K. Frank Jensen
POLSKA SESJA ZDJĘCIOWA / POLISH PHOTO SESSION 1963
Galeria Dyląg, 12 XI - 7 XII 2009, Kraków
1
Na okładce: K. Frank Jensen, Dzień targowy, 1963, 20,7 x 38,8 cm On the cover: K. Frank Jensen, Market Day, 1963, 20,7 x 38,8 cm
Projekt i redakcja katalogu / Edited and designed by: Wiesław Dyląg, Emilia Osińska Reprodukcje / Reproductions: Karolina Dyląg Druk / Printed by: Centrum Druku - Agencja Graf, Kraków
ISBN 978-83-928817-2-8
Galeria dylag.pl Mały Rynek 6/4, 31-041 Kraków + 48 12 431 25 21, 0501 011 103 galeria@dylag.pl, www.dylag.pl
2
K. Frank Jensen, Self-portrait
K. Frank Jensen, Autoportret
Zamiast biografii
Instead of a biography
Urodziłem się w Kopenhadze w 1933 roku, dorastałem więc w Danii ogarniętej wojną, pod okupacją niemiecką lat 1940-1945. Po ukończeniu dziesięciolatki podjąłem studia w dziedzinie administracji publicznej i większą część życia spędziłem pracując w urzędzie miasta - na początku z wykorzystaniem komputerów (zanim jeszcze komputery stały się komputerami), później natomiast przy pisaniu, edytowaniu, projektowaniu i publikacji materiałów edukacyjno-promocyjnych.
Born 1933 in Copenhagen, I grew up in wartime Denmark during the German occupation 1940-45.After ten years in school I was educated in public administration and spent most of my working life for the municipality of Copenhagen. In the beginning I worked with computers (even before computers became computers) and later mainly with teaching, writing, editing, designing and publishing educational and promotional materials and magazines.
Wśród moich licznych i wieloletnich zainteresowań, fotografia była pierwszą, którą zająłem się poważnie. W wieku około 21 lat nabyłem pierwszy aparat Kodak 35 mm ze sztywnym obiektywem, który wkrótce zastąpiłem Leicą, cięższą w transporcie, ale oferującą więcej możliwości z uwagi na zestaw wymiennych obiektywów. Pracowałem na co dzień w centrum Kopenhagi, co pozwoliło mi przechadzać się po ulicach w przerwie obiadowej i chwytać sceny z życia toczącego się wokół mnie. Do domu wracałem zwykle z kolejną rolką 36-klatkowego filmu wykorzystanego do końca. Wieczory i noce spędzałem najczęściej w ciemni, którą urządziłem w jednym z trzech pomieszczeń mojego mieszkania. Wywoływanie, powiększanie, mycie i suszenie były prawie codziennymi zajęciami.
Photography became one of several interests that occupied me during the years and actually the very first I took seriously. At the age of about 21, I acquired my first 35 mm Kodak camera with a fixed lens, which was soon substituted by a Leica with its versatile possibilities, like a number of exchangeable lenses but also, not to forget, a considerable weight to carry around. My daily work was situated in the centre of Copenhagen and it allowed me to roam the streets during lunch hours, catching ‚human interest’ photos of the life that took place around. Most evenings I came at home with at least one 36 frames roll of exposed negative film. The evenings and nights were for a great deal spend in the darkroom, I established in one of the three rooms in my apartment. Developing, enlarging, washing and drying was an almost daily undertaking.
W tamtych czasach w Danii fotografia nie była uważana za dziedzinę sztuki. Nie istniały galerie wystawiające fotografie i jedynym sposobem pokazania się publiczności był udział w konkursach fotograficznych organizowanych przez niedzielne wydania dwóch najważniejszych duńskich dzienników. Jeden z nich urządzał na zakończenie dorocznego sezonu fotograficznego pokaźną wystawę prac laureatów oraz tych, którzy byli blisko wygranej.
Photography was not considered an artform in Denmark those days. There were no galleries caring for photography, and the only publishing possibilities were to join the photo contests run by the Sunday editions of the two greatest Danish daily papers. One of them finished the yearly photo season with a large exhibition of the winners and those close to win.
3
Pomimo, iż odnosiłem spore sukcesy w tych konkursach, nie zadowalało mnie to. Rosły stosy pojedynczych odbitek, a ja zadawałem sobie pytanie, czemu to służy? Gazety szybko się starzeją, organizowane przez nie konkursy były pomyślane li tylko jako krótkotrwała rozrywka dla czytelników. W rzeczywistości pragnąłem, aby moje fotografie dokumentowały tematy, wydarzenia i miejsca, które należało utrwalić zanim znikną.
4
Despite a good success in the contests, I did not find them really satisfying. Stacks of single photos piled up and I asked myself what they were for? Newspapers are a fleeting medium and their contents is meant as a short-lived entertainment for the readers. What I really wanted with my photography was to document themes, events and places needed to be captured before they were gone.
Letnie wakacje spędzałem w miejscach starannie wybranych. Wypoczynek był oczywiście udany, a ja oddawałem się również fotografowaniu. W tamtych latach wiele razy przebywałem we Francji. Moim ulubionym miejscem był region Camargue w delcie Rodanu, obszar o którym dowiedziałem się po raz pierwszy z książki Everta Taube, szwedzkiego poety i pieśniarza. Wracałem do Camargue przez trzy kolejne lata, podziwiając i fotografując na wpół dzikie konie, zabłąkane stada byków, różowe flamingi i wreszcie ogromny wał, prowadzący do Salin-de-Giraud, wioski górników z kopalni soli. To miejsce było dosłownie końcem świata, gdyż jedyną możliwością powrotu była ta sama trasa wśród chmur milionów komarów, co sprawiało, iż po zmierzchu nie dało się tam przebywać. Gdy kolejnego lata wróciłem do Camargue, wszystko całkowicie się zmieniło. Komary zniknęły, a małe miasteczko krzyżowców Aigue Morte, w którym zawsze nocowaliśmy, stało się masową atrakcją turystyczną, otoczoną rozległymi parkingami. Wąskie uliczki w obrębie starych murów miejskich, które niegdyś mieliśmy dla nas samych, były zatłoczone przez turystów. To był koniec moich wizyt w Camargue. To, co zwykle tu znajdowałem, nagle zniknęło i tylko fotografie dowodziły, że kiedyś to miejsce było zupełnie inne.
The summer holidays were spent in carefully chosen place; the holidays as such were enjoyed, of course, but at the same time I concentrated on photography. I spent many summer holidays in France in those years and a favourite place was the Camarque district in the Rhone delta, an area I first learned about from a book by Evert Taube, the Swedish poet and singer. I returned to Carmarque in three successive summers enjoying and photographing the semiwild white horses, the stray herds of bulls, the pink flamingos and not least a huge bar, where the road ended at Saline de Giraud, a salt miners’ village. This spot was literally the end of the world, since the only way out was to drive back again through clouds formed by millions of mosquitoes, which made the area impossible to stay outside in after sunset,. The fourth summer, I returned it was all entirely changed. The mosquitoes h ad gone, and the tiny Crusader town, Aigue Morte, where we used to stay, had become a mass tourist attraction, encircled by huge parking lots. The narrow streets, within the ancient town wall that encircled the town, and which we used to have to ourselves, were now crowded with tourists. That was the end of my visits to Carmargue. What used to be there had suddenly gone and only the photographs could prove, that it once was quite different.
Coś podobnego zdażyło się z inną moją pasją. Interesowałem się brytyjskimi kręgami kamiennymi i szańcami ziemnymi, które stały się tematem kolekcji slajdów pt. ,,Anglia króla Artura”, ,,Kamienie Anglii” oraz ,,Menhiry Francji”. Było to w czasie, kiedy mogłem swobodnie przechadzać się wśród kamiennych kręgów Stonehenge i fotografować je jak mi się podobało, a także wspinać się na słynny, tajemniczy Silbury Hill oraz krążyć wokół starożytnych Avebury Circles. Gdy po raz kolejny odwiedziłem Stonehenge, zobaczyłem w jego pobliżu ogromny parking dla autokarów oraz kasę biletową. Po wyczekaniu się w kolejce, mogłem jedynie stanąć na odległość w tłumie setek
About the same happened to another passion of mine, British stone circles and earthworks, which formed basis for my slide shows, „King Arthur’s England”, „The Stones of England” and „The Menhirs of France”. These were made at a time, where I could walk freely around inside the Stonehenge structure, photographing as a liked, and also, for example, climb the famous man-created and mysterious Silbury Hill besides of walking around within the ancient Avebury Circles. Next time I came to Stonehenge, there were huge parking lots for coaches, a box office and after having queued there, I was allowed to stand at a distance surrounded by hundreds of tourists,
turystów i patrzeć na 4000-letnie kamienie przez masywną kratę. Kamienne kręgi oraz ziemne szańce, które stały sobie przez tysiące lat, były teraz niedostępne. I znów istnieją dla mnie tylko na moich fotografiach...
looking at the 4000 years old stone settings through a massive lattice. The stone circles and earthworks, as they had been standing for thousands of years, were now inaccessible, and now only exist to my in my earlier photographs..
Na początku roku 1963 spotkałem młodego duńskiego reżysera, który studiował w szkole filmowej w Łodzi. Opowiedział nam o Polsce, a wszczególności o tym, że fotografia była tutaj uważana za dziedzinę sztuki, a prace na jej temat publikowano w formie albumów. Tak powstał mój pomysł na cykl fotografii o Polsce. W Towarzystwie Przyjaźni Duńsko-Polskiej otrzymałem adres jedynego polskiego fotografa, jakiego znali. Był to Alojzy Czarnecki z Torunia i od tego miasta rozpoczęliśmy naszą przygodę (my - czyli moja pierwsza żona i nasz wspólny przyjaciel, który kręcił eksperymentalne filmy na taśmie 16 mm). Podróżowanie prywatnym samochodem do Polski należało wtedy do rzadkości, stąd problemy na granicy i z walutą, które jednak udało się szybko pokonać. Czarnecki zapoznał nas ze swoją córką Janiną Gardzielewską, która również zajmowała się fotografią a ona z kolei przedstawiła nas kolejnym fotografom i gdy wróciliśmy do Danii mieliśmy tyle kontaktów, że trudno było je podtrzymywać. Wynik tej ,,ekspedycji” mogą Państwo obejrzeć na niniejszej wystawie.
In early 1963 I met a young upcoming Danish film director, who studied at the film school in Lodz. He told us about Poland and also that photography in Poland was accepted as an artform and that photographic essays were printed in book form. That was how my Polish photo session was initiated. From a Polish/Danish Friendship Association I got the name of the only Polish photographer, Alojzy Czarnecki in Torun, they knew of, and that was where we started (‚we’ being my first wife and a common friend, who also had been involved with 16 mm film experimental production). Private travelling in Poland by car was, at that time, an absolutely rare activity, but after some border- and currency problems, it passed off. Czarnecki introduced us to his daughter, Janina Gardzielewska, who was also a photographer, she again introduced us to other photographers and by the time we had to return to Denmark, we had so many introductions, that we could not follow them all. The outcome of the ‚expedition’ is what you can see here.
Zakończyłem moją działalność fotograficzną po czternastu latach aktywności, z końcem lat 60. Inne zajęcia wzięły górę, gdy do Danii dotarła tzw. epoka ,,dzieci kwiatów”. Zainteresowałem się symbolizmem różnego rodzaju, a szczególnie tajemnymi taliami kart do gry, zwanej tarotem, z całą jej skomplikowaną symboliką. Moim celem stała się dokumentacja fenomenu tarota w wieku XX i do roku 2000 wydałem siedem książek poświęconych przede wszystkim tarotowi. W latach 1987-1999 wydawałem czasopismo pt. ,,Manteia” zawierające omówienia talii tarota oraz publikacji o tarocie. Zebrałem kolekcję 2000 talii do tarota i kartomancji. W okresie 1984-1990 organizowałem u siebie w sezonie letnim okresowe wystawy, którym towarzyszyły katalogi. Zajęcia te oraz zaangażowanie w działalność International Mail Art nie pozostawiały mi wiele czasu na fotografowanie. Obecnie nazwałbym siebie swojego rodzaju etnologiem specjalizującym się w dziedzinie tarota.
My active photographic period ended, after 14 years, in the late 1960’s. Other activities took over; when the so called ‚flower-power’ era reached Denmark.I became absorbed in symbolism of all sort, but particularly in that obscure deck of playing cards called Tarot, with all its inherent symbolism. My aim became to document the phenomenon of Tarot in the 20th Century and in the years up to 2000, I had 7 books, mainly on tarot, published, 1987-99 I published magazine, Manteia, with reviews of tarot decks and books on tarot, besides of compiling a collection of about 2000 tarot- and cartomantic decks. During 1984-90 I arranged each summer changing exhibitions in my own premises, followed up by catalogues. These activities plus an involvement with International Mail Art left not much time for photography. I now rather define myself as a sort of folklorist with Tarot as a specialty.
K. Frank Jensen
K. Frank Jensen
5
POLSKA ROKU 1963 W OBIEKTYWIE DUŃCZYKA
POLAND OF 1963 IN THE EYES OF A DANE
„Współczesna fotografia życia („Life”-Photografie) jest płynącym żywo prądem jak sama rzeczywistość”.
„The contemporary life photograph („Life”-Photografie) is a briskly flowing current like reality itself”.
Karl Pawek, Totale Photographie: die Optik des Neuen Realismus, 1960
Karl Pawek, Totale Photographie: die Optik des Neuen Realismus, 1960
Trzydziestoletni K. Frank Jensen przyjechał do Polski na przełomie lata i jesieni 1963 roku. Zamierzał wykonać serię zdjęć oraz poznać środowisko polskich fotografików, o którym wiele dobrego słyszał od znajomego duńskiego reżysera po łódzkiej filmówce. Polska wydawała mu się być fotograficznym rajem - nie tylko ze względu na jej wizualną atrakcyjność, ale przede wszystkim ze względu na pozycję, jaką mieli tutaj fotograficy. Imponowało mu to, że fotografia w Polsce uznawana jest za autonomiczną dziedzinę sztuki a fotograficy cieszą się statusem artystów, korzystając z wielu przywilejów. Podobnie zresztą było w innych państwach bloku wschodniego. W artykule o polskiej fotografii opublikowanym po powrocie do kraju, zwracał Jensen uwagę na wszechstronne wspieranie tej dziedziny przez Ministerstwo Kultury. Jego ojczysta Dania bardzo pod tym względem odstawała. Polscy artyści-fotograficy mieli do dyspozycji nie tylko łamy czasopism ogólnokulturalnych i fachowych, ale także sieć galerii, szereg profesjonalnych i amatorskich konkursów oraz przeglądów, a ci najbardziej znani wydawali własne albumy. Aby przekonać się o popularności fotografii w Polsce dość pomyśleć, że w roku 1963 istniało tutaj 45 stowarzyszeń fotograficznych o charakterze ogólnopolskim i lokalnym. Cała Polska fotografowała - od Białogardu po Zieloną Górę!
The thirty-year-old K. Frank Jensen came to Poland at the beginning of autumn of 1963 with the intention of taking a series of photographs and getting to know the Polish photographers’ milieu, the praises of which he had heard from his Danish friend who had studied to become a movie director at the Łódź film school. To him, Poland seemed to be a photographer’s paradise, not only because it was visually attractive, but above all because of the status that photographers enjoyed here. He was impressed by the fact that in Poland, as in other Eastern bloc countries, photography was considered an autonomous field of art, and photographers enjoyed the status of artists with the many privileges accompanying it. In the article on Polish photography which he published on his return to his homeland, Jensen praised the many ways in which the Polish Ministry of Culture supported this field. His native Denmark was very different in this respect. Polish artist-photographers could display their work not only in general and specialised cultural magazines, but also through a network of galleries, an array of professional and amateur competitions and retrospectives, and the most famous ones even published their own albums. The popularity of photography in Poland is illustrated well enough by the fact that in 1963, 45 national and local photographic associations existed in the country. From South to North and East from to West, everybody was taking photos!
K. Frank Jensen dotarł - poprzez Towarzystwo Przyjaźni Duńsko-Polskiej - do nestora naszych fotografików, Alojzego Czarneckiego z Torunia; ten z kolei umożliwił mu spotkanie z córką Janiną Gardzielewską, która wybijała się na tym samym polu, a poprzez nią doszło do dalszych kontaktów z Edwardem Hartwigiem, Henrykiem Hermanowiczem oraz z Krystyną Neuman-Gorazdowską. Na więcej profesjonalnych spotkań
6
Through the Danish-Polish Friendship Association, K. Frank Jensen reached the senior of photographers, Alojzy Czarnecki in the town of Toruń; and his daughter Janina Gardzielewska, a photographer of renown herself, through whom he met Edward Hartwig, Henryk Hermanowicz and Krystyna Neuman-Gorazdowska. There was no time for
nie starczyło czasu, choć młody Duńczyk, wyposażony w dobrą Leicę stanowił niewątpliwą atrakcję dla kolegów po fachu. Pamiętajmy, że był to czas ubogi w kontakty z cudzoziemcami. Nic dziwnego, że miesięcznik „Polska” wymyślił dla swoich czytelników konkurs pod tytułem Moje spotkanie z cudzoziemcem.
meeting with other colleagues, even though the young Dane equipped with a good Leica camera was undoubtedly a great attraction for his Polish counterparts, who did not have the opportunity of many contacts with foreigners at that time. The Polska monthly even organised „My meeting with a foreigner” competition for its readers.
Jensen wraz z dwojgiem towarzyszy podróżował prywatnym samochodem od Szczecina po Zakopane, zatrzymując się na dłużej w Łowiczu i okolicach, który to region okazał się dla niego najbardziej interesujący. Duński fotografik poszukiwał autentyku, świadectw zagrożonego i przemijającego życia. Interesował go fotograficzny dokument. Utrwalał tematy, wydarzenia i miejsca, które pod naporem cywilizacji i masowej turystyki odchodziły w przeszłość. Miał już za sobą wieloletnie sesje zdjęciowe, podczas których udało mu się uwiecznić niepowtarzalny klimat francuskiego rejonu Camargue oraz legendarnych miejsc w Wielkiej Brytanii związanych z Rycerzami Okrągłego Stołu.
With two companions, Jensen travelled by private car from Szczecin to Zakopane, stopping for longer in the Łowicz area, which turned out to be the most interesting for him. The Danish photographer sought the authenticity, the testimony to the endangered and disappearing world; he was interested by the photographic document. He captured themes, events and places which, under the pressure of civilisation and mass tourism, were becoming a thing of the past. He had already done long photo sessions through which he immortalised the unique ambience of the French Camargue region and Great Britain’s areas associated with the legendary Knights of the Round Table.
Łowicz i jego okolice dawały przykład oryginalnej kultury chłopskiej, jakiej - według Jensena - nie można było spotkać nigdzie indziej. Zachwycił się autentycznością ludzi, daleką od „cepeliowskich” propozycji, jakie promowała - specjalnie dla turystów - oficjalna propaganda. Mieszkańcy tego „endemicznego” regionu żyli swoim własnym czasem: na co dzień i od święta. Jensen fotografował ich w dzień targowy i świąteczny. Fascynowały go zachowania i twarze tych ludzi, którzy zdawali się nie zauważać cudzoziemca podpatrującego ich zza fotoaparatu. Stare kobiety zakutane w chusty oddawały się spokojnym rozmowom, wracały z kościoła, na coś czekały. Także młodzi nigdzie się nie spieszyli, trwając w rytmie już to naturalnego, już to rytualnego następstwa pór dnia, roku i życia. Ludzie na fotografiach Jensena z okolic Łowicza istnieją między codziennością i świętem, pomiędzy profanum i sacrum. Również ich otoczenie zastygłe jest w malowniczej zwyczajności i odświętności zarazem.
Łowicz and its surroundings were examples of an authentic peasant culture which Jensen believed could not be found anywhere else. He was fascinated by the authenticity of its people, so different from the glib official image promoted, especially for tourists’ sake, by the official propaganda. The inhabitants of this „endemic” region lived their own rhythm both in their everyday and festive mode. Jensen photographed them on market days and holy days, fascinated by the behaviour and the faces of the people who seemed not to notice the foreigner spying on them through his camera. Old women wrapped in scarves engaged in unhurried conversations, returning from church or just patiently waiting. Also the young where in no hurry to get anywhere themselves, caught in the rhythm of the natural and the ritual course of their days, their years and their lives. In Jensen’s photographs, the inhabitants of the Łowicz area are suspended between everyday and festive life, between the profane and the sacred, and their surroundings are set in picturesque ordinariness and festivity at the same time.
Inna atmosfera panowała oczywiście w stolicy, którą Jensen fotografował w porze pogody i deszczu. Znów najbardziej interesują go ludzie. Z reporterską spostrzegawczością podpatruje ich na ulicy, w sklepie, na ławce - w ruchu i chwili odpoczynku. Zachwyca go horyzontalny rytm, jaki tworzą anonimowi ludzie stojący po coś w kolejce lub oczekujący pod parasolami na przystanku. Łowi sekundowe momenty ruchu,
A different atmosphere was found in Poland’s capital of course, which Jensen photographed in the sun and the rain. Here, too, he was most interested in people, observing them with a reporter’s perceptiveness in the streets, in the shops, on the benches, in motion and in rest. He was fascinated by the horizontal rhythm created by the anonymous people
7
gdy zgrabne nogi wchodzą do tramwaju; gdy przez plac przebiega mała dziewczynka; gdy zażywna pani przed sklepem pokrzepia się kefirem z butelki. Warto porównać wrażenia K. Franka Jensena z wizyty w naszej stolicy z opinią prominentnego francuskiego krytyka Pierre’a Restany, który w artykule opublikowanym w tym czasie w paryskim piśmie „La Galerie des Arts”, pisał z dyzgustem o koszmarnej urbanistyce Warszawy, pozbawionej jakiegokolwiek modernizującego zamysłu. Jensen uważał zapewne to samo, fotografując w perspektywicznym skrócie cielsko Pałacu Kultury i Nauki oraz urbanistyczny rozgardiasz powstających „nowoczesnych” partii miasta, uchwyconych z pałacowego tarasu. Również warszawska Starówka, którą Restany brutalnie krytykował jako symbol naszego narodowego sentymentalizmu, nie zachwyca gościa z Kopenhagi. Na jego fotografiach wyraźnie widać atrapowy charakter fasad odbudowanej z gruzów stolicy. Nie dało się ukryć - już wtedy - sztuczności tego zamysłu. Życie wnoszą tu ludzie, pełni wigoru, rozbawienia, wielkomiejskiego poloru. Jest to czas „małej stabilizacji”, w którym - po względnym liberalizmie okresu „odwilży” - władza powraca do pozycji siłowych, wymuszanych jednak środkami bardziej zawoalowanymi. Propaganda sączona przez dostępne mass-media sprzyja pozorom normalnego, cywilizowanego życia. Bohaterowie dramatu Tadeusza Różewicza Świadkowie albo nasza mała stabilizacja opisują swoją niepewną sytuację: „Głupota przybiera rozmiary / normalne / nieskończoność jest krótsza / od nogi / Sophii Loren / miłość i nienawiść / zmniejszyły wymagania / biel nie jest już taka biała / taka rażąco biała / czerń nie jest już taka czarna / taka naprawdę czarna / temperatura jest średnia / wiatry umiarkowane / (...) zakłada się nogę na nogę / domy stoją / samochody jeżdżą / panowie mają panie / panie mają futra / futra mają kołnierze / (...) można wstąpić / można wystąpić / można się oburzyć / niezbyt głęboko / można wypić kawę (...)”. Tych, którzy mają wątpliwości powinny przekonywać i krzepić reportaże z placów budowy, z zakładów pracy, z naukowych laboratoriów. Władza nie ma już ochoty narzucać socrealizmu ukazami, ale chciałaby, aby skończyć wreszcie z czarną prozą kawiarnianych egzystencjalistów, aby dawać przykłady budujące, witalne, ze szczerego życia wzięte. Bardzo w związku z tym liczy na zawodowych fotografików, na coraz liczniejszych fotografów-amatorów, którzy dysponują medium bezpośrednim - takim, które podobno nie może kłamać, które budzi i zaspakaja głód świata.
8
queuing up or waiting at a bus stop, people under their umbrellas. He caught the fleeting seconds of shapely legs climbing aboard a tram; of a small girl running across a square; of a portly woman refreshing herself with kefir drunk straight out of a bottle in front of a shop. Jensen’s impressions from the visit in Warsaw are worthwhile comparing with the opinion of a prominent French critic Pierre Restany, who, in an article published at the time in the Paris La Gallerie des Arts magazine, decried the city’s horrid urban planning, devoid of any modernising tendency. Jensen probably thought the same when he photographed the stocky form of the Palace of Culture and Science in a shortcut or the chaotic urban planning of the newly-created „modern” parts of the city, which he shot from the building’s terrace. Also Warsaw’s Old Town, which Restany brutally criticised as the symbol of Polish national sentimentalism, did not enchant the guest from Copenhagen. His photographs clearly reveal the phoney character of the facades of the capital recreated from ruins. Even back then, the artificiality of the idea could not be masked. Only people, full of energy and joy, devoid of the city lustre, made the city alive. That was the time of „small stability” in Poland, when the Communist authorities re-established, through more veiled mean, the main de fer policy after the relative liberalisation of the period of post-Stalinist „thaw”. The carefully orchestrated propaganda of the official mass-media created appearances of a normal, civilised life. The characters in Tadeusz Różewicz’s play Witnesses, or our small stability thus describe their uncertain situation: „stupidity assumes a size/ of the normal / infinity is shorter / than the legs / of Sophia Loren / love and hate/ reduced their expectations/ white is no longer so white / so grossly white / black is no longer so black / so truly black / temperature is average / breezes moderate / (...) legs are crossed / houses stand/ cars drive / gentlemen have ladies / ladies have fur coats / fur coats have collars / (...) you can join / you can leave/ you can be indignant / not too much/ you can have a coffee (...)”. Doubters should be convinced and fortified by reports from construction sites, factories, and scientific laboratories. The authorities did not wish to impose socialist realism through decrees, but they would have loved to finally do away with the black prose by café existentialists and replace it by constructive, vigorous examples taken from real life. In this, they counted very much on the professional photographers, but also on the more and more numerous group of amateur photographers who had at their disposal the immediate medium which supposedly cannot lie, which at a time arouses and quenches the hunger of the world.
Ciekawe, czy Jensen - zachwycając się możliwościami polskiej fotografii - miał świadomość jej dwoistej sytuacji? Rozwój dla rozwoju? Eksperymenty dla eksperymentów? Wolność dla wolności? Tego w PRL-u nie było i być nie mogło. Akurat zetknął się osobiście z tymi fotografikami, którzy zajmowali pozycje mocno estetyzujące, nie angażując się w bezpośrednie przedstawianie rzeczywistości. Gdyby tak spotkał Eustachego Kossakowskiego lub Tadeusza Rolke, zobaczyłby, jak muszą się oni gimnastykować, aby robić fotografie dobre pod względem formalnym i jednocześnie zaangażowane, pasujące do propagandowego projektu miesięcznika „Polska”, w którym pracowali i który był wydawany - kuriozalnie - aż w dwóch różniących się wersjach: dla czytelników z jednej i drugiej strony „żelaznej kurtyny”.
Did Jensen, who enthused about the possibilities of Polish photography, realise its ambiguous situation? Uncommitted self-improvement, pure experimentation, freedom for freedom’s sake, did not, could not, exist in Polish People’s Republic. Jensen encountered in Poland just the photographers who adopted a clearly aesthetic approach, shunning direct illustration of reality. Had he met Eustachy Kossakowski or Tadeusz Rolke, he would have seen how much effort they invested in taking photographs which were interesting from the formal point of view, yet politically correct, in accordance with the propaganda project of the Polska monthly for which they worked, and which was, quite characteristically, published in two differing versions: one for the Polish public and one and for those on the other side of the „Iron Curtain”.
Jensen będąc w Polsce krótko, nic nie stracił ze świeżości spojrzenia. Badając stykówki z „wypstrykanych” kilkunastu filmów, możemy zobaczyć z jaką bezpośredniością wybierał ludzi, z jaką naturalnością szukał motywów, z jaką swobodą selekcjonował kadry, zostawiając tylko te najcelniejsze. W swoim kraju nie mógł mieć patentu „artysty-fotografa”, ale to on uprawiał „fotografię życia”, „fotografię totalną”, która marzyła się jego współczesnym.
Jensen spent but a short time in Poland and he do not lose his fresh perception. Looking at the contact sheets of a dozen or so films he had shot in Poland, we can see the immediacy with which he chose the people, the naturalness with which he looked for motifs, the ease with which he selected the shots, retaining only the most accurate ones. In his country he could not enjoy the status of „graphic artist”, but it was him who practised the „life”, „total photography” which his contemporaries were dreaming of.
Kraków, październik 2009
Krakow, October 2009
Anna Baranowa
Anna Baranowa
9
Autostrada do Szczecina / Highway to Szczecin / 23 x 29,5 cm
10
Chłopka / Peasant woman / 39,8 x 25 cm Rodzeństwo / Siblings / 39 x 23 cm 11
Na targ / To the market / 30 x 19,2 cm Miotlarka / Woman with brooms / 39,7 x 26,7 cm 12
Dzień targowy / Market Day / 20,7 x 38,8 cm
13
Handlarz ziemniakami / Potato seller / 29,7 x 38,2 cm
14
Kobieta sprzedajÄ…ca drĂłb / Woman selling poultry / 39,4 x 29,4 cm Nad koszem z jajkami / Over a basket with eggs / 30 x 18,5 cm 15
Koniec wakacji / End of holidays / 22,5 x 25,5 cm
16
Stoisko z butami / Shoe stand / 28,5 x 35 cm
17
Biegnąca dziewczynka / Running girl / Łowicz, 29,8 x 20,4 cm Romskie dziecko / Romany child / 38,3 x 29,8 cm 18
Piegowaty chłopiec / Boy with freckles / 19,5 x 29,2 cm
19
Niedzielna rozmowa / Sunday talk / Łowicz, 39,7 x 26,7 cm Polska rodzina / Polish family / Łowicz, 38,8 x 28,7 cm 20
Spacer / Taking a walk / Ĺ owicz, 17,7 x 30 cm
21
Mężczyzna / A man / 29,8 x 19,6 cm Wio koniku / Giddy up horsy / 39,8 x 20 cm 22
Zakład fotograficzny / Photo studio / 20 x 29,5 cm
23
Piekarnia / A bakery / 22,3 x 30 cm
24
W drodze na sumę / On the way to High Mass / Łowicz, 23 x 29,8 cm
25
Za kratą / Behind bars / Łowicz, 23,2 x 29,4 cm
26
Ciekawość / Curiosity / Warszawa, 29,8 x 15,5 cm Łakomstwo / Greediness / Warszawa, 29,8 x 17,5 cm 27
Stare kobiety / Old women / Ĺ owicz, 29,5 x 30,5 cm
28
Dziecko na wozie / Child on a wagon / 28,8 x 29,6 cm
29
Przy studni / At a well / Łowicz, 29,5 x 16 cm Niosąca wodę / Woman carrying water / Warszawa, 29 x 22,3 cm 30
Malarz pokojowy / Home decorator / Warszawa, 30 x 18 cm Odpoczynek / Taking a break / 30 x 20,5 cm 31
Elegantka / Woman of fashion / Warszawa, 28,7 x 20,4 cm Warszawa w deszczu / Warsaw in rain / 28,7 x 23,2 cm 32
Przystanek / Bus stop / Warszawa, 21,8 x 38,7 cm
33
Pałac Kultury / Palace of Culture / Warszawa, 29,8 x 19,8 cm Kościół Mariacki / St. Mary’s Church / Kraków, 30 x 17 cm 34
Rowerzysta / Cyclist / 17,3 x 30 cm
35
Fotograf / Photographer / Warszawa, 39,8 x 23,4 cm
36