KULTURA: HISTORIA >R7
SPORT: PIŁKA NOŻNA >R8
Trudna odbudowa Zawiszy
Zwycięzca zbiera pięć
pierścieni Najstarszy turniej rycerski w Polsce odbywa się latem w zamku w Golubiu-Dobrzyniu.
Zawisza Bydgoszcz dwa lata temu zdobył Puchar Polski. W tym roku nie przystąpi w tym sezonie do rozgrywek centralnych. Klub zbankrutował. Nowe życie zaczynie od B klasy.
Życie regionów
Z YC I E R E G I O N O W. P L
NR 4 (4)/10508 | SEKCJA
R
Czwartek
28 lipca 2016
ŻYCIE KUJAWSKO-POMORSKIEGO
Nowy cykl „Rzeczpospolitej”
Życie Informacje o regionach w nakładzie ogólnopolskim
123RF
Redaktor prowadzący: Wojciech Romański
Regionów
≥Skansen w Biskupinie to jedna z największych atrakcji Pałuk. W tym roku we wrześniu zaprasza na pokazy mody sprzed tysięcy lat
Niebanalna wyprawa na Pałuki TURYSTYKA | Podróż kolejką do Wenecji, festyn w Biskupinie z pokazem mody
sprzed setek lat lub Gród Piasta – to tylko kilka atrakcji tego zakątka Polski. GRAŻYNA ZAWADKA Pałuki, położone w południowo-zachodniej części województwa kujawsko-pomorskiego, zahaczające częściowo o Wielkopolskę, to region wyjątkowo ciekawy. Na liczącym dwa tysiące kilometrów obszarze jest 130 jezior, urokliwa przyroda i nagromadzenie cennych zabytków z różnych epok. Do tego niepowtarzalna atmosfera. Region czeka na turystów dla których przygotował na lato wyjątkowo ciekawą ofertę. Niewątpliwą perłą jest Biskupin, znany z unikalnej osady, z najważniejszą tegoroczną atrakcją – wielkim Festynem Archeolo-
gicznym, zaplanowanym na wrzesień. Co roku odbywa się on pod innym hasem, w obecnym będzie to „Archeo fasion week" poświęcony modzie. – Pokażemy stroje i ozdoby sprzed tysięcy i setek lat rekonstruowane m.in. na podstawie znalezisk archeologicznych oraz źródeł pisanych – mówi Wiesław Zajączkowski, dyrektor Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. Będzie więc można podziwiać modę polską i europejską „od epoki kamienia po czasy nowożytne”. Zobaczyć, co nosili mieszkańcy biskupińskiego grodu, a także starożytni Grecy czy Rzymianie, jakie mieli fryzury i ozdoby. Dla gości festynu
ptrzygotowano liczne pokazy: lepienia naczyń, tkactwa, czy bicia monet. – Przełamaliśmy stereotyp mówiący, że wolno patrzeć na eksponaty, ale nie wolno niczego dotykać. Prowadzimy archeologię żywą – zaznacza dyr. Zajączkowski. Amatorów podróży do dawnych epok zaprasza także „Gród Piasta”, czyli Ośrodek Rehabilitacyjno-Wypoczynkowy położony w lesie, w Chomiąży Szlacheckiej, nad malowniczym jeziorem. – Dla gości mamy łącznie 140 miejsc, w tym chatę kniazia, gdzie można poczuć się jak dawny książę. Goście mogą posmakować potraw z dziczyzny
i obejrzeć starcia wojów – zachęca Mirosław Walczak, właściciel Grodu Piasta. Pałuki oferują również mnóstwo innych atrakcji. Wzięciem cieszy się słynna kolejka wąskotorowa. Podróż wiekową, ponad 120-letnią ciuchcią, zapewni niezapomniane wrażenia. Kolejka wyrusza ze Żnina, jej trasa wiedzie przez Wenecję i Biskupin, a kończy się w Gąsawie, gdzie znajduje się najładniejszy na Pałukach kościół. – Mamy także stateczek, który wypływa ze Żnina i przez jezioro Skarbińskie dociera do Wenecji. Można więc w jedna stronę pojechać kolejką, a wrócić statkiem – zachęca Ewelina Kaczmarek z Informacji Turystycznej w Żninie.
Do zwiedzania jest położona malowniczo pomiędy trzema jeziorami, Wenecja, a w niej zamek oraz Muzeum Kolei Wąskotorowej – największy tego rodzaju skansen w Europie. Region ma także propozycje dla oczekujących wypoczynku w ruchu, w tym dla dzieci. Liczne rozrywki oferuje im Miasteczko Westernowe Silverado City znajdujące się koło Żnina, a także Rodzinny Park Rozrywki Zaurolondia w Rogowie. Dla turystów spragnionych estetycznych przeżyć czeka Pałac w Lubostroniu, gdzie przez cały rok odbywają się koncerty. Pałuki to także raj dla wędkarzy i grzybiarzy i chcących odpocząć od miejskiego zgiełku. więcej >R4
R2
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Druga strona
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
D
Komentarz
Komentarz
Czas kulinarnych wędrówek
Trzeba walczyć o lokalne perełki
Wojciech Romański
Piotr Mazurkiewicz
o Gruczna na Festiwal Smaku corocznie przyjeżdża ponad 40 tysięcy osób. Nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Ich liczba rośnie wraz z rosnącą popularnością zdrowej, naturalnej kuchni i coraz większego zainteresowania lokalnymi, regionalnymi smakami. Ten trend widać w dużych miastach, gdzie organizowane są różnego rodzaju targi śniadaniowe, spotkania z regionalnymi kuchniami, gdzie postają kolejne miejsca, w których można kupić ekologicznie uprawiane owoce i warzywa, sery, wędliny czy pieczywo. Regionalne jarmarki trafiły nawet pod dachy dużych centrów handlowych, które chcą w ten sposób przyciągać nowych klientów, zainteresowanych zupełnie innymi produktami niż te na codzień dostępne w sklepach. To działa. Ale regionalna kuchnia – jak pokazuje festiwal w Grucznie czy wiele innych, organizowanych w różnych miejscach kraju które mogą pochwalić się kulinarnymi tradycjami – staje się nowym magnesem dla turystów, których dotąd przyciągały głównie walory krajobrazowe czy zabytki. Turystyka kulinarna może stać się dla wielu regionów atrakcyjnym sposobem promocji mniej znanych dotąd walorów, które zyskują na popularności. Co więcej, to lep na który bardzo dobrze dają się łapać także goście z zagranicy, poszukujący nowych doznań. To ważne, bowiem stereotypowo Polska kuchnia kojarzy się z bigosem i kiełbasą,
W
a tymczasem regionalna prawda okazuje się znacznie ciekawsza i bardzo smakowita. Dlatego nie ma się co dziwić, że Festiwal Smaku w Grucznie został doceniony przez samorządowe władze regionu za wkład w promocję województwa. Dobrze, że lokalne przysmaki można poznać także na innych imprezach i wydarzeniach, takich jak akcja „Kujawsko-Pomorska gęsina na św. Marcina” i organizowany w jej ramach Festiwal gęsiny w Przysieku, Święto Kapusty w Brukach Unisławskich czy Święto Śliwki w Strzelcach Dolnych. Tradycje kulinarne, umiejętnie wykorzystywane w promocji regionu, nie tylko mogą zwiększyć liczbę gości, ale i pomóc lokalnym firmom specjalizującym się w produktach regionalnych, które w ten sposób zdobywają nowych klientów i nowe rynki zbytu. Powiedzenie „Przez żołądek do serca” w tym przypadku sprawdza się doskonale. O tym, że jest to nowy i ciekawy biznes przekonują się też organizatorzy wycieczek, którzy do swojej oferty coraz częściej wprowadzają podróże kulinarne po Polsce, nieraz połączone z nauką przygotowywania regionalnych potraw. Tradycja, niegdyś traktowana pogardliwie i przeciwstawiana źle pojmowanej nowoczesności, może stać się dziś jednym z większych marketingowych wabików. To dobrze, bo naprawdę mamy się czym chwalić. >R5
W
łocławek i jego Browar B. to jeden z udanych przykładów zrewitalizowania zabytkowych kompleksów, które bez potężnego wsparcia ze strony władz nie miałyby szans na przetrwanie. Gdyby jakikolwiek deweloper położył ręce na tego typu budynku, jego los byłby przesądzony. Znacznie taniej byłoby budynek zburzyć i we jego miejscu postawić coś nowego, zamiast pieczołowicie odnawiać i ratować jak największe fragmenty zabytkowego budynku. Centrum Kultury Browar B pokazuje, jak można to zrobić. Budynek zbudowany przez potężny ród Bojańczyków bez wsparcia i determinacji władz miasta popadłby w ruinę lub został podzielony, przez co straciłby zupełnie swój charakter. Nie można też zapominać o sowitym wsparciu odbudowy ze środków Unii Europejskiej bez której projekty kulturalne miałyby niewielką szansę na realizację. Zbudować to bowiem jedno, a dość szybko pojawia się pytanie jak i z czego utrzymać takie kompleksy. Doskonale widać to było w obserwowanym kilka lat temu boomie na otwieranie pływalni w każdym większym mieście, głównie z dużym wkładem środków UE. Wszystko było pięknie, społeczeństwo zadowolone z takiej inwencji lokalnych władz. Otrzeźwienie przychodziło bardzo szybko, ponieważ utrzymanie basenów jest bardzo kosztowne i niewielkie są szanse na pokrycie wydatków wpływami z biletów.
W
Budżety zyskują zatem dodatkowe obciążenie, a z biegiem lat konserwacja pływalni będzie coraz kosztowniejsza. Budżet Słupska trzeszczy i miasto jest na krawędzi bankructwa, choć pływalnia nawet nie została ukończona. Działalność kulturalna jest oczywiście również jak najbardziej szczytna, ale z zasady nie generuje zbyt wysokich przychodów. Nawet Grażyna Kulczyk znana jako miłośniczka i kolekcjonerka sztuki w swoim flagowym projekcie Stary Browar za cel postawiła, iż 50 proc. działalności zajmuje sektor komercyjny, a resztę działalność artystyczna. Takie zrównoważenie okazało się strzałem w dziesiątkę, inne rewitalizowane obiekty pozbawione tak wizjonerskiego wsparcia i zaplecza finansowego mają na pewno trudniej. Centrum Browar B takie wyzwania ma jeszcze przed sobą, póki co działalność kulturalna szerokiego typu to podstawa jego działalności. Trzeba pochwalić miasto, że nie uruchomiło w tym miejscu kolejnego centrum handlowego, chociaż taka decyzja byłaby najprostsza do podjęcia. Jednak miasto będzie musiało prędzej czy później pomyśleć o zrównoważeniu obciążenia budżetowego. Całe szczęście dzisiaj opcji jest naprawdę sporo, jak designerskei sklepy, pracownie rzemieślnicze czy gastronomia. To niewielka cena do zapłacenia za odnowienie tak pięknego kompleksu.
Rozmaitości przy IV śluzie BOGDAN LEON DĄBROWSKI | Malarz i biznesmen opowiada o odbudowie Teatru Rozmaitości w Bydgoszczy.
Bogdan Leon Dąbrowski Proszę mi wierzyć, że nie odważyłbym się stworzyć nowej sceny. Ale ten teatr ma swoją długą tradycję w mieście, bo został przecież założony w 1882 roku. Co więcej, ta scena ma swoją duszę, co się czuje, ponadto budynek został uznany za zabytek i to ma dla nas wielkie znaczenie. Budynek jest położony w malowniczym miejscu miasta i warto go przywrócić bydgoszczanom.
Jaka jest historia teatru? Jego początki łączą się z czasami zaborów. Bydgoszcz znajdowała się wtedy w zaborze pruskim, zaś założycielem sceny był niemiecki Żyd, która otworzył teatr z myślą o publiczności niemieckiej i niemieckojęzycznej. To była scena muzyczna, rozrywkowa, królowała tam burleska. Potwierdzają to relacje osób, z którymi rozmawiałem, leciwych, ponad 90-letnich. Czas nie zamazał mocnych wrażeń, jakie pozostawiały spektakle.
A co się działo ze sceną po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku?
Teatr działał również w czasach międzywojnia, a jego repertuar skierowany był do niemieckiej widowni. W Bydgoszczy mieszkało wielu Niemców. Jednak występowali na scenie także polscy artyści, co poświadcza kronika, jaką mam w posiadaniu. Wspomina się tam m. in. polską Matę Hari, jak określano malowniczo Lolitę. Miała kontrakt, śpiewała, tańczyła. Była też znana ze współpracy z Teatrem Miejskim, bardzo pięknym, który niestety Niemcy wyburzyli.
1945 rok nie był chyba łaskawy dla sceny? II wojna światowa położyła kres jej działalności. Miasto w czasach PRL nie interesowało się tą instytucją kultury. Utraciła swoje znaczenie. Finał był taki, że obiekt przerobiono na budynek produkcyjny, mieściła się tam siedziba zakładów Pasamon, które produkowały pasy techniczne, m. in. dla wojska. Dlatego wiele osób, nawet z Bydgoszczy nie wiedziało, że w tym miejscu, czyli przy ulicy Wrocławskiej, działał teatr. Na wznowieniem jego działalności zastanawiałem się przez osiem lat i od początku było dla mnie pewne, że nie wpuszczę tam żadnego marketu. Jestem właścicielem obiektu, ale nie po to, żeby nie szanować
a także marszałka województwa kujawskopomorskiego. Dobijam się do gabinetów decydentów. Na razie jednak stukam do drzwi.
Jaki repertuar będzie pan proponował widzom? MATERIAŁY PRASOWE
◊: Skąd pomysł, by w mieście, gdzie działa Opera Nova, Teatr Polski, a miasto planuje stworzenie Teatru Kameralnego, odnowić działalność Teatru Rozmaitości?
Ostrożnie mówię o inauguracji Teatru Rozmaitości w 2018 r. Do tej pory sam finansowałem inwestycję, ale nie ukrywam, że przydałoby się wsparcie z innych źródeł. zabytków i niszczyć ich tradycję. Zdaję sobie sprawę, że takich inicjatyw jak moja nie ma w Polsce. Nawet w sferze publicznej nie buduje się nowych teatrów.
Czy pan lub pana rodzina mieliście wcześniej związki z teatrem? Jestem duszą artystyczną, artystą-malarzem i odkąd pamiętam teatr jest mi bliski. Chodziłem na przedstawienia „od zawsze”. Jeżdżę na spektakle do
Warszawy, do Romy, do Buffo, a także do Poznania. Nie jest mi obce również środowisko aktorskie.
Kiedy pan planuje otwarcie teatru dla widzów? W bardzo ostrożny sposób mówię o inauguracji w 2018 roku. Do tej pory finansowałem inwestycję z własnego portfela i nie ukrywam, że przydałyby się dotacje z innych źródeł. Staram się o wsparcie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego,
Nie chcę odkrywać prochu. Będę kontynuował tradycje przedwojenną i starał się dostarczyć bydgoszczanom dobrą rozrywkę. W tym profilu mieści się warszawski Teatr Pijana Sypialnia, który działa w stolicy bez swojej siedziby. Punktem odwołania jest dla mnie krakowski Teatr Variete Janusza Szydłowskiego. Chcemy prezentować spektakle lekkie, ale nie odżegnuję się od poważniejszego repertuaru, na przykład komedii Szekspira. Chcę też zapraszać inne teatry. Kiedy będzie zbliżać się data otwarcia sceny, będziemy się kontaktować z Krystyną Jandą i innymi dyrektorami warszawskich scen, którzy grają również przedstawienia wyjazdowe, więc nie powinno być problemu. Już dziś odzywają się do mnie aktorzy, również bydgoscy. Nie boję się o artystów, przecież w Gdyni działa szkoła teatralnomuzyczna.
W jakiej fazie znajduje się remont budynku?
W bardzo zaawansowanej. Wywieźliśmy do tej pory 220 ton „pamiątek” po fabryce, bo dawna przestrzeń teatralna została poprzedzielana różnego rodzaju ściankami, które tworzyły mniejsze pomieszczenia. Po wyczyszczeniu pofabrycznej przestrzeni ukazało nam się piękno historycznej sali. Odkryliśmy dobrze zachowane freski, gipsowe rzeźbienia i inne elementy. Zachowały się secesyjne zdobienia, elementy dekoracyjne, które chcemy odnowić. Najpiękniejszą częścią obiektu jest Sala Cesarska. Ma 780 metrów kwadratowych i może pomieścić do 650 osób Ta zabytkowa przestrzeń ma idealne położenie – przy starym Kanale Bydgoskim, przy granicy z IV śluzą. Mówię o tym, że położenie jest malownicze i idealne, bo kanał za cztery lata znajdzie się na liście Unesco. Postaram się, żeby to miejsce nabrało nowego życia. W jednej sal odbywać się mają przedstawienia kukiełkowe dla dzieci. Powstanie pracownia malarska, gdzie planowane są także warsztaty. Otwarty będzie bar i kawiarnia. Na razie działamy spokojnie. Koszt remontu wyceniono na, bagatela, 24 miliony złotych. Dlatego przydałaby się pomoc. —rozmawiał Jacek Cieślak
Region i inwestycje
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R3
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Region pełen zielonej mocy
IWONA TRUSEWICZ Choć region kujawsko-pomorski nie obfituje w górskie rzeki o dużych spadkach, do działa tu 52 elektrownie wodne, a ich łączna moc sięga jednej czwartej wszystkich działających w Polsce. To zasługa sześciu dużych elektrowni wykorzystujących moc największych rzek, przede wszystkim Wisły, przedzielonej zaporą we Włocławku (siłownia o mocy 160 MW) oraz Brdy z zaporą w Koronowie (25 MW).
≤Elektrownia we Włocławku jest największą wodną siłownią w regionie
ROMAN BOSIACKI
Pasja i biznes w młynie Ale ważne są też i te mniejsze. Są dla wielu mieszkańców regionu nie tylko źródłem dochodów, ale i sposobem na życie. Tak jest np. z rodziną Puchowskich, która mieszka w pięknym, ceglanym starym młynie przy swojej elektrowni Piła Młyn pod Grudziądzem. Tartak i młyn pojawia się w dokumentach pisanych już w połowie XVII wieku. – Od tamtej pory nieprzerwanie do dzisiaj wykorzystywana jest tu siła niewielkiej rzeki Mątawy do napędu siłowni wodnej. Młyn wielokrotnie był przebudowywany. Aktualny kształt zyskał w połowie XIX w. Około 1901 roku zmodernizowano siłownię zastępując dwa koła wodne nowoczesną turbiną Francisa. Pracuje ona w naszej elektrowni do dziś. W 1988 roku staliśmy się właścicielami całego tego siedliska, tu założyliśmy firmę. W młynie mieszkamy, a siłownia pełni funkcję małej elektrowni wodnej – opowiada Bogusław Puchowski. Piła Młyn to nie tylko elektrownia (25 KW), ale też firma projektująca takie obiekty. W ten sposób Bogusław Puchowski kontynuuje pasję ojca Edmunda, który budował elektrownię w centrum Grudziądza (obecnie zarządza nią siostra Kuby Puchowskiego). Firma stawia na innowacyjność i rozwiązania służące ochronie środowiska. Chwali się, że jej produkty „charakteryzują się wysoką efektywnością działania i całkowicie eliminują wprowadzanie zanieczyszczeń do wody w tym smarów i oleju”. Puchowscy
574 MW. Wyraźną koncentrację turbin wiatrowych obserwuje się w powiatach: inowrocławskim, radziejowskim, włocławskim i aleksandrowskim. Według analizy wykorzystania OZE w regionie przygotowanej przez urząd marszałkowski, to wciąż jedynie kilka procent wiatrowego potencjału regionu.
ENERGETYKA | Energia odnawialna na dobre zadomowiła się na Kujawach
i Pomorzu. Region jest jednym z liderów w produkcji energii z wiatru i wody. współpracują z parterami z krajów, w których energetyka wodna jest dużo bardziej rozwinięta aniżeli w Polsce z Czechami, Kanadyjczykami i Austriakami. Piła Młyn instaluje też w sąsiedztwie elektrowni wodnych elektroniczne bariery ochronne dla migrujących ryb, kierujące do przepławek, pozwalające na migracje i i chroniące ryby przed dostawaniem się do turbin lub pomp. Firma wykonała m in projekty wykonawcze elektrowni wodnej Oława na Odrze ; bierze udział w programie powrotu jesiotrów do naturalnego środowiska; zaprojektowała przepławki dla tych ryb przy ujściu Drwęcy do Wisły.
jeden stopień, który sam w nieskończoność nie utrzyma takich mas napierającej na niego wody I występującej erozji dolnego stanowiska. Teraz już umiemy budować takie konstrukcje z poszanowaniem środowiska naturalnego – zapewnia Bogusław Puchowski.
Kujawsko-pomorskie wciąż ma ogromny niewykorzystany potencjał energetyczny tkwiący w wodzie. Udział małych elektrowni wodnych w produkcji energii elektrycznej wynosi ok. 3 proc. przy jednoczesnym wykorzystaniu istniejących zasobów na poziomie 7 proc.. Ten bilans znacznie poprawiłby drugi stopień kaskadowej elektrowni na Wiśle w Siarzewie o mocy 80 MW. Inwestor - Energa szuje koszt budowy na 3,5 mld zł. – To inwestycja niezbędna do zapewnienia Włocławkowi i całej dolinie dolnej Wisły trwałego bezpieczeństwa. W latach 1960 zapadła decyzja o budowie na Wiśle kaskady elektrowni; powstał
Wiatr i celuloza Oprócz wody na Kujawach i Pomorzu z powodzeniem wykorzystywana jest też siła wiatru. Region jest tu jednym z liderów pod względem liczby instalacji wiatrowych w Polsce. Według danych Urzędu Regulacji Energetyki 292 działające tu wiatraki mają łączną moc
Oprócz tego województwo zajmuje pierwszą lokatę wśród polskich regionów pod względem ilości ciepła wytwarzanego z biomasy (25,3 proc.). Na 38 elektrociepłowni wykorzystujących biomasę w Polsce, w kujawsko-pomorskim działa pięć. Surowiec dostarcza m.in. świecka celuloza. Nic dziwnego, że najwięcej ciepła z biomasy w województwie produkuje Mondi Świecie S.A. Spala rocznie ok 760 tys. ton biomasy, z czego jedna czwarta to odpady z z własnej celulozowni. Wyprodukowane ciepło jest przede wszystkim wykorzystywane w procesie produkcji papieru. Jedynie niewielka część ciepła jest sprzedawana odbiorcom zewnętrznym, do ogrzewania domów.
Drugą co do wielkości elektrociepłownią wykorzystującą biomasę do produkcji energii cieplnej jest OPEC Grudziądz, która powołała „córkę” OPEC – BIO produkującą pelety ze słomy. W regionie istnieje też blisko 30 plantacji roślin energetycznych (miskant, wierzba) na 400 ha. Wiele urzędów i instytucji w regionie wymieniło piece w swoich kotłowniach na takie, które spalają biomasę.
Lepsze prawo i zyski Kujawsko-pomorskie ma też na swoim terenie 4 biogazownie wytwarzające gaz z oczyszczalni ścieków; 5 działa w fermach hodowlanych a 7 zostało zainstalowanych na składowiskach śmieci (na 20 istniejących składowisk). Słońce wciąż pozostaje najmniej wykorzystanym źródłem czystej energii na Kujawach i Pomorzu. Wprawdzie kolektory słoneczne ma blisko 40 proc. jednostek administracji samorządowej, jednak w sumie zainstalowane na terenie województwa kolektory wykorzystują jedynie niecały procent potencjału rynkowego regionu. Co więc trzeba zrobić, by w Polsce, w tym na Kujawach i Pomorzu jeszcze lepiej wykorzystywać odnawialne źródła? - Musimy mieć stabilne rozwiązania prawne. A tego w Polsce wciąż nie ma. Ustawa o OZE weszła w życie 1 lipca, a już trwają prace nad jej nowelizacją. Po drugie potrzebna jest edukacja ekologiczna tak inwestorów jak i urzędników. Chodzi o wiedzę na temat technologii przyjaznych dla środowiska. Z przykrością muszę też zauważyć, że w Polsce brakuje kadry naukowej w dziedzinie OZE, szczególnie z wykorzystaniem wody - wylicza Kuba Puchowski. OZE musi się też opłacać, a tendencja jest w Polsce niekorzystna. Przychody spadają „katastrofalnie”. Dziś właściciel małych elektrowni wodnych zarabiają ok. 40 proc. tego co cztery lata temu.
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki i.trusewicz@rp.pl
We Włocławku nawarzyli kultury Działająca od września 2013 roku instytucja mieści się w zaadaptowanych budynkach dawnego Browaru Bojańczyka, który pod koniec XIX wieku był największym przedsiębiorstwem z tej branży na Kujawach Wschodnich. Zabudowania przy ulicy Łęgskiej powstawały od lat 30. XIX stulecia, zakładu uruchomiono w roku 1840. Z początku był manufakturą, zatrudniającą ledwie kilku pracowników – ruch w interesie zaczął się w latach 70. wraz z unowocześnieniem metod warzenia. Roczna wartość produkcji skoczyła z 1500 rubli w 1874 roku do 31 tysięcy w roku 1877, podobnie wartość zakładu – z 3,5 do 50 tysięcy. Przed 1914 rokiem wyrabiano tu piwo kujawskie, pilzneńskie, bawarskie i monachijskie. Wyroby sprzedawano na Kujawach oraz w guberniach płockiej i warszawskiej.
MAT. PRAS.
REWITALIZACJA Browar B. Nazwa zachęca – tym bardziej, gdy okazuje się, że mieści się tu włocławskie Centrum Kultury.
≥Browar we Włocławku to przykład udanej rewitalizacji Właściciele firmy – kolejne generacje Bojańczyków – w istotny sposób wpływali na życie Włocławka. Firmę stworzył Kazimierz, później zarządzali nią Rafał, Wincenty, wreszcie Jerzy – przedstawiciel czwartego pokolenia browarników, który pełnił także m.in. obowiązki prezydenta miasta (1920 r.), w latach 19321939 był prezesem latach Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich, a w nowej rze-
czywistości (1945-1947) sprawował funkcję przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej z ramienia Stronnictwa Demokratycznego. Właśnie za czasów jego urzędowania rozwój firmy przerwał wybuch pierwszej wojny światowej. Po jej zakończeniu produkcję wznowiono (wytwarzano jasne kujawskie i ciemne monachijske), jednak krajowy, a później i światowy kryzys gospodarczy lat 20.
spowodowały, że firma nie wróciła już do dawnej świetności – w 1937 roku ogłosiła upadłość Druga wojna ostatecznie położyła kres browarniczej tradycji, a w 1969 roku – po latach starań dawnych właścicieli o odzyskanie prawa do nieruchomości – zabudowania po browarze zostały przejęte przez Skarb Państwa. Przez dziesięciolecia działały tu różne instytucje – od szwalni do centrali rybnej – jednak na przełomie XX i XXI wieku znaczna część budynków nie była już użytkowana. Stary browar niszczał aż do 2012 roku, gdy rozpoczęły się prace adaptacyjne. Wartość projektu przekroczyła 37,5 mln złotych, z czego blisko połowę sfinansowano z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013. Obecnie w Browarze B. odbywa się kilkadziesiąt imprez rocznie – od kameralnych spotkań po imprezy masowe.
– Do tej pory mieliśmy ponad 120 koncertów i widowisk z udziałem kilkusetosobowej widowni każdy. Sprowadziliśmy do Włocławka m.in. Lecha Janerkę, Włodka Pawlika, Krzysztofa Herdzina, Natalię Przybysz i Korteza – wymienia
37,5 mln zł kosztowała rewitalizacja browaru Bojańczyków. Dołożyła się do niej Unia Europejska. Agnieszka Łuczak z CKBB. – Wystawy i ekspozycje, które prezentujemy w pięciu miejscach Browaru zwiedziło prawie 30 tysięcy osób. W CK odbywa się też Finał Turnieju Poezji Śpiewanej organizowany we Włocławku od 25 lat. W dotychczasowych Finałach wzięło udział ponad tysiąc wykonawców z całej Polski, a wśród gości specjalnych byli m.in. Renata Przemyk, Justyna Steczkowska, Anna Maria Jopek, Hanna Ba-
naszak, Edyta Geppert, Grzegorz Turnau, zespoły: Raz Dwa Trzy, Skaldowie i Voo Voo. W czerwcu tego roku, podczas 25. edycji, wystąpili: Elżbieta Adamiak, Mela Koteluk, Antonina Krzysztoń, Tadeusz Woźniak i Mirosław Czyżykiewicz. Ważną część działalności Browaru stanowią warsztaty – ich uczestnicy uczą się języków (i to nie tylko angielskiego, czy niemieckiego – również japońskiego), do wyboru są też zajęcia z ceramiki, grafiki, malarstwa i rysunku (w tym kurs rysunku architektonicznego, encyklopedycznego i komiksowego). Dzieci tworzą tu z użyciem technik eksperymentalnych (innymi słowy, korzystają ze wszelkich sposobów malowania, jakie podsuwa wyobraźnia), starsi mają grupę fotograficzną oraz blisko stuosobowy zespół pieśni i tańca „Kujawy”. W sierpniu, w ramach Wakacji z festiwalem Docs Against Gravity, Browar B. zaprasza na projekcje filmów dokumentalnych ze świata – seanse co środa o godz. 18. —Bartosz Klimas
R4
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Region i turystyka
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Od Biskupina do Wenecji TURYSTYKA | Największą tegoroczną
imprezą na Pałukach będzie Festyn Archeologiczny w Biskupinie.
Wenecja jak prawdziwa Do magicznej Wenecji można dotrzeć wodą i lądem – na przykład jednym z najbardziej ulubionych środków lokomocji, jakim jest kolejka wąskotorowa. Kursuje regularnie, przemierzając trasę z prędkością w granicach 20 kilometrów na godzinę, dzięki czemu można z okien podziwiać pałuckie krajobrazy. Kolejka ma początkową stację w Żninie, skąd jedzie kolejno do Wenecji, Biskupina, by zatrzymać się na końcowej stacji w Gąsawie. Każde z tych miast jest warte odwiedzin. W Wenecji wśród atrakcji jest średniowieczny zamek, oraz wyjątkowe miejsce: Muzeum Kolei Wąskotorowej. Zachwyci nie tylko miłośników historii techniki. Spacerując pomiędzy kolorowymi
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki g.zawadka@rp.pl
Kreacje z przeszłości Do zamierzchłej przeszłości turystów przeniesie Biskupin, gdzie kolejną, już 22 odsłonę będzie miał Festyn Archeologiczny – jedna z największych takich imprez w Europie. W tym roku pod hasłem „Archeo Fashion week” odbędzie się we wrześniu, a królować ma moda sprzed setek i tysięcy lat. Będzie więc można zobaczyć, jak ubierali się mieszkańcy w epoce żelaza i w średniowieczu, obejrzeć stroje starożytnych Greków, Rzymian i Egipcjan. Pokaz obejmie także ubiory bojowe. Całości dopełni prezentacja fryzur, makijażu, nakryć głowy, i dawnych kosmetyków. Plastycy z kraju i zagranicy odkryją dawne techniki wyrobu tkanin, butów, biżuterii. – Przyjadą rzemieślnicy z kraju, z Niemiec, Białorusi i Litwy. Pokażą ciekawe precjoza na wzór tych, które powstawały w różnych epokach i krajach – mówi Wiesław Zajączkowski, dyrektor Muzeum Archeolo-
ROMAN BOSIACKI
Pałuki mają do zaoferowania wiele atrakcji, które zadowolą najbardziej wybrednych turystów. Region zachęca do odwiedzin urokliwej Wenecji, podróży do zamierzchłej przeszłości, wizyt w pałacowych wnętrzach. Albo – do wypraw turystycznymi szlakami wśród dzikiej przyrody, która można podziwiać z okien zabytkowej kolejki. Na fanów mocniejszych wrażeń czeka miasteczko z westernu.
parowozami i wagonikami ma się wrażenie, że czas się zatrzymał, i trafiliśmy do bajkowego świata. Jest to jeden z największych w Europie skansenów kolei wąskotorowej. Są tutaj wagony towarowe, pasażerskie, drezyny i zabytkowa poczekalnia. W jednym z wagonów latem działa punkt pocztowy, skąd można wysłać widokówki z okolicznościową pieczątką.
≥Skansen kolei wąskotorowej w Wenecji jest jednym z najciekawszych w Europie gicznego w Biskupinie. Publiczność będzie mogła coś kupić, zostanie wystawionych kilkadziesiąt stoisk. – Rocznie mamy 200 tys. zwiedzających, jesteśmy perełką na szlaku piastowskim, ale wciąż walczymy, by rezerwat żył –mówi Zajączkowski. Osada w Biskupinie wiąże się z kręgiem kulturowym kultury łużyckiej. Na podstawie badań elementów konstrukcyjnych osiedla stwierdzono, że powstało ono najprawdopodobniej w 738 roku p.n.e. Na terenie osady znajdowało się ponad 100 domostw, a zamieszkiwało ją od
– Propagujemy ideę hodowli pszczół w miastach. Wspólnie z pszczelarzami chcielibyśmy rozpropagować naszą akcję na szerszą skalę, by podobne pasieki powstawały również w innych częściach regionu, także w ogródkach działkowych czy przydomowych – powiedział marszałek Piotr Całbecki, który 26 lipca uczest-
niczył w pierwszej zbiórce miodu z pięciu uli, które od maja tego roku znajdują się na dachu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego. Opiekę nad jedyną taką pasieką w mieście zapewnia Regionalny Związek Pszczelarzy w Toruniu. Ule przekazał nieodpłatnie producent sprzętu pszczelarskiego Tomasz Łysoń. Rodziny pszczele zasiedlono z pasieki hodowlanej z ODR Zarzeczewo oraz pasiek prezesów regionalnych związków pszczelarzy z Bydgoszczy —b.d. i Włocławka.
„Nie musisz lecieć do Ameryki, żeby zobaczyć prawdziwy dziki zachód”, bo wystarczy wybrać się na Pałuki - zachęcają właściciele „Silverado city”. To westernowe miasteczko w Bożejewiczkach koło Żnina swoją nazwę wzięło od znanego filmu, a powstało z myślą o rozrywce. Na powierzchni siedmiu hektarów jest całoroczny saloon, domek dr Quinn, biuro
TRANSPORT Poprawi się bezpieczeństwo na przejazdach kolejowych, a pociągi pojadą z prędkością 140 km na godzinę. We wrześniu rozpocznie się modernizacja części trasy kolejowej Kutno – Toruń MIKOŁAJ KURAS/URZAD MARSZAŁKOWSKI
ŻYWNOŚĆ Ponad 30 litrów miodu udało się zebrać w pierwszym miodobraniu na dachu Urzędu Marszałkowskiego w Toruniu.
Jak z westernu
szeryfa z więzieniem i chata trapera. Jak na dziki zachód przystało bank, fort wojskowy i strzelnica. Do tego wioska indiańska, sklepik z pamiątkami, mini zoo i farma ranczera. Najmłodsi mają do dyspozycji miasteczko urwisów, plac zabaw i konne przejażdżki. W sierpniu w miasteczku odbędzie się Western Show. – Organizujemy także weekendy tematyczne. W sierpniu na szóste urodziny przygotowaliśmy jedną z naszych największych atrakcji, czyli napad na bank. To wierna inscenizacja, pokazująca jak takie
Szybciej po kujawskich torach
Miód z widokiem na gród Kopernika
≥Miodobranie na dachu urzędu marszałkowskiego
od 800 do 1000 osób. Odkrycia osady dokonano w 1933 r.
PKP PLK podpisały właśnie umowę z firmą Torpol na modernizację około 30-kilometrowego odcinka torów pomiędzy Włocławkiem a Aleksandrowem Kujawskim. Oprócz remontu samego szlaku odnowione zostaną także perony w Lubaniu, Nieszawie Waganiec i Turznie Kujawskim. Dla osób poruszających się na wózkach zbudowane zostaną specjalne pochylnie, na peronach pojawią się oznaczenia dla osób niewidomych lub niedowidzących w języku Braille’a. W sumie odnowionych zostanie 19 obiektów inżynieryjnych oraz wymienione 10 rozjazdów na stacji Nieszawa Waganiec. Dodatkowo przebudowanych zostanie 21 przejazdów kolejowo-drogowych, na których m.in. zostanie wymieniona nawierzchnia, zamontowane nowe urządzenia, sygnalizacja i rogatki. Prace mają rozpo-
cząć się we wrześniu. Ich zakończenie planowane jest na koniec listopada 2017 r. Kolejarze zapewniają, że remont zostanie tak zorganizowany, że nie będzie wpływał na zwykły ruch pociągów. Projekt, którego wartość wynosi 50,95 mln zł, jest finansowany z budżetu państwa. Po zakończeniu remontu pociągi na odcinku Włocławek - Aleksandrów Kujawski pojadą z prędkością 140 km/h. Jak informuje Mirosław Siemieniec z PKP PLK, to nie jedyne prace w regionie. Kosztem 260 mln zł będzie przeprowadzona moderniza-
cja linii z Poznania przez Toruń do Olsztyna (nr 353). W tym etapie roboty będą się koncentrować na odcinkach od Torunia na północny – wschód. Mowa o linii 353 na odcinku Ostrowite – Biskupiec Pomorski – Jamielnik oraz Naterki – Olsztyn. Tak jak w przypadku remontu trasy Toruń – Kutno, i w tym przypadku zostaną odnowione perony, zmodernizowanych zostanie 16 przejazdów kolejowo – drogowych, a na ośmiu zamontowane zostaną dodatkowe urządzenia sygnalizacyjne. Po zakończeniu prac pociągi pasażerskie będą się mogły
poruszać po tych odcinkach z prędkością 120 km/h, a towarowe - do 100 km/h. Szacowany koszt obu projektów to 57 mln zł. Roboty zaplanowano na ten i przyszły rok. Kolejarze przypominają, że w kwietniu ruszyły prace na odcinku Poznań Wschód – Trzemeszno. W 2015 r. roku zakończyła się zaś rewitalizacja 90 km trasy kolejowej z Inowrocławia do Jabłonowa Pomorskiego. Dzięki temu obecnie podróż między tymi miejscowościami trwa niecałe 70 minut, a pociągi pasażerskie jadą z prędkością 120 km/h. —Marek Kozubal
<Remonty kolejowych szlaków poprawiają jakość komunikacji w regionie
RADEK PASTERSKI
GRAŻYNA ZAWADKA
napady wyglądały na prawdziwym Dzikim zachodzie – opowiada Sebastian Bugno z „Silverado City”. – Pokaz będzie bardzo widowiskowy, będą kowboje, strzelanina, wybuchy – dodaje. We wszystkich przygotowanych w westernowym miasteczku inscenizacjach biorą udział żywe zwierzęta, konie, kucyki, kozy. Organizowane są także pokazy kaskaderki konnej. Region organizuje także imprezy pokazujące jego oryginalny folklor. Np. „Cztery pory roku - jesień w Pałukach”. – Impreza odbywa się na rynku w Żninie, jest to zjazd twórców ludowych z Pałuk, ale także m.in. z Kujaw, Kaszub, Borów Tucholskich. Towarzyszy jej kiermasz sztuki ludowej i występy zespołów folklorystycznych – opowiada Ewelina Kaczmarek z Informacji Turystycznej w Żninie. Warto też przebyć „Szlak pałuckich kościołów” z uważanym za najciekawszy na Pałukach modrzewiowym kościołem w Gąsawie. Można w nim zobaczyć unikatowy zespół barokowych malowideł ściennych. Przy okazji można też zajrzeć do pałacu w Lubostroniu na festiwal „Muzyka w świetle księżyca”, który gromadzi tłumy osób zainteresowanych sztuką, zarówno miłośników muzyki poważnej, ale także jazzu, malarstwa, teatru i poezji. – W pałacu mamy trzy apartamenty oraz dwuosobowe pokoje w oficynie dla łącznie 38 gości. Pałac jest klasycystyczny, bardzo ładny podobny do warszawskiej Królikarni, położony w 40 hektarowym urokliwym parku. Na miejscu jest restauracja, organizujemy koncerty i przejazdy bryczką - zachęca Ewa Woźniak z „Pałacu Lubostroń”.
Turystyka i biznes
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R5
Czwartek
28 lipca 2016
≥Festiwal gęsiny w Przysieku w ramach akcji „Kujawsko-Pomorska gęsina na św. Marcina”
RAFAŁ SKOCZYLAS
ANDRZEJ GOIŃSKI/UM WK-P
W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
≥Festiwal Smaku w Grucznie przyciąga kilkadziesiąt tysięcy amatorów regionalnych smaków
Nad strugę na nalewki, pierogi i sery WYDARZENIA | Polacy polubili regionalną kuchnię.
Dlatego chętnie odwiedzają imprezy kulinarne. W czołówce najpopularniejszych jest Festiwal Smaku w Grucznie. BEATA DREWNOWSKA – Festiwal Smaku w Grucznie jest jedną z pięciu wiodących imprez kulinarnych w Polsce i jedyną w tym gronie, która odbywa się na wsi – mówi Jarosław Pająkowski z Towarzystwa Przyjaciół Dolnej Wisły, organizatora tego wydarzenia. – To sprawia, że odwiedzający przyjeżdżają specjalnie z tej okazji, a od dwóch lat nasz Festiwal jest promowany przez Żółty przewodnik Gault&Millau Polska jako dobre miejsce zakupowe – dodaje.
W dobrej atmosferze W 2015 roku na gruczneńską imprezę dotarło ponad 40 tys. osób. W tym roku, podczas 11. edycji zaplanowanej na 20 i 21 sierpnia, powinno być podobnie. Organizatorzy szacują, że jedna trzecia z gości Festiwalu
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autorki b.drewnowska@rp.pl
Smaku w Grucznie przyjedzie spoza województwa kujawsko-pomorskiego. Wśród nich nie zabraknie, tak, jak w latach poprzednich, także gości z zagranicy. – Na pewno pojadę w tym roku do Gruczna. Głównie ze względu na wyjątkową atmosferę Festiwalu Smaków – mówi pani Anna, która od ponad 10 lat mieszka w Londynie i tęskni za polskimi specjałami. – Kiedy byłam tam ostatnio, odkryłam wiele nowych produktów regionalnych, których nie znałam wcześniej. Najbardziej smakowały smażone pierogi wigierskie z rabarbarem – dodaje. Jak zaznacza, wrażenie zrobiły na niej także staropolskie nazewnictwo potraw oraz fakt, że można próbować bez ograniczeń wszystkich wystawianych specjałów. Na tak dużej popularności imprezy w Grucznie zyskuje cały region. Nie dziwi więc, że w tym roku Towarzystwo Przyjaciół Dolnej Wisły dostało nagrodę marszałka za promocję województwa, które w swojej strategii rozwoju duży na-
cisk kładzie właśnie na żywność. – Zakładamy, że za kilka, kilkanaście lat kujawska-pomorska żywność – u nas od początku do końca wytworzona, zapakowana, oznaczona naszymi regionalnymi znakami gwarantowanej jakości – będzie klasą dla siebie, rozpoznawalną w Europie i bardzo dobrze sprzedającą się marką – mówi Beata Krzemińska, rzecznik prasowy urzędu marszałkowskiego. Jedną z form promocji kulinarnego bogactwa są właśnie festiwale. Na Kujawach i Pomorzu dużą popularnością cieszą się m.in. Święto Kapusty w Brukach Unisławskich, Gęsina na Świętego Marcina czy Święto Śliwki w Strzelcach Dolnych.
Turyści głodni wrażeń Moda na festiwale, targi i jarmarki od lat ma się dobrze także w pozostałych regionach. Trudno dziś znaleźć województwo, które nie miałoby swojego sztandarowej im-
jak Festiwal Smaków w Grucznie. Organizatorzy sukces imprezy tłumaczą dobrym poziomem wystawianych produktów, a przede wszystkim ich oryginalnym i zarazem regionalnym charakterem.
prezy kulinarnej. To odpowiedź na coraz większą popularność lokalnej kuchni. Izabella Byszewska, prezes Polskiej Izby Produktu Regionalnego i Lokalnego w rozmowie z „Rzeczpospolitą” zwróciła uwagę, że ma to związek z m. in., rosnącą liczbą produktów regionalnych i tradycyjnych, które zasługują na uwagę z racji swojej wysokiej, gwarantowanej jakości. Coraz popularniejsza jest w Polsce także turystyka kuli-
Atutem jest także atrakcyjny teren – impreza odbywa się nad strugą płynącą przez wieś. Pomaga również pasja organi-
38
1572
produktów regionalnych z Polski zarejestrowała do tej pory Komisja Europejska. Jak na razie ostatnim są krupnioki śląskie.
wyrobów lokalnych trafiło do tej pory na Listę Produktów Tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa. Z tego 67 pochodzi z Kujaw i Pomorza.
narna. Chętnie odwiedzamy muzea pokazujące kulisy wytwarzania produktów spożywczych. Wśród nich jest Muzeum Piernika w Toruniu, Muzeum Chleba działające w śląskim Radzionkowie czy Rogalowe Muzeum Poznania (promuje rogala świętomarcińskiego). Jednak w kalendarzu imprez kulinarnych w Polsce tylko nielicznym udaje się zdobyć tak dużą popularność
zatorów. Zdecydowana większość osób pracujących przy festiwalu to wolontariusze. Do Gruczna chętnie ciągną także wystawcy. W tym roku tak, jak poprzednio, będzie ich blisko 140. Chętnych było ponad 50 więcej. – Nie wszyscy jednak, jak chociażby sprzedawcy waty cukrowej, wpisują się w profil imprezy, która z założenia promuje przed wszystkim kuchnię regionalną. Tym odmawiamy. Ogranicza
Miejsce nie dla każdego
nas także wielkość terenu – zaznacza Jarosław Pająkowski. Jacek Spychalski, właściciel firmy J.M. Spychalscy – Specjały znad Brdy z Bydgoszczy uwagę, że na przestrzeni ostatnich lat impreza się skomercjalizowała.Oprócz małych rzemieślniczych wytwórni pojawiają się firmy handlowe. – Nadal jest to jednak prestiżowa impreza, trzymająca wysoki poziom, gdzie można nie tylko zarobić, ale także nawiązać kontakty z klientami z całej Polski – przyznaje Jacek Spychlaski. Stałym elementem Festiwalu są konkursy. Wystawcy mogą m.in. zdobyć dla swoich produktów tytuł Smak Roku, Jak zaznacza Jarosław Pająkowski jest on już rozpoznawalny w kulinarnym towarzystwie. – Nagroda otrzymana w Grucznie ma z pewnością znaczenie marketingowe. Eksponujemy w naszych sklepach firmowych – mówi szef Specjałów znad Brdy, które zdobyły Smak Roku. W Grucznie nagradzane są także miody i nalewki, a w tym rok organizatorzy zaplanowali także pierwszy konkurs na najlepszy destylat. Z kolei nową kategorią w ramach konkursu Smak Roku, mają być kawy i herbaty. To reakcja na rosnącą liczbę rzemieślniczych palarni kawy w Polsce.
Wielkie pływanie w środku miasta
Dotychczasowe dwie edycje przyciągnęły po 350 pływaków z całej Polski. Zawody odbędą się na trzech dystansach: 2800 m, 1600 m i 650 m. Bydgoski magistrat chwali się unikatowym charakterem zdarzenia. Wszak pływać w zawodach podziwiając miejskie zabytki, można tylko tutaj. – Bydgoski maraton to najlepsza impreza w Polsce, biorąc pod uwagę kryteria organizacji i atmosferę. W innych miejscach brakuje na przykład kibiców. Bydgoszcz z kolei zachwyca frekwencją – mówi „Rz” Monika Czerniak, zawodowa pływacz-
PAP/TYTUS ŻMIJEWSKI
REKREACJA 15 sierpnia odbędzie się trzecia edycja imprezy „Woda Bydgoska”. To jedyne w Polsce zawody pływackie w centrum miasta.
≥„Woda Bydgoska” przyciąga coraz więcej zawodników
ka, tegoroczna wicemistrzyni Polski na dystansie 200 m, która wygrała bydgoskie zawody na 2800 m w zeszłym roku. Monika Czerniak startowała w Pucharze Świata i Mistrzostwach Europy na wodach otwartych. Jest wicemistrzynią Polski z 2015 roku na wodach otwartych na 10 km i mistrzynią w sztafecie na 3000 m z 2016 roku. – W Bydgoszczy nie było lekko, bo płynęło się pod prąd i były wiry – dodaje. Podobną opinię prezentuje Paulina Zachoszcz, wielokrotna mistrzyni Polski w stylu klasycznym na 50, 100 i 200 m., która w Bydgoszczy rok temu zajęła 1 miejsce na dystansie 1600 m. – To jedna z lepiej zorganizowanych imprez, na jakich byłam, a trochę jeżdżę po Polsce i świecie – chwali wydarzenie Zachoszcz. W zawodach na długości 1600 m. dwa lata temu brała udział
dziennikarka Polskiego Radia PiK, Kamila Zroślak, miłośniczka pływania i mors zarazem. – Rywalizacja była trudna, ale przyjemna. Dla amatora płynąć pod prąd 1600 m to tak jak przepłynąć dwa razy dłuższy dystans w normalnych warunkach. W czasie startu część osób stała na początku w miejscu, tak silny był prąd – opisuje swoje wrażenia. – Konsekwentnie staramy się podejmować działania, dzięki którym zarówno Brda jak i Śródmieście odżywają. Zakończyliśmy I etap rewitalizacji nadbrzeży, mamy wielokrotnie nagradzaną przystań na Wyspie Młyńskiej, latem zapraszamy mieszkańców i turystów do amfiteatru na koncerty na wodzie. Teraz proponujemy zawody pływackie na Brdzie – mówił prezydent Rafał Bruski przed pierwszą edycją imprezy. Mia-
sto podjęło się dużego trudu, by móc myśleć o organizacji wydarzenia. – Miejskie Wodociągi i Kanalizacja w Bydgoszczy zainwestowały krocie w oczyszczenie rzeki. Proces trwa trzynaście lat. Od tamtej pory usunięto z dna Brdy i Kanału Bydgoskiego 90 tys. m. szesc. odpadów. Wcześniej był to ciek pozaklasowy, dziś to jedna z najczystszych rzek w kraju. Potwierdzają to badania sanepidu – mówi Tomasz Dobrowolski odpowiedzialny za zawody w Biurze Promocji i Współpracy z Zagranicą bydgoskiego urzędu miejskiego. W tegorocznej edycji zwiększono limit uczestników z 350 do 600. Największe zainteresowanie budza dystanse 1600 i 2800 m. Po sześciu dniach od rozpoczęcia zapisów nie było już na nie wolnych miejsc. —Rafał Mierzejewski
R6
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Region i inwestycje
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Bydgoszcz modernizuje drogi
<Przebudowa trasy WZ to największy infrastrukturalny projekt Bydgoszczy
ruch samochodów w centrum i zmniejszyć korki. Pomóc w tym mają duże inwestycje komunikacyjne. MAREK KOZUBAL Kluczowa dla rozwoju miasta i całego regionu jest budowa trasy S5 na terenie województwa kujawsko-pomorskiego. Trwają prace projektowe nad 130 kilometrowym odcinkiem drogi, który zepnie Bydgoszcz z Gdańskiem na północy oraz Poznaniem na południowym zachodzie. Zgodnie z planem prace powinny ruszyć w przyszłym roku i zakończyć się w 2019 r. Koszt inwestycji to 2,5 mld zł. – Trasa S5 nie tylko połączy nas z siecią najważniejszych autostrad. Jej część stanowić ma północno-zachodnią obwodnicę miasta. To oznacza, że wyprowadzimy z Bydgoszczy znaczną część ruchu tranzytowego – przekonuje Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. Realizacja tej drogi powiąże Bydgoszcz m.in. z autostradami A1 ze Śląska przez Łódź do Gdańska oraz A2 Warszawa – Poznań - Berlin.
Lepszy dojazd do S5 Ale żeby dobrze wykorzystać tę drogę, trzeba odpo-
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.kozubal@rp.pl
wiednio powiązać ją z miastem. Dlatego Bydgoszcz przygotował modernizację ulicy Grunwaldzkiej, która w przyszłości połączy ją z projektowaną trasą S5. Na długości blisko 5 kilometrów dobudowana zostanie druga jezdnia, a na odcinku od ul. Skośnej do Flisackiej powstanie też buspas (czyli trzeci pas), który pozwoli na szybki dojazd komunikacji do centrum. Przebudowane zostaną też wszystkie skrzyżowania, a także ulice poprzeczne m.in. fragmenty ulic Czaplej, Łowiskowej, Zimorodkowej, Wroniej. Projektowane są również
MATERIAŁY PRASOWE
KOMUNIKACJA | Miasto chce ograniczyć
Jak zapewniają przedstawiciele bydgoskiego ratusza rozbudowa Grunwaldzkiej została zgłoszona do Programu Operacyjnego „Infrastruktura i Środowisko”, co umożliwi dofinansowanie inwestycji z funduszy europejskich. Koszt budowy szacowany jest na około 150 mln zł.
Kujawska z tramwajem Kolejną dużą inwestycją będzie rozbudowa ul. Kujawskiej. Pomiędzy ważnymi rondami Kujawskim i Bernar-
120 mln zł 800 mln zł zarezerwowała w budżecie na 2016 r. Bydgoszcz na rozpoczęcie ważnych inwestycji drogowych drogi serwisowe, równoległe do ulicy Grunwaldzkiej, tak aby ułatwić dojazd do posesji. Projekt zakłada budowę nowych przystanków autobusowych, chodników, dróg dla rowerów, przebudowę mostu na strudze Flis oraz ustawienie ekranów akustycznych w rejonie osiedli Osowa Góra i Czyżkówko.
może kosztować modernizacja trasy WZ, jednej z głównych arterii miasta dyńskim planowana jest budowa drugiej jezdni oraz torowiska tramwajowego. W tym przypadku konieczna będzie modernizacja obu rond oraz dróg dojazdowych. Po stronie wschodniej ul. Bernardyńskiej powstaną ścieżki i chodniki, które zostaną połączone z traktami spacerowo-rowerowymi położonymi na nabrzeżu
Brdy. Zostanie też wydzielony buspas. Magistrat wystąpił już o wydanie zezwolenia na realizację tej inwestycji i jeszcze w tym roku planuje ogłoszenie przetargu. - Rozbudowana ul. Kujawska zdecydowanie poprawi dojazd do centrum z osiedli z tak zwanego „górnego tarasu”. Warto podkreślić, że wraz z realizacją tego zadania zamierzamy zakupić kolejnych 15 nowoczesnych tramwajów. Poza tym poprawi się estetyka tej części miasta. Szacowany koszt tego przedsięwzięcia to 275 mln zł – opisuje Tomasz Szymański, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy.
nego. Wymagało to zmiany statusu drogi na wojewódzką. Udało się przeprowadzić tę procedurę w wyjątkowo krótkim czasie. Dzięki temu warta 50 mln zł inwestycja nie będzie finansowana wyłącznie z budżetu miasta. Czekamy na wydanie zezwolenia na realizację inwestycji, by ogłosić przetarg na prace budowlane – dodaje prezydent Rafał Bruski. W tegorocznym budżecie miasta zapisano blisko 120 mln zł na rozpoczęcie tych trzech inwestycji. Zakładany wkład własny miasta przy każdym projekcie to 30 procent kosztów. Prace budowlane będą podzielone na etapy, tak by powodować najmniejsze utrudnienia. Zakończenia robót można spodziewać się w 2019 roku.
Dłuższa Trasa Uniwersytecka Największe wyzwanie Bydgoszcz przygotowuje się także do wydłużenia Trasy Uniwersyteckiej. Pierwszy etap tej inwestycji zakończył się w 2013 roku, łącząc centrum ze Wzgórzem Wolności. Po rozbudowie będzie to najkrótsza trasa do Bydgoskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego. – Tę inwestycję zamierzamy sfinansować ze środków Regionalnego Programu Operacyj-
Największym drogowym wyzwaniem będzie jednak modernizacja trasy WZ. Jednojezdniowa arteria w ostatnich latach stała się drogą krajową, tym samym wzrósł na niej ruch pojazdów. Wąskimi gardłami są skrzyżowania z ulicami Gdańską, Sułkowskiego oraz Wyszyńskiego, gdzie kierowcy najwięcej czasu tracą w korkach.
– Liczę że w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko uda się pozyskać środki także na tę inwestycję. Zleciliśmy opracowanie koncepcji i projektu trasy. Przewidujemy możliwość budowy dwupoziomowego skrzyżowania, stąd szacowany koszt inwestycji to 700-800 mln zł. Środki z programu operacyjnego „Infrastruktura i środowisko” chcemy też wykorzystać przy budowie nowego mostu tramwajowego i drogowego pomiędzy ulicami Toruńską i Fordońską. Dla tej inwestycji również zleciliśmy przygotowanie dokumentacji projektowej – tłumaczy Rafał Bruski. Ponadto w ramach mechanizmu Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych (to specjalnie wydzielone kwoty dla Bydgoszczy i Torunia oraz okolicznych gmin) zmodernizowanych zostanie w mieście nad Brdą szereg istniejących torowisk tramwajowych (Babia Wieś, Wojska Polskiego, Gdańska) oraz powstaną nowe buspasy (Gdańska, Kolbego, Wały Jagiellońskie). W planach jest także parking w systemie Park and Ride (Parkuj i jedź), który ma zachęcić kierowców do przesiadania się do komunikacji miejskiej.
Spór o nazwę regionalnego lotniska
Port Lotniczy Bydgoszcz leży na terenie gminy Białe Błota, tuż za granicami Bydgoszczy. Miesięcznie obsługuje od 300 do ponad 700 operacji lotniczych i ok. 30 tys. pasażerów. Udziały w spółce prowadzącej port ma samorząd województwa (70,5 proc. akcji), miasto Bydgoszcz (22,6 proc.) oraz Przedsiębiorstwo Porty Lotnicze (5,9 proc.). Po mniej niż jednym procencie należy m.in. do gmin Toruń, Sicienko, Inowrocław i Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2. Lotnisko, choć jest dziewiąte w Polsce pod względem liczby odprawianych pasażerów, na razie przynosi straty, W ubiegłym roku było to ok. 6 mln zł. Do tej pory pokrywał je głównie samorząd województwa. W tym roku zarząd Portu Lotniczego w Bydgoszczy
skierował prośbę o wsparcie do wszystkich akcjonariuszy. Pozytywnie odpowiedział tylko Toruń, który chce wyłożyć 5 mln zł, ale w zamian oczekuje zmiany nazwy lotniska na Bydgoszcz-Toruń. – Port, będąc niewątpliwym atutem regionu, wymaga wsparcia – tłumaczy Anna Kulbicka-Tondel, rzecznik prezydenta Torunia. – Nasze miasto jest znane na świecie, więc poprawi to także rozpoznawalność portu, co może się przełożyć na wzrost zainteresowania regionem. Zapewnia, że na takim działaniu nikt nie straci. – Uwzględnienie w nazwie drugiego dużego miasta, położonego ledwie 40 km od lotniska, to zabieg powszechnie stosowany – podkreśla Anna Kulbicka-Tondel. Zmianom przeciwne są władze Bydgoszczy. – Nie zgadzamy się na „sprzedawanie” nazwy za jednorazowe dokapitalizowanie spółki kwotą 5 mln zł – mówi Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy. Podkreśla, że kwota proponowana przez Toruń jest zdumiewająco niska wobec 47 mln zł z Regionalnego
Programu Operacyjnego na lata 2007-2013, których port nie wykorzystał na inwestycje. Zdaniem prezydenta Bydgoszczy zarząd lotniska nie wskazał też, jakie ewentualnie nowe połączenia lotnicze miałyby być uruchomione dzięki środkom z Torunia lub na jakie inwestycje zostałyby one przeznaczone. – Chodzi tylko i wyłącznie
o zmianę nazwy z korzyścią promocyjną dla Torunia, a nie o działania na rzecz rozwoju jedynego w województwie lotniska – uważa prezydent Bydgoszczy. Zwraca uwagę też, że jego miasto przeznaczyło blisko 23 mln zł na swoją promocję poprzez port, dlatego nie chce, by te działania zostały osłabione. – Choć na świecie są lotniska
WIKIPEDIA
TRANSPORT Władze Torunia dają 5 mln zł na dofinansowanie lotniska, ale chcą zmiany jego nazwy. Bydgoszcz jest przeciwna. W spór zaangażowało się ministerstwo infrastruktury, które chce podjąć się mediacji.
≥Spór o nazwę lotniska czeka na rozstrzygnięcie
posługujące się dwuczłonową nazwą, ale w przeważającej większości nazwa drugiej określa ich faktyczne położenie i to do niej dokłada się nazwę dużego miasta, aby pomóc pasażerom w jego zlokalizowaniu na mapie. Stosując tę zasadę nazwa powinna brzmieć: Port Lotniczy Bydgoszcz – Białe Błota, bo terminal i część pasa startowego leży na terenie tej gminy – tłumaczy prezydent Bydgoszczy. Anna Kulbicka-Tondel wskazuje, że Bydgoszcz jest właścicielem niespełna 23 proc. udziałów w porcie i nie skorzystała z okazji, by zostać większościowym akcjonariusze spółki, gdy w 2009 r. austriackie przedsiębiorstwo Meinl Airports International Ltd. sprzedawało swój pakiet. Wtedy odkupił je Urząd Marszałkowski. – W tym roku, mimo apelu spółki, po raz kolejny władze Bydgoszczy nie wyraziły chęci wsparcia portu. Dlaczego teraz zastrzegają sobie wyłączne prawo do decydowania o przyszłości lotniska, będąc tylko jednym z akcjonariuszy? – dodaje rzecznik Torunia.
Na razie kwestia dokapitalizowania spółki i zmiany nazwy została odłożona. Marszałek wykreślił taki punkt z walnego zgromadzenia wspólników, które odbyło się 19 lipca. W spór zaangażował się resort infrastruktury. – W każdej chwili jesteśmy do dyspozycji. Tak jak inne regionalne porty lotnicze, także Port Lotniczy Bydgoszczy przynosi straty w bieżącej działalności. Dlatego należy rozważyć wszystkie poważne propozycje, które mogą przyczynić się do jego rozwoju – tłumaczy Piotr Całbecki, marszałek województwa kujawsko-pomorskiego. Resort infrastruktur 15 lipca zwrócił się do prezesa Portu Lotniczego Bydgoszcz SA, aby poinformował akcjonariuszy o propozycji spotkania wszystkich udziałowców w sprawie rozwiązania sporu. Elżbieta Kisil, rzecznik ministerstwa podkreśla jednak, że wszelkie decyzje w zakresie funkcjonowania spółki zarządzającej lotniskiem w Bydgoszczy podejmują akcjonariusze i to dotyczy także nazwy portu. —blik
Kultura
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO R7
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
Specyfika trzydniowego turnieju polega na różnorodności, tu co chwilę, pojawiają się na arenie nowi bohaterowie. Organizatorom zależy na publiczności w każdym wieku. Turniej rozgrywany jest w kilku dyscyplinach. Główną jest turniej konny zręcznościowy zwany „Gołubskimi gonitwami do pierścienia”. Spośród 37 startujących w tej konkurencji, po eliminacjach 10 najlepszych awansowało do finału. Tegoroczną rywalizację wygrał Krzysztof Cymbał, rycerz z Golubia-Dobrzynia. – Wszystko odbywa się według szczegółowego regulaminu opierającego się na źródłach historycznych – wyjaśnia Dariusz Deja. – Jeźdźcy nie startują w zbrojach, liczy się sprawność i szybkość. Odbywają się próby zręcznościowe: atak na saracena, atak z kopią, która jest tu główną bronią – czyli uderzenie w tarczę kukły. Kukła musi się obrócić o 360 stopni i wtedy dopiero próba jest zaliczona. W drugiej próbie chodzi o nanizanie na kopię pierścienia o średnicy 10 cm, zawieszonego na ramieniu saracena. Jadąc na galopującym koniu trzeba go zebrać kopią i dowieźć do mety. Trzecia próba polega natomiast na podjęciu z ziemi niewielkiej, o wymiarach 20 na 20 cm, chusty. Należy nadziać ją na rohatynę, czyli długą włócznię i dostarczyć na metę. Ostatnia próba, i zarazem najtrudniejsza to zebranie pięciu pierścieni, które są umieszczone na wysokości 40 cm. nad ziemią. Rycerz musi mocno wychylić się z konia, żeby je podjąć. – Są tacy, którzy zbierają pięć pierścieni i tacy, którzy żadnego, bo to bardzo wymagające zadanie – dodaje Dariusz Deja. – Niektórzy pierścienie gubią po drodze. To kapitalne widowisko, w którym wielką rolę odgrywa zgranie jeźdźca z koniem. W czasie turnieju występuje też reprezentacyjna chorągiew husarska województwa kujawsko-pomorskiego, która ma na zamku swoją siedzibę. Są ćwiczenia, pokazy musztry –
pod Grunwaldem też są skutkiem iskry, która tu się zapaliła. Nasza impreza jest najstarsza. Rycerstwo to dziś styl życia. Ludzie, którzy na co dzień są biznesmenami, informatykami, lekarzami bycie rekonstruktorem traktują jako życiowe hobby.
Biała dama Zamek, dający baśniową oprawę imprezie, ma długą i wspaniałą historię, obfitującą
ziołami, uprawianymi w zamkowych ogrodach. A po śmierci zaczęła się pojawiać. – Legenda mówi, że kiedy za czasów potopu szwedzkiego najeźdźcy spędzili miejscową ludność na dziedziniec zamkowy, niespodziewanie pojawiła się tajemnicza biała postać, która ocaliła ludzi – opowiada Dariusz Deja. – Zostali wyprowadzeni tajnym korytarzem znajdującym się pod rzeką Drwęcą, płynącą opodal. Szwedzi zorientowali się, co się dzieje i ruszyli
materialnej, a w dormitorium, czyli niegdysiejszej sypialni rycerzy zakonnych otwarta jest obecnie wystawa prezentująca wyniki badań archeologicznych prowadzonych w miejscowości Kałdus koło Chełmna. W okresie wczesnego średniowiecza mieściło się tam grodzisko z osadą, jedno z najważniejszych centrów administracyjno-handlowych powstającej państwowości polskiej. Można na niej zobaczyć przedmioty sprzed tysiąca lat. W zamku odbywają się też bale
<Inauguracja Turnieju, w tle XIII–wieczny Zamek w Golubiu-Dobrzyniu
Zwycięzca zbiera pięć pierścieni HISTORIA | Najstarszy turniej rycerski w Polsce odbywa się latem w zamku
w Golubiu-Dobrzyniu. Biorą w nim udział rycerze z całego świata.
SZYMON ZDZIEBŁO/GOLUB-DOBRZYŃ
Gonitwy do pierścienia
wany. Co ciekawe, do udziału w tej konkurencji dopuszczone są kobiety. I nieraz, tak jak w tym roku – zwyciężają. – Wygrała Marie Baron, Francuzka, znana na świecie rycerka – potwierdza Dariusz Deja. – Jest drobna i aż trudno uwierzyć, że w ogóle jest w stanie włożyć tak ciężką zbroję i jeszcze świetnie sobie w niej radzić. Ale to fakt. To bardzo widowiskowe, gdy rycerz rycerza wysadzi z siodła i widzom się to bardzo podoba.
SZYMON ZDZIEBŁO/GOLUB-DOBRZYŃ
Na pierwszym turnieju, w 1977 roku Daniel Olbrychski wręczał zwycięzcy Pierścień Kmicica. W tym roku turniej odbył się po raz czterdziesty i miał szczególnie uroczystą oprawę. W głównym turnieju konnym wzięło udział niemal 40 jeźdźców z sześciu krajów – Włoch, Ukrainy, Francji, Kanady, Danii i Polski. Wielu z nich przyjeżdża tu od lat. Sześć tysięcy gości podziwiało rycerskie zmagania i pokazy z udziałem około 150 występujących. – Było hucznie, tak jak wymagał tego jubileusz – opowiada Dariusz Deja, współorganizator turnieju. – Przez ostatnie lata wiele się zmieniało. Nasz turniej ma charakter rywalizacji sportowej, w odróżnieniu od pokazowych, które odbywają się w innych miejscach. Rywalizuje się o nagrody, punkty. Obowiązuje ścisły regulamin, fotokomórki mierzą czas. Nie kładziemy jednak nacisku wyłącznie na jeden okres historyczny, jak ma to miejsce w przypadku Grunwaldu, gdzie wszystko jest podporządkowane XV wiekowi, zarówno broń, jak i ubiory. My pokazujemy różne okresy – od wczesnego średniowiecza, aż po husarię.
zgodnie z historycznymi regulaminami. Uczestnicy wykonują różne figury, a potem udowadniają sprawność we władaniu bronią, np. kopią, czyli główną bronią husarską, a także szablą – tzw. cięcie kapusty, jabłka. A wszystko odbywa się w galopie. Jeźdźcy strzelają też z pistoletu w trakcie jazdy. Są też piesi – łucznicy, kusznicy, a także ci, którzy rzucają toporami i włóczniami. Inni biją się na miecze i tarcze.
SZYMON ZDZIEBŁO/GOLUB-DOBRZYŃ
MAŁGORZATA PIWOWAR
≥Oleg Iurchyshyn, dowódca Ukrainian Cossacks Stunt Team
≥ Towarzysze husarscy Chorągwi Husarskiej Województwa Kujawsko-Pomorskiego
Grup rekonstrukcyjnych jest około dwudziestu.
w raz udane, a innym razem nieudane próby przejmowania go, podobnie jak miasteczko, w którym został wzniesiony. Zbudowali go w XIII w. Krzyżacy, którzy planowali uczynić z niego klasztor i twierdzę jednocześnie. Wzniesiony na stromym wzgórzu, na planie czworoboku z wieżyczkami w narożach, dostępny był tylko od strony zachodniej. Największy rozwój dokonał się na początku XVII w., kiedy starościną gołubską była Anna Wazówna, siostra króla Zygmunta III. Zmieniła zamek-klasztor w renesansowy pałac. Na zamku do dziś wisi jej portret. Według legendy dbała bardzo o zamek i okolicznych mieszkańców – leczyła ich
Kopią w tarczę Atrakcyjnie wyglądają też walki rycerz na rycerza. Rycerze są zakuci w zbroje, zbudowane tak, by zapewniały bezpieczeństwo. Chodzi natomiast o to, by na torsie lub tarczy przeciwnika skruszyć kopię. Najwyżej punktowanie jest trafienie kopią w tarczę, przypiętej do lewej ręki. Jeżeli trafi się w korpus, pierś, czy głowę, zdobywa się mniej punktów. Bardzo ważne jest dobro konia, jeśli nawet przez przypadek zostanie trafiony, rycerz zostaje zdyskwalifiko-
Kasztelanem zamku, a zarazem pomysłodawcą turnieju był Zygmunt Kwiatkowski. – Miał ekstrawagancki i szalony pomysł, żeby taką imprezę zorganizować w latach 70. – sądzi Dariusz Deja. – Kiedy po raz pierwszy, w lipcu 1977 roku na zamku pojawili się rycerze, impreza była skromna. Ale ten ruch szybko zaczął się rozwijać, także zagranicą. Jednak idea promieniowała stąd, z Golubia– Dobrzynia. Sam Wielki Mistrz Ulrich von Jungingen, czyli odtwarzający go od 20 lat Jarosław Struczyński, kasztelan zamku w Gniewie, powtarza, że przyjeżdżał do naszego kasztelana i uczył się od niego, jak rycerstwo zakorzenić w Gniewie. Obecne rekonstrukcje bitwy
w pościg, ale biała postać spowodowała, że ze wzgórza zamkowego stoczył się głaz i wpadł do rzeki zasypując Szwedów, a ratując Polaków. Głaz jest podobno do dziś w rzece i kiedy tamtędy się płynie, trzeba uważać. Anna Wazówna pojawia się też, by dodać splendoru rywalizacji rycerzy. Na zamku zaś znajdują się armaty, które zgrały w ekranizacji sienkiewiczowskiego „Potopu” Jerzego Hoffmana. Wieloma atrakcjami przyciąga też warownia, można tu pomieszkać i pozwiedzać pomieszczenia zamkowe, w których Krzyżacy jadali, modlili się, leczyli niedomagających braci. W jednej z gotyckich sal mieści się muzeum etnograficzne prezentujące eksponaty kultury
sylwestrowe, konkursy krasomówcze, rajdy piesze szlakiem Chopina, Hubertusy czyli pogonie za lisem. – Mamy w Golubiu-Dobrzyniu szkołę muzyczna, której dyrektor jest wirtuozem lutni renesansowej, a to prawdziwie unikalna umiejętność – wyjaśnia Dariusz Deja. – Ten bardzo delikatny instrument efektownie brzmi w zamkowych komnatach, zwłaszcza w dawnej kaplicy, która jest wysoką salą z pięknym pogłosem. Turnieje rycerskie są główną imprezą roku, ale chodzi też o przekazywanie historii przez cały rok. Jesteśmy oddziałem PTTK. Gospodarujemy zabytkiem, który mieści w sobie 700 lat historii. To zobowiązuje.
R8
ŻYCIEKUJAWSKO-POMORSKIEGO
Sport
Czwartek
28 lipca 2016 W W W. Z Y C I E R E G I O N O W. P L
OLGIERD KWIATKOWSKI W piątek 22 lipca Zawisza rozegrał pierwszy sparing przed nadchodzącym sezonem. Na Stadionie Gminnym w Dobrczu zremisował z miejscowym GLKS 5:5. Mecz podzielony został na trzy tercje, tak żeby nowy szkoleniowiec bydgoszczan Dawid Niezbecki mógł ocenić wartość sportową jak największej liczby piłkarzy. Zawisza nie ma dziś ustalonej kadry, zawodnicy pojawili się w drużynie w ostatnich dniach, niektórzy anonsowali się przez telefon. Zgłoszenia wciąż napływają. Mimo że klub liczy sobie 70 lat dopiero tworzy drużynę piłkarską. Od zera.
Trudna odbudowa Zawiszy PILKA NOŹNA | Zawisza Bydgoszcz dwa lata temu zdobył Puchar Polski. W tym roku nie przystąpi
w tym sezonie do rozgrywek centralnych. Klub zbankrutował. Nowe życie zaczynie od B klasy.
Dwa lata temu Zawisza odniósł największy sukces w historii klubu – zdobył Puchar Polski, potem Superpuchar. Zagrał w eliminacjach Ligi Europy, uległ w dwumeczu z belgijskim Waregem. Najwyższe miejsce w lidze zajął jednak w 1990 roku. W latach 80. I 70. zdobywał medale mistrzostw Polski juniorów. To w tym klubie grali kiedyś reprezentanci kraju: Zbigniew Boniek, Stefan Majewski, Henryk Miłoszewicz, Marek Rzepka, Piotr Nowak. – Klub WKS Zawisza nagle rozpłynął się w powietrzu – mówi Eugeniusz Nowak. prezes Kujawsko-Pomorskiego Związku Piłki Nożnej. Szef regionalnej federacji, działacz PZPN, wyjechał wraz z reprezentacją Polski na Euro. Zawisza wtedy jeszcze istniał, miał kłopoty, ale był cień szansy na to, że pozostanie w I lidze, do której spadł w 2015 roku i zajął w poprzednim sezonie piąte miejsce. Kiedy Nowak wrócił z Francji przeżył szok. Zawiszy praktycznie już nie było. Klub nie otrzymał licencji, odwołanie nie spełniło wymagań formalnych, nie został dopuszczony do rozgrywek I ligi w sezonie 2016/17, w końcu zniknął. Formalną przyczyną braku licencji był brak opinii biegłego rewidenta. Innymi słowy komisja nie miała podstaw, by ocenić wiarygodność finansową spółki. Los piłkarzy nie ma znaczenia. Ci, którzy grali jeszcze w I lidze, już na początku czerwca opuścili Zawiszę i rozjechali się po Polsce i świecie. Z ostatnim trenerem Zbigniewem Smółką spółka, zanim Komicja Licencyjna wydała decyzję, nie przedłużyła kontraktu.
Nie ma winnych, wszyscy święci W Bydgoszczy każdy zainteresowany losem klubu obwinia każdego. Były właściciel, poznański agent piłkarski Radosław Osuch od zawsze wskazywał na przeszkadzających mu w działalności kibiców. Wtórował mu prezydent miasta Rafał Brzuski. Kibice zrzeszeni w Stowarzyszeniu Piłkarskim Zawisza, które teraz reanimuje klub, nie mieli wątpliwości, że
ROMAN BOSIACKI
Miedzy pucharem i bankructwem
≥Kibice bydgoskiej Zawiszy po raz kolejny wzięli się za ratowanie swojego klubu winien upadku jest Osuch, nie bez winy – ich zdaniem - jest także najważniejszy rangą urzędnik w Bydgoszczy. Miejska opozycja także co chwila wytyka błędy obecnemu prezydentowi. Pyta jak to możliwe, że miasto zaufało takiemu właścicielowi? Osuch oficjalnie rzecz biorąc nie doprowadził drużyny do wycofania się z rozgrywek. Przed ostateczną decyzją sprzedał 95 procent należących do niego od 2011 roku akcji spółki rezydentowi z Hiszpanii Arturowi Czarneckiemu. Ten długo się nie ujawniał, a kiedy zwołał konferencję prasową przekonywał, że licencji nie ma, bo spółka nie może wyegzekwować prawa do herbu i nazwy klubu, należących do SP Zawisza. Dziś znów nie ma z nim kontaktu. Także Osuch umywa ręce. – Nie jest dziś zainteresowany Zawiszą. Nie mam z nim kontaktu – mówi Eugeniusz Nowak. Audyt wykazał, że poznański menedżer zostawił spółkę zadłużoną, która jest winna rodzinnej spółce Osuch Sport trzy miliony złotych. W ubiegłym roku WKS Zawisza z transferów miała ponad
cztery miliony złotych przychodów. Miasto, które również było udziałowcem WKS Zawisze przez pięć lat przekazało spółce 17 milionów złotych na bieżąca działalność. Środki były rozliczane a niedawno Wydział Kontroli w Urzędzie Miasta dodatkowo sprawdził, czy pieniądze były wydawane zgodnie z przeznaczeniem. To odpowiedź na zarzuty radnych opozycyjnego PIS-u o niegospodarność. – O tych wszystkich problemach wiadomo było wcześniej, ale wtedy był sukces, Puchar Polski i Superpuchar i miasto nie zwracało na to uwagi. Winiło za kłopoty kibiców – mówi prezes SP Zawisza Krzysztof Bess. Odpiera zarzuty, że skupiają chuliganów. – Mamy różne grupy, ale wszyscy myślą o tym, żeby klub przetrwał – odpowiada. Na stronie stowarzyszenia widnieją reklamy kilkunastu firm, od kilku lat prowadzą szkolenie młodych zawodników.
Zawisza pod Bydgoszczą SP Zawisza uratowało już raz klub – w 2003 roku. Podpi-
sało umowę z WKS Zawisza, przejęło wtedy prawo do nazwy i herbu. W 2009 roku w nadziej na powstanie silnej drużyny, przekazało dwie drużyny seniorów i siedem juniorów spółce WKS Zawisza, którą zawiązało miasto. Dwa lata później za 505 tysięcy złotych odkupił ją Osuch. Miasto liczyło na to, że teraz, kiedy doszło do kolejnej kryzysowej sytuacji, zespół wznowi rozgrywki od IV ligi i że ratownikiem będzie wciąż WKS Zawisza. Miał tam zagwarantowane miejsce ze względu na udział rezerw. Na to liczył też szef lokalnego związku. – I do dziś nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak się nie dzieje, dlaczego nowy właściciel nie zgłosił Zawiszy przynajmniej do IV ligi? Co to za właściciel? Jestem tą sytuacją bardzo przygnębiony – powiedział „Rz” Eugeniusz Nowak. Wyjściem awaryjnym, pozwalającym na start Zawiszy w IV lidze, byłoby teraz zbycie praw do miejsca w tej klasie rozgrywkowej na rzecz SP Zawisza. Ale na to potrzeba zgody wszystkich akcjonariuszy. A miasto nie chce dogadywać się z kibicami. Do tej pory
nie odpowiedziało na ich prośbę. A główny właściciel nie daje znaku życia. Od nowego sezonu jedynym spadkobiercą tradycji 70-letniego klubu będzie prawdopodobnie stowarzyszenie. Reaktywuje Zawiszę w B-klasie, czyli w ósmej lidze. SP Zawisza ogłosiło nabór do drużyny, trenerów wyznaczyło z działającej cały czas w czasie istnienia WKS Zawisza sekcji młodzieżowej. Szuka stadionu. Obiekt Zdzisława Krzyśkowiaka przy ulicy Gdańskiej, gdzie znajdowała się dotychczasowa siedziba Zawiszy, jest za drogi, a władze miejskie nie zamierzają na razie zastosować wobec stowarzyszenia taryfy ulgowej. Prawdopodobniej Zawisza w B-klasie grać będzie w którymś z podmiejskich ośrodków: w Potulicach, Łochowie, może w Barcinie. Bo taniej i tam chcą ją gościć. Rozmowy trwają.
Chemik gra wyżej Zespołem z Bydgoszczy występującym w najwyższej klasie rozgrywkowej – w III lidze – będzie Chemik Byd-
goszcz, którego mecze odbywają się na stadionie im. Czesława Kobusa. W przeszłości jego barw bronił przed transferem do Zawiszy - Stefan Majewski, wychowankiem jest były piłkarz Legii Radosław Majewski. Niemal zawsze ten klub znajdował się w cieniu lokalnego rywala. Jedynym przedstawicielem regionu kujawsko pomorskiego w centralnych ligach pozostała Olimpia Grudziądz. A były klub Zbigniewa Bońka czeka długa droga odbudowy. Podobną – także od B-klasy - przeszła w przeszłości Lechia Gdańsk, a od IV ligi Stal Mielec, Pogoń Szczecin, GKS Katowice. Teraz w podobny sposób po upadku z winy właścicieli odradzają się Polonia Warszawa, Widzew Łódź, ŁKS Łódź. Wszędzie tam, aby postawić klub na nogi kibice stojący za reaktywacją współpracowali lepiej lub gorzej z miejskimi władzami, co pomogło i pomaga w powrocie do wyższych lig. W Bydgoszczy jest inaczej.
@ masz pytanie, wyślij e-mail do autora o.kwiatkowski@rp.pl
Partnerzy Życia Kujawsko-Pomorskiego:
Dofinansowano ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Toruniu