Magazyn 204 nr 3/2016 (3) czerwiec-lipiec

Page 1

Couchsurfing i inne sposoby na udane wakacje

Wieczorny poker? Co na to polskie prawo?

No. 3/2016 (3)

Wakacje i inne studenckie sprawy


Wstępniak!

Słowem wstępu acie przed oczami ostatni w tym roku akademickim, przedwakacyjny numer Magazynu 204. Również w naszej redakcji nadszedł długo wyczekiwany czas wakacji. Dlatego też, w tym numerze znajdziecie wiele lekkich, letnich tekstów.

M

Nie zabraknie także naszych stałych cykli. Weźmiemy pod lupę ustawę hazardową, porozmawiamy o polskim komiksie oraz zabierzemy Was na malowniczą wycieczkę do Sztokholmu. Zainaugurujemy również zupełnie nowy cykl: Historia która trwa.

Dla części studentów czas wakacji to także czas pracy. Postanowiliśmy więc przypomnieć Wam garść przydatnych informacji dotyczących pracy poza granicami Polski. W innym tekście pokażemy Wam kilka portali, które zdecydowanie okażą się pomocne przy planowaniu studenckich wakacji. Zobaczycie jak można przeżyć niezapomniany czas nie nadwyrężając zarazem swojego portfela.

Na koniec mogę tylko powiedzieć, że się niezmiernie cieszę, że Magazyn 204 mógł zagościć na Waszych ekranach. Ze swojej strony życzę Wam przyjemnej lektury i udanych, dobrze przeżytych wakacji!

Napisz do mnie: maciej.witkowski@nzs.org.pl

No. 3/2016

Redaktor naczelny „Magazynu 204”

2


Spis treści

W tym numerze: 4

Wakacyjne emigracje - sonda

7

Alternatywa dla hoteli

9 15 20

Wywiad: Komiksowa Warszawa Historia: Solidarność studencka

12

Weekend w Sztokholmie

17

Przegląd działalności NZS UW

24

Recenzja Niebezpiecznej metody

Prawo: Ustawa hazardowa

30

Wydawca: Niezależne Zrzeszenie Studentów Organizacji Uczelnianej Uniwersytetu Warszawskiego

Skład i łamanie: Magdalena Sibicka, Maciej Witkowski Szef działu korekty: Weronika Kamińska

Przewodnicząca: Sylwia Wasiłek

Projekt okładki: Magdalena Sibicka

Adres redakcji: Krakowskie Przedmieście 24 00-927 Warszawa; pokój 204

Projekt logo: Magdalena Bąk Stali współpracownicy:

Kontakt: nzsuw.redakcja@gmail.com

Angela Kormańska, Anna Pernal, Kinga Potocka, Krzysztof Ślasa, Michalina Nowak, Piotr Pacek, Natalia Świerczewska, Anastazja Sytnikowa, Agnieszka Salamon, Lena Janeczko, Magdalena Bąk

Redaktor naczelny: Maciej Witkowski mail: maciej.witkowski@nzs.org.pl I Redaktor wicenaczelna: Magdalena Sibicka II Redaktor wicenaczlena: Aleksandra Baka

No. 3/2016

3


Studencki Insider

Wakacyjne emigracje W

akacje coraz bliżej. Część z nas spędzi te dni odpoczywając, relaksując się i poświęcając czas głównie na rozrywkę. Inni wyruszą w świat, by odkrywać nowe miejsca. Jednak sporo studentów, poświęcając wakacyjny odpoczynek, za cel obiera sobie wyjazd do pracy za granicę. Dzieje się tak, ponieważ ofert pracy, szczególnie na okres wakacji, jest bardzo dużo. Wyjeżdżając, mamy szansę zarobić o wiele więcej niż w Polsce. Ponadto dostajemy szansę podszkolenia umiejętności językowych i przeżycia wspaniałej przygody.

nik produkcji, magazynier, w gastronomii lub w rolnictwie (głównie zbiory). Najczęstszym miejscem wyjazdów jest Wielka Brytania, następnie Niemcy, Francja i Holandia. Jeśli myślałeś o podobnym wyjeździe w tym roku, pomocne okażą się poniższe wskazówki: Zacznijmy od kluczowego pytania. Gdzie najlepiej szukać pracy ? Jeśli nie mamy znajomych, którzy mogą nam pomóc, najlepiej zwrócić się do agencji pośrednictwa pracy. Wysyłają one w sprawdzone i wiarygodne miejsca, zazwyczaj zapewniają ubezpieczenie, zakwaterowanie i opiekę na miejscu. Przy ich wyborze należy sprawdzić, czy reklamująca się agencja jest wpisana w rejestr KRAZ i posiada odpowiedni certyfikat (z tego obowiązku zwolnione są agencje zatrudnienia z państw członkowskich Unii Europejskiej, Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Szwajcarii) oraz czy nie wymaga uiszczenia opłaty początkowej za zna-

Z ankiety przeprowadzonej na cele artykułu, w której wzięło udział 158 studentów UW, wynika, że ponad 1/4 studentów podejmuje się wakacyjnej pracy poza granicami Polski. Student najczęściej podejmuje się pracy jako pracow-

No. 3/2016

4


Studencki Insider

Najbardziej niebezpieczną formą jest wyjazd „w ciemno”. W takich sytuacjach jesteśmy bardzo często zdani na los. lezienie pracy (to nielegalne - taką opłatę pobiera od pracodawcy). Jeśli poszukujesz agencji drogą internetową, musisz zwrócić uwagę adres e-mail, który powinien mieć formę pracazagranica@nazwafirmy.pl a nie np. pracazagranica@gmail.com. Po dokonaniu wyboru agencji priorytetem jest podpisanie umowy. Jednak zanim to zrobisz, dokładnie ją przeanalizuj. Upewnij się, czy zawiera wszystkie wymagane elementy: nazwa zagranicznego pracodawcy, okres zatrudnienia, rodzaj pracy, warunki, wynagrodzenie, przysługujące świadczenia socjalne, obowiązki i uprawnienia osoby kierowanej do pracy oraz agencji pośrednictwa pracy, a także zakres odpowiedzialności cywilnej stron w przypadku niewykonania lub nienależytego wykonania umowy zawartej między agencją a obywatelem polskim a pracodawcą.

Najbardziej niebezpieczną formą jest wyjazd „w ciemno”. Zacznijmy od szczęśliwych przypadków. Można tu przytoczyć historię dwóch przyjaciółek, Ani i Magdy, studentek Uniwersytetu Warszawskiego, które w ubiegłe wakacje kupiły bilet w jedną stronę do Londynu, poszukały mieszkania w Internecie, wpłaciły kaucje i bez zapewnionej na miejscu pracy wyjechały, posiadając jedynie 300$ w portfelu . W przypadku dziewczyn okazało się, że ludzie, którzy wynajęli im mieszkanie, byli niezwykle mili. Pomogli im znaleźć pracę, spędzali razem każdy weekend. Po trzech miesiącach zaprzyjaźnili się na tyle mocno, że utrzymują kontakt na co dzień i dziewczyny w tym roku również planują wyjechać. Spójrzmy jednak na ciemniejszą stronę wakacyjnych

Fot. Pennsylvania National Guard (lic. CC BY-NC-ND 2.0)

No. 3/2016

5


Studencki Insider

Fot. Iron Man Records (lic. CC BY-NC-SA 2.0)

emigracji. Znana jest historia dziewczyny, która znalazła ogłoszenie w gazecie w Anglii, po czym skontaktowała się z podaną osobą. Mężczyzna odebrał ją z dworca i wywiózł do tzw. obozu pracy. Zabrał jej paszport. Po 3 miesiącach ciężkiej pracy za grosze udało się jej uciec. Pamiętajmy, że nic nie zastąpi ostrożności i odrobiny zdrowego rozsądku.

Dlatego ważny jest zdrowy rozsądek, przydatna jest także znajomość języka. Na pewno warto zabrać ze sobą kompana podróży.

Takie historie nie są niestety rzadkie. Dlatego tak ważne jest przemyślenie wszystkich aspektów naszej decyzji, przydatna jest także znajomość języka. Na pewno warto zabrać ze sobą kompana podróży. Kwota jaką zarobimy na pewno będzie ułatwieniem w czasie utrzymania na studiach, jednak poszukując pracy, musimy być bardzo ostrożni.

Anna Pernal

No. 3/2016

6


Studencki Insider

Alternatywa dla hoteli

Fot. Steve (lic. CC BY-NC-SA 2.0)

Niewielu studentów może sobie pozwolić na płacenie dużych sum za nocleg w hotelach, a nie zawsze chcemy spać w pokojach wieloosobowych w tańszych hostelach. Portale takie jak Airbnb lub Couchsurfing są idealnym rozwiązaniem w takiej sytuacji. Airbnb

A

Zazwyczaj gospodarze są bardzo pomocni i służą poradą, a tego nie zagwarantuje nam nawet luksusowy hotel.

irbnb to portal internetowy, dzięki któremu ludzie mogą zaoferować wynajem swojej kwatery lub wynająć od innych kwaterę. Proponuje ponad półtora miliona ofert w 34 tysiącach miast i 190 krajach. Został założony w 2008 roku w San Francisco w Kalifornii. Firma jest prywatną własnością. Możemy wybrać do wynajęcia, w zależności od preferencji, pokój prywatny, pokój współdzielony lub cały dom i wtedy gospodarz w nim nie mieszka. Stanowi to niezwykle wygodne rozwiązanie dla rodzin z dziećmi, ponieważ mogą czuć się swobodniej niż w pokoju hotelowym. Inną ważna zaletą portalu jest elastyczna możliwość rezerwacji i zrezygnowania z niej. Także komentarze i oceny użytkowników są bardzo pomocne przy wyborze odpowiedniej oferty.

Czasem znajomości z localsami, czyli mieszkańcami danego miasta, trwają nawet po zakończeniu wyjazdu. Także można obaczyć jak mieszka się w innych krajach. „Byłam zdziwiona tym jak wyglądają w Danii łazienki i kabiny prysznicowe. Przeglądając oferty hoteli, nigdzie nie znalazłam zdjęcia, które przypominałoby klasyczna duńską toaletę, podobną do tej w mieszkaniu, które wynajmowałam za pośrednictwem Airbnb” – wyznaje Magda, która spędziła majówkę w Kopenhadze.

- Airbnb jest świetne. Zwiększa możliwość znalezienia odpowiedniego noclegu. Oferuje mieszkania od bardzo tanich do luksusowych - mówi Zuzia, która wielokrotnie korzystała z portalu. Kolejną zaletą jest kontakt z miejscowymi. Zazwyczaj gospodarze są bardzo pomocni i służą poradą, a tego nie zagwarantuje nam nawet luksusowy hotel.

No. 3/2016

Dużym udogodnieniem dla użytkowników portalu

7


Studencki Insider jest fakt, że dzięki każdej kolejnej podróży otrzymują wynagrodzenie finansowe, które mogą przeznaczyć na kolejny wynajem mieszkania za pomocą Airbnb.

Oprócz ważnej kwestii finansowej zalety korzystania z couchsurfingu są podobne do tych co w przypadku Airbnb. Kontakt z mieszkańcami danego miasta jest niezwykłą skarbnicą wiedzy o regionie. To oni znają niezwykle miejsca zapomniane przez broszury biur podróży czy przewodniki.

Couchsurfing Portal couchsurfing jest jeszcze bardziej lubiany przez studentów, ponieważ dzięki niemu za nocleg nie płacimy nic.

„Korzystałam z couchsurfingu wiele razy. Najlepiej wspominam pobyt z przyjaciółką u Węgra w Budapeszcie. Miał on cudowne małe mieszkanko. Chciał z nami spędzać czas - przedstawił nas swoim znajomym, zabrał na spacer po miejscach, które nie są znane turystom. Bardzo się z nim zaprzyjaźniliśmy i stale utrzymujemy kontakt. Miesiąc temu w ramach rewanżu odwiedził Polskę i zatrzymał się u mojej przyjaciółki.”- opowiada Agnieszka.

Couchsurfing opiera się na ludzkiej życzliwości oraz zaufaniu. Zarówno gospodarz jak i goście muszą uwierzyć w dobre chęci drugiej strony. Niestety nie mamy takiej gwarancji jak przy Airbnb, że gospodarz przyjmie nas do swojego domu. Aby uniknąć takiej przykrej niespodzianki na miejscu, bardzo ważne jest czytanie komentarzy, które możemy znaleźć na profilu każdego użytkownika.

Magdalena Sibicka

Fot. Henk Kosters (CC BY-NC-SA 2.0)

No. 3/2016

8


Musimy porozmawiać Rys. Kich Anfoly (lic. CC BY-NC 2.0)

Miasto jak z obrazka

Komiksowa Warszawa Z Pawłem Timofiejukiem, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego i organizatorem festiwalu Komiksowa Warszawa, rozmawia Magdalena Bąk.

No. 3/2016

9


Musimy porozmawiać

204: Skąd pomysł na festiwal Komiksowa Warszawa? P, T. Nasz festiwal przede wszystkim został zorganizowany w odpowiedzi na potrzeby powstania imprezy komiksowej w Warszawie, takiej z prawdziwego zdarzenia. Wcześniej odbywały się Warszawskie Spotkania Komiksowe, które wyczerpały już jakiekolwiek możliwości rozwoju – na ostatnią edycję przyszła znikoma liczba osób. Więc ludzie się zebrali i podjęli decyzję o założeniu Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego. W Stowarzyszeniu znaleźli się przedstawiciele wydawców, twórców oraz dziennikarzy. Takie grono założycielskie uznało, że spróbujemy zrobić własną imprezę komiksową w 2010 roku. W ten sposób chcieliśmy promować komiks w Polsce. O ile pierwsza edycja odbyła się samodzielnie, to przy drugiej edycji odezwali się do nas organizatorzy Warszawskich Targów Książki z propozycją udostępnienia części przestrzeni na Stadionie Narodowym. Była to naprawdę świetna okazja do wyjścia z komiksem do szerszego grona odbiorców. 204: Jaki jest cel festiwalu? P, T. Chodziło nam głównie o zorganizowanie imprezy w Warszawie, która zachęci duże grono obiorców, na której będzie można spotkać twórców, polskich i zagranicznych. Przede wszystkim warszawiaków, których uda się przyciągnąć ciekawym programem.

204: W jaki sposób zapraszani są zagraniczni goście? Czy są to wyłącznie autorzy wydawani w Polsce? P, T. Staramy się zapraszać twórców, których komiksy albo już są na rynku, albo wkrótce się ukażą. Jest tak dlatego, że to najczęściej przyciąga fanów do pojawienia się na tego typu imprezach. Rzadko pojawia się pomysł aby zaprosić kogoś kto nie jest wydawany, chyba że jest to na tyle głośne nazwisko na światowym rynku, że warto spróbować. Oczywiście zapraszanie gości odbywa się kilka miesięcy wcześniej, ponieważ nie ma takiej opcji żeby zaprosić kogoś w ostatniej chwili, ponieważ oni wszyscy mają swój grafik oraz pracę. 204 Czy Polskie Stowarzyszenie Komiksowe prowadzi jakąś dodatkową działalność poza Warszawą? P, T. Przez jakiś czas organizowaliśmy spotkania komiksowe w Poznaniu, współpracujemy też z Małopolskim Stowarzyszeniem Komiksów przy różnego rodzaju wydarzeniach w Krakowie. Jednak są to epizodyczne działania, które skupiają się głównie na pomocy przy organizacji imprez lokalnych. 204: Jakie są plany na przyszłość? P, T. Plany są różne, aczkolwiek pod względem małej ilości członków Stowarzyszenia ich realizacja i rozwój

Chodziło głównie o zorganizowanie imprezy w Warszawie, która zachęci, duże grono obiorców na której będzie można spotkać twórców, polskich i zagranicznych. Przede wszystkim warszawiaków, których uda się przyciągnąć ciekawym programem.

No. 3/2016

10


Musimy porozmawiać

Plany są różne, aczkolwiek pod względem małej ilości członków Stowarzyszenia ich realizacja i rozwój stoją w obliczu wyzwania jakim jest czas wolny.

stoją w obliczu wyzwania jakim jest czas wolny. Większość osób niestety nie ma tego wolnego czasu, dlatego też nasze plany są często odkładane. Na przykład, był pomysł żeby utworzyć czytelnię komiksów w Warszawie w porozumieniu z kołem bibliotek, ale do realizacji tego zadania potrzebna jest osobna grupa projektowa, która będzie się wyłącznie tym zajmowała. A takich zasobów ludzkich jak na razie nie mamy.

No. 3/2016

204: A właściwie jak można stać się członkiem Polskiego Stowarzyszenia Komiksowego? P, T. Wystarczy się do nas odezwać, najlepiej przez facebook'a. Zarówno poprzez nasz fanpage, jaki i stronę Komiksowej Warszawy. Wtedy przysyłamy deklarację członkowską. Działa to w ten sposób, ponieważ strona Stowarzyszenia jest aktualnie w przebudowie.

11


Historia która trwa

Solidarność Studencka Kiedy oczy całej Polski, w sierpniu 1980 roku, zwrócone były ku strajkującym stoczniowcom w Gdańsku, jasne było, że nadciąga czas wielkich przemian. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że powstająca wówczas Solidarność była głównym motorem napędowym walki o wolność. Jednak nie powinno się zapominać o liczącej wówczas przeszło 450 tysięcy grupie młodych ludzi, która w burzliwych latach 80-tych odegrała szalenie istotną, choć z perspektywy czasu zapomnianą, rolę. Mowa oczywiście o studentach, a konkretnie o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów.

Archiwa Niezależnego Zrzeszenia Studentów

S

ierpniowe protesty przeciwko władzy na Wybrzeżu stały się dla studentów inspiracją do walki o poszerzenie autonomii uniwersytetów. Wszakże środowisko ówczesnych żaków, podobnie jak robotnicy i wiele innych grup społecznych, nie mogło narzekać na bogactwo praw i przywilejów. Z pewnością można zaryzykować stwierdzenie, że rodzący się jesienią 1980 roku niezależny ruch studentów był ekwiwalentem Solidarności w środowiskach akademickich. Jak opowiada rektor Uniwersytetu Gdańskiego, Andrzej Ceynowa: "Ci studenci mieli już dosyć. Mieli ochotę na to, żeby żyć w normalnym państwie, gdzie w końcu to, co się wydaje jest jednak prawdą, a nie jej odwrotnością. Nie chcieli żyć w świecie Witkacego, nie chcieli żyć w świecie Kafki". Idea nieskrępowanej przez władzę organizacji studenckiej niezwykle szybko rozprzestrzeniła się po uniwersytetach w Polsce. Wynikiem tego było spotkanie przedstawicieli 60 uczelni z całego kraju, które doprowadziło do tego, że 22 września 1980 w Domu Studenckim Politechniki Warszawskiej powstało Niezależne Zrzeszenie Studentów. Rozpoczęło się budowanie struktur organizacyjnych w całej Polsce. Pojawiły się pierwsze postulaty zmian na uczelniach, a 20 października 1980 roku przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego NZS złożyli w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie wniosek: "O zarejestrowanie Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Studentów o nazwie: Niezależne Zrzeszenie Studentów". Euforia związana z narodzeniem się nowego ruchu nie trwała zbyt długo. 13 listopada Sąd Wojewódzki w Warszawie odrzucił wniosek rejestracyjny OKZ, argumentując swą decyzję m.in. tym, że związki zawodowe mają prawo zakładać jedynie pracownicy lub pracodawcy. Decyzja ta zapoczątkowała falę

No. 3/2016

12


Historia która trwa

Decyzja ta zapoczątkowała falę strajków na polskich uczelniach. Jeszcze w listopadzie tego samego roku rozpoczęła się okupacja siedziby władz Uniwersytetu Warszawskiego. W taki oto sposób zaczęła się batalia o legalizację Niezależnego Zrzeszenia Studentów. strajków na polskich uczelniach. Jeszcze w listopadzie tego samego roku rozpoczęła się okupacja siedziby władz Uniwersytetu Warszawskiego. W taki oto sposób zaczęła się batalia o legalizację Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Kluczowe wydarzenia dla dalszych losów NZS-u nie miały jednak miejsca w stolicy, lecz w Łodzi. Na tamtejszym uniwersytecie, 6 stycznia 1981 roku rozpoczęła się akcja "Solidarne czekanie" będąca zapowiedzą przyszłych wydarzeń. Decyzja przedstawicieli NZS UŁ o zerwaniu rozmów z przedstawicielami rządu, na czele z wiceministrem Stanisławem Czajką, która zapadła 21 stycznia, dała początek największemu, a także najdłuższemu strajkowi okupacyjnemu w tamtych czasach.

Oprócz zalegalizowania NZS-u studenci domagali się spełnienia wielu innych żądań, w tym: możliwości swobodnego wyjeżdżania za granicę, zniesienia cenzury w wydawnictwach naukowych, zniesienia przymusu nauczania języka rosyjskiego czy ukarania winnych stłumienia protestów robotniczych w grudniu 1970 r. A jak wyglądał strajk od środka? Studenci zdawali sobie sprawę, że uczestniczą w czymś przełomowym, wielkim i istotnym, nie tylko teraz, ale być może również dla przyszłych pokoleń. Atmosfera była niezwykła, panowało poczucie wspólnoty i braterstwa. Dłużące się zimowe wieczory umilała gra na gitarze i śpiewanie patriotycznych piosenek. Warto też dodać, że protestujący byli doskonale zorganizowani. Funkcjonowała straż strajkowa, żartobliwie zwana "rodzimą SB", Archiwa Niezależnego Zrzeszenia Studentów

No. 3/2016

13


Historia która trwa Archiwa Niezależnego Zrzeszenia Studentów

służby porządkowe, żywieniowe, a nawet medyczne. Sam strajk odbił się w kraju szerokim echem, mimo usilnych starań cenzury. 23 stycznia 1981 r. Ogólnopolski Komitet Założycielski ogłosił w całym kraju solidarnościową akcję protestacyjną. Powołał również Międzyuczelnianą Komisję Porozumiewawczą. Strajk wspierali też mieszkańcy Łodzi, którzy tłumnie gromadzili się przed gmachem Uniwersytetu. 29 stycznia ówczesne władze zdecydowały się na negocjacje. Na czele delegacji rządowej stanął minister nauki, szkolnictwa wyższego i techniki prof. Janusz Górski. Wreszcie 18 lutego w wypełnionej po brzegi sali minister podpisał wyczekiwane porozumienie. Na sali rozległy się brawa. Wszyscy wstali, aby odśpiewać hymn. Po wielu wyczerpujących dniach pełnych nadziei, optymizmu, ale i wątpliwości, udało się zalegalizować pierwszą niezależną organizację w krajach bloku komunistycznego - Niezależne Zrzeszenie Studentów.

porozumień społecznych z Gdańska, Szczecina czy Jastrzębia (…) waga dokumentu podpisanego 18 lutego 1981 roku jest raczej niedoceniana". Mimo, że misja dzisiejszego NZS-u diametralnie różni się od tej z początku lat 80-tych, to wciąż przyświecają mu te same ideały, czyli chęć brania aktywnego udziału w życiu publicznym oraz potrzeba wpływania na otaczającą nas rzeczywistość.

Dziś na hasło "lata 80-te" przed oczami stają nam obrazy gdańskich robotników, postać generała Jaruzelskiego wprowadzającego stan wojenny, pogrzeb księdza Popiełuszki czy obrady Okrągłego Stołu. Niestety do świadomości historycznej współczesnego młodego pokolenia nie udało się przebić wydarzeniom zimy 1981 roku. Jak pisze prof. Lesiakowski: "Na tle wielkich

No. 3/2016

14

Miłosz Bochyński


Trochę kultury!

Niebezpieczna metoda czyli opowieść o emocjach

G

dyby chcieć wskazać nazwisko człowieka związanego z psychologią, najpopularniejszego w zbiorowej świadomości, z pewnością byłby to Zygmunt Freud. Ojciec psychoanalizy, który dokonał przewrotu w ówczesnej psychologii i stworzył nowatorską metodę terapii. Europa zafascynowała się nowym ruchem. Pacjenci tłumnie przychodzili do Freuda i jego współpracowników. Naukowcy dziwili się, polemizowali, ale jednocześnie byli ciekawi nowego odkrycia.

Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska (Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy)

Na tym gruncie dzieje się akcja “Niebezpiecznej metody”. Spektakl jest pełen emocji. Widz obserwuje cały ich wachlarz. Od dystansu w relacji lekarz - pacjentka, na namiętnej miłości skończywszy. Dwoje głównych bohaterów (Carl Jung i Sabina Spierlein), dba o to, by finał ich historii był niemożliwy do przewidzenia aż do samego końca. Oboje znajdują się w skomplikowanej sytuacji życiowej, między innymi dlatego tak trudno Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska (Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy)

jest im poradzić sobie z uczuciami, które w sobie nawzajem obudzą pobudzają. Ale “Niebezpieczna metoda” to nie tylko opowieść o Sabinie i Carlu. Agnieszka Lipiec-Wróblewska – reżyser spektaklu - w mistrzowski sposób pokazała szerokie spektrum ludzkich postaw i osobowości, osadziwszy je w bardzo interesujących realiach historycznych.

Sztuka jest oparta na faktach. Zygmunt Freud, Carl i Emma Jungowie, Sabina Spielrein, Otto Gross wszystkie te postaci żyły naprawdę, a ich życiorysy były inspiracją do napisania scenariusza. Mimo, że spektakl trwa blisko dwie godziny, przez cały ten czas ogląda się go z zapartym tchem. Częste zmiany miejsca akcji, ciekawe efekty, fascynujące postaci nie pozwalają widzowi się nudzić. “Niebezpieczną metodę” warto zobaczyć przede wszystkim po to, by dowiedzieć się czegoś o sobie

No. 3/2016

15


Trochę kultury! Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska (Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy)

jako o człowieku. Spektakl porusza trudne tematy, ale w żadnym razie nie przytłacza. Twórcy w brawurowy sposób połączyli interesującą historię z mistrzowskim

sposobem realizacji spektaklu i dużą dozą humoru. Serdecznie polecam!

Fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska (Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy)

No. 3/2016

16

Natalia Świerczewska


Weekend w...

Sztokholm – czysta harmonia To niewątpliwie wyjątkowe miejsce. Miasto położone na 14 wyspach, połączone 53 mostami, założone w 1252 roku na jednej małej wysepce dziś przyciąga tłumy – jedni jadą tam z nadzieją na lepsze zarobki, inni z czystej ciekawości, która zresztą nie pozostaje niezaspokojona. Początki

P

odróż do Sztokholmu zaczyna się jeszcze w Polsce, w kantorze, w którym kupuję korony szwedzkie. Przeglądając dokładnie banknoty, czuję wbity we mnie wzrok majestatycznych postaci, które spoglądają na mnie tajemniczo. Nie jest to wrogie spojrzenie, wprost przeciwnie – łagodne i wyrozumiałe. Pieniądz Szwecji emanuje dumą, a to tylko papierek... To przedsmak prawdziwej Szwecji, prawdziwego Sztokholmu. Miasto z nicości Z lotniska Sztokholm-Skavasta jedzie się do stolicy około półtorej godziny. W tym czasie za oknem nie widać prawie nic, głównie lasy, łąki, Burger King, salon Volvo i kilka domków. Być może właśnie dlatego Sztokholm robi tak ogromne wrażenie. Spodziewając się czegoś nowego w obcym kraju, początkowo się rozczarowujemy, ponieważ jedyna nowość to język.

Ale i samych słów nie ma po drodze zbyt wiele, bo żeby zobaczyć jakiś billboard, trzeba się nieźle natrudzić. Minąwszy tę pustkę, dojeżdżamy w końcu do zabudowań o wiele gęstszych niż te, które mijaliśmy po drodze. Co więcej, nie kończą się po chwili, lecz naszym oczom pokazuje się ich coraz więcej - nie ma już złudzeń: Sztokholm! Wystarczy spojrzeć na wyłaniające się znikąd i znikające po chwili za zakrętem kanały lub na wyspy, które zdają się zlewać w jedną całość – tak, teraz już jest jasne, dlaczego Sztokholm nazywa się „Wenecją północy”. Niesamowite jak wszystko tu do siebie pasuje. Patrząc na zabudowania, ma się wrażenie, że każdy z budynków stał na swoim miejscu od zawsze. Być może jest to zasługa zimy, która ubiera to miasto w tajemniczy nastrój, a może mgły osiadającej na brzegach wysp, tak jakby się z nimi zespoliła i wcale nie miała zamiaru się stąd zabierać. To właśnie © Kamila Stachowicz

No. 3/2016

17


Weekend w...

Surowa elegancja lub artystyczny nieład – zarówno pierwsze jak i drugie w szwedzkim wydaniu prezentują się świetnie. © Daria Prokopowicz

ta aura dała początek szwedzkim kryminałom! Ta atmosfera inspiruje Szwedów do snucia kryminalnych opowieści – pełnych grozy, tajemnic i niedokończonych spraw. A gdzie są Szwedzi...? 60 % mieszkańców Sztokholmu to obcokrajowcy. Nie chce się wierzyć, że ten procent jest tak wielki, tym bardziej, że Sztokholm to nie byle jakie miasto, a stolica! A jednak liczby nie kłamią. Nie dziwi więc fakt, że pierwsza osoba, którą spytaliśmy o drogę do hostelu, okazała się być Albańczykiem, po starówce oprowadzała nas Ukrainka, a piwa w barze nalewał nam Grek. Natłok obcokrajowców wywołał u mnie pewne zdezorientowanie. Czułam, że w tym mieście naprawdę niełatwo jest odróżnić Szweda od obcokrajowca – pytanie tylko czy to Szwedzi nie są na tyle oryginalni, czy może Europejczycy wcale się tak od siebie nie różnią?

wa elegancja lub artystyczny nieład – zarówno pierwsze, jak i drugie, w szwedzkim wydaniu prezentują się świetnie. Być może Ikea ma takie powodzenie dzięki Szwedom, którzy radzą sobie świetnie z łączeniem i dopasowywaniem do siebie kolorów, kształtów i materiałów. Wygląda na to, że albo mają do tego wrodzony talent, albo to mieszanka kulturowa sprawia, że przedstawiciele różnych narodowości czerpią od siebie nawzajem i tak powstaje szwedzki styl. Jedno jest pewne – efekt zawsze jest świetny! Akcja - interakcja

Elegancja Francja

Rok 2016 jest dla turystów przełomowy. Szczególnie dla tych, którzy podczas city break nie potrafią odmówić sobie obejrzenia wystawy. W lutym tego roku w 18 muzeach w Szwecji, w tym aż w 13 w stolicy, została zniesiona opłata za wstęp. Co prawda w tym najbardziej obleganym (Vasamuseet, czyli Muzemu Okrętu Vaza), wciąż jest wymagana, jednak nie jest ono jedynym miejscem wartym odwiedzenia.

Wystarczy przejść się ulicami, pozaglądać do przydrożnych knajpek i przystanąć na chwilę przed witryną jakiegoś sklepu, aby docenić gust Szwedów. Suro-

Muzea w Sztokholmie nie są jedynie miejscem, w którym ogląda się eksponaty. W dużej części z nich znajdziemy interaktywne instalacje, np. w Muzeum Histo-

60 % mieszkańców Sztokholmu to obcokrajowcy. Nie chce się wierzyć, że ten procent jest tak wielki, tym bardziej, że Sztokholm to nie byle jakie miasto, a stolica!

No. 3/2016

18


Weekend w... rycznym można położyć się na ławie i posłuchać na słuchawkach muzyki średniowiecznej. Tabliczka „nie dotykać eksponatu” jest nam tak dobrze znana, że „niedotykanie”, stało się jednym z najważniejszych praw rządzących w muzeach. Jednak, jak wiadomo, zakazy lubią być łamane. Szwedzi o tym wiedzą i dlatego zamiast takiej tabliczki u nich można znaleźć konkurencyjną z napisem „try on”. Nie ma prostszego pomysłu jak pozwolić zwiedzającym przymierzać stroje. Armemuseum (Muzeum Szwedzkiej Armii) ożywa i pozwala swoim eksponatom wejść w bezpośrednią interakcję.

Pozwiedzajmy... metro! Kto by pomyślał, że jedną z większych atrakcji turystycznych w Sztokholmie jest metro. Myślę, że Szwedzi projektując je, bardziej niż o funkcjonalności, myśleli o tym, by zapierało dech w piersiach. Stacje są jak z bajki: w jednej można się poczuć jak w środku lodowca, inna odkrywa przed nami uroki antyku, a jeszcze inna - Dzikiego Zachodu. Kto wie, być może i my - wraz z trzecią linią metra - doczekamy się takich projektów!

przynajmniej w Sztokholmie, rozczarowuje, ale za to Szwedzi nadrabiają słodkościami. Na pierwszym miejscu wśród kulinarnych hitów plasuje się SEMLA delikatna, chrupiąca bułeczka wypełniona kremem, podobna do naszego ptysia. Drugie miejsce przyznałabym KANELBULLE, które w Polsce staje się coraz bardziej znane, głównie jako „bulle”, i można je dostać między innymi w Starbucks czy Green Caffe Nero – to cynamonowy zawijany wypiek, który świetnie komponuje się z kawą. Na ostatnim miejscu na podium stawiam CHOKLADBOLLAR, które choć – moim zdaniem – nie tak smaczne, są ciekawą alternatywą dla osób nielubiących wypieków, ponieważ robi się je z masy czekoladowej i obtacza w wiórkach kokosowych. Komu w drogę... O jedzeniu i innych atrakcjach szwedzkiej stolicy mogłabym opowiadać godzinami, a jednak to tylko zarys, bo żeby zobaczyć gotowe dzieło, trzeba pozwolić Sztokholmowi, by dał się odkryć. Wystarczy spakować plecak i wyruszyć, na początek do kantoru, bo nawet najdalsza podróż zaczyna się od pierwszego kroku.

Głodnemu chleb na myśli

Kamila Stachowicz

I w końcu kwestia, obok której nie można przejść obojętnie: jedzenie! Brak potraw typowo szwedzkich, a © Kamila Stachowicz

No. 3/2016

19


Prawie o prawie Fot. Jørund Myhre (lic. CC BY-NC-SA 2.0)

Poker

poza kasynem?

No. 3/2016

20


Prawie o prawie 1 października 2009 roku opublikowano stenogramy z rozmów przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej z biznesmenem Ryszardem Sobiesiakiem. W wyniku upublicznienia tych rozmów w kraju wybuchła afera hazardowa, której skutkiem – paradoksalnie - było przyśpieszone uchwalenie tak zwanej ustawy hazardowej (Ustawa o grach hazardowych z dnia 19 listopada 2009 r., Dz.U. Nr 201, poz. 1540). W niniejszym artykule chcielibyśmy w skrócie przedstawić to, czego ustawa zabrania i na co pozwala. Fot. La Veu del País Valencià (lic. CC BY-NC-SA 2.0)

W

arto wspomnieć, że dziennikarzem, który dotarł do nagrań inicjujących wspomnianą aferę, jest alumn NZS - Cezary Gmyz. Ale dość już o tym. Przejdźmy do konkretów. Zakres i definicje Ustawa weszła w życie 1 stycznia 2010 roku, uchylając ustawę z 29 lipca 1992 r. o grach losowych i zakładach wzajemnych (Dz.U. nr 68 poz. 341). Artykuł pierwszy, jak to zazwyczaj bywa w przypadku aktów normatywnych, określa zakres przedmiotowy. W 1992 roku ten przepis brzmiał ,,Ustawa określa warunki urządzania i zasady prowadzenia działalności w zakresie gier losowych i zakładów wzajemnych”. Zakres obecnie obowiązującej ustawy został rozszerzony o frazę ,,i gier na automatach”. Między innymi przez tę zmianę ustawa zwiększyła aż dwukrotnie swoją objętość. Najistotniejszy jest artykuł drugi

No. 3/2016

przedstawiający gry, do których ustawa ma zastosowanie. Ustęp 1 ,,Grami losowymi są gry o wygrane pieniężne lub rzeczowe, których wynik w szczególności zależy od przypadku, a warunki gry określa regulamin”. Są to: „gry liczbowe (np. Lotto), loterie pieniężne, gry telebingo, gry cylindryczne (np. ruletka), gry w karty: blackjack, poker, baccarat; gry w kości, bingo pieniężne i fantowe, loterie fantowe, loterie promocyjne (np. loterie w hipermarketach) i dla większości z nas najbardziej irytujące – loterie audioteksowe, w których bierze się udział dzwoniąc lub wysyłając SMS. Natomiast zakładami wzajemnymi są zakłady polegające na odgadywaniu wyników sportowego współzawodnictwa ludzi lub zwierząt albo zaistnienia różnych zdarzeń (ust. 2). Ustęp 3 stanowi, że ,,Grami na automatach są gry na urządzeniach mechanicznych, elektromechanicznych lub elektronicznych,

21


Prawie o prawie Fot. bejadin.info (lic. CC BY-NC 2.0)

w tym komputerowych, o wygrane pieniężne lub rzeczowe, w których gra zawiera element losowości”. Zakres ustawy obejmuje wszelkie możliwe gry o charakterze losowym, dlatego jeżeli kiedyś będziecie chcieli taką zorganizować, lepiej zajrzeć do ustawy i sprawdzić jakie trzeba spełnić wymagania, aby była ona zgodna z prawem. Gdzie można grać? ,,Chodzenie do kasyna to straszna strata czasu i gotówki, przecież tam na pewno oszukują klientów. Z pewnością na małe stawki w swoim towarzystwie można grać” – jeżeli kiedyś tak myśleliście, to nieprawda. Poza ośrodkami gier (np. kasyno, salon gry bingo) i punktami przyjmowania zakładów wzajemnych (totalizatory, bukmacherzy) nie można prowadzić gier hazardowych. Nigdzie, nigdy i z nikim. Zgodnie z artykułem 5. ustęp 1. prowadzenie działalności w zakresie gier liczbowych, loterii pieniężnych i gry

telebingo stanowi monopol państwa, a działalność w zakresie gier cylindrycznych, w karty, w kości oraz na automatach może być prowadzona tylko na podstawie koncesji na prowadzenie kasyna. Przeprowadzanie loterii fantowej, gry w bingo fantowe i loterii promocyjnej musi być urządzone na podstawie zezwolenia, ale… Jeżeli w loterii fantowej pula nagród nie przekracza kwoty bazowej, wystarczy ją zgłosić do izby celnej na 30 dni przed rozpoczęciem i w takim przypadku zgoda nie jest wymagana. Kwota bazowa jest to kwota przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw w drugim kwartale roku poprzedniego. Jest ona ogłoszona w obwieszczeniu Prezesa GUS w Dzienniku Urzędowym GUS. Dwa słowa o praktyce Największe wątpliwości w całej ustawie budzi to, że gry na nieduże pieniądze są również niezgodne z prawem.

Poza ośrodkami gier (np. kasyno, salon gry bingo) i punktami przyjmowania zakładów wzajemnych (totalizatory, bukmacherzy) nie można prowadzić gier hazardowych. Nigdzie, nigdy i z nikim. No. 3/2016

22


Prawie o prawie Przecież nie ma możliwości, żeby zajrzeć do każdego domu i sprawdzić, czy gdzieś akurat znajomi nie umówili się na partię pokera. Z całą pewnością takie gry odbywają się każdego dnia, ale prawo ma mieć charakter wychowawczy i dlatego zakazuje się ryzykowania swoich pieniędzy i pobiera się specjalne podatki i opłaty od zarobku, który nie wynika z pracy, ale z odrobiny szczęścia. Wielu zwolenników gry w karty bardzo burzy się na zaliczenie pokera do gier losowych. Jego zwolennicy uważają, że choć występuje w nim element losowy, to gracz, korzystając ze swoich umiejętności, może mieć ogromny wpływ na to, kto rzeczywiście zostanie zwycięzcą. Na koniec zostawiamy najbardziej niedorzeczny problem: kontrola automatów do gier. Przez jakiś czas funkcjonowała praktyka

wstawiania do lokali automatów bez odpowiedniej koncesji. Jeżeli za posiadanie takiego automatu została nałożona kara w wyniku kontroli, właściciel lokalu zbytnio się tym nie przejmował. Płacił ją, ponieważ zysk z automatu przewyższał jej wysokość. Znając całą niedoskonałość systemu kontroli, a także niemożność ścigania wszystkich przypadków uprawiania hazardu, zachęcamy do korzystania z koncesjonowanych zakładów, ponieważ dyrektorzy izb celnych przekazują część kwoty z dopłat z loterii liczbowych na rachunek Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej, Funduszu Promocji Kultury oraz Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych.

Krzysztof Ślasa

Fot. kaythaney (lic. CC BY-NC 2.0)

No. 3/2016

23


Inside NZS UW

Nowe władze NZS UW: © NZS UW

Przewodnicząca:

Członek Zarządu ds. Projektów:

Sylwia Wasiłek

Joanna Ornowska

Wiceprzewodnicząca ds. Finansów:

Członek Zarządu ds. Partnerów:

Kamila Krzemińska

Justyna Ziemińska

Sekretarz:

Przewodniczący UKR:

Bartłomiej Hawrylak

Bartosz Seweryński

Członek Zarządu ds. HR:

Sekretarz UKR:

Aleksandra Czekaj

Bartosz Abramczuk

Członek Zarządu da. PR:

Członek UKR:

Karolina Szymańska

No. 3/2016

Agnieszka Wasiłek

24


Inside NZS UW

No. 3/2016

25


Inside NZS UW

No. 3/2016

26


Inside NZS UW

Redakcja Magazynu 204 życzy wszystkim swoim Czytelnikom udanych wakacji! © NZS UW

No. 3/2016

27



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.