nr 4/5 czerwiec/lipiec 2012 cena: 9,90 zł
ISSN 2084-8773 (w tym 5% VAT)
Paliwa
Rusza produkcja brykietów z w´gla, nieemitujàcych gazów i trucizn Niebezpieczne odpady
Ârodowisku grozi ska˝enie, bo kontrolujà tylko dokumenty Zdrowa żywność
Polski rynek produktów eko wart 100 mln euro www.ekologiairynek.pl
Raport Środowiskowy za 2011 rok Zapraszamy do zapoznania się z publikacją o szczególnym charakterze. Po raz pierwszy Azoty Tarnów, Z.Ch. „Police” SA i ZAK SA – największe spółki należące do Grupy Kapitałowej Azoty Tarnów – wspólnie prezentują działania podjęte na rzecz środowiska. Realizując cele biznesowe, Grupa Azoty postępuje odpowiedzialnie, z poszanowaniem otoczenia i dąży do zrównoważonego rozwoju. Te fakty potwierdza obecność w elitarnym gronie spółek notowanych w RESPECT Index, w którym Azoty Tarnów są od początku jego utworzenia. Raport dostępny będzie na stronach internetowych i w siedzibach spółek Grupy.
www.grupaazotytarnow.pl
Ekologia i Rynek patronuje:
Spis treści
Prawo pozwala niszczyć środowisko
Nie ma chętnych na rafinerie
Samorządom trzeba planu ratunkowego. Rozmowa z dr. Markiem Goleniem (SGH)
Wydarzenia
Finanse i prawo
Przemysł | Energetyka
8
22
30
11
26
36
Spalarni wystarczy, ale tylko statystycznie
W Polsce powódź nie jest na sprzedaż Podczas Euro nawet piłka jest ekologiczna
4
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Spis treści WYDARZENIA Prawo pozwala niszczyć środowisko 8 11 Podczas Euro nawet piłka jest ekologiczna 14 Zakupy gazu w Unii ciągle kłopotliwe CSR 16 Spółki chemiczne chcą działać świadomie z naturą 18 Zapobiegać czy leczyć? 20 Człowiek wśród żywiołów FINANSE I PRAWO 22 Samorządom trzeba planu ratunkowego. Rozmowa z dr. Markiem Goleniem, adiunktem w Katedrze Ekonomiki i Finansów Samorządu Terytorialnego Szkoły
Domy mogą być ocieplone i przyjazne ptakom
Ekologia
26
Agrobiznes
66
58
Głównej Handlowej w Warszawie W Polsce powódź nie jest na sprzedaż
PRZEMYSŁ 30 Nie ma chętnych na rafinerie 32 Szara strefa ma się doskonale. Rozmowa z Grzegorzem Skrzypczakiem, prezesem ElektroEko Organizacji Odzysku Sprzętu Elektrycznego
36 39 40 43 46
i Elektronicznego S.A. Spalarni wystarczy, ale tylko statystycznie Butelkom dobrze robi zgniatanie Energii ani za grosz Ekowęgiel zmniejszy zadymienie Śląska Ekologiczna korzyść z chmury obliczeniowej
SAMORZĄD 49 „Trzymaj z Puszczą!” - nowe projekty dla Białowieży 52 Puszcza Kampinoska wolna od śmieci EKOLOGIA 55 Beskidy uratowane z ekologicznej katastrofy 58 Domy mogą być ocieplone i przyjazne ptakom 62 Musimy tworzyć modę na zielone. Rozmowa z Krzysztofem Masiukiem, sekretarzem Narodowej Rady Ekologicznej, prezesem zarządu Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarządowych
64 Gminy chcą parków, ale tylko za dopłatą AGROBIZNES 66 Polska jest atrakcyjna dla ekoproducentów MOTOBIZNES 70 Fabryki aut coraz bardziej zielone 74 Drogowe myto odmładza rynek ciężarówek
Polska jest atrakcyjjna dla ekoproducentów
KONGRESY 77 CSR także wpływa na wartość spółki 78 Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu 5
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Od Redaktora
fot. Wojciech Górski
tylko i ja, ale i ludzie, jakich zatrudniam i którzy ufają i wierzą we mnie... Czasami jednak życie pokazuje, że taka strategia „na dziś” może być kosztowniejsza od sumy wszelkich bonusów uzyskanych z operacyjnych oszczędności. Przykład z ostatnich tygodni – IKEA, która w pościgu za niskimi kosztami surowca wycina kilkusetletnie drzewa w rosyjskiej Karelii. Zapewne dopiero za kilka lat dowiemy się, jaki będzie koszt usunięcia skazy na wizerunku firmy spowodowanej tym zdarzeniem. Ale już teraz można być pewnym, iż dodatkowe wydatki na PR, niezbędne w takiej sytuacji, po wielokroć przekroczą oszczędności z tańszego surowca. A ponadto, w znacznym stopniu zniweczone zostały przecież, też kosztujące niemało, dotychczasowe działania, które IKEA poniosła w ramach CSR przez kilkanaście ostatnich lat. To prawda banalna, że najlepszą metodą nauki jest edukacja na błędach. Metoda droga, ale tańsza gdy punktem odniesienia są cudze błędy. Prawdy banalne jednak dobrze się sprawdzają w życiu. Wpadka IKEI powinna więc być przestrogą dla wszystkich, którzy do idei – odpowiedzialnie z naturą - podchodzą z przymrużeniem oka. Ale jednocześnie potwierdzeniem słuszności wybranej drogi dla tych, którzy CSR traktują jako ważne narzędzie biznesowe. W perspektywie dalszej niż cel strategiczny racja jest po ich stronie. I to nie tylko ze względu na korzystny wizerunek firmy, ale i rachunek ekonomiczny. My zaś konsekwentnie, na naszych łamach i stronach, recenzować będziemy z jednakową uwagą i jednych, i drugich.
Od redakcji To już czwarte wydanie magazynu Ekologia i Rynek. W naszym czasopiśmie niezmiennie staramy się pokazywać rynkowe oblicze ekologii oraz rangę troski o stan środowiska dla wszelkich dziedzin biznesu. Dotychczasowe doświadczenia ciągle potwierdzają jednak niestety, że idea aktywności gospodarczej w zgodzie z naturą, czyli ekologiczne oblicze CSR, wciąż dla wielu menedżerów potrafi być tylko rutynowym narzędziem PR. Czymś w rodzaju pamiętnej reklamy piwa bezalkoholowego, z przymrużeniem oka; biznes musi być odpowiedzialny społecznie, a więc działać także z dbałością o środowisko, bo trzeba iść z duchem czasu, ale gdy zgaśnie czerwone światełko kamery, wracamy do rzeczywistości. A w tej - liczą się najtańsze surowce, możliwie niskie koszty transportu czy utylizacji odpadów. Nawet za cenę balansowania na krawędzi prawa. Jeśli więc obowiązujące normy koncentrują się na rozliczaniu z dokumentów, trzeba zadbać o to by, w papierach zgadzało się wszystko. Ale jednocześnie bezlitośnie wykorzystać wszelkie luki w przepisach do przycięcia kosztów. Bo tak naprawdę liczy się tylko wynik operacyjny. Z niego bowiem rozliczani są menedżerowie – oficerowie liniowi produkcji, a nie z realizacji misji i wizji. A na dodatek, dokładnie tak samo postępują najwięksi konkurenci. Zawsze więc, przynajmniej we własnym sumieniu, można się usprawiedliwić: muszę działać jak inni, bo inaczej będę mniej konkurencyjny i wypadnę z rynku. Stracę nie Adres redakcji ul. Kwitnącego Sadu 11 02-202 Warszawa Biuro Paulina Szczerba Tel.: 22 408 64 01 biuro@ekorynek.com Redaktor naczelny Zbigniew Biskupski tel.: 536 897 536 z.biskupski@ekorynek.com Sekretarz redakcji Małgorzata Byrska m.byrska@ekorynek.com Zespół redakcyjny Łukasz Bielak, Agnieszka Łakoma, Urszula Stokowska, Małgorzata Pietkiewicz, Tomasz Cudowski Współpracownicy Paweł Barnik, Katarzyna Bartman, Małgorzata Biernacka, Iwona Jackowska,Bartosz Draniewicz,
6
Jacek Dymowski, Julian Kamiński, Jacek Krzemiński, Jerzy Kwiatkowski, Michał Moroz, Agnieszka Pabiańska, Antoni Wesołowski, Elżbieta Zocłońska Redaktor działu on-line Łukasz Bielak Marketing, eventy, patronaty Dominika Bień Tel: 536 921 536 d.bien@ekorynek.com Reklama Projekty specjalne Robert Grądzki Tel.: 536 884 532 r.gradzki@ekorynek.com Kluczowi klienci Tomasz Kargul Tel.: 536 884 534 t.kargul@ekorynek.com Rozwój i Innowacje Tomasz Śpiewak Tel.: 536 884 537 t.spiewak@ekorynek.com
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Zbigniew Biskupski
W następnym numerze: Węgiel zaczyna się opłacać – jak dzięki prywatyzacji oraz innowacjom wymuszonym przez ekologię polskie kopalnie zaczęły przynosić zyski. Stacje benzynowe do zamknięcia – dla stacji paliw kończy się okres przystosowawczy do unijnych norm ekologicznych; kto wypadnie z rynku. Internet szerokopasmowy – jak rozbudowa systemu dającego powszechny dostęp do szybkiej sieci służy środowisku. Bez obwodnic miasta się duszą – budowa autostrad i dróg ekspresowych to za mało, byśmy mieli dobrą komunikację i czyste powietrze. Ekologiczne ubrania – dlaczego zwykły, bawełniany t-shirt jest groźny dla środowiska i jak ubierać się modnie, nie szkodząc naturze.
Business Development Manager Joanna Gąsiorowska Tel.: 536 848 535 j.gasiorowska@ekorynek.com Projekt i skład Izabela Cieślikowska iza_cieslikowska@wp.pl Wydawca New Business Look Ul. Dawidowska 25, 05-515 Mysiadło NIP 123-005-05-45 Dyrektor Generalny Jacek Szczęsny Doradca Joanna Kałuzińska-Zasada Dyrektor ds. sprzedaży Robert Gołaszewski Kolportaż, prenumerata Paulina Szczerba p.szczerba@ekorynek.com
Drukarnia KF PARTNER Sp. Z o.o. Ul. Drogowa 4 03-109 Warszawa Rozpowszechnianie : 30 000 Wydanie papierowe : 10 000 e-wydanie: 20 000 Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega sobie możliwość odmówienia zamieszczenia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy.
www.ekologiairynek.pl
Prenumerata nr 4 czerwiec 2012
Roczna prenumerata miesięcznika Ekologia i Rynek w supercenie
nr 4
czerwiec 2012
cena: 9,90 zł
(w tym 5% VAT)
ISSN 2084-8773
99 zł
Prestiżowy magazyn opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Ekologia nie boi się biznesu a prawa rynku promują przedsięwzięcia ekologiczne. Zamiast kłótni między biznesem a ekologami – debata. Zamiast agresji – ożywiona dyskusja. Przyłącz się do nas. Zapraszamy.
Paliwa
Rusza produkcja brykiet ów z w´gla, nieemitujàcych gazów i trucizn Niebezpieczne odpady
Ârodowisku grozi ska˝ enie, bo kontrolujà tylko dokumenty
Teraz w prenumeracie otrzymasz dwa numery magazynu w prezencie.
nr 3 maj 2012
maj 2012
cena: 9,90 zł
(w tym 5% VAT)
EKOLOGIA i RYNEK
ISSN 2084-8773
nr 3
Zdrowa żywność
Polacy poszukujà ekorestauracji
Prowadzisz firmę? www.e kologiairynek.pl Planujesz kampanię promocyjną? Teraz kupując prenumeratę otrzymujesz pakiet reklamowy: ■w internecie na Ekologiairynek.pl
Wywiad z Januszem Steinhoffem
Mniej energochłonna t gospodarka to prioryte Zielone certyfikaty
RoÊnie popyt na apartamenty i biura przyjazne naturze
1 000 zł
o wartości dla pierwszych 50 zamawiających firm ■ w magazynie 30 % rabatu na pięć pierwszych zakupionych reklam
e
Zamówienia publiczn
EKOLOGIA i RYNEK
Skontaktuj z działem prenumeraty: tel.: 22 408 64 01 lub biuro@ekorynek.com y m cen Kryteriusię gii olo ek i tàp us airynek.pl ogikonto: kol www.ezł Dokonaj wpłaty w kwocie 99,00 na 76 1160 2202 0000 0000 1156 3679 odbiorca: New Business Look, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa tytuł przelewu: PRENUMERATA: Ekologia i Rynek PRENUMERATĘ można rozpocząć od wybranego numeru. Dostępne są również numery archiwalne. W zamówieniu dostępna również prenumerata zagraniczna. Prenumerator zagraniczny musi dopłacić koszt przesyłek zagranicznych.
Prawo pozwala
Źródło Fotolia.pl
niszczyć środowisko Wielkie rafinerie, kolej, stacje paliw, wojsko, kopalnie, a tak˝e huty które sà właÊcicielami groênych dla Êrodowiska odpadów, mogà składowaç materiały nasàczone niebezpiecznymi substancjami ropopochodnymi na zwykłych wysypiskach odpadów komunalnych. Pozwalajà im na to nieprecyzyjne przepisy wydane przez resort Êrodowiska, które mo˝na doÊç dowolnie interpretowaç – alarmujà eksperci Sorbent diatomitowy to rodzaj przetworzonego krzemianu, naturalnego minerału, który ma bardzo dobre właściwości sorpcyjne czyli pochłaniające. Jak twierdzi jego producent, firma Górtech (jedyny producent – red.), jedna tona tego granulatu jest w stanie wchłonąć aż 270 litrów ropy
8
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
naftowej albo 300 litrów olejów mineralnych. Ta szczególna cecha oraz dość niska cena, powodują że środek ten jest powszechnie używany m.in. przez górnictwo, hutnictwo, kolej, rafinerie czy stacje benzynowe do zbierania i usuwania plam z groźnych substancji ropopochodnych.
Bezpieczny nawet po użyciu? Na tym jednak nie koniec. Producent produktu, posiłkując się m.in. opinią rzeczoznawcy, prof. Edwarda Popiołka z Akademii Górniczo - Hutniczej w Krakowie, zapewnia, że granulat
Wydarzenia
ten jest bezpieczny dla środowiska nawet po jego użyciu, czyli gdy jest on już nasączony olejami, smarami lub benzyną. W związku z powyższym, jako odpad, może być legalnie składowany wraz z innymi odpadami komunalnymi. To bardzo korzystne wiadomości dla wszystkich wytwórców niebezpiecznych odpadów ropopochodnych, gdyż składując taki zużyty sorbent na zwykłych wysypiskach, zamiast na wysypiskach dla odpadów niebezpiecznych, mogą oni wiele na tym zaoszczędzić. Za składowanie tony odpadów komunalnych trzeba bowiem zapłacić dziś ok. 200 zł, podczas gdy taka operacja w przypadku odpadów niebezpiecznych, to koszt sięgający od 500 do nawet 1 000 złotych. Do tego dochodzi jeszcze problem logistyczny, mianowicie składowisk odpadów niebezpiecznych jest w kraju niewiele. Przykładowo, ich wytwórcy z Warszawy i okolic muszą je np. transportować aż do Konina. Bliżej takich specjalnych wysypisk nie ma.
Wprost na zwykłe wysypisko Sytuacja taka, zdaniem ekspertów z Instytutu Asekuracji, Technik Bezpieczeństwa, Ochrony Zdrowia i Środowiska w Warszawie (organizacja non profit, zrzeszająca m.in. firmy z branży ochrony środowiska - red.), może być poważną zachętą dla wielu firm i instytucji do zarzucania odpadami ropopochodnymi wysypisk komunalnych. A to z kolei może prowadzić w przyszłości do bardzo niebezpiecznego dla całego środowiska skażenia. Na wysypiskach odpadów zmieszanych bardzo często mnożą się bowiem bakterie, które żywią się ropopochodnymi substancjami. Mogą one bardzo łatwo uwolnić te szkodliwe materie do wód gruntowych i katastrofa ekologiczna gotowa.
Sprawa jest na tyle poważna, że wspomniany wyżej Instytut zwrócił się na początku tego roku z oficjalnym pismem do spółki Shell Polska z prośbą o wyjaśnienie, w jaki sposób firma składuje zużyty sorbent diatomitowy. Bezpośrednim powodem interwencji Instytutu właśnie w tej firmie była uzyskana nieoficjalnie informacja od jednego z pracowników, że sorbent ten po zużyciu jest mieszany z innymi odpadami (piaskiem, żwirem itd.) i wywożony ze stacji benzynowych na zwykłe wysypiska komunalne. Co warte zauważenia, i co zaznaczyli także eksperci w swoim piśmie, firma Shell ma ponad 200-letnią historię działalności i duże zasługi dla ochrony środowiska na świecie, a także w naszym kraju. W Polsce posiada 400 stacji i punktów paliwowych, co daje jej blisko 1/5 udziałów w rynku. Koncern prowadzi też politykę odpowiedzialności społecznej i zrównoważonego rozwoju, a jego hasło biznesowe to: „uczciwość, integracja i szacunek dla innych”. – Od takiej firmy można więc wymagać więcej niż tylko literalnego przestrzegania niedoskonałych przepisów – sugeruje prezes Instytutu, Stefania Rogowska. Przyznaje ona, że problemu zużytego sorbentu nie byłoby, gdyby nie pewna furtka, jaką ustawodawca zostawił w nieprecyzyjnych przepisach. Dzięki temu część ekspertów, w tym m.in. wspomniany powyżej prof. Popiołek, stoi na stanowisku, że nasączony substancjami ropopochodnymi sorbent należy do grupy materiałów innych niż niebezpieczne. Nie jest on bowiem wymieniony wprost jako odpad niebezpieczny w Rozporządzeniu Ministra Ochrony Środowiska z 27 września 2001 r. w sprawie Katalogu odpadów. Tymczasem eksperci Instytutu uważają, że kluczowe w tej sprawie jest inne rozporządzenie - Rozporządzenie Ministra Środowiska z 13 maja 2004 r. w sprawie warunków, w których uznaje się, że odpady nie są niebezpieczne. Przepisy te stanowią,
że substancje użyte do sorpcji materiałów niebezpiecznych dla środowiska powinny być traktowane jak substancje niebezpieczne i w taki też sposób utylizowane. Oczywiście, pod uwagę branych jest wiele czynników, w tym stopień nasycenia tego materiału (nośnika) substancjami niebezpiecznymi.
Stosownie do przepisów Czy firmy są tych przepisów świadome? Wiele wskazuje na to, że teoretycznie tak. – Odpad (sorbent diatomitowy – red.), jest odbierany i utylizowany poprzez kartę przekazania odpadu niebezpiecznego przez te same firmy, które dostarczają nam nowy sorbent. Procedura utylizacji jest ściśle przestrzegana, zgodnie z wymaganymi rygorami i procedurami zawartymi w przepisach ustawy o ochronie środowiska. Każda stacja posiada pojemniki na sorbent czysty i zużyty – zapewnia Marek Gawroński z Shell Polska. Rzecz w tym, że zużytego sorbentu diatomitowego, jak twierdzi Marek Gawroński, nie utylizuje się w Polsce, ani go nie regeneruje, bo zwyczajnie się to nikomu finansowo nie opłaca. Taka jest przynajmniej nieoficjalna opinia przedstawiciela producenta diatomitu w tej sprawie. Ale to wszystko do czasu. Wysypiska komunalne z odpadami zmieszanymi będą bowiem stopniowo w kraju wygaszane i odpad ten będzie musiał w końcu trafiać do spalarni lub być w inny sposób recyklingowany. – Dziwi mnie tylko, że koncern, który przetwarza ropę i jej pochodne oddaje zużyty sorbent, zamiast odzyskiwać z niego cenne surowce. Na takiej technologii przecież można dobrze zarobić – mówi profesor chemii z Warszawy, proszący o zachowanie anonimowości. Katarzyna Bartman
9
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
faksuj skanuj kopiuj drukuj
Bez Ukrytych kosztów
Zakup drukarki albo urządzenia MFP, nie oznacza końca Twoich wydatków związanych z drukowaniem i kopiowaniem. Wielu użytkowników tych urządzeń nie zdaje sobie sprawy z kosztów eksploatacji przekraczających wielokrotnie cenę zakupu. Te ukrywane przez większość producentów koszty wpływają na wzrost obciążenia budżetów wielu przedsiębiorstw. Z urządzeniami KYOCERA możesz jednak czuć się bezpiecznie. Wykorzystując unikalną technologie ECOSYS, drukarki oraz MFP KYOCERA zawierają komponenty o długiej żywotności, wpływające na wysoką niezawodność i oszczędność. Urządzenia te produkują mniejszą ilość odpadów niż produkty konkurencyjne i oferują najniższy na rynku całkowity koszt posiadania (TCO).
Unikaj nieprzyjemnych niespodzianek. Wybierz KYOCERĘ. kontakt: Arcus s.A. Dystrybutor KYOCERA MITA w Polsce www.kyoceramita.pl tel. 22 536 08 00, 536 09 00
kyocerA MItA europe B.V. - www.kyoceramita.eu
kyocerA MItA corporation – www.kyoceramita.com
Źródło Urząd Gminy Gniewino
Wydarzenia
Podczas Euro
NAWET PIŁKA JEST EKOLOGICZNA Czy taka impreza, jak mistrzostwa Europy w piłce no˝nej, mo˝e byç tak˝e ekologicznym przedsi´wzi´ciem? A mo˝e taki projekt, ju˝ z góry skazany jest na pora˝k´ Każde z czterech miast-gospodarzy 14. Mistrzostw Europy w piłce nożnej UEFA Euro 2012, z założenia prowadziło działania prośrodowiskowe. W Poznaniu były kartonowe siedzenia w strefach kibica, Gdańsk i Wrocław postawiły na dojazd do stadionów ścieżkami rowerowymi, a Warszawa zamknęła miasto dla samochodów. Zdaniem Doroty Mogielnickiej, specjalistki ds. transportu i ochrony środowiska w spółce PL. 2012, która przygotowywała infrastrukturę na UEFA
Euro 2012, turniej jest paradoksalnie ogromną szansą na poprawę ochrony środowiska w naszym kraju. – Byliśmy w komfortowej sytuacji. Nasze zacofanie działało na naszą korzyść, ponieważ wiele działań prośrodowiskowych mogliśmy podjąć jeszcze na etapie przygotowań. Dlatego właśnie, tak wiele nowych inwestycji powstało przy wykorzystaniu nowoczesnych i ekologicznych rozwiązań – mówi Mogielnicka. Takim pozytywnym przykładem są autostrady, na których media i opinia
publiczna nie zostawiają suchej nitki. Natomiast ekolodzy przeciwnie – są zadowoleni.
Podróż w harmonii z naturą Zarówno drogi, jak i linie kolejowe wyposażone zostały w ekrany dźwiękochłonne, chroniące leśnych mieszkańców. Autostrada A-1 na odcinku Sośnica - Bełk jest terenem szczególnie wrażliwym ze względu na to, że przebiega przez tereny leśne. Ekrany
11
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Wydarzenia
sekwencję sygnałów dźwiękowych nieprzyjemnych dla fauny, a uruchomienie procedury następuje w momencie zbliżania się pociągu do punktu kontrolnego. Operacja odstraszania trwa od 50 do 180 sekund i jest automatycznie zmieniana, aby zwierzęta nie przyzwyczaiły się do konkretnej sekwencji. – Może i autostrady były budowane za wolno, ale za to są ekologiczne i przyjazne dla środowiska, będą służyły nam lata, ponieważ to solidna robota – mówi specjalistka ze spółki PL. 2012.
Przyjazne obiekty
Źródło Fotolia.pl
chroniące przed hałasem zostały zamontowane na prawie 60 proc. długości całej arterii. Naturalne korytarze ekologiczne dla zwierząt, zarówno podziemne jak i nadziemne, nikogo obecnie nie dziwią i nie słychać głosów, że to zbędne wydatki, podrażające inwestycje. Już na etapie planowania, a potem budowy autostrad, zastosowano szereg rozwiązań zapewniających ograniczenie jej negatywnego wpływu na stan środowiska, przez które przebiega. Od początku budowniczowie zaplanowali różnego rodzaju przejścia dla zwierząt, w tym bramownice dla nietoperzy, korytarze dla mniejszych ssaków, płazów i gadów. Obecnie urządzenia służące zabezpieczeniu przyrody to istotna część
12
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
kosztów całego przedsięwzięcia. Kolejnym pozytywnym przykładem myślenia o ochronie środowiska, wskazanym przez Dorotę Mogielnicką jest A-2, na trasie Świecko – Nowy Tomyśl. Przy jej budowie ok. 10 proc. ogólnych kosztów wszystkich robót budowlano-montażowych stanowią wydatki związane właśnie z ochroną środowiska. Szlaki kolejowe, równie często jak drogi, przecinają tereny cenne przyrodniczo. Aby ograniczyć ilość zwierząt ginących pod kołami pociągów, wzdłuż większości zmodernizowanych linii zamontowano mechanizmy odstraszające zwierzęta. Bardzo dobrze sprawdzają się one m.in. na trasie linii E-20, łączącej Poznań z Warszawą. Urządzenia te emitują
Program działań prośrodowiskowych podczas UEFA Euro 2012 był brany pod uwagę także przy podejmowaniu decyzji o lokalizacji obiektów, np. stadion we Wrocławiu powstał na terenie zaniechanej inwestycji z lat 70., a do budowy Stadionu Narodowego w Warszawie wykorzystano pozostałości ze Stadionu Dziesięciolecia. W obiektach sportowych była m.in. używana woda deszczowa: w Gdańsku, Warszawie i Wrocławiu były nią spłukiwane toalety, a w Poznaniu i Wrocławiu była nawadniana murawa, ponieważ wszystkie stadiony wyposażone są w system zbierania i odzysku deszczówki z dachów (największy znajduje się w Gdańsku). Natomiast we Wrocławiu, zanim w ogóle zaczęto budować stadion, najpierw przeniesiono występujące tam płazy i gady na przyjazne im tereny. Podobnie było z pływaczem zwyczajnym, rośliną mięsożerną, która właśnie tam występuje. Niestety, program działań prośrodowiskowych nie został zrealizowany w takim zakresie, jaki był zaplanowany. Organizatorzy imprezy zamierzali wykonać bilans CO2, to znaczy wyliczyć, ile ton dwutlenku węgla zostanie wyemitowanych podczas turnieju do atmosfery, a następnie zneutralizować ten wpływ,
Wydarzenia
np. poprzez zasadzenie nowych drzew. Projekt był ciekawy i ambitny, bardzo prospołeczny, bo do sadzenia drzew można było zaangażować np. szkoły, albo kluby kibiców. O niepowodzeniu zadecydował brak pieniędzy, ponieważ Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej odrzucił możliwość jego finansowania. Emisję CO2 z przylatujących samolotów, dowożących turystów i gości, ma za to policzyć właściciel imprezy czyli UEFA, która zapowiedziała też kompensację trujących spalin. Same lotniska również wprowadziły wewnętrzne regulacje dotyczące ochrony środowiska. Przede wszystkim są to działania zmierzające do redukcji hałasu i ograniczania emisji zanieczyszczeń do atmosfery. Coraz częściej wykorzystują one też energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych, np. lotnisko we Wrocławiu dysponuje automatycznymi systemami odstraszania ptaków, zasilanymi energią z paneli słonecznych.
Kibic świadomy ekologicznie Duża impreza sportowa zawsze stanowi obciążenie dla środowiska naturalnego. W czasie Euro 2008, w samym tylko Wiedniu kibice „wyprodukowali” 196 ton śmieci, 21 ton plastikowych butelek i 710 m sześc. ścieków z 570 toalet – alarmuje Projekt Społeczny 2012, który tworzą naukowcy z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, pod przewodnictwem prof. Anny Gizy-Poleszczuk. Projekt działa od 2008 r., dzięki finansowaniu zapewnionemu przez amerykańską fundację CEE Trust. Z perspektywy badawczej, Mistrzostwa Europy są nie tylko wielkim wydarzeniem sportowym, stymulującym rozwój infrastrukturalny kraju, ale także znakomitym pretekstem do rozmowy i działania w wielu obszarach. Podobnie jak podczas Euro 2008, na stadionach i w strefach kibica były
używane zwrotne kubki do napojów lub takie, które łatwo dadzą się przetworzyć, a przekąski były pakowane w chleb, czyli nie były potrzebne dodatkowe opakowania papierowe czy plastikowe. Wprowadzone zostały ograniczenia w zakresie dystrybucji materiałów reklamowych, a wszyscy kibice byli zachęcani do segregacji odpadów. Na ciekawy pomysł wpadł Urząd Gminy w Gniewinie. Mieszczące się tam Centrum Pobytowe Euro 2012 przygotowano dla piłkarzy reprezentacji Hiszpanii, ale nie tylko. Na jego terenie ustawiono olbrzymie kontenery do zbiórki selektywnej, w postaci gigantycznych piłek. Na ten cel gmina dostała dotację od urzędu marszałkowskiego. W całej gminie ma być w sumie sto takich kontenerów. Zarówno włodarze Wrocławia, jak i Gdańska zachęcali kibiców do korzystania z rowerów miejskich i poruszania się nimi po specjalnie wytyczonych ścieżkach rowerowych. We Wrocławiu operator wypożyczalni przewidywał, że do Euro 2012 sieć Wrocławski Rower Miejski będzie miała sto stacji i tysiąc rowerów do wypożyczania. Pojazdy miały być sprawne i codziennie konserwowane przez serwisantów. Cztery miasta-gospodarze: Warszawa, Gdańsk, Poznań i Wrocław zainwestowały również w rozwój komunikacji miejskiej. Kibice byli zachęcani do korzystania z transportu publicznego, co powinno było ograniczyć liczbę samochodów. Plany zakładały, że w najlepszym wariancie 80 proc. wszystkich kibiców będzie korzystać z transportu publicznego. Miasta postawiły też na ograniczenie ruchu indywidualnego. Zwiększyły liczbę parkingów Park&Ride, które umożliwiają bezpieczne pozostawienie samochodów na obrzeżach miasta. Stworzyły też systemy parkingów Park&Walk, blisko najważniejszych punktów w mieście (poza Warszawą, gdzie wszyscy przyjezdni
auta zostawili poza obrębem centrum). Na czas mistrzostw transport miejski był podporządkowany kibicom, np. autobusy wahadłowe jeździły ze stadionów na lotniska i dworce. Każdy, kto miał bilet wstępu na mecz, miał zapewnioną darmową komunikację miejską w okresie 36 godzin obejmujących dzień meczowy. Zanim jednak Prezydent RP, w piątek 8 czerwca, uroczyście otworzył turniej UEFA Euro 2012, trzeba było posprzątać okolice Stadionu Narodowego. „Wstyd nad Wisłą” – tak zatytułowano list otwarty do władz miasta, pod którym licznie podpisały się warszawskie organizacje, m.in. Oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Warszawie, Warszawa do Rzeczy, Ładna Kępa, Twórcze Zderzenia, grupa varsavianistyczna Okno na Warszawę, Magazyn „Stolica” oraz Fundacja Art of Living Polska. Organizacje zaapelowały o jak najszybsze uporządkowanie nabrzeży po lewej stronie Wisły. Podkreślono, że „przygotowując stolicę do Euro 2012, zapomniano całkowicie o tym fragmencie miasta. Warszawa przywita tysiące kibiców z całej Europy. Dokąd skierują swoje kroki przed lub po meczu? Prawdopodobnie nad Wisłę. Co się ukaże ich oczom? Rozbite szkło, stosy butelek i kartonów, powywracane kosze na śmieci, poprzeciągane stalowe liny, zrujnowane betonowe płyty, utopione w wodzie stare meble, parasolki, a nierzadko martwe zwierzęta. Miejsce, które w każdym europejskim mieście jest naturalnym deptakiem, u nas jest wysypiskiem śmieci” – napisano w apelu. Jak poinformował Zarząd Oczyszczania Miasta, stolicę podczas Euro 2012 sprzątało ponad 700 osób. W ekipie sprzątającej znaleźli się m.in. bezrobotni oraz osadzeni w Zakładzie Karnym na Białołęce. Małgorzata Pietkiewicz
13
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Wydarzenia
Zakupy gazu w Unii ciągle kłopotliwe
Rosjanie liczà, ˝e w ciàgu kilku lat zdołajà zwi´kszyç nawet do jednej trzeciej swój udział w unijnym rynku gazowym. Wprawdzie Komisja Europejska zdaje sobie spraw´ z problemu, jakim mo˝e byç uzale˝nienie od importu z jednego kierunku, to jednak nie ma dobrego pomysłu, jak temu zapobiec Dostawy z Azerbejdżanu opóźnią się i nie będą tak znaczące jak planowano. Zaś komisarz ds. energii Günther Oettinger ma koncepcję utworzenia unijnej spółdzielni do zakupu gazu, ale jej realizację trudno sobie nawet wyobrazić. Wraz z polityką klimatyczną, Unia dąży do ograniczenia emisji dwutlenku węgla, a pomóc w tym ma nie tylko rozwój odnawialnych źródeł energii, ale także elektrowni gazowych, które emitują o połowę mniej CO2 niż węglowe. Dlatego zapotrzebowanie na gaz ziemny będzie rosło w kolejnych latach. A ponieważ złoża konwencjonalne na Morzu Północnym wyczerpują się, istnieje też duża niepewność co do możliwości eksploatacji gazu łupkowego (poza Polską), import w ramach całej UE będzie musiał znacząco wzrosnąć. Jednym z elementów strategii bezpieczeństwa energetycznego Komisji Europejskiej (KE) jest więc dywersyfikacja czyli dostawy od możliwie wielu producentów gazu. Mówił o tym również w czasie niedawnej wizyty w Warszawie komisarz Oettinger, przekonując, że w tej sytuacji „im więcej gazu z różnych źródeł, tym lepiej”. Wtedy nawet wobec konieczności zwiększenia importu, Unia będzie bezpieczna. Ale wiele wskazuje na to,
14
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
że kraje członkowskie będą musiały raczej oprzeć dywersyfikację na terminalach gazu skroplonego, ponieważ projekty budowy gazociągów na lądzie ciągle wywołują sporo kontrowersji. Zwłaszcza zaś te, które miały służyć do importu surowca z rejonu Morza Kaspijskiego. Wiadomo już, że najważniejszy z tych projektów – Nabucco, nie ma szans na powstanie w formie zaplanowanej jeszcze rok temu.
Kawałek Nabucco Gdy kilka lat temu powstawał projekt Nabucco, zakładano że konsorcjum pięciu firm narodowych: z Austrii, Węgier, Bułgarii, Rumunii, Turcji oraz niemiecki koncern RWE, który dołączył trzy lata temu – wybuduje rurociąg łączący Europę z Azerbejdżanem. I tym samym stworzy dla Unii drogę do alternatywnych wobec rosyjskich, dostaw gazu lądem. Miał transportować ok. 30 mld m sześc. gazu rocznie i wydawało się, że inwestycja jest niemal przesądzona po tym, jak w styczniu 2009 r. Gazprom odciął dostawy dla Ukrainy, a tym samym dla kilku państw unijnych. Obawiając się, że taka sytuacja może się powtórzyć, KE wsparła zdecydowanie projekt
Nabucco, a swoje zaangażowanie w jego finansowanie zadeklarowały banki EBOR i EBI. W połowie 2009 r., gdy szefowie państw zainteresowanych projektem podpisali deklarację poparcia, wydawało się, że szanse na realizację są duże. Ale kolejne terminy ogłoszenia decyzji inwestycyjnej konsorcjum Nabucco odsuwało w czasie. Kilka tygodni temu zaproponowało stronie azerskiej jedynie skróconą wersję projektu. Zamiast 3,5 tys. km, miałoby powstać tylko połączenie od granicy turecko-bułgarskiej do Austrii (Nabucco-West), ale nie ma pewności, że w ogóle powstanie. Konkurencyjne projekty rurociągów do odbioru gazu azerskiego przedstawiły włoski koncern ENI oraz Statoil, a także BP. Statoil jest w konsorcjum firm – razem m.in. z azerskim potentatem SOCAR, które będzie eksploatować gigantyczne złoże Shah Deniz II, zaplanowane jako źródło dostaw gazu dla Europy.
Spółdzielnia czyli idee fixE Komisarz Oettinger ma pomysł utworzenia przez państwa unijne tzw. spółdzielni do zakupu gazu. W czasie wizyty w Warszawie nie ujawnił
Źródło Fotolia.pl
Wydarzenia
szczegółów, a praktyka pokazuje, że gdy chodzi o import, to każdy dba tylko o swoje własne interesy. Choć większość państw UE importuje gaz rosyjski, to do tej pory koordynacji między nimi nie było i nie ma. Zaś praktyka ostatnich lat pokazała, że często brakuje nawet przepływu podstawowych informacji. Wystarczy wspomnieć to, co działo się podczas przygotowania i realizacji gazociągu Nord Stream, z Rosji do Niemiec przez Bałtyk. Ujawnił się nie tylko brak koordynacji działań między sąsiadami (Niemcy i Polska), ale projekt powstał nawet wbrew negatywnym opiniom i obawom krajów bałtyckich. Teraz każdy też sam sobie radzi, gdy ma trudności w negocjacjach z rosyjskim Gazpromem. Wobec spadających cen gazu na rynku spotowym, wielu klientów domaga się zmiany zapisów dotyczących ceny w kontraktach długoterminowych na bardziej rynkowe. W wielu przypadkach rozmowy nie dają efektu, a jedynym wyjściem jest międzynarodowy arbitraż.
Gazprom umiejętnie rozgrywa fakt różnicy interesów między krajami UE, rozdzielając rabaty w cenie gazu. Tak było w przypadku Bułgarii, która ostatecznie uzyskała 11 proc. dyskonta, ale w zamian zgodziła się i wsparła plan budowy jednego z odcinków rurociągu South Stream. Gazociąg ten ma biec z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii i dalej na południe Europy. I znów ma ten sam cel, co Nord Stream – czyli zwiększenie dostaw z Rosji, ale z pominięciem Ukrainy.
Gra cenami Unia należy do najlepszych klientów rosyjskiego koncernu. Kraje członkowskie regulują rachunki za rosyjski gaz terminowo i płacą wysoką cenę. W kwietniu na granicy niemieckiej gaz od Gazpromu kosztował średnio 450 dol. (za 1000 m sześciennych). Natomiast PGNiG, choć nie ujawnia, ile płaci rosyjskiej firmie, to według ekspertów musiało płacić o 50 dolarów więcej.
Komisarz Oettinger uchodzi za zwolennika dostaw gazu z Rosji. Jednak na konferencji w Warszawie przyznał, że nie jest dobrze, gdy szefowie krajów UE ustawiają się w kolejce do Władimira Putina, a prezesi kilkudziesięciu przedsiębiorstw – do rozmów z jednym dostawcą, Gazpromem. Ponieważ w efekcie, to właśnie Gazprom wygrywa te negocjacje. Ale nadal nie wiadomo, jak miałaby wyglądać współpraca przy zakupie surowca. Wcześniej podobny pomysł prezentował też Jerzy Buzek, jako szef Parlamentu Europejskiego. Gdyby udało się skoordynować zakupy gazu w ramach UE, byłby to przełom w polityce bezpieczeństwa energetycznego. Ale wielu ekspertów wątpi w ten plan. – Skoro każda firma ma własny kontrakt na zakup gazu od Gazpromu, to trudno wyobrazić sobie, że nagle wszystkie z nich zrezygnują, albo zamienią w jeden. Tym bardziej, że warto pamiętać, jak wiele emocji wywołała koncepcja ujawnienia zapisów tych umów – mówi jeden z nich. Agnieszka Łakoma
15
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Źródło archiwum Azoty Tarnów
Spółki chemiczne
chcą działać świadomie z naturą OdpowiedzialnoÊç wobec otoczenia oraz prowadzenie aktywnego dialogu majà fundamentalne znaczenie w Grupie Kapitałowej Azoty Tarnów. Dobra komunikacja i odpowiedzialne traktowanie klientów, pracowników, partnerów biznesowych i społecznoÊci lokalnej, Êwiadczy o trosce całej Grupy Kapitałowej o najbli˝sze otoczenie Działania komunikacyjne prowadzone są zgodnie z oczekiwaniami interesariuszy, dzięki czemu relacje są trwałe i oparte na zasadzie partnerstwa.
Godny zaufania partner Azoty Tarnów, jednostka dominująca w Grupie Kapitałowej dzięki dokonanym w ciągu ostatnich trzech lat zmianom kapitałowym i korporacyjnym, konsekwentnie realizują swoją wieloletnią strategię, tworząc obecnie największą grupę chemiczną w Polsce. Są też znaczącym partnerem biznesowym w Europie Środkowo-Wschodniej. Grupa ta znajduje się wśród liderów w branży chemicznej
16
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
i jest wiodącym partnerem biznesowym w domenie prowadzonej działalności – trzecim producentem nawozów mineralnych na europejskim rynku oraz pierwszym producentem poliamidów, bieli tytanowej, plastyfikatorów i alkoholi OXO w Polsce. W nowoprzyjętej „Strategii Grupy Kapitałowej Azoty Tarnów na lata 2012-2020” zaplanowano, że wypracowana zostanie strategia zrównoważonego rozwoju dla całej Grupy, na podstawie modelowego rozwiązania zastosowanego w Azotach Tarnów. Oznacza to, że zarząd Grupy Kapitałowej Azoty Tarnów w sposób strategiczny i zintegrowany traktuje kwestie związane z odpowiedzialnością względem otoczenia
i przypisuje im wysoką rangę ważności. Fakt otwartego raportowania, które każdego roku w sposób szczegółowy i kompleksowy prezentuje działania tej firmy oraz spółek zależnych, odzwierciedla dążenie do zbudowania silnej grupy, działającej zgodnie z najwyższymi standardami odpowiedzialnego biznesu.
Raport środowiskowy Spółek Grupa Kapitałowa Azoty Tarnów opublikowała raport środowiskowy, w którym po raz pierwszy komunikuje o działaniach na rzecz środowiska, realizowanych przez Azoty Tarnów, Z.Ch. „Police” SA i ZAK SA
– największe spółki należące do Grupy. Charakter działalności tych spółek sprawia, że wchodzą one w codzienne interakcje ze środowiskiem naturalnym. Dlatego też, będąc świadomymi możliwych konsekwencji, dążą one do minimalizacji oddziaływania na otoczenie oraz raportują o podejmowanych działaniach w sposób usystematyzowany, przejrzysty i rzetelny. Wydany niedawno, oprócz raportu rocznego, raport środowiskowy jest potwierdzeniem takiego właśnie podejścia. Zaprezentowane w nim zostało strategiczne traktowanie przez Azoty Tarnów kwestii zrównoważonego rozwoju oraz standardy zarządzania stosowane w Grupie, a także wybrane kierunki rozwoju. Największe spółki wchodzące w skład Grupy są także realizatorami Programu „Odpowiedzialność i Troska”, a rozliczenie działań zadeklarowanych na rok 2011 oraz deklaracje na 2012 rok, są potwierdzeniem ich zaangażowania oraz chęci doskonalenia i intensyfikowania prowadzonych projektów pro środowiskowych. Istotną część raportu stanowi rozdział dotyczący rozwiązań na rzecz środowiska, w którym spółki prezentują działania podejmowane w obszarach: gospodarka wodno-ściekowa, gospodarka odpadami, emisje, hałas i transport.
Strategia na lata Azoty Tarnów wypracowały już strategiczne podejście do doktryny zrównoważonego rozwoju. Spółka, świadoma swojego wpływu na otoczenie, rozpoczęła w 2010 r. przygotowania do opracowania i wdrożenia kompleksowej, wieloletniej „Strategii Zrównoważonego Rozwoju Azotów Tarnów na lata 2011-2016”. Została ona przyjęta w 2011 r. i prezentuje zintegrowane podejście do aspektów społecznych, środowiskowych i ekonomicznych, a celem jest ukształtowanie kultury prowadzenia biznesu w sposób
Źródło archiwum Azoty Tarnów
CSR | Prezentacje
odpowiedzialny. Jest to możliwe dzięki tworzeniu pozytywnych i silnych relacji z całym otoczeniem oraz nieustannemu ich wzmacnianiu. Azoty Tarnów od początku swojego istnienia, czyli już od 85 lat, w sposób kompleksowy odnoszą się do rozwoju nowych technologii, uwzględniając jednocześnie potrzeby najbliższego otoczenia. Charakter miastotwórczy spółki sprawił, że kwestie związane z rozwojem społeczności lokalnej są mocno wpisane w jej działania, a samo rozumienie odpowiedzialności względem otoczenia ewoluowało w niej, podobnie jak na świecie zmieniała się sama idea CSR, osiągając charakter strategiczny. „Strategia Zrównoważonego Rozwoju Azotów Tarnów na lata 2011-2016” została wypracowana na podstawie dotychczasowych dobrych praktyk spółki oraz badania i analizy zarówno wewnątrz przedsiębiorstwa, jak i wśród interesariuszy, a jej fundamentem jest strategia biznesowa. Dzięki takiemu podejściu, spółka podnosi swoją wartość ekonomiczną, jednocześnie budując nową wartość dla interesariuszy.
Nowe szanse rozwoju
pozwolą na zrównoważony rozwój spółki. Takie postępowanie jest odzwierciedleniem zintegrowanego podejścia do działań podejmowanych w zakresie: ■ efektywności ekonomicznej, ■ odpowiedzialności względem pracowników i środowiska, ■ relacji z otoczeniem. Strategia ta zbudowana jest zatem na mocnych fundamentach i odzwierciedla dotychczasowe zaangażowanie spółki we wszystkich obszarach. Włączenie w proces tworzenia strategii przedstawicieli spółki ze wszystkich departamentów oraz centrów biznesowych, a także interesariuszy zewnętrznych, umożliwiło zidentyfikowanie kluczowych, mocnych stron oraz wyzwań na przyszłość. Dodatkowo, prace nad strategią umożliwiły zidentyfikowanie ryzyk, dzięki czemu spółka może ich uniknąć lub odpowiednio przygotować się na ewentualność ich wystąpienia. Dogłębna analiza otoczenia i ryzyk pozwala także na rozpoznanie i wykorzystanie nieznanych dotychczas szans rozwoju. Magdalena Ciepiela
Wspomniane powyżej opracowanie wskazuje szczegółowo, w jaki sposób Azoty Tarnów będą kreować tę wartość. Jest to możliwe dzięki wypracowaniu celów strategicznych oraz działań, które w długim okresie
17
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
CSR Patronem sekcji CSR jest program w radiu PIN „BIZON-Biznes Odpowiedzialny i Nowoczesny”
Zapobiegać czy leczyć? JeÊli ryzyko społeczne i Êrodowiskowe b´dziemy traktowaç na równi z biznesowym, CSR b´dzie skutecznym narz´dziem zarzàdzania takim ryzykiem
O społecznej odpowiedzialności biznesu (CSR) często mówi się w kontekście działań wizerunkowych, szans rynkowych i budowania przewag konkurencyjnych na podstawie różnicowania produktu. Również w kontekście odchudzenia procesów i obniżenia kosztów działalności. Coraz częściej zaczyna się też o niej mówić, jako o sposobie na zarządzanie ryzykiem. Należy zadać sobie pytanie, która „twarz” społecznej odpowiedzialności biznesu jest więc tą prawdziwą? Wszystkie powyższe.
Korzyści równoległe Wielowymiarowość CSR stanowi o jego potencjale, ale jest też swoistym przekleństwem tej filozofii zarządzania. Trudność polega bowiem na tym, że mnogość korzyści nie zawsze jest przez organizacje dostrzegana, ponieważ każda z komórek organizacyjnych skupia się na swojej domenie i swoich celach biznesowych. Równocześnie nie dostrzega korzyści płynących z danego działania dla innych jednostek. Brak kompleksowego spojrzenia skazuje czasem całkiem rozsądne pomysły na niebyt, ponieważ korzyści w danym wymiarze są wystarczające, by się go podjąć. Dlatego nim zaczniemy mówić o CSR w kontekście zarządzania ryzkiem, warto pamiętać by na CSR patrzeć całościowo i nie zgubić innych, równoległych korzyści. Tym bardziej, że zarządzanie ryzykiem społecznym i środowiskowym bezpośrednio przekłada się na postrzeganie spółki przez inwestorów
18
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
i kredytodawców. Widząc spółkę o mniejszym ryzyku mają oni szanse uzyskać nie gorszy zwrot z zainwestowanego kapitału. Jest to więc propozycja kusząca.
Najważniejsza prewencja Ale jak zarządzać ryzykiem społecznym i środowiskowym? Zarządzanie takie nie różni się istotnie od zarządzania innymi, typowymi ryzykami biznesowymi. Przedsiębiorstwa wykorzystują wręcz te same narzędzia, które na co dzień są stosowane w zarządzaniu tradycyjnym ryzykiem. Ważne jednak, by np. mapa ryzyka w ogóle uwzględniała ryzyka społeczne i środowiskowe, bo ich pominięcie wystawia spółkę na … niepewność. Jeśli czegoś sobie nie uświadamiamy, to z pewnością tym nie zarządzamy. Jeśli nie zarządzamy, to zapewne dowiemy się o problemie, kiedy on już wybuchnie. Wtedy jednak koszty mogą być już znaczne. To z pewnością nie ucieszy nikogo, a zwłaszcza inwestorów. Jak zawsze, tak w przypadku CSR, aktualne jest powiedzenie, że taniej jest zapobiegać niż leczyć. Zarządzanie ryzykiem społecznym i środowiskowym, to nic innego jak zapobieganie.
Kompensowanie to ostateczność Ryzyko społeczne i środowiskowe, jak każde inne charakteryzuje się dwoma kluczowymi cechami: prawdopodobieństwem wystąpienia oraz wielkością potencjalnej szkody.
Mapa ryzyka to przecież nic innego jak swoista macierz, w której rozmieszczamy zidentyfikowane ryzyka według tych dwóch kryteriów – im większa którakolwiek z wielkości, tym większe powinno być nasze zaangażowanie i tym większą uwagę powinniśmy mu poświęcić. Zbyt rzadko analizujemy te kwestie. Wszyscy mamy skłonność do pewnej inercji i stosujemy takie rozwiązania, jakie zawsze dobrze działały. Niestety sprawdzone rozwiązania mają to do siebie, że sprawdzają się świetnie tak długo, aż… przestaną się sprawdzać. Możemy odrzucać zmiany, postrzegać jako błędne, ale zaklinanie rzeczywistości na nic się nie zda, ponieważ zmiany w otoczeniu, a zwłaszcza trendy społeczne i środowiskowe są nieubłagane. To, że często są powolne, nie oznacza, że można je ignorować – wręcz przeciwnie. Jak aktywnie zarządzać ryzykiem społecznym i środowiskowym? Ponownie - podobnie jak każdym innym. Trzeba przeanalizować możliwość jego uniknięcia lub wyeliminowania (np. poprzez zmianę technologii, na inną, która nie jest obciążona danym ryzykiem). Jeśli nie jest to możliwe, należy spróbować podjąć działania dla jego ograniczenia (np. stosowanie elektrofiltrów, które redukują emisję zanieczyszczeń). Dopiero kolejnym krokiem jest tzw. offsetowanie i kompensowanie otoczeniu uciążliwości, czyli kosztów zewnętrznych działalności biznesowej. Jacek Dymowski
www.ekologiairynek.pl
Ekologicznie odpowiedzialni czyli Eko CSR
Biznes odpowiedzialny społecznie to dziś przede wszystkim pozostający w harmonii z naturą. Potrafiący nie tylko korzystać z zasobów naturalnych w zgodzie z prawem i etyką, ale wnoszący też wiele do ich rewitalizacji. I to bez oglądania się w tył, na winowajców nadwątlonych dziś tak mocno sił natury. W naszym miesięczniku CSR znalazł więc swoje stałe miejsce. Pod hasłem Ekologicznie Odpowiedzialni będziemy się oczywiście koncentrować na tym ekologicznym wymiarze CSR, ale nie zaniedbamy także pozostałych aspektów odpowiedzialności społecznej biznesu. Chcemy przy tym przede wszystkim popularyzować najlepsze i najciekawsze rozwiązania stosowane w zakresie CSR w polskich firmach. Firmy i instytucje, które są zainteresowane podzieleniem się swoimi osiągnięciami na polu odpowiedzialnego biznesu, prosimy o kontakt: Tomasz Kargul Kierownik projektu Ekologicznie Odpowiedzialni t.kargul@ekorynek.com, tel. 536 884 534
CSR | Prezentacje
Człowiek WŚRÓD ŻYWIOŁÓW Dobry styl w biznesie promuje coraz wi´cej polskich firm i instytucji, które w ramach swojej działalnoÊci kładà nacisk na społecznà odpowiedzialnoÊç biznesu i realizujà programy wspierajàce wa˝ne społecznie obszary. Odnoszà sukcesy w biznesie i potrafià si´ nimi dzieliç z potrzebujàcymi. Pomagajà społeczeƒstwu i Êrodowisku O tym jak ważne dla KGHM jest środowisko i człowiek świadczy motto firmy oraz logotyp, w którego centrum znajduje się sylwetka człowieka otoczonego czterema żywiołami – wodą, powietrzem, ogniem i ziemią. Zgodnie ze strategią firmy – „W centrum świata Polskiej Miedzi znajduje się człowiek. Wśród żywiołów ziemi, z którymi zmaga się i współpracuje, wytwarza miedź i srebro – tradycyjne surowce nowoczesności”.
KGHM działa na światowych giełdach i rynkach. Jest producentem miedzi, srebra, złota i innych surowców. Firma realizuje projekty, których efektem jest wzmocnienie i rozpoznawalność KGHM – jako polskiego producenta. Partnerstwo i sponsoring rejsu kapitana Tomasza Cichockiego dookoła świata było właśnie międzynarodową promocją. Jacht kapitana nosił nazwę „Polska Miedź”, która była wyeksponowana na żaglu. Dzięki rejsowi wzrosła rozpoznawalność marki Polskiej Miedzi. Międzynarodowe media z uwagą śledziły rejs i nagłaśniały go.
ŻYWIOŁ – WODA W czerwcu 2012 r. odbyła się konferencja prasowa „Ocean nie wybacza” – podczas, której kapitan Cichocki opowiedział swoją historię – żeglarza, zmagającego się przez
20
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Źródło zdjęć: kapitancichocki.pl
DLACZEGO CICHOCKI?
312 dni z żywiołem wody i samotnością. Zrealizował swoje marzenie na jachcie polskiej produkcji Delphia. Głównym sponsorem rejsu było KGHM Polska Miedź, w szczególnym dla siebie czasie – roku jubileuszu 50-lecia spółki. Ojcem chrzestnym jachtu został Wojciech Kędzia, wiceprezes firmy. – Popłynąłem dzięki Wam, wszędzie to powtarzam i jestem wdzięczny KGHM za to, że uwierzył we mnie – mówił kapitan. – „Polska Miedź” sprawowała się znakomicie, była dobrze wyposażona – dodał.
Tuż po szczęśliwym finale Cichocki zapewniał, że trasa przez Przylądek Horn była doskonałym wyborem. I ma już plany kolejnej wyprawy. – Jestem przygotowany na to, że popłynę i mam nadzieję, że znów razem z KGHM - powiedział Cichocki. Samotny rejs był trudny, ale zwycięski. Kapitana nie zmogły liczne przeciwności, w tym m.in. sztorm, wypadek (w którym stracił przytomność), czy półroczny brak łączności. Małgorzata Nowak-Lis
www.ekologiairynek.pl
Pakiet Specjalny 100 tys odbiorców ODPOWIEDZIAL
NIE
www.ekologiairynek.pl
Nr 1 15 maja 2012
Suplement miesięcznika
Trudne partnerstwo przy
budowie dróg
Słabnie perspektywa współpracy paƒstwa z prywatnymi inwestoram Dwie strategiczne inwestycje i (PPP) przy budowie autostrad. zostały oraz A2 z Warszawy do Terespola zahamowane. Chodzi o odcinek A1 ze Strykowa do Pyrzowic
Od redaktora
Problemem okazał się spo- złotych) mogą w 2013 r. powstał w sób zaliczenia rządowego latach 2005-2008. stopnieć do jednej czwarZ drugim było gorzej: minister wkładu w PPP do wydatków tej tej kwoty, a część przetransportu budżetowych. odstąpił Przychody targów trzeba od było anulować. umowy z opłat mają przekroczyć i planował budowę W systemie PPP realizowano (50 km) systemem tradypołowę kwoty przekazywane j do tej pory trzy inwestycje. cyjnym, po czym powróprywatnemu partnerowi. A to Pierwszą był odcinek A4 cono do rozmów (8,5 mld zł) według Eurostatu z GTC. (60 km) między Katowicami Rozpoczęte w 2009 r. musiałoby obciążyć dług a Krakowem. Stalexport prajesz- ce zakończono publiczny. w roku cze przez kilka lat po uru- ubiegłym. chomieniu poboru opłat, Także na kolejnej inwestycji TRZY INWEST YCJE prowadził tam remonty. Ko- A2, partnerzy mieli kłopoty lejną drogą była północna z dogadaniem się. Odcinek Pieniądze z UE na lata część A2. Umowę na 1,8 mld z Konina do 2007-2013 na rozwój dróg Nowego Tomyśla euro rząd podpisał ze spółką (150 km) zakończono w praktycznie się skończyły. roku GTC. Fragment z Gdańska Tegoroczne wydatki ( 29 2004. Budowa drugiego mld do Nowych Marz (90 km), (100 km) do Świecka została
rozpoczęta dopiero w 2009 r. Problemem w autostradowych inwestycjach PPP były koszty. Niekorzystną atmosferę podbijały nagłaśniane różnice w cenach za kolejne etapy. Kilometr A1 z Gdańska do Nowych Marz kosztował 5,6 mln euro. Odcinek do Torunia miał być droższy (budowa trzech mostów), ale wskutek poślizgu i wygaśnięcia koncesji cena wzrosła do 11 mln euro.
Myślenie i działanie prośrodowisk owe przestało już być cd. str. 4 domeną działaczy na rzecz zachowania natury. Czy tego chcemy, czy nie, ekologia staje się powszechnym elementem codzienności . Wkracza w nasze życie i je zmienia. Sięgnijmy chociażby po przykłady związane z odrabianiem naszych zaległości w zakresie infrastruktury. Z jednej strony pozytywną stroną tych opóźnień cywilizacyjnyc h jest to, że powstają Rozmowa z Bogdanem Pilchem, prezesem spółki PGE Energia u nas autostrady najbardziej ekologiczne w Europie. Odnawialna Ale z drugiej – większość inwestycji finalizowanych w trybie zamówień publicznych – Jak ocenia Pan Warto pamiętać, że rośnie realizowana jest według kryterium najniższej ceny, koncepcję gospodarki polityki klimatycznej ponieważ kryterium zgody krytyka poczynań Komisji nie będzie uzasadniez naturą będzie obowiązkowe bezemisyjnej, czyli doproPolska ma w 2020 r. Europejskiej w zakresie nia do budowy nowych, dopiero za dwa lata. Zapłacimy wtedy – jako wadzenie do 80-proc. produkować 15 proc. obywatele i podatnicy ochrony klimatu. Zakładabo nawet przy systemie – dodat- redukcji emisji kowo za ich modernizację swojej energii z odnawialCO2 . no, że ma ona spełniać wsparcia, nie będą się one Miesięcznik „Ekologia w Unii do 2050 roku? nych źródeł (OZE). Czy i Rynek” ma ambicję trzy podstawowe zadania opłacać ze względu być fo- –Nie mam na rum dla wszystkich, których zdołamy osiągnąć ten wątpliwości co – bezpieczeństw mało sprzyjające warunki ekologia dotyczy. Forum o dostaw cel? – którego motorem jest do konieczności ochrony dialog i dyskusja, a nie energii, rozwój czystych pogodowe. Oczywiście dekla- klimatu, ale przede macja monologów, odpornych – To realny cel i nie ma wszyst- technologii ważnym na wszelkie argumenźródłem odnawiali konkuren- powodów ty, tych którzy mają inne kim chodzi o to, by Unia do obaw, że go nym interesy i chcą dbać cyjność. A tymczasem będzie też biomasa o nie... Europejska nie To dziś nasze swoiste nie osiągniemy. Choć trzebyła w tym wygląda „być albo nie być”, które i instalacje współspalania na to, że postawio- ba wyma- planie osamotniona, . ga zresztą nie tylko pieniędzy się liczyć z pewnym a dziś no tylko na redukcję Jednak pojawiają na działania proekoloemisji ryzykiem. Jednym się giczne, ale przede wszystkim jest. Tylko wówczas, z głów- wątpliwości gdy CO2 i nowe rewolucyjnych zmian dotyczące technolo- nych źródeł w naszej świadomości działania unijne będą skoreOZE są parki dostaw . Nas – zwykłych obywateli gie. Kwestia utrzymania biomasy, bo skoro i nas lowane z polityką – przedsiębiorców. Chcemy wiatrowe, które choć w osinnych konkurencyjno wpływać na rzeczywistość mamy ją sprowadzać z ści gospo- tatnich zapaństw, uda się osiągnąć głosami opinii publicznej latach rozwijały granicy, i zapraszamy do udziału darki unijnej i zapewnienia np. z innego kontyw tej oczekiwane efekty. debacie. się dynamicznie, to jedTrzeba ciągłości dostaw nentu, to powstają pytania energii nak najlepsze też brać pod uwagę skutki lokalizacje o jej jakość zeszły na dalszy plan. i czy faktycznie wprowadzenia w życie pod tego typu inwestycje idei – W ramach obecnie jest odnawialnym źródłem. Zbigniew Biskupski gospodarki bezemisyjnej. już zostały zarezerwowaobowiązującej unijnej ne. A w innych miejscach cd. str. 4 Odpowiedzialnie z Naturą – suplement
Czas na farmy wiatrowe
nr 4 czerwiec 2012
New Business Look
miesięcznika Ekologia i Rynek publikowany w Rzeczpospolitej, Sekretarz Redakcji: Małgorzata Dyrektor Generalny: Jacek Szczęsny, Byrska, siedziba wydawcy: Red. Naczelny: Zbigniew Biskupski, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa, tel. (22) 408 64 01, e-mail:biuro@ekorynek.com
nr 4
czerwiec 2012
cena: 9,90 zł
ISSN 2084-8773
(w tym 5% VAT)
Paliwa
Rusza produkcja brykie tów z w´gla, nieemitujàcych gazów i trucizn Niebezpieczne odpad
y
Ârodowisku grozi ska˝ enie, bo kontrolujà tylko dokumenty Zdrowa żywność
EKOLOGIA i RYNEK
Polacy poszukujà ekorestauracji
www.ekologiairynek.p
l
Budujemy zasięg poprzez współpracę z dziennikiem „Rzeczpospolita”
Pakiet specjalny zapewnia dotarcie do 100 000 odbiorców. Oferta dla klientów: ■ Współpraca redakcyjna na łamach suplementu „Odpowiedzialnie z naturą”, do prenumeraty „Rzeczpospolitej”. Nakład 70 000 egz. ■ Całostronnicowa reklama w miesięczniku Ekologia i Rynek. Nakład 30 000 egz (e-wydanie 20 000) ■ Kampania miesięczna na www.ekologiairynek.pl (boczny rectangle) Zapraszamy do współpracy. Biuro Reklamy Ekologia i Rynek, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa, tel.: 22 408 64 01, biuro@ekorynek.com
Finanse i Prawo
Samorzàdom trzeba planu ratunkowego
Rozmowa z dr. Markiem Goleniem, adiunktem w Katedrze Ekonomiki i Finansów Samorzàdu Terytorialnego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie
Źródło Anna Kazimierczak
A tak, niestety, nie jest. Gminy będą musiały dokładać do nowego systemu z własnych budżetów i będzie im sporo brakowało. W dobrze zarządzanym systemie, deficyt finansowy nie powinien przekraczać 10 proc., ale będą samorządy, które poniosą większą stratę. Wiele zależeć będzie od szczegółowych rozwiązań w przygotowywanych przez resort środowiska rozporządzeniach wykonawczych. Nowa ustawa forsuje pewne rozwiązania, które są niewydajne, za to bardzo drogie. – „Samorządom, które przejęły władztwo nad odpadami komunalnymi potrzebna jest pomoc. Znowelizowana ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, która zaczęła obowiązywać od początku tego roku nakłada na nie obowiązki, których mogą nie udźwignąć” - to Pana słowa. Skąd takie obawy? – Jestem krytykiem nowej ustawy, gdyż wprowadza ona reformę dotychczasowego systemu zagospodarowywania odpadów niepotrzebnie tak głęboko. Założenia są słuszne, ale źle są w niej dobrane instrumenty, szczególnie te dotyczące finansowania. Jestem za tym, aby przekazać gminom pełne władztwo nad śmieciami komunalnymi, ale tak by miały one pełną swobodę w doborze instrumentów prowadzenia polityki odpadowej.
22
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
– Proszę o konkretne przykłady. – Ważne będzie m.in. to, jak resort podejdzie do problemu redukcji biomasy. Tu będzie spory kłopot statystyczny. Polska ma czas do 16 lipca 2013 r. na zredukowanie o 50 proc. składowania odpadów ulegających biodegradacji, w stosunku do ich ilości wytworzonych w 1995 roku. Przy założeniu, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat ilość odpadów tego typu wzrosła dwukrotnie, redukcja musi osiągnąć niewyobrażalny dla lokalnych władz poziom 75 proc. aktualnego strumienia. Natomiast projekt rozporządzenia zakłada prosty podział obowiązku redukcji składowania biomasy na ok. 2 500 części (tyle jest gmin w Polsce – red.), za które mają być odpowiedzialne poszczególne gminy, a za przekroczenie norm ustawa przewiduje dotkliwe sankcje finansowe. Zaprojektowane algorytmy obliczania wielkości poszczególnych części są niewykonalne dla większości gmin,
które w ostatnich latach zanotowały duży przyrost liczby ludności. Normy dozwolonego składowania biomasy mają być wprost proporcjonalne do liczby ludności z 1995 r., a zatem jeśli w gminie ludności szybko przybywało, norma będzie istotnie zaniżona w stosunku do aktualnie powstającego strumienia odpadów. – To jest chyba mały problem techniczny, który można rozwiązać odpowiednimi przepisami w rozporządzeniu i będzie po kłopocie? – Nie chodzi o kreowanie sztucznych statystyk, ale uchwycenie w nich pozytywnych zachowań ludności, które umykają. Przykładem może być polska wieś, gdzie powszechnie stosuje się racjonalne podejście do odpadów biodegradowalnych, głównie w celu zmniejszenia ilości tych kierowanych odpłatnie do unieszkodliwienia. Na wsi większość odpadów tego typu trafia do przydomowych kompostowników i przerabiane są na nawóz. Nowe rozporządzenie dotyczące redukcji składowania biomasy, które ma być wydane na podstawie art. 3c ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, ma uwzględniać różnice w zawartości biomasy w odpadach odebranych ze wsi, w stosunku do odpadów zbieranych w miastach. Wymogi dla gmin wiejskich mają być dużo niższe. Przydomowy kompostownik jest najtańszym i najbardziej
Finanse i Prawo
Źródło Fotolia.pl
ekologicznym sposobem unieszkodliwiania odpadów ulegających biodegradacji. Projektowany system statystyki odpadowej musi je uwzględniać, gdyż w skali kraju może to być istotna redukcja, sięgająca nawet więcej niż 10 proc. całej wytwarzanej biomasy. Jeśli zniknie ona z systemu sprawozdawczości, to utrudnimy sobie spełnienie norm unijnych. – Wracając do kwestii samego systemu, dlaczego on jest Pana zdaniem tak groźny dla gmin? – Chodzi między innymi o finansowanie, a dokładnie o sposób naliczania opłaty za zagospodarowanie odpadów. Mamy bardzo ogólne przepisy, które dają gminom wiele możliwości, co paradoksalnie jest niekorzystne. Prawdopodobnie przepisy te są niezgodne z art.167 Konstytucji RP. Nakazuje on, by wszelkie podatki i opłaty publiczne miały wyznaczone ustawowo granice, a w przypadku opłat za odpady takich granic nie ma. Teoretycznie gmina może więc zażądać od mieszkańców
nieograniczonej kwoty. Nie jest to raczej możliwe z punktu widzenia politycznego, ale z formalnego – jest to dobry pretekst do zaskarżania przez obywateli decyzji gmin w tym zakresie. Jeśli tą drogą poszliby także właściciele nieruchomości, to opłaty odpadowe byłyby trudne do wyegzekwowania. Drugi problem z opłatą jest taki, że wg ustawy ma ona służyć wyłącznie finansowaniu kosztów utrzymania, czyli kosztów bieżących systemu, natomiast w kraju są poważne braki w infrastrukturze unieszkodliwiania odpadów. Infrastruktura ta głównie opiera się na składowiskach, które mają wkrótce powoli znikać z Unii Europejskiej. Trzeba będzie więc ponieść duże nakłady inwestycyjne. Warto tu przypomnieć, że koszt wybudowania kilku spalarni w kraju to kilkanaście miliardów złotych. To najdroższy element tego systemu, ale nie najistotniejszy. Najważniejsza będzie w tym systemie bowiem struktura organizacyjna. I tu znowu widzę kolejne zagrożenie, bo nowa ustawa forsuje pewne rozwiązania, które są niewydajne, za
to bardzo drogie (mowa o mechaniczno - biologicznym przetwarzaniu odpadów i spalarniach - red.). Polska ma ambitne wyzwania do zrealizowania i to w bardzo krótkim czasie, bo 10 lat, które upłynęły od podpisania unijnych zobowiązań zmarnowaliśmy. Tymczasem narzędzia dane samorządom przez ustawodawcę, chociażby w postaci regionalnych instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych, nie gwarantują sukcesu. Z przepisów tych wynika, że instalacje te mają praktycznie za zadanie zagospodarowywanie odpadów zmieszanych. Tymczasem, gdy zmieszamy w gospodarstwie domowym odpady, to niewiele z nich da się odzyskać, a my mamy z tego zmieszanego strumienia odzyskać aż 50 proc. surowców wtórnych, zawartych głównie w opakowaniach: papier, tworzywa sztuczne, metale i szkło. To będzie bardzo trudne, gdyż bilans efektywności sortowania odpadów zmieszanych wynosi najwyżej 10 proc. masy. Takimi wynikami mogą pochwalić się w kraju np. zakłady w Gdańsku i Gdyni. Te dość wysokie
23
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
bilanse wynikają tam m.in. z tego, że sortownie te pracują na odpadach pochodzących z tak zwanej selektywnej zbiórki. – Tak zwanej? – Użyłem sformułowania „tak zwana selektywna zbiórka”, bo w Polsce funkcjonuje od lat jej model, który pozostawia wiele do życzenia. Mieszkańcy segregują odpady na szklane (bezbarwne i kolorowe), tworzywa sztuczne (co jest nonsensem, bo w obrocie gospodarczym jest ponad 200 rodzajów tworzyw i społeczeństwo nie wie, jak je sortować, a największy problem jest z PCV, gdyż rzadko kto potrafi je rozróżnić), makulaturę oraz odpady metalowe. W przypadku tzw. złomu coraz więcej gmin jednak rezygnuje z jego zbierania z powodu licznych kradzieży tego surowca. Co z tego jednak, że te odpady są selekcjonowane w gospodarstwach, gdy potem i tak trafiają na jeden pojazd i są przewożone do sortowni odpadów zmieszanych, gdzie są wrzucane na jedną taśmę sortowniczą? Bilans efektywności w takich zakładach to ok. 8 proc. masy, schodzącej z sortowni w postaci surowców wtórnych. Do tego surowce te są zwykle niskiej jakości. A to oznacza, że mało kto w branży recyklingu jest nimi zainteresowany. W najlepszym przypadku są one odsprzedawane po niskich cenach. Tymczasem budowa i utrzymanie instalacji do segregacji odpadów pochłania dziesiątki milionów złotych. To duże marnotrawstwo. A wszystko przez to, że nie potrafimy wprowadzić właściwego, efektywnego systemu selektywnej zbiórki. – Efektywny, czyli jaki konkretnie miałby być ten system? – Dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie tzw. systemu dualnego. W niektórych krajach UE mieszkańcy sortują odpady na dwie części: na tzw. frakcję mokrą i suchą. Część sucha nie jest zmieszana z resztkami Źródło Fotolia.pl
Finanse i Prawo
jedzenia, w związku z tym odpady te są w wyższym stopniu odzyskiwane w sortowniach, niż ma to miejsce u nas. Frakcja mokra przeznaczana jest natomiast do mechaniczno-biologicznego przetwarzania, gdyż jest ona zanieczyszczona różnego rodzaju odpadami, które nie są czystą biomasą. Wprowadzając pewną modyfikację tego systemu, trzecią frakcję tzw. higieniczną, czyli wszystkie odpady powstające w łazience: chusteczki, pieluchy, waciki kosmetyczne itd. - udaje się uzyskać czystą biomasę. W takim systemie resztki jedzenia mogą być realnie zagospodarowywane np. w postaci kompostu rolniczego. Przy odpadach zmieszanych kompostu się nie uzyskuje, tylko tzw. stabilizat który jest materiałem rekultywacyjnym dla składowisk odpadów. Realnie jest to więc składowanie odpadów, a nie redukcja biomasy, bo stabilizat składa się głównie z potłuczonego szkła, piasku, drobnych fragmentów tworzyw sztucznych oraz biomasy, której fermentacja z reguły nie jest prowadzona do końca ze względu na wysokie koszty tego procesu. Gdybyśmy zaczęli wytwarzać czystą biomasę, to można by ją posyłać na kompostowanie i uzyskiwać nawóz rolniczy lub użyć jej jako surowca w biogazowni. Kaloryczność biomasy z odpadów komunalnych jest znacznie wyższa niż surowców pochodzenia rolniczego, np. kiszonki kukurydzianej. Biomasa uzyskiwana z odpadów komunalnych może być potencjałem energetycznym, który powinien być wykorzystany. Inne kraje z tego surowca korzystają. W Szwecji uzyskuje się czystą biomasę, a następnie po przetworzeniu jej w biogazowniach, używa biometanu jako paliwa do autobusów miejskich. – Nie ma u nas żadnych wyjątków? – Wyjątki są. Dobrym przykładem, jak należałoby podchodzić do segregacji odpadów komunalnych może być działalność warszawskiego
stowarzyszenia EKON. Jest to spółdzielnia pracy, której zadaniem jest aktywizacja zawodowa osób niepełnosprawnych, w tym osób z upośledzeniami umysłowymi i psychicznie chorych. Firma zawiera umowę społeczną z mieszkańcami Ursynowa i ci raz w tygodniu wystawiają przed drzwi mieszkania worek z odpadami opakowaniowymi. Pracownicy EKON-u zbierają te worki i zawożą do sortowni. Źródłem finansowania spółdzielni jest wyłącznie sprzedaż surowców wtórnych oraz dotacje PFRON do stanowisk pracy. Skoro spółdzielnia jest w stanie utrzymać się bez zewnętrznej pomocy finansowej z takiej działalności, to inni też mogą, tym bardziej, jeśli dostaną opłatę za zagospodarowanie odpadów. Oczywiście EKON to nie system zagospodarowania odpadów i w specyficzny sposób korzysta na chaosie obecnych rozwiązań, zbierając jedynie to, co najwartościowsze w odpadach komunalnych. Ale pokazuje to, że w suchych odpadach tkwi potencjał ekonomiczny. – Co oznaczałoby wprowadzenie takiego systemu selekcji dla gmin? – Przede wszystkim byłby to dla nich duży wysiłek organizacyjny. Gmina musi wprowadzić zestaw instrumentów motywujących do takiej segregacji, na przykład poprzez różnicowanie opłat i twarde egzekwowanie przepisów ustanowionych w regulaminach, błyskawiczny obieg informacji itd. Kiedy rozmawiam z wójtami i burmistrzami, mówią, że zbieranie w oddzielnych workach odpadów jest w gospodarstwach domowych praktykowane i nie ma z tym większego kłopotu. Mało która gmina w kraju jednak na tych wstępnie posegregowanych odpadach zarabia. Oddawane są one zwykle firmom za darmo lub za niewielką opłatą dla odbierającego, w zasadzie za pokrycie kosztu ich odebrania. – Czy ten system jest prosty do wdrożenia? Bez względu na to, jaka to jest gmina?
– W przypadku jednorodzinnej zabudowy, można znacznie łatwiej zidentyfikować odpowiedzialnego za segregację, dzięki czemu udaje się ją skutecznie wprowadzić. Natomiast w miastach problem jest taki, że trudno jest wyegzekwować od poszczególnych mieszkańców segregację odpadów, gdyż podmiotem segregującym jest właściciel nieruchomości: wspólnota, spółdzielnia. Mamy więc do czynienia z odpowiedzialnością zbiorową. Rozwiązaniem może być system sortowania odpadów i podnoszenia warunków sanitarnych na osiedlach, który wymyślił inż. Andrzej Bartoszkiewicz. Już od paru lat mieszkańcy płockich osiedli mają obowiązek dzielić odpady na trzy frakcje: kuchenną, łazienkową i opakowaniową. Ale postępuje tak tylko połowa ludzi, pozostali tego nie robią. Za tych, którzy nie chcą segregować odpadów, robi to pracownik osiedlowej minisortowni odpadów, zastępującej altanę śmietnikową. Dokonuje on głębokiej segregacji odpadów na 23 frakcje i mogą one trafiać bezpośrednio do skupu surowców wtórnych. Dzięki temu wyodrębniona zostaje czysta biomasa i to w zabudowie zbiorczej. Jest ona przechowywana w chłodniach, dzięki czemu eliminuje się odory, insekty i gryzonie. Nie twierdzę, że ten model jest idealny, na pewno jest pracochłonny i energochłonny, ale jest to droga we właściwym kierunku, bo dzięki niemu można uzyskać w zbiorczej zabudowie redukcję składowania biomasy prawie o 100 proc., a recykling papieru, szkła, tworzyw sztucznych i metali sięga znacznie wyższego poziomu niż wymagane przez Unię 50 procent. Opłaty nie są wysokie, wynoszą ok. 10 zł miesięcznie od osoby i pokrywają wszystkie koszty, łącznie z amortyzacją obiektów. Myślę, że warto pójść tą drogą. Rozmawiała Katarzyna Bartman
25
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Finanse i Prawo
W Polsce powódź nie jest na sprzedaż Źródło Fotolia.pl
Ponad 2,3 mld zł kosztowała ubezpieczycieli powódê, która nawiedziła nasz kraj dwa lata temu. Asekuratorzy zamiast skorzystaç ze specjalnych instrumentów finansowych, które pomogłyby im utrzymaç płynnoÊç finansowà, przerzucili niemal całe ryzyko zwiàzane z kosztami obsługi katastrofy na swoich klientów 26
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Finanse i Prawo
Na niektórych obszarach zalewowych składki ubezpieczenia wzrosły nawet o 1,2 tys. procent. Firmy ubezpieczeniowe na Zachodzie dywersyfikują swoje ryzyko dzieląc się nim z nabywcami specjalnych obligacji katastroficznych.
Składka razy dziesięć Jasło, prawie 34-tysięczne miasto na Podkarpaciu nie miało żadnego zabezpieczenia finansowego na wypadek wystąpienia klęsk naturalnych po tym, jak kilkukrotnie nawiedziła je powódź. Powód? Władz miasta nie było stać na wykup polisy. Urzędnicy dwukrotnie ogłaszali w 2011 r. przetargi na ubezpieczenie, ale żadna firma się do nich nie zgłosiła. W końcu postanowiono wyłonić ubezpieczyciela w ramach zamówień z tzw. wolnej ręki. Ubezpieczyciel ten zażądał jednak opłaty za roczną polisę w wysokości 1 mln złotych. To dwanaście razy więcej niż miasto płaciło za ubezpieczenie wcześniej, roczna składka Jasła do 2010 r. wynosiła ok. 80 tys. złotych. Dodatkowo, ubezpieczyciel zażądał od samorządu po 1,6 mln zł rocznie za dwa budynki znajdujące się najbliżej rzeki. To spowodowało, że władze zrezygnowały z ubezpieczania części swojego majątku licząc, że w razie kolejnej katastrofy, pomocną dłoń wyciągnie do nich rząd. Podobnych historii jest w Polsce bardzo wiele. Ubezpieczyciele mają ciągle tę samą receptę i postępują schematycznie: wystąpiła powódź lub huragan, należała się wysoka wypłata z polisy, to automatycznie rosła też na danym terenie składka za ubezpieczenie. Ryzyko finansowe było przerzucane na klientów. A tych ubywało, z powodu drakońskich cen i warunków umów - i koło się zamyka. Problem odbijania sobie strat związanych z wysoką szkodowością (stosunek odszkodowań i świadczeń wypłaconych do składki zarobionej) w firmach ubezpieczeniowych nie
jest nowy, narasta już od wielu lat. Z danych Polskiej Izby Ubezpieczeń (PIU) wynika, że wypłaty związane z klęskami żywiołowymi w Polsce wzrosły w ciągu ostatnich trzech lat blisko dwukrotnie: z 0,88 mld zł w 2008 r. do 1,4 mld zł w 2011 roku. Wyjątkiem był rok 2010, kiedy z powodu wielkiej powodzi szkodowość wyniosła aż 2,36 mld złotych. Taki skokowy wzrost pociąga za sobą poważne konsekwencje, szczególnie w przypadku dużych firm, które obsługują znaczną część rynku ubezpieczeń. Mowa tu nawet o możliwości utraty płynności finansowej. Pomimo, że firmy te są ubezpieczone od takiego ryzyka – jest to jednak polisa ograniczona i warunkowa.
Obligacje katastroficzne jako alternatywa Eksperci podpowiadają, że pewnym zabezpieczeniem przed takimi sytuacjami: tj. utratą płynności czy koniecznością znaczącego zawyżania składek, co ogranicza klientom dostępność do ubezpieczeń, mogłyby być np. emisje obligacji katastroficznych (catastrophe bonds, CAT bonds). Obligacje te są specjalnymi instrumentami dłużnymi, pozwalającymi firmom ubezpieczeniowym na sekurytyzację ryzyka, wynikającego z katastroficznych zjawisk pogodowych takich jak np. huragan, powódź, trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanu oraz ewentualnego ataku terrorystycznego. Umożliwiają one bowiem przenoszenie ryzyka
z ubezpieczycieli na nabywców tych papierów, czyli zwykle na fundusze inwestycyjne (specjalne fundusze hedgingowe) oraz emerytalne i inne podmioty finansowe, dysponujące odpowiednimi środkami finansowymi i zainteresowane dywersyfikacją swoich portfeli inwestycyjnych. Problem w tym, że nikt w Polsce po stronie emitentów nie ma jeszcze doświadczenia w przygotowywaniu takich emisji. Nawet najwięksi gracze, jak PZU S.A., który ma ponad 30 proc. udziałów w naszym rynku ubezpieczeń, nigdy tego nie robili. – Obligacje katastroficzne jako instrument finansowy alternatywny do klasycznej reasekuracji, zabezpieczający przed skutkami zjawisk katastroficznych, były badane przez PZU. Wiele czynników przemawia jednak przeciw stosowaniu tego rodzaju sekurytyzacji w Polsce, m.in. brak know-how prawnego, kwestie podatkowe i regulacyjne – w tym związane z utworzeniem specjalnego podmiotu emitującego obligacje (spółka SPV), a także niepewność na rynkach finansowych i ograniczenie inwestorów globalnych wylicza przeszkody Lesław Luty z PZU S.A. Przypomina przy tym, że do niedawna wyemitowano jedynie obligacje powodziowe, które zostały wykupione przed terminem, co oznacza, że emisja obligacji katastroficznych byłaby dla PZU rozwiązaniem pionierskim i ryzykownym. Innego zdania jest Radosław Krzyżak, prawnik w departamencie emisji instrumentów finansowych Noble Securities.
Catastrophe bonds, CAT bonds Obligacja katastroficzna ( CAT), podobnie jak tradycyjna, to dłużny papier wartościowy o określonej nominalnie wartości, oprocentowaniu i terminie wykupu. Jednak zwrot pożyczonej kwoty oraz płatność odsetek zależą od z góry określonej techniczno-ubezpieczeniowej wielkości odniesienia. Jeśli więc wystąpi klęska żywiołowa o określonych konsekwencjach, na bazie której została wyemitowana dana obligacja katastroficzna, to emitent jest zwalniany z części lub całości płatności na rzecz jej posiadacza. W takiej sytuacji inwestor traci część lub całość kapitału zaangażowanego w te papiery. Inwestor nabywa więc część ryzyka firmy ubezpieczeniowej, za co wynagradzany jest odpowiednio wyższym oprocentowaniem, które otrzymuje tylko wówczas, gdy w okresie ważności obligacji lub jeśli w ciągu części tego okresu - straty wywołane klęską żywiołową nie przekroczą ustalonego wcześniej pułapu.
27
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Finanse i Prawo
wypłaty przez ubezpieczyciela odszkodowań o danej wartości – skutkować będzie brakiem obowiązku wykupu papierów lub znaczną redukcją sum, jakie z tego tytułu otrzymają obligatariusze. W związku z tym odmienny charakter będzie mieć też ryzyko inwestorów. Nie będzie nim zatem niewypłacalność emitenta, który umieści pozyskane sumy na lokatach lub zainwestuje w obligacje skarbowe, ale brak obowiązku ich zwrotu – podsumowuje ekspert.
W poszukiwaniu inwestorów
Źródło Fotolia.pl
– Pod względem prawno-strukturalnym, przeprowadzenie emisji obligacji katastroficznych nie jest bardziej skomplikowane niż niejedna oferta innych papierów dłużnych, jak chociażby obligacji korporacyjnych – twierdzi Radosław Krzyżak. Dodaje również, że obligacje te na gruncie prawa polskiego nie są odrębną kategorią prawną. Są one traktowane jak zwykłe obligacje z kilkuletnim terminem wykupu i kuponem procentowym.
– W przypadku klasycznych obligacji korporacyjnych emitowanych przez przedsiębiorstwa celem sfinansowania określonego projektu, warunki emisji dla zabezpieczenia spłaty zobowiązań przez emitenta zawierają tzw. konwenanty – okoliczności obligujące emitenta do wykupu papierów przed terminem. W przypadku obligacji katastroficznych jest dokładnie odwrotnie. Wystąpienie kataklizmu, a więc np. powodzi o ściśle określonej skali lub konieczność
Rynek CAT Pierwsze emisje obligacji katastroficznych miały miejsce w Stanach Zjednoczonych jeszcze w latach 90., ubiegłego wieku. Od tego czasu firmy ubezpieczeniowe wyemitowały papiery o łącznej wartości 30 mld dolarów. Rynek obligacji katastroficznych prosperował przez wiele lat bardzo dobrze. W rekordowym, 2007 r. wartość emisji sięgała aż 8,5 mld dolarów. Tąpnięcie finansowe nastąpiło dopiero wraz z nadejściem niedawnego trzęsienia ziemi w Japonii oraz kryzysem na rynkach finansowych. Wówczas to okazało się, że część obligacji gwarantowanych przez Lehman Brothers jest niewypłacalnych. Powrót do tych papierów nastąpił w ubiegłym roku. Według Swiss Re, trend wzrostowy utrzyma się. Tylko w I kwartale 2012 r. ubezpieczyciele wyemitowali obligacje katastroficzne na łączną kwotę 1 mld dolarów.
Zdaniem Radosława Krzyżaka, najpoważniejszym problemem przy emisji tego typu papierów będzie sprecyzowanie okoliczności, które muszą być spełnione, aby środki z obligacji przekazane zostały firmie ubezpieczeniowej na pokrycie strat wywołanych klęską żywiołową oraz uplasowanie tych emisji. Firmy inwestycyjne niechętnie bowiem podejmują się oferowania tych papierów inwestorom indywidualnym, nieprzygotowanym na poniesienie ryzyka utraty znaczącej części kapitału. Emisja takich obligacji musi być zatem adresowana do dużych inwestorów instytucjonalnych – najlepiej wyspecjalizowanych funduszy hedgingowych, których w Polsce wiele jeszcze nie ma. Poza tym, według ubezpieczycieli, nie ma też na tyle rozległych w skutkach klęsk żywiołowych, które by sprawiły, że emisja tych papierów stałaby się dla ubezpieczycieli opłacalna. – Takie obligacje są domeną największych firm ubezpieczeniowych i reasekuracyjnych na świecie i najczęściej dotyczą zdarzeń o ogromnym potencjale szkodowym, jak trzęsienia ziemi w Kalifornii czy Japonii, a także huragany w Zatoce Meksykańskiej – potwierdza Lesław Luty. Katarzyna Bartman
28
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł
Nie ma ch´tnych na rafinerie
Zakłady petrochemiczne w Wielkiej Brytanii, Niemczech i nie tylko, czekajà na nowych nabywców. Biznes rafineryjny przestał si´ opłacaç w Europie Zachodniej. Eksperci ostrzegajà, ˝e złota era dla bran˝y, jaka miała miejsce w latach 2004 -2008, niepr´dko powróci Potentaci, jak Shell, Total czy BP, wystawiają na sprzedaż lub zamykają rafinerie w Europie od dwóch lat, ale dopiero tegoroczne bankructwo Petroplusa, największej niezależnej firmy w branży na kontynencie, wywołało zaniepokojenie nawet w Komisji Europejskiej.
Źródło Fotolia.pl
Amerykańskie łupki
30
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Na niedawnej konferencji branżowej w Barcelonie przedstawiciele koncernu Total mówili o potrzebie zamknięcia rafinerii o łącznej mocy miliona baryłek dziennego przerobu. Tymczasem już w ostatnich trzech latach produkcję paliwa wstrzymano w zakładach o podobnej skali. Natomiast przedstawiciele włoskiego koncernu ENI alarmowali na konferencji, że zakłady w Europie są pod silną presją producentów z krajów Środkowego Wschodu. Na dodatek Europia, organizacja skupiająca firmy branży, ostrzega przed kolejnym problemem – konkurencją z USA. Wskazuje ona nie tylko na skutki polityki klimatycznej i ograniczenia emisji CO2, czyli obciążenia rafinerii obowiązkiem zakupu pozwoleń na emisję. Amerykański rynek tradycyjnie jest od lat odbiorcą paliwa z Europy, ale tendencja ta może się odwrócić za
Przemysł
sprawą rozwoju wydobycia gazu łupkowego i ropy łupkowej. Mówił o tym wiceprezes Europii, Chris Beddoes na majowej konferencji w Barcelonie.
Zagrożenia i wyzwania W ciągu trzech ostatnich lat sektor uległ znaczącej restrukturyzacji. Europejskie rafinerie, które mają 30 proc. mocy przerobowych, zmieniły właściciela. Powodem są słabe wyniki rynkowe i niepewna przyszłość. W ostatnich latach spadł popyt na paliwo w Europie Zachodniej, średnio o 1,9 proc. rocznie od 2009 r., wobec nadwyżki mocy rafineryjnych. W efekcie marże produkcyjne są na wyjątkowo niskim poziomie, a opłacalność mała. Nawet kompleks w Rotterdamie odnotował ujemne marże na przerobie ropy Brent. W kolejnych latach sytuacja nie poprawi się, zwłaszcza że zakłady mają problem ze sprzedażą nadwyżek produkcji poza Unię. Ponadto właściciele firm muszą brać pod uwagę nowe tendencje i wyzwania, jakimi są produkcja biopaliw, promocja pojazdów elektrycznych oraz skutki restrykcyjnej polityki klimatycznej. Ta sytuacja może spowodować zahamowanie inwestycji w długim terminie. Popyt na olej napędowy w Europie podwoił się w okresie od 1990 do 2010 roku. Wynikało to z korzystniejszych stawek podatkowych - stawki na benzynę były wyższe. Prognozy pokazują, że ta tendencja utrzyma się w kolejnych latach i zapotrzebowanie na olej napędowy może rosnąć w skali 2 proc. rocznie, podczas gdy na benzynę spadać o 2,5 procent. Wzrasta bowiem liczba aut z silnikiem diesla. O ile w 1990 r. stanowiły one 12 proc. pojazdów w Europie, to już w 2010 r. – 36 procent. Wobec przewidywanego dalszego spadku eksportu paliwa z Europy do Stanów Zjednoczonych, rafineriom europejskim trudno będzie znaleźć nowe rynki zbytu w Afryce czy Azji. Na Środkowym Wschodzie powstają
gigantyczne rafinerie, które będą przerabiać wyjątkowo tanią ropę. Okazuje się, że współinwestorami są tam też firmy unijne. Na przykład francuski koncern Total, który zamyka swoje zakłady w macierzystym kraju, ma ponad jedną trzecią udziałów w rafinerii saudyjskiej Jubail.
Wyprzedaż trwa Na sprzedaż aktywów rafineryjnych w UE, w ostatnich czterech latach, zdecydowali się głównie potentaci, jak Exxon czy Shell. Pozbyli się oni jednej czwartej swoich europejskich zakładów. Nadal na sprzedaż wystawione są aktywa w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Inwestorów poszukuje francuski Total – dla Terre’d Etang, po tym jak wcześniej zamknął zakłady Gonfreville i Normandy. Shell i ConocoPhillips chcą pozbyć się rafinerii w Hamburgu. Właścicieli zmieniły zakłady w Hiszpanii, Niemczech, Francji i krajach Beneluksu. Na liście nowych inwestorów pojawili się: fundusz inwestycyjny z Abu Dhabi, do którego należy ponad połowa udziałów największego zakładu w Hiszpanii – San Roque z przerobem 240 tys. baryłek dziennie, czy koncern PetroChina – jako współwłaściciel Grangemouth (Wielka Brytania) i Fos-Lavera (Francja). Swoista wyprzedaż aktywów rafineryjnych w Europie zachęciła też do inwestycji firmy rosyjskie. Koncern Rosnieft nabył rok temu od wenezuelskiego holdingu PDVSA udziały w joint venture Ruhr Oel i został partnerem BP oraz współwłaścicielem czterech zakładów w Niemczech. Z kolei Łukoil kupił od Totalu zakład TRN w Holandii. Ten rosyjski potentat od czterech lat jest współudziałowcem rafinerii ISAB na Sycylii. Za pakiet 49 proc. udziałów w 2008 r. zapłacił 1,35 mld euro, potem go zwiększył do 60 procent. Natomiast w lutym Łukoil poinformował o dokupieniu 20 proc. udziałów od spółki ERG za 400 mln euro. Zakład jest częścią kompleksu
rafineryjno-petrochemicznego, należącego do największych tego typu w Europie i może przerabiać 320 tys. baryłek ropy dziennie. Najcenniejsze aktywa upadającego Petroplusa – Igolstadt (Niemcy) i Coryton (Wielka Brytania) okazały się wyjątkowo trudne do sprzedaży, a stoją przed wizją zamknięcia. Choć rosyjski dziennik Komiersant na początku roku informował, że zainteresowany nabyciem niemieckiego zakładu może być Rosnieft, to jednak do tej pory nabywcy nie wybrano. Ingolstadt jest połączony systemem rurociągów z portem w Trieście, zatem rosyjski producent bez trudu mógłby zaopatrywać go we własną ropę drogą morską. Natomiast brytyjski rząd próbuje ratować Coryton, jedną z największych rafinerii w kraju, gdzie pracę może stracić 2 tys. ludzi. I choć w maju pojawiały się informacje, że jest dwóch oferentów, to planu transakcji nie ogłoszono. Na sprzedaż wystawione zostały też greckie aktywa rafineryjne. Komisja Europejska, w ramach planu oszczędnościowego, wymusiła na rządzie w Atenach także prywatyzację kluczowych firm, w tym Hellenic Petroleum, właściciela trzech rafinerii. Jak podał Reuters, grecki skarb państwa szuka nabywcy pakietu 35,5 proc. akcji, wartego ok. 630 mln euro. Ze względu na znaczenie i pozycję rynkową firmy, kłopotów z przetargiem raczej nie będzie. Już zainteresowanie zgłosił rosyjski koncern GazpromNieft, należący do gazowego giganta. Sam Gazprom natomiast chce kupić grecką narodową firmę gazowniczą DEPA. Polskie firmy, Orlen i Lotos mają lepszą pozycję niż zachodnioeuropejskie, bo nie muszą obawiać się zewnętrznej konkurencji. Wprawdzie też narzekają na niską opłacalność produkcji paliwa z powodu spadku marż, ale nie mają problemów z uplasowaniem go na krajowym rynku. Agnieszka Łakoma
31
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł
Szara strefa
ma się doskonale Rozmowa z Grzegorzem Skrzypczakiem, prezesem ElektroEko Organizacji Odzysku Sprz´tu Elektrycznego i Elektronicznego S.A.
32
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
się go tylko na papierze, co pozwala na pobieranie dużo niższych opłat niż koszty faktyczne. Drugim absurdem jest to, że zużyty sprzęt stał się towarem drugiego obiegu: podlega nielegalnym rozbiórkom i nigdzie nie jest ewidencjonowany. Do tej i tak już patologicznej sytuacji, włączone są punkty skupu złomu, które przyjmują zużyty sprzęt bez stosownych zezwoleń, i co ważniejsze – technologii. Sprzęt się rozpływa, nie ma czego poddawać procesom recyklingu, a szkodliwe substancje, na przykład z kineskopów lub lodówek
Źródło ElektroEko
– Już blisko siedem lat obowiązuje ustawa o zbiórce i recyklingu zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Czy Pana zdaniem pomogła ona uporządkować rynek? – Nie jest już dla nikogo tajemnicą, że szara strefa w naszej branży istnieje i ma się bardzo dobrze, kosztem rzetelnych organizacji. Przynosi też przede wszystkim bardzo realne straty dla budżetu państwa, wynikające chociażby z nieodprowadzania VAT-u. Trzy lata temu ElektroEko zainicjowało walkę z nieprawidłowościami i patologiami związanymi ze zbiórką, przetwarzaniem oraz recyklingiem zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Wspólnie z policją, prokuraturą i urzędami skarbowymi tłumaczyliśmy, jakie są mechanizmy nieprawidłowości, głośno wytykaliśmy oszustwa i nadużycia. W grudniu 2008 r. weszła w życie nowelizacja ustawy o ZSEE (zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny – red.), która miała przybliżyć Polskę do standardów europejskich. Niestety, nie wyeliminowała ona istniejących patologii, a w wielu elementach nasiliła je. Próba stworzenia w naszym kraju spójnego systemu zbiórki zużytego sprzętu, na zasadach wolnego rynku, doprowadziła do absurdów. Pierwszy z nich to zjawisko produkowania kwitów, zamiast rzeczywistego zbierania zużytego sprzętu. Wykazuje
Próba stworzenia w naszym kraju spójnego systemu zbiórki zużytego sprzętu, w oparciu o wolny rynek, doprowadziła do absurdów.
trafiają w niekontrolowany sposób do środowiska. – Skoro wszyscy wiedzą, że jest szara strefa, mechanizmy przestępstw doskonale znane, a samych organizacji odzysku elektrośmieci raptem osiem, czy trudno sprawdzić kto jak pracuje? – Jeśli urzędy, na przykład skarbowy, muszą powiadomić z tygodniowym wyprzedzeniem firmę, że będzie kontrola, to jaki jest sens takiej kontroli? Przykro mówić, ale celem niektórych organizacji odzysku jest wyrobienie normy i zarobienie pieniędzy, a nie wdrażanie zaleceń zapisanych w unijnej Dyrektywie, takich jak organizacja systemu zbierania, edukowanie społeczeństwa czy wreszcie ochrona środowiska. Nie bez powodu, aby zostać przyjętym do ogólnoeuropejskiego stowarzyszenia WEEE Forum, trzeba być organizacją działającą not for profit, tak jak ElektroEko. Dziś w Polsce system zbierania zużytego sprzętu jest jednym z najgorszych w Europie. I co z tego, że mamy nałożoną normę zebrania i przetworzenia czterech kilogramów zużytego sprzętu na osobę rocznie? Jestem przekonany, że gdyby prawo wymagało 25 kg na osobę, Polska byłaby pierwszym krajem, który osiągnąłby wymagane ilości. Przecież nie ma wielkiej różnicy w drukowaniu
Przemysł
kwitów na 4 czy 25 kilogramów. Jak to się mówi: papier jest cierpliwy i wszystko wytrzyma. – Nie ma zatem żadnych szans, by wyeliminować ten proceder – przecież to zwyczajne oszustwa? – Jak w każdym innym obszarze przestępczości, szarej strefy nie da się zlikwidować do zera. Można ją natomiast bardzo ograniczyć i skutecznie utrudnić jej funkcjonowanie. Swego czasu plagą były pożary, które trawiły magazyny ze „zgromadzonym zużytym sprzętem” oraz biura z „pełną dokumentacją”. Inny przykład: od sześciu lat ElektroEko prowadzi w Warszawie systematyczną zbiórkę zużytego sprzętu, w 20 punktach zbioru mieszkańcy oddają nam rocznie około tysiąca ton. Jakiś czas temu pojawiła się w stolicy firma, która prowadziła zbiórkę przez dwa tygodnie. Zgodnie z deklaracją udało się im zebrać blisko 300 ton… Sprawą zajął się Główny Inspektor Ochrony Środowiska, który przeprowadził kontrolę. Okazało się, że 80 proc. zebranego sprzętu firma przekazała do ponownego użytkowania. Ciekawi mnie, dlaczego nikt nie sprawdził dokumentacji: faktur sprzedaży starego sprzętu albo aktów darowizny? Dopóki odpowiednie służby nie zajmą się takimi sytuacjami na poważnie, branża ZSEE w Polsce będzie tożsama z nieuczciwością i szarą strefą.
Źródło Fotolia.pl
– Dlaczego zatem Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) nie robi z tym porządku? – Jeśli jeden inspektor, lub nawet dwóch, ma pod swoją pieczą całe województwo, a oprócz zużytego sprzętu zajmuje się jeszcze innymi branżami, to nawet mimo najszczerszych chęci jest w stanie dokonywać tylko pobieżnych i powierzchownych kontroli. Ważną kwestią jest też osobiste bezpieczeństwo
33
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł
tych inspektorów, którzy odwiedzają zakłady przetwarzania albo punkty skupu złomu. W grę wchodzą olbrzymie pieniądze i sentymentów nie ma... Obecnie GIOŚ publikuje swój raport sześć miesięcy po zakończeniu roku, często myli masę ze sztukami, albo jedną grupę sprzętu z drugą. Błędów jest dużo, a na podstawie tego dokumentu Komisja Europejska rozlicza Polskę ze spełnienia norm. ElektroEko postuluje, by GIOŚ publikował wszystkie szczegółowe dane dotyczące organizacji odzysku w naszym kraju: ile sfinansowały zbiórki, a ile przetwarzania, jakich grup produktowych, itd. Nie nawołujemy oczywiście do łamania tajemnicy handlowej – na przykład ujawniania kosztów, ale im więcej szczegółów, tym lepiej. Niektóre organizacje protestują, zasłaniając się właśnie tajemnicą handlową. Jedna z nich, co roku stara się uniknąć opublikowania swoich danych w KRS, a my regularnie, co roku wymuszamy publikowanie tych informacji. Tak przypadkiem się składa, że jest to organizacja, która notuje gigantyczne zyski. Dlatego system musi być w pełni transparentny. Tylko wtedy nie będzie miejsca na nadużycia czy oszustwa. Koszty kontroli można ograniczyć, jeżeli do problemu elektrośmieci podejdzie się nowocześnie i systemowo: zostanie stworzony i wdrożony system umożliwiający rejestrację on-line wszystkich kolejnych procesów. To byłby fundamentalny krok w przywracaniu normalności. Każdy elektrośmieć byłby monitorowany od chwili zebrania do momentu przeróbki w zakładzie przetwarzania. Do tego dochodzi kontrola w czasie rzeczywistym przepływu dokumentów oraz finansów. Pełna transparentność. – Czy są szanse, by taki system powstał?
34
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
– Pod koniec kwietnia minister Piotr Woźniak zakomunikował publicznie, że powstanie system monitorujący. Podkreślił, że to rozwiązanie bardzo utrudniłoby prowadzenie nieuczciwej działalności. Byłoby też narzędziem do szybkiej kontroli, które umożliwiłoby inspektorom, nawet tym słabiej przygotowanym lub mającym mniej czasu, wyłapywanie nieprawidłowości wymagających sprawdzenia. W nowej Dyrektywie jest zresztą takie zalecenie, by stworzyć tego typu system, również w Polsce. Ale miejmy świadomość, że tylko części naszej branży zależy, by łańcuch: „zbierający – transportujący – zakład przetwarzania – recykler” był oparty na uczciwych zasadach. – Które z wymienionych przez Pana ogniw łańcucha jest najbardziej zapalne? – Całe zło w produkcji kwitów bierze się z zakładów przetwarzania, ale muszę podkreślić – nie z każdego. Niestety, bardzo duża część z nich postępuje w sposób nieuczciwy. W Polsce zarejestrowano blisko 150 zakładów przetwarzania. Taka ilość wystarczyłaby do obsłużenia Europy, Stanów Zjednoczonych i połowy Ameryki Południowej. Znakomita większość z tych zakładów nic nie robi, albo robi cokolwiek, by mieć przykrywkę do drukowania kwitów lub nielegalnego demontażu. Pozwolenia na przetwarzanie sprzętu dostają od marszałków województw firmy, które nie mają wymaganych urządzeń czy mocy przerobowych. Nikt nie sprawdza, czy taki zakład zatrudnia ludzi, albo ma linię technologiczną, czy płaci rachunki za energię, czy ma wpływy z uzyskiwanych w wyniku przetworzenia frakcji, czy zapłacił za unieszkodliwienie trujących substancji. A zdarza się, że tego typu zakład raportuje do GIOŚ, iż przetworzył kilka tysięcy ton w ciągu roku! To jest bardzo
opłacalny interes. Ryzyko wpadki jeszcze dwa lata temu było równe zeru, dzisiaj wynosi jakieś 20 proc., więc to nadal łakomy kąsek dla szarej strefy. Nie ma takiej możliwości, nie tylko w tej branży, by legalnie prowadzić działalność gospodarczą i zarabiać od 30 do 70 proc., po opłaceniu wszystkich podatków. – Czy nowa ustawa, która nakazuje gminom dbać o czystość i zbiórkę selektywną może poprawić sytuację? – Ta ustawa nie precyzuje kwestii związanych ze zużytym sprzętem, dotyczy głównie odpadów komunalnych. Nie ulega jednak wątpliwości, że bez udziału gmin nie uda się stworzyć publicznego systemu zbiórki. W Niemczech na każde 30 tys. mieszkańców obowiązkowo musi przypadać jeden punkt zbiórki elektrośmieci. Zachęcamy gminy do edukacji w tym zakresie, wspólnie wprowadzamy pilotażowe projekty selektywnej zbiórki elektrośmieci. Niestety, w większości miast i gmin ludzie słyszą, że mają nie wyrzucać zużytego sprzętu, ale nie wiedzą gdzie go oddawać. Obecnie jedynym zorganizowanym kanałem zbiórki ZSEE są sklepy, kiedy przywożąc na przykład nową pralkę lub lodówkę, mogą zabrać starą – za dopłatą. Forma najwygodniejsza dla klienta, ale też najdroższa. Mimo wszystko, w nowej ustawie o porządku i czystości w gminach, a także w oczekiwanej nowelizacji ustawy o ZSEE upatruję możliwości nowego rozdania – to znaczy zracjonalizowania i unormowania kwestii całego systemu odzysku zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Marzy mi się, żeby wzorem większości krajów Unii Europejskiej, także w Polsce organizacje odzysku stały się organizacjami zaufania publicznego. Rozmawiała Małgorzata Pietkiewicz
www.ekologiairynek.pl
e-wydanie
Ekologia i Rynek to miesięcznik opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Nowoczesne kanały dotarcia zapewniają nam czytelnictwo wśród menedżerów wysokiego szczebla, samorządów, organizacji ekologicznych, zainteresowanych tematyką biznesową w kontekście ochrony środowiska. Budujemy zasięg poprzez połączenie magazynu w wersji papierowej z e-wydaniem. Łączna liczba: 30 000 odbiorców Rzetelny zespół fachowców zaprasza do współpracy redakcyjnej i reklamowej. ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa, tel. 22 408 64 01, e-mail: biuro@ekorynek.com
Źródło Dominika Bień
Spalarni wystarczy,
ale tylko statystycznie 36
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | Spalarnie
Z roku na rok ubywa spalarni, które mogà unieszkodliwiaç odpady medyczne i weterynaryjne. Nikt si´ jednak nie obawia, ˝e w przyszłoÊci zabraknie w kraju mocy do ich przerobu. Według sprawozdaƒ instalacji jest dosyç W „Krajowym planie gospodarki odpadami 2014” przewiduje się wytwarzanie odpadów medycznych na poziomie 28,0-29,5 tys. Mg, a weterynaryjnych ok. 2,8-3,0 tys. Mg rocznie i jest to znacznie mniej niż w prognozach na najbliższe lata autorstwa ministerstwa środowiska. – Spodziewamy się, że wytwarzanie odpadów medycznych i weterynaryjnych utrzyma się na zbliżonym do 2010 r. poziomie, tj. ok. 50 tys. Mg rocznie – informuje Monika Kita z zespołu ds. komunikacji i promocji Biura Ministra. Według danych resortu, we wspomnianym 2010 r. ilość takich odpadów wyniosła 50,4 tys. Mg i przekroczyła wydajność 34 działających wtedy spalarni, mających możliwości i uprawnienia do ich unieszkodliwiania. Ich łączne moce przerobowe wynosiły 41,773 Mg na rok; w 2009 r. funkcjonowało 45 spalarni z wydajnością 40,443 tys. Mg. W ocenie resortu nie są to możliwości odpowiadające potrzebom, na dodatek instalacje te są nierównomiernie rozmieszczone na terenie kraju. Niewykluczone, że tę pesymistyczną wizję zmienią nowsze dane. W czerwcu do ministra środowiska ma trafić raport z informacji zbieranych obecnie przez marszałków województw, a dotyczących 2011 roku. Tymczasem Główny Inspektorat Ochrony Środowiska (GIOŚ) dysponuje już obrazem sytuacji z początku tego roku (2012). Statystycznie wygląda on lepiej, niż ten z analizy ministerialnej.
Przy szpitalach
na 3 stycznia 2012 r. - w Polsce w 13 województwach jest eksploatowanych 25 spalarni, które mogą unieszkodliwiać odpady medyczne i weterynaryjne. Większość to instalacje przyszpitalne, których moce przerobowe pozwalają na unieszkodliwianie odpadów wytworzonych wyłącznie w tych placówkach opieki zdrowotnej. Na terenie sześciu województw (kujawsko-pomorskiego, łódzkiego, małopolskiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego) zlokalizowanych jest 11 spalarni odpadów medycznych i weterynaryjnych o mocy przerobowej powyżej 2 tys. Mg na rok. Takie odpady są również przerabiane termicznie w spalarniach odpadów niebezpiecznych. Największe z nich to Sarpi w Dąbrowie Górniczej w województwie śląskim, Port Service w Gdańsku (woj. pomorskie) oraz RAF-Ekologia Sp. z o.o. Jedlicze (woj. podkarpackie).
Dane GIOŚ wskazują, że łączna moc przerobowa wszystkich działających w Polsce spalarni w zakresie możliwości spalania odpadów medycznych i weterynaryjnych wynosi 40 tys. Mg na rok. We wspomnianym krajowym planie szacuje się, że rocznie w Polsce będzie wytwarzanych 32,5 tys. Mg odpadów medycznych i weterynaryjnych. Jak ocenia GIOŚ, istniejące spalarnie posiadają wystarczającą moc przerobową, aby unieszkodliwić wszystkie wytworzone odpady. Zarówno główny inspektorat, jak i krajowy plan wskazują, że roczna wydajność polskich spalarni przyjmujących do termicznego unieszkodliwiania odpady medyczne jest w skali kraju raczej wystarczająca. Jednak mankamentem jest nierównomierne ich rozmieszczenie. W trzech województwach: dolnośląskim, mazowieckim i lubelskim nie funkcjonuje nawet jedna taka spalarnia.
Odpady medyczne i weterynaryjne Odpady medyczne są to odpady powstające w związku z udzielaniem świadczeń zdrowotnych oraz prowadzeniem badań i doświadczeń naukowych w zakresie medycyny. Odpady weterynaryjne powstają w wyniku badania i leczenia zwierząt lub świadczenia usług weterynaryjnych, a także w związku z prowadzeniem badań naukowych i doświadczeń na zwierzętach. Odpady medyczne i weterynaryjne klasyfikowane są w grupie 18 zgodnie z obowiązującym katalogiem odpadów, w tym w podgrupie 18 01 (odpady z diagnozowania, leczenia i profilaktyki medycznej), a odpady weterynaryjne w podgrupie 18 02 (także odpady z diagnozowania, leczenia i profilaktyki weterynaryjnej). Odpady medyczne powstają w procesach diagnozowania, leczenia i profilaktyki medycznej oraz weterynaryjnej. Głównym źródłem powstawania odpadów medycznych są szpitale ogólne, psychiatryczne, zakłady pielęgnacyjno-opiekuńcze, zakłady leczniczo wychowawcze, zakłady opiekuńczo-lecznicze, szpitale uzdrowiskowe, sanatoria uzdrowiskowe, hospicja, przychodnie, ośrodki zdrowia, poradnie, punkty lekarskie, praktyki lekarskie (indywidualne, indywidualne specjalistyczne i grupowe). Ponadto odpady medyczne w postaci przeterminowanych lekarstw i środków medycznych powstają również w gospodarstwach domowych. Odpady weterynaryjne powstają głównie w gabinetach weterynaryjnych oraz w wyniku prowadzenia doświadczeń i badań naukowych na zwierzętach. Zasadniczym problemem tej grupy odpadów są odpady zakaźne.
Według danych departamentu inspekcji i orzecznictwa w GIOŚ, stan
(Źródło: raport mazowieckiego WIOŚ ).
37
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | Spalarnie
– Jest jedna spalarnia, przy szpitalu w Ostrołęce, ale teraz nie pracuje – wyjaśnia Adam Ludwikowski, wojewódzki inspektor ochrony środowiska. Obiekt przechodzi modernizację i czeka na uzyskanie pozwolenia zintegrowanego od marszałka województwa, bez czego nie można działać. Tymczasem, jak przyznaje inspektor, potrzeby są ogromne. Szpitale jakoś sobie radzą, bo muszą – część odpadów jest unieszkodliwiana poza województwem mazowieckim. Problem nie leży w braku miejsca na postawienie spalarni. Zdaniem Ludwikowskiego, w samej Warszawie można znaleźć kilka odpowiednich lokalizacji. Rzecz w tym, że tego rodzaju inwestycje muszą odpowiadać określonym, niełatwym kryteriom i to nie tylko w trakcie budowy, ale także później przy ich codziennej eksploatacji. Kto wie jednak, czy nie większą przeszkodą jest niechęć mieszkańców do budowania w ich sąsiedztwie spalarni odpadów. Takim planom zawsze towarzyszą protesty.
500 km do celu W konsekwencji, chociaż moce przerobowe spalarni ilościowo raczej pokrywają się ze strumieniem wytwarzanych w kraju odpadów medycznych i weterynaryjnych, to jednak system szwankuje, bo ich unieszkodliwianie nierzadko odbywa się wbrew organizacyjnym normom. Skrajnym tego przykładem, wskazanym w raporcie z kontroli prowadzonych przez NIK był przypadek dowożenia odpadów z miejsc odległych o 510 kilometrów. W „Krajowym planie gospodarki odpadami 2014”, uchwalanym przez rząd i aktualizowanym co 4 lata, również zwraca się na to uwagę. Jak stwierdzono, w zakresie gospodarowania odpadami medycznymi i weterynaryjnymi, w szczególności zakaźnymi, zidentyfikowano występowanie wielu problemów. Przede wszystkim
38
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
– liczebność oraz wydajność spalarni odpadów medycznych w skali kraju jest wystarczająca, aby unieszkodliwić cały strumień powstających odpadów tego typu; niestety ich rozmieszczenie na poziomie wojewódzkim nie gwarantuje możliwości przestrzegania w pełni zasady bliskości – w tym zasady unieszkodliwiania odpadów medycznych w województwie, na terenie którego zostały wytworzone. Ponadto – niska wiarygodność danych dotyczących poszczególnych rodzajów odpadów wytworzonych na terenie placówek służby zdrowia i weterynaryjnych, m.in. wskutek niewłaściwej kwalifikacji odpadów medycznych, innych niż niebezpieczne o kodzie 18 01 04 - jako odpady komunalne o kodzie 20 03 01.
Przegląd co roku W obecnym systemie zagospodarowywania odpadów w większości placówek medycznych i weterynaryjnych stosuje się selektywne zbieranie odpadów do specjalnych pojemników lub worków. Zakaźne odpady medyczne i weterynaryjne oraz przeterminowane leki są unieszkodliwiane przez przekształcanie termicznie. Jako metody pośrednie są stosowane dezynfekcja termiczna i autoklawowanie.
Na przyszłość zakłada się, że do 2022 r. będzie podnoszona efektywność selektywnego zbierania odpadów medycznych i weterynaryjnych (w tym segregacji odpadów u źródła powstawania), co spowoduje zmniejszenie ilości odpadów innych niż niebezpieczne w strumieniu odpadów niebezpiecznych. Aby móc osiągnąć wytyczone przez krajowy plan cele, przewiduje się konieczność ukształtowania systemu unieszkodliwiania zakaźnych odpadów medycznych i weterynaryjnych, obejmującego docelowo alternatywnie: spalanie tych odpadów w spalarniach przystosowanych do przyjmowania tego typu odpadów lub spalanie odpadów w spalarniach odpadów po autoklawowaniu, dezynfekcji termicznej, działaniu mikrofalami. Docelowo zaleca się odejście od budowy i eksploatacji małych spalarni odpadów przeznaczonych wyłącznie do przetwarzania zakaźnych odpadów medycznych i weterynaryjnych. Konieczne jest też zwiększenie nadzoru nad prowadzeniem gospodarki odpadami przez małych wytwórców tych odpadów, w małej ilości, tzw. źródła rozproszone oraz dokonywania przeglądu spalarni odpadów medycznych i weterynaryjnych przynajmniej raz w roku. Iwona Jackowska
Krajowy plan gospodarki odpadami Celem tworzenia krajowego planu gospodarki odpadami jest dojście do systemu zgodnego z zasadą zrównoważonego rozwoju, w którym w pełni realizowane są zasady gospodarki odpadami, a w szczególności zasada postępowania z odpadami zgodnie z hierarchią sposobów postępowania z odpadami. Po pierwsze chodzi o zapobieganie powstawaniu odpadów, a następnie kolejno: przygotowanie do ponownego użycia, recykling, oraz inne metody odzysku (czyli wykorzystanie odpadów), unieszkodliwianie, przy czym najmniej pożądanym sposobem ich zagospodarowania jest składowanie. Realizacja tego celu umożliwi osiągnięcie innych celów, takich jak, ograniczenie składowania odpadów, w szczególności odpadów ulegających biodegradacji, ograniczenie zmian klimatu powodowanych przez gospodarkę odpadami czy też zwiększenie udziału w bilansie energetycznym kraju energii ze źródeł odnawialnych poprzez zastępowanie spalania paliw kopalnych różnego rodzaju metodami odzysku energii z odpadów zawierających frakcje biodegradowalne. (Źródło: raport mazowieckiego WIOŚ ).
Przemysł
Butelkom dobrze robi zgniatanie Rocznie w Polsce trafia do Êmietników 2,5 mld butelek. Tylko niewielka cz´Êç z nich podlega recyklingowi. A wyrzucona na wysypisko plastikowa butelka, sama zutylizuje si´ dopiero po 500 latach – Jedynym wyjściem, aby butelki nie zaśmiecały naszej planety przez setki lat i żeby cenny surowiec nie był marnowany, jest PLAN 3, czyli świadome zakupy, segregacja i recykling – twierdzi Jerzy Rajchert z firmy Adansonia.
Konsument świadomy ekologicznie Świadome zakupy to takie, kiedy wiemy, ile odpadów wytworzymy w związku z nabyciem towarów i usług. Możemy przecież wybierać produkty, które mają mniej opakowań jednostkowych lub jedno zbiorcze. Czasem warto z czegoś zrezygnować, np. kupić jedną sztukę mniej produktu i używać ekotoreb – pamiętając, iż plastikowa reklamówka rozkłada się 300 lat. Każdy powinien też obowiązkowo segregować odpady. – Bardzo ważne żebyśmy wszędzie segregowali śmieci – w domu, w szkole, w miejscu pracy. Tylko zaangażowanie każdego z nas może sprawić, że mniej butelek będzie trafiało na śmietnik, a więcej będzie służyło jako surowiec – mówi Jerzy Rajchert. Istotne jest również, aby segregować prawidłowo, czyli zgodnie z warunkami firmy odbierającej odpady, gdyż każdy odbiorca może mieć inny system segregacji.
Sztuka zgniatania
Oddzielnie PET i PP
Przede wszystkim jednak pamiętajmy o zmniejszaniu objętości wyrzucanych odpadów, np. przez zgniatanie butelek, rozkładanie kartonów itp. Ceny transportu surowców mają bowiem ogromny wpływ na koszty recyklingu. Dlatego zgniatanie powinno być pierwszą czynnością, jaką wykonujemy wobec odpadu. W ten sposób bowiem ułatwimy proces zamiany śmieci na surowce wtórne. Droga ze śmietnika do recyklera wciąż jest w Polsce skomplikowana, a według najlepszego modelu posegregowane odpady powinny trafiać do sortowni. I to takiej, w której mogą być poddane szczegółowej selekcji. Plastikowe opakowania, w tym butelki powinny zostać rozdzielone według kolorów. Następnie należy usunąć inne odpady – śmieci, które nie są plastikowe. Dopiero wtedy specjalna maszyna beluje posegregowane odpady w wielkie bryły-sześciany, tak by zajmowały jak najmniej miejsca. I stąd tak ważne jest, aby butelki były maksymalnie zgniecione. Jeśli nie są zgniecione lub są zakręcone – nie zostaną sprasowane. Przygotowane w ten sposób odpady są przewożone do fabryk, które przetwarzają je w surowiec.
Plastik poddawany jest tam skomplikowanemu procesowi obróbki, w wyniku którego otrzymujemy tzw. granulat. Nie bez znaczenia jest, aby już u recyklera oddzielić różne rodzaje plastiku, np. PP (polipropylen) od PET (politereftalan etylenu), ponieważ mają one inne temperatury topnienia i stygnięcia. Dlatego też, jeśli byłyby zmieszane razem, to w produkowanych z takiego granulatu reklamówkach mogłyby powstawać dziury. Pierwszym procesem jest więc ponowne sortowanie, aby wyłapać zanieczyszczenia nieplastikowe. Następnie butelki razem z korkami, są mielone w ogromnych młynach na drobne płatki, w efekcie czego powstaje granulat. Zmielone w ten sposób butelki z korkami wrzucane są do specjalnych wanien z wodą. PET (to z czego zrobiona jest butelka) ma gęstość większą niż woda, dlatego wrzucone do wody tonie, natomiast PP (korek) ma gęstość mniejszą niż woda, pływa więc po powierzchni. W taki sposób oddziela się od siebie te dwa surowce. Na koniec, oczyszczony i przetworzony w ten sposób surowiec jest przekazywany do produkcji nowych artykułów takich jak: torebki, butelki, ubrania polarowe, t-shirty, swetry, zabawki. Wykorzystywany jest także przy budowie dróg, wałów przeciwpowodziowych, w przemyśle meblarskim czy włókienniczym, np. jako osnowa do dywanów. bg
39
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | Budownictwo
Energii
ani za grosz Budownictwo pasywne nadal w Polsce raczkuje, a ka˝dy kolejny projekt jest powszechnie traktowany nie jak dobra inwestycja, ale fanaberia zamo˝nego inwestora. Tymczasem prawie ka˝dy nowy budynek w Austrii, Szwajcarii czy Niemczech ma charakter pasywny lub zeroenergetyczny Istotą budownictwa pasywnego jest minimalizowanie poboru energii cieplnej i elektrycznej, maksymalizowanie zysków energetycznych i ograniczanie strat ciepła. Polskie mieszkania zużywają 40 proc. produkowanej w kraju energii cieplnej, choć dzięki coraz doskonalszym technologiom i materiałom budowlanym, ten wskaźnik można zmniejszyć nawet do 4 procent. Szacuje się, że budowa domu pasywnego, w stosunku do technologii tradycyjnej, jest droższa tylko o 300 zł za mkw., więc oszczędności z tytułu obniżonych opłat za ciepło zwracają się błyskawicznie. Zaś czystsze środowisko jest gratis. Kryteria domu pasywnego: ■ roczne zapotrzebowanie na energię poniżej 15 kWh/mkw., ■ przenikanie ciepła przez dach, ściany i podłogę na gruncie poniżej 0,15 W/mkw., ■ przenikanie ciepła przez okna (ramy i przeszklenia) poniżej 0,8 W/mkw., ■ przepuszczalności promieniowania słonecznego dla przeszklenia powyżej 50 proc.; ■ w ydajność rekuperatora odzyskującego ciepło z wentylacji powyżej 75 proc.; ■ ograniczenie strat ciepła podczas przygotowania i zaopatrzenia w c.w.u.; ■ efektywne wykorzystanie energii elektrycznej.
40
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Po raz pierwszy określenie „budynek pasywny” zastosowano wobec domu zbudowanego w 1940 roku według projektu George’a F. Kecka. Był to budynek przeszklony od południa i mocno ocieniony drzewami od północy. Współczesna definicja i formuła budynku pasywnego została stworzona (1988 r.) przez dr. Wolfganga Feista i prof. Bo Adamsona z Uniwersytetu w Lund – ich idee fixe stało się wybudowanie domu o tak niskim zużyciu energii i wysokim stopniu izolacji, by mógł obejść się bez tradycyjnego systemu grzewczego. Pierwszy taki dom powstał trzy lata później w niemieckim Darmstadt, a obecnie liczbę budynków pasywnych na świecie szacuje się na ok. 10 tysięcy. Są to zarówno domy mieszkalne – jedno- i wielorodzinne, jak i szkoły, biura, fabryki, kościoły czy schroniska górskie.
Trzy stopnie wtajemniczenia Ale wybudować dom pasywny nie jest łatwo. Prościej skorzystać z tytułu „domu energooszczędnego”, którym szczególnie chętnie szermują pracownicy działów marketingu firm deweloperskich. Tym bardziej, że nie ma powszechnie uznanych
limitów zapotrzebowania energii, poniżej których inwestor zyskiwałby prawo do oficjalnego posługiwania się mianem budynku energooszczędnego. Najczęściej przyjmuje się, że budynek energooszczędny to każda nieruchomość, która zużywa mniej energii niż podobny budynek spełniający minima energetyczne wymagane przepisami budowlanymi. A polskie standardy są w tym względzie bardzo liberalne – roczne zużycie ciepła do ogrzania pomieszczeń mieszkalnych, ich wentylowania oraz podgrzania wody musi wynieść maksymalnie, w zależności od kształtu i wielkości obiektu, 65-125 kWh/mkw. powierzchni użytkowej. Stare, pozbawione izolacji budynki zużywają rocznie nawet 300 kWh/mkw. Budowle wznoszone w technologii pasywnej to kolejny stopień wtajemniczenia. Najkrócej mówiąc, są to budynki doskonale zaizolowane i wentylowane. By uzyskać status domu pasywnego, budynek musi zużywać do ogrzewania mniej niż 15 kWh/mkw. na rok. Szacuje się, że w nowych budynkach, wznoszonych w systemie tradycyjnym, do ogrzania 1 mkw. powierzchni zużywa się rocznie ok. 35 m sześc. gazu,
Źródło: Architektura Pasywna Pyszczek i Stelmach Sp.J.
Przemysł | Budownictwo
Integracyjne Centrum Rozwoju Dziecka w Słomnikach
natomiast budynkowi w technologii pasywnej wystarcza w tym celu 1,5 m sześc. gazu, czyli mniej o... 95 procent. Jeszcze bliższe doskonałości, pod względem zapotrzebowania na ciepło, jest tzw. budownictwo zeroenergetyczne. Budynki wznoszone w tym systemie w ogóle nie wymagają doprowadzania energii elektrycznej, ani cieplnej z systemów zewnętrznych; niezbędną energię wytwarza bowiem ziemia, słońce i sami mieszkańcy. Do jej pozyskiwania i przechowywania służą pompy ciepła, kolektory słoneczne i fotoogniwa. Te ostatnie zaspokajają całkowicie potrzeby budynku, związane z poborem prądu. Niestety, wznoszenie budynków zeroenergetycznych jest nadal bardzo kosztowne i na razie służy raczej celom edukacyjnym i badawczym.
Powodem są utrzymujące się wysokie ceny urządzeń umożliwiających korzystanie ze źródeł energii odnawialnej, a także ich stosunkowo niska sprawność.
Nie od macochy Do najciekawszych rodzimych projektów budownictwa pasywnego należą niewątpliwie hala sportowa w Słomnikach pod Krakowem oraz kościół w Nowym Targu. Halę sportową przy słomnickim ogólniaku oddano do użytku w lutym 2011 r., jako pierwszy budynek pasywny wybudowany przez władze samorządowe. Obiekt powstał przy wsparciu programu „Innowacyjna Polska 2010-2020”, który ma na celu popularyzację energooszczędnych rozwiązań architektonicznych w budynkach użyteczności publicznej.
Szacowano, że dzięki zastosowanym technologiom, koszty ogrzewania hali będą mniejsze o ok. 30 tys. zł rocznie. I nie pomylono się – gdy w kwietniu tego roku zamknięto i rozliczono pierwszy roczny sezon grzewczy, okazało się, że wydatki na ogrzanie obiektu przez 12 miesięcy nie przekroczyły łącznie 5 (słownie: pięciu) tysięcy złotych. Ogrzanie konwencjonalnej hali sportowej o takiej samej powierzchni (1 750 mkw.) i kubaturze kosztowałoby ok. 37 tys. złotych. Natomiast koszt inwestycji (6,6 mln zł) w porównaniu do tradycyjnego obiektu był wyższy jedynie o 12 procent. Oszczędności uzyskano dzięki otwarciu budynku na południe, systemowi wentylacji z rekuperatorem, ogrzewaniu podłogowemu, energooszczędnym oknom z systemem rolet, a także ociepleniu ścian, dachu i podłogi grubą warstwą
41
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | Budownictwo
Gminny Ośrodek Kultury w Osobnicy
Źródło Architektura Pasywna Pyszczek i Stelmach Sp.J.
styropianu. Hala została wybudowana przy słomnickim ogólniaku, jednak poza lekcjami wychowania fizycznego i imprezami sportowymi można tam organizować także przedsięwzięcia dla lokalnej społeczności, np. konferencje, zebrania czy koncerty. O ile pasywnych obiektów sportowych w Europie jest sporo, to Polska może poszczycić się pierwszym na kontynencie obiektem sakralnym wybudowanym w tej technologii. Kościół na Równi Szaflarskiej w Nowym Targu formą nawiązuje do historycznego stylu regionu, ale zastosowane rozwiązania techniczne pochodzą z XXI wieku. Bryła obiektu została zaprojektowana w taki sposób, by minimalizować straty cieplne, zapewnić maksymalne bierne zyski słoneczne zimą i zarazem chronić wnętrze przed letnim przegrzaniem. Budynek o powierzchni 1740 mkw. jest obliczony na 500 wiernych. Współczynnik przenikania ciepła dla wszystkich przegród zewnętrznych
42
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
wynosi 0,1 W/mkw., zaś dla okien – 0,8 W/mkw. Kościół jest ogrzewany niskotemperaturowym systemem podłogowym z pompą ciepła zasilaną studniami głębinowymi. Budynek ma także wentylację mechaniczną z odzyskiem ciepła na poziomie 85 procent. Koszty ogrzewania i prądu nowotarskiej świątyni od października 2011 do marca 2012 r. wyniosły łącznie 4,5 tys. zł., podczas gdy inne podhalańskie kościoły podobnej wielkości za samo ogrzewanie płacą każdego miesiąca ok. 7-8 tys. złotych.
Minimalna pomoc Podczas gdy w niektórych austriackich landach nie można uzyskać pozwolenia na budowę domu mieszkalnego innego niż budynek pasywny, w Polsce projekty takie nadal powstają rzadko i przy minimalnej pomocy państwa. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki
Wodnej (NFOŚiGW) we współpracy z Bankiem Ochrony Środowiska uruchomił pilotażowy program dopłat do budynków energooszczędnych, z którego mogą skorzystać osoby zaciągające kredyt na zakup i montaż materiałów izolacyjnych ścian, stropów i dachów, stolarki okiennej i drzwiowej czy niekonwencjonalnych źródeł ciepła, np. kolektorów słonecznych. Warunkiem jest uzyskanie rocznego zapotrzebowania na energię na poziomie niższym niż 60 kWh/ mkw. Maksymalny poziom kredytowania to 90 proc. nakładów inwestycyjnych brutto. Program ten jest realizowany jedynie w niektórych województwach, jednak w całej Polsce NFOŚiGW przyznaje dofinansowania do kredytów zaciągniętych na montaż systemów umożliwiających korzystanie z odnawialnych źródeł energii, np. kolektorów słonecznych – maksymalna wysokość dopłaty wynosi 45 proc. kapitału kredytu. Wiele banków oferuje natomiast preferencyjne kredyty o niższym oprocentowaniu na budowę domu energooszczędnego. Można je uzyskać na budowę lub zakup domu wykorzystującego specjalne technologie przy izolacji ścian, dachów czy podłóg, montażu kolektorów słonecznych czy przy instalacjach do odzysku ciepła z wykorzystaniem rekuperacji. Dom musi posiadać status budynku niskoenergochłonnego (szczegółowe parametry określają konkretne banki) lub budynku pasywnego. Podobnie jak w przypadku systemów BREAM i LEED (pisaliśmy o nich w EiR nr 3/2012), w Polsce nie istnieje także rodzimy system poświadczania energooszczędności. Budynki certyfikuje Polski Instytut Budownictwa Pasywnego z Gdańska, jednak robi to z upoważnienia Passivehaus Institut z Darmstadt. Na razie jednak, certyfikat pasywności budynku ma znaczenie jedynie prestiżowe. Tomasz Cudowski
Przemysł | Górnictwo
Ekow´giel
zmniejszy zadymienie Śląska
W końcu kwietnia zapadła decyzja o budowie zakładu produkcyjnego. Zdaniem Gabrieli Lenartowicz, prezesa Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (WFOŚiGW) w Katowicach, inwestycja dzięki nowoczesnym rozwiązaniom technologicznym może stać się kołem zamachowym postępu gospodarczego na Śląsku.
Ekologiczne brykiety Nowa technologia pozwala przerabiać węgiel koksujący na brykiety, które spalają się bez szkodliwych zanieczyszczeń. Do tej pory ten typ węgla, z powodu dużej ilości niebezpiecznych substancji emitowanych podczas spalania, przeznaczany był niemal wyłącznie dla zakładów energetycznych. Jedynie ich filtry pozwalały zatrzymać trujące związki ulatniające się do atmosfery: tlenki, amoniak, pył zawieszony oraz metale ciężkie. W piecach stosowanych w gospodarstwach domowych było to niemożliwe. Przełom przyniosły jednak analizy naukowców Politechniki Śląskiej oraz Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla, pracujących nad nowym rodzajem paliwa. Wynika z nich, że powstałe z węgla koksującego brykiety nowej generacji mogą być spalane zarówno w starych, jak
i w nowoczesnych kotłach, przy ponad 90-proc. redukcji najbardziej szkodliwych toksyn. Chodzi głównie o rakotwórczy benzopiren, dioksyny i furany. Wyjątkowo niska, bo bliska zeru, jest także ilość powstającego ze spalania brykietów popiołu. Produkcja ekologicznego węgla ma być częścią programu badawczo-rozwojowego „Czyste powietrze dla Śląska”. Biorą w nim udział zarówno zakłady przemysłowe, jak i placówki naukowo-badawcze: Polski Koks, Jastrzębska Spółka Węglowa, Politechnika Śląska, Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla oraz Stowarzyszenie Klaster Kotlarski. Celem programu jest poprawa standardów ekologicznych w regionie, a wspierają go prace nad przygotowaniem nowych kotłów, które będą wykorzystywać inteligentne technologie spalania. Umowa dotycząca budowy zakładu produkcji ekologicznych, kompozytowych paliw stałych została zawarta w końcu kwietnia pomiędzy Polskim Koksem a Przedsiębiorstwem „Carboautomatyka”. Przy jej podpisaniu byli obecni: wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, prezes WFOŚiGW w Katowicach Gabriela Lenartowicz oraz szefowie regionalnych instytucji ochrony środowiska. W sezonie grzewczym normy zanieczyszczenia powietrza przekraczane są na Śląsku tak znacząco, że
Źródło Fotolia.pl
Szykuje si´ prawdziwy przełom w przeróbce w´gla kamiennego. W´giel koksujàcy wydobywany przez kopalnie Jastrz´bskiej Spółki W´glowej b´dzie u˝ywany do wytwarzania ekologicznego paliwa nadajàcego si´ do domowych pieców
43
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | Górnictwo
wielokrotnie trzeba było ogłaszać ekologiczne alarmy. Nowe paliwo wytwarzane będzie na terenie należącej do JSW Kopalni Krupiński w Suszcu, a zakład produkcyjny zostanie wybudowany do końca 2013 roku. Będzie w nim produkowanych rocznie około 60 tys. ton oczyszczonych i wzbogaconych brykietów, powstających na bazie fluorokoncentratu. Podczas produkcji zostanie wykorzystane ciepło ze spalin silników metanowych w Kopalni Krupiński. Szacowany koszt inwestycji to blisko 20 mln złotych. Polski Koks zaciągnie na jej realizację kredyt w katowickim FOŚiGW.
Przemysł mniej truje To, co decyduje o ekologicznym charakterze nowego paliwa, to zmieniony sposób jego spalania: zastosowanie specjalnych komponentów pozwala efektywnie dopalać węglowodory i zmniejszyć emisję dwutlenku siarki. Wdrożenie tego typu rozwiązań do gospodarstw domowych ma w przypadku Śląska kolosalne znacznie. Co prawda, głównym źródłem zanieczyszczeń w regionie wciąż jest koncentracja zakładów przemysłowych, zarówno po stronie polskiej – w rejonie Katowic, jak i czeskiej – w okolicach Ostrawy. Do tego dochodzi jeszcze wyjątkowo duże natężenie ruchu na drogach. Ale niebezpieczeństwo trucia środowiska ze strony przemysłu coraz bardziej udaje się opanować. Największe zagrożenia zostały bowiem w ostatnich latach mocno ograniczone: nie działa trująca Huta Kościuszko w centrum Chorzowa, która w roku 1990 emitowała prawie 27 tys. ton pyłów, 11,5 tys. ton siarki, 17,4 tys. ton tlenku węgla. Ograniczono zanieczyszczenie powietrza w katowickiej dzielnicy Szopienice, którą przez długie lata podtruwała tamtejsza Huta Metali Nieżelaznych. Poprawił się stan atmosfery w Łaziskach Górnych, które mocno cierpiały z powodu działalnoś-
44
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
ci Huty Łaziska i lokalnej elektrowni. Kierowcy jeżdżący na weekendy z Katowic do Wisły doskonale pamiętają, jak w latach 90. na szybach przejeżdżających przez Łaziska samochodów pojawiał się dziwny, białawy osad, a do wnętrza pojazdów przedostawał się charakterystyczny, nieprzyjemny zapach. Teraz zniknął. Przez lata paradoksem Śląska był fakt, że miejscem o wyjątkowo dużym stężeniu różnych zanieczyszczeń w powietrzu był Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, nazywany „zielonymi płucami” aglomeracji, nad który niekorzystny układ wiatrów napędzał smog z okolicznych miast. Teraz sytuacja się poprawiła, bo część zakładów zlikwidowano, a w innych ograniczono produkcję lub wprowadzono ostre rygory dotyczące ochrony środowiska.
Niska emisja poza kontrolą Jednak tym, czego dalej nie udaje się rozwiązać, jest tzw. niska emisja z kominów prywatnych domów i małych kotłowni. Najbardziej widać ją zimą, gdy nad miastami stężenie zawieszonego pyłu osiąga wartości stanowiące poważne zagrożenie dla zdrowia. Powodem jest spalanie w piecach domów, położonych zwykle w starej zabudowie, najtańszych paliw: śmieci, starych opon, a także niskiej jakości węgla, w tym węglowych miałów i mułów. W końcu ubiegłego roku przekroczenia dopuszczalnych poziomów zanieczyszczeń powtarzały się przez kilka tygodni. Na początku listopada dopuszczalne normy stężenia pyłu przekroczone były w Żywcu o 258 proc., w Zabrzu o 138 proc., w Katowicach o 126 proc. i w Sosnowcu o 122 proc. W tym samym czasie, kilkudziesięcioprocentowe przekroczenia odnotowano w Bielsku-Białej, Tychach, Wodzisławiu Śląskim, Gliwicach, Rybniku, Cieszynie oraz w Częstochowie. A w końcu grud-
nia 2010 r. dobowe stężenie pyłu zawieszonego w Rybniku drastycznie przekroczyło dopuszczalny poziom o prawie 950 procent. Ta sytuacja nie powinna dziwić, zważywszy na rezultaty badań przeprowadzonych na początku tego roku w ramach kampanii „Niska emisja – wysokie ryzyko” organizowanej przez przedsiębiorstwo Tauron Ciepło oraz WFOŚiGW w Katowicach: blisko jedna trzecia ankietowanych mieszkańców Katowic, Sosnowca, Chorzowa, Czeladzi, Dąbrowy Górniczej, Zawiercia, Będzina oraz Siemianowic Śląskich przyznała się do opalania domowych pieców śmieciami. Jednocześnie przeszło dwie trzecie badanych jest przekonanych, że śmieciami pali połowa ich sąsiadów. Rezultaty są katastrofalne, bo podczas spalania np. kilograma plastikowych butelek i reklamówek tworzy się duża ilość chlorowodoru, który łącząc się z parą wodną tworzy kwas solny. Jednocześnie do atmosfery przedostają się tlenki azotu, dwutlenek siarki, tlenek węgla – wszystkie bardzo szkodliwe dla ludzi, roślin i gleby. Z kolei spalanie starych mebli zawierających substancje konserwujące lub plastikowych toreb z polietylenu uwalnia rakotwórcze dioksyny i furany. Skutki niskiej emisji powodują astmatyczny kaszel, podrażnienia spojówek, ból głowy, ale także mogące pojawić się dopiero po wielu latach choroby nowotworowe. Jak wynika z danych Komisji Europejskiej, każdego roku z powodu chorób wywołanych zanieczyszczeniem powietrza umiera 28 tys. Polaków. Choć w województwie śląskim, tamtejszy WFOŚiGW jako pierwszy w kraju wprowadził jeszcze w 2002 r. dofinansowanie tzw. obszarowych programów zmniejszania niskiej emisji, to mimo dużej skali działań efekty nie są wystarczające. Do tej pory z tych funduszy skorzystało ponad 70 gmin, w których kosztem około 150 mln zł dokonano wymiany 15 tys. przestarzałych pieców węglowych
Źródło Fotolia.pl
Przemysł | Górnictwo
oraz zainstalowano ok. 3 tys. instalacji wykorzystujących energię słoneczną. Problem w tym, że w całej aglomeracji śląskiej nawet 200 tys. osób może używać do palenia w piecach śmieci czy emitujących duże ilości pyłów resztek węglowych.
Cena sprawą kluczową Czy rozpoczęcie produkcji ekologicznego węgla zmniejszy te zagrożenia? Taki jest cel, choć na efekty przyjdzie pewnie dłużej poczekać. Rozpoczęte na początku dekady prace nad programem poprzedziła specjalna ankieta, którą rozesłano do pracowników śląskich kopalń oraz emerytów. Zapytano ich, jakich rodzajów paliw używają do ogrzewania swoich domów, a także z jakich korzystają pieców i czy byliby zainteresowani nowym paliwem, którego próbki
otrzymali. Chętnych nie brakowało. Na razie jednak trudno przewidzieć, jaka będzie cena brykietów i czy nie okaże się zbyt wysoka dla spopularyzowania tego rodzaju paliwa. Wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk już zaapelował, by było ono tanie i dostępne dla wszystkich, którzy w swych kotłowniach chcą palić bezpiecznie i ekologicznie. Polski Koks tymczasem zapowiedział, że w przypadku zainteresowania brykietami ze strony lokalnych samorządów, może aktywnie włączyć się w Program Ograniczania Niskiej Emisji. Oferowałby wtedy nowe paliwo w tych gminach, które poprzez dofinansowanie z WFOŚiGW dokonały na swoim terenie wymiany kotłów na nowoczesne węglowe. Można się spodziewać, że odbiorcami nowego paliwa byliby także nie tylko właściciele domów jednorodzinnych,
posiadający piece CO, ale również gospodarka komunalna. Obecnie sprawa zanieczyszczenia powietrza nad Śląskiem i Podbeskidziem stała się już wspólnym problemem Polski i Czech. Jesienią 2011 r. w Pradze ministrowie środowiska obu krajów podpisali memorandum w sprawie wspólnych działań na rzecz poprawy jakości powietrza w obszarze przygranicznym. Takie działania mają objąć redukcję zanieczyszczeń zarówno w województwie śląskim, jak i w kraju morawsko-śląskim. Do tego celu wykorzystane zostaną także fundusze unijne. Szefowie obu resortów zobowiązali się ponadto do wymiany informacji, stworzenia map zanieczyszczeń oraz realizacji wspólnego projektu modernizacji przemysłu w Polsce i Czechach. Andrzej Wiśniewski
45
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | IT
Ekologiczna korzyÊç z chmury obliczeniowej Alternatywà dla własnej sieci komputerów i serwerowni jest zespół terminali wykazujàcych minimalne zu˝ycie energii, podłàczony do chmury obliczeniowej. W przejÊciu, z tradycyjnego modelu u˝ytkowania informatyki na usługi chmurowe, kryje si´ ogromny potencjał zmniejszenia wpływu komputerów na Êrodowisko W 2011 r. sprzedaż usług chmurowych w Polsce przekroczyła 36 mln dolarów. Prognozuje się, że w ciągu trzech lat ta wartość wzrośnie o jedną trzecią. Oznacza to, że w 2014 r. polski rynek tego rodzaju usług będzie wart blisko 50 mln dolarów. Nic dziwnego, że działające w Polsce firmy informatyczne wiążą z chmurami
obliczeniowymi nadzieję na rozwój i zysk. Na razie tylko co piąta polska firma ma do czynienia z technologią informacyjną (IT) jako usługą – wynika z tegorocznych badań Canalys. Choć tego rodzaju outsourcing zainteresował do tej pory niewielką część polskich użytkowników, to
Cloud Computing vs Tradycyjny Model Usług IT
10-20%
Samodzielna obsługa
Brak
Dostawa usług
Tygodnie
Minuty
Zarządzanie zmianą
Miesiące
Dni/Godziny
Zwalnianie zasobów i usług
Tygodnie
Minuty
Model odpłatności
Stałe koszty
Granularnie
Zwrot z nowych inwestycji
Lata
Miesiące
Cloud Computing rozszerza możliwości biznesu i IT
70-90% Nieograniczona
Chmury nad wodą Automatyzacja
Wykorzystanie zasobów
Standaryzacja
Tradycyjne IT
Wirtualizacja
Cloud Computing
Atrybuty
Rozwiązania Cloud Computing
Tradycyjne rozwiązania IT
Źródło materiały IBM Polska
46
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
akurat liczba firm korzystających z chmury jednak rośnie. – Już sama wirtualizacja pozwala zredukować liczbę serwerów przez dociążenie aplikacjami tych, które już posiadamy, ale nie wykorzystujemy w pełni. Chmura dodatkowo zwiększa ten efekt. Dzięki grupowaniu zasobów w pule, a następnie dynamicznemu ich przydzielaniu, w zależności od bieżącego zapotrzebowania, można jeszcze lepiej wykorzystać posiadane zasoby, co nie jest obojętne dla środowiska – ocenia Bartłomiej Machnik, menedżer produktu w Microsoft Polska.
Infrastruktura IT, np. serwery, czy przestrzeń dyskowa jako usługa – IaaS (Infrastructure as a Service), platforma IT, np. do budowania i rozwoju aplikacji jako usługa – PaaS (Platform as a Service), oprogramowanie jako usługa – SaaS (Software as a Service) oraz komunikacja jako usługa – CaaS (Communications as a Service), to najpopularniejsze usługi chmurowe. Różnią się od siebie rodzajem serwisu, a łączy je udostępnianie zasobów IT z zewnątrz, z chmury obliczeniowej.
Przemysł | IT
Tomasz Jaworski z Hewlett-Packard Polska zauważa, że firmy, które przenoszą swoje zasoby IT do chmury, szybko notują efekty ekologiczne – spada zużycie prądu i nie ma konieczności utylizacji sprzętu po zakończeniu jego eksploatacji. – Jednak tam, gdzie znajdują się największe centra komputerowe udostępniające usługi chmurowe, sytuacja jest dokładnie odwrotna, np. roczne zużycie energii elektrycznej przez komputery Google wynosi ok. 3 mld kilowatogodzin, czyli mniej więcej tyle, ile zużywa duże miasto – wskazuje Jaworski. Również koszty utylizacji zużytego sprzętu idą tam w dziesiątki milionów dolarów. Łukasz Piątkowski z SAP Polska zauważa, że serwisy chmurowe są na ogół oferowane przez wielkie centra przetwarzania danych, które pozwalają dostawcom na uzyskanie efektu skali i masowe obsługiwanie dużej liczby użytkowników. – Ogromne serwerownie lokalizowane są w pobliżu dużych zbiorników wodnych lub nad rzekami. Dzięki temu chłodzenie odbywa się przy wykorzystaniu naturalnych metod, które eliminują niekontrolowaną emisję ciepła i innego typu zanieczyszczeń do środowiska naturalnego – podkreśla Piątkowski.
Mniejsza uciążliwość Jednak technologia informacyjna z chmury obliczeniowej, to kusząca alternatywa dla utrzymywania własnego centrum danych i sieci komputerowej, szczególnie dla małych i średnich firm. Dlaczego? Bo mają one mniejsze zasoby IT i cechują się większą elastycznością w działaniu. Zmiana modelu korzystania z narzędzi technologii informacyjnej, z tradycyjnego - na usługowy z chmury, jest dla nich łatwiejsza do wprowadzenia. – W firmie, która całkowicie przeniosła swoje zasoby sprzętowe
i aplikacyjne do chmury, nie zobaczymy rozbudowanej serwerowni z systemami chłodzenia czy zasilania awaryjnego. Nie poniesie ona wysokich kosztów poboru prądu związanych z utrzymaniem centrum danych, a co za tym idzie, nie przyczyni się do emisji CO2 do środowiska. Na biurkach pracowników zamiast tradycyjnych komputerów PC, bądź laptopów, będą stały energooszczędne terminale podłączone bezpośrednio do zasobów informatycznych umieszczonych w chmurze – mówi Tomasz Jangas z Hitachi Data Systems. – Jeśli taką organizację pomnożymy przez tysiące potencjalnych firm i instytucji publicznych, to łatwo
dostrzec ogromny potencjał zmniejszenia uciążliwości dla środowiska, jaki wiąże się z przejściem na usługi chmurowe – dodaje.
Koniec z marnotrawstwem Jak twierdzi Adam Duda z Epifor Software Poland, moc większości serwerów i komputerów jest wykorzystywana w małej części. – Niezależnie od cząstkowego ich obciążenia, urządzenia te muszą być jednak podłączone do prądu i chronione systemami chłodzącymi. W efekcie pochłaniane są olbrzymie zasoby energii na działanie i chłodzenie serwerów, a ich moc
Mniejsze koszty i wygoda klienta Piotr Pietrzak, Chief Technologist w IBM Polska Cloud Computing to przede wszystkim efektywny kosztowo i wydajny model świadczenia usług pozwalający na szybkie dostarczanie rozwiązań dopasowanych do potrzeb biznesowych klienta. Poprzez szybkie dostarczanie rozwiązań należy rozumieć zarówno krótki czas realizacji jak i znacząco skrócony okres związany z definiowaniem wymagań. Ponadto specyfika rozwiązań pozwala na znaczące skrócenie czasu realizacji żądań zmiany. Odpowiednie połączenie benefitów wirtualizacji, standaryzacji i automatyzacji pozwala w efekcie końcowym na duże obniżenie kosztów inwestycyjnych i utrzymaniowych, z jednoczesnym zapewnieniem biznesowi przedsiębiorstwa bardzo elastycznej i efektywnej platformy usług informatycznych. Wymierne korzyści z wprowadzenia rozwiązań Cloud Computing to: ■n iższe koszty inwestycyjne dzięki wirtualizacji zasobów, ■e fekt skali w wykorzystaniu zwirtualizowanej infrastruktury, co podnosi w sposób znaczący efektywność, ■ samodzielne zarządzanie usługami, minimalny zakres wsparcia, łatwy dostęp do usług dzięki rozwiązaniom Self-Service, ■ automatyzacja powtarzalnych zadań, a przez to niższe koszty operacyjne, ■ uproszczenie rozwiązań, w konsekwencji obniżenie kosztów obsługi i zarządzania dzięki standaryzacji rozwiązań i usług. Największą przeszkodą przenoszenia przetwarzania do chmury publicznej jest obawa o utratę kontroli nad posiadanymi danymi, w związku z przechowywaniem ich na współdzielonej infrastrukturze. Dlatego też, wiele firm decyduje się na budowę rozwiązań opartych o chmurę prywatną lub hybrydową.
47
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Przemysł | IT
Ograniczenie liczby sprzętu i poboru mocy
Źródło Fotolia.pl
obliczeniowa jest wykorzystywana jedynie w niewielkim stopniu – przekonuje Duda. – Obecnie na dysku każdego komputera marnują się dziesiątki czy wręcz setki gigabajtów wolnego miejsca, które w przypadku usług chmurowych mogłyby zostać efektywnie wykorzystane. Korzystając z chmury użytkownik płaci jedynie za te zasoby pamięci masowej i mocy obliczeniowej, z których faktycznie korzysta. Finansowa i ekologiczna różnica jest oczywista – zaznacza. Chmura to także elastyczność form pracy. Modyfikacja dokumentów w czasie rzeczywistym, w firmowym systemie IT, nie wymaga już fizycznej obecności w firmie. Z każdego miejsca, mając dostęp do internetu, można uzyskać dojście do systemu technologii informacyjnej i zdalnie pracować. Krzysztof Polak
Efekt konsolidacji zasobów HP W latach 2005–2010 korporacja Hewlett-Packard konsolidowała 85 swoich centrów komputerowych. Po zakończeniu tego procesu ich funkcje z powodzeniem podjęło jedynie 6 centrów. Pozwoliło to obniżyć koszty działania korporacyjnych centrów o 1 mld dolarów rocznie i zmniejszyć zużycie energii o 60 procent.
48
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Andrzej Kontkiewicz – regional SE manager Eastern Europe VMware Global: Z założenia chmura bazuje na wirtualizacji. Efektem wirtualizacji zasobów IT jest zmniejszenie liczby serwerów obsługujących aplikacje. Typowy serwer pobiera 400 W mocy, a jego możliwości są wykorzystywane zaledwie w 7 procentach. Oznacza to, że efektywna obsługa aplikacji wymaga jedynie 28 W. Pozostałe 372 W mocy bezproduktywnie zasila serwer i powoduje, że urządzenie się nagrzewa. Trzeba kolejnej dostawy energii, by je schłodzić i w ten sposób ustrzec przed awarią. A przecież w serwerowi czy centrum danych nie pracuje jeden serwer, lecz kilkadziesiąt. Bez chłodzenia, takie pomieszczenie szybko zamieniłoby się w saunę i miejsce sprzyjające awariom sprzętu. Niepotrzebne ciepło musi być odprowadzane z serwerowi na zewnątrz. Nie ma żadnego odzysku energii. Dochodzi więc do strat energii, co oczywiście jest szkodą dla środowiska. Wirtualizacja powoduje, że serwer, którego moc obliczeniowa była dotychczas wykorzystywana jedynie w części, zaczyna działać na pełnych obrotach. W związku z tym można kilkakrotnie zredukować liczbę sprzętu i ograniczyć pobór energii – na serwerownię i jej chłodzenie. Drugim efektem wirtualizacji jest ograniczenie liczby sprzętu, który z czasem trzeba będzie utylizować. Konstruowanie, a jeszcze bardziej utylizowanie komputerów, to zadania pracochłonne i energochłonne oraz nieobojętne dla środowiska. Na przeprowadzeniu wirtualizacji zasobów IT można osiągnąć efekty ekologiczne. Przeniesienie tych zasobów do chmury te efekty potęguje. Taki krok pozwala zredukować własną infrastrukturę IT i korzystać z usług wyspecjalizowanego, zewnętrznego dostawcy.
Sposób na ekologiczną serwerownię Andrzej Dopierała – prezes zarządu Oracle Polska Jednym z typowych działań proekologicznych, jakie podejmują użytkownicy systemów IT, jest wdrożenie rozwiązań, które pozwalają na zmniejszenie zużycia energii w centrum przetwarzania danych. Ze względu na to, że w takim pomieszczeniu ustawione są serwery i inny sprzęt komputerowy, jest ono często nazywane serwerownią. Rozwój technologii powoduje, że dziś serwerownie łatwiej mogą stać się „zielone”, niż jeszcze 3–5 lat temu. Wystarczy zadbać o technologiczne wsparcie dla diagnostyki wydajności i optymalizacji działania baz danych i serwerów aplikacji. Dzięki temu możliwe będzie zmniejszenie zapotrzebowania na zasoby obliczeniowe i wiążące się z tym zapotrzebowanie na energię. Kolejnym krokiem może być przeprowadzenie kompresji danych i zoptymalizowanie zarządzania cyklem życia informacji. Dzięki takim rozwiązaniom można istotnie zredukować zapotrzebowanie na zasoby pamięci masowej, a w konsekwencji zmniejszyć zużywanie energii. Efekt ekologiczny można osiągnąć, sięgając po nowoczesne, zintegrowane narzędzia sprzętowo-aplikacyjne. To jest gotowy do użycia produkt, a nie, jak dawniej, półprodukt, który dopiero firmowi informatycy musieli wdrożyć i oprzyrządować. Rozwiązania sprzętowo-programowe wykorzystują inteligentne algorytmy optymalizacji dostępu baz danych do urządzeń dyskowych, a także kompresję i mechanizmy buforowania danych w pamięciach masowych. Dzięki temu możliwe jest utrzymanie wydajnej i pojemnej konfiguracji urządzeń dyskowych dla baz danych, przy możliwie minimalnej liczbie uruchomionych dysków fizycznych.
„Trzymaj z Puszczą!” -
nowe projekty dla Białowieży
Źródło Fotolia.pl
Puszcza Białowieska nie odpuszcza. Resort Êrodowiska ogłosił kolejnà koncepcj´ rozwoju jej regionu i ochrony tego jedynego polskiego rezerwatu wpisanego na list´ Âwiatowego Dziedzictwa LudzkoÊci. Ale plany dla puszczy majà te˝ parlamentarzyÊci. Popiera je ministerstwo rozwoju regionalnego
49
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Samorząd
Miał tu być jeszcze większy park narodowy – o ok. 20 tys. hektarów. W konsekwencji zająłby aż 49 proc. powierzchni Puszczy Białowieskiej. W ślad za tym przewidziano inwestycje w rozwój regionu. Na projekt przewidziano 100 mln zł dotacji dla gmin Białowieża, Hajnówka i Narewka, wydatkowanych w latach 2010-214. Ale nic z tego nie wyszło. Białowieski Program Rozwoju, zainicjowany przez ministerstwo środowiska, poniósł fiasko. Lokalne władze samorządowe nie zgodziły się na poszerzenie parku.
Centrum od projektów Teraz ministerstwo środowiska ma nowy pomysł. W maju ogłosiło długofalowy, strategiczny projekt, do którego zachęca - „Trzymaj z Puszczą!”. Najpierw powstanie tam we współpracy z Białowieskim Parkiem Narodowym, nowoczesne centrum tworzenia i realizacji wieloletnich programów dla rozwoju puszczy i jej mieszkańców. Centrum będzie określać konkretne potrzeby mieszkańców oraz instytucji i na tej podstawie będą opracowywane projekty oraz pozyskiwane środki na ich realizację. Obecnie mówi się o przedsięwzięciach na lata 2012-2015. – W pierwszej kolejności inicjujemy trzyletni projekt, w którym określone zostaną strategiczne, wieloletnie działania. Pytanie, które sobie zadajemy, to nie jak Puszcza Białowieska będzie wyglądała za dwa czy pięć lat, ale jaką puszczę będą odwiedzali ludzie w 2020, -30 czy -50 roku i jak będzie się żyło mieszkańcom tego regionu – mówił Marcin Korolec, minister środowiska, prezentując nowy program dla tego regionu na spotkaniu z przedstawicielami mieszkańców regionu Puszczy Białowieskiej i organizacji pozarządowych (w Warszawie) . Organizacyjnie ma to wyglądać tak, że kierunki pracy zespołu będzie
50
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
wyznaczał komitet sterujący. Do komitetu wejdą przedstawiciele samorządów, Lasów Państwowych, Białowieskiego Parku Narodowego, Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), wojewódzkiego funduszu ochrony środowiska, ministerstwa środowiska oraz organizacji pozarządowych. Pieniądze uruchomi NFOŚiGW - w tym roku i w kolejnych latach zadba on o środki na wsparcie dla regionu z różnych źródeł, w wysokości ok. 35 mln złotych. Poza tym finanse mają pochodzić m.in. z puli unijnej oraz Funduszu Leśnego. Ostateczne potrzeby zostaną sprecyzowane po zidentyfikowaniu potrzeb i określeniu konkretnych zadań. Obecnie dostępne są środki NFOŚ-iGW na realizację trzech programów priorytetowych: ■ „Ochrona przyrody i krajobrazu” – 10 mln zł, ■ „Ochrona obszarów cennych przyrodniczo” część 1 „Zrównoważony rozwój rejonu Puszczy Białowieskiej” – ponad 18 mln zł, ■ „Ochrona obszarów cennych przyrodniczo” część 3 „Wsparcie działań Białowieskiego Parku Narodowego ze środków przekazanych przez EkoFundusz” – ponad 9 mln złotych. – Jesteśmy pewni, że pieniędzy z różnych źródeł na dobre projekty nie zabraknie. Obecnie problemem jest zbyt niskie wykorzystanie pieniędzy unijnych, szacowane na poziomie 15-20 proc. – podkreślał Janusz Zaleski, Główny Konserwator Przyrody. Jak zapowiedziano, działanie centrum będzie skoordynowane z inwestycjami finansowanymi oraz tymi uruchamianymi w regionie Puszczy Białowieskiej przez Lasy Państwowe – włączone we wspólne resortowe działania na rzecz puszczy. Wartość tych działań szacuje się na 17 mln złotych. Obejmują one m.in. modernizację dróg, budowę ścieżek edukacyjnych i infrastruktury turystycznej.
Urządzą las Zgodnie z zatwierdzonym i jednocześnie ogłoszonym już dokumentem „Plan Urządzania Lasu”, Lasy Państwowe będą realizować działania przyrodnicze na terenie Puszczy Białowieskiej przez kolejnych 10 lat. Zapowiedziano przy tym, że pozyskanie drewna zostanie utrzymane na zmniejszonym, minimalnym poziomie 48,5 tys. m sześc. na rok. Jest to limit wprowadzony przez resort środowiska po fiasku Białowieskiego Programu Rozwoju. Ministerstwo zakazało też wtedy polowań w obwodach łowieckich w otulinie parku. Wspomniana ilość pozyskiwanego drewna, jak zauważa resort, odpowiada potrzebom mieszkańców regionu Białowieży. Deklaruje przy tym, że pod pełną ochroną pozostaną wszystkie drzewa, których wiek przekracza 100 lat. Dla powiększenia dostępności surowca opałowego dla ludności, w ramach działania centrum projektów, uruchamiane będą dodatkowe inicjatywy, np. plantacje biomasy. W gminie Białowieża zostanie wybudowana ścieżka edukacyjna „Orlik” i dwie wieże obserwacyjne. Powstanie też parking przy Rezerwacie Pokazowym Zwierząt, a ścieżka edukacyjno-turystyczna „Żebra Żubra” zostanie zmodernizowana. Łączny koszt zadań dla gminy Białowieża wyniesie ponad 3 mln złotych. W gminie Narewka przewiduje się natomiast modernizację ogrodu edukacyjnego przy siedzibie nadleśnictwa Browsk, budowę ścieżki edukacyjnej „Orlik” oraz wieży widokowej (w ramach projektu ochrony żubra). Łączny koszt wyniesie ponad 6,5 mln złotych. Również w Hajnówce powstanie ścieżka edukacyjna, a Warsztat Główny Kolejek Leśnych zostanie wyremontowany. Wartość planowanych prac to ponad 6 mln złotych. Ochroną będą też objęte zasoby puszczy znajdujące się poza obszarem parku narodowego, które nie
Źródło Fotolia.pl
podlegają ochronie rezerwatowej. Decyzją ministra, za lasy ochronne uznano 36 367,70 hektarów drzewostanów stanowiących najcenniejsze fragmenty rodzimej przyrody, drzewostanów nasiennych, lasów stanowiących ostoje zwierząt i stanowiska roślin podlegających ochronie, lasów chroniących gleby i zasoby wód. Za 6 mln zł dotacji dla gmin Białowieża, Narewka i Hajnówka, powstaną kolektory słoneczne i przydomowe oczyszczalnie ścieków. Umowy na dofinansowania w ramach tego projektu proekologicznego były podpisywane w 2011 roku.
Jak poseł z senatorem Nowa inicjatywa ministerstwa środowiska na razie została oficjalnie zaprezentowana zainteresowanym. Przyjęli ją dobrze. Ale to nie jedyna wizja dla regionu białowieskiego, na którą liczą lokalne samorządy. O pieniądze dla puszczy zabiegają dwaj parlamentarzyści z Podlasia: poseł Robert Tyszkiewicz i senator Włodzimierz Cimoszewicz. Wizję swojego projektu „Zrównoważonego Rozwoju Regionu Puszczy Białowieskiej” przedstawili oni w kwietniu 2011 roku. Przewidują, że potrzeba na to kilkudziesięciu milionów euro.
W założeniach ma to być jeden z priorytetów unijnego programu Rozwój Polski Wschodniej przewidzianego na lata 2014-2020, w nowej perspektywie finansowej. Programem sygnowanym przez podlaskich parlamentarzystów ma być objętych 10 jednostek samorządu terytorialnego - powiat hajnowski i gminy: Białowieża, Hajnówka, Hajnówka miasto, Narew, Narewka, Czyże, Czeremcha, Dubicze Cerkiewne, Kleszczele. Jak nam powiedziała Anna Mierzyńska, dyrektor biura poselskiego Roberta Tyszkiewicza, program ma służyć rozwojowi regionu z zachowaniem wszelkich norm ochrony przyrody. Dostosowanie terenu do wymogów ochrony środowiska ma polegać np. na budowie sieci kanalizacyjnych, zagospodarowaniu odpadów i wykorzystywaniu odnawialnych źródeł energii. Pomysł ma mocne poparcie ministerstwa rozwoju regionalnego. Co ważne, ma szanse stać się systemowym rozwiązaniem rozwojowym dla wielu obszarów przyrodniczych, które łączą podobne problemy i ograniczenia, jak w przypadku Puszczy Białowieskiej. W każdym razie już w ubiegłym roku ministerstwo to wystąpiło z konkretną propozycją
do samorządów. Zapowiedziało przekazanie gminom kilku milionów złotych na przygotowanie inwestycji – pod warunkiem, że złożą one wnioski dotyczące konkretnych propozycji, istotnych dla rozwoju powiatu hajnowskiego. W połowie sierpnia 2011 r. wnioski takie trafiły do ministerstwa rozwoju regionalnego i następnie, z jego pozytywną opinią, zostały przekazane do ministerstwa finansów. Pieniędzy jednak nie ma. Na resort finansów naciska w tej sprawie nie tylko poseł czy wojewoda podlaski, ale także Iwona Wendel, wiceminister rozwoju regionalnego, która odpowiada za przygotowanie programu Rozwój Polski Wschodniej. – Wypłaty z rezerw budżetowych ministerstw zostały wstrzymane – wyjaśnia Anna Mierzyńska, dyrektor biura poselskiego. Winien temu jest przede wszystkim kryzys i trudna sytuacja finansowa w Unii Europejskiej. Prace z władzami lokalnymi i ekspertami jednak nie ustają. Na temat dalszych losów programu podlaskich parlamentarzystów będzie dyskusja m.in. na planowanym w czerwcu spotkaniu w Białymstoku, z udziałem wiceminister Iwony Wendel. Iwona Jackowska
51
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Samorząd
Puszcza Kampinoska wolna od śmieci
Źródło Robert Gembara
Podwarszawska gmina Izabelin jako pierwsza w kraju obj´ła władztwo nad odpadami komunalnymi według zasad, które wprowadza ustawa o utrzymaniu porzàdku i czystoÊci w gminach. Samorzàd bardzo ambitnie podszedł do swojego nowego obowiàzku. PrzemyÊlany system kar i zach´t finansowych spowodował, ˝e prawie wszyscy mieszkaƒcy gminy selekcjonujà odpady, a z pobliskiej puszczy znikn´ły dzikie wysypiska
52
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Samorząd
Położona na obszarze Kampinoskiego Parku Narodowego gmina Izabelin jest prawdopodobnie pierwszą w Polsce, która od początku tego roku wdrożyła nowy system zarządzania odpadami komunalnymi. Jest on całkowicie zgodny z ustawą z 1 lipca 2011 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Oddaje ona samorządom całkowite władztwo nad odpadami komunalnymi. Gminy mają czas na wdrożenie nowych przepisów do końca czerwca 2013 roku. Do tego czasu muszą zorganizować na swoim terenie system odbioru oraz przetwarzania odpadów komunalnych. W zamian za te usługi będą pobierać od mieszkańców specjalną opłatę za zagospodarowanie odpadów.
Przewidzieli rewolucję – Izabelin wyprzedził inne samorządy w kraju, o co najmniej trzy miesiące, we wdrażaniu nowych przepisów. Było to możliwe dzięki temu, że przygotowania do uruchomienia systemu trwały ponad dwa lata – informuje Agnieszka Sobczak, zastępca wójta gminy Izabelin. Jak zaznacza, wszystkie obowiązujące dziś procedury i standardy były konsultowane z mazowieckim urzędem marszałkowskim. Zgodnie z nowym obowiązkiem prawnym, gmina musiała też organizować konkurs na odbiór odpadów na swoim terenie. W izabelińskim przetargu wygrało warszawskie MPO. Samorząd podpisał z firmą kontrakt na cztery lata. Wartość umowy to 4,1 mln złotych. MPO zobowiązało się m.in., że w ciągu tego okresu nie podniesie cen swoich usług. Odpady odbierane są w Izabelinie z posesji mieszkańców dwa razy w miesiącu. O terminach wywozu poszczególnych frakcji informowani są oni poprzez ulotki wrzucane do ich skrzynek pocztowych. Obowiązkiem wszystkich jest segregowanie odpadów. Do worków żółtych zbierane
są: plastik, szkło, opakowania oraz puszki metalowe. Natomiast do niebieskich: suchy papier, tektury i tekstylia. Pozostałe, tzw. mokre odpady, trafiają do zwykłych pojemników jako tzw. odpad mieszany. Od połowy kwietnia gmina uruchomiła dodatkową, bezpłatną usługę wywozu odpadów zielonych: skoszonej trawy, liści, drobnych gałęzi, chwastów i innych roślin. Worki zabierane są z posesji pod warunkiem, że nie ma w nich innych, niedozwolonych odpadów. Z początkiem tego roku w Izabelinie zaczął także działać, położony na terenie pobliskiej oczyszczalni ścieków „Mokre Łąki”, punkt zbiórki odpadów wielkogabarytowych oraz elektrośmieci. Można tam przywozić praktycznie całe zużyte wyposażenie domu (wszystkie domowe sprzęty RTV/AGD oraz meble), z wyjątkiem starych okien, gruzu oraz starych opon.
Metodą pogłównego Mieszkańcy, którzy segregują odpady, płacą stawkę zryczałtowaną – tj. 8 zł od osoby miesięcznie. Natomiast ci, którzy tego nie robią, płacą dwa razy więcej. Mając do wyboru cztery ustawowe możliwości przy ustaleniu opłaty za gospodarowanie odpadami: od każdego mieszkańca, od ilości zużytej wody z danej nieruchomości, od powierzchni lokalu mieszkalnego lub od tzw. gospodarstwa domowego, Izabelin wybrał pierwsze rozwiązanie – czyli tzw. pogłówne. Zdaniem ekspertów, jest to najtrudniejszy wariant spośród wszystkich dopuszczonych przez ustawodawcę. Opłata ta jest bowiem ustalana według deklaracji mieszkańców o faktycznym zamieszkiwaniu pod danym adresem, a nie na podstawie faktu ich zameldowania. Stąd też uważa się, że gminy wybierając taką opcję, będą miały spore problemy z ustaleniem, kto faktycznie przebywa pod
danym adresem zamieszkania. Zadania tego nie ułatwi im także zniesienie od przyszłego roku obowiązku meldunkowego, który mógłby być pomocny w tworzeniu wyjściowych baz danych i egzekwowaniu należności. W Izabelinie urzędnicy również mieli z tym trudności. – Wykorzystaliśmy wiele baz danych, aby sprawdzić, kto faktycznie zamieszkuje na danej nieruchomości. Do tego celu posłużyły nam m.in. wykazy ewidencji gruntów, deklaracje podatkowe, spis numerów porządkowych budynków, listy wyborcze, listy uczniów w szkołach oraz dane dotyczące zużycia wody i kanalizacji – wylicza Agnieszka Sobczak.
Segregują prawie wszyscy Wysiłek urzędników nie poszedł na marne. Okazało się, że w gminie zamieszkuje więcej osób, niż się tego spodziewano. Według danych GUS za 2004 r. powinno ich być 9 905, a z nadesłanych w tym roku deklaracji wynika, że jest ich obecnie 11 500. Wynik ten jest efektem prawdopodobnie tego, że wiele osób mieszka w gminie bez przestrzegania obowiązku meldunkowego. Dziś, jak twierdzą władze samorządowe, nowym systemem zagospodarowania odpadów objętych jest 10 567 osób, co stanowi ok. 97 proc. wszystkich mieszkańców, którzy figurują w ich bazie. Aż 91 proc. z nich segreguje odpady. – To nas bardzo cieszy, bo daje nadzieję na uzyskanie dobrych wyników, jeśli chodzi o ustawowe normy odzysku odpadów – mówi wprost zastępczyni wójta. Dodaje, że według sprawozdania, które gmina otrzymała od MPO, w pierwszym kwartale tego roku w Izabelinie i ościennych miejscowościach zostało odebranych 432,46 Mg (megagram czyli tona –red.) zmieszanych odpadów komunalnych, które trafiły następnie na
53
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Samorząd
Źródło Fotolia.pl
kompostowanie oraz 22,87 Mg zmieszanych odpadów opakowaniowych, które zostały przerobione na inny surowiec. Odpady te zostały pocięte i rozdrobnione za pomocą kruszarek i młynów. Następnie, w wyniku procesu regranulacji metodą wytłaczania, powstał z nich regranulat, który został wykorzystany jako surowiec lub dodatek w produkcji innych wyrobów. – Sprawozdanie przesłane przez MPO właśnie podlega naszej weryfikacji, do czego jesteśmy również zobowiązani ustawą. Z naszych bardzo wstępnych danych wynika jednak, iż ilość odpadów segregowanych odebranych w I kwartale 2012 r. wynosi 134,83 Mg, a nie jak wykazuje operator w sprawozdaniu, jedynie 22,87 Mg – mówi Agnieszka Sobczak.
54
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Tak duża różnica w danych może wynikać stąd, że firma odbierająca odpady nie rejestruje dokładnej ilości odebranych worków od poszczególnych mieszkańców. Natomiast urzędnicy w Izabelinie liczą dokładnie nie tylko wywiezione worki, ale także każdy grosz. Ustawa przewiduje bowiem, że samorząd z opłat musi utrzymać bieżące funkcjonowanie systemu (czyli praktycznie całą administrację potrzebną do bieżącej obsługi), ale już nie kosztochłonne inwestycje związane z jego np. modernizacją czy rozbudową.
Dopłacą z budżetu Stąd też włodarze gminy liczą się z tym, że usługa odbioru i utylizacji odpadów będzie deficytowa i trzeba
będzie do niej dopłacać z budżetu. Skąd biorą się takie obawy? Stąd, że nowa ustawa jest wadliwie skonstruowana i gminie ciężko jest wyegzekwować płatności. Zaledwie po kilku miesiącach od wdrożenia nowego systemu urzędnicy skierowali już do sądu kilka wniosków przeciwko niesolidnym płatnikom. Z opłatami zalegają zarówno mieszkańcy, jak i lokalne przedsiębiorstwa. Te ostatnie winne są spore kwoty, przekraczające obecnie po 10 tys. złotych. – Liczymy się z tym, że będziemy musieli dopłacać za tych mieszkańców, którzy będą się uchylali od obowiązku. Mamy specjalny fundusz na likwidację dzikich wysypisk w gminie, z którego pokryjemy te niedobory – tłumaczy zastępczyni wójta. A za co gmina będzie usuwała dzikie śmietniska, które powstają w Puszczy Kampinoskiej? – Od czasu, kiedy mamy nowy system odbioru odpadów, w którym ludzie płacą stałą kwotę miesięczną, bez względu na to, ile odpadów wytwarzają, przestało się im opłacać wyrzucanie odpadów do lasu. W puszczy i na jej obrzeżach, a także na ulicach i w przydrożnych rowach, zrobiło się bardzo czysto – zapewnia Agnieszka Sobczak. Izabelin jest w wyjątkowo komfortowej sytuacji finansowej i może nie martwić się, skąd weźmie środki na utrzymanie systemu odpadowego, o czym inne gminy w Polsce - mogą tylko pomarzyć. Mimo, że jest położony w blisko 80 proc. na obszarze przyrodniczo chronionym, z całkowitym zakazem prowadzenia wielu inwestycji, dochody (głównie wpływy z PIT) są bardzo wysokie. To jedna z niewielu gmin wiejskich, która odprowadza do Skarbu Państwa tzw. janosikowe. W ubiegłym roku było to aż 1,7 mln złotych. Więc zaśmiecenie jej raczej nie grozi. Katarzyna Bartman
Beskidy uratowane
Źródło Fotolia.pl
z ekologicznej katastrofy Beskidzkie lasy zaczynajà o˝ywaç po gigantycznych zniszczeniach wywołanych przez korniki. Skutki ekologicznej katastrofy, która ogołociła stoki w rejonie Wisły, Istebnej i wielu innych gmin w powiecie cieszyƒskim, b´dà jednak długo usuwane – Ładnie zrobi się już za pięć lat. Ale na pełną odbudowę lasu potrzeba wieku – mówi Witold Szozda, nadleśniczy Nadleśnictwa Wisła. Jeszcze kilka lat temu całe połacie gór straszyły rudawym kolorem ginących świerków. Pozbawione igieł drzewa można było spotkać na 60 tys. ha lasów. Mieszkańcy początkowo sądzili, że przyczyną wymierania drzew jest zanieczyszczone powietrze znad zakładów w czeskim Trzyńcu.
W rzeczywistości ekologiczną bombę, która eksplodowała w 2006 r., podłożono jeszcze w XIX wieku. Zrobili to Habsburgowie, będący wówczas właścicielami dużej części beskidzkich terenów. A decyzje, których fatalne skutki objawiły się dopiero w naszych czasach, sprowokował gwałtowny rozwój przemysłu. Szybko powstające zakłady potrzebowały surowca. W Węgierskiej Górce zaczęła działać huta szkła i zakład suchej destylacji drewna,
w Złatnej kolejna huta szkła, w Milówce fabryka papieru. Habsburgowie rozpoczęli masowy wyrąb lasów dla pozyskania budulca. Wtedy w Beskidach przeważały buki, jawory i jodły. Dwa pierwsze, ze względu na świetne właściwości energetyczne, używane były w rozbudowujących się hutach do wytwarzania węgla drzewnego. Świerka było mniej. Ale znakomicie nadawał się do celów budowlanych – używano go m.in. do produkcji
55
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Ekologia | Lasy
stempli stosowanych do podpierania i obudowywania chodników w kopalniach.
Wszechwładny świerk Świerk był przy tym niezwykle wydajny, zapewniając ok. 1,2 tys. kubików drewna na hektar. Dlatego sadzono go coraz więcej, aż zmieniła się struktura drzewostanu. Na terenie Wisły, na niektórych stokach świerki zaczęły stanowić 100 proc. wszystkich nowych drzew. Popyt był tak ogromny, że sadzonki sprowadzano skąd tylko się dało, m.in. z rejonu austriackich Alp, a nawet spod Wiednia i z Transylwanii. Wprowadzono zasady niemieckiego leśnictwa: gospodarka leśna została podporządkowana polityce uzyskiwania maksymalnych przychodów, co początkowo dało bardzo dobre efekty. Świerki znakomicie przyjęły się w dobrych warunkach glebowych i klimatycznych (duża ilość opadów, znaczna wilgotność powietrza). Dzięki wytrzymałości i plastyczności cenione były w całej Europie. A przede wszystkim dawały olbrzymią rentę gruntową, której nie mógł dostarczyć żaden inny gatunek drzewa w tej strefie klimatycznej. Ale po kilkudziesięciu latach ta monokultura zaczęła przynosić skutki odwrotne od zamierzonych. Okazało się, że lite świerkowe drzewostany nie są przystosowane do tego środowiska. – Wcześniej nikt nie wiedział ani o genach, ani o tym, że świerk rosnący na wysokości 200 metrów nad poziomem morza różni się od tego, który porasta regiel górny – mówi Mirosław Nowak, naczelnik Wydziału Ochrony Lasu w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Wyszło na jaw, jak ważne jest pochodzenie nasion, z których hoduje się sadzonki. Że nie mogą być sprowadzane z miejsc przypadkowych, ponieważ potomek drzewa rosnącego w dolinie, nie będzie
56
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
się prawidłowo rozwijał w górach. Początek wymierania świerków zaczął się już pod koniec lat 50-tych ubiegłego wieku w reglu dolnym Beskidu Małego i Śląskiego. W kolejnych dekadach klęska zaczęła się rozszerzać.
Królestwo kornika Na wymieranie drzew złożyło się wiele przyczyn. Jedną z nich były niekorzystne procesy zachodzące w glebie, która ulegała coraz większemu zakwaszeniu. Na przykład w gminie Ujsoły odczyn kwasowości sięgnął Ph 3 - to więcej niż w przypadku cytryny. Niekorzystny układ wiatrów wiejących z kierunków południowo-zachodnich przynosił zanieczyszczenia z rejonu Karwiny, Ostrawy i Trzyńca. Do tego dochodziły zanieczyszczenia z terenu Górnego Śląska. W rezultacie prawie 6,8 tys. ha lasów z okolic Wisły oraz Istebnej zostało zaliczonych do I strefy zagrożenia przemysłowego, a 1,6 tys. do II strefy – w niektórych miejscach jony glinu przekroczyły dopuszczalne normy od 100 do 1000 razy. Do tego dołożyły się grzyby: drzewa były atakowane przez opieńki, które rozkładają 30-50 proc. korzeni, powodując ich gnicie. To z kolei przyciągało kornika, który wgryzał się w wysuszoną korę odciętą od soków. Obrazu klęski dopełniła pogoda. Świerki potrzebują do prawidłowego wzrostu niewielkiej ilości ciepła i dobrze znoszą mrozy w zimie. Jednak szkodzą im przymrozki, często występujące w Wiśle na przełomie maja i czerwca. Fatalne skutki miały też susze, które wystąpiły na Podbeskidziu - w 2006 r. lato było najsuchsze i najgorętsze w całym powojennym okresie pomiarów meteorologicznych. Negatywne skutki dla drzew przyniosły także wzrosty średnich temperatur. Lipcowa temperatura była o przeszło 4 stopnie wyższa od średniej wieloletniej,
a miesięczne wartości opadów stanowiły zaledwie 22-30 proc. tego, co w latach poprzednich. W rezultacie zginęły setki tysięcy drzew. Tylko przez dwa tygodnie lipca 2006 roku w Beskidzie Śląskim oraz Żywieckim wycięto ich 120 tysięcy (wcześniej, jesienią 2005 r. huragan wywrócił kilkaset tysięcy drzew). Najgorsze przyszło wtedy, gdy drzewa zaatakowały korniki. Świerki zaczęły schnąć, a plaga owadów szybko się rozprzestrzeniała. By ją zatrzymać, konieczna była potężna wycinka.
Walka na wszelkie sposoby Batalię z kornikami prowadzi się na kilka sposobów. Najważniejszym jest wycinanie i usuwanie drzew, w których znajdują się owady. W czasie największego nasilenia działań wycinano rocznie blisko 300 tys. drzew. Usuwano także wiatrołomy oraz gałęzie pozostałe po zrębie, gdzie owady chętnie się zagnieżdżają. Z części przewróconych przez wiatr drzew tworzy się tzw. pułapki klasyczne: korniki drążą w nich chodniki, w których składają jaja. Takie drzewa ogałaca się w odpowiednim czasie z kory, która jest palona. Kolejnym etapem jest instalacja pułapek feromonowych – niewielkich skrzynek z substancjami wabiącymi, w których korniki giną. Szacuje się, że co miesiąc do każdej z nich wpadało po kilkaset tysięcy owadów. Równolegle, na ogromną skalę prowadzona była akcja produkcji nowych sadzonek. Nasiona przygotowano w Karpackim Banku Genów, a szykując się do sadzenia drzewek Rejonowa Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach zmodernizowała nawet szkółki leśne. Wprowadzono też nowoczesną metodę polegającą na hodowli drzewek z zakrytymi korzeniami, aby zmniejszyć szok w trakcie przesadzania. Pozwala to
Ekologia | Lasy
uzyskać szybszy wzrost sadzonki. Sporym problemem okazała się kwestia własności lasów. Przykładowo na terenie Nadleśnictwa Wisła ok. 40 proc. lasów należy do indywidualnych właścicieli. Duża część prywatnych lasów nie ma uregulowanego stanu prawnego, a objęte plagą kornika tereny miały często kilkunastu spadkobierców. W całych Beskidach jest przeszło 200 tys. osób, które są posiadaczami jakiegoś kawałka lasu, a część z nich nie chciała współpracować z leśniczymi. Stanowiło to duże zagrożenie dla lasów państwowych, bo skażone drzewa na prywatnych terenach mogły „zarażać” zdrowe uprawy. W sytuacji, gdy liczył się pośpiech – należało jak najszybciej wycinać lub korować drzewa, w których zagnieździły się korniki – nadleśnictwo próbowało wpłynąć na decyzje takich osób poprzez zwracanie się do dzieci i młodzieży z okolicznych szkół. W jednym z liceów w Istebnej uczniowie uczestniczyli nawet w projekcie badawczym „Drzewa umierają stojąc” – opiekowali się pułapkami na korniki. Wydano także kilkanaście tysięcy ulotek.
Źródło Fotolia.pl
Krajobraz po katastrofie Klęska świerków okazała się jednak bardzo pożyteczna dla lokalnego rynku pracy. Nadleśnictwa w Beskidach na okres realizacji programu ratowania lasów stały się największym pracodawcą w gminach, które od lat zagrożone są strukturalnym bezrobociem. Jak podaje miesięcznik „Trybuna Leśnika”(TL), w latach 2008-2010 tylko w Nadleśnictwie Węgierska Górka codziennie, przy pracach związanych z usuwaniem świerków, zatrudnionych było 2 tys. osób. W sąsiednim Nadleśnictwie Ujsoły przy zrywce, korowaniu i paleniu gałęzi pracowało kolejne tysiąc osób. Co prawda obecnie pracy jest mniej, ale zajęcia dla mieszkańców jeszcze długo nie zabraknie.
– Na stałą pracę może liczyć ponad 200 pilarzy i 120 zrywkarzy – mówił „TL” Józef Worek, nadleśniczy z Ujsoł. Sezonowo zatrudnianych jest także 150 osób przy zalesieniach, a od lipca do sierpnia, 100 pracowników zostanie przyjętych do korowania. Nadleśnictwa oferują także pracę przy pielęgnowaniu młodników i przy naprawie dróg zniszczonych podczas transportu wyciętych drzew. Jest także praca dla kobiet, przede wszystkim przy sadzeniu lasu. Walka z kornikami przyczyniła się także do rozwoju technologicznego w Beskidach. Pojawiły się maszyny i sprzęt do ścinania, korowania, ładowania i wywożenia drewna, jakiego tu wcześniej nie było. Ile potrwa odbudowa zniszczonych lasów? Choć teraz wycięte połacie gór zazieleniły się młodymi drzewkami, na powrót do dojrzałego drzewostanu trzeba będzie poczekać przynajmniej kilkadziesiąt lat. Przykładowo jodła, której w beskidzkich lasach ma być znacznie więcej, musi rosnąć w zacienieniu. Więc najpierw sadzony jest modrzew, a jodła znajdzie się pod nim, ale dopiero kilkanaście lat później. Leśnicy chcą odtworzyć drzewostan sprzed 200 lat: świerków będzie w nim znacznie mniej, przybędzie też buków i jaworów. Czy klęska wymierania drzew może się powtórzyć? Nowy, różnorodny drzewostan, będzie bardziej wytrzymały. Ale na wszystkie zagrożenia nie ma jeszcze zabezpieczeń. – Mamy teraz, jak na te lasy, dobrą sytuację zdrowotno-sanitarną. Udało nam się powstrzymać kornika, ale nie uporaliśmy się z opieńką. Ona pozostaje dalej w glebie i w czasie jakiegoś kryzysu klimatycznego, podobnego do tego z 2006 r., może dać o sobie znać – ostrzega Mirosław Nowak, naczelnik Wydziału Ochrony Lasu w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Andrzej Wiśniewski
57
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Domy mogą być ocieplone i przyjazne ptakom
Źródło Fotolia.pl
58
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Ekologia
Termomodernizacja z jednej strony dobrze słu˝y naturze, redukujàc emisj´ zanieczyszczeƒ, z drugiej jednak stanowi dla niej zagro˝enie, poniewa˝ cz´sto wià˝e si´ z cierpieniem ptaków. A wcale nie musi tak byç Budynki wielorodzinne z lat 60. i 70. nadal są stałą częścią krajobrazu naszych osiedli, jednak jest to element niezbyt estetyczny i mało praktyczny, nic zatem dziwnego, że pakowanie bloków z wielkiej płyty w styropian czy wełnę mineralną idzie pełną parą. Efektem inwestycji są zazwyczaj korzyści ekonomiczne dla mieszkańców; niższe koszty ogrzewania, a także ograniczenie emisji zanieczyszczeń odprowadzanych do atmosfery podczas produkcji energii cieplnej. Ręce zacierają także producenci materiałów ociepleniowych oraz wykonawcy tych prac. Zupełnie ubocznym problemem, znajdującym się gdzieś na szarym końcu, jest los ptaków i nietoperzy, których cierpieniem bywa okupiony postęp technologiczny.
Konflikt interesów Szczeliny dylatacyjne między płytami, otwory wentylacyjne, wnęki pod parapetami oraz zagłębienia pod rynnami – to stałe miejsca gniazdowania ptaków oraz nietoperzy. Dokładnie te same miejsca są stałymi punktami tworzenia się tzw. mostków termicznych, które w dużym stopniu obniżają skuteczność termomodernizacji. Dlatego też podczas badania kamerą termowizyjną, które poprzedza prawie każdą inwestycję ociepleniową, punkty te są oglądane szczególnie uważnie, a wykonawcy ocieplenia poświęcają wiele uwagi i wysiłku na ich zaizolowanie. Gniazdujące tam ptaki, nawet jeśli uda im się uniknąć okropnej śmierci, po zakończeniu inwestycji nie mają zazwyczaj dokąd wrócić. Jednak pogodzenie prac remontowych z bezpieczeństwem zwierząt
to obowiązek wynikający z prawa krajowego i wspólnotowego, które nie tylko zakazuje zabijania ptaków, ale zobowiązuje inwestora do zachowania walorów przyrodniczych podczas prowadzenia projektu, w czym mieści się także zachowanie liczby schronień dla przedstawicieli gatunków chronionych. Ścisłe przepisy w tym względzie dotyczą również wykonawcy prac, a także właściciela i zarządcy budynku.
Co na to prawo Podstawowym aktem prawnym regulującym postępowanie z ptakami i nietoperzami jest ustawa o ochronie przyrody, której naruszenie jest ścigane z urzędu. Ponadto zabicie zwierzęcia objętego ochroną gatunkową jest kwalifikowane jako istotna szkoda przyrodnicza i jako takie jest przestępstwem z art. 181 par. 3 kodeksu karnego, zagrożonym karą pozbawienia wolności do 2 lat. Za zabicie zwierząt na znaczną skalę (dotyczy to np. ptasiej kolonii) grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do nawet 5 lat. Istotną regulację wydał również minister środowiska – rozporządzenie z 28 września 2004 r., zgodnie z którym usuwanie ptasich gniazd z obiektów budowlanych jest dopuszczalne wyłącznie między 16 października a końcem lutego, a na usunięcie gniazd poza tym okresem konieczne jest imienne zezwolenie ministra środowiska. Wszystkie dzikie i domowe zwierzęta w Polsce podlegają także ochronie z mocy ustawy z 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt, która zakazuje niehumanitarnego i nieuzasadnionego zabijania zwierząt
oraz znęcania się nad nimi, karząc za takie działanie grzywną, ograniczeniem lub pozbawieniem wolności, w przypadku szczególnego okrucieństwa nawet do 2 lat. Zgodnie z powszechnie przyjętą w orzecznictwie praktyką – za szczególnie okrutne uznaje się zamurowywanie żywych ptaków czy nietoperzy. Każdy inwestor powinien także pamiętać, że niszczenie siedlisk ptaków i nietoperzy jest działaniem sprzecznym z prawem budowlanym, a stwierdzenie takiego naruszenia wiąże się zazwyczaj ze wstrzymaniem inwestycji przez Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Istotna dla inwestorów jest także ustawa z 13 kwietnia 2007 r. o zapobieganiu szkodom w środowisku i ich naprawie, nawiązująca do tzw. Dyrektywy Odpowiedzialnościowej Parlamentu Europejskiego w sprawie odpowiedzialności za środowisko, w odniesieniu do zapobiegania i zaradzania szkodom wyrządzonym środowisku naturalnemu. Ustawa dotyczy szkód znaczących dla poszczególnych gatunków i zobowiązuje wszelkie podmioty do tego, by ich działalność nie powodowała
Schronienia ptaków i nietoperzy w budynkach najczęściej występują w: ■ szczelinach między płytami po ubytku fugi zabezpieczającej, ■ szczelinach na łączeniach czterech płyt, ■ przestrzeniach pod parapetami, ■ szczelinach przy framugach okien i pod balkonami, ■ przestrzeniach pod blachą na stropodachu, ■ otworach wywietrzników, ■ przestrzeniach między rynną a ścianą, ■ pustkach w stropodachach, ■ przestrzeniach za drewnianymi (lub wykonanymi z innych materiałów) obiciami ścian.
59
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Ekologia
znaczących zmian w środowisku naturalnym oraz by prowadziły one stosowne działania zapobiegawcze. Unia Europejska reguluje postępowanie w takich przypadkach także za pośrednictwem tzw. Dyrektywy Ptasiej z 30 listopada 2009 r., której zadaniem jest ochrona przed wyginięciem wszystkich istniejących współcześnie populacji ptaków występujących w stanie dzikim w krajach UE. Dyrektywa jest obszernym dokumentem, składającym się z 20 artykułów i 7 załączników, które precyzują metody jej realizacji. Np. załącznik nr 1 zawiera listę ponad 180 gatunków ptaków, które powinny być chronione poprzez zachowanie ich siedlisk. Regulacja zobowiązuje do ochrony ptaków m.in. przez utrzymanie i zagospodarowanie siedlisk ptaków zgodnie z potrzebami ekologicznymi, a także zakazuje umyślnego niszczenia lub uszkadzania gniazd i jaj ptaków lub usuwania gniazd. Jedynie w szczególnych, ściśle określonych przypadkach państwa członkowskie mogą udzielać indywidualnych zezwoleń na odstępstwa od zakazów sformułowanych w dyrektywie.
Złoty środek Prasa codzienna pełna jest opisów sytuacji, w których kolonie lęgowe ptaków blokują inwestycje, a fora internetowe huczą od gorących dyskusji między obrońcami zwierząt i osobami nastawionymi proinwestycyjnie. Jednak liczne przykłady z życia potwierdzają, że kompromis w tej sprawie jest możliwy. Planowanie prac dociepleniowych powinno być poprzedzone inspekcją budynków, przeprowadzoną przez ornitologa lub chiropterologa, który stwierdzi, czy są one wykorzystywane jako schronienie ptaków lub nietoperzy (jeśli tak, należy określić gatunki i liczebności zwierząt) i jak zminimalizować szkodliwość inwestycji dla dzikich lokatorów. Obserwacje dotyczące ptaków powinny zostać
60
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Wszystkie ptaki zwiàzane z budynkami, łàcznie z goł´biem miejskim, sà obj´te Êcisłà ochronà gatunkowà, co oznacza, ˝e nie wolno ich zabijaç, płoszyç, niszczyç ich jaj, gniazd ani siedlisk.
przeprowadzone dwukrotnie: w drugiej połowie kwietnia i w drugiej połowie maja, zaś nietoperzy – trzykrotnie: w drugiej połowie czerwca, a także w sierpniu i październiku. Zinwentaryzowane miejsca gniazdowania lub przebywania zwierząt (o ile są puste), należy zabezpieczyć przed powrotem lokatorów. W przypadku nietoperzy, w otworach wlotowych instaluje się proste konstrukcje z zapadkami, które umożliwiają wyjście, ale nie pozwalają wrócić do schronienia. Szczeliny w płytach wymagają po prostu zalepienia. Z doświadczeń Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra” z Poznania wynika, że na zabezpieczenie 4-piętrowego budynku z 8 klatkami schodowymi, potrzeba ok. 5 dni pracy dwóch pracowników z uprawnieniami wysokościowymi. Jednak do zabezpieczenia bloku z wielkiej płyty, w którym szczeliny dylatacyjne nie są uszczelnione lepikiem lub smołą, może być potrzebny nawet kilkakrotnie dłuższy okres. Ptaki łatwo radzą sobie z najczęściej stosowaną pianką uszczelniającą lub zaprawą murarską, dlatego polecanym sposobem zabezpieczania szczelin jest przykrywanie ich siatką drucianą lub mocną siatką plastikową, mocowaną do ściany przy pomocy kołków rozporowych.
Na nowym mieszkaniu Ochrona polega nie tylko na zapobieganiu zabijania zwierząt podczas prac, ale także na zapewnieniu im schronienia zastępczego po
zakończeniu inwestycji. Dotyczy to przede wszystkim niektórych nietoperzy oraz trzech gatunków ptaków (wróbli, jerzyków i pustułek), dla których likwidacja schronienia wiąże się ze szczególnym zagrożeniem. Ze względów technologicznych tylko niekiedy można pozostawić kilka szczelin wykorzystywanych do tej pory przez zwierzęta, co bywa szczególnie ważne w przypadku nietoperzy, które przywiązują się do swoich schronień. Jest to też często rozwiązanie najprostsze z technicznego punktu widzenia, oczywiście pod warunkiem, że nie powoduje powstawania mostków termicznych i nie obniża trwałości budynku. Jeśli nie ma możliwości pozostawienia miejsc gniazdowania, najbardziej popularną i prostą w realizacji metodą jest montaż skrzynek dla ptaków i nietoperzy w liczbie od 50 do 200 proc. większej (w zależności od gatunku i warunków lokalnych) w stosunku do liczby par ptaków gniazdujących w budynku, czy miejsc wykorzystywanych przez nietoperze przed remontem. Dobór skrzynek i ich lokalizacja musi być zawsze uzgodniona z ornitologiem i chiropterologiem, ponieważ poszczególne gatunki zwierząt wymagają ściśle określonych warunków lęgu, ponadto materiał czy kształt skrzynek musi gwarantować zabezpieczenie przed warunkami pogodowymi i drapieżnikami. Skrzynki powinny być kontrolowane co dwa lata. Tomasz Cudowski
PRZYKŁADOWE EKOPREZENTACJE
Jeśli chcą Państwo przedstawić firmę w naszych EKOPREZENTACJACH, prosimy o kontakt pod nr tel. 22 408 64 01
Ekologia
Musimy tworzyç modę na zielone
Źródło Tadeusz Koniarz
Rozmowa z Krzysztofem Masiukiem, sekretarzem Narodowej Rady Ekologicznej, prezesem zarzàdu Centrum Wspierania Inicjatyw Pozarzàdowych
Zielony marketing to na Zachodzie, według specjalistów tej branży, jedna z najtańszych i najlepszych form wzmocnienia wizerunkowego marki. – Jak sytuuje się krajowy biznes pod względem efektywności działań i inwestycji w obszarach wpływających na stan środowiska oraz dostosowania firm do wymogów unijnych? – Polska przeszła bardzo długą drogę od 1989 roku, tj. daty którą przyjmuje się za upadek systemu socjalistycznego i naszego wejścia do rodziny państw demokratycznych. Taką samą drogę przeszła gospodarka. W 1989 r. absolutną większość przedsiębiorstw w Polsce stanowiły firmy państwowe. Choć dziś może to wydawać się dziwne, ale gros z nich
62
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
nie funkcjonowało w zgodzie ze środowiskiem, bo były wtedy inne standardy i inne potrzeby. Zresztą kary płacone w tamtych latach, z tytułu szkodzenia środowisku, były na tyle symboliczne, że nikomu nie opłacało się inwestować w bardzo drogie, nowoczesne instalacje. Po 1989 r. zmieniło się wszystko, tzn. podejście rządu do środowiska, podejście wielu menedżerów oraz polityka właścicieli przedsiębiorstw. Jestem jednak daleki od tego, aby powiedzieć że dziś, po tych 12 latach, stan naszej gospodarki w obszarze ochrony środowiska jest zadowalający. Niestety, sytuacja jest bardzo dobra tylko w dużych polskich koncernach i firmach oraz oddziałach renomowanych firm zagranicznych, a także w niewielkiej grupie firm małej i średniej przedsiębiorczości. I tak też wygląda stan i dostosowanie polskich firm do standardów unijnych. Można zapytać – dlaczego? Odpowiedź jest zawsze taka sama – koszt inwestycji w proekologiczne instalacje. Szczególnie małe firmy, wolą często być na bakier z przepisami, bo koszty stałe i ewentualny zysk odgrywają w ekonomii małej firmy szczególną rolę. Najlepszym przykładem są setki małych warsztatów samochodowych trudniących się przydomowym demontażem używanych samochodów oraz naprawą i konserwacją aut. Pokłosiem ich działalności są tysiące znalezisk z rozbieranych
samochodów – na poboczach, w lasach, na łąkach oraz oleje i substancje ropopochodne, które wchłania ziemia. Niestety, świadomość ekologiczna jest wciąż słaba, a skuteczność kontroli inspekcji ochrony środowiska zbyt niska. Dodatkowo trwa u nas rewolucja gospodarcza, a rewolucja nigdy nikomu dobrze nie służyła. Jednak pomimo tego, że grupa „zmienionych” wydaje się bardzo mała, to możemy w sposób widoczny dostrzec poprawę w podejściu do środowiska. – Jakich inicjatyw najbardziej potrzeba we współczesnych warunkach, aby z powodzeniem upowszechniać proekologiczną postawę w krajowym biznesie i dobre praktyki w polityce przedsiębiorstw? – Na podstawie naszych doświadczeń i obserwacji z XIII. edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni Środowisku” uważam, że najbardziej nam potrzeba zmiany świadomości ekologicznej. I to nie tylko kadry zarządzającej, czy właścicielskiej, ale zwłaszcza u przeciętnego Kowalskiego zatrudnionego w firmie – bo to on tak naprawdę jest najważniejszym ogniwem oddziaływującym na środowisko. I nie chodzi tu o zorientowanie tej świadomości w kierunkach pożądanych przez ekologów, szczególnie tych widocznych medialnie, ale w stronę zalecaną
Ekologia
w zrównoważonym rozwoju i w polityce ekologicznej naszego państwa. Jakie inicjatywy powinny być pożądane? Te, które w sposób przystępny pozwalają zrozumieć, czym jest środowisko i jaki ma ono wpływ na nasze zdrowie, a zwłaszcza naszych dzieci. Poznałem efekty projektów realizowanych w ramach programów „odpowiedzialność i troska” w niektórych firmach. Efekt rewelacyjny! Szczególnie tam, gdzie do programu byli zapraszani pracownicy razem ze swoimi rodzinami. Inną inicjatywą, która powinna być wykorzystana, są właśnie konkursy, ponieważ wzmagają one współzawodnictwo. A to najprostszy sposób zachęcania do zmian. Większość z nas chce być doceniana, chce być nagradzana, a skoro tak, to dlaczego nie wykorzystać tego w dobrym kierunku. Niestety, brak u nas jednego i silnego samorządu gospodarczego. Jest kilka korporacji, które odgrywają pewną rolę, ale nie mają dużego wpływu, czy też możliwości oddziaływania. Ale na pewno mogą robić tzw. archiwa dobrych praktyk i udostępniać je menedżerom chętnym do wprowadzania zmian, czy przy przygotowaniu inwestycji. – Na ile udział i wygrana w konkursie Przyjaźni Środowisku ma wymiar wizerunkowy, a na ile przekłada się na realny wzrost świadomości ekologicznej w kręgach biznesowych i poprawę stanu środowiska oraz jakości życia społeczności, na które oddziałuje działalność krajowych firm? - Z naszych obserwacji i badań, które robiliśmy wśród laureatów wynika, że większość nie potrafi wykorzystać lauru zdobytego w konkursie. Zresztą nie tylko w tym. Jest duża grupa firm, które startują we wszystkich możliwych konkursach, aby powiększyć „ścianę płaczu” w gabinecie prezesa, czy też na korytarzu firmy. Niestety, absolutna większość, a szczególnie laureatów konkursów ekologicznych,
nie umie wykorzystać zdobytego tytułu w promocji własnej firmy, marki, czy produktu. – Ilu firmom Prezydent RP nadał już tytuł „Firmy Przyjaznej Środowisku”, czy „Technologii Godnej Polecenia”? – W dwunastu edycjach Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni Środowisku” Prezydent RP nadał ten tytuł ok. 120 firmom. Absolutna większość powinna natychmiast zrobić kampanię wizerunkową pod hasłem „Jesteśmy Przyjaźni Środowisku – Prezydent RP to już wie, a Ty?”. Nie słyszałem o żadnej takiej. Za wyjątkiem tylko dwóch firm skandynawskich, które były laureatami konkursu, nie widziałem żadnej konferencji prasowej dla dziennikarzy, z okazji otrzymania tytułu w jakimkolwiek konkursie ekologicznym. A zielony marketing to na Zachodzie, według specjalistów tej branży, jedna z najtańszych i najlepszych form wzmocnienia wizerunkowego marki. Tam większość właścicieli i menedżerów zwłaszcza, chce podkreślić zielony charakter firmy, czy marki. O ile nie przekłada się to w zasadzie na promocję firm na zewnątrz, o tyle na pewno laur ma wpływ na wzrost świadomości pracowników. Wiele
Źródło Fotolia.pl
przedsiębiorstw – laureatów stara się uświadomić pracownikom, co udało się zdobyć firmie i jakie to ma znaczenia oraz przede wszystkim, co było powodem nagrodzenia przedsiębiorstwa. Zazwyczaj zdobycie jakiegoś tytułu skutkuje zainteresowaniem kolegów z branży i decyzją o udziale. Ale też nie ma co ukrywać –większość z nich zadaje sobie pytanie – co mi to da, że wystartuję w konkursie, za wyjątkiem tego, że będę u Prezydenta RP. Choć powinna zadać sobie pytanie odwrotne – jak wykorzystać sytuację, że jako ewentualny laureat będę u Prezydenta RP. Czy to znaczy, że organizacja konkursu była i jest bezsensowna? Na pewno nie. Myślę, że na wszystko przyjdzie czas. Obecnie musimy budować świadomość ekologiczną i tworzyć modę na zielone. Zwłaszcza, że gra w zielone, to lepsze środowisko, a lepsze środowisko to czysta i zdrowa natura, która wpływa na jakość i długość naszego życia. Ponadto rzutuje to na zmianę naszego – myślę tu o Polsce - postrzegania w Europie, a ten konkurs jest jednym z najlepszych mechanizmów poprawy tego wizerunku. Rozmawiała Agata Biernik
63
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Ekologia
Gminy chcà parków, ale tylko za dopłatą Od 615 do 780 mln zł rocznie mo˝e kosztowaç podatników nowa subwencja ekologiczna. Otrzymywałyby jà te samorzàdy, które majà obszary przyrodniczo chronione i nie mogà pozyskiwaç inwestorów. Projekt obywatelskiej ustawy w tej sprawie ma wpłynàç do sejmu. Ministerstwo Êrodowiska mówi jednak tym pomysłom gmin kategorycznie - „nie” (EiR – nr 3/2012 – www.ekologiairynek.pl). Związki proponują, aby nowa subwencja była bezwarunkowa i nieobarczona obciążeniami, np. koniecznością zainwestowania jej na ściśle wskazany cel.
Jeszcze tego lata zostanie złożony obywatelski projekt ustawy o dochodach jednostek samorządu terytorialnego (JST). To wspólna inicjatywa Związku Miast Polskich (ZMP) oraz Związku Gmin Wiejskich RP (ZGW RP). W ustawie ma się znaleźć m.in. przepis dotyczący nowej subwencji ekologicznej dla gmin, na których terenie są chronione prawnie obszary przyrodnicze. Projekt zakłada, że samorządy położone na terenach chronionych, a jest ich ok. 1,3 tys. (wg ZGW RP), otrzymywałyby rekompensatę z tytułu utraconych dochodów. Chodzi o to, że na obszarach parków narodowych, rezerwatów, czy Natury 2000 ograniczone są możliwości inwestycyjne, stąd też gminy osiągają tam niższe dochody z podatków niż potencjalnie mogłyby
Gminy liczą miliony Subwencja byłaby iloczynem następujących zmiennych: ■ powierzchni obszaru chronionego – powierzchnia lądowa danego obszaru wyrażona w hektarach, leżąca w granicach administracyjnych danej gminy, ■ wagi jednostki ochrony – współczynnik korygujący, o wartości od 1,0 do 0,3 przyznawany w zależności od formy ochrony (najwyższy dla parków narodowych, najniższy dla
WysokoÊç subwencji ekologicznej dla ró˝nych obszarów – wybrane przykłady Forma ochrony
Liczba obszarów
Powierzchnia w hektarach
Waga jednostki ochronnej
Kwota przy stawce 160 zł/ha
Parki narodowe
23
314 474,5
1
50 315 920 zł
Rezerwaty przyrody
1463
164 202,1
1
26 272 336 zł
Parki krajobrazowe
121
2 529 022,0
1
202 321 760 zł
Obszary chronionego krajobrazu
386
6 990 047,7
0,3
335 522 290 zł Źródło: ZGW RP
64
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
obszarów chronionego krajobrazu), ■ stawki kwoty bazowej – ustalonej dla danego roku wartości kompensaty na jednym hektarze powierzchni prawnie chronionej. Proponowana kwota bazowa to 40 euro, czyli ok.160 złotych. Obliczono, że przeciętna wysokość subwencji dla gminy według kwoty bazowej 160 zł/ha wyniosłaby 473 tys. zł rocznie (bez wliczania obszarów Natura 2000), oraz 535 tys. złotych (wliczając Naturę 2000). Jest też druga propozycja, by za kwotę bazową przyjąć 200 zł/hektar. To oznacza, że subwencja ekologiczna kosztowałaby podatnika rocznie od 615 do 870 mln złotych. Samorządy chcą również, by gminy posiadające uporządkowaną gospodarkę odpadami były premiowane zwiększoną o 10 proc. subwencją. Środki powinny być zaliczane do dochodów gmin bezwarunkowo przekazywanych z budżetu, na podstawie corocznych informacji o powierzchni obszaru prawnie chronionego. Stąd wprowadzanie subwencji ma być usankcjonowane w ustawie o finansach publicznych i w ustawie o dochodach JST. – Jeśli państwo postanowiło w interesie ogółu chronić prawnie użytki ekologiczne, które zajmują trzecią część
Subwencje gdzie indziej Takie dotacje ekologiczne funkcjonują m.in w Niemczech, Portugalii czy Brazylii. – Doświadczenia tych krajów pokazują, że takie wsparcie nie tylko spełnia zadanie kompensacyjne, ale przyczynia się także do tworzenia i rozwoju nowych obszarów chronionych – podkreśla Paweł Tomczak, dyrektor Biura Zarządu ZGW RP. Na pytanie, jak gminy chcą przekonać rząd, że faktycznie z powodu ograniczania inwestycji tracą znaczące dochody, odpowiada że zgodnie z wytycznymi unijnymi wszystkie gminy położone na obszarach Natura 2000 powinny mieć tzw. plany ochronne. Dokumenty te zawierają m.in. zasady dotyczące okresu, sposobów chronienia przyrody oraz skutków finansowych
wynikających z tego faktu (z takiego obowiązku wywiązała się tylko jedna gmina – Bielsk Podlaski). Samorządy proponują, aby źródłem finansowania subwencji był także Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Prowadzi on 13 subfunduszy, w których część pieniędzy leży niewykorzystana, np. z opłat za recykling pojazdów (400 mln złotych).
Rządowy sprzeciw Utworzenie nowego subfunduszu dla subwencji wymagałoby zmian, m.in. w ustawie prawo ochrony środowiska i statucie NFOŚiGW. Nie chce o nim słyszeć ministerstwo środowiska. W piśmie nadesłanym do redakcji EiR czytamy m.in.: „Minister Środowiska zaproponował odejście od rekompensowania samorządom ewentualnych utraconych korzyści z tytułu utworzenia parku narodowego, bowiem nie jest możliwe dokładne określenie wartości tych korzyści, przez co nie można określić wysokości ewentualnych rekompensat z tego tytułu. Z punktu widzenia samorządów lepszym rozwiązaniem jest stworzenie programu rozwoju regionu, który pozwoli na wskazanie możliwości rozwojowych oraz źródeł finansowania planowanych działań. Program ten powinien być stworzony z udziałem społeczeństwa”. Zapytani o zasadność wyliczonych kwot, których żądają samorządowcy, urzędnicy opowiedzieli krótko: są one znacznie zawyżone. Katarzyna Bartman
Niemiecka subwencja ekologiczna: W Niemczech istnieje system dotacji dla gmin, zarówno na szczeblu federalnym, jak i landów. Są one ukierunkowane na konkretne wydatki związane z ochroną środowiska. Jest to np. ochrona gatunków, rekultywacja zanieczyszczonych obszarów, ochrona wód, zaopatrzenie w wodę do picia, odprowadzanie ścieków, zakłady utylizacji odpadów. Wysokość i rodzaj dotacji jest zróżnicowana. Pomoc ta nie jest jednak wystarczająca, dlatego obecnie rząd rozważa możliwość specjalnego transferu z budżetu do gmin obciążonych obszarami chronionymi ( jak Saksonia) lub wprowadzeniem bezwarunkowych dotacji ekologicznych.
Źródło Kamil Sulej
kraju, to musi także ponosić koszty tej ochrony – mówi stanowczo prof. Michał Kulesza, prawnik, twórca reformy samorządowej. Zdaniem Profesora, algorytm według którego ma być obliczana subwencja, powinien zawierać co najmniej dwie zmienne: skalę ochrony przyrody (czy dany obszar jest całkowicie wyłączony spod inwestycji, czy tylko częściowo) oraz zamożność danej gminy, liczoną jej dochodami własnymi i innymi subwencjami rządowymi. – Rekompensatę powinny dostawać tylko te gminy, które są ubogie, mają niskie dochody własne i nie mogą się rozwijać przez fakt położenia na obszarach przyrodniczo chronionych – uważa prof. Kulesza. I dodaje, że analogiczne rozwiązania wprowadziły już inne kraje.
Rezerwat przyrody Jata
Polska jest atrakcyjna dla ekoproducentów
EkoConnect zaprosił przetwórców, handlowców, właÊcicieli sklepów detalicznych oraz rolników do pozyskania nowych partnerów do współpracy. Oraz do skorzystania z okazji do wymiany poglàdów o strategiach i najnowszych trendach w bran˝y ekologicznej, w dotarciu do producentów surowców potrzebnych do eko˝ywnoÊci Sergiej Galaszewskij z ukraińskiej firmy Organic Standard z Kijowa przyznaje, że od kilku lat regularnie przyjeżdża na spotkania Organic Marketing Forum (OMF). – Niektórzy z nas to już starzy znajomi, spotykamy się regularnie, zawiązaliśmy trwałe znajomości, nie tylko biznesowe. Forum jest okazją do spotkań towarzyskich, a Warszawa bardzo gościnnym i pięknym miastem, gdzie miło spędzamy czas. Ja tutaj czuję się jak u siebie – mówi młody menedżer.
66
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Europejski ekosojusz Zainteresowani uważają, że branża ekologiczna intensywnie rozwija się w tej części naszego kontynentu. Pięć lat temu w polskich sklepach ekologicznych blisko 80 proc. produktów pochodziło z zagranicy, dzisiaj jest odwrotnie - w sklepach dominują rodzime produkty, pozostałe 20 proc. pochodzi z importu. Dane z 14 państw Europy Środkowej i Wschodniej pokazują, że skala rynku produktów ekologicznych w tych
krajach stale wzrasta. W Polsce w 2011 r. wzrósł on o 2 proc., osiągając wartość 100 mln euro. W Czechach osiągnięto obroty na kwotę 130 mln euro, co daje wzrost o 20 proc. w stosunku do roku 2010. Pozostałe rynki także rozwijały się dynamicznie, osiągając wzrost od 5 do nawet 50 procent. Kraje takie jak Polska, Czechy, kraje nadbałtyckie, Rumunia i Węgry rozbudowały rodzime przetwórstwo i handel detaliczny. Z kolei na Ukrainie, w Rosji, Turcji i w krajach bałkańskich zaczęły działać struktury handlu
Agrobiznes | Rolnictwo
hurtowego i detalicznego oraz zwiększył się zbyt na rynkach lokalnych. Coraz więcej producentów i handlowców z Europy Środkowej i Wschodniej postrzega swoje własne kraje jako rynek zbytu i zaopatrzenia i nie są oni już zorientowani tylko na rynki zachodnie.
Złote zamiast groszy Jaktorowo, wieś położona niecałe 50 km od Warszawy. Producent borówki ekologicznej, Bogdan Mączyński, jest znanym od lat plantatorem tego poszukiwanego owocu. Gospodarstwo odziedziczył po ojcu, który pierwsze sadzonki zasadził jeszcze w 1981 roku. Mączyński, z wykształcenia dekorator wnętrz, artysta plastyk (wyrabiał też wyczynowy sprzęt łuczniczy), ekologiczną uprawą borówki amerykańskiej zajmuje się od 14 lat. Jego plantacja zajmuje 1,1 ha na ziemi szóstej klasy. – Tu jest piach, nic nie chce rosnąć, dlatego jestem zwolniony z podatków, płacę tylko od lasu, którego mam 5 hektarów – wyjaśnia Mączyński. – Poziom wody gruntowej u borówki powinien wynosić ok. 60 cm, rok temu pierwszy raz odkąd mam plantację, woda podniosła się do 70 cm. I efekt był piorunujący. Z tego kawałka ziemi zebrałem rekordową ilość, aż 15 ton owoców, ale to był jeden taki rok – przyznaje plantator. Wody gruntowe w Jaktorowie są na poziomie na 2,2 – 2,3 m, dlatego każda plantacja ma podziemny system nawadniający, bo przy takiej glebie borówka potrzebuje bardzo dużo wody. Wprawdzie odporna jest na mrozy, ale temperatura w zimie nie powinna spadać poniżej minus 25 st. Celsjusza. – Gdy temperatury zeszły do minus 33 st. C i dużo gałęzi wymarło, zebrałem raptem 4,5 tony owoców, ale zasadniczo borówka amerykańska mrozów się nie boi – mówi plantator. Aż 90 procent jego plonów przeznaczonych jest do konsumpcji, część towaru
wstawia do sklepów ekologicznych, resztę sprzedaje na giełdzie towarowej w Broniszach. – Nie narzekam na popyt, borówki sprzedaję bez problemu. Okoliczni rolnicy wycinają porzeczkę czerwoną, czarną, białą oraz wiśnie i sadzą borówkę. Nic dziwnego, w skupie nasze rodzime owoce są po 70 gr, a za borówkę dostaną ok. 7 złotych – dodaje plantator.
Od ziarna do chleba Gospodarstwo ekologiczne Ewy i Petera Stratenwerch w Grzybowie, 63 km od Warszawy. Polsko-szwajcarskie małżeństwo cieszy się dobrą sławą wśród ekologów. Dr Nikolas Zazashvili, 49-letni Gruzin z firmy Agro Development Group w Tbilisi był autentycznie oczarowany. – Przyjechałem do ich gospodarstwa i poczułem, że to mogłoby być moje miejsce na ziemi, mógłbym tam zostać i pracować z Ewą i Peterem – mówił poruszony. – Moim pragnieniem jest stworzenie takiego ośrodka gdzieś pod Tbilisi, żeby tam nasze dzieci i młodzież też mogły obcować z naturą, poznawać jej tajniki, nauczyć się żyć w równowadze, by być szczęśliwymi ludźmi. Ewa Smuk, od dwudziestu lat mieszkanka wsi Grzybów, wychowana przy ul. Marszałkowskiej w Warszawie i Peter Stratenwerch pochodzący z Bazylei, z rodziny inteligentów – prowadzą także Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Ziarno”, dobrze znane wśród uczniów warszawskich i płockich szkół. W ośrodku, bo dzisiaj ta nazwa bardziej pasuje do gospodarstwa, jest zagroda dla kóz, są krowy, jałówki, cielaki, jest koń. Małżeństwo prowadzi biopiekarnię, w której wypiekają ok. 1,2 tys. bochenków tygodniowo dla sklepów w Warszawie, Łodzi, Płocku, Sosnowcu, Gliwicach. Są to przede wszystkim chleby pełnoziarniste ze zboża pochodzącego z ekologicznej produkcji.
Większość zboża pochodzi z innych certyfikowanych gospodarstw ekologicznych. – Rocznie zużywamy około 30 ton ziarna – mówi Peter. – Chętnie przyjeżdżają do nas wolontariusze, studenci, aby uczyć się wypiekać chleb. Obecnie mamy siedmiu wolontariuszy: dwóch Włochów, Słowaka, jest też dwójka z dalekiej Japonii – dodaje. Ewa i Peter kładą nacisk na edukację ekologiczną, „Ziarno” rocznie odwiedza nawet trzy tysiące osób, głównie dzieci, które w sali wykładowej mają całodzienne zajęciach o wsi, rolnictwie ekologicznym, tradycjach ludowych. Są też zajęcia praktyczne, dzieci mogą samodzielnie wypiekać chleb, karmić i doić zwierzęta, zrobić świece z wosku, ulepić naczynie z gliny, być przy produkcji sera. Cenną inicjatywą jest program edukacyjny dla dzieci wiejskich, zajęcia dla nich są całkowicie bezpłatne, dzięki uzyskanym dotacjom, głównie z Unii Europejskiej. Spotkanie z takimi oryginałami, jak założyciele „Ziarna”, wywarło wrażenie także na 39-letni Juriju Pitchulgowie z Kijowa, który zajmuje się produkcją i sprzedażą kasz, makaronów, różnych gatunków mąki. – Nie mam w rodzinie tradycji wiejskich, wszyscy pochodzimy z Kijowa, ale moim marzeniem jest założenie takiego gospodarstwa ekologicznego i edukacyjnego, jakie mają ci ludzie – mówi z entuzjazmem. – Chciałbym tam produkować kasze: pszenne, jęczmienne, gryczane, prowadzić ekoedukację, uczyć wypieku chleba. Na Ukrainie wsie pustoszeją, ludzie wyjeżdżają do miast. Umiera duch i tradycja naszego narodu, którym jest przecież rolnictwo – mówi Jurij. Wtóruje mu dr Zazashvili z Gruzji. – Trzeba znaleźć sposób, by młodzież zachęcić do zainteresowania się sprawami wsi ekologii, rolnictwa. Pokutuje przekonanie, że to prymitywne życie, ale to nieprawda, czasami jest bardziej intelektualne niż w mieście.
67
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Agrobiznes | Rolnictwo
Źródło Fotolia.pl
Edukacja ekologiczna to pierwszy krok do szczęśliwego życia, świadomego odbioru otoczenia, przyrody. Wieś ma przestrzeń, której brakuje w mieście, lżej się oddycha. Człowiek do prawidłowego rozwoju potrzebuje nie tylko telewizora i komputera, ale przede wszystkim przyrody – stwierdza gość z Tbilisi.
Warzywa z koszyka – Zaufanie konsumentów jest najwyższym dobrem, na takie zapotrzebowanie musimy odpowiadać prawdziwością produktu ekologicznego oraz jego wysoką jakością – mówi Bernhard Jansen, organizator Organic Marketing Forum.
O słuszności swoich słów mógł się przekonać na własne oczy w gospodarstwie Mirosława Rojka we wsi Staropól. – Jak przestawiałam się w 1992 r. na ekologię, sąsiedzi dawali mi dwa lata – wspomina Rojek. – Początki były kiepskie, ziemia musiała wrócić do równowagi ekologicznej. Siałem za dużo. Sam się nauczyłem produkować i docierać z moimi produktami do klienta. Dzisiaj dostarczam moje warzywa do Warszawy, Łodzi, Płocka, do okolicznych sklepów, prowadzę handel koszykowy, raz w tygodniu córka sama dowozi warzywa do klientów. Kontrole certyfikacyjne mam raz w roku, ale tak naprawdę to codziennie kontrolują mnie moi klienci. Tych na
Organic Marketing Forum (OMF) 7. Organic Marketing Forum czyli Międzynarodowe Spotkanie w Zakresie Przetwórstwa i Sprzedaży Produktów Ekologicznych i Surowców Naturalnych odbyło się w maju 2012 r. w Warszawie. Na to międzynarodowe spotkanie branżowe przybyli producenci żywności ekologicznej, handlowcy, importerzy i rolnicy z 26 krajów. Jest to największe tego typu spotkanie przedstawicieli rynku ekologicznego w tej części Europy. Forum ma służyć wymianie doświadczeń między przedsiębiorcami z różnych państw. Współpracuje z 14 krajami na terenie Europy Środkowej i Wschodniej. W tym roku mottem przewodnim było: „Przejrzystość i wiarygodność podstawą pozyskania klienta”. W trzydniowym spotkaniu OMF wzięło udział prawie czterystu uczestników. Z Polski było niewielu, dopisali za to goście z Ukrainy, Litwy, Łotwy, Rosji, Mołdawii, z Gruzji, Węgier, Niemiec.
68
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
szczęście przybywa. Wśród moich odbiorców są ludzie po ciężkich chorobach, dla których spożywanie czystych warzyw jest szczególnie ważne w terapii i przy powrocie do zdrowia – dodaje. Mirosław Rojek gospodaruje na 18 hektarach, z czego 15 jest jego własnych, reszta to dzierżawa łąk. Ze szkodnikami walczy tradycyjnie, stosując sąsiedztwo roślin. Uprawia m.in.: selery, pory, czosnek, cebulę, marchewkę, buraki ćwikłowe, które podlewa krowim obornikiem. Szczepan Gorbacz, jeden z nielicznych polskich producentów biorących udział w OMF, ma uprawy ekologiczne w Kadłutowie pod Ożarowem Mazowieckim: – Ekologia ma przyszłość w biznesie, ale w Polsce ceny takich produktów są za niskie. W Niemczech ceny zdrowej żywności są cztery razy wyższe. Nasze produkty ekologiczne nadal mogą konkurować cenowo z tradycyjnymi, ale pewnie i u nas za jakiś czas ten trend się zmieni – uważa producent ekożywności. . Małgorzata Pietkiewicz
Motobiznes
Fabryki aut
coraz bardziej zielone Nie tylko samochody stajà si´ coraz bardziej przyjazne dla Êrodowiska. Tak˝e przy ich produkcji z roku na rok ogranicza si´ iloÊç odpadów, zmniejsza zu˝ycie wody i energii, redukuje zanieczyszczenie powietrza Dziś w strategii każdego koncernu motoryzacyjnego są cele ekologiczne, których realizacja kosztuje miliardy euro. Ale opłacają się. Oprócz korzyści dla środowiska, szybko przynoszą wymierne zyski.
Energia i surowce Jednym z priorytetów producentów aut jest zmniejszanie konsumpcji energii. Przykładowo koncern Nissan od lat rozwija wykorzystanie odnawialnej energii słonecznej, co pozwala na oszczędności finansowe i na ograniczenie szkodliwych emisji. Tego rodzaju inwestycje realizowane są nie tylko w Japonii, ale także w Europie. W czterech zakładach produkcyjnych Renault w Hiszpanii – w Valladolid, Sewilli i Palencji – zamontowano panele słoneczne, pozwalające obniżyć emisję CO2 o 160 ton rocznie. Japończycy wyposażyli także swoją specjalną strefę ekonomiczną na terenie Hiszpanii w największy, pracujący dla potrzeb zakładu przemysłowego system kolektorów solarnych, który pozwolił obniżyć emisję CO2 o 20 procent. Nissan korzysta z energii odnawialnej także w fabryce samochodów w Sunderland w Wielkiej Brytanii, choć wykorzystuje inny jej rodzaj. Działa tam 6 turbin wiatrowych, które pokrywają
70
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
5 proc. rocznego zapotrzebowania fabryki na energię elektryczną i zmniejszają emisję dwutlenku węgla o 3,3 ton rocznie. Innym ekologicznym rozwiązaniem, pozwalającym zredukować zapotrzebowanie na prąd, jest technologia którą zastosowano m.in. w fabryce Daimlera w Rastatt, produkującej kompaktowe mercedesy klasy A i B. Działa tam elektrociepłownia kogeneracyjna, która wytwarza jednocześnie energię elektryczną i cieplną. Zaletą takiego równoczesnego wytwarzania prądu i ciepła jest wysoka sprawność systemu, zbliżona do 80 proc., podczas gdy porównywalne konwencjonalne systemy generatorów osiągają wartości o blisko połowę gorsze. W ekologię coraz mocniej inwestuje Volkswagen, który ma ambicję zostania największym producentem samochodów na świecie. Do 2018 r. zakłady produkcyjne koncernu z Wolfsburga (zarówno te w Niemczech, jak i za granicą) mają być o 25 proc. przyjaźniejsze środowisku niż dotychczas. Koncern zakłada redukcję zużycia energii, odpadów poprodukcyjnych, emisji substancji do atmosfery oraz zużycia wody. Planowane jest m.in. ograniczenie o 40 proc. emisji gazów cieplarnianych, związanych z dostawami energii do produkcji, do roku 2020.
– W tym celu zainwestujemy około 600 mln euro w szersze wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, jak wiatr, słońce czy elektrownie wodne – zapowiedział prezes Volkswagena Martin Winterkorn.
Woda oraz otoczenie Woda to także kluczowy priorytet. Koncern Forda planuje zmniejszyć jej zużycie przy produkcji pojazdów o blisko miliard litrów rocznie, czyli o 1,1 tys. litrów na każdy produkowany samochód. Jednym z elementów obecnej strategii jest proces produkcji nowego silnika EcoBoost w zakładach w Kolonii. W porównaniu do poprzedniej linii produkcyjnej, ta nowa ograniczyła zużycie wody o 37 procent. Natomiast o wysokiej efektywności nowoczesnych rozwiązań technologicznych świadczy zmniejszenie zużycia wody jako chłodziwa w procesie produkcji aluminiowych podzespołów silnika – z 2 litrów do zaledwie 5 mililitrów. Razem z nowymi technologiami redukującymi zużycie wody opracowywane są rozwiązania zmniejszające ilość odprowadzanych ścieków. Fabryka Renault w Palencji, w której montowany jest model Megane, jest wzorcowym zakładem w całym koncernie pod względem ich oczyszczania.
Źródło Fotolia.pl
Duży nacisk kładzie się także na coraz sprawniejszy recykling pojazdów wycofywanych z eksploatacji. Stary samochód dostarcza bowiem cennych surowców, co pomaga oszczędzać naturalne zasoby. Blisko trzy czwarte pojazdu to stal, którą w niemal 100 proc. można odzyskiwać. Coraz częściej nowe modele konstruowane są w taki sposób, aby ich recykling był w przyszłości efektywniejszy. Stosowane surowce są łatwiejsze do odzysku, a jednocześnie ograniczany jest udział materiałów, które są bezpowrotnie tracone. W najnowszym samochodzie firmy Peugeot – modelu 208 – aż 25 proc. konstrukcji stanowią materiały ekologiczne lub pochodzące z recyklingu. Ale ekologia przy współczesnej produkcji aut zaczyna się dużo wcześniej, zanim jeszcze samochody zjadą z linii montażowej.
Działania podejmowane są już na etapie budowy zakładów. Gdy w roku 1990 powstawała fabryka Daimlera w Rastatt, to jeszcze przed pierwszym wbiciem łopaty zainicjowano w otoczeniu zakładu ponad 20 ekologicznych przedsięwzięć, mających skompensować zajęcie terenu. W rezultacie dziś na terenie fabryki, zajmującej łączną powierzchnię około 147 ha, znajdują się powierzchnie zielone z 2,6 tys. drzew i 100 tys. krzewów. Pomyślano nawet o rzeczach pozornie nieistotnych: zastosowano 700 specjalnych lamp, które w nocy o wiele słabiej przyciągają ćmy niż oświetlenie konwencjonalne.
Polskie innowacje Jak na tym tle wygląda produkcja samochodów w Polsce? Okazuje się, że fabryki Opla w Gliwicach, Fiata w Tychach czy Volkswagena
w Poznaniu - ani na jotę nie ustępują pod względem dbałości o środowisko tym w Europie Zachodniej. Wiosną tego roku gliwickie zakłady Opla, jako jedyna firma w Polsce zgromadziły wszystkie certyfikaty potwierdzające wdrożenie zintegrowanego systemu zarządzania: w dziedzinie jakości, środowiska, energii, BHP oraz ciągłości działania. Fabryka jest uznawana za najbardziej efektywny zakład wśród zakładów Opel/Vauxhall, a w dążeniu do jak najniższego zużycia energii jest najlepsza w całym koncernie General Motors. – Wdrożenie systemu jest naturalną konsekwencją naszych dotychczasowych działań – stwierdza Andrzej Korpak, generalny dyrektor General Motors Manufacturing Poland. Zakład ograniczył roczną emisję dwutlenku węgla do atmosfery o 40 tys. ton, a samo zużycie energii średnio o ok. 30 procent. To
71
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Motobiznes
Źródło Fotolia.pl
efekt realizacji programu służącego racjonalizacji gospodarki energetycznej w fabryce. Sam system zarządzania energią oparty jest na światowych standardach i zgodny z ogólną strategią General Motors, zmierzającą do zmniejszenia zużycia energii we wszystkich obszarach działalności biznesowej. Wiele z rozwiązań wprowadzonych w gliwickiej fabryce, ma być zastosowanych w innych zakładach koncernu. Wkrótce zresztą mają pojawić się kolejne innowacje. Zakład buduje instalację odzysku ciepła ze spalin pochodzących z suszarek lakierniczych oraz zużytego w lakierni powietrza wentylacyjnego. Pozwoli to ograniczyć emisję dwutlenku węgla o 6,6 tys. ton w ciągu roku. Natomiast w fazie projektowej jest instalacja odzysku ciepła z systemów chłodzenia kompresorów i pras hydraulicznych, co zredukuje emisję CO2 o kolejne 7,6 tys. ton. Gliwicka fabryka przygotowuje się teraz do certyfikacji systemu zarządzania energią, zgodnie z międzynarodową normą EN 16001. Jest pierwszą w General Motors, która ją wprowadza. Coraz bardziej ekologiczna staje się też fabryka Fiat Auto Poland.
72
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
W latach 2000-2011 zmniejszyła ona o ponad 47 proc., w przeliczeniu na samochód, ilość wytwarzanych w czasie produkcji odpadów. Te najbardziej niebezpieczne, od czterech lat w ogóle nie wędrują na składowiska, lecz poddawane są recyklingowi lub unieszkodliwiane. Zmniejszono także o połowę ilość ścieków i wody używanej do celów technologicznych. O jedną czwartą zmalało zużycie energii. W tym roku Fiat został liderem rankingu producentów aut o najniższej emisji CO2 sporządzanym przez międzynarodową firmę doradczą Jato Dynamics. Tychy wspomogła fiatowska spółka z Bielska Białej – Fiat Powertrain: w konkursie International Engine of the Year 2011 zdobyła ona najwyższe wyróżnienie i nagrodę dla najlepszego debiutu (Best New Engine 2011) oraz dla najbardziej ekologicznej jednostki napędowej (Best Green Engine 2011). Z kolei w ubiegłym roku, nagrodę Best New Engine 2010 otrzymał inny silnik produkowany przez Powertrain – MultiAir Turbo, o pojemności 1,4 litra. Nowe ekologiczne wyzwania podejmuje także poznański Volkswagen. Fabryka wdrożyła system
zarządzania środowiskowego według normy ISO 14001. Potwierdza ona, że zakłady spełniają wszystkie wymagania prawne związane z ochroną środowiska oraz doskonalą proekologiczne techniki produkcji. Jednym z działań są systematyczne badania wpływu emisji na środowisko. Przykładowo szczyt komina lakierni został wyposażony w urządzenia do ciągłego pomiaru i kontroli lotnych związków organicznych, a pomiary i analizy wyników odbywają się co 3 sekundy. Dzięki temu zakład ma ścisły nadzór nad ilością gazów emitowanych do atmosfery. Redukcja wydzielanego CO2 możliwa jest m.in. poprzez odzysk ciepła, a zakładowa kotłownia oraz urządzenia grzewcze i technologiczne zasilane są gazem ziemnym – najbardziej ekologicznym paliwem dostępnym w Wielkopolsce. W procesie produkcji szczególną uwagę zwraca się na oszczędne zużycie wody: jej obiegi są zamknięte, jest filtrowana, a ścieki oczyszczane przed opuszczeniem zakładu. Na terenie fabryki znajdują się także 23 punkty pomiarowe, prowadzące stały monitoring wód podziemnych. Wysokie rygory dotyczące jakości, wydajności i ochrony środowiska wdrażane są również u poddostawców fabryk aut. Według najnowszych wymogów ekologicznych zbudowano, uruchomioną jesienią 2011 r. fabrykę tarcz hamulcowych w Dąbrowie Górniczej, należącą do Brembo. Zakład, który w ramach tego włoskiego koncernu jest największym na świecie, wykorzystuje do ogrzewania ciepło wytwarzane podczas chłodzenia pieców. Ich system filtracji jest jednym z najbardziej zaawansowanych na świecie, a piaski z odlewni są przetwarzane poprzez skomplikowany proces „mycia”, co pozwala na odzyskanie zawartości bentonitu. Radosław Brzeziński
Motobiznes
Drogowe myto odmładza rynek ciężarówek Źródło Fotolia.pl
Wprowadzone w 2011 r. wysokie opłaty za samochody ze starymi, niskimi normami czystoÊci spalin, do Euro 3 włàcznie, zmuszajà przewoêników do wymiany pojazdów na bardziej ekologiczne. Według informacji viaTOLL, udział ci´˝arówek z silnikami spełniajàcymi normy Euro 5 i Euro 6 przekracza ju˝ jednà czwartà aut obj´tych działaniem systemu 74
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Motobiznes
Jeszcze w listopadzie 2011 r. samochodów z najniższymi normami Euro oraz Euro 1 było na drogach prawie 10 procent. W kwietniu tego roku już tylko 8,4 procent. Zmniejszył się także odsetek ciężarówek posiadających silniki z Euro 2, z 20 do ponad 18 procent oraz udział pojazdów z Euro 3, z 33 do 32,5 procent. W tym samym czasie przybyło aut spełniających nowe, bardziej surowsze normy. Z 14 do 14,7 proc. wzrosła grupa ciężarówek z Euro 4, z 23 do 25,5 proc. powiększyła się flota z Euro 5. Przybyło także samochodów z najwyższą normą Euro 6, która dopiero zacznie obowiązywać od początku 2014 roku. W sumie pojazdów ciężarowych spełniających normy od Euro 4 wzwyż, jeździ teraz przeszło 300 tysięcy. To blisko 40 procent, z 800 tys. aut, jakie znajdują się w rejestrach viaTOLL.
Czysta ekonomia Przewoźnicy przesiadają się na bardziej ekologiczne auta, bo za trucie spalinami mocno obrywają po kieszeni. Różnica w stawkach, pomiędzy samochodem z najstarszą normą a najnowszą, jest dwukrotna. Przykładowo 12-tonowa ciężarówka z Euro 1 lub Euro 2 zapłaci za przejechanie jednego kilometra drogi krajowej 53 groszy, podczas gdy kierowca pojazdu z Euro 5 będzie musiał zapłacić jedynie 27 groszy. Podobnie w przypadku lżejszych aut ciężarowych: za stary samochód do 12 ton trzeba zapłacić 40 groszy za kilometr, za nowy – 20 groszy. W rezultacie, przy 100 tys. przejechanych kilometrów różnica w opłatach wyniesie 26 tys. złotych. Ale to nie wszystko. Stare samochody są bardziej „paliwożerne”, więc wymiana przynosi dużo większe oszczędności na samych kosztach paliwa. – Firmy transportowe już zaczynają wymieniać pojazdy na nowsze, by obniżyć koszty związane z opłatami – potwierdza Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych
Przewoźników Drogowych w Polsce. W ten sposób, szukając oszczędności, transportowcy mniej lub bardziej świadomie, przyczyniają się do działań ekologicznych. Widać to także w statystykach rejestracji pojazdów. Według Anny Wrony, rzecznika Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, tylko w 2010 r. na auta z EURO 5 wydano 2 mld złotych. Wówczas przewoźnicy mieli 16,4 tys. takich pojazdów, czyli o 125 proc. więcej niż w roku 2009. Tymczasem, jak informuje Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego, zrzeszający producentów oraz importerów samochodów w Polsce, w 2011 r. liczba rejestracji nowych samochodów ciężarowych wzrosła w porównaniu do roku 2010, o ponad 60 proc., przekraczając 17,5 tys. pojazdów. Co istotne, szczególnie duży skok odnotowano w przypadku ciągników siodłowych, które zwykle jeżdżą na długich, międzynarodowych trasach. Tu ubiegłoroczny wzrost rejestracji sięgnął 90 procent (11,7 tys. sztuk). Także w tym roku park samochodów ciężarowych odmładza się. Według Centralnej Ewidencji Pojazdów, już w styczniu wzrosła sprzedaż nowych aut użytkowych przekraczających 3,5 tony, w porównaniu do pierwszego miesiąca ubiegłego roku, o blisko jedną trzecią. – Cena, jaką należy zapłacić poruszając się po drogach, w zestawieniu z promocją ekologii sprawiła, że ci którzy podejmowali decyzje o szybszej wymianie taboru, zrobili to od razu. Różnica w stawkach przy dużej ilości pokonywanych kilometrów pokazuje, że taka decyzja była ekonomicznie uzasadniona – twierdzi Magdalena Jaworska, zastępca generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad.
Małe firmy jeszcze czekają Nowe auta kupują głównie firmy działające na rynkach międzynarodowych,
jeżdżące przede wszystkim do krajów Unii Europejskiej. Tam koszty związane z opłatami za niskie normy emisji spalin są jeszcze wyższe niż w Polsce. Potężna konkurencja sprawia, że płacenie wysokich stawek za auta z nieekologicznymi silnikami (w przypadku Euro 3 za kilometr trzeba płacić powyżej 20 eurocentów), stawiałoby opłacalność usług świadczonych przez polskich przewoźników pod dużym znakiem zapytania. Ale po samochody z nowymi silnikami sięgać będą także mniejsze przedsiębiorstwa transportowe, świadczące usługi krajowe, które do tej pory korzystały z płatnych dróg w minimalnym stopniu. Okazuje się bowiem, że trasy nieobjęte systemem viaTOLL stają się coraz bardziej zatłoczone, a ponadto liczba takich niepłatnych odcinków alternatywnych stopniowo się kurczy. W rezultacie, przeniesienie się na trasy płatne będzie koniecznością, dla oszczędności paliwa i czasu. Dużo gorzej jest z autobusami. W tym przypadku park samochodowy jest zdecydowanie starszy, a odsetek pojazdów spełniających nowsze normy – znacznie mniejszy. Z danych rejestracyjnych viaTOLL wynika, że największą grupę stanowią autobusy z Euro 2 – przeszło jedna czwarta wszystkich, jakie znalazły się w systemie. Następnie te z Euro 3 – prawie jedna czwarta. Przeszło 22,5 proc. to pojazdy z Euro 0 i Euro 1, a tych spełniających Euro 5 jest zaledwie 11 procent. Jak kwestia norm ekologicznych wygląda w przypadku zagranicznych firm transportowych? Najbardziej nowoczesną flotą dysponują Niemcy, gdzie udział pojazdów od Euro 4 do Euro 6, wjeżdżających na polskie drogi, wynosi 61 procent. Na drugim miejscu znajdują się czeskie i słowackie przedsiębiorstwa – po 54 procent. Najgorzej natomiast wygląda sytuacja w przypadku firm transportowych zza wschodniej granicy: w ciężarówkach wjeżdżających do
75
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Motobiznes
drogach, których viaTOLL nie obejmuje, bardzo często jedzie się w korkach, a więc zdecydowanie wolniej, co wpływa na większe zużycie paliwa i wydłuża czas realizacji zleceń. W tym roku liczba takich dróg zmniejszy się, ponieważ do 1600 km, jakie obejmował system w końcu 2011 r., dojdzie kolejnych 700 kilometrów. Szacuje się, że w końcu 2012 r. łączne przychody uzyskane od momentu uruchomienia, czyli od lipca ubiegłego roku, sięgną 1,7 mld złotych. – Przewidujemy, że nieekologicznych samochodów będzie coraz szybciej ubywać – uważa Marek Cywiński, dyrektor generalny firmy Kapsch, wykonawcy systemu. Kierowcy nie mają wyjścia: żeby lepiej zarabiać i zmniejszać koszty, muszą mieć ciężarówki z nowymi normami. Tym bardziej, że te będą coraz bardziej wyśrubowywane. W porównaniu z obowiązującą normą Euro 5, norma Euro 6 narzuca zmniejszenie emisji tlenków azotu o kolejnych 77 proc., a emisji sadzy – o 66 procent. W praktyce oznacza to obniżenie ilości wydzielanych tlenków azotu z 2,0 do 0,46 g/kWh, a cząstek sadzy z 0,03 do zaledwie 0,01 g/kWh. Źródło Fotolia.pl
Polski z Ukrainy oraz Litwy udział „czystych” samochodów nie przekracza dwudziestu kilku procent.
Rekordowe wpływy z myta Kosztujący blisko 5 mld zł viaTOLL będzie się rozszerzał, bo całkiem nieźle zarabia. Już po pierwszych pięciu miesiącach funkcjonowania osiągnął ponad 320 mln złotych. Cała kwota zasiliła konto Krajowego Funduszu Drogowego. Wpływy są coraz wyższe, bo z jednej strony cały czas rośnie liczba rejestrowanych kierowców, z drugiej sam system jest coraz bardziej szczelny. Także coraz więcej kierowców przekonuje się, że omijanie odcinków płatnych jest tylko pozorną oszczędnością. Na lokalnych
76
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Coraz nowsze technologie Jednak nie są to jedyne wymagania: silniki Euro 6 muszą działać zgodnie z tymi standardami przez co najmniej siedem lat lub przez 700 tys. kilometrów przebiegu, niezależnie od warunków eksploatacji. Do sprawdzania tych parametrów mają zostać wyznaczone lokalne władze krajów UE, które dokonywałyby losowych kontroli. W autach mają się także pojawić nowe systemy diagnostyki pokładowej, które będą ostrzegać kierowców o ewentualnych odchyleniach od norm. Koncerny samochodowe już od dłuższego czasu przygotowują się do spełnienia nowych wymagań
czystości spalin. Prace nad odpowiednimi silnikami pochłonęły, w przypadku najbardziej liczących się światowych marek, łącznie kilka miliardów euro. Nowy silnik z Euro 6 opracował m.in. DAF: jednostka PACCAR MX-13 o pojemności 12,9 litra została zbudowana z wykorzystaniem najnowocześniejszej technologii wtrysku, Common Rail. Aby spełnić restrykcyjne wymagania emisji, opracowano układ recyrkulacji gazów spalinowych, połączony z technologią SCR i aktywnym filtrem cząstek stałych. Euro 6 ma już także Mercedes-Benz, który zainwestował blisko miliard euro w najnowszy model swego flagowego „ciężarowca” – Actrosa. Kolejna, czwarta już generacja auta została zaprojektowana całkowicie od początku, z nową wersją silnika OM 471. Model otrzymał prestiżowy tytuł „Truck of the Year 2012”. Podobnie Scania, która już w połowie ubiegłego roku zaprezentowała 13-litrowe silniki o mocy 440 i 480 KM. – Połączyliśmy wszystkie nowe techniki opracowane przez nas w ciągu ostatnich lat: recyrkulację spalin, turbosprężarkę o zmiennej geometrii, wysokociśnieniowy układ wtryskowy Common Rail, selektywną redukcję katalityczną i filtrowanie cząstek stałych – tłumaczył Jonas Hofstedt, wiceprezes Scania Powertrain Development. Euro 6 ma stanowić pierwszy krok w kierunku wdrożenia globalnych, zharmonizowanych norm emisji spalin, które obowiązywałyby w Europie, Ameryce Północnej i Japonii. To z kolei ułatwiłoby koordynację i opracowywanie przyszłych norm. Poziomy emisji Euro 6 są bowiem zbliżone do tych wprowadzonych w USA (EPA10) i Japonii (Post NLT). Norma Euro 6 jest także pierwszą, która przewiduje certyfikację silników według cyklu WHDC, czyli ogólnoświatowego zharmonizowanego cyklu badań. Tadeusz Pawlusiński
Kongresy
CSR
także wpływa na wartość spółki Uczestnicy IV. Kongresu Relacji Inwestorskich SEG rozmawiali na temat wpływu czynników pozafinansowych na wartoÊç spółki. Kongres odbył si´ w dniach 12-13 czerwca 2012 r. w Ossie, k.Rawy Mazowieckiej – Rola społecznej odpowiedzialności biznesu w kształtowaniu długofalowej strategii spółki jest jeszcze niedoceniana na polskim rynku kapitałowym. Zasady CSR powinny być wpisane w biznes spółki, jako część długoterminowej strategii, a ich wprowadzanie firma powinna uznawać za inwestycję, która przyniesie zwrot przez lata. Prawidłowo ukształtowany kręgosłup firmyw formie zasad etycznych, kultury komunikacji, poszanowania dla otoczenia biznesowego i środowiska naturalnego, to wartość, która musi przełożyć się na postrzeganie przez inwestorów i wartość firmy – stwierdził dr Mirosław Kachniewski, Prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych (SEG). Pierwszego dnia odbyły się 2 dyskusje panelowe. Pierwsza dotyczyła CSR jako elementu strategii firmy, kolejna – wpływu dobrej komunikacji CSR na wartość spółki. Drugiego dnia uczestnicy zdobywali wiedzę praktyczną podczas warsztatów. Wśród tematów były: Obieg informacji w Internecie a komunikacja korporacyjna spółki giełdowej; Dialog społeczny jako interakcja biznesu z otoczeniem na przykładzie procesu dialogu w Grupie TP; RESPECT Index w praktyce. Jak zostać spółką giełdową odpowiedzialną społecznie?; Praktyczne aspekty raportowania CSR w kontekście relacji inwestorskich; Skuteczne wdrażania kodeksu postępowania (etycznego) w spółce.
W trakcie Kongresu zostały ogłoszone wyniki tegorocznej V. edycji Konkursu Złota Strona Emitenta. Laureatami zostali: ■w kategorii: Polskie spółki giełdowe należące do indeksów WIG20 i mWIG 40 – Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie S.A. ■w kategorii: Polskie spółki giełdowe należące do indeksu sWIG 80 – Comarch S.A. ■w kategorii: Polskie spółki notowane na GPW nie należące do w/w indeksów – Energomontaż-Południe S.A. ■ w kategorii: Polskie spółki notowane na rynku alternatywnym NewConnect – EGB Investment S.A. ■w kategorii: Wszystkie spółki zagraniczne notowane na GPW w Warszawie – Kulczyk OilVentures INC. Nagrodą Specjalną Ministra Skarbu Państwa za najlepszą komunikację z inwestorami indywidualnymi uhonorowano Energomontaż-Południe S.A. Natomiast PKN ORLEN S.A. została wyróżniona przez GPW Media Nagrodą Specjalną w zakresie prowadzenia relacji inwestorskich przy wykorzystaniu nowoczesnych metod komunikacji internetowej. W Kongresie wzięło udział 200 przedstawicieli spółek giełdowych, mediów oraz instytucji rynku. Patronat Honorowy objęli: Ministerstwo Skarbu Państwa, Akcjonariat Obywatelski, Komisja Nadzoru Finansowego oraz CEDUR.
Laureaci - od lewej: Marcin Kozłowski, Dyrektor Zarządzający w EGB Investments S.A.; Dariusz Grębosz, Dyrektor Biura Relacji Inwestorskich w PKN Orlen S.A.; Paweł Kozyra, Dyrektor Marketingu i Public Relations w Comarch S.A.; Łucja Majczak- Burek, Koordynator ds. Komunikacji Korporacyjnej; Beata Jarosz, Członek Zarządu Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A.; Leon Tarasewicz, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie; Mirosław Kachniewski, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych; Roman Młodkowski, Dyrektor i Redaktor Naczelny TVN CNBC Partnerem Strategicznym jest Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie S.A. Partnerem technologicznym jest Unicomp-WZA, a Partnerem merytorycznym CSRinfo. Do grona Partnerów Kongresu należą Mazars, Message Group, Polska Agencja Prasowa, PKN Orlen, Orange Polska oraz GPW Media. www.seg.org.pl Na podstawie materiałów SEG
77
❙ www.ekologiairynek.pl ❙
06-07/2012
Kongresy
Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu W dniach 24-25 maja odbył się III. Kongres Innowacyjnej Gospodarki. W 10 panelach dyskusyjnych, udział wzięło ponad 100 wybitnych przedstawicieli nauki, biznesu i polityki. W Centrum Nauki Kopernik odwiedziło Kongres około 700 gości, a poprzez portale Onet Biznes i Biznes.pl, jego przebieg oglądało nawet 3,5 tys. internautów. Hasłem tegorocznej edycji było: „Innowacyjność – jak to robią inni? Uczmy się od najlepszych!”. Pokazano najlepsze praktyki w obszarze innowacyjności, nic bowiem nie zachęca do naśladowania tak dobrze, jak sukcesy innych. Gościem specjalnym Kongresu był Francis Fukuyama, amerykański politolog, filozof polityczny i ekonomista, który opowiadał o roli kapitału ludzkiego w budowaniu sukcesu gospodarki. Profesor
Jerzy Hausner zaprezentował najnowszy raport „Kurs na innowację”, w którym grono polskich naukowców poszukuje odpowiedzi na pytanie, jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu przy wykorzystaniu środków strukturalnych Unii Europejskiej. Z kolei minister środowiska Marcin Korolec, w panelu „Energetyka – czas trudnych wyborów na następne dziesięciolecie”, przyznał że Polskę w najbliższych miesiącach czeka poważna zmiana w polityce klimatycznej i energetycznej. Gościliśmy również specjalistów z Izraela, Korei Południowej, Tajwanu i Stanów Zjednoczonych. Celem tej edycji było przede wszystkim stworzenie forum mentorów innowacyjności. Szczególny nacisk położony był także na wzmocnienie współpracy
świata nauki i biznesu, bo jest oczywiste, że to właśnie ten rodzaj współpracy pozwoli innowacyjności „rozwinąć skrzydła”. Podkreślono i ukazano wagę nowoczesnych rozwiązań technologicznych i organizacyjnych w szeregu branż, m.in. medycynie i biotechnologii, energetyce, mediach, czy transporcie. Na ostatniej sesji Kongresu uczestnicy dyskutowali - „Dokąd zmierza świat?”, a wszystkie spotkania tegorocznej edycji podsumował Andrzej Arendarski, Prezes Krajowej Izby Gospodarczej. Zauważył on m.in., że Polska - kraj w wielu dziedzinach nadrabiający zapóźnienia przeszłości – potrzebuje szybkiego i skutecznego wdrażania nowych rozwiązań w szkolnictwie, administracji i biznesie. Na podstawie materiałów KIG
REKLAMA
RENEXPO
®
Poland
...for a powerful future
» Odnawialne źródła energii » Inteligentna dystrybucja energii
2-gie Międzynarodowe Targi Energii Odnawialnej i Efektywności Energetycznej
» Efektywne wykorzystanie energii » Spotkania kooperacyjne, Międzynarodowe Forum Biznesowe
17. — 18.10.2012, Centrum EXPO XXI, Warszawa
Organizator: REECO Poland Sp. z o.o., Kontakt: +48-22-266-06-16 lub info@reeco-poland.pl
Angie Stone
Ben L’oncLe SouL omAr • ewA Bem AniA ruSowicz Dimitri From PAriS eSkAuBei & Funky FLow
BiLety Do nAByciA: salony empik, www.ticketpro.pl, www.eventim.pl, www.ebilet.pl, salony media markt i saturn.
patroni medialni:
organizator: wrotapodlasia.pl
BIAŁE CERTYFIKATY
Łap szansę na Biały Certyfikat Kredyty dla energoefektywnych BOŚ Bank pomoże Ci efektywniej wykorzystać energię w Twojej Firmie. Kredyty BOŚ Banku stanowią idealne uzupełnienie środków przeznaczonych na zrealizowanie przedsięwzięcia i zdobycie świadectwa efektywności energetycznej. Odwiedź najbliższy oddział BOŚ Banku lub skontaktuj się z Głównym Ekologiem Centrum Korporacyjnego.
www.bosbank.pl