Ekologia i Rynek nr 8

Page 1

nr 8 październik 2012 cena: 9,90 zł

ISSN 2084-8773 (w tym 5% VAT)

Wywiad z Markiem Woszczykiem

Wolny rynek energii rodzi si´ w bólach Energetyka

Mierzenie pràdu na odległoÊç ul˝y Êrodowisku Motobiznes

Rakotwórcze spaliny zakoƒczà karier´ diesla

www.ekologiairynek.pl


BIAŁE CERTYFIKATY

Łap szansę na Biały Certyfikat Kredyty dla energoefektywnych BOŚ Bank pomoże Ci efektywniej wykorzystać energię w Twojej Firmie. Kredyty BOŚ Banku stanowią idealne uzupełnienie środków przeznaczonych na zrealizowanie przedsięwzięcia i zdobycie świadectwa efektywności energetycznej. Odwiedź najbliższy oddział BOŚ Banku lub skontaktuj się z Głównym Ekologiem Centrum Korporacyjnego.

www.bosbank.pl


Spis treści

Spis treści

WYDARZENIA 8 Dopiero się rodzi wolny rynek energii. Rozmowa z Markiem Woszczykiem, 11 13 14 17 19

Bruksela oskarża Gazprom

prezesem Urzędu Regulacji Energetyki Bruksela oskarża Gazprom Inteligentne sieci drogie, ale ważne Wojna z odkrywkami Zrównoważony rozwój: wciąż obcy Polakom Dane pozafinansowe spółek – pod lupą

CSR 20 Prosto – i nie prościej! Bez partnera gminom będzie trudno

FINANSE I PRAWO 22 Leasing jest dobry na ogrodnictwo

Kończy się era taniej żywności

ZIELONE IT 24 Prąd mierzony na odległość Wydarzenia

Samorząd

Środowisko

Agrobiznes

MOTOBIZNES

PRZEMYSŁ 28 Zbiórka e-śmieci: bez gmin to się nie uda 29 ČEZ przetestuje Octavię Green E Line 30 Hamuje budowa nowych dróg 33 20-lecie istnienia w Polsce Programu Responsible Care 34 Gaz łupkowy czyli walka na raporty 37 Deweloperzy myślą tylko… o certyfikatach 38 Powolne rozwijanie skrzydeł (cz.2) 41 Ekrany przy drogach uciążliwsze od hałasu 44 Czas na opony z etykietą 46 Wyścig po węgiel pod Chełmem 49 Jaka będzie nasza zielona przyszłość

®

11

14

54

60

66

71

SAMORZĄD 50 Gminy z finansami (cz.1) 54 Bez partnera gminom będzie trudno ŚRODOWISKO 56 Kosztowna moda na zdrowe jedzenie 59 Mniej CO2 w miastach i gminach 60 Zaczyna się trujący sezon 64 Prezydenci o odpowiedzialności ekologicznej AGROBIZNES 66 Kończy się era taniej żywności

Zaczyna się trujący sezon

MOTOBIZNES 68 Diesel na cenzurowanym 71 W salonach więcej aut na LPG 74 Auta na prąd na wstecznym biegu

Wojna z odkrywkami

W salonach więcej aut na LPG

4

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

KONFERENCJE 78 Nowe wizje na trudne czasy 5

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Od Redaktora

fot. Wojciech Górski

Od redakcji

Zbigniew Biskupski

Biuro Tel.: 22 408 64 01 biuro@ekorynek.com Redaktor naczelny Zbigniew Biskupski tel.: 536 897 536 z.biskupski@ekorynek.com

Zespół redakcyjny Agnieszka Łakoma,Urszula Stokowska, Małgorzata Pietkiewicz, Tomasz Cudowski

6

Reklama Projekty specjalne Robert Grądzki Tel.: 536 884 532 r.gradzki@ekorynek.com Kluczowi klienci Tomasz Kargul Tel.: 536 884 534 t.kargul@ekorynek.com Rozwój i Innowacje Tomasz Śpiewak Tel.: 536 884 537 t.spiewak@ekorynek.com

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Prestiżowy magazyn opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Ekologia nie boi się biznesu a prawa rynku promują przedsięwzięcia ekologiczne. Zamiast kłótni między biznesem a ekologami – debata. Zamiast agresji – ożywiona dyskusja. Przyłącz się do nas. Zapraszamy.

ISSN 2084-8773

nr 3

Dyrektor ds. sprzedaży Robert Gołaszewski Druk KF PARTNER Sp. z o.o. Ul. Drogowa 4 03-109 Warszawa

ISSN 2084-8773

Paliwa

Niebezpieczne odpady

Ârodowisku grozi ska˝ enie, bo kontrolujà tylko dokumenty

maj 2012

cena: 9,90 zł

(w tym 5% VAT)

Zdrowa żywność

Polacy poszukujà ekorestauracji

Prowadzisz firmę? www.e kologiairynek.pl Planujesz kampanię promocyjną?

■ w internecie na Ekologiairynek.pl Wywiad z Januszem Steinhoffem

Mniej energochłonna t gospodarka to prioryte

Business Development Manager Joanna Gąsiorowska Tel.: 536 848 535 j.gasiorowska@ekorynek.com

Zielone certyfikaty

RoÊnie popyt na apartamenty i biura przyjazne naturze

Rozpowszechnianie : 30 000 Wydanie papierowe : 10 000 e-wydanie: 20 000

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega sobie możliwość odmówienia zamieszczenia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy.

(w tym 5% VAT)

Teraz kupując prenumeratę otrzymujesz pakiet reklamowy:

Ekologia na słodko – czy słodycze mogą być przyjazne dla organizmów łasuchów.

Wydawca New Business Look Ul. Dawidowska 25, 05-515 Mysiadło NIP 123-005-05-45 Dyrektor Generalny Jacek Szczęsny

cena: 9,90 zł

Rusza produkcja brykiet ów z w´gla, nieemitujàcych gazów i trucizn

Teraz w prenumeracie otrzymasz dwa numery magazynu w prezencie.

Jak można oszczędzać wodę i inne dobra natury w budynkach użyteczności publicznej.

Projekt i skład Izabela Cieślikowska iza_cieslikowska@wp.pl

czerwiec 2012

99 zł

Po rewolucji śmieciowej, rewolucja wodna – rząd przygotował całkiem nową ustawę o gospodarce wodnej. Biznes odpowiedzialny społecznie - czy warto dbać o ekologiczny wymiar CSR; relacja z redakcyjnej debaty Ekologii i Rynku z menedżerami.

nr 4

1 000 zł

o wartości dla pierwszych 50 zamawiających firm ■ w magazynie 30 % rabatu na pięć pierwszych zakupionych reklam

e

Zamówienia publiczn

Skontaktuj z działem prenumeraty: tel.: 22 408 64 01 lub biuro@ekorynek.com y m cen Kryteriusię gii olo ek i tàp us airynek.pl ogikonto: kol www.ezł Dokonaj wpłaty w kwocie 99,00 na 76 1160 2202 0000 0000 1156 3679 odbiorca: New Business Look, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa tytuł przelewu: PRENUMERATA: Ekologia i Rynek EKOLOGIA i RYNEK

Sekretarz redakcji Małgorzata Byrska m.byrska@ekorynek.com

Współpracownicy Paweł Barnik, Małgorzata Biernacka, Tomasz Cudowski, Iwona Jackowska, Bartosz Draniewicz, Jacek Dymowski, Julian Kamiński, Stanisław Dojs, Jerzy Kwiatkowski, Michał Moroz, Agnieszka Pabiańska, Antoni Wesołowski, Elżbieta Zocłońska

Ustawa o odnawialnych źródłach energii – starcie dwóch lobby. Które z nich ma ile racji?

Roczna prenumerata miesięcznika Ekologia i Rynek w supercenie

EKOLOGIA i RYNEK

Adres redakcji ul. Pandy 8 02-202 Warszawa

W następnym numerze:

Prenumerata

nr 3 maj 2012

Rząd szuka sposobów, by wesprzeć inwestycje w Polsce. To decydujący czynnik dla zachowania wzrostu gospodarczego, który jest naszym „być albo nie być”. Wciąż mamy szansę na dogonienie Europy, zwłaszcza że gospodarki najbogatszych krajów jeśli nie stoją w miejscu, to ledwie drepczą. A nas, w zgodnej opinii eko-nomistów. wciąż stać na wzrost przekraczający 5 proc. rocznie. Malkontenci twierdzą zaś, że jednym z ograniczeń polskiej gospodarki jest wymóg dostosowywania jej do surowych rygorów polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Czy to prawda? – nie sądzę. Tak już jest z optyką, także gospodarczą, że tam gdzie jedni widzą szklankę do połowy pustą, innych raduje obraz do połowy wypełnionej. Paradoksalnie, surowe reżimy troski o środowisko przy rozwijaniu inwestycji – to nasza szansa. Oczywiście, konieczność ich dotrzymania znacząco zwiększa koszty nowych przedsięwzięć, o czym najbardziej spektakularnie świadczą inwestycje drogowe. Ale tak jak będziemy mieli, wcześniej czy później, najbardziej ekologiczne nowe autostrady – podczas gdy inni, by dostosować swoje do odpowiednich norm będą musieli poddawać je kosztownym modernizacjom – tak już niedługo możemy budować przewagi konkurencyjne w zielonej energetyce czy przebijać gospodarczych rywali jakością zdrowej, polskiej żywności.

www.ekologiairynek.pl

nr 4 czerwiec 2012

Do tego jednak potrzebne są nie tylko środki na miliardowe inwestycje w nowe projekty przemysłowe, ale i kształtowanie proekologicznych postaw Polaków. A z tym jest dramatycznie, czego dowiodły badania świadomości i postaw prośrodowiskowych, sfinansowane ze środków NFOŚiGW, o czym piszemy w tym wydaniu naszego miesięcznika. By to zmienić, w pierwszej kolejności trzeba postawić na edukację menedżerów. Zwłaszcza tych, którym ekologia kojarzy się przede wszystkim z dodatkowymi kosztami, które w ich opinii zwłaszcza w kryzysie - nie mają sensu. To powinien być pierwszy fundament pod budowę społecznej odpowiedzialności biznesu. Dlatego też ekologiczna strona CSR jest jedną z tych kategorii, która ma w Ekologii i Rynku absolutny priorytet. Zamierzamy ten dział rozszerzać, a treścią która ma go wypełniać, będzie przede wszystkim publiczna debata. Wszak nic tak nie kształtuje postaw, jak głos opinii publicznej. Już w następnym numerze zdamy relację z pierwszej takiej debaty, w której udział wzięli menedżerowie reprezentujący szerokie spektrum aktywności biznesowej – od energetyki po bankowość. Mamy nadzieję, że do tej wymiany poglądów, służącej budowaniu powszechnej odpowiedzialności wobec Natury, stopniowo włączą się wszyscy, dla których idea CSR nie jest tylko spektakularnym przedsięwzięciem marketingowym. Zapraszamy!

PRENUMERATĘ można rozpocząć od wybranego numeru. Dostępne są również numery archiwalne. W zamówieniu dostępna również prenumerata zagraniczna. Prenumerator zagraniczny musi dopłacić koszt przesyłek zagranicznych.


Wydarzenia

Wydarzenia

Dopiero si´ rodzi wolny rynek energii

Źródło URE

Rozmowa z Markiem Woszczykiem, prezesem Urz´du Regulacji Energetyki

Jedną z kluczowych spraw, którą trzeba uregulować, jest ochrona odbiorców wrażliwych - rodzin i osób o najniższych dochodach.

Czy w tym roku możliwe jest rzeczywiste otwarcie rynku gazu w Polsce? – Najbardziej prawdopodobny scenariusz początkowy to otwarcie rynku hurtowego, a podstawowy warunek to uruchomienie giełdy. Wszystko praktycznie zostało przygotowane – i prawnie, i organizacyjnie, i technicznie. Zatwierdzony został regulamin giełdy gazu, a domy maklerskie, za pośrednictwem których będzie można dokonywać transakcji, także przygotowują się do nich. Liczyliśmy co prawda, że jeszcze w sierpniu będzie gotowe nowe rozporządzenie taryfowe ministra gospodarki, ale nadal czekamy; myślę, że niebawem powinno się ukazać.

8

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Choć giełda gazu może ruszyć szybko, to realizacja zawartych na niej kontraktów będzie możliwa najwcześniej od grudnia. Na dodatek wydaje się, że uwolnienie rynku hurtowego będzie raczej tylko symboliczne, skoro Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo skieruje na giełdę jedynie 100 mln m sześc. gazu, i to na cały kwartał. Tymczasem rocznie zużywamy w kraju ponad 14 mld m sześc., zaś zimą dzienne zapotrzebowanie sięga czasem 60 mln m sześc. gazu. Czy w takiej sytuacji, określenie „otwarcie rynku” - nie jest na wyrost? – Wiem, że ilość 100 mln m sześc. gazu, jaką na giełdę skieruje PGNiG nie jest może imponująca, ale sam fakt, że to nastąpi - jest ważny. Regulator nie ma takich uprawnień, by móc żądać od tej czy innej firmy, skierowania na giełdę na przykład 70 proc. wolumenu gazu, jakim obraca. Postulowałem, by właśnie ten poziom obowiązywał, natomiast w trakcie prac parlamentarnych pojawiła się propozycja tzw. obliga giełdowego – jak przy sprzedaży energii elektrycznej – w wysokości 15 procent. Myślę, że wtedy moglibyśmy zacząć liczyć na to, że giełda gazowa jest wyznacznikiem tendencji i cen na rynku. Niestety, co przyznaję z żalem, na początek musi wystarczyć owe

100 mln m sześciennych. Nadal opowiadam się za tym, by faktycznie te 70 proc. wolumenu było skierowane na wolny rynek hurtowy. Tym bardziej, że jest to ilość gazu odpowiadająca sprzedaży dla odbiorców przemysłowych. Postuluję też wprowadzenie przepisów, dzięki którym można będzie zobligować firmę, mającą dominującą pozycję, aby oferowała na transparentnym rynku określoną ilość gazu. Część ekspertów wskazuje na fakt, że uruchomienie giełdy to najprostszy sposób, by pokazać Komisji Europejskiej, że Polska w ogóle cokolwiek robi w kierunku liberalizacji i by uwolnić rynek gazowy, zaś znaczenie giełdy będzie minimalne. Jak Pan skomentuje te opinie? – Rzeczywiście, Polsce grozi postępowanie przed ETS, ale – przynajmniej taką mam nadzieję – nie tylko dlatego otwieramy rynek. Liczę, że giełda spełni swoje zadanie, zwłaszcza na początkowym etapie liberalizacji i gaz na niej oferować będą też inne podmioty, a nie tylko PGNiG. Jestem przekonany, że giełda będzie swoistym kołem zamachowym procesu ewolucyjnej liberalizacji rynku, transakcje dokonywane tam nie są bowiem, co oczywiste, objęte procesem taryfikacji. Ale rynek

hurtowy to nie tylko giełda, to także inne formy handlu – na przykład platformy obrotu. Gdy w ubiegłym roku, m.in. z powodu groźby postępowania przed ETS stało się jasne, że Polska musi mieć konkurencyjny rynek gazu i to szybko, pojawiały się informacje, że już w 2013 r. możliwe będzie uwolnienie cen dla największych odbiorców gazu. Czy właśnie taki ma być kolejny krok w kierunku liberalizacji rynku? – Rzeczywiście, taki powinien być dalszy scenariusz, ale uwolnienie cen muszą poprzedzać szczegółowe analizy rynku i naturalnie, zależy to od wielu czynników. Jednym z najważniejszych jest wolumen obrotów na giełdzie – im większy, tym lepiej. Zobaczymy, czy zgodnie z naszymi przewidywaniami, pojawi się dodatkowy gaz oprócz wolumenu PGNiG. Trudno teraz określić precyzyjnie termin, kiedy możliwe będzie uwolnienie cen dla dużych firm - odbiorców przemysłowych. Chciałbym, aby było to możliwe już w pierwszej połowie przyszłego roku. Chcę jednak podkreślić, że analizujemy jak dotąd tylko odejście od taryfikacji dla odbiorców instytucjonalnych, w pierwszym rzędzie przemysłowych. Dla gospodarstw domowych ceny będą nadal regulowane. PGNiG próbuje przygotować się na otwarcie rynku i liczy się z utratą kilku procent udziału w nim. Ale zanim to nastąpi, chce podnieść ceny i latem złożyło wniosek do URE o zmianę taryfy. Dlaczego Pana decyzja, w połowie września, była odmowna? – To była jedna z trudniejszych decyzji, jakie przyszło mi ostatnio podejmować. Nie mogę ujawnić szczegółów postępowania taryfowego, bo te objęte są tajemnicą przedsiębiorstwa; powody odmowy zna spółka.

Natomiast nie jest tajemnicą fakt, iż najważniejszymi parametrami, branymi pod uwagę przy kształtowaniu taryfy PGNiG są: kurs walutowy i cena gazu z importu, w którym największy udział ma rosyjski koncern Gazprom-Export. Rolą Regulatora jest jednak zadbanie o równowagę pomiędzy interesami spółki a interesami odbiorców gazu. Firma ma prawo do pokrycia uzasadnionych kosztów swojej działalności, ale należy je postrzegać w takim kontekście, by odbiorca nie płacił więcej niż jest to konieczne z punktu widzenia rynku. Tym bardziej, że w tym roku sytuacja – gdy chodzi o import gazu - jest już inna niż rok, czy dwa lata temu. Pojawiły się nowe możliwości i drogi dostaw, z zachodu i z południa, dzięki rozbudowie istniejącego gazociągu oraz uruchomieniu nowego. A w Europie Zachodniej gaz można kupić taniej niż z kontraktu z Rosją. Poza tym, wyraźna jest tendencja odchodzenia od związywania cen gazu z cenami produktów ropopochodnych. Dziś po prostu rynek nie akceptuje wysokich cen gazu. Rozstrzygnięcie postępowania arbitrażowego w sprawie obniżenia cen w kontrakcie PGNiG z Gazpromem nastąpi najprawdopodobniej dopiero w przyszłym roku. Wydawało się, że wcześniej możliwe będzie dwustronne porozumienie firm, ale po wszczęciu na początku września przez Komisję Europejską postępowania przeciwko Gazpromowi, ten rosyjski koncern nie chce renegocjować cen. Dlatego wielu analityków, a chyba i samo PGNiG, oczekiwali że będzie zgoda Prezesa URE na podniesienie cen gazu, choćby o 5 procent. Teraz słychać opinie, że z powodu negatywnej decyzji firma straci kilkaset milionów złotych. Czy nie obawia się Pan, że to na

Regulatora spadnie część winy, jeśli PGNiG osiągnie kiepskie wyniki finansowe na koniec 2012 roku? – Nie twierdzę, że PGNiG jest w komfortowej sytuacji i niewykluczone, że może ponosić w krótkim okresie straty. Nie jest to jednak wystarczający powód, by pozwolić na swobodne przerzucanie na odbiorców całego ryzyka działalności związanego z takim, a nie innym, otoczeniem rynkowym. PGNiG to duża grupa kapitałowa, która może i powinna szukać oszczędności. Poza tym spółka realizuje przychody nie tylko na obrocie gazem. Czy odbiorcy energii elektrycznej też nie mają powodów do obaw i ceny w przyszłym roku nie wzrosną? – Dobre dla odbiorców wieści płyną z Towarowej Giełdy Energii, gdzie notowania kontraktów na dostawy energii w przyszłym roku spadają. Oczywiście, musimy jeszcze poczekać na większy niż dotąd wolumen tych kontraktów, jednak sądząc po obecnej sytuacji, nie ma powodów do podwyżek cen w 2013 roku. Wydaje się, że nie ma ryzyka wzrostu notowań. Zatem, jeśli będą one nadal takie jak obecnie, to nawet większe obowiązki nałożone na sprzedawców, a dotyczące zakupu tzw. energii kolorowej – nie powinny spowodować wzrostu cen dla odbiorców. Natomiast możliwy jest pewien wzrost taryf dystrybucyjnych, wynikający z koniecznych inwestycji sieciowych, ale raczej minimalny, zatem nie powinien on wpłynąć na poziom rachunków. Mogę więc powiedzieć, że realne wydatki gospodarstw domowych na energię elektryczną od stycznia 2013 r. raczej nie powinny wzrosnąć, a być może nawet spadną. Oczywiście wszystko to pod warunkiem, że nie nastąpią gwałtowne zmiany w otoczeniu makroekonomicznym, np. w zakresie cen pozwoleń na emisję dwutlenku węgla. Czy fakt, iż od wielu miesięcy notowania na TGE są raczej stabilne,

9

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Wydarzenia

Wydarzenia

Bruksela

oskarża Gazprom Komisja Europejska zdecydowała si´ na działanie, które wczeÊniej wydawało si´ niemo˝liwe. Wszcz´ła post´powanie antymonopolowe przeciwko rosyjskiemu Gazpromowi

Źródło Fotolia.pl

ułatwi Panu podjęcie decyzji o uwolnieniu cen energii dla gospodarstw domowych i będzie ona możliwa w przyszłym roku? – Stabilizacja cen to dobra informacja dla odbiorców i dla Regulatora, ale nie jedyny element, niezbędny do uwolnienia cen. Musimy mieć pewność, że uda się spełnić jeszcze kilka warunków, które wywołują nadal kontrowersje. Ciągle jeszcze ustaleń wymaga na przykład kwestia gwarancji dostaw energii w tzw. sytuacjach awaryjnych, np. gdy sprzedawca

10

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

prądu okaże się niewypłacalny. Ale jedną z kluczowych spraw, którą trzeba uregulować, jest ochrona odbiorców wrażliwych. Choć od trzech lat pojawiają się różne koncepcje i pomysły, to ciągle nie ma jednego rozwiązania ustawowego, zapewniającego taką ochronę rodzinom i osobom o najniższych dochodach. Nie wyobrażam sobie, abym mógł podjąć decyzję o uwolnieniu cen, bez ustawowych zapisów w tej sprawie. Jakkolwiek rola Regulatora w procesie kształtowania cen w taryfach G jest coraz mniejsza i ogranicza się

do sprzedawców z urzędu, a więc nie wszystkich spółek sprzedażowych działających na rynku i sama taryfa jako taka nie stanowi ochrony odbiorców, ale zapewne daje im pewne poczucie, że ceny są kształtowane w sposób obiektywny. Dlatego, dopóki wszystkie ze stawianych przez Regulatora warunków – niezbędnych do uwolnienia cen – nie zostaną spełnione, takiej decyzji nie będę mógł podjąć. Zatem też trudno prognozować, kiedy będzie można ją podjąć. Rozmawiała Agnieszka Łakoma

KE podejrzewa, że koncern ten nadużywa pozycji dominującej, a sposób zawierania kontraktów z klientami utrudnia swobodny przepływ gazu w UE i zagraża bezpieczeństwu dostaw. Komisja 4 września uruchomiła proces, który w Moskwie wywołał spore zaskoczenie i nerwową, niespójną reakcję. Gazpromu – co naturalne – zaczął bronić prezydent Władimir Putin. Najpierw werbalnie, a potem wydając odpowiedni dekret. Postępowanie Brukseli nie jest bezprecedensowe, ale po raz pierwszy zdecydowała się ona na to wobec tak ważnego partnera. Zwłaszcza, że unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger zapewniał, że Wspólnocie zależy na utrzymaniu relacji z rosyjską firmą.

Przemyślana decyzja Grunt pod rozpoczęcie postępowania antymonopolowego przygotowywano od ponad roku. We wrześniu 2011 r. inspektorzy weszli w 10 krajach do biur firm współpracujących oraz mających kontrakty z Gazpromem, głównie w Europie Centralnej i Wschodniej – sprawdzali dokumenty. Wtedy urzędnicy KE tłumaczyli, że trzeba reagować, gdy zachodzi podejrzenie o naruszenie zasad konkurencji, nawet jeśli dopuszczają się tego firmy spoza Wspólnoty.

Gazprom, który ma 27 proc. udziałów w gazowym imporcie Unii, dał Brukseli „do ręki” wiele argumentów. Koncern jest w ostrym sporze z kilkoma firmami. Na Litwie i w Estonii nie zgadza się – jako współudziałowiec narodowych firm gazowych – na ich podział i wydzielenie sieci gazociągów przesyłowych. Choć niezależne działanie operatora sieci przesyłowych i udostępnienie ich zainteresowanym podmiotom to jedno z głównych wymagań Trzeciego Pakietu Energetycznego UE. Kontrowersyjna jest też polityka cenowa Gazpromu. Kraje uzależnione od importu gazu płacą za dostawy najwyższe stawki, bez względu na odległość od Rosji. Dlatego państwa nadbałtyckie, Polska czy Bułgaria ponoszą najwyższe koszty. O ile jednak rząd w Sofii, w zamian za zgodę na budowę bułgarskiego odcinka gazociągu South Stream, uzyskał obniżkę, o tyle inni musieli wystąpić do Międzynarodowego Arbitrażu (np. PGNiG). Efekt polityki uznaniowości Gazpromu jest taki, że najkorzystniejsze warunki dostaw gazu mają europejscy potentaci: Francja, Włochy i Niemcy, których firmy są też strategicznymi partnerami koncernu. KE podważa podstawowe zasady, na których opierają się kontrakty Gazpromu czyli kalkulację cen według

notowań ropy oraz zakaz reeksportu rosyjskiego gazu. Mówił o nich w PE komisarz Joaquin Almunia. Jak podał PAP, chodzi o to, że stosowana przez koncern formuła cenowa w kontraktach z krajami Europy Środkowo-Wschodniej jest przestarzała i nieuzasadniona, bo rynek zmienił gaz łupkowy i LNG. Zdaniem komisarza, „są poważne wątpliwości w sprawie możliwych naruszeń, gdy chodzi o fragmentaryzację rynku zakazami zawartymi w umowach Gazpromu z operatorami działającymi na rynku UE”. Druga sprawa dotyczy indeksacji cen gazu czyli kalkulacji według naftowych notowań. – Uważamy, że warunki, które panowały na rynku gazowym kilka dekad temu, drastycznie się zmieniły - dodał komisarz.– To oznacza, że nie ma już takiego uzasadnienia jak w przeszłości dla indeksacji cen gazu w długoterminowych umowach i zgodnie z naszymi analizami nie odpowiada ona na potrzeby rynku. Almunia przekonywał, że na rynku UE ceny powinny kształtować czynniki popytu i podaży. – Uważamy, że te klauzule i warunki w długoterminowych umowach są barierą dla konkurentów – dodał.

Nie proście o obniżkę Prezydent Rosji nakazał podmiotom gospodarczym o strategicznym

11

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Wydarzenia

Źródło Fotolia.pl

Wydarzenia

znaczeniu, by uzgadniały z rządem swoje postępowanie w sytuacjach, gdy inne państwa lub organizacje międzynarodowe, wysuwają wobec nich żądania. Wydany dekret nakłada też na firmy obowiązek uzgadniania z rządem wszelkich zmian w umowach z zagranicznymi kontrahentami i innych dokumentach dot. ich polityki handlowej, w tym cenowej, za granicą. Zabrania także sprzedaży zagranicznych aktywów, bez wcześniejszej zgody rządu. Tuż po ogłoszeniu tego dekretu, prezes Gazpromu Aleksiej Miller stwierdził, że europejskie firmy mogą już nie zwracać się o obniżkę cen gazu. Natomiast rzecznik koncernu, Siergiej Kuprijanow wyjaśnił, że po prostu koncern nie będzie już mógł podejmować negocjacji cenowych. Eksperci uważają, że dekret potwierdził formalnie, iż szefowie Gazpromu bez zgody rządu i Kremla, nigdy nie podejmowali decyzji o obniżce cen. Tym bardziej, iż rząd bezpośrednio kontroluje połowę ich akcji. Cytowany przez PAP ekspert, Michaił

12

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Korczemkin uważa, że dekret Putina „daje sygnał KE, iż Gazprom działa w imieniu i w interesie Rosji”. Całkiem nieoczekiwanie koncern stracił w sporze z Brukselą sprzymierzeńca w samej Rosji. Jak podał portal CIRE, rosyjska Federalna Służba Antymonopolowa (FSA) oceniła, że jest on ,,dalece nieefektywną firmą”, a przewodniczący Igor Artemiew, zaapelował do władz, aby nie wspierały spółki. „Kommiersant” cytuje przedstawiciela FSA, który stwierdził, że Moskwa nie powinna w tej sprawie niczego robić. Jego zdaniem Gazprom ma wystarczająco dużo pieniędzy, by ,,posprzątać w swoim domu”.

Zasady są dla wszystkich Gdy Komisja uruchamiała proces, część ekspertów zaczęła zastanawiać się, czy w ogóle będzie mogła w jakikolwiek sposób wpłynąć na zmianę podejścia Gazpromu do unijnych klientów. Przede wszystkim – Gazprom i jego spółka zależna Gazprom

Export, z którą firmy unijne zawarły kontrakty, są podmiotami rosyjskimi, a zatem działają poza Wspólnotą. Dlatego sceptycy twierdzą, że poza obecnie prowadzonym formalnym postępowaniem, KE nie będzie miała praktycznego wpływu na koncern. A skoro tak, to nawet apel komisarza Günthera Oettingera, by Gazprom przestrzegał unijnych zasad, będzie mieć znaczenie jedynie symboliczne. Stwierdził on, że rosyjscy partnerzy muszą akceptować prawo unijne. Jego zdaniem: – Wszyscy eksporterzy gazu z Rosji lub Norwegii, Algierii lub Kataru muszą zaakceptować zasady naszego rynku wewnętrznego. Rosyjscy partnerzy rozumieją nasze przepisy, ale nie akceptują ich w całości. To jest inna kultura – dodał. Ta wypowiedź może być znacząca, jednak w innej kwestii – kalkulacji cen gazu przez rosyjski koncern. – Nie może być tak, że rosyjski gaz w jednych krajach członkowskich jest nawet o 30 proc. tańszy niż w innych. (…) Cena w Berlinie czy Paryżu, jest znacznie niższa niż w Wilnie. W długim terminie powinniśmy uniknąć zróżnicowania cen, gaz to gaz – stwierdził Oettinger. Nie wyjaśnił jednak, ani ile lat potrzeba na wyrównanie cen, ani jakich narzędzi KE zamierza użyć, by przekonać lub wpłynąć w tej kwestii na Gazprom. Wydaje się, że takich narzędzi po prostu nie ma. Gdy komisarz Oettinger był w maju na konferencji w Warszawie, to mówił o pomyśle utworzenia tzw. spółdzielni złożonej z krajów UE, która zajmowałaby się zakupem (importem) gazu. Ale nie ujawnił żadnych szczegółów. To miał być dowód na to, że Komisja Europejska zdaje sobie sprawę z problemu, jakim może być uzależnienie od dostaw gazu z jednego kierunku. Tymczasem od wielu miesięcy Rosjanie zapowiadają, że chcą zwiększyć nawet do jednej trzeciej – swój udział w unijnym rynku gazowym. Agnieszka Łakoma

Inteligentne sieci

drogie, ale ważne Wdro˝enie projektu inteligentnych sieci to szansa na oszcz´dnoÊç energii i opłat za nià, ale najpierw potrzeba zainwestowaç co najmniej 8 mld zł, by go zrealizowaç w Polsce

Plan Smart Grid popiera Komisja Europejska, traktując go jako jeden z elementów realizacji polityki klimatycznej, poprawy efektywności i oszczędzania energii. Polska jest dopiero na początkowym etapie projektu. Komisja oczekuje, że do 2020 r. będzie on już zaawansowany i 80 proc. odbiorców energii będzie mieć zainstalowane tzw. inteligentne liczniki, a w 2 lata później – wszyscy. Eksperci uważają, że ten scenariusz uda się zrealizować, choć trzeba jeszcze przekonać i zachęcić społeczeństwo. Zdaniem Marka Woszczyka, prezesa URE, projekt może być powszechnie stosowany wówczas, gdy odbiorcy będą chcieli i będą przekonani, że warto z niego skorzystać. Tymczasem większość z nich nie wie w ogóle o projekcie. – Musimy dotrzeć z odpowiednim przekazem do konsumentów – przekonuje Woszczyk. Profesor Waldemar Skomudek z Politechniki Opolskiej uważa, że rozwój inteligentnych sieci to otwarta droga do pozyskania nowych technologii, innowacyjnych rozwiązań w zakresie techniki, ekonomii i zarządzania energetyką. Jego zdaniem, to koncepcja szczególnie pożądana w sytuacji, gdy nasze sieci energetyczne wymagają inwestycji, a elektrownie konwencjonalne najprawdopodobniej

nie będą w stanie zrównoważyć deficytu energii po 2015 roku. Profesor Skomudek uważa, że smart grid ma też wpływ na bezpieczeństwo energetyczne, ale: – Nie należy w tej technologii upatrywać jedynej gwarancji. Postuluje on, by w związku z projektem inteligentnych sieci zmienić model regulacyjny, który teraz stanowi często barierę dla innowacji. Najbardziej zaawansowane prace prowadzi gdańska grupa Energa. Szef spółki Energa Operator, Piotr Czyżewski informował we wrześniu, że zainstalowano już 100 tys. inteligentnych liczników, a w ciągu kilku miesięcy będzie ich pięć razy tyle. Jednak spółka musiała zdecydować się na powtórne ogłoszenie przetargu na ich dostawę. Koszty montażu jednego punktu pilotażowego wynoszą obecnie 450 zł, czyli o 50 zł więcej niż pierwotnie zakładano. Wydatki na montaż sięgną zatem 1,12 mld złotych. Jak wynika z pochodzących z 2010 r. analiz Instytutu Energetyki na temat wdrażania inteligentnego pomiaru energii, właśnie montaż liczników to najpoważniejszy wydatek w projekcie smart grid. Na ten cel trzeba będzie przeznaczyć minimum 6,05 mld zł, a w tzw. scenariuszu pesymistycznym – nawet 7,2 mld złotych. Instalacja tych urządzeń w skali kraju to koszt 1,19-1,99 mld złotych.

Zdaniem Zbigniewa Szpaka, prezesa Krajowej Agencji Poszanowania Energii, po wprowadzeniu tych liczników uda się zmniejszyć nawet o 10 proc. zużycie energii. Twierdzi on, że choć smart grid wymaga nakładów inwestycyjnych, to na rynku są na to środki – 2,2 mld złotych. I przypomina o tzw. białych certyfikatach, jako mechanizmie wsparcia. Pulę 80 proc. środków uzyskanych z tego tytułu, przeznacza się na zwiększenie oszczędności energii przez odbiorców. Dofinansowanie do projektu smart grid oferuje też NFOŚiGW, którego prezes Jan Rączka już na początku lipca zapowiedział, że przeznaczy na to 340 mln złotych. Fundusz może je wydatkować m.in. na magazynowanie energii, projekty infrastrukturalne do podłączania elektrycznych samochodów oraz na edukację i badania. Firmy mogą otrzymać dofinansowanie w wysokości 30-50 proc. inwestycji. O tym, jakie możliwości i korzyści daje budowa systemu inteligentnych sieci dyskutowali uczestnicy konferencji, zorganizowanej przez prezesa URE wspólnie z NFOŚiGW, 18 września w Warszawie. a.ła

13

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Wydarzenia

RoÊnie napi´cie wokół planów budowy nowych odkrywek w´gla brunatnego. W koƒcu paêdziernika przyje˝d˝a do Polski Misja Âledcza Parlamentu Europejskiego, która przyjrzy si´ planom budowy kopalni na zło˝u Legnica Wizyta będzie mieć duże znacznie nie tylko dla tej jednej inwestycji – stanowisko parlamentarzystów badające czy rząd nie łamie prawa przygotowując nowe zagłębie węgla brunatnego, może wpłynąć na losy planowanych odkrywek w innych regionach kraju. Wszystkie tego typu przedsięwzięcia usiłują bowiem zablokować okoliczni mieszkańcy. Komisję Petycji europarlamentu zaalarmował, powołany przez samorządowców i mieszkańców obszaru pomiędzy Legnicą, Lubinem i Ścinawą, społeczny komitet Stop odkrywce. – Niech zobaczą co zostanie zniszczone, jeśli na terenie naszych gmin stanie kopalnia odkrywkowa – mówi Irena Rogowska, wójt gminy Lubin i przewodnicząca komitetu. Odkrywka miałaby objąć teren sześciu podlegnickich gmin: w Kunicach, wiejskiej gminie Lubin, Miłkowicach, Prochowicach, Rui i Ścinawie. Jak przyznawał w 2007 r., powołany wówczas Komitet Sterujący dla Przygotowania Zagospodarowania Legnickiego Zagłębia Górniczo-Energetycznego, na terenie przeznaczonych do likwidacji w pierwszej kolejności miejscowości Gogołowice, Parszowice i Redlice, miałyby powstać zwałowiska z przygotowywanego pod kopalnię wykopu, którego głębokość sięgałaby nawet 200 metrów. Z kolei w samej gminie Lubin, według oceny jej władz, zostałoby zdegradowane niemal dwie trzecie powierzchni.

Strategiczne złoża

Wojna z odkrywkami Źródło Fotolia.pl

Dla branży energetycznej zagospodarowanie legnickiego złoża to projekt strategiczny. Tu znajdują się największe w Europie, liczące 35 miliardów ton zasoby węgla brunatnego,

w dodatku o bardzo wysokiej wartości energetycznej. Rząd zaplanował cały kompleks produkcyjny: kopalnię, a także elektrownię, która byłaby zasilana wydobywanym tu węglem. Ale z realizacją planów ma kłopoty –mieszkańcy dolnośląskich gmin zorganizowali jeszcze we wrześniu 2009 r. referendum, w którym zdecydowanie wypowiedzieli się przeciwko inwestycji. Z przeszło 16 tys. głosujących – blisko 95 proc. było na „nie”. Mimo to, wyniki referendum (choć wzięła w nim udział ponad połowa uprawnionych) zostały przez władze zignorowane. To tylko dolało oliwy do ognia i sprawiło, że komitet Stop Odkrywce rozszerzył działalność. Wspólnie z innymi samorządami, które także nie chcą u siebie podobnych inwestycji, powołał ogólnopolską koalicję „Rozwój TAK – Odkrywki NIE”, mającą działać na rzecz powstrzymywania budowy nowych kopalń węgla brunatnego metodą odkrywkową. Koalicja skupiła zwłaszcza reprezentantów województw wielkopolskiego, łódzkiego i kujawsko-pomorskiego. Jej uczestnicy wiosną tego roku wystosowali do posłów i senatorów, a także premiera i prezydenta apel o zmianę kierunku rozwoju polskiej energetyki. – Ochrona złóż węgla brunatnego i przygotowanie ich do wydobycia skutkowałoby wstrzymaniem wszelkich inwestycji i modernizacji na tych terenach, a w perspektywie masowymi wywłaszczeniami, likwidacją infrastruktury i regresem cywilizacyjnym – napisali w apelu. Emocje wokół budowy odkrywek jeszcze wzrosły po decyzjach, jakie niedawno zapadły w związku z budową odkrywki Tomisławice w powiecie konińskim. Dwa lata temu, mieszkańcy Piotrkowa Kujawskiego oraz Sadlna złożyli wniosek, o wstrzymanie

wydanej przez wójta gminy Wierzbinek decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach budowy odkrywki. Są obawy, że inwestycja Kopalni Węgla Brunatnego Konin może okazać się zagrożeniem dla jeziora Gopło. Samorządowe Kolegium Odwoławcze przychyliło się do wniosku, co następnie potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny. Ale inwestor złożył skargę kasacyjną do NSA, który właśnie ją uwzględnił. – Cieszymy się z takiego rozstrzygnięcia. Tym bardziej, że otwiera ono drogę do kolejnych inwestycji – przyznawał po wyroku Sławomir Mazurek, prezes KWB Konin. Wielkość zasobów węgla brunatnego w tym regionie szacowana jest na 50 mln ton i według kopalni, eksploatacja odkrywki zakończy się ok. 2030 roku.

Protesty w prokuraturze Tak łatwo nie idzie jednak w przypadku planowanego zagłębia węglowego w rejonie Rawicza. Prócz kopalni, powstałaby tam jeszcze elektrownia w powiecie gostyńskim. Czy te projekty zostaną zrealizowane, zależy od wyników badań geologicznych. Plany zakładają zrobienie przeszło 200 odwiertów. Na razie wykonano ok. trzydziestu. – Nasze protesty są na tyle skuteczne, że posiadający koncesję na poszukiwania Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK), nie wierci na gruntach rolników indywidualnych. Utrudniamy także prace na gruntach leśnych, starając się porozumiewać z Lasami Państwowymi – mówi Sylwia Maćkowiak, szefowa stowarzyszenia Nasz Dom. PAK nie pozostaje jednak dłużny: złożył w Prokuraturze Rejonowej

15

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Wydarzenia

Wydarzenia

w Gostyniu zawiadomienie o tym, że rolnicy z powiatów gostyńskiego i rawickiego utrudniają wykonywanie odwiertów i badanie znajdujących się tam pokładów. Ale inwestycja wyraźnie wyhamowała: pierwotne plany zakładały, że w 2015 r. zacznie się zbieranie wierzchniej warstwy ziemi i osuszanie terenu. Raczej nie ma na to szans. Budowy odkrywki obawia się także Gubin, położony w województwie lubuskim, tuż przy granicy. Po drugiej stronie – niemieckiej – kopalnia odkrywkowa węgla brunatnego fedruje zaledwie kilkaset metrów od granicy. Po polskiej stronie inwestycję planuje PGE, które w ubiegłym roku złożyło w urzędzie gminy wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. – Odrzuciliśmy go. Jeszcze w listopadzie 2009 r. odbyło się referendum, w którym mieszkańcy nie zgodzili się na odkrywkę – mówi Zbigniew Barski, wójt gminy Gubin. W głosowaniu, które przyciągnęło ponad połowę mieszkańców, przeciwko inwestycji opowiedziało się 900 osób. Za było 500. W odpowiedzi PGE zaskarżyło decyzję gminy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W Gubinie obawiają się, że koncern szuka kruczków prawnych, by obejść decyzję gminy i zdobyć pozwolenie na budowę kopalni „tylnymi drzwiami”. – Pracownicy PGE chodzą po domach, próbują po kolei dogadywać się z mieszkańcami. Na tych, którzy nie chcą budowy, robią nagonkę – uważa Barski. Jak twierdzi, skutki ulokowania tu odkrywki byłyby katastrofalne: - Zdewastowana zostałaby blisko jedna trzecia powierzchni gminy. Tymczasem mamy tu pięć chronionych obszarów Natura 2000 – dodaje.

Kuriozalne żądania Przedstawiciele branży węgla brunatnego tymczasem przekonują, że odkrywki można rekultywować, czego przykładem mają być tereny

16

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

po byłych kopalniach rejonu Konina czy Adamowa. Na miejscu odkrywek powstały tam zbiorniki wodne z ośrodkami rekreacyjnymi, a na byłych zwałowiskach - pola uprawne. Górnicy podkreślają także, że rozwój wydobycia tego surowca to ważny element bezpieczeństwa energetycznego Polski. – Żądania, by z prawa geologicznego i górniczego usunąć zapisy o konieczności ochrony złóż są kuriozalne – stwierdził Szymon Modrzejewski, dyrektor Instytutu Górnictwa Odkrywkowego Poltegor. Zwłaszcza, że węgiel brunatny to tanie źródło energii, nie wymaga takich nakładów na eksploatację jak węgiel kamienny. Przy tym, złoża położone są poza terenami zurbanizowanymi i przemysłowymi. Największy kompleks wydobywczy związany z Kopalnią Węgla Brunatnego Bełchatów (eksploatuje rocznie 33 mln ton węgla, połowę krajowego wydobycia) oraz Elektrownią Bełchatów (wytwarza prawie 60 proc. całej energii pochodzącej z węgla brunatnego) – położony jest w samym centrum kraju. Cała branża pokrywa w jednej trzeciej zapotrzebowanie polskiego rynku na energię. Udział węgla brunatnego w produkcji energii elektrycznej wyniósł w ubiegłym roku 33 proc., przy 56-proc. udziale węgla kamiennego. Jednak węgiel brunatny, w przeciwieństwie do kamiennego, jest paliwem mniej uniwersalnym – przy tej skali wydobycia nadaje się jedynie do spalania w kotłach elektrowni zawodowych. Dla przemysłu związanego z węglem brunatnym pozyskanie nowych złóż ma kluczowe znaczenie, także dla przyszłości już istniejących zakładów. Dwie największe kopalnie – Bełchatów oraz Turów – mają w najbliższym czasie dokonać restrukturyzacji zatrudnienia. Polega ona m.in. na wydzieleniu szeregu służb pomocniczych i remontowych poza zakład górniczy, co ma przyczynić się do redukcji kosztów. Bełchatów

chce także zmniejszyć liczbę pracowników. W tym celu, w połowie roku uruchomiono kolejny program dobrowolnych odejść. Jest on częścią procesu restrukturyzacyjnego w spółce energetycznej PGE, do której należy kopalnia, a która odchudza swoje firmy dla zwiększenia efektywności. Dlatego plany wydobycia węgla mają w wielu gminach także swoich zwolenników. – W naszym regionie jest ciężko o pracę, a kopalnia i elektrownia będą mogły to zmienić – twierdził Piotr Puszkarski ze Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Gminy Gubin, który na wiosnę wystosował apel do premiera Donalda Tuska. Przyłączyli się do niego mieszkańcy z gminy Brody, a także przedstawiciele stowarzyszenia Aglomeracja Zielonogórska, którzy zwrócili się również do władz samorządowych w sprawie jak najszybszej nowelizacji planów zagospodarowania przestrzennego. Miałaby ona zapewnić wydobycie w przyszłości. Według Adama Jaszewskiego, z powstałego rok temu stowarzyszenia Zmieńmy Razem Gminę Brody, władze samorządowe nie powinny odwracać się od inwestycji, która jest szansą na rozwój tych ziem. – Plany gminne powinny być zgodne z planem wojewódzkim, który zabezpiecza złoża węgla brunatnego na południu regionu – uważa Jaszewski. Tym bardziej, że dla lokalnej społeczności taka inwestycja oznacza dodatkowe wpływy do budżetu. Przykładowo, z informacji kopalni Konin wynika, że do kasy gminy Piotrków Kujawski, na której terenie znajduje się część zasobów węgla brunatnego odkrywki Tomisławice, może trafić nawet 2,5 mln złotych rocznie z samej tylko opłaty eksploatacyjnej. Drugie tyle wpłynie z podatków. Andrzej Wiśniewski

Zrównowa˝ony rozwój: wciąż obcy Polakom Grupà, która najcz´Êciej nie stosuje działaƒ proekologicznych – sà dzieci i młodzie˝. Stanowià oni najwi´kszy odsetek osób, nieprzestrzegajàcych selektywnej zbiórki odpadów

Przedsiębiorcy i pracownicy firm stanowią największą część osób, które nie ochraniają przyrody wokół siebie. Najbardziej zaangażowani w codzienne działania mające chronić środowisko – są urzędnicy samorządowi i edukatorzy. Takie wnioski płyną z badania świadomości osobistego wpływu człowieka na środowisko, sfinansowanego ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW).

Na rzecz rozwoju zrównoważonego Badanie zostało przeprowadzone przez Biostat na zlecenie Fundacji Nasza Ziemia, w marcu 2012 roku. Projekt jest częścią Kampanii na rzecz Rozwoju Zrównoważonego 2011-2014, prowadzonej w ramach i w związku z Dekadą Edukacji dla Rozwoju Zrównoważonego ONZ, realizacją polityk powstrzymywania zmian klimatycznych, koniecznością zwiększania efektywności gospodarki odpadami w Polsce, realizacją polityk zachowania bioróżnorodności, rosnącym zapotrzebowaniem na edukację ekologiczną oraz dostarczaniem form i narzędzi do prowadzenia edukacji ekologicznej.

Działania te są rozwinięciem i kontynuacją Kampanii „Sprzątanie Świata – Polska” (od 1994 r.), Programu Edukacji Ekologicznej w zakresie gospodarki odpadami (2003-2006) oraz Kampanii na rzecz Rozwoju Zrównoważonego (od 2006 roku). Przedsięwzięcie jest dofinansowane przez NFOŚiGW, a badanie w całości sfinansowane zostało ze jego środków. Za najbardziej destrukcyjne czynniki dla środowiska uznano brak selektywnej zbiórki odpadów oraz emisję zanieczyszczeń do atmosfery. Respondenci zgadzają się z opinią,

iż każdy człowiek swoim zachowaniem może wpływać na środowisko naturalne.

Pojęcie obce Polakom Aż dla 834 spośród 1 024 ankietowanych, nie zna pojęcia „zrównoważony rozwój”. Grupa respondentów, której największy odsetek zna lub spotkał się wcześniej z tym pojęciem to urzędnicy samorządowi - prawie jedna trzecia. Intuicyjnie, badani respondenci rozumieli, że zrównoważony rozwój polega na tym, aby czerpać korzyści

Zakres stosowania działaƒ proekologicznych 100% 90% 80% 60%

10% 0%

11,6%

9,0%

Selektywna zbiórka odpadów Nie stosuję

Racjonalne używanie energii

Nie marnowanie i ochrona wody

Stosuję w ograniczonym zakresie

Ochrona przyrody wokół siebie

Stosuję w szerokim zakresie

Źródło: Badanie świadomości osobistego wpływu człowieka na środowisko.

17

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Wydarzenia | Prezentacje

Wydarzenia

zbędnych świateł, stosowania ogrzewania ekologicznego oraz żarówek energooszczędnych. Większość respondentów wyraża zadowolenie ze stanu środowiska w swojej miejscowości oraz chętnie poświęciliby swój wolny czas na działania na jego rzecz. Prawie 65,2 proc. deklaruje, że chętnie bierze lub wzięłaby udział w akcji ekologicznej.

z przyrody, jednocześnie nie degradując jej. Aż 79,1 proc. ankietowanych uznało, że to rozwój cywilizacyjny z poszanowaniem człowieka i środowiska. Największy problem ze zrozumieniem tego pojęcia miały dzieci i młodzież. Najczęściej działania proekologiczne respondenci podejmują w domu. Dotyczą one głównie segregacji odpadów, oszczędności wody i energii, gaszenia

Założenia badania Celem badania było określenie poziomu świadomości polskiego społeczeństwa w zakresie świadomości osobistego wpływu człowieka na środowisko, w tym znajomości i rozumienia pojęcia – Osobisty Plan Rozwoju Zrównoważonego (Odpowiedzialnego) – Personal Sustainability Plan. Ponadto, pozyskanie wiedzy jak praktycznie i na co dzień, w prosty sposób chronić środowisko i/lub nie szkodzić środowisku oraz postaw/praktyk respondentów w tym zakresie, ustalenie potrzeby ochrony bioróżnorodności, znajomości sposobów ochrony bioróżnorodności i postaw/praktyk respondentów w tym zakresie oraz racjonalnego używania energii, potrzeby zwiększenia efektywności energetycznej i zmniejszenie wpływu na zmiany klimatyczne oraz postaw/praktyk respondentów w tym zakresie. I wreszcie – niemarnowania i ochrony wody oraz postaw/praktyk respondentów w tym zakresie, a także wiedzy na temat racjonalnej gospodarki odpadami i postaw/praktyk respondentów w tym zakresie. Badanie zostało przeprowadzone wśród czterech grup respondentów: ■ dzieci i młodzieży ■ edukatorów ■ urzędników samorządowych ■ przedsiębiorców i pracowników firm. Łącznie były to 1024 osoby z terenu całego kraju. Do realizacji celów badania wykorzystano dwie ilościowe techniki badawcze: ankiety audytoryjne oraz wywiady telefoniczne wspomagane komputerowo (CATI).

Z różnorodnością biologiczną – nie lepiej Respondenci byli też pytani, czy wiedzą jak chronić różnorod-ność biologiczną. Większość, ponad 59 proc. – takiej wiedzy nie posiada. Najbardziej wyedukowani są urzędnicy samorządowi. Aż 176 z nich wie, jak chronić różnorodność biologiczną. Z kolei najmniej tych informacji mają przedsiębiorcy i pracownicy firm. Tworzenie parków i rezerwatów przyrody uznano za najbardziej sprzyjające ochronie bioróżnorodności. Podobnie rolnictwo ekologiczne oraz ograniczenie wykorzystywania toksycznych pestycydów. Za pozytywne uznano też pogłębianie wiedzy na ten temat. Większość respondentów nie stosuje praktyk mających na celu ochronę bioróżnorodności, a powodem jest brak wiedzy. Grupą, w największym zakresie stosującą działania ochronne są urzędnicy samorządowi. Z kolei grupą, której największy odsetek nie widzi potrzeby ochrony bioróżnorodności są edukatorzy. Opracował Jan Borski

Które stwierdzenie najbardziej pasuje do poj´cia „zrównowa˝ony rozwój”

100% 90%

87,5%

83,6%

70%

79,1%

77,7%

80% 67,6%

60% 50% 40% 30% 20%

18,0% 12,9%

10%

1,5%

0%

Dzieci i młodzież

16.8% 8,6% 7,0%

9,0%

0,8%

Edukatorzy

3,5%

Urzędnicy samorządowi

4,3%

1,2%

Przedsiębiorcy i pracownicy firm

13,1% 6,9%

0,9%

Ogółem

Rozwój cywilizacyjny z poszanowaniem człowieka i środowiska

Rozwój, który na pierwszym miejscu stawia przyrodę

Rozwój, który na pierwszym miejscu stawia człowieka

Nie wiem/nie potrafię wskazać Źródło: Badanie świadomości osobistego wpływu człowieka na środowisko.

18

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Dane pozafinansowe spółek

– pod lupą Podczas konferencji podsumowujàcej pierwszà edycj´ projektu „Analizy ESG spółek w Polsce” zostanie przedstawiony ranking najlepszych spółek, zbudowany na podstawie wyników analizy ESG Spotkanie, zorganizowane przez Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych, GES oraz Accreo Taxand odbędzie się 14 listopada 2012 roku w Sali NewConnect warszawskiej GPW (ul. Książęca 4). Ekologia i Rynek jest patronem medialnym tego wydarzenia. Uczestnikom konferencji zostaną również zaprezentowane: ■ wnioski z badania jakościowego przedstawiające poziom umiejętności działów IR w zakresie budowania wartości spółek za pomocą raportowania danych pozafinansowych ■ w yniki analizy korelacji pomiędzy danymi finansowymi i niefinansowymi przeprowadzonej przez analityków inwestycyjnych ■ wskazówki dla firm kiedy, i w jaki sposób raportować dane pozafinansowe, aby były wartościowe dla inwestorów. W ramach projektu „Analiza ESG spółek w Polsce” organizowanego przez Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych, GES oraz Accreo Taxand wszystkie spółki notowane na rynku głównym GPW i rynku NewConnect zostały przebadane pod kątem ujawniania danych pozafinansowych związanych z kwestiami ochrony środowiska, odpowiedzialności społecznej i ładu korporacyjnego (ESG). - Na świecie obserwujemy dynamiczny rozwój inwestycji społecznie odpo-

wiedzialnych (SRI). Chociaż Europa jest uważana za lidera tego rynku, w Polsce temat ten dopiero pojawia się w świadomości inwestorów. Jednak wiadomo, że to tylko kwestia czasu i także polscy emitenci będą oceniani pod względem ujawniania danych pozafinansowych – przez zagranicznych oraz polskich inwestorów. Aby ich do tego jak najlepiej przygotować powstał pomysł projektu edukacyjnego „Analiza ESG spółek w Polsce”, który pozwala spółkom już teraz sprawdzić jak oceniane są w tym zakresie i jak ich wyniki kształtują się na tle rynku – mówi dr Mirosław Kachniewski, prezes Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych. Analizie zostały poddane wszystkie spółki, których akcje w dniu 30 czerwca 2012 roku były notowane na GPW, w tym na rynku NewConnect. Badanie zostało przeprowadzone metodą GES Risk Rating, która polega na ocenie systemów zarządzania w zakresie środowiska, społecznej odpowiedzialności oraz ładu korporacyjnego firm. – Analiza GES Risk Rating bazuje na międzynarodowych normach dotyczących zrównoważonego rozwoju, korupcji oraz bezpieczeństwa i higieny pracy w połączeniu z Zasadami Odpowiedzialnego Inwestowania – opowiada Marcin Pitura, dyrektor zarządzający GES.

Spółki mogą bezpłatnie zapoznać się z wynikami analizy raportowania danych ESG na specjalnie przygotowanej interaktywnej platformie internetowej. Dzięki projektowi „Analiza ESG spółek w Polsce” udało się pierwszy raz w naszym kraju, a nawet w Europie, nie tylko zebrać, ale przede wszystkim skwantyfikować dane pozafinansowe tak dużej liczby spółek. Wartościowe jest również to, że zgromadzone dane można porównywać tworząc benchmarki. – Dzięki temu wiadomo, że wśród spółek, które uzyskały najlepsze oceny, znajdują się przedstawiciele różnych branż, firmy zarówno z rodowodem polskim, jak i międzynarodowym. To pokazuje, że liderem w zakresie ujawniania danych ESG może być każda spółka niezależnie od branży – mówi Robert Sroka, szef projektów CSR w Accreo Taxand. Patronat nad tym projektem objęli: Ministerstwo Skarbu Państwa w ramach programu Akcjonariat Obywatelski, Komisja Nadzoru Finansowego oraz Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Szczegółowe informacje: www.seg.org.pl/esg. Opracowała Agata Biernik

19

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


CSR www.ekologiairynek.pl Patronem sekcji CSR jest program w radiu PIN „BIZON-Biznes Odpowiedzialny i Nowoczesny”

Prosto – i nie prościej!

Ekologicznie odpowiedzialni czyli Eko CSR

Źródło Fotolia.pl

Czy nowoczesne technologie majà szans´ uczyniç nasz rozwój zrównowa˝onym, a sam biznes - bardziej odpowiedzialnym?

Odpowiedź na to pytanie wydaje się być oczywista. Jeśli nie innowacje, zwłaszcza te o charakterze procesowym, czyli prowadzące do wdrożenia nowej lub znacząco udoskonalonej metody produkcji, to co innego miałoby uczynić nasz biznes mniej uciążliwym dla otoczenia? To właściwie jedyna możliwa droga

20

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

wprowadzania zmian, o naprawdę realnej skali oddziaływania. Niemniej tym, nad czym warto się zastanowić, jest problem istnienia takich nowatorskich rozwiązań technologicznych, które mają charakter uniwersalny – oprócz tych, których zastosowanie jest często ograniczone do konkretnej branży i sektora. Nawet jeśli dają one jednostkowo niewielkie oszczędności, to dzięki możliwej skali zastosowania, mogą oznaczać bardzo wymierne efekty w ujęciu globalnym. Możemy wskazywać dobre i godne naśladowania praktyki z naszego polskiego rynku, choćby Barlinek. Ten producent podłóg drewnianych stał się równocześnie producentem biopaliw. Odpady z obróbki drewna przestały być traktowane jako odpad, i po przekształceniu w pelety, stały się paliwem - sprzedawanym klientom, ale też wykorzystywanym do produkcji energii potrzebnej samej spółce. Gdyby nie alternatywne paliwo z wiórów, w 2011 r. trzeba by spalić 62 tys. ton lekkiego oleju opałowego, emitując ponad 182 tys. ton CO2. Problem polega na tym, że naśladowcami może być dość wąska liczba zakładów przemysłu drzewnego. Korzyści znaczne, ale ograniczona liczba beneficjentów. Czy zatem można jakoś to wypośrodkować? Czy istnieją rozwiązania uniwersalne, możliwe do wykorzystania przez praktycznie każdą firmę, nawet niewielkie biuro? Wystarczy przyjrzeć się aktualnej ofercie sektora ICT (ang. Information and Communication Technologies). Eksperci twierdzą, że właśnie ta branża,

choć sama odpowiada za 2-3 proc. światowej emisji CO2, to może przyczynić się do jej ograniczenia, aż o 15 procent. Operatorzy oferują nie tylko dostęp do internetu, czy połączenia telefoniczne, które w ofertach nielimitowanych można kupić już za kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Coraz częściej towarzyszą im bardziej wysublimowane usługi dodane, choćby możliwość korzystania z wirtualnej recepcji, nie mówiąc o wirtualnych salach do spotkań telekonferencyjnych. Sceptycy będą twierdzić, że nie jest to wielka innowacja, bo przecież telefony komórkowe dostępne są od lat. Tak, są dostępne, ale potrzebna jest jeszcze zmiana naszego myślenia o biznesie i organizacji pracy. Warto więc przyjrzeć się korzyściom, jakie może przynieść, osiągalna już dziś dla wielu przedsiębiorców, popularyzacja zdalnej pracy. Sceptycy, mówiący o niewielkim znaczeniu tego typu innowacji, powinni spojrzeć na problem od innej strony. Jeśli innowacją jest realizowanie przejazdów służbowych bardziej ekologicznym środkiem transportu, to czy z punktu widzenia śladu klimatycznego, całkowita rezygnacja z fizycznego przemieszczania się na rzecz wirtualizacji spotkań, nie jest pójściem o krok dalej? Czy fakt, że odbywa się to prostymi i dostępnymi środkami – jest wadą czy zaletą? Albert Einstein twierdził kiedyś, że „wszystko trzeba robić tak prosto, jak to tylko jest możliwe, ale nie prościej”. Miejmy więc to na uwadze, myśląc o nowych technologiach. Jacek Dymowski

Biznes odpowiedzialny społecznie to dziś przede wszystkim pozostający w harmonii z naturą. Potrafiący nie tylko korzystać z zasobów naturalnych w zgodzie z prawem i etyką, ale wnoszący też wiele do ich rewitalizacji. I to bez oglądania się w tył, na winowajców nadwątlonych dziś tak mocno sił natury. W naszym miesięczniku CSR znalazł więc swoje stałe miejsce. Pod hasłem Ekologicznie Odpowiedzialni będziemy się oczywiście koncentrować na tym ekologicznym wymiarze CSR, ale nie zaniedbamy także pozostałych aspektów odpowiedzialności społecznej biznesu. Chcemy przy tym przede wszystkim popularyzować najlepsze i najciekawsze rozwiązania stosowane w zakresie CSR w polskich firmach. Firmy i instytucje, które są zainteresowane podzieleniem się swoimi osiągnięciami na polu odpowiedzialnego biznesu, prosimy o kontakt: Tomasz Kargul Kierownik projektu Ekologicznie Odpowiedzialni t.kargul@ekorynek.com, tel. 536 884 534


Finanse i prawo

Finanse i prawo

Leasing jest dobry

na ogrodnictwo

Rozmowa z Piotrem D´bskim, współwłaÊcicielem Gospodarstwa Ogrodniczo-Rolnego „Bracia D´bscy”

Źródło Fotolia.pl

Na czym polega działalność Państwa firmy? – Nasza firma rodzinna zajmuje się wszystkim, co jest potrzebne do ogrodu całorocznego, zaczynając od małych bylinek, poprzez krzewy iglaste, liściaste, drzewa i krzewy owocowe. Może obecnie nie jesteśmy w Polsce największą szkółką, ale na pewno możemy poszczycić się faktem, że mamy największy tego typu asortyment w całej Polsce. W branży ogrodniczej pracujemy od ponad czterdziestu lat. Dziadek i ojciec zaczynali hobbistycznie od założenia szkółki rolniczej. Od tamtej pory jest to nasz biznes rodzinny, prowadzony z pokolenia na pokolenie – czterech braci zajmuje się produkcją, natomiast piąty – zajmuje się sprzedażą materiałów i eksportem.

22

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Co jest ważne, aby osiągnąć sukces w tej branży? – Składa się na to wiele czynników. Bardzo duży wpływ ma z całą pewnością pogoda. Oczywiście ważne jest też otwarcie na rynki, kontakt z klientami, jakość materiału czy też asortyment – który zmienia się w zależności od preferencji i trendów w danym roku. Jak szybko przekształcacie Państwo swój tryb produkcji?

– Staramy się nie przekształcać, a promować dane rośliny. Ponieważ niekiedy jest po prostu za późno, by zasadzić konkretne typy roślin. Prawidłowo powinniśmy obserwować trendy przez lata. Tak też robimy i staramy się dostosować, zmieniać koniunkturę bardzo świadomie. Pomagają nam też inni koledzy, którzy zajmują się szkółkami, a także Polski Związek Szkółkarski, który bierze udział w wystawach w całej Europie oraz Rosji – jest obecny we wszystkich tych miejscach, gdzie i my możemy w jakiś sposób zaistnieć. W ramach wspólnych ustaleń, w jednym roku, promujemy daną grupę roślin. Dodatkowo, każda szkółka osobno promuje swoje typy roślin, bądź to na ulotkach, w katalogach lub bezpośrednio za pośrednictwem ofert promocyjnych. Natomiast większość firm zazwyczaj nie nadąża za trendami, ponieważ produkcja trwa kilka lat i roślina, która była hitem trzy lata temu, już nim nie jest. W jaki sposób, na przestrzeni lat, zmieniły się metody uprawy oraz sposoby finansowania inwestycji? – Można powiedzieć, że do końca lat 80. były zupełnie inne realia. Mieliśmy ograniczenia eksportowe, wszystko to działo się za pośrednictwem innych ludzi. Po roku 1990, intensywność rozwoju była bardzo duża. Zaczęła troszkę słabnąć pod koniec lat 90., jednak to ciągle był rozwój. Po roku 2004, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej, nastąpił niesamowity skok – od tego czasu mamy możliwość korzystania ze środków inwestycyjnych, gdzie 50 proc. wkładu zwraca Unia. Z jednej strony są to dodatkowe pieniądze i pomoc w rozwoju innowacyjności naszego kraju, a z drugiej – napędzają one zmiany – poprzez bodziec dodatkowy, by te fundusze wykorzystać do określonego, narzuconego z góry czasu. Nie wszyscy jednak są na tyle odważni, by te środki wykorzystywać?

– Przedsiębiorcy są już zmęczeni – tempo rozwoju jest dla nas dość duże. W 1969 r. wielkość naszego gospodarstwa szacowana była na 4 hektary. W 1990 r. było to już 40 ha, natomiast w tej chwili jest już około 250 - 300 hektarów. Jest to ogromna skala rozwoju gospodarstwa w tak krótkim czasie. Czy jest jakaś osoba, która pomaga w pozyskiwaniu funduszy? Czy też – zajmują się tym Państwo sami? – My się tym nie zajmujemy. Jeżeli chcemy skorzystać z funduszy – robi to specjalista z ośrodka doradztwa rolniczego (ODR). Pracują tam osoby bardzo kompetentne. Do naszych obowiązków należy tylko sporządzenie listy potrzebnego sprzętu. Pisaniem biznesplanu zajmuje się pracownik ODR-u, przy naszym współudziale. Następnie składamy dokumenty do Agencji Rynku Rolnego. Kwota do wykorzystania jest określona na 2 lub 3 lata. Co jakiś czas te kwoty oraz terminy się zmieniają. Staramy się z nich korzystać, kiedy są nam potrzebne w prowadzeniu gospodarstwa. Z jakich narzędzi finansowych korzystacie na co dzień? A może są to środki własne? – Można powiedzieć, że od 2000 r. inwestowaliśmy prawie wszystkie środki, które były w naszym posiadaniu, własne i nie tylko własne. Tak też jest do chwili obecnej, m.in. właśnie ze względu na wykorzystywanie środków unijnych. Europejski Fundusz

Leasingowy wiernie nam pomaga, zawsze, gdy tego potrzebujemy. Na początku roku 2000, kiedy zaczęły się większe inwestycje, była nam niezbędna pomoc przy rozbudowie parku maszynowego. Były to różnego rodzaju maszyny – od specjalistycznych, takich jak koparki – po ciągniki i maszyny do uprawy ziemi. Jako szkółkarze, rolnicy, nie mamy normalnej płynności finansowej jak inne firmy – nie zarabiamy cały rok, ale główna część naszego obrotu, 60 - 70 proc., ma miejsce wiosną. W wakacje następuje lekkie zwolnienie tempa produkcji oraz sprzedaży, jednak na jesieni klienci wracają. W ciągu całej zimy nie ma przychodu, dlatego też niekiedy wiosną musimy się podeprzeć usługami leasingowymi. Czym kierowali się Państwo przy wyborze firmy leasingowej? – Bardzo rzadko korzystaliśmy z usług firm zewnętrznych. Były to pojedyncze transakcje. Od naszego opiekuna dowiedzieliśmy się o Europejskim Funduszu Leasingowym i nawiązaliśmy współpracę z EFL. Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów z tą firmą. Kontakty odbywają się w naszym przypadku za pośrednictwem opiekuna, który ze swojej strony dopełnia wszystkich obowiązków i jest osobą rzetelną. Znamy się już ponad dziesięć lat. Większość spraw odbywa się przez telefon, natomiast by podpisać umowę przyjeżdża do nas na miejsce. Jan Borski

O firmie Gospodarstwo Ogrodniczo – Rolne „Bracia Dębscy” zostało założone przez seniorów rodu – Teresę i Mieczysława Dębskich w 1955 roku w Zagórzu k. Rawy Mazowieckiej, potem w Pożogu, a następnie w Młynkach k. Puław. Obecnie istnieje dziewięć szkółek pod nazwą „Bracia Dębscy”, na łącznym obszarze ponad 200 hektarów. Firma zajmuje się produkcją: bylin (rocznie 2 mln szt.), drzew i krzewów iglastych oraz liściastych w kontenerach (rocznie ponad 1,8 mln szt.) i w gruncie (około 0,5 mln szt.). Klientami firmy są centra i hurtownie ogrodnicze, firmy zajmujące się obsadzaniem terenów zielonych, oraz odbiorcy detaliczni. O wysokiej jakości materiału najlepiej świadczy fakt, iż ponad 50 proc. produkcji eksportuje się na wymagające rynki Europy (m.in. Szwecja, Norwegia, Niemcy, Wielka Brytania czy Rosja i Ukraina). Co roku firma obecna jest na najważniejszych wystawach branżowych w kraju i za granicą.

23

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Zielone IT

Zielone IT

Pràd

mierzony na odległość

Obowiązek rozwijania inteligentnych systemów pomiarowych (smart metering) i jednocześnie inteligentnych sieci energetycznych (intelligent grids), wynika wprost z unijnych dyrektyw: elektroenergetycznej i gazowej, przyjętych w 2009 roku. Obie dyrektywy nakładają na państwa członkowskie obowiązek wdrożenia do 2020 roku systemów inteligentnego opomiarowania. Do tego czasu 80 proc. odbiorców energii elektrycznej i gazu ziemnego ma zostać wyposażonych w inteligentne liczniki. Wprowadzenie takich rozwiązań przewiduje też wcześniejsza dyrektywa, w sprawie efektywności końcowego wykorzystania energii i usług

energetycznych z 2006 roku. Co ciekawe, wymóg unijny nie jest tu bezwzględny, lecz warunkowy. Dyrektywy uzależniają wdrożenie inteligentnych systemów pomiarowych od dokonania ekonomicznej oceny długoterminowych kosztów inwestycji i korzyści dla rynku oraz indywidualnego konsumenta, a także od oceny tego, która forma inteligentnego pomiaru jest najbardziej uzasadniona ekonomicznie. – Smart metering umożliwia operatorom przesyłowym mierzenie jakości energii na obszarze sieci, ułatwia przewidywanie zapotrzebowania na energię z dużą dokładnością czasową i geograficzną. Pozwala

Przyszłość smart gridu Do 2015 r. w Europie wartość inwestycji w budowę inteligentnych sieci elektroenergetycznych sięgnie ok. 60 mld euro. Obecnie na całym świecie prowadzonych jest ponad 1,5 tys. projektów smart grid. Chodzi o inteligentne opomiarowanie, automatyzację pracy sieci i zarządzanie podażą energii. Nowe sieci przesyłowe tworzone są wraz zaawansowanym oprzyrządowaniem informatycznym, które pozwoli na sterowanie siecią i transport energii z regionów wietrznych i o dużym natężeniu światła słonecznego - do regionów, w których te źródła energii są niedostępne (gdzie prąd pochodzi z energetyki klasycznej, biomasy, biopaliw, czy hydroenergetyki). Sieci inteligentne mają też automatycznie czerpać z różnych źródeł zasilania (tzw. power mix), czyli zwiększać zasilanie z rozwiązań klasycznych w dniach bezwietrznych i chmurnych oraz zmniejszać je w okresach wietrznych i o dużym nasłonecznieniu. W przyszłości będą też zarządzać systemem ładowania samochodów elektrycznych. Jednocześnie zaawansowane aplikacje IT będą rozliczać konsumentów energii – zarówno indywidualnych, jak i firmy.

24

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

reagować na zmiany zapotrzebowania tam, gdzie w godzinach szczytu trzeba ograniczać jej pobór – tłumaczy Andrzej Janowski, principal konsultant Oracle Utilities Globar Business Unit. Zdaniem Tomasza Kowalaka, dyrektora departamentu taryf w Urzędzie Regulacji Energetyki rozwój inteligentnych sieci energetycznych (ISE) to najtańszy sposób uniknięcia skutków deficytu mocy w systemie, a nawet zapaści całego systemu, do którego może dojść już za parę lat, gdy popyt na energię przewyższy możliwą podaż.

Fundamenty gotowe Fundamenty pod rozwój inteligentnych sieci w Polsce kładą regulatorzy rynku: ministerstwo gospodarki i Urząd Regulacji Energetyki. To ich zadaniem jest określenie zwrotu z inwestycji w sieci inteligentne i ustalenie reguł finansowania oraz realizowania tego rodzaju przedsięwzięć. Dopiero wykonanie szczegółowej analizy kosztów i korzyści z wdrożenia systemów inteligentnego opomiarowania, da podstawę do uchwalenia regulacji i podjęcia decyzji o inwestycjach.

Źródło Fotolia.pl

Spodziewanym efektem wdro˝enia inteligentnego opomiarowania obrotu energià ma byç lepsze zarzàdzanie wytworzonà, dystrybuowanà i u˝ytkowanà energià, ale te˝ ograniczenie oddziaływania energetyki na Êrodowisko. Niezastàpionà rol´ w budowie inteligentnych sieci energetycznych majà do odegrania dostawcy rozwiàzaƒ informatycznych

Ważnym dokumentem, który określa kierunki rozwoju polskiej energetyki jest rządowy program Polityka energetyczna Polski do 2030 roku (z 2009 roku). Ten dokument umożliwił rozpoczęcie prac nad stworzeniem, wymaganego przez dyrektywy unijne, studium wykonalności inwestycji w smart metering i przygotowania rozwiązań prawnych, które pozwolą na sukcesywne wdrażanie inteligentnego opomiarowania. Co do tej pory udało się zrobić? Regulatorzy przeprowadzili już wymagane analizy i przygotowali projekty rozwiązań prawnych. Są też dostępne pierwsze transze środków wspierających inwestycje – Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej udostępnił 340 mln zł na dofinansowanie projektów budowy pierwszych elementów inteligentnych sieci energetycznych. – Liczymy, że dzięki ISE zmniejszy się wpływ energetyki na środowisko i rozwinie się rynek energii. ISE umożliwią wprowadzenie dynamicznych

taryf, w których energia w szczycie zużycia będzie droższa, co z kolei obniży jej zużycie w takich momentach. ISE to zmniejszenie prawdopodobieństwa przekroczenia rezerwy mocy i deficytu prowadzącego do wyłączeń, a także mniejsze nakłady na zwiększenie przepustowości sieci. Inteligentna sieć jest niezbędna dla pełnego wykorzystania rozproszonych mocy z odnawialnych źródeł energii – podkreśla Jan Rączka, prezes NFOŚiGW.

Metody magazynowania energii do 2030 roku

18% 27%

54%

27% 38%

Pionierska inwestycja Na początku bieżącej dekady Energa – Operator jako pierwsza zdecydowała się na wdrożenie smart meteringu na szeroką skalę. Nie czekała na regulacje i możliwości pozyskania dotacji. Zadecydowały względy biznesowe – chęć wyprzedzenia konkurencji. Inwestycja warta ok. 1 mld złotych ma, zgodnie z planami, potrwać do 2018 roku. Jest konsekwencją powodzenia kilku pilotażów, w tym

elektrownie szczytowo – pompowe baterie pojazdy elektryczne nadprzewodnikowe zasobniki energii zgazowane magazyny energii Źródło: 12th PwC Annual Global Power & Utilities Survey, 2012

25

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Zielone IT

Zielone IT

Integracja systemów Inwestycja Energi zakłada stworzenie centralnej aplikacji odbierającej dane z liczników i przetwarzającej je na raporty, oprzyrządowanie linii energetycznych m.in. w routery umożliwiające dwukierunkową transmisję danych i montaż inteligentnych liczników. – Same inteligentne liczniki nie poprawią efektywności firmy energetycznej – uważa Marek Sieczak, dyrektor sektora przemysłowego

Powody, dla których warto wdra˝aç inteligentne sieci energetyczne 14 proc. – otwarcie energetyki na współpracę z telekomami 30 proc. – limitowanie zadłużenia odbiorców 35 proc. – pełniejsze wykorzystanie mocy z odnawialnych źródeł energii 38 proc. – wypełnienie wymagań regulatorów 42 proc. – ładowanie pojazdów elektrycznych 45 proc. – rozwój nowych produktów i usług 48 proc. – zróżnicowanie źródeł zasilania 55 proc. – redukowanie kosztów operacyjnych 55 proc. – zarządzanie złożonymi sieciami 59 proc. – rozwijanie sprawności sieci 62 proc. – zarządzania szczytem poboru energii 66 proc. – bliższe poznanie potrzeb odbiorców energii

0

10

20

30

40

50

60

70

80 Źródło: 12th PwC Annual Global Power & Utilities Survey, 2012

26

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

w HP Polska. – Niezbędna jest integracja tych rozwiązań z kluczowymi systemami IT przedsiębiorstwa – z systemem billingowym, systemami typu SCADA, a także z systemami pozostałych podmiotów na rynku (sprzedawców, operatora systemu przesyłowego). Jest więc tu ogromne pole do działania dla integratorów IT – wskazuje. Wdrożenie inteligentnego opomiarowania dostarczy, jego zdaniem, ogromnej ilości danych, które – odpowiednio wykorzystane – mogą zracjonalizować podejmowane decyzje dotyczące sprzedawców, ale też odbiorców. Analizy tych danych, prowadzone przy użyciu systemów analitycznych IT, pozwolą poprawić dokładność prognoz, na bieżąco monitorować stan rozpływu energii i mocy w sieci, kontrolować i eliminować awarie, zwiększyć efektywność wykorzystania mocy pochodzącej z lokalnych źródeł energii i jednocześnie zmniejszyć koszty rynku bilansującego. – Korzyści z budowy inteligentnej sieci powinny sięgać setek milionów złotych w skali kraju – przekonuje Sieczak. Z kolei Tomasz Piktel, dyrektor ds. kluczowych klientów w Motorola Solutions, wskazuje na efekty wykorzystania w energetyce niezależnych rozwiązań łącznościowych. – Możliwa staje się komunikacja w czasie rzeczywistym, między dyspozytorami a pracownikami, rozproszonymi na obszarze kilkuset, a nawet kilku tysięcy kilometrów kwadratowych. W przypadku napraw, serwisów sieci – dzięki zdalnej pomocy z poziomu centrali – pracownicy mogą otrzymywać wsparcie na bieżąco, bez konieczności odbywania podróży, co jest zarówno nieekonomiczne, jak i nieekologiczne – podkreśla Piktel.

Droga bez odwrotu Rynek z zainteresowaniem przygląda się inwestycji spółki Energa – Operator, która już stała się prekursorem

smart gridu w Polsce. Przedsięwzięcie obarczone jest jednak niemałym ryzykiem. Przecież zarówno krajowe spółki energetyczne, jak i firmy IT, nie mają w tej dziedzinie doświadczenia wynikającego z już zrealizowanych projektów. Koncepcja jest prosta: zamiast budować nowe bloki i linie przesyłowe, lepiej jest zoptymalizować zasilanie i zużycie energii. Jednak oprzyrządowanie sieci energetycznej, zaopatrzenie odbiorców w inteligentne liczniki, zbudowanie systemów informatycznych zbierających ogromne ilości danych, analizujących je i udostępniających raporty, zintegrowanie ich z już funkcjonującymi systemami oraz uruchomienie inteligentnej sieci, która przynosi ekologiczne i ekonomiczne korzyści wszystkim stronom – jest celem na razie dość odległym i wciąż zdobywanym. – Prekursorzy przecierają szlak i postępują drogą, z której tak naprawdę nie ma odwrotu. Dlatego nie ma alternatywy dla smart gridu. Dla efektywności firm energetycznych coraz ważniejsze będą systemy do zarządzania majątkiem, rozwiązania IT pozwalające skrócić czas awarii i remontów, czy redukować magazyn części zapasowych, eliminować urządzenia awaryjne i lepiej planować inwestycje. Również odbiorcy energii będą rozważać możliwość wdrożenia systemów zwiększających efektywność użytkowania energii, co zakłada opomiarowanie całego poboru, poszczególnych punktów odbioru energii, określenie swojego profilu zużycia, wprowadzenie „strażnika mocy” – i z jego pomocą, ograniczanie zużycia oraz kosztów energii – przewiduje Andrzej Janowski z Oracle. Jego zdaniem, po telekomunikacji i bankowości, teraz sektor energetyczny stanie się obszarem dużych inwestycji teleinformatycznych. Krzysztof Polak

IT czyni energetykę bardziej przyjazną środowisku Sławomir Klimowicz, utilities principal, SAP Central & Eastern Europe: Skutkiem poprawy efektywności energetycznej i zrównoważonego rozwoju jest zmniejszanie wpływu na środowisko. Bez zaawansowanego IT, trudno o postępy w obu tych obszarach. Branża energetyczna sama zużywa ok. 30 proc. wyprodukowanej przez siebie energii. Potencjał poprawy efektywności energetycznej - jest więc tam duży. Rozwiązania IT pozwalają na lepsze wykorzystanie zasobów produkcyjnych i dystrybucyjnych, co skutkuje obniżką strat technicznych, czy redukcją liczby awarii. Mogą to być rozwiązania wspierające zarządzanie majątkiem technicznym, przesyłanie i dystrybucję energii, czy zarządzanie ryzykiem operacyjnym. Ułatwiają one stworzenie kultury bezpieczeństwa, mechanizmów uczenia się na incydentach, obserwacji i analizy zachowań bezpiecznych. Wczesna identyfikacja ryzyka to warunek skutecznego eliminowania go. Dobre przygotowanie ekip technicznych - to także obrona przed groźbą katastrofy ekologicznej. Od 2011 r. SAP rozwija rozwiązania wykorzystujące technologię „in–memory”, która zapewnia przetwarzanie ogromnej ilości danych i analizowania ich, w czasie rzeczywistym. Stwarza ona nowe możliwości zarządzania, w tym realizacji programów poprawy efektywności energetycznej. Z kolei SMA (smart metering analytics) to rozwiązania pozwalające m.in. na analizę porównawczą (benchmarking) milionów wyników pomiarowych, z innymi danymi pochodzącymi od klienta. Wynik analizy pokazuje, czy klient (indywidualny odbiorca, ale i duże centrum handlowe) ma potencjał obniżenia zużycia energii. Źródło SAP Central

popycie na energię, będą mogli zaoferować odbiorcom większą liczbę taryf. Pozwoli to zoptymalizować zasilanie, a odbiorcom taniej płacić za pobraną energię. – Projekt budowy infrastruktury zaawansowanego opomiarowania AMI (Advanced Metering Infrastructure) dotyczy ok. 2,5 mln klientów komunalnych i ok. 290 tys. klientów biznesowych – wskazuje Rafał Czyżewski, prezes zarządu Energa –Operator.

Sposób na ekologiczną serwerownię Tomasz Rot, territory account manager w Motorola Solutions Polska: Zarówno funkcjonowanie gospodarki, jak i gospodarstw domowych, zależą dziś od nieprzerwanych dostaw prądu. Rosną zatem wymagania wobec dostawców. Sprostanie im zakłada modernizację infrastruktury sieciowej. Również regulatorzy: KE i URE, stawiają firmom energetycznym coraz większe wymagania, np. do 2020 r. mają one obowiązek wyposażyć 80 proc. odbiorców w inteligentne mierniki zużycia energii. Z kolei udziałowcy tych firm oczekują, by zrealizować to jak najmniejszym kosztem. Odbiorcy zaś liczą na stabilne ceny energii. Dlatego właśnie, firmy energetyczne wdrażają nowoczesne rozwiązania IT, które zwiększają m.in. mobilność i efektywność pracy personelu. Istotnymi ich elementami są wyspecjalizowane komputery mobilne, które dają ekipom serwisowym możliwość szybszego reagowania na wezwania i zwiększają liczbę wezwań możliwą do obsługi. Dzięki nim można też zmniejszyć koszty dojazdów i ograniczyć kosztowną dokumentację papierową. Pozwalają one na zdalne monitorowanie, serwisowanie i konserwowanie zasobów, które znajdują się w różnych lokalizacjach. Zapewniają też zdalny dostęp do szczegółowych danych i ich natychmiastową aktualizację. Innym rozwiązaniem teleinformatycznym stosowanym w energetyce, jest otwarty standard łączności TETRA (TErrestrial Trunked Radio), który obejmuje infrastrukturę i radiotelefony przenośne. Korzystanie z niego zapewnia wielkim i skomplikowanym sieciom energetycznym bezpieczeństwo. Dzięki niezależności od operatorów GSM - energetycy mają pewność, że przy braku łączności konwencjonalnej mogą skorzystać z tych kanałów komunikacji. Źródło Motorola

najważniejszej próby przeprowadzonej w Płocku, gdzie w ciągu czterech miesięcy testowano opomiarowanie sieci, z wykorzystaniem kilku tysięcy inteligentnych liczników. Testy udowodniły skuteczność technologii, pozwalającej na dwukierunkową transmisję danych przez sieć energetyczną niskiego i średniego napięcia. Efektywność sprawdzanego w Płocku systemu przekroczyła 90 procent. Energa – Operator buduje inteligentną sieć na Półwyspie Helskim, w Drawsku Pomorskim i w Kaliszu. Dystrybutor chce uzyskać, w czasie rzeczywistym, dostęp do precyzyjnej informacji o poziomie zużycia energii. Pozwoli to lepiej planować zakup energii. Energa wytwarza jedynie część dystrybuowanej energii. Resztę kupuje na rynku, od innych podmiotów. Smart metering umożliwi dokładne oszacowanie popytu i lepsze planowanie podaży energii. Dziś dystrybutorzy energii oferują z reguły dwie taryfy opłat za energię. Dysponując danymi o dziennym, tygodniowym, miesięcznym i rocznym

27

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł | Prezentacje

Przemysł

Zbiórka e-Êmieci:

bez gmin to się nie uda Rozmowa z Henrykiem Buczakiem, prezesem firmy Biosystem Elektrorecykling Organizacja Odzysku Sprz´tu Elektrycznego i Elektronicznego SA

Co zrobić z firmami działającymi w szarej strefie, zwłaszcza z punktami skupu złomu? – Rzeczywiście, dla systemu zbiórki i przetwarzania stanowią one problem. Mamy dwa rodzaje punktów skupu złomu - te które posiadają zezwolenie na prowadzenie zbiórki ZSEE i te, które takiego zezwolenia nie posiadają. Niestety, jedne i drugie zbierają zużyty sprzęt, chociaż najczęściej nie spełniają wymaganych warunków. W punktach, które nie posiadają zezwolenia na prowadzenie zbiórki,

28

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Zapewne pozwoliłby on ograniczyć praktykę zawyżania ilości sprzętu zebranego i przetworzonego, choć w mojej ocenie nie zlikwidowałby jej całkowicie. Uważam, że stworzenie systemu nadzoru byłoby pożyteczne, pod warunkiem że byłby on prowadzony przez organ państwowy, np. GIOŚ. Mówię o tym dlatego, że pojawiają się głosy świadczące o chęci pozbawienia Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska nadzoru nad rynkiem.

sprzęt nie jest ewidencjonowany, a przecież mamy jako kraj problem ze zbiórką wymaganych 4 kg na mieszkańca rocznie. Co gorsze, sprzęt jest tam także nielegalnie demontowany i to w sposób niebezpieczny dla środowiska. Na dodatek, praktycznie nie są one kontrolowane przez inspektorów ochrony środowiska. To naprawdę poważny problem. Jedna z firm, działających na tym rynku, proponuje wprowadzenie obowiązkowego systemu informacyjno-kontrolnego w zakresie zbiórki śmieci, on-line. Co Pan sądzi o takim rozwiązaniu? – System ten nosi roboczą nazwę KCM (krajowe centrum monitoringu).

Źródło Biosystem Elektrorecykling

Z raportu IBnGR wynika, że poziom zbiórki elektrośmieci w Polsce jest niższy o 40 proc. od deklarowanego. Dlaczego? – Raport Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową został przedstawiony w roku 2010, a zatem dotyczy sytuacji z roku 2009. Ponadto, dotyczy on badań przeprowadzonych według metodologii pogłębionego wywiadu, przy czym objęto nim bardzo wąską grupę firm. Nie jestem pewien, czy rzeczywiście różnica pomiędzy poziomem deklarowanym, a faktycznym wynosi 40 proc., natomiast fakt deklarowania większej ilości zebranego sprzętu, to więcej dokumentów zaświadczających przetworzenie zużytego sprzętu. Takie zaświadczenie można sprzedać, zatem zawyżanie poziomu zbiórki ma swoją genezę w chęci osiągnięcia większego dochodu.

Uważam, że stworzenie systemu nadzoru byłoby pożyteczne, pod warunkiem że byłby prowadzony przez organ państwowy, np. GIOŚ.

Jak ze zbiórką elektrośmieci radzą sobie kraje bardziej zaawansowane w działaniach na rzecz ochrony środowiska. Czy Pańska firma korzysta z ich rozwiązań? – Z pewnością radzą sobie lepiej od nas, czego dowodem są wyższe poziomy zbiórki. Ale np. w Niemczech, w system zbiórki elektroodpadów, są zaangażowane gminy, w znacznie większym stopniu niż u nas. Obowiązują tam również wyższe standardy w zakresie ZSEE. Powszechna u nas praktyka przetwarzania sprzętu chłodniczego, bez wychwytywania freonu, jest tam nie do pomyślenia. Staramy się czerpać z doświadczeń innych, czego efektem jest aktualnie uruchamiany zakład przetwarzania, spełniający najwyższe europejskie wymagania. Rozmawiał Zbigniew Biskupski

ˇ

CEZ przetestuje Octavię Green E Line Ni˝sze zu˝ycie paliwa oznacza mniejszà emisj´ CO2 i substancji szkodliwych oraz wi´cej gotówki w portfelu. To zaledwie trzy, ale bardzo wa˝ne argumenty za tym, aby si´gnàç po proekologiczne rozwiàzania

Dwa modele pierwszych całkowicie elektrycznych aut marki Škoda, zostaną poddane testom przez przedsiębiorstwo energetyczne. W celu sprawdzenia możliwości flotowych na swoim nowym, elektrycznym modelu, firma podjęła współpracę z nowym partnerem. ČEZ, czeskie przedsiębiorstwo zajmujące się produkcją oraz sprzedażą energii elektrycznej, przez rok będzie testować dwa egzemplarze Škody Octavii Green E Line. – ČEZ to idealny partner do przetestowania naszych nowych, ekologicznych modeli – mówi Petr Kristl, szef Rozwoju Elektryczności Mobilnej w Škoda. – Tak bliska współpraca z firmą energetyczną jest istotna w rozwoju transportu elektrycznego. Przedsięwzięcie to przyniesie wiele danych dotyczących jazdy i procesu ładowania samochodów elektrycznych w życiu codziennym – dodaje Kristl. Dwa modele, o zasięgu 150 km, eksploatowane będą głównie w ruchu miejskim w Pradze. Test przewiduje także krótkie podróże służbowe. Żeby usprawnić korzystanie z samochodów, ČEZ wybuduje kilka punktów ładowania w okolicach Mladá Boleslav. – Doceniamy możliwość współpracy z firmą Škoda. Jest to przede wszystkim okazja do rozwoju i usprawnienia elektryczności mobilnej – mówi Tomas

Źródło ŠKODA

Chmelík, szef działu Clean Technologies w ČEZ. Elektryczny silnik Škoda Octavia Green E Line oferuje moc 85 kW (115 KM), co przekłada się na przyspieszenie od 0 do 100 km/h poniżej 12 s. Prędkość maksymalna wynosi 135 km/h. Wersje GreenLine charakteryzują się korzystnymi rozwiązaniami ograniczającymi spalanie. Są to wysokoprężne silniki, w których zastosowano system odzyskiwania energii, system Start-Stop, opony o obniżonym oporze toczenia oraz zoptymalizowaną aerodynamikę nadwozia. Silnik nie powinien pracować, kiedy nie ma takiej potrzeby – umożliwia to system Start-Stop. Działa automatycznie podczas jazdy – nie trzeba

pamiętać o jego włączaniu i wyłączaniu. Silnik po chwilowym postoju, przestawieniu dźwigni zmiany biegów na pozycję luzu i zwolnieniu sprzęgła, zostaje wyłączony, ale ponowne naciśnięcie sprzęgła natychmiast go uruchamia. W skład pakietu Green tec wchodzą: system Start-Stop, funkcja rekuperacji czyli odzyskiwania energii z hamowania oraz opony o zmniejszonym oporze toczenia. Wszystko to dla większych oszczędności i mniejszego spalania. Średnie zużycie paliwa dla Škody Fabii z silnikiem 1,2 TSI w warunkach pozamiejskich z pakietem Green tec wynosi jedyne 4,4 l/100 km. Opracowała Agata Biernik

29

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł

budowa nowych dróg Z tego, ˝e tempo budowy dróg w Polsce nakr´cała perspektywa Euro 2012, zdawali sobie spraw´ wszyscy. Ale mało kto przypuszczał, ˝e prognozowane po zakoƒczeniu mistrzostw wyhamowanie prac – oka˝e si´ tak raptowne

Branża budowlana dawno nie była w takim dołku. Wykonawcy są zadłużeni, do niektórych kontraktów muszą dopłacać. Nowych zleceń nie przybywa i trudno się ich spodziewać w niedalekiej przyszłości, bo fundusze na inwestycje zostały mocno przykrojone.

Budżet na drogach oszczędza Głębokie cięcia w wydatkach na drogi pokazał, opublikowany na początku września, projekt budżetu na 2013 rok . Fundusze na zarządzanie, utrzymanie i remonty dróg, które będą pochodzić z kasy państwa, zostały zmniejszone z 618,9 do 593,9 mln złotych. Zmniejszą się także wydatki z budżetu na Inspekcję Transportu Drogowego. Na realizację programu budowy dróg krajowych państwo miałoby przeznaczyć w przyszłym roku ok. 3 mld złotych. Nieznana jest wielkość kwot z Krajowego Funduszu Drogowego (KFD), które przeznaczone są na nowe inwestycje. Jak podawało na początku września ministerstwo finansów, na 2013 rok miałaby to być kwota ok. 15 mld złotych. Według ministra Jacka Rostowskiego, przyczyną okrojenia przyszłorocznych kwot z KFD jest mniejsza wartość, pozostałych do

30

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

wykorzystania, funduszy unijnych. Ale pojawiają się także informacje, że KFD miałby na inwestycje wydać jeszcze mniej – poniżej 10 mld złotych. W sumie, w przyszłym roku mają być wybudowane 263 kilometry autostrad oraz dróg ekspresowych, a także 22 kilometry dróg krajowych. Na koniec 2013 roku mielibyśmy ok. 819 kilometrów gotowych autostrad, blisko 690 kilometrów dróg ekspresowych, a także 200 kilometrów obwodnic. Całkowite koszty programu rozbudowy tej części infrastruktury, w latach 2011 – 2015, mają przekroczyć 70,5 mld złotych. Co z drogami lokalnymi? W poprzednich latach rząd wydawał na nie ok. miliarda złotych rocznie. Teraz jednak ta kwota radykalnie zmaleje: w przyszłorocznym budżecie przewidziano o połowę mniej – tylko 500 mln zł, którymi rząd dofinansuje przebudowę blisko 5 tys. kilometrów dróg lokalnych – tzw. schetynówek (środki pochodzą z Narodowego Programu Przebudowy Dróg Lokalnych, zainicjowanego kilka lat temu przez ówczesnego wicepremiera Grzegorza Schetynę). Ale i ta kwota może się zmniejszyć, bo jest warunek: 70 proc. kosztów tego typu inwestycji będą musiały zapewnić samorządy, które do tej pory dawały tylko połowę

potrzebnych pieniędzy. Nie wiadomo, czy sobie z tym poradzą, gdyż w ostatnim czasie ich zadłużenie niebezpiecznie rosło. W tej sytuacji, część inwestycji prawdopodobnie odpadnie, bo gminy nie będą w stanie zorganizować kredytów. Przykładowo, w województwie warmińsko-mazurskim na drogi lokalne w przyszłym roku przeznaczonych będzie 59,7 mln złotych. Jak przyznał starosta olsztyński Mirosław Pampuch, na wkład własny w inwestycje starostwo będzie się składało z gminami. – Część pieniędzy damy my, część gminy, ale ile wynegocjujemy, jeszcze nie wiem – powiedział. Na realizację przyszłorocznego programu w Małopolsce przewidziano 71,5 mln złotych, w województwie lubuskim 42,6 mln zł, a w śląskim – 69 mln złotych. Samorządowcy narzekają także na inne obostrzenia programu, związane z sytuacją gospodarczą. Otóż wspierana finansowo inwestycja musi być zrealizowana w tym samym roku, w którym przyznano dofinansowanie. Tymczasem kłopoty firm budowlanych, a także przeciągające się procedury przetargowe sprawiają, że wyznaczonych terminów często trudno jest dotrzymać. W każdym razie zakłada się, że w całym kraju program „schetynówek” pozwoli na budowę, przebudowę

Branża w spirali zadłużenia Wszystkie te finansowe plany, choć skromniejsze od tegorocznych, mogą zostać jeszcze bardziej okrojone przez kłopoty firm budowlanych. Według wywiadowni gospodarczej Soliditet Polska, w lipcu zatory płatnicze przekroczyły w tym sektorze 244 mln złotych. To najwięcej od początku roku. W dodatku, w odróżnieniu od pozostałych monitorowanych sektorów, branża budowlana charakteryzuje się największą liczbą przedsiębiorstw zgłaszanych z długami, których lista w połowie roku liczyła prawie 6,5 tys. pozycji. – Można się spodziewać, że w kolejnych miesiącach liczba zadłużonych przedsiębiorstw i łączna wartość niespłaconych należności, będą narastać – twierdzi Tomasz Starzyk, analityk Soliditet. Po zakończeniu Euro 2012 spirala długów coraz bardziej się rozkręca. Problemy z płynnością głównych wykonawców inwestycji drogowych dotykają podwykonawców, dostawców materiałów budowlanych oraz inne firmy współpracujące. – Otrzymujemy coraz więcej zleceń windykacji należności od firm transportowych, producentów zbrojeń, rur, elementów drewnianych i z tworzyw sztucznych – informuje Grzegorz Hylewicz, dyrektor windykacji w Euler Hermes Collections. O tym, że tempo prac na budowie dróg spada mówił już w lipcu, a więc tuż po zakończeniu Euro 2012, Lech Witecki, dyrektor GDDKiA. Przykładem jest autostrada A1, gdzie roboty zostały wyhamowane w związku z upadłością dwóch spółek – PBG i Hydrobudowy - należących do konsorcjum budującego trzy odcinki.

Źródło Fotolia.pl

Hamuje

i modernizację nieco ponad 13 tys. km dróg, do końca 2015 roku. Od 2013 r., rządowe dotacje mają być jednak wyższe – wyniosą na powrót miliard złotych rocznie.


Przemysł | Prezentacje

Przemysł

32

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

najmniej 100 mln złotych. Podobną kwotę dokładał Budimex do budowy fragmentów autostrady A2 i A4. Polski Związek Pracodawców Budownictwa proponuje także wprowadzenie do dużych przetargów prekwalifikacji. Inwestor wybierałby kilka firm, których potencjał dawałby gwarancję, że będą w stanie sprostać wymaganiom finansowym. To z kolei, pozwoliłoby uniknąć masowego dziś zjawiska zaniżania ofert dla wygrania przetargu. Firmy budowlane tymczasem już zapowiadają, że będą szukać oszczędności w redukcji kosztów. To oznacza dalsze obniżki pensji, co widoczne jest już od początku tego roku. Nieuniknione są także redukcje zatrudnienia, które mogą przybrać masową skalę. Polski Związek Pracodawców Budownictwa szacuje, że do końca 2013 roku w branży pracę stracić może nawet 150 tysięcy osób. Sytuację pogarszać będą bankructwa: upadłości takich gigantów jak DSS sprawiają, że sektor bankowy zaczyna być bardziej ostrożny w kredytowaniu firm budowlanych. To z kolei, ogranicza możliwości poprawienia płynności tych przedsiębiorstw, które dla dalszej działalności potrzebują zastrzyku gotówki. Dlatego też duże firmy zaczynają już szukać innych rynków. Przykładem jest Strabag, który część swojego potencjału przenosi na Wschód: do Rosji, Azerbejdżanu i Turkmenistanu. – Polski rynek się kurczy, jest coraz mniej dużych kontraktów – przyznaje Paweł Antonik, prezes Strabaga.

Czekamy na pieniądze z Unii Przyspieszenia inwestycji drogowych będzie można oczekiwać dopiero po zatwierdzeniu unijnego budżetu na kolejną perspektywę. Plany budowy dróg w latach 2014 - 2020 będą więc znane dopiero pod koniec tego roku. Jest szansa, że w ramach pieniędzy, jakie z funduszy unijnych otrzymałaby

Polska, na drogi zostałaby przeznaczona kwota ok. 10 mld euro. Co powstanie? Przede wszystkim odcinki, które już powinny być, bo stanowią fragmenty tras oddanych do ruchu. Jednym z nich jest część autostrady A1 z Piotrkowa w kierunku Śląska. Dotychczasowe przetargi na ten fragment trasy zostały unieważnione, nie ma na razie decyzji, w jakim systemie byłby budowany. Na szczęście, przejechanie tym odcinkiem nie sprawia kierowcom kłopotów – to najlepszy fragment „gierkówki”, z niewielką liczbą skrzyżowań, omijający tereny zabudowane. Gorzej przedstawia się kwestia ekspresowej S7 z Krakowa, a następnie z Warszawy w kierunku Gdańska, gdzie bezkolizyjna dwupasmówka jest tylko na niewielkiej części. W nadchodzącej perspektywie budżetowej S7 ma być priorytetem, ale zakres prac jest bardzo duży: trzeba m.in. wybudować obwodnicę Radomia, Ostródy, a także fragment trasy pomiędzy Olsztynkiem a Nidzicą. Nie ma natomiast decyzji co do losów autostrady A2, z Warszawy na wschód. Niewykluczone, że z powodu obaw o niewielki ruch w stronę granicy, zostanie wybudowany tylko niewielki fragment trasy – ze stolicy do Mińska Mazowieckiego. Będzie i tak niezwykle kosztowny, bo wyprowadzenie trasy z Warszawy oznacza budowę w terenie silnie zurbanizowanym. Beneficjentem, w batalii o pieniądze na rozwój infrastruktury, ma być natomiast kolej, która w przyszłym roku otrzyma więcej pieniędzy. W projekcie budżetu przewidziano prawie 1,3 mld zł dla PKP PLK na utrzymanie infrastruktury kolejowej. To, co prawda, kwota zbliżona do tegorocznej, ale kolejarze dostaną dodatkowe pieniądze ze zwiększonego udziału w przychodach państwa z akcyzy od paliw. Na więcej pieniędzy mogą także liczyć PKP Intercity oraz Przewozy Regionalne. Radosław Brzeziński

20-lecie istnienia w Polsce Programu Responsible Care® Kadra mened˝erska, specjaliÊci, a tak˝e eksperci bran˝y chemicznej, zajmujàcy si´ zagadnieniami ochrony Êrodowiska, spotykajà si´ co roku, by dyskutowaç i wymieniaç doÊwiadczenia

Źródło „Odpowiedzialność i Troska” ®

Według agencji NEWSERIA, może to być dopiero początek problemów w branży drogowej. Malejąca liczba inwestycji, w połączeniu ze wzrostem cen materiałów budowlanych i narastającymi w branży zatorami płatniczymi, doprowadzi część firm do upadłości. W takim scenariuszu pracę mogłoby stracić 150 tys. osób. – Te problemy mogą mieć wpływ na poziom wydatków zaplanowanych w naszym budżecie – powiedział agencji Lech Witecki. Branża budowlana, w obawie przed konsekwencjami spadku zleceń, proponuje zmiany w prawie dotyczącym przetargów. Zdaniem Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, w warunkach szybkich zmian cen materiałów budowlanych, potrzebna jest możliwość renegocjacji zawartych kontraktów. – Wykonywane dziś kontrakty były negocjowane 2-3 lata temu, a wszystko się od tej pory zmieniło: wzrosły ceny, zmieniło się otoczenie – twierdzi Marek Michałowski, prezes związku. – Może trzeba renegocjować cenę, zastosować indeksację cen czy roboty zamienne. Trzeba się zastanowić, jak w takiej sytuacji je wyceniać i realizować – sugeruje. Przykładem są problemy firm, które wygrywały przetargi w samym końcu ubiegłej dekady. Stawki na roboty budowlane w latach 2009 - 2010 spadły z powodu dużej konkurencji. Gdy przyszło do realizacji kontraktów, w drugiej połowie 2010 i w 2011 roku, powstał problem, ponieważ ceny materiałów i koszty pracy poszły ostro w górę w związku ze zbliżającym się Euro 2012. W rezultacie wykonawcy, zamiast na budowlanym boomie porządnie zarobić, odnotowali potężne straty. Szacuje się, że część kontraktów realizowana była po cenach nawet o kilkadziesiąt procent niższych, niż faktyczna wartość wykonywanych prac. Szacuje się, że Strabag do kontraktu na 36-kilometrowy odcinek trasy S7 z Kalska do Miłomłyna, musiał dołożyć co

28 września 2012 r. w Toruniu zakończyło się IX. Forum Ekologiczne Branży Chemicznej. W konferencji w Dworze Artusa udział wzięło blisko 80 uczestników – specjalistów i ekspertów branży chemicznej. Tematem przewodnim spotkania była ochrona powierzchni Ziemi – „PRAWO - TEORIA - PRAKTYKA”. Podczas Forum zaprezentowano m.in. zagadnienia dotyczące implementacji dyrektywy o emisjach przemysłowych – IED. Innym, istotnym kontekstem tegorocznej konferencji, były obchody 20-lecia istnienia w Polsce Programu Responsible Care®. W Polsce Program ten znany jest jako „Odpowiedzialność i Troska”®, a jego sygnatariuszami w naszym kraju są obecnie 34 firmy chemiczne.

Bezpośredni nadzór nad realizacją Programu w Polsce pełni Polska Izba Przemysłu Chemicznego. Kluczową zasadą działania, którą kierują się realizatorzy Programu, jest budowanie świadomości społecznej. Firmy podejmują zatem dialog ze swoimi pracownikami, lokalną społecznością, klientami i dostawcami, by jak najlepiej poznać wzajemne potrzeby. Ważnym wydarzeniem było także uhonorowanie osób i firm w związku z jubileuszem Programu oraz przyjęcie nowych członków. Prawo używania logo Responsible Care ® wręczono Barbarze Farmas z SARPI Dąbrowa Górnicza Sp. z o.o. oraz Waldemarowi Głogowskiemu z Wak Trans Sp. z o.o.

W części oficjalnej pierwszego dnia Konferencji udział wzięli: zastępca prezydenta Torunia Zbigniew Rasielewski oraz radca ministra środowiska Małgorzata Typko. Podczas dwóch dni Forum, goście mieli okazję wysłuchać wykładów uznanych specjalistów w dziedzinie ochrony środowiska między innymi: prof. dr. hab. Wojciecha Radeckiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN, prof. dr. hab. Bartosza Rakoczego z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, Joanny Kwapisz – głównego specjalisty w departamencie gospodarki odpadami ministerstwa środowiska czy też dr. Arkadiusza Bauerka z Głównego Instytutu Górnictwa. Konferencja po raz kolejny stworzyła dogodną płaszczyznę do rozmowy o ochronie środowiska i bezpieczeństwie pracy - w kontekście inicjatywy „Odpowiedzialność i Troska”®. Opracowała Agata Biernik

33

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł

Przemysł

Gaz łupkowy

czyli walka na raporty Po tym, jak Komisja Europejska ujawniła wyniki raportów, m.in. o zagro˝eniach dla Êrodowiska, wiadomo ˝e polskie władze czeka trudne zadanie obrony prawa do poszukiwaƒ i eksploatacji złó˝ łupkowych na terenie naszego kraju Z opublikowanych na początku września wyników trzech raportów przygotowanych na zlecenie Komisji Europejskiej, najwięcej emocji wzbudził ten wskazujący na zagrożenia dla środowiska. Od dawna bowiem, przeciwnicy poszukiwań gazu łupkowego, ostrzegają przed negatywnymi skutkami tych prac właśnie dla środowiska. Zaś eksperci zgodnie twierdzą, że argumenty ekologiczne będą najważniejsze w dyskusji o przyszłości łupków w Unii Europejskiej. Tym bardziej, że kwestia poszukiwań gazu przy pomocy zabiegów szczelinowania – jedyna dostępna w przypadku łupków – podzieliła Unię. Francja, Niemcy, Czechy, Bułgaria nie chcą, by takie prace prowadzono i wprowadziły mniej lub bardziej formalne zakazy. Polski rząd łupki promuje i firmuje, uznając wydobycie za jeden priorytetów, w zakresie poprawy bezpieczeństwa energetycznego kraju i uniezależnienia się od drogich dostaw z Rosji. Negatywny raport, który na zlecenie Komisji Europejskiej przygotowała międzynarodowa firma konsultingowa AEA Technology, wskazuje na szereg zagrożeń wynikających z prowadzenia prac poszukiwawczych z jednej strony, i na konieczność

34

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

zmian w prawie unijnym z drugiej. Gdyby tylko odnosił się do obaw, jego znaczenie w dyskusji - wydobywać czy nie - byłoby znacznie mniejsze. Tymczasem to właśnie postulaty prawne, zmierzające do zaostrzenia obecnych przepisów, najbardziej niepokoją stronę polską. Wyniki raportu sporządzonego na zlecenie KE, zapewne odegrają też znaczącą rolę w planowanej debacie w Parlamencie Europejskim.

Hydrologia a łupki Raport AEA Technology wskazuje na możliwość zanieczyszczenia wód gruntowych, powierzchniowych oraz powietrza – jako na główne zagrożenia związane z wydobyciem gazu łupkowego. Autorzy dokumentu przypominają, że do wydobycia tego właśnie gazu, w porównaniu z wydobyciem konwencjonalnego gazu ziemnego, zużywa się o wiele więcej wody oraz chemikaliów. Ostrzegają też, jak podał PAP – że wydobycie to powoduje większy wyciek gazu do powietrza, stwarza ryzyko przedostania się chemikaliów do wód gruntowych i powierzchniowych oraz ich oparów do powietrza, wymaga też większej przestrzeni i więcej sprzętu, który trzeba transportować. W raporcie wymienia

się nawet jako ryzyko dla człowieka i środowiska „wzmożony ruch transportowy, hałas i emisje z paliw”. Autorzy raportu rekomendują Komisji Europejskiej, by dokonała strategicznego przeglądu potencjalnych ryzyk i rozważyła m.in. ograniczenie lub zakazanie rozwoju projektów łupkowych na obszarach o dużej wrażliwości lub wartości pod względem bioróżnorodności, zasobów wodnych, bądź wówczas, gdy miałyby one duży wpływ na społeczność lokalną. W raporcie napisano m.in., że „dowody sugerują, że może być niemożliwa pełna odnowa terenów na wrażliwych obszarach po odwiertach”. Wśród zaleceń, wymienianych w raporcie AEA Technology znalazł się m.in. monitoring miejsc wydobycia pod kątem wpływu na społeczność lokalną i użycie gruntów. Autorzy stwierdzili też, że do wydobycia łupków potrzebny jest większy teren niż przy eksploatacji złóż konwencjonalnych, a z jednego odwiertu gazu łupkowego otrzymuje się mniej gazu, a zatem trzeba wykonać więcej odwiertów, by wydobyć podobną ilość surowca. To – w ich opinii – ma duże znaczenie, w gęsto zaludnionej Europie. Raport AEA Technology wzbudził najwięcej emocji, dwa pozostałe,

Źródło Fotolia.pl

opublikowane przez KE – dotyczące emisji dwutlenku węgla oraz bezpieczeństwa dostaw – można uznać praktycznie za neutralne dla przyszłości łupków i debaty unijnej na ten temat. Wnioski z pierwszego z dokumentów wskazują, że choć emisja CO2 jest nieco wyższa przy eksploatacji łupków niż złóż konwencjonalnych, to jednak w końcowym bilansie i tak jej efekt nie jest groźny. W drugim raporcie oceniono, że własne wydobycie gazu łupkowego to dla Unii Europejskiej szansa, bo dzięki niemu nie zwiększy zależności od importu gazu, która wynosi obecnie 50 procent.

To polityka? Wnioski z raportu środowiskowego wywołały falę krytyki w Polsce. Natychmiast stanowisko zajęli przedstawiciele rządu. Cytowany przez PAP, minister skarbu Mikołaj Budzanowski uważa, że „wydawanie takich ocen zza urzędniczego biurka jest wprowadzaniem opinii

publicznej w błąd”. I zapowiada interwencję polskich władz. „Mam wrażenie, że raport przygotowano w zaciszu klimatyzowanego biura, nie uwzględniając praw fizyki i geologii, tworząc własne wizje kopalni” - napisał Budzanowski w przekazanym PAP komentarzu. MSP zapewniło jednocześnie, że sposób zabezpieczenia odwiertów w pokładach wodonośnych jest sprawdzony w praktyce i stosowany we wszystkich odwiertach w Polsce. – Nie ma zagrożenia w tym zakresie, a Polska stosuje restrykcyjne normy środowiskowe – dodał minister Budzanowski. W jego opinii, formułowanie werdyktów na podstawie niepotwierdzonych w praktyce zagrożeń, jest nieuzasadnione. Natomiast wiceminister środowiska stwierdził wręcz, że chodzi po prostu o politykę. – Mam przeświadczenie, że to nie ocena merytoryczna bierze górę w tym raporcie, a ocena polityczna – powiedział, w rozmowie z PAP, Stanisław Gawłowski. Zapewniał też, że substancje użyte

do szczelinowania, jeśli tylko są wykorzystywane we właściwy sposób, nie stanowią zagrożenia. - Jest tam trochę chemikaliów, ale każdy z tych związków użyty w takim rozcieńczeniu jest bezpieczny dla środowiska i człowieka. Chemikalia te są zatwierdzane - co do składu i ilości, jaka ma być użyta na danym wierceniu – decyzją Wyższego Urzędu Górniczego, jeszcze przed rozpoczęciem wiercenia. I decyzje WUG w tej mierze są w pełni profesjonalne, jawne i dostępne – dodał wiceminister. Przypomniał też, że zanieczyszczona osadem woda jest oczyszczana w procesach technologicznych. – Oczywiście, temu osadowi nie można pozwolić, żeby przedostał się np. do rzek, ale to nie jest jakiś nadzwyczajny problem technologiczny - dodał. - Gdybym miał mówić o zagrożeniach środowiskowych, to o wiele większe zagrożenie stanowią kopalnie i skutki wydobywania węgla – czy to brunatnego, czy kamiennego – a przecież w Polsce nikt nie myśli o zamknięciu kopalń, bo byśmy nie

35

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł | Prezentacje

Przemysł

funkcjonowali jako społeczeństwo – podkreślił Gawłowski.

Prawo do poprawki? Bez względu na to, jak ostre i polemiczne wypowiedzi na temat raportu pojawiły się w Polsce, to nie wystarczą one do dyskusji z Komisją Europejską. Tym bardziej, że przedstawiciel KE zapowiedział już rewizję prawa wspólnotowego tak, by uwzględniało wnioski z raportu środowiskowego. Cytowany przez światowe media rzecznik Komisji ds. środowiska, Joe Hennon, stwierdził: „Widać bardzo wyraźnie, że wydobycie gazu z łupków może spowodować więcej szkód środowisku niż konwencjonalne wydobycie, i że w istniejącym prawie UE – ustanowionym przed gazem łupkowym – są luki i musimy je wypełnić, jeśli będzie duże wydobycie w UE”. Rzecznik dodał także, iż propozycje zmian w prawie pojawią się w 2013 r., a dyskusja w tej sprawie ma zacząć się już w październiku tego roku - chodzi o przegląd prawa i konsultacje wewnętrzne oraz z krajami członkowskimi w sprawie wniosków raportu. KE może przedstawić nową regulację stworzoną specjalnie dla gazu łupkowego lub zaproponować zmianę istniejących dyrektyw, bądź jedno i drugie. Komisja Europejska, według obietnic rzecznika, weźmie pod uwagę też inne raporty na temat gazu łupkowego, a także wyniki debaty w Parlamencie Europejskim.

Źródło Fotolia.pl

Gospodarka czeka na łupki

36

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Tuż przed informacjami Komisji Europejskiej o raportach łupkowych, PKN Orlen opublikował na Forum Ekonomicznym w Krynicy, wyniki analiz przygotowanych przez CASE nt. efektów uruchomienia produkcji gazu łupkowego na skalę przemysłową – dla polskiej gospodarki. Dane są wyjątkowo optymistyczne,

bo przy dużym wydobyciu może powstać nawet pół miliona miejsc pracy. Ale trzeba brać pod uwagę fakt, że obecnie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten podstawowy, czyli zakładający wydobycie gazu na poziomie 3,5 mld m sześc. rocznie. To jest możliwe – jak wynika z analizy – przy nakładach rzędu 900 mln dolarów rocznie. A wówczas mogłoby powstać 74 tys. miejsc pracy, zaś wpływy z tytułu podatków wzrosłyby o 20 mld złotych. Natomiast wzrost produkcji gazu z łupków do 6,3 mld m sześc. rocznie, oznaczać będzie dodatkowe zatrudnienie 100 tys. ludzi i przychody podatkowe w wysokości 24 mld złotych. Ale równocześnie potrzebne będą znaczące wydatki na prace wydobywcze, sięgające 1,5 mld dolarów rocznie. W tym scenariuszu umiarkowanych inwestycji, założono zarówno udział polskich firm, jak i częściowy koncernów zagranicznych. Szef Orlenu Jacek Krawiec, we wprowadzeniu do raportu napisał nawet, że „nasz kraj może stać się pierwszym miejscem poza Ameryką Północną, gdzie wydobycie gazu z łupków wzmocni gospodarkę i poprawi krajowe bezpieczeństwo energetyczne, równocześnie istotnie zmniejszając emisyjność produkcji energii”. W połowie sierpnia, swój raport o skutkach wydobycia gazu łupkowego w naszym kraju, opublikował Instytut Kościuszki. Z dokumentu wynika, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat, zatrudnienie w sektorze gazu łupkowego i sektorach powiązanych może wzrosnąć o około 155 tys. osób. Najwięcej nowych pracowników będzie potrzebnych w przemyśle metalurgicznym (produkcja rur, wierteł i metalowych części do różnych urządzeń). Miejsc pracy przybędzie także w handlu, energetyce, zakładach produkujących specjalistyczne maszyny i urządzenia oraz firmach doradczych i transportowych. Agnieszka Łakoma

Deweloperzy myÊlà tylko… o certyfikatach 24 wrzeÊnia, podczas mi´dzynarodowej konferencji i targów „Przełàcz si´ na zielone”, organizowanych przez Eurobuild Conferences, dyskutowano o zielonym budownictwie To już czwarta edycja konferencji „Przełącz się na zielone”. W tym roku intencją organizatorów było pokazanie, jak ten „zielony” czynnik jest realizowany w różnych sektorach rynku nieruchomości, czyli w sektorze mieszkaniowym, magazynowym, handlowym, biurowym oraz hotelowym. Ponadto wiele mówiono o inwestorach, którzy wybierają „zielone” nieruchomości oraz o technologiach sprawiających, że budynek jest bardziej przyjazny środowisku. Nowością było połączenie konferencji z targami. Na sympozjum było obecnych wielu kluczowych przedstawicieli branży budownictwa i nieruchomości: prezesi i dyrektorzy firm, właściciele, deweloperzy, kancelarie, banki, architekci, inwestorzy, agencje i producenci ekologicznych materiałów. Uczestnicy mieli do wyboru udział w kilku panelach: ■Z równoważone przejęcia; ■Z magazynowana zielona energia i nie tylko; ■D omowa skarbonka; ■N a zakupach wybieram kolor zielony; ■T urystyka wypoczynkowa, biznesowa i... ekoturystyka; ■Z ielony od stóp do głów; ■B iurowa pogoń za certyfikatem: „Deweloperzy powierzchni

biurowych myślą tylko o jednym... o certyfikacie. Przedsięwzięcie powinno być bowiem zgodne z zasadami zrównoważonego rozwoju, a to wymusza na inwestorach szersze spojrzenie.” Przykładem tego nowego myślenia o budownictwie, które potwierdza swoją nowoczesność i przyjazność środowisku poddając się procesowi certyfikacji - jest firma PointPark Properties (P3), która przeszła pomyślnie przez proces certyfikacji BREEAM dla budynków DC5 i DC6 w parku logistycznym PointPark Poznań. Jest to pierwszy certyfikat BREEAM przyznany dla budynku logistycznego w Polsce. PointPark Poznań otrzymał ocenę “bardzo dobrą” za tymczasowy certyfikat dla zaprojektowanych budynków.

tyfikat BREEAM, z oceną „bardzo dobrą” świadczy o jakości i trwałości naszych produktów w aspekcie ich wpływu na środowisko - dodał Maguire. Proces certyfikacji został przeprowadzony przez polski oddział WSP Environment & Energy, firmy zajmującej się globalnym doradztwem, specjalizującej się w kwestiach ochrony środowiska, zrównoważonego rozwoju, energii oraz zdrowia i bezpieczeństwa. Jej głównym celem jest pomoc w zarządzaniu ryzykiem, redukcja kosztów oraz stworzenie nowych, konkurencyjnych możliwości na rynku. W 2010 i 2011 roku WSP Environment & Energy otrzymało prestiżowy tytuł Environmental Adviser of the Year. Opracowała Agata Biernik

– P3, poprzez uzyskiwanie certyfikacji naszych nieruchomości, kontynuuje swoje starania, by zapewnić klientom przyjazne dla środowiska oraz najwyższej jakości powierzchnie – powiedział Craig Maguire, dyrektor zarządzający P3 Polska. – Naszym celem jest uzyskanie certyfikacji środowiskowych dla wszystkich naszych nowych nieruchomości, nie tylko tych w Polsce, ale w całej Europie. Cer-

37

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł

Powolne rozwijanie skrzydeł (cz.2)

Źródło Fotolia.pl

Inwestycje na polskich lotniskach od kilku lat idà pełnà parà, jednak nowym projektom, zbli˝ajàcym nas do Europy, towarzyszà zazwyczaj kontrowersje, a cz´sto otwarty sprzeciw. I to nie tylko ze strony ortodoksyjnych ekologów Ekolodzy skuteczne zablokowali budowę lotniska w Tykocinie. Kością niezgody stała się lokalizacja – dosłownie przez płot z projektowanym lądowiskiem graniczy Biebrzański Park Narodowy. Według ekspertyz przeprowadzonych na zlecenie marszałka województwa, samoloty nie stwarzałyby zagrożenia dla środowiska, jednak Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska dała wiarę ekologom i cofnęła władzom Podlasia decyzję środowiskową. Aby nie stracić dofinansowania z unijnego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007-2013, lotnisko powinno być gotowe do końca 2015 roku, jednak władze Podlasia uznały, że nie zdążą skompletować nowej dokumentacji. Na szczęście, dotację w wysokości ok. 350 mln zł udało się przesunąć na remont dróg. Poza decyzją środowiskową do roku 2015, władze chcą uzyskać także tzw. decyzję lokalizacyjną, umożliwiającą wywłaszczanie gruntów i rozpoczęcie budowy, po tym roku bowiem przestanie obowiązywać specustawa lotniskowa, umożliwiająca wywłaszczenia. Do tego czasu ma też powstać projekt portu z drogą startową o długości 2400 metrów. Oprócz Tykocina pod uwagę brane są także okolice Michałowa oraz Zabłudowa. Mimo trwającej inwestycji, nie poddają się przeciwnicy portu w Świdniku. Adaptacja istniejącego od 1938 r. lotniska trawiastego na lotnisko komplementarne dla Portu Lotniczego Lublin miała również przebiec szybko i sprawnie, jednak na przeszkodzie stanęli najpierw ludzie, a potem… susły. W marcu NSA uznał, że przeciwnicy projektu mogą być stroną w sprawie dotyczącej decyzji

środowiskowej dla lotniska. Decyzja środowiskowa została wydana dwa lata temu, a reakcją było ponad 50 protestów, złożonych głównie przez właścicieli nieruchomości w pobliżu planowanej lokalizacji. Jednak wojewoda lubelski wydał pozwolenie na inwestycję, a budowa ruszyła. Właściciele poczuli się poszkodowani i zaskarżyli decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, a do NSA złożyli skargę na decyzję Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, która odmawiała im przyznania statusu strony. NSA uznał, że osoby, które chciały brać udział w tym postępowaniu, mogą zostać do niego dopuszczone, co dodatkowo przedłuży całą procedurę. Ale zdaniem Jacka Sobczaka, przewodniczącego Rady Nadzorczej PLL, na tym etapie inwestycji decyzja NSA niczego nie zmienia – decyzja środowiskowa jest legalna, a pozwolenie na budowę ważne. Prawdziwym jednak przeciwnikiem dla inwestorów w Świdniku okazał się suseł perełkowany, którego kolonia, objęta programem Natura 2000, zablokowała na dłuższy czas budowę. Nowy pas startowy, który pierwotnie miał biec po śladzie starego, trzeba było przesunąć, przy okazji wywłaszczając kilku sąsiadów i karczując ok. 100 ha lasu. – Obecność chronionego susła była sporym problemem, ale dzięki przesunięciu pasa startowego mogliśmy go wydłużyć oraz odsunąć od osiedla mieszkaniowego – mówi Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin. Zarząd portu tak zżył się ze zwierzakiem, że w roku 2008 powołał Fundację Ochrony Susła Perełko-

wanego, która m.in. prowadzi dwa razy w roku badania kolonii. Półtora roku temu populację zdziesiątkowała ostra zima i bezpańskie psy (teren lotniska nie był jeszcze ogrodzony), więc rok temu fundacja sfinansowała reintrodukcję susłów, przesiedlając 100 sztuk z Roztocza na teren lotniska. Zwierzę na terenie lotniska podobno czuje się dobrze – są pod opieką weterynarzy, teren otacza płot, regularne koszenie trawy umożliwia dobrą widoczność, a samoloty płoszą skrzydlate drapieżniki.

Wyciszanie hałasu O ile los zwierzęcych siedlisk interesuje (niestety) stosunkowo niewielu, to wszyscy sąsiedzi lotnisk cierpią z powodu hałasu wytwarzanego przez startujące i lądujące maszyny. Na razie nie wymyślono żadnych rozwiązań technicznych ograniczających emisję hałasu w pobliżu portów lotniczych, ale coraz większą wprawę osiągają zarządy portów w „wyciszaniu” sąsiadów metodami ekonomicznymi, czyli – mówiąc wprost – płacąc im odszkodowania. Oprócz codziennej uciążliwości spowodowanej hałasem, właściciele domów i działek położonych w pobliżu lotnisk cierpią także z powodu utraty wartości ich nieruchomości. Rozbudowa lotnisk, nowe terminale i połączenia powodują, że ruch pasażerski w Polsce w ostatnich 2 latach zwiększył się średnio o prawie 15 proc., a według prognoz ULC, w najbliższych kilku latach będzie nadal rósł o 5,5-9 proc. rocznie. Szacunkom ekspertów od lotnictwa towarzyszą wyceny rzeczoznawców rynku nieruchomości, które

39

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł | Drogi

Przemysł

jednoznacznie wskazują, że sąsiedztwo lotniska powoduje spadek wartości nieruchomości o 10-30 procent. Tereny, na których normy hałasu są przekraczane, nazywa się obszarami ograniczonego użytkowania i właśnie na takich terenach można starać się o odszkodowanie finansowe, wykup nieruchomości lub pokrycie kosztów wyciszenia mieszkań czy domów. Właściciele takich nieruchomości, mogą co prawda żądać odszkodowań lub wykupu na podstawie przepisów o ochronie środowiska, ale ich treść sprawia, że jest to możliwe tylko w ściśle określonych przypadkach. Jednak w 2008 roku Sąd Najwyższy orzekł, że właściciele takich domów czy działek, mogą dochodzić odszkodowań powołując się także na kodeks cywilny. Choć po tym precedensowym orzeczeniu spodziewano się zalewu wniosków o odszkodowania, to faktycznie on nie nastąpił. Być może powodem jest fakt, że porty lotnicze prezentują dość twarde stanowisko w kwestii wypłaty odszkodowań: koszty prac remontowych zwracane są na podstawie faktur zaakceptowanych przez rzeczoznawców, jednak każdy wniosek o wypłatę odszkodowania za utraconą wartość nieruchomości jest kierowany do sądu.

Temat powrócił w ubiegłym roku, gdy okazało się, że porty lotnicze w Krakowie i Warszawie mogą zapłacić za hałas swoim sąsiadom nawet 120 mln złotych. Najwięcej zapłaci warszawskie Lotnisko Chopina. – Wpłynęło do nas około 30 wniosków dotyczących zarówno sfinansowania prac, jak i wypłaty odszkodowania. Lotnisko przeznaczyło na ten cel rezerwę budżetową w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych – mówił wówczas Przemysław Przybylski, rzecznik warszawskiego lotniska. Podobną politykę mają władze krakowskich Balic, których sąsiedzi złożyli wnioski o odszkodowanie na łączną kwotę ok. 18 mln złotych. Tutaj Obszar Ograniczonego Użytkowania (OOU) wokół lotniska został zatwierdzony przez sejmik samorządowy w 2009 roku. Możliwości ubiegania się o odszkodowania nadal nie mają mieszkańcy okolic lotniska pod Katowicami. Sejmik uchwalił OOU już w 2008 roku, jednak uchwała została zaskarżona przez mieszkańców i ostatecznie uchylona przez Naczelny Sąd Administracyjny. Kolejne podejście do sprawy władze portu podejmą przy okazji realizacji kolejnego programu inwestycyjnego – zwiększenia przepustowości pasa startowego, co musi zostać poprzedzone

Wzrost liczby pasa˝erów obsłu˝onych w polskich portach lotniczych w latach 2009 – 2011 Warszawa: Lotnisko Chopina

12,6 proc.

Kraków: Międzynarodowy Port Lotniczy im. Jana Pawła II - Balice

12,6 proc.

Katowice: Międzynarodowy Port Lotniczy - Pyrzowice

8,7 proc.

Wrocław: Port Lotniczy im. M. Kopernika - Strachowice

21,3 proc

Poznań: Port Lotniczy – Ławica

15,4 proc.

Łódź: Port Lotniczy im. Wł. Reymonta - Lublinek

25,0 proc.

Gdańsk: Port Lotniczy im. L. Wałęsy

29,6 proc.

Szczecin: Port Lotniczy - Goleniów

- 6,6 proc.

Bydgoszcz: Port Lotniczy im. J.I. Paderewskiego – Szwederowo Rzeszów: Port Lotniczy - Jasionka

1,4 proc. 28,1 proc

Zielona Góra: Port Lotniczy - Babimost

146,7 proc. Średnio:

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Ekrany przy drogach uciążliwsze od hałasu DbałoÊç o ekologi´ przy budowie dróg zaczyna wyró˝niaç nas w Europie, ale coraz bardziej kłóci si´ z ekonomià

Kryzys pomoże Koegzystencja lotnisk z obszarami cennymi przyrodniczo i strefami zamieszkania idzie jak po grudzie i – przy obecnym stanie prawnym – nic nie zapowiada znaczącej zmiany. Inwestorzy nadal będą odsądzani od czci i wiary za pazerność i nieliczenie się z sąsiadami, natomiast ekolodzy i sąsiedzi portów lotniczych będą spotykać się z zarzutami o ekoterroryzm, zacofanie czy chęć łatwego zarobienia na inwestycji. Protestującym sprzyjają tu zawirowania gospodarcze, z czym wiążą się pustki w samorządowych kasach i rosnąca niechęć prywatnych inwestorów do angażowania się w niepewne finansowo, lokalne przedsięwzięcia, które prawie zawsze wiążą się z perturbacjami natury społecznej.

14,7 proc. Źródło: ULC

40

ustaleniem strefy, bez której nie zostanie wydana decyzja środowiskowa. W marcu tego roku zarząd Portu Lotniczego Poznań-Ławica zaproponował mieszkańcom strefy ugodę w sprawie odszkodowania za hałas. W styczniu, sejmik wielkopolski podjął uchwałę o utworzeniu obszaru ograniczonego użytkowania wokół lotniska, która obejmuje około 6 tys. właścicieli nieruchomości. – Zawarcie ugody oznacza dla właściciela nieruchomości minimum formalności, możliwie szybki czas zaspokojenia roszczenia i brak koniecznościponoszenianakładówfinansowych – twierdzi rzecznik lotniska, Hanna Surma. Dobra wola zarządu portu nie będzie trwać wiecznie – ugody można zawierać do listopada 2013 roku, a mieszkańcy, którzy nie skorzystają z tej możliwości, będą musieli występować na drogę sadową. Dzięki inwestycjom prowadzonym przed Euro 2012 (m.in. rozbudową terminalu pasażerskiego), Ławica może obsłużyć rocznie 3,5 mln pasażerów, zamiast wcześniejszych półtora miliona.

Tomasz Cudowski

Źródło Fotolia.pl

Nakłady na przedsięwzięcia związane z ochroną środowiska są gigantyczne – mogą już sięgać nawet jednej czwartej kosztów budowy nowej autostrady. Coraz większym problemem stają się wymogi dotyczące ochrony przed hałasem, których surowością przewyższamy kraje Unii Europejskiej. Budowa olbrzymich ekranów akustycznych denerwuje już nie tylko kierowców, ale nawet mieszkańców, których mają one chronić.

Kilometry ekranów Niemal absurdalne rozmiary przybiera walka z hałasem na najnowszym odcinku autostrady A2. Na blisko stukilometrowym fragmencie trasy z Warszawy do Łodzi ekrany akustyczne zaplanowano na prawie połowie drogi – będą się ciągnąć po obu stronach: 42 kilometry ekranów po stronie prawej i 45 po lewej. Drogowcy stawiają tam ściany z blachy, wysokie na 6-7 metrów. Tylko

w niektórych miejscach będzie to przeźroczyste tworzywo. W dodatku za ekranami rozciąga się głównie krajobraz pozbawiony zabudowań. W miejscach, gdzie są lasy Puszczy Bolimowskiej można to jeszcze zrozumieć: Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad tłumaczy, że na obszarach chronionych przed hałasem zabezpieczane mają być także zwierzęta. Ale spora część osłoniętego ekranami terenu to pola. W rezultacie szacuje się, że koszt całego

41

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł | Drogi

– Decyzje szczegółowo określają, gdzie i jakie ekrany mają stanąć. Gdybyśmy wybudowali drogę bez ekranów, czyli niezgodnie z projektem, nie zostałaby dopuszczona do użytkowania – argumentuje ZMID. Tymczasem przedsiębiorcy naciskają na radnych, by zastopowali budowę ekranów. Zwłaszcza, że na jednym ze spornych odcinków hałas ma się wkrótce zmniejszyć o połowę, bo największy ruch samochodów zostanie przerzucony na estakady, gdzie także zaprojektowano osłonę.

Ekstremalne normy

Źródło Fotolia.pl

przedsięwzięcia sięgnie astronomicznej kwoty: ćwierć miliarda złotych. Potężne ekrany stanęły także na autostradowej obwodnicy Wrocławia. W wielu miejscach nie ma za nimi żadnych mieszkalnych zabudowań. Jeszcze dwa lata temu apelowano do drogowców, by nie zasłaniali nimi budowanego na Euro 2012, położonego przy obwodnicy, stadionu. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w miastach. – Zdarza się, że w niektórych miejscowościach trudno zatwierdzić przebieg tras, bo ludzie protestują przeciw budowie takich monstrualnych barier. Ktoś na tym zbija gigantyczne pieniądze – twierdzi szef dużej spółki drogowej. W dodatku ekrany nie tylko podnoszą koszt samej bu-

42

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

dowy. Dochodzą jeszcze wysokie koszty utrzymania: np. uszkodzone panele trzeba wymieniać z zastosowaniem dźwigów.

Mieszkańcy krytykują Właśnie w Warszawie ekrany, zamiast zadowolić zmęczonych hałasem, stały się powodem narzekań i krytyki części mieszkańców. „Mieszkam przy obstawionej ekranami ulicy, cały dzień muszę palić w mieszkaniu światło, bo przez ekran jest ciemno w pokojach” – twierdzi czytelnik warszawskiego portalu GazetaEcho. pl. „Obawiamy się złodziei, bo pomiędzy ekranem a stojącym blisko niego budynkiem będą całkowicie niewidoczni” – twierdzi kolejny. „Wszystkie moje okna wychodzą

na ulicę, teraz z każdego widzę jedynie ścianę ekranu. To gorsze niż hałas samochodów” – opisuje mieszkanka południowej części Pragi. Blisko 100 osób podpisało petycję o wprowadzenie zmian w projekcie przebudowy ulicy Marsa. Lokalni przedsiębiorcy obawiają się powtórki sytuacji sprzed 10 lat, gdy budowano ekrany akustyczne przy Wale Miedzeszyńskim. Znajdujące się tam firmy zostały nimi zasłonięte. W rezultacie ich właściciele zdecydowali o zwijaniu interesów – klienci przestali tam zaglądać. Okazuje się jednak, że interes społeczny nie ma szans w starciu z przepisami. Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych twierdzi, że stawianie ekranów narzucają decyzje środowiskowe.

Obowiązujące w Polsce normy ochrony przed hałasem należą do najbardziej surowych w Europie. Maksymalny poziom hałasu przy drodze, w dzień, wynosi od 50 do 60 decybeli. W strefach miejskich, gdzie mieszka ponad 100 tys. osób, może to być 65 decybeli. Ekrany akustyczne osłabiają hałas o 15 dB. Władze Warszawy apelowały już do ministerstwa środowiska o złagodzenie wysokich norm. Bezskutecznie. – Upór urzędników stwarza wrażenie, jakby za budową ekranów stało potężne lobby ich producentów – twierdzi przedstawiciel jednej z firm budujących drogi. Tym bardziej, że normy reguluje nie ustawa, a rozporządzenie. Więc ich zmiana mogłaby zostać dokonana praktycznie „od ręki”. W stolicy tymczasem ekrany pojawiają się w coraz to nowych miejscach. Na trasie Armii Krajowej pojawiły się potężne tunele ze szkła. Wzdłuż dojazdów do mostu M.Skłodowskiej-Curie są 5-metrowe ekrany, choć za nimi, poza parkingiem oraz zajezdnią tramwajową, nie ma domów. Zaczęła się budowa ekranów wzdłuż cmentarza przy ulicy Ryżowej, mimo że w pobliżu nie ma zabudowy mieszkaniowej, a cmentarz odgradzają od drogi drzewa i krzewy. Przy wjeździe do miasta z autostrady A2 monstrualne ekrany, mają nawet 9 metrów. Samochody poruszają się jak w tunelu.

Tak ma wyglądać cała południowa obwodnica, prowadząca w kierunku Ursusa i Okęcia. Walka z hałasem poprzez budowę wysokich ścian uprzykrza życie w wielu miejscowościach. W Jasienicy na Podbeskidziu ekrany denerwują właścicieli domów wzdłuż trasy ekspresowej z Bielska-Białej do Cieszyna. – To przypomina getto. Cała okolica zbrzydła – złorzeczą. Apelowali, by 6-metrowe betonowe ekrany zamieniono na przeźroczyste, lecz dyrekcja dróg odmówiła: – Nie mamy pieniędzy – usłyszeli mieszkańcy. Przy tej samej trasie, protestowali też mieszkańcy wsi Ogrodzona. Swój sprzeciw zgłosili również mieszkańcy miejscowości położonych przy obwodnicy Końskich w Wielkopolsce. – Nie chcemy mieć widoku na ściany z blachy. Stracimy światło słoneczne – argumentowali. Natomiast w sierpniu zaprotestował Raków, w województwie łódzkim. Okazało się, że ekrany od drogi S8, jak i drogi wojewódzkiej, wychodzą poza budynki, w jednym miejscu zasłaniają jedynie pustą parcelę. W ubiegłym roku głośne protesty zorganizowano w Ochabach, na trasie krajowej nr 81 Katowice – Wisła. Miejscowość znaną ze stadnin koni, podziwianą przez przejeżdżających kierowców, praktycznie odcięto od drogi. Mieszkańcy postanowili zablokować trasę. Przeciwko ekranom protestowano w Białymstoku.

Prymat Natury 2000 O konieczności wysokich nakładów na ekologię decyduje w przypadku wielu inwestycji program Natura 2000. – W takiej sytuacji dyskusja o zasadnych czy niezasadnych kosztach rozwiązań ekologicznych jest zbędna. Szczególnie, jeśli ktoś stara się o pieniądze z Europejskiego Banku Inwestycyjnego lub granty Unii Europejskiej. Jedni i drudzy będą sprawdzać, czy wszystkie zalecenia

dotyczące ekologii zostały zrealizowane – twierdzi Aleksander Kozłowski, który reprezentował spółkę GTC, budującą północny odcinek autostrady A1. Pierwsze ekrany pojawiły się w Europie blisko czterdzieści lat temu. Na początku – przede wszystkim w Austrii, Niemczech, Holandii oraz Francji. Już wtedy, przy budowie starano się łączyć funkcjonalność z estetyką. Z czasem podstawowe materiały, jak beton i drewno, zostały rozszerzone o kolejne – metal, tworzywa sztuczne czy aluminium. Co można zrobić zamiast budowania ekranów o wielkich rozmiarach? Według Dariusza Słotwińskiego, weterana tej branży z 50-letnim doświadczeniem w budowie dróg, do niedawna prezesa Polskiego Stowarzyszenia Wykonawców Nawierzchni Asfaltowych – można z powodzeniem budować ekrany mniejsze, ale przy tym stosować cichsze niż obecnie nawierzchnie dróg. Przykładem jest możliwość zastosowania specjalnej mieszanki asfaltu z gumą, np. pochodzącą z utylizacji zużytych opon samochodowych. Takie rozwiązanie przynosi z jednej strony efekt w postaci zmniejszenia hałasu o kilka decybeli (nawet o 7 dB), a z drugiej zapewnia lepszą elastyczność górnej warstwy jezdni. Dzięki temu nawierzchnia nie pęka w niskich temperaturach. Takie „gumowe” jezdnie Polsce są na razie wyjątkiem. Natomiast za granicą, m.in. we Francji sprawdzają się bardzo dobrze. – Na razie w Polsce nie ma odważnych do podejmowania takich decyzji. A szkoda, bo moglibyśmy obniżyć koszty budowy dróg – twierdzi Słotwiński. Tadeusz Pawlusiński Od red.: Minister ochrony środowiska swoim rozporządzeniem z 1 października br. podwyższył normy dopuszczalnych poziomów hałasu w środowisku, ale sama zmiana prawa w żaden sposób nie rozwiązuje powyższych problemów.

43

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł

Czas na opony z etykietą

Rozmowa z Christophem Kalla, kierownikiem działu marketingu i badaƒ w jednostce Performance Butadiene Rubbers firmy Lanxess

Od dawna wybór nowych opon dyktowany był zazwyczaj ceną i bardzo często kierowcy kupowali tańsze modele. Dlaczego teraz powinniśmy brać pod uwagę oceny na etykietach i, w niektórych wypadkach, wydawać na opony więcej? – Chociaż opony wysokiej jakości, posiadające dobre oceny na etykiecie są rzeczywiście droższe, to w perspektywie okazują się być bardziej ekonomiczne. Ze względu na niższe opory toczenia zmniejszają one zużycie paliwa o 5-7 procent.

44

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

80 km/h – o 20 metrów krótszą niż opona z oceną F. W sytuacji zagrożenia różnica ta może uratować życie.

Źródło Lanxess

Od 1 listopada 2012 r. producenci opon z Unii Europejskiej będą zobowiązani do etykietowania nowych opon. Jakie zmiany przyniesie to kierowcom? – Dzięki nowemu systemowi etykietowania, cechy opony świadczące o jej jakości będą kupującemu znane jeszcze przed dokonaniem zakupu. Jest to znacząca korzyść dla klientów. Stosując prosty system oceny, który używany jest na przykład dla zmywarek lub lodówek, będzie można od razu porównać między sobą poszczególne modele opon w trzech podstawowych aspektach – wydajności paliwowej (oszczędność paliwa), przyczepności na mokrej nawierzchni (bezpieczeństwo) oraz emisji hałasu.

Wybierając opony klasy high-performance, klienci mają swój wkład w ochronę środowiska naturalnego, jednocześnie oszczędzając pieniądze. Koszt zakupu takich „zielonych opon” zwraca się średnio po dwóch latach. Korzysta na tym także środowisko – gdyby wszystkie pojazdy na świecie jeździły na „zielonych oponach”, emisja CO2 spadłaby o 50 mln ton rocznie. Wybierając opony klasy high-performance, klienci mają swój wkład w ochronę środowiska naturalnego, jednocześnie oszczędzając pieniądze. Jak jazda na „zielonych oponach” wpływa na bezpieczeństwo? – Przede wszystkim, dzięki wysokiej jakości, poprawiają one pewność jazdy. Opona, która w kategorii przyczepności uzyskała ocenę A, zapewnia drogę hamowania przy prędkości

Spójrzmy na sprawę z innej strony – co muszą zrobić producenci, aby ich opony uzyskały najwyższe oceny? – Dzięki nowym etykietom UE wyroby te „pokazują” swoje możliwości jeszcze przed zakupem. Nowoczesne opony to produkty prawdziwie high-tech – na ich właściwości jezdne wpływają liczne czynniki. Najważniejsze są użyte do ich wykonania kauczuki, od których jakości zależy nie tylko przyczepność, lecz także zużycie paliwa. To właśnie tutaj wysokiej jakości produkty Lanxess dają niezwykłe możliwości. Producenci opon zawsze zmagali się z problemem spadku przyczepności na mokrej nawierzchni - na skutek poprawy oporów toczenia. – Dzięki innowacyjnym typom kauczuków, od niedawna stało się możliwe obniżenie oporów toczenia i zużycia paliwa, bez negatywnego wpływu na przyczepność oraz bezpieczeństwo. Poprawiają się też: odporność na pękanie, elastyczność i odporność na ścieranie. Jesteśmy dumni, że nasi klienci z przemysłu oponiarskiego, dzięki naszym gumom, są

Źródło Fotolia.pl

w stanie produkować bezpieczne, trwałe i ekonomiczne opony. W jakim kierunku rozwija się rynek opon? – Przyszłość zastanie na światowych drogach jeszcze więcej pojazdów. Ten rozwój woła o rozwiązania, które sprawią, że podróżowanie pozostanie niedrogie, bezpieczne i odpowiedzialne środowiskowo. Wprowadzenie etykiet, które oceniają możliwości opon w aspekcie wydajności i bezpieczeństwa, to krok w dobrym kierunku. Zgodnie z naszymi prognozami, zapotrzebowanie na „zielone opony” wzrośnie na świecie od 2010 do 2015 roku – o 77 procent. Czy opony wysokiej jakości mogą być jeszcze bardziej ekologiczne? – Przewidujemy, że opory toczenia opon nowej generacji można będzie zmniejszyć przez zastosowanie wysokiej klasy mieszanek gumowych, które są dostępne już teraz. Co ważne, nie wpłynie to na obniżenie bezpieczeństwa. Opony przyszłości

będą także lżejsze. Stosując nowe materiały i projekty, można będzie dokonywać dalszych ulepszeń – na przykład przez zwężanie opon czy nowe wzory bieżnika. Produkty

high-tech firmy Lanxess będą stanowiły istotną część tych wszystkich ulepszeń. Rozmawiał Jan Borski

Opony po kalkulacji Nowoczesne opony to nie tylko połączenie gumy ze stalą. Ich dobre właściwości, takie jak na przykład stabilność, niskie opory toczenia, przyczepność, właściwości trakcyjne, wysoki przebieg czy pewne trzymanie się obręczy koła, kryją się wewnątrz. Powszechne przekonanie, że osiągi opony zależą wyłącznie od bieżnika, jest błędne. Moc silnika jest przenoszona na drogę nie tylko za pośrednictwem bieżnika. W celu zapewnienia znakomitych osiągów opony, każdy jej składnik musi być odpowiednio dobrany tak, aby sprostać specyficznym zadaniom. Na przykład, ścianki boczne muszą ulegać deformacji łatwo i bez grzania się, ponieważ każdy mililitr gazu, który ogrzewa oponę, idzie na marne - nie przyczynia się w żaden sposób do ruchu pojazdu. Natomiast warstwa gumy wewnątrz opony, nazywana wykładziną wewnętrzną, musi być całkowicie nieprzepuszczalna dla powietrza. Z kolei w szkielecie czy osnowie opony guma musi niezwykle silnie przylegać do siatek stalowych lub z poliamidu, które wzmacniają konstrukcję. Co więcej, bieżnik musi cechować się odpowiednią miękkością, aby zapewnić jak najlepszą przyczepność, lecz musi być również dość wytrzymały, aby zbyt szybko się nie zużywał. W nowoczesnej oponie klasy highperformance znajduje się 20 różnych rodzajów gumy, z których większość oparta jest na kauczukach syntetycznych. By pomóc kierowcom wyciągnąć korzyści z nowego oznakowania opon, Lanxess stworzył specjalną aplikację dostępną na iPada, iPhona, Androida oraz w wersji on-line. Aplikacja oblicza, ile pieniędzy, paliwa oraz CO2 można zaoszczędzić dzięki różnego typu oponom. Wyliczenia opierają się na rodzaju silnika, rocznym przebiegu i stylu jazdy. Przykładowo, przy rocznym przebiegu ok. 20 000 km, spalaniu ok. 8l/100 km i tankowaniu benzyny po 5,80 zł, można zaoszczędzić ok. 740 zł i 300 kg CO2 rocznie. Więcej informacji na stronie www.eko-mobilnosc.pl

45

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł

Na Lubelszczyênie zaczàł si´ wyÊcig po w´giel. Optymistyczne prognozy zakładajà, ˝e jeden z najbiedniejszych regionów Polski mo˝e staç si´ „drugim Âlàskiem”, dzi´ki planowanej eksploatacji istniejàcych tam, a jeszcze nietkni´tych złó˝ Już teraz wiadomo, że w województwie lubelskim, w rejonie Chełma staną dwie nowe kopalnie, co do których decyzje zostały praktycznie zatwierdzone. Inwestorami będą: działająca w województwie lubelskim i mocno rozwijająca się kopalnia Bogdanka oraz katowicka Kompania Węglowa. Niewykluczone, że na budowę kopalń zdecydują się także inne firmy surowcowe. Plany inwestycyjne nakręca bowiem z jednej strony wzrost popytu, co pokazuje rosnący import węgla: w 2010 r. wzrósł do 14 mln ton, a w roku ubiegłym przekroczył 15 mln ton. Z drugiej – drastycznie rosnące koszty wydobycia w kopalniach Śląska, gdzie trzeba fedrować coraz głębiej, w coraz trudniejszych i coraz bardziej niebezpiecznych warunkach.

Pod ziemią miliard ton

WyÊcig

po węgiel pod Chełmem 46

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Źródło Fotolia.pl

Według Józefa Zająca, rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Chełmie, nadające się do wydobycia złoża węgla, przekraczają miliard ton. Urząd Marszałkowski Województwa Lubelskiego liczy, że mogą one zainteresować nawet inwestorów zagranicznych. – Nasze pokłady są tak duże, że Polska mogłaby być w tym zakresie samowystarczalna przez kilkadziesiąt lat – uważa Krzysztof Hetman, marszałek województwa lubelskiego. Szacuje się, że węgla w tym rejonie starczyłoby nawet na 90 lat eksploatacji. Podczas zorganizowanej w czerwcu konferencji w chełmskiej PWSZ, Hetman zapowiadał: – Mamy skarb, o który zaraz wszyscy będą się ścigać. Pokłady węgla w rejonie Chełma rozciągają się aż po okolice Hrubieszowa. Z tego, największa część zasobów zlokalizowana jest w okolicach Rejowca,

a także Pawłowa. Pod tym ostatnim chce kopać Kompania Węglowa. Ta największa firma górnicza w Europie (ubiegłoroczny zysk netto sięgnął ok. pół miliarda złotych) poinformowała w maju o planach budowy kopalni na Lubelszczyźnie (w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach). Teraz otrzymała zgodę na prace rozpoznawcze. Ruszają też przygotowania do wierceń, pozwalających określić złoże. Planuje się wykonanie 8 otworów, głębokich na blisko tysiąc metrów. Koszt wszystkich to ponad 10 mln złotych. Roboty geologiczne prowadzone będą w powiecie chełmskim, w gminach: Siedliszcze, Rejowiec Fabryczny, Rejowiec oraz Rejowiec Fabryczny-miasto. Projekt prac przygotował Państwowy Instytut Geologiczny. Jeśli odwierty potwierdzą zasoby i techniczne możliwości eksploatacji, Kompania Węglowa wystąpi o koncesję na wydobycie. Koszt budowy głównego szybu wydobywczego miałby wynieść około miliarda złotych. Ale na uruchomienie wydobycia mogą być potrzebne nakłady nawet trzykrotnie wyższe, przy tym większą ich część Kompania będzie musiała finansować z zewnątrz. Gra jest jednak warta zachodu: w tym rejonie zasoby bilansowe węgla określa się na 840 mln ton, z czego 185 mln ton nadaje się do eksploatacji. Na Śląsku, Kompania posiada w zasobach bilansowych 8,5 mld ton, a w operatywnych 1,2 mld ton. Badania nad chełmskim węglem trwały od lat 70. ubiegłego wieku. Do tej pory jeszcze nikt nie wydobywał w tym miejscu tego surowca. Według naukowców, 46 proc. chełmskich złóż to węgiel koksujący, czyli dwa razy droższy od węgla opałowego. To argument dla Kompanii,

która chce w 2020 roku wydobywać ok. 43 mln ton węgla.– Budowa kopalni mogłaby się rozpocząć za około pięć lat, a wydobycie za osiem – twierdzi prezes Kompanii, Joanna Strzelec-Łobodzińska.

Zaczyna się konkurencja Plany Kompanii przyspieszyły realizację projektów kopalni Bogdanka, która przymierza się do eksploatacji na nowym polu Sawin, na północ od Chełma. Jeszcze w latach 80. planowano wybudować na nim dwie kopalnie. Pierwsze starania o uzyskanie koncesji na wydobycie, Bogdanka podjęła jeszcze w 2009 roku. Zasoby pola szacowane są na ok. 250 mln ton. To tyle, ile znajduje się na obecnych terenach objętych koncesjami wydobywczymi kopalni. Nowe pole sąsiaduje z polem Stefanów, na którym już prowadzona jest eksploatacja. W początkowym okresie dałoby to możliwość wykorzystania jego infrastruktury, a więc obniżenia kosztów i rozpoczęcia wydobycia właśnie od strony Stefanowa. Dzięki temu Bogdanka wyprzedziłaby Kompanię Węglową w wyścigu o dostęp do nowych zasobów: fedrunek na nowych terenach może zacząć znacznie szybciej od potentata ze Śląska, bo nie musi rozpoznawać złóż. Na razie jednak pozostaną one „w rezerwie”. Jak powiedział Mirosław Taras, ówczesny prezes Bogdanki, koncesja nie będzie obligować kopalni do konkretnych terminów uruchomienia wydobycia w Sawinie. Kopalnia Bogdanka nie musi się tak spieszyć, bo jak dotąd rozwija się bardzo dynamicznie: grupa kapitałowa wypracowała w ubiegłym roku 221 mln

47

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Przemysł | Prezentacje

Przemysł

złotych zysku netto. Zysk operacyjny wyniósł 266 mln zł, a przychody ze sprzedaży przekroczyły 1,3 mld zł i okazały się o 5,8 proc. wyższe, niż rok wcześniej W pierwszym kwartale tego roku, zysk netto Bogdanki zbliżył się do 100 mln złotych. Natomiast w całym pierwszym półroczu wyniósł ponad 173 mln złotych. To prawie 180 proc. więcej, niż od stycznia do czerwca ubiegłego roku. Na przyszły rok zaplanowane jest wydobycie 11 mln ton. – Do roku 2014 podwoimy swój udział w rynku – zapowiadał Mirosław Taras, były prezes Bogdanki. Oznaczałoby to, że lubelska kopalnia wydobywałaby ok. 12 proc. węgla, jaki dostarczają wszystkie kopalnie w Polsce. Tymczasem na węgiel z okolic Chełma mają chrapkę także zagraniczni inwestorzy. Na początku sierpnia o uzyskaniu koncesji na rozpoznanie złóż węgla w okolicach Kulika, Syczyn, Cycowa oraz Kopiny poinformowała australijska spółka Prairie Downs Metals Limited. Interesujący Australijczyków obszar leży w bezpośrednim sąsiedztwie terenów, na których działa Bogdanka. Dotychczasowemu monopoliście w wydobyciu węgla na Lubelszczyźnie wyrosłaby więc, tuż pod nosem, konkurencja. Bogdanka nie wydaje się jednak przejmować taką perspektywą. Wydała oświadczenie, w którym uspokaja swoich akcjonariuszy: stwierdziła, że szanse Prairie Downs Metals na wybudowanie w tym rejonie kopalni są bliskie zeru, z powodu braku na tych obszarach infrastruktury transportowej i energetycznej. W podobnym tonie brzmiał opublikowany w końcu sierpnia raport JP Morgan. Jego analitycy przyznali, że pozycja Bogdanki z uwagi na korzyści z niskich kosztów transportu oraz umów kopalni z kluczowymi klientami, jest obecnie niezagrożona. Bogdanka ma długoterminowe umowy m.in. z Elektrownią Kozienice (kontrakt ma być wart około 11 mld złotych), Elektrownią Ostrołęka czy Grupą Ożarów. – Potrzeba wielu lat i znaczących nakładów, by rozwinąć w tym rejonie projekt greenfield. Nie sądzimy, by Prairie

48

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Downs Metals było w stanie zrealizować go z własnych środków – twierdzi JP Morgan. Jednak tego typu oceny wcale nie zniechęcają chętnych do sięgnięcia po tamtejszy węgiel. W ministerstwie środowiska leżą już kolejne wnioski o koncesję w Lubelskim Zagłębiu Węglowym. Dwa złożyła spółka Wildhorse Energy Poland.

Łatwiejsze wydobycie, tańsi górnicy Złoża na Lubelszczyźnie, oprócz tego, że są duże, mają bowiem jeszcze jeden bardzo poważny atut: niskie koszty eksploatacji. Wydobycie węgla jest tu tańsze niż na Śląsku. Szacuje się, że koszty na nowo zagospodarowywanych złożach, mogą być niższe nawet o 20-30 procent. Byłoby to przede wszystkim wynikiem małego zurbanizowania terenu, a więc braku konieczności stosowania kosztownych zabezpieczeń przed opadaniem gruntu wskutek eksploatacji górniczej. To, co jest przekleństwem w Bytomiu czy Rudzie Śląskiej – powodujące uszkodzenia budynków i dróg szkody górnicze – tu nie przynosiłoby tak drastycznych skutków. Kolejny profit dałoby producentom znaczne bezrobocie, jakie występuje na tych terenach: pozwoliłoby na obniżenie kosztów zatrudnienia w porównaniu z kopalniami w aglomeracji górnośląskiej. Dla Kompanii Węglowej, planującej w 2014 r. wejście na GPW, a w 2015 mającej zakończyć spłatę blisko 600 mln zł zobowiązań spółek, z których powstała – pozyskanie taniego węgla miałoby kapitalne znaczenie. Mogłaby wówczas skuteczniej konkurować nie tylko z wydobywającą go dużo taniej Bogdanką, ale także z tanim, importowanym węglem rosyjskim. Obniżanie kosztów wydobycia ma zresztą kluczowe znaczenie dla całego polskiego górnictwa, które staje się coraz mniej konkurencyjne w porównaniu z importem. Zwłaszcza, że polityka energetyczna Unii Europejskiej,

stawiająca na obniżenie emisji CO2, wyraźnie nie sprzyja zwiększaniu wydobycia węgla. Dla polskich producentów problemem jest także logistyka: koszty dostarczenia węgla ze Śląska do północnych rejonów Polski, podnoszą jego cenę do poziomu zaporowego dla potencjalnych odbiorców. W rezultacie, utrzymanie kopalń staje się coraz trudniejsze. Lubelszczyzna ma nadzieję, że chełmski węgiel, który mocno rozwinąłby przemysł wydobywczy w tym województwie, pomoże jej wydostać się z dna upokarzającego koszyka „Polski B” i wejść do pierwszej ligi regionów, odcinających kupony z eksploatacji surowców energetycznych. Budowa nowych kopalń przyniosłaby korzyści także mieszkańcom, zwłaszcza w postaci nowych miejsc pracy. Szacuje się, że sama tylko Kompania Węglowa mogłaby zatrudnić do 1,5 tys. osób. To nie wszystko: w otoczeniu kopalni powstałoby kolejne 3 tys. nowych miejsc pracy. Dlatego władze regionu robią wszystko co mogą, by inwestorzy zrealizowali zapowiadane projekty. Marszałek Hetman podkreśla, że będą wspierać budowę nowej kopalni, a nawet monitorować wysokość nakładanych przez lokalne samorządy podatków, by nie okazały się zbyt dokuczliwe dla nowych inwestorów. Samorządowcy w gminach nie mają raczej takich zamiarów: przedstawiciele Kompanii Węglowej przyznają, że dzwonią do nich wójtowie lubelskich gmin i pytają, jak mogą pomóc w inwestycji. Nadzieje na węglowy boom sprawiły, że do przyszłych potrzeb już zaczyna się dostosowywać system kształcenia. Chełmska PWSZ przystąpiła do organizacji specjalizacji górniczych. Od nowego roku akademickiego mają ruszyć trzy: mechanizacja górnictwa w ramach kierunku mechanika i budowa maszyn oraz elektryfikacja kopalń i niekonwencjonalne źródła energii – w ramach kierunku elektrotechnika. Chętni już się znaleźli. Andrzej Wiśniewski

Jaka b´dzie nasza zielona przyszłość Województwo łódzkie organizuje po raz pierwszy – Międzynarodowy Kongres Bioekonomii, który odbędzie się 9 listopada 2012 r. w Łodzi. Jest to jedna z kluczowych, gospodarczych inicjatyw województwa, skupiająca się na zrównoważonym rozwoju, propagowaniu zielonych technologii i ekologicznych rozwiązań w produkcji. Istotne jest również zaktywizowanie podmiotów gospodarczych, sfery nauki i instytucji otoczenia biznesu do efektywnego wykorzystania potencjału ekonomicznego regionu.

Międzynarodowy Kongresu Bioekonomii jest odpowiedzią na wypracowaną i opublikowaną przez Komitet Regionów przy Parlamencie Europejskim opinię „Wkład władz lokalnych i regionalnych UE w Konferencję ONZ w 2012 roku w sprawie zrównoważonego rozwoju (RIO+20)”. Jednym z głównych aspektów tego dokumentu jest położenie nacisku na realizację zadań związanych ze zrównoważonym rozwojem przez samorządy terytorialne i władze lokalne. W programie imprezy przewidywane są wykłady, prelekcje oraz panele

dyskusyjne z udziałem ekspertów. Udział w Kongresie jest bezpłatny. Rejestracji można dokonać przez internet: www.bioekomonia.lodzkie.pl. Opracowała Agata Biernik

Reklama


Samorząd

Samorząd

Gminy

z finansami (cz.1) Kluczowa zmiana prawa, okreÊlana popularnie mianem rewolucji Êmieciowej, nakładajàca na gminy pełnà odpowiedzialnoÊç za gospodarowanie odpadami, mo˝e w sposób zasadniczy zmieniç podejÊcie, nawet tych najmniejszych, do usług bankowych. Poniewa˝, by sprawnie realizowaç to zadanie, dobrze jest posiadaç nowoczesne konto w banku.

Samorząd potrzebuje nowoczesnego konta nie tylko do rozliczania nowej, powszechnej daniny publicznej, jaką jest opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Opłaty mają posłużyć do sfinansowania odbioru i utylizacji odpadów, czym zajmować się będą dalej wyspecjalizowane przedsiębiorstwa. Jest więc oczywiste, że w krótkich okresach mogą się pojawiać bądź nadwyżki zgromadzonych opłat – gdy będą one wyższe od należności na rzecz podmiotów zajmujących się odpadami, bądź deficyt – gdy kwota faktur wystawionych gminie będzie wyższa od zgromadzonych wpłat. Nowoczesny rachunek bankowy gminy, podobnie jak każdej innej jednostki samorządu terytorialnego (dalej: JST), powinien więc sprawnie obsługiwać płatności masowe, a jednocześnie oferować elastyczne instrumenty służące zarówno finansowaniu deficytu, jak i lokowaniu nadwyżek. Ale na tym nie koniec. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by gmina sama, bądź wspólnie z przedsiębiorstwami, np. w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, inwestowała w instalacje służące zagospodarowaniu odpadów. W tym przypadku ważne jest też zapewnienie odpowiednich środków na

50

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

inwestycje – poczynając od kredytów, a na emisji obligacji kończąc. W cyklu publikacji na łamach Ekologii i Rynku, wyjaśnimy zagadnienia finansowania nowych zadań gmin, ze szczególnym uwzględnieniem gospodarowania odpadami komunalnymi oraz zarządzania wierzytelnościami i płynnością jednostek samorządu terytorialnego.

Podstawy prawne gminnych finansów W myśl z art. 211-212 ustawy o finansach publicznych, podstawą gospodarki finansowej JST w danym roku budżetowym, jest uchwała budżetowa. Określa ona łączną kwotę planowanych wydatków budżetu jednostki, z wyodrębnieniem wydatków bieżących i majątkowych oraz kwotę planowanego deficytu, albo planowanej nadwyżki, wraz ze źródłami pokrycia deficytu, albo przeznaczenia nadwyżki budżetu jednostki samorządu terytorialnego. Art. 217 ustawy o finansach publicznych stanowi, iż różnica między dochodami a wydatkami, stanowi odpowiednio – nadwyżkę budżetu jednostki samorządu terytorialnego, albo deficyt. Tenże deficyt może być sfinansowany przy-

chodami pochodzącymi m.in. z nadwyżki budżetu jednostki z lat ubiegłych oraz wolnych środków, jako nadwyżki środków pieniężnych na rachunku bieżącym budżetu JST, wynikających z rozliczeń wyemitowanych papierów wartościowych, kredytów i pożyczek z lat ubiegłych. Oznacza to, że wynik budżetu operacyjnego wskazuje, czy np. gmina jest w stanie pokryć wydatki bieżące dochodami bieżącymi. Im wyższa jest wartość nadwyżki operacyjnej, tym większa jest możliwość realizacji przez jednostkę samorządu nowych przedsięwzięć majątkowych – zarówno bezpośrednio, przeznaczając tę kwotę na inwestycje lub pośrednio, spłacając wcześniej zaciągnięte zobowiązania na cele inwestycyjne.

Nowa danina publiczna Obecnie nowym dochodem gminy będzie opłata za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Zgodnie z przepisami art. 6h-6r ustawy z dnia 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 11 kwietnia 2012 r. poz. 391), właściciele nieruchomości są obowiązani ponosić na rzecz gminy, na terenie

której są położone ich nieruchomości, opłatę za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Termin, częstotliwość i tryb uiszczania opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, określa w drodze uchwały stanowiącej akt prawa miejscowego rada gminy, biorąc pod uwagę warunki miejscowe. Opłata stanowi dochód - z pobranych opłat gmina pokrywa koszty funkcjonowania całego systemu gospodarowania odpadami komunalnymi. W razie stwierdzenia, że właściciel nieruchomości nie uiścił tej opłaty albo uiścił ją w wysokości niższej od należnej - wójt, burmistrz lub prezydent miasta określa, w drodze decyzji, wysokość zaległości z tego tytułu. W sprawach dotyczących opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi stosuje się przepisy ustawy z 29 sierpnia 1997 r. – Ordynacja podatkowa, z tym że uprawnienia organów podatkowych przysługują wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta.

Bankowa obsługa płatności masowych Mając na względzie nowe zadanie gmin, jakim jest pobieranie opłaty za gospodarowanie odpadami od wszystkich władających nieruchomościami na jej terenie, warto w ramach rachunku zagwarantować sobie obsługę tzw. płatności masowych. Płatności masowe to usługa skierowana do firm i instytucji, które posiadają masowych odbiorów produktów i usług, dużą liczbę wpłat gotówkowych, jednostek terenowych oraz wielu płatników, np. zakłady energetyczne, administratorzy spółdzielni i wspólnot mieszkaniowych, urzędy miast i gmin, zakłady usług komunalnych. System polega na przetwarzaniu, identyfikacji i konsolidacji płatności masowych, kierowanych na rachunek bankowy Klienta, do postaci jednego pliku. Plik zawiera dane o płatnościach w formie ELIXIR, umożli-

wiającym automatyczne wczytanie do systemu finansowo-księgowego, np. gminy. Korzyści z posiadania rachunku płatności masowych to: ■ pewność i szybkość otrzymywania danych koniecznych do uzgadniania wpływów; ■ przejrzysta i usystematyzowana ewidencja wpływów oraz szybka identyfikacja zaległych płatności; ■ ciągłość otrzymywania danych wymaganych do uzgodnienia wpływów; ■ duże możliwości systemu identyfikacji i elastyczność struktury identyfikatora kontrahenta; ■ obniżenie kosztów, poprzez ograniczenie pracy manualnej związanej z przetwarzaniem danych (weryfikowaniem otrzymanych płatności); ■ uproszczenie i przyspieszenie weryfikacji, uzgadniania i ewentualnej windykacji (nieterminowych/niezapłaconych) zaległych płatności od poszczególnych dłużników; ■ generowanie raportów, analiz, opracowywanie statystyk, które wspomagają proces zarządzania należnościami; ■ minimalizacja ryzyka wystąpienia błędów związanych z identyfikowaniem należności. Każdy, kto chce uniknąć kolejek przed kasami w bankach, może skorzystać z przelewów internetowych. Podatki należy wpłacać na konta indywidualne, których numery określone są w nakazach podatkowych. System płatności masowych może objąć wszystkie podatki i opłaty. Przede wszystkim podatek od nieruchomości oraz opłatę za wywóz śmieci – jako najbardziej powszechne. Ale poza tym np. opłaty za wieczyste użytkowanie, podatek transportowy czy jakiekolwiek inne, masowe należności mieszkańców oraz firm działających na terenie gminy. Zmiany dla podatnika polegają wyłącznie na przypisaniu dla każdego z nich

indywidualnego numeru konta bankowego. Na to konto podatnik może dokonywać wszelkich opłat, np. z tytułu podatku od nieruchomości, opłaty za wywóz śmieci, podatku transportowego. Co istotne, błyskawicznie można te transakcje zidentyfikować i rozliczyć. Wdrożenie systemu masowych płatności w gminie przyczynia się więc do usprawnienia pracy urzędu. Czas rozliczania płatności jest o wiele krótszy. System automatycznie, na bieżąco ustala saldo podatnika, identyfikuje go oraz zna termin, kiedy opłata została uiszczona.

Jak przygotować przetarg na bankową obsługę gminy Zgodnie z art. 264 ustawy o finansach publicznych, bankową obsługę budżetu jednostki samorządu terytorialnego wykonuje bank, wybrany na zasadach określonych w przepisach o zamówieniach publicznych. Natomiast zasady wykonywania obsługi bankowej – określa umowa zawarta między zarządem jednostki samorządu terytorialnego a bankiem. Wstępem do przygotowania oferty przetargowej jest określenie przedmiotu oraz wielkości lub zakresu zamówienia, np. „przedmiotem zamówienia jest bankowa obsługa budżetu gminy oraz jednostek organizacyjnych gminy w latach 2012 – 2015”. Przedmiot zamówienia może obejmować usługę bardzo szeroko rozumianą, bowiem nowoczesny rachunek bankowy służący do obsługi przedsiębiorstwa lub instytucji, to obecnie właściwie cały zestaw różnego rodzaju usług bankowych, skonsolidowanych i uregulowanych w jednej umowie z bankiem. Przede wszystkim jest to otwarcie i prowadzenie rachunków: budżetu Gminy A (1 rachunek) oraz gminnych jednostek organizacyjnych (kilka dodatkowych rachunków). Gmina

51

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Samorząd

Samorząd

Źródło Fotolia.pl

(Zamawiający) może zastrzec, iż w okresie obowiązywania umowy ma prawo otwarcia w razie potrzeby innych rachunków bankowych, w tym rachunków prowadzonych w walutach obcych, na warunkach określonych w umowie zawartej z bankiem, który wygra przetarg. Zamawiający może również zastrzec sobie prawo do zmiany ilości wykazanych jednostek – ze względu na zmiany organizacyjne. W ramach prowadzonych rachunków, nowocześnie działający bank obsługujący gminę, powinien zapewnić m.in.: ■ realizację wszystkich rodzajów przelewów, do wszystkich banków wyłącznie w formie elektronicznej, w uzasadnionych przypadkach w formie papierowej (realizacja powinna następować tego samego dnia roboczego); ■ udostępnienie systemu bankowości elektronicznej w jednostkach organizacyjnych gminy (w tym m.in.: instalację systemu na dowolnej ilości stanowisk, kompleksowe przeszkolenie w zakresie obsługi systemu wskazanych przez Zamawiającego

52

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

osób – w siedzibie Zamawiającego); ■ bieżące doradztwo i pomoc w zakresie obsługi systemu, bieżąca obsługa techniczna systemu. W przypadku wystąpienia awarii wymagane jest bezzwłoczne podjęcie działań w celu ich usunięcia; ■ niezwłoczne zainstalowanie i uruchomienie systemu bankowości elektronicznej w jednostkach organizacyjnych gminy, instalowanie wersji aktualizacyjnych w okresie trwania umowy; ■ możliwość generowania potwierdzenia zrealizowanego przelewu, możliwość generowania i drukowania wyciągów bankowych; ■ w przypadku braku dostępu Zamawiającego do sieci internetowej – możliwość przygotowania przez Zamawiającego i dostarczenia do oddziału, bądź placówki banku, paczki przelewów w postaci elektronicznej; ■ możliwość automatycznego generowania przelewów

dla określonej grupy kontrahentów (np. wypłaty dla pracowników); ■ realizację wpłat i wypłat gotówkowych przez posiadaczy rachunków objętych zamówieniem – w oddziale lub placówce na terenie gminy; ■ w ydawanie czeków jednostkom organizacyjnym gminy. Warto też w umowie zapewnić sobie dostęp do produktów kredytowych, które standardowo towarzyszą obecnie każdej pełnej umowie rachunku bankowego, także w przypadku jednostek samorządu terytorialnego. Można to zapisać w umowie, np. w ten sposób: „udzielanie Zamawiającemu w każdym roku kredytu w rachunku bieżącym budżetu gminy, na pokrycie występującego w trakcie roku przejściowego deficytu budżetu, do wysokości określonej w każdym roku w uchwale budżetowej, w terminie 14 dni od daty zgłoszenia zapotrzebowania przez Zamawiającego.” Dla potrzeb niniejszego zamówienia należy założyć, że kwota kredytu na sfinansowanie przejściowego deficytu

budżetu będzie wynosić maksymalnie np. 400 tys. zł rocznie. Jednak nie może to być kwota wyższa, niż określona corocznie w uchwale budżetowej na dany rok budżetowy. Na rok 2012, ujęta w uchwale budżetowej kwota kredytu na finansowanie przejściowego deficytu budżetu wynosi np. 250 tys. złotych. Kosztem kredytu w rachunku bieżącym będzie jedynie jego oprocentowanie, które powinno być oparte na stawce WIBOR 1 M. Odsetki będą naliczane tylko od kwoty wykorzystanego kredytu. Wysokość oprocentowania kredytu stanowić będzie suma stawki WIBOR 1 M i stałej marży, podanej przez bank (Wykonawcę) w ofercie przetargowej. Zamawiający wymaga, aby zabezpieczeniem kredytu był weksel in blanco. W ofercie przetargowej, kwestię płatności masowych można uregulować w sposób następujący: w ramach kom-

pleksowej obsługi rachunków gminy powinno być zapewnione świadczenie usługi automatycznej identyfikacji przychodzących płatności masowych oraz zapewnienie współpracy tej usługi z systemem informatycznym zamawiającego. W tym również – przeprowadzanie rozliczeń pieniężnych z tytułu zrealizowanych dyspozycji pieniężnych na rachunkach pomocniczych zamawiającego. Dotyczy to także zautomatyzowania identyfikacji płatnika i rodzaju płatności, polegającej na udostępnieniu przez bank odpowiedniej liczby cyfr w ramach numeru rachunku. Ponadto – przekazywanie środków płatności masowych z rachunku pomocniczego tego samego dnia na konto zamawiającego, udostępnianie zamawiającemu raportu dotyczącego masowych płatności z tytułu wpłat na rachunki pomocnicze

najpóźniej do np. godziny 10.00 następnego dnia po dokonaniu wpłaty. W umowie warto szczegółowo uregulować treść, rodzaj i formę udostępnienia raportu. Gmina (Zamawiający) może w warunkach przetargu zapisać zastrzeżenie, iż wymaga, aby wszystkie rachunki jednostek organizacyjnych gminy oraz rachunek bieżący budżetu gminy były oprocentowane. Za kompleksową usługę może być określone miesięczne ryczałtowe wynagrodzenie dla banku (koszt) obsługi bankowej, który będzie w całości ponoszony przez gminę. Robert Krzemiński

O kredytowaniu gmin – czytaj w EiR nr 9/2012 Reklama


Samorząd

Samorząd

Bez partnera

Gminom będzie trudno Rozmowa z Grzegorzem Skrzypczakiem, prezesem ElektroEko Organizacji Odzysku Sprz´tu Elektrycznego i Elektronicznego SA

54

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

zostało coraz mniej czasu – musi sprawnie funkcjonować od połowy 2013 roku. Czy w gminnym systemie gospodarowania ZSEE jest miejsce dla organizacji odzysku? – Oczywiście. Organizacja odzysku ZSEE powinna być naturalnym partnerem gminy w zakresie tworzenia i zarządzania systemem zbierania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Powodów jest kilka: organizacja jest powołana specjal-

Źródło ElektroEko

Jakie zmiany w zakresie gospodarowania ZSEE wynikają z wejścia w życie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminie? – Zmiany dotyczące zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, wynikające z nowelizacji tej ustawy wprowadzają bardzo głębokie, strukturalne zmiany dla samorządów. Do tej pory jedynym obowiązkiem urzędników w zakresie zbiórki elektrośmieci było informowanie mieszkańców o znajdujących się na terenie gminy punktach ich zbierania. W praktyce, w części gmin oznaczało to powieszenie plakatu w siedzibie urzędu oraz umieszczenie krótkiej informacji na stronie internetowej. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2012 r. „Utrzymanie przez gminy czystości i porządku w miejscach publicznych” - ponad połowa skontrolowanych gmin nie dotrzymała tego obowiązku lub też zrobiła to nieudolnie. A brak informacji o punktach zbierania oznacza znaczne silniejsze zjawisko nielegalnego pozbywania się elektrośmieci. Teraz, w porównaniu z poprzednimi obowiązkami, na barkach urzędników samorządowych złożony został znacznie większy ciężar: muszą stworzyć efektywny system zbierania zużytego sprzętu, wygodny dla mieszkańców i opłacalny dla gminy. Na budowę tego systemu

Nieodzownym elementem jest zweryfikowanie, czy wybrana organizacja odzysku nie koncentrowała się do tej pory na osiąganiu nieuzasadnionych zysków, które były dzielone między akcjonariuszy.

nie w celu tworzenia, nadzorowania i kontroli wszystkich procesów związanych z gospodarowaniem elektrośmieciami - począwszy od zbierania, a na przetwarzaniu kończąc. Wiedza i doświadczenie pracowników, a także sprawdzone modele oraz wypróbowani partnerzy umożliwiają szybsze i skuteczniejsze tworzenie takiego systemu w gminie. Większość samorządowców zacznie tę pracę od zera, a czasu jest coraz mniej. Organizacje dysponują również środkami przeznaczonymi na tworzenie takiego systemu. Okazać się więc może, że samorząd nie musi wydawać środków z budżetu, ani angażować do tego zadania dużej liczby pracowników. Z punktu widzenia urzędów najlepszym rozwiązaniem jest takie, w którym zajmują się one wyłącznie kontrolą, a pracę bieżącą i koordynację pozostawiają w rękach wyspecjalizowanego partnera, jakim jest organizacja odzysku. Czy każda organizacja odzysku może być partnerem dla samorządu? – Pytanie powinno brzmieć: czy każda organizacja odzysku powinna być partnerem dla gminy? Tu odpowiedź powinna brzmieć: gmino, uważaj! Przede wszystkim samorząd, ze względu na zakres patologii w gospodarowaniu zużytym sprzętem, powinien sprawdzić jakie są

Źródło Fotolia.pl

doświadczenia organizacji odzysku w tworzeniu gminnych systemów zbierania. Nieodzownym elementem jest zweryfikowanie, czy wybrana organizacja odzysku nie koncentrowała się do tej pory na osiąganiu nieuzasadnionych zysków, które były dzielone między akcjonariuszy. Bowiem każda złotówka wypracowanego zysku przeznaczana powinna być na tworzenie efektywnego systemu zbierania elektrośmieci, a nie na dywidendę dla właścicieli. To ma kolosalne znaczenie, jeżeli w gminie ma powstać system z prawdziwego zdarzenia, działający regularnie i w tym samych miejscach, a przez to wygodny dla mieszkańców. Działania od przypadku do przypadku lub sporadyczne akcje nie tworzą porządnego rozwiązania i w dłuższej perspektywie nie mają sensu. Gminy powinny oczywiście sprawdzić wiarygodność organizacji odzysku oraz ocenić, na ile system będzie

wygodny dla mieszkańców, na przykład czy umożliwia darmowy odbiór dużego sprzętu bezpośrednio z gospodarstw. I sprawa niebagatelna – finanse. Samorząd powinien szukać takiego rozwiązania przy tworzeniu systemu gospodarowania ZSEE, które nie będzie obciążeniem dla budżetu gminy. Tylko organizacje pełniące rolę podmiotu użyteczności publicznej, a nie firmy przynoszącej zyski właścicielom, są w stanie stworzyć efektywny gminny system zbierania elektrośmieci Na jakie korzyści z systemu gminnego, współorganizowanego przez ElektroEko, mogą liczyć mieszkańcy gminy? – Przede wszystkim – będą mieli zorganizowany sprawny system zbierania ZSEE i będą o tym dobrze poinformowani. W przypadku mniejszych sprzętów będą je zostawiać w specjalnie przygotowanych,

profesjonalnych punktach zbierania, a w przypadku np. pralki lub lodówki będą mogli telefonicznie zamawiać darmową usługę odbierania z domu. Po drugie, zebrany sprzęt zostanie przekazany do zakładów przetwarzania spełniających najwyższe normy środowiskowe, a więc mieszkańcy będą mieć pewność, że niebezpieczne substancje nie przedostaną się do powietrza, gleby lub wód gruntowych. Po trzecie – w gminach, z którymi współpracujemy, ElektroEko stworzyło Fundusz Oświatowy przeznaczony dla szkół podstawowych. Dzięki niemu mamy możliwość prowadzenia efektywnych działań edukacyjnych wśród uczniów. Podsumowując: korzyści ze współpracy gminy z ElektroEko są liczne i dotyczą nie tylko sprawnego zbierania ZSEE, ale też pomocy w wyposażaniu i unowocześnianiu szkół. Rozmawiała Agata Biernik

55

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Środowisko

Środowisko

Kosztowna moda

Większego wyboru wśród ekorestauracji oczekują sami konsumenci, wśród których z każdym rokiem przybywa osób biorących odpowiedzialność za losy naszej planety.

na zdrowe jedzenie

Zgoda na wyższe ceny

Mod´ na ekologi´ podchwyciły polskie restauracje. Co miesi´c w naszym kraju otwiera si´ nawet kilka lokali serwujàcych zdrowe potrawy

Źródło Fotolia.pl

56

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Dowodem na to mogą być raporty sporządzone przez World Menu Report, na zlecenie Unilever Food Solutions. Wynika z nich, że już dla ponad 80 proc. Polaków ważne jest, by restauracja, do której przychodzą była jak najbardziej przyjazna dla środowiska naturalnego. Przejawia się to nie tylko w tym, że chcemy wiedzieć wszystko o drodze, jaką przebyły produkty, zanim trafiły na talerz. Choć osoby zaczynające przygodę z ekologią dokonują weryfikacji lokalu, w którym zjedzą lunch lub kolację, to jednak przede wszystkim wymagają, by produkty pozyskane zostały zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju i w sposób chroniący środowisko naturalne. Dla bardziej ekologicznie świadomych klientów, istotne jest również, jak dany lokal gospodaruje odpadami, bo im jest ich mniej, tym mniej emitowanych jest gazów cieplarnianych do atmosfery. Niestety, o ile pierwszy z warunków spełnia coraz więcej restauracji, działających pod hasłem eko, o tyle drugi – wciąż niewiele. A przejawia się to w nieprzemyślanym sposobie zamawiania produktów, wytwarzaniu mnóstwa odpadów po gotowaniu, czy wreszcie serwowaniu ogromnych porcji – w myśl zasady, że musi być dużo, bo inaczej klient nie wróci. A to nieprawda. Ma być przede wszystkim smacznie i zdrowo. Dlatego już 60 proc. Polaków jest skłonnych zapłacić więcej za posiłek w restauracji, jeśli tylko zostanie on przygotowany w sposób niezagrażający naturze.

Rynek z trendem wzrostowym

gdy już się przełamią, popróbują, to sami wracają – tłumaczy Przemysław Ciernioch.

Podchwycili to przedsiębiorcy, którzy starają się spełnić oczekiwania konsumentów. – W ciągu pięciu lat otworzyliśmy pięć restauracji. Natomiast w już działających, obrót w każdym roku rośnie o kilkanaście procent. To ewidentny dowód na to, że zapotrzebowanie na zdrową kuchnię jest w kraju duże – mówi Przemysław Ciernioch, założyciel sieci BioWay. Potwierdza to Joanna Skraburska, specjalista do spraw jakości i rozwoju sieci Green Way. – Jest boom, co widzimy po stale wzrastającej liczbie paragonów. Efektem są dynamicznie powstające eko i bio restauracje oraz bary, w których za posiłek trzeba niekiedy zapłacić nawet dwa razy tyle, co w zwykłym lokalu. Danie główne, składające się przede wszystkim z warzyw, które w wersji ekologicznej są dostępne w naszym kraju na najszersza skalę, kosztuje około 15-20 złotych. To tyle samo, za ile w popularnym Sphinksie dostaniemy talerz wyłożony po brzegi mięsem, surówką i ziemniakami. – Jest to wina wysokiej ceny produktów ekologicznych dostępnych na polskim rynku. Niekiedy w hurcie trzeba zapłacić nawet dwa razy tyle, co za towary pochodzące z tradycyjnych upraw – podkreśla Joanna Skraburska. Więcej za jedzenie są gotowe płacić kobiety, bardziej wyedukowane w dziedzinie zdrowego odżywiania. Dlatego to one są dominującą kategorią klientów w ekorestauracjach. – Stanowią 60 proc. naszych klientów. Te proporcje będą jednak ulegać zmianie. Widzimy, bowiem, że z każdym rokiem nasze restauracje odwiedza coraz więcej mężczyzn. Ich debiut tutaj następuje oczywiście za pośrednictwem kobiet. Ale

Na pewno zdrowiej Na polskim rynku funkcjonuje już ponad 100 restauracji, reklamujących się, jako ekologiczne. Blisko połowa z nich należy do sieci działających pod logo Green Way, czy Bioway. Pozostałe są prowadzone przez indywidulanych przedsiębiorców, jak warszawskie Green Peas, czy Porta 13. Albo krakowski Papuamu, gdzie serwuje się nie tylko najpopularniejsze w ekologicznych restauracjach dania wegetariańskie, ale też mięsne. Nie jest ich co prawda dużo, ale to odróżnia ten lokal od konkurencji. Przyjazna środowisku jest też poznańska Ekowiarnia. Sposób wytwarzania, jak i pochodzenia surowców, z których wypiekane są przez nią ciasta potwierdza certyfikat. Niestety, nie wszystkie z już działających lokali zasługują na miano ekologicznych. W przypadku polskiego rynku, na którym, jak zaznaczają specjaliści, ekologiczny trend dopiero się rozwija, można mówić bardziej o restauracjach ze zdrowym jedzeniem. Choć i to określenie nie zawsze jest właściwe dla placówek, które w ten sposób się pozycjonują. Bo jak tu mówić o ekologii, skoro w biorestauracjach, przy przygotowywaniu potraw stosuje się smażenie. Co więcej, nie tylko na patelni, ale też i w głębokim oleju – a to są najwięksi wrogowie zdrowego odżywiania. Jak tłumaczy Przemysław Ciernioch, poddawane takiej obróbce produkty tracą swoje najcenniejsze właściwości – witaminy i mikroelementy, a dostarczają organizmowi tłuszcze trans, zwane ukrytym zabójcą. – Spalony tłuszcz trzeba natomiast utylizować, gdyż stanowi zagrożenie dla środowiska naturalnego. Dlatego w naszych restauracjach smażenie

57

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Środowisko | Prezentacje

Źródło Fotolia.pl

Środowisko

zostało zastąpione przygotowaniem potraw w piecach konwekcyjnych. Nie używamy też półproduktów. A to ogranicza liczbę odpadów – zaznacza Joanna Skraburska. Poza tym w większości przypadków tylko część potraw serwowanych w biorestauracjach jest ekologiczna. Tak jest w przypadku otwartej na początku tego roku w Warszawie restauracji BIO 33. Opisywana jest jako ta, która w stolicy proponuje na największą skalę certyfikowaną kuchnię. Restauracja w znacznej części serwuje potrawy oparte na produktach biocertyfikowanych, czyli niemodyfikowanych genetycznie oraz niezawierających dodatków chemicznych.

Deficyt dostawców Barierę w zaproponowaniu klientom stuprocentowej ekologii stanowi wciąż niedostatecznie rozwinięty rynek odpowiednich dostawców. Nie dość, że jest ich mało, to jeszcze nie zapewniają odbiorcom wszystkich potrzebnych produktów. – Obecnie certyfikowane wyroby na polski rynek dostarcza 23,4 tys. gospodarstw rolnych i 267 przetwórni. W ciągu ostatniego roku ich liczba

58

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

wzrosła odpowiednio o 14 proc. i o 9 proc. – zauważa Agnieszka Górnicka, prezes firmy badawczej Inquiry, która na początku roku opublikowała raport na temat ekologicznej żywności. Te dane mogą szokować, biorąc pod uwagę spowolnienie gospodarcze, które wielu branżom przeszkodziło jednak w osiąganiu dobrych wyników. To jednak ciągle za mało, by pokryć rosnące potrzeby na certyfikowaną żywność, już nie tylko indywidualnych klientów, ale i sklepów, czy ostatnio właśnie restauracji. Zwłaszcza, że w kierunku prozdrowotnym, czy proekologicznym podążają ci, po których pewnie najmniej byśmy się tego spodziewali. Świadczyć o tym mogą działania prowadzone od pewnego czasu przez amerykańską firmę McDonald’s, która zaczęła dotkliwie odczuwać zmiany w preferencjach żywieniowych konsumentów. Są one widoczne też w Polsce. Ta znana z niezdrowego (zdaniem lekarzy) jedzenia sieć, próbuje zmienić swój wizerunek na bardziej prozdrowotny. Efektem są liczne reklamy w telewizji, które pokazują zachowanie wysokich standardów przy przyrządzaniu dań, jak codzienna wymiana oleju do smażenia, a wcześniej przy pozyskaniu surowców. W menu zaczęło pojawiać się też coraz więcej owoców i warzyw, przez co fast food zaczął przybierać zupełnie nowe oblicze. I to działa, bo klientów nie ubywa, czego dowodem może być stale rosnąca sprzedaż. Przychody tego światowego giganta w I kwartale br. wyniosły 6,55 mld dolarów. To nieco lepiej od oczekiwań analityków, którzy spodziewali się ich na poziomie 6,54 mld dolarów. Powiedzenie, że zdrowe jest niesmaczne, powoli traci więc na znaczeniu. Traci, bo rosnąca konkurencja na rynku zmusza restauratorów do większej kreatywności przy tworzeniu potraw. W związku z tym,

w działających restauracjach można już zjeść nie tylko smacznie, ale i pożywnie, nie szkodząc przy tym swojemu organizmowi oraz środowisku. A mało rozwinięty rynek ekologicznych hurtowni, ma też dobre strony. Zmusza właścicieli lokali gastronomicznych do nawiązania współpracy z lokalnymi dostawcami, od których niemal każdego dnia odbierają towar. – W ten sposób klient zawsze otrzymuje danie ze świeżych produktów. Z kolei restauracje ograniczają emisję dwutlenku węgla do atmosfery, gdyż nie muszą daleko jeździć po towar – zaznacza Joanna Skraburska. W ostatnim czasie można też zauważyć, że coraz więcej restauracji stara się podkreślić swoją ekologiczność również poprzez wygląd. I słusznie, bo nie można być eko tylko w połowie. Poza tym, jak podkreślają eksperci, serwowanie zdrowych, do tego coraz częściej certyfikowanych wyrobów we wnętrzu, które z ekologią nie ma nic wspólnego jest niewiarygodne, a co za tym idzie odstrasza klientów. Powstają, więc lokale, w których wszystko jest zrobione z naturalnych surowców, począwszy od podłogi, która pokrywana bywa żywicą, by nie trzeba było czyścić jej chemicznymi preparatami, aż po sufit. – Przy wykańczaniu lokali stosujemy wyłącznie drewno, sklejkę, gres oraz blachę nierdzewną. Wnętrza są oświetlane lampami LED, uchodzącymi obecnie za najbardziej przyjazne dla środowiska – tłumaczy Przemysław Ciernioch z Bio Way. Podobnie jest w Green Way, gdzie użyte w wystroju drewno, nadaje się nawet do spożycia. Wszystko więc wskazuje na to, że ekologia coraz bardziej przenika do gastronomii. A na tym zyskać może nie tylko środowisko, ale i klienci, którzy będą otrzymywać coraz wyższej jakości jedzenie. Małgorzata Biernacka

Mniej CO2 W MIASTACH I GMINACH Ponad 80 osób – głównie sygnatariusze Porozumienia Burmistrzów oraz przedstawiciele Struktur Wspierających Porozumienie – uczestniczyło w międzynarodowych warsztatach pn. Prekursorzy gospodarki niskowęglowej do roku 2020 w Krakowie, w dn. 3-4.10. 2012 r. Spotkanie zorganizowane przez Stowarzyszenie Gmin Polska Sieć „Energie Cites” stanowiło okazję do wymiany opinii i doświadczeń dotyczących realizacji Porozumienia Burmistrzów w różnych krajach oraz do wysłuchania

inspirujących wystąpień ekspertów z całej Europy – z biura CoMO, Włoch, Bułgarii, Grecji, Chorwacji, Hiszpanii i Litwy. Warsztaty dotyczyły kluczowej roli samorządów lokalnych w zakresie zmiany lokalnej gospodarki na niskoemisyjną, a infrastruktury na inteligentną i bardziej efektywną. Ich celem było wsparcie oddolnej, proklimatycznej inicjatywy europejskiej pn. Porozumienie Burmistrzów, poprzez zwiększenie kompetencji miast i gmin w zakresie planowania energetycznego.

Zaprezentowane zostały również doświadczenia polskich miast-sygnatariuszy: Warszawy, Bielska-Białej i Ełku, które można śmiało uznać za pionierów w dziedzinie efektywnego wykorzystania energii i ochrony klimatu. Uczestnicy zapoznali się też z dostępnymi dla sygnatariuszy Porozumienia Burmistrzów środkami finansowania zaplanowanych działań proenergetycznych. Więcej: www.apetytnaklimat.pl Iwona Korohoda Reklama


Środowisko

Środowisko

Zaczyna si´

trujący sezon Tanie, wygodne i grzeje. Trzy powody, dla których tak trudno walczyç z paleniem Êmieci w prywatnych, domowych piecach

Smród i trucizna W ogień idzie wszystko co zbędne i co daje się palić. Butelki PET, plastikowe i foliowe opakowania, zużyta odzież, fragmenty lakierowanych mebli, przedmioty z gumy... To źródło emitowanych w spalinach zanieczyszczeń szkodliwych dla środowiska naturalnego, zdrowia ludzi i zwierząt. Są tam: ■ rakotwórcze związki – dioksyny i furany; ■ tlenek węgla (CO), który utrudnia transport tlenu w organizmie i oddziałuje na centralny układ nerwowy; ■ tlenki azotu (NOx) - przyczyna podrażnienia i uszkadzania płuc, a które odkładając się w glebie w postaci azotanów, szkodliwie

60

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

ankietowanych pali śmieci w – lub – przy domu, ale nawet taka statystyka nie jest łatwa do zaakceptowania, z punktu widzenia szkód powodowanych paleniem śmieci w domowych warunkach. Profesjonalne spalarnie są tak zorganizowane i stosują taką technologię, że zapobiegają niszczycielskim działaniom szkodliwych substancji. Walka z procederem nie jest łatwa, bo tych trucizn nie widać „gołym okiem”, a samo palenie śmieci w domu – to po pierwsze wygoda, po drugie oszczędność. Tak

tłumaczą się ci, którzy przyznają się do stosowania takiej metody pozbywania się odpadów, czy zbędnych i popsutych przedmiotów. Poza tym, aby móc kogoś ukarać za to, trzeba mieć dowód. Nierzadko źródłem informacji są doniesienia sąsiadów, którym doskwiera zapach spalenizny i tych, którzy dbają o środowisko.

To jest karalne - Zgodnie z ustawą o odpadach, palenie śmieci może być prowadzone

podwyższają ich zawartość w roślinach; ■ d wutlenek siarki (SO2), który powoduje trudności w oddychaniu, jest przyczyną powstawania siarczanów i kwasu siarkowego, co wywołuje suche i mokre opady kwaśnych deszczy; ■ chlorowodór, tworzący z parą wodną kwas solny; ■ c yjanowodór, który tworzy z wodą kwas pruski, silnie toksyczny nieorganiczny związek chemiczny; ■ pyły, które odkładając się w glebie, powodują szkodliwe dla zdrowia człowieka i zwierząt zanieczyszczenia roślin metalami ciężkimi. Ministerstwo środowiska na różne sposoby próbuje uwrażliwiać na te zanieczyszczenia. Podczas licznych kampanii, także na swoich stronach internetowych, przypomina o uwalnianiu się toksycznych związków do atmosfery w wyniku palenia wspomnianych odpadów. I alarmuje: zwiększa się emisja pyłów i węglowodorów aromatycznych, tlenków azotu i siarki, toksyny z powietrza dostają się do dróg oddechowych, opadają na glebę i zanieczyszczają warzywa w przydomowych ogródkach, a także wody gruntowe. Ich obecność notuje się także w mleku i jajach.

Źródło Fotolia.pl

Jest jeszcze czwarty – niełatwo złapać za rękę… W związku z tym, także w tej sprawie, z nadzieją czekamy na rozruch rewolucji śmieciowej. Nie ma jesieni z kampaniami przeciw paleniu śmieci w warunkach domowych. Nie tylko z kampaniami, także z nasilonymi, specjalnymi akcjami władz lokalnych, wymierzonymi przeciwko takim palaczom. Bo wtedy najwięcej odpadów uchodzi z dymem przez prywatne kominy, czy z ognisk rozpalonych w ogródkach. A wraz z nimi - cała gama związków szkodliwych dla zdrowia.

Substancjom tym, przypisuje się m.in. wywoływanie alergii, chorób układu oddechowego, nowotworów i porażeń. Resort podkreśla, że szczególnie wrażliwe na działanie toksyn są dzieci. Wreszcie apeluje do sumień: „Pomyśl o nich, zanim znowu wrzucisz śmieci do pieca lub ogniska”. Co prawda według badania świadomości i zachowań ekologicznych mieszkańców Polski (badania trackingowe 2011), przeprowadzonego na zlecenie ministerstwa środowiska (MŚ), tylko 5 proc.

61

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Środowisko www.ekologiairynek.pl

tylko w spalarniach lub współspalarniach odpadów, spełniających wszystkie określone w przepisach wymagania dla instalacji termicznego przekształcania odpadów – informuje ministerstwo środowiska. To oznacza, że spalanie odpadów w gospodarstwach domowych jest zakazane - nie są one wyposażone w odpowiednie urządzenia i nie spełniają np. standardów emisyjnych. Resort wskazuje, że przepis, który nakłada sankcje za naruszenia ustawy – to art. 71. Czytamy w nim, że każdy, kto wbrew zakazowi, termicznie przekształca odpady poza spalarniami lub współspalarniami odpadów, podlega karze aresztu lub karze grzywny. Organami właściwymi do kontrolowania i tym samym zapobiegania nieprawidłowemu postępowaniu z odpadami jest wojewódzki inspektor ochrony środowiska, co wynika z ustawy o Inspekcji Ochrony Środowiska – lub wójt, burmistrz, prezydent miasta. Jak wyjaśnia MŚ, jednostki samorządowe mogą także upoważnić do wykonywania funkcji kontrolnych pracowników urzędów lub funkcjonariuszy straży miejskich (gminnych). Ponadto art. 363 ustawy - prawo ochrony środowiska, daje wójtowi, burmistrzowi lub prezydentowi miasta możliwość nakazania osobie fizycznej, której działalność negatywnie wpływa na środowisko,

wykonanie w określonym czasie czynności zmierzających do ograniczenia negatywnego oddziaływania na środowisko. Wreszcie właściciele nieruchomości, których prawo własności zostało naruszone przez immisję (działanie na nieruchomość sąsiednią), mogą dochodzić swoich praw na drodze cywilnoprawnej, występując do sądu powszechnego przeciwko właścicielom sąsiednich nieruchomości, z roszczeniami o zaniechanie naruszeń.

niezgodnie z prawem, na ograniczenie takich praktyk może wpłynąć edukacja ekologiczna i uświadamianie społeczeństwa o negatywnym wpływie palenia odpadów w domu na środowisko, na życie i zdrowie ludzi. Temu między innymi służy realizowana obecnie kampania informacyjna, w której zwraca się uwagę także na skutki palenia śmieci (www.naszesmieci. pl). Kampania ta ostatnio jest wyraźnie zauważalna w specjalnych reklamach telewizyjnych.

Czy kary są skuteczne

Co przyniesie rewolucja śmieciowa

Jak już wspomnieliśmy, każdy kto wbrew zakazowi pali śmieci w domowych piecach czy kominkach, podlega karze aresztu lub grzywny. – Grzywna wynosi od 20 do 5000 zł, a kara aresztu trwa najkrócej 5, a najdłużej 30 dni – informuje MŚ. Resort ten nie potrafi jednak odpowiedzieć, czy to jest skuteczne. Dane na temat tego procederu nie są tam gromadzone. Takich szczegółowych informacji nie posiada także ministerstwo spraw wewnętrznych. Wiadomo tylko tyle, co wynika ze wspomnianych badań, że do palenia śmieci w domu przyznaje się 5 proc. respondentów, przy czym resort zaznacza, że są to tylko deklaracje. Ministerstwo ma nadzieję, że oprócz kar za postępowanie

Ponad 1800 mandatów Strażnicy gminni (miejscy) nałożyli w ubiegłym roku łącznie 1844 mandaty na łączną kwotę 219 630 zł - wynika z opracowania ministerstwa spraw wewnętrznych na temat o działalności straży gminnych (miejskich) oraz oceny współpracy straży z policją w 2011 roku. Wcześniej, tj. w 2010 r. strażnicy gminni (miejscy) nałożyli takich mandatów w sumie 1221, na łączną kwotę 142 525 zł. Dane te obejmują mandaty nałożone przez strażników za wykroczenia zawarte w ustawie o odpadach, a więc łącznie z karami za spalanie odpadów w gospodarstwach domowych (przekształcanie odpadów poza spalarniami odpadów lub współspalarniami odpadów - art. 71 ustawy) oraz za zbieranie odpadów metali innych, niż metalowe odpady opakowaniowe po produktach spożywczych (przyjmowanie przez osoby prowadzące punkt zbierania odpadów metali innych, niż metalowe odpady opakowaniowe po produktach żywnościowych, bez potwierdzenia tożsamości osoby przekazującej te odpady lub, bez wypełnienia formularza przyjęcia odpadów metali lub też wypełniając formularz przyjęcia odpadów metali niezgodnie ze stanem rzeczywistym - art. 75a ustawy).

W nowym systemie gospodarki odpadami, który ma wystartować w przyszłym roku, zadaniem gminy będzie kształtowanie sposobu gospodarowania odpadami komunalnymi na jej terenie, zgodnie z przepisami ustawowymi i miejscowymi uwarunkowaniami. Jak przypomina MŚ, to oznacza, że gminy będą przeprowadzały przetargi na odbieranie odpadów komunalnych, gospodarowały środkami pochodzącymi z opłat pobieranych od właścicieli nieruchomości (tak jak za wodę czy ścieki), a od firm będą egzekwować odpowiednią jakość usług. Jednym z celów ustawy jest uszczelnienie systemu gospodarowania odpadami komunalnymi. W ocenie resortu, przyczyni się to do zmniejszenia zaśmiecenia, np. lasów czy również palenia śmieci w domu, czyli do pozbywania się śmieci „na własną rękę”. Dlaczego? Bo to będzie przede wszystkim nieopłacalne. – W zamian za ustaloną stawkę, gmina zapewni odebranie odpadów oraz ich właściwe zagospodarowanie przez firmę wybraną w drodze przetargu – wyjaśnia Monika Kita z Zespołu ds. Komunikacji i Promocji MŚ. Iwona Jackowska

62

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Redakcja miesięcznika tworzy

Rad´ Ambasadorów

Rada Ambasadorów będzie platformą wymiany wiedzy, doświadczeń i dobrych praktyk ekologicznych w biznesie.


Środowisko | Prezentacje

Prezydenci o odpowiedzialności ekologicznej JAGUAR.PL

Jednym z kluczowych zagadnień tegorocznego Forum była kwestia szeroko rozumianej ekologii człowieka. Głos w dyskusji zabrali m.in. nobliści: Michaił Gorbaczow, założyciel Green Cross International, trzeciej co do wielkości pozarządowej organizacji ekologicznej na świecie oraz Lech Wałęsa, który przewodniczy radzie polskiego oddziału Green Cross. Podczas panelu, prelegenci starali się odpowiedzieć na pytanie: „Ile jest wizjonerstwa, a ile krótkowzroczności w forsowanej obecnie europejskiej polityce klimatycznej”. Michaił Gorbaczow, laureat pokojowej Nagrody Nobla z 1990 r. podkreślał, że „[…] żyjemy w globalnym świecie, ale nadal nie nauczyliśmy się nim zarządzać w sposób odpowiedzialny. Od Rio do Rio+20 – nic się nie zmieniło. Wróciliśmy stamtąd rozczarowani.” W dyskusji zostały także poruszone kwestie m.in.: zielonego współzawodnictwa, spójnej polityki klimatycznej czy ekologicznej innowacyjności. Paneliści skupili się na potencjale, jaki niesie za sobą ekologiczna gospodarka. Punktem wyjścia do dyskusji były dane obrazujące m.in.: wymiary kryzysu

64

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Źródło EFNI

Michaił Gorbaczow i Lech Wał´sa wzi´li udział w debacie zorganizowanej przez Fundacj´ Green Cross Poland (GPC) w ramach Europejskiego Forum Nowych Idei (w Sopocie, 28 wrzeÊnia). Wraz z byłym wicekanclerzem Niemiec, Hansem-Dietrichem Genscherem i prof. Robertem Costanza z Uniwersytetu Stanowego Portland, dyskutowali o „Etycznych i ekonomicznych dylematach Europy wobec globalnych wyzwaƒ ekologicznych”.

gospodarczego, dynamiczny wzrost liczby ludności świata (jej podwojenie w ostatnich 40 latach – z 3,5 do 7 mld), polaryzację biedy, galopujący konsumpcjonizm czy wzrost zużycia paliw kopalnych i surowców (statystyczny mieszkaniec UE zużywa 16 ton surowców, z czego 6 ton staje się odpadami). Sopot – za sprawą EFNI – już po raz drugi stał się światowym centrum dyskusji o gospodarczej, społecznej i ekologicznej roli jaką powinna odgrywać nowoczesna Europa. Wyjątkowość tego międzynarodowego spotkania tkwi w stworzeniu możliwości debaty przedstawicielom różnych środowisk, kulturowych, biznesowych, politycznych oraz naukowych.

Charakterystyczną cechą sopockiego Forum jest specjalne zaangażowanie jednego z krajów do moderowania dyskusji. W tym roku, taka rolę pełniła coraz bardziej licząca się w regionie i imponująca wzrostem gospodarczym Turcja. W gronie ponad 1000 gości Forum znaleźli się m.in.: Zbigniew Brzeziński, Benjamin Barber, Günter Verheugen czy Bernard-Henry Lévy. Wnioski z debat i dyskusji EFNI będą spisane, a następnie w formie rekomendacji zostaną przekazane przedstawicielom władz Unii Europejskiej, rządom państw, instytucjom naukowym oraz mediom. Opracowała Agata Biernik


Agrobiznes

Agrobiznes

Koƒczy si´ era taniej żywności

Tu˝ przed Wielkanocà w Polsce drastycznie zdro˝ały jajka. Hodowcy kur-niosek zrzucili win´ za t´ podwy˝k´ na ekologiczne wymogi unijne, zwiàzane z warunkami trzymania tych ptaków. Takich sytuacji b´dzie coraz wi´cej, bo władze UE chcà jeszcze bardziej „zazieleniç” rolnictwo

Awantura o jajka wyniknęła z tego, że zgodnie z wymogami unijnymi, dotyczącymi tzw. dobrostanu zwierząt, kury powinny być trzymane w większych klatkach, wyposażonych w grzędy. Przez konieczność ich spełnienia część polskich ferm została zamknięta, a inne ograniczyły

działalność. To oznaczało zmniejszenie produkcji i doprowadziło do podwyżek cen jaj. Era taniej żywności, kończy się bezpowrotnie. Z dwóch powodów: szybko rosnącego popytu na żywność w krajach rozwijających się, za którym nie nadąża wzrost produkcji rolnej

oraz konieczności ochrony środowiska i wprowadzania zrównoważonego rozwoju w rolnictwie. To oznacza odwrót od uprzemysłowienia rolnictwa (czemu zawdzięczamy tanią żywność), mniejszą wydajność i opłacalność produkcji, zwiększenie kosztów i wzrost cen żywności.

Polityka rolna i prawodawstwo UE już dziś są zdecydowanie proekologiczne. Chodzi nie tylko o wymogi dotyczące tzw. dobrostanu zwierząt, ale także o dopłaty dla rolników, którzy mają gospodarstwa na obszarach Natura 2000 i w związku z tym muszą używać ekologicznych metod i technologii upraw. Jesienią 2011 r. Komisja Europejska (KE) przedstawiła projekt reformy Wspólnej Polityki Rolnej (WPR), która ma być wdrożona na początku 2014 r. Zakłada on, że jednym z trzech strategicznych celów rolnictwa ma być jego „zazielenienie”: zrównoważony rozwój, ochrona środowiska, łagodzenie skutków zmian klimatycznych. Jak KE chce osiągnąć te cele? Głównie przez wprowadzenie zasady, że gospodarstwa, które nie będą uprawiały ziemi czy prowadziły hodowli w sposób proekologiczny, będą dostawały tylko 70 proc. dopłat. Proekologiczność ma oznaczać m.in zmniejszanie zużycia nawozów i środków ochrony roślin, uprawę roślin energetycznych, budowę biogazowni,

Mimo sprzeciwu Polski i krajów bałtyckich, Unia Europejska zdecyduje o ni˝szych dopłatach dla rolników nie preferujàcych ekologicznych form produkcji ˝ywnoÊci.

efektywne wykorzystanie wody poprzez nawadnianie kroplowe przy użyciu tzw. deszczowni. Należy też ochraniać tereny podmokłe i przyrodniczo cenne, ograniczać orkę, która zwiększa erozję gleby i odpływ wody z pól, różnicować uprawy. To wszystko ma sprawić, że rolnictwo będzie niskoemisyjne, zrównoważone i odporne na zmiany klimatyczne. I pomoże w odbudowie, zachowaniu i poprawie ekosystemów. Projekt reformy WPR nie podobał się naszemu ministerstwu rolnictwa, ze względu na zawarte w nim mechanizmy mające bardziej „zazielenić” rolnictwo. Jednak zdaniem ekspertów, władze UE nie dokonają w tym

projekcie zmian, bo krytykuje go tylko Polska i kraje bałtyckie. A to za mało, by skłonić Brukselę do głębszej korekty. Nawet krytyczne wobec projektu federacje organizacji rolniczych (Copa-Cogeca) nie są przeciwko większemu „zazielenieniu”, tylko proponują inne metody osiągnięcia tego celu. Kierunek zmian, czyli stawianie na coraz bardziej proekologiczne rolnictwo, wydaje się więc być przesądzony. To oznacza wzrost cen żywności, ale będzie ona zdrowsza i lepszej jakości. Zaś unijne rolnictwo będzie mniej niszczyć środowisko. Coś za coś. Jacek Krzemiński Źródło Fotolia.pl


Motobiznes

Motobiznes

Diesel

na cenzurowanym Jedna z agencji Âwiatowej Organizacji Zdrowia ogłosiła, ˝e spaliny silników Diesla sà rakotwórcze. Producenci wysokopr´˝nych jednostek nap´dowych majà coraz wi´cej zmartwieƒ

Niektóre miasta w Niemczech, już kilka lat temu, wprowadziły ograniczenia dotyczące wjazdu do centrum pojazdów, zwłaszcza tych zasilanych olejem napędowym. W wielu krajach europejskich popularność aut tego typu ciągle spada. Czyżby nadchodził zmierzch świetności silników, które dzięki niewielkiemu zapotrzebowaniu na paliwo, do niedawna były postrzegane jako ekologiczne? Wydaje się wątpliwe, aby rewolucja paliwowa miała w najbliższym czasie dotknąć sektor transportowy. Miażdżąca większość samochodów ciężarowych, ciągników siodłowych, czy autokarów jest zasilana olejem napędowym. Kupując taki pojazd, przedsiębiorca nie zastanawia się nad tym, jaki rodzaj paliwa ma wybrać. Co najwyżej rozważa, czy warto dopłacić do modelu spełniającego normę emisji spalin Euro 6. Jednak wybór – diesel czy benzyna – mają nabywcy samochodów osobowych i to ich preferencje zakupowe zaczynają się powoli zmieniać. W ostatnich latach europejscy kierowcy ulegli czarowi silników wysokoprężnych. Polscy też. Jak podaje Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego na podstawie danych GUS w latach 2006 – 2010 liczba samochodów osobowych „na ropę” wrosła o 236 procent. Jednak jednostki wysokoprężne zaczęły z wolna popadać w niełaskę.

Mit trwałego Diesla upadł

Źródło Fotolia.pl

68

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Nowoczesne auta wysokoprężne mają coraz bardziej skomplikowaną konstrukcję, aby móc sprostać najnowszym normom emisji spalin. Ich układy wtryskowe są zaawansowane technologicznie, a jednocześnie podatne na awarie i drogie w naprawie. Kierowcy muszą się zmagać także z usterkami filtrów cząstek stałych, turbosprężarek, dwumasowych kół zamachowych i jeszcze wielu innych elementów. Co gorsza, na rynku pojawiały się całe serie nieudanych

silników, które swoimi licznymi defektami obalały utartą opinię o bezawaryjnych i żywotnych silnikach Diesla. Tymczasem silniki zasilane etyliną znacznie lepiej znoszą adaptację do kolejnych, wyśrubowanych norm emisji spalin. Rozwój technologii sprawił, że zaczęły się pokazywać nowoczesne, doładowane jednostki benzynowe o niewielkiej pojemności skokowej, oferujące kierowcy dobre osiągi przy niewielkim zużyciu paliwa. Dieslowi wyrósł więc groźny konkurent.

Ostre kryteria strefowe Przybywa europejskich miast, które wprowadzają zakaz wjazdu do centrum dla pojazdów niespełniającym określonych norm emisji spalin. Obecnie jest ich już ponad 200, w tym m.in. Londyn, Paryż, czy Lizbona. W niektórych z tych metropolii kierowcy samochodów benzynowych są wyraźnie faworyzowani. Nic dziwnego, skoro silniki Diesla, zwłaszcza te starsze, emitują cząstki sadzy, które nie tylko są trujące dla ludzkiego organizmu, ale także osiadają na elewacjach budynków, powodując ich zabrudzenie. Około 20 niemieckich miast wyznaczyło „zielone strefy”, w których nie mogą poruszać się najstarsze pojazdy. Zieloną plakietkę, która umożliwia wjazd do wszystkich stref mogą otrzymać właściciele samochodów benzynowych z katalizatorem spalin, których pierwsza rejestracja nastąpiła od 1993 roku wzwyż. Dla aut z silnikiem Diesla kryteria są znacznie ostrzejsze – zieloną plakietkę przyznaje się modelom spełniającym normę Euro 4, zarejestrowanym po 1 stycznia 2006 roku. Sześć lat temu na drastyczny krok zdecydowały się władze Rzymu. Gdy miasto spowijał gęsty smog, wprowadzono czasowy zakaz wjazdu pojazdów do ścisłego centrum. Nie dotyczył on m.in. samochodów ben-

zynowych spełniających normę Euro 4 i aut zasilanych metanem. Właściciele Diesli byli skazani na komunikację miejską. W Rzymie wprowadzane są także, nieco zabawne, zakazy ruchu dla pojazdów, których ostatnia cyfra jest parzysta lub nieparzysta. Jednego dnia mogą jeździć jedni kierowcy, innego drudzy. Ten przepis teoretycznie powinien zmniejszyć ruch o połowę, ale przecież Włosi znani są z liberalnego podejścia do wszelkich przepisów związanych z ruchem drogowym. Co gorsza, takie podejście jest losowym wyłączeniem z ruchu i komunikacji wielu ekologicznych pojazdów. W kwietniu bieżącego roku media informowały o inicjatywie władz Krakowa, które również chciałyby wyeliminować z centrum najstarsze, ponad 20-letnie pojazdy. Projekt nie przewiduje ostrzejszego traktowania samochodów z silnikami Diesla. Kwestia jego wprowadzenia jest jednak dość odległa, ponieważ polskie prawo nie stwarza możliwości stosowania tego typu ograniczeń. Doświadczenie z Europy Zachodniej pokazuje, że mieszkańcy są gotowi na poważne ograniczenie swojej wolności, by zyskać większy komfort życia we własnym mieście, w postaci czystszego powietrza i mniej zatłoczonych ulic.

Drożejący olej napędowy Wysokie ceny paliw są dla kierowców ważniejszym proekologicznym bodźcem, niż jakiekolwiek kampanie edukacyjne. Gdy pod koniec zeszłego roku ceny paliwa poszły w górę, a olej napędowy był wyraźnie droższy od benzyny, sympatia Polaków do Diesli wyraźnie osłabła. Po raz pierwszy od lat spadła także ogólna konsumpcja paliw. Agencja Rynku Energii oszacowała, że w pierwszym kwartale 2012 r. zużycie oleju napędowego spadło o 4,5 proc., w porównaniu do ostatniego kwartału 2011 roku. Natomiast konsumpcja benzyn spadła jedynie

69

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Motobiznes

Źródło Fotolia.pl

Motobiznes

o 1,1 procent. Oczywiście, na niższe zużycie oleju napędowego duży wpływ miała branża transportowa, ale takich spadków nasz rynek nie notował od lat. Obecnie olej napędowy znów jest nieco tańszy niż etylina, a Polscy konsumenci nadal podchodzą do samochodów z silnikami Diesla z większa niż dotąd rezerwą. Taką tendencję zauważyli eksperci największego serwisu ogłoszeń motoryzacyjnych w Polsce – otoMoto.pl. – Od końca zeszłego roku notujemy coraz mniejszy udział zapytań o samochody z silnikami Diesla. Wzrasta natomiast zainteresowanie pojazdami z jednostkami benzynowymi, zwłaszcza tymi o pojemności do 1600 cm sześc. Po latach fascynacji silnikami wysokoprężnymi, wielu kierowców zaczyna wybierać samochody benzynowe. Okazuje się, że są one tańsze w zakupie i generują niższe koszty utrzymania, szczególnie jeśli ktoś pokonuje rocznie nie więcej niż 15-20 tys. kilometrów. – Firmom, których pojazdy osiągają duże przebiegi roczne, nadal opłaca się wybierać pojazdy zasilane olejem napędowym – mówi Marcin Świć, dyrektor serwisów motoryzacyjnych Grupy Allegro. Z danych otoMoto.pl wynika, że nie wszystkie auta z silnikami Diesla jednakowo straciły na popularności. Najbardziej spadło zainteresowanie pojazdami z motorami o pojemności powyżej 2000 cm sześc. Modele z

70

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

jednostkami wysokoprężnymi o pojemności od 1700 do 2000 cm sześc. straciły nieznacznie, a auta z silnikami poniżej 1700 cm sześc. oparły się tendencji spadkowej i liczba zapytań o takie pojazdy nawet nieco wzrosła. W pierwszym półroczu br. średnie ceny ofertowe używanych samochodów z silnikami Diesla spadły o ponad 10 proc., w porównaniu do pierwszego półrocza 2011 roku. Jednocześnie nieco podrożały samochody z silnikami benzynowymi. Większe zainteresowanie rynku samochodami benzynowymi obserwują także sprzedawcy samochodów nowych. – W ostatnim czasie obserwujemy niewielki spadek zainteresowania samochodami z silnikami Diesla, ale to raczej zasługa coraz wydajniejszych silników benzynowych, niż coraz wyższej ceny oleju napędowego – ocenia Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Warto zaznaczyć, że w Polsce sprzedaje się więcej nowych samochodów benzynowych niż Diesli i jest to tendencja odwrotna, niż ta którą obserwujemy na rynku samochodów używanych. W salonie, ten sam model z silnikiem wysokoprężnym będzie wyraźnie droższy, niż z jednostką benzynową. Natomiast w przypadku starszych samochodów, np. 10-letnich, różnica w cenie pomiędzy Dieslem a „benzyną” jest stosunkowo niewielka i dla przyszłego właściciela liczą

się głównie cena paliwa oraz koszty serwisu. Stąd rynek samochodów używanych znacznie mocniej reaguje na zmiany cen paliw, niż rynek pojazdów nowych. Samochody zasilane olejem napędowym są lepszym wyborem, gdy są intensywnie eksploatowane i przejeżdżają rocznie wiele tysięcy kilometrów. Kierowcy jeżdżący mniej, zwłaszcza w mieście, chętniej decydują się na modele benzynowe.

TIR-y także w niełasce Silniki wysokoprężne w najcięższych pojazdach nadal nie doczekały się żadnej alternatywy, ale nie oznacza to, że ruch ciągników siodłowych będzie rósł równie dynamicznie jak dotąd. Jeden z projektów Komisji Europejskiej zakłada zmniejszenie towarowego ruchu drogowego o 30 proc. na rzecz kolei, w perspektywie do 2050 roku. Do tego czasu mają też zostać wyeliminowane z dróg samochody osobowe zasilane olejem napędowym i benzyną. Europa ma być pokryta siecią nowoczesnych kolei elektrycznych wysokich prędkości. Ten plan brzmi jak śmiałe wizjonerstwo na miarę twórców filmów science-fiction. Ale tymczasem zejdźmy na ziemię. Prawie cały transport ciężki jest oparty na oleju napędowym, połowa samochodów osobowych zmieniających właściciela jest zasilanych tym paliwem, a ON stanowi 2/3 sprzedaży na krajowym rynku paliw. – Oceniamy, że obecne trwający od ok. 10 miesięcy spadek zainteresowania osobowymi samochodami z silnikami Diesla, to trend długoterminowy. Jednak potrzeba wielu lat, zanim z rynku zauważalnie ubędzie aut z jednostkami wysokoprężnymi, które jeszcze do niedawna były poszukiwane i jest ich w Polsce bardzo dużo – konkluduje Marcin Świć, dyrektor serwisów motoryzacyjnych Grupy Allegro. Staszek Dojs

W salonach

więcej aut na LPG Dro˝ejàca benzyna i olej nap´dowy skłaniajà kierowców do przesiadki na autogaz. Rosnàcy popyt chcà wykorzystaç koncerny samochodowe: o ile do niedawna monta˝em instalacji LPG zajmowały si´ przede wszystkim niezale˝ne warsztaty, teraz nowymi autami, zasilanymi autogazem, mo˝na wyjechaç prosto z dilerskiego salonu Dla kierowców korzyścią jest zachowanie wszystkich uprawnień gwarancyjnych oraz pewność, że urządzenie zostało właściwie dobrane i zamontowane. Dla dilerów pojawia się szansa na zwiększenie sprzedaży, w sytuacji, gdy rynek samochodów osobowych dramatycznie słabnie.

Skoda, a może opel … Liderem sprzedaży aut z instalacją LPG jest Skoda. Przedstawiciele marki, zasłaniając się tajemnicą handlową, nie podają liczby sprzedanych samochodów, ale przyznają, że stale się zwiększa. W całym roku 2011 sprzedaż skód z instalacjami LPG była wyższa niż w roku poprzednim o 85 procent. Natomiast w pierwszym kwartale obecnego roku, sprzedaż wzrosła o 111 proc., w porównaniu do pierwszego kwartału 2011 roku. – W związku ze stale rosnącymi cenami paliw, obserwujemy wzrost popularności samochodów wyposażonych w instalację LPG – mówi Klaudyna Gorzan, główny specjalista ds. PR w Volkswagen Group Polska. Co wybierają klienci? Najchętniej kupowanym modelem z LPG jest nowa octavia tour (głównie z silnikiem 1,6 litra), ale dobrze sprzedają się

także skody fabia oraz roomster. Cała oferta obejmuje samochody z pięcioma różnymi silnikami, a klient otrzymuje na instalację gazową 2-letnią gwarancję, bez limitu kilometrów, dostosowaną do gwarancji na cały samochód. Praktycznie wszystkie, oferowane w Polsce modele, może wyposażyć w instalację autogazu Fiat. W grę wchodzą zarówno samochody dostawcze, jak doblo czy fiorino, jak również osobowe: 500-tka, panda classic, nowa panda, linea czy bravo. Instalację można zamówić nawet do lancii epsilon, alfy romeo mi-to czy alfy giulietta. – Obserwujemy z roku na rok wzrost zainteresowania tego typu samochodami, szczególnie wśród klientów flotowych. Kupujący zamawia w salonie wybrany model i wyjeżdża od dilera już z zamontowaną instalacją LPG – wyjaśnia Bogusław Cieślar z Fiat Auto Poland. Także Opel Polska rozszerzył ofertę LPG praktycznie na wszystkie modele. Początkowo autogaz przewidziano dla mniejszych samochodów: corsy, combo, merivy. Potem doszła kompaktowa astra, a niedawno zasilanie autogazem otrzymała limuzyna średniej klasy – insignia.

W najbliższym czasie z LPG będzie można jeszcze zamawiać oplowskiego vana – zafirę. We wszystkich modelach silniki zostały odpowiednio zoptymalizowane do pracy z autogazem. Zadbano nawet o drobne szczegóły estetyczne: np. przełączniki trybu pracy są fabrycznie wkomponowane w deskę rozdzielczą. Opel nie ukrywa, że w przypadku LPG interesują go także nabywcy flotowi. – Większa oferta samochodów z różnymi systemami zasilania sprawia, że stajemy się bardziej konkurencyjni – tłumaczy Przemysław Byszewski, dyrektor PR w General Motors Poland. – To rynek, który będzie rósł – mówi o kupowanych u dilerów nowych samochodach na LPG Andrzej Halarewicz, ekspert międzynarodowej firmy analitycznej Jato Dynamics. Ale jaka jest faktyczna jego wielkość trudno określić. W Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców znajduje się tylko część takich aut. Jeśli bowiem kierowca zamontuje instalację na własną rękę, już po zarejestrowaniu auta, informacja że jest to pojazd na LPG znajdzie się w rejestrze dopiero po trzech latach od wyjazdu z salonu, gdy auto przejdzie pierwsze obowiązkowe badanie techniczne.

71

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Motobiznes

Przykładowo, w styczniu tego roku, CEPiK nie wykazał ani jednego samochodu wyposażonego w instalację LPG. Ale samochody przystosowane do autogazu chcą mieć w ofercie praktycznie wszystkie marki o masowej sprzedaży. Takim autem można wyjechać z salonu Chevroleta czy Dacii, a Peugeot do niedawna oferował instalację w modelu 207. W LPG wyposaża swoje auta Mitsubishi: w tej chwili model colt, a wkrótce z instalacją LPG ma być także dostępny lancer. Z importerem tej japońskiej marki – Mitsubishi Motors Polska – umowę na dostawy instalacji podpisała spółka AC SA. To największy w Polsce i jeden z większych w Europie producentów instalacji autogazowych. Gdy w ubiegłym roku wchodziła na warszawską Giełdę Papierów Wartościowych miała już 45 proc., krajowego rynku produkcji instalacji autogazu. Przeszło połowa produkcji kierowana jest jednak na eksport: głównie do Niemiec, Rosji, Turcji, Ukrainy i Tajlandii.

Instalacja na dwa sposoby Auta na LPG sprzedawane w salonach mają dwa rodzaje instalacji gazowych: montowane bezpośrednio w fabryce podczas produkcji auta, albo zakładane do gotowego samochodu, po złożeniu zamówienia przez klienta. Te drugie wykonują specjalistyczne firmy wybrane przez importera. Dzięki temu kupujący ma pewność, że montowane urządzenia są dedykowane dla danego modelu auta, z konkretnym rodzajem silnika. To pozwala na zachowanie gwarancji na pozostałe podzespoły pojazdu. Przykładowo, Skoda w zakresie LPG, korzysta od połowy 2006 r. z firmy Landi Renzo. Początkowo współpraca obejmowała cykl szkoleń dla pracowników autoryzowanych stacji dilerskich, rok później Landi Renzo zajęła się bezpośrednio montażem.

72

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Dziś Skoda ma już 90 punktów, zajmujących się montażem i serwisem instalacji LPG. Z kolei Fiat zaleca montaż instalacji firmy Tartarin. Natomiast w autach Mitsubishi zajmuje się tym firma Czakram. Auta na LPG, także te z salonu, mają jednak swoje wymagania: trzeba je regularnie serwisować. – Spora część naszych klientów zaniedbywała to. A potem przyjeżdżali do serwisów z pretensjami, że instalacja szwankuje – mówi przedstawiciel marki, która w Polsce ma bardzo dużą sprzedaż, ale z LPG wycofała się jakiś czas temu. – Takie przypadki psuły nam reputację. Nie mogliśmy dłużej na to pozwalać – tłumaczy. Polski rynek aut z instalacjami LPG jest jednak zdominowany przez samochody używane. Autogaz, który jest od benzyny prawie o połowę tańszy, przyciągnął w ubiegłym roku do warsztatów montujących instalacje LPG blisko 200 tys. kierowców. Według szacunków Polskiej Organizacji Gazu Płynnego (POGP), z początkiem obecnego roku liczba aut napędzanych autogazem przekroczyła 2,5 mln i dała branży nadzieję, że będzie on jeszcze lepszy. Ten scenariusz potwierdzają, nieoficjalne jeszcze, podsumowania pierwszego półrocza. – Popyt na montaż instalacji autogazowych rósł w pierwszych sześciu miesiącach nawet o 15-20 procent. – mówi Andrzej Olechowski, dyrektor POGP. Opłacalność LPG może dodatkowo podnieść samoobsługa na stacjach paliwowych. W ministerstwie transportu oraz w ministerstwie gospodarki trwają prace nad taką zmianą przepisów, które dopuściłyby tankowanie autogazu przez samych kierowców. Obecnie jest to zakazane – samochody na LPG może tankować jedynie pracownik stacji. Gdyby robili to sami kierowcy, właściciele stacji mogliby zrezygnować z kosztownych szkoleń i konieczności starania się o specjalne uprawnienia do

tankowania autogazu. Szacuje się, że przy takim scenariuszu cena LPG mogłaby zostać obniżona nawet o 10 groszy na litrze. Samoobsługa przy tankowaniu LPG obowiązuje m.in. w Niemczech, Francji, Słowenii czy Belgii.

Ciężarówki na gazie Polska jest jednym z liderów jeśli chodzi o konsumpcję LPG oraz liczbę samochodów z zamontowanymi instalacjami LPG. W tej pierwszej kategorii zajmujemy czwarte miejsce na świecie, po Korei Południowej, Turcji i Rosji, a przed Włochami, Japonią i Australią. W ścisłej czołówce plasujemy się w liczbie stacji autogazu, w tyle zostawiając m.in. Niemcy, USA, Kanadę czy Japonię. Natomiast pod względem liczby aut na LPG jesteśmy światowym wiceliderem za Turcją, a przed Koreą. Autogaz pozostaje najszybciej rozwijającym się sektorem gazu płynnego. W skali światowej, LPG jako paliwo samochodowe stanowi 9,2 proc. całej konsumpcji. Natomiast w Europie jest to aż 25 procent. Na całym świecie jeździ 17,7 mln pojazdów zasilanych LPG, z czego ok. 50 proc. w Europie (ponad 9 mln), np. w 2010 roku ich liczba wzrosła o ponad milion. Autogaz wkracza nawet do segmentu samochodów ciężarowych. System, do jednoczesnego zasilania silnika olejem napędowym oraz autogazem, opracowała gdańska firma Elpigaz. Jak informuje branżowy portal Gazeo, zainteresowanie transportowców takim rozwiązaniem jest bardzo duże. Oszczędności przynosi nie tylko niższa cena paliwa (mieszanka LPG z olejem napędowym – red.), ale także mniejsze spalanie. Oto przykład: zużycie diesla w dalekich przejazdach samochodów ciężarowych sięga ok. 30 litrów na 100 kilometrów. Zatem koszt (przy cenie ON 4,34 zł) wynosi ok. 130 zł. Jeśli jedną piątą paliwa zastąpimy autogazem

Źródło Fotolia.pl

(2,28 zł) koszt przejechania 100 kilometrów zmaleje do 118 złotych. – Taka oszczędność, przy rocznych przebiegach ciężarówek na poziomie 120-150 tys. kilometrów, przekłada się na sporą kwotę 14,5-18 tys. zł w ciągu jednego roku – dowodzi Gazeo. Autogazowy boom mogłaby jedynie wyhamować perspektywa podwyższenia akcyzy na LPG. W pierwszej połowie roku taka koncepcja pojawiła się w Komisji Europejskiej. Po medialnych publikacjach na ten temat, polski rynek szybko zareagował: popyt na nowe instalacje LPG dramatycznie się zmniejszył. POGP uspokaja jednak, że projekt KE ma niewielkie szanse powodzenia: duża

część państw unijnych nie widzi żadnego sensu w podnoszeniu podatku. Poważniejszym problemem dla właścicieli aut na LPG może być natomiast problem z parkowaniem. Okazuje się, że w dużej części nowo budowanych budynków wielorodzinnych, zakazuje się wjazdu takich samochodów do podziemnych garaży. Podobne zakazy obowiązują przy wjeździe do garaży w centrach handlowych. Gdy rynek LPG dynamicznie się rozwija, konkurencyjny CNG – sprężony gaz ziemny – pozostaje w ciągłym uśpieniu. Choć auta napędzane tym paliwem są ekologiczne, ekonomiczne i coraz popularniejsze za

granicą, w Polsce należą do wyjątków. Mimo, że importerzy oferują takie samochody (np. Fiat), a producentami instalacji do zasilania są firmy krajowe, to popytu nie ma. Jedną z przyczyn jest brak infrastruktury tankowania – liczba stacji nie przekracza pół setki. Kolejną – brak popularyzacji CNG oraz fiskalnych zachęt mogących promować ten rodzaj paliwa. Według Gazeo, liczba samochodów w Polsce napędzanych gazem ziemnym ledwo przekracza 2 tys. sztuk. Tymczasem we Włoszech takich aut jeździ ponad 700 tys., na Ukrainie ok. 200 tys., w Niemczech – prawie 95 tysięcy. Radosław Brzeziński

73

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Motobiznes

Motobiznes

Auta na pràd

na wstecznym biegu Jeszcze kilkanaÊcie miesi´cy temu wydawało si´, ˝e sprzeda˝ aut elektrycznych b´dzie rosnàç coraz szybciej. Okazało si´ jednak, ˝e zaczyna brakowaç klientów

którzy nie tylko dbają o środowisko, ale pod względem technologicznego rozwoju wybiegają daleko w przyszłość. Rozwijała się także infrastruktura ładowania. W Warszawie specjalne ładowarki powstały w centrach handlowych, własne punkty uruchamiali producenci energii. Elektryczne Mitsubishi trafiły nawet do jednej z dużych, ogólnokrajowych wypożyczalni samochodów.

Źródło Fotolia.pl

Zaczęło brakować chętnych

W końcu 2010 r. prestiżowy tytuł europejskiego Car of the Year zdobył Nissan Leaf, który rynek zachodniej części kontynentu miał zdobywać szturmem, a w Polsce medialne poruszenie wzbudzał Mitsubishi iMiEV, zamawiany przez banki i bogatą branżę energetyczną.

74

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Oklejone nazwami firm właścicieli – elektryczne samochody przyciągały uwagę przechodniów na ulicach, zarazem budząc zazdrość konkurencji o mocny przekaz marketingowy. Kto takim samochodem jeździł, pozytywnie się wyróżniał. Był postrzegany w gronie tych,

Schłodzenie tej euforii przyszło szybko. Zmuszający do oszczędności kryzys gospodarczy najmocniej uderzył w europejską branżę motoryzacyjną. W pierwszej połowie 2012 r. sprzedaż samochodów osobowych w Unii Europejskiej spadła o 7 proc., w porównaniu do i tak stosunkowo słabego roku ubiegłego. W Polsce najszybciej topniała co prawda grupa klientów indywidualnych, niezainteresowanych autami elektrycznymi, ale zakupy flotowe zaczęły ograniczać także firmy. Dlatego na utrzymanie dotychczasowego popytu na samochody elektryczne nie było już żadnych szans. Jak podaje Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, w pierwszych sześciu miesiącach tego roku, liczba

rejestracji samochodów z napędem elektrycznym stopniała do zaledwie 17 sztuk. To prawie 40 proc. mniej niż w tym samym czasie ubiegłego roku, gdy sprzedaż tego typu pojazdów dopiero zaczynała nabierać rozpędu. Eksperci nie mają wątpliwości: według szefa Samaru Wojciecha Drzewieckiego, ten rynek na lata utkwi w głębokiej niszy. – Wyjdzie z niej dopiero wtedy, gdy samochody elektryczne staną się nie tylko tańsze, a także znacznie bardziej funkcjonalne – twierdzi Drzewiecki. Zwłaszcza to ostatnie kryterium będzie decydować o przyszłym popycie. W chwili premiery, gdy o autach elektrycznych robiło się bardzo głośno, iMiEV kosztował na polskim rynku ok. 160 tys. złotych. Jak na miejskie autko z minimalistycznym wyposażeniem i zasięgiem do kolejnego ładowania wynoszącym ok. 70 kilometrów – była to cena abstrakcyjna. Mimo to, jeszcze przed rozpoczęciem sprzedaży, importer zebrał kilkadziesiąt zamówień. Gdy urok nowości minął, kupujących nie przyciągają nawet wysokie rabaty. Choć w promocji iMiEV można obecnie kupić za 113 tys. zł., nawet ci, którzy wcześniej deklarowali chęć takiego zakupu, dziś nie podtrzymują tych planów. – Jak prawie wszyscy, zaczynamy ciąć koszty działalności. Samochód elektryczny to kosztowna zabawka, a na takie w trudnych czasach nie powinno się wydawać pieniędzy – przyznaje przedstawiciel dużej firmy z sektora finansowego. Tę zależność widać także na rynku europejskim. Popyt na samochody elektryczne jest tak mały, że Japończycy, czołowy dostawca technologii, postanowili radykalnie ograniczyć produkcję. Koncern Mitsubishi, który produkuje samochody na prąd także dla francuskiego koncernu PSA, sprzedającego je pod markami Citroena C-Zero oraz Peugeota iOn (to auta bliźniacze z iMiEV), w wakacje wstrzymał produkcję obu tych

modeli. Branżowy serwis Automotive News Europe usłyszał od rzecznika koncernu, że: – Zamówienia są mniejsze niż zakładaliśmy. W Europie Zachodniej, która miała być najbardziej obiecującym rynkiem dla tego typu samochodów, nie pomogło nawet stymulowanie sprzedaży rządowymi dopłatami. A nie były one wcale niskie: w Danii przekraczały 20 tys. euro, w Norwegii 17 tys. euro, w Belgii dochodziły do 11 tys. euro. W Wielkiej Brytanii, należącej do największych europejskich rynków samochodów osobowych, gdzie państwowa dopłata do zakupu elektrycznego auta wynosiła 6,4 tys. euro, liczba rejestracji samochodów zasilanych z gniazdka nie przekroczyła w pierwszej połowie ubiegłego roku 600 sztuk. Hiszpanie kupili zaledwie 122 sztuki, Duńczycy – 283. W Europie Środkowo-Wschodniej na dopłaty (270 euro) zdecydowały się Czechy: mimo to, rok temu udział aut elektrycznych w całym rynku doszedł do zaledwie pięciu setnych procenta. – Niewielki wpływ ceny na wielkość sprzedaży pokazuje dużo większe, niż sądzono wcześniej, znaczenie innych czynników – jak rozwój infrastruktury ładowania czy stopień zurbanizowania – stwierdził Gareth Hession, wiceprezes ds. badań w firmie analitycznej Jato Dynamics.

Wciąż mało funkcjonalne Mimo ogromnych nakładów na rozwój technologii, samochody na prąd wciąż są obarczone mnóstwem wad. Mała funkcjonalność wywodzi się z niewielkiego zasięgu, ograniczonego pojemnością baterii. Co prawda, te ostatnie mogłyby być ładowane ze zwykłego gniazda na stacji benzynowej, ale trwałoby to godzinami. Szybkich ładowarek, mogących uzupełnić zapas energii w ciągu kilkunastu minut, na trasach międzymiastowych nie ma. Podobnie jak w mniejszych

ośrodkach. Same akumulatory zajmują dużo miejsca w bagażniku, ponadto ważą kilkaset kilogramów. To z kolei pogarsza osiągi samochodu i zwiększa zapotrzebowanie na energię. Kolejny problem to warunki pracy: w przypadku Nissana Leaf minimalna temperatura, przy której może on funkcjonować, to minus 20 stopni. To oznacza, że w czasie surowej zimy, a takie w Europie się zdarzają, samochód elektryczny może stać się bezużyteczny. Co do przyszłości samochodów elektrycznych, zdania globalnych firm doradczych są podzielone. Z ankiety przeprowadzonej rok temu przez Ernst & Young wśród 300 prezesów z europejskiego sektora motoryzacyjnego, a więc jeszcze przed załamaniem popytu na auta elektryczne wynika, że przełomu na tym rynku można się spodziewać dopiero w następnej dekadzie. Natomiast według globalnego raportu KMPG Automotive Executive Survey 2012, opracowanego na podstawie ankiet wypełnionych przez przedstawicieli 200 firm z branży motoryzacyjnej o rocznym dochodzie przekraczającym 100 mln dol. – do 2025 roku udział aut elektrycznych w rejestracjach wszystkich nowych samochodów nie przekroczy 15 procent. Przeszło połowa ankietowanych stwierdziła, że zdecydowanie lepsze efekty dla ograniczenia zużycia energii i emisji CO2 w najbliższych 5-10 latach przyniesie optymalizacja technologii silników spalinowych. Większy optymizm przejawia tymczasem Frost & Sullivan, który w opublikowanej w połowie obecnego roku analizie, za mocno perspektywiczny uważa rynek Europy Środkowo-Wschodniej. W ciągu pięciu lat sprzedaż aut na prąd miałaby w tym regionie wzrosnąć z niecałych 250 sztuk przed rokiem – do 60 tys. w roku 2017. Co ciekawe, z uwagi na potencjał rynku, Polska miałaby być dla aut elektrycznych szczególnie atrakcyjna. Ale na większą dynamikę sprzedaży i tak przyszłoby poczekać

75

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012


Ekologia i Rynek patronuje:

Motobiznes

20-23 listopada 2012, Poznań Międzynarodowe Targi Ochrony Środowiska

• woda i ścieki • odpady i recykling • energia, energia odnawialna • powietrze, hałas, wibracje • rekultywacja, rewitalizacja • budownictwo komunalne i energetyczne • aparatura kontrolno-pomiarowa • wykrywanie zagrożeń oraz systemy zabezpieczeń środowiska naturalnego • ochrona przeciwpowodziowa • doradztwo i instytucje ochrony środowiska • edukacja ekologiczna

• 700 wystawców i firm reprezentowanych z 19 krajów • 20.000 profesjonalnych zwiedzających • 30% zagranicznych uczestników targów

Źródło Fotolia.pl

Szczegóły na: www.poleko.mtp.pl

nie mniej niż 2-3 lata. Sami Polacy nastawieni są do aut elektrycznych bardzo pozytywnie. Według sondażu TNS Polska, przeprowadzonego na zlecenie Renault Polska, aż 88 proc. z nich uważa auta na prąd za przyszłość motoryzacji, a 74 proc. nie ma żadnych obaw związanych z tymi pojazdami. Ewentualny przyszły sukces w rozpowszechnieniu tej technologii będzie jednak zależeć od współpracy firm energetycznych i motoryzacyjnych. – To musi być równoległy rozwój infrastruktury i dostępności samochodów elektrycznych – zaznacza Janusz Moroz, członek zarządu RWE, które rozbudowuje infrastrukturę ładowania. Ale samo ustawienie dużej liczby ładowarek nie wystarczy. Dziś niedopracowana jest nawet sprawa rozliczania pojazdów elektrycznych za ładowanie energii. – W przyszłości zasięg tych aut wzrośnie z obecnych kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów. Trzeba będzie zaprojektować system rozliczania klientów, którzy korzystają z energii z sieci w całej Polsce – podkreśla Moroz.

76

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Elektryczne tylko w miastach Ale pojawiają się też opinie, że samochody elektryczne wcale nie muszą pokonywać długich dystansów. Zdaniem Antoniego Szumanowskiego, profesora Politechniki Warszawskiej, tego typu pojazd ma bardzo określone przeznaczenie: trzeba nim jeździć tylko w obrębie centrów wielkich aglomeracji lub w małych miastach, gdzie są krótkie dystanse. – To ma być podręczny środek transportu, bez skórzanych siedzeń i elektronicznych gadżetów – twierdzi Szumanowski. Co w takim razie z wyjazdami poza miasto? Tu większą rolę miałyby odgrywać hybrydy łączące silnik elektryczny z tradycyjnym. A ten segment rynku, w przeciwieństwie do samochodów tylko na prąd, rozwija się coraz bardziej dynamicznie. Także w Polsce. W ubiegłym roku sprzedaż samochodów hybrydowych wzrosła prawie o połowę: jeśli w latach 2007-2009 rejestrowano po niespełna

300 takich samochodów, to w roku 2010 już grubo ponad 600, a w ubiegłym – prawie 900. Pojawiły się nawet zamówienia na hybrydowe floty. Blisko 50 Toyot zamówiła w tym roku firma farmaceutyczna Janssen Polska. Z tego rynku japoński koncern samochodowy może odkroić szczególnie duży kawałek tortu: w tym roku liczba sprzedanych na całym świecie hybrydowych Toyot przekroczyła 3 mln sztuk. Ale Toyotę gonią hybrydami już inni producenci, jak Mercedes-Benz, czy koncern PSA, który w hybrydowych Citroenach i Peugeotach zastosował po raz pierwszy połączenie silnika elektrycznego z dieslem. Posiadanie w ofercie auta hybrydowego stało się bowiem obecnie nie tylko wymogiem popytu, nakręcanego upowszechniającą się modą na samochody ekologiczne, ale także sposobem na obniżenie średniego poziomu emisji CO2 w ofercie danej marki. Radosław Brzeziński

Ekologia i Rynek patronuje:

V Konferencja

BIOGAZ

praktyczne aspekty inwestycji w zielon¹ energiê PATRONI HONOROWI

PARTNERZY MERYTORYCZNI

SPONSORZY

Marsza³ek Województwa Mazowieckiego

Zapraszamy do udzia³u! 25 paŸdziernika 2012 r. Warszawa

www.progressgroup.pl


Konferencje

Nowe wizje na trudne czasy Pytania o przyszłoÊç strefy euro, model przywództwa politycznego na czas kryzysu, rol´ i znaczenie Europy Ârodkowej, czy perspektywy wydobycia gazu łupkowego zdominowały debaty XXII. Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju (4/6 wrzeÊnia). GoÊçmi konferencji byli w tym roku m.in. prezydenci Polski i Chorwacji – Bronisław Komorowski i Ivo Jospoviç

Źródło Forum Ekonomiczne

Dyskusja o przyszłości Europy

W sesji inaugurującej „Nowe wizje na trudne czasy. Europa i świat wobec kryzysu”, obok prezydentów uczestniczyli: Irina Bokova – dyrektor generalna UNESCO, Bernadette Segol – sekretarz generalny Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych; Walerij Choroszkowski – wicepremier Ukrainy i Janusz Lewandowski - komisarz UE ds. budżetu, którzy dyskutowali o drogach wyjścia z europejskiego kryzysu. W panelach i sesjach plenarnych wzięło udział ponad 2,5 tys. gości z Europy, Azji i USA. Wśród nich byli politycy, ekonomiści, analitycy, przedstawiciele wielkich koncernów i organizacji pozarządowych oraz ok. 500 dziennikarzy. Podczas Forum odbyło się 140 paneli dyskusyjnych poświęconych m.in. makroekonomii, polityce międzynarodowej, energetyce, światowemu kryzysowi, bezpieczeństwie, Unii Europejskiej, innowacjom, ochronie zdrowia.

78

❙ www.ekologiairynek.pl ❙

10/2012

Forum postrzegane jest jako jedno z najbardziej reprezentatywnych miejsc dyskusji o przyszłości Europy. Wystąpienia i opinie uczestników krynickich debat są często cytowane w największych światowych mediach (Bloomberg, The Times, AFP, Die Welt, Financial Times, Kommiersant) i szeroko komentowane w środowiskach eksperckich. – Pierwszy, najważniejszy cel organizowania tych spotkań to jest to, by ludzie ze sobą rozmawiali. Aby stereotypy mogły być zastąpione wymianą poglądów i rozmową, żeby nie było uprzedzeń, abyśmy mogli uczyć się na błędach, które popełniają nasi sąsiedzi, ci którzy coś robili przed nami. A więc, kiedy rozmawiamy o reformach, na przykład emerytalnych, to warto zwrócić uwagę na doświadczenia Niemców, Słowaków, a zatem tych, którzy z tym problemem zmagali się wcześniej od nas. Po to, aby te rozwiązania wdrażać szybciej, lepiej, bardziej efektywnie i abyśmy mieli mniejszy kłopot wtedy, kiedy te rozwiązania wprowadzamy – mówił Zygmunt Berdychowski, przewodniczący Rady Programowej Forum.

Nagrody Forum Ekonomicznego Podczas krynickiej konferencji Rada Programowa Forum Ekonomicznego

honoruje wybitne osoby, firmy oraz instytucje z regionu Europy Środkowo-Wschodniej, które w poprzednim roku wyróżniły się swoją działalnością, efektywnością oraz osiągnięciami. Człowiekiem Roku został uhonorowany Bronisław Komorowski. Prezydent, odbierając nagrodę, przyznał, że odczuwa ogromną satysfakcję z faktu, że otrzymuje to wyróżnienie w miejscu, w którym wszyscy zdają sobie bardzo dobrze sprawę, że najważniejsza jest gospodarka, o którą – jak podkreślił – trzeba dbać, bo „jest szansą dla wszystkich”. – Wiemy też wszyscy, że wolność gospodarcza to po prostu fragment rzeczy najcenniejszej, a więc wolności politycznej, demokratycznych wartości, wolności narodowych, to wszystko, co wtedy udało się nam wspólnym wysiłkiem osiągnąć. Chciałem powiedzieć, że mam ogromną satysfakcję – powiedział Bronisław Komorowski. Tytuł „Firmy Roku 2011” został przyznany Kampanii Węglowej SA, największemu w UE producentowi węgla kamiennego. – Nagroda została przyznana firmie, która udowodniła, że w trudnych warunkach transformującej się gospodarki można odnieść sukces, dzięki odważnym inwestycjom i dobremu zarządzaniu – napisano w uzasadnieniu. Opracowała Agata Biernik



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.