestycji. Lokalizacja elektrowni tuż przy zbiorniku wodnym, umożliwiającym chłodzenie reaktora, to duże oszczędności, tak samo byłoby gdyby została ona zbudowana w sąsiedztwie przebiegu dużej linii energetycznej. To dlatego obie kwestie – technologia i miejsce budowy - zanim jeszcze będą rozstrzygnięte wywołują wiele dyskusji, kontrowersji, a także emocji.
37
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka
Prywatyzacja energetyki – bieg z przeszkodami Nowy minister skarbu liczy, ˝e zdoła sprywatyzowaç dwie grupy energetyczne, czyli zrobi to, co nie udało si´ jego poprzednikowi. Ale sprzeda˝ akcji poznaƒskiej Enei i gdaƒskiej Energi to bardzo du˝e wyzwanie. Ze wzgl´du na potrzeby bud˝etu szef resortu mo˝e znaleêç si´ pod presjà. Z wypowiedzi Mikołaja Budzanowskiego kierującego od trzech miesięcy ministerstwem skarbu wynika, że chce zakończyć prywatyzację obu grup w ciągu dwóch lat, ale nie wiadomo jeszcze w jaki sposób. Resort analizuje „każdy możliwy wariant”. To w praktyce oznacza, że minister ma wprawdzie plan, ale wstępny i sam nie wie, jak go wykonać. Jego poprzednikowi Aleksandrowi Gradowi nie udało się zamknąć żadnej z dwóch transakcji i wybrać inwestora dla każdej z grup, choć wydawało się, że obie są niemal pewne. W efekcie nie zasilił budżetu kwotą ponad 12 mld zł. Sprzedaż udziałów w Enei i Enerdze ze względu na skalę budzi najwięcej emocji, ale MSP liczy w energetyce też na mniejsze transakcje. Jeszcze w tym półroczu na warszawskim parkiecie zadebiutuje Zespól Elektrowni Pątnów-Adamów – Konin, ale trudno oszacować, ile Skarb Państwa na tym zyska, wiele bowiem zależy od sytuacji na giełdzie. Wcześniej resort próbował – bez skutku - wybrać inwestora dla ZE PAK i zaopatrujących elektrownie dwóch kopalń węgla brunatnego. Bliska finału jest prywatyzacja ZEW Niedzica, do której należą cztery elektrownie wodne o łącznej mocy około 100 MW, ale Niedzica też zajmuje się przesyłem, dystrybucją oraz obrotem energią elektryczną. Do końca marca wyłączność negocjacyjną – po raz trzeci przedłużoną - ma czeska spółka Energo-Pro. Wcześniej do negocjacji dopuszczono też Energę, Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych KGHM II, Tauron oraz konsorcjum ZEW Niedzica - Pracownicy, KI Energy oraz Kulczyk Holding. Możliwa wartość tej transakcji to ok. 200 mln zł.
Razem czy osobno
Gdyby minister Budzanowski zdecydował się powtórzyć scenariusz swojego poprzednika i szukać dla Enei i Energi inwestora, to - ze względu na wartość obu grup i wcześniejsze oferty - dla Skarbu Państwa byłoby to najbardziej efektywne finansowo rozwiązanie. Powstaje jednak pytanie, czy obecnie pojawią się
38
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
inwestorzy skłonni zapłacić tak wysokie kwoty. Nie ma żadnej pewności, że francuskie koncerny GDF Suez czy EDF znów zechcą złożyć oferty, skoro każdy z nich ma kosztowne plany budowy nowych mocy w Polsce. GDF buduje wielki blok opalany biomasą, a EDF szykuje się do rozbudowy elektrowni Rybnik. Być może do gry chce wrócić firma jednego z najbogatszych Polaków – Jana Kulczyka, który miał ambitne plany budowy nowego energetycznego czempiona, ale jak dotąd bez efektu. Istotną kwestią jest wycena obu grup – w sytuacji kryzysu finansowego i powszechnego ograniczania kosztów można spodziewać się, że potencjalni inwestorzy będą raczej ostrożnie wyceniać wartość aktywów i nie ma pewności, że zaproponują MSP kwoty porównywalne z tymi, jakie pojawiły się w poprzednich – nie zamkniętych transakcjami przetargach. Eksperci nie mają wątpliwości, że tak Enea, jak Energa to ciekawe aktywa z punktu widzenia firmy, zainteresowanej zdobyciem lub zwiększeniem udziałów w polskim rynku i to nie tylko dystrybucji energii. Enea, która obsługuje 2 mln klientów w północnozachodniej Polsce, ma 16 proc. rynku sprzedaży i 8 proc. w wytwarzaniu energii w kraju. Ale potrzebuje inwestycji, m.in. w swoich elektrowniach - w tym w największej w Kozienicach. Z kolei gdańska Energa, jako właściciel elektrowni w Ostrołęce, ma niewielki udział w krajowej produkcji (2 porc.), ale bardzo dobrą pozycję na rynku sprzedaży – 17 proc. Spółka działa w północnej i środkowej części kraju - na terenach województw: pomorskiego i warmińsko-mazurskiego oraz w części regionów zachodniopomorskiego, wielkopolskiego, łódzkiego, mazowieckiego oraz kujawsko-pomorskiego. Dostarcza prąd do domów ponad 7 milionów Polaków (obsługuje ponad 2,4 mln odbiorców indywidualnych) oraz dla ponad 200 tys. klientów instytucjonalnych i biznesowych. Analitycy rynku uważają, że każda z dwóch grup wymaga restrukturyzacji i ma jeszcze możliwości obniżenia kosztów,
Przemysł | Energetyka a to pole do działania dla przyszłego inwestora. Skoro resort jeszcze nie sprecyzował ścieżki prywatyzacji dla Energi i Enei, to – według niektórych ekspertów - możliwe, że najpierw ogłosi przetargi na wybór inwestora, choćby po to by rozeznać rynek, a gdyby zainteresowanie było słabe lub oferty niezadowalające, to poszuka innego sposobu. Minister Budzanowski mówił niedawno, że bierze pod uwagę zarówno sprzedaż pakietu kontrolnego poznańskiej spółki inwestorowi strategicznemu, jak i sprzedaż poprzez giełdę. Ale eksperci przypominają, że w tym ostatnim wariancie resort nie uzyska premii, jaką zwykle płaci inwestor przejmując kontrolę nad firmą w efekcie prywatyzacji, a otrzyma jedynie cenę giełdową. W Enei Skarb Państwa ma pakiet 51,7 proc. udziałów. Minister skarbu może też zdecydować się na połączenie gdańskiej i poznańskiej grupy. O stworzeniu jednego koncernu pisała niedawno prasa, a wiceminister skarbu Paweł Tamborski przyznał, że fuzja Energi i Enei jest jedną z opcji, ale co oczywiste - potrzebna jest zgoda wszystkich akcjonariuszy. Wśród udziałowców Enei jest szwedzki koncern Vattenfall, który kupił kilka lat temu przy okazji debiutu giełdowego tej spółki ok. 19 proc. akcji i pomógł tym samym wprowadzić Eneę na warszawski parkiet, a potem planował zawieszenie tego pakietu. Ostatecznie jednak zarząd szwedzkiego koncernu jesienią 2010 roku zdecydował o wycofaniu się z Polski, a we wrześniu ub.r. sprzedał swoje polskie spółki - elektrociepłownie warszawskie kupił PGNiG, a nabywcą dawnego GZE został Tauron.
Kłopotliwy harmonogram
Nawet jeśli minister skarbu będzie miał już pewny, ustalony scenariusz prywatyzacyjny dla obu grup, to przynajmniej w przypadku gdańskiej Energi i tak nie może zacząć procesu wcześniej niż pod koniec roku. Mikołaj Budzanowski musi bowiem poczekać na rozstrzygnięcie Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do którego odwołała się Polska Grupa Energetyczna po tym jak Urząd Antymonopolowy nie zgodził się na przejęcie gdańskiej
grupy. Resort skarbu podpisał we wrześniu 2010 roku umowę sprzedaży pakietu ponad 84 proc. akcji Energi za 7,53 mld zł, a PGE jako inwestor zagwarantowała inwestycje o wartości 5 mld zł w ciągu 10 lat. W cztery miesiące potem UOKiK uznał, że taka fuzja negatywnie wpłynie na rynek, ograniczając konkurencję. Według Urzędu „połączenie posiadającej silną pozycję na rynku grupy PGE ze spółką Energa, skutkowałoby utworzeniem podmiotu, który niezależnie od konkurentów i kontrahentów dyktowałby warunki sprzedaży i ustalał ceny energii. Zapłaciliby za to wszyscy odbiorcy, także konsumenci”. Według PAP, Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do którego trafiła sprawa przejęcia Energi przez Polską Grupę Energetyczną przyśpieszy termin rozprawy na wniosek Polskiej Grupy Energetycznej, ale termin nadal nie został wyznaczony. Wcześniej – w grudniu ubiegłego roku - przedstawiciele tego sądu mówili o tym, że rozprawa może odbyć się w IV kwartale 2012 roku lub pierwszym kwartale 2013. To wywołało niemal irytację ministra Budzanowskiego, który mówił że sprawa połączenia PGE i Energi nie może się przedłużać w nieskończoność i chce, by rozstrzygnęła się w krótkiej perspektywie, w pierwszym kwartale b.r. Wydaje się jednak, że sąd wypowie się nie wcześniej niż latem. Fiasko sprzedaży poznańskiej Enei miało zupełnie inny charakter. MSP miało wysokie oczekiwania co do ceny, w efekcie francuski inwestor minimalnie przegrał rywalizację z Kulczyk Holding o wyłączność. W listopadzie 2010 roku wydawało się, że transakcja jest bliska finału, zaś sam Jan Kulczyk w wywiadzie prasowym mówił o pokonaniu Francuzów. W kilka tygodni później okazało się, że jednak resort nie zawrze umowy sprzedaży. Według prasy minister Aleksander Grad obawiał się, że spółka Jana Kulczyka będzie w tej transakcji jedynie pośrednikiem, ostatecznie Enea trafi np. w ręce rosyjskiej firmy. Niepokój ministra budziła długa lista firm, które zgodnie z ofertą miały wziąć udział w transakcji. a.ła
Zielony prąd Gdańska grupa Energa, mając 15 – proc. udział w wytwarzaniu energii ze źródeł odnawialnych, jest krajowym liderem. Obecnie Energa ma „zielone” źródła wytwórcze o łącznej mocy ok. 300 MWe. Najważniejsze to elektrownie wodne (funkcjonuje 46 takich obiektów), w tej grupie kluczową jest Elektrownia we Włocławku (o mocy 160 MWe). Reszta to małe elektrownie (40 MWe), w większości zlokalizowane są na Pomorzu. Główna elektrownia koncernu – w Ostrołęce - też wytwarza ekologiczną energię - 95 MWe spalając biomasę. W strategii szefowie Ener-gi zakładają rozwój elektrowni biogazowych, farm wiatrowych, małych elektrowni wodnych, a także niskoemisyjnych elektrowni gazowych w ramach programu ENERGA EKO. Na liście najważniejszych projektów jest budowa drugiego stopnia wodnego i elektrowni wodnej na Wiśle, które mają być zlokalizowane poniżej istniejącego już stopnia we Włocławku. Energa zakłada, że tę elektrownię o mocy 100 MW uda się zrealizować do 2016 r. i będzie mogła ona dostarczać ponad 500 tys. MWh energii rocznie. W planach gdańskiej firmy jest też budowa nawet kilkuset biogazowni rolniczych, gminnych i utylizacyjnych. Projekt ma przebiegać w trzech etapach - według sekwencji 5-50-500. Oznacza to, że w pierwszym etapie powstanie kilka biogazowni, w drugim kilkadziesiąt, a docelowo kilkaset. Energa ma plan budowy kogeneracyjnego bloku energetycznego opalanego biomasą o mocy 20 MWe w Elblągu, który będzie mógł dostarczać 160 tys. MWh energii rocznie i planuje farmy wiatrowe. Poznańska grupa Enea zakłada w swojej strategii, że do 2020 roku będzie mieć farmy wiatrowe o łącznej mocy 350 MW. Ale wiele wskazuje na to, że ten plan uda się zrealizować już w ciągu 3-4 lat, bo szefowie grupy analizują udział w projektach farm wiatrowych o mocy kilkuset megawatów. Enea od kilku lat inwestuje w tego typu przedsięwzięcia - w 2009 r. podpisała umowę przedwstępną z luksemburską firmą Equiventus Capital Sarl na zakup udziałów w jej polskiej spólce Windfarm, która realizuje projekt budowy farmy wiatrowej o mocy 50 MW (z opcją rozbudowy do 60 MW). Rok temu Enea przejęła farmę wiatrową w Darżynie o mocy 6 MW. Pozańska grupa jest też zainteresowana biogazowniami - zaczęła od zakupu w styczniu 2010 r. elektrowni biogazowej w Liszkowie o mocy 2,12 MWe.
39
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Przemysł | Energetyka
Nowe prawo o odnawialnych êródłach energii w ogniu krytyki Nie milknà kontrowersje wokół projektu ustawy o odnawialnych êródłach energii, opracowanego przez resort gospodarki. Projekt ów ostro krytykuje wielu ekspertów, prawników, działaczy ekologicznych oraz przedstawicieli firm i organizacji z bran˝y energetycznej. Prof. Jan Popczyk z Politechniki Âlàskiej, jeden z najlepszych w Polsce ekspertów energetycznych, były prezes Polskich Sieci Energetycznych, uwa˝a nawet, ˝e dokument przygotowany przez Ministerstwo Gospodarki nadaje si´ tylko do kosza. Trzeba go napisaç od nowa. Państwowy system wsparcia rozwoju energetyki odnawialnej istnieje w Polsce od siedmiu lat. Najpierw Ministerstwo Gospodarki nakazało zakładom energetycznym, żeby przynajmniej 2 proc. kupowanego przez nie od elektrowni prądu pochodziło ze źródeł odnawialnych. Potem ten obowiązkowy udział się zwiększał. W 2005 roku polski rząd wprowadził tzw. zielone certyfikaty, które dostawał każdy, kto produkował energię elektryczną z wiatru, wody, biomasy i promieni słonecznych. Certyfikaty skupowały zakłady energetyczne, żeby wykazać, że wywiązały się z obowiązku zakupu określonej przepisami ilości energii ze źródeł odnawialnych. Taki system wsparcia mógł wydawać się sensowny i atrakcyjny z punktu widzenia firm, chcących inwestować w Polsce w energetykę odnawialną. Niestety, sensowny i atrakcyjny był tylko połowicznie, bo skonstruowano go tak, że korzystali na nim głównie właściciele istniejących od dziesiątek lat i dawno zamortyzowanych dużych elektrowni wodnych. A także elektrownie węglowe, które dorzucały do kotłów biomasę (przede wszystkim drewno), zaliczaną w przepisach do odnawialnych źródeł energii. Taką metodę produkcji nazwano współspalaniem. Efekt jest taki, że spodziewanego przełomu w rozwoju energetyki niekonwencjonalnej w Polsce nie ma po dziś dzień. Udział źródeł odnawialnych w produkcji elektrycznej w naszym kraju jest dużo niższy od wcześniej zakładanego. W 2010 r. roku miał on wynieść 7,5 proc., ale nie osiągnął tego pułapu. Podobnie było w zeszłym roku. A to znaczy, że zielonych certyfikatów jest za mało i dostawcy prądu płacą kary za to, że kupują za mało energii odnawialnej. W latach 2006-2010 kosztowało ich to 1,3 mld złotych. W 2009 r. ze źródeł odnawialnych wyprodukowano w Polsce 8,6 terawatogodzin (TWh) energii elektrycznej. Z tego 0,84 TWh przypadło na elektrownie wiatrowe, biomasowe i biogazowe, 2,8 TWh na tzw. zawodowe elektrownie wodne (czyli duże siłownie, które istniały jeszcze przed wprowadzeniem zielonych certyfikatów) i aż 4,5 TWh na tzw. współspalanie. W 2010 i 2011 roku udział tego ostatniego był równie duży. Tymczasem współspalanie to po prostu dorzucanie drewna (i innych surowców uznawanych za odnawialne źródło energii, np. zboża), do kotłów na węgiel, co praktykowane jest powszechnie w dużych elektrowniach węglowych. Koszt dostosowania kotłów na węgiel, by można było używać biomasy, jest niewielki. Dlatego elektrowniom bardzo się to opłaca. Muszą wydać niewiele, a zarabiają na tak produkowanej energii – dzięki zielonym certyfikatom – dwa razy więcej niż na produkcji prądu z samego
40
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
węgla. Nic dziwnego, że udział współspalania w produkcji prądu ze źródeł odnawialnych wzrósł w latach 2005-2010 z 23 do 50 procent. Problem jednak w tym, że takie spalanie biomasy, to bardzo nieefektywna metoda produkcji prądu, dużo mniej wydajna niż w przypadku węgla czy gazu. Prof. Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej porównuje stosowanie tej metody do praktyki z czasów Gierka, polegającej na tym, że przy wyliczaniu wielkości wydobycia węgla w Polsce nie odejmowano od niego odpadu, czyli kamienia. Ta praktyka miała prosty cel: wykazać, że wydobycie jest dużo większe niż było w rzeczywistości. Masowe stosowanie współspalania przez elektrownie węglowe prowadzi do tego samego: zafałszowania statystyk, przy których czytaniu laik może z radością skonstatować, że energetyka odnawialna w Polsce prężnie się rozwija. A jak to wygląda w rzeczywistości? Moc zainstalowana elektrowni wiatrowych w Polsce sięgnęła w 2010 roku 1,1 tys. MW. Dla porównania – według danych European Wind Energy Association – w Niemczech było to już w tym okresie 27 tys. MW, w Hiszpanii – 21 tys. MW, we Francji – 5,7 tys. MW, w Wielkiej Brytanii – 5,2 tys. MW, a w Portugalii i Danii, państwach dużo mniejszych od Polski, po 3,8 tys. MW. Warto w tym miejscu dodać, że według Światowej Rady Energii Wiatrowej (Global Energy Wind Council) Polska ma jedne z najlepszych w Europie warunków klimatycznych do rozwoju energetyki wiatrowej. Chodzi, oczywiście, o tzw. wietrzność, czyli siłę i częstotliwość występowania wiatrów. Dzięki temu duże elektrownie wiatrowe opłaca się budować na większości obszaru naszego kraju. A przecież zielone certyfikaty wprowadzano w Polsce po to, żeby w całym kraju powstawało jak najwięcej nowych elektrowni wykorzystujących odnawialne źródła energii: wiatraków, siłowni wodnych, biogazowni itd. Tymczasem powstaje ich wciąż niewiele, a na zielonych certyfikatach zarabiają głównie właściciele dużych elektrowni i elektrociepłowni węglowych oraz tych wodnych, które zostały wybudowane dawno temu i już wiele lat temu się zwróciły. To jest główna wada polskiego systemu wspierania rozwoju odnawialnych źródeł energii: wspiera się produkcję, a nie inwestycje. Jakiś czas temu ministerstwo gospodarki zadeklarowało, że ten system naprawi. Miało to zrobić w nowej ustawie o odnawialnych źródłach energii, do której opracowania i przyjęcia zobowiązują Polskę unijne dyrektywy. Kilka tygodni temu resort przedstawił gotowy projekt tejże ustawy. Jego najważniejszy
Przemysł | Energetyka
punkt to zróżnicowanie państwowego wsparcia w zależności od rodzaju i wielkości elektrowni, żeby równie szybko rozwijały się różne rodzaje instalacji bazujących na odnawialnych źródłach energii, a także by w podobnym tempie przybywało dużych, średnich i małych elektrowni. A w ślad za tym poszło zmniejszenie wsparcia dla współspalania, elektrowni wodnych, dużych elektrowni wiatrowych. Wprowadzono zachęty do budowania tzw. mikroelektrowni, np. przydomowych wiatraków, biogazowni czy paneli fotowoltaicznych. Powyższe założenia wydawały się słuszne, zgodne z postulatami krytyków dotychczasowego systemu. Mimo to na przedstawiony przez ministerstwo gos-podarki projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii spadł grad krytyki. Krytyczne opinie pojawiały się z różnych stron. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW) uznało, że zaproponowane przez resort przepisy dyskryminują istniejące już elektrownie wiatrowe. Nie spodobało mu się też, że projekt nie przewiduje okresu przejściowego przy wprowadzaniu zapisanych w nim zmian, a także rezygnacja z gwarantowanej dziś ceny zakupu energii z odnawialnych źródeł. Firmy energetyczne, kupując dziś prąd od producentów bazujących na źródłach odnawialnych, płacą za niego według odgórnie ustalonej stawki, która odpowiada średniej cenie energii elektrycznej w Polsce w poprzednim roku. Generalnie rzecz ujmując, przedstawiciele PSEW uważają, że zaproponowany przez resort projekt zmienia reguły w trakcie gry. Zaś taka postawa rządu i niestabilne przepisy oznaczają zwiększone ryzyko dla inwestorów, będą zniechęcać prywatny kapitał do inwestowania w energetykę odnawialną w naszym kraju. Krzysztof Prasałek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, przypomina, że Polska zobowiązała się wobec UE do tego, że do 2020 r. udział źródeł odnawialnych w produkcji prądu w naszym kraju sięgnie 15 proc. Według Prasałka bez szybkiego rozwoju energetyki wiatrowej nie będzie to możliwe. Podobnie krytyczne opinie wyraziły m.in. Polska Izba Gospodarcza Energetyki Odnawialnej i partia Zieloni 2004, według których proponowane przez ministerstwo gospodarki przepisy pogorszyłyby finansowe warunki funkcjonowania i docho-
dowość odnawialnych źródeł energii oraz doprowadziłyby do utraty zaufania inwestorów do państwa. Zaś samym inwestorom utrudniłyby uzyskiwanie w bankach kredytów na inwestycje. Krytykom projektu ustawy autorstwa resortu gospodarki nie chodzi jednak tylko o zmianę reguł w trakcie gry. Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energii Odnawialnej, wskazuje, że proponowane przez ministerstwo rozwiązania tylko z pozoru są przełomowe. Bo gdy przyjrzeć im się bliżej, to okazuje się, że są w dużej mierze obliczone na obronę interesów dużych, kontrolowanych przez państwo grup energetycznych, które są głównymi beneficjentami obecnego systemu. To do nich trafia większość wpływów z tzw. współspalania, one są także właścicielami większości dużych, istniejących w Polsce od lat elektrowni wodnych. „Stare” elektrownie wodne będą mogły utrzymać wsparcie, jeśli ich właściciele je zmodernizują. Do tego jeszcze za mało obcięto wsparcie współspalania, a za bardzo pogorszono warunki elektrowniom wiatrowym. Założone wsparcie dla mikroelektrowni jest zbyt małe, by zaczęły one powstawać u nas na masową skalę. Według Wiśniewskiego propozycje ministerstwa gospodarki nie stanowią jednolitego, zrównoważonego systemu, są niejasne i nieczytelne nawet dla tych, którzy już zainwestowali w Polsce w energetykę odnawialną. W podobnym duchu wypowiada się prof. Jan Popczyk z Wydziału Elektrycznego Politechniki Śląskiej, były prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych, w latach 90. współautor rządowej reformy sektora energetycznego. Jego zdaniem projekt Ministerstwa Gospodarki jest tak zły, że nie da się go poprawić i trzeba go napisać od nowa. Równie ostry w swej ocenie jest Tomasz Chmal, partner w renomowanej kancelarii prawniczej White & Case W. Daniłowicz, W. Jurcewicz i Wspólnicy, który mówi, że ów projekt sprawia wrażenie, jakby był „pisany na kolanie”. Ministerstwo gospodarki jeszcze nie ustosunkowało się do tych zarzutów. Zrobi to zapewne w ramach konsultacji społecznych, którym ma być poddawany teraz projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Jacek Krzemiński
41
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Ekologia | CSR Ekologia w biznesie
Dobry wizerunek i wymierne korzyÊci Istnienie firmy ma wielowymiarowy charakter, a na jej funkcjonowanie składa si´ nie tylko polityka finansowa czy zarzàdzania zasobami ludzkimi, ale te˝ działania CSR, w tym aktywnoÊç na rzecz ochrony Êrodowiska i racjonalnego gospodarowania energià.
To oczywiste, że zarządzanie proekologiczne przynosi korzyści dla środowiska naturalnego i wizerunku firmy. Ale nie tylko; w wielu przypadkach pozwala także na znaczne oszczędności oraz wzrost efektywności. Przyjrzyjmy się przykładowym rozwiązaniom ekologicznym dostępnym dla biznesu.
Laptop zasilany pisaniem na klawiaturze
Jednym z ciekawszych ekologicznych rozwiązań, które być może wejdzie za jakiś czas do powszechnego użytku jest laptop zasilany poprzez pisanie na klawiaturze. Nad urządzeniem pracują naukowcy z Royal Melbourne Institute of Technology i Australian National University. Wszystko zaczęło się od opracowania błony piezoelektrycznej, która pozwala na wytwarzanie energii poprzez ruch oraz wydłuża okres użytkowania sprzętu. Technologia może być wykorzystywana w różnych urządzeniach, na przykład do ładowania telefonów komórkowych, o co pokusiła się firma Orange tworząc koszulki – ładowarki magazynujące energię w baterii. Tego typu rozwiązanie ograniczyłoby nie tylko zużycie energii elektrycznej, a co za tym idzie koszty pobierania prądu, ale również problem z utylizacją zużytych baterii. Czas pokaże czy wynalazek znajdzie zastosowanie w biznesowej rzeczywistości.
42
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Telefon z kukurydzy
Ekologiczne ambicje ujawniają coraz częściej również producenci telefonów komórkowych, którzy poszli z duchem mody na działania sprzyjające ochronie środowiska. W przyszłości firmy będą mogły wyposażać swoich pracowników w biodegradowalne telefony komórkowe. Na targach w Seulu już w 2008 roku zaprezentowano aparat telefoniczny wykonany z bioplastiku, który powstał na bazie kukurydzy. Podczas Mobile World Congress w Barcelonie zaprezentowano natomiast projekt pierwszego na świecie telefonu komórkowego o nazwie Blue Earth, którego zasilanie stanowią baterie słoneczne. Urządzenie powstało z tworzywa sztucznego wytworzonego poprzez recykling plastikowych butelek. Słuchawki i ładowarka zostały skonstruowane tak, aby nie zawierały toksycznych materiałów. W pełni naładowany telefon działa od 10 do 14 godzin, przy czym naukowcy wciąż pracują nad wydłużeniem tego czasu.
Ekodrukowanie
Papier biurowy i tusze do drukarek to materiały eksploatacyjne, których zużywa się w firmie najwięcej. Niestety większość pracowników drukuje dużo więcej niż faktycznie potrzebuje oraz nie wykorzystuje takich funkcjonalności jak druk dwustronny, jeśli wymaga to przełożenia kartki na drugą stronę. Jest to szczególnie istotne w kontekście najnowszych wyników
Ekologia | CSR badań dotyczących zużycia papieru na Starym Kontynencie. Ogólnoeuropejskie badanie Ipsos dowodzi, że liczba wydruków na pracownika dziennie to około 31 kartek, z czego 6-7 egzemplarzy wyprodukowanych zostaje niepotrzebnie. Brak świadomości, jaki wpływ na środowisko naturalne ma takie postępowanie, zdaje się być najniższy w Niemczech, Włoszech, Wielkiej Brytanii czy Hiszpanii, gdzie drukarki pracują najintensywniej. Choć w Polsce średnia liczba wydruków wykonywanych codziennie przez pracownika spadła do 25 arkuszy, to nadal sytuacja wymaga poprawy. Firmy, którym zależy na proekologicznym wizerunku mogą więc zainwestować w nowoczesny system pełnego zarządzania obiegiem dokumentów w formie elektronicznej, jak i tradycyjnej, oraz informacji, jak na przykład polskie Vario. Tego rodzaju innowacyjne rozwiązanie pozwala na znaczne obniżenie kosztów druku m.in. poprzez zmniejszenie liczby produkowanych dokumentów do niezbędnego minimum.Przydatne dla ograniczenia liczby wydruków jest także nakładanie limitów wydruków przypisanych do konkretnych pracowników czy działów. Doświadczenia opisywane przez firmy zajmujące się zaawansowanymi systemami druku wskazują, że samodyscyplina wprowadzona wraz z monitoringiem poczynań pracowników, przyczynia się do spadku liczby wydruków nawet o 30 proc. Ciekawym ekologicznym rozwiązaniem jest technologia ceramicznych bębnów stosowana przez wspomnianego japońskiego producenta, dzięki której wykorzystujące ją drukarki i urządzenia wielofunkcyjne Kyocera są produktami zarówno proekologicznymi, jak i trwałymi. A przede wszystkim zaliczane są do najoszczędniejszych na rynku.
Ekotransport
W 2009 roku Ministerstwo Instytutu Analiz Rynku Flotowego przeprowadziło badania, które wykazały, że 73 proc. polskich przedsiębiorców chce kupić ekologiczny samochód, ale maszyny tego typu są dla nich zbyt drogie. Tymczasem naukowcy wciąż tworzą coraz doskonalsze modele aut, kierując się priorytetowym ograniczeniem emisji CO2 do atmosfery, zwiększeniem wykorzystania niekonwencjonalnych źródeł energii oraz minimalizowaniem zużycia paliwa. Fiat wprowadził na przykład system Eco: Drive Fleet, który analizuje pracę poszczególnych układów w samochodzie, a w rezultacie optymalizuje zużycie paliwa oraz planuje przeglądy techniczne. Wiedeńskie firmy mogą natomiast realizować swoje potrzeby w zakresie przewozu osób korzystając z ekologicznych taksówek, których jest obecnie w stolicy Austrii około 200. Co ważne, zamówienie taksówki z ekologicznym napędem nie wiąże się z żadnymi dodatkowymi kosztami po stronie zamawiającego.
Największa w Austrii korporacja taksówkarska „40 100“ posiada 150 „zielonych taksówek“, z których przeważająca większość jest wyposażona w napęd hybrydowy. Zaledwie 10 ekotaksówek w przeciągu 24 miesięcy, przy korzystnych cenach za gaz i wsparciu państwa, przynieść może oszczędności na poziomie kilkudziesięciu tysięcy euro.
Ekologiczna siedziba
Odpowiedzialna społecznie firma może zadbać o środowisko również poprzez korzystanie z ekologicznej siedziby. Przede wszystkim warto zastanowić się nad wykorzystaniem alternatywnych źródeł energii. Jeśli budynek biurowy posiada kotłownię, w której korzysta się z paliwa, można do ogrzewania wody i wytwarzania prądu wykorzystać biomasę, jak na przykład brykiet. Biomasa ma bardzo niską zawartość substancji szkodliwych w spalinach oraz generuje praktycznie zerową emisję dwutlenku węgla. Dobrym i wciąż niedostatecznie popularnym w Polsce rozwiązaniem jest instalacja solarna na budynku biurowym. Na przykład w budynku Willis Tower, znajdującym się w Chicago, część okien wymieniono na kolektory słoneczne. Co więcej, również w Stanach Zjednoczonych planowane jest stworzenie samowystarczalnego pod kątem wytwarzania energii budynku, który jednocześnie przyczyni się do oczyszczenia powietrza z nadmiaru CO2. Amerykanie zamierzają przebudować Marina City Towers, wykorzystując algi w przestrzeni miejskiej. Budynek czeka remont wszystkich instalacji, dzięki czemu znacznie obniży się poziom zużycia energii. Obiekt zostanie także szczelnie zaizolowany, by uniknąć utraty ciepła. Zainstalowane zostaną również reaktory na biomasę, czyli instalacje do hodowli alg, będących świetnym materiałem do wytwarzania biodiesla. Instalacja do fitoremediacji wody pozwoli nawadniać rośliny rosnące na elewacji budynku, a prąd wytwarzać będą turbiny wiatrowe, które zainstalowane zostaną na dachach oraz ogniwa fotowoltaiczne umiejscowione w elewacji.
Zielone korzyści
Właściwe zarządzanie ekologiczne pozwala firmie na dołączenie do grona liderów i niesie ze sobą różne benefity. Przede wszystkim jest to budowanie wizerunku jako „dobrej, ekologicznej” organizacji. Można również mówić o szansach na partnerstwo z NGOs, aktywnym udziale w kształtowaniu opinii społecznej czy wzroście wiarygodności przedsiębiorstwa. Istotną zaletą proekologicznych postaw są również realne korzyści finansowe, jak na przykład oszczędności wynikające z ograniczonego wykorzystania zasobów, jak woda, prąd czy biurowe materiały eksploatacyjne, a także niższych wydatków na utylizację. Anna Wroniszewska z FuturePR REKLAMA
43
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
fot. Zubczewski Stefan
Ekologia | Miasta
Stadion narodowy
Murawa zielona, a reszta? Deszczówka z rynien wykorzystywana do spłukiwania toalet i podlewania murawy, tzw. geokraty, alejki spacerowe z nawierzchni biologicznie czynnej, energooszcz´dne ogrzewanie pomieszczeƒ, przeznaczenie cz´Êci przystadionowych terenów pod zieleƒ. Takie proekologiczne rozwiàzania zastosowano przy budowie polskich stadionów na Euro 2012. To jednak za mało, by mo˝na nazwaç je ekologicznymi. Tym bardziej, ˝e coraz wi´cej stadionów na Êwiecie buduje si´ i modernizuje, uwzgl´dniajàc w du˝o wi´kszym stopniu potrzeb´ ochrony Êrodowiska. Dobrym tego przykładem jest stadion budowany na olimpiad´ w Londynie. 44
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Ekologia | Miasta Spośród budowanych w Polsce na Euro 2012 stadionów na miano najbardziej proekologicznego zasługuje Stadion Narodowy w Warszawie. Zastosowano tam najwięcej rozwiązań, sprzyjających ochronie środowiska, ale jego największym atutem z tego punktu widzenia okazuje się lokalizacja. Gdy zapadała decyzja gdzie w Warszawie budować stadion na piłkarskie mistrzostwa Europy, pod uwagę brane były różne miejsca. Wśród proponowanych lokalizacji znalazły się nawet podwarszawskie Łomianki. Ostatecznie wybrano jednak Stadion X-lecia, który od lat 90. XX w. nie pełnił funkcji sportowej. Urządzono na nim bazar, który po podjęciu decyzji o ulokowaniu tam boiska na Euro 2012 przeniesiono. Zaś stary, rozlatujący się już Stadion X-lecia rozebrano. Dzięki takiej lokalizacji Stadion Narodowy jako jedyny polski stadion budowany na Euro 2012 usytuowany jest niemal w centrum miasta. Przy dwóch liniach tramwajowych, najważniejszej warszawskiej trasie kolejowej (tzw. linii średnicowej, łączącej trzy największe stacje kolejowe w Warszawie – Centralną, Wschodnią i Zachodnią) i przystanku PKP, a także tuż obok planowanej stacji metra (przy budowanej już linii). To będzie zachęcać kibiców do tego, żeby zamiast samochodami dojeżdżali na stadion komunikacją publiczną, głównie szynową, bardziej proekologiczną od prywatnego transportu.
Oprócz tego Stadion Narodowy posiada specjalną zewnętrzną osłonę (drugą fasadę) z aluminiowej siatki srebrno-czerwonej, która pełni nie tylko funkcję architektoniczną, ale sprawia też, że przeszklone biura i inne pomieszczenia, znajdujące się w stadionowej koronie mniej nagrzewają się od słońca. Dzięki temu będą zużywać mniej energii na klimatyzację. Na koniec trzeba wspomnieć o tym, że na Narodowym nie schowano powierzchni handlowych i gastronomicznych w całości pod dach (tak, jak robi się to w galeriach handlowych), lokując je przy dwóch odkrytych promenadach spacerowych. Dzięki temu zmniejszono powierzchnię, którą trzeba ogrzewać i klimatyzować. A co z innymi stadionami na polsko-ukraińskie mistrzostwa? Na PGE Arena w Gdańsku dwa najważniejsze proekologiczne
fot. Zubczewski Stefan
Pewnie właśnie z tego powodu parking przy Stadionie Narodowym jest w porównaniu do liczby miejsc na trybunach (58 tysięcy) niewielki. Zmieści się na nim tylko 1765 aut. Gdyby był większy, trzeba by też zabetonować większą część 18-hektarowej stadionowej działki. Dzięki mniejszemu parkingowi można było wygospodarować wokół stadionu naprawdę duży teren pod zieleń – aż 5,5 hektara. I to teren oświetlony, z ławkami i stojakami na rowery, alejkami z tzw. naturalnej powierzchni gruntowej. Posadzono na nim 400 drzew i 83 tysiące krzewów.
Urządzone zostaną tam także tzw. łąki kwietne, zielone wyspy (w formie specjalnych trawników) i otwarte murawy, mające służyć jako miejsca do rekreacji i wypoczynku. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę, że Stadion Narodowy sąsiaduje z dużym parkiem Skaryszewskim oraz z nadwiślańskimi zagajnikami i plażami, to można powiedzieć, że jest pod tym względem wyjątkowy na skalę europejską. A inne proekologiczne rozwiązania na warszawskim stadionie na Euro 2012? Posiada on instalację zbierającą i wykorzystującą deszczówkę do spłukiwania wszystkich toalet, znajdujących się w tym obiekcie. Jest ich tam kilkaset, więc łatwo sobie wyobrazić, jak dużo wody, pobieranej z wodociągu i specjalnie wcześniej uzdatnianej – by nadawała się do picia - uda się zaoszczędzić. Na stadionie i w pomieszczeniach kryjących się w jego koronie zainstalowano specjalne ogrzewanie nadmuchowe, które w przypadku tzw. obiektów wielkokubaturowych jest mniej energochłonne niż inne technologie grzewcze.
45
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Ekologia | Miasta rozwiązania to wykorzystywanie deszczówki do spłukiwania toalet oraz podlewania stadionowej murawy i tzw. geokrata, którą są wyłożone miejsca postojowe na dwóch największych przystadionowych parkingach. Dzięki geokracie, przypominającej swym kształtem plaster miodu, deszczówka z parkingów nie spływa w całości w kanalizacji, ale jej duża część wsiąka w grunt, zasilając wody gruntowe i podnosząc ich poziom. W ciekawy sposób na PGE Arena wykorzystuje się deszczówkę z dachu stadionu. Z rynien kieruje się ją do specjalnego zbiornika pod trybuną, gdzie jest magazynowana, a potem w całości wykorzystywana. W zbiorniku znajduje się komora o pojemności 100 metrów sześciennych, odpowiadającej całkowitemu dobowemu zapotrzebowaniu na wodę do podlewania stadionowej murawy.
Modernizację poznańskiego stadionu wykorzystano za to do tego, żeby był mniej energochłonny ocieplając ściany, podłogi, stropy, trybuny przy użyciu m.in. wełny mineralnej i styropianu. To wszystko cieszy, bo dotychczas przy budowie wielkich obiektów publicznych w Polsce nie stosowano na taką skalę proekologicznych rozwiązań. Z drugiej jednak strony bez trudu da się znaleźć na świecie dziesiątki przykładów bardziej „zielonych” stadionów. Przyjazne środowisku rozwiązania stosuje się już bowiem powszechnie przy budowie obiektów publicznych nie tylko w zachodniej Europie czy Stanach Zjednoczonych, ale także w Azji – nawet w Chinach. Chiński stadion piłkarski w Dalian (zwany także Garden Stadium) ma być wyposażony
fot. Zubczewski Stefan
Taką samą instalację zamontowano na wrocławskim stadionie na Euro 2012. Z tą różnicą, że zbierana na tym obiekcie deszczówka będzie wykorzystywana nie tylko do spłukiwania toalet, podlewania murawy, ale także terenów zielonych wokół stadionu (zajmują one pół hektara). Dzięki temu zarządca wrocławskiego stadionu zaoszczędzi nie tylko na wodzie, ale także na opłatach środowiskowych, które trzeba uiszczać również za odprowadzanie do kanalizacji deszczówki. Da to łączne oszczędności, sięgające 119 tys. zł rocznie, co kolejny raz dowodzi, że proekologiczne rozwiązania na ogół są korzystne także z czysto ekonomicznego punktu widzenia. Warto dodać, że „łapanie” i wykorzystywanie deszczówki na własne potrzeby jest powszechne np. w Niemczech. Nie chodzi tylko o oszczędności, ale również o to, że
zagospodarowywanie wody z rynien na własne potrzeby zmniejsza ryzyko powodziowe. Bo woda - dzięki owemu rozwiązaniu - nie trafia do pobliskich rzek i kanałów. Szkoda jedynie, że tak mało się mówi i pisze o zbieraniu deszczówki na polskich stadionach na Euro 2012, bo gdyby więcej mówiło się o tym i pisało, być może zachęciłoby to Polaków do stosowania tej praktyki. Warto też nagłaśniać jak miasta budujące stadiony na Euro 2012 podeszły do kwestii skomunikowania ich z resztą aglomeracji. Tak samo jak Austriacy i Szwajcarzy, będący gospodarzami Euro 2008, postawiły na proekologiczną komunikację publiczną. Proekologiczną także dlatego, że im więcej ludzi z niej korzysta, tym mniejsze są korki. Nawet w Poznaniu, gdzie nie budowano nowego stadionu, ale tylko modernizowano istniejący, celowo nie wyposażono go przy tej okazji w olbrzymie parkingi. Po to właśnie, by kibice dojeżdżali do niego przede wszystkim komunikacją miejską.
46
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
fot. Zubczewski Stefan
Ekologia | Miasta
w turbiny wiatrowe i panele fotowoltaiczne, produkujące prąd, który będzie zasilał stadionowe oświetlenie. Projekt zakłada, że ściany tego stadionu będą pokryte żywą zielenią. Stadion amerykańskiego klubu baseballowego Nationals Washington ma energooszczędne oświetlenie i zielony, pokryty roślinnością dach. W koreańskim mieście Incheon powstanie za dwa lata stadion, budowany z myślą o 17. Igrzyskach Azjatyckich, który po zakończeniu zawodów będzie służył jako park publiczny. Na całej powierzchni dachu wybudowanego kilka lat temu stadionu w tajwańskim Kaohsiung zainstalowano panele słoneczne. Produkują one tyle prądu, że wystarcza go z nawiązką na potrzeby tego obiektu. Niemal samowystarczalny energetycznie – też za sprawą paneli słonecznych – jest stadion europejskiego klubu piłkarskiego Werder Brema. Zachęcone tym przykładem, instalacje solarne na swych stadionach zamierzają zainstalować trzy znane niemieckie kluby: Borussia Dortmund, Bayern Monachium i FC Schalke. Ajax Amsterdam przymierza się z kolei do zamontowania u siebie turbin wiatrowych. To jednak wszystko blednie przy Stadionie Olimpijskim w Londynie, zbudowanym na tegoroczną letnią olimpiadę. Nie przewidziano przy nim ani jednego ogólnodostępnego parkingu. Kibiców sportowych ma dowozić przede wszystkim kolej – pociągi dojeżdżające do stacji Olympic Park mają kursować co15 sekund. To tylko początek listy rozwiązań przyjaznych środowisku, jakie Brytyjczycy zastosowali, projektując i budując swoje obiekty olimpijskie. Stadion Olimpijski został wzniesiony przy użyciu tzw. ekologicznego cementu (ekologiczność tego materiału polega na tym, że jego produkcji towarzyszy dużo mniejsza emisja gazów cieplarnianych niż w przypadku zwykłego cementu). 20 proc. energii zużywanej przez obiekty olimpijskie ma pochodzić z odnawialnych źródeł. Na dodatek każdy z tych obiektów
ma być energooszczędny, zużywając o 1/4 mniej energii niż budynki tradycyjne. Wszystkie odpady ze stadionu i wioski olimpijskiej mają być poddane gruntownemu recyklingowi. Dlaczego na naszych stadionach budowanych na Euro 2012 nie zastosowano wyżej wymienionych rozwiązań? Główna przyczyna jest taka, że ich uwzględnienie znacznie zwiększyłoby wydatki na budowę tych obiektów. Z drugiej jednak strony obniżyłoby koszty ich eksploatacji. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że aż trzy stadiony na Euro 2012 były finansowane przez samorządy, które ugięły się pod ciężarem finansowym tych inwestycji. Nie mogły sobie pozwolić na zwiększanie kosztów budowy. Inaczej mogłoby być, gdyby te stadiony budowało państwo. Choć niekoniecznie… biorąc pod uwagę Stadion Narodowy, budowany z państwowych pieniędzy, a mimo tego nie przewidziano instalacji wytwarzających energię ze źródeł odnawialnych. Jak twierdziły władze państwowej spółki PL.2012 (nadzorowanej przez ministerstwo sportu), koordynującej przygotowania Polski do Euro 2012, byłoby to nieopłacalne. Pytanie, jaki maksymalny okres zwrotu inwestycji przyjęto i jakie instalacje brano pod uwagę. Na pewno byłoby bowiem opłacalne zainstalowanie na Stadionie Narodowym kolektorów słonecznych (podgrzewających wodę), turbin wiatrowych czy pomp ciepła. Te inwestycje zwróciłyby się w okresie nie dłuższym niż 10-15 lat. Czy to tak długo w przypadku obiektu, który może funkcjonować 50 lat, a nawet więcej? To, że przy budowie stadionów na Euro 2012 nie przewidziano instalacji, wykorzystujących odnawialne źródła energii, wynika moim zdaniem z czego innego. Z tego, że państwowe czy samorządowe instytucje w Polsce, budując obiekty publiczne, na ogół jeszcze nie mają świadomości, że warto i trzeba je wyposażać także w kolektory słoneczne, pompy ciepła czy turbiny wiatrowe. Nie zawsze brakuje pieniędzy. Czasami brakuje wiedzy. Jacek Krzemiński
47
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Ekologia | Wody
Zatoka sm´tnie Êpiewajàcych traw Zanim nadejdzie lato i pla˝e zapełnià si´ wczasowiczami i windsurferami, na szarych wodach Zatoki Puckiej - mi´dzy ciemnà kreskà Półwyspu Helskiego na północy, a rozÊwietlonymi słoƒcem wie˝ami koÊciołów w Pucku i Swarzewie - panuje niezmàcony spokój. Drobna fala omywa piasek Cypla Rewskiego i Ryfu Mew dzielàcego zatok´ na dwie cz´Êci, wewn´trzna i zewn´trznà. Pod zmarszczonà wiatrem powierzchnià wody toczy si´ tu bujne i wcià˝ tajemnicze podmorskie ˝ycie. Zatoka Pucka nazywana przez Kaszubów Małym Morzem to najbogatszy biologicznie skrawek polskiego morza. Barwny podwodny świat, który naukowcy i ekolodzy porównują z ekosystemem rafy koralowej.
Podwodne królestwo
Zatoka Pucka, zwłaszcza jej zachodnia, wewnętrzna część wciśnięta między Mierzeję Helską a Kępę Pucka, oddzielona od pełnego morza Ryfem Mew - akwen liczący 100 km kw., o średniej głębokości tylko 5 m, wodzie ciepłej i nieco tylko słonej czyli „słonawej”- to unikalny ekosystem, w którym warunki do rozwoju mają, a raczej miały zarówno organizmy morskie jak i słodkowodne. Niegdyś żyło tu, jak dowiedli ichtiolodzy ok. 60 gatunków ryb. Rybacy z Pucka czy Kuźnicy łowili w zatoce - oprócz dorszów, śledzi, szprotów, turbotów i troci - węgorze, szczupaki, płocie, certy, sieje, płocie, okonie, belony węgorzyce, a nawet, jeszcze w I połowie XX w., największe bałtyckie ryby, jesiotry. A także ryby znane dziś tylko z rodzinnych kaszubskich opowieści - ogromne śledzie zwane parposzami. Jeszcze 30-40 lat temu dno całej niemal zatoki wewnętrznej przykrywał gruby dywan podwodnej roślinności. Rosnące tu rośliny - głównie zostera marina czyli słynna morska trawa i glony morszczyn i widlik - korzystały ze światła słonecznego przenikającego w głąb przejrzystych wód. Ich korzenie łatwo sięgały do leżącej płytko pod piaskiem grubej warstwy torfów, pochodzącej z czasów gdy zatoka była deltą jednej z wielkich rzek, jakimi uchodziły do morza wody topniejących lodowców. W podmorskiej gęstwinie uwijały się ryby, a dno było królestwem mięczaków i skorupiaków, małży, ślimaków morskich i krabów. Podwodne łąki, a także porastające brzegi trzcinowiska stanowiły schronienie dla narybku i niewyczerpaną, dzięki obfitości planktonu, spiżarnię dla wszystkich tych morskich stworów. To przyrodnicze eldorado zachowało się do naszych czasów, choć Zatoka Pucka i Gdańska należały już w czasach przedhistorycznych do najludniejszych i najlepiej zagospodarowanych okolic na południowym wybrzeżu Bałtyku. Zaczęto
48
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
zasiedlać je w neolicie. Na brzegu Rzucewa odkryto osadę neolitycznych łowców fok. Już we wczesnym średniowieczu na przybrzeżne wody wypływały setki łodzi rybackich a szlakami przez zatokę ku Cyplowi Helskiemu podążały kupieckie kogi i floty wojenne. W pobliżu Pucka odkryto pod wodą zajmujące 15 ha pozostałości drewnianych falochronów i pomostów jednego z najstarszych w tej części Europy morskich portów. Archeolodzy wydobyli też z morza liczące tysiąc lat kadłuby „dłubanek” i łodzi klepkowych. W czasach nowożytnych sąsiedztwo Gdańska, okna Rzeczpospolitej na świat, czyniło zatokę przedmiotem strategicznych planów szwedzkich admirałów oraz polskich królów, którzy wznieśli u nasady Helu forty Władysławowo i Kazimierzowo. W okresie międzywojennym - z bazami okrętów wojennych i wodnopłatowców - stała się z kolei jednym z głównych bastionów w systemie obrony polskiego wybrzeża. Pomimo to przez całe wieki, aż do ostatnich dziesięcioleci, obecność ludzi nie zagroziła poważniej jej przyrodzie. Lokalna kaszubska kultura i gospodarka - tradycyjne rybołówstwo i rolnictwo - trwały w swego rodzaju symbiozie z morzem, ziemią i wszelkim żywym stworzeniem. - Dziś, szczególnie w lecie pojemność wolnej, naturalnej przestrzeni w rejonie Zatoki Puckiej się wyczerpuje. Presja ludzi na środowisko ciągle rośnie. Nie ma istotnych politycznie grup społecznych, które chciałby ten proces zatrzymać - ocenia prof. Krzysztof Skóra, kierownik Stacji Morskiej Instytutu Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Helu.
Azot wciąż szkodzi
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku znaczną popularnością, zwłaszcza wśród młodych czytelników cieszyła się powieść mieszkającej w Sopocie Stanisławy FleszarowejMuskat „Zatoka śpiewających traw”. Jej bohaterów, zgodnie z kanonami literatury socrealistycznej, zaprzątały nie tylko osobiste komplikacje uczuciowe, ale także kwestia o istotnym znaczeniu dla gospodarki narodowej - wdrożenie do produkcji nowej technologii wytwarzania agaru. Substancję, zastępującą
Ekologia | Wody żelatynę w produkcji słodyczy a także wykorzystywaną jako pożywka do hodowli bakterii w laboratoriach można uzyskiwać m.in. z morskich glonów. Zarówno w powieści jak i w życiu starania młodych technologów zostały uwieńczone powodzeniem. Na Zatokę Pucką wypłynęły rybackie łodzie, by wyławiać widlika dla nowej wytwórni agaru w Pucku. To jeden z powodów, które doprowadziły w ciągu niedługiego czasu do prawie całkowitej zagłady „śpiewających traw”. Już wcześniej poważne szkody podmorskim łąkom wyrządzały połowy przy użyciu nowego typu sieci tzw. włócznych i nocne kłusownicze trałowania dna. Ale przede wszystkim - harmonii ekosystemu szkodziły ścieki. Jeszcze nie tak dawno Zatokę Pucką traktowano jak szambo. Ścieki z miejscowości położonych nad nią i nad wpadającymi do niej rzekami odprowadzano do morza prawie bez oczyszczania. W rezultacie postępującego przeżyźnienia, czyli eutrofizacji morszczyny, widliki i trawy zostały wyparte przez prymitywne glony nitkowate, które potrafiły wykorzystać związki azotu niesione przez ścieki. Dziś z podmorskich łąk pozostały już tylko nieliczne kępy w niektórych zakątkach zatoki. Zubożała także morska fauna. Z ryb w wodach zatoki przemykają głównie ławice niepozornych cierników i cierniczków. Panoszy się w niej także babka bycza, czyli byczek, obcy gatunek, przywleczony z Morza Czarnego w zbiornikach balastowych statków, który poczuł się w zatoce jak u siebie w domu. Przez ostatnie kilkanaście lat uczyniono wielki wysiłek, także finansowy dla ochrony wód Zatoki Puckiej. Dzięki oczyszczalniom, które powstały m.in. w Swarzewie, Dębogórzu, Helu, Juracie woda w Pucku czy na południowym brzegu Mierzei Helskiej nadaje się do kąpieli, znów z plaż w zatoce można korzystać bez obaw. Małe Morze, ku słusznej dumie lokalnych samorządów, odzyskane zostało dla letniego wypoczynku. Jednak oczyszczalnie nie wychwytują całości związków azotu i fosforu. Ciągle za dużo płynie ich rzekami i przenoszone jest atmosferą. Przybrzeżne wody są wciąż przeżyźnione i mętne, a śpiewające trawy - nie mogą się odrodzić.
Znikający dorsz
Przez stulecia Zatoka Pucka była rybnym spichlerzem Gdańska. Rybacy z Rewy, Pucka czy Jastarni dostarczali na stoły gdańskich rajców i oliwskich opatów nawet krewetki. Dziś łowią głównie dorsze a czasem węgorze i trocie, rzadko łososie. Od kilkunastu lat naukowcy i władze lokalne realizują zakrojony na szeroką skalę program Ryby dla Zatoki, którego celem jest częściowe choć przywrócenie gatunkowego bogactwa ichtiofauny w jej wodach. Jakie będą jego ostateczne efekty, wciąż nie wiadomo. Perspektywa, że kiedyś będzie można znów łowić tu szczupaki czy płocie, do rybaków nie przemawia. Poczynania zmierzające do ochrony zasobów morza i biologicznej odbudowy zatoki - choć mają pomóc m.in. właśnie w zachowaniu tradycyjnego rybołówstwa - oznaczają dla nich na razie głównie konieczność przestrzegania limitów połowowych i coraz mniejsze dochody. Liczba łodzi rybackich łowiących na Małym Morzu zmniejszyła się z ok. 400 do niespełna 130. O ten stan rzeczy rybacy obwiniają głównie ekologów i innych naukowców. Ale to przecież nie ci ostatni wytrzebili ryby. - Zasoby ryb w zatoce trzeba mądrze odtwarzać i chronić z myślą o przyszłości. Nie sposób
bowiem na małych łodziach, ryzykując życiem wypływać za linię morskiego horyzontu . By żyć i przetrwać do lepszych czasów Kaszubi znad Zatoki Puckiej muszą dziś prócz ryb łowić turystów. Nie mogą jednak tylko na nich zarabiać. Rybołówstwo było fundamentem tutejszych związków społecznych i ekonomicznych. Jego upadek oznaczałby podcięcie korzeni kaszubskiej kultury - podkreśla prof. Skóra. Niełatwo pogodzić realne potrzeby dnia dzisiejszego z odpowiedzialnością za przyszłość Zatoki. Ochronę i przywracanie jej walorów przyrodniczych - z równie cenną wartością, dziedzictwem kulturowym. Wielkim zagrożeniem dla środowiska naturalnego Małego Morza jest złe zarządzanie masową letnią turystyką zwłaszcza na Mierzei Helskiej. Mniej nawet chodzi o samą obecność plażowiczów czy wind- i kitesurferów co o służącą im, wciąż rozbudowywaną i lokowaną na wrażliwych przyrodniczo terenach infrastrukturę – kempingi, ośrodki wypoczynkowe, przystanie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat wycięto, głównie z powodu powiększania i modernizacji campingów, ok. 30 proc. nadbrzeżnych trzcinowisk i szuwarów na Mierzei. Mają być one obecnie odtwarzane na koszt właścicieli ośrodków. Masowość turystyki zaczyna odbijać się już w rachunku ekonomicznym. Tłok i chaos na Helu powoduje, że wypoczynek tutaj zaczyna uchodzić za substandardowy. - Nie uda się nam przedłużyć sezonu, jeśli nie zadbamy o turystów o wyższych wymaganiach, którzy przyjeżdżają tu dla naszej przyrody i krajobrazów a jednocześnie oczekują spokoju i komfortu - ocenia wiceburmistrz Helu, Jarosław Pałkowski. I dodaje - generalnie wszyscy rozumiemy, że trzeba się porozumieć w imię zrównoważonego rozwoju. Musimy jakoś pogodzić interesy rybaków i turystów z potrzebą ochrony i zachowania tego skrawka kraju, który jest przecież dziedzictwem wszystkich Polaków. –stag Osobliwością natury jest też sam Cypel Rewski, zwany przez Kaszubów Szpyrkiem. Piaszczysty wał liczący wraz ze stanowiącą jego przedłużenie mielizną, Ryfem Mew, ok. 8 km długości łączy dwie stare rybackie wsie - Rewę na południowym brzegu zatoki z Kuźnicą na Mierzei Helskiej. O jego istnieniu wiadomo było, nie tylko mieszkańcom rybackich wsi nad zatoką czy bałtyckim kaprom i morskim kupcom, ale i w głębi Rzeczpospolitej, od niepamiętnych czasów. Dziś cypel to ulubiona plaża mieszkańców Trójmiasta i promenada, którą zapełniają w lecie tłumy spacerowiczów. Ma on w zależności od poziomu morza 1-1,5 km długości i zwęża się stopniowo z ok. 30 m szerokości u podstawy do mniej niż 5 m w miejscu gdzie ląd się kończy a zaczyna się mielizna. Zdarzają się lata, gdy woda opada tak nisko, że niemal cały Ryf Mew można przebyć suchą stopą. Marsz wąską, zaledwie kilkunastocentymetrową w wielu miejscach ścieżką, rozdzielającą wody zatoki, przypomina biblijną przeprawę przez morze. Nad Szpyrkiem kołują mewy i rybitwy. Przed stu laty cypel - zwłaszcza wczesną wiosną, gdy do wysokości 5-6 metrów piętrzyły się na nim lodowe kry - był nie tylko grzędą dla ptaków ale także ulubionym legowiskiem fok, na którym wygrzewały się w słońcu. Dziś poza najstarszymi Kaszubami nikt już ich tu nie pamięta.
49
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Ekologia | Odpady
Polubimy spalarnie, bo nie mamy wyjÊcia W latach 2012-2013 w naszym kraju ma ruszyç budowa co najmniej oÊmiu wielkich spalarni Êmieci. To przełom. Teraz działa w Polsce tylko jeden taki obiekt, do tego niewielki – w Warszawie. Za 5-10 lat b´dzie ich u nas nie mniej ni˝ kilkanaÊcie. Spalanych mo˝e byç nawet 40-50 proc. wytwarzanych przez Polaków Êmieci.
Budowane dziś w krajach Unii Europejskiej spalarnie są nieszkodliwe dla otoczenia, nie zatruwają środowiska. To m.in. dlatego w zachodniej Europie, której mieszkańcy są bardziej uświadomieni ekologicznie od Polaków, są już one powszechne. Zakład spalający odpady stoi nawet w centrum Wiednia, a na spalarnie postawili także - czuli na kwestię ochrony środowiska - Szwedzi i Duńczycy. W Szwecji spala się 45 proc. wszystkich śmieci, a w Danii aż 54 proc. Rządy obu tych państw uznały, że spalanie odpadów komunalnych przy dzisiejszych technologiach jest bezpieczne dla środowiska i dla ludzi. Teraz na spalarnie zaczynają stawiać polskie miasta. Głównie dlatego, że według unijnych dyrektyw Polska musi ograniczać ilość śmieci składowanych na wysypiskach, rozwijać recykling, przetwarzać odpady na surowce wtórne, kompost i biogaz. Od 16 lipca przyszłego roku w naszym kraju na wysypiska będzie można wywozić nie więcej niż połowę wytwarzanych u nas śmieci. Od 2020 r. - co najwyżej 35 proc. To wymaga budowy - w skali całego kraju - setek sortowni śmieci i instalacji do recyklingu. Ale także spalarni odpadów, bez których nie damy rady spełnić unijnych norm, a za ich łamanie grożą nam bardzo poważne kary finansowe - nawet ćwierć miliona euro dziennie.
50
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
A ilość wytwarzanych przez Polaków odpadów, niestety, z roku na rok – wraz ze zwiększającą się konsumpcją i zamożnością naszego społeczeństwa – rośnie. Dobrze obrazują to doświadczenia krajów zachodniej Europy, gdzie recykling jest dużo bardziej rozwinięty niż u nas, a mimo to masowo buduje się tam instalacje do spalania odpadów - w całej UE jest ich już ponad pół tysiąca. Dlaczego? Prawda jest taka, że część odpadów po prostu nie nadaje się ani do recyklingu, ani do produkcji biogazu, ani na kompost. To – na przykład – opakowania, w których na plastiku przyklejona jest papierowa etykieta. Co z nimi zrobić? Lepiej spalić – według władz UE i krajów optujących za spalarniami - niż wywieźć na wysypisko, które w każdym przypadku – nawet przy zastosowaniu najnowocześniejszych technologii – jest uciążliwe dla otoczenia (choćby przez wydzielający się z niego odór). Nie mówiąc o tym, że po zamknięciu takiego obiektu trzeba wydać ogromne pieniądze na jego rekultywację i zabezpieczenie. Za spalarniami przemawia też inny argument: spalając śmieci, można produkować energię – zarówno elektryczną, jak i cieplną. I to w niemałych ilościach. W Szwecji aż połowa zużywanej energii cieplnej pochodzi ze spalania odpadów. Mieszkańcy
Ekologia | Odpady tego kraju do osobnego pojemnika wrzucają śmieci, które nie nadają się do recyklingu, ale są łatwopalne i spalając je, można wyprodukować energię. Minusy takiego rozwiązania to np. fakt, iż po spaleniu odpadów pozostaje żużel, z którym trzeba coś zrobić. Na Zachodzie stosuje się go jako materiał budowlany, używany np. przy budowie dróg. Spalarnie są wciąż drogie w budowie. Zakład „termicznej utylizacji odpadów” w Poznaniu ma kosztować ponad 700 mln zł, w Krakowie około 640 mln zł, a w Białymstoku - pół miliarda. Tak wysokie koszty były jednym z głównych powodów, dla których tego typu zakłady dotąd u nas nie powstawały. Inną przyczyną wstrzemięźliwości były obawy władz miast przed protestami społecznymi przeciw tym inwestycjom. Gdy budowano spalarnię w Warszawie, protestowali i mieszkańcy sąsiednich bloków i ekolodzy, twierdząc, że będzie ona truła otoczenie. Część polskich ekologów do dziś jest przeciw budowie spalarni, choć coraz trudniej im uzasadnić swoje racje. Dlaczego więc dalej protestują? Może dlatego, że blokując spalarnie, mogą zdobyć poklask i popularność wśród lokalnych społeczności, często w polskich warunkach protestujących przeciwko tego typu inwestycjom? To samo można by powiedzieć o wielu polskich samorządowcach, którzy wciąż nie są orędownikami budowania spalarni. Dobrze to widać na przykładzie Warszawy, której władze od kilku lat zwlekają z rozbudową istniejącej spalarni, choć stolicy taka inwestycja jest bardzo potrzebna. Dlatego, że dziś stołeczne śmieci – po zamknięciu głównego składowiska odpadów dla Warszawy w Łubnej - wozi się do odległych nawet o 200 km wysypisk. To zaś podraża koszty ich wywozu i problemu nie rozwiązuje, bo te wysypiska też się zapełniają. Zaś nowo budowane składowiska, które muszą spełniać bardzo rygorystyczne unijne normy ekologiczne, być wyposażone w instalacje do recyklingu czy kompostownie, kosztują nie mniej niż spalarnie. Wiele samorządów nie budowało dotąd jednak ani jednych ani drugich, tłumacząc się, że nie stać ich na te inwestycje. A żaden bank nie da im na nie kredytu, jeśli nie będzie gwarancji, że do tych spalarni czy składowisk będzie trafiać odpowiednio duża ilość odpadów. Samorządy argumentowały, że takiej gwarancji nie daje funkcjonujący u nas system gospodarki odpadami, w którym każdy ma prawo do swobodnego wyboru firmy odbierającej od niego śmieci. Innego zdania była duża część menedżerów prywatnych firm śmieciowych, z których wiele budowało nowoczesne składowiska i instalacje do recyklingu, też nie mając gwarancji, że będą miały wystarczająco dużo klientów, by ten biznes był opłacalny. Menedżerowie tych firm mówili: - Samorządy boją się o to, że do ich nowych składowisk czy spalarni będzie trafiać za mało śmieci, bo budują je za drogo, co potem skutkuje wysokimi cenami ich usług. W tym sporze Ministerstwo Środowiska wzięło jednak stronę
samorządów i opracowało projekt ustawy, wprowadzającej tzw. podatek śmieciowy. Ta ustawa, która wywraca do góry nogami dotychczasowy system gospodarki odpadami w Polsce, już została uchwalona, a samorządy mają czas na wprowadzenie przewidzianych w niej rozwiązań do lipca przyszłego roku. Najważniejsze jest to, że ta ustawa odbiera właścicielom domków jednorodzinnych, spółdzielniom, wspólnotom mieszkaniowym, administratorom budynków, firmom i instytucjom prawo swobodnego wyboru firmy odbierającej od nich śmieci. Teraz wszyscy będą płacić gminie podatek śmieciowy i to gmina będzie zlecać wywóz śmieci z jej terenu (zapłaci za to z wpływów z podatku śmieciowego), decydować, kto ma się tym zająć. Czy to przyspieszy w Polsce budowę spalarni śmieci i nowoczesnych składowisk? Na razie trudno powiedzieć. Władze kilkunastu miast w Polsce zaczęły przymierzać się do budowy zakładów spalających odpady na długo przed uchwaleniem nowej ustawy śmieciowej. Zachęciły ich do tego dotacje unijne, które miały być przyznawane na budowę spalarni. Dzielący te dotacje – sięgające 200-300 mln zł - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) przyznał je ośmiu miastom. To Łódź, Poznań, Kraków, Bydgoszcz, Szczecin, Białystok, Koszalin i Konin. Na dodatek NFOŚiGW z własnych środków udzielał tym miastom preferencyjnych pożyczek na pokrycie tzw. wkładu własnego, żeby nie musiały angażować swoich funduszy. Dzięki temu dość szybko ruszyły przetargi na wykonawców tych spalarni, a ich budowa ma rozpocząć się jeszcze w tym roku. Zakończyć się musi zaś najpóźniej w 2015 roku, bo inaczej trzeba będzie zwracać unijne dofinansowanie, do czego samorządy nie mogą dopuścić. Wybudowanie tych spalarni będzie prawdziwym przełomem w Polsce. Dość powiedzieć, że tylko krakowska spalarnia, która powstanie w Nowej Hucie, ma spalać aż 220 tys. ton odpadów rocznie, czyli większość wytwarzanych w tym mieście śmieci. W Krakowie powstaje rocznie 321 tys. ton odpadów, z czego aż 86 proc. ląduje na wysypiskach. Wszystko wskazuje na to, że każda z tych ośmiu spalarni będzie przynosiła zysk - rentowność zakładów spalających śmieci zależy głównie od ich wielkości i ilości utylizowanych śmieci. Jeśli tak będzie, zachęci to kolejne polskie miasta do budowania takich obiektów. Niektóre z nich już dziś do tych inwestycji się przygotowują. Są wśród nich m.in. Radom i Tarnów, gdzie budową spalarni zainteresowane są tamtejsze zakłady energetyki cieplnej. Do tych inwestycji zachęca je m.in. to, że część energii produkowana przy okazji spalania śmieci jest uznawana przez polskie przepisy za energię odnawialną. To oznacza, że przysługują za nią tzw. zielone certyfikaty, które dla producentów energii są źródłem bardzo wysokich dochodów. Jacek Krzemiński
51
❙ ekologia i rynek ❙
REKLAMA
03/2012
Samorząd
Samorzàdy zainwestujà w ekologi´ Na ekologiczne inwestycje zostały jeszcze w regionach pieniàdze z funduszy europejskich. Krajowe programy pomocowe b´dà skierowane głównie na gospodark´ odpadami, kanalizacj´ i oszcz´dzanie energii. Największym wyzwaniem gmin w tym roku jest przejęcie odpowiedzialności za gospodarkę odpadami komunalnymi. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na wsparcie „rewolucji odpadowej” planuje przeznaczyć pół miliarda złotych.
Wielkie sprzątanie
- Nowe wojewódzkie plany gospodarki odpadami będą fundamentem prawidłowego funkcjonowania nowego systemu. Marszałkowie województw mogą liczyć na finansowe wsparcie ze strony funduszu, w postaci refundacji połowy kosztów kwalifikowanych ich przygotowania – mówi Witold Maziarz, rzecznik NFOŚiGW. Fundusz oferuje samorządom niskooprocentowane, 15-letnie pożyczki pokrywające do 75 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji z możliwością umorzenia do 30 proc. pożyczanej kwoty. Taką pomoc będzie można otrzymać na budowę lub modernizację zakładów unieszkodliwiania odpadów: rozbudowę i modernizację kompostowni, zintegrowany system mechaniczno-biologicznego przetwarzania odpadów, sortownie, spalarnie lub zakłady wytwarzające paliwa alternatywne (np. wsadu do pieców cementowych). Wsparcie dotacyjne, pokrywające do 60 proc. kosztów kwalifikowanych, samorządy mogą otrzymać na tworzenie wzorcowych obiektów selektywnego gromadzenia odpadów. Fundusz będzie udzielał pomocy także na zamykanie
52
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
i rekultywację składowisk. Te wszystkie programy mają budżet ponad 100 mln zł. - Dofinansujemy także w tym roku cykle szkoleń adresowanych do samorządowców w zakresie wdrażania nowej ustawy oraz komunikacji ze społecznościami lokalnymi na temat właściwego gospodarowania odpadami – zapowiada Witold Maziarz. Z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich (PROW) w ramach działania „Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej” gminy mogą dostać dofinansowanie do 200 tys. zł na tworzenie systemu zbioru, segregacji, wywozu odpadów komunalnych. Projekty do dofinansowania są wybierane w ramach konkursów ogłaszanych przez marszałków województw. W niektórych województwach, jak kujawsko-pomorskie, pieniądze już się wyczerpały, w innych - konkursy jeszcze będą w tym roku ogłaszane. - Niedługo będziemy przeprowadzali nabór wniosków, dla każdego z priorytetów działania przewidujemy oddzielny termin składania wniosków – zapowiada Agnieszka Czarnobrywy z biura projektów PROW Zachodniopomorskiego Urzędu Marszałkowskiego.
Kanalizacja i wodociągi
Dofinansowanie w ramach działania „Podstawowe usługi dla gospodarki i ludności wiejskiej” sięga 75 proc. kosztów kwalifikowanych inwestycji. Wiejskie gminy mogą dostać dotacje
Samorząd nie tylko na gospodarkę odpadami, ale także do 4 mln zł na gospodarkę wodno-ściekową i do 3 mln zł na odnawialne źródła energii oraz przyłączanie takich źródeł do sieci. NFOŚiGW uruchamia w tym roku nowy program wsparcia przedsięwzięć zagospodarowania osadów ściekowych w inny sposób niż składowanie. Będzie oferował 15-letnie pożyczki na pokrycie do 75 proc. kosztów inwestycji. W ubiegłym roku ruszył program podłączeń domów do kanalizacji. Dofinansowanie sięga 90 proc. kosztów inwestycji, w połowie jest to dotacja, w połowie - pożyczka. Na tych samych zasadach można zdobyć finansowanie przydomowych, biologicznych oczyszczalni ścieków. Wnioski o dofinansowanie mogą składać w NFOŚiGW gminy, które zbiorą minimum 50 gospodarstw domowych zdecydowanych na przeprowadzenie inwestycji.
Ochrona przyrody
Ruszył nowy program NFOŚiGW „Przeciwdziałanie osuwiskom ziemi i likwidowanie ich skutków dla środowiska” skierowany do gmin i jednostek z sektora finansów publicznych. Dotacja pokryje nawet w 100 proc. koszty działań zabezpieczających osuwiska, począwszy od sporządzania dokumentacji geologiczno-inżynierskich aż po wykonanie prac stabilizacyjnych. Dofinansowanie będzie dotyczyło także rewaloryzacji zabytkowych parków i ogrodów i ochrony konserwatorskiej szczególnie cennych pomników przyrody. - Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci od lat z powodzeniem korzystają z unijnego instrumentu finansowego LIFE+ uzyskując dofinansowanie na niewielkie przedsięwzięcia z zakresu polityki i zarządzania ochroną Środowiska – mówi Witold Maziarz. Gniezno - pierwszy polski samorząd, który uzyskał dofinansowanie w ramach LIFE+ w naborze z 2007 roku - przetestował innowacyjną metodę rekultywacji zbiorników wodnych, przywracając równocześnie dla swoich mieszkańców funkcje rekreacyjne dwóch jezior leżących w granicach miasta.
Energia dla domów i firm
Ogromne zainteresowanie jednostek samorządowych budzi program wspierający zarządzanie energią w budynkach użyteczności publicznej. Ogłoszenie naboru wniosków jest jednak uzależnione od tego, czy Polsce uda się sprzedać za granicę jednostki emisji CO2 zaoszczędzone w ramach protokołu z Kioto. - W zależności od przychodów, jakie uda się Polsce uzyskać na rynku międzynarodowym w 2012 roku nie wyklucza ogłoszenia w 2012 roku kolejnych naborów wniosków – tłumaczy Witold Maziarz. Największe firmy zużywające rocznie ponad 50 GWh energii mogą natomiast dostać dotacje pokrywające do 70 proc. kosztów audytu energetycznego, a potem pożyczkę z NFOŚiGW na inwestycje zmniejszające zużycie energii. Preferencyjne pożyczki w wysokości od 3,5 do 42 mln zł pokrywają do 70 proc. kosztów kwalifikowanych. W planach fundusz ma ponadto program dofinansowania inwestycji w inteligentne sieci energetyczne, jego szczegóły powinny być znane na wiosnę. NFOŚiGW kontynuuje w tym roku dopłaty do kredytów bankowych przeznaczonych na zakup i montaż kolektorów słonecznych dla osób fizycznych i wspólnot mieszkaniowych.
W programie bierze udział 6 banków: BOŚ, Credit Agricole, BPS, SGB - Bank, Krakowski Bank Spółdzielczy oraz zrzeszone z nimi banki spółdzielcze. Powoli wyczerpują się pieniądze unijne przeznaczone dla przedsiębiorców. W regionalnych programach operacyjnych marszałkowie województw ogłaszają w tym roku ostatnie konkursy. Województwo warmińsko – mazurskie przygotowuje się do ogłoszenia wkrótce naboru wniosków na dofinansowanie wykorzystania odnawialnych źródeł energii: słońca i biomasy. Można uzyskać dotację pokrywającą połowę kosztów kwalifikowanych inwestycji. W tym roku będą ogłoszone dwa konkursy na wdrażanie systemów zarządzania środowiskowego – EMAS i ISO 14001, w ramach działania 4.1 Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko. - Do wydania mamy jeszcze ponad 700 tysięcy - na pewno dla nikogo nie zabraknie – ocenia Jan Ruszkowski, z biura prasowego NFOŚiGW. Dodatkowe 50 mln euro pojawiło się w budżecie działania 4.5 „Wsparcie dla przedsiębiorstw w zakresie ochrony powietrza”. - Po dofinansowaniu projektów oczekujących na liście rezerwowej, zostanie nam ok. 110 mln zł i w marcu planujemy ogłosić nabór wniosków w okresie kwiecień-maj – dodaje Ruszkowski. W tym roku należy także spodziewać się ogłoszenia 3 programów operacyjnych finansowanych w ramach mechanizmu finansowego europejskiego obszaru gospodarczego (EOG). Programy te, których operatorem w Polsce będzie ministerstwo środowiska we współpracy z NFOŚiGW, otworzą również przed samorządami - możliwość dofinansowania przedsięwzięć związanych z odnawialnymi źródłami energii, termomodernizacją budynków oraz ochroną bioróżnorodności. Witold Skłodowski KOMENTARZ REDAKCJI:
Potencjał do uwolnienia Budżetowe oszczędności rządu trafiły mocnym rykoszetem w samorządy, zwłaszcza gminy. Dodawanym im coraz to nowym zadaniom w skromnym zakresie towarzyszą środki z subwencji i dotacji. Tymczasem dochody własne gmin z trudem wystarczają na pokrywanie bieżących potrzeb. A znaczna część jednostek samorządu terytorialnego, które rozpoczęły inwestycje infrastrukturalne za pożyczone pieniądze jest na krawędzi dopuszczalnego prawem limitu zadłużenia. W tej sytuacji gminom jest coraz trudniej korzystać także ze znacznych środków pomocowych przeznaczonych na przedsięwzięcia ekologiczne. Wszak by je uruchomić trzeba też zaangażować środki własne. Gdy trudno uzyskać nowe kredyty lub gdy wysokość aktualnego zadłużenia wyklucza np. emisję gminnych obligacji pora sięgać po rozwiązania niestandardowe. Nieograniczony potencjał drzemie w wykorzystywanym w skromnym zakresie partnerstwie publicznoprywatnym. Wiele zadań ekologicznych można by zrealizować w ramach wspólnego przedsięwzięcia kilku gmin itp. Na łamach naszego czasopisma chcemy obecnie śledzić wszelkie tego typu inicjatywy i upowszechniać pomysły wychodzące na przekór trudnościom, zwłaszcza o charakterze finansowym. Pomoc w uwalnianiu potencjału, który pozwoli na realizację inwestycji ekologicznych przez gminy przy wsparciu biznesu traktujemy obecnie priorytetowo. Zbigniew Biskupski
53
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Greenpeace
Zadymiarze czy misjonarze Jesienià ubiegłego roku podczas konwencji Platformy Obywatelskiej w Warszawie aktywistka polskiego Greenpeace Agata Włodarczyk wbiegła na podium i stan´ła przed premierem Tuskiem z plakatem głoszàcym „Szkoda pràdu. Chcemy czystej energii”. W kilka dni póêniej w Krakowie Włodarczyk i jej kolega Iwo ŁoÊ zjechali na linach za plecami prezesa Jarosława Kaczyƒskiego, wyst´pujàcego na konwencji PiS z plakatami „Polacy zasługujà na wi´cej. Czysta energia”. Obie akcje odbiły si´ szerokim echem w mediach i nale˝ały do najbardziej spektakularnych akcentów ostatniej kampanii wyborczej. Czy i w jakim stopniu mogà wpłynàç na przyszłoÊç energetyki ze êródeł odnawialnych? Aktywiści Greenpeace, choć zajmują się także mniej efektownymi działaniami, jak organizowanie petycji zbiorowych czy badania (m.in. dzięki własnej stacji badawczej na Antarktydzie) i przygotowywaniem raportów na temat zagrożeń ekologicznych, zdecydowanie stawiają na akcje „bezpośrednie”. Mają one cechy happeningu.
Legenda „Rainbow Warrior”
Najszerzej na świecie znana, a zarazem jedna z najbardziej kontrowersyjnych organizacji ekologicznych ma już ponad 40 lat. Pierwszą jej akcją był w 1971 r. rejs działaczy ekologicznych na wynajętym kutrze rybackim u wybrzeży Alaski. Protestowali oni w ten sposób przeciw amerykańskim testom broni jądrowej w tym regionie. W kilka lat później Greenpeace rozpoczął wieloletnią kampanię przeciw połowom wielorybów. Jego „komanda” jak zaczęto nazywać grupy aktywistów, korzystając z łodzi i statku „Rainbow Warrior” starały się przeszkodzić w połowach statkom wielorybniczym. Protesty te przyczyniły się do przyjęcia w 1986 roku przez Międzynarodową Komisję Wielorybniczą całkowitego zakazu przemysłowego połowu waleni. Trudno ocenić jaki jest rzeczywisty wpływ Greenpeace na rządy i wspólnotę międzynarodową. Niemniej jednak rozgłos wokół różnych ważnych kwestii ekologicznych przyczynia się bez wątpienia do wprowadzania uregulowań prawnych chroniących środowisko naturalne. Na początku lat 80-tych organizacja podjęła zakrojone na szeroką skalę działania przeciw zanieczyszczaniu wody i powietrza odpadami chemicznymi. W dziesięć lat później, w 1993 roku wprowadzony został ogólnoświatowy zakaz składowania odpadów niebezpiecznych na dnie morza, a w 1994 r. całkowity zakaz eksportu odpadów toksycznych z krajów uprzemysłowionych do krajów rozwijających się. Rok 1989 to początek kampanii na rzecz ochrony lasów pierwotnych, która przyczyniła się do objęcia ochroną lasów w Kanadzie i Brazylii. Organizacja zapisała na swym koncie także szereg drobniejszych, lecz istotnych sukcesów, jak np. wprowadzenie przez Komisję Europejską w 1998 r., po 15 latach akcji protestacyjnych, zakazu korzystania przez europejskie floty rybackie z tzw. sieci dryfujących. Obecnie działania Greenpeace skierowane są głównie przeciw wprowadzaniu do środowiska naturalnego organizmów modyfikowanych genetycznie (GMO) oraz na przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym. W ciągu czterech dekad istnienia Greenpeace stał się organizacją globalną. Działa w 42 krajach świata, a w 28 ma swe biura. Jego aktywistów wspiera w różny sposób
54
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
11,6 mln osób, z czego 2,8 mln to darczyńcy, regularnie zasilający organizację finansowo. Greenpeace, co gwarantować ma jego niezależność i wiarygodność nie przyjmuje pieniędzy od firm i rządów, a jedynie od osób fizycznych.
Na polskim gruncie
W Polsce biuro Greenpeace powstało w 2004 r. Pierwsze jego działania wymierzone były przeciw budowie drogi ekspresowej Via Baltica przez tereny cenne przyrodniczo. Później jego aktywiści odznaczyli się m.in. przy obronie Rospudy. Ponadto blokowali pod Wrocławiem rurę ściekową Zakładów Chemicznych Rokita, odprowadzających zanieczyszczenia chemiczne do Odry, w Zatoce Gdańskiej statek „Hoge” transportujący 25 tys. t genetycz-nie modyfikowanej soi z Argentyny, a w porcie w Świnoujściu dalekomorski trawler kłusowniczy Carmen. Prowadzili także działalność w innych formach. Ujawnili np. że modyfikowany genetycznie ryż, który nigdzie na świecie nie został zatwierdzony do spożycia, znalazł się na półkach polskich sklepów, a zlecone przez nich badania próbek karpia zakupionego w polskich supermarketach wykazały obecność toksycznych związków chemicznych w mięsie tych ryb. Greenpeace zajmuje się także propagowaniem wiedzy o zagrożeniach dla środowiska poprzez m.in. organizowanie wystaw fotograficznych. Tak np. wystawa „Nigdy więcej Czarnobyla”, ukazująca dzisiejsze ofiary katastrofy, miała przypominać o niebezpieczeństwach związanych z technologią jądrową. Działalność Greenpeace - nie umniejszając zasług tej organizacji a zwłaszcza ofiarności i zaangażowania jej aktywistów - budzi i pochwały i sprzeciwy. I to wcale nie tylko wśród firm i osób, które chcą dla korzyści biznesowych bez ograniczeń wykorzystywać zasoby naturalne. Wśród tych, którzy działają na rzecz ochrony środowiska poważne zastrzeżenia budzi radykalizm organizacji. Echa działań docierają również do Polski. Polski Greenpeace - 19 pracowników etatowych i ok. 400 aktywistów w grupach lokalnych w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu, Szczecinie, Łodzi, Katowicach, Poznaniu i Bydgoszczy - nie należy jednak do szczególnie wojowniczych. Wśród jego działań przeważają ostatnio takie jak np. zebranie 200 tys. podpisów pod petycją w sprawie zmian w prawie umożliwiających rozszerzenie obszaru Puszczy Białowieskiej czy uczestnictwo w inwentaryzacji zasobów podmorskich Zatoki Gdańskiej prowadzonej przez naukowców z PAN. –stag
Agrobiznes Dopłaty bezpoÂrednie w ramach Wspólnej Polityki Rolnej
Wzrost dochodów rolników przy stabilnych cenach ˝ywnoÊci Dopłaty bezpoÊrednie przez ostatnie lata ustabilizowały dochody polskich rolników. Dzi´ki nim ich sytuacja ekonomiczna wyraênie poprawiła si´. Było to mo˝liwe bez mocnych podwy˝ek cen ˝ywnoÊci, przy rosnàcych w rolnictwie kosztach zwiàzanych z dro˝ejàcymi nawozami i innymi Êrodkami do produkcji rolnej. Dopłaty bezpośrednie Unia Europejska wprowadziła w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, aby rekompensować rolnikom obniżkę cen minimalnych i interwencyjnych na produkty rolne, na wspólnym rynku. Unijne dopłaty bezpośrednie, współfinansowane z krajowego budżetu, zapewniają konsumentom tańszą żywność i sprawiają, że nasze produkty rolno-spożywcze są cenowo konkurencyjne na rynkach zagranicznych.
Polityka wspólna, mechanizmy różne
Wspólna Polityka Rolna Unii Europejskiej to kompleks działań podejmowanych przez Wspólnotę w sektorze rolnictwa dla osiągnięcia celów, takich jak zwiększenie wydajności produkcji rolnej, poprawienie poziomu życia ludności wiejskiej, stabilizacja rynków przy zapewnieniu stabilnych cen dla konsumentów. I przede wszystkim - zagwarantowanie bezpieczeństwa żywnościowego. Przy realizacji tych celów wykorzystywane są dwa typy działań: strukturalne oraz rynkowe. Narzędziem z arsenału działań strukturalnych są właśnie dopłaty bezpośrednie. Płatności bezpośrednie są obecnie kluczowym elementem Wspólnej Polityki Rolnej. Od 2003 roku kluczowym instrumentem wspierania rolnictwa stały są płatności bezpośrednie. Oddzielono je jednak od struktury i wielkości produkcji rolniczej. Instrument płatności bezpośrednich było stosowany w ramach Wspólnej Polityki Rolnej zresztą już wcześniej - od czasów tzw. reformy MacSharry’ego w 1992 roku, płatności wówczas rekompensowały obniżkę dochodów rolniczych, która była efektem stopniowej redukcji cen gwarantowanych artykułów rolnych takich jak: zboża, rośliny oleiste, wysokobiałkowe, wołowina i cielęcina. Wysokość płatności różnicowano w zależności od rodzaju produkcji ustalanej w oparciu o kryterium plonu, areału, upraw i pogłowia zwierząt w okresie bazowym. Płatności bezpośrednie stosowane w ramach tzw. reformy MacSharry’ego powszechnie uważa się za pierwszy krok WPR w kierunku oddzielenia wsparcia od produkcji. W krajach UE funkcjonują różne modele płatności bezpośrednich. We Francji np. rolnicy otrzymują płatności bezpośrednie w oparciu o tzw. bazę historyczną. Francuzi powiązali wsparcie z tego tytułu z produkcją w maksymalnym stopniu tj. w przypadku zbóż w 25 proc., w przypadku sektora wołowiny: krowy mamki – 100 proc., ubój bydła dorosłego - 40 proc., ubój cieląt - 100 proc.
Natomiast w Wielkiej Brytanii w celu organizacji systemu płatności bezpośrednich wydzielono 3 regiony: region tzw. warunków normalnych, region szczególnie niekorzystnych warunków poza torfowiskami oraz region torfowiskowy.
Dopłaty w Polsce
Polscy rolnicy korzystają z dopłat bezpośrednich od 2004 roku. Przy czym zgodnie z traktatem akcesyjnym Polska stosuje uproszczony system płatności bezpośrednich. W traktacie tym uregulowano sposób, w jaki środki na dopłaty wypłacane polskim rolnikom miały być sukcesywnie zwiększane do 2010 roku, tak by wówczas doszło do zrównania z poziomem dopłat w pozostałych krajach UE. Pulę środków finansowych przeznaczonych na dopłaty dla polskich rolników tworzą środki z UE funduszu uzupełnione refinansowaniem z krajowego budżetu. Kwota unijnego wsparcia jest ustalana na podstawie powierzchni użytków rolnych utrzymywanych w dobrej kulturze w 2004 r. i wysokości tzw. plonu referencyjnego. Nasz plon referencyjny, który Bruksela uwzględniła przy ustalaniu płatności obszarowych był niższy niż w dawnej 15-tce, dlatego polscy rolnicy otrzymywali niższe dopłaty od wypłacanych w starej UE. W Polsce co roku z dopłat bezpośrednich korzysta około 1,4 mln rolników. W 2010 roku, gdy zostały one wyrównane do poziomu całej UE, przeznaczono na nie 3,25 mld euro. O.R.
Wyrównanie poziomu dopłat dla polskich rolników 100% 100%
100
90%
80 60 40 20 0
60% 55% 36% 25% 2004
39% 30%
2005
65% 42%
70%
100%
100%
90%
80%
80% 70% 60%
50% 40%
35%
2006
2007
po uzupełnieniuz II-go filaru
2008
2009
2010
2011
2012
2013
podstawowe
maksymalnie z dofinansowaniem krajowym
55
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Agrobiznes
50 lat WPR Jubileusz unijnej polityki rolnej W 2012 r. przypada 50. rocznica wdro˝enia unijnej wspólnej polityki rolnej (WPR) stanowiàcej fundament integracji europejskiej, która zapewniła Europejczykom 50 lat bezpieczeƒstwa ˝ywnoÊciowego i rozwoju obszarów wiejskich. WPR pozostaje jedynà politykà UE posiadajàcà wspólne unijne ramy, w której wi´kszoÊç wydatków publicznych we wszystkich paƒstwach członkowskich pochodzi z bud˝etu UE, a nie bud˝etów krajowych i regionalnych. Statystyki pokazują, że WPR przyczyniła się do stabilnego wzrostu wartości ekonomicznej, wydajności i handlu, a jednocześnie pozwoliła na zmniejszenie o połowę wydatków gospodarstw domowych na żywność. WPR jest polityką, która stale się zmieniała, aby stawić czoła niezbędnym wyzwaniom. Na przykład, reformy przeprowadzone od 1992 r. znacznie zwiększyły jej zorientowanie na rynek, a ograniczyły wsparcie zakłócające handel. Jednocześnie wzięto pod uwagę zaniepokojenie konsumentów kwestiami związanymi z dobrostanem zwierząt oraz podwojenie liczby rolników w UE (po rozszerzeniu z 15 do 27 państw członkowskich). W październiku 2011 r. Komisja przedstawiła najnowsze propozycje dalszych reform WPR, których celem jest sprostanie wyzwaniom stawianym przez teraźniejszość i przyszłość. Te wyzwania to bezpieczeństwo żywnościowe, zmiany klimatu,zrównoważone wykorzystanie zasobów naturalnych, zrównoważony rozwój regionalny, wspieranie sektora rolnictwa w przezwyciężaniu skutków kryzysu gospodarczego oraz wzrastającej zmienności cen produktów rolnych, oraz przyczynianie się do inteligentnego i zrównoważonego wzrostu sprzyjającego włączeniu społecznemu zgodnie ze strategią „Europa 2020”.
Najważniejsze daty w historii WPR: ■ 1962: Powstaje wspólna polityka rolna (WPR). Celem polityki jest zapewnienie obywatelom UE żywności po przystępnych cenach, a rolnikom – odpowiedniego standardu życia. ■ 1984: Kwoty mleczne: wprowadzono specjalne środki mające na celu dostosowanie produkcji mleka do potrzeb rynku. ■ 1992: Reforma MacSharry’ego – punkt ciężkości WPR przenosi się ze wsparcia rynku na wsparcie producentów. Podtrzymywanie cen zastępuje się dopłatami bezpośrednimi. ■ 2000: Zakres WPR rozszerza się o rozwój obszarów wiejskich. WPR skupia się na gospodarczym, społecznym i kulturalnym rozwoju Europy. ■ 2003: Reforma Fischlera. Reforma WPR znosi zależność pomiędzy dopłatą a produkcją. Rolnicy muszą przestrzegać określonych standardów dotyczących ochrony środowiska, dobrostanu zwierząt i bezpieczeństwa żywności. ■ 2004-2007: Po rozszerzeniu UE o 12 nowych państw członkowskich podwaja się liczba rolników w Unii. ■ 2012: Negocjacje w sprawie nowej reformy WPR, dążącej do zwiększenia konkurencyjności sektora rolnego zarówno pod względem gospodarczym, jak i ekologicznym.
am
Podstawowe dane dotyczàce rolnictwa – statystyki na przestrzeni lat 1962
1992
2002
2012
Liczba państw członkowskich
6
12
15
27
Liczba rolników (w milionach)
6,5
7,2
6,2
13,7
Użytki rolne (w milionach hektarów)
69
118
126
172
1962 Wartość produkcji rolnej (ceny rzeczywiste, mld EUR/ECU) Średnia mleczność (na krowę na rok) Średnie zbiory pszenicy (w tonach z hektara)
2012 20
350
3000
6500
2 6
Wartość eksportu produktów rolnych (wartości rzeczywiste, mld EUR/ECU)
3
90*
Wartość importu produktów rolnych (wartości rzeczywiste, mld EUR/ECU)
6
80*
Wartość handlu produktami rolnymi (wartości rzeczywiste, mld EUR/ECU)
10
170*
% wydatków gospodarstw domowych przeznaczany na żywność (średnia unijna)
30%
16%
Źródło: DG AGRI; Uwaga: * dane wstępne za okres styczeń-listopad 2011;
56
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Agrobiznes
Za i przeciw wydłu˚eniu moratorium
Od˝ył spór o pasze GMO O cztery lata, do 2016 roku mo˝e zostaç wydłu˝one moratorium na zakaz u˝ywania pasz genetycznie modyfikowanych w ˝ywieniu zwierzàt. Andrzej Butra, wiceminister rolnictwa ujawnił, iż resort ten pracuje nad przepisami wydłużającymi o cztery lata okres kończącego się w 2012 roku moratorium na zakaz używania pasz genetycznie modyfikowanych w żywieniu zwierząt. Uzasadnieniem dla tego projektu jest przekonanie, że w tym czasie Komisja Europejska zajmie ostateczne stanowisko w sprawie GMO. Chodzi przede wszystkim o fundamentalną decyzję, czy Europa ma być w całości wolna od GMO - nawet za cenę znacznego spadku konkurencyjności produkowanej tutaj żywności w stosunku do innych rynków światowych. Trzeba też mieć na uwadze fakt, iż obecnie, takie pasze są stosowane we wszystkich krajach UE. Wprowadzenie więc zakazu ich wykorzystywania tylko w Polsce spowoduje wzrost kosztów produkcji i niekonkurencyjność polskiego mięsa, nie zapewniając przy tym ochrony polskich konsumentów; mięso pochodzące od zwierząt karmionych modyfikowaną soją zjadamy już od dawna. Zakaz stosowania pasz GMO w Polsce, który pierwotnie miał obowiązywać do połowy 2008 roku, wprowadziła ustawa o paszach z 2006 r. Jednak pod naciskiem producentów mięsa i pasz, w 2008 r. znowelizowano tę ustawę i przedłużono termin zawieszenia obowiązywania zakazu do końca 2012 roku. W tym czasie w Polsce miała się zwiększyć uprawa roślin wysokobiałkowych (np. lucerna, bób, peluszka) tak, by można było zastąpić soję GMO, sprowadzaną głównie z Argentyny. Jak się jednak okazuje, mimo wieloletniego programu upowszechniania roślin białkowych i dodatkowych dopłat do ich uprawy, wciąż pozyskuje się ich zbyt mało, by mogły one zastąpić stosowaną w paszach śrutę z genetycznie modyfikowanej soi. Na GMO zależy przede wszystkim producentom mięsa i wszystkim tym, którzy z produkcji roślin genetycznie
58
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
modyfikowanych czerpią zyski, czyli nic nowego. Dla przykładu, za dalszym dodawaniem do pasz soi GMO opowiada się m.in. Izba Zbożowo-Paszowa. Według jej członków, śruty sojowej nie da się zastąpić krajowym białkiem roślinnym. Podobnego zdania są eksperci Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Ich zdaniem stosowanie innych komponentów pasz zamiast soi jest nieopłacalne. Eksperci IERiGŻ twierdzą, że gdyby moratorium nie zostało przedłużone, to zakaz najbardziej odczuliby producenci drobiu – doszłoby wręcz do upadku wielu ferm. W opinii tych ekspertów soję można by częściowo zamienić, dodając do pasz mączki mięso-kostne. Problem w tym, że Unia jednak nie zezwala na stosowanie mączki w żywieniu zwierząt. Warto dodać, że Polska stara się o zniesienie tego zakazu i prawdopodobnie uzyska na to zgodę w połowie bieżącego roku. Chodzi o możliwość tzw. krzyżowego stosowania mączek, czyli np. dodawania do pasz dla trzody mączek drobiu. Polska importuje rocznie 1,8-2,0 mln ton śruty sojowej. W strukturze zużycia surowców wysokobiałkowych prawie 93 proc. stanowią śruty oleiste, głównie sojowa, 6 proc. to nasiona strączkowe, a 1 proc. to mączki rybne. Tegoroczna produkcja pasz przemysłowych w Polsce szacowana jest na 8,15 mln ton. Ma być o ponad 3 proc. wyższa niż w 2010 roku. Przeciwnego zdania – opowiadając się za jak najszybszym wprowadzeniem zakazu produkowania żywności oraz stosowania roślin genetycznie modyfikowanych są środowiska prokonsumenckie. Ich argumenty sprecyzowane zostały m.in. w liście do Prezydenta RP, który prezentujemy obok. Zbigniew Biskupski
Agrobiznes
Stanowisko Koalicji „POLSKA WOLNA OD GMO” w sprawie projektu Ustawy o nasiennictwie W związku z przedłożeniem przez Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projektu ustawy o nasiennictwie, Koalicja „POLSKA WOLNA OD GMO” oświadcza, że inicjatywa ta sprowadza się jedynie do przywrócenia stanu prawnego istniejącego przed zawetowaną przez Prezydenta w 2011 roku próbą rządowej nowelizacji tej ustawy polegającej m.in. na usunięciu zapisów o zakazie obrotu i wpisywania do rejestru odmian roślin GMO. Ustawa w wersji przedłożonej przez Prezydenta RP przywraca przepisy o zakazie wpisu do rejestru i wprowadzania do obrotu nasion odmian roślin GMO na terytorium RP, jednak brak niezbędnych zmian definicji „obrotu” umożliwia omijanie tego zakazu i sprowadzanie nasion roślin GMO na tzw. „własny użytek” przez plantatorów transgenicznej kukurydzy MON810 powiązanych z koncernami biotechnologicznymi. W tej sytuacji prezydencki projekt, jest obciążony istotną wadą, która wbrew intencji Autora uniemożliwi egzekwowanie zakazu upraw roślin GMO na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej. Postulat skutecznego wprowadzenia zakazu upraw roślin GMO jest głęboko uzasadniony i wychodzi naprzeciw oczekiwaniom większości Polaków, którzy sprzeciwiają się stosowaniu niedoskonałych odmian obecnej generacji roślin transgenicznych w otwartych uprawach polowych oraz żywieniu ludzi i zwierząt. Ten społeczny opór jest w przewadze intuicyjny, z trudem bowiem docierają do opinii publicznej komunikaty o realnych zagrożeniach oraz apele o rozwagę głoszone przez naukowców stanowiących merytoryczne zaplecze naszej Koalicji. Społeczeństwo polskie jest systematycznie dezinformowane przez naukowców obciążonych istotnym konfliktem interesu, a powiązanych z obcymi koncernami biotechnologicznymi, którzy opierając swoje tezy o rzekomym bezpieczeństwie roślin GMO na paranaukowym stwierdzeniu, że „przecież nic się jeszcze nie stało” usiłują ex cathedra autoryzować stosowanie roślin GMO w polskim rolnictwie. Tymczasem rosnąca liczba naukowych doniesień wskazuje na poważne zagrożenia dla zdrowia i nieodwracalne zniszczenia środowiska jakie może spowodować szerokie stosowanie GMO w systemach otwartych. Takie argumenty w połączeniu z fiaskiem koncepcji tzw. koegzystencji upraw roślin GMO w sąsiedztwie tradycyjnych stanęły u podstaw decyzji 9-ciu krajów europejskich, które zakazały zasiewów GMO chroniąc w ten sposób swoje zasoby naturalne i zwracając się ponownie w stronę rozwoju rolnictwa konwencjonalnego oraz ekologicznych metod produkcji żywności. Uprawy roślin GMO poprzez skażenie biologiczne powodują degradację pól uprawnych rolników polskich naruszając ich konstytucyjne prawa do ochrony własności rolnej. Na uwagę zasługuje fakt wysoce niedoskonałych i niezwykle kosztownych metod identyfikacji i zarządzania ryzykiem związanym ze stosowaniem GMO, niepotrzebnie obciążającym społeczeństwo, a służącym jedynie realizacji zysku firmom biotechnologicznym. Z uwagi na specyfikę polskiego systemu ochrony zasobów rolnych uregulowanie zakazów upraw roślin GMO na poziomie ustawy o nasiennictwie wydaje się być niezbędne... Dlatego Koalicja „POLSKA WOLNA OD GMO” apeluje do Pana Prezydenta o uzupełnienie tekstu proponowanej ustawy o przepisy zakazujące sprowadzania nasion roślin GMO na tzw. ”własny użytek”. Pragniemy także poinformować, że analogiczne wystąpienie ze wskazaniem na konieczność wprowadzenia w/w zmian było załącznikiem do apelu do Prezydenta o zawetowanie ustawy o nasiennictwie przesłanego przez Koalicję w dniu 2 lipca 2011 roku. Propozycja wprowadzenia poprawek (uzgodnionych z opozycją w trakcie debaty sejmowej nad próbą nowelizacji ustawy o nasiennictwie w 2011 r.) została zignorowana przez Kancelarię Prezydenta RP. Efektem tego jest pominięcie istotnych zapisów w obecnym przedłożeniu, co umożliwi dalsze naruszanie zakazów obrotu przez dystrybutorów nasion GMO penetrujących polski rynek rolny. Wypada też wspomnieć, że obecny projekt prezydencki powstał bez żadnych konsultacji ze środowiskami przeciwników GMO. Dodatkowo pragniemy podkreślić, że niepokoją nas utrzymane w obecnym projekcie zapisy dotyczące ograniczenia dostępu do nasion regionalnych i tak np. dla rzepaku limit ten wynosi 0,3%... oraz rezygnacja z opinii Komisji do spraw rejestracji odmian na rzecz jednoosobowej decyzji Dyrektora Centralnego Ośrodka Badania Odmian Roślin Uprawnych. Utrzymanie puli genowej (resztek) polskich odmian roślin uprawnych i zabezpieczenie dostępu do rodzinnego materiału siewnego leży bowiem w strategicznym interesie narodowym, ze względu na konieczność zapewnienia suwerenności żywieniowej Polski. w imieniu Koalicji “Polska Wolna od GMO” dr Roman Śniady Anna Szmelcer List podpisali również: Paweł Połanecki, niezależny ekspert, Jadwiga Łopata, laureatka Nagrody Goldmana (ekologiczny Nobel), Sir Julian Rose, prezes Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi.
59
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Agrobiznes Koniunktura w rolnictwie w 2012 r.
Trwała poprawa choç tempo słabnie Styczniowe badanie koniunktury w rolnictwie dowodzi, ˝e odnotowana w ostatnich dwóch latach wolna lecz trwała poprawa jest w 2012 roku kontynuowana. Wynik wskaênika koniunktury (-11 p.) identyczny, jak w styczniu ubiegłego roku, dowodzi jednak˝e, ˝e tempo poprawy koniunktury słabnie z upływem kolejnych kwartałów. przychodów pieniężnych gospodarstw rolnych, aż do końca 2007 roku. Poprawa ta, choć stała w tendencji, miała w całym okresie 1999-2007 zarówno fazy szczególnie pozytywne jak i okresy załamania. Pozytywnym impulsem były i są korzyści płynące ze zjednoczenia Polski z Unią Europejską, polegające m.in. na wzroście cen skupu (szczególnie mięsa i mleka oraz ich przetworów). Niestety, w kolejnych badaniach kwartalnych w 2008/09 roku uległ kolejnemu głębokiemu obniżeniu. Zamiast normalnej sezonowej zwyżki w październiku 2008 r. wskaźnik przyjął głęboko ujemną wartość -19 p. Świadczyło to o powtórnym załamaniu przychodów pieniężnych gospodarstw rolnych po 2007 roku, pogłębione przez reperkusje ogólnoświatowego kryzysu finansowego w 2008/09 roku. Poprawa nastąpiła w kolejnych kwartałach 2010 r. Tendencja ta utrzymywała się także w 2011 roku. Lipcowe badanie przyniosło poprawę tego wskaźnika o 2 punkty w stosunku do lipca z ubiegłego roku, zaś październikowe o 1 pkt., w do analogicznego okresu z ubiegłego roku, przy czym tempo poprawy ulegało stopniowemu spowolnieniu. W styczniowym badaniu w 2012 roku zanotowano także 1 punktową poprawę, licząc rok do roku. W ujęciu regionalnym zwraca uwagę lepszy poziom wskaźnika przychodów pieniężnych w badaniu styczniowym w regionie północnym i zachodnim, zaś gorsze poziomy w regionach środkowych, zachodnim i wschodnim. Gospodarstwa największe, o obszarze powyżej 50 ha odnotowały najwyższy, lecz także ujemny poziom wskaźnika przychodów pieniężnych, co należy wiązać raczej z sezonowym charakterem przychodów w rolnictwie niż z pogorszeniem koniunktury. One też z największą ufnością oceniają przyszłość swoich gospodarstw. Z punktu widzenia wyodrębnionych w badaniu grup wiekowych rolników, wszystkie grupy charakteryzuje w styczniu 2012 roku ujemny i dość zróżnicowany poziom wskaźnika przychodów pieniężnych, z gorszą sytuacją rolników starszych w wieku powyżej 45 lat i lepszą niż średnio sytuację rolników młodszych. W badaniu styczniowym 2012 roku zaznacza się wyraźnie
Badanie styczniowe z 2012 r. podtrzymuje podział kraju na część północną i zachodnią, w której występuje koniunktura lepsza (Ziemie Odzyskane) oraz część środkową i południową (Ziemie Dawne), w której występuje koniunktura gorsza.
Wskaźnik przychodów pieniężnych
Wskaźnik przychodów pieniężnych, pierwszy ze składników wskaźnika koniunktury w rolnictwie, wykazuje dużą sezonowość wahań w ciągu roku. Jego wartości wzrastają zwykle w drugiej połowie lata i w jesieni, maleją natomiast w okresie zimowym i wczesno-wiosennym. Prawidłowość ta realizowała się na coraz wyższym poziomie w wyniku poprawy koniunktury w rolnictwie w okresie czterech pierwszych rocznych cykli produkcyjnych w latach 1993-1996. Od późnej jesieni 1996 r. nastąpił okres załamania się dotychczasowego trendu. Rolnictwo weszło w okres szybko narastającej dekoniunktury, wyrażającej się coraz większymi spadkami przychodów pieniężnych, najgłębszy w styczniu 1999 r. Po prawie trzyletnim okresie pogarszania się koniunktury w rolnictwie rozpoczął się okres długotrwałej poprawy
WartoÊci wskaêników koniunktury Wyszczególnienie Wyrównane przychody pieniężne Wskaźnik zaufania rolników Ogólny wskaźnik koniunktury
60
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
2009 VII
2010 IV
2011 VII
X
I
IV
2012
X
I
VII
X
I
-13
-17
-24
-17
-8
-8
-16
-14
-6
-6
-15
-3
-16
-4
-4
0
-3
-3
-3
0
-1
-3
-10
-17
-17
-13
-5
-6
-11
-11
-4
-5
-11
Agrobiznes tradycyjna w naszych badaniach dodatnia korelacja między lepszymi ocenami przychodów pieniężnych a poziomem wykształcenia gospodarujących rolników. Rolnicy ze wszystkich grup wykształcenia w styczniowym badaniu odnotowali ujemny poziom wskaźnika przychodów pieniężnych, co należy wiązać z czynnikami sezonowymi.
Wskaźnik zaufania rolników
Drugi komponent wskaźnika koniunktury w rolnictwie, zwany wskaźnikiem zaufania rolników zależy nie tylko od warunków produkcyjno-ekonomicznych, lecz także od nastrojów ekonomicznych i politycznych (m.in. od zaufania do władzy), jakie wśród rolników panują. Wskaźnik ten nie wykazuje tak regularnych, cyklicznych zmian sezonowych, jak wyrównany wskaźnik przychodów pieniężnych. W pierwszym okresie, to znaczy do końca 1996 r. wykazywał on tendencję wzrostową, ale o mniejszej dynamice aniżeli wskaźnik przychodów pieniężnych. Od początku 1997 r. wystąpiło gwałtowne załamanie wartości tego wskaźnika, osiągając najniższą wartość odnotowaną w badaniach w styczniu 1999 r. Odtąd zaufanie rolników zaczęło się poprawiać, pozostając jednak ciągle w ujemnych rejestrach jego wartości. Wyraźnym impulsem do osiągnięcia dodatnich wartości tego wskaźnika było wejście Polski do Unii Europejskiej. W lipcu 2004 r. wskaźnik osiągnął (+2 p.), zaś w październiku nawet (+10 p.), co wówczas było odnotowaniem rekordowym. Od 2005 r. rolnicy konsekwentnie oczekiwali na poprawę koniunktury, mimo niekorzystnych, choć ciągle poprawiających się wskaźników przychodów pieniężnych. Świadczą o tym wskaźniki zaufania rolników pozostające na zdecydowanie wyższym poziomie aniżeli wskaźnik przychodów pieniężnych we wszystkich kolejnych badaniach kwartalnych.
Rekordowo wysokie wskaźniki zaufania zanotowano w ostatnich trzech badaniach w 2007 r. kwiecień (+14), lipiec (+11), październik (+15) oraz w badaniu styczniowym 2008 r. (+9). Jednakże badanie kwietniowe 2008 roku z poziomem wskaźnika zaufania rolników (0 p.) wykazało duży spadek wskaźnika w porównaniu z kwietniem 2007 r. (+ 14 p.), zaś badanie lipcowe 2008 roku z poziomem (-4) w porównaniu z lipcem 2007 r. (+11) świadczyło o sygnalizowanym wcześniej pogorszaniu się nastrojów wśród rolników i zapowiedziały na cały 2009 r. utratę nadziei na szybką poprawę sytuacji ekonomicznej swych gospodarstw. Badanie styczniowe 2010 r. z poziomem (-4 p.) zapowiedziało powrót optymizmu wśród rolników, bo było notowaniem lepszym o 12 punktów niż przed rokiem i o 20 punktów lepszym niż wskaźnik przychodów pieniężnych. Wynik z kwietnia 2010 r. (również -4 p.), lepszy o 6 punktów od tego przed rokiem, z lipca (0 p.) lepszy o 3 pkt. i z października (-3 p.) lepszy o 13 pkt. Potwierdzał hipotezę o znaczącej poprawie nastrojów wśród polskich rolników. Wyniki badań w poszczególnych kwartałach 2011 roku ustabilizowały się na poziomach zbliżonych do tych z roku 2010 roku. Styczniowy poziom z 2012 roku identyczny jak w 2011 roku (-3) zdaje się wskazywać, że nie pojawiła się tendencja do pogorszenia nastrojów rolników w ocenie perspektyw ekonomicznych swoich gospodarstw. W skali regionów wskaźnik optymizmu jest zróżnicowany, najwyższy i dodatni jego poziom cechuje gospodarstwa w regionie zachodnim i północnym, najniższy zaś w regionie południowym i środkowo-wschodnim. Z punktu widzenia kategorii obszarowych tylko gospodarstwa największe z areałem powyżej 50 ha charakteryzują się znaczącym dodatnim wskaźnikiem zaufania (+18), co wskazuje na dominacje
61
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Agrobiznes optymizmu w ocenie ekonomicznych perspektyw tych gospodarstw. W pozostałych przekrojach optymizm (dodatni poziom wskaźnika zaufania) daje się zaobserwować dla gospodarstw kierowanych przez rolników najmłodszych lub kierowanych przez rolników z co najmniej średnim wykształceniem.
Syntetyczny wskaźnik koniunktury
Ogólny, syntetyczny wskaźnik koniunktury, jako średnia ważona obu pojedynczych wskaźników przyjmuje wartości pośrednie między wskaźnikiem wyrównanych przychodów pieniężnych i wskaźnikami zaufania (większy jednak wpływ na jego wartość mają wskaźniki przychodów pieniężnych, które, jak to wyżej wspominano, w konstrukcji wskaźnika ogólnego uzyskują wagę 2/3, podczas gdy wskaźniki zaufania tylko 1/3). Analizując głębiej sytuację w rolnictwie można wyodrębnić sześć okresów wahań przebiegu koniunktury w rolnictwie w okresie transformacji i rekonstrukcji polskiej gospodarki. Okres pierwszy, lata 1990-1992, przed rozpoczęciem badań, o którym powszechnie wiadomo, że był to okres gwałtownego pogorszenia ekonomiki całego kraju, nazwany „terapią szokową”, w tym polskiego rolnictwa. Wielu autorów poświęciło swe badania temu okresowi. Najlepiej ilustruje to Rocznik Statystyczny GUS 1993, w którym na str. 340 można odczytać w tablicy 28(440), że realne dochody gospodarstw indywidualnych stanowiły w 1992 r. 42,6 proc. stanu w 1980 r., 44,2 proc. stanu w 1985 r. i 75,1 proc. stanu w 1990 r. Był to efekt całego splotu niekorzystnych dla rolnictwa zdarzeń w okresie terapii szokowej polskiej gospodarki. Okres drugi to powolna poprawa koniunktury od 1993 do później jesieni 1996 r. Ogólny wskaźnik koniunktury przyjmował wtedy wartości w pobliżu linii zerowej, zaś w 1995 i 1996 r. osiągnął wartości pozytywne, zwłaszcza w miesiącach letnich i jesiennych. Wskaźniki wyrównanych przychodów pieniężnych przyjmowały w tych latach wartości o wiele wyższe aniżeli wskaźniki zaufania rolników. Można to zinterpretować jako przedłużenie braku zaufania rolników z okresu lat 1990-1992, mimo realnej poprawy w przychodach pieniężnych gospodarstw w tym czasie. Poprawa ta była wynikiem poprawiającej
się relacji cen na korzyść rolnictwa. Popyt społeczny na żywność rósł w tym czasie szybciej aniżeli jej podaż w wyniku wzrostu wskaźnika produktu krajowego brutto. Okres trzeci to gwałtownie pogarszająca się dekoniunktura, po jesieni 1996 r. trwający do zimy i wczesnej wiosny 1999 r. To pogorszenie sytuacji ekonomicznej gospodarstw rolnych było głębsze aniżeli spadek ogólnego wskaźnika Produktu Krajowego Brutto w kolejnych latach tego okresu. Pogorszyły się relacje cen produktów rolniczych do cen produktów zakupywanych przez rolników w wyniku czego, zmniejszyły się przychody pieniężne gospodarstw rolnych, gwałtownie również pogarszały się nastroje rolników, spadała w kolejnych latach wartość wskaźnika zaufania rolników. Okres czwarty, to odwrócenie bardzo złej sytuacji ekonomicznej gospodarstw rolnych z lat 1997 – 1999 i poprawa koniunktury w latach 1999-2007 z pewnym jednak falowaniem tej poprawy. Szczególnie interesujący jest okres zaczynający się od 2004 r., w nim bowiem zaznaczył się wpływ korzystnych warunków przed i poakcesyjnych wejścia Polski do Unii Europejskiej. Zwracają uwagę wyższe wartości wskaźników zaufania aniżeli wskaźniki przychodów pieniężnych i to już od 2002 r. Wynika to stąd, że rolnicy biorący udział w badaniach oczekiwali już dużo wcześniej na pozytywne efekty zjednoczenia z Unią Europejską. Badania lipcowe i październikowe 2004 r. odnotowały, że poprawa koniunktury miała rzeczywiście miejsce. W 2004 r. doszło do dużej zwyżki cen skupu produktów rolnych w wyniku przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, ponieważ w Polsce ceny te były kilkadziesiąt procent niższe aniżeli w Unii. Zniesienie opłat celnych spowodowało duży eksport tych produktów i podniesienie ich cen w kraju. Ale, w następstwie tego zjawiska zwyżkowały silnie ceny środków produkcji i usług dla rolnictwa, silniej niż ceny skupu zbóż, mięsa i mleka. W latach po 2004 r. relacje cen między środkami produkcji i usługami dla rolnictwa do cen skupu produktów rolnych stały się powtórnie niekorzystne, co doprowadziło do pogorszenia koniunktury w rolnictwie. Dodatkowo w drugiej połowie 2006 r. doszło do niebywałego spadku opłacalności chowu trzody chlewnej. Nieurodzaj zbóż, ziemniaków, buraków cukrowych
Wskaêniki koniunktury w makroregionach w badaniu styczniowym 2012 r. Makroregiony Północny
645
Zachodni
62
Liczba gospodarstw
przychodów pieniężnych
Wskaźniki Zaufania
ogólny koniunktury
-7
+3
-4
214
-10
+13
-2
379
-21
-5
-15
ŚrodkowoZachodni ŚrodkowoWschodni Południowy
675
-20
-12
-17
223
-16
-19
-17
OGÓŁEM
2136
-15
-3
-11
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Agrobiznes
i traw w wyniku uciążliwości suszy, w 2006 r. spowodował wzrost cen pasz, który spotkał się z bardzo niskimi cenami skupu trzody chlewnej. Odczuli to najbardziej i odczuwają nadal, choć pod wpływem innych impulsów, rolnicy w makroregionie środkowo-zachodnim, gdzie nasilony jest chów trzody chlewnej. Mimo tego okresu obniżenia koniunktury w rolnictwie, szczególnie w najefektowniejszym makroregionie środkowozachodnim, można uznać, że okres poprawy koniunktury trwał do lipca 2008 r., po którym wystąpiło gwałtowne, krótkotrwałe załamanie do stycznia 2009 r. Był to piąty okres, po którym wystąpił okres szósty, powolnej odbudowy rosnącego trendu z okresu przed załamaniem.
Dwa lata trendu wzrostowego
Sytuacja ekonomiczna gospodarstw rolnych w ostatnich dwóch latach powoli, ale trwale się poprawiała. Ostatnie jednak badania wskazywały, że tempo poprawy koniunktury znaczące szczególnie w pierwszych kwartałach tego okresu, słabnie z upływem kolejnych kwartałów. Styczniowe badanie w 2012 roku przyniosło wynik wskaźnika koniunktury (-11 p.) identyczny jak w styczniu ubiegłego roku. Badanie styczniowe z 2012 r. podtrzymuje podział kraju na część północną i zachodnią, w której występuje koniunktura lepsza (Ziemie Odzyskane) oraz część środkową i południową (Ziemie Dawne), w której występuje koniunktura gorsza. Badanie styczniowe nie jest jednak jednoznaczną zapowiedzią
dalszej poprawy koniunktury w polskim rolnictwie. Jeżeli jest, to tempo tej poprawy będzie niskie. Można tu dodatkowo poczynić pewne stwierdzenia. W świetle niezłych wyników Polski na tle procesów kryzysowych w gospodarce światowej, w tym w krajach UE, tendencja do poprawy ma szansę jeszcze się utrzymywać. Pozytywnym uwarunkowaniem dla takiej tezy jest coroczny wzrost poziomu płatności bezpośrednich dla polskich rolników stosownie do uzyskiwanych przez rolników w krajach UE-15 oraz większa ilość i elastyczność instrumentów finansowych dostępnych dla rolników intensyfikujących produkcje rolną i działalność na obszarach wiejskich. Nie bez znaczenia jest też wzrost wiedzy i umiejętności ro-lników w sposobach wykorzystania form wsparcia rolnictwa ze środków unijnych. Zagrożeniem są problemy niektórych gospodarek krajów strefy euro związane z ich nadmiernym zadłużeniem i groźbą niewypłacalności, koniecznymi oszczędnościami budżetowymi i ich przełożenie na eksport z Polski produktów rolnospożywczych. Źródło: raport „Koniunktura w rolnictwie I kwartał 2012”, autorzy – Eugeniusz Gorzelak i Zdzisław Zimny z Instytutu Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Opracował Zbigniew Biskupski
63
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Motoryzacja
Recykling pojazdów: dofinansowanie daje efekty Po pi´ciu latach funkcjonowania, polski system dofinansowania do recyklingu pojazdów zaczyna przynosiç zauwa˝alne skutki. W ubiegłym roku Narodowy Fundusz Ochrony Ârodowiska i Gospodarki Wodnej wypłacił 85 mln zł przedsi´biorcom i 5 mln zł gminom. W tym roku do grona uczestników systemu dołàczyły powiaty. W 2012 r. 100 powiatów ubiegać się będzie o dopłaty Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) z tytułu usuwania porzuconych pojazdów z miejsc publicznych. Gminy w 2011 roku wykorzystały ponad 5 mln zł dopłat na ten cel. Ponadto Fundusz, który podpisał prawie 570 umów, wypłacił 85 mln zł przedsiębiorstwom profesjonalnie zajmującym się demontażem pojazdów. Polski system dofinansowania recyklingu pojazdów w obecnym stanie funkcjonuje od 2007 r. Od pięciu lat, wspierając rynek dopłatami, walczy o zmniejszenie szarej strefy. Ze środków publicznych Fundusz wypłaca przedsiębiorcom 500 zł za każdą zutylizowaną tonę pojazdów oraz 4 tys. zł każdej gminie lub powiatowi, który poniósł koszt usunięcia porzuconego pojazdu. W 2011 roku NFOŚiGW zawarł siedmiokrotnie więcej umów niż w początkowym etapie programu i wypłacił ponad 85 mln zł za legalny demontaż pojazdów, czyli sześć razy więcej niż w 2007, pierwszym roku funkcjonowania tego systemu.
Fundusz posiada także dodatkową ofertę finansową skierowaną do przedsiębiorców, którzy pragną rozwijać lub tworzyć nowe stacje demontażu. Jest nią preferencyjna, jednoprocentowa pożyczka z możliwością jej częściowego umorzenia, pokrywająca 75 proc. kosztów inwestycyjnych. W 2011 r. zawarto łącznie 568 umów, pokrywając koszty ich częściowej działalności funduszami pochodzącymi z 500-złotowych opłat jakie ponoszą osoby fizyczne za wprowadzenie używanych aut na terytorium Polski. Strumień aut, od których odprowadzono te opłaty w 2011 r. – to blisko 700 tys. pojazdów. Ponad 143 tys. ton samochodów poddano odzyskowi i recyklingowi, wprowadzając do sprzedaży na rynek wtórny nadające się podzespoły i części. Najwięcej zdemontowanych aut w ubiegłym roku pochodziło z fabryk Opla (24 tys. szt.), FSO (22 tys.), Volkswagena (18 tys.) oraz Renault (12 tys.), co świadczyć może o potrzebach rynku i guście kupujących pojazdy wyprodukowane po 1980 roku.
Wymagania dla przedsiębiorstw
Procedura dla gmin i powiatów
Największy efekt ekologiczny uzyskuje się we współpracy Narodowego Funduszu z przedsiębiorstwami i firmami. Państwo dopłaca do demontażu pojazdów by podnieść konkurencyjność legalnych stacji, zmniejszyć szarą strefę oraz chronić środowisko. Stacje korzystające z publicznych pieniędzy pozostają pod publicznym nadzorem. Poddają demontażowi pojazdy w całości, nie porzucając blaszanych skorup zdemontowanych wraków, nie wylewają oleju i płynów eksploatacyjnych do ścieków; mają odpowiednie atesty i są odpowiednio wyposażone. Publiczne wsparcie na swoją działalność uzyskują profesjonalni recyklerzy, którzy zajmują się demontażem pojazdów nie szkodząc środowisku. Jeżeli firma zajmująca się demontażem pojazdów złoży sprawozdanie ze swojej ubiegłorocznej działalności marszałkowi województwa oraz NFOŚiGW do 15 marca, może w terminie do 31 marca złożyć wniosek w Funduszu o udzielenie dofinansowania w zakresie demontażu pojazdów wycofanych z eksploatacji. Kwota jaką otrzyma w ramach tego wsparcia nie jest naliczana na podstawie deklaracji, ale masy pojazdów przyjętych w ubiegłym roku przez firmę. Ponieważ dodatkowo dopłata do demontażu pojazdów stanowi pomoc publiczną, jest ona udzielana zgodnie z warunkami przyznawania pomocy de minimis, a więc łączna wartość tej pomocy nie może być większa niż równowartość 200 tys. euro na trzy kolejne lata.Z doświadczenia Funduszu wynika, że najczęściej są to kwoty w wysokości ok. 100 tys. zł rocznie.
64
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Obecnie do grona podmiotów ubiegających się o dofinansowanie demontażu pojazdów dołączyły powiaty. - Chociaż prawo zezwalało powiatom na korzystanie z takiej dotacji już w ubiegłym roku, to jednak do tej pory nikt jeszcze nie zakończył długotrwałej, aczkolwiek bardzo prostej
Liczba zawartych umów o dofinansowanie dopłat do demonta˝u pojazdów wycofanych z eksploatacji w latach 2007-2011 600 500 400 300 200 100 0
Rok liczba zawartych umów
2006 81
2007 235
2008 393
2009 522
2010 568
Motoryzacja
procedury prawnego przejęcia pojazdów na własność i przekazania ich do dalszego demontażu - powiedziała Katarzyna Maryniak z departamentu ochrony ziemi NFOŚiGW. Przeprowadzona przez NFOŚiGW w czwartym kwartale 2011 r. kampania informacyjna w powiatach ma przynieść istotny wzrost zainteresowania samorządów dopłatami do usuwanych pojazdów. Już ponad sto powiatów deklaruje przystąpienie do programu. W tym roku termin składania wniosków o dofinansowanie dla samorządów, podobnie jak w roku ubiegłym, wydłużył się o 2 miesiące - do 31 lipca. Władze samorządowe ubiegające się o dofinansowanie do recyklingu porzuconych wraków muszą wykonać kilka czynności. Przede wszystkim odholować porzucony pojazd na wyznaczony parking i sprawdzić czy auto posiada właściciela. W przypadku, gdy nie można ustalić tożsamości właściciela, muszą przekazać pojazd, za potwierdzeniem
pisemnym, do stacji demontażu. To wystarczy, by do końca lipca, po wypełnieniu krótkiego wniosku otrzymać dopłatę w wysokości 4 tys. zł do każdego pojazdu. - To dziecinnie prosta procedura – powiedziała lokalnej gazecie Marianna Liszewska - sekretarz gminy Wręczyca Wielka. Ustawodawca skalkulował tę kwotę z myślą o wszelkich niezbędnych i często kosztownych operacjach, uwzględniających m.in. kosztowne wydobycie wraku np. z jeziora, korzystanie z drogiego, specjalistycznego sprzętu czy też opłaty za holowanie oraz parking strzeżony. Nadwyżek ponad koszty faktycznie poniesione nie trzeba zwracać; mogą być one wydatkowane na inne prośrodowiskowe przedsięwzięcia realizowane przez jednostki samorządu terytorialnego.
Działanie
Zbigniew Biskupski
Termin
Dopłaty dla przedsiębiorców prowadzących stacje demontażu Przekazanie sprawozdania z działalności stacji demontażu do NF
15 marca 2012
Przekazanie do NF wniosków o udzielenie dopłat do stacji demontażu
31 marca 2012
Przekazanie przez NF dopłat przedsiębiorcom, których sprawozdanie i wniosek nie wymaga korekt lub uzupełnień
31 lipca 2012
Przekazanie przez NF dopłat przedsiębiorcom, którzy usunęli błędy lub uzupełnili wniosek lub sprawozdanie
31 grudnia 2012
Dofinansowanie dla gmin i powiatów Przekazanie do NF wniosków o udzielenie dofinansowania w zakresie zbiórki pojazdów
30 lipca 2012
Przekazanie przez NF dofinansowania
31 grudnia 2012
65
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Motoryzacja | Promocja
Ten rok nale˝ał do Range Rovera Evoque Bezsprzecznie rok 2011 nale˝ał do Range Rovera Evoque. Najmniejszy i najbardziej ekologiczny samochód marki Range Rover podbił serca klientów, fanów motoryzacji, a tak˝e ekspertów i specjalistów z bran˝y. Dowodem na to sà regularnie otrzymywane nagrody i wyró˝nienia. Równie˝ w 2012 r. mocna pozycja tego modelu wydaje si´ byç niezachwiana. Od momentu swojego debiutu w lipcu 2010 roku Range Rover Evoque budzi emocje na całym świecie. Jego premiery w największych miastach świata odbywały się w rytmie pulsującego miasta. Projekcje świetlne, pokazy artystyczne, koncerty – w takim klimacie Range Rover Evoque witał nowe rynki. Premiery odbywały się zawsze w doborowym towarzystwie gwiazd, muzyków, aktorów, ludzi kultury i miejskich aktywistów, których łączy pasja do życia i poszukiwanie niebanalnych rozwiązań. A Range Rover Evoque to samochód, obok którego nie można przejść obojętnie. Jednak nie tylko jego wygląd, wyrafinowany styl czy miejski duch zdobyły uznanie. Od momentu premiery do końca 2011 roku zdobył szereg nagród i wyróżnień, które potwierdzają jego walory techniczne, innowacyjność, bezpieczeństwo czy ekologiczny charakter.
66
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
„Range Rover Evoque to obecnie najpopularniejszy model Land Rovera w Polsce. Cieszy nas fakt, że jest on doceniany przede wszystkim przez użytkowników oraz ekspertów i specjalistów z branży. Dowodem na to są liczne nagrody, które Range Rover Evoque regularnie otrzymuje: począwszy od wyróżnień w dziedzinie designu, przez technologie, bezpieczeństwo, po kwestie ekologii i ochrony środowiska” – mówi Przemysław Szafrański, brand manager marki Land Rover. Fascynację nowym modelem Range Rovera potwierdzają fakty. W Polsce był to jeden z dwóch najpopularniejszych modeli Land Rovera. Zupełnie nowy Range Rover Evoque wprowadzony do sprzedaży w połowie roku znalazł w Polsce aż 171 nabywców. Rok 2011 obfitował także w nagrody i wyróżnienia dla modelu Range Rover Evoque. Zdobył on tytuł Samochodu Roku
Motoryzacja | Promocja
2011 według agencji Bloomberg oraz został uznany za najlepszy samochód minionego roku przez topowe magazyny motoryzacyjne, jak: Top Gear czy Auto Express. W Polsce otrzymał Złotą Kierownicę 2011, przyznawaną przez redakcję magazynu Auto Świat oraz zdobył wyróżnienie magazynu Playboy w kategorii „Luksus na każdą drogę”. Design i technologia, które są niewątpliwym wyróżnikiem samochodu, docenione zostały nagrodą „Car Design of the Year 2011” oraz tytułem Najładniejsze Auto Roku według magazynu Auto Bild. Bezpieczeństwo potwierdzone zostało przyznaniem mu pięciu gwiazdek w teście bezpieczeństwa Euro NCAP. To także najbardziej ekologiczny model w portfolio marki Land Rovera, którego poziom emisji CO2 plasuje się poniżej 130 g. Ale to nie jedyny dowód potwierdzający tę cechę. Otrzymał on certyfikat z VCA (Vehicle Certification Agency), która bada wpływ całego cyklu produkcji samochodu na środowisko naturalne. Raport wykazał wiele elementów, które potwierdzają, że Range Rover Evoque jest najlżejszym i najefektywniejszym samochodem marki. Należą do nich m.in.: wykorzystanie materiałów pochodzących z recyklingu, lekkie elementy w nadwoziu czy technologia zmniejszająca zużycie paliwa i energii elektrycznej. Range Rover Evoque przeszedł także ocenę cyklu produkcji – Life Cycle Assessment (LCA), który mierzy wpływ produktu na środowisko na każdym jego etapie życia. To najbardziej rygorystyczny test ekologiczny w motoryzacji. Nowy rok to kolejne sukcesy na koncie Range Rovera Evoque. Samochód znalazł się w finałowej siódemce modeli nominowanych do najbardziej prestiżowej nagrody Car of the Year 2012. Zdobył także tytuł Truck of the Year 2012, w konkursie na najlepszy samochód roku w Ameryce Północnej.
Range Rover Evoque do tej pory zdobył kilkanaście nagród, m.in.: „ Car of the Year 2012” – nominacja; „Best of 2012” – nominacja magazynu cars.com; „Car Design of the Year 2011” w kategorii najlepszy samochód produkcyjny; „Samochód Roku 2011” – magazyn Auto Express; „Samochód Roku 2011” – magazyn Top Gear; „Samochód Roku 2011” w kategorii najlepszy crossover – agencja Bloomberg; „Złota Kierownica 2011” – magazyn Auto Świat, polska edycja; „All-Star Award” – AUTOMOBILE Magazine. „Najładniejsze Auto Roku” w kategorii SUVy i Vany oraz 4x4 – magazyn Auto Bild; „Stuff Gagdets Awards” w kategorii Najlepszy Samochód – Stuff Magazine; „Luksus na każdą drogę” – magazyn Playboy, polska edycja; „SUV roku 2012” – magazyn Motor Trend; „Samochód Roku w Szkocji” – w kategorii najlepszy kompaktowy SUV.
Przemysław Szafrański
brand manager Land Rover Polska
opr.RG
67
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Motoryzacja
Samochody na prÑd
Logika i ekologika Od wielu lat producenci starajà si´, by ich pojazdy były coraz bardziej ekologiczne. Najcz´Êciej motywujà ich do tego coraz ostrzejsze normy czystoÊci spalin i ograniczenia dotyczàce emisji dwutlenku w´gla. Od wielu lat czytamy o kolejnych modelach samochodów elektrycznych, wykorzystujàcych energi´ słonecznà lub ogniwa paliwowe. Niestety, te auta trudno spotkaç na osiedlowym parkingu. Dlaczego? Samochody elektryczne są powszechnie uznawane za niezwykle ekologiczne. Na podstawie danych zaprezentowanych przez firmę Peugeot można oszacować, że w całej Europie w ubiegłym roku sprzedano około 13 000 takich pojazdów. W ubiegłym roku we Francji nabywców znalazło 4500 aut na prąd, w Polsce zamówiono ich dopiero kilkadziesiąt. Wydaje się, że sprzedaż tych niszowych produktów w naszym kraju powoli się rozkręca. Największą przeszkodą jest fakt, że niewiele firm takie auta w ogóle oferuje. Pierwszym samochodem, czy raczej pojazdem elektrycznym polskiej produkcji przystosowanym do poruszania się w ruchu miejskim był Re-volt. Cena 76 000 zł może się wydawać wygórowana tylko
68
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
wtedy, gdy nie zajrzymy do cenników innych producentów. Mitsubishi dość odważnie wprowadza na nasz rynek model I-MIEV ogłaszając, że ma na niego już 40 zamówień. I-MIEV mocno różni się od Re-volta: ma cztery miejsca zamiast dwóch, cztery koła zamiast trzech, oferuje o połowę większy zasięg (150 km), jest znacznie szybszy, mocniejszy oraz lepiej wyposażony. Za wszystkie te zalety trzeba zapłacić 160 000 zł, czyli ponad dwa razy więcej niż za Re-volta. Te zawrotne sumy sprawiają, że przyszłość elektrycznej gałęzi motoryzacji nie maluje się w różowych barwach. Jeśli dodamy do tego fakt, że zasięg typowego samochodu elektrycznego rzadko przekracza 150 km, a w Polsce praktycznie nie istnie-
Motoryzacja
je sieć stacji szybkiego ładowania, wówczas staje się jasne, że pojazd kosztujący krocie może służyć wyłącznie do podróży w mieście i jego najbliższych okolicach.
Problemy z „tankowaniem” energii
Jeśli mamy garaż, możemy co noc ładować nasz samochód i dojeżdżać nim do pracy. W dużych miastach powstają punkty, w których można za darmo podładować takie eko-wehikuły, ale o dalszej trasie można zapomnieć. Ostatnio pojawiła się strona internetowa, na której nanoszone są punkty w całym kraju, gdzie można podładować swój pojazd. Wiele z lokalizacji to domy prywatne, których życzliwi właściciele udostępniają gniazdko ekologicznym podróżnym. Jednak ładowanie akumulatorów z sieci trwa kilka-kilkanaście godzin. Gdy korzystamy z instalacji trójfazowej “tankowanie prądu” trwa krócej, ale nadal liczyć je można w godzinach, a nie w minutach. Rozwiązaniem tego problemu byłoby stworzenie sieci profesjonalnych stacji szybkiego ładowania, na których taki proces zajmuje najwyżej 15 minut. Ich budowa jest kosztowna, więc dopóki w Polsce liczba aut elektrycznych jest mała, takie stacje nie powstaną. Jakby nie było dość tych przeszkód, właściciele samochodów elektrycznych nie mogą liczyć na żadne przywileje takie jak możliwość korzystania z bus-pasów, nie mają specjalnych ulg podatkowych, a rząd nie dotuje zakupu takich wozów. Jeśli dodamy do tego fakt, że takie samochody mogą mieć różne gniazda ładowania, ich brak popularności przestaje dziwić.
Pierwsze elektro-floty
Ampera, Smart zapowiada premierę małego fortwo electric driver, który już testuje jedna ze stołecznych firm kurierskich. Pojawiają się również oferty nowych producentów oraz podmioty specjalizujące się w konwersji samochodów spalinowych na elektryczne. Ta opcja jest często tańsza i skorzystała z niej m.in. firma Energa, zamawiając 9 Fiatów Panda. Przeróbka jednego pojazdu, dokonana przez spółkę Green Convert, kosztowała 18 000 zł. Można przyjąć, że wraz z kosztem zakupu modeli bazowych jedno auto zmieściło się w kwocie 50 000 zł. W całym kraju jest kilka warsztatów oferujących podobne usługi. Przypuszczalnie zaczną namawiać klientów, że warto kupić pojazd pokonujący 100 km dzięki energii kosztującej 5 zł. Można się spodziewać, że w 2012 roku liczba zarejestrowanych elektrycznych samochodów przekroczy w Polsce 100 sztuk, a być może zbliży się do 200. Dla porównania rok temu w całym kraju było ich zaledwie 48. Szkoda, że energia w Polsce jest otrzymywana głównie ze spalania węgla. Wspomniane tu auta nie emitują dwutlenku węgla, ale ładowane są prądem z konwencjonalnych elektrowni. Po uwzględnieniu tego parametru okaże się, że przy wytwarzaniu prądu potrzebnego do pokonania przez ekoauto jednego kilometra emitowanych jest 160 g CO2. Nie jeden samochód spalinowy może pochwalić się lepszym wynikiem. We Francji, kraju wielu elektrowni atomowych, parametr ten wynosi jedynie 12 g CO2. Dopiero gdy będą zużywały “czystą energię” samochody na prąd stają się naprawdę ekologiczne. Stanisław Dojs
Na szczęście są tacy, którzy nie poddają się wszystkim tym przeciwnościom. W wielu krajach, także w naszym, około 90% nabywców tego rodzaju pojazdów to firmy lub instytucje, które chcą podkreślić swój ekologiczny wizerunek. W Polsce elektryczne samochody kupili m. in. Bank Ochrony Środowiska, Straż Miejska we Wrocławiu oraz dwie firmy z branży energetycznej, które rozwijają sieć punktów ładowania. Powstała także pierwsza w kraju wypożyczalnia zasilanych prądem aut. Niedługo ruszy w Warszawie korporacja taksówkarska wykorzystująca przerobione na prąd Fordy Mondeo. To duży krok naprzód - wcześniej z napisem TAXI można było spotkać hybrydowe Priusy. Także importerzy powoli zaczynają dostrzegać potencjał tej niszy rynkowej. Nissan uruchomi niebawem sprzedaż elektrycznego Leaf’a, Opel zbiera już zamówienia na model
69
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Motoryzacja | Promocja
Elegancja i dynamizm motywami stylizacji Rewolucyjny i nowatorski silnik TwinAir, zdobywca licznych nagród i wyró˝nieƒ bran˝owych, m.in. „Najbardziej Ekologiczny Silnik Roku 2011”, „Âwiatowy Silnik Roku 2011” czy „Najlepszy silnik roku 2011” trafił teraz pod mask´ punto, topowego modelu Fiat Group Automobiles w segmencie B. Projekt TwinAir łączy stworzoną przez Fiat Powertrain nowoczesną technologię MultiAir z koncepcją „downsizingu”, a efektem jest niewielki i lekki silnik o pojemności 875 cm3 , osiągający znakomite wyniki przy niskim zużyciu paliwa. Dzięki specjalnym nastawom silnika i współpracy z sześciostopniową skrzynią biegów, Fiat Punto 2012 TwinAir zachowuje idealne proporcje pomiędzy poszanowaniem środowiska (emisja CO2 wynosi 98 g/km), a przyjemnością jazdy (moc 85 KM przy 5500 obr/min i moment obrotowy 145 Nm przy 2000 obr/min).
Sekrety budowy
Pojemność skokowa nowej jednostki dwucylindrowej wynika ze skrupulatnych kalkulacji termodynamicznych, których celem była optymalizacja stosunku powierzchni do objętości komory spalania, pod kątem ograniczenia strat wymiany ciepła. Turbodoładowany silnik TwinAir o mocy 85 KM poszczycić się może poziomem emisji CO2 zaliczanym do najniższych wśród wszystkich jednostek benzynowych oferowanych współcześnie. Na wybór wielkości turbosprężarki bezpośredni wpływ miał zamiar uzyskania znacznego momentu obrotowego silnika już od niskich obrotów wału korbowego, aby maksymalnie zwiększyć emocje za kierownicą. Niskogabarytowa turbosprężarka oraz dedykowane mapy sterowania rozrządem, pozwalają ograniczyć czasy reakcji przejściowych i utrzymać wysoki poziom oddawanej mocy. Tak więc, nawet mimo niewielkiej pojemności skokowej, sprawność silnika TwinAir przewyższa osiągi silnika FIRE 1.2 8v o około 25 procent.. Technologia MultiAir daje możliwość bezpośredniego sterowania pracą silnika przy pomocy zaworów dolotowych. Geometria kolektora ssącego natomiast, zapewnia wysoki stopień zawirowania mieszanki paliwowo-powietrznej przy obciążeniu częściowym. W połączeniu z odpowiednim modelem pracy rozrządu (Multi-lift, LIVO), można więc osiągnąć wysoką stabilność procesu spalania nawet przy minimalnej mocy silnika. Spalanie wtryskiwanego paliwa następuje w sposób najbardziej efektywny, sprzyjając obniżeniu emisji szkodliwych spalin.
Przycisk ECO
Włączana przyciskiem na desce rozdzielczej funkcja ECO pozwala, ze względu na odpowiednią kalibrację silnika, ograniczyć zużycie paliwa do najbardziej „ekologicznego” poziomu. Kierowca Punto TwinAir może więc wybierać pomiędzy dwoma trybami dynamiki samochodu: „Normal” - pełnej mocy i najlepszych osiągów oraz „Eco” - ukierunkowanym na oszczędność paliwa. W trybie Normal silnik rozwija maksymalny moment obrotowy 145 Nm, zapewniający przyjemność sportowego
70
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
prowadzenia, dzięki natychmiastowym i żywiołowym reakcjom silnika.Wciśnięcie przycisku ECO powoduje spadek momentu obrotowego do 110 Nm przy 2500 obr/min tak, aby ograniczyć zużycie paliwa do minimum w ruchu miejskim.
Akustyka i drgania
Silnik TwinAir imponuje także wysoką kulturą pracy. Do zadań jego konstruktorów należało wypracowanie odpowiedniej akustyki silnika dwucylindrowego oraz maksymalne ograniczenie wibracji typowych dla tego typu jednostki napędowej. Efektem zaawansowanych metod obliczeniowych jest optymalizacja akustyczna poszczególnych elementów silnika (m.in. dwumasowego koła zamachowego) oraz zastosowanie wałka wyrównoważającego dla minimalizacji drgań. Szczególną uwagę zwrócono na wygłuszenie hałasów pracy docierających do kabiny pasażerskiej poprzez odpowiednią izolację akustyczną i elastyczność poduszek zawieszenia silnika.
Wersja specjalna TwinAir
Wersja specjalna TwinAir nawiązuje do innowacyjności i potencjału rewolucyjnego silnika o tej nazwie. Punto TwinAir jest natychmiast rozpoznawalny, dzięki słupkom nadwozia i lusterkom zewnętrznym lakierowanym na czarno. Ekskluzywności dodają sportowe i eleganckie, 15-calowe czarne felgi z lekkiego stopu o wzorze diamentowym. Unikalność Punto TwinAir dopełniają przyciemniane klosze świateł głównych i markowe logo na klapie tylnej. Wersji specjalnej Punto TwinAir dedykowany został lakier karoserii zielony Lime, który podobnie jak pozostałe 12 barw nadwozia, połączyć można z opcją dachu lakierowanego na czarno. Dominującym akcentem kabiny pasażerskiej są siedzenia pokryte szarą tkaniną „Sportex” z haftowanym logo „TwinAir” na oparciach przednich foteli oraz miękka w dotyku, czarna wykładzina tablicy przyrządów „Diamond.” Z.K.
Motoryzacja | Promocja Opel Insignia z nowym silnikiem
Ekologiczne turbodoładowanie Opel wcià˝ modernizuje i udoskonala swój flagowy model, jakim jest Insignia. W tym roku, Opel wzbogaca ofert´ silników diesla o nowà, dynamicznà i zarazem bardzo oszcz´dnà jednostk´ BiTurbo. Silnik CDTI o pojemności 2 litrów dostarcza 143 kW/195 KM mocy i 400 Nm momentu obrotowego i w przypadku czterodrzwiowego sedana z napędem na przednią oś i manualną przekładnią zużywa tylko 4,9 litrów na 100 kilometrów (emisja CO2 na poziomie 129 g/km). Insignia z silnikiem 2,0 CDTI BiTurbo jest zatem jednym z najbardziej oszczędnych samochodów klasy średniej. Już wiosną 2012 r. warianty z napędem na wszystkie koła na zamówienie dostępne będą również z podwoziem SuperSport z zawieszeniem zapożyczonym z Insigni OPC (Opel Performance Center). Zawieszenie to wyposażone jest w kolumny typu High Performance (HiPerStrut), które jeszcze bardziej zwiększają dynamikę jazdy. Dzięki systemom wspomagającym, w Insigni wzrasta również poziom bezpieczeństwa aktywnego.
Inteligentna technologia BiTurbo diesel
Sercem tego czterocylindrowego silnika typu Common Rail jest sekwencyjny system turbodoładowania z układem dwóch współpracujących sprężarek. Dotychczas taka technologia była stosowana jedynie w kilku samochodach klasy wyższej. Teraz Opel udostępnia ją szerszej grupie zainteresowanych. Insignia CDTI BiTurbo będzie oferowana z napędem na przednią oś lub z adaptacyjnym układem napędu 4x4, we wszystkich wersjach nadwozia. Jej cena będzie zaczynać się od 126 500 złotych. Nowy silnik BiTurbo 2,0 CDTI o mocy 143 kW/195 KM i momencie obrotowym wynoszącym 400 Nm został zaprojektowany w celu zapewnienia zrywności, szybkiej reakcji i płynnej pracy podczas przyspieszania. Insignia w wersji sedan z napędem na przednie koła i 6-stopniową, manualną skrzynią biegów przyspiesza od 0-100 km/h w zaledwie 8,7 sekundy, a jej maksymalna prędkość wynosi 230 km/h. Zużycie paliwa i emisja CO2 pozostają na wyjątkowo niskim poziomie i wynoszą odpowiednio 4,9 l/100 km i 129 g/km. Wszystkie wersje z manualną skrzynią biegów wyposażone są w system Start/Stop, który sprawia, że Insignia jest jednym z najbardziej oszczędnych samochodów klasy średniej. - W tym segmencie mocy i momentu obrotowego przeważnie dostępne są sześciocylindrowe silniki o pojemności około 3 litrów. Dzięki opracowanej przez nas technologii BiTurbo, mniejsze silniki dają jeszcze więcej mocy przy zużyciu paliwa i poziomie emisji niższym o 30 procent – mówi szef zespołu inżynierów Insigni, Volker Scharf. – Jest to bardzo dobry przykład zastosowania przez Opla koncepcji downsizingu.
Sekwencyjne doładowanie zapewnia dynamiczną pracę silnika Nowatorski system BiTurbo wykorzystuje układ dwóch turbosprężarek o różnej wielkości – mniejszej i większej. Pracują one oddzielnie lub razem. Opel jest jedynym producentem w segmencie aut klasy średniej, który oferuje tak
zaawansowany system turbodoładowania w silniku diesla. Mniejsza turbosprężarka reaguje szczególnie szybko przy niższych obrotach silnika. Oznacza to, że silnik reaguje na naciśnięcie pedału przyspieszenia bez najmniejszego opóźnienia, a niepożądane zjawisko tzw. turbo-dziury zostaje wyeliminowane. Już od prędkości obrotowej 1 250 obr./min. kierowca może korzystać aż z 320 Nm momentu obrotowego, zaś maksymalny moment obrotowy wynoszący 400 Nm dostępny jest przy 1 750 obr/min. W średnim zakresie prędkości obrotowej silnika obie turbosprężarki pracują razem, większa wstępnie spręża powietrze zanim zostanie ono całkowicie sprężone w mniejszej turbinie. Jednocześnie zawór systemu recyrkulacji spalin bez przerwy kieruje część gazów wydechowych do większej turbosprężarki. W efekcie kierowca może cieszyć się dużym przyspieszeniem. Przy wyższych prędkościach obrotowych (od ok. 2 500 do 3 000 obr/min) wszystkie gazy wydechowe płyną do większej turbosprężarki, utrzymując płynną „dostawę” mocy przy wyższych obrotach. Gama jednostek napędowych Opla Insigni, wzbogacona teraz o najmocniejszy silnik diesla 2.0 BiTurbo CDTI, składa się aż z czterech turbodoładowanych jednostek z bezpośrednim wtryskiem typu Common Rail, o mocach od 81 kW/110 KM do 143 kW/195 KM. K. U.
71
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Motoryzacja
Internetowy Samochód Roku 2011
U˝ywanego golfa kupi´ albo nowà daci´ W 2011 roku golf był najbardziej poszukiwanym samochodem u˝ywanym, volkswagen najcz´Êciej wyszukiwanà mark´ zaÊ dacia duster najcz´Êciej wybieranym pojazdem w kategorii aut nowych. Jak co roku największy polski serwis ogłoszeń motoryzacyjnych ogłasza jaki model został Internetowym Samochodem Roku i publikuje statystyki dokładnie opisujące nasz rynek. Internetowy Samochód Roku to tytuł przyznawany w oparciu o analizę wyszukiwań użytkowników serwisów motoryzacyjnych Grupy Allegro. W kategorii samochodów używanych przeanalizowanych zostało kilkadziesiąt milionów zapytań. Internauci wyszukujący ogłoszenia w serwisie otoMoto.pl nie wiedzą, że ich zapytania są jednocześnie oddanym głosem na konkretny model samochodu. Internetowy Samochód Roku w kategorii aut nowych to pojazd, który był najczęściej wyszukiwany z wykorzystaniem konfiguratora na stronie serwisu.
Używany vw golf
Po raz kolejny, Internetowym Samochodem Roku w kategorii aut używanych został vw golf. W ubiegłym roku w serwisie odnotowano aż 1,2 mln zapytań właśnie o ten model. Nieco mniej o vw passata (ok. 1 mln), a audi A4 szukano prawie 0,8 mln razy. Kolejne miejsca na liście zajęły: bmw serii 3, opel astra, audi
72
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
A6, vw polo, mercedes klasy E, skoda octavia i ford focus. W drugiej dziesiątce znalazły się toyota avensis, mercedes klasy C, opel vectra, bmw X5, mercedes 190, audi A3, vw touran, bmw serii 5. - Wśród dwudziestu najczęściej wyszukiwanych modeli samochodów, aż 18 to produkty niemieckie. To kolejny rok dominacji samochodów zza naszej zachodniej granicy, zwłaszcza marki i grupy VW – mówi Marcin Świć, dyrektor serwisów motoryzacyjnych Grupy Allegro. W zestawieniu ilustrującym najczęściej wyszukiwane marki samochodów przewaga pojazdów z Niemiec jest wprawdzie mniejsza, ale nadal wyraźna. W 2011 roku użytkownicy serwisu ponad 5 mln razy zapytali o pojazdy marki VW. Duże zainteresowanie odnotował także Mercedes-benz (4,2 mln) i BMW (3,6 mln). Polacy zainteresowani byli także markami takimi jak Audi, Opel, Toyota, Ford, Renault, Skoda i Nissan.
Nowa dacia duster
Dacia Duster to najczęściej wyszukiwany samochód w konfiguratorze samochodów nowych umieszczonych na stronie serwisu.
Motoryzacja Co jednak ciekawe, duster nie znalazł się w pierwszej czterdziestce najczęściej poszukiwanych modeli używanych. Rumuński SUV zdetronizował zeszłorocznego zwycięzcę, skodę octavię, która tym razem zajęła drugie miejsce. Na podium znalazła się jeszcze kia sportage, a za nią opel astra. Piąta lokata przypadła skodzie fabii. Cztery kolejne miejsca zajmują samochody klasy C: kia cee’d, ford focus, vw golf, citroen C4, zaś pierwszą dziesiątkę zamyka minivan: kia venga. - Amatorzy samochodów używanych są przywiązani do marek niemieckich – mówi Michał Kluba Dyrektor Zarządzający Serwisem mojeauto.pl. - Zupełnie inaczej jest w przypadku kierowców szukających aut prosto z salonu. Najlepiej świadczy o tym fakt, że w pierwszej dziesiątce zapytań o nowe pojazdy znalazły się tylko dwa modele z Niemiec i kolejne dwa należące do niemieckiej grupy VW. Polacy szukają przede wszystkim tzw. kompaktów i suv-ów. Okazuje się, że dla kupujących samochody nowe, cena liczy się bardziej niż prestiż. Najczęściej wyszukiwane samochody używane to golf, passat i audi A4. Najczęściej wyszukiwane modele samochodów nowych to dacia duster, skoda octavia i kia sorento.
Golf diesel, benzynowa astra
Wśród pierwszej piątki najczęściej poszukiwanych samochodów, aż cztery zasilane są olejem napędowym. Najbardziej pożądaną odmianą zwycięskiego golfa jest wersja hatchback z silnikiem 1.9 TDI. Szukając drugiego na liście passata, rodacy wolą wersję kombi, ale silnik pod maską chcieliby mieć ten sam. Zarówno audi A4 jak i bmw serii 3 najatrakcyjniejsze są w wersji sedan z dwulitrowym silnikiem diesla. Honoru pojazdów benzynowych broni opel astra 1.6 hatchback.
Mercedesów więcej niż fiatów
O ile wskaźniki wyszukiwań pokazują, jakie samochody są w zasięgu marzeń Polaków oraz opisują popyt na określone modele, o tyle statystyki ogłoszeń dostarczają danych na temat podaży aut używanych. W serwisie najwięcej jest volkswagenów, opli, fordów, renault i audi. Dalej uplasowały się bmw, mercedes benz, fiat, peugeot i toyota.
Niemiecką dominację widać znacznie bardziej po przejrzeniu najczęściej wystawianych modeli. vw golf, vw passat, opel astra, audi A4, opel vectra, ford focus i mondeo, opel corsa, renault megane, vw polo – aż 9 na 10 najpopularniejszych modeli to produkty niemieckie. Co ciekawe, wśród czterdziestu najczęściej oferowanych aut nie znalazł się ani jeden suv. Także vany nie są licznie reprezentowane wśród czołowej czterdziestki; znajdziemy w niej tylko dwa pojazdy z tego segmentu: renault scenic i opel zafira. W ogłoszeniach dominują pojazdy klasy C, czyli tzw. kompakty, samochody klasy D oraz małe samochody miejskie. - Po analizie milionów ogłoszeń motoryzacyjnych zamieszczonych w naszym serwisie stwierdzamy, że na rynku samochodów używanych nie widać większego spowolnienia – mówi Marcin Świć. - Statystyczny samochód wystawiony w ubiegłym roku na miał około 10 lat i kosztował nieco ponad 20 tys. zł. Jednak ta cena średnia nie oddaje w pełni wszystkich tendencji rynkowych. W Polsce istnieje duże zapotrzebowanie na najtańsze samochody. Najwięcej zapytań w naszym serwisie dotyczy aut w przedziale od 4 do 5 tys. zł. Drugim pod względem popularności zakresem są pojazdy kosztujące od 3 do 4 tys., trzecim – od 5 do 6 tys. zł. Rynek zareagował na wysokie ceny paliw, zwłaszcza oleju napędowego. Zainteresowanie samochodami z silnikiem diesla wyraźnie spadło w czwartym kwartale ubiegłego roku. Na rynku pojawiło się też wiele starszych samochodów zasilanych gazem płynnym, jednak udział tych aut nadal nie przekroczył poziomu 10 proc. wszystkich ogłoszeń. - Wysoki kurs euro przełożył się na niewielki spadek udziału ofert samochodów sprowadzanych. Przewidujemy, że w bieżącym roku zyskają na popularności samochody z niewielkimi silnikami benzynowymi. Zainteresowanie dieslami będzie spadać przede wszystkim wśród samochodów wyposażonych w największe silniki o pojemności ponad 2000 cm3. Wysokie ceny benzyny wpłyną także na spadek zainteresowania nieekonomicznymi samochodami z dużymi, benzynowymi silnikami bez instalacji LPG – dodaje Marcin Świć. ZB
73
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Edukacja
Energia elektryczna ze spalin Prof. Krzysztof Wojciechowski z Katedry Chemii Nieorganicznej Wydziału Inzynierii Materiałowej i Ceramiki Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie wraz z zespołem pracuje nad generatorem, który ma przekształcaç ciepło spalin samochodowych na energi´ elektrycznà. Przedsięwziecie prowadzi do skutecznego oszczędzania energii i jednocześnie ma wpływ na ochronę środowiska naturalnego. Dzięki odzyskowi ciepła odpadowego ze spalin, samochody będą mogły zużywać mniej paliwa, zmniejszy się również zanieczyszczenie środowiska, a kierowcy zaoszczedzą pieniądze.
Efekt Seebecka
Innowacyjne rozwiązanie polega na zastosowaniu w samochodach specjalnych generatorów termoelektrycznych, które wprost przekształcają energię cieplną na energię elektryczną. Prace zespołu pod kierunkiem prof. Krzysztofa Wojciechowskiego bazują na wykorzystaniu zjawiska, które odkrył w XIX wieku niemiecki fizyk Tomasz Seebeck. Wykonał on wtedy swoje słynne doświadczenie polegające na połączeniu ze sobą dwóch elementów wykonanych z różnych metali w obwód elektryczny. Ogrzewanie jednego ze złączy przy jednoczesnym chłodzeniu drugiego złącza spowodowało powstanie
74
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
niewielkiego napięcia i przepływ prądu elektrycznego. Naukowcy do tej pory korzystają z tego zjawiska nazwanego na cześć jego odkrywcy efektem Seebecka. Elementy termoelektryczne - tzw. termopary można spotkać praktycznie w każdym laboratorium - służą one jako sensory do pomiaru temperatury. Zespół prof. Wojciechowskiego pracuje nad wykorzystaniem tego zjawiska do efektywnego wytwarzania energii elektrycznej. Elementy do konwersji energii cieplnej mają zwykle kształt płytek i wykonane są ze specjalnych półprzewodnikowych materiałów termoelektrycznych. Wystarczy je jedynie ogrzać, aby powstała użyteczna energia elektryczna. - Zaletą modułów termoelektrycznych jest brak jakichkolwiek części ruchomych. Dlatego są niezwykle trwałe i niezawodne. W dodatku charakteryzują się niewielkimi gabarytami i małą wagą. Z powyższych powodów chętnie wykorzystywane są np. do zasilania w energię sond kosmicznych. Były zainstalowane chociażby w wystrzelonych w kosmos ponad trzydzieści lat temu sondach Voyager 1 i 2,
Edukacja i nadal tam działają - podkreśla prof. Krzysztof Wojciechowski. W Laboratorium Badań Termoelektrycznych WIMiC AGH powstał prototyp urządzenia do konwersji energii cieplnej na energię elektryczną zawierający moduły termoelektryczne podobne do tych montowanych w sondach kosmicznych. Generator termoelektryczny, po zainstalowaniu w układzie wydechowym samochodu, ma zamieniać odpadowe ciepło spalin na prąd elektryczny. Urządzenie to docelowo mogłoby wspomagać lub nawet zastąpić alternator samochodowy.
Materiały termoelektryczne
Działanie urządzenia opiera się na wykorzystaniu specjalnych materiałów funkcjonalnych - są to tzw. materiały termoelektryczne. W przeciwieństwie do Tomasza Seebecka, który użył w swoim eksperymencie zwykłych metali, w nowoczesnych generatorach stosuje się materiały półprzewodnikowe o złożonym składzie chemicznym. Muszą one m.in. zapewniać dużą sprawność i jednocześnie wykazywać się odpornością na wysokie temperatury. Opracowywanie, wytwarzanie i badanie specjalistycznych materiałów termoelektrycznych to domena Laboratorium Badań Termoelektrycznych na Wydziale Inżynierii Materiałowej i Ceramiki. - Wytworzenie materiałów, które będą mogły być zastosowane w generatorach termoelektrycznych nie jest proste. Z jednej strony muszą one wykazywać właściwości półprzewodników, z drugiej zaś przewodzić elektryczność tak dobrze jak metale. Ponadto powinny być materiałami izolacyjnymi jeśli chodzi o przewodzenie ciepła tak jak np. szkło czy tworzywa sztuczne. Dodatkowym zagadnieniem jest zapewnienie dużej trwałości w warunkach pracy jakie panują w układzie wydechowym silnika. Pogodzenie tych wszystkich właściwości w jednym materiale jest fascynujacym zadaniem, a jednocześnie dużym wyzwaniem dla inżynierii materiałowej - podkreśla prof. Krzysztof Wojciechowski. Zespół z Laboratorium Badań Termoelektrycznych może pochwalić się opracowaniem nowych tworzyw o właściwościach znacznie lepszych od tych, które posiadają materiały komercyjnie dostępne. Nowe elementy termoelektryczne złożone są z kilku odpowiednio dobranych składników. Charakteryzują się one między innymi, przy tych samych co powszechnie dostępne elementy rozmiarach, dwukrotnie lepszą sprawnością i prawie pięciokrotnie wyższą ilością energii, którą mogą wytworzyć.
Odzysk energii odpadowej
Zespół naukowców wiąże ogromne nadzieje z możliwościami odzysku tzw. ciepła odpadowego. Jako cywilizacja wytwarzamy bowiem ogromne ilości energii, a jednocześnie wykorzystujemy ją w sposób bardzo rozrzutny. Duże ilości energii marnuje się np. w pojazdach samochodowych, procesach technologicznych i różnego typu urządzeniach. Sama idea przetwarzania odpadowego ciepła w energię elektryczną jest atrakcyjna m.in. dla biznesu zajmującego się produkcją i dostarczaniem energii. Generatory termoelektryczne nie są jeszcze na tyle wydajne, aby zastąpić np. przemysłowe generatory w elektrowniach, ale ich zastosowanie np. w samochodach może przynieść znakomite rezultaty. Jak pokazuje bilans energetyczny samochodu, wiekszość silników spalinowych wykorzystuje zaledwie około 40% wytwarzanego ciepła. Na przykład, żeby wytworzyć moc mechaniczną 100 kW potrzebujemy aż 250 kW ciepła uzyskanego ze spalenia paliwa. Pozostałe 150 kW jest tracone
i rozpraszane w otoczeniu m.in. przez układ chłodzenia i układ wydechowy samochodu. Żeby lepiej zobrazować jak dużo energii jest tracone, można posłużyć się porównaniem do potrzeb domu jednorodzinnego. Przykładowy mały dom jednorodzinny posiada piec grzewczy o mocy ok. 25 kW. Z powyższych obliczeń wynika, że samochód może tracić do 150 kW ciepła. Odpowiada to potrzebom aż sześciu domów. - Oczywiście powyższe wyliczenia mają charakter bardzo uproszczony. Niemniej jednak dobrze ilustrują skalę problemu. - komentuje prof. Wojciechowski. - Odzyskanie całej odpadowej energii w praktyce nie jest możliwe. Ale pozyskanie nawet niewielkiej jej części ma sens jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę samochodów jeżdzących po naszych drogach. Dzięki generatorowi termoelektrycznemu część tej odpadowej energii będzie można przetworzyć na użyteczną energię elektryczną, co w końcowym efekcie prowadzi do zaoszczędzenia paliwa. Zastosowaniem tego typu rozwiązań zainteresowane są wielkie koncerny samochodowe takie jak BMW, czy Honda. Aby wprowadzenie tego urządzenia do powszechnego użytku było ekonomicznie uzasadnione musi posiadać wystarczającą moc i sprawność. Do tego potrzebna jest wysoka temperatura oraz tworzywa, które pod jej wpływem nie ulegną degradacji. Naukowcy z AGH pracują właśnie nad materiałami, które mają spełniać te warunki.
Prototyp generatora
Zespół z Laboratorium Badań Termoelektrycznych współpracuje z polską firmą, która wykonała prototyp badawczy generatora termoelektrycznego w oparciu o przekazane założenia projektowe. Prototyp skonstruowany przy zastosowaniu dostępnych komercyjnie materiałów został wykorzystany do analizy zagadnienia odzysku ciepła odpadowego z układów wydechowych silników spalinowych. Badania były przeprowadzone w Instytucie Silników Spalinowych i Transportu Politechniki Poznańskiej zarówno na różnego typu silnikach zainstalowanych na hamowni silnikowej jak i w realnych warunkach na ciągniku rolniczym. Wyniki przeprowadzonych eksperymentów potwierdzają, że silnik ciągnika o mocy ok. 240 kW wydziela przez rurę wydechową spaliny, w których zawarte jest od 200 do 250 kW ciepła. Nasz prototypowy generator uzyskał maksymalną moc ok. 200 W. Jest to wystarczająco dużo by zasilić np. oświetlenie pojazdu i niektóre urządzenia elektroniczne - mówi prof. Wojciechowski. - Aby takie urządzenie mogło zastapić alternator, jego moc powinna byc 4-5-krotnie wyższa. Szacujemy, że zastosowanie naszych kompozytowych materiałów termoelektrycznych powinno pozwolić nam na zwiększenie mocy do ok. 1000 W i dwukrotne podniesienie sprawności urządzenia, co w pełni zaspokoiłoby potrzeby pojazdów drogowych. Tego typu urządzenia mogłyby znaleźć szersze zastosowania niż tylko w motoryzacji, przykładowo mogłyby być użyte do konwersji energii słonecznej, czy geotermalnej. W tym momencie naukowcy finalizują działania nad utworzeniem konsorcjum z firmą, która chciałaby się zająć produkcją tego rodzaju generatorów. Przez następne dwa lata będą trwały prace nad prototypami urządzeń nadających się do sprzedaży. Tekst: Anna Żmuda, Zdjęcia: Zbigniew Sulima
75
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Edukacja
Słoneczna alchemia: fotokatalizatory oczyszczà wod´, pomogà odzyskaç surowce Brudnà wod´ mo˝na łatwo oczyÊciç i wydzieliç z niej wartoÊciowe substancje chemiczne, np. stosowane przy produkcji leków. Nie potrzeba w tym celu fabryk ani zakładów, wystarczy słoƒce i “magiczny” proszek. Sprawiajàca wra˝enie niemal alchemicznej, przemiana zachodzi dzi´ki fotokatalizatorom, nad którymi pracujà naukowcy z Instytutu Chemii Fizycznej PAN w Warszawie.
W wielu miejscach świata woda jest silnie zanieczyszczona związkami organicznymi z odpadów przemysłowych. Doświadczenia przeprowadzone w Instytucie Chemii Fizycznej PAN w Warszawie udowadniają, że biomasę tę można z powodzeniem przekształcać w użyteczne związki chemiczne i paliwo. Dzięki zastosowaniu odpowiednio dobranych fotokatalizatorów transformacja brudnej wody w czystą i wartościowe surowce chemiczne nie wymaga specjalistycznych instalacji i zachodzi w warunkach powszechnie występujących w przyrodzie. Katalizator to substancja, która uczestnicząc w reakcji przyśpiesza jej przebieg i całkowicie odtwarza się po jej zakończeniu. W typowych procesach katalizy aktywacja katalizatorów zachodzi w wysokich temperaturach, rzędu kilkuset stopni, często przy znacznie podwyższonym ciśnieniu. “Fotokatalizatory, którymi się zajmujemy, są pod wieloma względami odmienne od tradycyjnych katalizatorów. Ich aktywacja następuje pod wpływem światła, sama temperatura nie ma tu większego wpływu”, mówi dr inż. Juan Carlos Colmenares z IChF PAN. Reakcje z udziałem fotokatalizatorów zachodzą przy dobrym nasłonecznieniu, w temperaturze ok. 30 stopni Celsjusza i w zwykłym ciśnieniu atmosferycznym, a więc w warunkach występujących naturalnie przez cały rok w wielu krajach równikowych. Badane w IChF PAN fotokatalizatory to substancje stałe, których podstawą jest dwutlenek tytanu TiO2. Katalizowana reakcja
76
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
zachodzi w cieczy zawierającej zanieczyszczenia organiczne. Po zakończeniu reakcji katalizator można odseparować niemal bez strat i użyć ponownie. “Moja praca przypomina trochę alchemię”, żartuje Colmenares. “Biorę ‘magiczny’ proszek, wsypuję do brudnej wody, mieszam i wystawiam na słońce. Po paru godzinach mam czystą wodę plus substancje, z których można robić użyteczne rzeczy, na przykład leki”. Badania nad fotochemiczną degradacją zanieczyszczeń były prowadzone na świecie już w końcu lat 60. ubiegłego wieku. W wyniku intensywnego naświetlania promieniowaniem ultrafioletowym otrzymywano wtedy substancje chemiczne o prostej budowie. W pracach prowadzonych w IChF PAN chodzi o taki dobór fotokatalizatorów i warunków reakcji, aby ta mogła przebiegać bez użycia specjalistycznej aparatury, a proces degradacji biomasy zatrzymywał się na precyzyjnie ustalonym etapie. Za pomocą fotokatalizy z udziałem dwutlenku tytanu badaczom udało się już wyprodukować kwasy karboksylowe, stosowane m.in. w farmacji i przemyśle spożywczym. Możliwe jest również spreparowanie fotokatalizatora w taki sposób, aby reakcja dobiegała do końca i powstawały substancje o najprostszej budowie, jak wodór czy dwutlenek węgla. Ostatni związek nie jest pożądany i wymagałby zagospodarowania, wodór ma jednak doskonałe perspektywy jako paliwo przyszłości. “W warunkach laboratoryjnych reakcje biomasy z udziałem fotokatalizatorów już teraz wyglądają obiecująco. W tym roku przystąpimy do pierwszych testów w pilotażowych fotoreaktorach biochemicznych Uniwersytetu w Kordobie w Hiszpanii. Reakcje będą tam przebiegały w cieczach o objętościach liczonych w dziesiątkach litrów”, mówi Colmenares i zastrzega, że zanim nowa technologia będzie mogła się upowszechnić, trzeba przeprowadzić jeszcze wiele testów i badań. Współautorkami pracy opublikowanej w czasopiśmie “Bioresource Technology”, opisującej wykorzystanie fotokatalizatorów do degradacji glukozy i otrzymywania wartościowych związków chemicznych, są Agnieszka Magdziarz i zmarła pod koniec ubiegłego roku dr Anna Bielejewska. Badania były finansowane z międzynarodowego grantu reintegracyjnego Marii Skłodowskiej-Curie w ramach 7. Programu Ramowego Unii Europejskiej. Materiał prasowy przygotowany dzięki grantowi NOBLESSE w ramach działania “Potencjał badawczy” 7. Programu Ramowego Unii Europejskiej. Instytut Chemii Fizycznej Polskiej Akademii Nauk
Edukacja | Raporty Polska mo˚e obni˚yå emisj¢ gazów cieplarnianych o 53 procent
Rzàd musi preferowaç niskoemisyjne inwestycje Redukcja przez Polsk´ emisji gazów cieplarnianych a˝ o 53 procent w stosunku do poziomu z roku 1990 jest mo˝liwa do 2030 roku, wynika z raportu Instytutu Badaƒ Strukturalnych. Celem przygotowanego przez ekspertów Instytutu Badań Strukturalnych raportu była ocena gospodarczych konsekwencji zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych w Polsce. Z raportu wynika, że taka redukcja jest możliwa pod warunkiem zastosowania przez państwo pełnego instrumentarium polityki klimatycznej. Oznacza to potrzebę modernizacji energetyki na mniej węglową poprzez zwiększenie wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Ponadto wykorzystania mało emisyjnych technologii zmniejszających energochłonność gospodarstw domowych i całej gospodarki, głównie przez lepszą izolację cieplną budynków istniejących i nowobudowanych. Ważne będzie również wprowadzenie kontroli wzrostu emisji w transporcie. Autorzy raportu podkreślają również potrzebę wykorzystania podatku węglowego lub jego ekonomicznego ekwiwalentu w celu stworzenia mechanizmów bodźców cenowych do zmniejszania emisyjności. - Tak znacząca redukcja emisji z pewnością nie będzie dla naszego kraju procesem łatwym, ale jest to wyzwanie, które warto podjąć, kierując tym samym gospodarkę w stronę nowoczesnej, opartej na innowacji ścieżki rozwoju – mówi Monika Marks z WWF Polska. – Okazuje się, że unijne zobowiązania redukcyjne, zawarte w pakiecie energetyczno-klimatycznym, tak powszechnie w Polsce krytykowanym, nie tylko nie są zabójcze dla polskiej gospodarki, ale wręcz możliwe do realizacji na wyższym niż przyjęty dotąd poziomie ambicji. Z raportu wynika również, że inwestycja w energetykę jądrową nie jest wcale warunkiem koniecznym dla osiągnięcia niezbędnej redukcji. Proponowane działania wymagają preferowania przez państwo niskoemisyjnej – ścieżki rozwoju technologicznego w sektorze energetycznym, w tym także gotowości do rekompensowania firmom z tego sektora ponoszonych kosztów ponadstandardowych wydatków inwestycyjnych w droższe, niskowęglowe technologie. Po drugie, znaczne, niewykorzystane rezerwy ekologiczne i ekonomiczne tkwią w efektywności wykorzystania zasobów przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa. Dotyczy to zwłaszcza efektywności energetycznej i paliwowej, której ważnym źródłem mogą być termomodernizacje nieruchomości prywatnych i komercyjnych. Realistyczny scenariusz ich realizacji łącznie z wdrożeniem technologii oszczędzających energię lub paliwa na poziomie urządzeń domowych, oświetlenia i linii produkcyjnych pozwala osiągnąć redukcje emisji w pełni porównywalne co do skali z konsekwencjami ambitnego planu inwestycyjnego w energetyce. Trzecim ważnym obszarem gospodarki, w którym innowacje technologiczne mogą potencjalnie zwiększyć efektywność działalności ekonomicznej, przy jednoczesnym pozytywnym wkładzie do polityki klimatycznej, jest transport. Ten cel można
osiągnąć dzięki stopniowej modernizacji floty samochodowej i ciężarowej. Ważnym elementem ambitnej polityki klimatycznej powinno być wprowadzenie podatku węglowego, opłat za emisje, zwłaszcza w energetyce. Umiejętne przeznaczanie przychodów z podatku węglowego na zieloną reformę podatkową i finansowanie korzystnych dla gospodarki inwestycji klimatycznych, zwłaszcza w obszarze innowacji, efektywności energetycznej i paliwowej, jest kluczem do spełnienia ambitnych celów redukcyjnych w perspektywie roku 2030. Należy też podkreślić, że opóźnianie kluczowych inwestycji w niskoemisyjną gospodarkę – przede wszystkim w energetyce – silnie obniży potencjał redukcji emisji a w długim okresie zwiąże Polskę z wysokoemisyjną infrastrukturą wpływającą negatywnie na konkurencyjność gospodarki. - Jeśli chcemy powstrzymać wzrost globalnej temperatury na krytycznym poziomie 2°C powyżej czasów przedprzemysłowych, kraje rozwinięte powinny podjąć wyzwanie ograniczenia emisji o przynajmniej 80 proc. do roku 2050 – podsumowuje Monika Marks - Polska ma już dziś szansę działać na rzecz niskoemisyjnej przyszłości. Raport pt. „Niskoemisyjne dylematy - Jak ograniczyć emisję gazów cieplarnianych i co to oznacza dla polskiej gospodarki?” przygotował Instytut Badań Strukturalnych na zlecenie WWF Polska i Polskiego Klubu Ekologicznego Okręgu Mazowieckiego
77
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Targi | Promocja
Ekologicznie i zielono na Targach Kielce Rozmowy o ekologii, utylizacji i recyklingu surowców wtórnych nie tylko podczas bran˝owych konferencji – XIII. targi EKOTECH to wyjàtkowa wystawa dla całego sektora gospodarki komunalnej i gospodarowania odpadami.
Mocnym punktem wystawy będą branżowe konferencje – spośród sześciu dużych wydarzeń warto wspomnieć „Zmiany systemowe wynikające z zapisów nowej ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach” przygotowaną przez SEKA S.A. Oddział Kielce, dedykowaną w głównej mierze przedstawicielom samorządów odpowiadających w gminie za kwestię odpadów. Na konferencji omówione będą tematy związane ze zmieniającymi się przepisami prawa, na przykład zmiany ustaw i rozporządzenia ministra środowiska o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, zmiany ustaw o odpadach, a także w kluczowych sprawach związanych z postępowaniem z różnymi rodzajami odpadów na terenach gmin. Organizatorem kolejnej konferencji, zatytułowanej “Krajowy Program Oczyszczania Ścieków Komunalnych” jest Oddział Kształtowania Środowiska, Departament Rozwoju Obszarów Wiejskich i Środowiska Urzędu Marszałkowskiego woj. świętokrzyskiego. Z kolei Katedra Ochrony i Kształtowania Środowiska Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach wystąpi z konferencją “Woda w Środowisku, wykorzystanie, zagrożenia, ochrona”. Konferencja Recykling Pojazdów Wycofanych z Eksploatacji dotyczy bardzo interesującego, a często pomijanego problemu samochodów wycofanych z eksploatacji - a więc starych, niesprawnych lub po wypadku – które często zajmują miejsca parkingowe, zalegają w zabudowaniach lub lądują w lesie. W trakcie konferencji zostanie poruszona kwestia walki z szarą strefą, zostaną zaprezentowane nowe ekologiczne technologie demontażu pojazdów, a także przykłady działań edukacyjnych prowadzonych w tej branży. Temat recyklingu pojazdów samochodowych jest działaniem, które wspiera ochronę środowiska, dlatego do udziału zapraszamy przede wszystkim prowadzących stacje demontażu, recyklerów i osoby zaangażowane w ochronę środowiska i walkę z „szarą strefą” Na spotkanie zaprasza Fundacja „Odzyskaj Środowisko”. Trzynasta edycja targów EKOTECH oraz wszystkie wydarzenia jej towarzyszące odbędą się pod hasłem “ZIELONA GOSPODARKA”.
78
❙ ekologia i rynek ❙
03/2012
Wszystkie bloki tematyczne omawiane podczas targów skierowane będą do przedsiębiorców i do samorządów. Problematyka omawiana na nich będzie rozdzielona dla tych dwóch grup odbiorców naszych targów i konferencji i ukierunkowana na ich potrzeby, zainteresowania i kompetencje. Udział w targach zapowiedzieli producenci maszyn do odpadów, najwięksi europejscy dostawcy rozwiązań z zakresu gospodarki odpadami, systemów zbiórki, segregacji, zmniejszania objętości, transportu, odzysku i utylizacji odpadów, producenci wysokiej klasy urządzeń mechanicznych przeznaczonych do pielęgnacji terenów zieleni obiektów komunalnych i sportowych, producenci profesjonalnych systemów niszczącoprasujących, wiodący producenci wozów asenizacyjnych, kontenerów, oraz urządzeń komunalnych. Nie zabraknie firm prezentujących technologie odzysku unieszkodliwiania i przetwarzania odpadów, oferujących kompleksową obsługę w zakresie doradztwa i zaopatrzenia w maszyny i sprzęt do recyklingu czy światowych liderów w produkcji maszyn i urządzeń rozdrabniających i przesiewających. EKOTECH to także okazja by zobaczyć specjalistyczne pojazdy i urządzenia dla gospodarki komunalnej. Wśród zwiedzających bardzo dużą grupę stanowią corocznie miejskie, gminne i samorządowe zakłady i przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej. Równolegle z targami EKOTECH odbywają się wystawy ENEX -XV Międzynarodowe Targi Energetyki i Elektrotechniki oraz X Targi Odnawialnych Źródeł Energii ENEX - Nowa Energia, łączące tak ważne gałęzie gospodarki jak energia, segregacja i utylizacja odpadów, energia odnawialna i gospodarka wodno-ściekowa. Wystawcy przyjeżdżający na ENEX mają możliwość prezentacji maszyn oraz urządzeń energetycznych i elektroenergetycznych, najnowszych technologii systemowych, armatury sieciowej, kolektorów słonecznych, pieców opalanych drewnem, promienników ciepła, kotłowni opalanych biomasą oraz pojazdów na biopaliwo. Stoiska targowe corocznie wypełnia najnowocześniejszy sprzęt związany z odnawialnymi źródłami energii, wytwarzaniem, przesyłaniem i dystrybucją energii oraz eksploatacją urządzeń energetycznych i modernizacją istniejących sieci. XV. Targi Enex wzbogacone zostaną w tym roku wieloma spotkaniami branżowymi (na wystawców czeka 18 specjalistycznych konferencji) wśród których warto wspomnieć o trzech dużych wydarzeniach współorganizowanych przez redakcję dwumiesięcznika GLOB Energia - IV. Forum Energii Wiatru, V Forum Pomp Ciepła oraz Forum Solar+. Ciekawie zapowiada się także seminarium „Samochód elektryczny w infrastrukturze gminy podczas którego zaprezentowane zostaną pojazdy elektryczne Elipsa 1 oraz Elipsa 2 z ZNTK Radom. Biuro Promocji Targi Kielce
Edukacja
01/2012 || biznes & ekologia || 79