5 minute read
Przefiltrowane opinie
W Programach Ochrony Powietrza już dawno temu pojawił się termin „elektrofiltry”, które to rozwiązanie miało być panaceum na dalsze funkcjonowanie starych kominków i pieców na drewno. We wspomnianych Programach pisano o tych „filtrach”, jakby były powszechnie dostępne, leżały i czekały na półkach. Dla każdego zorientowanego w temacie były to takie same puste słowa, jak obietnica szybkiej wymiany 4 milionów przestarzałych kotłów. Termin „elektrofiltr”, podobnie jak „kopciuch”, też się utrwalił i od czasu do czasu w mediach jest bezmyślnie używany i tylko wiele osób wprowadza w błąd. A ludzie chcą wiedzieć, co z tymi filtrami, więc pytają na kominkowych i budowlanych forach, pytania trafiają też do naszej redakcji.
Temat nowy nie jest
Problem czystej emisji z miejscowych ogrzewaczy pomieszczeń, czyli kominków, piecyków i pieców, pojawił się w Europie już wiele lat temu. Tam węgla w domach na ogół nie było, więc ekolodzy przeszli od razu do ataku na drewno. W związku z tym w instytucjach naukowych oraz firmach produkujących piecyki i wkłady kominkowe podjęte zostały różnego rodzaju badania. Najbardziej konkretnymi rezultatami już w 2004 roku mógł się pochwalić dr Volker Schmattloch, pracujący w EMPA, szwajcarskim federalnym instytucie badawczo-testującym materiały w Duebendorfie. Efektem jego pracy, wspólnie z Peterem Rueggiem, właścicielem kominkowej firmy RÜEGG z Zumikon, był „Particle Separator for Small Heating Appliances”, czyli separator cząstek stałych dla małych urządzeń grzewczych. Był to – instalowany na wylocie spalin z piecyka czy kominka – elektrostatyczny „łapacz” drobnych pyłów PM, który do pracy urządzenia wymaga prądu 230V (minimalny pobór 10−20 W), zamienianego na elektrodzie na 15 kV, wykorzystujący do „wyłapywania” pyłów PM efekt jonizujący.
Elektrofiltry są dostępne, ale…
Efekty pracy dr. Schmattlocha, jego wiedza i kompetencje spowodowały, że został zatrudniony przez firmę SPARTHERM, gdzie swój pomysł dopracował aż do komercyjnych rozwiązań, które jako AIRBOX są przez tego producenta oferowane do wielu modeli palenisk. Temat liczy więc niemal 20 lat i jest w branży znany. Jest też znany naszemu zespołowi redakcyjnemu i polskiej branży kominkowej, bo zarówno dr Schmattloch, jak i Peter Ruegg mieli wystąpienia na naszej konferencji KOMINEK PRZYJAZNY ŚRODOWISKU, zorganizowanej w roku 2008 razem z MTP w Poznaniu. Komercyjne rozwiązania elektrofiltrów przeznaczonych do kominków, wkładów kominkowych i piecyków oferuje też duńska firma EXODRAFT, znana w Polsce głównie z wentylatorów-nasad kominowych, polepszających ciąg kominowy. Rozwiązanie pod nazwą „łapacz cząstek ESP” zdobyło ZIELONY PŁOMIEŃ 2020 przyznawany przez Świat Kominków. Może być ono stosowane zarówno w przypadku kominków, jak i kotłów na drewno i pellet. W roku 2016 GRUPA CZK, która wspólnie z naukowcami opracowała polskie rozwiązanie elektrofiltrów, miała wykonać w jednym z miast na Śląsku 50 pilotażowych instalacji, ale sprawa gdzieś ucichła, chyba… wyleciała kominem. Polskie filtry miały kosztować kilka tysięcy i być konkurencyjne dla zagranicznych, których ceny oscylują pomiędzy 1.000 a ponad 2.000 euro (średnio 1.500 euro). Nie jest to tanio, więc niektórzy producenci kominków proponują mniej skuteczne, ale znacznie tańsze katalizatory. Zwykle są to „gąbczaste” elementy ceramiczne, które w formie nasady lub „szuflady” instalowane są w górnej części paleniska i w sposób, który umożliwia oczyszczanie co jakiś czas. Jednak serwisu – i to bardzo fachowego – wymagają też elektrofiltry, ponieważ podobnie jak w przypadku samochodów hybrydowych mamy tu do czynienia z wysokim napięciem elektrycznego prądu.
Jeśli już jesteśmy przy liście dostępnych na rynku elektrofiltrów, to firma SCHIEDEL – może jeszcze nie dla Kowalskiego, ale dla Muellera – proponuje w ciekawym rozwiązaniu kominka zintegrowanego z kominem SCHIEDEL.
KANTO (PŁOMIEŃ ROKU 2023) możliwość fabrycznego doposażenia w katalizator oraz elektrofiltr.
Czystość kosztuje
Podane powyżej orientacyjne ceny dostępnych na rynku rozwiązań niech będą odpowiedzią na pytania, jakie od czasu do czasu do nas czy na różne kominkowe fora trafiają. Można elektrofiltr mieć, ale w przypadku starszych rozwiązań, szczególnie tańszych palenisk, doposażenie w elektrofiltr będzie nie tylko trudne technicznie, ale i nieuzasadnione ekonomicznie. Lepiej wymienić wkład czy piecyk na nowy. Podobnie myślą producenci, którzy oferują wspomniane wyżej elektrofiltry czy nawet katalizatory jako dodatkowe wyposażenie w zasadzie NOWYCH produktów. Spełnienie rosnących wymagań emisyjnych starają się, na ile to możliwe, realizować poprzez poprawę samych palenisk i optymalizację procesu spalania. Po parametrach kolejnych generacji palenisk widać, że to się całkiem dobrze udaje. Nad elektrofiltrami również cały czas się pracuje i pewnie któregoś dnia trafią one do wielu modeli kominków. Co tu dużo mówić, gotowi na to muszą być też… klienci, bo czyste ciepło i czysta przyjemność udomowionego ognia musi kosztować.
Powyżej piecyk z katalizatorem z wykorzystaniem elementów ceramicznych, czyli najprostszy sposób na eliminację pyłów PM ze spalania drewna. Poniżej montowany na kominie wentylator wyciągowy z filtrem/separatorem sadzy
Ale jeśli nacisk na ekologiczność palenisk będzie rósł, a ludziom będzie żyło się dostatniej, stworzona zostanie dla tych wydatków właściwa atmosfera. W przypadku samochodów taką atmosferę już stworzono i coraz więcej nabywców akceptuje wcale nie tanie opcje różnych „asystentów”, bez których – tak jak bez elektrycznej, uruchamianej ruchem stopy klapy bagażnika, bezkluczykowego dostępu czy perłowego lakieru – samochód też by jeździł. A, póki co, nie słuchajmy i nie opowiadajmy legend o „elektrofiltrowym cudzie”, tylko dbajmy o jakość powietrza i czystą emisję bezkosztowo, używając sezonowanego drewna i umiejętnie eksploatując swoje kominki.
Witold Hawajski