2 minute read

Paweł STOŻEK, Powiększenia

Powiększenia

Paweł Stożek

Advertisement

Swoją „przygodę” z makrofotografią zacząłem w roku 2015, po przeczytaniu artykułu w piśmie „Digital Photographer Polska”. Do dziś, zaraz po reportażu i street photo, jest to moja ulubiona dziedzina fotografii.

Na dobrą fotografię makro wpływa wiele czynników. Najważniejszy i najdroższy jest sprzęt, zwłaszcza ten dedykowany. Jeżeli chcemy uzyskać najlepsze efekty powiększenia i jakości odwzorowania, musimy się liczyć ze sporym wydatkiem. Większość wiodących marek producenckich ma w swojej ofercie obiektywy makro. Jeżeli są one poza naszym budżetem, istnieje kilka sposobów aby — wykorzystując posiadane obiektywy — uzyskać zadowalające parametry makro przy znacznie niższych kosztach.

Pierwszym są soczewki makro, dostępne o różnej wartości dioptrii oraz o różnej średnicy, w zależności od skali odwzorowania obiektu fotografowanego, jaką chcemy uzyskać. Montuje się je na końcu obiektywu, przykręcając jak filtr UV.

Kolejne to pierścienie pośrednie, które zakłada się pomiędzy aparat a obiektyw, zwiększając odległość obiektywu od matrycy. Dzięki temu zmniejsza się minimalny dystans do fotografowanego tematu. Pierścienie te posiadają różną grubość.

Innym rozwiązaniem są mieszki fotograficzne. Działają one na podobnej zasadzie jak pierścienie pośrednie, z tym jednak, że dają one możliwość płynnej regulacji odległości obiektywu od aparatu. Jest jeszcze szereg akcesoriów, które pomagają w makrofotografii. Są to m.in.: statywy, specjalne lampy błyskowe, konwertery czy pierścienie odwrotnego mocowania.

O ile ze sprzętem można sobie jakoś poradzić, stosując wyżej wymienione zamienniki, to kluczowym czynnikiem w makrofotografii jest światło i… dużo cierpliwości. Ze względu na małą głębię ostrości podczas fotografowania oraz z uwagi na konieczność przymykania przysłony zdecydowanie powyżej f/11, konieczne jest doświetlenie obiektu. Dodatkowo, przy niskich wartościach ISO, światła potrzeba zdecydowanie więcej. Jeżeli fotografujemy przyrodę, która jest w ruchu (owady) samo naturalne światło może nie wystarczyć. Wówczas warto zainwestować w lampę makro.

Podczas projektu Hiponimy ciał niebieskich wykorzystałem naturalne światło słoneczne. Większość fotografii została wykonana w godzinach późno popołudniowych, kiedy słońce zbliżało się do złotej godziny. Pracowałem na balkonie mojego mieszkania. Materiał do fotografowania to produkty spożywcze, wyszperane w kuchni. W szklanym wazonie wypełnionym wodą eksperymentowałem z różnymi olejami unoszącymi się na powierzchni. Były to m.in. oleje: ryżowy, słonecznikowy, lniany czy przepalony olej silnikowy. Wpadające do szklanego wazonu światło rozpraszało się, dając niesamowite efekty świetlne. Dodatkowo, umieszczając wazon na różnokolorowych kartkach, uzyskiwałem dodatkowe barwy tła. Czasami przykładałem lusterko naprzeciw padającym promieniom słońca, aby uzyskać kontrę światła. Wiele prób i eksperymentów z mieszaniem cieczy, o różnej gęstości i temperaturze, pozwoliły mi uzyskać ciekawy efekt. Do fotografowania używałem głównie starych obiektywów manualnych na gwint M45 (Jupiter-11, 135/4 i Triotar, 135/4) z pierścieniami pośrednimi. Za pomocą przejściówki M45/Canon montowałem je do aparatu Canon eos 6D Mark II.

Hiponimy ciał niebieskich powstawały około trzech miesięcy i najbardziej nieprzyjemne w pracy nad nimi było sprzątanie po każdej serii zdjęć. Ale było warto.

Szczerze zachęcam do eksperymentowania z makrofotografią. Daje to niesamowitą satysfakcję.

[41]

[42]

[43]

[44]

[45]

[46]

This article is from: