ISSN 2081-8939,
14,00 zł w tym 8% VAT
Nr 1 (4) styczeń-luty 2011
zeszyt szkoleniowy – biblioteka trenera nr 7-8
TAJEMNICE BIEGACZY AFRYKI zgłębia Marek Jóźwik 40 LAT HALOWYCH STARTÓW opisuje Stefan Pietkiewicz
DEKADĘ CHAMPIONÓW prezentują Janusz Rozum i Marek Dąsal
ANNA ROGOWSKA będzie bronić tytułu mistrzyni świata w Daegu
W NUMERZE: 4 5 6 8 11 12 15 17 19 21 22 28 31 34 36 39 41 42 43
17
Nadzwyczajny zjazd PZLA Sprintem przez Polskę Będą gwiazdy, będą emocje 40 lat minęło… ciekawie i zabawnie Sprzęt również jest ważny… Pieniądze leżą na ulicach Kontrola służy sprawie Uwaga talent: Anna Jagaciak Przemożna pasja poznania Sprintem przez świat Najlepsi w dekadzie 2001-2010 Tajemnica biegaczy Afryki David Lekuta Radisha Masaj od brata Colma Uszkodzenia łąkotek Jak biegać na 100 metrów? PZLA pracuje. PZLA informuje Forum zawodników Żeby być, trzeba mieć – felieton Poczta czytelników
Od REDAKTORA Ponad podziałami
6
12
31
28
Redaktor naczelny: Marek Jóźwik Sekretarz redakcji: Katarzyna Ciemny Współpracują: Rafał Bała, Piotr Bora, Sebastian Chmara, Krzysztof Guzowski, Zbigniew Jonik, Jarosław Krzywański, Tomasz Majewski, Henryk Olszewski, Krzysztof Rawa, Janusz Rozum, Robert Terczyński, Jacek Zamecznik Kolegium programowe: Jerzy Skucha (przewodniczący), Sebastian Chmara, Piotr Haczek, Janusz Rozum, Marek Jóźwik WWW: www.magazyn.lekkoatletyczny.pl Wydawca: Anna Dybowska-Jóźwik Lama Production Adres: Kazimierza Wielkiego 6/2, 05-230 Kobyłka e-mail: wydawnictwo@lamaprodaction.pl tel.: +48 22 786 87 34, + 48 508 019 190 opr. graficzne: studio 63, s63@studio63.com.pl druk: Drukarnia offsetowa Miller Druk, Warszawa zdjęcie na okładce: Jamie McDonald/Getty Images Sport
Kolejny rok przed lekkoatletami, kolejny rok przed „Magazynem”: łatwo nie jest, ale walczymy. Halowe mistrzostwa Europy w Paryżu zajmą naszą uwagę w początkach marca, ale wcześniej wielu starych znajomych spotka się zapewne w Bydgoszczy na kolejnym Pedros Cup w „Łuczniczce”. Jacek Kazimierski utrzymuje mityng na powierzchni i chwała mu, gdyż impreza trzyma poziom i sportowy i towarzyski. W tym pięknym sporcie niewielu mamy inwestorów chętnych i szczodrych, a Jacek do takich należy. Mistrzostwa juniorów, mistrzostwa seniorów dopełnią zimowego kalendarza. Jednak Polska oraz reszta świata wypracowują formę na lekkoatletyczny szczyt w Daegu. Korea Południowa to ostatni przystanek przed Londynem, zatem będą wyścigi jak się patrzy. Cieszy nas zainteresowanie czytelników Magazynem, pokrzepiają dobre słowa. Kontakty z Państwem pozwoliły nam ustalić, kto nas czyta. Nasi odbiorcy mieszczą się w grupie wiekowej od osiemdziesiąt lat i więcej, do siedemnastu lat i mniej. I właśnie o to nam chodzi. Chcemy, by każdy znalazł w Magazynie coś dla siebie. Ludzi w różnym wieku, o różnych profesjach, studentów czy uczniów łączy lekkoatletyczna pasja ponad wszelkimi podziałami oraz chęć dogłębnego poznania dyscypliny. Uważnie słuchamy Państwa podpowiedzi, staramy się spełniać oczekiwania. Dlatego już w 4 numerze wprowadzamy nowe działy – Sport i zdrowie, który wypełnią specjaliści z Carolina Medical Center, przybliżając zagadnienia medyczne oraz Profile Królowej Sportu, gdzie będziemy prezentować osoby, niekoniecznie powszechnie znane, jednak zasłużone dla polskiej lekkoatletyki i warte bliższego poznania. Marek Jóźwik
nr 3 (3) listopad-grudzień 2010 3
Fakty, wydarzenia, informacje
Nadzwyczajny zjazd PZLA Korekty statutowe prócz takich uregulowań jak dwukadencyjność prezesa związku, zakaz prowadzenia działalności gospodarczej związanej z lekkoatletyką przez osoby zasiadające w zarządzie oraz innych poprawek, jakich wymaga nowa ustawa, przegłosowano m. in. zmniejszenie liczby członków zarządu PZLA z 23 do 7 członków.
O
W Centrum olimpijskim w Warszawie odbył się Nadzwyczajny Krajowy Zjazd Delegatów PZLA. Część sprawozdawcza objęła lata 2009-2010. Ponadto dokonano zmian statutowych celem dostosowania do nowej ustawy o sporcie. W zjeździe wzięło udział 57 delegatów z całej Polski. To radykalne okrojenie władz związkowych idzie z duchem czasu i wymagań współczesnego sportu. Chodzi o usprawnienie zarządzania, które bywa problemem większości związków. W wielu polskich związkach sportowych zebrania zarządów przypominają wesela w remizie strażackiej. Niekoniecznie z uwagi na przebieg zgromadzeń, głównie z uwagi na liczbę członków. Do niedawna rekordy kraju i świata bił pod tym względem dzielny PZPN, którego zarząd opiewał na ponad 30 szabelek. Zebranie towarzystwa do kupy w jednym miejscu i czasie nie wchodziło w grę, trudno było zebrać quorum, niemniej działacze futbolu poprawiali sobie samopoczucie przez sam fakt, a dokładniej mówiąc, przez możliwość zasiadania we władzach związku. W PZPN i wielu innych stowarzyszeniach kultury fizycznej opasłe zarządy spełniały funkcje – dajesz, masz. Ty dajesz mi swój głos, ja ci daję miejsce w zarządzie. Droga wiodła do nikąd, gdyż ilość działaczy w zarządzie, nie przechodziła w jakość zarządzania. Ponadto przy takich tłumach pięknie się rozmywa odpowiedzialność za decyzje. Środowisko lekkoatletyczne wykazało zatem światły racjonalizm. Zmniejszony zarząd daje możliwość rezygnacji z prezydium i tak też zrobiono. Jego członkowie mo4
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
gą być zatrudniani przez PZLA w formie umów kontraktowych lub w innych uzgodnionych trybach umów o pracę. Oczywiście pod warunkiem, gdy związek będzie dysponował odpowiednimi środkami. Otwarcie takiej opcji to kolejny krok w kierunku menadżerskiego zarządzania. Zmiany w statucie wejdą w życie w czerwcu 2012 roku tak, aby listopadowe wybory do nowych władz PZLA odbyły się już na podstawie nowych uregulowań. Jerzy Skucha, prezes PZLA, przedstawił sprawozdanie po dwóch latach kadencji. Sportowy bilans dokonań jest, jak mawia młodzież, nieźle „wypasiony”. Medale z Berlina i medale z Barcelony ważą sporo i znaczą wiele. Na tym polu sukces jest ewidentny mimo kłopotów z kontuzjami kilkorga czołowych zawodników. Pojawiła się też spora grupa młodych talentów, o czym konsekwentnie informujemy na łamach naszego Magazynu. Obecne władze związku miały i ciągle mają pod górkę w sprawach finansowych. Jak pamiętamy przejęły po poprzednikach wielomilionowe zadłużenie. Mimo trudności długi udaje się spłacać. Jest szansa „wyjścia na zero” do końca kadencji, o czym poinformował prezes Skucha. Rozsądne rozwiązania organizacyjne, wysoka ocena sportowa nie przyćmiły niestety niedobrych wiadomości. W roli posłańca złej nowiny wystąpił Jerzy Eliasz, zastępca dyrektora sportu wyczynowego w Ministerstwie Sportu i Turystyki. Gość poinformował zgromadzenie, że pieniędzy na lekkoatletykę będzie mniej niż miało być. A to dlatego, że wpływy z Totalizatora Sportowego do Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej są mniejsze niż oczekiwano. Rząd szuka kasy, gdzie tylko może, nawet w Totalizatorze, więc tego można było się spodziewać, co nie znaczy, że należy się z tego cieszyć. Zagrożone jest szkolenie młodzieży, zagrożone jest szkolenie zaplecza mistrzów, którzy – jak wiadomo – nie są wieczni. Dyrektor Eliasz, chcąc nie chcąc, zapalił czerwone światełko w głowach delegatów. Wyraził co prawda nadzieję, że będzie lepiej, choć nie wskazał – kiedy i na ile się poprawi po tym jak się pogorszy. Młodzi lekkoatleci mają w tym roku mistrzostwa świata i Europy, więc będzie trudno. Krótko mówiąc, PZLA robi to, co do związku należy, chociaż nie wszystko od związku zależy. Mimo, że nie jest to konkluzja nadzwyczajnie odkrywcza, zjazd nadzwyczajny dobitnie rzecz zilustrował. ● m.
SPRINTEM PRZEZ POLSKe
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
ZALANI ŻÓŁCIĄ o sukcesie Moni Pyrek w „Tańcu z gwiazdami”, jedni zalali się łzami szczęścia, drugich zalała żółć. Zalani żółcią zaczęli dociekać, dlaczego sportsmenka tańczyła zamiast trenować oraz co sobie skręciła, naderwała albo przynajmniej zdrowo naciągnęła. Gdy wyszło na jaw, że w pani Moni nic się nie zepsuło, zalanych żółcią omal nie trafił szlag, tak się przejęli zdrowiem zawodniczki. Nie koniec na tym. Paru najbardziej przejętych powzięło zamiar wydania urzędowej dyrektywy, w której zabroni się sportowcom wyczynowcom tańców z gwiazdami, na łyżwach i tym podobnych cywilnych brewerii. Dlaczego? Ano z przyczyn państwowych. Państwo polskie daje wyczynowcom kasę nie po to, by wyginali ciało do muzyki, tylko w celu wyginania tyczki na rozbiegu. Za państwowe uczyli się sportu, za państwowe trenują, za państwowe wygrzewają ciała w ciepłych krajach, więc bez reszty należą do państwa, bo kto płaci, ten ma. Naszym zdaniem zalani żółcią mają niewątpliwie problemy z wątrobą. Doradzamy więc wizytę u lekarza internisty. Od tego należałoby zacząć. I na tym należałoby skończyć. Oczywiście tylko wtedy, ● jeżeli nie są to problemy z głową...
ICH TROJE olscy lekkoatleci odnieśli kolejny spektakularny sukces w roku 2011 i to w ramach remanentów za rok 2010. Aż troje znalazło się pośród 10 najlepszych sportowców kraju. Piotr Małachowski, Tomasz Majewski i Anita Włodarczyk przeważyli szalę drużynowego zwycięstwa naszej dyscypliny nad innymi. Co prawda takiej kategorii nie ma w dorocznym plebiscycie TVP i „PS”, ale co z tego. Naród wybrał najwięcej lekkoatletów i to się liczy. Warto zauważyć, że do elity wyczynowej nie trafił tym razem żaden piłkarz nożny. Grzejący ławy i kopiący po autach nie zyskali poparcia rodaków. I to jest dobra wiadomość, gdyż pokazuje, że w sporcie, inaczej niż w polityce, sam PR to za mało. Trzeba jeszcze mieć wyniki, nie tylko lizusów w mediach. Sportowcem roku 2010 w Polsce też została biegaczka, której w bieganiu narty nie przeszkadzają. Zatem w sumie ● nasi górą.
P
CUKIER KRZEPI, A SPORT LEPIEJ © PROFFELICE – FOTOLIA.COM
miejscowości na Węgrzech, której nazwy nie da się wymówić ani zapamiętać (Nyiegyhaza) jeżeli nie jest się Michałem Listkiewiczem – hungarystą, spotkali się weterani i rozegrali mistrzostwa Europy. Było bogato w sekcji polskiej. Jerzy Przyborowski, Tadeusz Laska i Mariusz Walczak zdobyli złote medale w swoich ciekawych specjalnościach. Ten pierwszy w biegu przez płotki, ale na 80 m. Ten drugi w rzucie dyskiem, ale o wadze 1 kg. Ten trzeci w rzucie ciężarkiem. Championi zmieścili się w przedziale wiekowym od 30 do 85 lat. Lata temu Melchior Wańkowicz wymyślił slogan reklamowy „cukier krzepi”. Rodacy zaraz dodali, że „wódka lepiej”. Teraz się okazuje, że najlepiej pokrzepia sport, który nawet z weterana czyni ułana. Oczywiście pod warunkiem, że weteran nie dał się zwieść reklamie pierwszej, a zwłaszcza ● drugiej.
W
FOT.: PHIL COLE/GETTY IMAGES EUROPE
FOT.: JACEK PRONDZYNSKI / PRESSFOCUS
P
CZŁOWIEK ORKIESTRA ebastian Chmara od dawna gra na paru fortepianach. Jako prezes klubu, wiceprezes związku, szef Zespołu Wsparcia w MSiT, dyrektor mityngów Pedros, lekkoatletyczny ekspert TVP – dawał radę, gdyż zdolny jest. Ostatnio postanowił sprawdzić, czy zdolny jest do wszystkiego, więc dał się namówić na funkcję wiceprezydenta miasta Bydgoszcz, gdzie zasadniczo mieszka, kiedy jest w domu, znaczy rzadko. Ludzie mówią, że Sebol przegiął oraz mówią, że Sebol wdepnął. Wiadomo w co, gdyż mają na myśli politykę, kiedy to mówią. Nam się wydaje, że nic z tych rzeczy. Karierę Chmary obserwujemy od lat i mamy pogląd: ten gość wcale nie robi kariery. Nie zatańczył z gwiazdami, chociaż propozycję miał. Nie został tym, kim chciano, żeby był, nim został tym, kim teraz jest w pięknej Bydgoszczy. Celebra ani władza go nie kręci. Jedno, co go rusza to robota. Im więcej bierze sobie na łeb, tym lepiej mu idzie. Im lepiej mu idzie, tym więcej od niego chcą. Raz pokazał, że potrafi i ma przerąbane. Taka jest dola Sebola w przyrodzie sportu polskiego. A swoją drogą kochani warto przemyśleć, czy nie warto by Chmary sklonować. Żadnej pracy się nie boi, robota go kocha. Istny człowiek orkiestra, więc gdyby było takich paru, żaden kryzys by nam nie groził. Polska rosłaby w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. No cóż, marze● nia, marzenia…
S
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 5
polskie imprezy lekkoatletyczne
VII Halowy Perdros Cup
Będą gwiazdy, będą emocje VII Halowy Mityng Pedros Cup w bydgoskiej hali „Łuczniczka” 14 lutego zapowiada się niezwykle interesująco. Ostatecznie zostanie rozegrany w formule trzech konkurencji – skoku o tyczce kobiet, pchnięcia kulą i skoku wzwyż mężczyzn. zawodach weźmie udział wiele znakomitości lekkiej atletyki polskiej i światowej. Termin imprezy wypada w toku europejskiego sezonu halowego, po mityngach w Stuttgarcie, Lievine i Gandawie, zatem w dobrym okresie startowym. Europa szykuje formę do mistrzostw kontynentu w Paryżu, a gwiazdy światowe szukają okazji do poważnej konfrontacji.
W
Kule będą strzelać Tomasz Majewski znowu podniósł pchnięcie kulą do rangi konkurencji narodowych. Pierwszy dokonał tego Władysław Komar zwyciężając na igrzyskach olimpijskich w Monachium. Rocznicę tragicznej śmierci Komara Majewski uhonorował w sposób szczególny, zdobywając złoty medal w Pekinie. Między mistrzami olimpijskimi mieliśmy także mistrza świata. Edward Sarul wygrał w Helsinkach w 1983 roku. Rywalami Polaków byli od zawsze Amerykanie i Niemcy, zwłaszcza z NRD. I to się z grubsza utrzymało. Wprawdzie Ralf Bartels nie reprezentuje NRD ani poziomu sportowego Ulfa Timmermanna, jednak Cantwell, Hoffa czy Nelson nie pozwalają Majewskiemu na chwilę dekoncentracji. Dwóch spośród trzech miotaczy USA zobaczymy w hali „Łuczniczka”. Christian Cantwell pojawia się 6
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
jak zły sen na jawie w każdym miejscu i czasie, gdy na rzutnię wychodzi Polak. Amerykanin nie może przeboleć porażki w Pekinie i daje temu wyraz zawsze i wszędzie, kiedy spotyka się z Majewskim. Jest twardy, ambitny i nieprzewidywalny. Może zaczynać konkurs w dolnej strefie stanów średnich, męczyć się z techniką, potykać o własne nogi, by w ostatniej kolejce przejść niezwykłą transformację, której wcześniej nic nie zapowiada. A wtedy się rozwija i pcha daleko, często powyżej 22 metrów. Jego rekord w hali to 22.18. Na otwartym stadionie wynik ma jeszcze lepszy, bo 22.54. Jest mistrzem świata z Berlina i trzykrotnym mistrzem w hali (Budapeszt 2004, Walencja 2008, Ad-Dauha 2010). Ma w sobie potężna moc, większą silę od Polaka w sprawdzianach ze sztangą. A nade wszystko potrafi się koncentrować przed decydującą próbą i tej umiejętności zawdzięcza wiele trudnych zwycięstw. Drugim z Amerykanów będzie Adam Nelson, starszy od kolegi o pięć lat (36 lat). To jest gość, który zrobi widowisko z najbardziej nudnego konkursu. Przy Nelsonie nie można się nudzić. On się nawet specjalnie nie stara, żeby zabawiać widzów. Po prostu jest ekstrawertykiem, który nie umie i nie próbuje utrzymać w sobie emocji, jakich doświadcza. Pa-
trząc na niego, ma się wrażenie, że facet jest gdzieś podłączany, raczej do stacji trafo niż do prostego akumulatora. Ogólnie działa w transie, na zapieku, pracuje na najwyższych obrotach od pierwszej do ostatniej próby i przeżywa, przeżywa…Kiedy się uda i kiedy mu się nie udaje. Każdy powód jest dobry do eksplozji namiętności. Nelson ma rekord życiowy niewiele gorszy od Cantwella, bo 22.51. Ma dwa srebrne medale olimpijskie z Sydney i Aten. Mistrzem świata został w Helsinkach w 2005 roku, kiedy już się wydawało, że karierę ma za sobą. Niewątpliwie wniesie wigor emocji do mityngu Pedros Cup, a kule będą strzelać, nie tylko latać w „Łuczniczce”
Zaczynała od gimnastyki Swietłana Fieofanowa jest z pozoru kobietą spokojną i cichą. Tak się prezentuje poza skocznią o tyczce. Jednak kiedy staje na rozbiegu, potrafi walczyć jak lwica. Co prawda tylko wprawne oko umie dostrzec to przeobrażenie: w skupionym wyrazie twarzy, w nerwowych ruchach palców na owiniętej plastrem tyczce, bo twarz Rosjanki pozostaje nieporuszona. Podobnie jak Isinbajewa także Fieofanowa zaczynała od gimnastyki, którą uprawiała przez 10 lat. Czas spędzony na równoważ-
FOT.: JAKUB KACZMARCZYK / PRESSFOCUS
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
niach, poręczach, na matach ćwiczeń wolnych to kapitał, który Swietłana wniosła do lekkiej atletyki i od którego odprowadza procenty. Ma świetną koordynację ruchową, na której zbudowała znakomitą technikę. Była światową gwiazdą konkurencji, niepodważalnym numerem pierwszym tuż przed dekadą Jeleny Isinbajewej. Biła rekordy świata, oprócz złota olimpijskiego ma wszystkie ważne medale ze wszystkich ważnych zawodów. Kontuzja pleców wyłączyła ją ze sportu na dwa lata. Jej powrót do gry trudno nazwać wejściem smoka, robiła to etapami zwolna podnosząc poprzeczkę. Mistrzostwo Europy w Barcelonie to jej najważniejszy sukces z tego okresu. Prawdę mówiąc w Hiszpanii Swietłana miała sytuację komfortową. Zabrakło trzech głównych rywalek. Isinbajewa przedłużyła swoje wakacje. Annę Rogowską i Monikę Pyrek nękały kontuzje. Obie Polki pojawią się w hali „Łuczniczki”, Ania po zabiegach, Monika po tańcach, będzie ciekawie.
Tym bardziej, że czwarta z tyczkarek Brazylijka Fabiana Murer wkroczyła najwyraźniej w szczytowy okres swojej kariery. W Ad-Dauha zdobyła tytuł halowej mistrzyni świata. Poprawiła szybkość, poprawiła technikę. Wiele razy startowała w Polsce na mityngach Pedros, od dawna przyjaźni się z Moniką i Anną. Murer ma świetne warunki fizyczne. Przy wzroście 172 cm i wadze 64 kg ma długi zasięg ramion, co pozwala na wysoki uchwyt. Jej rekord życiowy w hali to 482, na otwartym stadionie 485, zatem Fabiana to światowa elita konkurencji.
Uchow kontra Rybakow Gwiazdami skoku wzwyż będą niewątpliwie Rosjanie: młody i nieobliczalny Iwan Uchow oraz doświadczony i niezawodny Jarosław Rybakow. Uchow to kolejny wielki talent tej konkurencji, jaki wydała rosyjska ziemia a oszlifowali specjaliści. Chłopak ma 24 lata i rekord 2.40 w hali, co jest 4 wynikiem w historii lekkoatlety-
ki. W ubiegłym sezonie zdobył w Ad-Dauha tytuł halowego mistrza świata (2.36). Z tego powodu został wybrany najlepszym lekkoatletą kraju w roku 2010. Sportowy profil Uchowa jest trudny do jednoznacznego zdefiniowania. Potrafi wykonać koncert nad poprzeczką albo kompletnie zawalić imprezę. Wyraźnie brakuje mu stabilizacji i psychicznej i technicznej, jednak usilnie nad tym pracuje. Skalę jego zdolności wyznacza ten rekord życiowy w hali z 2009 roku. A mistrzowski tytuł z Ad-Dauha i tytuł mistrza Europy z Turynu wskazują, że hala to jest to, co Iwan lubi. Halowe klimaty wyjątkowo sprzyjają specjalistom skoku wzwyż i tyczki. Co prawda tzw. bezwzględne rekordy świata są lepsze na otwartych stadionach, ale tylko dlatego, że ich autorzy bywają w wyższej formie w okresach letnich z uwagi na główne imprezy sezonu, tj. mistrzostwa świata, Europy czy igrzyska olimpijskie. Jarosław Rybakow to firma niezwykle solidna. Ma 4 meda-
le mistrzostw świata na stadionie i 5 w hali. Złoto z Berlina i złoto z Moskwy to jego największe dokonania na stadionie i pod dachem. Z igrzysk w Pekinie wywiózł brąz, z mistrzostw Europy w Monachium złoto. On też preferuje klimaty halowe i wyżej skacze w halach niż na powietrzu. Cztery razy pokonał w hali 2.38. Jego rekord ze stadionu to 235. Atutem Rybakowa jest umiejętność panowania nad nerwami i dobra pamięć ruchowa. Dzięki tym cechom nie zawodzi w krytycznych momentach. Natchniony geniusz Uchowa i rzetelny warsztat zawodowy Rybakowa to gwarancja dużych emocji na skoczni wzwyż. Halowy Pedros Cup w Łuczniczce został uznany za najlepszy mityng świata w kategorii imprez o niepełnym wymiarze konkurencji. Ocena uwzględniała w swoich ocenach walory sportowe i widowiskowe. Tym samym do grona gwiazd dołączył mityng jako taki. I bardzo dobrze i tak trzymać. ● m.
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 7
Cross przez historie
Polscy lekkoatleci w halach
40 lat minęło… ciekawie i zabawnie dyby spytać, od kiedy należy datować trwający dotąd rozruch polskiej lekkoatletyki halowej (przykładowo – zdobyte 42 tytuły mistrza, 43 wicemistrza i 60 brązowych medali w halowych mistrzostwach Europy), to odpowiedź nie byłaby jednoznaczna. Mamy bowiem pełne listy przynajmniej 10 najlepszych w każdej konkurencji, dla każdego roku, pokazujące moment włączenia do programu krajowej rywalizacji „pod dachem” kolejnych konkurencji. To pewne, że od chwili rozegrania w 1933 roku w przemyskiej hali I Zimowych Mistrzostw Polski można już mówić o planowym sezonie indoor w naszym kraju. Od końca 1932 notowane są oficjalne zimowe rekordy Polski. Ba, nawet uzyskiwano najlepsze w historii światowej lekkoatletyki wyniki : na 50 m pł (6.9 Stefan Nowosielski 5.02.33 Przemyśl) i pchnięciu kulą kobiet (Genowefa Cejzik: 11.85 m 2.02.35 Przemyśl, 12.14. 02.36 Toruń, 12.56 6.02.38 Poznań), jak się później okazało zapoczątkowujące oficjalną, uznaną przez IAAF historię rozwoju najlepszego wyniku w tych konkurencjach.
G
za rekordy świata wyniki 6.5 w biegu na 60 m (10.02.62 Juskowiak, 22.02.64 Maniak), a sam Juskowiak jeszcze czasem 6.0 w biegu na 60 y (22.02.64).. Za Ocean wybrał się w latach 19581959 Zbigniew Orywał, dwukrotnie zdobywając tytuł halowego mistrza Stanów Zjednoczonych w biegu na 1000 y, w pierwszym wyjeździe towarzyszył mu entuzjasta „dynamicznej podeszwy w skoku wzwyż” Zbigniew Lewandowski (RP 1.995 22.02.58 w Nowym Jorku). W roku 1963 w halach Kanady i USA oklaskiwano Teresę Ciepły (pobiła wynikiem 9.2 sek. rekord świata w biegu na 70 y) i Witolda Barana (w biegu na 1 milę). Sporadyczne wypady rekonesansowe za granicę, w Europie przynosiły też efekty w postaci nowych rekordów krajowych (tyczka 4.20 Zbigniew Janiszewski 27.02.55 Berlin, 1000 m 2:25.3 Tadeusz Kaźmierski 1.02.58 Dortmund, 3000 m 8:13.6 Jerzy Chromik 24.01.59 tamże, kula 17.74 m Alfred Sosgórnik 17.03.62 Londyn).
Już zaczęły się pierwsze w kraju starty halowe nowego sezonu 2011. Jak zwykle Centralny Ośrodek Sportu w Spale będzie nieraz gościł w zawodach pod dachem najlepszych seniorów i juniorów. Odbędą się mistrzostwa krajowe, może padną nowe rekordy.
Za przykładem USA Mistrzostwa jawne i ukryte A jednak zdumiewa ograniczony lokalnie zakres tak szeroko zakrojonego w czasie i przestrzeni sezonu halowego w Polsce. Żadnej regularnej rywalizacji międzynarodowej, oprócz sławnych występów biegaczy Stanisława Petkiewicza i Kazimierza Kucharskiego (w halach Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, odpowiednio w 1930 i 1935 roku) oraz Jana Staniszewskiego, Janusza Kusocińskiego wraz ze sprinterem Grzegorzem Duneckim (Berlin 1939) i „z importu” Stanisławy Walasiewicz (sukcesy od 1930 do końca II wojny światowej w halach amerykańskich)! Z niewielkimi zmianami podobnie wyglądała sytuacja aż do 1965 roku. Tyle, że tylko do 1956 i to z przerwą w okresie 1951-1954, z mistrzostwami Polski rozgrywanymi najpierw w hali Wojewódzkiego Urzędu WF i PW w Olsztynie (1946-1948), następnie przemiennie w halach Wojewódzkiego Ośrodka Szkoleniowo-Sportowego w Poznaniu (1951,1954 – mężczyźni) lub Wojewódzkiego Komitetu Kultury Fizycznej w Przemyślu (1950, 1954 – kobiety), a na koniec na obiekcie warszawskiej AWF (1955-1956). Gwoli prawdy, często uważa się, że oficjalnie mistrzostwa przestano rozgrywać już od 1951 roku. Po 1956 roku swoistą „ukrytą formę” mistrzostw, można by przypisać tradycyjnym ogólnopolskim zawodom, rozgrywanym również w hali AWF Warszawa. Właśnie w trakcie takich zawodów sprinterzy Jerzy Juskowiak i Wiesław Maniak wyrównywali uważane 8
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Gdzieś w początkach 1964 rozpoczęła się w Europie moda na mityngi halowe. Przypuszczalnie był to efekt coraz częstszych startów asów ze „Starego Kontynentu” za Oceanem i wdrażania ich doświadczeń na gruncie europejskim po powrocie z wojaży. Nie można też zapominać o rozroście kalendarza halowego w samych Stanach Zjednoczonych. W trakcie europejskich mityngów halowych również nasi zawodnicy Edward Czernik i Władysław Komar „pokusili się” o spektakularne rekordy Polski odpowiednio 2.15 w skoku wzwyż i 18.42 w kuli (14.03.64 Lyon). W serii pierwszych meczów halowych nie zabrakło udziału polskiej lekkoatletyki. Reprezentacja kobieca przegrała 14.02.64 w Stuttgarcie mecz z rywalkami z RFN 31:42. Po sezonie 1964 brzemienny w skutki dla europejskiej lekkoatletyki w hali okazał się następny sezon. Przyczyniły się do tego również i sukcesy „polskiego desantu” za Oceanem: Barana, Czernika, Andrzeja Badeńskiego i Jarosławy Bieda. Witold Baran (na 1 milę przegrana z Jimem Grelle’m i Edward Czernik (wzwyż przegrane z Walerym Brumelem) zostali wicemistrzami USA. Badeński na zawodach w Los Angeles wygrał w biegu na 440 y (13.02, 48.8 sek) z mistrzem olimpijskim Mikem Larrabee, co było dużym powodem do chwały, pomimo zajęcia później przez Polaka tylko III miejsca w biegu na 600 y (za Jackiem Yermanem i Frankiem Tomeo) w mistrzostwach. Jarosława Bieda kontentowała się miejscem czwar-
FOT.: JAKUB KACZMARCZYK/PRESSFOCUS
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
tym w skoku wzwyż.. Przyczynił się także mecz obu reprezentacji pań i panów z RFN (62:51 i 86:71 pkt) rozegrany 19-20 marca w Dortmundzie. Tam w biegu na 60 m Ewa Kłobukowska z czasem 7.2 wyrównała rekord świata na otwartym stadionie, niestety równocenne traktowanie rekordu świata w tych obu środowiskach (outdoor i indoor) to osiągnięcie dopiero schyłku XX stulecia! Suma wszystkich obfitych doświadczeń lekkoatletów europejskich zdobytych w hali znalazła wyraz w powziętej 20 listopada w Kopenhadze przez Komitet Europejski IAAF decyzji o organizacji w następnym roku I Europejskich Igrzysk Halowych. Nie była to przypadkowa decyzja, ale przeciwnie wpisująca się w dotychczasowe świadome dokonania tegoż komitetu (dla zawodów outdoor Puchar Europy, Europejskie Igrzyska Juniorów).
Przespane igrzyska halowe Rozruch lekkoatletyki w Polsce, pomimo wielu innych sukcesów, nie jest zasługą Wunderteamu. „Nie mamy hal i nie jesteśmy w stanie urządzić u nas indooors”. Tak wtedy mówiono. Dziwi kompletna absencja naszych zawodników w historycznych I Europejskich Igrzyskach Halowych, z których później rozwinęły się Halowe Mistrzostwa Europy (do 2010 roku 29 edycji). W dużej mierze wynikało to m. in. z pewnej niechęci do sezonu halowego, jako elementu całorocznego treningu i kalendarza startów wśród trenerów Wunderteamu. W skrajnej postaci przejawiało się to w przeświadczeniu, iż inni zawodnicy są predestynowani do startów w hali, a inni – do tych na otwartym stadionie. Przytaczano, jako koronny argument, sukcesy niemieckiego czterystumetrowca Hartmutha Kocha, który wielkich sukcesów na otwartym powietrzu nie notował, natomiast pod dachem był szalenie skuteczny, uzyskując swoje 48 sek na zawołanie. Tymczasem już pobieżny rzut oka na wyniki
w dotychczasowych startach halowych Polaków wskazują, że przeciwnie, ci co mieli sukcesy, to ci sami, którzy brylowali też na otwartym stadionie. Także i niektórzy z trenerów Wunderteamu mieli udane występy halowe na swoim koncie. Halowa polska lekkoatletyka, która jako pierwsza w Europie wprowadziła mistrzostwa kraju, wyprzedzając nawet Wielką Brytanię (1935 r), mająca za sobą wiele wcześniejszych pełnych sezonów startów przespała ten ważny start planowego sezonu indoor.
Tartan zmienił optykę Różnie datuje się koniec okresu Wunderteamu, najczęściej chodzi o 1966 rok. W tym kontekście za właściwą sprawczynię rozruchu polskiej lekkoatletyki halowej należy przyjąć „generację tartanową”. Systematycznie, ale i bardzo szybko nasi reprezentanci tej generacji osiągali poziom i sukcesy europejskie i światowe, w skali dotąd nie notowanej. W okresie przejściowym, w 1969 roku Irena Szewińska (1. w skoku w dal), Henryk Szordykowski (1. na 1 milę) i Andrzej Kupczyk (4. w biegu na 600 y) uczestniczyli udatnie w mistrzostwach USA. W trzech kolejnych edycjach EIH (1967-1969) Polacy zdobyli: 7 złotych, 5 srebrnych i 4 brązowe medale. Tymczasem powstająca EAA (Europejska Federacja Lekkoatletyczna) zachęcona przebiegiem dotychczasowych halowych igrzysk, zintensyfikowaniem się kontaktów międzynarodowych członkowskich federacji (mecze, mityngi, liczne starty za Oceanem) znowu, w listopadzie, tym razem w Bukareszcie dokonała jednogłośnej zmiany Europejskich Igrzysk Halowych w Halowe Mistrzostwa Europy. Zdopingowało to wszystkie liczące się kraje starego kontynent do poważnego potraktowania sezonu indoor. Wysłanie ekipy na te mistrzostwa starano się poprzedzać eliminacjami w krajowych czempionatach. Podobnie miało być i w Polsce, niestety okazało się że mistrzostwa nr 1 (4) styczeń-luty 2011 9
Cross przez historie
FOT.: JAKUB KACZMARCZYK/PRESSFOCUS
i trzy skocznie), według projektu inż. architekta Wojciecha Zabłockiego – niegdysiejszego znakomitego szermierza. We wszystkich halach były proste (120 m długości), rozbiegi, ale tylko w hali AWF przewidziano okólną bieżnię o obwodzie 200 m z pochyłymi przenośnymi wirażami. Stąd w warszawskiej hali debiut Mistrzostw Polski w 1973 roku (24-25.02, 15 konkurencji) i później wielokrotnie mistrzostwa w wielobojach. Być może właśnie ten brak okólnej bieżni sprawił, że hala spalska chociaż oddana tak wcześnie, przed 40 laty polskiej lekkoatletyce, na swój debiut jako centrum zawodów lekkoatletycznych musiała poczekać do roku 1989. Zakończyła się bowiem wówczas jej kolejna modernizacja, wybudowano nowoczesną halę z wymaganą bieżnią do rozgrywania biegów na dystansach dłuższych niż 100 m. Do tego momentu panowała arcyzabawna sytuacja: większość imprez, włącznie z mistrzostwami Polski (w 1973 roku tylko w konkurencjach sprinterskich i płotkach) przeprowadzano na Śląsku, głównie w hali zabrskiego Górnika, a wyjątkowo w katowickim „spodku” – hali „Rondo” (1974-1975), kiedy to szykowano się organizacyjnie do przeprowadzenia Halowych Mistrzostw Europy (8-9.03.75).
Monopol na halę zaplanowane na 1970 rok nie mają się gdzie odbyć i w ostatniej chwili, z uwagi na brak stosownego obiektu, odwołano je. Rozwiązaniem tej tragikomicznej sytuacji było natychmiastowe zwrócenie uwagi na budowę lub modernizację niezbędnych obiektów halowych dla lekkoatletyki, z bieżniami i rozbiegami pokrytymi tartanem lub tartanopodobnymi tworzywami. Jednocześnie zadanie to musiał zrealizować nowy, szczęściem prężny Zarząd PZLA. Pomocne tu były takie inicjatywy jak ta działaczy z Łódzkiego KKFiT (kierowanego przez Wacława Zatka), wybudowania pierwszej w kraju hali ze sztuczną nawierzchnią (polskim tartanem). Produkcji tego tworzywa podjęły się Podgórzyńskie Zakłady Przemysłu Gumowego „Stomil”. Bliźniaczy obiekt powstał w Spale. Duża w tym zasługa dyrektora spalskiego ośrodka od sierpnia 1970 roku, mgr inż. Zbigniewa Tomkowskiego – człowieka, który jednostką tą zarządza, z krótką przerwą (2006-2008) do dziś. Obie nowoczesne na owe czasy hale oddano do użytku w styczniu 1971 roku. Zlokalizowaną na stadionie łódzkiego AZS oddano do użytku 15 stycznia. W tym bowiem dniu kończył się okres karencji na działanie trującego rozpuszczalnika, którego użyto do przyklejenia polskiego tworzywa toranu (od tor i tartan) do podłoża.
Nadrabianie zaniedbań Łódzka hala posiadała 4-torową bieżnię o długości 120 m, skocznie wzwyż i w dal oraz salę o wymiarach 24 x 14 m, znacznie wyższą od pozostałych części, w której mogli trenować tyczkarze. Podobny, niemal bliźniaczy pawilon oddano do użytku lekkoatletom w Spale. Posiadał on również 120-metrową bieżnię oraz salę o wymiarach 30 x 21 m, nieco większą od łódzkiej, lepiej jednak wyposażoną w urządzenia do treningu ogólnorozwojowego i siłowego. Specjalne zabezpieczenia siatkowe umożliwiały treningi również dyskobolom. Paradoksalne, ale ostre starty sprinterów, płotkarzy (m. in. obecnego redaktora naczelnego Magazynu Lekkoatletycznego) i skoczków notujemy na obiekcie łódzkim, hala w Spale służyła raczej przygotowaniom do tych startów. Ambitny program nadganiania zaniedbań zakończyło oddanie do użytku zmodernizowanej hali AWF Warszawa na Bielanach (oprócz 2 bieżni, rzutnie do pchnięcia kulą 10
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Jako Centralny Ośrodek Sportu Spała od 1990 roku stała się monopolistą w zakresie lekkoatletyki halowej. Co roku rozgrywano tam mistrzostwa kraju najpierw seniorów, a następnie i juniorów. W 1995 roku Spała uzyskała status Ośrodka Przygotowań Olimpijskich (OPO). W latach 1994-2001 w związku z licznymi sukcesami polskiego skoczka wzwyż Artura Partyki organizowano Międzynarodowy Mityng skoku w wzwyż Opoczno, rozszerzając go następnie o inne konkurencje. Lista zwycięzców w skoku wzwyż obejmuje same sławy m. in. mistrzów olimpijskich Javiera Sotomayora (Kuba) w 1994 i 1999 (2.34 i 2.27 m), Stefkę Kostadinową (Bułgaria) w 1996 i 1997 (2.01 i 1.98 m), Charlesa Austina (USA) w 1997 (2.32 m), Yeleny Yelesiny (Rosja) w 1998 (1.96 m) i Steffana Holma (Szwecja) w 2001 (2.30 m), a także mistrzów świata Hanne Haugland (Norwegia) w 1995 r (2.00 m), Kajsę Berqvist (Szwecja) w 2000 (1.94 m) i Inhę Babakovą (Ukraina) w 2001 roku (1.98 m). Jak przystało na wicemistrza olimpijskiego Artur Partyka triumfował w mityngu trzykrotnie (1998-2.36, 1998 – 2.32 i 2000-2.37 m). Sensacją, tym razem na bieżni było w 2001 roku zwycięstwo Tomasza Ścigaczewskiego nad mistrzem olimpijskim Panierem Garcią z Kuby w biegu na 60 m pł. Gwoli ścisłości jednak trzeba dodać, że nie od razu doczekała się Spała meczu międzypaństwowego. W dniach 1516.02.1991 roku odbył się mecz halowy Polska-Ukraina-Czechosłowacja (kobiety i mężczyźni). Był to rewanż za porażki z drużynami ukraińskimi w poprzednim roku w Kijowie. Czterdzieści lat temu w ramach wielkiego przedsięwzięcia oddano do użytku trzy obiekty halowe: w Łodzi, Spale i w Warszawie. Miały one znacznie przyspieszyć rozwój sportowy nowej generacji lekkoatletycznej, tej zwanej „tartanową”. Spełniły dobrze swoją rolę, aczkolwiek w różnym stopniu. Po latach, w następstwie zasadniczej modernizacji na czoło wysunęła się hala Centralnego Ośrodka w Spale, przyćmiewając pozostałe. Czy nadal zachowa ten prymat pomimo znanych trudności restrukturyzacyjnych pokaże przyszłość. W każdym razie warto zapamiętać, iż międzynarodowa kariera polskiej lekkoatletyki halowej uwieńczona także 2 złotymi, 7 srebrnymi i 12 brązowymi medalami halowych mistrzostw świata zaczęła się 15 stycznia 1971 roku ● Stefan Pietkiewicz Komisja Statystyczna PZLA
POLANIK oferuje, POLANIK poleca
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Sprzęt r ó w n i e ż j e s t ważny… Oglądając zawody lekkoatletyczne zwracamy uwagę przede wszystkim na sportowców. Emocjonujemy się ich dokonaniami, przeżywamy sukcesy, martwimy się porażkami. Duma nas rozpiera, gdy widzimy polskiego lekkoatletę na najwyższym stopniu podium i słuchamy Mazurka Dąbrowskiego. Te krótkie chwile triumfu zawodnika i wzruszenia kibiców decydują o pięknie tej dyscypliny sportu. Niewielu jednak kibiców zwraca uwagę na sprzęt lekkoatletyczny, na którym rozgrywane są poszczególne konkurencje. A już mało kto wie, że istnieje w Polsce firma Polanik, której produkty używane są na stadionach lekkoatletycznych w sześćdziesięciu krajach świata, i to już od bardzo długiego czasu… Rok 2011 jest dla firmy Polanik rokiem szczególnym, rokiem jubileuszowym. Czterdzieści pięć lat temu, 24 marca 1966 roku Wiesław Szczepanik założył firmę, która w początkowym okresie istnienia zajmowała się produkcją artykułów gospodarstwa domowego, tablic rejestracyjnych, desek kreślarskich z osprzętem itp. W 1975 roku rozpoczęła się produkcja oszczepów sportowych. Na urządzeniach i oprzyrządowaniu wykonanym przez właściciela firmy powstawały oszczepy, które już wówczas były eksportowane do wielu krajów świata za pośrednictwem centrali handlu zagranicznego. Były tanie, proste, treningowe. Jednak ambicją Wiesława Szczepanika było wyprodukowanie wysokiej klasy oszczepów wyczynowych, wykonywanych z rury duraluminiowej. I tak w 1985 roku zakład opuściły pierwsze egzemplarze oszczepów aluminiowych. Charakteryzowały się wysoką precyzją wykonania, dużą sztywnością i zgodnością ze standardami IAAF. Nowatorska technologia produkcji została opatentowana. Wyprodukowanie oszczepu było wyzwaniem dla wynalazcy i konstruktora, a nie następstwem zakończenia kariery sportowej, jak ma to miejsce w większości firm z tej branży. Stąd pewne trudności z wypromowaniem produktu – nikt nie znał nas, my nie znaliśmy nikogo. Jednak nadspodziewanie wysoka jakość oszczepów przy atrakcyjnej cenie oraz upór i wiara w sukces pozwoliła na pozyskanie odbiorców. Środki finansowe z pierwszych kontraktów eksportowych zostały zainwestowane w uruchomienie produkcji kul, młotów i płotków lekkoatletycznych. Wdrażanie nowych wyrobów i rozwój firmy hamował panujący ówcześnie w Polsce system społeczno-gospodarczy. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, w czasie transformacji systemu, nastąpiła zmiana klimatu dla prywatnej przedsiębiorczości i otworzyły się nowe możliwości. W 1989 roku Wiesław Szczepanik zdecydował się na zaciągniecie kredytu z Unii Europejskiej dla małych i średnich firm i w ciągu dwóch lat powstała hala produkcyjna o pow. 1200 mkw. Od tego czasu zaczął się okres dynamicznego rozwoju firmy. Znakomita jakość produktów, nietuzinkowe, przyjazne dla użytkownika rozwiązania techniczne spowodowały, że sprzęt dobrze przyjął się na rynku, a to zaowocowało pozyskaniem nowych odbiorców i wzrostem zamówień. Dziś firma Polanik to prężnie działająca, rodzinna spółka. Trzy hale produkcyjne o łącznej powierzchni 4200 m. kw., osiemdziesiąt zaangażowanych w pracę ludzi, ponad tysiąc produktów w ofercie. Wyposażamy kompleksowo całe stadiony lekkoatletyczne, doradzamy projektantom i inwestorom. Jesteśmy wyłącznym importerem obuwia sportowego Do-Win i mamy własną kolekcję odzieży Polanik Athletics Collection. Nasze produkty wyznaczają standardy jakości w branży i używane są do bicia rekordów świata podczas najbardziej prestiżowych imprez lekkoatletycznych. Naszą misją na kolejne lata jest umacnianie wizerunku firmy Polanik jako producenta i dostawcy najwyższej jakości sprzętu dla lekkiej atletyki, promowanie tej pięknej dyscypliny sportu jak również zdrowego stylu życia. Jesteśmy z Wami już od 45 lat. Dziękujemy za te wspólne lata i liczymy na kolejne… ● Darek Szczepanik
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 11
Publicystyka - kraj Maratony wczoraj i dziś
FOT.: JAN HURUK
Pieniądze leżą na ulicach
Maraton – słowo, które jeszcze do niedawna kojarzone było ze szczytnymi hasłami olimpijskich idei. Słowo, którego dźwięk wywoływał trwogę związaną z perspektywą pokonania ponad 42 kilometrów. Słowo, automatycznie budzące szacunek u osób, które choć raz w swoim życiu wygrały batalię z własnymi słabościami osiągając metę tego morderczego dystansu. Dziś maraton to przede wszystkim dobry biznes uprawiany z powodzeniem na wszystkich kontynentach naszego globu. 12
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
imo, iż konkurencja ta nie posiada w naszym kraju tak znakomitych tradycji lekkoatletycznych jak np. bieg na 3000m z przeszkodami, należy pamiętać o istnieniu jej złotego okresu. Kiedy z początkiem lat 90-tych polska lekkoatletyka pogrążona była w głębokim marazmie, właśnie maraton określano mianem „perspektywicznej i najbardziej eksportowej konkurencji, posiadającej zaplecze”. Na Mistrzostwach Świata w Tokio 1991 roku za sprawą złotego medalu Wandy Panfil i 4-tego miejsca Jana Huruka koronną ich profesję okrzyknięto wówczas jako tę najbardziej polską. Panfil odnosiła zwycięstwa w Nowym Jorku, Londynie czy
M
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Bostonie, czyli na najbardziej prestiżowych, maratońskich trasach globu. Dwukrotnie zwyciężała w Plebiscycie Przeglądu Sportowego. Na czołowych miejscach wielkich, komercyjnych maratonów plasowali się również wśród mężczyzn Huruk, Psujek, Bebło, Gajdus, a wśród pań Sobańska, Gradus i Kokowska. A jak wygląda teraźniejszość najdłuższego dystansu olimpijskiego w Polsce? Jak rysuje się jego przyszłość w świetle sportu wyczynowego na świecie?
Więcej biegaczy i więcej biegów Pomimo iż maraton jest nadal kwalifikowany jako jedna z konkurencji królowej sportu, stanowi jej niezwykle specyficzny odłam będący główną składową biegów ulicznych. Ogromne różnice zarówno na płaszczyźnie masowej dostępności tegoż obszaru lekkoatletyki, jak i wszelkich elementów oddziałujących na fizjologię wysiłku (inne podłoże, zróżnicowane ukształtowanie terenu) powodują iż biegi uliczne w dzisiejszych czasach żyją własnym życiem. Kształt masowych imprez biegowych w Polsce jest dziś diametralnie inny niż jeszcze 15 lat temu, kiedy to na palcach u rąk można było policzyć te z frekwencją wyższą niż 200 osób. Również objętość kalendarza imprez zwiększyła się o kilkaset procent. W perspektywie wzrostu świadomości kultury fizycznej naszego społeczeństwa jest to objaw niezwykle pożądany. Czy jednak wpływ tego zjawiska na poziom sportowy maratończyków wyczynowych jest bodźcem progresywnym? Poniższa tabela, zawierająca dane statystyczne z 4 ostatnich dekad ukazuje nienajlepszą kondycję współczesnej męskiej czołówki polskiego maratonu: Rok Śr. 10 Śr. 50 Wynik Wynik Wynik Wynik wyników wyników 1 10 20 50 1975 2:18:56 2:30:26 2:13:00 2:23:12 2:27:57 2:44:59 1978 2:16:37 2:23:09 2:13:00 2:18:06 2:19:49 2:29:55 1984 2:13:31 2:19:27 2:11:50 2:14:53 2:17:35 2:25:24 1985 2:14:27 2:20:38 2:11:43 2:15:44 2:18:52 2:27:30 1994 2:12:21 2:17:21 2:09:49 2:13:29 2:16:08 2:22:56 1995 2:13:47 2:18:14 2:09:42 2:15:38 2:17:23 2:23:40 2004 2:15:16 2:23:16 2:12:13 2:17:54 2:21:55 2:32:52 2005 2:16:11 2:23:31 2:14:45 2:17:08 2:20:33 2:31:09 2010 2:15:14 2:28:01 2:10:27 2:19:06 2:27:22 2:37:07 Załamanie się poziomu wyników w maratonach w ostatnich latach, zbiega się w czasie z rozwojem masowych biegów ulicznych. Zeszłoroczne wyniki Henryka Szosta (2:10:27) i Adama Draczyńskiego (2:10:49) spowodowały jedynie zaciemnienie ogólnego obrazu. Cieszy oczywiście zbliżenie się do czasowych osiągnięć poprzedników, jednak ich wartość jest w dzisiejszych czasach już znacznie inna. W skali europejskiej są to wyniki predysponujące ich posiadaczy do mierzenia w wysokie pozycje podczas mistrzostw starego kontynentu. Świat znalazł się jednak w zupełnie innym punkcie niż 15-20 lat temu. Przykładając najlepsze wyniki najbardziej skutecznego, polskiego maratończyka w historii Jana Huruka do czasów obecnych zobaczymy pewien obraz globalnego postępu. Huruk uzyskując w latach 1990-1992 wyniki 2:10:16, 2:10:21 i 2:10:07 plasował się w tabelach światowych odpowiednio na pozycjach – 12, 12 i 17. Zbliżone czasy Szosta i Draczyńskiego były w 2010 roku, 135 i 155 rezultatem na świecie…
wego uprawiania sportu z pracą zawodową jest niemożliwe, a jeżeli ktoś decyduje się na taki „zestaw”, nigdy nie wykorzysta w pełni drzemiącego w nim potencjału. Obecnie standardem światowym w każdej dyscyplinie na najwyższym poziomie jest wyłącznie „życie sportem” bez żadnych dodatkowych obowiązków. Niestety w Polsce nie zawsze tak bywa. Nie każdy może sobie pozwolić na obozowe życie, bez zamartwiania się o stan swojego konta, lub o dalszą poza sportową przyszłość. Wielu perspektywicznych biegaczy dodatkowo pracuje. Start w maratonie musi więc rodzić pewne perspektywy zarobkowe. Mistrzostwa Polski na tymże dystansie nigdy nie zgromadzą na starcie ścisłej, krajowej czołówki jeśli motywacją będą niskie gratyfikacje finansowe. Przykładowo do kieszeni ubiegłorocznego wicemistrza Polski na najdłuższym dystansie olimpijskim trafiło 6000 PLN. Trzeba również zaznaczyć, że nagroda ta przewidziana była za miejsce w maratonie (w tym przypadku trzecie), a medal krajowego czempionatu nie był premiowany pieniędzmi. Ktoś może stwierdzić, że jest to kwota odpowiadająca uzyskanej wartości wynikowej 2:16:57. Nic bardziej mylnego. Wystarczy przewertować zagraniczne kalendarze imprez, a tuż obok znajdziemy biegi maratońskie nagradzane w podobny sposób. Maratony w Niemczech, krajach Beneluksu czy nawet w niewielkiej Słowacji kuszą podobnymi kwotami za wysiłek trwający znacznie dłużej bo około 2 godzin i 30 minut. W ciągu jednego sezonu można pokonać maksymalnie 2 maratony na najwyższych „obrotach”. Jeżeli jednak zawodnik zaczyna mierzyć w starty z zaniżonym w stosunku do jego możliwości poziomem rodzi się tutaj niebezpieczeństwo dwojakiego rodzaju. Po pierwsze mniejszy nakład sił spożytkowany na przebiegnięcie 42 km i 195 metrów pozwala na przystąpienie do kolejnej maratońskiej batalii w stosunkowo niedługim odstępie czasu. „Rozmienianie się” na drobne jest przyczyną drugiej bariery hamującej dalszy rozwój. Zdarzało się iż taki maratończyk próbował wrócić na właściwą drogę kariery jednak w psychice zakodowały się pewne negatywne nawyki. Obniżone właściwości wolicjonalne związane z brakiem konieczności sięgania po maksimum możliwości tworzyły przeszkodę nie do pokonania. Biegacz nie był już w stanie zmusić się do wysiłku, na który potencjalnie było go stać. Innym sposobem na wzbogacenie się są wspomniane biegi uliczne w Polsce na krótszych dystansach. Ich mnogość i z roku na rok rosnąca wysokość nagród pieniężnych są wystarczającym argumentem rozstrzygającym startowe dylematy. Kwoty rzędu 35tys zł przewidziane za czołowe miejsca zajmowane na dystansach od 10 km do półmaratonu nikogo już nie dziwią. Zawodnikowi będącemu w dobrej dyspozycji wystarczy czasami jeden weekend, aby zainkasować przyzwoitą sumę. Bywa również, że biegacze mający w perspektywie realizację intensywnej jednostki treningowej wybierają zamiennie start. Duża konkurencja złożona głównie z zawodników byłych republik Związku Radzieckiego oraz ostatnimi czasy biegaczy kenijskich, zmusza wielokrotnie do ekstremalnego wysiłku co zupełnie wypacza ideę treningowych założeń. Modyfikowana naprędce polityka startowa oczywiście odbija się negatywnie na koncepcji wcześniej konstruowanego planu treningowego, planu którego finałem powinien być start w maratonie. Pytanie – w jakim maratonie? Wybór za granicą jest ogromny, a jak ta sytuacja wygląda w naszym kraju?
Duży wysiłek, małe pieniądze Na przeszkodzie w dążeniu do przyzwoitych wyników stoją oczywiście pieniądze. Trening maratoński realizowany na 100% jest niezwykle czasochłonny i wyczerpujący. Połączenie wyczyno-
Coś ma piernik do wiatraka Analizując polskie biegi maratońskie możemy być zadowoleni pod wieloma względami. Organizacyjnie i ilościowo idziemy cały nr 1 (4) styczeń-luty 2011 13
czas do przodu. Wizytówki w postaci maratonów – poznańskiego i warszawskiego zyskują coraz większe uznanie, którego odzwierciedleniem są coraz wyższe pozycje w światowych rankingach. Brak jednak maratonu, który gromadziłby elitę zdolną do osiągania wielkoformatowych wyników. Przykład naszych sąsiadów Czechów pokazuje, że zorganizowanie imprezy oprawionej świetnymi rezultatami jest możliwe. Zeszłoroczny zwycięzca maratonu praskiego uzyskał fenomenalny czas 2:05:39. W 2010 roku posiadacz najlepszego wyniku uzyskanego na polskiej ziemi zająłby w stolicy Czech dopiero trzynastą pozycję. Ktoś powie – „co ma piernik do wiatraka”, owszem ma. Możliwość wartościowej rywalizacji na własnym podwórku przynosi często zaskakujące efekty. Składa się na to kilka czynników, między innymi: wyeliminowanie sensacji związanych z aklimatyzacją w obcym miejscu, uniknięcie uciążliwych podróży i wreszcie pewien spokój psychiczny wynikający z przebywania na „swoim terenie”. Warto wspomnieć iż stolica polskiego maratonu jak określa się Dębno, była kiedyś pod tym względem naszą chlubą. W latach 70-tych maraton gromadził tam często zagraniczne znakomitości. Szczególne miejsce w historii tej imprezy ma zwłaszcza rywalizacja z 1986 roku. Aż 35 zawodników zeszło poniżej granicy 2 godzin 20 minut, a 59 pokonało 42km i 195m krócej niż 2 i pół godziny. Do dziś wynik zwycięzcy Antoniego Niemczaka jest najlepszym czasem jaki kiedykolwiek uzyskano na ziemi polskiej. 2:10:34 było wówczas 16-tym wynikiem na świecie. Nie można jednak zestawiać tamtego wydarzenia z czasami obecnymi ze względu na nieporównywalnie inne realia. Nietrudno jednak zauważyć jaką siłą było tło w postaci zawodników drugoligowych, którzy aspirując do znalezienia się w coraz węższej elicie byli dodatkową machina napędową.
Lepiej krócej niż dłużej Współcześnie, pomijając niemoc ścisłej czołówki polskich maratończyków, należy również zwrócić uwagę na katastrofalne obniżenie poziomu właśnie tej szerokiej. 50-ty wynik w Polsce uzyskany w maratonie 17 lat temu plasuje się w podsumowaniu zeszłego sezonu na 15-tej pozycji! Gdzie szukać przyczyny takiego stanu rzeczy? O ile społeczeństwo polskie wyszło z domów, zaczęło aktywnie spędzać czas, zdecydowało się na start w maratonie i ukończyło go, o tyle wyczynowi długodystansowcy nie kwapią się do zmiany profesji na dłuższą. Przed „boomem” imprez masowych dylemat był mniej skomplikowany. Na decyzję o „przedłużeniu się” wpływał między innymi ubogi kalendarz biegów ulicznych. Brak szerszych perspektyw zarobkowych dla zawodników średniego formatu wymuszał przeobrażenie się w maratończyka. Świat będący wówczas o kilka kroków do przodu dysponował bogatą ofertą maratońskich startów. Zawodnicy z poziomu 2:20 – 2:30 mogli znaleźć bez problemu coś dla siebie. Obecnie wybór maratonów jest również ogromny, jednakże w Polsce rozgrywanych jest co weekend średnio kilkanaście biegowych imprez. Można zatem przebierać i dostosować do indywidualnych potrzeb dystans, dogodną lokalizację oraz oszacować na podstawie wysokości nagród ewentualny poziom konkurencji. Oczywiście ten ostatni czynnik jest zmienną zupełnie niestabilną.
Skromny narybek Wspomniana „klasa średnia” maratończyków sprzed 2-3 dekad niekoniecznie stanowiła zbiór zawodników wyeksploatowanych, osiągających wówczas maksymalny pułap swoich możliwości. Znaczna część z nich należała do młodego zaplecza, które miało 14
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
FOT.: NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS
Publicystyka - kraj
w pewnym momencie przejąć godnie pałeczkę. Analizując stan obecnej poczekalni, narybek jest niezwykle skromny ilościowo. Na chwilę obecną można dostrzec 5 nazwisk, których posiadacze walczyć będą o honor omawianej konkurencji. 25-latkowie Chabowski i Gardzielewski, o rok starsi Kłeczek i Kozłowski oraz najmłodszy 24-letni Brzeziński. Czterech ostatnich debiut ma już za sobą. Oczywiście malkontenci nie pozostawili suchej nitki na tychże pierwszych występach. 2:15:45, 2:16:57, 2:16:59 i 2:16:34 to odpowiednio czasy otwarcia maratońskich życiorysów. Długofalowe prognozowanie karier z tychże wyników jest co najmniej absurdalne. Wielu czołowych maratończyków osiągało bardzo podobne rezultaty w pierwszych startach: Zawodnik Debiut Rekord życiowy Leszek Bebło 2:17:07 2:09:41 Jan Huruk 2:17:21 2:10:07 Henryk Szost 2:15:57 2:10:27 Adam Draczyński 2:15:00 2:10:49 Jan Białk 2:16:00 2:10:50 Pozytywną informacją jest na pewno fakt, iż potencjalni następcy zawodników wymienionych w powyższej tabeli nie uciekają zupełnie w biegi uliczne. Kłeczek poprawił rekordy życiowe na dystansach od 1500 do 5000m uzyskując na dłuższym z nich wynik nieoglądany w Polsce od 12 lat. Chabowski już drugi rok z rzędu prezentuje stabilny poziom w biegu na 10000m. Sceptycy wytoczą argumenty o niskiej wartości tychże rezultatów w skali europejskiej. W perspektywie startów maratońskich są to jednak przyzwoite prognozy. Pokusa startów w biegach ulicznych jest niezwykle silna. W żadnej innej konkurencji lekkoatletycznej zawodnik nie ma możliwości uzyskania tak przyzwoitych dochodów z tytułu uprawiania sportu jak długodystansowiec. Młody człowiek wkraczający w dorosłe życie wykorzystuje wszystkie możliwości, aby poprawić jakość swojego bytu. Będąc obdarzony ponadprzeciętnymi zdolnościami, musi dysponować niezwykłą siłą woli, aby ich nie nadużywać. Potrzeba silnej wiary, olbrzymiej pracy i przede wszystkim niemałych nakładów finansowych, aby maratoński instrument zagrał właściwą melodię we właściwym momencie. ● Łukasz Panfil
Infrastruktura lekkoatletyczna
Kontrola służy sprawie Wbrew pozorom budowa stadionu lekkoatletycznego nie jest prostym zadaniem.
am etap planowania realizacji i tworzenia koncepcji jest kluczowym i niezwykle ważnym momentem. Pisałem już na łamach „Magazynu” jak istotnie wpływa dobór lokalizacji na późniejsze możliwości stadionu, w kontekście obiektu treningowego, jak też areny służącej do rozgrywania zawodów. Wspominałem o tym, że budowa innych obiektów niż pełnowymiarowe (bieżnia okólna – 400 m) jest błędem.
S
Dziś chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze inne założenia i wymagania, które należy sobie postawić przed rozpoczęciem zadania inwestycyjnego. Kwestia ta wygląda bardziej optymistycznie w ostatnim czasie, a to głównie za sprawą Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. PZLA poprzez prace komisji Obiektów i Urządzeń porządkuje kwestie techniczne, zarówno projektowe jak i wykonawcze związane ze stadionami. Zgodnie z tendencją światową realizowaną przez IAAF (International Association of Athletics Federations) wymagania stawiane przez PZLA dotyczą tych samych aspektów technicznych przy wszystkich inwestycjach. Weźmy pod uwagę pierwszy z nich, czyli nawierzchnie stadionu lekkoatletycznego. Bieżnie, które dotychczas zostały wybudowane w Polsce, świadczą o tym jak istotnym elementem są nawierzchnie poliuretanowe. Niestety mamy w kraju wiele przykładów obiektów, które już po krótkim czasie użytkowania wyglądają bardzo źle, ze względu na ich wadliwe wykonawstwo. Do najczęstszych przyczyn nieprawidłowo wykonanej nawierzchni zaliczyć można: • niedostosowanie się wykonawcy do technologii danego produktu poprzez wykonanie cieńszej warstwy niż zakłada technologia. • wykonywanie nawierzchni w złych warunkach pogodowych nr 1 (4) styczeń-luty 2011 15
Infrastruktura lekkoatletyczna • stosowanie zamienników w postaci komponentów (np. klej, granulat) tańszych i często gorszych jakościowo producentów, nie spełniających wymagań jakościowych. • wykonanie nawierzchni bez użycia profesjonalnych urządzeń • niedostosowywanie się do wymagań technologii producenta poprzez brak rygoru czasowego podczas wykonywania prac. • instalacja nawierzchni na źle przygotowanym podłożu. • brak dostatecznej wiedzy wykonawcy na temat instalacji nawierzchni i budowy obiektu lekkoatletycznego. Aktualna sytuacja rynkowa w budownictwie sportowym wyraża się m. in. bardzo dużą frekwencją wykonawców startujących w przetargach publicznych. W związku z tym jest wiele firm ubiegających się o zamówienie, które są do tego nie przygotowane. Bardzo często wspomniane firmy nie zdają sobie sprawy, jak trudnym i specjalistycznym tematem jest wykonanie bieżni lekkoatletycznej. Posiłkują się one zwykle „specjalistycznym” podwykonawcą, co niestety – jak pokazuje życie – kończy się ze szkodą dla realizacji. Często jedynym atutem takich wykonawców jest niska cena, która zawsze odbija się na jakości usługi i produktów. Dlatego błędem zleceniodawcy jest brak stawiania bardzo konkretnych i zdefiniowanych wymagań takich jak : • dokładny opis technologii • żądanie dokumentów potwierdzających przygotowanie techniczne i merytoryczne wykonawcy. • odpowiednie doświadczenie w realizacjach obiektów lekkoatletycznych. Stadiony lekkoatletyczne wybudowane w ostatnich latach wykazują bardzo ważną prawidłowość rynkową. Tam gdzie zamawiający stosowali wysokie wymogi w postaci wielu dokumentów w ofercie przetargowej, takich jak karty techniczne, autoryzacje, certyfikaty itp., rezultatem był bardzo dobrze wykonany stadion. Natomiast tam gdzie decydowała tylko cena i ogólny certyfikat IAAF, rezultat był bardzo słaby lub stadion w ogóle nie powstał. Niezwykle istotną więc kwestią jest, aby świadomość techniczna inwestora była jak największa, a jego wiedza dostatecznie duża. Możliwość weryfikacji wykonanej bieżni poprzez badania powykonawcze oznakowań (linie bieżni), urządzeń oraz grubości i struktury nawierzchni, wpłynie na poziom usług w Polsce. Zdecydowanie podniesie ich jakość i trwałość. Rozmawiałem ostatnio z przedstawicielami instytutów świadczących usługi badań nawierzchni sportowych na powierzchni gotowego już obiektu. Zgodnie stwierdzili, że tam, gdzie wykonawca był uprzedzony o kontroli powykonawczej jego prac, tam obiekt był co najmniej dobry. Natomiast w miejscach, gdzie badania powykonawcze odbyły się bez uprzedzenia na etapie realizacji, efekt był daleki od oczekiwań. Wzorem krajów, gdzie kultura i poziom usług budowlanych jest na znacznie wyższym poziomie niż w Polsce, powinno się jak najszybciej wprowadzić wymóg konieczności badań powykonawczych każdego stadionu lekkoatletycznego w Polsce. Inaczej, nowo powstałe stadiony będą następnymi bublami sportowymi, gdzie osoby odpowiedzialne za taki stan nie będą ponosiły żadnej odpowiedzialności. ● Konrad Sobecki
16
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Uwaga talent
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
FOT.: NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS
Anna Jagaciak
Podczas Mistrzostw Europy w Barcelonie Anna Jagaciak skoczyła w dal 6,74 m. Medalu nie zdobyła, do rekordu Polski Agaty Karczmarek brakuje jej 25 cm, ale … Wymazała z tabel 42-letni młodzieżowy rekord kraju Ireny Szewińskiej, a to oznacza jedno – ona ma talent! nna Jagaciak ma 20 lat i jest zaprzeczeniem stereotypu, że kto za młodzika czy juniora młodszego jest dobry, to potem już nic lub niewiele osiąga. Jako młodziczka skakała w dal 5,61 m, jako juniorka młodsza 6,14 m, gdy była juniorką starszą już 6,29 m, a w pierwszym sezonie wśród młodzieżowców właśnie 6,74. I to nie raz latała daleko, bo dobrze zawiało. Podczas MP seniorów w Bielsku Białej uzyskała 6,67 m, a wynik ten dał jej złoto i był wyrównaniem rekordu Szewińskiej. Jagaciak startuje także w trójskoku i tu też tylko coraz dalej i dalej. Zaczęła, gdy była juniorką młodszą od 12,43 m, przez rekord Polski juniorek –13,55 m, po 13,93 m w 2010 roku (a nawet 14,16 m z wiatrem). Wprawdzie za moment w którym Jagaciak zaczęła trenować przyjmuje się dzień, w którym tata trener Jarosław Jagaciak (były skoczek wzwyż) obiecał jej telefon komórkowy za trenowanie, ale tak naprawdę było to znaczniej wcześniej i nie ma raczej
A
dokładnej daty. Anna, a właściwie mała Ania od drugiego roku życia była na stadionie i jeździła na obozy. Bo tata Jarosław trener, a mama Marlena (biegała przez płotki) nauczycielka WF. – Jeździliśmy na obozy do Sopotu, Gdyni, Białogardu. Dla mnie to były wakacje, myślę, że tata nie planował mojej przyszłości sportowej. Chyba nawet wtedy gdy wychowawcy WF z mojej podstawówki w Puszczykowie chwalili mnie rodzicom. Może dla taty jakimś sygnałem były moje zwycięstwa w czwórboju lekkoatletycznym… Mnie bardzo cieszyła statuetka zdobyta w czwórboju. Gdybym nie odniosła tych pierwszych sukcesów i była sama na treningach, a nie z fajną grupą przyjaciół, pewnie dawno bym o lekkiej atletyce zapomniała. Wciąż – wręcz czasami może nawet zbyt demonstracyjnie – podkreśla, że sport to dla niej przede wszystkim zabawa. Coś, co ma sprawiać jej przyjemność i sprawia wielką, ale nie sposób na życie. Nie przelicza
swego czasu i włożonej pracy na treningach na pieniądze dziś czy jutro. Po prostu robi to co lubi i w dawkach jakie jej odpowiadają, a te jak na zawodniczkę skaczącą już tak daleko, zdają się być raczej nieoszałamiające. Bo gdy nie jest na obozie, trenuje pięć razy w tygodniu i robi wszystko, by mieć wolny dla siebie cały weekend. Oczywiście, gdy jest na obozie, to co innego. Wie, że tu pracuje się dwa razy dziennie i nie ma przebacz. Jednak czy ktoś, kto uzyskał już znaczące wyniki (bo prócz tego skoku na 6, 74 m, Anna ma także m. in. brązowy medal ME juniorów), ma naprawdę tak luźny stosunek to sportu? Z tym nawet jej ojciec, który ma ją przecież na oku zarówno podczas treningu jak i w domu, ma dylemat. Sam zastanawia się, czy to czasem nie tylko poza córki? Gdzie jest więc klucz do jej sukcesów? Sama w pierwszej kolejności wskazuje rodziców. Oboje byli sportowcami, lekkoatletami, którzy pozostali przy sporcie. Anna nr 1 (4) styczeń-luty 2011 17
Uwaga talent ZDANIEM.. Zdzisława Lipińskiego – trenera kadry seniorek Ona jest bardzo nowoczesną dziewczyną. Obowiązkową, choć czasami na pierwszy rzut oka można odnieść inne wrażenie widząc jej luz. Jest bardzo dowcipna, mądra i wesoła, a na starcie potrafi wręcz niesamowicie się zmobilizować, wykorzystując pokłady swojej psychiki, dając z siebie więcej, niż mogłoby się zdawać na treningach, ze jest to w ogóle możliwe. Ale jest to możliwe również dlatego, że ta jej mobilizacja nie usztywnia jej przeszkadzając w oddaniu dobrego skoku. Do tego, ma szczęście, że jej trenerem klubowym ● jest ojciec. To człowiek otwarty, z którym świetnie mi się współpracuje.
Jarosława Jagaciaka – trenera i ojca Anny Postęp w 2010 roku nie był zamierzony aż w takiej skali. Jest naturalnie skoczna i jak na swój wiek ma dobrą technikę, jednak zwłaszcza w trójskoku ma duże rezerwy właśnie w technice. Cieszyłbym się, gdyby poprawiła także szybkość. Cenię jej umiejętności koncentracji i sprężenia się na zawodach. Wiem, że oczekiwania wobec niej rosną, ale naszym celem jest teraz przede wszystkim jej zdrowie (by nie było kontuzji). Dobrze, że jej motywacją do sportu ● nie są pieniądze, a chęć wygrywania. I to ma się nie zmienić.
Małgorzaty Trybańskiej – koleżanki ze skoczni
FOT.: NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS
Ania to duży talent i skoro już w tak młodym wieku uzyskała 6,74 m, jestem przekonana, że będzie skakała naprawdę daleko. Ale prawdę mówiąc, nawet jeszcze dobrze nie zdążyłam się jej przyjrzeć, bo razem startowałyśmy chyba tylko trzy razy. Cieszę się, że dzięki niej podniósł się poziom naszych skoków. Jej dobra postawa mobilizuje także mnie do treningów. I o to ● także chodzi.
ma 177 cm wzrostu, choć jest najniższa w rodzinie. Ojciec ma ponad 190 cm, mama 180 cm, nawet młodsza od niej o cztery lata siostra Monika (światowa top modelka występująca pod pseudonimem JAC) też jest od niej wyższa. Poza tym o czym mówi, że nie jest to skromność z jej strony, jest mocna. Odkąd pamięta ciężary które innym sprawiały trudności, jej ich nie sprawiały. I jest jeszcze coś. Ponadprzeciętna zdolność koncentracji. Wykazały to jej starty, których nie miała właściwie złych, tylko te dobre, lepsze albo naprawdę udane. Jarosław Jagaciak wie, że jeżeli córka jest przygotowana do zawodów na 100 procent, to w 100 procentach to wykorzysta. Anna potrafi się sprężyc! Potwierdził to także test przeprowadzony w Instytucie Sportu. – Podłączono mnie do aparatury i kazano wpatrywać się w balonik na monitorze. Siłą woli miałam sprawić, by ten balonik uniósł się. I udało się, a on nawet nie tylko drgnął, ale poleciał tak wysoko jak tylko mógł. Ponoć coś takiego ludziom, którzy przechodzą ten test bardzo rzadko udaje się za pierwszym razem. Ale żeby nie było za pięknie, całkowicie poległam na podobnym teście sprawdzającym zdolność do wprowadzania się w stan relaksu. 18
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
To, że w finale ME w Barcelonie nie poleciała już tak daleko jak w eliminacjach (w nich uzyskała trzeci wynik), nie było kwestią „spalenia się” gdy raptem pojawiła się szansa na medal, lecz jeszcze brakiem doświadczenia. Na rozbiegu wiał bowiem zmienny wiatr i nie wiedziała jeszcze jak ustawić rozbieg. Ale i tak 10. miejsce sprawiło jej wiele radości, bo wygrała z podziwianą przez siebie Szwedką Caroliną Kluft. W sporcie jest powiedzenie, że trener powinien dać nazwisko swemu zawodnikowi lub zawodniczce. Różnie można to rozumieć, bo też różne są sytuacje. Również i takie, jak w przypadku Jagaciaków. Ojciec trener. Córka zawodniczka. I tak też się sprawdza. – Wprawdzie tata jest prawie wszędzie tam gdzie ja, ale to jest coś, co gdy byłam młodsza postrzegałam jako minus. Teraz, patrząc na to jako sportowiec, wiem, że on zna mnie i mój organizm najlepiej i zawsze potrafi podpowiedzieć tak, aby do mnie dotarło. Najważniejsze jest jednak, że zawsze mam w nim wsparcie i mogę z nim porozmawiać. Ale nawet gdyby nie był moim tatą, to i tak uważam go za jednego z najlepszych trenerów w Polsce. Anna nie wpada w samo zachwyt. – Nie jestem szybka, ani ułożona technicznie, zwłaszcza w trójskoku. Nie mówi także, że podbije świat. Nic nie wspomina o 7 metrach, co zapewne nie oznacza, że o tym nie marzy. Po prostu dziś nie wybiega myślami tak daleko. I w czasie i w przestrzeni.
– W tym roku są Młodzieżowe ME, Uniwersjada i MŚ seniorów. Imprezą docelową będą MME i o tej imprezie teraz myślę. Minimum na MŚ wynosi 6, 75, czyli tylko o 1 cm więcej od mojego rekordu. Ale wciąż jest to bardzo daleko i nie chcę się w tej chwili na to nastawiać. W przyszłym roku igrzyska w Londynie… Wejście na stadion w dniu otwarcia, samo uczestnictwo, to jest moje wielkie marzenie. Dziś i tak już czuję delikatną presję, dlatego sama nie chcę się jeszcze bardziej nakręcać. Ale czy się „rozwinę” sportowo i będę skakać jeszcze dalej a w dodatku regularnie? Co do tego mam taką swoją teorię: gdy zaczyna się trenować, wynik to w 80 proc. zasługa talentu, a w 20 proc. pracy. W seniorach jest już inaczej: 20 proc. talentu, 60 proc. pracy i 20 proc. szczęścia. Kontakt z Anną można znaleźć na Facebooku. Zaglądając tu jednak i widząc zainteresowania, szybciej można domyśleć się, że jest to siostra modelki, niż sportsmanka. Może to i dobrze. – Nie chciałabym całego swego życia podporządkować treningowi, bo np. lubię pojechać rowerem nad jezioro i popływać. Ale jeżeli będę wiedziała, że jestem już bardzo blisko spełniania sportowych marzeń i będę szukała ostatnich pokładów swoich rezerw, to chyba zrezygnuję nawet z jedzenia … ptasiego mleczka. Ale na wszystko przyjdzie czas. Ona ma go jeszcze bardzo dużo. ● Andrzej Chyliński
profile krolowej sportu
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Przemożna PASJA POZNANIA
Ze Stefanem Pietkiewiczem, rozmawiał Andrzej Chyliński
Gdyby Stefan Pietkiewicz (przewodniczący Komisji Statystycznej PZLA oraz wykładowca w Katedrze Fizjologii Roślin Wydziału Rolnictwa i Biologii Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie), który od 50 lat zbiera i systematyzuje wyniki polskich i zagranicznych lekkoatletów wykorzystał swoją wiedzę grając w zakładach sportowych, byłby postrachem punktów bookmacherskich. Gdy zapytałem się, czy obstawił kiedyś za pieniądze czyjś rekord lub zwycięstwo, zdumiał się. – Nigdy nie przyszło mi do głowy, by za pieniądze obstawiać wyniki, licząc na wygraną. Nawet nie wiem, czy mógłbym, czy byłoby to uczciwe. Dla mnie jest to dylemat naukowca dotyczący komercjalizacji wiedzy. Nie potrafię rozstrzygnąć czy jestem w tym przypadku amatorem czy zawodowcem, ale na pewno mam większe szanse na wygraną niż inni. Jestem przekonany, że włoski statystyk Roberto Luigi Qurcetani ze swoją wiedzą, rozbiłby nie jeden bank. Podobnie inny statystyk Szwed Rooney Magnusson, światowa sława w dziedzinie rachunku prawdopodobieństwa. Ale dla mnie statystyka la służy czemuś innemu. Zachowaniu w ludzkiej pamięci osiągnięć sportowców, śledzeniu tendencji i przewidywaniu na ich podstawie wyników. Jak wytrwały w poszukiwaniach, a przy tym dokładny i analityczny jest Stefan Pietkiewicz, trudno sobie wyobrazić? Pokazał mi swoją książkę, z której jest dumny „World Yearly Best Men Relays 4x100 and 4x400 1912-1996”. Przygotowując ją, przyjrzał się wynikom uzyskiwanym przez rozmaite węgierskie sztafety 4x100 m w latach 30. i doszedł do wniosku, że w 1938 roku powinna ona jednak pobiec szybciej niż w odnotowanym czasie 42,0 s. Napisał o tym do Węgrów i okazało się, że miał rację. Odnaleziono wynik 41,8 s. Podobnie było z wynikiem polskiej męskiej sztafety 4x400 m. Przez 36 lat sądzono, że najlepszy wynik roku 1960 w tej konkurencji 3.09,5 min, uzyskano podczas Igrzysk Olimpijskich w Rzymie. Dopiero Pietkiewicz dostrzegł, że wprawdzie ten sam wynik, ale wcześniej, uzyskano podczas zawodów w Zabrzu. Znalazł go w „Przeglądzie Sportowym” gdzie się nim zachwycano, a potem po prostu o nim zapomniano. – Kiedyś w meczu międzypaństwowym w składzie polskiej sztafety 4x100 m pobiegły całkiem „nowe” zawodniczki: Gerwin, Ciepły, Górecka i Sobotta. I co się okazało? Ano, że wcześniej nazywały się Jesionowska, Wieczorek, Richter i Janiszewska. Statystycy la muszą notować nie tylko zmiany wyników, ale – by się nie pogubić i wiedzieć kto jest kim – także zmiany nazwisk. Waga, wzrost i dokładna data urodzenia też są ważne, ale służą już do innych celów… Pietkiewicz statystyków dzieli na tych, którzy wyczynowo uprawiali sport i „bliżej nieokreślonych”. On jest w tej drugiej kategorii. – Zdarzyło mi się reprezentować XIV Liceum Ogólnokształcące Warszawa i zdobyć mistrzostwo dzielnicy Ochota w trójskoku
(10, 35 m), czy w tej samej konkurencji uzyskać na stadionie Legii wynik 11,90. Tu do „aż takiego” osiągnięcia zmusiły mnie warunki, bo gdybym skoczył bliżej, nie doleciałbym do piaskownicy i potłukłbym się. Do mnie należy pewnie do dziś rekord mojego liceum im. Staszica w Warszawie w biegu na 220 jardów – 29,9 s. Ale tylko dlatego, że nikt inny tego dystansu nie biegał. Kończąc XIV LO zostawiłem swojego rodzaju historię rekordu szkoły we wszystkich możliwych konkurencjach la. Z kolegami w sztafecie 4x100 m MKS Warszawa uzyskałem chyba najlepszy z tych wyników – 48,6 s, ale tylko dzięki temu, że biegło w niej dwóch zawodników mających na setkę po 11,4 s. Jednak dzięki temu, że kiedyś startowałem w zawodach i uzyskałem takie a nie inne wyniki, rozumiem, co oznaczają z kolei te, które osiągają inni, a ja tylko umieszczam je na szczytach tabel.
W czasach gdy dzisiejszy przewodniczący Komisji Statystycznej PZLA (był nim także w latach 1989-97, a wiceprzewodniczącym w okresie 1983-2009) był młodym chłopakiem, swoje największe triumfy święcił Wunderteam Jana Mulaka. Wtedy wszyscy żyli lekką atletyką, a wiedza na temat wyników była powszechna. Ale ze zbieraniem tych wyników i tworzeniem na ich podstawie jeszcze więcej mówiących tabel, było gorzej, bo po prostu o wiele trudniejszy był dostęp do danych niż dzisiaj. Jednak droga pana Stefana do statystki la miała jeszcze jeden wcześniejszy etap. – Moim hobby jest Powstanie Listopadowe. Miałem brata, który dostał wycinanych z kartonu żołnierzy Powstania Listopadowego. Ostrzelał wojska płonącymi kulami i armie spłonęły. Chciałem mu pomoc i odszukać taką armię. Przeszukałem wszystko, co się wtedy dało. Od tego czasu przeczytałem 800 książek i przejrzałem 3000 rycin. Choć nie znalazłem tego kartonu, wciągnąłem się w tę tematykę. Nawet wygłosiłem całkiem naukowy referat w 2008 roku z ambony w Skierniewicach, sugerujący, że gdyby Kozietulski dotrwał do wybuchu tego powstania, byłby jedynym wodzem naczelnym. Podobnie z lekką atletyką. W 1961 roku moja szkoła startowała w kilku olimpiadach wiedzy. Oni wygrali, mnie wśród nich nie było, a też miałem chęć wykazania się. Zainteresowałem się wynikami w la, w której Polska wówczas była światową potęgą. Zapoznałem się z pismem „Lekka Atletyka” i twórcą tabel statystycznych red. Józefem Pliszkiewiczem, a następnie z red. Zygmuntem Głuszkiem. Mając 16 lat, po meczu ZSRR – USA w 1964 roku, napisałem dziwny tekst „Czy zwycięstwa długodystansowców USA były przypadkiem?” Nie miałem śmiałości go wówczas opublikować, ale przewidziałem w nim rekord świata Amerykanów. Ustanowił go Robert Schul w biegu na 2 mile. Pierwszą tabelę do druku przygotowałem mając 17 lat, a do istniejącej na 100 metrów, wniosłem 10 uzupełnień. Statystyką lekkoatletyczną zresztą żyłem wówczas nie tylko ja, w piśmie „Lekka Atletyka” był dla nas specjalny kącik. Wówczas tworzenie tabel w dużym stopniu opierało się na bardzo dobrze rozwiniętej prasie sportowej i fachowej w krajach bloku wschodniego, zwanych KDL (Kraje Demokracji Ludowej). Ale nr 1 (4) styczeń-luty 2011 19
FOT.: Z ARCHIWUM DOMOWEGO S. PIETKIEWICZA
profile krolowej sportu
nie tylko. Kwitła korespondencja między statystykami, co też podnosiło atrakcyjność tego hobby. Tak poznałem m. in. Andrzeja Sochę, Daniela Grinberga, Edwarda Szatkowskiego i Jerzego Szymonka. Kącik działał właściwie do 1971 roku, tj. do chwili jego zamknięcia, co tłumaczono „słomianym zapałem uczestników”. Niemniej dał podstawy do dalszego działania i zorganizowania się statystyków amatorów.
Co można wywnioskować ze statystyk? Okazuje się, że bardzo wiele, m.in. jak długo można liczyć na danego zawodnika lub też, że nie ma zawodników, którzy biorą się „z nikąd”. Podczas igrzysk w Seulu 1988 roku wielką sensacją był srebrny medal zdobyty przez Senegalczyka Amadou Dia Ba w biegu 400 m ppł. – 47.23 s. W finale pokonał on samego Edwina Mosesa. I gdy cały świat zastanawiał się skąd wziął się ten Dia Ba, statystycy szybko doszukali się początków jego kariery w całkiem innej konkurencji, mianowicie w skoku wzwyż, jego wyniku 219 cm i jego brązowego medalu Igrzysk Afrykańskich zdobytego dziesięć lat wcześniej. W statystykach ukryte są także inne prawidłowości. Związane z pewnymi uwarunkowaniami, na które sami sportowcy ani ich trenerzy nie mają raczej wpływu. A jednak… – Jeżeli ktoś pali wszystkie próby w finale olimpijskim, zajmuje prawie ostatnie miejsce, mimo, że jest dobry, albo jego start z jakiegoś innego powodu jest kompletną porażką, to już na następnych igrzyskach powinien wygrać. Przykłady: Tadeusz Ślusarski, Władysław Komar, Zdzisław Krzysztowiak pogryziony przez psa w Melbourne, a potem mistrz olimpijski w Rzymie, czy Robert Korzeniowski 20
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
zdyskwalifikowany niewiele przed metą w Barcelonie, a potem, co zrobił, to już wiedzą wszyscy. Jest coś jeszcze, o czym Stefan Pietkiewicz mówi z uśmiechem zrozumienia na twarzy. – Ze statystyki wynika także, że zawodnicy urodzeni pod znakiem Ryb i Byka, osiągają … najmniej sukcesów. Za to najwięcej sukcesów odnoszą urodzeni pod znakiem Koziorożca. W dodatku za Bykami ciągną się jakieś „afery”. Mistrz olimpijski Dainis Kula w Moskwie zdobył złoty medal dla byłego ZSRR w rzucie oszczepem, ale z pomocą otworzonych bram i wiatru, jaki dzięki temu dostał się pod oszczep. Fin Volmaari Iso-Hollo wygrał podczas IO bieg na 3000 m z przeszkodami, ale tylko dlatego nie ustanowił rekordu świata, że sędziowie pomylili się w liczeniu okrążeń i zawodnicy pobiegli o jedno więcej. itp., itd.
Czy przed Stefanem Pietkiewiczem są jeszcze jakieś nierozwiązane statystyczne zagadki? Na znalezieniu odpowiedzi na jedną z nich zależy mu bardzo. – Pierwszym człowiekiem, który pokonał w skoku wzwyż 2 metry (2,01 m w 1912 roku) był George Horine z USA. Ale być może był Polakiem. Skąd to przypuszczenie? W Powstaniu Listopadowym brało udział wielu oficerów o nazwisku Horain. Część z nich potem emigrowała do Ameryki. Przy wjeździe do USA bardzo często zapisywano nazwisko przybywających zgodnie z brzmieniem. Jest duże prawdopodobieństwo, że George Horine to potomek któregoś z polskich oficerów o nazwisku Horain. Mam nadzieję, że uda mi się zainteresować tą sprawą kogoś w USA, a ten odszuka w księ● gach, skąd pochodzili przodkowie rekordzisty świata.
SPRINTEM Przez swiat
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
STRZAŁ W STOPĘ sain Bolt potraktował ulgowo sezon 2010. Biegał, żeby nie zardzewieć oraz dla podtrzymania samodyscypliny treningowej. Do śrubowania rekordów nie znalazł powodu. Globalny fenomen rozwija swój talent na globalnych imprezach, a takich nie było w minionym sezonie. Media przebąkiwały o zmianie zainteresowań Jamajczyka ze sprintu czystego na sprint przedłużony, lecz on się nie palił do poważnych prób na 400 m. To by się musiało wiązać z dużo cięższym treningiem, a Bolt nie jest wybitnym pracusiem. Jednak jakieś decyzje co do dalszej kariery będzie musiał podejmować. Na logikę Bolt ma przed sobą dwie drogi – bardzo trudną i jeszcze trudniejszą. Ścieżka pierwsza to wyścigi Bolta z Boltem. Rekordy na krótkich dystansach należą do niego i tylko on może je zmienić na nowe. Skalę problemu sam sobie wyznaczył, więc łatwo nie będzie. Ścieżka druga to ucieczka Bolta przed Boltem, właśnie na 400 m. Z czym to się wiąże, już wiemy. Każdy kapitał można roztrwonić, kapitał talentu też. Toteż Bolt musi pomyśleć, jak mądrze zainwestować. Oczywiście powinien to z kimś obgadać. Najlepiej z Boltem jak ● nam się zdaje.
FOT.: MARK METCALFE/GETTY IMAGES SPORT
U
ZAGADKA SPORTU enaud Levillenie rozpoczął sezon bardzo wcześnie i od razu od mocnego uderzenia. Już 15 stycznia skoczył o tyczce 5.92 w Aubiere we Francji. Levillenie to jedna z ciekawych zagadek lekkoatletycznych. Pojawił się znikąd i bez zapowiedzi. Kariery jako junior nie zrobił żadnej. W mistrzostwach młodzieżowych w Debreczynie w 2007 roku zajął zaledwie 10 miejsce rezultatem, który nie powalał na kolana, bo 5.30. Dwa lata później miał rekord życiowy 6.01. Od tamtej pory jest uważany za faworyta wszystkich konkursów, w niektórych nawet spełnia oczekiwania, jak choćby w Barcelonie na mistrzostwach Europy, które wygrał. Francuz ma kilka mankamentów oraz parę atutów. Wada pierwsza to niski (176 cm) wzrost jak na tyczkarza. Wada druga to słabe umięśnienie ramion, które sugeruje niewielką siłę. Jednak ma pozytywy, które wystarczają, żeby skakał tak jak skacze z widokiem na wyższe piętra. Ten pierwszy to szybkość na rozbiegu. Ten drugi to koordynacja, na której zbudował świetną technikę. Na pewno nie ugnie tak twardych tyczek, jakie uginał Bubka. Zatem teoretycznie nie ma szans na poprawienie rekordów Ukraińca. Z drugiej strony skok sportowy jakiego dokonał w dwa sezony, wskazuje na fenomenalne uzdolnienia. W zasadzie wiadomo, gdzie zaczyna się talent. Nie wiadomo, gdzie się kończy. Na tym po● lega zagadka sportu oraz jego siła magnetyczna.
R
uropa jest główną sceną lekkiej atletyki światowej. Europejczycy są głównymi odbiorcami widowisk lekkoatletycznych poprzez europejskie stacje telewizyjne. Sponsorzy dyscypliny są skoncentrowani na europejskim rynku reklamowym. Kolejne mistrzostwa świata odbędą się w Azji. W powyższym zestawieniu faktów zgrzyta aż zęby bolą. Skoro scena, aktorzy i pieniądze tego sportu są w Europie, po co eksportować globalną imprezę do Azji? To pytanie nie jest retoryczne. W odpowiedzi na nie mieszczą się realne zagrożenia handlowe, które mogą mieć niedobry wpływ na przyszłość lekkoatletyki. Mistrzostwa Daegu gwarantują jedno, mianowicie depresję oglądalności w Europie. Wynika to z różnicy czasu, która zepchnie imprezę na godziny nocne, co oznacza zmniejszone wpływy z reklam dla telewizji i dużo mniejszą promocję dla sponsorów. Takie wątpliwości IAAF zwykle zbywa twierdzeniem, że chodzi o globalną popularyzację dyscypliny. Gdyby tak było, mielibyśmy jakieś mistrzostwa w Ameryce Południowej, a nie mieliśmy. Mielibyśmy w USA, a nie mieliśmy. Mielibyśmy w Afryce, a nie mieliśmy (oprócz halowych). Demagogia nie zastąpi marketingu. A bez sprawnego marketingu nie da się utrzymać na powierzchni żadnej dyscypliny. Na koniec jeszcze dwie informacje. Szwedzki pośrednik, który kupił prawa telewizyjne do Daegu, nieprzytomnie zawyżył swoje prowizje. Z powodu ceny nie kupiła ich dotychczas żadna duża stacja telewi● zyjna. Najwyraźniej IAAF strzeliła sobie w stopę po raz kolejny.
E
KOMETA PAMELA amela Jelimo przemknęła przez stadiony jak kometa. W jednym sezonie zgarnęła wszystko oprócz rekordu świata: złoto w Pekinie, milion dolarów Golden League, zwycięstwo w Światowym Finale Lekkoatletycznym w Stuttgarcie. Kilka razy rekord Kratochvilovej (1.53.28) wisiał na włosku. Jednak aby bić rekordy trzeba być przygotowanym do bicia rekordów oraz zabrać się do rzeczy zgodnie ze sztuką. Po pierwsze należy wybrać moment i zawody. Na ten czas i na dwie trzy imprezy wypracować szczytową formę. Następnie trzeba wynająć pomocnika, który pociągnie jedno okrążenie albo przynajmniej trzysta metrów w wariackim tempie. Żadnej z tych rzeczy Pamela nie zrobiła. Zapewne dlatego, że ani ona ani nikt z jej otoczenia nie planował takiego postępu wyników. Młoda Kenijka biegała jak dziecko na podwórku: od startu do mety solo, za każdym razem na pełen gaz. Bieg na 800 m nie jest stumetrówką, wydatki energetyczne podlegają regeneracji, podobnie jak układ kostno-mięśniowy przeciążeniom. Efektem szalonego sezonu były kontuzje, które praktycznie wyłączyły Pamelę z obiegu. W Berlinie była cieniem samej siebie. Sezon 2010 skończyła rezultatem 2.01.52. Trudno przewidzieć jak potoczy się jej kariera. Trawestując kabaretową piosenkę – kometa Pamela przeleciała ● nad „naszo wsio”. No i zgasła…
P
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 21
FOT.: JAMIE MCDONALD/GETTY IMAGES SPORT
JAK BOLT Z BOLTEM
10 NAJLEPSZYCH W DEKADZIE 2001-2010 POLSKA
ŚWIAT MĘŻCZYŹNI 100 metrów 9.58 9.69 9.72 9.82 9.85 9.85 9.86 9.88 9.88 9.89 9.89 9.89
Usain Bolt Tyson Gay Asafa Powell Maurice Greene Justin Gatlin Olusoji A. Fasuba Francis Obikwelu Ato Boldon Shawn Crawford Travis Padgett Darvis Patton Richard Thompson
JAM USA JAM USA USA NGR POR TRI USA USA USA TRI
2009 2009 2008 2001 2004 2006 2004 2001 2004 2008 2008 2008
200 metrów 19.19 19.58 19.63 19.65 19.69 19.78 19.79 19.81 19.85 19.88
Usain Bolt Tyson Gay Xavier Carter Wallace Spearmon Walter Dix Yohann Blake Shawn Crawford Alonso Edward Konstadínos Kedéris J.J. Johnson
JAM USA USA USA USA USA USA PAN GRE USA
400 metrów 43.45 43.75 44.05 44.10 44.16 44.27 44.28 44.35 44.40 44.43
Jeremy Wariner LaShawn Merritt Angelo Taylor Gary Kikaya Otis Harris Darold Williamson Tyree Washington Andrew Rock Chris Brown Ezra Sambu
800 metrów 1:41.01 1:42.23 1:42.32 1:42.34 1:42.47 1:42.55 1:42.67 1:42.79 1:42.81 1:42.89
David Lekuta Rudisha Abubaker Kaki Wilson Kipketer Wilfred Bungei Yuriy Borzakovskiy André Bucher Alfred Kirwa Yego Yusuf Saad Kamel Jean-Patrick Nduwimana Mbulaeni Mulaudzi
100 metrów 10.17 10.20 10.26 10.30 10.30 10.31 10.31 10.31 10.32 10.32 10.32
Dariusz Kuć Łukasz Chyła Marcin Jędrusiński Piotr Balcerzak Paweł Stempel Marcin Urbaś Olaf Paruzel Mateusz Pluta Marcin Krzywański Zbigniew Tulin Marcin Nowak
2006 2004 2008 2001 2010 2002 2009 2010 2001 2001 2002
2009 2009 2006 2006 2007 2010 2004 2009 2002 2001
200 metrów 20.31 20.40 20.61 20.63 20.67 20.68h 20.74 20.75 20.81 20.85
Marcin Jędrusiński Marcin Urbaś Marek Plawgo Marcin Nowak Dariusz Kuć Robert Maćkowiak Daniel Dąbrowski Łukasz Chyła Kamil Kryński Kamil Masztak
2002 2002 2002 2001 2009 2002 2006 2004 2010 2007
USA USA USA COD USA USA USA USA BAH KEN
2007 2008 2007 2006 2004 2005 2001 2005 2008 2003
400 metrów 44.84 45.24 45.33 45.35 45.54 45.55 45.56 45.60 45.67 45.81
Robert Maćkowiak Kacper Kozłowski Daniel Dąbrowski Marek Plawgo Marcin Marciniszyn Piotr Rysiukiewicz Rafał Wieruszewski Piotr Klimczak Piotr Długosielski Jan Ciepiela
2001 2010 2007 2002 2006 2001 2006 2005 2001 2009
KEN SUD DEN KEN RUS SUI KEN BRN BDI RSA
2010 2010 2002 2002 2001 2001 2009 2008 2001 2003
800 metrów 1.43.22 1.43.84 1:45.07 1.45.97 1.46.26 1:46.81 1:47.11 1.47.21 1.47.31 1:47.32
Paweł Czapiewski Marcin Lewandowski Adam Kszczot Grzegorz Krzosek Mirosław Formela Bartosz Nowicki Ireneusz Sekretarski Zbigniew Graczyk Sebastian Miller Piotr Dąbrowski
2001 2009 2010 2001 2006 2007 2009 2002 2001 2009
1500 metrów 3:26.12 Hicham El Guerrouj 3:26.34 Bernard Lagat 3:28.98 Mehdi Baala 3:29.02 Daniel Kipchirchir Komen 3:29.14 Rashid Ramzi 3:29.27 Silas Kiplagat 3:29.29 William Chirchir 3:29.47 Augustine Kiprono Choge 3:29.51 Ali Saïdi-Sief 3:29.53 Amine Laâlou
MAR KEN FRA KEN BRN KEN KEN KEN ALG MAR
2001 2001 2003 2006 2006 2010 2001 2009 2001 2010
1500 metrów 3.37.09 3.37.83 3.38.60 3:38.72 3:37.90 3:39.60 3:38.96i 3.40.19 3.40.32 3:40.38
Zbigniew Graczyk Leszek Zblewski Mirosław Formela Mateusz Demczyszak Bartosz Nowicki Łukasz Parszczyński Paweł Czapiewski Yared Shegumo Ireneusz Sekretarski Marcin Lewandowski
2003 2001 2004 2010 2008 2008 2002 2004 2005 2010
5000 metrów 12:37.35 Kenenisa Bekele 12:46.53 Eliud Kipchoge 12:47.04 Sileshi Sihine 12:48.66 Isaac Kiprono Songok 12:48.81 Saif Saaeed Shaheen 12:50.24 Hicham El Guerrouj 12:50.25 Abderrahim Goumri 12:50.38 Eliud Kipchoge 12:50.55 Moses Masai 12:50.72 Moses Kipsiro
ETH KEN ETH KEN KEN MAR MAR KEN KEN UGA
2004 2004 2004 2006 2003 2003 2005 2007 2008 2007
5000 metrów 13:43.37 13:45.44 13.46.53 13:46.66 13.46.80 13:49.88 13:50.45 13:53.56 13.55.47 13.56.09
Radosław Kłeczek Łukasz Parszczyński Jakub Czaja Artur Kozłowski Radosław Popławski Michał Kaczmarek Michał Smalec Arkadiusz Gardzielewski Dariusz Kruczkowski Leszek Biegała
2010 2010 2005 2009 2005 2008 2008 2008 2001 2002
10,000 m 26:17.53 26:29.22 26:30.03 26:30.74 26:35.63 26:37.25 26:38.76 26:39.69 26:39.77 26:41.75
Kenenisa Bekele Haile Gebrselassie Nicholas Kemboi Abebe Dinkesa Micah Kogo Zersenay Tadese Ahmad Hassan Abdullah Sileshi Sihine Boniface Kiprop Samuel Wanjiru
ETH ETH KEN ETH KEN ERI QAT ETH UGA KEN
2005 2003 2003 2005 2006 2006 2003 2004 2005 2005
10 000 m 28.27.59 28:31.90 28.37.44 28.41.06 28:41.90 28.42.13 28.43.24 28:44.19 28.48.29 28:48.74
Marcin Chabowski Henryk Szost Michał Kaczmarek Dariusz Kruczkowski Tomasz Szymkowiak Piotr Gładki Piotr Drwal Arkadiusz Gardzielewski Arkadiusz Sowa Artur Kozłowski
2009 2009 2007 2001 2010 2001 2001 2010 2005 2008
Maraton 2:03:59 2:04:27 2:04:27 2:04:48 2:04:55
Haile Gebrselassie Duncan Kibet James Kwambai Patrick Makau Paul Tergat
ETH KEN KEN KEN KEN
2008 2009 2009 2010 2003
Maraton 2:09:23 2:10:27 2:10:49 2:11:16 2:11:46
Grzegorz Gajdus Henryk Szost Adam Draczyński Piotr Gładki Artur Osman
2003 2010 2010 2002 2001
22
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
2:04:55 2:04:56 2:04:57 2:05:04 2:05:10
Geoffrey Mutai Sammy Korir Wilson Kiprotich Abel Kirui Samuel Wanjiru
KEN KEN KEN KEN KEN
2010 2003 2010 2009 2009
2:12:00 2:12:13 2:12:20 2:12:27 2:12:29
3000 metrów z przeszkodami 7:53.63 Saif Saaeed Shaheen 7:55.28 Brahim Boulami 7:56.37 Paul Kipsiele Koech 7:57.29 Reuben Kosgei 7:58.85 Ezekiel Kemboi 8:00.56 Wilson Boit Kipketer 8:00.89 Richard Mateelong 8:00.90 Brimin Kipruto 8:01.18 Bouabdellah Tahri 8:01.69 Kipkirui Misoi
QAT MAR KEN KEN KEN KEN KEN KEN FRA KEN
2004 2001 2005 2001 2009 2002 2009 2010 2009 2001
3000 metrów z przeszkodami 8.17.32 Radosław Popławski 8.17.49 Jakub Czaja 8:18.23 Tomasz Szymkowiak 8.22.49 Jan Zakrzewski 8:24.04 Hubert Pokrop 8.24.26 Rafał Wójcik 8:25.90 Marcin Chabowski 8:26.31 Mateusz Demczyszak 8:29.46 Łukasz Parszczyński 8:30.63 Rafał Snochowski
2004 2005 2010 2001 2010 2004 2008 2010 2008 2007
110 m przez płotki 12.87 Dayron Robles 12.88 Xiang Liu 12.89 David Oliver 12.90 Dominique Arnold 12.95 Terrence Trammell 12.96 Allen Johnson 12.97 Ladji Doucour 13.02 Ryan Wilson 13.02 David Payne 13.08 Staņislav Olijar
CUB CHN USA USA USA USA FRA USA USA LAT
2008 2006 2010 2006 2007 2006 2005 2007 2007 2003
110 m przez płotki 13.29 Artur Noga 13.32 Artur Kohutek 13.50 Tomasz Ścigaczewski 13.56 Dominik Bochenek 13.60 Mariusz Kubaszewski 13.65 Krzysztof Mehlich 13.70 Artur Budziłło 13.71 Paweł Didkowski 13.81 Marcin Kuszewski 13.90 Bartłomiej Szymański
2010 2002 2004 2010 2009 2001 2001 2003 2003 2003
400 m przez płotki 47.24 Kerron Clement 47.25 Felix Sanchez 47.25 Angelo Taylor 47.30 Bershawn Jackson 47.43 James Carter 47.54 Fabrizio Mori 47.58 Stephane Diagana 47.63 Johnny Dutch 47.67 Bennie Brazell 47.72 Javier Culson
USA DOM USA USA USA ITA FRA USA USA PUR
2005 2003 2008 2005 2005 2001 2002 2010 2005 2010
400 m przez płotki 48.12 Marek Plawgo 48.40 Paweł Januszewski 50.08 Karol Radke 50.40 Tomasz Rudnik 50.64 Rafał Ostrowski 50.80 Radosław Czyż 50.86 Zenon Miśtak 50.86 Marek Motyka 50.87 Kamil Barański 50.97 Jarosław Cichosz 51.09 Rafał Omelko
2007 2001 2001 2001 2010 2010 2001 2006 2007 2009 2010
Skok wzwyż 2.38 2.38 2.38 2.37 2.37 2.36 2.36 2.36 2.36 2.36 2.36
RSA UKR RUS RUS SWE GER POL POL CZE USA RUS
2005 2005 2008 2001 2008 2001 2003 2005 2005 2008 2010
Skok wzwyż 2.36 2.36 2.34 2.32 2.31 2.30 2.28 2.28 2.28 2.27
Aleksander Waleriańczyk Michał Bieniek Grzegorz Sposób Sylwester Bednarek Robert Wolski Wojciech Theiner Dawid Jaworski Emilian Kaszczyk Konrad Owczarek Wojciech Borysiewicz
2003 2005 2004 2009 2006 2010 2003 2003 2010 2003
Skok o tyczce 6.05 Dmitri Markov 6.04 Brad Walker 6.01 Timothy Mack 6.01 Evgeniy Lukyanenko 6.01 Renaud Lavillenie 6.00 Toby Stevenson 6.00 Paul Burgess 6.00 Steven Hooker 5.95 Romain Mesnil 5.93 Alex Averbukh 5.93 Tim Lobinger
AUS USA USA RUS FRA USA AUS AUS FRA ISR GER
2001 2008 2004 2008 2009 2004 2005 2008 2003 2003 2005
Skok o tyczce 5.82h 5.80 5.75 5.70 5.60 5.40i 5.30 5.30 5.30 5.21
Przemysław Czerwiński Łukasz Michalski Adam Kolasa Mateusz Didenkow Paweł Wojciechowski Paweł Szczyrba Krzysztof Skrzyński Robert Sobera Adam Lisiak Łukasz Jurga
2010 2010 2001 2010 2010 2004 2005 2009 2010 2008
Skok w dal 8.74 8.73 8.66 8,53 8.52 8.50 8.49 8.48 8.47 8.47 8.47
Dwight Phillips Irving Saladino Loúis Tsátoumas Yago Lamela Savantas Stringfellow Godfrey Mokoena Sebastian Bayer Mohamed Al Khuwalidi John Moffitt Andrew Howe Christian Reif
USA PAN GRE ESP USA RSA GER KSA USA ITA GER
2009 2008 2007 2003 2002 2009 2009 2006 2004 2007 2010
Skok w dal 8.28 8.21 8.08 7.94 7.94 7.92 7.91 7.85 7.85 7.85
Grzegorz Marciniszyn Marcin Starzak Tomasz Mateusiak Michał Łukasiak Michał Rosiak Krzysztof Lewandowski Mateusz Parlicki Daniel Kaczmarczyk Tomasz Dula Łukasz Masłowski
2001 2007 2003 2005 2007 2008 2008 2001 2009 2009
Trójskok 17.98 17.92 17.90 17.81 17.81 17.79 17.78 17.74 17.71 17.68
Teddy Tamgho Jonathan Edwards Jadel Gregorio Marian Oprea Phillips Idowu Christian Olsson Melvin Lister Nelson Évora Walter Davis Danil Burkenya
FRA GBR BRA ROU GBR SWE USA POR USA RUS
2010 2001 2007 2005 2010 2004 2004 2007 2006 2004
Trójskok 16.96 16.85 16.69 16.66 16.54 16.36 16.21 16.17 16.14 16.09
Paweł Kruhlik Jacek Kazimierowski Adrian Świderski Mateusz Parlicki Robert Michniewski Konrad Katarzyński Michał Lewandowski Krzysztof Szuptarski Krzysztof Andrzejak Przemysław Szlaszyński
2007 2007 2010 2007 2003 2005 2010 2001 2005 2007
Pchnięcie kulą 22.67 Kevin Toth 22.54 Christian Cantwell
USA USA
2003 2004
Pchnięcie kulą 21.95 Tomasz Majewski 20.12 Dominik Zieliński
Jacques Freitag Andriy Sokolovskyy Andrey Silnov Vyacheslav Voronin Stefan Holm Martin Buss Aleksander Walerianczyk Michal Bieniek Jaroslav Baba Dusty Jonas Iwan Uchow
Arkadiusz Sowa Waldemar Glinka Paweł Ochal Mirosław Plawgo Adam Dobrzyński
2007 2004 2007 2001 2001
2009 2008
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 23
10 NAJLEPSZYCH W DEKADZIE 2001-2010 22.51 22.43 22.20 22.10 22.09 21.97 21.97 21.95
Adam Nelson Reese Hoffa John Godina Cory Martin Andrei Mikhnevich Janus Robberts Ryan Whiting Tomasz Majewski
USA USA USA USA BLR RSA USA POL
2002 2007 2005 2010 2010 2001 2010 2009
20.06 20.02h 19.91h 19.70 19.63 19.51h 19.48 19.47
Jakub Giża Leszek Śliwa Krzysztof Krzywosz Jarosław Cichocki Przemysław Zabawski Rafał Kownatke Sebastian Wenta Tomasz Chrzanowski
2010 2002 2010 2002 2001 2010 2001 2003
Rzut dyskiem 73.38 Gerd Kanter 71.70 Robert Fazekas 71.56 Virgilijus Alekna 70.82 Aleksander Tammert 70.54 Dmitriy Shevchenko 70.32 Frantz Kruger 69.95 Zoltán Kővágó 69.90 Jason Young 69.85 Piotr Małachowski 69.72 Lars Riedel
EST HUN LTU EST RUS RSA HUN USA POL GER
2006 2002 2007 2006 2002 2002 2006 2010 2010 2001
Rzut dyskiem 69.83 65.56 64.42 63.91 62.70 62.22 61.62 61.02 61.00 60.55
Piotr Małachowski Andrzej Krawczyk Przemysław Czajkowski Olgierd Stański Konrad Szuster Robert Urbanek Dariusz Słowik Michał Hodun Kamil Bełz Bartosz Ratajczak
2010 2005 2010 2006 2010 2008 2007 2006 2010 2009
Rzut młotem 86.73 Ivan Tsikhan 84.90 Vadim Devyatovskiy 84.86 Koji Murofushi 84.19 Adrián Annus 83.43 Aleksey Zagornyi 83.38 Szymon Ziółkowski 83.30 Olli-Pekka Karjalainen 82.76 Igor Astapkovich 82.62 Andriy Skvaruk 82.58 Primož Kozmus
BLR BLR JPN HUN RUS POL FIN BLR UKR SLO
2005 2005 2003 2003 2002 2001 2004 2001 2002 2009
Rzut młotem 83.38 81.35 80.89 76.58 76.07 71.64 71.58 70.62 69.59 68.34
Szymon Ziółkowski Wojciech Kondratowicz Maciej Pałyszko Kazimierz Boulge Paweł Fajdek Marcin Fernówka Bartłomiej Molenda Krzysztof Kaliszewski Wojciech Nowicki Krzysztof Kozłowski
2001 2003 2003 2001 2010 2006 2010 2001 2010 2002
Rzut oszczepem 92.80 Jan Železný 92.61 Sergey Makarov 92.41 Aki Parviainen 91.59 Andreas Thorkildsen 91.53 Tero Pitkämäki 91.29 Breaux Greer 91.27 Konstandínos Gatsioúdis 90.81 Steve Backley 90.73 Vadims Vasilevskis 89.02 Jarrod Bannister
CZE RUS FIN NOR FIN USA GRE GBR LAT AUS
2001 2002 2001 2006 2005 2007 2001 2001 2007 2008
Rzut oszczepem 86.77 Dariusz Trafas 84.95 Rajmund Kółko 84.85 Adrian Markowski 84.76 Igor Janik 79.73 Paweł Rakoczy 78.33 Robert Szpak 78.02 Piotr Frąckiewicz 77.92 Mariusz Roszkowski 77.88 Paweł Roziński 77.69 Tomasz Damszel
2002 2001 2009 2008 2009 2009 2009 2002 2010 2004
Dziesięciobój 9026 Roman Šebrle 8902 Tomáš Dvořák 8832 Bryan Clay 8815 Erki Nool 8790 Trey Hardee 8784 Tom Pappas 8725 Dmitriy Karpov 8654 Leonel Suarez 8644 Maurice Smith 8617 Andrei Krauchanka
CZE CZE USA EST USA USA KAZ CUB JAM BLR
2001 2001 2008 2001 2009 2003 2004 2009 2007 2007
Dziesięciobój 7925 7835 7817 7759 7696 7589 7551 7488 7458 7426
Krzysztof Andrzejak Michał Modelski Marcin Dróżdż Dawid Pyra Jacek Nabożny Krzysztof Plaskota Ireneusz Żurawicz Łukasz Płaczek Karol Boduła Paweł Gindera
2002 2003 2010 2010 2010 2010 2003 2005 2007 2004
Chód 20 km 1:16:43 1:17:16 1:17:21 1:17:22 1:17:23 1:17:33 1:17:38 1:17:41 1:17:53 1:18:05
Sergey Morozov Vladimir Kanaykin Jefferson Pérez Francisco Javier Fernández Vladimir Stankin Nathan Deakes Valeriy Borchin Zhu Hongjun Cui Zhide Dmitriy Yesipchuk
RUS RUS ECU ESP RUS AUS RUS CHN CHN RUS
2008 2007 2003 2002 2004 2005 2009 2005 2005 2001
Chód 20 km 1:19:02 1:20:34 1:20:47 1:20:50 1:21:36 1:21:36 1:21:46 1:21:57 1:22:01 1:22:17
Robert Korzeniowski Benjamin Kuciński Roman Magdziarczyk Grzegorz Sudoł Rafał Augustyn Kamil Kalka Rafał Dyś Michał Jarosz Tomasz Lipiec Jakub Jelonek
2004 2005 2005 2010 2005 2005 2005 2005 2002 2009
Chód 50 km 3:34:14 3:35:47 3:36:03 3:36:04 3:36:06 3:36:13 3:36:20 3:36:42 3:37:46 3:37:58
Denis Nizhegorodov Nathan Deakes Robert Korzeniowski Alex Schwazer Yu Chaohong Zhao Chengliang Han Yucheng German Skurygin Andreas Erm Xing Shucai
RUS AUS POL ITA CHN CHN CHN RUS GER CHN
2008 2006 2003 2007 2005 2005 2005 2003 2003 2005
Chód 50 km 3:36:03 3:42:24 3:44:53 3:45:37 3:46:51 3:49:54 3:50:07 3:50:30 3:52:33 3:54:44
Robert Korzeniowski Grzegorz Sudoł Roman Magdziarczyk Tomasz Lipiec Rafał Fedaczyński Rafał Augustyn Artur Brzozowski Łukasz Nowak Rafał Sikora Kamil Kalka
2003 2010 2003 2002 2008 2010 2010 2010 2009 2006
4x100 metrów 37.10 Jamajka 37.45 USA 37.62 Trynidad i Tobago 37.90 Wielka Brytania 37.99 Brazylia 38.03 Japonia 38.08 Francja 38.17 Włochy 38.23 Nigeria 38.30 Niemcy
2008 2010 2009 2007 2007 2007 2005 2010 2004 2004
3000 metrów 7.53.92 7:54.04h 7.54.95 7:55.14 7.55.70 7.56.41 7.56.61 7:56.97 7.57.01 7.57.07
Jakub Czaja Yared Shegumo Michał Bartoszak Radosław Kłeczek Adam Draczyński Michał Kaczmarek Dariusz Kruczkowski Artur Kozłowski Łukasz Parszczyński Piotr Gładki
2004 2004 2001 2010 2001 2003 2001 2009 2007 2001
4x400 metrów 2:55.39 USA 2:57.32 Bahamy 2:58.06 Rosja
2008 2005 2008
Półmaraton 1:02:20 1:02:59 1:03:01
Piotr Gładki Henryk Szost Andrzej Krzyścin
2002 2008 2001
24
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
2:58.07 2:58.81 2:58.96 2:59.37 2:59.71 3:00.02 3:00.80
Jamajka Wielka Brytania Francja Belgia Polska Australia Niemcy
2005 2008 2003 2008 2001 2008 2002
1:03:01 1:03:06 1:03:13 1:03:22 1:03:18 1:03:36 1:03:39
Marcin Chabowski Jan Białk Arkadiusz Sowa Waldemar Glinka Adam Dobrzyński Artur Kozłowski Mirosław Plawgo
2010 2008 2008 2003 2001 2009 2004
KOBIETY 100 metrów 10.64 10.73 10.75 10.77 10.78 10.78 10.82 10.82 10.84 10.84
Carmelita Jeter Shelly-Ann Fraser Kerron Stewart Ivet Lalova Torri Edwards Veronica Campbell-Brown Zhanna Block Sherone Simpson Chandra Sturrup Kelly-Ann Baptiste
USA JAM JAM BUL USA JAM UKR JAM BAH TRI
2009 2009 2009 2004 2008 2010 2001 2006 2005 2010
100 metrów 11.22 11.38 11.38 11.40 11.45 11.46 11.47 11.50 11.56 11.57
Daria Onyśko-Korczyńska Weronika Wedler Marika Popowicz Beata Szkudlarz-Makaruk Ewelina Klocek-Ptak Dorota Dydo-Jędrusińska Iwona Dorobisz-Ziółkowska Marta Jeschke Marika Popowicz Monika Bejnar
2008 2010 2009 2002 2010 2007 2009 2010 2007 2007
200 metrów 21.74 21.81 21.99 22.00 22.01 22.15 22.17 22.20 22.20 22.22
Veronica Campbell-Brown Allyson Felix Kerron Stewart Sherone Simpson Muna Lee Shelly-Ann Fraser Sanya Richards-Ross Debbie Ferguson-McKenzie Kim Gevaert Rachelle Boone-Smith
JAM USA JAM JAM USA JAM USA BAH BEL USA
2008 2007 2008 2006 2008 2008 2006 2002 2006 2005
200 metrów 22.87 22.91 23.07 23.15 23.17 23.19 23.21 23.22 23.34 23.39
Anna Pacholak-Guzowska Monika Bejnar Ewelina Klocek-Ptak Marika Popowicz Daria Onyśko-Korczyńska Marta Jeschke Weronika Wedler Grażyna Prokopek-Janáček Dorota Dydo-Jędrusińska Karolina Tymińska
2003 2006 2009 2009 2008 2008 2010 2004 2003 2008
400 metrów 48.70 48.89 49.07 49.29 49.30 49.32 49.49 49.53 49.53 49.56
Sanya Richards-Ross Ana Guevara Tonique Williams-Darling Antonina Krivoshapka Lorraine Fenton Shericka Williams Olga Zaytseva Vania Stambolova Novlene Williams-Mills Monique Hennagan
USA MEX BAH RUS JAM JAM RUS BUL USA USA
2006 2003 2004 2009 2002 2009 2006 2006 2006 2004
400 metrów 51.29 51.29 51.58 51.68 51.74 52.43 52.52 52.68 52.91 52.96
Grażyna Prokopek-Janáček Anna Pacholak-Guzowska Zuzanna Radecka-Pakaszewska Monika Bejnar Anna Olichwierczuk-Jesień Agnieszka Karpiesiuk Jolanta Wójcik Aneta Lemiesz Izabela Kostruba Bożena Łukasik
2004 2005 2005 2005 2007 2007 2008 2001 2008 2007
800 metrów 1:54.01 1:55.19 1:55.45 1:55.55 1:56.00 1:56.04 1:56.07 1:56.09 1:56.38 1:56.43
Pamela Jelimo Jolanda Ceplak Caster Semenya Maria de Lurdes Mutola Tatyana Andrianova Janeth Jepkosgei Tatyana Andrianova Zulia Calatayud Kelly Holmes Hasna Benhassi
KEN SLO RSA MOZ RUS KEN RUS CUB GBR MAR
2008 2002 2009 2003 2008 2007 2005 2002 2004 2004
800 metrów 1:58.72 1.58.96 1.59.93 2:00.36 2:00.45 2.00.84 2:00.86h 2.01.24 2:01.53 2.02.02
Anna Zagórska-Rostkowska Ewelina Sętowska-Dryk Aneta Lemiesz Sylwia Ejdys Renata Pliś Anna Jakubczak Angelika Cichocka Lidia Chojecka Agnieszka Sowińska-Leszczyńska Joanna Kaczor
2008 2006 2006 2008 2010 2004 2010 2004 2009 2002
1500 metrów 3:55.33 Sereyya Ayhan 3:55.68 Yuliya Fomenko 3:56.18 Maryam Yusuf Jamal 3:56.43 Elena Soboleva 3:56.91 Tatyana Tomashova 3:57.73 Natalya Evdokimova 3:57.90 Kelly Holmes 3:58.28 Elvan Abeylegesse 3:58.38 Anna Alminova 3:58.39 Maria Cioncan
TUR RUS BRN RUS RUS RUS GBR TUR RUS ROU
2003 2006 2006 2006 2006 2005 2004 2004 2009 2004
1500 metrów 3:59.27 4:00.15 4:02.30 4:03.09 4:07.14 4:09.39 4:06.76 4:10.54i 4:11.64 4.12.53
Lidia Chojecka Anna Jakubczak Sylwia Ejdys Wioletta Frankiewicz Justyna Lesman Anna Zagórska-Rostkowska Renata Pliś Angelika Cichocka Małgorzata Jamróz Justyna Bąk
2004 2004 2009 2004 2004 2003 2010 2010 2002 2001
5000 metrów 14:11.15 Tirunesh Dibaba 14:12.88 Meseret Defar 14:22.51 Vivian Cheruiyot 14:23.75 Liliya Shobukhova 14:24.68 Elvan Abeylegesse 14:28.39 Sentayehu Ejigu 14:29.11 Paula Radcliffe 14:29.32 Olga Yegorova 14:29.32 Berhane Adere 14:31.14 Linet Chepkwemoi Masai
ETH ETH KEN RUS TUR ETH GBR RUS ETH KEN
2008 2008 2007 2008 2004 2010 2004 2001 2003 2010
5000 metrów 15:04.88 15:08.38 15:18.75 15:26.97 15:50.65 15:52.40 15:52.8 15:57.26 15:59.69 16:02.64
Lidia Chojecka Wioletta Frankiewicz Dorota Gruca Karolina Jarzyńska Katarzyna Kowalska Grażyna Syrek Marzena Michalska Justyna Bąk Agnieszka Ciołek Monika Drybulska
2002 2005 2004 2010 2007 2006 2002 2008 2009 2002
10 000 metrów 29:53.80 Meselech Melkamu 29:54.66 Tirunesh Dibaba 29:56.34 Elvan Abeylegesse 29:59.20 Meseret Defar 30:01.09 Paula Radcliffe 30:04.18 Berhane Adere 30:07.15 Werknesh Kidane 30:07.20 Yingjie Sun 30:11.53 Florence Jebet Kiplagat 30:11.87 Ayalew Yimer Wude
ETH ETH TUR ETH GBR ETH ETH CHN KEN ETH
2009 2008 2008 2009 2002 2003 2003 2003 2009 2009
10 000 metrów 31:52.11 32:16.27 32:44.40 32:53.33 32:55.10 33:16.64 33:22.90 33:29.31 33:33.17 33:33.61
Dorota Gruca Wioletta Frankiewicz Karolina Jarzyńska Grażyna Syrek Lidia Chojecka Marzena Michalska Katarzyna Kowalska Kamila Szteyn Monika Drybulska Edyta Lewandowska
2004 2004 2010 2006 2007 2002 2009 2002 2002 2004
Maraton 2:15:25 2:18:47 2:19:12
GBR KEN JPN
2003 2001 2005
Maraton 2:26:08 2:26:22 2:27:46
Małgorzata Sobańska Grażyna Syrek Dorota Gruca
2001 2003 2005
Paula Radcliffe Catherine Ndereba Mizuki Noguchi
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 25
10 NAJLEPSZYCH W DEKADZIE 2001-2010 2:19:19 2:19:36 2:19:39 2:19:41 2:19:46 2:19:51 2:20:25
Irina Mikitenko Deena Kastor Yingjie Sun Yoko Shibui Naoko Takahashi Zhou Chunxiu Liliya Shobukhova
GER USA CHN JPN JPN CHN RUS
2008 2006 2003 2004 2001 2006 2010
2:29:10 2:29:17 2:29:57 2:30:15 2:30:45sp 2:31:45 2:33:00
3000 m z przeszkodami 8:58.81 Gulnara Galkina 9:06.57 Ekaterina Volkova 9:07.32 Marta Dominguez 9:07.41 Eunice Jepkorir 9:08.39 Yuliya Zarudneva 9:08.57 Milcah Chemos 9:09.19 Tatyana Petrova 9:12.50 Jennifer Barringer 9:12.52 Habiba Ghribi 9:13.16 Ruth Bisibori
RUS RUS ESP KEN RUS KEN RUS USA TUN KEN
2008 2007 2009 2008 2009 2009 2007 2009 2009 2009
3000 m z przeszkodami 9:17.15 Wioletta Frankiewicz 9:22.29 Justyna Bąk 9:26.93 Katarzyna Kowalska 9:52.13 Patrycja Włodarczyk 9:52.77 Julia Budniak 10:04.95 Agnieszka Fulbiszewska-Pietsch 10:06.70 Edyta Lewandowska 10:10.01 Iwona Lewandowska 10:11.00 Agata Dróżdż 10:11.52 Urszula Nęcka
2006 2002 2009 2003 2002 2005 2002 2007 2007 2003
100 m przez płotki 12.37 Joanna Hayes 12.40 Gail Devers 12.42 Anjanette Kirkland 12.43 Michelle Perry 12.43 LoLo Jones 12.44 Damu Cherry 12.45 Brigitte Foster-Hylton 12.45 Olena Krasovska 12.45 Ginnie Crawford 12.46 Perdita Felicien
USA USA USA USA USA USA JAM UKR USA CAN
2004 2002 2001 2005 2008 2006 2003 2004 2007 2004
100 m przez płotki 12.74 Aurelia Trywiańska 12.96 Aneta Sosnowska 13.01 Justyna Oleksy 13.04 Joanna Kocielnik 13.24 Agnieszka Frankowska 13.33 Joanna Grzesiak 13.42 Kaja Tokarska 13.46 Iwona Konrad 13.46 Kamila Chudzik 13.48 Marta Chrust-Rożej
2003 2002 2003 2010 2002 2004 2008 2001 2008 2009
400 m przez płotki 52.34 Yuliya Pechonkina 52.42 Melaine Walker 52.63 Lashinda Demus 52.77 Faní Halkiá 52.92 Natalya Antyukh 52.95 Sheena Tosta 53.20 Josanne Lucas 53.22 Jana Pittman-Rawlinson 53.28 Tiffany Williams 53.32 Ionela Tîrlea 53.32 Sandra Glover
RUS JAM USA GRE RUS USA TRI AUS USA ROM USA
2003 2009 2009 2004 2010 2004 2009 2003 2007 2004 2005
400 m przez płotki 53.86 Anna Olichwierczuk-Jesień 54.75 Małgorzata Pskit 55.49 Marta Chrust-Rożej 55.88 Agnieszka Karpiesiuk 56.51 Aleksandra Pielużek 56.52 Marzena Kościelniak 56.54 Tina Polak 57.17 Ewelina Sętowska-Dryk 57.37 Karolina Tłustochowska 57.41 Katarzyna Janecka
2007 2004 2005 2006 2001 2010 2009 2004 2002 2009
Skok wzwyż 2.08 2.06 2.06 2.06 2.06 2.05 2.05 2.04 2.04 2.03 2.03
CRO SWE RSA RUS GER BEL USA BUL RUS UKR ITA
2009 2003 2003 2004 2009 2008 2010 2001 2008 2001 2007
Skok wzwyż 1.94 1.93 1.92 1.90 1.88 1.88 1.87 1.87 1.86 1.84
Anna Ksok Kamila Stepaniuk Karolina Gronau Martyna Bielawska Justyna Kasprzycka Magdalena Drop Marta Borkowska Karolina Błażej Urszula Domel Zuzanna Warzecha
2002 2009 2007 2009 2010 2010 2006 2009 2009 2004
Skok o tyczce 5.06 Elena Isinbaeva 4.92 Jennifer Suhr 4.88 Svetlana Feofanova 4.85 Fabiana Murer 4.83 Stacy Dragila 4.83 Anna Rogowska 4.82 Monika Pyrek 4.78 Tatyana Polnova 4.77 Annika Beker 4.75 Kateřina Baďurová 4.75 Yuliya Golubchikova
RUS USA RUS BRA USA POL POL RUS GER CZE RUS
2009 2008 2004 2010 2004 2005 2007 2004 2003 2007 2008
Skok o tyczce 4.83 4.82 4.53 4.50 4.35 4.32 4.30h 4.21 4.20 4.20
Anna Rogowska Monika Pyrek Joanna Piwowarska Róża Kasprzak Paulina Dębska Anna Wielgus Marta Plewa Sonia Grabowska Justyna Ratajczak Karmen Bunikowska
2005 2007 2006 2006 2006 2003 2007 2009 2005 2007
Skok w dal 7.42 7.33 7.27 7.21 7.16 7.13 7.12 7.10 7.06 7.06
Tatyana Kotova Tatyana Lebedeva Irina Meleshina Lyudmila Kolchanova Elva Goulbourne Olga Kucherenko Naide Gomes Brittney Reese Maurren Higa Maggi Tatyana Ter-Mesrobyan
RUS RUS RUS RUS JAM RUS POR USA BRA RUS
2002 2004 2004 2007 2004 2010 2008 2009 2003 2002
Skok w dal 6.80 6.74 6.74 6.63 6.63 6.58h 6.55 6.48 6.46 6.44
Małgorzata Trybańska Teresa Dobija Anna Jagaciak Liliana Zagacka Karolina Tymińska Joanna Skibińska Kamila Chudzik Małgorzata Reszka Bożena Trzcińska Dominika Miszczak
2007 2009 2010 2002 2008 2009 2009 2010 2004 2006
Trójskok 15.39 15.34 15.32 15.29 15.28 15.25 15.16 15.14 15.03 15.03
Françoise Mbango Tatyana Lebedeva Hrisopiyí Devetzí Yamila Aldama Yargeris Savigne Olga Rypakova Trecia Smith Nadezhda Alekhina Magdelin Martinez Marija Šestak
CMR RUS GRE CUB CUB KAZ JAM RUS ITA SLO
2008 2004 2004 2003 2007 2010 2004 2009 2004 2008
Trójskok 14.44 14.22 14.10h 13.99 13.93 13.93 13.70 13.62 13.60 13.50
Małgorzata Trybańska Liliana Zagacka Joanna Skibińska Aneta Sadach Aleksandra Fila Anna Jagaciak Agata Kosuda Kamila Rywelska Renata Szykulska Sandra Chukwu
10 1 9 3 6 10 5 5 1 8
BLR
2005
Pchnięcie kulą 19.10 Krystyna Danilczyk-Zabawska
Blanka Vlašić Kajsa Bergqvist Hestrie Cloete Elena Slesarenko Ariane Friedrich Tia Hellebaut Chaunté Lowe Venelina Veneva Anna Chicherova Inga Babakowa Antonietta Di Martino
Pchnięcie kulą 21.09 Nadzeya Ostapchuk
26
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Karolina Jarzyńska Renata Sobiesiak-Paradowska Monika Drybulska Elżbieta Nadolna-Jarosz Justyna Bąk Wioletta Kryza Edyta Lewandowska
2009 2003 2003 2001 2007 2002 2008
2001
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
21.07 20.79 20.79 20.70 20.61 20.35 20.20 20.13 20.07
Valerie Vili Larysa Pieleszenko Irina Korżanienko Natallia Mikhnevich Yanina Karolchyk-Pravalinskaya Lijiao Gong Nadine Kleinert Gong Lijiao Anna Avdeeva
NZL RUS RUS BLR BLR CHN GER CHN RUS
2009 2001 2004 2008 2001 2009 2009 2010 2009
18.59 17.80 17.33 16.51 16.44h 16.38 16.26 15.78 15.77
Katarzyna Żakowicz Magdalena Sobieszek Agnieszka Bronisz Izabela Koralewska Agnieszka Dudzińska Karolina Konkolewska Wioletta Potępa Magdalena Dzierzęcka Anna Wloka
2001 2007 2008 2007 2008 2001 2004 2003 2010
Rzut dyskiem 69.38 Natalya Sadova 69.14 Iryna Yatchenko 68.51 Franka Dietzsch 68.31 Nicoleta Grasu 67.78 Nadine Müller 67.72 Ekateríni Vóggoli 67.71 Vera Pospíšilová-Cechlová 67.67 Suzanne Powell Roos 67.37 Becky Breisch 67.30 Olena Antonova
RUS BLR GER ROU GER GRE CZE USA USA UKR
2003 2004 2006 2001 2010 2004 2003 2007 2007 2004
Rzut dyskiem 66.01 64.57 63.96 63.75 59.74 58.01 56.66 53.96 53.01 52.48
Wioletta Potępa Marzena Wysocka Żaneta Glanc Joanna Wiśniewska Agnieszka Jarmużek Agnieszka Krawczuk Izabela Koralewska Katarzyna Jaworowska Izabela Ogórek Marta Jaworowska
2006 2005 2009 2001 2009 2006 2005 2007 2009 2009
Rzut młotem 78.30 Anita Włodarczyk 77.80 Tatyana Lysenko 77.32 Aksana Miankova 77.26 Gulfiya Khanafeyeva 77.12 Betty Heidler 76.90 Martina Hrašnová 76.83 Kamila Skolimowska 76.66 Volha Tsander 76.63 Ekaterina Khoroshikh 76.62 Yipsi Moreno
POL RUS BLR RUS GER SVK POL BLR RUS CUB
2010 2006 2008 2006 2009 2009 2007 2005 2006 2008
Rzut młotem 78.30 76.83 70.36 69.27 67.98 67.38 64.66 64.46 64.15 62.94
Anita Włodarczyk Kamila Skolimowska Małgorzata Zadura Katarzyna Kita Agnieszka Pogroszewska Malwina Sobierajska Joanna Fiodorow Magdalena Szewa Weronika Miłkowska Alicja Filipkowska
2010 2007 2010 2007 2001 2008 2010 2010 2008 2007
Rzut oszczepem 72.28 Barbora Špotáková 71.70 Osleidis Menéndez 70.78 Maria Abakumova 70.20 Christina Obergföll 68.34 Steffi Nerius 67.67 Sonia Bisset 67.47 Miréla Manjani 67.16 Martina Ratej 66.81 Linda Stahl 66.67 Kara Patterson
CZE CUB RUS GER GER CUB GRE SLO GER USA
2008 2005 2008 2007 2008 2005 2002 2010 2010 2010
Rzut oszczepem 64.08 Barbara Madejczyk 63.53 Urszula Jasińska-Piwnicka 60.75 Monika Kołodziejska-Mrówka 58.46 Ewa Rybak 56.92 Magdalena Czenska 56.72 Genowefa Olejarz-Patla 56.32 Izabela Wojczakowska 55.61 Anna Urbicka 55.44 Joanna Bałdyga 55.15 Kamila Chudzik
2006 2009 2001 2002 2004 2001 2001 2009 2008 2008
Siedmiobój 7032 6889 6832 6823 6778 6768w 6735w 6694 6683 6591
SWE FRA UKR GBR UKR RUS USA RUS GER RUS
2007 2005 2007 2010 2010 2008 2010 2001 2010 2004
Siedmiobój 6494 6428 6115 5982 5978 5959 5870 5818 5682 5672
2008 2008 2004 2005 2001 2004 2001 2002 2005 2001
Chód 20 kilometrów 1:24:50 Olimpiada Ivanova 1:24:56 Olga Kaniskina 1:25:11 Anisya Kirdyapkina 1:25:26 Vera Sokolova 1:25:32 Yelena Shumkina 1:25:46 Tatyana Shemyakina 1:25:52 Larisa Yemelyanova 1:25:52 Tatiana Sibileva 1:26:11 Ryta Turava 1:26:14 Irina Petrova
RUS RUS RUS RUS RUS RUS RUS RUS BLR RUS
2001 2009 2010 2009 2009 2008 2009 2010 2006 2006
Chód 20 kilometrów 1:30:31 Sylwia Korzeniowska 1:32:17 Agnieszka Dygacz 1:32:44 Paulina Buziak 1:34:21 Katarzyna Kwoka 1:34:56 Joanna Baj 1:37:09 Agnieszka Olesz 1:37:30 Agnieszka Szwarnóg 1:37:44 Anna Szumny 1:39:16 Elżbieta Tuwalska 1:39:59 Katarzyna Golba
2006 2010 2010 2010 2001 2003 2010 2003 2003 2009
4x100 metrów 41.58 USA 41.73 Jamajka 41.78 Francja 42.12 Rosja 42.29 Bahamy 42.29 Ukraina 42.32 Niemcy 42.52 Nigeria 42.54 Belgium 42.56 Białoruś
2009 2004 2003 2004 2009 2010 2001 2001 2008 2005
3000 metrów 8:31.69 8:44.22 8:52.32 8:54.34h 8:59.3+h 9:02.23 9.04.50 9:08.71 9:10.60 9:11.71
Lidia Chojecka Wioletta Frankiewicz Justyna Lesman Sylwia Ejdys Renata Pliś Karolina Jarzyńska Justyna Bąk Marzena Michalska Małgorzata Jamróz Dorota Gruca
2002 2005 2004 2009 2010 2010 2001 2002 2005 2004
4x400 metrów 3:17.83 USA 3:18.82 Rosja 3:19.73 Jamajka 3:20.04 Wielka Brytania 3:21.85 Białoruś 3:21.97 Niemcy 3:23.21 Kuba 3:24.10 Nigeria 3:24.49 Polska 3:25.68 Kanada
2009 2008 2007 2007 2008 2001 2008 2008 2005 2001
Półmaraton 1:11:37 1:11:56 1:11:47 1:12:14 1:12:21 1:12:32 1:12:42 1:12:52 1:13:12 1:13:34
Karolina Jarzyńska Dorota Gruca Małgorzata Sobańska Justyna Bąk Grażyna Syrek Wioletta Kryza Dorota Ustianowska Agnieszka Gortel Renata Sobiesiak-Paradowska Monika Drybulska
2010 2001 2008 2007 2005 2001 2008 2010 2003 2002
Carolina Klüft Eunice Barber Lyudmyla Blonska Jessica Ennis Natallia Dobrynska Tatyana Chernova Hyleas Fountain Yelena Prokhorova Jennifer Oeser Svetlana Sokolova
Kamila Chudzik Karolina Tymińska Magdalena Szczepańska Joanna Grzesiak Izabela Wojszko-Obłękowska Ewa Nowakowska Urszula Włodarczyk Agnieszka Falasa Beata Łukaszewska Elżbieta Lasota-Rączka
● Janusz Rozum, Marek Dąsal
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 27
swiatowe trendy, problemy, zjawiska
Tajemnica biegaczy AFRYKI W szystko zaczęło się w ubiegłym stuleciu. W 1960 roku podczas igrzysk olimpijskich w Rzymie bosonogi Etiopczyk Bikila Abebe otworzył bramy raju ludom Afryki zwyciężając w maratonie. Był pierwszym biegaczem kontynentu, który stanął na najwyższym podium olimpijskim, a to jest szczególne miejsce na ziemi. Widać je z każdego zakątka globu. Nazwisko zwycięzcy poznają miliony, miliony wymieniają nazwę jego kraju, czasem trudną do wymówienia i wcześniej nieznaną. Abebe stał się dumną ikoną Etiopii, a jej znaczenie wykraczało daleko poza sport. To był okres ruchów narodowo-wyzwoleńczych, Afryka zrywała kajdany kolonialne, kolejne kraje przekazywały sobie płomień wolności niczym sztafeta ogień olimpijski. Chociaż Etiopia nigdy nie została skolonizowana, to w tamtym burzliwym czasie zwycięski finisz Etipoczyka ulicami Rzymu był dla całego kontynentu symbolem triumfu, spełnieniem marzeń i nadziei. Nie wszyscy podzielali euforie młodych narodów, kiełkujących państwowości na tej gorącej i zrewoltowanej ziemi. Zwłaszcza kraje, które traciły swoje kolonie lub niebawem miały stracić, nie oszalały z zachwytu. One od dawna należały do kręgu cywilizacji, w którym miarą poprawności (bardziej towarzyskiej niż politycznej) była arogancja i pogarda wobec „dzikich”. Toteż w licznych komentarzach i relacjach z igrzysk skupiano się bardziej na bosych stopach Abebe niż na jego talencie sportowym. Jego sukces miał być odczytany jako przypadkowy. W miękkich opakowaniach sprzedawano Abebe jako dziecko natury, które miało do domu pod górę i boso. W wersjach twardych był „dzikusem”, który nagle wyskoczył z buszu i poleciał gdzie oczy poniosły. Jednak cztery lata później w Tokio Abebe zrobił to samo: wygrał maraton, ale już w butach. Młyn historii nadal się obracał i mielił kolonializm na proszek. Powoli stawało się jasne, że z Czarnego Lądu idzie nowa siła, która będzie się poważnie liczyć na lekkoatletycznych stadionach świata.
cich. Dwaj Kenijczycy i Tunezyjczyk zdobyli pierwsze złote medale dla swoich krajów, ale każdy po trzecim dla Afryki. Nie ma znaczenia, który najwcześniej stawał na podium. Ważne, że po dwóch złotych igrzyskach solisty Abebe, to oni dali trzecią zmianę. Dali sygnał zbiorowej gotowości, aspiracji kontynentu do tego, by zdominować dystanse od średnich do długich. I tak się właśnie stało, chociaż nie od razu. Te trzy kolejne igrzyska, od Rzymu przez Tokio do Meksyku, zakreśliły także obszary wpływów. Wyłoniły dwie stabilne siły, wskazując na możliwość zmiennej trzeciej. Etiopia i Kenia, to już wtedy i do dzisiaj, główni gracze na giełdzie biegaczy. Tunezja, Maroko, Algiera to trzecia siła o natężeniach okresowych. Po meksykańskich igrzyskach afrykańska fala wzbierała jeszcze prawie przez dwadzieścia lat, by w końcu runąć na stadiony potężnym tsuna-
Dominacja biegaczy Afryki jest dzisiaj tak oczywista, że świat przyjmuje to za normę. Nikt się nie dziwi, że w Afryce żyją słonie i żyrafy tak samo jak temu, że są tam wybitni biegacze na średnich i długich dystansach. Jednak żaden sportowiec nie rodzi się sportowcem tak, jak lew rodzi się lwem. Takie myślenie byłoby świadectwem ignorancji. Diamentów sawanny nie szlifuje sama natura. Ten fenomen ma swoje źródła społeczne, opiera się na wiedzy i doświadczeniach ludzi, którzy kształtują go świadomie, konsekwentnie od wielu lat.
Stabilny układ sił Minęło kolejne czterolecie i przyszły igrzyska w Meksyku. Ciekawe, że kolejny ważny krok biegaczy z Afryki ku sławie, historia znowu wpisała w przełom polityczny. Rok 68 aż kipiał od ruchów społecznych. Zaczęło się od „Praskiej wiosny”, po której nastąpiło gorące lato. Starą Europą wstrząsały bitwy studentów z policją, a w Meksyku, tuż przed igrzyskami, doszło do prawdziwej jatki, zginęło ponad 200 osób. Zawodów nie odwołano ani nie przerwano jak w Monachium. Tylko amerykańscy sprinterzy, Smith i Carlos w czarnych rękawicach na podium, byli echem rewolty. Kipchoge Keino (1500), Naftali Temu (10 000) oraz Mohammed Gammandi (5000) wystąpili w Meksyku w rolach pierwszych i trze28
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
mi. Gdzie tkwi tajemnica tego fenomenu, który świat powitał fochami, a dziś jest wobec niego bezradny? Nie ma na to jednej, prostej odpowiedzi, ponieważ sport jest zjawiskiem złożonym. Od młodego talentu do wytrawnego mistrza prowadzi zawsze tylko jedna droga – żmudnego, skutecznego treningu, który wymaga czasu, wiedzy i sprawnej organizacji. Nie inaczej jest w przypadku Afrykanów.
Nie tylko geny Uproszczeniem byłoby sprowadzenie problemu wyłącznie do genetyki. Nie znam zresztą żadnych poważnych badań, które miałyby określić, że geny rasy czarnej nadają się do sportu bardziej niż geny rasy białej. Już samo postawienie tematu w ten sposób,
mogłoby się wiązać z oskarżeniem o rasizm, więc trzeba by być skinheadem nauki, by się za to brać bez obaw. Jednak gołym okiem widać, że Kenijczycy czy Etiopczycy zbudowani są inaczej niż większość Europejczyków, Mongołów czy Eskimosów. Mają dłuższe nogi i krótsze tułowie. Mają też dłuższe i bardziej smukłe mięśnie z przewagą włókien czerwonych nad białymi, a włókna czerwone odpowiadają za wytrzymałość. Do tego należy dodać śladową u Afrykanów tkankę tłuszczową oraz świetnie przystosowany do długich wysiłków układ sercowo-naczyniowy. Serce właściwie przygotowanego biegacza jest w stanie przepompować 40 litrów krwi na minutę, podczas gdy u sprintera czy piłkarza około 15-20 litrów. Jednak budowa ciała, zawartość tłuszczu w mięśniach ani predyspozycje do wysokiej wydolności organizmów nie są zastrzeżone wyłącznie dla Kenijczyków, Etiopczyków czy krajów Magrebu. Takie cechy posiada wiele ludów Afryki i niewiele z tego wynika dla biegów średnich czy długich. Przypadek Sudańczyka Kaki Kamisa w niczym nie zmienia układu sił, stanowi raczej wyjątek, który potwierdza stabilną regułę – dominacji określonej grupy liderów kontynentu. Bieda także nie dodaje szczególnego bodźca rozwoju akurat w krajach wiodących. Bieda to potężna motywacja do działania, lecz muszą zaistnieć warunki, w których działanie w ogóle jest możliwe. Miliony dzieci Afryki biega do szkoły na boso i wszystkie chciałyby mieć buty, a kiedyś kupić sobie farmę, ale udaje się to tylko nielicznym, najczęściej z regionów, o których mowa. Co jeszcze? Oczywiście przebywanie na dużych wysokościach, to zazwyczaj podnoszony argument, którym próbuje się wyjaśniać znakomite osiągnięcia Afrykanów. Ale i tego argumentu nie należy traktować dogmatycznie, o czym mówi w jednym z wywiadów Haile Gebrselassie: „Duża wysokość nad poziomem morza jest pomocna tyle, że nie działa w sposób cudowny ani magiczny. Gdyby tak było, Szwajcaria i Nepal miałyby najlepszych długodystansowców świata, a przecież nie mają”. Reasumując – każda z wymienionych cech organizmu, jakie wyróżniają afrykańskich biegaczy oraz takie czynniki obiektywne jak bieda i wysokość wpływają na ten fenomen lekkoatletyczny, ale nie tłumaczą go do końca. Zatem spróbujmy to zrobić na przykładach Etiopii i Kenii. Dwa kraje, dwie szkoły biegania, odmienne systemy organizacji, porównywalne sukcesy. Tak chyba powinna brzmieć syntetyczna prezentacja tego zjawiska.
Cała władza w ręku Kostre Etiopski system biegów zarządzany jest centralnie, wspierany przez rząd, zbudowany na surowej dyscyplinie i autorytarnej hierarchii. Na czele stoi jeden wódz, nazywa się Woldemeskel Kostre i dobiega sześćdziesiątki. W europejskiej nomenklaturze byłby nazywany trenerem kadry narodowej po prostu, jednak w Etiopii jest kimś więcej. On decyduje nie tylko o tym, kto wystąpi w reprezentacji. Decyduje kto i kiedy wystartuje na mitingu zagranicznym oraz jak często może to zrobić. Zaproszenia na zawody nic nie znaczą. Menadżerowie nie mają głosu w sprawach startów. Na mistrzostwa świata czy igrzyska olimpijskie Kostre nie pozwala podróżować samodzielnie nawet wielkim gwiazdom. Kto chciałby się wyłamać, byłby skreślony z drużyny. Dyscyplina nakazuje, aby drużyna trzymała się razem. Kostre ma dużą władzę, sportowcy są mu posłuszni bez szemrania. Studia kończył na Węgrzech, jeszcze w dobie socjalizmu. Pewnie stamtąd wyniósł praktyki centralnego sterowania.
FOT.: IAN WALTON/GETTY IMAGES SPORT
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Etiopskie kluby, a jest ich niewiele, ulokowane są przy wojsku i policji. Do tych klubów w Adis Abebie przenoszone są największe sportowe talenty z najbardziej odległych regionów (to ścieżka rozwoju wypróbowana w NRD), które otrzymują niewielkie wynagrodzenie, tzw. „calorie money”. Pieniądze zabiera im Kostre i za nie organizuje treningi. Mistrzowie mogą liczyć na awans służbowy (to także praktyka przećwiczona w „demoludach”) i cieszyć się tytułem honorowego szeregowca armii. Następnie są bardzo uprzejmie proszeni, by 10 procent swoich zarobków np. ze startów w mityngach, przelewali na konto lekkoatletycznej federacji. Krótko mówiąc system etiopskich biegów (bo głównie do nich sprowadza się lekkoatletyka tego kraju) przypomina strukturę sportu w krajach socjalistycznych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Ale jest też pewien szczegół, który nie powinien umknąć naszej uwadze. W Etiopii funkcjonuje masowa pop kultura biegania. Setki tysięcy ludzi z pasją i determinacją oddaje się bieganiu w całym kraju. Tysiące biegają na Meskel Square, dawniej nazywanym Placem Rewolucji, w samym centrum Adis Abeby. W miejscu, w którym stały pomniki Marksa i Lenina, jeszcze przed świtem mrowi się tłum Etiopczyków, kobiet i mężczyzn, pomykający po tarasach amfiteatru. Tłum ożywiany nadzieją na lepsze życie. Tłum zapatrzony w swoje ikony, w tych nielicznych, którym się udało jak Haile, jak Kenenisa, jak Tirunesh. W tym kraju właściwie nie ma stadionów ani hal. Ludzie robią przysiady, ćwiczą mięśnie brzucha na Meskel Square. Po prostu trenują amatorsko, nr 1 (4) styczeń-luty 2011 29
swiatowe trendy, problemy, zjawiska i w takim kraju jest bieganie, toteż O’Connell zaczął trenować biegaczy. Szybko zrozumiał, że trafił do zagłębia diamentów. Cały kenijski sport bazuje na systemie szkolnym, jednak Iten to znacznie więcej niż szkoła. To kultowy ośrodek biegów średnich i długich, gdzie trafiają wybitne talenty i skąd wychodzą wielcy mistrzowie. Talenty znajduje O’Connell i nie wybiera ich z setek tysięcy, jak to się dzieje w Etiopii. Stosuje system zgrupowań dla uczniów swojej szkoły, a także dla dziewcząt i chłopców z bliskich i dalszych okolic. Najwyraźniej ma to, co trenerzy nazywają „nosem”. Ponadto nabył dużą wiedzę. Zawodnicy są skoszarowani, zaledwie kilka dni w miesiącu mogą przebywać z rodzinami. Większość roku poświęcają na treningi, obowiązkowo trzy razy dziennie. I większość treningów, nawet dla młodzieży, odbywa się na tzw. progu beztlenowym. Iten leży na wysokości 2500 metrów nad poziomem morza. Dwa razy w tygodniu, zwłaszcza przed sezonem, biegacze O’Connella zjeżdżają na wysokość 1000 m, żeby wykonać intensywny trening uderzeniowy, czyli „High-low”. Lista uczniów Irlandczyka składa się z gigantów bieżni i byłaby zbyt długa, żeby ją tutaj wymieniać w całości. Wystarczą trzy nazwiska z różnych czasów, poczynając od Augustina Choge, przez Wilsona Kipketera aż do Davida Lekuty Rudishy. Dla porządku dodajmy, że Kipketer został w Iten solidnie oszlifowany, resztę pracy wykonał polski trener Sławomir Nowak. Jednak O’Connell nie narobił głupstw na pierwszym etapie kariery Wilsona, skoro Nowak wycisnął z Kenijczyka aż tyle rekordów świata. FOT.: BOB THOMAS/GETTY IMAGES SPORT
Nie metafizyka, lecz praktyka
jak kto potrafi. Dla nich bieganie to rodzaj sacrum, odmiana religii i szansa, żeby się odbić. Co jakiś czas, w tym narodowym ruchu biegaczy, trafia się diament. A wtedy pojawia się Kostre, „calorie money” i system. Zaczyna się żmudna szlifierka, żelazna dyscyplina, mijają lata, ale oni są cierpliwi. Mamo Wolde pracował 20 lat na swój złoty medal olimpijski. Haile Gebrselassie poprawił rekord świata w maratonie (2:03.59) po kilkunastu latach kariery na bieżniach, wielu rekordach i zwycięstwach. W ramach przygotowań do rekordowego maratonu pokonywał tygodniowo 240 km, co dowodzi, że twardy rygor i surowe warunki uodparniają organizm na skrajne przeciążenia treningowe.
Zakonnik z wyboru, trener z przypadku Sytuacja biegaczy Kenii na pozór wygląda inaczej. Nie podlegają państwowemu sterowaniu, startują gdzie chcą i kiedy chcą, zarobionymi pieniędzmi dzielą się najwyżej z własną rodziną. Ale na tym w zasadzie kończą się różnice. Oni także podlegają formule centralnego szkolenia tyle, że nie rządowej a szkolno-zakonnej. Oni także mają swojego trenerskiego guru, który egzekwuje twardą dyscyplinę zarówno na treningach jak i w sposobie życia. Cezar kenijskich biegaczy nazywa się Colm O’Connell, jest irlandzkim zakonnikiem. Przyjechał do Iten 34 lata temu, żeby uczyć geografii w szkole Świętego Patryka. Zupełnie przypadkowo, z braku innych kandydatów, został szkolnym trenerem. Najprostszą formą sportu w takim miejscu 30
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Kariery biegaczy Kenii trwają krócej niż Etiopczyków i to jest widoczna różnica, która jednak nie wynika z mniejszego potencjału talentów czy odmiennych warunków treningu. Przyczyną jest wolny rynek. O częstości startów w sezonie decydują sami zawodnicy i ich menadżerowie, a ponieważ celem jednych i drugich są maksymalne zyski, liczba imprez przekracza często możliwości organizmów, co prowadzi do kontuzji i przyspieszonej eksploatacji. Dwa narody wybitnych biegaczy walczą o prymat i dzielą łupy na bieżniach całego świata oraz w imprezach ulicznych na wszystkich możliwych dystansach od ponad 20 lat. Spróbujmy zatem jakoś podsumować to zjawisko, ponieważ pewne fakty odegrały w nim i nadal odgrywają kreatywną rolę: • Mnóstwo zdeterminowanych, niebywale zdolnych młodych ludzi, o wyjątkowych parametrach fizycznych. • Dwie silne indywidualności trenerskie, które ogarniają całość, doskonale znają temat i mają autorytet, bo mają wyniki. • Rygorystycznie intensywny trening. • Korzystny wpływ wysokości na przemianę tlenową. W tym zbiorze danych kryje się tajemnica afrykańskiej dominacji w biegach. Jak łatwo zauważyć, nie polega ona na czarach ani cudzie. Nie nastąpiła z dnia na dzień, była procesem, który rozwijał się latami. Trudno powiedzieć, czy afrykański fenomen zdarzyłby się kiedykolwiek, gdyby nie trafił się Kostre w Etiopii a O’Connell w Kenii. Tej tajemnicy wyjaśnić się nie da, ale ona powinna dodawać otuchy wszystkim tym, którzy przyjęli za oczywistość, że nie można pokonać Etiopczyka lub Kenijczyka w bieganiu. Najwyraźniej sama biologia człowieka ani sama natura jeszcze niczego nie przesądzają. Do sukcesu potrzebni są ludzie rozumni, doświadczeni i cierpliwi jak choćby tamci dwaj. A skoro nie metafizyka tylko praktyka stworzyła ten fenomen, każdy ma szansę na swoją próbę. Droga nie jest łatwa, ale we współczesnym sporcie już nie ma takich dróg. ● Marek Jóźwik
Nasza gaLAktyka
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
FOT.: LUCAS DAWSON/GETTY IMAGES SPORT
David Lekuta Radisha
Masaj od brata Colma
Nasza gaLAktyka Przez długich 13 lat rekord świata Wilsona Kipketera na 800 metrów trwał dumnie, nie niepokojony zbytnio przez mistrzów dwóch okrążeń. Późnym latem 2010 roku został poprawiony dwukrotnie w ciągu tygodnia. Napierw w Berlinie, potem w Rieti. Zrobił to David Lekuta Rudisha, Moran, masajski wojownik. Nauczył go biegać irlandzki misjonarz, samouk, wysłany przed laty do Kenii w celu szerzenia wiary oraz nauki geografii. W Afryce wszystko jest możliwe. od afrykańskim niebem bohaterowie przede wszystkim rodzą się z legendy. Ojciec Davida, Daniel opowiada tak: – Przed wielu laty biali kolonialiści zabrali naszej rodzinie całe bydło z Kilgoris. Kiedy odchodzili z naszymi krowami, wszystkie nowonarodzone dzieci nagle zaczęły głośno płakać. Ich płacz był tak przejmujący, że kolonialiści zawrócili i oddali nam nasz największy skarb, nasze źródło życia. „Rudisha” znaczy mnie więcej tyle co „oddawanie”. Dla upamiętnienia tej zadziwiającej historii moi rodzice też dali mi ten przydomek. A ja przekazuję go moim dzieciom. Daniel Matasi Rudisha jak każdy Masaj, lubi się chwalić dziećmi. Wielkość stada krów przy domu i liczba potomstwa to wyróżniki dostatku. Z żoną Naomi doczekali się jedenaściorga dzieci, David był dziesiąty. Dostał także przydomek Lekuta, co znaczy „dumny i szczęśliwy chłopiec”. Wygląda, że właściwy. Daniel i Naomi byli kiedyś sportowcami. Oboje biegali na 400 m. Mówili o tym Davidowi, który jak każdy masajski chłopak za młodu po prostu pasł i poił bydło. Do sportu przekonał się, gdy zobaczył medal. Żadna podróbka, tylko prawdziwy medal olimpijski. Srebro kenijskiej sztafety 4x400 m zdobyte w Meksyku w 1968 roku przez ojca. Daniel Rudisha biegł wówczas na pierwszej zmianie i miał czas 44,6 s.
P
Pod wezwaniem św. Patryka
Arsenalu, więc także Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego. Jest członkiem katolickiego zgromadzenia Braci Św. Patryka. Na pierwsze zadanie misyjne od razu poleciał do Kenii do Iten. Na początku uczył dzieci geografii, tylko przy okazji został asystentem ówczesnego nauczyciela wychowania fizycznego brata Petera Fostera. W Iten nie było wtedy prądu i bieżącej wody. Był za to pomysł, by uczyć młodych Kenijczyków wiary i uczciwego życia przez sport. Nie tylko przez lekką atletykę. W Iten ćwiczy się też gry zespołowe, zwłaszcza siatkówkę, ale bieganie było i jest najważniejsze. Brat Peter po roku zostawił stoper i nierówną bieżnię bratu Colmowi i wrócił do Irlandii. Ale brat Colm już wiedział, że znalazł swoją życiową pasję. – Nawet dobrze, że nie miałem wtedy wielkiego pojęcia o treningu. Miałem własne pomysły, jak prowadzić ćwiczenia zgodnie z mentalnością Kenijczyków – mówił. Praktyka pokazała, że pomysły były doskonałe. W 1986 roku na pierwsze młodzieżowe mistrzostwa świata w Atenach Kenia wysłała dziesiątkę zawodników. Siedmiu było od św. Patryka, czyli brata Colma. Pierwszy finał to bieg na 10 000 m, chłopak z Iten nazywał się Peter Chumba. Biegł na bosaka. Wygrał. Potem srebro na 1500 m zdobył Peter Rono, który dwa lata później był mistrzem olimpijskim w Seulu. Przez osiem lat brat Colm był dyrektorem szkoły, ale w 1993 roku zostawił innym sprawy ogólnej oświaty i już bez reszty poświęcił się szkoleniu kenijskich biegaczy i biegaczek.
Ściana sławy i gaj mistrzów Brat Colm wymyślił własną ścianę sławy. Trzyma na niej zdjęcia i plakietki honorujące wszystkich absolwentów, którzy coś osiągnęli w sporcie. Dla tych, którzy ustanowili rekord świata, zdobyli medal olimpijski lub stali na podium mistrzostw świata ma gaj mistrzów, dookoła szkoły. Każdy z wielkich sadzi w gaju własne drzewo. Najstarsze ma Mike Boit, brązowy medalista igrzysk z 1972 roku. David Rudisha jeszcze swojego nie posadził, bo na sadzenie trzeba poczekać do czasu, gdy spadnie więcej deszczu, tak by ziemia była miękka. Brat Colm jest w Kenii sławny, ale wciąż prowadzi skromne życie, zdaje się nie zwracać uwagi na fakt, że lekka atletyka staje się w Kenii wielkim biznesem jakim wcześniej stała się piłka nożna. To nawet wygląda zabawnie gdy pod okiem brata Colma ćwiczy grupa seniorów. Mieszkają w spartańskich bungalowach, ale przyjeżdżają na treningi najnowszymi błyszczącymi SUV-ami. Ich irlandzki trener dojeżdża zaś 20-letnim zakurzonym sedanem. Codziennie rano robi najpierw 40-minutowy spacer po uliczkach Iten, potem idzie do swych protegowanych i uczy ich szybko biegać z tym samym skupieniem z jakim odprawia mszę.
St. Patrick's w Iten to nie jest zwykła szkoła średnia. Wygląda skromnie. Położona jest na skraju zapierającej dech doliny Rift Valley, więc widoki zachwycają. Ale budynki szkolne są bardzo proste, ceglasta bieżnia wygląda na cokolwiek zaniedbaną. Biegało jednak po niej pół encyklopedii kenijskich biegów długich, nawet Wilson Kipkter, do niedawna rekordzista na 800 m, a oprócz niego mistrz olimpijski na 1500 m Peter Rono, mistrz igrzysk w biegu przełajowym Matthew Birir, potrójny zwycięzca maratonu bostońskiego Ibrahim Hussein, były rekordzista świata na 3000 m z przeszkodami Wilson Boit Kipketer, by wspomnieć tylko kilku najsławniejszych. David dziesięcioboista David Rudisha pojawił się w Iten w 2005 roku, gdy skończył szkołę podstawoBiegali, bo był i jest w niej brat Colm, Irlandczyk. wą. Biegał wtedy na poważnie mniej więcej od roku. Guru kenijskiego biegania. Ma dziś 60 lat. Najpierw został dziesięcioboistą. Może nie do końca, bo skok o tyczce na kuBrat Colm pę gorącego piachu jednak trenować było mu trudno, ale taki był zwyczaj, że noColm O'Connell urodził się w Cork, w sercu Irlandii. wi uczniowie musieli poćwiczyć różne konkurencje, bo brat Colm wiedział, że Przyleciał do Kenii 25 czerwca 1976 roku. Lubił piłkę mimo narodowej predyspozycji do biegania, nie każdy Kenijczyk od razu musi nożną, niekoniecznie irlandzką, do dziś jest kibicem być mistrzem długich dystansów. 32
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Granicę 1,42 min. złamał w Holandii, z wiernym pomocnikiem z Iten Sammym Tangui. Potem został mistrzem Afryki i w końcu przyjechał znów na stadion olimpijski do Berlina. 22 sierpnia 2010 roku, jak zawsze z Tangui u boku, wystartował by przepisać księgę rekordów. Pierwsze okrążenie – 48,65, 600 m – 1.14 min, na mecie – 1.41,09, dwie setne szybciej od Wilsona Kipketera. Pięć dni później wziął srogi rewanż na rówieśniku, który kilka razy zalazł mu za skórę. Sudańczyk Abubaker Kaki został wreszcie pokonany w Brukseli. Dwa dni później w Rieti Tangui i Jackson Kivuva poprowadzili Rudishę znów w szalonym tempie do pięćsetnego metra, a potem sam pognał do mety. 1.41,01 – to dziś rekord świata na 800 m. Teraz nikt nie wątpi, że granica 1.41 min. też będzie złamana, niektórzy mówią, że może nawet 1.40. On sam nakreśla kres swoich możliwości gdzieś w środku. Najwięcej do zrobienia jest na ostatnich 150 metrach, tam buduje się rekordy – mówi dziennikarzom.
FOT.: ANDY LYONS/GETTY IMAGES SPORT
Powrót wojownika
David najpierw biegał na 400 m, jak rodzice. W 2005 roku wystartował w młodzieżowych mistrzostwach wschodniej Afryki i był drugi, czas 48,2. Brat O'Connell patrzył uważnie na wysokiego młodzieńca i poradził: biegaj tylko 800 m, albo 400 i 800 m. Jak zawsze miał oko. W dorosłych mistrzostwach kontynentu po rocznym treningu w Iten zajął szóste miejsce na 800 m i zakwalifikował się na mistrzostwa świata juniorów w Pekinie. Pierwszy raz pobiegł wtedy poza Afryką. Wygrał. Wysokiego i szczupłego biegacza już wcześniej wypatrzyli łowcy talentów i polecili australijskiemu menedżerowi Jamesowi Templetonowi. Ten uwierzył i nie żałował. W 2007 roku nastolatek z Kenii wygrał mityngi Złotej Ligi w Brukseli i Zurychu. Startował sporo, co bieg to zwycięstwo. Szykował się na igrzyska w Pekinie. Przegrał wtedy z kontuzją podudzia podczas obozu przygotowawczego. Nie zdołał przygotować się na eliminacje przedolimpijskie kenijskiej kadry, krajowa federacja nie zgodziła się na żadne wyjątki.
Tydzień z rekordami Wierzył, że jego czas przyjdzie już na mistrzostwach świata w Berlinie. Opuścił zimowy sezon halowy, ciężko pracował, w czerwcu ustanowił rekord życiowy 1.43,53, niedługo później zakwalifikował się do drużyny, wygrał z mistrzem świata Alfredem Kirwa Yego. Start w Berlinie był wielką porażką. Młody biegacz jeszcze nie miał zmysłu taktycznego, i nie wytrzymał napięcia półfinału. Nie miał komfortu startu z pomocnikami. W brutalnym biegu zajął trzecie miejsce i nie dostał się do finału. Ta przegrana była ostatnią. Jeszcze tej samej jesieni w Rieti pobił rekord Afryki – 1.42,01, poprzedni przetrwał ćwierć wieku. Zamknął sezon zwycięstwem w wielkim finale w Salonikach, a następny rok był już wielką podróżą od sukcesu do sukcesu.
Tradycja u Masajów rzecz ważna. David Lekuta Rudisha jest biegaczem, ale jest też masajskim wojownikiem. Czasy są inne, więc nie musiał samotnie zabić lwa, by nim zostać. Dwa rekordy świata wystarczyły, by przyleciał 300 km policyjnym helikopterem z Nairobi do rodzinnego Kilgoris, w zachodniej Kenii, niedaleko narodowego rezerwatu Masajów – Mara. Trzy tysiące mieszkańców wyszło na ulicę, którą jechał odkrytym autem. Przyjechało dwa tysiące gości. Rodzice patrzyli i byli dumni. Towarzyszyli mu rówieśnicy, którzy nieco wcześniej dostąpili zaszczytu inicjacji, stali się moranami. Towarzyszył mu były prezydent Kenii Daniel Moi, obecny wiceprezydent Kalozo Musyoka, ministrowie. Byli aktywni i dawni sportowcy, wśród nich dwukrotny mistrz świata na 800 m, idol i przyjaciel Billy Konchellach, też Masaj, a także inni politycy, dziennikarze, krewni. Święto powitania rekordzisty świata kosztowało życie wielu byków, ale takie są masajskie obyczaje. Kilgoris tańczyło i śpiewało, a David Rudisha świętował w stroju rodowym, z włócznią w ręku. Od niedawna jest w starszyźnie, więc musi dawać przykład w każdej dziedzinie. Został najlepszym lekkoatletą świata, został sportowcem roku w Kenii, ale do spełnienia masajskiego mężczyzny potrzeba wcześniej uczynić jeszcze jedną rzecz – znaleźć sobie kobietę i spłodzić dziecko. David Rudisha zrobił i to. Poślubił 21-letnią Lizzy Naanyu, studentkę Moi University w Eldoret. Mają półroczną córkę Cherry. Przed nim kolejne wyzwania, które łatwo określić: musi potwierdzić swą wielkość zostając mistrzem świata w Daegu i mistrzem olimpijskim w Londynie. Brat Colm mówi, że raczej mu się uda, bo ma wszystko dobrze poukładane w głowie i wciąż chce się uczyć. ● Krzysztof Rawa nr 1 (4) styczeń-luty 2011 33
SPORT I ZDROWIE
USZKODZENIA
łąkotek Kto ma najwięcej urazów?
W sportach lekkoatletycznych statystycznie najwięcej kontuzji notuje się wśród sprinterów oraz biegaczy długodystansowych, a do większości z nich dochodzi w czasie treningów. Najczęściej będziemy mieć do czynienia z urazami stawu kolanowego – to aż 48% wszystkich urazów w lekkiej atletyce! (Ryc. 1)
Łąkotka jak amortyzator Wśród problemów ze stawem kolanowym na jedną z pierwszych pozycji wysuwają się uszkodzenia łąkotek. Te dwie (łąkotka przyśrodkowa i boczna) półkoliste struktury znajdujące się między kością piszczelową a udową są swoistymi amortyzatorami w kolanie Ryc. 2, ale nie tylko. Są również biernymi stabilizatorami stawu kolanowego, pełnią rolę w rozprowadzaniu płynu stawowego i odżywianiu chrząstki. Uszkodzenie łąkotki (Ryc. 3) powoduje, że kolano, a zwłaszcza chrząstka w tej części stawu, w przyspieszonym tempie się niszczy (nacisk na powierzchnie stawowe może zwiększyć się o ponad 300 %.). W efekcie po 10-15 latach takie kolano może wymagać protezy. Wydaje się, że to długo? A co jeśli do kontuzji dochodzi u zawodnika 17 letniego? Czy zaawansowane zmiany zwyrodnieniowe przed 30 rokiem życia to dobra sytuacja??? Dlatego tak niezwykle ważna jest wczesna diagnostyka i leczenie pozwalające uratować (np. zeszyć) pękniętą łąkotkę. Uszkodzenia łąkotek to uszkodzenia mechaniczne, dlatego też „mechanicznie” trzeba je naprawić. A to najczęściej oznacza leczenie operacyjne. Ważne! Wiele osób myśli, że koniec bólu oznacza koniec problemu. Że pomogły leki, rehabilitacja czy fizykoterapia. Niestety tak zazwyczaj nie jest. Łąkotki nie mają unerwienia bólowego i samo ustąpienie tych dolegliwości nie oznacza wyzdrowienia. Uszkodzony amortyzator w samochodzie też nie naprawi się od naświetlania lampką, czy laserem. Pacjenci z uszkodzeniami łąkotek cierpią z powodu bólu po wewnętrznej (przyśrodkowej) stronie stawu (Ryc. 4), lub zewnętrznej (bocznej) – w zależności od tego, która łąkotka, przyśrodkowa czy boczna, jest uszkodzona. Zdarza się uczucie przeskakiwania, „podblokowywania się” stawu. Może pojawić się również obrzęk, czy problemy z pełnym wyprostowaniem lub zgięciem kolana. Zwłaszcza problemy lub ból przy prostowaniu kolana są bardzo niepokojące, gdyż mogą świadczyć o tym, że fragment łąkotki oderwał się zupełnie i zablokował staw (Ryc. 5). Gdy taka sytuacja trwa długo, szanse na uratowanie łąkotki maleją praktycznie do zera. W tych sytuacjach konieczne jest wykonanie pełnej diagnostyki. Co to znaczy? Zawsze należy wykonać zdjęcia Rtg, mimo tego, że na zdjęciach rtg samych łąkotek nie widać. Przy podejrzeniu uszkodzenia łąkotki przyśrodkowej wykonanie badania USG zazwyczaj jest wystarczające do postawienia diagnozy. Choć przy prawidłowym badaniu i nieustępujących dolegliwościach, warto pomyśleć również o rezonansie magnetycznym. Łąkotkę boczną natomiast w tak niewielkim stopniu widać w badaniu USG, że najlepiej od razu jest wykonać rezonans magnetyczny. Po prostu brak widocznych uszkodzeń łąkotki bocznej w badaniu USG o niczym jeszcze nie świadczy. W sytuacji uszkodzenia łąkotki zazwyczaj konieczne jest leczenie operacyjne (artroskopowe) i zeszycie (Ryc. 6), naprawa pęknięcia. Usunięcie łąkotki powinno być w dzisiejszych czasach tylko ostatecznością. Przy trudnych uszkodzeniach można wszczepiać sztuczne implanty łąkotkowe (tzw. CMI – collagen meniscal implant), a przy utracie całej łąkotki przeszczepy od dawcy (tzw. allografty) (Ryc. 7). 34
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Ryc. 1 Lokalizacja najczęstszych kontuzji lekkoatletycznych
Ryc. 2 Model stawu kolanowego
Ryc. 3 a – schemat uszkodzenia łakotki typu „języczek”
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Ryc. 3 b – Artroskopowy obraz uszkodzenia łąkotki typu „języczek”
Ryc. 5 Uszkodzenie łakotki typu „rączki od wiadra” – tylna część łąkotki oderwała się i zablokowała z przodu stawu. b – obraz artroskopowy (zwichnięta łąkotka leży z przodu stawu – stawanie na nodze z czasem doprowadzi do jej całkowitego zmiażdżenia)
Ryc. 7 Przeszczep łąkotki bocznej.
Ryc. 4 Ból w rzucie szpary stawu kolanowego jest bardzo charakterystyczny dla uszkodzenia łąkotki.
Ryc. 6 Schemat szycia łąkotki.
Pierwszy w Polsce przeszczep łąkotki został wykonany w 2001 roku przez dr Roberta Śmigielskiego. Od tamtej pory są to rutynowo wykonywane zabiegi rekomendowane przy utracie całej łąkotki. Wszystkie te zabiegi wykonuje się małoinwazyjnie, artroskopowo.
Co zrobić po urazie kolana?
Ryc. 5 Uszkodzenie łakotki typu „rączki od wiadra” – tylna część łąkotki oderwała się i zablokowała z przodu stawu. a- schemat,
Jeżeli po urazie: • kolano bardzo boli • kolano „zablokowało się” (np. nie możesz wyprostować do końca nogi) • szybko pojawił się znaczny obrzęk • czujesz się niepewnie na nodze To: • nie staraj się na siłę prostować nogi, nie zgadzaj się na „odblokowywanie” kolana – takie działanie „na siłę” może pogrzebać szanse na uratowanie łąkotki • ustaw nogę w pozycji jak najwygodniejszej (tak, aby jak najmniej bolała) i staraj się na niej nie stawać do czasu wizyty u lekarza • jeśli to możliwe unieruchom kolano, np. w ortezie • chłodzenie na pewno pomoże – i obrzęk i ból będzie znacznie mniejszy (do chłodzenia możesz użyć wygodnych plastrów chłodzących, lub nawet zwykłego lodu w torebce) • jak najszybciej udaj się do lekarza. ● dr Urszula Zdanowicz, dr Robert Śmigielski Centrum Leczenia Urazów Sportowych (CLUS) Carolina Medical Center www.carolina.pl nr 1 (4) styczeń-luty 2011 35
NAUKA, TECHNIKA, TECHNOLOGIA
JAK BIEGAĆ na 100 metrów? Bieg na 100 metrów jest najpopularniejszą konkurencją lekkoatletyczną. Praktycznie każdy, kto miał styczność z lekką atletyką spróbował, z różnym skutkiem, pokonać dystans 100 m. Bieg na 100 metrów obejmuje 5 faz: start niski, przyspieszenie startowe do momentu uzyskania prędkości maksymalnej, bieg z maksymalną prędkością, obniżenie prędkości biegu, finisz – rzut na metę. istrzostwo techniczne w biegu na 100 m polega na umiejętności osiągnięcia możliwie najlepszego wyniku sportowego dzięki zachowaniu w czasie jego trwania poprawnej techniki ruchów, połączonej z pełną swobodą i lekkością bez jakiegokolwiek usztywnienia mimo bardzo dużej intensywności wysiłku. Jeżeli sprinter usiłuje za wszelką cenę rozwinąć maksymalną prędkość dochodzi podświadomie do napięcia wielu mięśni, dużego ubytku energii, ograniczenia trwania fazy przyspieszenia, a w konsekwencji do zmniejszenia prędkości biegu w drugiej połowie dystansu. Obok dużego potencjału sprawności specjalnej potrzebna jest odpowiednia „taktyka” do osiągnięcia znakomitego wyniku sportowego w sprincie. Do niedawna panowało przekonanie, że w biegu na 100 m należy biegać od startu do mety z maksymalną prędkością i to wystarczy do osiągnięcia dobrego wyniku sportowego. Dziś wiadomo, że 100 m nie da się przebiec od początku do końca z maksymalna prędkością, i że może być ona utrzymywana na najwyższym poziomie przez sprintera bardzo dobrze wytrenowanego, który ma bezbłędnie opanowaną technikę zaledwie do 2,5- 3 sek. Najbardziej pożądaną informacją o poruszającym się zawodniku można uzyskać na podstawie opisu liniowego przemieszczania się jego środka ciężkości. Wyniki biegu na 100 metrów można przewidzieć na podstawie zależności liczbowych parametrów biomechanicznych takich jak długość kroku biegowego i częstotliwość kroku biegowego. Należy przypuszczać, że „mistrzowie” uruchamiają optymalną kombinację długości i częstotliwości kroków, jednakże trudno sądzić, by byli zdolni w czasie biegu kontrolować oba parametry jednocześnie w celu osiągnięcia pożądanej prędkości w funkcji czasu. Zatem istnieje potrzeba określenia prędkości zawodnika w danym punkcie biegu. Precyzyjne określenie
M
36
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
prędkości sprintera w każdym punkcie dystansu podczas zawodów do niedawna było rzeczą trudno mierzalną. Działo się to za sprawą niedostatecznie precyzyjnej aparatury pomiarowej oraz występowaniem niezliczonych trudności prowadzenia pomiarów w warunkach startowych. W zasadzie, tylko pomiary wykonane w warunkach startowych właściwie odzwierciedlają stan zawodnika w czasie biegu. Na przestrzeni ostatniego stulecia pojawiło się wiele metod przybliżających określenie prawdziwych parametrów prędkości w biegach sprinterskich, jednakże wszystkie miały różnego rodzaju niedoskonałości, które cechowały się ryzykiem niepewności lub nawet błędami pomiarowymi. Z reguły dawały one wyniki przybliżone do prawdziwych. Zazwyczaj niedoskonałość metody pomiarowej udawało się „retuszować” mniej lub bardziej zaawansowanym aparatem matematycznym. Dzięki niezwykle dynamicznemu rozwojowi nauk technicznych nowa technologia pozwala nam coraz dokładniej analizować zagadnienia związane z pomiarem parametrów fizycznych w naukach o kulturze fizycznej. Do najczęstszych metod pomiaru pochodnych wielkości kinematycznych zaliczamy spidometrię, która bada prędkość liniową i kątową oraz akcelerometrię badającą przyspieszenia liniowe i kątowe. Ponadto występują metody kinematograficzne przy pomocy, których analizujemy proces ruchu na podstawie rejestracji i analizy struktury przemieszczania się obiektu w przestrzeni. W latach 2008- 2010 firma SPORT-SCI ze Szczecina przy współudziale firmy DOMTEL ze Słupska wykonała szereg pomiarów mających na celu precyzyjne określenie prędkości sprinterek i sprinterów w każdym punkcie dystansu w biegu na 100 metrów. Zbudowano dwa tory pomiarowe, które działały jednocześnie aczkolwiek niezależnie. Pierwszym torem pomiarowym było urządzenie do laserowego po-
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
miaru prędkości o częstotliwości „próbkowania” 100 pomiarów na sekundę. Niestety metoda ta posiada pewne wady natury metrologicznej. Precyzja pomiaru zależy od odpowiedniego rzutu wiązki laserowej na powierzchnię ciała, która podlega oscylacjom. W praktyce jest to czynność sprawiająca pewną trudność. Drugim torem pomiarowym była tzw. ścieżka fotooptyczna, na której były ustawione fotokomórki (w różnych konfiguracjach od 3 do 10 kompletnych bram pomiarowych ustawionych w odstępach 10 lub więcej metrów) i następował pomiar ciągły na zasadzie „mety”. Podwojenie toru pomiarowego pozwoliło określić obiektywność, trafność i rzetelność metody pomiarowej. Zaletą takich torów pomiarowych jest duża dokładność oraz brak wpływu warunków atmosferycznych i natężenia oświetlenia powierzchni na badany obiekt i tor pomiarowy. Zróżnicowanie zawodników względem prezentowanego poziomu sportowego było bardzo duże. Badaniami zostali objęci m. in. medaliści Igrzysk Olimpijskich, medaliści Mistrzostw Świata, medaliści Mistrzostw Europy oraz medaliści Mistrzostw Polski różnych kategorii wiekowych. Jako materiał omawiany w naszych rozważaniach przyjęto trzech zawodników będącymi najbardziej wyrazistymi przedstawicielami swojego poziomu sportowego w konkurencji biegu na 100 m, tj; 1. Asafa Powell (JAM) – Rekord życiowy 100 m – 9,74 s. 2. Dariusz Kuć (POL) – Rekord życiowy 100 m – 10,17 s. 3. Łukasz Gauza (POL) – Rekord życiowy 100 m – 10,52 s.
w biegu na 100 m, w której wykorzystano materiały pochodzące z badań własnych (Ryc. 1) ukazują, że o skuteczności biegu na 100 m na różnych poziomach zaawansowania treningowego decyduje kilka czynników (w rozważaniach nie uwzględniano wiatru). Pod uwagę wzięto następujące parametry (Tab. 1): prędkość maksymalna, odległość od linii startu, po jakim uzyskano prędkość maksymalną oraz czas utrzymania prędkości maksymalnej (względnie submaksymalnej- tzw. względna stabilizacja prędkości). Analiza różnic wielkości poszczególnych składników kinematycznych u zawodników o różnym poziomie sportowym w biegach na krótkie dystanse wykazują duże zróżnicowanie względem wartości składowych biegu na 100 m. Maksymalna wartość chwilowej prędkości biegu uzyskana przez wybranych zawodników: Asafa Powell- 11,89 m/s, Dariusz Kuć- 11,34 m/s, Łukasz Gauza- 10,44m/s wykazuje, że poziom maksymalnej wartości prędkości chwilowej jest najważniejszym warunkiem wstępnym do osiągnięcia sukcesu w biegu na 100 m. Zmienna charakteryzująca odległość, po jakiej uzyskano maksymalną prędkość ukazuje w innym świetle charakterystykę biegu na 100 m. Zawodnicy D. Kuć i Ł. Gauza, stosunkowo szybko osiągnęli maksymalną prędkość. Odpowiednio po 45 i 41 metrze. Inaczej ten parametr kinematyczny kształtuje się u najlepszego badanego zawodnika A. Powella, który maksymalną wartość prędkości chwilowej osiągnął dopiero na 67 metrze (jednakże należy wspomnieć, że do tego miejsca poruszał się z prędkością submaksymalną). Stosunkowo późne uzyskanie maksymalnej prędkości powoduje dłuższe przebywanie w stanie prędkości submaksymalnej (V≈ 0,97- 0,98 Vmax), co z punktu widzenia energetyki ruchu jest w pełni uzasadnione, ponieważ następuje wolniejsze zużywanie energii. Takie podejście do sprawy powoduje mniejsze zmiany prędkości (szybkości narastania prędkości) poruszania się w czasie biegu, co zdecydowanie przekłada się na zmniejszenie strat czasu (wyrażonych w sekundach), bowiem każda zmiana prędkości powoduje stratę czasu. Warto jeszcze przy okazji wspomnieć, że prędkość jest wielkością wektorową, co w omawianych rozważaniach jest rzeczą niezwykle istotną. Ostatnim z analizowanych czynników jest czas utrzymania maksymalnej (submaksymalnej) prędkości. W wybranych do analizy biegach parametr tzw. czasu trwania względnej stabilizacji prędkości ukazuje, że nie można jednocześnie szybko uzyskać wartość maksymalnej prędkość (trzeba jak najszybciej uzyskać prędkość submaksymalną) a następnie Rys. 1. Rozkład wartości prędkości chwilowej w funkcji czasu podczas bie- tę prędkość utrzymywać jeszcze przez długi czas. Asafa Powell maksymalną prędkość utrzymał gu na 100 m. przez 2,35 s, Dariusz Kuć przez 2,05 s, natomiast jeA. Powell, 17.09.2008 Pedro’s Cup Szczecin – 100m (f)- 9,89 s (+1,1) den z najbardziej utalentowanych młodych sprinteD. Kuć, 04.07.2008 MPS Szczecin – 100m (el)- 10,24 s (+2,5) Ł. Gauza, 07.06.2008 MWMM Słupsk – 100m (el)- 10,98 s (-1,5) rów w Polsce Łukasz Gauza przez 1,23 s. Z analizy wyników prezentowanego materiału można dokoWyniki analizy czynnikowej wartości prędkości nać spostrzeżenia, że skuteczność biegu sprinternr 1 (4) styczeń-luty 2011 37
NAUKA, TECHNIKA, TECHNOLOGIA TABELA 1 PODSTAWOWE SKŁADNIKI KINEMATYCZNE SKŁADOWYCH BIEGU NA 100 METRÓW U BADANYCH ZAWODNIKÓW. Parametry biegu Badany zawodnik
Prędkość maksymalna, [m/s]
Odległość uzyskania maksymalnej prędkości, [m]
Czas utrzymania maksymalnej (submaksymalkne) prędkości, [s]
Wynik w biegu na 100m, [s]
11,89 11,34 10,44
67,5 45,1 41,3
2,35 2,05 1,23
9,89 10,24 10,98
A. Powell D. Kuć Ł. Gauza
skiego (rezultat końcowy w sekundach) można zwiększyć poprzez zwiększenie prędkości biegu oraz przez dłuższe utrzymanie prędkości maksymalnej (ewentualnie przebywać jak najdłużej w stanie prędkości submaksymalnej). Przeprowadzona ogólna analiza rozkładu prędkości w biegu na 100 metrów u zawodników na różnym poziomie sportowym, potwierdza bardzo wysokie relacje z założeniami teorii i praktyki treningu zawodników uprawiających biegi krótkie. Mimo tego, że na temat biegów sprinterskich w zasadzie wszystko wiadomo, to na przestrzeni ostatnich kilku lat tylko jedna z pośród badanych polskich zawodniczek i zawodników uzyskuje parametry, które są zdecydowanie najbliższe ideałowi kinematycznemu efektywności biegu na 100 metrów. Jest nią podopieczna trenera Tadeusza Osika, jedna z naszych brązowych medalistek ostatnich ME, rekordzistka Polski w biegu sztafetowym 4x100m, zawodniczka Daria Korczyńska z domu Onyśko (rekord życiowy na 100 m – 11.21 sek.).
W poprzednim numerze „Magazynu lekkoatletycznego” w tekście Roberta Terczyńskiego pt. „Nieliniowy ruch powietrza” elektroniczny chochlik pozbawił czytelników i autora jednego z ważnych argumentów analizy, który niniejszym uzupełniamy.
Praktyka pokazuje, że nawet IAAF przeliczając wyniki biegu na 100 metrów na stosowne punkty uwzględnia poprawę na wiatr. Uczyniono to celem rzetelniejszego porównywania korespondencyjnych wyników, lecz warto zauważyć, że dotyczy to zawodników najwyższej klasy, którzy biorą udział w zawodach wysokiej rangi. Ostatnio komisja techniczna PZLA wiele czasu poświęciła na ustosunkowanie się do problemu stosowania poprawy na wiatr do punktacji w ramach rozgrywanej zmodyfikowanej Ligi Lekkoatletycznej. Ze względu na problemy natury technicznej pomiaru prędkości wiatru, o których już donosiłem na łamach „Magazynu Lekkoatletycznego” oraz na niezwykle zróżnicowany poziom sportowy zawodników biorących udział w Lidze Lekkoatletycznej, poprawa na wiatr nie powin● Robert Terczyński na być uwzględniana.
Post scriptum
Rys. 1. Rozmieszczenie wiatromierzy na bieżni. ¤A (1- 8)- układ pomiarowy A; ¤B (1- 8)- układ pomiarowy B.
38
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
PZLA pracuje. PZLA informuje ● oprac. R.B.
TU MOŻNA WYBIEGAĆ I… WYCHODZIĆ IGRZYSKA
KSZCZOT I BRZOZOWSKI NADZIEJAMI OLIMPIJSKIMI
IAAF ogłosiło listę imprez w chodzie sportowym i w maratonie, w których w 2011 r. będzie można zdobywać minima na igrzyska olimpijskie w Londynie. Wśród czternastu wytypowanych zawodów w chodzie znalazł się mityng w Zaniemyślu (20 km, 16 kwietnia) i mistrzostwa Polski w chodzie na 20 km, które zostaną rozegrane w Warszawie (17 września). W maratonie zakwalifikowano imprezy organizowane w następujących miastach: Dębno, Jelcz, Kraków, Łódź, Poznań, Toruń, Warszawa i Wrocław. Minima w chodzie i maratonie można uzyskiwać od 1 stycznia 2011 r. do 8 lipca 2012 r.
Podczas tradycyjnego spotkania noworocznego Rodziny Olimpijskiej w siedzibie PKOl dyplomami – jak co roku – uhonorowano polskie związki sportowe, które w minionym roku zanotowały największe sukcesy. Tym razem trafiły one do sterników: narciarstwa, łyżwiarstwa szybkiego, boksu, kajakarstwa, kolarstwa, lekkoatletyki (nagrodę odebrał dr Jerzy Skucha), pływania, podnoszenia ciężarów, szermierki, taekwondo olimpijskiego, wioślarstwa i żeglarstwa. Przyznano też wyróżnienia nadziei olimpijskich im. Eugeniusza Pietrasika, wręczane od roku 1997 potencjalnym olimpijczykom jutra. Tym razem trafiły one do rąk szablistki Katarzyny Kędziory (trener Andrzej Molatta), 800-metrowca Adama Kszczota (trener Stanisław Jaszczak) i kulomiota – Krzysztofa Brzozowskiego (trener Andrzej Kurdziel). Nasi lekkoatleci zapewnili, że to dla nich dodatkowa motywacja do jeszcze cięższej pracy w drodze do podium igrzysk olimpijskich.
PIĘKNY GEST BIEGACZY Dzięki wpłatom ze strony wielu ludzi – głównie miłośników biegania – Januszowi Bukowskiemu udało się doprowadzić do szczęśliwego końca akcję „Wybiegajmy wózek dla Adama”. Pod koniec grudnia niepełnosprawny Adam Dąbrowski otrzymał w prezencie elektryczny wózek, który bardzo pomoże jemu i jego rodzicom. W nagłaśnianie tej akcji zaangażował się również PZLA. Związek dziękuje wszystkim ludziom dobrej woli.
UMOWA SPONSORSKA Z FIRMĄ POLANIK
CHMARA WICEPREZYDENTEM BYDGOSZCZY Halowy mistrz świata i rekordzista Polski w wieloboju – Sebastian Chmara – otrzymał nominację na wiceprezydenta Bydgoszczy ds. sportu i promocji. Tym samym Chmara musiał zrezygnować z prezesowania Zawiszy Bydgoszcz, przeszedł też na wojskową emeryturę. Pozostanie natomiast wiceprezesem PZLA i będze kontynuował wspołpracę z TVP. Sebastianowi Chmarze życzymy powodzenia i realizacji kolejnego zadania, którego się podjął!
12 stycznia prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Jerzy Skucha podpisał pierwszą tegoroczną umowę sponsorską. Jej sygnatariuszem był też prezes firmy Polanik – Dariusz Szczepanik. Umowa zakłada kontynuację ubiegłorocznej współpracy, korzystniejszą dla Związku od strony finansowej o kilkadziesiąt procent. Panowie prezesi zadeklarowali „ZIÓŁEK” MA SPONSORA Szymon Ziółkowski, mistrz olimpijski z Sydney wolę rozwijania kooperacji i rozszerzenia jej na nowe w rzucie młotem pozyskał kolejnego partnera. Choobszary wspólnej działalności. dzi o przedsiębiorstwo POSTAL Steel Group. To wielkopolska firma działająca w branży stalowej już JUBILEUSZ 85-LECIA KPZLA 11 grudnia 2010 roku w Sali Konferencyjnej Stadio- od roku 1992. Współpraca z mistrzem olimpijskim nu „Zawisza”, Kujawsko-Pomorski Związek Lekkiej z Sydney i trzykrotnym medalistą mistrzostw świata Atletyki świętował 85-lecie swojego istnienia. Jubile- (złoto Edmonton 2001, srebro Berlin 2009, brąz Helusz zaszczycili swą obecnością zasłużeni sportowcy, sinki 2005) ma przynieść korzyści obu stronom, a jej działacze i trenerzy królowej sportu. W imieniu Preze- głównym celem jest medal Igrzysk Olimpij● sa Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Jerzego Skuchy skich 2012. sekretarz generalny Jan Ślęzak wręczył złote, srebrne i brązowe odznaki PZLA. Włodarze Bydgoszczy przyznali 4 medale prezydenta miasta, wojewoda kujawPolski Związek Lekkiej Atletyki ul. Mysłowicka 4, 01-612 Warszawa sko-pomorski zaś dyplomy i albumy. Sportowców sekretariat: (22) 896 02 07 i działaczy uhonorowano również odznakami „Za zadział szkolenia: (22) 896 03 07 (faks: 22 896 03 14) sługi dla sportu” oraz medalami „Zasłużony dla Poldział zagraniczny: (22) 896 03 17 skiego Komitetu Olimpijskiego”. Prezes KPZLA dział sportowo-techniczny: (22) 896 02 12 (faks: 22 896 03 12) Krzysztof Wolsztyński uhonorował olimpijczyków, treksięgowość: (22) 896 02 08 media i marketing: (22) 896 02 10 nerów i działaczy statuetkami, wykonanymi specjalemail: pzla@pzla.pl; strona internetowa: www.pzla.pl nie na obchody 85-lecia Związku. nr 1 (4) styczeń-luty 2011 39
Głos prezesa
Sezon przedolimpijski Rozpoczynamy sezon rekordowej liczby imprez mistrzowskich wszystkich kategorii wiekowych. Na początku marca czekają nas halowe mistrzostwa Europy (4-6.03). Reprezentanci Polski nie mają obowiązku startu w tych zawodach, ale wielu z nich zamierza sprawdzić swoją formę w rywalizacji z czołówką europejską. Sezon letni rozpocznie Puchar Europy w chodzie (22.05.), w którym najlepsi polscy chodziarze skonfrontują swoją formę z czołowymi Europejczykami. Pierwsza mistrzowska impreza na stadionie to Drużynowe Mistrzostwa Europy w Sztokholmie w dniach 18-19.06. Pojedziemy na nią z dużymi oczekiwaniami, z nadziejami na walkę o miejsca I – III w Europie. Nie jest to prognoza na wyrost. W sytuacji, gdy wszyscy nasi liderzy wystartują, taka pozycja jest możliwa do osiągnięcia. Główną imprezą dla juniorów młodszych będą mistrzostwa świata tej kategorii wiekowej w Lille w dniach 6-10.07. Pamiętając o sukcesach naszych reprezentantów w Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich w Singapurze i tym razem mamy nadzieje na pozycje medalowe. Dalej Ostrawa i młodzieżowe mistrzostwa Europy, do których czujemy sentyment, a to dlatego, że przyniosły nam wiele sukcesów, dały też początek nieprzeciętnym karierom polskich lekkoatletów. Ostrawa to blisko domu, zapewne polscy kibice wesprą dopingiem naszą drużynę. Liczymy, że będzie ich słychać najgłośniej. Po młodzieżowcach kolej na juniorów, którzy także mają swoje mistrzostwa kontynentalne 21-24.07. w Tallinie. Tak więc czeka nas bardzo bogata pierwsza część sezonu, miejmy nadzieję, że równie obfitująca w osiągnięcia medalowe naszych reprezentantów. Oczywiście punktem kulminacyjnym kalendarza w roku przedolimpijskim będą rozgrywane w Daegu (27.08.4.09) mistrzostwa świata seniorów. Polacy wyjdą na stadion w Korei Południowej nie po to, żeby się pokazać, tylko po to, żeby walczyć o medale. Dorobek mistrzostw w Berlinie w 2009 roku (8 medali i V miejsce w klasyfikacji medalowej) zobowiązuje. Największą siłę naszej reprezentacji stanowi obecnie tzw. „blok rzutów” z takimi gwiazdami jak: Tomasz Majewski – mistrz olimpijski, wicemistrz świata i Europy w pchnięciu kulą; Piotr Małachowski – wicemistrz olimpijski i świata, mistrz Europy w rzucie dyskiem; Anita Włodarczyk – mistrzyni świata i rekordzistka świata w rzucie młotem; wreszcie Szymon Ziółkowski – aktualny wicemistrz świata, ale przecież także mistrz olimpijski i mistrz świata, najbardziej utytułowany z polskich lekkoatletów. 40
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
Ponadto liczymy na nasze tyczkarki – Annę Rogowską i Monikę Pyrek, na skoczka wzwyż Sylwestra Bednarka, na wieloboistkę Kamilę Chudzik, która pokonała już kontuzję z poprzedniego sezonu. Niespodzianki mogą sprawić tyczkarze – Przemysław Czerwiński i Łukasz Michalski. Jestem przekonany, że nasza młoda skoczkini w dal, Anna Jagaciak także nie pozwoli o sobie zapomnieć. Aspiracje i atuty „bloku sprinterskiego” to płotkarz Artur Noga – finalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw Europy; sztafeta kobiet 4 x 100 m, która zaskoczyła wszystkich medalem w Barcelonie. Miejmy nadzieję, że Anna Jesień i Marek Plawgo dołączą do drużyny w pełni zdrowi, a to w ich przypadku może oznaczać, że przysporzą nam wszystkim pozytywnych emocji. Wystarczająco długo czekamy na medalowe sukcesy męskiej sztafety 4 x 400 m, żeby się wreszcie doczekać. Skoro już wymieniam szanse poszczególnych grup konkurencji, to dodam na koniec tzw. „blok wytrzymałości”. Marcin Lewandowski – mistrz Europy w biegu na 800 m oraz Grzegorz Sudoł – wicemistrz Europy w chodzie, to zawodnicy o potencjale medalowym także w Daegu. Kto jeszcze? Z nadziejami na dobre miejsca finałowe wystartują zapewne Adam Kszczot na 800 m (tegoroczny laureat wyróżnienia PKOl – „Nadzieja Olimpijska”), Sylwia Ejdys na dystansie 1500 m czy Tomasz Szymkowiak w biegu z przeszkodami. Ale mogą też pokazać pazur ci, o których tutaj nie wspomniałem, gdyż taka impreza jak mistrzostwa świata zwykle kreuje jakiegoś cichego bohatera, o którym nagle robi się głośno. Jeżeli tak, to niech to będzie któryś z Polaków, bo czemu nie? Trzymajcie za nich mocno kciuki! A czytelnikom obiecuję jesienną analizę naszych występów we wszystkich imprezach mistrzowskich tego sezonu. Jerzy Skucha
Kryzys o, jak światowa sytuacja ekonomiczna wpływa na formę lekkoatletów może się wydawać sprawą bardzo zagmatwaną, ale tylko pozornie. Światowy kryzys jaki obserwujmy w gospodarce odczuwa się również w Polsce, może łagodniej niż w innych państwach europejskich, ale dotyka on także nas. Wiele firm bankrutuje, a jeszcze więcej musi ciąć koszty. Jedną z pierwszych spraw na jakich się oszczędza są wydatki na promocję i reklamę. W tych wydatkach mieszczą się również niestety pieniądze na sport. Firmy oszczędzają na promocji i reklamach w sporcie, a o dobrego czy jakiegokolwiek sponsora coraz trudniej. Odbija się to w sposób widoczny na świecie lekkoatletycznym, bo kiedy trudno o sponsorów, to trudniej jest domknąć budżety mityngów i czasem impreza nie dochodzi do skutku. Ofiarą takich cięć padł bardzo miło wspominany na świecie letni mityng Pedros. Trudna sytuacja
T
Czy wypada oping to w światowym sporcie ani problem nowy ani łatwy do rozwiązania. Problem który zakorzenił się w profesjonalnych zmaganiach sportowych i którego nie będzie się łatwo pozbyć. Wszędzie, gdzie pójście na łatwiznę lub zwykłe oszustwo może dać wymierny efekt finansowy czy medialny znajdą się tacy, którzy wybiorą tę drogę. Lekkoatletyka to sport w średnim stopniu dotknięty skażeniem dopingu. Z jednej strony mamy bogatą historię oszustw dopingowych i licznych wpadek, z drugiej coraz skuteczniej walczy się z dopingiem i złapanych dopingowiczów jest umiarkowana liczba. Daleko nam w tym niechlubnym rankingu do takich dyscyplin jak kolarstwo czy podnoszenie ciężarów. Z roku na rok coraz skuteczniej walczy się w lekkiej z niedozwolonym wspomaganiem. Nie chodzi mi wyłącznie o działania światowej agencji antydopingowej (WADA), która skutecznie inwigiluje swoich podopiecznych i bada najlepszych kiedy tylko chce. Mówię tu raczej o działaniach organizatorów mityngów, którzy od zawodników przyłapanych na stosowaniu dopingu, odwracają się plecami i nie zapraszają ich na swoje zawody. Tak właśnie czyni się w nowo powstałym cyklu Diamentowej Ligii, pewnie wielu kibiców dziwiło się brakiem niektórych nazwisk na listach tych najlepszych zawodów. Sportowcy z dopingową przeszłością nie mają szans na walkę o diamenty i starty w tym najbardziej prestiżowym cyklu lekkoatletycznym. Dlatego na przykład ja nie mam szans na rywalizacje w Diamentowej Lidze z moim wielkim rywalem Andreiem Michniewiczem. Powodem jest jego wpadka dopingowa z 2001 roku. Myślę że ten rodzaj represji może przynosić dobre efekty, bo skutecznie zamyka źródło zarobku dla zawodników, którzy kiedykolwiek zdecydowali się na oszustwo. Skoro nie ma gdzie zarobić, to po co decydować się
D
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
gospodarcza, którą najszybciej i najdobitniej mogliśmy zaobserwować w Grecji, zmiotła mityng w Atenach. Mityng o bogatej historii i bardzo wysokiej pozycji w cyklach IAAF-u. Wchodzimy w sezon halowy, jeśli ktoś poważnie myśli o walce o minima i – patrząc dalej – o medale halowych mistrzostw Europy w Paryżu, potrzebuje dobrych startów. W Polsce zwykłych zawodów mamy niestety jak na lekarstwo, więc pozostają zawody zagraniczne. Ich też niestety zaczyna brakować. Halowe zawody w Atenach to już również przeszłość, znikają niezłe mityngi w Lipsku i Pradze gdzie na startach widzieliśmy bardzo wielu Polaków. Mnie najbardziej boli nieobecność w tegorocznym kalendarzu halowego mityngu w Walencji, mityngu w którym regularnie startowałem od kilku lat, a nawet parę razy wygrałem. Sezon halowy i tak jest krótki a jeśli zabraknie w nim kilku pozycji o zbudowanie stabilnej formy i dobre wyniki będzie trudniej. Mam nadzieję, że te problemy nie przeszkodą naszym zawodnikom w budowaniu formy na halę, a do sezonu letniego sytuacja gospodarcza się poprawi.
na tak ryzykowny krok jak doping. Oczywiście taka chłodna kalkulacja nie powstrzyma wszystkich, którzy pragną iść na skróty, ale może chociaż paru. W czasie kiedy większość światowych mityngów zamyka swoje listy na ludzi z dopingową przeszłością polscy organizatorzy czynią odwrotnie. Bo jak inaczej niż blamażem można nazwać sytuacje, w których nie tylko zaprasza się takich zawodników, ale czyni z nich twarze danej imprezy. I nie chodzi mi tu o zwykłych sportowców po dyskwalifikacjach którzy, odpokutowali swoje, ale o symbole niedozwolonego dopingu. Robert Fazekas dyskobol, zdobywca złotego medalu na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach nie został, podobnie jak jego kolega z reprezentacji Adrian Annus, zwycięzca konkursu rzutu młotem. Obaj zdyskwalifikowani za manipulacje próbkami w czasie kontroli dopingowej. I tu pytanie dla kibiców. Gdzie ci zawodnicy chowali prezerwatywy napełnione czystym moczem, w czasie konkursów, żeby zachowały temperaturę ludzkiego ciała?.. Ano w d… I tak, po paru latach zawodnik, który uciekał w niesławie z olimpijskiej wioski, zostaje gwiazdą zeszłorocznych mitingów w Warszawie i Bydgoszczy. I kolejna, chyba jeszcze większa wpadka: Dwain Chambers, sprinter, Brytyjczyk, który chciał rywalizować z Amerykanami. W tym celu stosował całą gamę środków niedozwolonych, i pożerał je w ilościach hurtowych. Po wpadce i dyskwalifikacji próbował swoich sił w zawodowym futbolu amerykańskim, a później napisał książkę opowiadającą o swojej kuracji. Wrócił do sportu i szybkiego biegania, chodź nie tak szybki jak kiedyś, w hali nie miał sobie równych. Dwain Chambers był główną gwiazdą mitingu w Krakowie, człowiek, który nawet na brytyjskich stadionach jest wygwizdywany jako kolejny symbol dopingu. Są na świecie pewne trendy, które warto śledzić, a niektóre rozwiązania na pewno przyjęłyby się w Polsce. Jeśli chcemy zniechęcić do dopingu młodych sportowców, to nie pokazujmy im na polskich stadionach super koksiarzy… ● Kolumna pod redakcją Tomasza Majewskiego
nr 1 (4) styczeń-luty 2011 41
FOT.: © MAXIM MALEVICH – FOTOLIA.COM
Forum zawodnikow
medeale i detale
www.magazyn.lekkoatletyczny.pl
Żeby być, trzeba mieć
42
nr 1 (4) styczeń-luty 2011
luzem. Oni budowali polski sport. I choć rzadko odwiedzali macierzyste zakłady pracy (pensję odbierali zwykle w klubie), niektórzy nawet nie wiedzieli, gdzie one są, to nikt się ich nie czepiał, a system lewych etatów działał bezszmerowo i – co tu ściemniać i zamulać historię – niebywale efektywnie. Jednak gdyby wówczas sportowiec, powiedzmy lekkoatleta, domagał się zapłaty za pchanie kulą, rzucanie dyskiem ewentualnie bieganie przez płotki, podpadał by pod paragraf o złamaniu zasad amatorstwa i narażał na liczne sankcje. Mówienie o pieniądzach w sporcie było wtedy niestosowne. A namawianie do zarabiania na sporcie byłoby uznane za rodzaj stręczycielstwa. Nikt się nie reklamował, że żyje ze sportu, chociaż sportowcy ze sportu żyli, a sport rozkwitał za pieniądze wypracowane przez hutników, górników, budowlańców oraz podbierane z resortów mundurowych.
© Scott Maxwell – Fotolia.com
Podobno pieniądze szczęścia nie dają, jednak ludzie się o kasę zabijają, co może znaczyć dwie rzeczy: nikomu na szczęściu nie zależy albo wszyscy szczęśliwi już są. Dobre, co? Mówią, że przysłowia są mądrością narodu tyle, że nikt dotychczas nie ustalił co naród rozumie przez mądrość. Takie przysłowie jak to, że częste mycie skraca życie mądre jest i owszem, ale tylko w pakiecie z kolejnym, że człowiek czysty nigdy nie jest brudny. Kręte są ścieżki mądrości ludów. Ale to tylko dygresje żeby wprowadzić temat główny. Pieniądze w sporcie ważne są. Sportowiec musi je mieć, żeby robić to, co robi, a zwłaszcza po to, żeby kiedyś robić lepiej to co dzisiaj robi dobrze, oczywiście za większe pieniądze. Polski sportowiec dostaje pieniądze z budżetu państwa, chociaż nie każdy sportowiec, jak się rozumie. Może też zarabiać pieniądze prywatnie świadcząc usługi wyczynowe dla klubu albo w płatnych imprezach. Jakoś tak wyszło, że polski lekkoatleta rzadko dostaje takie pieniądze, na jakie zasługuje. Pewnie dlatego, że nie jest piłkarzem nożnym. W tym pięknym kraju tylko futbolista dostaje więcej niż jest wart. Na ogół tyle ile waży. Ale po tym jak namoknie, nie przedtem. Rzecz jasna polscy lekkoatleci z głodu nie przymierają, dach nad głową mają zapewniony. Wyżywią się na zgrupowaniach, wyśpią w hotelach, ubranka noszą służbowe. Młody człowiek, który spędza na zawodach i obozach treningowych trzysta dni w roku często nie dostrzega, że czegoś mu brakuje. Zaczyna zauważać, gdy złapie kontuzję, bo wtedy dobre państwo przestaje go zauważać. Mały kłopot gdy kontuzja będzie mała i nietrwała. Duży, gdy okaże się poważna i przewlekła. On może mieć poczucie, że z tego wyjdzie. Urzędnicy od fizkultury przeciwnie. Oni uzgodnią, że wyszedł z mody. Wywalą go z kadry, odbiorą stypendium i niech się buja szczeżuja. Jako sprawny inaczej nie zarobi na imprezach gdzie mogliby mu zapłacić, gdyż
nikt go tam nie zaprosi. Za pieniądze z klubu, o ile w ogóle takie ma, kariery nie zrobi. A kto by zrobił furorę na bułce i mleku? Tak było odkąd pamiętam i nic się nie zmieniło, ponieważ polskim sportem, jak kiedyś rządzili, tak nadal rządzą urzędnicy. Tomek Majewski wpadł na pomysł. Swoim pomysłem podzielił się z bliźnimi na łamach Magazynu, konkretnie w tekście pt. „Potrzeba klasy średniej”. Zaapelował do otoczenia, by samo zadbało o siebie. Koleżankom i kolegom mniej wybitnym poradził, by wzięli się nie tylko do treningu, ale także za zarabianie pieniędzy. Lekkoatletyczny rynek mityngów jest tak bogaty, że każdy może skubnąć coś dla siebie. Niekoniecznie od razu milion dolarów. Wystarczy setka do setki, aby zebrała się pięćsetka, a potem druga i trzecia itd., itp. W końcu nikt nie rodzi się mistrzem olimpijskim. I nikt też nie ma gwarancji, że kiedykolwiek nim zostanie. Jednak każdy ma prawo się starać, ale przedtem i w tak zwanym międzyczasie musi w sporcie realnie być. Aby być, musi mieć, gdyż inaczej będzie trzymany na krótkiej państwowej smyczy, stale zależny od kapryśnych urzędników albo innych uczonych w tabelkach. Miotacz wygłosił przy tym pochwałę sportowych średniaków, tyleż odważną, co niepopularną. Myśl była taka: średniactwo to nie syfilis, więc żaden średniak nie powinien się go wstydzić, tylko traktować jako stan przejściowy, równie naturalny w karierze jak wszystkie inne etapy rozwoju. I nie był to apel o wyzbycie się większych ambicji broń Boże, ale o cierpliwość w dochodzeniu do celu, która bywa nagradzana awansem – z klasy średniej do elity. Co prawda tylko w nielicznych przypadkach, jednak istnieje taka możliwość. Póki co warto się wybić na względną niezależność finansową, która pozwoli wytrwać w sporcie tym, którzy mają i właśnie dlatego, że mają. Zarobione pieniądze pomogą przetrzymać kontuzje, gorszą koniunkturę wyczynową czy klimakteria głównych księgowych, szczerze mówiąc bez względu na płeć. Lata temu pomysł Majewskiego byłby nie do pomyślenia. Sportowcy nie zarabiali pieniędzy na sporcie, gdyż jawne zawodowstwo nie występowało na obszarze PRL. Co innego zawodowstwo utajnione, ono było jawną praktyką. Hale i stadiony zaludniały legiony sztygarów, górników strzałowych, hutników odlewników, prostych włókienników, pracowników resortów siłowych, jak też referentów, inkasentów, prokurentów, specjalistów od kanalizacji czy pracownic przepompowni wapna, gipsu i cementu
Dzisiaj sport zawodowy jest faktem, bardziej realnym niż stonka jaką wredne USA bombardowało kartofliska PRL. Dziś nie tylko piłkarze, również lekkoatleci mogą zarabiać na sporcie, tyle, że nie wszyscy potrafią. Filozoficzny dylemat – „być czy mieć” każdy rozstrzyga po swojemu. Intelektualiści obstają za „być”, kapitaliści za „mieć”. Tomek Majewski podpowiada lekkoatletom zdrowy kompromis, który potwierdza doświadczenie. Motto brzmi – żeby być, trzeba mieć. ● Marek Jóźwik
Poczta czytelnikow Witam Państwa w pierwszym numerze 2011 roku. Wierzę, że będzie to dla nas wszystkich rok sukcesów, realizacji zamierzeń i szczęścia w życiu osobistym. Wierzę też, że nasze grono będzie się powiększać z każdym wydaniem „Magazynu Lekkoatletycznego”. Żeby tak się stało, magazyn powinien być dla Państwa dostępny w jak najdogodniejszy sposób. Dlatego zaczęliśmy współpracę ze 100 salonami Empik, których wykaz znajduje się na stronie www.magazyn.lekkoatletyczny.pl oraz poniżej. Niestety, przy dystrybucji numeru 2 i 3 dochodziły do mnie sygnały, że „ML” jedynie wirtualnie znajduje się w sprzedaży. Owszem, widnieje w rozdzielniku salonu, ale nie wiadomo kiedy będzie na półkach. Chcę zatem Państwa poinformować, że w dniu, w którym pismo znajdzie się w wykazie komputerowym Empik musi również znaleźć się na półce. Jeżeli tak się nie dzieje, proszę o jak najszybszą wiadomość na adres magazyn. lekkoatletyczny@gmail.com z dokładnym wskazaniem salonu Empik, którego ta sytuacja dotyczy. Ja natychmiast będę podejmowała interwencję u dystrybutora!
„Uważam, że jest to coś wspaniałego co powinno już istnieć dawno temu:) Są dwa wątki, które mogę poruszyć: 1. Chciałbym by w kolejnych numerach czasopisma, podobnie jak do tej pory, pojawiały się interesujące wątki, ciekawostki związane z bieganiem i towarzyszącymi mu ćwiczeniami (typu pomiar tętna w różnych częściach dnia w zależności do stanu wytrenowania, co właśnie wyczytałem z czasopisma:)), coś czego przeciętna osoba nie zna i nie jest świadoma:). 2. Byłoby wspaniale jak by w przyszłości nasze społeczeństwo dowiedziało się o tym czasopiśmie bo sądzę że wiedzą o nim tylko zainteresowani, chociaż mogę się mylić :)” Dziękuję bardzo za opinię i jednocześnie zwracam się do wszystkich, którzy nasz magazyn uważają za godny polecenia, aby opowiedzieli o nim swoim znajomym!
NAGRODA PRENUMERATA NA 2011 r. Czytelnicy, z których polecenia do 15 marca 2011 r. co najPrzypominam również, ze nasza strona jest do Państwa dyspo- mniej 15 osób zakupi „Magazyn Lekkoatletyczny”, zamawiając go zycji. Czekamy na opinie oraz propozycje rozszerzenia wachlarza przez naszą stronę internetową, www.magazyn.lekkoatletyczny.pl podejmowanych zagadnień. Od tego numeru, na Państwa prośbę, otrzymają od nas w nagrodę PRENUMERATĘ NA ROK 2011!!! na naszych łamach, rad w zakresie zdrowia udzielać będą najlepsi Podstawą do rozstrzygnięcia konkursu będzie potwierdzenie dospecjaliści w dziedzinie medycyny sportowej, lekarze z Carolina konania przelewu na naszego konto oraz wysłanie na adres magaMedical Center. zyn.lekkoatletyczny@gmail.com wiadomości zatytułowanej Na koniec pozwolę sobie przytoczyć w oryginale opinię na te- „Z POLECENIA” z nazwiskiem osoby polecającej w treści. Życzę przyjemnej lektury i pozostaje do Państwa dyspozycji. mat „Magazynu Lekkoatletycznego” przesłaną przez naszego czy● Wydawca telnika p. Damiana:
Magazyn Lekkoatletyczny dostępny w Empikach BIAŁA PODLASKA: Rywal BIAŁYSTOK: Alfa, Galeria Biała, Hetman, Rynek BIELSKO-BIAŁA: Sarni Stok, Sfera BYDGOSZCZ: DTC, Focus Mall, Galeria BYTOM: Plejada CZELADŹ: M1 CZĘSTOCHOWA: Galeria Jurajska, III Aleja DĄBROWA GÓRNICZA: Pogoria ELBLĄG: Zielone Tarasy GDAŃSK: Alfa, Galeria Bałtycka, Gdańsk Główny, Matarnia GDYNIA: Centrum, Klif GORZÓW WIELKOPOLSKI JELENIA GÓRA: STARÓWKA KATOWICE: Centrum, Silesia Mega, T rzy Stawy KIELCE: Echo KOSZALIN: EMKA, Forum, Zwycięstwa KRAKÓW: Bonarka, Gal. Krakowska, Kazimierz, Krokus, Megastore, Zakopianka KWIDZYN: Kopernik LEGNICA: Ferio, Galeria Piastów LUBIN: Cuprum LUBLIN: DTC, Olimp, Plaza ŁÓDŹ: Galeria, Manufaktura mega, Piotrkowska NOWY SĄCZ: Europa OLSZTYN: Alfa
OPOLE: Arkadia, Karolinka PIŁA: Bydgoska PŁOCK: Podole POZNAŃ: Malta, Megastore, Panorama, Plaza, Stary Browar PUŁAWY: Galeria Zielona RADOM: M1 RUDA ŚLĄSKA RUMIA: Port Handlowy RYBNIK: Focus Park, Plaza RZESZÓW: Galeria, Plaza SOSNOWIEC: Plaza, Plejada STAROGARD GDAŃSKI SZCZECIN: Galaxy, STER TARNÓW: Zenit TORUŃ: Copernicus, Starówka TYCHY: City Point WARSZAWA: Arkadia Mega, Blue City, Galeria Mokotów Mega, Janki, Junior Mega, Nowy Świat Mega, Piaseczno, Promenada, Sadyba, Targówek, Wola Park, Złote Tarasy WAŁBRZYCH: Podzamcze WŁOCŁAWEK: City WROCŁAW: Bielany, Futura Park, Magnolia Park, Megastore, Pasaż Grunwaldzki, Renoma ZABRZE: M1 ZIELONA GÓRA: Energetyków, Focus Park, Westerplatte nr 1 (4) styczeń-luty 2011 43