Atheneum nr 6/2012

Page 1



Siedziała na czwartym siedzeniu za kierowcą. W autobusie relacji Koszalin-Toruń panował okropny tłok, a ja od rana marzyłam o podróży w pojedynkę z nosem przyklejonym do szyby. Zrobiła dla mnie miejsce obok siebie. Na pierwszy rzut oka wydawała się pasażerką znudzoną podróżą w komunikacji publicznej. Zauważyłam, że ściągnęła z uszu słuchawki i schowała je do plecaka. W mig pojęłam, że czegoś ode mnie chce. Rozmowa z nią byłaby ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam. Standardowe wydały mi się jej pytania o to, skąd pochodzę, czemu Toruń jest moim celem podróży, itp. Wpadłam w osłupienie na pytanie o moje życie. Nigdy nie spotkałam się z tak niebywałą ciekawością względem mojej osoby u współpasażera. Obstawiłam, że to złodziejka lub po prostu lesbijka. Mocniej przycisnęłam do siebie torebkę z postanowieniem niewyciągania komórki do końca podróży. Teraz dopiero pojmuję, jak bardzo się wtedy myliłam. Między gradem pytań skierowanych w moją stronę usłyszałam historię niezwykłą i chyba nawet nieprawdopodobną. Moja mina, gdy powiedziała, że jest jedyną w swoim mieście taksówkarką – bezcenna. Ta drobna, młoda i śliczna dziewczyna śmiga po mieście nowiutkim

Od redakcji

Fordem lepiej niż niejeden facet. Kurs na licencję taksówkarską i ze znajomości planu miasta zrobiła w dwa tygodnie. Wszystko za namową znajomego, bo wystarczyło mieć tylko prawo jazdy kat. B i trochę chęci. Początki bywają trudne, nawet w tym zawodzie. Pijana i agresywna młodzież w dresach w wieku 16-19 lat należy do najgorszej klienteli. Dlaczego? Bo zazwyczaj nie chcą płacić za kurs i zostawiają po sobie spory nieporządek. Najlepiej płacącymi są natomiast prostytutki i Romowie. Sama przyznała, że to taksówkarstwo to dochodowy zawód tylko wówczas, gdy się pracuje w weekendy. Jej życie towarzyskie na tym nie zubożało, bo umiejętność planowania czasu miała w małym palcu. W jej dłoniach lśnił nowiutki tablet. Z uśmiechem opowiedziała, że kupiła go za kosztowności znajdowane na tylnym siedzeniu taksówki. Ta wzmianka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Podobnie jak uwaga o współpracy korporacji z agencjami towarzyskimi. Nie lubiła takich klientów. Czuła do nich niechęć za to, że musi ich tam zawozić. Przez cały czas zachowywała się jednak bardzo profesjonalnie, starając się być miłą w myśl zasady „nasz klient – nasz pan”. Wiele razy się bała, ale nigdy nie pomyślała, by zrezygnować. Czy to

przykład osoby, która może pracować wszędzie i czerpać z tego satysfakcję? Uwielbia swoją pracę, bo wiąże się to z nieustannym kontaktem z ludźmi. Jednak to, co tak kocha, przynosi jej także strach. Bo niby jak młoda kobieta ma przeżyć nocną zmianę sam na sam w aucie z obcym, namolnym mężczyzną? A no, przytakiwać mu i nie wchodzić w żadne poważne dyskusje. Niczego nie planowała, chciała żyć na własny rachunek, uniezależnić się od rodziców. Na moje pytanie, czemu nie kontynuuje nauki, odpowiedziała, że nawet nie ma matury. Jednak nigdy nie mówi „nigdy”. Mnie natomiast cieszy to, że kobieta za kółkiem już nie budzi takiego postrachu. Ta historia zwróciła moją uwagę na jedną ważną kwestię – nie mamy pojęcia, kto siada koło nas w autobusie czy w tramwaju, kogo mijamy na ulicy bądź w sklepie. Wystarczył jej uśmiech i chęć podzielenia się ze mną swoją historią. Choć w dzisiejszych czasach to i tak dla niektórych zbyt wiele. Pozostaje mi wierzyć, że nadchodzące święta Bożego Narodzenia poruszą wiele obojętnych serc, a Nowy Rok przyniesie więcej okazji do tego, by się po prostu uśmiechnąć. MAGDALENA BANASIAK

SPIS TREŚCI Podsumowanie roku 2012 3 Organizacja Otrzęsin 5 Panel Kół Naukowych 7 Sprawa krzyża 8 Wspomnienie Edwarda Rajszysa 9 Jarosław Gugała na UKW 11 V Światowy Tydzień Przedsiębiorczości 12 Spektakl Ślub 12

Wojna Płci 13 Moja Impreza 14 Poradnik Świąteczny 15 Kino: Kika 16 Student z Pasją: Trapped Inside Me 19 Kalendarium 21 Rozrywka 22

STOPKA REDAKCYJNA

Redaktor naczelna: Żaneta Komoś Zastępca redaktor naczelnej: Urszula Gąsior Koordynator i korekta: dr Aleksandra Norkowska Korekta: Magdalena Banasiak, Agnieszka Ciekot, Urszula Gąsior, Angelika Jesionek, Piotr Ossowski, Katarzyna Rybka Redakcja: Paulina Dzieńska, Milena Lewandowska-Florczyk, Marcin Ogłoziński, Filip Olender, Justyna Osińska, Łukasz Płaczkowski, Maja Przybylska, Justyna Steranka, Agnieszka Szlachcikowska, Żaneta Szlachcikowska, Joanna Wieczorek Fotografia: Sylwester Netkowski, Maja Przybylska, Jakub Szczepaniak Skład: Aleksandra Kreja, Piotr Ossowski Wydawca : Koło Inicjatywy Dziennikarskiej „Atheneum” przy współpracy z Samorządem Studenckim UKW Okładka: Fot. Trapped Inside Me, oprawa graficzna: Agnieszka Ciekot Kontakt: atheneum.gazeta@gmail.com

3


PODSUMOWANIE ROKU 2012

Czas na wspomnienia Minął rok. To właśnie 365 dni temu narodził się pomysł wznowienia gazety studenckiej, którą trzymacie teraz w rękach. Od pojawienia się pomysłu do zrealizowania go musiały minąć jeszcze trzy miesiące, jednak udało się. Pierwszy numer ukazał się w marcu i od razu podbił serca bydgoskich studentów. Przez ten czas wiele się zmieniło, zarówno na Uczelni, jak i w samym Atheneum – od szaty graficznej po teksty. Grono redaktorów powiększyło się prawie dwukrotnie, a liczba stron została zwiększona.

W

tym artykule skupię się na podsumowaniu całego zeszłego roku, tego co się wydarzyło na naszej Uczelni, a działo się naprawdę sporo. Odrodzenie Atheneum, wybory nowych władz Uniwersytetu, Juwenalia, Blokada Łużyka i wiele, wiele innych. Gotowi na wspomnienia? To zaczynamy! Marzec 2012. Niewątpliwie dla nas – redaktorów – najważniejszy moment. To właśnie wtedy pojawił się pierwszy elektroniczny numer „nowego” Atheneum – odrodzonego projektu, którego realizację wstrzymano kilka lat temu. Jednak, dzięki wysiłkom wielu osób, udało się go wskrzesić. Dwanaście stron, niewielka liczba tekstów, skromne grono redaktorów pod czujnym okiem pani dr Aleksandry Norkowskiej. Pomimo wielu przeciwności był to dla nas

4

ogromny sukces, udało się zmotywować ludzi, znaleźć finanse i wydać pierwsze papierowe numery. Najpewniej Atheneum poszłoby w zapomnienie, gdyby nie upór i determinacja kilkunastu studentów z pasją.

żaków z całej Polski. Dziesiąta już edycja odbyła się 16 maja i, jak zwykle, przyciągnęła setki uczestników, którzy pomiędzy dwoma akademikami grillowali i świętowali na Juwenaliach.

W tym samym miesiącu miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie, a dla Uczelni niewątpliwie najważniejsze w tym roku – wybory nowych władz UKW. O funkcję rektora ubiegało się dwóch kandydatów, prof. dr hab. Jacek Woźny i prof. dr hab. Janusz Ostoja-Zagórski, który, jak się w późniejszym czasie okazało, zasiadł na miejscu prof. dr. hab. Józefa Kubika, kończącego swoją kadencję. Hasło wyborcze nowego rektora brzmiało: „Szybkie decyzje, sprawne działanie”. Ostatnie wydarzenia pokazały, że prof. Janusz Ostoja-Zagórski nie rzuca słów na wiatr i faktycznie podejmuje odważne i stanowcze decyzje.

Po imprezie „łużyckiej” odbył się pierwszy w historii Bal Kazimierza Wielkiego. Wydarzenie to zostało zorganizowane w stylu średniowiecznym, można było m.in. zobaczyć zbroje, jak i również rekonstrukcję walki. Bal okazał się sukcesem, więc mamy nadzieję, że w przyszłym roku odbędzie się ponownie. Wielu studentom podoba się koncepcja własnych, unikalnych imprez, które są od razu kojarzone z naszym Uniwersytetem. Czerwiec 2012. Nasza znienawidzona sesja, która na szczęście zniknęła równie szybko jak się pojawiła i pozwoliła w końcu studentom odpocząć od ciężkiego obowiązku studiowania na całe trzy miesiące. Na niektórych, tych najbardziej żądnych wiedzy, czekał specjalny termin pogłębiania zasobów intelektualnych, czyli tak zwana „Kampania Wrześniowa”. Niejeden z nas przekonał się, że potrafi ona bardzo skutecznie urozmaicić czas wakacyjnego lenistwa. Po wakacjach i wrześniowych zmaganiach nadszedł czas powrotu na Uczelnię.

Kwiecień 2012. Miesiąc Kół Naukowych, który zaczął się 19 kwietnia, a skończył w maju. Wtedy to mieliśmy możliwość zapoznać się z działalnością studentów podczas drugiej edycji Targów Kół Naukowych organizowanych przez Samorząd Studencki UKW. Nieco później mogliśmy uczestniczyć w IV Bydgoskim Kongresie Kół Naukowych, który odbywał się pod hasłem „Studenci Miastu i Regionowi”. Listopad 2012. Otrzęsiny Studenckie – niewątpliwie druga, co do wielkości, impreza Zostali również wybrani prorektorzy, którzy studencka w Bydgoszczy, a sądząc po od tego roku akademickiego wspierają rektora recenzjach i ogólnych reakcjach uczestników, w pracy na rzecz Uniwersytetu. Funkcje o wiele lepsza niż tegoroczne Juwenalia. te piastują obecnie: prof. dr hab. Sławomir Ponad trzy tysiące ludzi (nowych i starych Kaczmarek, dr hab. Roman Leppert, prof. studentów)zebrało się w Hali Łuczniczka, nadzw. UKW i dr hab. Piotr Malinowski, prof. by wspólnie bawić się do białego rana przy nadzw. UKW. rytmach takich gwiazd jak Bracia Figo Fagot czy Pezet. Nie można zapomnieć także Maj 2012. Nastąpiło odrodzenie się, o Gooralu, którego występ był wspaniałym dawniej cyklicznego, przeglądu twórczości widowiskiem. studenckiej na UKW. Po dwóch latach nieobecności na naszej Uczelni ponownie Jak widać wiele się zdarzyło podczas tych została zorganizowana PESTKA, czyli kilku miesięcy i jestem przekonany, że Przegląd Eksperymentalnych Studenckich w przyszłym roku czeka nas jeszcze więcej Tworów Karkołomnie Artystycznych. To atrakcji, wydarzeń i emocji. Jedno jest inicjatywa, która zrodziła się wśród członków pewne, cokolwiek by się nie działo, my – Uczelnianego Klubu Turystów „Róża redaktorzy – będziemy blisko i wszystko Wiatrów”. dokładnie opiszemy. Tak więc do zobaczenia w następnym numerze! Bez wątpienia nie można zapomnieć o Blokadzie Łużyka – imprezie, która stała Filip Olender się legendarna nie tylko wśród studentów z bydgoskiego Uniwersytetu, ale i wśród

2012/2013


Uczestnicy PESTK-i

fot. Maja Przybylska

fot. Aleksandra Szamocka

fot. Jakub Szczepaniak fot. Jakub Szczepaniak

Studenci na Otrzęsinach

fot. Sylwester Netkowski

Pezet na scenie w czasie Otrzęsin

Blokada Łużyka

Targi Kół Naukowych na UKW

5


\ Organizacja Otrzęsin Studenckich 2012

Kiedy satysfakcja zagłusza zmęczenie Pezet, Gooral i Bracia Figo Fagot to wykonawcy, którzy zagościli na scenie w hali Łuczniczka w czasie największych Otrzęsin Studenckich 2012 w Polsce. Organizatorzy zafundowali uczestnikom dużą dawkę różnorodnej muzyki i fenomenalnej zabawy. Wśród bydgoskich studentów znaleźli się również tacy, którzy tego dnia postanowili nie świętować – zostali wolontariuszami.

szczeniu, do którego prowadziły drzwi z napisem „Strefa Wolontariuszy”, o godzinie 18.00 zebrało się około 90 osób. Ich celem była bezinteresowna pomoc. Początkowo lekko zdezorientowani, zajęci byli rozmowami, niektórzy szeptali: „To tylko 6 godzin pracy”. Przyszli tam z własnej, nieprzymuszonej woli. Jedni po raz pierwszy, inni zarażeni poprzednimi inicjatywami, zajęli się następnymi. Wśród nich byli studenci różnych kierunków, różnych roczników oncerty rozpoczęły się 22 listopada i różnych uczelni. o godzinie 21.00. Wtedy to drzwi – Na trzy tygodnie przed koncertami hali Łuczniczka zostały otwarte otrzęsin zorganizowano pierwsze spotkanie dla 3 tysięcy studentów z całej Bydgoszczy. dla ochotników i okazało się ono dużym Jednak dla kilkunastoosobowej grupy żaków, zaskoczeniem – wspomina Marta Magulska wydarzenie to zaczęło się zdecydowanie – wiceprzewodnicząca Samorządu wcześniej. Studenckiego UKW i koordynator wolontariuszy na Otrzęsinach Studenckich 2012. Droga do nieprzespanych nocy – W czasie pracy z Grzegorzem w biurze licytowaliśmy się, ile przyjdzie osób. Wtedy – Organizację tej imprezy rozpoczęliśmy już liczba 60 ochotników nawet nam się nie śniła! w lipcu – komentuje Grzegorz Czeczot – A później było ich jeszcze więcej… przewodniczący Samorządu Studenckiego Nie prowadzono żadnej specjalnej rekrutacji „Strefa wolontariuszy” UKW i organizator wydarzenia. – Wtedy to przeprowadziłem rozmowy z wykonawcami Odprawa i ostanie szkolenia dla ochotników czy też selekcji. Wolontariuszem mógł i wstępnie zarezerwowałem miejsce, co miały miejsce w hali Łuczniczka. W pomie- zostać każdy, kto nie bał się wyzwań i chciał zaangażować się w pomoc. W trakcie trwania imprezy studentom, którzy zgłosili się na ochotnika nie wolno było wypić ani kropli alkoholu. Kilku z tego powodu zrezygnowało, wybierając zabawę ze znajomymi. W końcu niewielu potrafi poświęcić swój czas – nie oczekując nic w zamian – dla zupełnie obcych ludzi. – Wolontariuszem zostałam za namową koleżanek. Któregoś wieczoru padł pomysł, by zaangażować się w pomoc przy otrzęsinach i jak ustaliłyśmy, tak zrobiłyśmy – opowiada Milena Solecka, studentka I roku pedagogiki. – Mimo że nieliczna grupa studentów potrafi docenić to, że jesteśmy tam dla nich, pomoc przy organizacji tak wielkiej imprezy jest cennym doświadczeniem. Ochotnicy trudzili się jedynie za słowo „dziękuję”. Do ich obowiązków należały dyżury w szatniach, bramkach, kasach, a także patrole przy scenie. W wielu przypadkach dodatkowo dochodziła walka ze zmęczeniem. – Najcięższa wydaje się być praca z ludźmi, ponieważ nie można ująć ich w żaden schemat – komentuje Karolina Piekarska, studentka I roku MU pedagogiki pracy z zarządzaniem zasobami ludzkimi. – Nawet jeśli w głowie ma Marta Magulska (UKW) i Piotr Gałczyński (WSG) – koordynatorzy wolontariuszy

K

6

wcale nie było tak proste, jakby się mogło wydawać. Musieliśmy „wstrzelić” się w czas, kiedy obiekt miał wolne od pełnienia głównej funkcji, hali sportowej, tak by równocześnie był to termin odpowiadający wykonawcom i przede wszystkim studentom. W kolejnych dniach organizatorzy zajęli się przygotowywaniem dokumentacji celem starania się o pozwolenie na imprezę masową. Rozpoczęło się bieganie od drzwi do drzwi, rozmowy, negocjacje. Następnie przyszedł czas na pozyskiwanie partnerów, sponsorów, promocję i nieprzespane noce. Organizacja tak dużego wydarzenia to nie tylko praca papierkowa i rozmowy z wykonawcami. Jest to również odpowiedzialność za bezpieczeństwo tysięcy ludzi. Do zabezpieczenia Otrzęsin Studenckich 2012 potrzebny był ambulans z dwuosobową opieką medyczną oraz dwuosobowy patrol pieszy, 42 pracowników ochrony osób i mienia, a także studenci, którzy pomogli w obsłudze wydarzenia.


Organizacja Otrzęsin Studenckich 2012 / po wcześniejszej konsultacji, przesunąłem o 30 minut. Dzięki temu zabiegowi oraz wspaniałej przedsprzedaży na występie Braci Figo Fagot bawiło się przeszło 1 500 uczestników. Coś dla kogoś

Od lewej: Karolina Piekarska, Alicja Topolewska, Emilia Matuszak i Jakub Kujawa –wolontariusze po skończonej pracy się przygotowane scenariusze, to nie można przewidzieć wszystkich sytuacji. Zawsze istnieje możliwość, że stanie się w obliczu czegoś niespodziewanego i wtedy trzeba improwizować. Zbieranie doświadczeń i dobra zabawa Okazuje się jednak, że wolontariat to nie tylko żmudna praca. Studenci-ochotnicy, pomimo zmęczenia, pomoc w organizacji największej imprezy dla żaków jesieni 2012 wspominają z całkiem innej perspektywy. – Najbardziej w pamięci utkwiło mi stanie pod sceną w trakcie koncertu Pezeta – wspomina Dawid Nowakowski, student III roku administracji. – To jest ten maływielki przywilej, że my wolontariusze możemy być bardzo blisko wykonawców i czuć tę siłę, która bije zarówno od nich, jak i od głośników. Staliśmy przed barierkami, trzy metry od jednego z najbardziej rozpoznawalnych raperów w Polsce i mogliśmy poczuć energię, która strumieniami wydobywała się ze sceny. Taki mały bonus potrafił wynagrodzić wszystkie trudy, jakie napotkaliśmy w ciągu całego wieczoru. Poza tym, gdy widzi się radość innych, ma się świadomość, że nasze wysiłki mają sens – dodaje.

planowano również otworzyć kasy. Mogło dojść do dużego niezadowolenia ze strony uczestników, którzy byli nastawieni na występ Braci Figo Fagot. Rozładowanie kolejki, przy dwóch wejściach z otwartymi kasami biletowymi i dwóch dla uczestników z biletami zakupionymi w przedsprzedaży, mogło trwać nawet 45 minut. Osoba, której zależałoby na tym występie, straciłaby połowę, stojąc w kolejce do kasy lub szatni. – Nie mogłem zmienić harmonogramu na tydzień przed wydarzeniem, ponieważ jest to jeden z ważniejszych dokumentów w procesie starania się o pozwolenie na imprezę masową – tłumaczy Grzegorz Czeczot. – Zaproponowałem więc ostatniemu wykonawcy, zespołowi Nilfgaard – zwycięzcy Przeglądu Kapel Bydgoskich, występ na Juwenaliach, a koncerty wszystkich gwiazd,

– Co daje mi praca z wolontariuszami? – Marta milknie na chwilę, a na jej twarzy widać zadumę. – Satysfakcję, radość – to za mało. Chyba nie potrafię wyrazić tego słowami. Jednak na myśl o ekipie wolontariuszy, którzy podejmują się działań w imię idei, robi mi się ciepło na sercu – dodaje. – Dlaczego to robię? – Grzegorz powtarza zadane mu pytanie. – Bo oprócz tego, że lubię wykorzystywać nabyte przez sześć lat doświadczenie na korzyść bydgoskich studentów, to także uwielbiam uczucie, gdy fala trzech tysięcy studenckich rąk porusza się w rytm muzyki przy światłach ze sceny i doskonale wtedy wiem, że ci ludzie bawią się znakomicie. Po ostatnim występie wolontariusze wyszli na płytę hali Łuczniczka pozbierać śmieci. Wyglądali niczym pomarańczowe mrówki z czarnymi workami w ręku. Na kilka minut przed godziną 4.00 Grzegorz Czeczot zebrał wszystkich ochotników na jednej z trybun. Poprosił, by usiedli – dla wielu, po tylu godzinach intensywnej pracy, była to ulga. Kilka słów przemówienia, podziękowania, zdjęcie pamiątkowe. Łuczniczka rozbrzmiała gromkimi brawami i śmiechem. W powietrzu unosiła się radość. Żaneta Komoś fot. Jakub Szczepaniak

Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi Organizacja tak dużego wydarzenia nie obyła się bez wpadek. Na szczęście niewielkich. Nikt z uczestników, wykonawców i organizatorów nie ucierpiał, jednak tylko dlatego, że dość wcześnie udało się wykryć problemy i im zapobiec. Na tydzień przed imprezą okazało się, że występ pierwszej gwiazdy został ustalony na godzinę 21.00. W tym samym czasie

Studenci-ochotnicy w czasie dyżuru w szatni

7


Info z Wielkiej bUKWy \ Panel Kół Naukowych

Życie studenta Kołem się toczy Większość osób uważa, że życie żaków polega tylko na doborowej zabawie, wystrzałowych imprezach i dużej dawce alkoholu. Są jednak studenci, którzy poza „tym” dzielą się swoją pasją naukową z innymi, robiąc wiele dobrego, nie tylko dla siebie, ale i dla otoczenia. Mogliśmy to zauważyć podczas Panelu Kół Naukowych, który zorganizowało Studenckie Koło Naukowe Terapii Pedagogicznej i Koło Naukowe Dydaktyków przy Instytucie Pedagogiki UKW.

S

potkanie poprowadzone przez mgr Gorettę Siadek i mgr Joannę Szymczak odbyło się 14 listopada w sali audytoryjnej Auli Nova Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. To właśnie tutaj studenci mogli pokazać, że robią coś więcej prócz samego studiowania. Mieli również możliwość zaprezentowania swoich sukcesów, które odnoszą wraz ze swymi przyjaciółmi w Kołach Naukowych. Żacy, którzy występowali podczas Panelu, pokazali swoje dotychczasowe osiągnięcia naukowe oraz to, nad czym obecnie pracują. Ponadto opowiedzieli o swoich planach na przyszłość, które związane są z działalnością w ich Kole.

8

Studenci na Panelu Kół Naukowych Podczas Panelu dwa razy występował Łukasz Warchoł – ambasador Wydawnictwa Naukowego PWN na UKW. Zachęcał do współpracy, a także mówił o tym, by organizacje studenckie zgłaszały się do Wydawnictwa, ponieważ w miarę możliwości, udzielą im pomocy, zapewniając wsparcie medialne. Dzięki obecności PWN na Panelu Kół Naukowych można było zakupić książki akademickie z 20-procentowym upustem.

możliwość lepszego rozwoju, poza tym mogą uzyskać licencje dla sędziów sportów samochodowych oraz brać udział w większości imprez organizowanych przez Automobilklub. Swoją działalność zaprezentowało również Akademickie Centrum Wolontariatu, którego opiekunem jest dr Przemysław Grzybowski. Współpracuje ono z Fundacją Dr Clown, gdzie młodzi ludzie przebierają się w stroje klaunów i odwiedzają oddziały dziecięce w szpitalach. Poprzez swój śmieszny, bardzo kolorowy strój odciągają uwagę dzieci od trudów choroby. Wolontariusze chcą również, choć na krótki czas, pomóc rodzicom zapomnieć o zmartwieniach i spowodować, by także na ich twarzach zagościł uśmiech. Dzieci nie mogą się doczekać wizyt studentów, które odbywają się przeważnie co dwa tygodnie. Dla malucha przebywającego przez długi czas w szpitalu jest to wielka radość. Dzięki odwiedzinom bardzo często dzieci są przepełnione siłą, mają motywację, aby wstać z łóżka i cieszyć się każdym dniem.

Łącznie dwadzieścia Kół podzieliło się swoim dorobkiem naukowym – począwszy od pedagogicznego, poprzez historyczne, a nawet motoryzacyjne. Jedną z ciekawszych form dodatkowej aktywności przedstawiło Koło Naukowe Socjologii Wychowania i Resocjalizacji. Studentki przybliżyły swoją działalność oraz – jak dla niektórych – dość nietypową pracę. W ramach swojej praktyki uczestniczyły w akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. W zakładzie karnym w Koronowie wykazały się kreatywnością, czytając bajki maluchom, podczas gdy ich opiekunowie rozmawiali ze swoimi bliskimi. Kolejną akcją zorganizowaną przez członków Koła było Panel Kół Naukowych pokazał, że studenci nagrywanie audiobooków wraz z więźniami chcą i potrafią pomagać innym. Swoją osadzonymi w zakładzie karnym w Potulicach. działalność kierują głównie do najmłodszych, przy tym realizując swoje pasje z głębokim Kolejny zgrany zespół tworzą fani motoryzacji. zaangażowaniem. Spotkanie, podczas którego W swym kole propagują bezpieczeństwo zaprezentowano tak dużą rozmaitość na drodze, prowadzą szkolenia z udzielania inicjatyw podejmowanych przez członków pierwszej pomocy, a także zajmują się mode- Kół Naukowych, wskazało niezrzeszonym larstwem. Głównym stowarzyszeniem, z któ- jeszcze studentom jak wiele można zdziałać, Prof. R. Leppert podczas przemówienia rym współpracują członkowie Koła Moto- wymagając od siebie więcej niż tylko udział na Panelu Kół Naukowych ryzacyjnego „98oTeam” jest Automobilklub w obowiązkowych zajęciach dydaktycznych. Kujawsko-Pomorski. Większość studentów fot. SYlwester Netkowski należy również do tego klubu. Daje im to Paulina Dzieńska


Opinie studentów / Info z

K

Wielkiej bUKWy

Sprawa krzyża

westia krzyża zdjętego ze ścian sali senatu UKW oraz gabinetu rektora prof. dr hab. Janusza Ostoja-Zagórskiego wciąż budzi sporo kontrowersji. Nie dalej jak kilka dni temu mogliśmy obejrzeć relację z próby wręczenia rektorowi figurki Światowida przez członków Stowarzyszenia Młodych Konserwatystów. Temat poruszają także „Gazeta Wyborcza”, „Gazeta Pomorska” oraz spore grono mediów online. Tylko na Facebooku powstały dwie grupy wyrażające poparcie dla rektora bądź zaniepokojenie ewentualnymi skutkami tej decyzji. Atheneum jako prasa akademicka postanowiło przeprowadzić sondę wśród braci studenckiej UKW, by przekonać się, co o tej sprawie myślą studenci.

która jest miejscem świeckim, ale także na samo UKW. A promocja z posmakiem skandalu zawsze sięga dalej. Myślę, że rektor był świadom działania tego mechanizmu, dzięki czemu zwrócił uwagę również personalnie na siebie. Ola, pedagogika

– Uważam, że zdjęcie krzyży jest bardzo rozsądnym posunięciem. Żyjemy w kraju wolnym, gdzie każdy ma prawo do własnego wyznania, toteż zawieszanie krzyży będących symbolem chrześcijan w pewien sposób tę wolność ogranicza. Jeśli wieszamy krzyże, postawmy również posągi Buddy oraz inne symbole kultu religijnego. Według mnie wyznanie jest kwestią indywidualną i zdjęcie krzyży w dzisiejszych czasach nie powinno wzbudzać żadnych kontrowersji. – Zdecydowanie lepiej, gdyby rektor Asia, bezpieczeństwo narodowe zabrał się za sprawy ważniejsze. Już któryś – Krzyż jest naszą tradycją narodową, rok nasz instytut (Historii i Stosunków chociażby z tego powodu, że państwo polskie Międzynarodowych) przenoszony jest było budowane na religii chrześcijańskiej z Przemysłowej, USOS nadal działa w kratkę. i to ona jest fundamentem każdego Polaka, Krzyże to sprawa drugorzędna, niemająca a rektor, jako przedstawiciel uczelni świeckiej, praktycznie żadnego znaczenia dla życia powinien stać na straży naszych tradycji. studentów. Maciej, inżynieria materiałowa Radek, stosunki międzynarodowe – Pomysł usunięcia krzyży – symbolu – Jestem wierzącym, praktykującym chrześcijaństwa – uważam za zdecydowanie katolikiem i decyzja rektora mnie nie razi słuszne posunięcie. Instytucja publiczna, jaką i w żaden sposób nie obraża. Krzyżyk noszę jest uczelnia wyższa, powinna być miejscem na szyi i to on jest symbolem mojej wiary, nie stykania się różnych kultur oraz religii, a nie krzyż na ścianie. Jeśli jednak rektor uważa się propagowania jednej, „właściwej”. Wyznanie za katolika, to powinien zostawić krzyż na to sprawa osobista. Każdy ma prawo do swoim miejscu. wyboru i noszenia symboli religijnych, Edyta, lingwistyka stosowana angielski z którymi się utożsamia. Polska dawno powinz rosyjskim na przejść, na wzór Francji, proces laicyzacji. – Rektor ma prawo podjąć taką decyzję, ale nie Grzegorz, geografia rozumiem czemu ma służyć jej nagłaśnianie. Okazuje się, że paląca kwestia krzyża rezonuje Może ma prowokować debatę publiczną, również poza murami UKW i regionem może ma prowadzić do porozumienia między bydgoskim. Głos w sprawie zabierają politycy zwolennikami i przeciwnikami decyzji rektora (Ruch Palikota, młodzi socjaldemokraci), oraz sekularyzacji, jednak jednocześnie ogólnopolskie stowarzyszenia o charakterze trudno powiedzieć, czy tego konfliktu nie katolickim, nawet tabloidy („Fakt”). zaogni. Osobiście podjąłbym taka samą Również i my postanowiliśmy sprawdzić, co decyzję, bo jestem przeciwnikiem oznaczania w tej kwestii myślą studenci innych uczelni symbolami religijnymi miejsc publicznych wyższych. niesłużących celom religijnym. Robert, filologia angielska – Uważam, że rektor UKW, postanawiając o zdjęciu krzyża z sal wykładowych uczelni, – Dla mnie jest to manifestacja, próba a także ze ściany swojego gabinetu, podjął zabłyśnięcia rektora i promocji UKW ze jedną z odważniejszych, ale i lepszych względu na kontrowersyjność tego tematu. decyzji. Jakby na tę sprawę nie patrzeć, jest Inaczej sprawa by wyglądała, gdyby chodziło to państwowa uczelnia świecka, w której najo odmowę zawieszenia krzyża, którego ważniejszym i jedynym symbolem powinno wcześniej na ścianie nie było. Jednak dzięki być godło Rzeczpospolitej Polskiej, które ma posunięciu rektora media zwróciły swoją być elementem wspólnym dla wszystkich. uwagę nie tylko na kwestie polskości, Zarówno w nazwie, jak i w statucie uczelni nie katolicyzmu i ich propagowania na uczelni, wspomina się o Kościele katolickim, więc

jakim prawem ma się tam znaleźć krzyż? Przecież nie każdy z pracowników czy studentów musi zgadzać się z nauką Kościoła katolickiego – co z muzułmanami, buddystami, czcicielami Kryszny czy z wyznawcami Latającego Potwora Spaghetti? Jeżeli zostawimy krzyż, każdy z nich powinien mieć prawo do tego, by symbole świadczące o jego poglądach religijnych także wisiały na ścianach uczelni, a wówczas efekt mógłby być tylko komiczny. Sadzę, że miejsce krzyża jest w kościele, a nie w państwowej uczelni, natomiast swoje poglądy i przekonania każdy może prezentować swoim zachowaniem. Kasia, Uniwersytet Gdański, filologia angielska – Jestem przeciwna zdejmowaniu krzyży w miejscach publicznych, takich jak np. szkoły, uniwersytety. Polska jest krajem katolickim, więc mamy do tego prawo, by wisiały. W krajach islamskich, żydowskich, buddyjskich również zawieszane są symbole wyznaniowe w miejscach publicznych i tam innowiercy nie wnoszą protestów, nikt nie ma nic przeciwko. Dlaczego w takim razie w Polsce ma to ludziom przeszkadzać? A no dlatego, że coraz częściej próbuje się atakować Kościół, a krzyż drażni... Myślę, że w kraju, gdzie tak walczy się o tolerancję (!) m.in. dla homoseksualistów, powinno się również tolerować fakt, że krzyże znajdują się w miejscach publicznych. Ania, Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego, teologia, dziennikarstwo i edukacja medialna – Ze względu na wielorakość kulturową w Polsce istotność wieszania krzyży jest znikoma. Dlaczego faworyzować tylko jedną religię? Mimo że jest to większość wyznaniowa. Dlaczego w takim wypadku nie powiesić innych symboli religijnych, w tym latającego potwora spaghetti? Mirek, Politechnika Rzeszowska, technologia chemiczna W 2009 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok, w którym jednoznacznie zaznaczył, że narzucanie obecności krzyża w szkole jest formą naruszania wolności sumienia i wyznania. Jednak po apelacji rządu włoskiego skierowanej do Wielkiej Izby Trybunału w Strassburgu decyzję diametralnie zmieniono. Uznano, że krzyż jako symbol religijny może zawisnąć na szkolnej ścianie, o ile taka jest wola danego narodu, w tym wypadku włoskiego. Opracowali: Urszula Gąsior Grzegorz Porazik

9


Wspomnienie

Jest jak Światełko… Edward Rajszys (1933-2008) Od 1986 roku w bliskości Świąt Bożego Narodzenia symboliczny ogień zapalany w Betlejem przewożony jest do Wiednia, a stamtąd – dzięki skautom – trafia do różnych zakątków Europy. Docierając do Bydgoszczy, odbierany jest również przez harcerzy zgromadzonych w Akademickim Kręgu Instruktorskim ZHP im. Janusza Korczaka przy UKW. Myślą przewodnią, która patronuje tegorocznej akcji Betlejemskiego Światła Pokoju jest hasło: „Odważ się być dobrym”. Osobą, która przez długie lata wszczepiała kolejnym rocznikom studentów potrzebę dostrzegania drugiego człowieka był druh Edward Rajszys – wieloletni opiekun AKI. Mimo iż nie ma go już wśród nas, pozostał w pamięci tych, którym towarzyszył w Drodze; bez względu na to czy były to spotkania trwające kilka chwil, czy długoletnie znajomości i przyjaźnie.

Z

naszą Uczelnią związany był od początku jej istnienia, pełnił wówczas funkcję zastępcy Komendanta Chorągwi ZHP. Dla studentów Wyższej Szkoły Pedagogicznej organizował obozy adaptacyjnoszkoleniowe rocznika „0”. – Moje spotkania i współpraca z druhem hm. Edwardem mają długą historię – wspomina dr Urszula Sobkowiak. – Ich początek sięga 1971 r., pierwszego obozu dla studentów – harcerzy, zaczynających swoją pedagogiczną edukację w ówczesnej Wyższej Szkole Nauczycielskiej w Bydgoszczy, zorganizowanego w Harcerskim Ośrodku Wodnym w Funce (aktualnie jest to Harcerskie Centrum Edukacji Ekologicznej). Druh przyjechał z wizytą (trochę z wizytacją) na to zgrupowanie[…]. Rok później obozy nabrały „rozmachu” i stały się ważnym punktem programu dla wszystkich nowych studentów […]. Druh Rajszys przez dwa lata był tu komendantem, a ja jego zastępcą. Przez kolejnych 20 lat pełnił funkcję drużynowego, bezpośrednio pracując z jedną z grup uczestników. Sprawowałam niełatwą, ale jakże pasjonującą funkcję komendantki kolejnych obozów, mając wspaniałą kadrę i w jej składzie zawsze druha Edwarda. Składające się na obozową codzienność wyzwania są doskonałą płaszczyzną ujawniania i rozwijania kreatywności – własnej i cudzej. Edward Rajszys był tu mistrzem.

10

Dewizą, która przyświecała wszystkim jego poczynaniom, a którą – jak wspominają bliskie mu osoby – nieustannie przytaczał i realizował, były słowa J. Kasprowicza: „Kochałem najlichsze źdźbło trawy i człeka co z losem się zmaga...”. Hm. Barbara Maklakiewicz, podkreśla, iż w trosce o doskonalenie się młodych ludzi, każdego z nich otaczał szacunkiem, zachęcał do perfekcjonizmu i „mobilizował do podejmowania wyzwań”. Obecny opiekun Kręgu dodaje: – Obozy, organizowane w otoczeniu pięknej przyrody, miały bogaty program szkoleniowy. Uczestniczenie w zajęciach sportowych i rekreacyjnych, w imprezach o charakterze kulturalnym sprzyjało nawiązywaniu trwałych przyjaźni. Posiadał dar wykrzesywania ze studentów zdolności i umiejętności, które wielu z nich dopiero wówczas odkrywało w sobie. Dla tysięcy absolwentów Uczelni Funka jest miejscem pięknych przeżyć, miejscem ważnym i znaczącym. Druh Edward był nie tylko wychowawcą, ale także cenionym wykładowcą. – Choć nie pracował jako etatowy nauczyciel akademicki, to jednak – jak wspomina dr Sobkowiak – zawsze był „nasz”. Jego kontakt ze studentami wzbogacało więc prowadzenie zajęć z metodyki harcerskiej, organizacji czasu wolnego oraz socjologii turystyki i obsługi ruchu turystycznego na Wydziale Pedagogicznym i w Instytucie Geografii. Przez wiele lat, gdy pełnił funkcję dyrektora Biura Turystycznego „Gromada”, organizował krajowe i zagraniczne wyjazdy, w których studenci również brali udział. Dzięki nim mieli okazję doświadczyć bogactwa przyrody i różnorodności kultur, a przede wszystkim poznać ludzi, którzy zamieszkiwali odwiedzane przez nich regiony. Wspólny szlak prowadził najczęściej w Bory Tucholskie, w góry i na Litwę. W wyprawach – poza członkami i absolwentami AKI – uczestniczyli m.in. pracownicy Uczelni. Jednym z nich jest Iwona Staszewska-Chyła, wieloletni przyjaciel Kręgu. Wracając pamięcią do podróży, podkreśla ona, iż składały się na nie m.in. „cudowne, pełne refleksji spacery po wileńskim cmentarzu Rossa i w alei ośnieżonych tatrzańskich świerków…”. Tereny nad Wilią i Niemnem były dla Edwarda Rajszysa miejscem szczególnym. Urodził się w Wilnie i w wieku 12 lat, tuż po zakończeniu wojny, jako repatriant osiedlił się wraz z rodziną w Bydgoszczy. Wielokrotnie

Druh Edward Rajszys odwiedzał Litwę nie tylko ze względu na mieszkających tam krewnych. Organizował akcje charytatywne, nawiązywał kontakty z rodakami. Szczególnie z nauczycielami szkół polskich, z ZHP na Litwie, z Uniwersytetem Polskim w Wilnie, działaczami kulturalnymi (skupionymi wokół Domu Polskiego) czy z zespołami artystycznymi. Reprezentanci tych środowisk uczestniczyli w zimowiskach i biwakach AKI organizowanych na terenie naszego kraju. Poszerzaniu wiedzy o historii i kulturze Wileńszczyzny towarzyszyła naukowa refleksja studentów UKW działających w Międzywydziałowym Studenckim Kole Kresoznawczym, założonym przez druha Edwarda w 2005 roku. Już znacznie wcześniej roztaczał opiekę nad studiującą w Bydgoszczy młodzieżą z terenów Litwy, Białorusi i Ukrainy. Serdeczne więzi trwały po zakończeniu studiów. Beata Czaplicka, była zastępczyni dyrektora Domu Polskiego w Wilnie, na wieść o jego śmierci podzieliła się m.in. tym osobistym wspomnieniem: – Był człowiekiem tak bardzo godnym podziwu – twardym, srogim, a zarazem niezwykle dobrym, przyjaznym, kochającym… Wiele pięknych wrażeń zawdzięczam mu w życiu […], a jak pierwszy raz poznaliśmy się w górach, mówił o mnie „wileńskie dziewczę wdzięczności pełne…”. Po latach zrozumiałam


Wspomnienie jak bezgraniczną miał miłość do Wilna, Kresów i ludzi tutejszych, i jak bardzo pragnął nam pomagać”. Druh Edward był żarliwym krzewicielem myśli korczakowskiej. Wzorując się na patronie Kręgu, dawał doskonały przykład instruktorom harcerskim, przyszłym wychowawcom i pedagogom. Szczególną opieką otaczano chore dzieci. Podczas każdego z zimowisk w Murzasichlu odwiedzano zakopiańską Klinikę Rehabilitacji i Ortopedii, w Bydgoszczy zaś do chwili obecnej członkowie AKI regularnie spotykają się z pacjentami Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego. Druh Rajszys stawiał na pierwszym miejscu w hierarchii zadań Kręgu organizację zabaw i przedstawień dla małych pacjentów. – Studenci przełamując często nieśmiałość, wcielali się w odgrywane przez siebie postaci, aby wywołać uśmiech na twarzach dzieci – wspomina Barbara Maklakiewicz. Spotkania te niosą ze sobą obopólne korzyści: kształtują wrażliwość ludzi młodych i pomagają dzieciom przetrwać chorobę. Nie sposób tu wymienić wszystkich podejmowanych przez Edwarda Rajszysa inicjatyw jednoczących różnorodne środowiska. Współpraca z wojskiem pozwoliła na rozbudowę Funki. Dzięki nowatorskiej, jak na lata 60., akcji BANJO (Bydgoska Akcja Nauki Języków Obcych), której był inicjatorem, przez ponad trzy dziesięciolecia w ośrodku nad Jeziorem Charzykowskim dochodziło do corocznych spotkań młodzieży z różnych krajów świata. Jako absolwent toruńskiego Technikum Budowlanego był współzałożycielem przyzakładowej spółdzielni mieszkaniowej (obecnie: Spółdzielni Mieszkaniowej „Budowlani”). Za pracę zawodową, dydaktyczną i za działalność społeczną został

Dzień Dziecka w Wojewódzkim Szpitalu Dziecięcym w Bydgoszczy wielokrotnie nagrodzony odznaczeniami państwowymi i resortowymi. Wiele dobra dla Uczelni przyniosła współpraca druha Edwarda z rektorami: prof. Edmundem Trempałą i prof. Andrzejem M. de Tchorzewskim. Opiekun AKI pozostał w sercach dzięki temu, że patrząc – widział, a słuchając – słyszał. Maciej Weryho wspomina: – Druh Edward był i nadal jest dla mnie osobą niezwykle ważną, o czym przekonuję się tym bardziej, im więcej lat upływa od jego odejścia. Czas, który miałem szczęście spędzić w towarzystwie druha, stanowi dla mnie niezwykle bogate źródło inspiracji i refleksji. Wiele mi ofiarował, wiele nauczył. Przede wszystkim rzeczy w życiu fundamentalnej, mianowicie tego, że drugi człowiek zawsze jest wartością nadrzędną, najważniejszą. Bo

nawet do Boga, jakkolwiek Go rozumiemy i sobie wyobrażamy, droga wiedzie poprzez spotkanie z drugim człowiekiem, który jest tu i teraz, obok. Edward Rajszys był postacią wyrazistą: silną, odważną, cierpliwą, „o wyjątkowej kindersztubie, pewnie jeszcze przedwojennego szlifu”, na co zwraca uwagę Iwona Staszewska-Chyła. „My, Stare Żubry” – zwykł zwracać się do męskiej części instruktorów, jak wspomina wieloletni członek AKI, Kamil Kuruś. Zdawał sobie sprawę, jak ważna dla młodych ludzi jest nadzieja, poczucie wartości i zakorzenienia. Wielu z nich jego ideami, myślami i pamięcią czynów każdego dnia dzieli się z tymi, którzy są obok. Przywiązywał wagę do rzeczy powszednich i pozornie prostych. – W sposób szczególny odnosił się do chleba i wszystkiego, co on symbolizuje. Stąd też zapewnie wziął się pomysł budowy kaszubskiego pieca chlebowego w Funce – przypomina Elżbieta Kaczmarowska, należąca do grona przyjaciół AKI. W ten przedświąteczny czas godzi się wrócić pamięcią do Wychowawcy, który przekonywał, iż wspólne celebrowanie codzienności oraz odkrywanie dobra w sobie i w drugim człowieku sprawia, iż życie nabiera smaku. Aleksandra Norkowska fot. archiwum rodziny

Na cmentarzu zakopiańskim przy grobie Olgi i Andrzeja Małkowskich - twórców Harcerstwa Polskiego

Autorka składa serdeczne podziękowania wszystkim osobom, które zechciały podzielić się wspomnieniami. Szczególne wyrazy wdzięczności za udostępnienie materiałów kieruje ku żonie Edwarda Rajszysa, Pani Krystynie oraz jego córce, Pani Hannie Derda.

11


Jarosław Gugała w Instytucie Filologii Polskiej

Barbie nie zrobi kariery w telewizji Jarosław Gugała, znany dziennikarz, podczas gościnnego wykładu na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego skierował ostre zarzuty wobec kondycji mediów, wyjaśnił, dlaczego widz łaknie komercyjnych treści, podpowiedział, dlaczego „męskie i żeńskie laseczki” nie mogą być prezenterami oraz zdradził pięć żelaznych zasad, jakimi powinien kierować się reporter.

Nagość składnikiem sukcesu

Prezenter Wydarzeń dostrzegł, że oprócz upolitycznienia, prasa choruje na komercjalizację. – Prasa nauczyła się, że trzeba żyć z awantur, polityki. Tematy zmieszane z golizną są przepisem na sukces. Media wiedzą, że więcej osób to kupi. Jakość treści nie ma znaczenia. Liczy się: nie kto, lecz ile. Przecież więcej osób zainteresuje się hałaburdą niż wykładem na temat savoirvivre. Dziennikarze nie chcą interesować się sobistym przemyśleniom towa- prawdą, bo jest to nieopłacalne – ubolewa rzyszyła promocja najnowszej Gugała. książki Gugały Doskonale a nawet gorzej. Świat we mgle absurdu. Publikacja Polityka zagraniczna nudzi jest rozbudowanym zbiorem felietonów zamieszczonych na łamach „Newsweeka”, Na zakończenie Jarosław Gugała bardzo wzbogaconym o kolejne. Lektura stanowiła chętnie odpowiadał na pytania słuchaczy. zaproszenie do dyskusji, która odbyła Oto jedno z nich: – Skąd bierze się się 7 listopada w gmachu Wydziału przekonanie, że widz to debil? – Bo widz kupuje treści lansowane przez media. A przecież Humanistycznego przy ul. Jagiellońskiej 11. dziennikarstwo nie może polegać na szczuciu, lecz na merytorycznej rozmowie. Nie można Media upolityczniają się zamulać ludzi sprawą Madzi. Oczywiście, – Musicie być silni, aby się nie zrażać i nie temat ten zasługiwał na uwagę, ale ciągłe bać się wyrażania prawdy obiektywnej. Swoje epatowanie tym problemem jest odpowiedzią poglądy należy zostawić w szatni – rozpoczął na preferencję statystycznego widza. Nie wieloletni wydawca serwisu informacyjnego wiem, czy zauważyliście, ale coraz rzadziej programu Polsat. mówi się o polityce zagranicznej. Wewnętrzne Reporter wysunął postulat, aby powołać badania pokazują, że ludzie przełączają instytucję chroniącą przetrwanie służebnej stację, widzimy wówczas drastyczny spadek roli mediów wobec społeczeństwa. Jedną oglądalności. A przecież trzeba rozsmakować z niegasnących wad globalnych jest kondycja ludzi wiedzą o rzeczach poważnych, aby mediów. Paradoksalnie, choć stale się pojawił się pozytywny snobizm – wnikliwie rozwijają, przeżywają kryzys. Prezenter odpowiedział gość UKW. telewizyjny nazwał prasę „dwugłowym smokiem”, a dziennikarzy przyrównał do Widz ślini się „żołnierzy ideologicznego frontu”. – Media upolityczniają się i dzielą na te, które Gugała, zapytany o cechy dobrego prezmierzają do prawdy i te, które zatracają się zentera, odpowiedział, że musi to być osoba w kłamstwie. Dziennikarz pełni służebną kompetentna i wyrazista, jednakże: – Nie rolę wobec społeczeństwa, jego zawód jest można być pięknym lub totalnym brzydalem. misją. Stronniczość polityczna deprecjonuje Jak prezenterka jest za ładna, to widz patrzy na nią i nie koncentruje się na przekazie. Niezarzetelność – oznajmił gość UKW. leżnie od tego, czy to jest męska czy żeńska laska. W Polsce przyjęło się, że pogodynki muszą być super-ładnymi dziewczynami. Natomiast w amerykańskich mediach furorę robi kobieta, która ma nadwagę. Jest tak charyzmatyczna, że każdy chce jej słuchać. Nawet jak mówi o burzy, ludzie się cieszą. Inną szalenie ważną cechą jest Studenci podczas wykładu Jarosława Gugały

O

12

przekonanie, że to, co się mówi jest ważne i musi zostać przekazane. Dziennikarstwo nie jest pracą, lecz pasją – przestrzega felietonista. Brak etatów w telewizji Powyższa odpowiedź sprowokowała do kolejnego pytania: – Czy trzeba mieć duże plecy, aby dostać pracę w mediach? – Plecy to zamknięty, oligarchiczny rynek. Jeżeli chodzi o telewizję to drzwi są pozamykane. Wielokrotnie spotykam ludzi, którzy cechują się ogromną wiedzą, znajomością języka, predyspozycjami radiowymi, telewizyjnymi, ale niestety im też się nie udaje – oznajmił wieloletni reporter. Na zakończenie wydawca Wydarzeń zdradził pięć przykazań, jakimi powinien kierować się dziennikarz. – Po pierwsze: Nie myśl. Po drugie: Jak już myślisz, to nie zapisuj. Po trzecie: Jeżeli już myślisz i zapisujesz, to nie publikuj. Po czwarte: Jeśli myślisz, zapisujesz i publikujesz, to się pod tym nie podpisuj. Po piąte: Jeżeli myślisz, zapisujesz, publikujesz oraz podpisujesz tekst, to się później nie dziw – zażartował Gugała i kończąc wykład dodał: – A tak naprawdę, jeśli czujecie, że dziennikarstwo jest waszą pasją, to rozwijajcie się w tym kierunku. Jeżeli nie, zajmijcie się czymś innym, bo szkoda czasu. ŻANETA SZLACHCIKOWSKA fot. Jakub Szczepaniak

2012/2013


V Światowy Tydzień Przedsiębiorczości na UKW / Teatr

Bez problemów z pracą po studiach

Jak odnieść sukces podczas rozmowy kwalifikacyjnej? Czym charakteryzuje się europejskie CV? W jaki sposób pozyskać dofinansowanie na swój biznes? Na te i wiele innych pytań można było poznać odpowiedź podczas V Światowego Tygodnia Przedsiębiorczości.

W

arsztaty, które odbywały się w dniach 12-18 listopada, miały za zadanie jak najlepiej przygotować studentów do wejścia na rynek pracy. Wszystkie zajęcia były prowadzone przez doradców zawodowych oraz specjalistów ds. rekrutacji, przedsiębiorczości itp. W darmowych warsztatach mógł brać udział każdy student, który wcześniej zgłosił chęć udziału w Biurze Karier UKW.

Różnorodność tematyczna

i pracę w grupach zachęcali studentów m.in. Chętnych do uczestnictwa w zajęciach do kreatywnego myślenia i poszukiwania nie brakowało – Byłam już wcześniej inspiracji w otaczającym ich świecie. na warsztatach prowadzonych przez zaproszonych specjalistów i było to Międzynarodowe korzenie pozytywne doświadczenie. Dlatego dzisiaj Światowy Tydzień Przedsiębiorczości przyszłam jeszcze raz, żeby pogłębić swoją jest częścią międzynarodowej inicjatywy wiedzę – powiedziała jedna z uczestniczek zapoczątkowanej przez Carla Schramma – ćwiczeń pt. „Twój sukces na rozmowie prezesa amerykańskiej Fundacji Kauffmana, kwalifikacyjnej”. Poza tym studenci mieli premiera Wielkiej Brytanii, Gordona Browna okazję brać udział w takich szkoleniach, jak: oraz organizację Make Your Mark. Ich celem „ABC przedsiębiorczości”, „Autoprezentacja”, było utworzenie globalnego środowiska, które „Poznaj swoje predyspozycje zawodowe” sprzyjałoby rozwijaniu przedsiębiorczości czy „Europejskie dokumenty aplikacyjne”. ludzi młodych. „Chodzi o to, by uwierzyli Specjaliści, którzy je prowadzili, doradzali oni w siebie i swoje możliwości, ale też czuli, w jaki sposób wejść na rynek pracy, co się że społeczeństwo ich popiera, a ich pomysły na nim liczy i na co zwracać szczególną zasługują na uwagę” – brzmi komunikat na uwagę. Odpowiadali też na zadawane oficjalnej stronie projektu. pytania. Poprzez przygotowane ćwiczenia Łukasz Płaczkowski

Wszyscy kłamią! Wszyscy upadają!

Obłuda, zakłamanie, knucie kolejnych intryg, zakładanie maski na maskę, w konsekwencji upadek. To wszystko i o wiele więcej można zobaczyć w najnowszej propozycji Teatru Polskiego w Bydgoszczy, reżyserowanej przez Pawła Włodzińskiego.

A

kcja „Ślubu” Witolda Gombrowicza dzieje się w pomieszczeniu, które dawniej służyło bohaterom jako dom, a obecnie z powodu braku pieniędzy stało się tanim motelem, przynoszącym dochód. Przedstawienie zaczyna się od ukazania Henryka (Michał Czachor), relacjonującego powrót do domu, którego nie poznaje. W mieszkaniu zastaje swoich zubożałych, upadłych, zdegradowanych rodziców, a także byłą narzeczoną. Dziewczyna nie czekała na niego wiernie i pozwalała sobie na liczne romanse. Henryk nie dowierza temu, co stało się z jego domem i bliskimi. Bohaterowie spektaklu podejmują próbę powrotu do sytuacji sprzed wojny, gdy żyło im się lepiej. Niestety, kolejne starania coraz bardziej przypominają farsę. Na pochwałę zasługują aktorzy, a szczególnie Michał Czachor, który zachwyca, wcielając się w postać. Swoim „gadaniem” nie zanudza widza, a wręcz zaciekawia. Sprawia, że chce się go słuchać przez cały spektakl z tą samą uwagą. Widać, że reżyser poświę-

cił wiele czasu na pracę z aktorami i dzięki maski, ostatecznie gubiąc się w nich, zamiast temu osiągnął bardzo dobry efekt końcowy. po prostu być sobą. Przedstawienie WodzińMateusz Łasowski, grający Pijaka, jest bar- skiego doskonale przedstawia otaczającą nas dzo przekonujący i rzeczywisty w swej roli. smutną, lecz prawdziwą rzeczywistość. Nie można tu pominąć Beaty Bandurskiej i W grudniu spektaklu już nie zobaczymy, ale Michała Jarmickiego, wcielających się w role od Nowego Roku ponownie wróci na deski. Warto wybrać się do Teatru Polskiego, by saMatki i Ojca. W sztuce ważną rolę odgrywa również memu go zobaczyć i ocenić. światło. Zmienia się w zależności od okoliczności, współtworzy nastrój bohaterów. Anna Wiącek Pomagają przechodzić akcji z jednej sceny w drugą. Istotna jest również muzyka, która jest przyjemna w odbiorze. Paweł Wodziński swoim przedstawieniem pokazuje uniwersalność dramatu Witolda Gombrowicza, który mimo tego, że napisany zostaø sześćdziesiąt lat temu, nadal jest aktualny. Spektakl ten udowadnia, że nie da się wrócić do sytuacji sprzed traumatycznych wydarzeń, a kolejne próby naprawienia rzeczywistości i tak skończą się fiaskiem. „Ślub” jest głęboką metaforą naszych czasów, ponieważ na każdym kroku można spotkać się z rozpadem więzi rodzinnych, wielu kłamie, a jak upada, to samotnie. Spektakl stanowi ważną lekcję dla nas samych. Dodatkowo pokazuje, że nic się w nas Scena ze sztuki, fot. Teatr Polski Bydgoszcz nie zmieniło i ciągle zakładamy

13


Wojna Płci

Przedświąteczne (równo)uprawnienie P: Święta, Święta – miło, jednak nim człowiek usiądzie do Wigilii to roboty jest tyle, tu posprzątać, tam pokupować... M: Pff. Odezwał się najbardziej zmęczony Świętami człowiek na świecie. Biedny – matka, żona i kochanka w jednym. Robisz zakupy, sprzątasz, gotujesz, pieczesz i do tego kolędy śpiewasz? Ha, ha, dobre sobie, przecież mężczyźni mają luz, co Ty mi tu wciskasz?

P: Po pierwsze – w dzisiejszych czasach równouprawnienia wcale luzu nie mają, harują jak woły! Najlepsi kucharze to mężczyźni, nawet w profesjonalnych ekipach sprzątających jest ich coraz więcej, a Ty uważasz, że my biedni unikniemy przygotowań? Zazdroszczę Twojemu facetowi... M: Patrząc na te biedne kobietki uginające się pod ciężarem świątecznych zakupów, obawiam się o Was, mężczyzn. W końcu to my myjemy okna, pierzemy firanki, prasujemy obrusy i patroszymy karpia... Mojemu mężczyźnie masz czego zazdrościć – będzie mu w domu pachniało domowym barszczem i ręcznie lepionymi pierożkami. Ba, nawet udekoruje pierniki. Jak tylko umyje okna– na szczęście nie muszę go o nic prosić, bo sam poczuwa się do odpowiedzialności za swoje otoczenie. Może to mi powinieneś zazdrościć ? P: No widzisz – sama sobie odpowiedziałaś – jednak mężczyźni również mają sporo zajęć przed Świętami. Czy też chcesz powiedzieć, że jego pasją życiową jest mycie okien? Spójrz na to uczciwie – obecnie przed Świętami trzeba popracować, niezależnie od płci. M: Wydaje mi się, że to kwestia zmieniających się kryteriów– nie wszystkie kobiety mają takie szczęście jak ja. Przecież wielu jest mężczyzn, którzy stronią od odkurzacza, nie wiedzą jak zetrzeć kurze, a śmieci wynosi za nich krasnoludek. Ale widzisz, mimo nadchodzącej harówki, już mi się uśmiech na twarzy maluje, gdy piekę pierniki i wybieram prezenty dla najbliższych... P: Nie dziwię się, że dla Ciebie Święta są miłe, skoro musisz martwić się jedynie o to, jak mają inne kobiety. Prezenty... Tak... Nie ma to jak kupować mnóstwo rzeczy, które można nabywać przez cały rok, po cenach kilkukrotnie wyższych i w kolejkach kilkunastokrotnie dłuższych.

pakowane w świąteczny papier i czekają na kokardki, także ten problem odpada. Jak znasz najbliższych, to wiesz, co im kupić. Każdy ma swoje obowiązki i problemy, ale czy naprawdę nie możemy czasem pomyśleć, czy inni nie mają gorzej? I nie po to, by nam było lepiej, tylko żeby docenić to, co mamy i przestać narzekać? Już nie mogę się doczekać zapachu makowca i wycinania foremkami pierniczkowych cudów... P: Cóż – większość społeczeństwa, jeśli kierujemy się Twoimi kategoriami myślenia o innych, prezenty kupuje w okolicach grudnia. W domu, owszem, pachnie ładnie, ale i tak pożytek z tego jest dopiero w Wigilię. A potem znów nauka przed sesją... M: Ba, nawet przed dwiema, ale kto by się tym przejmował? Upieczemy ciasteczka, będziemy mogli spędzić trochę czasu z najbliższymi i w końcu docenić, ile szczęścia mamy we własnych domach. Czy to do Ciebie nie przemawia? P: Może faktycznie Święta to ten krótki okres w roku, gdy ciastka powinny nabrać większego znaczenia niż nauka. Masz rację – warto spędzić czas z najbliższymi, ale chyba powinniśmy pamiętać o nich nie tylko w Wigilię, ale cały rok. W takim razie Martyno – życzę Tobie wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku. M: Piotrusiu, Tobie z okazji nadchodzących Świąt życzę więcej optymizmu i radości. Liczę, że będziesz się dalej rozwijał kulinarnie, by Twoja kobieta faktycznie miała najlepszego kucharza w domu. M i P: Wszystkim, którzy czytają naszą wojnę, życzymy spokojnych Świąt, bez walki płci – pomagajmy sobie, nie tylko w ten wyjątkowy czas! Martyna Tadrowska Piotr Ossowski

M: Zaskoczę Cię. Moje prezenty już od dawna leżą za-

2012/2013


Moja Impreza

Domowe „pielesze” Imprezy. Każdy na jakiejś był, nie wszystkim dane jest zapamiętać którąkolwiek. Z tymi zachowanymi w pamięci problem jest zgoła inny. Otóż – jak zadecydować, która z nich była tą najlepszą? Jakie kryterium o tym przesądza? Towarzystwo, muzyka czy może ilość pochłoniętego etanolu? Przyjmijmy jednak, że najlepszą jest ta, którą pamiętamy najdłużej.

P

rzypominam sobie pewien imprezowy epizod. Klub, gdzie królowały drinki z palemką, techno i bananowa młodzież. Do tej pory nie mam pojęcia, co mnie podkusiło, aby się w nim pojawić. Pewnie to, że był niedaleko, a w promieniu kilku kilometrów żadnego innego jeszcze wtedy nie otwarto. Powtarzając sobie i znajomym, że dopóki nie spróbujemy,

nie dowiemy się, czy było warto, raźnie podążyliśmy w kierunku wcześniej wspomnianego przybytku. Jak to zwykle bywa w tego typu przygodach, problem pojawił się już na początku. Pod wpływem „before party” nie każdy z naszej paczki był w stanie wejść do klubu o własnych siłach. Nie umknęło to uwadze strażników porządku tegoż lokalu, co zakończyło się pozostawieniem nas przed zamkniętymi wrotami. Niestety bez możliwości renegocjacji stanowisk umięśnionych panów. Jak nie, to nie. Postanowiliśmy przenieść się w domowe „pielesze”. Na domówkach też może być fajnie i zdecydowanie było. Pierwsze trzy godziny suto zakrapianej biesiady z dobrą muzyką i w doborowym towarzystwie przerwał, nic innego, jak dzwonek do drzwi. Ktoś uporczywie pró-

bował wyrwać mnie z rytmów płynących wówczas z głośników. Chcąc nie chcąc, udałem się sprawdzić, kogo licho niesie. Za drzwiami ujrzałem trzy nieznajome twarze. Studenci przechodzili koło bloku w poszukiwaniu wrażeń, usłyszeli muzykę i wpadli na pomysł, że przyłączą się do imprezy. Z rozsądkiem zabitym przez alkohol zgodziłem się, tym bardziej, że na „wkupne” przynieśli własne trunki. Koniec końców okazali się fajnymi ziomkami. Jako jedni z nielicznych zostali, aby pomóc posprzątać pobitewny chaos. Jak widać, niekiedy odrzucenie na chwilę uprzedzeń, może się skończyć nawiązaniem nowych znajomości. Koledzy zaliczyli dobrą imprezę, a ja odzyskałem wiarę w ludzi. 0zzy

Konkurs przedłużony do 7 stycznia! Przeżyłeś lepszą imprezę? Podziel się swoimi wrażeniami przesyłając tekst na adres e-mail naszej redakcji gazeta.atheneum@gmail.com do 7 stycznia. Najlepszy zostanie opublikowany w naszej gazecie i nagrodzony niezapomnianym wieczorem o wartości 300 zł w SODA Club & Lounge Bar!

15


Święta

Świąteczny survival

Student, zakupy, prezenty, święta… Mieszanka wybuchowa! Jednak gdy dodamy do zestawu kreatywność, z tej bombki świątecznej mogą wyniknąć wigilijne cuda. Wystarczy wziąć sprawy w swoje ręce i spróbować stworzyć coś samodzielnie.

O

kres przedświąteczny to wyzwanie dla każdego studenta. Szał zakupów związany z grudniowymi wydarzeniami powoduje niemały zawrót głowy. Na sklepowych półkach znajdziemy mnóstwo kolorowych gadżetów, które kuszą swoim widokiem, jednak nie zawsze ceną. Sklepy internetowe są wypełnione ofertami prezentów „łatwych, prostych i przyjemnych”. Jak wśród tego całego zamieszania nie zagubić świątecznego ducha i nie zwariować podczas wyboru idealnego podarku dla bliskiej osoby? Jak sprawić, by wigilijne upominki były wyjątkowe? Lepiej kupić prezent czy zrobić go samemu? Gdzie szukać weny i skąd czerpać inspiracje? Wiele pytań, a czasu coraz mniej… Czas podjąć wyzwanie i rozszyfrować te świąteczne zagadki. Strategia Do Wigilii zostało naprawdę niewiele czasu. Jednak nie załamujmy się, nie kupujmy byle jak i byle gdzie. „Zakupy na ostatnią chwilę” to jedna z najgorszych rzeczy, jakie możemy zrobić w czasie świątecznego szaleństwa. Bezpieczne jest: planowanie, obmyślanie i wymyślanie prezentów przed wybraniem się do centrum handlowego. Warto poświęcić na to chwilę, by oszczędzić sobie niepotrzebnych nerwów i biegania od sklepu do sklepu po reklamację czy produkt, który jest nam niezbędny do stworzenia upominku. Lista świątecznych zakupów to przydatna pomoc w chwili, gdy dostaniemy oczopląsu po wejściu do kolejnej kolorowej alejki. Dopasowanie prezentu do gustu i potrzeb obdarowywanej osoby jest kolejnym punktem do zrealizowania. Nie musimy się jednak ograniczać. „Miłość od pierwszego wejrzenia” istnieje również w święta, jednak mimo to warto mieć przy sobie tę spisaną inspirację i koło ratunkowe w jednym. Natchnienie „Inspiracja” to słowo-klucz. Można znaleźć ją wszędzie. Spacer zaśnieżoną alejką, tą sklepową czy szlakiem internetowych stron, to tylko jedna z propozycji do wykorzystania. W katalogach roi się od pomysłów na

16

prezenty, jednak nie zawsze są one trafne. Warto kierować się rozsądkiem przy przeglądaniu kolejnych inspiracji, by nie popaść w handlową pułapkę. Istnieje wiele stron internetowych, gdzie możemy obejrzeć zdjęcia przedmiotów wykonanych własnoręcznie, wraz z przepisem na nie umieszczonym w zestawie. Modne jest fot. Maja Przybylska robienie ubrań, ozdób, akcesoriów i wielu innych przedmiotów samemu. Plusem samodzielnego majsterkowania jest z pewnością niski koszt, co dla każdego studenta jest nie lada gratką. To również sposób na święta! Nie ograniczajmy się, pozwólmy wyobraźni działać.

Planowanie Sprawdź, czy to, co wypatrzyłeś w sklepie można stworzyć samemu. Zaplanuj wykonanie i zbierz potrzebne materiały, dodaj do projektu nutkę własnej kreatywności i wpleć w to cechy osoby, dla której robisz to wszystko. Ulubiony kolor, ładny wzór, użyteczne kształt i zastosowanie – możliwości jest mnóstwo! W Internecie znajdziesz nowatorskie rozwiązania i propozycje, które wesprą Twoją kreatywność i pomogą w wykończeniu dzieła. Ofiarowanie własnoręcznie zrobionego prezentu może ucieszyć bardziej niż podarunek ze sklepowej półki. Taki upominek będzie jedyny w swoim rodzaju, niezależnie od efektu końcowego. Nie przejmuj się, gdy coś nie pójdzie zgodnie z planem, małe błędy dodadzą uroku i charakteru przedmiotowi, który wykonujesz. Może majsterkowanie stanie się Twoim nowym hobby, a znajomi oszaleją na punkcie zrobionych przez Ciebie przedmiotów? Działanie Bransoletka ze starych rzemyków, opaska ze skrawków pociętej koszulki czy pomalowanie ubrań w modne w tym sezonie motywy „galaxy” – to tylko kilka pomysłów na własnoręcznie wykonany gadżet. Przybornik ze zużytej puszki po konserwach to propozycja dla nieuporządkowanych, którym można podarować odrobinę ładu. Samodzielnie wykonana teczka na notatki – dla sumiennego studenta. Naszyjnik na sznur-

ku z przedmiotem, który ma znaczenie dla osoby, której wręczamy prezent, to recepta na niezapomniany upominek. Koszulka czy kubek z nadrukiem to także dobre rozwiązanie. Można wykorzystać farbki i wykonać go samemu, ale istnieje możliwość zamówienia u specjalisty gadżetu z zaprojektowanym przez siebie nadrukiem, co nie odbierze prezentowi indywidualnego charakteru. Czasem ozdobienie kupionego przedmiotu, sprawi, że stanie się on wyjątkowy. Nie bójmy się eksperymentować! Bez ograniczeń Przedświąteczny czas to chwila, gdy możemy sprawić bliskim wiele radości i pozwolić sobie na zabawę w majsterkowicza. Zrobienie własnoręcznie prezentu umożliwia wykazanie się samemu przed sobą oraz pokazanie bliskim, że chcemy im dać coś unikatowego. Kluczem do sukcesu jest okazanie obdarowywanej osobie, jak bardzo nam na niej zależy i jak duży wkład włożyliśmy w upominek dla niej. Kolejnym plusem samodzielnego wykonania prezentu jest to, że sami decydujemy o kształcie, kolorze czy jego zastosowaniu. Możemy perfekcyjnie trafić w gusta bliskich, nie musimy szukać idealnego upominku na sklepowych półkach i rezygnować z niektórych cech, w celu kupienia czegoś, co jest tylko bliskie ideałowi. Spełnianie marzeń i wzajemne sprawianie radości to jedne z piękniejszych elementów świąt Bożego Narodzenia. Sami możemy stworzyć magię, poprzez podarowanie prezentów zrobionych własnoręcznie i ze szczerego serca. Maja Przybylska

2012/2013


recenzje

/ Kulturalne UKWiecenie

Sztuka gwałtu Film Pedra Almodóvara – Kika – przeszedł do historii kina głównie z powodu kontrowersyjnej sceny gwałtu. Są też i tacy fani hiszpańskiego obrazu reżysera, którzy czują niedosyt. Pozytywny.

T

ytułowa Kika wciąż szuka miłości. Z czegoś trzeba żyć, dlatego Kika, jako kosmetyczka, nie odmawia zrobienia makijażu nieboszczykom. W swoim fachu jest profesjonalistką. Niestety, jej relacje damsko-męskie odbiegają od ideału. Nadmierna naiwność, wrodzona skromność czy złe wybory to jedne z wielu cech, które sprawiają, że życie Kiki nie jest bajeczne. Pomimo tego, prostolinijność charakteru czterdziestoletniej kobiety nakazuje jej wierzyć, że nie wszyscy przedstawiciele płci męskiej są draniami. Ta bezgraniczna ufność prowadzi bohaterkę wciąż ku nieznanym mężczyznom, nowym doświadczeniom. Wydekoltowana Kika (jest za gorąco) zapoznaje się z

Ramonem. W tym momencie rozpoczyna się niebanalna historia opowiedziana przez Almodóvara. Widowiskiem rządzi nagość. Twórca filmu zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego reżyser w swoim charakterystycznym stylu przyodziewa erotykę w groteskę. Odbiorca zapomina o gołym ciele czy porozrzucanej bieliźnie. Nietuzinkowa ironia, wyłaniająca się z rozbieranej sceny, dominuje nad obrazem. Jednych to drażni, innych zachwyca. Scena gwałtu w filmie zostaje przedstawiona zdecydowanie zbyt długo. Jest to zabieg celowy, podkreślający groteskę.

FESTIWAL W dniach: 13.01.2013 r. – 18.01.2013 r. odbędzie się coroczny festiwal AFF-Era Filmowa organizowany przez Dyskusyjny Klub Filmowy, przebiegający pod hasłem „Kino oświetlone menorą”. Widzowie mają szansę obejrzeć m.in.: „Musimy sobie pomagać” (2000), „Co nas kręci, co nas podnieca” (2009), „Poważny człowiek” (2009), „Oczy szeroko otwarte” (2009), „Pociąg życia” (1998), „Palacz zwłok” (1969), „W ciemności” (2011), „Liban” (2009). Redakcja „Atheneum” ma do rozdania 7 pojedynczych wejściówek na dowolnie wybrane przez siebie seanse. Aby zdobyć bilet wystarczy odpowiedzieć na pytanie: która edycja artystycznego przeglądu AFF-Era Filmowa przypada w styczniu 2013 roku? Odpowiedzi wraz z danymi uczestnika (imię i nazwisko, rok oraz kierunek studiów) należy przesyłać na adres: gazeta.atheneum@ gamil.com do 10 stycznia 2013 roku z dopiskiem „Recenzje”. Redakcja poinformuje zwycięzców o wygranej. Szczegółowe informacje dotyczące programu AFF-Ery dostępne są na stronie organizatora: www.affera.palac.bydgoszcz.pl.

Almodóvar to świetny prowokator. Pozwolił wkraść się nudzie do percepcji obrazu. Jednakże zabieg atakującej monotonności, pomimo balansowania z tak niesmacznym widokiem, powoduje, że ciekawsze są zdarzenia poprzedzające akt. Incydent z mandarynką nie ratuje tej sceny, choć może u widza dobitnie pobudzić wyobraźnię. Często można spotkać się z opinią, że Kika jest ukoronowaniem artystycznej pasji Pedra. Tymczasem tutaj twórczość Almodóvara nabiera innego wymiaru – wzbudza kontrowersje. Czy warto poprzez scenę gwałtu – najczęściej krytykowaną jako nieludzki obraz sponiewierania ciała kobiety – dążyć do swej reżyserskiej indywidualności? Jedno jest pewne – film długo pozostanie w pamięci. Nawet u obojętnego odbiorcy. Nikt nie jest idealny. Kika tym bardziej. Warto przekonać się o tym na własne oczy. Agnieszka Szlachcikowska

KONKURS Dla miłośników dobrego kina redakcja „Atheneum” ma do rozdania trzy wejściówki na projekcje filmowe realizowane w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Seanse odbywają się co czwartek o godz. 19.30 w Pałacu Młodzieży przy u. Jagiellońskiej 27. Wszyscy zainteresowani mają okazję obejrzeć w grudniu następujące filmy: 13.12 – „Raj: miłość”(2012), 20.12 – „Jesteś Bogiem” (2012), 27.12 – „Zakochana bez pamięci” (2012), 03.01.2013 – „Whisky dla aniołów” (2012), 10.01 – „Bestie z południowych krain” (2012), 17.01 – „Pokłosie” (2012). Cena biletu ulgowego, za okazaniem ważnej legitymacji studenckiej, wynosi 5 złotych. Aby zdobyć pojedynczą wejściówkę wystarczy odpowiedzieć na pytanie – kto jest reżyserem filmu „Whisky dla aniołów”, którego emisję zaplanowano na 5.01.2013 r. Odpowiedzi wraz z danymi uczestnika (imię i nazwisko, rok oraz kierunek studiów) należy przesyłać na adres: gazeta.atheneum@gmail.com do 10 stycznia 2013 roku z dopiskiem „Recenzje”. Redakcja poinformuje zwycięzców o wygranej. Laureaci będą mieli prawo wyboru wejściówki na dowolny seans.

17


Student z Pasją\ Trapped Inside Me

Miłość do muzyki Pięciu mężczyzn – każdy inny, ale razem tworzą niesamowite połączenie – Trapped Inside Me. Studenci Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy, stanowiący grupę, wykorzystują zarówno ciężkie hardcorowe brzmienia jak i sporo melodii. Inspirują się przy tym masą różnych gatunków. Muzyka jest ich pasją, a życie traktują jak przygodę.

Z

espół powstał na początku roku 2012. – Po przygodach w Matchboxie i 180 stopniach, wraz z Maciejem Dziubichem i Michałem Gramczewskim, naszym perkusistą, zaczęliśmy wspólny projekt – mówi Maciej Bokiej. – Po jakimś czasie doszedł do nas Szymon Grygorkiewicz, który gra na gitarze oraz Mateusz Serwach, który zajął się wokalem. Zespół tworzą sami humaniści, w składzie znajdziemy trzech dziennikarzy, historyka oraz filologa. Maciej Bokiej jest studentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej na UKW. Gra na gitarze basowej od 7 lat. Poza tym zajmuje się tworzeniem teledysków, fotografią i grafiką. Swoją przygodę z muzyką zaczął w liceum, gdzie poznał Macieja Dziubicha i Szymona Grygorkiewicza, którzy zainspirowali go do nauki gry na basie. – Po pewnym czasie stworzyliśmy zespół Matchbox. Cztery lata później dołączyłem w roli basisty do 180 stopni, gdzie grał już Michał i od jakiegoś czasu Maciej – wspomina student dziennikarstwa.

lat zajmuje się komponowaniem nie tylko ciężkich dźwięków. Szymon Grygorkiewicz to drugi gitarzysta Trapped Inside Me.Student ostatniego roku filologii angielskiej, uwielbia grę na gitarze oraz kalifornijskiego punk rocka, którym fascynuje się od wielu lat. – Pasjonuję się kulturą Stanów Zjednoczonych, w przyszłości chciałbym zamieszkać w San Diego – komentuje chłopak. Oprócz pasji i studiów zajmuje się także tłumaczeniami, zarówno amatorsko jak i zawodowo. Jeździł również wyczynowo na deskorolce, ale niestety kilka lat temu doznał kontuzji kolan i w chwili obecnej porzucił sport na rzecz gitary i zespołu. Dzięki temu jednak ma czas, aby skupić się na muzyce, którą zajmuje się od wielu lat. Michał Gramczewski to również barwna postać. Jest absolwentem historii i integracji europejskiej na UKW. Kocha inscenizacje historyczne. Uwielbia samochody, a zwłaszcza ryk silnika na torach off roadowych, gra na perkusji. – Muzyka jest dla mnie bardzo ważna, ale na pierwszym miejscu stawiam jednak adrenalinę, która unosi się w powietrzu podczas zawodów off roadowych. Mimo tylu zainteresowań, znajduję czas i siłę na każde z nich, bo to część mnie – opowiada Michał.

Wokalista kapeli to wielki fan Batmana – Mateusz Serwach. Studiuje dziennikarstwo i komunikację społeczną, gdzie poznał Macieja Bokieja oraz Macieja Dziubicha. Do zespołu dołączył jako ostatni i od razu wpasował się swoim mocnym wokalem do panującej tam atmosfery. Przygodę z muzyką rozpoczął w swoim rodzinnym Janikowie, zaczynając jako zwykły odbiorca. W pewnym momencie pojawił się zamiar, by dać muzyce coś od siebie. Pomysły na teksty i ich szkielety tworzy właśnie on, później z zespołem omawiają i poprawiają je tak, by każdy z osobna mógł się pod nimi podpisać. – W końcu teksty mają odzwierciedlać to, co czujemy, jakie mamy problemy i co daje nam szczęście – mówi. Swoje zainteresowania rozwija także poza sceną: Mateusz pisze pracę magisterską, w której analizuje językowy obraz człowieka w tekstach piosenek. Trapped Inside Me: co tak naprawdę oznacza? Wybieranie odpowiedniej nazwy dla zespołu to twardy orzech do zgryzienia. Na początku każdy członek składu przygotował kilka, a nawet kilkanaście nazw. Burza mózgów była długa i ciężka. Zdecydowali większością głosów. „Trapped Inside Me” oznacza „uwięzione we mnie, w nas”. Pod tym może podpisać się każdy z nich. Nazwa jest trochę tajemnicza, bo co jest uwięzione? – Problemy, szczęście, to, co nas boli, to, co nas cieszy, ale również to, o czym nie mówimy, tylko kamuflujemy w tekstach – twierdzą zgodnie członkowie zespołu.

Pierwszym z gitarzystów jest Maciej Dziubich, student dwóch kierunków: dziennikarstwa i komunikacji społecznej oraz bezpieczeństwa narodowego. – Fascynuje mnie Hiszpania: język, kultura, architektura, temperament i mentalność tamtejszej społeczności. W ten sposób narodziła się miłość do Barcelony. Uwielbiam poznawać nowe miejsca. Każda podróż to nie tylko ogrom wspomnień, ale również kapitalne przeżycie – mówi. Swoją przygodę z gatunkiem hardcore zaczął dzięki rodzinie. Tak narodziła się w nim miłość do gitary. Jest twórcą większości materiału zespołu i od

18

2012/2013


Trapped Inside Me Dzięki kapeli realizują siebie, własne marzenia, pragnienia. Potrafią bezkolizyjnie pogodzić tę pasję z obowiązkami na uczelni oraz pracą zawodową i świetnie zorganizować czas. Dla nich muzyka to miłość od pierwszego słyszenia. Dbają o ten związek, grając minimum jedną próbę w tygodniu. Zadebiutowali koncertem w Wągrowcu, gdzie podczas dwudniowej imprezy dzielili scenę m.in. z Frontside. Dali też kilka większych popisów swoich umiejętności, między innymi w lipcu tego roku podczas pierwszej edycji Bulwar Fest w Bydgoszczy – zagrali z The Cuffs oraz Turbo A.C.’s. Później Trapped Inside Me można było usłyszeć w Estradzie u boku francuskiego Kickbacka. Obecnie przygotowują singiel, aby móc dotrzeć do szerszej publiczności. Instrumenty zostały zarejestrowane, pozostało dopieszczenie wokalu. Teledyskiem,

który planowo ma się pojawić jeszcze w tym roku, będą zajmować się: Maciej Bokiej i Karol Sawicki (przyjaciel zespołu). Wtedy też, oprócz nagrań live na portalu Youtube, będzie można zobaczyć ich klip. W 2013 roku chcą nagrać i wydać też debiutancki, profesjonalnie zrealizowany i brzmiący krążek. – Zdajemy sobie sprawę, że dobrze brzmiąca płyta to swego rodzaju przepustka, dająca nowe możliwości– dodają. Muzyka, którą grają jest sumą tego, czego słuchali przez lata. Energetyczne brzmienia, punk, hardcore, także metal. – I wtedy okazało się, że można jeszcze mocniej i zdecydowanie melodyjniej – wyjaśnia Maciej Bokiej. Ich hardcore jest ciężki, szybki i agresywny, ale dodając do kompozycji trochę melodii nadają jej świeżości oraz zróżnicowania.

/Student z Pasją

Dla nich pasja to indywidualna sprawa. Chociaż wszyscy wchodzący w skład kapeli mają naprawdę wiele zainteresowań, to muzyka odgrywa bardzo ważną rolę w życiu każdego z nich. Granie sprawia im radość, stanowi odskocznię od codzienności i potrafi rozładować negatywne emocje. – Zdajemy sobie sprawę, że gatunek, który gramy jest ciężki i nie do każdego słuchacza może dotrzeć, ale chcemy budować markę, pozycję i wierzymy w to, co robimy – stwierdza Szymon. – Świetnie się ze sobą dogadujemy, wszystkie decyzje organizacyjne i muzyczne podejmujemy wspólnie. W końcu jesteśmy bardzo dobrymi kumplami, a jest to ważny element spajający kapelę. Bo przecież każdy znany zespół zaczynał tak samo, czyli od początku – mówią członkowie. Chcą spełniać swoje marzenia ciężką pracą, ale z uśmiechem na twarzy. Justyna Osińska

fot. Archiwum Trapped Inside Me

19



kalendarium

/ Kulturalne UKWiecenie WSTĘP

14-15 grudnia godz. 19.00

„Mickiewicz. Dziady. Performance”

SPEKTAKL

14-15 grudnia godz. 19.00

Gaetano Donizetti „Napój miłosny”

OPERA KOMICZNA

16 grudnia godz. 18.00

„Wszyscy Święci”

SPEKTAKL

Zgodnie z cennikiem Teatr Polski Bydgoszcz, biletów Teatru Polskieal. Mickiewicza 2 go Bydgoszcz

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

Zgodnie z cennikiem Teatr Polski Bydgoszcz, biletów Teatru Polskieal. Mickiewicza 2 go Bydgoszcz

19-20 grudnia godz. 19.00 21 grudnia godz. 17.00 i 20.00

Zgodnie z cennikiem Teatr Polski Bydgoszcz, biletów Teatru Polskiego al. Mickiewicza 2 Bydgoszcz

„Łaknąć”

SPEKTAKL

29-30 grudnia godz. 19.00 31 grudnia godz. 20.00

„Klub kawalerów” i czterodaniowa kolacja w Restauracji Warzelnia Piwa Bydgoszcz

SPEKTAKL/EVENT

29-31 grudnia godz. 16.00 i 20.00

„Gala Sylwestrowo – Noworoczna 2012/2013”

KONCERT

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

1 stycznia godz. 17.00

„Gala Noworoczna 2013” Prowadzenie – Artur Andrus

KONCERT

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

11-12 stycznia godz. 19.00

Amilcare Ponchielli „La Gioconda”

OPERA

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

16-18 i 20 stycznia godz. 19.00

Johann Strauss „Baron cygański”

Operetka

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

24-27 stycznia godz. 19.00

Johann Strauss „Zemsta nietoperza”

Operetka

Opera Nova w Bydgoszczy, ul. Marszałka Focha 5

Zgodnie z cennikiem biletów Opery Nova w Bydgoszczy

Zgodnie z cennikiem Teatr Polski Bydgoszcz, biletów Teatru Polskieal. Mickiewicza 2 go Bydgoszcz

21


Rozrywka

KONKURS

Odpowiedz na pytanie: „Jakiego miejsca w Bydgoszczy dotyczy ta fotografia?” Odpowiedzi można przesyłać na adres e-mail: gazeta.atheneum@gmail.com do 7 stycznia 2013 r. W zgłoszeniu należy podać imię, nazwisko, rok i kierunek studiów. Wśród poprawnych odpowiedzi rozlosujemy dwa dwuosobowe bilety na spektakl „niespodziankę” do Teatru Polskiego Bydgoszcz. Rozwiązanie z poprzedniego numeru: ławki z Muszli Koncertowej w Parku im. W. Witosa. Bilety otrzymały: Alicja Chmura, administracja, II rok MU Bożena Czaplewska, ochrona dóbr kultury, I rok MU

4 RAZY SUDOKU! 3 6

2 3 4 6

7 9

6

1 9 8

8

8

2 4 9

7 6

22

1 3 7 5 4 8

5

6

2

9

fot. Maja Przybylska

7

3 7 1 5 8

1 3 6 9 5 4 7 8

2 1

9 7 3 5

6 7 9

2 5 4 7

1 8 4

1 7

5 5

3

7

4 7 9

8

9

8 5 3 7 4 8 1 9

9

7

2

6 2 5 6 4

2

6 3

2

6

2 1

5

8

4

9 3

8

5

7

6

6 4 5 1 2 8

1

1 3 8 5 4

9 5 2 7 2

1 2

4

9

9

5 7

4

2 3

2012/2013




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.