Lifestyle Muse nr 5

Page 1

LifeStyle Muse nr 5 || WRZESIEŃ - LISTOPAD 2014

URODA | TRENDY | KULTURA | DESIGN | LIFESTYLE

1


2

Spotkanie dwóch osobowości przypomina kontakt dwóch substancji chemicznych: jeżeli nastąpi jakakolwiek reakcja, obie ulegają zmianie.

- Carl Gustav Jung -


SPIS TREŚCI

SŁOWEM WSTĘPU Chciałoby się rzec, że czas przepływa między palcami w sposób niekontrolowany i niedający się opanować. Człowiek nawet nie zauważa, kiedy z końcówki września, robi się początek listopada. Wierzcie lub nie - naprawdę nie wiem, kiedy to się stało. Aż do głowy przychodzą tematy artykułów o relatywności czwartej współrzędnej w teorii względności. Piąty numer nieoczekiwanie zatracił swój pierwotny rdzeń tematyczny, a przez to została stworzona mozaika pełna charakteru autorów artykułów, ich pasji i światopoglądu. Toteż z pewnością każdy znajdzie tu coś dla siebie. Trendy i moda? A może książki i film? Decyzję pozostawiam samym Czytelnikom. MAGDALENA DZIWISZ

STOPKA REDAKCYJNA Redaktor naczelna / SKŁAD Magdalena Dziwisz Redakcja NovaPola (Jolanta Płocica), Paulina Bieniek, Katarzyna Pszeniczna, Elżbieta Hap-Susik, Karolina Grzybowska, Michał Łazarów, Magdalena Nocoń - Łysko Współpraca Piotr Dejneka, Lina Pasławska, Małgorzata Marczewska, Monia, blog Kulturą w Płot, Katarzyna Dziaduś, Katarzyna Pawlak, Stanisław Krawczyk, Konrad Kasprzycki, Katarzyna A. Kozłowska Kontakt redakcja@lifestylemuse.pl https://www.facebook.com/lifestylemuse Okładka: Zdjęcie: Lina Pasławska Modelka: Klaudia Słoma / PINK Melon Models

MODA 4 Uszyte na miarę TRENDY 6 Jesienne trendy 8 Malowana kreatywność LIFESTYLE 18 Projektowanie myślenia FELIETON 22 Akceptacja siebie jest najważniejsza 26 32 34 38

KULTURA O tym, jak jedna książka zabiła amerykańskie kino Najlepsza polska fantastyka Relatywne wartości Równanie Kieślowskiego

WYWIAD || ILUSTRACJA 44 Mnogość inspiracji - jeden styl SZTUKA 48 Kopiowanie przez oglądanie

3


MODA 4

uszyte na miarę

PATRYCJA I MARCELINA PABIAN

Nasza niezwykła przygoda rozpoczęła się niecałe dwa lata temu. Wtedy postanowiłyśmy stworzyć rodzinną manufakturę, w której dzisiaj powstają wyjątkowe torebki MilliBag.

Dlaczego właśnie torebki? Ponieważ codziennie towarzyszy kobiecie. To w jej wnętrzu chowamy cały swój świat, jest dopełnieniem każdej stylizacji. Wierzymy, że piękny, klasyczny model jest inwestycją na lata. Same długo poszukiwałyśmy torebki idealnej, która spełniałaby nasze oczekiwania. Ponadczasowej, solidnie uszytej, z wysokiej jakości materiałów i - co najważniejsze – pozwalającej wyróżnić się z tłumu. Projektując każdy model, prowadzimy burzliwe dyskusje i zadajemy sobie pytanie, czy spełni on nasze wymagania. Tylko jeśli zgodnie odpowiadamy twierdząco – decydujemy się na jego produkcję. Cały proces rozpoczyna się od poszukiwania inspiracji, słuchamy opinii naszych znajomych i klientek, które są dla nas cenne. Na przykład większość modeli można nosić na co najmniej dwa sposoby - do ręki oraz na ramię. Zainspirowały nas znajome, które są matkami i potrzebują mieć wolne ręcę podczas spaceru ze swoimi pociechami. Wielozadaniowość naszych modeli stała się znakiem rozpoznawczym marki Millibag. Stawiamy na uniwersalność. Osobiście wybieramy wszystkie materiały. Skóry najwyższej jakości sprowadzamy z włoskich garbarni. Barwne podszewki wyszukujemy i sprowadzamy z całej Europy. Wybieramy kształt i kolor okuć oraz zamków. Każda torebka jest przez nas osobiście doglądana w trakcie szycia oraz staran-

nie pakowana. Najważniejsza - oprócz świetnych materiałów - jest dla nas wysoka jakość wykonania, dbałość o każdy nawet najmniejszy szczegół. Dlatego zatrudniamy wykwalifikowaną mistrzynię kaletnictwa dla której praca ze skórą nie ma żadnych tajemnic. Uszycie jednej torebki zajmuje od kilku do kilkunastu godzin w zależności od modelu. Każda sztuka jest precyzyjnie, ręcznie wykrajana, zszywana i ozdabiana. Nie szyjemy masowo, ponieważ dla nas liczy się jakość, indywidualizm i kontakt z naszymi klientkami. Dlatego dajemy możliwość personalizacji każdego modelu. Nasza klientka może sama wybrać fakturę i kolor skóry, wzór podszewki oraz zamówić wyszycie monogramu, dzięki czemu jej torebka będzie jedyna i niepowtarzalna. Monogram jest symbolicznym podpisem, subtelnym oznaczeniem własności. Czas oczekiwana na model spersonalizowany jest dłuższy, ale dzięki temu klientka dostaje produkt „skrojony na miarę”. Bardzo chwalimy sobie taki rodzaj współpracy, w czasie którego dochodzi do interakcji, a dzięki temu tworzymy projekt wspólnie. Nasi klienci to osoby, które oczekują indywidualnego podejścia i produktu najwyższej jakości. Znudzeni produktami, które są ogólnie dostępne w sklepach sieciowych i szyte na masową skalę. To zarówno kobiety jak i mężczyźni, którzy pragną dostać swój jedyny, unikatowy produkt, dostosowany do swoich potrzeb. Nam największą satysfakcję sprawia, kiedy klientki wracają do nas na kolejne zakupy, a liczba „wtajemniczonych” w spersonalizowane torebki rośnie z dnia na dzień.


5

MODA


TRENDY

6


TRENDY

Jesienne trendy

MAGDALENA NOCOŃ-ŁYSKO

Przez ostatnie lata tak naprawdę nie ma obowiązującego trendu. Projektanci i wizażyści proponują wielość rozwiązań, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Od wielu sezonów królują kreski. W tym modne są wyraźne graficznie, prezentujące się na powiekach obok zdecydowanie zarysowanych brwi. Odgrywają ważną rolę w makijażach proponowanych przez takich projektantów, jak Van Noten czy Gaultier. Natomiast proponowana kolorystyka powiek jest bardzo zróżnicowana - czerń, zieleń (Chanel, Incontri), odcienie niebieskości (Dior, Kenzo), róże i fiolety (Nina Ricci). Tej jesieni warto zaopatrzyć się w intensywny odcień pomadki, ponieważ wyraźne usta są spoiwem większości królujących na wybiegach makijaży. Nasycone, ciemne kolory są obecne jako wyraźny akcent w makijażach zarówno typu no make up, jak i przy mocno zarysowanych oczach. Wargi tej jesieni powinny nosić odcień wina, burgundu, borda, karminu czy jagód. Dobieramy odcień, który najlepiej będzie się komponować z kolorystyką naszej urody. Nie możemy też zapomnieć, że tło dla tak podkreślonych ust stanowi piękna, jasna skóra twarzy. Moja propozycja makijażu zainspirowana została jesiennym look’iem marki Pupa. Jest on z jednej strony bardzo kobiecy i elegancki, z drugiej - nieco demoniczny. Z oferowanej palety kolorów wybrałam te, które w zdecydowany sposób podkreślą wyjątkową urodę i jasną cerę modelki. Sięgnęłam po odcienie głębokiego fioletu i fuksji. Dodatkowy kontrast uzyskałam nanosząc wzdłuż linii rzęs linię w kolorze intensywnej szmaragdowej zieleni. Aby złagodzić nieco wizerunek zrezygnowałam z aplikacji cieni w graficznym kształcie litery V, który dominuje w tym sezonie. Kości policzkowe są delikatnie muśnięte różem w dwóch odcieniach (chłodnym i ciepłej moreli) tak, by skóra nabrała świeżości. Zrezygnowałam z modelarzu twarzy bronzerem, by dodatkowo podkreślić wyjątkowy odcień skóry. Na usta położyłam półmatowa pomadkę w odcieniu głębokiego burgundu. Ciepła kolorystyka włosów modelki i jej zielone oczy kontrastują z chłodnym odcieniem fioletowego makijażu. Uwielbiam grę kolorów, efekty jakie daje zestawianie ich ze sobą i gorąco zachęcam do szukania inspiracji i zabawy makijażem. Makijaż: Magdalena Nocoń-Łysko // www.kolorymarzen.pl Modelka: Weronika Bodzia Fotograf: Piotr Dejneka // www.piotrdejneka.pl

7


TRENDY 8

MALOWANA.................. ...........KREATYWNOŚĆ WYWIAD Z SEBASTIANEM PLĘSEM

Jak to się zaczęło? Zaczęło się od dzieciństwa: zawsze lubiłem rysować, malować, a jak rodzice nie mogli mnie uspokoić, to wystarczył blok i kredki. Wtedy byłem „z głowy” - nawet na parę godzin. W późniejszym czasie chodziłem na różnego rodzaju kółka plastyczne, natomiast w liceum przerwałem totalnie to wszystko, bo miałem iść na prawo. Jednak w ostatniej klasie stwierdziłem, że jednak to nie jest to i... wybrałem architekturę. Faktycznie, jest spora różnica między studiowaniem prawa a architektury, czy to wymagało dużych zmian? Jak się do nich przygotowywałeś? Oczywiście, przez rok uczyłem się rysunku w Krakowie, aby w ogóle się dostać na ten kierunek. Same studia pomogły mi chociażby zrozumieć zasady proporcji. Na trzecim roku postanowiłem zapisać się na malarstwo, pomimo wcześniejszego zetknięcia się z nim (i tutaj muszę przyznać, że za pierwszym razem nie porwało mnie <śmiech>). Dopiero później dotarło do mnie, że oprócz samej architektury chciałbym zrobić coś innego, kreatywnego, a nie tylko opierającego się na budownictwie i matematyce. Dlatego już w Rzeszowie zapisałem się na kolejny kurs malarstwa u malarza Piotra Lewandowskiego. Dopiero wtedy poczułem, że to jest.. to. Czyli mimo wszystko wygrywa kreatywny design niż sama architektura i urbanistyka? Zdecydowanie design i projektowanie wnętrz niż urbanistyka. Już w tym momencie wiem, że czysto budowlane projektowanie mnie nie interesuje,

chciałbym skupić się na bardziej kreatywnych rzeczach, które też są potrzebne. Stawiasz na sztukę z naciskiem na użytkowość czy jej estetykę? Najfajniej jest, gdy udaje się połączyć te dwie rzeczy razem. Teraz mamy takie czasy, że oba te aspekty najczęściej idą w parze. Jak to wszystko zamieniło się na pomysł, który teraz realizujesz? W momencie, kiedy nauczyłem się podstaw malarstwa, czysto akademickich, stwierdziłem, że fajnie by było zrobić coś nowego. Postanowiłem spróbować malować na odzieży. Na początku nie było łatwo – musiałem poznać i dopracować technikę, która pozwala na utrzymanie farby na ubraniach dając efekt nadruku. Technika jest może odrobinę trudniejsza niż przy zwykłym malarstwie, ale samo ubranie traktuję jak płótno, chociaż muszę przyznać, że wybieram najczęściej bawełnę, ponieważ jej stopień rozciągliwości jest nieduży. Również napięcie ubrania różni się od napięcia samego płótna. Materiał lubi się zaginać i układać „po swojemu”. Idealny przykład zasady złośliwości rzeczy martwych. Ważny jest również kolor materiału: płótno jest czysto białe, a materiałów używałem już różnych m.in. czarnych, niebieskich czy żółtych. Mimo wszystko to wpływa na stopień trudności odwzorowania kolorów czy wykonania wcześniejszego szkicu. Jak jest z trwałością samych ubrań i „nadruków”? Prób było wiele – niektóre koszulki prałem już


9

TRENDY


TRENDY

10


Czyli możemy śmiało porównać jakość Twoich prac do jakości nadruków sklepowych? Myślę, że tak, a nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że jakość moich nadruków może być nieco lepsza. Jesteśmy świeżo po wydarzeniu Fashion in Cracow, skąd pomysł żeby wziąć w nim udział? Dowiedziałem się o wydarzeniu od znajomego, który uważał, że powinienem spróbować. Przeanalizowałem regulamin i swoje szanse, jako młodego twórcy, dochodząc do wniosku, że warto spróbować. Wykonaliśmy sesję zdjęciową, w której pomogła mi pani fotograf – Lina Pasławska. Samo wydarzenie miało promować Kraków poprzez modę i sztukę, w tym architekturę. Moda i sztuka łączyły się w moich pracach, jednak architektura jeszcze nie, więc był to pretekst, aby wszystkie te elementy połączyć. Nasze zdjęcia cechował pomysł – ponieważ nie były wykonane (jak większości prac uczestników) w plenerze w Krakowie, ale w studio. Nie wykorzystaliśmy klasycznego tła, tylko nanieśliśmy na nie rysowane przeze mnie szkice klasycznych, rozpoznawalnych zabytków Krakowa. Decyzją jury, w którym zasiadała m.in. Eva Minge, zajęliście II i III miejsce w kategorii Trendy, jednak jak wyglądał sam event i spotkanie z panią Evą Minge? Z samego rana musiałem dostarczyć rzeczy na backstage. To była moja pierwsza taka impreza i szczerze powiedziawszy byłem zaskoczony tempem i atmosferą panującą w namiocie modelek. Było sporo zamieszania i chaosu, jednak ostatecznie sam pokaz się udał. Pomimo, że wykonaliśmy tylko jedną próbę, a główne wyjście udało mi się go obejrzeć jedynie z namiotu – przygotowując

modelki do ich przejść. Mój pokaz był połączony z pokazem innej uczestniczki, Moniki Dębowskiej, która zajęła pierwsze miejsce (pierwsze dwie stylizacje były jej, kolejne 6 już moje). Samo spotkanie z panią Evą Minge było zaskakujące, ponieważ zakładałem, że będzie starać się udowodnić nam, że to ona jest gwiazdą, ale już po jej pierwszym przemówieniu zrozumiałem, że wcale tak nie jest. Upewniłem się w tym przekonaniu w momencie krótkiej rozmowy z nią - okazała się bardzo ciepłą i przyjazną osobą. Pani Eva stwierdziła, że podobają jej się moje rzeczy, ponieważ są oryginalne i różnią się od innych projektów.

TRENDY

nawet dziesięciokrotnie i nie dzieje się z nimi nic złego. Jednak zawsze sugeruję traktować moje projekty w kategoriach „ubrań delikatnych”, czyli 30°C i odpowiedni program w pralce. Do tej pory nie spotkałem się z pękaniem nadruku i szczerze powiedziawszy nie wiem co można by było zrobić, żeby coś poważnego się z nimi stało.

Wszystkie Twoje projekty są ręcznie malowane, to znaczy, że są to pojedyncze, indywidualne zamówienia? Czy jednak zdarza Ci się powtarzać wzory? Każda rzecz jest wykonywana przeze mnie i jest to pojedyncza sztuka, fizycznie nie jestem w stanie zrobić drugiej identycznej. Mogę więc zagwarantować, że nikt inny nie będzie miał takiej samej rzeczy. Czy to podejście indywidualne do sztuki i mody ma też związek z Twoim życiem? Czy ten indywidualizm też gości w nim na co dzień, czy może jest to tylko pomysł na biznes? Tak, zdecydowanie to jestem cały ja. Moi rodzice, a w szczególności moja mama, zawsze uważali, że mam duszę artysty. Poukładanie i porządek.. to nie jest moja mocna strona. <śmiech> Staram się jednak wyrażać siebie w sztuce, w tym co robię, a teraz w modzie. Myślę, że to też był pretekst do tego, aby tworzyć własne trendy, które mam nadzieję, kiedyś obejmą większą część Polski, a może nawet i Europy? A jaki jest prywatnie Sebastian Plęs, bo tutaj widzimy człowieka, który ma odpowiedź na każde pytanie à propos indywidualizmu i mody, jednak na pewno jest coś jeszcze? Prywatnie nadal studiuję architekturę, uczę się, ale jak każdy w moim wieku lubię też imprezować. O to, jaki jestem, należałoby pytać też moich znajomych, bo to oni wiedzą najlepiej. Ale wydaje mi

11


TRENDY

12


13

TRENDY


TRENDY 14

się, że jestem, jak już wspominałem, osobą o duszy artysty - zdarza mi się czasami spóźnić, jestem zdecydowanie indywidualistą. Czyli bardziej chodzisz z głową w chmurach niż mocno stąpasz po ziemi? Dokładnie! Ma to swoje plusy i minusy, szczególnie właśnie na moim kierunku studiów, ponieważ jest na nim wiele przedmiotów technicznych, które jednak wymagają racjonalnego myślenia i nauki. W takim wypadku: jak zareagowali rodzice, znajomi czy wykładowcy na Twój nowy projekt? Na pewno byli zaskoczeni, bo w ostatnim czasie, a w szczególności po wydarzeniu Fashion in Cracow, dostałem bardzo dużo wiadomości od znajomych, z którymi nie rozmawiałem nawet po 5-6 lat. Dostaję również dużo gratulacji i wiele osób nie może uwierzyć, że ja mogę działać w branży modowej. Jednak w większości to zaskoczenie ma wydźwięk pozytywny. Oczywiście pojawiają się negatywne komentarze, chociażby pod artykułami, ale uważam, że to jest normalny proces. Obcy ludzie, którzy mają związek z branżą sztuki lub mody, uważają, że jest to dobry pomysł na promocję sztuki przez modę. Innym osobom staram się tłumaczyć swoją ideę i myślę, że sporą część przekonuję do tego. Często zapraszam na swój Fan Page S.PLĘS OFFICIAL na portalu facebook, aby te osoby mogły zobaczyć czym się zajmuję. Póki co jest więcej opinii pozytywnych niż negatywnych i z tego się cieszę. W planach masz stronę internetową połączoną ze sklepem, ale co dalej? Czy masz już plan na kolejne kolekcje, produkty? Tak, plan już jest! Póki co skupiam się na skatalogowaniu produktów i ułożeniu ich w linie tematyczne, np. twarze, miasta czy abstrakcja. Nie chcę się zamknąć w jednym motywie, który będzie się powtarzał. Podobnie z produktami – nie zamierzam ograniczać się do standardowych rzeczy typu bluzy, ale planuję wprowadzić też inne formy, np. sukienki, czapki z daszkiem etc. W przyszłym roku będę uczestniczył w kursie projektowania

odzieży, więc może to też obudzi we mnie pasję do szycia własnych indywidualnych form, po których będę mógł malować. Odległą przyszłość chciałbym związać ze sztuką: oprócz ubrań, chce aby powstawały obrazy, a patrząc jeszcze dalej – meble, ręcznie malowane tkaniny służące do obijania chociażby foteli czy sof. Czy bierzesz w ogóle pod uwagę, aby Twoje prace stały się bardziej mainstreemowe? Przykładowo poprzez podjęcie współpracy ze sklepami sieciowymi? Na razie jestem na tym etapie, że chciałbym tego uniknąć. Wolę promować siebie i swoje prace jako indywidualne, unikatowe wzory. Może w przyszłości, gdy będzie więcej zamówień, będę rozważał i taką opcję. Ale musiałbym dojść do momentu, w którym nie będę dawał rady pod kątem czasu. Jednak nie wyobrażam sobie przejścia całkowitego z indywidualizmu na mainstream, ten drugi może być jedynie dodatkiem do pierwszego. Jak to wygląda technicznie: ile jesteś w stanie wyprodukować bluz dziennie? Jaka jest zdolność produkcyjna Sebastiana Plęsa? Nie nazwałbym tego masówką: stworzenie jednej takiej rzeczy jest to praca non stop w granicach 5 godzin. Jednego dnia jestem w stanie wykonać mniej więcej dwie rzeczy. Tygodniowo tych rzeczy może powstać dosłownie kilka, ale też o to chodzi, bo jest to coś niepowtarzalnego – tak jak obraz. Jeden z produktów trafił w formie prezentu do pani Evy Minge, a czy inne znane osoby tez ubierają już Twoje rzeczy? Tak! Są to dwie osoby. Po pierwsze mega zdolna Maja Gawłowska, finalistka tegorocznego programu The Voice Of Poland – przygotowałem dla niej specjalną sukienkę. Natomiast druga osobą jest Arek ARO Kłusowski, który również jest finalistą The Voice of Poland, lecz wcześniejszej edycji – jego bluzę z wizerunkiem Kasi Nosowskiej można było zobaczyć na pokazie podczas wydarzenia Fashion in Cracow. Dziękuję bardzo za wywiad!


TRENDY SEBASTIAN PLĘS, FOT. LINA PASŁAWSKA miejsce: HOLA LOLA Zdjęcia: Lina Pasławska Editorial/Lookbook: MUA: Justyna Faliszek / Gabinetstylu.pl Modelki: Magda & Klaudia / PINK Melon Models Zdjęcia na konkurs Fashion in Cracow: MUA: Justyna Faliszek / Gabinetstylu.pl Modele: Marie & Adrian / PINK Melon Models https://www.facebook.com/S.PlesOfficial http://www.fashionincracow.pl/ Podziękowania dla lokalu HOLA LOLA w Rzeszowie. https://www.facebook.com/holalolacafeandpub

15


CYTATY 16

Samoświadomość to umiejetno Człowiek posiada wielokrotnie niejako stworzyć umysł w umyś chwilę stworzyć w umyśle upro i przeprowadzić tam różne alte pozwala nam na planowanie be domyślanie się tego, co myślą my to wyobraźnią. Ludzie, któr mają monstrulanie skomplikowa


CYTATY

ość oceny własnych myśli. zdublowane obwody pozwalające śle. Innymi słowy, potrafimy na oszczoną symuację rzeczywistości ernatywne wersje wydarzeń. To ez wychodzenia z domu albo o nas inni. Potocznie nazywarzy zawodowo używają wyobraźni ane obwody.

- Norma Leto, Photon -

17


LIFESTYLE 18

Projektowanie Myślenia MAŁGORZATA MARCZEWSKA

Od ponad dwudziestu lat zajmuję sie przyglądaniem ludzkim myślom. Jako coach, trener, life designer obserwuję, jak tworzą się marzenia. Te barwne, wielowątkowe scenariusze opowiadające o naszym spełnionym, szczęśliwym życiu. Wspieram również ich realizację. Często powtarzam, że zawodowo zajmuję się Projektowaniem Myślenia.

Procesy myślowe to procesy chemiczne. Każda myśl, tworząc ścieżkę neurologiczną w naszym ciele, zostawia po sobie ślad, dzięki któremu dużo łatwiej ponownie skorzystać z tej samej trasy. Tak właśnie tworzą się nasze myślowe nawyki i umiejętności, a nawet pętle tych samych zachowań. Wielokrotnie powtarzane ścieżki tworzą w zasadzie nasze życie. Niestety, jak wiemy, nie wszystkie nam służą. Na czym zatem polega Projektowanie Myślenia? To sztuka rozwijania świadomości, która pomaga nam rozpoznawać mechanizmy, z jakich korzysta nasz mózg, i ocenia własne myśli. Dzięki temu możemy odkrywać to, co nas wspiera, prowadzi do wolności emocjonalnej, zwiększa ilość wyborów i poprawia naszą percepcje. A co za tym idzie, precyzję w podejmowaniu ważnych życiowych decyzji i skuteczność w działaniu. Projektowanie Myślenia to wiedza, narzędzia, techniki i ćwiczenia. Każdy może nauczyć się przyglądać własnym myślom i odróżniać te, które mu sprzyjają. Ta świadomość otwiera drogę nowym, bardziej wspierającym nawykom, a tym samym nowym zachowaniom i efektom. Przyjrzyjmy sie temu na przykładzie marzeń. Wyobrażając sobie nowe możliwości, czujemy ekscytację, radość i siłę. To sygnał, że ta właśnie droga jest dla nas dobra, więc kierujemy się w jej stronę. Troska o nasze życie potrafi jednak przejawać się w niebezpieczny sposób. Zaczynamy myśleć o tym, czego jeszcze nie umiemy, jakie zagrożenia na nas czyhają i czego sie boimy. W efekcie czujemy lęk, niepokój, napięcie czy zmęczenie. Jeśli taki stan trwa zbyt długo, staje się kolejnym nawykiem. Neurologiczne procesy związane z trudnymi emocjami osłabiają osłonki mielinowe nauronów, co powoduje, że impulsy idą wolniej i są mniej wyraziste. Uwalnia sie biochemia, która spowalnia nasze procesy myślowe, ogranicza przestrzeń skupienia i uważności. Redukuje się nasz zapał i motywacja niezbędna do myślenia stosowanego, które jest motorem każdego działania. Czujemy się jak w pułapce i mamy trudność z podejmowaniem decyzji. W efekcie, po raz kolejny, zostajemy w domu zamiast wyjść i zrobić pierwszy krok w stronę naszych marzeń. Bo przecież od tego zaczęliśmy?


LIFESTYLE na zdjęciu MAŁGORZATA MARCZEWSKA

19


LIFESTYLE 20

FOT. MAGDALENA CHOŁYST


LIFESTYLE

Na szczęście, nie jesteśmy niewolnikami swoich nawyków. Możemy kształtować nasze myśli i nasze życie! Marzenia, w odróżnieniu od obrazów wynikających z naszych codziennych nawykowych myśli, to dobre scenariusze zdarzeń. Obserwuj je, wracaj do nich, pielęgnuj. Wybieraj te, ktore powodują błysk w oku, poruszają twoje serce i rozswietlają to, co w tobie najlepsze. W marzeniu warto być uważnym, odkrywać niuanse i detale, dalsze plany, rozpoznawać role drugo- i trzecioplanowe. Podążaj za swoimi uczuciami. Te najlepsze i jednoznaczne bedą najlepszym doradcą. Po każdym seansie otwórz oczy i popatrz w niebo. Sprawdź, gdzie są twoje stopu i poczuj pod sobą bezpieczny grunt. A potem wróć do swojego życia i zrób pierwszy krok. Idź przed siebie. Niech to marzenie towarzyszy ci w twojej drodze. Bądź uważny i wypatruj kolorów, detail i drobiazgów, które już przeciesz znasz. Spotkasz je i rozpoznasz dzieki uczuciom, ktore w tobie już teraz pracują. Właśnie w ten sposób tworzysz nowy nawyk, a twoje marzenie zaczyna sie urzeczywistaniać. Zadanie, które masz do wykonania, to zauważać podobieństwa. Będą to podpowiedzi i okazje utrwalające energię uwolnioną dzięki Twoim marzeniom. Kieruj się sercem. To nie jest łatwe, ale warto próbować. Sztuka myślenia łatwo zamienia sie w sztukę życia.

21


FELIETON 22

Modelka: Monia Fotografia: Grzegorz Pastuszak // grzegorzpastuszak.com


siebie jest najważniejsza

Gdyby ktoś zadał mi pytanie: “Czym jest poszukiwanie siebie?”. Odpowiedziałabym: “Odkrywaniem nowych możliwości, emocji i uczuć. Jak również poszukiwaniem równowagi między miłością a samotnością”. I - szczerze - do końca życia chciałabym uczyć się siebie, ponieważ nie ma nic bardziej ekscytującego, jak zadziwienie we własnych oczach. Radość, że wciąż mogę więcej i więcej. Do końca życia chciałabym szukać tej równowagi. Czy to brzmi pewnie? A może raczej smutno? Kiedyś chyba byłam pewna siebie. Miałam męża, dziecko, mieszkanie, samochód i 22 lata. Ludzie, patrząc na mnie szeptali: ,,ta to ma szczęście’’. I myślę, że rzeczywiście miałam. Cieszyłam się każdą chwilą. Aż przyszedł dzień, gdy straciłam ciąże i w przeciągu jednej nocy stałam się malutka, jak ziarenko piasku. Nie mogłam zrobić nic. Nikt nic nie mógł zrobić. Bezsilność. Potem pojawiły się ból, złość, gniew. Moja kobiecość umarła. Patrząc w lustro, nie widziałam kobiety, lecz smutną, wychudzoną postać, która dodatkowo przekonała się o swojej samotności. Zaczęła się walka o każdy dzień. I tak przez dziesięć lat. Można rzec dziesięć lat pustki i niemocy. Zero pasji, miłości, uniesień. To właśnie w tej pustce podjęłam decyzję, że chcę spróbować jeszcze raz. Walka opłaciła się. Urodziłam cudownego syna i narodziłam się na nowo - pełna kobiecości. To był cud narodzin nowego życia i nowej mnie. Tę kobiecość pokazuję po dzień dzisiejszy. Pozując do zdjęć. Nie wstydzę się swojego ciała, chociaż mając 43 lata marszczę się tu i tam. Kocham jednak każdą swoją zmarszczkę ponieważ jest moja i przypomina mi o bólu, radości i zagubieniu. O walce na

MONIA

FELIETO

AKCEPTACJA huśtawce miłość-samotność.

A o zagubieniu i poszukiwaniu często piszę w Gazetce Parafialnej. Ktoś zapyta: “Jak to? Świecisz cyckami i piszesz w gazetce kościelnej?” TAK! To właśnie jestem ja. Pełna zalet i wad. Miłości i samotności. Chcę pisać, dawać świadectwo o Bogu. Nieść pomoc i dobro. Służyć drugiemu człowiekowi. Bo w jego oczach odnajduję swoje zagubienie, słabość, ale i moc. Ludzkie oczy są zwierciadłem nas samych, przez nie odkrywamy siebie. Uczymy się miłości, szacunku oraz życia w samotności, która jest w nas. Pragnę też być inspiracją, natchnieniem dla malarzy i fotografów. Oddawać im swoje ciało, jak paletę kolorów, z których stworzą piękno… Wszak talent jest od Boga. Nie wyobrażam sobie trwać - nawet czynnie - ale trwać w codzienności. Chcę tak żyć, aby jeden mój dzień był niepodobny do dnia kolejnego. Czuję potrzebę dawania - wierząc, że im więcej daję tym więcej otrzymuję. Chcę czerpać oraz chłonąć pozytywną energię od ludzi. I jeszcze coś, co jest dla mnie bardzo ważne: każdego akceptuję takim, jakim jest. W ten sposób również uczę się siebie. I nigdy nie oceniam, gdyż sama nie wiem, jak ja zachowałabym się w danej chwili. Wciąż uczę się swoich reakcji. Najważniejszą rzeczą są jednak marzenia! Zawsze je miałam, mam i mieć będę. Są jakby moim drugim światem, a jednocześnie iskrą, która potrafi zapłonąć w realnym świecie. Tak więc apel do wszystkich, którzy to czytają nigdy nie przystawajcie w swej drodze poświęconej marzeniom. No, chyba że to krótki przystanek.

23


FOTOGRAFIA 24

Modelka: Monia Fotografia: Albert Finch // www.facebook.com/FinchAlbert WizaĹź: Anna Hajduk Fryzura: Beata Walkowska


25

FOTOGRAFIA


CYTATY 26

Wolność indywidualna nie je Największa wolność panował kultury, w owym jednak czas żadnej wartości.


CYTATY

est dobrem kultury. ła przed powstaniem wszelkiej sie nie miała ona najczęściej

- Zygmund Freud -

27


KULTURA || KSIĄŻKA 28

O tym, jak JEDNA

KSIĄŻKA

zabiła amerykańskie kino KULTURĄ W PŁOT // kulturawplot.pl

Wiele osób chodzących do kina zauważa zapewne, jak bardzo powtarzalne bywają fabuły. Niewiele osób zdaje sobie jednak sprawę, iż ta powtarzalność tylko pośrednio jest wynikiem lenistwa, a znacznie częściej pragmatycznym korzystaniem z jednego, sprawdzonego i złotego przepisu na idealne wakacyjne kino. Przepisu, który kartka po kartce opisuje co powinno dziać się w scenariuszu, tak aby widz był zadowolony, a hajs się zgadzał. Skąd go wziąć? Z książki „Uratuj kota, czyli ostatnia książka o scenopisarstwie jakiej kiedykolwiek będziesz potrzebować” Blake’a Snydera. Zdaje się, że jej tytuł Hollywood potraktowało bardzo dosłownie, gdyż najczęściej trudno jest znaleźć produkcję, która nie korzystałaby z tego genialnego w swej prostocie przewodnika. A przynajmniej tak twierdzi Peter Suderman, redaktor magazynu Slate, wieszczący w artykule „Save the Movie!” upadek amerykańskiej kinematografii. HOLLYWOODZKIE OBJAWIENIE (INACZEJ APOKALIPSA) We wspomnianym tekście czytamy, że do 2005 roku Hollywood nie miało specjalnie określonego pomysłu na kino masowe (co nie znaczy, że pomysłów nie miało wcale), a początek rażącego pisania po schemacie zbiegło się w czasie właśnie z premierą „Save the Cat!”, napisaną przez gościa… który zaczynał od wymyślania kolejnych odcinków seriali dla maluchów, a jego najbardziej rozpoznawalnym dziełem jest „Stój, bo mamuśka strzela”. Zmarły w 2009 roku Snyder był co prawda członkiem Amerykańskiej Gildii Scenarzystów, ale większość prac pisał dla siebie, dopiero później proponując ich odsprzedaż gigantom Hollywoodu.

Jak to się więc stało, że w połowie pierwszej dekady XXI wieku stał się guru amerykańskich scenarzystów? W swoim poradniku dla aspirujących pisarzy autor miał nadzieje nakreślić ramy, stworzyć jedynie przykładową, pasującą do mniej więcej 110-minutowego filmu strukturę fabularną, która w założeniu miała największe szanse trafić w gusta Amerykanów. Sposób w jaki jednak uporządkował 15 pasujących do siebie składników dla szukających łatwego zarobku producentów stał się wręcz swego rodzaju niepodlegającą innym interpretacjom biblią, idealną formułą i maszynką do robienia wielkiej kasy. PERPETUUM MOBILE PRZEMYSŁU FILMOWEGO Teraz wystarczyło tylko pisać pod jej 110-stronicowe, trzyaktowe dyktando – strona po stronie, scena po scenie, minuta po minucie – chociaż sam autor nigdy nie twierdził, że kolejność ich dodawania do scenariuszowego kotła musi być taka sama. Według niego wystarczyłoby, żeby ich proporcje mniej więcej się zgadzały, ale fakt, że opisany w niej idealny scenariusz to taki, którego jedna strona maszynopisu równa jednej minucie na ekranie, Hollywood potraktowało jak aksjomat. A jak wygląda ta zaadaptowana przez filmowców złota sekwencja scen? Wystarczy, że znajdziecie elementy wspólne fabuł tegorocznych hitów, takich jak „Szybcy i wściekli 6″, „Uniwersytet Potworny”, „W ciemność: Star Trek”, „Olimp w ogniu”, „Jack pogromca olbrzymów” czy „Oz Wielki i Potężny”. A jeśli macie z tym problem, poniżej przytaczam tłumaczenie własne, mając nadzieję, że w miarę dokładne.


29

KULTURA || KSIĄŻK


KULTURA || KSIĄŻKA 30

15 PRZYKAZAŃ „BOŻYCH” 1. Scena otwierająca (s. 1) – ustanawia ton opowiadanej historii i sugeruje problem, z jakim zmagać się będzie główny bohater. 2. Przedstawienie motywu (s. 5) – pytanie albo obwieszczenie, zazwyczaj skierowane do głównego bohatera, sygnalizujące motyw przewodni historii. 3. Wprowadzenie (s. 1-10) – przedstawienie głównych bohaterów i tła całej opowieści. 4. Katalizator (s. 12) – ważne wydarzenie, które odmienia świat/życie głównego bohatera i prowadzi do zawiązania się akcji. 5. Rozważanie (s. 12-25) – bohater debatuje z kimś bądź samym sobą na temat wyboru, jakiego musi dokonać i ryzyka, jakie musie podjąć. 6. Przejście do aktu II (s. 25 -30) – bohater postanawia zostawić za sobą swój „stary świat” i wkracza w nowy, na razie nieznany i pełen niebezpieczeństw. 7. Historia poboczna (s. 30) – drugi wątek fabularny, poszerzający wiedzę widza o bohaterach pobocznych: najczęściej mentora głównego bohatera albo obiektu jego westchnień. Jeden albo drugi będzie mu towarzyszyć i pomagać w „wędrówce”. 8. Gry i zabawy (s. 30-55) – eksploracja głównego konceptu fabularnego, najczęściej skupiająca się na prezentowaniu efektownych scen, które ostatecznie trafią do trailera. Jej ton jest lżejszy niż reszta filmu, a całość prowadzi do dużego zwycięstwa mniej więcej w środku filmu. 9. Środek (s. 55) – wątek główny i wątek poboczny wreszcie się przecinają. Opowiada historia prowadzi do „złudnego zwycięstwa” lub „złudnej porażki”. Pojawiają się nowe informacje, które zwiększają stawkę o jaką bohater walczy i w konsekwencji ryzyko, jakie musi podjąć. 10. Wrogowie coraz bliżej (s. 55-75) – po złudnym zwycięstwie, wszystko zaczyna się powoli sypać, dając czas antagonistom na przegrupowanie się i kontratak. 11. Wszystko stracone (s. 75) – najczęściej złudna porażka. Bohater zdaje się być już na przegranej pozycji. Niemal obowiązkowa śmierć jednego z jego ważnych stronników lub przynajmniej wydarzenie, które prawie taką postać zabija. 12. A w duszy ciemna noc (s. 75-85) – chwila na przemyślenia odnośnie drogi jaką bohater przebył i

tego, czego się nauczył. Najczęściej pada tu pytanie „po co to wszystko?”. 13. Przejście do aktu III (s. 85) – nagłe olśnienie, które daje nową siłę bohaterowi i stanowi klucz do sukcesu w akcie III. 14. Wielki finał (s. 85-110) – wyciągając wnioski z tego, czego nauczyła go przygoda, bohater rozwiązuje wszystkie problemy, pokonuje swoich wrogów i zmienia świat na lepsze. 15. Scena zamykająca (s. 110) – nawiązanie do sceny otwierającej z podkreśleniem tego, czego bohater się nauczył i pokazaniem jak jego działania zmieniły świat przedstawiony. KOBIETO, PUCHU MARNY Co prawda Snyder nie pisze wprost, że główny bohater powinien być facetem, jednak sugeruje, że właśnie ich w głównych rolach chcą oglądać widzowie (a jesienne blockbustery statystycznie bardziej preferują mężczyźni niż kobiety). A jeśli już uczynimy głównym bohaterem mężczyznę, kobieta siłą rzeczy schodzi na plan dalszy, pomagając mu co prawda w drodze do zrealizowania zamierzeń, ale swoimi działaniami nigdy nie wyręczając samca od tego, do czego został w istocie scenariuszowo powołany. Zarówno trzymanie się kurczowo ram zaproponowanych przez Snydera jak i ograniczanie roli kobiety nie musi oznaczać, że jesienny blockbuster będzie kiepski. Jednak jeśli realizacji wysokobudżetowego kina letniego podejmie się kiepski rzemieślnik, wyjść z tego może tylko produkcja rozczarowująca i powtarzalna. Prawdopodobnie to przez poleganiu na 15 przykazaniach Snydera właśnie w dzisiejszych czasach ciekawsze rzeczy nie znajdziemy na wielkim, ale na tym nieco mniejszym – szklanym, plazmowym czy ciekłokrystalicznym ekranie, postawionym w domowym zaciszu.


KULTURA || KSIĄŻKA

Sposób, w jaki [Blake Snyder] uporządkował 15 pasujących do siebie składników, dla szukających łatwego zarobku producentów stał się wręcz swego rodzaju niepodlegającą innym interpretacjom biblią, idealną formułą i maszynką do robienia wielkiej kasy.

31


KULTURA || KSIĄŻKA 32

NAJLEPSZA POLS STANISŁAW KRAWCZYK

We wrześniu przyznano najważniejsze wyróżnienia dla krajowej prozy fantastycznej (czyli science fiction, fantasy, horroru i gatunków pokrewnych). Polscy fani nie muszą się wstydzić laureatów. Podobnie jak powieści kryminalne bądź utwory dla dzieci i młodzieży, tak i fantastyka doczekała się wielu nagród gatunkowych. Do najważniejszych należą anglojęzyczne: Hugo, Nebula, Locus, World Fantasy Award. W rodzimej prozie najcenniejszym wyróżnieniem jest Nagroda Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, która w przyszłym roku będzie obchodziła trzydziestolecie. Pierwotnie przyznawały ją kluby fantastyki. W roku 1991 wprowadzono dwustopniową procedurę, która zaczyna się od nominacji zgłaszanych przez wszystkich zainteresowanych czytelników (fanów). Po wyłonieniu najpopularniejszych nominacji odbywa się finałowe głosowanie, w którym może wziąć udział każdy uczestnik konwentu Polcon – festiwalu fantastyki, a przede wszystkim zjazdu fanów, organizowanego co roku w innym mieście. Wyróżnienie ma dwie kategorie: opowiadanie i powieść. W pierwszej z nich zwyciężyła Anna Kańtoch, zdobywając już czwartą statuetkę. Członkini Śląskiego Klubu Fantastyki, redaktorka serwisu „Esensja” i autorka bloga „Zabawki Anneke”, od lat tworzy wysmakowaną stylistycznie, nieoczywistą prozę. Nagrodzone opowiadanie Człowiek nieciągły czyta się świetnie, a jego tematyka – kluczowy moment w życiu Piotra, człowieka o chorobliwie płynnej tożsamości oraz orientacji seksualnej – nie ma nic wspólnego z gatunkowymi stereotypami. Z kolei Cienioryt Krzysztofa Piskorskiego (znakomitego prelegenta konwentowego, dawniej autora tekstów o grach fabularnych, publikowanego obecnie przez Wydawnictwo Literackie) jest nad wyraz dynamiczną i bardzo sprawną stylistycznie powieścią. Dumasowska fabuła idzie tu w parze z intrygującą koncepcją świata przedstawionego, przetwarzającą stary dualizm światła i cienia. Inaczej przyznawana jest Nagroda Literacka im. Jerzego Żuławskiego. Nie decyduje o niej ogół czytelników, tylko grupa literaturoznawców; wyłaniają oni najlepszy tekst z grona utworów zaproponowanych przez kilkudziesięciu doświadczonych fanów. W tym roku wyróżnienie – przyznawane wyłącznie powieściom – otrzymał Cezary Zbierzchowski, polonista-antropolog i laureat nagrody czasopisma „Fantastyka” dla młodych twórców. Akcja Holocaustu F dzieje się na alternatywnej Ziemi zwanej Rammą (wcześniej opisywanej przez autora

FAN


SKA NTASTYKA w opowiadaniach) i dotyczy wydarzeń, które mają miejsce… po końcu świata. Na gnostycko-apokaliptycznym tle, w uniwersum niezwykle zaawansowanych technologii pisarz pokazuje magnata korporacyjnego walczącego o swoje dzieci i własną tożsamość. Powieść bazuje zarówno na twardej wiedzy naukowej, jak i na erudycji religijnej, a jedno i drugie łączy z momentami żywej akcji.

KULTURA || KSIĄŻKA

AUTOR: Cezary Zbierzchowski TYTUŁ: Holocaust F WYDAWNICTWO: Powergraph

AUTOR: Krzysztof Piskorski TYTUŁ: Cienioryt WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literackie W zwycięskich tekstach kryje się pewien paradoks. Nagrodzeni autorzy to postacie dobrze znane w środowisku fanowskim oraz goście licznych konwentów, ale wyróżnione utwory odbiegają od norm polskiej fantastyki. Człowiek nieciągły skupia się nie na wykreowanym świecie, lecz na doświadczeniu egzystencjalnym; Cienioryt sięga do rzadko stosowanej konwencji płaszcza i szpady; Holocaust F zmusza niekiedy do nadzwyczajnego wytężania uwagi. To pokazuje, że krajowi fani – przynajmniej ci, którzy oddają głosy na Polconie oraz nominują powieści do Nagrody im. Jerzego Żuławskiego – potrafią dokonywać inteligentnych, ciekawych wyborów. A i sama fantastyka ma do zaoferowania więcej, niżby się nam czasami mogło wydawać.

AUTOR: Anna Kochtoń TYTUŁ: Człowiek neiciągły [w:] Pożądanie WYDAWNICTWO: Powergraph

33


KULTURA || FILM 34

RELATYWNE WARTOŚCI czyli słów kilka o serialu The Wire KONRAD KASPRZYCKI Seriale na dobre zagościły w naszych salonach. Nie kojarzą się już tylko z produkcjami z niższej półki czy modnymi ostatnio paradokumentami w stylu Trudnych spraw czy Z życia szaletu miejskiego. Współczesne seriale prezentują często bardzo wysoki poziom, zarówno fabularny jak i aktorski, a budżety pojedynczych sezonów niejednokrotnie przekraczają kwoty, jakie producenci łożą na kinowe blockbustery. Jednak przed produkcjami kalibru Breaking Bad, w czasach, kiedy Rodzina Soprano była bodajże najpopularniejszym serialem dla ludzi, którzy wymagają trochę więcej niż „zabili go i uciekł”, powstało dzieło wybitne, aczkolwiek mało w Polsce znane. Twórca tego serialu, weteran dziennikarstwa David Simon, postanowił oprzeć scenariusz dzieła swojego życia o doświadczenia Eda Burnsa, aktualnie pisarza i nauczyciela, byłego detektywa z wydziału zabójstw i wydziału ds. narkotyków z Baltimore. Simon podczas pisania scenariusza wyszedł z prostego założenia – pokazać świat przestępców, winkli (corners – miejsca, gdzie stoją dilerzy), policjantów, a także ludzi wykonujących bardzo zwyczajne zawody lub takich, którym los zasadził potężnego kopa. Chciał pokazać życie takim, jakie jest. Postanowił - i tutaj cytat - „Pie****ć przeciętnego widza”, co pozwoliło mu stworzyć fabułę konsekwentną i wymagającą zaangażowania. Był to główny powód, dla którego w czasie swojej emisji serial nie bił rekordów popularności. Królem była wspomniana już Rodzina Soprano, która jest oczywiście świetną produkcją, ale jednak mniej wymagającą. Dopiero po kilku latach produkcja Davida Simona została odkryta na nowo i zyskała miano serialu kultowego, arcydzieła i najlepszej marki, jaką stworzono dla telewizji.

The Wire nie jest typowym serialem o dzielnych policjantach i niedobrych przestępcach. Kilkuminutowe wymiany ognia między glinami a bandziorami, brawurowe pościgi po ulicach miasta w godzinach szczytu (z obowiązkową kraksą kilkunastu radiowozów), a także modne w ostatnich latach komputerowe symulacje z miejsca przestępstwa z wyko-rzystaniem technologii rodem z Gwiezdnych Wojen - tego nie znajdziemy w The Wire. W zamian mamy nieporadnych gliniarzy i cholernie zaradnych przestępców, ale i przestępców strasznie głupich, ściganych przez policjantów z powołania. Są w pewnym sensie szlachetni gangsterzy starej daty i uczciwi detektywi, ale są też stereotypowi „gangsta” z murzyńskiej dzielnicy i policjanci tak skorumpowani, że od przestępców różnią się tylko mundurem czy odznaką. Nikt nie jest do końca dobry czy do końca zły. Widzowi zostaje przedstawiony sposób życia przedstawicieli pozornie różnych środowisk. Piszę “pozornie”, bo na dobrą sprawę walka o władzę w gangu nie różni się zbytnio od przepychanek o stanowisko szefa policji czy burmistrza. Jedyną różnicę stanowi wymiar w jakim toczą się sprawy - jedne na winklach, inne w ratuszu oraz środki jakimi wydarzenia są wprawiane w ruch. Bardzo trudno streścić fabułę The Wire, tak samo jak nie da się w skrócie opowiedzieć dobrej, kilkutomowej powieści. Dla uproszczenia można ją podzielić na trzy płaszczyzny fabularne – fabułę główną poszczególnych sezonów, fabułę dotyczącą osobnych bohaterów i fabułę w tle, która spaja wszystko w całość. O przygodach poszczególnych bohaterów nie będę się rozpisywał, ponieważ jest ich tak wielu, że można by napisać na ten temat pracę magisterską. Łatwiej zarysować fabułę sezonów. Pierwszy zajmuje się głównie wojną grupy (z pozoru) niedobranych policjantów z narkotykowym królem Baltimore, drugi - sprawą pewnego kontenera w dokach i interesów dokerów polskiego pochodzenia.


KULTURA || FIL ILUSTRACJA: KATARZYNA DZIADUŚ

35


KULTURA || FILM 36

W tle ciągle przewija się wątek narkotykowy, przestępczy, polityczny i prasowy, a przede wszystkim wątek dysfunkcji publicznych instytucji, dzięki czemu pięć sezonów stanowi doskonałą jedność.


cznego ćpuna, ale nim jest. Na ten przykład - świetny Andre Royo grający ciężko uzależnionego, życiowego wykolejeńca, dostał kiedyś na ulicy od prawdziwego narkomana działkę heroiny, bo z charakteryzacją wyglądał tak, jakby naprawdę potrzebował „strzału”. Nie da się już chyba być bardziej autentycznym w swojej roli. W The Wire mamy pełen przegląd postaci - od uroczego detektywa alkoholika i jego kumpla (McNulty i The Bunk to klasyczny bromance), przez miejską legendę, współczesnego Robin Hooda o imieniu Omar (Michael Kenneth Williams w swojej najlepszej roli), po prostych chłopaków z winkla, marzących o nowych Nike czy o poderwaniu fajnej laseczki. Podejrzewam, że George R.R. Martin lubi The Wire, ponieważ zasada „Valar Morghulis” działa tutaj tak, że scenariusz mógłby powstać w wyobraźni autora Gry o Tron. W końcu reputacja twardziela nie czyni kuloodpornym, a masa forsy na koncie nie zakrzywia toru lotu pocisku.

Realizm to kolejna z mocnych stron serialu. Nie ma happy endu kiedy zostaje rozwiązana sprawa jakiegoś morderstwa, ponieważ na tablicy w wydziale zabójstw nadal jest sporo nazwisk „czerwonych”, a śmierć jednego z czołowych bossów wcale nie jest w stanie położyć kres handlowi narkotykami na winklach. Życie toczy się dalej.

The Wire to serial zdecydowanie kultowy. Nie był tak popularny w amerykańskiej telewizji, jak inne produkcje, ponieważ w przeciwieństwie do wielu dzieł wymaga jednak uważnego śledzenia akcji i myślenia. Serial określono mianem „visual novel” i rzeczywiście tak, jak w książce trzeba trochę uważać, żeby nie zgubić niektórych mniej spektakularnych wątków, które nadają serialowi klimatu. Dzisiejszy widz doceni spokojnie rozwijaną fabułę z masą smaczków, doskonałe aktorstwo, niekiedy bolesny realizm, a także świat bez podziału na definitywnie „dobrych” i definitywnie „złych”. Ciekawostką dla polskiego widza może być też to, że za reżyserię trzech odcinków odpowiada Agnieszka Holland, która zresztą mieszała (i nadal miesza) przy wielu znanych, telewizyjnych produkcjach zza oceanu.

Twórcom The Wire udało się coś, co osobiście bardzo cenię – czas poszczególnych odcinków jest wykorzystany do granic możliwości. Każdy epizod jest nafaszerowany fabułą, dialogami i różnorodnymi postaciami. I to właśnie postacie, poza genialną fabułą, stanowią główny atut serialu. Najbardziej znanym aktorem grającym w The Wire jest prawdopodobnie Idris Elba. Reszta to głównie aktorzy drugiego planu, których każdy gdzieś już widział, ale nie do końca potrafi powiedzieć gdzie, a już na bank nikt nie pamięta ich nazwisk. Ludzie od castingu odwalili tutaj kawał dobrej roboty. Sporo aktorów, zwłaszcza wśród czarnoskórych gangsterów, to naturszczycy, nierzadko z gangsterskim tłem w prawdziwym życiu. Na ekranie często przewijają się pierwowzory pos-taci z serialu, czasami jako statyści, czasem z jakąś mniejszą rólką. Dzięki temu The Wire tchnie autentycznością i naprawdę jesteśmy w stanie uwierzyć, że dany aktor nie udaje przestępcy czy uli-

KULTURA || FIL

W trzecim sezonie policjant przed emeryturą wpada na „genialny” pomysł legalizacji narkotyków w pewnej upadłej dzielnicy, a biały polityk postanawia zostać burmistrzem „czarnego” Baltimore. Czwarty sezon koncentruje się na grupie uczniów ze szkoły publicznej, co w USA dla wielu brzmi jak „szkoła przyszłych przestępców”, a piąty na mediach. Ten ostatni jest wyjątkowo ciekawy, gdyż udowadnia dobitnie jaką moc posiada słowo pisane i że nie wszystko, co napisano w gazecie musi być prawdziwe. Jednakże to, iż każdy sezon skupia się na innej sferze życia miasta Baltimore nie znaczy, że inne wątki zostają rozwiązane czy porzucone. W tle ciągle przewija się wątek narkotykowy, przestępczy, polityczny i prasowy, a przede wszystkim wątek dysfunkcji publicznych instytucji, dzięki czemu pięć sezonów stanowi doskonałą jedność. Oczywiście tytułowy The Wire - czyli podsłuch, kabel - także odgrywa swoją rolę i pcha fabułę do przodu.

Wbrew pozorom serial jest też naładowany zabawnymi momentami wynikającymi z charakteru postaci i z prozy życia, a niektóre dialogi i teksty chodzą za widzem przez długie tygodnie. Ciężko zapomnieć przesłuchanie niezbyt rozgarniętego przestępcy za pomocą kserokopiarki...

37


KULTURA || FILM 38

Równanie Kieślowskiego KATARZYNA PAWLAK

Witek Długosz - komunista, buntownik, włóczęga. Trzy scenariusze pod szyldem przypadku. Kieślowski milczy, bo w tym odnajduje łączność z życiem. Brak odpowiedzi, ciągły niepokój, to stawia jego bohaterów naprzeciw siebie. Wówczas dochodzi do pęknięcia. Krzyku, któremu w finalnej scenie sprzeciwia się milczenie, głuchy wybuch samolotu, objaw spokoju - rozwiązanie równania.

Przypadek, to jeden z filmów Kieślowskiego, w którym, jak sam mówi, powstała może jedna z najbardziej uduchowionych scen. Wszystko jednak zostało nazwane przekornie przypadkiem. Życie Witka, to splot różnych zdarzeń, sprawa za długich sekund, przez które bohater spóźnia się na pociągi. Każdy ze scenariuszy wydaje się być kwestią przypadku, gdy tak naprawdę jest to precyzyjny rachunek nienazwanej przez Kieślowskiego siły. Potrójne życie Długosza Witek Długosz, urodzony w 1956 roku w Poznaniu, syn nieżyjącej matki i ojca inżyniera w Zakładach Cegielskiego, uczestnika strajku. To jedna z osi, która determinuje dwa z alternatywnych życiorysów głównego bohatera. Dwa, bo bohater żyje trzy razy. Kieślowski daje Witkowi kilka dróg. Przed śmiercią ojca głównego bohatera, poznajemy Witka na podstawie różnych obrazów z przeszłości. Tutaj pojawia się monolog ojca, pożegnanie z najlepszym przyjacielem z dzieciństwa, a także przedstawienie pierwszej miłości. Widzimy go jako studenta medycyny na zajęciach z sekcji zwłok - wiedzie normalne życie. W chwili, gdy odbiera telefon od swojego ojca z informacją, że ten umiera, a ostanie jego słowa brzmią „Nic nie musisz”, w życie młodego bohatera wkrada się niepokój. Decyduje się wziąć urlop dziekański i wyjechać do Warszawy.

Jedną z najważniejszych scen w filmie jest ta na dworcu, która powtarza się trzy razy, każdy z trzech życiorysów bohatera zaczyna się tak samo. Staje się ona punktem wyjścia do stworzenia trzech alternatyw dla życia Witka. Spóźniony bohater wbiega na dworzec, kupuje bilet do Warszawy i biegnie za odjeżdżającym pociągiem. Trzykrotnie oko kamery podąża za ręką bohatera, który próbuje chwycić poręcz pociągu. Tylko raz udaje mu się ją złapać. W tym momencie Kieślowski przedstawia pierwszą wersję życiorysu Witolda Długosza. Już w pociągu bohater poznaje komunistę Wernera, który go fascynuje i nadaje jego życiu konkretny kierunek. W tej wersji najlepiej poznajemy Witka. Bohater wstępuje do PZPR, ale nie to wydaje się najistotniejsze. Tu po raz pierwszy możemy poznać postać, która w każdym z trzech proponowanych przez reżysera scenariuszy pozostaje niezmienna, mimo zmieniających się okoliczności. Drugi z alternatywnych życiorysów zaczyna się w momencie, gdy Witkowi nie udaje się chwycić za barierkę pociągu i wpada na sokistę. Zostaje złapany przez milicję i skazany na nieodpłatną pracę publiczną. Podczas odpracowywania kary poznaje Jacka, który wprowadza go do „podziemia” walczącego z władzą komunistyczną. W tym życiu postanawia odnaleźć Boga – przyjmuje chrzest, spotyka swojego dawnego przyjaciela z dzieciństwa. W ostatnim scenariuszu także nie wsiada do pociągu, nie wpada jednak na sokistę, a spotyka swoją aktualną dziewczynę – Olgę. Tym razem decyduje się powrócić na studia. Widzimy Witka, który bierze ślub, zakłada rodzinę, kończy studia i zaczyna karierę lekarską. Oddaje się idei niesienia pomocy potrzebującym, poświęca się nauce, stroni od polityki i działalności opozycyjnej. Stara się zająć neutralne stanowisko.


Ojcowskie nakazy Witek rozpaczliwie nasłuchuje głosów, chce przerwać milczenie, dokończyć rozmowę ze zmarłym ojcem. Kieślowski umieszcza swojego bohatera pomiędzy terrorem ojcowskich słów, nakazem walki o siebie, a rzeczywistością, która na każdym kroku rozczarowuje. Długosz to bohater z piętnem przeszłości przodków. Człowiek z historią nadaną, obciążony typowym kompleksem polskości, martyrologią narodu polskiego, o czym dobitnie informują okoliczności jego narodzin. Nieznana przeszłość zostawia mu pod powiekami niezrozumiałe obrazy, które potęgują w nim poczucie zagubienia. Śmierć ojca staje się dla głównego bohatera momentem przełomowym. Znika osoba, która nadawał rytm jego życia. Dlatego ostatnie słowa ojca nabrały charakteru metafizycznego. Witek, w dwóch pierwszych życiorysach, traktuje je jak livemotive, który popycha go do znalezienia odpowiedzi, a co za tym idzie, do znalezienia swojej nowej tożsamości. „Proszę Cię tylko, żebyś był” W Przypadku poznajemy idee komunistyczną, religijną, ideę pracy i wolności. Kieślowski, to poszukiwacz metafizyki, a jednocześnie poszukiwacz planu. Opowiada, że w życiu człowieka jest miejsce na „coś”, na ideę, na Boga, nawet jeśli nie istnieją, są zgubne, to człowiek kurczowo trzyma się porządku, który mu gwarantują. Witek w każdym ze scenariuszy daje się zwieźć tym gwarancjom. Reżyser pokazuje, że tworząc przestrzeń, zakładając możliwość zaistnienia Boga, dotykamy innego wymiaru życia, stajemy się jego pełnoprawnym uczestnikiem, wraz z konsekwencjami jakie owo zadłużenie niesie. Kieślowski w Przypadku zostawia możliwość istnienia Boga, wkładając w usta dopiero ochrzczonego Witka słowa: „Proszę Cię tylko, żebyś był”. Kolejny film reżysera, Dekalog I, zaprzecza przypadkom, wpisuje człowieka w ściśle obliczony przez

kogoś plan. Główny bohater - Krzysztof, naukowiec - wszystko opierał na obliczeniach, ludzkich możliwościach. W opozycji do niego znajduje się jego siostra, Irena, wierząca w Boga i jego boskie plany na ziemi. Pomiędzy nimi znajduje się syn Krzysztofa, mały Paweł, który podobnie jak Witek znajduje się w sytuacji wyborów, jednak nieco mniej świadomych. Jedyne czym może się kierować, to swoją ciekawością, zadziwieniem. Każda kolejna scena filmu obala przekonanie o nieomylności człowieka, o zdolności kontroli życia. Paweł ginie, topi się w jeziorze, po którym jeździł na łyżwach (mimo wcześniejszych obliczeń ojca i zapewnień, że lód jest wystarczająco silny i na pewno się pod nim nie załamie). Niewytłumaczalność, nieprzewidywalność losu, szczelina, zwątpienie stwarza miejsce na Boga.

KULTURA || FIL

Dziekan uczelni darzy go wyjątkową sympatią. Dlatego, gdy z powodów rodzinnych nie może wyjechać na sympozjum do Libii, zgłasza się z tą propozycją do Witka. Bohater przyjmuje propozycję. Tuż po starcie dochodzi do wybuchu samolotu.

„Anuszka już rozlała olej” Scena, w której Witek biegnie na pociąg przypomina bułhakowską scenę, w której Woland wypowiada słowa „Anuszka już rozlała olej”. Witek biegnie do kasy po bilet, wpada na kobietę, komuś wypadają pieniądze, które podnosi bezdomny i kupuje za nie piwo. Scena powtarza się za każdym razem, gdy Witek biegnie do pociągu. Wszystko toczy się według planu, a pozycja głównego bohatera zależy od kilku sekund. Mimo, że ma możliwość podjęcia decyzji, tak naprawdę wszystko przecina się w odpowiednich punktach i zmierza do katastrofy. Jego możliwości decyzyjne są niemalże żadne. Stąd krzyk bezsilności na początku sceny, sprzeciw na świat z góry urządzony, konieczność odnalezienia się w rzeczywistości niepokoju i lęku. Konieczność nieustannych wyborów. Pierwsze dwa scenariusze to zagadki, na końcu których stoi zdanie „Nic nie musisz”. Równanie Kieślowskiego zostaje niedokończone. Wiadoma jest tylko śmierć idei i śmierć fizyczna. Zmiany w życiu Witka zaczynają się od śmierci ojca, kończą na śmierci przekonań, a w ostatnim scenariusz śmiercią jego samego. Jedynym pozytywnym zakończeniem, niosącym ze sobą najmniej rozczarowań i goryczy. W ostatniej alternatywie Witek jest znacznie bardziej kategoryczny w swoich poglądach. Chęć pozostania neutralnym politycznie nie czyni go „bielszym”, nie decyduje o jego bardziej prawej postawie. Kieślowski

39


KULTURA || FILM

40


mogą zostać wypowiedziane w banalny, oczywisty sposób. Ostatnia scena w filmie pokazuje, że milczenie, śmierć jest celem, do którego zmierzał Witek. Dopiero takie spojrzenie na życie ze zrozumieniem i akceptacją jego końca daje spokój. Dla Witka śmierć jest, może ukojeniem, odpowiedzią na krzyk, ostatnim wybuchem, który nadaje jego życiu sens i manifestuje jego obecność.

KULTURA || FIL

uważa, że każdy wybór niesie za sobą konsekwencje. Słuszność wyborów zależy od perspektywy z jakiej patrzymy na swoje życie. Ugruntowaniem tej myśli może być jedna z początkowych scen, która przedstawia odjeżdżającego Daniela (przyjaciela Witka z lat dzieciństwa). Po latach przyjaciele się spotykają, Witek wspomina, że dokładnie pamięta scenę, kiedy Daniel odjeżdżał i wsiadał do samochodu, wówczas przyjaciel weryfikuje jego obraz informując, że w czasie ich pożegnania nie było żadnego samochodu. Dla Witka on tam był, scena zapadła mu w pamięć. Do pożegnania doszło, byli tam obaj, ale każdy zapamiętał tę scenę inaczej. Kieślowski podkreśla, z jednej strony, że sami kreujemy swoją rzeczywistość, mamy możliwość jej wyboru, otrzymujemy schemat, który wypełniamy. Z drugiej jednak strony nie zostajemy obojętni wobec obrazu innych. Jesteśmy przez nich oceniani, przez co czyny, z naszej perspektywy prawe, są dla innych szczytem podłości. Kieślowski podkreśla bezzasadność jakichkolwiek wyborów. Tępy krzyk Jedną z najważniejszych scen w filmie jest symboliczny krzyk Witka, który można interpretować jako niezgodę na żaden scenariusz, na konieczność wyboru i konsekwencje jakie niosą. To niezgoda na przypadkowość. Krzyk jest pragnieniem wolności, którą główny bohater dostrzega w jednej ze scen filmu. Witek będąc z wizytą lekarską u chorej kobiety przygląda się dwóm żonglującym mężczyznom. Są oni zupełnie pochłonięci zajęciem, odcięci od rzeczywistości, a więc znajdują się poza światem, przypadkiem i poza równaniem losu. To jedna z niewielu optymistycznych wizji w filmie Kieślowskiego. U twórcy Dekalogu śmierć jest punktem, wokół którego krążą prawie wszystkie filmy reżysera. Jest jedyną odpowiedzią na pytania bohaterów. Bohaterowie Kieślowskiego krążą wokół niej, jak ćmy. Niejednokrotnie ponoszą śmierć swoich idei, która wydaje się dużo tragiczniejsza niż śmierć fizyczna. Wykorzystanie w taki sposób metafizyki, pozwala reżyserowi zadawać pytania i wprowadza, istotny dla kina Kieślowskiego, niepokój. Dopiero śmierć faktyczna, ta fizyczna, zrywa z napięciem. Daje nadzieję na spokój, tworzy miejsce na odpowiedzi, które nie

41


CYTATY 42

Podstawowym procesem świata jako obrazu.


CYTATY

m nowożytności jest podbój

- Martin Heidegger -

43


WYWIAD || ILUSTRACJA

44


WYWIAD Z ILUSTRATORKĄ KATARZYNĄ A. KOZŁOWSKĄ (aka Lady2)

Twoje prace od razu przyciągają wzrok i przywodzą na myśl pełen profesjonalizm w działaniu. Jakie jest Twoje doświadczenie w tym zakresie? Doświadczenie - to ciekawe słowo użyte w kontekście rysunku. Jeśli można tak nazwać ilość zarysowanych kartek to myślę, że mam je już spore. Zacznę banalnie mówiąc, że rysowałam od dziecka - ilość kolorowanek oraz bloków, kupowanych przez Mamę można liczyć w tysiącach. Przecież każdy rysownik tak zaczynał! (śmiech) A mówiąc całkiem serio - zaczęłam bardziej przykładać się do rysunku jakieś 5 lat temu. Wtedy odkryłam w sobie to zacięcie do tworzenia czegoś bardziej skomplikowanego niż rysowanie ludzika z kilku kresek. A jak to się wszystko zaczęło? Zaczęło się to dość niepozornie. W 1 klasie liceum zachorowałam tak, że byłam zmuszona dosyć długi okres czasu spędzić w domu. Podczas tych ciągnących się w nieskończoność dni wypełnionych nudą - na pocieszenie dostałam książkę o rysowaniu portretów. Postanowiłam: czemu nie? I tak sobie skrobię do dziś. Jakich materiałów używasz do swoich prac? Także nie będę oryginalna. Używam wszystkiego co można znaleźć w zwykłym papierniczym, a jak się postara to i w warzywniaku dostanie się te materiały. Głównie: ołówek mechaniczny, ołówek tradycyjny oraz gumka. Od zawsze używałam ołówka i wątpię abym szybko przestała, gdyż wszystko u mnie opiera się na szkicach właśnie wykonanych tym narzędziem. Ostatnio eksperymentuję również z cienkopisami i piórami - jako początek mojej przygody z typografią i kaligrafią. Czy Twoja technika zmieniła się przez lata, jeśli chodzi o ulubione formy rysunku? Zdecydowanie tak! Kiedyś starałam się aby kartka papieru była wypełniona w 100%. Teraz odeszłam od

JEDEN

STYL

rysowania ‘pełnych’ prac na rzecz prac, które mają szkicowy charakter. Można to dostrzec przeglądając moją galerię. Oczywiście do dzisiaj pozostałam perfekcjonistką i detalistką jeśli chodzi o rysunek. Nawet szkice u mnie muszą mieć określoną ilość szczegółów. W gruncie rzeczy jest to dobra cecha, ale czasem przeszkadza. Jakieś dobre rady dla początkujących, jak dobrać materiały przy rozpoczynaniu przygody z ilustracją? Nie ma jednej dobrej rady. Dla jednej osoby marzeniem będzie być dobrym w rysowaniu ołówkiem, dla innej bycie dobrym akwarelistą. Jedni czują się dobrze w kolorze, inni w pracach czarno-białych. Jeśli miałabym coś radzić to na pewno nie polecałabym rzucania się na głęboką wodę i kupowania od razu najdroższych, najlepszych narzędzi - gdyż czasem jest to tylko chwilowa zachcianka. Raczej proponowałabym zacząć od podstaw , czyli mojego ukochanego ołówka. Jest on doskonałą bazą do dalszych eksperymentów. Z czasem sami jesteśmy w stanie dobrać odpowiednie materiały dla siebie, gdyż to co sprawdziło się u kogoś może nie zdać egzaminu u nas.

WYWIAD || ILUSTRACJA

MNOGOŚĆ INDPIRACJI,

Jakie formaty prac najczęściej przyjmujesz i czy digitalizowanie ich bywa problematyczne? Zazwyczaj staram się nie przekraczać formatu A3. Głównie skupiam się na A4 - gdyż jest to najbardziej popularny format, a po zeskanowaniu jest bardzo ‘plastyczny’ jeśli chodzi o ewentualną obróbkę graficzną. Większe formaty wymagają większej ilości czasu spędzonego nad nimi, co nie jest rozsądnym wyjściem jeśli pracujemy pod presją czasu. Ulubione tematy prac i inspiracje, to... Człowiek. To mój ulubiony temat od zawsze, gdyż nic nie oddaje tylu emocji co on. Większość moich prac to postacie kobiet. Wiele osób się pyta: dlaczego? Narysuj mężczyznę! Osobiście uważam, że nikt nie oddaje tylu

45


WYWIAD || ILUSTRACJA 46

emocji co właśnie kobieta. I wątpię abym w najbliższej przyszłości przerzuciła się na rysowanie panów, nie sprawiałoby mi to frajdy. Jeśli chodzi o inspiracje to jest ich mnóstwo! Począwszy od ludzkiej twarzy kończąc na tematach związanych z sci-fi. Uwielbiam inspirować się śmiercią, steampunkiem, secesją, sci-fi, fantasy itd. Ilość tematów która mnie inspiruje jest tak duża, że mój komputer ledwo żyje od nadmiaru plików, które nałogowo zbieram. Czy ilustracje na zlecenie pokrywają się z tym, co sama lubisz rysować? Niestety nie. I tu chciałam ostrzec wszystkie osoby myślące, że tematy rysunkowe zawsze będą takie jakie chcecie. Otóż rzeczywistość jest inna. Czasem zdarza się, że klient chce portret - czasem psa, pejzaż czy kwiat. Trzeba być przygotowanym na wszystko, albo od razu ustalić w czym jest się dobrym i co będzie się wykonywało. Jak oceniasz rynek graficzny w Polsce? Bardzo nie lubię wchodzić w ten temat, gdyż pod pojęciem grafika kryje się wiele różnych dziedzin. Można tak nazwać ilustrację tradycyjną, zdigitalizowaną, itd. Wypowiem się tylko za ‘swoją’ grafikę czyli tą bardziej tradycyjną - z roku na rok rośnie potencjał osób którą wiążą swoją przyszłość z tą formą sztuki - jednak Polska wypada dość słabo. Myślę, że tutaj musiałaby się zmienić mentalność Polaków, ale to już temat na inną dyskusję...

Miewałaś kiedyś chwile zwątpienia co do tego, co robisz? Były gorsze momenty, kiedy nic nie szło jak powinno a otoczenie podkładało przysłowiowe kłody pod nogi. Jednak były to tylko momenty, które szybko mijały. Może dzięki nim jestem tak przekonana do tego co robię i nie pozwolę żeby coś mi w tym przeszkodziło. Z czego do tej pory jesteś najbardziej dumna? Z tego, że wiele osób dzięki mnie zaczęło albo wróciło do rysowania. Dostaję tysiące e-maili miesięcznie mówiących, że moje prace dały komuś kopa do działania albo zainspirowały na tyle aby powrócić do zaniedbanego hobby. To bardzo miłe. Plany na przyszłość? Rysunek? (śmiech) Gdyby ktoś poprosił Cię o radę względem spełniania własnych marzeń, to co byś odpowiedziała? Nie ma co debatować trzeba działać! Nikt za nas życia nie przeżyje i to od nas zależy czy nasze marzenia nie będą marzeniami a rzeczywistością. Dzięki za rozmowę!

Czym dla Ciebie jest twoja pasja? Wszystkim! I to dosłownie. Nie ma dnia, żebym nie poświęcała jej chwili - gdyż przerodziła się w coś więcej niż pasję - to już sposób na życie.

lady2art@gmail.com http://lady2.bigcartel.com http://lady2.deviantart.com http://lady2.tumblr.com


47

WYWIAD || ILUSTRACJA


WYWIAD || ILUSTRACJA

48


49

WYWIAD || ILUSTRACJA


SZTUKA 50

KOPIOWANIE KATARZYNA DZIADUŚ

Oglądając różne rzeczy - obrazy, filmy, czytając artykuły czy książki - jesteśmy narażeni na inspirowanie się innymi. I sądzę, że nie ma w tym nic złego do pewnego momentu. Tylko gdzie leży granica inspiracji i plagiatu? Do rozmyślań nad tym tematem zainspirowała mnie wycieczka do Pragi. To urocze miasto potrafi zapaść w pamięci przez swoje brukowane uliczki, wspaniałą architekturę i fantastycznych ludzi. (Z tego miejsca pragnę pozdrowić wszystkich Czechów i ich przemiłe usposobienie!) Odtworzona rzeczywistość Skoro już wspomniałam o praskiej architekturze, to warto też napisać o tym, że Czesi mają też swoją wieżę Eiffla. Ta replika, mniejsza od oryginału, znajduje się na wzgórzu Petrzyn, do szczytu którego prowadzi ścieżka, z której nie warto rezygnować na rzecz kolejki. Szczyt tej wieży to jeden z najwyższych punktów widokowy w Pradze i bardzo się cieszę, że miałam okazję tam stanąć, jednak sama jej forma jest dosyć zabawna. Każdy, kto widział oryginał, na pewno zauważy tę małą nieudolność w skopiowaniu paryskiej wieży. Dlaczego tak bardzo lubimy powielać elementy, które tylko w oryginale powodują zachwyt? Wyjątkowy styl w powieleniu Idąc dalej moim czeskim tropem nie mogłabym nie wymienić Alfonsa Muchy. Trudno nie znać jego dzieł, a nawet jeśli nie zna się tego nazwiska, to z pewnością widziało się gdzieś jego prace lub kopie jego stylu. No właśnie – kopie stylu. Świat zakochał się w Alfonsie i jego pracach. Czesi również kochają swojego rodaka, poświęcili mu nawet całe muzeum. Ja niestety nie trafiłam do tego miejsca, ale w galerii na rynku jeden poziom jest dedykowany właśnie jemu.

I tam mogłam zachwycić się jego pracami. Od zawsze podobał mi się ten specyficzny styl, jednak przez kopie, które zalały świat, Mucha nie robił już na mnie wrażenia do momentu zobaczenia jego prac na żywo. To był moment, kiedy zrozumiałam jak bardzo ważny jest oryginał. Kopiowanie jest OK? Dwa piętra wyżej w tej samej galerii obejrzałam wystawę zatytułowaną „I`m OK!” Andiego Warhola. Przyznam, że wtedy po raz pierwszy Andy zrobił na mnie wrażenie. I piszę o nim nie tylko dlatego, że nagle zakochałam się w jego kolorowych, graficznych pracach, a przez to, że to właśnie Warhol kojarzy mi się z nagminnym kopiowaniem. (Podobno nawet co do oryginałów można mieć wątpliwości, jeśli chodzi o ich pochodzenie, bo przecież tak łatwo podrobić prostą formę!). W tym wypadku jednak Warhol stworzył uniwersalny styl, który ewidentnie pozwala określić pewne kwestie. Pomaga w interpretacji tworząc pewnego rodzaju stereotyp, formę, która lubi być kopiowana. Masowo indywidualni Bez wątpienia Warhol przyczynił się do rozwoju kultury masowej, w której żyjemy i praktycznie na którą obecnie jesteśmy skazani. I pomimo chęci indywidualności i kreowania własnego „ja” ciężko nam jest odbić się od realiów i stworzyć siebie od podstaw. Prostym przykładem na produkowanie uniwersalnych kopii jest… odzież. Przemysł ten rozwinął się już na wielką skalę, a moda stała się potężną gałęzią w świecie biznesu i handlu. Z prostych przyczyn szycie rzeczy wyłącznie na miarę, projektowanie ich czy skrawanie nie zajmuje nam już czasu, bo wolimy poświęcić go na coś przyjemniejszego, a ciuchy po prostu kupić, najczęściej w sieciówkach, bo te od projektantów nie zawsze są w naszym zasięgu.

p o


SZTUKA

przez oglądanie Autentyczność I tak siłą rzeczy kopiowanie nieustannie nas otacza, czy tego chcemy czy nie - nie jest to do końca zgodne z naszą wolą. Istnieje bardzo cienka granica pomiędzy inspiracją, a tym co zostaje przniesione praktycznie 1:1. I chociaż nie zawsze jest tej samej skali co oryginał, jak np. czeska wieża, to ciągle stara się odtworzyć pierwowzór. Co sprawia jednak, że to oryginalna budowla czy obraz robią na nas największe wrażenie? Prawdopodobnie to sama myśl jest dla nas tą najważniejszą częścią. Idea i wiedza o niej sprawiają, że oryginał staje się niepowtarzalny, a jego kopia nigdy nie odniesie takiego sukcesu.

ILUSTRACJA: KATARZYNA DZIADUŚ

51


52

KULTUR POLUB NAS NA FACEBOOKU https://www.facebook.com/lifestylemuse

redakcja@lifestylemuse.pl


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.