MARZEC/KWIECIEŃ 2014 (NR 6) MAGAZYN BEZ-CENNY
MAGAZYN
PODZIEL SIĘ PIĘKNEM
KONKURS z marką Klapp
rozmowa z Katarzyną Pakosińską
Uroda
Zdrowie
Viola Kołakowska o HPV w ciąży
MODA ISSN 2300-4703
DLA UZALE˚NIONYCH OD PI¢KNA
Rascal Room
LA WOMAN
Witamina C Osocze bogatopłytkowe Radiofrekwencja
KULTURA & SZTUKA
Oblicza Polskiego Street Artu: SC Szyman QR CODE
Wygenerowano na www.qr-online.pl
Drodzy Czytelnicy, bardzo nam miło, że jesteście z nami i możemy oddać w Wasze ręce wiosenne wydanie magazynu Beauty Mission. Wypełniliśmy je po brzegi rozmowami z wyjątkowymi ludźmi, aby zarazić Was ich optymizmem, pasją i radością z przeżywania każdego dnia. Bo przecież nie ma nic piękniejszego, jak budząca się do życia przyroda i nadzieja na nadchodzące słoneczne dni! Prawdziwym promykiem wiosny jest rozmowa z Katarzyną Pakosińską, która faktycznie umie zarażać uśmiechem. Przedstawiamy Wam również wywiady z kobietami sukcesu i artystami, którzy spełniają się w swoich pasjach. Wraz z Rascal Roomem odkrywamy przed Wami sekrety mody męskiej, zabieramy Was też w podróż na egzotyczne Hawaje, gdzie poznaliśmy tajniki masażu Lomi Lomi. Uczestniczki projektu Face Fitness dzielą się z Wami swoimi sukcesami i osiągnięciami w drugim etapie programu. Ponadto pokazujemy Wam, jak skutecznie zadbać o skórę przed nadchodzącą wiosną, odkrywamy tajemnice osocza bogatopłytkowego i radzimy, w jaki sposób pozbyć się cellulitu i kompleksowo dbać o organizm. Bardzo zależy nam na popularyzacji idei profilaktyki antynowotworowej, dlatego jesteśmy dumni, że jako patron medialny mogliśmy wspierać V edycję Kampanii Piękna bo Zdrowa Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości. Na łamach bieżącego numeru przedstawiamy fotorelację z gali finałowej Kampanii. Wierzymy, że powitacie wiosnę zdrowi i pełni optymizmu, otwarci na piękno natury – zwłaszcza, że zbliża się Światowy Dzień Ziemi. Przy tej okazji warto pamiętać, że powinniśmy zadbać o naszą planetę, tak jak ona dba o nas.
Pozdrawiamy Was słonecznie Redakcja
marzec / kwiecień | beauty mission | 1
4 6 8 9 10 12 14 15 16
4 22
17
Zabierz moje sukienki – Rozmowa z Katarzyną Pakosińską
Uroda
Witamina C Klapp – Droga do młodości Wiosenne przebudzenie dla skóry Osocze bogatopłytkowe – Potencjał krwi Nie pozwólmy, by cellulit rozwijał się bezkarnie! Radiofrekwencja – Lifting bez skalpela
Zdrowie
Face Fitness – Twarzowa gimnastyka cz.2 Problem niewydolności żylnej – Tego nie można lekceważyć Do działania motywuje mnie potrzeba niesienia pomocy – Rozmowa z Violą Kołakowską, Ambasadorką Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości
Kultura & Sztuka
Wiedziałam, że kiedyś wrócę do śpiewania – Rozmowa z Małgorzatą Jarecką 18 Oblicza Polskiego Street Artu: SC Szyman – Twórca nieszablonowych szablonów 20 Wydarzenia lokalne – XI Festiwal Małych Form Teatralnych w Konstancinie-Jeziornie 21 22 24 26
26
Podziel si´ Pi´knem
Moda
La Woman – Ekskluzywna jakość z polską metką Rascal Room – Moda w męskim stylu
Podró˝e
Śladami hawajskich tradycji – Masaż Lomi Lomi
Eko
22 kwietnia – Światowy Dzień Ziemi
Psychologia
27 Szukanie talentów u dzieci, czyli wspieranie całościowego rozwoju dziecka
Biznes Kobiet
28 Kobieta, wielka moda i sukces – Rozmowa z Małgorzatą Leitner, właścicielką Avant Models
Beauty Mission was there
30 Nie zapominaj o badaniach ginekologicznych – Niezapominajki żyją dłużej – Fotorelacja z V jubileuszowej gali finałowej Kampanii Piękna bo Zdrowa 32 Konkurs z marką Klapp
MAGAZYN
DLA UZALE˚NIONYCH OD PI¢KNA
redaktor naczelny: Michał Âwiderek redaktor prowadzàca: Dorota Oyrzanowska, dorota@beautymission.pl szef działu marketingu i reklamy: Marta Malarska-Walczak, marta@beautymission.pl współpraca: Maja Rohl, Orishka, Mach, Paulina Koziejowska, Joanna Dembowska, Magdalena B´benek, Magdalena Komasiƒska, Mariusz Stawski, Dimitri Tuschmanakov, Ewelina Borowska, Sergiusz Osmaƒski, Ewa Wasiak prenumerata: info@beautymission.pl korekta: Arleta Niciewicz-Tarach oprawa graficzna: Magdalena S´dek druk i oprawa: W&B Wiesław Drzewiƒski wydawca: MyKey Networks, ul. Trakt Lubelski 140/31/4, 04-790 Warszawa kontakt z redakcjà: tel.: +48 601 310 116 Lista punktów dystrybucji dost´pna jest na stronie www.beautymission.pl
www.facebook.com/BeautyMission
instagram.com/magazynbeautymission
twitter.com/MagazynBM
plus.google.com/MagazynBeautyMission
Redakcja nie odpowiada za treÊç publikowanych reklam, nie zwraca niezamówionych materiałów. Zastrzega sobie prawo do redagowania nadesłanych tekstów. Przedruk i eksport tylko za zgodà wydawcy. Wszelkie prawa zastrze˝one.
2
| beauty mission | marzec / kwiecień
Zabierz moje rozmowa z Katarzynà Pakosiƒskà
Beauty Mission: Pani Kasiu, gdyby była
Pani kolorem, to jakim? Katarzyna Pakosińska: Zielono, zielono mi. Od razu wyświetliła mi się zieleń, nie wiem dlaczego. W ogóle nie noszę zielonych rzeczy. Jedyne, co mam zielone, to oczy. Ale dobrze, niech tak zostanie, może ktoś czytając moje słowa, odkryje coś na mój temat, o czym jeszcze nie wiem. A może po prostu myślę już o wiośnie (śmiech). BM: Wiosna to radość – a radość to piękno? Czy tak to Pani odbiera? Czym jest dla Pani piękno? KP: Moja odpowiedź będzie banalna. Piękno to zdecydowanie kobieta. Kwestia oceny to rzecz gustu, ale kobiety, wszystkie kobiety niosą piękno. Czasem je skrywają, ale i tak się ujawniPiękno promieniuje z naszego wnętrza i najczęściej widać je w oczach. Piękna jest dobroć, łagodność, ale i temperament; ten nieuchwytny pierwiastek, którego brak mężczyznom. Ale to bardzo dobrze, bo inaczej w ogóle by się nami nie interesowali (śmiech). BM: Z tymi mężczyznami to różnie bywa, wielokrotnie jest tak, że to kobieta staje się w związku „mężczyzną”. KP: I niestety jest to trochę nasza zasługa. Bierzemy na siebie zbyt wiele obowiązków. Stałyśmy się maksymalnie uniwersalne w naszych działaniach. W sytuacjach, w których mężczyźni często rozkładają ręce, potrafimy wykrzesać energię z niczego i przeć do przodu. Moja babcia jest zadziwiona, jak sobie w życiu daję radę, robiąc tysiąc różnych rzeczy, kiedy ona tylko ‒ albo aż ‒ prowadziła dom. Moja mama natomiast, mając dwie cudowne (śmiech) córki, pracowała również naukowo. Moje pokolenie kobiet to już, powiedziałabym, „strusie pędziwiatry”. Nie dosyć, że pracujemy, prowadzimy dom, to jeszcze znajdujemy czas na realizację swoich pasji. BM: A co jest Pani pasją? Czy jest coś, w czym Pani się zatraca? KP: Uwielbiam muzykę, więc otaczam się dźwiękami. To jest coś, co pomaga mi się zrelaksować. Kiedy mam kiepski dzień, muzyka pozwala mi wrócić do siebie i pofrunąć. Teraz na przykład jestem uzależniona od piosenki Happy. Zatracam się również w książkach – do tej pory
4
| beauty mission | marzec / kwiecień
zdarza mi się zarywać noce. Zatracam się też w ludziach. I robię sobie niespodzianki. To są naprawdę małe rzeczy – zamawiam np. obiad indyjski. Uwielbiam kuchnię indyjską, pikantną. (Tu rozmowę przerywa nam Sambor Czarnota, którego Pani Kasia przedstawia: Sambor Czarnota – mój mąż sceniczny. Po krótkiej, zabawnej przerwie wracamy do rozmowy.) BM: Co, a może kogo Pani kocha? KP: Kocham życie, kocham ludzi. Chociaż teraz
mam kryzys miłości bezwarunkowej. Pierwszy raz w życiu skupiłam na sobie ataki i tak złośliwą krytykę, że aż czasem dech zapiera, że tak można. BM: Chodzi o obecną sytuację związaną z Pani książką? KP: Tak. I mam wrażenie, że sedno sytuacji zeszło na dalszy plan, a gra toczy się o to, aby mnie jak najbardziej dotknąć. To bardzo przykre. Jest to również lekcja dla mnie, trzeba ją po prostu przerobić. Na pewno jednak nie zmieni to mojej filozofii życia. Pozostanę niepoprawną optymistką. BM: I tak trzymać. Porozmawiajmy teraz o Pani Małżeńskim Rajdzie Dakar. KP: Premiera spektaklu miała miejsce w listopadzie 2013. To wspaniała sztuka. Ciekawa, skrząca się humorem historia dwójki ludzi, którzy znaleźli się w tarapatach. Producent spektaklu sparował dwie, na pierwszy rzut oka zupełnie różne osoby: mnie i Mirka Zbrojewicza. I udało się. Prywatnie również bardzo się zaprzyjaźniliśmy. BM: Jak to się stało, że została Pani aktorką? Przypadek, przyciąganie czy po prostu praca? Pani bardziej kojarzona jest z kabaretem. KP: Na początku było liceum plastyczne, gdzie organizowałam, prócz malarskich, także teatralne happeningi. Nikt nie chciał grać, więc najczęściej obsadzałam siebie, tych mniej asertywnych i nauczycieli (śmiech). Pamiętam, że mój wychowawca Ryszard Bojarski zwrócił uwagę na to, że jak stoi sto osób na scenie, to i tak widać Pakosię. Zaczęły się marzenia o szkole teatralnej. Już z egzaminów „wyłowił” mnie Wojciech Siemion i obsadził w tytułowej roli Manon Lescaut w Teatrze Stara Prochownia. Potem dostałam
się na polonistykę i tam też poznałam kolegów z kabaretu. Los zadecydował, że następne paręnaście lat nieźle szaleliśmy. Kabaret w moich czasach to przede wszystkim krakowska PAKA. Potem kabaret przeniósł się do telewizji i Polacy pokochali bez pamięci tę małą formę sceniczną. Historia w moim przypadku zatoczyła koło. Rozpoczynałam od teatru, potem kabaret wyrwał mnie z tego kręgu. Dziś znów wracam na deski teatralne. BM: Przeglądając informacje o Pani w Internecie, uderzyła mnie ilość nagród, jakie Pani zdobyła, i ilość miejsc, w jakich się Pani pojawia. Które z wyróżnień jest dla Pani najcenniejsze i dlaczego? KP: Najcenniejsza była dla mnie nominacja w plebiscycie Mistrz Mowy Polskiej. Do mistrzostwa mi jeszcze daleko, ale ponoć zostałam doceniona za kwiecistość moich wypowiedzi, odkrywanie nowych słów, dbałość wymowy. Ale jak ma się podniebienie gotyckie! Na Festiwalu Dobrego Humoru w Gdańsku otrzymałam nagrodę za role kobiece w programie Historia Świata wg KMN. Potem z Tomkiem Barańskim w konkursie tanecznym Elixa zdobyliśmy srebrny puchar w kategorii FreeStyle. Czyli jak zwykle improwizacja. BM: A ile improwizacji było w programie Tańcząca z Gruzją? Proszę opisać nam swoją miłość do Gruzji i skąd wziął się pomysł na taki program. KP: To był jeden z moich najbardziej szalonych pomysłów. Stworzyłam go, nie mając wówczas najmniejszego doświadczenia w pisaniu scenariuszy. Pracowałam w ekipie, w której byłam jedyną Polką, więc dochodziła do tego również bariera językowa. Była to jednak jedna z najpiękniejszych przygód zawodowych w moim życiu. Z Gruzją byłam związana już od dawna. Po raz pierwszy pojechałam tam w 1987 roku, a później powróciłam po dwudziestu latach. Tym bardziej jestem zadowolona, że dzięki temu programowi sami Gruzini odkrywali na nowo swój kraj. Jedynym cieniem nagrań była wojna. Byliśmy wówczas na zdjęciach wysoko w górach Tuszeti, początkowo nie wiedzieliśmy, jak poważna jest sytuacja. Aż zaczęły docierać alarmujące sms-y z MSZ, które ściągało wszystkich obywateli polskich do kraju. Wówczas zaczęła się szalona gonitwa z czasem, by dotrzeć do Armenii, skąd odlatywał ostatni samolot do Polski.
sukienki
PODZIEL SI¢ PI¢KNEM
BM: To jak film. KP: Wtedy tak tego nie odczuwałam, raczej się
bałam. Pierwszy raz tak naprawdę. Tabuny ludzi ciągnęły do granicy, nad głową fruwały nieprzyjacielskie samoloty. Ale koniec końców wróciłam do Polski. Nie mogłam jednak normalnie funkcjonować, bo wiedziałam, że zostawiłam w Gruzji swoich przyjaciół – i kiedy tylko przestrzeń powietrzna została ponownie otwarta, pierwszym samolotem do nich wróciłam. I kontynuowaliśmy nagrania, napataczając się wciąż na wojska rosyjskie lub spustoszenie, które czyniły. BM: Obecnie lata Pani do Gruzji regularnie. KP: Staram się. Chociaż w związku
z teatralnymi premierami mam teraz dłuższe przerwy. W Gruzji czuję się jak w domu, to jest mój drugi dom. Tam znalazłam miłość. Razem z narzeczonym mamy wariackie zawody i żyjemy w rozjazdach. Czas pokaże, gdzie w końcu osiądziemy. BM: W Gruzji prowadzi Pani również
projekty dla najmłodszych. KP: Jakiś czas temu nawiązałam tam kontakt ze szkołą polską. Zainteresowali się akcją Cała Polska Czyta Dzieciom. Polacy w Gruzji tworzą artystowskie środowisko, skupione wokół polskiej ambasady. Poznałam wspaniałą dziewczynę – Magdę Nowakowską, która łączy środowiska, poznaje ludzi ze sobą. Jest taką dobrą duszą polską w Gruzji. Magda mieszka tam na stałe, podjęła tę decyzję. BM: Najbliższe Pani plany zawodowe? KP: Cały czas gramy Małżeński Rajd Dakar. Teraz w Teatrze Kamienica premiera sztuki ZUS, czyli Zalotny Uśmiech Słonia. I mój kolejny projekt: wiosenna trasa k a ba re towo -mu z yc z n a
z zespołem Leszcze. Nagraliśmy pierwszy singiel Zabierz moje sukienki autorstwa Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza. Reszta piosenek również palce lizać. To już nowości, że nie wspomnę o skeczach, bo będą również słowno-ruchowe interakcje z muzykami. Jestem bardzo podekscytowana tą współpracą. Z Leszczami mamy podobną energię i poczucie humoru. To świetni muzycy i cudowni ludzie. BM: Już nie możemy się doczekać efektu Waszej pracy! U Pani projekt goni projekt. Porozmawiajmy teraz o kampanii, w której bierze Pani udział. Jak zaczęła się współpraca z Kwiatem Kobiecości? KP: Przede wszystkim ogromny ukłon w stronę Idy Karpińskiej, która jest kobietą niezwykłą, założycielką fundacji Kwiat Kobiecości. Poznałyśmy się cztery lata temu i wtedy też rozpoczęła się nasza współpraca przy Kampanii Piękna bo Zdrowa, dotyczącej profilaktyki RSM. BM: To odpowiedzialne zadanie być ambasadorką Kampanii Piękna bo Zdrowa. KP: Bardzo chętnie biorę udział we wszystkich spotkaniach Kwiatu Kobiecości. Jakiś czas temu sama miałam podejrzenie nowotworu, co na szczęście okazało się błędną diagnozą lekarską. Przez to zdarzenie lepiej rozumiem kobiety, które borykają się z tym problemem. Bardzo lubię tzw. spotkania w terenie. Zapamiętałam jedno z naszych spotkań w Rzeszowie, gdzie po części edukacyjnej usiadłam z Paniami i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie były to już rozmowy o profilaktyce, ale normalne, babskie rozmowy o życiu. Cudowna sprawa. Te spotkania paradoksalnie dają mi bardzo dużo energii i radości. BM: Zostańmy jeszcze w kobiecym temacie. Zaciekawił mnie projekt Nora Igres. KP: Dotarła Pani do tego! Ten projekt to absolutne szaleństwo niekontrolowane. Wychodzi tu moje zafascynowanie osobowością i twórczością Witkacego. Nora Igres to kobieta demoniczna. I wróżka hochsztaplerka. Imię Nora tu wspaniale koresponduje, a Igres to czytając od tyłu, imię mojego mężczyzny. Wszystkie odcinki seansów Nory kręciliśmy w Gruzji. Nora radzi ludziom, jak zachowywać się w różnych sytuacjach życiowych. Oczywiście nie na poważnie. Program sponsorowała telewizja UPC. BM: Czy chciałaby Pani przekazać jakąś złotą myśl naszym czytelnikom? KP: Cóż... co ja tu mogę się namądralować? Może zaczerpnę z tekstu Tadeusza Nalepy: Przestań udawać uciekać w cień […] życie trwa zaledwie kilka chwil więc chwilą żyj. marzec / kwiecień | beauty mission | 5
Wiosenne przebudzenie dla skóry
Przełom pór roku to trudny czas dla naszej skóry. Zmiana temperatur, silniejsze światło słoneczne, wahania poziomu wilgotności powietrza to wyzwania, którym musi sprostać – dlatego warto brać je pod uwagę przy wyborze zabiegów kosmetycznych. Wiosna jest magicznym przebudzeniem po zimie, czasem wielkich porządków, również kosmetycznych. W ramach wiosennego ratowania urody polecam trzy zabiegi kosmetyczne, które idealnie wpasowują się w potrzeby cery o tej porze roku. Każdy z przedstawionych zabiegów pielęgnacyjnych ma swój ściśle określony cel kosmetyczny – od oczyszczenia, poprzez rewitalizację i poprawę kondycji ścian naczyń krwionośnych, aż do przywrócenia elastyczności i sprężystości skóry. Pierwszą wiosenną propozycją jest oczyszczenie cery, które uważam za najskuteczniejszy zabieg pielęgnacyjny o najszerszym spektrum działania. Wszystkie korzyści wynikające z wykonania zabiegu wzajemnie się uzupełniają. Oczyszczenie usprawnia penetrację i dyfuzję składników pielęgnacyjnych z preparatów wykorzystywanych podczas zabiegu. Czysta skóra łatwiej przyswaja składniki nawilżające i odżywcze nakładane w dalszej kolejności, a dzięki profesjonalnemu nawilżeniu i odżywieniu podnosi się jej witalność, a także aktywuje i usprawnia naturalna regeneracja komórek naskórka. Skóra już od pierwszego zabiegu w ygląda piękniej, jaśniej – jest wolna od zanieczyszczeń, a w konsekwencji miękka,
8
| beauty mission | marzec / kwiecień
wypoczęta i przygotowana do autonomicznego rozwiązywania problemów. To prawdziwa terapia dla urody i zdrowia, gwarantująca cerę pełną witalności i blasku. Wiosną warto zadbać o swoją cerę kompleksowo: o jej właściwe nawilżenie i odżywienie, wzmocnienie ścian naczyń krwionośnych oraz poprawienie metabolizmu skóry i tkanki podskórnej. Polecam kompozycję zabiegową, która w pełni sprzyja wiosennej rekonstrukcji naszej skóry. Kawitację, mikrodermabrazję wodno-tlenową i sonoforezę idealnie uzupełni delikatny masaż i chłodząca maska algowa z rutyną i witaminą C. Trzecia wiosenna propozycja to masaż kosmetyczny twarzy. Ma on na celu usunięcie zrogowaciałej warstwy naskórka i wprowadzenie w odświeżoną skórę jak największej ilości składników aktywnych z preparatu kosmetycznego użytego w czasie zabiegu. Masaż stanowi jeden z najskuteczniejszych zabiegów profilaktycznych i kosmetycznych. Piękno cery ujawnia się nie tylko w strukturze i napięciu prawidłowo odżywionej skóry, ale także poprzez elastyczność mięśni. Oczyszczona, nawilżona i wzmocniona po zimie skóra odwdzięczy się nam promiennym i zdrowym wyglądem. Będzie też doskonałym uzupełnieniem świeżych wiosennych stylizacji. Ewa Wasiak
URODA
Osocze bogatopłytkowe – potencjał krwi
Wywiad z lek. med. Edytą Adamczyk-Kuterą, lekarzem medycyny estetycznej w Klinice Medycyna Urody Co to jest osocze bogatopłytkowe? Osocze bogatopłytkowe jest jedną z frakcji krwi. Krew zawiera czerwone krwinki, białe krwinki i płytki krwi. Są one, w warunkach prawidłowych, komórkami o kształcie dysku. Podczas zranienia dochodzi do ich aktywacji i wtedy komórka zmienia kształt z dysku na kulę, z małymi wypustkami. Z ich pomocą komórki łączą się z kolejnymi komórkami, tworzą konglomeraty i w ten sposób rozpoczyna się proces gojenia. Do czego wykorzystuje się osocze bogatopłytkowe? Uzyskane z krwi osocze bogatopłytkowe ma funkcję regeneracyjną, stymulującą i naprawczą. Jest używane w medycynie od około 10 lat. Wykorzystuje się je przede wszystkim w ortopedii, chirurgii, stomatologii. Jak to się stało, że ta terapia trafiła do medycyny estetycznej? Do medycyny estetycznej osocze bogatopłytkowe trafiło przed kilkoma laty, ponieważ zaobserwowano jego olbrzymi potencjał regeneracyjny i stymulujący. Zaczęto je wykorzystywać do regeneracji skóry. I to nie tylko w przypadku skóry zwiotczałej, ze zmarszczkami, ale też w przypadku cer trądzikowych, blizn potrądzikowych i innych blizn, rozstępów, również nadmiernego wypadania włosów. W jaki sposób przygotowuje się osocze bogatopłytkowe? Preparat uzyskujemy, pobierając krew żylną pacjenta. W odpowiednich warunkach ją odwirowujemy i uzyskujemy frakcję osocza bogatopłytkowego. Tak uzyskane osocze możemy aktywować już po pobraniu z probówki, w której było odwirowywane, następnie podajemy je do skóry w celu uzyskania efektów terapeutycznych.
ARTYKUŁ sponsorowany
Jak wygląda sam zabieg? Zabieg trwa około pół godziny, łącznie z pobraniem krwi pacjenta i przygotowaniem osocza bogatopłytkowego. Podajemy je do skóry za pomocą mezoterapii. To jedna z technik. W jakim wieku najlepiej jest rozpocząć terapię osoczem? Jak w każdej dziedzinie medycyny, i w medycynie estetycznej profilaktyka jest dużo tańsza niż późniejsze leczenie. Warto stosować zabiegi raz na jakiś czas, mniej więcej po ukończeniu 25. roku życia, gdy spada produkcja kwasu hialuronowego. A co mówi Pani pacjentce pytającej o to, kiedy zobaczy pierwsze efekty zabiegu? Efekty biologiczne, na które ja jako lekarz zwracam uwagę, możliwe są do osiągnięcia po około 3 tygodniach – tyle mniej więcej zajmuje komórce wyprodukowanie nowego kolagenu. Efekt napięcia i ujędrnienia osiągamy już po tygodniu od zabiegu, więc bardzo szybko.
A jak długo utrzymują się skutki zabiegu? To zależy od tego, jaką koncentrację płytek osiągniemy po odwirowaniu, a wykorzystujemy różne systemy. Możemy uzyskać 3-krotną koncentrację, 5- do 6-krotnej, 9-krotną. W zależności od tego różne są protokoły postępowania. W przypadku koncentracji 2- lub 3-krotnej, zabieg powtarzamy co dwa tygodnie, co najmniej 3 lub 4 razy a efekt utrzymuje się koło roku. Jeżeli chodzi o koncentrację 6-krotną, zabieg wykonujemy co dwa miesiące, a efekty utrzymują się podobnie. Przy koncentracji 9-krotnej: raz na pół roku. Wybór odpowiedniej koncentracji zależy od potrzeb skóry pacjenta, warto przemyśleć również koszty zabiegu. Wykorzystanie osocza o większej koncentracji płytek jest droższe, lecz efekty utrzymują się dłużej, a zabiegów nie trzeba powtarzać tak często, jak w przypadku preparatu o niższej koncentracji. Ja k ich efektów możemy spodziewać się po zabiegach z osoczem bogatopłytkowym? Czasami pacjenci oczekują wygładzenia takiego jak po liftingu, jednak takie oczekiwania są niemożliwe do spełnienia. Możemy spodziewać się korzystnych zmian, jeżeli chodzi o kolor skóry, napięcie, wypełnienie drobnych zmarszczek, a także odżywienie i poprawę jakości. Jaka jest skuteczność zabiegów z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego? Zabiegi z wykorzystaniem osocza bogatopłytkowego mają szeroką dokumentację medyczną. Jak wszystkie zabiegi medyczne, i ten jest badany pod kątem skuteczności. W badaniu przeprowadzonym przez profesora Surowiaka we Wrocławiu, podczas którego różne preparaty do stymulacji podawane były do skóry metodą mezoterapii, podawano także osocze bogatopłytkowe. Z badań wynika, że wyłącznie osocze bogatopłytkowe jest tym, co efektywnie działa na odbudowę skóry, powodując namnażanie fibroblastów. To najlepsza z technik i metod regeneracji skóry. Trzeba jednak pamiętać, że każdy pacjent jest indywidualnością i w zależności od osoby, różne są techniki i metody, by osiągnąć zamierzony cel. Pacjent powinien mieć świadomość, do którego momentu może pomóc mu medycyna estetyczna, a kiedy powinna wkroczyć chirurgia plastyczna. Trzeba pamiętać, że medycyna estetyczna nie jest z chirurgią plastyczną tożsama. Lek. med. Edyta Adamczyk-Kutera, lekarz medycyny estetycznej. W klinice Medycyna Urody wykonuje cały wachlarz zabiegów z zakresu medycyny estetycznej. Specjalizuje się w zabiegach terapii przeciwstarzeniowej. Klinika Medycyna Urody, ul. Domaniewska 39A, tel.: + 48 22 481 24 24, www.medycynaurody.pl
marzec / kwiecień | beauty mission | 9
Nie pozwólmy,
by cellulit rozwijał się bezkarnie! Cellulit zaczyna się powoli i niepozornie. Chociaż nie jest niebezpieczny dla zdrowia, wygląda nieestetycznie i może powodować uczucie skrępowania. Początkowo obejmuje te partie ciała, w których nagromadzone są zapasy tłuszczu – w pierwszej kolejności uda, potem brzuch i pośladki. Na skórze pojawiają się delikatne pofałdowania, które z czasem zaczynają się poszerzać. Dlaczego tak się dzieje? Tuż pod skórą przebiega siatka przeplatających się ze sobą włókien tkanki łącznej, a między nimi tkwią komórki tłuszczowe. U kobiet, inaczej niż u mężczyzn, włókna te są ułożone luźno, bardzo powierzchownie, a komórki tłuszczowe umiejscowione są pod skórą zdecydowanie płycej. Ponieważ skóra jest miękka i luźna, komórki tłuszczowe mają więcej miejsca, by się rozrastać, wypełniają więc wolną przestrzeń. Wyglądają jak nadmuchane baloniki, widoczne są w postaci dołków, górek i pofałdowań skóry. Cellulit więc to nic innego jak nieregularna, pofałdowana tkanka tłuszczowa nagromadzona na biodrach, udach i pośladkach.
10
Przede wszystkim powinno się kompleksowo zadbać o ciało, zmienić styl życia oraz nawyki żywieniowe. Wybierajmy np. niskokaloryczne owoce i warzywa, te ubogie w cukry proste, skrobię czy białko, ale obfitujące w witaminy i substancje mineralne. Warzyw i owoców nie wzbogacajmy nigdy dodatkami typu cukier, tłuszcze czy mleko. Ważna zasada sprzyjająca walce z cellulitem to: „zdrowy duch – zdrowa skóra”. Starajmy się zatem nieustannie zmieniać swoje życie na lepsze, podnosić jego komfort, na wiele spraw patrzeć ze zdrowym dystansem.
Jak go rozpoznać? Naciskamy skórę zbliżonymi dłońmi, jakbyśmy chcieli ją zmarszczyć. Jeżeli ukażą się zagłębienia i pagórki, przypominające gęsto pikowany materac welurowy, na pewno mamy do czynienia z cellulitem. Jedną z najczęstszych jego przyczyn, na którą nie mamy wpływu, są predyspozycje dziedziczne. Jednak wiele zależy też od innych czynników, takich, jak otyłość, brak ruchu i siedzący tryb życia, również zażywanie preparatów hormonalnych, nadmiar używek oraz palenie papierosów.
Przemysł kosmetyczny poszukuje wciąż nowych związków aktywnie działających na skórę, mających zdolność modyfikowania zachodzących w niej procesów, co daje efekty zauważalne gołym okiem. Pojawianie się preparatów przeciw cellulitowi stwarza ogromne możliwości do walki z tą nieestetyczną przypadłością. Preparaty zawierają algi bogate w substancje odżywcze, białka, tłuszcze i węglowodany, a także związki jodu, cynku oraz potasu. Kofeina zawarta w kosmetykach przyspiesza proces lipolizy, w wyniku którego tłuszcz zgromadzony w tkankach zostaje usunięty. Pożądane rezultaty daje stosowanie nowoczesnych preparatów w połączeniu z zabiegami kosmetycznymi.
Jak z nim walczyć? W zwalczaniu cellulitu najważniejsza jest systematyczność i długotrwałe działanie. Nie możemy zaprzestać walki nawet mimo częściowego lub całkowitego ustąpienia objawów, ponieważ łatwo wtedy o nawrót defektu. Warto wyznaczyć sobie cele i podzielić je na etapy, które konsekwentnie będziemy realizować.
W gabinetach dostępnych jest wiele metod i terapii antycellulitowych. Polegają przede wszystkim na przyspieszaniu metabolizmu oraz rozbijaniu tkanki tłuszczowej. Jedną z metod redukcji cellulitu są zabiegi wykorzystujące działanie lasera: światło penetruje komórki tłuszczowe i powoduje ich rozbicie. Przy zabiegach antycellulitowych wykorzystywane
| beauty mission | marzec/ kwiecień
są także ultradźwięki, które poprawiają mikrokrążenie, eliminują nadmiar płynów i przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej. Endermologia polega natomiast na masażu urządzeniem wykorzystującym podciśnienie. Masaż głowicą ze specjalnymi rolkami poprawia krążenie krwi i limfy oraz wspomaga usuwanie toksyn. Krioterapia (zimnolecznictwo) likwiduje obrzęki. Mezoterapia polega na ostrzykiwaniu skóry specjalnymi substancjami poprawiającymi ukrwienie, które przyspieszają spalanie tłuszczu oraz stymulują metabolizm. Alternatywą jest też mezoterapia bezigłowa wykorzystująca impulsy elektryczne. Po takich zabiegach metabolizm skóry się poprawia, co pozwala utrzymać efekt przez dłuższy czas. Cellulit się zmniejsza, a skóra staje się bardziej jędrna. Jeszcze inną propozycją terapii jest bańka chińska – leczenie cellulitu odbywa się wówczas za pomocą podciśnienia. Bańka pobudza krążenie krwi i płynów ustrojowych, co pomaga pozbyć się toksyn i wpływa na redukcję tkanki tłuszczowej. Taki zabieg ma nieocenioną moc w walce z cellulitem – podobnie jak masaże, które poprawiają krążenie, usprawniają usuwanie szkodliwych substancji z organizmu i tym samym zmniejszają widoczność cellulitu. W walce o gładką skórę osiągniemy zwycięstwo wtedy, kiedy będziemy łączyć techniki, odpowiednio aplikować kosmetyki i całościowo dbać o organizm. Jednak najważniejsza jest systematyczność i wytrwałość. Renata Suszczenko Szef Działu Kosmetyki Profesjonalnej PAT&RUB by Kinga Rusin
REKLAMA
URODA
Radiofrekwencja lifting bez skalpela W dzisiejszych czasach walka o młody wygląd i zgrabną figurę stała się podstawą pielęgnacji. Każdy gabinet kosmetyczny czy salon SPA proponuje szeroką gamę zabiegów odmładzających, a koncerny kosmetyczne, by podnieść skuteczność preparatów, sprowadzają składniki z najbardziej egzotycznych miejsc na świecie. Także medycyna estetyczna promuje wiele różnorodnych zabiegów odmładzających i upiększających. W co zatem warto zainwestować? Co przyniesie najlepsze efekty, nie powodując bólu ani konieczności noszenia opatrunków? Odpowiedź jest prosta – radiofrekwencja.
R
adiofrekwencja, RF lub fale radiowe – pod tymi nazwami kryje się nieinwazyjny, bardzo skuteczny i efektywny zabieg, który z czystym sumieniem można nazwać liftingiem bez użycia skalpela, a co za tym idzie – bez krwi, opatrunków i rekonwalescencji. Z gabinetu wychodzi się bez żadnych oznak wykonanego wcześniej zabiegu, z czasem zauważamy tylko pożądane efekty. Ale zacznijmy od początku... Urządzenia przeznaczone do radiofrekwencji wykorzystują technologię promieniowania elektromagnetycznego o częstotliwości fal radiowych. Celem tego zabiegu jest wywołanie efektu termicznego w skórze. Każde urządzenie powinno być wyposażone w specjalne systemy chłodzenia lub też przy każdym zabiegu powinno się stosować specjalne żele chłodzące. Dzięki temu skóra jest chroniona przed przegrzaniem, a ryzyko poparzenia niwelowane. Zawsze warto zapytać specjalistę o system chłodzenia, by być pewnym pełnego 12
| beauty mission | marzec / kwiecień
bezpieczeństwa podczas zabiegu. Gdy głębsze warstwy skóry ulegają nagrzaniu, stymuluje to włókna kolagenowe, których z wiekiem posiadamy coraz mniej, ich struktura jest nieuporządkowana, a one same ulegają rozciągnięciu. Przez to skóra staje się mało sprężysta i wiotka, pojawiają się coraz bardziej widoczne i głębsze zmarszczki. Podgrzanie skóry powoduje napięcie włókien kolagenowych i pobudzenie ich, stymuluje również fibroblasty, które produkują elastynę i kolagen. Dodatkowo podgrzanie tkanek rozszerza naczynia krwionośne i poprawia dotlenienie oraz odżywienie skóry. Skutki zabiegu są jak najbardziej pożądane: napięcie skóry, spłycenie zmarszczek głębokich, zanik płytkich zmarszczek, bardziej sprężysta i jędrna cera. Inne efekty zależą od tego, jakie miejsca poddamy radiofrekwencji – bo twarz, szyja i dekolt to nie jedyne miejsca, na jakich możemy zastosować fale radiowe. W grę wchodzą także uda, pośladki, brzuch czy ramiona, ponieważ efektem działania RF jest także redukcja tkanki tłuszczowej. Wytworzone ciepło rozkłada elementy tkanki tłuszczowej, a pobudzone krążenie krwi przyspiesza metabolizm, redukując ją. Radiofrekwencja to bez wątpienia zabieg podążający za najnowocześniejszą technologią i przynoszący wspaniałe rezultaty. Warto pamiętać, że najbardziej efektywna będzie seria zabiegów, dokładną ich liczbę powinien zaproponować kosmetolog po analizie naszej skóry. Nie bez znaczenia jest też jakość sprzętu oraz wiedza i doświadczenie osoby wykonującej radiofrekwencję. Gdy będziemy pewni, że zabieg zostanie przeprowadzony w pełni profesjonalnie, nie pozostaje nic innego, jak cieszyć się z jego spektakularnych efektów. Ewelina Borowska
REKLAMA
ZDROWIE
Face Fitness Twarzowa gimnastyka cz.2 Face Fitness to metoda, która składa się z wielu różnych ćwiczeń oraz sposobów na gimnastykę mięśni twarzy. Wiele z nich stanowią ćwiczenia izometryczne, które nie wymagają wiele wysiłku, a przynoszą świetne rezultaty przy regularnym ich wykonywaniu. Możemy spodziewać sięefektów w postaci prężnych mięśni, ich elastyczności oraz sprawności.
W wydaniu noworocznym magazynu Beauty Mission rozpoczęliśmy program Metamorfozy z Polskim Towarzystwem Face Fitness. Dzisiaj przedstawiamy drugi etap programu, w którym pokazujemy pierwsze efekty ćwiczeń face fitness. Więcej informacji na www.ptff.pl
Metamorfozy
z Polskim Towarzystwem Face Fitness Uczestniczki programu pięć razy w tygodniu przez dwa miesiące poddawały się specjalnym ćwiczeniom twarzy, pod okiem master instruktora Polskiego Towarzystwa Face Fitness – Anny Polakowskiej, w klubie GreenUp Fitness. Teraz czas na wrażenia z ćwiczeń i zauważone zmiany.
1. Agnieszka, lat 39 Jestem bardzo zadowolona z efektów, jakie osiągnęłam. Udało mi się zmniejszyć widoczność bruzd okołonosowych, poprawić owal twarzy i zapanować nad marszczeniem czoła. Chciałabym jeszcze popracować nad okolicą oczu. Zauważyłam, że bardzo ważne jest prawidłowe nawilżanie skóry. Zmiany, które obserwuję na swojej twarzy, pojawiły się już w pierwszym miesiącu ćwiczeń face fitness.
zdjęcie przed
zdjęcie po
2. Marzena, lat 39 Ja nie uczestniczyłam regularnie w zajęciach w klubie GreenUp, natomiast ćwiczyłam face fitness, pięć razy w tygodniu, wieczorem w domu. Konsultowałam jednak swoje postępy z naszą trenerką. Chciałam zlikwidować lwią zmarszczkę oraz bruzdy okołonosowe. Lwia zmarszczka nieco się spłyciła ale nadal jest widoczna, więc kontynuuję ćwiczenia, natomiast widocznie spłyciła się widoczność bruzd okołonosowych, z czego jestem bardzo zadowolona. zdjęcie przed
zdjęcie po
3. Dorota, lat 36 Przede wszystkim lubię te ćwiczenia i weszły mi one w nawyk. Ćwiczę zarówno w klubie, jak i sama w domu. To, co zauważyłam już po pierwszych dwóch tygodniach ćwiczeń, to zdecydowana poprawa jakości skóry. Moja cera stała się bardziej promienna i wyglądam na wypoczętą. Zmniejszyła się również ilość i widoczność niedoskonałości skórnych. U mnie zmiany in plus widać na bruzdach okołonosowych, ale są one bardziej widoczne po lewej stronie twarzy. Udało mi się również podnieść kąciki ust i wyprofilować owal twarzy. Nic tak nie cieszy jak efekt z ćwiczeń. zdjęcie przed
zdjęcie po
Problem niewydolności żylnej tego nie można lekceważyć
sposobem, bez ingerencji chirurgicznej. Pod kontrolą USG wprowadza się do żyły cienką kaniulę, poprzez którą w leczonej żyle zostanie umieszczony cienki cewnik ClariVein®. Za pomocą bardzo szybko obracającego się przewodu o wygiętej końcówce, który krąży po wewnętrznej ścianie żyły, dochodzi do jej zwężenia. W tym samym czasie wstrzykuje się roztwór stosowany w skleroterapii.
Korzyści dla Pacjenta
Niewydolność żylna jest przewlekłą i postępującą chorobą cywilizacyjną, którą zagrożone jest ponad 50% polskiego społeczeństwa. Częściej chorują kobiety niż mężczyźni. Czynniki ryzyka
Leczenie
Do głównych czynników ryzyka przewlekłej niewydolności żylnej należą: siedzący tryb życia, brak aktywności fizycznej, otyłość, przyjmowanie leków antykoncepcyjnych, hormonalna terapia zastępcza, ale również nie bez znaczenia jest fakt występowania tej choroby w rodzinie.
Charakterystyczną cechą żylaków kończyn dolnych jest to, że im wcześniej zastosuje się właściwą terapię, tym większa szansa na mniej inwazyjne i mniej kosztowne leczenie. W przypadku podejrzenia żylaków kończyn dolnych lekarz skieruje pacjenta na badanie USG Doppler, które jest podstawową i obecnie najważniejszą metodą diagnostyczną. Pozwala ona nie tylko w sposób pewny rozpoznać obecność przewlekłej niewydolności żylnej, ale również wykluczyć ewentualną zakrzepicę. Niezmiernie istotną rzeczą pozostaje edukacja pacjentów w zakresie przebiegu choroby, jej powikłań oraz wpływu na jakość życia. Wśród metod profilaktycznych stosuje się głównie wyroby uciskowe, tak zwaną kompresję o stopniowanym ucisku. Istnieje wiele rodzajów rajstop i pończoch uciskowych, których stosowanie odgrywa ważną rolę w dalszym leczeniu.
ARTYKUŁ sponsorowany
Problem pacjenta Najczęstszymi problemami sygnalizowanymi przez pacjentów z żylakami są względy kosmetyczne i to one są przyczyną zgłaszania się do lekarza młodych kobiet z rodzinnym wywiadem tej choroby. Pacjenci w głównej mierze skarżą się na ból, uczucie ciężkości kończyn dolnych, ich drętwienia, zwłaszcza w związku z dłuższym staniem (dolegliwości te ustępują po uniesieniu kończyny), a także stały przymus ciągłego poruszania kończynami, głównie w godzinach nocnych. U kobiet objawy te są bardziej nasilone tuż przed miesiączką i znacznie nasilone w trakcie ciąży. Jednym z bardziej uciążliwych objawów jest narastający w ciągu dnia obrzęk w obrębie podudzi ustępujący po nocnym odpoczynku.
Nowoczesna metoda leczenia żylaków ClariVein® jest nową małoinwazyjną metodą, którą można leczyć żylaki oszczędnym
Korzyści dla Pacjenta jest wiele: • zabieg może być przeprowadzony ambulatoryjnie (bez zwolnień lekarskich) • nie jest przeprowadzany w pełnej anestezji (narkozie) • nie jest konieczna anestezja miejscowa (anestezja lokalna) • brak lub tylko minimalny ból podczas zabiegu i po nim • natychmiastowy powrót do codziennych czynności • doskonały efekt kosmetyczny – bez blizn, obrzęków i zasinień • długotrwały efekt (skuteczna eliminacja chorych żył w 90% – 98%)
Nova klinika W naszej klinice pierwsi w Warszawie wykonaliśmy zabieg małoinwazyjnego usuwania żylaków – ClariVein® (www.novaklinika.pl). Klinika zatrudnia również doświadczonych lekarzy z renomowanych warszawskich ośrodków, specjalistów z takich dziedzin jak: chirurgia naczyniowa, chirurgia ogólna, proktologia, otolaryngologia, neurologia, pediatria, ginekologia, alergologia, medycyna pracy, medycyna estetyczna oraz wielu innych. Od grudnia oferujemy bardzo atrakcyjne pakiety zdrowotne umożliwiające korzystanie w cenie 1 zł dziennie z pełnego i darmowego dostępu do lekarza chorób wewnętrznych, pediatry alergologa, lekarza medycyny pracy, chirurga ogólnego oraz wykonywanie darmowych badań okresowych. dr n.med. Andrzej Gabrusiewicz, dr Andrzej Eberhardt, specjaliści i dyrektorzy Novej Kliniki, www.novaklinika.pl, ul. Nowa 6, Stara Iwiczna, 05-500 Piaseczno, tel: +48 22 2926 885
marzec / kwiecień | beauty mission | 15
ZDROWIE
„Do działania motywuje mnie potrzeba niesienia pomocy” – rozmowa z Violą Kołakowską, Ambasadorką Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości V jubileuszowa odsłona Ogólnopolskiej Kampanii Społecznej PIĘKNA BO ZDROWA zakończyła się 10 lutego uroczystą i wyjątkową Galą Finałową. Jedną z jej Ambasadorek, która przekonywała kobiety do wykonywania regularnych badań ginekologicznych, była Viola Kołakowska – aktorka, była modelka, mama Lenki oraz Leona. Powodów, dla których włączyła się w Kampanię, było bardzo wiele. Jeden z najważniejszych to ogromna chęć pomocy Idzie Karpińskiej, prezesowi i założycielce Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości, w działaniach edukacyjnych. Beauty Mission: Dlaczego zaangażowała się Pani w działania
Kwiatu Kobiecości? Viola Kołakowska: Jest to dla mnie bardzo ważne, ponie-
waż sama w czasie ciąży dowiedziałam się, że mam stan przednowotworowy, wywołany przez wysokoonkogenny typ wirusa HPV. Wtedy, gdy spotkałam się z Idą Karpińską i rozmawiałyśmy o działaniach edukacyjnych Kwiatu Kobiecości, pomyślałam sobie, że warto włączyć się w Kampanię i zwracać uwagę kobiet na profilaktykę ginekologiczną. Pamiętajmy, że przed rakiem szyjki macicy można się ustrzec właśnie dzięki regularnym wizytom ginekologicznym. NIEZAPOMINAJKI ŻYJĄ DŁUŻEJ – takie było tegoroczne hasło V jubileuszowej odsłony Kampanii i warto o tym pamiętać w naszym codziennym życiu.
BM: O stanie przednowotworowym ginekolog poinformował Panią, jak Pani wspomniała, na początku drugiej ciąży. VK: Wirus HPV uaktywnił się u mnie pod wpływem hormonów ciążowych. Jednak podobnie jak wiele innych kobiet, nie wiedziałam o jego istnieniu – a to on jest odpowiedzialny między innymi za powstawanie raka szyjki macicy. BM: Była Pani przygotowana na taką informację? VK: Na początku odczuwałam pewien niepokój i w pierwszym momencie straciłam poczucie bezpieczeństwa. Jednak uspokajała mnie myśl, że mój stan zdrowia, o czym zapewniali lekarze, nie ma wpływu na ciążę. Poza tym do życia podchodzę zadaniowo – więc wytłumaczyłam sobie, że teraz muszę się skupić na ciąży, a potem zajmę się leczeniem.
BM: Statyst yki są rzeczy wiście
zatrważające. Chociaż, jak powiedziała Ida Karpińska w czasie Finałowej Gali, sytuacja się poprawia, a umieralność z powodu raka szyjki macicy spada. VK: Tak, to między innymi dzięki działaniom Kwiatu Kobiecości. Jednak, jak wynika z badań, tylko 45% kobiet w grupie wiekowej 20-50 lat regularnie w ykonuje badania ginekologiczne. To wciąż jeszcze za mało i z Kwiatem Kobiecości staramy się te statystyki zmieniać. BM: Na co zwraca Pani uwagę w czasie akcji edukacyjnych Kwiatu Kobiecości? VK: Towarzyszyłam Idzie w spotkaniu edukacyjnym w Lubawie. Przekonywałam kobiety, że moja historia nie musi się powtórzyć, i przypominałam o tym, żeby regularnie wykonywały cytologię.
16
| beauty mission | marzec / kwiecień
BM: Jak ocenia Pani swój udział
w Kampanii Piękna bo Zdrowa? VK: Ogromnie się cieszę, że mogłam
wziąć w niej udział. To było niesamowite przeżycie. Głównym celem K a mpa nii prowadzonej przez Ogólnopolską Organizację Kwiat Kobiecosci jest zmiana podejścia kobiet do własnego zdrowia i przypominanie o potrzebie wykonywania regularnych badań ginekologicznych. Takie działania edukacyjne są niezwykle ważne, bo wiedząc, jakie zagrożenia na nas czyhają, możemy się przed nimi zabezpieczyć lub szybko podjąć skuteczne leczenie. Chciałabym, więc ostrzec kobiety przed tym, co mnie spotkało. Na swoim przykładzie przekonuję, że badania powinny być ważną częścią naszego życia. Będę ogromnie szczęśliwa, jeśli dzięki moim działaniom w Organizacji Kwiat Kobiecości wpłynę na świadomość chociaż jednej kobiety.
Wiedziałam, Beauty Mission: Kim jest Małgorzata
Jarecka dzisiaj? MAŁGORZATA JARECKA: Dzisiaj jestem
wokalistką, która powróciła na scenę po dłuższej przerwie. Najpierw projektem „Z tobą chcę oglądać świat”, zrealizowanym wspólnie z Januszem Krucińskim z Romy, aranżerem i pianistą Arturem Jerzym Zielińskim i świetnymi muzykami − Witoldem Cisło, Tadeuszem Czechakiem i Arturem Krawczykiem. Drugim krokiem było przygotowanie recitalu piosenkarskiego pt. „Kobieta i mężczyzna – czyli zapomniane pocałunki”. W recitalu znalazły się utwory, które skomponowali dla mnie Piotr Rubik i Jerzy Satanowski oraz przepiękne piosenki francuskie Brela, Dalidy, utwory z dobrymi tekstami. BM: Była Pani znaną prezenterką telewizyjną,
osobą rozpoznawalną. Jak to się stało, że zniknęła Pani z ekranów telewizyjnych? MJ: To prawda, przez jedenaście lat pracowałam przed kamerą na różnych antenach TVP. Cóż, jak w życiu każdej kobiety przychodzi czas na założenie rodziny. Intensywnego życia zawodowego w telewizji nie dało się pogodzić z obowiązkami mamy, więc na kilka ładnych lat musiałam zrezygnować z siebie, by zająć się wychowaniem synów. W tym okresie prowadziłam koncerty, konferansjerkę, trochę współpracowałam z zespołem „Zielono-Czarni” oraz agencją artystyczną. Pytają mnie czasem, dlaczego zniknęłam z anteny. Odpowiadam: dokonałam takiego wyboru, poświęcając się rodzinie. Dziś myślę sobie, że nie powinnam rezygnować z siebie do tego stopnia, ale inaczej się nie dało wszystkiego pogodzić. BM: Wiem, że Pani pasją jest śpiew. Występowała Pani z Marylą Rodowicz, Teatrem Prezentacje czy na gościnnych występach za granicą z Bohdanem Smoleniem. Obecnie powraca Pani do swojej pasji. Czy to Panią uskrzydla? Co daje Pani muzyka? MJ: Śpiewanie to dla mnie wielka przyjemność, uwielbiam przekazywać widzom emocje i śpiewać dobrze napisane utwory. Niestety, coraz mniej dobrych rzeczy się pisze, zmienił się też rynek – na gorsze. Muzykę próbują tworzyć wszyscy, więc mamy tego efekty. Zawodowcy
gdzieś się pochowali, jest dużo marnych kompozycji, które, nie wiedzieć czemu, lansuje się, bo komuś na tym zależy. Oprócz tego, że ukończyłam dziennikarstwo na UW, jestem absolwentką Wydziału Piosenki. Dziennikarstwo przewijało się w moim życiu równolegle, zawsze rywalizując ze sceną i piosenką. Albo było więcej jednego czy drugiego. Obydwa zawody są publiczne i to był od zawsze problem, już dziś mniejszy, bo ludzie działają wielotorowo i nikogo to nie dziwi. Kiedy pracowałam w TVP1, był to problem. Piosenka daje mi możliwość wyrażenia siebie, emocji. Zwłaszcza przywiązuję dużą wagę do dobrego tekstu, marnych nie umiem zaśpiewać. BM: Gdzie będziemy mogli w najbliższym cza-
sie Panią usłyszeć? MJ: Prowadzę rozmowy z placówkami kulturalnymi na razie na Mazowszu, ale jeśli będą propozycje z dalszych miejsc, to też wystąpię. BM: Czy ma Pani takie piosenki, które lubi bardziej? I takie, które mniej? MJ: Uwielbiam śpiewać dobrze napisane utwory, aż szkoda, że teraz się takich nie pisze. Sięgam do tego, co dobre i klasyczne. Postanowiłam odświeżyć piosenki z recitalu TV „Zakochaj się we mnie”, które skomponowali dla mnie Satanowski, Rubik, Mikuła, a teksty napisali Osiecka, Czupkiewicz, Wołek. Zakochałam się w piosenkach francuskich lat 70. z repertuaru takich artystów, jak Dalida, Joe Dassin, Piaf. Poza tym utwory Newerlego, z musicalu „Cabaret”. Na szczęście tłumaczenia tekstów francuskich zrobił pan W. Młynarski, co jest gwarantem jakości. BM: Czego Pani słucha? MJ: Uwielbiam muzykę symfoniczną filmo-
wą, polską i zagraniczną – Badelta, Williamsa, Kilara, Kazaneckiego, Kurylewicza, Satanowskiego. Mamy naprawdę znakomitych kompozytorów tego gatunku, na światowym poziomie. Pisali ją i aranżowali najzdolniejsi na świecie. Jestem miłośniczką muzyki z „Bondów”, piosenek tytułowych z tych filmów mogę słuchać na okrągło. Z wokalistów uwielbiam Streisand i Houston, Flack i wykonawców tworzących w ubiegłym stuleciu.
BM: Porozmawiajmy teraz o Pani kolejnej pasji, jaką jest motoryzacja. Współtworzyła Pani program „Kobieta za kierownicą” dla programu 2 TVP. Jest Pani dobrym kierowcą? MJ: Tak, lubię prowadzić, nie wyobrażam sobie życia bez samochodu. Daje on poczucie wolności. Lubię auta z charakterem, sportowe, piękne, kultowe. BM: Małgorzata Jarecka prywatnie to… MJ: Żona i mama dwóch wspaniałych chłop-
ców. To dla nich śpiewam piękny utwór „Mężczyzna którego kocham”, jest tam tyle życiowej prawdy o relacjach matki z synem. To chyba najpiękniejszy tekst, jaki znam, opisujący tak subtelnie matczyną miłość. BM: Rozpoczął się 2014 rok, ma Pani względem niego jakieś oczekiwania, marzenia? MJ: Że będzie dużo lepszy niż poprzedni, a moje życie nabierze nowej jakości. Przechodzę teraz trudny czas, ale zawsze jestem optymistką i wierzę, że wszystko się ułoży, bo rewolucja rodzi nową jakość. BM: Czy jest coś, czym chciałaby się Pani
podzielić z naszymi Czytelnikami? MJ: Chyba tym, że z prawdziwą przyjemnością czytam Beauty Mission, tyle w nim ciekawych artykułów o urodzie, zdrowiu i nowinkach w kosmetologii. W sam raz dla kobiety! Tak jak i piosenki, które śpiewam – są właśnie dla kobiet. Zdjęcia z koncertów zamieszczam na FB, tam też proszę pisać maile w sprawie koncertów. marzec / kwiecień | beauty mission | 17
KULTURA & SZTUKA
OBLICZA POLSKIEGO
STREET ARTU Szablon, plakat, vlepka to coraz częściej spotykane formy sztuki zwanej Street Artem. W Polsce staje się on coraz bardziej popularny. Udało nam się namówić na krótką rozmowę SC Szymana – jednego z twórców warszawskiej sceny street art.
BM: Wczoraj widziałam jedną z Twoich prac pod mostem
BM: Co jest w Twojej sztuce najważniejsze i czym się
Poniatowskiego. Jak najlepiej skategoryzować Twoją twórczość? SC: Obecnie głównym nośnikiem mojej twórczości jest plakat, choć nie jest to jedyna forma, jakiej używam. Gdy chodzę po mieście, zawsze mam ze sobą jakieś vlepki. Zdarza mi się także wrócić do szablonu, którym zajmowałem się wiele lat.
ona wyróżnia? Jaki projekt jest Ci szczególnie bliski? SC: Dużą uwagę przywiązuję do estetyki projektów. Są to głównie proste grafiki. Na pewno dużo symetrii, wzorów przypominających tybetańskie mandale i ukrytej w tym symboliki. Szczególnie bliski jest mi Projekt Scandalist. Jest ze mną od samego początku mojej przygody ze street artem. Przez te lata stał się moim mentorem i pokazał mi, jaką drogą mam iść.
BM: Jeździsz po Polsce. Gdzie najlepiej Ci się pracuje? I gdzie jest najwięcej Twoich prac? SC: Jeśli tylko zdarzy mi się gdzieś wyjechać poza Warszawę, to staram się tam stworzyć jakąś pracę. Choć nie jest tego aż tak dużo. Na pewno w kilku miastach w Polsce, ale przede wszystkim w Warszawie. Tu mieszkam i tu działam. BM: Jak to się stało, że właśnie street art stał się tą niszą, w której działasz? SC: Od małego lubiłem rysunek i inne zajęcia manualne. Cały czas coś tam sobie rzeźbiłem. Gdy poszedłem do liceum, kolega z klasy pokazał mi szablon. Tak to się zaczęło. Biegaliśmy po mieście i wszędzie dookoła odbijaliśmy swoje pierwsze czarno-białe projekty.
BM: Wiem, że współpracujesz z innymi Twórcami
polskiego street artu. Czy jest Was dużo w porównaniu z tą grupą np. w USA? SC: Sądzę, że tyle razy, ile Stany są większe od Polski, tyle razy jest tam więcej ulicznych artystów. A może jeszcze więcej. Bardziej możemy porównywać się do innych krajów w Europie. BM: Ostatnio stworzyłeś ciekawy projekt z NeSpoon… SC: Pracujemy nad wspólnym projektem, lecz na razie
jest on w trakcie realizacji. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. BM: A czym jest Pracownia? Na czym polega ten projekt?
BM: Co oznacza Twój pseudonim? SC: Szyman to moja ksywa, która do mnie przylgnęła.
Przedrostek SC wziął się od ekipy, którą razem z kolegą założyliśmy właśnie w liceum. Jego rozwinięciem był m.in. dosyć dobrze rozpoznawalny projekt Spliff Club. 18
| beauty mission | marzec / kwiecień
Kto go tworzy, jakie są założenia? SC: Pracownia N22 jest przestrzenią, w której tworzę. Jest to również miejsce otwarte na wszelkie działania twórcze, wspierające innych artystów. Przez ostatnie 6 lat udało się tam stworzyć wiele ciekawych projektów i współpracować
SC SZYMAN - TWÓRCA NIESZABLONOWYCH SZABLONÓW
z wieloma fajnymi ludźmi. Pracownię tworzę ja oraz wszystkie osoby, które działają w tej przestrzeni. Zdecydowanie dalej chcę rozwijać tę inicjatywę i mam nadzieję, że niebawem przerodzi się ona w coś większego. BM: Spotkałam się z określeniem, że jesteś polskim Banksym. Cieszy Cię to porównanie, czy denerwuje? SC: To raczej miłe. Szkoda tylko, że moje prace nie sprzedają się w takich cenach jak jego. Ja chyba jestem jeszcze tym nieodkrytym. BM: Niewiele o Tobie wiadomo. W Internecie znala-
złam tylko: architekt, grafik, freelancer z Warszawy. SC: Te trzy hasła najlepiej odzwierciedlają moją pracę zawodową. Działam głównie w tych obszarach. Oprócz tego zajmuję się działalnością twórczą, którą można podziwiać na ulicach. Prywatnym życiem nie mam w zwyczaju się dzielić. Może ten wywiad uchyli rąbka tajemnicy. BM: Co robisz, jak nie tworzysz szablonów? Zajmujesz się artystycznymi projektami komercyjnymi? SC: Oczywiście. Zawodowo wykonuję artystyczne, jak i czysto graficzne projekty komercyjne. BM: Wzorujesz się na kimś? Artysta – film – malarz? SC: Raczej nie. Choć mam swoje ulubione style w sztu-
ce, grafice i architekturze, które mnie inspirują. Zapewne na podstawie tych bodźców tworzę to, co mi się podoba.
BM: Bierzesz udział w niszowych świętach sztuki typu Szablon Dżem. Czy dużo jest takich imprez w Polsce? A na świecie? SC: Podejrzewam, że tak niszowego i elitarnego święta, jakim jest Szablon Dżem, nie ma nigdzie. Wszystko teraz raczej urosło do rangi wielkich festynów z malowaniem dużych ścian. Dżemowanie chyba nieco podupadło w ostatnich latach. BM: Uważasz, że to dobrze, że teraz street art staje się coraz bardziej popularny? SC: Zależy jaki street art. Jeżeli chodzi o zjawisko murali, to przyszło ono do Polski i staliśmy się jego znacznym udziałem na rynku światowym – ze względu na wielu utalentowanych artystów. Nie pozostaje nam nic innego, jak obserwować, co z tym zalewem murali będzie się dalej działo. Co do ulicznego street artu, którego tak naprawdę nie ma zbyt dużo, wydaje mi się, że staje się on nie tyle coraz bardziej popularny, co akceptowany i rozumiany. BM: Najbliższe plany? SC: Jestem właśnie po swojej pierwszej wystawie w Gdyni
i teraz chcę się skupić na serii nowych projektów, które chciałbym zaprezentować na wystawie w Warszawie. Chcę zaskoczyć czymś świeżym mieszkańców mojego miasta. www.facebook.com/szyman.sc www.szimiyo.tumblr.com
marzec / kwiecień | beauty mission | 19
R
ok 2004 – to właśnie wtedy ruszył w Konstancińskim Domu Kultury nowy festiwal, który pobudził wyobraźnię uczestników i widzów oraz dał mnóstwo satysfakcji zarówno organizatorom, jak i młodym aktorom próbującym trudnej sztuki interpretacji tekstu i publicznego prezentowania siebie na scenie. Jak się okazało, pomysł zrodził się z potrzeby środowisk teatralnych działających w różnego rodzaju placówkach szkolnych na terenie Gminy Konstancin-Jeziorna. Młodzi ludzie poszukiwali możliwości rozwoju swoich zainteresowań i talentu. Festiwal Małych Form Teatralnych spełnił te oczekiwania – i tak wpisał się na stałe do kalendarza wydarzeń kulturalnych Konstancina-Jeziorny. W tym roku festiwal organizowany jest po raz jedenasty. Motywuje on do rywalizacji różne zespoły teatralne działające pod kierunkiem doświadczonych instruktorów, pobudza kreatywność i uwrażliwia na sztukę. Widowiska teatralne tworzone są przez dzieci i młodzież szkół podstawowych, gimnazjów oraz szkół ponadgimnazjalnych, a także placówek kulturalno-oświatowych. Różne formy widowiska artystycznego mają za zadanie zaciekawić widza i pobudzić do refleksji, oceniane są też wartości wychowawcze i edukacyjne. Podstawowe kryteria oceny spektakli to: dobór repertuaru, oryginalność wyrazu artystycznego, inscenizacja, reżyseria, oprawa plastyczna i choreografia. Ponadto oceniane są kostiumy i – jakże ważna – muzyka towarzysząca przedstawieniu. Zapał uczestników w każdej edycji festiwalu okazał się ogromny. Odpowiedzialność spo20
| beauty mission | marzec / kwiecień
czywała nie tylko na organizatorach, ale też na zespołach młodych aktorów, które przecież chciały zaprezentować się jak najlepiej. Na scenie pokazano przedstawienia przygotowane w oparciu o twórczość Iredyńskiego, Mickiewicza, Zofii Wójcik, Disneya czy Szekspira, były też pomysły kabaretowe. Na widowni oprócz kibicujących uczniów zasiadali specjalnie zaproszeni goście, m.in. emerytowani aktorzy z Domu Aktora w Skolimowie. Rangę przedsięwzięcia podnosiło szacowne Jury, oceniające młodych kandydatów na aktorów, złożone z wybitnych nazwisk polskiej sceny, jak Karol Strasburger, Witold Pyrkosz, Stefan Friedmann i inni. Przez jedenaście lat przegląd ewoluował, po kilku edycjach ustalono, że wszyscy uczestnicy walczą o Grand Prix Festiwalu. W ubiegłym roku do konkursu zostało zakwalifikowanych jedenaście zespołów teatralnych, działających głównie przy szkołach i ośrodkach kultury. Jury w składzie: Lidia Sycz, Marek Frąckowiak i Wojciech Billip przyznało nagrodę Grand Prix X Festiwalu Małych Form Teatralnych spektaklowi „Bajka o królu, który chciał być dziadkiem” przygotowanemu przez Zespół Szkół nr 4 w Słomczynie. Za muzykę wyróżniono przedstawienie „Baśniowy ambaras”, zagrane przez młodzież Zespołu Szkół nr 3. Za najlepszą scenografię i kostiumy nagrodzono przedstawienie „Ciuciubabka” w wykonaniu KDK pod kierunkiem Ewy Cielesz oraz spektakl „Syn Marnotrawny” Zespołu Szkół nr 1 prowadzonego przez siostrę Terezjannę. Reżyseria podobała się najbardziej w spektaklach „Ciuciubabka” oraz „Zapach czerwieni”. Grupową kreację aktorską doceniono znów w „Ciuciubabce” oraz „Baśniowym ambarasie” przygotowanym pod opieką artystyczną Agnieszki Gutkowskiej. Następnego dnia już poza konkursem miały miejsce występy grup improwizacji teatralnej dzieci
i młodzieży, działających w Konstancińskim Domu Kultury. Na zakończenie wszyscy uczestnicy podziwiali spektakl „Pożarcie Królewny Bluetki”. Prawdziwe święto teatru na dobre zadomowiło się w Konstancinie-Jeziornie, a jego tegoroczna, jedenasta edycja odbędzie się w niedzielę 30 marca. Co w tym roku przygotuje uzdolniona młodzież? Kto okaże się najlepszy i zdobędzie Grand Prix Festiwalu oraz Nagrodę Burmistrza Konstancina-Jeziorny? Udział w festiwalu to niepowtarzalna okazja, by puścić wodze fantazji oraz kreatywności i zachwycić oryginalnością. Tak jak w latach ubiegłych, oceniane będą: scenografia i kostiumy, reżyseria, muzyka w spektaklu oraz grupowa kreacja aktorska. W tym roku w jury zasiądą aktorzy Elżbieta Jędrzejewska i Andrzej Niemirski oraz aktor i reżyser Leszek Zduń. Ubiegłoroczne orędzie wygłoszone przez znakomitego Andrzeja Serweryna z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru, przypadającego jak co roku 27 marca, brzmiało: „Kręćmy się, jak chcemy, błądźmy, igrajmy na tym świecie, zawsze jednak przy końcu znajdziemy przed sobą drogę, którą szli nasi poprzednicy i którą pójdą nasze potomki. Wprowadźmy dawnych mistrzów na stałe do wspaniałego, różnorodnego, bogatego świata naszej kultury teatralnej, bo tu jest ich miejsce. Dzięki nim stajemy się bogatsi, mądrzejsi, bardziej świadomi teraźniejszości”. Bez wątpienia młodzi kandydaci na twórców są świadomi teraźniejszości i czasów, w których przyszło nam żyć, a ich kreacje sceniczne odzwierciedlają widzenia świata poprzez sztukę słowa i gestu. Konstanciński Dom Kultury serdecznie zaprasza do udziału w festiwalowych zmaganiach instruktorów, dzieci oraz młodzież, nie zapominając o jakże ważnej, wiernej festiwalowi publiczności. Bliższe informacje na temat imprezy oraz zgłoszenia udziału dostępne są na stronie internetowej: www.konstancinskidomkultury.pl i pod numerem tel. 22/484 20 20, 515 139 19. Wstęp wolny, serdecznie zapraszamy!
MODA
Opiera się zmiennym trendom. Jest modna latem i zimą, od ulic Nowego Jorku po te w Paryżu. Niezrównany kanon i kod ponadczasowej elegancji. Perła wśród klasyków mody - biała koszula.
DEBIUT MARKI Na polskim rynku debiutuje nowa marka koszul LA WOMAN, stworzona przez kobietę dla kobiet. LA WOMAN stawia na jakość i klasyczne piękno. Kobieta zakochana w wygodzie koszuli LA WOMAN zapomina, że ma na sobie biznesowy strój. Dopiero dyskretne spojrzenie w lustro przypomina, jak profesjonalny kreuje wizerunek.
SIŁA WIZERUNKU
Więcej o marce: lawoman.pl oraz Facebook.com/LaWoman Informacje o produkcie i zamówienia można składać pod adresem: sklep@lawoman.pl Kolekcja jest dostępna w butiku z polską modą: Ordynacka Store, przy ul. Tamka 49 w Warszawie Zdjęcia: Justyna Kastyak
Kołnierzom i mankietom w koszulach LA WOMAN nadano elegancką formę, przywodzącą na myśl profesjonalizm i siłę męskiej koszuli. W świecie biznesu ważne jest partnerstwo i przynależność. W koszuli LA WOMAN kobieta czuje się jak równy gracz, nawet jeśli towarzyszy jej wyłącznie męska drużyna. Jej kobiecość zaznacza idealnie taliowana linia, ozdobny guzik i indywidualizowane dodatki.
OSOBISTY INDYWIDUALIZM Zgodnie z filozofią działania, LA WOMAN pomaga kobietom stylizować koszule, by podkreślać ich osobistą wyjątkowość, i to nie tylko na ważne spotkania biznesowe. marzec / kwiecień | beauty mission | 21
MODA
moda
m i k s ę m w
Moda męska zyskuje coraz ciekawsze oblicze. Mężczyźni zaczynają dostrzegać atuty stylu, ulica robi się bardziej kolorowa i z pazurem. Dzieje się tak za sprawą różnorodnej oferty sklepowej i showroomowej, jak również – a może przede wszystkim – dzięki takim osobom, jak Sebastian Kobielski, które ze swej pasji do mody tworzą ciekawą alternatywę wybiegu. Sebastian jest twórcą jednego z najciekawszych polskich blogów modowych – Rascal Room.
BM: Poznaliśmy się w dosyć ciekawych oko-
licznościach: podczas wywiadu z Jagą Hupało w jej studiu na Burakowskiej. Muszę przyznać, że od razu zwróciłeś moją uwagę. Masz ciekawy, może nieco mroczny styl. Skąd się wzięła Twoja pasja do mody i co właściwie robisz na Burakowskiej? SK: Zamiłowanie do świata mody pojawiło się już w dzieciństwie. Fascynowały mnie nie tylko ubrania, ale też cała oprawa im towarzysząca, w szczególności spektakularne pokazy. Z tego okresu pamiętam nazwiska Jeana Paula Gaultiera i Thierry Muglera, których twórczość była dla mnie niezwykłym odkryciem. Tych dwoje ekscentryków zachęciło mnie do dalszych poszukiwań. Ojciec sporo podróżował, dzięki czemu poza ubraniami dostawałem magazyny o tematyce modowej, jak i artystycznej, które u nas funkcjonowały wtedy w śladowych ilościach. Jako nastolatka mocno frustrował mnie fakt, że za granicami kraju ludzie wyrażają siebie między innymi poprzez garderobę, akcesoria i fryzury, a dookoła mnie panował ultrabezpieczny, zachowawczy styl. Miałem to szczęście, że najbliższa rodzina nigdy nie robiła problemów z powodu moich eksperymentów związanych z wizerunkiem – nawet wtedy, gdy było to przyczyną nieustających pielgrzymek do szkolnych wychowawców. W pełni tolerowali również grupę przyjaciół z różnych, skrajnych subkultur – hiphopowej i punkowej. Ta mieszanka była kopalnią inspiracji. 22
| beauty mission | marzec / kwiecień
stylu
Do niezwykłej pracowni Jagi Hupało Born to Create trafiłem najpierw jako asystent w kwestiach związanych ściśle z fryzjerstwem. Niestety, ze względu na studia i powstającą cały rok wystawę dyplomową, której się w pełni poświęciłem, musiałem zrezygnować z pracy. Zatęskniłem jednak za fantastyczną atmosferą tego miejsca, w którym kreacja jest obecna w każdej, nawet najmniejszej realizacji. Obecnie zajmuję się relacjami z mediami, stylizacją, koordynacją projektów pracowni – w tym pokazów mody, sesji czy video. W wakacje powołaliśmy do życia modowy Moodbox, który jest integralną częścią pracowni. Prezentujemy w nim twórczość zarówno młodych, jak i uznanych projektantów ubrań, akcesoriów czy biżuterii, którzy nas inspirują i trafiają w naszą estetykę. Jaga Hupało, niezaprzeczalnie ikona polskiego środowiska modowo-artystycznego, jako dyrektor artystyczna jest bardzo otwarta na wszelkie inicjatywy – takie, które mają sens i niosą ze sobą nową jakość, a nie powielają utarte schematy. Dlatego też mam możliwość rozwijania się w ulubionym kierunku z pełnym jej poparciem. BM: Stworzyłeś Rascal Room. Co to oznacza? SK: Nazwa wzięła się od słowa RASCAL,
co po angielsku oznacza „łobuz, hultaj”. Bliżej mi do takich klimatów w modzie i stylizacjach, chodzi o przełamujący elegancję wizerunek faceta w miejskiej dżungli. W nicku i nazwie bloga chodziło o tzw. zadziorność.
Rascal Room to również sztuka i rytm ulicy – posty to nie tylko moda, ale pojawiające się felietony o artystach, których cenię, niekoniecznie o tych, o których aktualnie jest głośno w mediach. Rascal bardzo dobrze oddaje ten klimat. Druga część: ROOM, czyli „pokój”, to słowo wytrych, które łączy kilka podstron. BM: Jaki styl preferujesz? SK: Skrajny. Lubię mocne, wyraźne for-
my, ale też dobrze czuję się w klasycznej elegancji wzbogaconej ciekawymi dodatkami. W kwestii akcesoriów i biżuterii jestem fetyszystą. Akcenty idealnie podkreślają osobowość – jednak dobrze zachować w nich umiar. BM: Jakie marki promujesz? SK: Jednym z głównych założeń bloga
jest promocja twórców z rodzimego rynku, szczególnie przedstawicieli młodego pokolenia. Doczekaliśmy się grona bardzo utalentowanych projektantów, którzy – mam nadzieję – w najbliższych latach będą znani szerokiemu gronu odbiorców. Do tej pory w sesjach pojawiały się ubrania takich marek, jak: Bola, Kas Kryst, Nenukko, Fuck me Tender, Monty and Doyle, Monika Kubatek. Polecam sprawdzić każdą z osobna. Na blogu miała miejsce premiera jednego z basic’ów Pjotra, którego również sesyjnie odwiedziłem w pracowni. Jeśli chodzi o akcesoria, zawsze mogłem liczyć na cudowne projektantki z MeLike, charakterystyczne
BM: Co jest obecnie modne, jeżeli chodzi
o look męski? Czy 2014 rok to absolutna dowolność i nonszalancja w ubiorze, czy może dominuje jakiś kanon, styl? SK: Dużo bardziej od trendów, które są nachalnie promowane, interesuje mnie to, co ma do zaproponowania ulica oraz ludzie prezentujący swoje pomysły w sieci. I tu nie mam na myśli tylko blogosfery. To są niewyczerpane źródła inspiracji, kodów i nieszablonowych rozwiązań. Jeśli przejrzymy pokazy od A do Z na najbliższą wiosnę/lato 2014, to tylko kwestią gustu i zasobności portfela jest to, jak masz ochotę wyglądać. BM: Masz niecodzienne podejście do sesji
zdjęciowych. Czasem są one mocno kontrowersyjne. Skąd pomysły? I jak udało Ci się znaleźć tak zdolnego fotografa? SK: Michał Dąbek (Gimmickz Photography) to współtwórca bloga Rascal Room – jest jego nieodłączną częścią. Poznaliśmy się na studiach, jednak na początku nic nie wskazywało na to, że za kilka lat będziemy razem tworzyć. Każdy z nas ma inną estetykę i osobowość, co początkowo utrudniło nam kontakt kreatywny. Przy okazji wielogodzinnych sesji przy wspólnych projektach związanych z naszymi studiami lepiej poznaliśmy się zarówno prywatnie, jak i jako twórcy. Michał pomógł mi przy wystawie dyplomowej, to jemu zawdzięczam nie tylko piękne zdjęcia, ale również ogromne wsparcie od strony technicznej. Po studiach realizowaliśmy od czasu do czasu wspólne sesje zdjęciowe, poświęcone głównie tematyce portretowej. Kiedyś zadzwoniłem do niego około trzeciej rano z pytaniem, czy chce
robić ze mną bloga poświęconego modzie i sztuce. Zaspany potwierdził – i tak się zaczęło. BM: Masz swoją ulubioną sesję? SK: Do wszystkich zamieszczonych na blogu
sesji mam sentyment. Każda z nich to inna historia, inny temat. Powstawały w różnych okolicznościach, kontekście, przy niektórych eksperymentowaliśmy, inne z kolei były świetną okazją do poznania wyjątkowych artystów. Żadnej nie żałuję, to kolejne etapy i cenne lekcje w dalszych działaniach. A najlepsze dopiero powstaną! BM: Jakie są Twoje najbliższe plany, projekty? SK: W sferze związanej z Rascal Room pracu-
jemy nad rozszerzeniem zakresu działalności. Poza modą, która jest osią bloga, będziemy prezentować artystów oraz przedsięwzięcia związane z rynkiem modowo-artystycznym. Mam kilka ciekawych propozycji, ale są jeszcze w fazie negocjacji. Jak tylko je odpowiednio sformatujemy, na pewno Cię powiadomię. BM: A teraz pytanie, które zadaję ludziom
zawsze i wszędzie, które mnie mocno intryguje – i chyba ruszę z takim projektem... Czym jest dla Ciebie Piękno? SK: Piękno to prawda absolutna, idea pozbawiona fałszu. Powstaje z czystych intencji. W moim mikrokosmosie nie oznacza idealnych proporcji czy harmonii. Na życiowej ścieżce doświadczam różnych odcieni piękna – tych trwałych i ulotnych. Poszukuję go i odkrywam w ułamkach otaczającej rzeczywistości. Zawsze wiąże się z emocjami, wyłącznie pozytywnymi... Serdecznie dziękuję za wywiad i pozdrawiam wszystkich Czytelników Beauty Mission.
Zdjęcia: Michał Dąbek (Gimmickz Photography)
i mocne wzory Miss Malwii oraz miejskie i funkcyjne torby Bagasz. Z butików on-line świetnie współpracuje mi się z ooH!Andy, mają rewelacyjne wzory, a w przeróżne okulary zaopatruję się w Brylove. W Warszawie jednym z ulubionych adresów są Młodzi Polscy Projektanci, których oferta, dzięki swojej różnorodności, jest bardzo inspirująca. Natomiast butik Sabotage zawsze zaskakuje świetną ofertą mody męskiej. Do marki Jarosława Juźwina mam sentyment, jego projekty, szczególnie wełniane płaszcze z męskiej kolekcji, uważam za absolutny hit, poza tym od samego początku bardzo mocno kibicuje mi w działaniach. Zaopatruję się również w sieciówkach, które ze względu na bardzo bogatą i zróżnicowaną ofertę zawsze mają coś ciekawego do zaproponowania.
marzec / kwiecień | beauty mission | 23
PODRÓ˚E
Âladami hawajskich tradycji masaż Lomi Lomi Rajskie plaże, słoneczna pogoda, biały piasek i jedne z największych fal na świecie – to najczęstszy opis Hawajów, jaki można przeczytać w niejednym przewodniku. Jednak ten niewielki archipelag na Oceanie Spokojnym wiąże się z długą i bogatą tradycją oraz wciąż żywą kulturą, którą można zobaczyć i doświadczyć niemal w każdym zakątku tych wysp.
Aloha Hawaii Historycznie pierwszymi mieszkańcami Hawajów byli Polinezyjczycy, którzy wypłynęli na Pacyfik w ręcznie robionych łodziach. To właśnie ich tradycje i obyczaje do dziś są obecne w kulturze Hawajów. Starożytni mieszkańcy wysp byli bardzo blisko związani z naturą, traktowali ją jako część swojego życia i duchowości. Patrząc na obrazki pokazujące bajkowe plaże, lasy tropikalne, wulkaniczne wzgórza czy kaniony, trudno im się dziwić. Słynne ALOHA, używane na całym świecie jako przywitanie, ma w hawajskim języku dużo głębsze znaczenie. „Aloha spirit” to sposób życia przekazywany z pokolenia na pokolenie. Literalne tłumaczenie tego słowa z języka hawajskiego oznaczałoby „radosne dzielenie się swoim życiem”, a życie z duchem Aloha dla rdzennych Hawajczyków było równoznaczne z czerpaniem mądrości i spokoju z natury. Ta filozofia widoczna była także w sposobie radzenia sobie z problemami zdrowotnymi. W hawajskiej kulturze natura i zdrowie są ze sobą ściśle zespolone. Ziemia, morze, ocean, wiatr, drzewa – wszystko to ma wpływ na nasze ciało, umysł i ducha poprzez MANA, czyli uzdrawiającą energię, która płynie z natury. Harmonia pomiędzy człowiekiem, naturą i Bogiem w języku hawajskim określana jest jako LOKAHI. Hawajczycy wierzą, że aby dobrze żyć, należy zachować pokój w samym sobie, w rodzinie, żyć w zgodzie z bóstwem i z lądem, na którym się żyje. Dlatego mimo iż archipelag 24
| beauty mission | marzec / kwiecień
Hawajów jest częścią Stanów Zjednoczonych, Hawajczycy bardzo dbają o to, by zachować naturalne piękno wysp i nie dopuścić do tego, by ich kultura zginęła.
Kahuna Lomi Lomi Wiele z hawajskich tradycji przekazywanych było z pokolenia na pokolenie. W każdej rodzinie był mędrzec, osoba doświadczona, znająca sekrety tradycyjnych metod leczenia i uzdrawiania. Taki KAHUNA, czyli w języku hawajskim „ten, który trzyma sekret”, doskonale orientował się w anatomii człowieka, rozpoznawaniu chorób, jak również w tradycyjnych metodach leczenia ziołami i masażem. Potrafił nawet przeprowadzać proste zabiegi chirurgiczne. Jego wiedza była przekazywana tylko wybranym osobom z kolejnych pokoleń. W dzisiejszych czasach określenie Kahuna używane jest w odniesieniu do różnego rodzaju specjalistów. Kahuną może być piekarz, który doskonale zna się na swoim fachu, jak również lekarz czy ogrodnik. Kahuna Lomi Lomi to osoba, która specjalizuje się w praktykowaniu tradycyjnego hawajskiego masażu. Lomi Lomi jest zakorzenionym w długiej tradycji rodzajem masażu, który w zasadzie przybiera formę hawajskiego rytuału, mającego na celu nie tylko rozluźnienie mięśni i uzdrowienie ciała, ale także oczyszczenie duszy. Ten typ masażu powinien być wykonywany przez certyfikowanych masażystów, których na Hawajach skupia Stowarzyszenie Lomi Lomi (Lomi Lomi Massage Association).
PODRÓ˚E Holistyczny charakter masażu Lomi Lomi
Harmonizowanie duszy i ciała
LiAnn Uyeda, która należy do stowarzyszenia, praktykuje masaż Lomi Lomi od 18 lat. Urodziła się w Japonii, ale już mając 2 tygodnie zamieszkała na Hawajach. Została wychowana w tradycyjnej hawajskiej rodzinie, w której od dziecka miała do czynienia z masażem Lomi Lomi, masując bliskich, przyjaciół i rodzinę. Według hawajskiej tradycji każdy z nas rodzi się z konkretnym darem, talentem – i dla LiAnn darem tym jest umiejętność masowania zgodnie z tradycją Lomi Lomi. W języku hawajskim słowo „lomi” oznacza „wcieranie, masowanie, nastawianie”. Podwójne użycie tego samego słowa ma za zadanie zwiększyć jego moc i znaczenie. Lomi Lomi jest zatem czymś więcej niż tylko masażem. Jak tłumaczy LiAnn, według tradycji masaż Lomi Lomi traktuje ciało człowieka w trzech wymiarach: fizycznym, emocjonalnym i duchowym. Zadaniem masażysty jest rozeznanie się w problemach, które trapią daną osobę, i leczenie jej na tych trzech płaszczyznach. LiAnn przyznaje, że ze względu na holistyczny charakter Lomi Lomi wielu klientów traktuje wizyty w jej gabinecie jak psychoterapię. Ludzkie emocje są ściśle związane z ludzkim ciałem i mogą one oddziaływać również na naszą sferę duchową. Dlatego proces uzdrawiania w Lomi Lomi obejmuje nie tylko fizyczną część masażu. Sam masaż może odegrać rolę relaksacyjną, ale nie uleczy tego, co trapi osobę od środka. Ja pozwalam moim pacjentom zajrzeć w głąb siebie i dzięki temu oni sami przyczyniają się do poprawy swojego stanu – mówi LiAnn. Ze względu na indywidualne podejście do każdego pacjenta, Lomi Lomi nie jest wyłącznie zestawem technik masażu, których można się nauczyć i zastosować. Każdy kahuna Lomi Lomi, czyli specjalista od tego typu masażu, ma swój styl. LiAnn porównuje Lomi Lomi do tańca hula, który ma wiele odmian i stylów i jest związany z regionem wyspy, czyli Ahupua’a, z którego pochodzi dany kahuna Lomi Lomi.
Bardzo ważnym elementem Lomi Lomi jest użycie soli morskiej wcieranej wzdłuż kręgosłupa, czyli wzdłuż KUAMO’O, który – jak wyjaśnia LiAnn – zawiera w sobie DNA naszych przodków. W kolejnym etapie LiAnn używa gorących kamieni ILLI ILLI oraz gorących ręczników. Nasze ciało składa się z 4-5 warstw mięśni przyczepionych do kości. Gorące ręczniki pomagają mi szybciej rozluźnić głębsze partie mięśni – wyjaśnia LiAnn i dodaje: Masaż Lomi Lomi ma za zadanie przywrócić naturalną równowagę, balans, który każdy z nas kiedyś miał. Każdy z nas urodził się w harmonii ducha, lecz z biegiem czasu w naszym ciele i duszy działo się wiele rzeczy, które spowodowały różne napięcia. Zazwyczaj nie widzimy spiętych i zestresowanych dzieci, gdyż żyją one w harmonii. Dlatego zadaniem Lomi Lomi jest przywrócenie naszego ciała do formy jak najbardziej zbliżonej do naszego pierwotnego stanu. Masaż Lomi Lomi jest bardzo indywidualny i może trwać od godziny do nawet dwóch i pół godziny, w zależności od potrzeb danej osoby. Jednak, jak porównuje LiAnn, Lomi Lomi jest jak podróż i wiele zależy od otwartości danej osoby oraz od tego, na ile pozwoli się w tę podróż zabrać. Dla LiAnn Lomi Lomi stanowi odzwierciedlenie hawajskiej kultury, połączenie tradycji przodków ze śpiewem, muzyką, odpowiednimi ruchami ciała. Jedno z hawajskich powiedzeń głosi, że każdy, kto postawi stopę na wyspach, od pierwszej chwili czuje ducha Aloha. Mimo iż masaże Lomi Lomi są praktykowane na całym świecie, to właśnie klimat Hawajów, bliskość natury, ciepłe wody oceanu i wiejąca bryza sprawiają, że hawajskie Lomi Lomi nabiera tutaj zupełnie innego, magicznego znaczenia. Małgorzata Wojtunik www.gazellemultimedia.net www.facebook.com/gazellemw
Rytuał relaksacyjny Każdą osobę, która przychodzi do jej gabinetu, LiAnn traktuje indywidualnie. Sesja Lomi Lomi rozpoczyna się od rozmowy. Jak zaznacza LiAnn, bardzo ważne jest to, na ile dana osoba potrafi się otworzyć na działanie Lomi Lomi. Każdy kahuna Lomi Lomi potrafi wyczuć, że daną osobę coś trapi, i zanim przystąpi do fizycznego masażu, będzie się starał z daną osobą porozmawiać – wyjaśnia LiAnn. Według hawajskich wierzeń każdy kahuna Lomi Lomi obdarzony jest szczególnym darem, który został mu przekazany przez jego przodków. Ten dar to nie tylko odpowiednie umiejętności i techniki masażu, ale przede wszystkim intuicja, możliwość rozeznania się w tym, co dolega danej osobie – nie tylko w sferze fizycznej, ale także emocjonalnej. Łączność z przodkami, którzy przekazywali wiedzę o Lomi Lomi z pokolenia na pokolenie, to także element całego rytuału. Sesję Lomi Lomi otwierają tradycyjne śpiewy, czyli OLI. W odróżnieniu od innych sztuk masażu, sesja u LiAnn rozpoczyna się od leżenia na plecach i masowania sfery brzucha, czyli PIKO, która według nauk przekazywanych przez przodków jest miejscem, w których kumulujemy nasze emocje. Następnie masowane są okolice żeber, dzięki czemu organizm zostaje dotleniony przed kolejnymi etapami masażu. U większości osób wyczuwalne jest duże napięcie w okolicach szyi, dlatego tę część ciała masuję jako jedną z pierwszych, by osoba mogła się rozluźnić i zrelaksować w dalszej części masażu – wyjaśnia LiAnn. Równolegle z fizycznym masażem, LiAnn stara się podczas sesji utrzymywać kontakt z daną osobą. Prowadzi tzw. MO’OLELO, czyli rozmowy, podczas których bardzo często pacjenci się otwierają i zaczynają mówić o swoich problemach, co według LiAnn pomaga mięśniom rozluźnić się w naturalny sposób.
BARBARA ILCZUK na scenie NOOR AL AMAR
Dyplomowana Instruktorka, Tancerka, Choreograf Tańca Orientalnego „Specialty Teacher for Oriental/ Middle Eastern Dance and Egyptian Folklore” certified by Prof. Hassan Khalil ISOC - INTERNATIONAL SARAY OF ORIENTAL CULTURE , CAIRO-EGYPT
• Pokazy • Lekcje tańca orientalnego • Warsztaty • Choreografie • Coaching taneczny email: barbara.ilczuk@gmail.com tel +48 604 645 422 www.barbarailczuk.pl
EKO
a i n t e i w k 22
e i m Z i ƒ e i z D y w o t a i Âw Historia 22 kwietnia ponad miliard ludzi w 190 krajach na świecie obchodzi międzynarodowe święto Ziemi. Pierwsze obchody odbyły się w 1970 roku w Stanach Zjednoczonych, a zorga nizowa ne zosta ł y przez senatora Gaylorda Nelsona. Chciał on zwrócić uwagę na promowanie ekologii, ale przede wszystkim zwiększyć świadomość ludzi, dotyczącą rosnącego problemu zanieczyszczenia powietrza i wody oraz skażenia gleby. Od tamtej pory Światowy Dzień Ziemi świętowany jest regularnie, a w jego obchody angażuje się coraz więcej państw i narodowości. W 2010 roku, podczas obchodów czterdziestolecia tego święta w National Mall w Waszyngtonie, w celu podjęcia wspólnych inicjatyw dla dobra planety zebrało się 250,000 ludzi, mobilizując miliony na całym świecie. Obecnie Dzień Ziemi to najliczniej obchodzone świeckie święto, a w edukację proekologiczną zaangażowanych jest wielu przedstawicieli świata polityki, sztuki i showbiznesu.
Idea W tym roku obchody Dnia Ziemi skupią się na problemach współczesnych miast. Organizatorzy stawiają sobie za zadanie sprawić, by miasta stały się bardziej ekologiczne, a ich mieszkańcy zużywali mniej energii i żyli w sposób bardziej przyjazny naturze. Projekt Zielone Miasta ma zwrócić uwagę na przemyślane inwestycje, wykorzystują-
26
| beauty mission | marzec / kwiecień
ce zrównoważone technologie. Chce też pokazać, że zaangażowanie mieszkańców metropolii ma bezpośredni wpływ na poprawę klimatu – a tym samym zapewnienie sobie i kolejnym pokoleniom bezpiecznej, zrównoważonej ekologicznie przyszłości.
Jak i gdzie można świętować Obchody odbywają się zazwyczaj na świeżym powietrzu i obejmują akcje edukacyjne dotyczące recyklingu, oszczędzania energii i ochrony środowiska – takie jak wspólne sadzenie drzew, sprzątanie okolicy i lasów czy porządkowanie ulic. W wielu miejscach organizowane są zbiórki surowców wtórnych oraz elektrośmieci; często w zamian za ich przyniesienie można otrzymać sadzonkę drzewa lub kwiaty doniczkowe. Uczestnicy festynów niejednokrotnie mają możliwość podpisania petycji skierowanych do rządu, w których postulowane są skonkretyzowane zmiany dotyczące ochrony środowiska naturalnego.
Dzień Ziemi w Polsce: „Zmieniaj nawyki – nie klimat!” W Polsce Dzień Ziemi obchodzony jest regularnie od 1990 roku. Tym razem patronuje mu hasło: „Zmieniaj nawyki – nie klimat!". W Polsce stało się już tradycją, że finałowy festyn odbywa się w Warszawie na Polach Mokotowskich. Podczas tego wydarzenia będzie można spotkać przedstawicieli różnych
dziedzin nauki i poznać wszechstronne spojrzenie na problemy środowiska naturalnego. W trakcie stołecznych obchodów Dnia Ziemi pojawią się także przedstawiciele instytucji rządowych i samorządowych, reprezentanci wyższych uczelni, pracownicy Lasów Państwowych, a także działacze organizacji pozarządowych. Przedstawiona zostanie też edukacyjna i turystyczna oferta polskich parków narodowych. Tematem przewodnim tegorocznych obchodów będzie klimat – uczestnicy wydarzenia będą mieli szansę zrozumieć, jak nasze codzienne zachowania wpływają na jego poprawę, przeciwdziałając globalnemu ociepleniu.
Nie tylko jeden dzień w roku Warto pamiętać, że ideą święta Ziemi jest pokazanie ludziom, że to głównie od zmiany nawyków zależy los naszej planety. Każdy z nas jest odpowiedzialny za zmianę swojego otoczenia poprzez podejmowanie drobnych działań, takich, jak chociażby segregacja śmieci, rezygnowanie z torebek foliowych czy ograniczanie jazdy samochodem. To my decydujemy, czy sprawy ekologii i poprawy klimatu są dla nas ważne przez cały rok – czy tylko podczas wesołego festynu 22 kwietnia... Więcej o Światowym Dniu Ziemi można przeczytać na stronie: www.earthday.org oraz na polskojęzycznej stronie: www.dzienziemi.org.pl
MMW
PSYCHOLOGIA
Przenieśmy się na chwilę w czasie i przestrzeni... Jesteśmy w Wielkiej Brytanii, w latach 30. Nasza bohaterka – mała dziewczynka o imieniu Gillian – właśnie rozpoczyna swoją przygodę ze szkołą i podekscytowana jak miliony jej rówieśników, z radością czeka na dzień, w którym stanie się uczennicą.
N
iestety, zderzenie z rzeczywistością jest bolesne. Gillian nie radzi sobie z nauką, nauczyciele uważają, że jest nadpobudliwa i ma problemy z koncentracją. Ciągłe skargi martwią matkę Gillian do tego stopnia, że zabiera ją do psychiatry, aby wykluczyć ewentualne problemy psychiczne. U specjalisty Gillian bardzo się denerwuje, ale stara się zachowywać spokojnie, tak jak kazała jej mama. Lekarz przygląda się dziewczynce z uwagą, po czym prosi Gillian, by przez chwilę została sama. Wychodząc z pokoju, włącza radio, a już na korytarzu wspólnie z matką obserwuje ją przez szybę w drzwiach. Słysząc muzykę, dziewczynka wreszcie się odpręża i zaczyna tańczyć w pustej sali. Jest tym pochłonięta tak, jakby cały świat przestał istnieć. „Widzisz? Twoja córka nie jest chora, ona jest tancerką” – słyszy matka, a zamiast wypisywać receptę na leki psychiatra radzi zapisać Gillian do szkoły tańca. Niemożliwe? Ta historia wydarzyła się naprawdę! Jej bohaterką jest Gillian Lynne – najsłynniejsza brytyjska balerina, choreografka i reżyserka, współtwórczyni musicali Koty i Upiór w operze. Oczywiście czasy się zmieniły. Dziś Gillian Lynne zostałaby zdiagnozowana jako dziecko z ADHD, specjalista zapewne przepisałby jej leki i kazał się uspokoić. Niemniej jednak historia jest inspirująca – inspirująca dla rodziców i wszystkich tych, którzy mają wpływ na rozwój dziecka i którym na tym rozwoju zależy. Przypadek Gillian pokazuje, że w życiu liczy się dążenie do osobistego szczęścia dzięki rozwijaniu wrodzonych predyspozycji – a czego więcej mogą pragnąć rodzice dla swoich dzieci? Wbrew pozorom odkrywanie talentów nie ma nic wspólnego z posyłaniem malucha na tysiące zajęć dodatkowych. Zdolności dziecka zazwyczaj ujawniają się w wieku szkolnym, wtedy też najłatwiej je wychwycić. Jest to moment na wybranie jednej czy dwóch mocnych stron i pracę nad nimi. Rolą rodzica jest wówczas wspieranie, podtrzymywanie kierunku zainteresowań, motywowanie. Do tego
czasu warto jednak wspomagać rozwój dziecka w sposób całościowy, pamiętając, że umiejętności nabyte w wieku przedszkolnym rzutują na całe nasze życie. Zdolność uczenia się i zdobywania wiedzy, umiejętność utrzymania uwagi czy wytrwałość w kończeniu rozpoczętych zadań u malucha zaprocentują lepiej niż zajęcia judo, lekcje pięciu języków obcych czy warsztaty ceramiki. Nie wpadajmy zatem w szał zapisywania kilkulatków na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe. Wbrew pozorom nie jest to dobre rozwiązanie dla naszych pociech, które na tym etapie rozwoju potrzebują głównie zabawy – co często jest lekceważone przez dorosłych. Okres przedszkolny to czas, w którym dziecko właśnie poprzez zabawę poznaje zasady funkcjonowania w grupie, uczy się wygrywać i przegrywać, przekonuje się, że warto być wytrwałym i kończyć rozpoczęte zadania. Wybierajmy więc spośród propozycji, które rozwijają właśnie takie umiejętności: mogą to być np. zajęcia umuzykalniające, które kształcą też zdolność logicznego myślenia, czy gimnastyka, która wspomaga rozwój ruchowy i koordynację ciała, a ponadto umożliwia współdziałanie w grupie. W okresie, w którym maluch nabywa te kluczowe umiejętności, należy go uważnie obserwować. Pomocni mogą okazać się nauczyciele i prowadzący zajęcia, którzy widzą rozwój dziecka na tle rówieśników. Kiedy już wspólnie z dzieckiem odkryjemy, co daje mu poczucie spełnienia, co sprawia radość i w czym czuje się dobre, możemy zacząć je wspierać w pogłębianiu zainteresowań i rozwijaniu talentu – tak odważnie, jak zrobiła to matka Gillian Lynne. Naprawdę warto! Artykuł powstał dzięki współpracy specjalistów z Punktu Przedszkolnego A! Kuku Al. Wilanowska 9a lok. 58 Warszawa www.a-ku-ku.pl tel. 22 243 04 05 / 69 44 55 006
marzec / kwiecień | beauty mission | 27
BIZNES KOBIET
Małgorzata Leitner z Kasią Struss
Kobieta, wielka Z Małgorzatą rozmawiam przez Skype. Przyleciała właśnie do Nowego Jorku z Los Angeles, będzie tam podczas tygodnia mody. Jest uroczym rozmówcą, sypie anegdotami jak z rękawa. Rozmawiamy o sukcesie, świecie mody i o tym, jak czasami o kierunku kariery może zdecydować przypadek. Beauty Mission: W młodym wieku odniosłaś ogrom-
ny sukces, zarządzasz swoją agencją modelek Avant Models. Twoje podopieczne pojawiają się na okładkach topowych magazynów o modzie. Jak to się zaczęło? Małgorzata Leitner: To był płynny proces. Poznałam Kasię Struss i stwierdziłam, że się nadaje, ona czuła, że chce to robić na poważnie. Chciała zrobić okładkę „Vogue”, ja chciałam, żeby była na pokazach. Poznałyśmy się przez przypadek, to był jakiś casting. Powiedziałam jej: Słuchaj, Ty jesteś świetna, powinnaś chodzić w Paryżu. Dosłownie tak to powiedziałam, ona powiedziała: ok! i tak się zaczęło. Ja miałam inny pomysł na karierę, skończyłam SGH, potem studiowałam w Wiedniu, miałam rozpocząć pracę w banku. Poznałam Kasię i zmieniłam plany, nigdy tego nie żałowałam. Chociaż zawsze marzyłam, żeby pracować w banku, widziałam siebie jako finansistkę, w garsonce, jak idę do pracy na szpilkach przez korytarze – a wyszło coś zupełnie innego. BM: Ta historia jest niesamowita, bo to całkowity zwrot w karierze. Co jeszcze się wydarzyło – oprócz tego, że poznałaś Kasię i postawiłaś na taką zmianę? ml: 8 lat temu poznałam Julię, która zarządza Agencją Avant w Moskwie, to ogromna firma, tam numer 1. Polubiłyśmy się, stwierdziła, że szybko nawiązuję kontakty z ludźmi, nie ma dla mnie barier, że kobiety mnie lubią. I że nie mam problemów z językami, byłabym dobra w tym zawodzie. Proponowała mi współpracę w Rosji. Miałam inne plany. Julia powiedziała – spróbuj! W tym czasie poznałam Kasię i stwierdziłam, że zorganizuję jej karierę, zajmę się tym przez rok, a potem wrócę do swoich planów. Po roku stwierdziłam, że tyle jest jeszcze do zrobienia. Kasia dużo pozowała, była niesamowita, mam jeszcze jej pierwsze zdjęcia. Ja byłam ambitna, stwierdziłam, że zrobimy z niej gwiazdę. Później podpisałyśmy kontrakt w Paryżu. Po dwóch latach Kasia miała kampanię Dolce&Gabbana, Jil Sander, Diora. Ja studiowałam, skończyłam studia, sama nie wiem, jak to wtedy zrobiłam, miałam wtedy dużo pary. A potem zaczęła się moja współpraca z Joanną Krupą.
Małgorzata Leitner i Joanna Krupa
28
BM: No właśnie – jak to było? ml: To też zabawna historia. Stałam wtedy na światłach
w okolicach swojego biura i zadzwoniła do mnie ówczesna
| beauty mission | marzec / kwiecień
agentka Joanny. Mówi: Słuchaj, ja tu w Stanach reprezentuję najlepszą modelkę z Polski. Na co odpowiedziałam, że to ja jestem agentką najlepszej modelki z Polski. Stwierdziła, że Joanna jest świetna i muszę się nią zająć. To było 5 lat temu. BM: Wracając jeszcze do początków... Czy miałaś
jakieś doświadczenie w tej branży, miałaś na to jakiś plan? ml: Do Paryża po prostu pojechałam i dzwoniłam do każdej agencji. Nie miałam kontaktów. Ja taką metodę stosuję, jak nie wejdę przez drzwi, to przez okno, jestem zdeterminowana, jeżeli chodzi o moje klientki. Zadzwoniłam do agencji Next, IMG, do agencji City, do innych agencji. Umawiałyśmy się na spotkanie, chodziłyśmy z „książką” Kasi. Teraz jak na to patrzę, to stwierdzam, że gdybym miała doświadczenie w tej branży, pewnie zaoszczędziłabym sobie dwa lata pracy. Na szczęście później nadrobiłam ten czas z nadwyżką. BM: Na czym właściwie polega Twoja praca? Jak
wyglądają codzienne obowiązki? ml: Mówiąc bardzo ogólnie, moja praca polega na tym,
aby to dziewczyny miały jak najlepszą, najlepiej płatną pracę. Są różne poziomy pracy: praca w Polsce – gdy zajmujemy się tym tu, na miejscu. Gdy w grę wchodzi kontrakt zagraniczny, negocjuję jego warunki, gwarancje, czas pracy. Najwyższy poziom to praca w Stanach − największym rynku świata, a także we Francji, we Włoszech, w Wielkiej Brytanii. Tam umowa zawierana jest na rok lub jest to 3-letni kontrakt. Ja czytam kontrakt, podpisujemy go razem z modelką. Ja pozostaję agencją matką, kontrolującą strategię rozwoju kariery mojej klientki. Inaczej mówiąc: moje zadanie polega na interweniowaniu, gdy coś jest nie tak. W tej chwili w agencji jest około 20 modelek, to jest bardzo wąskie grono klientek, którym poświęcam maks swojego czasu. Są na różnym etapie kariery, od tego zależy, jakie mam obowiązki. W przypadku gwiazdy, o której dużo piszą media, jak Joanna, jest jeszcze inaczej. Tu jesteśmy pod telefonem 24 godziny na dobę, pracuję także nad scenariuszem jej nagrań do programów TV, muszę mieć pod kontrolą każdy element i szczegół.
BIZNES KOBIET
moda i sukces BM: Co było najtrudniejsze na początku Twojej pracy? ml: Myślę, że poczucie, że robię coś po raz pierwszy. Czasa-
mi nie wiedziałam, jak to będzie, nie byłam pewna, jak coś zrobić, ale dzisiaj wiem, że były to niepotrzebne myśli. Jedna z moich pierwszych dziewczyn stała się top modelką, a teraz staje się ikoną branży high fashion. Miałam jedną gwiazdę, z którą z rozpędu dotarłyśmy na sam szczyt. Do teraz pamiętam każdy szczegół tego dnia, moje rozmowy, to, o czym myślałam. Wyszło nam to po mistrzowsku, ale jak w przypadku każdej takiej kariery po drodze było dużo myślenia, sporo pracy, stresów. Poza tym zyskałyśmy szacunek wielu firm, które dalej chcą z nami współpracować. To było trudne. A na początku trudne było nawet to, że musiałam zarejestrować firmę, wystawiać faktury. Teraz wydaje się śmieszne, ale robiłam to pierwszy raz, nie miałam o tym pojęcia. Jak zaczynałam, byłam jeszcze na studiach, miałam 22 lata, było dużo emocji – ale dałam radę. BM: Co Cię zaskoczyło, gdy wkroczyłaś do świata mody? ml: Jestem w tym świecie praktycznie całe swoje dorosłe
życie, więc już wiele rzeczy mnie nie dziwi... Zabawne jest chyba to, że wszystko może być „fashion”. Jeżeli znany projektant założy na ciebie worek po kartoflach, to jest to modne, jest super. BM: A ze znanych nazwisk świata mody ktoś Cię
zaskoczył? ml: Na pewno Victoria Beckham, którą poznałam, gdy Kasia otwierała jej pokaz. Jest niezwykle miła, utalentowana i skromna. Odniosła ogromny sukces, bo jej projekty zostały docenione przez wiele osób z branży. David też jest przesympatyczny i od tamtej pory jestem jego fanką. Donatella Versace jest bardzo miła. Ogromne wrażenie zrobiły też na mnie pokazy w Nowym Jorku, organizowane przez starszych, już dobrze znanych projektantów, takich jak Ralph Lauren czy Carolina Herrera. Kulisy ich pokazów organizowane są w ciekawym, wytwornym miejscu, oprawa jest bardzo wystawna. Towarzyszy im niesamowita atmosfera, myślę, że tak musiały wyglądać pokazy dwie dekady temu. To robi wrażenie. A z takich zabawnych sytuacji... Kasia robiła pokaz dla Marca Jacobsa, 4-5 lat temu. Szukałam jej w domu, w którym były przymiarki. Szłam po schodach, przede mną młody chłopak – zwróciłam się do niego z pytaniem, gdzie tu jest przymierzalnia, a on odwrócił się i spokojnie odpowiedział, żebym poszukała na innym, wyższym piętrze. To był Marc Jacobs, miły, bezpretensjonalny. To szczególnie zaskakuje. Gdy spotykasz ludzi, którzy osiągnęli ogromny sukces, a pozostają skromni. Jared Leto jest totalnie crazy. Anna Wintour robi wrażenie, takie jak w filmie „Diabeł ubiera się u Prady” (śmiech).
BM: Pracujesz zarówno w Polsce, jak i w Stanach.
Czy obserwujesz różnice w podejściu do pracy? Gdzie pracuje Ci się najlepiej? ml: Bardzo dobrze pracuje mi się w Stanach. Patrząc przez pryzmat biznesowy, tu wszystko jest na czas, jeżeli się umawiasz, to terminy są zazwyczaj dotrzymywane. To styl pracy, jaki mi odpowiada. Jeżeli wysyłam wiadomość, dostaję na nią odpowiedź, jeżeli coś się zmienia, dostaję informację. Mam podopieczne na wysokim poziomie, zależy mi, żeby pracowali z nimi odpowiedni ludzie. Nie powinny czekać na sesję. Ważne jest szanowanie czasu mojego i moich klientek. BM: Polskie modelki podbijają świat mody. Co takiego
jest w Polkach, że rzucają świat mody na kolana? ml: Są ładne, pracowite, rozsądne, skromne, ale też skupione na pracy, bardzo inteligentne, mają wiele dobrych cech. Dobrze się z nimi pracuje. BM: Czy jesteś w stanie określić, co jest najcenniejsze w Twoim zawodzie? ml: Myślę, że skuteczność, umiejętność ocenienia możliwości swojej klientki. Zdobycie dla niej najlepszych kontraktów i umiejętność interweniowania w kryzysowych momentach, pozwolenie na luz, na cieszenie się chwilą, wspieranie w pracy.
Małgorzata Leitner i Joanna Krupa
BM: Co Cię napędza? ml: Bardzo napędzają mnie sukcesy zawodowe, to daje mi po-
zytywną energię. Praca mnie cieszy, odpoczywam, gdy wszystko dobrze się układa. Jestem bardzo szczęśliwa, gdy jestem w Los Angeles, tam jest odpowiednie nasłonecznienie, odpowiedni dla mnie mikroklimat. To miejsce dla mnie idealne. Tam jestem w dobrej formie, gram w kosza, uprawiam sport. Lubię też dobre, organiczne jedzenie. Teraz też trochę sama gotuję. BM: Czym jest dla Ciebie sukces? ml: Myślę, że odpowiedź poznam za jakieś 10 lat. Jest sukces,
który mogę zmierzyć: ilość kampanii, liczba zadowolonych klientek. Sądzę, że ważny jest też spokój i dystans. Spokój ducha to taki stan, do którego dążę. Uczę się równowagi, poskramiania czasami niezdrowej ambicji, cieszenia się chwilą, bycia zadowoloną z siebie. BM: Co poradziłabyś kobietom, które zaczynają prowa-
dzić własny biznes? ml: To może nie będzie do końca poprawne, ale chyba po prostu: bądź trochę jak facet. Wierz w siebie, miej tupet, bądź zdeterminowana. Nie mów sobie, że tego jeszcze nie umiesz, nie bądź zbyt skromna. Ważne jest, żeby wierzyć w siebie i w to, co się robi.
Małgorzata Leitner i Zosia Nowak
BM: Bardzo dziękuję za rozmowę. Zdjęcia: Avant Models, avantmodels.pl
marzec / kwiecień | beauty mission | 29
BEAUTY MISSION WAS THERE
NIE ZAPOMINAJ
o badaniach ginekologicznych.
NIEZAPOMINAJKI żyją dłużej!
10
lutego 2014 roku odbyła się wyjątkowa V jubileuszowa Gala Finałowa, podsumowująca Ogólnopolską Kampanię Społeczną „Piękna bo Zdrowa” w Centrum Konferencyjnym Muranów mieszczącym się w Muzeum Historii Żydów Polskich. W czasie jej trwania zostały rozdane statuetki Kwiatu Kobiecości z Perłą Mądrości wszystkim osobom i instytucjom, których wkład w realizację Kampanii jest nieoceniony. Inicjatorem Kampanii była Ogólnopolska Organizacja Kwiat Kobiecości, która od 8 lat prowadzi działania z zakresu popularyzacji profilaktyki ginekologicznej poprzez działania edukacyjne. Celem Kampanii była zmiana podejścia kobiet do własnego zdrowia i przypominanie o potrzebie wykonywania regularnych badań ginekologicznych. Do profilaktyki raka szyjki macicy i innych chorób narządów 30
| beauty mission | marzec / kwiecień
BEAUTY MISSION WAS THERE V jubileuszowa edycja Ogólnopolskiej Kampanii Społecznej PI¢KNA BO ZDROWA pod honorowym patronatem Pani Anny Komorowskiej Mał˝onki Prezydenta RP
rodnych pod hasłem „NIE ZAPOMINAJ o badaniach ginekologicznych. NIEZAPOMINAJKI żyją dłużej!” przekonywało pięć wspaniałych Ambasadorek Kampanii: Małgorzata Foremniak, Maja Hirsch, Viola Kołakowska, Katarzyna Pakosińska oraz Ida Karpińska, Prezes i Założycielka Ogólnopolskiej Organizacji Kwiat Kobiecości. Patronami merytorycznymi Kampanii byli: Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, Polskie Towarzystwo Ultrasonograficzne, Polska Unia Onkologii. Patronat nad Kampanią objął Narodowy Fundusz Zdrowia, a także dwie międzynarodowe organizacje ECCA – European Cervical Cancer Association (Europejskie Stowarzyszenie Raka Szyjki Macicy) oraz WACC – Women Against Cervical Cancer (Kobiety Przeciwko Rakowi Szyjki Macicy). Jednym z patronów medialnych Kampanii był magazyn Beauty Mission. marzec / kwiecień | beauty mission | 31
KONKURS
Konkurs z markà
KLAPP rania sà Do wyg alizujàce rewit 2 maski ne stopy zm´czo NG CHI YA E SIV EXCLU SK MA FOOT
CHI YANG EXCLUSIVE FOOT MASK
– maska rewitalizujàca zm´czone stopy wymagajàce intensywnej piel´gnacji. Produkt zapewnia odbudow´ płaszcza hydrolipidowego naskórka, jednoczeÊnie zapobiegajàc utracie wody, co skutkuje efektem trwałego nawil˝enia. Po zastosowaniu tej innowacyjnej piel´gnacji mikrouszkodzenia i p´kni´cia naskórka ulegajà przyspieszonej regeneracji. Maska w formie skarpetek otula stopy bogactwem wysoce aktywnych substancji roÊlinnych, które intensywnie piel´gnujà skór´ stóp z problemem suchoÊci i skłonnoÊcià do p´kni´ç.
O wygranej zadecyduje kolejnoÊç zgłoszeƒ. Mask´ wygrajà 2 pierwsze osoby, które na e-mail: dorota@beautymission.pl przeÊlà odpowiedê na pytanie: Uzasadnij, dlaczego zawartoÊç witaminy C w kosmetykach jest podstawà piel´gnacji skóry? Podpowiedê znajdziesz w tym wydaniu magazynu Beauty Mission. Na maile z odpowiedzià czekamy do 05.05.2014. Zwyci´zców powiadomimy drogà mailowà.
Regulamin konkursu dostępny w siedzibie Organizatora. Dane osobowe uczestników konkursu będą przetwarzane przez organizatora konkursu tj. MyKey Networks P.H.U. z siedzibą w Warszawie, ul. Trakt Lubelski 140/31/4, w celu realizacji umowy przystąpienia do konkursu i jego prawidłowego przeprowadzenia. Podanie danych jest dobrowolne, lecz ich brak uniemożliwia w przypadku wygranej dostarczenie nagrody do zwycięzcy. Dane osobowe podlegają ochronie na podstawie Ustawy z dn. 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych. Uczestnikom przysługuje prawo dostępu do danych osobowych, które ich dotyczą, oraz prawo ich poprawiania zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych (tj. Dz.U. z 2002 r., nr 101, poz. 926 ze zm.).
MAGAZYN
DLA UZALE˚NIONYCH OD PI¢KNA
Ekspercki magazyn bezcenny dla Kobiet. Dost´pny w wersji drukowanej i w formie e-wydania. Nie czekaj! Dołàcz ju˝ dziÊ do sieci Uzale˝nionych od Pi´kna.
www.beautymission.pl facebook.com/BeautyMission twitter.com/MagazynBM
instagram.com/magazynbeautymission plus.google.com/MagazynBeautyMission
Zale˝y Ci na reklamie w magazynie, chcesz dołàczyç do grona Partnerów Beauty Mission? Skontaktuj si´ z nami i zarezerwuj najlepsze miejsce dla Twojej reklamy ju˝ dzisiaj! E-mail: info@beautymission.pl Telefon: +48 601 310 116
www.beautymission.pl