HP_12_2011

Page 1

HP_cover_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:30 Page 1

nr 12 (56) • grzudzień 2011 ISSN 1897-0958 cena 7 zł (w tym 5% VAT)

EURO BEZ SZMALA?! KARP MUSI BYĆ! WIGILIJNE PRZEPISY JESTEM PÓŁ NA PÓŁ FESTIWAL 12-LATKÓW NORWEŻKI W ZŁOCIE


HP_cover_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:30 Page 2


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:36 Page 3

//Fleszem

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 Nagy zebrał 33,1% głosów i wyprzedził kolegów z drużyny klubowej, Mikkela Hansena (Dania) – 30,1% i Danijela Sarica (Bosnia i Hercegowina) – 12,76% oraz Uwe Gensheimera (Niemcy, Rhein Neckar Loewen) – 12,07%, Hansa Lindberga (Dania, HSV Hamburg), – 8,65%, Betranda Gille (Francja, HSV Hamburg) – 2,57% i Williama Accambraya (Francja, Montpellier) – 0,74%.

MŚ 2017 w Niemczech i Francji Mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych w 2017 roku zorganizuje Francja, a mundial kobiet Niemcy – zadecydował kongres Międzynarodowej Federacja Piłki Ręcznej (IHF). O turniej pań w grudniu 2017 r. ubiegali się tylko Niemcy,, którzy przeprowadzą go w sześciu ośrodkach. Finał odbędzie się w Kolonii, a pozostałe wstępnie wybrane miasta to: Berlin, Flensburg, Wetzlar, Stuttgart i Lipsk. Kobiecy mundial Niemcy zorganizują po raz trzeci, poprzednio w 1965 i 1997 r. Minimalnie większa rywalizacja była o turniej panów. Konkurentami Francuzów byli Duńczycy, którzy już jednak mają gwarancje przeprowadzenia MŚ kobiet w 2015 r., a rok wcześniej zorganizują mistrzostwa Europy mężczyzn. Francja do organizacji meczów wytypowała 8 ośrodków: Aix, Bordeaux, Lille, Dunkierka, Lyon, Montpellier, Nantes i dwie hale w Paryżu: Bercy i nowy obiekt w Nanterre, gdzie zaplanowano finał. To trzeci męski mundial nad Sekwaną – poprzednie miały miejsce w 1970 i 2001 r.

Jaszka „Lisem” do 2017 Nasz reprezentacyjny środkowy rozgrywający, Bartłomiej Jaszka, przedłużył kontrakt z trzecim zespołem ubiegłego sezonu Bundesligi, Fuechse Berlin. Z popularnymi „lisami” 28-letni wychowanek Ostrovii Ostrów Wlkp. będzie związany do 2017 roku. „Jacha” do Bundesligi trafił w 2007 roku.

Triumf Nikoli Nikola Karabatic triumfował w plebiscycie L’Equipe na najlepszego sportowca Francji 2011 roku. Najlepszy zawodnik siódemki mistrzów świata w pokonanym polu zostawił judokę Teddy Rinera oraz kierowcę rajdowego Sebastiana Loeba.

Nagy najlepszy W plebiscycie na najlepszego piłkarza ręcznego 2011 roku portalu handball-planet.com. wygrał 30-letni prawy rozgrywający FC Barcelony Intersport – Laszlo Nagy. Ten leworęczny zawodnik miał olbrzymi udział w wywalczeniu przez Barcę w sezonie 2010/11 Ligi Mistrzów, oraz mistrzostwa Hiszpanii. Były reprezentant Węgier jest kapitanem drużyny z Katalonii która w obecnym sezonie ma na swoim koncie komplet zwycięstw w Champions League i Asobal Lidze. W plebiscycie oddano 6528 głosów.

Cieślikowski w Legionowie Jarosław Cieślikowski zastąpił Jarosława Porzezińskiego w roli trenera KPR-u Legionowo. Cieślikowski będzie łączył funkcję szkoleniowca lidera drugiej ligi grupy III z prowadzeniem młodzieżowej reprezentacji Polski. W Legionowie pomagać mu będzie Marcin Smolarczyk.

Śmierć mistrza W wieku 56 lat zmarł na zawał serca mistrz olimpijski z 1984 roku z Los Angeles Pavle Jurina. Chorwacki handballista z reprezentacją Jugosławii, w której rozegrał 140 meczów, uczestniczył także cztery lata wcześniej w moskiewskich igrzyskach olimpijskich (1980), a w 1979 roku zdobył srebrny medal mistrzostw świata. Pozostawił żonę Vesnę oraz dwoje dzieci – córkę Hanę i syna Jana.

Serbowie mierzą w półfinał W 28-osobowej kadrze Serbii na ME 2012 jest rozgrywający Ademar Leon, Dalibor Cutura. Trener Veselin Vukovic nie ukrywa, że to ma być jego as z rękawa, zważywszy, że z kontuzjami zmagają się Nikola Manojlovic i Zarko Sesum, a i Petar Nenadic ma problemy z plecami. Szkoleniowiec wierzy, że dzięki dopingowi fanów, odpowiedniej pracy sędziów jego zespół może osiągnąć półfinał. – Bardzo ważny będzie mecz otwarcia przeciw Polsce. Wygrana może nam dodać pewności siebie. Myślę, że jesteśmy w stanie spróbować powalczyć o pólfinał – uważa Vukovic. Jego zdaniem wszystkie mecze EHF Euro 2012 będą miały podobny przebieg jak zwycięskie 22:20 spotkanie nad Chorwacją podczas listopadowego Pucharu Narodów.

3


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:36 Page 4

4

//SPIS TREŚCI 8

14

20

28 13 16

//Fleszem //Z ostatniej chwili

EURO BEZ SZMALA?! 18

16

REKORDOWA FREKWENCJA 18

//Świąteczny czas //Smacznego i Wesołych Świąt !!!

WIGILIJNE PRZEPISY GWIAZD NASZEJ LIGI 12

//Puchar Polski mężczyzn

VIVE, WISŁA, CZY KTOŚ TRZECI? SPRAWDZIAN ZAPLECZA 13

//Reprezentacja Polski

KADRA BEZ WETERANÓW 14

//Konrad Wilczyński

JESTEM TAKI PÓŁ NA PÓŁ

//Liga Mistrzów

OPTYMIZM PO PIERWSZEJ POŁOWIE

MUSI BYĆ KARP! 10

//Liga Mistrzów

20

//Liga Mistrzów

BĘDZIE GORĄCY LUTY 24

//Dzmitry Marhun i Aleksandr Buszkow

DWAJ PRZYJACIELE Z BOISKA 28 29 32

//Mistrzostwa Świata Brazylia 2011

ZŁOTO PO 12 LATACH ALFABET MUNDIALU //Marit Breivik

OD PIŁKI RĘCZNEJ DO … CURLINGU


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:36 Page 5

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

Magia Świąt olejny rok powoli szykuje się do odejścia. W tym czasie przeżywaliśmy wiele wspaniałych chwil radości dzięki zwycięstwom drużyn, którym kibicujemy. Podobnie miewaliśmy dużo momentów przygnębienia po porażkach, choć sukces był na wyciągnięcie ręki. Takie niepowodzenia, nie tylko w sporcie, dobrze nas jednak hartują. Mając świadomość własnej wartości mobilizujemy się do cięższej pracy. Zresztą ksiądz Jan Twardowski zauważył, że „w życiu najlepiej, kiedy jest nam dobrze i źle. Kiedy jest nam tylko dobrze – to niedobrze”.

K

36

rać piłki ręcznej w Polsce ma powody do zadowolenia z występów męskiej reprezentacji Polski. Mistrzostwa Świata w Szwecji może nie zakończyły się zgodnie z planem, ale Orły Wenty dalej mają szansę na udział w kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Londynie. Niebawem, podczas mistrzostw Europy w Serbii, przekonamy się, w jaki sposób dokonującą się w zespole narodowym wymiana pokoleniowa, wpłynie na uzyskiwane wyniki.

B

46

eszcze niedawno trudno było sobie wyobrazić reprezentację bez króla Artura Siódmiaka czy Mariusza Jurasika. Czas biegnie nieubłaganie, odmierza ziarenka piasku w naszym ziemskim bytowaniu. Starsi panowie muszą ustąpić miejsca młodszym, równie zdolnym, ale jeszcze bez doświadczenia, zawodnikom, takim jak Kamil Syprzak czy Paweł Paczkowski.

J

ajważniejsze, że dzieci i młodzież garną się do uprawiania piłki ręcznej. Serce się radowało, gdy najmłodsi adepci z całej Polski rywalizowali w czasie imprezy – „Festiwal PGNiG Dzieciom”. Formuła się sprawdziła i w przyszłym roku, zgodnie z zapowiedzią prezesa Andrzeja Kraśnickiego, turniej ma zawładnąć boiskami otwartymi. Masowość dyscypliny to przecież podstawa piramidy, na czubku której błyszczą medale.

N 34

//Reprezentacja Polski

FINAŁOWA NIEMOC 36

//Festiwal PGNiG Dzieciom

ORGANIZACYJNA BARCELONA 38

//Sławomir Szmal

NAUKA ŻYCIA W GRUPIE 40

rodzy Czytelnicy, życzymy Wam Dobrych, Spokojnych, Zdrowych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnej atmosferze. Z nutką refleksji nad tym, co w życiu ważne i cenne. No i oczywiście z ulubionymi smakami na wigilijnym stole. A w Nowym Roku spełnienia marzeń, także tych szalonych, no i do zobaczenia w Londynie.

D

//PGNiG Superliga kobiet

Marek Skorupski

MEDALISTKI GRAJĄ SWOJE 42

//Challenge Cup

GRECKA TRAGEDIA 44

//Challenge Cup

ROLE SIĘ ODWRÓCIŁY 46

//Na kartach historii

SKAZANA NA HANDBALL

Wydawca: Związek Piłki Ręcznej w Polsce 02-819 Warszawa, ul. Puławska 300 tel.: +48 (22) 82 90 12, 892 90 13, faks: +48 (22) 892 90 11 www.zprp.pl, e-mail: handball@zprp.org.pl Prezes: Andrzej Kraśnicki Redaktor Naczelny: Marek Skorupski Nakład: 5000 egz. Opracowanie graficzne: Izabela Ciemny Przygotowanie do druku: Studio 63, s63@studio63.com.pl Druk: Drukarnia Edit, Warszawa

5


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:36 Page 6

6

//Z ostatniej chwili Nasz bramkarz nr 1 rozegrał ponad 200 meczów w reprezentacji Polski

EURO BEZ SZMALA?! Z

awodnik Vive Targów Kielce, kapitan reprezentacji Polski, Sławomir Szmal, będzie pauzował od czterech do sześciu tygodni, co prawdopodobnie uniemożliwi mu występ w mistrzostwach Europy, które zaczynają się w Serbii 15 stycznia. Czy jeden z najlepszych bramkarzy świata zdąży się wykurować i wystąpi w imprezie? – W tej chwili trudno wyrokować. Coś więcej będzie wiadomo po samym zabiegu. Dlatego jak na razie nie chciałbym komentować, ani potwierdzać bądź zaprzeczać temu czy pojadę z drużyną – odpowiada Sławomir Szmal. „Kasa” przechodził już serię konsultacji medycznych u lekarza kadry, Macieja Nowaka, jak również u doktora Krzysztofa Ficka w Bieruniu. Po nich zapadła decyzja o konieczności operacji. Tym razem będzie to zabieg prawego kolana, w którym powstało zwyrodnienie. Gdy występował w niemieckim Rhein-Neckar Loewen miał operowane lewe kolano. Pomimo ważnej dla Polaków imprezy, w której rozstrzygać się będą także losy naszego awansu do jednego

z turniejów kwalifikacyjnych do igrzysk olimpijskich, nasz bramkarz nie zamierza odwlekać zabiegu. – Problem pojawił się już jakiś czas temu. Nie mogę tego przeciągać w nieskończoność, bo przeszkadza mi to w grze. Stąd słabsza forma w ostatnim czasie – tłumaczy zawodnik, który nigdy nie ukrywał, że jego najskrytszym marzeniem jest medal olimpijski. Podstawowy bramkarz drużyny narodowej, który miał spory wkład we wszystkie sukcesy biało-czerwonych w ostatnich latach (srebro i brąz MŚ 2007 i 2009), nie zagrał od 4 grudnia, w czterech ostatnich meczach Vive. 33-letni Szmal znalazł się w szerokiej kadrze powołanej przez trenera reprezentacji Bogdana Wentę na mistrzostwa Europy. W przypadku pesymistycznych wieści szansę na występ w Serbii będą mieli Adam Malcher (Zagłębie Lubin), Piotr Wyszomirski (Azoty Puławy) i Marcin Wichary (Orlen Wisła Płock). TEKST: Mariusz Polak FOTO: Marek Biczyk


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:37 Page 7


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:37 Page 8

8

//Świąteczny czas

MUSI BYĆ KARP! Bez wątpienia to magiczny moment w życiu większości Polaków. Zapominamy wtedy o trudach dnia codziennego, o problemach i świętujemy. Tak prawdziwie, w gronie rodzinnym. Bez względu na region kraju mamy wspólne zwyczaje: uroczysta kolacja, kolędy, prezenty i Pasterka. Jedyną sporną kwestią jest określenie, tego, kto przynosi prezenty.

G

wiazdor. Mikołaj był szóstego grudnia – mówi Daniel Waszkiewicz, drugi trener kadry naszych szczypiornistów. – Oczywiście, że przychodzi Gwiazdor – twierdzi też Damian Kostrzewa, wychowanek Waszkiewicza, który gra teraz na skrzydle w MMTS-ie Kwidzyn. – Skądże znowu. Gwiazdor był kiedyś, teraz przychodzi Mikołaj – uważa z kolei Grzegorz Garbacz, rozgrywający Powenu Zabrze. – Zdecydowanie Mikołaj – mówią też zgodnie Paweł Piętak z Chrobrego Głogów i Mariusz Jurasik z Vive Targi Kielce. – Mikołaj już był na początku grudnia. Oczywiście jeśli było się grzecznym. U nas według tradycji prezenty przynosi Dzieciątko – informuje Adam Skrabania, skrzydłowy Miedzi Legnica. Spór łagodzi trener kadry i Vive Targi Kielce, Bogdan Wenta. – To nie ma znaczenia, bo w różnych częściach Polski i w różnych domach różnie się po prostu określa obdzielającego prezentami – twierdzi nasz reprezentacyjny szkoleniowiec.

Najprzyjemniejsza część wieczoru – W każdym razie moment rozdawania prezentów, to najprzyjemniejsza część wieczoru. U nas w domu powin-

ności Mikołaja spełniają najmłodsi. Teraz ta rola przypadła mojemu chrześniakowi, Denisowi. Ja mu pomagam – śmieje się Patrycja Mikszto, bramkarka Vistalu Łączpol Gdynia. Nasi rozmówcy są zgodni, że najlepsza jest żywa choinka. – Taka pachnąca – rozmarza się Garbacz. – Oczywiście prawdziwa i ubierana przez całą rodzinę w Wigilię – dodaje Piętak. – Nie wiem co na to ekolodzy, ale zapach prawdziwego drzewka, jest super sprawą – uśmiecha się Wenta. Ile potraw powinno znaleźć się na wigilijnym stole? Większość odpowiada, że dwanaście. Rok ma przecież dwanaście miesięcy i apostołów na ostatniej wieczerzy też było dwunastu. – Tak naprawdę to ciężko policzyć. Ja mam wrażenie, że jest ich dużo więcej – mówi Adam Wiśniewski, skrzydłowy Orlen Wisły Płock. – Zresztą bez względu na to ile ich jest, to zjem wszystkie – śmieje się „Gadżet”. – Ja też zjem wszystko, co się znajdzie na stole. Przyznam jednak, że nie potrafię żadnej potrawy przygotować. Mogę za to pozmywać – wyznaje Piotr Chrapkowski.


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:37 Page 9

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 Gotowanie – domena najbliższych Większość zawodników przyznaje, że brakuje im czasu na gotowanie. – W Bundeslidze nie mamy przerwy. Były takie święta, że Karol Bielecki do nas przyjechał i spędzaliśmy je wspólnie. Raz przyjechała moja mama. Mimo wszystko staram się jednak jeździć do domu do Polski – wyjaśnia Bartosz, starszy z braci Jureckich. – Wszystko uzależnione jest jednak od pogody. Dlatego decyzja zapada na ostatnią chwilę, czyli dopiero w Wigilię rano – opowiada. – A jeśli chodzi o dania, to Wigilia dla mnie, to przede wszystkim karp. Musi być! – kończy „Szrek”. – Tak, ale tylko karp z patelni, taki jakiego potrafi przyprawić i przygotować jedynie mój tato – mówi Marta Dąbrowska z KPR-u Jelenia Góra. – Dla mnie też liczy się karp z patelni. Tylko ten mnie interesuje – dodaje Piotr Obrusiewicz z Zagłębia Lubin. – Zresztą dla mnie Wigilia, to przede wszystkim opłatek, karp i barszcz czerwony z uszkami – dodaje doświadczony zawodnik. – A dla mnie Wigilia, to barszcz czerwony z uszkami w gronie rodzinnym. Bez tego nie wyobrażam sobie święta – mówi Alina Antoszewska z AZS AWF Gardinia Wrocław. – Barszcz z uszkami, pierogi i kapusta z grzybami, to dania, których nie może zabraknąć – wylicza z kolei Rafał Gliński z Tauronu Stal Mielec. – Dla mnie za to przede wszystkim karp i barszcz z uszkami. No może jeszcze pierogi – przyznaje Bartłomiej Tomczak z Vive Targi Kielce.

Z okazji zbliżających się świąt chciałbym podzielić się opłatkiem z Czytelnikami Handball Polski i życzyć Państwu Zdrowych, Pogodnych i Wesołych Świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku Bartłomiej Tomczak

Świeczka na stole Trochę inaczej wygląda podstawowe menu wigilijne w Zawadzkiem. – Obowiązkowo karp, ale też kapusta z grzybami, kapusta z grochem, zupa rybna, a na koniec makówki i moczka – wyjaśnia Skrabania. Od tematu nieco ucieka nasz selekcjoner, wskazując jednocześnie na umiejętności swojej żony. – Ile będzie potraw, to zależy od żony. Jak przygotuje dwanaście, to też dam radę – wyznaje szczerze. Zupełnie inaczej temat tego, co powinno znaleźć się na wigilijnym stole, postrzega Michał Bednarek, rozgrywający Chrobrego Głogów. – Może to dziwnie zabrzmi, ale ja nie wyobrażam sobie wigilijnego stołu bez palącej się poświęconej świeczki – mówi. Co ona symbolizuje? – Łączy się z wolnym miejscem dla nieoczekiwanego gościa, który przechodząc koło domu ma widzieć, że świeci się w nim światło i może do nas wejść, ogrzać się i najeść – wyjaśnia zawodnik. Sama Wigilia, to od świtu dzień, gdy jest jeszcze wiele do zrobienia. – U mnie rodzice zajmują się gotowaniem, więc mnie niestety pozostaje sprzątanie i zakupy – mówi Skrabania. – A tradycyjnie już w wigilijny poranek odpowiadam za zmielenie maku na makówki – dodaje. – Praca wre od samego rana – przyznaje też Mikszto. – Siostra i mama szaleją w kuchni, bo to specjalistki od gotowania. Ja z kolei odpowiadam za przygotowanie świątecznego stołu. Ozdabiam go, układam sztućce i wypatruję tak zwanej pierwszej gwiazdki. Zanim jednak koło siedemnastej usiądziemy do stołu, jest jeszcze modlitwa – wyjaśnia „Miko”.

Pasterka z przyjaciółmi – Ja też na Wigilię przyjeżdżam do domu rodziców. Dopiero w drugi dzień świąt wyjadę z Wrocławia do Kielc, gdzie mieszka moja narzeczona – zdradza Gliński. – My z Asią (Joanną Obrusiewicz, zawodniczką Zagłębia – przyp. red.) na święta zawsze jesteśmy u rodziców. W tym roku czeka nas podróż do moich rodzinnych Puław – wyjaśnia Piotr Obrusiewicz. – My mamy Wigilię na kilkanaście osób albo u teściów, albo u rodziców. Oczywiście zaczynają się od tego, że najstarsza osoba odmawia modlitwę, albo czyta fragment z Pisma Świętego – opowiada Adam Wiśniewski. – Dla nas to będzie już kolejna Wigilia, którą organizujemy w naszym domu. To my odpowiadamy za dopięcie wszystkiego na przysłowiowy ostatni guzik, więc od rana jest co robić – mówi Maciej Mroczkowski z MMTS-u Kwidzyn. – My jesteśmy w sytuacji, w której po raz pierwszy Wigilia będzie u nas, we Wrocławiu. Jeszcze jest wszystko w sferze ustaleń, ale pewnie będą teściowie, rodzice i moja siostra – mówi Artur Banisz, bramkarz Powenu Zabrze. A co po Wigilii? – Oczywiście śpiewamy kolędy, a gdy wieczór rodzinny dobiegnie końca, to tradycyjnie, jak co roku, spotykam się z przyjaciółmi na Pasterce – kończy Mikszto. TEKST: Daniel E. Groszewski FOTO: fotolia.com, Daniel E.Groszewski

9


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:37 Page 10

10

//Smacznego i Wesołych Świąt !!!

WIGILIJNE PRZEPISY GWIAZD NASZEJ LIGI Zwykle znamy ich tylko z parkietów. Tymczasem potrafią nie tylko znakomicie grać w piłkę ręczną, ale równie doskonale radzą sobie za blatem kuchennym. Niestety, z wiadomych względów ich kulinarnymi popisami rozkoszować mogą się tylko najbliżsi. Na szczęście udało nam się nakłonić ich do zdradzenia czytelnikom Handball Polska swych sekretnych przepisów na specjały, że palce lizać. Zapewniamy, że warto w ten przedświąteczny czas spróbować samemu przyrządzić to, co zaproponowały nam nasze handballowe znakomitości.

ŚLĄSKIE MAKÓWKI a’la SKRABANIA Składniki: • zmielony na sucho mak • migdały • orzechy laskowe • orzechy włoskie • rodzynki • bułka pszenna • cukier • mleko

Przygotowanie potrawy rozpoczynamy od zmielenia maku. Potem gotujemy go w mleku i dodajemy bakalie. W ten sposób powstaje słodka masa. Następnie bierzemy bułkę i kroimy ją na kawałki. Bułka może być czerstwa, bo wtedy będzie lepiej chłonęła mleko. Następnie warstwami układamy w misce bułkę i powstałą masę. Tak przygotowane makówki wkładamy do lodówki. Na stole wigilijnym pojawiają się one już po daniu głównym. Podawane są razem z innym śląskim daniem wigilijnym – moczką, czyli kompotem z suszonych owoców. (Adam Skrabania, Miedź Legnica)

GRZYBOWE KOTLETY a’la MIKO TATA Składniki: • 30 dag podgrzybków i prawdziwków suszonych • 2 duże cebule • 4 żółtka z jajek • 2 bułki duże namoczone w wodzie • pieprz, sól… i kto co lubi

Dzień przed przygotowywaniem potrawy grzyby namacza się w wodzie, kilkakrotnie je płucząc. Następnie wszystkie składniki należy przepuścić przez maszynkę do mielenia, dodać do tego żółtka, przyprawy i dokładnie wymieszać. Całość przelać do metalowej miski i na godzinę włożyć do lodówki. Później pozostaje nam już jedynie uformować z tego kotlety, które panierujemy w bułce tartej i na głębokim oleju. Na lekkim ogniu smażymy około 30 minut. (Patrycja Mikszto, Vistal Łączpol Gdynia)


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:37 Page 11

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

KUTIA a’la ALOSZA Składniki: • 1 szklanka ziaren pszenicy • 1 szklanka maku • pół szklanki cukru pudru • pół szklanki śmietanki • 4 łyżki miodu • rodzynki • migdały • aromat migdałowy

USZKA a’la GLINA Składniki: • 300 g mąki • 1 jajko • 2 łyżki oleju • sól • woda • 100 g suszonych grzybów • 2 cebule • 3 łyżki oliwy lub masła • 2 łyżki śmietany • 2 łyżki bułki tartej • sól, pieprz… ewentualnie przyprawy

Oczyszczoną pszenicę zalać wrzątkiem i zostawić na noc. Następnie gotować do miękkości, co może zająć nawet 4 godziny! Wyparzony mak zemleć w maszynce z gęstym sitkiem, a później wymieszać z pszenicą, podgrzanym miodem, cukrem pudrem i aromatem migdałowym. Na koniec dodać drobne bakalie i ponownie wszystko wymieszać. W zależności od upodobań można już teraz dodać śmietanę, albo podać ją dopiero na stole w osobnym dzbanku. Przyrządzone danie wstawić do lodówki. (Aleksiej Szyczkow, Nielba Wągrowiec)

Barszcz z uszkami to dla mnie jedna z najważniejszych potraw wigilijnych. Choć ostatnio nie mam na to czasu, to od dziecka pomagałem w kuchni: wałkowałem ciasto, wycinałem uszka i doprawiałem barszcz. Ale po kolei. Najpierw bierzemy grzyby i przez godzinę moczymy je w zimnej wodzie. Następnie w tej samej wodzie gotujemy je, aż będą miękkie. Cebulę szklimy na maśle, a następnie wszystko mielimy w maszynce. Powstały w ten sposób farsz podsmażamy na patelni dodając do niego śmietanę, bułkę tartą i przyprawy. Pozostawiamy wszystko do ostudzenia, a w tym czasie zabieramy się za ciasto. Przesiewamy mąkę i na czubek kopca wbijamy jajko. Dodajemy wodę, olej, sól i zaczynamy wyrabiać ciasto. Najlepsze będzie z mąki tortowej. Gdy ciasto będzie elastyczne, rozwałkowujemy je i wycinamy kółka. Następnie wkładamy do nich farsz i składamy na pół, sklejając pierożka. Tak powstałe uszka wrzucamy do gotującej się, osolonej wody. Gdy wypłyną na powierzchnię gotujemy jeszcze przez 3 minuty. A potem pozostaje już tylko zalać je barszczem i podać na stół. (Rafał Gliński, Tauron Stal Mielec)

ŁOSOŚ a’la MROKO Składniki: • filet z łososia • cytryna • zioła • czosnek • folia aluminiowa

Filet panierujemy w ziołach. Dodajemy cytrynę i bardzo dużo czosnku. Następnie zawijamy w folię aluminiową i na jedną noc wkładamy do lodówki. Potem pozostaje nam już jedynie nagrzać piekarnik do temperatury 180-200 stopni i włożyć do niego łososia. (Maciej Mroczkowski, MMTS Kwidzyn)

11


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 12

12

//Smacznego i Wesołych Świąt !!!

PIEROGI RUSKIE i SOS GRZYBOWY a’la KLIPA Składniki: • Farsz do pierogów: – 1 kg ziemniaków – 1/2 kg tłustego twarogu – 2 duże cebule – masło – sól, pieprz • Ciasto na pierogi: – 1 kg mąki – duża łyżka masła – 1 całe jajko – gorąca woda • Sos grzybowy: – 30 g suszonych grzybów – prawdziwków lub 200 g świeżych – prawdziwki, maślaki, podgrzybki itp. – 1 mała cebula – 1 łyżka mąki – 1 łyżka masła – 250 ml śmietany – sól, pieprz – ewentualnie pół pęczka koperku

Farsz: Ziemniaki obieramy, gotujemy, a następnie tłuczemy. Cebulę kroimy w drobną kostkę i na masełku podsmażamy aż się ładnie zrumieni. Do ziemniaków dodajemy twaróg i cebulę. Doprawiamy solą i pieprzem. Ciasto: wysypujemy na stolnicę mąkę, robimy w środku zagłębienie na łyżkę masła i jedno jajko i zarabiamy ciasto dolewając gorącej wody. Wody dolewamy tyle, ile ciasto przyjmie. Wyrabiamy ciasto, aż osiągnie odpowiednią konsystencję i będzie miękkie. Gotowe ciasto wałkujemy i wycinamy z niego, najprościej szklaneczką, kółka, do których nakładamy uprzednio przygotowany farsz i lepimy pierożki, które później gotujemy.... Sos grzybowy: Suszone grzyby moczymy w niedużej ilości wody. Gotujemy je w tej wodzie, aż do miękkości z dodatkiem małej, obranej cebuli. Następnie grzyby drobno kroimy. W wywarze – po usunięciu cebuli – rozprowadzamy łyżkę mąki, zagotowujemy, a gdy ostygnie łączymy z przyprawami, grzybami i śmietaną. Możemy dorzucić posiekany koperek. (Filip Kliszczyk, Gaz-System Pogoń Szczecin)

//Puchar Polski mężczyzn

VIVE, WISŁA, CZY KTOŚ TRZECI? Zdobywcę Pucharu Polski mężczyzn sezonu 2011/2012 poznamy 15 kwietnia. W dwudniowym turnieju Final Four, oprócz obrońcy trofeum – Vive Targi Kielce, zagrają Orlen Wisła Płock, MMTS Kwidzyn i Azoty Puławy. Zgodnie z regulaminem rozgrywek przed losowaniem par półfinałowych dwa zespoły zajmujące najwyższe miejsca, czyli Vive i Wisła, zostały rozstawione. Oferty na organizację turnieju Final Four można składać do Kolegium Ligi ZPRP do dnia 31 stycznia 2012 roku.

//Wyniki ćwierćfinałów: Orlen Wisła Płock – Gaz System Pogoń Szczecin 37:26 (17:13) i 35:28 (19:13) Vive Targi Kielce – Jurand Ciechanów 40:26 (21:8) i 40:25 (24:10) Tauron Stal Mielec – MMTS Kwidzyn 24:30 (12:16) i 34:31 (17:14) Powen Zabrze – Azoty Puławy 33:30 (13:14) i 26:30 (12:17) //Final Four o PGNiG Puchar Polski Pary półfinałowe – 14 kwietnia: Azoty Puławy – Orlen Wisła Płock, Vive Targi Kielce – MMTS Kwidzyn. 15 kwietnia – mecze o brąz i złoto.

SPRAWDZIAN ZAPLECZA Szeroka kadra narodowa Polski w dniach 20-22 grudnia rozegrała turniej na Słowacji. Podopieczni Daniela Wleklaka kolejno zmierzyli się z Czechami, drużyną gospodarzy i Węgrami.

//Powołani zawodnicy: bramkarze: Sebastian Sokołowski (OKPR Warmia Traveland Olsztyn), Piotr Wyszomirski (KS Azoty Puławy); skrzydłowi: Robert Orzechowski, Damian Kostrzewa (obaj MMTS Kwidzyn), Paweł Ćwikliński (OKPR Warmia Traveland Olsztyn) rozgrywający: Łukasz Gierak, Dawid Przysiek, Przemysław Krajewski (wszyscy MKS Nielba Wągrowiec), Adam Świątek (SPR Chrobry Głogów), Wojciech Gumiński (MKS Zagłębie Lubin), Mateusz Przybylski (KS Vive-Targi Kielce), Bartłomiej Koprowski (MSPR Siódemka Miedź Legnica), Kamil Mokrzki (NMC Powen Zabrze), kołowi: Kamil Syprzak (Orlen Wisła Płock SA), Michał Peret (MMTS Kwidzyn), Marek Daćko (MKS Piotrkowianin Piotrków Tr.)


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 13

//Reprezentacja Polski

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

KADRA BEZ WETERANÓW Bez Mariusza Jurasika, Artura Siódmiaka i Piotra Grabarczyka zagra reprezentacja polskich piłkarzy ręcznych na rozpoczynających się 15 stycznia mistrzostwach Europy w Serbii.

S

Mariusz Jurasik

Nazwisko Bielecki Chrapkowski Jachlewski Janyst Jaszka Jurecki Jurecki Jurkiewicz Kuchczyński Kwiatkowski Lijewski Lijewski Malcher Orzechowski Paczkowski Piętak Rosiński Syprzak Szmal Tkaczyk Tłuczyński Tomczak Twardo Wichary Wiśniewski Wyszomirski Zaremba Żółtak

Imię Karol Piotr Mateusz Łukasz Bartłomiej Bartosz Michał Mariusz Patryk Zbigniew Krzysztof Marcin Adam Robert Paweł Paweł Tomasz Kamil Sławomir Grzegorz Tomasz Bartłomiej Adam Marcin Adam Piotr Mateusz Daniel

zeroką 28-osobową kadrę trener polskiej reprezentacji, Bogdan Wenta musiał zgłosić do Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF) miesiąc przed turniejem. Przed samymi mistrzostwami okroi ją do szesnastu nazwisk, ale tylko z grona już zgłoszonego. Dlatego brak na liście Jurasika, Siódmiaka i Grabarczyka oznacza, że biało-czerwoni w Serbii będą musieli poradzić sobie bez nich. Najstarszym zawodnikiem w zgłoszonej kadrze jest 34-letni Marcin Lijewski. Najlepszy prawy rozgrywający MŚ 2007 i 2009 w zespole narodowym wystąpił 242 razy i zdobył 698 bramek. Z kolei występujący na tej samej pozycji 18-letni Paweł Paczkowski to najmłodszy zawodnik, nie tylko naszej kadry, ale spośród wszystkich zgłoszonych do ME 2012 graczy.

Reprezentacja Polski na EHF Euro Serbia 2012 Klub Data ur. Wzrost Rhein-Neckar Loewen (GER) 1982.01.23 202 SPR Wisła Płock S.A. 1988.03.24 203 KS Vive-Targi Kielce 1984.12.27 182 SPR BRW Stal Mielec 1983.10.06 173 Fuesche Berlin (GER) 1983.06.16 184 S.C. Magdeburg (GER) 1979.01.30 193 KS Vive-Targi Kielce 1984.10.27 202 BM Atletico Madrid (ESP) 1982.02.03 198 KS Vive-Targi Kielce 1983.03.17 182 SPR Wisła Płock S.A. 1985.04.02 202 Rhein-Neckar Loewen (GER) 1983.07.07 198 HSV Hamburg (GER) 1977.09.21 197 MKS Zagłębie Lubin 1986.05.21 199 MMTS Kwidzyn 1989.11.22 189 SPR Wisła Płock S.A. 1993.06.14 195 SPR Chrobry Głogów 1982.03.10 183 KS Vive-Targi Kielce 1984.02.24 192 SPR Wisła Płock S.A. 1991.07.23 208 KS Vive-Targi Kielce 1978.10.02 190 KS Vive-Targi Kielce 1980.12.22 190 TuS N-Luebbecke (GER) 1979.04.19 182 KS Vive-Targi Kielce 1985.09.07 186 SPR Wisła Płock S.A. 1983.05.26 198 SPR Wisła Płock S.A. 1980.02.17 193 SPR Wisła Płock S.A. 1980.10.24 192 KS Azoty Puławy 1988.01.06 193 KS Vive-Targi Kielce 1984.10.27 198 OKPR Traveland Olsztyn 1984.02.28 195

Waga 100 86 83 87 82 100 102 98 75 116 94 96 109 74 93 92 85 116 90 90 84 79 93 93 92 87 94 100

Mecze 165 8 102 1 110 151 113 97 169 26 110 242 37 18 0 0 37 0 206 147 116 30 3 72 61 41 21 69

Bramki 683 11 231 0 179 487 263 155 338 15 223 698 1 20 0 0 67 0 2 515 475 62 7 0 117 0 30 42

Pozycja LB LW RW CB PV LB LB RW PV RB RB GK RW RB RW CB PV GK CB LW LW LB GK LW GK RB PV

13


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 14

14

//Konrad Wilczyński

JESTEM TAKI

Ma rodziców Polaków, żonę Austriaczkę i trzymiesięczną córeczkę. Deklaruje, że nauczy ją polskiego, choć niekoniecznie musi ona grać w piłkę ręczną. Liczy, że jego następcą w tej dziedzinie życia będzie syn, gdy przyjdzie na świat. W reprezentacji Austrii rozegrał ponad 100 meczów, zdobył dla jej barw ponad 500 goli. Rozważał czy przywdziać biało-czerwony strój reprezentacji Polski. Jak to się stało, że zawodnik o polsko brzmiącym nazwisku, mówiący piękną polszczyzną, gra w reprezentacji Austrii? Moi rodzice pochodzą z Polski, z Warszawy i Łodzi. Urodziłem się w Wiedniu, gdzie się wychowałem i nauczyłem grać w piłkę ręczną. Mam austriackie obywatelstwo. Urodził się pan i wychował w Austrii, ale deklaruje, że w połowie czuje się pan Polakiem. Zgadza się. Często bywam w Polsce. Moja rodzina tu mieszka. Jestem taki pół na pół.

PÓŁ NA PÓŁ

handball sprawiał mi dużą frajdę. W moim pierwszym klubie West Wien też dostrzeżono, że mam jakiś talent. Czym w wolnych chwilach zajmuje się Konrad Wilczyński? Jeszcze podczas pobytu w klubie Bregenz w okresie przygotowawczym dużo jeździliśmy na nartach, a zwłaszcza na snowboardzie. Studiowałem też ekonomię i menedżerstwo sportu. Często odwiedza pan rodzinny kraj rodziców? W dzieciństwie każde wakacje spędzałem w Polsce. Gdy jednak już grałem w Bundeslidze, to zazwyczaj po sezonie jechałem do Wiednia, Jak mam więcej czasu to zdarza się, że jadę do Polski. Ostatnim razem w Warszawie byłem przez kilka dni dwa lata temu. Tu pracuje mój ojciec, mam tu wielu znajomych. Co zadecydowało o tym, że został pan piłkarzem ręcznym? WAustrii ten sport przegrywa popularnością z futbolem czy też narciarstwem klasycznym. Nauczyciele w mojej wiedeńskiej szkole dużo zajęć organizowali nam w piłkę ręczną,. Powiedzieli, że mam jakieś predyspozycje i żebym zaczął się w tym specjalizować. Od początku

Profesjonalną karierę zaczynał pan w Bregenz. Trafiłem tam jako 19-latek. W ciągu czterech sezonów zdobyłem trzy tytuły mistrza kraju i dwa puchary Austrii i po raz pierwszy grałem w Champions League. Jak trafił pan do Bundesligi? Właśnie w Lidze Mistrzów dwa razy dobrze zagrałem przeciw zespołowi z Magdeburga. Menedżer, który obserwował te spotkania, szukał zawodnika lewoskrzydłowego i złożył mi propozycję. Dostałem swoją szansę i tak na pięć lat znalazłem się w Fuesche Berlin. Po roku awansowaliście do Bundesligi – pierwszy raz w historii klubu. Sezon 2007/08 zakoń-


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 15

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 czył pan z 237 trafieniami, co pozwoliło zdobyć koronę króla strzelców. Dwa poprzednie sezony to zmaganie się z kontuzjami – zderzenie z bramkarzem Wetzlar, a potem uraz ręki. W sumie okres berliński był bardzo udany. Klub nie zdecydował się jednak przedłużyć kontraktu. Dlaczego? W Fuechse grałem od drugiej ligi aż do awansu do Champions League. Te kontuzje to najpierw było zderzenie z bramkarzem, a potem miałem problemy z nadgarstkiem, przez co prawie pół roku nie mogłem grać. Blisko rok potrzebowałem, aby odzyskać czucie piłki. W sumie czas spędzony w Fuechse bardzo pozytywnie wspominam i bardzo chętnie, gdy nadarzy się okazja, jeszcze tam raz pojadę. To było najlepsze moje pięć lat w karierze. Po ciężkiej kontuzji rzadko się zdarza, aby ktoś otrzymał kolejną szansę. W klubie menedżer chciał, abym został, ale trener był temu przeciwny. Zaakceptowałem to i wróciłem do Wiednia. Staram się nie rozpamiętywać tego co było. Wolę myśleć o przyszłości. Teraz wrócił pan do klubu z rodzinnego miasta, tego samego, w którym stawiał pierwsze handballowe kroki, SG Handball West Wien. Mam pięcioletnią umowę. Otrzymałem też propozycję zostania menedżerem. Klub chce odbudować swoją dominację w kraju i poważnie zaistnieć na międzynarodowej arenie. Oczywiście różnie jeszcze może być, ale na dziś wygląda na to, że tam zakończę karierę. Klub ma sponsorów, ale frekwencja kibiców mogłaby być lepsza. Jeżeli nie uda się nam w tym sezonie to na pewno w kolejnych latach zbudujemy fajną, mocną drużynę. Kto teraz rządzi w austriackiej lidze? A1 Bregenz, który w ostatnich 10 latach dziewięciokrotnie zdobywał mistrzostwo kraju oraz wiedeński Fivers WAT Margareten. Poziom ligi nie jest najwyższy, ale jest bardzo wyrównany. Przeciętna widownia to 1000 osób. Nie zdarzają się u nas mecze tzw. podwyższonego ryzyka, tak jak w Polsce, gdy Wisła gra z Vive. Każdy klub w ekstraklasie może maksymalnie zatrudnić czterech obcokrajowców. Władze ligi nie zapominają o młodych zawodnikach. Dlatego obowiązkowo każdy klub musi mieć drużynę U20. Młodzieżowcy zawsze rozgrywają przedmecze przed rywalizacją o ligowe punkty swoich starszych kolegów.

//KONRAD WILCZYŃSKI, Ur.: 09.02.1982 r. Wzrost/waga: 180/83. Pseudonim: Conny. Kluby: West Wien (1992-2002), A1 Bregenz (2002-2006), Fuesche Berlin (2006-2011), West Wien (2011-?) Sukcesy: mistrz Austrii (2004-2006), Puchar Austrii (2003, 2006), 114-krotny reprezentant Austrii, dla której zdobył 516 bramek. Król strzelców Bundesligi w sezonie 2007/08 – 237 bramek. Konrad Wilczyński nie zapomina o swoich polskich korzeniach Był taki czas przed igrzyskami w Pekinie, gdy trener Bogdan Wenta rozmawiał z panem na temat gry w reprezentacji Polski. Dlaczego ten plan się nie powiódł? To prawda, że były takie rozmowy. Nie było to jednak takie proste, gdyż nie miałem polskiego paszportu. Istotną sprawą były mistrzostwa Europy, które zaplanowano na 2010 rok w Austrii. Uznałem, że zmiana obywatelstwa nie byłaby jednak fair. Całe życie grałem przecież dla Austrii, a dokładnie od 2002 r.. Trener Wenta zrozumiał to. Sportowo może żałuję, że na to się nie zdecydowałem, gdyż reprezentacja Polski w ostatnich latach gra zawsze o najwyższe cele. Gdyby temat pojawił się trzy-cztery lata wcześniej, to może bym postąpił inaczej. W następnym życiu zagram dla Polski. Rzuty karne to pana specjalność. W jaki sposób zdobywa pan wiedzę o bramkarzach? Jaki jest na nich sposób? To sprawa mentalna. Obojętnie kto stoi między słupkami zawsze staram się do tego podchodzić pozytywnie. Przed samym rzutem powtarzam w duchu – trafię do siatki. Znam praktycznie wszystkich dobrych bramkarzy, z zespołów narodowych i Bundesligi. Oglądam też wideo jak oni się zachowują, czy są lepsi w rzutach górą czy dołem. W EHF Euro 2010 Austria, która była gospodarzem turnieju, wypadła nadspodziewanie dobrze. Wygraliście z Serbią, Islandią i Rosją, by ostatecznie zająć 9. miejsce, najlepsze w historii. Na trybunach było dużo kibiców. Czy z tego boomu coś zostało? Przed tą imprezą mało kto wiedział w Austrii, co to jest piłka ręczna. Zdecydowana większość kibiców interesowała się narciarstwem lub piłką nożną. Teraz

ludzie w Austrii wiedzą, że piłka ręczna to bardzo fajny sport. Na ligowe mecze przychodzi więcej kibiców, a odczuwalne jest to na spotkaniach reprezentacji Austrii. Dawniej takie potyczki oglądało 500-1000 osób, a teraz 3000, a niekiedy nawet 8 tysięcy. To większe zainteresowanie pomogło mi wrócić do Wiednia z zamiarem zbudowania silnego klubu. Kwalifikacje do najbliższego czempionatu Starego Kontynentu Austria rozpoczęła we wspaniałym stylu. Remis na wyjeździe w Niemczech, wygrana u siebie z Islandią. Zabraknie was jednak w Serbii. W ostatnich dwóch kolejkach potrzebowaliśmy punktu, ale nie udało się. Tak naprawdę eliminacje przegraliśmy na samym początku. W Niemczech na minutę przed końcem prowadziliśmy dwoma bramkami. Skończyło się remisem. Nieudane eliminacje wymusiły zmianę na stanowisku trenera waszej kadry. Od sierpnia br. prowadzi ją Islandczyk Patrekur Johannesson. To super szkoleniowiec, który ma swoją filozofię. Zmienił nieco taktykę, wprowadził nowe niuanse w obronie. Przed turniejem w Gdyni odbyliśmy ze sobą zaledwie cztery treningi. Potrzeba czasu, żeby to wszystko zaczęło dobrze funkcjonować. Kogo najlepiej zna pan z obecnej kadry Polski? Z Bartkiem Jaszką grałem przez cztery lata w Berlinie, podobnie z Michałem Kubisztalem. Znam dobrze Tkaczyka, Bieleckiego, braci Lijewskich, Szmala. Po meczach w Bundeslidze zawsze znalazłem chwilę, aby z nimi porozmawiać. To fajne chłopaki i dobrze rozumiem się z prawie całą polską drużyną, TEKST: Marek Skorupski FOTO: Kuba Gucma

15


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 16

16

//Liga Mistrzów Michał Kubisztal rzuca na bramkę Gorazda Skofa

REKORDOWA FREKWENCJA Mecze z mistrzami Niemiec i Słowenii były ostatnim w tym roku spotkaniami Orlen Wisły Płock w Lidze Mistrzów.

W

ostatnią niedzielę listopada mistrz Polski, Wisła Płock, rozpoczęła w Hamburgu rundę rewanżową elitarnej EHF Velux Ligi Mistrzów. Przeciwnikiem podopiecznych Larsa Walthera była najlepsza niemiecka drużyna poprzedniego sezonu – HSV Hamburg. Wraz z wiślakami do Niemiec udała się liczna, bo ponad 300osobowa grupa kibiców.

Rekord Ligi Mistrzów W Płocku zarówno działacze, jak i kibice oraz zawodnicy traktują występy w Velux Lidze Mistrzów jako fantastyczną przygodę i możliwość pokazania się w Europie. Każde spotkanie odbywające się w płockiej Orlen Arenie, czy też na wyjeździe, cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Zupełnie inaczej wygląda to za naszą zachodnią granicą. Już dwa tygodnie przed meczem do siedziby płockiego klubu wpłynęło pismo, które informowało włodarzy i sym-

patyków Wisły, że mecz ich zespołu z HSV odbędzie się nie w 14-tysięcznej O2 Arenie, a mniejszej Sporthalle, mogącej pomieścić „tylko” cztery tysiące widzów. Decyzja ta wynikała z małego zainteresowania jakie wzbudzał ten mecz wśród niemieckiej publiczności. Kibice Wisły, w przeciwieństwie do Niemców, stanęli na wysokości zadania. Na wyjazd organizowany przez płockie Stowarzyszenie Sympatyków Piłki Ręcznej zapisało się prawie 300 kibiców płockiej siódemki. Warto zaznaczyć, że liczba płocczan, którzy zameldowali się na hali w Hamburgu jest rekordem, jeśli chodzi o kibiców zespołu przyjezdnego w historii całej Ligi Mistrzów.

Niebiesko-biało-niebieski Hamburg Pierwsi kibice „Nafciarzy” do Hamburga przybywali już w niedzielny poranek i czas pozostający do meczu poświęcali na zwiedzanie

miasta. Już na pierwszy rzut oka widać było, że sportem dominującym w tym portowym mieście jest piłka nożna. Tym bardziej, że tego samego dnia swój mecz rozgrywała drużyna z 2.Bundesligi, FC Sankt Pauli. Pozytywnym zaskoczeniem była organizacja spotkania oraz różnorodność asortymentu klubowego sklepiku hamburczyków. W tych dwóch elementach działacze polskich klubów mogliby nauczyć się bardzo wiele od Niemców. Zaskakujący był natomiast fakt, że hamburska Sporthalle zapełniać zaczęła się dopiero na około 40 minut przed prezentacją obu zespołów. Przed meczem większość fanów skupiona była w holu hali, gdzie mogła nabyć gadżety HSV oraz zdobyć coś na „ząb” w jednym z aż sześciu punktów gastronomicznych.

Mecz niewykorzystanych szans Początek pojedynku należał zdecydowanie do bramkarzy obu ekip –


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 17

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 Pascal Hens

Po meczu: Lars WALTHER: – Naszym celem było rozegranie dobrego spotkania. Musimy jednak patrzeć realistycznie na nasze szanse, bo nie jest łatwo grać w Hamburgu. Mieliśmy kilka dobrych momentów, jednak szczególnie w końcówce spotkania zagraliśmy słabo w obronie. Moim zdaniem różnica goli jest zbyt duża, myślę, że gdyby HSV zdobyło sześć bramek mniej, to byłoby bardziej sprawiedliwie. Per CARLEN: – Jestem bardzo szczęśliwy. Mój zespół po raz drugi pokazał dobrą grę przeciwko Wiśle. Dziś dobrze wyglądała nasza obrona, strata 25 bramek w meczu z mistrzem Polski, to znakomity wynik. Duża w tym zasługa Dana Beutlera, który odbił aż 20 piłek. W ataku natomiast pokazaliśmy, że potrzebna jest cierpliwość. Cieszy mnie, że do zespołu powrócił Bertrand Gille. Guillaume GILLE (kapitan HSV): – Dziś grało się bardzo przyjemnie. Nie tylko zdecydowanie wygraliśmy, ale atmosfera w hali była godna Ligi Mistrzów. Duża w tym zasługa licznej grupy pokojowo nastawionych kibiców Wisły. Możemy być bardzo zadowoleni z naszej gry. Michał Kubisztal: – Było jasne, że mecz w Hamburgu nie będzie łatwy. HSV gra znakomicie w obronie systemem 3:2:1, który stosuje niewiele zespołów, szczególnie w Polsce. Niestety, nie potrafiliśmy znaleźć na to odpowiedzi. Musimy nadal uczyć się grać takie mecze i walczyć z takimi zespołami jak HSV.

Kamil Syprzak

Dana Beutlera oraz Marcina Wicharego. Dość powiedzieć, że wynik spotkania został otwarty dopiero w czwartej minucie spotkania przez Muhameda Toromanovicia. W dalszej części gry do głosu doszli gospodarze, którzy w przeciwieństwie do płocczan, bardzo rzadko mylili się w ataku. Do przerwy Nafciarze przegrywali w Hamburgu 10:14. W drugiej części meczu obraz gry niewiele się zmienił. Płocczanie grali bardzo nieporadnie w ataku, gdzie często marnowali stuprocentowe sytuacje, ale piłkę w niesamowity sposób zatrzymywał Dan Beutler, który po tym meczu trafił do siódemki kolejki

Ligi Mistrzów. W takiej sytuacji podopieczni Pera Carlena z każdą minutą spotkania powiększali swoją przewagę, która w szczytowym momencie osiągnęła dziewięć bramek (w 45 min). Wtedy też w szeregi mistrzów Niemiec wkradło się lekkie rozprężenie, które skutkowało zniwelowaniem straty przez Nafciarzy do sześciu bramek na 120 sekund przed końcową syreną. W ostatnim fragmencie meczu wiślacy stracili cztery kolejne bramki, zdobywając przy tym tylko jedną, i ostatecznie przegrali w Sporthalle wysoko. TEKST: Damian Falkowski FOTO: Łukasz Grochala/CyfraSport, Dominik Dziecinny

17


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 18

18

//Liga Mistrzów

OPTYMIZM PO PIERWSZEJ POŁOWIE M

ecz z Cimosem rozpoczął się od dobrych, szybkich akcji obu zespołów. Płocczanie przystąpili do niego niezwykle zmotywowani. Chcieli bowiem zmazać plamę z ostatnich przegranych spotkań, a przede wszystkim zdobyć kolejne ważne punkty, które przybliżyłyby ich do awansu do najlepszej szesnastki tych elitarnych rozgrywek. O wadze spotkania i fakcie, że będzie ono pełne walki i zaangażowania, mógł się przekonać Kamil Syprzak, który już od pierwszych minut był regularnie sprowadzany do parteru. Żadna z drużyn nie potrafiła narzucić własnych warunków i wynik cały czas oscylował wokół remisu. Pomogli w tym również obaj bramkarze, Marcin Wichary oraz Gorazd Skof, którzy raz po raz popisywali się świetnymi interwencjami. Gdy przy stanie 9:9 na ławkę kar powędrował Matjaz Brumen, wiślacy wykorzystali szansę i wyszli na dwie bramki przewagi. Był to efekt dobrych dograń do „Sypy” oraz bramka z kontrataku Bostjana Kavasa. Po bramce „Złotego”, gospodarze wyszli na najwyższe prowadzenie w meczu – 14:11, jednak szansę na zmniejszenie strat miał jeszcze Milorad Krivokapić, który już po końcowej syrenie wykorzystał rzut karny. Zdecydowały dwie minuty Po powrocie na parkiet w dalszym ciągu swoją klasę w bramce udowadniał Wichary, który obronił kolejno rzut z kontrataku oraz siódmego metra. Niestety mistrzowie Polski popełnili błędy w ataku, a swój udział w utrzymaniu wyniku miał również Skof (16:15 w 38 min). Na listę strzelców wpisali się Michał Kubisztal oraz Piotr Chrapkowski, który już w swojej pierwszej akcji pięknym rzutem w „okienko” pokonał bramkarza Cimosu (19:18 w 43

Bostjan Kavas

min). Słoweńcy kilkukrotnie mieli szansę na remis, jednak razili nieskutecznością. Zarówno niecelne rzuty, jak i błędy podania, czy faul w ataku Krivokapicia nie pozwoliły na przejęcie kontroli w tym meczu. Przyjezdnych ratowały jedynie wywalczone rzuty karne oraz akcje Brumena. Słoweńcy nie byli bowiem w stanie rzucić z drugiej linii. Dobrze radzili sobie za to mistrzowie Polski. Na pięć i pół minuty przed końcem trafił Paweł Paczkowski i płocczanie w dalszym ciągu mieli dwie bramki przewagi (25:23). – W pierwszej połowie graliśmy mądrze w obronie. W drugiej odsłonie rywale wyciągnęli wnioski i zaczęli sprawiać nam coraz więcej problemów w obronie – stwierdził filar płockiej obrony, Adam Twardo. Pomimo wspomnianych kłopotów utrzymywała się nieznaczna przewaga mistrzów Polski. Decydujące okazały się ostatnie akcje spotkania, kiedy to „Kredka” otrzymał karę dwóch minut. Rzutem z linii siedmiu metrów Krivokapić doprowadził do remisu. Akcja płoc-

Lars WALTHER: – To był naprawdę bardzo dobry mecz, ale kilka drobiazgów w samej końcówce zaważyło o wyniku. Problem pojawił się, gdy z parkietu musiał zejść Bostjan Kavas, a zamienił go Paweł Paczkowski. Świetnie Skube grał na Pawła, a obrona Cimosu dobrze radziła sobie z Michałem Kubisztalem. Marcin WICHARY: – Mieliśmy szansę wygrać. Przez praktycznie cały mecz prowadziliśmy. Kilka niedociągnięć z naszej strony, nieprzygotowanych rzutów i rywale doszli nas w samej końcówce. Z jednej strony pozostaje niedosyt, ale ten mecz mógł również zakończyć się naszą porażką. Remis jest więc jak najbardziej sprawiedliwy


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 19

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

34:25 (14:10)

Sędziowali: Per Olesen, Lars Ejby Pedersen (Dania). Widzów: 3250.

HSV HAMBURG: Beutler - Schroeder 2, Flohr 6, Lindberg 7, Vori 2, B. Gille, M. Lijewski 2, Vugrinec 3, G. Gille 1, Lackovic 4, Duvnjak 4, Kraus, Hens 3. Kary 8 min. Trener Per CARLEN.

ORLEN WISŁA PŁOCK: Wichary, Seier – Baeckstroem 2, Spanne 3, Wiśniewski 4, Syprzak 3, Toromanović 2, Kwiatkowski, Chrapkowski 3, Eklemović 3, Kubisztal, Kavas, Zołoteńko 2, Paczkowski 3. Kary 6 min. Trener Lars WALTHER.

25:25 (14:12)

Sędziowali: Olivier Buy i Stevann Pichon (Francja). Widzów: 3500.

ORLEN WISŁA PŁOCK: Seier, Wichary-Kavas 4, Spanne 4, Wiśniewski 4, Zołoteńko 3, Syprzak 3, Paczkowski 2, Chrapkowski 2, Kwiatkowski 1, Eklemović 1, Kubisztal 1, Baeckstroem, Twardo, Toromanović, Rajković. Kary 8 min. Trener Lars WALTHER.

RK CIMOS KOPER: Podpecan, Skof – Brumen 7, Krivokapić 7, Skube 4, Dobelsek 3, Bogunović 2, Skoko 1, Bombac 1, Cemas, Konecnik, Rapotec, Bundalo, Osmajić. Kary 4 min. Trener Fredi RADOJKOVIĆ.

Adam Wiśniewski mógł przesądzić o wygranej Wisły //Grupa C 1. HSV Hamburg 2. HC Metalurg 3. RK Cimos Koper 4. Orlen Wisła Płock 5. St. Petersburg HC 6. HCM Constanta

7 7 7 7 7 7

14 9 9 5 3 2

222:170 185:164 190:175 187:202 166:209 168:198

Milorad Krivokapić w Płocku trafił siedem razy czan była długa i co chwilę przerywana faulami Słoweńców. Na 46. sekund przed końcem o przerwę na żądanie poprosił Lars Walther, a po powrocie na parkiet sędziowie sygnalizowali grę na czas. Chrapkowski trafił w poprzeczkę, piłka wróciła do Adama Wiśniewskiego, który bez-

myślnie pośpieszył się z oddaniem rzutu. O wszystkim decydowała ostatnia akcja mistrzów Słowenii. Paczkowski faulem przerwał akcję, a bezpośredniego rzutu wolnego nie wykorzystał Brumen. W Płocku doszło więc do podziału punktów. Mistrzowie Polski mogą więc

z optymizmem patrzeć w przyszłość. Rozgrywki Ligi Mistrzów płocczanie wznowią 9 lutego, a ich wyjazdowym rywalem będzie HCM Constanta, ostatnia obecnie drużyna w tabeli. TEKST: Piotr Czajkowski FOTO: Łukasz Grochala/CyfraSport, Dominik Dziecinny

19


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 20

20

//Liga Mistrzów

BĘDZIE GORĄCY LUTY Wygrana z berlińskimi „Lisami” przedłużyła nadzieje Vive Targi Kielce na wyjście z grupy Ligi Mistrzów. Następne mecze już w przyszłym roku.

Z

sześcioma punktami w banku i realnymi szansami na awans do fazy play off Ligi Mistrzów skończyli rok piłkarze ręczni Vive Targi Kielce. Po wysokiej (29:37) porażce u siebie z Atleltico Madryt, niewielu dawało kielczanom szanse w rewanżu. A jednak przez półtora tygodnia zespół trenera Bogdana Wenty przeżył metamorfozę i w Madrycie był bliski sprawienia sensacji, choćby w postaci powtórzenia ubiegłorocznego wyniku z Barcelony (Vive Targi Kielce zremisowało na wyjeździe z późniejszym zwycięzcą Champions League).

Zaczęło się od Madrytu Mecz w Madrycie był od pierwszej minuty bardzo wyrównany, przez znakomitą część pierwszej połowy przewaga należała nawet do gości, mimo że grali oni bez kontuzjowanych Michała Jureckiego i Piotra Grabarczyka, a gospodarze zagrali już z Alberto Entrerriosem i Chemą

Rodriguezem, którzy nie wystąpili w Hali Legionów. Kielecki zespół prowadził niemal przez całą połowę, momentami różnicą trzech bramek. Skuteczny na kole był Rastko Stojković, kilka razy z drugiej linii trafili Denis Buntić i Grzegorz Tkaczyk, lepiej, niż w pierwszym meczu z Atletico, rozgrywał Uros Zorman. Szkoda, że w końcówce naszym zawodnikom przytrafiło się kilka strat w ataku, Hiszpanie skontrowali i zdążyli wyrównać. – Analizowaliśmy pierwszy mecz z Atletico. Doszliśmy do wniosku, że nie ma się co wdawać w bieganinę i wybijankę, wiedzieliśmy, że musimy zagrać spokojnie w ataku i agresywniej w obronie – mówił potem Bartłomiej Tomczak. Druga połowa przez 25 minut wyglądała podobnie, jak pierwsza. Jeszcze w 54 minucie, gdy Tomasz Rosiński świetnie obsłużył na skrzydle Tomczaka, a ten skutecznie skoń-

czył akcję, był remis 25:25. Niestety, kilka strat, które kielczanie popełnili w najmniej odpowiednim momencie, pozwoliło wicemistrzom Hiszpanii objąć trzybramkowe prowadzenie,

Jestem dumny z chłopaków, zagraliśmy na 200 procent naszych możliwości. To był świetny mecz w naszym wykonaniu. Wstarciu z takim przeciwnikiem wystarczy czasem jeden błąd i on decyduje o tym, kto wygra. Teraz musimy wyrzucić to z głowy, bo po wyniku, jaki zVeszprem osiągnął w Berlinie spotkanie z nimi w naszej hali będzie praktycznie dla nas meczem o wyjście z grupy Grzegorz Tkaczyk, (rozgrywający)


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 21

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

Mateusz Zaremba blokuje Fernandez Romero a dwa gole Tkaczyka w końcówce pozwoliły tylko na ostateczne zmniejszenie strat do jednego gola (27:28). Takie rozmiary porażki, a przede wszystkim styl gry polskiego zespołu, wstydu w konfrontacji z drugą drużyną poprzedniej Ligi Mistrzów na pewno nie przyniosły.

Porachunki z „Lisami” wyrównane Jeszcze lepiej wicemistrzowie Polski wypadli w ostatnim w tym roku występie w Lidze Mistrzów. Do Kielc przyjeżdżały berlińskie „Lisy”, z którymi nasi zawodnicy mieli porachunki już po pierwszym spotkaniu, rozegranym w październiku w Max Schmeling Halle. Wtedy nasi zawodnicy i trener mieli pretensje do sędziów, którzy w końcówce meczu masowo odsyłali ich na ławkę kar. A ostra gra Fuechse spowodowała kontuzje Mateusza Jachlewskiego i Piotra Grabarczyka. – W Berlinie powiedziałem w nerwach, że odpowiemy w Kielcach pięknym za nadobne. Oczywiście odpowiadam za swoje słowa i nie wycofuję się z nich. W pierwszym meczu graliśmy nie zawsze ostro, ale byliśmy karani, więc wniosek, że opłaca się grać agresywnie, oczywiście w zdrowym, sportowym znaczeniu tego słowa, wszystko w ramach piłki ręcznej. Nie mamy wyjścia, drużyna musi wyjść i bić się o dwa punkty – zapowiadał Bogdan Wenta.

Bartłomiej Jaszka Komplet punktów w tym spotkaniu był kielczanom niezbędny jak tlen, bo w przypadku porażki lub remisu nawet zwycięstwa we wszystkich trzech przyszłorocznych, grupowych spotkaniach mogły im nie dać awansu. I znów zespół stanął na wysokości zadania, a 200 procent dało z siebie 4 tysiące widzów w Hali Legionów. Mecz kibice będą wspominali przez lata. Po zaciętym i stojącym na poziomie czołówki najlepszych lig świata spotkaniu, kielczanie pokonali zespół z Berlina 32:29. Ojcem zwycięstwa był na pewno bramkarz Marcus Cleverly, którego interwencje w drugiej połowie doprowadzały do rozpaczy niemieckich zawodników, głównie skrzydłowych, ale każdy trybik w kieleckiej maszynie działał w tym pojedynku bez zarzutu.

Marcus! Marcus! Marcus! Nasi zawodnicy wyszli na boisko z wyraźną świadomością tego, o co grają i od pierwszej do ostatniej minuty toczyli z będącymi ostatnio w znakomitej formie berlińskimi „Lisami” wyrównany i stojący na bardzo wysokim poziomie bój. W pierwszej połowie nasza obrona miała wprawdzie kłopoty z zaskakującymi rzutami Alexandra Peterssona i Svena-Sorena Christophersena (po 30 minutach Vive Targi Kielce przegrywało 15:17), ale w szatni

Dobrze, że nie zabrakło nam zimnych głów, nie zgłupieliśmy tak, jak w Berlinie, choć znów zdarzyło się, że mieliśmy dwa czy trzy razy więcej kar niż Fuechse. Bardzo dobrze rozporządzał piłkami Uros Zorman, który wziął w końcówce na siebie ciężar gry, w dodatku zdobył dwie ważne bramki. Mariusz Jurasik

wyciągnięto odpowiednie wnioski. Po przerwie berlińscy rozgrywający już nie poszaleli, a ze skrzydłowymi rozprawił się Cleverly. „Marcus! Marcus!” – skandowało 4 tysiące gardeł. Pełen podziwu dla Duńczyka był nasz reprezentacyjny playmaker, grający w barwach Fuechse, Bartłomiej Jaszka: – On był niesamowity! W drugiej połowie zmarnowaliśmy pięć czy sześć „setek” ze skrzydeł. Jeśli nie rzuca się takich sytuacji, to ciężko wygrać – chwalił Cleverly’ego. – Było dużo walki, nikt się nie oszczędzał. Kielce walczyły do końca, a my nie wykorzystywaliśmy przewag liczebnych, a nawet traciliśmy wtedy bramki – podsumował mecz.

21


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 22

22

//Liga Mistrzów

28:27 (13:13)

Sędziowali: Michal Badura, Jaroslav Ondogrecula (Słowacja). Widzów: 4850.

BM ATLETICO MADRYT: Hombrados, Sterbik – Davis 2, Kallman, Entrerios 2, Jurkiewicz 2, Canellas 2, Chema 1, Łazarow 7, Guardiola 2, Abalo 3, Parrondo 2, Edu 3, Aguinagalde 2, Dinart. Kary 2 min. Trener Talant DUSZEBAJEW.

VIVE TARGI KIELCE: Cleverly, Szmal – Tomczak 2, Tkaczyk 6, Zorman 3, Rosiński 3, Buntić 3, Zaremba, Jurasik 2, Olafsson 1, Kuchczyński, Stojković 7. Kary 4 min. Trener Bogdan WENTA.

32:29 (15:17)

Sędziowali: Andre Hansen, Oistein Pettersen (Norwegia). Widzów: 4000.

VIVE TARGI KIELCE: Szmal, Cleverly – Tomczak 2, Jachlewski, Jurecki 2, Tkaczyk 3, Zorman 4, Rosiński 3, Zaremba, Jurasik 3, Buntić 5, Olafsson 4, Grabarczyk, Stojković 6. Kary 14 min. Trener Bogdan WENTA. FUECHSE BERLIN: Heinevetter, Stochl – Nincević 8, Stenbacken, Christophersen 6, Spoljarić 1, Romero, Jaszka 1, Bult, Petersson 6, Richwien 3, Sellin, Laen 4. Kary 6 min. Trener Dagur SIGURDSSON.

Bartłomiej Tomczak musi pauzować przez 3-4 tygodnie

//Grupa B 1. Atletico Madryt 2. Veszprem 3. Czechowskie N. 4. Fuesche Berlin 5. Vive Targi Kielce 6. Bjerringbro

7 7 7 7 7 7

12 10 7 7 6 0

228:203 191:185 207:193 210:205 208:212 173:219

Bohater meczu z Fuesche Marcus Cleverly

Zrobił się szpital Zwycięstwo z „Lisami” kielecki zespół okupił aż trzema kontuzjami. Bartłomiej Tomczak po zderzeniu z Markusem Richwienem upadł tak fatalnie, że kość przedramienia wyskoczyła mu ze stawu łokciowego; Michałowi Jureckiemu odnowiła się kontuzja pięty; u Grzegorza Tkaczyka „odezwało” się kontuzjowane rok temu kolano, „Młody” miał również uraz pachwiny. Do tego „szpitala” zgłosił się także Sławomir Szmal, który zaczął od-

czuwać ból w stawie kolanowym. Poza kontuzją Tomczaka urazy nie wyglądały na szczególnie groźne. – W pierwszym momencie myślałem, że ręka jest złamana, wyglądało to fatalnie. Na szczęście okazało się, że to tylko zwichnięcie łokcia. Zwykle w takich przypadkach przerwa trwa 3-4 tygodnie – mówił Tomczak. – To, jakie są dalsze rokowania i czy zdążę się wyleczyć przed styczniowymi mistrzostwami Europy, okaże się przed Bożym Narodzeniem – dodał popularny „Kopara”.

Po wygranej z „Lisami” polski zespół nadal zajmuje piąte, nic nie dające miejsce w grupie, ale jego strata do berlińczyków i Czechowskich Niedźwiedzi zmalała do jednego punktu. Kolejne mecze już w przyszłym roku – 11 lutego z MKB Veszprem na wyjeździe, 19 lutego z Bjerringbro-Silkeborgiem w Danii i 22 lutego z Niedźwiedziami w Kielcach. TEKST:

Paweł Kotwica, „Echo Dnia” FOTO: Patryk Ptak


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 23


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 24

24

//Dzmitry Marhun i Aleksandr Buszkow

Aleksandr Buszkow (nr 33) podczas turnieju o Puchar Gdyni

DWAJ PRZYJACIELE Z BOISKA Swoją przygodę z piłką ręczną rozpoczynali na Uniwersytecie w Gomlu. Białoruś opuścili już dawno i wyjechali do Polski, gdzie z powodzeniem kontynuują karierę. Los sprawił, że Dzmitry Marhun i Aleksandr Buszkow znów grają w jednym zespole, w Zabrzu.

C

hociaż Dzmitry Marhun jak każdy mały chłopak kopał z kolegami piłkę, chodził na basen popływać, interesował się muzyką czy nawet tańcem, to jednak w szkole złapał handballowego bakcyla. Podobnie było z Aleksandrem Buszkowem. – No poza tym pływaniem. Ja to raczej wystrzegałem się wody. Nie widziałem w tym takiej frajdy jak inni. Z tańcem też niewiele miałem wspólnego – poprawia z uśmiechem skrzydłowy zabrzan. Obu panów tak wciągnęła piłka ręczna, że podjęli studia wychowania fizycznego na Uniwersytecie w Gomlu. I tam ich losy skrzyżowały się po raz pierwszy.

Amatorskie granie – Graliśmy ze sobą dwa lata w drużynie akademickiej. To było jednak jeszcze bardzo amatorskie granie. Zespół składał się wyłącznie ze studentów – wspomina Dima. –

Z tej uniwersyteckiej drużyny przeniosłem się do Brześcia. Tam jednak wiele się nie nagrałem, a miałem zamiar kontynuować karierę. Dlatego musiałem zmienić otoczenie. Otrzymałem propozycję testów w Zagłębiu Lubin. Nic z nich nie wyszło, więc trafiłem do pobliskiego Głogowa – dodaje rozgrywający. Później był Kwidzyn, a od tego sezonu beniaminek z Zabrza, gdzie po raz drugi trafił na Buszkowa. – W MMTS-ie pojawiły się problemy finansowe. Byłem po operacji barku i nie chciano przedłużać kontraktu z zawodnikiem, który się leczy. Padło więc na Powen. – Tu już doszedłem do pełnej sprawności i wróciłem na parkiet – tłumaczy Marhun.

Krótsza droga Sasza Buszkow, zanim trafił na Śląsk, przebył nieco krótszą drogę. – W Miedzi Legnica grał nasz kolega

z czasów studiów Andrej Kowaliow. W zespole poszukiwali lewej ręki. Andrej zadzwonił do mnie i pojechałem na testy. Z władzami nie doszedłem jednak do porozumienia. No i pojawiła się propozycja z Zabrza, z której skorzystałem – mówi skrzydłowy. Pierwszy sezon nie był dla niego udany. – Początki zawsze są trudne. Tym bardziej jeżeli nie zna się języka. Do tego zmiana pozycji, bo choć na Białorusi byłem skrzydłowym, tu grałem jako prawy rozgrywający. Wcześniej w Gomlu po odejściu Dimy grywałem na tej pozycji, ale znów trzeba było się przestawić. Trener Krzysztof Przybylski zauważył, że wnoszę więcej do gry jako skrzydłowy i dzięki temu wróciłem do nominalnego ustawienia – przyznaje Sasza. W tej chwili obaj nie mają już problemów z językiem. – Teraz to koledzy z drużyny mają. Dołączył bowiem do nas Ukrainiec


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 25

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 Aleksandr Buszkow w meczu przeciw Nielbie Wągrowiec

się skrzydłowy Powenu. – Choć tego pierwszego to znam. Dokładniej mówiąc jego książki. Pisał gównie powieści fantasy i science fiction. Jednak na temat książek, to lepiej żeby wypowiadał się Dima. Nie ma chwili, aby czegoś akurat nie czytał. Bo ja to chętniej na kanapie przed telewizorem spędzam czas – dodaje Buszkow. – To fakt. W związku z meczami wiele podróżujemy. Dlatego zawsze mam ze sobą kilka pozycji. Jakie gatunki? Różne. „Wciągam”, co wpadnie mi do ręki, co ktoś poleci – przyznaje Marhun.

Święta 7 stycznia

Dzmitry Marhun przed przeprowadzką na Śląsk grał w barwach MMTS Kwidzyn Vitalij Nat i teraz częściej w szatni słychać nasz język – uśmiecha się Buszkow. – A że siedzimy w różnych rogach szatni, to przekrzykujemy wszystkich – dopowiada Marhun.

Czyta co popadnie Mimo słabszej postawy Saszy działacze zdecydowali, że dadzą mu kolejną szansę. Zawodnik w pełni ją wykorzystał. Dobrą grę zauważył także Juri Szewcow, trener reprezentacji Białorusi, i dał 29-latkowi okazję debiutu w kadrze podczas listopadowego turnieju o Puchar Gdyni. – Bardzo ucieszyłem się z tego powołania. W turnieju nie nagrałem

się jednak za wiele. Wierzę, że przyjdzie jeszcze na to czas. Trenowałem z chłopakami tylko trzy dni. I znów musiałem przestawić się na rozgrywającego. Ale rozmawiałem z trenerem, który widzi dla mnie miejsce. Dlatego teraz jadę na kolejne zgrupowanie i mam nadzieję, że już lepiej zgram się z kolegami – opowiada szczypiornista. Aleksandr Buszkow to dosyć popularne imię i nazwisko w byłym Związku Radzieckim. Najbardziej znani to autor książek, a drugi scenarzysta filmowy. – Nie mam z nimi nic wspólnego. Przynajmniej nigdy nie słyszałem, żeby to była moja rodzina – uśmiecha

Obaj panowie są w związkach małżeńskich. Dima poślubił prawniczkę Katsiarynę, którą poznał, gdy oboje byli świadkami na weselu znajomych. Rok później oni stanęli na ślubnym kobiercu. Mają trzy córki – Ksenię, Irinę oraz Marię. – Najstarsza – 5 lat – i środkowa – 3 lata – już kibicują tacie. – Roczna Maria jeszcze nie jest w stanie wysiedzieć całego meczu, ale od czasu do czasu również się pojawia na trybunach – mówi Marhun. Buszkow natomiast jest świeżo upieczonym ojcem. 16 grudnia żona Olga urodziła mu syna, Jarosława. – My mówimy Jarik – uśmiecha się Sasza. – Gdyby była dziewczynka, imię wybierałaby Olga, ale moją decyzję przyjęła bez sprzeciwu – dodaje. Szczęśliwy tata zobaczy syna dopiero na święta. – Które wyglądają u nas nieco inaczej. Nie ma takiej tradycji jak w Polsce, gdzie są przygotowywane specjalne potrawy na tę okazję. U nas każdy je to, co akurat ugotuje w tym dniu – mówi Buszkow dodając, że Boże Narodzenie – zgodnie z prawosławnym kalendarzem – wypada 7 stycznia, a kiedy nad Wisłą świętuje się nadejście Nowego Roku u nich dzieci odwiedza Dziadek Mróz. – W Polsce żona gotuje raczej potrawy z naszej kuchni, ale ona przecież podobna jest do polskiej. Też mamy ziemniaki, makarony, ryż, tak że nie ma problemu. Ja szczególnie przepadam za barszczem, gołąbkami i plackami ziemniaczanymi ze śmietaną – uśmiecha się Sasza. TEKST: Mariusz Polak FOTO: Kuba Gucma, Jakub Piasecki/CyfraSport,

Łukasz Grochala/CyfraSport

25


Michał Jurecki

HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 26


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 27

FOTO: Patryk Ptak


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 28

28

//Mistrzostwa Świata Brazylia 2011

ZŁOTO PO 12 LATACH Piłkarki ręczne Norwegii wywalczyły w brazylijskim Sao Paulo prymat na świecie. W finale mundialu siódemka ze Skandynawii pokonała Francję. Historyczny, brązowy medal wywalczyła Hiszpania. Norwescy kibice

A

ktualne mistrzynie olimpijskie i mistrzynie Europy okazały się także najlepsze na świecie. W brazylijskim Sao Paulo Norweżki pokonały dobrze spisującą się w mistrzostwach Francję. Trójkolorowe, które w drodze do walki o złoto pokonały silne ekipy Szwecji (1/8 finału), Rosji (ćwierćfinał) oraz Danii (w półfinale) w finale tylko przez 20 minut nawiązywały walkę z najsilniejszym zespołem świata ostatnich lat. Potem dominacja norweskich podopiecznych islandzkiego szkoleniowca Thorira Hergeirssona, nie podlegała już dyskusji. Norweżki jedyny do tej pory złoty medal zdobyły 12 lat temu. Historyczny, pierwszy, brązowy medal w finałach mistrzostw świata wywalczyły Hiszpanki po zwycięstwie nad Dunkami, które awansowały do brazylijskich finałów kosztem biało-czerwonych, natomiast rewelacyjnie spisująca się na mundialu Brazylia sensacyjnie pokonała

Rosjanki, mistrzynie świata z poprzednich edycji (2005, 2007, 2009). Po tym turnieju wiadomo już, że na igrzyskach olimpijskich nie zagrają Niemki oraz kilka innych dobrych europejskich ekip. Obsadzonych zostało już 5 z 12 miejsc: Norwegia (mistrz świata), Szwecja (wicemistrz Europy), Korea Płd. (eliminacje azjatyckie), Brazylia (zwycięzca Igrzysk Panamerykańskich). 22 stycznia dołączą do tego grona mistrzynie Afryki. Ostatnią szóstkę uczestników igrzysk w Londynie 2012 wyłonią (25-27 maja) trzy turnieje kwalifikacyjne (po cztery zespoły w każdym). Ich gospodarzami będą: Francja, Hiszpania i Dania. Pewne udziału w tych turniejach są reprezentacje Rosji, Chorwacji, Argentyny, Japonii oraz Angoli, jeśli za miesiąc nie zdobędzie mistrzostwa Czarnego Lądu.

FINAŁ

O 3. MIEJSCE

32:24 (19:13)

Sędziowali: M. Gubica i B. Milosevic (Chorwacja). Widzów: 4000.

NORWEGIA: Haraldsen, Grimsbo - Borgensen 6, Sulland 5, Kurtovic 4, Loke 4, Nostvold 4, Breivang 2, Riegelhuth 2, Herrem 2, Johansen 2, Alstad 1, Snorroeggen, Oftedal. Kary 4 min. Trener: Thorir HERGEIRSSON. FRANCJA: Leynaud, Darleux – Mendy 4, Spincer 4, Kanto 3, Dembele 3, , Deroin 2, Gnaboyuoi 2, Bruneau 2, Tervel 1, Baudoin 2, Ayglon 1, Dancette, Limal. Kary 10 min. Trener: Olivier KRUMBHOLZ.

TEKST: ZC

24:18 (9:9)

Sędziowali: S.Cohen i Y.Peretz (Izrael). Widzów: 2000.

HISZPANIA: Navarro, Gonzalez, Ciobanu - Martin 10, Pena 4, Aguilar 3, Alberto 2, E. Pinedo 2, Mangue 2, Amoros 1, Elorza, Alonso. Kary 6 min. Trener: Jorze DUENAS de GALARZA

DANIA: Pedersen, Mortensen, Toft – Noorgard 4, Burgaard 3, Krogshede 3, Troelsen 2, Bille 2, Melgaard 1, Fisker 1, L. Jorgensen1, Spellerberg 1, Larsen, Thorsgaard. Kary 6 min. Trener: Jan PYTLICK.


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 29

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 //Pozostałe wyniki 1/8 finału: Korea – Angola 29:30, Rosja – Islandia 30:19, Norwegia – Holandia 34:22, Czarnogóra – Hiszpania 19:23, Szwecja – Francja 23:26, Rumunia- Chorwacja 27:28, Dania – Japonia 23:22, Brazylia – Wybrzeże Kości Słoniowej 35:22 1/4 finału: Rosja – Francja 23:25, Angola – Dania 23:28, Chorwacja – Norwegia 25:30, Hiszpania – Brazylia 27:26 Półfinały: Francja – Dania 28:23, Norwegia – Hiszpania 30:22. o 5. miejsce: Brazylia – Rosja 36:20 (18:11), o 7. miejsce: Chorwacja – Angola 32:29 (14:12); dalsza kolejność: 9. Szwecja, 10. Czarnogóra, 11. Korea Południowa, 12. Islandia, 13. Rumunia, 14. Japonia, 15. Holandia, 16. Wybrzeże Kości Słoniowej, 17. Niemcy, 18. Tunezja, 19. Kazachstan, 20. Urugwaj, 21. Chiny, 22. Kuba, 23. Argentyna, 24. Australia. Ibirapuera kopuła dachu

Maskotka Mistrzostw

//Siódemka All Stars Bramkarka: Chana Masson (Brazylia) Prawoskrzydłowa: Carmen Martin (Hiszpania) Lewoskrzydłowa: Emilia Turei (Rosja) Kołowa: Heidi Loke (Norwegia) Lewa rozgrywająca: Andrea Penezic (Chorwacja) Środkowa rozgrywająca: Allison Pineau (Francja) Prawa rozgrywająca: Line Jorgensen (Dania) Najskuteczniejsza: Alexandra do Nascimento (Brazylia). //Triumfatorzy mistrzostw świata w piłce ręcznej kobiet 1957 – Czechosłowacja 1993 – Niemcy 1962 – Rumunia 1995 – Korea Południowa 1965 – Węgry 1997 – Dania 1971 – NRD 1999 – Norwegia 1973 – Jugosławia 2001 – Rosja 1975 – NRD 2003 – Francja 1978 – NRD 2005 – Rosja 1982 – ZSRR 2007 – Rosja 1986 – ZSRR 2009 – Rosja 1990 – ZSRR 2011 – Norwegia

ALFABET MUNDIALU XX mistrzostwa świata w piłce ręcznej kobiet przeszły do historii. Turniej rozgrywany od 2 do 18 grudnia w Brazylii był wspaniałą okazją do obserwacji najlepszych drużyn globu. Parafrazując klasyka można stwierdzić, że piłka ręczna to taka dyscyplina, którą uprawia się na wszystkich kontynentach, ale i tak zawsze wygrywa Europa. A jak Angola – mówienie o Angoli jako o objawieniu turnieju jest dużą przesadą, bo dla Afrykanek to już trzeci mundial z rzędu, na którym pokazują ogromny entuzjazm i coraz wyższe umiejętności. Szkoda, że większość podopiecznych Eduardo Francisco to zawodniczki po trzydziestce, ale już leworęczna Danila Carlos, licząca lat 21 ma przed sobą dużą karierę. Pytanie, czy zdecyduje się opuścić ojczyznę, bo oferty dostała nawet z Bundesligi. Warto też wspomnieć, że przed mundialem Angola przegrała z Polską na turnieju towarzyskim w Londynie.

B jak Brazylia – Znakomita w rywalizacji grupowej, gdzie zanotowała komplet zwycięstw. Zatrzymana została dopiero w ćwierćfinale, w którym uległa jedną bramką Hiszpanii. Dla widowiskowości turnieju była to wielka strata, gdyż tylko na meczach gospodyń (i to tych o stawkę) można było poczuć atmosferę sportowego święta. Gwoli sprawiedliwości trzeba natomiast oddać, że Brazylijki nie zasłużyły na więcej niż piąte miejsce. C jak Czarnogóra – Oczekiwania wobec reprezentacji opartej na drużynie Buducnosti Podgorica były dużo więk-

sze. Podobnie jak Brazylijki, Czarnogórzanki musiały jednak uznać wyższość Hiszpanii, a porażka była tym bardziej bolesna, że została poniesiona już 1/8 turnieju. Katem Montenegro okazała się mierząca raptem 166 cm wzrostu bramkarka Itxaco, Silvia Navarro. – Jeśli idziesz spać ze świadomością, że dziś niczego się nie nauczyłeś, oznacza to, że masz za sobą stracony dzień – tłumaczyła dziennikarzom tajemnicę swojego sukcesu golkiperka Itxako. D jak drużyna gwiazd – w zgodnej opinii do siódemki MVP zostały wybrane najlepsze zawodniczki turnieju.

29


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 30

30

//Mistrzostwa Świata Brazylia 2011

Radość Dunek po pokonaniu Japonek E jak entuzjazm – nie chodzi wcale o entuzjazm piłkarek Angoli, czy pasję w oczach Brazylijek. Mowa o nieprzywykłych do piłki ręcznej kibiców w Sao Paulo, gdzie wszystkie mecze rozgrywały gospodynie turnieju. Atmosferę, krzyki, piski, nieszablonowy doping można chyba tylko porównać do aren na Bałkanach, albo do mundialu w Korei Południowej, gdzie miejscowi fani doceniali owacją nie tylko udane zagranie swojej drużyny, ale nawet upomnienia sędziów dla przeciwnika. F jak Francja – bez Mariamy Signate Trójkolorowe wyeliminowały z turnieju szwedzkie wicemistrzynie Europy, a bez Allison Pineau udało się Francuzkom pokonać w półfinale Danię. Brak dwóch podstawowych ogniw rzucił się w oczy tak naprawdę dopiero w walce o złoto. Srebrny medal, czyli powtórzenie wyniku sprzed dwóch lat z Chin, jest i tak wielkim sukcesem podopiecznych charyzmatycznego Oliviera Krumbholza. G jak gonitwa – najpiękniejsza „gonitwa” miała miejsce w meczu Brazylii z Francją. Francuzki prowadziły do przerwy 17:10 i chyba nawet najwięksi pesymiści nie przewidywali, że mogą stracić tak wielką zaliczkę. A jednak po zmianie stron koncert w bramce dała dobrze pamiętana w Lublinie bramkarka duńskiego Randers, Chana Masson, która zatrzymała napór Trójkolorowych. Ostatecznie gospodynie turnieju, przy aplauzie miejscowej publiczności, zwyciężyły 26:22. H jak Hergeirsson – po pierwszym przegranym meczu z Niemcami niektórzy dziennikarze kwestionowali jego umiejętności trenerskie. Niezwykle

spokojny Islandczyk, przez lata asystujący wielkiej Marit Breivik, wiedział jednak, do czego zmierza. – Liczy się tylko kolejny mecz. Jeśli wybiegasz za daleko w przyszłość, tracisz najważniejszy, bo najbliższy, cel – tłumaczył swoją filozofię na konferencjach prasowych. I jak Ibirapuera Gymnasium – główna arena mistrzostw w Sao Paulo. Obiekt położony nieopodal bajecznego parku o tej samej nazwie, mogący pomieścić przeszło 10 tysięcy widzów i charakteryzujący się piękną kopułą dachu. Pozostałe hale – w Santos, Barueri i Sao Bernardo do Campo, choć dwukrotnie mniejsze, również imponowały przestronnością. J jak Japonia – mogła sprawić największą sensację. Japonia wyszła dopiero z czwartego miejsca z grupy i w 1/8 finału musiała zmierzyć się ze znacznie silniejszą Danią. Na trzy minuty przed końcem meczu Japonki prowadziły trzema „oczkami”, miały piłkę, wypracowały nawet pozycję bramkową i wtedy....o czas poprosił ich szkoleniowiec. Przerwa wybiła Azjatki z uderzenia, a cwane podopieczne Jana Pytlicka doprowadziły do remisu, a potem zwyciężyły w jedynej dogrywce w mistrzostwach. K jak kontrasty – Brazylia to kraj kontrastów. Bezdomni nocują na ulicach, a tuż obok barczyści ochroniarze strzegą rezydencjalnych drapaczy chmur z basenami i innymi wygodami tylko dla zamożnych. Przedstawiciele IHF zakwaterowali byli w hotelu, w którym najtańszy nocleg kosztował, bagatela, dwa tysiące złotych. Trudno powiedzieć po dwóch tygodniach, czy

Brazylia jest krajem bezpiecznym, jednak kradzieże, jakich doświadczyli w oficjalnych halach turnieju dziennikarze, a nawet oficjele IHF-u, niedobrze świadczą o organizacji czempionatu. L jak Lacrabere Alexandra – leworęczna rozgrywająca Francji, a zarazem klubowa koleżanka Moniki Stachowskiej, była bohaterką półfinałowej rywalizacji z Danią, gdy musiała zastąpić kontuzjowaną Allison Pineau. Rywalizacji o złoto z Norwegią nie zaliczy jednak do udanych meczów. M jak Morten Soubak – duński trener Brazylii, który szybko nauczył się portugalskiego, a z grupy 13 piłkarek zgromadzonych głównie w austriackim Hypo, utworzył dobrze współpracujący kolektyw, uzupełniony trzema zawodniczkami grającymi na co dzień w ojczyźnie. Jego podopieczne zajęły najwyższe miejsce w historii. N jak najsłabsi – tradycyjnie Australia, której japoński trener długo tłumaczył dziennikarzom, dlaczego nie może zanotować progresu z reprezentacją kraju osiągającego przecież sukcesy w innych dyscyplinach. Brak pieniędzy, ogromne odległości między miastami, a także status amatorek, jaki mają jego podopieczne, to przyczyny kolejnych gigantycznych przegranych Aussies. O jak objawienia – przeskok z grup młodzieżowych do reprezentacji seniorek bywa bolesny, ale znane z sierpniowego Euro U-19 w Holandii, Lois Abbingh i Katarina Jezic czy Louise Burgaard udowodniły, że czeka je świetlana przyszłość. – Jezic to przyszła Heidi Loke – mówi o serbskiej kołowej Jacob Vestergaard, trener Viborga i ekspert duńskiej telewizji. P jak President Cup – nazwa turnieju pocieszenia dla drużyn walczących o miejsca 17-24. Rywalizację wygrały Niemki, ale samo ich znalezienie się w gronie słabeuszy było ogromną niespodzianką, wziąwszy pod uwagę zwycięstwo na otwarcie mundialu z samą Norwegią. R jak rywalizacja o medale – W półfinałach Francja ograła Danię, a Norwegia nie dała szans Hiszpanii. W meczu o brąz wyrównana walka trwała do 40 minuty. Dunki i Hiszpanki wyprzedzały się co chwilę niczym żużlowcy na łuku, ale w decydującym fragmencie rywalizacji klasę udowodniła bramkarka Silvia Navarro. Koleżanki z pola nie


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 31

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 U jak uwagi – Kilkakrotna awaria zasilania w halach w Santos i Sao Paulo, a także ustawiczne problemy z bezprzewodowym internetem, to główne zarzuty dziennikarzy do organizatorów. Trenerzy i zawodniczki narzekali na brak klimatyzacji w Gymnasium Ibirapuera, jak również na brak możliwości śledzenia wydarzeń z innych aren, gdzie równoległe rozgrywano mecze. Niezadowoleni byli też fani z Europy, liczący na możliwość zakupu turniejowych gadżetów. Organizatorzy nie przygotowali nawet jednego produktu z logo imprezy, który można byłoby sprzedawać kibicom. Na plus zaliczyć trzeba natomiast niewielką odległość między poszczególnymi halami, co przy nowym regulaminie i aż pięciu dniach spotkań grupowych, pozwalało na obejrzenie wszystkich zespołów w akcji. W jak wrażenia – To była ostatnia w najbliższych latach okazja śledzenia wielkiej imprezy kobiecego handballu poza Europą. Następne edycje mi-

mogły zepsuć wspaniałego dnia swojej golkiperki i pewnie zwyciężyły 24:18. Trener Jorge Duenas popłakał się ze wzruszenia. Wielki finał przyniósł emocje tylko przez 20 minut. Dla Skandynawek wygrana oznaczała mistrzostwo świata zdobyte po 12 latach przerwy. S jak sensacje – porażki Norwegii i Czarnogóry. Mistrzynie olimpijskie uległy Niemkom, natomiast Montenegro musiała uznać wyższość Islandii. Co ciekawe dla Islandek i Niemek były to dobre złego początki, bo żadna z tych drużyn nie zaistniała potem w turnieju. T jak Trefiłow – Nie jestem artystą – odpowiedział po przegranym meczu z Francją, gdy poproszono go o podzielenie się wrażeniami z meczu. Każda konferencja prasowa z jego udziałem była prawdziwym „one man show”. Szkoda tylko, że trener Rosji zamiast na grze swoich podopiecznych, które zajęły dopiero szóste miejsce, skupiał się głównie na krytykowaniu pracy arbitrów.

strzostw świata odbędą się kolejno w Serbii, Danii i Niemczech, bo nasi zachodni sąsiedzi jako jedyni zgłosili chęć organizacji mundialu w 2017 roku. Z jak zainteresowanie – minimalne, za wyjątkiem meczów Brazylii. Organizatorzy wycofali się nawet ze sprzedaży biletów, umożliwiając widzom darmowy wstęp na spotkania, o ile przyniosą ze sobą kilogram jedzenia, co jest podobno tradycją wielu imprez sportowych w Ameryce Południowej. Publiczność starali się zabawiać liczni animatorzy, a także zgrabne tancerki, ale na wielu spotkaniach było tak cicho, że drużynom przygrywał band złożony... z perkusisty i trębacza. Warto jednak zauważyć, że na turniej akredytowało się 422 dziennikarzy, a rywalizacje o mistrzostwo świata pokazywano w 117 krajach. Z Brazylii specjalnie dla Handball Polska Michał Pomorski FOTO: Michał Pomorski, IHF

Konkurs nr 46 – Grudzień 2011 Hasło z pionowej kolumny wraz z kuponem należy przesłać na adres redakcji: 02-819 Warszawa ul. Puławska 300.

1 2 3

Nagrodą jest: • koszulka reprezentacji Polski – Artura Siódmiaka

4 5 6 7 8 9 10

Wyniki konkursu nr 45 Prawidłowa odpowiedź: Michał Jurecki Nagrody – gadżety Vistalu Łączpol Gdynia otrzymują: Michał Orzechowski – Warszawa; Marcin Makiewicz – Gliwice; Wioletta Borek – Koło.

11 12

••••• KUPON nr 46 •••••

13

1. Kanał polskiej telewizji, który pokazuje mecze Mistrzostw Świata w Piłce Ręcznej Kobiet. 2. Jedna z hal, w której rozgrywane były mecze Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom. 3. Jeden z 28 zawodników powołanych w szerokim składzie kadry narodowej seniorów na finały mistrzostw Europy Serbia 2012. 4. Drużyna dziewczynek z tego miasta zwyciężyła w Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom, który odbył się 9-11.12 w Kielcach. 5. 8. drużyna turnieju chłopców w Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom jest właśnie z tego miasta. 6. Największa impreza hippiczna w Polsce, która w tym roku gościła specjalną strefę dla dzieci zWioską Olimpijską, a w niej stanowisko promujące piłkę ręczną.

7. Imię jedynego Polaka wybranego do All Star Team TOYOTA Handball-Bundesligi w tym roku. 8. Jedno z miast, w którym odbywały się rozgrywki Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom. 9. Przeciwniczki Politechniki Koszalińskiej w 1/16 Challenge Cup. 10. Jeden z partnerów Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom. 11. Zwyciężczynie London Handball Cup, które w finale pokonały Polki jedną bramką. 12. Drużyna chłopców z tego miasta zwyciężyła w Festiwalu Piłki Ręcznej PGNiG Dzieciom, który odbył się 9-11.12 w Ostrowcu Świętokrzyskim. 13. Jedna z dwóch drużyn bez porażki na półmetku rozgrywek grupowych EHF Ligi Mistrzów Mężczyzn 2011/2012.

31


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 32

32

//Marit Breivik

OD PIŁKI RĘCZNEJ DO …

Marit Breivik przez piętnaście lat była trenerem kobiecej reprezentacji Norwegii. Z drużyną narodową osiągnęła wszystkie możliwe sukcesy, począwszy od czterokrotnego mistrzostwa Europy (1998, 2004, 2006, 2008), mistrzostwa świata (1999) aż do złotego medalu olimpijskiego (2008). Od kilku lat odpowiada w swojej ojczyźnie za szkoleniowców wszystkich olimpijskich sportów drużynowych. To wielka przyjemność porozmawiać z panią choćby przez kilka minut, korzystając z pani obecności na mundialu. Jaki jest główny cel pani wizyty w Brazylii? Po rezygnacji z funkcji trenera reprezentacji kobiet, pracuję dla Norweskiego Komitetu Olimpijskiego, jestem odpowiedzialna za trenerów wszystkich olimpijskich sportów drużynowych. Stąd moja obecność w Brazylii, gdzie śledzę poczynania piłkarek mojego kraju. Odpowiada pani zatem teraz nie tylko za piłkę ręczną? Nie, odpowiadam także za curling, hokej na lodzie, siatkówkę plażową,

itd., zarówno w wykonaniu kobiet jak i mężczyzn. Pole działań mam więc szerokie. Jak duży wpływ ma pani na kobiecą reprezentację Norwegii w piłce ręcznej, za którą odpowiadała pani przez wiele lat? Muszę przyznać, że miło mi jest po raz pierwszy być tak blisko drużyny od 2009 roku, gdy odeszłam z reprezentacji. Wtedy uznałam, że był to odpowiedni moment, bym się wycofała i popatrzyła na wszystko z dystansu. Z trenerami naszych reprezentacji jestem cały czas w kontakcie i prowadzimy długie dyskusje. Rok temu obserwowałam mistrzostwa Europy

w Norwegii i Danii z boku, zupełnie jako widz. Teraz jestem bliżej, bo przecież występ w Brazylii jest formą przygotowania do igrzysk olimpijskich w Londynie, do których reprezentacja zakwalifikowała się już rok temu, wygrywając EHF Euro 2010. Choć rozmawiamy w połowie mistrzostw, to jakie poczyniła już pani obserwacje na mundialu? Rzeczywiście, nie jest to jeszcze czas na głębsze analizy, ale dobre wrażenie zrobiły na mnie Rosja i Francja, choć ta ostatnia przegrała z Brazylią. To, co rzuca się w oczy, to nierówna forma większości zespo-


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 33

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

CURLINGU

To prawda, ale na tym poziomie każda drużyna musi dysponować 16 wartościowymi zawodniczkami. Czy po odejściu z reprezentacji Norwegii dostała pani propozycje pracy za granicą? Dostawałam różne telefony z zapytaniem o moją dyspozycyjność i chęć podjęcia pracy, ale po 15 latach pracy dla reprezentacji i ciągłych podróżach uznałam, że najwyższa pora poświęcić czas rodzinie i znajomym w Oslo. Być może za kilka lat będą gotowa na kolejne zmiany, ale na pewno nie teraz. Znana jest pani z promowania kobiet w sporcie, popiera pani obejmowanie przez kobiety wysokich stanowisk w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Jak wygląda pod tym względem sytuacja w EHF i IHF? Przede wszystkim trzeba zacząć od Europy, gdzie coraz częściej kobiety dochodzą do głosu. EHF powinna się włączyć do takiego działania, a dobre wzorce powinny płynąć z poszczególnych krajów i federacji. Przyznam, że w IHF jest trochę trudniej, dlatego dużo mnie czeka jeszcze pracy, by to zmienić.

łów. Drużyny mają swoje wzloty i upadki, więc pracować należy nad tym, by ustabilizować formę. Może wynika to z dużej liczby młodych, niedoświadczonych zawodniczek? Zaskoczyła mnie Islandia, czyli kraj, z którego pochodzi mój były asystent, a obecnie trener reprezentacji Norwegii, Thorir Hergeirsson. Wiedziałam, że mają dobrą reprezentację mężczyzn, ale nie sądziłam, że kobiety tak szybko pójdą w ich ślady. Rozczarowaniem jest dla mnie postawa Niemek, które pomimo wygranej z Norwegią nie zakwalifikowały się do 1/8 finału. Dziwi mnie, dlaczego postęp tej drużyny z kilkoma nowymi postaciami i nowym sztabem szkoleniowym, nie jest tak widoczny? Chyba Niemcy powinni zastanowić się i ustalić cele na następne lata dla klubów i reprezentacji. Tak jak to robimy w Norwegii

(zgodnie z motto Breivik, która słowo „TEAM” rozpisała jako skrót od wyrażenia Together Everyone Achieves More – razem każdy zyskuje więcej – przyp. red.). Jak podoba pani się nowy system rozgrywania turnieju z pięcioma spotkaniami grupowymi, a potem z czterema bezpośrednimi meczami, począwszy od 1/8 rozgrywek. To nie jest do końca nowy system, bo według niego rozgrywano już mistrzostwa w 1999 i 2001 roku, ale wydaje mi się, że nadrzędnym celem, także dla organizatorów, jest zwiększenie liczby meczów, szczególnie tych o stawkę. Mnie osobiście bardziej podobał się system z trzema meczami w rundzie głównej, który był sprawiedliwszy dla drużyn. Czołowe drużyny turnieju rozegrają aż dziewięć spotkań na przestrzeni dwóch tygodni.

Jedno z pytań musi dotyczyć Izabeli Dudy, bo chciałem wreszcie u źródła dowiedzieć się, czy prawdą jest, że powiedziała pani o Izie kilka lat temu, iż gdyby miała norweski paszport, powołała by ją pani do swojej reprezentacji? Iza w tamtym okresie była bardzo mocną zawodniczką i za jeden z sezonów w Storhamar zebrała wszystkie możliwe nagrody. Samego zdania o paszporcie, prawdę mówiąc, nie pamiętam, ale mogłam tak powiedzieć, bo w tamtym czasie Duda grała na poziomie reprezentacji Norwegii. Jestem o tym całkowicie przekonana. Szkoda, że potem odniosła kontuzję, a teraz nie wiem nawet, co się z nią dzieje. Gra w Oslo w pierwszej lidze norweskiej. Jest najlepszą snajperką w tej klasie rozgrywek, a jej nowy klub ma szanse awansować do Postenligaen. Nie wiedziałam, ale to dobra wiadomość. Wracając jednak do kwestii dokumentów – Iza ma polski paszport, więc może grać tylko w waszej reprezentacji. TEKST: Michał Pomorski FOTO: Archiwum

33


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 34

34

//Reprezentacja Polski W pierwszym meczu Polki rywalizowały z Chinkammi

FINAŁOWA NIEMOC Żeńska reprezentacja Polski zajęła drugie miejsce w rozegranym w Wielkiej Brytanii turnieju London Handball Cup . Był to ostatni tegoroczny sprawdzian biało-czerwonych.

R

eprezentacja Polski zajęła drugie miejsce w rozgrywanym w stolicy Wielkiej Brytanii turnieju London Handball Cup. Podopieczne Kima Rasmussena przegrały w finale jedną bramką z Austrią, choć na kilka minut przed końcem biało-czerwone prowadziły dwoma golami. Turniej w Londynie był dla gospodarzy zawodów generalnym sprawdzianem przed przyszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi. Na inaugurację imprezy spotkaliśmy się z reprezentacją Chin. Było to bardzo wyrównane spotkanie. W pierwszej połowie prowadzenie przechodziło z rąk do rąk, ale na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem schodziły Azjatki. Podobny scenariusz miała druga połowa. I znów bliższe zwycięstwa były Chinki, które straciły bramkę w ostatniej minucie po jedynym celnym rzucie Kingi Byzdrej. W kolejnym meczu pokonaliśmy Słowację, a nasz sukces zrodził się między 6 a 10 minutą spotkania, kiedy to od stanu 2:2 Polki zanotowały cztery kolejne trafienia, a podobną serię zanotowały na koniec pierwszej połowy, gdy rzuciły trzy gole

30:30 (15:17)

Sędziowali: J. Opava i P. Valek (Czechy).

z rzędu. Siedmiobramkowej straty Słowaczki nie były już w stanie odrobić, a pocieszyć się mogły tylko faktem, że wygrały tę odsłonę jednym golem. W naszej drużynie na szczególne słowa pochwały zasłużyła Patrycja Mikszto, która broniła w tym meczu z 57-procentową skutecznością. Nadspodziewanie silny opór stawiła nam w półfinale siódemka z Afryki. Co prawda zaczęło się zgodnie z planem, bo objęliśmy w 10 minucie prowadzenie 5:1, jednak potem nasze poczynania były katastrofalne, bowiem Polki roztrwoniły przewagę – w 18 min przegrywały 6:8, zaś w 25 min 8:10. Na szczęście w końcówce dobrze rzucała Alina Wojtas – trzy z czterech ostatnich bramek – więc na przerwę nasze panie schodziły z jednobramkowym prowadzeniem. Po kwadransie drugiej połowy wydawało się, że mamy mecz pod kontrolą – było 18:15, a potem 20:16 w 48 minucie. Niestety końcówka znów została fatalnie rozegrana i do wyłonienia finalisty konieczny był „extra time”. W dogrywce skutecznością błysnęła Kinga Byzdra (trzy gole), więc nasze zawodniczki mogły

25:19 (14:7)

Sędziowali: K. Lythje i S. Christiansen (Dania).

POLSKA: Mikszto, Baranowska – Załęczna, Niedźwiedź 10, Dworaczyk 2,

POLSKA: Mikszto, Baranowska – Niedźwiedź 2/1, Dworaczyk,

Królikowska 2, Kocela 6, Wilamowska, Obrusiewicz 5, Wojtas, Sądej, Stasiak 3, Kulwińska 1, Byzdra 1. Kary 6 min.

Królikowska 2, Kocela 2, Leśkiewicz, Sulżycka 2, Obrusiewicz 1, Wojtas 7/3, Sądej 2, Stasiak 4, Kulwińska 1, Byzdra 2. Kary 8 min.

CHINY: Mo, Z. Yun – Qiuxiang 2, L. Yun 2, Bing 4, Chanchan 2, Yao 4,

SŁOWACJA: Gubikova, Skolkova – Trochtova 1, Rajnohova, Pilekova 1,

Chunlei 2/2, Shasha 1, Nana 1, Laimiao 2/2, Xiaoling, Jiagin 7, Yin 3. Kary 6 min.

Hvostalova, Kosikova 1, Sukiennikova 3, Stuparicova 1, Kovalickova, Tothova 5/2, Drotarova 1, Popluharova 4, Dubajova 2/1. Kary 8 min.


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:38 Page 35

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 //Pozostałe mecze grupy A: Słowacja – Chiny 26:28 (15:13) Angola – Austria 35:33 (17:12) 1. Polska 2 3 2. Chiny 2 3 3. Słowacja 2 0

55:49 58:56 45:53

//Grupa B Wielka Brytania – Angola 22:20 (11:11), Angola – Austria 35:33 (17:12), Austria – Wielka Brytania 31:23 (13:10). 1. Austria 2 2 2. Angola 2 2 3. Wielka Brytania 2 2

64:58 55:55 45:51

Pod pomnikiem Królowej Wiktorii

PÓŁFINAŁ

26:25

Sędziowali: J. Opava i P. Valek (Czechy).

(12:11, 22:22)

POLSKA: Mikszto, Baranowska – Załęczna 4, Niedźwiedź 2, Dworaczyk, Królikowska 1, Kocela 1, Wilamowska, Obrusiewicz, Wojtas 6/2, Sądej, Stasiak 3, Kulwińska, Byzdra 9/1. Kary 8 min.

Kim Rasmussen cieszył się z możliwości gry z zespołem spoza Europy

ANGOLA: Tavares, Branco, Barbosa – Andre 1, Quitongo, Morais 1, Almeida 3, Fernandes 4, Viegas, Bernardo, Carlos 4, Guialo 1, Kiala 7/1, Calandula 4. Kary 4 min.

//Pozostałe mecze Drugi półfinał: Austria – Chiny 29:26 (17:14). Mecz o 5. miejsce: Słowacja – Wielka Brytania 22:17 (16:9) Mecz o 3. miejsce: Angola – Chiny 29:24 (17:8)

FINAŁ

22:23 (12:12)

Sędziowali: P. Horvath i B. Marton (Węgry).

POLSKA: Mikszto, Baranowska – Załęczna 6/2, Niedźwiedź 4, Królikowska, Kocela 1, Wilamowska, Sulżycka, Obrusiewicz 2, Wojtas 5/1, Sądej 1, Stasiak, Kulwińska 1, Byzdra 2. Kary 2 min.

AUSTRIA: Schilk, Blazek – Kaiser 1, Scheffknecht 7, Frey 4/4, Ivancok, Goricanec 3, Magelinskas 1, Doppler, N. Stumvoll, S. Stumvoll 1, Mauler, Grausenburger 2, Acimović. Kary 8 min.

wznieść ręce w geście zwycięstwa, choć sukces nad Angolą zrodził się w wielkich bólach. W meczu o złoto już nie mieliśmy takiego szczęścia, jak w 1/2 finału. Większa część potyczki z Austrią dawała nadzieje na wygraną w finale, bowiem do przerwy był remis, a po przerwie prowadziliśmy kilkakrotnie dwoma bramkami (14:12 w 35 min, 19:17 w 46 min, 20:18 w 48 min, 22:20 w 55 min). W końcówce jednak Polki pogubiły się zupełnie, więc Austriaczki skrzętnie skorzystały z naszej niemocy. Rzuciły trzy kolejne bramki i sprzątnęły nam sprzed nosa zwycięstwo w tym przedolimpijskim turnieju. TEKST: Zbigniew Cieńciała FOTO: Archiwum zawodniczek

35


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 36

36

//Festiwal PGNiG Dzieciom

ORGANIZACYJNA BARCELONA Na zawody zespoły przyjeżdżały z różnych zakątków kraju. Dziewczęta kierowano do Kielc, a punktem zbornym chłopców był Ostrowiec Św. W drugi weekend grudnia po raz pierwszy został rozegrany turniej dla 12-letnich i młodszych adeptów szczypiorniaka, który swoim zasięgiem objął całą Polskę. Do wspomnianych miast zawitali bowiem reprezentanci aż 15 województw!

D

o udziału w „Festiwalu PGNiG Dzieciom” zaproszono najlepsze zespoły z danego województwa, wytypowane przez okręgowe związki piłki ręcznej na podstawie wyników osiąganych w bieżącym i poprzednim sezonie. Organizatorzy pokryli koszty związane z transportem, zakwaterowaniem i wyżywieniem. Drużyny, które na własność dostały po 12 kompletów strojów sportowych i taką samą liczbę piłek, podzielono na grupy, w których grano system „każdy z każdym”. Za wygranie meczu oraz obu połówek można było zdobyć maksymalnie 7 punktów. Program pierwszego dnia zakładał także rozegranie półfinałów.

Nazajutrz toczyły się spotkania o poszczególne miejsca, w tym rywalizowano o medale. Uczestnicy „Festiwalu” mogli poczuć się jak profesjonaliści, gdyż finały rozegrano w obiektach, z których korzystają zespoły Superligi, czyli Hali Legionów oraz MOSiR. Dziewczęta przy okazji mogły obserwować zmagania drużyn walczących o trofeum w międzynarodowym memoriale redaktora Andrzeja Kowalczyka. Mecze finałowe były transmitowane w internecie. W Kielcach na zawodniczki czekała niespodzianka. Wizytę złożył Sławomir Szmal. Kapitan reprezentacji Polski rozdał ponad

Organizatorami imprezy byli Związek Piłki Ręcznej w Polsce oraz Ministerstwo Sportu i Turystyki. Jej sponsorem Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S.A., zaś partnerami Balcerzak i Spółka Sp. z o.o. oraz Nestle Waters S.A.


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 37

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

Wyniki meczów finałowych: //chłopcy o 15. miejsce: SP 1 Łuków – SP Dąbrowa Białostocka 13:7 (5:3) o 13. miejsce: SP 32 Kielce – SP 34 Łódź 10:8 (7:3) o 11. miejsce: SP 46 Poznań – SP 5 Ostrowiec Św. 18:3 (10:0) o 9. miejsce: SP 14 Lubin – SP 6 Zawiercie 14:5 (8:0) o 7. miejsce: SP 66 Bydgoszcz – SP 3 Brzeg 10:2 (4:0) o 5. miejsce: SP 91 Kraków – SP 11 Mielec 16:4 (5:2) o 3. miejsce: SP 2 Świebodzin – SP Banie 5:10 (2:5) o 1. miejsce: SP 23 Płock – SP 4 Kwidzyn 21:10 (12:7) setkę autografów. Podpisy składał na pocztówkach ze swoim wizerunkiem i na koszulkach. Wspólnym zdjęciom nie było końca. Wszyscy się dziwili, że dwie wspólne spędzone godziny tak szybko minęły. Triumfatorami „Festiwalu” zostały drużyny SP 23 Płock (chłopcy) i SP 4 Kwidzyn (dziewczęta). Każdy z zespołów zasłużył na brawa za ambicję i walkę do końca. Na szczególne słowa pochwały zapracowali zawodnicy z SP Banie i zawodniczki z PSP Lubrzy, którzy do domów zawieźli brązowe medale. Mieszkańcy tych małych miejscowości mogą być dumni ze swych małych ambasadorów. Podczas ceremonii zamknięcia turnieju wszystkim uczestnikom wręczono pamiątkowe medale

//dziewczęta o 15. miejsce: SP 149 Łódź – SP 32 Kielce 2:7 (2:4) o 13. miejsce: SP Dąbrowa Białostocka – SP Wadowice Górne 9:7 (6:5) o 11. miejsce: SP 152 Warszawa – SP 1 Łuków 5:8 (4:5) o 9. miejsce: SP 12 Gniezno – ZS 1 Lubicz 6:9 (2:4) o 7. miejsce: SP 91 Kraków – PSP 3 Grodków 13:3 (5:1) o 5. miejsce: SP 37 Szczecin – SP Kowalewo Pomorskie 5:8 (4:4) o 3. miejsce: SP 11 Jelenia Góra – PSP Lubrza 9:12 (2:7) o 1. miejsce: SP 4 Kwidzyn – SP 7 Tychy 9:7 (12:7)

Taka impreza to naprawdę nieoceniona inicjatywa. Przede wszystkim zachęca najmłodszych do uprawiania piłki ręcznej i to jest najważniejsze. To ogromna promocja naszej dyscypliny sportu. Często dzieciaki już od pierwszej klasy szkoły podstawowej mają szansę trenować piłkę nożną, piłka ręczna daję im taką możliwość zazwyczaj dopiero w wieku 10-11 lat, dlatego tak ważne jest aby jak najwięcej dzieci zachęcić do jej uprawiania. Dla nas to była organizacyjna Barcelona…! Dzieciaki były zachwycone, byliśmy już wcześniej na kilku turniejach, ale tutaj wszystko było dopięte na ostatni guzik. Chłopcy byli zachwyceni zarówno jeżeli chodzi o zakwaterowanie, jak i logistykę. Mogli się poczuć jak profesjonaliści i to doświadczenie było bezcenne. Zapamiętają je do końca życia. I tutaj należą się ogromne słowa podziękowania dla organizatorów i sponsorów tego wydarzenia. Michał Królikowski, trener SP 23 Płock

37


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 38

38

//Festiwal PGNiG Dzieciom Przystępując do meczów mieliśmy za sobą długą, wyczerpującą, trwającą 10 godzin podróż. Pierwszy dzień zawodów, wliczając trzy spotkania w grupie plus półfinał, był dużą dawką dla tych dzieci. Mimo wszystko jestem z dziewczyn zadowolony, gdyż z meczu na mecz „się rozkręcały”. Wfinale też były kryzysy, ale to przetrzymały. Zmiana obrony na 6-0 zadecydowała o końcowym wyniku. Mecz mógł się podobać, choć wiem co dziewczyny potrafią, a niektóre z nich trochę zawiodły. Mam świadomość nad czym musimy pracować. Organizacyjnie wszystko było w porządku. Zresztą złoty medalista na nic nie może narzekać. Mariusz Kupc, trener SP 4 Kwidzyn

i dyplomy, zaś trzy pierwsze drużyny otrzymały okazałe puchary. Oprócz tego na każdego z uczestników czekała torba z upominkami! Wszyscy uczestnicy zgodnie podkreślali, że był to niezapomniany weekend i wspaniały turniej. – Do zobaczenia w roku przyszłym na boiskach otwartych, w dużo większym zasięgu niż teraz. Sądzę, że na stałe zagościmy w szkołach podstawowych – powiedział na zamknięcie turnieju prezes ZPRP Andrzej Kraśnicki. TEKST: Marek Skorupski FOTO: Kuba Gucma, Marek Skorupski

//Sławomir Szmal

NAUKA ŻYCIA W GRUPIE Robi pan wspaniałą promocję piłki ręcznej. Można pana spotkać w wielu miejscach w Polsce, na spotkaniach z młodymi ludźmi. Jak wypada ocena takich turniejów jak „Festiwal PGNiG Dzieciom”? Bardzo się cieszę, że są organizowane turnieje dla dzieci i młodzieży. To promuje dyscyplinę, to bardzo ważne dla ich rozwoju, jak i dla samego Związku Piłki Ręcznej w Polsce. O to przecież walczymy, aby poziom piłki ręcznej systematycznie podnosił się w naszym kraju. Czy pamięta pan swoje turnieje, gdy był pan nastolatkiem? Człowiek bardzo długo na to oczekiwał, aby pojechać na takie zawody. Granie w takich meczach to jest mobilizacja do dalszej pracy. Zdobycie nagród, jakiś osiągnięć, to jeszcze większa motywacja. Jak najwięcej takich imprez. W dniu finałów „Festiwalu” przypadały urodziny pana syna Filipa. Czy on przejawia sportowy talent? Ma potrzebę grania w piłkę ręczną? Czy może wolny czas, to w jego przypadku wyłącznie komputer? We współczesnym świecie jest wszystko. Syn trenuje piłkę ręczną, siatkówkę. Jest młodym człowiekiem. Decyzja o tym czym będzie chciał się zajmować będzie należała do niego.

Gdyby któryś z młodych uczestników biorący udział w „Festiwalu” poprosił o radę – jak pokierować swoją karierą, to co by pan mu podpowiedział? To trudne pytanie. Najczęściej tym rządzi przypadek albo los szczęścia. Tak naprawdę w tym wieku to jest fajna zabawa, a przede wszystkim nauka życia w grupie. To później pomaga. TEKST: MAS FOTO: Marek Skorupski


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 39


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 40

40

//PGNiG Superliga kobiet

MEDALISTKI GRAJĄ SWOJE Jesień w PGNiG Superlidze kobiet nie przyniosła większych niespodzianek. Prym wiodą najlepsza trzy drużyny z poprzedniego sezonu, a niedoświadczeni beniaminkowie mają ogromne problemy w najwyższej klasie rozgrywkowej. 1. KGHM Metraco Zagłębie Lubin – Zagłębie „jedzie walcem” rozgniatając wszystkie napotykane przeszkody. Jedynie w meczach w Kielcach i Gdyni przeciwniczki drużyny Bożeny Karkut długo mogły liczyć na korzystny rezultat. Wysoka obrona „Miedziowych” skutkuje niezwykle niską liczbą straconych bramek, a że i w ataku ma kto szaleć, nie dziwi komplet punktów po 11 kolejkach pierwszej części sezonu zasadniczego.

Drużyny beniaminków mają trudne zadanie w Superlidze

5. AZS AWF Gardinia Wrocław 2. SPR Lublin SSA – Przed sezonem wydawało się, że SPR po zakończeniu kariery przez trzy wielkie ikony klubu może spaść do roli ligowego średniaka. 20 punktów po 11 kolejkach, mimo niezwykle wysokiej przegranej na własnym parkiecie z Zagłębiem, budzi jednak szacunek. Lublinianki nie dość, że nie traciły „głupich” oczek w starciu ze słabszymi od siebie, to ograły nawet faworyzowany Vistal, i to pomimo absencji swojej najlepszej, obok Małgorzaty Majerek, zawodniczki, czyli Kristiny Repelewskiej.

– Nadrzędnym celem jest utrzymanie – mówił przed rozgrywkami trener Marek Karpiński, ale jego ekipa jest prawdziwym „czarnym koniem” bieżącego sezonu. Co ciekawe i godne podkreślenia – największą siłą akademiczek jest kolektyw, bo w tej drużynie trudno doszukać się kandydatki do gry w reprezentacji Polski. Dłuższy okres treningów pod okiem doświadczonego szkoleniowca, dobra atmosfera w zespole i wygrane na własnym parkiecie z klubami silniejszymi kadrowo, to wystarczające powody do satysfakcji, a zarazem motywacja przed kolejną częścią sezonu.

3. Vistal Łączpol Gdynia – Gdynianki do ósmej kolejki miały na swym koncie komplet 16 punktów, ale w starciu z dwoma mocarzami PGNiG Superligi przegrały głównie przez brak spokoju w końcówce meczów. Podobnie jak w majowym finale Pucharu Polski piłkarkom z Pomorza w kluczowych momentach drżały ręce, co wykorzystały bardziej doświadczone rywalki. Nie zmienia to faktu, że Vistal wciąż może realnie myśleć o złotym medalu, bo o wszystkim rozstrzygnie przecież faza play-off.

4. KU AZS Politechnika Koszalińska – Koszalinianki zaczęły od falstartu, a potem omalże nie wygrały w Lublinie, choć ostatecznie w hali Globus, po ciężkiej przeprawie, ostatecznie wygrały wicemistrzynie Polski. Później z meczu na mecz drużyna Waldemara Szafulskiego przeskakiwała w tabeli kolejne ekipy i gdyby nie niespodziewana przegrana w Elblągu, to Politechnika miałaby jeszcze cień szansy na trzecią pozycję po rundzie zasadniczej. Tymczasem sześć punktów straty do Vistalu i osiem do SPR-u zdaje się przekreślać te nadzieje.

6. Ruch Chorzów – Niebieskie ugruntowały już swoją pozycję w PGNiG Superlidze, dlatego trudno oczekiwać, by w drugiej części sezonu zasadniczego spadły poniżej miejsca gwarantującego występy w fazie play-off. Doświadczenie Kingi Polenz i dobra postawa na parkiecie chorzowskiej hali MORiS wydają się gwarantem do utrzymania tej pozycji.

7. Piotrcovia Piotrków Trybunalski – Piotrcovia zaczęła od serii zwycięstw, ale były to miłe złego początki. Po kilku porażkach z rzędu pracę stracił trener Robert Nowakowski, wyraźnie niezadowolony z tak nieoczekiwanego posunięcia piotrkowskich działaczy. Drużynę przejął Stanisław Mijas, ale trudno po kilku meczach powiedzieć, że wprowadził do zespołu coś nowego. Piotrcovia musi się teraz nastawić na ciężką walkę o utrzymanie obecnej lokaty i szukanie szansy w ćwierćfinałach fazy play-off. Przypomnijmy, że w marcu tego roku Agacie Wypych i spółce brakowało 10 minut do awansu do półfinałów MP i sensacyjnego wyeliminowania SPR-u.


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 41

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 AZS Politechnika Koszalińska ma wiernych kibiców

8. KPR Jelenia Góra – Dla niektórych murowany kandydat do walki o utrzymanie w fazie play-out. Jeleniogórzanki nawet bez Agnieszki Koceli, która przeszła do Lublina, i z wielką liczbą kontuzjowanych zawodniczek, radzą sobie nadspodziewanie dobrze, wygrywając nawet na własnym boisku z KSS Kielce. Awans do fazy play-off byłby wielkim sukcesem tej drużyny, ale fundamentalne zdaje się utrzymanie przewagi punktowej nad beniaminkami.

9. KSS Kielce – Duże zaskoczenie in minus, choć różnica między dziewiątą a czwartą drużyną jest nieznaczna, tak że tabela może się jeszcze zmienić przed rozpoczęciem nowego roku. Kielczanki praktycznie nie wygrywają na wyjazdach, a i na własnym parkiecie prezentują nierówną formę. Gdyby Jan Tomaszewski zajmował się kobiecą piłką ręczną, to popularne „Tygrysice” nazywałby pewnie „boską drużyną”, argumentując, że jeden Bóg wie, jak zagrają podopieczne Zdzisława Wąsa. Mimo wszystko, personalnie to drużyna na piąte-szóste miejsce na koniec sezonu.

10. Start Elbląg – Ogromne zaskoczenie in minus, bo chyba nawet najwięksi pesymiści nie zakładali, że podopieczne Grzegorza Gościńskiego po 11 kolejkach będą miały tylko sześć oczek. Owszem, trudno nie zauważyć przetasowań kadrowych, odważnego wprowadzania do zespołu takich zawodniczek jak choćby Anna Frąckiewicz, ale drużyna z reprezentacyjną kołową Hanną Sądej i kilkoma byłymi kadrowiczkami powinna plasować się w tabeli zdecydowanie wyżej. Plotka głosi się, że brak awansu do fazy play-off może zaowocować prawdziwą rewolucją w jakże zasłużonym dla polskiego szczypiorniaka klubie.

11. Pogoń Baltica Szczecin – Ambicje były duże, a przed sezonem mówiono o chęci uniknięcia powtórki z Sambora Tczew, który nie odnalazł się po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Rzeczywistość pokazała jednak, że o punkty w Superlidze nie będzie łatwo i nie wystarczą transfery mało doświadczonych zawodniczek, jak Katarzyna Sabała czy Dorota Jakubowska. W końcówce pierwszej części sezonu zasadniczego drużynę po Ryszardzie Czyżu przejął zwolniony z Piotrcovii Robert Nowakowski, ale i jego czeka niezwykle ciężki bój o utrzymanie, które na grudzień 2011 roku wydaje się raczej „mission impossible”.

12. Finepharm Polkowice – Zaczęło się od przeniesienia drużyny z Jeleniej Góry do Polkowic, ale ta zmiana nie miała najmniejszego przełożenia na postawę beniaminka. Finepharm, podobnie jak przed rokiem Sambor, jest dostarczycielem punktów i pewnie zmierza tam skąd przyszedł, czyli do pierwszej ligi. Chyba że cudu dokona doświadczony trener Adam Fedorowicz, który przejął niedawno polkowiczanki po Mirosławie Uramie. TEKST: Michał Pomorski

Vistal Łączpol Gdynia jednyne punkty stracił z Zagłębiem i SPR

FOTO: Archiwum klubo ́w

41


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 42

42

//Challenge Cup

GRECKA TRAGEDIA Savas Karipidis, król strzelców Bundesligi sezonu 2008/2009, nie jest zawodnikiem A.C. Diomidis Argous. Grecki zespół znalazł jednak sposób, aby bez niego wyeliminować z pucharów debiutującą na arenie międzynarodowej mielecką siódemkę.

Michał Chodara okazał się najlepszym zawodnikiem Stali w pierwszym meczu

M

ielczanie mieli cztery miesiące na rozpracowanie rywala. Zadania jednak nie odrobili, gdyż pozyskane z internetu materiały o rywalu, w konfrontacji boiskowej, okazały się przestarzałe. Dzięki nowym transferom zespół z Peloponezu do trzech powiększył liczbę Serbów w swoich szeregach. Z inicjatywy polskiego klubu dwa mecze zostały rozegrane w Mielcu. Po części chciano stworzyć optymalne warunki do awansu. Po drugie Stal od 30 listopada do 18 grudnia miała zaplanowane aż siedem spotkań, wliczając ligę i Puchar Polski. Suma summarum koszty takiej decyzji, w tym bilety lotnicze i trzydniowy pobyt Greków, to inwestycja rzędu ponad 50 tys. zł. Chciano ją zrekompensować podwyższonymi cenami biletów, ale na to już nie było stać wszystkich kibiców. Nic dziwnego, że miejscowa hala miała wiele pustych miejsc podczas dwudniowej rywalizacji. To w obiekcie przy ul. Solskiego 1 rzadki widok. W pierwszym meczu „stalowcy” przez zdecydowanie większą część meczu prowadzili kilkoma bramkami i wydawało się, że kontrolują mecz. Mielecka drużyna punktowała przeciwnika głównie po przechwytach i kontrach. Skutecznością imponował Michał Chodara. Dobrze, szczególnie w pierwszej połowie, bronił Adam Wolański.

Od stanu 24:20 przyjezdni zaczęli odrabiać straty. W końcówce Diomidis wycofał bramkarza, rozegrał szybką akcję. Rzut na bramkę Wolańskiego wpadł do siatki równo z końcową syreną. Na prezentacji przedmeczowej mieleccy zawodnicy pojawili się w t-shirtach z napisem „Prezesie wracaj nam szybko do zdrowia”. To wsparcie dla przebywającego w szpitalu. Antoniego Weryńskiego, prezesa SPR Stal Mielec.

Brak awansu chluby nam nie przynosi. Dwumecz w Challenge Cup traktowaliśmy jako dodatek do ligi, ale liczyliśmy na przejście do następnej rundy. Zabrakło nam doświadczenia, a i nasza psychika po wcześniejszych porażkach w kraju nie była najlepsza. Rywale zaskoczyli nas wysuniętą, agresywną obroną. Sędziowie zezwolili na agresywną grę. W rewanżu zostałem popchnięty z tyłu. Mam stłuczoną piętę i muszę przez dwa tygodnie pauzować. Michał Chodara


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 43

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

Grzegorz Sobut przedziera się przez obronę rywali

28:27 (14:11)

Sędziowali: Igor i Alexei Covalciuc (obaj Mołdawia). Widzów: 1000.

TAURON STAL MIELEC: Wolański - Szpera 2, Sobut 5, Wilk 3, Albin, Chodara 10, Gliński 2, Babicz 2, Janyst 2, Jędrzejewski 2, Kubisztal. Kary 4 min. Trener Ryszard SKUTNIK.

A.C. DIOMIDIS ARGOUS: Nungovitch, Tsoulos - Zaravinas 3, Megaloikonomu 8, Kremastotis, Passias, Priobolos, Mujic, Charalampos 5, Mallios, Marango 4, Samaros 2, Kontoulis, Spentzos, Eleftherios, Urosevic 1, Taskovic 4. Kary 6 min. Trener Dimitrios DIMITROULIAS.

Grecy byli w naszym zasięgu. Nie ma co ukrywać - te mecze nam po prostu nie wyszły, ale ich nie zlekceważyliśmy. Pierwsze spotkanie powinniśmy wysoko wygrać i byłby spokój. Ryszard Skutnik, trener Tauron Stal Mielec

30:26 (17:12)

Sędziowali: Igor i Alexei Covalciuc (obaj Mołdawia). Widzów: 1300.

A.C. DIOMIDIS ARGOUS: Nungovitch, Tsoulos - Zaravinas 6, Megaloikonomu 3, Kremastotis, Passias, Priobolos, Mujic, Mallios 5, Marango 5, Samaros 5, Kontoulis, Spentzos, Eleftherios, Urosevic, Taskovic 6. Kary 10 min. Trener Dimitrios DIMITROULIAS.

TAURON STAL MIELEC: Wolański, Kiepulski 1 - Szpera 2, Sobut 3, Wilk 2, Albin 8, Chodara 1, Gliński 3, Babicz 3, Janyst 3, Jędrzejewski, Kubisztal. Kary 4 min. Trener Ryszard SKUTNIK.

Lider greckiej ekstraklasy w rewanżu, w którym pełnił obowiązki gospodarza, dość szybko narzucił swój styl gry. Grecy pokazali zupełnie inną grę niż w dzień wcześniej. Byli szybsi, dokładniejsi i przede wszystkim mieli świetnie dysponowanych bramkarzy. W 18 minucie był remis. Bezpośrednio po zmianie stron Diomidis prowadził już 19:12. Grzegorz Sobut, Łukasz Janyst i Rafał Gliński zabrali się za odrabianie strat (19:20). W decydujących momentach brakowało jednak trochę sił i wyrachowania w sytuacjach rzutowych. Grecy w finałowych minutach, pewni awansu, byli w euforii. Po końcowej syrenie długo tańczyli na parkiecie. To dla nich wielki sukces. Do Mielca przyjechali z jednym kompletem koszulek. Nie mają nawet hali, w której u siebie mogliby rozgrywać spotkania europejskich pucharów. Dziękowali za perfekcyjne przyjęcie przez stronę polską. Stal nie dość, że odpadła z dalszej rywalizacji, to do grona jej kontuzjowanych graczy dołączyła dwójka Chodara i Grzegorz Sobut, który został potraktowany kolanem w udo. FOTO:

TEKST: Marek Skorupski Stal Mielec; www.hej.mielec.pl

43


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 44

44

//Challenge Cup

ROLE SIĘ ODWRÓCIŁY Chorwacki RK Bjelovar w III rundzie Challenge Cup pokonał Azoty Puławy i wyeliminował podopiecznych Marcina Kurowskiego z tych rozgrywek. W dwumeczu byliśmy gorsi… o jedną bramkę.

D

la Chorwatów dwumecz z Azotami to było drugie stracie z drużyną z Polski. W sezonie 2003/2004 w III rundzie Pucharu Federacji górą była Warszawianka… choć oba mecze zakończyły się wtedy remisami (26:26, 23:23). Apetyty kibiców były zdecydowanie większe. Warto przypomnieć, że wiosną br. drużyna z Lubelszczyzny z powodzeniem walczyła właśnie w Challenge Cup, gdzie udało się dojść aż do ćwierćfinału. Tam pokonali ją późniejszy triumfatorzy – słoweński Cimos Koper. Teraz jako bardziej doświadczona miała zajść dalej. Niestety potknięcie nastąpiło już na pierwszej przeszkodzie, mimo że chorwacki RK Bjelovar tego sezonu nie może uznać za udany. W lidze gra w kratkę, przez co przed pierwszym meczem w Puławach z zespołem pożegnał się trener Zeliko Vidaković. Jak się okazało jego miejsce z powodzeniem zajął Miroslav Pribanić. – Azoty są w lidze na trzecim miejscu w tabeli, za dwoma najsilniejszymi zespołami, które grają w Lidze Mistrzów. To drużyna doświadczonych zawodników, mocnych fizycznie i wysokich. Przynajmniej ośmiu piłkarzy ręcznych jest nie niższych niż dwa metry – przestrzegał Miroslav Habijanec, dyrektor sportowy chorwackiej drużyny. Jego młoda drużyna (najstarszy zawodnik grający w Bjelovarze miał 27 lat, a w składzie znaleźli się też nastolatkowie) nie zamierzała jednak tanio sprzedać skóry i nad Wisłą prowadziła już nawet 3:0. Potem górę wzięło doświadczenie gospodarzy, ale ostatecznie puławianom udało się wygrać zaledwie 20:19 (10:9).


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 45

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

20:19 (10:9)

Sędziowali: Vadims Jaskins, Uudars Zabko (Łotwa). Widzów: 700.

AZOTY PUŁAWY: Stęczniewski, Wyszomirski - Zinczuk 5, Łyżwa 3, Płaczkowski 2, Masłowski 3, Bałwas 2, Kus 2, Gowin 1, Zydroń 1, Grzelak 1, Tylutki, Szyba, Afanasjew. Kary: 12 min. Czerwona kartka (gradacja): Mateusz Kus (59). Trener Marcin KUROWSKI..

RK BJELOVAR: Grgić – Durković 7, Śarić, Śimunović 4, Herman 1, Durićin 5, Igor Gaśparović 1, Merhar 1, Ivan Gaśparović, Horvat. Kary: 8 min. Trener Miroslav PRIBANIĆ.

24:22 (12:9)

Sędziowali: Anatolij Miszczuk i Walerij Rożkow (Ukraina). Widzów: 1500.

RK BJELOVAR: Grgic – Merhar 2, Durković 6, Saric 2, Simunovic 2, Herman 4, Duricin 8, Gasparovic, Horvat. Kary: 4 min. Czerwona kartka Mario Sarić (60 min, za faul). Trener Miroslav PRIBANIĆ.

AZOTY PUŁAWY: Stęczniewski, Wyszomirski, Kolev-Zydroń 9, Zinczuk 3, Gowin 3, Kus 3, Płaczkowski 2, Szyba 1, Tylutki 1, Łyżwa, Bałwas, Grzelak, Masłowski. Kary: 8 min. Trener Marcin KUROWSKI.

Z kolei w mecz rewanżowy lepiej weszła polska drużyna, która prowadziła już 6:4, ale potem coś się zacięło i Chorwaci trafili sześć razy z rzędu. Osiągnęli przewagę, którą utrzymywali do 50. minuty, gdy po trzech bramkach Wojciecha Zydronia na tablicy wyników widniało 19:18 dla Bjelovaru. O wyniku zadecydowało jednak ostatnie 60 sekund. Dmytro Zinczuk przestrzelił, a karę

dwóch minut dostał Zydroń. Szansa na awans była jednak do samego końca, bo równo z syreną karnego wywalczył Krzysztof Łyżwa. Niestety Zinczukowi nie udało się go wykorzystać. – Po prostu nie trafiłem w bramkę – mówił otwarcie Ukrainiec. W ubiegłym sezonie w analogicznej sytuacji rzutu karnego w meczu rewanżowym nie wykorzystał macedoński Tikvesh. – Teraz role

się odwróciły – podsumował Kurowski. – Nie uważam, że o wszystkim zadecydował przestrzelony karny. Na swoim parkiecie powinniśmy zwyciężyć wyżej i wtedy rewanż byłby spokojniejszy – dodał Piotr Wyszomirski. – Teraz skupiamy się na lidze i Pucharze Polski – zakończył Jerzy Witaszek, prezes KS Azoty Puławy. TEKST: Daniel E. Groszewski FOTO: Azoty Puławy, Grzegorz Jażyna

45


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 46

46

//Na kartach historii

Uroczyste pożegnanie nastąpiło przed meczem Polska - Czarnogóra

SKAZANA NA HANDBALL Była uosobieniem tego, co najlepsze w żeńskiej piłce ręcznej – talentu, waleczności, skuteczności, a przy tym wdzięku i urody. Aleksandra Pawelska, niedawno pożegnana reprezentantka Polski, wspomina ze swadą lata swojej pięknej kariery.

K

iedyś bardzo chciałam być tenisistką. Bardzo podobał mi się ten sport, bo tu sam decydujesz, wynik nie zależy od innych. I jestem przekonana, że na korcie doszłabym do czegoś. Zresztą już grając w piłkę ręczną dostałam propozycję trenowania tenisa ziemnego. Jeden z trenerów tej dyscypliny gorąco mnie do tego namawiał. Twierdził, że mam talent. Ostatecznie zostałam przy piłce ręcznej i absolutnie nie żałuję tej decyzji. W końcu coś tam w handballu osiągnęłam – uśmiecha się Aleksandra Pawelska, de domo

Śniegoń, jedna z najlepszych naszych zawodniczek w historii polskiego handballu. „Oli”, bo tak wołali na nią nasi zachodni sąsiedzi, podczas meczu eliminacyjnego z Czarnogórą w Chorzowie, oficjalnie pożegnała się z reprezentacją Polski. W biało-czerwonym trykocie wystąpiła blisko 130 razy.

Trzy lata bez porażki Jak sama przyznaje – od początku była skazana na piłkę ręczną. Ale nie dlatego, że jej mama Bronisława Nowak, była czołową zawodniczką gli-

wickiej Sośnicy, zaś tata Zygfryd, przez jakiś czas był trenerem w tym klubie. Po prostu tę dyscyplinę miała przypisaną sobie od Opatrzności. – Tak naprawdę prawdziwa przygoda z piłką zaczęła się od trenera Haralda Tłuczykonta – wspomina Pawelska. – Byłyśmy pierwszą drużyną w karierze tego uznanego potem szkoleniowca, więc jak na debiutanta przystało wkładał całe serce w pracę z nami, a że i materiał miał wyjątkowo wdzięczny do obróbki – jeden silny „dream team” powstał z dwóch dobrych zespołów prowadzonych


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 47

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011 Kibice w Niemczech wiele jej zawdzięczają

przez Andrzeja Wójcika i trenera Tłuczykonta – więc nasze sukcesy były niespotykane. Doś powiedzieć, że przez trzy lata nie przegrałyśmy meczu i trzykrotnie zdobywałyśmy tytuły mistrzowskie nie mając sobie równych w kategorii juniorek w Polsce! Nic dziwnego, że całą dziesiątką trafiłyśmy do pierwszej drużyny, a mnie, niestety, już nigdy potem nie było dane zawiesić złotego krążka na szyi.

Wańka-wstańka Sośnica to była wówczas taka wańka-wstańka, lawirująca pomiędzy ekstraklasą a pierwszą ligą. Dopiero zastrzyk niezwykle utalentowanej krwi, diametralnie odmienił oblicze zespołu. Nasza bohaterka miała 16 lat, gdy zadebiutowała w elicie polskiego handballu. – Pamiętam, że do starszych koleżanek zwracałam się per „Pani” – snuje swą opowieść reprezentantka Polski. – Takie to były czasy, „młode” czuły respekt i szacunek do starszych zawodniczek. Miałyśmy jednak to szczęście, że w zespole następowała zmiana pokoleniowa, a że Sośnica nigdy nie była bogatym klubem, bazowała głównie na wychowankach, więc mogłyśmy bardzo dużo grać, co

dla rozwoju młodych zawodniczek jest najważniejsze. Udało nam się jednocześnie utrzymać na najwyższym szczeblu rozgrywek i klub zadomowił się w ekstraklasie już na dobre. Mało tego, zaczęłyśmy się piąć w ligowej hierarchii. Zajęłyśmy trzecie miejsce w kraju, a w kolejnym sezonie zdobyłyśmy srebrne medale mistrzostw Polski. Przegrałyśmy rywalizację jedynie z Monteksem, ale na siódemkę z Lublina nie było wtedy silnych w kraju, bo była to po prostu cała reprezentacja Polski.

Propozycja nie do odrzucenia Pawelska błyskawicznie została też zauważona przez ówczesnego selekcjonera biało-czerwonych, w wieku 19 lat zadebiutowała w reprezentacji Polski prowadzonej przez Jerzego Noszczaka. Jednocześnie „wyfrunęła” szukać szczęścia do Gdańska, gdzie skończyła studia na tamtejszym AWF-ie. Sportowo było nawet nieźle nad morzem, niestety organizacyjnie akademicki klub leżał na łopatkach. Wychowanka Sośnicy wróciła więc do macierzystego klubu na trzy lata, a potem skorzystała z oferty elbląskiego Startu. Powstawał tam fajny, młody, obiecujący te-

am, który może osiągnąłby w dłuższej perspektywie większe sukcesy, gdyby trenerzy – Biernacki, Mijas, Ringwelski – nie zmieniali się jak w kalejdoskopie: Trudno było to zrozumieć, więc gdy z Niemiec nadeszła propozycja z kategorii tych „nie do odrzucenia”, złożona przez trenera Buxtehude, Leszka Krowickiego, nie zastanawiała się długo. Nie przypuszczała jednocześnie, że aż na siedem długich lat opuści Polskę. – Chciałam iść do przodu, chciałam posmakować czegoś nowego – tłumaczy „Oli”, bo tak nazywali ją nasi zachodni sąsiedzi. – Bundesliga była wówczas najsilniejszą ligą świata. Tam przychodziły najlepsze europejskie zawodniczki, więc i poziom był najwyższy. Szybko też przekonałam się, że przelewek nie będzie, bo chcąc grać w lidze niemieckiej, musiałaś być dwa razy lepsza od krajowych zawodniczek. I nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Więc gdy na jednym z pierwszych treningów zagrałyśmy w piłkę nożną, ze zdumieniem zobaczyłam, że wszystkie zawodniczki walczą jak o mistrzostwo świata. Nikt nikomu nie odpuszczał, a po treningu miałam więcej siniaków niż po meczu ligowym. I tak było na każdych zaję-

47


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 48

48

//Na kartach historii Z mę̇zem i dziećmi

ciach, bo chcąc utrzymać się na topie musisz walczyć jak o życie, musisz liczyć się z ogromnymi obciążeniami motoryczno- psychicznymi. Tym do dziś najbardziej ustępujemy Niemkom. Tymczasem ja nie byłam wcale gorsza i nowe pokolenie zawodniczek tak samo nie jest słabsze. Tylko ta mentalność...

Brakowało tylko złota Ku zaskoczeniu wszystkich Pawelska postanowiła zakończyć karierę, choć mogła jeszcze trochę pograć, bo wcale nie ustępowała pola młodszym zawodniczkom. Były więc kwiaty, łzy wzruszenia przy pożegnaniu, a raz powzięta decyzja nie została już nigdy zmieniona. – Owszem, miałam propozycje dalszych występów – potwierdza Pawelska. – Mogłam nadal grać w Niemczech, gdzie byłam chyba dobrym ambasadorem naszego kraju. Nigdy o tym nie wspominałam, ale wiele zrobiłam dla popularyzacji naszego kraju, nieznanego wówczas zbyt dobrze za

naszą zachodnią granicą. Organizowałam nawet wycieczki Niemców do Polski, by lepiej poznawali kulturę swoich sąsiadów. Sportowo też było super. Przez te siedem lat świętowałam wiele sukcesów. Grałam w finale Pucharze Europy, gdzie nie dałyśmy rady Rumunkom z Valcea. Zdobyłam z zespołem wicemistrzostwo Niemiec, przegrywając rywalizację z Trier tylko gorszym bilansem bramek. Wywalczyłam jeszcze brązowy medal, zostałam wybrana do zespołu gwiazd Bundesligi, a według najbardziej znanego niemieckiego magazynu piszącego o naszej dyscyplinie, „Handball Magazine”, zostałam uznana za najlepszą środkową rozgrywającą Bundesligi. Do pełni szczęścia zabrakło mi tylko tego złotego krążka, czego do dziś najbardziej żałuję. Więc patrząc od tej strony byłam spełniona, a że bardzo stęskniłam się już za krajem, więc bez większego żalu powiedziałam dosyć! Postawiłam na rodzinę, bo ta zawsze dla mnie była najważniejsza.

I znów w Sośnicy Początkowo Pawelska zamierzała odpocząć od handballu, chciała posmakować świata bez piłki ręcznej. Szybko jednak pojawiła się opcja szkolenia dziewczynek w Sośnicy, która zmieniała życiowe plany. – Przejęłam w Sośnicy rozsypującą się drużynę 14-latek. Początki nie były łatwe, bo na pierwszy trening przyszły trzy dziewczynki. Ale po miesiącu był już komplet. Ze zdumieniem zauważyłam też, że nie umiejętnościami, nie techniką, taktyką, brakiem talentu, a właśnie mentalnością zwycięzców, wolą walki, przegrywamy rywalizację z Niemcami, którzy wszystko co robią, traktują niezwykle solidnie. A przecież liga niemiecka dziś jest już dużo słabsza niż przed laty, nie ma porównania od lig skandynawskich, duńskiej i norweskiej, gdzie znajdują się obecnie dużo większe pieniądze. Uczyłam więc moje dziewczynki nie tylko podstaw gry, ale także profesjonalnego podejścia do wszystkiego co się robi w życiu i sporcie. Jeździłyśmy razem na wycieczki rowerowe, chodzimy


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 49

HANDBALL POLSKA nr 12 // grudzień 2011

W lidze niemieckiej rozegrała 137 meczów, zdobywając 835 bramek na basen, na lodowisko. Dzisiaj mogę sobie spokojnie pójść na kawę w trakcie treningu, wiedząc, że beze mnie dziewczęta będą tak samo ciężko pracowały na zajęciach, jak ze mną. I proszę mi wierzyć – żadna nie zapyta dlaczego muszą się „męczyć”, bo piłka ręczna, to ich hobby, to pasja, sposób na życie. Ta młodzież potrzebuje innego traktowania niż młodzież w moim pokoleniu, a sport musi nieść wartości alternatywne dla „przyjemniejszego” spędzania czasu, bo konkurencja ze strony tego zakręconego świata, tego łatwiejszego, wygodniejszego, „przyjemniejszego” życia jest ogromna. I ta moja, fajna drużyna z Gliwic, zdobyła wicemistrzostwo Polski juniorek młodszych, a obecnie, znów ku mojemu zdumieniu, liderujemy w drugiej lidze. Jeśli awansujemy na zaplecze ekstraklasy, to oczywiście będziemy się bardzo cieszyły, a jeśli nie – to nie będzie dramatu. Za rok jeszcze raz spróbujemy.

Reprezentacyjna trauma Brakuje w tej handballowej retrospekcji Aleksandry Pawelskiej głębszego odniesienia do reprezentacyjnej kariery, choć przecież dla pani Aleksandry gra w reprezentacji była zawsze największym zaszczytem. – To były cudowne chwile, niezapomniane przeżycia, spełnione marzenie, bo marzeniem każdego sportowca jest ubranie biało-czerwonej koszulki – zapewnia „Oli”. – Ja dostąpiłam tego zaszczytu, miałam

przyjemność reprezentowania drużyny narodowej. Z kadrą wiąże się też wielkie niespełnienie. Miałyśmy bardzo silną ekipę, grało w reprezentacji wiele wspaniałych zawodniczek, niestety nie osiągnęłyśmy sukcesów, do jakich byłyśmy predysponowane. Do dziś, gdy się spotykamy z koleżankami z tamtych lat, to czujemy tę traumę. Igrzyska w Australii miałyśmy dosłownie na wyciągnięcie dłoni. Pojechałyśmy nawet na przedolimpijski rekonesans do Sydney i z tej wyśnionej olimpiady wyszły nici. Może dlatego tak rzadko daję się namówić na komentarze dotyczące obecnej drużyny narodowej, choć przyznam, że dziwię, iż nie gramy meczów kontrolnych z najlepszymi zespołami na świecie, bo tylko na ich tle można zobaczyć mankamenty w grze. Nie rozumiem też dlaczego przed tak ważnymi meczami eliminacyjnymi mistrzostw Europy z Rosją i Czarnogórą, grałyśmy w przeciętnie obsadzonym turnieju, ale zostawmy te analizy innym osobom. Tym, którzy są bliżej kadry.

Z dala od kuchni Za pasem święta, które jak zwykle spędzi z rodziną, bliskimi i w zgodzie z tradycją. A więc przy kominku, choince, suto zastawionym stole. O dziwo jednak kuchnia w tym szczególnym okresie oddana zostaje pod opiekę męża Marcina. I to bez walki... – Marcin jest mistrzem w kuchni. Ma równie wielki talent do gotowania, jak do

//Aleksandra Pawelska z d. Śniegoń Ur.: 27.11.1972 r. Wzrost/waga: 171/64 Kluby: Sośnica Gliwice (1989-1991, 1992-1997), AZS AWF Gdańsk (1991-1992), Start Elbląg (1997-1999), BSV Buxtehude (1999-2007). Sukcesy: wicemistrzostwo Polski (1996) brązowy medal MP (1994, 1998 i 1999), 2-krotnie najskuteczniejsza zawodniczka polskiej ligi (1992 – 229, 1996 – 234 bramki), finał Challenge Cup (2002), wicemistrzostwo Niemiec (2003), brązowy medal MN (2001), finalista Pucharu Europy (2002), 128-krotna reprezentantka Polski (1991-2002), zdobywczyni 604 bramek; 2-krotna uczestniczka MŚ (1997-8 i 1999-11), 2-krotna uczestniczka ME (1996-11 i 1998-7), 8.miejsce: uczestniczka MŚ (1997-8. Miejsce … sportu, bo przecież był w karierze wielokrotnym mistrzem i rekordzistą Polski w płetwonurkowaniu! Tak więc mi w kuchni zostają przydzielone jedynie drugoplanowe role, głównie związane z dekorowaniem. Za to zdecydowanie więcej czasu poświęcam dzieciom – 3,5 letniej Mai oraz 7-letniemu Martynowi. Syn ma już wiele obowiązków, gra w piłkę, ćwiczy też judo, natomiast Maja potrafi już rzucać piłkę z obrotem i z padem. Jest wprost niesamowita w tym, co robi. Chciałabym, aby moje dzieci w przyszłości uprawiały sport, jak ich rodzice, bo sport jest wspaniałą szkołą życia. TEKST: Zbigniew Cieńciała FOTO: Kuba Gucma, Archiwum zawodniczki

49


HP_body_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:39 Page 50

50

//Grzegorz Tkaczyk


HP_cover_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:30 Page 3


HP_cover_grudzien_Layout 1 11-12-19 14:30 Page 4


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.