Magazyn Cukrzyca 01/2012

Page 1

krzy

  

cena 2 zł (z VaT)



M aG a z y N ( N I E T y L kO ) D L a D I a B E T y kÓ W

2 201 eń

SPRZYJA DIABETYKOM

z styc

CZY NOWA USTAWA

5/

CU Ca


ACA_SBH/D/201106/1

Przejrzysty obraz dla lepszej kontroli cukrzycy

Glukometr Accu-Chek Active i karta Accu-Chek 360o View umożliwiają łatwą i szybką analizę wzorców glikemii.* Glukometr Accu-Chek Active dzięki funkcji oznaczania pomiarów przed i po posiłku ułatwia codzienną samokontrolę cukrzycy, a karta Accu-Chek 360o View przedstawia przejrzysty obraz uzyskanych wyników.

Zapamiętywanie przed- i poposiłkowych stężeń glukozy pozwala bez trudu interpretować wyniki

*glikemia – stężenie glukozy (cukru) we krwi

Roche Diagnostics Polska Sp. z o.o. ul. Wybrzeże Gdyńskie 6B 01-531 Warszawa tel. 22 481 55 80

www.accu-chek.pl

Średnia wyników pomiarów przed- i poposiłkowych stężeń glukozy z ostatnich 7, 14 oraz 30 dni pozwala na szybką ocenę pomiarów glikemii


wstępu

haos. Słowo to najlepiej określanato,ciepłe co dzieje się wprzedstawiamy polskiej służbie zdrowia po lekką tremą, ale i nadzieją przyjęcie, Wam nasz nowy wejściumagazyn w życie nowej ustawy refundacyjnej. I jak to zwykle bywa, debata nad „Cukrzyca”. Jego korzenie sięgają Biuletynu Informacyjnego sytuacją, w jakiej znalazł się polski pacjent, który staje się kwestią polityczną, Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, po palącą dość radykalnych zmianach, choć protesty i samychdedykowanym pacjentów świadczą że jesti ich to staje sięlekarzy, pismemaptekarzy ogólnodostępnym, chorym onatym, cukrzycę „coś” więcej niżCozwykła wprowadzanymi zmianami. O nowych bliskim. chcemyekscytacja Wam zaproponować? Naszą ideą jest magazyn, któryzanie sadachtraktuje refundacyjnych trudno mówić bezjakemocji zwłaszcza namsobie – diabetykom. o samej chorobie, ale uczy z nią żyć – jak radzić z cukrzycą W końcu cukrzycy są wymieniani w pierwszej kolejności jako ci, którzy stracą w sferze fizycznej i psychicznej, na co dzień i od święta. Chcemy edukować, na wprowadzeniu w życie nowej ustawy,pokazywać choć wedle wcześniejszych zapewnień w wielu przypadkach reedukować, pozytywne przykłady, zachęcać mieli nadotym zyskać (między innymiogólnie tańszą –insulinę). samokontroli i bardziej do troskiNauczeni o siebie doświadczeniem i swoje zdrowie. wynikającym z poprzednich lat przy wprowadzaniu kolejnych list wiemy, że Naszego czytelnika nie definiujemy przez wiek, miejsce zamieszkania czy staż obietnicom ministerstwa ufać nie warto, skupmy się zatem na konkretach. A te, choroby – raczej przez świadome i odpowiedzialne podejście do własnego cytujączdrowia. profesora Leszka Czupryniaka, prezesa Polskiego Towarzystwa DiabeJedna z bohaterek tego numeru mówi, że cukrzyca to styl życia. Jeśli tologicznego to dlasię chorych „niemal same złeprzestanie wiadomości”. Najwięcej choć chwilę nad tym zastanowimy, to brzmieć jak zamieherezja. szania W pojawiło się wokółorefundacji pasków do zglukometrów. Tylko z tych końcu mówimy chorobie przewlekłej, którą ani walką, aniczęść lekceważeużywanych przez polskich pacjentów objęto refundacją i co ciekawe, na nowej niem jej, nie wygramy. Wygrać możemy natomiast respektując jej zasady gry. wyrobów liście nie się paski trzech czołowych producentów, z których W znalazły tym przypadku akceptacja choroby wcale nie oznacza poddania się jej. korzysta ¾ pacjentów. w tej sytuacji zrobią chorzy? Scenariusz optymistyczny Zamiast walczyćCo z wiatrakami warto podążać z wiatrem, a wbrew pozorom, zakłada, że zakupią onibyć nowe glukometry, do których są refundowane. i cukrzyca potrafi takim pozytywnym wiatrempaski w plecy, który pcha nas W wersji pesymistycznej zaś może się okazać, że diabetycy zaniechają pomiarów, w dobrym kierunku, pozwala robić ciekawe rzeczy, spotykać wartościowych które (szczególnie w cukrzycy typu 1.) są nieodłącznym elementem leczenia. ludzi, żyć świadomiej. I po to jesteśmy – by zintegrować nasze środowisko, być Ponadto zróżnicowano refundację zagrupą paski wsparcia – chorzy izforum cukrzycą typu 1., „dwójplatformą wymiany informacji, dyskusyjnym. Mamy kowicze” leczeniżecozechcecie najmniejnam trzema wstrzyknięciami insulinytodziennie oraz pismo razem nadzieję, w tym towarzyszyć i tworzyć osoby korzystające z pomp insulinowych zapłacą za paski mniej – od 3,20 zł do z nami. 6,16 zł, natomiast diabetycy z cukrzycą typu 2., którzy biorą leki doustne i nie muszą tak często robić pomiarów glikemii, za paski zapłacą od 11,04 zł do 16,15 zł. Różnice te zależą od modelu glukometru, natomiast ceny i marże w aptekach zostały ujednolicone, czyli za leki refundowane wszędzie zapłacimy tyle samo. Chorzy są rozczarowani wzrostem cen insulin analogowychMałgorzata krótkodziałających, Marszałek powszechnie stosowanych w terapii dzieci, młodzieży czy kobiet w ciąży. Tym, redaktor naczelna że na listach po raz kolejny nie znalazły się analogi długodziałające, przytłoczeni obecnymi zmianami diabetycy nie mają już nawet siły się denerwować. Kolejną kwestią są niespełnione zapewnienia w stosunku do osób z cukrzycą typu 2., którym obiecywano, refundację niektórych leków inkretynowych (nie powodujących niedocukrzeń i przyrostu masy ciała). I tu również na obietnicach Drodzy Koleżanki i Koledzy! się skończyło. NaCzytelnicy, dodatek ministerstwo jeszcze zaczęło straszyć chorych wieściami, jakoby insuliny analogowe i leki inkretynowe były rakotwórcze... ręce oddaję nasz nowy, wzbogacony i udoskonalony InforNo cóż,WodWasze lat jesteśmy przyzwyczajeni, że w styczniu „oj, będzieBiuletyn się działo”, macyjny „Cukrzyca”. Mającfinału na względzie naszego czaale to raczej z powodu kolejnego Wielkiejnieustanne Orkiestryulepszanie Świątecznej Pomocy sopisma, podnoszenie a także jego dalsze niezakłócone (która notabene w tym roku jakości, grała także na rzecz zebrania funduszywydawanie, na pompy Biurodla Zarządu PSD,niż za decyzji aprobatąMinisterstwa Prezydium, zdecydowało na insulinowe kobietGłównego z cukrzycą), Zdrowia. Wsię tym graficznej. zmianę redaktoranie oraz szatydobrych roku mamy aż wydawcy, nadmiar atrakcji, zawsze i pożądanych. Zapraszamy materiały prosimy bez zmian kierować na adres mailowy Biura ZGmoPSD: was naWszelkie naszą nową stronę internetową (www.magazyncukrzyca.pl), gdzie biurozg@diabetyk.org.pl lub pocztą tradycyjną nawszelkie ul. Powstańców Wlkp.lub 33, żemy wymieniać uwagi i o obecnych zmianach, i na inne, mniej 85-090 Bydgoszcz. Mam nadzieję, w nowym wydaniuwirtualnej przypadnie bardziej „słodkie” tematy. Liczymy na że to,Biuletyn że dzięki możliwościom Państwu do gustu. wymiany informacji poprzez stronę internetową, nawiążemy z Wami lepszy kontakt, a dzięki temu będziemy mogli tworzyć taki magazyn, jakiego oczekujecie. Z poważaniem, A wracając do sławnej już listy… Na początku był chaos. Ale za sprawą biblijnego Andrzej Bauman Boga lub bogów (w mitologii greckiej) wyłonił się z niego całkiem uporządkoZarządu Głównego PSD wany świat. Oby podobnie się stało w przypadkuPrezes obecnego chaosu w polskiej służbie zdrowia. Tego oczekują także pacjenci z cukrzycą.

Małgorzata Marszałek redaktor naczelna

od redakcji od redakcji

C Z

SŁOWEM


PoLeCamy Słowem wstępu . . . . . . . . . . . . 3 UPRZEJMIE DONOSZĘ...

6 nas Czeka

• • • • •

Co

spis spis treści treści

CYTAT miesiąca W rękach dobrego Denerwować się tolekarza znaczy mścić się na iwłasnym woda staje się lekarstwem. zdrowiu za głupotę innych. Mikołaj Gogol

w Roku 2012?

Co nas czeka w roku 2012? . . . . . . . . . 6 Praca zmianowa a ryzyko cukrzycy . . . . 8 Rak płuc u diabetyków . . . . . . . . . . . . . 8 Cukier postarza skórę . . . . . . . . . . . . . 9 … już w łonie matki . . . . . . . . . . . . . . . 9 Zdrowa i bogata w witaminy dieta w czasie ciąży zmniejsza prawdopodobieństwo otyłości oraz rozwinięcia cukrzycy typu 2. u dziecka – twierdzą brytyjscy naukowcy.

SŁODKI PROFIL

• załapałam się na „jedynkę” . . . . . . . . 10 – Staram się o chorobie za dużo nie myśleć. Ale prawda jest taka, że jej nie zaakceptowałam. Przeszkadza mi we wszystkim, co robię. Zmusza do wyeliminowania wszelkich niezaplanowanych działań i aktywności, z którymi kiedyś nie było najmniejszego problemu. Nie pogodziłam się z nią i uważam, że nie da się pogodzić z czymś, co człowiekowi tak bardzo utrudnia życie...

10 załaPałam się na „jedynkę”

• zimno? na basen marsz!. . . . . . . . . . 13 • ogrody zimowe . . . . . . . . . . . . . . . . . 16 Postanowiłam wykorzystać każdą wolną chwilę na poszukiwanie lepszej pracy i na zajęcie się wyrównywaniem poziomu cukrów, bo ostatnio znowu budziłam się ciągle z wysokim. Wiadomo, że jak rano cukier do bani, to przez cały dzień będzie huśtawka. • miłosny error . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18

16 ogRody

zimowe 4

cukrzyca

styczeń 2012


BLIŻEJ CIAŁA • • • •

Rozszyfrować kod Bmi . . . . . . . . . . . . 20 terapia „dwójki”. . . . . . . . . . . . . . . . . 24 kobiety mają gorzej? . . . . . . . . . . . . . 28 technika ma znaczenie . . . . . . . . . . . 31 ... najczęściej koncentrujemy się na takich kwestiach, jak odpowiednia dawka insuliny w stosunku do glikemii wyjściowej, liczba i jakość posiłków oraz obecność i intensywność wysiłku fizycznego. Rzadko natomiast bierzemy pod uwagę znaczenie samej techniki iniekcji.

31

teChnika ma znaCzenie • kwestia smaku . . . . . . . . . . . . . . . . . 34 To nieprawda, że idea slow food interesuje tylko młodych, bogatych snobów. Faktem jest jednak, że jedzenie lepsze (robione w sposób tradycyjny, z produktów wyższej jakości) jest droższe. Czym jest jednak w rzeczywistości slow food? Czy tylko stylem jedzenia, czy już filozofią? I czy może znaleźć miejsce w życiu każdego z nas? A może już prowadzimy slow life („wolne życie”), tylko sami o tym nie wiemy?

34 kwestia

smaku • konserwowanie przez dodawanie . . . . 40 ...pamiętajmy, iż tzw. wyrób bez konserwantów nie powinien zawierać „kilograma” cukru, „garści” sztucznych barwników, emulgatorów, stabilizatorów, aromatów, wzmacniaczy smaku oraz przeciwutleniaczy… • Przepisy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44

COŚ DLA DUCHA

• Przystanek . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 46 • tajemne znaki czy chwilowa moda? . . 48

Prenumerata

. . . . . . . . . . . . 49

40

konseRwowanie PRzez

dodawanie 5


uprzejmie tytuł działudonoszę pisma

Co nas czeka Wbrew tytułowi nie zamierzamy tutaj zagłębiać się w astrologiczne przepowiednie ani też spekulować na temat Euro 2012. Chcemy za to przedstawić roczny „rozkład jazdy” diabetyka, czyli zalecenia Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego w kwestii okresowych badań osób dorosłych chorych na Badanie ogólne cukrzycę. Jest ich moczu z osadem – raz w roku, albuminuria sporo, dlatego wraz – raz w roku u chorych nieleczonych z powodu z początkiem roku obecności albumin/białka w moczu. warto je dobrze rozplanować Hemoglobina glikowana i wpisać do (HbA c) – u pacjentów ze stabilnym przebiegiem choroby, osiągających cele kalendarza. leczenia – raz w roku. U pacjentów 1

nieosiągających celów leczenia lub tych, u których dokonano zmiany sposobu leczenia – co najmniej raz na kwartał.

6

cukrzyca

styczeń 2012


?

w roku 2012 Pełne badanie stóp – powinno być przeprowadzone raz w roku, obejmuje ono m.in.: ocenę kształtu stopy, jej deformacji i ruchomości w stawach, ocenę skóry (ciągłość, obrzęk, kolor, zgrubienia, modzele, otarcia, zadrapania), ocenę neuropatii – badanie czucia wibracji, dotyku, bólu i temperatury, ocenę stanu naczyń – badanie tętna na tętnicach stóp, ocenę obuwia chorego, wywiad dotyczący dolegliwości w obrębie stóp. Przy każdej wizycie powinna być przeprowadzona kontrola (ogląd) stóp.

Cholesterol całkowity, HDL, LDL, trójglicerydy w surowicy krwi – u chorych z prawidłowym poziomem lipidów – raz w roku, w przypadku obecności dyslipidemii częściej, zgodnie ze wskazaniami lekarza prowadzącego.

Kreatynina w surowicy krwi – raz w roku (w przypadku cukrzycy typu 1. Po pięciu latach trwania choroby), w przypadku podwyższonego stężenia kreatyniny w surowicy, zaleca się rozszerzenie diagnostyki o sód, potas, fosfor i wapń i wykonywanie jej co pół roku.

Dno oka przy rozszerzonych źrenicach – u chorych na cukrzycę typu 1. po pięciu latach trwania choroby, u chorych na cukrzycę typu 2. – od momentu rozpoznania choroby. Pacjenci z początkową retinopatią nieproliferacyjną – 2 razy w roku, Z retinopatią nieproliferacyjną bardziej zaawansowaną – co 3 miesiące. U kobiet chorych na cukrzycę będących w ciąży – raz w miesiącu przez cały okres ciąży i połogu. U osób z niewyrównaną cukrzycą i nadciśnieniem tętniczym lub proteinurią, co 3-4 miesiące, niezależnie od stopnia zaawansowania zmian w dnie oka.

7


uprzejmie tytuł działu donoszę pisma

Praca zmianowa

może zwiększyć ryzyko cukrzycy Rotacyjny system pracy obejmujący co najmniej trzy nocne zmiany w miesiącu może przyczyniać się do zwiększenia masy ciała i ryzyka rozwoju cukrzycy typu 2. u kobiet – informują naukowcy na łamach pisma „PLoS Medicine“.

n

aukowcy z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego przeanalizowali informacje dotyczące ponad 177 tys. Amerykanek w wieku 25-67 lat, które brały udział w serii badań Nurses' Health Study. Na początku badań około 60 proc. pielęgniarek przepracowało więcej niż jeden rok w trybie zmianowym. – Długoterminowa praca zmianowa jest ważnym czynnikiem ryzyka cukrzycy typu 2, przy czym ryzyko to jest tym większe, im więcej lat pracujemy w takim systemie – mówi An Pan, główna autorka badań. W przypadku pielęgniarek, które pracowały w systemie zmianowym przez 3-9 lat ryzyko cukrzycy wzrastało o 20 proc. Jeżeli kobiety przepracowały w ten sposób 10-19 lat wzrastało ono o 40 proc, a wśród pań, które pracowały ponad 20 lat – o 58 proc. Czynnikiem, który częściowo przyczyniał się do wzrostu ryzyka była masa ciała. Obecnie naukowcy planują przeprowadzić podobne badania wśród mężczyzn i uwzględnić różne grupy etniczne. Kolejnym krokiem będzie poznanie mechanizmów warunkujących tę zależność. Wcześniejsze prace wskazywały m.in. na związek pracy zmianowej z zaburzeniami snu, otyłością i zespołem metabolicznym, które są czynnikami ryzyka cukrzycy. PAP – Nauka w Polsce

Chorzy na raka płuc

żyją dłużej, jeśli mają cukrzycę Cukrzyca wydaje się przedłużać życie osób chorych na raka płuc - informuje „Journal of Thoracic Oncology“.

z

8

cukrzyca

styczeń 2012

jawisko zaobserwowali norwescy onkolodzy z uniwersytetu w Trondheim, którzy przeanalizowali 1677 przypadków raka płuc, pochodzących z trzech dużych badań. Jak się okazało po zdiagnozowaniu raka płuc, rok przeżywało 43 proc. pacjentów z cukrzycą, a 28 proc. – bez cukrzycy. Po dwóch latach było to odpowiednio – 19 i 11 proc. po trzech – 3 i 1 proc. Dalsze badania powinny wyjaśnić przyczynę dłuższego przeżycia osób z cukrzycą, co może się przyczynić do lepszego leczenia nowotworów. Na razie wiadomo, że u diabetyków rzadziej występują groźniejsze od pierwotnego guza przerzuty, choć efekt ten nie tłumaczy tak dużych różnic w czasie przeżycia. PAP – Nauka w Polsce


Cukier postarza skórę Zależy Ci na dobrym wyglądzie? Dbaj o właściwe glikemie! Osoby z wysokim poziomem cukru we krwi wyglądają starzej – informuje „New Scientist“.

z

espół Diany van Heemst z uniwersytetu w Lejdzie (Holandia) podzielił 569 zdrowych ochotników na trzy grupy - z wysokim, średnim i niskim poziomem glukozy we krwi po posiłku. Do badań włączono także 33 osoby chore na cukrzycę - w ich przypadku poziom glukozy był szczególnie wysoki. 60 niezależnym oceniającym pokazywano zdjęcia badanych i proszono, aby ocenili, w jakim są wieku. Okazało się, że wysoki poziom cukru postarza wygląd, nawet jeśli brać pod uwagę takie czynniki, jak rzeczywisty wiek, palenie czy opalanie się. Największa różnica w ocenie wieku dotyczyła grup z cukrzycą oraz z najwyższym poziomem glukozy (rok i siedem miesięcy), ale także w przypadku zdrowych osób te z najwyższym poziomem glukozy wyglądały o rok starzej, niż te z najniższym. Każde podwyższenie poziomu glukozy we krwi o 0,18 grama przekładało się na wygląd starszy o 5 miesięcy. PAP – Nauka w Polsce

Ryzyko otyłości i cukrzycy

zaczyna kształtować się już w łonie matki Zdrowa i bogata w witaminy dieta w czasie ciąży zmniejsza prawdopodobieństwo otyłości oraz rozwinięcia cukrzycy typu 2. u dziecka – twierdzą brytyjscy naukowcy.

w

yniki prowadzonych badań wykazały, że kobiety o niskim poziomie witaminy B12 rodzą dzieci, u których po urodzeniu i w wieku sześciu lat zaobserwowano sygnały podwyższonego ryzyka rozwoju cukrzycy i chorób serca w przyszłości. Uważa się, że mikroelementy w kobiecej diecie zasadniczo wpływają na funkcjonowanie DNA. Ta interakcja geny-odżywianie przynajmniej częściowo determinuje podatność dziecka na otyłość w wieku dorosłym. Badania nad funkcjami adipocytów – komórek syntezujących i magazynujących tłuszcze proste – dowodzą, że brak równowagi mikroelementów ma istotny wpływ na sprawność energetyczną komórek. PAP – Nauka w Polsce

9


słodki profil

1

Załapałam się

na „jedynkę”

– Przed czterdziestką zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu 1. Cóż, pozostaje się tylko cieszyć, że w tym wieku załapałam się jeszcze na młodzieńczą postać choroby… – mówi z uśmiechem Monika Kowalska, pedagog, mama trzynastoletniego Jędrka, diabetyczka z czteroletnim stażem. – Jaka była Pani reakcja na tę diagnozę? – Tak się złożyło, że w moim życiu wydarzyło się wtedy wiele ważnych i trudnych rzeczy… choroba mojego taty, rozstanie z mężem. Cukrzyca była jednym z wielu problemów, z którymi trzeba było się zmierzyć, i tak naprawdę zeszła na dalszy plan. Po prostu przeszłam nad nią do porządku dziennego. Myślę, że stało się tak m.in. dlatego, że byłam już w wieku, kiedy nie potrzebowałam sprawdzać się fizycznie przez uprawianie sportów, w sprawach zawodowych też obyło się bez rewolucji, choć przez pierwszy rok praca po południu stanowiła pewien problem (spadał mi o tej porze poziom cukru i nie byłam w stanie normalnie funkcjonować). Miałam jednak to szczęście, że osoba zarządzająca poradnią psychologiczno-pedagogiczną, w której jestem zatrudniona, rozumiała, w jakiej jestem sytuacji, i nie stwarzała problemów przy ustalaniu korzystnych dla mnie

10

cukrzyca

styczeń 2012

godzin pracy. Żal i bunt przyszedł jakiś rok później, kiedy ciągle miałam kłopoty z nieustawioną cukrzycą i w pełni uświadomiłam sobie ograniczenia związane z chorobą.

– Czy miała Pani problem z dostępem do informacji o cukrzycy? – Pierwsze i podstawowe informacje uzyskałam od osoby chorującej na cukrzycę, którą poznałam podczas pobytu w szpitalu. Zachorowała ona w wieku 8 czy 9 lat, w związku z czym o cukrzycy wiedziała bardzo dużo. Jej doświadczenie, ale również podejście do choroby, pełne spokoju i opanowania, były dla mnie wówczas największą pomocą. Zresztą ta znajomość przetrwała do dziś – choć z uwagi na odległość nie możemy często się widywać, systematycznie do siebie dzwonimy i rozmawiamy już nie tylko o cukrzycy. Szukam też informacji


dotyczące diety. Od niej też dowiedziałam się, ile potrzeba insuliny, gdy chcę wypić piwo, a ile w przypadku wina… Teraz różnie z tym bywa. Właśnie w sobotę były urodziny mojego syna Jędrka, więc… użyłam większej dawki insuliny.

– A jakie jest Pani podejście do choroby dziś, po tych czterech latach? – Staram się o chorobie za dużo nie myśleć. Ale prawda jest taka, że jej nie zaakceptowałam. Przeszkadza mi we wszystkim, co robię. Zmusza do wyeliminowania wszelkich niezaplanowanych działań i aktywności, z którymi kiedyś nie było najmniejszego problemu. Nie pogodziłam się z nią i uważam, że nie da się pogodzić z czymś, co człowiekowi tak bardzo utrudnia życie i pomału niszczy organizm. Staram się przestrzegać zaleceń, systematycznie robię badania, ale ile razy mierzę poziom cukru i okazuje się, że jest bardzo wysoki, zaczynam się zastanawiać, co to będzie za parę lat.

w internecie, ale najwięcej dowiaduję się o chorobie od innych chorych, liczy się też moje własne doświadczenie.

– A lekarze? – Jestem w stałym kontakcie z diabetologiem (trzeci z kolei, ale ten sam od trzech lat). Już jednak wiem, że jeśli chory na cukrzycę sam sobie nie pomoże, to żaden lekarz niewiele będzie mógł zrobić. Każdy musi nauczyć się rozpoznawać, jak działa jego organizm, jak reaguje na leki, posiłki, ruch, a nawet na zmianę pogody. U mnie np. gdy są silne wiatry, poziom cukru skacze do 300. – Trzyma Pani dietę? – Na początku bardzo się nią przejmowałam, ale jak tu żyć bez pierogów czy placków ziemniaczanych?! W szpitalu pani diabetolog wyjaśniła mi najważniejsze zasady

– Jak sytuację związaną z Pani chorobą przyjął syn? – Mój syn był wówczas w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Wiedział o mojej chorobie od początku i potraktował to naturalnie – tak, jak dziecko w tym wieku, które dowiaduje się o jakimkolwiek innym schorzeniu, którego skutków nie widać na pierwszy rzut oka. Poinformowałam go o chorobie, wiedział, dlaczego jestem w szpitalu, zwrócił też uwagę na peny („o, jakie fajne długopisy!”). Na początku wyjaśniłam mu, że to schorzenie polega na tym, że muszę jeść odpowiednie rzeczy, wskazałam mu też miejsce, gdzie znajdują się słodycze dla mnie, których nie wolno mu ruszać. Czasem z moim synem podejmuję temat zalecanego przy cukrzycy trybu życia, mówię mu np., że nie mogę się denerwować, ale to przecież nastolatek… Teoretycznie wie o tym, że nie mogę się stresować, lecz jak jest wściekły, to dochodzi między nami do kłótni. Nie jest idealny tylko dlatego, że ja jestem chora. Zachowuje się tak jak chłopcy w jego wieku, i to dobrze. Ja z kolei staram się robić wszystko, żeby moja cukrzyca nie była dla niego obciążeniem. Jest ona częścią naszego życia, ale nie może stanowić jego najważniejszego elementu. – Jak według Pani rodzic powinien przybliżyć swojemu małemu dziecku zagadnienia dotyczące choroby, na którą zapadł?

11


słddki profil – Dziecku trzeba od początku mówić, co się dzieje. Ile i jak powiedzieć? Sądzę, że warto zdać się na samo dziecko, które wszystko obserwuje i zadaje pytania. Rodzicom pozostaje odpowiadać zgodnie z prawdą, ale rzeczowo, bez szczegółów, które dla dziecka w danym momencie nie są istotne. Warto się powstrzymać przed podawaniem zbyt wielu informacji, żeby go nie przestraszyć. Najczęściej jednak bywa tak, że dziecko samo wie, ile wiadomości jest w stanie w danym momencie znieść – na pytania oczekuje konkretnych odpowiedzi i jeśli tylko rodzic nie wyolbrzymia problemów, opowiada o chorobie spokojnie, nie powinien się obawiać, że powie za dużo – dziecko zawsze zrozumie i zapamięta tylko tyle, na ile w danym momencie jest gotowe. Pytania będą „rosły” razem z nim. Najlepiej wprowadzać je w problematykę choroby w konkretnych sytuacjach, np. kiedy ono obserwuje, jak rodzic robi sobie zastrzyk, albo kiedy słabiej się poczuje. Mój syn najpierw widział, że „mama ma takie fajne długopisy” i musi się kłuć – wtedy najbardziej interesował się tym, czy jest to bolesne. Potem zaciekawiło go, jak się mierzy poziom cukru, a następnie sam się tego nauczył. Dziś jest jedyną osobą w domu (mieszkamy z moimi rodzicami), która umiałaby zmierzyć mi poziom cukru, np. w razie zasłabnięcia. Wie też, że kiedy źle się poczuję z powodu spadku poziomu cukru, potrzebuję zjeść coś słodkiego, a nawet jest świadomy, że w takiej sytuacji najlepsze byłoby jabłko czy sok, bo właśnie one szybciej są wchłaniane. Kiedy idę do okulisty, już wie, że nie jest to związane z wadą wzroku, tylko z tym, że cukrzyca może powodować powikłania. Jego wiedza wynika z moich odpowiedzi na jego pytania, które pojawiają się w konkretnych sytuacjach – np. dlaczego moje badanie wzroku przebiega inaczej niż „normalnie”.

– Powikłania to trudny temat dla osoby dorosłej, a co dopiero dla dziecka czy nastolatka. Czy syn nie jest zaniepokojony tym, że w przyszłości choroba może mieć większy wpływ na Pani zdrowie? – Jędrek dużo wie na ten temat, ale raczej nie wnika szczegółowo w konsekwencje i nie przewiduje, że coś złego może mi się przytrafić. Po pierwsze dlatego, że sama staram się zachowywać tak, żeby nie wzbudzać w nim lęku, a po drugie, jest w takim wieku, że jego życie kręci się wokół szkoły, lekcji i jak ma trochę wolnego czasu – kolegów. Choć przyznać muszę, że zdarzają się rozmowy w stylu: „a co

12

cukrzyca

styczeń 2012

będzie, jak się ożenię i wyprowadzę? Jak pomóc, kiedy zrobi ci się słabo?” Zazwyczaj szybko jednak znajduje rozwiązanie („wtedy mogę przecież do ciebie zadzwonić”) i przechodzi nad problemem do porządku dziennego.

– Można powiedzieć, że Pani syn był już dość duży, kiedy z konieczności zainteresował się cukrzycą. Ale czy o tej chorobie należy poinformować trzy-, czterolatki? Czy to w ogóle jest dla nich temat do rozmowy? – Jestem przekonana, że nawet takiemu maluchowi należy powiedzieć o chorobie i jak najprościej wytłumaczyć, co się z nią wiąże. A wiem to z własnego doświadczenia związanego z wprowadzaniem dziecka w inny trudny temat, jakim jest adopcja. Mój syn jest adoptowany i rozmawialiśmy o tym od samego początku. Ale nie były to rozmowy zaplanowane – pojawiały się przy różnych okazjach, np. przy oglądaniu filmu czy podczas rozmowy na znany wszystkim rodzicom temat: skąd się biorą dzieci? Pytał: „czy ty też mnie nosiłaś w brzuszku?”. I padały wtedy szczere, ale krótkie odpowiedzi, które wówczas był gotowy przyjąć do wiadomości. Po jakimś czasie pojawiały się kolejne pytania: „A gdzie ja kiedyś byłem? Kto mnie miał? Jak jest z innymi dziećmi?”. Pytania „rosły” razem z nim. I dlatego uważam, że również z trzy-, czteroletnimi maluchami warto rozmawiać na temat choroby. – Po rozpoznaniu cukrzycy zamieszkała Pani z rodzicami. Jak oni zareagowali na Pani chorobę? – Czasem myślę, że to moi rodzice są w najtrudniejszej sytuacji. Wiem, że nieba by mi przychylili. Starają się mnie odciążyć, jak tylko mogą, żebym mogła prowadzić taki tryb życia, który będzie dla mnie najbardziej korzystny. Tym bardziej mi przykro, że złe emocje, które czasem mi się przytrafiają, najczęściej odbijają się na domownikach. Często to na nich wtedy skupia się moja złość i bunt, choć wiem, że wszystko, co robią, wynika z troski o mnie. Mimo tak dużej pomocy z ich strony zdarzają się chwile, w których wyraźnie czuję, że w tej chorobie człowiek pozostaje sam. Dziękuję za rozmowę

Rozmawiała Katarzyna Chorąży-Bochner


Z imno? Mariusz Cebula

Na basen marsz! Kiedy o tej porze roku słyszymy o pływalni, często na samą myśl wzdrygamy się z zimna. Tymczasem właśnie zimą kryty basen sprawdza się idealnie, chociażby dlatego, że możemy z niego korzystać niezależnie od panujących za oknem warunków atmosferycznych. A że pływanie poprawia kondycję, samopoczucie i pomaga w utrzymaniu szczupłej sylwetki, o tym wiemy nie od dziś.

c

zy jest to sport bezpieczny dla diabetyków? I jak powinni się oni przygotować do tego rodzaju wysiłku fizycznego? O odpowiedź na te pytania i poradę, jak korzystać z basenu, aby było to dla nas i zdrowe, i przyjemne, poprosiłem Aleksandra Skworca, ratownika WOPR i trenera pływania w Uczniowskim Klubie Pływackim w Rudzie Śląskiej, w którym – tu ciekawostka – zaczynała swoją karierę nasza mistrzyni olimpijska Otylia Jędrzejczak. Sam pan Aleksander od dziewięciu lat choruje na cukrzycę.

http://sporticukrzyca.blogspot.com – Jak długo jest Pan ratownikiem? – Moja przygoda z ratownictwem zaczęła się dość dawno. Jako nastolatek zrobiłem kurs młodszego ratownika, lecz tak na dobre zająłem się ratownictwem i szkoleniem młodzieży w klubie pływackim około pięciu lat temu. Byłem już chory na cukrzycę, gdy podniosłem swoje kwalifikacje robiąc kurs ratownika WOPR i trenera pływania w Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. – Jak się Pan przygotowywał do egzaminu na ratownika WOPR? – Wymagało to ode mnie dużego wysiłku – oprócz opanowania teorii trzeba było wykonać wiele ćwiczeń związanych z ratowaniem osoby tonącej. Należy opanować co najmniej trzy techniki holowania człowieka, nurkowanie i wydostanie spod wody tonącego, reanimację

13


tytuł słddki działu profil pisma poszkodowanego przez trzy minuty, trzeba również przepłynąć pod wodą 25 metrów, pokonać dystans 100 metrów stylem dowolnym w odpowiednim czasie. Konieczną umiejętnością jest również skok do wody i przepłynięcie pod nią do celu. Wszystko to może się wydawać dość proste dla osób, które pływają już jakiś czas na basenie, lecz cały szkopuł polega na tym, że egzamin zdajemy nie na pływalni, gdzie temperatura wody jest wyższa, a ona sama przezroczysta i bez fal, tylko w jeziorze, na otwartej przestrzeni. Płynąc pod wodą w jeziorze mamy bardzo ograniczoną widoczność, a że egzamin nie przewiduje używania okularków, to i orientacja w terenie jest dużo gorsza. Podczas egzaminu nie miałem szczęścia do pogody – było zimno i wiał wiatr, który powodował większą falę, a wtedy o wiele trudniej pokonać dystans lub holować poszkodowanego. Na szczęście wspierali mnie ratownicy, z którymi pracuję, pomagali opanować wszystkie techniki potrzebne do zaliczenia egzaminu. W tym miejscu chcę podkreślić, że ratownictwo polega na pracy zespołowej. Podsumowując: do egzaminu przygotowywałem się około roku, a sam kurs trwał sześć miesięcy. Bardzo intensywnie ćwiczyłem, aby osiągnąć zamierzony cel.

– Uprawnienia WOPR nie są pewnie przyznawane na stałe…? – Odnawia się je co roku w trakcie egzaminu podobnego do tego, jaki trzeba zdać na młodszego ratownika, z tą różnicą, że odbywa się on na obiektach zamkniętych. – Czy ten dość forsowny zawód nie koliduje z pańską cukrzycą? – Jestem diabetykiem od dziewięciu lat, a ratownikiem WOPR cztery lata. Lata choroby pozwoliły mi nauczyć się własnego organizmu i odpowiednio reagować na sytuacje, które związane są z cukrzycą. Na basenie, jak już wspominałem, pracujemy zespołowo i w każdej chwili mogę wyjść na zaplecze i skontrolować poziom cukru, zjeść coś czy też podać sobie insulinę. Moje motto na każdy dzień brzmi: „Nie jestem ideałem, ale mieć kontrolę nad zdrowiem to szansa i znak na dobre jutro”.

– Co Panu daje praca z młodzieżą? – W klubie jest około 200 osób w różnym wieku. Każda

14

cukrzyca

styczeń 2012

Młodzi adepci

z nich przychodzi na basen sztuki pływania w konkretnym celu – nauki lub pod czujnym okiem treningu pływackiego. Ja jeswojego trenera stem od tego, aby im w tym pomagać. Kontakt z dziećmi daje mi dużo radości i satysfakcji, kiedy przekazuję im swoją wiedzę i doświadczenie. Wiele z nich regularnie wyjeżdża na obozy sportowe, a tam tworzy się między nami więź taka niemalże jak w rodzinie. A cóż jest piękniejszego niż to, kiedy mój wychowanek staje na podium w zawodach pływackich? To jest zwieńczenie naszej pracy. – Co zrobić, aby bezpiecznie korzystać z basenu będąc diabetykiem? – Przede wszystkim powinniśmy poinformować ratownika, że jesteśmy chorzy na cukrzycę, aby w razie potrzeby mógł odpowiednio zareagować. W ciągu całej mojej pracy nie zdarzyło mi się, żeby zgłosił się ktoś do mnie z taką informacją, a przecież diabetycy na pewno przychodzą na pływalnię. Zdarza się, że zgłaszają się osoby po zawale, ale z cukrzycą niestety nie. Jest to dla mnie niezrozumiałe, ponieważ przez to, że ukrywają tę informację, mogą sobie zaszkodzić. Wydaje mi się, że problem polega na tym, że wstydzą się swojej choroby, a przecież nie powinni. Pracując w Holandii zauważyłem, że ludzie chorzy na cukrzycę nie mają problemu, żeby podać sobie insulinę w stołówce lub restauracji, ale też nikt nie patrzy na nich podejrzliwie. U nas chyba jeszcze nie ma takiej tolerancji. – Na co zwracać uwagę podczas pływania? – Musimy pamiętać, że woda nie jest naszym naturalnym środowiskiem i inaczej w niej odczuwa się niedocukrzenie. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że w wodzie jest ono mniej odczuwalne, z reguły pojawia się później i możemy mieć mniej czasu, żeby odpowiednio zareagować. Dlatego powinniśmy mieć na basenie na przykład słodki napój w plastikowej butelce, aby w razie potrzeby szybko podnieść poziom cukru we krwi. Radzę nie zostawiać go w szatni, tylko gdzieś w pobliżu, na ławeczce, żeby mieć do niego łatwy i szybki dostęp. Jeżeli w trakcie pływania u osoby z cukrzycą pojawią się: osłabienie, zawroty głowy, zaburzenie


widzenia, powinna ona wyjść z basenu używając drabinki, i szybko napić się czegoś słodkiego. Zawsze można też podejść do ratownika i poprosić o pomoc. – Jak się przygotować do pływania? – Trzeba przede wszystkim zadać sobie pytanie, czy przyszliśmy na basen popływać, czy pomoczyć się w wodzie i porozmawiać ze znajomymi. W drugim przypadku oczywiście nie trzeba specjalnie się przygotowywać, lecz jeśli faktycznie chcemy pływać, to przede wszystkim musimy skontrolować poziom cukru we krwi. Jeśli planujemy intensywne pływanie, powinien on wynosić około 180–200 ml/dl. Oprócz tego przed wejściem do basenu powinniśmy zrobić sobie rozgrzewkę, aby przygotować się do większego wysiłku. – Jak długo możemy pływać? – Uważam, że 45 minut intensywnego pływania z przerwami na odpoczynek powinno wystarczyć dla osób chcących poprawić kondycję, sprawność fizyczną lub umiejętności pływackie. Trening powinien odbywać się 2–3 razy w tygodniu, a rezultaty zauważymy już po kilku miesiącach. – Komu można zaproponować pływanie i co można dzięki niemu osiągnąć? – Pływanie jest ogólnorozwojowe, uprawiają je osoby, które chcą zażyć trochę ruchu lub utrzymać kondycję, na przykład rowerzyści, biegacze, turyści, piłkarze, osoby odchudzające się, po kontuzjach i wypadkach. Wszyscy oni mogą, a nawet powinni, korzystać z dobrodziejstwa basenu. W zimne dni, kiedy pogoda nie sprzyja uprawianiu wielu dyscyplin sportowych, zawsze polecam pływanie. Jeżeli ktoś chciałby poprawić wyniki lub doskonalić technikę, zalecam zgłosić się do instruktora, trenera lub nawet ratownika, który powinien nam pomóc w ułożeniu właściwego treningu, dać wskazówki, co poprawić w naszym stylu pływania. Zdarza się, że jesteśmy przekonani o swoich umiejętnościach pływackich, a jednak popełniamy błędy. Na przykład wiele osób przychodzących na basen i pływających klasycznie (czyli tzw. żabką) trzyma głowę nad wodą, co powoduje po czterdziestu minutach ból szyi lub głowy, gdyż jest to pozycja nienaturalna dla na-

szego kręgosłupa, a nie o to w tym wszystkim chodzi. Poprawne pływanie polepsza kondycję, samopoczucie, wyrównuje oddech, uruchamia do działania wszystkie nasze mięśnie, nie obciążając przy tym stawów. – A co z tymi, którzy nie potrafią pływać, czy można się tego nauczyć niezależnie od wieku? – Zachęcam ich do nauki pływania. W zasadzie każdy może się tego nauczyć. Najmłodsza osoba, jaką uczyłem, miała 5 lat, a najstarsza to pani w wieku 64 lat. Każdy z nas powinien posiadać tę umiejętność, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy nie uratuje to kiedyś życia nam lub komuś z naszego otoczenia. Oczywiście nie mówię, że każdy musi być ratownikiem, wystarczy, aby ludzie umieli się zachować w wodzie, żeby wiedzieli, co robić, gdy na przykład złapie nas skurcz lub nagle znajdziemy się pod wodą. W każdym razie kolejność naszej edukacji powinna być taka: najpierw nauka, następnie doskonalenie techniki, a na końcu trening pływania. – Zimą pozostaje nam basen, za to latem mamy do dyspozycji chociażby jeziora. Czy te dwa środowiska jakoś znacząco się od siebie różnią? – W obu przypadkach mamy do czynienia z wodą, lecz różnice są dość znaczne. W jeziorze ma ona dużo niższą temperaturę, jest mniej przejrzysta, co może spowodować zgubienie kierunku pływania, nie mówiąc już o nurkowaniu. Można również trafić na prądy wodne oraz fale, które stanowią utrudnienie i wymuszają znacznie większy wysiłek. W obydwu tych miejscach można czerpać radość z pływania, lecz musimy znać te różnice, aby nic złego się nam nie stało. Mogę tutaj podać taki przykład: jeżeli na basenie przepłyniemy dwa tysiące metrów w czterdzieści minut, to nie znaczy, że w tym samym czasie pokonamy ten dystans na otwartej wodzie. Basen jest dobrym miejscem dla trenowania, poprawiania kondycji lub doskonalenia pływania pod fachowym okiem, natomiast jeziora są dobrym miejscem do wypoczynku z rodziną. Polecam oba te miejsca: latem jeziora, a basen na treningi w chłodne dni. Aleksander Skworc dziękuje za pomoc kolegom, ratownikom i trenerom oraz wszystkim, którzy podtrzymywali go na duchu.

15


słddki profil

słodki profil

ŻYCIOWE POTYCZKI diabetyczki

coś dla ducha

coś dla ciała

słodki profil

Odcinek 5:

Ogrody

WYŁOWIONE z sieci

zimowe

j

uż po świętach Serafin w ramach JEDZ praktyk zdrowostudenckich wyjechał do Barcelony. Mieli tam aranżować ogroW moim ogrodzie rosną konwalie... dy zimowe – jeśli Hiszpanie w ogóle wiedzą, co to jest zima… Na te zajęcia dla wybrańców zjechali się studenci architektury i architektury zieleni z całej Europy i nie tylko. Serafin wylądował w pokoju z niejakim Efraimem z Izraela, któremu na dzień dobry z racji szabatu muUPRZEJMIE donoszę siał zapalić światło w toalecie (jemu wówczas tego nie W moim ogrodzie rosną konwalie... wolno). Tak czy owak, Serafin wyjechał, a ja przypomniałam sobie, że mam koleżanki, które już od dawna sądziły, że się na nie wypięłam. No a przede wszystkim mam psiapsiółę od serca – niejaką Matyldę. Owszem, Matylda była przekonana, że powinna zgłosić moje zaginięcie na policję lub do programu „Ktokolwiek widział...”, ale skoro się w ostatniej chwili odezwałam i mam jej do opowiedzenia mnóstwo rzeczy, to jednak zaniechała tych działań. Spotkałyśmy się w herbaciarni. Dla niej to wielka feta, bo ma już czwórkę dzieci (dwa razy bliźniaki – najpierw chłopcy, potem dziewczynki – naprawdę nieźle). Wyjście z domu to dla niej nie lada gratka. Zamówiłyśmy wędzoną herbatę, która śmierdziała jak przypalone opony samochodowe, ale w smaku nie była zła. „No to opowiadaj” – zaczęła – „gdzieś ty i z kim się podziewała przez ten czas”. Zreferowałam więc wszystko, starając się unikać mitomanii, którą mi niejedna osoba zarzuca. Matylda siedziała z opartymi na stoliku łokciami i słuchała mojej opowieści jak bajki. Kiedy dobrnęłam do końca, westchnęła i powiedziała, że w „tak pięknych okolicznościach przyrody wielkodusznie wybacza mi, że się nie odzywałam kawał czasu”. „A u ciebie jak?”. Tu się zaczęła opowieść o dwuletnich bliźniaczkach chcących samodzielnie przemalować pokój na różowo za pomocą flamastrów oraz o starszych o dwa lata bliźniakach, którzy uwielbiają poduszki pierdzioszki i zabawę w chowanego. Ich najnowsze kryjówki to kosz z brudną bielizną i bidet

16

cukrzyca

styczeń 2012

przykryty parasolką. Poza tym super jest być mamą i jak następnym razem przytrafią się im bliźniaki, to nie będzie łatwo, ale wesoło. W tym momencie dostałam kolejnego SMS-a od Serafina. Właśnie wraz z całą grupą był na obiedzie. Nie poleca mi panierowanych kalmarów, bo obrzydliwie się ciągną. Tęskni za bajaderkami z mojej cukierni i za mną troszeczkę też. Miło. I ma dla mnie jakiś drobiazg. „Może pierścionek zaręczynowy” – zażartowała Matylda. – „Znam takich jednych, co się pobrali po miesiącu znajomości i do dziś są bardzo szczęśliwi” – dodała. „Nie żartuj sobie” – strzeliłam focha i zakrztusiłam się kolejnym łykiem wędzonej herbaty. Potem gadałyśmy o mojej pracy w cukierni i bezowocnych poszukiwaniach innej roboty oraz o tym, że teściowa Matyldy jest miła i nie pasuje do stereotypów na temat teściowych, o modzie na futrzane torebki, a także, jak dopasować makijaż do zbyt szeroko rozstawionych oczu. Ogólnie fajne spotkanie. Serafin wyjechał na tydzień z hakiem. Postanowiłam wykorzystać każdą wolną chwilę na poszukiwanie lepszej pracy i na zajęcie się wyrównywaniem poziomu cukrów, bo ostatnio znowu budziłam się ciągle z wysokim. Wiadomo, że jak rano cukier do bani, to przez cały dzień będzie huśtawka. Ciekawa jestem, czy ktoś, kto pracuje lub uczy się, gdy ma rano 300, to czeka ze śniadaniem aż mu spadnie poziom cukru. Ja na to nie mam czasu. Nie mam też siły, aby na czczo chodzić do południa. Tak więc pozostaje się wziąć za cukry i tęsknić za Serafinem, który właśnie zajada koszerne chipsy z Efraimem w jakimś hiszpańskim akademiku.

Marta Kicińska


sklep internetowy z największą ofertą produktową dla diabetyków

glukometry

igły

ciśnieniomierze

środki do dezynfekcji żywność

suplementy diety

tel. 22 478 49 79

www.diabetyk24.pl Diabpol Sp. z o.o. ul. Traktorzystów 28D, 02-495 Warszawa e-mail: sklep@diabetyk24.pl

lancety

kosmetyki


słodki słodki profil profil coś dla ducha

coś dla ciała

w

DrUga połówka jabłka

Grzegorz Kiciński jeDZ zdrowo W moim ogrodzie rosną konwalie...

miłosny error

UprZejmie donoszę W moim ogrodzie rosną konwalie...

pewnym sensie to nie wypada. Rzecz dzieje się bowiem na gruncie bardzo osobistym. Gdyby to był hotel, wywiesilibyśmy karteczkę „NIE PRZESZKADZAĆ” i byłby spokój. Miejsce akcji jest jednak nieco mniej „ą-ę”. Blokowisko, niski parter z widokiem na parking. All inclusive, mucha nie siada. Nie narzekam. Jeśli film jest naprawdę dobry, mogę go oglądać na drewnianym składanym krześle. A co dopiero, gdy mówimy, no wiecie, o chwilach, w których… film schodzi na drugi plan, że tak powiem. Zauważyliście, że sztuka, o której w zawoalowany sposób mówię, najlepiej wychodzi, gdy nie ma widowni? Ciekawe. Muszę się też przyznać, że uwielbiam zdanie, które składa się w swojej zewnętrznej warstwie jedynie z czasownika w liczbie mnogiej, ale niesie ze sobą tak wiele napięcia i radości, będąc obietnicą tej chwili, na którą oboje czekamy, że za każdym razem wydaje mi się, iż słyszę je po raz pierwszy. A nie ma to jak ten pierwszy raz. Prawda? Zdanie niby oczywiste, ale dla nas brzmi jak wygrana w totka. A brzmi ono tak: „ŚPIĄ”. Chodzi oczywiście o naszą czwórkę dzieci. Wieczór, świeczka na stole, wino odkorkowane, frywolne fatałaszki (mimo to 100proc. bawełny) zakładamy raz dwa, a te spojrzenia, mruczenia i dowcipkowanie… jakbyśmy się w sobie zakochali dopiero wczoraj. I właśnie wtedy, w takim cud-momencie, pompa (insulinowa rzecz jasna, bo inna działała) zaczęła wydawać dźwięki, jakby za chwilę miała wybuchnąć. Czar prysł. Glukometr, kilka sekund i wszystko jasne. Dren się zapchał, cukier 400 i tyle w temacie. Zaplanowaliśmy ten wieczór perfekcyjnie, miało być nastrojowo, czule, no i przede wszystkim – chyba nie muszę tego

18

cukrzyca

styczeń 2012

mówić – mieliśmy, wiecie… przy przygaszonym świetle, przytuleni… zjeść bez świadków dwie paczki chipsów (po jednej na głowę) i obejrzeć długo odkładany film. A Wy myśleliście, że co? Sęk w tym, że moja słodycz nie cierpi, gdy ja coś chrupię, a ona nie. Oczywiście ta nadwrażliwość na dźwięk ocierającego się szkliwa zębowego o substancje nafaszerowane glutaminianem sodu jest wprost proporcjonalna do poziomu cukru w jej błękitnej krwi. Gdy glukometr z nadmiaru cukru nie pokazuje już wyniku, mogę właściwie zapomnieć nawet o przełykaniu śliny. Chipsy schowałem do naszej małżeńskiej kryjówki, żeby stado wygłodniałych dzieci, nie rozszarpało ich nazajutrz. Film dokończyłem sam, bo oczywiście 10bardziej niż moje opowieści o pracy, co cukier usypia mnie akurat dziwi. Gdy gasiłem światło, na chwilę się przebudziła. Takie miłosne wyznanie do poduszki, parole di amore, melodramatyczna scena na pożegnanie dnia, ostatni szept kochanków: „schowałeś chipsy?”. To się nazywa jedność małżeńska! Na wszelki wypadek ślinę przełknąłem jednak pod kołdrą.


Aby ˝yç pe∏nià ˝ycia

lek. med. Ewa Chromniak-Przybyła

PIEL¢GNACJA SKÓRY W CUKRZYCY Cukrzyca, to choroba, w której skóra jest poddawana wyjàtkowej próbie przez wiele lat. Wymaga to szczególnej uwagi nas wszystkich, poniewa˝ cukrzyca, to ju˝ pandemia, która si´ rozpowszechnia wraz z rozwojem cywilizacji. Nowy przypadek cukrzycy rozpoznawany jest co pi´ç sekund, ale co dziesi´ç umiera gdzieÊ na Êwiecie człowiek z powodu cukrzycy lub jej powikłaƒ. Według WHO do roku 2025 liczba chorych wzroÊnie do około 300 mln, a według IDF – nawet do 438,4 mln w 2030 r. Skóra w cukrzycy reaguje szczególnie w przypadku wahaƒ lub nieodpowiedniej kontroli poziomu glukozy we krwi, poniewa˝ to prowadzi do uszkodzenia układu nerwowego i naczyniowego. Skutkuje to zmniejszaniem si´ wydzielania potu, a funkcja ochronna skóry ulega znacznemu ograniczeniu. Cechy charakterystyczne dla skóry diabetyków, to nadmierna suchoÊç dokuczliwe sw´dzenie, nadwra˝liwoÊç, skłonnoÊç do zmian wypryskowych, owrzodzeƒ, zaniku skóry i owłosienia oraz chorób o podło˝u bakteryjnym i grzybiczym. Do najgroêniejszych skórnych powikłaƒ cukrzycowych zaliczamy owrzodzenia podudzi oraz tzw. zespół stopy cukrzycowej. Podstawà piel´gnacji skóry osób chorych na cukrzyc´, a tym samym zapobiegania zmianom skórnym, jest przede wszystkim zwalczanie suchoÊci skóry. OdpowiedInfolinia: 0 801 100 200

nia piel´gnacja powinna obejmowaç całà skór´ chorego, a nie tylko wybrane jej cz´Êci. Do mycia ciała zalecane jest stosowanie preparatów o neutralnym pH , które je łagodnie oczyszczajà i nawil˝ajà, a jednoczeÊnie nie zawierajà mydła. Po kàpieli lub prysznicu nale˝y u˝ywaç balsamów i kremów ochronnych, których celem jest zapobieganie utracie wody ze skóry. Ciało nale˝y osuszaç delikatnie, dotykajàc skór´ r´cznikiem bez pocierania. Kàpiel i prysznic nie powinny trwaç dłu˝ej ni˝ 3 minuty. Po umyciu na skór´ twarzy powinno si´ nanieÊç odpowiedni krem ochronny, zaÊ na skór´ ciała balsam nawil˝ajàcy. Chory na cukrzyc´ szczególnà uwag´ powinien zwracaç na piel´gnacj´ stóp. Powinny byç one myte codziennie w letniej, bie˝àcej wodzie (temp. ok. 37ºC) z dodatkiem łagodnego mydła do mycia stóp w płynie (nie powinno to byç mydło w kostce). Po umyciu i dokładnym osuszeniu stóp, ze szczególnych uwzgl´dnieniem przestrzeni mi´dzy palcami, nale˝y nało˝yç specjalny krem do piel´gnacji stóp o działaniu zmi´kczajàcym lub przeciwgrzybiczo-przeciwbakteryjnym. JeÊli chodzi o wybór właÊciwych preparatów piel´gnacyjnych, zalecane jest korzystanie z dermokosmetyków dost´pnych w aptekach, zwłaszcza z serii opracowanych specjalnie dla diabetyków, któ-

re powstały we współpracy z lekarzami specjalistami w dziedzinie diabetologii i dermatologii oraz zostały przebadane z udziałem osób chorych na cukrzyc´. Takie preparaty nie zawierajà w swym składzie potencjalnie alergizujàcych substancji (barwników, kompozycji zapachowej), a pH poszczególnych preparatów jest dostosowane do miejsca stosowania (np. płyn do higieny intymnej i kremy do stóp posiadajà obni˝one pH, aby minimalizowaç ryzyko infekcji). Profilaktycznie zalecane jest, aby minimum raz do roku lekarz prowadzàcy skontrolował stan skóry, zwłaszcza stóp. Jednak w przypadkach zwi´kszonego ryzyka powinno odbywaç si´ to cz´Êciej. Przy zaobserwowaniu jakichkolwiek niepokojàcych objawów, konieczna jest natychmiastowa konsultacja z lekarzem lub piel´gniarkà. Konsekwencjom negatywnego wpływu cukrzycy na skór´ zapobiega odpowiednia piel´gnacja oraz systematyczna kontrola stanu skóry, połàczona z właÊciwym wyrównywaniem cukrzycy i stosowaniem si´ do indywidualnych zaleceƒ lekarskich. Generalnie warto trzymaç si´ zasady, aby wszelkie niepokojàce objawy na skórze – rany, otarcia, odparzenia itp. nale˝y niezwłocznie konsultowaç z lekarzem pierwszego kontaktu (Podstawowej Opieki Zdrowotnej), lekarzem diabetologiem lub dermatologiem.

www.AAtherapy.pl


bliżej ciała

Rozszyfrować Paulina Sowa

kod BMI

O otyłości oraz cukrzycy typu 2. mówi się najczęściej jednym tchem. Ścisłą zależność między nimi bardzo dobrze obrazuje neologizm w języku angielskim – termin „diabesity”, będący połączeniem słów „diabetes” – cukrzyca i „obesity” – otyłość.

w

ystępowanie cukrzycy typu 2. oraz otyłości to zjawisko bardzo powszechne, aczkolwiek jedno nie musi wcale oznaczać drugiego. Szacuje się, że 1/3 osób otyłych nie zapadnie na cukrzycę typu 2. oraz że 15 proc. diabetyków nie ma problemów z masą ciała. Niemniej jednak nadal istnieje bardzo ścisłe powiązanie pomiędzy tymi chorobami, a samą cukrzycę określa się obecnie jako najpoważniejsze powikłanie otyłości. Przy czym należy pamiętać, że nadmiar kilogramów zwiększa nie tyko ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2., ale również chorób serca, nowotworów, bezdechu sennego czy artretyzmu.

20

cukrzyca

styczeń 2012

Już norma czy jeszcze anomalia?

W ciągu ostatnich 30 lat otyłość stała się problemem większości społeczeństw, choć najbardziej klasycznym tego przykładem są Stany Zjednoczone, gdzie widok osób zajmujących dwa siedzenia, np. w środkach transportu nikogo już nie dziwi. Nadwaga oraz otyłość stały się pewną niebezpieczną normą. Niebezpieczną także dlatego, że dotyczącą coraz młodszej grupy osób. Jeszcze 20 lat temu nieco otyły nastolatek był obiektem drwin i zazwyczaj swoistym rodzynkiem w otoczeniu szczupłych kolegów. W dzisiejszych szkołach widok otyłych uczniów jest na porządku dziennym. Dużym gabarytom sprzyja moda masowa (choć ta wyższa nadal najlepiej prezentuje się na przesadnie chudych modelkach). Otyłe nastolatki mogą kupować te same ciuchy co ich rówieśniczki, w tych samych popularnych sklepach sieciowych, z tą różnicą, że zamiast rozmiaru S czy M, wybiorą XL. I może to i dobrze,


bo w końcu człowiek z nadwagą czy otyłością też ma potrzebę i prawo ładnie wyglądać. Problem w tym, że bogata oferta dóbr wszelakich w rozmiarze XXL odbiera motywację do działania.

Geny i środowisko

Obecnie uważa się, że za epidemię otyłości odpowiedzialne są zarówno geny, jak i środowisko. Dzieci otyłych rodziców są 10-krotnie bardziej narażone na bycie otyłymi niż ich rówieśnicy, których rodzice są szczupli. Niektóre organizmy mają naturalną tendencję do spalania mniejszej ilości kalorii, zachowując się przy tym jak klasyczny, energooszczędny samochód, z tą różnicą, że niewykorzystane „paliwo” zostaje zamienione w tkankę tłuszczową. Ta zdolność organizmu była błogosławieństwem w czasach, kiedy dostęp do pożywiania był limitowany i uzależniony od powodzenia na polowaniu. W czasach dobrobytu łatwy dostęp do żywności przekłada się na nadmiar kilogramów. Bez wątpienia zmieniły się też realia, w jakich żyjemy.

Kultura fast foodów sprzyja szybkim i wygodnym, choć niewiele mającym wspólnego ze zdrowiem, obiadom na mieście, a setki programów telewizyjnych nie zachęcają nas do ruszenia się z kanapy. W ciągu 50 lat diametralnie zmieniło się też nasze zapotrzebowanie energetyczne związane z pracą. Komputeryzacja oraz internet także przyczyniają się do tego, że jesteśmy coraz ciężsi. W końcu już nawet po zakupy spożywcze nie musimy nigdzie wychodzić – wystarczy kliknąć myszką. Istnieją też osoby narażone na tycie bardziej niż inni. Zalicza się do nich: byłych palaczy, ludzi o niskich dochodach, osoby chore psychicznie oraz niepełnosprawne.

BMI prawdę Ci powie?

Specjaliści w zakresie odżywiania klasyfikują masę ciała w czterech kategoriach: niedożywienie, masa właściwa, nadwaga oraz otyłość, której skrajną postacią jest otyłość chorobliwa. Przyporządkowanie do poszczególnych kategorii odbywa się za pomocą BMI,

21


bliżej ciała współczynnika określającego stosunek masy ciała do wzrostu, z czego pośrednio wynika ilość tkanki tłuszczowej w organizmie. Precyzyjne określenie poziomu tkanki tłuszczowej jest możliwe za pomocą specjalnego urządzenia, dostępnego niestety tylko w nielicznych gabinetach lekarskich. Urządzenie takie (niewiele różniące się od zwykłej wagi łazienkowej) jest w stanie określić ilość tkanki tłuszczowej, masę mięśni, ilość wody, rozmieszczenie mięśni i tłuszczu w organizmie. Samo BMI jest dość uniwersalnym parametrem, służącym do oceny ryzyka rozwinięcia chorób dietozależnych, nie jest to jednak parametr doskonały. Np. nie ma on racji bytu u kulturystów i osób bardzo umięśnionych. Ich BMI będzie wysokie i nie wynika to z nadmiaru tłuszczu, ale z dużej wagi mięśni. Minusem BMI jest właśnie nieuwzględnianie różnego rodzaju sylwetek. Takie samo BMI może mieć osoba o sylwetce typu jabłko oraz typu gruszka. W pierwszym przypadku (jabłko) tkanka tłuszczowa będzie zgromadzona w okolicach talii, stanowiąc bardzo ważną składową zespołu metabolicznego – będąc przy tym realnym zagrożeniem dla zdrowia. W przypadku gruszki identyczne BMI nie musi wiązać się z żadnymi konsekwencjami dla zdrowia – tłuszcz w okolicach ud i pośladków, choć trudniejszy do zgubienia, jest zdecydowanie mniej niebezpieczny dla zdrowia. Zależność pomiędzy BMI a chorobami różnicuje się także w zależności od pochodzenia etnicznego. Azjaci mają tendencję do rozwijania cukrzycy typu 2. przy niższym BMI niż np. Europejczycy. Dlatego użytecznym parametrem jest zmierzenie współczynnika pomiędzy obwodem talii a obwodem bioder (tzw. współczynnik WHR; z ang. waist-hip ratio – obwód w talii dzielimy przez obwód bioder, wynik powyżej 0,8 u kobiet i powyżej 1,0 u mężczyzn wskazuje na otyłość typu jabłko).

Ujemny bilans

Recepta na schudnięcie jest prosta. To z jej realizacją ludzie mają najwięcej problemów. Aby

22

cukrzyca

styczeń 2012

spalić tkankę tłuszczową, należy wydatkować więcej kalorii niż się ich przyjmuje, czyli jeść mniej i więcej się ruszać. Kluczem do sukcesu jest nie tylko zmiana swoich przyzwyczajeń żywieniowych, ale także samodyscyplina do wytrwania w tych postanowieniach. Praktyka pokazuje, że ci którzy tracą wagę bardzo szybko, zwykle równie szybko ją odzyskują. Jeśli jednak rozplanujemy ten proces w czasie, mamy dużo większą szansę na długotrwały sukces. Zbyt radykalne ograniczenie ilości spożywanych kalorii naraża nas na ryzyko kamicy żółciowej, deficytu witamin i bardzo uciążliwego zmęczenia. Sprawdzonym sposobem na schudnięcie jest prowadzenie notatek – dziennika pokładowego, w którym zapisujemy każdą, nawet najmniejszą przekąskę. Ludzie niejednokrotnie nie zdają sobie sprawy, ile razy w ciągu dnia sięgają po coś do jedzenia. Dlatego dobrze jest zobaczyć problem podjadania czarno na białym. Dzięki temu przestajemy jeść nieświadomie. Kluczowe jest także znalezienie sposobu na to, by nie zajadać stresu. Warto poobserwować siebie, czy nie ucieleśniamy klasycznego schematu – stres = otwarcie lodówki?

Pochwała aktywności

Pozostaje kwestia wysiłku fizycznego. Bez wątpienia pomaga on uzyskać ujemny bilans energetyczny, czyli schudnąć, choć słyszy się także głosy, że wcale nie jest warunkiem koniecznym chudnięcia. Problem polega na tym, że po ćwiczeniach bardzo wiele osób nie potrafi powstrzymać się od jedzenia, co gorsza, często są to rzeczy kaloryczne i niezdrowe. Ruch, szczególnie ten na świeżym powietrzu, ale też szeroko rekomendowany basen, wzmagają apetyt. Zaspokojony w sposób niekontrolowany, niweczy efekt ćwiczeń. Przynajmniej w kontekście bilansu energetycznego. Natomiast należy pamiętać też o tym, że ćwiczenia budują masę mięśniową, a ta poprawia kontrolę metaboliczną cukrzycy. U osób z przewagą mięśni nad tłuszczem, insulina, także ta przyjmowana zewnętrznie, po prostu lepiej działa.

Sposoby na opornych

Mimo, że tak wiele wiemy i o mechanizmie powstawania otyłości, i o tym, jak jej zapobiegać oraz jak z nią walczyć,


Recepta na utratę wagi jest prosta, to z jej realizacją mamy największe problemy...

istnieje spora grupa osób zupełnie odpornych na jakiekolwiek modyfikacje stylu życia. Bardzo często jedynym rozwiązaniem dla nich pozostają farmaceutyki oraz operacje bariatryczne (zmniejszające żołądek). Obecnie dostępne są dwa leki, których skuteczność w walce z nadwagą i otyłością została udowodniona – Alli i Xenical. Ten pierwszy dostępny bez recepty, ten drugi tylko z przepisu lekarza. Warto jednak pamiętać, że Alli, mimo że do jego kupienia nie potrzebujemy recepty, jest klasycznym lekiem, a nie suplementem diety, jak to zwykle bywa z preparatami „na odchudzanie”. W niektórych krajach zakup Alli jest uzależniony od kontroli przeprowadzanej przez farmaceutę – sprawdza on, czy dana osoba faktycznie kwalifikuje się do leczenia preparatem. W Polsce takich obostrzeń nie ma, co nie znaczy, że Alli jest bezpieczne dla każdego, niezależnie od okoliczności. W kwestii chirurgicznego leczenia otyłości stosuje się dwa rodzaje operacji: opaskę żołądka lub pomostowanie żołądka. Każda z nich (pod warunkiem przestrzegania zasad pooperacyjnych) pozwala na znaczącą utratę masy ciała. Operacja pomostowania żołądka przez rekonfigurację przewodu pokarmowego przyczynia się do cofnięcia cukrzycy typu 2., niezależnie od samego faktu utraty masy ciała. Natomiast opaska na żołądek także często prowadzi do remisji cukrzycy, ale dzieje się to tylko i wyłącznie z powodu utraty kilogramów. Jednak należy pamiętać, że bardzo duża redukcja masy jest wskazana jedynie u osób z dużą otyłością. Badania potwierdzają, że utrata masy już o 5 – 7 proc. u osób ze stanem przedcukrzycowym jest skuteczną prewencją rozwinięcia u nich cukrzycy typu 2. A zgubienie takiej ilości kilogramów jest osiągalne poprzez zmianę diety i modyfikację stylu życia. Zmiany nigdy nie są łatwe, jednak w tym przypadku nagrodą jest zdrowsze, dłuższe i po prostu lżejsze życie.

23


bliżej ciała

T

erapia „dwójki“

Tabletki, insulina, a może i jedno, i drugie? O zaleceniach klinicznych dla pacjentów z cukrzycą typu 2. rozmawiamy z doktor Iwoną Morawską, diabetologiem z Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych w Krakowie.

W przypadku zdiagnozowania cukrzycy typu 1. sprawa jest prosta – leczenie opiera się na insulinie, możemy się jedynie zastanawiać nad jej rodzajem (analogowa czy ludzka), sposobami podawania (wstrzykiwacze czy pompa insulinowa) i dawkowaniem. Terapia „dwójki” jest znacznie bardziej zróżnicowana. Orężem w walce z chorobą mogą być zarówno dieta i wysiłek fizyczny, leki doustne, jak i insulina. Stąd u chorego mogą pojawić się wątpliwości, którą metodę terapii i w jakim czasie powinien stosować, aby leczenie było skuteczne. Zalecenia PTD: Obniżanie hiperglikemii musi uwzględniać oba mechanizmy patogenetyczne cukrzycy typu 2., czyli insulinooporność i upośledzenie wydzielania insuliny. Leczenie cukrzycy typu 2. musi być progresywne, a jego etapy dostosowane do postępującego charakteru schorzenia.

Jak wygląda standardowe postępowanie z pacjentem, u którego właśnie rozpoznano cukrzycę typu 2.? Kiedy na oddziale pojawia się pacjent z niedawno zdiagnozowaną cukrzycą typu 2., zazwyczaj jest to osoba powyżej

24

cukrzyca

styczeń 2012

50. roku życia, otyła, genetycznie obciążona chorobą. Podstawową kwestią jest wówczas poziom cukru we krwi, bo cukrzycę typu 2. diagnozujemy zarówno przy stężeniu 180 mg/dl, jak i 350 mg/dl. Jeśli początkowo glikemia wynosi powyżej 300 mg/dl, wówczas konieczne jest rozpoczęcie leczenia insuliną, aby w miarę szybko opanować ostry stan hiperglikemii, doprowadzić poziom cukru do normy i dopiero wówczas zapada decyzja, co dalej. A często wystarcza, że pacjent będzie przyjmować tabletki. Zatem insulina w pierwszej fazie leczenia nie oznacza jeszcze, że stanie się ona już na stałe lekiem obowiązkowym. Z zaleceń PTD: Istnieje wiele wskazań do czasowej insulinoterapii. Należą do nich np. poważna infekcja typu zapalenie płuc, zabieg chirurgiczny, udar mózgu, angioplastyka naczyń wieńcowych, ostry zespół wieńcowy bądź inne schorzenia wymagające hospitalizacji na oddziale intensywnej opieki medycznej.

Tabletki obniżające poziom cukru we krwi różnią się mechanizmem działania. Czy mogłaby Pani pokrótce scharakteryzować poszczególne grupy tych leków? Leczenie doustne rozpoczyna się od metforminy, która jest określana jako lek pierwszego rzutu w terapii cukrzycy typu 2. Metformina uwrażliwia tkanki na działanie własnej insuliny, jako jedyny lek doustny umożliwia również redukcję masy ciała, jest zatem szczególnie polecana dla osób borykających się z nadmiarem kilogramów. Kiedy metformina przestaje skutecznie regulować poziom cukru we krwi, konieczne jest użycie w terapii kolejnego


jej redukcji. I wreszcie, mamy możliwość dodania leku z kolejnej grupy, który hamuje trawienie węglowodanów w jelicie, zmniejsza wchłanianie jelitowe glukozy, dzięki czemu hamuje poposiłkowy wzrost stężenia cukru we krwi. Powstaje w ten sposób terapia trójlekowa. Korzystne jest także wprost dołączenie do metforminy terapii bazowej insuliną długodziałającą na noc z pominięciem etapów wymienionego leczenia doustnego.

Dr Iwona Morawska

– diabetolog z Katedry i Kliniki Chorób Metabolicznych w Krakowie oraz Centrum Diabetologii Klinicznej Centermed

leku. Standardowo są to pochodne sulfonylomocznika, czyli preparaty, które pobudzają sekrecję (wydzielanie) insuliny przez własne komórki beta trzustki pacjenta. Jest to swoiste wzięcie pacjenta „w dwa ognie” – jeden lek uwrażliwia tkanki na insulinę, a drugi stymuluje jej wydzielanie. Na tym też polega intensyfikacja leczenia cukrzycy typu 2. – kiedy maksymalne dawki terapeutyczne jednego leku stają się nieskuteczne, wprowadzamy drugi lek, ale o innym mechanizmie działania. Nie ma bowiem żadnego sensu podawanie pacjentowi dwóch różnych medykamentów, ale z tej samej grupy, czyli o tym samym schemacie działania. Kolejną opcją jest dołączenie do metforminy leku inkretynowego: albo inhibitora DPP-4, albo agonisty receptora GLP-1 o jelitowm mechanizmie pobudzania insuliny. Te nowe opcje terapeutyczne leczenia cukrzycy typu 2. nie wpływają na wzrost masy ciała, wręcz mogą przyczyniać się do

Czy wyżej wymienione leki doustne mają jakieś poważne skutki uboczne lub też są jakieś ograniczenia w ich stosowaniu? Metforminy nie mogą przyjmować pacjenci z astmą oraz problemami z układem krążenia. Z kolei pochodne sulfonylomocznika wpływając na wzrost wydzielania własnej insuliny mogą powodować niedocukrzenia. W terapii z ich zastosowaniem konieczne jest regularne spożywanie pięciu posiłków, podobnie jak w przypadku insulinoterapii insuliną ludzką . Terapia analogami insuliny szybkodziałającymi stwarza szanse trzech posiłków, co poprawia redukcję masy ciała i podnosi jakość życia. Czy wszyscy pacjenci z cukrzycą typu 2. przechodzą przez wymienione przez Panią etapy leczenia doustnego? Ten schemat postępowania obowiązuje tylko wtedy, gdy pacjent, u którego zdiagnozowano cukrzycę, nie ma jeszcze powikłań. Niestety, bardzo często w momencie diagnozy te powikłania już są. Sama cukrzyca bywa rozpoznawana wtórnie przy zaawansowanej miażdżycy, zawale serca czy udarze mózgu. Już stan przedcukrzycowy, który nieuchronnie prowadzi do rozwinięcia się pełnej postaci cukrzycy, powoduje ogromne przyspieszenie rozwoju miażdżycy. Generalnie zasada jest taka, że bardzo wysoki poziom cukru (jaki towarzyszy np. zaniedbanej cukrzycy typu 1.) prowadzi do uszkodzeń małych naczyń i do powikłań, takich jak neuropatia czy nefropatia cukrzycowa. Natomiast w niewielkim stopniu podwyższony poziom cukru, charakterystyczny dla stanu przedcukrzycowego, generuje miażdżycę, czego konsekwencją jest udar czy zawał. I to widać u naszych pacjentów. Dlatego też w wielu przypadkach nie ma możliwości leczenia lekami doustnymi, tylko od razu konieczna jest insulinoterapia. Przy czym sama

25


bliżej ciała miażdżyca nie jest wskazaniem do zastosowania insulinoterapii, a jedynie do skrupulatnego kontrolowania cukrzycy. Ale już stopa cukrzycowa czy którekolwiek z powikłań mikronaczyniowych – dotyczących oczu, nerek, nerwów obwodowych , a zwłaszcza ich dynamika – są wskazaniem do leczenia insuliną.

Zdarza się i tak, że pacjent bez powikłań, leczony przez lata tabletkami, musi przejść na insulinę. Kiedy lekarz proponuje pacjentowi zamianę terapii doustnej na insulinoterapię? Brak powikłań i leczenie doustne nie dają jednak wieczystej gwarancji, że nie będzie konieczności stosowania insuliny. Niestety w cukrzycy typu 2., im dłużej trwa choroba, tym zdolność komórek beta do produkcji własnej insuliny się zmniejsza. I nawet stymulowanie tych komórek – uwrażliwianie tkanek na insulinę, pobudzanie wzrostu wydzielania tej insuliny czy wychwytywanie glukozy z jelita – stają się niewystarczające. Jeśli pacjent leczony tabletkami ma hemoglobinę powyżej 7 proc. i nie wynika ona z rażących błędów dietetycznych, z celowego nieprzyjmowania leków lub ze złego doboru ich dawek, wówczas konieczne jest rozpoczęcie przyjmowania insuliny. Warto zaznaczyć, że zalecenia PTD dotyczące momentu przejścia na insulinę też się zmieniały. Kiedyś ordynowano insulinoterpię przy hemoglobinie 6,1 proc. Okazało się jednak, że zbyt mocne śrubowanie tych wartości przynosi pacjentom więcej szkody w postaci częstych i ciężkich hipoglikemii niż pożytku, stąd się wzięła obecna liberalizacja zaleceń. Z zaleceń PDT: Istnieją także wskazania do rozpoczęcie insulinoterapii niezależnie od poziomu hemoglobiny glikowanej. Tak jest w przypadku ciąży u pacjentki z cukrzycą typu 2. (bywa że jest to przejście czasowe, a po porodzie może ona wrócić do leków doustnych). Na insulinę z góry są skazani pacjenci z cukrzycą typu LADA, czyli typu 1., ale zdiagnozowaną w późniejszym wieku. Czy wiek pacjenta ma jakiekolwiek znaczenie przy podejmowaniu decyzji o konieczności przejścia na insulinę? Obecnie zalecenia kliniczne PTD zostały poszerzone i precyzują sposoby terapii także u pacjentów powyżej

26

cukrzyca

styczeń 2012

70. roku życia. W tej grupie wiekowej o przejściu na insulinoterapię należy pomyśleć przy hemoglobinie 8 proc., a nie 7 proc. jak u osób młodszych. Z jednej strony staramy się brać pod uwagę komfort życia pacjenta rozważając, co dla niego będzie większym problemem – konieczność robienia sobie zastrzyków czy uczucie ciągłego zmęczenia, suchości w ustach i przymus częstego biegania do toalety. Z drugiej strony musimy podchodzić do każdego chorego indywidualnie, pod kątem jego przystosowania do leczenia insuliną. Jeśli pacjent po 70. roku życia jest świadomy powagi swej choroby i rozumie zasady terapii, to możemy mu zalecić nawet 4 wstrzyknięcia dziennie i on sobie z tym poradzi. Ale jeżeli tej jasności umysłu brakuje, wówczas nie możemy ryzykować. Efekt uboczny, czyli niedocukrzenie u osoby starszej może spowodować zawał albo udar, więc to jest bardziej niebezpieczne niż hemoglobina 8 proc.

W tym wieku zagrożenia powikłaniami naczyniowymi, które rozwijają się przez lata, nie są już tak duże. Jak w ogóle pacjenci z cukrzycą typu 2. radzą sobie z samokontrolą i przestrzeganiem zaleceń terapeutycznych? Niestety, cukrzyca typu 2. szybko generuje miażdżycę, stąd pacjenci znacznie szybciej się starzeją, a to nie sprzyja zaangażowaniu w leczenie. Ale nie da się zaprzeczyć, że edukacja przynosi rezultaty, np. duża część pacjentów mierzy poziom cukru dwie godziny po posiłku. Niestety, pomiar to jedno, a interpretacja wyniku to drugie. Największą trudność sprawia chorym oszacowanie wartości kalorycznej jedzenia. Przy czym osoby z cukrzycą często zachowują się jak niewierny Tomasz – niby wiedzą, co jest wskazane przy cukrzycy, a co niezalecane, ale jakoś nie do końca temu wierzą. Dopiero jak sami spróbują i przekonają się, że słodkie drożdżówki faktycznie podnoszą poziom cukru, to zaczynają rezygnować z ich jedzenia. Ale spróbować muszą. Niestety takie niesprzyjające leczeniu eksperymenty, zważywszy na bogactwo produktów spożywczych w sklepach, może trwać bardzo długo. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Małgorzata Marszałek


PRECYZYJNY POMIAR CIŚNIENIA !

lsdruck Pu

ur e

NO

ŚĆ WO

P

ul se Press

comfort 20/40

NUMER 1 W NIEMCZECH!

Wyjątkowo prosta obsługa

WIECZYSTA GWARANCJA!

Pomiar ciśnienia podczas pompowania mankietu Pomiar ciśnienia tętna

229 zł

Wizualna i akustyczna sygnalizacja arytmii

S TIFTUNG W ARENTEST

Uniwersalny mankiet dla całej rodziny (23-43 cm)

GUT ts

es

ke

Ko

Im Test: 11 Oberarmmessgeräte, davon 7 gut, 2 befriedigend, 2 mangelhaft

di

u

u De

na

Wizualny wskaźnik na podstawie norm WHO

ig

dr e r t uc k

2005

Me s s g e ch

i t k l i s ch in

l va

l ut mpe t e n z z e nt r u m B

i

c ho

h

1/2006

www.test.de

Niemiecka jakość i 120 letnia tradycja www.diabetyk24.pl

tel. 22 478 49 79

Nowoczesny Szpital z zespołem Poradni w samym centrum Krakowa - w dawnym budynku Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego Profesjonalny zesPół lekarski Modułowe sale: 2 sale operacyjne, sale pobytowe Konsultacje i operacje: chirurgiczne dla dorosłych i dzieci, urologiczne dla dorosłych i dzieci, ginekologiczne, laryngologiczne, okulistyczne Precyzyjna diagnostyka: aparat USG - 3D/4D, RTG, EKG Pracownia Endoskopowa: gastroskopia, kolonoskopia, rektoskopia

CENTRUM DIABETOLOGII KLINICZNEJ

OśRODEK wczesnej profilaktyki i leczenia CUKRZyCy z kompleksową opieką nad pacjentem


bliżej ciała

Kobiety

Anna Grzegrzółka

MAJĄ GORZEJ? Dyskusje na temat wyższości jednej płci nad drugą toczą się od dawna i na różnych płaszczyznach, rzadko kiedy jednak dotyczą specyfiki chorowania kobiet i mężczyzn. Tymczasem okazuje się, że w przypadku takich schorzeń jak cukrzyca, płeć ma znaczenie.

n

ie wiem, jak na tę wiadomość zareagują Czytelniczki – niemniej badania potwierdzają, że pod względem stanu zdrowia diabetyczki są w gorszej sytuacji niż diabetycy. W 2007 roku zebrano i opublikowano wyniki badań dotyczących zależności między stanem zdrowia a płcią wśród diabetyków. Ich wnioski można streścić krótko: kobiety mają gorzej. W latach 1971–2000 zmniejszyła się liczba przypadków śmiertelnych wśród mężczyzn cierpiących na cukrzycę, w przypadku kobiet natomiast utrzymała się na tym samym poziomie. Co więcej, podczas gdy diabetycy żyją średnio o 7,5 roku krócej niż osoby bez cukrzycy, w przypadku diabetyczek różnica ta jest jeszcze większa i wynosi 8,2 roku. Co jest przyczyną tych różnic? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi i prawdopodobnie nie ma też jednego „winowajcy”, chodzi raczej o kombinację wielu różnych czynników. Naukowcy zajmujący się tym

28

cukrzyca

styczeń 2012

zagadnieniem analizują zarówno czynniki fizjologiczne – różnice wynikające z płci, jak i aspekty psychologiczne czy socjologiczne. Przy tej okazji wysunięto nawet tezę, iż w ogóle lekarze traktują mężczyzn lepiej niż kobiety. Niedostateczna opieka lekarska nad kobietami sprawia, że w ich przypadku rezultaty terapeutyczne są gorsze, co może nawet być przyczyną ich śmierci.

Sprawy sercowe

W populacji ogólnej kobiety żyją dłużej od mężczyzn, w głównej mierze dzięki mniejszej podatności na choroby serca. Niestety, zasada ta nie dotyczy diabetyczek. Badania potwierdzają, że ryzyko wystąpienia chorób serca u kobiet z cukrzycą jest aż sześć razy większe niż u ich zdrowych rówieśnic. W przypadku mężczyzn cukrzyca także zwiększa ryzyko chorób serca, jednak w trochę mniejszym stopniu – dwu- lub trzykrotnie. Dlaczego kobiety częściej umierają z powodu chorób


serca? Między innymi dlatego, że w ich przypadku symptomy schorzeń kardiologicznych nie są tak charakterystyczne jak u mężczyzn. A wiadomo, że w razie zawału kluczową rolę odgrywa właściwe rozpoznanie i natychmiastowa reakcja. U mężczyzn najczęściej występującym (a co za tym idzie – najbardziej znanym) objawem ataku serca jest ból w klatce piersiowej. Tymczasem duża liczba kobiet przechodzi zawał w ogóle go nie odczuwając. Za to u pań częściej występują mniej powszechne i mniej charakterystyczne symptomy. Objawy zawału występujące zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn: • ból w klatce piersiowej i ogólny dyskomfort, • odczuwalny ból w górnych partiach ciała, takich jak: ramiona, plecy, szyja i nadbrzusze, • duszność. Objawy charakterystyczne dla kobiet: • zmęczenie, • nudności lub wymioty, • zamroczenie lub zawroty głowy, • problemy ze snem. To z powodu biologicznych różnic organizmu atak serca jest inaczej odczuwany przez przedstawicieli obu płci. Najczęściej występującym symptomem wskazującym na atak serca jest ból w klatce piersiowej oraz dyskomfort w górnych partiach ciała. Jednakże kobiety są bardziej narażone niż mężczyźni na występowanie tylko takich objawów, jak: nudności, duszności, ból pleców lub szczęki. Jeśli kobiety ich doświadczają, ale nie uświadamiają sobie, że są one symptomami zawału, ich szanse na całkowity powrót do zdrowia maleją z powodu niepodjęcia odpowiedniego leczenia lub rozpoczęcia go zbyt późno.

Kobiece nerki a cukrzyca

Kolejne powikłanie cukrzycy – choroby nerek – również mają cięższy przebieg u kobiet niż u mężczyzn na nią cierpiących. W grupie osób bez cukrzycy to mężczyźni są bardziej narażeni na schorzenia nerek niż kobiety, u których ewentualne dysfunkcje pracy nerek pojawiają się dopiero w okresie pomenopauzalnym. I znowu cukrzyca zmienia tę prawidłowość – diabe-

tyczki są w równym stopniu narażone na choroby nerek, jak diabetycy, i to niezależnie od ich wieku.

Depresja diabetyczek

Depresja jest zaburzeniem występującym dwa razy częściej u kobiet niż u mężczyzn oraz wywierającym większy wpływ na panie chorujące na cukrzycę niż na panów z tym samym schorzeniem. Z badań przeprowadzonych przez „Archives of Internal Medicine” w roku 2010 wynika, że depresja zwiększa ryzyko wystąpienia cukrzycy i odwrotnie. Inne publikacje potwierdzają, że kobiety, u których wykryto zarówno cukrzycę, jak i depresję, są dwa razy bardziej narażone na przedwczesną śmierć niż kobiety, które nie cierpią na żadną z wyżej wymienionych chorób. Można też zetknąć się w pracach naukowych ze stwierdzeniem, że


tytułbliżej działu ciała pisma jednoczesne występowanie cukrzycy i depresji kojarzone jest z kobietami, a nie z mężczyznami.

Biologia czy psychologia?

Fakt, że cukrzyca stanowi znacznie większe obciążenie dla kobiet niż dla mężczyzn, w dużej mierze wynika z biologii. Problematyczną kwestią jest tutaj chociażby cholesterol. U kobiet zdrowych poziom dobrego cholesterolu HDL jest zazwyczaj wyższy niż u mężczyzn. U diabetyczek można zaobserwować wysoki poziom trójglicerydów przy jednoczesnym obniżeniu poziomu dobrego cholesterolu. A taka kombinacja jest bardzo niekorzystna dla serca. Naukowcy badają także wpływ hormonów płciowych, takich jak estrogen i testosteron, na zdrowie kobiet i mężczyzn z cukrzycą, oraz próbują określić zależność między poziomem tych hormonów a ogólnie gorszą kondycją diabetyczek niż diabetyków. Okazuje się, że kobiety chore na cukrzycę mają mniej estrogenu niż ich zdrowe rówieśnice, ale jednocześnie mają podwyższony poziom męskiego hormonu – testosteronu. Według naukowych analiz niewielki poziom estrogenu może być przyczyną chorób nerek, choć konieczne jest przeprowadzenie szczegółowych badań dla wyjaśnienia wszelkich aspektów tej zależności. Istnieje też hipoteza, że to nadmiar testosteronu u kobiet z cukrzycą zwiększa ich podatność na schorzenia nerek. Lekarze zastanawiają się obecnie nad zasadnością wprowadzenia terapii hormonalnej, aby przywrócić równowagę pomiędzy estrogenami a testosteronem u kobiet z cukrzycą. Gorsze rokowania kobiet po części wynikają także z czynników socjologicznych czy psychologicznych. Weźmy pod uwagę fakt, że w populacji osób zdrowych to mężczyźni są znacznie bardziej narażeni np. na zawał serca niż kobiety. Dlatego pewne objawy u kobiet (a na pierwszy rzut oka nie widać przecież, że mamy do czynienia z diabetyczką) nie wywołują takich reakcji otoczenia, jak w przypadku mężczyzn. W konsekwencji pomoc udzielana kobietom jest spóźniona, a niekiedy nie ma jej w ogóle. Czynnik płci analizowany był w kilku badaniach, z których wynika m.in., że kobiety chorujące na cukrzycę dostawały niewystarczającą ilość medykamentów, np. gdy miały podwyższony poziom cholesterolu. Można z tego wysnuć wniosek, że kobiety w przeciwieństwie do mężczyzn nie otrzymują

30

cukrzyca

styczeń 2012

dostatecznej pomocy już w zakresie leczenia prewencyjnego związanego z ryzykiem wystąpienia symptomów w układzie sercowo-naczyniowym.

Szczegóły intymne

Cukrzyca ma wpływ także na życie erotyczne kobiet i mężczyzn, choć różnice w tym zakresie są bardziej oczywiste i zrozumiałe. U mężczyzn cierpiących na tę chorobę istnieje większe prawdopodobieństwo wystąpienia problemów związanych z erekcją niż u mężczyzn zdrowych. Kobiety natomiast mogą mieć kłopoty związane z popędem seksualnym, poprzez spadek libido. Są one także bardziej narażone na syndrom policystycznych jajników, które to schorzenie może prowadzić do niepłodności. Kiedy już uda im się zajść w ciążę, często okazuje się, że znoszą ją dużo gorzej niż ich zdrowe koleżanki. Cukrzyca sprawia, że kobiety są bardziej podatne na zakażenia układów moczowego i rodnego.

Zalecenia

Nie ulega wątpliwości, że w świetle wspomnianych badań konieczne jest monitorowanie stanu zdrowia kobiet z cukrzycą. Wg lekarzy powinny być one poddawane testom sprawdzającym takie czynniki rozwoju chorób serca, jak wysokie ciśnienie krwi i nieprawidłowy poziom trójglicerydów, a wszelkie odstępstwa od normy muszą być traktowanie z równą powagą jak u mężczyzn. Kobiety zdrowe powinny zwracać uwagę na takie dolegliwości, jak cukrzyca ciążowa czy zespół policystycznych jajników, które zwiększają w późniejszym wieku ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. oraz innych problemów zdrowotnych. Lekarze proponują, aby kobiety, u których w rodzinie występowały tego typu przypadki, były częściej poddawane badaniom specjalistycznym. Choć czynnik biologiczny jest ważny, warto pamiętać także o kluczowej roli, jaką w przypadku cukrzycy odgrywają prawidłowa dieta i racjonalnie dawkowany wysiłek fizyczny. Choroba ta ani kobiet ani mężczyzn nie zwalnia z obowiązku świadomego podejścia do zagrożeń z niej wynikających i konieczności stawienia im czoła. Na podstawie tekstu: How diabetes differs for men and women, Diabetes Forecast, październik 2011


Technika ma znaczenie Paulina Sowa

Zastanawiając się nad przyczynami nieprawidłowych poziomów cukru we krwi, najczęściej koncentrujemy się na takich kwestiach, jak odpowiednia dawka insuliny w stosunku do glikemii wyjściowej, liczba i jakość posiłków oraz obecność i intensywność wysiłku fizycznego. Rzadko natomiast bierzemy pod uwagę znaczenie samej techniki iniekcji.

n

ie ulega wątpliwości, że pierwszorzędną rolę w osiągnięciu i utrzymaniu dobrych cukrów odgrywa odpowiednio dobrana dawka insuliny. Okazuje się jednak, że sam sposób jej wstrzykiwania także nie pozostaje bez znaczenia. Prawidłowa iniekcja z technicznego punktu widzenia to składowa kilku elementów – dopasowania igły (jej długości) do miejsca zastrzyku z uwzględnieniem pewnych zmiennych osobniczych, takich jak chociażby grubość tkanki podskórnej; przestrzeganie zasad rotacji wstrzyknięć oraz korzystanie ze sterylnego sprzętu.

Tkanka podskórna poszukiwana

Jaka jest zależność pomiędzy długością igły a glikemią? Taka mianowicie, że korzystanie ze zbyt długiej igły może skutkować podaniem insuliny nie do tkanki podskórnej, a domięśniowo. Praca mięśni (np. kiedy zrobimy zbyt głęboki zastrzyk w udo) wzmacnia i przyspiesza działanie insuliny. Efektem tego może być hipoglikemia – spowodowana nie zbyt dużą dawką insuliny ani niedoborem węglowoda-


bliżej ciała nów, ale właśnie szybszym działaniem insuliny podanej bezpośrednio do mięśnia. Insulina powinna trafiać do tkanki podskórnej – jest to wewnętrzna część skóry składająca się z tkanek łącznej i tłuszczowej, której grubość zależna jest od płci (kobiety naturalnie posiadają grubszą tkankę podskórną niż mężczyźni), wieku oraz masy ciała danej osoby. Wstrzykiwanie insuliny do tkanki podskórnej, rekomendowane przez Amerykańskie Towarzystwo Diabetologiczne stało się standardem obowiązującym w większości krajów, także w Polsce. Na podstawie dotychczasowych badań wiadomo, że z tkanki podskórnej insulina wchłania się równomiernie, w tempie niezależnym od tego, co w danym momencie robimy. Pod tkanką podskórną znajdują się mięśnie, do których niekiedy (w wyniku złej techniki iniekcji) podajemy insulinę. Warto tutaj zaznaczyć, że niedocukrzenie to wbrew pozorom nie okazja do zjedzenia czegoś słodkiego, a dość poważne powikłanie leczenia insuliną, w skrajnych przypadkach niebezpieczne dla życia pacjenta. Częste przypadki niedocukrzenia prowadzą do rozchwiania cukrzycy – chcąc mu zapobiec, zwykle zjadamy zbyt wiele węglowodanów, wpędzając się automatycznie w przecukrzenie. Dlatego starajmy się unikać niedocukrzeń, a jeśli zdarzają nam się często, sprawdźmy, czy nie wynikają przypadkiem z nieprawidłowości we wstrzykiwaniu insuliny.

12 – 8 – 5

Pierwsze igły do penów insulinowych miały długość 12,7 mm oraz 8 mm. Wówczas edukowano pacjentów, aby przy każdym zastrzyku formowali fałd skórny. W ten sposób zabezpieczano się przed iniekcjami domięśniowymi. Sprawa iniekcji zaczęła się komplikować z chwilą wprowadzenia igieł o długości 5 mm, które wbijamy w skórę prostopadle, bez konieczności chwycenia fałdu skórnego. Powstaje pytanie, czy pacjenci stosują się do wymogów wynikających z długości igły. Praktyka pokazuje, że nie zawsze. Zdarzają się przypadki zastrzyków igłami dłuższymi bez tworzenia fałdu skóry, jak i używanie igieł „piątek” i formowanie takiego fałdu. O ile ten drugi przypadek nie ma większych skutków ubocznych, o tyle

32

cukrzyca

styczeń 2012

pierwsza sytuacja jest niekorzystna, bo może powodować nadmierny spadek cukru we krwi. W tym miejscu należałoby wspomnieć także o tym, jak prawidłowo tworzyć fałd skórny. Skórę należy uchwycić dwoma lub trzema palcami, utrzymywać przez całą iniekcję oraz pięć do dziesięciu sekund po wyciągnięciu igły. Nieprawidłowości w postaci formowania/nieformowania fałdu skórnego przez pacjentów w dużej mierze wynikają z utartych przyzwyczajeń – jeśli ktoś przez lata stosował długie igły i tworzył fałd skórny, z przyzwyczajenia formuje go także stosując igły krótsze. Niekiedy nieprawidłowości wynikają z niewiedzy, a iniekcje bez tworzenia fałdu są łatwiejsze. Zdarzają się i takie praktyki, że pacjenci podają sobie insulinę przez ubranie, a wtedy w ogóle ciężko mówić o prawidłowym postępowaniu, niezależnie od długości igły, fałdu skórnego czy miejsca wkłucia.

Unikanie infekcji

O technice iniekcji możemy mówić nie tylko w kontekście penów insulinowych, ale także zakładania wkłucia do pompy insulinowej. Te sposoby podawania insuliny nie wymagają dezynfekowania skóry. Wręcz jest ono niezalecane. Wystarczy, że korzystamy ze sterylnych, jednorazowych igieł. Natomiast ten właśnie warunek, sterylności sprzętu, ma duże znaczenie, może nie dla samej techniki iniekcji, co dla jej skuteczności. Wielokrotne używanie tej samej igły czy też przekłuwanie się tym samym wkłuciem znacząco zwiększa ryzyko infekcji podskórnych. Objawiają się one zaczerwienieniem wokół miejsca wkłucia, swędzącą skóra, a w przypadku wkłuć do pompy – kiedy niesterylna igła jest w skórze przez dłuższy czas – także zmianami ropiejącymi. Nie trzeba tłumaczyć, że z takiego chorego miejsca insulina wchłania się znacznie gorzej – może działać z opóźnieniem bądź nie działać wcale. Infekcje skórne same w sobie mogą też powodować podwyższenie poziomu cukru we krwi.

W systemie rotacyjnym

Mówiąc o technice prawidłowych iniekcji nie sposób nie wspomnieć o konieczności rotacji miejsc wkłucia. Innymi słowy – nie robimy zastrzyków „na pamięć” w brzuch, tylko wykorzystujemy także przedramiona, pośladki i uda.


Podobna zasada dotyczy oczywiście zakładanie wkłucia do pompy insulinowej. O konieczności zmiany miejsc zastrzyków niby wszyscy wiedzą, jednak większość pacjentów, i to zarówno tych „na penach”, jak i „na pompach”, najczęściej w tym celu eksploatuje skórę na brzuchu. Najmniej natomiast w tym kontekście lubiane są uda. Jest to w jakiś sposób wytłumaczalne. Skóra na udach jest grubsza i samo jej przebijanie igłą może być dla pacjentów nieprzyjemne. Większość pompiarzy skarży się, że wkłucia na udach trzymają się krótko, często są bolesne i mogą powodować zasinienia. Niemniej nawet jeśli wykluczymy kontrowersyjne uda (albo będziemy je eksploatować rzadziej), pozostaje nam jeszcze jakieś pole manewru w postaci przedramion i pośladków.

Zalecenie rotacji wstrzyknięć nie jest jakąś fanaberią, a ma na celu uchronić pacjentów przed zrostami podskórnymi. W wyniku zbyt intensywnej eksploatacji tych samych miejsc dochodzi do stałych zgrubień podskórnych, które w efekcie uniemożliwiają prawidłowe podanie insuliny. Jeśli natrafimy na zrost, insulina może wchłaniać się gorzej lub nie wchłaniać wcale. Dlatego rotację miejsc wkłucia można uznać za integralną składową prawidłowej techniki iniekcji. Póki cukrzyca jest chorobą skazującą na takie czy inne podawanie insuliny, musimy należycie dbać o powierzchnię naszej skóry, wszak jej dobra kondycja, umożliwiająca zrobienie zastrzyku, będzie nam potrzebna do końca życia. reklama


bliżej ciała

Inga Daniehl

smaku kwestia

Jedz powoli! Tak nas pouczano, gdy byliśmy dziećmi. Delektowanie się jedzeniem sprawia, że nasz mózg w miarę szybko otrzymuje sygnał o sytości, dzięki czemu przestajemy jeść. A zatem wolniej spożywany posiłek jest rzeczywiście zdrowszy. Jednak idea slow food („wolnego jedzenia” ) wykracza oczywiście poza takie ludowe mądrości. Jest to po prostu tradycyjne jedzenie lokalne, niskoprzetworzone, a przez to właśnie i zdrowsze, i smaczniejsze.

34

cukrzyca

styczeń 2012


t

o nieprawda, że idea slow food interesuje tylko młodych, bogatych snobów. Faktem jest jednak, że jedzenie lepsze (robione w sposób tradycyjny, z produktów wyższej jakości) jest droższe. Czym jest jednak w rzeczywistości slow food? Czy tylko stylem jedzenia, czy już filozofią? I czy może znaleźć miejsce w życiu każdego z nas? A może już prowadzimy slow life („wolne życie”), tylko sami o tym nie wiemy? Podobno idea slow food zrodziła się z buntu przeciwko fast foodom – tzw. śmieciowemu jedzeniu, które jest tłuste, słone i szkodliwe, ale łatwo dostępne i tanie. Całe pokolenia powoli przyzwyczajały się do korzystania z wysokoprzetworzonych półproduktów, ceniąc sobie oszczędność czasu bardziej niż zdrowie i dobre samopoczucie. Bowiem czas to pieniądz, a nie da się ukryć, że łatwiej wrzucić do zupy kostkę rosołową, niż przez wiele godzin gotować bulion z kury kupionej na targu od chłopa. Nazwa slow food funkcjonuje w Polsce od kilku lat, natomiast w Europie, a konkretniej – we Włoszech, pojawiła się już w latach 80. XX wieku. Pamiętajmy przy tym, że w Polsce pierwszy McDonald pojawił się dopiero w 1992 r. i od razu stał się symbolem rosnącej zamożności, nie zaś otyłej biedy. Tylko w ciągu pierwszych dziesięciu lat działalności tej firmy w Polsce powstały 192 restauracje. W tym czasie rodzice zabierali dzieci do McDonalda w nagrodę za dobre sprawowanie, organizowano w nim (i nadal się organizuje) urodziny. Sukcesywnie, prawie niezauważalnie, dzieci przyswajały sobie fatalne nawyki żywieniowe, jedząc szybko i byle jak. Konsekwencją jest epidemia otyłości i… cukrzyca typu 2. już w bardzo młodym wieku.

Wielu powie, że to przede wszystkim rezultat zmiany trybu życia – jest ono teraz szybkie, intensywne i nerwowe. Zwolennicy slow food mają na to radę: slow – zwolnij – w ciągłym pędzie nie dostrzeżesz otaczającego cię piękna!

Czy warto pokochać ślimaka?

Ślimak stał się godłem stowarzyszenia non profit, które w ciągu kilku lat nie tylko się imponująco rozrosło, ale również rozprzestrzeniło na całym świecie. Zgodnie z ideą twórcy ruchu Carlo Petriniego, który zbuntował się przeciw otwarciu McDonalda w centrum zabytkowego Rzymu (nieopodal Schodów Hiszpańskich) i postanowił promować slow food – należy chronić i doceniać żywność, która jest wytwarzana w sposób niespotykany w innych miejscach na świecie. A przecież najczęściej te unikatowe receptury są tradycyjne, znane od pokoleń i szczególnie zagrożone przez ekspansję makdonaldyzacji.

35


bliżej ciała

Powinniśmy jeść mniej, ale za to lepiej. Problemy z otyłością biorą się stąd, że ludzie tego nie rozumieją”.

Slow food w polskich warunkach Główną zasadą, która określa jedzenie slow food, jest rezygnacja z zaawansowanych technologii produkcji żywności. Nie stosuje się sztucznych dodatków, aromatów, barwników, konserwantów, polepszaczy smaku i zapachu. Wyklucza się także takie techniki, jak miksowanie, ścieranie, smażenie, działanie wysokim ciśnieniem, natomiast propaguje tradycyjne wędzenie, duszenie, marynowanie, dojrzewanie i wyciskanie. Ruch slow food wspiera drobnych wytwórców i lokalne produkty. Obecnie działa w ponad 100 krajach. W 2002 r. trafił również do Polski. Jego zwolennicy stali się obrońcami tradycyjnego smaku i strażnikami dawnych receptur. Dlaczego zatem ślimak jest godłem stowarzyszenia? To proste – bo nigdy nigdzie mu się nie śpieszy.

Zdrowa kuchnia regionalna

Oczywiście slow food nie oznacza automatycznie, że jest to jedzenie zdrowe bądź ekologiczne, choć ma z nimi wiele wspólnego. Jego zwolennicy nie namawiają do liczenia kalorii – oni podkreślają, że jedzenie jest zmysłową przyjemnością. Ruch ten łączy z ekologią przeświadczenie, że trzeba chronić zagrożone gatunki roślin i zwierząt, a także takie elementy światowego dziedzictwa, jak kuchnia regionalna. Zwolennik idei slow food, który jest diabetykiem, musi jednak pamiętać, że celebrowanie jedzenia nie jest równoznaczne z żywieniowym sybarytyzmem, tzn. że tradycyjne i regionalne potrawy także należy spożywać z umiarem. Petrini, twórca stowarzyszenia, powtarza: „Jedzenie nie może być tanie. Musimy się przygotować na to, że za jakość trzeba więcej zapłacić.

36

cukrzyca

styczeń 2012

W Polsce stowarzyszenie propaguje program o nazwie Arka Smaku. Dzięki niemu niszowi producenci żywności dostają szansę zaistnienia na potężnym światowym rynku, wspierani przez koneserów dobrego jedzenia – przedstawicieli świata kultury, nauki, dziennikarstwa, polityki itp. Tego typu kuchnia robi się modna i choć należy zachować sceptycyzm wobec mody, ten snobizm warto popierać. Dzięki działaniom slowfoodowców do wielu restauracji w Polsce, ku zadowoleniu klientów, wróciły regionalne potrawy. Niszowi producenci żywności (czasem drobni rolnicy po prostu) uwierzyli, że warto wytwarzać wyroby spożywcze nie tylko na własne potrzeby, ale także na sprzedaż. Jest to korzystne również dla konsumenta, który choć płaci więcej, zyskuje pewność, że określenie „tradycyjny polski smak” nie będzie w tym przypadku jedynie sloganem marketingowym. Organizacja Slow Food Polska wydaje certyfikaty potwierdzające ten status. Mocno walczyła np., by uzyskał go góralski oscypek. Chodziło o to, żeby ten wyrób wytwarzany metodą tradycyjną (i może bardziej higieniczną) stał się dostępny nie tylko na tatrzańskich targowiskach


i pokątnych stoiskach. W związku z tym członkowie slow food wyruszyli w teren i przebadali oscypki. Niektórzy ich wytwórcy zostali zaproszeni na największe na świecie targi produktów regionalnych Salon Smaku (Salone del Gusto) do Turynu, gdzie oscypek odniósł prawdziwy sukces. A przecież to niejedyny regionalny ser polski, który warto promować! Ostatecznie oscypek otrzymał znak „Chroniona Nazwa Pochodzenia”. To przysporzyło góralom trochę kłopotów, bo wcale niełatwo sprostać standardom dyktowanym przez biurokratów z Unii Europejskiej. Dlatego obecnie produkowany jest on legalnie z certyfikatem i… nielegalnie – i wówczas sprzedawany jest spod lady! Tak więc, jak się okazało, działalność zwolenników slow food w sposób niezamierzony przyniosła także niepożądany Slow food oznacza rezygnację z zaawansowanych technologii skutek. Jednak ser pod tą nazwą

produkcji żywności. „Zdrowe” to znaczy „lokalne” i „jak najmniej przetworzone”

37


tytułbliżej działu ciała pisma można już kupić nie tylko w górach, choć jedynie tam może być wytwarzany, ale również w supermarketach w Polsce i na świecie.

Jak działa organizacja?

Chociaż wiedza o tym ruchu nie jest jeszcze powszechna, to jednak jego działania przynoszą korzyści w poszczególnych regionach. Organizowane są lokalne targi, na których można delektować się jedzeniem regionalnym, a także skosztować oryginalnych potraw z innych stron Polski i świata, które prezentują zapraszani na nie specjalni goście. Może to być ser, szynka czy wino, albo najrozmaitsze wypieki. Najważniejsze, żeby było wytworzone tradycyjnie, w unikatowy sposób. Oczywiście takie jedzenie nie jest tanie i dlatego zwolennicy slow food oskarżani są o snobizm. Jednak zawsze znajdą się chętni, skłonni zapłacić więcej za wyrób oryginalny, nawet jeśli odbędzie się to kosztem ograniczenia ilości spożywanego jedzenia. Niektórym to nawet wychodzi na zdrowie…

Slow city

We Włoszech niektórzy burmistrzowie małych miast postanowili bronić lokalnego kolorytu i swoistego stylu życia przed globalną unifikacją. W ten sposób powstały slow cities („powolne miasta”). Liczą one poniżej 50 tys. mieszkańców, mają cenne zabytki, unikatową lokalną kuchnię i rzemiosło. Muszą też spełniać kryteria dotyczące ochrony środowiska, przestrzeni miejskiej przyjaznej ludziom, wspierania tradycyjnego rzemiosła i oczywiście miejscowych produktów. Od 2007 roku pierwszym

38

cukrzyca

styczeń 2012

polskim powolnym miastem jest Reszel, po nim ten tytuł uzyskały kolejne trzy: Lidzbark Warmiński, Biskupiec i Bisztynek. Ślimak triumfuje! Cezary Bałdyga, mieszkaniec Kętrzyna, były nauczyciel, a obecnie pracownik jednej z dużych firm w mieście, mimowolnie stał się poplecznikiem ślimaka. Okazało się po prostu, że preferuje produkty lokalne i woli pojechać rowerem do pobliskiego Reszla (po drodze mijając słynny kościół w Świętej Lipce), by zrobić zakupy na odbywającym się tam właśnie festynie. Choć nie zamierzał zapisywać się do żadnej organizacji, jego tryb życia w rzeczywistości stał się zgodny ze slow life – filozofią niespiesznego życia. – Takie spędzanie czasu sprawia mi radość. Uważam Mazury za najpiękniejszy zakątek na ziemi. Pośpiech zupełnie do niego nie pasuje. Dlatego poruszam się głównie rowerem i odwiedzam lokalne targi. Ostatnio w Reszlu swoje sery pokazywali Włosi. Nie mogło mnie tam zabraknąć, ale spotkałem również sporo znajomych z Kętrzyna. Okazało się, że takie targi cieszą się u nas naprawdę sporą popularnością. Pojawiają się na nich goście z unii slow cities i wprowadzają w tę naszą małą lokalność spory ferment. Wolimy mieć takich gości niż okropne hotele i hałaśliwych turystów. Lokalsi, tacy jak ja, bardzo cenią sobie fakt, że w miejscu, w którym mieszkają, panuje spokój. Czy żyję zgodnie ze slow life? Może nie do końca, nie dojrzałem jeszcze do kupowania ubrań robionych metodami tradycyjnymi. Wiem też, że niektórzy pod tę kategorię podciągają wiele aspektów życia, nie tylko jedzenie… Cezary Bałdyga jest również klientem sklepów z lokalną żywnością, które już pojawiły się na Mazurach. Na jeden z nich natknął się ostatnio w Węgorzewie. Promocja jedzenia tradycyjnego często połączona jest na Mazurach


Ślimak stał się symbolem ruchu propagującego slow food

z festiwalem kultury ludowej, na którym pojawiają się goście z krajów bałtyckich i z Białorusi. Znaleźć tam można wyroby rękodzielnicze, są tańce, śpiewy i oczywiście jedzenie – zdecydowanie niefastfoodowe. Struktura organizacyjna ruchu opiera się na tzw. conviviach – zgromadzeniach. Ludzie w nich zrzeszeni pochodzą z różnych środowisk, są mniej lub bardziej zamożni, ale mają wspólny cel: chcą poznawać kuchnie z różnych zakątków świata i pragną, aby każdy mógł poszerzać swoje kulinarne horyzonty. W tym celu organizują targi, debaty, namawiają restauratorów na eksperymenty itp. Przewodniczący Slow Food Polska Jacek Szklarek wspominał, że jeszcze na początku lat 90. kulinarna Polska przypominała krajobraz księżycowy. Wszędzie produkowano przez lata to samo, więc jeśli nawet restaurator chciał coś zmienić w swoim menu, nie miał skąd wziąć odpowiednich produktów. To powoli się zmienia, a że odbywa się to niespiesznie, wyznawcom slow life akurat nie przeszkadza.

Jedzenie z duszą

których wiele gatunków (z Bałtyku) wyginęło bezpowrotnie. W wiejskich kuchniach regionalnych, nie tylko w polskiej, ale też we włoskiej czy greckiej, jest wiele przepisów na dania bezmięsne. Tyle tylko, że mało kto je zna, bo przecież najprościej usmażyć schabowego. Obecnie niewiele osób rygorystycznie przestrzega postu, gdyby się jednak nad tym zastanowić, miał on swój głęboki pozareligijny, ekonomiczny i zdrowotny sens. Mamy to szczęście, że przepisy na postne potrawy w polskiej kuchni są liczne i interesujące, może więc warto do nich wrócić. Takie podejście do spraw kulinarnych oznacza, że jedzenie slow food, tradycyjna żywność z duszą, może stać się impulsem do przewartościowania całego życia, do zmiany na lepsze, tak bardzo przez nas wszystkich pożądanej. Tańsze slow food jest zatem możliwe. To nie musi być zabawa dla yuppies, zwłaszcza że akurat w polskiej tradycji zawsze mieścił się zwyczaj kupowania żywności prosto od chłopa. Czy to biedny, czy bogaty, inteligent czy rzemieślnik – każdy szukał najlepszego dostawcy jedzenia, aby miało ono niepowtarzalny smak i charakter. To wraca – powoli, ale wraca.

Produkt z supermarketu jest anonimowy, a jeśli kryje się za nim jakaś historia, to najczęściej tragiczna. Związana ze złym traktowaniem zwierząt, fatalnymi warunkami chowu, brakiem humanitaryzmu. Nie oznacza to bynajmniej, że zwolennicy slow food to wegetarianie. Są jednak pewni, że zwierzę, którego część właśnie spożywają, żyło w znośnych warunkach. Kwestie etyczne żywo ich interesują, nie wspominając już o tym, że mięsa jedzą zwyczajnie mniej, gdyż jest trudniej dostępne i droższe. Potrawy typu slow food to przecież nie tylko mięso i kiełbasy! To przede wszystkim zboża, wypieki, kasze, warzywa z przydomowych ogródków, wreszcie nalewki czy wina. Jednak slowman żyje w symbiozie z naturą, chce ją chronić, gdyż ma świadomość jej wyjątkowości. Poza tym miłośnicy polskiej kuchni tradycyjnej doskonale wiedzą, że mięso nigdy nie odgrywało w niej głównej roli. Dużo ważniejsze były np. ryby,

39


bliżej ciała

Konserwowanie Paulina Kęszycka

przez dodawanie

Cukier, ocet, alkohol… Choć to z pozoru zupełnie różne substancje, jednak wszystkie sprawdzają się jako utrwalacze żywności. Oprócz naturalnych, mamy także całą grupę konserwantów sztucznych, które producenci bardzo często dodają do artykułów spożywczych. Co o jednych i drugich powinniśmy wiedzieć?

w

poprzednim numerze „Cukrzycy” omówiliśmy kilka sposobów przedłużania trwałości żywności, takich jak mrożenie czy suszenie, teraz bierzemy pod lupę te metody konserwowania, które bazują na dodawaniu do niej substancji utrwalających.

Trwałe i… słodkie

Wiele z nich wiąże się z wydłużaniem trwałości artykułów spożywczych za pomocą dużej ilości cukru. Aby

40

cukrzyca

styczeń 2012

bezpiecznie przechowywać owoce, zasypuje się je cukrem lub robi najróżniejsze dżemy, powidła, marmolady, konfitury… Diabetycy jedząc je powinni jednak mieć się na baczności, gdyż w ten sposób przechowywane owoce są jednak mocno ocukrzone. Przetwory owocowe różnią się między sobą procentową zawartością cukru oraz jakością owoców użytych do ich wytworzenia. Dżemy powstają wskutek gotowania owoców z dodatkiem pektyn (substancji żelujących), kwasów organicznych oraz niekiedy sztucznych środków utrwalających. Należy unikać przede wszystkim wyrobów wysokosłodzonych (zawierają więcej cukru, a mniej owoców), a także tych, w których składzie znajdują się konserwanty. Dżemy niskosłodzone zawierają ok. 30 proc. cukru, podczas gdy w wysokosłodzonych może on stanowić nawet 60 proc. zawartości. Łyżeczka wysokosłodzonego dżemu truskawkowego zawiera tyle samo węglowodanów (ok. 10 g), co szklanka świeżych truskawek, z czego 9 g to zwykła sacharoza, bardzo szybko podnosząca stężenie glukozy we krwi, natomiast w świeżych owocach znajduje się jej jedynie 2 gramy. Powidła robione są najczęściej ze śliwek. W domowych warunkach owoce można smażyć bez cukru, dzięki czemu końcowy produkt będzie bezpieczniejszy dla diabetyków


w porównaniu z przetworami kupowanymi w sklepach. Te drugie bowiem zawierają często cukier (ok. 30 proc.). Pamiętajmy jednak, że nawet domowe powidła powstają wskutek 3-krotnego zagęszczenia owoców, co w tym samym stopniu zwiększa w nich stężenie cukru. Konfitury powstają z całych lub częściowo rozdrobnionych owoców wysmażanych w syropie cukrowym. Z tego względu, jak nietrudno się domyślić, nie są polecane dla diabetyków. To samo dotyczy marmolad, które oprócz dużego stężenia cukru (ponad 50 proc.), niewielkiej ilości owoców (najczęściej pulpy owocowej) i dodatkowo sztucznych substancji nie zawierają cennych dla naszego organizmu składników. Są najtańsze i najmniej wartościowe ze wszystkich wymienionych wyżej produktów.

Tak, ale pod warunkiem…

Jeśli jednak koniecznie chcemy skosztować przetworów owocowych, wybierajmy niskosłodzone dżemy lub powidła bez cukru. Wysokosłodzone dżemy, dosładzane powidła, konfitury i marmolady przyniosą organizmowi niestety więcej szkód niż pożytku. Co ciekawe, mimo ogromnej ilości cukru używanego do wytwarzania przetworów owocowych, zdarza się, że producenci, aby przedłużyć ich trwałość, dodają jeszcze sztuczne konserwanty. Dlatego też, jeśli już skusimy się na odrobinę owocowej słodyczy, uważajmy, aby niepotrzebnie nie faszerować naszego organizmu chemią. Jeśli bowiem tego typu wyrób spożywczy przygotowany jest z odpowiedniej jakości surowca, z zachowaniem

prawidłowych warunków higienicznych, wówczas dodawanie konserwantów jest zbędne.

Marynowanie w alkoholu, occie i oliwie

Kolejną metodą utrwalania żywności bez dodatku sztucznych konserwantów jest konserwowanie jej w płynach, takich jak alkohol, ocet lub oliwa, co oprócz wydłużenia czasu przydatności do spożycia znacząco wpływa na jej smak. Do marynowania w alkoholu nadają się przede wszystkim owoce. Niestety, do większości takich marynat dodawany jest w sporych ilościach cukier, dlatego też tak konserwowana żywność nie jest polecana diabetykom. Podobnie jest w przypadku marynat octowych, dlatego jeśli kupujemy w sklepie jakiekolwiek tego typu produkty, czytajmy uważnie na opakowaniach ich skład i pamiętajmy o ryzyku podwyższonej glikemii. Ponadto ze względu na swoje właściwości kwasotwórcze nie są one polecane małym dzieciom, kobietom w ciąży i karmiącym, osobom cierpiącym na wrzody żołądka, kamice nerkowe oraz schorzenia wątroby. W krajach śródziemnomorskich bardzo popularne jest jeszcze marynowanie w oliwie (z oliwek), która skutecznie blokuje rozmnażanie się mikroorganizmów. Do tego celu powinna być wykorzystywana oliwa najwyższej jakości. Pomimo dużej wartości energetycznej żywność konserwowana w oliwie jest dozwolona dla diabetyków w umiarkowanych ilościach, dostarcza bowiem wielu niezbędnych kwasów tłuszczowych, których w nadwiślańskiej diecie niestety często brakuje.

Pomocne mikroorganizmy

Bakterie występujące w pokarmach nie zawsze są szkodliwe i chorobotwórcze. Niekiedy nam wręcz pomagają w utrwalaniu żywności, w powstawaniu nowych

41


bliżej ciała smaków, a także mogą mieć właściwości probiotyczne, pozytywnie wpływające na nasze zdrowie. Przykładem takich mikroorganizmów są bakterie kwasu mlekowego. To dzięki nim możemy cieszyć się smakiem kiszonych ogórków i kapusty, a także jogurtów i wielu innych fermentowanych przetworów mlecznych. Są one odpowiedzialne za fermentację, podczas której część węglowodanów przekształcana jest w kwas mlekowy mający właściwości konserwujące. Bakterie te pozytywnie wpływają na stan zdrowia, ponieważ zwalczają mikroorganizmy chorobotwórcze w przewodzie pokarmowym, wspierając jednocześnie naturalną florę bakteryjną (zwłaszcza jeśli jest zniszczona np. po antybiotykoterapii). Ponadto przeciwdziałają zaparciom i oczyszczają jelita.

Wszechobecne „E”

Zdrowie konsumenta niestety nie zawsze jest priorytetem dla wytwórców żywności, bowiem kluczowe znaczenie ma dla nich maksymalizacja zysku. Dlatego jeśli istnieje wybór między zdrowymi, czasochłonnymi i kosztownymi sposobami konserwowania żywności a metodami tańszymi, przy użyciu sztucznych środków wydłużania trwałości, zachodzi duże prawdopodobieństwo, iż producent wybierze to drugie rozwiązanie. Teoretycznie wszystkie substancje dodawane w Polsce do żywności są przebadane i nie powinny nikomu szkodzić, jeśli są spożywane w umiarkowanych ilościach. Oczywiście to optymistyczne stwierdzenie każdy konsument powinien sam zweryfikować. Wśród konserwantów z rodziny „E” znajdują się zarówno substancje pochodzenia naturalnego (które używane w rozsądnych ilościach nie powodują ryzyka chorób), jak i sztuczne konserwanty, których powszechne stosowanie budzi niepokój dietetyków. Jeśli to tylko możliwe, należy ograniczać spożycie żywności zawierającej substancje pochodzenia syntetycznego – tym samym zmniejszając ryzyko występowania chorób, które mogą one spowodować. Hasła reklamowe przedstawiające jakiś artykuł spożywczy jako produkt „bez konserwantów” powinny budzić

42

cukrzyca

styczeń 2012

Co się kryje za tajemniczą literką E? E 100 – E 199 – barwniki E 200 – E 299 – substancje konserwujące E 300 – E 399 – przeciwutleniacze i regulatory kwasowości E 400 – E 499 – substancje stabilizujące, zagęszczające, emulgujące E 500 – E 599 – regulatory pH i środki przeciwzbrylające E 600 – E 699 – wzmacniacze smaku i zapachu E 700 – E 799 – antybiotyki E 900 – E 999 – różne (m.in. środki słodzące i nabłyszczające) E 1000 – E 1599 – dodatkowe związki chemiczne

czujność konsumenta. Trzeba przede wszystkim sprawdzić na opakowaniu skład produktu, przy czym interesować nas powinno zwłaszcza to, co jest zapisane małym druczkiem… Ponadto pamiętajmy, iż tzw. wyrób bez konserwantów nie powinien zawierać „kilograma” cukru, „garści” sztucznych barwników, emulgatorów, stabilizatorów, aromatów, wzmacniaczy smaku oraz przeciwutleniaczy… Używanie konserwowanej żywności jest wygodne i w wielu przypadkach wręcz niezbędne w naszym codziennym życiu. Nie zachęcamy zatem do walki z wiatrakami, czyli wystrzegania się wszelkich utrwalaczy, ale apelujemy o zdrowy rozsądek i unikanie tych artykułów spożywczych, które zawierają ich zbyt wiele. Może warto też pomyśleć o samodzielnym przygotowaniu przetworów z dobrej jakości produktów, w których na pewno nie znajdą się dodatki o niezbyt smakowicie brzmiących nazwach, takich jak np. dimetylopolisiloksan czy też poliwinylopirolidon?


POBYT ZIMOWY DLA DZIECKA Z CUKRZYCĄ SPECJALNA OFERTA EDUKACJI I REEDUKACJI CUKRZYKÓW Mamo! Tato! Zadbaj o zdrowie swojego dziecka! Zapraszamy do Hotelu*** Wodnik SPA na zajęcia z edukacji i reedukacji diabetyków, połączone z wypoczynkiem. Naszą najnowszą ofertę kierujemy do rodziców i ich pociech.

Mamo! Tato! Przyjedz ze swoim dzieckiem chorym na cukrzyce na wypoczynek!! Zaopiekujemy się Twoją pociechą przez cały dzień i zapewnimy jej mnóstwo atrakcji, a Ty w tym czasie odpoczniesz w naszych gabinetach SPA. Wieczorem znowu będziecie razem wypoczywać w komfortowym pokoju lub w kawiarni z widokiem na morze. Hotel*** SPA Wodnik usytuowany jest na wysokim klifie, nad samym brzegiem morza. Z hotelowych okien rozpościera się wspaniały widok na Bałtyk. Trzygwiazdkowy hotel SPA nad morzem posiada 49 komfortowo urządzonych pokoi, restaurację serwującą wyszukane potrawy kawiarnię z widokiem na morze. Hotel*** SPA Wodnik to dużo więcej niż miejsce, w którym możesz się zatrzymać. To oaza zdrowia i urody, w której odzyskasz harmonię ducha i ciała. W hotelowym centrum Wellness&Spa z krytym basenem, gabinetami odnowy biologicznej, grotą solną i jacuzzi, profesjonalna obsługa oferuje zabiegi pielęgnacyjne i relaksacyjne. Kadra i opieka : Państwa dzieci w czasie zajęć objętych programem będą pod opieką wykwalifikowanego personelu medycznego, gotowego w każdej chwili prawidłowo zareagować w przypadku wystąpienia hipoglikemii oraz dopilnować i pomóc w pomiarze cukru czy iniekcjach. Program prowadzony będzie przez animatorów pod nadzorem kierownika. Wycieczki autokarowe realizowane będą naszym firmowym luksusowym autokarem Neoplan. Edukacja i reedukacja: W trakcie trwania turnusu odbędą się zajęcia z Panią Ewą Trzecińską posiadającą uprawnienia „Edukatora do spraw diabetologii” oraz ogromne doświadczenie w leczeniu i prowadzeniu dzieci z cukrzycą. Przygotowane zajęcia mają na celu poprawę i rozszerzenie wiedzy o chorobie i wyrównania cukrzycy, podniesienie świadomości dzieci i rodziców o zagadnieniach związanych z chorobą. Program pobytu obejmuje: 1. całodzienne wyżywienie z uwzględnieniem diety dla dzieci 2. noclegi w komfortowych pokojach ( www.wodnik.pl) 3. opieka pielęgniarska 4. prelekcje i zajęcia na temat cukrzycy – Edukacja i reedukacja w cukrzycy 5. atrakcyjny program wypoczynku Czas zagospodarowany przez animatorów dla dzieci i młodzieży: 1. Program dla dzieci i młodzieży: - cykl zajęć „Edukacja i reedukacja w cukrzycy dzieci i młodzieży” - „Piracka przygoda” – zdobywanie szlifów majtka okrętu pirackiego na wesoło - Skansen Chleba – nauka tradycyjnego wypiekania chleba – wycieczka - „Taniec z Gwiazdkami” wraz z pokazami zawodowych dziecięcych par tanecznych - „Mam talent” oraz wiele innych zabaw prowadzonych przez Animatorów - piesza wycieczka nad Czerwoną Rzeczkę do unikatowego ujścia rzeki do morza połączona z ogniskiem i poczęstunkiem - konkursy plastyczne, nauka gry w szachy i warcaby itp. - zabawa na kręgielni – wyjście dla dzieci - inhalacyjne spacery brzegiem morza - uroczyste zakończenie turnusu 2. Dla Mamy i Taty: W czasie gdy Twoje dziecko będzie się świetnie bawić dla Ciebie proponujemy: - Odnowę biologiczną w Hotelu*** Wodnik SPA: * termalne okłady z masy fango – 2 zabiegi * relaks w ciepłej grocie solnej – 2 seanse * odprężająca kąpiel w jacuzzi – 1 wejście * basen i siłownia w hotelu * pozostałe zabiegi odnowy biologicznej, SPA, kosmetyki i rehabilitacji z 10% upustem zimowym! Istnieje możliwość zamiany niektórych atrakcji dla rodziców, na udział w wycieczkach z dziećmi.

Cena za pobyt wynosi: Dzieci do lat 8 1360 zł – PROMOCJA 999 zł Dzieci wiek 8–16 1900 zł – PROMOCJA 1248 zł Dorośli (opiekunowie) 1780 zł – PROMOCJA 1494 zł

Terminy turnusów – 13 dni/12 nocy: 15.01 – 27.01.2012 29.01 – 10.02.2012 12.02 – 24.02.2012

Wymagane wyposażenie dziecka: Dzieci mają obowiązek posiadania podstawowego osobistego sprzętu: glukometru (podpisanego), odpowiedniego zapasu pasków, glukagenu 1 szt., dzienniczka samokontroli, glukozy – min 1 op.

Płatność dokonywana jest na konto firmy: Przedsiębiorstwo Usług Turystyczno-Rehabilitacyjnych WODNIK H i M Rudniccy Sp. J., ul. Wojska Polskiego 28, 78-111 Ustronie Morskie REZERWACJA I INFORMACJA: Hotel*** Wodnik SPA, ul. Kościuszki 5; 78-111 Ustronie Morskie RECEPCJA: 94 35 33 100, BIURO REZERWACJI: 94 35 15 210, 500 075 312 www.wodnik.pl, info@wodnik.pl Szczegółowe oferty www.ustroniemorskie

Zgłoszenia będą przyjmowane: drogą telefoniczną u organizatora (tel nr 94 – 35 15 210 ) i drogą mailową na adres: info@wodnik.pl. Ilość miejsc ograniczona

43


przepisy

m

1 porcja: białko –

12,8 g 7,5 g 15 g 181,5 kcal

tłuszcz –

węglowodany – energia –

(WB – 1,5) (WT – 1)

(WW – 1,5)

SKŁADNIKI na 16 sztuk

• 3 kromki chleba razowego pełnoziarnistego 90 g • 50 g sera koziego • 30 g mango • 4 plastry chudej szynki • łyżeczka musztardy gorczycowej 7 g • 2 pomidorki koktajlowe 40 g • łyżeczka masła 5 g • 100 g łososia • 20 g owoców granatu • kapary • 100 g ogórka • 100 g serka białego półtłustego • łyżka jogurtu naturalnego • 1 ząbek czosnku • koperek, natka pietruszki, szczypiorek • kilka listków sałaty • czarne oliwki • sól, pieprz

44

cukrzyca

styczeń 2012

ini

tartinki

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Każdą kromkę chleba pokroić na 4 równe części. Ser kozi oraz mango pokroić na kawałki. Na chlebie rozłożyć listki sałaty oraz mango i ser. Całość spiąć wykałaczką. Kolejne 4 mini kromki chleba posmarować masłem. Plasterki szynki zwinąć w ruloniki i ułożyć na chlebie. Na wierzch nałożyć odrobinę musztardy i połówkę pomidora koktajlowego. Spiąć wykałaczką. Łososia umyć, osuszyć. Doprawić solą oraz pieprzem i piec w piekarniku nagrzanym do 160˚C przez 15 min. Gdy wystygnie, pokroić na kawałki. Na kromkach chleba układać listki sałaty oraz łososia. Na wierzch ułożyć owoce granatu. Udekorować kaparem oraz plastrem cytryny. Ogórek umyć, osuszyć. Pokroić na 4 równe części. Środek ogórka delikatnie wydrążyć. Serek wymieszać razem z jogurtem, posiekanym ząbkiem czosnku oraz koperkiem. Doprawić do smaku solą, pieprzem i sokiem z cytryny. Serkiem napełniać wydrążone ogórki. Udekorować koperkiem i oliwką.


r

1 porcja: białko –

18,5 g 8g 2,5 g 152 kcal

tłuszcz –

węglowodany –

(WB –2)

(WT –1)

(WW –0)

energia –

oladka z kurczaka z orzechami i szpinakiem SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Cebulę obieramy i drobno siekamy, czosnek miażdżymy. Na rozgrzanym oleju smażymy cebulę, aż się zeszkli, dodajemy czosnek. Gdy cebulka i czosnek będą rumiane, zdejmujemy z patelni i studzimy. Kurczaka miksujemy w robocie kuchennym razem z cebulką, czosnkiem, śmietanką, jajem i listkami tymianku. Doprawiamy solą i pieprzem. Masę chłodzimy w lodówce przez ok. pół godziny. Gdy masa lekko stężeje wykładamy ją na arkusz papieru do gotowania, układamy liście szpinaku oraz orzechy i zwijamy w rulon. Końce skręcamy, tak aby powstało coś w rodzaju cukierka. Wkładamy paczkę do wrzącej osolonej wody i gotujemy ok. 20 min. Roladkę możemy podawać na ciepło jako danie główne lub na zimno jako przystawkę pokrojoną w plastry pianę. Wszystko razem delikatnie mieszamy. Przekładamy do miseczek lub pucharków i chłodzimy w lodówce min. 2 godziny.

SKŁADNIKI NA 6 PORCJI

• 500 g mięsa z kurczaka bez kości i skóry • 1 jajko • 2 łyżki śmietany 18% (50 g) • 1 średnia cebula • 2 ząbki czosnku • łyżka oleju rzepakowego • kilka gałązek świeżego tymianku • liście świeżego szpinaku • garść orzechów włoskich • sól, pieprz

Mateusz

Kaczmarczyk Kucharz warszawskiej restauracji Etno. Pasjonat gotowania, dla którego idea zdrowej kuchni nie jest sprzeczna z ideą kuchni smacznej.

45


słodki profil

Przystanek

piotr kubic

b

ył zwykły dzień tygodnia. Pora roku: późna, lecz bezśnieżna jesień, już zszarzała, mniej niż nieciekawa, bezbarwna. Przystanek autobusowy na głównej ulicy w miasteczku odległym o kilkadziesiąt kilometrów od dużego miasta. Co piętnaście, dwadzieścia minut zatrzymują się tu busy, ich kolumna nieprzerwanie płynie w stronę metropolii – tam i z powrotem, bo miasteczko to w dużej części noclegownia, jak osiedle na dalekich przedmieściach. O godzinie dziesiątej na przystanku nie ma już wielu, którzy czekają. Fala dojeżdżających do pracy kończy się około ósmej. Teraz stoją tu głównie emeryci lub studenci oraz zagubione, jak się zdaje, w czasie i przestrzeni dusze, wyrwane z codziennego rytmu, które jadą, by „coś załatwić” w wojewódzkich urzędach, odwiedzić kogoś w szpitalu. Na koncert lub do galerii busem stąd się raczej nie jeździ o żadnej porze dnia i tygodnia. Zwrócone w dół ulicy twarze rozpoznają zawczasu nadjeżdżający od strony rynku pojazd. Wychylają się z beznamiętnym wyrazem zza wiaty, odrapanej i oblepionej fragmentami oberwanych ogłoszeń. Gdy mercedes furgonetka przerobiony na bus wreszcie podjeżdża, skwapliwie podchodzi do niego grupka pasażerów. Pierwszemu z nich wypada złapać za klamkę i otworzyć drzwi, za to szczęśliwie może wybierać miejsce wewnątrz, o ile jakieś pozostało wolne. Przy pobierającym opłatę kierowcy tworzy się kolejka. Wstępując na pokład trzeba postawić stopę na wysokim stopniu i jednocześnie schylić głowę, żeby zmieścić się we framudze drzwi. W tamtym właśnie miejscu stanął mężczyzna lat około dwudziestu dwóch, może trzech. Za nim – kobieta w berecie koloru wyblakłego fioletu, szerokiej, zgrubiałej czarnej kurtce, podpierająca się ortopedyczną laską. Dalej – znów jakiś chłopak, i zgrabna choć niemłoda kobieta z długimi farbowanymi na blond włosami, i ktoś tam jeszcze, nie za bardzo zwracający na siebie uwagę. Na końcu – człowiek wyglądający jak podróżnik, w średnim wieku, z dużym plecakiem i jakby było mu go mało – z reklamówką w dłoni. I nagle, nie wiedzieć czemu i po co, bo nikt tutaj takich rzeczy nie robi, nawet nie zauważa, dlaczego miałby to robić, ten nazwijmy go dalej podróżnik sięga ręką ponad

46

cukrzyca

styczeń 2012

ramionami oczekujących do owego młodziaka i trąca go w ramię. Gdy ten odwraca się, słyszy skierowane do siebie pytanie: – Może by pan przepuścił tę panią, która za panem stoi? Cisza, jaka po tych słowach się rozlega, trwa tylko krótką chwilę. – Jakim prawem pan mi zwraca uwagę? – mówi zacięta twarz chłopaka. – Takim, jakie ma każdy, i każdy powinien to zrobić – podróżnik najwyraźniej nie dał się zbić z tropu. – Zamknij się. Spier… bo ci przyp… Cóż, domyślamy się już, że na niewiele lepszą odpowiedź można było tu, w takim miejscu i momencie, liczyć. Podróżnik jakby rzeczywiście nie był stąd, jakby nie zdawał sobie sprawy, że takich tematów się tu nie porusza, a już na pewno nie kontynuuje się podobnych rozmów. Ale wcale nie zamierzał rezygnować ani nigdzie odchodzić, co więcej, wciąż czekając w kolejce, odpowiedział: – To bardzo nieładnie tak mówić. Szkoda. – Zaraz dostaniesz po pysku. – O! To już jest groźba. A ja mam świadków. – To dzwoń na policję. – Tak? Więc załatwimy to bez policji. Nic jednak się nie stało, nikt niczego nie „załatwiał”, nikogo nie policzkował, nie szarpał, nikt też nigdzie nie dzwonił, a i nikt inny nie odezwał się ani słowem i nie zrobił żadnego gestu. Kolejka stała jak przedtem. I może właśnie ta niezmienność, tępa, uporczywa, matołowata trwałość konstelacji tego zaścianka uwiodła, porwała wręcz podróżnika, który jakby przyleciał z dalekich gwiazd, jak kamikaze owładnięty samobójczym poświęceniem dla nieistniejącego już od dawna ideału. A może najzwyklej szukał pretekstu, żeby na kogoś powrzeszczeć. – Ty chamie!!! Wpychasz się przed staruszkę z laską i jeszcze masz czelność się odzywać?! Kolejne wypadki miały potoczyć się w błyskawicznym tempie. Do ich przewidzenia nie była potrzebna nawet cząstkowa znajomość psychologii, historii czy choćby literatury, których to nauk zresztą i tak spośród tam obecnych nikt nie był świadomy. Podobnie jak zwykłego dobrego wychowania. A jednak… nic się nie stało. Nic.


Oddawszy dwie monety kierowcy podróżnik, jako ostatni, jął przedzierać się między rzędami foteli do ostatniego wolnego miejsca. Mijając chłopaka o zaciętej ciągle twarzy powiedział: – Spokojnie. Spokojnie, a wszystko będzie dobrze. Ba, ale czy będzie? Wciskając się w ciasną przestrzeń, gdzie kolana wbijały się w krzesło o rząd wcześniej, podróżnik zaczął rozpatrywać możliwe scenariusze. Niestety, nie był on z innej planety. Mieszkał w tym właśnie miasteczku, w którym wielu znało się co najmniej z widzenia. To oczywiste, że z chłopakiem spotka się prędzej czy później, lecz czy będzie to spotkanie zupełnie przypadkowe? I czy tamten będzie sam? Czy stanie się to jednego z tych zimowych długich wieczorów z zaciągającą się kurtyną ciemności, okrywającą to, co wtedy zdarzyć się może? Podróżnik podniecony czuł, że w tym momencie każdego mógłby pokonać, rozgromić. Lecz szacując swoją kondycję, siłę mięśni i wolę walki, jaką miewał na co dzień, musiał spojrzeć prawdzie w oczy – jego szanse były prawie żadne. Cóż, więc żeby zachować resztkę godności, musiał zrezygnować z obrony. „W razie czego niestety muszę dać się obić. Przynajmniej tyle, że tego chama znów będę mógł, z czystym sumieniem, nazwać chamem”. Powziąwszy decyzję i pogodziwszy się z losem, oparł głowę na trzymanym na kolanach plecaku. Za oknami przesuwały się bezlistne drzewa, przepływały samochody – to mijające, to wyprzedzające mikrobus. Miejsce w ostatnim rzędzie nieodwołalnie wiązało się z trzęsawką zapobiegającą drzemce. Mijały kilometry. Z perspektywy swojego miejsca podróżnik patrzył na pasażerów i groteskowe wydały mu się ich głowy, podskakujące i chwiejące się na nierównościach drogi. W pewnej chwili jedna z nich zaczęła się powoli obracać. To był ON. Chłopak. Jego wzrok w końcu napotkał wzrok podróżnika, któremu teraz było już wszystko jedno, co się zdarzy. – Przepraszam pana. Cisza. – Przepraszam pana, tylko niech już pan nic o mnie nie mówi – wyraźne, głośne słowa przemykały ponad głowami pasażerów. Cisza. – Dobrze.

– Naprawdę pana przepraszam. – Już dobrze. Rozumiem. – Ale ja naprawdę nie zauważyłem tej pani. – To się zdarza. Każdy może mieć gorszy dzień. Ja też pana przepraszam. – Ale pan za co? – Też się wściekłem. – Nie, to ja postąpiłem okropnie. – Dobrze, niech już pan przestanie. Przestał. Na kimś, komu jest już wszystko jedno, nawet przeprosiny nie muszą zrobić wrażenia. Ale tak po prawdzie… Jeśli to nie blef… To czy to jednak możliwe? Teraz podróżnik zaczął wątpić. „Coś tu nie tak, nie mogę się na to nabrać, a nuż dopadnie mnie, gdy najmniej się będę tego spodziewał”. Przyszłe spotkanie w ciemności wydawało się ciągle prawdopodobne. Co więc teraz? Teraz należało… Gdy dojechali na dworzec, bus szybko opustoszał, jednak chłopak, zamiast wychodzić, znów zaczął bić się w piersi. Natrafił na wyciągniętą rękę podróżnika. – Jest pan w porządku. – Nie jestem. Dlaczego? – Niewielu znam ludzi, którzy byliby w stanie…. – Hej tam! Wysiadać, nie mogę tutaj długo stać! – doleciał ich zdenerwowany ton kierowcy. Obaj wyskoczyli czym prędzej. Nie zamienili już słowa, zniknęli w czeluściach dworca, wtopili w rozgałęzione we wszystkich kierunkach potoki innych młodych i starszych, kobiet i podróżników, którzy przyjechali tu z niezliczonych miasteczek i wsi. To w zasadzie głupie i banalne pisać o bójce, do której nie doszło, o kobiecie z laską, jakich setki i tysiące stoją na końcu kolejek, bo jakie to ma znaczenie i co to zmienia. Nie jak, dajmy na to, zwiększenie stóp procentowych banku centralnego. Jakiś czas potem krążyła plotka, że dwaj mężczyźni w autobusach czepiali się siedzących młodziaków, kazali ustępować miejsca staruszkom, kobietom w ciąży i pasażerom z laskami. Ktoś inny mówił, że wcale się nie czepiali, tylko bardzo kulturalnie prosili i że mało kto im odmawiał. Ale to tylko plotka, jaką takie kobiety jak ta starsza, w wypłowiałym berecie, czasami opowiadają. A opowiadają, bo nie pamiętają, co tak naprawdę się działo, a co podpowiedziała im umęczona życiem wyobraźnia.

47


coś dla ducha

Tajemne znaki szaman

czy chwilowa moda?

część 1

w

szystko zaczęło się od gitary. Był to zwykły model taniego Fendera dla początkujących. Mój syn dostał ją na urodziny, gdy rozpoczął naukę w liceum. W zestawie był wzmacniacz i podstawowy efekt. Maciek zajął się w końcu czymś poważnym, jak sam powiedział, nauka poszła w kąt. Poznałem moc rock’n’rolla na własne uszy. Po paru latach grania syn zakomunikował mi tonem oznajmiająco-prowokującym, że teraz to już musi zrobić sobie tatuaż, który, jak powszechnie wiadomo, jest nieodłączną częścią scenicznego wizerunku każdego szanującego się rockmana. No tak, pomyślałem, dlaczego nie? „A co chcesz sobie wytatuować i gdzie, jeśli mogę wiedzieć?”. „Ach, jeszcze dokładnie nie wiem, ale to będzie coś mrocznego – odpowiedział Maciek – a ponieważ gram metal, to nie mogę sobie pozwolić na jakieś słodkości”. „Trupie czaszki?” – spytałem z drżeniem w głosie. „Nie – odpowiedział – raczej mózg i jelita”. Opadły mi ręce, poczułem, jak zbliża się książę ciemności, by zawładnąć moim słabym jestestwem.„Ale dlaczego chcesz się tatuować?” – spytałem. „Jak chcesz, to ci te jelita narysuję długopisem, efekt będzie taki sam, a za parę dni możesz to zrobić ponownie, jak ci się tamte zetrą”. Syn spojrzał na mnie zdumiony.„Gdybym to zrobił, byłbym skończony” – powiedział, akcentując poszczególne sylaby. Nadal jednak nie wiedziałem, dlaczego tego chce. Postanowiłem zainteresować się tym tematem. Po pierwsze, przyznaję, że sam myślałem o zrobieniu sobie tatuażu, ale w moim przypadku, jak na razie, na myśleniu się skończyło. Interesuje mnie natomiast odpowiedź na pytanie: dlaczego ludzie się tatuują? Co takiego ma w sobie taki rysunek na ciele, że decydujemy się go nosić do końca życia. Bo czyż można mieć sobie bardziej intymny kontakt z naszymi wyobrażeniami? W końcu pozwalamy, aby w postaci rysunku na skórze znalazły schronienie nasze marzenia, lęki, zapamiętane wydarzenia… Decydujemy się nosić je na sobie na zawsze. Tatuaż spaja się z naszą skórą, nie sposób go oddzielić czy odseparować. Można śmiało powiedzieć, że żyje naszym życiem, starzeje się razem z nami, przeżywa nasze choroby, chodzi z nami na randki,

48

cukrzyca

Piotr „Szaman” Szamowski

styczeń 2012

nie śpi po nocach, cierpi i raduje się, śmieje się i płacze. Motywacja więc to ważna rzecz przy podejmowaniu decyzji o tatuowaniu swego ciała. Odkąd ludzie zaczęli tworzyć grupy, plemiona, uwielbiali zdobić swoje ciała. Mamy bowiem potrzebę upiększania się i zaznaczania swojej wyjątkowości. Malowaliśmy się ochrą i innymi barwnikami naturalnymi, by inni zwrócili na nas uwagę, abyśmy mogli poczuć się lepiej, może inaczej niż na co dzień. Ale tatuaż to jednak coś innego. To nie tylko ozdoba, nie można go zmyć, zdjąć z siebie wieczorem jak koszuli czy sukienki, która się nam znudziła, i zastąpić go czymś innym. Niezmiennie pozostaje na naszej skórze. W Japonii w dawnych czasach skazańcom tatuowano symbole ich przewinień w widocznych miejscach, by do końca życia nosili na sobie „niezmywalną hańbę”, co niekiedy zastępowało karę śmierci. Oto mroczna funkcja tatuażu. Z kolei na wyspach Polinezji do dzisiaj tatuowanie młodych mężczyzn stanowi rytuał inicjacyjny, bolesny i bardzo spektakularny. Takie rysunki pokrywają wielkie połacie ciała i są wykonywane za pomocą deseczki z nabitymi igłami. Te „szczotki igłowe” są następnie maczane w barwniku i nanoszone na skórę uderzeniami drewnianego młotka. Są znakiem tajemnym na ciele, przypominają o bólu i o tym, że dzieciństwo dobiegło kresu. Tatuaż był rozpowszechniony również w Europie od czasów prehistorycznych. Mężczyźni zaznaczali w ten sposób swą przynależność plemienną. Owe znaki miały informować, kim jest ich nosiciel, jaką pełni funkcję w zbiorowości. Nie były jedynie ozdobą, a właściwie to była chyba najmniej ważna ich rola. Tatuowali się wodzowie, szamani, królowie, żołnierze… Umieszczano na ciałach ludzkich znaki tajemne, traktowane jak amulety mające chronić ich nosiciela przed złem. To nie była zabawa, ale poważny rytuał oparty na wierzeniach i silnym przekonaniu o zbawiennym wpływie rysunku, który stawał się częścią człowieka, przenikał jego ciało i duszę, prowadził go i ochraniał. Pozwalał mu również odnaleźć się w zbiorowości, znaczył drogę życia. A dziś? Jaką mamy motywację? Co popycha nas do tak szczególnego zdobienia ciała na stałe, noszenia tych


wzorów na skórze do końca życia? Mój przyjaciel Leszek zdecydował się na tatuaż w wieku niespełna sześćdziesięciu lat. Zaczęło się od jednego rysunku, a potem lawina ruszyła. Kiedy go pytam o przyczyny tych decyzji, mówi, że poszczególne tatuaże symbolizują kolejne przełomowe etapy w jego życiu. Czy nie wystarczy mieć te chwile w pamięci? „Nie wystarczy, boję się, że zapomnę – mówi – a tak mam to na sobie. Bliżej już nie można. No i odróżniam się od reszty, przynajmniej na plaży, bo w zimnych miesiącach moje tatuaże są ukryte, czekają na cieplejsze dni” – uśmiecha się Leszek. A moja motywacja? Przecież myślałem o zrobieniu sobie tatuażu. Ja chyba też chciałbym w ten sposób upamiętnić jakiś przełomowy moment w życiu i pozostawić to jako znak przejścia do następnego etapu, tak o tym myślę teraz. Nie podjąłem jeszcze decyzji. A co na ten temat sądzą sami tatuażyści? Poszedłem do jednego z takich studiów, by porozmawiać o tym z ludźmi stojącymi „z drugiej strony baru”, przynajmniej tak mi się wydawało na początku. Aldona i Mixer, właściciele studia Szery Tatoo w Warszawie na Wspólnej, to młodzi, sympatyczni i uśmiechnięci, przyjaźni wobec świata ludzie. W dodatku ozdobieni przepięknymi tatuażami. Widziałem tylko ręce, ale to mi wystarczyło. Aldona, delikatna szczupła dziewczyna, ma na nich piękne kwiatowe wzory, Mixer przykuł moją uwagę pracami Bangsego zajmującymi całą długość ręki. Coś pięknego, pomyślałem. Kiedy na nich patrzyłem, widziałem, że te tatuaże do nich pasują. Stały się integralną częścią nie tylko ich ciał, ale i osobowości. Kiedy pytam o motywacje ich klientów, Mixer i Aldona uśmiechają się mówiąc, że jest tyle powodów, ilu przychodzących do nich ludzi spragnionych znaków na ciele. Są artystami. „W naszym studiu nie powstają dwa takie same tatuaże – mówi Mixer. – Nie robimy wszystkiego, czego sobie życzą klienci. Kiedy widzimy, że pomysł, z jakim ktoś do nas przyszedł, nie pasuje do niego, staramy się z nim rozmawiać, przekonać, zaproponować mu naszą wersję. Ale zdarza się, że odmówimy wykonania czegoś,

co naszym zdaniem będzie ciało klienta szpecić”. „Czy zdarza się, że przychodzą do was ludzie z chorobami, na które trzeba uważać podczas zabiegu?”. „Tak, oczywiście – mówi Aldona – przed wykonaniem tatuażu klient wypełnia ankietę, w której są zawarte pytania o stan zdrowia i przebyte choroby. Zdarza się, że niektórzy mdleją. Jesteśmy na to przygotowani, ale tatuowanie powinno boleć – dodaje – ból czyni tę chwilę jeszcze bardziej magiczną i niezwykłą”. Patrząc na nich z zaciekawieniem, mówię, że widzę w nich po trosze czarowników, szamanów… Praca związana z krwią, tym nośnikiem życia, z wtłaczaniem ludziom w skórę obrazów, to zajęcie z gatunku rzeczy ostatecznych, odpowiedzialnych i metafizycznych. Jak ją traktują? „Raczej czujemy się artystami niż szamanami – śmieją się Aldona i Mixer. – Tatuaż stracił dziś dawne funkcje, a stał się bardziej próbą wyrażenia siebie, odróżnienia się od innych, wybicia się z szarego tłumu, jest trochę jak ubiór”. No tak, ale nie można go jak ubrania odłożyć do szafy, kiedy nam się znudzi. Ciekawe, czy można go usunąć? Wymazać się go nie da… chyba że laserem. Nadal mam wątpliwości, czy dać się wytatuować. A jak jest w przypadku osób z cukrzycą? Nie ma przeciwwskazań? Żeby się czegoś dowiedzieć na ten temat, umówiłem się na spotkanie z lekarzem dermatologiem w jednej z warszawskich klinik. Ale o tym, jakie są przeciwwskazania do tatuowania się chorych na cukrzycę i więcej o pracy tatuażystów opowiem za miesiąc.

49


prenumerata

chcesz

zaprenumerować Nic trudnego!

nasz magazyn?

Opcja pierwsza: zamówienie telefoniczne – tel. 22 478 49 79 Opcja druga: zamówienie pocztą elektroniczną – redakcja@magazyncukrzyca.pl W e-mailu podaj nam swoje imię, nazwisko, dane do wysyłki oraz informację, od którego numeru rozpoczynamy prenumeratę. Dla oddziałów i kół Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków magazyn gratis. 2011 #12_gru

11 ik 20

krzy

ździern

d2

01

1

tem

bąd

11 eń 20 udzi

pa

sto

/ li

Zdr

ekspźer

4 / gr

3

KrZY

dzien 2011 11-12-07 16:13 Strona 1

2 / pa

krzy

CU Ca CU CA a C U C cukrzyca grudzien

samok ontroli

ow

ych

Rad o

sny

Spo

koj

ch

nyc

h

Świąt 

Szczęśliwe

go Noweg o Roku!

oWyą Wiati z Cukrzyc

2 zł cena t) (z Va







  



sc.indd

A 3 calo

CUC

1

M aG

azy

iE N (N

t y L ko

a ) DL

DiaB

oraz  Numer

drugi.indd



M aG a

zyN ( NIE Ty L kO

1

) DLa DIaBE

T y kÓ W



  

CUCA NUMER

W E t y kÓ

cena 2 zł (z VAT)

ŚDzień Walk

cena 2 zł (z VaT)



4 WERSJA LAST.indd

M AG A Z Y N

( N I E T Y L KO ) DLA DIAB E T Y KÓ

11-10-03

W

1

11-11-04

14:30

11-12-07 16:17

maksimum treści, minimum kosztów – za 12 numerów naszego magazynu zapłacisz tylko 24 zł (2 zł za egzemplarz!). Numer konta do przelewu: 81 2490 0005 0000 4600 6825 2630

MAGAZYN CUKRZYCA: Wydawca: Diabpol, ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa; Adres redakcji: ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa, tel.: 22 478 49 79; Redaktor naczelna: Małgorzata Marszałek, marszalek@magazyncukrzyca.pl; Współpraca: Katarzyna Chorąży-Bochner, Mariusz Cebula, Katarzyna Gajewska, Mateusz Kaczmarczyk, Paulina Kęszycka, Grzegorz Kiciński, Marta Kicińska, Piotr Kubic, Piotr Szamowski. Redakcja: Danuta Włodarczyk. Korekta: Beata Jagiełło; Reklama: MAE Media: Maja Gryko, maja.gryko@maemedia.com.pl; tel.: 601 801 877, Elżbieta Pyzel, elzbieta.pyzel@maemedia. com.pl; tel.: 604 107 899, Anna Subotkiewicz, anna.subotkiewicz@maemedia.com.pl; tel.: 601 625 382. Napisz do nas: redakcja@ magazyncukrzyca.pl. Skład, łamanie i druk: Agencja Reklamowa Raphael, raphael@raphael.pl. W numerze wykorzystano zdjęcia: Fotolia, Stock IXCHNG, Piotr Kubic, archiwum redakcji.

50

cukrzyca

styczeń 2012

14:50


Paski do Twojego glukometru nie są refundowane?

Wymień glukometr na z refundowanymi paskami

Zapytaj lekarza, pielęgniarkę lub zadzwoń na infolinię: 0 801 23 23 23* * całkowity koszt połączenia jak za jedną jednostkę taryfikacyjną

LifeScan, LifeScan Logo, OneTouch® oraz OneTouch® SelectMini™ są znakami handlowymi LifeScan Inc. © 2012 Johnson & Johnson Poland Sp. z o.o., ul. Iłżecka 24, 02-135 Warszawa AW 098 975A


52

cukrzyca

styczeń 2012


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.