KS_12-2011

Page 1

8,90 zł w tym VAT 8% NR 12/110 01/111 GRUDZIEŃ 2 0 1 1 /STYCZEŃ

2012 ISSN 1642-7831 NR INDEKSU 372358

01_Kocie_07-11_Layout 1 11-11-25 10:44 Page 1

Lek na całe zło WYWIAD Z

BEATĄ PAWLIKOWSKĄ

Znaczący kot

Blondynka na tropie kotów wydanie świąteczno-noworoczne

PSYCHOLOGIA KOTA


02-05_Kocie_12-11_Layout 1 11-11-25 10:42 Page 2


02-05_Kocie_12-11_Layout 1 11-11-25 10:42 Page 3


02-05_Kocie_12-11_Layout 1 11-11-25 10:42 Page 4

GRUDZIEŃ.11-STYCZEŃ.12 34

38

50

16

Tylko raz w życiu spotkałam kota w dżungli amazońskiej, chociaż podróżuję od ponad 20 lat. Był rudy, miał wielkie oczy i stał w opuszczonej drewnianej chacie, w wiosce zbudowanej na wodzie. 6 7 8 10 16

LISTY KOT W INTERNECIE KTO PRZYGARNIE KOTY AFRODYTY

56

KOT NA MATURZE

58

NA SZKLE MALOWANE

RASA – Anna Derenda

60

MOJA MALARSKO-KOCIO-PSIA DZIAŁALNOŚĆ RELACJA – Kaja Augustyniak

61

ARRASY WAWELSKIE KOT KUSTOSZA – Alicja Szubert-Olszewska

22

KOTY I LUDZIE – Marek Kaniewski

KOT WEDŁUG BLONDYNKI WYWIAD Z BEATĄ PAWLIKOWSKĄ – Katarzyna Pielak

20

ANTOLOGIA KOCICH WĄTKÓW – Magdalena Hołownia

W DRODZE – Julia Wysokińska

62

NOWOROCZNE OBIETNICE POWIEŚĆ W ODCINKACH – Barbara Kubicka

24

KOT, KTÓRY PRZYBYŁ NA GWIAZDKĘ

28

JEGO WYSOKOŚĆ LEW

30

JAK KOT STAŁ SIĘ LEKIEM NA CAŁE ZŁO

POCZET KOTÓW – Barbara Ogonowska

33

ŁAPTOP I MYSZ ZNACZĄCY KOT PSYCHOLOGIA KOTA – Dagmara Mieszkis-Święcikowska

36

ZWINNY JAK KOT LEKARZ WETERYNARII – Barbara Sieradzan

38

KALORYFER W ŻYCIU KOTA PORADNIK – Sybilla Berwid

42

JAK PIES Z KOTEM RELACJA – Magdalena Bielicka

44

66 68

GUZIK Z PĘTELKĄ KOCIE TALENTY – Dominika Warska

48

MIAU MIAU NOWOŚCI 1001 DROBIAZGÓW

70 72 73

KONKURSY RECENZJE PROPOZYCJE ŚWIĄTECZNE

74

A NADZIEJA ZNÓW WSTĄPI W NAS

75

Z ŻYCIA KOTÓW REDAKCYJNYCH

1001 DROBIAZGÓW OD REDAKCJI – Magdalena Bielicka OD REDAKCJI – Elżbieta Żachowska

76

ŚWIATOWA WYSTAWA KOTÓW RELACJA

77 78

OGŁOSZENIA KRZYŻÓWKA

POMYŁKA CZ.2 KOTY I LUDZIE – Piotr Kowaluk

46

TEGOROCZNA WIGILIA KOMIKS – Alicja Kołaczek

FELIETON Z KOTEM – Anna Kopeć-Twardowska

34

TAJEMNICZE WYPRAWY PCHEŁKI KOCIE OPOWIEŚCI – Anna Samojedna

64

POCZET KOTÓW – Barbara Sieradzan FELINOTERAPIA – Anna Czerklewicz

JULKA W WERONIE

QUENTIN – Z PAMIĘTNIKA KOTA CZ.2 KOCIE OPOWIEŚCI – Anna Fryze-Różalska

50 52

MŁODE KOTY KOT TO NIE JEST ZWIERZĘ POLITYCZNE

55

FIFI

WYWIAD – Kamila Wojciechowicz HISTORIE CZYTELNIKÓW – Martyna Dymnicka

Przyjaciel numeru – kotka Bibi Zdjęcie – Monika Bartol Na okładce: Bibi – liliowa szylkretka z hodowli Nagada*Pl właśnie skończyła rok i choć wyrosła na piękną, puchatą brysię, nadal jest energiczną komediantką. Dla kontrastu, jej siostra Holly odznacza się melancholijnym usposobieniem. Kotki wnoszą w życie swoich opiekunów dużo ciepła i dobrych emocji. Czasem pozornie zwykła chwila nicnierobienia jest najbardziej wartościowym momentem dnia. Cudowna chwila, gdy się na nie tylko patrzy.


02-05_Kocie_12-11_Layout 1 11-11-25 10:42 Page 5


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 6

Wiersze Iwony Wideryńskiej

6

Od redakcji: Z wielką przyjemnością w poprzednim, listopadowym numerze KOCICH SPRAW opublikowaliśmy wiersze Pani Iwony Wideryńskiej, niestety, z błędnie podanym imieniem autorki. Jeszcze raz przepraszamy i wraz z przeprosinami fundujemy Pani Iwonie roczną prenumeratę naszego magazynu. Od Autorki: Jeżeli moimi wierszami wzbudziłam w Czytelnikach jeszcze większą miłość do kotów, to i tak mam się z czego cieszyć, zwłaszcza że towarzyszyło im przepiękne zdjęcie, rozbrajającego w swym uroku kotka. No i oczywiście przyszedł mi do głowy taki wers: To była pomyłka malutka, nic złego się nie stało, Niegroźna zupełnie w skutkach, widocznie tak być miało... Za prenumeratę bardzo dziękuję, jest to dla mnie radość, że nie będę musiała „polować” na nasz ulubiony miesięcznik. W takim razie te kwoty, które przeznaczałam na kupno KOCICH SPRAW, dodam do cegiełek dla wspierania bezdomnych kotów, bo ich bieda ciągle jest ogromna. I na koniec coś dla pokrzepienia serc:

Kocio w KOCICH SPRAWACH Szanowna Redakcjo. Wczoraj, jak zwykle na początku każdego miesiąca, pobiegłam do Empiku po kolejny nr KOCICH SPRAW. Kiedy wieczorem, w domu, zaczęłam przeglądać magazyn, jakże wielkie było moje zaskoczenie i radość, kiedy zobaczyłam zdjęcie swojego ukochanego rudzielca Kocia, jako ilustrację do wierszy Iwony Wideryńskiej. Sprawiliście mi ogromną radość, chyba nawet większą, niż gdyby to zdjęcie wygrało w konkursie. To dla mnie wielki zaszczyt, że moja praca została wykorzystana w taki sposób. Szkoda tylko, że Kocio nie zdaje sobie z tego sprawy. Na pewno też byłby dumny, że ma taki swój malutki wkład w tworzenie kociego pisma. Oboje z Kociem mamy ostatnio trudny okres (problemy zdrowotne) i coś tak miłego było nam bardzo potrzebne. Dziękuję również za to, że jesteście. Szkoda tylko, że tak rzadko. Pozdrawiam serdecznie. Beata, Kocio i Misia

Smutna przygoda Teofila

Moja Kotka Perełka Była głodna i bardzo zmoknięta Od jesiennej szarugi zszarzała, Otworzyła swe wielkie oczęta Gdy Perełką ją swoją nazwałam. Kiedy wzięłam ją w ciepłe ręce Przytuliła się do mnie w podzięce, Więc szepnęłam swojej Perełce, Że nie będzie tułać się więcej. Znajdzie u mnie ciche schronienie Delikatna, lekka jak mgiełka Przez nikogo niechciane stworzenie, Biała kotka, piękna Perełka. Teraz śpi na wybranych miejscach Już nie skarży się na zły los koci, Ukochana kotka po przejściach Perełka, najdroższy klejnocik. Iwona Wideryńska ze swoimi kochanymi kotkami

Droga redakcjo Chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć o moim kocie Teofilu i jego przygodzie z „ludźmi”. Teofil mieszka z nami w Kiełpinie koło Łomianek już od czterech lat. Jest kotem wychodzącym, ale do tej pory poza kocio-sąsiedzkimi sprzeczkami nie miał większych problemów. Aż do dnia 14. X tego roku, kiedy na jego drodze stanął najgorszy drapieżnik „człowiek”. Kocina miał pecha trafić na zwyrodnialca z wiatrówką. Niestety te „zabawki” może kupić każdy bez żadnego problemu i za niewielkie pieniądze. Nikt tego nie sprawdza, w czyje ręce trafia ta broń, tak broń, bo z wiatrówki można zabić nawet człowieka, ale nie każdy się tym przejmuje, ważne, aby była z tego kasa. Wróćmy jednak do kota. Kiedy w piątek przyszedł z raną na łebku, pomyślałam, że znowu bił się z jakimś kotem, lekarz też powiedział, że to efekt kociej sprzeczki. W sobotę wieczorem Teofil znowu przyszedł poraniony, tym razem w okolicę kolana, więc w niedzielę znowu była wizyta u weterynarza. Na miejscu przeżyliśmy szok, bo lekarka uświadomiła nam, że ranka nie jest

skutkiem pogryzienia, tylko postrzału . Po dokładnych oględzinach znalazła jeszcze jeden śrut na piersi, ten był już zarośnięty. W ciele mojej kociny tkwiły śruty, które cudem ominęły tętnice, jak niewiele brakowało, a nigdy nie przytuliłabym mojego kiciusia. Podczas poniedziałkowej operacji lekarz usunął śruty z piersi i łapki, znalazł też śrut w ranie na łepku, ale nie był w stanie wyjąć go bez dokładnego prześwietlenia. Być może czeka nas jeszcze jedna operacja. I rekonwalescencja. Ile wycierpiał, wie tylko on, ja mogę się domyślać, jego prześladowca na pewno się tym nie martwi. A ja już truchleję na myśl, co będzie dalej, ktoś z mojego kota zrobił sobie ruchomy cel, jak go uchronić przed agresorem? Męczy mnie też myśl, ile kotów zginęło przez głupie zabawy zwyrodnialca, ile umierało w cierpieniu bez pomocy. Sprawę zgłosiłam w miejscowym komisariacie i mam nadzieję na jakiś pozytywny efekt, bo następnym razem może to być dziecko, a nie kot. Pozdrawiam. Marta


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 7

PYTANIA Z GADU-GADU: 2511555: Dzień dobry, mam pytanie, co zrobić, gdy kotce nieprzyjemnie pachnie z pyszczka? Jak temu zaradzić? Liczę na szybką odpowiedź w tej sprawie. Dziękuję. KOCIE SPRAWY: Witam, we wrześniowym numerze KOCICH SPRAW pisaliśmy na ten temat. Doraźnie można zastosować preparat neutralizujący przykry zapach z jamy ustnej, np.: Fresh Aid firmy ScanVet. Ważne jest natomiast, by znaleźć przyczynę tego zapachu i zastanowić się nad tym: co je nasz kot, ile je i jaki jest stan jego uzębienia. Te trzy czynniki bowiem wpływają na zapach, jaki będzie się roztaczał z pyszczka naszego ulubieńca. Zachęcam do przeczytania artykułu pt. „Nie całuj”.

Wygodnie i ciepło

Zdjęcie Magda i Krzysztof Szukiewiczowie z Nowej Iwicznej, kotka Pusia

PYTANIA ZE SKYPE’A: Paulina Koniara: Witam, mam bardzo poważną sprawę i proszę o pomoc. W okolicy mojej szkoły błąka się jakiś kot, nie wiem, czy ma właściciela czy nie. Chłopcy z mojej klasy wymyślili, że zabiją tego kotka, rzucając w niego kamieniami i kasztanami! Co mam zrobić? Nie mogę go wziąć do siebie, bo wszyscy w domu mamy alergię. Chciałam go przenieść w inne miejsce, dalej od szkoły i chłopców. Mama jednak zabroniła mi brać kota na ręce, sądząc, że kotek może mieć pchły. Ale co mogę zrobić? Pozdrawiam, Paulina z Tychów. KOCIE SPRAWY: Witam, niestety coraz częściej mamy do czynienia z takimi problemami. Rozumiem, że rozmawiałaś z chłopcami, próbowałaś im wyjaśnić, że nie wolno znęcać się nad zwierzętami, że jest to karalne i niehumanitarne. Porozmawiaj z nauczycielem wychowawcą, szkoła powinna ci pomóc odwieść chłopców od tego zamiaru. Porozmawiaj z innymi dziećmi, może jakiś kolega lub koleżanka zaadoptuje kotka, jeżeli rzeczywiście nie ma on opiekuna. Natomiast mama zupełnie niepotrzebnie się obawia pcheł. Pchły z kota bowiem nie przechodzą na ludzi. W sklepach zoologicznych są środki, które skutecznie pchły likwidują. Pozdrawiam. Paulina Koniara: Bardzo dziękuję za odpowiedź. To mnie trochę uspokoiło, jeszcze tylko muszę skutecznie przemówić tym chłopcom do rozsądku. martyna: Witajcie Kochane Kocie Sprawy. To ja Martynka, ciesze się, że umieściliście mój list w waszym magazynie. Bardzo dziękuję. Ale mam prośbę, bardzo proszę o więcej opowieści – pożegnania – bo są bardzo wzruszające. Popłakałam się, gdy czytałam „Ostatnie lato” w październikowym numerze. Bardzo proszę, drukujcie więcej takich historii. Pozdrawiam, odpiszcie. Martyna. KOCIE SPRAWY: Miło nam Martynko, że jesteś naszą wierną Czytelniczką. Nas też wzruszają te historie, ale nie możemy zamieszczać ich więcej, gdyż wszyscy zalejemy się łzami i kto zajmie się kotami? martyna: Dobrze. Rozumiem, ale myślę, że czasem jakąś historię umieścicie? Dziękuję. KOCIE SPRAWY: Oczywiście, że umieścimy. Tylko liczba takich publikacji musi być wyważona. Chcemy, by nasz magazyn był ciekawy dla wszystkich

8252556: Drogie Kocie Sprawy. Mój kot ma ostatnio zaropiałe oczko. Myślę, że na razie nie muszę iść do weterynarza, nie widzę bowiem dużego problemu, ale jestem ciekawa, czym to może być spowodowane i czy mogę temu w przyszłości zapobiec. Z góry dziękuje za odpowiedź. KOCIE SPRAWY: Dzień dobry, ja jednak radzę nie lekceważyć ropiejących oczu u kota. Przyczyny mogą być różne, może to być koci katar, kot może być zakażony chlamydiozą. Tylko lekarz weterynarii po zbadaniu kota może podać diagnozę i zaordynować odpowiednie leczenie. Pozdrawiam 9534788: Witam, mam bardzo ważne pytanie. Mój kot Rudek ma chore oczka i dziwnie kaszle. Czy ta choroba jest zaraźliwa dla ludzi, proszę odpiszcie. Może to jest koci katar? Martyna KOCIE SPRAWY: Witam, nie wiemy, jaka to choroba. Nie da się zbadać kota na odległość. Musi go zbadać lekarz weterynarii. Pozdrawiam. 3276538: Ja i mój Maine Coon mamy takie drobne zapytanie. Ile powinien zjadać dziennie kotek ośmiomiesięczny? KOCIE SPRAWY: Dzień dobry, ośmiomiesięczny kotek powinien jeść karmę dla juniorów. Każdy producent dobrej karmy podaje na opakowaniu, ile karmy należy kotu podać w zależności od wieku i wagi. Proszę się tego trzymać. Zapraszamy do rozmów na Gadu-Gadu. Nasz numer: 12145398

miłośników kotów, zarówno dla tych, którzy pragną się powzruszać, jak i dla tych, którzy chcą się czegoś ciekawego o kotach dowiedzieć bądź szukają porady. Pozdrawiam Paweł Sochacki: Drogie KOCIE SPRAWY! Ostatnio pewien bezdomny dachowiec nachodzi moją koteczkę. Już kilka razy „krzyczeli” na siebie i się bili. On wyjada jej jedzenie i śpi na jej posłaniu. Co mam zrobić? Boję się, że coś sobie zrobią... KOCIE SPRAWY: Witam, z pewnością dachowiec jest niewykastrowany i to może być przyczyną jego agresji. Najlepiej, gdybyś go wykastrował, wówczas nie będzie atakował twojej kotki. Najwyraźniej dachowiec szuka domku, a może go przygarniesz? Może pozwolisz mu przetrwać zbliżające się chłody i mrozy, dokarmisz i zapewnisz ciepłe schronienie? Wszystkie koty zasługują na miłość. Pozdrawiam. Paweł Sochacki: Bardzo dziękuję za odpowiedź, postaram się zrobić wszystko co w mojej mocy. Jeśli chcesz do nas zadzwonić lub napisać na Skype’a – zapraszamy. Nasz nick: kociesprawy

Zapraszamy do dyskusji o kotach na forum portalu RE. PL, w serwisie PASJE, w dziale KOTY

Narysowała Anna Grzesik

7


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 8

Gostyńskie Stowarzyszenie Przyjaciół Zwierząt „Noe” KRS 0000286069 www.stowarzyszenienoe.pl

GINGER

P E PA

G I N G E R I P E PA S Z U K A J Ą D O M U Kociaki w połowie października trafiły do gostyńskiego schroniska, po tym jak ich mama została zagryziona przez lisa. Ponieważ miały dopiero 2 tygodnie i wymagały karmienia butelką, zostały umieszczone w domu tymczasowym. Ginger – rudy kocurek – to słodki pieszczoch. Dla niego pełnia szczęścia to dobre jedzonko i spokojne miejsce do spania. Pepa to szylkretka o szmaragdowych oczach. Jako pierwsza z rodzeństwa nauczyła się pić i jeść z miseczki. Koteczka uwielbia wędrówki po domu i niestraszne jej żadne wysokości. Kotki są odrobaczone, zaszczepione i... rozmruczane. Tel. w sprawie adopcji: 605 488 600 (po godz. 15)

8

Pręgusia Pręgusia jest dzieckiem kotki, która po śmierci swojej pani została sama w opuszczonym domostwie. Urodziła się latem i nie dane jej było szczęśliwe dzieciństwo w kochającej rodzinie. Z początku nieufna, podczas pobytu w domu tymczasowym zrobiła ogromne postępy: lubi głaskanie, mruczy niczym mały traktorek, z pasją bawi się pluszowymi myszkami, a sypia wśród zabawek naszej córeczki. Pręgusia jest zdrowa, nauczona czystości i obyta z psem oraz innymi kotami. Szukamy dla niej kochających i odpowiedzialnych opiekunów. Na nowy domek czeka również jej rodzeństwo. Kontakt: tel. 605625797 lub e-mail: am.traczyk@o2.pl

REKLAMA


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 9

IV. EDYCJA AKCJI Gala IV Edycji Akcji Wielcy Małym - Artyści Pomagają Zwierzętom przed Zimą odbędzie się 11. grudnia 2011 roku o godz. 15.00 w Pałacu w Wilanowie. Podobnie jak w ubiegłych latach, akcja połączona jest ze sprzedażą dzieł sztuki, zdjęć patronek honorowych z autografami, zdjęć znanych i lubianych artystów z dedykacjami. Tegoroczna akcja, odbywająca się pod hasłem „nie mnóżmy bezdomności”, zainauguruje sprzedaż limitowanej liczby kalendarzy znanych i lubianych artystów z ich zwierzęcymi przyjaciółmi (w większości adoptowanymi), z której dochód w całości jest przeznaczony na cele charytatywne i zasili konto Fundacji Niechciane i Zapomniane. Fundacja dokona podziału środków pomiędzy najbardziej potrzebującymi schroniskami dla zwierząt. Równolegle odbędzie się aukcja kalendarzy akcydensowych, zawierających prace licytowane na aukcji, również z autografami artystów. Akcji patronują: Pani Anna Komorowska, małżonka Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej i Pani Premierowa Ludgarda Buzek. Akcję wspierają wybitni przedstawiciele polskiej kultury: Wisława Szymborska, Anna Dowgiałło, Magda Gessler, Bogna Gniazdowska, Maciej Z. Dowgiałło, Edward Dwurnik, Krzysztof Kokoryn, Jacek Łydżba, Franciszek Maśluszczak, Andrzej Pągowski, Szymon Parafiniak, Artur Przebindowski, Marek Ruff, Grzegorz Śmigielski, Michał Świder, Mieczysław Wasilewski, Michał Zaborowski oraz znani i lubiani artyści: Agata Buzek, Jolanta Fraszyńska, Edyta Jungowska, Martyna Kliszewska, Edyta Olszówka, Małgorzata Ostrowska-Królikowska, Julia Pietrucha, Beata Sadowska, Piotr Adamczyk, Marcin Dorociński, Paweł Królikowski, Rafał Królikowski, Piotr Machalica, Jakub Przebindowski i Zbigniew Zamachowski. Akcja ma zwrócić uwagę na problem zwierząt bezdomnych w Polsce, na konieczność ich adopcji, sterylizacji, na wspaniałe relacje ludzi z adoptowanymi zwierzętami (w tym historie z kalendarza WIELCY MAŁYM) i korzyści płynące z kontaktu ze zwierzętami (dogoterapia, felinoterapia, hipoterapia).

Pomysłodawcą Akcji jest agencja BKEV. Autorem zdjęć tegorocznego kalendarza jest Robert Baka www.robertbaka.com więcej informacji na stronie www.wielcymalym.pl

Sponsor:

Organizatorzy:

Partnerzy gali:

Projekt kalendarza:

Druk kalendarza:

9


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 10

Koty

Afrodyty Koty Afrodyty to najstarsza rasa kotów udomowionych. Są to duże, silne koty o bardzo eleganckiej budowie ciała, okryte jedwabistym włosem. Większe od norweskich leśnych i nieco mniejsze od kotów rasy Maine Coon. Koty Afrodyty są kotami stadnymi, jak wielu przedstawicieli dzikich kotów. TEKST ANNA DERENDA, HODOWLA RASOWY KOT*PL ZDJĘCIA WIESŁAW SOBCZAK

Afrodyta (Wenus), bogini miłości, przyszła na świat w niebanalny sposób. Nie miała ani matki ani ojca, po prostu pewnego dnia wyłoniła się z morskiej piany u wybrzeży Cypru. Na Olimp przybyła w wozie zaprzężonym w gołębie, czym wywołała ogromne poruszenie w siedzibie bogów. Od czasów starożytnej Grecji Cypr kojarzy się z piękną boginią Afrodytą. Właśnie tu boska piękność spacerowała po wspaniałych bezgranicznych plażach, słuchała szumu fal i podarowała ludziom przepiękne Aphrodite’s Giants.

duże jaszczurki, szczury i węże. Mniejsze osobniki, o słabszym uzębieniu, nie mogłyby sprostać trudnym warunkom panującym w ich naturalnym środowisku. Aby podtrzymać piękno i wielkość tej wyjątkowej i zagrożonej rasy, stworzono program hodowlany, który stał się podstawą do zabiegania o uznanie jej przez WCF. Nazwę Aphrodite nadano jej w lipcu 2009 roku. Obecnie rasa jest zaakceptowana przez tę organizację. Niedawno opracowano jej wzorzec i nieco rozszerzono liczbę hodowli uczestniczących w tym przedsięwzięciu (obecnie w Europie jest mniej niż 10 hodowli kotów tej rasy).

Aphrodite (Cyprus Mountain Giant Cat)

To jedne z największych kotów na świecie. Zakłada się, że rasa ta rozwinęła się w górskich regionach wyspy przed tysiącami lat, w separacji od innych ras. Ze względu na trudne warunki zimowe, ze śniegiem i ujemnymi temperaturami oraz gorące, suche lato, u kotów tej rasy wykształciło się wspaniałe futro. Głównym pożywieniem tych wolno żyjących kotów są

Wstępny wzorzec rasy Aphrodite Głowa

Z przodu wydłużony trójkąt z prostą linią policzków. Długi, prosty nos i pyszczek z lekkim zagłębieniem poniżej wysokości oczu. Silne szczęki i broda. Czoło lekko zaokrąglone, górna część czaszki z lekkim wysklepieniem. >>

rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa >>


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 11


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 12

Oczy

Kształt oliwki: od formy nieco zaokrąglonej do owalnej. Dopuszcza się wszystkie kolory. Mogą być jasnoniebieskie lub żółte albo ciemnozielone lub niebieskie. Kolor powinien być jednolity. Uszy

Szeroko rozstawione. Wielkość od średniej do dużej. Uszy są ustawione w formie otwartej litery V. Pomiędzy uszami znajduje się lekkie wyoblenie czaszki. Tułów

12

Duży i mocny, ciało eleganckie i muskularne, ale nie cobby. Długi kark i grzbiet. Muskularne plecy i biodra. Duża masa ciała. Szybko rozwijający się kościec. Już u kociąt jest zauważalna solidna budowa kości, ale kocięta mogą być mniej muskularne. Tylne kończyny są nieco dłuższe od przednich. Długość ogona jest średnia do dużej, proporcjonalnie do rozmiarów tułowia. W przypadku krótkowłosej odmiany w rasie nasada ogona jest wyraźnie grubsza w porównaniu z jego końcówką. Futro

Miękka, watowata okrywa zimowa u półdługowłosych przedstawicieli rasy. Krótka, miękka okrywa u kotów krótkowłosych. Latem włos jest wyraźnie krótszy niż zimą. W tej porze roku brak podszerstka i mniej włosów okrywowych. Tylko na plecach można zauważyć nieco (wodoodpornych) włosów okrywowych. Futro jest niebywale miękkie w dotyku, zarówno u krótkowłosych, jak i u półdługowłosych przedstawicieli tej rasy. Ogon kotów półdługowłosych jest całkowicie owłosiony, w kształcie strusiego pióra. Kolory

Uznawane są wszystkie kolory, z wyjątkiem genetycznego czekoladowego, liliowego, cynamonowego oraz rozcieńczenia fawn (płowego) i colourpoint, łącznie z genem burmańskim i norka (mink). Zwierzęta solid (jednobarwne) nie mogą mieć domieszki białego. W przypadku bicolour pożądany jest nieregularny rysunek. Historia rasy

Archeologia potrafi wprowadzić nieco zamieszania w historię. Wyniki badań prowadzonych na Cyprze przez francuskich archeologów poważnie namieszały w historii związanej z udomawianiem kotów. Jeszcze niedawno przyjmowano, że najstarszym ludem, który udomowił koty, byli Egipcjanie – z wszelkich dotychczas dostępnych źródeł wynikało, że koty zostały udomowione ok. 4000 roku p.n.e. na terenach Nubii. Modelowymi przedstawicielami kotów czczonych w Egipcie stały się koty rasy Egipski Mau, wyhodowanej w Ameryce. Obecnie dostępne źródła podają, że pierwsze krzyżowania mieszańców z amerykańskimi kotami krótkowłosymi, Abisyńczykami i Syjamami tabby, miały miejsce

w latach 50. Rasa Egyptian Mau została uznana przez CFA w 1968 roku, a do Europy sprowadzona ok. 1992 roku. Jednak prowadzone na terenach Cypru badania archeologiczne w 2001 roku zburzyły ten porządek. Na terenie wykopalisk prowadzonych przez francuskich archeologów odkryto grobowiec człowieka pochowanego z kotem, i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie okazało się, że znalezisko pochodzi z przed 9500 lat. W ten sposób historia kotów egipskich stała się o 3500 lat młodsza od historii kotów cypryjskich. W chwili dokonania tego odkrycia i potwierdzenia wyników badań musiano uznać, że najstarszymi udomowionymi kotami są koty cypryjskie, a w dziedzinie udomawiania kotów Egipt musiał przekazać palmę pierwszeństwa Cyprowi. Trzeba tu podkreślić, że koty cypryjskie nie są tylko reprodukcją w przeciwieństwie do Egipskich Mau. Odkrycie francuskich badaczy spowodowało, że Cypryjczycy dostrzegli swe dziko żyjące koty. Ponieważ chodzi tutaj o dwie rasy, w 2009 roku oficjalnie przyjęto dwie nazwy: Aphrodite Cat i St Helena Cat. Koty Afrodyty (Aphrodite Cat) zostały po raz pierwszy sprowadzone dla dwóch polskich hodowli w listopadzie 2010 roku przez hodowlę kotów rasowych Rasowy Kot z Radziejowa. Obecnie w Polsce mieszka 6 kotów rasy Aphrodite Cat. Cypryjsko-tureckie zamieszanie wokół kotów

Kontrowersje dotyczą dwóch ras: Afrodyty i Świętej Heleny. Koty Afrodyty (Aphrodite) są wyraźnie większe i bardziej wytworne, mają proste, wydłużone pyszczki, szpiczaste uszy i jedwabistą sierść. Święta Helena odróżnia się bardziej zwartą budową, szerszym i krótszym pyszczkiem. Obie rasy są bardzo rzadkie i rdzennie cypryjskie. Po odkryciu z 2001 roku hodowcy i działacze organizacji felinologicznych rozpoczęli starania o uznanie obu ras przez Światową Federację Hodowców Kotów (WCF). Od ponad 30 lat Cypr jest podzielony na część północną, uznawaną tylko przez Turcję, i część południową, która należy do UE, więc proces zabiegania o uznanie kocich ras nie może przebiegać gładko. Cypryjczycy z południa pierwsi rozpoczęli żmudny proces rejestracji swych rodzimych ras kotów w 2008 roku, ale niespełna rok później Turcy cypryjscy zapragnęli zarejestrować obie rasy niezależnie, a jako argumentem przemawiającym za takim postępowaniem posłużyli się prawdopodobieństwem, że Afrodyta i Św. Helena pochodzą od tureckich ras: Tureckiej Angory i Tureckiego Vana znad jeziora Van w Anatolii. Obecnie cypryjskie organizacje felinologiczne mają wsparcie ze strony rządu, kręgów biznesowych i nawet Kościoła prawosławnego. Przełożony klasztoru

rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa >>


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 13

Neofytos powiedział w imieniu arcybiskupa Cypru Chryzostoma II, iż jest rzeczą oczywistą, że obie rasy są częścią historii i tradycji Cypru. Aby mieć pewność, co dokładnie odróżnia koty cypryjskie od kotów tureckich, Cypryjczycy podjęli współpracę z Uniwersytetem Davisa w Kalifornii, gdzie badano kod DNA kota Afrodyty. Ogólnie Święta Helena wzbudza mniejsze zainteresowanie, ponieważ bieżące wyniki badań wykazują spore zróżnicowanie genetyczne. Rasą znacznie bliższą uznania są Afrodyty. Pod koniec 2011 roku w Europie jest niewiele ponad 10 hodowli tych kotów, przy czym dla utrzymania „porządku” genetycznego i organizacyjnego nie ma na razie konieczności zwiększania liczby hodowli. Hodowle, które zostały włączone do programu hodowlanego, są w stanie prowadzić odpowiednią liczbę kotów o właściwym zróżnicowaniu puli genetycznej. Nasza hodowla w Radziejowie

Urzekła nas historia, a zmartwił los Kotów Afrodyty – po sezonie myśliwskim, kiedy nie ma już zwierzyny łownej, zdarzają się przypadki odstrzału tych kotów przez cypryjskich, i nie tylko, myśliwych. To były powody, dla których zdecydowaliśmy się na hodowlę tych wspaniałych zwierząt. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o nich na wystawie kotów w Warszawie, jesienią ubiegłego roku. Wiedzieliśmy o nich niewiele, nie widzieliśmy ich nawet na żywo, ale zaryzykowaliśmy. Kupiliśmy „koty w worku” i tak zaczęła się nasza przygoda z tymi kotami w roli głównej. Była to dobra decyzja. Koty Afrodyty są fantastyczne. Dzikie instynkty nie przeszkadzają im dostosować się do życia z człowiekiem. Ciągle odkrywamy ich nowe cechy. Dzięki nim jesteśmy bliżej natury. Zachowały czystość gatunku, przetrwały przez tysiące lat i zasługują na to, abyśmy im pomogli przeżyć. Dlatego, między innymi, podjęliśmy program hodowlany ratowania tej rasy. Wspaniały charakter i usposobienie

Akceptują towarzystwo innych zwierząt, ale najlepiej czują się w swoim towarzystwie. W zabawie mają siebie „na oku”. Bawią się razem, a gdy się któremuś znudzi, przejmuje rolę obserwatora. Zwykle kot wybiera takie miejsce, skąd widać resztę drużyny. Nie walczą między sobą, inteligentnie ustalają hierarchię w stadzie. U nas rządzi Kapsel, największy i najsilniejszy z całej trójki. Największą aktywność przejawiają wieczorem. Wtedy ich ulubionym zajęciem jest polowanie na ćmy, zabawa w berka i wiewiórkę. Bardzo lubią biegać i wspinać się po drzewach. Zwykle wdrapują się na sam czubek, po czym bez problemu schodzą. Są niezwykle skoczne, zwinne, z miejsca potrafią skoczyć bardzo wysoko. Nie oddalają się, są bardzo terytorialne. U nas znają podwórko, część ogrodu i wolierę. Do tej pory nie >> rasa • Koty Afrodyty • rasa • Koty Afrodyty • rasa •


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 14

Koty Afrodyty są bardzo przyjazne człowiekowi. Mieszkają u nas od listopada ubiegłego roku i nigdy nie przejawiają agresji. Nie zdarzyło się, aby nas zaatakowały, podrapały czy ugryzły, kiedy im się coś nie spodoba. Zwykle robią „węgorza” i uciekają na drapak, tam się wyżywają. Nie boją się obcych, nie są płochliwe, strachliwe. Różnią się między sobą temperamentem, ale są bardzo miłe, wrażliwe i dumne

14

odważyły się uciec. Zawsze do tych miejsc idą i wracają tą samą, znaną im drogą – wyglądają wtedy jak kaczuszki, idące gęsiego, jedna za drugą. Znają i reagują na swoje imiona. Uczą się szybko, np. Cyryl aportuje. Znają zasady i potrafią się zachować w mieszkaniu. Nigdy nie nabrudziły, nie podrapały mebli. Kapsel ma taki zwyczaj, że zanim napije się wody, musi zrobić sobie falę i wtedy rozleje się co nieco. Dzidzia natomiast je tylko z miseczki. Kiedy coś upoluje, to tak długo chodzi ze „zdobyczą” w pyszczku, aż znajdzie miseczkę. Nasze koty mają zwyczaj pomagania sobie pazurami przy rozdrabnianiu jedzenia. Kiedy dostają większe kawałki surowego mięsa lub ryby, rozszarpują je jak sępy. Ale podczas zabawy nie używają pazurków. Potrafią wskoczyć nam na plecy tak delikatnie i tak precyzyjnie, że aż trudno uwierzyć. Są już duże i ciężkie i gdyby nie były delikatne, to z pewnością zabawa z nimi nie byłaby wcale przyjemna. Niczego nam nie zniszczyły, nie podarły, nie stłukły, nie interesuje ich wspinaczka na firanki i inne tego typu niszczycielskie

zachowania. Potrafią biegać i bawić się na małej przestrzeni bez problemu. Zabawne i lubiące zabawę

Nasze koty potrafią bez trudu otworzyć sobie drzwi, kiedy zbliża się pora wyjścia. Uwielbiają być poza domem. Kapsel zawsze po wyjściu na wybieg maskuje się, robi kilka razy mopa na piasku lub na ziemi, zmienia wtedy kolor z białego na czarny, przeciąga się i szczęśliwy idzie do ulubionych zajęć. Jest ogromnym pieszczochem. Uwielbia głaskanie po brzuszku, spanie w łóżku zakopany pod kołdrą, poluje na puste kolana, lubi być w centrum uwagi. Dzidzia potrafi domagać się zabawy i pieszczot i jest trochę zazdrosna. Jej wszystko jedno, kto zajmuje kolana, ona zawsze się zmieści. Sprząta zawsze po sobie zabawki. Zanosi je wieczorem i układa w miseczkach po karmie. Cyryl, kiedy o coś prosi albo chce się pobawić, przytula się nam do pleców, robi „plecak”, lubi być tak noszony. Jest kotkiem bardzo spokojnym, cierpliwym, zrównoważonym. Świetnie dogadywał się z naszym owczarkiem


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 15

niemieckim, suką Gamą (która już nie żyje). Uważał ją za swojego kumpla, opiekuna. Jedli z jednej miski, spali obok siebie, polubili się od razu, jak tylko się spotkali. Każdy z kotów ma swoją ulubioną zabawkę, najlepsze są takie zwyczajne: gumki, sznurki, pompony, spinki do włosów, nakrętki, zużyte strzykawki i inne, byle robiły hałas. Dzidzia bawi się kawałkiem futerka z gumką, bierze go w pyszczek i biega jak szalona po mieszkaniu, Cyryl zabija „myszki”, a Kapsel najchętniej bawi się kawałkiem ryby albo surowego mięsa, warczy, rzuca nim, biega, chowa się i wreszcie zjada. Dużo czasu poświęcają na higienę z wyjątkiem Kapsla, który nie lubi żadnych zabiegów pielęgnacyjnych – wystarczy, że zobaczy szczotkę i już go nie ma, natomiast Dzidzi i Cyryla nie da się ani zaszczotkować, ani zagłaskać. Linieją dwa razy w roku i jest to pewna uciążliwość, ale poza okresem linienia nie pylą sierścią. Ponieważ Koty Afrodyty w naturalnych warunkach żyją w stadzie, również w hodowli zachowały swój stadny tryb życia: razem się bawią, razem odpoczywają i wzajemnie troszczą się o siebie. <<


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 16

Zdjęcia z archiwum BEATY PAWLIKOWSKIEJ

Kot według

blondynki Z Beatą Pawlikowską, słynną podróżniczką, pisarką i dziennikarką, pełną pasji łowczynią przygód, rozmawia Katarzyna Pielak Tylko raz w życiu spotkałam kota w dżungli amazońskiej, chociaż podróżuję od ponad 20 lat. Był rudy, miał wielkie oczy i stał w opuszczonej drewnianej chacie, w wiosce zbudowanej na wodzie. Katarzyna Pielak: Pani koty miały niecodzienne imiona… Beata Pawlikowska: Paragwaj, Urugwaj i Ziemia

Ognista. Oraz Boliwia i Brazylia. Brazylia była u mnie tylko przez kilka dni, a Boliwia to był malutki kotek, którego dostałam w prezencie. Jechał do mnie przez kilka godzin w bagażniku samochodu. Myślę, że musiał być przerażony – odebrany matce, w nowym miejscu. Kiedy otworzyłam karton, zobaczyłam groźnie wyszczerzoną paszczę. Ten mały kotek, otoczony nowymi zapachami i twarzami, miał jeszcze tyle odwagi, żeby walczyć! Nie płakał, nie prosił o pomoc, tylko groźnie fukał. To było niesamowite.

Mieszkałam wtedy w domu i wszystkie koty mogły swobodnie wychodzić na dwór. Nie wyobrażam sobie, żeby trzymać kota w czterech ścianach. Nigdy w życiu nie chciałabym się znaleźć na jego miejscu. Wydaje mi się, że kot jako żywe zwierzę potrzebuje powietrza i słońca. Jak cudownie inne jest życie, kiedy można powąchać trawkę i poczuć to słońce na nosie. Nie chciałabym pozbawić żadnego kota tej przyjemności. I dlatego, między innymi, teraz nie mam kotów. Skąd wzięły się imiona kotów?

To słowa, które bardzo ładnie brzmią, a poza tym dobrze mi się kojarzą, bo lubię podróżować. To byli dwaj bracia


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 17

Dom Ernesta Hemingwaya

– rudy i szary, oba pręgowane. Kiedy poszłam z nimi do weterynarza i powiedziałam, że nazywają się Paragwaj i Urugwaj, pani weterynarz spojrzała na mnie i powiedziała: „Hm, ja też mam dwa koty. Nazywają się Alaska i Nebraska”. Była jeszcze Ziemia Ognista – kotka tricolorka, która trafiła do mojego domu z powodu przeprowadzki wcześniejszych właścicieli. I przez chwilę była jeszcze kotka Brazylia, znaleziona przed siedzibą Radia ZET. W wejściu są szklane drzwi, pod którymi siedziała ta młoda, czarna kotka. Siedziała i miauczała wniebogłosy. Było mi jej żal, ale pomyślałam, że przecież mam już kilka kotów, nie mogę przynieść do domu następnego. Zamknęłam drzwi za sobą i odwróciłam się. Przez szybę widziałam tylko otwierającą się paszczę i błagalne spojrzenie. Nie mogłam jej tam zostawić. Zabrałam Brazylię do domu, ale to był kot o dziwnym charakterze. Rozpędzała się jak rakieta i atakowała wszystkie koty. Nie mogła zostać, to przecież ona była tu tylko gościem, a całkiem nie umiała się zachować. Poszukałam więc dla niej innego domu.

kotów trzymanych w zamkniętym mieszkaniu. Sądzę, że każde żywe stworzenie marzy o tym, żeby być częścią świata na zewnątrz. Dom to sztuczne środowisko. Zwierzę jest częścią przyrody. Kot musi mieć kontakt z wiatrem, trawą, słońcem, kwiatami, drzewami, ze wszystkim, co się rusza. Dlatego tak bardzo lubię koty, bo ja też bardzo lubię czuć, że jestem wolna. W jakim najdziwniejszym miejscu podczas swoich podróży spotkała Pani koty?

Spotkałam kiedyś kota w dżungli amazońskiej, co jest bardzo rzadkie. Indianie czasem mają psy, które pomagają w polowaniu. I tylko raz w życiu – a po dżungli podróżuję od ponad 20 lat – spotkałam tam kota. Był rudy i stał w opuszczonej chacie w wiosce zbudowanej na wodzie. Nie wyglądał na samotnego ani wychudzonego. Zapewne czekał na powrót Indian. Być może wyruszyli na polowanie albo widząc zbliżające się czółno, schowali się w puszczy. W każdym razie to jest jedyny kot, którego widziałam w dżungli.

A teraz nie brakuje Pani towarzystwa kotów?

Bardzo chciałabym mieć koty, ale uważam, że byłaby to nieodpowiedzialna decyzja. Nie chodzi o to, żeby sprawić sobie przyjemność. Kot to nie przedmiot. Najpierw trzeba mieć dobre warunki dla zwierząt, a potem dopiero je sprowadzać. Teraz mieszkam sama, na pierwszym piętrze i często podróżuję. To niezbyt dobra sytuacja dla kota. Na razie więc nie mam kotów, bo nie miałabym ich z kim zostawić. Ale niedługo będę budować dom, który zostanie tak zaprojektowany, żeby było w nim miejsce dla kotów. Z dużym ogrodem i mnóstwem słońca. Kiedy koty są szczęśliwe?

Myślę, że wtedy, kiedy mogą chodzić własnymi ścieżkami. Dlatego jestem przekonana o tym, że nie chciałabym mieć

Kilka lat później, wysoko w górach w Peru, spotkałam innego kota. To było na przełęczy około 5000 m n.p.m. W tamtej okolicy nie ma już drzew, roślin ani zwierząt. Jest tylko sucha prawie pustynia. I pewnego dnia zatrzymałam się w małym barze. Wyszłam na dwór, żeby sfotografować pobliski wulkan, i nagle patrzę: w oknie siedzi kot. Niby to nic dziwnego, ale koty rzadko mieszkają tak wysoko w górach. Widziałam też koty na wierzchołku Góry Mojżesza na półwyspie Synaj w Egipcie. Było zimno i wysoko (2285 m n.p.m.), ale koty wybrały to miejsce dlatego, że dzięki turystom mogły znaleźć coś do jedzenia. >>


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 18

Kot w dżungli

Kot Andyjski

Rysunek z książki „Blondynka w Kambodży”

B E A T A P A W L I K O W S K A – pisarka, podróżniczka, fotografka. Z pasją pisze i opowiada o podróżach, spełnianiu marzeń i odnalezieniu się w „dżungli życia”. Organizuje i prowadzi wyprawy do dżungli amazońskiej i w inne egzotyczne miejsca. Pisze książki, felietony i reportaże. W Radiu ZET prowadzi audycję „Świat według Blondynki”. Autorka ponad czterdziestu książek. Swoje publikacje ilustruje własnymi fotografiami i rysunkami. www.beatapawlikowska.com, www.facebook.com/BeataPawlikowska.

18

Dużo kotów spotkałam w domu Ernesta Hemingwaya na wyspie Key West na Florydzie. Było ich szesnaście, a wcześniej nawet więcej, bo zarówno Hemingway, jak i jego żona bardzo lubili koty. I dbali o to, żeby wszystkie były polidaktylami, czyli miały sześć palców u stóp. Czytałam wspomnienia żony Hemingwaya, która opisywała upodobania kulinarne swojego ulubionego kota, który siadał na stole i uwielbiał jeść ogórki ze śmietaną, surowy seler, plasterki melona, sałatkę ziemniaczaną i jabłka. Kiedy Hemingway przestał mieszkać w tym domu, jego koty pozostały i można je spotkać do dnia dzisiejszego. Nie miała Pani ochoty zabrać jakiego kota ze sobą?

Myślę, że to niełatwe. Nie mogę go przecież zwyczajnie wziąć i przemycić do samolotu. Musiałabym zrobić to oficjalnie, zdobyć zaświadczenia, pozwolenia, pieczątki, kwarantanny, szczepienia. A kot na pewno nie byłby zachwycony. Jaki jest Pani wymarzony kot?

Chciałabym mieć kota niebieskiego. Są dwie takie rasy – Niebieski Rosyjski i Niebieski Brytyjczyk. Kiedyś w Ameryce Południowej, w hotelu w Ekwadorze, siedziałam w recepcji i nagle patrzę, a pod bujanym fotelem porusza się mgła… To był kot, szaroniebieski jak mgła. Wtedy pomyślałam, że bardzo chciałabym mieć takiego kota. Dym kojarzy mi się z czymś, czego nie można chwycić w rękę, nie można zatrzymać. Jest to symbol takiej wolności, jaką ma w sobie kot, ale też symbol wolności, jaką ja lubię czuć.

Ma Pani jakieś kocie pamiątki ze swoich podróży?

Mam dwie malachitowe figurki kotów z Egiptu. W krajach arabskich, gdzie obowiązuje islam, znacznie łatwiej spotkać kota niż psa. Psy uważane są za nieczyste. W Ameryce Południowej, Afryce i Azji chyba nigdy nie widziałam żadnej pamiątki w kształcie kota. Czy w Wenecji jest faktycznie więcej kotów niż w Warszawie?

Po raz pierwszy byłam w Wenecji ponad 20 lat temu. Wtedy zdumiało mnie to, że w mieście zbudowanym na wodzie wszędzie stały miseczki z mlekiem i było mnóstwo kotów. Wydawało mi się to bardzo dziwne, bo przecież to jest najbardziej mokre miasto na świecie! Ale dwa lata temu pojechałam znów do Wenecji i nie spotkałam ani jednego kota. Czy koty są dla Pani tajemnicą?

Myślę, że koty mają własne życie i niekoniecznie potrzebują człowieka, żeby to swoje życie prowadzić. Nie musi istnieć dla nich stado. Jest to również symbol tego, kim można być w życiu jako człowiek. Niektórzy ludzie potrzebują towarzystwa innych osób, bo jest im to absolutnie niezbędne. Inni z kolei nie muszą koniecznie mieć towarzystwa i znajdować się zawsze wśród innych osób, bo równie dobrze czują się, gdy są sami. Nie chodzi o izolowanie i bycie samotnikiem, tylko o to, że człowiek może czuć się równie dobrze sam, jak i z innymi. I tak właśnie jest z kotami, dlatego je tak bardzo lubię. Dziękuję za rozmowę.


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 19


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 20

Arras z serii zwierzęcej „Walka lamparta z wilkiem”

20

Arrasy wawelskie Arrasy, monumentalne tkaniny dekoracyjne, można uznać za szczególną formę malarstwa tworzonego na warsztacie tkackim za pomocą wielobarwnych nici. Rozkwit tej sztuki przypadł na okres renesansu. TEKST ALICJA SZUBERT-OLSZEWSKA

Na pograniczu francusko-niderlandzkim, w Arras, Lille, Tournai tkano niezwykle dekoracyjne arrasy, nazywane „mille fleurs”, ponieważ przedstawione na nich figury ludzkie lub zwierzęce sytuowano na przebogatym roślinnym czy kwiecistym tle, na tysiącu kwiatów. Zachowały się przepiękne przykłady tego typu arrasów przedstawiających życie dworskie, świętych na fantastycznych łąkach, a także sceny z ptakami i jednorożcami wtopionymi w ornamentalnie ukształtowaną roślinność.

na język tkactwa, gdzie tworzy się bez podłoża, gdzie wzór powstaje z barwnej nitki wątku przeplecionej z nicią osnowy w trakcie tkania. Brukselskie manufaktury Jana van Tiegena, Willema Pannemakera, Piotra van Aelst, Jana Kampenera cieszyły się sławą najlepszych w Europie, w nich najdoskonalej realizowano wizje malarskie za pomocą najszlachetniejszych materiałów, wełny sprowadzanej z Anglii, naturalnych barwników zachowujących trwałość do naszych czasów, złotych i srebrnych nici.

W XVI w. centrum europejskiego tkactwa przeniosło się do Flandrii, do Brukseli, Brugii. Niderlandzkie rzemiosło tkackie nie tylko szczególnie rozwinęło się pod względem technicznym i organizacyjnym, ale i bardzo zbliżyło do malarstwa, wykorzystując jego najnowsze doświadczenia i kunszt w przedstawianiu natury. Kartony-projekty tkanin zamawiano u najlepszych malarzy, którzy w coraz doskonalszy sposób posługiwali się realistycznym warsztatem, coraz wierniejszym naturze. Arrasy brukselskie daleko odeszły od francuskiego typu „mille fleurs” z jego dekoracyjnym, płasko traktowanym, niemal ornamentalnym tłem. W szesnastowiecznych arrasach brukselskich sceny figuralne wbudowane są w przestrzenny pejzaż prawidłowo przedstawiony pod względem perspektywy linearnej i powietrznej. Projekty malarskie znakomicie też tłumaczono

Sława niderlandzkich mistrzów dotarła także do Polski. Zygmunt Stary i Zygmunt August swoje wielkie zamówienie na wykonanie tzw. szpalerów dla zamku wawelskiego skierowali właśnie do malarzy i tkaczy brukselskich. W wyniku tego zamówienia powstała jedyna w tej skali i randze artystycznej na świecie kolekcja arrasów jagiellońskich. W dniu śmierci Zygmunta Augusta składała się ona z 356 tkanin, których kształty i wielkość warunkowane były wnętrzami wawelskimi i do których zostały specjalnie przystosowane. Po wojnach szwedzkich uratowało się ich zaledwie 156, po ostatniej wojnie ocalały już tylko 142 tapiserie. Kolekcja arrasów wawelskich dzieli się na trzy odrębne, różniące się charakterem i tematyką cykle.


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 21

Pierwsza grupa to arrasy figuralne, które nie tylko uczyły Biblii, ale i zachwycały urodą oraz erudycją ich twórców. Według biblijnych arrasów wawelskich, najokazalszych w całej kolekcji (do 50 m powierzchni), wykonano później repliki dla dworu niemieckiego, austriackiego i hiszpańskiego. Druga grupa to liczący 48 sztuk cykl herbowy, manierystyczny, przebogaty w rozmaite detale – gloria Jagiellonów, mądrych i dalekowzrocznych władców. Trzeci cykl, zwierzęcy, nawet na tle mistrzowskich, biblijnego i herbowego, wyróżnia się niepowtarzalnym, wyjątkowym charakterem, niespotykanym w takiej skali i urodzie w żadnych zbiorach światowych. Arrasy z tego cyklu znane są jako werdiury – ponieważ w ich kolorystyce przeważa kolor zielony w całej gamie odcieni i tonów. Wawelskie werdiury powstały z inspiracji Zygmunta Augusta, zapalonego myśliwego, znawcy natury, a fauny w szczególności. W 45 arrasach animalistycznych zwierzęta panują w sposób niepodzielny, prezentując się w całej swojej okazałości na tle północnoeuropejskiego krajobrazu, bez względu na to, czy są to stworzenia egzotyczne, czy swojskie. W tym wawelskim bestiariuszu wyróżniają się koty, dzikie koty. Najmniejszy z nich ukazany jest w werdiurze „Ryś i jednorożec”. Ryś w leśnych zaroślach spotyka stworzenie fantastyczne, jednorożca. Jednorożec ów jest uderzająco podobny do żyrafy. Dla malarza, mieszkańca Północy, jednorożec był prawie tak samo realny jak żyrafa, ponieważ wiadomości o istnieniu tych stworzeń czerpał głównie z opowieści. Wedle dawnych wyobrażeń jednorożec lubił zabawę, na wawelskiej werdiurze jest wyraźnie usposobiony towarzysko, ryś-prowincjusz pozostaje jednak nieufny. Cykl animalistycznych arrasów wawelskich nosi też drugą nazwę: arrasy walki, ponieważ wiele z nich wyobraża zażarte pojedynki między zwierzętami. Werdiura „Dzik i lew” przedstawia taką właśnie walkę, chociaż, wbrew tytułowi, nie te dwa stworzenia walczą ze sobą – dzik wyraźnie rejteruje, lew natomiast skupił się na rozszarpywaniu małpy, podczas gdy inne małpy zajęte są rozdzieraniem martwego lamparta. Jest to dość posępna przypowieść o okrucieństwie natury. W podobnym klimacie utrzymana jest „Walka lamparta z niedźwiedziem”, gdzie piękne i groźne zwierzęta na zalanej słońcem polanie toczą śmiertelny bój o byt. Zajadłość górującego w tej walce lamparta tłumaczy konieczność zapewnienia pożywienia rodzinie. W przeciwległym rogu tej wydłużonej horyzontalnie werdiury można dostrzec lamparcią małżonkę karmiącą młode i pilnie śledzącą z bezpiecznego miejsca przebieg walki. Najczęściej przywoływaną i najbardziej podziwianą spośród 142 arrasów, które przetrwały do naszych czasów, jest werdiura „Walka smoka z lampartem”. I tu trwa zawzięty pojedynek. Zmaganie to ma jednak wymiar wykraczający poza ziemską rzeczywistość. Smok, nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego, symbolizuje moce ciemności i zła, to on właśnie występował najczęściej jako alter ego szatana, zdobiąc kapitele romańskich kolumn i inicjały średniowiecznych kodeksów. Jako zwycięzcy smoka występowali Archanioł Michał, św. Jerzy i św. Małgorzata, która upokorzyła poczwarę. Smoki fascynowały ludzi średniowiecza i renesansu, na swój sposób wydawały im się piękne. Bardzo lubili oglądać przeróżne monstra, artyści natomiast bardzo chętnie je przedstawiali. Wspaniałe smoki malowali Rafael, Bellini i Carpaccio. Smok z wawelskiego arrasu przypomina

kształtem monstrum z „Triumfu św. Jerzego” pędzla Carpaccia. W symbolicznej walce dobra ze złem na wawelskim arrasie lampartowi przypadła zaszczytna rola zastępcy św. Jerzego. Lampart symbolizuje tu dobre moce. Warto zwrócić uwagę na to, że na tej werdiurze siły dobra i zła są wyrównane, a wynik zwarcia niepewny. W oprawie wspaniałej zieleni można dostrzec inne smoki i smoczęta o tęczowych skrzydłach, z zarośli, dla równowagi, wychylają się nakrapiani obrońcy wartości. Czyżby zmagania obu sił nie będą miały nigdy końca? Autor koncepcji tego arcydzieła, a przypisuje się je Willemowi Tonsowi, miał, jak się wydaje, nieco manichejski pogląd na tę zasadniczą kwestię. Wielkim kotom, lwom, lampartom w sztuce europejskiej, zarówno sakralnej, jak i świeckiej, przypisuje się cechy pozytywne, począwszy od słonecznych lwów na bramie w Mykenach. Ich siła i piękność w oczach ludzkich ucieleśniała jakąś wyższą moc. Wielkie, dzikie koty obsadzano też w rolach czujnych strażników zasad. W starożytności tworzono ich pozytywne charakterystyki, nawet wbrew faktom. Krwiożerczą panterę utożsamianą z lampartem opisywano jako najmilsze zwierzę, pełne wdzięku, łagodne, bardzo spokojne, wydające z siebie miłą woń aromatycznych ziół, paradujące w wielobarwnej szacie przetykanej złotem. Natomiast mały kot, poczciwy Felis domestica, niegroźny i sympatyczny, z niezrozumiałych względów zyskał złą opinię, jako zwierzę demoniczne, złowieszcze, występujące po stronie mroku. <<

Werdiura „Walka smoka z lampartem” (fragment)

21


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 22

NOWOROCZNE OBIETNICE P O Ś RO DZ I E P R Z YC H O DZ I . . . W TO R E K TEKST I ZDJĘCIA BARBARA KUBICKA

22

Najpierw dni były dosyć ciepłe, ale poranki i wieczory chłodne, żeby nie powiedzieć: zimne. Uchylone drzwi balkonowe podobały się kotom, bo już miały na sobie zimowe futerka. Nasze małolaty, czyli Grace i Tinka, uganiały się za szeleszczącymi na trawniku liśćmi, a starsze koty, patrząc z politowaniem na ich wyczyny z wyżyn naszych murków, obserwowały, co się dzieje w najbliższej okolicy i czy nie grozi nam jakaś inwazja obcych, to znaczy hałaśliwych dzieciaków na jeszcze bardziej hałaśliwych plastikowych rowerkach, hulajnogach i samochodzikach. Koty bardzo tego nie lubiły i szybko salwowały się ucieczką w głąb naszego bezpiecznego od intruzów i hałasu mieszkania. Bardzo ładną jesień mieliśmy tego roku, jeszcze na początku listopada można było poranną kawę wypić w towarzystwie już najedzonych kotów, przy stoliczku w ogródku. Potem dni robiły się coraz zimniejsze, a wieczory wręcz mroźne. Hałaśliwe dzieciaki i ich kiczowate plastikowe zabawki gdzieś znikły ku oczywistemu zadowoleniu moich kotów. Teraz sezon otwartych drzwi balkonowych dawno już za nami, ale koty nie narzekają na brak swobody, bo mają uchylone okno. Ja też jestem zadowolona, bo do mieszkania dostaje się o połowę mniej zimnego powietrza. Z powodu coraz zimniejszej aury koty więcej czasu spędzają w domu. Z tej sytuacji również jestem bardzo zadowolona, bo całe stado mam na oku i nie muszę się martwić, czy nieobecność któregoś z moich kotków nie oznacza, że coś złego mu się przytrafiło. Teraz zimą wychodzą, ale na krótko. Ale w pozostałe pory roku moje koty potrafią dać mi powody do niepokoju. Zdarza się, że któregoś nie widzę przez kolejne trzy dni. Co jakiś czas tak jest – rano na śniadaniu delikwenta nie ma, wieczorem na kolacji nie ma. Oj, niedobrze! Bo przecież nie mogę siedzieć tu na Kabatach całymi dniami i wypatrywać, gdzie chadzają te włóczykije. Muszę regularnie stawiać się w pracy. I trzeciego dnia zawsze wpadam w panikę, bo nie wiem, czy podczas mojej nieobecności w ciągu dnia kot przyszedł do domu na posiłek, najadł się i wrócił na swoje kocie ścieżki, czy też może jest w poważnych tarapatach. Zaczynają się wówczas poszukiwania; w pobliżu naszego ogródka wywieszam ogłoszenia o zaginięciu kota. Na ogłoszeniu jest zdjęcie i obietnica nagrody za znalezienie kota lub


06-23_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:40 Page 23

wiadomość o nim. Na ogół wszystko kończy się szczęśliwie. Zaginione moje szczęście wraca nieco złachmanione i głodne, ale wielce z siebie zadowolone. Nie mam pojęcia, z jakiego powodu, ale najważniejsze, że jest. Tak to wygląda w stadzie kotów prawie wolno żyjących. Mimo tych stresów obiecuję moim kochanym kotkom, że drzwi balkonowe lub okno będą zawsze uchylone, nawet jeśli w naprawdę mroźne noce będę musiała spać w swetrze i w skarpetkach, bo wolność jest najważniejsza. Nacieszywszy się wolnością, zgłodniałe koty wracają do domu. Tu zawsze czekają na nie pełne miseczki. Kto spóźni się na śniadanie lub kolację, głodny nie będzie, bo w kuchni zawsze coś dobrego do jedzenia w kolorowych miseczkach się znajdzie. Nasza lodówka i „kocia” szafka zawsze są odpowiednio obficie zaopatrzone, nawet jak coś nieoczekiwanego uniemożliwi mi zakupy – żelazny zapas na dwa dni zawsze jest. Pod tym względem w nowym roku ani w żadnym innym nic się nie zmieni – obiecuję, że ani mi w głowie odchudzać was, moje grubaski. I śmietanki „12” też nie zabraknie. Podobnie jak dotychczas, nie zamierzam również robić awantur o drapanie w meble lub w dywan, ani też obcinać wam pazurków, tak przydatnych przecież na kocich ścieżkach. Ale zakaz włażenia do mojej szafy z ciuchami nadal obowiązuje. W dalszym ciągu ze stoickim spokojem posprzątam rozsypany po całej podłodze w łazience żwirek z kuwety i powieszę na miejsce pozrzucane ręczniki, nie czyniąc wam żadnych wyrzutów. Ale w zamian oczekuję daleko posuniętej wyrozumiałości wobec cotygodniowych wielkich porządków i fajnie by było, aby z takim trudem osiągnięty stan idealnej czystości utrzymał się choćby dobę. Krótko mówiąc, obiecuję wam, kochane kotki, że nic się nie zmieni w naszym życiu, bo po co coś zmieniać, skoro wasze zadowolone mordki mówią, że dobrze jest tak, jak jest. Tego roku, podobnie jak i w poprzednich latach, w naszym siedlisku żadnych, niestety, ozdób świąteczno-noworocznych nie będzie. Kupowane onegdaj choinki i stroiki na ogół nie doczekiwały nawet wigilijnej gwiazdki i nie ma takiego miejsca w naszym siedlisku, gdzie byłyby bezpieczne od kocich pazurków. Za to naszej żywej, zielonej choince w ogródku kupimy kolejny komplet lampek, bo te trzy, które mamy z zeszłego roku, już nie wystarczą, aby całą ją ładnie ubrać – szybko rośnie. Jeśli grafik mojej pracy pozwoli, to spędzimy święta razem, obżerając się różnymi smakołykami i beztrosko bałaganiąc wyciąganymi z koszyczka nowymi zabawkami. A jeśli nie – to pobałaganimy sobie kiedy indziej. My, tutaj na Kabatach, nie przywiązujemy nadmiernej wagi do dat. Teraz wszystkie koty są w domu i wszystkie miejsca do spania są zajęte. Miły domowy wieczór zimową porą. Ale wcale nie było tak spokojnie przez cały dzień. Sonia zaczepiała Lady, Lutek ganiał Frezję, a Tycjan warczał na Lutka. Czy to oznacza jakąś wojnę? Ależ skąd! To nawet nie były oznaki nielubienia się. Po prostu moje koty od czasu do czasu tak się nudzą, że w ten sposób urozmaicają sobie krótkie zimowe dni. Wiem to na pewno, bo po krótkich sprzeczkach nie mija wiele czasu, jak zgodnie obok siebie drzemią na kanapie. Tylko Tinka nie drzemie, bo mrucząc jak traktorek (zawsze tak mruczy, gdy tylko znajdzie się obok mnie), usiłuje wejść na klawiaturę laptopa, na którym właśnie powstaje ten felieton. Nie zraża się odpychaniem, psikaniem, energicznym zestawieniem na podłogę. Niczym się nie zraża. Trudno, jak chcę dokończyć pisanie, muszę ją wziąć na kolana. Biorę. Mości się i mruczy jeszcze głośniej. Szkoda, że nie ma tu z nami nikogo, kto mógłby zrobić nam zdjęcie. Zobaczylibyście na nim autorkę w bardzo niewygodnej pozie piszącej na klawiaturze z rękami wysoko uniesionymi, aby nie zakłócać relaksu trzykolorowej kotce, która choć ma dopiero pięć miesięcy, to jest taka duża, że zajmuje całe kolana, a za chwilę będą dla niej za małe. I co my wtedy zrobimy? <<


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 24

Kot, który

przybył na gwiazdkę Ostatnie miesiące roku były pełne emocji, nie tylko dla nas, ale szczególnie dla Rangoona, który jest już przecież kotem niemłodym i schorowanym. Oto w listopadzie pojawił się w domu długo wyczekiwany pies, a Rangoon stracił status Najważniejszego Członka Rodziny. TEKST BARBARA OGONOWSKA ZDJĘCIA TADEUSZ MAŁACHOWSKI

24

Pies – jak naiwnie mieliśmy nadzieję – miał zająć u boku Rangoona miejsce Shermana. Sunia, którą z racji afrykańskiego pochodzenia i oczywistych skojarzeń literackich nazwaliśmy Sabą, była rozkoszna, niestety, Rangoon nie podzielał naszego w tym względzie przekonania. Przede wszystkim stracił status Najważniejszego Członka Rodziny, gdyż nasze życie zaczęło się kręcić wokół potrzeb psiaka. Saba była radosna, z zapałem odkrywała świat i była przyjacielem wszystkiego, co żyje – toteż radosnymi podskokami powitała Rangoona już pierwszego dnia, co kotu bynajmniej nie przypadło do gustu. Ponadto psina radośnie i niefrasobliwie siusiała bez przerwy i nader obficie. Nie pomagały żadne poprzednie doświadczenia ani uczone porady: mała lała przed jedzeniem, po jedzeniu, po zabawie, w trakcie zabawy, przed snem, w dzień i w nocy, w czym zapewne swój udział miał i Rangoon. Ma on zwyczaj udawania się w środku nocy do kuchni na małe co nieco i każdorazowo budził Sabę, mijając jej posłanie, z wiadomym, a bardzo mokrym efektem. W krótkim czasie byliśmy kompletnie wykończeni i tylko Rangoon z olimpijskim spokojem omijał na aksamitnych łapkach liczne kałuże – co prawda, to nie on musiał je wycierać. Od początku pobytu intruza w swoich włościach sięgnął po swoje wypróbowane sposoby ujarzmienia psa: zajmowanie legowiska, nieruchome, uporczywe wlepianie wzroku oraz słynny, uzbrojony w pazury backhand. Niestety, w przypadku nieustraszonej Saby wszelkie triki okazały się nieskuteczne: znalazłszy kota majestatycznie rozwalonego w swoim posłaniu, Saba z radością skoczyła nań, aby go wycałować, i Rangoon musiał salwować się ucieczką. W czasie spotkania w ogrodzie, dopóki Rangoon stał nieruchomo, wpatrując się w psa, Saba spokojnie go obserwowała, zaledwie jednak ruszył łapą, ruszyła w pościg. Gdy zaś


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 25

skoczył na dwumetrowy pień ściętego drzewa, Saba, machając zamaszyście ogonem, usiłowała wskoczyć na drzewo za nim i już, już by go dopadła, gdyż wyskok miała godny medali olimpijskich, gdybym nie uratowała godności kocura, łapiąc go w objęcia i unosząc ze sobą. Zrezygnowany Rangoon machnął łapą na wysiłki pedagogiczne i odtąd po prostu starał się omijać psa szerokim łukiem. Na szczęście jego terytorium pozostało w dużej mierze nietknięte, gdyż suka nie miała wstępu na pokoje: mógł zatem wylegiwać się po staremu w ulubionych miejscach lub obserwować wyczyny szczeniaka z wyżyn drzewa w kocim pokoju, do którego Saba mogła najwyżej wetknąć głowę przez barierkę. Powstałą sytuację można by określić jako zbrojne zawieszenie broni. Nerwy Rangoona zostały wkrótce wystawione na nową próbę: w połowie grudnia przywiozłam do domu od dawna wyczekiwany, nieco przerażony podróżą i pomiaukujący nieśmiało pakiecik: braciszka dla Rangoona, 3-miesięcznego kota norweskiego. Miałam cichą nadzieję, że Rangoon pamięta swojego towarzysza zabaw z młodości, i specjalnie starałam się dobrać kociaka możliwie podobnego do Snorriego. Nowy nabytek został ochrzczony Ture Svansson, czyli po naszemu – Szczęsny Ogonowski. Nowy członek rodziny ulokowany został z wielką atencją w kocim pokoju, zaopatrzonym we wszelkie kocie luksusy: koci stół z miseczkami, zamkniętą toaletę, wielopiętrowe kocie drzewo do sufitu, tunel, koszyki

wypełnione zabawkami, drapaki, niskie miękkie fotele, tudzież barierkę w drzwiach, aby uniemożliwić nadmiernie zaciekawionej, a pełnej entuzjazmu Sabie polowanie na kociaka. Kiedy Rangoon przybył wieczorem pod swój dawny pokój, gdzie zazwyczaj odbywał pokolacyjną drzemkę, zastał drzwi zamknięte i głośno zaprotestował. Nic z tego – przez pierwsze dwa dni do sanktuarium Turego wchodziłam tylko ja. Ruchliwy kłębek zmierzwionej sierści z dużymi uszami i krzywym ogonem witał mnie radosnym miauknięciem i głośnym mruczeniem. W końcu otworzyłam drzwi i Rangoon nie omieszkał czym prędzej wkroczyć do swojego byłego królestwa. Przez chwilę rozglądał się z niedowierzaniem, kiedy Ture zbliżył się do niego na miękkich łapkach, obwąchał z nadzieją… i skoczył mu na kark. Rangoon prychnął głośno, uwolnił się niezbyt delikatnie z objęć intruza i sromotnie poddał tyły. Ture, wychowany w wielopokoleniowej kociej rodzinie, nie krył rozczarowania. A tu nagle nad barierką pokazała się głowa Saby i machający entuzjastycznie ogon. Ona była chętna do zabawy, ale dla Turego było to coś zupełnie nowego: zbliżył się do barierki, przez chwilę obwąchiwał nos suki, ale kiedy ta przejechała mu po głowie wielkim wilgotnym jęzorem, prychnął głośno i oddalił się, demonstrując najwyższy koci niesmak. Przez kolejne dni Ture wizytował po kawałku cały dom. W miarę możliwości unikając bliższych kontaktów z Sabą. Ta jednak bezustannie czyhała na okazję dopadnięcia kociaka, toteż, jak zwykle, doszedł mi >>

25


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 26

26

nowy obowiązek. Kiedy tylko zauważyłam Turego siedzącego przed jakąś barierką, brałam go na ręce i obskakiwana przez Sabę transportowałam na nowe miejsce chwilowego pobytu. Stwierdziłam jednak, że relacje Turego z Sabą zaczęły się normalizować: Saba goniła, on uciekał lub chował się pod meblami, spod których usiłowała go wygrzebać przednią łapą przy akompaniamencie głośnych, lecz niespecjalnie wrogich prychań kociaka. Rangoon niezmiennie demonstrował zimną wyniosłość i unikał wszystkiego, co miało cztery nogi. A na tarasie już stała choinka. W kuchni pichciły się wigilijne potrawy. Zgodnie ze starym doświadczeniem, wstawiliśmy choinkę do salonu dzień wcześniej, wpuszczając po kolei na krótkie chwile to Sabę, to Turego, w celu wpróbowania ich reakcji. Ture nie wykazał chęci wdrapania się na drzewko, Saba tylko je obwąchała. Na próbę wpuściliśmy oboje naraz i oczywiście natychmiast zaczął się szalony pościg, drzewko nieco się zakołysało, ale nie straciło równowagi. Z ciężkim sercem postanowiłam zrezygnować z dekoracji choinki naszymi najpiękniejszymi bombkami, kupowanymi w rozmaitych częściach świata, na rzecz starych, nietłukących, używanych niegdyś do ubierania choinki ogrodowej. Po raz pierwszy ubierałam choinkę bez asysty Rangoona – obrażony kocur pojawiał się na środkowym poziomie domu wyłącznie w celach spożywczych i odmawiał udziału w życiu rodzinnym, czyniąc wyjątek jedynie dla nocnego odpoczynku w moim łóżku – swojej ostatniej ostoi. Wyniośle wzgardził nawet krewetkami, które mu w charakterze

wigilijnej wieczerzy zaserwowałam wraz z rybą (zaopiekował się nimi po cichu i sprawnie Ture). Saba pożarła radośnie prawdziwe mięso dodane do posiłku. A Ture wychłeptał solidną miseczkę śmietanki (od pierwszych chwil w domu objawił się jako wielki żarłok, toteż przybierał na wadze w zastraszającym tempie). Nadeszła wielka chwila: na choince palą się świeczki, kolędy rozbrzmiewają, przystępujemy do otwierania prezentów. Najpierw upominek dla Saby – zajęta rozdzieraniem papieru, dała nam czas na rozdzielenie pozostałych prezentów. Schylam się pod choinkę i widzę z radością, że Rangoon zgodnie z tradycją, acz chyłkiem, uświetnił Wigilię swoją obecnością. Korzystając z zafascynowania Saby otwieraniem kolejnych paczek, obwąchał to, co pozostało jeszcze pod drzewkiem, i przezornie ulokował się w opróżnionym przedziale regału. Położyłam przed nim upominki, ale wzgardził nimi wyniośle i zadowolił się obserwacją akcji. Po chwili, zapewne znęcony odgłosami dobiegającymi z salonu lub zapachem świeczek i choinki, do salonu przydreptał Ture. Pomogłam mu otworzyć prezent – tu znowu potężne zdziwienie: kociak był zafascynowany grą dla kotów i niezwłocznie zaczął się bawić. Co lepsze, po chwili dołączyła doń Saba w celu obwąchania nowej zabawki i – wbrew moim obawom – nie doszło do bójki, tylko do spokojnej wymiany zdań, połączonej z machaniem ogonami i łapami, po czym Saba powróciła do swojej piszczącej owcy, a Ture do łowienia piłeczki. Spędziliśmy wigilijny wieczór w pełnym składzie rodzinnym i w całkowitej przyjaźni.<<


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 27


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 28

Koty warszawskiego ZOO cz. 4

Jego Wysokość

Lew

Lew to król zwierząt. Nie jest ani największy, ani najgroźniejszy, ale żaden zwierz nie ma tak majestatycznego łba, okolonego grzywą. Jest jedynym kotem żyjącym w strukturach stadnych. TEKST I ZDJĘCIE BARBARA SIERADZAN

Tak jak wszystkie dzikie koty, lew również jest zaliczany do gatunku zagrożonego, choć obecnie nie brak jego przedstawicieli w ogrodach zoologicznych. Spotkanie z lwami warszawskiego ZOO nie mogło odbyć się bez mgr inż. Marii Krakowiak, kierownika Sekcji Zwierząt Drapieżnych w warszawskim ZOO. Najstarszy z warszawskich lwów, Dukat, skończy na początku grudnia 8 lat. Jako młody, półtoraroczny lewek przyjechał do nas z Kopenhagi. Jest ojcem dwóch następnych – 3,5-rocznego Zulusa i prawie 3-letniego Amora. Niestety, Rosa, partnerka Dukata i mama obu młodych (pochodzących z kolejnych miotów), padła rok temu na skutek wady serca – 6-krotnego przerostu jednej z komór. Miała 14 lat. W ZOO jest jednak lwica – 2,5-letnia Sofia, która mając zaledwie parę miesięcy, służyła w cyrku pod Krakowem jako zabawka.

Właściciel – Bułgar (stąd jej imię, nadane już w ogrodzie) pobierał opłaty za zdjęcia z lwiątkiem. A że przebywała w niezadowalających warunkach, zainterweniowało Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. Lwiczka została skonfiskowana i powierzona warszawskiemu ZOO. Obecnie jest już pełnoprawną mieszkanką ogrodu.

swojego opiekuna; teraz jest dorosłą lwicą i kontakty te się rozluźniły.

Chociaż w ZOO mamy cztery lwy, nie dało się stworzyć z nich stada. Problem polega na różnicach charakterologicznych tych zwierząt. Przebywając w grupie, jedne próbują dominować, inne są zestresowane. Niestety, najstarszy lew nie jest zwierzęciem dominującym, co wyczuł jego syn, Amor, mający najsilniejszą psychikę. Wspierany przez swojego starszego brata – Zulusa, atakował ojca. Dość silna psychicznie jest też Sofia, choć po przybyciu do ZOO potrzebowała czasu na aklimatyzację. Z racji jej „pracy” w cyrku była najbardziej oswojona i reagowała przyjaźnie na

Wszystkie duże drapieżniki naszego ZOO zamykane są na noc w swoich pomieszczeniach. Tak jest też z lwami. Kiedyś przesłanką do takiego postępowania była obecność wysokich drzew w pobliżu lwiego wybiegu, które, w razie zawalenia się w czasie burzy czy wichury, stanowiłyby drogę ucieczki zwierząt. W tej chwili tych drzew już nie ma, ale zamknięcie osobno każdego zwierzęcia daje możliwość obserwacji jego zachowań. Nie ma konkurencji pokarmowej, więc można stwierdzić, czy lew zjadł swoją porcję, czy i jak załatwił potrzeby fizjologiczne, czy nie zdradza

Stanęło na tym, że Dukat jest na jednym wybiegu z Amorem, a Zulus na drugim z Sofią. Dwa samce, ojciec z synem, nie mają co prawda konfliktów, ale w niektórych sytuacjach Amor bywa lwem dominującym.


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 29

objawów chorobowych. Większa kontrola pozwala też na lepszą obserwację charakteru lwa i jego relacji z otoczeniem. Słabszy psychicznie Dukat zawsze drugi wchodzi do pomieszczenia po silnym Amorze i jakkolwiek w kontaktach z pielęgniarzami nie ma problemu, to pojawienie się nowego pracownika powoduje natychmiastowe wycofanie się lwa na półkę na ścianie, nawet kosztem pozostawionego posiłku. Taki lew na wolności pewno kiepsko by sobie radził. Amor na samym starcie miał trochę „pod górkę”. Po jego urodzeniu reszta miotu przyszła na świat za pomocą cesarskiego cięcia. Niestety, samczyk i samiczka były martwe. Rosa bardzo troskliwie opiekowała się jedynakiem, jednak on zbyt wolno przybierał na wadze. Konieczne stało się dokarmianie małego Amora za pomocą butelki (mleko stosowane dla szczeniąt), co udawało się robić przez kratę. Lwiątko chętnie przychodziło na karmienie, szybko też zorientowało się, że mięso, którym żywi się mama, jest jeszcze lepsze od mleka. Tak więc rósł pięknie, choć miała go czekać przykra przygoda. Kiedy zaczął wychodzić z mamą na wybieg, widocznie za bardzo się rozpędził i wpadł do fosy, która najczęściej jest sucha. Złamał tylną łapę i lekarz zalecił ograniczenie aktywności. Jedynym wyjściem było umieszczenie go w małej klatce i tak spędził dobry miesiąc. Na szczęście wyszedł z tej próby bez urazów psychicznych, a mama przyjęła go po tej nieobecności bez oporów. Dziś jest dorodnym samcem, o pięknych proporcjach ciała, a wielkością nie ustępuje ojcu. Miedzy lwimi braćmi występuje niewielka różnica wieku. To kolejny dowód na to, że warunki wiwaryjne, w jakich przebywają zwierzęta w ogrodzie zoologicznym, wpływają na zachowania, które w stanie dzikim byłyby niemożliwe. W naturze lwica potrzebowałaby co najmniej roku, by odchować młode i nauczyć ich samodzielności. Uproszczone życie w ZOO, brak potrzeby zdobywania pożywienia, brak zagrożenia spowodowały szybką kolejną ruję i gotowość do rozrodu. Na wolności struktura lwiego stada wygląda mniej więcej tak: silny samiec stara się objąć przywództwo stada, walczy z dotychczas dominującym samcem i, jeśli mu się to uda, wygania pokonanego rywala. Likwiduje jego potomstwo (lwiątka do roku życia) i zatrzymuje wszystkie samice (jedna jest dominująca). Mądra matka natura tak wymyśliła, że w mniej więcej jednym czasie samice mają ruję, zostają pokryte i rodzą się dzieci. Lwice wspólnie troszczą się o młode i wspólnie polują, w ten sposób więcej potomstwa może przeżyć, a stado jest liczne i silne. Dopóki lew – przywódca nie zostanie

wyeliminowany przez silniejszego, młodszego i… koło się zamyka. Miło byłoby mieć w ogrodzie większe stadko lwów, ale potrzebowałyby one większej przestrzeni, no i niebagatelne są też koszty utrzymania. Dorosły samiec zjada dziennie 5 kilogramów mięsa, samica 4. Niedziela jest dniem postnym na strawienie resztek pokarmu. W upały, ze względu na wysokie temperatury, dochodzi jeszcze post w środy. Menu jest w miarę urozmaicone: wołowina, konina, króliki. Cóż, lew wegetarianinem nie będzie. Dlatego też dopóki młode samce, Zulus i Amor, nie zostaną „zaproszone” do innego ogrodu zoologicznego, Sofia nie będzie mamą. Obecnie podawane ma hormony w celu powstrzymywania rui. Dbałość o dobro zwierząt jest priorytetem. Ze zdziwieniem dowiaduję się, że widoczna na lwim wybiegu szklana kopuła jest sufitem dawnej areny cyrkowej, która funkcjonowała w lwiarni w okresie powojennym. Istnieją jeszcze korytarze przepędowe w ścianach, dziś bezużyteczne. Odbywały się tam pokazy z udziałem zwierząt, opiekun zajmujący się drapieżnikami był zarazem treserem. Obecnie odchodzi się od takich popisów również w cyrkach, coraz więcej głosów jest przeciwko wykorzystywaniu zwierząt dla ludzkiej uciechy, ale lata pięćdziesiąte to był trudny czas również dla naszego ogrodu zoologicznego. Każdy pieniądz był dobry, jeśli mógł pomóc w odbudowie i funkcjonowaniu placówki. Lwy najwyraźniej lubią tę kopułę, bo chętnie się kładą w tym miejscu. Bierze się to pewno stąd, że ma ona stałą temperaturę, w upał jest tu chłodniej, zimą nie leży śnieg. Nasze lwy nie są trzymane w cieplarnianych warunkach, ale też i przywykły do polskiego klimatu. Zimą, kiedy nie ma dużego mrozu i jest ładna pogoda, mogą korzystać z wybiegu i chętnie to robią. Nie zapominajmy, że w ich rodzimej Afryce nocami też jest zimno. Ojczyzną lwów jest głównie Afryka, choć kiedyś zwierzęta te występowały również w Azji, obu Amerykach, a nawet w Europie. Dziś bardzo niewielka ich liczba żyje jeszcze w Indiach. To drugi co do wielkości kot świata (długość ciała 140–230 cm, do tego długość ogona od 60 cm do metra i słuszna waga: samce ok. 250 kg, samice średnio 160 kg), większy od niego jest jedynie tygrys. Lew to kot ryczący, jeden z wielkiej piątki zwierząt Afryki, wraz ze słoniem, bawołem, nosorożcem i lampartem. Po ciąży trwającej 100–114 dni samica rodzi do 4 lwiątek (notowano rzadkie przypadki 6 sztuk). Młode rodzą się ślepe, cętkowane, z wagą od 1 do 2 kg. Stopniowo cętki zanikają i dorosły lew ich już nie posiada. Dojrzałość

osiągają w wieku około 2–4 lat. Umaszczenie lwa przeważnie jest jasnobrązowe z jaśniejszym zabarwieniem brzucha, natomiast grzywa samca (grzywa to tylko męski atrybut) może przybierać różne odcienie, nawet do bardzo ciemnego brązu. Wygląd grzywy zdaje się mieć duże znaczenie w atrakcyjności samca; świadczy o zdrowiu i możliwości dominacji. Im dłuższa, gęściejsza, ciemniejsza, tym lew jest „przystojniejszy”. Lwy jako jedyne z kotowatych posiadają ogony zakończone kolcem kostnym, schowanym w chwoście. Istnienie takiego zakończenia ogona właściwie nie jest wyjaśnione. Rzadkością są białe lwy (nie albinosy). Ich młode rodzą się bez cętek i z wiekiem nabierają barwy jasnokremowej. Pierwsza wzmianka o białym lwie ukazała się pod koniec lat 20. zeszłego stulecia. Teraz takie osobniki można zobaczyć w niektórych ogrodach zoologicznych. Lwy, podobnie jak inne koty, dają się krzyżować między gatunkami. Znane są tigony – mieszańce tygrysicy z lwem (wyrastają bardzo duże osobniki) lub ligery – lwicy z tygrysem. Samce z takich krzyżówek pozostają bezpłodne, natomiast samice zachowują zdolność rozrodczą. Te genetyczne zabawy są raczej domeną ludzi niż zwierząt. Zmniejszanie się populacji wolno żyjących lwów, spowodowane ograniczeniem terytorium, na którym mogą żyć, degradacją środowiska, a w przeszłości licznymi polowaniami (jak to miło się pochwalić zabitym w nierównej walce królem), zadecydowało o wpisaniu ich na listę gatunków zagrożonych. W warunkach placówek zoologicznych lwy mają się całkiem nieźle. Na wolności przeżywa co piąte lwiątko, a średnia długość życia dorosłego lwa wynosi 15–16 lat (samic nawet 18), w ZOO 20-letni lew nie jest rzadkością, a rekordzista odszedł w Stanach Zjednoczonych w 2000 roku w wieku prawie 27 lat. W naturze giną od infekcji, ran, gruźlicy, chorób zbliżonych do psiej nosówki czy kociego AIDS, a w starszym wieku również z głodu. W ZOO nie sprawiają kłopotów zdrowotnych, jeśli są systematycznie odrobaczane, szczepione, nieprzekarmiane i nadmiernie niewydelikacone. Nie sposób nie wspomnieć o historycznej roli lwa, jego obecności w sztuce, literaturze, malarstwie. Jest obecny na herbach i godłach, stanowi uosobienie odwagi (król Ryszard Lwie Serce), męstwa, godności królewskiej. I dumnego piękna. W żółtozłocistych lwich oczach można dostrzec iście królewski majestat. To prawie jak spojrzenie w oczy samej dzikiej Afryce. <<

29


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 30

Jak kot stał się lekiem

NA CAŁE ZŁO Autyzm, jak każda forma niepełnosprawności dziecka, dla jego rodziców i rodziny oznacza brak perspektyw i zmaganie się z trudną codziennością. Ja nazywam to życiem ze ścianą. Gdziekolwiek się obrócisz, stoi przed tobą potężny mur – niezrozumienia, braku tolerancji, braku możliwości czy też lęku przed czymś innym, niezrozumiałym, nieznanym. Koty są jedyną sferą mojego życia, w której tego muru nie ma. TEKST ANNA CZERKLEWICZ ZDJĘCIA PAULINA GÓRKIEWICZ

30

Walczyłam z chorobą syna cierpiącego na autyzm i szukałam alternatywnych metod wsparcia terapii. Poszukiwania te skierowały moją uwagę na koty. Mamy przecież hipoterapię, dogoterapię, czemu nie kototerapia? Koty to zwierzęta, które uwielbiam, i wiele słyszałam o ich dobroczynnym działaniu. Zaczęłam zgłębiać temat, szukać informacji, kursów, szkoleń.

W pracy z dziećmi jestem samoukiem, sama dochodziłam do tego, co dziś wiem. Oczywiście pomaga mi doświadczenie w pracy i terapii mojego własnego syna. Rozmawiałam z ludźmi zajmującymi się dogoterapią i hipoterapią. Dużo czytałam, korzystałam również z publikacji anglojęzycznych i z internetu.

Najpierw mieliśmy koty dachowe. Niestety, były to zwierzaki po przejściach i często bały się kontaktu z człowiekiem, a tym bardziej z dzieckiem autystycznym. Po wielu wahaniach i namysłach skłoniłam się w stronę kotów rasowych, wnikliwie studiując opisy poszczególnych ras, ze szczególnym uwzględnieniem ich charakterów. Wybór padł na Maine Coony – koty bardzo duże, włochate, o trochę psim usposobieniu i lubiące kontakt z człowiekiem. I to jest początek naszej hodowli – bo przecież jeśli ktoś kocha koty, to jeden mu nie wystarczy. Z czasem postaraliśmy się o koty rzadkiej rasy Chartreux, która doskonale sprawdza się w naszej pracy.

Do popularyzacji felinoterapii skłoniły mnie efekty, które osiągnęliśmy, oraz chęć podzielenia się nimi z innymi potrzebującymi. Gdy człowiekowi zamyka świat choroba, zaczyna szukać miejsca dla siebie. Ponieważ nie mogłam pracować zawodowo, potrzebowałam drogi realizacji siebie. Tym dla mnie stała się hodowla. Wystawy, koci świat, ale również sukcesy, jakie odnoszą moje koty, są doskonałą odskocznią od problemów. Nie każdy wie, że autyzm – podobnie jak inne formy niepełnosprawności dziecka – dla jego rodziców i rodziny oznacza brak perspektyw i zmaganie się z trudną codziennością. Ja nazywam to życiem ze ścianą. Gdziekolwiek się


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 31

obrócisz, stoi przed tobą potężny mur – niezrozumienia, braku tolerancji, braku możliwości czy też lęku przed czymś innym, niezrozumiałym, nieznanym. Koty są jedyną sferą mojego życia, w której tego muru nie ma. Są trudności, problemy, czasem tragedie (np. gdy któryś z naszych pupili odchodzi), ale są też perspektywy, plany, po prostu przyszłość. Dobroczynna felinoterapia

Czym jest felinoterapia, na czym polega i jakie przynosi efekty? Felinoterapia, tak jak każda zooterapia, polega na kontakcie fizycznym i psychicznym człowieka ze zwierzęciem. Ta forma terapii niweluje różne zahamowania, ułatwia komunikację, poprawia zdolność uzewnętrzniania uczuć i emocji. Jak już wcześniej zaznaczyłam, felinoterapia jest przydatna w terapii dzieci niepełnosprawnych (zarówno umysłowo, jak i ruchowo) oraz osób starszych. Ma zastosowanie w przypadku takich chorób jak: nadpobudliwość, ADHD, autyzm, zespół Aspergera, zespół Downa, zaburzenia zachowania i emocji, zaburzenia lękowe, nieśmiałość i zahamowania społecznie, depresja, choroba Alzheimera, różne inne choroby psychiczne, uszkodzenia słuchu, uszkodzenia wzroku, dystrofia mięśniowa, artretyzm itp. Zaobserwowano, że kot potrafi w pewien sposób wniknąć do izolowanego świata dziecka z autyzmem. Dzieci uspokajają się, rozluźniają i wydają się bardziej otwarte. Kontakt z kotem pomaga im radzić sobie z lękiem, stresem i zdobywać ufność w stosunku do otaczającego je świata. Ma też korzystny wpływ na nawiązywanie łączności z innymi ludźmi, w tym terapeutami. Pomaga im okazywać uczucia. Kot staje się w pewnym sensie pomostem między światem dziecka a światem jego rodzica czy innego zwykłego człowieka. Fizyczny kontakt z kotem (głaskanie, drapanie, przytulanie) stymuluje organizm człowieka do wytwarzania endorfin (hormonów szczęścia). Dodatkowo też kot „zdejmuje” z człowieka tzw. ładunki ujemne – jonizuje nas dodatnio, co bezpośrednio wpływa zarówno na stan fizyczny, jak też psychiczny człowieka. Właśnie

ten dobroczynny wpływ kota zaobserwowaliśmy u naszego syna. Wymruczeć chorobę

Kot mruczy, czyli emituje infradźwięki – stałe wibracje o częstotliwości między 25 a 125 Hz, które wspomagają regenerację kości, ścięgien, wiązadeł i mięśni i przynoszą ulgę w bólu, łagodzą stres oraz stymulują zmysły w przypadku zaburzeń psychicznych i nerwowych. Stąd też kontakt z kotem po pierwsze odpręża, po drugie pobudza układ odpornościowy, po trzecie wspiera w walce z wieloma zaburzeniami. Ponieważ jestem w dużym stopniu samoukiem, mogę jedynie opierać się na doświadczeniach własnych i współpracujących z nami dzieci. Zauważyłam, że mój syn wycisza się przy kotach, rozluźnia. Co więcej, ponieważ kontakt z kotem jest bardzo przyjemny, stymuluje zmysły dotyku (a dla niektórych nawet węchu) – stanowi więc nagrodę. Syn ciężko pracował, aby kontrolować swoje zachowania tak, by koty się nie bały, nie uciekały. Tak było z kotami, które nie wychowywały się w naszym domu. Dopiero nasze kocięta są oswojone do tego stopnia, że niestraszne im nerwowe tiki, skoki czy nieartykułowane dźwięki i okrzyki. Jednak zaczynaliśmy od małego stadka kotów zakupionych w hodowlach zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Potrzeba było wiele czasu, cierpliwości i pracy, by nasze dorosłe dziś futrzaki przywykły do Maćka i jego zachowań. Oczywiście, koty oswoiły się, sprawiając faktyczną radość zarówno dziecku, jak i nam. Wówczas zauważyłam, że gdy świat dopiecze Maćkowi, gdy jest mu źle, szuka kontaktu z kotami i są one dla niego lekiem na całe zło. Pół godziny przytulania i wspólnej zabawy osusza łzy, przywołuje uśmiech na twarz. Zauważyłam również, że mały inicjuje zabawę, nawiązuje kontakt, co więcej, sam go szuka, że opowiada kotom, co mu się dzisiaj przydarzyło, jak minął dzień. Z czasem też koty same zaczęły szukać kontaktu z małym i w stosunku do niego są zdecydowanie bardziej cierpliwe i uległe; gdy jest smutny, potrafią przyjść, by pocieszyć. Kiedy >>

31


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 32

Po dwóch latach obcowania ze zwierzętami mój syn pierwszy raz powiedział: „Mamo, tęskniłem” – płakałam wtedy z radości. Trzeba zgłębić istotę autyzmu, by zrozumieć to osiągnięcie. Był to niewątpliwie moment przełomowy. To wówczas narodziła się decyzja czy też idea promowania felinoterapii. Chciałam się podzielić tym dobrodziejstwem z rodzicami, którzy tak samo jak ja walczą z nieuleczalną chorobą.

samo wychowanie kociąt jest trudne i pracochłonne. Doglądanie, czy wszystkie są najedzone, czy prawidłowo się rozwijają i przybierają na wadze, to chleb powszedni. Kocięta trzeba przyzwyczaić do kontaktu fizycznego z człowiekiem, do jego zapachu. Maluchy są noszone, przytulane, głaskane i masowane przez większą część dnia. Kolejnym etapem jest zabawa, oswajanie z dźwiękami i innymi elementami życia – tu ważną rolę odgrywają dzieci. Od małego nasze kocięta słyszą dziecięce krzyki, płacz, śmiech, dźwięki zabawek. Dzieci głaszczą maluchy, a kiedy te podrosną, zaczynają się z nimi bawić, wozić w wózku dla lalek, w samochodach – o dziwo, nieprzymuszane kociaki lubią takie podróże i potrafią się ich same domagać. Dzieci uczą się właściwego obchodzenia z kotami – opiekunowie pilnują, aby ich nie krzywdziły i do niczego nie zmuszały kociaków. Moją rolą jest również dopilnowanie, aby w ferworze zabaw maluchy miały zapewniony spokój, czas na kontakt z matką, na toaletę i karmienie. Kocięta standardowo są w hodowli uczone zachowania czystości, korzystania z kuwety, drapaka, uczą się jeść suchy i mokry pokarm. W odpowiednim wieku są odrobaczane i szczepione. Kot który wychodzi z naszego domu, jest w pełni przygotowany pod względem zdrowotnym, ale również pod względem psychicznym.

Przygotowanie kociego terapeuty

Trening wrażliwości i empatii

Jednym z najważniejszych aspektów tej pracy jest kot, który spełnia wysoko stawiane wymagania. Musi być zdrowy, zaszczepiony na choroby zakaźne, wolny od pasożytów wewnętrznych i zewnętrznych, musi być czysty, mieć obcięte pazurki, aby przez przypadek nie zranić dziecka w zabawie. Jak wygląda przygotowanie kota? Przede wszystkim selekcja – do pracy z dziećmi wybieramy zwierzęta o łagodnym, zrównoważonym usposobieniu, towarzyskie i skore do zabawy. Zwierzęta, tak jak ludzie, mają różne charaktery i upodobania. W tym celu obserwujemy nie tylko maluchy, ale również ich rodziców, ponieważ agresja jest cechą dziedzicznie uwarunkowaną. Tu też ważne jest właściwe kojarzenie rodziców. Kolejny aspekt to przygotowanie pod względem psychicznym, czyli przede wszystkim socjalizacja zwierzęcia. Proces ten trwa od 1 do 9 tygodnia życia. Wykształcone w tym okresie odruchy i nawyki pozostaną na całe życie. Proces ten wymaga wiele pracy i poświęcenia. Już

W dodatkowych kursach obcowania dzieci z kotami pomagają nam zaprzyjaźnione przedszkola i kluby malucha, które odwiedzamy z dwóch powodów. Po pierwsze – przyzwyczajają koty do większej grupy niesfornych dzieci, po drugie, co równie ważne, stanowią lekcję dla dzieci. Od małego uczymy dzieci odpowiedzialności wobec żywego stworzenia i budujemy przekonanie, że koty są przyjazne i kontakt z nimi może przynieść wiele radości.

któreś z dzieci zachoruje, w łóżku obok chorego pojawiają się natychmiast mruczący przyjaciele – przychodzą, by przynieść ulgę i „wymruczeć” chorobę. Budzenie uczuć

O sukcesie felinoterapii i jej rzeczywistym wymiarze uświadomiło nas bardzo smutne wydarzenie. Nieuleczalnie zachorował nasz kot, cierpiał i zmuszeni byliśmy do podjęcia jednej z najtrudniejszych decyzji – tej o uśpieniu. Jakże zaskakująca była reakcja syna. Płakał i rozpaczał. Odkryłam, że udało mi się obudzić w nim empatię – wyższe uczucia są obce dla autystów, uważa się, że są poza zasięgiem ich pojmowania. Obudzenie wyższych uczuć było efektem, o którym nawet nie śmiałam marzyć. O ironio, to łzy po stracie kota stanowiły nasz sukces!

32

Z reguły pierwszy kontakt dziecka z jego nowym przyjacielem-terapeutą następuje w naszym domu. Tutaj dziecko uczy się, jak postępować, jak dotykać czy wreszcie jak nosić kotka. Uczy się też, że zwierzątko czuje tak samo jak ono, że odczuwa ból, strach, ale również radość czy smutek. Że jest zależne od człowieka i bez jego opieki zginie. Tu pojawia się rola wychowawcza posiadania pupila. Bo kochać to nie tylko bawić się, to również dbać, sprzątać czy karmić.<<


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 33

„Marzyciele”, pastel, Anna Kopeć-Twardowska

Łaptop i mysz Widok kota wylegującego się na ciepłym sprzęcie elektronicznym jest wzruszający i zatrważający jednocześnie. Ocena zależy od stopnia naszej zażyłości z kotem, wrażliwości, jak i rodzaju wykonywanej pracy. Jednakże spontaniczne chwytanie za szkicownik, pędzel lub aparat fotograficzny świadczy o naszej niekwestionowanej fascynacji tym zjawiskiem. TEKST ANNA KOPEĆ-TWARDOWSKA

Oto mantrujący Kocurek na szczycie wieży akustycznej... Oto urocza Kicia upozowana na Wielką Odaliskę, zawłaszczająca zgrabnie monolit komputera...Tutaj puchata Piękność bezpardonowo okupuje skaner... Nie przeszkadza jej nawet intrygujący pasaż laserowego światła pod brzuchem. A tu, proszę bardzo, dwie futrzaste Damy, romantycznie przytulone w błękitnej iluminacji ciekłych kryształów. Miauu! Częściej jednak pojawiają się zgoła inne głosy: Uwaga! Niebezpieczeństwo! Kot na klawiaturze! Ile szkód może uczynić przechadzający się po klawiaturze komputera kot, wiedzą doskonale ich opiekunowie. W obliczu groźby poważnej awarii lub nieodwracalnej utraty danych uciekają się do rozlicznych metod ochrony przed kocią aktywnością informatyczną. Poczynając od werbalnych zakazów, poprzez zakładanie siatek osłaniających klawiaturę, aż po instalowanie specjalnego programu zabezpieczającego komputer przed kotem. A jest ich już wiele. Otóż zmierzono wielkość kocich łap i na podstawie tych danych ustalono możliwe kombinacje klawiszy naciskanych przez potencjalnego spacerowicza. Kiedy więc program wychwyci zagrożenie, reaguje natychmiast nieprzyjemnym, odstraszającym dźwiękiem bądź wręcz blokadą klawiatury. Ale zastanawiam się, czy przypadkiem nie wylewamy dziecka z kąpielą. Owszem, jednym z powodów, dla którego kot kręci się wokół naszego sprzętu, jest ciepło, jakie tenże emituje. Inną zaś przyczyną jest potrzeba bliskości i naszej uwagi, którą to w nadmiarze poświęcamy komputerowi. A może decyduje tu aspekt kociej, niewypowiedzianej dotąd, kreatywności literackiej? Niejednokrotnie patrzyłam zdumiona w ekran mojego laptopa, gdy oprócz zupełnie niezrozumiałych dla mnie przekazów wyrazopodobnych pojawiały się bardziej komunikatywne: waaawwwaaaaaa..., awwweeeeeeeee...koooooooooommmm, lub po prostu mmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm mmmmmmmmmmmmmmmm.

Przyznam, że jak większość z nas, traktowałam je dość pobłażliwie – jak przypadkowe, dystansujące figle mojego kota. W chwilach dobrego humoru przypisywałam im nawet wartości dadaistyczne. Jednak moje zdumienie było ogromne, gdy po ostatniej przebieżce mojej kotki Matyldy po klawiaturze komputera przeczytałam wyraźnie: weeeeeeerrrssssszzzzzzzzzeeeeeeee. Wiersze? Ależ to oczywiste! Wiersze! Koty piszą wiersze! Czekając na przypływ natchnienia, zalegają klawiaturę, lecz gdy imperatyw twórczy napiera – śpieszą uchwycić sedno poetyckiej impresji! Czasem wystarczy jedno muśnięcie łapką –aaaaaaaaaaaaaaaaaa (bywa, że) kooooooooooooooommmmmm (p), (sam w sobie jest inspirujący) mmmmmmmmmmmmmmmmmm (narzędziem). Wtedy potrafią zadać sobie więcej trudu:,,,,,,,, lllppppppp9999999999pppppppppppp\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\[[[ [[[[[[[[[[[[[[[[[[[[[, ale miewają także chwile zwątpienia: .……………… ‘”„„„„„„„„„„„„============================= ==========================????????????????????????????????????????????????????????????? ???????????? A czynność ta pochłania je bez reszty, chyba że mysz komputerowa leży zbyt blisko... Widać kotu poezja potrzebna jest tak jak nam. Nie musimy jej rozumieć, wystarczy ją czuć... Może dlatego, zamiast tracić czas na szukanie antyprogramów, należy zaprojektować dodatkową, odpowiednią dla kociej łapy klawiaturę, ułatwiającą porozumiewanie się z człowiekiem. A jeśli dobrze pójdzie, można pomyśleć o osobistym… łap-topie! Z myszy proponowałabym zrezygnować, bo ta może rozpraszająco wpływać na proces twórczy naszego adepta. Eksperyment natomiast proponuję zainicjować w zbliżającą się noc wigilijną – bo skoro tej nocy zwierzęta przemawiają ludzkim głosem, to z pewnością coś napiszą... A prezent dostaną stosowny! <<

33


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 34

naczący kot

Z

Czym jest dla kota znaczenie terenu? Zachowaniem instynktownym? Rodzajem manifestacji? Wyrazem agresji, przewagi, uległości? Reakcją na zagrożenie? A może czytelną formą komunikacji? TEKST DAGMARA MIESZKIS-ŚWIĘCIKOWSKA ZDJĘCIE JOANNA BIAŁA

Nie wszyscy wiedzą, ale kot – w przeciwieństwie do psa – nie zostawia informacji tak często. Robi to w określonej sytuacji. Z kolei pies nadużywa swoich zdolności. Kiedy opróżnia pęcherz, zawsze pozostawia informacje zapachowe. Kot tylko czasami. Umiejętność tę wykorzystywać mogą silne, dominujące, niekastrowane kocury. Pozostałe Mruczki decydują się na rozdzielenie tych dwóch czynności. A zatem kiedy indziej załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne, kiedy indziej „malują zapachem”. Uwaga! Koty ukrywają swoje odchody, zagrzebując je w ziemi. Pozostawiają odchody tylko na granicy swojego terytorium!

Znaczenie terenu przez kota z pewnością występuje w różnych warunkach i sytuacjach życiowych. Otóż okazuje się, że jest to jedno z podstawowych, typowych kocich zachowań. Każdy kot, bez względu na wiek, płeć, przynależność rasową, znaczy swój teren częściej bądź rzadziej, bardziej lub mniej „wylewnie”. To zachowanie podpowiada Mruczkowi sama natura drapieżnika. Kot jako zwierzę stricte terytorialne odczuwa silną więź z terenem (silniejszą niż z opiekunem). W ten sposób oznacza swój rewir, a zwłaszcza jego granice, informuje o swojej własności, przewadze nad innymi kotami, które byłyby chętne zająć powyższe terytorium. Jest to więc nie tylko manifestacja przewagi, ale i doskonale dopracowany kanał informacyjny, funkcjonujący w kocim świecie – świecie silnie wyrażonych zmysłów. Malowanie zapachem

„Malowanie zapachem” odbywa się na kilka sposobów i w różnych życiowych okolicznościach. Ślady zapachowe nanoszone są na przedmioty tak, aby pozostały jak najbardziej trwałe. Znaczenie terenu odbywać się więc może przez strzykanie moczem, pozostawianie na granicy rewiru odchodów, zostawianie trwałych śladów na przedmiotach przez drapanie.

Strzykanie moczem jest domeną kocurów, zwłaszcza tych niekastrowanych. To manifestacja swojej seksualności, dominacji. Znaczyć zapachem mogą też kotki, głównie w okresie rui. W ten sposób informują kocury o swojej gotowości rozrodczej. Niestety, zapach kociej uryny jest nieprzyjemny dla człowieka, silny, trwały. Potrafi utrzymywać się w danym miejscu nawet tygodniami. Poza tym koty uwielbiają wracać w miejsca, które wcześniej udało im się naznaczyć swoim zapachem. A jeśli znaczenie ma miejsce w domowym zaciszu, to zaczyna być bardzo kłopotliwe, zwłaszcza dla pozostałych domowników. Jak one to robią?

„Malowanie zapachem” odbywa się w ściśle określony sposób. Kot podchodzi do powierzchni, którą chce naznaczyć, i przyjmuje charakterystyczną pozę. Staje tyłem, wypręża się, podnosi wysoko ogon. Końcówka ogona drga. Mruczek drepce tylnymi łapami w miejscu, a następnie wypuszcza bezpośrednio na daną powierzchnię około jednego mililitra cieczy o intensywnej woni. Informacja zapachowa odczytywana jest przez inne koty, nawet z odległości kilkunastu metrów. Koty starają się zostawiać wieści zapachowe jak najwyżej, tzn. strzykają tak wysoko, jak tylko mogą. Zapach naniesiony w górnym pułapie należy do najsilniejszego osobnika. Pozostałe zapachowe „progi pułapowe” muszą uszanować jego przewagę. Poza spryskiwaniem powierzchni moczem zdarza się


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 35

DAGMARA MIESZKIS-ŚWIĘCIKOWSKA Lekarz weterynarii, psycholog zwierząt, zajmuje się problemami behawioralnymi. Autorka licznych publikacji prasowych, stała współpracowniczka portalu www.koty.pl. W codziennym życiu przyświeca jej myśl Antoine’a de Saint-Exupéry’ego: „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.

pozostawianie kału na widoku, zwłaszcza na granicach kociego terytorium. Mówi się, że jest to skrajna forma manifestowania swojej obecności.

Bilety zapachowe

Koty równie często przedstawiają otoczeniu swój „bilet zapachowy”. Jak to robią? Banalnie. Wykorzystują do tego swoje ciało. Najczęściej ocierają się pyszczkiem, głową, bokiem ciała o dany przedmiot. Znaczą więc w ten sposób swój rewir w tzw. punktach docelowych. Informacja zapachowa pozostawiana jest dla innych kotów. Bywa ona przestrogą, bądź wręcz przeciwnie, zachęceniem dla pobratymca. Kiedy spotykają się dwa koty o pokojowych zamiarach, dokonują prezentacji swojego „biletu wizytowego”. W ten sposób zapoznają się ze sobą, wymieniają wzajemnie swoimi zapachami. Przyjmują wówczas charakterystyczną pozycję. Stają naprzeciw siebie wyprostowane, z dumnie wzniesionym ogonem. Obwąchują się wzajemnie. W ten sposób akceptują swoją obecność i dzielą się swoim „biletem”. Zapach ten jest odczytywany, a następnie zapamiętywany na zawsze.

Znaczenie stresu

Znaczenie moczem występuje nie tylko u kotów dziko żyjących. W domowym zaciszu Mruczki również mogą pozostawiać swoje ślady zapachowe. Czynią to zwłaszcza w warunkach stresujących. A jak wiemy, koty są bardzo podatne na stres. Już samo zamieszanie wokół nich, w najbliższym otoczeniu, pojawienie się nowych przedmiotów, domowników, zapachów działa na koty stymulująco. Koty najczęściej ostrzykują moczem pionowe powierzchnie, czyli ściany, futryny drzwi, krzesła, obudowę kanap i foteli. Ponadto duże zagęszczenie kotów na danym terenie również nasila odruch znaczenia. U kotów domowych zdarza się też znaczenie moczem poziome, często mylnie określane posikiwaniem. Rzeczywiście kot oddaje wówczas strużkę moczu na łóżko, kanapę, meble, podłogę. Nie jest to jednak nigdy kałuża moczu! Jeśli chodzi o pozostawianie odchodów na granicy swojego terytorium, to dotyczy to przede wszystkim kotów żyjących na wolności, zwłaszcza kocurów. Kot w ten sposób zostawia informację dla ewentualnego rywala: „Wchodzisz na własne ryzyko. Ten teren ma już właściciela”. Większość Mruczków widząc pozostawioną kupkę, odejdzie w poszukiwaniu bezpieczniejszego rewiru. Informacje wizualne

Drapanie przedmiotów i ocieranie się o nie to codzienny koci rytuał. W ten sposób kot nie tylko ostrzy pazury, koryguje je, ale także pozostawia trwałą, czytelną, osobniczą informację wizualną dla swoich pobratymców. Kot drapiąc przedmiot (np. drzewo, płot), informuje rywala o swojej sprawności, przewadze, sile. Im wyżej zostawi rysę, im będzie ona głębsza, tym lepiej. Poza znakiem wizualnym Mruczek pozostawia także informację zapachową. Na opuszkach kocich łap zlokalizowane są specjalne gruczoły zapachowe. Dlatego drapiąc powierzchnie, kot na koniec przyciska do nich mocno przednie łapki, pozostawiając tam swój ślad zapachowy. Drapanie, podobnie jak znaczenie terenu moczem, może być pionowe lub poziome. Znaczenie pionowe z całą pewnością jest lepiej widoczne, a przez to bardziej czytelne dla innych Mruczków.

Koty domowe wykorzystują powyższy rytuał w codziennym obcowaniu z opiekunem. Kiedy on wraca z pracy, kot wychodzi mu naprzeciw i dokonuje subtelnej prezentacji swojego „biletu zapachowego”. Powyższe znaki odczytuje się jako przejaw kociej sympatii. I z pewnością tak jest, chociaż poza sympatią kot odświeża na opiekunie swój zapach. Jest to więc pewien rodzaj identyfikacji. Tak więc znaczenie terenu to u kotów nadrzędny rytuał. Co ważne, odbywa się na wiele sposobów. Warto zapoznać się z nimi, aby lepiej rozumieć swojego kota. <<

REKLAMA

35


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 36

Zwinny jak kot Kocia zwinność jest przysłowiowa. Również śpiący kot zdaje się nie mieć kości – niejeden z nas widział swego kota smacznie śpiącego niemalże w zwisie. O kocim układzie kostno-stawowym z dr n. wet. Beatą Degórską, specjalistką w zakresie chirurgii i ortopedii zwierząt, ze znanej warszawskiej lecznicy Bemowo, rozmawia Barbara Sieradzan ZDJĘCIE Z ARCHIWUM PRYWATNEGO DR BEATY DEGÓRSKIEJ Barbara Sieradzan: Czy koty cierpią na dolegliwości stawowe? Beata Degórska: Koty, podobnie jak

36

psy, wraz z wiekiem wykazują się spadkiem aktywności i mniejszą sprawnością fizyczną. Przyczyna tego stanu leży często w nieprawidłowym żywieniu prowadzącym do otyłości, zaniedbaniu potrzeb aktywności fizycznej zwierzęcia, ale także w zmianach w obrębie stawów i struktur okołostawowych. Wraz z wiekiem zmniejsza się uwodnienie tkanek, proporcje między masą mięśniową i łączno-tkankową przeważają na korzyść tej drugiej, elastyczność chrząstek stawowych również ulega pogorszeniu. Czy jesteśmy w stanie zauważyć w porę te zmiany?

Niekorzystne zmiany zachodzące w obrębie układu kostno-stawowego postępują powoli, dlatego często są przez właścicieli ignorowane lub interpretowane jako naturalny proces starzenia się zwierzęcia. O ile jednak sam proces starzenia się jest nieuchronny, o tyle niektóre skutki tego procesu powinny być leczone. Mam tu na myśli chorobę zwyrodnieniową stawów. Jest to powszechna przypadłość zwierząt w starszym wieku. Jej główną składową jest ból towarzyszący każdej

BIOENERGOTERAPIA ZWIERZĄT Grażyna Barbara

Sieradzan Ukończyła kursy bioenergoterapii podstawowej i radiestezji, bioenergoterapii praktycznej i wahadła uniwersalnego w Warszawskim Towarzystwie Psychotronicznym oraz uzyskała drugi stopień Reiki. Kontakt: (022) 823 16 93, 602 23 24 52 Dojazd do pacjenta lub możliwość współpracy.

aktywności zwierzęcia, ograniczenie zakresu pracy stawów, zmiana w składzie mazi stawowej, zmiany w chrząstkach stawowych. W wielu przypadkach w stawach pojawiają się zmiany wytwórcze, które znacznie utrudniają poruszanie się zwierzęcia. To, co obserwuje właściciel, czyli zmniejszenie temperamentu kota, częstsze i dłuższe wypoczywanie, niechęć do zabawy – może być wynikiem zmian w stawach, których głównym objawem są dolegliwości bólowe. Ponieważ powszechnie uważa się, że starsze zwierzę ma prawo odpoczywać więcej niż młode – uchodzi uwadze właściciela fakt, że nasz kot wcale nie jest bardziej leniwy ani drastycznie nie zmienił temperamentu, a jedynym czynnikiem, który powstrzymuje go przed aktywnością ruchową, jest właśnie ból. Czy jakieś rasy kotów mają skłonność, np. genetyczną, do schorzeń układu ruchu?

Najczęściej kłopoty dotyczą zwierząt, które z racji ograniczonej wolności – przebywanie w mieszkaniach – cierpią z powodu nadwagi. Są także oczywiście rasy kotów, u których kłopoty z aparatem ruchu występują częściej niż u innych – np. u rasy Maine Coon. U tej rasy kotów diagnozuje się np. chorobę typową dla psów dużych ras, czyli dysplazję stawów biodrowych, która daje podobne objawy obserwowane u psów. Zaliczyć do tych objawów można między innymi: niechęć do ruchu, kulawiznę, niechęć do zabawy, szybkie męczenie się, niewskakiwanie na wysokości, zanik mięśni pośladkowych i uda, agresję, brak apetytu, posmutnienie. Podobnie jak u psów dysplazję stawów biodrowych należy leczyć, ponieważ nieleczona prowadzi do takich zmian, które

utrudniają zwierzęciu poruszanie się i prawidłowe funkcjonowanie. Jak często występują te schorzenia u kotów?

Kot jest gatunkiem, u którego dość rzadko stwierdza się zaburzenia w rozwoju kośćca. Ma to swoje uzasadnienie w niewielkich rozmiarach ciała, w niedużej masie ciała oraz w rodzaju pokarmu, który przyjmuje. Urazy aparatu ruchu – typowe dla niektórych ras psów zwichnięcia rzepek, uszkodzenia więzadła krzyżowego przedniego – diagnozuje się u kotów, w przeciwieństwie do psów, najczęściej w wyniku urazu. Czy trudna jest diagnostyka schorzeń narządu ruchu u kota?

Wspomniana na początku choroba zwyrodnieniowa stawów to chyba główna przyczyna kłopotów z aparatem ruchu u kotów. Jest ona dość trudna do wychwycenia, nie tylko – jak wspomniałam – dla właściciela, ale także bywa trudna do rozpoznania dla lekarza weterynarii. Ma to uzasadnienie po pierwsze w tym, że kot nie jest tak przyjazny w badaniu jak pies – najczęściej drapie i gryzie, wyrywa się i unika dotyku, po wtóre zmiany zwyrodnieniowe mogą nie wizualizować się w badaniu radiologicznym w początkowym okresie choroby. Utrudnia to postawienie prawidłowego rozpoznania, a co za tym idzie wdrożenie prawidłowego leczenia. Zazwyczaj badanie kliniczne oraz radiologiczne wystarczają do postawienia rozpoznania. Jakie zachowania kota powinny zwrócić naszą uwagę?

W każdym przypadku kiedy kot manifestuje zmniejszenie aktywności ruchowej, kiedy wydaje się bardziej spokojny niż wcześniej – należy


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 37

Oczywiście, każdy dodatkowy kilogram masy ciała jest dla kota niekorzystny. Wraz z wiekiem ulega spowolnieniu metabolizm, co sprzyja otyłości. Mając na względzie fakt, że kot jest bezwzględnym mięsożercą, należy wyeliminować z kociej diety produkty przeznaczone dla człowieka. Jakim pacjentem jest kot w gabinecie chirurga i ortopedy?

zasięgnąć opinii lekarza weterynarii w kwestii przyczyny tego stanu. Wspomniała pani, że ważna jest odpowiednia dieta.

Podobnie jak dla psów, opracowano karmy dla kotów z dodatkiem preparatów wspomagających pracę stawów. Bywa, że sama zmiana karmy u starszego kota daje widoczny dla opiekuna efekt wzmożenia aktywności podopiecznego, poprawę

humoru i ponowne zainteresowanie zabawą. Należy pamiętać, że choroba zwyrodnieniowa stawów nie poddaje się leczeniu – można opóźnić jej skutki, nieco spowolnić proces, ale o wyleczeniu nie ma mowy. Stąd tak ważne jest, aby opiekun miał świadomość, że starszy kot wymaga, często do końca życia, innego traktowania niż wcześniej, po to, aby mógł cieszyć się życiem bez bólu.

Do mnie trafiają przede wszystkim koty po urazach i wypadkach. Z problemami z oddawaniem moczu, kału, z połkniętymi ciałami obcymi, z nowotworami, z kłopotami z aparatem ruchu. Kot jako pacjent jest zupełnie odmienny niż pies, co wydaje się oczywiste. Różnice dotyczą zarówno sposobu obchodzenia się z kotem, sposobów okiełznania go w sytuacji dla niego stresowej, jak i badania i leczenia. Kot jest bardzo wymagającym pacjentem. Trudnym do badania. Łatwo stresującym się. Wymagającym ciszy i delikatności. Potrafi szybko wpaść we wściekłość, która uniemożliwia dalsze z nim postępowanie. Choć mięsożerca – choruje na inne choroby niż psy, a zatem nie można w prosty sposób przenosić schematów leczenia psów na koty. Jest jednak bardzo wdzięcznym pacjentem. Przy umiejętnym z nim postępowaniu potrafi być cierpliwy i łaskawy. I choć to zabrzmi górnolotnie – za to bardzo cenię koty. W ogóle nie wyobrażam sobie życia bez kociego futra i wieczornego mruczenia. <<

37


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 38

Kaloryfer w życiu kota Zaczął się sezon grzewczy, a koty poszukują sobie miejsca na piecach, przy kaloryferze, czy nawet na masce rozgrzanego samochodu. Czy jest to związane tylko z faktem, że jest zimno, czy ma głębszy przekaz? TEKST SYBILLA BERWID ZDJĘCIE KATARZYNA BERĆ

38

Przodek kota domowego pochodzi z terenów pustynnych, gdzie duża różnica temperatur zmusiła zwierzę do specyficznych przystosowań. Z jednej strony aktywność łowna o świcie i zmierzchu, a także nocna w porze o obniżonej temperaturze powietrza była z drugiej strony równoważona regeneracją i odpoczynkiem w ciągu dnia, gdy wysokie temperatury były trudne do zniesienia. Oczywiście, model ten ulegał modyfikacjom, w miarę jak kot domowy rozprzestrzeniał swoje terytorium na wszystkie szerokości geograficzne. Czy jednak tendencje do wygrzewania się i „ładowania” energetycznego są również niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego domowego tygrysa? Piecuchy

Gdy na parapecie lub kanapie pojawi się plama słońca, możemy obstawiać zakłady, jak szybko znajdzie się na niej kot. To zdumiewające, że żyjąc w komfortowych warunkach i nie znając chłodu i mrozu, zwierzęta te nadal chętnie się wygrzewają, korzystając ze wszelkich możliwych do tego okazji. Legendarny jest też pociąg kotów do różnych sprzętów elektrycznych (radia, telewizory starej generacji, kuchenki mikrofalowe, komputery), jednak zdania co do tego, dlaczego chcą się na nich kłaść i przebywać w ich pobliżu, gdy emitują fale, np. elektromagnetyczne, są podzielone. Część osób uważa, że wiąże się to z energią cieplną emitowaną przez sprzęty, która przywabia wiecznie niedogrzanego kota. Słynne są przypadki kocich terapeutów, którzy obierają sobie miejsce do leżenia na właścicielu. Przesądni uważają, że

kot kładzie się na chore miejsce (ponieważ w wyniku stanu zapalnego emitowane jest ciepło z danej części ciała), jednak bardziej jest prawdopodobne, że kładzie się po prostu w najwygodniejszym miejscu, w danej pozycji na danej osobie – gdzie optymalnie mógłby się wygrzać, korzystając z ciepła naszego ciała. Leniuchy

Koty z wiekiem coraz więcej czasu poświęcają odpoczynkowi. Gdy określono spontaniczną aktywność pokaźnej grupy kociąt, okazało się, że starsze koty znaczniej więcej czasu po prostu… przesypiają! Koty młode (do 3 roku życia) są w ciągu doby mniej aktywne o średnio 30 proc. od kociąt, podczas gdy koty dorosłe (od 3 do 7 lat) o prawie połowę. Koty dojrzałe wykorzystują poniżej połowy czasu poświęcanej na spontaniczną aktywność przez kocięta. Czy więc nadal potrzebują tyle czasu na regenerację i dogrzewanie się? Pytanie o tyle trudne, że wysiłek związany z poszukiwaniem i zdobywaniem pokarmu przeważnie u kotów domowych już nie występuje. Efekt linienia

Wraz z włączeniem ogrzewania pojawia się efekt linienia, czyli włosy we wszystkich możliwych zakamarkach mieszkania oraz na ubraniu właściciela. To element standardowej wymiany włosa, który występuje u zwierząt przeważnie dwa razy do roku. Jeżeli dobrze przygotujemy kota do linienia, tzn. jego dieta będzie bogata w substancje wspomagające zdrową skórę i sierść, przynajmniej na miesiąc przed rozpoczęciem

przewidywanego linienia, włos wyrastający będzie mocniejszy i bardziej błyszczący. Opiekun może pomóc kotu, intensywnie go wyczesując w ciągu pierwszych 2 tygodni wymiany włosa, można pokusić się też o kąpiel. Warto pamiętać, że po czesaniu dużo włosów usuwamy, jednakże wiele z nich zostaje wzbudzonych i wypada nieco później. U kotów z dłuższym i gęstszym włosem może stać się to problemem i prowadzić do zapchania przewodu pokarmowego włosami, które formują kule włosowe nazywane trichobezoarami (lub pilobezoarami). Dlatego warto mieć w tym okresie pod ręką tzw. maltpastę i podawać karmy zawierające więcej włókna pokarmowego, często polecane dla: „kotów siedzących w domu”, typu „indoor”, „hairball control” czy „housecat”. Pamiętajmy, że składniki zawarte w karmie działają tylko wtedy, gdy są w odpowiednim stężeniu – tak więc kot musi spożywać odpowiednie sugerowane przez producenta proporcje pokarmu (przeważnie około ¾ filiżanki dziennie dla przeciętnego kota o masie około 4 kg). Podając pokarm wraz z innymi karmami (np. w wyniku mieszania) czy w dużym „rozcieńczeniu” (np. jako dodatek do pokarmu wilgotnego), nie możemy oczekiwać, aby przyniósł spodziewany efekt wydalania kul włosowych w odchodach. Jeśli kot nie dostanie odpowiedniej ilości włókna w karmie (odpowiednika błonnika z diety ludzkiej), będzie się męczył, wymiotując włosami, lub będzie cierpiał na zaparcia. Pamiętajmy też, że słynna kocia trawka i preparaty czy przysmaki z nią


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 39

związane zachęcają kota do zwracania kul włosowych w odruchu wymiotnym, co na wielu właścicielach robi bardzo niemiłe wrażenie. Leżaczek na zimę

Leżaczek na kaloryfer jest jednym z ciekawszych rozwiązań poprawiających dobrostan naszego kota, zarówno w dużych domach, w których mamy miejsce na drapaki i domki dla naszych podopiecznych, jak i małych mieszkaniach, gdzie miejsca na dodatkowe udogodnienia dla zwierząt brakuje. Przy odpowiednim mocowaniu można też zamontować go na oparciu łóżka, sofy lub fotela. Niektórzy producenci twierdzą, że nawet można go zaczepić na oparciu krzesła, jednak ja to zdecydowanie odradzam, ponieważ większość kotów, wskakując na tak zamontowany leżak, może przeważyć legowisko i dotkliwie się poturbować, spadając wraz z nim i krzesłem (chyba że jest ono superstabilne i waży na tyle dużo, aby się nie przewrócić). Leżak taki lub hamaczek nie jest stabilnym legowiskiem, przez co może wzbudzać niepokój u niektórych kotów. Jak każdy taki nowy obiekt, powinien zostać zamontowany, a następnie zaprezentowany kotu w mało inwazyjny sposób. Najlepiej w trakcie zabawy piórkami na patyku lub wędką przewędrować

w okolice nowego obiektu i wrzucić tam jakąś zabawkę lub smakołyk naszego kota, aby ten dotarł tam samodzielnie w wyniku eksploracji nowych obiektów. Aby wzmocnić efekt zainteresowania, dobrze jest spryskać leżaczek feromonami w sprayu lub ekstraktem z kocimiętki. Pod żadnym pozorem nie powinniśmy na siłę kłaść naszego kota na nowym legowisku, gdyż może z niego uciekać i zacznie unikać nowego elementu w mieszkaniu. Pamiętajmy też, że kaloryfer, na którym zamontowany ma być leżaczek, nie może być maksymalnie odkręcony – no chyba że nasz kot należy do kotów bezwłosych lub krótkowłosych, które łatwo tracą ciepło. Czasami musimy uzbroić się w cierpliwość, ponieważ niektóre koty potrafią nawet dwa tygodnie ignorować nowe legowisko, zanim w ogóle spróbują się na nim położyć. Czas sprawdzania leżaczka w danym miejscu powinien trwać przynajmniej miesiąc, zanim go przewiesimy gdzie indziej (chyba że zostanie zaakceptowany). Trudno powiedzieć, co kieruje kotem w akceptacji nowego legowiska, ale kluczową rolę odgrywa fakt, czy ma też inne leżaczki i kanapy, oraz tego jaka jest faktura materiału i stabilność zawieszenia. Zima zła?

Tak więc zima to ta specyficzna pora roku, w której w obecnych realiach

dla naszego kota jest wyjątkowo mało zajęć. Już nie musi się wykazywać łownością w spichlerzu, pilnując bacznie zbiorów przed gryzoniami. Teraz może tylko wypoczywać, co w połączeniu ze zwolnionym „zimowym” metabolizmem daje efekt tycia w oczach. Kot już nie musi złapać 10 myszy, aby móc wylegiwać się przy źródle ciepła, co przekłada się też na jego większą frustrację i tendencję do objadania się. To powoduje, że producenci, deklarując niższą kaloryczność karm, przeważnie też wzbogacają je w wyższą ilość włókna pokarmowego, które zwiększa uczucie sytości i chroni kota z tendencją do objadania się przed nadmiernym tyciem. Jednak nic lepiej przed nim nie uchroni niż kontrola ilości podawanego pokarmu, czyli dawkowanie zgodnie z zaleceniami producenta. A nadwyżkę finansową lepiej abyśmy zainwestowali w leżaczek na kaloryfer niż kolejną paczkę karmy, której nadmiar wrzucony do miski albo wyrzucimy – albo nasz kot odłoży w tłuszczyku. Wraz z przynajmniej jednym posiłkiem dziennie podanym interaktywnie (w zabawce typu kula-smakula), będzie wspaniałą formą okazania naszemu kotu miłości. A zamontowanie leżaczka na kaloryfer pomoże mu korzystać w pełni z dobrodziejstwa centralnego ogrzewania oraz poprawi jego dobrostan. <<

39


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 40

Zdjęcie Tomasz Parzychowski www.tomazi.pl


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 41


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 42

Jak Pies z kotem czyli album rodzinny

Kot właściwie to też pies, Tyle że z wyższym wykształceniem TEKST MAGDALENA BIELICKA ZDJĘCIA JOANNA OSTROWIDZKA

A ja?

42

Patrzy dziś na mnie krzywo Mój jamnik dorodny Choć nie jest tu w kagańcu, I raczej niegłodny. Mówi: – Pan ciągle pisze Wierszyki o kotach, Że niby to POEZJA Ta kocia hołota, Limeryki, liryki, Z puentą albo bez, Wszystko dla nich i o nich – A ja to pies? Franciszek Jan Klimek

Rozpoczęcie tegorocznej akcji charytatywnej i sprzedaży 6. już edycji kalendarza Wybierz Miśka odbyło się o 5 listopada br. w warszawskiej księgarni Traffic Club. Całkowity dochód ze sprzedaży kalendarza zostanie przeznaczony dla 14 organizacji pomagających zwierzętom. Twarzą tegorocznego kalendarza jest aktor Piotr Adamczyk. Gościem honorowym spotkania był Franciszek Jan Klimek z nowym tomikiem wierszy „Jak Pies z kotem, czyli album rodzinny”. Poeta bardzo często włącza się do akcji pomocy na rzecz bezdomnych zwierząt. Wraz z żoną dokarmiają bezdomne koty w Krakowie,

w okolicy, gdzie mieszkają. Pan Franciszek jest częstym gościem imprez charytatywnych organizowanych przez schroniska, fundacje i stowarzyszenia działające na rzecz bezdomnych zwierząt. Od lat zapraszany jest na imprezy związane z obchodami Światowego Dnia Zwierząt, niemal corocznie 4 października czyta swoje wiersze w kościele św. Franciszka w Krakowie, otrzymał tytuły Zwierzoluba i Kociarza Roku. Zatem obecność pana Franciszka na inauguracji sprzedaży kalendarza Wybierz Miśka nie była przypadkowa. Miłośnicy wierszy Franciszka Klimka od lat czekali na ukazanie


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 43

się nowego tomiku wierszy i wreszcie trafiła w nasze ręce pięknie wydana przez Golden Forest pozycja – „Jak Pies z kotem, czyli album rodzinny”. Do napisania tych kocio-psich wierszy – jak powiedział sam poeta – zainspirował go „znajomy jamnik, mający poparcie znaczącej części populacji jego pobratymców, a także Czytelnicy, którzy mają w domu żyjące zgodnie pod jednym dachem i psy i koty.” Nie wszystkie wiersze zawarte w tomiku są nowymi utworami, ale wszystkie czyta się pięknie. Nie każdy przecież potrafi uczucia ująć w słowa. Do tego trzeba być poetą. Nie ma chyba Czytelnika KOCICH SPRAW, który nie znałby wierszy Franciszka Klimka, które bawią, rozśmieszają, ale często wyciskają łzy. Również i te nowe bawią i wzruszają. Niezwykłego przeżycia doznałam, czytając wiersz pod przekornym tytułem „Pan jest dobry”. To niebywałe, jak pięknie można napisać o strasznych i smutnych sprawach. O sprawach, jakże okrutnych dla samych zwierząt, zwierząt, które kochają bezwarunkowo, które ufają bezgranicznie swojemu człowiekowi. Kiedy poznałam czasopismo KOCIE SPRAWY, pokochałam je za wzruszające wiersze Franciszka Klimka. Tak mi pozostało do dziś. Poezję pana Franciszka czytam często i zawsze znajduję w niej coś nowego, coś pięknego, niezapomnianego

i wzruszającego. W najnowszym tomiku można przeczytać o wyższości kota nad psem, o tym „Po co kotu pies”, „Po co psu kot”, o znanej lekarce weterynarii Dorocie Sumińskiej. Bo „kto chce zrozumieć psa albo kota… zawsze pomoże doktor Dorota”. Miłośników kotów i psów nie muszę zachęcać do lektury tego najnowszego tomiku Franciszka Klimka. Niecierpliwie czekaliśmy na ukazanie się nowej pozycji poety. Tym razem są to wiersze o kotach i o psach, o ich wzajemnym stosunku, niejednokrotnie wspanialszym niż relacje między ludźmi. Małżonka autora, pani Bogusia, jest miłośniczką psów. O tajemnicach alkowy z udziałem Gucia – teriera pani domu, powstał uroczy wiersz „Bodygard”, który bezwzględnie trzeba przeczytać. Mogłabym tak pisać o każdym wierszu, ale przecież nie o to chodzi. Myślę, że każdy kociarz i psiarz będzie chciał zapoznać się jak najszybciej z nowym tomikiem poezji Franciszka Klimka, który jest niezwykły również ze względu na zawarte w nim piękne, kolorowe ilustracje. Autorką obrazów jest 11-letnia artystka Kaja Augustyniak, uczennica Szkoły Podstawowej nr 30 w Olsztynie. Kaja uzdolniona jest nie tylko plastycznie. Bierze udział, z sukcesem, w olimpiadach humanistycznych, matematycznych i przyrodniczych, także międzynarodowych. Kaja wspaniale poradziła sobie z ilustrowaniem tomiku mistrza. Namalowała nawet

portret poety i jego małżonki. Koniecznie trzeba to zobaczyć. Kaja odebrała w sobotę, w dniu inauguracji tego tomiku, wiele pochwał od malarki, której prace często pokazujemy na łamach KOCICH SPRAW – od Anny Kopeć-Twardowskiej. Pani Anna poprosiła nawet Kaję o autograf w zakupionym przez nią tomiku wierszy. KOCIM SPRAWOM również udało się zdobyć autograf tej młodej artystki. O tym, jak Kaja malowała ilustracje do nowego tomiku wierszy Franciszka Klimka, można przeczytać w tym numerze, w naszym dziale Młode Koty. Sprawy zwierząt nie są obojętne ani naszemu poecie, ani ilustratorce, ani nam wszystkim. Wspólna promocja kalendarza Wybierz Miśka i nowego tomiku wierszy Franciszka Klimka jest oczywista i nieprzypadkowa. Tym razem mieliśmy szczęście, że promocja odbyła się w Warszawie, że poeta znalazł czas, aby do nas przyjechać. Wierzę, że Czytelnicy KOCICH SPRAW prócz nowego tomiku wierszy Franciszka Klimka kupią również kalendarz Wybierz Miśka, nad którym sprawujemy patronat medialny. To piękne prezenty na nadchodzące święta Bożego Narodzenia. Dziękujemy, Panie Franciszku, i czekamy na więcej. Kalendarz można kupić w sieci Empik, a nowy tomik Franciszka Klimka przez stronę internetową www.Klimek.art.pl

43


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 44

Pomyłka 44

cz. 2

Działkowe koty codziennie, czy świeciło słońce, czy była jesienna szaruga lub chłód zimy, dostawały jedzenie od swoich przyjaciół. Koty zawsze mogły wyszukać między niedopasowanymi deskami wejście domków lub altanek i schronić się przed deszczem, śniegiem i zimnem, ale z myślą o nich wybudowano specjalnie kilka „kocich bud”. TEKST I ZDJĘCIA PIOTR KOWALUK

Skoro pies może mieć budę, to dlaczego kot również nie miałby mieć takiego „mieszkania”? „Budy”, ustawione nad ziemią na wysokości około 50 centymetrów, ocieplone styropianem i wymoszczone słomą, szybko zostały zaakceptowane przez koty. Dlatego nawet mroźne zimy, przy możliwości codziennego napełnienia brzucha i ochronie przed zimnem, nie były dla nich zagrożeniem. A gdy zima się kończyła i przychodziła wiosna, znowu świat (ten dla ludzi i ten dla kotów) stawał się lepszy. Z kociego punktu widzenia, cóż mogłoby być lepszego? Pełna swoboda, możliwość wędrówek po całym terenie rozległego ogrodu działkowego, brak w pobliżu ruchliwych ulic, życzliwie nastawieni działkowcy, codziennie jedzenie, o które nie trzeba „starać się”, polując na gryzonie i ptaki, a w zimie zaciszne zakamarki, gdzie śnieg i wiatr nie miały dostępu. Jedynie może czasem tę sielankę burzyły walki z użyciem ostrych pazurów i kłów, gdy pojawił się jakiś koci intruz, ale były to przypadki sporadyczne. Ale kocie życie, podobnie jak i ludzkie, nie jest w pełni beztroskie i do tego sielskiego obrazu wdzierają się również dramaty i tragedie. Pod koniec grudnia 2010 roku na głowie kota Pomyłki, u nasady nosa, pojawiła się wyraźna deformacja, która bardzo zeszpeciła mu pyszczek. Nie można było czekać na dalszy rozwój choroby; Pomyłka nie bez pewnych problemów został umieszczony w plastikowym pojemniku transportowym przeznaczonym dla kotów i zawieziony do kliniki weterynaryjnej znajdującej się niedaleko ogródków działkowych. W lecznicy podczas badania

zachowywał się dość spokojnie (jak na działkowego kota, nieprzyzwyczajonego do podróży, a zwłaszcza do wizyt u lekarza). Na zakończenie badania Pomyłka otrzymał dwa zastrzyki, które powinny przywrócić mu pełnię zdrowia. Niestety, ani ta terapia, ani kolejna nie przyniosła pożądanych efektów. Na początku lutego kot Pomyłka trafił do lecznicy „Fiolka” na Saskiej Kępie. Mimo że lecznica jest dosyć daleko od mokotowskich ogródków działkowych, udanie się w to miejsce poleciła pani Helena Tyczka, wielka miłośniczka i opiekunka kotów, które w dotychczasowym życiu do chwili spotkania na swej drodze tak wspaniałej osoby nie miały kociego szczęścia. Pani Helenie należałoby poświęcić osobny artykuł, ponieważ za swą dobroć okazywaną kotom ze wszech miar na to zasługuje. Powróćmy jednak do lecznicy „Fiolka” i pewnej lutowej soboty. Kot Pomyłka przyzwyczaił się już do podróży w kontenerze transportowym, wiedział, że nie stanie się mu krzywda, a na zakończenie wróci na „swoje działki”. W lecznicy trafił najpierw do pani doktor Kamilli Borowiak, a niebawem przybyła również pani doktor Barbara Wiśniewska, która specjalnie przyjechała, aby zająć się Pomyłką. Diagnoza, którą po zbadaniu kota przedstawiła pani doktor Wiśniewska, niestety, nie była pocieszająca. Kocią głowę zaatakował nowotwór. Diagnoza ta wymagała potwierdzenia, a zatem pani doktor Kamilla, jako anestezjolog, bardzo fachowo i bez żadnego problemu podała kotu zastrzyk, po którym zwierzak smacznie zasnął. Po zabiegu pobrania próbki do badań następnego dnia Pomyłkę można było z lecznicy odebrać. W niedzielę w lecznicy


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 45

„Fiolka” miała dyżur pani doktor Katarzyna Popielczyk. Kot jeszcze w sobotę wybudził się z narkozy i spokojnie doczekał się mojego przyjazdu, aby go zabrać i przewieźć do ogrodu działkowego, w którym, mimo trwającej zimy, na pewno czuł się najlepiej (tu był przecież jego dom). Podczas tego dwudniowego pobytu w lecznicy kot został poddany terapii, która miała wesprzeć jego walkę z chorobą. Wyniki badań potwierdziły diagnozę przedstawioną przez panią doktor Barbarę Wiśniewską dotyczącą złośliwej postaci choroby nowotworowej i, niestety, stało się jasne, że walka z chorobą nie zakończy się zwycięstwem kota. Jednak mimo tak niepomyślnej wiadomości, wiedza lekarska pani doktor oraz zalecona przez nią terapia sprawiły, że choroba kota Pomyłki została czasowo zahamowana. Zalecane przez panią doktor Barbarę Wiśniewską i panią doktor Katarzynę Popielczyk podczas regularnych konsultacji w lecznicy „Fiolka” lekarstwa przez kilka miesięcy utrzymywały kota w dobrej kondycji fizycznej. Pomyłka miał apetyt i w dalszym ciągu dominował wśród działkowych kotów. Ale niestety, musiała nadejść chwila, z którą wszyscy sympatycy Pomyłki liczyli się i wiedzieli, że nastąpi. W połowie czerwca stan zdrowia kota nagle się pogorszył, Pomyłka stracił apetyt, schudł i widać było, że jego jedyną radością było, gdy ludzka ręka, tak jak było do tej pory, głaskała go. W tej sytuacji z bólem serca mogła być podjęta tylko jedna decyzja, która miała uwolnić go od niepotrzebnych cierpień. Pomyłka odchodził z tego naszego świata, mrucząc, ponieważ przyjazna mu dłoń, która go karmiła i głaskała, w tej chwili też głaskała jego głowę i grzbiet… Kot Pomyłka pozostał w ludzkiej pamięci, na zdjęciach i filmach nakręconych kamerą w telefonie komórkowym, a wszyscy, którzy mieli z nim do czynienia, zgodnie twierdzą, że był to kot niezwykły. Na zakończenie tej opowieści warto przywołać słowa Antoine’a de Saint-Exupéry'ego z jego książki pt. „Mały Książę”: „Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś”.

Nie chcę wyrokować, czy to ludzie z ogrodu działkowego „Pod Skarpą” oswoili mieszkające tu koty, czy może koty oswoiły ludzi. Ale to jednak po naszej, ludzkiej stronie leży większa odpowiedzialność za zwierzęta, które są z nami czy – tak jak działkowe koty – przy nas. Kot Pomyłka, mimo że odszedł, jak to się mówi, w kwiecie swojego kociego wieku (jego ziemska wędrówka po ogródkach działkowych trwała około pięciu i pół roku), to żył pełnią kociego szczęścia. Całkowita wolność w miejscu, gdzie zawsze można było chodzić swoimi kocimi ścieżkami, codziennie jedzenie dostarczane przez życzliwe osoby, w zimie bez problemu dostępne miejsca, gdzie można się było schronić przed śniegiem, wiatrem i zimnem. Gdyby nie nieuleczalna choroba, kocie życie prawdopodobnie dalej toczyłoby się szczęśliwie i bez większych problemów. Tak jak nam – ludziom, nie zawsze los sprzyja, jak widać, koci los też nie zawsze się do każdego zwierzaka uśmiecha. Nie mamy na to wpływu i musimy się z tym pogodzić. Dobrze jest, gdy koty na ścieżkach swojego życia spotykają takie osoby jak pani Kalina Pięcińska, pani Zosia Kopczyńska, pani Helena Tyczka, pan Jan Kowaluk czy – jeśli zajdzie potrzeba udzielenia pomocy lekarskiej – wspaniali, fachowi lekarze, tak jak przedstawione w tym artykule panie z lecznicy „Fiolka”: dr Barbara Wiśniewska, dr Katarzyna Popielczyk, dr Kamilla Borowiak. Wielki szacunek i podziękowanie za umiejętności fachowe i okazywane przez nie serce dla zwierząt. W ogrodzie działkowym „Pod Skarpą” życie toczy się dalej. Działkowe koty, te bardziej i te mniej oswojone, są dokarmiane tak jak dawniej. Do miseczek z karmą dla kotów tak jak dawniej przychodzą jeże. Wśród działkowych kotów najważniejszą i dominującą jest teraz siostra Pomyłki – kotka o imieniu Mała. Wprawdzie nie jest ona tak ufna wobec ludzi jak jej brat Pomyłka, ale teraz ona jest pierwsza w kociej „stołówce”, to ona fuczy na inne koty, dając do zrozumienia, kto tu teraz rządzi, to ona nadstawia swój grzbiet do głaskania niektórym, wybranym przez siebie dwunożnym istotom, przychodzącym do kociego królestwa – na działki. <<

45


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 46

46

Nigdy nie miała kota w domu, a jednak jej dom jest pełen kotów. I to jakich! Jest Pogoda w Kratkę – jak przystało w kratkę czarno-białą. Rubensowska Kotka, tłuściutka jak pączek w maśle. Powiew Orientu zachwyca żywymi kolorami, a Perła z Lamusa jest po prostu perłowa. TEKST I ZDJĘCIA DOMINIKA WARSKA GUZIKZPETELKA.PL@GMAIL.COM; HTTP://PRACOWNIAGUZIKZPETELKA.BLOGSPOT.COM

Kapuściana Kotka – koniecznie z zielonymi dodatkami, w Morskim Klimacie – obowiązkowo w paski, Dachowiec reklamuje okoliczne dachy, a Prostolinijna Kotka rzeczywiście jest prostolinijna. Każdy inny, wyjątkowy, niepowtarzalny i na dodatek szyty ręcznie. Dopieszczony w każdym calu, bo jak wiecie, diabeł tkwi w szczegółach. Stąd koty Kasi mają koralikowy błysk w oku, sterczące żyłki wąsików, naszywane plamki, wyszywane prążki i pazurki. Niemal każdy z nich to Kot Klamkowiec – ma uroczo zakręcony ogonek, dzięki czemu może zadyndać na przykład na klamce od sypialnianych drzwi. Nie tylko w charakterze ozdoby domu, ale i praktycznego odbojnika. Kasia Chaciewicz – z wykształcenia polonistka, z zawodu mama dwóch uroczych maluchów, z zamiłowania kreatorka materiałowych cudowności powstających w Pracowni Guzik z Pętelką. Przygoda Kasi z kotami rozpoczęła się kilka miesięcy temu, kiedy szukając inspiracji do stworzenia

czegoś wyjątkowego dla swoich dzieci, bez reszty została pochłonięta przez świat materiałów, koralików, wstążek, tasiemek, guzików i koronek. Bo z tego właśnie powstają jej koty. Cały dobytek Kasi mieści się w jednej szafce i kilku pudełkach. Poza tym wyszukuje niecodzienne materiały w popularnych lumpeksach, chociaż jak sama przyznaje, nie raz życie stracił jakiś element domowej garderoby (powiedzmy, że stary sweter męża, jakiś płaszcz) lub wyposażenia wnętrza (brązowa poszewka na poduszkę, jakiś obrus). Swój warsztat opiera na recyklingu, prędzej czy później każdy skrawek materiału stanie się częścią szmacianej lali, broszki lub zwierzaczka. W ten sposób obniża też koszty produkcji. Pracownia Guzik z Pętelką budzi się zazwyczaj wieczorami, kiedy cały dom smacznie sobie śpi. Wtedy Kasia z żony i matki przemienia się w Kreatora Cudowności. Kiedy spytałam ją, dlaczego akurat koty, odpowiedziała, śmiejąc się – po


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 47

47

pierwsze, a dlaczego nie? Po drugie, to właśnie one są najbardziej plastycznymi zwierzętami; po trzecie – koty pomagają w nawiązaniu relacji międzyludzkich. Dzięki swoim wyrobom poznała mnóstwo wspaniałych ludzi o podobnych pasjach związanych z rękodziełem, właścicieli kotów, które uwieczniła w postaci pluszaków. Poza tym, jak sama przyznaje, uwielbia sprawiać innym przyjemność. A skoro może połączyć ją ze swoim hobby, i to jeszcze dzięki kotu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczynić świat trochę lepszym.

Koty Kasi można podzielić na trzy kategorie. Te, które powstają spontanicznie, bo akurat ten zielony materiał jakoś tak sam się ułożył na stole i wstążeczka do tego, i koraliki, i kwiatek i już pomysł na kota gotowy. Te, które powstają na zamówienie i potem wędrują do rożnych ludzi w charakterze prezentów. Tak powstał między innymi czarno-biały Ramzes czy brązowy Leon, uszyty specjalnie dla pewnego Norwega, który zarządza międzynarodowym projektem w ramach programu Leonardo da Vinci. I wreszcie te, które są szyte, by sprawić ludziom radość. Dlatego

na jednym z portali społecznościowych ogłosiła konkurs, zwycięzca miał otrzymać podobiznę swojego kota. I tak powstał Manio, szarobury dachowiec, który zawadiacko stroszy wąsy i prezentuje wyszywane pazurki. Nawet prążki na łebku ma takie same jak oryginał. Jak długo szyje jednego kota? Średnio dwa dni, dwa wieczory. Może długo, może krótko, ale jak sama Kasia mówi, najważniejsze, że ciągle się uczy, rozwija. I robi to z pasją. I oczywiście z kotami. <<


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 48

uentin z pamiętnika

Q

kota

cz.2

Jestem specjalistą od wymuszeń. Mojego przeraźliwego falsetu nikt nie jest w stanie zbagatelizować. Ale krzyk nie leży w naturze mojego brata. Panie czasem mówią o nim introwertyk, a o mnie ekstrawertyk. Nie wiem, co to znaczy. Mam nadzieję, że nic obraźliwego. TEKST ANNA FRYZE-RÓŻALSKA ZDJĘCIE JOLANTA BADURA

48

Moje zdolności wokalne nie kończą się na ariach operowych. Nie zapomnę, jak zadziwiłem moją panią, gdy byłem jeszcze małym kociakiem. Dostałem wówczas swoją pierwszą mysz. Była szara, większa od tych, które później pojawiły się w domu, i wprawiało się ją w drgania za pomocą sznurka. Z miejsca się w niej zakochałem. Nosiłem ją w pyszczku i prowokacyjnie maszerowałem przed nosem Lusia. Niechby tylko spróbował mi ją odebrać! Brat nie dał się sprowokować, za to pani zaczęła miotać się po mieszkaniu. A to zajrzała do kuchni, czy aby lodówka nie jest otwarta. Potem sprawdziła, czy wentylator w łazience nie działa bez potrzeby, a może uruchomiła pralkę i zapomniała o tym… Jakie było jej zdziwienie, kiedy wreszcie zlokalizowała źródło dźwięku. Zrozumiała, że to niepokojące warczenie wydobywa się z mojego gardła. Obaj z bratem lubimy obserwować ptaki. Gdy się tylko pojawią, podbiegamy do okna lub drzwi balkonowych, wspinamy się po szybie i kombinujemy, jakby się tu do nich dostać. Kiedy mi się nudzi, a w zasięgu wzroku nie ma żadnych latających stworzeń, próbuję je przywołać. Wydaję z siebie wówczas serię krótkich postękiwań: „e e e e”. Ptaki jednak na to nie reagują. Lusio to ugodowiec. Ja natomiast jestem specjalistą od wymuszeń. Wiem, co złości moich gospodarzy, i zawsze to robię, kiedy chcę zwrócić uwagę na moje potrzeby. Szczególnie skuteczne

jest szarpanie zasłony i drapanie fotela. Choć od czasu, gdy stworzyłem nowy wzorek z zaciągnięć na zasłonie, a materiał obiciowy fotela z gładkiego zmieniłem we frotté, jakby mniej się przejmują moimi wyczynami. Może im się spodobała nowa faktura? Llewelyn czasem próbuje mnie naśladować, ale wystarczy, że ktoś głośniej wymówi jego imię, zaraz wraca do ostrzenia pazurów na specjalnej macie w kształcie wielkiej myszy. Ale nie narzekam na brata, choć całą „czarną robotę” zostawia na mojej głowie. Kiedy byłem małym kociakiem, zdarzało mi się zagubić w mieszkaniu. Czasem niepostrzeżenie wlazłem do szafy i ktoś zamknął za mną drzwi. Innym razem zamknięto drzwi do kuchni lub pokoju, w którym akurat się ukrywałem, a potem nie mogłem dostać się do reszty towarzystwa. Najgorzej było, gdy niepostrzeżenie wymknąłem się na klatkę schodową. W takich sytuacjach zawsze mogłem liczyć na Lusia. Wiernie stał lub siedział pod drzwiami, które oddzielały mnie od niego, tak długo, aż ktoś z ludzi zrozumiał, że trzeba mnie wpuścić. Co prawda ja bym załatwił to szybciej. Lusio postrzegany jest jako kot muzykalny. Dlatego że spokojnie wyleguje się na łóżku w pokoju Oli, kiedy ona gra na gitarze elektrycznej. No, nie wiem, może jest przeciwnie: źle słyszy? Przecież nawet odgłos odkurzacza nie wprawia go w taką panikę jak mnie, choć też nie lubi przebywać w pobliżu tego hałaśliwego urządzenia. Kiedyś, jak młodsza pani urządziła próbę muzyczną z koleżankami, ukryłem się w kącie za

szafką, na której stoi telewizor. Długo nie mogły mnie znaleźć, a potem wydobyć z narożnika. Lubimy wylegiwać się w różnych miejscach. Po jakimś czasie nudzą się nam specjalne legowiska i szukamy czegoś nowego. Koszyk, w którym nas przyniesiono, krótko służył nam za sypialnię. Szybko przenieśliśmy się na fotel, a potem do łóżek. Polubiliśmy sypiać przytuleni do którejś z naszych pań (pan trzymał nas na dystans). Jak tylko pani zasnęła, sytuowałem się blisko jej twarzy i łaskotałem jej nos moim puszystym futerkiem. Rano uskutecznialiśmy z Lusiem gonitwy wokół pani głowy. Jeśli to jej nie budziło, wówczas odbywałem wędrówkę po ciele pani, od stóp do głowy i dotykałem wilgotnym noskiem jej nosa, żeby sprawdzić, czy żyje. W dzień również lubiliśmy się plasować na kolanach lub brzuchach odpoczywających pań. Bardzo ten nasz zwyczaj cieszył Olę, zwłaszcza gdy musiała zakuwać do matury. Mówiła, że koi to jej nerwy. Druga pani nazywała nas wówczas kototerapeutami, cokolwiek to znaczy. Jak podrośliśmy, przestaliśmy się tak bardzo spoufalać z ludźmi. Pierwszy, zawsze bardziej nieśmiały, Llewelyn zaczął siadać na krześle lub na dywanie obok fotela pań lub pana, w pobliżu „rąk, które głaszczą”, ale nie wchodził na ludzi. Ja dłużej zachowałem zwyczaj wdrapywania się na człowieka i nadstawiania brzucha do pieszczot oraz ponaglania opieszałych państwa niecierpliwym mruczeniem


24-49_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:38 Page 49

i delikatnym podgryzaniem ręki. Lusio również lubi podgryzanie w stanie euforii, ale na to trzeba zasłużyć intensywnym głaskaniem. Jeszcze od czasu do czasu zdarza mi się obłaskawiać gości. Po prostu lubię być w centrum uwagi. Szczególnie przeze mnie lubiani odwiedzający dostępują zaszczytu trzymania mnie na kolanach. Ale to też incydentalnie. Kot musi się szanować! W nocy nadal lubimy przytulać się do naszych pań. W dzień jesteśmy mniej wylewni. Ja lubię, jak śpią na boku. Moszczę się wówczas w załamaniu nóg pod kolanami lub między brzuchem a kolanami. Lusio woli, gdy leżą na brzuchu lub plecach. Zakrada się w środku nocy do łóżka, wdrapuje na człowieka i zaczyna swój taniec z ugniataniem, do wtóru głośnego mruczenia, domagając się pieszczot. Czasem głową podrzuca rękę śpiącej kobiety do góry tak, by opadła na jego grzbiet. Zwykle dostaje to, czego chce, przecież mógłby się obrazić! Potem przygniata panią swoim wielkim cielskiem i zasypia. W dzień często sypiamy wtuleni w siebie nawzajem. Stykamy się grzbietami, śpimy „na łyżeczkę” lub „na waleta”. Uwielbiamy nowe „spanka” i „schowanka”. Kiedy nasi państwo kupują buty lub jakieś urządzenia, Lusio zaraz zagnieżdża się w pudełkach po nich. Ja czasem też je wypróbowuję, ale nie jestem takim maniakiem jak mój brat. Kiedyś, gdy przyszedł fachowiec naprawiać komputer, Lusio wpakował się do jego torby z narzędziami. Gdy na podłodze

pojawiają się walizki, on zawsze pierwszy musi je wypróbować. Ponadto brat ma świra na punkcie torebek foliowych. Lubi się w nich chować i stamtąd polować na palce domowników (chyba myśli, że jest niewidoczny). Również maniakalnie wylizuje torebki. Kiedyś nie wyszło mu to na zdrowie, bo zaraził się w ten sposób kocią grypą żołądkową. Ja natomiast mam słabość do silikonu i kauczuków. Wykorzystywałem każdą okazję, by w drapać się na deskę do prasowania i wydłubać silikonowe pręciki z podkładki pod żelazko. Llewelyn też potrafi wymyślać niezłe zabawy, np. w „palcowanie”. Gdy ktoś z ludzi znikał za drzwiami łazienki, on wsadzał prowokacyjnie łapkę w któryś z otworów wentylacyjnych w dole drzwi i zachęcał człowieka do schwytania jej. Panie szybko pojęły, o co chodzi, i zaczęły wtykać palce w otwory. Wtedy obaj z bratem zaczynaliśmy polowanie. Próbowaliśmy pacnąć palec łapką lub złapać do pyszczka. Kiedy indziej wpadł na pomysł zabawy w „kopertowanie”. Znalazł na podłodze wielką kopertę po jakimś druku bankowym i próbował wydobyć ją spod drzwi. Ola podchwyciła pomysł i teraz często wysuwa mu papier pod drzwiami, a Lusio usiłuje go złapać. Ilekroć chce się w to bawić, staje na tylnych łapkach, opiera o drzwi i ześlizguje na dół. Całkiem fajna zabawa to „kopertowanie”. Ostatnio też jej spróbowałem. Raz, gdy Lusio siedział na stołku, odkrył swój ogon zwisający pod

spodem. Dyndające futrzane „coś” tak go zafrapowało, że zaczął na nie polować. Ten to ma pomysły! Nasi państwo to bałaganiarze. Nie, żebym ich krytykował! Dzięki temu wymyślamy wciąż nowe rozrywki. Pan, gdy wraca z pracy, często rzuca marynarkę na łóżko i znika w łazience lub kuchni. Llewelyn tylko na to czeka, zaraz mości się w środku marynarki. Panie nawet zrobiły mu serię zdjęć, którą zatytułowały: „kot w garniturze”. Raz nawet udało się Oli nałożyć Lusiowi krawat na szyję. Wcale się tym nie przejął! Dla brata atrakcyjne jest nawet „banie się”. Jak tylko znajdzie wystającą z szuflady lub leżącą na podłodze skarpetkę, skrada się do niej i trąca wyciągniętą łapką. Skarpetka zostaje wtedy wyrzucona w powietrze, co zawsze wystraszy brata, który pewnie myśli, że to coś żywego. Zabawnie wtedy odskakuje do tyłu. Kiedy bardziej się przestraszy, ucieka do innego pomieszczenia, pokonując zakręt korytarza w locie. Po prostu odbija się czterema łapkami od ściany. Ja oczywiście też tak potrafię. Poza tym Lusio często bawi się w chowanego. Najpierw wzywa ludzi na korytarz, a gdy idą sprawdzić, o co chodzi, on szybko biegnie do pokoju i ukrywa się pod łóżkiem lub biurkiem. Niech go szukają! Zgadzam się z moim bratem: ludzi da się wychować. Trzeba tylko trochę kociej cierpliwości. Niech myślą, że nas rozgryźli, poznali wszystkie tajemnice. Nawet nie zauważą, że to my, koty, wodzimy ich za nos. <<

49


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 50

Idą święta Kocury, kotki i kocięta, Czują, że zbliżają się święta. Srebrne karpie w wannie pływają. Koty swym wzrokiem je ścigają.

Kochane Młode Koty

50

W tym świątecznym numerze publikujemy już dziesiątą edycję Młodych Kotów. Tak jak poprzednie, powstała dzięki Wam, młodym i najmłodszym dziennikarzom KOCICH SPRAW. Młode Koty dorastają, ale – co nas niezmiennie raduje – wielu z nich pozostaje wiernymi autorami naszego magazynu. Nie wszystkie nadesłane prace zmieściły się w tej edycji, chcieliśmy bowiem zaprezentować różne formy tekstów. Czekają na swój czas i miejsce. Szczególnie wzruszają nas ci z Was, którzy nie zrażają się łatwo faktem, że ich pierwsze teksty nie doczekały się druku w Młodych Kotach, i nadal przysyłają nam, coraz lepsze, próbki swojego pisarstwa. Zawsze cieszymy się, mogąc przedstawić nowych autorów, którzy po raz pierwszy publikują na naszych łamach. Tak jest i tym razem. Piszą też do nas nauczyciele i wychowawcy, ludzie wielkiego serca, którzy relacjonują nam wszelkiego rodzaju akcje i przedsięwzięcia swoich podopiecznych. Serdecznie dziękujemy wszystkim Młodym Kotom i zachęcamy do dalszego dzielenia się z nami swoimi przeżyciami, obserwacjami i refleksjami. Jak zawsze autorów nagradzamy książkami. Życzymy Wam ciepłych Świąt Bożego Narodzenia i wiele miłości w Nowym Roku. Redakcja

Lecz co to takie oglądanie. Trzeba by jakoś wziąć się za nie. Tak popychał jeden drugiego, Aż rudy strącił łaciatego. Kąpie się kot razem z rybami. W panice wiosłuje łapami. Apetyt na karpia już minął. Łaciaty do brzegu dopłynął. Śmieją się karpie, wodą chlapią. Przecież kocury nas nie złapią. Mokry kotek pobiegł do mamy. Karpiu! W wigilię pogadamy! Celina Karaś, Szkoła Podstawowa Nr 1 w Lubaczowie, kl. VI A


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 51

Tajemnicza natura moich kotek

Tajemnicze bardzo są moje kotki, Raz pyszczek ich groźny, a czasem słodki. To przecież drapieżnik – to kuzyn lwa... Jednak pogłaskać, popieścić się da. Głasnąć po grzbiecie, a także za uchem, A gdy się ułoży do góry brzuchem, Można po brzuchu ją drapać do woli, Takie drapanie ją zadowoli. Lecz gdy już przejdzie czas na pieszczoty, Punkcik w jej oku zabłyśnie złoty, Spojrzy gdzieś dalej... Stanie w skupieniu... Przed swą ofiarą ukryta w cieniu... Pójdzie powoli, kroczek po kroku, Skupienie widać w każdym jej oku. Gdy będzie blisko – o kroków kilka, Wystarczy jedna już tylko chwilka, Dwa szybkie kroki i nagły skok. Widać zdziwiony teraz jej wzrok. Gdzie ta ofiara? Już poleciała, Bo była to muszka jedynie mała.

Lecz me drapieżniki nie zrezygnują, Na mysz szmacianą we dwie zapolują. I teraz trwa już kocia zabawa, Szaleństwo, gonitwa – piękna to sprawa. A gdy się zmęczą, gdy każda pobiega, Jest odpoczynek – tego im trzeba. A więc przyjdą teraz do ludzi, Jeżeli śpią, to któraś obudzi, Ale nie drapiąc, nie gryząc wcale, Tak jak to robią, kiedy są w szale, A przyjacielsko liżąc po twarzy, Gdy tylko okazja się taka nadarzy. Miaukną „dobranoc” i zmrużą oczy, Przez dłuższy czas żadna nie skoczy. Z uśmiechem leżą w człowieka wtulone, Mruczą, do siebie są przytulone... Te same kotki, co biegały szalone! Więc są nieco groźne czy też milutkie? Raczej smutne czy wesolutkie? Spokojne, czy raczej szalone całe? Na pewno tajemnicze te kotki małe.

Mój kot Louis Mój kot Louis jest uroczy, ma niesamowicie błękitne oczy, swym kocim wdziękiem zachwyca każdego, od niemowlaka do dorosłego. Kocim pazurkiem czasem zadrapie nową narzutę na naszej kanapie, potem się kładzie i mruczy… i tego się chciałbym od niego nauczyć.

Michał Błoch, 10 lat

51

Ania Olechowska, 11 lat

Zdjęcia Monika Bartol


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 52

52

Kot to nie jest zwierzę polityczne Z Krystyną Starczewską, polonistką i filozofką, rozmawia Kamila Wojciechowicz Kamila Wojciechowicz: Czy zawsze towarzyszyły Pani w życiu koty? Czy miała Pani jakieś zwierzęta jako mała dziewczynka? Krystyna Starczewska: Zawsze

miałam koty, pierwszy kot nazywał się Mirka (miałam wtedy 9 lat) i po pewnym czasie okazało się, że nie jest kotką, tylko kotem. Imię jednak pozostało niezmienione. Miałam też psy. Obecnie moja córka posiada trzy psy i trzy koty, które się przyplątały i nie ma sumienia ich wyrzucić. Psy żyją w wielkiej zgodzie z kotami i śpią razem. To zaprzeczenie stereotypu relacji kota z psem.

Zdecydowanie tak. Córka posiada dużego psa, który ma własne posłanie. Czasem koty na nim zasypiają. Wtedy pies patrzy smutno i kładzie się obok na podłodze.

Ile obecnie ma Pani kotów?

Teraz mam dwa koty. Jednego dostałam od uczennicy, w kolorze szaro-białym. Kot zaczął rosnąć i po pewnym czasie mój znajomy stwierdził, że to bardzo rzadka rasa. Okazało się, że to jest norweski leśny, z puszystym ogonem oraz pędzelkami na uszach. Postanowiłam porozmawiać z mamą uczennicy, która zapytała, czy nie chciałabym mieć Syjamczyka, Brytyjczyka albo może Persa. Na moje zdziwienie i pytanie – czy ona hoduje te wszystkie rasy, odpowiedziała, że ma szarą kotkę, która co roku rodzi miot kociąt różnej rasy. Mój norweski leśny okazał się bardzo przyjacielski i po prostu wspaniały. Jak się nazywa?

Dzieci go nazwały Miś, gdyż jest puchaty i miękki. Drugiego kota

przygarnęłam z ulicy. Leżał pod samochodem i strasznie się bał ludzi. Do dzisiaj nie pozwala się dotykać obcym i ucieka na ich widok. Pewnie jako mały kociak wiele się nacierpiał i pozostał mu uraz do ludzi. Daje mi się pogłaskać, ale nie pozwala na żadne czułości. Kiedy śpi na łóżku, to kładzie się zawsze w nogach. Miś bardzo się zaangażował w jego wychowanie, karcił go, kiedy nie robił do kuwety. Teraz młody się ustawia, ale Miś nie daje za wygraną. Czy jakieś koty uczestniczyły wraz z Panią w obradach Okrągłego Stołu albo w spotkaniach KOR-u?

Raczej nie. Polityka nie jest domeną kotów. Moje koty zawsze cierpliwie czekały, aż wrócę. Mój obecny kot, Miś, ma taki zwyczaj, że jeśli nie wrócę po trzech lub czterech dniach


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 53

53 do domu, to robi kupę na środku stołu albo na łóżko. Pokazuje w ten sposób, że skoro tak długo nie ma mnie w domu, to on też może złamać regulamin. Koty patrzą z wyższością na człowieka, który powinien być do ich usług. Jeśli zaś chodzi o dawne dzieje, to w czasach PRL-u miałam kotkę Agatkę. Towarzyszyła różnym podziemnym działaniom i ostrzegała nas przed ubecją. Kiedy skręcałam w moją ulicę, Agatka już wiedziała, że się zbliżam. Koty mają jakiś specjalny zmysł wyczuwania zbliżających się opiekunów. To była niesamowita kotka, dożyła 23 roku życia. Weterynarz musiał ją uśpić, bo nie była w stanie umrzeć, a strasznie cierpiała i nie mogła jeść. Pani była odpowiedzialna za redagowanie pisma KOS, dlaczego nie nazywało się KOT?

KOS to skrót od Komitetu Obrony Społecznej, a jednocześnie nazwa ptaka. Chociaż można było je nazwać KOT, od Komitetu Obrony Terytorialnej. Jak wyglądała sytuacja zwierząt w czasach PRL-u?

Ludzie dbali o koty i psy, choć było dużo problemów z ich karmieniem. Nie było Whiskasów ani innych karm w tamtych czasach w Polsce. Wszędzie stały długie kolejki do produktów spożywczych. Jeżeli ktoś

miał zwierzę, to najczęściej otrzymywało resztki. Zwierzęta żyjące na ulicy przychodziły na świat bez ograniczeń. Koty domowe podlegały sterylizacji, choć nie było takiej świadomości jak obecnie. Teraz odbywa się mnóstwo akcji dotyczących sterylizacji. Mniej też było miejsc, gdzie można było oddać zwierzę. Różne akcje wolontaryjne odbywały się społecznie, bez wsparcia rządu, a na większą skalę – dopiero w tym dwudziestoleciu. W czasach tuż po wojnie i później w PRL-u panowało przekonanie, że skoro ludziom dzieje się źle, to po co zajmować się zwierzętami. Myślano wręcz, że to wstyd rozczulać się nad zwierzęciem w tych ciężkich czasach. Nie zmienia to jednak faktu, że ludzi martwiących się o zwierzęta było zawsze sporo. W naszej szkole powstało Koło Przyjaciół Zwierząt, które zbiera pieniądze na zwierzęta ze schronisk. W tym roku robimy zbiórkę na karmę dla schroniska na Paluchu, a Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt przygotowuje kocyki, poduszki oraz zabawki dla zwierząt ze schroniska. Od kiedy pojawiły się psy w szkole?

Dopiero na Raszyńskiej pojawiły się „psy szkolne”. Pewna pani

zapytała się, czy mogłaby przynieść do szkoły dwa szczeniaki. Zaopiekowaliśmy się szczeniakami, a szkoła ogłosiła, że poszukuje właścicieli dla psów. Jedna z suczek trafiła nauczyciela, a druga została w szkole. Jej obecność jest nie do końca legalna, gdyż według zasad BHP nie należy hodować psów w szkole. Dlatego nasza szkolna suczka ma budę na zewnątrz. Lubi się bawić i jest zżyta ze szkołą. Ma wilczy apetyt i je wszystko, co dzieciaki jej dadzą, Bardzo się roztyła, a to niezdrowe, ale dzieci trudno odzwyczaić od przekarmiania jej. Skoro BHP nie pozwala na trzymanie zwierząt w szkole, nie licząc akwariów, to nie ma szans, żeby zaistniał kot biblioteczny?

Dwa, trzy lata temu, przez pewien czas mieszkał u nas kot, który sypiał w bibliotece. Potem znalazł właściciela i zniknął równie szybko, jak się pojawił. Od pewnego czasu panuje moda na koty w księgarniach, ciekawe dlaczego?

Może dlatego, że koty dobrze się czują przy książkach. Mają naturę filozoficzną, kontemplacyjną, dlatego księgarnia to świetne miejsce dla nich. Koty są bardzo inteligentne i nie można im rozkazywać ani ich tresować. >>


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 54

54

Jednocześnie potrafią same przyswajać różne umiejętności. Mój kot bardzo chciał się dostać do kubła ze śmieciami, nęciły go zapachy wydobywające się stamtąd. Kubeł znajdował się w szafce, którą się otwierało drzwiczkami do siebie. Podchodził do szafki, wsadzał tam łapę, pchał, a szafka się nie otwierała. Zaczął się przyglądać, w jaki sposób ja otwieram szafkę, a ja się zastanawiałam, dlaczego on tak przechyla głowę i patrzy na szafkę, aż sam się nauczył. Po trzech dniach szafka stała otwarta. Czy uważa Pani, że psy są bardziej inteligentne od kotów?

Psy łatwiej jest nauczyć określonych zachowań, a koty są bardziej samodzielne, nie można ich tresować. Psy uważa się za bardziej inteligentne, gdyż chcą zadowolić właściciela, wykonując określone czynności, a kot nauczy się, jeżeli sam zechce. Poza tym wobec psów można stosować kary i nagrody – na koty kara nie zadziała, najwyżej kot się obrazi na właściciela. Koty są bardziej niezależne od psów, ale nieprawdą jest stereotyp, że koty przywiązują się do jakiegoś wnętrza, a mniej do ludzi. Moja

kotka Agatka strasznie kochała moją mamę, chodziła za nią, wręcz głaskała ją łapką po twarzy. To było niesamowite i zdecydowanie zaprzeczało stereotypowi nieczułego kota. Czy wierzy Pani w jakieś niezwykle zdolności kotów?

Mruczenie, przytulanie się oraz ogólnie przyjazny stosunek kota wobec człowieka może zdziałać cuda, a już na pewno kot świetnie się sprawdza jako środek nasenny. Co Pani sądzi o podwyższeniu kary za znęcanie się nad zwierzętami?

Wykrywalność, a nie wysokość kary, powinna grać główną rolę w poprawie sytuacji zwierząt. Zdecydowana reakcja władz, policji, powinna być priorytetem. Uważam, że kary niekoniecznie powinno się podwyższać, ale należałoby je od razu dawać w postaci pieniężnej. Do świadomości społecznej powinno dotrzeć, iż znęcanie się nad zwierzętami jest czymś nie do przyjęcia. Dotychczas uważało się, że można używać przemocy albo wręcz zabić zwierzę bez żadnych konsekwencji. Takie zachowanie

związane jest z długotrwałą tradycją traktowania zwierząt niczym przedmiotów, niebrania pod uwagę ich cierpienia. Trochę czasu musi upłynąć, zanim społeczeństwo nauczy się traktować z szacunkiem zwierzęta. Znałam człowieka, który raz do roku zaglądał do swojej piwnicy i zabijał zwierzęta, które się tam gnieździły (w tym również koty). Uważał, iż robi w ten sposób „porządek”. Zetknęłam się z ludźmi, którzy zieją do kotów nienawiścią. Uważali, że trzymanie kotów w domu jest szkodliwe. Być może przesądy, zły wizerunek kota wiążą się z tradycją wczesnochrześcijańską, według której koty pochodziły z obcej krainy i były związane z ciemnymi siłami. Natomiast muzułmanie czcili koty i nie wolno im było dotykać psa, uważanego za zwierzę brudne. A jakie zwierzę Pani woli, kota czy psa?

Każde z nich ma swoje zalety. Wbrew stereotypom wiem, że kot i pies potrafią żyć razem w pełnej harmonii. Dziękuję za rozmowę.


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 55

Fifi

Kotka Fifi jest ze mną od dwóch lat. Myślałam, że wiem o niej wszystko. Nie bez powodu jednak koty kojarzą się z tajemnicą i magią. Podobno kiedyś ludzie bali się, aby kot nie spojrzał na zmarłego, i wierzyli, że różne przepisy ze składnikiem ciała kota mogą uzdrowić. Do dziś niektórzy sądzą, że czarny kot przynosi nieszczęście, ale w innych krajach taki kot jest symbolem pomyślności. W Japonii uważa się, że figurki kota Maneki Neko przynoszą szczęście. Jakże tajemniczy był kot z bajki „Alicja w Krainie Czarów”… Mógł pojawiać się w całości lub z samą głową. Mówił tak tajemniczo, że aż ciarki przechodziły. Zapewne znacie też panią Noriss z „Harry’ego Pottera”, która chodziła nocą po szkole i pilnowała, by żaden uczeń się nie wałęsał. Kto wie, co moja kotka robi nocą, gdy nie ma jej w łóżku? Może buszuje po mieszkaniu, może wychodzi na dwór i tam przeżywa przygody? Zdarzało się, że w nocy wskakiwała na parapet i wpatrywała się w księżyc. Nie wiem, po co to robiła. Cóż, tego nikt nie wie. Gdy w nocy zobaczę świecące oczy, wiem, że to Fifi.

Nieraz szukałam mojej kotki w dzień, bo Fifi potrafi się ukryć w zaskakujących miejscach. Czasem musiałam się długo zastanawiać, gdzie też mogła się chować, tymczasem Fifi leżała sobie spokojnie pod kołdrą i cichutko chichotała. Pewnego razu, gdy wróciłam ze szkoły, na ziemi leżał podarty stos KOCICH SPRAW, (na szczęście to były stare numery), a moja kotka wylegiwała się najspokojniej na fotelu ze spojrzeniem niewiniątka. Fifcia potrafi mnie też porządnie przestraszyć. Kiedyś w nocy bawiła się kluczami w drzwiach. Myślałam, że to złodzieje, tymczasem to była tylko wesoła i beztroska zabawa Fifi. Kilka razy kładłam się spać z moją kotką, rano budziłam się z Fifcią leżącą na moich nogach, a na podłodze leżał ptak. Tylko jak ona mogła go złapać i przynieść, skoro mieszkamy na drugim piętrze, okno było zamknięte, a drzwi jeszcze nie umie sobie otworzyć? To wszystko na pewno dzieje się za sprawą jej tajemniczej natury. Nie mogę zaprzeczyć, że Fifi jest tajemniczo piękna. Natura obdarzyła ją pięknym, mięciutkim i jedwabistym umaszczeniem. Tajemniczo również chodzi – z gracją, delikatnie stąpa po ziemi, z ogonem podniesionym i wypiętą piersią. Wygląda wtedy jak skrywająca w sobie tajemnicę piękna dama. Zabawa też może być niezwykła – oglądasz sobie film, a tu nagle ktoś wyskakuje zza kanapy i zaczepia cię. Fifcia jest jak tygrys. Gdy się zmęczy, dyszy z otwartym pyszczkiem. Ziewając, pokazuje swoje kły. Moja kotka zawsze będzie miała swoje tajemnice. Na pewno jeszcze nie raz mnie zaskoczy, zdziwi, zaciekawi. Tajemnica to tajemnica, nie każdą da się rozwiązać, ale jedno wiem – to wspaniale, że moja kotka ma taką tajemniczą, kocią naturę. MARTYNA DYMNICKA, 10 LAT

Zdjęcie Iwona Markiewicz

55


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 56

Kot na

maturze

Po przeczytaniu artykułu „Matura z kotem” (104 nr KOCICH SPRAW) od razu przypomniała mi się moja matura, którą pisałam rok wcześniej. Już wtedy „kot kustosza przyłożył łapę” do matury.

56

Jak powstał pomysł wykorzystania motywu kota na ustnej maturze z języka polskiego? Działałam od ponad pół roku w głogowskim stowarzyszeniu „Amicus”, które pomaga zwierzętom. Oprócz tego, właśnie na początku klasy maturalnej, zamieszkał z moją rodziną drugi kot – Maciuś. Pierwszy kot Hermes miał już 14 lat, tak więc towarzyszył mi od dzieciństwa. Ponieważ moim głównym zainteresowaniem nadal są koty, więc musiałam po prostu znaleźć koci temat na maturalną prezentację! Gdy lista tematów maturalnych została przedstawiona, zaczęłam szukać… i niestety, nie było to łatwe zadanie, żaden temat nie pasował. Były różne motywy: władzy, pieniędzy, szczęścia, rodzinny, nawet motyw konia, jednak nie było mojego wymarzonego tematu, czyli motywu kota w literaturze. Dlatego musiałam zabawić się w detektywa i znaleźć takie sformułowanie tematu, w którym można by „wykorzystać kota”. Udało się, wybrałam następujący temat: „Sztuka wobec niewyrażalnego. Omów na wybranych przykładach symbol jako środek wyrazu artystycznego”. Już wiedziałam – to musi być symbol kota. Kot, jako stworzenie z natury tajemnicze i magiczne, zawsze rozpalał wyobraźnię autorów. Trudno sobie wyobrazić ludzką cywilizację bez kota – symbolu wdzięku i swobody, tego puszystego kłębka spokoju

w zabieganym, hałaśliwym świecie. Kot często budzi w nas silne uczucia, ponieważ jest z nami i jednocześnie jakby obok nas – niezależny, nieprzenikniony, niepoznawalny. Nawet w najbielszym kocie tkwi okruch ciemności, powiada przysłowie. I stąd chyba bierze się fascynacja

symbolizować również odporność fizyczną i długowieczność, a także księżyc, gdyż bezszelestnie poluje nocą. Ze względu na swój nocny tryb życia i zdolność widzenia w ciemnościach oznacza intuicję. Kobiecą skłonność do podstępów i zmysłowości, ich czułe uosobienie także symbolizował kot.

tymi zwierzętami. Właśnie dlatego kot jest doskonałym przykładem symbolu, który może wyrazić coś, czego w słowach nie da się przekazać. Trudno zliczyć, ile człowiek nadał mu symbolicznych znaczeń. Przypisano mu symbol: grzechu, czarów, diabła, ciemności i śmierci, chytrości i niewierności, lenistwa, drapieżności, egoizmu, sprytu i wiele innych złych przywar. Ale kotu też nadano symbole bardziej pozytywne, np.: wdzięk, swoboda, duma, domatorstwo, czystość, staranność, macierzyństwo. Zwierzę może

O tej całej symbolice, teraz po wielu godzinach spędzonych w bibliotekach, mogę śmiało pisać, jednak na początku nie było to takie proste. Miałam temat i przekonanie, że musi to być symbol kota. Odbyłam jeszcze rozmowę z moją polonistką, która podeszła do pomysłu z dużą życzliwością do… kotów. Tak więc zaczęłam szukać. Tworzenie bibliografii rozpoczęłam w bibliotekach, przeszukiwałam książki o kotach. Zajęło mi to trochę czasu, mimo że literatura w moim mieście nie była bogata.


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 57

Potem moje poszukiwania przeniosłam do Internetu i tutaj także znalazłam kilka użytecznych informacji. Na koniec swoją uwagę skierowałam na książki i numery KOCICH SPRAW, które sama zgromadziłam. Po tym wszystkim miałam już wystarczającą literaturę na temat symboliki kota w literaturze i sztuce. Na początku prezentacji przedstawiłam utwór, w którym kot jest reprezentantem sił ciemności, taką symbolikę dla kota zwanego Behemotem zaproponował Michaił Bułhakow w powieści „Mistrz i Małgorzata”. W kolejnej pozycji literackiej, którą wykorzystałam, kot staje się metodą na wprowadzenie do świata przedstawionego w książce elementu tajemniczości.

W kryminale Lilian Jackson Braun „Kot, który czytał wspak” bardzo istotny jest koci aspekt. Kao K’o Kung jest właśnie nietuzinkową kocią postacią. Cała akcja owiana jest tajemniczością, która tworzy się głównie dzięki kotu. To zwierzę symbolizuje zagadkowość, odpowiada też za narastające napięcie w utworze. Współczesna literatura poświęcona kotom jest obszerna i różnorodna. Ja wybrałam wiersz Wisławy Szymborskiej „Kot w pustym mieszkaniu”, w którym autorka przy pomocy postaci kota snuje

refleksje na temat cierpienia po stracie bliskich. Zwierzę to symbolizuje przyjaźń. Ostatnią pozycją literacką, którą wykorzystałam, była książka Doroty Terakowskej „W krainie Kota”, gdzie kot przedstawiony jest jako symbol magicznego połączenia dwóch światów, przewodnik do utraconej krainy dzieciństwa. Nieprzypadkowo towarzyszem głównej bohaterki staje się zwierzę wymykające się rozumowi. Tajemniczy kot, mimo że został odarty przez autorkę ze swojej przewrotnej, nieco złośliwej i niezależnej kotowatości, stwarza nastrój tajemniczy i magiczny. Na koniec postanowiłam posłużyć się przykładami z malarstwa. Udało mi się odszukać obraz Leonarda da Vinci „Madonna z kotkiem”. Mimo

że w czasach średniowiecza i wczesnego renesansu figura kota pojawia się niezmiernie rzadko w europejskiej sztuce sakralnej, to jednak da Vinci zdecydował się coś takiego namalować. Wymagało to odwagi i niezależności. Spośród wielu znaczeń symbolicznych, jakie przez wieki przypisywano kotom, do tego obrazu pasuje tylko symbol kotki jako znak czułego i pogodnego macierzyństwa. Ostatnim przykładem w mojej prezentacji był obraz zatytułowany „Olimpia”, Manet przedstawia nagą kobietę, prostytutkę. U jej stóp

można zauważyć kota, który symbolizuje kobiecą zmysłowość i seksualność. Kot jeży futro i wpatruje się w widza – intruza fosforyzującymi oczami. To właśnie jego obecność sprawia, że rodzi się w nas poczucie przekraczania jakichś dozwolonych granic. Granic prywatności, a może i dobrego smaku. Właśnie takie przykłady przedstawiłam na mojej maturze. Sama prezentacja przebiegała w bardzo spokojnej i miłej atmosferze. Może dlatego, że argumenty miałam doskonale opanowane, ponieważ temat wciągnął mnie na dobre. Nie bałam się także pytań, gdyż przeczytałam dużo dodatkowej literatury. Byłam przekonana, że komisję zainteresuje, dlaczego wybrałam

symbol kota. Dlatego przygotowałam się i na to pytanie. Tak też się stało, więc bez problemu udzieliłam odpowiedzi. Jestem bardzo zadowolona ze swojej matury z języka polskiego, ponieważ – po pierwsze: mogłam stworzyć coś od siebie, co było zgodne z moimi zainteresowaniami, a po drugie: udało mi się zdobyć maksymalną liczbę punktów. Takich wspomnień życzę każdemu maturzyście. TEKST I ZDJĘCIA MAGDALENA HOŁOWNIA

57


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 58

58

Na szkle malowane Z Patrykiem Serafinem, młodym artystą, któremu towarzyszą rodzice i babcia, rozmawia Marek Kaniewski Patryk Serafin, 15-letni uczeń gimnazjum w Zakopanem, interesuje się sportem, gra w tenisa, jeździ na nartach, gra na gitarze i pasjonuje się

lotnictwem, ale przede wszystkim jest uzdolnionym artystą. Od ponad dziesięciu lat maluje na szkle i tworzy grafiki na zajęciach w Tatrzańskim Centrum Kultury i Sportu „Jutrzenka”, pod kierunkiem wszechstronnej artystki, Marii Podobińskiej-Kossowskiej, która tak powiedziała o swoim podopiecznym: Jego rysunki, grafiki i obrazy na szkle są pamiętnikiem osób, zwierząt, zdarzeń i przeżyć przedstawionych życzliwością, ciepłem i poczuciem humoru. Ta z życzliwość i empatia obejmuje wszystkie żywe istoty, ginące lasy, zaniedbane ogrody i niszczone świadectwa kultury. W „Jutrzence”, dzięki warsztatom i poznawaniu różnorodnych technik plastycznych, znalazł formę własnej wypowiedzi artystycznej. I tak stał się świadomym swego stylu artystą. Prezentowane na wystawie prace to część dorobku Patryka (10 lat w „Jutrzence”), który znajduje się w wielu ośrodkach kultury i galeriach sztuki, w kraju i za granicą. Marek Kaniewski: Patryku, jak dawno zajmujesz się kotami? Patryk: Cztery lata. Puszka jest tu od urodzenia, a Mimi

to jej córka. Tata: Ale już od lat malujesz kotki...


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 59

Najpierw malowałem na papierze, później na szkle. Dopiero potem robiłem grafikę. Pierwszy był właśnie ten kot. Zrobiłem go, jak miałem 9 lat. Jeszcze jest ceramika, bo kiedyś ceramiką też się zajmowałem. Tu też jest kotek, ale wąsy stracił. To pokaż jeszcze swoje dyplomy. Babcia: Kiedyś mieliśmy 12 kotów. Wtedy musiałam

kupować mleko w butelkach, a koty rosły, rosły, a potem miały swoje koty. Wszystkie lubiły gdzieś wędrować. Skąd się wzięły twoje zainteresowania artystyczne? Czy to tradycja rodzinna?

To pani w „Jutrzence” namówiła mnie, żebym zaczął malować koty. A że były przy domu, to miałem skąd wziąć modele.

Tu mam wszystkie dyplomy zakopiańskie, a tu ogólnopolskie. Dyplomy są bardzo ładne, taka graficzna kolekcja. Ale ścian by chyba zabrakło, żeby to wszystko zmieścić. A jakie były te nagrodzone prace?

Już nie pamiętam, co na nich było. Te wszystkie obrazy, które idą na konkursy nasze regionalne, wracają, a te, które są wysyłane poza granice województwa, to już idą w Polskę i do mnie nie wracają. A tu są artykuły z prasy.

A jak to było z wystawą twoich prac?

Były różne wystawy, w Białymstoku, w Krakowie, Częstochowie, Gorzowie, w Lublinie. Tam była pierwsza grafika z kotem.

„Pokłosie konkursu plastycznego – W poszukiwaniu aniołów. Nagroda: Patryk Serafin, 12 lat. Anioł na szkle”.

Ten kot jest bardzo koci w wyrazie. Tata: Ten kot był na różnych wystawach i jest takim

Dla mnie zawsze było wielką tajemnicą, że to się maluje od tej drugiej strony.

kotem chętnie oglądanym. To jedna z lepszych prac Patryka.

I się odbija.

W tym pokoju jest najwięcej prac, szopki betlejemskie.

I trzeba wiedzieć, jak to wyjdzie. Jaką techniką go robiłeś?

To jest grafika. Najpierw wycina się odpowiednimi dłutkami w linoleum, później pokrywa farbą i odbija na papierze. Zajęcia mamy raz w tygodniu, po dwie godziny, więc łącznie praca trwa osiem godzin, taką pracę wykonuję gdzieś przez miesiąc. Myślałem, że to się robi znacznie dłużej, że jest bardziej pracochłonne, bo to taka jubilerska robota. Widzę także ładnie oprawione fotografie kotów.

To jest siostra Puszki, tej, co się tam schowała za telewizorem. Adzia się nazywała. Adzię chyba zagryzły kuny. Tutaj również lisy z lasu przychodzą. A to jest Franek. A gdzie mieszkają te wszystkie kotki? Tata: My robimy takie pudełeczka, w których mogą się

schronić, i zazwyczaj tam się rodzą małe kotki. Tutaj przy domu są ich domki, a w zimie przychodzą do domu, nawet przy piecu siedzą. Patryku, jak to było z „Jutrzenką”? Od czego zaczynałeś? Czy od razu od grafiki, czy przedtem malowałeś na szkle?

Nie, właśnie o to chodzi, że się nie wie. Można oczywiście obracać i kombinować, ale po co. Od razu jest efekt i fajnie wyjdzie. A kotek tymczasem dyskretnie się wyniósł...

W zwolnionym tempie, żeby nie było, że ucieka. Babcia: Koty wariują, jak idzie halny. Jedna drugą goni, po drzewach chodzą, szaleją po ogrodzie. A jak koty sobie radzą w śniegu?

Ścieżki mają. Same sobie wydeptują?

Myśmy im odgarnęli ścieżki w tych miejscach, gdzie głównie chodzą. Tak by musiały skakać, bo śniegu bywa prawie metr wysoko, a tam, gdzie się zrzuca, nawet dwa metry. Co byś chciał przekazać czytelnikom KOCICH SPRAW?

Żeby ludzie bardziej uwagę zwracali, jak jeżdżą samochodami, a nie myśleli tylko o tym, że im się spieszy. Dziękuję za rozmowę.

59


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 60

Moja malarsko-kocio-psia

działalność

Były to piękne, słoneczne wakacje. Pogoda w Olsztynie dopisywała, i pewnie każdy miał ochotę wyjść na spacer. Ja jednak miałam przed sobą poważne zadanie – stworzenie kilkunastu ilustracji do tomiku wierszy pana Franciszka Klimka.

60

Mimo że słońce kusiło, aby bawić się na podwórku, zabrałam się do pracy. Musiałam wykonać ilustracje do 31 sierpnia. Moim pierwszym rysunkiem był pies sąsiada pana Klimka. Przyznam, że bardzo łatwo, szybko i przyjemnie się go rysowało. Następni w kolejce byli: moja koteczka w kapeluszu, czarny kot w worku oraz czarny kot gryzący tulipana. W przypadku rysowania ciemnych elementów musiałam zachować szczególną ostrożność. Owe kolory, np. czarny, „eliminowały” pozostałe barwy, tzn. jeżeli na czarnym kocie zastosowałam rozjaśnienia, po utrwaleniu rysunku sprayem stawały się mniej wyraziste albo całkowicie zanikały. Rozwiązaniem okazało się nałożenie grubszej warstwy białej barwy. Nie tylko to stanowiło przeszkodę w tworzeniu ilustracji. Otóż pewnego razu postanowiłam sportretować pana Klimka, co było dla mnie nie lada wyzwaniem! Powoli, na żółtej kartce papieru nakładałam szary kolor, aby odwzorować włosy. Po ukończeniu operacji spojrzałam na

dotychczasowe efekty z daleka i uświadomiłam sobie, że… włosy z nieznanej przyczyny stały się niebieskie. Jak to możliwe? Przecież nie użyłam pasteli w odcieniu błękitnym. Może było to złudzenie optyczne, a może kwestia padania światła na papier? Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie i postanowiłam, że wrócę do tego później. Wymieszałam czerń z bielą i szarością i uzyskałam zadowalający efekt. Portret autora cudownych wierszy o kotach i psach był, według mnie, najtrudniejszy do narysowania. Prace nad nim trwały aż kilka godzin. Najłatwiejsi do rysowania okazali się słynni Tarek i Czarek, natomiast największy postęp uczyniłam, tworząc kicię w zadumie. Odkryłam również wtedy wiele sztuczek i sekretów dotyczących rysowania dynamicznego tła. Moim nauczycielem była, rzecz jasna, moja mama. Świetnie się bawiłam też przy kotce winogronowej, gdyż miałam możliwość zastosowania gry

zielonych odcieni, wykonywanych wszystkimi dziesięcioma palcami u rąk, do odwzorowania winogron. Kiedy zakończyłam swoją malarsko-kocio-psią działalność, rozłożyłam na podłodze wszystkie rysunki, aby sprawdzić, czy nie wymagają poprawek. Aż nagle… – Glusia, złaź z obrazków! – Mraauuu! – Nie mów do mnie takim tonem i łaskawie zejdź! Cisza. – Ja nie żartuję! Nie oddam ich do zeskanowania z odciskami kocich łap! – Ale z ciebie jęęęędzaaaaa – wyśpiewała obrażona Glusia. Wtem moi rodzice przyszli z pomocą i wspólnymi siłami przegnaliśmy kotkę z ilustracji. Potem pogłaskaliśmy ją po futerku, na znak sojuszu. Szczerze mówiąc, wiele śmiechu i frajdy sprawiło mi to zlecenie, mimo że czasem ogarniał mnie leń. Myślę, że to były jedne z moich najlepszych wakacji – serdecznie dziękuję, Panie Franciszku! Kaja Augustyniak, 11 lat


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 61

Julka w Weronie Dom Julii – Casa di Giulietta – znajduje się na rogu via Mazzini i via Cappello w Weronie. Musiałam tam pojechać i wejść na słynny balkon, ponieważ mam na imię Julka i jestem niewiele starsza od bohaterki Szekspira. Romeo i Julia są podobno tylko postaciami ze sztuki Szekspira, czyli mitem literackim, i żaden dokument historyczny nie potwierdza autentyczności „domu Julii”. Dlaczego więc tłumy turystów zwiedzają ten zakątek, dlaczego Werona od razu kojarzy się z najsłynniejszą sztuką Szekspira, „Romeo i Julia”, a wiele dziewczyn chce stanąć na balkonie tego domu? Pewnie dlatego, że Romeo i Julia nadal są wzorem romantycznej miłości, o której – najczęściej skrycie – marzą dziewczyny. Zapewne dlatego też domy zamieszkiwane niegdyś przez oboje nieszczęśliwych kochanków – Romea i Julię – oraz domniemany grób Julii są celem pielgrzymek turystów z całego świata. Dom Julii powstał na początku XX w. w średniowiecznej kamienicy, a posąg Julii z brązu, naturalnych rozmiarów, stoi na dziedzińcu. Turyści dotykają piersi Julii, ponieważ ma to przynosić szczęście w miłości. Ja jakoś temu nie wierzę i dość głupie wydawało mi się przepychanie, aby pogłaskać biust rzeźby. W rzeczywistości ten legendarny balkon dobudowano przed II wojną światową, a pod nim umieszczono tabliczkę z fragmentem sceny balkonowej. Za drobną opłatą można wejść na balkon, a Japończycy odgrywają nawet czasem scenę dialogu pary kochanków z dramatu Szekspira. Mnie najbardziej podobał się po prostu klimat tego miejsca, mały, ciasny dziedziniec średniowiecznej Werony. Natomiast grób Julii można zobaczyć w krypcie pod krużgankami kościoła San Francesco al Corso, ale tu nie ma tylu turystów, bo kościół jest położony blisko dwa kilometry od starego miasta. Według tradycji panny młode składają na grobie Julii bukiety ślubne, co ma przynosić im szczęście w małżeństwie. Byłam, wraz z rodzicami, drugi raz we Włoszech i w moich wspomnieniach są to najwspanialsze wakacje. Tym razem zatrzymaliśmy się nad morzem i robiliśmy wycieczki, również do Werony. Oczywiście, przed wyjazdem siedziałam nad przewodnikiem i wyczytałam ile mogłam o tym, co warto zobaczyć. Przejrzałam też zdjęcia i informacje w Internecie. Ale w końcu zrobił mi się mętlik w głowie, bo najchętniej to zwiedziłabym wszystko, co jest do zobaczenia. Bardzo lubię po prostu włóczyć się po uliczkach i wszelkich zaułkach. Zawsze też rozglądam się za kotami i robię zdjęcia. Włoskie koty mają słoneczne życie, czuje się, że są lubiane i widać, że się je dobrze traktuje. Rodzice patrzą trochę niechętnie na moje pieszczoty z przygodnymi kotami, ale trudno mi się powstrzymać. Ponieważ mój kot,

Bolek, który zostaje w domu pod opieką rodziny i bardzo mi go brakuje w czasie wyjazdów, jest czarny jak smoła – toteż nic dziwnego, że najbardziej rozglądam się za czarnymi kotami. I tu moje zdziwienie – podczas naszego pobytu prawie nie spotkałam takich kotów. Ten, który jest na zdjęciu, był jednym z nielicznych i muszę przyznać – jednym z najmniej chętnych do pozowania. Bardzo natomiast podoba mi się to, że we Włoszech powstał ostatnio Ruch Obrony Czarnych Kotów, który ma, między innymi, na celu walkę z przesądami przyczyniającymi się do złego traktowania tych zwierząt. 17 listopada już po raz szósty świętowano we Włoszech Dzień Czarnego Kota pod hasłem „Wszyscy razem przeciwko zabobonom”, którego inicjatorem jest Krajowe Stowarzyszenie Obrońców Zwierząt. A ja życzę szczęścia wszystkim kotom, wszelkiej maści, nie tylko we Włoszech. JULIA WYSOKIŃSKA, 15 LAT

61


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 62

Tajemnicze

wyprawy Pchełki

62

Budzik zadzwonił jak zwykle o 6 rano, budząc swoim irytującym dźwiękiem kotkę Pchełkę. Była to smukła, pręgowana elegancka kotka o pięknych złotych oczach. Natychmiast wstała z łóżka i zerknęła na opiekunkę. Ta, jak gdyby nigdy nic, nadal spała, a budzik dzwonił coraz głośniej. Pchełka tylko westchnęła. Dzień jak co dzień. Trzeba pomóc głośnemu urządzeniu. Nie ma lepszego budzika niż kot! Pchełka wskoczyła z powrotem na łóżko, weszła na brzuch Ani i zaczęła tuptać i głośno miauczeć. Opiekunka zerwała się na równe nogi. Najpierw spojrzała na zadowoloną z siebie kotkę, potem na budzik, który nadal wydawał z siebie przeraźliwe dźwięki. – Jak już późno! – krzyknęła Ania – Bylebym się nie spóźniła na autobus! – Chwyciła leżące na krześle skarpetki i wybiegła z pokoju. W pokoju znajdował się również szczurek Romeo, nazywany przez przyjaciół Romkiem lub Romusiem. Pchełka naprawdę lubiła tego małego gryzonia. Romek jeszcze słodko spał w swojej klatce. Pchełka nie miała serca go budzić, więc sama ułożyła się na łóżku i zasnęła. Obudziła się dopiero po dwóch godzinach. W domu nie było nikogo. Ania już poszła do szkoły, a jej rodzice pojechali do pracy. W domu została Pchełka, Romuś i nowy lokator domu – świnka morska Klopsik, którego kotka nie darzyła zbytnią sympatią. Romeo już się obudził.

– Dzień dobry. Dobrze się spało? – spytał uśmiechnięty od ucha do ucha Romek. – Świetnie, ale ten budzik… Ach, co tu gadać. – Pamiętasz, co mi wczoraj obiecałaś? – Oczywiście, malutki – uśmiechnęła się Pchełka – My, koty, mamy świetną pamięć. – A więc nie żartowałaś? Naprawdę chcesz mi pokazać to miejsce, o którym mi tak często opowiadasz? – No przecież obiecałam! Nie wiem jak ty, ale ja w kwestii obietnic nigdy nie żartuję. Pchełka wiele opowiadała Romkowi o miejscu, gdzie znika na całe dnie. Niedawno obiecała mu, że go tam zabierze. Wyobraźcie sobie radość małego szczurka, kiedy okazało się, że kotka wcale nie żartowała w tej sprawie i naprawdę zamierza zabrać go ze sobą. Romek z łatwością potrafił otworzyć sobie klatkę. Oczywiście nigdy nie pokazywał tego przy opiekunach, bo zapewne założyliby mu na klatkę jakąś kłódkę czy coś podobnego. Szybko wyszedł na podłogę i wskoczył na grzbiet kotki. Pchełka nie miała nic przeciwko temu. – To w drogę – mruknęła i wyskoczyła razem ze szczurkiem przez uchylone okienko. Dzień był naprawdę piękny, akurat w sam raz na taką wycieczkę. Pchełka biegła przez łąkę ku laskowi. Gdyby ktoś zobaczył taką scenę, na pewno by się bardzo zdziwił. Niecodziennie widzi się przecież kota ze szczurem na karku.

Ale Pchełka znała drogę, którą rzadko kiedy przechodził jakiś człowiek. Biegli tak jeszcze kilkanaście minut, aż wreszcie kocica zatrzymała się. Romek zeskoczył z jej grzbietu. Stali przed dużym krzakiem, a zewsząd otaczały ich drzewa. – To tutaj? – spytał Romuś. – Chodź za mną – uśmiechnęła się Pchełka i weszła w krzaki. Romek poszedł w ślady kotki. Również wszedł w krzaki i od razu zobaczył, co się kryło po drugiej stronie. Znajdowali się teraz na ogromnej polanie, otoczonej pięknymi wrzosami, rododendronami i wielkimi drzewami. Na polanie rosły przeróżne kwiatki, od stokrotek i mleczy po róże i bratki. Było tam naprawdę pięknie. Zobaczył, że nie są jedynymi, którzy tam przybyli. Na polanie znajdowało się jeszcze ze dwadzieścia innych kotów, różnej maści i płci. Większość wylegiwała się na trawie, ale niektóre bawiły się wspólnie w jakieś nieznane mu zabawy. – Witaj w kocim klanie – odezwała się Pchełka. – Tutaj każdy kot zamieszkujący to miasto spędza wolne chwile. – Do dwójki naszych bohaterów podszedł piękny, czarny kocur z zabawną białą plamką na nosku. – Pchełciu! Kochanie! Myślałem, że już nie przyjdziesz! – uśmiechnął się do niej. – A kim jest twój zabawny przyjaciel? – To jest Romuś. Szczur, z którym mieszkam. – A… To ten, o którym mi tak wiele opowiadałaś. Cieszę się, że mogę cię poznać, szczęściarzu. Nie


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:34 Page 63

63

Katia Sokołowa-Zyzak, obraz z cyklu KOTY

każdy szczurek ma możliwość zobaczenia naszej polany. – Tak… Hmmm… Mnie też miło cię poznać. – Odpowiedział nieśmiało szczurek. – Romeo, to jest Bingo. Mój chłopak. Na pewno ci kiedyś o nim opowiadałam – przedstawiła kocurka Pchełka. – A… Prawda. Już teraz wiem, kim jesteś – powiedział do Bingo Romek. – Czy mógłbym poznać resztę waszych przyjaciół? – Świetny pomysł – ucieszyła się Pchełka. – Byle szybko, bo dnia nam zabraknie! Reszta dnia upłynęła na przedstawianiu Romkowi wszystkich przyjaciół Pchełki. Romeo poznał między innymi brata Bingo – Lolka, który wpadł na pomysł założenia polany, gdzie każdy kot będzie mile widziany. Opowiedział on szczurkowi o tym,

jak powstał klan i jakie ma jeszcze pomysły, żeby unowocześnić to miejsce. Pchełka naprawdę się cieszyła, że Romkowi podoba się polana. Kiedy szczurek już zupełnie się zadomowił w nowym otoczeniu, kotka postanowiła zostawić go na chwilkę samego i udać się na przechadzkę razem z Bingo. Kocur był naprawdę piękny. Miał bajeczny głos i piękne złote ślepka. Pchełka uwielbiała spędzać z nim każdą chwilę. Było jej go jednak strasznie żal. Bingo był bezdomny. Nie miał opiekuna. Jednak kocurkowi wcale to nie przeszkadzało. Mógł siedzieć całymi dniami na polance i bawić się z innymi bezdomnymi kotami. Pchełka często się zastanawiała, co też oni wtedy wyprawiają. Ale przecież niegrzecznie byłoby tak wprost o to zapytać. Kotka popatrzyła na niebo. Słońce pomału chowało się za horyzontem. Ania pewnie niedługo wróci ze szkoły.

Najwyższy czas wracać do domu. – Jutro będę o tej samej porze – obiecała Pchełka kocurkowi i ruszyła w poszukiwaniu Romka, który bawił się na polanie wraz z nowymi przyjaciółmi. Ania wróciła ze szkoły wyjątkowo późno. Zastała swojego kota tam gdzie zwykle – na łóżku. Właścicielka kotki uśmiechnęła się. – Oj ty mój leniuchu. Całymi dniami tylko śpisz. Pchełka otworzyła lekko jedno oko. Leniuchu? Cały dzień śpię? Ale była zbyt zmęczona po pełnym wrażeń dniu – podobnie jak Romeo, który już po powrocie do klatki usnął – żeby zaprotestować. Zamknęła oczy i zaczęła pogrążać się w głębokim śnie. Jeszcze tylko pod jej powiekami przesuwały się obrazy minionego dnia – Bingo… polana… Romek… koty… Anna Samojedna, 17 lat


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:35 Page 64


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:35 Page 65

NAPISAナ、 I NARYSOWAナ、 ALICJA KOナ、CZEK, 17 LAT


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:35 Page 66

h dziecti,y ic k t s y z dla ws rdzo lubią ko

(

które ba

)

Prace przysyłajcie pocztą na adres redakcji lub e-mailem: miaumiau@kociesprawy.pl.

Konkurs plastyczny „Zabawa w kotka i myszkę” – rozstrzygnięcie 66

Cudownie się bawiliśmy, patrząc na niewinne harce kotków z myszkami, często nakręcanymi kluczykiem lub z… myszkami komputerowymi. To wszystko dzięki Waszym pięknym rysunkom, które przysłaliście na nasz konkurs. Podziwiajcie razem z nami najpiękniejsze, nagrodzone prace. Ich autorzy otrzymują ciekawe książki, oczywiście o kotach.

Olga Pieńkowska, 7 lat

Dominik Głogowski, 9 lat

Pola Hofman, 7 lat

Victoria Matyjaszczyk, 8 lat


50-67_Kocie_12_2011_Layout 1 11-11-25 10:35 Page 67

Przypominamy o trwającym konkursie!

Co koty robią zimą? Bardzo nas ciekawi, co Wasze koty robią zimą. Wygrzewają się na kaloryferach czy raczej bawią się z myszkami, piórkami i innymi ulubionymi zabawkami? Mamy nadzieję, że się nie nudzą. Na Wasze rysunki czekamy do 15 stycznia 2012 r. Autorów najpiękniejszych rysunków nagrodzimy. Otrzymają od nas jak zawsze atrakcyjne nagrody książkowe.

A n n a Ta r g a s z e w s k a , 1 4 l a t

67 Milena Ławniczak, 11 lat

Róża Bagińska, 8 lat

Martyna Wronka, 8 lat

Alicja Król, 7 lat

Michał Błoch, 10 lat

Zuzia Rębiś, 15 lat


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 68

N O W O Ś C I

N O W O Ś C I

N O W O Ś C I

N O W O Ś C

CAT CHOW…NATURALNIE! Purina CAT CHOW doskonale rozumie potrzeby żywieniowe każdego kota i szanuje jego instynkt. Karmy CAT CHOW są bogate w mięso – źródło wysokiej jakości białka. Dodatkowo zawierają szczególną kompozycję naturalnych składników: pietruszka, szpinak, marchewka i groszek. Receptury zawierają również pulpę buraczaną i cykorię, aby wspomagać prawidłowe działanie przewodu pokarmowego i pomóc zminimalizować nieprzyjemny zapach z kuwety.

DOM SZCZĘŚLIWYCH KOTÓW Nie od dziś wiadomo, że poczucie humoru pomaga w życiu, dzięki niemu nabieramy dystansu do otaczającego nas świata. Dla takich właścicieli kotów mamy tabliczki ostrzegawcze firmy Dingo: "Uwaga, kot!" oraz "Uwaga, drapieżny kot!". Tabliczki te wykonane są z trwałego materiału. Służą do zawieszania przy wejściu do posesji lub na drzwiach wejściowych. Idealnie nadają się na prezent. Cena około 12 zł. www.dingo.com.pl

68

Wędki marki Lolo Pets Classic dla kota Wędki do zabawy dla kota dostępne są w dwóch rodzajach: pierniczki oraz laseczki świąteczne. Wędka dla kota jest idealnym prezentem na święta, ale również umożliwia wspólną zabawę właściciela z jego pupilem. www.lolopets.com Cena około 11 zł

Świąteczne legowisko dla kota Legowisko dla kota w świątecznych kolorach to idealny prezent na święta, ale również ciepłe i przytulne posłanie dla pupila. www.lolopets.com, cena około 75 zł

Świąteczna bombonierka dla kota Zestaw zawiera: zabawkę z kocimiętką, ciasteczka crumbies, wędkę z pluszowym reniferem, myszkę oraz piłeczkę z gąbki. Produkt jest idealnym prezentem na święta. www.hobby.bydgoszcz.pl, cena około 23 zł

Złoty Laur Konsumenta dla karmy Purina ONE Właściciele kotów wiedzą, co jest najlepsze dla ich ulubieńców. Dlatego docenili karmę Purina ONE za jej unikatową formułę, która dostarcza 100% kompletnego i zbilansowanego pokarmu, i przyznali jej Złoty Laur Konsumenta 2011. Purina ONE to sucha karma dla kotów opracowana przez lekarzy i dietetyków firmy Nestlé Purina z myślą o potrzebach zwierzaków. Dostarcza im wszystkich niezbędnych składników odżywczych potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania tak, by mogły cieszyć się doskonałym zdrowiem przez wiele lat. Karma Purina ONE, dzięki różnorodnym produktom, wspomaga na co dzień prawidłowy rozwój od małego kociaka, poprzez dojrzałego kota, aż do seniora. www.purina-one.pl


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 69

Ś C I

N O W O Ś C I

N O W O Ś C I

N O W O Ś C I

JOSERA – karma Carismo Carismo jest idealnym pożywieniem dla kotów w sędziwym wieku lub z przewlekłą niewydolnością nerek. To kompletna karma o obniżonej zawartości fosforu, z dodatkiem cennych przeciwutleniaczy (witaminy C i E) oraz tauryny, które przeciwdziałają starzeniu się komórek. Staranny dobór najlepszych składników zapewnia wysoką akceptację i doskonałą tolerancję. Opakowania: 400 g, 2 kg, 10 kg www.josera.pl

Karmy holistyczne Karmy holistyczne, zwłaszcza te pozbawione zbóż, to bardzo ciekawa alternatywa dla tradycyjnych karm. Odmienne składy i nietypowe smaki powodują, że mogą stać się doskonałym urozmaiceniem dla dość monotonnych jadłospisów naszych pupili. Zawierają najwyższej jakości walory odżywcze. Karmy holistyczne można uznać za alternatywną metodę żywienia, zwłaszcza wtedy, kiedy zwierzę uczulone jest na popularne składniki występujące w większości tradycyjnych karm (np. gluten). www.eurozoo.com.pl

SPECICARE® – preparaty do pielęgnacji i profilaktyki 69

To kompletny program profilaktyczny obejmujący preparaty do pielęgnacji zwierząt. Linia produktów SPECICARE® została stworzona z myślą o wymagających klientach, ceniących najwyższą jakość oraz skuteczność i bezpieczeństwo stosowania. Preparaty dostępne u lekarzy weterynarii. www.polypharm.com.pl

Good Health Veterinary Formulated – specjalistyczne karmy super premium, wspomagające leczenie kotów Na nową linię składają się dwa produkty podstawowe – Kitten i Adult Performance Pro 35 oraz trzy specjalistyczne – Adult Sensitive Indoor, Adult Sensitive Digestion i Adult Sensitive Skin. Sensitive Digestion – to karma dla kotów z nietolerancją pokarmową, objawiającą się zarówno problemami dermatologicznymi, jak i jelitowymi. Sensitive Skin – to karma dla kotów z nietolerancją pokarmową połączoną z objawami dermatologicznymi. Może być stosowana w celach leczniczych, w prewencji oraz u rekonwalescentów. www.worldpets.pl

Sanabelle Sanabelle Vitality i Sanabelle Hairball – to kocie przysmaki (małe krokiety) – doskonałe jako nagroda lub przekąska dla Twojego kota. Sanabelle Vitality – dzięki zbilansowanemu składowi uzupełniają dietę o niezbędne minerały, witaminy, a przede wszystkim o chondroitynę i glukozaminę, dbając o pełną sprawność chrząstek oraz kości kotów. Sanabelle Hairball – dzięki optymalnemu składowi zawierającemu minerały, witaminy oraz roślinne włókna znacząco redukują powstawanie kłaczków i ułatwiają kotom ich wydalanie. Są odpowiednie zarówno dla kotów krótkowłosych jak i długowłosych. Grudniowa promocja! Do dziesięciu 20 gramowych opakowań Sanabelle Vitality lub Sanabelle Hairball, metalowa, świąteczna puszka na przysmaki gratis! www.sanabelle.pl

Cat’s Best Eco 7L + 3L gratis Drewniany, ekologiczny żwirek dla wszystkich kotów. Jest czysty mikrobiologicznie, nie powoduje alergii u zwierząt, nie zbryla się. Ma przyjemny naturalny zapach, chętnie akceptowany przez koty. Jest bardzo wydajny, pochłania do 250% cieczy w stosunku do swojej objętości. Doskonale wiąże zapachy. Cena około 16,50 zł www.catsbest.com.pl


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 70

KONKURS Z WYDAWNICTWEM W.A.B.

Co Ty wiesz o kotach? Pytanie konkursowe: Czy człowiek może zarazić się wirusem FeLV – kociej białaczki? A – tak B – nie Jeśli znasz odpowiedź na pytanie konkursowe, wyślij SMS o treści: KS.12. A lub B na nr 71035 Na SMS-y czekamy do końca stycznia 2012. Opłata za 1 SMS na nr 71035 to 1,00 zł netto / 1,23 zł z VAT

Regulamin dostępny jest na stronie www.goon.pl Wśród osób, które przyślą prawidłową odpowiedź, rozlosujemy książkę Simona Tofielda „Kot Simona i kociokwik” ufundowaną przez Wydawnictwo W.A.B. A. tak – to prawidłowa odpowiedź na pytanie z wrześniowego numeru KOCICH SPRAW: Czy kociaki z jednego miotu mogą mieć różnych ojców? Spośród prawidłowych odpowiedzi wylosowaliśmy SMS naszej Czytelniczki Magdaleny Meller z Warszawy. Pani Magdalena otrzymuje w nagrodę książkę Krystyny Rogińskiej „Wieża sokoła” ufundowaną przez Wydawnictwo Oficynka.

70

ZDJĘCIE LISTOPADA kotka Kitja Z przyjemnością informujemy, że zdjęciem listopada została praca Ewy Wojszko przedstawiająca kotkę o imieniu Kitja. Gratulujemy.

Wielki Konkurs Fotograficzny „Mój kot” Już od czerwca trwa IV edycja Wielkiego Konkursu Fotograficznego „Mój kot”. Czekamy na zdjęcia, na których Wasze koty prezentowane są w sposób ciekawy, niebanalny, a my jak zawsze co miesiąc przedstawimy Wam to, które spośród nadesłanych wybraliśmy na zdjęcie miesiąca. Zdjęcie roku zostanie wyłonione spośród zdjęć-laureatów poszczególnych miesięcy. Zdjęcia, w dowolnej liczbie, przysyłajcie na płycie CD na adres redakcji lub e-mailem na adres: konkursy@kociesprawy.pl Powinny być w formacie JPG, nie mniejsze niż 500 kB. Do zdjęć należy dołączyć zgodę autora na ich publikację w magazynie KOCIE SPRAWY. Nagrody jak zwykle są bardzo atrakcyjne. Autor zdjęcia miesiąca otrzyma podajnik Leifheit do folii i papieru. Autor zdjęcia roku otrzyma odkurzacz Dyson DC26 ze ssawką do szczotkowania zwierząt. Sponsorem nagród jest firma AGED Sp. z o.o.


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 71

OGŁASZAMY KONKURS NA NAJŁADNIEJSZĄ OKŁADKĘ KOCICH SPRAW 2011 ROKU

1

2

3

4

5

71

6

7-8

9

10

11

Drodzy Czytelnicy, Zapraszamy do wzięcia udziału w naszym konkursie. Prezentujemy wszystkie okładki mijającego roku. Wybierzcie najpiękniejszą. Rozstrzygnięcie konkursu podamy w marcu 2012. Wyślijcie SMS o treści KS.O.1, 2, 3, 4, 5, 6, 7-8, 9, 10 lub 11 na numer 72707 Opłata za 1 SMS na nr 72707 to 2,00 netto/2,46 z VAT. Regulamin dostępny jest na stronie www.goon.pl Twój SMS weźmie udział w losowaniu trzech nagród ufundowanych przez Polypharm S.A. w postaci 7,5 kg opakowań karmy dla kotów SPECIFIC .

Aktualny konkurs literacki.

„Czego chciał(a)bym nauczyć się od swojego kota” Drodzy Czytelnicy! Na Waszą prośbę przedłużamy czas trwania naszego konkursu do końca stycznia 2012 roku. Napiszcie, czy jest coś, czego zazdrościcie kotom. Czego chcielibyście się od nich nauczyć? Teksty przysyłajcie na adres redakcji lub na adres e-mailowy: konkursy@kociesprawy.pl z dopiskiem „Konkurs literacki”. Autorzy najciekawszych prac otrzymają atrakcyjne nagrody.

Chcesz, aby Twój kot znalazł się na naszej okładce? Weź udział w naszym stałym konkursie fotograficznym „Mój kot”. Będziesz miał dwie szanse. Zwycięstwo w konkursie „Mój kot” oraz możliwość zaistnienia Twojego kota na okładce KOCICH SPRAW. Zdjęcie na okładkę musi spełniać określone warunki: wielkość 215x302 mm, pion, rozdzielczość 300 dpi.


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 72

Nasze propozycje na POD PATRONATEM

Jak Pies z kotem, czyli album rodzinny

JOLANTA MARCINIAK

Każdy w sercu nosi zwierzę

Ilustracje: Kaja Augustyniak www.GoldenForest.eu Cena: 20,00 zł Zamówienia na tomik wierszy można składać na stronie www.Klimek.art.pl

Twoje Wydawnictwo Cena: 23,10 zł Książka „Każdy w sercu nosi zwierzę” Jolanty Marciniak to zbiór opowiastek o zwierzętach przewijających się przez życie autorki. Niektóre towarzyszyły jej przez całe lata, jak rodzinne psy czy koty, inne spotkała na moment, choćby pewnego nietoperza czy hipopotama Fredka. Zwierzęcy bohaterowie to przede wszystkim psy i koty, ale spotkamy też kury, koguta, zwierzęta z ZOO, a nawet pchłę. Opowiadania zostały napisane lekkim, potocznym językiem, co sprawia, że mamy wrażenie, iż słuchamy gawędy kogoś, kto naprawdę w sercu nosi zwierzę. Fragment: Któregoś dnia, chyba w te głupie amerykańskie walentynki, wracam z pracy noga za nogą na to swoje czwarte piętro. Ku mojemu zdziwieniu gdzieś już na trzecim wita mnie Andrzej w papciach i jakoś tak czai się z niewyraźną miną. Pewnie będziesz wściekła, ale się nie dało inaczej. Przecież w końcu jest rudy! To coś okazało się nie tyle rude, co ryże. Było malusieńkie i od razu się do mnie przykleiło. Andrzej! To są chwyty poniżej pasa! A skąd go wziąłeś? Wyskoczył mi sam w Wołominie pod nogi nie wiadomo skąd i wpadł wprost w moje ręce, a taką panią zza płota zapytałem, czy mogę go wziąć. A niech pan bierze, mam jeszcze takich pięciu.

72

FRANCISZEK JAN KLIMEK

Z niecierpliwością czekaliśmy na nowe wiersze Franciszka J. Klimka. Właśnie ukazał się nowy, pięknie wydany, w twardej oprawie tomik „Jak Pies z kotem, czyli album rodzinny”. Niektóre wiersze znane są z wcześniejszych tomików, co zupełnie nie przeszkadza, bo przecież zawsze odnajdziemy w nich coś nowego. Z tomiku dowiemy się o różnicach między kotem i psem, dlaczego Tarek i Czarek dali sobie po pysku, przeczytamy wiersz o dr Dorocie Sumińskiej, o wyższości kotów i o wielu innych bardzo kocich i psich sprawach. Autor zdradza nawet tajemnice swojej alkowy! Pan Franciszek, piękny Człowiek, jak zawsze częstuje nas piękną poezją, która wywołuje za równo uśmiech, jak i łzy wzruszenia. Wiersze są niezwykle aktualne, traktują i o zwierzętach, i o ludziach – tych dobrych i tych złych, a ponadto wspaniale ilustrowane przez 11-letnią malarkę z Olsztyna – Kaję Augustyniak. Pozycji tej nie może zabraknąć w zbiorach każdego kociarza i będzie na pewno wspaniałym prezentem na Mikołaja lub pod choinkę. Życzę smacznej lektury! Magdalena Bielicka

URSZULA KOZŁOWSKA

Kot Filemon. Gdzie mieszkają zwierzęta? Kot Filemon. Uczymy się liczenia Wydawnictwo WILGA www.wilga.com.pl Cena: 16,99 zł Ulubiony bohater dziecięcych dobranocek uczy najmłodsze dzieci poznawać świat. Dzięki wesołym wierszom, bogatemu słownictwu i skojarzeniom zrozumiałym dla dzieci odgadywanie zagadek o zwierzętach czy nauka liczb od 1 do 10 są prostą zabawą. Nowoczesny format książki z wysuwanymi okienkami – nawet na okładce – pozwala dziecku odpowiedzieć, gdzie mieszka kot, pies, myszka lub ryba, sprawdzić odpowiedź i zapamiętać rozwiązanie zagadki.

BEATRIX POTTER

Najpiękniejsze powiastki Beatrix Potter Tłumaczenie Małgorzata Musierowicz Wydawnictwo Wilga www.wilga.com.pl Cena: 69,99 zł Ta piękna i wyjątkowa książka to zbiór barwnych historyjek o zabawach, ciekawskich i psotnych zwierzątkach oraz ich perypetiach w scenerii wiktoriańskiej Anglii. To świat opowiedziany i namalowany przez niezwykłą autorkę, której pasją było obserwowanie natury. Dzięki swej wyjątkowej wyobraźni i wrażliwości na świat przyrody, a także dzięki niewątpliwemu talentowi literackiemu i malarskiemu Beatrix Potter zdobyła tysiące miłośników w Anglii i na całym świecie. Na niepowtarzalny styl autorki składają się lekkość pióra, subtelny humor i życzliwa ironia wobec bohaterów: króliczków, wiewiórek, myszek, jeży, którym nadała ludzkie cechy. Niezrównane tłumaczenie Małgorzaty Musierowicz przenosi polskich czytelników na pogranicze bajki, do dawnego, tradycyjnego świata. Dzięki kunsztowi przekładu klasyczna książka dla dzieci zachwyca odbiorców w każdym wieku – na zawsze.

BEATRIX POTTER

Powiastki Beatrix Potter Tłumaczenie Małgorzata Musierowicz Wydawnictwo Wilga www.wilga.com.pl Cena: 99,99 zł To luksusowe wydanie zawiera wszystkie utwory Beatrix Potter – dwadzieścia trzy powiastki oraz wiersze o przygodach Piotrusia Królika i innych zwierzątek. Przedstawia młodym czytelnikom teksty kompletne i zgodne z wersją oryginalną, a także oryginalne ilustracje, zarówno kolorowe, jak i czarno-białe.

Powiastki ułożono w porządku, w jakim publikowano je po raz pierwszy, aby można je było przeczytać we właściwej kolejności. Chociaż każda historyjka jest samodzielna, kilka się łączy ze sobą dzięki postaciom i opisywanym wydarzeniom. Powiastki Beatrix Potter często wiązały się z konkretnymi miejscami, osobami bądź zwierzętami, więc każdy utwór poprzedzono krótkim wprowadzeniem, przedstawiającym jego genezę. Ten ekskluzywny tom zawiera również cztery inne utwory Beatrix Potter, które z różnych powodów nie ukazały się drukiem za jej życia, ale pokazują nowe oblicza jej talentu jako ilustratorki i autorki opowiadań. Świat Beatrix Potter, przedstawiony w tej książce w pełnym ujęciu, jawi się młodym czytelnikom przed oczami tak jak wtedy, gdy go stworzono, przed ponad stu laty.


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 73

a prezenty świąteczne Kot Simona – kalendarz 2012 Kalendarz ścienny i książkowy, a w nich same nowości oraz takie święta, o których się ludziom nie śniło (bo po pierwsze – koty nie zawracają sobie głowy innymi niż Światowy Dzień Kota 17 lutego i przypadający 17 listopada Dzień Czarnego Kota oraz po drugie – każdy dzień jest kocim świętem, więc o czym tu pamiętać). Choć w 2012 roku są 53 poniedziałki i 3 piątki trzynastego – z Kotem Simona można polubić je wszystkie. www.wab.com.pl Cena 19,90 zł (ścienny) , 34,90 zł (książkowy)

Kalendarz „Portrety Kotów” Kupując – pomagasz Kalendarz 2012 jest zbiorem portretów kotów autorstwa artysty plastyka, Izabelli Hermanowskiej, członka Związku Artystów Plastyków, prezesa Poznańskiego Stowarzyszenia Pracy Twórczej. 10% dochodu ze sprzedaży kalendarza przeznaczone jest dla: – Fundacji Miaukot – www.miaukot.org – Fundacji Dobrze że Jesteś – www.dobrzezejestes.pl – Poznańskiego Stowarzyszenia Pracy Twórczej www.pspt.pl Wydawca: MileEnd Cena 29,00 zł Kup kalendarz lub zamów portret swojego kota przez stronę: www.mileend.pl

Kalendarz Ragdoll 2012 Kalendarz przedstawia koty rasy ragdoll o różnych wzorach i kolorach umaszczenia, należące do miłośników i hodowców zrzeszonych w Polskim Klubie Ragdolla RAGi-DAGi. W kalendarzu zaznaczono weekendy z polskimi wystawami FIFe. Wydawca: Polski Klub Ragdolla RAGi-DAGi Cena kalendarza to 20 zł plus 5 zł – koszt przesyłki Aby kupić: przyślij mail na adres: ragissa@gmail.com lub ngront@wp.pl

Kupując kalendarz „Wybierz Miśka 2012” pomagasz zwierzętom! Fundacja Viva! Akcja dla Zwierząt przygotowała kolejną edycję charytatywnego kalendarza akcji Wybierz Miśka (www.wybierzmiska.pl), propagującej adopcję bezdomnych zwierząt oraz wolontariat w schroniskach. Kalendarz przybliża działalność kilkunastu organizacji prozwierzęcych i zachęca do ich wspierania. Kalendarz można nabyć w każdej z zaprezentowanych w nim organizacji oraz w sklepiku Vivy: http://sklepik.viva.org.pl/kalendarz-wybierz-miska-2012-piotrem-adamczykiem-p-733.html Cena kalendarza: 20 zł

Prenumerata magazynu KOCIE SPRAWY

73


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:32 Page 74

Kocie Święta Zaśnieżyło cały świat! Dzisiaj Boże Narodzenie. Wokół – tysiąc kocich łap: Wielkie Kotów Zgromadzenie. Ich ogony w ciągłym ruchu widać ponad warstwą puchu, dźwięk bezgłośnych kocich biegów ledwo słychać w sypkim śniegu. Wielkie Kotów Zgromadzenie! Któż zapewni im jedzenie?

Różowiutkie kocie noski na kształt kwiatów przebiśniegów, z nutką smutku oraz troski skierowane są ku niebu… Czy przyleci wśród zamieci z podarkami jakiś Gwiazdor, by nakarmić kocie dzieci tuż pod Betlejemską Gwiazdą? Krystian Bennich

A nadzieja znów wstąpi w nas

74

Już z oddali słyszę dźwięk dzwoneczków sań zaprzężonych w renifery, którymi powozi czasem Święty Mikołaj, a czasem nawet mruczący, czworonożny furman. Zbliża się czas Bożego Narodzenia, czas radości, prezentów i niespodzianek, czas ustrojonych choinek, pachnących pierników, ciepła kominków, dźwięków kolęd i niezwykłej, rodzinnej atmosfery. Ludzie są radośniejsi, uśmiechają się więcej do siebie. Nie wszyscy jednak mogą tak radośnie przeżywać ten czas. Brak domu, brak swojego człowieka, mróz za oknem, niedostatek jedzenia na pewno nie nastrajają świątecznie. Od nas zależy, czy potrzebujący otrzymają dom, ciepło i miejsce przy stole. Pamiętajmy o tym szczególnie teraz. Niestety, coraz częściej borykamy się z problemem bezdomności zwierząt. Coraz więcej okienek piwnicznych pozostaje zamkniętych na zimę, a w schroniskach i przytuliskach brakuje miejsc dla naszych czworonożnych przyjaciół. Kiedy my radujemy się świętami, te bezbronne istoty odczuwają dramat głodu, bólu i cierpienia. One swoje cierpienie znoszą, milcząc. Szczególnie teraz, w okresie zimowym, niech ten czas będzie czasem refleksji i czasem pomocy naszym braciom mniejszym. To my musimy wyciągnąć do nich rękę. W ostatnich latach powszechnym zjawiskiem stało się zakładanie krat na piwniczne okienka bloków mieszkalnych. Spółdzielnie i wspólnoty

ZDJĘCIE TADEUSZ MAŁACHOWSKI

mieszkaniowe pozostają głuche na apele karmicieli, fundacji i stowarzyszeń, działających na rzecz bezdomnych zwierząt. Brak możliwości ukrycia się przed zimnem spowoduje zamarznięcie wolno żyjących kotów. Nie pozostańmy bezduszni i stwórzmy możliwość przetrwania trudnego, zimowego czasu naszym czworonogom przez wystawienie ocieplonych budek dla kotów. Uświadamiajmy sąsiadów o konieczności pomocy potrzebującym kotom. Nie pozostańmy bezduszni, abyśmy słuchając kolędy „Dla nieobecnych”, nie mieli sobie nic do zarzucenia, bo „nadzieja znów wstąpi w nas, nieobecnych pojawią się cienie….” Magia świąt to dziecięca wiara w Świętego Mikołaja, spokojna rozmowa z bliskimi w blasku świec, zaspany budzik i śnieg, który nie jest utrapieniem. Życzę Wam magicznych świąt Bożego Narodzenia w towarzystwie magicznych zwierząt, jakimi są przecież wszystkie nasze koty. Wesołych świąt i pomyślności w Nowym Roku – aby każdy najmniejszy prezent pod wigilijnym drzewkiem cieszył jak gwiazdka z nieba. Poniżej piernikowa, kocia szopka, którą tradycyjnie każdego roku przygotowuję pod redakcyjną choinkę.


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 75

Redaktor naczelna: Magdalena I. Bielicka m.i.bielicka@kociesprawy.pl Zastępca redaktor naczelnej: Małgorzata Bartosińska m.bartosinska@kociesprawy.pl Sekretarz redakcji: Jagoda Siwiec kociesprawy@kociesprawy.pl Stali współpracownicy: Anna Bańkowska, Sybilla Berwid, Rafał Ciągarlak, Małgorzata Gardasiewicz, Szymon J. Godawa, Maria Kaniewska, Anna Kopeć-Twardowska, Barbara Kubicka, Jagna Kudła, Agnieszka Małachowska, Monika Małachowska Dagmara Mieszkis-Święcikowska, Barbara Ogonowska, Andżelika Piechowiak, Katarzyna Pielak, Barbara Sieradzan, Edyta Turowska, Alicja Szubert-Olszewska, Anna Szwapczyńska, Witold Tchórzewski, Kamila Wojciechowicz, Mirosław T. Wende, Waldemar Zduńczyk, Elżbieta Żachowska Wydawca: Elawet Sp. z o.o. ul. Odyńca 57/42, 02-644 Warszawa Miesięcznik KOCIE SPRAWY ul. Odyńca 57/42, 02-644 Warszawa tel. (022) 844 19 84, fax (022) 844 80 77 kociesprawy@kociesprawy.pl www.kociesprawy.pl GG: 12145398, Skype: kociesprawy Projekt graficzny: Agencja Reklamowa Arteplaza Reklama: reklama@kociesprawy.pl Korekta: Maria Kaniewska Opracowanie graficzne: Katarzyna Ciemny s63@studio63.com.pl Druk: Miller Druk sp. z o.o.

TEKST ELŻBIETA ŻACHOWSKA ZDJĘCIE JAGODA SIWIEC

Oj, zimno jakoś! Siedzimy wszyscy razem – Homer, Feluś, Zuzka i ja, mocno do siebie przytuleni. Brrrr, jak zimno. Naczelna wczoraj przywiozła dla nas puchaty kocyk i kilka ciepłych poduszeczek. Od kilku dni nie grzeją u nas w redakcji. Jest jakaś awaria czy inna podobna choroba i nie mają siły nas wszystkich ogrzać. No i od tej awarii to my się zaraz wszyscy też całkiem pochorujemy. Pani Jagoda ledwo pisze na komputerze. Zabawnie wygląda, bo siedzi w palcie, w rękawiczkach i pociąga nosem. Homer od smarkania zrobił się całkiem osowiały. Może gdyby miał palto, to i jemu byłoby cieplej. Mamy nadzieję, że do świąt wszystko będzie jak dawniej i w Wigilię będzie już u nas ciepło. Tego dnia do redakcji przychodzi dużo gości i każdy kącik jest pięknie przystrojony. Mamy cudownie udekorowaną, prawdziwą choinkę, ubraną w kocie bombki, a stół ugina się od różnych pyszności. Nie jesteśmy wtedy sami, jest wiele ciepłych i przyjaznych rąk. Każdy chce nas przytulić, pogłaskać – i myśli, że usłyszy, o czym wtedy mówimy, a my mruczymy zupełnie inaczej – bo głośniej i świątecznie. Cała nasza czwórka jest wtedy taka szczęśliwa. Pod choinką czekają na nas smakołyki i dużo prezentów. Taki wieczór mógłby trwać aż do rana, a najlepiej, żeby był co sobotę. Za oknami jest biało i nie tańczą już jesienne liście. Nasze podwórkowe drzewa są całkiem gołe bez płaszczy i bez liści. Za oknem obserwujemy działkowe koty. Na pewno jest im zimno i nie mają co jeść. Te kotki nie mają domu. Latem jeszcze dokarmia je więcej osób, ale

teraz nie ma ich wielu i czasem koty są bardzo głodne. Naczelna z panią Jagodą też dokarmiają te koty. My na pewno podzielimy się z tymi bezdomnymi kotami świątecznymi smakołykami. Takie życie na mrozie nie jest przyjemne, nie tylko zresztą dla kotów. Na niektórych działkach widać domki, gdzie koty mogą schronić się przed zimnem i mrozem. Do późna obserwujemy z Zuzią naszych pobratymców, siedząc na ciepłym parapecie. Widzimy też dzieci, które lepią bałwanka, rzucają się śniegowymi kulkami, zjeżdżają na sankach, jeżdżą na łyżwach. A kiedy już żadne ludzkie oko nie patrzy, działkowe koty ślizgają się na lodowisku, lepią ze śniegu kule i rzucają nimi w siebie, zupełnie tak, jak wcześniej robiły to dzieci. Nagle zobaczyłyśmy tam Grubszego, Imbira i Cynamona. Koty miały czapeczki na głowach, kurtki i rękawiczki. Lepiły ze śniegu bałwana, bawiły się z działkowymi kotami i nawet dały im prezenty. Nie mogłyśmy uwierzyć. Wtem nagle coś spadło na podłogę i aż podskoczyłyśmy z Zuzią, przecierając oczy ze zdziwienia. Kiedy znowu spojrzałyśmy za okno, widać było tylko padające płatki śniegu. Dziwne, co mogło stać się z tymi wszystkimi kotami, gdzie zniknęły Grubszy i Imbir i Cynamon. Chyba nam się to nie przyśniło. Życzymy Wam ciepłych i radosnych świąt Bożego Narodzenia, dużo prezentów, łakotek, mizianek i prosimy, nie zapominajcie o kotkach bezdomnych, działkowych, tych, które nie mają swoich ludzi. One też czekają na Świętego Mikołaja. Wasza Mania

W LU TO W Y M N U M E R Z E KO C I C H S P R AW : Poradnik – Dobre i złe rośliny Lekarz weterynarii – Choroby tarczycy u kotów Wywiad ze znaną piosenkarką, Majką Jeżowską Kot kustosza – Kocie grafiki Andrzeja Bertrandta Koty i ludzie – Eli koci dworek

Psychologia kota – Nie taki weterynarz straszny Koty warszawskiego ZOO – Manule – tajemnicza puszystość Historie Czytelników – Ta stara wariatka Stałe pozycje – Powieść w odcinkach, Felieton z kotem, Poczet kotów, Zwierzaki Zaczarowanego Ogrodu, Z życia kotów redakcyjnych oraz relacje z interesujących wydarzeń.

75


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 76

FELIS POLONIA ZDAŁA EGZAMIN NA PIĄTKĘ Światowa Wystawa Kotów FIFe 2011

76

Parada reprezentacji hodowców kotów z całego świata, z flagami swoich krajów maszerujących przy dźwiękach fanfar, otworzyła wystawę. Niejednokrotnie hodowcy występowali w strojach narodowych. Klatki dla kotów ustrojone były flagami reprezentantów poszczególnych krajów i kontynentów. TEKST MAGDALENA BIELICKA

ZWYCIĘŻCZYNI ŚWIATA – KOTKA DOMOWA SUSANNA Z OPIEKUNKĄ LAINE KIIRA Z FINLANDII. ZDJĘCIE MACIEJ MIKOŁAJCZYK

Światowa Wystawa Kotów FIFe 2011, zorganizowana przez Polską Federację Felinologiczną „Felis Polonia”, przeszła już do historii. Na wystawę zgłoszono 1517 kotów z 33 krajów świata. Polskę reprezentowało około 400 kotów. Najliczniej zaprezentowały się koty rasy Maine Coon. W Poznaniu można było podziwiać również bardzo rzadkie rasy kotów, takie jak: sokoke, snowshoe, manksy, cymriki, koraty, bobtaile, chartreux czy koty seszelskie. Pierwsza Światowa Wystawa Kotów odbyła się w 1990 roku w Monachium. Od tamtej pory, corocznie, organizatorem wystawy jest zawsze inny kraj – członek FIFe. Polska po raz pierwszy zorganizowała „światówkę” w 1998 roku. Tegoroczna wystawa była dwudniowa. Podczas pierwszego dnia wystawy 31 sędziów dokonało indywidualnej oceny kotów i nominacji do finałowego Best in Show, a w drugim dniu odbyły się finały Best in Show (BiS). Koty, które zdobyły tytuł Best in Show, otrzymały także tytuł Zwycięzcy Świata, który wpisywany jest do rodowodów z zaznaczeniem roku – WW *2011. W wystawie uczestniczyły, oczywiście, także koty domowe. Zwyciężczyni z Finlandii – Susy – otrzymała zaszczytny tytuł World

Winner 2011. Podczas tej wystawy podziwiać można koty zarejestrowane wyłącznie w FIFe. Prezentacjom kotów podczas BiS-ów towarzyszył ogromny doping. Sędziowie prowadzący pokaz prezentowali koty w sposób niesłychanie profesjonalny. To wspaniałe, że mogliśmy podziwiać w dwóch wielkich halach, na terenie MTP, koty z różnych stron świata, nawet tak odległych jak Kazachstan, Brazylia czy Meksyk. Szkoda, że taka wystawa w Polsce zdarza się tylko raz na 10 lat. Wg opinii Alberta Kurkowskiego – komisarza wystawy i prezesa stowarzyszenia Felis Polonia: „komentarze, refleksje, reportaże, filmy i fotografie oraz podziękowania, jakie spływają z całego świata, nie pozostawiają wątpliwości, że wystawa ta na trwałe weszła do historii i godnie zaznaczyła niezwykle silną pozycję polskiej felinologii na arenie międzynarodowej. Uznawana jest nie tylko za największą, ale także najlepiej zorganizowaną i najbardziej spektakularną wystawę kotów w historii FIFe”. Wystawę odwiedziło ponad 20000 osób. Na następną Światową Wystawę Kotów FIFe 2012 zapraszamy do Chorwacji, w ostatni weekend października. <<


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 77

Zoopsycholog to specjalista w zakresie relacji człowiek-zwierzę towarzyszące. Anna Celińska-Mysław www.kocidetektyw.com.pl annacm@kocidetektyw.com.pl kom. 600-398-220 10-20 WARSZAWA I OKOLICE Najczęściej spotykane i następnie korygowane przeze mnie problemy w zachowaniu kotów to: • Załatwianie się poza kuwetą • Agresja w stosunku do ludzi lub innych zwierząt • Niszczenie mebli, kabli • Nadmierna wokalizacja • Strach, wycofanie • Nadmierne wylizywanie się

Wizyty u kotów, opieka na czas wyjazdu Warszawa, www.soskotipies.pl

KAWAŁEK AFRYKI NA KANAPIE? SREBRNA, W CZARNE CĘTKI KOTKA SAVANNAH F1 MA CZTERY KOCIĘTA (SAVANNAH F2). Kontakt: kocon@wp.pl, tel. +48 601-150-253

Kup Sprzedaj KOTA na kup-kota.pl

Kocięta syberyjskie z rodowodem www.domkota.pl

Śliczne kocięta Maine Coon tel. 501-645-219 magnus-koty.pl

KOCIĘTA ORIENTALNE (CZARNE&BIAŁE) I SYJAMSKIE Z RODOWODEM tel. 606-220-570 www.kociak.info.pl

Hodowla Rasowy Kot*PL tel.: 54 285 33 00; kom.: 691 883 343 http://www.zoowioska.pl , http://rasowykot.pl

ELITARNY KLUB KOTA RASOWEGO zaprasza 03-04 GRUDNIA 2011 r. na XVII i XVIII MIĘDZYNARODOWĄ WYSTAWĘ KOTÓW RASOWYCH oraz na SPECJALISTYCZNĄ WYSTAWĘ KOTÓW NEVA MASQUARADE (niedziela 04.12.2011 r.) Warszawa – Bielany – ul. Lindego 20 (kompleks sportowy)

KOCIE SPRAWY wspierają akcję Grosik Życia. Uwierz w potęgę grosika. Więcej na stronie www.grosik.fundacjakaruna.org


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 78

ROZWIĄZANIE KRZYŻÓWKI Jeśli udało Ci się odgadnąć hasło krzyżówki, wyślij SMS o treści: KSK.12.treść hasła na nr 72707 lub prześlij na adres redakcji do końca stycznia 2012 r. na kartce pocztowej z naklejonym kuponem konkursowym. Opłata za 1 SMS na nr 72707 to 2,00 zł netto/2,46 zł z VAT. Regulamin dostępny jest na stronie www.goon.pl

Infolinia: 0 801 315 005, e-mail: cs@pl.nestle.com Uwaga! Rozwiązanie krzyżówki podamy w numerze 113 (marzec 2012) Rozwiązanie krzyżówki z numeru 108 Prawidłowe hasło brzmi: Ludzie, którzy nienawidzą kotów, w swoim następnym życiu wrócą jako myszy. Nagrodę wylosowała Stanisława Jeronim z Przasnysza. Gratulujemy.

Wśród osób, które prawidłowo rozwiążą krzyżówkę, rozlosujemy nagrodę – karmę Pro Plan dla kotów, którą ufundowała firma Nestle Purina.

78

Opracował Andrzej Chylewski, zdjęcie Natalia Gruszczyńska, kotka Mrunia

KOCIE SPRAWY 12 2011, 01 2012 POZIOMO: 1) sitarz lub trydencki, 6) ponoć humanitarne spowodowanie śmierci zwierzęcia, 10) rocznik, 11) pozycjonuje aparat fotograficzny, 12) polityczna decyzja o odstąpieniu od ścigania określonego rodzaju przestępstwa, 14) wybitny filozof i muzyk niemiecki, współtwórca teorii krytycznej, 15) kapusta szparagowa, 16) nazwisko w literackim pseudonimie Jana Pawła II, 17) szacunek, poważanie, 20) to nie to co okręt, 23) imię głównego bohatera „Przedwiośnia” Stefana Żeromskiego, 24) popularna nazwa fiata 126p, 25) może być kurza lub redakcyjna, 27) domek turysty, 29) nieuk, 30) pozbawiona zdolności mowy, 31) „oprawa” kurczaka, 32) „niebieska” roślina zaliczana do... śliw. PIONOWO: 2) imię króla, którego żonę kochał Lancelot, 3) azjatycki ssak z rzędu latawców, 4) część całości, 5) zwierzęcy odpowiednik endemii, 6) przybył pod okienko, 7) na „podłodze” lasu sosnowego, 8) element dużej ciężarówki, 9) część wyścigu lub zadania, 13) znak na wodzie, 15) roślinność typowa dla południowej Afryki i Australii, 18) miejscowość w Alpach Nadmorskich, 19) przemowa armaty, 21) przodek rodziny, 22) doświadczenie, 23) miasto w hrabstwie Kent (Wielka Brytania), 24) bracia pisarze, Thomas i Heinrich, 26) staropolskie określenie mężczyzny zniewieściałego i niezbyt mądrego, 28) miejscowość w południowej Norwegii, znana z produkcji popularnego piwa.

Po rozwiązaniu krzyżówki należy przenieść do ramki litery z kratek ponumerowanych w prawych, dolnych narożnikach. Utworzą one myśl „kocią” – „zasłyszaną” – ostateczne rozwiązanie krzyżówki.

KUPON KONKURSOWY grudzień 2011/ styczeń 2012 Drodzy Czytelnicy! Nasz magazyn można zaprenumerować od dowolnego numeru. Istnieje także możliwość zakupu numerów archiwalnych (lata 2005 – 2009) w cenie 3 zł za egzemplarz plus koszt wysyłki, z roku 2010 po cenie nominalnej plus koszt wysyłki. Przy prenumeracie na 15 miesięcy każdy otrzymuje w prezencie karmę Purina ProPlan. UWAGA! Wśród osób, które w grudniu i styczniu wykupią prenumeratę KOCICH SPRAW na 15 miesięcy (90 zł), rozlosujemy 3 kalendarze na 2012 rok „Wybierz Miśka” wydane przez Fundację Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt VIVA. Zapraszamy do prenumeraty! UWAGA! Książki Katarzyny Rogińskiej „Wieża sokoła” ufundowane przez Wydawnictwo Oficynka otrzymują prenumeratorzy: Barbara Gawlikowska-Mika z Krakowa, Bożena Fryzowska z Jaktorowa i Joanna Laurosiewicz z Muszyny. Serdecznie gratulujemy! Prenumeratę można opłacić na poczcie, w banku lub przez Internet: Elawet Sp. z o.o., ul. Odyńca 57/42, 02-644 Warszawa Nr konta: 70 1240 1053 1111 0010 0703 6038 Przy opłacaniu prenumeraty z zagranicy SWIFT: PKO PPLPW IBAN: PL 70 12401053 1111001007036038


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 79


68-80_Kocie12_2011_Layout 1 11-11-25 10:33 Page 80


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.