KUJAWSKO-POMORSKIE GRAZYNA MARKS, JACEK MARCZEWSKI, RENATA DABROWSKA / AGENCJA GAZETA
REGION NIEOGRANICZONYCH MOŻLIWOŚCI
31 PAŹDZIERNIKA 2017 REDAKTOR PROWADZĄCY SŁAWOMIR ŁOPATYŃSKI DODATEK DO GAZETY WYBORCZEJ
SZA KOŻU PO CHOW ŁOW SKA STUHR SKA RP 1
WOJEWÓDZTWO KULTURĄ SŁYNNE
Wtorek 31 października 2017
KUJAWSKO-POMORSKIE
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI
SPOTKANIA LALEK CAŁKIEM NA SERIO
MACIEJ ZAKRZEWSKI
2
GRZEGORZ GIEDRYS
Międzynarodowy festiwal Spotkania to okazja do obejrzenia najciekawszych zjawisk, które pojawiają się w teatrach lalek w całej Europie. o Torunia co roku przyjeżdża kilkanaście teatrów z różnych zakątków Europy, by pokazywać przedstawienia, których głównym aspektem jest animacja lalkowa. Wbrew stereotypom panującym w Polsce, Spotkania nie są wydarzeniem adresowanym wyłącznie do najmłodszej publiczności. W ciągu tygodnia przed południem festiwal prezentuje spektakle dla młodych widzów, zaś wieczorem odbywają się widowiska dla dorosłych. Spotkania są okazją do zaobserwowania, jak zmienia się teatr lalkowy i jak różne mogą być elementy poddawane animacji: od klasycznych marionetek aż po projekcje multimedialne. Festiwal w tym roku zaczął się 13 października, azakończył 21 października. Wprogramie 24. edycji pojawiły się teatry ze Słowacji, Niemiec, Grecji i Rosji. W sumie zobaczyliśmy 21 spektakli, w tym aż 16 konkursowych. Poza rywalizacją zaprezentowali się gospodarze z toruńskiego Baja Pomorskiego, którzy pokazali cztery przedstawienia. Głównym mecenasem całego wydarzenia jest Urząd Miasta Torunia.
D
Wygrywa spektakl dla dorosłych Festiwal od początku odbywa się wformule konkursu. Nagrodę główną w wysokości 15 tys. zł otrzymało wtym roku przedstawienie „Wokół słońca gromadzi się popiół” Wrocławskiego Teatru Lalek. Agata Kucińska, która zrealizowała ten spektakl, zdobyła nagrodę za reżyserię. Punktem wyjścia jest tragiczna śmierć Lucy, która ginie podczas pożaru we własnym mieszkaniu. Widzowie zastają ją wchwili przechodzenia ze świata żywych w inny wymiar. Historia Lucy przeplata się zlosami innych osób, które na swój sposób także doświadczają końca świata. Najlepszą scenografię przygotował Pavel Hubi ka, który pracował nad dekoracjami do przedstawień: „Szelmostwa Skapena” Opolskiego Teatru Lalki i Aktora oraz „Trzy baśnie dla łotrów” Divadla Radost z Brna. W przypadku pierwszej z tych sztuk czeski plastyk inspiracje czerpał z tradycji włoskiej commedia dell’arte. Najlepszą ścieżkę dźwiękową stworzył Piotr Klimek, który skomponował muzykę do widowiska „Król Maciuś Pierwszy”
# Spektakl „Blisko” Centrum Sztuki Dziecka z Poznania
Teatru Banialuka z Bielska-Białej. Najciekawszą rolę żeńską zdaniem jurorów przygotowała Sylwia Koronczewska-Cyris, która wystąpiła w sztuce „Opowieści z niepamięci” Teatru Animacji z Poznania. Nagrodę dla najlepszego aktora otrzymał zaś Michaił Szełomiencew, który zagrał w „Opowieściach o Wani i tajemnicach rosyjskiej duszy” Theatre Karlsson Hauz w Petersburgu. – Jednoosobowy spektakl, grany znakomicie przez Michaiła Szełomiencewa i cały ensemble prostych drewnianych figurek w dość klaustrofobicznej przestrzeni, był nie tylko okazją do zademonstrowana efektownych działań animacyjno-lalkarskich, świetnej pracy aktorskiej, ale i przejmującej refleksji o naturze ludzkiej – tak opisywał to widowisko Marek Waszkiel w piśmie „Teatr Lalek”. Rosjanin otrzymał specjalną nagrodę przyznaną przez Związek Artystów Scen Polskich. Jury przyznało również trzy równorzędne wyróżnienia dla zespołów: Hop Signor Puppet Theatre z Aten, Teatru Figur z Krakowa i Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu.
Festiwal wszechstronności Spotkania to impreza, która zawiera w sobie wiele różnorodnych wydarzeń. Przegląd szczyci się renomą zjawiska wielogatunkowego i nie ogranicza się do pokazywania tylko teatru lalkowego, lecz prezentuje wszelkie zjawiska w sztuce, których adresatem jest dziecko. 13 października podczas festiwalu odbył się XIV Przegląd Teatrów Osób Niepełnosprawnych „Innym Okiem”, podczas którego widzowie zobaczyli 11 spektakli. Na Spotkaniach swoje prezentacje pozakonkursowe mają studenci szkół teatralnych z Białegostoku i Wrocławia. Wprogramie znalazły się także dwie wystawy. Widzowie mogli obejrzeć dzieła znanego polskiego scenografa i malarza Mikołaja Maleszy. W sali konferencyjnej pojawiła się wyjątkowa wystawa Joanny Królikowskiej – łódzkiej artystki zajmującej się fotografią oraz malarstwem. Ekspozycja „Dziecięce lalki świata” jest świadectwem jej fascynacji światem we wszelkich przejawach. Krzysztof Białowicz, kurator z Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, ponownie przygotował przegląd najnowszych animacji dla dzieci, młodzieży i dorosłych. W 2017 roku w tym paśmie pojawiły się pra-
ce stworzone wyłącznie przez kobiety. Na festiwalu odbywają się liczne warsztaty: scenograficzne, aktorskie i recenzenckie. Teatr przygotował specjalną akcję edukacyjną skierowaną do szkół.
Teatr wychowuje publiczność Baj Pomorski od lat zajmuje się nową literaturą dla dzieci i stara się rozmawiać o problemach współczesności językiem młodych widzów. To bardzo progresywna i nowoczesna postawa wśród teatrów lalek w Polsce, zktórych część nadal stawia na klasyczny repertuar dziecięcy. – Teatr lalek nie powinien zamykać oczu na rzeczywistość. Musi śledzić nowe tendencje, badać nowe przestrzenie, sięgać po nowe teksty. Musimy być blisko swojego widza. Musimy wiedzieć, co go interesuje i jaki język do niego przemawia. Festiwal pozwala nam zdefiniować miejsce, w jakim znajduje się nasz teatr w całym środowisku. Przyjeżdżają w końcu do Torunia reżyserzy i dyrektorzy scen, którzy wymieniają się doświadczeniami i ocenami – opowiada Zbigniew Lisowski, dyrektor Baja Pomorskiego i festiwalu Spotkania. I dodaje: – Całkiem niedawno dzieła współczesnych polskich dramaturgów były w istocie adaptacjami klasyki albo tekstami, które w klasyczny sposób podchodziły do różnych tematów. To był świat księżniczek i książąt z innej bajki – dzieciaki zupełnie nie mogły się w tym wszystkim odnaleźć. Dzisiejsze dzieła – co ciekawe, napisane głównie przez panie – to zupełnie inna jakość. Teatr lalek w Polsce zaczął ewoluować w stronę teatru formy, gdzie lalka jest traktowana jako część scenografii. To wszystko daje nam wiele możliwości – ten teatr może być społeczny, interwencyjny, brutalny. W jednym z wywiadów Lisowski ostrzegał – scena dla dzieci może wylądować na Schulzowskiej Ulicy Krokodyli istanie się kiczowatą komercją. – Przestrzegałem, bo wPolsce coraz częściej teatry decydują się na zejście do taniej komercji, do opierania się na klasyce i udawania, że jednocześnie robi się coś istotnego – tłumaczy Lisowski. – Coraz częściej przychodzą do nas ludzie, którzy widzą, że teatr pełni ważne funkcje wychowawcze. Jedyną ucieczką przed komercją jest młody dramat. – W ostatnich latach głośno przemówili młodzi dramaturgowie, którzy chcą rozmawiać zdzieciakami na serio. Znaleźli się też odważni reżyserzy. Teatr lalek już dawno
przestał być infantylny iobcy jest mu cukierkowy kicz. Gdy podsumowywano kilka lat temu Warszawskie Spotkania Teatralne, krytycy mówili, że lalki mają się lepiej niż dramat, są bardziej konsekwentne, ana scenie bardziej dba się orzemiosło – tłumaczy dyrektor Baja.
Zbliżanie się do rzeczywistości Ważnym nurtem na festiwalu są od lat spektakle dla „najnajów”, skierowane do dzieci, które nie ukończyły trzeciego roku życia. Widowiska niekiedy mocno zanurzone są w sztuce abstrakcyjnej. – Mali widzowie lubią teatr akcji, który ich mocno angażuje. Gdy coś ich wciąga do zabawy, nie przeszkadza im to, że spektakl jest bardzo abstrakcyjny – opowiada Lisowski. Ale od razu zastrzega: – Niektórzy pedagodzy są bardzo przeciwni takiej sztuce i mówią wprost, że to nie jest najlepszy czas na poznawanie teatru. Ja się oczywiście z takimi ocenami nie mogę zgodzić. Proszę też pamiętać, że z punktu widzenia twórcy i realizatora tego rodzaju teatr daje bardzo wiele wolności, bo można sobie nieźle poszaleć. Wiadomo, że wszystko musi być zgodne z psychologią dziecka, aby sztuka nie wywołała żadnych urazów. Jak powstaje program Spotkań? – W jaki sposób impulsy z rzeczywistości wpływają na treści i formy w teatrze? Z tego rodzaju obserwacji wykluwa nam się klucz doboru spektakli na festiwal. Szukamy zjawisk ciekawych, w jakiś sposób nowatorskich, co wiąże się z ryzykiem, że nie wszystkie nasze poszukiwania będą w pełni doskonałe. Cóż, kiedy się eksperymentuje iszuka, nie wszystkich da się zadowolić – wyjaśnia dyrektor. Gdy kilka lat temu Baj Pomorski otwierał festiwal teatralny wMoskwie, Paweł Potoroczyn, były dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza, zauważył, że teatr lalkowy może stać się produktem eksportowym kultury polskiej. – Polscy reżyserzy dziś starają się zbliżyć swoje dzieła jak najbardziej do rzeczywistości, do tego, z czym, na co dzień mają do czynienia dzieci w całej Europie – wyjaśnia Lisowski. – Poza tym wdodatku wteatrze lalek przetrwała polska szkoła scenograficzna, która była słynna na całym świecie. Wcześniej rolą scenografii było tworzenie iluzji na scenie, dziś porzuca się to na rzecz zbliżenia do rzeczywistości. To nas we wspaniały sposób wyróżnia – teatr lalkowy w Polsce jest dzięki temu wznakomitej kondycji.
RP 1
oruński festiwal, który organizuje Katarzyna Jaworska z fundacji Biuro Kultury, cieszy się opinią wydarzenia w pełni autorskiego, starannie przygotowanego. I niepokornego. Na czym polega niepokorność tego przeglądu? – Ona wypływa w głównej mierze z naszego programu. Od pierwszych edycji zależało mi na tym, żeby nasz repertuar nie był wydelikacony, ładny i łagodny, żeby powstawał wbrew obowiązującym modom i powszechnym opiniom. I później podczas kolejnych edycji często słyszałam: „Dlaczego wy jesteście tacy przekorni i niepokorni? Łatwiej byłoby wam robić inny festiwal” – tłumaczyła Jaworska w jednym z wywiadów. Festiwal przez 15 edycji przeszedł wiele transformacji. Sama jego nazwa kilkakrotnie się zmieniała. Był „Toruń Film Festiwal”, „Toffi”, „Toruński Festiwal Filmowy”. – Dorastaliśmy z tym festiwalem. Na początku musieliśmy do niego dokładać, a filmy przychodziły do naszego mieszkania. Musiałam wyrzucać ciuchy z szafek, aby to wszystko pomieścić. Ale to przetrwaliśmy, co pokazuje, jak mocno związaliśmy się z ideą tego festiwalu, że to ma dla nas ogromne znaczenie. Jeśli człowiek w coś wierzy, to nie uda się, tylko jeśli się podda. Wierzę w konsekwentną pracę, to jedna z moich zasad – wspominała Jaworska.
T
Jak to wszystko powstaje?
RP 1
KUJAWSKO-POMORSKIE
Dyrektorka toruńskiego festiwalu na początku zajęła się polskim kinem offowym, ale później coraz silniej środek ciężkości przestawiał się na filmy niezależne z całego świata. Przez 15 lat zmienił się całkowicie unas rynek filmowy itowarzyszące mu technologie. Najpierw organizatorom zdarzało się dostawać filmy na kasetach VHS, a teraz rzadko wyświetlają cokolwiek z taśm 35 mm. Jednocześnie w międzyczasie większość małych kin upadła i rynek przejęli multimedialni giganci z zagranicy. – Festiwale filmowe są po to, aby zaspokajać głód kina. Taki przegląd jest świętem, jest nowym światem, który umożliwia poznanie sztuki, której nie ma ani w telewizji, ani w dużych sieciach kinowych. W pewnym sensie to festiwale stały się prawodawcami kina w Polsce. Tej roli nie pełni ani prasa, ani telewizja, ani multipleksy. Magia festiwali polega na tym, że ma się możliwość poznać dzieła, których później nie będziemy mieli okazji zobaczyć już nigdzie. Gdzie znajdziemy kino ormiańskie, gruzińskie, litewskie albo ukraińskie? Tylko na festiwalach – tłumaczy dyrektorka toruńskiego przedsięwzięcia. Niepokorność, nastawienie na własne poszukiwania artystyczne, próba wsłuchania się w oczekiwania publiczności – to tworzy filozofię kształtowania programu festiwalu. Na początku organizatorzy opierali się głównie na zgłoszeniach filmów z całego świata, natomiast w pewnym momencie zmienili tryb pracy i zaczęli sami zapraszać producentów i reżyserów np. na
FESTIWAL, KTÓRY JEST NIEPOKORNY GRZEGORZ GIEDRYS
Tofifest w tym roku świętował 15. urodziny. Na czym polega wyjątkowość tego toruńskiego festiwalu filmowego? targach w Cannes. Oczywiście cały czas dostają listy od twórców, którym zależy na tym, aby ich dzieła w październiku mogły się pojawić w Toruniu.
Co się wydarzyło w Toruniu? W tym roku Tofifest znów otworzyły i zamknęły widowiska muzyczne. – W pewnym momencie narodził się we mnie pomysł, że powinniśmy zająć się muzyką filmową z zupełnie innej strony i prezentować dzieła, które tak jak nasz festiwal są niepokorne, nietendencyjne, istniejące na przekór modom. Zaczęliśmy więc sięgać po artystów reprezentujących różne tradycje i estetyki, aby ich ciekawie zestawić ze sobą na scenie – opowiada Jaworska. 21 października podczas koncertu, który otworzył festiwal, na jednej scenie wystąpili: Katarzyna Nosowska, raper O.S.T.R, Joanna Czajkowska-Zoń i Krzysztof Iwaneczko. Złotego Anioła za „niepokorność twórczą” otrzymała Katarzyna Nosowska. Pierwszy raz to wyróżnienie trafiło do kogoś spoza branży filmowej. – I to jest właśnie konsekwencja rozbudowy koncepcji naszego festiwalu o wątki muzyczne. Nosowska to artystka niepokorna, nieprawdopodobnie wszechstronna i konsekwentna w działaniu. Niejednokrotnie flirtowała z kinem, choćby tworząc utwór muzyczny do filmu „Ziarno prawdy” – mówiła Jaworska. Koncert zamykający Tofifest skupił się zaś na kobiecym wątku w muzyce filmowej. – Branża ma wielki problem z małą reprezentacją kobiet wróżnych swoich przestrzeniach – tłumaczy Jaworska. – Szczególnie jest to widoczne, jeśli chodzi o twórców muzyki filmowej – chyba tylko około jednego procentu kompozytorów w USA to kobiety. Postanowiliśmy całkowicie odrzucić te proporcje izorganizować koncert pod hasłem „Muzyka jest kobietą”, który zaprezentuje najciekawsze światowe kompozytorki. W programie znalazły się m.in. utwory Anne Dudley, Wendy Carlos, Vivian Kubrick,
Wtorek 31 października 2017
3
MAŁGORZATA KUJAWKA / AGENCJA GAZETA
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI LAURA TRAWIŃSKA / AGENCJA GAZETA
WOJTEK SZABELSKI / MATERIAŁY TOFIFEST
PARTNEREM WYDANIA JEST WOJEWÓDZTWO KUJAWSKO-POMORSKIE
Mica Levi i Rachel Portman. – Nie wiemy, że za muzyką do „Gladiatora” nie stoi tylko Hans Zimmer. Nie wiemy, że kompozytorki pracowały także nad ścieżką dźwiękową do „Władcy pierścieni” i „Pearl Harbor”. Nie wiemy też, że Vivian Kubrick, córka słynnego reżysera, musiała przybrać pseudonim, gdy pracowała nad muzyką do „Full Metal Jacket”. Ideą Tofifestu zawsze była próba prezentowania wartościowych zjawisk nieco spoza głównego nurtu, przedstawianie publiczności rzeczy mniej znanych. I ten nurt kobiecy znakomicie się w ten nasz cel wpisuje – wyjaśnia dyrektorka festiwalu.
Indie, Finlandia i Japonia Tofifest przybliżył widzom filmy, które reprezentowały Kraj Kwitnącej Wiśni w ostatnich latach na festiwalu w Cannes. – Kino japońskie ma w sobie fascynującą odmienność, korespondującą z wyjątkową kulturą Japonii. Jest głębokie, refleksyjne i mądre, a tacy filmowcy jak Akira Kurosawa i Masaki Kobayashi to absolutni mistrzowie. Ich filmy stały się klasykami w swoich gatunkach. Na Tofifeście poznaliśmy nowe obrazy zarówno doświadczonych, jak i młodych twórców – opowiada Katarzyna Jaworska. Na festiwalu zobaczyliśmy także przeglądy kina fińskiego i indyjskiego. – Kultura Indii, zresztą tak jak kultura japońska, to jest odmienny świat, którego musimy się po prostu nauczyć, żeby móc go w pełni zrozumieć i docenić – mówi Jaworska. – Znaleźliśmy swój klucz do tego kina – poszukaliśmy ambitnego kina środka. Indie to kraj o wielkim przemyśle filmowym i różnorodnych reżyserach, którzy mówią własnym językiem i stylem narracji. Nie zobaczyliśmy tutaj typowych produkcji z Bollywood albo Tollywood – stawiamy na kino z wyraźnym rysem artystycznym. Ta selekcja powstała we współpracy z kuratorami Indian Film Festival, który w tym roku po raz pierwszy odbył się w Warszawie.
# Od lewej: Jan Englert, Katarzyna Nosowska, Marek Koterski
Pierwszy raz w programie znalazły się darmowe projekcje seriali telewizyjnych. – Postanowiliśmy zwrócić szczególną uwagę na ten wyjątkowy fenomen kulturowy. W selekcji ostatniego festiwalu w Cannes pojawiły się produkcje firmowane przez Amazona i Netfliksa, co wywołało bunt wśród niektórych filmowców, bo tych obrazów nie można było obejrzeć w sali kinowej. Rozpoczęliśmy współpracę ze stacją HBO, która jest producentem najważniejszych obecnie seriali telewizyjnych – opowiada Jaworska. Toruńska publiczność mogła dzięki temu za darmo zobaczyć wyprodukowany w Polsce przez HBO serial „Wataha”, reżyserowany m.in. przez Kasię Adamik i Jana P. Matuszyńskiego. W programie pojawił się także obsypany nagrodami miniserial „Wielkie kłamstewka” i „The Deuce”, w którym David Simon, twórca słynnego serialu „The Wire”, opowiada o początkach pornobiznesu w USA. Co jeszcze zdarzyło się w Toruniu? Wyróżnienie za całokształt twórczości na festiwalu odebrał Jan Englert, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów filmowych i teatralnych. W 2011 roku statuetkę Złotego Anioła za całokształt pracy artystycznej odebrał Jerzy Stuhr. Tym razem podczas Tofifestu nagrodę za niepokorność twórczą dostał jego syn Maciej, który również jest znakomitym aktorem filmowym i teatralnym.
Związki z regionem Festiwal co roku nagradza także zasłużone postaci z województwa kujawsko-pomorskiego. Tofifestowy Flisak otrzymali m.in. Jakub Gierszał, Piotr Głowacki, Tomasz Wasilewski, Olga Bołądź, Magdalena Czerwińska, Maciej Cuske, Marcin Sauter, Łukasz Karwowski, Marcin Gładych. W tym roku statuetkę przyznano Małgorzacie Kożuchowskiej – jednej najsłynniejszych obecnie polskich aktorek, która wychowała się w Toruniu. Ale to nie koniec wspierania artystów związanych z województwem kujawskopomorskim. Tofifest jako jedyny festiwal w Polsce jeździ po całym kraju z regionalnymi filmami. Na trasie wyjazdowych spotkań były m.in. Poznań, Wrocław, Gdynia i Warszawa. Na program przeglądu składają się krótkometrażowe fabuły, animacje i wideoklipy. Jednocześnie twórcy festiwalu przygotowują premiery kinowe filmów z Torunia i Bydgoszczy, wydają książki i publikacje promocyjne. W styczniu 2017 zadebiutowała ich strona internetowa z Filmową Trasą Turystyczną po Toruniu. To pierwszy taki projekt w kraju. Jaworska jednocześnie mocno podkreśla: – Jesteśmy tutaj dla ludzi. Widzowie nas cenią za to, że nie pokazujemy blockbusterów, że sami bierzemy odpowiedzialność za swoje wybory artystyczne, że mamy wachlarz wszechstronnych propozycji. Oczywiście łatwo byłoby zrobić festiwal złożony z filmów popularnych, gdzie mielibyśmy pewność, że sale będą pełne. Nie mielibyśmy jednak z czegoś takiego satysfakcji. Nie byłoby w tym niczego nowatorskiego i niczego do odkrycia.
4
Wtorek 31 października 2017
KUJAWSKO-POMORSKIE
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI
David Lynch pozwoli nam zajrzeć za czerwoną kurtynę, laureaci Oscara opowiedzą o swoim warsztacie, zobaczymy gwiazdy na zdjęciach żony słynnego Beatlesa i setki doskonałych filmów. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Filmowej Camerimage w Bydgoszczy przygotowuje się do jubileuszowej 25. edycji.
CAMERIMAGE ŚWIĘTUJE
25 LAT
amerimage wyznacza trendy dla nagród Amerykańskiej Akademii” – twierdzi słynny The Hollywood Reporter, a prestiżowy magazyn „MovieMaker” nazywa Camerimage jednym z najbardziej coolowych festiwali filmowych na świecie. Festiwalem zachwyca się też topowy operator Stephen Lighthill: „To wspaniały event. Jedyne miejsce, w którym możemy porozmawiać o tym, co w filmie jest najważniejsze, o sztuce”. Prowadząca gale Camerimage Grażyna Torbicka zauważyła: „Chyba cała produkcja filmowa na świecie zatrzymuje się w listopadzie na tydzień, bo wszyscy najlepsi twórcy kina są w tym czasie z nami na Camerimage”. Festiwal fascynuje cały filmowy świat już od 25 lat. – Jest dziś uznanym ważnym wydarzeniem filmowym na świecie. Właśnie dostałem informację od szefa Amerykańskiej Akademii Filmowej, że przyjedzie, by uczcić nasz skromny jubileusz. Będzie wielu innych znakomitych artystów, zarówno tych, którzy nas już odwiedzali, ale będą też niespodzianki – zapowiada Marek Żydowicz, twórca i szef Camerimage. Tylko podczas ostatniej edycji Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage 2016 zaprezentowano w sumie 264 filmy o wysokich walorach wizualnych, wydano 3900 kart wstępu oraz 2812 biletów na pojedyncze seanse lub dzienne wejścia na projekcje w Operze Nova. Projekcje wMultikinie zgromadziły wsumie 8201 osób. Publiczność festiwalu to blisko 72 tys. entuzjastów kina. Wśród uczestników Camerimage 2016 było 610 autorów zdjęć z 45 krajów, prawie 160 gości specjalnych – reżyserów, aktorów, montażystów, scenografów, kompozytorów z 20 krajów, 760 studentów ze 135 szkół z 40 krajów, 160 przedstawicieli mediów reprezentujących 55 tytułów z 10 krajów, prawie 700 reprezentantów przemysłu filmowego, wśród których nie zabrakło przedstawicieli branżowych firm, prezentujących swoje najnowsze rozwiązania technologiczne na stoiskach w Centrum Festiwalowym. Przyjechali też dystrybutorzy i agenci. – Zaczynaliśmy od Svena Nykvista, Vittoria Storaro i Volkera Schlöndorffa. Dziś są u nas setki wybitnych twórców. Trudno nie czuć zadowolenia z rozwoju Camerimage – mówi Żydowicz.
C
Spotkaj się z laureatami Oscara – Nie chcę zdradzać wszystkich atrakcji, ale proszę mi wierzyć – naprawdę warto przyjechać do Bydgoszczy. Myślę, że bydgoszczanie mogą być dumni z Camerimage. Żadne miasto wPolsce nie może pochwalić się taką liczbą znakomitości filmowych co roku przyjeżdżających ze świata. Żadne miasto wPolsce nie ma takiej ilości ważnych prestiżowych premier filmowych jak Bydgoszcz podczas
% David Lynch i Marek Żydowicz (z prawej)
Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage odbędzie się w Bydgoszczy w dniach 11-18 listopada 2017.
SERGIUSZ PĘCZEK / AGENCJA GAZETA
MARTA LESZCZYŃSKA
Camerimage. Wtym roku będą to także pokazy przedpremierowych produkcji amerykańskich – zapowiada szef festiwalu. Organizatorzy stopniowo odkrywają karty. Jak co roku obejrzymy filmy w 10 konkursowych kategoriach. Tylko w 2016 r. selekcjonerzy musieli wybrać najlepsze spośród około 3 tys. obrazów zgłoszonych na festiwal. Warto je zobaczyć, bo filmy, które w ostatnich latach zdobywają Złote Żaby, coraz częściej są nagradzane oscarowymi nominacjami. – Prócz tego, jak zawsze, przygotowaliśmy liczne sekcje pozakonkursowe, jak choćby przegląd kina państw nadbałtyckich, przegląd kina irlandzkiego czy Panoramę Europejską – mówi Karolina Ciechońska z Fundacji Tumult, która organizuje festiwal. – Zapraszamy na warsztaty, seminaria, prezentacje sprzętu, koncert niemieckiego pianisty Hauschki i wiele innych atrakcji. Znane są już nazwiska kilku gości specjalnych Camerimage. Kenneth Branagh, brytyjski aktor, reżyser i scenarzysta, twórca m.in. „Wiele hałasu onic” inominowanych do Oscara filmów „Henryk V” iHamlet”, tegoroczny laureat dwóch nagród specjalnych Camerimage, odbierze nagrodę im. Krzysztofa Kieślowskiego oraz ze swym przyjacielem iwieloletnim współpracownikiem Harisem Zambarloukosem nagrodę Camerimage dla duetu autor zdjęć – reżyser. John Toll, operator, który pracował zBrianem de Palmą iFrancisem Fordem Coppolą, zostanie laureatem nagrody za całokształt twórczości. Toll dwukrotnie odbierał Oscara. Statuetkami nagro-
dzono go za „Wichry namiętności” w 1995 r. oraz rok później za „Braveheart. Waleczne serce”. Organizatorzy zaplanowali szereg spotkań zoperatorem. Paul Hirsch, amerykański montażysta, odbierze na Camerimage w Bydgoszczy nagrodę za „specjalną wrażliwość wizualną”. Pracował przy takich filmach jak „Gwiezdne wojny”, „Mission Impossible”, „Footloose”, „Warcraft: Początek” i „Mumia”. Za „Gwiezdne wojny IV – Nowa nadzieja” otrzymał Oscara. Hirsch spotka się również z festiwalowymi widzami podczas specjalnej projekcji jednego z jego filmów. Nagrodę za całokształt twórczości dla reżysera odbierze australijski filmowiec Phillip Noyce. Znacznej części publiczności kojarzy się z amerykańskimi dreszczowcami typu „Czas patriotów” i „Salt”. Reżyser spotka się z uczestnikami Camerimage po seansie jednego ze swoich filmów. Wiadomo już też, że do Bydgoszczy przyjedzie Frederick Wiseman, nagrodzony honorowym Oscarem autor ponad 40 projektów dokumentalnych. Porozmawia z uczestnikami festiwalu o etosie dokumentalisty oraz swoich filmowych inspiracjach i fascynacjach, a także odbierze nagrodę za wybitne osiągnięcia w filmie dokumentalnym.
Tajemnice czerwonego pokoju Festiwal ponownie odwiedzi David Lynch. Niezwykłą ekspozycję jego twórczego dorobku będzie można oglądać od 12 listopa-
da br. do 25 lutego 2018 r. w Centrum Sztuki Współczesnej „Znaki Czasu” w Toruniu. To będzie pierwsza w Europie tak przekrojowa wystawa twórczości Lyncha. Zobaczymy m.in. jego obrazy, rysunki, litografie, fotografie, utwory muzyczne, scenariusze i oczywiście sporo filmów. – To ostatni zwielkich. Artysta wolny iniezależny. Ta wystawa pozwoli poznać świat jego wewnętrznych doświadczeń, jego sposób myślenia o rzeczywistości, a jednocześnie w jakiś sposób pozwoli też zobaczyć i dotknąć jego warsztatu – mówi Żydowicz. – David powiedział, że otworzy przed nami to, czego jeszcze nikomu nie pokazywał. Wejdziemy za czerwoną kurtynę, będziemy mogli wejść do czerwonego pokoju. Podczas Camerimage obejrzymy jeszcze dwie wystawy. Dzięki współpracy z galerią Gagosian wNowym Jorku wtoruńskim CSW uda się pokazać zbiór nowych fotografii autorstwa Gregory’ego Crewdsona. Prace amerykańskiego twórcy zachwycają zarówno krytyków, jak i kolekcjonerów na całym świecie. Artysta czerpie pełnymi garściami z malarskiej i filmowej estetyki. To pieczołowicie przygotowane i szczegółowo opracowane kadry. Niektóre ze zdjęć poprzedziły miesiące planowania, a za ostateczny ich wygląd odpowiadała ekipa niejednokrotnie licząca nawet 40 osób. W Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy zobaczymy niezwykły zbiór Loli Garrido, hiszpańskiej znawczyni sztuki, kuratorki wielu wystaw. Wystawa pozwoli widzom prześledzić historię fotografii od połowy XIX wieku do lat 90. XX wieku. Kolekcja
RP 1
KUJAWSKO-POMORSKIE
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI
Skromne początki, wizjonerskie plany
RP 1
W 1993 roku Marek Żydowicz był historykiem sztuki związanym z toruńskim Uniwersytetem Mikołaja Kopernika. Po głowie chodził mu taki plan: „Zrobić imprezę dla operatorów filmowych z całego świata. W Hollywood traktują ich jak rzemieślników, a w Polsce będą mogli poczuć się jak gwiazdy”. Festiwal, którego pierwsze edycje odbyły się w Toruniu (1993-99) szybko zyskał renomę. Każdy kolejny rok to więcej wydarzeń, sław i studentów z całego świata. Żydowicz wiedział, że potrzebuje więcej przestrzeni dla Camerimage. O pomoc w stworzeniu odpowiednich warunków dla festiwalu poprosił władze Torunia. Negocjacje zakończyły się fiaskiem. W2000 roku Camerimage odbył się już wŁodzi. Dekadę później, po raz kolejny wwyniku konfliktu zwładzami miejskimi, Żydowicz podjął decyzję onastępnej przeprowadzce. Odtąd Camerimage odbywa się w Bydgoszczy. – Cudem jest, że nasz festiwal przetrwał liczne medialne napaści ipolityczno-biznesowe szantaże. Wielu ludzi na świecie dziwi to, że łatwiej nam jest osiągać wzrost prestiżu festiwalu niż stabilizację infrastrukturalno-ekonomiczną. Apodobno jesteśmy eksportową marką Polski – mówi Marek Żydowicz. – Proszę sobie wyobrazić, że politycy z Łodzi, po tym jak odmówiłem im współpracy na bardzo nietransparentnych warunkach, zablokowali nam wsparcie współkach skarbu państwa. Trwa to od ponad ośmiu lat. Mam ciągle nadzieję, że polski rząd wreszcie to zmieni. Inna sprawa to wstyd z powodu braku w Polsce miejsca, w którym można profesjonalnie organizować wielkie wydarzenia kulturalne, np. światowe premiery filmów czy festiwale takie jak Berlinale, Cannes, Wenecja. Przypomnę, że na budowę Stadionu Narodowego wydano ok. 2,5 mld zł, awszystkie wydatki infrastrukturalne na kulturę wciągu ostatnich ośmiu lat poprzedniego rządu to kwota 800 mln zł. Ta dysproporcja mówi sama za siebie. Nie możemy budować wizerunku irozwoju obywatelskiego Polski na takiej dysproporcji. Sport jest komercyjny. Łatwiej mu przeżyć niż kulturze, ale to kultura buduje naszą tożsamość i rozwój, atrakcyjność Polski ijej nowoczesne oblicze. Czas, by powstało centrum festiwalowo-kongresowe na miarę ambicji narodowych – podkreśla szef Camerimage. Co będzie dalej z festiwalem? 25. jubileuszowa edycja jest ostatnią zakontraktowaną w Bydgoszczy. Żydowicz przyznaje, że czuje się tu dobrze, ale nie ukrywa, że i Opera Nova jest dla niego za ciasna. – Jestem jak Robert Lewandowski – mówi. – Mogę zostać, a mogę pojechać do Borussii i zrobić następny krok w karierze. Szansą na zatrzymanie imprezy w Bydgoszczy jest plan rozbudowy Opery Nova. Prezydent miasta Rafał Bruski i marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki łączą siły i wracają do dawnego projektu czwartego kręgu opery, w którym znalazłaby się dodatkowa przestrzeń m.in. dla festiwalowych projekcji i wystaw.
5
SERCA BICIE W BYDGOSZCZY ANNA STANKIEWICZ
Festiwal „Serca bicie” narodził się w Bydgoszczy przez przypadek, w mieście, które nie miało nic wspólnego z jego bohaterem Andrzejem Zauchą. 10. edycja będzie szczególna. o jedna z najważniejszych muzycznych imprez w Bydgoszczy. Od dziewięciu lat niezmiennie na scenie Opery Nova występują początkujący oraz znani artyści polskiej i zagranicznej sceny. – To muzyczne przedsięwzięcie łączy pokolenia oraz pasje w jednym czasie i miejscu. „Serca bicie” to także możliwość współpracy młodego pokolenia z wokalistami i wokalistkami z całego kraju – mówi Krzysztof Wolsztyński, organizator i pomysłodawca imprezy, były lekkoatleta. Festiwal składa się z kilku części. Na początku roku odbywają się eliminacje. Na nich artyści muszą wykonać jeden utwór Andrzeja Zauchy. Następnie 20 osób przechodzi do półfinału, adziesiątka do finału. Szczęśliwcy biorą udział w warsztatach z Januszem Szromem, specjalistą wokalistyki. Najważniejsze odbywa się jednak na końcu w Operze Nova, gdzie artyści przedstawiają publiczności swoją pracę i konfrontują na scenie. – Festiwal, poza wokalnymi umiejętnościami uczestników, przypomina sylwetkę popularnego piosenkarza i czci jego pamięć – podkreśla organizator. – Podczas konkursu finałowego wokaliści walczą o Złotą, Srebrną i Brązową Nagrodę im. Andrzeja Zauchy. Wostatniej edycji „Serca bicie” zwyciężyła Marta Fitowska z grupą Moa, która wygrała niedawno konkurs Debiuty 2017 podczas Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Dwa lata temu taki sam sukces osiągnęła Daria Zawiałow. Kolejna 10. już edycja poświęcona pamięci Andrzeja Zauchy odbędzie się 6 maja przyszłego roku. Chociaż czasu do wydarzenia zostało sporo, jednak przygotowania idą już pełną parą. – Właśnie rozpoczęliśmy nagrywanie płyty, która będzie podsumowaniem wszystkich edycji bydgoskiej imprezy – mówi Wolsztyński. – Piosenki wykonają gwiazdy, które mogliśmy podziwiać na scenie opery. Będą to m.in. Ewa Bem, Piotr Rogucki, Natalia Kukulska, Krystyna Prońko. Krążek będzie pełnił funkcję promocyjną. Płyty nie otrzymamy w sklepach, a jedynie podczas koncertów poświęconych Zausze. Najbliższa taka możliwość będzie na koncercie galowym 10. edycji „Serca bicie”. Obecnie trwa selekcja najlepszych utworów artysty. Tych ma być 20. Wśród pewniaków pojawiły się już piosenki „Linoskoczek”, „Dzień dobry mr blues” oraz jeden z najbardziej rozpoznawalnych przebojów „Byłaś serca biciem”. – Poza płytą planujemy zaprosić do Opery Nova najważniejsze gwiazdy zeszłorocznych edycji. Mamy nadzieję, że nie zabraknie także córki Andrzeja Zauchy, Agnieszki – mówi Wolsztyński. – Moim marzeniem jest zaprezentowanie koncertu nie tylko w telewizji lokalnej, ale także ogólnokrajowej. Już prowadzimy w tej sprawie negocjacje. Chcemy uczcić tę edycję tak, jak zasłużył na to Andrzej Zaucha, człowiek o wspaniałym charakterze. Artysta pomagał wielu ludziom, zarażał humorem i dobrem. Teraz my chcemy zarażać jego muzyką młodych wokalistów. Do tej pory przez wszystkie festiwale powstały trzy płyty – dwie CD z piosenkami z pierwszej i drugiej edycji oraz jedna DVD będą skrótem z pierwszego koncertu „Serca bicie”.
T
KRZYSZTOF KAROLCZYK
obejmuje 90 prac, autorstwa 61 mistrzów fotografii takich jak: Henri Cartier-Bresson, Man Ray, Dorothea Lange, Alexander Rodchenko, Robert Capa, Diane Arbus, Cindy Sherman, Nan Goldin i innych. Długa lista obejmuje zarówno pionierów fotografii, jak i wielkich europejskich i amerykańskich autorów lat 20. i 30. U boku legendarnych nazwisk fotoreportażu kolekcja prezentuje osiągnięcia twórców historycznej awangardy, rewolucyjnych fotografów mody jak i uznanych artystów współczesnych. Dodatkowym atutem wystawy będzie specjalna prezentacja prac jednej z najciekawszych fotografek XX wieku, która była naocznym świadkiem ewolucji kultury pop. Portrety autorstwa Lindy McCartney zgodzili się użyczyć festiwalowi Camerimage i Galerii bwa Paul McCartney wraz z córką Mary McCartney, sprawujący pieczę nad dorobkiem Lindy. Będą to wybrane portrety, stworzone podczas 30 lat kariery artystki.
Wtorek 31 października 2017
Od tego momentu w maju każdego roku Opera Nova pęka w szwach. Każda edycja festiwalu to inni wokaliści i inne historie. Niezmienne pozostają tylko piosenki. Do tej pory na największej scenie miasta nad Brdą wystąpili m.in. Ryszard Rynkowski, Ewa Bem, Andrzej Sikorowski, Grażyna Łobaszewska, Mieczysław Szcześniak, Kayah, Kuba Badach, Dorota Miśkiewicz, Grzegorz Turnau, Piotr Cugowski, Krystyna Prońko, Magdalena Kumorek, Piotr Polk, Andrzej Lampert.
Nie tylko muzyka
# Andrzej Zaucha
Zaucha artysta zapomniany Andrzej Zaucha na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku był jednym z najpopularniejszych polskich piosenkarzy. Poza muzyką interesowało go także aktorstwo filmowe i kabaretowe. Miał epizod w produkcji „Trzy dni bez wyroku” Wojciecha Wójcika oraz w filmie muzycznym „Miłość z listy przebojów” Marka Nowickiego. W młodości Zaucha interesował się sportem, trenował kajakarstwo, był trzykrotnym mistrzem kraju, wytypowano go nawet na IO w Tokio w 1964 r., ale zrezygnował z olimpiady na rzecz kariery muzycznej. Nie tylko śpiewał, grał także na perkusji i saksofonie. Artysta swobodnie poruszał się po rocku, jazzie, popie, a nawet operze. Uchodził za duszę towarzystwa. Zginął 10 października 1991 r. po kolejnym przedstawieniu „Pana Twardowskiego” Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU w Krakowie. Został zastrzelony przed budynkiem gmachu przez francuskiego reżysera Yves’a Goulais – miał romans z jego żoną Zuzanną Leśniak. Ta również została zabita tego samego dnia. Andrzej Zaucha to artysta dziś już niestety trochę zapomniany. Albo może inaczej – niekoniecznie znany tym wszystkim, którzy urodzili się po jego śmierci. Chociaż trzeba zauważyć, że dzięki festiwalowi to się zmienia. – Miałem wrażenie, że w pewnym momencie zapanowała cisza w mediach, a o Andrzeju nie mówiło się zbyt wiele – wspomina Wolsztyński. I tak, mimo że Zaucha urodził się i wychował w Krakowie, to jednak w Bydgoszczy, z którą nie miał nic wspólnego, Wolsztyński postanowił zorganizować festiwal jego imienia. – Idea narodziła się przez przypadek. Mój syn Paweł na egzaminy do szkoły aktorskiej wybrał sobie cover właśnie Andrzeja Zauchy. Zainteresowałem się, dlaczego nie ma imprezy o tak wielobarwnym artyście. To był 2008 r., po raz pierwszy w Bydgoszczy organizowaliśmy wtedy mistrzostwa świata juniorów w lekkoatletyce. Mimo tych obowiązków porwałem się na coś nowego – tłumaczy bydgoszczanin.
– Co roku staramy się zaskakiwać naszych gości nowościami. Oprócz piosenek Zauchy stawiamy także na inne, które wykonywał wokalista. Przykładowo podczas szóstej edycji artyści zaprezentowali m.in. „Nie dokazuj”, „Dni których nie znamy”, „W dzikie wino zaplątani”, „Tango Anawa”, „Nie przerywajcie zabawy” – wylicza Wolsztyński. Zupełnym odświeżeniem festiwalu była tegoroczna edycja. Oprócz muzyki na scenie zawitał także spektakl pt. „Zaucha. Welcome to the PRL” opowiadający wymyśloną historię artysty, który przeżył postrzał i niczym Forrest Gump regularnie wpływał na losy świata. W spektaklu muzycznym pojawili się także Wisława Szymborska, Matka Teresa, Jacek Cygan, Edyta Górniak, Jurek Owsiak. – Spektakl zaplanowałem po czwartej edycji. Już wtedy zaczęliśmy szukać alternatyw dla Zauchy. Nie chcieliśmy wciąż powtarzać oklepanego scenariusza. I się udało. Sprzedaliśmy wszystkie bilety. Mieliśmy po raz kolejny nadkomplet ludzi – wspomina organizator. – Formuła jest mocno „uwspółcześniona”, ale też przesycona Zauchą. To jedna wielka muzyczna układanka w wykonaniu utalentowanych śpiewających aktorów. W ubiegłorocznej edycji wzięło udział wielu obcokrajowców m.in. z Estonii, Łotwy, Litwy i Białorusi. Dzięki temu festiwal zyskał rangę międzynarodową. – Sam odkryłem Zauchę kilkanaście lat temu. Nie słuchałem jego piosenek jako młody chłopak. Do takiej muzyki trzeba dojrzeć. Ja już dojrzałem. Oczywiście nie jest tak, że słucham go codziennie – mówi Wolsztyński. – W domu rzadko kiedy puszczam jego muzykę. Ale mam wszystkie płyty! Festiwal „Serca bicie” to nie tylko Opera Nova. To ciąg różnych wydarzeń, które organizujemy przez okrągły rok. Więc Zaucha towarzyszy mi codziennie. Poza największym przebojem Zauchy, od którego powstała nazwa festiwalu, wylansował takie utwory jak „Czarny Alibaba” z repertuaru Heleny Majdaniec, „Siódmy rok”, „Magia to ja”, „Bądź moim natchnieniem”, „C'est la vie – Paryż z pocztówki”, „Baw się lalkami”. Niezapomniane są także jego duety: „Rozmowa z Jędrkiem” z Andrzejem Sikorowskim i „Baby, ach te baby” z Ryszardem Rynkowskim, przeróbka szlagieru Eugeniusza Bodo. Zaucha jest laureatem nagrody indywidualnej dla najlepszego wokalisty na SFJ Jazz nad Odrą '69, wyróżnienia w koncercie Premiery na KFPP Opole '89 za piosenkę „O cudzie w tancbudzie” oraz nagrody Prezydenta Miasta Opola na KFPP Opole '89 za wybitne osiągnięcia w wykonawstwie piosenek.
KUJAWSKO-POMORSKIE
Wtorek 31 października 2017
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI PAWEŁ MALINOWSKI / AGENCJA GAZETA
6
% Bydgoszcz, Mistrzostwa Świata w Przechodzeniu przez Rzekę
Wyobraź sobie. Jesteś 30 metrów nad ziemią, siedzisz na 2,5-centymetrowej taśmie. Pod tobą przepaść. Tysiąc myśli na minutę, ciśnienie skacze jak szalone. Cudownie.
ALEKSANDRA LEWIŃSKA
R
ozmowa z Krzysztofem Metzlerem, sędzią podczas Mistrzostw Świata w Przechodzeniu przez Rzekę organizowanych od czterech lat w Bydgoszczy.
ALEKSANDRA LEWIŃSKA: Stajesz na taśmie pierwszy raz w życiu. I... KRZYSZTOF METZLER: Najpierw jest zasko-
czenie. Bo to przecież wydaje się dość banalne, gdy taśma wisi nisko nad ziemią: stawiasz prawą stopę, stawiasz lewą i idziesz. Ato wcale nie tak. Zaczynamy zawsze od nogi mocniejszej. Wmoim przypadku – prawej. Stawiam prawą na taśmie i... okazuje się, że cała noga mi lata. Nie wiem dlaczego, bo przecież drugą stopą stoję na ziemi. To przedziwne uczucie. Taśma jest napięta, dla organizmu to zupełnie nowa sytuacja. Duży wysiłek. Slackline to w ogóle sport?
– Ekstremalny. Są starania, by wpisać go jako dyscyplinę olimpijską, podobnie jak np. snowboard. Mowa jest o tricklinie.
WYŚCIG ODERWANYCH OD ZIEMI uniknąć kontuzji. Na longlinie idzie się niżej, ale upadek ztrzech czy pięciu metrów bywa przecież groźny. Jeśli rekordy na długość dystansu czy na wysokość cię nie interesują, możesz robić ewolucje, czyli trickline. Twój rekord?
Krzysztof Metzler sędzia podczas Mistrzostw Świata w Przechodzeniu przez Rzekę organizowanych od czterech lat w Bydgoszczy.
– 115 metrów długości w longlinie, na wysokości chodziłem najwyżej 30 metrów. Dużo.
– Skąd! Światowy rekord to ponad kilometr. Takie rekordy biją ludzie, którzy przyjeżdżają na zawody do Bydgoszczy, bo ściągamy na Mistrzostwa Świata w Przechodzeniu przez Rzekę światową czołówkę. Twoja przygoda z chodzeniem po taśmie zaczęła się...
– Sześć lat temu. Mało kto w ogóle wtedy wiedział, czym slackline jest. Zaczynałem zPrzemkiem Urbaniakiem, kolegą, zktórym studiowałem geografię. Zaczynaliśmy na Wyspie Młyńskiej z kumplem, który trenował wspinaczkę. To zresztą naczynia połączone. Bo?
– Slackline wywodzi się ze Stanów, z Yosemite. To tam wspinacze w wolnej
Komplikujesz. Czym się różni trickline od slackline’u, czyli chodzenia po linie.
– Nie po linie! Po taśmie. To zasadnicza różnica. Po linie chodzimy z tyczką, na taśmie utrzymujemy się jedynie siłą własnych mięśni. Z kole trickline to jedna z dziedzin głównej dyscypliny, czyli ewolucje na taśmie. Wyższy poziom.
– Początkujący zaczynają od chodzenia po dziesięciometrowej taśmie, zawieszonej nisko nad ziemią. Mówimy, że to poziom „beginer”. Potem jest longline: cienka taśma o szerokości 2,5 cm. Ale jak najdłuższa. Też nisko nad ziemią?
– Slack jest giętki, ugina się pod nami. Jeśli taśma jest bardzo długa, musi zaczynać się dość wysoko. Jak jesteś w połowie dystansu, to naturalnie się obniża. Ważne, że to się robi bez zabezpieczenia. Z kolei chodzenie z asekuracją, czyli uprzężą i lonżą, na większej wysokości, to już highline. Mówi się, że właśnie ta opcja jest najbezpieczniejsza. Bo zawodnik jest przypięty, co pomaga
MISTRZOSTWA W SLACKLININGU Slackline to chodzenie po taśmie rozciągniętej między skałami, drzewami, budynkami. Ma kilka odmian, z których najbardziej ekstremalny jest highline – na taśmach rozpiętych na dużych wysokościach, nawet do kilkuset metrów. Slackerzy najczęściej asekurują się lonżą dopiętą do taśmy. Bardziej doświadczeni wykonują na niej salta, obroty i inne ewolucje. W Polsce pierwsze zawody zorganizowano w 2006 roku w Sokolikach k. Jeleniej Góry. Mekką światowego slackliningu jest Yosemite National Park w Kalifornii. Tam w latach 80. zaczynali pierwsi slacklinerzy. Pierwsze Mistrzostwa Świata w Przechodzeniu przez Rzekę w Bydgoszczy odbyły się w 2014 r. Imprezę organizuje Biuro Promocji Herold (współtworzą ją Maciej Herold, Przemek Urbaniak i Krzysztof Metzler). Każda edycja była sukcesem, przyciągała najlepszych zawodników z Czech, Estonii, Francji, USA, Ukrainy i Niemiec i tłumy widzów. Z roku na rok impreza się rozwija, podczas ostatniej edycji w warsztatach mogły wziąć udział dzieci.
chwili zaczęli chodzić po łańcuchach. Uczyli się balansu, potem łańcuchy zamieniła taśma. Na Wyspie rozwiesiliśmy taśmę między drzewami i próbowaliśmy swoich sił. Pierwszego dnia katowaliśmy tę krótką przecież taśmę sześć godzin. Dopiero po tym czasie udało się ją przejść. Slackline to sport bardzo bolesny, przynajmniej na początku. Wewnętrzną stronę ud miałem całkowicie kolorową, posiniaczoną. A jakie zakwasy! Uruchamia się wiele mięśni: ramiona, plecy, brzuch. Wokół was gromadzili się gapie.
– Slackline był totalną nowością, ludzie robili sobie z nami zdjęcia. Po roku, gdy się już dość mocno wciągnęliśmy w tę zabawę, założyliśmy grupę na Facebooku, podejmowaliśmy różne inicjatywy, które miały spopularyzować ten sport. Udało nam się w Bydgoszczy zorganizować meeting, przyjechało prawie pół setki slacklinerów z różnych zakątków Polski. Wynajęliśmy halę Artego w Bydgoszczy, stworzyliśmy „slack czwartki”. Przychodziło kilkanaście osób co tydzień. Potem robiliśmy zajęcia w parku trampolin przy ul. Chodkiewicza. Teraz w Centrum Wspinaczkowym Spider, na ośmiu metrach, zorganizujemy zajęcia dla chętnych. To dobry sposób, by oswoić się z wysokością. Mam ciary na samą myśl o chodzeniu po cienkiej taśmie osiem metrów nad ziemią.
– Gdy jestem wysoko, mam tysiąc myśli na minutę, ciśnienie rośnie chyba do 200. Siedzę na 2,5 cm. Pode mną przepaść. To nie ma nic wspólnego z odczuwaniem wysokości, gdy wędrujesz po górach ioglądasz świat z perspektywy szczytu. Inaczej chodzi się whali czy nad rynkiem, jak to robiliśmy wToruniu albo Lublinie. Wtedy ma się punkty odniesienia, jest na czym zawiesić wzrok. Zupełnie inaczej jest w otwartej przestrzeni. Im bardziej rozległa i otwarta ekspozycja, tym bardziej wariuje błędnik. Szaleje też, gdy idziemy nisko nad wodą: wszystko się błyszczy, faluje. Do startu potrafię przygotowywać się nawet 10 minut. Tkwię w pozycji „czongo”, podobnej do tej, w jakiej wyrzeźbiono pomnik Przechodzącego przez
Rzekę w Bydgoszczy. Jedną nogą kucam na taśmie, druga pionowo zwisa, ramiona po bokach. Muszę się wybić i stanąć dwiema nogami na taśmie. To tylko brzmi banalnie, uwierz. Dla mnie – najtrudniejszy moment. Ale przyjemny?
– Bardzo. To adrenalina, pokonywanie siebie, duma. Choć kiedyś się zablokowałem, przez pół roku nie byłem w stanie chodzić na wysokości. Odblokowałem się dopiero na Teneryfie, na którą pojechałem odwiedzić kolegę, którego wciągnąłem w slackline. Bydgoszczanin Wojtek Dopierała wyjechał do Hiszpanii w ramach programu Erasmus. Rozwiesił tam taśmę nad wąwozem – tam przełamałem strach przed wysokością. I wspólnie pobiliśmy rekord w longlinie. Przeszliśmy 105-metrową taśmę nad plażą. Dziś ten rekord jest już pobity. Kobiety dają radę?
– Jak najbardziej. Mamy dwie licealistki, harcerki, które poprosiły kiedyś o pokaz dla harcerzy. Spodobało im się, trenują z nami. Po roku trenowania zorganizowaliście mistrzostwa świata w Bydgoszczy.
– Bydgoszcz wydaje się idealna do tego typu imprezy. Jest bardzo dobrze odbierana przez zawodników, podziwiana, doceniana za gościnność. Mamy wrażenie, że to dobra promocja miasta. Tereny przy moście Sulimy-Kamińskiego są wymarzoną wręcz scenerią do zawodów, toruńska edycja też dobrze wypaliła: tu chodziliśmy między Dworem Artusa a Muzeum Okręgowym. Zawody są unikatowe: jako jedyni w Polsce organizujemy wyścigi na taśmie na wysokości. Przyjeżdża światowa czołówka: Danny Mensik, niepokonany od czterech lat Czech Natan Paulin, świetny zawodnik z Francji, niemiecka reprezentacja: Lukas Imler i Aleksander Schulz, Filip Oleksik z Krakowa. Ludzie lubią na nich patrzeć. Od samego początku czuliśmy, że slackline jest widowiskowy, przyciąga ludzi. A najważniejsze, że robimy to, co kochamy. I z pełnym przekonaniem promujemy slackline jako świetną propozycję na spędzenie wolnego czasu.
RP 1
KUJAWSKO-POMORSKIE
REGION NIEOGRANICZNYCH MOŻLIWOŚCI
Wtorek 31 października 2017
7
Z ŁUKASZEM WUDARSKIM ROZMAWIA GRZEGORZ GIEDRYS
Zawsze staramy się, żeby festiwal był interdyscyplinarny, żeby łączył wiele rodzajów sztuk. Nie ukrywamy, że chcemy promować rzeczy nie tylko interesujące, ale i aktualnie popularne.
wsze staramy się, żeby festiwal był interdyscyplinarny, żeby łączył wiele rodzajów sztuk. Nie ukrywamy, że chcemy promować rzeczy nie tylko interesujące, ale i aktualnie popularne. Nasz kulturalny maraton nie ma wprawdzie jednej myśli przewodniej, ale można znaleźć kilka głównych idei. Jest to chęć zaprezentowania zarówno klasyków polskich scen, jak i artystów będących przyszłością muzyki. Jest blok poświęcony postaciom przekraczającym własne słabości i cykl fotograficzny, który tworzą wystawy. Te idee zazębiają się i tworzą taki barwny kulturalny wachlarz jakim jest Forte Artus Festival. Jak się pracuje nad imprezą o tak szerokiej formule?
– Trudniej niż w wypadku wydarzenia o określonym profilu. Trzeba być trochę człowiekiem renesansu, orientującym się nie tylko w jednym gatunku, ale w całej tej kulturalnej mozaice. Na całe szczęście fakt, że jest to już szósta edycja festiwalu ułatwia nam dotarcie do wielu artystów. Festiwal tradycyjnie otworzyła wystawa zdjęć nagrodzonych na BZ WBK Press Foto. Dlaczego to jest wasz niezmienny punkt programu?
– Wystawa BZ WBK Press Foto to takie wizualne wspomnienie, czym żyła Polska i świat w minionym roku. Jest to więc swoista powtórka z historii, która porządkuje ogląd świata i daje dobry wstęp do aktualnych wydarzeń kulturalnych. Pokazujemy nią, że kultura to nie tylko koncerty i rozrywka, ale także refleksja nad otaczająca nas codziennością, jaką odnajdujemy w fotografiach tego typu. Dużym zainteresowaniem będzie się też zapewne cieszyła wystawa Toruńskich Spacerów Fotograficznych.
– To projekt specjalny, mający pokazać niezwykłość różnych miejsc województwa kujawsko-pomorskiego. Poprosiliśmy fotografów skupionych w TSF, aby tym razem wyruszyli na swoje spacery nieco dalej. Poza Toruń. Po to, aby odkryć nietypowe, inne, często zapomniane punkty naszego regionu. Artyści mieli tu zupełny carte-blanche, jesteśmy więc niezwykle ciekawi, jakie to będzie miało odbicie na ich fotografiach. Projekt mógł być zrealizowany dzięki środkom unijnym i współpracy z samorządem województwa kujawsko-pomorskiego, dzięki temu będziemy mogli pokazać wystawę także w innych miastach naszego regionu.
RP 1
Szczególnie ciekawie wygląda blok spotkań z ciekawymi postaciami ze świata mediów. Które spotkanie wydaje ci się najciekawsze?
Ja też.
– Andrus wiele razy występował w Toruniu podczas koncertów i kabaretowych pokazów, ale spotkań autorskich miał stosunkowo niewiele. Jest to więc okazja do poznania go z zupełnie innej strony. Tym bardziej że – jak sam mówi w Dworze Artusa – czuje się tak dobrze, że chętnie poprze zmianę nazwy naszej instytucji na Dwór Andrusa. Po raz pierwszy w programie Forte Artus Festival znalazł się taniec.
– W tym roku postanowiliśmy rozszerzyć formułę. Nie tylko dlatego, że ta forma kultury od jakiegoś czasu cieszy się ogromną popularnością, ale także dlatego, że nieczęsto możemy w Toruniu podziwiać takie gatunki jak flamenco, step irlandzki i modern jazz. Bardzo ciekawie zapowiada się też program koncertów, w których wykonawcy mierzą się z czyimś dorobkiem. Przemyk śpiewa Cohena, Halina Kunicka – Młynarskiego, Janusz Radek interpretuje Poświatowską. Dlaczego zdecydowaliście się na tak dużo koncertów w tej formule?
– Z kilku względów. Po pierwsze, przypominamy wielkich, często już nieobecnych artystów światowych scen. Wraz z zaproszonymi gośćmi składamy im swoisty hołd. Z drugiej strony, prezentujemy nowy materiał uznanych twórców. Radek, Przemyk, Król, wszystko to koncerty premierowe. Wreszcie występy tego typu to często spojrzenie na tych wielkich przez zupełnie inną wrażliwość, czyli odkrycie ich na nowo. Tak jest choćby w wypadku Radka, którego program poświęcony Poświatowskiej stał się próbą muzycznego wejścia w istotę jej poezji, oczywiście przy użyciu nowoczesnych elektronicznych instrumentów. Na czym polegać będzie koncert The Dumplings Orkiestra? Całość brzmi bardzo interesująco.
– The Dumplings, laureaci toruńskiej Nagrody im. Grzegorza Ciechowskiego, to bez wątpienia jeden z najjaśniejszych punktów na mapie polskiej muzyki electro-pop. Tym razem jednak koncert tego wykonującego muzykę elektroniczną duetu wzbogacony będzie o brzmienie naturalnych instrumentów. Smyczków, dęciaków, perkusji. To okazja, żeby posłuchać zupełnie nowych aranżacji największych przebojów grupy, oczywiście w niezwykłym neomanierystycznym otoczeniu Sali Wielkiej Dworu Artusa. Wydarzeniem może być też koncert Tymon Tymański Yasstet...
! Tymon Tymański, Artur Andrus, Sonia Bohosiewicz
– Koncerty Tymona to zawsze wydarzenia. Nigdy nie wiadomo, czego można się spodziewać. Tym razem wiemy tylko tyle, że Tymon wraca do korzeni. Do czasów yassu i tego, co wykonywał wraz z kultową grupą Miłość. Bardzo jesteśmy ciekawi, jak po latach zabrzmią te niezwykłe, pełne wolności utwory. Czy dziś będą się jeszcze potrafimy ich słuchać? A może właśnie odnajdziemy w nich nową jakość? Zobaczymy 3 listopada.
KAMILA KUBAT / AGENCJA GAZETA
ŁUKASZ WUDARSKI, KIEROWNIK ARTYSTYCZNY DWORU ARTUSA W TORUNIU: Za-
– Każde z nich ma co innego do zaoferowania. Marek Kamiński i Angelika Chrapkiewicz-Gądek mówili o przekraczaniu własnych słabości, Kamil Durczok oskandalach, tabloidyzacji mediów i postprawdzie, zaś Artur Andrus satyrycznym okiem spojrzy na współczesną rzeczywistość. Osobiście czekam najbardziej na to ostatnie spotkanie.
No i w programie znalazły się gwiazdy: Grażyna Szapołowska i Sonia Bohosiewicz, a także zobaczymy znanych aktorów w „Scenariuszu dla trzech aktorów”.
– Gwiazd nie zabraknie, to fakt. Dla nas wydarzeniem szczególnym był występ Grażyny Szapołowskiej, która przecież z naszym miastem jest związana. Tu chodziła do szkoły, tu też ma przyjaciół. Jej koncert był więc okazją nie tylko do posłuchania piosenek, ale także do powspominania lat spędzonych w Toruniu. Miłośników teatru z kolei na pewno ucieszy kultowy spektakl Bogusława Schaeffera zagrany po 30 latach. Andrzej Grabowski, Jan Peszek, Mikołaj Grabowski, znów wcielają się w postaci z tego legendarnego już widowiska, które mimo upływu lat nic nie traci ze swojej aktualności.
PROGRAM FORTE ARTUS FESTIVAL
MIECZYSŁAW MICHALAK / AGENCJA GAZETA
GRZEGORZ GIEDRYS: Czy jest jakaś jedna myśl, która spaja poszczególne punkty tego programu? Trudno znaleźć w regionie festiwal, który w tak wszechstronny sposób łączy koncerty, spotkania autorskie z wystawami i teatrem.
MARCIN WOJCIECHOWSKI / AGENCJA GAZETA
FORTE ARTUS FESTIVAL JEST CIEKAWY WSZECHSTRONNOŚCIĄ
3 listopada, godz. 19 – koncert Tymona Tymańskiego 5 listopada, godz. 18 – Sonia Bohosiewicz „10 sekretów Marilyn Monroe” 7 listopada, godz. 18.30 – Toruńskie Spacery Fotograficzne: wystawa „Kujawy i Pomorze w obiektywie” 9 listopada, godz. 19 – koncert The Dumplings 11 listopada, godz. 19 – koncert Renaty Przemyk 18 listopada, godz. 18 – „Scenariusz dla Trzech Aktorów”: spektakl z udziałem Andrzeja Grabowskiego, Jana Peszka i Mikołaja Grabowskiego 20 listopada, godz. 19 – koncert Ralpha Kaminskiego & My Best Band In The World 25 listopada, godz. 18 – koncert Hani Rani 26 listopada, godz. 19 – Sebastian Zawadzki and Orchestra: koncert „Between the dusk of a summer night” 27 listopada, godz. 19 – spotkanie z Arturem Andrusem (prowadzenie: Mariusz Składanowski) Bilety do kupienia na artus.torun.pl i w kasie biletowej Dworu Artusa na Rynku Staromiejskim 6 w Toruniu.
8
wtorek 31 paĹşdziernika 2017
REKLAMA
33714813
1