Czesław Czapliński, Tadeusz Kantor – życie pod prąd, „Kariera” Nowy Jork, styczeń 1990. /Rozmowa przeprowadzona 5 września 1989 r. w Ośrodka Teatru Cricot 2 w Krakowie, przy ulicy Kanonicznej- fragmenty/. Kiedy w lipcu 1989 roku cała prasa światowa i polska triumfalnymi tytułami artykułów „Centrum Pompidou było nasze” pisała o Kantorze — postanowiłem go odwiedzić. Jest to bowiem wypadek bez precedensu w historii sztuki, a teatralnej na pewno, że za życia artysty największe autorytety teatralne organizują na jego cześć cały festiwal i sympozjum naukowe na temat „Wpływ Kantora — malarza, człowieka teatru i artysty na sztukę XX wieku”. Do tego trzeba dodać, że Festiwal Kantorowski, bo taką nazwę nosił, był połączony z niezwykle uroczystymi obchodami 200-lecia rewolucji francuskiej, pod patronatem ministra kultury Francji – Jacques’a Langa. Kantor w paryskiej Palais Chailot dał cztery przedstawienia: „Umarła klasa”, „Wielopole, Wielopole”, „Niech sczezną artyści” i „Nigdy tu nie powrócę”. W Centrum Pompidou odbyło się sympozjum, w którym wzięli udział światowej klasy naukowcy, historycy teatru, krytycy, muzycy, reżyserzy, aktorzy z Europy, Ameryki i Japonii. Pokazywano jego malarstwo i film o artyście. Kilkakrotnie spotykałem i fotografowałem Kantora w Nowym Jorku, podczas jego licznych wizyt i występów w awangardowym teatrze „La MaMa ETC”. Nasze kontakty układały się zawsze poprawnie, ale nie jest tajemnicą, że Kantor był kapryśny. Nie jest łatwo się z nim umówić, a nawet jeśli się to uda, nigdy nie wiadomo, czy nie odwoła spotkania w ostatniej chwili. Bywa, że po pierwszym pytaniu dziennikarza wpada w furię i dalsza rozmowa jest niemożliwa. Sam byłem świadkiem w Nowym Jorku jak zostawił na lodzie oszołomionego dziennikarza znanego amerykańskiego tygodnika ilustrowanego, który zadał niefortunne pytanie. Do tego wszystkiego dochodzi legenda, którą tworzą ci, którym się z Kantorem nie powiodło, a jest ich duża rzesza, więc legenda jest ogromna. Najogólniej utarło się powiedzenie, że jest to tyran i szatan w ludzkiej skórze. Z duszą na ramieniu i z Adamem Bujakiem (prywatnym fotografem Papieża) w ulewny deszcz, z kilkoma walizkami aparatów foto-graficznych i oświetlenia przekroczyliśmy progi Ośrodka Teatru Cricot 2 przy ulicy Kanonicznej w Krakowie. Kantor, jak zwykle w czarnym garniturze, śnieżnobiałej koszuli i długim czarnym szaliku wokół szyi, przyjął nas niezwykle serdecznie. Zaprosił nas do wnętrza Ośrodka, gdzie w głównym pomieszczeniu eksponowane było na ścianach jego malarstwo. Usiedliśmy przy okrągłym stoliczku, a kawę podali młodzi współpracownicy artysty, których nam przedstawił. Niezwykły czar Kantora szybko rozwiał wszystkie ostrzeżenia i legendy dotyczące jego trudnego charakteru. MISTRZ przez całą rozmowę i długą sesję zdjęciową był ujmujący, błyskotliwy, pełen humoru. Co nie znaczy wcale, że jeśli coś się mu nie podobało lub nie było po jego myśli, nie reagował gwałtownie, jak bezkompromisowy artysta. —Ciągle czytam o coraz to nowych pana tournée po Włoszech, Francji, Ameryce… — Już od dziesięciu lat wyjeżdżamy poza kraj, aby przygotowywać spektakle. Za granicą dają nam najlepsze warunki przestrzenne do pracy. Ja bym zawsze chciał 1 Czesław Czapliński, Tadeusz Kantor – życie pod prąd, „Kariera” Nowy Jork, styczeń 1990.