MR4/2015/cale_wydanie

Page 1

nr 4 [121]/2015 kwiecień

poradnik

dobór roweru przełajowego

cena: 10,99 zł (w tym 8% vat)

kwiecień 2015

www.magazynrowerowy.pl

www.magazynrowerowy.pl

wywiad

rafał mikołajczyk solotest

mondraker

foxy carbon test mr

cantilever vs disc okladka_prawidlowa.indd 1

15-04-15 09:09


Untitled-3 2

15-04-09 09:56

spec


TRAIL DAYS 15–17 MAJA Trail to synonim radości z jazdy, z pokonania kolejnego zakrętu, ze zjazdu, z pięknych widoków. Zapraszamy do udziału w Trail Days, organizowanych przez Bike Resort Broumouvsko. Trail Days to świetna okazja, by poznać piękny region, i z przewodnikiem odnaleźć szlaki legendarnych imprez Rallye Sudety i MTB Trilogy. Gwarantujemy doborowe towarzystwo oraz najnowsze rowery i akcesoria Specialized. Więcej informacji na Specialized.com

Untitled-3 specialized 3 (215x275 magazynrowerowy).indd 2

30.3.2015 15-04-09 10:43:24 09:57


Kwiecień – mimo nie zawsze sprzyjającej wiosennej pogody za oknem zaczynamy kolejny sezon rowerowy i wracamy do was w nowym składzie Magazynu Rowerowego. Początek sezonu okazał się dla polskich kolarzy bardzo udany. Maciej Paterski odniósł imponujące zwycięstwo na 1. etapie Volta Ciclista a Catalunya, Maja i Ania udowodniły w Austrii swoją znakomitą formę, a Rafał Wilk wygrał pierwszą edycję Pucharu Europy EHC. Zapraszam do lektury świeżego numeru Magazynu Rowerowego! Patryk Dawczak redaktor naczelny

06 PORTRET

Rafał Mikołajczyk

08 AKADEMIE KOLARSKIE 12 W PELETONIE

Co w trawie piszczy, czyli co słychać w Polsce i na świecie?

18 informator 22 WYWIAD

Bartłomiej Matysiak

24 wyprawa

Andalucia Bike Race 2015

32 WYWIAd

Piotr Skarżyński

42 PORADNIK

Jak przygotować rower do podróży samolotem

44 WYPRAWA Night ride

50 TEST

Pojedynek przełajowy

58 PORADNIK

Rower do cyclocrossu

60 QUICKTEST 62 DZIENNIK ZAWODNIKA Konrad Tomasiak

64 KOLARZ W KUCHNI

66 reportaż

Koźminek CX Race

70 SOLOTEST

Mondraker Foxy RR Carbon 2015

76 FELIETON Marta Stolarek

78 WARSZTAT 82 trening

Trening funkcjonalny

88 supertrasa Przepis na szczęście

94 felieton Miłosz Sajnoga

34 WYPRAWA Calpe i okolice

4-5.indd 4

15-04-13 15:48


4-5.indd 5

15-04-10 17:26

Okładka i zdjęcie w tle: Karolina Korona


P o r t r e t

Dopóki walczę jestem zwycięzcą Rafał Mikołajczyk, absolwent wydziału prawa NA UniwersyteCIE WrocławskiM. Dwukrotny Mistrz Polski w kolarstwie szosowym 2014 (czasówka i start wspólny). siódmy zawodnik rankingu UCI i Trzeci zawodnik rankingu European Handbike Circuit po pierwszym sezonie startów międzynarodowych. Rozmawiał: Patryk Dawczak  Zdjęcie: Jakub Seydak

6

6-7_ok.indd 6

15-04-13 14:31


RAFAŁ MIKOŁAJCZYK

Skąd pomysł na rugby? Gdzieś usłyszałem o rugby i bardzo szybko to zrealizowałem. Był obóz aktywnej rehabilitacji w Spale – tam powiedziałem przy rozgrzewce, że będę zawodnikiem kadry i założę drużynę we Wrocławiu. Był to maj 2006 roku. W lipcu 2007 r. byłem w kadrze i już w połowie sezonu z moją drużyną.

zanej. Jednak kolarstwo to dyscyplina bazująca na specjalistycznej wiedzy. Jestem samoukiem, jednak wpływ na to gdzie teraz jestem to przede wszystkim zasługa Rafała Wilka. To Rafał poświęcił mi wielokrotnie swój czas, by coś pokazać i wytłumaczyć. To on pomógł mi stworzyć podstawy na samym początku. I dalej uczę się od niego rzeczy, które pozwolą mi osiągnąć sukces. Nie zapominam też o Renacie, Zbyszku, Krystianie czy Robercie. Zawodnicy bliscy mi i wspierający mnie na każdym kroku na zawodach czy treningach. Obecnie mogę liczyć na pomoc i wsparcie Zbyszka Gucwy, byłego kolarza i trenera z Gucwa Velo Trainer. Bezinteresowny człowiek z pasja, z którym będziemy ciężko pracować.

Co Cię skłoniło do zmiany dyscypliny sportowej i dlaczego wybrałeś kolarstwo? Kiedyś usłyszałem o handbike’ach i nawet się przejechałem – z marnym skutkiem. Potem długo, długo później myślałem o kolarstwie, ale rowery są bardzo drogie. Jednak przyszedł czas paraolimpiady w Londynie i sukcesy Rafała Wilka – w ciągu kilku miesięcy miałem już rower i zacząłem trenować. Dzięki inspiracji Rafała Wilka jestem sportowcem z duszą walki indywidualnej, kolarstwo jest moim stylem życia.

Jak wygląda Twój trening? Rano półtorej godziny na siłowni dzięki wsparciu niesamowitego trenera Grzegorza. Potem rower – czasem 1,5 lub 2 h jazdy, obecnie trenażer – a latem trasa. Treningi są różne. Praca nad wydolnością, siłą, szybkością, wytrzymałością. Mnóstwo godzin na rowerze. Obowiązkowy stretching i odpoczynek. To właśnie moje treningi. Trenuję prawie codziennie i mam mnóstwo motywacji. Na każdym treningu myślę o najważniejszych zawodach.

Rowery handbike kupuje się gotowe z katalogu czy za każdym razem przygotowywany jest na indywidualne zamówienie? Rowery są indywidualnie robione i mierzone przez grupę doświadczonych osób. Mój rower który mam od grudnia, a marzyłem o nim od ponad roku, jest wykonany przez firmę CarbonBike. Chciałbym powiedzieć, że jest to najlepszy rower na świecie – naprawdę tak mocno twierdzę. A grupa osób, która pracowała nad tym bym był zadowolony z nowego roweru poświęciła mnóstwo czasu i wysiłku by stworzyć coś indywidualnego dla zawodnika z moją niepełnosprawnością.

Mieszkasz i trenujesz we Wrocławiu – jak oceniasz nasze miasto pod kątem przyjazności dla osób niepełnosprawnych? Wrocław jest świetnie przystosowany, kocham to miasto. Ludzie są mili i otwarci. Jest jeszcze sporo do zmiany w myśleniu niektórych osób i zniesieniu barier, ale Wrocław to miasto które ma potencjał. Ciesze się, że tu żyję.

Jesteś sportowym samoukiem czy korzystasz z porad trenera? Trenowałem od dziecka, więc znam podstawy sportu i pracy z nim zwią-

Dlaczego w Polsce sukcesy sportowców niepełnosprawnych nie są tak nagłaśniane i doceniane jak sukcesy zdrowych sportowców?

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem po wypadku? Nie wiem dokładnie, jak to się zaczęło – pamiętam, że zawsze po prostu czegoś szukam, wpadam na to i realizuję aż do osiągnięcia celu. Uważam, że sport to nieodłączny element mojego życia. Moja sprawność fizyczna i psychiczna zależy od formy, więc ciężko trenuję i jestem w formie.

Obecnie jeździsz na szosie – myślałeś, aby spróbować jazdy w terenie? Nie zastanawiałem się, choć jesteś kolejną osobą, która o to pyta w krótkim odstępie czasu :) Obecnie jestem kolarzem szosowym. Teren – kto wie? :)

Z tego powodu jest mi bardzo przykro. Nie wiem czemu – może dlatego, że jesteśmy dyskryminowani przez większość mediów. I trzeba głośno o tym mówić. Ostatnio najbardziej poruszył mnie wybór najlepszego kolarza w Polsce. Grupa dziennikarzy tworząca jury konkursu chyba nie zna osiągnięć wszystkich kolarzy w Polsce, a zawsze opiera się w wyborze popularności i rozgłosie. Wiedzą kim jest Renata Kałuża i Rafał Wilk, wiedzą, że zdobyli medale mistrzostw świata i mają większe sukcesy niż Michał Kwiatkowski? Masz duże wsparcie od swojej rodziny – jak to wygląda z pomocą zewnętrzną i sponsorami? Rodzina tworzy trzon moich możliwości treningowych i wyjazdów. Bez mojego szwagra Radka i siostry Marleny trenowanie byłoby trudne – i to bardzo, a wręcz niemożliwe. Pomoc zewnętrzną obecnie ogranicza się do niezbędnego wsparcia ze strony grupy Gucwa Velo Trainer i serwisu rowerowego PM Rider Wrocław. Poszukuję sponsorów, by wsparli mnie w startach i treningach do mistrzostw świata. To nie są ogromne kwoty. To drobne wsparcie, które umożliwi mi wykreowanie mojego potencjału sportowego. Czekam na kontakt – mam nadziej, że w końcu ktoś podejmie się pomocy również sportowcom niepełnosprawnym. Sport jest jeden, pamiętajmy. Przygotowujesz się na Rio 2016, PZKol pomaga w jakiś sposób? Obecnie indywidualnie planuję swoje przygotowania. Wszystko okaże się niebawem, gdy sezon ruszy pełną parą. Wtedy kadra zdecyduje co i jak, zobaczę, czy będę w tym gronie. Plan na przyszłość? Przygotowuje się do mistrzostw świata w Notwill w Szwajcarii. To jest najważniejszy start sezonu. Umożliwi mi myślenie o Rio. Muszę zrobić wszystko, by puchary świata i mistrzostwa świata zakończyły się dobrymi miejscami. Ciężko pracuję każdego dnia, myślę o sukcesie i wiem, że to pozwoli mi w końcu, w odpowiednim dla mnie momencie zdobyć coś ważnego.

7

Untitled-4 7

15-04-09 10:00


Tekst: Wojciech Mincewicz

Zdjęcia: Activ Jet Team / Merida Polska

akademii

kolarskich czas?

8

Untitled-15 8

15-04-09 12:12


Na fali sukcesów Michała Kwiatkowskiego i Rafała Majki coraz większa grupa młodzieży w kraju ciągnie do roweru. Za sprawą naszego mistrza świata do Polski zawitał pomysł akademii kolarskich, na których założenie decydują się kolejni kolarze. Czy zatem nadchodzi czas akademii kolarskich pod patronatem znanych i lubianych szosowców?

P

o sukcesie projektu Copernicus, którego wyniki w pierwszym roku działalności przeszły najśmielsze oczekiwania, kolejnym zainspirowanym okazał się Bartosz Huzarski. ”Huzar” podwaliny swojej akademi kładzie w ukochanej Sobótce. Projekt Akademii Kolarskiej Bartosza Huzarskiego współtworzy prezes klubu kolarskiego KS Ślęża Sobótka Przemysław Bednarek, który na robieniu dużych projektów kolarskich zna się jak mało kto. W końcu to dzięki prezesowi od trzech lat mistrzostwa Polski są rozgrywane w Sobótce i z roku na rok ich ranga rośnie, a nieśmiało mówi się o tym, że z kilka lat pod Ślężą mogą zostać zorganizowane mistrzostwa Europy, w kuluarach przewijają się też marzenia o światowym czempionacie. AKBH ma szkolić dzieci w wieku 12-14 lat przy ścisłej współpracy z klubem kolarskim KS Ślęża Sobótka, korzystając z zasobów wiedzy trenerskiej oraz sześćdziesięcioletniego doświadczenia związanego z działalnością klubu. Jak to zwykle bywa ”Huzarowi” na starcie brakuje pieniędzy, dlatego też nasz zawodnik postanowił równocześnie rozpocząć projekt Huzar Bike Academy (HBA). Jest to inicjatywa skierowana do każdego, kto jeździ na rowerze, startuje w wyścigach i czuje smykałkę do tego sportu. Projekt w pierwszej fazie rozwoju obejmie swoim zasięgiem grupę około 300 osób. Kto powiedział, że kolarskie diamenty trzeba wyszukiwać tylko na południu kraju? Z takiego założenia wyszedł kolarz ActiveJet Team Michał Podlaski, który postanowił w Radzyminie również

9

8-11_OK.indd 9

15-04-10 17:36


pomóc młodym i zdolnym rozpocząć przygodę z kolarstwem. Popularny ”Sutek” od dawna marzył o otwarciu kolarskiej „szkółki”. Z marzenia o szkółce wyrosła jednak Akademia, która na starcie swoje siły połączyła z lokalnym klubem UKS Victoria Radzymin. Jak przyznawał sam założyciel realizacja jego wielkiego marzenia była możliwa dzięki ogromnym sukcesom polskiego kolarstwa w ostatnich latach, a szczególnie zdobyciem mistrzostwa świata przez Michała Kwiatkowskiego. W tym miejscu warto przypomnieć, że w złotej drużynie w Ponferradzie jechał m.in. Podlaski. Obecnie zajęcia w Akademii odbywają się w Załubicach Starych, czyli rodzinnej miejscowości Michała Podlaskiego, dzięki uprzejmości Dyrekcji Zespołu Szkół. Brakuje jeszcze oficjalnej siedziby, gdzie w Radzyminie mogłaby stacjonować Akademia. Wszystko przyjdzie z czasem. Wsparcie deklaruje Burmistrz. „W pierwszym roku działalności planujemy trenować ok. 30-50 zawodników. Od żaka do juniora młodszego. W chwili obecnej w UKS-ie trenuje 11 chłopców. Na razie nie udało nam się pozyskać partnera ,który by wsparł

finansowo Akademię. Pracujemy nad pozyskaniem sponsorów, wysyłając oferty współpracy do lokalnych firm z gminy Radzymin” – mówił nam pomysłodawca projektu. Czy pozostali nasi kolarze pójdą w tym kierunku? Wydaje się, że pomysł przywieziony do kraju w 2013 roku przez Michała Kwiatkowskiego to znakomity sposób na rozruszanie rodzimego peletonu, zatem czemu nie. Już teraz najlepsi starają się wspierać swoje rodzime kluby, tak jak to czyni choćby Rafał Majka, który swojemu pierwszemu klubowi – WLKS Krakus BBC Czaja, w styczniu zagwarantował wiele cennych komponentów i akcesoriów wyprodukowanych przez Amerykański koncern rowerowy Specialized. Swój akcent w rozwój rodzimego kolarstwa, poprzez udział w tworzeniu szkółek kolarskich ma również Przemysław Niemiec. Zawodnik ekipy Lampre-Merida, legenda MTB Gunn-Rita Dahle Flesjaa oraz kolarska mistrzyni Europy na torze i szosowa mistrzyni Polski Eugenia Bujak zdecydowali się objąć patronat nad działalnością projektu Cykloklasy Merida. Pierwsza klasa ko-

larska dla kobiet powstała w Rydułtowach. Pomysłodawcą i wychowawcą dziewczyn jest trener naszej mistrzyni Dariusz Skupień, który na konferencji inaugurującej działalność nie ukrywał radości z realizacji tego ambitnego przedsięwzięcia. Jak sam podkreślał Cykloklasy to pionierski projekt systemowego szkolenia dziewcząt w klasach sportowych o profilu kolarskim, który działa już od dwóch lat, ale dzięki wsparciu firmy Merida Polska będzie możliwy dalszy jego rozwój. Otrzymany sprzęt umożliwi prowadzenie treningów zarówno z kolarstwa szosowego, jak i MTB. Jak podkreślała Eugenia Bujak, dziewczęta nie mogły lepiej trafić, ponieważ Dariusz Skupień to osoba, która potrafi indywidualnie i ze spokojem podejść do każdej zawodniczki, a to jest bardzo ważne, zwłaszcza na etapie kształtowania się młodego talentu kolarskiego. Przemysław Niemiec z kolei zadeklarował, iż jeśli będzie to możliwe i nie przeszkodzi mu w tym jego kalendarz startowy, to sam chętnie będzie spotykał się z wychowankami Cykloklas i udzieli kilku cennych wskazówek, które z całą pewnością przydadzą się w późniejszej zawodniczej karierze.

10

8-11_OK.indd 10

15-04-13 10:56


Untitled-15 11

15-04-09 12:14


W

Co

P E L E T O N I E

w trawie piszczy c z y l i   c o   s ł yc h a ć

w Polsce i na świecie? Tekst: Wojciech Mincewicz Zdjęcia: Mario Stiehl

Przyroda budzi sie do życia, w kraju słońce zaczyna ogrzewać asfalty. gdzieś w słonecznej Hiszpanii kolarze nabijaja kolejne kilometry przygotowując się do sezonu. kilka słów co czeka nas w 2015 roku.

HEGEMON BEZ ZMIAN Hegemonia ekipy CCC Sprandi Polkowice wydają się znów nieunikniona. Różnica klas między ,,pomarańczowymi”, a pozostałymi drużynami na naszym rynku jest ogromna, zupełnie bez porównania. Dodatkowo zimowe wzmocnienia oraz zaciąg młodych zdolnych dają pewność, że podopieczni Piotra Wadeckiego, jak na drużynę aspirującą do pierwszej ligi

przystało, nie muszą się martwić o krajowe podwórko. Czy to dobrze, czy źle trudno – jednoznacznie powiedzieć, ale czy aby na pewno? DRUGI SZEREG Ciekawie zimą zaczęło robić się w drugim szeregu polskich teamów, gdzie o prymat długo bił się BDC MarcPol Team oraz ActiveJet Team. Zacznijmy od niebieskich,

których już na rynku miało nie być. Darek Banaszek znany jest jednak z zamiłowania do kolarstwa i wiadomo, że zrobi sporo, aby mieć swój wkład w polski cycling – i zrobił. Popularny „Banan” w grudniu zawiązał spółkę z przyjaciółmi za wschodniej granicy. Dzięki temu połączył siły z Kolss Team i tak oto powstał nowy projekt o sporych ambicjach i możliwościach Kolss BDC Team. Skład – ukraińsko-pol-

12

12-17.indd 12

15-04-13 10:57


Co w trawie piszczy, czyli co słychać w Polsce i na świecie?

ski. Banaszek zapowiadał, że będzie dążył do zakontraktowania ośmiu biało-czerwonych, tak aby na krajowe wyścigi team mógł przyjechać w polskim zestawieniu. Jak na razie ma zaufaną piątkę z poprzedniej ekipy, a także Adriana Teklińskiego, który zdecydował się na zmianę barw. Jeszcze przed ogłoszeniem fuzji z Kolss Team szeregi BDC opuścili jednak

podstawowi zawodnicy. Robert Radosz udał się na kolarską emeryturę, Eryk Latoń i Leszek Pluciński wybrali pewny kawałek chleba w CCC, a dwie największe gwiazdy, czyli Kamil Gradek i Paweł Bernas, zasiliły szeregi ActiveJet Team i właśnie o drużynie Piotra Kosmali teraz słów kilka. Piotr Bieliński, jak na dobrego biznesmena przystało, gdy się za coś zabiera, to na poważnie, ale

z głową. Stąd powolna budowa od podstaw nowej, mocnej ekipy, opartej na młodych, perspektywicznych kolarzach, a do takich zaliczają się przecież ,,Berni” oraz ,,Gradziu” – i to były jedyne dwa wzmocnienia, o jakie pokusiły się ActiveJety podcza zimowej przerwy. Było to jednak za mało dla Bielińskiego, który w lutym zrobił kolejne wzmocnienie i dla swojego projektu 13

12-17.indd 13

15-04-13 09:35


W

P E L E T O N I E

pozyskał bardzo ważnego partnera, którym została spółka ORLEN Paliwa – czyli perspektywy rysują się w jasnych barwach.

KTO DALEJ? Skoro o nowościach mowa to pozostańmy w tym klimacie, bo Andrzej Sypytkowski w drugi dzień świąt ogłosił, że w krajowym peletonie pojawiła się nowa grupa kolarska Whistle Team Ziemia Brzeska. Czy taka nowa, trudno jednoznacznie określić, ponieważ jakiś szkielet pod budowę teamu stanowiła amatorska w ubiegłym roku Sante Whistle Ziemia Brzeska. Wicemistrz olimpijski i wicemistrz świata ogłosił jej powstanie i od tamtej pory zrobiło się tajemniczo cicho. Niby przygotowania do sezonu ruszyły, a licencji jak nie było, tak nie ma. Tak czy inaczej, główny cel to promocja marki rowerowej Whistle, która przygotowała już specjalną serię

kolarek dla zawodników Whistle Team Ziemia Brzeska. Oby tylko było gdzie jeździć. Problemów z licencją nie ma za to Andrzej Domin, który najwyraźniej nie może rozstać się z peletonem – dlatego w 2015 roku, w obliczu braku strategicznego sponsora, swoim nazwiskiem będzie firmował ekipę Domin Sport. Personalnie w teamie zaszły niewielkie zmiany – przybyło trzech nowych gniewnych Mateusz Nowak, Paweł Charucki i Jakub Foltyn. Pierwsza dwójka to spadkowicze z CCC, którzy mają coś do udowodnienia, a Kuba Foltyn jeździł w ubiegłym roku w Mostostalu. Po wycofaniu się Mexllera Andrzej Domin załatwił swoim podopiecznym rowery marki Focus. Personalnie na wyróżnienie zasługuje jeszcze Jarosław Rębiewski, który już ponad ćwierć wieku kręci i nie może przestać. Jak deklaruje popularny ,,Rębień”, będzie jeździł, póki drużynę będzie miał Andrzej Domin – to się

nazywa przywiązanie do szefa. PRAWDZIWA REWOLUCJA Największe zmiany zaszzimą w Team Wibatech Fuji Żory. Wiesław Ciasnocha gruntownie przebudował swoją ekipę i ze starej ferajny pozostał tylko Wiktor Mrożek. Liderem drużyny ma być najbardziej doświadczony i objeżdżony w światowych wyścigach Jacek Morajko.” Moraj” po dwóch niezbyt udanych sezonach w zespole CCC Polsat Polkowice liczy, że w nowej drużynie wróci do formy, która przed laty pozwoliła mu zdobyć tytuł mistrza Polski w wyścigu ze startu wspólnego. Oprócz 33-latka w składzie Wibatechu znalazło się miejsce dla dwóch innych byłych „pomarańczowych” – Dariusza Batka oraz Sylwestera Janiszewskiego, który powraca do peletonu po dyskwalifikacji. Jeśli o nawróconych mowa, to pracę w nowo otwartym Wibatechu znalazł Wojtek Skarżyński, za którym z Mexllera przyjechał Bartosz Plis. Silnym ogniwem drużyny powinien być również

14

12-17.indd 14

15-04-13 09:35


Co w trawie piszczy, czyli co słychać w Polsce i na świecie?

23-letni Przemysław Sobieraj. Niedawny reprezentant Mostostalu dopiero stoi u progu swojej kolarskiej kariery. Polską część zespołu uzupełni Sławomir Janiszewski. Mniej znani, ale równie utalentowani są dwaj bardzo młodzi Austriacy – bracia Dennis i Tobias Wauch. MŁODZI I GNIEWNI W tyle za profesjonalnymi drużynami pozostają amatorskie teamy, które coraz bardziej próbują upodobnić się do tych jeżdżących w wyższych ligach. Na tym tle wyróżnia się Krismar Big Silvant Team. Podwaliny nowego zespołu kładą tam Adam Wadecki i Zdzisław Trojga, a za cel obrano pomoc młodym i zdolnym zawodnikom wywodzącym się z warmińsko-mazurskich regionów kraju. GDZIE SIĘ ŚCIGAĆ? Oto jest pytanie. Na wstępie proponuję zostawić Tour de Pologne, bo to jest zupełnie inna liga dostępna dla CCC, jak na razie i ekipy promocyjnej ActiveJet, która pojawiła się już w 2014 roku na tym wyścigu. Największy problem to z całą pewnością obniżona kategoria 50. edycji Wyścigu Szlakiem Grodów Piastowskich. Mniejszy prestiż, niższa klasa, gorsza obsada – pierwszy skład ,,pomarańczowych” w tym czasie będzie kręcił na Giro – zatem poziom w dół, co na pewno będzie ze szkodą dla innych krajowych zespołów. Ciekawie zapowiada się nowy Podlasie Tour – a poza tym w polskim kalendarzu obyło się bez większych rewolucji. Jeśli o nowościach mowa, w krajowej czołówce wydłuży się majówka, ponieważ w Święto Flagi zostanie rozegrany Memoriał Romana Siemińskiego. Na uwagę zasługuje jeszcze powrót do kalendarza Bałtyk-Karkonosze Tour. Gwiazdkowe siniaki Czas start – po dwumiesięcznej przerwie na początku stycznia w dalekiej Australii i Argentynie rozegrano pierwsze liczące się wyścigi kolarskie. Najlepsi przygotowania do sezonu zaczęli już w grudniu, niektórzy w styczniu – z jakim skutkiem? Pierwszy pechowiec to absolutny hegemon australijskich szos Simon Gerrans, który dwa dni przed gwiazdką na treningu złamał obojczyk i przez to miał wyjęte z kalendarza tak ukochane przez niego mistrzostwa kraju, a także Santos Tour Down Under. Czy to oznacza, że bez srebrnego meda15

12-17.indd 15

15-04-13 09:35


W

P E L E T O N I E

listy z Ponferrady rywalizacja na Antypodach była mało atrakcyjna? Wręcz przeciwnie. Antypody Koszulkę w zielono-żółtą tęczę wywalczył trochę oszukany kangur, jakim jest Heinrich Haussler. Pierwszy World Tourowy wyścig przebiegł pod dyktando sprinterów – raczej drugorzędnych, bo przecież na liście startowej zabrakło ,,Goryli”, którzy w ostatnich latach zdominowali rywalizację w Tour Down Under, notując – bagatela – szesnaście sukcesów etapowych. Końcowe podium wypełnili Australijczycy – Rohan Dennis, który kilka dni później przejął palmę pierwszeństwa w tabeli rekordów godzinnych, Richie Porte oraz Cadel Evans. To właśnie zwycięzca Tour de France z 2011 przykuł jednak największą uwagę mediów, ponieważ kilka dni później zakończył swoją bogatą karierę kolarską, kończąc tym samym pewną epokę w historii cyclingu. Argentyna Nas jednak o wiele bardziej ciekawiło to, co działo się w Argentynie. Już pierwszego dnia błysnął Fernando Gaviria, o którego później biły się największe kolarskie marki świata. Ostatecznie zwycięsko z tej batalii wyszedł Patrick Lefevere, który ściągnął do siebie utalentowanego Kolumbijczyka. Determinacji szefa Etixxu nie ma się co dziwić – w końcu dzięki torowemu-szosowcowi Mark Cavendish zza Atlantyku przywiózł jedno, a nie trzy sukcesy etapowe. Biało-czerwoni, których do San Luis przyjechało aż czterech, też mieli swoje pięć minut. Czasówka w wykonaniu Michała Kwiatkowskiego pokazała, iż treningi w Calpe nie poszły na marne i budowa mistrzowskiej formy idzie w odpowiednim kierunku, tak samo w przypadku Przemka Niemca – zimą zawodnik pracował nad samotną walką z czasem oraz Łukasza Wiśniowskiego – transfer do pierwszego teamu nie był pomyłką władz drużyny. A co ciekawego działo się w Europie? Działo się sporo, a zaczęło w ostatnich dniach stycznia. Na pierwszy ogień poszła Challenge Mallorca, gdzie pojechała zarówno drużyna CCC Sprandi Polkowice, jak i ActiveJet Team. Kolejne Trofe’a najlepszym służyły do tego, aby ,,przepalić nogę”, którą w tym momencie spośród wielkich najlepszą miał chyba Valverde, a dla naszych była to okazja, żeby sprawdzić się z najlepszymi. Okazja

wykorzystana, bo miejsca w piętnastkach powinny cieszyć. Większość na Majorkę przyleciała jednak z innym zamiarem – aby nabić kilometry w wyścigowym tempie, ale i tak główną bazę najsilniejsi robili na skraju Azji i Afryki. Pozostańmy jednak jeszcze na chwilę na startym kontynencie – co jeszcze ciekawego na trasach kolarskich się wydarzyło? Trzeba wspomnieć o Murcji i Almerii, gdzie w mocnym towarzystwie dobrze miejsca wyjechali Bole i Paterski, Volta ao Algarve z piekielnie już mocnym Kwiatkowskim i zdobywającymi doświadczenie ActiveJetami. W Andaluzji po raz pierwszy w tym roku spotkali się tenorzy w liczbie dwóch – miała być trójka, ale jeden się w Kolumbii zawieruszył. Faworyci nie zawiedli i rozdzielili między siebie dwa górskie etapy, przy okazji demonstrując swoją moc. Siłę pokazali też ,,pomarańczowi”, którzy na pierwszym etapie się porozbijali, ale potem jechali już koncertowo, będąc aktywni na każdym etapie. Cieszy przede wszystkim Sylwek Szmyd, który pod Hazallanas zabrał się w odjazd, czego nie czynił całe wieki, a pod Alto de Allanadas wspiął się razem z najlepszymi.

zaczęły się zbrojenia przed klasykami. Pierwsza batalia – dla Stannarda. Swoją drogą ten Etixx coraz bezczelniejszy – trzech na jednego pod Gent to chyba mało uczciwe, ale brytyjski żołnierz jej królewskiej mości dał radę, podobnie jak Mark Cavendish, który w tym roku wygląda bardzo solidnie. Prestiż, sława i uznanie to można zdobyć na białych drogach w drodze do Sieny. Tym razem wszelkie zaszczyty zgarnął Zdenek Stybar, znów mocny dziewiąty Niemiec. Stare wygi powiadają, że sezon tak naprawdę rozpoczynają Paryż-Nicea oraz Tirreno-Adriatico i to one definiują to, jak on wygląda. Jeśli tak faktycznie jest, to przyjmujemy bez zastrzeżeń – niech tak wygląda cały kolarski rok. Dominacja na prologu, żółta koszulka wieziona na grzbiecie przez ponad połowę wyścigu, heroiczna walka pod Croix de Chaubouret i Col d'Aze oraz na etapie do Nicei – to jest

Afryka i Azja Kiedy w Europie pogoda jak kobieta zmienna, w Azji i Afryce grzało i dmuchało co niemiara – zwłaszcza w Omanie, gdzie na piątym etapie kolarze stanęli i nie chcieli jechać dalej. Jechać to może za dużo powiedziane, bo przy wychyleniu nosa na szosę zostaliby zapewne zdmuchnięci z drogi przez burzę piaskową. Peleton się postawił i znów pokazał swoją siłę, bo nawet szejkowie nic nie wskórali i etap zneutralizowano. Idźmy jednak po kolei. Dubaj bez niespodzianek – popis sprinterów z Cavendishem na czele. Katar – tu nam serca zabiły mocniej. Sprawcą problemów kardiologicznych był Maciej Bodnar, który pierwsze dwa etapy tyrał dla Sagana, ale po znakomitej czasówce Słowak już nie mógł ,,Bodka” wysłać do dyrektora po batonika. Drugie miejsce w generalce bierzemy bez zastrzeżeń. W Omanie prócz piasku sypnęło również gwiazdami, które świeciły mocno. Najbardziej błyszczała sprytna gwiazdeczka o nazwie Rafael Valls, ale tuż za Hiszpanem pod Green Mountain świeciły już mocniejsze nazwiska Van Garderen, Valverde i Majka. Powrót zza mórz Po zamorskich eskapadach w Europie

16

12-17.indd 16

15-04-13 09:36


Co w trawie piszczy, czyli co słychać w Polsce i na świecie?

to, za co wielbimy i sławimy kolarstwo. Oczywiście zwycięstwo było bliskie, ale ,,Kwiatek” jest nadal młody i jeszcze zdąży wygrać ,,Wyścig Ku Słońcu”. Zaskoczenie forma prezentowana przez Richiego Porte'a. Tasmańczyk był nie do zagięcia we Francji i jak utrzyma nogę, to na Giro może walczyć o maglia rosa. Niemal równolegle jakiś kawałek dalej pomiędzy morskimi kurortami odbywa się Tirreno-Adriatico, który miał być z definicji ciepły i przyjemny, a tu figa z makiem. Pod Terminillo dyrektorzy sportowi powinni wyposażyć swoich podopiecznych w narty biegowe, ale i bez takich udogodnień, tylko klasycznie na dwóch kółkach, działo się sporo. Śnieg i mróz paradoksalnie wielbi chyba Nairo Quintana, który po pobycie w domu prezentuje się podejrzanie okazale, lecz może nie będę spekulował i przyjmijmy wersję, iż to niebiosa dały mu dar.

Z pojedynku kwartetu przygotowującego się do Wielkiej Pętli Kolumbijczyk jest zdecydowanie najsilniejszy. Zaraz napisałem kwartetu – wróć, błąd. Trio, bo tym razem zdezerterował Chris Froome. Ani grama za to ze swojej lutowej formy nie stracił Contador, który otwarcie mówi, że celuje w Giro i Tour. Naszym cichym bohaterem jest zaś znów Przemek Niemiec. Miejsca w okolicach dychy w takim gronie muszą cieszyć Polaka i wszystkich kibiców. To z całą pewnością bohater drugiego planu dla nas wszystkich, ale heros, jakich mało. Co przed nami? Przed nami, według mnie, esencja kolarstwa, czyli klasyki. Tekst piszę 20 marca, zatem już zacząłem odliczanie przed Mediolan-San Remo, gdzie ,,Kwiatek” może zwojować wiele, bardzo wiele, chociaż przecież nigdy jeszcze nie ukończył „La

Primavery”. Po wiosennych mistrzostwach globu nadejdą ,,kocie łby”, tak lubiane przez niektórych, przez innych znienawidzone. Ich uwieńczeniem będzie Paris-Roubaix, do którego solidnie szykuje się Bradley Wiggins. W końcu ostatni występ w barwach Team Sky do czegoś nobilituje. Klasyki zakończą się ardeńskim tryptykiem i tutaj znów czekam na petardy Kwiatkowskiego. Mile widziana poprawa ubiegłorocznych rezultatów, a że trzeba sobie wysoko stawiać cele, mile widziane zwycięstwa. Niejako w tle w Katalonii, Kraju Basków i pozostałych kilku dniówkach walczyć będą etapowcy. To właśnie tam będą kładzione ostatnie szlify przed Giro d’Italia, gdzie – jeszcze raz przypomnijmy – pojedzie ekipa CCC Sprandi Polkowice. Trzymamy kciuki za naszą husarię, bo ptaszki ćwierkają, że 2015 rok może być biało-czerwony!

17

12-17.indd 17

15-04-13 09:36


i n f o r m a t o r

Maja Włoszczowska w Kross

Możemy to uznać za transfer sezonu. Wracająca do formy po nieszczęśliwym wypadku Maja Włoszczowska zasiliła szeregi Polskiej marki Kross! Połączenie w jednym zespole dwóch dobrych zawodniczek takich jak Maja Włoszczowska oraz Ania Szafraniec-Rutkiewicz okazało się strzałem w dziesiątkę, dziewczęta potwierdziły swoją znakomita formę, zajmując pierwsze dwa miejsca w zawodach otwierających sezon w Austriackim mieście Lengenlois.

18

Untitled-7 18

15-04-09 10:28


Informator

Dragon Bikes Components

Na rodzimym rynku coraz więcej nowych producentów i nowości. Jedną z nich są zębatki Dragon Bikes Components. Wykonane są z wysokiej jakości aluminium 7075, dostępne w wielu rozmiar i kolorach. W ofercie znajdziemy również zębatki narrow wide, dzięki którym możemy zapomnieć o spadającym łańcuchu bez konieczności korzystania z napinacza.

Pedały LOOK S-TRACK Pedały S-Track odznaczają się dużą powierzchnią styku z butem oraz nową konstrukcją sprężyny. W ofercie Looka zastępują dotychczasowy model Quartz, Unowocześniona 460-milimetrowa powierzchnia z butem to główna nowość w S-TRACKach. Poszerzony metalowy korpus zapewnia idealne dopasowanie powierzchni buta oraz bloków w pedałach. Producent dodaje do zestawu podkładki, dzięki którym możemy dobrać wysokość bloku w zależności od modelu stosowanego przez nas obuwia. Są one dołączone do każdego zestawu pedałów (2×0,5 mm, 1 mm oraz 2 mm). TOP CUP HCC Któż z nas nie spędza setek godzin w internecie, poszukując pięknych dodatków dla swojego roweru? Jedną z firm dających nam możliwość dopracowania naszej maszyny w każdym szczególne jest HCC Components, polski producent drobnych elementów nadających smaku czy też ostrego pazura naszej maszynie. Oto nowy TOP CUP, wyglądający niczym biżuteryjna wisienka na torcie, dostojnie zatopiona w naszym mostku.

Tramac Kwiatkowskiego Już wiemy czym w najbliższym sezonie po zwycięstwa będzie podążać Michał Kwiatkowski. Nasza gwiazda dosiądzie Specialized-a Tramaca S-Works. Imponująca maszyna którą mamy nadzieje nie raz zobaczyć zaparkowaną pod najwyższym stopniem podium wyścigów szosowych na całym świecie. FatBike Coraz częściej na Polskich i światowych trasach spotykamy rowery typu FatBike. Popularny grubas to świetna zabawka która jak mawiają ,,pójdzie po wszystkim”. W ofertach światowych producentów znajdziemy już kilka rodzajów grubasów. Amortyzowane i sztywne, kolorowe oraz czarne, a nawet takie z różowymi oponami. Danny Hart w Mondraker Team Znany ze swoich spektakularnych whipow mistrz świata w zjeździe Danny Hart zasili szeregi teamu MS Mondraker. Uznajemy to za downhillowy transfer roku i zobaczymy co z tego wyniknie.

SHIMANO sport camera Shimano idzie w elektronikę. W 2015 roku pojawia się w ofercie kamera do sportów. Ważąca zaledwie 82 gr kamera o przesłonie F2 oferująca dwa kąty widzenia 135 i 180 stopni oraz funkcje samopoziomowania się kamerka może stać się sporą konkurencją dla popularnego GoPro. Producent zapowiada genialny produkt w konkurencyjnej cenie oraz multum akcesoriów w których każdy sportowiec znajdzie coś dla siebie.

System bezdętkowy dean easy Innowacyjne rozwiązanie zapobiegające przebiciu opony w systemach bezdętkowych. Firma DeanEasy schowała w oponę szytkę, która po napompowaniu do wysokiego ciśnienia zapobiega utracie powietrza poprzez rozszczelnienie oraz eliminuje możliwość dobicia obręczy na przeszkodach co daje nam nieprawdopodobne możliwości i komfort psychiczny podczas jazdy. Genialny w swojej prostocie system zrewolucjonizuje świat tubless? 19

Untitled-7 19

15-04-09 10:28


i n f o r m a t o r

Kołem się toczy

Lubisz podróżować? Spakować plecak i beztrosko ruszyć przed siebie? A może zawsze o tym marzyłeś, ale wydaje ci się to niemożliwe? Karol Werner udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych! W swojej pierwszej książce pt. „Kołem się toczy. Przez Kaukaz i Bliski Wschód” 25-letni podróżnik lekkim piórem opowiada o krajach odległych obyczajowo, pobudzając wyobraźnię czytelnika. Nasycona ciekawymi spostrzeżeniami autora i przesycona dokumentacją fotograficzną książka jest świetnym przewodnikiem, a także... inspiracją! Cytując informację z okładki, potwierdzamy, iż „Jest dowodem na to, że nie trzeba wielkich pieniędzy i skomplikowanego sprzętu, by realizować marzenia. Wystarczy odrobina determinacji, rower i cel podróży.” Książka, wydana przez Buk Rower, od marca w sprzedaży. Chcesz być na bieżąco? Zapraszamy na blog autorski Karola pod adresem kolemsietoczy.pl.

Foog

Znana i lubiana marka ubrań racingowych poszerzyła ofertę o odzież termoaktywną oraz skarpetki. Znajdziemy w niej longsleeve oraz spodnie z długimi nogawkami. Przydatny element stroju dla wszystkich niebojących się niższych temperatur oraz tych, którzy wyznają zasadę ,,SEZON NIGDY SIĘ NIE KOŃCZY”. 20

Untitled-7 20

15-04-09 10:30


Informator

Down mall w Polsce

W sezonie 2015 po raz pierwszy w naszym kraju odbyły się zawody rowerowe w dół po centrum handlowym w Szczecinie, gdzie można było spotkać wielu zawodników z Polskiej i Światowej czołówki wyścigów 4X oraz DH, w tym mistrza świata Tomasa Slavicka. W Warszawie imprezę rozbudowano o pokazy jazdy na torze pumptrack oraz zawody dirtowe.

21

Untitled-7 21

15-04-09 10:31


W y w i a d

Chcę powalczyć o drugi tytuł

mistrza Polski

Za Bartłomiejem Matysiakiem już prawie dziewięć miesięcy startów w biało-czerwonej koszulce. Jakie cele u progu pechowo rozpoczętego sezonu stawia sobie zawodnik ekipy CCC Sprandi Polkowice?

Rozmawiał: Wojciech Mincewicz Zdjęcie: CCC Sprandi Polkowice

Za cznijmy od tego, jak Twoje zdrowie – wszystko już w porządku? Ze zdrowiem właściwie już wszystko dobrze. Praktycznie zapomniałem o barku i obolałym obojczyku. Duża w tym zasługa doktora Krzysztofa Ficka z kliniki Galen oraz całego sztabu rehabilitantów. To dzięki nim szybko wróciłem do zdrowia i mogę się ścigać. Muszę jednak bardzo uważać na rowerze. Kolejny niefortunny upadek może być bardzo niebezpieczny dla mojego barku. Za Tobą dziewięć miesięcy startów w biało-czerwonych barwach – przywykłeś już? Oczywiście, przez ten czas zdążyłem już przywyknąć. Mimo takiego czasu to dla mnie nadal ogromne wyróż-

nienie i ogromna radość. Mistrzostwo Polski to spełnienie jednego z moich kolarskich marzeń. Za każdym razem, kiedy zakładam biało-czerwoną koszulkę, czuję dodatkową energię. To przypomina mi, po co są ciężkie treningi i wyrzeczenia. Nie miałbym nic przeciwko, gdybym w czerwcu w Sobótce znów stanął na najwyższym stopniu podium. Nie chcę zapeszać, ale to jest moje kolejne marzenie i cel, aby powtórzyć sukces sprzed roku. Jak oceniasz swoją formę po pierwszych tegorocznych startach? Szczerze mówiąc, kiedy w styczniu miałem wypadek, byłem załamany i miałem obawy, że już po sezonie. Bałem się, że straciłem to wszystko, co wypracowałem w grudniu. Pierwszy

start w Hiszpanii niestety nie należał do najbardziej udanych i wtedy nie wyglądało to optymistycznie. Zdecydowałem się na wyjazd z naszymi młodszymi zawodnikami do Chorwacji. Tam potrenowałem, przejechałem trzy wyścigi i to było doskonałe posunięcie. Już wiem, że w takiej sytuacji trzeba po prostu robić swoje, ciężko trenować i wierzyć, że będzie dobrze. Jak na razie mi się to udaje, jest coraz lepiej i bardzo bym sobie życzył, aby tak było przez cały sezon. Dość już niefortunnych upadków.

1

Jaki stawiasz przed sobą cel sportowy na 2015 rok? To wiąże się z tym, co już wcześniej mówiłem. Bardzo chcę powalczyć o drugi tytuł mistrza Polski. Myślę,

22

22-23.indd 22

15-04-09 10:38


Bartłomiej Matysiak

że jak każdy kolarz marzę o starcie w Giro d’Italia i Tour de Pologne. Jak przyjąłeś wiadomość o dzikiej karcie na Giro? To była nieopisana radość. Do tej pory mogłem oglądać ten wyścig w TV, a teraz otworzyła się szansa, aby stanąć na starcie Giro d’Italia – niesamowite. Oczywiście zrobię wszystko, żeby znaleźć się w dziewiątce szczęśliwców, która 9 maja stanie na starcie w San Lorenzo. Wróćmy jeszcze na chwilę po poprzedniego sezonu. Byłeś członkiem złotej drużyny z Ponferrady – jakie wspomnienia przywiozłeś z Hiszpanii? Wyjątkowe przeżycie – tym bardziej że po Tour de Pologne straciłem nadzieję, że uda mi się pojechać na mistrzostwa. Zamiast trenować, siedziałem przez kilka tygodni w domu z dziurą

w łokciu. Formę odzyskałem dopiero dwa tygodnie przed startem. W ostatniej chwili okazało się, że jadę do Hiszpanii. Pamiętam doskonale dzień startu. Czułem się bardzo dobrze, miałem wtedy dobre nogi – i stało się. Udało mi się zapisać w historii, wcześniej nawet nie śmiałem o tym marzyć. Jeśli chodzi o samą imprezę, to według mnie średnio trafiona lokalizacja. Wiem, że wielu kibiców miało problem z dostaniem się na miejsce – mimo to była grupa z Polski, która świętowała z nami zwycięstwo Michała. To było niesamowite i zapamiętam to do końca życia. Zimą CCC dokonało sporych wzmocnień. Jak nowi kolarze według Ciebie wkomponowali się w wasz team? Trochę trudno mi o tym mówić, bo w styczniu przez kontuzję byłem odłączony od zespołu i kurowałem się

w Polsce, a wtedy był czas na integrację. Z nowych zawodników poznałem się z Grega Bole i z naszą młodzieżą – i wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Jeszcze odnośnie do zmian – co się zmieniło w teamie, zmierzacie w końcu do WT? Celem naszego sponsora, prezesa, dyrektorów sportowych, a także nas wszystkich zawodników, jest World Tour. Będziemy uparcie dążyć do osiągnięcia celu i mam nadzieję, że w ciągu najbliższych lat uda nam się go osiągnąć. Dzięki wielkie za poświęcony czas i powodzenia w sezonie. Przy okazji pozdrawiam serdecznie wszystkich czytelników Magazynu Rowerowego.

ZAPRASZAMY NA

12 Mistrzostwa Polski Lekarzy w Kolarstwie Szosowym 5-7 czerwca 2015 r. Bychawa k/Lublina zgłoszenia do 25 maja: www.szosa.eu Krzysztof Matras tel. 605084016 Mariusz Trus tel. 697111238 szosa lekarze 22-23.indd 23

15-04-09 10:39


R

E

P

O

R

T

A

Ż

Andalucia Bike Race otwarcie sezonu TAK DUŻA ILOŚĆ SINGLI, W DUŻEJ MIERZE TECHNICZNYCH, WYMAGAJACYCH FIZYCZNIE ZJADÓW I PODJAZDÓW DAŁA NAM DUŻO FRAJDY. Tekst: Arkadiusz Cygan Zdjęcia: Sportograf

24

Untitled-9 24

15-04-09 10:50


Przylot i pierwszy trening Dziś w nocy dolecieliśmy do Malagi. Po kilku godzinach spędzonych na lotnisku w oczekiwaniu na otwarcie – wypożyczalni samochodów, w okolicach południa dotarliśmy do Jaen, miejscowości, wokół której realizowane są pierwsze 3 etapy tegorocznego Andalucia Bike Race. Totalnie zmęczeni udaliśmy się na dwugodzinną drzemkę, po której udało nam się sprawnie poskładać rowery i wyskoczyć na lekki trening w pięknym, hiszpańskim słońcu. Samo miasteczko nie zrobiło na

nas szczególnego wrażenia, jednak tereny wokół niego są naprawdę niczego sobie. Daje się odczuć, że jesteśmy w samym sercu Andaluzji. Skok temperatury w przeciągu kilku godzin o ponad 15 st. C, w stosunku do temperatury w naszym kraju, tylko spotęgował dobre nastawienie. Ilość kropli potu na naszych czołach, na jednym z podjazdów, była chyba taka sama więc przypuszczamy, że jesteśmy w podobnej formie. To jednak okaże się w przeciągu kilku kolejnych dni. Z pewnością będzie to dobry, aczkolwiek ciężki dla nas wyścig.

Odbieramy numery Dzień odpoczynku. Zdecydowanie musieliśmy odespać poprzednią noc. Poranek obudził nas deszczem, co niezbyt napawało nas optymizmem. Niemniej jednak po kilku godzinach pogoda się poprawiła i mogliśmy udać się na objazd początku trasy pierwszego i drugiego etapu. Po 1,5 h treningu wróciliśmy do hotelu, po czym udaliśmy się do biura zawodów po odbiór numerów startowych. Dobrze znów zobaczyć w swoim otoczeniu tylu pozytywnie zakręconych ludzi.

25

Untitled-9 25

15-04-09 10:51


R

E

P

O

R

T

A

Ż

etap 1: Pięknie i zimno Dziś już spania nie było, pobudka 06:40, o 07:00 śniadanie, godzinę później wyjazd na miejsce startu. Daleko nie mamy, około 5 km, jednak ponad 200 m w pionie. Jedziemy samochodem, zdecydowanie po wyścigu nie będzie nam się chciało pokonywać tego przewyższenia na rowerach. Na miejscu ilość ludzi nie zaskakuje, ponad 370 teamów. Większość to Hiszpanie, jednak ogółem przekrój odpowiada ponad 40 krajom świata. W pierwszej linii światowa czołówka: Kaufman, Lakata, Menenn, Platt, Huber, Haynek, Hermida i wielu innych guru tego sportu. Dziś do przejechania całkiem sporo, bo 90 km i niemal 3000 m przewyższenia. Trasa

raczej interwałowa bez szczególnie długich podjazdów. Punkt 09:00 ruszamy. Kilka zakrętów w dół i ogień do góry, tak będzie wyglądał start przez kolejne 3 dni. Po pierwszym kilometrze wiadomo już, że lekko nie będzie, ale jedziemy. Co zrobić, zima w Polsce nie wygląda tak samo jak w Hiszpanii. Warunki do treningów mamy nieporównywalnie gorsze. Temperatura nie rozpieszcza. Jest ledwie 14 0C niebo przykrywają jeszcze chmury, wieje zimny wiatr. Liczymy, że rozgrzejemy się na pierwszych podjazdach. Tempo jest naprawdę duże, pojawiają się błoto i kałuże, co potęguje ryzyko kolizji. zwłaszcza, że na każdym wyścigu pierwszy etap to w peletonie niemal pewny chaos. Moje wyliczenia wskazują, że na pierwszym bufecie będzie-

my po dokładnie 63 minutach. Trafiam w dziesiątkę. Michał zatrzymuje się zatankować, ja staję nieco wyżej i czekam. Jedziemy dalej przyjemnym wąwozem. Słońce tu nie dociera, wieje wiatr. Chwilę później podejście. Jest stromo, nie ma szans jechać. Zdobywamy 900 m i zaczynamy zjazd. Tym razem asfaltowy, chwila oddechu i czas na jedzenie. Kolejny podjazd to 250 m w pionie przyjemnym szutrem. Michał podjeżdża do mnie i pyta jak moje nogi. Odpowiadam, że zdecydowanie OK i pytam go o to samo, na co on, że łapią go spore skurcze. Tutaj zaczynają się swego rodzaju kłopoty. Przed nami jeszcze 55 km do mety więc oznacza to jedno – dużo spokojniejszą jazdę na wysokiej kadencji. Dziś już ścigać się nie będziemy. Michał bierze

26

Untitled-9 26

15-04-09 10:54


Andalucia Bike Race 2015

sporą dawkę magnezu w płynie. Czas przyswojenia to około 20 min. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mijają nas kolejni zawodnicy, całe ich dziesiątki. Gdzie tylko mogę, staram się pomóc Michałowi, sam muszę jednak uważać na swoje niedawno wyleczone kolano. Pilnuję go, aby trzymał wysoką kadencję, jechał na siedząco i spożywał kolejne fiolki z

magnezem. Jedziemy. Zaczynamy kolejny podjazd, dziś najdłuższy – 450 m przewyższenia. Szczyt to 1300 m n.p.m i 50-ty kilometr trasy. Chwila wytchnienia na zjeździe i wypłaszczenie. Jest już słonecznie, jednak temperatura spada do 12 0C, jedziemy pod zimny wiatr. Wokół nas jest niewielu zawodników. Przemoczone buty nie pomagają. Nie czuję połowy stóp, jednak szczególnie

mi to nie przeszkadza. Nic mnie nie boli. Nastawiałem się na dużo cięższy fizycznie etap. Jest ok. Michał siedzi na kole. Stromy odcinek w dół, 500 m w pionie. Łapiemy oddech. Następnie fajny singiel przez las, góra, dół, góra, dół. Jest szybko. Jeszcze tylko kilka około 100 m hopek i wpadamy na metę. Czas 04:33:36. Trasa świetna, widoki przepiękne. Dość zimno, ale taka pora roku. Większość Hiszpanów jedzie ubrana jak my w temperaturach poniżej zera w Polsce. Wygląda to zabawnie. Sam trochę zmarzłem na górze. Aż strach pomyśleć, gdybym nie miał na sobie kamizelki, która skutecznie chroniła mnie od wiatru. Dzięki Martombike! Etap udany, szczęśliwie, bez kłopotów technicznych i wypadków dotarliśmy do mety. Skurcze się zdarzają. Tym razem tylko było ich zbyt dużo. Jutro będzie lepiej. Przynajmniej mamy taką nadzieję. etap 2: Ostra jazda we mgle Dziś już lepiej, dużo lepiej. Od początku jechało się tak jakby swobodniej. Gaz poszedł od samego startu. Dawno czegoś takiego nie widziałem.

27

untitled-9 27

15-04-09 10:54


R

E

P

O

R

T

A

Ż

Niestety przez wczorajsze problemy, dziś przyszło nam startować z czwartego sektora, dzięki czemu mieliśmy przed sobą ogromną liczbę ludzi. Oczywiście już po kilku kilometrach spowodowało to problemy, na zwężeniu zrobił się totalny korek. Wraz z kilkoma teamami obeszliśmy go „krzakami”. Co gorsza, jutro będzie powtórka, bowiem początek 3 etapu pokrywa się z dzisiejszym. Wracając do trasy, w zasadzie od samego startu czekał nas podjazd, 900 m przewyższenia na wysokość 1300 m n.p.m. Oznaczało to godzinę wspinaczki. Krajobraz pokryła gęsta mgła, widoczność sięgała w niektórych miejscach może 30 m. Zapowiadało to ciekawy zjazd. Tak też faktycznie było. Okulary pokryły się

znienawidzoną warstwą wilgoci, skutecznie ograniczając widoczność. Michał jechał z przodu, w pewnym momencie zapytał się czy coś widzę. Odpowiedziałem: „tylko ciebie”. Było naprawdę ciekawie. Pędząc w dół z prędkością 60 km/h, przy takiej widoczności, nie ma się zbyt wiele czasu na reakcję, o czym świadczyło wiele śladów hamowania prowadzących prosto w przepaść, na jednym z ostrych zakrętów. Ofiar śmiertelnych brak. Chyba. Kolejne kilkanaście kilometrów to pure fun na wspaniałych singlach. Niby płasko, ale trochę w górę, trochę w dół. Fajna, dynamiczna jazda, od czasu do czasu zaburzona sprowadzaniem roweru między głazami. Kolejny podjazd, tym razem 450 m w pionie. Łapiemy rytm, wychodzi słoń-

ce, robi się cieplej, ale zaczyna też wiać. Wyjeżdżamy na 1200 m, po czym zaczynamy trawersować szczyt lekko w dół. Jest ślisko, wszędzie mokre skałki (tzw. Krasnoludy). Koła notorycznie tracą przyczepność, odzyskując ją po ponownym kontakcie z ziemią. Łatwo o twarde lądowanie. Zaczynamy zjazd, ściana w dół. Znów pure damn fun! Ogromna ilość luźnych kamieni. Podłoże przypomina to z Cape Epic. Dawno tak świetnie się nie bawiłem. Koniec zjazdu. Stąd już tylko 10 km do mety. Dwie małe hopki i zjazd do Jaen. Zaczynam rozumieć, dlaczego ten wyścig w tak krótkim czasie (organizowany jest w tym roku po raz 5-ty) zyskał tak ogromną popularność.

28

Untitled-9 28

15-04-09 10:55


Andalucia Bike Race 2015

etap 3: Gubię srubę! Etap trzeci to na dzień dobry niemal 1100 m przewyższenia. Zaczynamy łagodnie, kilkanaście pierwszych kilometrów pokrywa się z poprzednim etapem. Niestety jest to jednoznaczne z pokonaniem nieszczęsnego przewężenia, na którym tworzy się ogromny korek. W związku z tym wraz z kilkoma teamami próbujemy go ominąć, co kończy się totalną porażką. Droga się kończy nad kilkumetrowym wąwozem ze strumieniem. Chcemy zawracać, ale Hiszpanie krzyczą, że jest przejście. Faktycznie było, wyglądało to jak przedzieranie się z maczetą przez gęstą dżunglę. Potem zostało już tylko pokonanie ogrodzenia prywatnej posesji, dość wysokiego, zaznaczam. Całość kosztowała nas stratę około 6 min. No cóż… Bierzemy się do odrabiania strat. Kolejne kilkaset metrów w pionie idzie całkiem sprawnie. Świeci słońce, w końcu coś widać. Można podziwiać przepiękne góry. Szeroki szuter w pewnym momencie przeradza się w wąski singiel pnący się kolejnych kilkaset metrów w górę. Na niektórych serpentynach tworzą się małe

zatory. Próbujemy wyprzedzać ale nie jest to szczególnie łatwe. Jedziemy i w zasadzie odpoczywamy. Zjazd. Tu robi się nieco gorzej, 400 m w pionie po błocie i śliskich, mokrych kamieniach. Ludzie ewidentnie radzą sobie słabo, niechętnie ustępując nam drogi. Zaczynamy kolejny mały podjazd, postanawiam się zatrzymać i wyciągnąć z tylnego koła jakieś resztki krzaków. W tym momencie dostrzegam brak jednej ze śrub zacisku tylnego hamulca. Jest słabo. Dokręcam tę co została i jadę dalej. Przez kolejne kilometry, ciągnące się lekko pod górę pytam ludzi, czy nie mają zapasowej śruby. Głupota, wiem, w końcu kto wozi ze sobą takie rzeczy? Zawsze jednak warto spróbować. Zbliża się kolejny, szybki zjazd. 500 m w pionie pokonuję hamując tylko przednim hamulcem. Dohamowania przed serpentynami wyglądają, lekko mówiąc, dość drapieżnie. Nie odpuszczam zawodników jadących przede mną. Dzień ratuje ktoś z ekipy technicznej jednego z zespołów. Wkręcam śrubę w zacisk. Jedziemy dalej. Kolejne kilometry to 3 podjazdy, 280, 100 oraz 480 metrów. Na ostatnim z nich kasujemy kilkadziesiąt osób.

Ze szczytu zostaje już szaleńcze 20 km oraz 900 m przewyższenia do mety. Połowa wyścigu za nami. etap 4: Flow i zepsuta pompka Przez ostatnie trzy dni nieodparcie odnoszę wrażenie, że ten wyścig jest wyścigiem tylko dla ścisłej czołówki, czyli dla pierwszych może 100 osób. Trzeci dzień z kolei po pierwszych kilku kilometrach ogromny peleton wpada w wąski singiel i zaczyna się rzeź, o której pisać mi tutaj nie wypada. W związku z tym kolejnym, nieszczęsnym korkiem, znów tracimy kilka minut. Z resztą nie tylko my. Dzisiejsze 53 km to w większości wspaniałe single, szczególnie na zjazdach, dające mnóstwo niepohamowanej frajdy. Im mniej używasz hamulców, tym lepiej. Musisz stać się z rowerem jednością, musisz poczuć ten flow. Pogoda wspaniała, pełne słońce, okolice 18 0C. Kiedy w końcu zostawiamy za sobą tłum ludzi, zaczynamy płynną wspinaczkę na wysokość 1500 m n.p.m. 800 m w pionie idzie bardzo gładko. Małe kłopoty zaczynają się na zjeździe, gdy rozszczelnia mi 29

untitled-9 29

15-04-09 10:55


R

E

P

O

R

T

A

Ż

się tylna opona, a pompka, którą mamy ze sobą, jakimś cudem okazuje się być zepsuta. Chociaż dzień wcześniej jeszcze działała! Zakładam dętkę i na niemal flaku zjeżdżam 7 km do mety. Dziś przenosimy się do Cordoby na ostatnie dwa etapy. etap 5: mamy 71 miejsce Kordoba, w końcu pełne słońce i ciepło. Zapowiada się piękny, choć długi dzień. Do przejechania mamy niemal 90 km i 2000 m w pionie. Oznacza to jedno, szybki i dynamiczny wyścig. Start, jak zwykle gaz od samego początku. Mój napęd XX1 skomponowany do wspinaczki a nie do sprintów ledwie dają radę. Z językiem na brodzie trzymam się gdzieś w peletonie, oczekując pierwszego podjazdu. W końcu jest, zaczynamy 460 m techniczną wspi-

naczkę. Ilość ludzi wokół jest ogromna. Ponownie tworzą się małe zatory, na szczęście sprawnie się rozładowują. Po szczycie łagodny zjazd, kapitalny, niekończący się singiel pośród drzew. Następnych kilkanaście kilometrów to techniczne odcinki, zdarza się, że prowadzimy roweru lub niesiemy je na plecach. Krótkie, pionowe ściany w górę i w dół. Niektóre zjazdy jeżą włosy na głowie. Kamienie, korzenie, wypłukane przez wodę rowy. Pierwszy bufet całkowicie pomijamy, dopiero na drugim łapiemy nieco wody, znów góra, dół i tak cały czas. Jedziemy równo, zapowiada się, że będzie to dla nas najlepszy jak do tej pory etap. Około 15 km przed metą Michał łapie snake’a w tylnym kole. Zakładamy dętkę, tym razem nie ma problemów ze sprawdzoną wcześniej pompką. Kilka minut w plecy i śmigamy dalej w dół. Do mety zostaje kilka ścianek o przewyższeniach

od 50 do 100 m. Stromych ścianek. Etap kończymy z czasem 04:46:24, co daje nam 71 miejsce. Dzięki temu, że meta położona jest w innym miejscu niż start, wracając do hotelu mamy okazję przejechać przez całą Kordobę. Stare miasto robi spore wrażenie. Naprawdę warto je zobaczyć na własne oczy. Odnoszę wrażenie, że wygląda dużo ładniej, niż na jakichkolwiek zdjęciach, które przeglądałem przed wyjazdem. Jedziemy odpoczywać. Jutro koniec przygody. etap 6: to juz koniec Poranna rutyna. Pobudka, śniadanie, chwila oddechu, ubieranie, ostatni rzut oka na rowery, zawartość kieszonek i gaz na linię startu. Pomimo, że to ostatni etap, daje się wyczuć nerwówkę w peletonie. Po starcie każdy chce być jak

30

Untitled-9 30

15-04-09 10:55


Andalucia Bike Race 2015

najbardziej z przodu. Przejazd ulicami miasta robi się skrajnie niebezpieczny. Dochodzi do kilku kraks. Po około 8 km wpadamy w szuter, który prowadzi w góry. Jest dość gęsto ale już nieco luźniej. Peleton znacznie się rozciągnął, można jechać bez obaw. Jest sucho, unosi się kurz. Zaczynamy pierwszy podjazd, płucząc wcześniej usta. Stromo ale szeroko, dziś nie ma korków. Odnajdujemy swoje miejsce, jedziemy z dobrze znanymi już sobie zawodnikami. Chociaż absolutnie nie jest to czołówka, to każdy walczy o swoją pozycję. Dobrze, tak ma być. Trzeba walczyć o swoje, nie tylko na wyścigu. Przed startem podchodzi do nas Tomek Janas ze Sportografu, mówi, że dzisiejszy etap będzie super. Po pierwszym zjeździe w myślach przyznaję mu rację. Jest wąsko, technicznie, sporo kamieni, zakrętów, znów pure fun. Dziś tylko 54 km, pokonujemy je w czasie około

2h 40 min. Naprawdę niebywała zabawa. Kończymy ten wspaniały wyścig. 6 dni zleciało nie wiadomo kiedy ale tak to już jest. Wszystko co dobre, szybko się kończy. Psychika od codziennej pracy odpoczęła, fizycznie się nie zajechaliśmy, ale zmęczenie czujemy. Podsumowanie Andalucia Bike Race okazał się fantastycznym wyścigiem. W rzeczywistości nie pamiętam, żebym na którejś z ukończonych przeze mnie etapówek tak dobrze się bawił. Być może wynika to z tego, że od samego początku nie przyjechaliśmy tutaj walczyć o wynik, a raczej traktowaliśmy ten wyścig jako zamiennik obozu treningowego, tym samym organizm nie był obciążony ani fizycznie ani psychicznie w 100%. Rejony Andaluzji, po których

jeździliśmy urzekają swoim pięknem, szczególnie te w okolicach Jaen. Góry, kaniony, otwarte przestrzenie robią piorunujące wrażenie. Poziom wyścigu jest bardzo wysoki. Jadąc nawet na dalszych pozycjach, trudno spotkać kogoś z przypadku. Mówiąc potocznie, ludzie dają radę. Wyścig się zakończył, zajęliśmy 71 pozycję, najlepsze miejsce zajęliśmy na ostatnim etapie, była to 60 pozycja. Dla nas Polaków, termin wyścigu jest nieco zbyt wczesny. Trudne warunki pogodowe oraz brak możliwości treningów na zewnątrz w ciągu tygodnia przez pracę nie ułatwiają przygotowań. Niemniej jednak nie są to niedogodności, które wykluczają udział i z pewnością w przyszłości wrócimy do Hiszpanii – tym razem wiedząc już czego możemy się spodziewać, przygotujemy się do niego jeszcze lepiej.

31

untitled-9 31

15-04-09 10:56


W y w i a d

Skarżyk będzie gnał ile sił w nogach!

W kolarskim świecie najbardziej cenieni są zawodnicy jeżdżący aktywnie i ofensywnie. W polskim peletonie nie brakuje takich zawodników, jednak nie są oni doceniani, ponieważ nie notują spektakularnych wyników. Postanowiliśmy naprawić ten błąd i porozmawiać z jednym z największych walczaków w peletonie, Piotrkiem Skarżyńskim. Jakie cele stawia sobie popularny „Skarżyk”? Zobaczcie sami. Rozmawiał: Wojciech Mincewicz  Zdjęcie: Szymon Bike

32

Untitled-10 32

15-04-09 10:59


Piotr skArżyński

N

a początek wyjaśnijmy jedno – będzie Whistle Continental Team? Grupa prawdopodobnie będzie, jeszcze tylko nie wiadomo czy z licencją kontynentalną, to wyjaśni się w ciągu najbliższych dni. Awaryjnym wyjściem jest rejestracja jako zawodowa ekipa MTB, ale pewne jest jedno, będę miał się gdzie ścigać.

Sądząc po Twoich perypetiach z lat ubiegłych to chyba ulga? O tak... Czy w związku z możliwą zmianą statusu grupy, zmienialiście przygotowania? Przygotowania do startu sezonu przebiegają u mnie w podobnym cyklu jak w zeszłym roku. Jedyna różnica to taka, że wszystko idzie na spokojnie, bez stresu, miałem dużo czasu. Co prawda odezwał się problem z kolanem, dlatego lekko spóźniony realizowałem swój program treningowy, lecz teraz przebiega już wszystko według harmonogramu. Kto dokonał tego cudu, że tak szybko wróciłeś na rower po problemach z kolanem? To sprawka najlepszego na ziemi fizjoterapeuty Dominika Omiotka. Gdyby nie on, sezon stanąłby pod znakiem zapytania. Miałem już z nim kontakt w przeszłości i wielokrotnie ratował mnie z niejednej opresji. Myślisz już o pierwszych startach? Mówiło się, że sezon zainaugurujecie w Portugalii. Tak mieliśmy jechać Volta ao Alentejo, ale niestety nie udało się przez różne problemy. Są plany, aby przed Sobótką pościgać się w Czechach, lecz na razie to nic pewnego. W sezonie też będziemy się starali jeździć do naszych południowych sąsiadów.

Co się jeszcze zmieniło w związku z tym, że staracie się o licencję kontynentalną? Sądzę, iż zarówno szefom i zawodnikom bardzo zależy, żeby się pokazać za granicą. To bardzo ułatwiłaby licencja, ponieważ organizatorzy chętniej zapraszają takie grupy na swoje wyścigi. To teraz o Tobie. Jakie stawiasz przed sobą cele? Pewnie niektórzy będą się śmiać, ale mam w głowie tylko dwa wyścigi: Mistrzostwa Polski oraz Tour de Pologne. Wiem, że to trudne, ale będę robił wszystko, aby zrealizować swoje sportowe marzenia. Oczywiście będę walczył na pozostałych wyścigach, pomagał chłopakom. Trzeba sobie pomagać! Skład mamy bardzo mocny, więc możemy zdziałać wiele. A dalekosiężnie World Tour? Aż tak daleko nie wybiegam w przyszłość. Skupiam się na najbliższym sezonie. Jak na swój wiek doświadczeniem nie grzeszysz. Czy zdołałeś się już ościgać? Zdecydowanie tak. Czuję się o wiele pewniej, ale nadal nie zabłysnąłem. Tak czy inaczej nadal się będę uczył.

Błysku nie było, ale ambicji i jazdy ofensywnej trudno Ci odmówić. To Twoja kolarska natura? Z całą pewnością. Skarżyk będzie gnał przed siebie ile sił w nogach i nie padnie na pewno, a jak padnie, to wstanie i wtedy niech inni się boją. Tak samo podchodzisz do życia? Raczej nie, bo jestem strasznym leniem. Walczak to moja sportowa natura, ale spokojnie - jak za coś się biorę, to mogę wszystko. Nie ma takiej bariery, która by mnie zatrzymała. Tęsknisz za MTB? Nie zamierzam się babrać w błotku. Czasami mnie korci, żeby sobie pojeździć po zboczach gór, a nie tylko na szosówce, lecz na szczęście pozbyłem się roweru do MTB, bo mogłoby to się źle skończyć. Można powiedzieć, że dla bezpieczeństwa porzuciłem błotniaki. Czego Ci życzyć na starcie sezonu? Zdrówka, resztę sobie wywalczę. No to Skarżyk, zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka. Trzymaj się i dzięki za rozmowę. Dzięki wielkie. Pozdrawiam wszystkich czytelników Magazynu Rowerowego. 33

Untitled-10 33

15-04-09 10:59


W y p r a w a

Calpe... calpe diem

kolarzu

Macie przed sobą opowieść o miejscu, gdzie powinien trafić każdy, kto jeszcze nie zrozumiał do końca czym jest kolarstwo – razem z tymi, którzy zasłużyli na swoją treningową nagrodę. A Calpe w lutym i marcu, to największa nagroda, jaką kolarz z Polski może sobie wyobrazić. Tekst i zdjęcia: Jan Piątkiewicz

34

34-41.indd 34

15-04-09 12:24


P

rzyznam się Wam do czegoś: jeszcze całkiem niedawno, ledwie kilka lat temu, byłem tak daleki od kolarstwa szosowego, jak tylko być można. Moja rowerowa przygoda, przynajmniej w tym „świadomym” wydaniu zaczęła się od tych wszystkich prawdziwych, brudnych, męskich dyscyplin, takich jak downhill, czy później enduro. Doskonale jeszcze pamiętam, czym dla nas był rower – przede wszystkim wolnością, adrenaliną związaną z dalekimi lotami, szybkimi zjazdami. Rower to był luz, sposób ucieczki przed wszystkim, co spotykało nas w ciągu dnia – domyślacie się co wtedy musiałem myśleć o szosie i kolarzach w obcisłych wdziankach, z wygolonymi nogami, żyjących jak sportowi asceci, z zeszycikiem treningowym, powtarzanymi jak mantra

planami, a do tego jeszcze wszechobecną atmosferą niezdrowej rywalizacji i farmaceutycznych koktajli serwowanych przez Ferrarich czy innych Fuentesów. Przyznaję, nie rozumiałem, nie chciałem, broniłem się. Nie wiem, czy to wiek, szukanie swojego miejsca, a może po prostu to, iż dzięki różnym poznawanym ludziom potrafię na pewne rzeczy spojrzeć szerzej – zaczęło się od enduro, pierwszego wyjazdu w Alpy – kiedy czujesz, że czasem, aby pobawić się na epickim zjeździe, musisz zmęczyć nogę wyjeżdżając /wypychając (niepotrzebne skreślić) swoją maszynę na szczyt góry. Stajesz, zmęczony i spocony na tej cholernej przełęczy, myśląc o znajomych na wyciągu w bike parku, wciągasz alpejskie powietrze, rozglądasz się – i zaczynasz rozumieć.

To jest kolarzu Twoja nagroda. Nagroda za godziny treningów, budowania formy. Każdy kolejny widok ze szczytu, na który MOGŁEŚ wjechać bez zawału i śmierci z odwodnienia, każdy podjazd, na który wepchnęły cię Twoje własne wytrenowane nogi, to nagroda za Twoje treningi. Właśnie wtedy odkrywasz, że wszystko do czegoś prowadzi, i żeby zaznać wolności, dotrzeć wszędzie tam, gdzie masz ochotę, trzeba zagryźć zęby i wytopić łydę. Wtedy zaczynasz rozumieć, że ci wszyscy szosowcy, do czegoś dążą. I odbierają swoją nagrodę. Oczywiście wszystko ma swoje granice, i smakuje najlepiej w zdrowej proporcji – dlatego spokojnie, nie napiszę tutaj o Calpe jako spinningu pod dachem. Obiecałem sobie, że

35

34-41.indd 35

15-04-09 12:23


W y p r a w a

nie spędzę ani minuty na trenażerze, bo to mnie po prostu nie bawi. Może zarwę jeden poranek więcej kręcąc kilometry i marznąc w chłodzie wczesnej wiosny, ale wiem, że przynajmniej poczuję wiatr, prędkość, a dzień zacznę w towarzystwie masy endorfin. Dlatego nie przeczytacie tutaj o Calpe jako treningowym kieracie. Nieco faktografii – Calpe to miejscowość na południowym wschodzie Hiszpanii, kilkadziesiąt kilometrów od Alicante. Bez owijania w bawełnę: myślę, iż w sezonie wakacyjnym to miejsce jest niczym ucieleśnienie najgorszych stereotypów z „Pamiętników z wakacji”, z zatłoczonymi plażami, masą nagabywaczy, dudniąca muzyką, i ogólnie Lloret da Mar do kwadratu, mięsny jeż, urlop marzeń Januszu. Jednak kiedy akurat lata nie ma, a Calpe odpoczywa w objęciach srogiej zimy (czyli ok. 15-20 stopni Celsjuszy na plusie) zostaje opanowane przez kolarzy i... hiszpańskich emerytów. Jednak te grupy zupełnie sobie nie przeszkadzają, z neutralnością po jednej (kolarskiej) stronie i serdecznym zaciekawieniem po

drugiej, rentierskiej. Skąd ten fenomen akurat tej miejscowości? Powody wyjątkowości kolarskiej Calpe są dwa – no, w zasadzie trzy. Pierwsze dwa sprowadzają się do tego, co w okresie przedsezonowym jest kolarzom potrzebne. A więc – jazda, jazda, i jeszcze raz jazda. Długie treningi, spokojne budowanie bazy i rozpoczynanie wzmacniania siły. A do tego najlepsze są trasy z dużą ilością długich podjazdów o stosunkowo stałym nachyleniu. Nie muszę Wam dodawać, iż właśnie to znajdziemy w okolicach Calpe – setki kilometrów doskonałej jakości szos (nawet na najbardziej, z punktu widzenia drogowców, irracjonalnie niedostępne przełęcze prowadzą idealne asfalty) i góry, o rzut beretem od miasta i...morza. Col de Rates, Pasoi – wszędzie tam znajdziecie wielokilometrowe podjazdy, o stosunkowo jednolitym nachyleniu, idealne do przeprowadzania w zasadzie każdego rodzaju treningu. Pogoda jest bajeczna zwykle w pierwszych miesiącach roku, kiedy kolarze w Polsce, albo brodzą w błocie pośniegowym na swoich zimówkach,

albo mordują słuch sąsiadów piłując na trenażerach, w Calpe mamy ok. 15 stopni, słońce, minimum deszczu i ciepły wiatr, który dodatkowo urozmaica (to eufemizm) treningi. Pozostaje trzeci powód wyjątkowości tego miejsca – niepodważalny urok sadów cytrusowych, pełnych owoców, dla których tłem jest sentymentalnie leniwy lazur morza. To treningowy raj, w którym nie raz, kiedy zatrzymacie się gdzieś na totalnym odludziu, odczujecie klimat jak z wojennych wspomnień Hemingwaya – tu nie ma śladu wakacyjnego kurortu, jest coś, co chciałbym wierzyć, jest Hiszpanią prawdziwą.O Calpe marzyłem od dawna.Przyznam się, iż odpuściłem nawet dłuższy urlop w tradycyjnym letnim okresie, aby móc zostawić za sobą wszystko, i rozpocząć rok w kolarskim raju. Inspiracje? Trochę pewien rowerowy bloger któremu stylistycznie (a może merytorycznie) ostatnio bliżej do Paulo Coelho niż młodego zbuntowanego, jakim chciałby się zapewne widzieć – a trochę zdjęcia, opowieści, i budujący się powoli w mojej głowie

36

34-41.indd 36

15-04-13 11:01


CALPE... calpe diem

obraz miejsca-gdzie-chciałbym-być. Za tym pojawiła się potrzeba zweryfikowania oczekiwań z rzeczywistością – i tak oto, 20. lutego 2015 r., wylądowałem w Alicante. Jeśli przyjdzie Wam do głowy podobny pomysł, to macie kilka sposobów jego realizacji. Oczywiście możecie wybrać się na jakiś wyjazd zorganizowany (m.in. obozy takie robi Train With Watts, co zapewne ucieszy triathlonistów), za który: a) zapłacicie sporo więcej i b) będziecie mieć przynajmniej spokój z transportem roweru, gdyż firmy, które zajmują się takimi wyjazdami najczęściej oferują również przywiezienie busem Waszego roweru z jakiegoś miejsca w Polsce. Jeśli lubicie wypady na własną rękę, albo ze znajomymi, pozostaje Wam nieco pokombinować. Ja, wraz z grupą rowerzystów z całej Polski, (żeby nie być

gołosłownym: Kraków, Częstochowa, Wrocław, Poznań i Sopot) z którymi wcześniej znaliśmy się raczej mniej, niż więcej, znaleźliśmy połączenie lotnicze Kraków Alicante, liniami Ryanair. Koszt przelotu w dwie strony, wraz z rowerem to 1000 zł – w cenie transportu roweru macie limit bagażu 30 kg, więc jako iż rozmawiamy o szosówkach, zmieścicie tam praktycznie całe niezbędne wyposażenie, a nawet trochę prowiantu. Temat transportu i pakowania to historia na kolejny artykuł, niuanse pt. karton, pokrowiec miękki czy sztywny, to już proza życia – w każdym razie lot samoloem to relatywnie NIE BARDZO droga, a na pewno najszybsza forma dostania się do Alicante. Czyli od samego Calpe lekką ręka ponad godzinę jazdy samochodem. Nie ma paniki – bez problemu znajdziecie transport do samego Calpe, jeżdżą autobusy, jak i mniejsze busy, jednak

warto nieco ogarnąć temat przed przylotem, żeby mniej więcej wiedzieć jak sprawy wyglądają. Dodam, że w sezonie zimowym w Calpe urzęduje MNÓSTWO kolarzy z Polski, nie wszyscy to Michał Kwiatkowski, więc wielu zajmuje się świadczeniem mniej lub bardziej sformalizowanych usług typu wynajem apartamentów, czy transport. Wystarczy poszukać po forach, popytać znajomych szosowców, a z pewnością znajdziemy jakąś metodę dostania się do naszego rowerowego raju. Jeśli chodzi o noclegi w Calpe, to poza sezonem wakacyjnym, są śmiesznie tanie. Miasto w lecie, wraz z turystami liczy nawet milion mieszkańców – podczas gdy w lutym czy marcu mieszka zaledwie 30 tys. osób. Łatwo wobec tego wyobrazić sobie, jaka masa pustych apartamentów tylko czeka, aż ktoś je za grosze wynajmie. My wynajęliśmy dwa

37

34-41.indd 37

15-04-09 12:25


W y p r a w a

czteropokojowe mieszkania (plus oczywiście w każdym kuchnia i dwie łazienki), z pełnym wyposażeniem, takim jak kuchenka, piekarnik, mikrofala, czajniki, a nawet pralka, za 58 euro na głowę za 10 noclegów! Nie muszę chyba tłumaczyć, że są to śmieszne pieniądze. Zwłaszcza, iż standard jest bardzo przyzwoity. Jako że tego typu mieszkania nie mają ogrzewania, na chłodniejsze noce wynajmujące je agencje dostarczają piecyki gazowe, które bez problemu wystarczają do ogrzania całości i dosuszenia kolarskich ciuchów. Nie ma znaczenia, czy wynajmiecie apartament w centrum Calpe czy na obrzeżach. Miasto samo w sobie jest dość brzydkie. Typowo kurortowe – pozamykana większość knajp, życie tętni tylko w centrum, gdzie swoje interesy załatwiają tambylcy. Pełno sklepów, w tym Lidl czy hiszpańskie wariacje na temat Biedronki, jak Mercadona. Ceny nieco tylko wyższe niż w Polsce – trzeba jedynie pamiętać, iż w Hiszpanii duże sklepy są raczej zamknię-

te w niedziele. Taka specyfika – szybko się przyzwyczaicie, tak jak i do sjesty, czyli tego, iż raczej nic nie kupicie wczesnym popołudniem (oczywiście sjesta nie dotyczy dużych sieciówek). Pomimo faktu iż zima w Calpe to nie sezon, przynajmniej dla gastronomii, nie ma absolutnie żadnego problemu z tym żeby coś zjeść/wypić. Knajpy w centrum są otwarte, menu szerokie, ceny przyzwoite – w zasadzie porównywalne z Polską. To nie Mielno czy inne Dźwirzyno w zimie – życie toczy się może nieco w zwolnionym tempie, ale – dalej się toczy. Taka uroda okolicy – zawsze jest na coś czas, a pomarańcze owocują też... w lutym. W związku z czym na pewno nie odczujecie, iż wylądowaliście na pustyni, a już na pewno o hiszpańskim temperamencie i południowej duszy przypomną Wam knajpy i kawiarnie pełne tubylców, pijących kawę, wino, po prostu – cieszących się życiem. A kawa będzie ważnym elementem Waszej kolarskiej przygody, jednak o tym za chwilę. Co zabrać ze sobą do Calpe? Na upartego, można by stwierdzić iż...

niewiele. Sklepy rowerowe są normalnie otwarte, zarówno w Calpe, jak i w pobliskiej Xabii znajdziecie wszystko co tylko chcecie, we wcale nie absurdalnie wysokich cenach. Przykład – podczas naszego pobytu nie było najmniejszego problemu z kupnem na wyprzedaży spodenek Crafta, z super-pro-lepszą wkładką za mniej niż 50 euro. Spinka do napędu SRAM Red – kilka euro. Da się przeżyć? Da się. Dla świętego spokoju zabierzcie dętkę albo dwie, może oponę do pary, i hak ramy, jeśli jeździcie na czymś egzotycznym. Jak szeroka jest dostępność rzeczy różnych niech dowodzi fakt, iż nasz kolega, któremu zerwany łańcuch wyrwał klatkę przedniej przerzutki direct mount, mocowanej na nitach, bez problemu znalazł w Calpe nity, lutownicę, klej, i wszystko inne, co pozwoliło mu w dzień uruchomić rower. Można. Nie przesadzajcie też z ubraniami – od połowy lutego zimowe długie spodnie to już czyste kolarskie faux pas. Krótkie spodnie, nogawki, dużo koszulek i para rękawków. Jeśli uzupełnicie to kamizelką wiatrową i

38

34-41.indd 38

15-04-13 09:47


cALPE... calpe diem

bluzą na wszelki wypadek, będziecie absolutnie gotowi. Kiedy już uda wam się z Polski wyrwać, i dotrzeć nad melancholijnie błękitne hiszpańskie morze, swój pierwszy trening zacznijcie od klasyki – Col de Rates. Ulubiona przełęcz trenujących tu Polaków, miejsce gdzie być po prostu trzeba. Nie tylko dlatego, że zapewne 20 razy miniecie się z Michałem Kwiatkowskim, który w tęczowej koszulce minie Was targając pod górę z blatu.To miejsce ukochali sobie kolarze z naprawdę wielu powodów. Z jednej strony – podjazd od Parcent, długi, równo nachylony, wijący się serpentynami, jest wprost idealny do treningu – stałe nachylenie pozwala przeprowadzać różne warianty treningowe, a fakt iż praktycznie cały czas droga wije się wśród oszałamiających widoków, ze skrzącym się w oddali morzem, pozwala skutecznie pozbyć się poczucia bezkresnego kieratu. Zanim zaczniecie podjeżdżać, wpadnijcie na kawę do jednej z dwóch knajp przy głównej drodze, już na samym początku podjazdu

– macie ogromne szanse usiąść stolik w stolik z jakimś prosem. Dla fanów nieco bardziej metafizycznych doznań, polecam restaurację położoną dalej od centrum, niż druga – klimat jak z wojennych wspomnień Hemingwaya. Sto procent Hiszpanii, z dodatkiem perfekcyjnego brytyjskiego-angielskiego pani siedzącej za barem. Do dzisiaj nie rozumiem o co w tym wszystkim chodzi, bo pani nawet gdy mówi do siebie, używa angielskich idiomów. A Angielką chyba nie jest, czysty suspens na leniwej południowej prowincji. Warto to chłonąć, zapomnieć na chwilę o rowerach wtedy wasze Calpe będzie naprawdę niezapomniane. Nie chce Wam tutaj zrobić kolarskiego przewodnika metrycznego, gdzie dowiecie się suchych faktów, ile kilometrów, jak długo, ile przewyższeń. Wróćmy do początku tego tekstu – nie jesteście tu tylko po to, żeby trenować – jeśli jesteście prosami, i tak macie w zeszyciku zapisane to, co macie zrobić, a trener w Polsce czeka na swoje dane. Pamiętajcie, że jesteście tu też po to, żeby odebrać swoją nagrodę – nie spieszcie się. Jeśli macie potrzebę – wytopcie łydę,

zamęczcie się, zróbcie 200 km i wrzućcie zapis z Garmina do Stravy. Tylko nie zapomnijcie przy tym czasem podnieść głowy znad koła, i zobaczyć co dzieje się wokół Was, bo dzięki temu, zapewniam, będziecie mieć sto razy więcej siły po powrocie do Polski – jeszcze będzie czas żeby się zmęczyć. Kawa – wokół niej toczy się rowerowe życie, tego Wam tłumaczyć nie muszę. Cała przyjemność treningu w Calpe polega na tym, że niezależnie od tego, czy wytoczycie się do Castel de Castells, czy na którąś przełęcz, gdzie wiatr tylko czyha, żeby przypomnieć Wam o tym, czemu w góry nie zabiera się stożkowych obręczy, zawsze w odległości kilkunastu, maksymalnie kilkudziesięciu minut jazdy, jest miejsce, gdzie czeka na was gorąca caffe con leche i domowe ciasto. Kawa i słodycze – nie zdarzyło mi się, aby gdzieś w okolicach Calpe były niesmaczne. Łatwo to poznacie – w każdej najmniejszej kawiarni podczas sjesty siedzą tłumy ludzi w różnym wieku, i uwierzcie – nikt z nich nie popatrzy na Was nieprzychylnie. Jesteście kolarzami – a kolarz w tej okolicy to święŧość. Może 39

34-41.indd 39

15-04-13 09:48


W y p r a w a

dlatego, że poniekąd to dzięki nam można zarobić, ale wydaje mi się, że to coś więcej. Z taką ilością sympatii, czy kultury ze strony kierowców nie spotkałem się naprawdę nigdzie. Droga jest wąska? Sznur aut będzie za Wami jechał 10 km, ale nikt nie trąbnie, bo oni po prostu wiedzą, czemu tu jesteście. Opcje są dwie – albo wykonujecie swoja pracę, albo odbieracie swoją nagrodę. Jak można komuś takiemu psuć dzień swoim pośpiechem i swoim klaksonem? Wróćmy do kawy – da Wam energię, rozgrzeje, kiedy akurat wiatr postanowi o sobie przypomnieć - a uwierzcie, że w Calpe potrafi wiać tak, iż będziecie na 6% zjeździe stawać w miejscu. Przy kawie przejrzycie zdjęcia (bo przecież nie będziecie potrafili nie uwiecznić tych widoków), zobaczycie do GPSa gdzie jesteście, porozmawiacie, naładujecie akumulatory. Pomimo tego iż prawdziwej zimy tutaj nie ma, gorący napój czasem się przyda – zrozumiecie po kolejnych minutach zjazdu, gdy perfekcyjna nawierzchnia i ciasne szykany aż się proszą: rozpędź się, pędź w dół, nie myśl o tym że jedziesz 70 km/h na krótko – a rękawki zostawiłeś w apartamencie. Na takie chwile zapomnienia recepta jest

jedna – nieco wrzątku, sporo kofeiny, coś słodkiego. Zwłaszcza, iż za takie przyjemności raczej nie zapłacicie więcej niż 3 – 4 euro; czy to nie bezcen? Wiatr – z jednej strony jest bardzo pożądany, bo wzmacnia treningi, pomimo iż po paru dniach jazdy w zasadzie go już nie odczuwacie. To zaprocentuje - po powrocie do Polski i wyjechaniu na lokalną rundę, po płaskiej okolicy, miałem wrażenie jakbym cały czas jechał z góry. Jednak wiatr ma też pewien negatywny aspekt, o którym trzeba pamiętać – zwłaszcza w górach, w okolicach Calpe wieje gwałtownymi podmuchami – podczas zjazdów na lekkich szosowych kołach potrafi to dać się niesamowicie we znaki, i być bardzo niebezpieczne. Ciasny, szybki zakręt, jesteście mocno pochyleni... i w tym momencie gwałtowny podmuch kładzie Was na asfalcie. Poczułem (na szczęście bez konsekwencji), i zrozumiałem – są takie dni, kiedy na zjazdach nie ma co szaleć, trzeba być całkowicie skoncentrowanym, bo nigdy nie wiecie, kiedy gwałtowny podmuch przestawi Was na środek ulicy. To coś, o czym często zapomina się w informatorach dla osób jadących na zorganizowane wyjazdy w te okolice – zapomnijcie o stożkowych obręczach. Raz, że to góry, więc samo to

powinno wystarczyć, żeby o takim pomyśle zapomnieć. Dwa – jak złapiecie któryś z podmuchów, na wysoki stożek obręczy, to roweru będziecie szukać w krzakach. A bandażu na obtarcia po asfaltowym szlifie wystarczy pewnie na niejedną mumię.Na sam koniec tej wspomnieniowej podróży do kolarskiego raju powiem Wam jedną rzecz – jeśli macie taką możliwość, odpuśćcie urlop w lecie i pojedźcie na te 10 dni do Calpe zimą. W lecie, i tak przecież będzie fajnie, ciepło, i przypomnicie sobie, że my też mieszkamy w pięknym kraju. Jednak pomyślcie odpowiednio wcześnie, a będziecie mieć szansę, aby w momencie kiedy wszyscy mamy już dość zimy, błota pośniegowego i całego tego syfu, nagle przenieść się do innego wymiaru. To jakby w środku zimy wrócić do najlepszych wspomnień z ubiegłego lata, albo otworzyć furtkę do tego, co czeka nas wkrótce, kiedy wiosna naprawdę się rozkręci. Czy to brzmi wystarczająco dobrze? Po prostu jedźcie i odbierzcie swoją kolarską nagrodę, albo ot tak, zróbcie sobie prezent przed sezonem. Myślę, że tu wrócicie.

40

34-41.indd 40

15-04-13 09:50


pr e n u m e r a t a Czytaj Magazyn Rowerowy, najwygodniej w prenumeracie Zamówienia na prenumeratę i wydania archiwalne można składać pod numerem telefonu: 71 337 47 47, e-mailem: prenumerata@magazynrowerowy.pl lub na stronie: www.magazynrowerowy.pl

kolekcja 2015

+ 10 x Koszulka z krótkim rękawem

10 x + Spodenki z szelkami

134 zł

134 zł

+ 10 x Rękawki i nogawki

119 zł

+ 10 x Kurtka przeciwwiatrowa

199 zł

Dostępne są również standardowe oferty prenumeraty Magazynu Rowerowego: • roczna (10 wydań) w cenie 89,90 zł • dwuletnia (20 wydań) w cenie 159 zł Oferty ograniczone ilościowo. Przedstawione grafiki mogą odbiegać od wyglądu ostatecznych produktów. W przypadku zamówień opłacanych za pobraniem, Zamawiający poniesie koszt pobrania pocztowego. Odwiedź stronę www.magazynrowerowy.pl i zapoznaj się z aktualną promocją.

str_99_prenumerata.indd 41

15-04-13 09:53


p o r a d n i k

Jak przygotować rower

do podróży samolotem

Temat będzie krótki i konkretny. Każdy, kto staje w obliczu konieczności podróży lotniczej wraz z rowerowym bagażem, prędzej czy później wyląduje na google, szukając odpowiedzi na pytanie – jak to zrobić, żeby nie wylądować z torbą połamanego rowerowego złomu. Ja też przez to przechodziłem – oto najbardziej praktyczne porady, jakie tylko możecie znaleźć. Tekst: Jan Piątkiewicz Zdjęcia: Michał Zatorski

C

óż – szkoły są dwie, a w każdej z nich różne wariacje na ten sam temat. Pierwsza to oczywiście kupno bardzo drogiej – i w teorii bardzo mocnej – twardej torby transportowej, która lekką ręką będzie kosztować ponad 1000 zł, a nawet 2000

zł. Takie rozwiązanie ma swoje oczywiste plusy, w postaci tego, że naprawdę dobrze chroni rower, bo bardzo trudno o penetrację jakimś ostrym przedmiotem z zewnątrz ( jak i paradoksalnie od wewnątrz). Ma też swoje minusy – wcale nie zwalnia z dodatkowego zabezpiecze-

nia roweru, gdyż tak czy siak musimy zdemontować koła, najlepiej również pedały, i skręcić na bok kierownicę – temat jest dość ekwilibrystyczny, szczególnie w przypadku kierownic szosowych. Dodatkowo taka walizka sama waży dość sporo, a przy tym jest

42

untitled-12 42

15-04-09 11:21


jak przygotować rower do podróży samolotem

dość ciasna w środku – więc ciężko będzie nam wykorzystać największy plus płacenia za przewóz roweru – czyli możliwość upchnięcia 30 kg wyposażenia gdzieś obok elementów rowerowych. W pokrowcach miękkich możemy wraz z rowerem przewieźć praktycznie cały ekwipunek, jaki tylko zmieścimy w 30 kg i będzie on dodatkowo chronił nasz rower. Przejdźmy do sedna – pokrowce miękkie. Podobno są szaleńcy, którzy próbują przewozić rowery w samolotach, jedynie oklejając je grubo folią, ale po pierwsze to metoda dla samobójców, po drugie, najpewniej przewoźnik i tak nie przyjmie takiego bagażu. Jeśli więc nie chcemy wydawać grubych tysięcy na profesjonalną twardą walizkę transportową, pozostaje nam pokrowiec miękki i kombinowanie. Taką rowerową torbę zakupimy nawet już za 200 zł. Mieści ona zarówno górala jak i rower szosowy (oczywiście nie równocześnie), z zastrzeżeniem demontażu kół i odkręcenia kierownicy. Pokrowiec gwarantuje MNÓSTWO miejsca, które

należy wykorzystać tak, aby zmieścić wyposażenie jakiego nie wolno nam przewieźć w bagażu podręcznym, oraz, co najważniejsze – wykorzystać ten bagaż jako dodatkową ochronę dla naszego roweru. Dość teorii – czas na praktykę i to wyniesioną z autopsji. Po pierwsze potrzebujemy dużo gąbki, najlepiej spytać o nią w sklepie rowerowym – jest standardowo używana do pakowania fabrycznie nowych rowerów. Obkładamy przy jej pomocy wszystkie większe powierzchnie – rury ramy, główkę – a całość obwijamy taśmą klejącą. Warto przed obklejeniem sprawdzić, w których miejscach podczas transportu z ramą roweru będą się stykać zdemontowane koła, żeby uniknąć ryzyka porysowania ramy szprychami. Kiedy obkleimy ramę, czas na pierwszy pro-tip. Przyczepcie koła zipami albo taśmą klejącą DO roweru, po jego dwóch stronach, tak aby stanowiły stabilną całość, i pamiętajcie aby kaseta była po stronie ZEWNĘTRZNEJ (chyba, że chcecie, żeby zrobiła wam z lakie-

ru jesień średniowiecza). Większość pokrowców ma boczne kieszenie na koła, jednak TO NIE JEST DOBRY POMYSŁ. Lepiej żeby rower było możliwie skondensowanym pakunkiem, a przestrzeń wokół niego została wypełniona workami z ubraniami i wszystkim, co miękkie. Jakikolwiek ciężki, swobodnie poruszający się element stanowi zagrożenie dla konstrukcji – kiedy Pan Bagażowy będzie miał akurat zły dzień i rzuci waszym pokrowcem z podajnika taśmowego na wózek, najpierw w ziemię uderzy koło, a potem na nie nabije się rower – jeśli całość będzie spięta razem, nie będą miały okazji spotkać się w losowym punkcie. Kolejny tip to usztywnienie ramy i widelca – najlepiej użyć rozpychacza takiego jak stosowane podczas transportu rowerów do sklepów, a dodatkowo upchnąć pomiędzy strony tylnego trójkąta ramy np bidony – i tak musicie je przewieźć, więc niech się na coś przydadzą. Im więcej takich zabezpieczeń – tym większa szansa, że rower po przylocie będzie nadawał się do użytku. Zagąbkowany rower ze zdjętymi kołami warto z dwóch stron przyłożyć kawałkami kartonu i czymś miękkim obłożyć tylną przerzutkę lub ją po prostu na czas transportu zdjąć. To miejsce dość newralgiczne – nagłe uderzenie z tyłu i hak złamany. Tak opakowany sprzęt obkładamy workami z ubraniami. Trudno – nie będziecie mieć idealnie wyprasowanych, odpicowanych ciuchów, ale dobrze porozkładane w foliowych workach stanowią wprost idealną osłonę przed wypadkami losowymi. Upychamy je w kieszeniach pokrowca, przyklejamy taśmą do roweru – mają chronić z każdej strony. Jeśli schowacie je np. w dwie warstwy worków, raczej się nie potargają i nie pobrudzą od roweru, a bezpieczeństwo murowane. Na co musicie się nastawić? Na to, że wszystkiego i tak nie dacie rady przewidzieć. Najczęstszym widokiem jaki spotykamy podczas transportu rowerów w miękkim pokrowcu… jest wystająca z pokrowca oś koła oraz ogólne poszarpanie i poobcieranie. Jednak dzięki moim radom, macie duże prawdopodobieństwo, iż na uszkodzeniu pokrowca się skończy. A rower na urlopie będzie działał jak należy.

43

Untitled-12 43

15-04-09 11:21


Night

Ride Tekst: Michał Popowski Zdjęcia: Wojciech Zdebski

44

44-49.indd 44

15-04-09 11:44


45

44-49.indd 45

15-04-09 11:44


W y p r a w a

W

ielu miłośników kolarstwa ubolewa nad szybko zachodzącym słońcem. Ciemna aura nie dość, że nie sprzyja naszemu samopoczuciu, to jeszcze uniemożliwia uprawianie naszej ukochanej dyscypliny jaką jest jazda rowerem. Jak wiadomo – dla chcącego

nic trudnego. Postanowiliśmy przeciwstawić się szybko znikającemu z horyzontu słońcu i bierzemy sprawy w swoje ręce. Czemu mielibyśmy nie jeździć po ciemku. Próby czegoś nowego zawsze przynoszą nam wiele zabawy. Zwiedzanie leśnych ścieżek w nocy czy jazda po mieście potrafią dostarczyć całkiem

sporo emocji i podnieść poziom adrenaliny. No i w końcu nasz rower będzie – zgodnie z Polskim prawem – pojazdem przystosowanym do poruszania się w ruchu lądowym. Dla przypomnienia: rower powinien być wyposażony w stałe światło białe lub żółte, z przodu oraz czerwone i odblaskowe z tyłu.

46

44-49.indd 46

15-04-09 11:42


NIGHT RIde

Przyjrzyjmy się bliżej rodzajom oświetlenia, które mogą urozmaicić naszą jazdę w nocy. Główne rodzaje oświetlenia stosowanego w Polsce to: ▪  standardowa żarówka na baterie ▪  reflektor (ksenonowy, halogenowy)

▪  LED (Light Emitting Diode) ▪  dynamo (omawianie dynamo sobie odpuścimy bo trzeba by było być kamikadze żeby wjechać z dynamo w nocy do lasu :P ) Zwykłe, standardowe żarówki są z reguły źródłem światła dosyć słabym i niezbyt ekonomicznym w użytkowaniu. Przy

zastosowaniu baterii alkalicznych nasza lampka wytrzyma od 6 do 8 godzin na jednym komplecie – przednie świata z reguły zużywają szybciej baterie niż tylne ze względu na większą moc. Lampki z wyższej półki potrzebują około 6 V (czterech paluszków AA). W związku z tym oświetlenie ze zwykłą żarówką po47

44-49.indd 47

15-04-09 11:43


W y p r a w a

lecamy do krótkich i rzadkich wycieczek w nocy. Jeśli planujesz więcej podróżować po zmroku, warto zaopatrzyć się w reflektor (ksenonowy, halogenowy). W tego typu reflektorach mamy możliwość bezpośredniego ładowania akumulatorów. Dobierając reflektor do przodu warto pamiętać o jednej prostej zasadzie, im jaśniejsza żarówka, tym lepsza jakość światła. Pamiętajcie, aby zawsze sprawdzić wydajność akumulatora przed zakupem. Światła halogenowe idealnie nadają się do podróżowania w nocy. OŚWIETLENIE LED Główną zaletą LED jest duża ilość emitowanego światła przy niskim

zużyciu energii. Lampy ledowe posiadają z reguły kilka trybów: światła stałego, migającego czy też pulsującego. Mają jednak również minus. Diody ledowe rzucają małą ilość światła na drogę, dlatego polecamy je do rowerów dla najmłodszych. ubiór Wychodząc na rower w nocy, szczególnie zimową porą, warto pamiętać o odpowiednim ubiorze – nie zapominajmy o tym, że w nocy temperatura spada czasem nawet o kilkanaście stopni. Z drugiej strony nie możemy popadać ze skrajności w skrajność. Przesadny ubiór ,,na cebulę’’ też nie prowadzi do niczego dobrego.

Pamiętajmy, że na rowerze pobudzamy procesy metaboliczne i zwiększamy ciepłotę ciała oraz zaczynamy się pocić i uzyskuje tak zwany komfort termiczny. Najistotniejszymi elementami ubioru, które powinniśmy mieć zawsze ze sobą są rękawiczki, czapka (pod kask lub gdy go zdejmiemy ponieważ przez głowę tracimy duża ilość ciepła) oraz ciepłe skarpety. Pomyślmy również o chronieniu szyi i klatki piersiowej – najlepiej średniej grubości szalikiem. Pamiętajmy również o poprawnym oddychaniu, wdech nosem, wydech ustami. W ten sposób dostarczamy do organizmu ogrzane w nosie powietrze, a co za tym idzie – zmniejszamy ryzyko zachoro-

48

44-49.indd 48

15-04-09 11:45


NIGHT RIde

wania. Przed zimowymi wycieczkami warto również zaopatrzyć się w odzież termiczną. Jej głównym zadaniem jest odprowadzanie potu z powierzchni skóry, co ma kolosalne znaczenie dla naszego zdrowia. W warunkach wilgotnych organizm ludzki wychładza się 20 razy szybciej niż w warunkach suchych, a co

za tym idzie – jeżdżąc w bawełnie, która chłonie wilgoć zamiast się jej wyzbywać, jesteśmy narażeni na częstsze zachorowania niż stosując odzież termiczną. Dzięki odzieży termicznej nasza skóra pozostaje dłużej sucha, a jazda przyjemniejsza, ponieważ kolejnym plusem odzieży termicznej jest opóźnienie

dotarcia do naszego nosa nieprzyjemnego zapachu potu ze względu na jony srebra zawarte w strukturach materiału. Nowoczesna odzież termiczna często zawiera również włókna z polipropylenu, które dodatkowo zabezpieczają nasze ubrania przed rozwijaniem się bakterii i grzybów.  49

44-49.indd 49

15-04-09 11:46


t e s t

Lapierre Cyclocross Alu 2015 vs

Fuji CROSS 1.3 DISC – czyli kto wygra ten przełaj Zima to nie tylko czas przygotowań do sezonu letniego. Okres jej trwania można wykorzystać również na wyścigi przełajowe. Dziś przyjrzymy się dwóm jakże oddalonym, a jednocześnie zbliżonym sobie rowerom Przełajowym. Tekst: Michał Popowski

50

50-57.indd 50

15-04-13 09:56


Trenig pojedynek funkcjonalny przełajowy

Zdjęcie: Karolina Korona

5

51

50-57.indd 51

15-04-09 12:29


Zdjęcia: (s. 52–53) Michał Matusewicz

52

50-57.indd 52

15-04-09 12:30


pojedynek przełajowy

Z

jednej strony do walki staje francuski Lapierre Cyclocross Alu 2015, a z drugiej japoński Fuji Cross 1.3 Disc. Co z tego wyniknie dowiemy się niebawem. Przyjrzyjmy się najpierw każdemu z osobna. Lapierre, marka założona w 1946 r. w Dijon, we Francji. Początkowo małemu biznesowi rowerowemu nie wróżono sukcesu w branży. Jednak wszystko poszło w dobrym kierunku. Na dzień dzisiejszy mamy dostęp do takich modeli jak testowany przez nas Cyclocross Alu 2015. Jednoślad posiada aluminiową ramę o dużej sztywności, karbonowy widelec marki Lapierre oraz osprzęt marki Shimano uzupełniony komponentami Ritchey. Napęd Shimano 105 zapewnia bardzo dobrą precyzję pracy, biegi zmieniają się płynnie i nie stwarzają żadnych problemów. W Cyclocross Alu 2015 zamontowano również koła Shimano (WHR-501), które powinny wystarczyć nam na długie kilometry. Jedynym odstępstwem od wypełnienia roweru osprzętem tej marki są hamulce Cantilever produkcji Sram, a dokładnie model Avid Shorty 4. Opony w testowanym modelu to Schwalbe racing ralph. Komfort jazdy i wygodę w siodle zapewnia nam przez wielu ceniona i wiodąca prym w produkcji siodeł marka Selle Italia. To wszystko po złożeniu pozwoliło uzyskać wagę niecałych 10 kg (9,8 według producenta).

53

50-57.indd 53

15-04-09 12:30


t e s t

Teraz pokrótce o Fuji

Powstała w 1899 r. marka w testowanym przez nas modelu również oferuje nam ramę ze stopu aluminium oraz karbonowy widelec. Pierwszą różnicą rzucającą się w oczy jest reszta osprzętu. Lapierre postawił na produkt od Shimano, natomiast Fuji na SRAM. I tu zaczyna się odwieczna walka w środowiskach rowerowych. Resztę kompo54

50-57.indd 54

15-04-09 12:31


pojedynek przełajowy

nentów w rowerze Fuji wypełnia marka Oval Concepts. Cross 1.3 Disc to sprzęt lżejszy od wyżej omawianego Lapierre Cyclocross Alu 2015 o 160 gram (9,64 kg według producenta). Co moim zdaniem stanowi największą różnice, to wyposażenie go w mechaniczne hamulce tarczowe AVID BB5 z tarczami w rozmiarach odpowiednio przód 160 mm i tył 140 mm.

Zdjęcia: (s. 54–55) Karolina Korona

55

50-57.indd 55

15-04-09 12:32


t e st

Tyle ze wstępnych informacji odnośnie modeli i ich wyposażenia, przejdźmy do wrażeń z jazdy.

Pozycja za kierownicą

I tu mamy pierwsze podobieństwo. Po paru ruchach kluczami imbusowymi ustawiamy siodło, wysokość sztycy, kierownice i zajmujemy za nią pozycję. Na obydwu modelach siedzi się wyjątkowo komfortowo i dłuższe trasy nie sprawiają żadnego problemu. Pozycja nie przyprawia nas o ból nóg czy kręgosłupa. Siedzi się naprawdę wygodnie.

Podjazdy

Zapewne jak wszyscy dobrze wiemy w przełaju zdarza się, że trzeba podjechać pod górkę. I tu znowu uderzające podobieństwo między testowanymi Fuji i Lapierre. Oba wyposażone w napędy z wyższej półki zapewniają płynną i szybką redukcję biegów. Tym samym pozwalają na zmianę biegu jadąc pod górę bez ryzyka uderzenia kolanem w kierownice. Pozycja przy podjeździe zarówno siedząca jak i stojąca nadal pozostaje komfortowa i nie możemy mieć do niej żadnych zastrzeżeń. Rowery

sprawnie pokonują podjazdy, nie wymagając od nas nad wyraz wzmożonego wysiłku czy wręcz walki ze sprzętem, aby dotrzeć do celu.

Zjazdy

Jak to mawiają, w dół bez pedałowania, to każdy umie. Osobiście nie zgodzę się z tym stwierdzeniem, ale cóż taki stereotyp funkcjonuje do dziś. Precyzja prowadzenia obu tych rowerów była dla Nas dużym zaskoczeniem mimo błota, które jest nieodzownym elementem przełajów. Testowane pojazdy prowadziły się sprawnie i trafiały tam, gdzie im prowadzący przykazał. I tu za opony daje punkt więcej dla modelu od Lapierre, które moim zdaniem mają lepszą przyczepność niż oferowane przez Fuji, Challenge Grifo.

Hamowanie

Na tym etapie pojawia się rozbieżność między oferowanymi hamulcami w Lapierre i Fuji. Pierwszy z wymienionych oferuje klasyczne hamulce Cantilever znane z rowerów szosowych. Natomiast marka Fuji poszła technologicznie o krok dalej i zaoferowała nam mecha-

niczne hamulce tarczowe. Szczerze mówiąc większej różnicy nie odczułem. Zarówno hamulce szczękowe jak i mechaniczne tarczówki pracują tak samo, zero-jedynkowo. Siła hamowania jest porównywalna i wymierna do mocy. Jedynym plusem jaki zauważyłem, tym razem na korzyść Fuji Cross 1.3 Disc była praca hamulców podczas opadów deszczu. Tarcza zapewniła większą siłę hamowania, natomiast w testowanym Lapierre przy mokrej obręczy hamulce pozostawiają nieco do życzenia. 56

50-57.indd 56

15-04-13 09:59


pojedynek przełajowy

Zdjęcia: (s. 56–57) Michał Matusewicz

Wycieczka po asfalcie

Pewnie nie każdy kto przymierza się do zakupu ,,szosy przełajowej” posiada rower typowo szosowy. Dlatego też postanowiliśmy sprawdzić jak testowane przez nas maszyny zachowują się na asfalcie. I tu miłe zaskoczenie. Może rower przełajowy nie rozpędza się tak szybko, przy czym nie stawia tak małych oporów toczenia i może być nieco cięższy niż szosówki w tym samym przedziale cenowym, ale uważamy to za różnice, których nie odczują użytkownicy amatorzy. Możli-

we że zawodnikom na wyższym poziomie walczącym o setne sekundy, robi to diametralną różnice, ale dla nas amatorów, kochających rowery, nie ma to większego znaczenia. Obie maszyny poruszają się po asfalcie bardzo sprawie. Podsumowując. Jeśli szukasz roweru, na którym możesz zarówno dotrzeć szybko po asfalcie do wyznaczonego celu, poprawić swoją wydolność, pokonać leśne szlaki czy wystartować w zawodach przełajowych, z czystym sumieniem możesz zakupić przełajówkę. Pozostaje

odpowiedzieć na pytanie Lapierre czy Fuji? Myślę, że to już kwestia upodobań odnośnie marki, kwestii wizualnych i gustu kupującego. Oba, przetestowane przez nas modele spełniają w stu procentach swoje zastosowanie i przynoszą mnóstwo radości z jazdy. Pozostaje odpowiedzieć sobie na pytanie:,,która marka jest bliższa mojemu sercu albo który po prostu bardziej mi się podoba”. Osobiście wybrałbym Lapierre Cyclocross Alu 2015, ale to już kwestia gustu, a jak wiemy o gustach nie powinno się dyskutować.  57

50-57.indd 57

15-04-09 12:33


p o r a d n i k

Jak dobrać

rower

przeł ajow y? Zbliżała się zima. hmm, odpuścić nie odpuścić? sezon letni miałem ciężki goniłem z wyścigu na wyścig, ale gdy kończy się sezon MTB i szosowy nadchodzi pora, by zdecydować o treningach. czy kontynuować czy zaprzestać jazdy na rowerze. Moja decyzja to jazda w ciągłym gazie, a co za tym idzie, wybrałem kolejny sezon zimowy i wyścigi przełajowe. Napiszę teraz kilka moich uwag i przemyśleń. Tekst: Mirek Bieniasz Zdjęcia: Trek

N

a rowerze przełajowym możemy z przyjemnością przetrenować okres przygotowawczy, jest on alternatywą dla roweru MTB i roweru szosowego. Kto lubi jeździć dużo „na szosie” przełajówka jest wymarzonym zimowym rozwiązaniem. W każdych warunkach atmosferycznych możemy na niej trenować, nie straszne jej błoto, śnieg czy zmrożone koleiny. Każdy zapalony rowerzysta czy zawodnik powie, że jest to rower stworzony do zimowego kolarstwa jakim jest Cyclocross, a jeśli do tego chcecie podciągnąć technikę, silny charakter w niskich temperaturach

to startów w Polsce w tej dyscyplinie mamy sporo. Rower przełajowy to nadal towar deficytowy w przeciętnych sklepach, a to dlatego, że jeszcze do niedawna ściganie w przełaju było mało popularne. Dziś dwustu zawodników staje na starcie Pucharu Polski w Kolarstwie Przełajowym CX. Rok 2014/2015 był rokiem przełomowym, coraz więcej chętnych jest do uprawiania tej widowiskowej dyscypliny, także coraz więcej klientów pyta w sklepach rowerowych o sprzęt do przełaju. Oczywiście pytanie pod­stawowe: jak dobrać rower przełajowy.

58

58-59.indd 58

15-04-13 10:52


Jak dobrać rower przełajowy

Mamy mało oficjalnych informacji na ten temat, więc napiszę z własnego doświad­czenia. Pamiętajcie, rower przełajowy ma o wiele twardsze przełożenia niż góral na podjazdach, z „młynka” nie podjedziemy, musimy spiąć pośladki i ile bozia dała pary w nogach! dzięki temu trenujemy siłę i dynamikę. Ramy z reguły robione są według klasycznej geometrii rowerów szosowych. jak wiadomo te dwa rowery różnią się hamulcami, w przełaju to cantilever lub tarcza a tylny i przedni trójkąt ramy musi być o dużym prześwicie, tak aby błoto nie blokowało nam kół. Kierownica to tak zwany baranek, przy gotowym rowerze szerokość jest dobrana do wielkości ramy, ale jak sami składamy to polecam szerszą niż w rowerze szosowym, ta nieco lepiej spisuje sie w terenie. Wspornik kierownicy nie może być za długi, w terenie często używamy dolnego chwytu, gdzie kontrola nad rowerem jest lepsza i dynamiczniej pokonujemy zakręty. Główny trójkąt ramy powinien być na tyle duży, byśmy mogli podczas wyścigu zarzucić rower na ramię, by móc swobodnie biec przez przeszkody. Wielkość ramy dobieramy podobnie jak przy rowerze szosowym, ale sugerowałbym ciut mniejszą, ponieważ każdy zeskok z roweru (podczas wyścigu tych ewolucji jest mnóstwo) może skończyć się boleśnie i dla panów, i dla pań. Według mojego doświadczenia należy zmierzyć odległość od krocza do ziemi (bez obuwia) następnie pomnożyć to razy współczynnik 0,63 i mamy wielkość ramy w centymetrach, np: 78 cm (wysokość od krocza do ziemi) × 0,63 = 49,14 cm (jeżdżę na ramie 50). Do dyspozycji klientów producenci oferują rozmiary od 47 do 63 cm. Cóż, dziewczyny do 160 cm wzrostu mają nie lada problem. Rower wybrany, pozostaje rozmiar opon. Podczas wyścigów dozwolony rozmiar to maksimum 33 mm (to szerokość opony) do treningów polecam najszerszą z możliwych opon. Teraz siadamy na rower i jedziemy.

59

58-59.indd 59

15-04-13 10:52


Q u i c k t e s t

BOS Brzmi dobrze, pracuje jeszcze lepiej!

Pierwszą styczność z zawieszeniem firmy BOS miałem w 2012 roku w rowerze zjazdowym, który był wyposażony w przedni widelec Idylle SC oraz damper Stoy. Od pierwszych zjazdów zachwyciłem się pracą tego zestawu, dlatego w momencie dostarczenia przez dystrybutora do redakcji nowego zestawu testowego od BOS Suspension nie mogłem się doczekać jazdy w terenie! Tym razem miałem okazję sprawdzić modele przeznaczone do enduro, Bos Deville 160 TRC oraz Bos Kirk. Przedni amor Bos Deville 160 TRC pod koło 26” oferuje sporo regulacji: na dole prawej goleni szybka i wolna kompresja, a na górze tłumienie powrotu oraz na lewej goleni u górze TRC – system zmniejszający objętość komory powietrznej, dzięki któremu uzyskujemy usztywnienie amortyzatora. Włączenie TRC nie upośledza początku skoku amortyzatora, ale zwiększa progresję i ogranicza skok ze 160 mm do 120 mm.Na uwagę zasługuje mocowanie koła, które przygotowane jest pod oś QR20 mm, jednak w przypadku zmiany koła musimy jedynie za opatrzyć się w oś redukcyjną dla koła QR15mm. Minusem tego rozwiązania jest cena redukcji, lecz gdy kupujemy nowy amortyzator to mamy do wybory oś 20 mm lub oś 15 mm już w cenie. Amortyzator jest idealnie wykonany, w każdym detalu widać że został perfekcyjnie dopracowany, a wszystkie regulacje są mocno przymocowane oraz obsługuje się je z odpowiednim, wyczuwalnym oporem. Damper Kirk jest mniejszym odpowiednikiem zjazdowego modelu Void, dzięki niemu możemy w naszym rowerze ustawić szybką i wolną kompresję, dwustopniową kompresję Soft-Hard oraz tłumienie powrotu. Regulacja usztywniająca zawieszenie jest szczególnie zauważalna, gdy pokrętło wolnej kompresji jest mocniej skręcone. Warto podkreślić, że Kirk ma niestandardowe tuleje montażowe, niepasujące z damperów Fox oraz RS, tuleje montażowe dostajemy wraz z damperem pasujące do Naszej ramy. Wrażenia z jazdy? Zawieszenie działa świetnie! Praca amortyzatorów jest bardzo płynna, szeroki zakres regulacji pozwoli ustawić zawieszenie pod każdego ridera oraz jego preferencje, wysoka jakość wykonania cieszy oko podczas przerwy w jeździe, minusem produktów BOS jest dłuższy czas, który potrzebujemy na idealne dopasowanie zawieszenia do naszych preferencji oraz praktycznie brak rynku wtórnego produktów BOS, jednak sprzęt jest warty każdej złotówki. Tekst: Patryk Dawczak Zdjęcia: GodLikeBike

60

60-61.indd 60

15-04-13 10:08


zawieszenie Bos Deville 160 TRC, Bos Kirk błotnik progear

Dobre bo Polskie? Błotnik ProGear

W tym roku zima jest bardzo łaskawa dla Nas – rowerzystów. Brak śniegu i dodatnie temperatury pozwalają trenować na świeżym powietrzu. Jednak wszystko ma również swoje minusy. Brak śniegu może i zachęca do jazdy, ale tegoroczna zima obfituje w opady deszczu. Jak wiemy dla chcącego nic trudnego. Wrzucamy na grzbiet kurtkę przeciwdeszczową rower pod pachę i lecimy pojeździć. Wielu z Was pewnie zniechęci do jazdy na powietrzu nadmierna ilość błota chlapiącego nie tylko w twarz ale również na rower. Przedziera się przez uszczelki do widelca chlapie na tarcze, brudzi klocki itp itd. I tu warto pomyśleć o zaopatrzeniu się w niedrogi gadżet który oferuje nam ProGear – Polska marka, a jak wiemy trzeba wspierać lokalnych producentów. Błotnik ProGear powstał z myślą o wszystkich tych, którym nie straszne błoto czy padający deszcze. Z wyglądu nie przypomina nic specjalnego, raczej kawałek cienkiej pleksy czy też plstiku przypominającym karbon co podnosi nieco walory wizualne i nadaje naszemu błotnikowi agresywnego zacięcia z ładnie wycięty z otworami w których umieszczamy paski w celu przyczepienia błotnika pod koroną widelca i za dolne lagi naszego widelca. Ale nie zajmujmy się wyglądem, przejdźmy do sprawdzenia funkcjonalności tego małego cuda. Już po pierwszych metrach na leśnej ścieżce okazuje się że jazda z błotnikiem ProGear jest czymś bardzo przyjemnym. Po chwili zapominamy o tym, że chlapie nam w twarz, o częstym przecieraniu gogli czy też okularów i co najważniejsze mija strach “dostaniem w twarz” kamieniem czy też innym niebezpiecznym cudem które możemy napotkać na naszej drodze. Kolejne gramy w moim rowerze o nie. Pewnie wielu z Was tak pomyśli, lecz tu kolejna miał niespodzianka. Błotnik ProGear waży zaledwie 30 gram, co przy zalepieniu roweru błotem w ciężkich warunkach naprawdę nie stanowi już żadnej różnicy, a zapewne nie ma wpływu na prędkość jazdy czy walory skrętne naszego roweru. ProGear oferuje nam błotniki w bardzo szerokiej palecie barw, tak więc na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Z czystym sumieniem i twarzą polecamy ten błotnik wszystkim, którym nie straszny deszcz. Tekst: Michał Popowski Zdjęcia: Joanna Bech / Przemysław Kita

61

60-61.indd 61

15-04-13 10:10


Zdjęcie: Agnieszka Małgorzata Torba

KONR A D TOM A SI A K

Szosa, piękno samo w sobie Kiedy nowo poznana osoba dowiaduje się, że trenuję kolarstwo jej pierwszym pytanie brzmi – „Jak to się zaczęło?”

P

ytanie należy do grupy standardowych, więc już nauczyłem się tej odpowiedzi na pamięć. Otóż zaczął jeździć mój sąsiad. Kiedyś zobaczyłem jak jeździ na swoim wypasionym, jak na tamte czasy, zielonym rowerze marki R&P Pawlak. Długo nie musiałem się zastanawiać. Trenowane wówczas pływanie i siatkówka odeszły w kąt i moja mama zapisała mnie na kolarstwo. Niestety, sam nie dostałem takiego super sprzętu. Mój rower to była stalowa i pospawana już w kilku miejscach kolarka, która przeżyła kilka pokoleń całkiem niezłych kolarzy. Nie każdy jednak dostawał rower od pierwszego dnia, więc byłem szczęśliwy jak pierwszoklasista podczas pasowania na ucznia. Zaraz po przyjeździe do domu z nowym cacuszkiem, wyczyściłem go jak najlepiej mogłem i następnego dnia udałem się na pierwszy trening. O tym akurat wolę długo nie pamiętać, bo zerwali mnie na pierwszym kilometrze. Początki dla nikogo nie są jednak łatwe. Kilkanaście lat minęło, a ja nadal pedałuję na rowerze... Ciekawość moich nowych znajomych przeważnie się nie kończy i dopytują co może być ciekawego w kręceniu nogami

przez kilka godzin dziennie? Ciężko jest wytłumaczyć coś takiego osobie niezwiązanej z kolarstwem, a jeszcze gorzej, jeśli ktoś nie jest związany w zupełności ze światem sportu. Kiedy odpowiadam na to pytanie zawsze pojawia mi się uśmiech na twarzy, bo uświadamiam sobie po raz kolejny jak wspaniały sport trenuję. Tutaj nie ma ograniczeń. Żadnych boisk czy hal sportowych. Kolarstwo otworzyło dla mnie nowe możliwości. Kiedy odwiedzam jakieś państwo, mam ten przywilej, że mogę poznać je z każdej strony. Codziennie nowe drogi, nowe miejsca, wszystko dookoła się zmienia. Idealnym przykładem jest Maroko. Kiedy kilka lat temu startowałem w wyścigu dookoła tego kraju mogłem zobaczyć, jak różnorodne jest to państwo. Na północy ciężko było dostrzec różnice względem Europy, a im dalej na południe tym coraz bardziej ten kraj się zmieniał i miałem wrażenie jakbym wjeżdżał na zupełnie inne terytorium. To jest właśnie piękno tego sportu. Wyścig można poprowadzić niezwykłymi trasami, dzięki czemu zawsze jest interesująco.

Mało który sport dostarcza nam takiej interakcji z kibicami, kiedy to szpalery fanów stoją wzdłuż ulic i dopingują kolarzy. Oczywiście, nie mówię o tych nachalnym kibicach, którzy za wszelką cenę pragną dotknąć swojego idola czy zrobić sobie, z nim selfie podczas jazdy. Tak. To jest moment, kiedy uświadamiam sobie jakie mam szczęście, że życie skierowało mnie na tory kolarstwa. Kiedy już wpadam w ten stan uniesienia, pada to pytanie które powala na głowę każdego. Ile możesz wycisnąć na tej kolarzówce? Przyznajcie się, że zdarzyło wam się kiedyś usłyszeć to pytanie. Pomimo że ono także należy do standardowych odpowiedzi wyuczonej nie mam. Zaczyna się tłumaczenie, że to wszystko zależy od terenu, wiatru i innych tego typu spraw. Choć czasami wystarczy podać jakąś liczbę w zakresie od stu do nieskończoności i rozmówcy tylko kręcą głową z niedowierzaniem. Każdy ma jakąś swoją historię, która zaprowadziła go właśnie do kolarstwa. Pozostaje nam tylko cieszyć się z przywileju uprawiania tak wspaniałej dyscypliny sportu.

62

62-63.indd 62

15-04-13 10:15


62-63.indd 63

15-04-09 13:09


KOLARZ S

w kuchni

portowiec w kuchni jest zjawiskiem coraz bardziej powszechnym. W internecie tworzy się coraz więcej blogów, fanpage'y, stron, gdzie znajdziemy przepisy dedykowane sportowcom. Całe to pozytywne zamieszanie wokół sportowej kuchni daje nam bardzo wyraźny przekaz, że to co spożywamy wpływa na nasze wyniki w późniejszych zawodach. Warto zacząć od przyrządzania zdrowych i pożywnych przekąsek. Takie które możemy zabrać na trening, do szkoły czy pracy. Dzisiaj przedstawiam wam pomysł na właśnie takie małe co nieco. Ciasteczka z kaszy jaglanej dostarczą wszystkich makroskładników, a także porcji błonnika, dzięki czemu będziemy mieli większe uczucie sytości. Z podanych składników powinno wyjść 8 porcji.

Składniki :

Sposób przyrządzenia:

- 6 łyżek kaszy jaglanej

1) ubijamy białko z miodem

Wartości odżywcze (na porcje) :

- 2 łyżki słonecznika

2) dodajemy resztę składników

- energia 94 kcal

- 2 łyżki mielonego siemienia

3) wstawiamy na około 10 minut

- węglowodany 14g

lnianego

do piekarnika nagrzanego do

- białka 3g

- 2 łyżki wiórek kokosowych

180 stopni

- tłuszcze 3,5g

- 1 łyżka otrąb żytnich - 1 białko jaja - łyżka miodu wielokwiatowego

64-65.indd 64

- błonnik 2g Tekst i zdjęcie: Konrad Tomasiak

- 2 łyżki żurawiny

C a p

15-04-13 15:33


smart trainers Choose your own training options

Race online against your friends

FREE Demo film in App! 64-65.indd 65

Ride cycle and triathlon classics

Rodrigo Mendieta on Bushido Smart

Create your own training and ride on slope, power or heart rate

15-04-09 13:24


R e p o r t a Ĺź

koĹşminek CX race

66

8-11.indd 66

15-04-09 12:15


Puchar Polski Przełajów zakończył się zwycięstwem Bartosza Pilisa, pomimo wygranej Marka Konwy w finałowej edycji, która odbyła się 17 stycznia w wielkopolskim Koźminku. Tekst i zdjęcia: Jerzy Godłów

67

66-69.indd 67

15-04-09 12:16


68

66-69.indd 68

15-04-09 12:18


Koźminek CX RACE

T

rasa przedstawiała typowo wielkopolski standard, czyli piaszczysty las bez znaczących wzniesień czy podbiegów. Organizatorzy zadbali jednak o 3 przeszkody do przeskoczenia – wysokie i ustawione blisko siebie na piaszczystym podłożu – dzięki czemu wymagały one mocnego skupienia od zmęczonych zawodników, aby sprawnie je pokonać z rowerem w rękach. Najwięcej publiczności przyciągnął wyścig juniorów i mastersów, lecz to wyścig elity był najbardziej emocjonujący, a o zainteresowaniu rywalizacją może świadczyć chociażby fakt podsłuchanych przez mnie zakładu wśród kibiców, który z zawodników prowadzącej trójki wygra. Ta trójka zawodników, która później stanęła na podium, już od początku wyścigu bardzo szybko zdobyła przewa-

gę nad pozostałymi i przez większość okrążeń tasowała się, a na trzy okrążenia przed końcem Marek Konwa sprawdził pozostałych rywali, po czym pewny siebie wrócił do pozostawionej pary. Tuż po dzwonku otwierającym finałową rundę przyspieszył i zgubił Bartosza Miklera, a na ostatniej długiej szerokiej prostej przed metą Kacpra Szczepaniaka i z kilku sekundową przewagą wjechał na metę wyścigu, wygrywając finałową rundę Pucharu Polski w kolarstwie przełajowym. Czwarte miejsce tego dnia zajął Bartosz Pilis, zwyciężył on jednak w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski. Drugie miejsce w generalce zajął Konwa, a trzecie nieobecny w Koźminku Andrzej Kaiser. Wśród kobiet w Koźminku wygrała Patrycja Lorkowska, lecz w klasyfikacji generalnej triumfowała Olga Wasiuk.

Podium elity mężczyzn:

1. M arek Konwa (Euro Bike Kaczmarek Electric Team) 2. Kacper Szczepaniak (Agrochest Team) 3. Bartosz Mikler (Mluks Victoria Jarocin)

Podium elity kobiet:

1. Patrycja Lorkowska (GKS Cartusia Kartuzy) – juniorka 2. Marta Turoboś (Integral Collections LKK Luks Sławno) 3. Dorota Warczyk (LKK Start Tomaszów Maz.)

Podium juniorów mężczyzn: 1. T omasz Rzeszutek (MLKS Baszta Bytów) 2. Paweł Kostrubski (LKK Warmia Biskupiec) 3. Dawid Jona (GK Gliwice Bike Atelier)  ▪

69

66-69.indd 69

15-04-09 12:19


s o l o t e s t

70

70-75.indd 70

15-04-09 13:49


czyli garbaty Hiszpan na topowym osprzęcie Hiszpańskiej marki Mondraker zapewne nie trzeba nikomu przedstawiać.

W tłumie rowerów stojących w sklepach czy spotykanych na trasach łatwo wyłapać ,,hiszpańskiego garbusa”.

Tekst: Patryk Dawczak Zdjęcia: Joanna Bech

71

70-75.indd 71

15-04-09 13:50


D

ziś przyjrzymy się jednemu z topowych modeli dedykowanych do All Mountain czy też lekkiego enduro. Mondraker Foxy RR Carbon 2015 wyglądem przypomina dostojną czarną limuzynę z delikatnymi czerwonymi akcentami nadającymi mu tonu i powagi. Dostojna karbonowa maszyna na topowym osprzęcie i jak tu się nie zakochać? Po pierwszych metrach w tym rowerze budzi się bestia. To jak posiadać na pierwszy rzut oka rodzinne kombi znanej marki z małymi literkami RS na grillu ;) Również cenę nowego foxy możemy porównać do ceny wyżej wymienionego auta. Ale czego się nie robi dla przyjemności. Za niemałą kwotę 20 tys. dostajemy to, o czym każdy z nas zawsze marzył. Powietrze zawieszenie, multum regulacji,

mocne hamulce, regulowana sztyca, 11 rzędowy napęd i koła Crank Brothers w rozmiarze 27,5 czy może być coś piękniejszego? Mondraker w swojej cenie zapewnia nam wszystko co potrzeba, by cieszyć się każdym dniem spędzonym na nowym Foxy. Dla kogo to sprzęt? Nowy Foxy sprosta wymaganiom bardzo dużej grupy odbiorców. 140 mm zawieszenia za którego prace odpowiada topowy damper Fox Float CTD Remote LV Boost Valve Factory Kashima czyni cuda. Powietrzne naprężenie wstępne, tłumienie powrotu, trzystopniowe ustawienie manetką tłumienia powolnej kompresji CTD, trzystopniowe ustawienie powolnej kompresji w pozycji Trail, Lock-Out pozwalają na idealną personalizację zawieszenia pod użytkownika i potrafi

72

70-75.indd 72

15-04-09 13:51


Mondraker Foxy Carbon RR

zdziałać cuda. Widelec przedni Fox 34 Float 27.5 CTD Remote FIT Factory Kashima 15 mm tprd 140 mm również nie pozostawia żadnych złudzeń, 140 mm skoku, oś 15 zapewniająca niezwykłą sztywność nawet przy średnicy koła 27,5 i rura tapered zwiększająca żywotność główki naszej ramy. Całość dopełniają kosmiczne z wyglądu koła marki Crank Brothers, 11–rzędowy napęd X01 marki SR AM i regulowana sztyca Rock Shox z regulowaną prędkością wysuwania. Tyle z opisu części, zajmijmy się wrażeniami z jazdy. Niestety, mój test rowerów marki mondraker może być mało obiektywny gdyż kocham tę markę jak żadną inną. Ale nic nie bierze się bez przyczyny. Pierwsze obroty korbą i już mamy uśmiech na twarzy. Po płaskim idzie jak wysokiej klasy rower XC bez tylnego zawieszenia. Tu Mondraker popisał się jak żadna inna firma. System Zero Suspension jest czymś zadziwiającym. Zniwelowanie pochłaniania energii przenoszonej z korby na prace zawieszenia – istna bajka. Podjeżdżanie pod górę, single tracki czy rodzinne niedzielne wycieczki po lesie nabierają nowego znaczenia. Koniec zabijania nóg, żeby utrzymać prędkość roweru tylko dlatego, że chcieliśmy mieć zawieszenie! Witamy w nowym świecie w świecie Mondrakera.

73

70-75.indd 73

15-04-09 13:52


s o l o t e s t

74

70-75.indd 74

15-04-09 13:54


Mondraker Foxy Carbon RR

Regulowana sztyca pozwala nam na przyjęcie wygodnej pozycji ciała na długie kilometry. Pora na zjazd z górki. I tu jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki zaczyna działać zawieszenie. Teraz zaczyna się prawdziwa frajda. Mondraker Foxy RR sprosta każdemu zadaniu. Osobiście nie znam trasy w Polsce, której z pełnym spokojem ducha nie da się pokonać tym sprzętem. Przy dobrym wyregulowaniu zawieszenia jesteśmy w stanie robić z tym rowerem wszystko. Gdy potrzeba klei się do ziemi, pozwalając na pokonywanie tras z duża prędkością. Zarazem jest niezwykle zwinny w zakrętach i skoczny. Prowadzi się

bardzo precyzyjnie i sprawia ogromną przyjemność z jazdy, a na dodatek, gdy trzeba go przenieść waży raptem 11,99 kg ;) czego tu chcieć więcej. Duży komfort psychiczny zapewniają również hamulce Formula CR3 które potrafią uratować nas z niejednej opresji, gdy pójdziemy za dużą tak zwaną ,,bombą :P”, a po 5 minutach na Foxy już kusi sprawdzić co potrafi :P Opony Maxxis Aredent zapewniają dużą przyczepność w zakrętach i moim zdaniem są najbardziej uniwersalną oponą, jakiej można używać w ALL MOUNTAIN. PLUSÓW MONDRKAER FOXY nie będę wymieniać, bo musiałbym napisać

kolejne dwie strony, łatwiej znaleźć minus tego roweru. A jednym jedynym jego minusem jest cena. Fakt nie jest mała ale zapewniam naprawdę warto. Jeśli myślisz o porządnym uniwersalnym sprzęcie na długie lata nie warto oszczędzać. Po pierwszych, jazdach na nowym Foxy zapomnisz o każdej wydanej na niego złotówce, a przyjemność z jazdy wynagrodzi długie godziny spędzone w pracy, żeby na niego zarobić. Polecam wszystkim tym, którzy chcą sprawdzić swoich sił w obecnie bardzo popularnym zawodach enduro czy maratonach all mountain oraz tym, którzy szukają solidnej maszyny do wszystkiego!  75

70-75.indd 75

15-04-09 13:55


Zdjęcie: Michał Chrzanowski

f e l i e t o n

Marty Stolarek

This is a men’s world…

K

olarstwo, szczególnie górskie czy grawitacyjne to męskie sporty. Nie da się tego faktu ukryć. Nie za względu na umiejętności, bo te bardzo często są porównywalne w przypadku kobiet i mężczyzn, czy możliwości, które są przede wszystkim kwestią indywidualną, przy czym da się je nagiąć i dostosować. Zdecydowanie widać to na szlakach górskich, nie wspominając już o zawodach downhillowych czy enduro. Objawia się to również w sprzęcie czy asortymencie. Niestety… Jestem kobietą. To niepodważalne i zauważalne na pierwszy rzut oka. No chyba, że jadę właśnie na rowerze w górach… Osobiście jestem osobą, którą przykłada uwagę do tego jak wygląda. Zresztą jak każda kobieta. Zawsze. Nie ważne gdzie, kiedy i z kim. Po prostu. Wiecie, zadbane i pomalowane na czerwono paznokcie, długie włosy, makijaż, błyskotki, sukienka i obcasy. Tak, wiem, to takie kobiece, że aż mdli. No cóż. Na co dzień jest to stosunkowo łatwe (nawet na rowerze :D), ze względu na lata wprawy i nieprzebrane możliwości. Tych niestety brakuje jeśli chodzi o akcesoria rowerowe, czy sam rower. Nie dziwi to w ogóle – prawa rynku. Popyt generuje podaż, jego brak niestety nie. Nie powiem, na przestrzeni ostatnich lat zdecydowanie widać dobry kierunek, ale to jeszcze nie jest coś,t co może dostatecznie zadowolić.

Tak jak pewnie większość, w jeździe na rowerze zakochałam się, będąc dzieckiem. Biorąc pod uwagę wiek oraz to, że wychowywałam się nad morzem moje wymagania nie były zbyt wygórowane. Wystarczył rower. Ba! Nie było nawet ważne jaki! Później wróciłam do Wrocławia. Zaczęłam jeździć w góry. Później doszedł do tego rower. I przeobraziło się to w nową miłość i konieczny punkt każdego weekendu. Tu zaczęły się schody. Po pierwsze sprzęt. Nie jest łatwo dobrać rower, który będzie przede wszystkim odpowiedni do terenu, w którym jeździmy, nie za wysoki, nie za długi oraz lekki. I do tego, sprawić żeby karta płatnicza nie pękła podczas przeciągania przez terminal. Pominę względy estetyczne – w tym wypadku schodzą na nieco dalszy plan. Z doświadczenia powiem, że nie jest to łatwe. Wcale. No, ale udało się. Sukces, idziemy dalej. Pojawia się drugi problem. Czyli cała reszta. O ile dobranie kasku jest bezwzględną koniecznością, nie jest to obecnie trudne, jeśli nie posiada się bardzo małej, albo nad wyraz dużej głowy (ta burzy włosów ;). Dalej przychodzą ochraniacze. Dopasowane do męskiej budowy nóg. Niezaprzeczalnie dowodzi tego reakcja obsługi we wszystkich punktach z dostępnymi ochraniaczami, którą wywoływałam.

– Dzień dobry. Szukam ochraniaczy na kolana. – Dla pani… to ja zawołam kolegę. – szuka ochraniaczy na kolana… – Pani? (wychodząc zza rogu) Aaaaa… Będzie ciężko. W każdym razie znalezienie ochraniaczy jest trudniejsze niż kasku, ale że są one elastyczne, można je dopasować w akceptowalny sposób. Tak jak kask i ochraniacze mają zapewnić przede wszystkim bezpieczeństwo, więc nie muszą być ładne, fajnie by było, gdyby cała reszta wpisywała się w osobistą estetykę. Tu też droga nie jest prosta. Zwłaszcza jeśli jeździ się z osobą bliską, która faktycznie chce dla ciebie jak najlepiej, w związku z czym w pewnym stopniu wpływa na nasz wybór. Jednocześnie ma zupełnie różne wymagania i wykazuje diametralny gust. I oczywiście chciałaby być osobą decyzyjną, bo przecież wie lepiej ;). W tym momencie zaczyna się robić ciekawie… Zacznijmy od dołu, czyli od butów. Pierwszy element przechodzi gładko. Butów robią dużo, w różnych kolorach i różnych wzorach. Ich przytłaczająca wręcz liczba nie pozwala na pojawienie się jakiegokolwiek konf liktu. Dalej mamy skarpetki. – Mają być długie. – Nie lubię długich skarpetek. – Ale muszą być długie! –

76

76-77.indd 76

15-04-13 15:36


felieton

Dobra, będą za kolana! ( jak dobrze, że lubię zakolanówki ;) Kolejne są rękawiczki. Tutaj też obyło się bez większych problemów. Powtórzenie sytuacji z butów – w miarę duży wybór niweluje pole do nieporozumień. Później pora na koszulkę. I tu już zaczynają się schody… – Ma za duży dekolt! – W ogóle go nie ma, chyba że staniesz nade mną. – Przecież ty niska jesteś! Ponadto koszulka rowerowa wg mężczyzny jest zła, ponieważ jest za krótka, nie ma rękawów, ma za krótkie rękawy, ma za długie rękawy, jest za bardzo dopasowana i wiele innych, w tym moje ulubione: nie podoba mi się. Oczywiście nie muszę dodawać, że idealną jest ta, którą on wybrał? Na szczęście miałam w tym swój udział ;) Jestem mądrzejsza, nie będę kłócić się o bzdurkę, którą jest koszulka ;). Podobnie sprawa wygląda z plecakiem. Wśród naprawdę dużej ilości idealny

76-77.indd 77

jest ten, który nijak nie wpisuje się w gusta kobiety. Bo ma wzmocnienia w odpowiednich miejscach, bo jest wygodny (po obrazku przecież można tak stwierdzić, poza tym jest najdroższy na rynku i wszyscy tak mówią!). Żeby uniknąć spięć można tak jak mój luby wziąć się na sposób i po prostu kupić to, co uważa się za słuszne, po czym powiedzieć, że to prezent, nie patrząc na upodobania drugiej osoby. Bo przecież prezentów się nie oddaje i nie można wiedzieć, że są nieładne, żeby nie zrobić drugiej osobie przykrości. Tak mówiła mama ;) Znowu jestem tą mądrzejszą, bo to tylko plecak. Rzutem na taśmę lądują spodnie. I zaczyna się regularna wojna. Jazda na rowerze jest sportem, który w największym stopniu angażuje nogi. Nie da się ukryć. Dlatego też niezmiernie ważne jest, żeby w dolnej części ciała czuć się swobodnie, żeby nic nie ograniczało ruchów oraz żeby było w miarę lekkie i oddychające,

bo to nogi wykonują największą pracę. Oczywiste, prawda? Nie zawsze ;) Otóż biorąc pod uwagę wymagania mojego lubego, spodnie takie mają być grube (bo jak spadniesz z roweru nic sobie nie obedrzesz ani nie nabijesz siniaka! – ten ostatni argument jest szczególnie ciekawy ;), długie za kolana, z milionem kieszeni, i szerokie, co łączy się z określeniem za luźne. Kobieta, która założy kask, plecak, rękawiczki, długie skarpetki i koszulkę wybrane przez mężczyznę, po dodaniu do tego wszystkiego szerokich spodni za kolana wygląda, i co gorsza, czuje się jak facet. Nie pomagają kolorowe paznokcie, długie włosy, biżuteria czy makijaż. Sprawdzone, udowodnione, zaklepane. Oczywiście trik wymyślony przy okazji plecaka miał sprawdzić się i tym razem. Niestety, coś nie poszło… Spodnie, po tygodniowych awanturach i dysputach, wylądowały na dnie szuflady. Temat ucichł, ale wrócimy do niego niebawem… ;)

15-04-09 14:03


W a r s z t a t

wymiana

łańcucha i kasety Potrzebne narzędzia: • przymiar do łańcucha • • skuwacz do łańcucha • spinka

Tekst: Patryk Dawczak Zdjęcia: Jakub Seydak

W zależności od warunków w jakich jeździmy nasze podstawowe komponenty napędu ulegają wolniejszemu lub szybszemu zużyciu. Pierwszym z takich elementów jest łańcuch, warto dość szybko diagnozować konieczność jego wymiany, aby uniknąć dodatkowych kosztów.

78

78-81.indd 78

15-04-09 14:07


wymiana łańcucha i kasety

1 Do zdiagnozowania służy przymiar do łańcucha, który określa stopień jego rozciągnięcia, przekroczenie wartości jednego procenta kwalifikuje go bezwzględnie do wymiany. 2 Jazda na zbyt rozciągniętym łańcuchu powoduje zużywanie się zębatek w kasecie i korbie, pierwszymi sygnałami świadczącymi o jego zużyciu jest głośna i nierówna praca napędu. Powoduje to słabsze osiągi, wzrasta też trud jaki musimy włożyć w pedałowanie co zmniejsza przyjemność z jazdy.

3 Wymieniając częściej łańcuch oszczędzamy na wymianie niekiedy o wiele droższych zębatek lub kaset.

4 Wymiana łańcucha to niezbyt skomplikowana sprawa, natomiast jego właściwy dobór już trochę bardziej kłopotliwy temat.

79

78-81.indd 79

15-04-09 14:08


W a r s z t a t

5 Przy zakupie odpowiedniego łańcucha musimy zwracać uwagę na jego długość oraz to ile rzędów ma napęd, czyli ile zębatek ma kaseta. 6 Podstawowym narzędziem, którym będziemy się posługiwać, skuwacz do łańcucha, pozwoli nam rozkuć stary łańcuch, skrócić nowy jeśli zajdzie taka potrzeba oraz zakuć.

7 Trzeba również wspomnieć o spince do łańcucha, opcji która pozwala w późniejszym czasie na łatwe ściąganie i zakładanie łańcucha bez konieczności jego rozkuwania. 8 W celu wymiany ustawiamy biegi w takiej pozycji aby łańcuch znalazł się na najmniejszych zębatkach zarówno na kasecie jak i na korbie. Pomoże nam to w łatwiejszy sposób rozkuć go skuwaczem.

9 Dobieramy odpowiednią ilość ogniw i skracamy jeśli jest to koniecze, następnie zakładamy nowy łańcuch zaczynając od prowadnicy przedniej przerzutki nie zakładając jeszcze łańcucha na najmniejsza zębatkę w korbach.

10 Skuwamy łańcuch lub zakładamy spinkę. Praca nie należała do najtrudniejszych.

11 Kolejną kwestia pozostaje nasza kaseta, jeśli po wymianie łańcucha na nowy i regulacji przerzutek, napęd wciąż nie pracuje zgodnie z oczekiwaniami, też należy ją wymienić.

80

78-81.indd 80

15-04-09 14:08


wymiana łańcucha i kasety

12 Zębatki nie ulegają jednakowemu zużyciu, biegi które częściej są używane mają większy stopień zniszczenia.

13 Sama wymiana jest nie co bardziej skomplikowana, lecz również nie powinno to sprawić większych trudności. 14 Ściągamy koło z roweru, zakładamy bacik na zębatkę w celu skontrowania klucza, którym popuszczamy nakrętkę kasety. 15 Najlepiej ustawić klucze w pozycji piętnaście po dziewiątej. Ustawienie tego typu dźwigni zaoszczędzi nam siły.

16 Po ściągnięciu czyścimy bębenek piasty z brudu, nakładamy nową kasetę i dokręcamy nakrętkę kluczem.

17 Zakładamy koło do roweru i regulujemy przerzutki.

18 Częste kontrolowanie zużycia łańcucha i odpowiednio wczesna jego wymiana ogranicza stopień zużycia kasety i zębatek w korbie, pamiętajmy o tym.

81

78-81.indd 81

15-04-09 14:09


T r e n i n g

82

82-87.indd 82

15-04-09 14:29


Trening Trening funkcjonalny funkcjonalny

CZYM JEST

TRENING FUNKCJONALNY

O każdym treningu możemy powiedzieć że spełnia jakąś funkcje. Nawet typowe ćwiczenia izolowane na różnego rodzaju maszynach spełniają określoną funkcje, ale tylko jedną przydatną tylko i wyłączenie w zwiększaniu siły lub masy mięśniowej. Dla Nas – zawodników sportów rowerowych to za mało.

Tekst: Michał Popowski / Jacek Franke Zdjęcia: Bart Andrzejewski

83

82-87.indd 83

15-04-13 10:25


T r e n i n g

K

ażdy zawodnik zarówno profesjonalny jak i amator powinien pracować nad stabilizacją, koordynacją ruchową, szybkością, mocą i wydolnością. I tu pojawia się trening funkcjonalny w prawdziwym wydaniu. Skąd tak naprawdę wziął się tak modny w dzisiejszym sporcie ,,trening funkcjonalny”? Prekursorami treningu funkcjonalnego byli Lee Burton i Gray Cook, którzy jako jedni pierwszych wskazali na konieczność oceny każdej osoby aktywnej

ruchowo pod kątem kryteriów jakości ruchu. Na podstawie swojej wiedzy i doświadczeń, stworzyli narzędzie służące ocenie przesiewowej: FMS™ (ang. Functional Movement Screen). Jest to system oceniający fundamentalne wzorce ruchowe, które leżą u podnóża naszej każdej aktywności ruchowej, czy jest to sport rekreacyjny czy też wysiłek fizyczny na najwyższym poziomie intensywności. Pozwala to zidentyfikować asymetrie i ograniczenia w naszym układzie ruchu. Zaburzenie tych podsta-

wowych wzorców wpływa niekorzystnie na ekonomię ruchu, podwyższa ryzyko odniesienia urazu lub przeciążenia, zmienia odczucia proprioceptywne (czucie głębokie). Korzyści płynące z stosowania oceny FMS™ •  Identyfikacja najsłabszych ogniw •  Komunikacja • Ocena •  Standaryzacja •  Bezpieczeństwo •  Działania korygujące Dla prawidłowej oceny przesiewowej FMS niezbędny jest wykwalifikowany trener z zakresu treningu funkcjonalnego, z którym warto się skontaktować żeby dowiedzieć się nad czym powinniśmy popracować. Jak widać trening funkcjonalny to świetne narzędzie korekcyjne, ale skupmy się na wykorzystaniu tej formy ruchowej w sportach rowerowych.

Wskoki na skrzynię z wykroku jednonóż

Korzyści dla zawodników dyscyplin rowerowych wynikające z zastosowania treningu funkcjonalnego – p oprawa stanu funkcjonalnego zawodnika i jego wyniku sportowego, poprzez: a) wzmocnienie mięśni stabilizujących b) poprawę szybkości * prędkość wykonania każdego powtórzenia zadania jest maksymalna, * zadanie realizowane jest tylko w takim przedziale czasu, w którym możliwe jest utrzymanie maksymalnej szybkości jego realizacji, * ilość powtórzeń jest tak określona, by każde z nich było wykonane rzeczywiście z maksymalną szybkością, * czas przerw ustala się w takich granicach, by każde powtórzenie po nich następujące mogło być podjęte z maksymalną szybkością, * zawodnik w każdym ćwiczeniu dąży do przekroczenia dotychczas wypracowanego poziomu szybkości. c) poprawę dynamiki, siły eksplozywnej (poprzez ćwiczenia plyometryczne)

84

82-87.indd 84

15-04-13 10:30


Trening funkcjonalny

Bieganie do celu z oporem

Russian twist

85

82-87.indd 85

15-04-13 10:32


T r e n i n g

Pompki na bosu z przemieszczeniem

d) p oprawa mocy i wydolności tlenowej (trening wykonywany w formie interwału); – obniżenie ryzyka urazów * zwiększenie ruchomości stawów * poprawa elastyczności mięśni * z większenie siły mięśni stabilizujących. Forma i schemat treningu oraz opis wybranych ćwiczeń Istotnym czynnikiem jest rozgrzewka mięśni oraz stawów (10–20 minut). Następnie przechodzimy do rozciągania dynamicznego głównych partii mięśniowych wykorzystywanych później w treningu. W miarę możliwości staramy się angażować jak najwięcej mięśni. Część główna treningu: Każdy trening dostosowujemy indywidualnie do potrzeb zawodnika. Poniżej przedstawiamy kilka ćwiczeń dla zawodników zarówno początkujących jak i zaawansowanych. – PLANK – ćwiczenie izometryczne angażujące mięśnie brzucha skośne i poprzeczne, naramienne, mięśnie stabilizujące kręgosłup, mięśnie pośladkowe, nie obciąża kręgosłupa. – Russian Twist – ćwiczenie wzmacniające mięśnie brzucha (prosty oraz skośne), wzmacnia siłę eksplozywną górnej części ciała. – Wykroki z obrotem – angażujemy mięśnie kończyn dolnych takie jak czworo głowy uda, pośladkowe, trójgłowy łydki oraz mięśnie stabilizujące korpus poprzez obroty. – Bieganie do celu z oporem – praca nad dynamiką, szybkością, orientacją (zmiana punktu docelowego na bieżąco przez trenera) wszystkie mięśnie stabilizujące (core-system mięśni kompleksu miedniczno-biodrowo-lędźwiowego, które odpowiedzialne są za stabilizację kręgosłupa i miednicy), mięśnie kończyn dolnych. – Wskok na skrzynie jednonóż z wykroku – poprawa dynamiki , stabilizacji , szybkości , wzmocnienie mięśni ud, core – przydatne przy szybkich startach – Pompki na boso z przemieszczeniem – angażujemy obręcz barkową, mięśnie klatki piersiowej, prosty brzucha, stabilizacja core.

86

82-87.indd 86

15-04-13 10:37


82-87.indd 87

15-04-09 14:34


s u p e r t r a s a

Prosty przepis na szczęście Tekst: Ania Makuszewska Zdjęcia: Ania Makuszewska i Wojtek Zdebski

Środek sierpnia, przed nami kolejny upalny letni weekend. To, że spędzimy go na rowerze w górach jest dla nas oczywiste, pytanie tylko gdzie tym razem? Ja i Wojtek to stały skład, udaje NAM się namówić jeszcze Adama, by wybrał się z nami. Przy okazji chcieliśmy poćwiczyć i poczuć flow na zjazdach oraz męcząc się na długich podjazdach. Obieramy kierunek na Krościenko nad Dunajcem.

88

88-93.indd 88

15-04-09 14:37


przepis na szczęście

K

to był w Krościenku ten wie, że ta malownicza miejscowość znajdująca się tuż obok Szczawnicy ma niepowtarzalny klimat. Z dala od turystycznego tłumu życie tu toczy się swoim spokojnym rytmem, a bliskość Pienin, Gorców i Beskidu Sądeckiego daje ogromne możliwości wycieczek rowerowych i pieszych. No i mają tu najlepsze lody w południowej Polsce! Tym razem mamy zamiar pojeździć w Beskidzie Sądeckim i przetestować pewien niepowtarzalny szlak. Startujemy rano z Krościenka i wolnym tempem snujemy się do Szczawnicy, gdzie zaopatrujemy się w najpotrzebniejszy prowiant oraz duże ilości wody. Dzień jest wyjątkowo upalny, prawdziwy środek lata! Klucząc między uzdrowiskami i domami zdrojowymi pniemy się do góry niebieskim szlakiem, który wiedzie na Halę Przehybę. Kiedy wyjeżdżamy za miasto i wjeżdżamy do lasu robi się znacznie przyjemniej. Mimo cienia ciepło daje się we znaki, ale przyjemny zapach świerków i odgłosy ptaków są tym, za czym uciekamy z miasta w każdej wolnej chwili. Pierwotnie pokryte bukami, jodłą i jaworami lasy Beskidu Sądeckiego, obecnie po wszelakich ludzkich ingerencjach pokrywają głównie świerki oraz zachowane jeszcze buki. Beskid ten charakteryzuje się też dość dużymi powierzchniami lasów w stosunku do innych okolicznych pasm i małą ilością polan czy łąk. W taki ciepły dzień jest nam to jak najbardziej na rękę. Mimo, że jest to środek wakacji szlak ten nie jest zbyt popularny. Cały turystyczny ruch kieruje się bowiem na łatwy, ośmiokilometrowy szlak Pienińskim Przełomem Dunajca między Szczawnicą, a Sromowcami Niżnymi. Trasa faktycznie wyjątkowa, ale bardzo zatłoczona w sezonie turystycznym i mało obfita w górskie atrakcje dla poszukiwaczy przygód. Za to bardzo polecana na wycieczki rodzinne, także z dzieciakami w przyczepkach. Dawniej znana głównie ze spływających tam tratw turystycznych, obecnie – po otwarciu granic – możliwa do pokonania pieszo czy rowerowo niemal w całości po stronie słowackiej. Tratwy spływają oczywiście nadal i stanowią atrakcję na skalę europejską! Korzystając z chwili postoju chłodzimy się chlapiąc się wodą w wodospadzie Zaskalnik znajdującym się na naszym szlaku. Woda jest lodowato zimna! Jadąc wciąż pod górę dojeżdżamy do kaplicy

na Sewerynówce, skręcamy przed nią w prawo na czarny szlak rowerowy. Jest on łatwiejszy do podjeżdżania w górę niż pieszy szlak niebieski. A wiadomo, pod górę lepiej mieć łatwej niż trudnej. Okrążamy nim górę Koszarki i znów dobijamy do szlaku niebieskiego, którym kierujemy się na Czeremchę, a następnie już na Halę Przehybę. Szlak czarny idzie dalej równolegle do szlaku niebieskiego, ale po chwili skręca na zachód, a później na południe i wraca do Szczawnicy. Na Halę nijak się nim nie da dostać. Bliskość schroniska rozpoznajemy po wyłaniającym się z oddali 87-metrowym maszcie telekomunikacyjnym. Kamienne schronisko, które stoi tam obecnie powstało w 1958 roku, po pożarze w 1991 roku zostało odbudowane w 1998 roku i służy turystom do dziś. Na schronisko składają się dwa budynki, budynek główny oraz tzw. Jaśkówka. W sumie może tam nocować aż 70 osób. My jednak korzystamy tym razem tylko z obiadu, gorąco polecamy żurek, na który zawsze dajemy się tam skusić. Schronisko nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale można tam przyzwoicie zjeść. Posileni i wzmocnieni z uśmiechami na twarzy wychodzimy całą trójką mając przed sobą widmo jednego: jazdy tylko w dół. Podjeżdżamy szlakiem niebieskim do Wielkiej Przehyby gdzie zaczyna się najlepsza część górskiej przygody, wspomniany wcześniej: szlak wybitnie dobry singletrack, niezbyt trudny technicznie, ale dający ogromną satysfakcję z jazdy. Przydadzą się tu ochraniacze, nie tylko chronią, ale też dodają pewności siebie. Trasa jest faktycznie wąską ścieżką wijącą się między drzewami, cały czas w dół. Wojtek z Adamem są zachwyceni i bawią się wyśmienicie. Ja mniej wprawiona w górskiej technicznej jeździe czasem mam gęsią skórkę na plecach, ale dzielnie pokonuję własny strach i kolejne metry zjazdu. To bardzo dobry szlak dla kolarzy chcących poćwiczyć swoje umiejętności, ale też dobrze się bawić w trakcie płynnej jazdy. Singiel ten przeważnie jest trawersem, w którym po prawej stronie mamy zbocze idące w górę, a po lewej ostry stok w dół. Coś niekoniecznie dobrego dla tych, którzy mają problem z wypinaniem się prawą nogą z bloków, aby w razie czego się podeprzeć. Czyli dla mnie... Od tamtego wyjazdu ćwiczę ten manewr cały czas! Nie wiem dlaczego, ale te braki

89

88-93.indd 89

15-04-09 14:37


s u p e r t r a s a

w moich umiejętnościach bardzo bawią chłopaków. Podobnie jak fakt, że nie umiem skręcać w prawo. Że niby złej baletnicy... Mimo wielu wiatrołomów w górach w ubiegłym roku na tym szlaku trafiamy tylko na kilka powalonych drzew. Nie ma tam żadnych nagłych uskoków, dziur, skał czy dropów, a kilka ostrych zakrętów można pokonać jeżeli się umie lub... zejść. Szlak ten jest rzadko uczęszczany, nie spotykamy na nim ani jednej żywej duszy! Po około 8 kilometrach świetnej zabawy w końcu wyjeżdżamy z lasu i trafiamy na wyjątkową polanę z widokiem na linię lasu i rząd uli na pierwszym planie, oraz panoramę Beskidu Wyspowego w tle. Po zasłużonym odpoczynku i pożywieniu się słodkimi batonami ruszamy dalej. Z żółtego szlaku skręcamy na asfalt we wsi Wyżnie Domy. Dalsza część szlaku prowadzi na północ do Starego Sącza, nie jest jednak już tak ciekawa, to szuter przemieszany z drogą asfaltową. Zjeżdżamy na asfalt i bocznymi drogami docieramy do wsi Skrudzina, a stamtąd wprost pod leśniczówkę Gaboń i do Mordoru. Nazwa mówi sama za siebie - około 9 kilometrowy podjazd asfaltem zdaje się nie mieć końca! Ja nie znając tego

miejsca wciąż mam nadzieję, że finisz nadejdzie za kolejnym zakrętem, ale co to to nie! Wije się boleśnie coraz wyżej i wyżej na południe, z powrotem na Przehybę. Miłośnikom podjazdów gorąco polecam, bo miejsce jest naprawdę piękne. Po drodze przejeżdżamy przez kilka mostków na Jaworzynce. Debatujemy przy tym czy jest to strumień, potok, a może już mała rzeka? Okazuje się, że potok, dopływ Dunajca wypływający niedaleko Wielkiej Przehyby. Na jednym z mostków zatrzymujemy się, żeby odsapnąć. Pod nogami dostrzegamy ryjówkę malutką! To niesamowite, że tak po prostu na szosie spotykamy najmniejszego ssaka Polski! Nie mieliśmy okazji nigdy spotkać największego żubra. Nie jest to takie łatwe i szczerze powiedziawszy, niekoniecznie o tym marzymy. Ale ryjówka jest wspaniała! To maleństwo ma tylko 4-5 cm długości i waży zaledwie kilka gramów. Biorę ją na rękę, aby odnieść w bezpieczne miejsce. Gryzoń nie ucieka, nawet się nie boi, jest bardzo zaciekawiony i chyba podoba mu się miękka ircha rękawiczek. Dopiero po powrocie dowiaduje się, że to prawdziwy łakomczuch. Zjada ona dziennie więcej owadów i nasion niż sama waży, a zabić ją może

jednodniowy brak pożywienia. Uratowawszy ryjówkę od niechybnej śmierci pod kołami czujemy się bohaterami, podlega ona bowiem ścisłej ochronie gatunkowej. Nasze bohaterstwo dodaje nam trochę skrzydeł na kolejne kilometry podjazdu, choć z każdym kolejnym jest ich mniej. Na czoło naszego mini peletonu wysuwa się Wojtek. Nikt nigdy nie wie jak on to robi, że nawet po tak długiej trasie ma siłę jechać w górę. Podejrzewamy, że być może pochodzi z innej planety, pytanie tylko: Krypton czy Melmac? Reszta naszej trójki czyli ja i Adam posuwamy się powoli, ale sukcesywnie do przodu. Kto by pomyślał, że taki podjazd jest w stanie zmęczyć nawet trenera sztuk walki, bo tym na co dzień zajmuje się Adam. Po wielu trudach i znojach docieramy z powrotem na Przehybę. Dzień chyli się ku końcowi, trzeba się szybko ewakuować na dół do Krościenka nad Dunajcem. Na szczycie spotykamy jeszcze miłego pana z GOPR-u, który gorąco poleca nam drogę idącą równolegle do czerwonego szlaku od Skał św. Kingi. Opowiada nam przy tym jak to sprowadzał niżej ogromne stado owiec i jakie owce były przy tym grzeczne. Sam szlak też ma być górzysty niezbyt trudny, ale godny polecenia. Owce

90

88-93.indd 90

15-04-09 14:38


przepis na szczęście

owcami, ale słońce już prawie zaszło! Decydujemy się jednak na znany nam już z rana czarny szlak niebieski, bo robi się coraz ciemniej. Podobnie jak wcześniej podjeżdżaliśmy teraz dojeżdżamy do szlaku czarnego i nim jedziemy w dół. Szlak niebieski ma na tym odcinku kilka trudniejszych momentów, lepiej je pokonywać w trakcie dnia. Zabawa na zjeździe jest jak zawsze świetna, choć staramy się być czujni, bo widoczność z minuty na minutę spada. Docieramy do asfaltu, włączamy nasze miejskie lampki i zjeżdżamy do centrum Szczawnicy. Posilamy się w sprawdzonej restauracji Karczma Chatka. Można tu zawsze dobrze zjeść, a widzące na ścianach medale przypominają o kajakarskich zwycięstwach jej właściciela. Do kompletu wisi nawet kajak! Biorąc pod uwagę sportową przeszłość gospodarza jesteśmy bardzo miło przyjęci. Po obfitej kolacji toczymy się sennie do Krościenka. Licznik wybija 57 kilometrów, a przed nami wizja błogiego snu i kolejnego dnia górskiej przygody! Wieczór spędzamy na ławce przed domem, podziwiamy gwiazdy i słuchamy niekończących się dowcipów Adama. Kolejny dzień wita nas idealnie czystym niebem i o zgrozo, jeszcze większym upałem niż dnia poprzedniego. Żądni

nowych górskich przygód, ale też lekko zmęczeni oczekujemy od Wojtka, który najlepiej zna te okolice krótkiej, ale treściwej (najchętniej w zjazdy, mniej chętniej w podjazdy) trasy. Wybór pada na Durbaszke szczyt w Małych Pieninach. Nie jest to szczyt wysoki, mierzy 934 m. n.p.m. i przebiega przez niego granica słowacko-polska. Czymże byłyby górskie wycieczki rowerowe bez podjazdu? Na rozgrzewkę mamy kilka kilometrów asfaltu. Najpierw do Szczawnicy, a później w górę, jakżeby inaczej! Powoli, ale sukcesywnie szosa idzie w górę od wyjazdu z miasteczka na wschód przez miejscowość Szlachtowa i dalej. Mijamy po drodze pensjonaty, hotele, marzymy o klimatyzacji, masażu i leżeniu bez ruchu. Na szczęście z każdym kolejnym kilometrem nogi kręcą się coraz łatwiej, a my przypominamy sobie dlaczego to sobie robimy w prawie każdy weekend. Na koniec asfaltu jeszcze szybka kawa przy Wąwozie Homola i zaczyna się powolne i mozolne wspinanie się w górę. Droga do schroniska pod Durbaszkę to szeroki szuter, wiedzie nim czerwony szlak rowerowy. Odcinek ten jest w całości do podjechania, ale jest to pewne wyzwanie. Ponad 200 m przewyższenia na odcinku dwóch

kilometrów w upalny dzień nie jest marzeniem każdego, choć ja osobiście podjazdy bardzo lubię. Najbardziej te, które udaje mi się wyjechać w całości. Rower jest o tyle lepszy od maszyn z silnikami, że napędzamy go siłą własnych mięśni. Wspaniale jest być już w środku sezonu i czuć jak nasza siła przekłada się na jego prędkość. Jak posuwa się sukcesywnie do przodu i nawet jeśli jest ciężko, wiemy, że zapracowaliśmy na to, żeby dotrzeć do celu w siodle. I nie liczy się tu mój brak techniki zjazdu czy strach, pod górę liczy się siła, ale też upór! Jadąc po suchym jak pieprz szutrze w pełnym słońcu napotykamy na... wannę pełną zimnej wody! Choć brzmi to bardzo abstrakcyjnie w tych okolicznościach przyrody, nie była to fatamorgana. Do postawionej tam starej wanny spływała bowiem woda ze strumienia, tworząc wodopój dla wypasanego bydła. Wojtek z Adamem z ogromną radością zanurzają w tej lodowatej wodzie głowy. Ja nie mam tyle odwagi, ale zamoczenie koszulki i założenie jej na siebie to też dobry patent na ochłodzenie. Do schroniska mamy już blisko, gdyby było oddalone jeszcze o kilkaset metrów, to chyba nie dałabym rady tam wjechać! 91

88-93.indd 91

15-04-09 14:38


s u p e r t r a s a

Chwila odpoczynku w przyjemnym cieniu pod dachem to jest to! Na miejscu posilamy się pyszną zupą pomidorową, po takim wysiłku smakuje jak najlepsze danie świata! Ku rozpaczy męskiej części ekipy w miejscu tym nie można zakupić piwa, bo jest to placówka oświatowa (Ośrodek Szkolno-Wypoczynkowy). Miejsce to jest czynne przez cały rok i posiada 86 miejsc noclegowych. Powstało w latach 1949-1952 i było wzorowane bacówkami do wypasu owiec. Obok schroniska usytuowany jest 560 metrowy wyciąg orczykowy działający zimą. Stok działa tylko podczas prawdziwych zim, bo nie jest sztucznie naśnieżany, jest za to ratrakowany. Miejsce to cieszy się dużym powodzeniem przez cały rok o czym świadczą duże ilości turystów pieszych i rowerowych tamtego dnia. Miłym mieszkańcem tego schroniska jest także duży, leniwy rudy kot. W tak upalny dzień wyleguje się pod stolikami i nie ma nawet siły żebrać o jedzenie, choć jego mina zdradza, żeby lepiej się nie

zbliżać. Korzystając z odpoczynku podziwiamy panoramę Pienin. To stosunkowo małe pasmo górskie jest bardzo zróżnicowane. Wystające skały, jak choćby najbardziej znane Trzy Korony, to odwieczna geologiczna zagadka. Pieniny podzielone są dwoma przełomami Dunajca na trzy części: Pieniny Spiskie, Środkowe oraz Małe. Pasma te są bardzo atrakcyjne krajobrazowo, mają też bardzo zróżnicowaną florę. Ponad 68% zajmują tu lasy jodłowe i bukowe. Charakterystyczne dla tego miejsca są też hale, na których wypasane są owce. Nawoływania górali i dźwięki owczych dzwonków odbijane przez echo od skał zawsze będą mi się kojarzyć z Pieninami. Szczególnie pięknie wygląda to jesienią, choć ma to smutną historię. Po drugiej wojnie światowej wysiedlono stąd ludność pochodzenia łemkowskiego i zaplanowano powstanie tu centrum wypasu owiec. W czasie wycieczki można też przy okazji posilić się oscypkami sprzedawanymi

92

88-93.indd 92

15-04-09 14:39


przepis na szczęście

w małych bacówkach. Nie pytajcie jednak gazdów i juhasów, czy aby owce nie ogłuchną od swoich dzwonków. Bardzo nerwowo na to reagują... Sprawdzaliśmy! Juhasi juhasami, powróćmy jednak do naszej wyprawy, bo o to się rozchodzi! Tego dnia okoliczności przyrody zapierły dech w piersiach. Na błękitnym niebie zaczynają zbierać się burzowe chmury. Kończymy naszą siestę i ruszamy dalej, znowu w górę, na szczyt Durbaszka. Od schroniska dzieli go kilkaset metrów długości, pocieszamy się z Adamem, że to ostatnie metry w górę. Nie wiemy, że jeszcze trochę będzie... Z góry rozciąga się wspaniały widok, nie mamy jednak już czasu na podziwianie go, bo niebo robi się coraz ciemniejsze, a w oddali słychać pomrukiwanie burzy. Jedziemy na zachód wciąż czerwonym szlakiem rowerowym, który wiedzie wzdłuż granicy Polski ze Słowacją. Decydujemy się nie kontynuować nim jazdy, a zjechać na szlak niebieski prowadzący na Szafranówkę obok Palenicy. Trasa ta wiedzie przez

szczyt Luźne Skały, Załazie i Witkula. Jest interwałowa, ale na szczęście z przewagą wspaniałych zjazdów po łące. Trzeba pamiętać, aby ustępować na niej pieszym turystom, a jest ich tam latem bardzo dużo. Mimo, że dłonie bardzo chcą puścić klamki, a fantazja swoje wodze to lepiej zachować tam czujność i zdrowy rozsądek. Wojtek gorąco namawia nas na zjazd tym niebieskim szlakiem na sam dół, twierdzi, że trasa ta jest wyśmienita i wcale nie trudna. Jeśli Wojtek mówi, że coś jest świetnym technicznym zjazdem to znaczy, że będzie to dla mnie prawdziwa masakra. Przeczuwam jakiś podstęp, albo nadmierną wiarę w moje umiejętności... Marudząc pod nosem zjeżdżam najpierw w dół trawersując krótki stok narciarski. Trafiam na bardzo błotniste miejsce... Usiłuję przejechać przez kałużę, ale nieoczekiwanie przednie koło zapada mi się do wysokości tarczy. Przelatuję pięknie przez kierownicę i ląduję w błocie. W sumie to nawet mnie to już nie dziwi. Nawet w największe susze zdarzało mi się jakimś

cudem znaleźć w lesie kałużę i w nią wpaść. Tym razem bez większych strat, poza ubłoconym ubraniem, w tym moimi ukochanymi różowymi szortami! Moje marudzenie podwaja się, Wojtek szybko ucieka do przodu, a my mniej wprawieni z Adamem zaczynamy powoli zjeżdżać. Trasa jest bardzo trudna, mokra (podobno prawie zawsze jest tam wilgotno), jest na niej też bardzo dużo korzeni. Polecam ją zdecydowanie wprawionym w jeździe górskiej. Nie warto wybierać się tam na początku swojej przygody z rowerem, bo może ona bardzo zniechęcić do górskich wycieczek. W najbardziej stromym miejscu kapitulujemy i zaczynamy schodzić. Idący z naprzeciwka turyści pytają czy będziemy zjeżdżać, standardowa widownia spragniona krwi. Odpowiadamy, że nie. A bo ten pan przed wami to zjechał! Wszystko zjechał! – dowiadujemy się o Wojtku. No cóż... Pozostaje nam tylko spuścić głowę i przyznać, że my się od niego dopiero uczymy i podreptać sobie dalej. Trochę dalej decydujemy się poćwiczyć technikę, Adam porywa się nawet na zjazd po mokrych schodkach ułożonych z drewnianych bali, zjazd z sukcesem! Doganiamy czekającego na nas Wojtka i docieramy do cywilizacji. Przejeżdżamy koło schroniska Pod Orlicą i spokojnie dobijamy do ścieżki rowerowej, którą wracają prawdziwe tłumy z Przełomu Dunajca. Ubłocona po same uszy wyglądam wśród nich naprawdę wyjątkowo. Dopiero teraz po wyjeździe z lasu zauważamy, że burza przeszła gdzieś bokiem i szczęśliwie nas ominęła. Zmęczeni, ale usatysfakcjonowani wracamy szosą do Krościenka. Obowiązkowo zaliczamy najlepsze lody U Marysi, a później mycie rowerów w rzeczce Grajcarek przepływającej przed domem naszego kolegi Marcina, w którym dzięki jego uprzejmości, mogliśmy przenocować. Dzisiejsza wycieczka miała tylko 28 km, ale po trudach dnia poprzedniego zupełnie nam wystarczyła. Na koniec zostaje jeszcze najmniej przyjemna część pracy. Rozłożenie i spakowanie do auta trzech rowerów. Nie mamy bagażnika na dachu, ale mamy wprawę w odpowiednim układaniu ram i kół tak, aby nie powstała ani jedna rysa! No ale nie ma rzeczy niemożliwych, nawet cztery rowery i cztery osoby się mieszczą! Mamy to już opanowane z wielu poprzednich wyjazdów!

93

88-93.indd 93

15-04-09 14:40


Zdjęcie: Hania Tomasiewicz

Ostatni

P

ewnie nawet najwięksi znawcy kolarstwa będą mieli problem z tym nazwiskiem. Czym zasłynął Cheng Jl? Podpowiem, że urodził się w połowie lipca, nie w pierwszej ani nie w drugiej tylko dokładnie 15. No i pochodzi z Chin.

150 miejsce od końca. W sumie to okupował mocną pozycję 180 lub niżej. Bol na Giro złapał ostatecznie pięć godzin straty do lidera. Guardini na Vuelcie raz wjechał do top 70. Bobridge na naszym Tour de Pologne złapał na czasówce trzydzieści minut.

Kolejnych dwóch panów to Jetse Bol, Holender, oraz Andrea Guardini – Włoch. Dorzućmy jeszcze pana z Australii, Jacka Bobridge’a. Wszyscy oni mają jedną cechę wspólną. Byli ostatni. I chociaż nazwiska przynajmniej dwóch nie oznaczają absolutnych cieniasów, to z jakiś przyczyn zawędrowali na listach wyników, tam, gdzie nikt nie zagląda. Zawsze skupiamy się na pierwszych, dziś krótka chwila, żeby podejrzeć ostatnich.

Oglądając życie kolarskich ekip nigdy nie widziałem, żeby ostatni zawodnicy mieli jakoś gorzej. W sumie za karę mogliby nosić walizki albo nie jeść kolacji. Prawdopodobnie mniej nie trenują, nie obijają się w sezonie przygotowawczym. Gdyby tak było świat byłby dość prosty. „Zamiast kręcić po górach spędziłem urocze trzy tygodnie w nocnych klubach” – mógłby tłumaczyć się taki zawodnik. Ale bycie ostatnim to też pewien przywilej. Do ostatniego raczej nikt nie podbiega z mikrofonem i głosem pełnym emocji pyta „jak się panu udało stracić cztery godziny”? W sumie poza panami Wyrzykowskim i Jarońskim nie słyszałem, żeby ktoś poświęcał choć jedno zdanie ostatniemu zawodnikowi. Trochę jest to

Straty w wielkich turach idą w kilka godzin. A to oznacza, że w sumie zawodnik taki przyjechał na metę jeden etap później. Cheng, który zamykał peleton podczas ubiegłorocznego Tour de France, nie wyszedł ani razu poza

niesprawiedliwe, bo ostatni to również często bardzo zapracowani zawodnicy, to pewnie oni dowieźli najwięcej bidonów, podali najwięcej żeli albo oddawali koło, czy rower liderowi. Czasami to również najbardziej zmasakrowani zawodnicy, którzy leżeli w kraksach i dojeżdżali niemiłosiernie poszlifowani na metę. Z zaciśniętymi zębami, żeby skończyć. A przecież o ile na pierwszego na mecie czekają hostessy, nagrody i zaszczyty, to na ostatnich czeka sędzia komisarz z inspektorem limitem. A bywa, że sędzia zły, bo wszyscy już są w bufecie, a on musi na tego ostatniego czekać... Kiedy na starcie staje dwustu zawodników wszystkie spekulacje dotyczą kandydatów do zwycięstwa. Ostani nie może sobie tego zaplanować, chociaż podobno są takie przypadki. Ostatnim zostaje się raczej z przypadku. Jak to w życiu, no kogo wypadnie na tego bum. I jak to w życiu bywa, ten felieton jest na łamach ,,Magazynu Rowerowego'' moim ostatnim.

94

Untitled-5 94

15-04-09 16:57


TWÓJ ULUBIONY MIESIĘCZNIK DOSTĘPNY TAKŻE W WERSJI

ELEKTRONICZNEJ!

Magazyn Rowerowy Także w wersji elektronicznej! Możesz go czytać, kiedy i gdzie zechcesz na komputerach z systemem Windows, na iPadach oraz na urządzeniach z systemem Android. Dostępne są zarówno wydania pojedyncze, jak i prenumerata, a każde wydanie jest przechowywane w Twojej własnej bibliotece. Po ściągnięciu połączenie internetowe nie jest konieczne.

Aby kupić Magazyn Rowerowy, wejdź na www.e-kiosk.pl/magazyn_rowerowy Pojedynczy numer już od 7,90 zł!

str_95_reklama_elektroniczna.indd 95

4/10/15 10:52 AM


Sklepy rowerowe w których kupisz nasze pismo ANDRYCHÓW GOOD SPORT ul. Krakowska 68 tel 33 875 11 47 fax 33 875 21 60 sklep.andrychow@ goodsport.com.pl www.goodsport.pl Merida, Scott, Kross, Goodman, Trek

BIAŁYSTOK Podlaskie Centrum Rowerowe SPRINT ul. Sienkiewicza 81/3 lok. 03 tel. 85 676 13 95 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Giant, Trek, Specialized, Centurion Dopiski SPORT,SKI,BIKE - Sciagly Gruby EE

Podlaskie Centrum Rowerowe SPRINT 2 ul. M.C. Skłodowskiej 3 tel. 85 732 85 11 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Specialized, Unibike, KTM Podlaskie Centrum Rowerowe SPRINT Salon Giant ul. Zwycięstwa 10 tel. 85 661 03 91 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Giant

sklepy rowerowe peleton ul. Jałbrzykowskiego 2 sklep2@peleton.pl ul. Ciołkowskiego 157 tel. 85 662 31 00 faks 85 653 91 80 sklep@peleton.pl www.apg.pl SKLEP ROWEROWY ANDZIK-ROWERY, QUADY, SKUTERY ul. Hetmańska 67 tel. 884 00 00 75 andzik.rowery@gmail.com www.andzik.pl Kross, Orbea, Romet, Cf Moto, Pedros, Ritchey BOLESŁAWIEC BIKESTACJA.PL ul. Dolne Młyny 78 sklep@bikestacja.pl www.bikestacja.pl Kcnc, Shimano, Dt, Continental,Geax, Notubes, Novates, Sapim, Trek, Sram, Bulls, Schwalbe, Selle Italia

BRODNICA P.H.U. BIKER BUDZYK SKLEP ROWEROWY DAMIAN BUDZYńSKI ul. Podgórna 47 tel. 509-687-622 sklep@biker-budzyk.pl Giant, Unibike, Cossack

BYDGOSZCZ ALMOT ul. Jagiellońska 85 kom. 668 808 215 karol@almot.com.pl PHU ROWER ul. Fordońska 226, róg Wiślanej tel./faks 052 344 09 17 rowerbydgoszcz@op.pl www.rowerbydgoszcz.pl Scott, Unibike, Merida, Kross

SALON ROWEROWY „WĘDROWIEC” ul. A. G. Siedleckiego 14 tel./faks 52 320 22 53 wedrowiecbdg@onet.eu Giant, Kross, Northtec, Raleigh, Merida, Arkus ROWERTOUR.COM ul. Pułaskiego 45 tel. 52 521 25 66 biuro@rowertour.com www.rowertour.com Shimano, Schwalbe, Crosso, Kryptonite, Rogelli, Sigma Sport, SKS, Elite i wiele innych..

BYSTRZYCA KŁODZKA SKLEP i SERWIS ROWEROWY VIOLETTA, DARIUSZ CIEŚLIK – WYPOŻYCZALNIA, CZĘŚCI ROWEROWE ul. Słowackiego 3 tel. 515 186 430 tel. 074 644 14 41 rowerowy@vp.pl Kross, ,Kellys, Fuji, Author, Merida BYTOM CENTRUM ROWEROWE KUCHARSKI ROWERY ul. Zabrzańska 149 tel. 32 387 48 13 biuro@kucharskirowery.pl www.kucharskirowery.pl Orbea, Maxim, Medano, Haro, Raleigh

CENTRUM ROWEROWE RB ROWEREK ROMAN BADURA ul. Witczaka 12 tel.32 282 35 25 pogotowie rowerowe 501 171 558 sklep@rb-rowerek.pl www.rb-rowerek.pl Trek, Scott, Kross, Giant, Merida, Author, Romet i inne

CZELADŹ SKLEP ROWEROWY PRZEMYSŁAW KUSA ul. 1-go Maja 7 tel./faks 32 265 30 63 p.kusa@op.pl www.rowery-czeladz.pl Author, Kellys, CTM, Maxim CZĘSTOCHOWA BDC-BIKE ul. Gen. Sikorskiego 9 tel. 34 360 11 22 salonczestochowa@bdcbike.com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

Mar-Bike Ltd serwis/sklep: ul. Niedługa 7 tel./faks 34 371 06 59 tel. 34 363 35 33 marbikerowery@gmail.com www.marbike.pl Eurobike, Corratec, Jamis PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Wolności 66A tel. 34 361 04 29 (wew. 22) czestochowa@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Trek, DT Swiss, Diadora, Sportful, Maxxis, ControlTech

SKLEP FIRMOWY ORBEA, CATLIKE, HUTCHINSON, ORCA, PEDROS, RITCHEY …I WIELE WIĘCEJ IROWERY.PL ul. Wilgowa 65A tel. 34 366 04 56 biuro@pol-sport.com www.irowery.pl DĄBROWA GÓRNICZA MAGNES ul. 3 Maja 20 tel./faks 032 764 07 58 magnesrowery@gmail.com www.rower.dabrowa.pl Kellys, CTM, Maxim, Mattpro

Chełm SKLEP ROWEROWY A. BEDLIŃSKI ul. Kolejowa 67 tel. 082 564 30 78 tel. 506 106 007 andrzej@bedlinski.com CHODZIEŻ BAD BIKE TOMASZ ALBRECHT ul. Zwycięstwa 8 tel. 695 911 430 www.badbike.pl info@badbike.pl Kellys, Shimano, Scott, Kettler, Unibike

PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Piłsudskiego 34/643 tel. 32 260 06 76 dabrawa@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Diadora, Trek, DT Swiss, Sportful, Maxxis, ControlTech

„Magazyn Rowerowy” dostępny jest w salonach prasowych EMPiK, Inmedio, Relay, Kolporter, Ruch, Garmond.

GDAŃSK ROWERSI, SK CENTRUM S.C. ul. Chałubińskiego 13 tel./faks 058 300 43 34 sklep@rowersi.pl www.rowersi.pl Kross, Kellys, Merida, Author, Orbea

JABŁONNA K. WARSZAWY SALON ROWEROWY WYSEPKA SHIMANO SERVICE CENTER ul. Grunwaldzka 470 (Hala Olivia) tel. 58 340 38 92 biuro@wysepka.pl www.wysepka.pl Scott, Specialized, Kross, Ridley

CHORZÓW HURTOWNIA ROWERÓW I SPRZĘTU SPORTOWEGO ul. Mościckiego 34 tel./faks 32 241 31 92 tel. 693 028 192 mgmrowery@op.pl www.rowerymgm.pl.tl Kross, Merida, Ghost, Spokey CHYBIE

ŻUCHLIŃSKI ul. Morska 360 A tel. 058 664 07 55 faks 058 663 88 59 sklep@zuchlinski.com.pl GLIWICE PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Dolnych Wałów 13 tel. 32 389 10 38 gliwice@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Trek, DT Swiss, Diadora, Sportful, Maxxis, ControlTech

FHU ZICO JANOTA MICHAŁ ul. Bielska 77 Tel./faks 33 85 85 288 tel. kom. 508 131 283 www.zico-bike.pl biuro@zico-bike.pl Merida, Brennabor, Kands

MK BIKE ul. Grunwaldzka 137 tel. 032 61 63 711 jaworzno@mkbike.com.pl www.dobrerowery.com JELENIA GÓRA SKLEP I SERWIS ROWEROWY PRO-BIKE ul. Poznańska 4 tel. 75 752 49 93 tel./faks 75 764 71 63 sklep@pro-bike.pl www.pro-bike.pl Scott, Unibike, Merida, Mbike, Apache

X-SPORT – SERWIS, SKLEP, WYPOŻYCZALNIA ul. Andrzeja 8 tel./faks 32 253 80 65 xsport@x-sport.pl www.x-sport.pl Cube, Giant, Kona, Electra KĘDZIERZYN-KOŹLE CYKLO-SPORT ul. Piramowicza 8 tel./faks 77 482 51 68 cyklosport@wp.pl Author, Merida, Kross, Unibike, Dartmoor, Cateye, Accent ROWERY SPORT SERWIS JAN PATERAK ul. Sienkiewicza 1 tel./faks 77 482 48 32 paterakrowery@gmail.com www.paterak-rowery.pl Kellys, Giant, Unibike Maxim, Romet KĘTY CYKLO-KĘTY ROWERY SERWIS ul. Wyspiańskiego 4 tel./faks 033 845 18 72 cyklokety@poczta.onet.pl www.rowerykety.com Scott, Mavic, Kross, Sram

KIELCE WSÓŁ SPORT ul. Świętokrzyska 20 tel: 41 240 58 86 wsolsport@wsolsport.pl www.wsolsport.pl Specialized, Kross, Hercules

KALISZ GŁUBCZYCE SPRZEDAŻ I NAPRAWA ROWERÓW ul. Dworcowa 32 tel./faks 077 485 35 51 tel. 606 30 90 81 wieslaw.kubeczek@op.pl GOLENIÓW BIKE MULTI SPORT ul. Rzemieślnicza 6 tel. 91 418 08 73 info@bikemultisport.pl www.bikemultisport.pl Giant, Trek, Jamis, Maxim, Bottecchia, Eurobike

BIKE SERWIS ul. Św. Michała 130 tel. 62 764 00 62 www.ebikeserwis.pl info@ebikeserwis.pl Merida, Kellys, Scott

Gilicki Bike ul.Legionów 22 tel. 62 503 09 22 tel. 604 485 083 www.gilickibike.pl sklep@gilickibike.pl Specialized, Trek, Merida, Kellys

KAMIENNA GÓRA GORZÓW WLKP. MISTRZOWSKIE ROWERY - LECH PIASECKI ul. Wyszyńskiego 158 tel. 880 110 110 tel. 957 231 072 piasecki.rowery@wp.pl www.lechpiasecki.pl Trek

SKLEP SPORTOWOROWEROWY MARIA MAGDZIARZ ul. Okólna 28A tel./faks 95 732 27 45 sklep@sprintbike.pl www.sprintbike.pl Giant, Maxim, Kross, Scott, Cube

DZIERŻONIÓW SKLEP ROWEROWY EUGENIUSZ DEJNEK ul. Przesmyk 3 tel./faks 074 831 60 35 rowery-dejnek@wp.pl www.rowery-dejnek.pl Felt, Giant, Author, Kellys, Specialized, Raleigh

ROWERTAK ul. Modlińska 16 B tel. 22 782 5324 sj@rowertak.pl www.rowertak.pl Kross, Giant, Hercules, Kellys

JAWORZNO GDYNIA

DOBCZYCE NEGRA SPORT ul. Mostowa 16a tel. 519 138 601 www.negrasport.pl Zasada Bikes – Maxim, Medano, Haro, Diamond Back

HRUBIESZÓW STOWARZYSZENIE HRUBIESZÓW NA ROWERACH ul. Ciesielczuka 2 kom. 505 735 101 info@ hrubieszownarowerach.pl www. hrubieszownarowerach.pl

GRUDZIĄDZ EBAR dobre ROWERY ul. Legionów 11 tel. 56 462 28 72 ebarg@silesianet.pl www.ebar.tfirma.pl Author, Giant, Unibike, Kross

KUZ-BIKE ul. Słowiańska 8 tel. 75 744 27 32 jw.rowery.kamgora@tlen.pl Author KATOWICE PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Sokolska 27 tel. 32 259 92 28 katowice@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Sportful, Trek, DT Swiss, Diadora, Maxxis, ControlTech

MBIKE ul. Francuska 49a tel. 032 785 86 57 tel. 0 801 000 239 katowice@mbike.pl www.katowice.mbike.pl Author, Accent, Agang

ETOB-SPORT ul. Paderewskiego 18 tel. 41 366 06 47 faks 41 345 79 18 sklepetob@poczta.onet.pl Giant, Unibike, Arkus&Romet

KŁODZKO F.H.U. SPORT-SERWIS ul. Grottgera 6 tel./faks 74 867 84 10 goldenking@poczta.onet.pl Giant, Merida, Felt KOŁO SKLEP ROWERSPORT ul. Zielona 10A tel. 63 27 22 707 tel. 605 273 419 rowersport@home.pl www.rowersport.home.pl Unibike, Merida, Burghardt KOŁOBRZEG K-2 ROWER SPORT SERWIS CENTERWYPOżYCZALNIA ul. Wojska Polskiego 28H tel. 507 234 283 tel./faks 94 354 78 74 www.k2rowery.sklep.pl Merida, Unibike, Kellys, Continental, Shimano, Schwalbe, Romet, Jamis

Kozienice Przedsiębiorstwo Handlowo-Usługowe „ROWMOT” ul. Sportowa 2 tel. 48 382 00 90 www.rowmot.eu

KRAKÓW MBIKE ul. Łobzowska 40, tel. 012 633 83 72, tel. 0 801 000 239 info@mbike.pl www.mbike.pl Author, Mondraker, Accent

PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Ceglarska działka nr 219 krakow@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Sportful, Trek, DT Swiss, Diadora, Maxxis, ControlTech

POGOTOWIE ROWEROWE - PROFESJONALNY SERWIS SKLEP ROWEROWY ul. Kalwaryjska 14 tel. 012 296 33 50 tel. 509 562 454 pogotowie.rowerowe@ interia.pl PROFESJONALNY SKLEP ROWEROWY PROFIDEA BODY GEOMETRY FIT STUDIO ANALIA I DOBÓR POPRAWNEJ POZYCJI NA ROWERZE ul. Piłsudskiego 30 tel. 608 363 383 profidea.bike@gmail.com www.profidea.pl Specialized, S-WORKS, Lapierre, Shimano, SRAM, ZIPP, Syntace

iSport ul. Zakopiańska 56 tel./faks 012 267 03 94 isport@isport.pl www.isport.pl Giant, Centurion, Cannondale, Kross

SECESJA ul. Wielicka 8 tel./faks 12 656 20 91 secesja@secesja.pl www.secesja.pl Ghost, Unibike, Author, Merida

KRAKÓW-MODLNICA KROTOSZYN Pro Activa ul. Kościuszki 5 tel. 508 234 507 proactiva@o2.pl www.proactiva.com.pl Orbea, Kands, Endura, Kellys

LEGIONOWO BDC-BIKE ul. Zegrzyńska 6 tel. 22 784 00 63 salonlegionowo@bdc-bike. com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

DAX DARIUSZ SIERADZ ul. Sienkiewicza 12 tel. 22 774 10 11 rowerydax@rowerydax.pl www.rowerydax.pl Accent, Author, Merida, Wheeler, Unibike

LESKO BIKESPORT ul. Unii Brzeskiej 6 tel. 13 469 85 74 bikesport@op.pl Author, Accent, Unibike, Agang

LESZNO BIKESHOP.PL akcesoria, części, serwis ul. Leszczyńskich 27 tel. 65 520 30 47 info@bikeshop.pl www.bikeshop.pl Author, Accent, Wheeler, Romet

Strefasportu.pl ul. Cicha 1A tel. 609 756 656 info@strefasportu.pl LUBAŃ TOMEX ul. Tkacka 13 tel./faks 075 646 30 63 sklep@tomex-rowery.pl www.tomex-rowery.pl LUBAWA SKLEP ROWEROWY BICI DORO MARCIN JASIŃSKI ul. Rzepnikowskiego 33, lok. 17 tel. 798 409 141 bicidoro@gmail.com Giant, Romet, Arkus i inne

LUBIN BIKE SKLEP rowerowy BOGDAN MAKUCHOWSKI ul. Jana Pawła II 60 tel./faks 76 844 70 33 teambikelubin@poczta. onet.pl www.sport-lubin.pl Merida, TT, Controltech, Maxxis, Shimano CENTRUM ROWEROWE POLONIA, JACEK BODYK ul. Odrodzenia 8 tel. 76 846 67 87 j_bodyk@o2.pl, Scott, Cube, Merida, Felt, Raleigh PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Jana Pawła II 60 tel. 76 844 70 33 lubin@bikeatelier.pl www. bikeatelier.pl Merida, Sportful, Trek, DT Swiss, Diadora, Maxxis, ControlTech lublin AMS DOBRE ROWERY ul. Wojciechowska 5a tel./faks 81 527 00 99 amsnovi@gmail.com www.rower.lublin.pl

CYKLO ul. Wigilijna 6/u6 tel./faks 81 743 65 76 www.cyklo.lublin.pl Author, Giant, Wheeler

Mavic, Rock Shox

96-99_ok_II.indd 96

15-04-16 15:48


Sklepy rowerowe oraz sportowe zainteresowane sprzedażą „Magazynu Rowerowego” prosimy o kontakt: tel. 71 337 47 47 lub mail: prenumerata@magazynrowerowy.pl INŻYNIERIA ROWEROWA ul. Rusałka 17 A lok. 40 tel. 081 443 45 01 kontakt@ inzynieriarowerowa.com www.inzynieriarowerowa. com New Ultimate, Lapierre, Orbea, Fox

SKLEP I SERWIS ROWEROWY „JERZO” MGR JERZY MITURA ul. Struga 77 tel./faks 81 524 11 44 tel. kom. 601 396 322 jerzy.mitura@op.pl Kellys, Author, Felt, Accent

LUBOŃ PHU RELAX ZBIGNIEW SZYMKOWIAK ul. Strumykowa 16 tel. 061 813 18 18 sklep.relax@interia.pl Kellys, Unibike ŁÓDŹ DYNAMO-ŁÓDŹ ul. Kilińskiego 3 tel. 042 630 69 57 dynamo@dynamo.com.pl www.dynamo.com.pl Giant, Specialized

NAPRAWA ROWERÓW RYSZARD KASIŃSKI ul. Legionów 51 tel. 501 092 016 bikeservice@wp.pl SPRINT ANDRZEJ LIWIŃSKI ul. Kopernika 58 tel. 042 636 95 86 sprint@rowery-sprint.pl Author, Merida, Kross, Unibike MALBORK PPHU KLAUDEX PRODUCENT ROWERÓW FOLTA ul. Daleka 123 tel./faks 055 272 50 31 SKLEP FIRMOWY Klaudex ul. Sienkiewicza 43/1A tel. 055 272 53 42 www.folta.pl Folta, Merida, Giant, Author, Centurion

Międzychód MINI-LUX ul. Dworcowa 17 tel. 95 748 25 23 sklep@minilux.pl www.minilux.pl Romet, Giant, Merida, Cossack,BBF

MYŚLENICE NEGRA SPORT ul. Jana Sobieskiego 44a tel. 12 653 67 92 www.negrasport.pl Diamond Back, Maxim, Medano, Haro, Eastern Bikes

NOWE MIASTO LUBAWSKIE AGA FIRMA WIELOBRANŻOWA B. MILEWSKI-P.PATALON ul. Grunwaldzka 5 tel./faks 56 474 44 48 agaauto@onet.pl Author, A-Gang, Romet, Kellys

96-99_ok.indd 97

NOWOGARD PHUP BICYKL JAN ZUGAJ ul. Młynarska 7 tel. 91 39 26 730 bicykl@op.pl www.bicykl.eu Kellys, Wheeler, Kross, Giant NOWY DWÓR MAZOWIECKI

OPOLSKIE CENTRUM ROWEROWE ul. Głogowska 23 tel. 77 455 17 69 poczta@salonrowerowy.pl www.salonrowerowy.pl

Oświęcim

ROWER MOT Dominik Podgórski ul. Legionów 5 tel. 22 775 13 14 tel. 600 310 068 www.rowermot.pl

GOOD SPORT ul. Konarskiego 26a tel 33 843 01 62 sklep.oswiecim@ goodsport.com.pl www.goodsport.pl Merida, Kross, Goodman, Scott, Trek

ROWERTAK Targowisko miejskie, paw. 6 tel. 22 425 14 83 sn@rowertak.pl www.rowertak.pl Kross, Giant, Kellys, Hercules

ROWERY, CZEŚCI, AKCESORIA ul. Narcyza Gryzla 7 tel. 042 213 66 45 wojtek-mucha-1960@wp.pl

NYSA CENTRAL ul. Piastowska 18/1u tel./faks 077 433 32 74 tel. kom. 501 255 585 mariusz67@o2.pl www.centralbike.pl Kellys, Merida, Kross, Specialized OLKUSZ HADRONSPORT.COM ul. Pakuska 48 www.hadronsport.com

mANYFESTBMX ul. Pakuska 48 www.manyfestbmx.pl

PABIANICE

SALON ROWEROWY Czesław CIUĆKOWSKI ul. Lubelska 41 E tel. 089 534 36 89 faks 089 534 43 88 cc.salonrowerowy@wp.pl www.roweryciuckowski. go3.pl Giant, Merida, Cube, Author, Hercules, Lapierre, Wheeler, Haibike, Ghost, Unibike, Cannondale, Scott, Gazelle

opole OPOLE

BIKE4RACE - SZOSA & PRZEŁAJ SPECJALISTYCZNY SKLEP ROWEROWY ul. Koszyka 34/22 tel. 77 556 02 02 tel. kom. 696 410 566 info@bike4race.pl www.bike4race.pl Autoryzowany Dealer marki RIDLEY SKLEP INTEROWER ul. Horoszkiewicza 2a tel./fax 77 455 38 79 sklep@interower.pl www.interower.pl Trek, Electra, Wheeler, Romet, Bontrager

ONE MORE BIKE ul. Bukowska 82/84 tel. 61 639 32 29 tel. 506 132 366 info@onemorebike.pl www.onemorebike.pl Gazelle, Batavus, Sparta, Surly

BIKE-ON.PL INTERNETOWY SKLEP ROWEROWY ul. Obornicka 337 (Galeria Obornicka) 60-624 Poznań tel. 534 705 290 info@bike-on.pl www.bike-on.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike

ROWERTAK ul. Lubelska 55 tel. 81 888 52 70 faks 81 888 07 78 sklep@rowertak.pl www.rowertak.pl Kross, Giant, Kellys, Hercules

PUŁAWY

PACZKÓW BIKELOUNGE ul. Daszyńskiego 32/2 tel. 72 426 23 44 alicja@bikelounge.pl Dorcus, Steppenwolf, Klass Bike

PIŁA Sklep rowerowy KOLARZ Al. Piastów 3 tel. 67 349 01 71 kom. 501 55 63 64 www.kolarz.pl sklep@kolarz.pl Trek, Eurobike, Shimano, Magura, Geax, Nutrend

ANNDA SKLEP ROWEROWY ul. Dworcowa 18 lok. użytkowy 2 tel. kom. 504 011 340 tel. 22 737 06 01 annda@vp.pl www.roweryannda. sklepy.pl sprzedaż rowerów naprawa i serwis, sprzedaż częsci rowerowych, Giant, Merida, Cube MAPI SPORT ul. Pod Bateriami 11 tel. 22 737 24 58 mapisport@wp.pl www.mapisport.pl Merida, Kellys, Shimano, Enervit, Maxxis PIEKARY piekary śląskie MMBIKE S.C. Mariusz Musiałek Sklep Rowerowy i Serwis, serwis narciarski ul. Wyszyńskiego 33 tel./faks 32 284 59 55 mariuszmmbike@gmail. com www.mmbike.pl Scott, Giant, Kellys, Ecobike, Cossack, Saveno

POZNAŃ BICYKL-ZDZISŁAW OBIEGAŁA Os. Jana III Sobieskiego paw. 2 przy bloku 26 tel. 61 823 51 26 faks 61 823 52 22 info@bicykl.com.pl www.bicykl.com.pl Unibike, Merida, Kellys, GT, Kross

PUSZCZYKOWO

BIKLAND Al. Solidarności/Mieszka I tel. 61 828 71 47 tel. 697 668 762 os. Piastowskie 74 tel. 61 875 05 64 1bikland@wp.pl Kross, Unibike, Jamis, Raleigh, Rock Machine, Romet, Grand

MAXBIKE SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Poznańska 75 (obok rynku) tel. 509 044 374 www.maxbike.com.pl Kross , KTM , Focus, Pashley, Batavus

MARKOWEROWERY.PL os. Zwycięstwa 17 A tel. 61 82 00 161 solidarnosci@ markowerowery.pl www.markowerowery.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike

PHU TYTAN ROBERT JONCZYŃSKI ul. Dekarska 4 tel./faks 48 331 28 83 info@tytanrowery.pl www.tytanrowery.pl

MARKOWEROWERY.PL ul. Krzywoustego 68 (C.H.GIANT) franowo@markowerowery.pl www.markowerowery.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike MAXBIKE SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Promienista 118 tel. 618 667 070 www.maxbike.com.pl Focus, Cervelo, Pashley, Mondraker, Grand

Muszak-Ski Profesjonalny Sklep Sportowy ul. Racławicka 91 tel. 61 861 44 16 muszak@muszakski.com. pl www.muszakski.com.pl

rybczyński-bikes ul. Miodowa 5 tel. 61 847 57 94 www.rybczynski-bikes.pl rybczyński-bikes ul. Termalna 1 www.rybczynski-bikes.pl

SIERAKÓW MINI-LUX ul. Poznańska 3 tel. 61 29 53 256 sierakow@minilux.pl www.minilux.pl Romet, Giant, Merida, Cossack, BBF

SKOCZÓW CYKLO-ADAM SKLEP ROWEROWY I SERWIS ul. Rynek 14 (wejście od Garbarskiej) tel./faks 33 852 90 19 cyklo-adam@wp.pl Merida, Giant, Kands SŁUPSK

Dopiski SPORT,SKI,BIKE - Sciagly Gruby EE

PIASECZNO

OLSZTYN

BIKE-ON.PL Internetowy Sklep Rowerowy ul. B. Krzywoustego 68 tel. 514 151 119 info@bike-on.pl www.bike-on.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike, Cube

RADOM

RUDA ŚLĄSKA ACTIVA – 1000m2 EKSPOZYCJI, ROWERY ELEKTRYCZNE – CENTRUM TESTOWE, SERWIS ul. Kupiecka 15 tel. 032 340 05 58 www.roweryelektyczne.info www.roweryszosowe. com.pl www.roweryelektryczne. com.pl

RYBNIK ROWEROWNIA.PL ul. Chrobrego 23 tel. 32 423 54 53 sklep@rowerownia.pl www.rowerownia.pl RZESZÓW NSB SPORT SERWIS SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Fredry 8/1 tel./faks 17 852 29 05 nsb@nsbsport.pl www.nsbsport.pl Trek, Autor, Unibike, Jamis, Merida, Cube, Wheeler, Unibike, Romet, Arkus

sKLEP ROWEROWY GRAWITACYJNY.PL. ODZIEŻ, CZĘŚCI I AKCESORIA ROWEROWE tel. 506 141 018 sklep@grawitacyjny www.grawitacyjny.pl Biemme, Rogelli, Uvex,One Industries, Renthal

SANDOMIERZ ODZIEŻOWY SKLEP INTERNETOWY tel. 883 400 770 sklep@guardo.pl www.guardo.pl

SKLEP I SERWIS ROWEROWY KAWISBIKE ul. Mostnika 3 tel. 534 135 824 kawisbike@prokonto.pl www.kawisbike.pl Scott, Cube, Kellys, Romet

SOCHACZEW BIKELAND.PL Centralny Magazyn Rowerowy ul. 15 sierpnia 17 tel. 788 009 099 tel. 664 02 01 01 sklep@bikeland.pl www.bikeland.pl www.facebook.com/ bikelandPL Romet, Kellys, Kross, Northtec, Mexller, Author, Merida, Medano, Raleigh, Folta, Karbon, Embassy

SYCÓW SALON ROWEROWY Nowy Dwór 3 tel. 62 785 44 44 kom. 601 577 278 barsyl@o2.pl www.e-bmx.pl Giant, Unibike, Rayon, BBF, NS SZCZECIN NAPRAWA ROWERÓW M. TUROWSKI osiedle Majowe ul. Wierzyńskiego 5 tel. 914 313 111 tel./faks 091 464 20 99 rowery-turowski@wp.pl www.roweryturowski.pl Giant, Author, Kellys, Felt, Merida, Kross SKLEP ROWEROWY B. CZAPIEWSKI ul. Piłsudskiego 16 tel./faks 091 433 77 00 rowery@czapiewski.info www.czapiewski.info Maxim, Arkus, Mexller SKLEP ROWEROWY CIEŚLAK ul. Witkiewicza 21C tel. 091 487 92 56 faks 091 485 87 39 rowery@rowery.szczecin.pl www.rowery.szczecin.pl Trek, Kellys, Unibike, Trek, Kellys, Winora, Unibike, Cube tricarbon.pl-sklep triathlonowy C.H. Nowy Turzyn ul. Bohaterów Warszawy 40 lok. 2 B 4 tel. 883 444 408 sklep@tricarbon.pl

SZCZECINEK

SOSNOWIEC MK BIKE ul. Ostrogórska 3 tel. 032 29 69 302 tel. 515 187 558 sklep@mkbike.com.pl www.dobrerowery.com PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. 3 Maja 1 tel. 32 266 53 12 sosnowiec@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Shimano Service Center, Merida, Diadora, Trek, DT Swiss, Sportful, Maxxis, ControlTech

STRZELCE OPOLSKIE ARTYKUŁY MOTORYZACYJNE JACEK HABER ul. Marka Prawego 7 tel./faks 077 463 82 66 info@ebikes.pl SUCHA BESKIDZKA RANT ROWER SKLEP I SERWIS RAFAŁ GÓRKIEWICZ ul. Mickiewicza 163 tel./faks 33 823 20 62 kom. 600 897 635 123rowery@wp.pl Merida, Maxim, Kross, Medano

SKLEP ROWEROWY B. BIERNIKOWICZ ul. Kościuszki 9 tel. 094 374 05 54 gryfszczecinek@wp.pl ŚWIDNICA SKLEP ROWEROWY EUGENIUSZ DEJNEK ul. Wróblewskiego 18 tel./faks 074 856 88 80 rowery-dejnek@wp.pl www.rowery-dejnek.pl Felt, Giant, Author, Kellys, Specialized, Raleigh ŚWINOUJŚCIE SKLEP ROWEROWY HALINA KRASOWIAK ul. Karsiborska 5 tel./faks 091 321 02 75 Giant, Kellys TARNOWSKIE GÓRY ADVENTURE ul. Karola Miarki 1 tel. 032 768 97 06 adventure1@vp.pl Author, Kellys, Cube, Maxim FHU GŁADYSZ J.K.R. GŁADYSZ SC. Sklep i warsztat rowerowy ul. J. Cebuli 16 tel. 32 285 21 32 roweroteka@op.pl www.roweroteka.pl Author, Unibike, Kross, Maxim, Medano

TARNÓW SALON ROWEROWY BIENIASZ BIKE ul. Rydza Śmigłego 7 tel./faks 014 621 79 85 SALON ROWEROWY BIENIASZ BIKE WOMEN ul Rydza-Śmigłego 7a/0 tel .14 623 07 59 mirek@bieniaszbike.pl www.bieniaszbike.pl

TCZEW

TCZEW SALON ROWEROWY BOGDAN BONDARIEW ul. 30 stycznia tomaszów MAZOWIECKI

PH MAŁGOSIA ul. Główna 5 tel 44 723 70 39 www.100rowerow.pl Scott, Giant, Merida, Author, Unibike, Romet, Cossack TORUŃ ROWERY LIDER SPORT JAN LEŚNIEWSKI ul. Kosynierów Kościuszkowskich 4 tel/faks 056 650 82 29 rowery.lesniewski@wp.pl

TYCHY PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Elfów 30 tychyelfow@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Sportful, Trek, DT Swiss, Diadora, Maxxis, ControlTech

PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Piłsudskiego 19 F tel. 32 217 00 90 tychy@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, DT Swiss, Trek, Diadora, Sportful, Maxxis, ControlTech

WAŁBRZYCH PIOTROWSKI-BIKES ul. Mickiewicza 3 B tel./faks 074 843 38 13 piortowskibikes@interia.pl www.piotrowskibikes.pl

WARSZAWA AIRBIKE.PL ul. Dereniowa 6 tel. 22 644 61 91 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Shimano, Service Center AIRBIKE.PL ul. Mangalia 4 tel. 22 424 80 45 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Specialized, Kellys, Rocky Mountain, GT AIRBIKE.PL Al. Komisji Edukacji Narodowej 49 tel. 22 405 80 45 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Specialized, Kellys, Rocky Mountain, GT AIRBIKE.PL ul. Pańska 57 tel. 22 654 97 20 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Specialized, Kellys, MBike, GT AIRBIKE.PL ul. Puławska 531 airbike@airbike.pl www.airbike.pl, Specialized, Kellys, MBike BDC-BIKE ul. Andersa 21 tel. 22 416 92 35 salonandersa@bdc-bike. com www.bdc-bike.com

15-04-13 15:44


04/2015

Sklepy rowerowe „Magazyn Rowerowy” dostępny jest w salonach prasowych EMPiK, Inmedio, Relay, Kolporter, Ruch, Garmond. Jamis, Kross , Vittoria, Selle Italia BDC-BIKE ul. Mehoffera 26 tel. 22 676 72 36 salonwarszawa@bdc-bike. com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

GIANT-TARCHOMIN ul. Świderska 109G, lok. 27 tel. 022 889 28 56 sklep@giant-tarchomin.pl www.giant-tarchomin.pl KRÓLAK EWA KRÓLAK-BOŃCZAK ul. Grochowska 8 B tel. 022 612 59 99 krolak1@onet.pl www.krolak-rowery.pl Scott, Unibike, Lapierre, Hercules, Magura, Selle Italia, Sportourer, Haibike

SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Pasłęcka 7 tel. 22 499 49 04 trybik@trybik.pl www.trybik.pl Northwave, Puky, KTM, Creme

WEJHEROWO PHU PRO SPORT ul. I Brygady Pancernej Wojska Polskiego 86A tel./faks 058 672 31 06 biuro@prosport.wejher.pl www.prosport.wejher.pl www.sklepprosport.pl Giant, Kross, Unibike, Kellys, Trek, Author, Maxim, Medano, Eurobike, Accent, Limber

SNOW&SURF Al. Niepodległości 119 tel. 22 844 9999 info@mybike.pl www.mybike.pl Trek, Wheeler, Puky

WIELUŃ

SPORTSALES ROWERY I AKCESORIA KONA Al. Prymasa Tysiąclecia 60/62 tel. 22 837 18 06 www.sportsales.pl Kona, Cube, Specialized, Merida

ROWERY Pro Shop Ktm-a ul. Fieldorfa 14 tel. 22 672 00 75

WŁOCŁAWEK

Pro Shop KTM’a MEGA-START SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Miączyńska 5 tel./faks: 22 646 93 03 www.megastart.pl sklep@megastart.pl Shimano, Manitou, Fox Roweroweklimaty.pl al. Jana Pawła II 72 tel. 22 403 81 01 sklep@roweroweklimaty.pl www.roweroweklimaty.pl Giant, Shimano, Endura, Continental, Brooks, Sigma, Abus, Look, Lazer

ŚWIAT ROWERU FIRMOWY SALON GIANT ul. Wybrzeże Gdyńskie 2 tel. 22 839 54 12 sklep@swiatroweru.com.pl www.swiatroweru.com.pl

SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Nowolipki 15 tel. 22 215 73 71 trybik.wyszkow@gmail.com www.trybik.pl Kross, KTM, Creme, Northwave, Puky

SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Dzielna 21 tel. 22 636 36 42 trybik.wyszkow@gmail.com www.trybik.pl Kross, KTM, Creme, Northwave, Puky

96-99_ok.indd 98

WROCŁAW

WKRĘCENI.PL sklep i serwis rowerowy, przechowalnia rowerów ul. Św. Wincentego 99/1 tel. 22 428 61 00, tel. 503 766 459 sklep@wkreceni.pl www.wkreceni.pl Kross, Specialized

WYGODNYROWER.PL ul. Smolna 10 tel. 787 386 386. smolna@wygodnyrower.pl www.wygodnyrower.pl Pashley, Fuji, Batavus, Hercules

WYGODNYROWER.PL ul. Stawki 3 tel. 888 498 498 stawki@wygodnyrower.pl www.wygodnyrower.pl Pashley, Fuji, Batavus, Hercules

WADOWICE SIX SECONDS ul. Mickiewicza 14 tel. 33 872 04 09 sklep@sixseconds.pl www.sixseconds.pl Trek, Scott, Giant, Goodman, Kross

m an ua l lo go

SKLEP ROWEROWY PROFI BIKE ul. Nowowiejska 5 tel. 22 825 13 51 Outlet Rowerowy ul.Belwederska 13 faks 22 875 97 51 profibike@wp.pl www.profibike.com.pl Trek, Kross, Jamis, GT, Orbea, Hercules

HURTOWNIA I PRODUCENT ROWERÓW MAJDLLER JAN MAJCHROWSKI Pl. Legionów 1 sklep: tel. 43 886 02 32 hurtownia: tel. 43 886 91 11 info@majdller.pl www.majchrowski-rowery. com.pl www.majdller.pl

SKLEP LIKE BIKE ul. Kaliska 10/12 tel. 509 694 995 office@likebike.pl www.likebike.pl

SKLEP ROWEROWY T-BIKE.PL ul. Jastrzębowskiego 22 tel. 607 607 444 info@t-bike.pl www.t-bike.pl Kross, Endura, Yepp, Shimano, SKS, Cateye, Giro, Bell, Hamax, Continental

SALON ROWEROWONARCIARSKI PRO-BIKE SKLEP I SERWIS, ORAZ SPECJALISTYCZNE SZKOLENIA ZAWODOWE ul. Igańska 34, tel. 22 810 50 55 sklep@probike.com.pl www.probike.com.pl mechanikrowerowy.pl Ponad 200 rowerów Unibike, Merida, Mbike, Apache

SALON ROWEROWY PRO-BIKE ul. Piękna 24 tel. 71 336 28 54 kom. +48 601 976 740 wrocław@pro-bike.pl www.rowerywroclaw.pl www.scottwroclaw.pl www.unibkewroclaw.pl Scott, KTM, Unibike, Mbike, Eurobike

SALON ROWEROWY SPORT-PROFIT ul. Pomorska 32 tel. 71 796 74 80 info@sportprofit.pl www.sportprofit.pl www.sklep.sportprofit.pl www.narty.sportprofit.pl Cube, Ghost, Unibike, Orbea, Merida, Maxim, Medano, Hercules, Puky, Cossack, Cannondale, MBM SERWIS ROWEROWY: SHIMANO SERWIS CENTER ul. Reymonta 5a tel. 71 795 88 60

WYSZKÓW

AVENTURA SPORT SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Sienkiewicza 47 tel. 71 728 74 16 kom. 695 402 888 info@aventurasport.pl www.aventurasport.pl Merida, Kellys, Kross, Unibike, Focus, Cossack, Maxim, Medanoriam

SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Wąska 13 tel./faks 29 742 66 39 trybik.wyszkow@gmail.com www.trybik.pl Kross, KTM, Creme, Northwave, Puky

PROFESJONALNE SKLEPY I SERWISY ROWEROWE BIKE ATELIER ul. Szybka 3b/1 tel. 71 343 15 39 wroclaw@bikeatelier.pl www.bikeatelier.pl Merida, Trek, DT Swiss, Diadora, Sportful, Maxxis, ControlTech

ROWERY ul. Dworcowa 8A tel. 32 278 28 72 rower.zabrze@wp.pl Giant, Author, Scott, Trek

SOGEST ul. Kazimierza Wlk. 19 tel./faks 068 329 96 89 ul. St. Wyszyńskiego 38D/35 tel./faks 068 323 76 35 ul. Podgórna 4 tel./faks 068 323 02 61 info@sogest.com.pl www.sogest.com.pl

SKLEP i SERWIS ROWEROWY ATHLETIC SPORT Batorego 81 tel. 697 725 684 www.athleticsport.pl serwis@athleticsport.pl Kelly’s, Alpine, Cossack, Haibike, Winora, Corratec, Maxim, Enigme, Karbon

ŻAGAŃ SKLEP ROWEROWY CYKLO-70 LECH WALCZAK ul. Księżnej Żaganny 9 tel./faks 68 451 18 71 kom.697 701 982 cyklo70@tlen.pl www.cyklo-70.pl Merida, Kross, Author, Giant ŻARY SKLEP I SERWIS ROWEROWY YELLOW BIKE ul. Zgorzelecka 16 tel. 535 825 471 info@yellow-bike.pl www.yellow-bike.pl Giant, Superior

ZABRZE

PM RIDER MATEUSZ ŁADA ul. Powstańców Śląskich 5 tel. 71 78 33 888 sklep@pmrider.pl www.pmrider.pl KTM, Lapierre, Trek, Hercules

zakliczyn U żaby sklep, serwis, wypozyczalnia rowerowa ul. Korczyńskiegi 27 tel. 14 665 33 07 kom. 504 245 355 serwis@uzaby.pl www.uzaby.pl Ghost, CkCossak, Enigme, Accent, Author, Shimano, Continental, Foog, BlackMountain, ShamanRacing

ZIELONA GÓRA REMAR-SPORT ROWERY ELEKTRYCZNE ul.Robotnicza 1 tel. 531 999 892 tel. 794 521 771 kontakt@remar-sport.pl www.remar-sport.pl NAJWIĘKSZY WYBÓR ROWERÓW ELEKTRYCZNYCH W POLSCE, Hercules, Haibike, Winora, Kross, Kellys rOVELOVE, SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Buforowa 44 tel. 71 726 64 04 sklep@rovelove.pl www.rovelove.pl Kross, Giant, Dema

PHU CYKLOMANIAK PAWEŁ SCHREITER ul. Nowojędrzychowska 1 tel. 068 444 34 93 tel. 605 271 450 cyklomaniak@op.pl www.cyklomaniak.zgora. pl/sklep Unibike, Scott, Merida, Kross, Onill, Fuji

RANT JACEK SKRYPNIK ul. Św. Cyryla i Metodego 3 tel./faks 68 323 15 01 tel. 604 527 976 rant-js@wp.pl Author, Accent

ŻYWIEC SPORT PASJA JAREK DRAMAT MIODOŃSKI ul. Jana 4 tel. 607 980 214 tel. 605 080 260 sportpasja@gmail.com Trek, Jamis, Orbea, Leader FOX, Kellys, Selle Italia ID Match

Wydawca GRABEK MEDIA sp. z o. o. ul. Norblina 25, 51-664 Wrocław tel. 71 337 47 40, faks 71 347 83 87 Redakcja i Biuro Handlowe tel. 71 347 83 88, tel./faks 71 347 83 87 Dyrektor Wydawnictwa Krzysztof Grabek krzysztof.grabek@magazynrowerowy.pl Redaktor Naczelny Patryk Dawczak patryk.dawczak@magazynrowerowy.pl Skład i przygotowanie do druku Bożena Skupińska Reklama Krzysztof Grabek krzysztof.grabek@magazynrowerowy.pl Piotr Śliwa piotr.sliwa@magazynrowerowy.pl Współpraca Miłosz Sajnog, Michał Popowski, Konrad Tomasiak, Ania Makuszewska, Wojciech Zdebski, Piotr Wyrwisz, Jurek Godłów, Jan Piątkiewicz, Karolina Kozłowska, Wojciech Mincewicz Korekta Krzysztof Kulik Fotografie Karolina Korona, Joanna Bech, Jakub Seydak, Bart Andrzejewski Prenumerata i oferta dla Sklepów Karolina Kozłowska tel. 71 337 47 47 prenumerata@magazynrowerowy.pl E-wydanie MR możesz kupić na www.e-kiosk.pl

kolosport.pl Tomasz kołodziejczak os. Na wzgórzu 2

www.magazynrowerowy.pl

Druk Techgraf © Copyright by Grabek ISSN 1643-8744, INDEX 372390 Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim. Przedruk i wykorzystywanie w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Dyrektora Wydawnictwa są zabronione. Prawa autorskie do opracowania plastycznego „Magazynu Rowerowego” należą wyłącznie do wydawcy. Sprzedaż bezumowna numerów bieżących i archiwalnych jest zabroniona. Działanie wbrew powyższemu zakazowi skutkuje odpowiedzialnością prawną. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić publikacji bez podania przyczyny. Czasopismo niniejsze nie stanowi oferty w rozumieniu prawa i jest publikowane jedynie dla celów informacyjnych. Ceny produktów są cenami sugerowanymi przez producentów lub dystrybutorów.

15-04-13 13:44


pr e n u m e r a t a Czytaj Magazyn Rowerowy, najwygodniej w prenumeracie Zamówienia na prenumeratę i wydania archiwalne można składać pod numerem telefonu: 71 337 47 47, e-mailem: prenumerata@magazynrowerowy.pl lub na stronie: www.magazynrowerowy.pl

kolekcja 2015

+ 10 x Koszulka z krótkim rękawem

10 x + Spodenki z szelkami

134 zł

134 zł

+ 10 x Rękawki i nogawki

119 zł

+ 10 x Kurtka przeciwwiatrowa

199 zł

Dostępne są również standardowe oferty prenumeraty Magazynu Rowerowego: • roczna (10 wydań) w cenie 89,90 zł • dwuletnia (20 wydań) w cenie 159 zł Oferty ograniczone ilościowo. Przedstawione grafiki mogą odbiegać od wyglądu ostatecznych produktów. W przypadku zamówień opłacanych za pobraniem, Zamawiający poniesie koszt pobrania pocztowego. Odwiedź stronę www.magazynrowerowy.pl i zapoznaj się z aktualną promocją.

str_99_prenumerata.indd 99

4/10/15 10:51 AM


TWÓJ ULUBIONY MIESIĘCZNIK DOSTĘPNY TAKŻE W WERSJI

ELEKTRONICZNEJ!

Magazyn Rowerowy Także w wersji elektronicznej! Możesz go czytać, kiedy i gdzie zechcesz na komputerach z systemem Windows, na iPadach oraz na urządzeniach z systemem Android. Dostępne są zarówno wydania pojedyncze, jak i prenumerata, a każde wydanie jest przechowywane w Twojej własnej bibliotece. Po ściągnięciu połączenie internetowe nie jest konieczne.

Aby kupić Magazyn Rowerowy, wejdź na www.e-kiosk.pl/magazyn_rowerowy Pojedynczy numer już od 7,90 zł!

str_100_reklama_elektroniczna.indd 100

15-04-15 09:04


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.