Magazyn Rowerowy 5/2016

Page 1

nr 5 [127]/2016 maj-czeriwec

HImAlAje Z UNITED CYCLISTS

www.magazynrowerowy.pl

Olejki w masażu sportowym

rower

SUPeRIOR X-ROAD TeAm ISSUe

#RoadToRio III

Łukasz Wiśniowski

cena: 10,99 zł (w tym 8% vat)

Tunel Aero



P r e N U M e r aTa

Kross Merida rose

aaa aaa aaa

CZYTaJ MaGaZYN roWeroWY, NaJWYGodNieJ W PreNUMeraCie

Zamówienia na prenumeratę i wydania archiwalne można składać pod numerem telefonu: 71 337 47 47, e-mailem: prenumerata@magazynrowerowy.pl lub na stronie: www.magazynrowerowy.pl

NoW e C e N Y KoLe KC J i 2 015 wyprzedaż kolekcji + 10 x KURTKA PRZECIWWIATROWA

SALE

149 ZŁ

+ 10 x KOSZULKA Z DŁUGIM RĘKAWEM

144 ZŁ

+ 10 x SPODNIE DŁUGIE

139 ZŁ

+ 10 x RĘKAWKI I NOGAWKI

119 ZŁ

10 x BEZRĘKAWNIK

134 ZŁ

SAHARA Fot: United Cyclists

Dostępne są również standardowe oferty prenumeraty Magazynu Rowerowego: • (10 wydań) w cenie 89,90 zł • (20 wydań) w cenie 159 zł Oferty ograniczone ilościowo. Przedstawione grafiki mogą odbiegać od wyglądu ostatecznych produktów. W przypadku zamówień opłacanych za pobraniem, Zamawiający poniesie koszt pobrania pocztowego. Odwiedź stronę www.magazynrowerowy.pl i zapoznaj się z aktualną promocją.

5/2016

3

39


N o w o ś c i

6 Informator 12 Lampka

mactronic Scream 2

16 SuperIor

X-road team Issue

20 zapowIedzI 24 SoIgneurS

młodzieżowa majówka w karpatach

42 ŁukaSz wiśniowSki portret

46 relacja giro d'Italia

Jacek walczak

52 feLIeton

elita w środku sezonu

54 trenIng

28 w peletonie

32 wyścig Szlakiem waLk maJora HubaLa Szabla dla eryka Latonia

36 relacja

grody piastowskie 4

38 wyścig kurierów

5/2016

bartosz Huzarski tunel aero

58 #road to rio cz. 3 62 maSterS i cykloSport

mistrzostwa polski tt

66 zdrowIe

olejki do masażu

70 marek dŁugoŁęcki zawodnik bikejoring

72 relacja

Joy ride kluszkowce

78 bIke maraton

miękinia i polanica zdrój

82 warSztat

rowerowe Spa metodą Fenwick's

86 relacja

LSd local series

88 HImaLaJe

wyprawy z united cyclists


aaa aaa aaa

Ależ ten czas leci... Znamy już zwycięzcę tegorocznego Giro d'Italia, znamy coraz więcej nazwisk osób zakwalifikowanych do Rio i nawet, że będzie ich 17 ... a może jednak 18?!... Z przyjemnością korzystamy z pięknej pogody, startując rekordowo licznie w maratonach MTB (2027 osób na Bike Maratonie w Miękini), ale też na szosie – na wyścigu Velo Toruń na zaproszenie Michała Kwiatkowskiego pojawiło się ponad 1300 osób. W Magazynie podsumowujemy kolejne starty elity, a Gwiazdą numeru jest Łukasz Wiśniowski. Polecam rozmowę z Jackiem Walczakiem – masażystą w Teamie Sky. Tym spotkaniem inaugurujemy cykl wywiadów ze 'Słaniersami” w grupach zawodowych. Wiemy już kto zdobył medale w Mistrzostwach Polski Masters w jeździe na czas – u nas relacja organizatora zawodów – na stronach poświęconych kolarstwu masters. Mamy kolejny ciekawy felieton Bartosza Huzarskiego i piękne zdjęcia z rowerowej wyprawy w Himalaje – jak zwykle od Jacka Lisieckiego z United Cyclists. Zachęcam także do poznania tajników przygotowywania olejków do masażu. Joanna Wołodźko Redaktor naczelna

zdjęcie na okładce oraz w tle: Himalaje United Cyclists com Jacek Teodor Lisiecki 5/2016

5


I N F O R M A T O R

PROSTIK® W PROFILAKTYCE i WSPOMAGANIU LECZENIA STAWÓW i CHORÓB STAWOWYCH. Suplement diety ProStik® dzięki swej wyjątkowej formule pomaga utrzymać we właściwej kondycji mięśnie i stawy oraz zapewnić ich elastyczność i sprawność ruchową. Pomaga opóźniać procesy starzenia się stawów, które wraz z wiekiem ulegają zniszczeniu. Został nagrodzony wieloma nagrodami takimi jak Laur Konsumetna czy Złoty Otis, posiada pozytywną opinię Instytutu Jakości Jagiellonskiego Centrum innowacji. Jest rekomendowany przez

kluby sportowe takie jak Wisła Kraków, Korona Kielce czy Polski Związek Karate Tradycyjnego. Skład: - Kolagen - Ekstrakt z korzenia arcydzięgla - Ekstrakt z korzenia hakorośli - Ekstrakt z mumio shilajit - Ekstrakt z kory wierzby - Ekstrakt z ziela wąkrotki azjatyckiej - ProStik® Więcej informacji o produkcie na stronie www.prostik.pl

Zapięcie składane uGrip BORDO 5700 Wprowadzenie do sprzedaży składanych zapięć typu Bordo zrewolucjonizowało rynek zabezpieczeń. Bordo łączy w sobie cechy, które z pozoru są nie do połączenia – wytrzymałość na poziomie U-Locka oraz elastyczność łańcucha. Są skuteczne i łatwe w transporcie. Pozwalają wygodniej przymocowywać rower. Technologia: Zbudowane z paneli o grubości 5 mm Kolorystycznie dobrany korpus zamka Przegubowa konstrukcja umożliwia kompaktowe złożenie Łączenie paneli specjalną techniką nitowania Wysokiej klasy cylinder automatyczny chroni przed manipulacją Transport: Wygodny transport w praktycznej sakwie zabezpieczonej przed klekotaniem Sakwa z mechanizmem zatrzaskowym do jednoręcznej obsługi Montaż opcjonalnie w miejscu uchwytu na bidon lub na gumowanych taśmach z rzepami Rodzina Bordo to idealna kombinacja wytrzymałości, elastyczności, wagi i wygody transportu. Kolorowe warianty uGrip Bordo 5700 pasują kolorystycznie doskonale do kasków ABUS Pedelec i Urban-I v.2 Neon Obszary zastosowania: Dobra ochrona w miejscach o małym i umiarkowanym ryzyku kradzieży Poziom: 7 Waga: 830 g Długość: 80 cm Mocowanie: z etui transportowym Dwa klucze w zestawie Dystrybutor: Abus

6

5/2016

TOPEAK, POKROWIEC RIDECASE DlA IPHONE 6/6S PlUS Zaprojektowany specjalnie dla iPhone 6+. Może być stosowany zarówno na, jak i poza rowerem. Podczas jazdy możesz używać telefonu iPhone do nawigacji GPS, śledzenia mapy lub słuchania muzyki System QuickClick™ umożliwia szybki montaż na kierownicy lub wsporniku, lub przekładanie między różnymi rowerami W zestawie posiada uchwyt pozwalający na regulację kąta ustawienia Uchwyt doskonale pasuje do Topeak SmartPhone DryBags, jest również kompatybilny ze wszystkimi torebkami serii Phone Pack Topeak’a Zestaw zawiera kompletny uchwyt RIDE CASE, wraz z zestwem montażowym QUICK CLIK MOUNT Materiał – plastik inżynieryjny oraz baza z włókna węglowego Montaż – w zestawie uchwyt umożliwiający montaż na kierownicy, mostku lub kapslu mostka Dodatki – regulowany kąt obraca się poziomo lub pionowo Kompatybilny ze wszystkimi torebkami serii Phone Pack Topeak’a Kolor: Biały, Czarny Rozmiar: L x W x H 17,7 x 9 x 1,5 cm Waga: 32 g (etui) cena: 189,90 zł


THULE pLEcak pack'n pEdaL

Thule Pack ’n Pedal: Plecak Thule commuTer oraz sakwy Thule shield Do cenionej przez rowerzystów i wielokrotnie nagradzanej przez ekspertów serii produktów transportowych dla rowerzystów Thule Pack ‘n Pedal dołączyły dwie nowości: plecak Pack ’n Pedal Commuter Backpack oraz sakwy Thule Pack ’n Pedal Shield. Ich atutami jest odporność na wodę, bardzo dobra widoczność na ulicy (dzięki elementom odblaskowym) oraz typowe dla Thule eleganckie wzornictwo.

Plecak Thule Pack ’n Pedal commuTer Stylowy, wodoodporny plecak idealny dla wszystkich, którzy chcą wygodnie dojeżdżać np. do pracy i bezpiecznie transportować swój bagaż niezależnie od pogody. Zastosowano w nim cały zestaw innowacyjnych rozwiązań, które gwarantują bezpieczeństwo zawartości oraz komfort użytkowania. Główna komora jest zabezpieczona przed wilgocią (zgodność ze standardem IPX4), a zwijana pokrywa górna zapewnia optymalną ochronę przed zalaniem. Chowana osłona przed deszczem zapewnia dodatkową ochronę i jednocześnie (dzięki odblaskowemu materiałowi) zwiększa widoczność rowerzysty. Chowany uchwyt umożliwia wygodne transportowanie kasku, gdy nie jest używany. Elementy odblaskowe umieszczone na wszystkich powierzchniach plecaka zwiększają widoczność rowerzysty w zakresie 360 stopni. Formowana na ciepło, odporna na zgniatanie komora SafeZone zapewnia ochronę delikatnych okularów, smartphona itp. Wyściełana, demontowalna przegroda na laptopa z kieszenią na tablet zapewnia bezpieczeństwo sprzętu elektronicznego. Kanały powietrzne na tylnej ściance EVA i paski wykonane z oddychającego materiału gwarantują maksymalny komfort oraz wentylację. Możliwość zamontowania oświetlenia rowerowego na plecaku zwiększa bezpieczeństwo użytkownika. Wodoszczelna główna komora z rolowanym zamknięciem sprawi, że Twój bagaż pozostanie suchy. Przechowuj bezpiecznie swój kask za pomocą chowanego systemu mocowań. Chowana osłona przeciwdeszczowa z odblaskowym nadrukiem dodatkowo chroni torbę. Formowana na gorąco, odporna na zgniecenie komora SafeZone zabezpiecza okulary przeciwsłoneczne, smartfona i inne delikatne sprzęty. Wyściełana, wyjmowana komora na laptopa (15") z kieszenią na tableta zamiast od strony pleców znajduje się u góry torby, co zapewnia większą wygodę. Odblaskowe nadruki z każdej strony doskonale poprawiają Twoją widoczność pod każdym kątem Komora organizera z kieszenią na zamek typu u-lock zapewnia porządek i bezpieczeństwo przechowywanych przedmiotów. Maksymalna wygoda i wentylacja dzięki kanałom powietrznym na tylnym panelu z tworzywa EVA i wentylowanym paskom naramiennym. Dzięki zaczepom oświetlenia na tylnym panelu i osłonie przeciwdeszczowej nie trzeba montować oświetlenia do roweru na stałe. Materiał wyściełający zapewnia dobrą widoczność i ułatwia odnalezienie drobnych przedmiotów cena: 679 zł

5/2016

7


I N F O R M A T O R

STEALTH – nATurALnE SkłAdniki odżywczE

Secret Training to brytyjska marka stworzona przez Tima Lawsona – Mistrza Europy w kolarstwie torowym, specjalisty z ponad 20-letnim doświadczeniem w produkcji odżywek dla sportowców. Oferowane przez Secret Training produkty STEALTH oparte na naturalnych składnikach, nie zawierają sztucznych słodzików i aromatów, są odpowiednie również dla wegan. Naturalny smak pochodzi z prawdziwych owoców, zaś słodycz z niskokalorycznej Stewii. Izotoniczne żele energetyczne zawierają lekkostrawne i szybko przyswajalne węglowodany pochodzące ze skrobi ryżowej, a mieszanka elektrolitów wzbogaconych witaminami została skomponowana z myślą o ochronie flory jelitowej i utrzymaniu odpowiedniego nawodnienia mięśni. Prócz naturalnego podejścia do tematu odżywek nowością jest również oferowany przez Secret Training pierwszy na rynku żel proteinowy – obecnie najprostszy i najwygodniejszy sposób na szybkie dostarczenie organizmowi białka po intensywnym wysiłku fizycznym. Lekkie w smaku i bez uczucia lepkości odżywki STEALTH zostały przetestowane i są używane przez kolarzy Tinkoff. Dystrybutor: Cycling Planet,

www.e-cyclingplanet.pl

LokALizATor rowEru GPS305 SPy SHoP GPS-305 daje większą szansę na odnalezienie skradzionego roweru niż lokalizatory GPS innego typu, które można odpiąć i wyrzucić. Schowany w rurze sterowej (standard A-Head 1 1/8") został zaprojektowany z myślą o montażu w najmniej oczekiwanym miejscu. Całkowicie niewidoczny, łatwy w montażu i prosty w obsłudze jest idealnym rozwiązaniem w przypadku, gdy tradycyjne zabezpieczenie roweru się nie sprawdzi, a nasza własność zostanie skradziona. Czas pracy urządzenia uzależniony jest od wybranego trybu raportowania i może wynosić od 5 godzin w przypadku kilkukrotnych raportów dobowych do 30 dni w trybie uśpienia. Sterowanie lokalizatorem odbywa się za pomocą komend SMS, wysyłanych na numer karty SIM znajdującej się w urządzeniu. W przypadku kradzieży możliwe jest szybkie zlokalizowanie roweru – w odpowiedzi na komendę SMS zostaje wysłana wiadomość z linkiem do mapy z wyznaczonym położeniem. Cena 399 zł www.spyshop.pl

8

5/2016


stealth thule poznaj świat

Thule Proride 598

Klasyczny, prosty w obsłudze i wszechstronny. ProRide 589 to nowa wersja jednego z najbardziej docenianych – i najchętniej kupowanego – na świecie bagażnika rowerowego montowanego na dachu. ProRide 598 może przewozić rowery o wadze do 20 kg i został wyposażony w nowy system automatycznego ustawianie roweru w odpowiedniej pozycji podczas montażu (dzięki odpowiednio zaprojektowanym uchwytom na ramę oraz koło), nowy mechanizm zabezpieczania roweru (pokrętło pozwala na precyzyjne ustawienie siły dokręcenia uchwytu ramy i sygnalizuje poprawne zamontowanie) oraz opcję łatwego przełożenia bagażnika na drugą stronę dachu (bez konieczności użycia narzędzi). – Łatwe i szybkie zabezpieczanie roweru – pokrętło ogranicznika momentu dokręcania steruje siłą przenoszoną na ramę, w czytelny sposób wskazując, czy montaż jest prawidłowy. – Nacisk jest rozkładany przez duże, miękkie okładziny, które dostosowują się do rur ramy roweru, co minimalizuje ryzyko jej uszkodzenia. – Bezpieczny montaż – rower jest zabezpieczony przed upadkiem dzięki wydłużonej dolnej szczęce uchwytu. – Stabilne koła – mocno uchwycone przez pomysłowo zaprojektowane uchwyty kół z szybkorozłącznymi skośnymi taśmami. – Łatwy, niewymagający użycia narzędzi interfejs pozwalający przenieść uchwyt z jednej strony samochodu na drugą. – Maksymalna masa roweru 20 kg. – W zestawie adaptery do rowków T (20x20mm) przeznaczone do bezpośredniego montażu uchwytu w rowkach T belek bagażnika. – Spełnia wymagania testu City Crash. – Cena to 539 zł reklama

5/2016

9


I N F O R M A T O R

Bontrager SolStice MiPS ce

Wyposażony w system ochrony mózgu MIPS Konstrukcja kompozytowa in-mold to więcej opcji kształtów i rozmiarów otworów wentylacyjnych Regulowany jedną ręką system dopasowania Micro-Manager II umożliwia dostosowanie do każdego rozmiaru głowy Miękkie, wygodne, odprowadzające wilgoć i możliwe do czyszczenia wyściółki kasku Sprzączki pasków LockDown sprawiają, że regulacja pasków jest łatwa i dobrze wygląda Wewnętrzne, zagłębione kanały zapewniają przepływ powietrza przez kask i nad głową Gwarancja wymiany w razie wypadku oznacza darmową wymianę w ciągu pierwszego roku od daty zakupu, w razie gdy kask zostanie uszkodzony wskutek wypadku kolory: czarny, biały pomarańczowy, niebieski rozmiary: S/M 50-57 cm oraz M/L 55-61 cm Cena: 299 zł

Bontrager SolStice Short Sleeve JerSey

Miękki i oddychający materiał podstawowy dobrze odprowadza wilgoć Suwak YKK do połowy długości zapewnia wentylację na długich wjazdach lub w ciepłe dni Trzy otwarte kieszenie z tyłu zapewniają wygodny dostęp do niezbędnych drobiazgów Wydłużony tył idealny do jazdy na rowerze Elementy odblaskowe poprawiają widoczność i zapewniają maksymalne bezpieczeństwo Elastyczny pas zapewnia idealne dopasowanie podczas jazdy na rowerze i zapobiega przesuwaniu się ubrania Swobodny krój zapewnia brak ograniczeń i wygodną stylistykę kolory: czarny, czerwony, zielony rozmiary: XS, S, M, L, XL, XXL cena: 185 złotych

Bontrager SolStice BiB Short

Wkładka Cirrus inForm BioDynamic - wygodna, dostosowana do rozmiarów wkładka kolarska Obcisła technologia Profila Power łagodzi zmęczenie mięśni Proste ściągacze zapobiegające podwijaniu Elementy odblaskowe poprawiają widoczność i zawsze zapewniają maksymalne bezpieczeństwo Wewnętrzna długość nogawki 23 cm Dopasowane - efektywniejsze dopasowanie do wszechstronnej aktywności na rowerze kolor: czarne rozmiary: XS, S, M, L, XL, XXL cena: 279 złotych

Rękawiczki BontRageR SolStice:

Konstrukcja inForm z żelem i pianką zapamiętującą kształt łagodzi nacisk na nerw łokciowy Spód ze skóry syntetycznej jest bardzo wytrzymały Spód uszyty z kilku elementów, zapobiegający zwijaniu się materiału Na kciuku miękki materiał do wycierania nosa Zapięcie na rzepy oraz uchwyt pozwalający łatwo założyć i zdjąć rękawiczki kolory: czarny, czerwony, niebieski, vis cena: 99 złotych rozmiary: S, M, L, XL, XXL 10

5/2016

PM Rider Mateusz Łada ul. Powstańców Śląskich 5 53-332 Wrocław tel: 71 78 33 888 / 660 77 30 39 www.pmrider.pl Sklep partnerski TREK: ul. Szkocka 1 54-402 Wrocław tel: 721 833 888


stronie śląskie

bontrager

PRZEWODNIK

ROWEROWY

CZY WIECIE, JAK NAZYWA SIĘ GÓRSKA DROGA ROWEROWA Z WIDOKAMI NA pASMO WYSOKIEGO JESIONIKA I GÓRY RYCHLEBSKIE, pOŁOŻONA NA OK. 1 000 M N.p.M., pO WCHODNIEJ STRONIE ŚNIEŻNIKA? 30 czytelników i czytelniczek Magazynu Rowerowego, którzy jako pierwsi prześlą prawidłową odpowiedź na adres strategia@stronie.pl, otrzyma pocztą „Przewodnik rowerowy” po Masywie Śnieżnika i Górach Bialskich. W maju 2016 r. uproszczone zostało oznakowanie gminnych szlaków rowerowych. Czterocyfrowe liczby 5721 – 5729, zastąpione zostały jednocyfrowymi 1 – 9. Zmodyfikowany został przebieg szlaku nr 8 „Pętla Janowej Góry”. Więcej na: www.stronie.pl

reklama

Chorzów, ul. Główna 105 tel. +48 32 346 01 95 biuro@rowbest.pl www.rowbest.pl

5/2016

11


t e s t

tekst: Łukasz Styrna Fot: Piotr Śliwa

Mactronic Scream 02 Światłem w mrok Wiosna w pełni. Dni są coraz cieplejsze, a nocne ciemności spowijające ulice i ścieżki coraz szybciej ustępują miejsca blaskowi dnia. Dobra pogoda coraz częściej sprzyja jeździe, także po zachodzie słońca. A jak już jeździć w nocy, to przecież nie po ciemku!

O

d wielu lat obserwuję dynamiczny rozwój i postęp w dziedzinie oświetlenia rowerowego, jaki dokonał się nie tylko na półkach sklepowych, ale i w głowach użytkowników dwóch kółek. Chcemy widzieć więcej i być lepiej widoczni. To świetnie! Doskonale pamiętam czasy,

12

5/2016

gdy ledwie widoczna dioda z jakiegoś taniego breloczka pulsowała z wielkim wysiłkiem, czyniąc rowerzystów nieco bardziej widocznymi. O oświetleniu drogi przed nami nie wspominam, bo przypominało to teatrzyk cieni: czy to jeszcze pas na jezdni, czy już krawężnik ? Masakra! Na

szczęście te czasy już minęły, a świadomość użytkowników na temat oświetlenia rowerowego, przyczyniła się do poprawy bezpieczeństwa na drogach i ścieżkach. O Mactronicu wiele nie trzeba pisać. Ta polska firma, jeden z liderów w dziedzinie


Mactronic ScreaM 02

oświetlenia osobistego, sprzedaje swoje produkty odbiorcom prywatnym i państwowym, nie tylko w całej Europie, ale także w RPA czy Malezji. Brawo nasi! Żyjemy w takich czasach, kiedy wszystko jest smart, uniwersalne i do wszystkiego. Coraz aktywniejszy tryb życia użytkowników narzuca producentom poszukiwanie rozwiązań, które sprawdzą się na wielu płaszczyznach, pozwalając zredukować ilość potrzebnego sprzętu. Również rowerzyści poszukują sprzętu, który sprawdzi się w czasie jazdy, ale także po jej zakończeniu. Dokładnie na te potrzeby odpowiada bohater dzisiejszego testu – latarka rowerowa Mactronic Scream 02.

Unboxing

Latarkę dostajemy w estetycznym pudełku zamykanym na magnes. Świetnie nada się na prezent. W środku piankowe

wypełnienie skrywa latarkę zamontowaną już w uchwyt na kierownicę, dwa wymienne pierścienie oraz koszyk na trzy baterie AAA i oczywiście same baterie. Sama latarka prezentuje się znakomicie. Kolor stalowo-szary w modnym matowym wykończeniu. Laserowo naniesione logo oraz napisy. Ma odpowiedni rozmiar, nie wydaje się ani za mała ani za duża. Przy skręconym zoomie mierzy 117 milimetrów a załadowana bateriami waży 136 g, do czego należy dodać ważący 34 g uchwyt. Od przodu patrząc widzimy pokaźnych rozmiarów soczewkę z tworzywa sztucznego pod którą po odkręceniu wieczka znajdziemy jeszcze jedną, mniejszą soczewkę. Odkręcając wieczko soczewki zyskujemy dostęp do okalającego diodę wykręcanego pierścienia. Fabrycznie zamontowany pierścień jest półprzeźroczysty - szary, a zastąpić go możemy również półprzeźroczystym - czerwonym, lub nieprzeźroczystym czarnym. Serce latarki stanowi mocna, 5 watowa dioda LED firmy Samsung o mocy 400 lumenów. Stożkowy reflektor zwęża się z 36 mm do 27 mm, czyli do średnicy korpusu, w którym znajdują się baterie. Sam korpus jest dodatkowo karbowany, co poprawia uchwyt. Z tyłu latarki znajdziemy półprzeźroczysty biały przycisk, zamontowany na środku pokrywy komory z bateriami, która jest dodatkowo zabezpieczona uszczelką przed dostaniem się wody. Złożona latarka sprawia dobre wrażenie: mimo zastosowaniu mechanizmu zoomu i koszyka na baterie, nic nie lata, nic nie stuka. Wszystkie elementy są dobrze spasowane co pokazuje, że mamy do czynienia z produktem z wyższej półki. Uchwyt na kierownicę wykonany jest z czarnego tworzywa i posiada dwa pokrętła którymi zaciskamy osobno latarkę w uchwycie oraz sam uchwyt na kierownicy. Montaż nie wymaga użycia narzędzi.

unikniemy „efektu dyskoteki” w niewłaściwym momencie. Latarka nie posiada pamięci ostatniego trybu, co oznacza, że naciskając włącznik przeskakujemy między trybami – od najmocniejszego przez pośrednie aż do wyłączenia. Dostępne są cztery tryby świecenia, różniące się między sobą mocą światłą, a co za tym idzie – czasem pracy. 100 % mocy – 1 h 50% mocy – 2 h 10% mocy – 8 h Stroboskop 100 % – 2 h Biała, gumowa pokrywa włącznika jest fluorescencyjna i delikatnie świeci w ciemnościach na zielono, co pomaga w lokalizacji włącznika, kiedy latarka jest już na kierownicy. Ułatwia też znalezienie latarki w torbie lub plecaku. O naszą widoczność na drodze zadba półprzeźroczysty pierścień przykręcany tuż pod pokrywą soczewki. Przepuszcza on część światła na boki, nie oślepiając jednocześnie kierującego.

czas na praktykę

Latarkę przyjemnie trzyma się w ręce dzięki matowemu wykończeniu. Niby nic a cieszy. Tym bardziej, że Scream 02 nadaje się nie tylko na rower, ale i na piesze wędrówki po zmroku. Znajdujący się z tyłu korpusu włącznik przyjemnie i wyraźnie klika, dając pewność co do zmienianych trybów. Przełączamy się miedzy nimi pojedynczym kliknięciem, jedynie tryb stroboskopu aktywujemy poprzez przytrzymanie przycisku. Dzięki temu prostemu zabiegowi 5/2016

13


t e s t

Jeżeli efekt ten nie jest nam potrzebny, wystarczy przykręcić nieprzezroczysty, czarny pierścień. Latarka została wyposażona w popularny mechanizm zoom, pozwalający na skupienie wiązki światła, by uzyskać tym samym większą jasność oraz dalszy zasięg świecenia. Sam mechanizm jest bezstopniowy i działa bardzo płynnie, obracając się z lekkim oporem, który zapobiega samoistnym zmianom skupienia światła, spowodowanym drganiami podczas jazdy. Regulacja możliwa jest w zakresie trzech obrotów reflektora w stosunku do korpusu. Przy maksymalnym „wkręceniu” zoomu – latarka daje duże, szerokie pole widzenia o równomiernym rozproszeniu światła. Przy maksymalnym skupieniu latarka zyskuje na jasności i zasięgu (do ok. 200 m) kosztem mniejszego pola widzenia. To ustawienie przypomina działaniem szperacz i mimo, że na rowerze raczej z niego nie skorzystamy, to docenią go na pewno wszyscy amatorzy nocnych wycieczek. Pod odkręconą zatyczką korpusu znajduje się komora na koszyk z trzema bateriami AAA. To rozwiązanie jest popularne także wśród innych producentów. Ważne jest jednak to, że inaczej niż w innych latarkach, nie ma możliwości użycia ogniwa akumulatorowego 18650, które na pewno wydłużyłoby czas pracy. Oczywiście potrzeba jest matką wynalazku i w internecie można znaleźć poradniki jak przerobić opisywaną latarkę tak, aby pracowała na ogniwach 18650, ale chyba nie o to chodzi, żeby grzebać w nowo zakupionej latarce. Szkoda. Pozostaje nam zastosowanie akumulatorków AAA.

No to jazda !

Latarkę mocujemy na kierownicy za pomocą dołączonego uchwytu z tworzywa. Choć uchwyt jest dość spory, nie zajmuje dużo miejsca na kierownicy. Latarka trzyma się w nim bardzo dobrze, wystarczy kilka obrotów pokrętła – i gotowe. Podobnie wygląda sprawa montażu do kierow-

nicy. Tu także nie będziemy potrzebować narzędzi. Nie zachwycił jedynie plastikowy dystans, pozwalający dostosować średnicę kierownicy do uchwytu. Był zbyt twardy i śliski. Mimo mocnego dokręcenia uchwyt z latarką potrafił się pochylić do przodu na wybojach. Z problemem tym poradziłem sobie używając kilku kawałków dętki zamiast gumowego dystansu. Przez swoją budowę uchwyt może być podatny na uszkodzenie w przypadku wywrotki, zwłaszcza bez zamontowanej latarki. Na szczęście bez problemu można kupić niedrogi zamiennik. Według mnie maksymalne pole świecenia jest wystarczające do jazdy na rowerze, choć mogło by być nieznacznie szersze, tak by było widać więcej na boki. Wyeliminowało by to martwe pole powstające podczas wykonywania skrętu. Soczewki rozpraszają światło równomiernie. Zasięg jest zadowalający, choć teren bezpośrednio przed kołem jest zdecydowanie lepiej oświetlony, niż obiekty znajdujące się w oddaleniu. Pamiętać należy, że zastosowane soczewki sprawdzić się miały nie tylko na rowerze, ale również podczas zwykłego użytkowania, czy turystyki pieszej. Również funkcja skupienia wiązki światła nie przyda nam się na rowerze, za to bywa przydatna przy innych formach aktywności. Samo światło jest białe i chłodne, przez co kolory oświetlanych przedmiotów są mniej wyraźne i nieco wyblakłe. Mam drobne zastrzeżenia do funkcji stroboskopu. Uważam, że tryb ten jest zbyt mocny i wystarczyłoby 50% mocy. Częstotliwość błyskania jest zbyt duża, przez co tryb ten zabiera dużo energii, dając jednocześnie niezadowalający efekt – prawdopodobnie chodziło o możliwość zastosowania latarki jako lampki pozycyjnej podczas jazdy w nocy po oświetlonej ulicy. Dodać należy, że cała latarka jest wodoodporna co potwierdzone zostało normą IP65. Latarkę mogę polecić każdemu, kto poszukuje uniwersalnego źródła światła, przydatnego zarówno na rowerze jak i poza nim. Wysoka jakość użytych materiałów oraz dobre spasowanie zapewnią bezawaryjną pracę przez wiele sezonów. Uniwersalna soczewka z funkcją zoomu oraz zasilanie łatwo dostępnymi bateriami,

14

5/2016

dodatkowo poszerzają gamę zastosowań Scream 02.

Plusy + + + + + + +

Wysokiej jakości materiały Precyzyjne spasowanie elementów Wszechstronność zastosowań Mocna dioda o wysokiej jasności Daleki zasięg do 200 m Funkcja zoom Wodoodporność

MiNusy

- Zbyt krótki czas pracy - Brak możliwości zastosowania ogniwa 18650 - Uchwyt podatny na uszkodzenia - Niepraktyczny tryb stroboskopu


Whyte G-160 RC

5/2016

15


P R E z E n t a c j a

Zdjęcia: Dariusz Krzywański

16

SUPERIOR

5/2016


SUPERIOR X-ROAD TEAM ISSUE

X-ROAD TEAM ISSUE

5/2016

17


p r e z e n t a c j a

Wybór roweru na cały sezon – a nawet na kilka – to zadanie sprawiające przyjemność i kłopot jednocześnie. Jakie kryteria obrać? Dwa podstawowe to te, które zadają nam sprzedawcy w sklepie – do czego rower ma służyć i ile chcesz przeznaczyć na jego zakup?

Z

akładając, że nie chcesz wydać majątku, a mieć bezpieczny, lekki rower na dobrym osprzęcie – Superior będzie dobrym wyborem. Warunki, w których testowaliśmy X-ROAD TEAM ISSUE były bardzo zmienne, co pomogło nam spojrzeć nieco szerzej na możliwości tych rowerów. Przygotowując się do wyścigów szosowych, zastanawiacie się pewnie, czy rower, na którym dotąd trenowaliście wystarcza – czy chcecie jednak czegoś więcej. Superior oferuje solidne rowery, które sprawdzają się w wielu dyscyplinach rowerowych – my sprawdzaliśmy w akcji szosówkę X-ROAD TEAM ISSUE (w carbonowej wersji). Testowaliśmy go wiosną w trudnych

18

5/2016

warunkach w Karkonoszach. Na jezdniach jeszcze niedawno pokrytych kwietniowym śniegiem. Na trudnych zjazdach i wymagających podjazdach. Rower sobie świetnie poradził. Daje poczucie komfortu w czasie jazdy,

choć nie ma parametrów rowerów wyścigowych. Główną przeszkodą w startach na imprezach kwalifikowanych mogą być hamulce tarczowe – które wprawdzie zostały już wprowadzone do wyścigów elity, ale pierwsze


ROAD RACE ROAD TEAM ISSUE DI2/TEAM ISSUE/TEAM ELITE/TEAM ISSUE LTD/TEAM COMP LTD FRAME SIZE

ROAD RACE SEAT TUBE LENGTH VIRTUAL (MM)

UE/ELITE/COMP

4cm(M)

56cm(L)

540

560

500

520

547

570

73.5°

73°

73°

73°

405

405

155

170

977

983

70

70

x24TPI / 68mm 1.5) FSA NO.42 NA 45

45

31.6

31.6

34.9

34.9

34.9

34.9

420

440

110

110

175

175

350

350

próby pokazują, że moga się nie przyjąć w peletonie pro, poprawią jednak bezpieczeństwo jazdy amatorów. Superior jest stabilny i daje się łatwo kontrolować. Pozwala na szybkie zmiany toru jazdy. Zjazdy na nim sprawiły dużo przyjemności. Jest szybki i świetnie się sprawdzi na amatorskich wyścigach.

58cm(L)

biegi 580

2x11 50cm(XS), 52cm(S), 540 54cm(M), 56cm(L), 58cm(XL) 590 rama Carbon Road Race 73° CRB 73v widelec Full Carbon UD stery FSA NO.42/ACB-A 405 wkład suportu FSA PF30/24 180 mostek FSA OS-97 Ti 995 kierownica HL Corp Ergo Com70 pact sztyca FSA K-Force Light Di2 SB25 chwyty Velo StickyGel siodło Fizik Antares R5 K:ium 45 hamulce Shimano BR-R785 31.6 hydraulic disc brake 34.9 140/140mm manetki Shimano ST-RS785 34.9 Di2 440 przednia prze- Shimano Ultegra 110 rzutka 6870 Di2 tylna przeShimano Ultegra 175 rzutka 6870 SS Di2 350 korba Shimano Ultegra 6800 50/34T wolnobieg/ Shimano CS-5800kaseta 11 11-28T łańcuch KMC X11L piasta przód DT Swiss R23 Spline Disc 15/12mm 145 155Swiss R23 160 Spline 165 obręcze150 DT Disc XS szprychy DT Swiss R23 Spline S Disc opony Schwalbe One 700x25C rozmiary

50cm(XS)

52cm(S)

54cm(M)

56cm(L)

58cm(L)

50cm(XS)

500

520

540

560

580

500

AV

ROAD ISSUE/ELITE/COMP SUPERIOR 52cm(S) X-ROAD 54cm(M) 56cm(L) TEAM ISSUE 520 540 560

SEAT TUBE LENGTH REAL (MM)

A

460

480

500

520

540

460

480

500

520

EFFECTIVE TOP TUBE LENGTH (MM)

B

523

535

547

570

590

523

535

547

570

74.3°

73.8° 73.5° 73° ROAD ISSUE/ELITE/COMP 73° 73° 73°

SEAT TUBE ANGLE

C

HEAD TUBE ANGLE

D

CHAINSTAY FRAME SIZELENGTH (MM) HEAD TUBE LENGTH LENGTH VIRTUAL (MM) (MM) SEAT TUBE WHEELBASE (MM) REAL (MM) SEAT TUBE LENGTH

G AV AF

BB DEPTH (MM) EFFECTIVE TOP TUBE LENGTH (MM) BB SEATSHELL TUBESIZE ANGLE

BBD B BB C

HEAD TUBE SIZE ANGLE FRONT FORKLENGTH LENGHT(MM) (MM) CHAINSTAY

HS D FL E

FRONT FORKLENGTH OFF SET(MM) (MM) HEAD TUBE SEAT POST DIAMETER WHEELBASE (MM) (MM)

74.3° TEAM ISSUE 73.8°DI2/TEAM73.5° 73° 73° ROAD ISSUE/TEAM ELITE/TEAM ISSUE 72.5° 73° LTD/TEAM73°COMP LTD 73° 73°

E

72.5°

405 50cm(XS) 125 500

405 52cm(S) 135 520

405 54cm(M) 145 540

405 56cm(L) 160 560

405 58cm(L) 170 580

405 50cm(XS) 135 500

405 52cm(S) 145 520

405 54cm(M) 155 540

405 56cm(L) 170 560

965 460 70 523

968 480 70 535

977 500 70 547

996 520 70 570

540 70 590

965 460 70 523

968 480 70 535

977 500 70 547

983 520 70 570

74.3°

73.8° SRAMPF30 73.5°/ 68mm 73° 73° TH-No42/ABC-MT 73° 73° 367.5 367.5 367.5 405 405 405

73°

74.3°

72.5° 367.5 405

73° 367.5 405

72.5°

73.8°BC 1.37"x24TPI 73.5° / 68mm 73° 73° (1-1/8 to 1.5) 73° FSA NO.42 73°

FFO G SP F

45 125 31.6 965

45 135 31.6 968

45 170 31.6

405 45 135 31.6 965

405 45 145 31.6 968

SEAT CLAMP DIAMETER (MM) BB DEPTH (MM) FRONT DERAILLEUR DIAMETER (MM) BB SHELL SIZE HANDLEBAR WIDTH (MM) HEAD TUBE SIZE

SC BBD FD BB

34.9 70

34.9 70 34.9

34.9 34.9 34.9 70 70 70 34.9 BC 1.37"x24TPI 34.9 / 68mm 34.9

HS

420

420

440

420

420 (1-1/8 to 1.5) 420FSA NO.42 440

STEM (MM) (MM) FRONTLENGTH FORK LENGHT

FL

100 367.5

100 367.5 172.5 45

120 367.5 175 45

100

90

172.5 45 350 31.6

172.5 45 350 31.6

45 145 31.6 977

34.9 34.9 34.9 70 70 70 Direct assembly ( BRAZED-ON SRAMPF30 / 68mm TYPE )

Wyposażenie w wygodne siodło FiziCRANK LENGTH 172.5 FRONT FORK OFF(MM) SET (MM) FFO 45 kaSEATPOST sprawia, że nawet jazda po kostce (MM) 350 SEAT POSTLENGTH DIAMETER (MM) SP 31.6 jest wygodna. Mamy kilka uwag dotySEAT CLAMP DIAMETER (MM) SC 34.9 czących wykończenia FRONT DERAILLEUR DIAMETER (MM) ramy,FDale biorąc pod uwagę HANDLEBAR WIDTHplusy (MM) jakie ma rower 420 –FRAME odpowiednią STEM LENGTH (MM) 100 SIZES zwrotność, i przede CRANK LENGTH (MM) wszystkim sztywność i szybkość172.5 - nie MTB / CROSS / WOMAN / E-SPORT (MM) 350 sąSEATPOST zbyt LENGTH istotne. size

350 31.6

350 31.6

350 31.6

350 31.6

34.9

34.9

34.9

34.9

Direct assembly ( BRAZED-ON TYPE )

NA 405 45 155 31.6 977

34.9

34.9

34.9

34.9

34.9

34.9 440

420

440

440

420

420

420

120

120

100

90

110

172.5

175

175

175

172.5

172.5

350

350

350 L

350

350

350

XS

S

13"/14"

15.5"/16"/16.5"/16.5"L

17.5"/18"/18"L

19"/19.5"/20"

21"/21.5"/22"

23"

145-165 cm

160-170 cm

170-180 cm

180-190 cm

190-200 cm

195-205 cm

FRAME SIZES

XL

XXL

ROAD / X-ROAD

size XS S MTB / CROSS / WOMAN / E-SPORT frame size 50 cm 52 cm size XS S recommended rider height 160-175 cm 170-180 cm frame size 13"/14" 15.5"/16"/16.5"/16.5"L JUNIOR / KIDS rider height recommended 145-165 cm 160-170 cm

M

L

XL

54 cm 56 cm M L XL 175-185 cm 180-190 cm 17.5"/18"/18"L 19"/19.5"/20" 21"/21.5"/22"

B

170-180 cm

180-190 cm

190-200 cm

58 cm XXL 185-200cm 23" 195-205 cm

size ROAD / X-ROAD recommended rider age size recommended rider height frame size

12"

16"

20"

24"

26"

age 2-3 XS 70-95 cm 50 cm

age 3-5 S 85-110 cm 52 cm

age 4-9 M 100-135 cm 54 cm

age 8-13 L 130-155 cm 56 cm

age 10-16 XL 145-165 cm 58 cm

recommended rider height

160-175 cm

170-180 cm

175-185 cm

180-190 cm

185-200cm

12"

16"

20"

24"

26"

G

175 45 350 31.6

34.9

120

M

110

34.9

420

JUNIOR / KIDS

HEIGHT110TO SIZ

175 175 RIDER'S HEIGHT 350 350 MTB CROSS WOMEN

HEIGHT TO SIZ RIDER'S ROAD HEIGHT MTB CROSS RIDER'S HEIGHT WOMEN KIDS JUNIOR ROAD

RIDER'S HEIGHT

SUPERIOR 2016 size

recommended rider age

age 2-3

AV

recommended rider height

A

70-95 cm

age 3-5

age 4-9

age 8-13

85-110 cm

100-135 cm

130-155 cm

FL age 10-16 145-165 cm

KIDS JUNIOR

D

C SUPERIOR 2016

BBD

E

FFO

F

HEIGHT TO SIZE CONVERTER RIDER'S HEIGHT MTB CROSS WOMEN

170

180

M

XS ROAD

175

S

185

190

L

M

XL

195

200

205

XXL 5/2016

L

5

405 45 170 31.6 983

110 NA 175 45 350 31.6

100

YOUR OPTIMAL FRAME SIZE recommended rider height

34.9 70

420 440 TH-No42/ABC-MT 120 120 367.5 367.5 175 175 45 45

YOUR OPTIMAL FRAME SIZE frame size

45 160 31.6 996

5

19


p r e z e n t a c j a

Innowacyjny wózek dziecięcy z funkcją roweru

Rowero-wózek dziecięcy Tekst sponsorowany

Drodzy entuzjaści wycieczek rowerowych i fanatycy rowerów. Co zrobić w momencie, kiedy w Waszym życiu pojawi się nowy członek rodziny? Jak pogodzić nowe obowiązki i konieczność opieki nad dzieckiem z dotychczasowymi „wypadami” rowerowymi z przyjaciółmi? Wielu z Was zapewne odpowiedziałoby, że należy poczekać, aż dziecko nauczy się jeździć na rowerze (przynajmniej z dokładanymi, bocznymi kółkami). Oczywiście jest to jakieś rozwiązanie, ale czy trzeba czekać …....?

P

odróżowanie rowerem wraz ze swoim maleństwem umożliwia Innowacyjny prototyp wózka dziecięcego ze zintegrowanym modułem rowerowym zaproponowany przez firmę KoppyBaby, której właścicielem oraz twórcą rozwiązania są małżonkowie Wioleta i Damian. Projekt przedstawia połączenie dwóch produktów, które są powszechnie używane w życiu codziennym – roweru oraz wózka dziecięcego. Powstał za namową pasjonatów jazdy na rowerze, którzy chcieli spędzać więcej czasu ze swoim dzieckiem, nie rezygnując przy tym ze swojego hobby. Połącznie wózka dziecięcego z tradycyjnym rowerem było możliwe dzięki zastosowaniu nowatorskiego rozwiązania w postaci ramienia obrotowego, które umożliwia transformację produktu z wózka w rower i na odwrót. Zmiana ustawienia następuje błyskawicznie, poprzez położenie zamka zatrzaskowego w pozycji, która blokuje się automatycznie, gdy ramię wózka wraz z zamontowaną gondolą zostanie odprowadzone do pozycji jazdy rower. Gondola umieszczona na obrotowym ramieniu, posiada możliwość obrotu o 360° z blokadą pozycji co 90 °. Daje to możliwość obserwacji dziecka podczas jazdy, ale także takiego ustawienia gondoli, które ochroni nasze maleństwo przed deszczem, słońcem czy silnym wiatrem. Rama wózka bazuje na idei trójkołowca jednak w celu zwiększenia walorów estetycznych, prostoty oraz bezpieczeństwa, główny wał połączono z ramą oraz ukryto w nim łańcuch. W ramie zastosowano mechanizm umożliwiający jej obrót o 90°

20

5/2016

Dzięki temu zabiegowi kompletny stelażrower zmieści się nawet w bagażniku małych gabarytów. Wielkość wielofunkcyjnego wózka dziecięcego KOPPY Baby odpowiada gabarytom tradycyjnego wózka. Zastosowanie przez firmę mechanizmu ustawienia koła przedniego, umożliwia funkcjonowanie wózka w zależności od preferencji użytkownika. Będą z tego zadowoleni zarówno pasjonaci jazdy na rowerze, joggingu jak również pieszych wycieczek. Dzięki odpowiedniemu wyważeniu środka ciężkości oraz wykorzystaniu włókna węglowego w gondoli wózka oraz specjalnemu wkładowi spacerowemu, udało się wyeliminować zagrożenie niestabilności pojazdu podczas zmiany ustawienia. W celu zwiększenia bezpieczeństwa dziecka podczas jazdy, zastosowano między innymi 5-punktowe pasy bezpieczeństwa w gondoli, wysokiej jakości hamulce tarczowe. Jest też oświetlenie LED z przodu i z tyłu roweru. Gondolę

i wkład spacerowy wykonano z wytrzymałego tworzywa, pokrytego lakierem odbijającym światło, który po bezpośrednim oświetleniu ułatwia widoczność i bezpieczeństwo. Wielofunkcyjny wózek dziecięcy posiada wiele zalet w stosunku do tradycyjnych wózków dziecięcych. Zwiększa mobilność rodzica z dzieckiem, posiada osiem różnych pozycji ustawienia gondoli – dwie pozycje główne (wózek i rower) oraz dodatkowo cztery pozycje ustawienia kierunku jazdy gondoli a także możliwość obrotu gondoli wokół własnej osi. Ma wysokiej jakości hamulce tarczowe, pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa w gondoli, oświetlenie i pokrycie gondoli oraz modułu spacerowego lakierem, który po bezpośrednim oświetleniu polakierowanych powierzchni ułatwia widoczność i bezpieczeństwo po zmroku. Głównymi zaletami – w stosunku do tradycyjnego roweru –są m. in. umożliwienie transportu niemowląt rowerem, zwiększenie stabilności (dzięki zastosowaniu roweru trójkołowego) i mobilność


Wózko RoWeR

Wózek dziecięcy w pozycji "Rower" umożliwiająca wprowadzenie roweru do sklepu czy innego miejsca użyteczności publicznej, dzięki szybkiej transformacji w wózek dziecięcy.

Nutella

Pozycja "Wózek" mają coraz większe znaczenie. Wózek Koppy Baby jest prototypem, na który posiada zgłoszenie patentowe nr W.124162

Nowoczesość wielofunkcyjnego rowero-wózka jest idealnym rozwiązaniem Obecnie rowero-wózek jest w fazie tew dzisiejszych czasach, gdzie aktywność stów, które jak na razie przechodzi rewe2016 prasa 215x137_w2.pdf 1 13/04/16 16:52 fizyczna, zdrowy styl życia oraz mobilność lacyjnie. Pozytywne opinie i komentarze

Rower gotowy do transportu osób zainteresowanych takim sprzętem sprawiają, że jego produkcja zaplanowana jest na II poł. 2016r. Prosimy o Państwa opinie i zachęcamy do zamawiania produktu. Kontakt do twórcy tego rozwiązania: koppybaby@gmal.com

reklama

5/2016

21


Fot: Szymon Gruchalski

I M P R E Z Y

Cyklo Sopot Zapraszamy wszystkich, którzy lubią wyzwania i chcą się przekonać, że nad morzem również można zmierzyć się z solidnymi podjazdami i zjazdami. Będzie można się pościgać w dobrym towarzystwie i w wyjątkowej atmosferze. Wyścig ten znany jest nie tylko z wyjątkowej i malowniczej trasy, ale również z niesamowitego dopingu, który organizują kolarzom pomorscy kibicie. Trójmiejskie Stowarzyszenie Rowerowe organizuje po raz drugi wyścig szosowy na Pętli Reja w Sopocie. Tegoroczna edycja nosi nazwę Cyklo Sopot. Wyścig odbywa się na 5 km pętli położonej w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym nieopodal Molo w Sopocie. Kolarze mają do pokonania od 4 do 9 pętli – zależnie od płci i kategorii wiekowej. Ze względu na specyfikę wyścigu, każda z kategorii startuje oddzielnie. W tym roku dla tych, którzy chcieliby zmierzyć się z wyzwaniem pokonania dziewięciu okrążeń, organizator wprowadził dodatkową kat. open. Wisienką na torcie jest dekoracja w samym sercu Sopotu czyli na Sopockim Molo, oraz przejazd honorowy niektórych kategorii przez centrum miasta, aż do miejsca startu. Zapraszamy 19 czerwca na Cyklo Sopot!

22

5/2016

downhill City tour


Pantone 300C

5/2016

23


s o i g n e u r

Tekst: Tomasz Piechal Zdjęcia: Szymon Gruchalski

W służbie Jej Królewskiej Mości…

Masażysta w grupie kolarskiej to coraz bardziej prestiżowe zajęcie. Ludzie z obsługi to nieodłączni partnerzy kolarskich gwiazd, bez których profesjonalna ekipa nie ma dziś szans funkcjonować na odpowiednim poziomie. I choć często jeszcze zdarza się, że trafiają tam ludzie z przypadku, to jednak specjaliści od powyścigowego relaksu i odnowy biologicznej to dziś wykwalifikowani specjaliści, cenieni na rynku i coraz lepiej opłacani. Poznajcie Jacka Walczaka.

S

oigneur (czyt. słanier) to dziś odpowiednia nazwa. Odpowiednia, bo podkreśla profesjonalizm i umiejętności. Kim są ci ludzie, jak trafili do tego zawodu i czy to może być praca marzeń obok największych tuzów światowego peletonu? O to będziemy pytać najlepszych i najbardziej doświadczonych polskich „słanierów”. Na początek przedstawimy historię Jacka Walczaka (Sky Team), którzy w służbie Jej Królewskiej Mości dotknął nieba.

Pierwszy idol

Całe moje życie zawsze toczyło się wokół kolarstwa. Pamiętam Wyścig Pokoju. Gdy byłem małym chłopcem, zawsze chciałem zobaczyć kolarzy, kiedy tylko przejeżdżali w mojej okolicy. Odkąd pamiętam moim mentorem 24

5/2016

był Grzegorz Krejner. On złożył mój pierwszy kolarski rower, nasi rodzice się przyjaźnili – mieszkaliśmy niedaleko siebie. Imponowały mi jego występy, wyniki, medale, puchary – to było coś niesamowitego dla młodego chłopaka. Pewnie od niego wszystko się zaczęło – całe to moje kolarstwo. Miałem mały rowerek, na którym od samego rana „młóciłem” po okolicy. Kładłem się spać po wieczorynce, więc o 5 rano byłem już wyspany i wsiadałem na rower – byłem dość żywiołowym dzieckiem. Nie mogłem usiedzieć w miejscu. To były inne czasy. Nie było Facebooka – tylko koledzy, rower, podwórko i wszystko, co się na nim znalazło. Na dalsze wyprawy zacząłem jeździć od momentu, kiedy dostałem rower od Grześka. Odwiedzałem choćby rodzinę

w okolicy. Dziś z powodu natężenia ruchu samochodowego nie puściłbym swojego syna w taką „podróż” – wtedy samochodów było znacznie mniej.

36 medali

Następny poważny krok w stronę kolarstwa zrobiłem w 1992 roku na sprawdzianie na torze kolarskim w Żyrardowie. Po tym wszystko potoczyło się jakby z górki. Zacząłem od młodzika w klubie w Skierniewicach, potem przeniosłem się do Żyrardowa – od 1992 do końca 2003 roku jeździłem czynnie na rowerze z różnymi wzlotami i upadkami. Na krajowym podwórku mam w dorobku 36 medali mistrzostw Polski, w tym 11 złotych na torze i na szosie. Nigdy nie stroniłem od ciężkiej pracy, a moim pierwszym trenerem był Aleksander Tołomanow.


jacek

walczak

To były czasy typu: „im więcej, tym lepiej”. W młodych kategoriach przejeżdżałem na rowerze więcej kilometrów niż moi rówieśnicy, co procentowało wynikami. Potrafiłem wrócić z torowych mistrzostw Polski i od razu pojechać na szosowe Górskie Mistrzostwa Polski i wygrać je w juniorach młodszych. Ale w pewnym momencie zaczęły mi doskwierać problemy zdrowotne, a ostatnie lata w grupie Legia nie układały się już po mojej myśli… W tym wojskowym klubie odbębniłem też swoją służbę wojskową – wtedy był to już tylko rok. W jednostce w Modlinie byłem tylko pięć dni i uważam, że o cztery za długo. Potem zostałem przeniesiony na Forty Bema w Warszawie, do siedziby klubu. Tam też miałem przysięgę. To było dość zabawne, ponieważ było nas tam tylko kilku i bardziej wyglądaliśmy jak "niezbyt ochotnicza" straż pożarna niż żołnierze. Wiesz, każdy miał czapkę w inną stronę (śmiech). Ci, którzy tam służyli, mieli z nas niezły ubaw. Z tamtych czasów mam w pamięci wiele śmiesznych chwil i momentów, które się wspomina do dziś. Nie mogę pominąć tu trenera Adama Głazowskiego, z którym wiąże się mnóstwo legend i historii znanych całemu kolarskiemu światu.

Po drugiej stronie

Kolarstwo zawsze było moją wielka pasją – podobno byłem bardzo dobrze zapowiadającym się zawodnikiem, więc jako junior młodszy, a następnie junior trenowałem już z torową seniorską kadrą olimpijską, wyjeżdżałem z nimi także na zgrupowania. Moje konkurencje wtedy to trzy tysiące metrów, potem "czwórka" drużynowa, choć jako juniorowi młodszemu dobrze szło mi także w sprincie. W skali roku pokonywałem tysiące kilometrów, więc miałem dobrą wytrzymałość. Na moim koncie są także medale szosowe ze startu wspólnego i na czas – byłem takim „uniwersalnym żołnierzem”. Już jako młody zawodnik będący w kadrze narodowej miałem styczność z masażystami. Pamiętam, jak stało się w kolejce na masaż do pana Rysia Wieczorka. A mnie wtedy fascynowało wszystko, co było związane z kolar-

stwem. Podobała mi się także praca ludzi, którzy masowali, robili nam bidony, jedzenie – to mnie bardzo ciekawiło. Wtedy przyszły wspominane problemy zdrowotne, trochę na pewno też utrata wiary w kolarstwo. To były lata 2002-2003 – przestałem wierzyć, że w polskim kolarstwie może być lepiej. Tour de Pologne wszedł do wyższej kategorii, co uniemożliwiło starty w nim właściwie wszystkim polskim grupom. Zrobiło się ich mniej, a co za tym idzie, także mniej było wtedy miejsc dla zawodników. Postanowiłem zrezygnować. Można powiedzieć, że się poddałem i tyle. Przede wszystkim moja decyzja miała podłoże finansowe. Pamiętam, kiedy w 2003 roku wygrałem wyścig UCI – Dookoła Serbii – to myślałem, że zmieni to coś w moim życiu, karierze. Nie zmieniło się nic. Moja pensja, która wynosiła wówczas 1200 zł, nie wzrosła, a chyba na to właśnie liczyłem. W tym też roku urodził mi się syn, więc miało to dla mnie duże znaczenie. Byłem „pełną gębą” ojcem rodziny, a wyżyć było ciężko. Trzeba było podjąć jakieś konkretne kroki. Karierę kolarza zakończyłem w Legii.

ojciec sukcesu

Ówczesny kapitan sekcji kolarskiej, kapitan Marcin Wasiołek, z którym miałem dobre kontakty, zaproponował mi, żebym przeszkolił się na masażystę. Legia mi w tym wszystkim pomogła – i tak przeszedłem na drugą stronę. Pół roku później dostałem propozycję pracy od Andrzeja Domina w grupie Knauf. Otrzymałem dużo lepsze warunki finansowe, a wtedy na polskim rynku nawet 500 zł robiło różnicę, szczególnie w kontekście utrzymania rodziny. I poleciało… Pierwszy rok, potem drugi. Dużo w tamtych czasach pomogła mi znajomość języka rosyjskiego przy wyjazdach do Moskwy czy na Krym. To pozostałość ze szkoły podstawowej, szlifowana w kadrze przy Aleksandrze Tołomanowie. To przecież Ukrainiec, a na początku swojej pracy w Polsce nie znał jeszcze dobrze naszego języka. Rozmawiając z nim, automatycznie przypominałem sobie rosyjski ze szko-

ły, bo przecież w moich czasach był on w programie nauczania. W ciągu pracy poznawałem wiele osób na Wschodzie, miałem zaprzyjaźnioną ekipę Kalev Sport w Estonii. W 2008 roku przeniosłem się do tej ekipy i pracowałem tam rok. W międzyczasie, już od 2005 roku, miałem styczność z Polskim Związkiem Kolarskim – wyjeżdżałem na mistrzostwa świata, Europy lub inne wyścigi z kadrą narodową U-23. Po Kalewie byłem trzy lata zatrudniony w PZKol na pełnym etacie, z tym, że ostatni rok – 2011 – pracowałem również w damskiej grupie MTB CCC Polkowice. Kiedy grupa została rozwiązana, pchnęło mnie to do decyzji, żeby zrobić coś ze sobą dalej w tej pracy.

AutostrAdA do niebA

Pomógł mi w tym Bartek Huzarski i podpisałem kontrakt w NetApp, a potem NetApp-Endura. Spędziłem tam kolejne trzy lata mojego życia, ale to nie miał być szczyt mojej kariery masażysty kolarskiego. Stamtąd trafiłem do Sky Team – można powiedzieć, że dotknąłem nieba. Przeskok był ogromny. Różnica w tym, czego doświadczałem do tej pory, a tym, co mnie spotkało w niemieckim NetAppie była niesamowita. Na pierwszym zgrupowaniu zobaczyłem – i nie dowierzałem – jak wszystko w takiej grupie jest zorganizowane i profesjonalne. To raj dla masażysty, bo co takiemu jest potrzebne: porządny stół, maści do masowania, batony i żele dla kolarzy – i całe mnóstwo bidonów, których nie musisz myć. Zachodnie grupy nie muszą na tym oszczędzać – mają pieniądze na nowe, a bidon z nazwą grupy to także forma reklamy. Dlatego też rozdawanie ich po wyścigu kibicom to rzecz normalna. Ludzie ich później używają, a to przecież promocja sponsora. Cała masa kibiców wręcz kolekcjonuje bidony. W Sky poczułem się bardzo komfortowo, miałem do pracy wszystko, czego mi było trzeba, nie martwiłem się o przeloty na zgrupowania czy wyścigi, o hotele podczas przejazdów – to wszystko było załatwione. A Sky Team to już najwyższa światowa półka. Tam wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku. 5/2016

25


s o i g n e u r

Sir Dave

Pierwsze spotkanie odbyło się pod Londynem. Trzy dni integracji grupy, w tym jeden dzień na żaglach. Na początek odbył się „meeting” z Sir Dave’em Brailsfordem. Kiedy zaczął on opowiadać o swojej wizji ekipy, o tym, co by chciał zrobić, to nieśmiało zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, czy innych też to dziwi...? On miał takie pomysły – de facto UCI potem je zablokowało, ale Brailsford chciał stworzyć dosłownie miasteczko Sky, coś na wzór Formuły 1. Miały to być złączone ciężarówki dla całej ekipy, która nie musiałaby wówczas korzystać z hoteli podczas wyścigów. Na początku zaczął wprowadzać to z kamperami, ale UCI uniemożliwiła realizację takiego rozwiązania, więc cały ten sen legł w gruzach. Ale co jest ważne: kiedy Dave o tym opowiadał, to praktycznie hipnotyzował i zarażał wszystkich swoimi pomysłami. On tak potrafi wywrzeć wpływ na otoczenie, że po pierwszym takim spotkaniu pójdziesz za nim w ogień. Jest niesamowicie silną osobowością – dokładnie wie, czego chce i jak to zrobić. Potrafi porwać za sobą tłumy.

CyClo-Corpo

Cała ekipa, wszyscy ludzie, którzy pracują w teamie, to 106 osób – 12 różnych narodowości. Grupa zatrudnia na pełen kontrakt dziesięciu masażystów i dziesięciu mechaników. No i nikt tu nie faworyzuje Brytyjczyków. Do tej pory mieliśmy jednego brytyjskiego mechanika i masażystę. Teraz zatrudniono drugiego angielskiego mechanika. Team Sky nie patrzy w twój paszport, tylko na zaangażowanie, umiejętności i czy dobrze wykonujesz swoją pracę. Jeśli jesteś w porządku, to będziesz miał u nas dobrze. Żeby wylecieć, trzeba naprawdę porządnie nabroić, choć i takie sytuacje się zdarzały. Wyrzucono Belgów. Kolejną sprawą, której nie spotkałem nigdy i nigdzie indziej, jest zakaz narzekania i mącenia. Nie wolno! Jest jasno powiedziane, że jeśli czujesz się zmęczony, jest ci źle, to przyjdź, powiedz, szefostwo zmieni twój program, pojedziesz inny wyścig. Ty masz być zmotywowany, wypoczęty, a praca musi ci dawać przyjemność. I tu jest też zadanie dla nas – masażystów. Kiedy przyjdzie zdemotywowany i załamany kolarz, i ja to wyczuję, to muszę zrobić wszystko, żeby 26

5/2016

poza masażem mu pomóc. Najgorzej by było, gdyby zdemotywowany kolarz trafił na zdemotywowanego masażystę – wtedy obaj się nakręcą i będzie źle. Tego ekipa chce unikać za wszelką cenę. Są takie sytuacje, kiedy ludzie z biura przyjeżdżają na wyścigi i próbują tropić, czy wszystko jest OK. Wystarczy, że się nie uśmiechasz zbyt długo, a od razu ktoś pyta, czy wszystko jest dobrze. Praca ma sprawiać radość :) I to działa. Ja w zeszłym roku przepracowałem 195 dni. Byłem zmęczony i wytęskniony za rodziną, ale nie byłem stłamszony psychicznie pracą. Wszystko to dzięki organizacji i mottu, że w ekipie najważniejsi są kolarze – wszystko dla nich. Nie ma niejasności.

Trudne począTki

Zawsze chciałem pracować na najwyższym poziomie. Znałem jednego człowieka ze Sky – Roda (Rod Ellingworth – przyp. red.) – z zawodów torowych, jeszcze z czasów PZKol. Czasem rozmawialiśmy. Trochę musiałem zaryzykować, pracując jeszcze w NetApp. To było podczas mojego pierwszego Tour de France, którego nigdy nie zapomnę. Wtedy odbyły się pierwsze rozmowy na temat mojego ewentualnego przejścia do Sky. Rod zakomunikował mi, że ekipa musi najpierw mnie sprawdzić, czyli dowiedzieć się jak pracuję, jaki jestem i czy w ich ocenie będę się nadawał. Ryzyko polegało na tym, że pojechałem ze Sky na tzw. dniówki bez wiedzy ówczesnego pracodawcy. Zebrałem bardzo dobre opinie. To zdecydowało, że dostałem zapewnienie od Brytyjczyków, że mogę poinformować swoja ekipę, że odchodzę. Wtedy stało się coś strasznego. Ktoś, chyba z zazdrości – niestety polscy masażyści, ale pomińmy nazwiska – powiedział, a raczej nagadał na mój temat coś całkiem innego. I kiedy byłem już jedną nogą w Sky, na wyścigu Tour of Britain, szef ekipy poinformował mnie, że niestety, ale nie podpiszą ze mną kontraktu. W jednej chwili postarzałem się o 10 lat. W NetAppie już od miesiąca wiedzieli, że odchodzę. Wrócić już nie mogłem, bo na moje miejsce został już przyjęty inny człowiek. Jednak, ponieważ rozstaliśmy się w przyjaźni, Ralph Denk powiedział, że mi pomoże i postara się to wszystko odkręcić, wysyłając do Sky swoją opinię na mój temat. Tydzień żyłem

w strasznych nerwach – bez kontraktu, bez perspektyw. Muszę wspomnieć także o roli, jaką odegrał w tym wszystkim Michał Kwiatkowski. Znał sytuację i obiecał pomóc. Michał i Ralph zadziałali tak, że za dwa dni zadzwonił do mnie Rod i zapytał czy nadal jestem zainteresowany pracą u nich w grupie. Pewnie że byłem, bo to było moje marzenie! Jeśli by to nie wyszło, to chciałem odejść z kolarstwa, bo ktoś chciał zniszczyć moje marzenia. Nie udało mu się! Rod powiedział, że tym razem kontrakt mam na tysiąc procent i mogę podziękować Michałowi Kwiatkowskiemu i menedżerowi NetApp. Wyjaśniliśmy sobie wszystko, zostałem przeproszony, że zasugerowali się tym, czym nie powinni. Potem już wszystko było w moich rękach. Wiedziałem, że nie mogę tego zmarnować i dałem z siebie wszystko. Po kilku miesiącach pracy dostałem powołanie na Tour de France, który wygraliśmy. To było wyróżnienie, bo w ekipie jest przecież 10 masażystów. Udowodniłem, że jestem wart kontraktu w Sky Team.

StreS

Jest zminimalizowany, bo jak masz wszystko zaplanowane i wiesz co masz robić – to działasz. Kolarze świetnie mnie przyjęli w ekipie, bo decyzja o wyjeździe na Tour de France to przecież głównie ich zasługa. Jestem człowiekiem kontaktowym, łatwo nawiązuję znajomości – a poza tym widać, że pasuje im polski styl masowania. Nie jest to takie lekkie „hiszpańskie” głaskanie, tylko konkretny masaż, a ten im odpowiada. My Polacy potrafimy zrobić z nogami to, co potrzeba. Tu nie ma się czym stresować, bo nikt w takiej grupie nie robi niczego pierwszy raz. Nowością dla mnie było tylko to, że w inny sposób przygotowywaliśmy pokoje w hotelach dla zawodników. Wiadomo, że nawet na Tour de France hotele są różnej klasy. Mamy klimatyzatory do każdego pokoju, filtry powietrza, wiatraki – łącznie z pościelą, poduszkami i materacami dla poszczególnych kolarzy. To musi być perfekcyjnie przygotowane, a kolarze muszą czuć się komfortowo. Stresu nie powodują nawet nietypowe zachcianki kolarzy, ale raczej takich nie miewają. Grupa jest zgrana i wszystko jest wiadome już wcześniej. Ale na przykład Chris Froome bardzo lubi nugat i nawet


jacek

walczak

organizuje go sobie we własnym zakresie. Czasami nas prosi, żeby wydłubać z niego orzeszki, jeśli nie można dostać zwykłego. Ale czy to jakaś wyjątkowa zachcianka…?

Łzy w oczach

Podczas przedostatniego etapu Tour de France, dość krótkiego, byliśmy ustawieni na czterech górkach z bidonami i żelami, aby kolarze nie musieli zjeżdżać po jedzenie na dół – potem jechał samochód i nas zbierał. To były emocjonujące chwile, bo wszyscy wtedy atakowali Froome’a. Był przeziębiony, ale z wiadomych powodów trzymaliśmy to w tajemnicy. Uciekali wtedy Valverde i Quintana, były nerwy. Wtedy jeszcze wszystko mogło się wydarzyć. Siedzieliśmy we czterech w aucie i słuchaliśmy radia, co się wydarzy na L'Alpe d'Huez. Moja żona oglądała wyścig w telewizji – też to przeżywała, rozmawiałem z nią przez telefon, informowała mnie o przewadze. Ulga przyszła dopiero na 500 metrów przed metą, kiedy już było wiadomo, że Froome zmieści się w różnicy czasowej i wygra Tour. Wszyscy jak tam siedzieliśmy mieliśmy łzy w oczach, a okrzyki, które dobiegały z naszego auta, na długo zostaną w naszej pamięci. Dzień później, już na Polach Elizejskich, kiedy ochrona przyprowadziła Chrisa do autokaru, gdzie było mnóstwo ludzi, sponsorzy, rodziny – wtedy poczułem się częścią tego projektu. Ktoś włączył „We are the Champions” i chyba wszyscy wtedy płakali ze szczęścia jak bobry. Tego się nie da zapomnieć! Czuliśmy się spełnieni i szczęśliwi, że właśnie teraz i właśnie tu możemy być i w tym święcie uczestniczyć. Na koniec sezonu Chris Froome zorganizował oryginalne koszulki lidera z ASO, podpisał je i zostały one rozesłane do każdego członka ekipy, który był na tym wyścigu. Teraz koszulka wisi na zasłużonym miejscu, zaraz obok mistrzowskiej Michała Kwiatkowskiego z podpisem mistrza świata.

„Kwiato”

Dave Brailsford zawsze podziwiał Michała i zawsze chciał go mieć w ekipie. Zawsze coś przeszkadzało, aby sprowadzić go do Sky. Często mnie o niego pytał. Chciał wiedzieć, jakim jest on człowiekiem, jak rozmawia z ludźmi – bardzo mu na nim zależało, aż wreszcie dopiął swego. Do ekipy przeszli także wtedy

– jak wiadomo – Michał Gołaś i Marek Sawicki. Teraz w ekipie wiedzą, że Polacy są dobrymi pracownikami. Ja to czuję. A ja niezmiernie cieszę się, że mogę pracować w ekipie z człowiekiem, który pomógł mi znaleźć się tu, gdzie teraz jestem.

Plany

Jeśli chodzi o plany sportowe – Chciałbym przeżyć deja vu na Polach Elizejskich. Jadę także na igrzyska olimpijskie do Rio de Janeiro z kadrą szosową – to też wyróżnienie.

Rodzina

W tym roku dostałem prezent od ekipy w postaci 170 dni programowych, aczkolwiek dodatkowe 10 zawsze gdzieś się zawieruszy w podróżach. Do tego jeszcze wyjazd z kadrą. Moja rodzina jednak bardzo mnie wspiera i doskonale rozumie, że taką mam pracę. Żona Iza i syn Kuba (13 lat, 173 cm, gra w koszykówkę) to osoby, które nigdy nie dały mi do zrozumienia, że mam kończyć z kolarstwem, nawet mimo tego, że obecnie budujemy dom. To najważniejsze osoby w moim życiu i nigdy nie chciałbym ich zawieść.

Kasa

W Sky mamy telefony z taryfami „dookoła świata”. Zewsząd można dzwonić do rodziny, żeby móc rozmawiać z naj-

bliższymi i zminimalizować ewentualne stresy. A kasa… Uważam, że jest duża. Nie jest tak, że Sky płaci najwięcej. Myślę, że jest to zbliżone do innych ekip World Tour. Jednak jest jakieś minimum, z którego człowiek powinien być zadowolony. Oczywiście wynagrodzenie wzrasta proporcjonalnie do doświadczenia, zaangażowania itd. Do tego dochodzą premie za wyścigi. Uważam, że mimo wszystko największą premią, najważniejszym podziękowaniem za twoją pracę jest to, kiedy choćby Chris Froome podchodzi do ciebie, podaje ci dłoń i mówi – dzięki za świetną robotę! On jest zawsze zmotywowany i nawet, kiedy oblewali go moczem, to wieczorem przeszedł po wszystkich pokojach i nastrajał wszystkich optymistycznie. Mówił: nie martwcie się. Jutro znów im pokażemy!

EPilog

Jestem spełniony w swojej służbie Jej Królewskiej Mości. Najlepszy moment w Sky (zwycięstwo Tour de France) i najgorszy (sytuacja z kontraktem) mam już za sobą. Jednak tych dobrych nigdy mało. Ale mam jeszcze jedno marzenie – chciałbym zobaczyć złoty medal olimpijski na piersi polskiego kolarza. Myślę, że takiej szansy, jaką mamy w tym roku, jeszcze nie mieliśmy i obawiam się, że długo mieć nie będziemy… 5/2016

27


W

p e l e T o n i e

2

#

W PELETONIE Jeżeli spojrzymy na występy biało-czerwonej gwardii w wiosennych wyścigach, śmiało można wysnuć jeden wniosek: Królową kwietniowego ścigania została Katarzyna Niewiadoma, która jest już w formie pozwalającej realnie myśleć o medalu podczas igrzysk olimpijskich w Rio. Czy ktoś zdoła dorównać dokonaniom 21-letniej zawodniczki z Limanowej?

28

5/2016

Tekst: Wojciech MIncewicz Zdjęcia: Dariusz Krzywański


I

ście olimpijską formę Katarzyna Niewiadoma zaprezentowała podczas kwietniowych startów. Malkontenci powiedzą to zbyt wcześnie, optymiści stwierdzą, że jak ktoś jest dobry – to przez cały sezon, a prawdziwi kolarscy kibice będą cieszyć się ze znakomitej postawy 21-letniej zawodniczki Rabo-Liv. Pierwszy przebłysk – 3 kwietnia – wyścig „Flandryjska Piękność”, co prawda „tylko” 10. miejsce, ale tak powiedzą ci, którzy nie oglądali relacji. Nasza Kasia zasłużyła na wielkie słowa uznania. Wychowanka Zbyszka Klęka najpierw kontrolowała sytuację na trasie, a gdy jej liderka – Pauline Ferrand-Prevout – zgubiła koło, bez wahania rzuciła się w pogoń, poświęcając własne ambicje dla przyjaciółki. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele – 300-400 metrów – ale i tak na niewiele się to zdało, bo Francuzka była daleka od swojej najlepszej dyspozycji i nie podjęła walki z najlepszymi. Nasza Kasia po wykonaniu pracy puściła korby, straciła kilka sekund, ale wywalczona 10. pozycja to i tak kolejny historyczny wynik. Przed nią żadna z Polek nie była tak wysoko. Małgorzata Jasińka (Ale Cipollini) ostatecznie była 22., a Gienia Bujak (BTC City Ljubljana) została sklasyfikowana na 30. miejscu – a obie były bardzo aktywne w całym wyścigu. Nie minęły dwa tygodnie, a po serii dobrych miejsc przyszedł czas na pierwsze w sezonie zwycięstwo – 17 kwietnia Ronde van Gelderland, ostatni sprawdzian przed La Fleche Wallonne. Do pokonania nieco ponad 130 kilometrów, od samego startu mocne tempo i wiele ciekawych akcji. Na trasie bardzo aktywna była Ania Plichta (BTC City Ljubljana), która szukała swojej szansy. Odjazd likwidują najsilniejsze grupy w peletonie, ale wówczas do przodu rusza nasza królowa szosy – Katarzyna Niewiadoma, która na końcowe kilometry wjechała wspólnie z Natalie Van Gogh (Parkhotel Valkenburg) i Lieselot Decroix (Lotto Soudal Ladies). Polka nie dała szans rywalkom – i to ona po przekroczeniu linii mety uniosła ręce w geście triumfu, nie kryjąc przy tym radości. Siódme miejsce wywalczyła Eugenia Bujak. Później przyszedł czas na La Fleche Wallonne Feminine – znów było na co popatrzeć. Tradycyjnie najciekawsza

była końcówka, gdzie srożył się Mur de Huy. Przedostatnia wspinaczka na trasie to Cote de Cherave, a jej szczyt umiejscowiony był około 6 kilometrów przed metą. Właśnie tam do przodu ruszyła Niewiadoma razem z siedmioma innymi zawodniczkami. Plan taktyczny Rabo-Liv na końcówkę był jednak jasny – wszystkie siły dla Anny van der Breggen, która walczyła o drugie z rzędu zwycięstwo. Reprezentantka Holandii nie pozostawiła złudzeń swoim amerykańskim rywalkom z Boels–Dolmans, a nasza Kasia finiszowała czwarta. To kolejny historyczny wynik – i do tego tytuł najlepszej do lat 23 (mistrzowskie selfe z podium, które szybko podbiło internet) – to dorobek z La Fleche Wallonne Feminine. Koleżanki z kadry: Gosia Jasińska 13., Anna Plichta 20., a Eugenia Bujak 26., co stanowi znakomity prognostyk przed igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro, gdzie najprawdopodobniej będziemy mogli wystawić maksymalną liczbę czterech reprezentantek. Minęły kolejne trzy dni – i przyszedł czas na EPZ Omloop van Borsele. Impreza w Holandii jest co prawda mniej prestiżowa, ale dla nas równie emocjonująca. Tym razem błysnęła Bujak, która po finiszu z 13-osobowej grupki wywalczyła doskonałe 5. miejsce i kolejne bezcenne punkty UCI. Ukoronowaniem wizyty w Beneluksie był Festival Elsy Jacobs – trzydniowa etapówka rozgrywana na przełomie kwietnia i maja. W roli głównej – Niewiadoma. Trzy dni zmagań, prolog, plus dwa ciężkie etapy – to idealna kompozycja. Polka zwycięstwo w klasyfikacji generalnej okrasiła wspaniałym 35-kilometrowym rajdem do Garnich. Wspaniale jest widzieć uśmiech Kasi, zwłaszcza że jej koleżanki z kadry – Bujak i Pawłowska – także prezentowały się dobrze, a to – jak wcześniej wspominałem – pachnie medalami w Rio...

Atomówki ruszAją w świAt

Mając w planach walkę na trasach Tour de Pologne, trzeba ścigać się także na zachodzie. Z takiego założenia wyszedł Paweł Bentkowski, który swoim podopiecznym w kwietniu zafundował pierwsze wyścigi w cieplejszym klimacie – a konkretnie w Kraju Basków: Durango-Durango Emakumeen Saria i Euskal Emakumeen XXIX Bira, a także – za

naszą południową granicą Gracia Orlova, gdzie na starcie mieliśmy dwadzieścia cztery Polki, jadące w MAT Atom Sobótka, TKK Pacific Nestle Fitness, LKS Atom Boxmet Dzierżoniów oraz kadrze narodowej. Durango–Durango to 113-kilometrowy, jednodniowy wyścig, prowadzący po selektywnej trasie – z mocną obsadą. Najlepsza z biało-czerwonych, jak na mistrzynię kraju przystało – była Gosia Jasińska, a na 8. miejscu – pierwsza z „atomówek”, najbardziej doświadczona Paulina Brzeźna–Bentkowska. Patrząc na listę startową, należy mówić o sukcesie, a do tego dochodzi jeszcze 25. pozycja Katarzyny Pawłowskiej. Dzień później odbyła się pierwsza etapówka Euskal Emakumeen – rok wcześniej swój sukces świętowała tutaj Kasia Niewiadoma, w tym roku nieobecna ze względu na inne priorytety w kalendarzu. Była tam jednak „obecna” – na słynnym już plakacie... Na liście startowej znalazł się MAT Atom Sobótka w składzie: Paulina Brzeźna-Bentkowska, Monika Brzeźna, Katarzyna Wilkos, Marta Lach, Łucja Pietrzyk i Natalia Nowotarska. Oprócz nich – Gosia Jasińska i Katarzyna Pawłowska. Podopieczne Pawła Bentkowskiego z Hiszpanii wywożą 6. miejsce na drugim etapie (Brzeźnej–Bentkowskiej), a także 2. pozycję w klasyfikacji młodzieżowej Marty Lach. W Czechach na starcie znów biało-czerwono. Pierwszy etap, z nietypową końcówką pod Stramberk – i czwarte miejsce dla Brzeźnej-Bentkowskiej, która największe sukcesy święciła właśnie w Gracia Orlova w 2014 roku, a do tego koszulka w grochy dla Marty Lach. W następnych dniach rywalizacji do 5/2016

29


w

p e l e t o n i e

głosu zaczęły dochodzić zawodniczki z pozostałych drużyn. Punktowane miejsca zajmowały m.in. Ewelina Szybiak (LKS Atom Boxmet Dzierżoniów) czy Martyna Klekot (TKK Pacific Nestle Fitness). Ostatecznie najwyżej sklasyfikowaną Polką na koniec zmagań została Klekot, która była 12.

Panowie na drugim Planie

Trochę w cieniu występu pań kwietniowe zmagania kończyli mężczyźni ścigający się na co dzień w pierwszoligowych zespołach. Poprzedni numer zamykaliśmy sukcesem Michała Kwiatkowskiego (Team Sky) w E3 Harelbeke i mieliśmy wielkie nadzieje przed ardeńskimi klasykami. Nadzieje, które niestety musimy odłożyć na rok następny... Kwiato jakby bardziej wycieniowany – czyżby szykował się na Wielkie Toury? Kolejną naszą wielką nadzieją na trzytygodniówki jest Przemysław Niemiec. Zawodnik Lampre-Merida wybrał inny tryb przygotowań niż Majka, bo przed startem Giro pojechał do Turcji na Presidential Cycling Tour of Turkey i zaczął od wysokiego C: Pierwszy etap, płaski po Istambule miał zakończyć finisz z peletonu, tymczasem nasz „góral” najpierw nieoczekiwanie zabrał się w sześcioosobowy odjazd, a następnie, widząc że współpraca się nie układa, podjął samotną, zwycięską akcję. Dzień później „Przemiec” na ostatnich 50 kilometrach dzielnie stawił czoła sześciu kolarzom grupy Caja Rural. Wspomagany przez Ilje Koszewoja do samego końca starał się utrzymać kontrolę

30

5/2016

wice di Polko n a r p S yścinad wydarzeniami, zmagając ż z CCC a Karpackim W Młodzie n – e ła y w z tapo się nie tylko z agresywnymi rywalc ięstwa e dzielnie w. Zwyc ó aluty, r walami, ale również wymagaP ie r ła a u gu K i Mich a k z s a neralce jącym podjazdem i hulającym an ce w ge js Alana B ie a m że prac w Kapadocji wiatrem. To, co drugie dowód, a także ańto r a o g m udało się na 2. etapie, nie wyszło tatnie ją „po u n o k y tego os w kt. w, jaką następnego dnia. Niemiec zgubił any efe u podsta i pożąd s o n ię z klas y z ł r a się na rantach już w początkowej p ożegn p czowi” a r a ll e części rywalizacji, do zwycięzn Canc j– Fabia Australi cy stracił 25 minut i generalka i. sykam n drugim ż-Roubaix. a m y a bezpowrotnie odjechała. Nie był ew H Pa r y – Math wygrał tar, który to jednak koniec emocji z udziałem m cim najs ie e k z y tr z c ż te . ł ta n zos wyścigu naszego kolarza. Jedyny prawdziwie Hayma m tego e r zi u to c fa n a ium górski odcinek prowadził do Elmali o Fr szym tr byli tylk 1993 o w g t ie la n 8 d i śmiało możemy powiedzieć, że był salle (3 s Starsi o a 02). L – 9 s lat w 1 Duclo to polski dzień w Turcji, a zabrakło Gilbert sna (38 e rno L b n h c ie Luc jedynie sukcesu etapowego. Końcowa latz Es p z n a roku) i in F y, Maty um den wspinaczka to blisko 11 kilometrów. Od k siódm a z c n – Rund a r rt – F samego dołu piekielne tempo narzucali -Frankfu wiąty. ie z zawodnicy CCC Sprandi Polkowice. 7 siak d Hirta kilometrów przed metą mocniej depnął i Jaime Rosona Sylwester Szmyd (CCC Sprandi Polkowi(Caja Rural). Grupkę pościgową orgace), przetrzebiając czołową grupę. Kolarze nizowali kolarze Vervy – Karel Hnik Roberta Krajewskiego na prowadzeniu i Cieślik – oraz Przemysław Niemiec zmieniali się z zawodnikami Caja Rural. (Lampre–Merida). Roson wyczuł etapoHiszpańska grupa wprowadziła czołówwe zwycięstwo i ruszył samotnie na 1,5 kę z czterema kolarzami CCC, dwoma kilometra przed metą. Hiszpan zaczął zawodnikami VERVA Activejet i Przezyskiwać, ale chwilę później do kontry mysławem Niemcem na ostatnie cztery kilometry. Na najostrzejszym fragmencie, przeszedł Niemiec, śmiałym zrywem dopadając młodszego rywala w obrębie 3 kilometry przed metą, tempo nadawać ostatniego kilometra. Dwójka razem zaczął Jan Hirt (CCC Sprandi Polkowidotarła na finisz i walczyła o etapowy ce), na kole mając Pawła Cieślika (Verva triumf. Świeżo upieczony zawodowiec Activejet) i Adama Hansena (Lotto Souokazał się szybszy od doświadczonego dal). Belg wypadł z czołówki po defekcie Polaka i odniósł swoje pierwsze zwycięna 2,5 kilometra przed metą, a na atak zdecydował się Koshevoy, ciągnąc za sobą stwo.


6. etap jasno pokazał, że polskie zespoły prokontynentalne mają się doskonale i było to widać w całej rywalizacji. Z grona CCC na szczególne wyróżnienie zasłużył Grzegorz Stępniak, który z Turcji przywiózł aż pięć miejsc w czołowej dziesiątce, wywalczone w najlepszymi sprinterami świata. Sylwkowi Szmydowi kraksa odebrała szansę walki o czołówkę klasyfikacji generalnej. Zawodnicy Vervy prowadzeni przez Darka Banaszka zebrali natomiast kolejną bezcenną lekcję i najprawdopodobniej zapracowali na dziką kartę w przyszłorocznej edycji, gdy Prezydencki wyścig będzie już w World Tourze. W tym roku, oprócz wspomnianego wcześniej odcinka do Elmali, kolarze Vervy skupili się na ucieczkach, a swoich sił na końcówkach etapowych próbował Adrian Banaszek, który coraz pewniej czuje się w światowym peletonie. Pewności nabierają również dwa nasze eksportowe teamy, które kilka dni wcześniej oglądaliśmy na trasie Tour of Croatia. Po ubiegłorocznych sukcesach

również w tym sezonie liczyliśmy na sporo i choć tym razem było gorzej to i tak występ nad Adriatykiem można zaliczyć do udanych. Pozytywnie było już pierwszego dnia, gdy w mocnej stawce sprinterów 8. miejsce wywalczył ”Franek”. Drugi etap to „dycha” Domagalskiego i druga dziesiątka dla Franczaka i Paterskiego. Po iście maratońskim etapie i przed wspinaczką do Vojak wielu obserwatorów spodziewało się, że metę trzeciego etapu jako pierwsza może osiągnąć ucieczka. Z takiego założenia wyszła także trójka – Marcin Białobłocki (One Pro Cycling), Kamil Gradek (Verva Activejet), Jozef Cerny (CCC Sprandi Polkowice). Harcownicy kręcili bardzo dzielnie, a do osiągnięcia celu zabrakło… 900 metrów. Etap do Ucka to dominacja górali. O dobre lokaty tym razem zadbali Víctor De La Parte i Felix Grosschartner z CCC, a także Jordi Simon z Vervy, zajmując odpowiednio miejsca 3., 4. i 11. w generalce, zdobywając kolejne punkty

– Anna Pli chta piąta w klasyfikacji ralnej Tour geneof Zhoushan – Marek R Island. utkiewicz w ygrał pierw wyścig UCI szy od 2012 ro ku – GP Cze – CCC Gro ch. dy Tour dla Oleksandra vody. Poli– Karol Do magalski co raz lepszy w rach: Polak gózajął 9. mie jsce w Klasi Primavera. ka Czy to zapo wiedź dobre formy przed j Tour de Po logne? Wid że współpra ać, ca z Arkiem Kogutem, jedynym w Polsce tren erem certyfi wanym prz koy UCI przyn osi efekty. do rankingu UCI i bezcenne doświadczenie. Szczególną rolę odegrał etap 5., czyli jazda drużynowa na czas. Wynik w konkurencji, w której nasi zawodnicy rzadko mają okazję rywalizować, zadziwił chyba wszystkich – 3. pozycja CCC, 10. Vervy, a w stawce m.in. Trek–Segafredo, Astana Pro Team czy Androni Giocattoli–Sidermec. A na deser – Rafał Majka piąty w Giro d'Italia!

r e kl ama

road to rio

5/2016

31


R E L A c j A

SZABLA dLA ERYKA LATONIA Tekst: Wojciech Mincewicz Zdjęcia: Andrzej Dyszyński

Po sześciu latach przerwy do polskiego kalendarza kolarskiego wrócił wyścig Szlakiem Walk Majora Hubala. 11. edycję imprezy organizowanej przez Andrzeja Sypytkowskiego, która została rozegrana w dniach 21-24 kwietnia, zdominowali kolarze CCC Sprandi Polkowice, a po nagrodę honorową – replikę szabli Majora Hubala sięgnął Eryk Latoń.

32

5/2016


szlakiem walk majora hubala

K

wiecień to w naszym kraju okres nieco przejściowy – po tradycyjnym otwarciu sezonu na Dolnym Śląsku i wyścigu Szlakiem Bursztynowym ekipy elity nie mają się gdzie ścigać. Tę lukę postanowił wypełnić Andrzej Sypytkowski, który po sześciu latach przerwy przywrócił do życia wyścig Szlakiem Walk Majora Hubala – imprezę, która w swojej historii przeżywała już wzloty i upadki. Jej historia rozpoczyna się w 2000 roku, gdy po raz pierwszy rywalizowano o szablę majora Dobrzańskiego. Pierwsze edycje wyścigu, który rozgrywany był jako wyścig jednodniowy, rozgrywano na pętlach wokół Końskich, po drogach którymi na przełomie 1939/1940 przemierzał mjr H. Dobrzański ze swoimi żołnierzami. W kolejnych latach impreza zyskiwała na znaczeniu i została m.in. wpisana do kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI), a w 2007 roku po raz pierwszy w historii organizatorzy zdecydowali się odejść od formuły wyścigu jednodniowego i postanowili zorganizować etapówkę. Zdominował ją Tomasz Kiendyś, święcąc triumfy przez trzy kolejne lata. Zawodnik, który w dorobku ma łącznie cztery zwycięstwa, również w tym roku stanął do walki o pamiątkową szablę. Oprócz Tomka Kiendysia na liście startowej, to właśnie w gronie pomarańczowych znaleźli się faworyci imprezy, która w swojej nowej odsłonie przybrała także inny kształt. Zmagania, które trwały w dniach 21-24 kwietnia zainaugurował prolog rozegrany w formule kryterium ulicznego w Skarżysko-Kamiennej, gdzie do podziału były koszulki liderów poszczególnych klasyfikacji wyścigu. W kolejnym dniu kolarze przystąpili do 1. etapu, rywalizując na ulicach Tomaszowa Mazowieckiego. Natomiast w weekend przyszedł czas na kolejne etapy, najpierw z Poświętnego do Opoczno, a na zakończenie tradycyjne rundy na malowniczej trasie wokół Końskich. Trasa wyścigu zapowiadała niemałe emocje, tym bardziej że klasowych kolarzy na liście startowej nie brakowało. Tutaj prym wiodła ekipa CCC Sprandi Polkowice, gdzie oprócz wspomnianego wcześniej Tomasza Kiendysia znaleźli się: Bartłomiej Matysiak, Jarosław Marycz, Alan Banaszek, Eryk Latoń, Adrian

Kurek, Michał Paluta i Piotr Brożyna. To właśnie podopieczni Piotra Wadeckiego byli hegemonami już od pierwszego dnia zmagań. Podczas kryterium ulicznego w Skarżysku-Kamiennej ”pomarańczowy pociąg” pędził przed siebie, wygrywając kolejne premie, dzięki czemu to właśnie zawodnicy naszego eksportowego teamu rozdzieli między sobą wszystkie koszulki, a żółty trykot lidera przywdział najszybszy na finiszu, 18-letni Alan Banaszek. Drugi dzień zmagań to rywalizacja w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie w ramach 1.etapu organizatorzy wyznaczyli 3.4-kilometrową rundę ulicami miasta. Przed startem elity na dystansie jednego

okrążenia odbyły się wyścigi dla dzieci z miejscowych szkół, które były mocno dopingowane przez licznie przybyłych kibiców, dla których nie brakowało także emocji poza kolarskich. Fani mogli na przykład zrobić sobie pamiątkową fotografię i porozmawiać z mistrzami sprzed lat – Ryszardem Szurkowskim, Zenonem Jaskółą, Markiem Leśniewskim, a także dyrektorem imprezy Andrzejem Sypytkowskim. Wyścig Szlakiem Walk Majora Hubala ma m.in. przypominać o historii, a przybycie na wyścig dawnych mistrzów to żywa historia kolarstwa polskiego. Była to wyjątkowa okazja do spotkania niemal całej srebrnej drużyny z Igrzysk Olimpijskich w Seulu 1988 r. (czwartym kolarzem był ś.p. Joachim Halupczok) z ówczesnym trenerem kadry, którym

był Ryszard Szurkowski. Wspomnienia zeszły jednak na plan dalszy, gdy na starcie pojawili się zawodowcy. Na płaskiej, ale krętej rundzie tuż po godzinie 17 rozpoczęła się emocjonująca rywalizacja. Wielu z kolarzy miało ochotę przełamać dominację CCC Sprandi Polkowice, dlatego po kilku okrążeniach z przodu ukształtowała się grupa w składzie: Mateusz Komar (Domin Sport), Mateusz Nowaczek (Krismar), Wojciech Kietliński (Mostostal), Oleksander Golovash (Kolss BDC), Sebastian Wotschke (LKT Brandenburg) i Kamil Turek (TC Chrobry Scott Głogów), a także Tomasz Kiendyś (CCC Sprandi Polkowice), który skupiał się na kontroli sytuacji, a także wyrywaniu cennych ”oczek” na okrążeniach punktowanych. Na pięć rund przed końcem z uciekającej grupy zaatakował Ukrainiec Oleksandr Golovash. Doskoczył do niego doświadczony Kiendyś i kontynuowali ucieczkę. W peletonie na czele pojawili się kolarze CCC Sprandi Polkowice, ustawiając pomarańczowy pociąg, przygotowując najlepsze pozycje na finisz dla swoich sprinterów – Alana Banaszka i Eryka Latonia. Podopieczni Piotra Wadeckiego do samej mety nie oddali raz przejętej inicjatywy. Na trzy okrążenia przed finiszem zniwelowali różnicę do ucieczki – i wtedy stało się jasne, że o etapowe zwycięstwo będą walczyć sprinterzy. Wykorzystał to Eryk Latoń, rozpędzając rower do niesamowitej prędkości, która zagwarantowała mu sukces etapowy, a także żółtą koszulkę lidera. Tuż za nim linię mety minął Banaszek, a jako trzeci finiszował Artur Detko (Domin Sport). Był to dopiero początek emocji, bo te na dobre rozpoczęły się w sobotę 23 kwietnia, gdy barwny peleton powitało Poświętne. Zanim kolarze wyruszyli na trasę etapu, w barokowej Bazylice Świętej Rodziny odbyła się krótka modlitwa w intencji mjr. Henryka Dobrzańskiego Hubala i jego żołnierzy. W jej trakcie do kościoła wkroczyła grupa rekonstrukcyjna w mundurach z okresu II wojny światowej, nawiązując tym samym do wydarzeń z przełomu roku 1939-1940, kiedy to oddział dowodzony przez Hubala pojawił się na mszy św. 5/2016

33


r e l a c j a

Po dokonaniu prezentacji ekip biorących udział w wyścigu, władze gminy i zaproszeni goście, wraz z córką mjr Hubala, panią Krystyną DobrzańskąSobierajską oraz delegacja zawodników w składzie: Tomasz Kiendyś i Grzegorz Pawlak udali się do pobliskiego Anielina, by w miejscu śmierci mjr Henryka Dobrzańskiego złożyć wiązanki kwiatów. Kilka minut po godzinie 12:00, pani Krystyna szablą, która była nagrodą honorową za zwycięstwo w wyścigu, dała peletonowi sygnał do startu ostrego. Kolarze na 2. etapie wzięli sobie do serca sentencję ”start ostry”, ponieważ tempo podczas pierwszej godziny rywalizacji było wręcz niesamowite, 47 km/h. Przyczynom takiego stanu rzeczy były kolejne skoki kolarzy, którzy szukali swoich szans na pokazanie się. Doskonałą okazją do tego była pierwsza górska premia, umiejscowiona na 6-kilometrze trasy, gdzie zwyciężył Bartłomiej Matysiak (CCC Sprandi Polkowice). Mistrz Polski z 2014 był tego dnia w znakomitej dyspozycji. Na mecie w Opocznie nie dał szans rywalom i został zwycięzcą etapu, przypominając tym samym, że jest jednym z najszybszych kolarzy w krajowej stawce. Ostatni dzień to już tradycyjna 34

5/2016

runda wokół Końskich, którą kolarze pokonywali czterokrotnie. Podobnie jak w poprzednich dniach nie mogło zabraknąć akcentu historycznego. Zanim kolarze wyruszyli na trasę 3.etapu, nastąpiło złożenie wiązanek kwiatów pod pomnikiem Hubala. Malownicza, ponad 40-kilometrowa runda mogła sprawić trudności, a tych od startu znów dostarczyli zawodnicy CCC Sprandi Polkowice. ”Pomarańczowi” już na pierwszym podjeździe pod Kamienną Wolę mocno podzielili stawkę. Na atak 12 kolarzy odpowiedzieli jednak goście z Ukrainy. Ekipa Kolss-BDC wzięła na siebie ciężar pogoni i szybko zredukowała dwuminutową różnicę. Mimo następnych prób ataków po czterech pełnych okrążeniach o czołowe pozycje znów bili się sprinterzy. Sukces w klasyfikacji generalnej przypieczętował Eryk Latoń, który w sprinterskim pojedynku pokonał kolegę klubowego Bartka Matysiaka i Kamila Zielińskiego (Domin Sport). Na podium młody 24-letni zawodnik oprócz żółtej koszulki lidera sponsorowanej przez Atlas odebrał także najcenniejszą nagrodę, czyli replikę szabli, która jak przyznał w wywiadzie zajmie szczególne miejsce w jego kolekcji kolarskich trofeów. – Jeszcze w swojej karierze nie dostałem takiego

trofeum. Na pewno ta szabla zawiśnie w honorowym miejscu u mnie w domu na ścianie, bo zawsze dostawałem medale, puchary. Dzisiaj koledzy świetnie mnie rozprowadzili, a Bartłomiej Matysiak był tym, który jako ostatni wyszedł na zmianę. Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa i że praktycznie w 100% zrealizowanie założenia taktyczne. Triumfowaliśmy na wszystkich etapach i pokazaliśmy siłę – zdradził nam po zejściu z "pudła”. Nagrody za zwycięstwa w poszczególnych klasyfikacjach odebrali również Tomasz Kiendyś – niebieską (Hurom) (najaktywniejszego), Alan Banaszek – białą (Verge) (najlepszego młodzieżowca), a także Dominik Oborski (Domin Sport), który zielony trykot (Las Vegas Ped ) najlepszego górala wywalczył na ostatnim etapie. Po oficjalnych uroczystościach przyszedł czas na podsumowanie wyścigu, o które pokusił się dyrektor Andrzej Sypytkowski. – W ubiegłym roku pojechałem na Tour de Pologne jako dyrektor sportowy kadry narodowej i wówczas wróciły kolarskie wspomnienia. Wtedy udałem się do naszego burmistrza i po chwili rozmowy zapadła decyzja – robimy. Bardzo się cieszę, że wszystko poszło po naszej myśli. Mam nadzieję, iż za rok dołączymy do kalendarza międzynarodowego, co zaowocuje lepszą obsadą. Myślę, że ściganie było bardzo


szlakiem walk majora hubala

fajne – wygrał najmocniejszy. Eryk Latoń to kolarz, o którym jeszcze usłyszymy w przyszłości – dlatego bardzo się cieszę, iż jest na liście naszych zwycięzców. Z całą pewnością zapowiedzi o pojawieniu się w kalendarzu Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) są całkiem realne, ponieważ wyścig niczym nie ustępował tym, które już się w nim znajdują. Dodatkowo organizatorzy zadbali o odpowiednią otoczkę całej imprezy, co w Polsce jest rzadkie, a z całą pewnością godne pochwały. Niebagatelne znaczenie miała w tym swój udział Telewizja Polsat, która bardzo mocno zaangażowała się w promowanie wyścigu, przekazując codziennie informacje w kanale Polsat Sport i Polsat News. Z ostatniej chwili: z informacji przekazanej przez Andrzeja Sypytkowskiego, w sezonie 2017 Wyścig Szlakiem Walk mjr Hubala został zgłoszony do kalendarza UCI z kategorią 2.1. Odbędzie się w dniach 01-04.06.2017.

Major Henryk Dobrzański „Hubal”

(1897-1940) – niepokorny ułan, znakomity jeździec, dowódca. Od 1912 roku członek Polskich Drużyn Strzeleckich a od 1914 roku żołnierz Legionów Polskich w 2 Pułku Ułanów. Uczestnik bitwy pod Rarańczą, internowany przez Austriaków i osadzony w obozie Saldabos na Węgrzech. Po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku rozpoczął służbę w Wojsku Polskim. Uczestnik walk z Ukraińcami w 1918 roku oraz wojny polsko-bolszewickiej w latach 1919-1921. Odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari. Doskonały jeździec, członek reprezentacji Polski w jeździectwie, zdobywca Pucharu Narodów w 1926 roku, rezerwowy zawodnik ekipy jeździeckiej podczas Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. W 1927 roku awansowany na stopień majora. Służył w 2 Pułku Szwoleżerów Rokitniańskich (1918-1927), następnie w 18 Pułku Ułanów Pomorskich w Grudziądzu (1927-1929), 20 Pułku Ułanów im. Jana III Sobieskiego w Rzeszowie

(1929-1934), 2 Pułku Strzelców Konnych w Hrubieszowie (1934-1936) a następnie do 4 Pułku Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie, gdzie w lipcu 1939 roku został przeniesiony w stan spoczynku. We wrześniu 1939 roku został mianowany zastępcą dowódcy 110 rezerwowego Pułku Ułanów. Wobec przeważających sił wroga, zarówno Niemców jak i Sowietów oraz mimo decyzji dowódcy pułku płk Jerzego Dąbrowskiego o rozwiązaniu pułku, Henryk Dobrzański postanawia z grupą kilkudziesięciu żołnierzy udać się na pomoc walczącej Warszawie. Po kapitulacji stolicy, mjr Dobrzański wraz z nieliczną grupa żołnierzy postanawia przedostać się do Francji. Gdy docierają w Góry Świętokrzyskie, major podejmuje decyzję o pozostaniu w kraju, wierząc, że wiosną 1940 r. ruszy ofensywa aliantów i będzie potrzebny. Przyjmuje pseudonim „Hubal” i rozpoczyna organizować konspiracyjne placówki oporu tzw. ośrodki bojowe, które w przyszłości mają wystawić gotowego do walki żołnierza. Tworzy plan organizacji Okręgu Bojowego Kielce, a także zręby Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego. Przemieszczając się z miejsca na

miejsce oddział stale powiększa swoje szeregi, by w lutym 1940 r. podczas postoju w Gałkach osiągnąć liczebność około 320 żołnierzy. Mimo rozkazów kierownictwa Związku Walki Zbrojnej o rozwiązaniu oddziałów, mjr Hubal nie podporządkowuje się rozkazowi a swoim podwładnym pozostawia wolną rękę. Oddział opuszczają prawie wszyscy oficerowie oraz część żołnierzy, przechodząc do pracy konspiracyjnej w szeregach ZWZ. Przy majorze pozostaje około 100 żołnierzy. Z nadejściem wiosny Niemcy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję przeciwko oddziałowi. 30 marca 1940 r. pod Huciskiem oraz 1 kwietnia 1940 r. pod Szałasem dochodzi do zwycięskich potyczek oddziału z przeważającymi siłami wroga. Niemcy po nieudanej akcji, rozpoczęli działania odwetowe wobec ludności cywilnej mordując i paląc wiele wsi na szlaku oddziału „Hubala”. Z końcem kwietnia, gdy coraz bardziej zaciska się pętla niemieckiej obławy, „Hubal” z resztką oddziału przenosi się w lasy spalskie i zatrzymuje się w zagajniku koło wsi Anielin. Tu, rankiem 30 kwietnia 1940 r. ginie ugodzony śmiertelnie niemiecką kulą.

5/2016

35


w y ś c i g

Grody Piastowskie Tekst: Tomasz Bojanowski Zdjęcia: Dariusz Krzywański

2016

CCC Tour Grody Piastowskie to znakomity etapowy wyścig w Polsce, na który co roku czeka brać kolarska. Po raz kolejny ściganie zainaugurowano kryterium w Legnicy na dystansie 32 kilometrów. Zwycięzcą został Tomasz Kiendyś (CCC Sprandi). Prawdziwe ściganie na dłuższym dystansie miało rozpocząć się nazajutrz.

P

ierwszy etap liczył 185,6 km i prowadził z Chojnowa do Złotoryi. Kolarze rywalizowali m.in. na trasie mistrzostw Polski z 2011. Zawodnicy nie oszczędzali się i od startu ścigali się w znakomitym tempie. Na rundy w Złotoryi wpadła ponad 30-osobowa grupa. Na ostatnim okrążeniu zaatakował Michele Gazzara (Norda MG). Za nim ruszył Oleksnadr Polivoda (Kolss BDC). Dwójka solidnie współpracowała i powiększała przewagę nad peletonem. Na mecie pierwszy zameldował się Polivoda, który przejął koszulkę lidera. Na drugim miejscu ze stratą 15 sekund pojawił się Michele Gazzara, a peleton ze stratą 25 sekund przyprowadził Vitaly Buts (Kolss). Drugi etap prowadził z Głogowa do Polkowic – 117 kilometrów w dość płaskim terenie. Przewidywano sprint z peletonu – i tak też się stało. W sprinterskim finiszu na polkowickim rynku szans rywalom nie dał Alois Kankovsky

36

5/2016

(Whirpool). Podium dopełnili Johim Ariesen (Metec) i Maximilian Beyer (Rad-net). W klasyfikacji generalnej nie zaszły żadne zmiany.

wygrać , gdyż nic innego nas nie interesowało. Niestety nie udało się, ale mój sukces etapowy uwieńczył naszą pracę i aktywną jazdę - powiedział Jiri Polnicky.

Na zakończenie imprezy czekał etap z Wałbrzycha do Dzierżoniowa, liczący 154 kilometry. Organizatorzy zafundowali kolarzom trzy solidne podjazdy – Przełęcz Walimską, Srebrną Górę i Przełęcz Woliborską. Wykorzystała to ekipa CCC Sprandi Polkowice, która od startu narzuciła ostre tempo. Przetrzebiony peleton liczył jedynie 16 zawodników. Na rundach w Dzierżoniowe szczęścia próbowali Adam Stachowiak (Verva) i Marek Rutkiewicz (Wibatech), lecz bezskutecznie. Na ostatnich metrach najlepszy okazał się Jiri Polnicky (Verva). Czech o błysk szprychy pokonał Jaspera Hemelnika (Metec) i Dariusza Batka (Wibatech).

Olesandr Polivoda ukończył etap w głównej grupie i utrzymał koszulkę lidera. Drugie miejsce zajął Michele Gazzara, a na trzecie wskoczył Jiri Polnicky. Najlepszy z Polaków – Dariusz Batek – zameldował się na czwartej pozycji. Kolarz Wibatechu triumfował również w klasyfikacji punktowej. Najwięcej punków na premiach górskich uzbierał Domen Novak (Adria Mobil).

– To był ciężki wyścig, pełen walki. Robiliśmy wszystko co w naszej mocy, aby go

– Grody były ważnym punktem w kalendarzu naszej drużyny. Na starcie stanąłem dobrze przygotowany, jak cała drużyna, co udowodnilismy na wszystkich trzech etapach przyjeżdżając najblizej z Polakow. Do pełni sukcesu zabrakło etapu z metą pod górę. Być może uda się za rok. – podsumował Dariusz Batek.


aaa aaa aaa

5/2016

37


w y ś c i g

Młodzieżowa majówka w Karpatach

Fot: @carpathianrace.eu

Tekst: Martyna Maria Kobylińska

Tradycją już jest, że najlepsi młodzieżowcy świata rokrocznie majówkę spędzają w Karpatach, gdzie rozgrywany jest jeden z najważniejszych europejskich wyścigów dla ich kategorii wiekowej – Karpacki Wyścig Kurierów. Choć rywalizacja orlików nie wzbudza wśród kibiców takiego zainteresowania, warto przyjrzeć się, co działo się na trasie z Węgier do Polski w tym roku. Wszak to właśnie tam rodzą się przyszłe kolarskie gwiazdy.

38

5/2016

@carpathianrace.eu Fot: Adam Żołądź

W

iadomo, że kibicowską uwagę na wyścigu przyciągają przede wszystkim nazwiska – te znane rzecz jasna. Na Karpackim Wyścigu Kurierów jednak ciężko o takie, bo ci, którzy już są na tyle mocni, by walczyć tam o sukcesy i dać się poznać szerszej publiczności, najcześciej w kolejnym sezonie są już albo zbyt „starzy” na start, albo reprezentują barwy grup zawodowych ze świata elity, które na Karpacki rzecz jasna nie przyjeżdżają. Tak było z wygrywającymi ten wyścig w ostatnich latach Pawłem Bernasem (2011), Mauritsem Lammertinkiem (2012) czy Gregorem Muhlbergerem (2013).


wyścig kurierów

z węgier przez SłowaCję do polSki

Tegoroczny szlak Karpackiego Wyścigu Kurierów wiódł z Węgier, przez Słowację do Polski i składał się w sumie z pięciu etapów. Pierwszym z nich była krótka, licząca zaledwie 3 kilometry czasówka. Późnym piątkowym popołudniem kolarze pomknęli po wąskich i krętych uliczkach urokliwego Veszprem. Zgodnie z oczekiwaniami techniczny odcinek szybko pokazał, kto będzie liczyć się w walce o żółtą koszulkę lidera. Po zwycięstwo sięgnął Hamish Schreurs z Klein Contantia, młodzieżowego zaplecza ekipy Etixx–QuickStep. Nowozelandczyk o zaledwie sekundę pokonał Holendra Stephana Bakkera z jak zawsze mocnej ekipy Cyclingteam Jo Piels, a miejsca na podium dopełnił zaledwie 19–letni

Lionel Taminiaux z ColorCode – Arden’Beef U23. Dobry wynik zanotował tam również Michał Paluta z CCC Sprandi Polkowice – o którym będzie tu jeszcze mowa, bowiem pomarańczowi pod wodzą Tomasza Brożyny pojechali naprawdę znakomity wyścig. – To było naprawdę spore wyzwanie. Odcinek był krótki, ale ciężki technicznie. Cały czas były małe podjazdy i zakręty, co wiązało się z częstymi zmianami rytmu. Choć jestem niezłym czasowcem, wygrać tu wcale nie było łatwo – ocenił prolog Schreurs. – Zobaczymy, jak sytuacja będzie się rozwijała w kolejnych dniach. Na pewno będziemy walczyć o zachowanie koszulki lidera, ale będzie o to ciężko. Mamy tu mocny team, lecz Karpacki jest bardzo dynamicznym wyścigiem i bardzo ciężko go kontrolować w zaledwie 5–osobowych składach.

pomarańCzowa radość

Kolejne dni potwierdziły, że Schreurs nie mylił się w ocenie KWK.

Fot: @carpathianrace.eu

Z roku na rok na organizowany przez Tomasza Wójcika i Marka Kosickiego wyścig zgłaszają się coraz to lepsze drużyny. Duże zainteresowanie uczestnictwem wykazują zawsze zespoły z Holandii czy Belgii, które szczególnie upodobały sobie ściganie po Karpatach. I trudno się dziwić, bo mają tu wszystko, co potrzebne ich zawodnikom do rozwoju – organizację na wysokim poziomie, silną konkurencję, a przede wszystkim zróżnicowaną trasę, wiodącą zarówno po terenach płaskich, jak i górzystych, oraz próbę indywidualnej jazdy na czas.

Fot: @carpathianrace.eu

Może, i to bardzo. Młodzi kolarze dopiero uczą się swojego fachu, co przekłada się na zupełnie inną dynamikę zmagań. Co prawda na liście startowej KWK nigdy nie brakuje zdecydowanie bardziej „objeżdżonych” zespołów z Zachodu, ale ich wysiłki często pokrzyżowują mniej doświadczeni zawodnicy, którzy wprowadzają do walki odpowiednią dawkę chaosu. I to właśnie ta nieprzewidywalność sprawia, że młodzieżowe wyścigi są nad wyraz interesujące. Poza tym nigdy nie wiesz, kogo możesz tam spotkać. Może właśnie rozmawiasz z przyszłym królem gór Tour de France (Rafał Majka) czy niepozornym chłopaczkiem, dziś obwołanym następcą Toma Boonena (Tiesj Benoot)?

Fot: carpathianrace

Czy śCiganie orlików może być Ciekawe?

5/2016

39


w y ś c i g

– Wiedzieliśmy, że dzisiejszy etap może się zakończyć finiszem z mniejszej grupy i rozmawiałem wcześniej z Alanem, który dał mi kilka wskazówek, co i jak najlepiej zrobić. Choć jest ode mnie młodszy, ma zdecydowanie większe doświadczenie w takich finiszach, więc wziąłem sobie do serca to, co mówił – przyznał na mecie Paluta, który dzięki zdobytym tego dnia bonifikatom czasowym został również nowym liderem wyścigu. – Karpacki jest ciężkim wyścigiem do kontrolowania z uwagi na małe składy, w jakich się tu startuje – ale to tym lepiej pokazuje, jak bardzo drużynowym sportem jest kolarstwo. Kiedy cały zespół poświęca się na rzecz tego jednego, który odnosi zwycięstwo, to staje się ono tym cenniejsze i przynosi więcej satysfakcji.

Fot: carpathianrace

SchreurS wraca na fotel lidera

Niemalże co etap dochodziło do zmiany lidera klasyfikacji generalnej. Różnice czasowe dzielące czołówkę były niewielkie i wystarczyło zdobyć cenne sekundy bonifikaty na jednej z premii lotnych, by wskoczyć oczko wyżej w zestawieniu. Efekt? Swojej szansy szukała pewnie połowa peletonu, jednak żadna z podejmowanych akcji nie utrzymywała się zbyt długo na czele. Prawdziwy festiwal ataków nie tylko nakręcał tempo jazdy, ale i wprowadzał nerwową atmosferę. Znalazło to odzwierciedlenie w niezliczonej liczbie kraks, do jakich doszło na trasie do Papy. Spowodowany nimi zamęt w końcówce najlepiej wykorzystał młodzieżowy mistrz Europy Alan Banaszek (CCC Sprandi Polkowice), sięgając z pomocą kolegów po etapowe zwycięstwo. Tymczasem koszulkę lidera wyścigu na podium założył już nie Schreurs, a Bakker. 40

5/2016

– Kręciliśmy dziś naprawdę szybko. Każdy chciał zabrać się w odjazd i grupa kilkukrotnie się dzieliła. Było przez to naprawdę nerwowo i doszło do upadków. Końcówka zapowiadała się na szybką, a tuż przed metą musieliśmy jeszcze pokonać zakręt w prawo. Tam upadło dwóch jadących przede mną kolarzy. Szczęśliwie zdołałem ich ominąć szerszym łukiem i wyszedłem na prostą na pierwszej pozycji, nie oddając jej już do końca – mówił w Papie Banaszek. – Kolejne etapy będą już bardziej górzyste, więc i role w zespole się odwrócą. Teraz to ja będę pomagał moim kolegom. Jak zapowiedział Banaszek, tak uczynił, bowiem to po części dzięki jego cennym wskazówkom Michał Paluta na swoją korzyść rozegrał dzień poźniej jedyny słowacki etap w tegorocznej edycji Karpackiego. Młodzieżowy mistrz Polski okazał się najlepszy na trasie z Cieplic do Starej Bystrzycy, wygrywając finisz z 30–osobowej grupy.

Słowacki odcinek, zgodnie z oczekiwaniami, otworzył na dobre walkę o klasyfikację generalną wyścigu, która następnie kontynuowana była na dwóch wymagających etapach w Polsce. W poniedziałek kolarze podążali trasą z Jabłonki do Ciężkowic, pokonując podjazdy pod takie wzniesienia, jak Wysoka, Gruszowiec, Pasierbiec i Rozdziele. Niestety, pogoda nieszczególnie dopisała. Orlicy zmagali się z górkami w chłodzie i deszczu – i wielu z nich nie podołało tej próbie, odpadając z głównej grupy lub w ogóle schodząc z trasy. O zwycięstwie na tym przedostatnim już odcinku zadecydował finisz z grupy – choć w Ciężkowicach prowadzi on zakrętami pod górę do Rynku i jest bardzo trudny technicznie. Najlepiej poradził sobie z tym wyzwaniem Hamish Schreurs z Klein Contantia, pokonując na kresce o szerokość opony Maxa Kantera (LKT Team Brandenburg) oraz uciekającego już wcześniej Łotysza Kristisa Neilandsa. Mistrz Nowej Zelandii tym samym sięgnął po drugie już etapowe zwycięstwo i powrócił na fotel lidera. – Dzisiejszy etap to już zupełnie inna bajka niż trzy poprzednie. Trasa była znacznie bardziej wymagająca, mieliśmy do przejechania kilka konkretnych podjazdów, ale ja na szczęście dobrze czuję się w takim terenie. Nie byłoby mnie jednak


Wyścig kurieróW

tu na podium gdyby nie moi koledzy. To efekt ciężkiej pracy całej naszej drużyny – relacjonował kolarz czeskiego teamu. – Największe wyzwanie czeka nas jednak dopiero jutro. To będzie najtrudniejszy z odcinków, a cała odpowiedzialność za kontrolę spoczywać będzie właśnie na naszych barkach. Musimy pozostać czujni i umiejętnie rozłożyć siły.

Finał w cieniu tragedii

Faktycznie, piąty i zarazem ostatni z odcinków Karpackiego był godzien miana „królewskiego”. Krótka, licząca zaledwie 132 kilometry trasa wiodła z Żabna do Tarnowa i dwukrotnie przeprowadziła zawodników przez mocno dający się we znaki podjazd pod „Golgotę” (niespełna 3 kilometry o nachyleniu sięgającym 20%), który poprzedzała wspinaczka do Lubinki. Było co jechać!

Choć etap rozgrywany był w cieniu tego dramatu, kolarze kontynuowali rywalizację. Peleton nie pozwalał harcownikom na zdobywanie większej przewagi i żwawo pokonywał ciężkie podjazdy. Wysokie tempo doprowadzało do naturalnej selekcji, a na ostatnich kilometrach na czele obecna była około 30–osobowa grupa, w której kręcili wszyscy zawodnicy zajmu-

Fot: carpathianrace

Nieoczekiwanie do finałowego etapu nie stawiły się dwa składy –

jednym z nich była bardzo aktywna na trasie ekipa Team Wiggins, której w nocy skradzione zostały rowery. Drugą zaś była niezwykle zasłużona dla KWK ekipa Jo Piels, której kolarze wygrali trzy z czterech ostatnich edycji wyścigu. Feralnej nocy jeden z jej zawodników, Gijs Verdick, doznał dwukrotnego ataku serca i w stanie krytycznym przebywał w szpitalu. W zaistniałej sytuacji zespół rankiem zdecydował się wycofać z Karpackiego. Niestety, tydzień później 21–letni Holender zmarł.

jący czołowe lokaty w generalce. Wydawało się, że lada moment poznamy wszystkich zwycięzców KWK 2016. Niestety, na to trzeba było jednak zaczekać, bowiem czołówka wyścigu została pokierowana w złym kierunku i na półtora kilometra do mety zboczyła z trasy. Koniec końców o etapowe zwycięstwo w ostatnim dniu walczyli kolarze jadący w grupetto. Najlepszym zawodnikiem dnia nieoczekiwanie został Norweg Levi–Ken Eikeland (Fixit.no), wyprzedzając na kresce Mateusza Grabisa (TC Chrobry Scott Głogów) i Karla Kuklewicza (TKK Pacific Toruń). Choć grupa lidera do mety dotarła spóźniona aż o 20 minut, sędziowie zneutralizowali jej stratę, bowiem powstała ona już w strefie ochronnej finałowych 3 kilometrów. Tym samym Hamish Schreurs obronił zajmowaną pozycję i sięgnął po końcowy triumf w Karpackim Wyścigu Kurierów 2016. Obok Nowozelandczyka na podium stanęli Michał Paluta i Max Kanter. – Informacje, które dotarły do nas dziś rano, były przytłaczające. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co przydarzyło się Gijsowi Verdickowi, jednak wyścig trwał dalej i musieliśmy go dokończyć. Niestety, także takie sytuacje są częścią kolarstwa – opowiadał w Tarnowie Schreurs. – Cała moja drużyna pojechała ten etap znakomicie. Był on naprawdę ciężki, ale udało nam się kontrolować sytuację niemalże do samego końca. Niestety – tuż przed finiszem zostaliśmy skierowani w nieodpowiednią stronę i zrobił się wielki chaos. Przepadła ostatnia szansa na walkę o etapowy triumf, ale na szczęście mimo tych problemów udało nam się obronić koszulkę lidera, z którą teraz wracam do domu.

KarpacKi wyścig Kurierów 2016:

Zwycięzcy etapowi: Hamish Schreurs (Klein Contantia) x2, Alan Banaszek, Michał Paluta (obaj CCC Sprandi Polkowice), Lei– Ken Eikeland (Fixit.no) Zwycięzca klasyfikacji generalnej LOTTO: Hamish Schreurs (Klein Contantia) Zwycięzca klasyfikacji punktowej GreenWay: Hamish Schreurs (Klein Contantia) Zwycięzca klasyfikacji sprinterskiej Janom: Hamish Schreurs (Klein Contantia) Zwycięzca klasyfikacji górskiej CCC: Evgenii Koberniak (Reprezentacja Rosji) Zwycięzca klasyfikacji zawodników 19–20 lat Nitrogenmuvek: Max Kanter (LKT Team Brandenburg) Zwycięzca klasyfikacji awansujących Gaz–System: Milos Borisavljevic (Team Metalac Quick) Najlepsza drużyna wyścigu Grupa AZOTY: Tirol Cycling Team

5/2016

41


p o r t r e t

Tekst: Tomasz Piechal Fot: Etixx - Quick-Step / Tim de Waele

Łukasz WiśnioWski

„Wygrać Paryż-roubaix” Sezon 2016 rozpoczął świetnymi wynikami w belgijskich klasykach, które dla miejscowych są swoistymi mistrzostwami świata. Ugruntowało mu to pozycję w hierarchii jednej z najlepszych ekip kolarskich na świecie. Zadebiutował w Giro d’Italia, zadebiutuje w Tour de Pologne, być może stanie przed szansą zdobycia medalu drużynowych mistrzostw ekip zawodowych, a jego ulubionym wyścigiem jest Paryż-Roubaix, w którym… jeszcze nie startował! Oto Łukasz Wiśniowski (Etixx Quick-Step), który uwielbia bruki.

– Sezon zaczął się dla ciebie bardzo dobrze. Szczególnie finisz w Kuurne-Brussel-Kuurne, kiedy zaskoczyłeś wszystkich swoją solową akcją. 42

5/2016

– Sam siebie też zaskoczyłem, bo miało to wyglądać inaczej. To Tom Boonen był w odjeździe z Julienem Vermote, ale skasowali ich na 4-5 km do

mety. Ja „przechodząc” przez peleton zauważyłem Nicolasa Maesa. Pomyślałem sobie, że mogę go rozprowadzić, bo jest całkiem dobrym sprinterem. Kiedy


łukasz

wiśniowski

go wyprzedzałem, krzyknął „GO”, więc pomyślałem, że na bank i on tego chce. Wjechałem przed niego i „poszedłem” fula do ostatniego kilometra – a tam jest zawsze walka przed ostatnim zakrętem na kilometr przed metą. Wyprzedziliśmy wszystkich, w zakręt weszliśmy na pozycjach jeden i dwa. Wtedy on krzyknął do mnie „SOLO”! Zrobił mi lekką przerwę, a ja bez oglądania się do tyłu, pędziłem jak najszybciej potrafiłem w kierunku mety, którą widziałem. Nawet nie nazwę tego sprintem, nie miałem już siły. Wyścigi był wyczerpujący, poza tym dzień wcześniej był Omloop. Do tego niska temperatura – ok. 5 stopni, bruki – wszystko wyszło w końcówce. Jednak byłem zaskoczony swoim wynikiem, ale w końcu solidnie trenowałem i przygotowywałem się na pierwszą część sezonu. – Jak przyjęto w grupie taki obrót sytuacji? – Spodobało się to dyrektorom sportowym. Byli pozytywnie zaskoczeni. Wiadomo, że ostatecznie chodzi o jak najlepszy wynik dla ekipy. W takich sytuacjach mamy wolną rękę. Dodam jeszcze, że ta sytuacja spowodowała to, że chyba wskoczyłem „oczko” wyżej w hierarchii ekipy i dzięki temu mogłem być liderem na następnych wyścigach. – Czy tak się stało od razu w kolejnym wyścigu? – Tak, podczas Trzy Dni Flandrii. Zaczęło się prologiem, który był mi znany. Wiedziałem też, na co mnie stać. Zająłem tam trzecie miejsce, a ostatniego dnia awansowałem w „generalce” na drugą pozycję. Znowu udało mi się pokazać z dobrej strony. Byłem liderem na tym wyścigu, cała ekipa mi pomagała, a ja ich nie zawiodłem. To cieszy. – Jesteś w World Tourze – marzenie wszystkich kolarzy. Jednak twoja droga do Etixxu trochę się ciągnęła. – Pierwsze trzy lata orlika spędziłem w Polsce w Pacificu Toruń i dopiero w ostatnim roku młodzieżowca trafiłem do zaplecza Omega-Pharma Quick-Step, czyli ich czeskiej młodzieżówki. Po pierwszym roku – takie były moje oczekiwania – chciałem wskoczyć już na ten najwyższy poziom. Jednak moje

wyniki chyba nie przekonały wtedy jeszcze szefostwa zespołu, ale dali mi jeszcze jedną szansę. Pierwszy rok seniora spędziłem znów w ekipie kontynentalnej, ale wciąż na zapleczu Omega-Pharma. I ten sezon okazał się przełomowy. Miałem więcej dobrych wyników, to był 2014 rok. Moja postawa pokazała, że mogę być liderem w przyszłości, a nie tylko pomagać innym. Ale od czegoś trzeba zacząć… – No i udało się. Trafiłeś do Etixx Quick-Step. Czy początki w grupie były stresujące? – Początkowo stresowałem się i obawiałem wielu rzeczy. Jednak dość szybko okazało się, że to super grupa ze świetną atmosferą. Tworzymy jedną wielką rodzinę. Jednak, gdy trafiasz pomiędzy takie nazwiska jak Mark Cavendish, Tony Martin czy Tom Boonen, to sama próba rozmowy z nimi jest mega stresująca. Ale okazało się, że to są tak normalni ludzie, że aż nie do wiary. Pamiętam jak na Kuurne, ale rok temu, zostałem przydzielony do jednego pokoju z „Cavem”. Byłem bardzo zaskoczony, ale szybko okazało się, że to świetny człowiek i kolega, więc mogłem skupić się tylko na wyścigu, bezstresowo. Tak samo jest z Patrickiem (Lefevere – przyp. red.), rozmawiamy, śmiejemy się, piszemy do siebie. To pomaga nowym i młodym zaaklimatyzować się dobrze w ekipie. – Jaki udział w twoim przejściu do grupy miały nasze dwa Michały? – Oj duży! Oni bardzo mi pomogli z przejściem do tego kontynentalnego zespołu w 2013 roku. Dzięki nim mogłem pojechać na testy do Belgii,

po których zdecydowano, że grupa podpisze ze mną kontrakt. Ponadto wspólne treningi z nimi to coś wielkiego, cenne rady. Zabierali mnie do Hiszpanii, kiedy jechali potrenować, do Włoch. Wszędzie mogłem być z nimi, uczyć się jak trenować, co robić po treningach, jak się do nich przygotowywać. Mogłem brać z nich przykład, a mój poziom się podnosił. Dzięki temu szefostwo Etixxu zauważało mój progres. Nasze ekipy były przecież połączone, więc Patrick na bieżąco wiedział co dzieje się w grupie kontynentalnej, kto robi postępy itd. Także muszę przyznać, że dzięki pomocnej dłoni Michała Kwiatkowskiego i Michała Gołasia, mogłem stać się kolarzem jakim chciałem. – Znajomości jednak to nie wszystko. Jak trafić z Torunia do World Touru? – Znajomości są potrzebne, taki jest teraz świat, ale nie tylko one się liczą i nie załatwią stażu w takiej ekipie. Musisz sobą coś reprezentować. Teraz jest dobry czas dla polskich zawodników dzięki takim kolarzom jak „Kwiatek”, „Goły”, Rafał Majka czy Przemek Niemiec. Zachodnie ekipy coraz częściej pytają o Polaków. Tak było jak odchodziłem z grupy kontynentalnej, od razu poproszono mnie o Polaka w moje miejsce. Poleciłem wiele osób, poprosiłem, żeby wszystkich wzięli na testy i sami wybrali. Nawet jeden z trenerów wybrał się na Mistrzostwa Polski, żeby poobserwować tych zawodników, porozmawiać z nimi. To ważne, bo dla mnie taki test był przełomowym momentem w karierze. Dostałem dwa lata na pokazanie się i udało się to zrobić w drugim roku. 5/2016

43


p o r t r e t

– Jaki wyniki zdecydował o twoim kontrakcie? – W drugim moim sezonie w kontynentalnym Etixxie wygrałem od razu na początku Kattekoers. Dopiero później dowiedziałem się, że jest to bardzo ważny klasyk, o którym dużo się mówi. Następnie przyszło zwycięstwo w „generalce” plus drugie miejsce na jednym z etapów w Ardenach i zwycięstwo etapowe na Tour de Normandie. To był dobry dla mnie sezon, w którym widocznie się sprawdziłem. – Od zawsze wiedziałeś, że będzie kolarzem? – Nie, kolarzem to nie od razu, choć sport towarzyszył mi od dziecka. Grałem w tenisa, pływałem, a potem rodzice zapisali mnie do klubu kolarskiego - to był MKS Jurand Ciechanów, stamtąd pochodzę. Byłem pierwszorocznym żakiem. Pamiętam także moich pierwszych trenerów – najpierw był nim Stanisław Grabowski, a później Bogdan Mańkowski. Ścigałem się tam do pierwszego roku juniora młodszego, a następnie przeniosłem się do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Toruniu, zmieniłem barwy klubowe na Pacific Toruń. Spędziłem tam pięć lat: dwa lata jako junior i trzy lata jako orlik. Nie było to dla mnie łatwe, wiadomo… daleko od domu. Pierwszym trenerem moim był Marcin Miętki, a potem przejął mnie Tomasz Owsian. Oj, dostałem wtedy twardą szkołę kolarstwa, nie powiem (śmiech). Nie było lekko, ale to też miało wpływ na kilka moim dobrych wyników - wygrany prolog w Grudziądzu, a potem zwycięstwo w Wyścigu Pokoju juniorów. – Tacy ostrzy byli ci trenerzy? – Tomek był takim konkretnym trenerem, że to co było zaplanowane, to musiało być zrobione. Nie było mowy o żadnych ustępstwach. Ale w sumie jak przeżyjesz taką szkołę i za młodu zostaniesz dobrze ułożony, to potem będzie ci prościej wszystko pojąć, zrozumieć i przede wszystkim być i zachowywać się jak kolarz 24 godziny na dobę. Musisz nauczyć się jeść odpowiednio, trenować, wypoczywać. Jak nie pojmiesz tego w młodszych kategoriach, to potem będzie tylko gorzej. 44

5/2016

– Kolarzem musisz być 24 godziny na dobę i 365 dni w roku – zgoda, ale przerwa od roweru też jest wskazana. Na jak długo rocznie go odstawiasz? – W trakcie sezonu, to miesięcznie mam dwa, trzy dni wolne od roweru. Jak zakończy się sezon to nawet trzy tygodnie, ale powiem szczerze, że nie potrafię tyle czasu wytrzymać całkowicie bez ruchu. Dlatego też robię sobie wtedy raz na tydzień małą przejażdżkę lub chodzę na siłownię. – Chyba większość kolarzy tak ma. A co z wakacjami? Czy wtedy jest na nie czas?

– Nie praktykuję tego. Po sezonie nie mam ochoty na żadne wyjazdy. Wolę posiedzieć w domu i poleniuchować, spędzić trochę czasu z rodziną, bo w sezonie to przecież, co tydzień samoloty, lotniska, samochody, podróże i tak w koło. – No tak, nie wszystko zawsze jest idealne. Zatem, jaki był najgorszy twój moment w karierze? – Może nie było to załamanie, ale ciężkie momenty przeszedłem rok temu po kraksie na Gent - Wevelgem. Początkowo miało to być tylko stłuczenie i po góra dwóch tygodniach miałem wrócić do treningów i ścigania. Ból jednak powracał. Zanim została postawiona dobra diagnoza, minęły cztery tygodnie. Okazało się, że mam rozwarstwioną rzepkę… Dwa następne tygodnie

spędziłem na rehabilitacji w Hamburgu. Wszystko było to załatwiane przez naszego teamowego lekarza Yvana Vanmola, który tak na marginesie, pamięta Piotra Wadeckiego. Drugi nasz wówczas lekarz pracował w tej klinice, więc on się mną tam zajmował. – Jakie miałeś objawy? – Mogłem robić wszystko, a ból odczuwałem tylko na rowerze. W Hamburgu praktycznie codziennie przechodziłem jakieś ćwiczenia, w tym rowerek w basenie – codziennie od 8:00 do 15:00. Nastąpiła poprawa, więc nie chcąc stracić sezonu pojechałem na zgrupowanie i chyba przesadziłem. Ból wrócił w kolanie, a ja do Hamburga. Badanie wykazało, że rzepka nie zrosła się tak szybko. Dodatkowo „oszczędzanie” kontuzjowanej prawej nogi, tak bez kontroli, spowodowało, że jej mięśnie osłabły, tak samo mięśnie pleców. Ponadto okazało się, że ta rzepka była centymetr wyżej od lewej i to samo dotyczyło biodra. Lewa noga stała się na tyle mocniejsza, że jej mięśnie pociągnęły powięzi, co spowodowało, że byłem przekrzywiony. Przez te nowości mój pobyt przedłużył się z planowanych kilku dni do kilku tygodni. Żmudna praca nie dawała długo efektów. Straciłem łącznie trzy miesiące ścigania. Na szczęście w pewnym momencie kontuzja puściła, wszystko wróciło do normy i mam to z głowy. Jednak w były momenty, że traciłem nadzieję na to, że w ogóle wrócę do kolarstwa. Na szczęście wróciłem. – Były gorsze chwile, ale na pewno były te dobre, które miło wspominasz. – Z uśmiechem na twarzy wspominam choćby początek ubiegłego roku. Pierwszym moim startem w worldtourowym Etixxie był wyścig w Argentynie. Potem Dubai z Cavendishem, który mi mocno zaufał i miałem bardzo wysoką pozycję w „pociągu”. Ja byłem ta osobą, za którą „Cav” jeździł cały wyścig. To było budujące, ale spoczywała na mnie wielka odpowiedzialność. Czułem, że się sprawdzam, a Mark był bardzo ze mnie zadowolony. Po każdym etapie przychodził do każdego, dziękował nam, a mnie to motywowało. Zyskałem wiele pewności siebie i bardzo mnie cieszyło, że taki zawodnik jak Mark Cavendish mnie docenia. Poczułem, że jestem


Łukasz

WiśnioWski

w tym dobry, bo lepiej być w "pociągu", niż "ciągnąć" od startu. Kolejnym świetnym gościem w ekipie jest Boonen – to nasza encyklopedia wiedzy i człowiek, który swoje doświadczenie przekłada na nas, abyśmy nauczyli się od niego jak najwięcej. Jestem dumny, że mogę czerpać z jego doświadczenia. – To rok debiutów dla ciebie. Było udane dla grupy Giro d’Italia, a jeszcze w Polsce zobaczymy cię w Tour de Pologne. Chciałeś tego. – Miło jest startować u siebie w wyścigu takiej rangi. Bardzo lubię Tour de Pologne i wreszcie się doczekałem. Co roku jeżdżę na niego, ale w charakterze kibica, rozmawiam z kolarzami, ale zawsze coś przeszkadzało w moim starcie. Tym razem się uda i bardzo się z tego cieszę. – To jeszcze wypadałoby pojechać w mistrzostwach świata w jeździe drużynowej na czas. – Mam nadzieję, że uda mi się wystartować w Katarze. Teren by mi odpowiadał, bo będzie płasko i trochę po mieście. Coś podobnego do Belgii – ciepła Belgia. Co roku na Tour of Qatar są ranty, odjazdy, czyli coś, co mi pasuje. Im więcej wiatrów, im mniej gór, to tym lepiej dla mnie. Chociaż bruki też zaczynam powoli lubić. – Co się w tych brukach lubi? – Nie wiem, ale to staje się odwzajemnione, one zaczynają lubić mnie i wza-

jemnie. To są specyficzne wyścigi, gdzie główną rolę gra technika. Telewizja tego nie oddaje, to trzeba zobaczyć i poczuć na własnym ciele. Kiedy jedziesz w takim wyścigu to słychać tylko jeden wielki huk i trzask rowerów, łańcuchów, kół. Wszystko się trzęsie, a po pewnym czasie nie czuć ani rąk, ani nóg. Po bruku jak wyjeżdżasz na asfalt to życie staje się takie proste (śmiech). Uważam, że każdy kolarz powinien tego doświadczyć. – Który w takim razie klasyk jest twoim ulubionym? – Bardzo chciałbym powiedzieć, że Paryż-Roubaix, ale niestety nie było mi dane jeszcze w nim wystartować.

Kiedy oglądam go w telewizji, to wiem, że kiedy w nim wystartuję, to stanie się on moim ulubionym wyścigiem. Do tej pory zadowalają mnie wszystkie inne klasyki, gdzie jest trochę bruku – w takim terenie mogę się ścigać. Paryż-Roubaix najbardziej… chciałbym także wygrać. – Czy twoje cele na ten rok już się zrealizowały, czy są jeszcze przed tobą? – Zawsze staram się być dobry na początku sezonu, kiedy startujemy w klasykach belgijskich. To jedne z najważniejszych wyścigów dla ekipy. Dla Belgów to wręcz mistrzostwa świata. To, że znalazłem się w składach na kilka takich wyścigów powoduje, że jestem z tego zadowolony, bo to wyróżnienie. Kiedy na początku roku ustalane są poszczególne składy, to chętnych jest masa, a miejsc na każdy z nich tylko osiem. Wiem, że ekipa będzie przygotowywać mnie także do startu w drużynowych mistrzostwach świata. To wielka dla mnie nobilitacja i cel, do którego chcę dążyć. – W tym roku kończy ci się kontrakt w Etixx Quick-Step. Będzie przedłużony? Czy rozmowy są już prowadzone? – W tej chwili w ogóle o tym nie myślę. Muszę skupiać się na dobrych występach, bo to przecież jest wykładnikiem tego, czy ekipa dalej mnie zechce. W stresie popełnia się wiele błędów, więc nie zawracam sobie tym głowy w tym momencie. Na wszystko przyjdzie czas. 5/2016

45


r e l a c j a

Giro d’italia 2016 czyli nie mów Hop i walcz do końca

tekst: Wojciech Mincewicz | Zdjęcia: Joanna Wołodźko

Z piekła do nieba – to droga, jaką podczas 99. edycji Giro d’Italia pokonał Vincenzo Nibali. ”Rekin z Mesyny” pięć dni przed zakończeniem Corsa Rosa wspominał nieśmiało o wycofaniu się z rywalizacji, ale ostatnie dwa górskie etapy pojechał tak, że sam chyba śmiał się ze swych wcześniejszych watpliwości. Vincenzo nibali królem na 2000 m

– Nie jestem sobą i tyle. Nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Nie chcę się tłumaczyć. Sam się sobie dziwię, ponieważ nie czuję się źle, jestem, w jakiej formie jestem. Nawet mój wieloletni masażysta Michele Pallini 46

5/2016

mówi, że moje nogi są dobre – to słowa Nibalego wypowiedziane po 17. etapie z Molveno do Cassano d’Adda. Na „Rekina z Mesyny” z każdym dniem trwania Corsa Rosa sypała się coraz szersza fala krytyki, która związana była z ogromnymi oczekiwaniami na końcowy sukces. Jeszcze

w Holandii media trąbiły o jedynym faworycie, któremu nic nie zagrozi. Tymczasem Giro w wykonaniu 31– letniego zawodnika była niemrawe, statyczne, bez pazura, nazywając sprawy po imieniu Nibali poruszał się jak mucha w smole. Problemy zdrowotne i defekt na górskiej


Giro d’italia 2016

Astany, której finał miał miejsce w Sant'Anna di Vinadio. To właśnie tutaj włoski jeździec po raz pierwszy w tym Giro przywdział różową koronę i w prawił w euforię wszystkich rodaków.

Scarponi

Astana – drużyna złożona w wybitnych górali, gotowych poświęcić własne ambicje dla swojego lidera, to więcej niż połowa sukcesu i wiadomo o tym od zawsze. Doskonałym przykładem jest tutaj Michele Scarponi, który oddanie pokazał choćby na etapie do Risoul, gdzie zrezygnował z walki o zwycięstwo etapowe, po to, aby „holować” swojego lidera na zjazdach z przedostatniego podjazdu. ”Scarpa” jak na prawdziwego mistrza sprzed lat przystało, uszył sporą część różowego trykotu, bo trudno sobie wyobrazić sukces Nibalego bez jego pracy. Taktyka opracowana przez Vinokurova sprowadzała się doskonale, ponieważ nawet mało znany Kozhatayev miał swój znaczący wkład w zwycięstwo w 99. edycji Giro, a wszystkie stacje przekaźnikowe grały na 102.

Majka V !

O ile Nibali podczas górskich wspinaczek mógł się czuć spokojny o swoją obstawę, to takiego komfortu nie miał Rafał Majka, któremu szefostwo Tinkoff nie zapewniło dostatecznie mocnych gregario. Dziewiątka startowa, nie ma co ukrywać, taka sobie. Najjaśniejszy punkt to Paweł Poljański, którego w trakcie

wyścigu dopadły problemy zdrowotne. Rafał starał się jechać ekonomicznie, korzystając w pracy innych. Być może odrobinę zbyt oszczędnie? Oleg Tinkov nie był do końca zadowolony z postawy swoich podopiecznych podczas Giro, miały być zwycięstwa etapowe, a jest pustawo, ale to wewnętrzna sprawa teamu. My możemy być usatysfakcjonowani, bo to przecież kolejny historyczny wyczyn kolarza z Zegartowic, po 7. i 6. miejscu w generalce Giro, teraz znów ”oczko” wyżej, progres jest, kolejne bezcenne doświadczenie również. Pamiętajmy także, iż Rafał ma dopiero 26 lat, więc największe sukcesy jeszcze przed nim, a że nasze nadzieje były wielkie, podsycone 3. miejscem na Vuelcie to fakt. Stare porzekadło mówi jednak, co się odwlecze to nie uciecze i tego się trzymajmy.

kruijSwijk

Giro d’Italia ma swój szczególny charakter, ponieważ co roku na trasie wykluwa się jakieś samorodny talent, a diamenciki zostają oszlifowane i przeradzają się w lśniące kilkukaratowe kamienie. Podczas majowego ścigania najmocniej rozbłysnął, dość nieoczekiwanie Steven Kruijswijk. Kolarz jak dotąd określany jako bardzo solidny góral, w swoim dorobku miał 7. i 8. miejsce w klasyfikacji generalnej Giro, zwycięstwo w Wyścig Dookoła Norwegii, lecz dopiero w maju pokazał swoje prawdziwe oblicze. Holender zrobił furorę na 14. etapie. Była to

czasówce wzmogły presję i krytykę ze strony mediów oraz kibiców. Nibali jeszcze przed startem, wraz ze swoim trenerem stwierdził, że podjął pewne ryzyko, przygotowując się do dwóch ostatnich górskich epickich etapów prowadzących na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Jak się okazało pokerowe zagranie, opłaciło się, bo zawodnik Astany na pograniczu Francji i Włoch był nie do zatrzymania. Do historii przejdzie 19. odcinek Giro i walka do ostatniej kropli krwi w Risoul, a na deser Colle Della Lombarda i akcja 5/2016

47


r e l a c j a

Corsa Rosa będzie jego. W Alpy wjechał z trzyminutową przewagą nad rywalami, choć już wtedy z lekką kurtuazją mówił, że daleko mu do końcowego zwycięstwa i niestety miał rację: 19. etap zjazd z Cima Coppi – Colle dell’Agnello. Kruijswijk wpada w śnieżną pryzmę i sen o różowej koszulce dowiezionej do Turynu zaczyna pryskać. Mimo heroicznej pogoni, bólu związanego ze złamanym żebrem, stłuczoną stopą, spełnia się najgorsza wróżba. Holender spada w klasyfikacji generalnej początkowo na trzecie, a dzień później na czwarte miejsce.

Jungels

Benelux to kraina, gdzie rodzi się cała rzesza fantastycznych kolarzy, na których warto

Zwycięzca Giro d'Italia – Vincenzo NIbali – z naczelną MR

mordercza próba z sześcioma przełęczami w Dolomitach. Na ostatnim podjeździe zaatakował Nibali, ale nie spodziewał się mocnej kontry ze strony Kruijswijka i Estebana Chavesa. Holender i Kolumbijczyk dojechali do mety ze sporą prze-

Kruijswijk jeszcze w koszulce lidera

48

5/2016

wagą nad faworytami i to właśnie Kruijswijk założył różowy trykot. Dzień później jadąc na unikatowym rowerze, spisał się doskonale na górskiej czasówce i już się wydawało, że 99.

– Adam H ansen ukoń czył cztern Wielki Tou asty r z rzędu, a rekord będ śrubowany! zie – Łukasz W iśniowski p rzejechał p szy Grand ierwTour. – Giacomo Nizzolo zost ał drugim kolarzem w historii, któ ry dwukrotnie wygrał klasyfikację punktową wygranego bez etapu. – Johan Est eban Chav es – kolejn zawodnik z y pokolenia 1990, który pokazuje n iewiarygod ny talent. – Daniel O ss to najwię kszy walczak edycji wyści 99. gu, w uciec zkach przej chał 557 kil eometrów.

zwracać uwagę. Drugim z kolei, który na Giro ukazał swój niesamowity kunszt jest Bob Jungels. Nie ma się co tutaj za bardzo rozpisywać, bo każdy widział, każdy wie, każdy może sprawdzić w wynikach. Pewne jest jedno. Po latach posuchy Luksemburg doczekał się chyba następców braci Schleck, choć oczywiście trzeba jeszcze poczekać, czy młody 23–letni zawodnik potwierdzi swój talent. Biała koszulka, 6. miejsce w generalce, a do tego kilka dni przejechane w różowym trykocie każe sytuować Jungelsa w gronie potencjalnych faworytów


Giro d’italia 2016

do czołowych miejsc w trzytygodniówkach.

ValVerde

Giro d’Italia 2016 to 19. Grand Tour, jaki w swojej karierze przejechał Alejandro Valverde, ale pierwszy w Italii. 36-letni Hiszpan nie przestaje imponować. Lider Movistaru jeszcze przed rozpoczęciem rywalizacji deklarował, że jego celem jest wygranie etapu lub czołowa trójka klasyfikacji generalnej. Ma jedno i drugie, a w wysokich górach, ku zaskoczeniu obserwatorów, konsekwentnie trzymał się z najmocniejszymi kolarzami w wyścigu. Swoją pasją, mógłby obdzielić niejednego juniora. Wydaje się, że wytrzymałość, spokój i olbrzymie doświadczenie to klucz do sukcesów, jakie odnosi Valverde, bo przecież już w kwietniu rozdawał karty podczas Vuelta a Castilla y Leon i La Fleche Wallonne. Niewątpliwie swoją postawą podczas Rosa Corsa Hiszpan pokazał niesamowitą klasę, a do tego skompletował etapowe zwycięstwa oraz miejsca na podiach wszystkich Wielkich Tourów.

Majowe ściganie jest trendy

Drugiego tygodnia Giro nie śledziłem na żywo w telewizji, ponieważ jechałem z kolumną wyścigu

Rafał Majka piąty w klasyfikacji generalnej!

Bałtyk-Karkonosze Tour i w hotelu po etapie meldowaliśmy się doiero około 20.00 Chociaż nie pamiętam czasów Wyścigu Pokoju, to przez ten tydzień mogłem sobie wyobrazić jakie emocje towarzyszyły ówczesnym kolarskim kibicom. Tym razem, wśród licznie zgromadzonych widzów B-K słychać było szepty i pytania – Jak tam Rafał?, Skończyło się już Giro? Dojechali już? Cieszy fakt, że w Polsce znów narodziła się moda na kolarstwo, nie tylko przy okazji Tour de Pologne. Po każdym wyścigu warto wyciągnąć jakieś wnioski na przyszłość. Każdy z Państwa może to zrobić

osobiście. Moje obserwacje: Dziś, aby wygrać Grand Tour, nie wystarczy już w kołach przejechać płaskich odcinków, przyzwoicie pojechać czasówkę i wspiąć się pod najbardziej stromy szczyt niczym kolumbijska kozica. Trzeba także doskonale zjeżdżać. W XXI wieku trudne techniczne momentami karkołomne zjazdy są na porządku dziennym. Część kolarzy wyspecjalizowała się właśnie w tym i nie bacząc na niebezpieczeństwa, wygrywa wyścigi. Niektórzy, jak choćby Kruijswijk czy Zakarin, nadal nie opanowała tej sztuki. Czy największe wyścigi świata powinien wygrywać najmocniejszy, czy największy fighter?

Łukasz Wiśniowski na starcie etapu tuż za linią "koszulek"

5/2016

49


N o w o ś c i

ścigaNie po włosku

Tekst: Arkadiusz Tecław, Katarzyna Rzepecka

Włoskie kolarstwo amatorskie różni się diametralnie od tego, które mamy w Polsce. Zauważyłem sporo różnic, a zacząć należałoby od samej organizacji wyścigów, która – wydaje się – nie sprawia tam nikomu większych problemów.

Włochy to prawdziwy raj dla szosowców – kręte, górskie drogi, malownicze trasy wzdłuż morskich brzegów, przepiękne krajobrazy, klimatyczne miasteczka z małymi kawiarniami, w których można zatrzymać się na kawę podczas treningu, barwna kolumna Giro d’Italia, uprzejmi kierowcy, pyszna kuchnia – można wyliczać w nieskończoność. Zastanawialiście się kiedyś, jak wygląda włoskie kolarstwo na co dzień? Przekonał się o tym Arkadiusz Tecław, który w poprzednim sezonie ścigał się w północnych Włoszech, w okolicach Turynu.

Biuro zawodów w kawiarni

Pogodne usposobienie Włochów przekłada się na każdą dziedzinę życia – również na organizację wyścigów. Dlatego przed startem spotkamy tylko uśmiechniętych sędziów, którzy są bardzo pomocni. Bez wzglęgu na to, gdzie organizowany jest wyścig, biuro zawodów najczęściej znajduje się w… kawiarni. Wszystkie informacje powieszone są na tablicach informacyjnych przed wejściem. Nie ma tam sprawy nie do rozwiązania. Zapomniałeś licencji? Nie szkodzi – przyniesiesz następnym razem lub wyślesz mailem po zawodach. Zadajesz pytanie, które sędzia słyszał w tym dniu 50 razy? Odpowie z uśmiechem po raz kolejny. Grzecznie i z uśmiechem. To organizatorzy są dla zawodników, a nie odwrotnie.

o której start?

Godzinę startu we Włoszech należy rozumieć jedynie jako godzinę orientacyjną. W wyznaczonym terminie należy znaleźć się w okolicy startu, aby nie przegapić rozpoczęcia wyścigu. Na start woła sędzia. Włosi często organizują wyścigi w środku tygodnia. Najczęściej to kryteria lub krótkie wyścig rozgrywane na pętlach. Zapisać można się po godzinie 17:00. Start planowany jest zazwyczaj między 18:00 a 19:00. 50

5/2016

Na starcie nie ma balonów, ciągnących się w nieskończoność barierek, zablokowanej drogi na trzy kilometry przed linią startu i sznurka aut ze zdenerwowanymi kierowcami, w których rośnie niechęć do kolarzy. We Włoszech auto przez linię startu przejedzie nawet na minutę przed zaplanowanym startem. Dlaczego? Ponieważ kolarze ustawiają się na poboczu lub skraju jezdni, nie blokując przejazdu innym. Nikt nie przepycha się do pierwszego rzędu. Wszyscy ruszają spokojnie, nikt od razu nie atakuje, wszyscy szanują tam niepisany start honorowy.

z dekoracją nikt nie czeka

Mimo tego, że nie ma chipów, wyniki pojawiają się już nawet 10 minut po wjechaniu pierwszego zawodnika na metę. Z dekoracją nikt nie czeka na ostatniego zawodnika. Na mecie zameldowała się pierwsza grupa? To znaczy, że można rozpocząć nagradzanie najlepszych – które zazwyczaj ogranicza się do wyczytania zwycięzców i wręczenia nagród. We Włoszech nie dostaniesz ani pucharu, ani medalu – za to na pewno dostaniesz kosz słodkości, serów albo win z pobliskiej winnicy. Wszystko zależy od sponsorów.

jak to roBią włosi, czyli włoska jazda

Pierwszy kilometr wyścigu zawsze jest spokojny. Włosi bardzo szanują ten zwyczaj i nigdy nie spotkałem się z sytuacją, kiedy ktoś zaczął zaciągać od samego początku, tak jak w Polsce. Zaczyna się od prędkości w okolicach 30 km/h. Szybko jednak intensywność się zwiększa, zaczynają się pierwsze ataki, których... nikt nie kasuje. Peleton pozwala ucieczce odjechać na bezpieczną odległość, trzyma stałe tempo – i gdy wyczuje, że kolarze tracą siły, kasuje. W kolarskim slangu nazywamy to grillowaniem. Włosi współpracują ze sobą bez względu na to, w jakiej koszulce jadą. Każdy pracuje na wspólne konto peletonu. Za-

miast ostrych ataków kolarze podkręcają tempo na podjazdach i trzymają je, nie szarpią. Dzięki temu po chwili zaczynają odpadać ci, którzy nie wytrzymują tempa. Na szczycie zostaje grupa, która najczęściej walczy o zwycięstwo. Na płaskich wyścigach na 4 kilometry przed metą lider wyścigu ma obok siebie 4 pomocników, którzy rozprowadzają go na finisz. Nie da się wcisnąć tam nawet przysłowiowej szpilki. To wszystko ma przełożenie na średnie prędkości, które wahają się między 45 a 47 km/h!

Bez przypadków

W Polsce każdy jedzie na siebie, kolarze nie szanują nogi, nie trzymają się taktyki. Mam wrażenie, że nie potrafią zaplanować, co w perspektywie całego wyścigu będzie dobrą decyzją, a co złą. Pamiętam sytuację, kiedy zabrałem się do ucieczki. Jechaliśmy w trójkę. Uciekaliśmy przed ponad 80 kilometrów, nie widząc za sobą peletonu nawet na najdłuższych prostych. Wszyscy dawali równe zmiany. Peleton dogonił nas na 5 kilometrów do mety i nie był to przypadek. We Włoszech wystartowałem w ponad trzydziestu wyścigach lokalnych i dwóch, w których startowało po kilka tysięcy osób. 8 razy stawałem na podium, a prawie każdy wyścig kończyłem w czubie peletonu. Pobyt tam nauczył mnie, że mamy w Polsce zupełnie inne wyobrażenie o organizacji wyścigów i współpracy kolarzy w peletonie. Włosi opanowali to do perfekcji i robią wszystko z łatwością, jakiej w Polsce nie znamy. Mają to we krwi. My wciąż musimy się tego uczyć. Od redakcji: Arek obecnie jest zawodnikiem legnickiego klubu kolarskiego, który współpracuje między innymi z firmą CCC oraz zawodwą grupą CCC Sprandi Polkowice. Z kolarstwem jest związany od ponad dziesięciu lat.


aaa aaa aaa

5/2016

51


f e l i e t o n

Zdjęcia: Dariusz Krzywański

f e l i e t o n Bartosza huzarskiego

Nikt nie lubi czerwieni? Oglądając tegoroczną edycję Giro dochodzę do wniosku, że coś nie trybi, coś jest nie tak jak być powinno, jak było od zawsze. Patowa sytuacja czerwonej koszulki na tegorocznej edycji wyścigu dookoła Włoch dała mi trochę do myślenia. Zacząłem się zastanawiać o co chodzi, czy kolarstwo aż tak się zmieniło/zmienia, robi się wręcz wyrafinowane?

A

le od początku. Mieliśmy w tegorocznej edycji wyścigu kilka przypadków, które wpływają wręcz negatywnie na obraz kolarza zawodowego jako człowieka ze stali. Czy zawodowcy, którzy potrafią skończyć np. Tour de France ze złamanym palcem (Paul Voss 2014 r.), stali się na tyle wyrafinowani, że wycofują się przy pierwszym lepszym bólu brzucha i szukają swojej szansy na sukces/punkty itp. w kolejnych wyścigach? Pamiętam taką ekipę Liqiugas – jesz52

5/2016

cze niedawno wielka siła w peletonie, z trzema nawet Polakami w składzie. Pamiętam też rozmowę z Maćkiem Bodnarem podczas któregoś z wyścigów – wtedy Maciek powiedział mi coś, na co nie zwracałem wcześniej uwagi. Mianowicie w zakończonym niedawno TDF /rok 2013/ wycofał się jeden z zawodników ich ekipy – nic nie złamał, nie leżał w kraksie, miał słabszy dzień i się poddał. Pierwszy przypadek od lat, mówił Maciek, bo nasza ekipa słynie z tego że zawsze w całości do-

jeżdżamy do końca. Za czasów władzy włoskiej w ekipie skończyli Oni w pełnym składzie 9 wielkich tourów. Po połączeniu w Cannondale i przy większej różnorodności narodowości sytuacja ta uległa diametralnie zmianie. O co w takim razie chodzi w dzisiejszych czasach? Skąd ten brak szacunku do wyścigu, bo nie mam wątpliwości, że na TDF jest to sytuacja nie do pomyślenia. Spróbujmy się nad tym zastanowić i rozważmy kilka opcji:


bartosz huzarski

Punkty. Taki Andre Greipel, wie że niewiele ugra – wygrał co się dało, nie chce się zbytnio męczyć więc robi "abandon", odpocznie kilka dni, wyśle do UCI pismo i prawdopodobnie zobaczymy go jak zdobywa kolejne punkty dla siebie i dla drużyny. Podobnie jak Marcel Kittel zapewne. Najgorsze jednak jest to, że taki Andre jest w stanie ukończyć wyścig taki jak Giro, czego nie można powiedzieć o Marcelu, który w górach, co tu dużo mówić, jest po prostu beznadziejny.

traktują wyścigi, nawet jak widzimy te największe, jako „przygotowanie” do kolejnych startów. Moim zdaniem nie tak powinno być i choć kibice wybaczą wszystko – są tacy, którzy skrupulatnie planują wakacje właśnie pod konkretne imprezy kolarskie, pod dane etapy wynajmują lub odkurzają stojącego na parkingu pod domem kampera – wszystko po to, by tylko zobaczyć swojego idola, nawet w grupetto – ale jednak zobaczyć. Bo nie ukrywajmy, kibice kolarscy, ci prawdziwi, są niesamowici i będą stali murem za „swoim”

Pieniądze. W tym samym kontekście, co przez pryzmat punktów, można zerknąć na pieniądze. "Koszulki i tak nie dowiozę, po co się więc męczyć, skoro są inne wyścigi."

Inni którzy opuścili wyścig. Tak jakoś bez walki, bez zagięcia tak znanego w kolarskim świecie. Bez szacunku dla kibiców i wyścigu. Już rozumiem, jak ktoś nie załapał się w limit czasu, ale dojechał, walczył chciał. Rozumiem kraksy, szlify, ból i nieprzespane noce. Nie rozumiem jednak tej edycji wyścigu. Tak więc zadaję sobie pytanie, dokąd zmierza ten sport, czy będziemy się upodabniać do piłki nożnej, markować faule, zwijać z bólu i pakować do karetki z byle powodu bo… kontrakt podpisany, noga nie ciągnie, nie chce mi się?? Rynek kolarski jest bardzo, bardzo ciasny, z roku na roku od 20 do 60 zawodników zostaje bez kontraktu, ale zazwyczaj to ci mali jadą dalej, a wielcy, Ci którzy powinni świecić przykładem, nie chcą tego robić. Opuszczają jeden wyścig by szukać swojej szansy w kolejnych startach,

Wprowadzając do wątku inny temat – byłem we Włoszech a dokładnie w Livigno na zgrupowaniu wysokogórskim mającym pomóc mi w przygotowaniach do TDF. Trenowaliśmy z częścią mojej drużyny Bora-Argon18, w sumie 9 kolarzy i obsługa. Spędziliśmy dwa tygodnie wspólnie, po czym rozjechaliśmy się po Europie, do domów, na wyścigi czy inne miejsca do treningu. W tym roku przygotowania stricte do TDF trwają od zakończenia L-B-L czyli grubo ponad 2 miesiące. Od początku maja straciłem 4 kg, przez 4,5 tyg organizm poddany był symulacji wysokogórskiej, potem namiot hipoksyjny w domu/Livigno i znów namiot po Dauphine. Do tego tysiące metrów przewyższenia i setki godzin w siodle. Niestety taka jest cena braku talentu :)

Fot: Julia Wołodźko

Drużyna. Sytuacja na tyle patowa, że drużyna na to pozwala, a kto wie czy nie ukierunkowuje zawodnika w podobnym toku myślenia. Tu już nic nie ugramy, za rok i tak przyjedziemy (mamy takie prawo, a oni obowiązek nas przyjąć), jedziemy gdzie indzie,j gdzie wpadnie nam i to pierwsze, i to drugie.

dzimy teraz, były na pewno ważne.

nawet jak ten będzie zamykał stawkę, bo Oni wierzą, że kiedyś sytuacja się odwróci. Swoje drugie w życiu Giro zacząłem świetnie, pierwsze 10 dni trzymałem się pierwszej 15 w klasyfikacji generalnej, później przyszło zatrucie pokarmowe. Byłem tak słaby, że nie miałem siły wyjść z autobusu. Zapłaciłem za to wysoką cenę, bo od tego dnia traciłem do najlepszych po 40 min na każdym górskim etapie. Nawet nie pomyślałem o wycofaniu się z wyścigu. Ambicje? Nie wiem, może kiedyś były po prostu inne czasy, wnioskując po tym co wi-

O Giro jeszcze jedna myśl. Jak być może wiecie, ścigałem się we Włoszech dwa lata w ekipie prowadzonej przez człowieka, który niesamowicie kocha kolarstwo czyli Luca Scinto. Tak więc to i owo po włosku rozumiem i oglądam relację z wyścigów, czyli coś czego normalnie nie robię, bo w domu nie mam na to ani czasu ani możliwości. Tak więc na przyszłość polecam Rai 1 i taki fajny program na żywo, bezpośrednio po zakończeniu każdego etapu – codziennie inni goście ze świata kolarstwa oraz zawodnicy startujący w tej edycji. Pamiętam rozmowy na temat czerwonej koszulki oraz problemu, że „nikt jej nie chce” to było co tu dużo mówić smutne. W kraju takim jak Włochy, europejskiej a może i nawet światowej stolicy kolarstwa, słucha się tego bardzo przykro. P.S osobiście ani do Andre ani do Marcela nic nie mam. Są to fajni ludzi, niesamowicie utalentowani i utytułowani, ciężko pracują na swój sukces. Martwi mnie tylko sytuacja, w jakiej znajduje się obecnie nasz ulubiony sport. Młodzi, nie idźcie tą drogą !! :)

5/2016

53


T r e n i n g

Tekst: Tomasz Piechal Zdjęcia: Andrzej Piątek

„Światełko” w tunelu…

Aerodynamika to w XXI wieku znacząca dziedzina w sporcie. Producenci sprzętu, rowerów, kasków, czy odzieży prześcigają się w innowacjach, które mają pomóc - w naszym przypadku kolarzom – po prostu szybciej jeździć. Polacy też już korzystają z dobrodziejstwa, jakim jest tunel aerodynamiczny.

T

esty w tunelach aerodynamicznych są przeprowadzane na kolarzach od ponad 30 lat, szczególnie w krajach przodujących w kolarstwie torowym. My, Polacy, dopiero raczkujemy w tym temacie, bo rozpoczęliśmy je dopiero w ubiegłym roku. A, że igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro zbliżają się wielkimi krokami (5-21 sierpnia

54

5/2016

2016), więc czas najwyższy dopracować detale, które mogą zaważyć nawet o zdobyciu medalu. A gra jest warta świeczki i choć to nie jest tania sprawa, to przecież olimpijskiego krążka nie da się przeliczyć na żadną znaną nam walutę. To rzecz bezcenna dla kraju, związku, kibiców, a w końcu

także dla samego zawodnika, który pracuje na to czasami całą karierę. Mamy XXI wiek, najwyższy czas, aby zacząć wykorzystywać zdobycze nauki i techniki. Andrzej Piątek, dyrektor sportowy Polskiego Związku Kolarskiego poczynił w odpowiednim momencie starania, aby Ministerstwo Sportu


tunel Aero

i Turystyki sfinalizowało badania polskich kolarzy w tunelu aerodynamicznym przy ścisłej współpracy z Instytutem Sportu. Mamy już taki w Warszawie, w Instytucie Lotnictwa, ale ich doświadczenie w pracy choćby z kolarzami, a raczej jego brak, a co za tym idzie nieodpowiednie wyposażenie tunelu spowodowało, że PZKol zdecydował wysłać 10 najlepszych polskich torowców do niemieckiego Drezna. Tam taki tunel funkcjonuje od lat, a naukowcy w nim zatrudnieni mają wielkie doświadczenie w pracy z cyklistami. – W Warszawie jest taki problem, że niestety nie mają tam tzw. wagi do rowerów – mówi Andrzej Piątek. – Tam wpina się rower, który stoi na rolce, a widelec podłącza się do komputera, który mierzy opory powietrza. Kiedy zmieniasz kombinezon lub kask, od razu wiadomo, jaka jest różnica w oporze powietrza. Widzisz to natychmiast na komputerach, a Newtony przeliczane są na sekundy na metr, czy kilometr i wiadomo czy tracisz, czy zyskujesz. I to był tak naprawdę problem z warszawskim tunelem, który tego nie ma. Chciałbym ściślej z nimi współpracować, żeby taka waga była znalazła się także w Warszawie. Głównym celem majowych badań były testy sprzętu, który będzie używany w Rio. Na warsztat poszło 15 kasków. Spośród nich wybrano

najlepsze i już wiadomo, w jakich wystartują kobiety w torowym wyścigu na 4 km, a w jakich sprinterzy. Ze względu na inność tych konkurencji poszczególne kaski będą się zdecydowanie różniły. Inne będą dla pań, które podczas swojego wyścigu praktycznie nie ruszają głowami, a inne dla sprinterów, którzy podczas swojej rywalizacji obracają nimi, obserwując rywali. – Już w zeszłym roku podczas takich badań okazało się, że różnica czasowa pomiędzy najmniej i najbardziej aerodynamicznym kaskiem wynosi nawet 2 sekundy na kilometrze. To bardzo dużo – powiedział dyrektor sportowy PZKol. Zgadzamy się, że 2 sekundy to dużo. Przypomnijmy, że podczas tegorocznych mistrzostw świata w kolarstwie torowym w Londynie, Krzysztof Maksel w konkurencji 1 km ze startu zatrzymanego przegrał medal o 0,016 sekundy! W Dreźnie reprezentanci Polski testowali także kombinezony. W rolach głównych wystąpiły ich

trzy rodzaje. – Z badań wynikło, że różnica pomiędzy kombinezonem takim, jaki używamy obecnie, a takim wyprodukowanym z materiałów na wzór Sky Team, wynosi od pół do ponad sekundy na jednym kilometrze, oczywiście w zależności od zawodnika i jego budowy ciała – dodał Piątek. – Dodajmy, że sam kask dawał nam dwie sekundy zysku plus kombinezon jedną, to jest już trzy. Jak ważne są takie testy i oczywiście odpowiednie wyciąganie z nich wniosków, potwierdzają konkretne liczby. Wystarczy spojrzeć na wyścig drużynowy na dochodzenie kobiet, który rozgrywany jest na dystansie 4 km. Tu przy odpowiednim doborze sprzętu można zyskać nawet 4 sekundy. A chyba każdy, kto interesuje się kolarstwem wie, że w konkurencjach torowych wyścigi rozgrywają się na ułamki sekund. – Jeszcze w czerwcu wyślemy do Drezna kolejną grupę kolarzy. Chcieliśmy te testy zrobić w tunelu McLarena koło Londynu, gdzie bada się choćby Tony Martin, ale koszt jest ogromny. Godzina badań kosztuje 1200 funtów, a czas który trzeba poświęcić na jednego zawodnika to minimum dwie godziny na samo ustawienie pozycji, nie mówiąc o tym, co robiliśmy w Dreźnie – zmiana kasków, strojów, włączanie i wyłącznie dmuchawy.

5/2016

55


t r e n i n g

Mówiąc o ustawianiu pozycji, należy wspomnieć o Damianie Zielińskim. W jego przypadku, kiedy fachowcy z Drezna poprawili mu ją, to generował moc o dziesięć procent mniejszą, jadąc z taką samą prędkością jak przy poprzedniej pozycji. Jaka konkluzja? – Ano taka, że właśnie Damian Zieliński, który wygrał Puchar Świata w sprincie w 2004 roku, gdyby wtedy zrobiono mu takie badania, poprawiono pozycję, to w mojej ocenie mógł być mistrzem świata i jeździć na poziomie Jasona Kenney’ego. Oczywiście zmienimy mu tę pozycję, bo różnica jest zbyt wielka, ale dopiero po igrzyskach. Teraz na dwa miesiące przed Rio jest już za późno – zadeklarował Andrzej Piątek. Piątek zapowiada kontynuację po-

56

5/2016

zyskiwania środków w ministerstwie na badania w tunelu w kolejnych latach, bo odczucia są mega pozytywne zarówno u tych kolarzy, którzy uczestniczyli w testach drugi raz, jak i u tych, którzy byli w Dreźnie pierwszy raz. Miejmy nadzieję, że warszawski Instytut Lotnictwa stanie na wysokości zadania i postara się o modernizację swojego tunelu także dla potrzeb kolarstwa, które w Polsce przeżywa wielki renesans, a sukces goni sukces. – Chcę doprowadzić do tego, żeby tzw. waga została skonstruowana i zamontowana w Warszawie. Wiem, że to pomoże rozwijać kolarstwo w naszym kraju, a na tym nam wszystkim zależy. Ja już teraz także wiem jak czytać wyniki i jak je analizować. Po kilku wizytach w tunelu

w Dreźnie jestem o wiele mądrzejszy i chętnie tą wiedzą się podzielę – zakończył Andrzej Piątek. Trzymamy za słowo, bo igrzyska w Tokio już za cztery lata, a młodych talentów, które mogą zawojować Japonię wcale u nas nie brakuje. Zatem czekamy na to światełko w tunelu… aerodynamicznym oczywiście.


aaa aaa aaa

5/2016

57


i g r z y s k a

o l i m p i j s k i e

Tekst: Tomasz Piechal Zdjęcia: Dariusz Krzywański

#RoadTo Zakończyły się kolarskie kwalifikacje olimpijskie do Igrzysk XXXI Olimpiady Rio 2016. Polskę reprezentować będzie 17 kolarzy, a kto wie czy nie 18…! Dlaczego 18? Mamy pewne przecieki.

O

ficjalna liczba to 17 osób i jest to absolutny rekord w historii występów biało-czerwonych w igrzyskach olimpijskich. W Rio de Janeiro zobaczymy czterech mężczyzn na szosie (w tym dwóch ma prawo wystartować w jeździe indywidualnej na czas, ale muszą być to kolarze zgłoszeni do startu wspólnego), trzy panie na szosie w tym jedna na czas (taka sama sytuacja jak w przypadku mężczyzn), dwie panie w kolarstwie górskim (niestety męska część polskiego MTB nie uzyskała prawa startu) oraz ośmioro torowców: cztery panie w wyścigu drużynowym na dochodzenie na 4 km (ew. rezerwowa na akredytację "P"), jedna pani w omnium oraz trzech dżentelmenów w sprincie drużynowym (ta kwalifikacja daje nam prawo wystawienia po dwóch zawodników w sprincie indywidualnym i dwóch w keirinie). I tu pojawia się „18-tka”.

58

5/2016

W sprincie drużynowym także mamy prawo zgłosić rezerwowego zawodnika, ale na tzw. akredytację „P”. Co to oznacza? Polski Związek Kolarski może na swój koszt (podróż, zakwaterowanie, wyżywienie) wysłać do Rio jeszcze jedną osobę. Polski Komitet Olimpijski twierdzi nawet, że jego międzynarodowy odpowiednik (MKOl) dopuszcza możliwość zakwaterowania takiej osoby w wiosce olimpijskiej, tylko wtedy, gdy znajdzie się wolne miejsce spośród tych, które zostały przydzielone PKOl. Zawodnik taki ślubowanie odbiera wówczas na terenie wioski olimpijskiej, kiedy zostanie zgłoszony do startu. Wtedy dopiero staje się pełnoprawnym członkiem Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej. Wiemy, że Polski Związek Kolarski zamierza skorzystać z tej szansy

w przypadku sprinterów, co potwierdził dyrektor sportowy Andrzej Piątek i prezes Zarządu PZKol Wacław Skarul. - Na 1200 procent skorzystamy z takiej szansy, bo jak wiadomo wszystkie konkurencje sprinterskie są długie - eliminacje, ćwierćfinały, półfinały i finały, więc dodatkowa osoba bardzo nam się przyda - powiedział prezes PZKol. Z naszych informacji wynika, że rywalizacja w kadrze sprinterów rozgrywa się na tysięczne sekund. Powoduje to, że trener kadry Andrzej Tołomanow będzie miał spory ból głowy z wyborem zawodników. Wydaje się, że jedynym pewniakiem jest Damian Zieliński, który doskonale poradzi sobie w drużynie, a na ostatnich torowych MŚ w Londynie w sprincie indywidualnym był przecież czwarty! Do tego tematu wrócimy w kolejnych odcinkach naszego cyklu #RoadTo-


road to rio

mylnego. Solus-Miśkowicz powróciła i zadebiutuje na olimpijskich arenach. Ciekawe, czy sama o tym myślała rozpoczynając sezon… Warto jednak wiedzieć, że prawo startu dla dwóch Polek w większości wywalczyła Maja Włoszczowska, bo jak wyliczyli ludzie z Ministerstwa Sportu i Turystyki, bez jej punktów nie moglibyśmy wystawić na igrzyskach ani jednej zawodniczki. Szacunek Maja! Maja Włoszczowska

Rio. Tym razem skupimy się przede wszystkim na kobietach na szosie i w kolarstwie górskim, które właśnie zakończyły swoje kwalifikacje, a UCI ogłosiła rankingi olimpijskie. Liczby są już znane, a w przypadku MTB PZKol wymienia już konkretne nazwiska. Oczywiście na pierwszym miejscu nasza pierwsza dama kolarstwa górskiego Maja Włoszczowska - wicemistrzyni olimpijska z Pekinu (2008). Drugą zawodniczką, która pojedzie do Rio jest Katarzyna SolusMiśkowicz. Jeśli ktoś zapomniał już o tej młodej mamie, która na trasy MTB wróciła zaraz po urodzeniu dziecka i przebojem wydarła olimpijską kwalifikację innym walczącym o nią koleżankom, to nic bardziej

Eugenia Bujak

Obie panie skupią się teraz na przygotowaniach do startu w igrzyskach, a jeszcze trochę czasu jest, bo wyścig olimpijski zostanie rozegrany przedostatniego dnia imprezy, czyli 20 sierpnia. Start wg czasu polskiego o 17:30. Nasze „góralki” przygotowania do igrzysk zakończą osobno, choć jak powiedział nam Wacław Skarul, miało być inaczej. Maja Włoszczowska do Brazylii przyleci z Kolumbii, gdzie wykona ostatnie treningi i przygotowania przed oczekiwanymi od 8 lat zawodami. Przypomnijmy, że 4 lata temu, tuż przed igrzyskami w Londynie, Maja uległa fatalnemu wypadkowi i doznała złamania kości stopy, które wykluczyło ją z igrzysk. Także Maju, błagamy, uważaj na siebie! Tylko cała i zdrowa jesteś w stanie zapewnić kibicom emocje na najwyż-

Daria Pikulik

szym poziomie. Nie zapominajmy, że to klasowa zawodniczka i jej każdy start jest walką o najwyższe cele. Katarzyna Solus-Miśkowicz natomiast ostatnie zgrupowanie ma spędzić w Livigno. Dlaczego? Tam może zabrać swoje malutkie dziecko, czego nie można by było zorganizować w Kolumbii. A jak powiedział prezes PZKol: - Wierzę, że jej spokój psychiczny, przełoży się na siłę fizyczną, dlatego też zamierzamy wykonać taki ruch. - Wierzę bardzo w nasze zawodniczki i wiem, że Kasia, która podczas jednych z ostatnich zawodów musiała przebijać się przez praktycznie całą stawkę, zajmując ostatecznie dobre miejsce, w Rio przy sprzyjających okolicznościach może powalczyć o dychę - dodał. Czas na szosę, która wg niektórych opinii jest kobietą. Proces kwalifikacji olimpijskich w tej konkurencji zakończył się 31 maja, kiedy to Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) opublikowała ostateczny ranking w kolarstwie szosowym kobiet. Polska zajęła w nim 6. miejsce, a najwyżej sklasyfikowana indywidualnie Katarzyna Niewiadoma uplasowała się na 7. pozycji. Niewiele zabrakło do pełni szczęścia, bo tylko 83 punktów, abyśmy mogli wystawić cztery zawodniczki w wyścigu ze startu wspólnego w Rio. Zdecydowanie zwiększałoby to pole manewru naszej niekwestionowanej liderki, którą jest oczywiście Katarzyna Niewiadoma. To wielki talent polskiego kolarstwa, a jej młody wiek 5/2016

59


i g r z y s k a

o l i m p i j s k i e

lifikację uzyska zawodniczka, która zdobędzie kwalifikację do wyścigu ze startu wspólnego i zajmie wyższe miejsce w mistrzostwach Polski 2016 w konkurencji jazdy indywidualnej na czas. Aktualna treść pkt. 2: Jeśli pierwszego kryterium nie wypełni żadna zawodniczka, wówczas w konkurencji jazdy indywidualnej na czas weźmie udział jedna z zawodniczek zakwalifikowanych do wyścigu ze startu wspólnego, zaproponowana przez trenera kadry narodowej po pozytywnym zaopiniowaniu Działu Szkolenia PZKol oraz zatwierdzeniu przez Zarząd PZKol. Katarzyna Pawłowska

pozwala nam z nadziejami oczekiwać także medalowego występu w Tokio za 4 lata. Ale najpierw będzie Rio i wyścig pań, które swoimi występami zdążyły już nas przyzwyczaić do niewiarygodnych wręcz emocji. Katarzyna Niewiadoma to pewniak w naszej ekipie, a kim będą dwie towarzyszące jej damy? Tu w grę wchodzą kryteria kwalifikacji ogłoszone w tym celu przez Polski Związek Kolarski w kwietniu ubiegłego roku. Zawodniczki na ich wypełnienie mają czas tylko do 30 czerwca 2016 roku. Dla wyścigu ze startu wspólnego są one następujące: 1. Zajęcie miejsca w pierwszej „20” przynajmniej w jednej edycji klasycznych zawodów szosowych World Tour rozgrywanych w terminie od 1 stycznia 2016 do 30 czerwca 2016 r., wypełnione przez Katarzynę Niewiadomą (4.), Małgorzatę Jasińską (13.) i Annę Plichtę (20.) w La Fleche Wallonne Feminine 2016; Katarzynę Niewiadomą (10.) w Tour des Flandres 2016; Katarzynę Niewiadomą (7.) i Małgorzatę Jasińską (17.) w Trofeo Alfredo Binda 2016; Katarzynę Niewiadomą (2.) i Małgorzatę Jasińską (13.) w Strade Bianche 2016; Eugenię Bujak (12.) w Philadelphia International Classic. 2. Miejsce w pierwszej „10” mistrzostw świata 2015 w jeździe indywi60

5/2016

dualnej na czas. 3. Miejsce w pierwszej „50” klasyfikacji World Tour na dzień 30 czerwca 2016 r. 4. W przypadku wypełnienia ww. minimów przez większą lub mniejszą liczbę zawodniczek niż liczba uzyskanych kwalifikacji UCI, ostateczną propozycję składu reprezentacji olimpijskiej przedstawia do zatwierdzenia Zarządowi PZKol trener kadry narodowej, po wcześniejszym jej zaopiniowaniu przez Dział Szkolenia PZKol oraz komisję ds. kolarstwa szosowego kobiet. Tu powoli krystalizuje się nam kadra olimpijska pań, bo do tej pory (stan na dzień 6 czerwca) pierwsze minimum wypełniły cztery zawodniczki: Katarzyna Niewiadoma, Małgorzata Jasińska oraz Anna Plichta i Eugenia Bujak. W przypadku jazdy indywidualnej na czas, gdzie możemy wystawić jedną zawodniczkę, kryteria uległy zmianie w związku z brakiem możliwości wytyczenia trasy mistrzostw Polski w jeździe indywidualnej na czas, profilem zbliżonej do trasy igrzysk olimpijskich. W dokumencie opublikowanym na stronie PZKol dnia 16 kwietnia 2015 r. punkt 2. miał następujące brzmienie: Jeśli pierwszego kryterium nie wypełni żadna zawodniczka, wówczas do jazdy indywidualnej na czas kwa-

Pierwszym kryterium było natomiast zajęcie miejsca w pierwszej „10” szosowych mistrzostw świata 2015 w konkurencji jazdy indywidualnej na czas. Jak wiadomo to kryterium nie został spełnione przez żadną polską zawodniczkę. W rywalizacji na czas w Richmond wystartowały dwie Polki: Katarzyna Pawłowska zajęła 20., a Eugenia Bujak – 22. miejsce. Nie zapominajmy o kobietach na torze, bo w tych konkurencjach też odbyły się już kwalifikacje krajowe. Co ciekawe – minima do startu w wyścigu drużynowym na dochodzenie na 4 km wypełniło pięć zawodniczek: Małgorzata Wojtyra, Edyta Jasińska, Natalia Rutkowska, Justyna Kaczkowska i Daria Pikulik (mogą wystartować cztery). Ta sztuka niestety nie udała się Katarzynie Pawłowskiej (brak minimum na 500 m), a Eugenia Bujak w ogóle nie podeszła do rywalizacji. Pojawiają się jednak głosy, że PZKol być może powalczy jeszcze o szansę dla Pawłowskiej na kwalifikację na torze. To na razie jednak tylko luźne rozmyślania, ale dochodzą dość nieśmiało z różnych stron związku, więc coś jest na rzeczy… Wszakże Pawłowska to królowa polskiego toru, więc grzechem byłoby przejść obok jej – miejmy nadzieję, przemijającego wkrótce – pecha obojętnie. Na pewno będzie to trudna decyzja, ale jak powiedział prezes Wacław Skarul - trudne decyzje trzeba umieć podejmować i trzeba mieć na to odwagę. Zgadzamy się!


road to rio

Wojtyra i Pikulik mają też minima do omnium (tu prawo startu ma jedna zawodniczka). W tej drugiej kwestii PZKol może przeprowadzić jeszcze dogrywkę, która miałaby się odbyć podczas torowej GP Polski. Ostateczny skład kolarskiej kadry olimpijskiej zostanie opublikowany po zatwierdzeniu przez Zarząd PZKol – po Grand Prix Polski, które odbędzie się w terminie 1-3 lipca na torze w Pruszkowie. Pamiętajmy jednak o tym, że będzie to tylko rekomendacja zgłoszona do Polskiego Komitetu Olimpijskiego, który to 14 lipca ostatecznie zatwierdzi skład Polskiej Reprezentacji Olimpijskiej Rio 2016. I choć nie należy się spodziewać żadnej rewolucji w składzie, to warto wiedzieć, że ostatnie zdanie należy właśnie do PKOl.

Małgorzata Jasińska

r e kl ama

5/2016

61


m a s T e r s

W Zduńskiej Woli na czas Impreza o randze mistrzowskiej

Tekst: Grzegorz Turkiewicz

Jednym z najtrudniejszych elementów w dobrym zorganizowaniu zawodów, które wymagają poruszania się po drogach publicznych jest zabezpieczenie skrzyżowań i wszelkich dróg i dróżek dojazdowych do trasy wyścigu. Ten temat spędzał mi sen z oczu przez ostatnie dni przed Mistrzostwami. Ostatecznie ponad 60 osób, przez dwa dni, starało się dbać o bezpieczeństwo zawodników. Zaangażowani byli funkcjonariusze Policji, Straż Miejska i zastępy OSP oraz członkowie stowarzyszenia “Biegam bo Lubię”. Zrobiliśmy wszystko co tylko było możliwe, żeby wyeliminować zagrożenia, a i tak w kilku przypadkach zdarzyły się drobne wtargnięcia na trasę zawodów.

W

tym roku gospodarzem Mistrzostw była Zduńska Wola. SoFERAX, własciciel marki handlowej GATTA – to główny sponsor imprezy, a także tytularny sponsor naszej drużyny. Pan Witold Pawelski – właściciel i jednocześnie Prezes Zarzadu – wspomaga nas od lat. Pan Grzegorz Jezierski, Dyrektor Handlowy wpiera i wspomaga, a także gorąco kibicuje naszym zawodnikom i z pasją śledzi wszystkie kolarskie wydarzenia. Złoty medal zdobyty przez naszą dwójkę w CM20 dedykuję wlasnie Jemu. Zależało nam również, by ceremonia wręczania medali stala się doniosłym wydarzeniem. Zadbała o to pani Anna Dyrgoń-Bialowąs, dyrektor Zduńskowolskiego Centrum Integracji RATUSZ, Nagrody ufundował Piotr Ostojski (BICASSO). STALKOP, której właścicielem jest były kolarz Dawid Koperwas, wykonała niemalże wszystkie metalowe elementy, ktorych użyliśmy do stworzenia Miasteczka Sportowego. Kosmicznie wysoki poziom konkurecji i drobne niedogodności tuż przed startem nie pozwoliliy naszym zawodnikom z powodzeniem walczyć o miejsca na podium. Kilka razy podium było blisko, ale ostatecznie jeszcze tylko jeden – tym razem srebrny medal – zdobył indywidualnie Przemysław Juszkiewicz w M30. W mojej kategorii tj. M40b wspólnie z Mariuszem Piaseckim zajęliśmy 4. miejsce. Niby wysokie, ale jak to się mówi – najgorsze. Na lini nawrotu wir-

62

5/2016

tualnie mieliśmy jeszcze medal brazowy, ale w końcówce zdecydowanie opadłem z sił. Rola zawodnika i organizatora to bardzo trudne zadanie a na zawodach takiej rangi, jak widać niemalże niewykonalne. Ogromne zmęczenie jakie odczuwałem kierując całymi zawodami, niestety odłożyło się i w nogach. Rekordowa frekwencja Mistrzostw Polski, zarówno w zawodach indywidualnych, jak i w parach, daje prawo do satysfakcji. Ubolewam jedynie, że tak niewielka część zawodnikow decyduje się zostać do końca zawodow i oklaskami nagradzać swoich rywali, którzy świętują zwycięstwo. Uważam to za obowiązek i pieczołowicie tego sam i z klubem przestrzegam. Myślę też, że wizerunkowo minusem jest brak stroju sportowego u niektórych zawodnikow stających na podium. U zawodnikow przynależących do klubow raczej się to nie zdaża, ale wydaje mi się, że nawet niezrzeszeni powinni tego przestrzegać. Najbardziej zadowolony jestem z pozytywnych wypowiedzi zawodników na temat poziomu organizacji MP. Pochwały z ich ust są dla mnie największą nagrodą – to jest MÓJ MEDAL! Nie ukrywam, że wkład pracy był ogromny i gdyby opinie były negatywne, byłoby mi bardzo przykro, choć z pewnoscią przyjałbym je z pokorą. Zamierzenia udało się zrealizować niemalże w 100%. Nie-

zbędna do tego była pomoc wielu osób, a także instytucji i zaprzyjaznionych firm. Wielkie podziękowania dla włodarzy miasta, zwłaszcza dla pana Piotra Niedźwieckiego prezydenta miasta Zduńska Wola, który wsparł imprezę nie tylko Patronatem Honorowym, ale także finansowo. Obecność wiceprezydenta Zduńskiej Woli, pana Czesława Rybki, podczas obydwu ceremonii wręczania trofeów, znacząco podniosła rangę tego wydarzenia. Patronatem objęli nas także panowie Grzegorz Schreiber – poseł do Sejmu RP, a także Minister Sportu i Turystyki – Witold Bańka. Olbrzymie wsparcie organizacyjne, za zgodą i aprobatą Prezesa Zarządu pana Grzegorza Szmyta otrzymaliśmy od MOSiR RELAKS w Zduńskiej Woli. Ciężar zabezpieczenia strony technicznej bez wahania wzięli na siebie członkowie klubu GATTA BIKE TEAM oraz moi przyjaciele: Robert Bujnowicz, Wiesio Pietrzak, Jarek Wojcik, Piotrek Stępnik, Grzesiek Marczewski, Wojtek Maciąg, Romek Radwański, Mariusz Kowalczyk, Piotrek Brożyński, Dominik Nyklewicz, Paweł Rychliński, Damian Uszczyk, Krzysiek Pawlik i Michal Owczarek. Cieszy mnie fakt, że mogliśmy pozostawić pozytywne wrażenie u goszczacych w Zdunskiej Woli zawodników i już dziś zapowiadamy starania o prawo organizacji przyszłorocznych Mistrzostw Polski.


Fot: Julia Wołodźko

MISTRZOSTWA pOlSkI MASTeRS jAZdA nA cZAS

MISTRZOWIE POLSKI MASTERS W JEŹDZIE INDYWIDUALNEJ NA CZAS 2016 K40: Joanna Wołodźko (ESKA Team) K30: Agnieszka Sikora (LOYALTY POINT RACING Team) Cyklosport: Natalia Czerwonka M80: Mirosław Ziółkowski (Włókniarz Łódź) M70B: Stanisław Paterka (Merx Team Wągrowiec) M70A: Zygmunt Pfeifer M60B: Ryszard Mamos (RSV 23 Braunschweig) M60A: Adam Barcicki M50B: Lech Ergang (Merx Team Wągrowiec) M50A: Jerzy Sikora (LOYALTY POINT RACING TEAM) M40B: Grzegorz Krejner (DANIELO SPORTSWEAR LUKS) M40A: Jakub Ruciński (Hotel 4 Brzozy- Bike) M30: Sebastian Druszkiewicz Cyklosport: Piotr Klin (LKK Lublin)

MISTRZOWIE POLSKI MASTERS W JEŹDZIE DWÓJKAMI NA CZAS K40: Bogumiła Matusiak, Katarzyna Pernal (Włókniarz Łódź) K30: Kamila Biernat, Katarzyna Polakowska (Romet Racing Team) M80: Mirosław Ziółkowski, Wojciech Krzyżanowski (Włókniarz Łódź/Sprint) M70B: Stanisław Paterka, Józef Misiak (Merx Team Wągrowiec/Rycerze Rolanda Środa Śląska) M70A: Ksawery Leszczyński, Edmund Grabowski (Częstochowa Grupa Kolarska Gryf Tczew) M60B: Ryszard Rawski, Zbigniew Szczęsny (RAWEX Energy Saving Sobótka) M60A: Adam Barcicki, Jerzy Jagieła M50B: Lech Ergang, Bogusław Kramarczyk (Merx Team Wągrowiec) M50A: Paweł Drab, Jerzy Sikora (APOTEX INTRA TEAM, LOYALTY POINT RACING TEAM) M40B: Adrian Jach, Andrzej Liwiński (LOYALTY POINT RACING TEAM) M40A: Jakub Ruciński, Michał Bogdziewicz (Hotel 4 Brzozy- Bike/Apteka Gemini) M30: Artur Kozal, Piotr Sugier (FTI Racing Team/Mayday Lublin Team) Cyklosport: Adam Ostojski, Dominik Omiotek (GATTA BIKE TEAM )

5/2016

63


m a s t e r s

już wkrótce w brodnicy Mistrzostwa Polski Masters w kolarstwie szosowyM

Impreza odbędzie się 18-19 czerwca. Rywalizacja zostanie przeprowadzona na zamkniętej 10 km pętli. Trasa jest pofałdowana, lecz bez sztywnych podjazdów, dlatego typowi górale nie będą mieli zbyt wielu okazji do ataku. Droga w większości miejsc jest odkryta, a dojazd i powrót z rundy to 20 km prosta. Organizator na swoich wyścigach szosowych stosuje system do elektronicznego pomiaru czasu - Mylaps Prochip, używany przez organizatorów zawodowych wyścigów kolarskich. Zapewnia on bezbłędny pomiar z dokładnością na poziomie 0,004 sekundy! Okolice Brodnicy to przede wszystkim wyjątkowo atrakcyjne Pojezierze Brodnickie, na obszarze którego mieszczą się dwa Parki Krajobrazowe oraz Dolina Drwęcy z kilkunastoma rezerwatami przyrody. Jest to okolica z bardzo ciekawym pagórkowatym, a nawet górzystym krajobrazem. Start i meta zawodów znajdować się będzie nad malowniczym jeziorem Niskie Brodno. Biuro Zawodów natomiast przy ul. Wczasowej (obok restauracji Omega). Zgłoszenia przyjmowane są drogą internetową do 15 czerwca na stronie www.zamanagroup.pl reklama

64

5/2016


superior Xp 969 reD

5/2016

65


z d r o w i e

Tekst: Bartosz Moskwa Zdjęcia: Paweł Urbaniak

Masaż sportowy Masaż sportowy jest to masaż ręczny, wykonywany przez terapeutę, siła oraz techniki masażu są dobierane indywidualnie w porozumieniu ze sportowcem. 66

5/2016


Masaż

sportowy

Z

awsze musimy wziąć pod uwagą charakter danej dyscypliny. Inny masaż wykonamy u maratończyka a inny u zawodnika XC. Głównym celem masażu jest zapobieganie objawom patologicznym, które mogą powstać w wyniku dużych przeciążeń występujących w sporcie wyczynowym. Masaż sportowy powinien spełniać następujące funkcje: Rozgrzewającą: przygotowanie do treningu czy zawodów. Regeneracyjną: przyspieszenie powrotu organizmu po dużym wysiłku do stanu normy fizjologicznej. Leczniczą: wspomaganie leczenia urazów powstałych podczas treningu lub zawodów. Masaż sportowy Jest jednym z elementów, wchodzących w skład kompleksu zabiegów stosowanych w odnowie biologicznej. Aby działanie masażu było kompleksowe należy ten zabieg połączyć z innym elementem odnowy biologicznej np. kąpiel w naprzemiennej wodzie (zimna, ciepła, zimna). Masaż w każdej z dyscyplin kolarstwa, dzielimy na: treningowy, przed startowy, startowy, powysiłkowy i podtrzymujący. W dzisiejszym numerze skupie się na często pomijanej kwestii w masażu a mianowicie na środkach wspomagających masaż.

ŚRodki faRmakoLogiczne:

ne do środków dopingujących, dlatego są z wielkim powodzeniem stosowane w zawodowym peletonie, ale nie tylko, coraz częściej bowiem, spotyka się na amatorskich imprezach kolarzy, pod opieką swoich fizjoterapeutów. Wiadomo nie od dziś, że każda grupa kolarska prześciga się nie tylko w wyścigu zbrojeń na polu metod treningowych, ulepszania sprzętu ale także na regeneracji i wypoczynku swoich zawodników. Dlatego dobry masażysta powinien indywidualnie dobierać każdy element układanki tak aby jak najlepiej i najszybciej spowodować regeneracje swojego zawodnika. Oto kilka metod, których używam pracując z zawodowymi kolarzami a dotyczą one mikstur z olejków eterycznych, które pomogą także i Wam w różnych stanach.

BezsennoŚć spowodowana mocnym tReningiem LuB stan wczesnego pRzetRenowania:

opcja 1: Skład: 5 kropli olejku lawendowego + 5 kropli olejku majerankowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. Delikatny masaż grzbietu przed zaśnięciem.

opcja 2: Skład: 4 krople olejku lawendowego + 3 krople olejku jałowcowego + 3 krople olejku cytronelowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. Delikatny masaż tylnej strony tułowia, ze szczególnym uwzględnieniem karku i obręczy barkowej przed zaśnięciem

kompozycja pRzedstaRtowa:

Opcja 1: Skład: 5 kropli olejku bazyliowego + 5 kropli olejku rozmarynowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. opcja 1: 3 krople olejku cytronelowego + 3 krople olejku majerankowego + 3 krople olejku rozmarynowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. Bardzo energiczny (wcierka) masaż kończyn dolnych oraz odcinka lędźwiowego.

kompozycja po staRtowa (stosowana wieczoRem po zawodach)

opcja 1: Skład: 5 kropli olejku lawendowego + 5 kropli olejku geraniowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. Delikatny, powolny masaż karku,

1. Preparaty przeciwzapalne niesterydowe (np. Fastum żel 5%, Naproxen żel 10%, Voltaren Emulgel). 2. Preparaty z kapsaicyną, wywołujące bardzo mocne przekrwienie skóry (np.Capsiderm N maść, Capsiplex maść, Capsigel N emulsja). 3. Preparaty z pochodnymi kwasu salicylowego (np. ABC-Salbe maść, Ben-Gay Sports maść, Mobilat maść). Zastosowanie gotowych maści jest o tyle proste, łatwe i wygodne, że masażysta nie musi martwić się o zdobycie poszczególnych składników aby móc skomponować idealną maść lub balsam dla swoich zawodników. Wszystkie środki farmakologiczne w postaci maści lub balsamów nie są zalicza5/2016

67


z d r o w i e

barków i ramion oraz grzbietu. Opcja 2: 3 krople olejku eukaliptusowego + 3 krople olejku jałowcowego -+- 2 krople olejku cytronelowego + 2 krople olejku majerankowego + 20 ml olejku ze słodkich migdałów. Delikatny, powolny masaż najbardziej zmęczonych mięśni kończyn dolnych. Kompozycja przy skurczach, szczególnie ból mięśni kończyn dolnych (mięśnie podudzi) będący następstwem wysiłku fizycznego. Skład: 4 krople olejku cyprysowego + 3 krople olejku jałowcowego + 3 krople olejku lawendowego + 20 ml olejku słonecznikowego. Obolałe miejsce natrzeć olejkiem, przy kurczu łydki wykonać zgięcie grzbietowe przy wyprostowanej kończynie dolnej w stawie kolanowym, a następnie bardzo energicznie rozmasować to miejsce, na końcu delikatnie oklepać łydkę.

Kompozycja na Kontuzję w stawach:

Z powodzeniem stosowany w przeciążeniach stawów, stanach zapalnych, zwichnięciach, skręceniach oraz świeżych siniakach, Skład: 4 krople olejku cyprysowego + 3 krople olejku kadzi jodłowego + 3 krople olejku jałowcowego + 20 ml olejku słonecznikowego. Masaż o średnim natężeniu bodźca, powyżej miejsca kontuzji, po zakończonym masażu w obolałe miejsce delikatnie wetrzeć mieszankę olejową.

KOmpOzycja regeneracyjna, stosowana np. raz w tygodniu na całe ciało w dniu regeneracyjnym lub wolnym od treningu Skład: 4 krople olejku cytronelowego 3 krople olejku różanego + 3 krople olejku sandałowego + 20 ml olejku słonecznikowego. Przy zastosowaniu jakiegokolwiek 68

5/2016

olejku konieczne będzie przeprowadzenie testu alergicznego, można to zrobić 6 godzin przed planowanym masażem, aplikując gotową mieszankę np. na nadgarstek lub staw łokciowy.

otrzymuje się przez zmieszanie 20 ml oleju bazowego z 10 kroplami olejków eterycznych, a roztwór łagodny przez zmieszanie 20 ml oleju bazowego z kroplami olejków eterycznych.

mieszanie olejKów, główne zasady:

Mieszamy poprzez delikatne rozprowadzenie się substancji, nie wstrząsamy i dajemy czas na przeniknięcie zapachów przez minimum 30 minut.

Najczęściej przygotowuje się mieszaniny standardowe 2,5% oraz łagodne 1%. Roztwór standardowy


aaa aaa aaa

5/2016

69


Tekst: Joanna Wołodźko | Zdjęcia: Szymon Gruchalski

KomobiKe Scot t

W gdańskiej edycji Skandia Maraton Lang Team drużyna Komobike Scott pojawiła się z nowym zawodnikiem – dziennikarką Beatą Sadowską, która wystartowała w maratonie w ramach ogólnopolskiej kampanii edukacyjnej „Kleszczowe Zapalenie Mózgu – Szczepimy! Zapobiegamy!” Drugim ambasadorem akcji jest Marek Długołęcki – specjalista w ciekawej dyscyplinie – bikejoring..

B

eata Sadowska i Marek Długołęcki – oraz cały team w charakterystycznych strojach z kleszczem – chcą zwrócić uwagę na profilaktykę Kleszczowego Zapalenia Mózgu (KZM) dotykającego często osoby prowadzący aktywny tryb życia – biegaczy, rowerzystów czy kolarzy.

Marek Długołęcki – Mistrz europy i wiceMistrz Świata w bikejoringu – aMbasaDor kaMpanii „kleszczowe zapalenie Mózgu – szczepiMy! zapobiegaMy!” uprawia pan tylko bikejoring? Zacząłem od kolarstwa szosowego, ale już w młodym wieku zrozumiałem, że to rower górski jest dla mnie. Startuję w maratonach, XC, etapówkach MTB, a czasem nawet enduro. W maratonach typu Skandia, Polandbike, Mazovia nierzadko staję na podium, kilka sezonów 70

5/2016

temu wygrałem generalkę Pucharu Mazowsza w Elicie. Przy sklepie, który prowadzę, jest drużyna kolarska Komobike Scott – aktualnie zajmujemy drużynowo trzecie miejsce na Skandii. Na niezbyt trudnych trasach XC trenuję czasem z psami. Na maratonach czasem robimy pokazy bikejoringu, jak np. na Polandbike w Nadarzynie. O bikejoringu dowiedziałem się na studiach, od kolegi – i od razu pomysł mnie zafascynował, wiedziałem, że muszę tego spróbować. A gdy już spróbowałem, spodobało mi się jeszcze bardziej! jak wyglądaja pana treningi – czy wszystkie są z psem? Mój plan przygotowań jest bardzo podobny jak kolarzy jeżdżących cross country. Pies realizuje zupełnie inny plan treningowy niż ja – potrzebuje zupełnie innych bodźców treningowych by dojść do formy. Dużą częścią planu są tzw. freeruningi, czyli bieganie luzem

– tak buduje się ogólne wybieganie czyli wytrzymałość, ale też np szybkość i wytrzymałość szybkościową, gdy pies biegnie przed samochodem lub quadem. Treningi w uprzęży są mocno obciążające dla psa i nie powinno być ich więcej niż cztery w tygodniu. co jest najtrudniejsze w logistyce? Najtrudniejsze jest to, by dowieźć psa zdrowego i w pełnej formie, czasem w bardzo odległe miejsca. Jest dużo łatwiej, gdy zawody odbywają się w Europie, wtedy jadę swoim busem. Jest przystosowany do przewozu psów oraz do komfortowego spania dla dwóch osób. Takie auto daje dużą niezależność i wygodę w podróży, psy są ciągle przy mnie. Trudniej jest, gdy zawody odbywają się w na innym kontynencie, wtedy pies leci w samolocie w przystosowanym do przewozu zwierząt luku bagażowym, w specjalnym boksie transportowym. Na miejscu konieczne jest wynajęcie samo-


KomobiKe

Scott

chodu i znalezienie noclegu. Pamiętam długie negocjacje z właścicielem miejsca, w którym spaliśmy w Kanadzie, by pozwolił mi, aby mój pies nocował ze mną w pokoju. Wtedy się udało, ale nie było łatwo. Tłumaczył, że w Kanadzie jest inaczej niż w Europie i psy nie mogą być w domu – takie zasady. Jak Pan dba o kondycję psa i jego zdrowie? Zgodnie z przepisami pies może wystartować tylko wtedy, gdy jest zdrowy. Nie może mieć w organizmie żadnych innych substancji niż te, które występują normalnie w pożywieniu. Nie może być w trakcie leczenia, ani mieć w organizmie żadnych leków. Są też przeprowadzane badania antydopingowe psów. Warunkiem koniecznym umożliwiającym psu udział w zawodach jest posiadanie aktualnych szczepień i przejście kontroli weterynaryjnej, która odbywa się tuż przed startem. Psy są supersportowcami. Najlepsi kolarze osiągają VO2 max ok 85-90ml/kg/ min, psy zaprzęgowe osiągają 240ml/ kg/min! Są prawie trzykrotnie wydolniejsze od ludzi. Gdy mój pies jest w formie, na treningach siły w uprzęży na dystansie 5-6 km, osiągamy średnie prędkości przekraczające 30 km/h, gdy ja wcale nie pedałuję. Z psem jestem szybszy o 20-25 %. By doprowadzić psa do takiej formy potrzebny jest, tak jak dla ludzi, przemyślany trening. Trzeba też go indywidualizować, jeśli pies, np jakiegoś treningu nie lubi lub nie rozumie. Jak u ludzi – nie ma jednego idealnego planu treningowego, ciągle trzeba go szukać, próbować, optymalizować.

Kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) to groźna choroba wirusowa przenoszona przez kleszcze. Może prowadzić do zapalenia mózgu, zapalenia opon mózgowych i długoterminowych powikłań zdrowotnych. Zachorować może każdy i w każdym wieku. Najczęściej chorują osoby aktywnie spędzające czas na świeżym powietrzu w okresie od marca do listopada. Zarazić można się wszędzie tam, gdzie występuje trawa i krzewy do wysokości 1,50 m. Mitem jest, że kleszcze występują tylko w lesie i na terenach wiejskich.

Kiedy pies zachoruje – można wystartować z innym? Tak, można wystartować z innym psem, trzeba to tylko odpowiednio wcześnie zgłosić. Na co należy zwrócić szczególną uwagę uprawiając bikejoring? Najważniejsze, by nie zrobić krzywdy psu. Jesteśmy odpowiedzialni za psa. Jest kilka głównych zasad: Pies, by móc bezpiecznie ciągnąć musi mieć uprząż i musi być połączony z rowerem za pomocą liny amortyzowanej. Nie może ciągnąć na obroży lub nierozciągliwej smyczy. Nie może biegać bezpośrednio po jedzeniu – po posiłku powinno się odczekać 2-3godziny. Przed bieganiem powinien być napojony. Dużym zagrożeniem dla psa jest temperatura, psy są bardzo wydajne energetycznie, ale pracujący mięsień też wytwarza dużo energii cieplnej. – nie mogą więc intensywnie biegać w wysokich temperaturach – to zagrożenie dla ich życia, mogą dostać udaru cieplnego. Gdy jest cieplej niż 20 stopni, lepiej pobiegać wcześnie rano, lub późnym wieczorem, gdy temperatura jest niższa. Na świecie jest dużo imprez bikejoringu? Najważniejsze są Mistrzostwa Świata i Europy oraz Mistrzostwa Polski. W Polsce jest kilka dobrych imprez, odbywały się u nas m.in. Mistrzostwa Europy ECF. Imprezy na wysokim poziomie są organizowane w wielu krajach. Ciekawostką jest, że ME ECF odbędą się w tym roku w miejscowości Nowe Mesto w Czechach w październiku, czyli tym samym miejscu, które za kilka tygodni, będzie areną Mistrzostw Świata Cross Country.

Spotkamy je także w miejskich parkach, skwerach, placach zabaw, czy ogrodach przydomowych. Wirus KZM jest przekazywany w ciągu zaledwie kilku minut od ugryzienia przez zakażonego kleszcza. Szybkie usunięcie kleszcza nie ma zatem żadnego znaczenia profilaktycznego. Na KZM, w przeciwieństwie do boreliozy nie ma lekarstwa. Leczenie ma charakter objawowy i ma na celu łagodzenie skutków zarażenia. Jedyną skuteczną ochroną przed KZM jest szczepienie ochronne, które składa się z 3 dawek (plus dawka przypominająca)

Włączył sie Pan w kampanię „Kleszczowe Zapalenie Mózgu – Szczepimy! Zapobiegamy!” Miał Pan wcześniej jakieś nieprzyjemne doświadczenia po kontakcie z kleszczami, czy też po prostu stawia Pan na profilaktykę? Na szczęście do tej pory kleszcze oglądałem głównie u innych. Od dziecka byłem jednak uświadamiany, że te małe pajęczaki są niebezpieczne i należy na nie uważać. Z czasem docierało do mnie coraz więcej informacji o konkretnych chorobach, takich jak borelioza, czy kleszczowe zapalenie mózgu (KZM), które mogą powodować istotne powikłania zdrowotne. KZM to groźna choroba wirusowa, na którą nie ma lekarstwa. Można się przed nią uchronić poddając się szczepieniom ochronnym. Kampania, w której biorę udział jest kierowana głównie do osób aktywnych, które od marca do listopada spędzają czas w plenerze. Sezon aktywności kleszczy pokrywa się z sezonem rowerowym. Kolarze są zatem grupą szczególnie zagrożoną, dlatego warto mówić o profilaktyce, która może uratować zdrowie, a czasem nawet życie. Więcej informacji o kampanii na www.szczepkleszcz.pl. Na stronie jest możliwość zadania pytania ekspertowi, który może rozwiać wiele wątpliwości.

i do którego każdorazowo kwalifikuje lekarz. Można się również zaszczepić w schemacie przyspieszonym. Szczepienie występuje w wersji dla dorosłych i dzieci powyżej 1. roku życia. Więcej informacji na stronie kampanii „Kleszczowe zapalenie mózgu – Szczepimy! Zapobiegamy!” www. szczepkleszcz.pl 5/2016

71


r e l a c j a

festiwal

Tekst i zdjęcia: Piotr Śliwa

w KluszKowcach Kolejny festiwal w Kluszkowcach przeszedł do historii. Trzy dni sporych emocji, dużych kraks i srogich opadów deszczu. Lejąca się, czasem siąpiąca z nieba woda automatycznie podniosła poziom trudności tras. Zmagania wymagały od zawodników i zawodniczek znacznie większej uwagi i skupienia na trasie.

N

a starcie należy zaznaczyć, że to był jeden z najbardziej wymagających JoyRid’ów. Oczywiście przyłożyła się do takiego stanu rzeczy matka natura. Mimo fatalnej pogody zawodnicy nie odpuścili i startowali we wszystkich konkurencjach. Downhill, Kärcher Dual Slalom, Cyklokarpaty Maraton, NS Bikes Pumptrack, Kellys Enduro, Bike Sprint, Kids Race i Sony Action Cam Best Whip Contest. Na przyjezd-

72

5/2016

nych czekała przyjemność w postaci 151 maszyn testowych czołowych marek rowerowych. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Znalazły się takie perełki jak czarno-złoty Specialized Demo, czy Intense M16. Wystawcy prezentowali również akcesoria rowerowe, odzież, kamery, ochraniacze. Każdy mógł zadawać pytania odnośnie tego, co go interesowało. Uwagę przyciągały nowe kaski czy kolorowe stroje na rower. Odpowiednia muzyka podkreślała obecność adrenaliny unoszącej się w powietrzu...Wieczór sprzyjał prowadzeniu dysput rowerowych. Z większości uczestników festiwalu uchodziło ciśnienie i mogli sobie nieco pofolgować. Rano wszystko zaczynało się od nowa. Organizacja, porady, testy, zawody. Przez trzy dni w festiwalowym

miasteczku czas kręcił się niczym koła w rowerze. O dziwo, zawody Enduro okazały się bardziej strome i niebezpieczne, niż zmagania downhillowców. Ostatni etap wyścigu Enduro był śliskim, pełnym nierówności zjazdem, zakończonym rowem. Gleby były spektakularne – niektórzy próbowali taktyki "rower na plecy i do mety". Tego typu rozwiązania przyniosło różne efekty. Na większości OS'ów najlepsze pojedynki stoczyli Robert Piekar i Marcin Motyka. Ich różnice wynosiły około pół sekundy. Pierwsze miejsce zajął Robert uzyskując przewagę 2 sekund. W konkurencji Downhill, sobotni deszcz zredukował lekko frekwen-


PONAD

DOŚWIADCZENIA

1989

cję zawodników – z 373 do nieco ponad 300. Do finału zakwalifikowało się 240. Część startujących nie poradziło sobie z bardzo trudnymi warunkami, które przeszkodziły większości w dotarciu do mety. Po pierwszych metrach trasy widoczność w goglach mogła sięgać 15% przejrzystości (łagodnie szacując). Ostatni odcinek trasy był morderczy i przypominał trochę zawody XC. Na wzniesieniu, które trzeba10było pokonać na sam koniec, w głowie pojawiały się myśli – "w jakich zawodach ja właściwie startuję?" Na sam koniec trzeba było sięgnąć do resztek zasobów sił, spiąć łydę i dokręcać do samej mety. Nasz gigant -– Sławek Łukasik – pokazał jak się jeździ w angielskich warunkach, wykręcając czas 1:46 i ustanawiając nowy rekord trasy. Połowa ASów wykręciła czasy poniżej 2 minut. Artur Miśkiewicz i Leonard Kuciel również zmieścili się w tym czasie.

5 LAT 10 LAT

2016

GWARANCJI SERWISU POGWARANCYJNEGO

Na słowa uznania zasługują Panowie z Quadrix, którzy w największą ulewę testowali czterokołowe maszyny dla osób z ograniczoną sprawnością ruchową. Szaleli na trasie green-line'a. Pełni zapału i radości przecinali kałuże, pokonywali muldy, dobrze się przy tym bawiąc. Czy na dwóch, czy na czterech kołach – najistotniejsze jest, żeby z pasją i uporem robić to co kochasz.

POLSKI DESIGN

Niedziela była łaskawa dla uczestników festiwalu. Rano 500 zawodników maratonu rowerowego Cyklokarpaty zmagało się na dystansach 29, 53, 82 kilometry, które przebiegały przez Gminę Ochotnica Dolna.

POLSKI PRODUCENT OŚWIETLENIA PRZENOŚNEGO

Wrocław

Najdłuższy dystans wygrał Bartosz Janowski z czasem 4 godz. 20 min. Drugi na mecie Piotr Truszczyński (4 godz. 37min). Trzecie miejsce zajął Łukasz Chalastra (4 godz. 47 min). Po południu utzrymała się dobra pogoda również dla startujących w konkurencji Contest Pumptrack i pozwalała nam zobaczyć naprawdę ostre pompowanie. Duży szacunek dla siedmioletniego Krzysia Widzyka, który zaskoczył wszystkich swoim zapałem. Jeśli lubicie jazdę – w różnej postaci – odwiedzajcie Kluszkowce i razem przyczyniajmy się do rozwoju świadomości inicjatyw rowerowych. Zapraszamy w imieniu organizatorów na kolejną imprezę Joy Ride festiwal Zakopane. Więcej informacji znajdziecie na http://joyride.pl/

mactronic.pl

rekl am a

IS POGWARANCYJNY

26 LAT

10

5 LAT 10 LAT 5/2016

5 LETNIA GWARANCJA

10 LETNI SERWIS POGWARANCYJNY

GWARANCJI

73

SERWISU POGWARANCYJNEGO


R e l a c j a

RoweRy cieszyły RóżnoRodnością konstRukcji i zastosowań.

Dla znawców były modele wzbogacone o zabiegi stylistyczne. Laicy mogli poczuć się jak w krainie baśni – wszystko co do tej pory widzieli w gazetach lub na filmach, a było związane z rowerowym światem, mieli na wyciągniecie ręki. Ciężko było się zdecydować, który rower przetestować. Wybór był naprawdę duży, a każdy jednoślad prezentował się cudownie. Testów mogli dokonać również ludzie z ograniczoną zdolnością ruchową. Bardzo cieszy fakt, że polska scena rowerowa o tym pomyślała.

Topowy Canyon Piękne demo Specializeda, wzbogacone o Sender CF. unikatowe oklejenie firmy Hive five Dopracowana niemiecka maszynka. Zawieszenie przód Fox 40 Float Factory Fit 4 oraz damper Factory Float X2 Elite

Mały błotniczek był idealny do przetestowania, gdyż pogoda była bardzo deszczowa

Rowery czterokołowe Quadrix by Tourismic

Ostatnie regulacje i można jechać na trasę

Demo w najbardziej niedostępnym konstrukcyjnie miejscu pokryte złota folią projektu Hive Five. Prezentuje się bajecznie.

Konstrukcja trójkołowego roweru z amortyzacją firmy Handbike Sport-On PL

74

5/2016

Flota testowa rowerów Orbea kusi


Joy ride

kluszkowce

11. Możliwości testowe marki Orbea. Nowości od kół 29 calowych po 27,5 plus.

12. Angielska marka Whyte miała projektową przewagę nad reszta stawki, gdyż prezentowany G-160 RC został zaprojektowany na angielskie warunki. W trakcie Joy Ride warunki pogodowe przypominały brytyjska codzienność

Zapisy, mapka z trasą, pobranie numerka startowego i można śmigać na odcinki enduro

Perełka od firmy Ns Bikes na komponentach Hope marzenie każdego kto lubi rowery z wysokiej półki

Jeśli ktoś lubi grubasy – Firma Rose przywiozła jednego tłuściocha z hydrauliczna sztycą.

5/2016

75


r e l a c j a

Chwila wytchnienia dla wysłużonych maszyn

RS Bluto nie był jedynym amortyzatorem, który spotkaliśmy w fatbajkach. Na jednym ze stoisk znaleźliśmy takiego upside-down'a marki Saso.

Przez trzy dni festiwalu bez skrzydeł mogłoby być nieco słabiej a tak wszyscy fruwali

W tym błocie to nie widzę czy mam wszystkie części czy coś zgubiłem?

Idę sam po zwycięstwo, choć w tych warunkach już dojechanie do mety jest zwycięstwem

20. Rozgrzewka przed Whip contest, trudno było uzyskać pożądaną prędkość. Błoto kleiło się i spowalniało.

Niektórzy z zawodników wyróżniali się poziomem rywalizacji. Latali ponad głowami widzów, nie zważając na naprawdę trudne warunk

To już finały Whip Contest. Kibice swoim dopingiem uskrzydlali zawodników

Dopiero ostatniego dnia wyszło trochę słońca.

Dziewczyny lubią bardziej rywalizację od facetów? Ta zawodniczka nie zawaha się pokonać faceta.

76

5/2016


joy ride

kluszkowce

Pumptrack został oficjalnie nasłoneczniony ostatniego dnia festiwalu. Dziękujemy tam na górze

Flota Ns Bikes – dobrze każdemu znana i rozchwytywana na testy

Kellys nie zostawał w tyle – oprócz modeli Swag do testów można było porozmawiać z czołowymi zawodnikami, którzy zdobywają medale na tych maszynkach

Nowy trenażer Elite’a jest tak cichy, że właściwie w ogóle go nie słychać. Nie trzeba też koła !

Perła nowości amortyzator Fox z powłoką Kashima w nowym standardzie osi boost 110 mm x 15 mm do kół 27,5 plus.

Artystyczna poezja proporcji pomiędzy zaschniętym a świeżym błotem na rowerze firmy Knolly

5/2016

77


r e l a c j a

Bike Maraton

Tekst: bartosz moskwa | Zdjęcia: Krzysztof Gulbinowicz

2027 osób na otwarciu sezonu mtb z Bike Maratonem w Miękini! Rekordowa ilość zawodników na rowerach MTB. Wystartowałem na przełajówce. Kilka obserwacji – okiem zawodnika – i relacja z Polanicy. #1 Bike Maraton Miękinia

Po dwóch latach całkowitej przerwy od roweru, start w Miękini potraktowałem całkowicie amatorsko. Mając na uwadze pamięć mięśniową, którą jak najszybciej chciałem odzyskać, postanowiłem przejechać cały dystans Mini na pełnych obrotach i nie zwalniać do samego końca. Postanowienie mocno realne do zrealizowania. Jednak nie wtedy, gdy mój sektor startowy był na samym końcu a mianowicie w bramie numer 7. Niestety, po dwóch sezonach nieobecności w peletonie Bike Maratonu moje ustawienie na starcie było bardzo dalekie od czołówki. Uzbroiłem się jednak w dużą dawkę cierpliwości, spokojnie uzupełniałem płyny i korzystałem z pierwszych dla mnie w tym sezonie promieni słonecznych, 78

5/2016

które leniwie przebijały się zza chmur. Pięknie. Rywalizacja na rowerze przełajowym w tego typu maratonie jest nie lada wyzwaniem, dosyć duża szybkość osiągana na asfaltowych i szutrowych odcinkach daję dużą przewagę nad rowerami MTB, co było widoczne gołym okiem. Znacznie gorzej było tylko wtedy kiedy zaczęły się mocne, sztywne podjazdy. Mając jednak bogate doświadczenie z ubiegłych lat ścigania, udało mi się pokonać wszystkie odcinki trasy, niejednokrotnie jednak z rowerem na ramieniu niczym w zawodach Cyclocross’u. Długie przerwy czasowe pomiędzy grupami sprawiły, że w trasę ruszyłem ok. 30 minut później od pierwszej grupy.

Nie zniechęciło mnie to jednak w żaden sposób do nawiązania walki z rywalami, których systematycznie wyprzedałem, jednego po drugim. Przez pierwsze kilka kilometrów to bardziej gardło bolało mnie od krzyczenia „lewa wolna!” niż pieczenie w nogach, którego doświadczyłem już na pierwszym szerokim, płaskim odcinku, gdzie to ja nadawałem tempo grupie. Pulsometru nie mam, licznika także, liczę tylko zawodników, których wyprzedzam i absolutnie nie pozwalam sobie na chwilę wytchnienia. Widzę tabliczkę 5 km do mety i już wiem, że za chwilę moje cierpienie się skończy. Wyprzedzam kolejne kilka osób i wjeżdżam na metę z… No właśnie! Nie chcę wiedzieć z jakim czasem i z jakim wynikiem przekroczyłem kreskę, bo już w mojej „karierze” nie o to chodzi. Staram się


BIKE MARATON

czerpać z jazdy rowerem najwięcej przyjemności. Wracam mentalnie do korzeni, czyli do dzieciństwa i moich początków, które nie zawsze były łatwe i przyjemne ale sprawiły, że pokochałem kolarstwo. Kropla drąży skałę, kolarstwo wymaga cierpliwości a ja potrzebuje odpoczynku przed kolejnymi startami, To nie wynik jest dla mnie ważny, dlatego Maraton w Miękini zaliczam do bardzo udanych. Chciałbym udowodnić sobie, że do ścigania można wrócić w każdej chwili i ograniczenia są tylko w głowie.

Bike Maraton Polanica Zdrój. UderZenie nr 2

Góry, góry, góry. Tak można w skrócie opisać drugą z tegorocznych edycji Bike Maratonu. Polanica - Zdrój tym razem swoje miejsce w kalendarzu cyklu znalazła wiosną, a przyzwyczaiła nas do jesiennych terminów i jesiennych chłodów, choć zawsze polanickie maratony były ciekawe i cieszyły się popularnością. Słoneczna pogoda, uzdrowiskowa aura unosząca się nad miasteczkiem zawodów i tłumy kibiców oraz spacerowiczów idealnie wpisały się w scenariusz Bike Maratonu w Polanicy. Widowiskowy start siedmiu sektorów, na które podzieleni byli zawodnicy i przejazd przez centrum miasta dopełniły obrazu sportowego widowiska, będącego pierwszą odsłoną kolarsko biegowego Aktywnego Weekendu.

dopełniało Miasteczko Zdrowia zorganizowane przez Polską Grupę Uzdrowisk. Organizatorzy przygotowali trzy dystanse, co jest standardem na Bike Maratonie. Polanickie dystanse to 22 km (MINI), 48 km (MEGA) i 72 km (GIGA). Mimo trudnej, naprawdę górskiej i wymagającej trasy zwycięzca dystansu MINI zameldował się na mecie z czasem 1h:01:06. Na metę prawie jednocześnie

wpadło dwóch pierwszych zawodników, a przedzieliła ich tylko sekunda. Pierwsze miejsce zajął Mateusz Mucha (72D Windsport, Kraków), drugi był Jakub Kowalczyk (Mitutoyo WAK Sport - Profit Wrocław, Oborniki Śląskie), a trzeci Paweł Garczyk (Oborniki Śląskie Racing Team). Wśród kobiet pierwsza do mety dojechała Iwona Kurczab (SGR Specialized, Ząbkowice Śląskie, druga była Matylda Szczecińska (Mitutoyo WAK Sport –

Na trasie czekało to wszystko, czego nie mogliśmy się już doczekać: długie podjazdy, kocie łby, kurz i pył, błoto, strome techniczne zjazdy, szerokie i wygodne szutrowe drogi, wąskie górskie ścieżki i oczywiście trochę szybkiego asfaltu. Za drugi start w sezonie uczestnicy dostawali wygodny i funkcjonalny worek na buty, kręcił się serwis rowerowy, punkt odżywczy napełniał bidony, a wystawcy uwijali się wśród odwiedzających stoiska. Na starcie stanęło ponad 1400 osób, a dodać do tej liczby należy ponad 120 najmłodszych kolarzy, startujących w dziecięcym Bike Maratonie. Uczestników zawodów uroczyście przywitał burmistrz Polanicy Jerzy Terlecki i on również dał sygnał do startu. Całości 5/2016

79


r e l a c j a

Profit Wrocław), a trzecia Anna Michalak-Warżała (PM Rider Team, Wrocław). Na MEGA pierwsze miejsce padło łupem Gracjana Krzemińskiego (Mitsubishi Materials MTB Team, Polanica - Zdrój), na drugim miejscu finiszował Piotr Kurczab (SGR Specialized, Ząbkowice Śląskie), znów minimalnie tracąc do rywala - tym razem tylko dwie sekundy. Trzeci był Mikołaj Dziewa (SGR Specialized, Bardo Śl.). Rywalizację Pań wygrała Magdalena Wojtyła (IM-Motion Kross Team, Oborniki Śl.), przed Joanną Ignasiak (Mitsubishi Materials MTB Team, Świdnica) i Moniką Strychar

(Mitsubishi Materials MTB Team, Wrocław). Na najdłuższym dystansie długo trwała walka o zwycięstwo, a czołowa kilkuosobowa grupa stopniowo powiększała przewagę nad rywalami. Najlpiej trudy dystansu GIGA zniósł Michał Ficek (Volksvagen Samochody Użytkowe MTB Team/ Scott, Mysłowice), który na ostatnich kilometrach uciekł Przemysławowi Ebertowskiemu (King Oscar, Gniewino) i został bezapelacyjnym zwycięzcą wyścigu. Na trzecim miejscu dojechał Bartosz Janowski (Romet Racing Team, Kraków). W elicie kobiet pierwsze miejsce przypadło Anecie Imielskiej (Mitsubishi Materials MTB Team, Smolec), drugie

reklama

studia I i II stopnia w trybie stacjonarnym lub niestacjonarnym

studia I i II stopnia w trybie stacjonarnym lub niestacjonarnym

80

5/2016

Katarzynie Galewicz (Specialized, Libertów), a trzecie Bożenie Gomułce (Cyklistka.pl,Legnica). W klasyfikacji drużynowej open na pierwszym miejscu znalazł się team Mitsubishi Materials MTB, w klasyfikacji drużynowej sportowej triumfował team Twomark Sport Eska, w rywalizacji Muszkieterów IM - Motion Kross Team, najlepszą drużyną młodzieżową okazało się Mitutoyo WAK Sport - Profit Wrocław, a kategorię rodzinną wygrał team Państwa Biksów. Bike Maraton w Polanicy pokazał, że cykl wchodzi w nowy sezon dynamicznie i z przytupem – frekwencyjnie zostawiając w tyle konkurencję.


5/2016

81


w a r s z t a t

Rowerowe SPA

Tekst i zdjęcia: Andrzej Honczar

Rowerowe SPA Fenwick’s – pierwotnie bezimienna inicjatywa, zapoczątkowana nieśmiało na Bike Adventure w roku 2015, w ramach współpracy pomiędzy organizatorem rowerowej przygody roku Bike Maraton i Andrzejem Honczarem – przybiera dzisiaj charakter masowej, bardzo popularnej i niezwykle skutecznej formuły dbania o napęd rowerowy. SPA zagości oficjalnie na każdej edycji Bike Maraton w sezonie rowerowym 2016, ucząc prostego, szybkiego, nieinwazyjnego i przyjaznego środowisku sposobu pielęgnacji napędu rowerowego.

G

enezą powstania rowerowego SPA Fenwick’s jest nieustanne obserwowanie nieświadomości, występującej u większości kolarzy – amatorów, odnośnie wpływu zanieczyszczeń na degradację rowerowych komponentów, prowadzącej w efekcie do

82

5/2016

komplikacji sprzętowych, a ostatecznie – do sporych wydatków. Przemyślenia Aj’s o przyspieszeniu działań serwisowych, głównie na maratonach MTB, kiedy błyskawiczny serwis warunkuje pomyślne zakończenie zawodów, przyczynił się do powstania rowerowego SPA. Sama nazwa

"Rowerowe SPA" również nie jest przypadkowa. Podkreśla wyjątkowy charakter preparatów rowerowych, które rzeczywiście zasługują na miano pielęgnacyjnych kosmetyków rowerowych. SPA jest równocześnie elementem podnoszącym prestiż i wzbogacającym atrakcyjność oferty


RoweRowe SPA

Bike Maraton dla powiększającej się liczby wymagających uczestników. Możliwość przekazania fachowcom zabłoconego roweru bezpośrednio po przyjeździe na metę, odebranie sprzętu z nieskazitelnie czystym napędem, a dodatkowo możliwość obserwacji i nauczenia się metody stosowanej przez profesjonalistów z Aj’s zadowoli nawet najbardziej wybrednego klienta. Miasteczko serwisowe największych imprez MTB w Polsce oferuje na każdej edycji Bike Maraton, w przysłowiowej „pigułce”, dostęp do profesjonalnego serwisu rowerowego, ogólnodostępnych myjek wysokociśnieniowych Fenwick’s, parkingu rowerowego oraz stanowiska, gdzie w wyczerpujący, profesjonalny i praktyczny sposób przekazujemy wiedzę dotyczącą stosowania metody Fenwick’s według poniższego programu:

Regulamin RoweRowego SPa Fenwick'S

1. Zaopatrz się w voucher w biurze zawodów Bike Maraton lub na stanowisku profesjonalnego serwisu rowerowego – Aj's Cycle Workshop. 2. Opłać i podstempluj voucher w serwisie rowerowym – koszt usługi – 10 zł. 3. Schowaj podstemplowany voucher bezpiecznie do kieszonki, tak abyś nie zgubił go w czasie zawodów. 4. Po przyjeździe na metę udaj się do stacji Rowerowego SPA zlokalizowanej w pobliżu parkingu rowerowego 5. Przekaż rower i podstemplowany voucher przedstawicielowi Fenwick's, który zadba o napęd w twoim rowerze.

6. Stosując piankę, czyścimy napęd (łańcuch, kaseta, przednie zębatki), przy okazji spłukując z twojego roweru większość zalegającego na nim brudu, dzięki czemu nie będziesz musiał oczekiwać w kolejce do myjek wysokociśnieniowych. 7. Pozostawiając rower w naszych rękach, zyskujesz czas wolny, który możesz przeznaczyć na prysznic, higienę osobistą i posiłek Pasta Party. 8. Odbierz swój rower z parkingu rowerowego, okazując numer startowy pasujący do numeru na rowerze. Na stanowisku serwisowym Aj’s Cycle Workshop dowiesz się więcej szczegółów dotyczących metody czyszczenia, możesz też zaopatrzyć się w zestaw niezbędny do jej stosowania. Cena zostanie pomniejszona o koszt. vouchera rowerowego Możesz też odwiedzić stronę internetową www.fenwicks.pl – znajdziesz tam pełną ofertę czyszcząco- smarująco-konserwujących preparatów marki.

Metoda czyszczenia napędu rowerowego aktywną pianką to sposób na zachowanie czystego napędu, którego nie zapewni niestety standardowe mycie myjkami wysokociśnieniowymi. Produkt ma unikalną formułę i jego skuteczność w oczyszczaniu łańcucha z nagromadzonych na nim brudów jest ogromna. Pozostając w stanie ciekłym w opakowaniu, w którym jest dostarczana, po rozpyleniu przybiera postać obfitej piany, utrzymującej się na czyszczonej powierzchni i ułatwiającej rozpuszczenie wszelkich znajdujących się tam zabrudzeń. Uzyskany efekt świetliście czystego łańcucha jest piorunujący. Pianka nie zawiera kwasów i rozpuszczalników, jest przeznaczona do każdego roweru. Bezpośrednie aplikowanie pianki na łańcuch i kasetę okazuje się być znacznie wygodniejszym i praktyczniejszym rozwiązaniem w porównaniu do płynnych odtłuszczaczy. Dodatkowo środek z łatwością poddaje się usunięciu przy użyciu wody, będąc nieszkodliwym dla środowiska. Proces czyszczenia jest bardzo szybki. Zapamiętanie kolejności następujących po sobie czynności umożliwia jego przeprowa-

5/2016

83


w a r s z t a t

dzenie w każdych warunkach – Aj’s dokonuje tego w 2 min i 45 sek.

Metoda czyszczenia napędu rowerowego Fenwick’s 1

2.

3.

4. 5.

6.

7.

8.

84

Ustawiamy rower na stojaku w sposób umożliwiający swobodne obracanie się tylnego koła. Dokonujemy wstępnego spłukania napędu z większości zalegającego na nim błota, usuwając jednocześnie wszelkie (jeśli występują) przedmioty niepożądane zalegające pomiędzy trybami kasety (gałązki, trawa etc.). Ustawiamy łańcuch na środkowy tryb kasety, ułatwiając nakładanie pianki i dostęp do czyszczonych później gąbką kółeczek przerzutki. Wstrząsamy pojemnikiem z pianką przez kilka sekund. Obracając korbą przeciwnie do kierunku jazdy, rozpylamy piankę Fenwick’s bezpośrednio na łańcuch biegnący po środkowym trybie kasety, a do jego kompleksowego pokrycia, spryskując jednocześnie powierzchnię całej kasety. Zmieniając kierunek obrotu korby, dokonujemy symulacji zmiany przełożeń tylnych w całym zakresie kasety, utrzymując pozycję łańcucha na środkowej zębatce przedniej. Postępujemy tak do momentu zniknięcia naturalnego koloru pianki. Początkowo różowo-biała pianka, wiążąc się z brudem, przyjmuje ciemną barwę. Pozostawiając łańcuch ponownie na środkowym trybie tylnej kasety, przystępujemy do mechanicznego czyszczenia łańcucha gąbką, zaprojektowaną tak aby usuwać – a co ważniejsze – chwytać brud wydobywający się z łańcucha, pozostawiając czyste dłonie. Rozpylamy niewielką ilość pianki w rozcięcie gąbki, zakładając gąbkę na łańcuch i ściskając go w dłoni. Obracamy przekładnią przeciwnie do kierunku jazdy. Równolegle do procesu czyszczenia łańcucha jesteśmy w ten sposób w stanie ocenić stan

5/2016

techniczny łańcucha. Wyczuwamy pomiędzy kciukiem i palcem wskazującym każdą nieprawidłowość połączeń (rozszerzone, rozpięte bądź zblokowane ogniwo). 9. Czyścimy gąbką kółeczka przerzutki – dolne, obracając korbą przeciwnie do kierunku jazdy; górne – obracając korbą zgodnie z kierunkiem jazdy. 10. Przystępujemy do czyszczenia trybów kasety i zębatek przednich używając do tego celu szczoteczki. 11. Ustawiamy łańcuch na wewnętrznym trybie (największa zębatka), umożliwiając oczyszczenie zewnętrznej części kasety. 12. Przykładamy i dociskamy szczoteczkę do powierzchni kasety, obracając korbą zgodnie z kierunkiem jazdy. 13. Zmieniamy położenie łańcucha w kierunku zębatki najmniejszej tylnego trybu, umożliwiając oczyszczenie wewnętrznej części kasety. 14. Postępujemy podobnie w przypadku czyszczenia zębatek przednich, dodatkowo opryskując je pianką, jeśli zachodzi taka potrzeba. 15. Całkowicie spłukujemy napęd pod bieżącą wodą – można do tego celu użyć również gąbki i wiaderka. 16. Osuszamy łańcuch przy pomocy sprężonego powietrza (alternatywnie ściereczki). 17. Smarujemy łańcuch dowolnym smarem Fenwick’s zgodnie z przewidywanymi warunkami jazdy. Podkreślamy tutaj ważność niezastąpionych smarów serii Ste-

alth – kompatybilnych z pianką, ułatwiających proces czyszczenia dzięki dopasowanej do pianki formule stworzonej przez producenta. Zapamiętanie kolejności podpunktów metody czyszczącej przyczyni się do precyzyjnego, błyskawicznego i dodatkowo taniego dbania o napęd rowerowy. Podstawowy zestaw do zastosowania metody czyszczącej Fenwick’s (pianka, gąbka, szczoteczka do napędu) to koszt 116 zł, gdzie pianka w największej pojemności 500 ml posłuży na podobieństwo gąbki do 50 cykli czyszczących. Sprawdzona szczoteczka nie gubiąca twardego włosia jest długoterminową inwestycją. Dodatkowo Aj’s, wychodząc naprzeciw miłośnikom kolarstwa – również drużynom górskim, szosowym i triathlonowym, zarówno zawodowym i amatorskim – przygotował specjalne zestawy w promocyjnych cenach dostępne na sklepie internetowym. Najważniejsza jest jednak edukacja i informacja odnośnie istnienia właściwej metody, pozwalającej uzyskać optymalny rezultat. Sposób ten, jak wynika z obserwacji i doświadczeń, zachwyca każdego uczestnika prezentacji stosowania pianki, gąbki i szczoteczki czyszczącej. Czyszczenie bez zdejmowania koła z roweru, nieinwazyjne dla łożysk piasty i wolnobiegu – rewelacja! Zapraszamy na Bike Maraton – zakręcimy Cię z Fenwick’s www.fenwicks.pl


RoweRowe SPA

5/2016

85


r e L a c j a

1 # LSD LocaL

SerieS of DownhiLL

Pierwsza edycja zawodów organizowana przez sympatycznych rowerzystów – Marcina Matuszny i Jakuba Pysza – odbyła się w Ustroń Bike Park Palenica. Impreza rozpoczyna cykl zawodów, które kierowane są do osób naładowanych adrenaliną. Od teamów, po pasjonatów, którzy chcieli spróbować sił w pierwszych zawodach w życiu. Dla rowerzystów czerpiących radość z ekstremalnej dyscypliny kolarstwa górskiego, jaką bez watpienia jest Downhill. Majowa edycja oferowała startującym profesjonalny pomiar czasu Stanisławski RACE-TIMING, zaplecze medyczne Exstreme Trauma Team, który czuwał nad bezpieczeństwem podczas zawodów. Numerki startowe pełne inwencji artystycznej. Konkurs best whip pod tytułem “ KTO BARDZIEJ BOKIEM“ – do zgarnięcia były trzy setki oraz kilka upominków od sponsorów. Bezkonkurencyjny był Łukasz Wojtas, który wygrał konkurs na najlepszego whipa. Wieczorny grill z soboty na niedzielę sprzyjał dysputom o rowerowym życiu. Nagrody na zawodach sponsorowane były przez

DIVERS MAD PIG HELL' o MTB Przed zawodami uczestnicy mogli zdecydować na jakiej trasie chcieliby się ścigać: a) Naturalne elementy góry, trawersy, techniczne dh b) Widowiskowe hopy, ciasne bandy, płynna linia skoków Grupowo podjęto decyzję, że płynna linia skoków jest tym, czego chce większość startujacych. Zawody z cyklu #LSD 2016 umożliwiają ściganie się w trzech kategoriach: • Full – pełne zawieszenie tył, przód • Hardtail – zawieszenie tylko z przodu • Kobiety – ochotniczki poszukujące wrażeń 86

5/2016

Sobotnie treningi zaczęły się od 9:00 trwały do zamknięcia wyciągu 18:00 Niedziela przywitała pełnym słońcem. Zmorą każdego startującego w dzień zawodów jest deszcz. Na szczęście obyło się bez opadów. Wszyscy startujący mogli płynie pokonywać kolejne elementy trasy, polepszając swoje czasy. Od godziny 11:00 zaczeła się prawdziwa rywalizacja. 170 rajderów zaczeło ostro, na szczęście obyło się bez poważnych urazów. Jednym z najbardziej widowiskowych elementów był odcinek leśny z sekcją płynnych skoków. Kibice wydzierali się w niebogłosy. Filmiki prezentujące zawody dostępne są na profilu facebookowym organizatorów seri zawodów LSD. Trasa była szybka i płyna a najlepsi uzyskiwali czas poniżej trzech minut.

NAjSzyBSzE koBIETy I PANowIE:

kobiety: 1. LaurWojtas a [Garmin Diverse Beskidia] z czasem 2:14.56 2. Elżbieta Figura [Born2bike AZS AWF Katowice] z czasem 2:16.51 3. Martyna Gruszka z czasem 2:21.90 Hardtail: 1. Dawid Biegun z czasem 2:02.38 2. Marcin Matuszny [NS Bikes High Five Racing Team] z czasem 2:04.01 3. Patryk Pastusiak z czasem 2:05.22

Full: 1. Mateusz Ogłoza [KS Freaky Rippers] z czasem 1:46.32 2. Łukasz Wojtas [Garmin Diverse Beskidia] z czasem 1:48.10 3. Mikołaj Wincenciak [Team Biotop Racing] z czasem 1:48.93 Klimat pierwszej edycji Local Series of Downhill – na piatkę z plusem. Młodzi organizatorzy spisali się wzorowo. Oby było jak najwięcej takich inicjatyw – ten sport bedzie miał coraz większą siłę przebicia. Mamy nadzieję, że wszyscy uczestnicy miło wspominają czas spędzony na górze Palenica. Jeśli ktoś z jakichś powodów nie mógł dotrzeć – pamiętajcie, że następna edycja Local Series of Downhill odbędzie się w dniach 9-10 lipca w wiśle na Stożku. Pakujcie rowery, ekipę, dobre nastroje i wspierajcie swoją obecnością tę najbardziej widowiskową dyscyplinę ekstremalnego kolarstwa górskiego.


aaa aaa aaa

Szklarska Poręba i Świeradów-Zdrój

to mekka kolarzy, biegaczy, pływaków oraz osób czynnie uprawiających sport i rekreację.

najlepsze Sport Hotele Interferie Sport Hotel Bornit 58-580 Szklarska Poręba ul. Mickiewicza 21 Tel 75 647 25 03-04

bornit@interferie.pl

Interferie Aquapark Sport Hotel 59-850 Świeradów Zdrój ul. Kościuszki 1 Tel 75 781 67 32

malachit@interferie.pl

www.interferie.pl

położone w górach Co oferujemy: a pełnowymiarowy basen 25m x 10m a pełnowymiarową salę sportową do gier zespołowych 13m x 23m a profesjonalne centrum testowe rowerów KTM (w tym rowery elektryczne, standardowe a przyczepki rowerowe, sklep, serwis) a profesjonalną salę do ćwiczeń ruchowych, siłowych i cardio a sprzęt do badania wydolności organizmu a gabinety do masażu i zabiegów a kompleks nowoczesnych saun (fińska, parowa, infrared) a specjalną dietę dostosowaną do potrzeb sportowców i osób czynnie uprawiających sport a sale konferencyjne umożliwiające spotkania trenerskie a miejsce do przechowania sprzętu sportowego

NIE CZEKAJ

5/2016 przyjedź i trenuj razem z nami87


h i m a l a j e

ANNAPURNA ROWEROWE WYZWANIE OSTATECZNE! Tekst i zdjęcia: Jacek Teofil Lisiecki United-Cyclists.com

Kilka lat temu, gdy pociłem się na przełęczy Tichka (Maroko, Góry Atlasu 2260 mnpm), przez moją zagotowaną w sierpniowym słońcu głowę przeszła pewna myśl. A jakby tak na tym rowerku zacząć zdobywać wysokości, wgramolić się na niedostępne dla zwykłych zjadaczy rowerowych opon miejscówki… Nie przypominam sobie, żeby w mojej głowie pojawiło się słowo Himalaje, natomiast bardzo dobrze przypominam sobie kiedy pomyślałem – Annapurna Circuit! Znany na całym świecie szlak pieszy wokół wielkiej Damy w Bieli, dawczyni życia, przepięknej góry, ośmiotysięcznika. No i stało się – do obszaru mózgu, który jest u mnie odpowiedzialny za realizację projektów i spełnianie marzeń, załadowałem program. Wystarczyło chwilę poczekać. Na pewien czas zająłem się rowerowaniem bliżej poziomu Bałtyku… 88

5/2016


5/2016

89


h i m a l a j e

Besisahar 820 m n.p.m. Km Zero

Zielona, zlana deszczem dżungla. Odkąd przylecieliśmy do Kathmandu, mało widać. Do tego ten okrutny deszcz. Wilgoć jest wszędzie. Od strony szlaku pojawia się coraz więcej zapakowanych do granic możliwości terenówek. Wyjątkowo niepokojąco wyglądają bagaże, w różnoraki sposób przytwierdzone do ich dachów. Kolorowe plecaki nie wróżą nic dobrego. Turyści zjeżdżają z gór, zjeżdżają ze szlaku. Spotykam Polkę, która kpi z mojego pomysłu wjechania na Thorong La na rowerze. Zarówno Polka, jak i jej amerykańska koleżanka mają sporą nadwagę. Ich, jak go nazywają '"wynajęty'' Szerpa, z grymasem wysiłku znosi z dachu Mahindry ich bagaże. Plecaki

są wielkie i opasłe jak nasze koleżanki. Proponuję mężczyźnie mój sok. Ciężko ocenić, ile ma lat, ale przecież nie ma to tutaj kompletnie żadnego znaczenia. Liczy się przede wszystkim błysk w oku – błysk życia i uśmiech, kiedy tragarz zdaje sobie sprawę, że mamy zamiar wjechać grupą na Thorong La. Jego szarmancki uśmiech oznacza jedno – nie wiem kolego, czy to jest do końca dobry pomysł, ale mnie się podoba. Na posterunku żołnierze pytają mnie, czy byłem na szlaku na nogach i czy wiem co mnie czeka. Bez dłuższego zastanowienia odpowiadam stanowczo – NIE. Po chwili dodaję, że przecież o to w tym wszystkim chodzi. Z kompletem dokumentów, pieczątek, pozwoleń i kart rejestracyjnych powoli zaczynam pedałować na moją nową rowerową randkę. Nie jest łatwo –

błoto po szyję, terenówki i spojrzenia lokalsów, których mijam. Wiem, że będzie ciężko…

Bahundanda 1310 m n.p.m. Km 17

Cały czas leje. Wszystko jest mokre. Od czasu do czasu wpadam po pas w błoto. Błoto jest wymieszane z końskimi sikami i kupsztalami krów. Nie przeszkadza mi to zbytnio – traktuję to jako część lokalnego folkloru. Droga zaczyna się coraz bardziej wspinać. Mimo deszczu jest przepięknie, zielono, powietrze pachnie nowością i feromonami Himalajów... Wyłączam w głowie obszar odpowiedzialny za narzekanie na warunki atmosferyczne. Powoli, na luzie pnę się pod górę. Po swojemu, bez pośpiechu. Robię kilka fotek. Razem z przydrożnym bureczkiem jem obiad. Dzielę się z psiakiem wszystkim co mam. Saharyjski bon ton – jak to powiada Mohammed, mój saharyjski mistrz. Nigdy nie wiadomo, gdzie czają się dżiny – dziel się wodą i pokarmem nawet w najdalszych zakamarkach świata. Cały czas mam wrażenie, że zaraz przestanie padać. Trzy godziny później leje jeszcze bardziej. Urocza Nepalka klepie mnie po ramieniu. Nie jedź dalej, zostań z nami, mamy mały blaszak, w którym zmieścisz się bez problemu. Standart nepalski, ale jest ciepło i sucho – wspaniale! Nockę spędzam wraz ze starym, podsiwiałym, zawodzącym do niewidocznego księżyca burkiem oraz sporych rozmiarów pająkiem. Cała nasza trójka potrzebuje kawałka suchej podłogi. Na uszach Pearl Jam, wokół Himalaje. Zasypiam w butach, z pajączkiem na poduszce.

ChamChe 1385 m n.p.m.Km 30

Kierując się wskazówkami porucznika Dana Taylora, przekopuję sakwy w poszukiwaniu suchych skarpetek. W blaszaku jest ciemno i ciepło. Po pająku nie ma ani śladu, psiak jest natomiast tam, gdzie był. Patrzy na mnie czarnymi oczętami i mam wrażenie, że się uśmiecha. Zwlekam się z łóżeczka, otwieram drzwi i oczom nie wierzę – leje jeszcze bardziej. Oj, bardzo ciężko zebrać się do pedałowania – mgła, 90

5/2016


wyprawa united cyclists

a może chmury nie pozwalają rozróżnić pory dnia. Jest mokro, mlecznie. Zebranie klamotów z magazynu czipsów zajmuje mi chwilę. Dwie mocne

kawy, witaminy i ogień – do góry! Droga do Tai wyciska ze mnie łzy. Zresztą nie bardzo wiem, czy to jest droga, czy rzeka. Podjazdy po 15

i 17% a może i więcej. Zaczynają się głębokie przepaście, jest bardzo ślisko. Na chwilę zapominam o zasadzie, że zawsze powinienem być od strony

5/2016

91


h i m a l a j e

ściany, nigdy przepaści… Rozpędzona i wręcz w niekontrolowany sposób podskakująca ternówka spycha mnie na krawędź... uff – tym razem sie udało. Na szlaku nie ma żadnych pieszych trekkerów. Cały czas mokro i zielono. Ociekam wodą. Na szczęście mam wodoodporne skarpetki. Suche stopy ratują życie. Pamiętaj – zawsze suche stopy, co by się nie działo! I ciepła czapeczka.

Tai 1700 m n.p.m. Km 37

Jeszcze chyba nigdy w życiu nie jechałem tak długo 7 km odcinka. Pionowa droga wypruła ze mnie flaki. Przez głowę przechodzą mi mroczne myśli. K…a, jak teraz jest tak, to co będzie

92

5/2016

za 20 km. Założyłem że nockę spędzę na 2570 m n.p.m. A to jest bardzo, bardzo daleko. Zapomnijmy o liczbach, przewyższeniach i kilometrach. To przestaje mieć tutaj jakiekolwiek znaczenie. Zielona dżungla powoli zmienia się w sosnowe lasy. Tropikalny klimat znika. Pojawia się Podhale – takie same drzewa, taki

sam zapach żywicy i mokrej ściółki. W moim sercu rozbłyska pozytywna iskra. Naparzam ile mam siły w nogach. Na uszach Iron Maiden. Zaczyna się ściemniać i do Thanchowk dojeżdżam po zmierzchu. Ledwo żyję, jestem przemoczony na wylot. Moje bagaże ważą chyba 100 ton. W schronisku nie ma ogrzewa-


spędzić cały dzień nad benzynowym palnikiem, a moje rzeczy miałyby być suche tylko przez pięć minut. Moją głowę opanowała totalna żądza ciepła i suchych skarpetek. Choćby skarpetek.

mananG 3540 m n.p.m. 90 km

Uroczy hotelik, ciepła woda w kubeczku i znowu deszcz. Z właścicielem zaprzyjaźniam się natychmiastowo, zresztą jak z wieloma osobami na szlaku. Kiwa głową: "Polska, Polska",

nia, zero szans na wysuszenie rzeczy. Strzepuję błoto z plecaka i spodni, wskakuję do śpiwora. Puszczam sobie audiobooka. ,,Kongres Futorologiczny'' Lema wysyła mnie bez zbędnych ceregieli do krainy Morfeusza.

Thanchowk 2570 m n.p.m. 47 km

I żeby tego było mało, potwornie się rozpadało. To, co uważałem za problem wczoraj, problemem być przestało... Mgła, lub też nisko zawieszone chmury pryskały, pluły i obrzygiwały mnie deszczem wszystkich typów. Do tego było naprawdę chłodno. Wiedziałem, że będzie chłodno – ale nie wiedziałem, że będzie ten okrutny deszcz. Muszę gdzieś wysuszyć rzeczy, choćbym miał Pedałuję w stronę Manangu. Droga robi się łagodniejsza, nie jest już tak ostro pod górkę. Napotkany Kanadyjczyk mówi, że będzie OK, a do Manangu nawet będę miał z góry. Jak to z góry, pytam? To nie jest dla mnie dobra informacja.

Ghayru 3730 m n.p.m. 75 km – mananG 3540 m n.p.m. 87 km

Przestało padać i powoli pojawiają się widoki. Ale ciężkie, ciemne chmury nie znikają z tapety. W każdej chwili może znowu lunąć. Mam małą awarię, a następnie bardzo poważną. Pęka zapadka w piaście. Ciężki rower i te podjazdy – to było do przewidzenia. Kombinacja po polsku – wycinam podkładki z koreczka po butelce whiskey, wyciągam sprężynę z długopisu i udało się – działa, jadę dalej do Manangu. Jest prawie płasko. W uszach gra muzyka i w sercu jakoś lżej. Może nie będzie tak bardzo źle. 5/2016

93


h i m a l a j e

choć nawet nie wie, jak to powiedzieć po angielsku. Śmiejemy się – przecież ja o jego kraju też wiem niewiele, a jeszcze mniej rozumiem. Jem ciepłe śniadanie, bułeczki z tłustym serem. W śpiworze śpi kotek, który grzał się od śmierdzącego Jacka. Szczery uścisk dłoni z rudym trekkerem z Izraela – "Mój dziadek urodził się w Krakowie, piękne miasto, byłem". Super pozytywny poranek kieruje mnie do stacji meteo u burmistrza wsi. Sytuacja nie wygląda dobrze. Przełęcz w śniegu. Amerykanie radzą mi, żebym zabierał stąd swój szalony polski tyłek. "Nie dasz rady … 4 dni syfu ..." Wracam do hoteliku. Postanowiam znaleźć jakiegoś bożka pogodowego. Zawsze można jakiegoś znaleźć, tylko czy się dogadamy?

w umiarkowanym stopniu zaburzały mój wypoczynek. Dzisiaj w planie 800 metrów w pionie. Niby nic, a jednak wysokość daje mi się we znaki. Czuję się trochę opuchnięty i pedałowanie zaczyna być ciężkie. Mam wrażenie, że w sakwach wiozę kotwice z Titanica. Absolutnie niezmiemskie widoki. 30-centymetrowy single track prowadzi mnie wyżej i wyżej, po lewej dziura na kilkaset metrów. Oszołomiony obniżonym ciśnieniem powoli posuwam się do góry. Może dziś uda się dotrzeć do High Camp, jutro Thorong La.

thorong pedi 4450 m n.p.m. 105 kM

Błękit bezchmurnego nieba. Słońce pali jak diabli. Gangapurna jest szczelnie pokryta śniegiem. Pnę się po schodach z rowerem na plecach. Pot się ze mnie leje, jestem zadowolony. Nareszcie jest ciepło, a przede wszystkim nie pada. Byle wyżej do góry – tam gdzie nie ma powierza, gdzie pode mną są chmury!

Odbijam się od bazy. Ciepła herbata i jakiś gorący napój, smakujący jak środek na przeziębienie. Stoję na lądowisku dla helikopterów. Izraelska wycieczka tańczy jakiś ludowy taniec drąc się przy tym w niebogłosy. Jest przepięknie, robię foty. Odsuwam w myślach to, że zaraz w pionie mam do pokonania 400 metrów i to na przestrzeni 1,5 km. Oznacza to jedno – rower na plecy i do góry. Słońce smaży moją skórę. Dobrze że jestem zahartowany przez saharyjskie fotony, nie spali mnie jak Szwedów, których spotkałem dzień wcześniej …

yak kharka 4050 m n.p.m. 100 kM

high Camp 4850 m n.p.m. 110 kM

Manang 3540 M n.p.M. 90 km (dzień następny)

W nocy czułem ewidentne oznaki pobytu na wysokości. Majaki i krótki oddech

Jest bardzo zimno. Mam na sobie wszystkie ubrania, jakie zabra-

łem. Barometr pokazuje 600 hPa. Wszystko zamarza. Aparat, woda w bidonie – nie ma żadnego, nawet najmniejszego ogrzewania, są dziury w dachu, w podłodze. Noc spędzam między snem a jawą. Kotłuje mi się w głowie. Wiem, że zbyt szybko podjechałem i nie cofnąłem się ani razu. Jest mi niedobrze – wymiotuję, na szczęście nie do śpiwora, tylko obok. Problemem jest też sikanie – może się uda jakoś przespać temat.

thorong pass 5416 m n.p.m. 115 kM

Grzmoty, burza? Jak to możliwe? Na niebie nie ma jednej chmurki. Jest pieknie i ciepło. Za High Campem byłem zmuszony przez chwilę poprowadzić rower. Do szczytu jest już blisko. Te grzmoty to nie burza, tylko urywające się seraki. Boję się, że zejdzie lawina, ale o wycofaniu się nie ma mowy. Walczę z zamroczeniami, stanami przedzawałowymi i brakiem powietrza. Spacer na tej wysokości nie jest niczym bardzo trudnym, jednak z rowerem to inna sprawa – stawia opór jak grecka armia w 1940. Powoli, powoli do góry … już pode mną pół ziemskiej atmosfery i na pewno wszystkie chmury!

WjeChałem! dałem radę!

A później ze mną jeszcze 80 Polaków na rowerach! Zdobyliśmy kilka razy przełęcz, a ja sam byłem na szczycie trzy razy i to mi wystarczy. Na szczycie zostawiłem pieczątkę United-Cyclists i odpaliłem obszar mózgu odpowiedzialny za spełnianie projektów i realizację marzeń. Nowy program wgrany – ale o tym już niedługo. Jeszcze Polska nie zginęła! 94

5/2016


DOBRY WYCISK TYLKO Z

WWW.HUROMPOLSKA.PL WWW.HUROM.COM.PL

5/2016

95


TWÓJ ULUBIONY MIESIĘCZNIK DOSTĘPNY TAKŻE W WERSJI

ELEKTRONICZNEJ!

MAGAZYN ROWEROWY

TAKŻE W WERSJI ELEKTRONICZNEJ!

Możesz go czytać, kiedy i gdzie zechcesz na komputerach z systemem Windows, na iPadach oraz na urządzeniach z systemem Android. Dostępne są zarówno wydania pojedyncze, jak i prenumerata, a każde wydanie jest przechowywane w Twojej własnej bibliotece. Po ściągnięciu połączenie internetowe nie jest konieczne.

Aby kupić Magazyn Rowerowy, wejdź na www.e-kiosk.pl/magazyn_rowerowy Pojedynczy numer już od 7,90 zł!


Sklepy rowerowe wsprzedażą których kupiSz naSze piSmo Sklepy rowerowe oraz sportowe zainteresowane „Magazynu Rowerowego” prosimy o kontakt: tel. 71 337 47 47 lub mail: prenumerata@magazynrowerowy.pl

„Magazyn Rowerowy” dostępny jest w salonach prasowych EMPiK, Inmedio, Relay, Kolporter, Ruch, Garmond.

BIAŁYSTOK POdlASKIe CenTrum rOwerOwe SPrInT ul. Sienkiewicza 81/3 lok. 03 tel. 85 676 13 95 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Giant, Trek, Specialized, Centurion POdlASKIe CenTrum rOwerOwe SPrInT 2 ul. M.C. Skłodowskiej 3 tel. 85 732 85 11 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Specialized, Unibike, KTM POdlASKIe CenTrum rOwerOwe SPrInT SAlOn GIAnT ul. Zwycięstwa 10 tel. 85 661 03 91 sprint@sprint-rowery.pl www.sprint-rowery.pl www.rower.bialystok.pl Giant

SKlePY rOwerOwe PeleTOn ul. Jałbrzykowskiego 2 sklep2@peleton.pl ul. Ciołkowskiego 157 tel. 85 662 31 00 faks 85 653 91 80 sklep@peleton.pl www.apg.pl

SKleP rOwerOwY AndZIK-rOwerY, QuAdY, SKuTerY ul. Hetmańska 67 tel. 884 00 00 75 andzik.rowery@gmail.com www.andzik.pl Kross, Orbea, Romet, Cf Moto, Pedros, Ritchey

BOleSŁAwIeC BIKeSTACJA.Pl ul. Dolne Młyny 78 sklep@bikestacja.pl www.bikestacja.pl Kcnc, Shimano, Dt, Continental,Geax, Notubes, Novates, Sapim, Trek, Sram, Bulls, Schwalbe, Selle Italia

BrOdnICA P.H.u. BIKer BudZYK SKleP rOwerOwY dAmIAn BudZYńSKI ul. Podgórna 47 tel. 509-687-622 sklep@biker-budzyk.pl Giant, Unibike, Cossack

BYdGOSZCZ rOwerTOur.COm ul. Pułaskiego 45 tel. 52 521 25 66 biuro@rowertour.com www.rowertour.com Shimano, Schwalbe, Crosso, Kryptonite, Rogelli, Sigma Sport, SKS, Elite i wiele innych

CHeŁm SKleP rOwerOwY A. BedlIńSKI ul. Kolejowa 67 tel. 082 564 30 78 tel. 506 106 007 andrzej@bedlinski.com facebook/kolejowa 67 CHYBIe FHu ZICO JAnOTA mICHAŁ

ul. Bielska 77 tel. 33 85 85 288 tel. kom. 508 131 283 www.zico-bike.pl biuro@zico-bike.pl Merida, Kellys, Winora, Haibike, Unibike, Mongoose, Majdller, Rock Machine, Cossack

CZĘSTOCHOwA BdC-BIKe ul. Gen. Sikorskiego 9 tel. 34 360 11 22 salonczestochowa@ bdc-bike.com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

SKleP FIrmOwY OrBeA, CATlIKe, HuTCHInSOn, OrCA, PedrOS, rITCHeY …I wIele wIĘCeJ IrOwerY.Pl ul. Wilgowa 65A tel. 34 366 04 56 biuro@pol-sport.com www.irowery.pl dĄBrOwA GÓrnICZA mAGneS ul. 3 Maja 20 tel./faks 032 764 07 58 magnesrowery@gmail. com www.rower.dabrowa.pl Kellys, CTM, Maxim, Mattpro

dZIerżOnIÓw SKleP rOwerOwY euGenIuSZ deJneK ul. Przesmyk 3 tel./faks 074 831 60 35 rowery-dejnek@wp.pl www.rowery-dejnek.pl Felt, Giant, Author, Kellys, Specialized, Raleigh GdAńSK rOwerSI, SK CenTrum S.C. ul. Chałubińskiego 13 tel./faks 058 300 43 34 sklep@rowersi.pl www.rowersi.pl Kross, Kellys, Merida, Author, Orbea

SAlOn rOwerOwY wYSePKA SHImAnO SerVICe CenTer ul. Grunwaldzka 470 (Hala Olivia) tel. 58 340 38 92 biuro@wysepka.pl www.wysepka.pl Scott, Specialized, Kross, Ridley

GŁuBCZYCe SPrZedAż I nAPrAwA rOwerÓw ul. Dworcowa 32 tel./faks 077 485 35 51 tel. 606 30 90 81 wieslaw.kubeczek@op.pl GOlenIÓw BIKe mulTI SPOrT ul. Rzemieślnicza 6 tel. 91 418 08 73 info@bikemultisport.pl www.bikemultisport.pl Giant, Trek, Jamis, Maxim, Bottecchia, Eurobike

GOrZÓw wlKP. mISTrZOwSKIe rOwerY - leCH PIASeCKI ul. Wyszyńskiego 158 tel. 880 110 110 tel. 957 231 072 piasecki.rowery@wp.pl www.lechpiasecki.pl

Trek

SKleP SPOrTOwOrOwerOwY mArIA mAGdZIArZ ul. Okólna 28A tel./faks 95 732 27 45 sklep@sprintbike.pl www.sprintbike.pl Giant, Maxim, Kross, Scott, Cube JelenIA GÓrA SKleP I SerwIS rOwerOwY PrO-BIKe ul. Poznańska 4 tel. 75 752 49 93 tel./faks 75 764 71 63 sklep@pro-bike.pl www.pro-bike.pl Scott, Unibike, Merida, Mbike, Apache

KAlISZ BIKe SerwIS ul. Św. Michała 130 tel. 62 764 00 62 www.ebikeserwis.pl info@ebikeserwis.pl Merida, Kellys, Scott

KATOwICe mBIKe ul. Francuska 49a tel. 032 785 86 57 tel. 0 801 000 239 katowice@mbike.pl www.katowice.mbike.pl Author, Accent, Agang

X-SPOrT – SerwIS, SKleP, wYPOżYCZAlnIA ul. Andrzeja 8 tel./faks 32 253 80 65 xsport@x-sport.pl www.x-sport.pl Cube, Giant, Kona, Electra KĘTY CYKlO-KĘTY rOwerY SerwIS ul. Wyspiańskiego 4 tel./faks 033 845 18 72 cyklokety@poczta.onet.pl www.rowerykety.com TREK, Mavic, Kross

KIelCe eTOB-SPOrT ul. Paderewskiego 18 tel. 41 366 06 47 faks 41 345 79 18 sklepetob@poczta.onet.pl Giant, Unibike, Arkus&Romet

KrAKÓw mBIKe ul. Łobzowska 40, tel. 012 633 83 72, tel. 0 801 000 239 info@mbike.pl www.mbike.pl Author, Mondraker, Accent PrOFeSJOnAlnY SKleP rOwerOwY PrOFIdeA BOdY GeOmeTrY FIT STudIO AnAlIZA I dOBÓr POPrAwneJ POZYCJI nA rOwerZe ul. Piłsudskiego 30 tel. 608 363 383 profidea.bike@gmail.com www.profidea.pl Specialized, S-WORKS, Lapierre, Shimano, SRAM, ZIPP, Syntace

PrO BIKe SHOP dAwId mAruT Matematyków Krakowskich 146 30-698 Kraków tel: 608 416 105† probikeshop@home.pl www.probikeshop.pl/ Probikeshop.pl

ISPOrT ul. Zakopiańska 56 tel./faks 012 267 03 94 isport@isport.pl www.isport.pl Giant, Centurion, Cannondale, Kross

SeCeSJA ul. Wielicka 8 tel./faks 12 656 20 91 secesja@secesja.pl www.secesja.pl Ghost, Unibike, Author, Merida

SerwIS rOwerOwY BIKeGArAż Bikegaraz.pl Kościelna 3 www.bikegaraz.pl www.facebook.com/ bikegaraz 506-494-833

KrOTOSZYn PrO ACTIVA ul. Kościuszki 5 tel. 508 234 507 proactiva@o2.pl www.proactiva.com.pl Orbea, Kands, Endura, Kellys

leGIOnOwO BdC-BIKe ul. Zegrzyńska 6 tel. 22 784 00 63 salonlegionowo@bdcbike.com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

leSKO BIKeSPOrT ul. Unii Brzeskiej 6 tel. 13 469 85 74 bikesport@op.pl Author, Accent, Unibike, Agang

leSZnO BIKeSHOP.Pl AKCeSOrIA, CZĘśCI, SerwIS ul. Leszczyńskich 27 tel. 65 520 30 47 info@bikeshop.pl www.bikeshop.pl Author, Accent, Wheeler, Romet STreFA SPOrTu STREFASPORTU.PL ul. Cicha 1A tel. 609756656 info@strefasportu.plluBIn BIKe SKleP rOwerOwY BOGdAn mAKuCHOwSKI ul. Jana Pawła II 60 tel./faks 76 844 70 33 teambikelubin@poczta. onet.pl www.sport-lubin.pl Merida, TT, Controltech, Maxxis, Shimano CenTrum rOwerOwe POlOnIA, JACeK BOdYK

ul. Odrodzenia 8 tel. 76 846 67 87 j_bodyk@o2.pl, Scott, Cube, Merida, Felt, Raleigh ŁÓdŹ dYnAmO-ŁÓdŹ ul. Kilińskiego 3 tel. 042 630 69 57 dynamo@dynamo.com.pl www.dynamo.com.pl Giant, Specialized

nAPrAwA rOwerÓw rYSZArd KASIńSKI ul. Legionów 51 tel. 501 092 016 bikeservice@wp.pl PPHu KlAudeX PrOduCenT rOwerÓw FOlTA ul. Daleka 123 tel./faks 055 272 50 31 SKleP FIrmOwY KlAudeX ul. Sienkiewicza 43/1A tel. 055 272 53 42 www.folta.pl Folta, Merida, Giant, Author, Centurion

mIĘdZYCHÓd mInI-luX ul. Dworcowa 17 tel. 95 748 25 23 sklep@minilux.pl www.minilux.pl Romet, Giant, Merida, Cossack,BBF

mYślenICe neGrA SPOrT ul. Jana Sobieskiego 44a tel. 12 653 67 92 www.negrasport.pl Diamond Back, Maxim, Medano, Haro, Eastern Bikes

nOwe mIASTO luBAwSKIe AGA FIrmA wIelOBrAnżOwA B. mIlewSKI-P.PATAlOn ul. Grunwaldzka 5 tel./faks 56 474 44 48 agaauto@onet.pl Author, A-Gang, Romet, Kellys nOwY dwÓr mAZOwIeCKI rOwer mOT dOmInIK POdGÓrSKI ul. Legionów 5 tel. 22 775 13 14 tel. 600 310 068 www.rowermot.pl

rOwerTAK Targowisko miejskie, paw. 6 tel. 22 425 14 83 sn@rowertak.pl www.rowertak.pl Kross, Giant, Kellys, Hercules

CenTrAl ul. Piastowska 18/1u tel./faks 077 433 32 74 tel. kom. 501 255 585 mariusz67@o2.pl www.centralbike.pl Kellys, Merida, Kross, Specialized OlKuSZ HAdrOnSPOrT.COm ul. Pakuska 48 www.hadronsport.com mAnYFeSTBmX ul. Pakuska 48 www.manyfestbmx.pl

OPOle BIKe4rACe SZOSA & PrZeŁAJ SPeCJAlISTYCZnY SKleP rOwerOwY ul. Koszyka 34/22 tel. 77 556 02 02 tel. kom. 696 410 566 info@bike4race.pl www.bike4race.pl Autoryzowany Dealer marki RIDLEY

OśwIĘCIm PABIAnICe rOwerY, CZeśCI, AKCeSOrIA ul. Narcyza Gryzla 7 tel. 042 213 66 45 wojtek-mucha-1960@ wp.pl PACZKÓw BIKelOunGe ul. Daszyńskiego 32/2 tel. 72 426 23 44 alicja@bikelounge.pl Dorcus, Steppenwolf, Klass Bike

PIASeCZnO AnndA SKleP rOwerOwY ul. Dworcowa 18 lok. użytkowy 2 tel. kom. 504 011 340 tel. 22 737 06 01 annda@vp.pl www.roweryannda. sklepy.pl sprzedaż rowerów naprawa i serwis, sprzedaż częsci rowerowych, Giant, Merida, Cube PIeKArY ślĄSKIe mmBIKe mArIuSZ muSIAŁeK SerwIS rOwerOwY I nArCIArSKI ul. Wyszyńskiego 33 tel./faks 32 284 59 55 mmbike@mmbike.pl www.mmbike.pl Scott, Giant, Kellys, Orbea, Saveno, Cossack

PIŁA SKleP rOwerOwY KOlArZ Al. Piastów 3 tel. 67 349 01 71 kom. 501 55 63 64 www.kolarz.pl sklep@kolarz.pl Trek, Eurobike, Shimano, Magura, Geax, Nutrend

POZnAń BIKe-On.Pl InTerneTOwY SKleP rOwerOwY ul. B. Krzywoustego 68 tel. 514 151 119 info@bike-on.pl www.bike-on.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike, Cube

mArKOwerOwerY.Pl os. Zwycięstwa 17 A tel. 61 82 00 161 solidarnosci@ markowerowery.pl www.markowerowery.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike

mArKOwerOwerY.Pl ul. Krzywoustego 68 (C.H.GIANT)

franowo@ markowerowery.pl www.markowerowery.pl Scott, Giant, Kellys, Unibike muSZAK-SKI PrOFeSJOnAlnY SKleP SPOrTOwY Ul. Racławicka 91 tel. 61 8 614 416 muszak@muszakski.com. pl www.muszakski.com.pl

rYBCZYńSKI-BIKeS ul. Miodowa 5 tel. 61 847 57 94 www.rybczynski-bikes.pl rYBCZYńSKI-BIKeS ul. Termalna 1 www.rybczynski-bikes.pl One mOre BIKe ul. Bukowska 82/84 tel. 61 639 32 29 tel. 506 132 366 info@onemorebike.pl www.onemorebike.pl Gazelle, Batavus, Sparta, Surly

rZeSZÓw nSB SPOrT SerwIS SKleP I SerwIS rOwerOwY ul. Fredry 8/1 tel./faks 17 852 29 05 nsb@nsbsport.pl www.nsbsport.pl Trek, Autor, Unibike, Jamis, Merida, Cube, Wheeler, Unibike, Romet, Arkus

SKleP rOwerOwY GrAwITACYJnY.Pl. OdZIeż, CZĘśCI I AKCeSOrIA rOwerOwe tel. 506 141 018 sklep@grawitacyjny www.grawitacyjny.pl Biemme, Rogelli, Uvex,One Industries, Renthal

SAndOmIerZ OdZIeżOwY SKleP InTerneTOwY tel. 883 400 770 sklep@guardo.pl www.guardo.pl SIemAnOwICe ślĄSKIe BIKe4Fun – SerwIS rOwerOwY, SerwIS nArCIArSKI ul. Jana Pawła II 12, tel. 696 202 783 www.bike4fun.pl, sklep @ bike4fun.pl, Scott, Rock Machine, Giant, Kross, Romet

SIerAKÓw mInI-luX ul. Poznańska 3 tel. 61 29 53 256 sierakow@minilux.pl www.minilux.pl Romet, Giant, Merida, Cossack, BBF

SKOCZÓw CYKlO-AdAm SKleP rOwerOwY I SerwIS ul. Rynek 14 (wejście od Garbarskiej) tel./faks 33 852 90 19 cyklo-adam@wp.pl Cossak, Kands SŁuPSK SKleP I SerwIS rOwerOwY KAwISBIKe ul. Mostnika 3 tel. 534 135 824

kawisbike@prokonto.pl www.kawisbike.pl Scott, Cube, Kellys, Romet

SOCHACZew BIKelAnd.Pl CenTrAlnY mAGAZYn rOwerOwY ul. 15 sierpnia 17 tel. 22 300 10 10 faks 22 300 10 90 sklep@bikeland.pl www.bikeland.pl www.facebook.com/ bikeland.pl Romet, Kellys, Kross, Northtec, Mexller, Author, Merida, Medano, Raleigh, Folta, Karbon, Embassy SOSnOwIeC mK BIKe ul. Ostrogórska 3 tel. 032 29 69 302 tel. 515 187 558 sklep@mkbike.com.pl www.dobrerowery.com STrZelCe OPOlSKIe ArTYKuŁY mOTOrYZACYJne JACeK HABer ul. Marka Prawego 7 tel./faks 077 463 82 66 info@ebikes.pl SuCHA BeSKIdZKA rAnT rOwer SKleP I SerwIS rAFAŁ GÓrKIewICZ ul. Mickiewicza 163 tel./faks 33 823 20 62 kom. 600 897 635 123rowery@wp.pl Merida, Maxim, Kross, Medano SZCZeCIn nAPrAwA rOwerÓw m. TurOwSKI osiedle Majowe ul. Wierzyńskiego 5 tel. 914 313 111 tel./faks 091 464 20 99 rowery-turowski@wp.pl www.roweryturowski.pl Giant, Author, Kellys, Felt, Merida, Kross SKleP rOwerOwY B. CZAPIewSKI ul. Piłsudskiego 16 tel./faks 091 433 77 00 rowery@czapiewski.info www.czapiewski.info Maxim, Arkus, Mexller TrICArBOn.Pl-SKleP TrIATHlOnOwY C.H. Nowy Turzyn ul. Bohaterów Warszawy 40 lok. 2 B 4 tel. 883 444 408 sklep@tricarbon.pl

śwIdnICA SKleP rOwerOwY euGenIuSZ deJneK ul. Wróblewskiego 18 tel./faks 074 856 88 80 rowery-dejnek@wp.pl www.rowery-dejnek.pl Felt, Giant, Author, Kellys, Specialized, Raleigh śwInOuJśCIe SKleP rOwerOwY HAlInA KrASOwIAK ul. Karsiborska 5 tel./faks 091 321 02 75 Giant, Kellys TArnOwSKIe GÓrY FHu GŁAdYSZ J.K.r. GŁAdYSZ SC. SKleP I wArSZTAT rOwerOwY ul. J. Cebuli 16 tel. 32 285 21 32 roweroteka@op.pl www.roweroteka.pl Author, Unibike, Kross, Maxim, Medano, Specialized, Cossack

TArnÓw


Sklepy rowerowe www.airbike.pl Specialized, Kellys, Rocky Mountain, GT AIRBIKE.PL ul. Pańska 57 tel. 22 654 97 20 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Specialized, Kellys, MBike, GT AIRBIKE.PL ul. Puławska 531 airbike@airbike.pl www.airbike.pl, Specialized, Kellys, MBike

SALON ROWEROWY BIENIASZ BIKE ul. Rydza Śmigłego 7 tel./faks 014 621 79 85 SALON ROWEROWY BIENIASZ BIKE WOMEN ul Rydza-Śmigłego 7a/0 tel .14 623 07 59 mirek@bieniaszbike.pl www.bieniaszbike.pl

TCZEW SALON ROWEROWY BOGDAN BONDARIEW ul. 30 stycznia bok@bikestore.com.pl www.bikestore.com.pl Trek, Kross, IdMatch, Stages Cycling

BDC-BIKE ul. Andersa 21 tel. 22 416 92 35 salonandersa@bdc-bike. com www.bdc-bike.com Jamis, Kross , Vittoria, Selle Italia BDC-BIKE ul. Mehoffera 26 tel. 22 676 72 36 salonwarszawa@bdcbike.com www.bdc-bike.com Jamis, Kross, Merida, Kellys

TOMASZÓW MAZOWIECKI PH MAŁGOSIA ul. Główna 5 tel 44 723 70 39 www.100rowerow.pl Scott, Giant, Merida, Author, Unibike, Romet, Cossack TORUŃ ROWERY LIDER SPORT JAN LEŚNIEWSKI ul. Kosynierów Kościuszkowskich 4 tel/faks 056 650 82 29 rowery.lesniewski@wp.pl

GIANT-TARCHOMIN ul. Świderska 109G, lok. 27 tel. 022 889 28 56 sklep@giant-tarchomin.pl www.giant-tarchomin.pl KRÓLAK EWA KRÓLAK-BOŃCZAK ul. Grochowska 8 B tel. 022 612 59 99 krolak1@onet.pl www.krolak-rowery.pl Scott, Unibike, Lapierre, Hercules, Magura, Selle Italia, Sportourer, Haibike

WAŁBRZYCH PIOTROWSKI-BIKES ul. Mickiewicza 3 B tel./faks 074 843 38 13 piortowskibikes@interia.pl www.piotrowskibikes.pl

WARSZAWA AIRBIKE.PL ul. Dereniowa 6 tel. 22 644 61 91 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Shimano, Service Center AIRBIKE.PL ul. Mangalia 4 tel. 22 424 80 45 airbike@airbike.pl www.airbike.pl Specialized, Kellys, Rocky Mountain, GT

ROWERY

PRO SHOP KTM’A MEGA-START SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Miączyńska 5 tel./faks: 22 646 93 03 www.megastart.pl sklep@megastart.pl Shimano, Manitou, Fox ROWEROWEKLIMATY.PL al. Jana Pawła II 72 tel. 22 403 81 01 sklep@roweroweklimaty. pl www.roweroweklimaty.pl Giant, Shimano, Endura, Continental, Brooks, Sigma, Abus, Look, Lazer

AIRBIKE.PL Al. Komisji Edukacji Narodowej 49 tel. 22 405 80 45 airbike@airbike.pl

„Magazyn Rowerowy” dostępny jest w salonach prasowych EMPiK, Inmedio, Relay, Kolporter, Ruch, Garmond.

SALON ROWEROWONARCIARSKI PRO-BIKE SKLEP I SERWIS, ORAZ SPECJALISTYCZNE SZKOLENIA ZAWODOWE ul. Igańska 34, tel. 22 810 50 55 sklep@probike.com.pl www.probike.com.pl mechanikrowerowy.pl Ponad 200 rowerów Unibike, Merida, Mbike, Apache

SKLEP ROWEROWY PROFI BIKE ul. Nowowiejska 5 tel. 22 825 13 51 Outlet Rowerowy ul.Belwederska 13 faks 22 875 97 51 profibike@wp.pl www.profibike.com.pl Trek, Kross, Jamis, GT, Orbea, Hercules SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Nowolipki 15 tel. 22 215 73 71 trybik.wyszkow@gmail. com www.trybik.pl Kross, KTM, Creme, Northwave, Puky SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Dzielna 21 tel. 22 636 36 42 trybik.wyszkow@gmail. com www.trybik.pl Kross, KTM, Creme, Northwave, Puky SKLEP ROWEROWY „TRYBIK” ul. Pasłęcka 7 tel. 22 499 49 04 trybik@trybik.pl www.trybik.pl Northwave, Puky, KTM, Creme

SNOW&SURF Al. Niepodległości 119 tel. 22 844 9999 info@mybike.pl www.mybike.pl Trek, Wheeler, Puky

WYGODNYROWER.PL ul. Smolna 10 tel. 787 386 386. smolna@wygodnyrower.pl www.wygodnyrower.pl Pashley, Fuji, Batavus, Hercules

WYGODNYROWER.PL ul. Stawki 3 tel. 888 498 498 stawki@wygodnyrower.pl www.wygodnyrower.pl Pashley, Fuji, Batavus, Hercules

WROCŁAW AVENTURA SPORT SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Sienkiewicza 47 tel. 71 728 74 16 kom. 695 402 888 info@aventurasport.pl www.aventurasport.pl Merida, Kellys, Kross, Unibike, Focus, Cossack, Maxim, Medanoriam PM RIDER MATEUSZ ŁADA ul. Powstańców Sląskich 5 tel: 660 773 039 www.pmrider.pl CANNONDALE, KTM, LAPIERRE, TREK, HAIBIKE, WINORA PM RIDER MATEUSZ ŁADA – SKLEP PARTNERSKI TREK ul. Szkocka 1 tel: 721 833 888 www.pmrider.pl BMC, TREK, THULE, EVOC

REMAR-SPORT ROWERY ELEKTRYCZNE ul.Robotnicza 1 tel. 531 999 892 tel. 794 521 771 kontakt@remar-sport.pl www.remar-sport.pl NAJWIĘKSZY WYBÓR ROWERÓW ELEKTRYCZNYCH W POLSCE, Hercules, Haibike, Winora, Kross, Kellys

prowadzisz sklep rowerowy?

zostań partnerem w programie

SALON ROWEROWY SPORT-PROFIT ul. Pomorska 32 tel. 71 796 74 80 info@sportprofit.pl www.sportprofit.pl www.sklep.sportprofit.pl www.narty.sportprofit.pl Cube, Ghost, Unibike, Orbea, Merida, Maxim, Medano, Hercules, Puky, Cossack, Cannondale, MBM SERWIS ROWEROWY: SHIMANO SERWIS CENTER ul. Reymonta 5a tel. 71 795 88 60

ZAKLICZYN U żABY SKLEP, SERWIS, WYPOżYCZALNIA ROWEROWA ul. Korczyńskiegi 27 tel. 14 665 33 07 kom. 504 245 355 serwis@uzaby.pl www.uzaby.pl Ghost, CkCossak, Enigme, Accent, Author, Shimano, Continental, Foog, BlackMountain, ShamanRacing

RANT JACEK SKRYPNIK ul. Św. Cyryla i Metodego 3 tel./faks 68 323 15 01 tel. 604 527 976 rant-js@wp.pl Author, Accent

SKLEP I SERWIS ROWEROWY ATHLETIC SPORT Batorego 81 tel. 697 725 684 www.athleticsport.pl serwis@athleticsport.pl Kelly’s, Alpine, Cossack, Haibike, Winora, Corratec, Maxim, Enigme, Karbon

Styczeń-Luty 2016

wybierzesz

QR CODE

www.magazynrowerowy.pl

Wygenerowano na www.qr-online.pl

materiały budowlane

żAGAŃ SKLEP ROWEROWY CYKLO-70 LECH WALCZAK ul. Księżnej Żaganny 9 tel./faks 68 451 18 71 kom.697 701 982 cyklo70@tlen.pl www.cyklo-70.pl Merida, Kross, Author, Giant żARY SKLEP I SERWIS ROWEROWY YELLOW BIKE ul. Zgorzelecka 16 tel. 535 825 471 info@yellow-bike.pl www.yellow-bike.pl Giant, Superior

KROSS internetowy 2016

miejsce polecane przez

magazynrowerowy.pl #mr_poleca

Portret

Relacje

04

9 771643 874150

promocja sklepu

w magazynie rowerowym

promocja sklepu na stronie www

promocja sklepu na facebook’u

Skład i przygotowanie do druku Dominik Pędziwol reklama Piotr Śliwa piotr.sliwa@magazynrowerowy.pl redakcja Tomasz Piechal, Piotr Śliwa, Wojciech Mincewicz, Martyna Maria Kobylińska, Michał Popowski, Konrad Tomasiak, Jan Piątkiewicz,

FotograF Dariusz Krzywański prenumerata i oFerta dla Sklepów Katarzyna Baran tel. 71 337 47 47 e-wydanie mr możesz kupić na www.e-kiosk.pl

www.magazynrowerowy.pl

druk Techgraf © Copyright by Grabek Media iSSn 1643-8744, indeX 372390

Bike Maraton Mistrzostwa Europy DH Diverse Beskidia

Hans Rey i Steve Peat na islandii!

redaktor naczelny Joanna Wołodźko joanna.wolodzko@magazynrowerowy.pl

www.publio.pl

Patrycja Piotrowska

nowości

redakcja i Biuro Handlowe tel. 71 347 83 88, tel./faks 71 347 83 87

korekta Marek Misiak

cena: 10,99 zł (w tym 8% vat)

jakDJAMBO łatwo NS znajdziesz, MANGO FRESHER porównasz TREK STACHE 7 i właściwie

wydawca GRABEK MEDIA sp. z o. o. Belwederczyków 29, 51-688 Wrocław tel. 71 337 47 40, faks 71 347 83 87

dyrektor wydawnictwa Krzysztof Grabek krzysztof.grabek@magazynrowerowy.pl

solotest

„Własny Dom” również elektroniczny! Możesz go czytać kiedy i gdzie zechcesz w wersjach na komputery z systemem Windows oraz na iPada. Dostępne są zarówno pojedyncze wydania, jak i prenumerata, a każde wydanie przechowywane jest w Twojej własnej bibliotece. Po ściągnięciu połączenie internetowe nie jest konieczne.

Pojedynczy numer już od 4,90 zł

zobacz

www.MagazynrowErowy.Pl

SALON ROWEROWY PRO-BIKE ul. Piękna 24 tel. 71 336 28 54 kom. +48 601 976 740 wrocław@pro-bike.pl www.rowerywroclaw.pl www.scottwroclaw.pl www.unibkewroclaw.pl Scott, KTM, Unibike, Mbike, Eurobike

ZIELONA GÓRA PHU CYKLOMANIAK PAWEŁ SCHREITER ul. Nowojędrzychowska 1 tel. 068 444 34 93 tel. 605 271 450 cyklomaniak@op.pl www.cyklomaniak.zgora.pl Scott, Unibike, Kross, Onill

co zyskujesz?

nr 7 [124] 2015 styczeń-luty

Twój ulubiony miesięcznik dostępny także w wersjach

elektronicznych!

Aby kupić „Własny Dom” wejdź na www.e-kiosk.pl/wlasny_dom

ROVELOVE, SKLEP I SERWIS ROWEROWY ul. Buforowa 44 tel. 71 726 64 04 sklep@rovelove.pl www.rovelove.pl Kross, Giant, Dema

egzemplarze mr do wykorzystania wraz

z nalepką polecającą

DowieDz się więcej! zaDzwoń – 71/ 337 47 47, napisz – katarzyna.baran@magazynrowerowy.pl

Wszystkie materiały objęte są prawem autorskim. Przedruk i wykorzystywanie w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Dyrektora Wydawnictwa są zabronione. Prawa autorskie do opracowania plastycznego „Magazynu Rowerowego” należą wyłącznie do wydawcy. Sprzedaż bezumowna numerów bieżących i archiwalnych jest zabroniona. Działanie wbrew powyższemu zakazowi skutkuje odpowiedzialnością prawną. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ma prawo odmówić publikacji bez podania przyczyny. Czasopismo niniejsze nie stanowi oferty w rozumieniu prawa i jest publikowane jedynie dla celów informacyjnych. Ceny produktów są cenami sugerowanymi przez producentów lub dystrybutorów.


P r e N U M e r aTa

Kross Merida rose

CZYTaJ MaGaZYN roWeroWY, NaJWYGodNieJ W PreNUMeraCie

Zamówienia na prenumeratę i wydania archiwalne można składać pod numerem telefonu: 71 337 47 47, e-mailem: prenumerata@magazynrowerowy.pl lub na stronie: www.magazynrowerowy.pl

NoW e C e N Y KoLe KC J i 2 015 wyprzedaż kolekcji + 10 x KURTKA PRZECIWWIATROWA

SALE

149 ZŁ

+ 10 x KOSZULKA Z DŁUGIM RĘKAWEM

144 ZŁ

+ 10 x SPODNIE DŁUGIE

139 ZŁ

+ 10 x RĘKAWKI I NOGAWKI

119 ZŁ

10 x BEZRĘKAWNIK

134 ZŁ

Dostępne są również standardowe oferty prenumeraty Magazynu Rowerowego: • (10 wydań) w cenie 89,90 zł • (20 wydań) w cenie 159 zł Oferty ograniczone ilościowo. Przedstawione grafiki mogą odbiegać od wyglądu ostatecznych produktów. W przypadku zamówień opłacanych za pobraniem, Zamawiający poniesie koszt pobrania pocztowego. Odwiedź stronę www.magazynrowerowy.pl i zapoznaj się z aktualną promocją.

39



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.