10 minute read

JAK PRZYCIĄGNĄĆ KOBIETY DO KRYPTOWALUT?

Jak przyciągnąć kobiety Jak przyciągnąć kobiety do kryptowalut? do kryptowalut?

Kobiety stanowią mniejszość w branży kryptowalut i blockchainu. Brytyjska organizacja chce w Warszawie zwiększać różnorodność tego rynku.

Brytyjki zachęcają kobiety do inwestowania

Zaledwie jedna piąta inwestorów obecnych na rynku kryptowalut to kobiety. Panie mniej chętnie inwestują w kryptoaktywa, ale też rzadko wiążą z tą branżą swoje kariery. To kolejny sektor – po finansach i technologiach – w którym kobiety są niedostatecznie reprezentowane. O zwiększenie tej reprezentacji walczy brytyjska organizacja Women in Blockchain Talks. Warszawa jest jednym z pięciu miast na świecie, w których w tym roku otworzą się jej oddziały. Celem polskiej delegatury ma być kształcenie liderek branży i zachęcanie do niej kolejnych kobiet.

Za mało pań

– W branży kryptowalut brakuje różnorodności. Dane dla branży technologicznej i finansowej wskazują na niewystarczającą reprezentację kobiet w tym sektorze. Jeśli chodzi o blockchain i kryptowaluty, odsetek kobiet waha się pomiędzy 7 a 12 proc., chociaż w ostatnich kilku latach pod niektórymi względami sytuacja się poprawiła. Nadal jest jednak wiele do zrobienia w zakresie zwiększania tego odsetka, wdrażania kobiet i tworzenia dla nich szans na udział w tej branży – podkreśla w rozmowie z agencją Newseria Innowacje Lavinia D. Osbourne, założycielka Women in Blockchain Talks.

Oddział w Warszawie, potem w kolejnych miastach

Women in Blockchain Talks to największa brytyjska społeczność i platforma nawiązywania kontaktów, skupiona na technologii blockchain. Inicjatorzy platformy deklarują otwartość na każdą płeć. Na początku października w Warszawie został utworzony oddział regionalny tej organizacji.

– Celem naszego oddziału jest, po pierwsze, tworzenie liderek, kobiet, które odnajdą się w tej sferze, i zapewnienie im miejsca, w którym będą mogły się spotykać i współpracować w sprzyjającej atmosferze. Będziemy organizować różne wydarzenia z różnymi prelegentkami, bo bycie reprezentowanym jest czymś ważnym. Jeśli ktoś identyfikuje się z osobą przemawiającą na scenie, to ma silniejszą motywację i myśli: „jeżeli ona tak potrafi, to może ja też”. Należąc do naszej otwartej społeczności online, można nawiązywać kontakty z ludźmi z całego świata – wyjaśnia Lavinia D. Osbourne. – Branża kryptowalut i blockchainu jest atrakcyjna dla kobiet, bo kluczowym jej aspektem jest jej decentralizacja, rezygnacja z podmiotów decydujących o tym, kto może być jej częścią, a kto nie. Częstokroć w różnych branżach jest mniej kobiet i panuje mniejsza różnorodność, bo jest ktoś, kto decyduje o dostępie do niej. W przypadku blockchainu nie ma nikogo takiego, kto decyduje o tym, czy zosta-

niemy zaproszeni do stołu. Tutaj jako kobiety możemy same postawić ten stół i przystawić do niego krzesła.

Inwestycje pozwalają osiągnąć cele

Z danych, na które powołuje się broker kryptowalut Coin Rivet, wynika, że tylko co piąty właściciel kryptowalut to kobieta. Ankieta przeprowadzona w marcu br. przez BlockFi („Real Talk: Women x Crypto 2.0”) wykazała, że wprawdzie 92 proc. Amerykanek słyszało o kryptowalutach, ale posiada je 24 proc. badanych. 45 proc. wie, jak kupić kryptoaktywa – to dwukrotnie większy odsetek niż w badaniu z września ub.r. W tym roku taką inwestycję miało w planach ok. 30 proc. pań. Co piąta badana przyznała, że wierzy, że kryptowaluty pomogą osiągnąć im finansowe cele.

Perspektywiczny rynek

Wraz ze zmianą postrzegania potencjału inwestycyjnego kryptowalut może się zmieniać także spojrzenie na potencjał zawodowy tego rynku. Na razie jedna na dziesięć Amerykanek ocenia, że jest on dla niej perspektywiczny, a 15 proc. jest zainteresowanych karierą w tej branży. – Potrzebujemy więcej kobiet w branży kryptowalut i blockchainu, bo przecież kobiety stanowią połowę populacji świata. Podobnie w tradycyjnych branżach, takich jak finanse i technologia, tu również mamy niedostateczną różnorodność, a ten brak wpływa na generowane rezultaty. Firmy, w których panuje różnorodność, osiągają lepsze wyniki niż te, które zaniedbują ten aspekt. Jako kobiety wnosimy inną perspektywę. Bardzo ważne jest, aby istniały inicjatywy gwarantujące, że kobiety są reprezentowane w całej branży: czy to w NFT, czy w blockchainie, czy też w sferze Web3 – dodaje założycielka Women in Blockchain Talks.

Wychodzimy do ludzi

Oprócz otwarcia warszawskiego oddziału Women in Blockchain Talks, zarządzanego przez Agnieszkę Marecką, jeszcze w tym roku organizacja zacznie działalność również w innych miastach świata: w Barcelonie (Hiszpania), Berlinie (Niemcy), Dubaju (ZEA) oraz Karaczi (Pakistan). – Jestem zdania, że z wiedzą trzeba wyjść do ludzi. Musimy być tam, gdzie są kobiety. Dlatego jeśli możemy tworzyć oddziały globalne i zapraszać kobiety w obrębie bezpiecznej i wspierającej przestrzeni, to myślę, że możemy wdrożyć większą liczbę kobiet i różnorodnych grup do przestrzeni blockchain–crypto–Web3 – kwituje Lavinia D. Osbourne.

GIGANTYCZNE CENY ENERGII I GAZU ODBIJAJĄ SIĘ NA TRANSPORCIE

Według Barometru EFL wskaźnik informujący o zdolności firm do wzrostu sprzedaży i produkcji, już czwarty kwartał z rzędu nie przekroczył progu ograniczonego rozwoju - 50 pkt. Z kolei najnowszy raport Coface wskazuje, że niewypłacalność polskich firm transportowych zwiększyła się aż o 18 proc. w trzecim kwartale 2022 roku, a 81 proc. z nich to indywidualni przedsiębiorcy. Na trudności finansowe przewoźników wpływa kilka czynników, a jednym z nich są wysokie ceny energii i gazu. Wiele przedsiębiorstw na rynku zamyka się z powodu gigantycznych podwyżek energii na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy, które osiągają niewyobrażalne dla nas kwoty. Niektóre firmy, należące do sektora energochłonnego, mogą mierzyć się ze wzrostem cen na poziomie nawet kilkudziesięciu milionów. Ci, którzy walczą o utrzymanie się na rynku, starają się minimalizować swoje koszty poprzez ograniczanie produkcji i redukcję etatów. Jak ta sytuacja przekłada się na transport, który stanowi układ naczyń połączonych z kluczowymi gałęziami gospodarki? Co w tej sytuacji mogą zrobić przewoźnicy, by skutki kryzysu energetycznego nie były tak odczuwalne dla firmy? Odpowiada Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.

GAŁĘZIE GOSPODARKI NAJBARDZIEJ DOTKNIĘTE KRYZYSEM ENERGETYCZNYM

Choć rekordowy poziom cen energii i gazu daje się we znaki każdemu przedsiębiorcy, to szczególnie dotyka on przemysł energochłonny, który odpowiada za ok. 11 proc. polskiego PKB i zatrudnia łącznie z podwykonawcami nawet 1,3 mln pracowników. Przemysł energochłonny obejmuje huty metali, produkcję nawozów, szkła, przemysł chemiczny, ceramiczny, papierniczy i żywnościowy. W konsekwencji duże przedsiębiorstwa ograniczają swoją działalność, zwalniając część pracowników i wstrzymując linie produkcyjne tak, jak to zrobiła firma Cerrad – jeden z największych producentów płytek w Europie, która zamknęła trzy z siedmiu linii produkcyjnych, działających w Polsce, a pracę w wyniku tych działań może stracić nawet 350 osób. Przedsiębiorstwo mierzy się jednak z kolosalnymi rachunkami za energię, sięgającymi nawet około 1400 proc. więcej niż rok wcześniej. - Kryzys energetyczny oddziałuje na transport drogowy w sposób pośredni i bezpośredni, bo warto zauważyć, że najważniejszymi klientami dla przewoźników jest właśnie sektor przemysłowy i budownictwo, które stanowią 60 proc. zapotrzebowania na usługi transportowe. Szczególnie duże znaczenie ma tutaj produkcja żywności, metali, wyrobów chemicznych i papieru – mówi Tomasz Czyż, Grupa Inelo.

JAKIE MOGĄ BYĆ KONSEKWENCJE DLA TRANSPORTU?

Mniejsza ilość zleceń

Wyraźnie widać, że rynek transportowy zwalnia. Jak wynika z najnowszego wydania Barometru EFL wskaźnik informujący o zdolności firm do wzrostu sprzedaży i produkcji, już czwarty kwartał z rzędu nie przekroczył progu ograniczonego rozwoju - 50 pkt. W trzecim kwartale bieżącego roku wartość wskaźnika wyniosła 48 pkt i była mniejsza względem poprzedniego kwartału o 1,3 pkt. Może to oznaczać, że coraz więcej przewoźników nie myśli o rozwoju firmy lub też spodziewa się spadku ilości zamówień. Twierdzi tak 31 proc. badanych i jest to o 5 p.p więcej niż trzy miesiące wcześniej (26 proc.). Z kolei ponad połowa respondentów szacuje, że ich liczba zamówień utrzyma się na podobnym poziomie. - Zmniejszona pula ładunków do podjęcia przez firmy transportowe jest prawdopodobnie naturalną konsekwencją spowolnienia gospodarczego. Zakłady, które nie mogą poradzić ze wzrostem cen energii, bo koszty produkcji przewyższają wartość rynkową wytworzenia tych dóbr, coraz częściej wstrzymują swoją działalność, a traci na tym wiele podmiotów gospodarczych, w

tym również firmy transportowe – dodaje Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.

Wysokie ceny paliw i brak Adblue

Przewoźnicy najwięcej pieniędzy wydają na paliwo, które stanowią blisko aż 30-40 proc. kosztów całego przedsiębiorstwa. Tymczasem ceny paliw nadal utrzymują się na wysokim poziomie, ponieważ rosną ceny ropy naftowej, rafinerie nie mogą nadążyć za produkcją paliwa, a sezon grzewczy, który właśnie się rozpoczął, jeszcze bardziej ożywia popyt na olej opałowy. - Ze względu na wysokie ceny gazu firmy transportowe prawdopodobnie będą musiały zmierzyć się nie tylko z rosnącymi wydatkami na paliwo, ale również z ograniczoną produkcją płynu Adblue. Warto zaznaczyć, że dodatek ten, zmniejszający emisję spalin, jest niezbędny do ciężarówek, zasilanych silnikiem diesla. Bez niego pojazd po prostu nie ruszy. Tymczasem słychać głosy, że na niemieckim i słowackim rynku już zdarzają się przestoje w jego produkcji, a to oznacza, że przewoźników czeka dalszy wzrost kosztów – komentuje Tomasz Czyż z Grupy Inelo.

INNE GOSPODARCZE WYZWANIA NA DRODZE DLA TRANSPORTU

Inflacja najwyższa od 1997 roku

Inflacja w ostatnim czasie w Polsce osiągnęła rekordowy poziom od 1997 roku i wynosi aż 17,2 proc. Tak wysoka inflacja wpływa na zdolności finansowe przedsiębiorstw przewozowych. Firmy te powinny wziąć pod uwagę dalszy wzrost kosztów prowadzenia działalności i coraz to wyższe stopy procentowe, które mogą wpływać m.in. na wysokość opłat leasingu pojazdów. - Galopującą inflację mogą odczuwać firmy transportowe ze względu na ograniczone możliwości finansowania, a w konsekwencji brak chęci do nowych inwestycji w rozwijaniu swojej floty pojazdów. Przewoźnicy borykają się z coraz to wyższymi kosztami m.in kosztami zatrudnienia, usług serwisowych, eksploatacji pojazdów i utrzymania biura, które również są pochodną między innymi wysokiej inflacji i kryzysu energetycznego. Jedynym wyjściem z tej sytuacji dla firm byłoby podnoszenie stawek na usługi transportowe. Warto tutaj jednak zaznaczyć, że przewoźnicy nie mogą sobie zbyt często pozwalać na takie praktyki, ze względu na to, że nierzadko są po prostu zobowiązani do przestrzegania wcześniej ustalonych kontraktów – mówi Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.

TMS I TELEMATYKA JAKO RECEPTA NA TRANSPORTOWY ROLLERCOASTER

Przewoźnicy nie mogą pozwolić sobie na nierentowne zlecenia transportowe w obliczu wysokich cen energii, gazu i rosnących kosztów prowadzenia działalności, a także nieustannych zmian w przepisach. Nie ma też miejsca na pomyłki, dlatego już teraz warto zadbać o zbieranie kluczowych danych w przedsiębiorstwie i wykorzystywanie ich do lepszego zarządzania firmą. W tym wypadku dedykowane narzędzia dla transportu – TMS i telematyka - okazują się ogromnym wsparciem dla przewoźników, pozwalającym sprawniej kontrolować wszystkie wydatki. - Nie da się ukryć, że przewoźnicy, którzy są świadomi swoich kosztów, pozyskują dane o zleceniach i dbają o to, by je dokładnie zanalizować, poradzą sobie najlepiej ze zmienną i niestabilną sytuacją gospodarczą oraz kryzysem energetycznym. Z tego względu ważne jest nie tylko zaopatrzenie się w TMS i telematykę, ale ich kompatybilna praca między sobą, umożliwiająca analizę kosztów w niewielkim przedziale czasowym, ekonomiczną jazdę kierowcy i ograniczanie pustych przejazdów. Co więcej, nowoczesne system „pilnują” obowiązków związanych z płatnościami – przewoźnicy mogą dostawać alerty na temat tego, kiedy kończy się ubezpieczenie ciężarówki lub kiedy zbliża się termin badania technicznego. Dzięki temu nie narażają się na dodatkowe straty finansowe w postaci kar – podkreśla Tomasz Czyż i dodaje, że nie tylko od świadomości kosztów zależy ich być albo nie być na rynku transportu drogowego. Ważna jest również ich elastyczność, przejawiająca się w dążeniu do osiągania wyższych stawek za zlecenia lub gotowość na zmianę branży, w której się aktualnie specjalizują.

CO Z DEKARBONIZACJA TRANSPORTU?

- Można by się pokusić o stwierdzenie, że ekologia zeszła na dalszy plan, bo najważniejsze jest zachowanie ciągłości pracy gospodarki, a ceny energii są nieprzewidywalne i idą mocno w górę. Aktualnie kilogram gazu LNG kosztuje blisko 20 zł, podczas gdy zapłacilibyśmy 8 zł w ubiegłym roku w tym samym czasie. - Idea dekarbonizacji transportu jest jak najbardziej słuszna, ale ostatnie miesiące pokazały nam, że europejska polityka energetyczna jest krucha i prawdopodobnie wymaga solidnej dywersyfikacji. A sam system elektryfikacji flot czy zasilania pojazdów gazem LNG już wcześniej był daleki od doskonałego, bo przede wszystkim nie ma przystosowanej do tego infrastruktury. Brakuje punktów ładowania elektryków czy stacji ze skroplonym metanem. Mimo wszystko, wielu przewoźników zdecydowało się zainwestować w ekologiczne rozwiązania, biorąc pod uwagę nie tylko ideę zielonego transportu drogowego, ale również kwestie ekonomiczne i możliwości dostosowania pojazdów do konkretnych tras. Teraz okazuje się, że pojazdy te są droższe w eksploatacji niż tradycyjne ciężarówki zasilane dieslem. W konsekwencji duża część z nich nie wyjeżdża na drogi i coraz częściej słychać zapytania firm przewozowych o możliwości przerobienia tych pojazdów z powrotem na tradycyjne zasilanie olejem napędowym – podsumowuje Tomasz Czyż.

This article is from: