Atheneum nr 18/2014

Page 1

Mateusz Kofi Kufel Świat czeka na jego nadejście

1

LISTOPAD 2014


2


SPIS TREŚCI

Lubicie jesień?

INFO Z WIELKIEJ BUKWY • Otrzęsiny Studenckie • Humanistyka 2.0 • Nowa Przemysłowa

4 6 7

RELACJA

• Polak, Węgier – dwa bratanki

5

FELIETON

• Studia? Po co? • Przemyślenia absolwenta

8 9

STUDENT Z PASJĄ • Mateusz "Kofi" Kufel

STUDENCKIE MENU • Placki bananowe

SPORT

• O sporcie biernym

10-11 12 13

DZIAŁ KSIĄŻKOWY • Zabójczyni własnych marzeń

DZIAŁ FILMOWY

• Bajka o Arce Noego • Z młodszym o 18 lat

14 15 15

KULTURA W BYDGOSZCZY • Studencie, trochę kultury! 16

DZIAŁ MUZYCZNY

• Pawbeats – Utopia

ROZRYWKA

18

Polska złota jesień potrafi zaskoczyć nas słoneczkiem, pięknymi widokami i dość wysoką temperaturą. Z drugiej strony jednak są dni, kiedy robi się naprawdę zimno, szaro i nieprzyjemnie. Mało światła, mało energii, deszcz i błoto. Najchętniej wyrzuciłabym tę porę do kosza. Jesień nie nastraja do działania – tylko kocyk, kubek gorącej herbaty i lenistwo nam w głowie. Ten jesienno-depresyjny stan można wytłumaczyć. Częste zachmurzenie, brak słońca i krótsze dni sprawiają, że organizm produkuje więcej melatoniny – hormonu, który w nadmiarze powoduje ospałość i apatię. Zatem, co robić, żeby nie zwariować? Po pierwsze – odpowiednia dieta! Zmieńmy coś w jadłospisie. Przecież nie samymi „chińskimi zupkami” student żyje, a do gotowania można podejść kreatywnie i z prostych składników wyczarować coś pysznego. Polecam zajrzeć na kulinarnylans.blogspot.com i zainspirować się tymi kolorowymi daniami. Już od samego patrzenia humor się poprawia. Po drugie – częste spacery Niby zimno i mokro, ale jak za długo siedzi się w ciepłym domu, to też niedobrze. Nie ograniczajmy kontaktów międzyludzkich do przesiadywania na Facebooku i umówmy się na piwo ze znajomymi. Połączmy przyjemne z pożytecznym i przespacerujmy się do Tripa. Tam przygotowano dla nas specjalny „studencki” plan zajęć – każdy znajdzie coś dla siebie. Po trzecie – pozytywne myślenie Jesień to okres, który nie nastraja nas optymistycznie do działania. Spróbujmy jednak podejść do wszystkiego z większą energią. Pozytywne nastawienie to podstawa każdego sukcesu.Uśmiechajmy się często, nawet do przypadkowo napotkanych ludzi. Nic tak nie poprawia nastroju jak uśmiech. ALEKSANDRA KREJA

20

3


INFO Z WIELKIEJ BUKWY / Otrzęsiny Studenckie

Otrzęsiny Studenckie 2014 coraz bliżej! „Czy

moje miejsce jest gdzieś, gdzieś daleko stąd?” —

Zeus długo się nad tym nie zastanawiał! Pojawi się jako jeden Otrzęsinach Studenckich 2014, które odbędą się 19 listopada od godz. 20 na scenie w Hali Sportowo-Widowiskowej „Łuczniczka”. Ciebie też nie może tam zabraknąć! z wykonawców na

Bilety można kupić w biurze Samorządu Studenckiego w godzinach podanych według, uzupełnianego na bieżąco, harmonogramu dyżurów. W przedsprzedaży do 16 listopada wejściówki sprzedawane są po niższej cenie: studenci – 10 zł, pozostałe osoby – 20 zł. Po tym dniu bilety podrożeją o 10 zł. Studenci zapłacą – 20 zł, a reszta świata – 30 zł. Warto więc już teraz odwiedzić biuro Samorządu, bądź zadzwonić do koordynatorów, którzy odpowiadają za sprzedaż biletów w budynkach Uczelni. Lista telefonów kontaktowych do odpowiednich osób znajduje się obok. Należy pamiętać, że koordynatorzy nie odpowiadają na SMS-y, ani nie oddzwaniają. Więcej informacji można uzyskać na fanpage’u Otrzęsin Studenckich na Facebooku oraz na oficjalnej stronie internetowej imprezy: Organizatorem Otrzęsin Studenckich 2014 www.otrzesiny.bydgoszcz.pl. jest Samorząd Studencki UKW. Tworzenie tego wydarzenia wspiera fundacja Pozostaje tylko zanucić wraz z GrubsoALUMNO, która integruje społecznie, nem: „wszyscy razem spotkamy się”, a na środowiskowo i zawodowo doktorantów zakończenie udanej imprezy wypowiei studentów w Polsce oraz za granicą. Im- dzieć słowa Palucha: „wita mnie świt, wipreza została objęta Honorowym Patro- tam go na luzaku”. natem Prezydenta Miasta Bydgoszczy – JUSTYNA WRÓBLEWSKA Rafała Bruskiego. Jubileuszowa, X edycja tej największej jesiennej imprezy studenckiej w Bydgoszczy zapowiada się niezwykle ciekawie. Odmienny, w porównaniu do poprzednich lat, jest dobór występujących na scenie artystów. Wszyscy wykonawcy to raperzy: Zeus, Paluch i Grubson. Jednak osoby „hejtujące rapsy” nie powinny od razu przekreślać swojego udziału w tym wydarzeniu. Każdy, kto słyszał kawałki Zeusa (Kamil Rutowski) czy Palucha (Łukasz Paluszak) wie, że nie są o byle czym. Każdy z nich wychodzi poza stereotypy, według których błędnie ocenia się rap. Grubson (Tomasz Iwańca) doprawia swą muzykę klimatami ragga i dancehall’u. Jedno jest pewne — koncert, na którym zagrają ci trzej producenci muzyczni, pozostanie w pamięci na długo!

4

KOORDYNATORZY SPRZEDAŻY: Plac Kościeleckich Sylwia Trochym – 502 491 021 ul. Staffa Anna Nawrocka – 502 493 607 ul. Grabowa Maja Kowalewska – 791 008 015 Biblioteka Główna UKW Justyna Wróblewska – 509 979 107 Budynek Główny UKW, ul. Chodkiewicza 30 Alicja Topolewska – 782 357 601 Karolina Komoś – 667 945 192 Agnieszka Wietrzykowska – 665 865 765 Mariusz Jóźwiak – 696 924 312 Natalia Witnik – 508 841 249

LISTOPAD 2014


Festiwal Sztuki Węgierskiej / RELACJA

Polak, Węgier – dwa bratanki Sztuka,

wino i tańce

trzy najważniejsze elementy łączące dwa różne narody.

odległości dzielącej te kraje, są od wielu lat tak sobie bliscy?

Sztuki Węgierskiej.

Po raz pierwszy w Bydgoszczy został zorganizowany festiwal poświęcony Węgrom, który odbył się 10 października w gmachu Biblioteki Głównej UKW. Wydarzenie to, zainicjowane przez Fundację dla Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego, było współfinansowane przez Urząd Miasta Bydgoszcz. W organizacji przedsięwzięcia szczególne zaangażowanie wykazali członkowie Bydgoskiego Towarzystwa Przyjaciół Węgier oraz Honorowy Konsul Węgier, Marek Pietrzak, jeden z gości festiwalu. Dalecy, a jednak tak bliscy Dzień węgierski rozpoczął się o godz. 14 debatą pt. „Bratankowie nieznani. Polacy i Węgrzy wczoraj i dziś”. Wzięli w niej udział goście z Ambasady Węgier w Warszawie, w tym Ambasador Węgier, dr Iván Gyurcsík, pracownicy naukowi Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego oraz Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Honorowy Konsulat Węgier. Rozmowa dotyczyła powiązań kulturowych między Polakami i Węgrami. Zarówno uczestnicy spotkania, jak i słuchacze starali się wytłumaczyć pokrewieństwo tak odległych od siebie krajów. Pasjonaci stwierdzili zgodnie, że Polska i Węgry przeżyły podobne klęski historyczne, co zacieśniło więzy pomiędzy ich obywatelami. – Nasz kraj dla Węgrów jest po dzień dzisiejszy bardzo interesujący z powodu krajobrazów, licznych festiwalów muzycznych czy innych wydarzeń kulturalnych – mówił Konsul, Marek Pietrzak. Jak stwierdził prowadzący rozmowę, dr Paweł Stachowiak, obywatele tych krajów są powiązani ze sobą genetycznie, co tłumaczy bliskość tych narodów. Przed 1989 rokiem Polacy często wyjeżdżali na Węgry,

Odpowiedzią

Dlaczego Polacy

i

Węgrzy, mimo Festiwalu

na to pytanie zajęli się goście

stąd też nasz szacunek do mieszkańców tego kraju, którzy wówczas bardzo ciepło przyjmowali do siebie imigrantów. Jeden ze słuchaczy zauważył, iż w Budapeszcie można zobaczyć pomniki wielu ważnych i zasłużonych dla Polski osób, np. Jana Pawła II czy królowej Jadwigi i króla Władysława Jagiełły. Winne obrazy Po debacie odbyła się projekcja filmu, który ukazywał produkcję najpopularniejszego trunku na Węgrzech. Uczestnicy mogli dowiedzieć się, że w jednym z węgierskich regionów winiarskich Pannonhalma Apátság wytwarza się wino „Bydgostia Consular”. Następnie uroczyście otwarto wystawę w galerii Biblioteki Głównej UKW, pt. „W jak Węgry, W jak Wino. Wino i tradycje winiarskie na Węgrzech”. Przemowę uświetniającą tę część festiwalu wygłosił Ambasador Węgier, dr Iván Gyurcsík. Popularny tokaj Podczas Festiwalu Sztuki Węgierskiej można było także obejrzeć występ Zespołu Pieśni i Tańca Węgierskiego „PIROSKA”, po którym wszyscy uczestnicy i goście mogli skorzystać z poczęstunku przygotowanego przez organizatorów, a także zdegustować najpopularniejsze wina na Węgrzech – Tokaja. Całe wydarzenie zakończyło się projekcją dwóch filmów węgierskich, pt. „Życie agenta” i „Wielka sensacja”. Festiwal ukazał uczestnikom relacje łączące te dwa kraje. Dzięki temu organizatorzy chcieli podtrzymać stosunki między Polakami a Węgrami. Miejmy nadzieję, że to wydarzenie nie zakończy się na jednej edycji. KAROLINA CZAJKOWSKA

Korekta: Magdalena Banasiak, Karol Ebertowski, Piotr Ossowski, Patrycja Ziemińska

Skład: Aleksandra Kreja, Justyna Wróblewska Okładka: SwagArtist Oprawa graficzna: Aleksandra Kreja Redakcja: Karolina Czajkowska, Karol Ebertowski, Wydawca: Samorząd Studencki UKW Aleksandra Kreja, Magdalena Kruszona, Menadżer i reklama: Justyna Wróblewska Natalia Krzynówek, Piotr Ossowski, Łukasz Płaczkowski, Agnieszka Szlachcikowska, Żaneta Redaktor naczelna: Aleksandra Kreja Kontakt: gazeta.atheneum@gmail.com Zastępca redaktor naczelnej: Magdalena Banasiak Szlachcikowska, Rafał Wolschlaeger, Justyna Strona internetowa: www.gazeta-atheneum.pl Koordynator i korekta: dr Aleksandra Norkowska Wróblewska, Patrycja Ziemińska Facebook: www.facebook.com/atheneumUKW

5


INFO Z WIELKIEJ BUKWY / Innowacje

Wrażenia z humanistyki 2.0 Studiuję już drugi rok na UKW. Co w tym nadzwyczajnego? Otóż to jedyny kierunek w Polsce – humanistykę drugiej generacji. Mój wybór nadal nie spotyka się z aprobatą, bo w końcu humaniści mają mniejsze szanse na rynku pracy. Co mogę powiedzieć dziś? Teraz już wiem, że to nieprawda – oferty współpracy z różnymi firmami napływają do nas zewsząd. Humanistyka 2.0 wystartowała rok temu z inicjatywy prof. Mariusza Zawodniaka, który zaproponował cztery specjalności: e-pisarstwo i edytorstwo komputerowe, dziennikarstwo internetowe i social media, społeczeństwo informacji i cyfryzacji, a także gamedec – projektowanie i badanie gier. W praktyce nie utworzono tylko tej, która dotyczyła społeczeństwa informacji i cyfryzacji. Moim pierwszym pomysłem były gry. Przecież od czasu do czasu też gram w gry komputerowe. Ostatecznie wybrałam dziennikarstwo – nie miałam nigdy problemów z pisaniem artykułów, a dodatkowo zaciekawiło mnie to, w jaki sposób działają media społecznościowe. Nigdy bym się nie spodziewała, że tyle czynników może wpłynąć na liczbę czytelników danego fanpage’a! Warto wspomnieć, że naszymi wykładowcami są nie tylko nauczyciele akademiccy, ale też osoby związane z dziennikarstwem (tradycyjnym bądź internetowym), często absolwenci naszej Uczelni. Przede wszystkim są to ludzie czynu, realizują swoje pasje i związali swoje życie z branżą dziennikarską. Uważam, że dzięki temu przełamujemy stereotypy standardowych zajęć. Owszem, na początku musimy poznać teorię danego przedmiotu i wszelkie definicje (wiecie, że istnieje prawo Zuckerberga?), aby móc w późniejszym czasie wykorzystać wiedzę w praktyce. Każdy z nas prowadził na zaliczenie swojego fanpage’a na Facebooku. Początkowo myślałam, że to żadna filozofia, w końcu udostępniony przez nas post i tak dotrze do odbiorców, jednak trochę się zdziwiłam, gdy poznałam popularnego „fejsa” od kuchni. Skoro jesteśmy „humanistami drugiej generacji” to cała grupa poradziła sobie na tyle dobrze, że u każdego pojawiła się piękna piątka w indeksie. Zajęcia z tego przedmiotu były moimi ulubionymi. Nauczyłam się wielu ciekawych rzeczy, o których wcześniej nie miałam zielonego pojęcia – mimo że z serwisów społecznościowych korzystam kilka razy dziennie.

musi stworzyć swój tekst, jeżeli otrzyma ciekawy news? Musi publikować jak najszybciej, ponieważ w Internecie ciągle pojawia się coś nowego, a jak wiadomo, wszędzie obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”. Na zajęciach dowiedzieliśmy się, jakich błędów nie mamy popełniać, publikując coś w sieci, a na co powinniśmy zwrócić szczególną uwagę. Dla nas to może wydać się błahostką, ale w Internecie okazuje się być kardynalnym błędem. Dodatkowo, dużym „smaczkiem” naszych studiów są płatne praktyki. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju przeznaczyło 730 tysięcy złotych na zrealizowanie projektu „Praktyki dla Humanistyki Drugiej Generacji”. Każdy z nas wybiera firmę, w której chce przez trzy miesiące uczyć się przyszłego zawodu. Moim zdaniem to świetna sprawa, bo tak czy inaczej praktyki musimy odbyć, a to, że dostaniemy za to wynagrodzenie mobilizuje nas do działania. Warto również wspomnieć o miejscu, w którym odbywają się zajęcia humanistyki 2.0. W czynnej od roku Bibliotece Głównej mieszczącej się przy ulicy Szymanowskiego, wszyst-

ko jest nowe, zadbane, dzięki czemu „okienka” możemy spędzić w miłej atmosferze. A jeżeli chcemy wypożyczyć książkę lub poczytać ją na miejscu udajemy się na drugie piętro, gdzie jest strefa Wolnego Dostępu. Często spędzałam tam czas przed sesją, wygodna pufa i pokój pracy indywidualnej to idealnie dobrana para. Raz, że wygodnie, dwa, że nikt ci nie przeszkadza. Jeżeli lubisz uczyć się w totalnej ciszy, tak jak ja – to rozwiązanie sprawdzi się także u ciebie. Jak już wspomniałam, mówi się, że humanistyka nie jest przyszłościowa. Myślę, że dobrze wybrałam kierunek studiów. Dodatkowo, połączenie przedmiotów humanistycznych i ścisłych wydaje mi się innowacyjnym rozwiązaniem, dzięki któremu otrzymujemy lepszy start na rynku pracy. Nie ulega wątpliwości, że nie każdy przedmiot jest interesujący, a znaczna większość studentów ma choć jedne zajęcia, za którymi po prostu nie przepada. Niemniej, humanistyka drugiej generacji daje ciekawe perspektywy. Trzeba tylko umieć je wykorzystać. NATALIA KRZYNÓWEK

6

fot. Mikołaj Sobociński

Czym różni się dziennikarstwo tradycyjne od internetowego? Generalnie można powiedzieć, że te dwa zawody do siebie podobne, w końcu i tu, i tu się pisze, robi poprawki i publikuje. Zastanów się, jaka jest główna różnica między nimi. Ile czasu potrzebuje redaktor tygodnika do napisania artykułu? Kilka dni. A w jakim czasie dziennikarz internetowy

LISTOPAD 2014


Przeprowadzka / INFO Z WIELKIEJ BUKWY

Nowa Przemysłowa Studenci Instytutu Historii i Stosunków Międzynarodowych oraz Instytutu Nauk Politycznych zaczęli kolejny rok akademicki w nowym, długo wyczekiwanym miejscu. W końcu, po latach obietnic, słynna „Przemysłowa” zmieniła siedzibę. Od października studenci zajmują budynek przy ul. ks. J. Poniatowskiego. Jakie korzyści i szkody z tego płyną?

Cieszę się, że chociaż na ostatni rok studiów zostaliśmy przeniesieni, ponieważ mogę się bardziej skupić na nauce i pisaniu pracy magisterskiej. Dzięki przeprowadzce do centrum miasta zaoszczędzę czas, który kiedyś poświęcałam na dojazdy na Uczelnię. Teraz mam więcej możliwości, a podróż skróciła się o połowę – to niezaprzeczalny plus. Estetyka i wyposażenie nowego budynku również są zaletami. Schludne i nowoczesne pomieszczenia na pewno sprzyjają atmosferze nauki i poszerzania swojej wiedzy. Brakuje mi jed-

nak jedynego w swoim rodzaju klimatu. Plusy niewątpliwie przeważają nad minusami, jednak klimat „Przemysłowej” był niepowtarzalny i ciężko poczuć się w nowym miejscu tak jak tam. Magda (Politologia II MU) Przeniesienie z Przemysłowej do centrum miasta było tak długo zapowiadane, że w końcu przestaliśmy już w to wierzyć. Wreszcie się udało. Dużym plusem jest bliskość biblioteki, a także sklepów i miejsc, gdzie można pójść ze znajomymi. Moim zdaniem budynek na Poniatowskiego spełnia wszelkie oczekiwania, tyle że brakuje w nim tego specyficznego klimatu z “końca świata”. Trzeba się po prostu przyzwyczaić. Asia (Nauki o polityce, studia doktoranckie) Dla mnie obecna lokalizacja INP UKW jest korzystniejsza od poprzedniej. Centrum miasta, parę kroków od głównej biblioteki UKW. Przemysłowa miała swój specyficzny klimat, do którego zdążyłem się przyzwyczaić. Jeśli idzie o „atrakcje”, jakie oferowała Przemysłowa, to tu akurat było dość skromnie. Przypuszczam, że do legendy przejdzie słynny sklep „U Sławka”. Emil (Nauki o polityce, studia doktoranckie) Przez trzy lata studiów licencjackich prawie każdego dnia dojeżdżałam na, legendarną już, ulicę Przemysłową. Nie da się ukryć, iż poza zaliczeniami, egzaminami i godzinami zajęć, dojazd do Instytutu był wyzwaniem,

który niekiedy kosztował mnie wiele nerwów. Do budynku UKW przy ulicy Przemysłowej prowadziła jedna droga, którą przez przecinające ją ulice – Osiedle Rzemieślnicze czy Traktorzystów – pamięta każdy studiujący tam żak czy też nauczający wykładowca. Z powodu ciągłych modernizacji nawierzchni niejednokrotnie czekało się w korku. Uważam, że przeniesienie siedziby Instytutu z ulicy Przemysłowej na Poniatowskiego pozwoli na zdecydowanie szybsze dotarcie na zajęcia. Rozwiazanie tego problemu jest korzystne nie tylko finansowo, ale przede wszystkim czasowo - szczególnie istotne dla osób studiujących więcej niż jeden kierunek studiów, do których również należę. Sylwia (DZiKS I MU) Jak się okazuje, studenci byli bardzo przywiązani do tej „dziury na końcu świata”. Niby wszyscy czekali na moment wyprowadzki, ale pewnie jeszcze przez wiele lat będą krążyć opowieści „z Przemysłowej”, porównujące to miejsce z nowym. Należy jednak pamiętać, że ta niemalże legendarna atmosfera tworzyła się przez długie lata i przez wiele osób. Jestem pewna, że klimat nowego miejsca będzie równie niepowtarzalny, potrzeba tylko czasu. Wykorzystajmy więc nowe możliwości. Tylko kilka kroków dzieli nas od Biblioteki Głównej czy głównego kampusu Uczelni, a dotarcie do dziekanatu w wyznaczonych godzinach nie graniczy już z cudem. Latem na pewno docenimy sąsiedztwo parku i małej kawiarenki nieopodal. ALEKSANDRA KREJA fot. strona internetowa UKW

Wiecie, gdzie jest ul. Przemysłowa? „Przemysłowa jest na końcu świata” – zwykli mawiać studenci. I tak też trochę było. Pamiętam, gdy pierwszy raz stanęłam przed budynkiem, który miał stać się moim nowym miejscem nauki na najbliższe 3 lata. To był szok. Dookoła tylko fabryki i przedsiębiorstwa, jakieś pola, łąki, pociągi. Ale pojawiła się nadzieja – na spotkaniu z opiekunem roku zostaliśmy poinformowani, że „już niedługo, kwestia jednego semestru” i będziemy uczyć się w bardziej cywilizowanych warunkach. Semestr minął, studia minęły, a Przemysłowa nadal była na miejscu. Jednak mimo że dojazdy były uciążliwe i brak „cywilizacji” doskwierał, to atmosfera i ludzie nadrabiali te braki. Lubiłam spędzać czas na uczelni i nie przeszkadzało mi, że wszyscy jesteśmy „skazani” na swoje towarzystwo. Jak jest teraz? Czy po przeprowadzce na ul. Poniatowskiego rozwiązały się wszystkie problemy? Sama nie jestem w stanie tego ocenić, dlatego pytam innych.

7


FELIETON / Właściwe wybory

STUDIA? PO CO?! Kiedyś Laska1 powiedział „wystarczy, że odpowiesz sobie na jedno (…) ważne pytanie – co lubię w życiu robić. A potem zacznij to robić”. To będzie dzisiaj nasz motyw przewodni. Wielu młodych, energicznych licealistów nie wie, czym chce zajmować się po ukończeniu szkoły. Idą wtedy na studia dla tzw. „papierka” albo podziwiają takie postaci, jak „Dr House” czy „Hannibal Lecter” i idą na psychologię, bo myślą, że będą mogli czytać ludzki umysł jak oni. Na każdym kierunku znajdziemy kogoś kto poszedł na wyższą uczelnie sądząc, że wygląda to jak w „American Pie” albo z powodu znajomych na danym kierunku. Niestety, nie wybierając kierunku rozważnie, tracimy czas, a wiemy, jaki on jest ważny w dzisiejszym świecie, dlatego nawet, gdy wybrałeś już kierunek i po jakimś czasie uznasz, iż to nie jest to, w czym czujesz się najlepiej, przerwij studia, idź do pracy, zastanów się co cię tak naprawdę kręci. W końcu nie jest istotne, czy zaczniesz studiować w wieku 20, 25 czy 35 lat, ważne by pójść na nie z sensem, inaczej kończąc je, nie masz nic. Można ci gratulować, że przez pięć lat ładnie zdawałeś sesje na trójkach, ale praktycznie niczego się nie nauczyłeś, a wiedza jest potrzebna w życiu codziennym i wymagana w życiu zawodowym. Prywatnie znam osobę, która w wieku 30 lat poszła na studia z pasji i przy okazji odkryła, że nauczanie innych w szkole, to jest to, co chce w życiu robić i od prawie 10 lat oddaje się tej pasji bez końca. Pewnie niektórych zdziwię, że na studiach trzeba się uczyć! To przykra prawda, ale nawet te wspaniałe postaci z filmów i seriali kończyły studia, a takie umiejętności zawdzięczają między innymi temu, że się uczyły (o ile nie jest

8

to ich wrodzony talent). Wiadomo, że trudno jest się uczyć w dobie komputerów, Internetu i tylu imprez. I znów zaskoczenie! Na studiach nie uczymy się tylko przedmiotów z danego kierunku, ale także organizacji czasu (o niektórzy dodatkowo pracują, co uczy ich jeszcze lepszej organizacji czasu, bo mają go mniej), odpowiedzialności, kultury, kreatywności, oszczędności (wersja dla tych bez pracy).

Myślę, że każdy powinien przyjąć te słowa, by pomogły mu dotrzeć do upragnionego celu. Mam nadzieję, że ten artykuł zmusi was do refleksji, że studia trzeba traktować poważnie, a na ten temat też mam ciekawą anegdotkę. Kiedyś pewna kobieta, smażąc kotlety zawsze obcinała tak mięso, by miało okrągły kształt. Gdy jej maż spytał pewnego dnia: „Kochanie, dlaczego tak zawsze obcinasz kotlety?”, odpowiedziała tylko: „Nie wiem, moja mama tak robiła”. Jednak ją samą to zaciekawiło i poszła do swojej matki, zadając jej to samo pytanie, lecz ku zdziwieniu mama odpowiedziała: „Nie wiem, moja mama tak robiła”. Kobieta żądna wiedzy, odwiedziła swoją babcię i zadała to samo pytanie: „Babciu, dlaczego zawsze obcinałaś kotlety na kształt koła?”, na co babcia z uśmiechem odpowiedziała: „Bo miałam za małą patelnie”. Nie należy ślepo iść za innymi, tylko zgodnie ze swoim przekonaniem (a żeby je mieć, wypada się kształcić). To tyczy się każdej dziedziny: studiów, religii, kształtu kotleta oraz tego, czy na obiad zjeść kebaba czy naleśnika z czekoladą. RAFAŁ WOLSCHLAEGER

Widzicie, ile dają nam studia? Jeżeli do tego dołożymy ludowe mądrości typu: „Chcieć znaczy móc” albo „Jeżeli czegoś pragniesz, to to osiągniesz” lub moje ulubione „Ora et labora”2, to możemy wysunąć wniosek, że poprzez naukę i ciężką pracę, mamy większe szanse, by dotrzeć do celu. Trzeba tylko być konsekwentnym, nie można po pierwszej porażce się załamywać lub rezygnować, bo zajęcia są nudne. Każdy nawet w swojej ulubionej dziedzinie ma tematy, które go mniej interesują. To jest istotne, by przeć do końca jak załoga ,,Rudego” z serialu „Czterej pancerni i pies”, jak Tommy Lee Jones w „Ściganym”, bo gdy się poddamy, lub nie będziemy myśleć trzeźwo o tym, co po studiach, to skończymy tak naprawdę z niczym i jak mawia poeta: „Żyjemy w świecie wolnym, pozbawionym ucisku, a na własne życzenie stajemy się mrów- _____________ 1 Laska – Fikcyjna postać z filmu „Chłopaki nie płaczą” ką w mrowisku” (V. Camel) grana przez Tomasza Bajera. Kiedyś na ulicy Kubusia Puchatka w Byd- 2 „Ora et Labora” z łac. „Módl się i pracuj”. goszczy, można było przeczytać na jednym z garaży: „Uwierz w siebie, nie bądź głupcem”.

LISTOPAD 2014


Studenci po studiach / FELIETON

PRZEMYŚLENIA ABSOLWENTA W

wieku

19-20

lat zazwyczaj rozpoczynamy studia pełni nadziei na to, że po ich zakończeniu zyskamy lepszą pracę,

dostatek i byt godny całego tego „zachodu” nauki na uczelni wyższej.

Ale

tak naprawdę, co dzieje się potem?

o tym, posiłkując się moim własnym przykładem.

Ale od początku. Cześć. Jestem Karol. Studiowałem 8 lat na trzech różnych wydziałach UKW: Wydziale Matematyki, Fizyki i Techniki (informatyka i ETI II°), Wydziale Administracji i Nauk Społecznych (bibliotekoznawstwo i informacja naukowa) oraz Wydziale Humanistycznym (filologia polska II°). Wiem, że niektórzy pomyślą – osiem lat, wieczny student, mógłby już być lekarzem (studia medyczne – sześć lat) albo adwokatem z aplikacją (pięć lat studiów prawniczych i trzy aplikacji). Póki co, do mnie nawet jeszcze „magistrze” nie można powiedzieć, chociaż „inżynierze” już tak. Tylko, co dają te tytuły, skoro i tak nie pracuję w żadnym z wymienionych zawodów (był epizod z biblioteką). Obecnie jestem magazy- jeszcze gdzieś spać, mieszkać. Już nie ma akanierem w bardzo znanej bydgoskiej cukierni. demika, jak w moim przypadku za ok. 310 zł, megaszybkiego Internetu, kuchni pod nosem Z różnych względów poszukiwania pracy i wspólnego gotowania ryżu ze współlokatorazacząłem już w trakcie studiów, co wydaje mi. Nie ma też czekania za kluczem do pralni, się dość oczywistym dla mnie. Z każdym grającej na maksa muzyki w trakcie nauki do złożonym kompletem dokumentów wyma- egzaminów czy serdecznych sąsiadów dzwogano dyspozycyjności i doświadczenia. Pa- niących na portiernię. Teraz jest troszkę leradoksalnie dla studenta, który zajęcia ma piej – brak kolejki, skala głośności też opadła, od 8 rano do 17 z przerwami na przejście do a skarg, póki co, też nie ma. Ale brakuje atmosinnego budynku uczelni, trudno jest zdobyć fery pełnej beztroski, możliwości poznania oba jednocześnie. Trzeba dokonać wyboru – kogoś nieznajomego podczas przygotowyalbo studiujesz i nie jesteś dyspozycyjny, albo wania posiłku w kuchni czy „podszlifowania” pracujesz i zawalasz obecności na zajęciach. angielskiego z którymś z „erasmusów”. No Chylę głębokie pokłony i składam gratulację i najważniejsze – jest drożej. Absolwent płaci osobom, które mogą robić i jedno i drugie. Je- już za normalne bilety w kasach PKS-u, PKP, steście „the best of the best”. Owocuje to lep- za „sieciówkę” czy do kina, teatru. A wynajem szym CV i postrzeganiem przez pracodawcę, kawalerki czy nawet pokoju jest droższy. jako osobę zaradną, lepiej dysponującą czasem, odporną na stres i umiejącą działać pod Teraz wyszło na jaw, że studia są ok, ale już presją terminów. Pracę podjętą już w tamtym zderzenie się z rzeczywistością po ich zakońokresie kontynuuję również teraz, już jako czeniu niekoniecznie. Czy jest potem łatwiej, absolwent. Jest łatwiej, mam więcej czasu dla czy w czymś one pomagają? Ze swojego siebie i znajomych, rodziny. punktu widzenia powiem wam, że tak. Chociaż jest to w bardzo dużej mierze zależne od Nie da się ukryć, że życie absolwenta zmienia nas samych i własnego samozaparcia w dążesię nie tylko ze względu na lepsze dostoso- niu do celu. Fakt faktem, zakończył się pewien wanie czasu do wykonywanej pracy. Trzeba bardzo ważny etap w moim życiu, którego nie

Opowiem

Co, gdy

wam co nieco

fot. google.com

studia się kończą? Jak wygląda dalsza perspektywa życia już nie jako student, a absolwent?

sposób opisać i tym bardziej zapomnieć. Zyskałem nie tylko wiedzę potrzebną do dalszej pracy, ale rzeszę nowych znajomych, przyjaciół, kolegów i koleżanek. Osób zewsząd mi sprzyjających. Wielu z was na pewno dopisałoby tutaj swoje drugie połówki, pierwsze, drugie i kolejne może, miłości życia. Powodzenia! Ja zyskałem nowe doświadczenie, nowe możliwości rozwoju i grono osób, które pomagają mi zyskać to, do czego w swoim życiu dążę. Powiem wam w tajemnicy, że takie „gratisy” od życia trzeba pielęgnować, bo nigdy nie wiadomo, w jaki sposób będą nam one pomocne. Na zakończenie dodam tylko, że dzięki właśnie takim osobom zakochałem się w Krakowie i również dzięki nim miałem możliwość odwiedzić to miasto. Co więcej może powiedzieć absolwent UKW o swoich spostrzeżeniach – zaczynajcie studiować, studiujcie, kończcie studiować, ale nie zapominajcie o studiach i o tym, co dzięki nim zyskaliście. Ale zrobiło się smętnie. KAROL EBERTOWSKI

9


STUDENT Z PASJĄ / Mateusz "Kofi" Kufel

Przekraczać granice

bez strachu MATEUSZ „KOFI” KUFEL JUŻ NA POCZĄTKU NASZEJ ROZMOWY WYPRO WADZA MNIE Z PEWNEGO NAZEWNICZEGO BŁĘDU. BO, CHOĆ TEN STUDENT II STOPNIA DZIENNIKARSTWA WYCZYNIA Z PIŁKAMI DO KOSZA PRAWDZIWE AKROBACJE, NIE ZAJMUJE SIĘ ŻONGLERKĄ. KOFI UPRAWIA BASKETBALL FREESTYLE. I JEST JEDNYM Z TYCH, KTÓRZY ROBIĄ TO W POLSCE NAJLEPIEJ.

10

LISTOPAD 2014


Mateusz "Kofi" Kufel / STUDENT Z PASJĄ Freestyle piłką do koszykówki polega na jak najbardziej kreatywnym wykonywaniu serii trików. Można je podzielić na kręcenie piłki na palcu, kozłowanie, obracanie wokół ciała i juggle – żonglowanie. W Polsce jest to sport niszowy – ustępuje miejsca freestyle’owi piłką nożną. – W naszym kraju jest jakieś dziesięć osób, które się tym zajmują i trzymają pewien poziom – mówi Kofi. Jak widać, droga do zdobycia popularności jest trudna, ale Mateuszowi powoli się to udaje. Pierwsze kozły małolata Pasja studenta zaczęła rozwijać się już w podstawówce. – Razem z kolegą chodziliśmy na boisko i zakładaliśmy się, kto więcej razy przekozłuje piłkę w ciekawszy sposób – opowiada. – Piłka była tak duża, że żeby przekładać ją między nogami, musiałem je podnosić. Upór i determinacja nie pozwalały mu się poddać, jeżeli coś nie wychodziło – ćwiczył aż do skutku. W gimnazjum Kofi po raz pierwszy obejrzał nagrania z występami zagranicznych ulicznych koszykarzy. To, co zobaczył, zadecydowało o jego dalszej pasji. Przez powtarzanie oglądanych trików cały czas poszerzał i szlifował swoje umiejętności. Nawet jeśli zdarzały się dłuższe przerwy od piłki – w końcu do niej wracał. W liceum założył się z dziewczyną, że zostanie jednym z najszybciej kozłujących freestyle’rów w Polsce. I to właśnie w szkole średniej po raz pierwszy przyszedł mu do głowy pomysł, żeby przygotowywać pokazy. – Chcę w ten sposób udowadniać ludziom, że warto być w życiu odważnym, robić to, co się kocha i wkładać w to ciężką pracę – mówi Mateusz. – Początki są trudne. Ale tak jest ze wszystkim w życiu – dodaje ze śmiechem. Rzut za trzy? Nie ta bajka Kofi zauważa, że pomimo wspólnych korzeni freestyle ma dzisiaj niewiele wspólnego ze streetballem. – W czasach, w których triki były prostsze i opierały się głównie na kozłowaniu, stanowiły dodatek do gry. Dzisiaj sytuacja się zmieniła – tłumaczy. – Koszykówka polega na zdobywaniu punktów. We freestyle’u chodzi o zrobienie jak najciekawszej i najdłuższej serii tricków – dodaje młody mężczyzna. Coraz większemu rozejściu pomiędzy jedną i drugą dyscypliną sprzyja prężny rozwój freestyle’u w Japonii i Rosji oraz wplatanie elementów tanecznych w występy. Sam Kofi podkreśla, że środowisku zależy na zachowaniu pierwotnego ducha towarzyszącemu narodzinom sportu. – Istotne nie jest kręcenie piłki na palcu. To nie może zmienić się w taniec. Najważniejsze są spontaniczność i flow, które wychodzą z człowieka.

Level wyżej Z czasem Mateusz wygrał licealny zakład – nie tylko stał się jednym z najszybszych freestyle’rów w Polsce, ale również na świecie! Organizuje pokazy i uczestniczy w imprezach w kraju i za granicą, a jego show zawsze się czymś różni od poprzedniego. Kofi dostosowuje je w zależności od imprezy, w której uczestniczy. A te bywają różnorodne – od występów charytatywnych, przez przeglądy lokalnej sceny muzycznej, aż po konwent wyborczy. – Fajnie jest móc łączyć swoją pasję z zarabianiem pieniędzy – mówi. – Wiem, że mam jeszcze dużo do zrobienia, ale wszystko zmierza w kierunku, który mnie cieszy. Jak wysoki poziom prezentuje Kofi, można zobaczyć nie tylko na pokazach. Mateusz działa prężnie w Internecie. Publikuje nagrania swoich występów na wielu stronach, m.in. na YouTubie, Maxiorze i Facebooku. Poza tym wiosną i latem zawsze jest duża szansa na spotkanie ćwiczącego Mateusza na bydgoskiej Wyspie Młyńskiej. Pasja doprowadziła w końcu Kofiego do programu Mam Talent!, w którym pierwszy raz wziął udział w 2013 roku. Wtedy, mimo wstępnie pozytywnej decyzji jury, nie udało się przejść do półfinałów. – Cały program w realu wygląda inaczej, niż to, co później oglądamy w telewizji – mówi. W tym roku drugi raz pojawił się na castingu. Efekt? 29 listopada wystąpi na żywo w półfinale VII edycji programu! Aktualnie przygotowuje się do swojego występu poprzez ćwiczenia oraz, jak sam mówi, wdrażanie nowych technik audiowizualnych w tę dziedzinę sportu. Freestyle przyszłości Mateusz Kufel jest również w trakcie realizacji swojego dotąd najambitniejszego projektu. Pracuje nad stworzeniem interaktywnego stroju LED. Będzie to pierwszy na świecie ubiór przygotowany z myślą o freestyle’u z piłką do kosza. – Docelowo chcę stworzyć interaktywny teatr z użyciem technologii, które będą pobudzały wszystkie zmysły oglądających – zdradza. – Będę to robić na przykład za pomocą projektora laserowego i generatora dymu, a nawet zapachu. Do tego wplatać będę piłki, wszystko przy akompaniamencie muzyki klasycznej – kończy. To ambitny i kosztowny projekt. Części do przygotowania stroju sprowadzane są m.in. z Singapuru. Jakby tego było mało, specjalne piłki przyleciały z Nowego Jorku! Żeby zdobyć środki na jego re-

alizację, Kofi uruchomił zbiórkę pieniędzy na stronie internetowej www.polakpotrafi.com. Poza internautami pomocy udzielili mu również sponsorzy. Przy przygotowaniu show pomaga mu również jeden z bydgoskich programistów oraz lokalny kompozytor i producent muzyczny – Pawbeats. – Strój będzie miał nieograniczone możliwości! Przy jego tworzeniu wykorzystujemy przewody ELWire i specjalne taśmy RGB, które pozwalają mi zaprogramować i przedstawić wszystko, co tylko sobie wyobrażę. Nie ogranicza mnie nic, oprócz tego, co mam w głowie – opisuje Mateusz. – Jeszcze nikt na świecie nie przygotowywał tak ambitnego i zaawansowanego technicznie projektu w tej dziedzinie sportu. Kofi chce skończyć strój jeszcze przed swoim występem w półfinałach Mam Talent!, żeby móc go zaprezentować światu jak najszybciej. Liczy, że dzięki temu będzie mógł narobić więcej szumu wokół freestyle’u piłką koszykową. Mateusz ma aktualnie swoje przysłowiowe pięć minut. Jest uznawany za jednego z dziesięciu najlepszych freestyle’rów na świecie. Polska zaczyna dostrzegać jego talent, a ciężka praca i odwaga w realizowaniu ambitnych projektów pchają go coraz wyżej na szczyt. Kto wie? Może niedługo się okazać, że o zakochanym w swojej pasji studencie z Bydgoszczy będzie mówić cały świat. ŁUKASZ PŁACZKOWSKI

11


STUDENCKIE MENU

Studencki lans w kuchni Wśród

społeczeństwa krąży pewien stereotyp, że student jest biedny, chodzi zawsze głodny, pieniądze wydaje jedynie

na piwo, a jego głównym posiłkiem są parówki i bułki. Czas to w końcu zmienić!

Z każdym kolejnym numerem pokazywać wam będę, że nie trzeba jeść ciągle tego samego, a gotowanie to czysta przyjemność, która nie musi obciążać waszych studenckich portfeli. Koniec z fast food’ami, parówkami czy słoiczkami od mam! Z moimi przepisami udowodnicie każdemu, a przede wszystkim sobie, że potraficie dobrze gotować. Znajdziecie nie tylko pomysły na obiady, ale również propozycje na śniadania, kolacje i desery. Będzie pysznie! Jeśli tylko macie ochotę na przygotowanie nieco trudniejszych dań, pochłaniających więcej czasu, zapraszam na blog, którego prowadzę razem z kolegą. Znajdziecie nas na stronie internetowej: www.kulinarnylans.blogspot.com Na sam początek proponuję placki bananowe. To świetna propozycja na mały głód lub gdy dopadnie was chęć na coś słodkiego. Banany posiadają bardzo dużo cukru, więc nie obawiajcie się, że nie spełnią waszych słodkich oczekiwań. Na dodatek robi się je ekspresowo, a jeśli znajdziecie dobre promocje, to wasze danie zamknie się w granicach pięciu złotych. Od siebie (jeśli chcecie zaszaleć) proponuję zmiksować ulubione owoce i polać takim gotowym musem placuszki.

12

BANANOWA PIĘCIOLINIA – PLACKI BANANOWE Na 4 porcje (placki) potrzebujecie: – 1 banan – 1 jajko – 2 łyżeczki wiórków kokosowych – 2 łyżeczki otrębów owsianych – 1 łyżeczka mąki – olej (do smażenia)

1. Banana obieramy, kroimy i rozdrabniamy widelcem. Dodajemy go do jajka i mieszamy. 2. Następnie dosypujemy wiórki, otręby i mąkę. Wszystko razem łączymy. 3. Rozgrzewamy olej na patelni i smażymy placki z jednej i drugiej strony na złoty kolor. MAGDALENA KRUSZONA

LISTOPAD 2014


SPORT

O sporcie biernym Podobno, jeśli się głęboko w coś wierzy, to się spełnia. Ciekawe, jak bezkresna musiała być wiara polskich kibiców, skoro nasi sportowcy zgotowali nam tak udany rok.

Skąd ten zryw? To tylko kilka przykładów, a warto pamiętać, że nie tylko reprezentacjami narodowymi Polska stoi. Choć sukcesy Legii Warszawy w Lidze Europy (wygrane z trzema większymi od niej klubami, z czego z dwoma na wyjeździe) raczej odstają od tych wymienionych powyżej, a i wysokie miejsca klubów piłkarzy ręcznych i siatkarzy nie odbijają się szerokim echem. Wicemistrzostwo świata w żużlu Krzysztofa Kasprzaka praktycznie utonęło w tłumie nawet w tak oddanym czarnemu sportowi mieście, jakim jest Bydgoszcz. Pomniejszych sukcesów w pozostałych dyscyplinach wymienić nie sposób, bo Atheneum zmieniłoby się w sporej objętości książkę. W czym tkwi więc sukces polskiego sportu? Pierwszym wartym wspomnienia czynnikiem jest to, że Polacy są niemal czterdziestomilionowym narodem, który w dodatku należy do grona państw rozwiniętych. I w ramach studzenia zapału – ciężko znaleźć

w grupie państw rozwiniętych większy liczebnie od nas kraj, który by osiągnął mniejsze sukcesy w sporcie. Warto się więc zastanowić, czy obecne tryumfy nie są przypadkiem, po prostu, powolną drogą do należnego nam miejsca w gronie wszystkich narodów. Oczywiście, kolejną kwestią są zwiększone nakłady na sport. Kiedyś nasi reprezentanci faktycznie “grali po szopach” i musieli wykazać się nie lada zaparciem, by coś osiągnąć (bądź wyjeżdżali na Zachód i ustrzegali się reprezentowania innych państw). Obecnie coraz więcej funduszy znajduje się nie tylko w państwowej kasie, ale także wśród licznych sponsorów. Zasada jest dość prosta – dyscyplina musi być w miarę popularna, najlepiej jakby znalazł się jakiś prekursor, który da przykład, jak osiągać sukcesy. On zelektryzuje Polaków, jak swego czasu Adam Małysz. Następnie zainteresuje się tym telewizja i inne media, a kończy się to zwykle całym gronem ofert od sponsorów. Warto wspomnieć także o odejściu epoki „polskiej myśli szkoleniowej”. W końcu polskie związki sportowe zdają sobie sprawę, że warto korzystać z doświadczeń zagranicy – nie tylko trenerów, ale także innych członków sztabu. Bynajmniej, nie oznacza to, że polscy trenerzy są w jakikolwiek sposób gorsi (czego świetnym przykładem jest Łukasz Kruczek). Po prostu powinni

przestać mieć wyłączność na polskie kadry. No i ostatni ważny czynnik – szkolenie młodzieży. Choć gryzie się to ze statystykami odnośnie zwolnień z zajęć wychowania fizycznego niemal co trzeciego ucznia, to jednak warto zwrócić uwagę, że coraz więcej talentów trafia do klubów sportowych. Tam z roku na rok coraz lepiej wygląda kwestia zaplecza (choć niestety w wielu rejonach i dyscyplinach sytuacja finansowa nie pozwala na rozwój, a nawet doprowadza do regresu w warunkach dla zawodników). Co nas jeszcze czeka? Rok 2014 jeszcze się nie zakończył. 14 listopada Polska zagra z Gruzją w piłkę nożną i znów wszyscy zasiądą przed telewizorami (jak napisali w pewnym portalu specjalizującym się w wymyślonych wiadomościach, zwycięstwo z Niemcami starczy Polakom na 600-800 lat, brzmi zabawnie, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby wspominano o nim jeszcze przez pół wieku...). Warto pamiętać także o listopadowych mistrzostwach w podnoszeniu ciężarów oraz pływaniu na krótkim basenie w grudniu – sportach, dającym kibicom powody do zadowolenia od zawsze. No i znów zaczną się skoki narciarskie… PIOTR OSSOWSKI

ja za ciebie nie będę szukać durnych obrazków

fot. freeimage.com

Rok 1972 był dla polskiego sportu rokiem pamiętnym – Wojciech Fortuna wywalczył wówczas złoty medal olimpijski (jedyny przez kilka dziesięcioleci). Dwa lata później, w 1974 roku, polscy kibice mieli okazję ujrzeć, jak Polacy zdobywają złoto Mistrzostw Świata w siatkówce mężczyzn. Znaleźć rok, w którym nasza reprezentacja pokonuje Niemców w piłkę nożną, nie sposób. A jednak – gdy wszyscy świętowali nadejście nowego roku nawet najzagorzalsi kibice nie mogli spodziewać się tego jak wielkie sukcesy nam on przyniesie (skutecznie sprawiając, że wspomniane wyżej daty przestały pokazywać niemoc polskich sportowców). Wszystko zaczęło się od Igrzysk Olimpijskich w Soczi. 4 złote medale w dorobku to dwukrotnie więcej od dotychczasowych dorobków Polski w 90-letniej historii zimowej olimpiady. Reprezentanci z orzełkiem na piersi zakwalifikowali się także do Mistrzostw Świata w Piłce Ręcznej i EuroBasketu, w obu kwalifikacjach pokonując odwiecznych rywali – reprezentację Niemiec. Gdyby tego było Naszym mało – nadeszły Mistrzostwa Świata w siatkówce, według wielu – sporcie narodowym. I znów pozytywna niespodzianka – złoto po zwycięstwach nad Brazylią i Rosją, największymi potęgami w tej dyscyplinie. No i wreszcie wydarzenia z ostatnich tygodni – wygrana piłkarzy z Niemcami i remis ze Szkocją (choć akurat to ostatnie zostawia spory niedosyt).

13


DZIAŁ KSIĄŻKOWY

Zabójczynie własnych marzeń „Kobieta

jest organizmem ultradoskonałym.

Potrafi się regenerować po ekstremalnie ciężkich doświadczeniach. Przetrwa wszystko.” – stwierdziła niegdyś Katarzyna Nosowska, wokalistka współpracująca z zespołem Hey. Zupełnie inaczej interpretuje obraz współczesnej kobiety jej imienniczka – Katarzyna Bonda, która w swoim kryminalnym dokumencie pod tytułem Polskie morderczynie daje świadectwo doświadczeń, uczuć, wyrzutów sumienia i planów na przyszłość kobiet-więźniarek, skazanych z paragrafu 144. Kodeksu Karnego na karę pozbawienia wolności.

fot. flickr.com

Dziennikarka, przeprowadzając liczne wywiady, słuchając zeznań świadków i wyjaśnień kobiet zasiadających na ławie oskarżonych, docieka źródeł ich agresji oraz głównych motywów działania winowajczyń. Bonda pragnie wyczytać z ich twarzy prawdziwe emocje, które za więziennymi murami są zagłuszane. Wykreowany przez środki masowego przekazu wizerunek zdegenerowanych i bezlitosnych bestii ukrytych w ludzkiej, nierzadko pięknej, skórze według autorki stanowi znakomity podtekst do tego, by przyjrzeć się tym kobietom z bliska. Jednocześnie Bonda stara się odpowiedzieć na pytania: jakie są polskie morderczynie i co wyróżnia je spośród reszty społeczeństwa? Historie i informacje przedstawione w książce są autentyczne, zmienione zostały wyłącznie personalia niektórych postaci. Podczas lektury – podobnie jak Bonda w czasie przeprowadzanych rozmów – przeżyłam niemałe zaskoczenie. Z każdą przewróconą kartką, z każdym następnym akapitem poznawałam nie kolejną zabójczynię, lecz kobietę odznaczającą się niezwykłą charyzmą, poczuciem inteligencji i dozą humoru. Co dziwne, niektóre z nich budziły moją sympatię – a wcale nie zapomniałam, za co zostały skazane. Zastanawiam

14

się, czy nie będzie bluźnierstwem stwierdzenie, że tym czternastu opisanym w książce kobietom należy się szacunek. Szacunek za odwagę. Może warto wziąć za dobrą monetę to, że otwarcie mówią o popełnionych przez siebie zbrodniach, starają się naprawić swój błąd poprzez poprawienie stosunków rodzinnych, chcą realizować swoje marzenia? Jak mówi powiedzenie – im dalej w las, tym więcej drzew. I więcej refleksji. Kobiety, o których pisze Bonda, nie urodziły się morderczyniami. Ich życie było niewinne i poukładane, a nawet, jeśli któraś z nich kiedykolwiek zetknęła się z degeneracją czy patologią, wzbraniała się myśli o możliwości popełnienia podobnego przestępstwa. Polskie morderczynie doskonale ukazują cały szereg uwarunkowań psychospołecznych oraz splotów niekorzystnych okoliczności, które decydują o tym, że zabijają właśnie kobiety. Często bite, maltretowane, poniżane i żyjące w rodzinach dysfunkcyjnych, po przelaniu się czary goryczy, postanawiają się zemścić na swoich dotychczasowych oprawcach. Jednakże nie jest to jedyna z przyczyn ich agresji – zabijają, bo zazdroszczą, bo czują urazę i krzywdę; zabijają, bo chcą zdobyć to, czego wcześniej nie posiadały. Każda nich – mimo upodlenia, jakim jest

przecież pozbawienie wolności i przebywanie w celi z kilkoma innymi osobami – ma marzenia, nadzieję. Niemniej jednak, należy mieć na uwadze to, iż Bonda w żaden sposób nie usprawiedliwia swoich bohaterek, nie tłumaczy ich zachowań ani nie poddaje społecznemu ostracyzmowi. Wręcz przeciwnie, autorka zna się na rzeczy i składa na ręce czytelnika dzieło bezstronne, nieoceniające więźniarek a przedstawiające ich historie z różnorodnej perspektywy. Niewątpliwie, jest to książka otwierająca oczy. Otwierająca oczy na (nie)sprawiedliwość życia i wymiaru sprawiedliwości. Za dobrą stronę Polskich morderczyń przystoi uznać jej wiarygodność i szczerość. Prosta, a jednocześnie skupiająca uwagę metoda przekazu, rzeczowość, obiektywizm narracji i świetnie nakreślone portrety osobowościowe kobiet – a to wszystko okraszone autentycznymi zdjęciami, wypisami z akt sądowych oraz epilogiem, na który składają się profesjonalne opinie grupy specjalnie powołanych do tych celów biegłych psychologów i psychiatrów. Prawdziwa gratka nie tylko dla fanów kryminalistyki i kryminologii! PATRYCJA ZIEMIŃSKA

LISTOPAD 2014


DZIAŁ FILMOWY

Noe: Wybrany przez Boga (reż. Darren Aronofsky, 2014) to seans, który budzi niedosyt. Ta współczesna interpretacja historii potomka Seta, który próbuje przeciwdziałać wizji potopu świata, wzbogacona została o akcenty fantasy i melodramatu. Po wygnaniu Adama i Ewy z Edenu okazuje się, że świat dzieli się na dwie grupy: gwałcących prawo potomków Kaina oraz pobożnych naśladowców Seta. Bóg przemawia do Noego, ostatniego sprawiedliwego, aby ten zrealizował plan oddzielenia ziarna od plew. Zadaniem śmiertelnika jest zbudowanie Arki Przymierza, celem uratowania swojej rodziny i przedstawicieli fauny od szerzącego się zła. Czy oznacza to, że pokusa nie dotyka wiernych Bogu? Czas okrutnych cudów trwa. Artyzm usprawiedliwia mitologizacyjną wizję reżysera, jednakże nie trudno o wrażenie, że pomysłodawca zlekceważył nakładany na niego wzór oczekiwań. W tegorocznym filmowym obrazie amerykańskiego twórcy brak muzycznej nutki, która raz usłyszana będzie budzić grozę (jak np. utwór Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta upowszechniony w Requiem dla snu). Czuć także niedosyt inteligentnej prowokacji, która towarzyszy przy projekcji Pi (w Noe: Wybrany przez Boga wszystko jest przewidywalne, hollywoodzkie). Niedoprecyzowaniem jest brak surowej prostoty (doskonale uwiecznionej w Zapaśniku). Ponadto brakuje wyrazistego rysu psychologicznego bohatera (niekonsekwencja w kreacji Noego pokazuje jak blisko i daleko mu do potomka Kaina). Natomiast obecne są piękne ujęcia (tak również w Źródle), jednak w ostatecznym rozrachunku motyw z jagódkami tylko w kilku sekundach rekompensuje te niepowetowane nadzieje. Noe: Wybrany przez Boga to doskonały przykład na przejście z kina niezależnego do wysokobudżetowych projekcji. Historia Noego jest fabułą kreślącą najrozmaitsze morały, wszystkie należące do świata miłości: romansowej, rodzicielskiej, boskiej. Aronofsky, nakładający togę moralisty, jest dla mnie kimś obcym. ŻANETA SZLACHCIKOWSKA

Czwartkowe seanse w Dyskusyjnym Klubie Filmowym 6 XI

Geograf przepił globus (Gieograf globus propił), reż. Aleksandr Wieledynski, Rosja 2013

13 XI

Mama (Mommy), reż. Xavier Dolan, Francja/Kanada 2014

20 XI

Witamy w Nowym Jorku (Welcome to New York), reż. Abel Ferrara, USA/Francja 2014

27 XI

Wyjątki z dekalogu (I Lossens Time), reż. Soren Kragh-Jacobsen, Szwecja/Dania 2013

15

Z młodszym o 18 lat Miłość po francusku (reż. David Moreau, 2013), wykorzystując klasyczny na mapie kina wątek różnicy wieku między dwojgiem ludzi (jak np. Lolita, Elegia, Dziewczyna z sąsiedztwa, Sara), dokonuje przesunięcia tych wytartych akcentów. Strzała Erosa dotyka 38-letnią Alice (w tej roli Virginie Efira) oraz 20-letniego Balthazara (granego przez Pierre`go Niney), lekkoducha, który bez pamięci zakochuje się w atrakcyjnej partnerce. Pojawia się tak doskonale znany widzom kontrast nie tylko wieku, światopoglądu, lecz także ubioru. Efekt? Poprawna dla oczu komedia, której motywem przewodnim jest niezobowiązujący flirt. Alice to przykładna dziennikarka. Wyznacznikami jej biurowej stylizacji są włosy upięte w kok oraz obowiązkowa garsonka. Kobieta z powodzeniem mogłaby podkreślać atuty swej urody: jest zgrabną blondynką o długich nogach. Nie czyni jednak tego, ponieważ uparcie wierzy, że sumienna praca przybliży ją do upragnionego awansu. Ale czas płynie nieubłaganie. Niestety, kompetencje nie wystarczają. Po zabawnym incydencie w samolocie rodzi się pomysł, aby zszokować opinię publiczną (zwłaszcza szefa!) gwałtowną burzą uczuć do obcego chłopaka. Obraz Moreau to odpowiedź na wizerunek dzisiejszych czasów. Są zatem zdjęcia pstrykane z ukrycia przez nieznajomych (celem opublikowania fotografii na serwisie społecznościowym Twitter), nagonka na eksponowanie seksualności czy wyścig szczurów. Komedia subtelnie prowokuje do dysputy na temat tego, co świadczy o rzetelności wykonywanego zawodu. W tej lekkiej opowieści ukryte są również pierwiastki wzywające do polemik o szerokim spektrum do namysłu, spośród których prym wiedzie kwestia szczerości uczuć. Czy kobieta o jasno wyznaczonych celach ulegnie młodzieńczemu wigorowi? Podpowiem tylko tyle, że związek Alice i Balthazara obserwuje się bez znużenia. A jeśli taki był cel reżysera – zdecydowanie wygrał tę konfrontację z widzem. AGNIESZKA SZLACHCIKOWSKA

Redakcja Atheneum ma do rozdania trzy wejściówki na projekcje filmowe, realizowane w ramach Dyskusyjnego Klubu Filmowego. Seanse odbywają się co czwartek, o godz. 19.30 w Pałacu Młodzieży przy ul. Jagiellońskiej 27. Cena biletu ulgowego za okazaniem ważnej legitymacji studenckiej wynosi 5 złotych. Aby zdobyć pojedynczą wejściówkę, wystarczy podać tytuł filmu, w którym zagrała Emma Watson (oprócz Noe: Wybrany przez Boga). Odpowiedzi wraz z danymi uczestnika (imię i nazwisko, rok oraz kierunek studiów) należy przesłać na adres: konkursy.w.atheneum@gmail.com do 14 listopada z dopiskiem „Recenzje”. Redakcja poinformuje zwycięzców o wygranej.

KONKURS

Bajka o Arce Noego

LISTOPAD 2014


KULTURA W BYDGOSZCZY

Studencie, trochę kultury! 75 prac na 75. urodziny

B

Niekonwencjonalni bracia

aśniowy świat i gra symboli w najlepszym wydaniu już wkrótce w Bydgoszczy. W Galerii Miejskiej BWA wystawione zostaną prace Ryszarda Horowitza z okazji jego 75. urodzin. Twórca uważany jest za pioniera stosowania efektów specjalnych w czasach poprzedzających udział technologii cyfrowej. awałki „Ooo kończy się już noc” czy „Janko, Janeczko” zna już Tym razem najlepsze i najbardziej znane fotografie wybrane zostakażdy. Gwiazda Otrzęsin Studenckich UKW sprzed dwóch lat ły przez samego autora, który uświetni tegoroczną edycję Festiwalu CAMERIMAGE. Otwarcie wystawy odbędzie się 16 listopada o godz. ponownie zawita w Bydgoszczy. Bracia Figo Fagot wystąpią tym razem w Estradzie 8 listopada. Bilety w cenie 30-35zł do nabycia w klubie 18. Prace można oglądać w BWA do 15 lutego 2015r. lub w Catridge World przy ul. Dworcowej 22. Koncert rozpocznie się o godz. 20.

K

Jubileuszowy „Mózg Festival”

Z

bliżają się dwa dni koncertów, warsztatów i performence! Tegoroczna 10. edycja Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Współczesnej i Sztuk Wizualnych będzie niezwykła nie tylko ze względu na okrągłą rocznicę, ale również na ogólnopolski charakter organizacji tego przedsięwzięcia. Tym razem „Mózg Festival” wykracza poza Bydgoszcz i pojawi się także w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Najwięcej atrakcji zorganizowano jednak w naszym mieście. W dniach 7-8 listopada ieszanka scenicznych charakterów i spojrzeń na to, co nas bawi w klubie Mózg będzie można zobaczyć występy muzyków m.in. na co dzień – taką atrakcję zapewnia Polska Liga Stand-upu, z Tokio, Nowego Jorku, Sydney czy Berlina. Szczegółowy plan festiwa- która 16 listopada wystąpi w klubokawiarni 1138 w Bydgoszczy. 15 lu znajduje się na stronie internetowej lokalu. komików z całego kraju, podzielonych na trzy grupy, zawalczy o awans do finału Polskiej Ligi, który odbędzie się w styczniu 2015r. Po występach punkty przyzna publiczność i to ona zadecyduje, kto przejdzie do kolejnego etapu konkursu. W ramach tego wydarzenia zaprezentuje się m.in. ośmiu komików z Bydgoszczy. Stand-up rozpocznie się ojny i konflikty o godz. 20. zbrojne po II wojnie światowej” to temat konferencji organizowanej przez Muzeum olejna edycja Kongresu Kół już wkrótce! Samorząd Studencki Wojsk Lądowych w BydUKW wraz z Fundacją ALUMNO zapraszają na prezentację kół goszczy. Uczestnicy spotnaukowych działających na polskich uczelniach wyższych. Wydarzekania będą starali się w nowoczesny sposób opisać działania bojowe nie to ma także na celu integrację wszystkich uczestników spotkania. oraz strategie wykorzystywania techniki podczas konfliktów zbroj- IV Bydgoski Kongres Studenckich Kół Naukowych. Studenci Miastu nych. Zaprezentowane zostaną również problemy badawcze związa- i Regionowi odbędzie się w dniach 13-14 listopada na Uniwersytecie ne z prowadzeniem prac naukowych na ten temat. Konferencja roz- Kazimierza Wielkiego. Więcej informacji na stronie internetowej pocznie się 5 listopada o godz. 10 w Klubie Inspektoratu Wsparcia Sił www.kongres.ukw.edu.pl. Zbrojnych przy ul. Sułkowskiego 52a.

Bitwa (nie) na żarty!

M

Nowoczesność na froncie

„W

Wszystkie koła w jednym miejscu

K

KAROLINA CZAJKOWSKA

16

LISTOPAD 2014


Poniedziałek – Czwartek • HAPPY HOUR 21:00 – 22:00 • piwo za 3 zł

Film / RECENZJE

17

LISTOPAD 2014


DZIAŁ MUZYCZNY

Muzyka na listopad W tym numerze mam dla was recenzję jednej z najgłośniejszych premier ostatnich tygodni. Płyty, która budzi skrajne emocje, od peanów zachwytu, aż po totalne odrzucenie. Poza tym kolejne newsy z bydgoskiego kulturowego podwórka i koncertową fotorelację. Niech umilą wam listopadowe wieczory. Enjoy!

Pawbeats – Utopia

W

momencie, w którym gazeta trafiła do druku, jest to jeszcze przyszłość, ale skoro czytacie te słowa, mogę to potwierdzić: na rynku ukazała się nowa płyta grupy B.O.K.! Labirynt Babel pojawił się w dwóch wersjach – zwykłej oraz edycji limitowanej dla tych, którzy zamówili ją przedpremierowo. Wersja specjalna zawiera dodatkową płytę DVD z dokumentem z trasy koncertowej zespołu. Znając możliwości chłopaków, ten materiał to bydgoski must have!

J

uż 19 listopada każdy porządny żak musi pojawić się na Otrzęsinach Studenckich w Łuczniczce. I tu nie ma co się długo zastanawiać! Więcej o Otrzęsinach przeczytacie w zapowiedzi z tego numeru. Jak to kiedyś powiedział jeden z bydgoskich artystów – „nie wiem jak wy, ale ja się jaram!”

Oj, długo czekaliśmy na ten album, długo. I nadzieje z nim związane też były duże. Ale po kolei. Marcin Pawłowski, znany lepiej jako Pawbeats, to bydgoski kompozytor i producent muzyczny. W swoim dorobku ma z jednej strony piękne instrumentalne utwory, a z drugiej współpracę z czołówką polskiej sceny rapowej. Odpowiadał za podkłady dla m.in. Piha i Bisza. Jego znakiem rozpoznawczym stały się dźwięki pianina. I tego na Utopii nie brakuje. Zresztą, nie tylko tego, bo jest to bodajże pierwsza polska płyta producencka w takim stopniu oparta na żywych instrumentach. Na wielu z nich zagrał sam Marcin, z resztą pomogli mu inni zdolni muzycy, w tym znany z zespołu B.O.K., grający na skrzypcach, Syluch. Efekt? Muzyka jest w większości melancholijna, pełna patosu, wręcz filmowa. Wpada w ucho i zostaje

w nim na dłużej. Założę się, że wielu rapowych purystów będzie miało problem z jej przesłuchaniem. Chociaż wokalnie mamy tu prawdziwą polską czołówkę, to Pawbeats ich nawijki połączył z brzmieniami ocierającymi się często o pop, jazz, a nawet drum and bass! I niestety, nie każdy z MC poradził sobie na takich podkładach. Ci, którzy to zrobili, pokazali prawdziwą klasę. Zeus w Widnokręgu serwuje jeden ze swoich najlepszych tekstów. Cira utwierdza mnie w przekonaniu o swojej wielkości. Lilu zgrabnie łączy rap ze śpiewem na niecodziennym dla hip hopu rytmie 7/4 w Porozmawiaj z nią. Nawet Mam Na Imię Aleksander, którego fanem nie jestem, pokazał się z bardzo dobrej strony! Dla takich występów, a jeszcze bardziej dla wyśmienitej muzyki warto kupić tę płytę.

DZIAŁ MUZYCZNY REDAGUJE ŁUKASZ PŁACZKOWSKI Więcej Łukasza: www.youtube.com/thewoocash052

18

J

ak co roku, do Bydgoszczy zawita Międzynarodowy Festiwal Sztuki Zdjęć Filmowych CAMERIMAGE. Impreza, która będzie trwać od 15 do 22 listopada zawsze przyciąga do miasta nazwiska światowego formatu oraz rzesze fanów kina. Szczegóły o tegorocznej edycji znajdują się na stronie internetowej: www.camerimage.pl.

N

a 29 listopada w klubie Estrada przewidziany jest koncert jednej z najgłośniejszych ostatnio kapel rockowych – Luxtorpedy! Support zapewnią: poznański duet Deep i Hans, czyli Pięć Dwa. Bilety w przedsprzedaży kosztują 38 zł. Także odkładajcie pieniążki, bo będzie się działo!

LISTOPAD 2014


(FOTO)RELACJA

19

LISTOPAD 2014


6

2

2

4

3

9

7

3 1 8

8

1 8

1

3

6

9

5

9

4 6 7

1

5

9

8

8 3

#11492

4

7

6

8

9

Poziom trudnosci: sredni

7

7

3 2

5

9

1 3

Poziom trudnosci: sredni

8 6

7 9 6

8

5

2

#220812

Poziom trudnosci: sredni

5

5

3 Wiecej sudoku na stronie http://sudoku.cba.si/

6

1 7

1

#89583

20

1

8 3

5 6

4 5

6 3

8

#19060

5 7

2 1

2

4

4

3

7

1

3

9 4

6 Poziom trudnosci: sredni

2

7

7

7

8

5

5

5

3

2

3

1

6

7

4 7

1

9 7

3

7 2

6 5

6 8

4

1

4

2

9

5

Poziom trudnosci: sredni

1 4

7

3 9

6

1

2

7 5

#155673

3

5

4

9

8

1

8

4

3

6

8 #168757

1

5 4

6

2 Poziom trudnosci: sredni

Zbyt trudne? Sprawdz rozwiazanie na http://sudoku.cba.si/

7

LISTOPAD 2014


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.