G A Z E T A
B E Z P Ł A T N A
LIPIEC 2018/ NR 7
NIEZALEŻNY MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO – KULTURALNY
18 000 kilometrów dobra – Biegamy i Pomagamy Między 11 a 16 czerwca nad Jeziorem Tarnobrzeskim spotkać można było codziennie setki biegaczy.
Drugi dom „(…) Jesteśmy pod wrażeniem. Bardzo, bardzo dużo wspaniałego przekazu, warto było zewrzeć szyki i podjąć się tego wyzwania, bo efekty rewelacyjne. (…) To co Państwo zrobiliście pozwala myśleć, że w Polsce też podobny system może funkcjonować. (…) Pobudzacie do fantastycznej aktywności samych zainteresowanych, aktywność jest pierwszym najważniejszym punktem ich długowieczności w dobrej formie. Gratuluję z całego serca, a przede wszystkim gratuluję poczucia humoru i dystansu do rzeczywistości, która w Polsce ciągle w tych sprawach siermiężna i pełna starych, złych nawyków. Możecie być wzorem dla innych. Gratulujemy. Serdeczności, sie ma Jurek & Fundacja WOŚP”
Fot. Rafał Rozmus
Laski z Tarnobrzega
B
iegali mali i duzi, chudzi i mniej chudzi, młodzi, bardzo młodzi, starsi i jeszcze starsi, rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnukami, mamy z dziećmi w wózkach. Niektórzy wykręcali niesamowite czasy i przebiegali ponad sto kilometrów, inni powolutku pokonywali kilometr za kilometrem. Wszystko to dla pięcioletniej Juli Szponder, która mając pięć miesięcy zachorowała. Stwierdzono u niej szerokozakrętowość mózgu, niedowład czterokończynowy, zaburzenia rozwoju psychometrycznego, padaczkę lekooporną, tzw. Zespół Westa.
Pomoc przez bieganie Idea pomocy dzieciom dot k nięt y m przez chorobę, zrodziła się trzy lata temu w Domu Dziecka Stowarzyszenia Przyjaciół
Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej w Tarnobrzegu. Członkowie Stowarzyszenia postanowili zrobić akcję społeczną, w którą będą mogli się zaangażować wychowankowie prowadzonego przez nich Domu Dziecka. Miało być to jednorazowe wydarzenie, bez dużego rozgłosu, skromne, z ukierunkowaniem na pomoc małemu Kacperkowi z Nowej Dęby. Akcja przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów i jak sami mówią nie mogli z niej zrezygnować w roku następnym. I tak rok później, biegacze biegali dla Patryka z Tarnobrzega, a za dwa lata dla Kacperka z Wrzaw. Rok 2018 to akcja przeprowadzona dla Julki. Organizatorzy akcji Biegamy i Pomagamy od stycznia poszukiwali sponsorów, którzy zechcieliby wesprzeć tą ideę. Dzięki uzbieranej sumie pieniędzy Stowarzyszenie Przyjaciół POW zadeklarowało
wpłatę 50 groszy na rzecz Julki za każdy kilometr przebiegnięty przez biegaczy nad Jeziorem Tarnobrzeskim w wyznaczonym przez organizatorów czasie. Dlatego od 11 czerwca, w godzinach popołudniowych na drodze opaskowej wzdłuż Jeziora Tarnobrzeskiego można było spotkać setki biegaczy biegających dla Julki. Podczas biegania można było spotkać się z samą Julką i jej rodzicami, którzy dzień w dzień pokonywali kilometry razem z innymi biegaczami. Akcja Biegamy i Pomagamy wpisała się na stałe do świadomości wielu mieszkańców Tarnobrzega i okolic. Wiele osób, które spotykało się podczas biegania mówiło, że rok rocznie przychodzą wspierać potrzebujących w ten ciekawy sposób. Dokończenie na s. 4
Jesteśmy na
• Twitter/TuZyjemy • fb/tarnobrzegtuzyjemy • www.tarnobrzegtuzyjemy.pl
Zatrzymali dla nas tysiące chwil
s. 2
Udany sezon z lekkim niedosytem
Wojowniczki s. 5
s. 6
Przygoda z Owsiakiem zaczęła się od tego właśnie listu, który do nas napisał. Poprosił o możliwość zamieszczenia naszego pierwszego teledysku na stronach Fundacji i zaprosił… do Warszawy na 24. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jeszcze przed wyjazdem nasi uczestnicy – wolontariusze kwestowali na rzecz WOŚP w Tarnobrzegu, po czym już w większym gronie, mieli niecodzienną okazję dwukrotnego wejścia na żywo na antenę w Wielkim Finale w studio Telewizji Polskiej na Woronicza. To wówczas padły znamienne słowa Jurka wobec naszych, jak to się wyraził na wizji, „przeuroczych i przepięknych” pań – „Laski z Tarnobrzega”. Ale nie tylko. Był dłuższy fragment teledysku, były słowa o podziwie dla naszych seniorów, o ich energii i o tym, że on sam na ich punkcie zwariował i dlatego wysłał zaproszenie. Nazajutrz w programie „Dzień dobry TVN” wspomniał tylko o naszym Domu, jako miejscu aktywności seniorów „najlepszym lekarstwie na podeszły wiek”. Nawiązał też do teledysku: „Film był tak piękny, film był tak obiecujący, tak radosny, że tam widać, iż ci ludzie są bardzo aktywni.” Z drugim naszym spotkaniem było podobnie. Najpierw był list: „(…) Doskonale pamiętam Waszą przyjaźń i Wasz teledysk. (…) chętnie, jeśli tylko byłaby taka możliwość, zaprosilibyśmy Państwa do wspólnego cieszenia się z 25. Finałem WOŚP. Pamiętam Was ze studia wnieśliście dużo radości i dzięki Wam mogliśmy pokazać, że ludzie w Waszym wieku potrafią czerpać życie pełnymi garściami. Dokończenie na s. 3
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 2
Jemu zawdzięczamy najpiękniejsze zdjęcia Tarnobrzega, a jej wyjątkowe portrety mieszkańców miasta
Zatrzymali dla nas tysiące chwil Z
ostają po tych, którzy już odeszli. Są pociechą po tych, którzy wyjechali. Zatrzymują czas, wspomnienia, pozwalają powrócić do najważniejszych i najpiękniejszych chwil w życiu. Fotografie. Tarnobrzeg ma szczęście do ludzi, którzy przez kilka ostatnich dekad w sposób wyjątkowy i niepowtarzalny fotografują to co się w mieście dzieje i portretują jego mieszkańców. Zofia i Aleksander Baranowscy przez prawie 50 lat prowadzili w Tarnobrzegu Zakład Fotograficzny, w którym niczym czarodzieje przenosili na papier chwile, których nie da się przeżyć drugi raz. Historia ich zakładu zatoczyła właśnie koło. Pani Zofia przechodzi bowiem na zasłużoną emeryturę. Nim się to stanie, zgodziła się porozmawiać z nami o swojej pracy, pasji i mężu, z którym przez lata tworzyli niezwykły duet.
Pół wieku z aparatem – Moja przygoda, moje życie z fotografią nierozerwalnie wiąże się z moim mężem Aleksandrem. To jemu zawdzięczam tę pasję i to z nim przez blisko 50 lat prowadziłam w Tarnobrzegu Zakład Fotograficzny Baranowscy – wspomina Zofia Baranowska. – Założyliśmy go w 1968 roku i z tego co wiem, jest to najdłużej działający zakład rzemieślniczy w Tarnobrzegu. Dziś mam już 73 lata i myślę, że przyszedł ten czas, kiedy trzeba w końcu odpocząć. Szczególnie, że rok temu mój mąż zmarł. Miał 86 lat. Bez niego ten zakład nie jest już tym, którym był, gdy pracowaliśmy razem. Coś się skończyło. Pierwsza praca Zofii Baranowskiej z fotografią polegała na kolorowaniu portretów. Była to technika technicoloru. Fotografia wywoływana była jako czarno-biała, a dzięki czasochłonnej i precyzyjnej pracy kolorowało się ją wacikiem nasączonym różnymi kolorami farb.
– Takie zdjęcia można jeszcze znaleźć do dziś w wielu domach – przyznaje Zofia Baranowska. – Są bardzo charakterystyczne, a osoby sfotografowane wyglądają na nich zazwyczaj bardzo pięknie. Kiedyś dużo czasu poświęcało się retuszowaniu zdjęć, dlatego, gdy patrzymy na stare fotografie, trudno czasem oderwać od nich wzrok. Druga rzecz, że fotografią zajmowali się kiedyś wyłącznie profesjonaliści, którzy wiedzieli jak używać światła, umieli wydobyć z fotografowanych całą plastykę. Papier, który się wówczas wykorzystywało był bardzo dobrej jakości. Fotografia cyfrowa jest nowoczesna, daje wiele możliwości, nie oddaje jednak tego klimatu, którą miały zdjęcia analogowe, nie wiemy także ile przetrwają robione obecnie fotografie. Gdy na rynek wchodziła fotografia kolorowa, firmy takie jak Fuji, czy Kodak zapewniały, że przetrwają one 50 lat. Nie minęło nawet pół wieku, a te fotografie bledną, znikają z papieru i daleko im do zdjęć, które wykonywano starymi technikami.
Sfotografowali dziesiątki tysięcy osób Państwo Baranowscy przez pięć dekad zajmowali się fotografią studyjną. Byli mistrzami sesji ślubnych, rodzinnych, komunijnych. Dzięki swojemu talentowi i zaangażowaniu, powstały tysiące pamiątkowych fotografii, które trafiły do tysięcy albumów. – Nie da się ukryć, że sfotografowaliśmy dziesiątki tysięcy osób. Co ciekawe, pamiętam pierwsze wykonane w naszym zakładzie zdjęcia. Przyszły do nas dziewczyny z klasy maturalnej, które chciały zrobić prezent swojej wychowawczyni w postaci albumu. Do dziś, gdy spotykam te panie, albo gdy przychodziły po latach do zakładu zrobić sobie nowe zdjęcia do dokumentów, to rozpoznaję je. Nigdy się
Pochodzi z Sycyny pod Radomiem, miejsca, w którym urodził się Jan Kochanowski. Fot. Z prywatnego archiwum Bogdana Myśliwca
tym nie chwaliliśmy, ale od lat robimy także bezpłatnie zdjęcia niepełnosprawnym podopiecznym, którymi zajmują się siostry z Domu Pomocy Społecznej w Mokrzyszowie. Spotkanie z tymi chłopcami i dorosłymi już mężczyznami zawsze pozostawia we mnie głęboki ślad i ogromny szacunek dla pracy sióstr. Są takie zdjęcia, takie spotkania, których się nie zapomina, które się przeżywa i te właśnie do takich należą. Zdarzało się też, że przychodziły do nas osoby, które chciały sobie zrobić ostatnie w życiu zdjęcie, albo wybierały zdjęcie na swój własny grób. Bywało smutno, ale i śmiesznie, gdy 70-latek chciał, aby na nagrobku umieścić mu zdjęcie gdy miał lat 20. Lata mijają, czasy się zmieniają, ale wszyscy chcą zostać zapamiętani jako piękni i młodzi. A pięknym i młodym można być nawet jak się ma już swoje lata i zmarszczki. Warto o tym pamiętać i nie odmładzać się na siłę, bo do śmieszności jest już czasem tylko krok.
Fot. Bogdan Myśliwiec
Coś magicznego w chwili, którą uwiecznia się na lata To, co zawsze pasjonowało państwa Baranowskich to zatrzymywanie ulotnych chwil. Dawno temu, gdy Tarnobrzeg rozwijał się dzięki przemysłowi siarkowemu, co niedzielę chodzili na spacery i fotografowali zmieniającą się okolicę. W studiu, gdy przed ich aparatem stawali nowożeńcy, czy rodziny zawsze szukali w ich oczach tego błysku, do którego będą mogli wracać po latach. – Szuka się takiego momentu, za którym stoją emocje. Jest coś magicznego w takiej chwili, którą uwiecznia się na lata. Dlatego lubię fotografię studyjną, nie przepadam za to szczerze mówiąc, za fotografią do dokumentów. Szczególnie w dzisiejszych czasach robi się do dokumentów w zasadzie nie zdjęcie, a rejestrację wymiaru twarzy. Tak bym to nazwała. Jest to czysto techniczna sprawa – przyznaje Zofia Baranowska. – Dbajmy jednak o wszystkie
fotografie, bo gdy nas już nie będzie, to właśnie one po nas pozostaną.
Nie było to miasto moich marzeń Bogdan Myśliwiec, mistrz obiektywu, który od kilku dekad dokumentuje obyczajowe, społeczne, kulturalne, sportowe i religijne życie tarnobrzeżan przyjechał do Tarnobrzega w latach 70. Ściągnął go tu przemysł siarkowy. – Pochodzę ze środkowej Polski i jeśli ktoś, gdzieś stamtąd wyjeżdżał to był to raczej kierunek warszawski albo jeszcze bardziej wysunięty na północ. Na południe do pracy się nie jeździło. Nie było to miasto moich marzeń, była tu jedna praca i zarobki kilkakrotnie wyższe niż w Plonkach, w których odbywałem staż. I to robiło na mnie wrażenie. Z tamtych czasów pamiętam, że w Tarnobrzegu bardzo dużo osób mieszkało wówczas w hotelach. Na samym Przywiślu było ich kilka, bo jeśli nie było chętnych na mieszkania w nowo wybudowanych blokach, to właśnie wykorzystywano je jako hotele – wspomina Bogdan Myśliwiec. – Fajne były w nich klimaty, mieszkało w nich wiele młodych osób z różnych rejonów Polski. Wszyscy mieli pracę i niezłe pensje. Bardzo dobrze wspominam tamten okres. Przygoda z fotografią zaczęła się właśnie od tego, że za jedną z pensji kupiłem aparat Smiena. Zacząłem chodzić na zajęcia do spółdzielni mieszkaniowej do Staszka Szlęzaka, potem na warsztaty do ówczesnego WDK-u. Z czasem pasja zamieniła się w zawód. Bogdan Myśliwiec ma na swoim koncie szereg krajowych i zagranicznych nagród. Jego talent regularnie doceniają jury wielu konkursów fotograficznych. Dość wymienić, że nagradzano go w Hiszpanii, na Węgrzech i Szkocji. Nagród zdobytych w Polsce nie da się chyba zliczyć. Dokończenie na s. 4
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 3
Drugi dom Dokończenie ze s. 1
Jest w Was dużo radości i pogody ducha. Rzadko kto potrafi tak ładnie i naprawdę zawodowo robić filmy o sobie. Serdecznie wszystkich Was pozdrawiam i życzę nadal wspaniałego nastroju.” I tym razem nie zawiedliśmy i pojawiliśmy się i w naszym mieście, i w Warszawie! Było wejście na żywo w TTV, wywiad w TVN 24, później fragmenty w „Szkle kontaktowym”, „Faktach” etc…
Tarnobrzeg górą! Pierwszy teledysk powstał jako lip dub (forma teledysku, w którym osoby przemieszczają się po pomieszczeniach poruszając ustami do piosenki z playbacku). Ukazuje on różnorodną aktywność naszych uczestników, pokazuje pomieszczenia i ich wyposażenie, ale przede wszystkim prezentuje dobrą zabawę i twórczy wysiłek naszych seniorów. Założeniem było, że każdy uczestnik i pracownik ma mieć swój wkład w realizację teledysku. Nie ważne jak duży, czy mniej czy bardziej dowcipny, ale własny. Chcieliśmy, by nie był to napuszony, wystylizowany obraz poważnych seniorów i takich pracowników. Dlatego w wielu scenach wszyscy zachowują się niestandardowo, mają dystans do siebie, potrafią się wygłupiać i śmiać z siebie. Scenariusz oparliśmy na tezie, że kadra jest znudzona i sterana życiem, zaś nasi seniorzy pełni radości i werwy, pokazujący nam, młodszym, jak można w jesieni życia żyć jego pełnią. W drugim teledysku nasi podopieczni opuszczają swoją siedzibę i wychodzą w miasto, gdzie spotykają fantastycznych, znanych im ludzi, odwiedzają ciekawe miejsca i robią rzeczy niekoniecznie stosowne do wieku. Jest to niemal w całości regionalny produkt: od piosenki poczynając a kończąc chociażby na tytułach lokalnych mediów (niestety TTŻ wówczas jeszcze nie było…) w przystępny sposób pokazujący historię jak i teraźniejszość naszego miasta. Wnikliwy tarnobrzeżanin z pewnością to dostrzeże. W końcowych jego fragmentach pozwalamy sobie na nieco żartu z naszej sławy. Przyznajemy, że przystępując do planu nakręcenia wideoklipów, chcieliśmy się oprzeć na istniejących już wzorcach i pomysłach. Ale odkryliśmy, że właściwie takowych nie ma bądź są, naprawdę nikomu nic nie ujmując, bardzo siermiężne. Pozostała więc odpowiedź na pytanie: czy tarnobrzescy seniorzy nie mogliby być swoistą forpocztą zmiany wizerunku polskiego seniora? Reakcja Owsiaka chociażby wskazuje, że niechby w bardzo skromnym stopniu, trochę się im to udało… Można zatem zaryzykować tezę, że sam pomysł produkcji obu teledysków jak i jego realizacja przerósł wszelkie nasze oczekiwania. Z pomocą mediów, także tych ostatnio bardzo popularnych społecznościowych, udało się wypromować obraz seniorów w ogóle, nie tylko tarnobrzeskich czy tych z naszego Domu Dziennego Pobytu (DDP), jako radosnej, aktywnej i chcącej wciąż zadziwiać świat grupy osób. Z pewnością nasi uczestnicy wnieśli
„Laski z Tarnobrzega” u Owsiaka Fot. Krzysztof Kowalczyk
istotny wkład w pełniejsze i prawdziwsze postrzeganie nie tylko ich samych, ale i instytucji jaką jest DDP. Wszyscy „aktorzy” mieli i mają po dziś dzień liczne echa tych dokonań poczynając od reakcji w sklepie czy na ulicy swego rodzimego miasta jak i po gratulacje od rodziny czy przyjaciół z innych miast i zza zagranicy.
Złapani na kradzieży… przez Ojca Mateusza Działalność DDP nie sposób pomieścić w tych dwóch teledyskach niechby tak długich jak te nasze. Odnoszą się one tylko do lat 2015 i 2016. A gdzie pozostałe dwadzieścia jeden? Wszak właśnie 1 lipca minęła nam 23 rocznica powstania! Na użytek tego artykułu poprzestańmy zatem na tych dwóch latach mając w pamięci wszystko to co przed nimi jak i to co dzieje się u nas obecnie… W ciągu tych dwóch lat były chociażby wyjazdy na zabawy integracyjne do zaprzyjaźnionych DDP w Mielcu, Dębicy i Ropczyc. A i my te Domy gościliśmy u siebie. Organizowaliśmy Muzyczne Środy i Taneczne Czwartki, zabawy andrzejkowe i sylwestrowe. Uczestnicy obchodzili swoje imieniny i urodziny, ale i braliśmy udział w licznych wyjściach na imprezy kulturalne mające miejsce w mieście. Organizowaliśmy wycieczki do Muzeum Bombki Choinkowej w Nowej Dębie, kilka wycieczek do bogatego w zabytki Sandomierza, klasztoru sióstr w Wielowsi, pobliskiej Budy Stalowskiej, Pustelni Złotego Lasu w Rytwianach, Żywego Muzeum Porcelany w Ćmielowie, Kurozwęk, Ujazdu, winnicy w Złotej, a także na poligon wojskowy do Nowej Dęby, czy na grzyby do Żupawy. Odbywały się wykłady z historykami, kustoszami, pisarzami, górnikami, psychologami, strażakami, policjantami, leśnikami, pszczelarzami, lekarzami, zakonnikami, siostrami zakonnymi, regionalistami. Obchodziliśmy Dzień Babci i Dziadka, Dzień Seniora, Tłusty Czwartek, Walentynki, Dzień Kobiet i Mężczyzn, Dzień Flagi i Święta Konstytucji 3 Maja, Dzień Matki,
rocznicę powstania naszego Domu (mamy swój nieformalny hymn), rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, Święto Niepodległości, Dzień Pracownika Socjalnego, ale i te nietypowe jak Dzień Dobrej Rady czy Dzień Przytulania. Organizowaliśmy Śniadania Wielkanocne i Wigilie Bożonarodzeniowe zapraszając na nie gości. Dom przystępował do akcji „Sprzątania Świata”. W okolicach 1. listopada zawsze odwiedzamy groby naszych zmarłych uczestników. Grzecznych uczestników, a tak się składa, że co roku wszyscy u nas tacy właśnie są, odwiedza Święty Mikołaj. Utrzymujemy kontakty Polskim Związkiem Działkowców, Uniwersytetem Trzeciego Wieku i innymi stowarzyszeniami. W październiku 2016 roku Telewizja Polska pokazała premierowy 205. odcinek „Ojca Mateusza” o jakże znamiennym tytule „Gang” z epizodycznym co prawda, ale jednak, udziałem naszych uczestników. Na marginesie dodamy, że tak się złożyło, iż odcinek ów opowiada historię kradzieży w sklepach spożywczych dokonywanych przez osoby starsze. Oczywiście koincydencja tych zdarzeń jest absolutnie przypadkowa.
Drugi Dom Początki powstania tego typu placówek w naszym kraju sięgają czasów powojennych. Pierwszy Dzienny Dom Pomocy utworzony został w Warszawie w 1967 roku. Miał on początkowo charakter eksperymentalny. Ponieważ odniósł sukces, już w następnym roku powstało kilka tego typu placówek m.in. w Poznaniu, Krakowie i Łodzi. Nasz tarnobrzeski powstał w roku 1995 i mieści się obecnie w budynku Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Tarnobrzegu przy ulicy Kopernika. Drugi planowany jest na ulicy Sandomierskiej tuż przy bramie parku dzikowskiego. Oba mają stanowić alternatywny sposób spędzania wolnego czasu dla coraz bardziej starzejącego się społeczeństwa miasta. Jesteśmy do dyspozycji od 7.30 do 15.30 pięć dni w tygodniu. Dysponujemy
samochodem przywożącym i odwożący z placówki osoby mniej sprawne. Prenumerujemy prasę i serwujemy dwudaniowy obiad z kompotem. Naszym zadaniem jest wypełnienie wolnego czasu, zaktywizowanie i zapewnienie terapii oraz udzielanie pomocy w załatwianiu spraw socjalno-bytowych. Choć sama obecność wśród ludzi to już dużo to jednak staramy się sprawić, by życie naszych seniorów nabrało głębszego i pełniejszego wymiaru. Chcemy w nich wzbudzić wiarę we własne siły, poczucie godności i przydatności. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że stworzenie możliwości powstania tego rodzaju placówek w Polsce, otworzyło osobom starszym poważną alternatywę. Zamiast nudy i samotności, nie odrywając się przy tym od miejsca swego zamieszkania (co w myśl przysłowia o nieprzesadzaniu starych drzew jest trudne do przecenienia!), mają okazję atrakcyjnie spędzić czas wśród podobnych sobie osób. Mogą skorzystać ze wsparcia nie tylko współuczestników, ale przede wszystkim ze strony personelu i instytucji w skład której weszli. Z pewnością wiele takich Domów traktuje swą misję w sposób w pełni profesjonalny i zaangażowany. Ja przedstawiłem ten w którym pracuję. I wiem z całą pewnością i przekonaniem, że jest to placówka, która należycie i odpowiedzialnie podchodzi do swoich obowiązków. Doskonałym tego przykładem są słowa i reakcje naszych Uczestników, ich rodzin czy liczne głosy docierające do nas z różnych instytucji bądź osób spotykanych przypadkowo. Sama skala przedsięwzięć, akcji, spotkań i wszelkiego rodzaju aktywności na różnorodnych polach – świadczy niezbicie, że aktywizacja naszych seniorów, w naszym Domu odnosi zamierzony skutek i bez wątpienia przyczynia się do dłuższego, sprawniejszego i zdecydowanie pełniejszego ich życia.
To co najważniejsze… Staramy się by nikt się u nas nie nudził. Stąd ta rozbudowana działalność. Nie zapomnę jednak jednej rozmowy z uczestniczką (pozwolę sobie na koniec na osobisty wątek), która dzwoniąc wieczorem pełna zachwytu nad jednym ze spotkań z zaproszonym gościem, powiedziała na koniec: „Fajnie by jednak było, gdybyście tak częściej mieli czas na zwyczajną rozmowę z nami…”. Ta rozmowa pokazuje nam, że szukając wrażeń i wszelkich wyszukanych atrakcji, o których napisano powyżej, nie wolno nam zaniedbać tego jednego – bardzo prostego i w ogóle nie odkrywczego, wręcz pierwotnego doznania – potrzeby bycia i rozmowy z drugim człowiekiem. One są nie do przebicia jakimikolwiek naszymi ułomnymi pomysłami. Krzysztof Kowalczyk
Postscriptum: by obejrzeć nasze teledyski należy wejść na stronę You Tube i wpisać w wyszukiwarkę następujący tekst: Dom Dziennego Pobytu (lip dub – ikonka z panią w różowym sweterku) oraz „do góry, do góry” (teledysk – ikonka zamku dzikowskiego wśród drzew).
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 4
18 000 kilometrów dobra – Biegamy i Pomagamy Dokończenie ze s. 1
Między nimi byli tacy, co tylko w tym okresie ubierają buty biegowe i pokonują nie tylko konkretny dystans, ale także własne słabości i strachy, przełamują bariery. Jak mówili biegacze, to bardzo nietypowa impreza biegowa, w której nie liczą się tylko najlepsi (chociaż oni pokonywali setki kilometrów) ale także ci, którzy w normalnych zawodach nigdy by nie wystąpili. Dlatego akcja Biegamy i Pomagamy to nie zawody, to spotkanie ludzi dobrej woli, którzy mając dobro w sobie potrafią się tym dobrem podzielić. Na trasie pokonywanej przez biegaczy widywało się super sytuacje, biegacze pozdrawiali się, uśmiechali się do siebie, wspierali dobrym słowem, czuło się dobrą atmosferę. Mimo dość kapryśnej aury, w każdym dniu akcji brało udział ponad dwieście osób, a rekordowy w ilość osób okazał się piątek. Wtedy to biegało, szło, truchtało, ponad 400 osób, które dla Julki zaliczyło ponad 3000 kilometrów. To był niezwykły wyczyn, który przeszedł najśmielsze oczekiwania organizatorów i zachwycił samych uczestników akcji. O przebieg akcji troszczyli się pracownicy Domu Dziecka i zaprzyjaźnieni wolontariusze. Było ich
dwadzieścia dwoje i przepracowali ponad 480 godzin. Mimo zmęczenia byli zawsze uśmiechnięci, wspierali biegaczy. Na punktach kontrolnych można było otrzymać wodę, odpocząć, porozmawiać, a czasami otrzymać miłą słodką niespodziankę, a nawet świeżego górskiego oscypka. Na podsumowaniu akcji, które tradycyjnie odbyło się przy grillu na terenie Mariny organizatorzy podsumowali sześć dni biegania. Były podziękowania dla sponsorów, MOSiR, WOPR i LOK za udostępnienie terenu do biegania. Nagrodzono dyplomami tych, którzy przebiegli największą ilość kilometrów. Wyróżniono także biegającą rodzinę, za zaangażowanie i wspaniały przykład. Mama ze swoimi małymi dziećmi, w tym jednym w wózku, codziennie pokonywała kilometry dla Julki. Na koniec organizatorzy przekazali rodzicom niepełnosprawnej dziewczynki symboliczny czek na kwotę 10 000 zł za wybiegane ponad 14 000 kilometrów. A teraz czekamy na V edycję akcji. Mamy nadzieję, że Jezioro Tarnobrzeskie ponownie zaludni się osobami, którzy pragną wybiegać dobro. Robert Chmiel
Zatrzymali dla nas tysiące chwil Dokończenie ze s. 2
100 tysięcy zdjęć rocznie – Odkąd zacząłem współpracować z mediami, a był to rok 1996 zajmowałem się fotografią tzw. street foto. Praca fotoreportera wymusiła robienie fotografii reportażowej, czyli takiej, na której najważniejszy jest człowiek i jego historia – przyznaje Bogdan Myśliwiec. – Nie jestem w stanie powiedzieć ile zdjęć w życiu zrobiłem. Każdy aparat ma jednak licznik. Z mojego wynika, że robię około 100 tysięcy zdjęć rocznie. I nie da się ukryć, że rzadko ruszam się gdzieś bez aparatu. Wynika też z tego wiele zabawnych sytuacji. Z racji tego, że bywam na największych miejskich imprezach, czy wydarzeniach i je dokumentuję, zna mnie bardzo wiele osób. Niestety, ja wszystkich tych, którzy mnie znają nie znam. Często ktoś mi się kłania na ulicy, ale ja go nie kojarzę. Przepraszam za to, przy tej okazji, ale nie jestem w stanie każdego zauważyć i zapamiętać.
Zawsze tęsknię Irak. Tunezja. Indie. Maroko. Ostatnio Wenecja. Bogdan Myśliwiec to nie tylko fotoreporter, ale i globtroter, który przemierza świat w poszukiwaniu ciekawych kultur, rodzimych mieszkańców i ich zwyczajów. – Podróże dają dystans, pozwalają spojrzeć na życie z innej perspektywy. Bardzo
lubię podróżować, ale zawsze tęsknię za Tarnobrzegiem, a może nawet nie tyle za samym miastem, co za ludźmi, którzy tu mieszkają. Ludzie to największa wartość. Tarnobrzeg jest miastem prowincjonalnym, ale jest też bardzo fajnym miejscem do mieszkania – nie kryje fotograf. Bogdanowi Myśliwcowi Tarnobrzeg zawdzięcza najpiękniejsze zdjęcia, które znalazły się już w kilku albumach jego autorstwa i na wielu wystawach. – Nieraz słyszałem, że Tarnobrzeg w moich albumach wygląda piękniej niż jest w rzeczywistości. Nie mamy niestety zbyt dużej zabudowy zabytkowej. Poszukując ładnych ujęć, trzeba więc polować na odpowiednią porę dnia, czasem roku, trzeba też trochę znać się na fotografii. Trzeba umieć wydobyć z tego miasta to coś, zauważyć klimat i patrzeć na nie z sympatią – dodaje Bogdan Myśliwiec. Fotograf ma na swoim koncie dziewięć albumów. Ostatni, który właśnie opuścił drukarnię nosi tytuł „Jezioro Tarnobrzeskie na cztery pory roku”. Kolejny, jubileuszowy jest już w fazie przygotowania. – Album zostanie wydany z okazji 425 lat Tarnobrzega. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze zaskoczyć tarnobrzeżan zdjęciami, których nie widzieli, a które im się spodobają – kończy fotograf. Małgorzata Rokoszewska
RODO – prawo o ochronie danych osobowych Od 25 maja 2018 r. obowiązuje nas nowe Rozporządzenie Ochrony Danych Osobowych (RODO). Od tego dnia wszystkie podmioty, które przetwarzają dane osobowe, powinny mieć wdrożone nowe zasady ich ochrony. Nowy urząd zastępuje Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych (w skrócie GIODO).
T
eraz zarówno te duże jak i małe firmy, urzędy, sklepy internetowe, szkoły, przedszkola, lekarze, doradcy podatkowi, Sądy, Kancelarie, ośrodki pomocy społecznej czy domy kultury muszą przetwarzać dane osobowe zgodnie z prawem. Co to są dane osobowe?
W RODO zdefiniowano je jako dane, które pozwalają zidentyfikować osobę fizyczną. Chodzi o imię, nazwisko, numer PESEL, płeć, adres e-mail, numer IP komputera, dane lokalizacyjne, kod genetyczny, poglądy polityczne, historię zakupów. Nowe przepisy przyznają osobom, których dane dotyczą, prawo do ich usunięcia, w tym tzw. prawo do bycia zapomnianym. Są to m.in. sytuacje, gdy dane osobowe nie są już niezbędne do celów, do których je zebrano, podmiot danych wycofał zgodę i nie ma innej podstawy prawnej dla ich przetwarzania, dane osobowe muszą być usunięte w celu wywiązania się z obowiązku prawnego przewidzianego w unijnym bądź krajowym przepisie prawnym. Każdy kto przetwarza dane osobowe, powinien mieć wdrożone nowe zasady ochrony danych osobowych. Każda np.
firma, która systematycznie przetwarza dane pracowników, musi prowadzić rejestr czynności przetwarzania. RODO nakazuje, aby przy gromadzeniu danych przekazywać osobie, której one dotyczą, szereg informacji, dotyczących m.in. tożsamości administratora danych i o jego danych kontaktowych, celów i podstaw przetwarzania danych, odbiorcach danych osobowych, a także czasu ich przechowywania. Generalnie dane można przetwarzać, gdy osoba, której dotyczą wyraziła na to zgodę - liczy się też wyrażona na podstawie dotychczas obowiązującej, starej, ustawy. Dane jednak można posiadać również, gdy przetwarzanie ich jest niezbędne np. do wykonania umowy z osobą, której dane dotyczą lub do podjęcia działań poprzedzających zawarcie umowy, na żądanie tej osoby.
Największą zmianą jaką wprowadza RODO są kary, jakie będą groziły podmiotom przetwarzającym dane w przypadku niedopełnienia obowiązków wynikających z RODO. Dotkliwość kar jest znaczna: w zależności od ciężaru gatunkowego naruszenia kara może wynieść do 10 lub do 20 mln euro, bądź do 2% lub 4% rocznego obrotu przedsiębiorstwa. Inną istotną zmianą w stosunku do aktualnego stanu prawnego będzie obowiązek powołania Inspektora Danych Osobowych. Pamiętajmy, że RODO to nie tylko obowiązek, ale także ułatwienia. Wejście w życie rozporządzenia zniesie chociażby obowiązek zgłaszania zbiorów danych oraz ich aktualizowania. adw. Karolina Golik, adw. Ewelina Obara
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 5
Udany sezon z lekkim niedosytem tarnobrzeskim klubie jest jednak lekki niedosyt, bo miejsce w tabeli byłoby z pewnością wyższe, gdyby nie dużo słabsza niż jesień runda wiosenna. Przebudowany zimą zespół długo nie mógł złapać właściwego rytmu i praktycznie do końca sezonu grał poniżej oczekiwań. Trzeba jednak zaznaczyć, że znów w Tarnobrzegu szansę na zaistnienie w seniorskiej piłce otrzymała spora grupa młodych i utalentowanych piłkarzy. W sumie przez cały sezon trener Siarki dał zagrać 31 piłkarzom, z czego aż 18 to zawodnicy o statusie młodzieżowca (urodzeni w 1997 roku i młodsi). Kilku z nich już w Tarnobrzegu nie ma, z różnych względów do wyjazdu szykują się następni. Kogo można wyróżnić za występie w tym sezonie, a kto zaprezentował się poniżej oczekiwań? Do pierwszej grupy należy zaliczyć tych, którzy grali jesienią na tyle dobrze, że wiosną reprezentowali już barwy klubów z klas wyższych. Świetną jesień mieli: bramkarz Karol Dybowski (wiosną w ekstraklasowym Piaście Gliwice), obrońca lub pomocnik Konrad Stępień (obecnie piłkarz Puszczy Niepołomice), pomocnik Mateusz Czyżycki (przeszedł do pierwszoligowej Odry Opole). Równą formę przez cały rok imponował nie schodzący poniżej wysokiego poziomu kapitan zespołu i czołowy asystent Jan Grzesik. Nie można mieć większych zastrzeżeń do postawy Dawida Kubowicza i trapionego niestety
trener Gąsior. Zawiódł pozyskany zimą Kamil Cupriak, skutecznością nie imponował Krzysztof Ropski, który i tak spośród graczy pierwszego zespołu „wykręcił” w sezonie najlepsze liczby (8 goli i 10 asyst). Z dobrej strony pokazali się kolejni młodzi: Woźniak, Krupa, Galara, z każdym meczem coraz pewniej i lepiej grają Mróz, Świderski, Kieliszek, Janowski czy Wawrylak. Grupa starannie wyselekcjonowanej młodzieży ma dostawać także szansę i boiskowe minuty w kolejnych rozgrywkach, które wystartują już w lipcu. Kogo nie zobaczymy w barwach naszego klubu w sezonie 2018/19? Klub nie przedłużył wygasających umów Michałowi Dawidowiczowi, Dawidowi Witkowskiemu i Przemysławowi Janowskiemu. Piotr Witasik, Jakub Barteczko i Mateusz Broź otrzymali wolną rękę w poszukiwaniu nowych klubów. Do beniaminka pierwszej ligi ŁKS Łódź odejdzie kapitan Jan Grzesik. To prawdopodobnie jedyne osłabienie Siarki latem. Do drużyny dołączą natomiast młodzieżowiec, lewy obrońca Aleksander Drobot (wcześniej Resovia, Lech Poznań) oraz napastnik Adrian Gębalski i obrońca lub defensywny pomocnik Łukasz Nadolski. Ten ostatni został grającym asystentem trenera Gąsiora. Siarkowcy treningi przed nowym sezonem rozpoczęli 25 czerwca. Do startu ligi będą trenować na własnych obiektach. Przyszły sezon zapowiada się bardzo ciekawie.
Fot. Grzegorz Lipiec
W
Sezon 2017/18 przeszedł do historii. W zakończonych kilka tygodni temu rozgrywkach Siarka Tarnobrzeg zdobyła 47 punktów i uplasowała się na siódmej pozycji w gronie drugoligowców, czyli o jedno miejsce niżej niż przed rokiem i dwoma laty. Siarka potwierdziła przynależność do ścisłej czołówki drugiej ligii i znów pokazała ciekawą oraz ofensywną piłkę.
przez kontuzje Jakuba Księżniakiewicza. Pozostali zawodnicy miewali spore wahania formy. Najlepszym tego przykładem jest świetnie grający jesienią Piotr Witasik, który wiosną całkowicie się pogubił. Nie zachwycił wracający po kontuzji Michał Bierzało. Pozyskany zimą wysoki obrońca miał spore zaległości treningowe i dopiero latem ma pokazać pełnię swoich umiejętności. Tylko w końcówce jesieni na miarę talentu grał Dawid Witkowski, cały sezon przeciętnie prezentował się Michał Dawidowicz. Trochę więcej należy wymagać od pretendującego do roli lidera zespołu Kamila Radulj, który zimą w sparingach prezentował się wyśmienicie, ale gdy przyszła liga swoje wielkie umiejętności pokazywał sporadycznie. Słabszy sezon miał też inny gracz środka pola Grzegorz Płatek. Kłopoty zdrowotne trapiły Jakuba Głaza, Cezarego Kabałę, Mateusza Brozia i Mateusza Janeczko. Zwłaszcza na tych dwóch ostatnich bardzo liczył w całych rozgrywkach A
R
T
Y
K
U
Ł
S
P
O
N
S
O
R
O
W
A
N
W drugiej lidze zagrają takie kluby jak Widzew Łódź, Górnik Łęczna, GKS Bełchatów, Resovia. Na inaugurację sezonu (21 lipca w Tarnobrzegu) Siarka zmierzy się ze spadkowiczem z Ekstraklasy, 14-krotnym Mistrzem Polski Ruchem Chorzów. Sławek Strzałka
SIARKOWE NAJ W SEZONIE 2017/18 NAJwięcej meczów: 31 – Krzysztof Ropski, Dawid Witkowski NAJwięcej minut na boisku: 2675 – Dawid Kubowicz NAJwięcej goli: 8 – Krzysztof Ropski NAjwięcej asyst: 10 – Krzysztof Ropski NAJwięcej żółtych kartek: 12 – Dawid Kubowicz NAJwięcej strzałów oddanych: 59 – KamilRadulj NAJwięcej celnych strzałów: 28 – Krzysztof Ropski NAJczęściej faulujący: 59 – Krzysztof Ropski NAJczęściej faulowany: 56 – Grzegorz Płatek
Y
SIBO - zespół rozrostu bakteryjnego jelita cienkiego SIBO czyli Small Intestinal Bacterial Overgrowth to zespół przerostu flory bakteryjnej w jelicie cienkim. Pojawiają się obce szczepy bakterii lub dochodzi do nadmiernego wzrostu liczby bakterii naturalnie występujących w jelicie cienkim (> 105 CFU)
SIBO
może obejmować nawet do 22% populacji osób dorosłych i bardzo często mylony jest z Zespołem Jelita Drażliwego. Ten patologiczny rozrost mikroflory w jelicie cienkim przynosi ze sobą nieprzyjemne dolegliwości – najczęściej są to bóle brzucha, wymioty, nudności, wzdęcia, gazy, zaparcia i biegunki, odbijanie, refluks, zgaga, anemia, nietolerancje i alergie. SIBO może objawiać się także zespołem przewlekłego zmęczenia, stanami depresyjnymi, bólami stawów lub problemami skórnymi. Jelito mogą zasiedlać bakterie wytwarzające wodór – odpowiedzialny za biegunki lub bakterie produkujące metan – odpowiedzialny za zaparcia. Jeżeli naprzemiennie występują zaparcia i biegunki to można domniemywać iż jelito zostało skolonizowane przez oba typy bakterii. Rozmieszczenie i skład mikrobioty w przewodzie pokarmowym jest zależny od wielu czynników takich jak motoryka przewodu pokarmowego, pH żołądka, czy obecność enzymów trawiennych i kwasów
żółciowych. Nieprawidłowości w działaniu tych mechanizmów mogą prowadzić do nadmiernego rozrostu flory bakteryjnej górnego odcinka przewodu pokarmowego. W patogenezie SIBO można wyróżnić nieprawidłowe wydzielanie kwasu solnego (achlorhydria), zaburzenia wydzielania enzymów trzustkowych, zaburzenia immnunologiczne (np. niedobór sIgA, AIDS, pospolity zmienny niedobór odporności) i nieprawidłowości przewodu pokarmowego (np. zwężenie, guzy jelita cienkiego, uchyłki). SIBO współistnieje również przy celiakii, chorobie Leśniowskiego-Crohna, zespole krótkiego jelita, niealkoholowym stłuszczeniu wątroby, marskości wątroby czy zaburzeniach neurologicznych. Istotną rolę w rozwoju przerostu bakterii odgrywa też przepuszczalność bariery jelitowej czy też wędrujący kompleks mioelektryczny (MMC), który odpowiada za usuwanie z jelita cienkiego bakterii i pozostałości pokarmu. Najczęściej jednak przyczyną SIBO są achlorhydria i uszkodzenie kompleksu
MMC co powoduje przedostanie się do jelita cienkiego pozostałości niestrawionego pokarmu, który staje się pożywką dla bakterii tam występujących umożliwiając im rozmnażanie i wzrost, a produkty metabolizmu bakterii – gazy, są przyczyną występowania dolegliwości. Niestety diagnostyka SIBO jest trudna do przeprowadzenia. Jedynym dostępnym w Polsce narzędziem diagnostycznym SIBO jest Wodorowy Test Oddechowy (WTO), który bada stężenie wodoru (metabolitu bakteryjnego) w wydychanym powietrzu. Pacjent pije roztwór laktulozy, którą strawić mogą tylko bakterie bytujące w jelicie grubym. Co 20 minut przez okres 3 godzin dokonuje się pomiaru gazu w wydychanym powietrzu urządzeniem o nazwie gastrolyser. Na podstawie analizy wykresu stężeń można zdiagnozować SIBO. Bardzo ważne jest wcześniejsze odpowiednie przygotowanie się do badania, ponieważ może dojść do zafałszowania wyników.
Leczenie SIBO nie jest łatwe, tym bardziej że różni specjaliści mają różne zdanie na temat metod redukcji przerostu bakterii w jelicie cienkim. Konwencjonalne leczenie opiera się głównie na antybiotykoterapii. Później należy włączyć pro i prebiotyki, aby uzupełnić zniszczony mikrobiom jelitowy. Ważnym elementem jest uzupełnienie niedoborów, zarówno za pomocą diety jak i odpowiedniej suplementacji. Alternatywne sposoby to wykorzystanie substancji aktywnych, zawartych w roślinach jak piołun, koci pazur, czosnek, oregano. Istnieją również diety szczególnie polecane w SIBO – FODMAPS, SCD czy protokół dr Siebecker. Niestety leczenie SIBO jest długie, trudne i często nie przynosi całkowitej remisji objawów. Jednak odpowiednia dieta połączona z antybiotykoterapią i uzupełniona później w celowaną probiotykoterapię może przynieść dużą poprawę samopoczucia i poziomu życia pacjenta. Dietoterapeuta Daniel Chabzda
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 6
Wojowniczki Czasem mówi się o braku kobiecej solidarności. Tymczasem Amazonki same przebyły chorobę, więc angażują swój czas i energię w pomoc innym kobietom, żeby nie zachorowały. Wspierają się wzajemnie, wymieniają informacjami, służą innym chorym.
Z
panią Anną Pietryką, prezeską Stowarzyszenia Amazonek „Pomocna Dłoń” spotykam się nieopodal bramy prowadzącej na teren szpitala od strony ul. Targowej, obok garaży. Biuro stowarzyszenia mieści się w budynku na wprost (na ścianie od strony ul. Targowej wisi tam informacja o pomocy nocnej i świątecznej; wejście jest z drugiej strony). To budynek pionu technicznego szpitala. Wchodzimy na piętro. Amazonki mają tu swoje biuro, nazywane „salonikiem”. Pokój urządzony jest skromnie, jednak gościnność i uśmiech pani prezes rozgrzewa pomieszczenie. Po chwili pijemy herbatę z miodem, przeglądamy kronikę stowarzyszenia i rozmawiamy. – Kto to jest Amazonka? – To kobieta po mastektomii, czyli po odjęciu piersi. Odwołujemy się do starożytnych wojowniczek, ale dzisiejsze amazonki też walczą – walczą żeby żyć. – Po co Amazonkom stowarzyszenie? – Mamy dwa cele: pomoc kobietom chorym na raka piersi i ich rodzinom oraz propagowanie profilaktyki raka piersi. Dostaję ulotki. Jest instrukcja samodzielnego badania oraz naklejka przypominająca o badaniu do naklejenia w łazience (można na niej napisać datę). – Rozdajemy instrukcje samokonktroli piersi na różnych wydarzeniach, organizujemy prelekcje w szkołach ponadgimnazjalnych, staramy się rozpowszechniać wiedzę o profilaktyce, gdziekolwiek to możliwe. Mamy nawet fantomy do praktycznej nauki tego badania.
Samobadanie piersi powinno być wykonywane raz w miesiącu przez każdą kobietę po 20 roku życia.
Kobiety miesiączkujące powinny badać się co miesiąc między 7 a 10 dniem cyklu. Kobiety nie miesiączkujące powinny badać się regularnie co miesiąc w wybranym dniu, np. każdego pierwszego dnia miesiąca. – Kobiety umieją się badać? – Dorosłe kobiety często nie przywiązują wagi do samokontroli piersi, nie chcą się tego uczyć. Dlatego dużo działań kierujemy do młodzieży. Chciałybyśmy, żeby wyrobiły nawyk badania. Mamy też nadzieję, że te młode kobiety wpłyną także na swoje mamy i babcie. – Niektóre panie po prostu boją się wykrycia choroby. – Zawsze powtarzamy: „nie badasz się po to, żeby wykryć guza, ale żeby upewnić się, że go tam nie ma”. A jeśli znajdzie się coś niepokojącego, trzeba iść do lekarza. I nie bać się, nie każdy guzek jest nowotworem. – Jaką pomoc może uzyskać u was kobiety, u których zdiagnozowano nowotwór piersi? – Można się do nas zgłosić na każdym etapie choroby. Przede wszystkim dajemy wsparcie emocjonalne chorym i ich rodzinom. Nie wszystkie panie potrzebują kontaktu z psychologiem. Dlatego stawiamy na inne formy terapii, rozmowy, spotkania, wspólne wyjazdy. – Czy na dyżur może przyjść także bliski osoby chorej? – Oczywiście. Pomagamy i chorym i ich rodzinom. Najlepiej pierwszy raz przyjść we wtorek, bo wtedy jest spokojniej, ale można też w piątek. Pomoc psychologiczną uzyskają u nas też kobiety chore na nowotwory kobiece. Tak naprawdę
nie odmówimy rozmowy żadnemu choremu na nowotwór czy członkowi jego rodziny, zwłaszcza jeśli w Tarnobrzegu nie działa specjalistyczna grupa ukierunkowana na jego schorzenie. – Stowarzyszenie pozyskuje także środki z Urzędu Miasta, prawda? – Tak. W tym roku mamy dwa programy finansowane przez Miasto. Dzięki temu zapewniamy bezpłatną gimnastykę specjalistyczną ukierunkowaną za zachowanie sprawności po przebytej operacji (m.in. ręki i obręczy barkowej) prowadzoną przez osobę wyszkoloną w zakresie gimnastyki onkologicznej. Poza tym ze środków miejskich części naszych członkiń zostanie opłacona seria masaży limfatycznych, koniecznych dla kobiet z obrzękami. – Skoro te zabiegi są potrzebne, dlaczego nie są bezpłatne? – W innych miastach są, ale w Tarnobrzegu żaden podmiot nie ma kontraktu w tym zakresie. Dlatego razem z władzami miasta wypełniamy tę lukę. – Wsparcie psychiczne, gimnastyka, rehabilitacja. Co jeszcze oferujecie chorym kobietom? – Nasze wolontariuszki służą także swoją wiedzą i doświadczeniem. Panie mogą dzięki temu uzyskać wiele informacji praktycznych, np. dotyczących orzekania o niepełnosprawności czy turnusów rehabilitacyjnych. Poza tym służymy także fachową literaturą o rehabiltacji i profilaktyce. Organizujemy też pokazy przydatnych akcesoriów, np. bielizny, peruk, protez czy innych akcesoriów. Na rynku często pojawiają się nowości i staramy się za nimi nadążać. – Przeczytałam, że jednym ze współzałożycieli stowarzyszenia tarnobrzeskich amazonek był ksiądz Michał Józefczyk?
Zdjęcie udostępnione przez tarnobrzeskie Stowarzyszenie Amazonek „Pomocna dłoń”
TARNOBRZESKIE STOWARZYSZENIE AMAZONEK powstało w 2000 r. Aktywnie działa w nim ok. 40 pań. B I U R O A M A Z O N E K m ie ści się w budynku „K” tarnobrzeskiego szpitala (piętrowy budynek techniczny na wprost bramy od ul. Targowej) WOLONTARIUSZKI czekają w Saloniku „Pomocna Amazonka” we wtorki w godzinach 11-14 i w piątki w godzinach 17-20. POMOC PSYCHOLOGICZNA, wsparcie i informacje udzielane są zarówno chorym, jak i członkom ich rodzin. TEL. DO BIURA (w godzinach dyżuru) 15 812 32 91 lub 505 816 084 strona internetowa tarnobrzeskich Amazonek www.amazonki.tarnobrzeg.pl email: stowarzyszenieamazonek@o2.pl – Tak. Od początku współpracujemy z parafią na Serbinowie. Co tydzień mamy tam spotkania dla członkiń połączone z wykładami. Zapraszamy lekarzy różnych specjalności, rehabilitantów, psychologów i inne osoby. Czasem prelekcje mają nasze dziewczęta. – Czyli spotykacie się regularnie? – O tak. Poza tymi spotkaniami wiele rzeczy robimy razem. Obchodzimy wspólne imieniny, organizujemy imprezy i wycieczki. To także forma wsparcia emocjonalnego. Nawet swój hymn mamy. – Hymn? – Kiedyś padł taki pomysł, żeby zrobić hymn. Każda z dziewcząt napisała na karteczce, co według niej jest ważne i powinno się w tym hymnie znaleźć. Potem zebrałyśmy wszystkie karteczki i zaniosłyśmy do Doroty Kozioł, a ona to ugładziła i dopasowała do muzyki. Hymn tak się spodobał, że stał się także hymnem amazonek z Podkarpacia. Uśmiecham się. W tym wspólnym działaniu, trosce o siebie nawzajem, dbałości o szczegóły, czuć kobiecą duszę. – Widać, że jesteście babskim stowarzyszeniem. – Pewnie – śmieje się pani prezes. – Nawet wymiany ciuchów sobie organizujemy. Dopijam herbatę przerzucając kolejne karty starannie prowadzonej kroniki stowarzyszenia. Dziesiątki spotkań, wycieczek, szkoleń. Witają wiosnę, pielgrzymują, pływają po jeziorze, ćwiczą, uczą młode dziewczęta, uczestniczą w wykładach i pokazach… Tyle tu zdarzeń! Przyszłam dziś do miejsca spotkań osób po ciężkiej chorobie. Tymczasem ze zdjęć patrzą na mnie uśmiechnięte kobiety - wojowniczki, które wygrały walkę ze śmiercią, a teraz celebrują życie i pomagają innym. Iwona Dybus - Grosicka
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 7
Wakacje z audiobookiem Blondynka w Japonii Beata Pawlikowska Japonia, jeden z najbardziej legendarnych krajów świata! Każdy słyszał o gejszach, samurajach, słynnej uprzejmości, komiksach i grach, nowoczesnych miastach, medytacji i niezwykłej kulturze. Jednak Beata Pawlikowska prezentuje nieznane oblicze tego kraju. Mało kto wie, że Japonia ma jeden z najniższych wskaźników przestępstw na świecie czy, że to tutaj istnieje najbardziej ostra, pozbawiona hamulców i pełna przemocy pornografia. W dodatku co rok Japonia zamienia się w ogromny, romantyczny ogród pełen drzew kwitnącej wiśni, a ludzie biorą urlop w pracy, by móc przez całe dnie siedzieć w parkach pod kaskadami białych kwiatów, zachwycać się nimi i medytować nad przemijaniem. Beata Pawlikowska razem z czytelnikami poszukuje odpowiedzi, co takiego jest w kwitnących wiśniach, że cała Japonia wzrusza się i świętuje. Ponad 6 godzin niezwykle barwnej i ciekawej opowieści pisarki. Gdzie diabeł nie może... Dziewczyńska podróż dookoła świata Justyna Minc, Paulina Pilch Dwie przyjaciółki: iberystka Justyna Minc i prawniczka Paulina Pilch zdecydowały się zrealizować swoje marzenie o podróży dookoła świata. Postanowiły, że ich podróż będzie typowym gap year - nie planowały wyjazdu na stałe, nie chciały włóczyć się po świecie kilka lat. Rzuciły dobre prace w warszawskich firmach i pod koniec sierpnia 2010
wyruszyły na wschód - pociągiem do Moskwy. Audiobook jest opisem rocznej podróży dookoła świata, zapisem nisamowitych doświadczeń, niezwykłych wrażeń, przygód i przemyśleń autorek. Czyta: Elżbieta Grad-Cupriak Dzieciaki świata Martyna Wojciechowska Jak zarazić Dzieci ciekawością świata? Opowiadając prawdziwe historie, które są siłą tego audiobooka. Nie usłyszycie tu o czarodziejach, księżniczkach i wróżkach ani o superbohaterach. Za to wspólnie z dziećmi odbędziecie niezapomnianą podróż przez wszystkie kontynenty. Dowiecie się, jakie marzenia ma mały Mebratu z Etiopii, czy ośmioletnia żywa bogini z Nepalu jest szczęśliwa, dlaczego Mali z Tajlandii chce mieć szyję długą jak żyrafa. Ale też o tym, jak zbudować dom z błota, jak wykapać się w dymie z ogniska i gdzie piraci ukryli swoje największe skarby... Zwierzęta świata Martyna Wojciechowska Dlaczego słonie boją się myszy, czy to prawda, że mrówkojady mają język 10 razy dłuższy od Naszego, a orangutany uwielbiają jeść duriany, najbardziej śmierdzące owoce świata i że można oswoić hipopotama i razem z nim oglądać w telewizji seriale. Z tym audiobookiem odbędziemy niesamowitą podróż do najbardziej egzotycznych zakątków świata i poznamy historie Jessiki, Happiego, Fusiego, Balgira i Carlito, piątki fantastycznych zwierzaków. Dzięki tym opowiadaniom, które są jak to w życiu bywa czasami wesołe, czasami smutne, wszyscy mamy szansę stać się
STREFA
lepszymi ludźmi, bo podobno ludzie, którzy kochają zwierzęta są dobrzy. A od tego jacy jesteśmy zależy przyszłość Ziemi i los zwierząt. „Dzieciaki świata” i „Zwierzęta świata” to wspaniałe opowieści Martyny Wojciechowskiej dla dzieci „od lat 3 do 103”. Przez świat na rowerach w dwa lata Magdalena Nitkiewicz, Paweł Opaska Audiobook z nagraniem które pobudza wyobraźnię i inspiruje. Opowiada o tym, że można wybrać się w podróż rowerową dookoła świata, nie mając pojęcia o wymianie dętki. O tym, jak można przejechać Chiny, nie potrafiąc posługiwać się pałeczkami. O tym, jak przeżyć mrozy Altiplano z jedną parą skarpetek i zepsutym namiotem. Duża dawka humoru i wiedzy we wspaniałej interpretacji Łukasza Musiała. Audiobooki są dostępne w Filii nr 1 (osiedle Serbinów) Miejskiej Biblioteki Publicznej w Tarnobrzegu. Serdecznie zapraszamy.
MŁODYCH POETÓW
Moja rodzina Mamę, tatę, brata mam – to fajna rodzinka – powiem Wam. Wciąż gdzieś jeździmy, wciąż coś zwiedzamy i bardzo się kochamy. Nawet, gdy czasem się pogniewamy, to zaraz się przepraszamy. Mama ze mną ciągle gotuje – pyszne to bardzo – wszystkim smakuje. Tata z bratem w piłkę grają – może w Real Madryt kiedyś zagrają. Bardzo się cieszę, że siebie mamy, bo nikt się tak nie kocha, jak my się kochamy. Lena Ruszowska, lat 7 Szkoła Podstawowa nr 8 w Tarnobrzegu
Powróćmy jak za dawnych lat… Rody, które na trwałe zapisały się w historii Polski. Nazwiska, które znamy z podręczników: wielcy bohaterowie, wodzowie, kanclerze. Czytając książki o ludziach, których już nie ma, doświadczmy magii przeszłości, nawet… jeśli pachnie ona nieco kurzem. Radziwiłłowie. Burzliwe losy słynnego rodu Witold Banach Radziwiłłowie to dzisiaj jeden z najbardziej rozpoznawalnych i kojarzonych z lekcji historii rodów magnackich. Kojarzy się bezspornie z potęgą i silnymi wpływami. Odegrał olbrzymią rolę w dziejach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Jak się jednak okazuje, nie tylko tam zamykały się ich wpływy. Do napisania książki, autor wykorzystał wiele opracowań i źródeł, co czyni książkę jeszcze bardziej wartościową. Zasób materiału jest ogromny, a do tego niezwykle ciekawy. Z pewnością jest to jedna z tych książek, do której chce się sięgać zaraz po jej odłożeniu, nie mogąc doczekać się, co będzie dalej. Arystokracja: romanse i miłości w XX stuleciu Iwona Kienzler Wśród osób szlachetnie urodzonych nigdy nie brakowało romansów, mezaliansów i nagłych porywów serca nie zawsze do przedstawicieli płci przeciwnej. August Zamoyski postanowił iść za swoimi marzeniami. Nie tylko wybrał dość kontrowersyjny zawód – został rzeźbiarzem, ale też postawił wszystko na jedną kartę, czyli miłość do kobiety, znanej zagranicznej tancerki,
starszej o kilka lat. August Zamoyski za swoje życiowe wybory został przez rodzinę odcięty od pieniędzy. Mimo to świetnie sobie radził. Z kolei Hanka Ordonówna piosenkarka kabaretowa szybko podbijała serca wielu widzów. Mężczyźni, także ci wysoko sytuowani, ustawiali się w kolejkach po jej występach. Związała się z hrabią Tyszkiewiczem. Jarosław Iwaszkiewicz znany był ze swoich biseksualnych skłonności. Miał żonę, z którą doczekał się dzieci, ale też wykazywał słabość do przedstawicieli własnej płci. Jego życie było niezwykle bujne i ciekawe. To świetna książka na letnie wieczory w parku, ogrodzie lub na działce. Saga czyli filiżanka, której nie ma Cezary Harasimowicz Ta książka to wyjątkowy portret rodzinny ciepłaopowieść która przybliża czytelnikowi obraz wielonarodowej Polski i trudnych czasów pod naciskiem okupantów, a także koszmarów, jakie musiała znieść rodzina Królikiewiczów podczas II wojny światowej. Dziadekautora był jednym z najlepszych jeźdźców naszego kraju, a do tego nie wyrzekł się polskiego munduru w chwilach największego zagrożenia, mama – Krystyna Królikiewicz był wybitną aktorką. Niezwykła rodzina. Książka jest napisana w sposób niezwykle ciekawy, obrazowy i plastyczny. Nie dawkuje tylko surowych faktów, a próbuje odczarować to, co mogło pozostać nieznane i tajemnicze.
G A Z E T A
B E Z P Ł A T N A
NIEZALEŻNY MIESIĘCZNIK SPOŁECZNO – KULTURALNY
Wydawca: IWOG sp. z o.o. 03-315 Warszawa, ul. Budowlana 7/2 REGON: 365259873; NIP: 5242807387 N A S Z Ą
G A Z E T Ę
Miejska Biblioteka Publiczna im. M. Marczaka w Tarnobrzegu (także we wszystkich jej filiach) Biblioteka Pedagogiczna w Tarnobrzegu Mosir Tarnobrzeg Wrotkarnia DiscoRolka, Gazowa1 Klub Fitneska Kopalnia Mocy, Wianek 12 Tarnobrzeski Dom Kultury Trattoria Chłopcy z Ferajny Czekoladowa Chatka
redakcja@tarnobrzegtuzyjemy.pl Redakcja: Izabella Stachowicz-Pyka – redaktor naczelny Iwona Ćwik, Robert Chrząstek, Sławek Strzałka Skład i łamanie: Izabella Dolińska Nakład: 5000 egz. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam oraz ogłoszeń. M O Ż N A
O D E B R A Ć :
Tawerna Marina Roots Pizza, Moniuszki 20 Piekarnie Skalski Sklepy Stokrotka Sklep Gama, Wyspiańskiego 1 Sklep „Gama Mini”, Mickiewicza 16 Sklep Groszek, Mickiewicza 87 (Miechocin) Sklep Groszek, (Stale - Siedlisko) Sklep ABC (Mokrzyszów) Patio Cafe&Lunch w Zamku Dzikowskim
L I P I E C 2018/ N R 7
str. 8
II Z R R A H A K YN YC H E L ER SZ AC ET NA PIL W O U P
P
sy nie posiadają gruczołów potowych (wyjątek stanowią przestrzenie międzypalcowe), mają ograniczone możliwości termoregulacji. Ziejąc, przez otwarty pysk regulują swoją temperaturę ciała w upalne dni. Udar Cieplny to zespół objawów występujących po nadmiernej ekspozycji na promienie słoneczne i przebywanie w wysokich temperaturach. Objawy to: wysoka temperatura ciała – 40-41 stopni, hiperwentylacja, ślinotok, duszność, otępienie bądź pobudzenie, wzmożone zianie, przekrwienie błon śluzowych. Mogą wystąpić także wymioty i biegunka. Pies przyjmuje pozycję ulgową: głowa i szyja wyciągnięte przed siebie do góry, łapy szeroko rozstawione. Udar cieplny może skończyć się śmiercią zwierzęcia.
Udar cieplny u zwierząt Lato i piękna pogoda zachęca do spacerów z naszymi pupilami. Większość zwierząt nie czuje komfortu przy temperaturach powyżej 25 stopni, szczególnie w warunkach miejskich, gdzie temperatura w słońcu może osiągąć nawet 40 stopni. Czynniki ryzyka: – rasy psów brachycefalicznych (Buldożki francuskie, Buldogi angielskie, Shih-Tzu, Pekińczyki) – budowa anatomiczna układu oddechowego, skrócony pysk u tych ras nie pozwalają na swobodną wentylację, co skutkuje niedotlenieniem organizmu. Są bardziej podatne na przegrzanie. – psy z chorobami układu krążenia i układu oddechowego, psy otyłe – aktywność fizyczna podczas upalnych dni, bez dostępu do cienia i wody. – zakładanie kagańca nylonowego w którym pies nie może swobodnie się wentylować. – pozostawienie psa w silnie nasłonecznionym miejscu, bez cienia i wody do picia. – jazda samochodem bez klimatyzacji R
E
K
w upalne dni, zamknięcie psa w samochodzie. Jeśli podejrzewamy wystąpienie udaru cieplnego należy skontaktować się z lekarzem weterynarii i jak najszybciej przetransportować psa do zakładu leczniczego. Przed wizytą właściciel może udzielić pierwszej pomocy: należy przenieść zwierzę w zacienione lub klimatyzowane miejsce, zwilżyć powierzchnie jego ciała chłodną wodą, zimnymi okładami w okolicy głowy, karku, pachwin. UWAGA! Nie wolno gwałtownie schładzać zwierzęcia np. lodowatą wodą, bo może to doprowadzić do wstrząsu. Należy zapewnić dostęp do wody pitnej. Profilaktyka: – W upalne dni na dłuższe spacery wyL
A
M
A
chodzić wczesnym rankiem i późnym wieczorem, unikać długich spacerów środku dnia, wtedy tylko bardzo krótki spacer, – można zwilżać skórę psa i pozwolić na schłodzenie się w zbiornikach wodnych, – u żywać kagańca koszykowego, nylonowe kagańce są zakazane, – z apewnić cień i dostęp do wody, – nigdy nie zostawiać psa w samochodzie, – reagować jeśli zauważymy psa narażonego na udar cieplny. Opiekunowie zwierząt powinni zachować czujność, posiadać wyobraźnię i wiedzę na temat zagrożenia, jakie niosą ze sobą wysokie temperatury latem. Lek.wet. Katarzyna Maria Oręziak