Ekologia i Rynek nr 17

Page 1

NR 7 (17) SIERPIEŃ 2013 CENA: 9,90 ZŁ (W TYM 5% VAT)

29649X

ROZMOWA Z ALEKSANDREM GRADEM

W energy mix MUSI BYĆ MIEJSCE DLA ATOMU

Gminy dostaną pieniądze NFOŚIGW: 10 MLN ZŁ DLA GOSPODARKI NISKOEMISYJNEJ

Prywatny serwis autostradowy DZIURA ZA 5 PUNKTÓW I 2,5 TYS. ZŁOTYCH

www.ekorynek.com



Spis treści

Spis treści

CS R

PRZ E

16

M

YSŁ

36

WYDARZENIA

8 Za rzadko korzystamy z dobra w zasięgu ręki. Rozmowa z Adamem Wasiakiem, Dyrektorem Generalnym Lasów Państwowych 12 Węgiel brunatny na cenzurowanym 14 Śmieci: ma być tanio, jest drożej i gorzej

CSR

Zrównoważony rozwój

16 Zrównoważony rozwój w rękach dogmatyków

ZIELONE IT

Huty przyśpieszą

18 Komunikacja między maszynami wzmocni ochronę środowiska 21 Otoczenie jest bardziej czyste i bezpieczne. Rozmowa z Tomaszem Izydorczykiem, dyrektorem marketingu rynku biznesowego w Orange Polska

INWESTYCJE W EKOLOGIĘ

W RĘKACH DOGMATYKÓW

FINANSE I PRAWO

SA

T

ZIELONE I

18

ZĄD

PRZEMYSŁ

30 W energy mix musi być miejsce dla atomu. Rozmowa z Aleksandrem Gradem, prezesem spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, wchodzących w skład Polskiej Grupy Energetycznej 32 Polski węgiel nie chce trafić do lamusa 35 Chemia XXI wieku: świadoma i nowoczesna 36 Huty przyśpieszą inwestycje w ekologię 40 Prywatny serwis autostradowy 44 Odzyskiwanie przez budowanie 48 Magazyny nie tylko wirtualne

MIĘDZY MASZYNAMI WZMOCNI OCHRONĘ ŚRODOWISKA

Miks energetyczny w Polsce:

SAMORZĄD

Kraków

WYBUDUJE MIASTO PRZYSZŁOŚCI

ŚRODOW 26

OZE

26 Miks energetyczny w Polsce: warto sięgnąć po doświadczenia niemieckie

50

Komunikacja OZE

M

OR

22 Plan dla gospodarki niskoemisyjnej 22 Kupujemy efekt ekologiczny. Rozmowa z Małgorzatą Skuchą, Prezesem Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Europa

NIE CHCE WYSYPISK

50 Kraków wybuduje miasto przyszłości

ŚRODOWISKO

O K S I

53 Po nas zostaną grzyby 55 Europa nie chce wysypisk 58 Czas odzyskiwać marnowane dotąd surowce 60 Na odpadach z tworzyw sztucznych można zarobić 7,5 mld euro. Rozmowa z Kazimierzem Borkowskim, dyrektorem Fundacji PlasticsEurope Polska 61 Francuski ambasador planety Ziemia 65 Las powraca do natury 67 Kopalnie przyszłości obejdą się bez górników 70 Lepsza herbatka niż tabletka

EKOMOTO

73 Rośnie rynek oszczędnych samochodów

TARGI I KONFERENCJE

55

77 Katowice promują małych i średnich przedsiębiorców 78 Poleko: 25-lat minęło

WARTO SIĘGNĄĆ PO DOŚWIADCZENIA NIEMIECKIE 4

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

5


Od Redakcji

W

krótce w Krynicy, podczas dorocznego Forum Gospodarczego, politycy i eksperci będą poszukiwać fundamentalnych założeń nowego ładu w Europie. Bez wątpienia Polska, chociażby ze względu na swój potencjał, powinna być zarówno jednym z architektów nowych zasad wspólnoty europejskiej, jak i promotorem wcielania ich w życie. Nie będzie jednak to możliwe, jeśli nasz kraj pozostanie skansenem energetycznym. A na to się zanosi.

I nie tylko dlatego, że zwolennicy energetyki węglowej wciąż są w przewadze, a rzecznicy zielonej energii rozproszeni niczym źródła OZE. Przede wszystkim z tej przyczyny, że czas ucieka, a procesy inwestycyjne znalazły się w klinczu. Brak jakichkolwiek finalnych decyzji nie tylko utrudnia, czy wręcz zniechęca inwestorów, ale coraz bardziej przybliża Polskę do kryzysu energetycznego. Już nie tylko pesymiści, lecz praktycznie wszyscy eksperci ostrzegają zgodnym głosem, że polskiej gospodarce i konsumentom zabraknie prądu już za dwa – trzy lata.

Dlatego, w tym numerze naszego czasopisma, tak wiele artykułów poświęciliśmy zagadnieniom energetyki – w różnych miejscach i w różnych formach. Choć opinie są często rozbieżne, ich wspólnym mianownikiem jest poszukiwanie optymalnego kształtu polskiego miksu energetycznego. Zarówno przewijające się tu i ówdzie wątki z głośnego raportu dr. Wilczyńskiego, jak i oparte na doświadczeniach niemieckich rekomendacje prof. Ciacha wskazują jednoznacznie, że debatę na ten temat trzeba prowadzić, ale równocześnie – i to natychmiast! – podejmować decyzje, w tym uchwalić prawo OZE, aby inwestycje w energetyce ruszyły pełną parą oraz wykorzystany do nich został pełen polski potencjał. W tym także – ten drzemiący w rozproszonych źródłach energii odnawialnej.

W NASTĘPNYM NUMERZE: CZAS NA DOMOWE MIKROELEKTROWNIE Nowelizacja prawa energetycznego dała „prawa obywatelskie” prosumentom, choć wciąż bez wsparcia finansowego dla produkowanej przez nich energii elektrycznej. Pozostaje wierzyć, że brakujący element układanki wkrótce też stanie się faktem. Tak czy owak, na pewno już teraz pojawią się śmiałkowie, którzy zechcą produkować prąd we własnym zakresie. Jak wskazują sondaże, na pierwszy ogień pójdzie fotowoltaika. Przedstawimy raport na temat fotowoltaiki w Polsce, który zawierał będzie też analizę porównawczą instalacji do produkcji energii elektrycznej ze Słońca, w tym przez prosumentów. ZAINWESTUJ W EKOAUTO Samochody o napędzie hybrydowym powszednieją, a osobowe auta elektryczne przestają być luksusem dla zamożnych oraz zabawką, którą można przejechać, bez długiego postoju na ładowanie, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. Jak kiedyś można było sporo zaoszczędzić inwestując w znacznie droższy samochód z silnikiem na ropę, tak teraz podobny efekt można uzyskać kupując auto napędzane zieloną energią. Zarekomendujemy optymalne zakupy dla osób o różnych preferencjach i wyliczymy, ile można zaoszczędzić posiadając taki pojazd oraz jak szybko zwróci się wyższy koszt jego nabycia.

ADRES REDAKCJI Ekologia i Rynek ul. Łotewska 9 a 03-918 Warszawa ADRES INTERNETOWY www.ekorynek.com BIURO Tel.: 22 429 41 17 biuro@ekorynek.com REDAKTOR NACZELNY Zbigniew Biskupski tel.: 536 897 536 z.biskupski@ekorynek.com SEKRETARZ REDAKCJI Małgorzata Byrska Tel.: (22) 429 41 28 m.byrska@ekorynek.com ZESPÓŁ REDAKCYJNY Tomasz Cudowski, Stanisław Koczot, Joanna Kosmalska,

6

www.ekorynek.com

Nie sposób też nie odnotować pierwszych wniosków po kilku tygodniach funkcjonowania nowego ładu śmieciowego w Polsce. Niestety, stało się tak, jak ostrzegali eksperci. Na razie rewolucja zjada własne dzieci, co oznacza, że przegrani są innowatorzy, którzy przed zmianą prawa zainwestowali w rozwiązania proekologiczne. By ujednolicić system, w wielu gminach, w tym w dużych miastach, trzeba było zrobić krok w tył. Oznacza to na przykład wycofanie się z bardzo selektywnej zbiórki śmieci, i powrót do prymitywnego ich segregowania. Właściciele nowoczesnych instalacji frontalnie przegrali przetargi, których jedynym kryterium była niska cena. Wielu z nich zagląda w oczy bankructwo. A gdyby legislator uwzględnił opinie ekspertów i stworzył mechanizmy, by firmy te wyspecjalizowały się i zarabiały na segregacji śmieci odbieranych przez konkurentów, którzy wygrali przetargi (bo niska cena to zwałka śmieci na wysypisko), obeszłoby się bez tego bezmyślnego karania innowatorów. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ustawodawca szybko dokona korekt w systemie i uzupełni go o mechanizmy, które nie będą preferowały wywozu odpadów na wysypiska, spalarni wszak w Polsce wciąż brak, ale maksymalne odzyskiwanie z nich surowców oraz energii. Zbigniew Biskupski

Małgorzata Pietkiewicz, Krzysztof Polak, Urszula Stokowska, Joanna Wiśniewska

PROJEKT I SKŁAD Łukasz Pawlak requiem@requiem.serpent.pl

WSPÓŁPRACOWNICY Paweł Barnik, Małgorzata Biernacka, Robert Krzemiński, Iwona Jackowska, Stanisław Dojs, Jacek Dymowski, Julian Kamiński, Jerzy Kwiatkowski, Michał Moroz, Agnieszka Pabiańska, Antoni Wesołowski, Elżbieta Zocłońska

WYDAWCA New Business Look Sp. z o.o. ul. Łotewska 9 a 03-918 Warszawa NIP 113-286-16-91

REKLAMA Kluczowi klienci Tomasz Kargul Tel.: 536 884 534 t.kargul@ekorynek.com Projekty specjalne Piotr Ługowski Tel.: 536 884 532 p.lugowski@ekorynek.com Rozwój i Innowacje Tomasz Śpiewak Tel.: 536 884 537 t.spiewak@ekorynek.com

ZARZĄD SPÓŁKI Prezes: Jacek Szczęsny Wiceprezes: Marcin Hołubiec Członek zarządu: Zbigniew Biskupski

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega sobie możliwość odmówienia zamieszczenia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy. Nakład: 10 000 egz.

DYREKTOR DS. SPRZEDAŻY Robert Gołaszewski

Miesięcznik Ekologia i Rynek jest

w rankingu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wśród nowoczesnych pism gospodarczo-ekologicznych! Mamy największy zasięg: 10 000 egz. wydanie papierowe 20 000 wysyłanych e-wydań. Jesteśmy dostępni w sprzedaży detalicznej na terenie całej Polski, w najlepszych sieciach dystrybucyjnych: Ruch, Kolporter, Garmond oraz w salonikach prasowych sieci Empik.

DRUK Zakłady Graficzne MOMAG Ul. Farbiarska 28/32 97-200 Tomaszów Mazowiecki

Więcej informacji: www.ekorynek.com 7 (17) | 2013


Wydarzenia

Wydarzenia

Za rzadko korzystamy

skazały 43 osoby. Oprócz spraw sądowych, Straż Leśna nałożyła mandaty na łączną kwotę 100 tys. zł. Jednak ustalenie sprawcy jest zwykle bardzo trudne. Trzeba też pamiętać, że ok. 18 proc. lasów w Polsce należy do osób prywatnych. Na ich terenie znajduje się duża część dzikich wysypisk, bowiem stałe monitorowanie terenu i koszty sprzątania są dla wielu prywatnych właścicieli po prostu zbyt dużym wyzwaniem finansowym i organizacyjnym.

Z DOBRA W ZASIĘGU RĘKI

ŹRÓDŁO: ARCHIWUM

Rozmowa z Adamem Wasiakiem, Dyrektorem Generalnym Lasów Państwowych

Dobrym przykładem zmian i ich realnych, mierzalnych efektów, może być choćby stworzony przez LP system przeciwpożarowy w lasach

8

www.ekorynek.com

Pierwszego lipca weszła w życie tzw. ustawa śmieciowa, czy jej efekty są widoczne w lasach, czy nie są one już zaśmiecane?

Czy można oszacować, jak dużo śmieci w zarządzanych przez Państwa lasach, zostaje nie znalezionych, nie sprzątniętych?

– Na razie jest za wcześnie na ocenę skutków wejścia w życie nowej ustawy. Myślę, że dopiero za rok będzie można realnie rozliczyć, czy i jakie przyniosła w lasach rezultaty. Liczymy oczywiście, że dzikie wysypiska z czasem znikną i wtedy pieniądze, które obecnie przeznaczamy na usuwanie śmieci, będziemy mogli wydać m.in. na infrastrukturę turystyczną i edukacyjną, z korzyścią dla wszystkich użytkowników lasów. Likwidacja nielegalnych wysypisk kosztuje Lasy Państwowe (LP) rocznie ok. 17 mln złotych. Prawie drugie tyle wydajemy na działania prewencyjne i edukacyjne, chroniące lasy przed zaśmiecaniem. Jednym z nich jest kampania „Było wysypisko, jest uroczysko” – chcemy wyrabiać u dzieci i młodzieży postawy proekologiczne. Projekt ten ma również uświadomić jego uczestnikom, jakie korzyści niosą społeczeństwu, wprowadzane od lipca tego roku, nowe zasady gospodarki odpadami komunalnymi, ze szczególnym uwzględnieniem ich wpływu na tereny leśne.

– Bardzo mało, to ułamki procenta. Problem jest w tym, że dzikie wysypiska trzeba najpierw zlokalizować. Zarządzamy ogromną powierzchnią – opiekujemy się ok. 77 proc. lasów w kraju. Szacujemy, że rocznie uprzątamy ok. 140 tys. m sześc. śmieci. Najistotniejsze jest to, że choć lokalizowanie i likwidacja dzikich wysypisk nie jest łatwa, to śmieci z lasów leśnicy uprzątają na bieżąco. Nie jest więc oczywiście tak, że te tysiące ton zalegają na naszym terenie jednocześnie i przed długi czas. Dodam jeszcze, że najwięcej śmieci jest na poboczach dróg – je także usuwamy na bieżąco.

Jeśli ktoś notorycznie zaśmieca las, i wiadomo kto to jest, czy można wytoczyć takiemu śmieciarzowi sprawę w sądzie? – W ubiegłym roku skierowaliśmy ok. 50 wniosków o ukaranie za śmiecenie w lesie. Sądy za to wykroczenie

7 (17) | 2013

Lasy Państwowe, jako organizacja, istnieją od 90 lat. Czy na przestrzeni tych lat bardzo zmieniło się gospodarowanie zasobami leśnymi? – Duże zmiany zaszły zwłaszcza w ostatnich 30 latach. Odeszliśmy od charakterystycznego dla okresu PRL-u modelu surowcowego gospodarki leśnej. Naszym podstawowym zadaniem jest dziś powiększanie zasobów leśnych, dbanie o przyrodę i bioróżnorodność biologiczną, zaś dostarczanie drewna dla przedsiębiorstw i mieszkańców jest nadal bardzo ważnym, ale jednym z wielu celów. Przebudowujemy drzewostany, usuwamy skutki dawnych klęsk ekologicznych i odbudowujemy

7 (17) | 2013

lasy, pomagamy odtwarzać niegdyś zagrożone gatunki zwierząt. To jest ogromna zmiana, choć zapewne mało kto spośród korzystających z lasów, zdaje sobie z tego sprawę. Przeciętny użytkownik raczej nie wychwyci zmian, które zachodzą w strukturze gatunkowej drzewostanów czy zasobności lasów. Dzisiaj w naszych lasach 70 proc. drzewostanu to sosny, a wszelkie wskazania naukowe i przyrodnicze mówią, że powinno jej być najwyżej 50 proc. Zmieniamy to. Co wpłynęło na taką popularność sosny w polskich lasach? – W XVIII i XIX wieku gospodarka leśna zaspokajała głównie potrzeby rozwijającego się przemysłu, więc sadzono gatunki najbardziej ekonomiczne z punktu widzenia gospodarki – właśnie sosnę i świerk. Prowadziło to z wolna do zastępowania dawnych, zróżnicowanych lasów tzw. monokulturami. Dziś jest inaczej, bo zupełnie zmieniła się filozofia prowadzenia gospodarki leśnej. Wprowadzamy coraz więcej gatunków liściastych, dostosowujemy drzewostany do naturalnych siedlisk w danym miejscu. Już na przełomie lat 70. i 80. rozpoczęły się u nas pierwsze działania proekologiczne. Ustawa o Lasach Państwowych z 1991 r. umocniła tylko kierunek tych działań. Musimy prowadzić zrównoważoną gospodarkę leśną. Dodatkowo ustawa nakłada na nas obowiązek samofinansowania, a więc realizując te wszystkie zadania mamy być – i jesteśmy – samowystarczalni finansowo. Nie korzystamy z pieniędzy podatników, finansujemy działania na rzecz lasów z własnych środków. To też oznacza, że jako organizacja musimy stale się zmieniać, udoskonalać. Prowadzimy przecież specyficzną działalność, mocno uzależnioną m.in. od warunków przyrodniczych, na które zazwyczaj nie mamy większego wpływu, co przekłada się na zwykle niezbyt wysoką rentowność gospodarki leśnej. Dziś na świecie, i w Europie, jest ona na poziomie 2 – 3 proc.

Na czym polegają te zmiany? – Jeszcze na początku lat 80. zatrudnialiśmy ok. 115 tys. osób, a teraz nieco ponad 25 tys. Wielu pracowników, którzy odeszli w ramach restrukturyzacji, uruchomiło własną działalność gospodarczą, pozakładali firmy działające w sektorze usług leśnych czy produkcji. Warto podkreślić, że ten proces nie tylko stworzył fundamenty dużej i mocnej dziś branży drzewnej w Polsce, ale też przebiegł bardzo sprawnie, bez społecznych niepokojów i jakiejkolwiek pomocy finansowej z budżetu. To ewenement w historii transformacji państwowych podmiotów po 1989 roku. Zmieniała się, i wciąż zmienia się też sama organizacja. Wprowadziliśmy wiele nowych technologii, jak maszyny wielooperacyjne do pozyskiwania drewna, zintegrowane systemy informatyczne, nowoczesne procedury. Zarządzane przez nas lasy, jak wszystko w przyrodzie, ulegają zmianom powoli, ale ludzie, którzy nimi się opiekują – bardzo szybko. Postęp w zarządzaniu, technologii, naukach leśnych i zmieniające się oczekiwania społeczeństwa wymagają od leśników stałego aktualizowania wiedzy i podnoszenia kwalifikacji. Dobrym przykładem zmian i ich realnych, mierzalnych efektów, może być choćby stworzony przez LP system przeciwpożarowy w lasach. Dziś, mimo że nasze lasy ze względu m.in. na skład gatunkowy należą do najbardziej zagrożonych pożarami w Europie, dużych pożarów lasów praktycznie nie ma. Najtragiczniejszy i najgłośniejszy był w sierpniu 1992 r. pożar na terenie Nadleśnictwa Rudy Raciborskie – przez dwa tygodnie gasiło go blisko 10 tys. osób, pochłonął trzy ofiary śmiertelne i tysiące hektarów lasów. To był moment przełomowy, lekcja, z której wyciągnięto wnioski. LP zainwestowały ogromne pieniądze i dziś mamy spójny system, który tworzą sieci alarmowe, setki wież

www.ekorynek.com

9


Wydarzenia

Dzisiaj on-line można zobaczyć w lesie nie tylko pożar, ale żubry czy gniazdo bielików, także śmieciarza i złodzieja. Czy kradzież drewna to jedyna Wasza uciążliwa bolączka? – Owszem, to jest duży problem społeczny i finansowy. Jest jeszcze trochę tej mentalności, że las jest niczyj i można z niego brać, co się chce. W niektórych regionach kraju zwyczaj kradzieży drewna przechodzi z pokolenia na pokolenie. To jest na pewno ten rodzaj szkodnictwa leśnego, który powoduje corocznie największe straty w Lasach Państwowych. W 2012 r. odnotowaliśmy ok. 6,5 tys. przypadków kradzieży drewna, skradziono blisko 20 tys. m sześc. drewna, o wartości prawie 4 mln zł. Bywa, że drewno nielegalnie pozyskują nie tylko pojedyncze osoby, ale też zorganizowane szajki, posiadające niemal struktury mafijne, które mają własny system monito-

10

www.ekorynek.com

ringu, ostrzegania, ustawione składy drewna i zakontraktowaną sprzedaż kradzionego towaru. Mimo wszystko, zanotowana w 2012 roku liczba przypadków kradzieży drewna była najniższa od przynajmniej 20 lat. Wpłynęło na to też coraz powszechniejsze stosowanie przez leśników monitoringu wizyjnego oraz nowej techniki kryminalistycznej w postępowaniu dowodowym, w postaci analizy DNA drewna. Inny, lecz podobny problem, to kradzież stroiszu jodłowego, czyli gałązek wykorzystywanych np. do wieńców nagrobnych. Pozyskuje się je w bardzo grabieżczy sposób, wyspecjalizowane grupy tną jodłę od góry do dołu tak, że zostaje odgałęziony, łysy pień. Szczególnie jest to dotkliwe w województwach lubelskim i świętokrzyskim. Sądy zaś często uznają takie czyny za mające znikomą szkodliwość społeczną i nakładają niezbyt dotkliwe kary. Jakby było mało problemów, raz na jakiś czas na scenie politycznej pojawiają się głosy, by sprywatyzować Lasy Państwowe. Czy to dobry pomysł? – Nie. I mamy na poparcie tego wiele argumentów. Obecny model polskiego leśnictwa, z wiodącą rolą Lasów Państwowych, ma już długą historię, sprawdził się i daje realne korzyści. Wszyscy mamy dzięki niemu swobodny dostęp do większości lasów w kraju. Wszelkie niezbędne działania i inwestycje na rzecz ochrony lasów, powiększania ich zasobów, udostępniania społeczeństwu czy wykorzystywania ich w niezbędnym

dla gospodarki i obywateli zakresie, mogą być planowane i realizowane w sposób racjonalny, skoordynowany i – gdy trzeba – na dużą skalę. Na dodatek ich koszt nie obciąża podatników. To unikatowe rozwiązanie, które z biegiem czasu, zwłaszcza w porównaniu do innych krajów, ujawnia swoje zalety. Nie brakuje w Europie przykładów państw, w których większość lasów sprywatyzowano, co wpłynęło na ograniczenie dostępu do nich, a w sytuacjach np. klęsk w lasach okazuje się często, że koszty i ogrom prac związanych z ich usuwaniem, odbudową drzewostanów przekraczają możliwości prywatnych właścicieli. Tam, gdzie ta część lasów, która pozostaje publiczna i utrzymywana jest dzięki dotacjom z budżetu, poważnym zagrożeniem dla lasów stają się z kolei cięcia wydatków państwa, wymuszane przez kryzys gospodarczy. Niestety, mimo że stan środowiska i przyrody ma tak wielkie znaczenie dla naszego życia, zawsze większy priorytet będą miały wydatki na system emerytalny, służbę zdrowia itp. niż na lasy, gdzie trudno o spektakularne i szybkie efekty, bo w przyrodzie skutki korzystnych czy negatywnych działań objawiają się niekiedy dopiero po dziesiątkach lat.

budżetów samorządowych, zwłaszcza gminnych oraz innych instytucji publicznych (ZUS, PFRON) znaczące kwoty. W 2012 r. z tytułu podatku dochodowego zapłaciliśmy 50 mln zł, a VAT-u aż 800 mln zł. Resztę podatków, zapłaconych przez LP, stanowiły taksy lokalne. Był to przede wszystkim podatek leśny, będący podstawą budżetów wielu biednych gmin – 170 mln zł, podatek od nieruchomości – 28 mln zł, podatek rolny – 2 mln zł, a także podatek od środków transportowych – 1 mln zł. Trzeba też pamiętać o tym, o czym już wspominałem – że realizujemy własnym kosztem, wyręczając niejako budżet państwa, ogrom zadań, które służą wszystkim i wspólnemu dobru, jakim są lasy, przyroda. Dość powiedzieć, że w ostatnich latach każdego roku inwestujemy 1 mld zł w budowę dróg i innej infrastruktury w lasach, także wykorzystywanej

przez wszystkich do turystyki, rekreacji. Wspieramy też finansowo parki narodowe (będące samodzielnymi i dotowanymi przez budżet podmiotami). Czy Pana zdaniem Polacy kochają lasy? – Tak, mają do nich duży szacunek, choć czasem małą wiedzę na ich temat. Kampania, którą prowadzimy w tym roku: „Lasy Państwowe – zapraszamy”, ma zachęcić rodaków do odwiedzania naszych lasów, bo nic nie zastąpi własnego, osobistego doświadczenia. W ubiegłym roku na jesieni zrobiliśmy badania dotyczące postrzegania lasów, leśników, wiedzy o lesie, gospodarce leśnej. Okazało się, że większość Polaków nie odwiedza lasów – taka postawa przekłada się na wiedzę, postawy ekologiczne, społeczne. Przede

wszystkim jednak żal niewykorzystywanego potencjału – lasów nam ciągle przybywa, są one ogólnodostępne, co dziś w Europie nie jest takie oczywiste, a tak rzadko korzystamy z tego dobrodziejstwa będącego w zasięgu ręki. Niewielka część Polaków deklaruje, że bywa w lesie częściej niż raz w miesiącu, zdecydowana większość ledwie raz do roku. Dlatego też, jako Lasy Państwowe, zachęcamy wszystkich do spędzania czasu w lesie, chcemy upowszechnić wiedzę o nim, przekazać przy okazji, na czym polega nasza praca, czym przykładowo różni się las gospodarczy od parku narodowego albo rezerwatu przyrody.

Rozmawiała Małgorzata Pietkiewicz

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

obserwacyjnych, w tym z kamerami, tysiące punktów czerpania wody, stałe patrole lotnicze w sezonie pożarowym, mamy też własne samochody gaśnicze, ściśle współpracujemy ze strażakami. Na utrzymanie i rozwój tego systemu LP wydają ponad 70 mln zł rocznie, ale warto. Mamy dziś najniższy wskaźnik przeciętnej powierzchni pożaru w lasach europejskich – ok. 0,2 ha, gdyż pożary wykrywamy szybko i ogień jest tłumiony, zanim zdąży się na dobre rozprzestrzenić. Warto też zaznaczyć, że choć LP zarządzają 3/4 polskich lasów, to na naszych gruntach wybucha zaledwie 1/3 wszystkich pożarów lasów w kraju.

Wydarzenia

Często przy okazji takiej dyskusji pojawia się kwestia podatków płaconych przez Lasy Państwowe. Nawet premier – gdy nowelizowano budżet – wspominał, że macie liczne ulgi i zwolnienia. Czy tak jest rzeczywiście? – Lasy płacą wszystkie podatki. Jesteśmy jednostką gospodarczą wnoszącą do budżetu centralnego,

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

11


Węgiel brunatny NA CENZUROWANYM

Budowanie na węglu polskiej potęgi energetycznej jest nierealne; to model gospodarczy z ubiegłego wieku – ostrzega dr Michał Wilczyński

Zgodnie z polską strategią rozwoju, w perspektywie najbliższych trzydziestu lat, nasza energetyka ma być oparta na węglu kamiennym i brunatnym. Zajmijmy się tym ostatnim. Przy tak intensywnej, jak dotąd, eksploatacji, największe złoża węgla brunatnego w okręgu bełchatowskim wyczerpią się w ciągu 20 lat. A ta kopalnia zaspokaja 58 proc. krajowego wydobycia tego surowca. Następne w kolejności są kopalnie Turów, Adamów i Konin. Utrzymanie obecnych mocy elektrowni opalanych tym węglem, możliwe będzie najdalej do 2037 roku, pisze dr Michał Wilczyński w raporcie na temat węgla brunatnego, wydanym przez Instytut na Rzecz Ekorozwoju. Autor nazywa węgiel brunatny paliwem bez przyszłości, zwracając uwagę nie tylko na europejskie tendencje odchodzenia od kopalnych surowców energetycznych, wyznaczone przez Energy Road Map 2050, ale także na kolosalne spustoszenie środowiska naturalnego, jakie zawsze i wszędzie niesie za sobą górnictwo odkrywkowe. Wydobycie 1 mln Mg węgla brunatnego powoduje zajęcie od 6 do 8 hektarów nowych terenów.

12

www.ekorynek.com

TANI CZY NAJDROŻSZY Na podstawie Bilansu zasobów kopalin i wód podziemnych wg stanu na 31 XII 2011, opracowanego przez Państwowy Instytut Geologiczny, całkowite zasoby bilansowe węgla brunatnego w Polsce, w 90 złożach, wynoszą 22 mld Mg. Jednak tylko 31 złóż rozpoznano szczegółowo. Wydobywa się go z 11, o łącznych zasobach 1,287 mld Mg. Do największych niezagospodarowanych złóż należy okręg w pobliżu Legnicy – ponad 3,4 mld Mg oraz Ścinawy – 1,7 mld Mg. Nazbyt często szermuje się danymi o zasobach całkowitych, w tym także szacunkowych lub pozabilansowych, które mają świadczyć o tym, że zasoby węgla brunatnego wystarczą Polsce na 250 lat, pisze dr Wilczyński. Węgiel brunatny ma niższą wartość opałową niż kamienny, i niższe koszty wydobycia. Niższe, ponieważ – nad czym ubolewa Autor raportu – inaczej niż w Europie, u nas liczy się jedynie uproszczone koszty bezpośrednie, pomijając koszty zewnętrzne. Dr Wilczyński wskazuje na istotne wady tego rozumowania. Jego zdaniem scenariusz wzrostu gospodar-

czego oparty na eksploracji stanu obecnego, pomija postęp technologiczny, umożliwiający efektywne wykorzystanie odnawialnych źródeł energii po niższych cenach. Raport Europejskiej Agencji Środowiska „Energia i środowisko 2008” stwierdza, że w Polsce w 2005 roku koszty zewnętrzne wytworzenia 1kWh energii elektrycznej były najwyższe w Unii Europejskiej.

SŁONA CENA WYDOBYCIA W kopalni Bełchatów, od początku jej istnienia przemieszczono niemal 7 mld Mg skał nadkładu, wydobyto 816 Mg węgla brunatnego i wypompowano ponad 7 mld m sześc. wody. W wyniku odwadniania złoża węgla brunatnego powstał lej depresyjny, w kształcie elipsy o osiach 40 km (W-E) i 20 km (N-S). To wywołuje różnorakie skutki dla wód podziemnych znacznej części województwa łódzkiego, a jednym z najpoważniejszych jest obniżenie zwierciadła wód gruntowych, co spowodowało przesuszenie gleb i spadek produkcji rolnej. (...) Stąd też, programem dopłat za obniżenie plonów w rolnictwie objęte są w tym rejonie 123 wsie – czytamy w raporcie.

7 (17) | 2013

Ilość wody wypompowanej dla odwodnienia odkrywki w Bełchatowie to 14-krotność największego w Polsce jeziora – Śniardwy, porównuje obrazowo dr Wilczyński. Obszar przekształcony, a ściślej – zdewastowany górniczo to 300 km kwadratowych. Zwałowiska i składowiska Bełchatowa to ponad 1 mld m sześc. odpadów pogórniczych. Zwałowisko zewnętrzne wznosi się na wysokość 195 m nad powierzchnię morza i zajmuje obszar 1480 ha. W czasie deszczu jest rozmywane, w czasie suszy pyli na okolicę. Zostało zrekultywowane, zalesione, urządzono tam obiekty sportowe. Ta rekultywacja jest jednak ułomna w tym sensie, że nie przywraca stanu dawnego. W ciągu roku, w elektrowni Bełchatów ze spalania węgla powstaje około 3 mln Mg popiołu i żużlu. Emisje zanieczyszczeń gazowych i pyłowych wszystkich elektrowni opartych na węglu brunatnym, za wyjątkiem tlenków azotu i dwutlenku węgla, radykalnie zredukowano w latach 1989 – 2009. Dzięki elektrofiltrom zmniejszyła się 20-krotnie ilość popiołów. Mimo tych zmian, elektrownia Bełchatów jest największym emitorem punktowym nie tylko w Polsce, ale i w Europie. Jej udział w emisji głównych zanieczyszczeń gazowych i pyłowych w województwie łódzkim wynosi ponad 73 proc. Na terenach w pobliżu kopalni odkrywkowych występują wstrząsy

7 (17) | 2013

sejsmiczne, spowodowane przemieszczeniem ogromnych mas ziemi. Ich średnia siła, w okresie ostatnich 30 lat, to od 4 do 4,9 stopni w skali Richtera. Powodują pękanie budynków, dróg oraz uszkodzenia gazociągów, wodociągów i kanalizacji. Odkrywkowe górnictwo ma katastrofalny wpływ na gospodarkę wodną z uwagi na obniżanie poziomu wód podziemnych. Wprawdzie jest monitorowane przez służby hydrologiczne, ale w wyniku uruchomienia w tym rejonie nowej odkrywki Szczerców – lej depresyjny poszerza się znacznie szybciej niż prognozowano. W 2004 roku obejmował już niemal 74 proc. powierzchni powiatu bełchatowskiego. Ponadto górnictwo odkrywkowe powoduje nieodwracalne straty flory i fauny oraz ubywanie terenów rolniczych.

KOSZTOWNE PLANY Ze względu na stopniowe wyczerpywanie się złóż, obecnie polityka energetyczna Polski przewiduje eksploatację nowych. Największe z nich leżą w rejonie Legnica-Lubin-Ścinawa. Projektowana odkrywka, o głębokości 200 – 220 m, wraz z elektrownią zajęłaby ok. 300 ha, zwałowisko zewnętrze powierzchnię ok. 8 km kwadratowych. Spowodowałoby to likwidację wielu cieków wodnych i konieczność przełożenia koryt Kaczawy i Czarnej Wody. Uległby znacznemu obniżeniu, nie wspomi-

nając o zanieczyszczeniach, poziom wód podziemnych. Trzeba by zlikwidować ok. 1 400 domów, przesiedlić blisko 20 tys. osób. W zasięgu tej inwestycji znajdują się obszary Natura 2000 oraz obszary chronionego krajobrazu. W wyniku akcji społecznej mieszkańców okolicznych gmin „Stop Odkrywce” – wysłano petycję do Parlamentu Europejskiego. Podobnie uczyniła gmina Kruszwica, ponieważ są plany wydobywania węgla brunatnego ze złóż w okolicy Tomosławic, co może zagrozić istnieniu jeziora Gopło, w którym poziom wody i tak znacznie się obniżył. Europa ogranicza wydobycie węgla na rzecz zielonej energetyki, my nadal kurczowo się go trzymamy. Polityka Energetyczna Polski do 2030 roku jest kontynuacją trendu wzrostu produkcji, a nie reorientacji strategii w kierunku odchodzenia od wielkoskalowej energetyki paliw kopalnych w stronę OZE i energetyki rozproszonej. Tymczasem przy rosnącym imporcie, realizacja polityki węglowej spowoduje wzrost naszego uzależnienia od importu surowców energetycznych. Zamiast na nowe inwestycje górnictwa węgla brunatnego pieniądze lepiej, zdaniem Autora raportu, przeznaczyć na poprawę efektywności energetycznej.

Joanna Kosmalska

www.ekorynek.com

13


Wydarzenia

Wydarzenia

Śmieci:

MA BYĆ TANIO, JEST DROŻEJ I GORZEJ

Nowa ustawa śmieciowa miała doprowadzić do tego, aby większość naszych odpadów była poddawana recyklingowi, a niewielka trafiała na wysypiska. Problem tylko w tym, że w Polsce nie ma infrastruktury, która gwarantowałaby osiągnięcie tego celu. Wysypisk jest w Polsce dużo, natomiast sortowni i instalacji do recyklingu przeciwnie.

ZŁAP, CO SIĘ UDA

Rewolucja śmieciowa zmiata z rynku firmy, które dużo wcześniej, przed zmianą prawa, zainwestowały w ekologię

14

www.ekorynek.com

W większości firm, zajmujących się gospodarką odpadami komunalnymi, czyli takimi, które wytwarzamy w naszych domach, sortowanie wygląda tak: jedzie taśma, a stojący przy niej ludzie, starają się wyłapać plastiki, puszki, aby coś odzyskać. „Coś”, bo w takim systemie umyka większość surowców. Nieco lepiej jest z odpadami wstępnie posegregowanymi, ale i te należy poddać ponownej selekcji, by oddzielić papier, karton, butelki PET, folie, puszki metalowe od aluminiowych itd. Żeby to zrobić skutecznie, trzeba jednak mieć sortownię z prawdziwego zdarzenia. Małe firmy albo nie mają nic, albo mają prymitywne urządzenia, w których odsiewają drobne odpady organiczne od pozostałych. Jeśli potem uda się jeszcze odzyskać jakieś surowce wtórne, to dobrze, bo nie wszystko trafi na wysypisko. Jak powinna wyglądać profesjonalna instalacja do sortowania odpadów komunalnych w XXI wieku? – Śmieciarka zrzuca to, co przywiozła, potem następuje etap rozrywania worków i wstępna, manualna selekcja – opowiada Karol Wójcik z firmy „Byś”, zajmującej się gospodarką odpadami. – Ludzie sprawdzają, czy nie ma tam odpadów wielkogabarytowych lub niebezpiecznych, które mogą zakłócić proces automatycznego segregowania. Następnie śmieci trafiają do sit bębnowych. Przez umieszczone w nich otwory spadają drobne odpady organiczne, które potem są poddawane wstępnej stabilizacji biologicznej i przeznaczone do składowania. Reszta śmieci jedzie taśmociągiem. Wielkie elektromagnesy wyłapują metale żelazne i nieżelazne. Są tak

7 (17) | 2013

precyzyjne, że ze strumienia zmieszanych odpadów wyłapią nawet spinacz biurowy. Na linii jest też kilka separatorów optopneumatycznych. Skaner jest tak zaprogramowany, by widzieć żądany odpad, a podmuch powietrza oddziela go od pozostałych – dodaje właściciel firmy . Warto podkreślić, że to jedyna, tak nowoczesna linia technologiczna w Polsce. Na plac obok sortowni trafiają potem sprasowane paczki z papierem, kartonem, puszkami aluminiowymi, metalowymi, butelkami PET czy folią, czyli odzyskane surowce wtórne, gotowe do ponownego wykorzystania. Niektóre rodzaje odpadów wysokoenergetycznych trafiają do innej linii technologicznej, gdzie są rozdrabniane i powstaje z nich paliwo alternatywne RDF, wykorzystywane w cementowniach. – Jasne jest, że firma zarabia na sprzedaży surowców wtórnych, ponieważ działa w oparciu o rachunek ekonomiczny. Ale środki otrzymane ze sprzedaży pokrywają do 50 proc. kosztów pozyskania surowców wtórnych. Instalacja jaką posiada „Byś”, uruchomiona w 2011 roku, kosztowała blisko 70 mln zł. Z tego niewielka część, kilka milionów, to kredyt technologiczny ze środków UE. Żeby przedsięwzięcie przynosiło zyski, koszty zostały odpowiednio skalkulowane. Przetworzenie tony odpadów komunalnych zmieszanych to koszt ok. 390 zł, gromadzonych selektywnie ok. 200 zł. Przeliczając na głowę mieszkańca i dodając koszt transportu, jest to od 14 do 18 zł. Tyle firma naliczała dotąd, i nie chce więcej. Do niedawna wszystko grało. Jednak pod rządami nowej ustawy najlepiej by było wyłączyć instalację i działać metodą „złap, co się uda”. Zresztą, i tak obecnie zakład wykorzystuje tylko 50 proc. swoich mocy przerobowych, bo odpady z rynku śmieci prawie do nich nie trafiają.

KARA ZA INNOWACYJNOŚĆ Gdy gminy zaczęły ogłaszać przetargi, pojawiły się problemy. Władze

7 (17) | 2013

Warszawy uznały, że odzysk odpadów nie jest kwestią priorytetową, dlatego w pierwszej, ogłoszonej specyfikacji przetargowej zamierzały premiować kompostowanie przygotowujące do składowania. To tak, jakby szpital zamiast leczyć – miał przygotowywać do zgonu. A przecież, jeśli gmina nie osiągnie wymaganych prawem tzw. poziomów odzysku, to zapłaci kary. – Zaskarżyliśmy wyniki przetargu. Nie my jedni – mówi Karol Wójcik. – Krajowa Izba Odwoławcza, w swoim wyroku zobowiązała miasto, aby w nowej specyfikacji uwzględniło, wynikającą z unijnych przepisów, hierarchię postępowania z odpadami nastawioną na odzysk surowców wtórnych. Ogłaszając jednak nową specyfikację Warszawa postąpiła tak, jak większość gmin w Polsce. Teraz jedynym kryterium ma być cena. Kto tańszy, ten wygrywa. Dlatego i ten przetarg „Byś” zaskarżył. Ekologia nie zawsze równa się z zyskiem, ale... czy firma „Byś”, niewątpliwie najnowocześniejsza w Polsce, nie ma w tym przypadku zakusów monopolistycznych? – Warszawa to duży tort do podziału – przyznaje Karol Wójcik. – Zamawiający, czyli miasto Warszawa, podzielił przetarg na 9 rejonów i nikt nie może zawładnąć całością, bo nie ma takich możliwości. Jesteśmy w stanie zagospodarować 10 proc. odpadów stolicy, czyli 150 tys. ton. Nie jesteśmy najtańsi i dlatego przegrywamy zarówno z innymi firmami, jak i regionalnymi instalacjami przetwarzania odpadów. Ale naszym zdaniem, zgodnym z założeniami polityki unijnej, głównym kryterium powinien być odzysk. Gdybyśmy nie mieli instalacji albo ją zamknęli i postępowali tak jak inni, moglibyśmy wygrywać – uważa właściciel. I dlatego, posiadając jako jedyna firma nowoczesną instalację, „Byś” jest z jednej strony bezkonkurencyjny, z drugiej zaś w konkurencji nie ma szans. Odbiór, sortowanie, odzysk – to musi kosztować. Ustawa z założenia miała wymusić na rynku powstawanie nowoczesnych instalacji...

– Jeśli mają takie powstawać, to inwestor musi wiedzieć, że ma wieloletnie umowy, działa wówczas po cenach realnych, a nie dumpingowych. Wtedy może planować, rozwijać się, licząc że mu się to w perspektywie opłaci. Ktoś, kto wygrywa przetarg za cenę 5 zł od osoby, ma za to odebrać odpady od mieszkańca i jeszcze rzekomo je zagospodarować, nic nie zbuduje. Bo po co? I za co? – konkluduje Karol Wójcik.

KOSZTOWNA POLITYKA DORAŹNYCH KORZYŚCI Polska zobowiązała się, że od 2014 roku, tylko 60 proc. odpadów będzie trafiać na wysypiska. Od 2016 roku będzie obowiązywał zakaz składowania wysokokalorycznych odpadów, czyli tworzyw. Trzeba je będzie odzyskiwać. Służą one do produkcji popularnego polaru czy wspomnianego już paliwa RDF. A jeśli już nic innego nie można z nimi zrobić, powinny ulec spaleniu. Do tego jednak potrzebne są spalarnie. Obecnie gminy rozstrzygają przetargi wybierając najtańsze oferty, ale wkrótce pojawią się w Polsce kontrolerzy unijni i będą sprawdzać, co się dzieje ze śmieciami. Ile trafia na wysypiska, jaki jest procent rzeczywiście odzyskanych surowców wtórnych. Jeśli okaże się, że ilość nie odpowiada wymaganiom unijnym, będą kary. Nie dla firm, dla gmin. Ale ostatecznie, jako podatnicy, zapłacą mieszkańcy. Wróćmy na koniec do firmy „Byś”. Przegrali wszystkie przetargi, bo mają zbyt wysoką cenę. Odzyskują z odpadów komunalnych zmieszanych nawet do 70 proc., a tych posegregowanych wstępnie przez mieszkańców czy firmy – do 90 proc. A to musi kosztować. Wysypiska są tańsze? Tak, teraz. Ale wkrótce zapłacimy i za ich likwidowanie, i kary do unijnej kasy. A teraz, za innowacyjność, płacą takie firmy jak „Byś”.

Joanna Kosmalska

www.ekorynek.com

15


CSR

CSR

Zrównoważony rozwój

W RĘKACH DOGMATYKÓW Bywa, że koncentrujemy się na jednym wymiarze zrównoważonego rozwoju, całkowicie ignorując pozostałe

Im dłużej, i im bardziej dogłębnie zajmuję się tematem społecznej odpowiedzialności biznesu, tym częściej zastanawiam się, na czym w praktyce polega ta odpowiedzialność. Jaki kierunek jest racjonalnym i odpowiedzialnym działaniem, a jaki staje się irracjonalną nieodpowiedzialnością, realizowaną rzekomo w imię odpowiedzialności.

16

www.ekorynek.com

Zapewne poniższy tekst nie zjedna mi przyjaciół. Niemniej nie uważam, by w zrównoważonym rozwoju istniały obszary, o których nie można lub nie należałoby debatować. Może właśnie takich dyskusji brakuje? Na razie strony okopują się na swoich pozycjach i ostrzeliwują oskarżeniami o brak dobrej woli. Poszczególne strony: przedsiębiorcy, ekolodzy,

organizacje pozarządowe i administracja zaczynają zachowywać się nerwowo, a koniec końców, podejmowane decyzje nie przyczyniają się do faktycznego, zrównoważonego rozwoju. Może zbyt rzadko staramy się patrzeć kompleksowo na problem, tj. poprzez pryzmat ekonomiczny, spo-

7 (17) | 2013

łeczny i środowiskowy, a w zamian patrzymy wyłącznie poprzez pryzmat ekonomiczny lub pryzmat społeczny lub pryzmat środowiskowy. Staramy się wręcz działać wbrew prawom rynku. A te ostatnie są cierpliwe; finalnie i tak postawią na swoim.

ŚMIECIOWA KOMUNA Aby zbytnio nie teoretyzować, lepiej przyjrzeć się konkretnym przykładom. Osobiście za problematyczne uważam nowe rozwiązania w zakresie gospodarki odpadami, a także pat w polskiej energetyce, zwłaszcza tej konwencjonalnej, węglowej. Jeżeli chodzi o tzw. ustawę śmieciową, to sporo pisałem o moich wątpliwościach w jednym z poprzednich artykułów. Nie chodzi mi o zarzuty najczęściej podnoszone w mediach, ale o problem niedoskonałości mechanizmu rynkowego, zwany w ekonomii „tragedią wspólnego pastwiska”. Przypominając krótko: jeśli intensywność korzystania z pastwiska nie jest powiązana z płaceniem za użytkowanie, będzie ono nadużywane, i koniec końców rabunkowa gospodarka doprowadzi do jego dewastacji. Jeśli intensywność produkowania odpadów nie jest powiązana z kosztem, jaki gospodarstwo domowe musi ponieść za ich zagospodarowanie… No cóż, nie chcę być złym prorokiem – niemniej, co taki system rozliczeń może oznaczać? To nic innego jak upublicznienie kosztu, który był pierwotnie kosztem prywatnym. To działanie dokładnie w odwrotnym kierunku niż logika dążenia ku zrównoważonemu rozwojowi, która mówi o konieczności prywatyzowania różnych kosztów publicznych (tzw. externalities). Jak może wyglądać to w praktyce? Mam własne doświadczenia z terenu działek rekreacyjnych, gdzie wszyscy płacą jednakowo za wywóz odpadów ze wspólnych kontenerów. Z roku na rok płacą więcej za kontenery, które są wiecznie pełne, i wokół których

7 (17) | 2013

walają się śmieci. Pełne wrzuconych na sztorc gałęzi, które wypełniają całą ich objętość. Pełne niezgniecionych kartonów i butelek PET, które sprawiają, że na składowisko „wozi się powietrze”, itd. Ale kto ma pociąć gałęzie lub zgnieść butelki? Nikt. Pastwisko jest wspólne. O pastwisko nikt nie dba. To jest źródłem jego tragedii. Jak będą wyglądały pojemniki w Polsce? Czy wdrażanie takich rozwiązań w skali kraju to jeszcze racjonalna odpowiedzialność, czy raczej irracjonalna nieodpowiedzialność?

PAT ENERGETYCZNY Zupełnie inny przykład, to energetyka konwencjonalna. Z jednej strony mamy wymiar ekonomiczno-społeczny, który nakazywałby, ze względu na atrakcyjną cenę rynkową węgla oraz miejsca pracy w górnictwie, produkować energię z węgla. Mamy też argumenty geopolityczne, które również wskazywałyby na węgiel. Z drugiej strony jest narastająca presja ze strony ekologów, którzy mając na uwadze globalne ocieplenie, wszystkimi możliwymi sposobami blokują inwestycje w kolejne instalacje węglowe. W efekcie od dłuższego już czasu stoimy w miejscu. Nowe bloki energetyczne, z flagowymi blokami 7 i 8 PGE w Opolu, zostały zatrzymane. No właśnie, ale czy na pewno stoimy w miejscu? Obecnie nasza energetyka dysponuje mocno wyeksploatowanymi, kilkudziesięcioletnimi zakładami wytwórczymi, których przeciętna sprawność to 36,5 proc. Wymagają więc one pilnego zastąpienia nowymi. Planowane obiekty miałyby mieć sprawność 45,5 proc. W praktyce większa sprawność elektrowni, to mniej surowca (węgla) potrzebnego do wyprodukowania 1 MWh. Nowe elektrownie będą w stanie wyprodukować jednostkę energii z ok. 80 proc. paliwa, w porównaniu do obecnych, przy proporcjonalnie niższej emisji gazów cieplarnianych. Samo więc, konieczne zresztą ze względu na deprecjację aktywów, zastąpienie starych bloków nowymi

pozwoliłoby Polsce osiągnąć poziom redukcji emisji o 20 proc. Myślenie takie nie jest tylko moim autorskim, można je znaleźć w dokumencie „Polish road map of low-emission economy”, przygotowanym przez Ministerstwo Środowiska. Opóźnienie inwestycji oznacza, że nowe instalacje nie będą mogły zastąpić starych mocy produkcyjnych, czyli potrzebna energia będzie produkowana mniej efektywnie, przy większej konsumpcji węgla i emisji gazów cieplarnianych. Te 20 proc. utraty efektywności samej PGE Elektrowni Opole oznacza, przy bardzo przybliżonych szacunkach, których dokonałem w ciągu kilku minut na kartce papieru, ponad 2 mln ton CO2 rocznie. Tu pojawia się pytanie: czy blokowanie takich inwestycji jest ekologiczne, przy założeniu że elektrownie te i tak są tylko rozwiązaniem przejściowym, tj. mającym dawać nam energię jeszcze przez kilkadziesiąt lat? Nie stoimy w miejscu. Każdego dnia, w każdej godzinie i minucie do atmosfery trafiają tony CO2, które nie musiałyby powstać, gdyby przestarzałe obiekty zastąpiono nowymi. Czy nie warto zatem, w imię celów tak ekonomicznych, społecznych, ale i ekologicznych pomyśleć jednak o nowych instalacjach, jako o rozwiązaniu pomostowym? Tego typu przykłady można mnożyć w nieskończoność. Można pokazywać rozwiązania, które oparte o jak najbardziej szczytne cele, okazały się nie być zbawienne w skutkach. Rozwiązania, które były lub są forsowaniem pewnej wizji, niekoniecznie uwzględniającej łącznie aspekty ekonomiczne, społeczne i środowiskowe. Czy, przy jak najlepszych intencjach stron, naprawdę wciąż podążamy w kierunku zrównoważonego rozwoju?

Jacek Dymowski

www.ekorynek.com

17


Zielone IT

Komunikacja MIĘDZY MASZYNAMI WZMOCNI OCHRONĘ ŚRODOWISKA Rozwój technik M2M pomnaża efekty oszczędzania energii, kontrolowania dystrybucji i poboru wody, gazu, ciepła, czy wykrywania awarii w tych procesach. A to dopiero początek listy korzyści środowiskowych z ich zastosowania W szybkim tempie przybywa urządzeń wyposażonych w inteligencję, czyli mikroprocesory, a gdzie w sprzęcie jest inteligencja, tam możliwa jest komunikacja między maszynami. M2M to szczególny sposób komunikacji, w której urządzenia „rozmawiają” ze sobą. Na rynku elektroniki i elektrotechniki, w zastosowaniach domowych i przemysłowych przybywa inteligentnych urządzeń – lodówka, pralka, piec gazowy, telewizor, urządzenia i czujniki alarmowe, windy, sterowniki oświetlenia, samochody mają wbudowany jeden, a czasem kilka mikroprocesorów. Dzięki nim dochodzi do komunikacji M2M. – Nie sposób pominąć możliwości

18

www.ekorynek.com

zdalnego odczytu stacji meteorologicznych i poziomu stanów rzek, a przez to budowanie systemów prewencji na obszarach zagrożonych powodzią. M2M przyczynia się do większej dbałości o środowisko naturalne z jednej strony, jako techniczne wsparcie do realizacji norm i ustaw, a z drugiej jako rozwiązanie przynoszące konkretne korzyści użytkownikom – ocenia Michał Baranowski, ekspert ds. projektów B2B w sieci Plus.

POTRZEBA KOMUNIKACJI Zachodzi też relacja odwrotna – potrzeba komunikacji wymusza wbudowanie w urządzenia „inteligencji”. Ty-

powym przykładem takiej sytuacji są inteligentne liczniki energii elektrycznej połączone siecią M2M z centrami dystrybucji energii elektrycznej, czyli tzw. sieci inteligentne (ang. smart grids). Tylko w Polsce, i tylko w mieszkaniach i domach, mamy ponad 16 milionów takich urządzeń. – Dzięki zmiennym taryfom energii oraz wyposażeniu urządzeń domowych w odpowiednie elementy sterujące, możliwe będzie z jednej strony obniżenie kosztów zużycia (np. włączenie pralki lub zmywarki w optymalnym cenowo momencie), a z drugiej wyrównanie obciążenia sieci, bo zmienność tego obciążenia to istna zmora energetyków – mówi

7 (17) | 2013

Maciej Kocięcki, dyrektor rozwoju biznesu, partnerstwa i MVNO w Orange Polska. Do tego dojdzie produkcja zielonej energii w przydomowych elektrowniach wiatrowych, pompach cieplnych czy ogniwach fotoelektrycznych. Energię tę można będzie wprowadzić do sieci, czyli sprzedać jej nadmiar, co znów wymaga montażu inteligentnych liczników. Trendy na rynku niemieckim dowodzą, że nie jest to tylko czcza futurologia.

oszustw. W połączeniu z nadzorem GPS możliwa jest eliminacja problemu ze skargami na nieterminową wywózkę. Radiowy przesył danych umożliwia zapobieganie różnego rodzaju problemom kryminalnym. Kontrolowanie i mierzenie zużycia różnych mediów pozwala władzom miasta, czy gminy zmniejszać ryzyko oszustw, a także obniżać wydatki własne np. na oświetlenie ulic (dzięki pełnej kontroli połączonej z raportami), czy też koszty wody.

OBSZARY ZASTOSOWAŃ

MILIARDY W M2M

Obecnie zarządzanie energią elektryczną jest priorytetem. Niedługo stanie się nim zapewne zarządzanie zużyciem ciepła, gazu i wody. Natura tych mediów jest nieco inna, można je dość skutecznie magazynować. Stabilizacja poziomu użytkowania nie jest więc aż tak istotna. Za to podlegają one naturalnym lub sztucznym (kradzieże) wyciekom.

M2M pomoże budować inteligentne sieci, drogi i miasta. Znajduje dziesiątki zastosowań. Nic dziwnego, że futurolodzy (i optymistyczni przedsiębiorcy) uważają, że w 2020 r. komunikacja tego rodzaju dotyczyć będzie dziesiątek miliardów urządzeń, często zgrupowanych w sieci. Tegoroczne raporty znanych firm globalnych wieszczą szybki rozwój M2M. Ericsson przewiduje, że w 2020 r. będzie na świecie funkcjonować 50 mld połączonych ze sobą urządzeń. Za 7 lat będzie ponad 1,5 mld pojazdów (nie licząc pociągów, tramwajów, etc.), 3 mld różnego rodzaju mierników oraz 100 mld procesorów, zdolnych do przetwarzania informacji i komunikowania się ze sobą. Wzrost liczby urządzeń w sieci stawia wyzwania wobec operatorów telekomunikacyjnych, którzy będą musieli zapewnić sieci o zróżnicowanej charakterystyce, zależnej nie tylko od lokalizacji, ale i od sposobu wykorzystywania połączenia (np. ultraniezawodne sieci dla szpitali). – Komunikacja M2M stanie się istotnym elementem życia zarówno prywatnego, jak i gospodarczego. Boom związany z urządzeniami mobilnymi, szerokopasmowym Internetem mobilnym oraz uproszczeniem interface’ów urządzeń otworzył przestrzeń do prawdziwej rewolucji w tym zakresie – komentuje Katarzyna Pąk, dyrektor komunikacji w Ericsson Polska. Podobne wnioski wynikają z globalnego badania, które Harris Interactive przeprowadziła na zlecenie

– Dzięki inteligentnemu opomiarowaniu możliwe jest bilansowanie zużycia i szybkie wykrywanie ubytków. Również w przypadku energii elektrycznej inteligentne opomiarowanie sieci ułatwia wykrywanie oszustw, a także naturalnych upływności w wyniku awarii – podkreśla Maciej Kocięcki. Zgadza się z nim Michał Baranowski. Jego zdaniem rozwiązania M2M świetnie się nadają do analizowania zużycia mediów (nie tylko energii elektrycznej, ale też ciepła, gazu, wody). – Dzięki nim można, po pierwsze, zoptymalizować zużycie i zmniejszyć koszty (wykryć anomalie, przekroczenia i narzucić standardy efektywności), a po drugie wynegocjować lepsze warunki handlowe od dostawców – wskazuje. M2M można zastosować też w gospodarce śmieciami, przez wyposażenie pojemników w odpowiednie czujniki zbliżeniowe identyfikujące posesję i użytkownika, a także odpowiednie urządzenia pomiarowe w śmieciarce, które pozwolą na urealnienie opłaty za wywóz oraz zmniejszą ryzyko

7 (17) | 2013

SAP, jednego z czołowych w świecie dostawców aplikacji biznesowych. Liczba różnego typu urządzeń, podłączonych do Internetu, osiągnie do 2020 r. poziom 50 mld. M2M stanowi naturalny krok ewolucji technologii. Respondenci zgodzili się z opinią, że decydujące znaczenie dla rozwoju technologii M2M będzie mieć dostępność infrastruktury szerokopasmowej, takiej jak sieci LTE/4G. Prawie 70 proc. z nich uważa, że te firmy, które nie wdrożą rozwiązań M2M, pozostaną w tyle za konkurencją. Wg prognoz Cisco, globalny ruch w sieciach mobilnych wzrośnie 13krotnie w ciągu następnych lat, osiągając przed rokiem 2017 wartość 11,2 eksabajtów miesięcznie, czyli 134 eksabajty w ujęciu rocznym (Visual Networking Index do roku 2017). Oczekiwany wzrost ruchu mobilnego będzie wynikał po części z szybkiego wzrostu liczby mobilnych połączeń internetowych urządzeń przenośnych, ale również przez aplikacje typu M2M, których liczba do końca bieżącej dekady przekroczy liczbę ludności całego świata. ONZ szacuje się, że w roku 2017 liczba ludności będzie wynosić 7,6 mld.

NOWE USŁUGI W ostatnich dwóch latach, nasilająca się konkurencja między teleoperatorami doprowadziła do znaczącego spadku wskaźnika ARPU (ang. average revenue per user), czyli przychodów w przeliczeniu na jednego użytkownika karty SIM. Sami przedstawiciele głównych polskich teleoperatorów przyznają, że faza konkurencji cenowej na obszarze telefonii komórkowej już się zakończyła. Obecnie koszty tradycyjnych usług telekomunikacyjnych są w Polsce względnie niskie i nie ma już możliwości dalszego ich obniżania. Teleoperatorzy szukają więc nowych usług i nowych możliwości osiągania przychodów. M2M to jedna z bardziej interesujących opcji, zwłaszcza ze względu na przewidywany potencjał rozwoju. – Portfolio usług M2M pozwala na zastosowanie ich we wszystkich branżach. Kluczowe w tym jest to,

www.ekorynek.com

19


Zielone IT że dzięki mobilnej transmisji danych, zdalnym pomiarom i sterowaniu możemy usprawnić i zoptymalizować procesy biznesowe. Wpływa to z kolei na obniżenie kosztów działalności przedsiębiorców – mówi Michał Baranowski, przedstawiciel sieci Plus. ABI Research, amerykańska firma analizująca rynki teleinformatyczne zapowiada, że liczba kart SIM obsługujących sieci M2M wzrośnie do ponad 450 mln do 2018 roku. Z analiz ABI Research wynika, że w 2012 roku więcej niż 70 proc. połączeń M2M realizowanych było przez łącza 2G, gdyż natężenie ruchu nie wymagało zastosowania bardziej zaawansowanych łącz 3G i 4 G. Preferencje dla łącz 2G wynikają też stąd, że ceny modułów M2M w sieciach 3G i 4G są 2 – 6 razy droższe niż w sieciach 2G.

ZNACZENIE LTE Pierwsze rozwiązania M2M zaczęły się rozwijać już w sieci GSM, przy wykorzystaniu komutowanej transmisji danych i SMS-ów. Wprowadzenie pakietowej transmisji danych GPRS, a później EDGE pozwoliło na gwałtowne upowszechnienie się M2M, dzięki rosnącej przepustowości sieci telekomunikacyjnej i spadkowi kosztów wdrażanych rozwiązań. Wprowadzenie kolejnych generacji sieci komórkowych i szybkiej pakietowej transmisji danych (UMTS / HSPA) spowodowało dalsze rozszerzenie możliwości wykorzystania M2M, np. do monitoringu wideo. – Oceniając realne zastosowanie rozwiązań M2M zauważamy, że ich zdecydowana większość wymaga przede wszystkim stabilnego zasięgu sieci, bez konieczności przesyłania znaczących ilości danych przez pojedyncze urządzenia – wskazuje Tomasz Izydorczyk z Orange. – Usługi takie jak zdalne sterowanie automatyką, monitoring GPS pojazdu czy obsługa płatności kartą wiążą się z przesyłaniem zaledwie kilku, kilkunastu megabajtów danych miesięcznie – podkreśla. Obecnie powszechnie stosowane są takie moduły M2M, pracujące na łączach GPRS, które do tych celów cał-

20

www.ekorynek.com

Zielone IT kowicie wystarczają. Dodatkową zaletą łącz 2G i 3G jest ich niższa cena. – Współczesne sieci telekomunikacyjne dysponują wystarczającą pojemnością do zapewnienia łączności M2M w najbliższej przyszłości – twierdzi Tomasz Izydorczyk. – Udostępnienie LTE dla potrzeb M2M nie będzie miało jakiegoś krytycznego znaczenia, choć rozszerzy możliwości ich wykorzystania do niektórych rozwiązań, np. związanych z przesyłaniem w czasie rzeczywistym dużych plików wideo o wysokiej rozdzielczości – dodaje. Zdaniem przedstawicieli sieci Plus, bezprzewodowe i bardzo szybkie łącza LTE będą miały decydujący wpływ na upowszechnienie się rozwiązań M2M. – Na pewno LTE przyśpieszy rozwój poszczególnych segmentów M2M, w tym na początek usługi monitoringu wizyjnego, analizy obrazu i diagnostyki – przekonuje Michał Baranowski z firmy Polkomtel. – Tak naprawdę dopiero z LTE możemy mówić o prawdziwej telemedycynie, teleedukacji czy rozwiązaniach inteligentnego domu – podkreśla. Dopóki rewolucja LTE nie pokaże swojego oblicza, teleoperatorzy zadowalają się łączami alternatywnymi – począwszy od sieci stacjonarnych do przesyłania znacznych ilości zagregowanych danych między urządzeniami M2M, a skończywszy na lokalnych rozwiązaniach w sieciach typu mesh. – Z doświadczeń naszych jednostek badawczo rozwojowych wynika, że we wdrażaniu rozwiązań M2M możliwe jest uzyskanie synergii między siecią komórkową, stacjonarną i lokalnymi sieciami radiowymi, a to otwiera całkiem nowe, szerokie możliwości zastosowań M2M – podkreśla Tomasz Izydorczyk.

M2M w Polsce: • Machine-to-Machine (M2M) – komunikacja między urządzeniami wyposażonymi w różnego typu łącza. Dane automatycznie przetwarzane w urządzeniach są przesyłane dalej, zbierane z sieci teleinformatycznej – od małej, obejmującej pojedyncze przedsiębiorstwo po wielką, o rozległości kontynentu – i poddawane analizie. M2M umożliwia instytucjom i firmom zbieranie i analizowanie informacji z powiązanych ze sobą urządzeń: kamer, czujników ruchu, czytników temperatury, ruchu czy lokalizacji, bankomatów, itp. • W 2012 roku wartość rynku M2M wyniosła ponad 600 mln zł. Działający w Polsce teleoperatorzy obsługiwali ponad 1,5 mln kart SIM, umieszczonych w komunikujących się ze sobą urządzeniach • W ciągu najbliższych pięciu lat rynek M2M w Polsce będzie bardzo szybko rósł, średnio o 24 proc. rocznie – prognozuje firma analityczna IDC w raporcie „Poland M2M Market 2013 – 2017 Forecast and Ecosystem Analysis”. • Najsilniejszym impulsem rozwoju rynku M2M w najbliższym pięcioleciu będzie rozwój praktyki instalowania inteligentnych liczników energii elektrycznej, a także ciepła, wody i gazu.

Krzysztof Polak

7 (17) | 2013

Otoczenie

JEST BARDZIEJ CZYSTE I BEZPIECZNE Jakie są ekologiczne konsekwencje rozwoju M2M? – Machine-to-Machine to wspólna nazwa różnych technologii, które pozwalają na sprawne zarządzanie urządzeniami, dokonywanie zdalnych pomiarów, zapewnienie bezpieczeństwa itd. Dynamiczny rozwój tych technologii wynika bezpośrednio z poprawy efektywności ich użytkowania. Rozwiązania M2M znajdują zastosowanie praktycznie w każdej dziedzinie gospodarki i życia. Dlatego co do zasady – M2M znakomicie przyczynia się do ochrony środowiska naturalnego. Czy środowisko ucierpi na upowszechnianiu rozwiązań M2M, czy przeciwnie – zyska? – Wiele konkretnych przykładów zastosowania M2M nakazuje twierdzić, że możemy spodziewać się samych zysków. Ostatnio wdrożyliśmy w Środzie Wielkopolskiej system zdalnego odczytu liczników wody. Pomagał nam partner technologiczny. Efektem są oszczędności kosztów dokonywania ręcznych odczytów, ale przede wszystkim możliwość niezwłocznego wykrywania wycieków wody i dzięki temu ograniczania strat. Inny przykład wymiernych korzyści środowiskowych z M2M, to zastosowanie inteligentnego zarządzania siecią i odczytami liczników (smart grids) za pomocą komunikacji M2M, w elektroenergetyce. Rozwiązanie to pozwala na lepsze bilansowanie sieci i zmniejszenie zapotrzebowania na energię w godzinach szczytu. M2M to także koncepcja smart city, czyli inteligentnego miasta. Dzięki aktywnemu zarządzaniu informacjami o dostępnych miejscach parkingowych i przekazywaniu ich kierowcom można ograniczyć czas tracony na poszukiwanie takich miejsc

7 (17) | 2013

Rozmowa z Tomaszem Izydorczykiem, dyrektorem marketingu rynku biznesowego w Orange Polska

i – w uzasadnionych sytuacjach – zachęcać kierowców do wykorzystania komunikacji publicznej. Rozwiązanie to pomaga zmniejszać zużycie paliwa i emisję spalin. Czy możemy przyjąć, że technologie M2M są przyjazne środowisku? – Większość zastosowań M2M przekłada się na lepszą ochronę środowiska naturalnego. Bez wątpienia wykorzystanie tego rodzaju nowych technologii sprawia, że nasze otoczenie jest mniej zanieczyszczone i bardziej bezpieczne. Widać to zwłaszcza w transporcie, np. system zarządzania flotą pojazdów za pomocą GPS oraz modułów M2M daje możliwość kontrolowania ruchu pojazdów i motywowania kierowców do bardziej bezpiecznej, ekonomicznej jazdy. W Wielkiej Brytanii dostępne są już takie ubezpieczenia, których ceny uwzględniają liczbę przejeżdżanych kilometrów i styl jazdy. To dodatkowa zachęta do zdjęcia nogi z gazu, zmniejszania emisji spalin czy ograniczania szkód dla środowiska, wynikających ze zbyt intensywnego używania aut i związanego z nim hałasu. W Polsce podobne efekty przynoszą nielubiane przez kierowców fotoradary. Niektóre z nich także są już wyposażone w moduły M2M. Czy wdrażanie M2M to kwestia samodzielnego działania teleoperatora, czy raczej potrzebna jest też współpraca z partnerami? – Wdrożenia rozwiązań M2M angażują kilka podmiotów. Ich współpraca umożliwia pełne wykorzystanie możliwości tych technologii. Podstawowymi elementami systemów M2M są: mobilna transmisja danych zapewniająca bezpieczną i niezawodną łączność z terminalem M2M, urządzenie koń-

cowe z modułem M2M, serwer oraz oprogramowanie zapewniające zbieranie i przetwarzanie danych z urządzeń końcowych oraz sterowanie nimi. Orange ma kompetencje do integrowania tych rozwiązań. Szczególnie ważna jest zdolność do bezpiecznego przetwarzania znacznej ilości poufnych danych klientów, takich jak dane osobowe czy informacja o ich położeniu. Niemniej z reguły konieczne jest zaangażowanie partnerów technologicznych, wyspecjalizowanych w dziedzinach, z którymi związany jest konkretny projekt. Na ile infrastruktura teleoperatora jest przygotowana na obciążenia wynikające z rozwoju zastosowań M2M? – Doskonale wiemy, że rozwiązania M2M nie mogą funkcjonować bez zapewnienia sprawnej transmisji danych. Dlatego naszym priorytetem jest zapewnienie dostępu do niezawodnie działającej sieci i do usług telekomunikacyjnych. Infrastruktura Orange, zarówno w części sieciowej, jak i informatycznej, jest gotowa zapewnić dobrą jakość usług dla rosnącej liczby urządzeń i rozwiązań M2M. W miarę wzrostu rynku M2M i jego udziału w portfolio usług Orange, jest ona rozwijana i dostosowywana do pojawiających się potrzeb. Rozmawiał Krzysztof Polak

www.ekorynek.com

21


Finanse i Prawo

Finanse i Prawo

Plan dla gospodarki

getycznej w budynkach użyteczności publicznej, jak szkoły, przedszkola czy urzędy, to przynosi bowiem konkretne zyski.

NISKOEMISYJNEJ

I zapewne trzeba będzie przygotować szczegółowy plan, żeby otrzymać te pieniądze? – Takie będą nowe wymogi, to jest ta istotna zmiana w dotychczasowym systemie pozyskiwania środków. Warto zatem najpierw trochę popracować nad kompleksowym przygotowaniem programu działań, aby określić niezbędne inwestycje.

10 mln zł ze środków Funduszu Spójności przeznacza Narodowy Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na dofinansowanie planów gospodarki niskoemisyjnej skiej na lata 2014 – 2020 – wyjaśniał podczas konferencji prasowej Marcin Janiak, naczelnik Wydziału zarządzania Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko w Ministerstwie Gospodarki. Dokumenty mogą być przygotowywane przez firmy zewnętrzne, ale również przez pracowników gminy. Refundacja może też objąć szkolenia pracowników gmin oraz np. koszt przygotowania baz danych o systemie zarządzania gospodarką niskoemisyjną do 2020 roku. Obecnie największy taki projekt ma Warszawa. – Pierwszym działaniem było

zmniejszenie emisji gazów w transporcie – mówił Leszek Drogosz, dyrektor Biura m.st. Warszawy. – Środki do wydatkowania dzielimy na dwie grupy. Te, które bezpośrednio będziemy planowali w budżecie miasta, czyli blisko 5 mld zł w perspektywie roku 2020 oraz inwestycje innych podmiotów, zaczynając od mieszkańców, którzy wymieniają żarówki na energooszczędne, po inwestycje dużych firm energetycznych zmieniających sposób produkcji energii. Łącznie tego typu inwestycji dodatkowych powinno być za ponad 11 mld zł, do roku 2020 – wyliczał dyrektor Drogosz.

Kupujemy

EFEKT EKOLOGICZNY

22

www.ekorynek.com

– Przede wszystkim należy dobrze przygotować się do aplikowania o środki unijne. Tu nie można mówić o jednym modelu planowania, każdy samorząd będzie musiał swoje cele

publicznej. W kraju mamy także takie obszary, dla których wręcz niezbędne są inwestycje i programy naprawcze ochrony powietrza. Postarajmy się kompleksowo poznać lokalne potrzeby – wtedy taki plan obejmie rozwiązanie tego problemu, no i przygotuje samorząd do inwestycji. Jakie należy spełnić kryteria, żeby otrzymać tę dotację?

Rozmowa z Małgorzatą Skuchą, Prezesem Zarządu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej

Do końca października samorządy muszą opracować programy gospodarki niskoemisyjnej, co w nich jest najważniejsze?

Kompleksowo, czyli jak?

ŹRÓDŁO: ARCHIWUM

Wnioski mogą składać od września do końca października jednostki samorządu terytorialnego oraz ich grupy: związki, stowarzyszenia i porozumienia jednostek samorządu terytorialnego. Fundusz pokryje aż 85 proc. kosztów opracowania tych planów. Program służy m.in. redukcji emisji gazów cieplarnianych, zmniejszeniu zapotrzebowania na energię oraz wdrożeniu odnawialnych źródeł energii. – Plany gospodarki niskoemisyjnej, stworzone w ramach konkursów, pozwolą jak najszybciej wykorzystać środki z przyszłej perspektywy finansowej Unii Europej-

dostosować do indywidualnej sytuacji. W większości przypadków plany obejmą inwestycje związane z gospodarką energią, czyli np. zarządzanie energią w budynkach użyteczności

7 (17) | 2013

– Szczegółowe kryteria, które obecnie są w trakcie opracowywania, na pewno będą spójne z dyrektywami efektywności energetycznej odnawialnych źródeł energii (OZE) i poprawią jakość zarządzania gospodarką energetyczną. Powinna ona być realizowana przez samorządy w taki sposób, by dotowane budynki miały w przyszłości wskaźnik zapotrzebowania na energię cieplną i elektryczną bliski zeru.

7 (17) | 2013

Wprawdzie nie mamy jeszcze konkretów, ale Pani zdaniem, w kolejnej perspektywie UE – na jakie inwestycje samorządy będą mogły otrzymać pieniądze? – Na podstawie naszych doświadczeń, które zdobyliśmy jako operator zielonych inwestycji, najbardziej zależy nam na głębokiej termomodernizacji. I nie mówimy tylko o ocieplaniu budynków czy wymianie okien, ale również o inteligentnym zarządzaniu energią, z użyciem odnawialnych źródeł energii. Oczywiście, wykorzystanie poszczególnych rodzajów energii odnawialnej, w tym zastosowanie instalacji kolektorowych czy fotowoltaicznych zależy od możliwości na danym terenie. Wyniki ostatnich konkursów ogłoszonych przez NFOŚiGW pokazały, że wiele samorządów decyduje się na poprawę efektywności ener-

– Samorządy mają nie tylko przygotować plany dla zarządzanych przez siebie obiektów, ale również muszą one obejmować podmioty gospodarcze, sektor mieszkalnictwa czy system transportu na terenie danej gminy – w tym zakresie musimy zrealizować wymogi wynikające z dyrektyw unijnych. Przygotowanie kompleksowego planu to koszt kilkudziesięciu tysięcy złotych, ale taki program łączy nasze dotychczasowe strategie i plany oraz pokazuje, czy rzeczywiście są one przygotowane pod kątem efektywnego wydatkowania środków na energetykę. Często nie zdajemy sobie sprawy, jak dużo środków marnotrawimy już na etapie projektowania i planowania różnych inwestycji, gdy nie dostosowujemy parametrów energetycznych obiektów do faktycznych działań. Widzimy to w każdej dziedzinie: projekty budynków, które zużywają zbyt dużo energii, projekty instalacji, które są niepotrzebnie przewymiarowane i zużywają za dużo energii. W systemach wodociągowo-kanalizacyjnych naszych miast projektowane są systemy pomp, które później generują znaczne koszty eksploatacyjne. Jeżeli na etapie planowania samorządy będą miały na uwadze zrównoważone zużycie energii, to w przyszłości wydadzą znacznie mniej na eksploatację tych urządzeń i obiektów.

www.ekorynek.com

23


odwiedg portal

Finanse i Prawo Czy nasze samorządy wiedzą, że na takie inwestycje są pieniądze? – Z przedstawicielami samorządów kontaktujemy się bezpośrednio, ale mam również nadzieję, że przy współpracy z mediami dowiedzą się o tym, i to jak najszybciej, wszyscy zainteresowani. Fundusz oferuje pomoc finansową, a każdy samorząd, który widzi szansę na poprawę zarządzania energią w budynkach na swoim terenie – skorzysta z niej. Samorządy chcą zwiększać swoją konkurencyjność i poprawiać efektywność w gospodarowaniu publicznymi środkami, i mam nadzieję, że nie przepuszczą takiej okazji. Poprzez ten program realizujemy zapisy Pakietu 3 x 20. Przypomnę, że zakłada on do roku 2020 redukcję emisji gazów cieplarnianych o 20 proc., przy jednoczesnym wzroście efektywności energetycznej również o 20 proc. oraz udziale odnawialnych źródeł energii (OZE) w ogólnej produkcji energii na poziomie także 20 proc. (dla Polski 15 proc.). Zaoszczędzoną energię przeliczamy na emisję CO2 do atmosfery, a to jest konkretny efekt ekologiczny. A jeżeli jakiś samorząd nie przygotuje takich planów, nie zdąży do końca października z dokumentacją, co wtedy? – Wówczas, niestety, w najbliższej perspektywie unijnej na lata 2014 – 2020 nie otrzyma pieniędzy na poprawę efektywności energetycznej czy odnawialne źródła energii. Konsekwencje będą więc długotrwałe i dotkliwe. Samorządy chętnie sięgają po unijne pieniądze czy raczej podchodzą do nich z rezerwą? – Zawsze dokładnie informujemy, z jakimi warunkami i spełnieniem jakich kryteriów wiąże się korzystanie z tych funduszy, przy każdym ogłaszanym programie. Samorządy mają tę świadomość – wiele z nich od dawna pozyskuje środki unijne. Te, które wcześniej skutecznie apli-

24

www.ekorynek.com

kowały, teraz także zapewne bardzo chętnie skorzystają z dotacji, o ile tylko znajdą środki na współfinansowanie. Dzisiaj największym problemem jest zadłużenie samorządów i brak środków własnych na współfinansowanie – to może być największą barierą w przyszłej perspektywie unijnej. Czy jest na to jakieś remedium? – Owszem, jest możliwość oddłużenia samorządów. W niektórych, szczególnie trudnych przypadkach, wszystko leży w rękach ministra finansów, bo przecież już zdarzało się, że samorządy były oddłużane – podobnie jak kopalnie czy szpitale. Może niewliczanie do długu współfinansowania projektów unijnych, i większa swoboda w tym zakresie, dałyby szansę na dotację... Tym bardziej, gdy projekty się bronią, są efektywne ekonomicznie, no i społecznie ważne z punktu widzenia efektów ekologicznych – to jest kryterium na które przede wszystkim zwracamy uwagę. Ono jest szczególnie ważne także z perspektywy przyszłych pokoleń. Może właśnie w takich przypadkach warto rozważyć większą elastyczność w kształtowaniu tych instrumentów, które umożliwiłyby samorządom korzystanie ze środków unijnych. Również upatrywałabym szansy w partnerstwie publicznoprywatnym w zadaniach, które stoją bezpośrednio przed samorządem, a który przecież nie musi wszystkiego robić sam. Wiele działań odbywa się poprzez spółki samorządowe, co bezpośrednio nie obciąża budżetów jednostek terytorialnych. Chociażby takie rozwiązania, jak finansowanie inwestycji ekologicznych przez stronę trzecią (ESCO). Potrzebna jest inicjatywa, szukanie nowych rozwiązań, może bardziej skomplikowanych niż pożyczka brana przez samorząd. Wierzę, że przy współpracy z różnymi podmiotami uda się wypracować takie rozwiązania, które pozwolą na pozyskanie największej kwoty ze środków zaoferowanych przez UE.

Bo szkoda byłoby nie pozyskać tych środków... – Rzeczywiście, szkoda. Chociażby w przypadku efektywności energetycznej – gmina nie wszystko musi robić sama. Jak wspomniałam, w modernizację termiczną obiektów publicznych może zainwestować prywatny przedsiębiorca, a na spłatę tej pożyczki gmina zdobędzie środki z oszczędności za niższe opłaty za energię. Jeżeli wiemy, iż dzięki takim inwestycjom jedna szkoła będzie kosztowała o 100 tys. zł mniej w utrzymaniu rocznym, to odnosimy się do realnych kwot – a inwestycja w każdym kolejnym budżecie będzie przynosić zyski. Nawet bez zaangażowania własnego budżetu gmina może tego typu przedsięwzięcia realizować. Perspektywa unijna ma lata 2014 – 2020 jest chyba najbardziej ekonomicznie korzystna dla Polski z punktu widzenia ekologii – w poprawie niskoemisyjności, jakości klimatu, inwestycji w odnawialne źródła energii. Czy to nasza ostatnia szansa na dotacje? – Tak, to nasza ostatnia szansa jako kraju, który doszedł już do takiego poziomu rozwoju, że w następnej perspektywie finansowej czyli 2020 – 2026 raczej nie będzie już tak szczodrze przez Unię obdarowywany. Nie będziemy beneficjentami, tylko będziemy partycypować w finansowaniu innych – o ile oczywiście wszystko się powiedzie. Dlatego teraz nasze zadania są kluczowe na wiele lat, bo część już pozyskanych środków ma formę zwrotną, a to oznacza, że wrócą do nas pieniądze na dotowanie projektów po roku 2020. Przepisy mówią, że Polska może obracać tymi środkami i realizować kolejne zadania, co z kolei daje możliwości dalszego rozwoju.

Rozmawiała Małgorzata Pietkiewicz

7 (17) | 2013

WYDARZENIA

WYDANIE ONLINE

WYPOWIEDZI EKSPERTÓW

PATRONATY

Ekologiczno-biznesowy portal internetowy, połączony treściowo z magazynem Ekologia i Rynek, zawierający wiele najbardziej aktualnych wiadomości ze świata ekobiznesu, gospodarki, energetyki, motoryzacji itp.


OZE

OZE Polska polityka energetyczna jest w tej chwili na rozdrożu, stąd bogate doświadczenie i koncepcje niemieckie dotyczące realizacji Roadmap 2050, należy szeroko rozpowszechniać i ocenić pod kątem przydatności dla naszego kraju.

Miks energetyczny w Polsce:

Znaczenie polityki energetycznej dla Unii Europejskiej określa m.in. import ok. 55 proc. źródeł energii i przewidywany wzrost tego importu do 70 proc. w 2030 roku. Ponadto emisja gazów cieplarnianych i innych zanieczyszczeń powietrza nie tylko ociepla klimat, ale przyczynia się do przedwczesnej śmierci ok. 70 tys. ludzi w krajach unijnych. Dane te były podstawą powstania tzw. The Energy Roadmap 2050, zaproponowanego przez UE. Wytyczne powyższe zapowiadają zwiększenie udziału OZE do 50 proc. oraz zmniejszenie emisji CO2 o 85 proc. w 2050 roku. Propozycje te zostały zawetowane przez Polskę już dwukrotnie.

WARTO SIĘGNĄĆ PO DOŚWIADCZENIA NIEMIECKIE

Kilkanaście lat temu w Niemczech uchwalono i skutecznie realizowano do tej pory ustawę o energii odnawialnej tzw. Erneuerbare Energien Gesetz (EEG). Pozytywne wyniki działania tej ustawy pozwoliły gospodarce Niemiec na uzyskanie np. w 2011 roku – 11,4 mld euro, a dodatkowe zatrudnienie znalazło ok. 450 000 osób. Na podstawie tych wyników opublikowano kilka badań studyjnych, o możliwościach przejścia gospodarki Niemiec na energię odnawialną.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Musimy liczyć się ze znaczącym wzrostem cen energii elektrycznej; to koszt wydatków inwestycyjnych i eksploatacyjnych elektrowni opartych na paliwach tradycyjnych lub jądrowych oraz opłat za emisję CO2 z elektrowni węglowych

26

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

Z opracowań niemieckich wyróżnia się raport bardzo aktywnej Niemieckiej Rady ds. Środowiska (Sachverständigenrat für Umweltfragen, dalej SRU). Rada ta składa się z 7 osób powołanych przez rząd federalny na wniosek ministerstwa środowiska. Działa ona jako ciało niezależne, a członkowie jej nie mogą pełnić funkcji rządowych, ani reprezentować stowarzyszeń pracodawców lub związków zawodowych. Inny raport opracował międzynarodowy miesięcznik Photon (wersja niemieckojęzyczna nr 10/2012).

7 (17) | 2013

W obu dokumentach przedstawione są zasadnicze założenia, tezy, warunki i efekty przejścia gospodarki Niemiec na energię odnawialną. Wyniki tych raportów zostały porównane z rezultatami projektu wykonywanego przez Główny Instytut Górnictwa w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka w 2011 r.: Zeroemisyjna gospodarka energią w warunkach zrównoważonego rozwoju Polski do 2050 roku. Porównanie tych powyższych trzech opracowań uwidacznia zupełnie inne wizje rozwoju i zabezpieczenia gospodarki kraju w energię. Rozbieżności te podkreślają pilną potrzebę bliższego zapoznania się z rozwojem sytuacji energetycznej w Niemczech, celem wykorzystania tego w naszych rozwiązaniach.

RAPORT NIEMIECKIEJ RADY DS. ŚRODOWISKA Dokument SRU jest niesłychanie obszerny i uwzględnia różne scenariusze rozwoju sytuacji energetycznych. Jego objętość to 450 stron, 1100 pozycji bibliograficznych, 90 wykresów i tabel, co ilustruje skrupulatność opracowania, ale utrudnia jednak przedstawienie streszczenia. Tym niemniej, w zwięzłym skrócie można podać, że: jedyną drogą osiągnięcia zrównoważonego rozwoju i zmniejszenia szkodliwych emisji jest korzystanie z odnawialnych źródeł energii; oparcie gospodarki Niemiec na OZE jest w pełni realne techniczne i ekonomiczne opłacalne. W zależności od programu działania, cel ten można osiągnąć już w 2050 roku. Raport SRU preferuje poleganie przede wszystkim się na energii wiatrowej i fotowoltaicznej. Znajduje to uzasadnienie zarówno z punktu widzenia ekonomicznego, jak i ekologicznego. Rada przypomina o periodyczności dostarczania prądu z różnych

rodzajów OZE. Aby więc zabezpieczyć ciągłość dostaw, podstawowym problemem będzie sprawa magazynowania energii elektrycznej, otrzymywanej w okresach szczytowych. Raport rozważa kilka wariantów tego procesu, dzieląc je na metody: magazynowanie w wodnych elektrowniach szczytowych, systemy sprężania powietrza, magazynowanie związków wodoru otrzymanego z elektrolizy wody, nowoczesne akumulatory sprzężone z wodorowymi ogniwami paliwowymi. Ponadto SRU proponuje współpracę międzynarodową, np. niemiecko-duńsko-norweskie konsorcjum, wykorzystujące norweskie elektrownie wodne oraz współpracę UE z krajami Afryki Północnej, co ustabilizuje potrzeby energetyczne Unii. Dodatkowo dr Christian Hey, Sekretarz Generalny SRU, stwierdza że naiwnością jest założenie, iż polityka energetyczna jest neutralna, a same oczywiste zalety np. OZE – automatycznie zdecydują o jej wprowadzeniu. Niezbędna tu jest polityczna rola czynników rządowych. Ponadto zwiększenie udziału energii odnawialnej z własnych źródeł zmniejsza międzynarodowe napięcia polityczne i gospodarcze, a źródła energii odnawialnej mają charakter demokratyczny i są trudne do zawłaszczenia, stąd szerokie stosowanie OZE zmniejszy rozwarstwienie społeczne oraz zwiększy ilość miejsc pracy.

RAPORT MIESIĘCZNIKA PHOTON Opierając się na podobnych założeniach jak SRU, zespół badawczy miesięcznika Photon opracował warunki pełnego zabezpieczenia Niemiec w energię pochodzącą z wiatru i słońca. W obliczeniach uwzględniono moce zainstalowanych w 2009 roku elektrowni wiatrowych na 25,35 GW, a słonecznych na 6,3 GW. Zakładając możliwość przejścia na prąd

www.ekorynek.com

27


OZE z OZE w 2030 roku, moc elektrowni wiatrowych powinna być zwiększona o współczynnik 9, a elektrowni fotowoltaicznych o współczynnik 19. Uwzględniając m.in. koszty prądu z wiatru i słońca oraz zmienność nasilenia pracy obu elektrowni przyjęto, by oprzeć się w 70 proc. na energii wiatrowej, a w 30 proc. na fotowoltaicznej. W warunkach 100-proc. polegania na tych rodzajach energii, założono konieczność wyprodukowania w 2030 roku ok. 655 TWh. Z tej ilości 460 TWh przeznaczone będzie na zużycie przez Niemcy, a ok. 200 TWh na magazynowanie energii, metodą Power to Gas (opartą o proces Sabatier) oraz straty własne. Opis raportu Photon kończy się przedstawieniem cen prądu z OZE, zakładając przy tym, że w 2030 roku cena 1 kWh prądu z wiatru wynosić będzie 8 eurocentów, a 1 kWh z fotowoltaiki odpowiednio 6 eurocentów. Wliczając jednak koszty magazynowania – i strat – metodą Power to Gas, to ostatecznie cena ta wynosić będzie 10,4 eurocenta za 1 kWh w roku 2030, uwzględniając inflację wynoszącą ok. 2 proc. rocznie.

PLANY ZEROEMISYJNEJ GOSPODARKI Polskie scenariusze opracowano jako wyniki badań studyjnych projektu zeroemisyjnego, wykonanego w latach 2009 – 2011 r. przez Główny Instytut Górnictwa (GIG). Badania prowadzone były w dwóch grupach eksperckich: panel zrównoważonego rozwoju oraz panel technologiczny. Wyodrębniono siedem modeli rozwoju. Skoncentrujmy się jedynie na pierwszym z nich: Powstanie i wdrożenie wspólnej globalnej polityki klimatycznej. Jest to najbardziej optymistyczny scenariusz, ponieważ inne uwzględniają oczekiwane lub nagłe trudności, np. rozpad UE. Zgodnie z jego założeniami, udział OZE zwiększy się w 2050 r. prawie

28

www.ekorynek.com

dwukrotnie – w porównaniu z rokiem 2010, i będzie równy udziałom energii jądrowej i ropy naftowej. Udział energetyki gazowej nieco spadnie, a energetyki węglowej zbliży się do zera. Nasuwają się tu następujące uwagi. Wkład energii jądrowej w ilości podobnej do OZE będzie bardzo kosztowny, co musi odbić się na kosztach tego prądu. Koszt inwestycyjny 1 MW z elektrowni jądrowej jest, co najmniej, trzykrotnie wyższy niż w przypadku elektrowni wiatrowych czy słonecznych. W dodatku tzw. koszt eksploatacyjny energii jądrowej przewyższa jej koszt inwestycyjny. Wydaje się, że konieczna jest szeroka dyskusja na temat ekonomicznej celowości budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Prognozowany znikomy udział energetyki węglowej w 2050 r. jest interesujący, tym bardziej, że proponowany jest przez zespół ekspertów Głównego Instytutu Górnictwa. Znaczące jest porównanie wyników badań GIG – z prognozą miksu energetycznego PGE wraz z jej spółkami PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1. Otóż PGE przewiduje w 2035 r. podobne proporcje udziału nośników energii pierwotnej, z tym że największy udział ma mieć energia jądrowa, tzn. ok. 36 proc., podobnie węgiel brunatny 33 proc., a OZE tylko 14 proc. Można w skrócie powiedzieć, że polityka PGE zapewni akcjonariuszom oraz menedżerom wysoki i pewny zysk, który pokryją odbiorcy prądu. Wydaje się, że odpowiednie ministerstwa nadzorujące koncerny energetyczne powinny skorygować te plany i projekty w interesie zarówno państwa, jaki i społeczeństwa.

Do bezsprzecznych korzyści takiego rozwiązania należą: poprawa warunków klimatycznych oraz zdrowotnych, znaczne ograniczenie importu surowców energetycznych, oczekiwane obniżenie cen prądu elektrycznego, zwiększenie ilości miejsc pracy, demokratyzacja polityki energetycznej przez unikanie zawłaszczania źródeł energii. Raport Głównego Instytutu Górnictwa oraz koncepcje rozwojowe koncernów energetycznych pokazują, że w Polsce należy oczekiwać znaczącego wzrostu cen energii elektrycznej, celem pokrycia wysokich kosztów inwestycyjnych i eksploatacyjnych elektrowni opartych na paliwach tradycyjnych i jądrowych, jak też opłat za emisję dwutlenku węgla z elektrowni opartych na paliwach dotychczasowych. Dlatego też, istniejące koncepcje udziału różnych rodzajów energii w miksie energetycznym powinny być rozważone i zaopiniowane przez niezależną radę, składającą się z wybitnych specjalistów. Przy powoływaniu i działaniu takiej rady należy wykorzystać doświadczenia niemieckie, gdzie tego rodzaju organ działa od 2005 roku. Działalność SRU przyczyniła się do imponującego wzrostu gospodarczego Niemiec, a osiągnięcia ekonomiczne i ekologiczne w zakresie energii odnawialnej są przykładem dla wielu państw świata. Prof. dr hab. inż. Ryszard Ciach Prywatna Wyższa Szkoła Ochrony Środowiska w Radomiu

REKOMENDACJE DLA POLSKI

NR 12 MARZEC 2013 CENA: 9,90 Zá (W TYM 5% VAT) NR 12 MARZEC 2013 CENA: 9,90 Zá (W TYM 5% VAT)

29649X

x 12 miesiĕcy = 118,80 zâ cena w prenumeracie = 99 zâ (2 egz. gratis, oszczędność 19,80 zł) ROZMOWA Z ANDRZEJEM CZERWIļSKIM, PRZERO ZMDN OW WO A ĄC Z AN ICZ YMDR SEZE JMJEM CZPO OWEJ ERWI DKļS OMKIM, DS. PR ENZE ERWO DNKIICZĄCYM SEJMOWEJ PO ISJI GETY DKOMISJI DS. ENERGETYKI Nie ma

możliwości N ie m mia ożli w zablokowaan tr ójoś paci ku za bl ok ow ango ia trójpaku energetyczne energetycznego

ŁOSOŚ POD WIĘKSZĄ OC HRONĄ ŁOSOŚ POD WIĘKSZĄ OC Tylk HRONĄ o 5 sztuk

tych ryb Tyna lkozł5ow szić tuzk ło moż tydz chi ryb m oż na zł ow bezpokładowyc ićhz łodzi bezpokładowyc h KO

NIE RELAKSUJĄ I UCZĄ PR ZYWÓDZTWA KONIE RELAKSUJĄ I UCZĄ Koń PRZYWÓDZTWA wykona polece nie

KMiesięcznik tylk a ypomleacenie oońww teyk dyon , gd ty lk o w te imRynek rzecEkologia zywistedy a go, ligd deyra rzeczywistego lidera dostępny jest w sprzedaży detalicznej na tereniewww.ekorynek.com www.ekorynek.com całej Polski, w nowoczesnych sieciach dystrybucyjnych: Ruch, Kolporter, Garmond oraz w salonikach prasowych sieci Empik. Prenumeratę można rozpocząć od dowolnego numeru.

Oba raporty niemieckie wykazują, że przejście gospodarki Niemiec na energię odnawialną jest technicznie możliwe i ekonomicznie opłacalne.

7 (17) | 2013

29649X

Więcej informacji: tel. 22 429 41 17 lub biuro@ekorynek.com

x 12 miesiĕcy = 356,40 zâ cena w prenumeracie = 287,10 zâ (7 egz. gratis, oszczędność 69,30 zł)

x 12 miesiĕcy = 594 zâ cena w prenumeracie = 485,10 zâ (11 egz. gratis, oszczędność 108,90 zł)


Przemysł/Energetyka

Przemysł/Energetyka

W energy mix

Czy nie lepiej inwestować w wiatraki? Są tańsze i budzą mniejsze emocje. – Farma wiatrowa, która mogłaby produkować podobną ilość energii, co planowana przez nas elektrownia jądrowa, musiałaby zajmować powierzchnię grubo przekraczającą 100 tys. ha, a więc dwa razy większą niż Warszawa. Problem jednak w tym, że i tak musielibyśmy wybudować elektrownie na węgiel, gaz albo jądrowe, żeby nie zabrakło nam prądu wtedy, gdy nie wieje. W polskim miksie energetycznym jest miejsce i dla elektrowni jądrowej, i dla źródeł odnawialnych oraz tradycyjnych elektrowni węglowych.

MUSI BYĆ MIEJSCE DLA ATOMU Rozmowa z Aleksandrem Gradem, prezesem spółek PGE Energia Jądrowa i PGE EJ 1, wchodzących w skład Polskiej Grupy Energetycznej i zajmujących się programem energetyki jądrowej Kiedy i gdzie powstanie pierwsza polska elektrownia jądrowa? Na jakim etapie jest wybór docelowej lokalizacji? – Przyjęty harmonogram zakłada wybudowanie pierwszego bloku pierwszej elektrowni jądrowej w 2024 roku. Obecnie przygotowywane są badania lokalizacyjne i środowiskowe w dwóch miejscach: „Choczewo” i „Żarnowiec”. Po ich przeprowadzeniu będziemy wiedzieć, czy w tych lokalizacjach powstanie elektrownia jądrowa. Samo zakończenie badań lokalizacyjnych i środowiskowych nie przesądza o powstaniu przyszłej elektrowni jądrowej. Na podstawie wyników badań zostaną sporządzone raporty, które będą podstawą do wydania decyzji o zezwoleniu na budowę elektrowni jądrowej w danym miejscu. Zatwierdzenia raportów dokonają właściwe organy regulacyjne. Raport środowiskowy będzie również podlegał ocenie społeczeństwa – w procesie szerokich konsultacji społecznych. Co zadecydowało o wyborze tych miejsc, i w którym z nich prawdopodobieństwo budowy jest największe? – Wybór lokalizacji poprzedziła analiza danych ponad 90 miejscowości.

30

www.ekorynek.com

Wybraliśmy trzy, które potencjalnie najlepiej nadają się do ulokowania elektrowni jądrowej. Podkreślam słowo „potencjalnie”, bo dopiero specjalistyczne badania pozwolą stwierdzić, czy wskazane lokalizacje są właściwe. Na czym będą polegać te badania i kiedy poznamy ich wyniki? – Są to dwa rodzaje badań. Badania środowiskowe mają odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób elektrownia wpłynie na środowisko oraz jak zmniejszyć niekorzystne skutki dla otoczenia zarówno w trakcie budowy, jak i podczas działania obiektu. Drugi moduł to badania lokalizacyjne, które pozwolą nam określić, w jaki sposób środowisko będzie wpływać na elektrownię. Chodzi o sprawdzenie, czy dana lokalizacja gwarantuje bezpieczeństwo działania. Badania rozpoczynamy w tym roku. Środowiskowe będziemy prowadzić przez rok, a lokalizacyjne przez dwa lata. Badania, które będzie realizował wybrany wykonawca, pozwolą podjąć jedną z najważniejszych decyzji, jaką jest wskazanie docelowej lokalizacji pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Wspomniał Pan o niekorzystnych skutkach. O jakie skutki tu chodzi?

– Każda budowa, każdy zakład przemysłowy to ingerencja w środowisko ludzkie i przyrodnicze. Tego się nie da uniknąć, można jednak zminimalizować skutki tej ingerencji. W trakcie badań środowiskowych będziemy szukać odpowiedzi, jak zrobić to najefektywniej. Kto będzie realizował te badania? – PGE EJ 1 w lutym tego roku podpisała umowę z konsorcjum WorleyParsons, wiodącym na światowym rynku dostawcą usług dla branży energetycznej, paliwowej oraz wysoko wyspecjalizowanych gałęzi przemysłu. WorleyParsons od ponad 50 lat świadczy usługi inżynieryjne, budowlane i z zakresu zarządzania projektami na rzecz światowej energetyki jądrowej. Czy polskie firmy mają szanse na współpracę przy realizacji tych badań? – Strategia, jaką WorleyParsons przyjął celem wykonania prac, zakłada przeprowadzenie projektu z wykorzystaniem połączenia zasobów lokalnych i zagranicznych. Pozwoli to zagwarantować, że realizacja istotnych celów projektowych przebiegnie w sposób możliwie najbardziej skuteczny, a prowadzone prace będą miały możliwie najwyższą jakość. Strategia ta zakłada przeprowadzenie prac w terenie przez lokalnych podwykonawców. Ponadto, miejscowi specjaliści, o udokumentowanych kompetencjach w zakresie inżynierii, kwestii środowiskowych, zagadnień socjoekonomicznych oraz znający lokalne uwarunkowania i realia będą, według potrzeb,

7 (17) | 2013

ŹRÓDŁO: ARCHIWUM

zatrudniani do realizacji objętych umową zadań, aby zagwarantować ich bezproblemowy przebieg. Liczba osób zaangażowanych do wykonania objętego zamówieniem zakresu prac będzie się wahać, zależnie od etapu projektu i miejsca tych zadań w harmonogramie. Duża inwestycja, duża ingerencja. Czy badania środowiskowe i lokalizacyjne wpłyną na środowisko w lokalizacjach? – Badania na terenie lokalizacji będą prowadzone w taki sposób, aby nie powodować szkodliwego wpływu na jakość powietrza, wody i gleby. Zostaną podjęte odpowiednie kroki w celu ograniczenia do minimum fizycznego oddziaływania na teren lokalizacji. Zgodnie z obowiązującym prawem, po zakończeniu badań lo-

7 (17) | 2013

kalizacja zostanie uprzątnięta i przywrócona do poprzedniego stanu. Początkiem analiz terenowych będzie instalacja wieży meteorologicznej, która jest jednym z kluczowych elementów obserwacji meteorologicznych i klimatycznych. Po postawieniu wież, w dwóch badanych lokalizacjach, wykonawca rozpocznie pierwsze 12 miesięcy monitoringu meteorologicznego. Następnie, po przygotowaniu niezbędnej infrastruktury, wykonawca przystąpi do trwającego 12 miesięcy monitoringu sejsmicznego oraz hydrologicznego. Rozpocznie również serię badań pozwalających określić, czy lokalizacje mają wady zasadnicze wykluczające umiejscowienie obiektu jądrowego, a także jaka jest przydatność lokalizacji do przygotowania dalszej, bardziej szczegółowej charakterystyki.

Elektrownia jądrowa jest jednak wyjątkowo droga, a poza tym w Polsce nie mamy jeszcze zbyt wielu specjalistów, którzy byliby w stanie ją obsłużyć. – Koszty są duże na etapie budowy, sama produkcja energii jest tania. Dla realizacji tej inwestycji i zapewnienia ekonomicznej przewidywalności tego projektu jest potrzebne wsparcie rządu. Są różne możliwości, które należy przedyskutować. Na początku za obsługę elektrowni będzie odpowiadać zagraniczny dostawca technologii, który jednak zostanie zobowiązany do szkolenia polskich pracowników. Pewne działania możemy podjąć już teraz. Pod koniec maja uruchomiliśmy program współpracy z uczelniami wyższymi, którego celem jest zainteresowanie studentów i kadry naukowej kwestiami związanymi z energetyką jądrową. Przy czym program skierowany jest nie tylko do uczelni technicznych, ale również ekonomicznych, humanistycznych czy medycznych. Chcielibyśmy zacząć budować środowisko specjalistów, którzy będą mieli kompetencje w różnych aspektach energetyki jądrowej.

Rozmawiał Andrzej Kwiatkowski

www.ekorynek.com

31


Polski węgiel NIE CHCE TRAFIĆ DO LAMUSA

Węgiel powinien odchodzić do energetycznego lamusa. Raport „Zmierzch węgla kamiennego w Polsce”, opublikowany w połowie roku przez dr. Michała Wilczyńskiego, byłego głównego geologa kraju, nie daje górniczej branży w Polsce perspektyw. Popyt na węgiel będzie spadał, podobnie jak opłacalność wydobycia, a dla krajowych odbiorców korzystniejszy cenowo stanie się import. W takiej sytuacji uzależnianie się od węgla na następne dziesiątki lat nie ma sensu – uważa Wilczyński. To, że węgiel traci na znaczeniu, mają pokazywać przykłady z innych państw, m.in. ze Stanów Zjednoczonych. Niska cena tamtejszego gazu spowodowała, że tylko w ubiegłym roku zużycie węgla w elektrowniach spadło o 17 proc. Według prognoz US Energy Information Administration, w następnych dwóch latach zamknięte zostaną kolejne elektrownie węglowe o mocy 30 gigawatów, co stanowi jedną dziesiątą mocy wszystkich elektrowni węglowych w tym kraju.

32

www.ekorynek.com

ZUŻYCIE W EUROPIE SPADA Węgiel kamienny traci także w krajach Unii Europejskiej. Wydobycie w latach 2009 – 2011 spadło ze 135 do 129 mln ton, choć w tym samym czasie wzrósł import węgla: ze 189 do 198 mln ton. Dr Wilczyński przywołuje jednak prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej: zużycie węgla w UE będzie w następnych latach maleć o 2,5 proc. rocznie, by w 2035 roku spaść do zaledwie 200 mln ton. Już od 10 lat w Unii Europejskiej pojawiają się dokumenty sygnalizujące odchodzenie od węgla w energetyce, jak Energetyczne Mapy Drogowe: 2020 i późniejsza – 2050. Choć branża węglowa w Polsce stale podkreśla swoje znaczenie, również polska gospodarka zużywa coraz mniej węgla. Jeśli w 1990 roku było to około 120 mln ton, to dwa lata temu już tylko 83 mln ton. Węgiel wypierany jest z bilansu energetycznego przez ropę naftową, gaz ziemny i energetykę odnawialną – twierdzi dr Wilczyński. I chociaż nadal ma on w bilansie pozycję dominującą, od

20 lat widoczny jest spadek udziału tego paliwa w wytwarzaniu energii: z 63,9 proc. w 1990 roku do 46 proc. w 2010 roku. Duże ilości węgla są jeszcze spalane w gospodarstwach domowych. To niestety zwykle węgiel niskiej jakości, stosowany w niskosprawnych paleniskach, emitujący do atmosfery blisko 24 mln ton dwutlenku węgla, 174 tys. ton dwutlenku siarki, do tego jedną trzecią krajowej emisji pyłów oraz blisko połowę krajowej emisji dioksyn i furanów. Jednak nawet i w tym sektorze zużycie węgla od lat maleje, a dynamicznie rośnie zużycie gazu ziemnego wysokometanowego i energii elektrycznej. – Zastąpienie węgla gazem ziemnym w gospodarstwach domowych przyniosłoby radykalne poprawienie jakości powietrza – przekonuje Michał Wilczyński.

OPŁAKANE SKUTKI WYDOBYCIA Spowodowane wydobyciem i używaniem węgla straty, nie tylko w powietrzu, ale przede wszystkim na po-

7 (17) | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Czarny scenariusz dla górnictwa w Polsce wydaje się bardzo realistyczny i wpisuje się w europejski trend stopniowego rezygnowania z węgla wierzchni Ziemi, są gigantyczne. Obniżenia terenu, wskutek eksploatacji złóż na zawał, mogą sięgać aż 30 metrów. Powstają podtopienia i zalewiska. Budynkami targają wstrząsy tektoniczne, powodujące ich uszkodzenia, a nawet – jak w bytomskiej dzielnicy Karb – doprowadzają do zawalenia. W województwie śląskim na hałdach zgromadzono ponad 500 mln ton odpadów pogórniczych. Wydany przez Instytut na rzecz Ekorozwoju (InE) raport pokazuje, że dotychczasowe prognozy dla węgla w Polsce były zbyt optymistyczne. Opracowany przez Ministerstwo Gospodarki „Program działalności górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 2007 – 2015” przewidywał, że w 2011 roku import węgla kamiennego wyniesie 5 mln ton; w rzeczywistości sprowadziliśmy blisko trzy razy więcej. Z kolei poziom krajowego wydobycia w 2011 roku zakładano na poziomie 97,5 mln ton, tymczasem kopalnie wydobyły 76,4 mln ton. Taki trend spadku jest bardzo dla branży niepokojący: wskazuje, że za kilkanaście lat zdol-

7 (17) | 2013

ności wydobywcze polskich kopalń wyniosą około 47 mln ton. A w 2050 roku wydobycie węgla może spaść do bardzo skromnych 28 mln ton. Trudno o dobre perspektywy, skoro branża okazuje się wyjątkowo odporna na wszelkie próby poprawy jej efektywności. Wszystkie reformy i restrukturyzacje sektora górnictwa węgla kamiennego od 1990 roku nie osiągnęły podstawowego celu, jakim jest znaczny wzrost wydajności pracy. Tym samym, cena polskiego węgla na otwartym rynku UE nie jest konkurencyjna, np. dla węgla z Afryki Południowej. Natomiast rosnący import taniego rosyjskiego węgla do Polski coraz skuteczniej wypiera polski węgiel z naszej energetyki. Według dr. Wilczyńskiego, stan ekonomiczny polskiego górnictwa węgla kamiennego, przy nieustannych naciskach związków zawodowych na podwyżki płac oraz groźbach strajkowych, w sytuacji nagromadzonych milionów ton zwałów, to obraz braku wizji w zarządzaniu górnictwem przez państwo. Brakuje koncepcji choćby na okres do końca 2018 roku,

gdy nierentowne kopalnie, zgodnie z wymogami unijnymi, trzeba będzie zamknąć – ubolewa ekspert.

BANKI NIE DADZĄ PIENIĘDZY Powolny zmierzch dla górnictwa w Polsce i Europie zdają się też zapowiadać instytucje finansowe. Według prognoz ekspertów z banku DnB NORD, udział węgla w polskiej energetyce będzie coraz mniejszy, choć głównym źródłem energii pozostanie on jeszcze przez kilkanaście lat. – Na przestrzeni najbliższych 15 – 20 lat udział węgla może spaść z 90 do 70 – 80 proc. – uważa Łukasz Trzpil, szef Energy Desk w DnB NORD Polska. Rola węgla będzie się zmniejszać także w innych krajach. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA), globalny popyt na energię w ciągu najbliższych 20 lat zwiększy się o blisko 40 proc. I choć ropa i węgiel pozostaną w tym czasie najważniejszym źródłem energii, to popyt na te paliwa będzie rósł naj-

www.ekorynek.com

33


Przemysł/Górnictwo wolniej, poniżej 1 proc. w skalu roku, gdy średnioroczny wzrost popytu na energię wyniesie ok. 1,3 proc. Bolesnym uderzeniem w branżę była lipcowa decyzja Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Ta największa instytucja finansowa świata opublikowała kryteria, według których przyznawane będą pożyczki na przedsięwzięcia w sektorze energetycznym. Zgodnie z nimi, finansowania nie otrzymają projekty oparte na węglu kamiennym, brunatnym oraz na ropie naftowej. Okazuje się bowiem, że maksymalnym progiem dopuszczalnej emisji CO2 przy produkcji energii jest 550 gramów na kilowatogodzinę. Taki poziom potrafią utrzymać jedynie węglowe elektrownie kogeneracyjne oraz spalające duże ilości biomasy. Jak twierdzi międzynarodowa organizacja Bankwatch Network, ta decyzja ma wpisywać się w trend zauważalny wśród wielu instytucji finansowych, które nie chcą już inwestować w węgiel ze względu na niechętną mu politykę klimatyczną.

ENERGETYCZNY BEZPIECZNIK Obrońcy węgla uważają jednak, że nie ma dla niego alternatywy. Zdaniem prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego Romana Łoja, w najbliższej przyszłości węgla kamiennego nie da się zastąpić, np. węglem brunatnym. Trudno byłoby zwiększyć jego wydobycie. Co prawda, w planach rządu jest budowa kilku kopalń odkrywkowych węgla brunatnego na terenie województw dolnośląskiego oraz lubuskiego, ale nie wiadomo, czy uda się je zrealizować. Inwestycje blokują bowiem mieszkańcy terenów, na których znajdują się złoża. W konflikt zaanagażowany został nawet Parlament Europejski, którego komisja, wizytująca miejsca pod nowe kopalnie odkrywkowe, zaleciła rządowi wstrzemięźliwość w podejmowaniu decyzji kontrowersyjnych ze społecznego, a także ekologicznego punktu widzenia. Nie

34

www.ekorynek.com

widać także szans na szybkie wykorzystanie gazu łupkowego. Dla przedstawicieli branży węgla kamiennego alternatyw w tej sytuacji nie ma. – Nie mamy warunków, by węgiel kamienny zastąpić energią słoneczną lub energią wiatrową, natomiast program budowy elektrowni atomowych jest wciąż niewiadomą – twierdzi prezes Łój. Zdaniem prof. Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej, węgiel jest jedynym paliwem mogącym zabezpieczyć Polskę pod względem energetycznym. – Aby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne, potrzeba nie tylko samych mocy wytwórczych, ale także ich dyspozycyjności – uważa prof. Mielczarski. Taką dyspozycyjność zapewniają jedynie elektrownie węglowe, gazowe oraz jądrowe. Te ostatnie są zbyt kosztowne, a gazu mamy zbyt mało. – Zostaje tylko węgiel – argumentuje. Szefowie spółek węglowych sami jednak przyznają, że bez zmian w obecnym sposobie funkcjonowania kopalń, polski węgiel będzie przegrywać z konkurencją. Konieczne jest zwiększenie efektywności produkcji oraz lepsze wykorzystanie maszyn i urządzeń. Dla zachowania efektywności branży, część kopalń trzeba będzie zamknąć. – Nie ma sensu inwestować w te zakłady, które są przestarzałe i nie mają znaczących zasobów – uważa, odpowiedzialny za branżę węglową, były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski. Ale pewnym jest, że decyzje o zamknięciu nierentowych kopalń będą ostro kontestowane przez górnicze związki zawodowe. Jeśli ostatecznie zostaną zrealizowane, będzie to okupione bardzo wysokimi kosztami związanymi z likwidacją miejsc pracy lub ponownym zatrudnieniem zwalnianych górników w innych kopalniach.

MAŁE BĘDZIE LEPSZE Zdaniem prezesa Instytutu na rzecz Ekorozwoju Andrzeja Kassenberga, alternatywą dla węgla kamiennego mogą być małe, nawet przydomo-

Zrównoważony rozwój

PARTNEREM CYKLU JEST

we instalacje wytwarzające prąd elektryczny. – Węgiel jest związany z wielką energetyką. Tymczasem w takich krajach jak Dania, Niemcy czy Wielka Brytania coraz ważniejszą rolę odgrywa energetyka rozproszona, czyli małe lokalne źródła, oparte o lokalną energetykę – tłumaczy prezes Kassenberg. Jego zdaniem, taka zmiana filozofii zaopatrzenia w energię to duża szansa dla Polski. – Mamy stare elektrownie, a niedługo wchodzą nowe przepisy unijne. Musimy więc zainwestować znaczące pieniądze w energetykę. A inwestycje w inny, bardziej nowoczesny i innowacyjny rodzaj energii byłyby motorem napędowym dla gospodarki – dodaje. Przykładowo w Niemczech w 2010 roku było 370 tys. miejsc pracy w energetyce rozproszonej i odnawialnych źródłach energii. Podobnie byłoby w Polsce, gdzie powstałoby zapotrzebowanie na produkcję i obsługę takich urządzeń. A skala byłaby znacząca: rocznie oddawanych jest do użytku około 92 tys. budynków. Jeżeli w każdym byłaby mała instalacja 40 kW, to zdaniem Andrzeja Kassenberga, w ciągu roku powstawałyby w tych domach instalacje energetyczne o łącznej mocy 3600 MW. Tymczasem obecny rok będzie dla górnictwa węgla kamiennego bardzo trudny. – Będzie sukcesem, jeżeli branża zakończy go wynikiem zero plus – zakłada dyrektor departamentu górnictwa w Ministerstwie Gospodarki Maciej Kaliski. O wszystkim zadecydują działania podejmowanie w sferze cięcia kosztów. A jakie będą ich faktyczne efekty, pokaże audyt, jaki w trzech spółkach węglowych: Kompanii Węglowej, Jastrzębskiej Spółce Węglowej oraz Katowickim Holdingu Węglowym – właśnie jest przeprowadzany przez firmę Roland Berger. Jak zapewnia resort gospodarki, wyniki audytu będą przedstawione jesienią.

Andrzej Wiśniewski

7 (17) | 2013

Chemia XXI wieku: ŚWIADOMA I NOWOCZESNA

W ciągu ostatnich dwóch dekad polski przemysł chemiczny przeszedł olbrzymie przemiany. I nie chodzi tu jedynie o zwiększenie efektywności ekonomicznej i umocnienie pozycji na globalnym rynku. Metamorfoza dokonała się również w takich dziedzinach, jak troska o środowisko, zrównoważony rozwój czy współpraca z lokalnymi społecznościami Bardzo istotną rolę w wyznaczaniu nowych standardów w tych obszarach odegrał program Responsible Care czyli Odpowiedzialność i Troska. Jest to międzynarodowy projekt, mający na celu pobudzanie zaangażowania podmiotów z branży chemicznej w działania zapewniające realizację zasad ekoetyki, poprawę warunków pracy, wzrost bezpieczeństwa funkcjonowania instalacji wytwórczych oraz otwartą komunikację z otoczeniem. Co ważne, udział w programie jest dobrowolny, a przystąpienie do niego jest świadectwem dobrych praktyk w prowadzeniu biznesu.

7 (17) | 2013

Program narodził się w 1984 roku w Kanadzie. W Polsce implementowano go od roku 1992, przy czym szczególnie istotną datą był rok 1997, kiedy przystąpiła do niego największa polska firma PKN ORLEN (wtedy jako Petrochemia Płock). W tej chwili zrzesza on w naszym kraju 34 podmioty, stanowiące czołówkę firm chemicznych odpowiedzialnych za otoczenie. Co istotne, program Odpowiedzialność i Troska został uznany w Polityce Ekologicznej Państwa za narzędzie, które odgrywa istotną rolę w kształtowaniu świadomości ekologicznej oraz współodpowiedzialności za stan środowiska. W dokumencie wyróżniono również jego rolę w rozwiązywaniu problemów, z wykorzystaniem partnerskiego dialogu i współdziałania instytucji publicznych ze sferą biznesu. Przez ostatnie 20 lat dla wielu firm Program stał się integralną częścią działań proekologicznych. Dobrym przykładem może być PKN ORLEN, który w 1998 roku włączył jego założenia do strategicznych celów Polityki Środowiskowej. Od tego czasu Koncern każdego roku definiuje zadania w obszarze ochrony środowiska, bezpieczeństwa procesowego, ochrony zdrowia i komunikacji zewnętrznej zgodnie z wytycznymi Programu, przy czym łącznie wykonał ich już ponad 180.

W ramach projektu Odpowiedzialność i Troska realizowane są również liczne działania edukacyjne, skierowane zarówno do najmłodszych, jak i do osób dorosłych. Wśród najciekawszych inicjatyw, realizowanych przez PKN ORLEN i Spółki GK, można wymienić choćby takie, jak: adresowane do młodzieży Drzewko za butelkę; kierowana do nauczycieli i wychowawców Ekologiczna Akademia Umiejętności czy ogólnopolski konkurs fotograficzny Złap zająca, integrujący pracowników branży chemicznej. Tylko w tym ostatnim, trwającym od sześciu lat plebiscycie, jury oceniło ponad 700 prac, a udział w nim wzięło m.in. prawie ćwierć tysiąca pracowników PKN ORLEN. Podczas VIII. Forum Ekologicznego Branży Chemicznej w Toruniu w 2012 r., PKN ORLEN został wyróżniony za wieloletnie zaangażowanie i konsekwentną realizację założeń programu Odpowiedzialność i Troska. Sukcesy rynkowe Koncernu udowadniają, że umocnienie pozycji rynkowej, nie tylko może, ale nawet powinno iść w parze ze strategicznym myśleniem o środowisku i całym otoczeniu, w którym funkcjonuje firma.

Arkadiusz Kamiński

www.ekorynek.com

35


Przemysł/Hutnictwo

Przemysł/Hutnictwo Realizacja nowoczesnych przedsięwzięć proekologicznych, w polskich przedsiębiorstwach hutniczych, będzie kosztować 2 mld złotych

Huty przyśpieszą

Ożywienie gospodarcze w Europie przyniesie wzrost popytu na stal, prognozuje branża stalowa. Huty liczą na zwiększenie jeszcze w tym roku produkcji i nowe inwestycje, których duża część będzie nakierowana na ekologię. Te ostatnie są tym ważniejsze, że zakłady muszą szykować się do wdrożenia unijnych norm emisji przemysłowych, zgodnych z dyrektywą IED. A bez poprawy sytuacji na rynku stali – o pieniądze na realizację inwestycji może być bardzo trudno.

INWESTYCJE W EKOLOGIĘ

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

36

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa szacuje, że nakłady na potrzebne przedsięwzięcia proekologiczne w polskich hutach mogą kosztować nawet 2 mld złotych. Większość tych pieniędzy wyda polski oddział firmy ArcelorMittal, kontrolujący 70 proc. polskiego hutnictwa. Realizacja części planowanych projektów już się rozpoczęła. Koncern niedawno podwyższył wartość najpilniejszych inwestycji w nasze hutnictwo, z pierwotnie planowanych 58 mln euro – do 100 mln euro. Dotyczą one zarówno przedsięwzięć w hutach, jak i w koksowni Zdzieszowice. Już wcześniej udało się tam zmniejszyć emisję pyłu o 65 proc., dwutlenku siarki o 10 proc., benzenu o 92 proc, a tlenków azotu o 13 proc. Zmalała także ilość zanieczyszczeń odprowadzanych ze ściekami koksowniczymi do Odry. Najnowszym projektem, którego realizacja ma się zakończyć w 2016 roku, jest modernizacja instalacji służących do oczyszczania gazu koksowniczego.

planuje m.in. modernizacje w swoich zakładach w Niemczech oraz w Hiszpanii. Przykładowo huta w Bremie będzie unowocześniać linię odlewania półwyrobów stalowych, tzw. slabów. Zakład zajmuje się produkcją elementów płaskich, głównie na potrzeby motoryzacji oraz budownictwa. Inwestycja przyniesie korzyści środowiskowe, ale przede wszystkim ekonomiczne. Dzięki wymianie form, huta poprawi jakość produkcji, zwiększy wydajność linii technologicznej, a ponadto przyczyni się do poprawy bezpieczeństwa pracy. Całe przedsięwzięcie zakończy się w 2015 r. Z kolei zakład w hiszpańskim Avilés polepszy jakość oferowanych produktów oraz usprawni obsługę klientów. Tam też uruchomione mają być dwie baterie koksownicze, zamknięte w grudniu 2011 roku wskutek spadku popytu. ArcelorMittal wycofuje się ponadto z planów zamknięcia części produkcji zakładów w belgijskim Liege, gdzie likwidacja koksowni oraz sześciu linii do produkcji wyrobów stalowych miała doprowadzić do zwolnienia 1,3 tys. osób.

GIGANT STAWIA NA CZYSTE ŚRODOWISKO

Proekologiczne przedsięwzięcia ArcelorMittal realizowane są również od ubiegłego roku w Bośni i Hercegowinie. Należąca do koncernu huta w Zenicy zmniejszy emisję zanieczyszczeń, dzięki inwestycjom obejmującym instalację odpylania przy wielkim piecu, nowemu systemowi odpylania w spiekalni i nowej instalacji ładowania materiału w koksowni. Przyczyni się to do zmniejszenia emisji cząstek stałych. Przedsięwzięcie ma wartość blisko 15 mln dolarów.

ArcelorMittal, największy koncern stalowy na świecie, zaplanował wydanie w tym roku na inwestycje w skali globalnej ok. 3,5 mld dolarów. Sporą część tych pieniędzy pochłoną inwestycje w Europie. Firma

Część prac będzie zakończona jeszcze w tym roku. Odczują to mieszkańcy miasta, gdyż dzięki temu uciążliwości związane z działalnością huty, przede wszystkim zanieczyszczenie powietrza, powinny być wyraźnie mniejsze.

7 (17) | 2013

TANI PRĄD ZE SPALIN Wiele uwagi koncern przywiązuje także do wykorzystania gazów spalinowych, pochodzących z wielkiego pieca. Technologia instalowania na jego szczycie turbin rozprężnych (TRT – ang. Top Recovery Turbines) wykorzystuje gazy o wysokim ciśnieniu do napędzania bardzo wydajnych generatorów energii elektrycznej. Zastosowanie tego rozwiązania, jedynie w czterech zakładach produkcyjnych, już przyniosło obniżkę opłat za energię elektryczną ponoszonych przez ArcelorMittal Flat Carbon Europe o ponad 3 proc. rocznie. Technologia TRT przynosi także korzyści środowiskowe. Wykorzystanie turbin do wytwarzania energii elektrycznej obniża poziom emisji ekwiwalentu dwutlenku węgla o ok. 176 tys. ton rocznie. Odpowiada to eliminacji z dróg ponad 35 tys. samochodów. Ponadto TRT jest bardzo przyjazna dla środowiska: procesowi wytwarzania energii towarzyszy zerowy poziom emisji. W dodatku, przy wykorzystaniu technologii TRT, gaz spalinowy wytwarza energię dwukrotnie: raz w turbinie i ponownie, kiedy zostaje zużyty do typowych celów. Zazwyczaj wykorzystywany jest w różnych częściach zakładu do wytwarzania ciepła lub energii w ramach innych, różnego rodzaju procesów technologicznych. Wiele inwestycji hutniczych, także zmierzających do poprawy środowiska, zostało jednak zablokowanych przez dekoniunkturę na rynku stalowym. Huty w Europie od miesięcy starają się wyjść z produkcyjnego dołka. Pierwsza połowa roku nie była dla branży zbyt łaskawa, a producentom mocno dały się we znaki zwłaszcza pierwsze trzy miesiące. Szczególnie bolesnym miesiącem okazał się luty, w którym globalne wyniki stalowego rynku ciągnęły w górę jedynie Chiny, z blisko 10-proc. wzrostem pro-

www.ekorynek.com

37


Przemysł/Hutnictwo dukcji, na poziomie 62 mln ton. Reszta świata miała jedynie powody do zmartwień, a Europa w szczególności. Według Polskiej Unii Dystrybutorów Stali Niemcy wytopiły w tym czasie 3,4 mln ton stali (to spadek o 3,7 proc.), Włochy – 2,1 mln ton (minus 15 proc.), Francja 1,3 mln ton (minus 0,8 proc.), a Hiszpania – 1,2 mln ton (minus 1,7 proc.).

HUTY W OPAŁACH Spadki na koniec roku mogą jednak okazać się płytsze. Tak będzie prawdopodobnie w Niemczech. Ten największy w Europie producent stali, nie zdoła co prawda osiągnąć zakładanej wcześniej, rocznej produkcji na poziomie 43 mln ton. Ale wynik na koniec roku, jak prognozuje niemiecka federacja WV Stahl, będzie tylko o 1 proc. niższy od ubiegłorocznego. Gorzej może być za to w Rosji, będącej jednym z czołowych producentów stali na świecie. W pierwszym półroczu tamtejsza produkcja mocno zmalała. O spadku informował m.in. koncern Metalloinwest. W drugim kwartale 2013 roku jeden z jego zakładów, należąca do dziesięciu największych stalowni w Rosji Uralskaja Stal, zmniejszył produkcję o 27,6 proc. – do 333 tys. ton, z 460 tys. ton wyprodukowanych od stycznia do końca marca. O jedną czwartą, do niecałych 2,6 mln ton skurczyła się w pierwszym półroczu produkcja górniczohutniczego giganta Meczel. Spadek produkcji stali odnotowała także grupa hutnicza NLMK. Według analityka z firmy inwestycyjnej Veles Capital Ajrata Chalikowa, problemy rosyjskiego rynku hutniczego mają bezpośrednie powiązanie z sytuacją na rynku światowym. Zdolności produkcyjne hut dwukrotnie przekraczają krajowy popyt na stal, więc spadek zamówień za granicą osłabia tempo eksportu z rosyjskich kombinatów. Kłopoty mogą dotknąć także hutnictwo w krajach azjatyckich, gdzie branża osiągała do tej pory bardzo dobre wyniki. Choć popyt na stal w Azji nadal ma rosnąć, to jednak

38

www.ekorynek.com

w zdecydowanie wolniejszym tempie. Dynamika na poziomie w tempie 2 – 3 proc., jaka przewidywana jest do czerwca 2014 roku, to – w porównaniu z kilkunastoprocentowymi wzrostami produkcji rocznie w poprzedniej dekadzie – niemal stagnacja.

W EUROPIE KONIEC BESSY Jednak branża stalowa w Europie ma nadzieję, że spadkowy trend zacznie się w drugiej połowie roku odwracać. – Warunki ekonomiczne w pierwszym półroczu pozostawały trudne, ale korzyści płynące z przeprowadzonej restrukturyzacji są widoczne – komentował wyniki finansowe, za drugi kwartał oraz pierwsze półrocze, prezes i dyrektor generalny ArcelorMittal Lakshmi Mittal. Optymistą jest także prezes austriackiej grupy Voestalpine Wolfgang Eder. – Zniżkowy trend gospodarczy, który utrzymywał się jeszcze na początku 2013 r., w ostatnich miesiącach został przełamany – uważa. O możliwości wyjścia na prostą wspomina też prezes Klöckner & Co. Gisbert Rühl: – Nawet jeżeli nie poprawi się ogólna sytuacja na europejskim rynku stali, w przyszłym roku powinniśmy odzyskać rentowność. Według zrzeszającej europejskich producentów stali organizacji EUROFER, zużycie stali w Unii Europejskiej spadło w pierwszym kwartale 2013 roku o niemal 6 proc., w porównaniu do roku ubiegłego. Ale ma to być już ostatni tak zły okres dla europejskiego hutnictwa. Szacuje się, że w przyszłym roku zużycie stali wzrośnie o 1 proc. To co prawda niewiele, ale w ostatnich latach wskaźnik ten znajdował się wyłącznie pod kreską. Powinna poprawić się także sytuacja w Polsce. – Ożywienia w branży można oczekiwać w przyszłym roku, ponieważ będzie to pierwszy rok nowej perspektywy unijnej – zaznacza prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Stefan Dzienniak, były członek zarządu ArcelorMittal Poland. Jego zdaniem, dzięki dobremu

wykorzystaniu funduszy z UE, pobudzających inwestycje w gospodarce, możliwe będzie osiągnięcie rekordowego poziomu zużycia stali rzędu 15 mln ton rocznie.

KOSZTY NIEBEZPIECZNIE WYSOKIE Na wzrost popytu czeka zwłaszcza Huta Częstochowa, mocno poturbowana przez bessę. Zakład, przejęty osiem lat temu przez ukraińską grupę ISD, wręcz stanął na granicy bankructwa. Ciągnące się przez kilka lat straty zmusiły właściciela do głębokiej restrukturyzacji zatrudnienia, a było to niezwykle trudne, ponieważ w momencie prywatyzacji huty Ukraińcy podpisali z załogą pakt socjalny, dający jej 10-letnie gwarancje zatrudnienia. Dopiero uruchomienie w połowie tego roku programu dobrowolnych odejść, dzięki wysokim odprawom, pozwoliło zredukować załogę o 1,2 tys. osób. Podpisany niedawno do tego paktu aneks, pozwoli zwolnić jeszcze ok. 300 osób. Mają one otrzymać dziesięciokrotność pensji i odprawę. Po tych zwolnieniach łączna redukcja zatrudnienia w Hucie Częstochowa wyniesie ok. 1,5 tys. osób, czyli połowę poprzedniego stanu załogi. Problemem polskich hut pozostaną jednak wysokie koszty produkcji. A te windowane są przez bardzo wysokie ceny energii, szarą strefę w obrocie stalą oraz restrykcyjną unijną politykę klimatyczną. W branży nie brak opinii, że poziomy emisji zaplanowane przez Komisję Europejską, są dla hutnictwa na Starym Kontynencie niemożliwe do zrealizowania w dzisiejszych uwarunkowaniach gospodarczych. To byłoby niebezpieczne, bo mogłoby się skończyć przeniesieniem hut poza UE, gdzie normy emisji są dużo bardziej liberalne. Konsekwencje byłyby opłakane. Oznaczałoby to, że za czystsze powietrze zapłacilibyśmy likwidacją potężnej gałęzi przemysłu i utratą dziesiątek tysięcy miejsc pracy. Stefan Perlikowski

7 (17) | 2013


Przemysł

Przemysł Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) wyliczyła, że takie rozwiązanie jest skuteczniejsze, a przede wszystkim zdecydowanie tańsze. Szacuje ona, że oszczędności mogą sięgnąć nawet 30 proc. Dlatego przyśpiesza przekazywanie kolejnych fragmentów tras, których długość pod prywatnym zarządem już teraz liczy ok. 900 kilometrów. A w niedługim czasie zwiększy się o kolejne 1,5 tys. kilometrów. – Chodzi o to, abyśmy za utrzymanie drogi płacili mniej niż dotychczas, ale żeby to utrzymanie pod względem jakości było na coraz wyższym poziomie – tłumaczy rzecznik prasowy GDDKiA Urszula Nelken.

Prywatny

Obecnie o zarządzanie drogami stara się kilkadziesiąt prywatnych firm. Generalna Dyrekcja podpisuje z nimi kontrakty, dotyczące wyznaczonych fragmentów tras, na kilka lat. Istotą tego rodzaju umów są dokładnie określone zasady prowadzenia robót: w jaki sposób, w przypadku wystąpienia jakich okoliczności, i kiedy powinny być one wykonane. Określa się m.in. uszkodzenia nawierzchni kwalifikujące się do naprawy lub wysokość trawy, po osiągnięciu której powinna być skoszona oraz dokładnie – w dniach, lub nawet w godzinach od wystąpienia zdarzenia – czas, jaki zakontraktowana firma ma na wykonanie danego zadania, wraz z marginesem opóźnienia. Usługodawca otrzymuje pełne wynagrodzenie zawarte w umowie wtedy, gdy wykona prace utrzymaniowe w sposób i w czasie zdefiniowanym w kontrakcie.

SERWIS AUTOSTRADOWY

Najważniejsze drogi w Polsce będą utrzymywane przez prywatne firmy, które muszą zapewnić pełną przejezdność przez całą dobę

40

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

DZIURA ZA 5 PUNKTÓW I 2,5 TYS. ZŁOTYCH Prywatni przedsiębiorcy naprawiają więc nawierzchnię, ustawiają znaki drogowe, dokonują także regularnych inspekcji powierzonego im odcinka. Zarządca musi m.in. stale patrolować drogę: w dzień co dwie godziny, w nocy co cztery. Taka kontrola ma pozwolić na utrzymanie pełnej przejezdności przez całą dobę. W sytuacji, gdy w jezdni zrobi się dziura, na

7 (17) | 2013

jej załatanie firma ma nie więcej niż cztery godziny. Ma także obowiązek zabezpieczania miejsc wypadków oraz usunięcia uszkodzonych samochodów. Jeśli wymagają tego okoliczności, musi ustawić w odpowiednich miejscach znaki drogowe. Prywatny zarządca odpowiada także za stan drogi zimą. Powinien utrzymywać ją w odpowiedniej kondycji, stale odśnieżać, natomiast w razie gołoledzi posypywać. GDDKiA zapewniła sobie przy tym możliwości egzekwowania tych wszystkich obowiązków. Służy temu rozbudowany system kar. Składa się z punktów oraz kar finansowych za niewykonanie konkretnych czynności. Przykładowo za spóźnienie w załataniu dziury nalicza się 5 punktów i karę w wysokości 2,5 tys. złotych. Taka sama sankcja grozi za spóźnienie w uzupełnieniu bariery ochronnej lub włazów studzienek i kratek ściekowych, choć jest na to więcej czasu – odpowiednio 72 godziny oraz 2 dni. Operator dostaje 2 punkty i płaci 1 tys. zł kary za spóźnienie się o dobę z naprawą ogrodzenia, natomiast 2,5 tys. – jeśli w ciągu 2 godzin nie usunie niebezpiecznych przedmiotów i martwych zwierząt. Jeżeli nie wykosi trawy wzdłuż pasa ruchu, dostanie 1 punkt i zapłaci 500 złotych. Tyle samo będzie kosztowało spóźnienie w uzupełnieniu poboczy drogi. System punktowy jest dodatkową mobilizacją i działa podobnie, jak w przypadku łamiących przepisy kierowców. Po zebraniu odpowiedniej liczby punktów karnych przez operatora, GDDKiA może mu wypowiedzieć kontrakt. Umowy określają także zasady prowadzenia prac remontowych. Te ostatnie powinny jak najmniej utrudniać życie kierowcom. Wysokie standardy obowiązują w podobnych sytuacjach również za granicą.

OUTSOURCING JEST KORZYSTNY Według Ernst & Young, maksymalna długość robót drogowych na jed-

nym odcinku autostrady w Szwajcarii zarządzanej przez spółkę Astra, to 15 kilometrów. Natomiast minimalny odstęp pomiędzy odcinkami, na których prowadzone są roboty, to 30 km. Z kolei austriacka spółka Asfinag zadeklarowała, że nie będzie prowadzić robót więcej niż w trzech miejscach na odcinku o długości 100 km, a jeden odcinek robót nie może być dłuższy niż 10 km. Przyjęła także zasadę, że opóźnienia w czasie jazdy wywołane przez roboty drogowe nie powinny przekraczać 5 minut. W Polsce, przynajmniej na razie, podobne rygory są marzeniem. Według ministra transportu Sławomira Nowaka, outsourcing usług jest jednak zdecydowanie bardziej korzystny niż gdyby zajmowała się nimi GDDKiA. Dlatego ta ostatnia rozważa przekazanie w prywatne ręce zarządzania nowo wybudowanymi autostradami oraz drogami ekspresowymi. Większość przetargów ma być realizowana w latach 2014 – 2015. Obejmą one m.in. fragmenty autostrad A1 i A4 oraz dróg ekspresowych S8 i S11. Początkowo zainteresowanie prywatnych przedsiębiorców nie było zbyt duże. W rozpisanym w połowie 2010 roku przetargu, na utrzymanie 53-kilometrowego odcinka drogi ekspresowej S3 Klucz – Myślibórz, wpłynęła tylko jedna oferta – firmy Maldrobud. GDDKiA podpisała z nią 4-letni kontrakt, wart 51 mln zł. Teraz Generalna Dyrekcja zebrała na różne odcinki dróg blisko 70 ofert. Do przekazania zarządu nad drogami przymierzają się także samorządy. Urząd Marszałkowski województwa kujawsko-pomorskiego chciałby w ten sposób pozbyć się uciążliwej opieki nad 1,7 tys. km dróg. Do potencjalnych partnerów skierowano już wstępne oferty. Kontrakty miałyby być podpisywane w przyszłym roku, na 25 – 30 lat i obejmowałyby tereny z ok. 300 km tras. Zarządzający otrzymywaliby w tym czasie tzw. opłatę za dostępność drogi.

www.ekorynek.com

41


Przemysł FUSZERKI MOGĄ OKAZAĆ SIĘ KOSZTOWNE Ale dla prywatnych firm zarządzanie drogami może okazać się ryzykowne. Zwłaszcza, że o realnym poziomie wydatków na utrzymanie decydują zimy, których skutki mogą być opłakane. Nie wiadomo również, czy na oddanej pod prywatny zarząd drodze nie objawią się nagle skutki niechlujnej budowy. Przykładowo w listopadzie ubiegłego roku poprawiano nawierzchnię na autostradzie A2 z Łodzi do Warszawy, którą oddano do użytku w czerwcu, na Euro 2012. Podobnie było z drogą ekspresową S5 pod Poznaniem. Na autostradzie A1, na odcinku biegnącym z południa w kierunku węzła Zabrze Północ, pojawiły się nierówności i garb jeszcze przed upływem roku od zakończenia budowy. W trzy miesiące od uruchomienia pofałdowała się obwodnica Bytomia, a na trasie ekspresowej S7, w rejonie Miłomłyna, jezdnia zaczęła osiadać w trakcie budowy. W tym ostatnim przypadku przyczyną obniżania nawierzchni okazało się wysypanie przy feralnym odcinku wielkiej hałdy kruszywa: doprowadziła ona do zniekształcenia gruntu. Utrzymanie odpowiedniej jakości dróg staje się coraz większym problemem, z uwagi na wzrost ruchu ciężkiego transportu. Od wielu lat szybko rośnie ruch samochodów ciężarowych z przyczepami, co ma decydujący wpływ na pogarszanie się warunków jazdy oraz niszczenie nawierzchni. Według badań Ernst & Young, w latach 2005 – 2010 ruch ciężarówek wzrósł o ok. 43 proc. W poprzednich okresach pięcioletnich dynamika wzrostu była jeszcze wyższa, i sięgała 68 proc. w latach 1995 – 2000 oraz 50 proc. w latach 2000 – 2005. Daje to łącznie ponad 3,5-krotny wzrost ruchu samochodów ciężarowych z przyczepami w ciągu ostatnich 15

42

www.ekorynek.com

lat, przy czym bezwzględne przyrosty ruchu w kolejnych okresach pięcioletnich okazywały się coraz większe. Dodatkowo dużym problemem jest niedostosowanie nośności dróg krajowych do ruchu pojazdów o nacisku 11,5 tony na oś, co jest podstawowym standardem dla sieci dróg międzynarodowych w Europie. Co prawda, od momentu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej do końca 2010 roku udział dróg, spełniających ten standard, zwiększył się z 5,1 proc. całkowitej długości wszystkich dróg krajowych do ponad 31 proc (ok. 5,9 tys. km). Ale niedostosowanie nośności na pozostałych dwóch trzecich dróg krajowych, zmusza drogowców do dodatkowych remontów, podnoszących koszty utrzymania, stwierdzają eksperci Ernst & Young.

CHĘTNYCH DO ZARZĄDZANIA BĘDZIE WIĘCEJ Problemem jest także przeciążenie pojazdów. Według Inspekcji Transportu Drogowego, co trzeci pojazd ciężarowy jeżdżący po polskich drogach może być przeciążony w granicach 10 – 50 proc. Zdaniem specjalistów Miejskiego Zarządu Dróg w Płocku, efekt niszczenia nawierzchni jest wówczas od 20 do nawet 400 razy większy w porównaniu do tego, jaki powodują samochody o prawidłowej wadze. Eksperci oszacowali, że przy średnim przeciążeniu na poziomie 20 proc. i założeniu, że takie auta stanowią jedną trzecią ogółu wszystkich ciężarówek, żywotność drogi skraca się od 50 do 150 proc. Może to oznaczać, że zamiast remontowania jezdni co 10 lat, trzeba to robić nawet co 3 lata. Nic dziwnego, że ponad 40 proc. dróg w Polsce jest w stanie niezadowalającym lub złym, czyli wymaga

różnego rodzaju zabiegów remontowych. Prawie połowę tych potrzeb stanowią zabiegi, które należy wykonać natychmiast, a druga połowa powinna być zaplanowana do wykonania w ciągu najbliższych kilku lat. Mimo związanego z zarządzaniem drogami ryzyka, liczba firm chętnych do takiego przedsięwzięcia będzie rosnąć. Przyczyni się do tego budowlana ofensywa, jaką rozpoczęły przetargi na nowe odcinki autostrad i dróg ekspresowych. Jak podaje GDDKiA, wpłynęło bardzo wiele wniosków, średnio po 20 na każde postępowanie. O kontrakty z nowej perspektywy unijnej, na które ogłaszane są przetargi od czerwca, zabiegają firmy m.in. z Polski, Czech, Hiszpanii, Włoch i Turcji.

Jak najlepiej dotrzeć do klienta biznesowego?

Plany zakładają ukończenie kluczowych elementów drogowej infrastruktury. Chodzi o trasy ekspresowe S3, S5, S6, S7, S8, S17 oraz S19. Pół setki inwestycji, jeśli tylko uda się w zaplanowanym terminie zakończyć przetargi, powinno ruszyć w przyszłym roku. Nowe umowy podpisywane przez GDDKiA mają zabezpieczyć mniejszych podwykonawców i pomogą eliminować przypadki, gdy pieniądze otrzymywali generalni wykonawcy, ale później nie regulowali zobowiązań wobec swoich kontrahentów. Nie będzie także długich odcinków do realizacji przez pojedynczego inwestora. Budowy będą dzielone na krótsze fragmenty, do maksymalnie 15 kilometrów długości. Takie rozwiązanie ograniczy ryzyko plajt wykonawców i przerwania inwestycji. Zaś gdyby jednak do takiego czarnego scenariusza doszło, na krótszy odcinek będzie znacznie łatwiej wprowadzić nową firmę.

Radosław Brzeziński

7 (17) | 2013

Zapraszamy do skorzystania z pakietu promocyjnego Strategie Biznesu Ekologia i Rynek nakład wydań drukowanych 10 000 + 10 000, + e–wydania Strategie biznesu to miesięcznik szczególnie użyteczny dla menedżerów kierujących różnymi obszarami działalności w swoich przedsiębiorstwach. Jest praktycznym kompendium aktualnej wiedzy na temat globalnych trendów i diagnoz gospodarczych. Prezentuje rzetelne analizy rynkowe, studia przypadków i wiele innych unikalnych treści. Publikacja jest przeznaczona dla prezesów zarządu, członków zarządów, dyrektorów zarządzający, dyrektorów: IT, finansów, sprzedaży, produkcji, marketingu, HR, administracji. Redakcja koncentruje się na wyższym – strategicznym poziomie zarządzania. Współpracuje z największymi pismami ekonomicznymi z różnych regionów świata Zapraszamy do kontaktu: t.kargul@ekorynek.com tel: 22 429 41 23, kom: 536 884 534


Przemysł/Budownictwo

Przemysł/Budownictwo Walające się wszędzie połamane deski, fruwające foliowe opakowania, połyskujące w słońcu sterty butelek… Taki obraz placu budowy – na szczęście odchodzi w przeszłość. Aktualny cel inwestorów to minimum 75 proc. odzysku surowców z odpadów, powstających na terenie budowy.

ZIELEŃ DO KWADRATU O zielonych biurowcach pisaliśmy już w Ekologii i Rynku sporo, jednak w przypadku Business Garden takie określenie wydaje się niewystarczające. Koncepcja zielonych kompleksów biurowych realizowanych przez SwedeCenter w Warszawie, Poznaniu i Wrocławiu zakłada bowiem łączenie ognia z wodą, czyli budowę dużych projektów spełniających surowe normy budownictwa zrównoważonego, które nie tylko praktycznie nie ingerują w środowisko naturalne, ale i wspierają jego ochronę, a na dodatek zapewniają najemcom niespotykany dotąd komfort. Czy to w ogóle możliwe?

Odzyskiwanie

ŹRÓDŁO: STENA RECYCLING

PRZEZ BUDOWANIE

Recykling podczas prac budowlanych to ewidentna korzyść dla środowiska, wizerunku inwestora i portfeli akcjonariuszy

44

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

Zajmijmy się przypadkiem wielkopolskim, czyli kompleksem Business Garden Poznań, pod który w maju br. wmurowano kamień węgielny. Kompleks będzie się składać z 9 budynków, usytuowanych na działce o powierzchni ponad 6 hektarów i zapewni powierzchnie biurowe, zaplecze konferencyjne oraz dostęp do infrastruktury miejskiej. Co ciekawe, charakter zabudowy można określić jako kameralny: projekt zakłada, że budynki będą usytuowane względem siebie w sposób zapewniający prywatność i dobrą ekspozycję słońca przez cały rok. Istotnym elementem kompleksu jest ogród z drzewami i krzewami, odpowiadającymi występującej w sąsiedztwie roślinności, z przewagą drzew owocowych. Swój zielony charakter obiekt zawdzięcza szeregowi rozwiązań zapewniających redukcję zużycia wody i energii, zwiększoną wydajność wentylacji, lepszy komfort termiczny i dostęp do naturalnego światła. Do budowy zastosowano m.in.:

7 (17) | 2013

materiały lokalne – w celu ograniczenia emisji spalin w trakcie transportu; energooszczędne oświetlenie z systemem sterowania i czujnikami ruchu, wyłączającymi zbędne oświetlenie w częściach wspólnych budynków; energooszczędny system wentylacji i chłodzenia oparty na belkach chłodzących; rolety zewnętrzne podłączone do systemu sterowania budynków, których zadaniem będzie odbijanie promieni słonecznych, i w konsekwencji redukcja kosztów chłodzenia budynków; zielone dachy zmniejszające efekt „wyspy cieplnej”; oszczędną armaturę, pozwalającą na ograniczenie zużycia wody; systemy gromadzenia i powtórnego wykorzystywania wody opadowej do nawadniania terenów zielonych; parkingi dla rowerów, z węzłami sanitarnymi i szatnią dla rowerzystów, w podziemnej hali garażowej. Trudno się zatem dziwić, że projekt bez problemu uzyskał precertyfikat LEED Gold.

AMBITNE PROCENTY Do zieloności poznańskiego kompleksu dołożył się także generalny wykonawca, firma Porr, która zleciła firmie Stena Recycling, zajmującej się organizacją gospodarowania odpadami przemysłu i biznesu, wdrożenie systemu sortowania i odzysku surowców powstających na terenie budowy. Celem, jak wspomniano wyżej, jest minimum 75-proc. odzysk surowców przez cały okres wznoszenia obiektu. Ten, wydawać by się mogło, odważny wskaźnik został przyjęty… z ostrożności. Po cichu autorzy inicjatywy liczą na odzysk na poziomie 80 – 90 proc. Na terenie inwestycji otwarto stację złożoną z kilkunastu kontenerów przystosowanych do odbioru aż 14 różnych frakcji odpadów, w tym gru-

zu, wełny mineralnej, folii, ziemi i odpadów niebezpiecznych. Na całym terenie budowy, w tym w pobliżu pomieszczeń socjalnych, rozmieszczono specjalne pojemniki na papier, metal oraz plastik, natomiast w pomieszczeniach biurowych ustawiono tzw. multisort, bardziej estetyczny i tak samo funkcjonalny system segregacji odpadów biurowych. O korzyściach płynących z segregacji śmieci nie trzeba nikogo przekonywać, ale od razu nasuwa się pytanie: ile to kosztowało? – Koszt uruchomienia wewnętrznej stacji recyklingu jest porównywalny z wykorzystaniem tradycyjnego rozwiązania, czyli gromadzenia wszystkich odpadów powstających na placu budowy w jednym zbiorczym kontenerze – zapewnia Robert Sabelström, dyrektor operacyjny Stena Recycling. – Wprawdzie koszty kontenerów do segregacji, szkoleń edukacyjnych dla pracowników oraz działań koordynacyjnych są wyższe, jednak równoważy je wzrost wartości uzyskanej z lepszego wysortowania opadów i wyższy odzysk frakcji pozytywnych, czyli takich, które z zyskiem można przekazać do recyklingu (aż 10 na 15 to właśnie frakcje pozytywne), a także udoskonalona logistyka procesów, która pozwala na zwiększenie efektywności pracy – dodaje.

ZŁOTÓWKI I LUDZIE Zdaniem pomysłodawców, wdrożenie nowoczesnego systemu gospodarowania odpadami na placu budowy nie tylko pozwala na najbardziej oczywiste oszczędności, wynikające z wysokiego stopnia odzysku surowców oraz niższych kosztów logistyki zarządzania odpadami, ale przynosi inwestorowi i wykonawcy wiele innych korzyści. Po pierwsze, redukcja ilości odpadów to dla każdego inwestora duże pole do oszczędności. Można uniknąć kosztów zarządzania wszystkimi powstałymi odpadami a jednocześnie ponownie wykorzystać materiały dobrej jakości.

www.ekorynek.com

45


Przemysł/Budownictwo

www.ekologiairynek.pl dy. Oprócz prezentacji, uczestnicy otrzymują tzw. waste guide’y, czyli mini przewodniki po aktualnie zbieranych frakcjach, w formie małych, laminowanych kart, które można mieć zawsze przy sobie. Część praktyczna szkolenia odbywa się na placu budowy oraz w wewnętrznej stacji recyklingu, przy poszczególnych kontenerach.

mi strumieniami odpadów usprawnia te procesy, a pracownikom pozwala koncentrować się na zasadniczych działaniach. Istotne jest też bezpieczeństwo pracy. Wszystkie rodzaje odpadów są gromadzone w odpowiednich kontenerach, opróżnianych w optymalnych odstępach czasu, co eliminuje problem przepełnionych pojemników oraz odpadów niedbale porzuconych na terenie budowy, które stanowią wówczas potencjalne zagrożenie. Niejeden wspaniały system, nie tylko recyklingowy, poniósł sromotne fiasko za sprawą, z natury konserwatywnego i nieobliczalnego, czynnika ludzkiego. Tworząc system segregowania odpadów budowlanych nie można liczyć wyłącznie na dobrą wolę i pozostawić tę sprawę przypadkowi.

Nie bez znaczenia jest oszczędność czasu. Statystyczny pracownik konwencjonalnej budowy musi poświęcić na zagospodarowanie odpadów średnio 20 minut dziennie, co w przypadku dużych placów budowy, na których pracują setki osób, oznacza tysiące straconych roboczogodzin. Przekazanie zewnętrznej, wykwalifikowanej firmie zarządzania wszystki-

46

www.ekorynek.com

– W pierwszej kolejności są szkoleni przedstawiciele inwestora i generalnego wykonawcy. To grupa inżynierów, których jednym z zadań jest nadzór nad gospodarką odpadami na placu budowy. Następnie szkoli się przedstawicieli wszystkich podwykonawców – wylicza Robert Sabelström. – Oczywiście, gdy w trakcie budowy na placu pojawią się nowe firmy, dla ich reprezentantów również są organizowane stosowne kursy – podkreśla. Szkolenia składają się z dwóch części: teoretycznej i praktycznej. Podczas pierwszej z nich pracownicy poznają zasady i zalety selektywnej zbiórki, a także frakcje, w jakich będą gromadzone i odzyskiwane odpa-

Przez cały czas trwania inwestycji nad logistyką oraz prawidłowym klasyfikowaniem śmieci czuwają koordynatorzy ds. odpadów: wyznaczeni pracownicy firmy zewnętrznej oraz generalnego wykonawcy i podwykonawców. Nie tylko nadzorują oni proces segregacji, ale dbają również o to, aby zebrane odpady znalazły się we właściwych frakcjach i nie były zanieczyszczone. Odbiory głównych rodzajów odpadów odbywają się wg ustalonych harmonogramów, a jeśli zaistnieje taka potrzeba, można zamówić dodatkowy transport. – Aby zmniejszyć liczbę przejazdów, na terenie stacji umieszczamy pojemnik zbiorczy, do którego trafiają posegregowane odpady w zamkniętych workach, co chroni je przed zmieszaniem – opowiada Robert Sabelström. – To rozwiązanie pozwala na odbiór jednego kontenera zapełnionego kilkoma rodzajami frakcji, które są przewożone do oddziału sortującego, np. te z Poznania trafiają do naszego punktu w Swarzędzu, i dalej do odpowiednich miejsc recyklingu; natomiast zużyty sprzęt elektryczny i elektroniczny jest przetwarzany w naszym zakładzie we Wschowie – dodaje. – Na średniej wielkości placu budowy, liczącym ok. 20 tys. mkw., profesjonalnie opracowany i wdrożony system segregacji może przynieść oszczędności rzędu 200 – 500 tys. zł dla jednej inwestycji, zarówno dla inwestora, jak i wykonawcy generalnego – szacuje Robert Sabelström. Tomasz Cudowski

7 (17) | 2013

e-wydanie Ekologia i Rynek to miesięcznik opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Nowoczesne kanały dotarcia zapewniają nam czytelnictwo wśród menedżerów wysokiego szczebla, samorządów, organizacji ekologicznych, zainteresowanych tematyką biznesową w kontekście ochrony środowiska. Budujemy zasięg poprzez połączenie magazynu w wersji papierowej z ewydaniem. Łączna liczba: 30 000 odbiorców Rzetelny zespół fachowców zaprasza do współpracy redakcyjnej i reklamowej. ul. Łotewska 9 a 03-918 Warszawa tel. 22 429 41 17 biuro@ekorynek.com


Przemysł

Okazuje się jednak, że e-commerce żyje z handlem trójwymiarowym w coraz doskonalszej symbiozie, wręcz stymulując jego rozwój i powstawanie coraz to nowych obiektów do obsługi wirtualnego biznesu. A „nowe” oznacza zazwyczaj „przyjazne środowisku”. Jak pokazują wyniki badań przeprowadzonych wśród deweloperów, inwestorów i najemców przez CBRE, apetyt europejskich firm na nieruchomości magazynowe i logistyczne wyraźnie wzrośnie na przestrzeni dwóch najbliższych lat. Zdaniem 81 proc. ankietowanych menedżerów, rosnący segment handlu internetowego oraz jego wpływ na łańcuch dostaw (w tym powierzchnie magazynowe oraz nieruchomości logistyczne) oznaczają, że zapotrzebowanie na tego typu nieruchomości wzrośnie. Z wyników badań można też wnioskować, że operatorzy logistyczni świadczący usługi dla handlu internetowego, a także sieci detaliczne zaangażowane w ten biznes, będą kreować dużą część popytu na magazyny i centra logistyczne.

BADANIE DOTYKIEM

ŹRÓDŁO: FOTOLIA

Magazyny NIE TYLKO WIRTUALNE Jeszcze niedawno dużą popularnością cieszyły się przepowiednie wieszczące bliski zgon tradycyjnych sieci handlowych oraz obsługujących je magazynów, które miały paść ofiarą rosnącej popularności handlu internetowego

48

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

Już obecnie można zaobserwować, że rosnący udział handlu on-line jest motorem aktywności najemców w sektorze logistycznym, i wpływa zarówno na krajowe oraz międzynarodowe rynki logistyczne, jak i na mniejsze nieruchomości, położone w miastach czy na przedmieściach. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat ten trend wywarł znaczący wpływ na aktywność najemców tego rodzaju, działających w Niemczech, Holandii czy Wielkiej Brytanii. I to właśnie w Niemczech oraz w krajach Europy Środkowo-Wschodniej spodziewany jest największy wzrost popytu, odzwierciedlający stosunkowo dobrą sytuację gospodarczą tych krajów. Prawie 34 proc. ankietowanych

7 (17) | 2013

uznało, że w ciągu kolejnych dwóch lat największy wzrost popytu ze strony najemców na nieruchomości magazynowe i logistyczne będzie miał miejsce właśnie w Europie Środkowo-Wschodniej, a Polska będzie najsilniejszym rynkiem. – Dla Polaków, nawet jeżeli kupują on-line, nadal ważny jest fizyczny dostęp do sklepu. Aż 49 proc. ankietowanych przez CBRE w ramach raportu „How We Shop” zadeklarowało, że chce obejrzeć i wziąć do ręki towary przed podjęciem decyzji o zakupie – mówi Magdalena Frątczak, dyrektor działu powierzchni handlowych w CBRE w Polsce. – Z drugiej strony, dostawa do domu jest dla nas preferowaną metodą dostarczenia towaru, gdy robimy zakupy on-line. Dotyczy to głównie produktów odzieżowych. Biorąc pod uwagę powyższe, można oczekiwać, że w najbliższym czasie zmieniające się nawyki konsumentów znajdą swój wyraz także na zmieniającym się rynku nieruchomości logistycznych – dodaje.

a po zakończeniu budowy zostanie poddany certyfikacji BREEAM. – Konsolidacja łańcuchów dostaw i szybko rosnąca siła nabywcza nadal determinują popyt na infrastrukturę logistyczną w Europie Wschodniej – twierdzi Ben Bannatyne, dyrektor zarządzający Prologis Central & Eastern Europe. – Dlatego też w ramach naszej regionalnej strategii rozwoju koncentrujemy się na klientach z branży FMCG, e-commerce i sieciach detalicznych – precyzuje.

MAGAZYNÓW WCIĄŻ PRZYBYWA Blisko 20 proc. przepytywanych przez CBRE osób uznało niedostosowanie istniejącego zasobu magazynowego za czynnik hamujący wzrost branży. O tym, że deweloperzy dostrzegają problem i jego wagę, świadczy chociażby fakt, że obecnie w Polsce w budowi lub na ukończeniu jest ok. 250 tys. mkw. nowoczesnych powierzchni logistycznych.

Z tej analizy nietrudno wyprowadzić wniosek, iż – aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu najemców na nieruchomości magazynowe i logistyczne – rośnie popyt na nowe powierzchnie, na dodatek na powierzchnie bardziej zaawansowane technologicznie, przyjazne środowisku, ale także towarom (np. w przypadku handlu spożywczego czy elektronicznego).

– Rosnąca w Europie popularność handlu internetowego znacząco wpływa na popyt na nieruchomości przemysłowe zarówno na tradycyjnym rynku magazynowym, jak i na potrzeby specjalistycznych węzłów dystrybucji paczek i jednostek logistycznych – dodaje Richard Holberton, dyrektor europejskiego działu badań rynku powierzchni magazynowych w CBRE.

W tę tezę wpisuje się m.in. budowa centrum dystrybucyjnego typu build to suit (czyli szyte na miarę), o powierzchni prawie 35 tys. mkw. w Prologis Park Wroclaw V, którą to inwestycję rozpoczął Prologis na zlecenie grupy handlowej Eko Holding. Budynek zostanie wyposażony w dostosowane do indywidualnych potrzeb chłodnie dla szybko zbywalnych dóbr konsumpcyjnych (FMCG),

Dla porządku warto dodać, że długie terminy obowiązywania umów najmu podawane były, jako czynnik hamujący podaż nowych powierzchni, przez 29 proc. ankietowanych; podczas gdy tylko 13 proc. wymieniło przeszkody związane z brakiem dostępu do finansowania dłużnego.

Tomasz Cudowski

www.ekorynek.com

49


Samorząd

Samorząd Przylasek Rusiecki to jeden z obszarów przewidzianych do zagospodarowania w ramach projektu „Kraków - Nowa Huta Przyszłości”.

Kraków

WYBUDUJE MIASTO PRZYSZŁOŚCI

Nowa Huta, pionierskie przedsięwzięcie industrializacji czasów socjalizmu, całkowicie zmieni swoje oblicze. Kojarzone z kombinatem hutniczym miasto, dziś traktowane jak niechciane dziedzictwo minionej epoki, zostanie przekształcone w obszar atrakcyjny dla zamieszkania, biznesu i wypoczynku. To rewolucyjna inwestycja, także w zakresie ekologii.

PROJEKT UNIKATOWY Strategiczna koncepcja ożywienia wschodniej części Krakowa zakłada rewitalizację poprzemysłowych terenów i zagospodarowanie okolicy o powierzchni 5,5 tys. hektarów. Ten gigantyczny obszar od południa wyznacza Wisła, od zachodu ulice Bulwarowa i Klasztorna, od północy linia kolejowa oraz obwodnica Krakowa, natomiast od wschodu granica Gminy Kraków. Najważniejsza jego część koncentruje się wokół ulicy Igołomskiej, wokół której ma się rozwijać Nowa Huta Przyszłości. Dziś grunty te

50

www.ekorynek.com

mają bardzo zróżnicowany charakter, od rekreacyjnych terenów nad Wisłą, poprzez rejony zabudowy mieszkaniowej, głównie jednorodzinnej, po obiekty o charakterze przemysłowym, związane przede wszystkim z funkcjonującym kombinatem hutniczym i kilkoma nowymi zakładami przemysłowymi. Duża część gruntów, zwłaszcza w otoczeniu kombinatu ArcelorMittal, jest bardzo mocno zdegradowana przez wieloletnią działalność przemysłową dawnej Huty im. Lenina. Planowane przedsięwzięcie, dotyczące całkowitej zmiany charakteru i wizerunku Nowej Huty, pochłonie gigantyczne pieniądze. Ale ma być rentowne. – Nie planujemy budowy utopijnego miasta pośrodku pola. Chcemy najpierw stworzyć nową strefę rozwoju gospodarczego, która stanie się katalizatorem dla dzielnicy i przyciągnie do miasta nowy kapitał – tłumaczy wiceprezydent Krakowa ds. rozwoju Elżbieta Koterba. Nato-

miast według małopolskiego marszałka Marka Sowy, projekt Kraków – Nowa Huta Przyszłości, ze względu na swój rozmach i planowane efekty, jest unikatowy w skali całej Unii Europejskiej. – To jest karta przetargowa nie tylko dla Krakowa, ale również dla całej Małopolski – zaznacza marszałek Sowa. Krakowska Rada Miasta zadecydowała o powołaniu specjalnej spółki do realizacji gigantycznego projektu. – Przykłady, jak można zmienić taką przestrzeń, płyną choćby z Kolonii czy Manchesteru – argumentował przewodniczący komisji rozwoju i innowacji w Radzie Miasta Paweł Węgrzyn. Spółka Nowa Huta Przyszłości poszuka strategicznych partnerów, będzie prowadzić kampanię informacyjną i promującą przedsięwzięcie. Wytypuje również tereny inwestycyjne oraz zajmie się uporządkowaniem własności gruntów, koniecznej do wymiany terenów, podziałów i scaleń.

7 (17) | 2013

ŹRÓDŁO: WIESŁAW MAJKA, UMK.

Realizowany przez władze Krakowa i województwa małopolskiego projekt Kraków – Nowa Huta Przyszłości będzie największą tego typu inwestycją w Europie STREFA PRZYCIĄGNIE BIZNES Jednym z najważniejszych elementów projektu będzie utworzenie na terenie Nowej Huty strefy gospodarczej. Porozumienie w tej sprawie podpisali wiosną tego roku prezydent Krakowa Jacek Majchrowski i marszałek Marek Sowa. – Program stworzy możliwości rozwoju gospodarczego, jakich Małopolska dotąd nie miała: przyciągając inwestorów, tworząc nowe miejsca pracy i umożliwiając rozwój innowacyjnych gałęzi przemysłu – podkreślał podczas spotkania marszałek. Porozumienie zakłada powołanie zespołu, którego zadaniem będzie m.in. pozyskiwanie funduszy z Unii Europejskiej na realizację inwestycji w strefie. A potrzeby finansowe są gigantyczne. Szacuje się, że tylko pierwszy etap jej tworzenia, obejmujący przygotowanie i skomunikowanie terenu, może kosztować

7 (17) | 2013

ponad 2 mld zł. – Ani miasto, ani województwo nie udźwignie takiego przedsięwzięcia. Konieczne jest włączenie innych podmiotów, koncernu ArcelorMittal i prywatnych przedsiębiorców – powiedział po podpisaniu umowy prezydent Majchrowski. ArcelorMittal jest właścicielem znacznej części gruntów na obszarze, który będzie objęty strefą. Jako największy koncern stalowy świata – nie powinien mieć problemu z dofinansowaniem przedsięwzięcia. Oprócz korzyści ekonomicznych, może także osiągnąć znaczący efekt wizerunkowy. Dlatego też koncern już wcześniej, jeszcze na etapie wstępnego planowania przedsięwzięcia, wyrażał zainteresowanie włączeniem się do realizacji projektu. Cała powierzchnia gruntów, które zostaną objęte strefą gospodarczą, liczy 228,6 hektarów. Obszar obejmuje tereny położone po wschodniej stronie kombinatu Mittala, na

północ od ulicy Igołomskiej, tereny kolejowe, a także tereny tzw. Hałdy Ruszcza. Kluczowym elementem tej części inwestycji będzie utworzenie Centrum Logistycznego i Parku Technologicznego Branice. Znajdą się tu biurowce i zakłady produkcyjne. Te ostatnie mają być związane przede wszystkim z branżami nowych technologii. Uzupełnieniem Parku Technologicznego będzie Centrum Logistyczne w Wadowie i Ruszczy. Dzięki tej inwestycji rozbudowana zostanie infrastruktura drogowa i kolejowa we wschodniej części Krakowa.

WILLE NA DAWNYCH NIEUŻYTKACH Realizacja projektu Kraków – Nowa Huta Przyszłości, oprócz stworzenia możliwości rewitalizacji części obszaru dawnego kombinatu hutniczego zdegradowanego przez produkcję, pozwoli także na zagospodarowanie terenu blokowanego przez dziesiątki lat, jako pasa ochronnego wokół

www.ekorynek.com

51


Samorząd

ŹRÓDŁO: WIESŁAW MAJKA, UMK.

52

Autorzy zwycięskiego projektu zaproponowali, by przy Parku Naukowo-Technologicznym Branice, specjalizującym się w branżach inżynierii materiałowej, mechaniki, automatyki oraz inżynierii środowiskowej, powstała nowa ekologiczna dzielnica mieszkaniowo -us ł ugowa . Jej zabudowa byłaby zwarta, przechodząca stopniowo w kilkumieszkaniowe wille i domy jednorodzinne. Mieszkańcy tego Nowego Krakowa, jak nazwano to miejsce w projekcie, mieliby blisko do miejsca pracy. Architekci zaproponowali ponadto wybudowanie, po obu stronach ul. Igołomskiej, dwóch w y s o ko ś c i o w c ó w o funkcji usługowomieszkaniowej, które byłyby symbolem Nowego Krakowa. Zaplanowali także utworzenie nowego centrum przesiadkowego, czyli węzła komunikacyjnego integrującego transport kolejowy, tramwajowy, autobusowy i prywatny w systemie Park&Ride. – Zależało nam, by stworzyć zwartą wielofunkcyjną zabudowę, łatwo dostępną dla mieszkańców, bez konieczności przemierzania dużych odległości. Chcieliśmy też wykorzystać atuty tego miejsca, głównie zieleń i tereny rekreacyjne – wyjaśniał Michał Stangel. Ważne

www.ekorynek.com

okazało się także połączenie dzielnicy z miastem. – Zamiast skomplikowanej sieci komunikacyjnej łączącej Nową Hutę z centrum Krakowa, zaproponowaliśmy klarowny układ komunikacji liniowej, który na planie przypomina koraliki: lokalne ośrodki usługowo-handlowe, nawleczone na nitkę szybkiej kolejki miejskiej – tłumaczył architekt Rafał Szurma.

BĘDĄ PARKI I WYGODNE DROGI Transport i komunikacja to w projekcie priorytetowe przedsięwzięcia. W porównaniu do obecnego stanu wiele się zmieni, zwłaszcza w układzie drogowym. Na niezbędne inwestycje miasto i województwo chcą pozyskać środki w perspektywie finansowej 2014 – 2020. Pozwolą one zrealizować rozbudowę ulicy Igołomskiej, która musi być poszerzona, z dwóch do czterech pasów ruchu. Koszt to ok. 300 mln zł. Trzeba także zbudować drugą część wschodniej obwodnicy Krakowa, ponadto północną obwodnicę oraz planowaną wcześniej drogę S7. Tej ostatniej miasto od dawna nie może się doczekać. Budowa, warta ok. 900 mln zł, miała rozpocząć się już w zeszłym roku, później przetarg na wykonawcę obiecywano na wiosnę 2013 roku. Konieczne jest też wybudowanie węzła, łączącego tramwaje i autobusy z linią kolejową oraz parkingami. Rozbudowane zostanie lotnisko w Pobiedniku Wielkim, mogące obsługiwać niewielkie samoloty przedsiębiorców. Przewiduje się także wykorzystanie istniejącej infrastruktury kolejowej do budowy nowych, szybkich połączeń lokalnych. Realizacja projektu przeobrażenia Nowej Huty przewiduje zagospodarowanie terenów poprzemysłowych inwestycjami o charakterze rekreacyjnym i kulturalnym. Jedną z nich będą Błonia 2.0 – Centrum Wielkoskalowych Plenerowych Wydarzeń Kulturalnych, które zajmie 37 hek-

Placówka socrealizmu Budowę Nowej Huty rozpoczęto w 1949 roku. Pierwotnie miało być to odrębne miasto przemysłowe, jednak dwa lata później zostało włączone w obręb Krakowa. Na terenie historycznego obszaru Nowej Huty, zajmującego ponad 110 km kwadratowych, mieszka ok. 220 tysięcy osób. Głównym zakładem przemysłowym jest ArcelorMittal Poland Oddział w Krakowie (dawna Huta im. Sendzimira, wcześniej im. Lenina). Pod względem produkcji stali, zakład ten jest na drugim miejscu w Polsce, po Hucie Katowice. Aż do końca lat 80. Nowa Huta służyła jako wizytówka obowiązującego ładu politycznego. Dopiero po demokratycznym przełomie 1989 roku, ta część Krakowa powoli zaczęła zmieniać swoje socrealistyczne oblicze.

Po nas zostaną

– Wyobraźmy sobie, że grzybów nie ma – mówi prof. Andrzej Grzywacz z Wydziału Leśnego SGGW. – Drzewo padnie i… leży. Drewno, upraszczając, składa się z celulozy nieprzyswajalnej dla wielu organizmów. Tymczasem grzyby potrafią ją rozłożyć biochemicznie i sprawić, że stanie się pożywieniem dla innych organizmów. Przyroda działa w lesie na zasadzie recyklingu, bez odpadów. Sporo grzybów to saprotrofy, które rozkładają martwą substancję organiczną, 25 proc. to pasożyty, głównie roślin, zwierząt, także człowieka. Jest też grupa tzw. nadpasożytów, które pasożytują na innych grzybach, ale wiele gatunków, w tym także te, które zbieramy w lasach, to organizmy symbiotyczne.

GRZYBY

tarów pomiędzy Branicami a Wolą Rusiecką, i zostanie przeznaczone na organizację plenerowych imprez masowych. Niewykluczone, że przeniosą się tam imprezy organizowane dotychczas na krakowskich Błoniach i Rynku Głównym.

Przyroda działa w lesie na zasadzie recyklingu, czyli bez odpadów

Powstanie także strefa rekreacyjna w Przylasku Rusieckim. Zaplanowano tam kompleks rekreacyjno-wypoczynkowy. Możliwe, że uda się również wykorzystać tamtejsze wody termalne i zbudować SPA z kompleksem basenów. Przewiduje się, że dzięki realizacji projektu Kraków – Nowa Huta Przyszłości, liczba mieszkańców Krakowa przekroczy 1 mln zameldowanych osób, których dziś jest 756 tys. Ponadto do roku 2030 przybędzie 150 tys. nowych miejsc pracy. – Powstanie w zasadzie nowe miasto, ze wszystkimi potrzebnymi funkcjami. To największy projekt w Europie. Zaczynamy nowy rozdział w historii Krakowa – zapowiada prezydent Majchrowski. Według władz miasta, pierwsze elementy wizji urbanistycznej powinny zostać zrealizowane około 2020 roku.

Stefan Perlikowski

7 (17) | 2013

Grzyby to dla nas nadal trochę ziemia nieznana. Jest ich wiele, a ponadto większości nieuzbrojonym okiem się nie zobaczy. Jednak ich rola w ekosystemie jest ogromna, z czego często nie zdajemy sobie sprawy.

GRZYBY ODPORNE NA ATOM Część grzybów jest związana z różnymi gatunkami drzew, które bez ich współdziałania gorzej rosną. Jak mówi prof. Grzywacz, wszystkie nasze rodzime gatunki drzew leśnych – a jest ich 38, w tym 7 tzw. lasotwórczych, czyli tworzących samodzielnie całe drzewostany, np. brzoza, olcha, sosna, modrzew – potrzebują symbiozy z grzybami. Ogromna część grzybni, dzięki zawartym w niej enzymom, rozkłada zawarte w glebie substancje, których drzewo samo nie mogłoby przyswoić.

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

huty. O tym, jak to wszystko zrobić zadecydował międzynarodowy konkurs urbanistyczny, rozstrzygnięty w ubiegłym roku. Wygrało go Biuro Projektów Urbanistyki i Architektury ARCA z Gliwic i ośmioosobowy zespół pod kierownictwem Michała Stangela.

Środowisko

7 (17) | 2013

– Im większa powierzchnia chłonna, tym więcej składników. Większość zbieranych przez nas grzybów, takich jak borowiki, podgrzybki, gąski, kurki to organizmy symbiotyczne. Ale jest też wiele takich, których nie zbieramy i nie jadamy, ale pełnią taką samą rolę – wyjaśnia profesor. Od lat, nie tylko mykolodzy, powtarzają jak mantrę – nie niszczmy grzy-

www.ekorynek.com

53


Środowisko bów, które z naszego punktu widzenia są niejadalne. Zostawmy je. Skoro rosną, widać są dla ekosystemu potrzebne. Niestety, przeważnie bywa to wołaniem na puszczy. Tymczasem grzyby to ogromne ziemskie bogactwo. – Gdybyśmy uwzględnili wszystkie zarejestrowane, znane na Ziemi ssaki, gady, płazy, rośliny itd., to zaledwie 4 proc. całości form życia. Cała reszta to głównie owady, i grzyby właśnie – mówi prof. Grzywacz. – W Polsce występuje ich 14 tys. gatunków – dodaje. Jednym słowem, jeśli skończy się epoka ssaków, tak jak kiedyś epoka gadów, pozostaną owady i grzyby. Co wcale nie jest takie nieprawdopodobne. Doświadczenia amerykańskie na poligonach atomowych pokazały, że niektóre owady i grzyby są stosunkowo odporne na zabójcze dla nas promieniowanie. To one rozłożą wszystko, co pozostanie po atomowej zagładzie.

JADALNE, NIEJADALNE, TRUJĄCE Wróćmy do wspomnianego bogactwa gatunków. Grzyby dzielimy na trzy grupy. Wielkoowocnikowych, przy czym słowo wielko – należy traktować z grzybiej perspektywy, jest ok. 4,5 tys. gatunków. Drugą grupę stanowią te, których większość jest niedostrzegalna nieuzbrojonym okiem, i jest ich ok. 8 tysięcy. Od kilku już lat do grzybów zalicza się także porosty, które stanowią ok. 1,9 tys. gatunków Ile z nich jest jadalnych? – Zbadanych i posiadających atesty jest od 1 100 do 1 400 gatunków jadalnych. Ok. 250 gatunków, łącznie z grzybami halucynogennymi, jest trujących, choć najgroźniejszych jest kilka, na czele z bardzo niebezpiecznym, śmiertelnie trującym muchomorem sromotnikowym. – Mówiłem kiedyś o tym na spotkaniu w Lidze Ochrony Przyrody – wspomina prof. Grzywacz – podszedł do mnie potem jeden ze słuchaczy i mówi: ale się Pan mach-

54

www.ekorynek.com

nął, zbieram grzyby od lat, policzyłem, kilkanaście jest jadalnych . Wynika z tego, jak mało wiemy o grzybach. Dokonujemy jedynie prostego podziału na jadalne i trujące, których naszym zdaniem jest zdecydowana większość. Tymczasem znacznie więcej jest trujących roślin niż grzybów. Dopuszczonych do handlu i obrotu, na podstawie rozporządzenia ministra zdrowia, jest nieco ponad 40 gatunków. To wierzchołek góry, tym bardziej, że niektórych z nich w naszych lasach czy na łąkach próżno by szukać. Natomiast 8 gatunków – m.in. grzybki mun, zostało dopuszczonych z uwagi na coraz liczniejszą grupę smakoszy kuchni azjatyckiej. – Ale my, Słowianie, jesteśmy grzybojadami. Zgodnie ze słownikiem etymologicznym Brücknera, słowo grzyb występuje we wszystkich językach słowiańskich – mówi prof. Andrzej Grzywacz. – Wiele jest także w naszym języku, choć przyznaję zanikających już, gwarowych, regionalnych określeń grzybów.

WYRAFINOWANE ŻYCIE SEKSUALNE Wydawało by się, że grzyby to takie proste organizmy, a tymczasem… rozmnażają się płciowo, ale w niektórych przypadkach również bezpłciowo, i to w różny sposób; jeden gatunek grzyba może występować w różnych postaciach. Profesor mówi, że rozmaite opisane przez ich odkrywców grzyby, zaliczane wcześniej do różnych gatunków, obecnie, kiedy dysponujemy już badaniami DNA, okazują się być często innymi postaciami tego samego gatunku. – Dopiero teraz, mając do dyspozycji nowe metody badawcze, porządkujemy naszą wiedzę. – mówi prof. Grzywacz. – Jeśli chodzi o rozmnażanie, niektóre grzyby mają własne systemy wytwarzania zarodników. Ponadto grzyby „wymyśliły” więcej niż dwa typy kojarzeniowe. Oczywiście nie oznacza to, że jest kilka płci,

tylko poszczególne osobniki mają różne preferencje, z tym mogą się rozmnażać, a z innym nie. Im więcej o nich wiemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, jak bardzo to dla nas świat nieznany.

GATUNKI CHRONIONE Polska była jednym z pierwszych krajów, które już w latach 80. objęły ochroną niektóre gatunki grzybów. Teraz, z uwagi na unijne ustawodawstwo, jest tych gatunków 91, wśród grzybów wielkoowocnikowych. Niektórzy mykolodzy i przyrodnicy chcą znacznie poszerzyć zakres ochrony, i mówi się nawet o ponad 300.

Europa

Co decyduje o tym, że jakiś gatunek należy chronić? Najczęściej rzadkość, by nie powiedzieć unikatowość, jego występowania. Profesor Grzywacz żartuje, że te najrzadsze bronią się same, bo nawet fachowcy znają je niemal wyłącznie z obrazków. Poza tym, jak to robić w praktyce; pojawi się gdzieś rzadki okaz – i co? Ogrodzić? Grzyby nie są organizmami długowiecznymi. Pojawiają się i znikają. Grzybiarze wiedzą, że w rozmaitych latach jest różnie, czasem więcej jest tych bardziej szlachetnych gatunków, czasem mniej. Jak mówi Profesor, grzyby mają bardzo swoistą sinusoidę występowania. Był czas, że przez blisko 20 lat niemal nie było rydzów. Nie wyginęły, odradzają się znowu. Ochroną w Polsce zostały objęte niektóre gatunki grzybów, które kiedyś były bardziej pospolite, teraz są ginące, jak np. smardz czy purchawica olbrzymia, rozdeptywana często przez ludzi, dla spektakularnego „puff”. – Ochrona grzybów to bardziej zabieg mający zwrócić uwagę na to, jak istotne są one dla ekosystemu – mówi Profesor. – Nie oczekiwałbym, że ludzie nauczą się rozróżniać chronione od innych, ale może będąc w lesie zastanowią się, zanim jakiś rozdepczą – dodaje z nadzieją. Joanna Kosmalska

7 (17) | 2013

NIE CHCE WYSYPISK Maksymalny recykling w miejsce spalania śmieci, to nowy cel dla Europejczyków

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Europa dąży do tego, żeby zniknęły składowiska śmieci. Na razie jest to wciąż jedna z wiodących metod gospodarowania odpadami w wielu krajach Wspólnoty. Żeby te proporcje odwrócić z korzyścią dla środowiska i gospodarki, trzeba postawić m.in. na maksymalne odzyskiwanie i przetwarzanie surowców wtórnych. W tej sprawie Komisja Europejska ogłosiła szerokie konsultacje. Czy Europa może przejść w pełni na recykling – to temat tych rozpoczę-

7 (17) | 2013

tych już konsultacji w sprawie ponownego wykorzystywania odpadów, a dokładnie: czy i jak należy zmienić unijne cele dotyczące recyklingu. Głos w tej sprawie może zabrać każdy: obywatele, przedsiębiorstwa, organizacje pozarządowe, organy publiczne i inne zainteresowane osoby. Opinie będą zbierane do połowy września br. Na podstawie wyników powstanie projekt nowych przepisów, które mają służyć zapobieganiu powstawania odpadów oraz rozpo-

wszechnieniu ich ponownego wykorzystania i recyklingu.

PRZEGLĄD POLITYKI I PRAWA Respondenci mają np. odpowiedzieć, czy należy wprowadzić bardziej rygorystyczne wytyczne w sprawie ponownego wykorzystania i recyklingu oraz ograniczenia ilości składowanych odpadów oraz czy powinny one być dostosowa-

www.ekorynek.com

55


Środowisko

Obecne przepisy Unii Europejskiej stawiają następujące cele: do 2020 r. recyklingowi lub ponownemu wykorzystaniu odpadów należy poddawać 50 proc. śmieci komunalnych lub pochodzących z gospodarstw domowych oraz 70 proc. odpadów z budowy i rozbiórek. Gdy mowa o odpadach komunalnych, chodzi m.in. o papier, metale, tworzywa sztuczne i szkło – przypomina Mirosław Gwiazdowicz z Biura Analiz Sejmowych, w opracowaniu dla parlamentarzystów na temat reformy gospodarki tego rodzaju odpadami. Na podstawie wyników konsultacji Komisja określi najważniejsze docelowe warianty gospodarowania odpadami w UE. Będą one analizowane także z uwzględnieniem ich skutków gospodarczych, społecznych i środowiskowych. Jest bardzo prawdopodobne, że w 2014 r. na podstawie przeglądu polityki dotyczącej postępowania z odpadami, zostanie opracowany konkretny wniosek ustawodawczy. W przyszłym roku przewidziano też analizę unijnych dyrektyw: w sprawie odpadów, w sprawie ich składowania (stopniowego ograniczania ilości odpadów ulegających biodegradacji, które trafiają na składowiska) oraz dotyczącej opakowań, jak również i odpadów opakowaniowych. Problem jest palący. Przeciętny Europejczyk każdego roku wytwarza ponad 500 kg odpadów komunalnych, a ponad jedna trzecia tej masy trafia na wysypiska. Janez Potocznik, komisarz UE ds. środowiska jest zaniepokojony tymi proporcjami. Jak ocenia, zakopywanie odpadów to ogromne marnotrawstwo cennego materiału, zaprzepaszczenie okazji do stworzenia większej liczby miejsc pracy i co najważniejsze – zminimalizowania wpływu śmieci na ludzkie zdrowie. Zgodnie z dyrektywą ramową, odpady należy traktować według następującej hierarchii: przede wszyst-

56

www.ekorynek.com

kim zapobieganie ich powstawaniu, potem ponowne wykorzystanie i recykling. Dopiero na końcu dopuszcza się składowanie lub spalanie bez odzysku energii. Do tej docelowej wizji unijnej niektóre państwa już się zbliżają, ale tylko niektóre. Według danych, dzięki recyklingowi lub kompostowaniu potrafią wykorzystać ok. 60 proc. swoich odpadów.

KILKU LIDERÓW I RESZTA Najlepsze wyniki mają Austria, Belgia, Dania, Niemcy, Holandia i Szwecja. Systemy gospodarowania odpadami są tam rozwiązane kompleksowo, a składowaniem objętych jest nawet mniej niż 5 proc. śmieci. Komisja podkreśla, że te osiągnięcia to m.in. efekt łączenia instrumentów prawnych, administracyjnych i gospodarczych. Tak sprzężone ze sobą działania dają szansę największego eliminowania „metody wysypisk”. W Austrii wysiłki kieruje się głównie na kompostowanie; w Danii i Szwecji postawiono na spalanie; w Niemczech rozwija się przede wszystkim recykling. Według danych polskiego Ministerstwa Środowiska, u naszego zachodniego sąsiada do recyklingu trafia 45 proc. śmieci, a na wysypiska zaledwie 0,5 proc. Negatywne statystyki, dotyczące pozostałych krajów UE wskazują z kolei na zbytnie uzależnienie od składowania (nawet ponad 90 proc.) i niskie wskaźniki recyklingu (poniżej 20 proc.). Komisarza to dziwi ponieważ, jak podkreśla, istnieją lepsze sposoby niż składowanie, dostępne są ponadto fundusze strukturalne umożliwiające sfinansowanie rozwiązań znacznie korzystniejszych, także dla gospodarki. Dodaje również, że w ten sposób są zakopywane cenne zasoby, tracone potencjalne korzyści gospodarcze, szanse tworzenia miejsc pracy przy zagospodarowaniu odpadów. Policzono, że gdyby unijne zalecenia były wszędzie i w pełni stosowane, oszczędności dzięki temu sięgałyby rocznie 72 mld euro.

Jednocześnie obroty w sektorze gospodarki odpadami i recyklingu rosłyby każdego roku o 42 mld euro oraz powstałoby ponad 400 tys. miejsc pracy do 2020 roku.

Niestety, start reformy nie odbywa się bez przeszkód. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma pieniądze na dotacje do budowy spalarni dla kilkunastu miast – z Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2007 – 2013, a jednym z warunków dofinansowania jest zakończenie inwestycji w 2015 roku. Przedsięwzięcia nie są łatwe, towarzyszą im też protesty, w tym ekologów. Na razie wyzwaniu sprostało sześć miast: Białystok, Bydgoszcz i Toruń (wspólna inwestycja), Konin, Kraków, Poznań i Szczecin.

ZALEGŁOŚCI DO ODROBIENIA Najwięcej do zrobienia mają: Bułgaria (aż 94 proc. składowanych odpadów), Cypr, Czechy, Estonia, Grecja, Włochy, Litwa, Łotwa, Malta, Polska, Rumunia (97 proc. składowanych odpadów) i Słowacja. Jak widać, nasz kraj znalazł się wśród krajów Unii, które najgorzej radzą sobie z zagos-podarowaniem wszelkich odpadów komunalnych.

Przykładowo, budowa w Białymstoku ma kosztować ponad 300 mln zł. Unijne dofinansowanie sięgnie 210 mln zł. Zakład Unieszkodliwiania Odpadów zostanie wybudowany przez konsorcjum Budimex i Keppel Seghers. Docelowo ma być tam rocznie utylizowanych 120 tys. ton odpadów. Wytworzona energia (w ciągu godziny 5 – 7,5 MW), powinna za-

Każdego roku w Polsce produkujemy średnio 12 mln ton śmieci. Z tego zaledwie 11 proc. trafia do recyklingu, a 71 proc. zalega na wysypiskach – informuje biuro prasowe resortu środowiska. Co prawda ten drugi wskaźnik jest obecnie niższy niż w 2004 r. (wtedy przekraczał 90 proc.), ale wciąż należy do najwyższych w Europie.

LICZBY

Zmiany ma przynieść znowelizowana ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, wprowadzająca nowe zasady gospodarki odpadami. Minister środowiska Marcin Korolec, z optymizmem ogłosił niedawno start reformy: kończy się czas dzikich wysypisk i palenia śmieci w piecach, a zaczyna sortowania, recyklingu i nowych miejsc pracy w branży odzyskiwania surowców. Jednym z rozwiązań, które mogą pozwolić w dochodzeniu do zamierzonych celów, jest termiczne przetwarzanie odpadów komunalnych, połączone z produkcją energii. To efektywna i bezpieczna forma utylizacji. W Europie istnieje ok. 400 spalarni, a wspomniana wcześniej Szwecja ma ich 32 i przetwarza w nich 51 proc. śmieci. Niemcy w ten sposób utylizują 54 proc. odpadów, Belgia 42 proc. Natomiast w Polsce to tylko 1 proc. śmieci.

7 (17) | 2013

320 kg śmieci

10 minut

17 drzew =1 tona makulatury

Źródło: Ministerstwo Środowiska

ne do szczególnej sytuacji każdego państwa członkowskiego.

Środowisko

35 butelek PET

szkło

7 (17) | 2013

tyle statystyczny Kowalski produkuje odpadów każdego roku;

tak długo żarówka może oświetlać pokój dzięki energii odzyskanej w profesjonalnej spalarni z jednej plastikowej torby;

59 kg makulatury może uratować jedno drzewo;

można z nich wytworzyć bluzę z polaru;

można je przetwarzać wielokrotnie.

silić w prąd ok. 16 tys. gospodarstw domowych. Z kolei w Szczecinie Zakład Termicznego Unieszkodliwiania Odpadów zamieni śmieci w energię elektryczną w ilości maksymalnie 14 MW na godzinę. Rocznie zakład ten ma przetwarzać 150 tys. ton śmieci. Tam przetarg na budowę wygrał warszawski Mostostal SA. Duża inwestycja szykuje się w Poznaniu, i będzie realizowana na innych zasadach niż pozostałe. Jej koszt to 725 mln zł. Projekt sfinansuje ze środków własnych Sita Zielona Energia, spółka utworzona przez Sita Polska i Marguerite Waste Polska. Pieniądze będą pochodzić od udziałowców (20 proc.) oraz z długoterminowych kredytów udzielonych przez trzy polskie banki. Miasto ma otrzymać dotacje unijne o wartości ponad 350 mln zł. Powstanie tam spalarnia odpadów komunalnych (Instalacja Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych), o wydajności przerobowej 210 tys. ton, wytwarzająca rocznie ponad 100 tys. MW energii elektrycznej. Przedsięwzięcie będzie realizowane w formule „zaprojektuj, wybuduj, sfinansuj i zarządzaj”. Jest to pierwszy taki projekt w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego (PPP). Inwestycja będzie przez 25 lat eksploatowana przez Sita Polska, która jest spółką zależną Suez Environnement – światowej firmy specjalizującej się w rozwiązaniach środowiskowych. Zarządza ona w Europie 47 zakładami termicznego przekształcania odpadów, przetwarzając rocznie 7,3 mln ton odpadów komunalnych.

KOLEJNE UMOWY PPP Podczas spotkania z dziennikarzami, przedstawiciele Sita Polska prognozowali, że poziom zadłużenia gmin oraz niepewność związana z dostępnością i wysokością funduszy unijnych z puli przewidzianej na lata 2014 – 2020, będą prawdopodobnie sprzyjały rozwojowi współpracy w ramach PPP. Niektóre miasta, jak np. Gdańsk i Łódź już ogłosiły, że są zainteresowane rozwojem projektów

z obszaru „Energia z Odpadów”, we współpracy opartej na zasadach PPP. Takie partnerstwo oznacza, że inwestor zobowiązuje się do zarządzania i utrzymania instalacji w ramach ustalonych opłat przez cały okres trwania umowy, a władze lokalne planują i zarządzają swoim budżetem w długiej perspektywie. Gdy rola inwestora sprowadza się do projektowania i budowy instalacji, na samorządach spoczywa ryzyko związane z zarządzaniem i utrzymaniem instalacji. Suez Environnement, swoje doświadczenia w zarządzaniu umowami typu PPP, takimi jak zawarta z Poznaniem, zdobywa i rozwija głównie poprzez spółkę Sita w Wielkiej Brytanii. Umowy PFI (Private Finance Initiative), mające formę długoterminowego partnerstwa publiczno-prywatnego, dotyczą tam nie tylko inwestycji w spalarnie, ale także sortownie i instalacje odgazowujące na składowiskach. Budowa instalacji do odzysku i unieszkodliwiania odpadów to problem i techniczny, i finansowy – podkreśla Ministerstwo Środowiska. Jednak, jak zwraca uwagę, nie można zapominać, że do instalacji trzeba dostarczyć wymaganą ilość odpadów, i to odpowiedniej jakości. W przypadku zakładu termicznego przetwarzania, muszą one płynąć w sposób ciągły, bo tego wymaga technologia prowadzenia procesu spalania. Niemniej ważna, dla powodzenia reformowanej gospodarki odpadami, jest zatem odpowiednia organizacja związanych z tym działań. Aby spełniły one swoją rolę, nie da się ich pozostawić samym sobie. I tu jest rola nadzoru państwa, i niemałe wyzwanie dla gmin. Iwona Jackowska

www.ekorynek.com

57


Środowisko

Środowisko i Radę UE 19 listopada 2008 r. Wyznacza ona zasady unijnego postępowania z odpadami: zapobieganie powstawaniu odpadów (reduce), przygotowanie do ponownego użycia (reuse), recykling (recycle) i inne metody odzysku, w tym odzysk energii (recover), a dopiero na samym końcu składowanie (disposal).

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Czas odzyskiwać

MARNOWANE DOTĄD SUROWCE To dlatego skala marnotrawstwa surowców jest wciąż duża, a pożądane zmiany następują powoli. Odpady z tworzyw sztucznych można odzyskać na kilka sposobów – przez recykling mechaniczny, recykling surowcowy bądź odzysk energii. – Recykling mechaniczny oznacza rozdrabnianie zużytych tworzyw sztucznych do postaci regranulatu

58

www.ekorynek.com

lub proszku, które można ponownie przetwarzać. Metodę tę stosuje się, gdy odzyskiwane tworzywa są czyste i jednorodne. Zakłada to oczywiście starannie zorganizowany i ekonomicznie uzasadniony system selektywnej zbiórki, którego przez długie lata nie potrafiliśmy zbudować, mimo wielu prób o charakterze lokalnym – mówi Anna Kozera-Szałkowska, rzeczniczka Fundacji PlasticsEurope Polska.

W Polsce implementacją wspomnianej dyrektywy jest ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach przyjęta w 2011 r. i nowa ustawa o odpadach, uchwalona pod koniec 2012 roku. Zmiany wprowadzone zwłaszcza w pierwszej ze wspomnianych ustaw, oceniane są przez ekspertów jako od dawna oczekiwany, rewolucyjny krok w polskim ustawodawstwie środowiskowym. – Niezbędne akty prawne zostały wydane. Teraz jest czas na wdrażanie zawartych w nich wymagań – podkreśla Kazimierz Borkowski, dyrektor Fundacji PlasticsEurope Polska.

UNIJNE DROGOWSKAZY

POCZĄTEK DROGI

W usiłowaniach odzyskania wartości odpadów traconych na wysypiskach przychodzi Polsce z pomocą Unia Europejska, która przyjęła strategię racjonalnego korzystania z zasobów naturalnych i budowania zrównoważonej gospodarki odpadami. Wyrazem tego nastawienia jest ramowa dyrektywa odpadowa 2008/98/WE, przyjęta przez Parlament Europejski

Recykling jest często postrzegany jako najbardziej korzystny dla środowiska sposób zagospodarowania odpadów.

7 (17) | 2013

– Jednak im wyższy stopień recyklingu chcemy osiągnąć, tym większe koszty są z tym związane. Często powyżej pewnego progowego poziomu recyklingu, koszty ekono-

7 (17) | 2013

Odzysk odpadów tworzyw sztucznych w Europie: Kraj

Szwajcaria

99,7

Niemcy

98,6

Austria

97,3

Belgia

96,4

Szwecja

95,9

Dania

95,9

Norwegia

94,4

Holandia

92,5

Luksemburg

92,3

Francja

60,9

Estonia

55,0

Słowacja

51,6

Włochy

50,9

Czechy

47,6

Irlandia

47,5

Finlandia

47,1

Węgry

41,1

Hiszpania

40,7

Portugalia

38,3

Polska

38,2

Słowenia

34,0

Rumunia

31,6

Wielka Brytania

27,3

Łotwa

24,9

Litwa

23,1

Bułgaria

22,4

Grecja

19,7

Cypr

12,6

Malta

10,7

Średnia

59,1

W tego typu sytuacjach najlepszym sposobem postępowania jest odzysk energetyczny. Zdaniem dyrektora Fundacji PlasticsEurope Polska, równowaga między uzupełniającymi się opcjami – recykling lub odzysk energii – jest niezmiernie ważna dla powodzenia procesu odchodzenia od składowania odpadów, w stronę ich ponownego użycia. Niezastąpioną rolę ma tu do odegrania państwo, które może i powinno, wzorem innych krajów, wprowadzić regulacje prawne podnoszące opłaty za składowanie odpadów wysokokalorycznych lub wręcz zakaz ich składowania. Cały proces należy też wspierać edukacją i ciągłym zachęcaniem do osiągnięcia pożądanego celu. Unijna dyrektywa odpadowa określa ten cel mianem „społeczeństwa odzysku”.

Poziom odzysku w proc.

Krzysztof Polak

Źrodło: Eurostat, 2012

Nie jest łatwo przekształcić świadomość, że odpady z tworzyw sztucznych w ogóle nie powinny trafiać na wysypiska – na konsekwentne oraz długofalowe działania administracji publicznej i biznesu

– Dyrektywa ustanowiła kilka istotnych wymagań dla krajów członkowskich UE, np. przed 2015 r. powinny one stworzyć systemy zbiórki selektywnej dla odpadów papieru i tektury, metali, tworzyw sztucznych i szkła. Z kolei przed 2020 r. powinny osiągnąć gotowość do ponownego wykorzystania i recyklingu materiałów odpadowych: papieru, metalu, plastiku i szkła z gospodarstw domowych, co zostanie zwiększone do minimum 50 proc. wagowo, a materiałów budowlanych i rozbiórkowych do 70 proc. – tłumaczy rzeczniczka Fundacji.

miczne i ekologiczne całego procesu tak nieproporcjonalnie wzrastają, że praktyka traci swe ekonomiczne uzasadnienie. Szczególnie widoczne jest to w przypadku odpadów tworzyw sztucznych. Pogarsza się jakość odzyskiwanych surowców i wytwarzanych na ich podstawie produktów, które stają się niekonkurencyjne. Ponadto przygotowanie surowca do recyklingu wymaga dużo większego wkładu energii, związanego m.in. z oddzielaniem i oczyszczaniem odpadów – wskazuje pułapki recyklingu Anna Kozera-Szałkowska. – Forsowanie zwiększania poziomu recyklingu mechanicznego jedynie „dla zasady” może być bezpodstawne. Najpierw musi istnieć odpowiednio duże zapotrzebowanie rynkowe na produkty wytworzone z odzyskanych odpadów – zaznacza Kazimierz Borkowski.

Wartość opałowa paliw w GJ/t:

48 %

43 %

28 %

16 %

15 %

45 %

gaz ziemny

ropa naftowa

węgiel

papier

drewno

tworzywa sztuczne

www.ekorynek.com

59


Środowisko

Na co może się przydać plastikowy odpad, który najchętniej wyrzucany jest na wysypisko? – Odpady z tworzyw sztucznych to wartościowy surowiec, który należy powtórnie wykorzystać, przy zastosowaniu rożnych metod odzysku. Jest więc marnotrawstwem pozbywanie się go przez wyrzucenie na wysypisko, a tym bardziej zanieczyszczanie środowiska naturalnego. Odpady tworzyw sztucznych można wykorzystać w recyklingu. Mają one też bardzo dużą wartość energetyczną. Odzysk ukrytej w nich energii prowadzi do wymiernych oszczędności w zużyciu tradycyjnych surowców energetycznych – ropy, gazu, węgla. Ta oszczędność ma też konkretną wartość mierzoną w europejskiej walucie. Gdybyśmy w skali całej Europy zamknęli składowiska dla tworzyw sztucznych do roku 2020, oznaczałoby to odzysk dodatkowych 80 mln ton tych odpadów. Wykorzystanie ich wartości, np. do celów energetycznych, to równowartość 1 mld baryłek ropy naftowej (1 baryłka zawiera około 159 litrów). Oszczędność sięgałaby niebagatelnej kwoty 70 mld euro. Analogiczne dane dla Polski, to odzysk dodatkowych 8,5 mln ton odpadów tworzyw sztucznych, czyli oszczędność zużycia 110 mln baryłek ropy. W efekcie unikamy wydania kwoty 7,5 mld euro. Jak przedstawia się obecnie polska praktyka „wyrzucania pieniędzy” na wysypiska? – Dane za 2012 rok nie są dla Polski zbyt optymistyczne. Odchodzenie od składowania odpadów z tworzyw sztucznych następuje bardzo powoli. W minionym roku spadek składowa-

60

www.ekorynek.com

Na odpadach

Z TWORZYW SZTUCZNYCH MOŻNA ZAROBIĆ 7,5 MLD EURO nia wyniósł zaledwie 1,5 proc. Odzysk energii z tego typu odpadów osiągnął poziom 15 – 16 proc. dzięki wykorzystaniu ich jako paliw alternatywnych. Również recykling odpadów tworzyw sztucznych wzrósł minimalnie w porównaniu do roku 2011, i wyniósł niecałe 24 proc. Oznacza to, że wciąż aż 60 proc. odpadów trafia na składowiska. Z takimi wartościami odzysku energii (15 proc.), recyklingu (24 proc.) i składowania (60 proc.) Polska znajduje się znacznie poniżej średniej europejskiej. Warto pamiętać, że przeciętnie w Europie odzysk energii z tego rodzaju odpadów to 35 proc. w recyklingu, 25 proc. w użyciu odpadów jako alternatywnego paliwa, a składowanych jest 40 proc. odpadów. Jakie są przyczyny tak kosztownego marnotrawstwa? – Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy, a główną jest niedostateczny poziom selektywnego zbierania odpadów tworzyw sztucznych. Dane GUS pokazują, że w 2012 r. wyniósł on jedynie 11 proc. Sama zbiórka jednak nie wystarczy, potrzebne są instalacje do efektywnego sortowania odpadów, gdzie rozdziela się tworzywa na poszczególne frakcje, by następnie mogły trafić do recyklingu lub do odzysku energii. Dla kontrastu warto spojrzeć na europejskich liderów – takie kraje jak Szwajcaria, Niemcy, Austria, Belgia czy Szwecja, praktycznie w ogóle nie składują odpadów tworzyw sztucznych na wysypiskach. W krajach tych, dzięki dobrze wdrożonym systemom gospodarki odpadami odzyskiwane jest ponad 95 proc. surowca wtórnego. Biorąc wspomniane państwa jako wzór i punkt odniesienia widać, jak daleka jest jeszcze droga przed Polską. U nas nieprzerwanie, od lat główną metodą zagospodarowywania odpadów jest ich wywózka na składowisko.

Skąd tak duży kontrast? Nie potrafimy czy nie chcemy? – Zagospodarowywanie odpadów tworzyw sztucznych to proces złożony, wymagający dobrego przygotowania, wyważenia różnych opcji i możliwości dostępnych lokalnie, a także zrealizowania konkretnych inwestycji. Kluczowe znaczenie ma konsekwentne wdrażanie i egzekwowanie kryteriów zawartych w ustawach dotyczących odpadów. Wymóg budowania nowej gospodarki odpadami, który wszedł w życie z początkiem lipca br., to szansa na wyeliminowanie głównych słabości polskiego sposobu zarządzania odpadami: niewydolnego systemu kontroli, raportowania fałszywych danych, uchylania się części przedsiębiorców od obowiązków związanych z odzyskiem opakowań, fikcyjnego obrotu odpadami, itd. Teraz, gdy samorządy przejęły odpowiedzialność za odbiór, transport i zagospodarowanie odpadów komunalnych, mają one szansę, by swoimi działaniami doprowadzić do ograniczenia dotychczasowej praktyki ciągłego powiększania składowisk i budowania nowych. Mogą też eliminować nielegalne wysypiska. Czy to oznacza, że wreszcie jesteśmy na dobrej drodze? – Zadanie budowy nowego systemu gospodarki odpadami to niewątpliwie krok milowy, w dobrą stronę. Niestety, na kolejne 3 lata (do roku 2016) odłożono w Polsce wprowadzenie zakazu składowania odpadów wysokokalorycznych, a do takich zaliczają się odpady z tworzyw sztucznych. A przecież taki ustawowy wymóg byłby znakomitą pomocą w przełamywaniu utartych metod postępowania i silnym wsparciem pożądanej praktyki odzysku surowców wtórnych. Rozmawiał Krzysztof Polak

7 (17) | 2013

Francuski ambasador

PLANETY ZIEMIA

ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

Rozmowa z Kazimierzem Borkowskim, dyrektorem Fundacji PlasticsEurope Polska

Kryzys gospodarczy również we Francji zrobił swoje, i ekolodzy są dziś częściej niż kilka lat temu atakowani za przedkładanie środowiska oraz przyrody – nad ludzi i gospodarkę

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

61


Środowisko „Za planetę” – wzniósł toast powitalny Nicolas Hulot, najbardziej medialny ekolog we Francji, na kameralnym spotkaniu w Warszawie z kilkoma przedstawicielami polskich organizacji ekologicznych. Zdumiało to Jacka Bożka, popularnego obrońcę zwierząt, drzew i rzek z Klubu Gaja. – Wie Pan, u nas nikt nie wznosi takich toastów, raczej wznosimy toasty za zdrowie lub sukcesy, najlepiej finansowe… – powiedział z żartobliwym uśmiechem, i z nutką melancholijnej zazdrości w głosie. Rozpoczęło to intensywną i bogatą rozmowę o misji Nicolasa Hulot, z jaką przyjechał na dwudniową wizytę do Polski, a także o ekologii, ochronie środowiska i zmianach klimatycznych, o ich postrzeganiu w Polsce i we Francji, o warunkach działania stworzonych w obydwu krajach dla osób i organizacji proekologicznych.

EKOLOG REFORMISTA Nie wszyscy zaproszeni goście znali przed spotkaniem Nicolasa Hulot, a w każdym razie nie do końca zdawali sobie sprawę, z jak znaną we Francji i wpływową osobą mieli przyjemność się spotkać. Trzeba przyznać, że należy on do tych francuskich celebrytów, którzy najbardziej wpłynęli na rozbudzenie świadomości ekologicznej Francuzów. Udało mu się również wpłynąć na biznesmenów i polityków, począwszy od prezydenta Jacquesa Chiraca, który korzystając z jego doradztwa, doprowadził do wpisania do francuskiej konstytucji Kodeksu Środowiska, stanowiącego dziesięć przykazań moralności ekologicznej. W 2007 roku Hulot narzucił dziesięciu kandydatom na prezydentów swój Pakt ekologiczny, dając zwycięzcy Nicolasowi Sarkozy – inspirację do zwołania tzw. Le Grenelle Environnement, rodzaju „stanów generalnych ds. środowiska”, które wprowadziły idee zrównoważonego rozwoju, ochrony środowiska, ekologii zarówno do polityki centralnej

62

www.ekorynek.com

Środowisko i samorządowej, jak i do biznesu, jako tematy strategiczne dla rozwoju Francji, kluczowe dla zapewnienia konkurencyjności francuskiej gospodarki oraz nieodzowne dla zagwarantowania obecnym, i następnym pokoleniom, dobrej jakości życia. Nicolas Hulot stał się ulubieńcem Francuzów ponad dwadzieścia pięć lat temu, dzięki kultowemu dziś programowi telewizyjnemu „Ushuaia Nature” („Ushuaia, czyli oblicza Ziemi”), nadawanemu na kanale TF1 od 1987 aż do 2012 roku. Mieszkałam we Francji, gdy ten program powstał, i pamiętam z jakim podnieceniem siadałam przed telewizorem, pilnując godziny rozpoczęcia każdego odcinka. Hulot za każdym razem witał nas z innego rejonu Ziemi, i przy pomocy najróżniejszych latających urządzeń, z talentem pokazywał niezwykłe, przepiękne krajobrazy i egzotycznych ludzi, a czasem, jako miłośnik mocnych wrażeń, poddawał się wyjątkowo ekstremalnym wyczynom sportowym, czym wywoływał u widzów podziw i empatię. Pamiętam, jak biedak zemdlał w czasie uprawiania woltyżerki samolotowej z rosyjskim pilotem wojskowym, gdzieś nad piękną Syberią, pamiętam też jego wykrzywioną twarz i nieokreślone dźwięki jakie wydawał, zjeżdżając z prędkością ok. 150 km na godzinę na torze bobslejowym w Finlandii – leżąc na brzuchu głową do przodu na czymś w rodzaju deski na płozach. Chapeau, Monsieur Hulot!

mi lokalne dziwne potrawy i trunki, opowiadał widzom o egzotycznych kulturach oraz o gatunkach zwierząt i roślin. Skali sukcesu programu Ushuaia nie przewidział nikt, nawet sam prezenter, który jeżdżąc po świecie dzielił się z publicznością widokami pięknej Ziemi oraz niewyobrażalnym bogactwem kultur ludzkich i przyrody. Aby skanalizować entuzjazm widzów dla programu, powstał projekt fundacji, którą Nicolas Hulot stworzył już w 1990 roku, pod nazwą Fundacja Ushuaia, a która dziś nosi nazwę Fundacja dla Przyrody i Człowieka (Fondation pour la Nature et l’Homme, FNH). Aktywność Fundacji to działania edukacyjno-informacyjne, realizacja publikacji i filmów, ale FNH jest też think-tankiem opracowującym programy polityczne na rzecz środowiska, ekologii i klimatu, a także do-tankiem, podejmującym konkretne działania w różnych miejscach globu, dla ochrony bioróżnorodności i zagrożonych kultur.

Mimo, że niektóre organizacje ekologiczne krytykują Nicolasa Hulot za niewystarczający radykalizm i za korzystanie z mecenatu wielkich firm, nie zawsze modelowych dla środowiska, jego dorobek jest ogromny, a jego wpływ na postępującą transformację ekologiczną i energetyczną Francji – ewidentny. W miarę podróży, lektur, spotkań dostrzegał on coraz bardziej i pokazywał publiczności postępującą degradację ekologiczną naszej planety. Obnażał też coraz wyraźniej zagrożenia dla różnorodności biologicznej i przyszłości gatunku ludzkiego, jakie stwarza globalny, nieregulowany system rynkowy, dążący do nieracjonalnych z punktu widzenia zasobów Ziemi, ekscesów konsumpcyjnych. Ekolog-romantyk

Na szczęście, nie wszystkie programy były aż tak wyczerpujące dla tego niezwykłego dziennikarza-reportera, większość dostarczała mu rozsądnej dawki adrenaliny, gdy latał na lotni, w balonie czy w ULM nad fantastycznymi pejzażami w Tybecie, w Andach, w Afryce. Albo gdy spoż y wał z tubylca-

od pięknych krajobrazów coraz bardziej się radykalizował, co pokazał w 2009 roku w drastycznym filmie dokumentalnym Syndrom Titanica, a jego zaangażowanie w działania ratunkowe, w przekształcanie świadomości ludzi, transformację polityki i strategii gospodarczych rosło.

OFICJALNA MISJA RATOWANIA PLANETY Prezydent François Hollande dobrze więc wiedział, kogo mianować wysłannikiem specjalnym ds. ochrony Planety. Trzeba przyznać, że powierzył mu misję nadzwyczajną, gdyż powaga sytuacji i tempo degradacji naszego świata wymagają, zdaniem prezydenta Francji, nowatorskich rozwiązań. Nicolas Hulot, ambasador dóbr wspólnych, przyszłych generacji i bioróżnorodności oraz ambasador Francji ds. klimatu, dyplomata Jacques Lapouge, mają razem starać się mobilizować kraje, które najbardziej tego potrzebują, do stawienia czoła wielkim wyzwaniom stojącym przed ludźmi w związku ze zmianami klimatycznymi. Francuzi są jednym z tych narodów świata, które najaktywniej działają na rzecz planety i ochrony klimatu oraz uczynią wszystko co w ich mocy, aby doprowadzić do nowego międzynarodowego porozumienia klimatycznego w 2015 roku, w Paryżu. Chcieliby, aby Polska, która przejmie niebawem na rok prezydencję negocjacji klimatycznych, pomogła im w tym zamierzeniu. Nicolas Hulot nie uważa się za utopistę. Wie, że samemu nie uda mu się dokonać transformacji świadomości ludzi i przede wszystkim polityków tam, gdzie się to nie udaje od dwudziestu lat. Ma on jednak przeświadczenie, że tak jak przy-

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

czynił się swoim aktywnym działaniem do podniesienia świadomości ekologicznej Francuzów i francuskich polityków, być może, dzięki swojemu doświadczeniu i dorobkowi, uda mu się przyczynić choć trochę do poprawy sytuacji w krajach najbardziej opornych, do których w Unii Europejskiej – niestety – powszechnie zalicza się Polskę.

OCHRONY EKOSYSTEMÓW NIE MOŻNA ODŁOŻYĆ Obecni na spotkaniu przedstawiciele polskich organizacji ekologicznych, z przykrością, raczej potwierdzili tę opinię. Nie bardzo wierzą w zrozumienie sytuacji naszej planety i jej ekosystemów przez polskie społeczeństwo, wciąż zachłyśnięte konsumpcją bez granic. Ani przez elity polityczne, oportunistycznie nastawione na maksymalne rozkręcanie, za wszelką cenę i najniższym kosztem, konsumpcji dóbr wszelakich, bez względu na efekty społeczne i środowiskowe ich produkcji, coraz krótszej utylizacji, a w co – w dobrej wierze – wciągnięci są także dziennikarze. – Niestety, dla bardzo wielu dzwoniących do nas słuchaczy, drzewa w mieście trzeba wycinać, bo są zagrożeniem, a ekolodzy to szkodliwi dla gospodarki wariaci – żaliła się red. Ewa Podolska z TOK FM, jedna z nielicznych dziennikarek o głębokiej świadomości ekologicznej. Dopiero masowe wycinki drzew, tak jak w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie, mobilizują ludzi do protestu. Nicolas Hulot pokiwał głową ze zrozumieniem: również we Francji kryzys gospodarczy też zrobił swoje, i ekolodzy są dziś częściej niż kilka lat temu, atakowani za przedkładanie środowiska oraz przyrody nad ludzi i gospodarkę. Dlatego konieczna jest ciągła mobilizacja, trzeba stale tłumaczyć politykom, przekazywać w mediach, że ochrony środowiska i ekosystemów nie można odłożyć „na potem” – jak już się wystarczająco rozwiniemy gospodarczo, niszcząc po drodze bezpowrotnie siedliska zwierząt oraz zatruwając wody i powietrze. Trzeba konsekwentnie pokazywać społecz-

www.ekorynek.com

63


Środowisko ne i środowiskowe skutki nierozważnych działań człowieka i przekonywać, że inna droga jest możliwa. Oczywiście, we Francji dobre wyniki wyborcze partii ekologów i zielonych robią swoje, od wielu lat są oni obecni w parlamencie, w samorządach, a dziś zasiadają także w rządzie. Ale jest to wynikiem oddziaływania mediów i zaangażowanych celebrytów na opinię publiczną, a więc i na wielu wyborców. Chociaż, jak twierdzi Nicolas Hulot: – Współrządzący zieloni i ekolodzy narzekają na brak ambicji rządu w zakresie transformacji ekologicznej Francji, i niedotrzymywanie obietnic koalicyjnych.

DEMOKRACJA ENERGETYCZNA W PRAKTYCE Jednak ostatnio premier Jean-Marc Ayrault zapowiedział przeznaczenie 6 mld euro na transformację energetyczną i ekologiczną. Na pewno też można Francuzom pozazdrościć samego sposobu prowadzenia debaty publicznej nad przyszłością energetyczną kraju. Podczas gdy u nas, wąska elita rządząca i kilku ekspertów podejmują decyzje angażujące całe społeczeń-

stwo na dziesiątki lat, we Francji precyzyjnie zorganizowano wielomiesięczną debatę publiczną, której ramy i przebieg wyznaczone zostały na Konferencji Środowiskowej, z udziałem wszystkich ważnych interesariuszy. Następnie odbyło się 850 debat we wszystkich regionach, podsumowanych w syntetycznym, acz niezwykle bogatym merytorycznie dokumencie, zdecydowanie wartym przetłumaczenia na język polski, by pokazać do jak wartościowych i odpowiedzialnych rekomendacji można dojść, gdy się umiejętnie wykorzystuje zaangażowanie oraz kompetencje obywateli. Dużo też rozmawialiśmy o gazie łupkowym, wydobywanym kontrowersyjną metodą szczelinowania hydraulicznego, której groźne, nieodwracalne skutki Francuzi natychmiast dostrzegli, i przez masową mobilizację obywateli, samorządowców oraz posłów zablokowali na lata jej rozwój. We Francji dużo się mówi o Żurawlowie na Zamojszczyźnie, gdzie już od wielu tygodni trwa protest i blokada instalacji firmy Chevron, przez zdeterminowaną lokalną społeczność. Rolnicy są przerażeni perspektywą tysięcy odwiertów na ich żyznych czarnoziemach, i na największych polskich udokumentowanych zbior-

nikach wód podziemnych. – Ta powszechna ślepa wiara, że węgiel kamienny, gaz łupkowy, nowe kopalnie węgla brunatnego i elektrownie jądrowe to konieczne podstawy polskiego miksu energetycznego, jest przerażająca – stwierdził Radek Gawlik, szef Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. – Ani obywatele, ani politycy nie dostrzegają katastrofy klimatycznej, w jaką taki system gospodarczy wpędza nasze dzieci. Nie widzą, że tylko efektywność energetyczna, głównie w budownictwie i transporcie oraz masowy rozwój energii odnawialnych mogą zapewnić Polakom prawdziwe bezpieczeństwo energetyczne, a jeszcze do tego uczynić z nas równorzędnego partnera w Unii Europejskiej. A przecież jest kilka poważnych analiz to pokazujących – dodał. Mielibyśmy sobie jeszcze bardzo wiele do opowiedzenia, ale wysłannik specjalny prezydenta Francji ds. ochrony planety był zmuszony nas opuścić, gdyż jego misja jest syzyfowa: musi jeszcze odwiedzić tak wiele krajów niewidzących, że ograniczenia zasobów planety powinny być nadrzędnym fundamentem wszelkiego rozwoju. Ewa Sufin-Jacquemart

Las

POWRACA DO NATURY Powiedzenie leśników, że las sam sobie da radę, byle mu nie przeszkadzać, sprawdza się w praktyce

Hilopatologia to nauka o chorobach lasu. Zajmuje się zarówno badaniem przyczyn zaburzeń ekosystemów leśnych, jak i sposobami likwidacji tych zagrożeń. Od wielu lat, zwłaszcza w monokulturach sosnowych zalecana jest metoda ogniskowo-kompleksowa, zainicjowana przez Witolda Koehlera,

64

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

leśnika, entomologa, hilopatologa, wieloletniego profesora SGGW. Jest to zabieg o charakterze profilaktycznym, mający na celu zwiększenie odporności ekosystemów leśnych poprzez zwiększanie ich różnorodności biologicznej. Osiąga się to zakładając 10-arowe remizy, składające się z licznych gatunków drzew i krzewów o dużym znaczeniu bioceno-

tycznym. Dobór powinien zapewnić optymalne warunki rozwoju dla różnorodnych gatunków fauny. W tym celu należy tak przebudować istniejący drzewostan, aby przez dobór gatunków odpowiednich dla danego, zakładanego specjalnie siedliska – zwiększył się udział organizmów antagonistycznych względem szkodników sosny.

www.ekorynek.com

65


Środowisko W nowo zakładanych uprawach sosnowych tworzy się ogniska biocenotyczne, o łącznej powierzchni do 15 arów. Lokalizuje się takie kompleksy także na terenach, na których w ostatnich latach najgwałtowniej występowały miejsca ognisk gradacyjnych szkodników sosny, takich jak np. brudnica mniszka. Celem jest stworzenie gąszczu, dającego schronienie różnym gatunkom fauny, głównie entomofagom, owadolarwo- i poczwarkożernym, które stymulują naturalny opór środowiska przeciwko szkodnikom. To biologiczna alternatywa dla środków ochrony roślin. Sprzyjają ich rozwojowi krzewy i drzewa nektaro- oraz owocodajne. Tyle teorii.

NIETYPOWY LAS Nadleśnictwo Mrągowo charakteryzuje się dużą ilością (218), bardzo rozrzuconych kompleksów leśnych. W jednym z nich, w leśnictwie Borówko, niedaleko miejscowości Borowe, znajduje się nietypowy 5-hektarowy, ogrodzony fragment lasu. Za wysoką siatką widać gąszcz drzew i krzewów. – Kiedyś rosła tutaj sama sosna. W 1982 roku była gradacja brudnicy mniszki. Ścinano drzewa na płachty i liczono gąsienice. Na jednym drzewie było ich do 14 tys. sztuk. Tymczasem już 400 wystarczy, by znacznie osłabić drzewostan. Po wycięciu chorych drzew, powstały puste miejsca – mówi leśniczy Janusz Święcki, do niedawna gospodarz tego terenu. – Wtedy razem z nadleśnictwem ustaliliśmy, aby na tym terenie zastosować metodę ogniskowo-kompleksową, ale nieco inaczej niż zwykle się to robi. To miał być eksperyment – wspomina. W 1995 roku rozpoczęto przygotowania. Zaorano glebę, by zobaczyć jakie gatunki można posadzić,

66

www.ekorynek.com

Środowisko wykopano doły pod oczka wodne. Zostały one wyłożone gliną, na to położono folię, potem znowu glinę i darń. – Na wiosnę wprowadziliśmy sadzonki, drzewa i krzewy owocodajne i wszystko zostało ogrodzone, by chronić uprawy przed zwierzyną leśną – opowiada leśniczy Święcki. Dlaczego jest to nietypowe? Na obszarze 5 ha powstało 9 gniazd-remiz, które zajmują powierzchnie ok. 3,5 ha. Pomiędzy rosnącymi tam sosnami, w zależności od wielkości gniazd, sadzono różne gatunki drzew i krzewów. To nietypowy, jak na polskie warunki las, no powiedzmy lasek. Rosną w nim: lipy, buki i jodły – daleko poza zasięgiem swojego występowania. Ponadto jawory, klony, modrzewie, sosny, brzozy, jarzębiny, świerki, dęby i osiki. Te ostatnie to ukłon w stronę ptaków. W ich miękkim drzewie robią sobie dziuple. Powieszono także 60 budek lęgowych i zainstalowano karmnik.

KAŻDEMU WEDŁUG POTRZEB – W okresie od listopada do marca dokarmiamy ptaki. Dajemy im różne nasiona zmieszane z łojem, z myślą o sikorkach – tłumaczy leśniczy Święcki. – Trzy oczka wodne, do których w tym roku z powodu suszy dowozimy wodę, to dla nich naturalne poidła, ale także miejsce dla płazów i gadów. W ich pobliżu są stosy kamieni, w których mogą się schronić. Mamy żaby, ale pojawiły się też traszki. Przy oczkach wodnych leżą także stosy gałęzi, które mogą być wykorzystywane jako lęgowiska dla ptaków, a także schronienie drobnych saków i owadów. Z myślą o ich przyciągnięciu posadzono tutaj krzewy spadzio-, nektaro- i owocodajne. Rosną tu: kruszyna, cis, berberys, śliwa ałycza, dzika róża, dereń, głóg, czarny bez, tarnina i ligustr. Wiosną

pojawiają się też kosaćce, popularnie zwane irysami, których nasiona przyniesione zostały przez ptaki. Oczywiście są tu także leśne jagody i grzyby. Także te rzadko występujące, jak np. szmaciak gałęziasty.

UDANY EKSPERYMENT To magiczne, z uwagi na bogactwo flory miejsce, istnieje już 17 lat. Jakie ma znaczenie dla okolicznego ekosystemu? – Na początku opór był słaby, występował jeszcze posusz czyli zaatakowane przez szkodniki i uschnięte drzewa. Ale z czasem, gdy zaczęły się rozwijać krzewy, pojawiły się kwiaty i owoce, coraz więcej było owadów i ptaków. Występowały jeszcze szkodniki, ale miały coraz więcej naturalnych wrogów – mówi leśniczy Święcki. – Z roku na rok opór środowiska był coraz większy, już po siedmiu latach widoczne były zmiany. Od paru lat w okolicznych drzewostanach nie występuje posusz – dodaje. Ten obszar leśny spełnia jeszcze jedną, dodatkową funkcję – promocyjną. W Polsce jest 25 takich leśnych kompleksów. Jednym z nich są Lasy Mazurskie. Co promują? Trwale zrównoważoną gospodarkę leśną. Ten wydzielony obszar służy właśnie takim celom. To edukacja praktyczna, i można powiedzieć, namacalna. Często przyjeżdżają tu wycieczki szkolne. Jest to harmonijnie funkcjonujący i samonaprawiający się ekosystem. Odwiedzają go także fachowcy czyli leśnicy, również spoza Polski. Las rzeczywiście daje sobie radę sam, byleby mu za bardzo nie przeszkadzać, i to już od wielu setek lat sprawdza się w praktyce.

Kopalnie przyszłości OBEJDĄ SIĘ BEZ GÓRNIKÓW

Innowacje i automatyzacja kopalń to szansa na zwiększenie efektywności polskiego górnictwa, które obecnie przegrywa konkurencję z importem tańszego węgla

Joanna Kosmalska

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

67


Środowisko Polskie górnictwo musi szybko zwiększać efektywność, by sprostać agresywnej konkurencji taniego węgla z importu. Jednym ze sposobów jest automatyzacja. Mimo kryzysu i cięcia kosztów dokonywanego przez spółki węglowe, wkracza ona do coraz większej liczby kopalń, pozwalając nie tylko zwiększać wydobycie, ale poprawiać bezpieczeństwo i komfort pracy. W pierwszej połowie tego roku w kopalni Borynia-Zofiówka-Jastrzębie testowany był prototypowy kompleks ścianowy do wybierania węgla z cienkich pokładów. Takich, gdzie praca górników jest wyjątkowo trudna i uciążliwa. Ich eksploatacja nabiera coraz większego znaczenia, ponieważ wyczerpują się pokłady grube i łatwo dostępne. – Szukamy możliwości wydobywania węgla z pokładów o grubości od jednego do półtora metra. Mają one znaczący udział w zasobach naszych kopalń – mówi Jerzy Śliwiński, przedstawiciel Borynia-Zofiówka-Jastrzębie. Powszechnie stosowany w kopalniach system kombajnowy pozwala na efektywną eksploatację pokładów grubszych niż 1,5 m. Przy wydobyciu z pokładów cieńszych pojawia się wiele problemów technicznych: bardzo ograniczona powierzchnia, konieczność zmiany prędkości przesuwania się kombajnu, dłuższy czas usuwania pojawiających się awarii. To wszystko obniża wydajność i wpływa na osłabienie bezpieczeństwa pracy górników.

AUTOMAT ZASTĄPI GÓRNIKA Tymczasem testy nowego urządzenia pokazały, że umożliwia ono wydobycie tam, gdzie przy tradycyjnym sprzęcie eksploatacja nie byłaby możliwa. Praca prototypowego kombajnu jest zautomatyzowana, a przeniesienie wszystkich urządzeń sterujących poza strefę ruchu urządzenia pozwala obsługiwać go z bezpiecznych miejsc. Zmieniono sposób cięcia ściany węglowej: dzięki innej

68

www.ekorynek.com

Środowisko konstrukcji głowicy można wydobywać surowiec twardszy, poprzerastany kamieniem. Z kolei odpowiednie ukształtowanie ładowarek zapewnia łatwiejszy i szybszy jego transport. Zautomatyzowanie wydobycia sprawdza się także w kopalni Pniówek. System kombajnowy, opracowany w katowickim przedsiębiorstwie Kopex, zamontowano w rejonie gdzie występuje najwyższe, zaliczane do IV. kategorii zagrożenie metanowe. W tych warunkach eksploatacja może być prowadzona wyłącznie przy zachowaniu najsurowszych norm bezpieczeństwa. A takie gwarantuje jedynie pełna automatyzacja. – To jeden z najważniejszych naszych projektów w ostatnim czasie. Zapewnia wzrost bezpieczeństwa pracy, a także poprawę wyników ekonomicznych – podkreśla Andrzej Meder, członek zarządu Kopexu, dyrektor ds. techniki i rozwoju. Automatyzacja pozwoliła na niemal dwukrotnie większe wydobycie niż uzyskiwane dotychczas w podobnych warunkach, gdzie w ciągu minuty wydziela się ok. 60 m sześc. metanu. Jak podaje branżowy periodyk „Art of Mining”, mózgiem systemu jest zdalne stanowisko sterowania ulokowane w podwieszanej kabinie, która przesuwa się chodnikiem w odległości ok. 150 metrów od pracującego kombajnu. Układ tzw. komunikacji dwutorowej pozwala na zarejestrowanie każdego wydarzenia w ścianie oraz odpowiednią reakcję ze strony maszyn i urządzeń. Wszystkie parametry pracy kompleksu są przekazywane światłowodami na powierzchnię, gdzie docierają do dyspozytora w kopalnianym centrum obsługi maszyn i urządzeń. Obserwuje on postęp prac w ścianie, i w razie sytuacji awaryjnej może szybko zareagować. Bezpośredni podgląd pracy kombajnu mają także eksperci z Kopexu, monitorujący w Zabrzu, kilkadziesiąt kilometrów od kopalni Pniówek, pracę jej maszyn. – Przyjmujemy zgłoszenia o wszystkich zdarzeniach, które pojawiają się w miejscach,

gdzie pracują nasze urządzenia. Możemy na wszystko reagować i wspierać załogę kopalni radami, a także serwisem – tłumaczy Marek Kuczera, kierownik centralnej dyspozytorni Kopex Machinery.

WEJDZIE TAM, GDZIE NIEBEZPIECZNIE Wprowadzanie automatyzacji nie dotyczy jedynie samego wydobycia. Instytut Techniki Innowacyjnej EMAG w Katowicach wraz z Przemysłowym Instytutem Automatyki i Pomiarów z Warszawy skonstruowały mobilnego robota, który zastępuje ludzi i dokonuje inspekcji podziemnego chodnika zagrożonego wybuchem lub pożarem. Przydatny jest zwłaszcza w razie pożarów powstających z samozagrzewania się węgla. Są one trudne do wykrycia i zwalczania. Eksploatowana ściana oraz cały rejon pożaru musi zostać zamknięty i odizolowany od reszty kopalni. W tym celu zamurowuje się wyrobisko, odcinając dopływ świeżego powietrza z tlenem. Ponieważ proces gaszenia może trwać bardzo długo, nawet pół roku, straty spowodowane wstrzymaniem wydobycia mogą być gigantyczne. Ale dzięki mobilnemu robotowi można podjąć szybszą i trafniejszą decyzję, co do uruchomienia zamkniętego rejonu lub dalszego prowadzenia akcji gaśniczej. Robot może wejść na teren zamknięty i dokonać pomiarów. Obecnie dokonywanie takich inspekcji jest zadaniem ratowników górniczych, którzy podejmują ogromne ryzyko, wchodząc za tamę, by skontrolować stan powietrza. Tymczasem robot może wjechać nawet kilometr w głąb wyrobiska. Potrafi pracować w temperaturze 60 stopni. Dokonuje pomiarów gazów, w tym metanu, temperatury, wilgotności. Wszystkie dane przysyła do centrali lub sztabu akcji ratunkowej. W rezultacie wznowienie wydobycia, jeśli okazałoby się, że pożar wygasł, może być przyśpieszone już nie tylko o kilka tygodni, ale często nawet miesięcy.

7 (17) | 2013

Wprowadzanie innowacji i automatyzacji do kopalń to szansa na zwiększenie efektywności polskiego górnictwa, które obecnie przegrywa konkurencję z importem tańszego węgla. Stąd potrzeba inwestycji w nowe technologie. – Jest to tym ważniejsze, że środki potrzebne do sfinansowania dostaw sprzętu są relatywnie niskie, w porównaniu do kosztów stałych, ponoszonych przez spółki węglowe – uważa Waldemar Łaski, prezes Famuru. Dzięki wprowadzeniu rozwiązań najnowszej generacji można znacząco obniżyć koszt produkcji węgla, a w konsekwencji na rynek trafiać będzie tańszy surowiec. W dodatku, podczas gdy obniżanie kosztów jest procesem długim, mechanizacja i automatyzacja może przynieść efekt znacznie szybciej. Zdaniem prezesa Łaskiego, obniżenie jednostkowego kosztu wydobycia tony węgla sprawi, że importowany surowiec, dodatkowo obciążony kosztami renty geograficznej, przestanie być opłacalny dla polskiego sektora energetycznego.

POCZĄTEK INTELIGENTNEJ KOPALNI Na inteligentne technologie stawia także górnictwo rud miedzi. KGHM Polska Miedź testuje kombajn, który może zastąpić górników w trudno dostępnych i niebezpiecznych miejscach. To pierwszy tego typu projekt w górnictwie miedziowym. Bezzałogowe urządzenie zostało skonstruowane specjalnie na potrzeby koncernu. Ma pracować przede wszystkim w tych rejonach, gdzie istnieje największe zagrożenie związane z tąpnięciami, wysoką temperaturą czy zapyleniem. Jest testowane od kilku miesięcy. – To element idei inteligentnej kopalni, w której ludzie nie będą pracować w ciężkich warunkach. Z bezprzewodowo sterowanym urządzeniem będziemy docierali zdecydowanie dalej – wyjaśniał prezes KGHM Herbert Wirth, w rozmowie z serwisem Newseria. Zastrzegł jednak, że na pełne wdrożenie nowego systemu należy jeszcze poczekać. – O pełnym sukcesie

7 (17) | 2013

trzeba myśleć w kategorii dwóch – trzech lat, a więc trochę to jeszcze potrwa – zaznaczył. Najszybciej wprowadza się automatyzację w górnictwie odkrywkowym. Jest od głębinowego znacznie łatwiejsze. Charakteryzuje się mniejszym zagrożeniem potencjalnymi wybuchami, obwałami skał, nie ma tak wysokiej temperatury jak na głębokości tysiąca metrów, lepsza jest widoczność. Postęp wiedzy i rozwiązań technicznych w dziedzinie elektroniki, komputeryzacji, przesyłu informacji, nowych materiałów i budowy maszyn górniczych pozwolił już zbudować systemy zdalnego kierowania ruchem maszyn w kopalniach odkrywkowych. Największy koncern węglowy świata Rio Tinto, w swoich kopalniach odkrywkowych rudy żelaza w australijskim regionie Pilbara, wdraża właśnie gigantyczny projekt robotyki. Obejmuje on wprowadzenie do kopalni wywrotek i innych maszyn wyposażonych w układy samoprowadzące i samosterujące, przy których bezpośrednia ingerencja człowieka ograniczona została do minimum. W kopalni West Angelas całkowicie zautomatyzowana została praca pojazdów transportowych i ciężkich wiertnic obrotowych. Automatyka objęła także logistykę transportu oraz inne czynności technologiczne na terenie odkrywki. Wszystkie czynności maszyn są sterowane z centrum operacyjnego w Perth, oddalonego od kopalni o 1 500 km. Na miejscu są jedynie operatorzy w ruchomych kabinach, którzy nadzorują pracę maszyn.

Samosterujące pojazdy przesyłają informacje z własnych czujników do centrum sterowania, które rejestruje, przetwarza i analizuje dane, a następnie odsyła instrukcje określające kurs i prędkość jazdy. To już kopalnie przyszłości. Efektywne i całkowicie bezpieczne. Ale zwiększająca wydobycie i poprawiająca bezpieczeństwo pracy automatyzacja kreuje poważny problem społeczny: wpływa na redukcję miejsc pracy. Naukowcy ostrzegają, że zwolnienia pracowników prowadzą do napięć, które jeśli mają wielką skalę, mogą odbić się na wynikach ekonomicznych. Badania na ten temat przeprowadził niedawno australijski Uniwersytet Queensland. W powstałym raporcie zaleca współpracę zarządów firm górniczych z lokalnymi władzami. Powinno to zapobiec ewentualnym problemom społecznym związanym z nagłą redukcją miejsc pracy w kopalniach, jeśli tego typu zakłady stanowią główne miejsca zatrudnienia w okolicy. Zalecenia te odnoszą się przede wszystkim do specyficznego, rynku australijskiego, ale część z wniosków może być także przydatna dla rynku polskiego. Dzięki odpowiedniemu zaplanowaniu modernizacji kopalń, problemy społeczne związane z postępującą automatyzacją mogą zostać przynajmniej ograniczone.

Andrzej Wiśniewski

KOPARKI SAME SIĘ UCZĄ Moduły sztucznej inteligencji zainstalowane w 300-tonowych wywrotkach uczą się geografii kopalni i rysują mapę w pamięci komputera. Pojazdy są wyposażone w autonomiczny system jazdy, radarowe i laserowe sensory, wysokiej precyzji GPS, system detekcji przeszkód oraz bezprzewodową sieć komunikacyjną.

www.ekorynek.com

69


Środowisko

Środowisko

Lepsza herbatka NIŻ TABLETKA

Zioła uczą cierpliwości, szacunku i pokory. Wielką przyjemnością może być wyjazd wczesną wiosną za miasto do lasu, zebranie ziół i samodzielne przyrządzenie leczniczego specyfiku

Magdalena Gorzkowska z wykształcenia jest archeologiem i muzealnikiem, natomiast z zamiłowania zielarką, która posiadła rzetelną wiedzę na temat ziół i ich praktycznego zastosowania, w różnych dziedzinach życia. – Zielarstwo to moja największa pasja – przyznaje w rozmowie. Zioła, w książce którą napisała, usystematyzowane są zgodnie z kalendarzem zbiorów, czyli od wiosny do jesieni. To raczej niespotykana praktyka. – Zawsze sama chciałam mieć taki zielnik, w którym zioła byłyby opisane zgodnie z harmonogramem zbiorów. Kiedy zaczynałam interesować się jakąś rośliną, to bardzo często nie udawało mi się jej namierzyć w przyrodzie, bo już przekwitała i musiałam czekać do następnego roku – opowiada autorka. – Brakowało mi także przepisów, zwyczajnych prostych receptur, które można przygotować domowym sposobem bez używania kolb, destylatorów, mechanizmów.

WIOSNA ORAZ JESIEŃ Zaprezentowane przez nią zioła można suszyć w domowych warunkach,

70

www.ekorynek.com

niepotrzebne są specjalne suszarnie czy laboratoria. – Napisałam książkę, żeby każdy mógł mieć w domu własne zioła, na wyciągnięcie ręki. Nie jest to takie trudne i skomplikowane. Książkę dedykuję amatorom, którzy nie chcą specjalnie zagłębiać się w zielarstwo, ale chcieliby sami przygotować jakąś maść czy inną miksturę. Poza tym frajdą jest wyjechać wczesną wiosną za miasto do lasu, zebrać zioła i samemu przyrządzić specyfik – dodaje pełna pasji zielarka Magdalena Gorzkowska. Jej życie wytyczają dwie pory roku: wiosna i jesień, wtedy właśnie zbiera się zioła. Wiosną, kiedy rośliny przygotowują się do kwitnienia i mają w sobie najwięcej zdrowotnych bogactw oraz jesienią, kiedy magazynują je przed zimowym snem. – Jesienią zbiorów jest zdecydowanie mniej, bo przede wszystkim zrywa się owoce jarzębiny, tarniny, głogu. Październik, listopad, to ostatnie terminy do zbiorów niektórych korzeni. Najbardziej pracowita jest wiosna. Rośliny dojrzewają jedna po drugiej, a pogoda też ma kolosalne znaczenie, gdyż zioła zbiera się zawsze rano, po obeschnięciu z rosy, i w pogodny dzień.

Jeżeli się zbierze mokre, to potem wszystko spleśnieje – ostrzega. Skończyła studia podyplomowe z muzealnictwa. Osiem lat była dyrektorem muzeum w Starachowicach – Zespołu Wielkopiecowego z końca XIX wieku. Jest to jedyny taki obiekt w Europie, z zachowanym kompletnym ciągiem technologicznym. – Sporo udało mi się w muzeum zrobić, bo pozyskaliśmy środki z grantów europejskich i mogliśmy całość wyremontować – mówi Magdalena Gorzkowska. Kiedy ponad rok temu ukończyła remont, podziękowano jej za pracę – ale nie skarży się. Wtedy, z racji wolnego czasu, zaczęła pisać książkę.

NIE JESTEM ZNACHOREM – Ja, archeolog i muzealnik, zielarstwem i ziołolecznictwem zainteresowałam się trochę niechcący – przyznaje. – Ale dzisiaj to całe moje życie. Od 2000 roku współpracuje ze Stowarzyszeniem Starożytników z Warszawy. Organizują festyny historyczne, na których prezentują warsztaty

7 (17) | 2013

z wczesnego i późnego średniowiecza, wszelkiego typu rekonstrukcje. Przypominają, jak dawniej ludzie gotowali, lepili garnki, tkali, szyli z materiałów, ze skóry. Jej przypadło w udziale prezentowanie sztuki zielarstwa, w ówczesnej codziennej kuchni i medycynie. Na pierwszej imprezie pokazała zaledwie kilka produktów, dzisiaj asortyment wytwarzanych przez nią specyfików liczy kilkadziesiąt pozycji. Przy okazji Magda Gorzkowska odnalazła w sobie chęć niesienia pomocy innym. Mówi, że altruizm ma zapewne po mamie pielęgniarce, podobnie jak obycie z chorobami. – Sprawia mi ogromną satysfakcję, gdy mogę kogoś obdarować moimi specyfikami i wiem, że pomagają. Ale zaznaczam, nie jestem znachorem, nie jestem lekarzem, mówię to kategorycznie i stanowczo – podkreśla. – Uważam, że jeśli człowiek zajmuje się zielarstwem, to musi mieć jakieś medyczne rozeznanie. Zdarza się, że trafia do mnie ktoś, kto nie chce iść do lekarza i myśli, że ja go wyleczę, czasami z bardzo poważnych chorób. Ja go nie wyleczę, ja go kieru-

7 (17) | 2013

ję do specjalisty! Zioła wspomagają leczenie, leczą drobne schorzenia, zastrzegam – bardzo drobne schorzenia. Nie podejmuję się leczenia, nie jestem lekarzem i nie potrafię go zastąpić – mówi z całą stanowczością Gorzkowska. – Ziołami można pomóc sobie przy skaleczeniach, urazach, infekcjach, ale na pewno ziołami nie wyleczymy raka lub innych poważnych chorób, takie twierdzenia to szarlataneria. Owszem, trwają badania, sama farmakologia wzięła się z zielarstwa, ale to dzisiaj dwie różne dziedziny – dodaje.

PIERWSZY ZACHWYT Zielarstwo jest bardzo rozległą dziedziną wiedzy. Mnogość roślin, ich odmian jest zadziwiająca. Laikowi łatwo pomylić te dobre – z tymi które szkodzą. Niektóre zbawienne rośliny mają bardzo do siebie podobnych, trujących kuzynów. Dlatego zbierane okazy należy wnikliwie obserwować, oglądać i porównywać z tymi w książce. Czasami różnica jest w budowie liścia albo kwiatu. Trzeba być uważnym, żeby nie narobić sobie kłopotów. Magda Gorzkowska podkreśla, że bardzo zdradliwe są

te baldaszkowate. Pasternak trudno pomylić, bo jest zielonkawo-żółty, ale już taki szczwół plamisty jest niewiarygodnie trującą rośliną i łatwo go pomylić. Jest szalej jadowity, który też jest baldaszkowaty, i można go pomylić z niosącym ulgę biedrzeńcem mniejszym albo większym, albo z podagrycznikiem. – Na wszystkie rośliny trzeba bardzo uważać – podkreśla zielarka. Pierwszym ziołem, którym się zauroczyła, i które natchnęło ją do działania był nagietek. Swoją pierwszą maść zrobiła z nagietka według przepisów ojców benedyktynów – obdarowała nią znajomych. Nagietek leczy skaleczenia, otarty naskórek, działa na otwarte rany, świetnie ziarninuje skórę, ale działa także na pryszcze, trądzik, opryszczkę. Potem zrobiła jeszcze syrop z mniszka lekarskiego; wszyscy wiedzą jak wygląda mniszek, bo lepiej znany jest pod pospolitą nazwą mlecza. Na początku obłożyła się wszelką dostępną literaturą, powoli wchodziła w zaczarowany świat łodyg, kwiatów, liści, korzeni... każdego roku odkrywała dla siebie coś nowego.

www.ekorynek.com

71


Środowisko Dzisiaj, po 13 latach doświadczeń, ciągle poszukuje nowych, dotychczas nieużywanych przez siebie ziół. Za najlepsze uważa receptury benedyktynów – oni jako pierwsi zaczęli czytać antyczne księgi lekarzy i stosować je w praktyce, posiadają olbrzymią wiedzę zielarską, dlatego ufa ich recepturom i z nich korzysta. Wyczytała niedawno z klasztornych przepisów, że na chore gardło, przy anginie czy chrypie, powinno się robić na szyi okłady z twarogu. Przetestowała ten przepis. Pomógł. Wie, że to może budzić zastrzeżenia, ale to naprawdę działa. Z kolei maść majerankowa świetnie działa na katar u niemowlaków. Przepis na maść? Proszę bardzo: łyżka masła, łyżeczka majeranku i prawie gotowe. Czyta i wykorzystuje także przepisy Hildegardy z Bingen, XII-wiecznej benedyktynki uznanej za świętą, która jako jedna z pierwszych zapi-

Ekomoto sywała receptury mikstur. Publikacje Hildegardy z zakresu medycyny ludowej dały jej miano „pierwszej niewiasty pośród lekarzy i przyrodników Niemiec”. Wprawdzie niektóre jej przepisy nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości, ale są i takie, które działają z dobrym skutkiem, jak wino pietruszkowe czy miód gruszkowy. Eliksiru miłości Magda Gorzkowska jeszcze nie próbowała robić, ale żartuje że się postara. Tajne składniki to lubczyk, macierzanka i płatki róż. Kiedy nazywam ją wiedźmą, uśmiecha się nieśmiało, wzdycha i mówi, że bardzo jej jeszcze daleko do prawdziwej wiedźmy. – To jest tak obszerna wiedza, że nie wiem, czy kiedykolwiek zdołam ją zgłębić – przyznaje. Swoje 13 lat zajmowania się zielarstwem uważa za rzetelny, ale skromny dorobek.

WRÓCIĆ DO NATURY Na jej autorskie spotkania zawsze przychodzi wiele osób zainteresowanych zielarstwem. – Mieszkańcy dużych miast dość sceptycznie podchodzą do ziół. Wolą pójść do apteki kupić tabletkę, połknąć i poczekać na efekt. Chyba nie wierzą w moc ziół. Natomiast w mniejszych miastach czy na wsiach, ludzie bardziej są zainteresowani ziołami, może dlatego, że są bliżej natury – zauważa. Faktycznie, nawet lekarze biją na alarm, że Polacy biorą zbyt dużo antybiotyków. Czasami już przy byle infekcji. A gdzie naturalne metody leczenia jak mleko z miodem, napar z lipy, sok z malin, moczenie nóg? Przy niskiej gorączce bierzemy aspirynę albo inne leki, a czy nie lepiej napić się wywaru

z bzu lub naparu z naturalnej aspiryny, czyli wiązówki błotnej? – Bardzo smaczna herbatka i naturalna aspiryna – zachwala Magda Gorzkowska. – Przecież salicylany, które są w aspirynie zostały wyekstrahowane z rośliny, a leczy cała roślina. Aspiryna w dużych ilościach może zaszkodzić, a herbatka z wiązówki na pewno nie. Podobnie jest z pokrzywą i żelazem – wyjaśnia.

Rośnie rynek

Gdy weźmiemy za dużo żelaza w tabletce, pojawiają się skutki uboczne. Co innego żelazo w herbatce z pokrzywy, zielarka zaleca ją pić codziennie. Pokrzywa to zapomniana i niedoceniana u nas roślina – jej zdaniem najlepsza jest majowa – świetnie pomaga na wiele schorzeń, bardzo dobrze robi na bóle reumatyczne. – Mniszek lekarski i pokrzywa to są nasze, rodzime pospolite rośliny, które fantastycznie działają na oczyszczanie organizmu. Łodygi mniszka lekarskiego benedyktyni zalecają żuć cukrzykom, bo obniżają poziom cukru we krwi – zdradza zielarka.

OSZCZĘDNYCH SAMOCHODÓW

Nie neguje chińskiej medycyny, która opiera się na ziołach i naturalnych składnikach, a do tego ma wielowiekową tradycję i doświadczenie, ale sceptycznie podchodzi do stosowania ziół, które rosną pod inną szerokością geograficzną. – Wychodzę z założenia, że powinniśmy stosować te zioła, wśród których wzrośliśmy i wychowaliśmy się, które nas otaczają. Natura dała nam naszą własną aptekę, dała nam choroby i lekarstwa na nie, w rosnących wokół roślinach… – uważa.

Kierowcy chcą redukcji CO2, jednak nie są gotowi do zmiany swojego stylu życia, ani nie mają ochoty ponosić kosztów modernizacji

Zioła są bezpieczne, choć jak zastrzega Magda Gorzkowska, czasami mogą być alergiczne. – Myślenie jest takie: wezmę tabletkę i mam z głowy dolegliwości. A zioła trzeba pić regularnie, przeważnie ciepłe. Zioła są wymagające, nie działają natychmiast, uczą cierpliwości, szacunku – na pewno pokory, bo pokazują mądrość i potęgę przyrody. Małgorzata Pietkiewicz ŹRÓDŁO FOTOLIA.PL

72

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

73


Ekomoto W ubiegłym roku, walcząca ze skutkami kryzysu branża motoryzacyjna koncentrowała się na cięciach w zatrudnieniu. Teraz priorytetem są bardziej oszczędne samochody. Ofensywa zużywających mniej paliwa nowych silników, a zarazem ograniczających ilość wytwarzanych spalin, jest bardziej widoczna niż kiedykolwiek. Koncerny chcą z jednej strony dostosować się do zaostrzanych wymogów emisji dwutlenku węgla, z drugiej zaś przyciągnąć klientów niższymi niż dotąd kosztami eksploa-tacji. W rezultacie, mimo gospodarczego spowolnienia, motoryzacja staje się coraz bardziej zielona.

MNIEJSZE TO OSZCZĘDNIEJSZE Efektywność jednostek napędowych to, oprócz kwestii związanych z poprawą bezpieczeństwa, główny cel inwestycji w nowe, proekologiczne technologie. We wrześniu na Międzynarodowych Targach Motoryzacyjnych we Frankfurcie swój najnowszy trzycylindrowy silnik 1.0 SIDI Turbo zaprezentuje Opel. Ma on niewielkie rozmiary, ale przy pojemności 1 litra i mocy 155 KM oferuje o 20 proc. niższe zużycie paliwa, w porównaniu z jednostką o pojemności 1,6 litra. Na zwiększenie wydajności wpłynęło zastosowanie nowoczesnych rozwiązań: bezpośredniego wtrysku, zróżnicowanego czasu aktywacji zaworów i lekkiego aluminiowego bloku silnika. Zgodnie z prognozami Opla, nowa rodzina silników będzie się wyróżniać nie tylko dużą oszczędnością paliwa, ale także znacznie niższymi niż 100 g/km emisjami CO2. Przy tym nie zmniejszy to komfortu jazdy. – Podczas projektowania tego silnika postawiliśmy sobie za cel nie tylko oszczędność paliwa i mniejszą emisję. Chcieliśmy także udowodnić, że trzy cylindry mogą zapewnić taką samą kulturę pracy, jak cztery – stwierdził Matthias Alt, główny inżynier Opla z działu małych silników benzynowych. Nowy silnik jest tylko jednym z wielu, jakie pojawią się

74

www.ekorynek.com

Ekomoto w autach tej popularnej niemieckiej marki. W latach 2012 – 2016 Opel wprowadzi na rynek w sumie 13 nowych silników. Także marki premium mocno stawiają na oszczędność. Mercedes dla swych kompaktowych modeli klasy A i B przygotował bardzo oszczędny silnik wysokoprężny. Ma on 1,5-litra pojemności i moc 90 KM. Średnie zużycie paliwa ma wynosić odpowiednio 3,8 oraz 4,1 l/100 km. A w przypadku wersji BlueEfficiency z aerodynamicznymi dodatkami, obniżonym zawieszeniem i zmodernizowaną przekładnią – Mercedes obiecuje spalanie na poziomie 3,8 l/100 km. Z kolei Audi zaprezentowało w sierpniu samochód najbardziej oszczędny ze wszystkich seryjnie produkowanych modeli koncernu. Model A3 wyposażony jest w silnik Diesla o mocy 110 KM i pojemności 1,6 litra (TDI ultra), a zużywa średnio tylko 3,2 litra paliwa na 100 km. Jest też wyjątkowo czysty. Emisja CO2 wynosi zaledwie 85 gramów na kilometr.

POPULARNE START-STOPY O silnym parciu producentów aut na oszczędność świadczy przykład firmy Bosch, produkującej rozruszniki start-stop. Taśmy zakładu w Hildesheim opuścił niedawno dziesięciomilionowy egzemplarz takiego rozrusznika. Od czasu wprowadzenia ich do produkcji seryjnej w roku 2007, popyt na tę oszczędzającą paliwo technologię stale rośnie. Już co drugi produkowany w Europie Zachodniej samochód jest wyposażony w układ start-stop. – Cele związane z obniżeniem emisji CO2 zapewnią dalszy rozwój tej technologii – prognozuje Ulrich Kirschner, prezes działu branżowego Bosch Starter Motors and Generators. Dziś układy start-stop obniżają zużycie paliwa i emisję CO2 nawet o 5 proc., a w ruchu miejskim aż o 8 proc. Aby jeszcze bardziej zwiększyć oszczędność, konstruktorzy

stopniowo zwiększają czasy przestoju silnika: początkowo będzie to możliwe w fazie wytracania prędkości przez pojazd, a do roku 2016 także podczas jazdy, wówczas gdy kierowca zdejmie nogę z gazu. – W zależności od profilu jazdy, udoskonalone układy start-stop będą oszczędzać dodatkowo do 10 proc. paliwa – twierdzi prezes Kirschner.

wadzenia przez tamtejszy rząd programu złomowania starych pojazdów. Poprawiła się także sytuacja we Włoszech. Choć lipcowa sprzedaż była nadal na minusie (107,5 tys. sztuk), to spadek do ubiegłego roku wyniósł niecałe 2 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej był znacznie głębszy – sięgał 6 proc.

Skoncentrowanie się na udoskonalaniu tradycyjnych jednostek napędowych może jednak przyhamować prace nad najbardziej oszczędnymi, choć drogimi technologiami napędów elektrycznych. Zwłaszcza, że ich przyjęcie przez konsumentów okazuje się dużo chłodniejsze niż przypuszczano kilka lat temu, gdy pierwsze seryjne auta elektryczne wchodziły na rynek.

I choć dane skumulowane, liczone od początku roku, pokazują spadki znacznie większe, np. w Niemczech 7-proc., a we Włoszech ponad 9-proc., to jednak część przedstawicieli branży uważa, że lipcowe wyniki pozwalają zakładać stabilizację unijnego rynku motoryzacyjnego w drugiej połowie roku. A to oznaczałoby, że głęboka bessa w branży, po 6 latach, znalazła dno.

Fiat właśnie stracił ochotę na inwestowanie w samochody elektryczne i hybrydowe. Jak poinformował serwis Automotive News, szef działu rozwoju napędów Fiata i Chryslera Bob Lee zapowiedział na konferencji w Traverse City, że jego firma nie zamierza poświęcać więcej środków na rozwój tego typu aut. Decyzje uzasadniał nikłym popytem. – Wielu klientów chce redukcji CO2, jednak nie są gotowi zmienić swojego stylu życia ani ponieść kosztów, przynajmniej na razie – powiedział Lee.

– Nie przewidujemy jeszcze odbicia, ale pojawia się sporo dobrych wskaźników – uważa szef Forda w Europie Stephen Odell. O tym, że spadki w Europie Zachodniej już się kończą, przekonywał w trakcie lipcowej prezentacji wyników Daimler. Ostrożniejszy jest szef Renault-Nissan Carlos Ghosn: – Europejski rynek motoryzacyjny w najlepszym przypadku może ustabilizować się w 2014 lub 2015 roku. Bardziej prawdopodobne jest, że ujrzymy kolejne spadki, choć nie tak gwałtowne i głębokie jak w poprzednich latach – zapowiada. Zdaniem ekspertów, w przyszłym roku może być jednak nieco lepiej. Według analityków finansowych Morgan Stanley, sprzedaż w Europie Zachodniej wzrośnie w 2014 roku do 13,1 mln aut – z 12,6 mln prognozowanych na rok 2013.

POD NOGAMI JUŻ DNO Ta sytuacja może się zmienić dopiero wówczas, gdy cały rynek aut rozkręci się. A do tego jeszcze daleko, choć w Europie, gdzie motoryzacja wpadła w najgłębszy dołek, widać już pierwsze oznaki ożywienia. W lipcu na głównych rynkach motoryzacyjnych Unii Europejskiej sprzedaż samochodów lekko wzrosła. W Niemczech, na największym rynku w Europie, poszła w górę o 2 proc., w porównaniu z ubiegłym rokiem, do 251,3 tys. sztuk. To pierwszy wzrost od dłuższego czasu. We Francji zwiększyła się o 1 proc. – do 150 tys., a w Hiszpanii aż o 15 proc. – do 75 tys., co było efektem wpro-

7 (17) | 2013

DROŻSZYM JEST LEPIEJ Nie znaczy to, iż brakuje marek, które już teraz mogą dowodzić, że kryzys zostawiły za sobą. Toyota ogłosiła w sierpniu, że rewiduje globalne plany sprzedaży i produkcji samochodów. Koncern zamierza w tym roku wyprodukować 10,12 mln samochodów i będzie pierwszym, który przekroczy liczbę 10 mln aut wyprodukowanych w jednym roku kalendarzowym. Oznacza to podwyższenie planów globalnej produkcji o 180 tys. pojazdów. Zakładana na 2013 rok sprzedaż to 9,96 mln sztuk, o 2 proc. więcej niż w roku ubiegłym.

Trudno powiedzieć, ile czasu zajmie powrót do przedkryzysowych wyników. Zwłaszcza, że w 2007 roku sprzedaż samochodów w zachodniej Europie sięgnęła rekordowych 16 mln sztuk. – W naszych prognozach do 2020 roku nie przewidujemy, by sprzedaż w ogóle zbliżyła się do poziomu sprzed sześciu lat – mówi Carlos da Silva z IHS Automotive.

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

75


Ekomoto Natomiast inny producent z Dalekiego Wschodu, Hyundai zwiększył w Europie swoje moce produkcyjne. Dzięki rozbudowie fabryki w tureckim Izmicie, może teraz produkować 500 tys. samochodów rocznie. Największym europejskim zakładem firmy jest fabryka w czeskich Nosovicach. Pracuje przez całą dobę i produkuje rocznie 300 tys. aut.

w Japonii o 18,9 proc., w USA o 13,6 proc. Sprzedaż w Europie minimalnie zmalała, ale spadek i tak okazał się mniejszy niż redukcja całego rynku. Inna niemiecka marka, Daimler miał w lipcu najlepszą w tym miesiącu sprzedaż w swojej historii. Koncern sprzedał 124,5 tys. aut pod markami Mercedes i Smart. To o 7 proc. więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. W Europie sprzedaż skoczyła w górę o 15,5 proc., w USA o 22,5 proc., w Chinach o 31,2 proc. Także liczone od stycznia wyniki skumulowane pokazują znaczny, 7-proc. wzrost sprzedaży, do poziomu 870,8 tys. aut. Rekordy pobiło także Porsche AG. W pierwszym półroczu sprzedało 81,5 tys. samochodów, co było najlepszym wynikiem w historii, i prawie o 18 proc. wyższym niż w tym samym czasie przed rokiem. Ofensywa sprzedażowa części marek nie przysłoni jednak, widocznego w Europie i spowodowanego kryzysem, trendu wydłużania czasu eksploatacji samochodów. Według danych niemieckiego stowarzysze-

EKOLOGIA I RYNEK

nia motoryzacyjnego VDA, średnia wieku aut jeżdżących po niemieckich drogach wydłużyła się do 8 lat i 8 miesięcy. To najwięcej w historii, i o cały rok dłużej niż w przedkryzysowym roku 2007. Taka sytuacja negatywnie odbije się na polskich drogach, gdyż zdecydowana większość rejestrowanych w Polsce aut, to pojazdy używane, sprowadzane głównie z Niemiec. Według Służby Celnej, na prawie 350 tys. używanych samochodów osobowych sprowadzonych do Polski w pierwszej połowie tego roku, blisko 174,5 tys. miało ponad 10 lat. Zdaniem właścicieli polskich autokomisów, młodszych samochodów nie opłaca się sprowadzać, bo są zbyt drogie. – Jeśli rząd nie podejmie intensywnych działań w celu odmłodzenia polskiego parku aut, zestarzeje się on jeszcze bardziej – ostrzega Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Średnia wieku wielu samochodów w Polsce sięga obecnie ok. 13 lat. Radosław Brzeziński

PATRONUJE

KATOWICE PROMUJĄ MAŁYCH I ŚREDNICH PRZEDSIĘBIORCÓW Europejski Kongres Małych i Średnich Przedsiębiorstw to jedno z tych wydarzeń, które przyciągają do Katowic najwybitniejsze postaci ze świata biznesu, nauki, polityki, kultury, samorządu gospodarczego i instytucji otoczenia biznesu. III. edycja Kongresu odbędzie się w dniach 16 – 18 września 2013 roku. Hasłem przewodnim spotkania jest „Współpraca i kooperacja firm sektora MŚP w wymiarze regionalnym, krajowym i międzynarodowym”. MŚP to niewątpliwie bardzo ważny sektor nie tylko polskiej, ale także unijnej ekonomiki, gdyż o sile poszczególnych gospodarek decydują przede wszystkim właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa, które wytwarzają większość produktu krajowego brutto, a także tworzą ponad 90 proc. nowych miejsc pracy. Fundamentalną sprawą z punktu widzenia dobrobytu kraju, czy też szerzej Unii Europejskiej, staje się troska o kondycję tego sektora. Toteż z wielkim zainteresowaniem przyjmowana jest, zaproponowana przez Regionalną Izbę Gospodarczą w Katowicach, idea corocznych spotkań biznesowych. – Jest to doskonała okazja do poważnej debaty nad przyszłością naszego kontynentu i strefy euro oraz wyzwaniami, jakie stoją przed Europą. To jedno z największych spotkań małych i średnich firm w Europie Środkowo-Wschodniej – podkreśla wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński.

Opr. Agata Biernik

Drugie półrocze bardzo dobrze rozpoczęło Audi. Producent dostarczył w lipcu do klientów ok. 131,3 tys. samochodów, czyli o 9,8 proc. więcej niż w porównywalnym okresie ubiegłego roku. Natomiast od stycznia marka sprzedała blisko 911,8 tys. aut i poprawiła w ten sposób ubiegłoroczny wynik o 6,9 proc. – Po dobrym pierwszym półroczu oczekujemy, że już w tym roku, a więc dwa lata wcześniej niż zakładaliśmy, osiągniemy nasz strategiczny cel: 1,5 mln sprzedanych egzemplarzy – mówi Luca de Meo, szef sprzedaży Audi AG. Dla koncernu z Ingolstadt najbardziej chłonne okazały się rynki pozaeuropejskie. W Chinach sprzedaż zwiększyła się o 27 proc., w Korei Południowej o 30,4 proc.,

Targi i konferencje

Kongres stanowi platformę wymiany doświadczeń i opinii wśród mikro, małych i średnich przedsiębiorców, a także zaproszonych specjalistów z kraju i zagranicy. Inicjatywa ma na celu nie tylko ukazanie problemów i szans jakie stoją przed tym sektorem gospodarki, ale również promocję przedsiębiorczości, by umożliwić pełne wykorzystanie potencjału sektora MŚP we współczesnej gospodarce. Każdorazowo Kongres odbywa się pod hasłem przewodnim, które służy podkreśleniu głównej idei danej edycji i wyznaczeniu kierunków prowadzonych dyskusji. Wnioski i postulaty wypracowane podczas sesji panelowych, warsztatów oraz spotkań z udziałem najwybitniejszych ekspertów zostają zebrane w formie rekomendacji i stanowią receptę dla przedsiębiorców w prowadzeniu działalności gospodarczej. Współorganizatorem wydarzenia jest Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości, Krajowa Izba Gospodarcza oraz Ministerstwo Gospodarki. Honorowy patronat nad przedsięwzięciem objęli: Prezydent RP Bronisław Komorowski, Przewodniczący Komisji Europejskiej José Manuel Barroso oraz Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. – Wypełniliśmy niszę, która istniała w Europie. Udowadniamy, że refleksja nad tą problematyką jest potrzebna zarówno w naszym kraju, jak i w całej Europie. W Polsce jest 1,7 mln działających firm, w tym 3 800 dużych przedsiębiorstw. Zatomizowanie MŚP, zorganizowanie się tych firm oraz reprezentowanie ich stanowisk przed administracją publiczną i samorządową, rządem i parlamentem – to główne wyzwania i zadania jakie stoją przed tą inicjatywą – mówi Tadeusz Donocik, prezes Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach oraz przewodniczący Komitetu Organizacyjnego Kongresu. Wydarzeniem towarzyszącym spotkaniu jest ogólnopolski Program „Samorząd, który wspiera MŚP” oraz targi Biznes Expo. Program, skierowany do jednostek samorządu terytorialnego szczebla wojewódzkiego, powiatowego i lokalnego ma na celu wyłonienie liderów, którzy stwarzają dogodne warunki do prowadzenia biznesu w sektorze MŚP oraz dają wyraz swojego zaangażowania w rozwój całego regionu. Wyłonieni w konkursie zwycięzcy to te samorządy, które w największym stopniu dbają o poprawę warunków dla otoczenia małych i średnich firm. Natomiast Biznes Expo to wystawa, podczas której firmy i instytucje prezentują swoją ofertę skierowaną do sektora MŚP. Podczas dwóch dni targowych Katowice zmieniają się w miejsce spotkań przedstawicieli firm, naukowców i samorządowców, które umożliwia nawiązanie kontaktów biznesowych oraz promocję swoich produktów i usług. Efektem prowadzonych działań jest wciąż rosnące zainteresowanie tą tematyką oraz trwałe poparcie ze strony rządu i samorządów gospodarczych. Wspólne rozmowy o polskiej przedsiębiorczości i internacjonalizacja przedsiębiorstw to znak, że małe i średnie firmy stanowią fundament nie tylko polskiej, ale i światowej gospodarki. Udział w Kongresie jest bezpłatny. Więcej informacji na stronie: www.kongresmsp.eu

76

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

7 (17) | 2013

www.ekorynek.com

77


Konferencje EKOLOGIA I RYNEK

PATRONUJE

POLEKO: 25-LAT MINĘŁO Aż trudno uwierzyć, że targi Poleko towarzyszą nam już ćwierć wieku. A wszystko zaczęło się wiosną 1989 roku w Poznaniu, kiedy to w dniach 25 – 28 kwietnia Międzynarodowe Targi Poznańskie, wspólnie z Polsko-Polonijną Fundacją Ekologiczną, zorganizowały Międzynarodową Wystawę Ekologiczną POL-EKO. Na przestrzeni tych 25 lat wiele się zmieniło: począwszy od nazwy targów, daty, poprzez zakres tematyczny, a na konferencjach kończąc. Dzięki wprowadzanym innowacjom Poleko zdobyło pozycję największych targów ochrony środowiska w Europie Środkowo-Wschodniej.

Siła Tworzenia

Oto krótka retrospekcja historii edycji Poleko.

Ministrowie proponowali na każdą edycję temat przewodni. Były to m.in.: Polski las elementem przyrody i kultury; Woda dla życia; Zmiany klimatu; Odnawialne źródła energii; Technika dla klimatu Ziemi; Gospodarka odpadami czy Resource efficiency – efektywne wykorzystywanie zasobów. Tematem przewodnim tegorocznej edycji targów jest: Finansowanie ochrony środowiska w Polsce. O – jak otwarcia targów. W rozpoczęciu pierwszej imprezy uczestniczył dyrektor naczelny targów MTP – Stanisław Laskowski oraz minister ochrony środowiska i zasobów naturalnych – Józef Kozioł. W kolejnych latach, oprócz przedstawicieli polskich instytucji branżowych, w otwarciach brali udział także goście zagraniczni, jak choćby w 2003 r., kiedy to targi otworzyli następca tronu Królestwa Belgii książę Filip wraz z małżonką, księżną Matyldą (obecnie już król i królowa). L – jak targi w liczbach. Pierwszym targom Poleko towarzyszyła Międzynarodowa Wystawa Aparatury i Systemów Pomiarowo-Kontrolnych dla Ochrony Środowiska Enviromes. W obu imprezach uczestniczyło łącznie 113 wystawców, na powierzchni 3 711 mkw. (edycja 2012 to ponad 700 firm uczestniczących na powierzchni 17 000 mkw. ekspozycji). Wystawy pierwszego Pol-Eko i Enviromes zwiedziło 14 359 osób oraz 136 dziennikarzy krajowych i zagranicznych. Warto porównać te liczby z ubiegłoroczną edycją: Poleko 2012 to 21 630 zwiedzających i 170 akredytacji dziennikarskich. E – jak ekspozycja. Zakres tematyczny ekspozycji Pol-Eko z 1989 r. obejmował: urządzenia dla ochrony środowiska, technologie odpadowe i biotechnologie, niekonwencjonalne rozwiązania wytwarzania energii oraz usługi w zakresie edukacji ekologicznej. Obecne targi to nie tylko bardzo szeroki przegląd oferty z zakresu ekologii firm z Polski i zagranicy, ale także dedykowane przestrzenie specjalne: Salon Recyklingu (prawie 5 000 mkw.), Salon Czystej Energii (niemal 7 000 mkw.), Miasteczko Ekologiczne (ok. 4 000 mkw.). Co więcej – w 2008 roku razem z Poleko odbyły się po raz pierwszy Międzynarodowe Targi Techniki Komunalnej Komtechnika. K – jak konferencje. Już podczas pierwszych targów odbywały się konferencje. Co prawda tylko dwie (Międzynarodowa Konferencja Naukowo-Techniczna „Pomiary i systemy pomiarowe w ochronie środowiska” oraz wspólna konferencja Polsko-Szwedzkiego Towarzystwa Ochrony Środowiska i Polskiego Klubu Ekologicznego), ale zapoczątkowały one cykl edukacji ekologicznej. Obecnie Poleko to prawie 50 konferencji, debat, wystaw i pokazów. Do najpopularniejszych wydarzeń cyklicznych należą: Forum Czystej Energii (w tym roku to już XIII. edycja) oraz Forum Recyklingu (XII. edycja). O – jak okazja do prestiżowych nagród. Złoty Medal Międzynarodowych Targów Poznańskich został ustanowiony decyzją ministra handlu zagranicznego i prezesa zarządu Naczelnej Organizacji Technicznej w 1979 roku. Po raz pierwszy na targach Poleko przyznano go w roku 1994. Wyróżniono wtedy aż 11 produktów z Polski, USA, Niemiec, Danii i Austrii.

Oprac. na podst. nadesłanych materiałów prasowych

P – jak patronat honorowy. Od pierwszych targów pełnił go minister środowiska – w 1989 r. był to Józef Kozioł. W kolejnych latach patronat honorowy pełnili m.in.: Bronisław Kamiński, Stefan Kozłowski, Zygmunt Hortmanowicz, Stanisław Żelichowski, Jan Szyszko, Antoni Tokarczuk, Czesław Śleziak, Jerzy Swatoń, Tomasz Podgajniak, Maciej Nowicki, Andrzej Kraszewski, Marcin Korolec (obecnie).

Powering Creation

Grupa Azoty opublikowała raport środowiskowy za 2012 r., w którym prezentuje najważniejsze aspekty polityki prośrodowiskowej realizowane w największych spółkach Grupy Azoty z Tarnowa, Polic i Kędzierzyna-Koźla. Jest to już drugi raport, w którym spółki wspólnie prezentują swoje działania na rzecz zrównoważonego rozwoju. Troska o środowisko naturalne jest ważnym elementem w działalności Grupy Azoty. Rokrocznie spółki wchodzące w jej skład podejmują szereg inicjatyw, aby maksymalizować swój pozytywny wpływ na otoczenie. Każdego roku także publikują raport ze swojej działalności pro środowiskowej. Podsumowanie ubiegłorocznych efektów proekologicznych rozwiązań funkcjonujących w największych spółkach Grupy Azoty publikujemy w Raporcie Środowiskowym za 2012 r.

Więcej o obecnej edycji Poleko na: www.poleko.mtp.pl

Raport dostępny jest na stronie internetowej 78

www.ekorynek.com

7 (17) | 2013

grupaazoty.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.