Wakacje z serialami
No. 4/2017 (8)
Przedwojenny letni wypoczynek
Taco Hemingway okiem polonisty
Wstępniak!
Słowem wstępu Z
przyjemnością witam Was w trakcie wakacji. Jest to dobry czas, by kreatywnie go wykorzystać. Wielu z nas spotkało się z opinią, że oglądanie seriali to strata czasu. Czy to aby na pewno prawda? W naszym artykule przedstawiamy skutki psychologiczne oglądania seriali. Pamiętamy także o miłośnikach muzyki. Ich z pewnością zainteresuje tekst o Hemingwayu naszych czasów. W innym artykule przedstawiamy, jak spędzano wakacje przed tuż przed wybuchem wojny. Tych, którzy mają zaledwie kilka dni na wyjazd, z pewnością zainteresują
No. 4/2017
porady na temat wycieczki do Wiednia. A jednym z celów naszych wakacyjnych podróży może być powrót w rodzinne strony. Warto zapoznać się także z recenzją filmu „Dunkierka”. Przygotowaliśmy dla Was także konkurs. Więcej informacji na stronie 11. Życzę miłej lektury i udanej reszty wakacji!
Napisz do mnie: magdalena.sibicka@nzs.org.pl
2
Spis treści
W tym numerze: 4
Wakacje w roku 1939 Weekend w Wiedniu
10 16
7
Literacki Taco Hemingway Recenzja filmu Dunkierka
13
Rozstania i powroty - mała ojczyzna
18
Wakacje z serialami
Wydawca: Niezależne Zrzeszenie Studentów Organizacji Uczelnianej Uniwersytetu Warszawskiego
Skład i łamanie: Maciej Witkowski Szef działu korekty: Klaudia Uberman
Przewodniczący: Piotr Mazur
Projekt okładki: Magdalena Bąk
Adres redakcji: Krakowskie Przedmieście 24 00-927 Warszawa; pokój 204
Projekt logo: Magdalena Bąk Stali współpracownicy:
Kontakt: magazyn204@nzs.org.pl
Angela Kormańska, Anna Pernal, Kinga Potocka, Krzysztof Ślasa, Natalia Świerczewska, Agnieszka Salamon, Karolina Sobieszek, Nina Putyńska, Magdalena Konczal
Redaktor naczelna: Magdalena Sibicka mail: magdelena.sibicka@nzs.org.pl I Redaktor wicenaczelny: Maciej Witkowski II Redaktor wicenaczelna: Michalina Nowak
No. 4/2017
3
Historia, która trwa
W Juracie jest najcieplejsza woda od wielu lat!
Wakacje 1939 1 września 1939 roku rozpętała się najstraszniejsza wojna w historii ludzkości. Jednakże wojenny koszmar poprzedzały letnie miesiące, a ludzie mimo wszystko starali się odpocząć. Taki odpoczynek nie był im potem dany przez następne 6 lat.
W
akacje w roku 1939 rozpoczęły się od kilku istotnych wydarzeń. 23 czerwca hucznie obchodzono Dni Morza. To dość znamienne, ponieważ to właśnie Gdańsk był jednym z powodów konfliktu polsko-niemieckiego. 2 lipca z kolei nasi rodacy jako pierwsi zdobywają himalajski siedmiotysięcznik Nanda
No. 4/2017
4
Devi. Co prawda radość z tego osiągnięcia miała gorzki posmak. Kilku himalaistów zginęło podczas wchodzenia na szczyt. Później w przestrzeni publicznej dominować zaczynają komunikaty o coraz bardziej napiętej sytuacji międzynarodowej. W takich warunkach Polacy jak co roku udawali się na odpoczynek.
Historia, która trwa Jak on przebiegał? Wakacje z żołnierzami Dzieci, które mieszkały niedaleko miejsc stacjonowania dopiero co zmobilizowanych jednostek polskich, traktowały ich obecność jako dużą atrakcję. Tak wspomina lato 1939 roku Andrzej Olechowski, wówczas 12-latek mieszkający w okolicach Sandomierza: „W ostatnie wakacje, od końca czerwca do pierwszych dni sierpnia, spędzaliśmy tam całe przedpołudnia, przyglądając się ćwiczącym, aby być bliżej nich, przynosiliśmy wodę w wiadrach, z której korzystali spragnieni żołnierze i oficerowie. Za to często pozwalano nam np. potrzymać karabin (był bardzo ciężki), lub położyć się obok ich stanowisk, kiedy strzelali do tarcz. Po ćwiczeniach, zawsze odprowadzaliśmy wracających żołnierzy do koszar, idąc obok próbowaliśmy dotrzymać im kroku, Pamiętam z jakim podziwem patrzyłem na żołnierzy, na ich przepocone drelichy i z jaką przyjemnością wdychałem żołnierski pot.”
Bardzo wiele osób, które w 1939 były jeszcze dziećmi, bardzo dobrze wspomina tamte wakacje. Pogoda dopisywała idealnie, a młodzież starsza i młodsza tłumnie wyruszyła na niezapomniane obozy harcerskie. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że relacje z tamtych wakacje, zawsze zakładają przetrzymywany z tyłu głowy obraz tragicznych czasów wojny i okupacji, które nie niestety nie oszczędziły nawet najmłodszych. Pustki w Sopotach! Powiada się, że wojna nigdy nie jest nieunikniona, może być jedynie przeddeterminowana, a szerokie masy widzą zwykle dopiero bezpośrednie przyczyny konfliktu. Polacy czuli jednak, że coś wisi w powietrzu. Liczba wczasowiczów była zdecydowania mniejsza od tej z lat poprzednich. Mimo wszystko starano się żyć normalnie. Kąpieliska miejskie były pełne ludzi spragnionych ochłody. Dziennik Lwowski nawoływał: „Jedźmy nad morze”, a prezydent Mościcki odwiedził dożynki w Spale. Zdawało się, że wszystko jest po staremu.
Fot. NAC
No. 4/2017
5
Historia, która trwa
W stan gotowości postawiona zostaje armia i Polski Czerwony Krzyż. Rośnie liczba incydentów w okolicach Wolnego Miasta Gdańska. Ludzie zaczynają widzieć, że wszystko zmierza do jednego.
Nastroje poprawiała także propaganda głosząca potęgę Polski, silny sojusz z aliantami zachodnimi i gotowość do obrony Ojczyzny. Nie dało się jednak uciec od rzeczywistości. Już 14 lipca rozpoczyna się budowa umocnień Mławy. W stan gotowości postawiona zostaje armia i Polski Czerwony Krzyż. Rośnie liczba incydentów w okolicach Wolnego Miasta Gdańska. Ludzie zaczynają widzieć, że wszystko zmierza do jednego. Aż w końcu 1 września 1939 roku żadne dziecko nie poszło do szkoły. Niestety, tym razem nie był to powód do radości.
Maciej Witkowski
Fot. NAC
No. 4/2017
6
Weekend w... © Maciej Witkowski
Taniec z
Habsburgami
W Wiedniu można spokojnie spędzić całe życie i nigdy nie wyjść z zachwytu. Jest to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych stolic Europy. Co jednak gdy nie mamy tyle czasu? Warto znaleźć dobry punkt zaczepienia. Oto kilka z nich.
No. 4/2017
7
Weekend w...
G
dy patrzymy na mapę Europy Austria nie wydaje się uosobieniem potęgi. Gdy jednak cofniemy się zaledwie sto lat w przeszłość, szybko dostrzeżemy, że była to jedna z największych potęg nowożytnej historii.
Miasto cesarzy Kolejnym ważnym punktem na mapie Wiednia jest Belweder, czyli kolejna z letnich rezydencji Habsburgów. Miejsce to dzieli się na Górny i Dolny Belweder, które są od siebie oddzielone pięknymi ogrodami. Gdy idziemy śladami austriackich władców warto zobaczyć także Hofburg, który jest ich główną siedzibą już od XIII wieku! Co ciekawe, to właśnie tam odbywał się co roku wielki cesarski bal sylwestrowy.
1441 komnat Wiele śladów tej potęgi można znaleźć w austriackiej stolicy. Niemalże na każdym kroku natrafimy na ślady potężnej dynastii Habsburgów. Na mnie największe wrażenie zrobił monumentalny Pałac Schönbrunn, który przez wiele lat pełnił funkcję letniej rezydencji cesarskiej rodziny. To w tym miejscu urodził się i zmarł cesarz Franciszek Józef, a Wolfgang Amadeusz Mozart czarował swoją muzyką jako sześcioletnie dziecko.
Ważne są także dwie świątynie. W pięknej katedrze św. Szczepana w 1515 roku odbyło się słynne podwójne małżeństwo, dzięki któremu w rękę dynastii wpadły węgierska i czeska korona. W podziemiach kościoła kapucynów znajdziemy natomiast kryptę cesarską, w której pochowano aż 149 członków rodziny panującej.
Poza zgłębianiem zakamarków samego pałacu i losów jego mieszkańców do dyspozycji gości pozostają także zoo, labirynt, ogród botaniczny i wiele innych atrakcji znajdujących się w okolicach pałacu. Dla fanów sportowego wypoczynku warto także nadmienić, że park otaczający pałac jest istnym rajem dla biegaczy.
Czas sztuki Gdy ma się więcej czasu warto zwiedzić muzea znajdujące się w MuseumsQuartier, a jeśli czasu jest trochę mniej to godne podziwu są także same gmachy, które są niespotykanym zestawieniem architektury
Fot. Chris Brown (lic. CC BY 2.0)
No. 4/2017
8
Weekend w... barokowej i postmodernistycznej. W Dzielnicy Muzealnej znajdują się m. in. słynne Leopoldmuseum oraz Muzeum Sztuki Współczesnej w Wiedniu (czyli tzw. mumok). Nie należy zapominać o tym, że Wiedeń to również miasto muzyki. Koniecznie trzeba zwiedzić Dom Mozarta i Wiedeńską Operę. Świetnym miejscem na odpoczynek jest Burggarten gdzie znajdziemy pomnik tego wielkiego kompozytora oraz charakterystyczny kwietnik w kształcie klucza wiolinowego. Rozstania i powroty Oczywiście wymienione zostały tu tylko niektóre z atrakcji tego pięknego miasta, którego bogactwo wymyka się wszelkim uogólnieniom. Jedno jest pewne, Wiedeń jest miejscem, które każdy szanujący się podróżnik powinien odwiedzić. A gdy już raz się tam znajdzie, myśl o powrocie nachodzić go będzie jeszcze przez długi czas.
Maciej Witkowski
No. 4/2017
9
Fot. Bwag (lic. CC BY-SA 4.0)
Trochę kultury!
Hemingway naszych czasów Dzisiaj, mówiąc Hemingway coraz mniej osób ma na myśli wybitnego pisarza literatury amerykańskiej XX wieku oraz autora opowiadania „Stary człowiek i morze”. Co więc kryje się za tym nazwiskiem?
T
aco Hemingway, a właściwie Filip Szcześniak, to polski raper, który w krótkim czasie zdobył wielką popularność. Co za tym idzie jego twórczość spotykała się także z krytyką. Wiele osób naśmiewa się, że słuchają go tylko gimbusy. Inni nie uznają jego muzyki za rap. Jeszcze inni uważają, że nie powinno się stawiać go obok OSTR-ego czy KęKę. Nie ulega wątpliwości, że twórczość Taco Hemingwaya wprowadza pewne innowacje, które mogą wpływać na popularność artysty. Co jest tak wyjątkowego w jego muzyce, że fani na koncercie zdolni są do wykrzyczenia całej „Następnej stacji” albo „Wiatru”? Na początku warto by było przyjrzeć się jego tekstom. Według mnie, śmiało można mówić o ich literackiej wartości. Niebanalne porównania (a jak pieczywo to ciemniejsze niż prezydent Obama), dwuznaczności (życie to stek bzdur z tym, że ja poproszę krwisty) czy oksymorony (grubo-chude psy) to zaledwie namiastka
No. 4/2017
Na początku warto by było przyjrzeć się jego tekstom. Według mnie, śmiało można mówić o ich literackiej tego co można znaleźć w słowach Szcześniaka. W jego tekstach zauważa się także pewną spójność. Nie zrozumie się do końca końcowej wstawki z „Grubochudych psów”, jeśli nie słuchało się wcześniej początkowych wersów „Mięsa”. Zarówno Trójkąt Warszawski, jak i Marmur są płytami, które opowiadają
10
Trochę kultury! historie. W tej pierwszej jako słuchacze mamy szanse poznać warszawskie życie młodych ludzi, a w kolejnej spotykamy się z artystą, który odpoczywa w hotelu Marmur nad morzem. Na jego popularność wśród ludzi żyjących w stolicy może także wpływać warszawski nastrój, który obecny jest praktycznie w każdym utworze. Fani mają okazję uśmiechnąć się do siebie jadąc metrem, a po słowach „Następna stacja: świętokrzyska” dokończyć w myślach: „wraz z kebabem wsiedli ludzie mieląc mięso w pyskach”. Albo przechadzając się po parku, przypomną sobie słowa „Wiatru” (?): „Agrykola młody fan woła do mnie siema. Zdarza się to pierwszy raz odkąd chodzę biegać.” Słuchacze po pewnym czasie zdają sobie sprawę, że mają do czynienia z artystą, który jest naprawdę wnikliwym obserwatorem, a swoje spostrzeżenia jest w stanie ująć w proste, a jednocześnie błyskotliwe opisy. Warszawa widziana oczyma Filipa Szcześniaka to ta sama Warszawa, którą część z nas dobrze zna z codziennego życia i to sprawia, że rzeczywistość zawarta w jego tekstach jest także naszą rzeczywistością.
UWAGA, KONKURS! W której piosence z płyty pt. „Marmur” Taco Hemingway przedstawia swoją krótką autobiografię?
Do wygrania dwa BILETY do Kina Praha na dowolny film! Do wykorzystania w dniach 26.08-31.08.2017 roku
Odpowiedzi przesyłajcie na adres: magazyn204@nzs.org.pl Na odpowiedzi czekamy do 25 sierpnia 2017 roku! No. 4/2017
11
Trochę kultury!
Czasami możemy czuć się jak kumple Filipa, bo tak samo jak on idziemy w dół Karową, by wrócić na górę Tamką. Wreszcie bohater Trójkąta Warszawskiego, Umowy o dzieło, Wosku czy Marmuru to człowiek, którego my, fani, dobrze znamy. Jest on wyraźnie zarysowany, jego cechy są nam znane, niczym postacie występujące w powieściach realistycznych. Zbyt mocnym stwierdzeniem byłoby powiedzenie, że ów bohater to Filip Szcześniak, choć tak przedstawia się na początku „Marmuru”, a w piosence „Żywot” prezentuje najważniejsze fakty ze swojego życia, które są tożsame z faktami z życia artysty. Pomimo tych dość oczywistych aluzji można przypuszczać, że jest to pewna kreacja, którą prezentuje nam Taco Hemingway. I chociaż odsłania przed słuchaczami wiele istotnych informacji, to oni nie do końca zdają sobie sprawę co jest jeszcze fikcją (tak jak hotel Marmur czy współpasażer w pociągu), a co prawdą. Ale wsłuchując się w słowa piosenek
nikt z nas o tym nie myśli. Mamy wrażenie, że Filip jest do nas podobny; w swoich ciągłych obawach i narzekaniach (jak w BXL), albo w przyziemnych i wzniosłych pragnieniach, które naprzemiennie budzą się w człowieku (widać to dobrze w piosence „Marmur” lub w wersach z Deszczu na betonie: „Z ednej strony chciałby się kiedyś wzruszyć pisząc rapy, z drugiej chciałbym robić hajs, nie czuć w sumie nic poza tym”). Hemingway naszych czasów to pewnie zbyt mocne określenie, ale myślę, że warto zauważyć pewne ważne aspekty twórczości Filipa Szcześniaka, bo kto wie? Może za parędziesiąt lat to nazwisko nie będzie już nikomu kojarzyło się z amerykańskim pisarzem?
Magdalena Konczal
Wreszcie bohater Trójkąta Warszawskiego, Umowy o dzieło, Wosku czy Marmuru to człowiek, którego my, fani, dobrze znamy. Jest on wyraźnie zarysowany, jego cechy są nam znane, niczym postacie występujące w powieściach realistycznych. No. 4/2017
12
Trochę kultury!
Kiedy Anglia przypłynęła po swoje dzieci
Fotos z filmu
Z wielkim smutkiem stwierdziłem ostatnio, że ciężko w dzisiejszych czasach zrobić film wojenny, który nie epatowałby hollywoodzkim efekciarstwem i rażącą stronniczością. Sam jestem wielkim sympatykiem produkcji, w których odważni, zazwyczaj angielskojęzyczni chłopcy radzą sobie z hordami wrogo nastawionych Talibów/nazistów/faszystów/Japończyków/Wietnamczyków. Niestety jedyne co mogłem dotychczas wywnioskować z takich filmów, to niezwykła skłonność użytkowników języka angielskiego do zadzierania z narodami z całego świata. Po seansie Dunkierki natomiast, odkryłem po raz pierwszy, że zwykłe tykanie zegara może przyprawić mnie o dreszcze.
C
hristopher Nolan już na początku filmu pokazuje swojego „asa w rękawie”, który towarzyszy widzom na sali przez cały czas i nieustannie podnosi im ciśnienie. Muzyka autorstwa Hansa Zimmera nie jest subtelnym dziełem, a raczej owocem ciężkiej pracy wybitnego rzemieślnika. Nie słuchałbym jej poza kinową salą, ale z obrazami wyświetlanymi na ekranie komponowała się wybornie. Jej głównym celem było zbudowanie napięcia, co wyszło na tyle dobrze, że raczej ciężko byłoby sobie wyobrazić ogólną atmosferę Dunkierki bez muzyki. Absolutnym majstersztykiem
No. 4/2017
okazały się także efekty dźwiękowe oraz ich montaż, co najlepiej możemy zaobserwować podczas walk myśliwców i bombowców. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie bardzo realistyczny atak nurkujących Ju-87, czyli popularnych „Stuk”, które podczas pikowania wydawały przerażający i donośny jęk syren. Artystyczne oblicze filmu dodatkowo wzbogacają bardzo ładne ujęcia, idealnie rozplanowane i utrzymane w stonowanej kolorystyce rybackiego miasteczka nad Morzem Północnym. Na liczne pochwały zasługuje także praca kamery, którą idealnie dostosowano do akcji na ekranie.
13
Trochę kultury! Fotos z filmu
W tym aspekcie także chciałbym przypomnieć pojedynki myśliwców w przestworzach, których główną gwiazdą jest Tom Hardy. Z wielką chęcią obejrzałbym oddzielny film opowiadający o pilotach podczas IIWŚ, jeśli tylko za jego realizacją stałaby ta sama ekipa. Ciekawy efekt podziwiamy również w momentach największego napięcia, kiedy możemy wpatrywać się w twarze zdjęte przerażeniem, np. popularna ze zwiastunów scena z żołnierzami kryjącymi się na molo przed bombowcami. Myślę jednak, że Dunkierka dużo lepiej prezentowałaby się w trochę innym formacie obrazu, ale być może moje narzekania zniknęłyby, jeśli obejrzałbym film w kinie IMAX. Tak czy inaczej, „zwężenie” obrazu mogłoby wywołać wrażenie panoramiczności i znacząco zmienić odbiór produkcji. Dunkierka jest jednym z najkrótszych filmów Nolana, trwa niewiele ponad 100 minut. Mimo to, reżyser zdecydował się przedstawić trzy różne historie, które razem splatają się na plaży, w powietrzu nad nią oraz na wodach Kanału La Manche. Dzięki temu przedstawiono nam szeroką skalę operacji Dynamo z perspektywy zarówno żołnierzy, jak i cywili. Takie rozdrobnienie jednakże wywołało spłycenie emocjonalnej więzi, którą możemy nawiązać z bohaterami. Oprócz imion nie poznajemy żadnych szczegółów
No. 4/2017
z ich życia. Drobiazgowe ukazanie ich charakterów mogłoby być trudne i czasochłonne, jednak Nolan sprawnie poradził sobie z tym problemem ukazując wojnę i różnorodne charaktery młodych żołnierzy za pomocą pojedynczych scen, z których sami możemy wywnioskować cechy brytyjskich wojaków otoczonych na francuskim wybrzeżu. Każda egoistyczna decyzja czy szlachetne poświęcenie pozwala na utworzenie uogólnionej wizji każdego z bohaterów. Podczas niespełna dwóch godzin nie poznajemy lepiej żadnego z młodych wojowników, ale zamiast tego w każdej ze scen możemy zapoznać się z różnymi ludzkimi reakcjami na piekło wojny. I tak marynarz grany przez Cilliana Murphy’ego z przerażeniem wypisanym na twarzy chce jak najszybciej postawić stopę na suchym brytyjskim lądzie, podczas gdy mój ulubiony Tom Hardy z poświęceniem ratuje rodaków przed niechybną śmiercią z powietrza. Dialogi czy monologi wypowiadane przez bohaterów nie pouczają, są pozbawione górnolotnych frazesów czy truizmów. Nierzadko są proste, a momentami zwyczajnie nieokrzesane, podobnie jak młodzież walcząca o życie na piaszczystej plaży. Dodaje to jednak realizmu, który staje się głównym atutem Dunkierki. Egoistyczne zachowania czy przesycone jadem słowa
14
Trochę kultury! żołnierzy mogą smucić czy irytować, ale w ówczesnej sytuacji nie były niczym nadzwyczajnym, był to jeden ze sposobów wyrzucenia z siebie emocji nagromadzonych podczas walki o przetrwanie. Aktorzy, którzy wcielili się w role opuszczonych żołnierzy, bardzo dobrze spełnili swoje zadanie, przez co nie mieliśmy wątpliwości, że mamy do czynienia z iście podbramkową sytuacją. Zauważyłem także, że Nolan nie próbował nas oszukać i nie sięgał za często po rozedrgane ujęcia, ukazujące wydzierających się anonimowych wojaków. Podczas seansu zobaczymy wiele zbliżeń, kiedy możemy analizować każde poruszenie mięśnia twarzy i samemu odgadnąć czy jesteśmy świadkami po prostu dobrej gry czy wręcz realnego przerażenia. Na zachowania odtwórców ról definitywnie wpłynęła też realistyczna scenografia i bardzo mała ingerencja komputerowych efektów specjalnych, przez co Harry Styles i spółka naprawdę mogli poczuć się niczym uczestnicy wojny. Christopher Nolan na potrzeby produkcji wynajął i odrestaurował oryginalne okręty wojenne, które po raz ostatni wyruszyły do Dunkierki, gdzie ponownie walczyły w bitwie bez ingerencji postprodukcyjnego CGI. Zarówno budynki z początkowych scen, jak i charakterystyczne wybrzeże, to fragmenty współczesnego miasteczka, gdzie nagrano większość scen dla zwiększenia realizmu.
Zgodnie z faktami historycznymi, na pierwszym planie pojawiają się także cywile, których wkład w operację Dynamo pozostaje nieoceniony. Największe wrażenie zrobił na mnie aspekt techniczny filmu Nolana, który nabierał najjaśniejszego blasku podczas walk myśliwców. Na uwagę zasługuje także realizm, który osiągnięto dzięki wielu zabiegom, współcześnie często pomijanym bądź zastępowanym komputerową edycją. Reżyserskie dzieło Nolana okraszone muzyką Zimmera stało się cieszącym oko i ucho odpoczynkiem po drogich w produkcji, ale tanich w odbiorze hitach ostatnich lat: Furii, Snajperze czy Hacksaw Ridge. Dunkierka być może nie zasługuje na miano filmu legendarnego, ale w swojej kategorii filmowej jest majstersztykiem, który koniecznie trzeba obejrzeć by wczuć się w napięty nastrój, panujący na francuskim wybrzeżu w początkowych latach II Wojny Światowej.
Dunkierka, jako jeden z niewielu filmów ostatnich lat, częściowo wyzbywa się patetycznego heroizmu Aliantów, stawiających opór nazistowskiemu najeźdźcy.
Fotos z filmu
No. 4/2017
15
Paweł Stępniak
Trochę kultury!
Kolejna godzina przed telewizorem
Rys. Guilherme Caldas (lic. CC BY-NC) 2.0)
Kto z nas nie zna takich tytułów jak „House of Cards”, „Gra o tron”, czy „M jak miłość”? W wakacje mamy mniej obowiązków, więc czas wolny bardzo często poświęcamy na oglądanie seriali. Taka forma rozrywki często spotyka się z krytyką, czy jednak na pewno słuszną?
J
ak pokazują dane statystyczne znaczną część widzów seriali stanowią osoby młode, w tym studenci. Oglądanie seriali może przynieść wiele korzyści. Potraktowanie serialu z dystansem, przymrużeniem oka, bez niebezpiecznego zaangażowania emocjonalnego może wiele nauczyć, wzbogacać. Oglądanie seriali zaspokaja naszą potrzebę eksplorowania. Chcemy wiedzieć jak wygląda życie w innych państwach, na innych konty-
No. 4/2017
nentach, a dzięki zagranicznym serialom możemy zdobyć tę wiedzę. Bohater serialu telewizyjnego może być i jest tak zwanym partnerem edukacyjnym. Od dawna ludzie na całym świecie wybierają sobie ulubione postacie z bogatej oferty stworzonej przez kulturę popularną, które stają się dla nich przykładami do naśladowania,
16
Trochę kultury! autorytetami. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak często inspirujemy się bohaterami serialu. Często ich postawy pomagają w utrwaleniu się dobrych nawyków. Często traktujemy bohaterów seriali jak znajomych i oglądamy kolejne odcinki, aby zwyczajnie dowiedzieć się, co u nich słychać.
Fot. Visa Kopu (lic. CC BY-ND 2.0)
Bardzo ważną korzyścią z oglądania seriali zagranicznych jest fakt, że to świetny sposób na naukę języka obcego. W serialach słyszymy tak zwanych native speakerów, co jest bardzo istotne m. in. gdy chcemy opanować poprawną wymowę i prawidłowy akcent. Słyszymy jak bohaterowie posługują się obcym językiem na co dzień, jak odbywają rozmowę o pracę, kłócą się, czy też ucinają sobie pogawędkę w trakcie kolacji w restauracji - takich możliwości nie zapewni nam żaden kurs. Co więcej, formą pomocy w takiej nauce może być oglądanie seriali w wersji z napisami w języku oryginalnym. Podsumowując, oglądanie seriali nie zawsze musi być stratą czasu, czy zajęciem nie dla młodych. Czasem z takiej formy rozrywki mogą płynąć liczne korzyści. Warto jednak pamiętać, że postacie z serialu nigdy nie zastąpią prawdziwych przyjaciół i warto znaleźć czas dla rzeczywistych znajomych. Dobrym pomysłem może być wspólny maraton z ulubionym serialem.
Magdalena Sibicka
Często traktujemy bohaterów seriali jak znajomych i oglądamy kolejne odcinki, aby zwyczajnie dowiedzieć się, co u nich słychać.
No. 4/2017
17
Studencki Insider Fot. dedalusj (fot. CC BY-NC 2.0)
Nie ten czas
No. 4/2017
18
Studencki Insider
N
ie stawiałaś tutaj pierwszych kroków: do tego miasta wprowadziłaś się dopiero gdy miałaś około pięciu, może sześciu lat. Już tutaj poszłaś do swojego pierwszego przedszkola: tuż przy Twoim domu. Ale to nieistotne, że było tak blisko: ciocia i tak Cię codziennie odprowadzała i przyprowadzała, trzymając za rękę i chroniąc przed wszelkim złem tego świata kryjącym się w przejściu przez park oraz jedną ulicę. Potem pierwsza klasa w szkole podstawowej obok. Obraziłaś się na koleżankę, którą znałaś z przedszkola, że zawiera nowe znajomości i częściej siedzi na przerwach z innymi niż z Tobą. Bezskutecznie próbowała tłumaczyć, że w przedszkolu była z Tobą, a w podstawówce czas na poszerzenie kręgów znajomych. Potem miałaś problem, bo inna koleżanka ciągle pożyczała od Ciebie mazaki, a Ty nie potrafiłaś jej odmówić. Snułaś wielkie plany razem z inną koleżanką o tym, że gdy wejdzie do sali, jako pierwsza siądzie z Tobą i będzie pomagała Ci się chronić przed tą drugą koleżanką wieżą wspólnie wzniesioną z książek. Potem zmiana szkoły. Życie nabiera tempa. Kolejne osoby, kolejne przygody. Po drodze znienawidziłaś biblioteki: panie bibliotekarki nigdy nie wierzyły w to, że szybko czytasz i stwierdzały, że musiałaś po prostu ominąć znaczne części książki. A na udowodnienie tej tezy wypytywały o to, o czym jest ta książka. Już wtedy odkryłaś, że nie umiesz opowiadać o rzeczach. Co najwyżej lubisz, jak wszystko wychodzi w praniu. Nad wszystkim, co się dzieje w tym mieście, unoszą się szacowne duchy książąt Czartoryskich, którzy wprawdzie nie byli pierwszymi właścicielami majątku Puławy, ale rozwinęli go w najlepszy sposób, o czym świadczy przede wszystkim park Czartoryskich, gdzie
księżna Izabela utworzyła ogród w stylu angielskim. Pośród zieleni i dzikości znajduje się Świątynia Sybilli, pierwsze polskie muzeum i jedno z pierwszych w Europie. Adam Jerzy z kolei, oprócz licznych romansów, znany był z uprawiania dyplomacji w carskiej Polsce, co poskutkowało pewnego pięknego dnia przyjazdem cara Aleksandra do Puław, gdzie nocował w specjalnie przygotowanym dla niego Domku Aleksandryjskim. Gdyby książęta Czartoryscy przybyli do Puław wiele dekad później, odkryliby Zakłady Azotowe, Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa, a nawet Państwowy Instytut Weterynarii. Nic by im to nie mówiło. To nie ich czasy. Gdy przyjeżdżasz teraz do Puław, też stwierdzasz: to, co się dzieje w tym mieście, niewiele Tobie mówi. Place zabaw i parki są zaludniane przez nowe pokolenie, które ledwo kojarzysz. Lubisz wspominać, chodząc uliczkami Puław. Ale gdy kończy się materiał do wspomnień, uświadamiasz sobie, że to słodkie LPU to już nie Twoje miejsce i nie Twoje czasy. Tam, gdzie kiedyś czułaś się jak ryba w wodzie, czując wewnętrzne połączenie z historią rodziny Czartoryskich i znając na pamięć ich losy w Puławach i okolicach – dzisiaj masz poczucie coraz większego wyobcowania. Możesz się tylko dziwić: to chyba ktoś inny, nie ja, tutaj kiedyś żył pełnią miasta. Za paręnaście lat będziesz przyjeżdżała tutaj tylko do rodziny.
Karolina Sobieszek
Lubisz wspominać, chodząc uliczkami Puław. Ale gdy kończy się materiał do wspomnień, uświadamiasz sobie, że to słodkie LPU to już nie Twoje miejsce i nie Twoje czasy.
No. 4/2017
19