9 minute read

Astrakhan

Next Article
Astrakhan

Astrakhan

Siła napędowa

Idealny kandydat to musi być młody, z dwudziestoletnim doświadczeniem, siedmioma certyfikatami (lub albumami, jak zwał tak zwał), dojrzały, a jednocześnie wyluzowany i jeszcze do tego wiele oferować, w zamian niczego nie oczekując. Roberto "Ramon" Messina pokazuje, że tacy ludzie istnieją. Każdy ma jednak swoje "lifeblood" - siłę napędową, bez której nie mógłby się obejść. Dla niektórych artystów jest nią możliwość eksplorowania nowych pomysłów wykraczających poza to, czym dotychczas się zajmowali. Najnowszy album Secret Sphere "Lifeblood" z Ramonem za mikrofonem świadczy jednak o tym, że czasami powrót po latach do sprawdzonej konwencji wychodzi liderowi zespołu metalowego na dobre, gdyż wczorajszy figiel, greps i psot wyostrza dzisiejszy kunszt.

Advertisement

HMP: Mamy wiele powodów, aby Wam pogratulować. Po pierwsze, najnowszego albumu "Lifeblood" . Jak Twoim zdaniem został on przyjęty przez fanów? Roberto "Ramon" Messina: Zarówno nowi, jak i starsi fani gorąco reagują na "Lifeblood" dostajemy od nich bardzo pozytywne recenzje. Zwłaszcza osoby znające Secret Sphere już wcześniej cieszyły się z powrotu zespołu w znajomym składzie, czyli ze mną na wokalu.

Jaki jest zatem sekret Waszego sukcesu? Kula! (gra słów: "Secret Sphere" można przetłumaczyć z angielskiego na polski jako "Sekretna Kula", przyp.red.). Poważnie, istnieje między nami wyjątkowa alchemia zwana

"przyjaźnią", która czyni Secret Sphere czymś więcej niż tylko muzycznym projektem. Jeśli uznamy, że muzyka i sztuka potrafią mówić a potrafią - to nasza muzyka z pewnością mówi o zabawie, dobrej współpracy, kreatywności oraz instynkcie. Uwielbiamy dodawać osobliwość każdego spośród nas do utworów, z tym że coraz więcej kawałków powstaje na kanwie pomysłów Aldo Lo Nobile'sa, wzbogacanej następnie przez pozostałych. Aldo proponuje zazwyczaj pierwszą wersję struktury kompozycji, to od niego wychodzą pierwotne twórcze impulsy. Przynosi riff, linię wokalną, surowe partie instrumentalne; zmieniamy je; całość staje się coraz bardziej złożona, to znów prostsza. Kochamy proste i chwytliwe piosenki (szczególnie refreny), ale z delikatnym akcentem ambitniejszych zagrywek tu i tam. Nie zależy nam na produkowaniu produktów postrzeganych jako łatwo sprzedające się, raczej na dobrych i zapamiętywalnych melodiach.

Czyli pomimo chętnie nadawanej Wam etykietki " prog power metal" , przystępność poszczególnych utworów jest dla Was istotna? Tak. Osoby lubiące chwytliwą muzykę na pewno znajdą wśród utworów Secret Sphere coś dla siebie. Chciałbym jednak podkreślić, że zadbaliśmy, aby nie nudziły się one po trzech odsłuchach, jak to się czasami dzieje z popowymi hitami. Z drugiej strony, fani prog metalu doceniają interesujące pasaże oraz ciekawą atmosferę. Cieszy nas to, ale nasza strategia twórcza

Foto:SecretSphere

nie sprowadza się do spełniania zachcianek odbiorców, bo takie podejście mogłoby skończyć się źle (np. wszyscy mogliby nas za to znienawidzić). Po prostu sami słuchamy muzyki o takich cechach i taką właśnie muzykę najbardziej lubimy komponować.

Inną charakterystyczną cechą Waszej muzyki jest jej eksplodująca dynamika. W moim odczuciu, niektórym power metalowym zespołom nie wychodzi dawanie czadu, bo brzmią chaotycznie zamiast dynamicznie. Czy wkładacie wiele trudu w uzyskanie odpowiedniego balansu? Nie aż tak dużo... Trochę dodajemy tu, obcinamy tam i git. To tak jak praca rzeźbiarza nad marmurowym blokiem, który już wygląda jak Czy zawsze komponowanie przychodziło Wam lekko i naturalnie, również podczas prac nad Waszymi pierwszymi wydawnictwami? Już od pierwszego dema z 1997 roku cieszyliśmy się pracą w zgranym zespole, więc tworzyliśmy instynktownie. W międzyczasie dochodziło wszak do zdarzeń tymczasowo zakłócających grupową alchemię, takich jak zmiana line-upu lub problemy osobiste. Natychmiast odbijały się one na naszej muzyce, tak jakbyśmy wszyscy byli częścią jednego organizmu przechodzącego przez ciężki okres jako całość, a nie tylko częściowo. Stało się tak przynajmniej kilka razy.

Po kilkuletniej przerwie (Michele Luppi śpiewał w Secret Sphere 2012 do 2020 roku, przyp. red.) powróciłeś do Secret Sphere. Secret Sphere doskonale dawało radę z Michele Luppi, jednak Michele zaangażował się w Whitesnake, a także miał błyskotliwą karierę pozamuzyczną. Odleciałem, gdy zapytali mnie o powrót. Natychmiast się zgodziłem. Tęskniłem za występowaniem na scenie wraz ze swoimi starymi kumplami. Wszystkie problemy związane z moim odejściem przestały mieć znaczenie.

Co uważasz o "Portrait of a Dying Heart" , "The Nature of Time " oraz o nowej wersji "A Time Never Come "? Że znacząco różnią się nie tylko od mojego stylu, ale też od tego, co Secret Sphere robiło wcześniej. Podziwiam, że zdobyli się na odwagę, aby spróbować grać coś innego, niż oczekiwano od marki Secret Sphere. Gdybym jednak sam miał ponownie zaśpiewać całe "A Time Never Come", to jeszcze bardziej postarałbym się je zmienić w stosunku do oryginału. I to nie tylko odnośnie interpretacji czy też w warstwie melodyjnej, ale również napisałbym inne liryki i tak bym zakręcił całością, aby wydawanie tego starego materiału w nowej odsłonie było uzasadnione artystycznie. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby Michele Luppi odbiegł od mojej starej wizji. Analogicznie, bardzo chciałbym wykonywać na żywo numery z jego albumów "Portrait of a Dyiny Heart" i "The Nature of Tiime", ale robiłbym to po swojemu.

A jak myślisz, dlaczego zdecydowano się akurat na "A Time Never Come "? Bo fani zawsze uważali go za nasz najlepszy longplay, chociaż najstarszy spośród nas miał w tamtych czasach zaledwie 23 lata. Chodziło więc o to, aby podkreślić wagę dokonania zespołu, ale w dojrzalszych okolicznościach.

Czy zatem wskazałbyś "A Time Never Come " jako na drugi album, po który nowi fani powinni sięgnąć zaraz po zapoznaniu się z "Lifeblood"? Myśle, że tak. Sięgnięcie po oryginalną wersję "A Time Never Come" po wysłuchaniu "Lifeblood" mogłoby mocno zainspirować wszystkich, którzy doceniają sztukę oraz swobodną ekspresję.

Najnowszy opublikowany przez Was post na Facebooku krzyczy: "Go Italy Go!" . Ano właśnie, wygranie przez Włochy Mistrzostw Europy w piłce nożnej to następna sprawa, której chciałbym Wam entuzjastycznie po-

gratulować. Były takie momenty, gdy już myślałem, iż wygra Anglia, np. to oni strzelili pierwszego gola (i to w pierwszych minutach spotkania), a to Włochy zmarnowały pierwszego karniaka w dogrywce. Pamiętam to jako wspaniałą noc nie tylko ze względu na sportowe zawody, ale też z symbolicznego punktu widzenia. Żyjemy obecnie we Włoszech w ciężkich czasach, ponieważ sytuacja geo-polityczna wywiera na nas znaczną presję. Nasi reprezentanci wygrali olbrzymią imprezę sportową, mimo że drużyna składała się z wielu młodych i skromnych, ale perfekcyjnie zgranych osób. Odważę się powiedzieć, że z takich, jakimi są ludzie z Secret Sphere. Wprawdzie nie czujemy się żadnymi europejskimi zwycięzcami, ale z powodzeniem możemy "konkurować" (w artystycznym sensie) z gigantycznymi i wspaniałymi zespołami, które w pewnych aspektach są od nas silniejsze.

Nawiązuje do tego inspirujący videoclip (towarzyszący utworowi) "Against All The Odds " o spełnianiu sportowych marzeń. Czy któryś z Was posiada jakieś konkretne sportowe marzenie? Wszyscy muzycy Secret Sphere uprawiają sport, ale nie po to, aby mieć sześciopak i spotykać się z fajnymi dziewczynami (mamy we Włoszech zbyt wiele pysznego jedzenia, aby zaprzątać sobie głowę sześciopakiem). To część naszej codzienności, ale też wartość poprawiająca jakość całego naszego życia. Pomaga nam w utrzymywaniu koncentracji, dobrego samopoczucia oraz pozytywnego nastroju w trudnych sytuacjach.

Bardzo podoba mi się, gdy zespoły tworzą videoclipy ukazujące coś więcej niż tylko siebie na scenie. Wielką frajdę sprawia odkrywaniu klipów nakręconych do ulubionych piosenek. Czy podzielasz wynikającą z tą radość, tak jak wielu innych fanów rocka i metalu? Oczywiście, że tak. Jako przykład wspomnę o Skid Row "Eighteen and Life" oraz o Gunsowskim"November Rain". Jak można nie zakochać się w tych klipach i utworach?

Skoro tak, to popatrzmy również na Wasz klip do tytułowego "Lifeblood" . Jaką rolę pełni przechadzająca się po górskiej scenerii kobieta? Czy jest ona femme fatale a może pierwiastkiem kobiecym w zdominowanych przez macho Włoszech? Matylda jest młoda, mądra i zwyczajnie piękna. Symbolizuje czystość, wolność, ale także pokorę. Jest sobą i wygląda naturalnie w krótkiej białej spódniczce, co z kolei odnosi się, po pierwsze, do bezpośredniej relacji pomiędzy ludzkością a wszechświatem, a po drugie do wielkiej radości bycia częścią czegoś wspanialszego od nas - nazwij to powierzem, górami, bogiem, sztuką lub czymkolwiek co powoduje, że jesteś szczęśliwy.

Za szczęściem czasami idzie wdzięczność. "Thank You " wyraża podziękowanie za szczęśliwy czas z kimś - w przeszłości, ale już nie w teraźniejszości. Szukałem, ale nie odnalazłem śladu cierpienia po rozstaniu. A może chodzi tutaj o modlitwę do boga, który dawniej dbał o świat, ale stracił przejawiać zainteresowanie ludzkim losem? "Thank You" zadedykowałem swojemu zmarłemu ojcu, który dorastał w biedzie, a jako dorosły ojciec każdego dnia ciężko pracował, aby zapewniać całej rodzinie kompletne i szczęśliwe życie. Podziękowanie pochodzi wprost z

Foto:SecretSphere

mojego serca. Nie miałem okazji podziękować mu osobiście, patrząc mu prosto w oczy, kiedy jeszcze żył. Przy okazji ostrzegam innych, aby nie przegapili takiej okazji, bo niektórzy ludzie w naszym życiu zasługują na najwyższą wdzięczność.

Czy nie ścięliście aby zbyt gwałtownie spokojniejszej części "The Violent Ones "? Spodziewałem się bardziej progresywnego fragmentu po magicznej solówce gitarowej, a zamiast niej usłyszałem kontynuację ostrego metalowego ataku. Jakbym dostał z liścia w twarz (śmiech). Nie, myśmy akurat tam niczego nie cięli. Celowo zrobiliśmy krótką przerwę w tym bardzo energetyzującym - i moim ulubionym na "Lifeblood"! - utworze.

Cóż, ta przerwa nie rozwinęła się stylistycznie w kierunku Symphony X, za to "Solitary Fight" przypomina o "The Odyssey " tych Amerykanów. Zgadza się. To znaczy, prawdopodobnie tak. Przekonałem się o tym - z przyjemnością - po wsłuchaniu się.

Waszą wyraźniejszą inspiracją wydaje się Helloween. Na składance "The Keepers of Jericho - A Tribute to Helloween " pojawiła się Wasza wersja "How Many Tears " (oryginalnie, z debiutu "Walls of Jericho " , 1985, przyp.red.). Ostatnio Niemcy odrodzili się z trzema wokalistami. Skomentuję elokwentnie, że osobiście podoba mi się, gdy ktoś poszukuje całkiem nowych możliwości twórczych, tym bardziej gdy nie jest już w stanie przeskoczyć własnego poziomu z przeszłości.

Rozumiem, co to oznacza, i właśnie dlatego sam nie powiedziałbym w ten sposób o Waszym perkusiście Marco Lazzarini, który dołączył ostatnio do Odd Dimension (Gabriele Ciaccia gra na klawiszach zarówno w Secret Sphere, jak i na wszystkich trzech longplayach Odd Dimension, natomiast Marco pojawił się na ostatnim krążku Odd Dimension "The Blue Dawn " , również recenzowanym w niniejszym wydaniu HMP, przyp. red.). Uwielbiam ich wykonanie oraz styl. Marco i Gabriele mogą w ramach Odd Dimension cieszyć się obszarami prog metalu, które tylko w niewielkim stopniu są eksplorowane przez Secret Sphere. W jaki sposób znajdują oni czas na wywiązywanie się z odpowiedzialności wynikających z bycia pełnoprawnymi muzykami dwóch oddzielnych zespołów? Każdy z nas był lub nadal jest muzykiem innych - mniej lub bardziej regularnie działających - kapel bądź projektów. Podkreślę raz jeszcze, że naprawdę ważne jest nas próbowanie nowych rzeczy, poznawanie swoich muzycznych predyspozycji, nawiązywanie oraz utrzymywanie kontaktów z innymi muzykami, występowanie przed rozmaitymi publicznościami. Takie doświadczenia uważamy za część drogi ku profesjonalnej oraz osobistej dojrzałości, która może tylko wzbogacić uprawianą sztukę. Panuje na niej żywy ruch, bo poszczególne jej elementy muszą wchodzić ze sobą w interakcję tak, abyśmy rośli w siłę. Co pozostaje w szafie, ryzykuje bezpłodność.

Czy zarekomendowałbyś "The Blue Dawn " jako dobrą muzykę, a może tylko jako dobrą szkołę poszerzania horyzontów? Pierwsze, co zrobiłem po usłyszeniu drugiego singla Odd Dimension "Escape To Blue Planet", to wysłałem - w pełni zasłużone - gratulacje do Marco oraz do Gabriela. Odkąd pamiętam, zawsze rekomendujemy siebie nawzajem, ponieważ chcemy dać naszym fanom wszystko, co najlepsze.

Szczerze dziękujemy i mamy nadzieję, że Wy również czujecie wsparcie ze strony fanów, również płynące z Polski. Czy słyszałeś jakieś polskie zespoły? Każdy Włoch ma kawałek serca w Polsce. Spośród rozmaitych dobrych polskich kapel, jakże można by nie wspomnieć o Behemoth?

Urocze. Jakie są Wasze przyszłe plany koncertowe? Nagraliśmy właśnie materiał live ze studia, ale oczywiście chcemy grać live na scenie. Nie wirtualnie, tylko przed fanami. Zaplanowaliśmy w związku z tym kilka gigów (ale tylko we Włoszech i we Francji). Nie możemy się doczekać, aż pojawi się możliwość koncertowania w innych miejscach. Wybralibyśmy się do Polski, czemu nie? Chcę tam być, dać czadu, może jako headliner!

Sam O'Black

This article is from: