Magazyn Cukrzyca 10/2011

Page 1

krzy

  

cena 2 zł (z VaT)



M aG a z y N ( N I E T y L kO ) D L a D I a B E T y kÓ W

011 ik 2 iern

samokontroli

dz paź

ekspertem bądź

2/

CU Ca



wstępu

Iletremą, można Przez jakiprzedstawiamy czas się nieWam poddawać? lekką ale iwytrzymać? nadzieją na ciepłe przyjęcie, nasz nowy magazyn „Cukrzyca”.naJego sięgają Biuletynu Informacyjnego Teoretyzować tenkorzenie temat można przez całe życie, ale Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków, który po dość radykalnych zmianach, wymądrzać się przed osobą, która właśnie dowiedziała się staje się pismem ogólnodostępnym, dedykowanym chorym na cukrzycę i ich o chorobie swojej lub swojego Naszą dziecka, byłoby – najdelibliskim. Co chcemy Wam zaproponować? ideą jest magazyn, który nie o samej chorobie, ale uczy jak z nią żyć – jak radzić sobie z traktuje katniej rzecz ujmując – bolesnym afrontem. Inaczejcukrzycą rzecz w sferze fizycznej i psychicznej, na co dzień i od święta. Chcemy edukować, się ma, gdy spotykamy się twarzą w twarz z kimś, kto w wielu przypadkach reedukować, pokazywać pozytywne przykłady, zachęcać powiedzieć „wiem, przechodzisz, do może samokontroli i bardziej ogólnieprzez – do co troski o siebie i swojemiałem zdrowie. Naszego czytelnika nie definiujemy przez wiek, miejsce zamieszkania czy staż to samo”. Takich osób słucha się zdecydowanie lepiej. choroby – raczej przez świadome i odpowiedzialne podejście do własnego Postanowiliśmy zacząć bezcenne zdrowia. Jedna z bohaterekzatem tego numeru mówi, zbierać że cukrzycate to styl życia. Jeśli choć chwilę się nad tym zastanowimy, to brzmieć doświadczenia, pisane przez przestanie praktyków, przez jak ichherezja. życie W końcu mówimy o chorobie przewlekłej, z którą ani walką, ani lekceważepełne zmagania z chorobą, nie tylko zresztą cukrzycą, ale, niem jej, nie wygramy. Wygrać możemy natomiast respektując jej zasady gry. w przypadku panichoroby Małgosi, niepełnosprawnością W jak tym przypadku akceptacja wcale znie oznacza poddania się jej. Zamiast walczyć z wiatrakami warto podążać z wiatrem, a wbrew pozorom, ruchową. Jej pytanie „jak zajść dalej niż inni, choć nie i cukrzyca potrafi być takim pozytywnym wiatrem w plecy, który pcha nas może się chodzić o własnych siłach?”, potrafi naprawdę w dobrym kierunku, pozwala robić ciekawe rzeczy, spotykać wartościowych cukwstrząsnąć. GdyI po jednak zadamy je sobie wnasze kontekście ludzi, żyć świadomiej. to jesteśmy – by zintegrować środowisko, być platformą wymiany informacji, grupą wsparcia i forum dyskusyjnym. Mamy rzycy, może się okazać niezwykle pomocne: jak żyć barnadzieję, że zechcecie nam w tym towarzyszyć i tworzyć to pismo razem dziej niż inni, choć niemal każda aktywność – od pójścia z nami. do przedszkola (str. 42), po zdobywanie 30-metrowych skałek (str. 28), od otwarcia szafy z ubraniami (str. 20), po rozmowę kwalifikacyjną (str. 18) – to wyzwanie, przed którym można albo się zatrzymać, albo je podjąć. StaraMałgorzata Marszałek liśmy się, by przykłady zebrane w październikowym redaktor naczelna wydaniu magazynu „CUkrzyCA”, miały bardzo wyraźny, pozytywny przekaz i stały się zachętą do pokonywania przeszkód. Niezależnie, czy są nimi trudności ze znalezieniem przedszkola dla małego diabetyka, lenistwo w leDrodzy Czytelnicy, Koleżanki i Koledzy! czeniu cukrzycy czy brak motywacji do walki o szczupłą W sylwetkę. Wasze ręce oddaję nowy, wzbogacony i udoskonalony Biuletyn InforMamnasz nadzieję, że bohaterowie naszych artykumacyjny „Cukrzyca”. Mając na względzie nieustanne ulepszanie naszego czałów oraz rady profesjonalistów, pomogą Wam stawić czoła sopisma, podnoszenie jakości, a także jego dalsze niezakłócone wydawanie, przeciwnościom zawsze słodkiego życia. Biuro Zarządu Głównegonie PSD, za aprobatą Prezydium, zdecydowało się na graficznej. zmianę redaktoramoże oraz szaty Tak wydawcy, na marginesie, przyjdzie Wam do głowy pomysł Wszelkie materiały prosimy bez zmian kierować na adres mailowy Biura ZG PSD: na hymn diabetyków lub cukrzycową listę przebojów. biurozg@diabetyk.org.pl lub pocztą tradycyjną na ul. Powstańców Wlkp. 33, Rozpoczynam listę: 85-090 Bydgoszcz. Mam nadzieję, że Biuletyn w nowym wydaniu przypadnie Państwu do gustu. miłego życia…” 1. „Słodkiego, 2. Kolejne propozycje proszę przesyłać na mailowy adres Z poważaniem, redakcji: redakcja@magazyncukrzyca.pl Andrzej Bauman Prezes Zarządu Głównego PSD

Małgorzata Marszałek redaktor naczelna

od redakcjii od redakcji

I

Z

SŁOWEM


Denerwować się to znaczy mścić się na własnym zdrowiu za głupotę innych.

PoleCamy Słowem wstępu . . . . . . . . . . . . 3 UPRZEJMIE DONOSZĘ...

6

Problem

WarT (Na)raDy

• Problem wart (na)rady . . . . . . . . . . . . . 6 W trakcie wrześniowej konferencji Polskiego Forum Zmieniajmy Cukrzycę podpisano deklarację w sprawie powołania Rady Rozwoju Opieki Diabetologicznej. • Kontrowersje w trzecim punkcie . . . . . . . 7 • Weryfikator leczenia . . . . . . . . . . . . . . . 8 • Niebezpieczny alkohol . . . . . . . . . . . . . 8 • Cukrzyca w parze z demencją . . . . . . . . 8 • Cukrzyca a nowotwory . . . . . . . . . . . . . 9

SŁODKI PROFIL

• Trzy schodki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Pracuje przy pomocy internetu, który jest jej szerokim oknem na świat. Administruje na trzech najbardziej znanych forach fotograficznych w Polsce. • otyłość – igranie z ogniem . . . . . . . . . 14

10 Trzy

spis spis treści treści

CYTAT miesiąca

SCHoDKI

• Co zagryzłam bajaderką . . . . . . . . . . 18 Czy ktoś wie, ile WW i WBT ma to tajemnicze ciastko łączące w czekoladowej masie wszelkie ciastkowe odpadki produkcyjne? To zagadka z Archiwum X. • Haute couture z pompą w tle . . . . . . . 20

18 Co zagryzłam

bajaDerKą 4

cukrzyca

październik 2011


BLIŻEJ CIAŁA

• 7 grzechów głównych diabetyka . . . . . 22 • bądź ekspertem samokontroli . . . . . . . 25 Wszyscy wiemy, że kluczowe w leczeniu cukrzycy jest utrzymywanie dobrych poziomów cukru we krwi. Co jednak oznacza ów „dobry poziom”? Czy wartość 150 mg/dl to dobrze, czy źle? A gdyby naszym celem nie był abstrakcyjny „dobry poziom”, ale wartości, jakie mają ludzie zdrowi? Niemożliwe?

25 bąDź eKSPerTem

PIKNIK

SamoKoNTrolI

PoD WISząCą SKałą

• Piknik pod wiszącą skałą . . . . . . . . . . 28 Czy chorując na cukrzycę można w ogóle myśleć o wspinaczce górskiej i uprawiać ten sport na poważnie? Jeszcze kilkanaście lat temu takie pomysły można było… włożyć między bajki. A dzisiaj? • Tłuszcze – wróg czy przyjaciel . . . . . . . 32 • Przepisy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 36 • Kremy z apteki. . . . . . . . . . . . . . . . . . 38

28

COŚ DLA DUCHA

• zakazane rewiry . . . . . . . . . . . . . . . . 41 • Wola (do) przedszkola . . . . . . . . . . . . 42 Chociaż w leczeniu i społecznym postrzeganiu cukrzycy przez ostatnie kilkanaście lat zmieniło się bardzo wiele, jednak nadal, jeśli diagnoza dotyczy małego dziecka, jego rodzice stają przed poważnym dylematem. • jaskinie XXI wieku. . . . . . . . . . . . . . . . 46

42

MARKET . . . . . . . . . . . . . . . . 48 Prenumerata . . . . . . . . . . . . 50

Wola (Do)

PrzeDSzKola 5


uprzejmie donoszę

W trakcie wrześniowej konferencji Polskiego Forum „Zmieniajmy Cukrzycę" podpisano deklarację w sprawie powołania Rady Rozwoju Opieki Diabetologicznej. Zadaniem grupy ekspertów, tworzących Radę, będzie opracowywanie i wdrażanie rozwiązań systemowych, mających usprawnić leczenie cukrzycy w Polsce.

Polskie Forum Zmieniajmy Cukrzycę, to – jak sama nazwa wskazuje – platforma wymiany informacji pomiędzy różnymi podmiotami zaangażowanymi w problematykę cukrzycy w naszym kraju. Możliwość omawiania zagadnienia z wielu perspektyw – lekarzy, pielęgniarek, przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia oraz organizacji pacjentów – daje szerokie spojrzenie na sytuację polskich diabetyków. Swoimi doświadczeniami w zakresie prewencji i leczenia cukrzycy dzielili się także międzynarodowi eksperci w dziedzinie diabetologii i zdrowia: John Bowis (były minister zdrowia Wielkiej Brytanii), prof. Philippe A. Halban (EURADIA − Sojusz na rzecz Europejskich Badań nad Cukrzycą), dr Nicky Liebermann (ISPOR − Międzynarodowe Towarzystwo Farmakoekonomiczne), Charlotte Rulffs Klausen (Danish Diabetes Organisation), Preben Rudiengaard (Duńska Parlamentarna Komisja Zdrowia) oraz Ole Andersen (National Board of Health). Nie ulega wątpliwości, że żaden kraj nie jest odporny na epidemię cukrzycy – żadnemu państwu nie udało się wstrzymać lawinowo rosnącej liczby zachorowań. Nie oznacza to jednak, że należy się poddać i biernie czekać na dalszy rozwój wypadków, który przy takiej postawie łatwo przewidzieć. Obecnie mówi się, że problem cukrzycy, aby mógł być skutecznie zwalczany, wymaga zjednoczenia nie tylko środowisk wewnątrz krajów, ale i połączenia sił poszczególnych państw. Miejmy nadzieję, że polski głos w sprawie prewencji i leczenia cukrzycy będzie głosem silnym i znaczącym oraz, że pewne niedoskonałości naszego systemu Służby Zdrowia nie spowodują, że zostaniemy w tyle najnowszych standardów terapii i zapobiegania cukrzycy. Wręcz przeciwnie, może zmotywowani siłą i doświadczeniem innych narodów, zdołamy łatwiej przezwyciężyć problemy rodzimego podwórka. MM

6

cukrzyca

październik 2011


Art. 47 pkt. 3 kolwiek Zakazane jest stosowanie jakich do leków, form zachęty odnoszących się go środków spożywczych specjalne wy lub robów przeznaczenia żywieniowego undacji medycznych podlegających ref zególności ze środków publicznych, w szc rców, kierowanych do świadczeniobio ników przedsiębiorców oraz ich pracow zedaży spr lub osób uprawnionych, w tym atów, bonifikat, uwarunkowanej, upustów, rab gramach pakietów i uczestnictwa w pro gród, lojalnościowych, darowizn, na czek, loterii, prezentów, upominków, wycie ń, transakcji losowań, wszelkich form użycze lub usług wiązanych, ułatwień, zakupów rodzaju talonów, sponsorowanych, wszelkiego ionych bonów oraz innych niewymien z nazwy korzyści.

w

w sprawie

Kontrowersje w trzecim punkcie Czytanie treści ustaw nie jest ulubionym zajęciem Polaków. Do tej grupy zaliczają się nawet posłowie, w kompetencji których leży przecież tworzenie prawa. Niemniej, niekiedy warto zagłębić się w „prawniczy bełkot”, tym bardziej, jeśli dotyczy on spraw istotnych dla leczenia cukrzycy.

zięliśmy na tapetę nową ustawę refundacyjną, w treści której znaleźliśmy małą perełkę, w postaci Art. 47 pkt 3., którego treść przytaczamy powyżej. Co z niego wynika? Niby wszystko jest w porządku. Firmy farmaceutyczne nie mają możliwości stosowania żadnego „przekupstwa” – gratisy, upominki i prezenty, wycieczki i programy lojalnościowe, które zachęcałyby pacjentów do kupowania produktów podlegających refundacji ze środków publicznych, mają być zakazane. Czy powinniśmy się tym w ogóle ekscytować? W końcu, jak często wyjeżdżamy na wycieczkę, sponsorowaną przez firmę farmaceutyczną? Sprawa jednak nie jest tak abstrakcyjna, jak się nam na pierwszy rzut oka wydaje. Bo dotyczy także igieł do wstrzykiwaczy. W Polsce igły do PEN-ów nie podlegają refundacji, natomiast praktykowane jest dodawanie igieł gratis do insuliny, w ilości pięciu sztuk na jedno opakowanie insuliny (pięć fiolek). Wprawdzie ilość ta to kropla w morzu zapotrzebowania, zważywszy że jest to sprzęt jednorazowy i powinien być zmieniany przy każdej iniekcji, jednak z punktu widzenia pacjenta, to „zawsze coś”. Pomijam, że te pięć igieł, często jest eksploatowanych do granic możliwości, że pacjenci, chcąc (a raczej musząc) oszczędzać na własnym zdrowiu, jedną igłą dokonują iniekcji nawet przez cały tydzień, nie zważając, bądź nie zdając sobie sprawy z tego, że taka igła nie ma już nic wspólnego z bezpieczeństwem i higieną. Stępione ostrze, uszkadzające tkankę, brak sterylności, a stąd już prosta droga do problemów skórnych w postaci dystrofii czy zakażeń. Krótko mówiąc – było pod tym względem kiepsko, a będzie jeszcze gorzej. A żeby nie stwarzać wrażenia, że igły to czysta fanaberia, przytoczę statystyki. W Czechach refundowanych jest 100 igieł rocznie, w Słowacji i na Węgrzech 200 igieł rocznie, na Słowenii – 1000 igieł rocznie. Oczywiście najbardziej optymalnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie refundacji na igły do wstrzykiwaczy, ale na tę też się nie zanosi. Pytanie tylko, czy w sytuacji, kiedy igły nie będą już dodawane do insulin, pacjenci będą skłonni finansować je w zalecanej ilości z własnej kieszeni. Czy też (co niestety wydaje się bardziej prawdopodobne) będą eksploatować jedną igłę w nieskończoność? Panowie i Panie posłowie – autorzy w/w zapisu – czy wasze pomysły regulujące rynek farmaceutyczny nie są przypadkiem sprzeczne z duchem naszej Konstytucji? Z punktu widzenia chorego to jawne ograniczenie dostępu do leczenia. MM

7

uprzejmie donoszę

NASZ GŁOS


uprzejmie donoszę

NIEBEZPIECZNY ALKOHOL

Od 1980 r. alkohol jest coraz częstszą przyczyną śmierci u młodych osób z typem 1. cukrzycy.

WERYFIKATOR LECZENIA Im lepsze wyrównanie cukrzycy, tym lepszy wynik badania hemoglobiny glikowanej – HbA1c. Na ostatnim zjeździe EASD przedstawiono argumenty, które mogą zdopingować diabetyków do poprawy samokontroli. W terapii chorych na cukrzycę dąży się do tego, by poziom HbA1c nie przekraczał 7%, a u niektórych pacjentów (dzieci, kobiety w ciąży) – 6,5%. Z raportu, przygotowanego w 2010 r. pod patronatem Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, wynika, że w Polsce cel ten osiąga około 26% pacjentów z cukrzycą typu 2. i mniej niż 6% pacjentów z cukrzycą typu 1. Tymczasem, jak poinformował prof. David Matthews z Uniwersytetu w Oksfordzie, obniżenie poziomu HbA1c o 1% wiąże się ze spadkiem ryzyka zawału serca o 14%, powikłań mikronaczyniowych, jak uszkodzenie siatkówki oka czy nerek o 37% oraz spadkiem ryzyka zgonu o 21%. Diabetolog zaznaczył, że wyniki kontroli poziomu HbA1c pogarszają się systematycznie w miarę rozwoju cukrzycy typu 2. Dlatego w leczeniu „dwójki” konieczne jest wprowadzanie do terapii kolejnych leków doustnych, a następnie insuliny. Źródło: PAP

Okazuje się, że w ciągu ostatnich 30. lat znacząco poprawiła się długość życia u diabetyków, u których chorobę wykryto do 14. roku życia, natomiast pogorszyła u osób, u których cukrzycę zdiagnozowano pomiędzy 15. a 29. rokiem życia. Przedstawiciele pierwszej grupy żyją obecnie dłużej niż diabetycy 30 lat temu. Dlaczego podobnej poprawy nie odnotowano w drugiej grupie chorych? Odpowiedź na to pytanie znajduje się we wnioskach szeroko zakrojonego badania, które obejmowało 17 tys. osób, a obserwacja jednego pacjenta trwała średnio 21 lat. Wykazało ono, że śmiertelność wśród diabetyków zdiagnozowanych po 14. roku życia wzrosła w równej mierze z powodu alkoholu i narkotyków, jak i powikłań cukrzycy. Źródło: Medical News Today

CUKRZYCA W PARZE Z DEMENCJĄ Cukrzyca zwiększa ryzyko demencji – alarmują japońscy naukowcy. Demencja przejawia się znaczącą utratą zdolności poznawczych, w tym utratą pamięci, często do tego stopnia, że uniemożliwia choremu samodzielne funkcjonowanie. Wnioski naukowców japońskich to jeszcze jeden powód do tego, by należycie kontrolować cukrzycę. Diabetycy wykazują zwiększone ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera oraz otępienie naczyniopochodne, do którego dochodzi wówczas, gdy do mózgu, z powodu zniszczenia naczyń krwionośnych transportujących tlen, dociera zbyt mało tego pierwiastka życia. Prowadzone 11 lat badanie wykazało, że osoby z cukrzycą dwa razy częściej zapadały na otępienie, w porównaniu z pacjentami o prawidłowej tolerancji glukozy. W 150-osobowej grupie diabetyków u 41 osób rozwinęło się otępienie, podczas gdy w liczącej 559 osób grupie bez cukrzycy, demencję zdiagnozowano u 115. osób. Naukowcy nie koncentrowali się jedynie na cukrzycy, ale uwzględnili także takie czynniki ryzyka, jak nadciśnienie tętnicze, palenie papierosów oraz wysoki poziom cholesterolu, które także mogą mieć wpływ na rozwinięcie otępienia. Odkryto także, że demencji sprzyja już sam stan przedcukrzycowy. Źródło: Medical News Today

8

cukrzyca

październik 2011


Cukrzyca A NOWOTWORY

Osoby chore na cukrzycę są bardziej podatne na występowanie nowotworów – to wniosek kongresu Europejskiego Stowarzyszenia Badań nad Cukrzycą, w którym uczestniczyło 18 tys. ekspertów medycznych z 20. państw. Światowe statystyki dowodzą, że u diabetyków nowotwory występują częściej niż w populacji ogólnej. Szczególnie wysokie ryzyko wystąpienia raka przy cukrzycy notowane jest w przypadku wątroby, piersi oraz trzustki. Prawdopodobieństwo pojawienia się nowotworu jest w grupie tych organów nawet dwa razy większe. Wśród diabetyków notowana jest też stosunkowo wysoka liczba zachorowań na raka wyrostka robaczkowego oraz nerek. Dlatego profilaktyka antynowotworowa u pacjentów z cukrzycą typu 2. powinna stać na najwyższym poziomie. Specjaliści są podzieleni co do przyczyn, które podnoszą statystyki występowania raka u osób chorych na cukrzycę. Według jednych, podatność na nowotwory może być spowodowana nadmiarem insuliny w organizmie pacjenta, zaś dla innych i cukrzyca typu 2., i nowotwory wynikają z tych samych czynników ryzyka, do których zaliczamy niewłaściwą dietę oraz mało aktywny tryb życia. Źródło: PAP

reklama

NO

ŚĆ WO

W PEŁNI ZAUTOMATYZOWANY POMIAR NARAMIENNY CIŚNIENIA

!

visocor OM40

®

NUMER 1 W NIEMCZECH!

Duży przejrzysty wyświetlacz

WIECZYSTA GWARANCJA!

Szybki i prosty proces mierzenia Pamięć 30 ostatnich pomiarów Wyprofilowany mankiet dla ramion o obwodach 22 cm-32 cm. Opcjonalnie dostępny jest mankiet o rozmiarze XL (32 cm-42 cm) Plastikowe etui Niemiecka jakość i 120 letnia tradycja

www.diabetyk24.pl

tel. 22 478 49 79

139 zł


słodki profil

Piotr Kubic

trzy

schodki – Cześć Piotr – to znajomy głos w słuchawce. – O, masz jeszcze mój numer w swoim telefonie!? Pytanie jest uzasadnione wobec faktu, że ostatnio rozmawialiśmy półtora roku temu. – Co u ciebie? – Wszystko po staremu. To druga dobra wiadomość. Umawiamy się na spotkanie w tym samym miejscu, co ostatnio. To prawie centrum Krakowa, ładny dom, z kilkunastoma mieszkaniami, wybudowany według współczesnych standardów i estetyki. Jeden z jego boków pokrywa rząd automatycznych bram do garaży, a wokół umieszczono tabliczki: „Teren prywatny cztery metry od budynku”. Tuż przed wejściem z ulicy, przed elektronicznym domofonem, intrygują żółte znaki: „Uwaga stopień” z sylwetką przewracającego się człowieka, naklejone

10

cukrzyca

październik 2011

na czarnym granicie ściany. Rzeczywiście, przed przeszklonymi drzwiami zamontowano na chodniku wąską i wysoką listwę na całej szerokości przejścia. Rok temu z pewnością jej nie było. Wewnątrz panuje spokój. Korytarze o jasnych ścianach. Jest duża winda, do której zmieściłoby się chyba nawet łóżko na kółkach. Do drzwi mieszkania prowadzi długi korytarz, mający z jednej strony ścianę ze szklanej kostki przepuszczającej dużo światła. Na błyszczącej posadzce odbijają się ślady opon. Dzwonię i czekam. Po chwili słyszę głos z wnętrza i drzwi otwierają się bardzo powoli. Pomagam. Wreszcie ukazuje się znajoma twarz, ten sam lekki uśmiech, tylko czarne włosy są tym razem krócej ścięte. ...................


– Myślałam o studiach dziennikarskich albo o historii sztuki. Ale przekonano mnie, że polonistyka jest bardziej uniwersalna, że łączy w sobie wiele dziedzin i można dużo pisać. Temat pracy magisterskiej był związany z Márquezem. W ogóle klimaty iberoamerykańskie są fantastyczne.

Spełnione marzenie – spotkanie z Martinem Parrem, światowym guru fotografii reportażowej

– Wcześniej chodziłam do szkoły, dlaczego później miałam nie chodzić? Oczywiście byli ludzie, którzy mówili, że wezmę rentę i tak mogę żyć. Ale to nie jest życie. Pamiętam – na parter liceum prowadziły trzy schodki. Nikt tam się mnie nie spodziewał, gdyż nie byłam z samych Krzeszowic. Mieszkałam w sąsiedniej gminie, więc mnie nie znali. Były inne osoby niepełnosprawne, jak Bartek czy Marta, która pisała przepiękne wiersze. Ich znano, wiedziano o nich wcześniej. Ja byłam zaskoczeniem dla uczniów i nauczycieli. – To nie było liceum integracyjne. Byłam jak inni uczniowie, nie na pół gwizdka. Zresztą do dzisiaj uważam, że prawdziwa integracja jest wtedy, kiedy się jej nie nazywa z imienia, kiedy nie ma ułatwień i wymaga się od wszystkich tego samego. Musiałam zaliczyć nawet więcej lekcji niż inni, bo również dodatkowe. Pamiętam, że z historii byłam pytana na każdej dodatkowej lekcji, jako jedyna uczennica, a nauczycielka była bardzo ambitna. Zresztą, straszono nią dzieci w całej okolicy (śmiech).

Gabriel García Márquez to noblista w dziedzinie literatury, kolumbijski powieściopisarz, dziennikarz i działacz społeczny, jeden z twórców realizmu magicznego. Znany ze swojej przyjaźni z Fidelem Castro, którego postać również fascynuje Małgorzatę. Silne, skonkretyzowane poglądy polityczne to cecha całej jej rodziny, co doprowadza niekiedy do ostrych wewnętrznych dyskusji, czasem kończących się nawet tłuczeniem zastawy stołowej. W każdym razie, na dyskusję z Małgorzatą o polityce można liczyć, ale trzeba przygotować się na niekonwencjonalne poglądy i bardzo konkretne argumenty. Równie dobrze czuje się w rozmowach o historii i literaturze, co zrozumiałe u kogoś, kto skończył polonistykę, a na dodatek rozpoczął studia doktoranckie. W tym kontekście, zainteresowanie filozofią, muzyką i sztukami wizualnymi, to już prosta konsekwencja. Bywa na koncertach i wystawach. Fotografia zaś jest główną dziedziną jej obecnej pracy. ................... – Miałam wtedy niecałe dziesięć lat, wypadek przyjęłam jako fakt, a nie tragedię. To na pewno zasługa rodziców, którzy uważali, że zawsze trzeba iść naprzód. Mieli to w sobie, tworzyli atmosferę wsparcia i działania. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że tata, gdy leżałam w szpitalu, każdej godziny oczekiwał telefonu z najgorszą wiadomością. Dawano mi wtedy maksymalnie pół roku życia. – Pamiętam rehabilitantkę Jagodę. Zabierała mnie do kina... Pamiętam anglistkę z podstawówki (posłała mnie

11


słodki profil do liceum z poszerzonym angielskim). Miała chyba ze trzy doktoraty - z angielskiego, teatrologii i filozofii. Tłumaczyła też z francuskiego. Nie przeszkadzał jej w tym szalenie słaby wzrok i okulary jak denka od szklanek. To ona namówiła mnie na polonistykę. Była niesamowita. – Jako temat pracy doktorskiej, wybrałam „Nową Hutę w literaturze w latach 1949-2009”. Nie zdawałam sobie sprawy, jak szeroki to materiał i do tej pory zupełnie niezbadany. To bez porównania więcej niż sama historia Nowej Huty. Musiałabym przekopać się przez setki dzieł i prac, co do których istnieje choć drobne podejrzenie, że mówią o Nowej Hucie. Myślę o zawężeniu tematu. Zresztą – trudno mi wrócić na doktorat po okresie przerwy. Teraz tylko niektórzy doktoranci otrzymują stypendium i mogą mieć zajęcia ze studentami. A trudno jest studiować i pracować. Promotor nie pomagał mi zbytnio. Ale najgorsze są schody. Na uczelni wszędzie schody. Na pierwsze czy drugie pię-

Spacer w rodzinnej miejscowości

12

cukrzyca

październik 2011

tro Uniwersytetu Jagiellońskiego, w starym budownictwie, tato wnosił mój wózek razem ze mną. Małgorzata jeździ wózkiem z silnikami elektrycznymi i akumulatorami. Jest bardzo ciężki nawet bez pasażera. Jeden większy stopień to przeszkoda nie do pokonania bez pomocy przynajmniej dwóch osób. Krzywe, dziurawe chodniki, wysokie krawężniki, brak zjazdów - Małgorzata ma w swojej pamięci mapę pułapek, jakie czekają na nią w miejscach, do których często jeździ. Gdy pewnego dnia wybrała się do fryzjera, trzy stopnie, prowadzące do salonu, pokonała dzięki pomocy kelnerów z restauracji naprzeciwko. Wystawę w krakowskim Bunkrze Sztuki mogłaby odwiedzić zupełnie sama, gdyby nie... jeden wysoki stopień, prowadzący do pierwszych drzwi. – Tę listwę przy wejściu do mojego budynku zainstalowano niedawno. To dlatego, żeby woda z chodnika nie


wlewała się na klatkę. Ale przecież taka sytuacja zdarzyła się tylko raz. Po mojej prośbie spiłowano trochę próg, ale i tak ledwo przejeżdżam. A wybrałam to mieszkanie właśnie ze względu na dostępność... ................... Pracuje przy pomocy internetu, który jest jej szerokim oknem na świat. Administruje na trzech najbardziej znanych forach fotograficznych w Polsce. Z rozmarzeniem wspomina niedawną wystawę Wojciecha Plewińskiego w Muzeum Narodowym. Jej spełnionym marzeniem było spotkanie z Martinem Parrem, światowym guru fotografii reportażowej. Ponadto przeprowadza wywiady, pisze artykuły, redaguje newsletter. To, że porusza tylko prawą ręką nie przeszkadza jej w zajmowaniu się edycją i korekcją tekstów oraz tłumaczeniami. Pracowała dla fundacji św. Alberta, przebywając i bawiąc się z niepełnosprawnymi dziećmi. Kilka razy była nawet fotomodelką.

– W tym roku byłam w Paryżu i... zakochałam się w nim. To piękne miasto, w którym żyje się zupełnie inaczej niż u nas. Myślę, że dużo prościej. Tak, leciałam samolotem – to było niezapomniane wrażenie, tym bardziej, że mam lęk wysokości. Ha, przypomniałam sobie o tym dopiero po starcie! Przez resztę podróży miałam w wyobraźni obrazy, że zaraz będzie katastrofa i rozpadniemy się na kawałki... (śmiech) Rozglądam się po mieszkaniu Małgorzaty, które jest po prostu zwykłe. W salonie z kuchnią szerokie okno z wyjściem na balkon. Marta, współlokatorka, wróci dziś bardzo późno, więc Małgorzata prosi mnie, żeby zamknąć drzwi balkonowe. I jeszcze wyjąć z lodówki i odkręcić butelkę z colą. – Wiesz, tutaj niedaleko, na Królewskiej, jest kiosk z ciastkami od Adamka. Babeczki, tartoletki. Wspaniałe. A hiszpany i ziemniaczki – pyszne, wręcz nie do opisania...

Spotkanie w Fundacji im. Brata Alberta

13


coś dla ducha

coś dla ciała

słodki profil

słodki słodki profilprofil

O rOZmOWa przy kawie

DrUga połówka

jabłka

tyłość – igranie z ogniem

jeDZ zdrowo

W moim ogrodzie rosną konwalie...

UprZejmie donoszę W moim ogrodzie rosną konwalie...

O błędnych kołach popularnych diet, zasadach gry w jo-jo, a także wpływie niewinnego batonika na działanie insuliny, rozmawiamy z profesor zw. n. med. Danutą Pupek-Musialik, ekspertem leczenia otyłości.

Dawniej nadwagę i otyłość postrzegano jako pożądane skutki dobrobytu. W końcu powiedzonka w stylu „pulchne dziecko to zdrowe dziecko”, czy aprobata dla wyglądu „jak pączek w maśle”, nie wzięły się znikąd. Dlaczego sarmacki apel „jeść, pić, popuszczać pasa” dzisiejsza medycyna traktuje jak groźny zabobon? Przez wiele lat nadmiar tkanki tłuszczowej był rzeczywiście kanonem piękna, obiektem i inspiracją twórczości artystów. Z czasem otyłość zaczęto traktować jako defekt kosmetyczny, nie przypisując jej jednak wpływu na stan zdrowia. Dopiero w XX w. prowadzone obserwacje kliniczne i analiza badań epidemiologicznych, wskazały na otyłość jako na czynnik ryzyka licznych chorób. Niektóre z nich (chociażby cukrzyca typu 2., będąca powikłaniem otyłości) upośledzają stan zdrowia w stopniu zasadniczym i są przyczyną przedwczesnej śmierci. Ze względu na ryzyko występowania poważnych powikłań medycznych, związanych z otyłością, pod koniec XX w. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) uznała ją za chorobę przewlekłą, rozprzestrzeniającą się epidemicznie, w 3040% uzależnioną genetycznie, natomiast aż w 60% zależną od czynników środowiskowych.

14

cukrzyca

październik 2011

Słyszy się opinie, że otyłość to znak szczególny wysoko rozwiniętych, bogatych państw. A skoro Polska 10 jest „na dorobku” otyłość grozić nam nie powinna. Nic bardziej błędnego. W Polsce ok. 8 mln osób cierpi z powodu tzw. zespołu metabolicznego, którego podstawowym elementem składowym jest właśnie otyłość. Fakt ten wiąże się przede wszystkim z nieprawidłowym odżywianiem i brakiem aktywności fizycznej. Spożywamy w pośpiechu dwa, trzy posiłki na dobę, przy czym jadamy głównie wieczorem, bo wówczas dysponujemy wolnym czasem. Już samo to jest dla naszego organizmu ogromnym obciążeniem. Powinniśmy bowiem jeść… częściej. I proszę się nie dziwić. Pięć posiłków dziennie, zawierających warzywa i owoce, o kaloryczności zgodnej z naszym zapotrzebowaniem, to powinna być norma. Dodajmy do tego smutny fakt, że zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem aktywności ruchowej, i sprawa jest jasna. Ale jak to się dzieje, że tyjemy, choć do garnka wkładamy coraz mniej, bo nie ma go czym napełnić? Badania ostatnich lat pokazują dobitnie, że problem otyłości rośnie proporcjonalnie do poziomu ubożenia społeczeństwa. Ubogie społeczeństwa jedzą po prostu nieracjonalnie i mają ograniczony dostęp do zdrowej żywności.


Profesor zw. n. med. Danuta Pupek-Musialik

– przewodnicząca Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Praktycznego Leczenia Otyłości, członek Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Zaburzeń Metabolicznych i Nadciśnienia Tętniczego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiodiabetologicznego

Dlaczego otyłość „rodzi” kolejne choroby? Jak to dzieje się konkretnie? Udowodniono, że każde zwiększenie masy ciała o dziesięć kg ponad wartość prawidłową, prowadzi do wzrostu ciśnienia tętniczego, cukrzycy i powikłań kardiologicznych, jak zawał mięśnia sercowego. W Stanach Zjednoczonych przebadano w tym temacie przeszło 100 tys. osób i wykazano, że wartość BMI powyżej 35kg/m2 zwiększa ryzyko cukrzycy nawet 40-krotnie w porównaniu do osób z BMI <22 kg/m2. Wiadomo także, że z kolei cukrzyca zwiększa możliwość przedwczesnego zgonu z przyczyn sercowo-naczyniowych: zawału czy udaru. Otyłość nakręca też rozwój miażdżycy, znacznie powiększa ryzyko obturacyjnego bezdechu sennego, i jest też bezlitosna dla układu kostno-stawowego, znacznie go przeciążając, co oczywiście prowadzi do zmian zwyrodnieniowych stawów i kręgosłupa. Z drugiej strony udowodniono, iż redukcja masy ciała i zwiększona aktywność fizyczna to ryzyko zmniejszają. Średnia redukcja masy ciała o 20 kg pod wpływem leczenia chirurgicznego otyłości wiązała się z ponad 80% redukcją ryzyka w czasie 8-letniej obserwacji. Takim liczbom trudno nie wierzyć. Czy mogłaby Pani nakreślić ścieżkę prowadzącą od otyłości do cukrzycy? Charakterystycznym stanem poprzedzającym jawny rozwój cukrzycy typu 2. u osób otyłych jest tzw. insulinooporność. Innymi słowy, komórki naszego organizmu stają się oporne na działanie tego hormonu. Trzustka zaczyna produkować coraz więcej insuliny, aby ten opór przełamać. Nadmiar insuliny, która jest hormonem anabolicznym,

sprzyja dalszemu tyciu, a kolejne kilogramy jeszcze bardziej pogłębiają oporność komórek na insulinę, której organizm produkuje coraz więcej i więcej. To klasyczny mechanizm błędnego koła. Po kilku, kilkunastu latach trzustka otyłej osoby staje się niezdolna do dalszej, zwiększonej produkcji insuliny i hormonu po prostu zaczyna brakować, a co za tym idzie poziom glukozy we krwi wzrasta i rozwija się jawna postać cukrzycy typu 2. Początkowo terapia opiera się na diecie, ruchu i tabletkach, mających uwrażliwić komórki na insulinę własną. Z biegiem czasu konieczne staje się dodanie insuliny w postaci zastrzyków. Tak pokrótce można opisać drogę prowadzącą od otyłości do cukrzycy. Lepiej jednak nie wchodzić na tę ścieżkę.

Co zrobić, gdy zaczynamy obserwować u siebie insulinooporność – czy na zmianę stylu życia nie jest już za późno? Czy jedynym ratunkiem pozostaje farmakologia? Nigdy nie jest za późno na zmianę stylu życia. Proszę sobie nie dać tego wmówić. To najlepsza forma ochrony przed rozwojem cukrzycy, nadciśnienia tętniczego i zaburzeń lipidowych. Bez wątpienia redukcja masy ciała oraz regularna aktywność fizyczna, to podstawowe i najważniejsze metody prewencji, które prowadzą do zmniejszenia oporności organizmu na insulinę. Jest to też najefektywniejszy sposób przerwania błędnego koła: insulinooporność – nadmierna produkcja insuliny – przyrost masy ciała – insulinooporność. W licznych badaniach udowodniono, że już czterokilogramowa redukcja masy ciała uzyskana dzięki odpowiedniemu sposobowi odżywania oraz aktywności fizycznej w okresie czteroletniej obserwacji zmniejsza

15


słodki profil ryzyko rozwoju cukrzycy o 50%. Im mniejsza oporność komórek na insulinę, tym łatwiej również tracić kolejne kilogramy. Insulinooporność możemy oczywiście modyfikować także odpowiednim leczeniem farmakologicznym, ale nie zwalnia nas to jednak z konieczności weryfikacji sposobu odżywiania i regularnej aktywności fizycznej.

Czy są jakieś sposoby, by bezpiecznie stracić zbędne kilogramy, zanim uda nam się dostać do lekarza specjalisty? Oczywiście. Zmniejszenie kaloryczności posiłków o 500 kalorii w stosunku do dziennego zapotrzebowania, umożliwia powolną utratę masy ciała o ok. dwa kg na miesiąc. Za istotny elementy terapii uznajemy także wysiłek fizyczny, np. pływanie, ćwiczenia ruchowe lub przynajmniej spacery po 30-45 minut dziennie. Należy też ograniczyć okresy bezruchu, tzn. nie jeździć windą, nie czekać na autobus, tylko przejść ten jeden czy dwa przystanki piechotą, uprawiać własny ogródek, a nawet częściej sprzątać. Pożytek będzie podwójny. Co bardziej wpływa na powstanie otyłości – nadmiar tłuszczów, słodyczy czy nadmiar jedzenia jako taki? Słowo klucz to „różnorodność”. Można na to spojrzeć z innej perspektywy: „koniec z nudną kuchnią”.

Jest jednak wiele piramid żywności i wiele diet. Skuteczna i zdrowa dieta powinna dostarczyć niezbędnych składników, utrzymać w ryzach głód, być tolerowana przez długi czas, zawierać produkty o niskim indeksie glikemicznym. Jak się w tym rozeznać? Pojawiają się coraz to nowe doniesienia na temat wpływu poszczególnych grup produktów czy substancji odżywczych na proces odchudzania. Początkowo dietę odchudzającą utożsamiano z dietą niskotłuszczową. Obecnie dużo mówi się o skuteczności diet niskowęglowodanowych, wysokobiałkowych, wysokotłuszczowych. Abstrahując od tematu szkodliwości niektórych diet alternatywnych, np. wykluczających węglowodany złożone, należy zauważyć, że wg badań naukowych, głównym czynnikiem warunkującym proces redukcji masy ciała jest zmniejszenie spożycia kalorii, czyli ujemny bilans energetyczny.

16

cukrzyca

październik 2011

Indeks na indeksie Indeks glikemiczny (IG) to wskaźnik, który informuje nas o tym, jak gwałtownie po spożyciu danego produktu, wzrasta poziom glukozy we krwi. Po spożyciu produktu o wysokim IG np. batona wzrasta on znacząco. Wzrost ten wywołuje równie gwałtowny i spory wyrzut insuliny. Bardzo często insuliny jest tak dużo, że dochodzi do niedocukrzenia, mimo spożycia batona, który z założenia ów cukier podnosi. Jeśli w naszym menu królują produkty o wysokim IG oznacza to, że poziom cukru w organizmie ulega ciągłym wahaniom – szybko się podnosi i szybko spada, a to z kolei wzmaga uczucie głodu. Znowu sięgamy po coś na ząb i jeśli znowu jest to produkt o wysokim IG proceder się powtarza. Warto zatem przynajmniej orientować się jakie produkty znaleźć się powinny „na indeksie”. Produkty spożywcze podzielono w tej kwestii na 3 grupy: o IG niskim (IG ≤ 55%), średnim (IG = 55-69%) oraz wysokim (IG ≥ 70%). W literaturze, poradnikach, gazetach, w Internecie można znaleźć niejedną tabelę produktów z ich IG. Do produktów z wysokim IG (produkty niewskazane) zaliczamy te wysoko przetworzone, słodkie, z dużą zawartością cukrów prostych, ale też niektóre owoce i warzywa. W tym miejscu warto podkreślić, że IG nie zależy wyłącznie od zawartości węglowodanów w produkcie, ale w dużej mierze też od jego przetworzenia i rozdrobnienia. Dobrym przykładem jest marchew – w postaci surowej charakteryzuje się niskim IG, lecz gotowanie ustawia ją po drugiej stronie barykady.


Załóżmy, że uda nam się schudnąć, ale zaraz nasuwa się pytanie za 100 punktów: jak nie przegrać w jo-jo? Trzeba dobrze poznać zasady gry. Rozwój efektu jo-jo, prawdziwej zmory wielu pacjentów, wynika z niewłaściwej i źle przeprowadzonej kuracji odchudzającej. W początkowym okresie terapii z powodu ograniczeń dietetycznych zaczynamy chudnąć o dwa, cztery, sześć kg. Po jakimś czasie waga zatrzymuje się. Dlaczego? Dlatego, że przy każdej redukcji masy ciała dochodzi do obniżania się podstawowej przemiany materii. Dla przykładu: jedliśmy 2000 kcal i spalaliśmy 2000 kcal – bilans wychodził na zero a waga stała w miejscu. Zaczęliśmy jeść mniej, np. 1500 kcal, przy „spalaniu” 2000 kcal. Powstawał więc deficyt i traciliśmy kilogramy. Nasz organizm jednak zaczyna się bronić przed redukcją masy ciała, właśnie poprzez obniżenie podstawowej przemiany materii. Zaczynamy„spalać” coraz mniej: 1900-1800-1600-1500 kcal. W pewnym momencie zjadamy 1500 kcal, lecz „spalamy” również 1500 kcal i waga się zatrzymuje. Czekamy tydzień, dwa, nic się nie zmienia, więc… zniechęcamy się i wracamy do poprzedniej diety, czyli do 2000 kcal, choć nasze spalanie jest nadal na poziomie 1500 kcal. W ten właśnie sposób przegrywamy kolejną partyjkę w jo-jo, i koszmar powraca. Jak aktywność fizyczna wspomaga odchudzanie? Według Grupy Roboczej Unii Europejskiej „Sport and Health” aktywność fizyczną definiujemy jako: jakikolwiek ruch ciała związany z kurczeniem się mięśni, który zwiększa wydatek energetyczny powyżej poziomu spoczynkowego. Do tej kategorii zaliczamy zarówno wysiłek intencjonalny, np. podczas uprawiania sportu, ale też wysiłek wiążący się z codzienną aktywnością np. z pracą zawodową, pracami domowymi. Aktywność fizyczna jest czynnikiem silnie wpływającym na redukcję masy ciała. Poza tym udowodniono, że pacjenci regularnie stosujący np. ćwiczenia aerobowe mają większą łatwość w utrzymaniu masy ciała w dłuższej perspektywie czasu. Aktywność fizyczna zwiększa wydatek energetyczny, co może powodować ujemny bilans energetyczny, a co za tym idzie redukcję masy ciała: spalamy więcej kalorii niż dostarczamy do organizmu. Oprócz redukcji nadmiernej wagi, aktywność fizyczna pozytywnie wpływa na układ kostno-stawowy, obniża wysokie stężenie insuliny, poprawia profil lipidowy, obniża

ciśnienie tętnicze krwi, poprawia ogólne samopoczucie, również psychiczne. W redukcji masy ciała zwraca się uwagę na konieczność stosowania aktywności fizycznej dość regularnie, np. cztery razy w tygodniu powyżej 30 minut.

Jakie są główne działania uboczne produktów bez recepty na odchudzanie? Większość tych preparatów to strata czasu i pieniędzy – kupowanie marzeń i oczekiwanie na cud. Czasami może to być groźne. Niektóre preparaty np. prowadzą do redukcji masy ciała poprzez nasilenie oddawania moczu – tracimy kilogramy wody, której i tak w organizmie osoby otyłej jest za mało. Inne wywołują biegunkę. Są np. pochodne amfetaminy, które „pobudzają metabolizm”, a przy okazji prowadzą do bezsenności, zaburzeń rytmu serca, wzrostu ciśnienia tętniczego. Niektóre uszkadzają wątrobę. Otyłość to choroba, a jej leczeniem powinna zająć się osoba doświadczona i odpowiedzialna. Nie narażajmy naszego zdrowia i życia. Załóżmy, że zaczęliśmy przestrzegać zasad prawidłowego żywienia, uprawiamy sport i szerokim łukiem omijamy lodówkę. Cieszymy się spadkiem wagi, ale jak ten stan utrzymać na dłużej? Po pierwsze nie chodzi wcale o omijanie kuchni. Należy zwracać uwagę na regularność spożywania posiłków, dbać o zasadę różnorodności diety, o prawidłowy wybór produktów spożywczych, jak również wypijać odpowiednią ilość płynów. Trzeba też nauczyć się odpowiedniego przyrządzania potraw: unikać smażenia, wybierać gotowanie, pieczenie bez dodatku tłuszczu, nie dodawać zasmażek, śmietany. Warto też choć raz porządnie ustalić indywidualny poziom dobowego zapotrzebowania energetycznego, uwzględniający tryb życia, wiek i parametry antropometryczne (masę ciała, wzrost) i tego poziomu nie przekraczać. O zmianach w sposobie żywienia nie należy myśleć jak o jednorazowej akcji mającej prowadzić szybko do spektakularnego efektu, ale jak o stałych zmianach, które towarzysząc nam przez całe życie, pozwolą zachować zdrowie i dobre samopoczucie.

Rozmawiała Ewa Biernacka

17


słodki profil

słodki profil słodki profil

ŻYCIOWE POTYCZKI Diabetyczki

WYŁOWIONE z sieci

coś dla ducha

coś dla ciała

Odcinek 2:

w

Co

zagryzłam bajaderką ?

JEDZ zdrowo spominałam, że czeka mnie kolejna rozmowa W moim ogrodzie rosną konwalie...

o pracę? Specjalnie wzięłam wolne w cukierni, że niby na czas wizyty u diabetologa, i poszłam. Garsonka, szpileczki – tę część przebrania (bo nie nazwę tego strojem) jeszcze zniosę, ale rajstopami nie dam się zniewolić. Nabyłam więc pończochy samonośne. Szkoda, że wcześniej ich nie przetestowałam. Wiedziałabym, że mogą się niedonoszę trzymać. Zwłaszcza, jeśli rano po umyciu UPRZEJMIE użyję na moją biedną, przesuszoną skórę. Co W moim ogrodzieoliwki rosną konwalie... dziesięć kroków zjeżdżała mi lewa, a co drugie tyle prawa. Ale szłam dzielnie w pończoszkach w stronę szklanego biurowca. W końcu praca za biurkiem, na którym postawię sobie herbatkę, zdjęcie (choć co prawda nie wiem czyje) i przybornik, będzie lepsza niż poranny wyładunek tony ciastek na półki, a potem stanie za ladą i polecanie pyszności, których samemu niezbyt można tknąć. Tu, za biureczkiem, cukier sobie zmierzę w porę, wyjdę do pracowniczej kuchenki coś zjeść i będę mogła się psikać perfumami – w cukierni mi nie pozwalają, żeby klienci dobrze czuli świeże pączki. Tak więc szłam na tę rozmowę z nadzieją, podciągając co jakiś czas pończochy „samonieznośne”. Ha! Nawet wzięłam ze sobą całkowite przeciwieństwo plecaka alpinistycznego, czyli nic sensownego nie mieszczącą torebkę kopertówkę, a w niej trochę krówek na wypadek Lolka. Pani prezes sama przeprowadzała rozmowy z kandydatkami na swą osobistą sekretarkę. Po wstępnych wymianach grzeczności, polska Jane Fonda wyprostowała się sztywno i powiedziała: – Proszę pani. Teraz przechodzimy do decydującej części. Taki mały test zrobimy. Zadzwoni ten oto telefon, pani odbierze. Ktoś będzie chciał koniecznie ze mną rozmawiać, a pani powie, że mnie nie ma. Cokolwiek by chciał – mnie nie ma. Proste? Skinęłam niepewnie głową i podciągnęłam pod stołem lewą pończochę. Przez kilka sekund panowała

18

cukrzyca

październik 2011

nieskazitelna cisza, nie licząc lekkiego szumu klimatyzacji. Następnie rozległ się dźwięk telefonu. Podniosłam słuchawkę. – Firma „Sejron”, sekretariat prezes Małeckiej, dzień dobry, słucham? (A może powinnam zacząć od „dzień dobry?”) – O dzień dobry, od rana próbowałem się dodzwonić. A właściwie już wczoraj. Po pierwszych słowach przemknęła mi myśl, że to jednak nie test, tylko naprawdę dzwoni jakiś desperat. – O co chodzi? Dalszy potok słów po drugiej stronie słuchawki utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest to odgrywana scenka. – To bardzo pilne, ale czy mógłbym rozmawiać z panią prezes osobiście, potrzebne mi krótkie „tak” albo „nie” w ważnej kwestii – omawiałem sprawę tydzień temu i trzeba decydować już. Właściwie nawet wczoraj potrzebna była odpowiedź, ale jeszcze poprosiłem o czas. Kończy się nam za pięć minut… Ryzykuję finansami swojej firmy i… Bez chwili wahania wręczyłam słuchawkę siedzącej przede mną z kamiennym wyrazem twarzy pani prezes. Jej proste jak linijka usta opadły w kącikach w kwaśnym grymasie. – Widzę, że zadanie panią przerosło – powiedziała. – Dziękuję za przybycie i życzę powodzenia w dalszym szukaniu pracy. Wyszłam w pośpiechu ściskając kolana, żeby mi nie zjechały pończochy przed opuszczeniem jej gabinetu. I jak zwykle po porażce skusiłam się na bajaderkę. A czy ktoś wie, ile WW i WBT ma to tajemnicze ciastko, łączące w czekoladowej masie wszelkie ciastkowe odpadki produkcyjne? To zagadka z Archiwum X.

Marta Kicińska


Aby ˝yç pe∏nià ˝ycia

lek. med. Ewa Chromniak-Przybyła

PIEL¢GNACJA SKÓRY W CUKRZYCY Cukrzyca, to choroba, w której skóra jest poddawana wyjàtkowej próbie przez wiele lat. Wymaga to szczególnej uwagi nas wszystkich, poniewa˝ cukrzyca, to ju˝ pandemia, która si´ rozpowszechnia wraz z rozwojem cywilizacji. Nowy przypadek cukrzycy rozpoznawany jest co pi´ç sekund, ale co dziesi´ç umiera gdzieÊ na Êwiecie człowiek z powodu cukrzycy lub jej powikłaƒ. Według WHO do roku 2025 liczba chorych wzroÊnie do około 300 mln, a według IDF – nawet do 438,4 mln w 2030 r. Skóra w cukrzycy reaguje szczególnie w przypadku wahaƒ lub nieodpowiedniej kontroli poziomu glukozy we krwi, poniewa˝ to prowadzi do uszkodzenia układu nerwowego i naczyniowego. Skutkuje to zmniejszaniem si´ wydzielania potu, a funkcja ochronna skóry ulega znacznemu ograniczeniu. Cechy charakterystyczne dla skóry diabetyków, to nadmierna suchoÊç dokuczliwe sw´dzenie, nadwra˝liwoÊç, skłonnoÊç do zmian wypryskowych, owrzodzeƒ, zaniku skóry i owłosienia oraz chorób o podło˝u bakteryjnym i grzybiczym. Do najgroêniejszych skórnych powikłaƒ cukrzycowych zaliczamy owrzodzenia podudzi oraz tzw. zespół stopy cukrzycowej. Podstawà piel´gnacji skóry osób chorych na cukrzyc´, a tym samym zapobiegania zmianom skórnym, jest przede wszystkim zwalczanie suchoÊci skóry. OdpowiedInfolinia: 0 801 100 200

nia piel´gnacja powinna obejmowaç całà skór´ chorego, a nie tylko wybrane jej cz´Êci. Do mycia ciała zalecane jest stosowanie preparatów o neutralnym pH , które je łagodnie oczyszczajà i nawil˝ajà, a jednoczeÊnie nie zawierajà mydła. Po kàpieli lub prysznicu nale˝y u˝ywaç balsamów i kremów ochronnych, których celem jest zapobieganie utracie wody ze skóry. Ciało nale˝y osuszaç delikatnie, dotykajàc skór´ r´cznikiem bez pocierania. Kàpiel i prysznic nie powinny trwaç dłu˝ej ni˝ 3 minuty. Po umyciu na skór´ twarzy powinno si´ nanieÊç odpowiedni krem ochronny, zaÊ na skór´ ciała balsam nawil˝ajàcy. Chory na cukrzyc´ szczególnà uwag´ powinien zwracaç na piel´gnacj´ stóp. Powinny byç one myte codziennie w letniej, bie˝àcej wodzie (temp. ok. 37ºC) z dodatkiem łagodnego mydła do mycia stóp w płynie (nie powinno to byç mydło w kostce). Po umyciu i dokładnym osuszeniu stóp, ze szczególnych uwzgl´dnieniem przestrzeni mi´dzy palcami, nale˝y nało˝yç specjalny krem do piel´gnacji stóp o działaniu zmi´kczajàcym lub przeciwgrzybiczo-przeciwbakteryjnym. JeÊli chodzi o wybór właÊciwych preparatów piel´gnacyjnych, zalecane jest korzystanie z dermokosmetyków dost´pnych w aptekach, zwłaszcza z serii opracowanych specjalnie dla diabetyków, któ-

re powstały we współpracy z lekarzami specjalistami w dziedzinie diabetologii i dermatologii oraz zostały przebadane z udziałem osób chorych na cukrzyc´. Takie preparaty nie zawierajà w swym składzie potencjalnie alergizujàcych substancji (barwników, kompozycji zapachowej), a pH poszczególnych preparatów jest dostosowane do miejsca stosowania (np. płyn do higieny intymnej i kremy do stóp posiadajà obni˝one pH, aby minimalizowaç ryzyko infekcji). Profilaktycznie zalecane jest, aby minimum raz do roku lekarz prowadzàcy skontrolował stan skóry, zwłaszcza stóp. Jednak w przypadkach zwi´kszonego ryzyka powinno odbywaç si´ to cz´Êciej. Przy zaobserwowaniu jakichkolwiek niepokojàcych objawów, konieczna jest natychmiastowa konsultacja z lekarzem lub piel´gniarkà. Konsekwencjom negatywnego wpływu cukrzycy na skór´ zapobiega odpowiednia piel´gnacja oraz systematyczna kontrola stanu skóry, połàczona z właÊciwym wyrównywaniem cukrzycy i stosowaniem si´ do indywidualnych zaleceƒ lekarskich. Generalnie warto trzymaç si´ zasady, aby wszelkie niepokojàce objawy na skórze – rany, otarcia, odparzenia itp. nale˝y niezwłocznie konsultowaç z lekarzem pierwszego kontaktu (Podstawowej Opieki Zdrowotnej), lekarzem diabetologiem lub dermatologiem.

www.AAtherapy.pl


coś profil dla ducha słodki

DrUga połówka jabłka

coś dla ducha

coś dla ciała

Grzegorz Kiciński jeDZ zdrowo

HAUTE COUTURE z pompą w tle UprZejmie donoszę W moim ogrodzie rosną konwalie...

W moim ogrodzie rosną konwalie...

10

Jak odpowiedzieć na pytanie, które wprawdzie składa się z dwóch niewinnych słów „może” i „być”, lecz intonacja, z jaką jest zadawane, sprawia, że dla osoby, która ma na to pytanie odpowiedzieć, to arcymistrzowski szach i mat? „Może być?”. Trudna sprawa. Zwykłemu facetowi, jak np. mnie, zazwyczaj ciśnie się w takiej chwili na usta coś krótkiego i politycznie poprawnego, w stylu: „dla mnie OK., kochanie”. Ale cokolwiek bym nie powiedział i tak jest źle. W tej kwestii jestem potrzebny tylko po to, by… było komu słuchać oraz by ktoś mógł poczuć się winny, że problem ów zaistniał. Moim zdaniem lepiej nie odpowiadać i wyczekać, aż występ się zakończy. Wszelkie komentarze mogą być wykorzystane przeciwko tobie. Do wniosku tego dochodziłem na podstawie prób i błędów. Oczywiście najwięcej było tych drugich. Z czasem odkryłem jednak, że spektakl ten ma swój urok, trzeba tylko cierpliwie dać się wygadać głównej bohaterce. O czym ja w ogóle? Jak to – o tym, jak żona przymierza kolejne kreacje, próbując do nich dosztukować pompę insulinową. – Może być? – po tym pytaniu, żona robi obrót przed lustrem, po czym wypala. – Ale obciach! Wyglądam jak

20

cukrzyca

październik 2011

UFO. Myślisz, że wszyscy przylecą na talerzach? – Może być? (…) Nie no, teraz to tylko kolta mi brakuje. Wyglądam jak żona szeryfa (swoją drogą, o takim zawodzie zawsze marzyłem). – Może być? (…) Przecież jak się nachylę, to mi wypadnie z biustonosza do talerza. I co wtedy powiem – że wędkuję? – Może być? (…) Myślisz, że ktoś zapyta, czy jestem na baterie? Zapytają, prawda? To nie jest śmieszne! – Może być? (…) Niby fajnie, ale jak znowu włączy się alarm w pompie, to będę się musiała do majtek rozebrać. Niech ci się tak oczy nie świecą! Ty tylko o jednym. – Może być? (…) Szkoda tylko, że jak będę podawała bolus, będzie wyglądało jakbym drapała się pod pachą. Ale sobie żonę wybrałeś: wydaje dźwięki, jak ruska gierka i jeszcze się dokładnie nie myje. Nigdzie nie idę. – Może być? (…) Znalazłam to w ciuchlandzie. Ma kieszenie na pompę, pasek nie podchodzi pod wkłucie a wszystko co mam na sobie, kosztowało tylko pięć zeta, nie licząc stanika. Fajne nie? I jak tu nie kochać tych chwil?


Z nami

bycie diabetykiem

staje się łatwiejsze!

Skl Sklep Diabetyk24 ul. Traktorzystów 28 D 02-495 Warszawa

y w o t e n r e t n i ep tel. 22 478 49 79 www.diabetyk24.pl sklep@diabetyk24.pl


7

bliżej ciała

grzechów

Marta Kicińska

głównych

diabetyka

grzechów głównych Na forach internetowych, zrzeszających osoby z cukrzycą, a często też przed gabinetem diabetologa, wiele osób lubi się lansować, jako „świetnie sobie radzący”, „na wszystko mający odpowiedź” i jako ci, którym „cukrzyca nigdy niczego nie utrudniła i nigdy nie uprzykrzyła ani jednego dnia”. A może i rzeczywiście tacy są? Trudno mi powiedzieć. Ten artykuł pewnie nie jest dla takich herosów.

22

cukrzyca

październik 2011


m

am wątpliwości, by można było być człowiekiem i nie mieć słabości. Tym bardziej, żeby być cukrzykiem i nie mieć chwil, gdy – jak to się mówi – witki opadają. Każdy ma swoje granice wytrzymałości, chwile zwątpienia, momenty, gdy ograniczenia, wynikające z choroby, doskwierają do tego stopnia, że wbrew zdrowemu rozsądkowi, wcielamy w życie zasadę: „na złość babci odmrożę sobie uszy”. Zaniedbań względem cukrzycy może być wiele – my przedstawiamy te, wydaje się, najbardziej powszechne.

Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu

To pewnie pierwsza słabość, jaka się nasuwa, gdy mowa o cukrzycy zarówno typu 1., jak i 2. Wiele osób, choć uważa się to za domenę kobiet, „zagryza stres”. A tego przy chorobie przewlekłej nie brakuje. Niektórzy rozluźniają się za także pomocą alkoholu. Dzieci zwyczajnie – podjadają, nie mogąc zwalczyć pokusy, choć obserwacje świadczą o tym, że z podjadania wcale się nie wyrasta. Podjadanie między posiłkami i liczenie WW „na oko” prowadzi do całkowitego rozchwiania cukrzycy. Powstaje błędne koło, w którym dodatkowe dawki insuliny zaczynają się na siebie nakładać, dochodzi do przeinsulinowania, a co za tym idzie – do wzmożonego uczucia głodu i podświadomego, nerwowego krążenia wokół lodówki. Przeinsulinowanie to problem, z którego trudno wyjść – jedzenie staje się dla organizmu narkotykiem, którego nieustannie łaknie. To musi być twarda decyzja. Coś na wzór odwyku. Konieczny jest powrót do skrupulatnego planowania posiłków, wyliczania ich zawartości odżywczej i… chwil walki ze sobą samym: zamiast chipsów, trzeba szukać ratunku w surowym ogórku. Tym akurat możemy zagryzać stresy i smutki do woli. Od jedzenia (i oczywiście picia) można się uzależnić. Jeśli to uzależnienie stymulujemy insuliną – może się to źle skończyć. I to bardzo.

Lenistwo

To normalne, że czasem się nie chce. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Czasem odkładamy pomiar w nieskończoność.

Czasem nie jesteśmy pewni objawów, ale bez pomiaru zgadujemy, że „pewnie nisko”, zatem należy coś zjeść... Samodyscyplina to prawdziwa sztuka, którą w przypadku cukrzyka należy rozwinąć o słowo „walki”. Paradoksalnie, utrzymanie samodyscypliny najtrudniejsze jest dla tych, którzy mają duże pole manewru, bo np. korzystają z pomp insulinowych. Nie trzeba rygorystycznie przestrzegać pór posiłków, można poratować się bolusem przedłużonym, a dojadanie nie wymaga dodatkowego zastrzyku, tylko wyjęcia pompy... Pompiarze, mimo luksusu i swojego rodzaju wolności w rozkładzie jazdy, nie powinni sobie przesadnie folgować. Konsekwencją zaniedbań, w postaci nieregularnych pomiarów, może być zarówno długotrwałe przecukrzenie, jak i ciężka hipoglikemia. Lenistwem jest też oczywiście brak wysiłku fizycznego, czego nawet nie trzeba szerzej komentować.

Zaniedbanie

To przyjaciółka lenistwa. Mówi się, że w Polsce, żeby się leczyć, trzeba mieć zdrowie. To akurat prawda. Odległe terminy, o które trudno się było dodzwonić, a potem dzień stracony w poczekalni, choć niby wyznaczono godziny – znamy to. Ci, których stać, lub desperaci (zapewne to większa grupa) udają się do prywatnych gabinetów i laboratoriów. Bo o badaniach okresowych tu mowa. W zaleceniach klinicznych, dotyczących postępowania u chorych na cukrzycę (ostatnie opracowanie z roku 2007, Polskie Towarzystwo Diabetologiczne) przewidziano atrakcje na cały rok. Warto więc uzupełnić sobie tymi wskazaniami kalendarz ścienny. I tak np.: dwa razy w roku należy wykonać badanie HbA1c, raz w roku cholesterol całkowity, cholesterol frakcji LDL i HDL i triglicerydy, przy czym osoby w trakcie terapii lekami hipolipemizującymi, muszą je wykonywać co 3-6 miesięcy. Raz w roku należy sprawdzić poziom kreatyniny w surowicy. Albuminuria to badanie, którego nie wykonuje się u dzieci poniżej 10. roku życia i u osób chorujących krócej niż 5 lat. Zalecenia dla pozostałych diabetyków są następujące: badanie to wykonujemy raz do roku, a osoby ze stwierdzoną już albuminurią co 3-6 miesięcy. Badania dna oka, raz w roku, chyba że okulista

23


bliżej ciała

Fałszowanie wyników to najczęściej problem dzieci, a czasem też nastolatków. zaleci częściej. Osoby chore na cukrzyce, które ukończyły 35. rok życia, powinny na listę obowiązkowych badań wciągnąć jeszcze badanie spocz ynkowe EKG (raz w roku) i wysiłkowe EKG (raz na dwa lata). Ta sama grupa powinna przechodzić raz na dwa lata badanie tętnic kończyn dolnych, metodą dopplerowską. Aby zapobiegać zespołowi stopy cukrzycowej, należy 1-2 razy w roku odbyć badanie neurologiczne wraz z oceną czucia wibracji. Na wczesne rozpoznawanie i zapobieganie incydentom sercowym uczulać mają raz na rok lub raz na dwa lata testy na obecność neuropatii autonomicznej. Natomiast podczas każdej wizyty zalecany jest pomiar ciśnienia i badanie stóp. A teraz pytanie za 100 punktów: kto z Państwa przeszedł przez te wszystkie badania choć raz w życiu?

Pycha

Jej swoista postać, w kontekście cukrzycy, to w skrócie „Poradzę sobie sam”. Niektórzy tak mają – nie poproszą o pomoc. I nie jest to nieśmiałość, a raczej trudność pogodzenia się z faktem, że nie mamy kontroli nad własnym życiem. Nieprzyjmowanie i nieszukanie pomocy, gdy jest potrzebna to jednak poważny błąd. A szukać jej czasem trzeba: u innego lekarza diabetologa, może u lekarza specjalisty innej dziedziny (chociażby psychiatry – środowiska medyczne nie od dziś dopatrują się związków pomiędzy cukrzycą a nerwicami i depresją), może wśród innych diabetyków (chociażby na forum internetowym – w grupie zawsze raźniej i wcale nie musi być anonimowo), w rodzinie, u przyjaciół, u osoby najbliższej. A to najbliżsi właśnie najczęściej „obrywają” z powodu naszej cukrzycy jako pierwsi. Rozwińmy ten temat. Zdrowy obok nas nie musi przecież wiedzieć „o co w ogóle chodzi”.

24

cukrzyca

październik 2011

Gniew

To właśnie najbliżsi, którzy żyją z nami pod jednym dachem muszą czasem (albo i często – zależy) znosić „humory przecukrzonych”. Podenerwowanie, agresywne, gwałtowne reakcje, przesadna drażliwość – wszystko, co towarzyszy podwyższonej glikemii we krwi, uderza w tych, którzy są obok nas. To tylko dodatkowy argument, by dbać o wyrównanie cukrzycy i delikatna uwaga (proszę się nie denerwować), by mieć świadomość swoich zbyt mocnych reakcji i mimo wszystko próbować trzymać język na wodzy.

Kłamstwo

Fałszowanie wyników to najczęściej problem dzieci, a czasem także nastolatków. Zaniżyć wynik? Wykasować z glukometru te zbyt wysokie (wtedy rodzice nie będą narzekać, że coś podjadamy) – dla chcącego nic trudnego. Da się zrobić. Jednak pytanie, do czego to prowadzi? Nie minie kilka miesięcy, a wynik hemoglobiny glikowanej już nikogo nie oszuka i wyjdzie szydło z worka. Dziecko może czekać nawet ponowna hospitalizacja, nie mówiąc o pogorszeniu się stanu zdrowia. Gra nie jest warta świeczki. Trzeba zrozumieć, że tak naprawdę oszukujemy samych siebie i działamy na własną szkodę,

Gdybanie

Ludzie generalnie lubią gdybać. Czasem podświadomie, ale i tak jest to proces silnie obciążający duszę, która pragnie szczęścia. Gdybanie to najczęściej wynik braku akceptacji rzeczywistości i faktów. Mam cukrzycę. Jest XXI wiek i jest ona nieuleczalna. Ale jest XXI wiek i można z nią żyć. Nie traćmy ani chwili na myśl „co by było, gdybym nie zachorował”. Nie warto sobie dokładać dodatkowego ciężaru, jakim jest maska człowieka bez problemów. Ona naprawdę ciąży, straszliwie zobowiązuje i jeszcze może przysporzyć dodatkowych chorób. Mamy te swoje słabości i nie ma się czemu dziwić. „Nic, co ludzkie, nie jest mi obce”.


Bądź ekspertem Małgorzata Marszałek

w samokontroli!

Wszyscy wiemy, że kluczowe w leczeniu cukrzycy jest utrzymywanie dobrych poziomów cukru we krwi. Co jednak oznacza ów „dobry poziom”? Czy wartość 150 mg/dl to dobrze, czy źle? A gdyby naszym celem nie był abstrakcyjny „dobry poziom”, ale wartości, jakie mają ludzie zdrowi? Niemożliwe?

o

tym, że skrupulatna kontrola glikemii chroni przed powikłaniami cukrzycy, wiadomo doskonale. Na początku lat 90. w Stanach Zjednoczonych opublikowano wyniki badania Diabetes Control and Complication Trial, z którego jednoznacznie wynika, że niskie stężenie HbA1c przekłada się na dłuższe i zdrowsze życie diabetyków. Zalecenia takie słyszymy w gabinecie diabetologa, na szkoleniach na temat cukrzycy, czytamy o nich w prasie branżowej, a jednak większość chorych przyznaje (w chwilach wyjątkowej szczerości i raczej w gronie znajomych niż u lekarza), że ich samokontrola pozostawia sporo do życzenia i na pewno mogłaby być lepsza. Dlaczego nie leczymy się na 100% naszych możliwości? Na pewno nie dlatego, że nie możemy.

Stać nas na więcej?

Jeden z amerykańskich diabetologów – Richard Bernstain – twierdzi, że diabetycy mają możliwość utrzymywać takie same poziomy cukru we krwi, jak osoby zdrowe. Jest to ich prawo, ale też obowiązek względem własnego zdrowia. Czyli nie „mniej więcej dobre cukry”, ale „zdrowe cukry”. Czy są to zbyt wygórowane ambicje, czy realny cel do osiągnięcia? Przy dzisiejszych możliwościach kontroli glikemii, na pewno założenie takie jest bardziej realne, niż kiedykolwiek wcześniej. A lepsze nie jest wrogiem dobrego. Jak zatem poprawić samokontrolę, z dobrej na bardzo dobrą? Poniżej kilka sprawdzonych sposobów.

25


bliżej ciała

1

Określ swój cel

Strategia bez działania to jak marzenia na jawie. Działanie bez strategii to koszmar – prawda ta równie dobrze sprawdza się w kierowaniu przedsiębiorstwem, jak i zarządzaniu własną cukrzycą. W leczeniu cukrzycy pomaga określenie swojego celu, którym może być poziom hemoglobiny glikowanej, która jest parametrem, mówiącym o stopniu wyrównania choroby. Zaleca się, aby była ona utrzymywana na poziomie poniżej 7%, bądź nawet poniżej 6,5%. Zapewne i jedna, i druga wartość niejednego z nas bardzo by ucieszyła. Zaryzykuję tezę, że w Polsce wartości poniżej 6,5% osiągają głównie kobiety w ciąży, które wykazują się ogromną mobilizacją i dyscypliną w leczeniu. Niemniej, taki właśnie powinien być cel każdego z nas. Oczywiście, mając HbA1c rzędu 9%, czeka nas długa droga, aby zejść do poziomów rekomendowanych, jednak każde dziesiętne procenta, o jakie jesteśmy w stanie obniżyć hemoglobinę, jest ogromnym sukcesem, który przekłada się na korzyści dla zdrowia. Warto zatem ustanowić sobie docelową wartość HbA1c i czas, w jakim wartość tę chcemy osiągnąć.

3

2

Często kontroluj cukier

Zalecenia co do częstotliwości pomiarów cukru ewoluowały na przestrzeni lat wraz z rozwojem wiedzy na temat cukrzycy i metod jej leczenia. W latach 80. rekomendowano jeden pomiar dziennie. Po opublikowaniu wyników badania Diabetes Control and Complication Trial zalecana częstotliwość wzrosła do czterech pomiarów na dobę. Jednak mierząc cukier jedynie cztery razy na dobę, nadal wiele nieprawidłowości można przegapić. Chcąc przejąć kontrolę nad cukrzycą, warto mierzyć glikemię 6-8 razy w ciągu doby, a w szczególności pamiętać o badaniu przed snem i rano, po przebudzeniu się. Jeżeli nie jesteś w stanie zawsze wykonywać aż tylu pomiarów, warto choć raz na jakiś czas, np. przez jeden tydzień, zwiększyć częstotliwość samokontroli. Ani najbardziej nowoczesna insulina, ani też najlepszy model pompy insulinowej, nie pomogą w leczeniu cukrzycy, jeżeli nie zostanie spełniony ten pierwszy, podstawowy warunek, czyli jak kształtuje się nasza glikemia w ciągu calej doby.

Zawsze noś przy sobie glukozę

Im bardziej staramy się mieć glikemie bliskie osobom zdrowym, tym częściej narażeni jesteśmy na niedocukrzenie. Wielu chorych, szczególnie w starszym wieku, świadomie utrzymuje nieco podwyższony poziom cukru, właśnie z obawy przed hipoglikemią. Zresztą, każdy kto jej doświadczył, po prostu wie, że to nic przyjemnego. Aby pewniej poczuć się z cukrzycą, należy zawsze mieć ze sobą asekurację w postaci glukozy, czy to w tabletkach, w płynie, czy w żelu. Wiedząc, że bardzo szybko możemy podnieść glikemię, łatwiej będzie nam walczyć o jak najlepsze wyrównanie cukrzycy. Tymczasem diabetycy rezygnują z glukozy, twierdząc, że w końcu niedocukrzenie to jedyna okazja, żeby bez wyrzutów sumienia zjeść coś słodkiego. Nie tędy droga. Niedocukrzenie to problem medyczny, a nie usprawiedliwienie dla łakomstwa. Wprawdzie słodkie napoje oraz cukierki są znacznie smaczniejsze niż czysta glukoza, ale w tym właśnie tkwi pułapka. Kto z nas, szczególnie kiedy w wyniku niedocukrzenie dopada go tzw. „wilczy głód”, potrafi zjeść tylko kilka cukierków, bądź wypić jedynie pół szklanki coli? Ratując się słodyczami, bardzo łatwo przedobrzyć – wówczas z niedocukrzenia wpadamy w przecukrzenia. Nie ma zatem żadnych wątpliwości, że najlepszym rozwiązaniem jest glukoza – jest ona na tyle smaczna (czy raczej neutralna w smaku), by można ją było spokojnie przełknąć i na tyle niesmaczna, by nie kusiło nas sięganie po nią bez potrzeby i w nadmiernej ilości.

26

cukrzyca

październik 2011


4

Nie tylko licz węglowodany, ale ograniczaj je

Za wzrost stężenia cukru we krwi odpowiedzialne są przede wszystkim węglowodany. Jednym z elementów leczenia cukrzycy, wręcz standardem terapii, jest wyliczanie zawartości węglowodanów w codziennym menu, aby wiedzieć ile insuliny potrzeba do ich zrównoważenia. Nie ma się jednak co oszukiwać – nie jesteśmy w stanie dobrze kontrolować cukrzycy, jeżeli tych węglowodanów będzie w naszej diecie bardzo dużo. Jedzenie ogromnej ilości pożywienia i przyjmowanie przy tym bardzo dużych ilości insuliny niewiele ma wspólnego z planową terapią cukrzycy. Dlatego coraz częściej słyszy się o zaleceniu ograniczania węglowodanów w diecie diabetyka. Nie mówimy o ograniczaniu skrajnym, lecz zwykłym umiarkowaniu, które jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Im mniej węglowodanów spożywamy, tym mniej insuliny potrzebujemy. Ma to istotne znaczenie w cukrzycy typu2., aby nie przyjmować zbyt dużych dawek insuliny i nie nakręcać dodatkowo insulinooporności. Ponadto, jeśli nasze posiłki nie są węglowodanową bombą, unikamy wówczas nadmiernego skoku glikemii poposiłkowej.

5

Podejmuj przemyślane, odpowiedzialne decyzje

Jeden z amerykańskich ośrodków badawczych i leczenia cukrzycy (Mayo Clinic), jako element prewencji powikłań cukrzycy, wskazuje na „wzięcie odpowiedzialności za swoje zdrowie”. „Diabetycy muszą zrozumieć, że leczenie cukrzycy to jest ich własna sprawa i to w ich interesie leży, aby jak najlepiej troszczyć się o swoje zdrowie” – twierdzą eksperci Mayo Clinic. Leczenie opiera się na jednostkowych decyzjach, które podejmowane są każdego dnia. Jedna decyzja wydaje się mieć małe znaczenie, jednak ich suma (szczególnie jeśli jest to suma zaniedbań) może prowadzić do poważnych powikłań choroby. Pod tym względem, cukrzyca jest chorobą wymagającą, ponieważ praktycznie w każdym momencie powinniśmy mieć na uwadze jej potrzeby. A bywa ona bardziej kapryśna niż niejedna kobieta…

Cukrzyca nie przemija z wiatrem

W cukrzycy na pewno nie sprawdza się zasada, której uparcie trzymała się Scarlett O’Hara, bohaterka „Przeminęło z wiatrem”: „Nie chcę o tym teraz myśleć. Pomyślę o tym jutro”. O cukrzycy trzeba myśleć dzisiaj, tu i teraz. Nie oznacza to, że mamy wpaść w panikę i już nigdy nie pozwolić sobie na nic słodkiego. Oznacza to tylko tyle, że musimy wziąć odpowiedzialność za samych siebie. Wówczas wszystkie powyższe zalecenia staną się dla nas czymś naturalnym. W leczeniu cukrzycy nikt z nas zapewne nie będzie perfekcyjny, ale też nie o perfekcję chodzi. Poprzez zbieranie doświadczeń oraz zaangażowanie w proces leczenia, możemy być po prostu lepsi niż byliśmy.

27


tytułbliżej działu ciała pisma

Piknik

pod wiszącą skałą

Czy chorując na cukrzycę można w ogóle myśleć o wspinaczce górskiej i uprawiać ten sport na poważnie? Jeszcze kilkanaście lat temu takie pomysły można było… włożyć między bajki. A dzisiaj? 28

cukrzyca

październik 2011

c

oraz więcej dziedzin sportu otwiera swoje podwoje dla cukrzyków. Wiąże się to oczywiście z coraz lepszych dostępem do nowych metod terapii oraz postępem technologicznym, którego przykładem jest chociażby pompa insulinowa. Dlatego pomysł, aby cukrzycy wspinali się na sztucznych ścianach, skałkach, czy nawet w Tatrach lub Alpach, przestaje być abstrakcją. Jestem tego namacalnym przykładem. Swoją przygodę ze wspinaczką zaczynałem, gdy już chorowałem na cukrzycę. I choć lekko nie było, choroba nie przeszkodziła mi rozwijać swojej pasji.

Pierwsze przygotowania

Wspinaczkę możemy uprawiać przez cały rok. W lecie eksplorujemy ściany naturalne, a kiedy pogoda nie dopisuje, przenosimy się na ścianki sztuczne, które są coraz bardziej popularne. Wybór pomiędzy ścianą naturalną a sztuczną nie wynika jednak jedynie z pogody, ale też stopnia


Nowoczesne terapie umożliwiają diabetykom uprawianie sportów ekstremalnych

zaawansowania. Ci, którzy chcieliby spróbować przygody ze wspinaczką, powinni zacząć właśnie od sztucznych ścian, na których jest wiele dróg wspinaczkowych o różnym stopniu trudności. Najważniejsze jest jednak to, że w tych miejscach czuwa fachowa obsługa, która pomoże nam zapoznać się z zasadami bezpiecznej wspinaczki, tak aby nam i naszym partnerom nic się nie stało. Wspinaczka, o czym nie zawsze pamiętamy, to sport zespołowy. Każdy musi zatem tak się do niej przygotować, aby – podkreślmy to jeszcze raz – nie narażać zarówno swojego życia, jak i swojego partnera. W przypadku diabetyków to przygotowanie ma wymiar szczególny, bo polega nie tylko na zgromadzeniu odpowiedniego ekwipunku (do tego tematu jeszcze wrócimy), ale również na przekazaniu wiedzy na temat cukrzycy. Nasz partner musi wiedzieć jak należy zachować się chociażby przy niedocukrzeniu.

Gdzie i jak zacząć?

W przypadku profesjonalnych ścian sztucznych, zazwyczaj mierzymy się z wysokością w granicach ok. 10-20 m. Gdy chcielibyśmy naszą przygodę rozpocząć pod gołym niebem, warto udać się np. do przepięknej Jury Krakowsko-Częstochowskiej, gdzie większość skał jest w miarę niskich, mierzących do 35 m. A jak wygląda zdobywanie szczytu? Ogólnie rzecz ujmując, osoba wspinająca się jest asekurowana z ziemi i może w razie jakichś problemów szybko zostać opuszczona na dół bez żadnych problemów. Czas pokonania ściany mierzącej ok. 20 m trwa zaledwie kilka minut. Asekuracja może odbywać się na dwa sposoby. Zaawansowani skałkowicze korzystają zazwyczaj z asekuracji od dołu, natomiast początkującym polecałbym asekurację górną, „na wędkę”. Stosując ją można w każdej chwili zawisnąć na linie i po prostu odsapnąć przed dalszym odcinkiem drogi. Ta ostatnia uwaga będzie się odnosić przede wszystkim do osób, które mają dużą nadwagę. W ich przypadku zmęczenie przyjdzie znacznie szybciej, lecz nie oznacza to, że nie

będą mogły zdobyć skałki. Przeciwnie. Choć może wolniej niż inni, na pewno dadzą radę. Zmaganie ze skałką będzie też doskonałym motywatorem do utrzymywania właściwej wagi i diety. Nie zapominajmy też, że wspinaczka oznacza duże obciążenia dla stawów w rękach i palcach, co w sposób szczególny odczują osoby z nadwagą, ale też amatorzy wielogodzinnego przesiadywania przed telewizorem lub komputerem. Takie osoby, aby uniknąć kontuzji i innych przykrych niespodzianek, nie mogą zapomnieć o rozgrzewce, nawet jeśli ścianka, przed którą stoją, to w ich mniemaniu bułka z masłem.

Ekwipunek diabetyka

Niezależnie od tego, czy wspinamy się w plenerze, czy na sztucznych ścianach, zawsze wiąże się to z dużym wydatkiem energii. Ryzyko niedocukrzenia jest więc spore, a ono samo bardziej niebezpieczne, niż na co dzień. Trening na sztucznej ścianie może kosztować nas około 600 kcal – nie jest to zatem wydatek energetyczny, którego nasz organizm „nie zauważy”. Wspinaczka wśród prawdziwych skał pochłonie jeszcze więcej, choćby wydawało się, że pokonujemy niewielką ściankę. Do wysiłku, jaki musimy włożyć podczas wspinania, dochodzi bowiem stres przed wysokością i trudnością drogi, jaką chcemy pokonać. Myślę, że więcej dowodów przedstawiać nie muszę, by uzasadnić jak bardzo koniecznym jest zabranie na ściankę czegoś do jedzenia i picia – na przykład dwa batony, słodki napój i wodę mineralną.

29


bliżej ciała

wady wspinaczki  hipoglikemia – jeśli zaczynaliśmy wysiłek     

Test na wysokościach

ze zbyt niskim cukrem otarcia ciała o skały, sztuczną ścianę lub linę urazy po odpadnięciu od ściany lub złej rozgrzewce ciasne buty do wspinaczki nadwyrężenie stawów w palcach osoby z nadwagą będą szybciej się męczyć

Poziom cukru we krwi powinniśmy zbadać tuż przed wspinaczką. Pamiętajmy, by nie lekceważyć zarówno niskiego (co akurat oczywiste), jak i wysokiego poziomu glikemii. Ten drugi – wbrew obiegowej opinii – nie zmniejszy się dzięki ćwiczeniom, lecz może się nam jeszcze bardziej podnieść. Zasada jest taka sama, jak w przypadku jazdy na rowerze (o której pisałem w poprzednim wydaniu) – lekarze zalecają, by na starcie utrzymać poziom cukru we krwi na poziomie 160-180 mg/ml. Musimy jednak pamiętać jeszcze o jednej sprawie – sportom ekstremalnym towarzyszy zwykle podwyższony poziom adrenaliny, a to z kolei może podnieść poziom cukru we krwi. Dlatego właśnie powinniśmy go kontrolować częściej niż zwykle. A jak robić to wisząc na skale? Wbrew pozorom, nie jest to takie trudne. Najprostszy sposób jest jednocześnie najbardziej bezpieczny – wystarczy opuścić się na ziemię i to zrobić. Problem pojawia się, gdy wspinamy się na długich trasach, takich jakie są w Tatrach. Wtedy jedynym miejscem, gdzie możemy skontrolować nasz poziom cukru, jest tzw. stanowisko – wpięci w nie, mamy po prostu wolne ręce. W tej sytuacji trzeba jednak zachować dużą ostrożność, by glukometr nie wypadł nam z rąk. Łatwo sobie

30

cukrzyca

październik 2011

wyobrazić co z niego zostanie, gdy spadnie na dół. Częstotliwość pomiaru należy dostosować do trudności drogi. Ja badam średnio co godzinę.

Dla zaawansowanych

Wspinaczka na sztucznej ścianie lub w skałach jest przyjemna i w zasadzie może ją uprawiać prawie każdy. Inaczej jednak jest ze wspinaczką w Tatrach oraz wszelkich innych wyższych górach, do której trzeba się solidnie przygotować, nie tylko pod względem techniki, ale również kondycyjnie. Pamiętam mój pierwszy wyjazd w Tatry, podczas którego wprawdzie kładłem duży nacisk na bezpieczeństwo, zapominając jednak zupełnie o innej ważnej sprawie, jaką jest kondycja. Co ciekawe, nie zabrakło mi jej wcale podczas zdobywania ścianki, lecz… zanim się do niej dostałem. Do ścian w Tatrach trzeba po prostu dojść a to kosztuje nas często o wiele więcej energii niż samo wspinanie. „Spacer” z plecakiem wypełnionym sprzętem, który może ważyć 15-20 kilogramów, może niektórym osobom sprawiać duży problem. Ilość energii, jakiej potrzeba do jednego dnia wspinaczki razem z podejściem do ściany jest o wiele większa, niż przy zdobywaniu skałek, pod które podjeżdża się samochodem i wynosi około 3500 kcal.


zalety wspinaczki  poprawa koordynacji ruchów  lepsze samopoczucie  praca wszystkich mięśni  utrzymanie właściwej glikemii  utrzymywanie właściwej wagi  niesamowite przeżycia  poznawanie ciekawych miejsc

Niewątpliwie przygotowanie do tak ekstremalnej przygody musi być przemyślane – trzeba przewidzieć wszystkie możliwe warianty. W pierwszym rzędzie powinniśmy przejść kurs wspinaczkowy, który porządnie nas do tej przygody przygotuje. A przygoda jest naprawdę warta zachodu. Wspinaczka w Tatrach „na granicie” dostarcza niezapomnianych wrażeń – ściany o wiele wyższe niż w skałach, większa przestrzeń i piętrzące się góry, które „stoją tuż obok”, śledząc nasze zmagania – wszystko to stwarza naprawdę niesamowitą atmosferę. A świadomość, że zdobywamy szczyt, który nie jest dostępny dla zwykłych, choć zdrowych, turystów sprawia podwójną satysfakcję. Cukrzyk rządzi!

reklama

PRECYZYJNY POMIAR CIŚNIENIA !

lsdruck Pu

ur e

NO

ŚĆ WO

P

ul se Press

comfort 20/40

NUMER 1 W NIEMCZECH!

Wyjątkowo prosta obsługa

WIECZYSTA GWARANCJA!

Pomiar ciśnienia podczas pompowania mankietu Pomiar ciśnienia tętna

229 zł

Wizualna i akustyczna sygnalizacja arytmii

S TIFTUNG W ARENTEST

Uniwersalny mankiet dla całej rodziny (23-43 cm)

GUT ts

Niemiecka jakość i 120 letnia tradycja

es

ke

Ko

Im Test: 11 Oberarmmessgeräte, davon 7 gut, 2 befriedigend, 2 mangelhaft

di

u

u De

na ch

dr e r t uc k

2005

Me s s g e

Wizualny wskaźnik na podstawie norm WHO

ig

li

i t k l i s c h v a oc h h in

l ut mpe t e n z z e nt r u m B

1/2006

www.test.de

31 www.diabetyk24.pl

tel. 22 478 49 79


bliżej ciała

Tłuszcz

Katarzyna Chorąży-Bochner

Tłuszcze są niezbędnym do przeżycia i utrzymania organizmu w dobrej kondycji składnikiem pożywienia

– wróg czy przyjaciel?

„Bez tłuszczu nie ma zdrowej diety” – brzmi dziwnie? Oczywiście – jest odpowiedzialny za wiele chorób cywilizacyjnych, a głośna propaganda antytłuszczowa kreuje niezbyt pozytywny obraz tego składnika codziennych posiłków. Tłuszczu nie można się jednak bać. Żeby służył zdrowiu, a nie je zabierał, trzeba o nim jak najwięcej wiedzieć. 32

cukrzyca

październik 2011


k

onsekwencji zdrowotnych, związanych z nadmiarem spożywania tłuszczów, jest świadom niemal każdy. Lekarze i dietetycy głośno przestrzegają przed wysokim cholesterolem i zmianami miażdżycowymi, które są efektem tłustej diety charakterystycznej dla współczesnych, wysokorozwiniętych społeczeństw. Zła sława tłuszczów przesłoniła jednak inny, pozytywny aspekt dietetyczny – tłuszcze są niezbędnym do przeżycia i utrzymania organizmu w dobrej kondycji składnikiem pożywienia: zawierają nienasycone kwasy tłuszczowe oraz pełnią funkcję nośnika witamin A, D, E i K. Jest to również bardzo wydajne źródło energii, które dopiero spożywane w nadmiarze, gromadzone jest w organizmie jako niepożądana, nie tylko przez płeć piękną, tkanka tłuszczowa. Krótko mówiąc – tłuszcze jeść trzeba i to codziennie. Trzeba tylko wiedzieć ile, jakie i do czego.

powszechnie akceptowanych olejów roślinnych. Ilustracją tego problemu jest np. smażenie w głębokim tłuszczu. Jeśli już mamy ochotę na coś niezdrowego, „bo po prostu jest to smaczne” – jak np. tłustoczwartkowe faworki – do smażenia lepiej wówczas użyć smalcu! Nie, to nie jest żart. Chodzi o to, że pod wpływem wysokiej temperatury, zawarte w olejach nienasycone kwasy tłuszczowe stają się szkodliwe (rakotwórcze). W tym przypadku, zaletą smalcu jest to, że nie zmienia swojej struktury pod wpływem wysokiej temperatury, a co za tym idzie, nie niesie ze sobą ryzyka nowotworowego. Z drugiej jednak strony, nie jest tłuszczem zalecanym, w szczególności osobom zagrożonym chorobami układu krążenia. Umiar jest zatem najlepszym przyjacielem diety tłuszczowej.

Według zaleceń żywieniowych, spożycie tłuszczów nie powinno przekraczać 30% całkowitej energii z pożywienia, ale jednocześnie ilość ta nie powinna być mniejsza niż 20% dziennego zapotrzebowania na kalorie. Kaloryczność czystych tłuszczów, czyli olejów roślinnych i rybich oraz smalcu i masła klarowanego, jest zbliżona i ma wartość od około 860 do 900 kcal (w 100 g). „Najchudszymi” tłuszczami są margaryny roślinne, których energetyczność wynosi nieco powyżej 700 kcal. Natomiast 100 g zwykłego masła odpowiada za dostarczenie organizmowi około 750 kcal. Ważne jednak jest nie tylko to, żeby nie przekraczać zalecanej ilości tego składnika diety, ale również wyważyć proporcje między konkretnymi rodzajami tłuszczu – dla zdrowia nie jest obojętne spożywanie zbyt dużych ilości niektórych tłuszczów lub zbyt małych ilości innych. Funkcjonujący w powszechnej świadomości podział na tłuszcze zwierzęce i roślinne, przy jednoznacznym potępieniu (pod względem dietetyczno-zdrowotnym) tych pierwszych i bezwzględnej akceptacji tych drugich, nie jest do końca prawidłowy. Wszystko zależy od tego, do czego i w jaki sposób tłuszcz będzie wykorzystywany. Oczywiście – tłuszcze zwierzęce nie mają wśród dietetyków i lekarzy dobrej opinii, ale zdarzają się sytuacje, kiedy ich zastosowanie okazuje się mniej szkodliwe niż użycie większości

Bezpieczna dla zdrowia ilość spożywanych codziennie tłuszczów pochodzenia zwierzęcego (a także innych tłuszczów o stałej konsystencji, zawierających szkodliwe nasycone kwasy tłuszczowe, jak niektóre tłuszcze roślinne – palmowy czy kokosowy) to 7-10% dostarczanej w ciągu dnia energii. Drugie tyle, czyli około 20%, powinno być zarezerwowane dla tłuszczów, zawierających nienasycone kwasy tłuszczowe. To jednak nie koniec dietetycznych „schodów”. Bardzo istotne jest kolejne rozróżnienie – do nienasyconych kwasów tłuszczowych zaliczamy zarówno kwasy jednonienasycone (tzw. omega-9), jak również wielonienasycone, które z kolei dzielą się na dwa typy: omega-6 i omega-3 i nie jest obojętne dla równowagi zdrowotnej, ile których dostarczy się do organizmu. Z kwasami omega-6 z reguły nie ma problemu niedoboru, bo jest to składnik większości olejów roślinnych (m.in. słonecznikowego, sojowego, kukurydzianego), których powszechnie używa się na co dzień w polskiej kuchni. Z kolei regułą jest niedobór w naszej diecie kwasów omega-3, odgrywających ważną rolę m.in. w utrzymaniu prawidłowej pracy układu nerwowego oraz korzystnie oddziałujących na serce i układ krążenia. Źródłem kwasów omaga-3 jest głównie tłuszcz tłustych ryb morskich i niektóre oleje roślinne (sojowy, rzepakowy, lniany) a także oliwa z oliwek. Problemem

W labiryncie kwasów Nie za dużo, nie za mało tłuszczowych

33


bliżej ciała jednak jest duża wrażliwość tych związków na czynniki zewnętrzne, takie jak temperatura czy światło. Dlatego, jeśli to olej ma być źródłem omegi-3, to po pierwsze: musi być tłoczony na zimno, po drugie – nierafinowany, po trzecie – przechowywany w odpowiednich warunkach (ciemno, niska temperatura). Powinien też być spożywany na zimno – smażenie skutecznie wyeliminuje z jego składu nie tylko tę, ale i wiele innych, cennych substancji.

Nie wpadać w trans

Z kwasami wielonienasyconymi, czyli tymi zalecanymi, jest jeszcze jedna pułapka – mogą one występować w dwóch postaciach – cis i trans (chodzi o przestrzenną budowę cząsteczki kwasu). Tłuszcze zawierające formę trans, działają na organizm podobnie jak tłuszcze nasycone, podwyższając stężenie złego cholesterolu we krwi. Najczęstszym źródłem tych niezdrowych tłuszczów są gotowe produkty spożywcze, zawierające oleje utwardzane. Są to również niektóre margaryny. Nie ma innego sposobu na uniknięcie tego niepożądanego składnika, jak pilne studiowanie etykiet – zamieszczenie informacji o zawartości tłuszczów trans należy do obowiązków każdego producenta. A do obowiązków świadomego konsumenta należy odkładanie takich produktów na półkę. Z korzyścią dla zdrowia i sylwetki. Wiele badań, przeprowadzonych głównie w Stanach Zjednoczonych, potwierdza, że duża ilość tłuszczów trans w diecie przekłada się na niebezpieczną dla zdrowia otyłość typu „jabłko”.

Oliwa do wszystkiego

Najbardziej uniwersalnym, a jednocześnie jednym z najzdrowszych tłuszczów kulinarnych, jest oliwa z oliwek. Jej walory smakowe i struktura (duża zawartość kwasów jednonienasyconych, które są mniej podatne na utlenianie, a co za tym idzie, mają wyższą temperaturę dymienia) pozwalają na wykorzystanie jej zarówno na surowo (m.in. do sałatek), jak również do bezpiecznego smażenia i pieczenia. Niezwykle istotny jest jednak wybór odpowiedniej oliwy, bo na półce sklepowej spotkać można wiele rodzajów tego produktu o różnej jakości, właściwościach i walorach odżywczych. Najlepsza, najzdrowsza i najdroższa jest

34

cukrzyca

październik 2011

oliwa vergin, która uzyskiwana jest z pierwszego tłoczenia oliwek w sposób, który pozwala na zachowanie wysokiego poziomu cennych składników odżywczych (jednonienasyconych kwasów tłuszczowych, witamin, minerałów i antyoksydantów). W zależności od zawartości wolnych kwasów tłuszczowych, istnieje podział na trzy rodzaje pozyskiwanej w ten sposób oliwy. Warto nad tym podziałem się zatrzymać, bo dla naszego zdrowia ma on zasadnicze znaczenie.

Oliwkowe wtajemniczenie

Najcenniejszy pod względem odżywczym rodzaj, to oliwa extra vergin. Najlepszy produkt osiąga się, gdy oliwki zbierane są ręcznie, a tłoczenie (na zimno) odbywa się w ciągu 24. godzin od ich zebrania, dzięki czemu tłuszcz zawiera największe bogactwo cennych składników odżywczych, z których niestety wiele zginie po poddaniu obróbce cieplnej. Dlatego ten rodzaj oliwy warto spożywać przede wszystkim na surowo. Dwie pozostałe oliwy z pierwszego tłoczenia – average vergin (produkowana z bardziej dojrzałych owoców i strong vergin) – charakteryzują się mniejszą wartością odżywczą, dlatego użycie ich do smażenia nie spowoduje tak dużej straty wartościowych substancji, jak w przypadku oliwy extra vergine. Na rynku dostępna jest również oliwa rafinowana, która powstaje w wyniku chemicznego oczyszczania oliwy virgin. Ma ona jaśniejszy kolor i mniej wyrazisty smak (co może być zaletą dla osób, którym trudno zaakceptować intensywny smak i aromat oliwy z pierwszego tłoczenia). Najniższą jakością i wartością odżywczą charakteryzuje się oliwa wytłokowa (olive-pomace oil) uzyskiwana za pomocą chemicznych rozpuszczalników z wytłoków oliwnych (zmiażdżonej masy oliwek, pozostałej po wcześniejszych tłoczeniach), stosowana do sałatek i majonezu oraz rafinowana oliwa wytłokowa, polecana głównie do smażenia.

Zdrowsza opcja

Nawet jeśli udaje się na co dzień sprostać zasadom zdrowej diety i stosować najzdrowsze z możliwych tłuszczów,


od czasu do czasu przychodzi ochota na zjedzenie czegoś smacznego, choć niekoniecznie zdrowego. W takim przypadku można próbować minimalizować zagrożenia i wybierać opcje optymalne dla zdrowia. Do takiej „zdrowszej opcji” należy zastosowanie w kuchni masła klarowanego. Oprócz soli, tłuszcz jest jednym z najważniejszych czynników, mających wpływ na smak przyrządzanej potrawy, a według profesjonalnych szefów kuchni, nic tak nie wydobywa smaku np. ryby, jak smażenie na maśle. Ale nie takim, jakie kupuje się do kanapek, bo ono pod wpływem temperatury pieni się i pali, co ma wpływ nie tylko na walory smakowe, ale również na zawartość substancji rakotwórczych. Aby tego uniknąć, profesjonaliści smażą na maśle klarowanym. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby od czasu do czasu stało się również składnikiem przygotowywanych w domowej kuchni dań. Wprawdzie, jako twardy tłuszcz zwierzęcy, masło nie zalicza się do tłuszczów zdrowych, ale smaku smażonej na nim potrawy nic nie zastąpi. Dlaczego jednak wybierać klarowane, a nie zwykłe? Odpowiedź widać gołym okiem: masło klarowane to czysty tłuszcz, bez resztek białka zwierzęcego i innych zanieczyszczeń, dzięki czemu można je podgrzewać do znacznie wyższej temperatury, bez obawy przypalenia. Dzięki oczyszczeniu,

można je również zdecydowanie dłużej przechowywać, jest przy tym delikatniejsze i lepiej podkreśla smak potrawy.

Maślany rytuał

Klarowane masło można samemu zrobić w domu, choć trzeba przyznać, jest to dość żmudna czynność. W celu sklarowania, należy je przełożyć do garnka o grubym dnie i podgrzewać na wolnym ogniu tak, żeby się powoli rozpuściło. Wszelkie zanieczyszczenia i szumowiny, które pojawią się na powierzchni rozpuszczonego masła, trzeba delikatnie ściągnąć łyżką i cały proces kontynuować do skutku, którym jest całkowite oczyszczenie. Następnie płynne masło należy odcedzić przez kilka warstw gazy i pozostawić do zastygnięcia. Jeśli dla kogoś czynność ta będzie nie do przebrnięcia, nie oznacza to braku możliwości stosowania masła klarowanego w kuchni. Nie tak dawno w sklepach pojawiło się gotowe masło klarowane, produkowane przez jedną z polskich mleczarni, a od dłuższego czasu w sklepach indyjskich dostępne jest masło Ghi (Ghee), które jest niczym innym, jak właśnie masłem klarowanym, które w Indiach stosowane jest również do celów rytualnych i medycznych.

Spożycie tłuszczów nie powinno przekraczać 30% całkowitej energii z pożywienia

35


przepisy

p

1 porcja: białko -

14,5 g 36 g 52,5 g 575 kcal

tłuszcz -

węglowodany energia -

(WB-1,5)

(WT-3,5)

(WW-5)

smaczne, ale... kaloryczne!

apardelle aromatyzowane oliwą tymiankową z borowikami i orzechami włoskimi

SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE • 200 g świeżych borowików • 40 g orzechów włoskich • 2 garście rukoli • 1 mała cebula • ząbek czosnku • 1 łyżka oliwy tymiankowej • 200 ml śmietany 18% • sól, pieprz, świeży tymianek • 100 g makaronu papardelle

36

cukrzyca

październik 2011

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Borowiki umyć, oczyścić. Pokroić w plastry. Orzechy zalać gorącą wodą i odstawić na 15 min. Cebulę i czosnek drobno posiekać. Ugotować makaron papardelle al dente. Przelać makaron wodą. Na patelni rozgrzać oliwę tymiankową. Zeszklić na niej cebulę, a następnie dodać borowiki oraz kilka listków tymianku. W trakcie smażenia borowików z cebulą, dodać czosnek i orzechy. Całość zalać śmietaną i zredukować ją, by powstał sos. Dorzucić rukolę i doprawić solą oraz pieprzem. Na koniec dodać makaron. Wymieszać.


k

1 porcja:

2,2 g 4, 05 g 43,2 g 237 kcal

białko tłuszcz -

węglowodany -

(WB-2) (WT-4) (WW- 4,5)

energia -

śliwki

armelizowane z brandy pod cynamonową kruszonką

SPOSÓB PRZYGOTOWANIA

Masło zagnieść razem z cukrem i mąką (na kruszonkę). Śliwki umyć, przekroić na pół, usunąć pestki. Na patelnię wsypać cukier, dodać łyżkę wody i kawałek wanilii. Zrobić złoty karmel, do którego wrzucić śliwki i dodać szczyptę cynamonu. Smażyć chwilę, a następnie dodać brandy. Poddusić przez 3 min. Śliwki przełożyć do miseczek, polać karmelem i obsypać wcześniej przygotowaną kruszonką. Wstawić do pieca nagrzanego do 1800C i piec do momentu, gdy kruszonka zarumieni się.

SKŁADNIKI NA DWIE PORCJE • • • • • • • •

200 g śliwek 2 łyżki fruktozy na karmel kawałek laski wanilii 30 ml brandy łyżka masła 2 łyżki mąki pół łyżki fruktozy szczypta cynamonu

Mateusz

Kaczmarczyk Kucharz warszawskiej restauracji Etno. Pasjonat gotowania, dla którego idea zdrowej kuchni nie jest sprzeczna z ideą kuchni smacznej.

37


bliżej ciała

Katarzyna Chorąży-Bochner

z apteki

Kremy i

Kiedyś w aptece kupowało się lek, w drogerii – kosmetyk. Dziś półki apteczne uginają się pod rosnącym wyborem kosmetycznych nowinek.

nteres w rozszerzaniu aptecznej sprzedaży kosmetyków mają zarówno apteki, które zyskują dzięki temu artykuły wysokomarżowe, jak również producenci, którzy poszerzają dystrybucję swoich produktów o atrakcyjny kanał sprzedaży. A jakie korzyści mamy z tego my – konsumenci? Coraz więcej regałów i półek w klasycznej aptece zajmują kosmetyki, a raczej, jak mówi najczęściej tabliczka

38

cukrzyca

październik 2011

z podpisem tej kategorii produktów – dermokosmetyki. Z reguły znaleźć można na niej kremy, toniki, balsamy, dla których producenci zarezerwowali aptekę, jako jedyne miejsce sprzedaży. Miejsce, gdzie z założenia fachowa pomoc farmaceuty pozwoli dobrać odpowiedni specyfik do konkretnych problemów skóry, z którymi chcemy sobie poradzić. W ofercie aptek znajduje się jednak wiele produktów kosmetycznych,


dostępnych również w drogeriach i innych sklepach mających w ofercie kosmetyki. Czy warto więc sięgać do półki oznaczonej napisem dermokosmetyki i czego spodziewać się po„dermokremach”, „dermotonikach” czy „dermobalsamach”?

Kosmetyk nie jest lekarstwem

Sama nazwa dermokosmetyk sugeruje, że oprócz działania kosmetycznego, taki produkt ma coś wspólnego z dziedziną medycyny, zajmującą się chorobami skóry – dermatologią. Zamiennie używa się terminu kosmeceutyki, będącego połączeniem dwóch słów: kosmetyk i farmaceutyk, czyli lek. Nazwy typu dermokosmetyk czy kosmeceutyk wskazują nam, że dany produkt jest połączeniem kosmetyku i leku, lub też czymś pośrednim między tymi dwoma kategoriami. Co to znaczy i czym te preparaty różnią się od swoich „zwykłych” odpowiedników? Polskie prawo mówi – niczym, tzn. albo coś jest kosmetykiem i podlega Ustawie o kosmetykach, albo lekiem i wtedy przed dopuszczeniem do sprzedaży musi przejść przez bardzo kosztowną procedurę kwalifikacji i rejestracji produktu. Dermokosmetyki, według prawa, są więc kosmetykami, takimi jak inne. Mimo to, producenci podkreślają nie tylko ich pielęgnacyjne właściwości. Według nich, są to preparaty o działaniu wspomagającym leczenie wielu problemów skórnych, co uzasadnia ich obecność właśnie w aptece. Choć wiele produktów z tej kategorii rzeczywiście może pochwalić się składem o „wzmocnionym” działaniu (np. większe stężenie aktywnych składników), klient musi jednak uwierzyć producentowi na słowo. Podany na opakowaniu skład chemiczny preparatu nie musi uwzględniać podziału na substancje aktywne i inne, jak to jest w przypadku leków. Nie znajdziemy tam również informacji o dawce i stężeniu poszczególnych składników aktywnych. Teoretycznie poinformować

powinni nas o tym farmaceuci. Rzeczywistość często jest jednak inna – dziś niemal w każdej aptece kupić można dermokosmetyki, jednak porady ze strony farmaceuty, dotyczącej doboru odpowiedniego preparatu, czy informacji czym różni się jeden krem przeciwzmarszkowy od drugiego (oprócz ceny), uzyskać można naprawdę w niewielu punktach.

Sąsiedztwo leków podnosi rangę

Łatwo więc dojść do wniosku, że decyzja producenta o wyłącznej dystrybucji marki lub linii produktów kosmetycznych w aptekach ma jedynie charakter marketingowy – jest to sposób na rozszerzenie dystrybucji o kolejny kanał, przy czym warto podkreślić – kanał bardzo atrakcyjny, bo sugerujący wyższą jakość, bezpieczeństwo i większą skuteczność produktów tam sprzedawanych od tych, które nabyć można w drogeriach. Mimo tego, że w przypadku dermoksmetyków nie ma obowiązku poddawania preparatów tym samym badaniom skuteczności i kontroli jakości, które są wymagane w stosunku do leków, klient, dokonujący zakupu kremu w aptece, może ulec przekonaniu (i często ulega), że podobne procedury obowiązują również w przypadku produkcji zakupionego przez niego„dermokremu”. Ponadto producenci bardzo starają się, żeby linie „dermokosmetyczne” pasowały do apteki. W ich nazwie często widnieje „tematyczny” człon, np. dermo, med., terapia, pharma itp., kojarzący się z terminologią medyczną, a ascetyczny design opakowań, z przewagą koloru białego, nawiązuje bezpośrednio do opakowań leków.

Tylko marketing?

Czy zatem całe zjawisko „dermokosmetologii” to jedynie chwyt marketingowy? Choć rzeczywiście dużo w tym marketingu, nieprawdą byłoby stwierdzenie, że wszystkie kosmetyki sprzedawane w aptekach

39


bliżej ciała

Kosmetyki apteczne z reguły charakteryzują się recepturą w większym stopniu uwzględniającą rosnącą skłonność do reakcji alergicznych

i kosmetyki drogeryjne zupełnie niczym się nie różnią. Kosmetyki apteczne z reguły charakteryzują się recepturą, w większym stopniu uwzględniającą rosnącą skłonność do reakcji alergicznych. Z ich składu usuwa się substancje najczęściej uczulające, do których należą głównie składniki zapachowe. Minimalizuje się również użycie najbardziej alergizujących konserwantów. Stąd liczba podrażnień po zastosowaniu kosmetyków o takim składzie jest rzeczywiście niższa (choć reakcji alergicznych nigdy nie da się wykluczyć). Przyznać też trzeba, że głównie wśród kosmetyków sprzedawanych w aptekach znaleźć można kremy i inne produkty skierowane do osób borykających się z problemami skórnymi, związanymi z konkretną chorobą lub dolegliwością, co znacząco ułatwia dobór odpowiedniego kosmetyku diabetykom, pacjentom onkologicznym (m.in. po radioterapii), kobietom w ciąży, czy też chorym na łuszczycę, trądzik różowawy, atopowe zapalenie skóry. Te produkty to jednak zdecydowana mniejszość w ofercie kosmetyków aptecznych. Wybierać i przebierać można natomiast w produktach przeciwzmarszczkowych i nawilżających. Spory wybór jest również w preparatach do cery z problemami takimi jak trądzik i popękane naczynka. Tylko że rozwiązanie tych problemów deklarują również kosmetyki sprzedawane w drogeriach. Efekty ich działania są lepsze lub gorsze, w zależności od jakości i receptury kosmetyku oraz indywidualnych właściwości cery, a nie miejsca jego zakupu.

40

cukrzyca

październik 2011

Rozsądek a piękno

Podobnie jest z szamponami przeciwłupieżowymi czy kremami przeciwsłonecznymi z filtrami UVA i UVB, o odpowiednio wysokim faktorze. Te grupy produktów bardzo dobrze pasują do definicji dermokosmetyków, która mówi, że są to środki kosmetyczne o działaniu leczniczym, wspomagającym leczenie lub mającym działanie profilaktyczne – nie tylko pielęgnują, ale również wspomagają leczenie łupieżu (szampony) lub zapobiegają powstaniu choroby, jaką jest nowotwór skóry (kremy z filtrem). Są one jednak dostępne w powszechnej sprzedaży i nikt nie traktuje ich jako produktów leczniczych, co świadczy jedynie o umowności kategorii dermokosmetyków. Nawet najnowocześniejszy skład (włącznie ze składnikami wykorzystywanymi w produkcji leków, co nie jest w kosmetologii rzadkością) i wysoka skuteczność działania, nie robią z kosmetyku leku. Bez względu na to, gdzie kupuje się krem czy szampon, warto zachować zdrowy rozsądek w podejmowaniu decyzji. Jeśli mamy chęć na wypróbowanie drogiego preparatu przeciwzmarszkowego z półki aptecznej, warto mieć świadomość, że jest to krem, a nie lek na wszystkie bolączki naszej cery. Często jest to krem dobrej jakości, o zaawansowanej recepturze, przynoszący dobre efekty. Ale krem, nie farmaceutyk, który wyleczy naszą skórę z defektów, będących skutkiem działania upływającego czasu.


b

iorę do ręki „długopis”. Patrzę na niego przez chwilę, potem błyskawicznym, wprawnym ruchem zdejmuję nasadkę, plastikową osłonkę, przekręcam kółko, ustawiając je na cyfrze 1. Podnoszę pen pod światło i naciskam od dołu przycisk. Na końcu igiełki pojawia się mała, błyszcząca kropelka przezroczystej cieczy. Czynności te wykonuję od dziesięciu lat, średnio pięć razy dziennie, przećwiczyłem w sumie ponad osiemnaście tysięcy razy. To jeszcze nie tak wiele. Kropelka to jedna setna część mililitra. Zakładając, że poziom mojego cukru mieści się w granicach normy (60–110 mg/dl), to ta kropla jest w stanie pozbawić mnie świadomości, czyli mówiąc prościej – rozłożyć na łopatki, powalić, zresetować mózg... Jak to się mówi: diabeł tkwi w szczegółach. Jedna kropelka więcej, jedna mniej na podziałce... Można się przecież pomylić. Pomylić się o jednostkę... ba, a cóż dopiero – o dziesięć! Zdarzyło się? Zdarzyło. W „nagrodę" – szybka konsumpcja całej torebki cukierków. Mogą być też pierniczki. Albo 600 g jogurtu owocowego, którego 100 g zawiera 17 g węglowodanów (odczytane z etykietki). No dobrze, a gdyby tak jedną kromeczkę zwykłego chleba więcej? Czy to ma jakieś znaczenie? Ale kto się zajada samym chlebem? Plasterek szyneczki nie zaszkodzi, nic to przecież. Do tego serek żółty... Serek, to coś więcej. A gdyby pomyśleć o dżemiku? Uff, dżemik! A Nutella? Albo miód.... Miód?? To już bezczelność! Tymczasem średnia kromka chleba to jakieś 15 g węglowodanów. Niby niewiele, a podniesie cukier na tyle, że i w nerkach się znajdzie. Oj, szkoda nerek, szkoda. Może zamiast dżemiku, Nutelli, albo (wielkie nieba!) miodu, pozostańmy przy ogóreczku, pomidorku, szczypcie szczypiorku lub sałacie (może być lodowa) I do tego – kropelka insuliny oczywiście.

A gdy się zdarzy rano zaspać i po spóźnionym śniadaniu – jeszcze bardziej spóźnione wyjście z domu, czyli krótki, acz niespodziewany sprint na przystanek, jakieś trzysta metrów. Tak z rana i z pełnym żołądkiem, aż dech zapiera w piersi... Dopaść tramwaju tuż przed zamykającymi się drzwiami, to jeszcze nie koniec. Drżące rączki i mroczki przed oczyma. Nic to, przejdzie samo... Naiwność, przecież wiadomo, że nie przejdzie. Ale w plecaczku już czekają... znów pierniczki? Nie. Krówki. Zakazane tereny. Pizza Hut, na przykład. A już z pewnością ten – jak mu tam… Donald. Na szczęście nie premier. Big Mac w zestawie powiększonym oraz po kryjomu wstrzykiwana insulina, żeby nie robić sobie wstydu, że „cukrzyk spożywa w fasfoodzie!”. Dwanaście jednostek Humalogu powinno wystarczyć. Uwaga! Przy założeniu, że cola jest bez cukru! O tą ostatnią trzeba poprosić przy kasie. I lepiej nie przyznawać się do wizyt u pana McD. Nikomu. Trudniej jest z pizzą. Takim, dajmy na to, Humalogiem, trzeba ją brać na dwa, albo i trzy razy, co 2-3 godziny, bo trawi się i wchłania paskudnie długo. Powinni zrobić specjalną insulinę do pizzy. Coś, co działa jeszcze dłużej niż Actrapid i szczytuje dopiero pod koniec. Och, takie opowieści można mnożyć... Ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle, a na pewno jest ciekawie. Diabetes mellitus (prawda jak to ładnie brzmi po łacinie?) to atrakcja dla lubiących ryzyko: balansowanie na linie, chodzenie po wąskiej kładce nad przepaścią i oczywiście dla lubiących matematykę. To jak nieustająca wyprawa w góry albo żeglowanie w pojedynkę bez nawigacji satelitarnej i przy zachmurzonym niebie, kiedy nie widać gwiazd i trudno ustalić swoją pozycję. Lecz w takich warunkach człowiek naprawdę czuje, że żyje!

Dopaść tramwaju tuż przed zamykającymi się drzwiami, to jeszcze nie koniec. Drżące rączki i mroczki przed oczyma. Nic to, przejdzie samo...

41

coś dla ducha

Zakazane rewiry

piotr kubic


coś coś dla dla ducha ducha Katarzyna Gajewska

Wola (do)

Chociaż w leczeniu i społecznym postrzeganiu cukrzycy przez ostatnie kilkanaście lat zmieniło się bardzo wiele, jednak nadal, jeśli diagnoza dotyczy małego dziecka, jego rodzice stają przed poważnym dylematem. „Co teraz?” – w kontekście żłobka, opieki przedszkolnej oraz edukacji w szkole.

w

ogólnopolskich mediach co rusz słyszymy o kolejnym przykładzie dyskryminacji. „Nie przyjęto dziecka do przedszkola, bo ma cukrzycę”. Na forach internetowych aż roi się od smutnych historii rodziców, pozostawionych z problemem cukrzycy samym sobie. W konsekwencji, powrót rodziny do w miarę normalnego funkcjonowania, po zdiagnozowaniu cukrzycy u dziecka, może być bardzo trudny. A czy za sukces należy uznać takie (spotykane w Polsce) rozwiązanie, że przedszkole zgodzi się na przyjęcie małego diabetyka, ale pod warunkiem,

42

cukrzyca

październik 2011

że insulinę do posiłków podawać mu będzie opiekun? Tylko który pracodawca przystanie na to, by jego pracownik kilka razy dziennie wychodził do przedszkola? Która rodzina podoła tym wyzwaniom?

Wielkie poszukiwania

Pani Karolina, mama 3-letniej Leny, o poszukiwaniach przedszkola zaczęła myśleć dość wcześnie. – Lena zachorowała w wieku 18. miesięcy. Moja znajoma, wówczas mama 3-letniej dziewczynki z cukrzycą, miała duże problemy ze znalezieniem przedszkola. Jedyna placówka, która


że dziecko ma uczulenie na jeden z jego składników, a interwencja ta spowodowałaby pogorszenie zdrowia dziecka, opiekun odpowiada prawnie za to pogorszenie. Patrząc z perspektywy nauczyciela, nie może więc dziwić lęk przed opieką nad dzieckiem, które przyjmowania leków wymaga kilka, albo i kilkanaście razy dziennie, jak ma to miejsce w cukrzycy. W sytuacji, gdy rodzic chciałby posłać dziecko do danej placówki, jednocześnie wymagając opieki w zakresie podawania insuliny i ewentualnego wstrzyknięcia glukagonu, jedynym logicznym rozwiązaniem wydawałaby się obecność pielęgniarki. Tyle tylko, że w polskich szkołach stała obecność przedstawicieli zawodu medycznego należy do rzadkości. Problem spada więc na nauczycieli i dyrektorów. Z punktu widzenia placówki jednak, najprościej jest powiedzieć: „czemu chore dziecko ma być właśnie u nas?” I rodzicom po prostu odmówić.

Rodzice walczą o prawo zgodziła się przyjąć jej córkę, znajduje się na warszawskiej Woli (przedszkole nr 58 im. Cz. Janczarskiego, w którym dyrekcja i nauczycielki postanowiły same, na własną rękę dowiedzieć się, jak pomagać dzieciom z cukrzycą i w którym co roku przyjmowanych jest co najmniej kilkoro małych „cukiereczków” – przyp. red.). Problem tylko w tym, że rodzina mieszka w zupełnie innej części Warszawy. Dlatego postanowiłam działać wcześniej – opowiada pani Karolina. – Najpierw dzwoniłam do różnych przedszkoli, mówiąc, że mam dziecko z cukrzycą i czy byliby w stanie się nią (czyli cukrzycą) zająć. Usłyszałam wiele odpowiedzi negatywnych. Argumentowano to tym, że nie są przedszkolem integracyjnym, nie mają diet i nie mogą podawać leków – wspomina. Te argumenty nie wzięły się znikąd.

Przepisy nam nie sprzyjają

Zgodnie z przepisami, świadczenia zdrowotne (działania służące profilaktyce, ratowaniu, przywracaniu lub poprawie zdrowia oraz inne działania medyczne) mogą być udzielane tylko i wyłącznie przez osoby wykonujące zawód medyczny. Nauczyciel w szkole czy przedszkolu, podobnie jak opiekun na obozie lub kolonii, nie mają prawa do podania dziecku leku, nawet przeciwbólowego. Co więcej, gdyby opiekun taki lek podał, a np. okazałoby się,

Choć zdeterminowanym rodzicom często udaje się znaleźć dla dziecka miejsce w szkole czy przedszkolu, jest to jednak wynikiem wielu starań i żmudnych poszukiwań. W dużym mieście jest jeszcze w czym wybierać. A w mniejszych miejscowościach? Wszystko zależy od woli nauczycieli i dyrekcji. Dlatego rodzice postanowili walczyć, by ów stan rzeczy zmienić odgórnie, czyli na poziomie prawa. Grupa rodziców dzieci z cukrzycą, za pośrednictwem portalu internetowego diabetica.pl, rozpoczęła starania o zmianę sytuacji rodzin z dziećmi chorymi przewlekle. Od kilku lat piszą listy do Ministerstwa Zdrowia, Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania, Ministerstwa Edukacji czy Rzecznika Praw Dziecka. Każdy z nich wydaje swoje stanowisko, które jest małym kroczkiem do sukcesu: według stanowiska Ministerstwa Zdrowia, leczenie w chorobie przewlekłej (takie, jak np. wykonanie pomiaru glikemii i podanie insuliny) nie jest czynnością medyczną a techniczną, którą wykonywać mogą także osoby bez medycznego wykształcenia, pod warunkiem jednak ich zgody, akceptacji rodziców, oraz odpowiedniego przeszkolenia w tym zakresie. To już dużo, ale takie stanowisko nie jest niestety prawem. Rodzice zresztą chcieliby więcej: aby taka opieka nie była zależna od woli nauczycieli, ale żeby była ich obowiązkiem, a także by do placówek wróciły pielęgniarki.

43


coś dla ducha

Pomarańczowe pudełeczko…

Obserwując fora internetowe (mojacukrzyca.org, diabetica.pl), można wysnuć wniosek, że w dużej mierze batalia o „być albo nie być” w danej szkole lub przedszkolu wiąże się z podaniem – bądź nie – glukagonu w przypadku ciężkiego niedocukrzenia. Nawet gdy dziecko zostanie już przyjęte, mało kto chce podpisać zobowiązanie do podania glukagonu. Rodzice chcieliby mieć pewność, że gdy u ich dziecka dojdzie do utraty przytomności z powodu niedocukrzenia, ktoś wykona „ratujący życie” zastrzyk, nie czekając na przyjazd pogotowia. Zwłaszcza, że każda minuta takiego niedocukrzenia może być ważna dla pracy mózgu i całego organizmu, a w najbardziej dramatycznych przypadkach, przy braku jakiejkolwiek reakcji, może skończyć się śmiercią. Nauczyciele zaś do pomarańczowego pudełeczka z glukagonem podchodzą zazwyczaj „jak pies do jeża”. Zrobić obcej osobie zastrzyk, i to w sytuacji, gdy kontakt z igłą miało się tylko na obowiązkowych szczepieniach? Tak namacalnie mieć w swoich rękach życie dziecka? I kto miałby ten zastrzyk zrobić, gdyby wszyscy mieli taki obowiązek!? Nauczyciel może być zaniepokojony. I pytanie, czy to przypadkiem nie lęk właśnie przed taką stresującą sytuacją powoduje, że nie chce się brać odpowiedzialności za dziecko z cukrzycą? Czy wymuszenie na pracownikach placówek zobowiązania do podania leku nie będzie skutkowało jeszcze większą niechęcią?

Szukamy złotego środka

- Boję się takiego regulowanego prawem zmuszania do podawania dzieciom leków. Zazwyczaj jest tak, że to, do czego nas przymuszają, budzi największy sprzeciw – mówi przedstawicielka „tej drugiej strony”, pani Justyna Kacprzyk, dyrektorka Przedszkola Integracyjnego nr 394 w Warszawie. - Proszę pamiętać jednak, że ta niechęć nauczycieli do podania leków to też obawa przed zrobieniem krzywdy – przekonuje. Wprawdzie podanie glukagonu poważnej krzywdy nie wyrządzi, ale trzeba wiedzieć, że samo zrobienie zastrzyku może okazać się niewystarczające. Glukagon nie zawsze działa (m.in. po bardzo dużym wysiłku, w infekcji, a u osób dorosłych także po alkoholu). Dlatego, tak czy siak, nieodzowne jest wezwanie pogotowia, a to już traktowane jest jako udzielenie pierwszej pomocy. W sytuacji niebezpiecznej, telefon na pogotowie powinien być

44

cukrzyca

październik 2011

absolutnie podstawową rzeczą wykonywaną przez personel. Bo choć najlepiej byłoby, gdyby jedna osoba dzwoniła, a druga robiła zastrzyk, w praktyce panika i stres, poszukiwanie glukagonu, ustalenie kto zrobi zastrzyk, itp. mogą trwać tyle, ile przyjazd karetki. W Stanach Zjednoczonych za wykonanie zastrzyku odpowiada przeszkolona w obsłudze glukagonu pielęgniarka, a w razie jej nieobecności – dwóch specjalnie wcześniej wyszkolonych przedstawicieli szkoły – tzw. woluntariuszy. W sytuacji, gdy nikogo nie ma, wezwanie karetki jest obowiązkiem każdego pracownika. Pytanie czy to wystarczy i czy faktycznie do sytuacji utraty przez dziecko przytomności w ogóle musi dojść?

Lepiej zapobiegać niż...

Profesor Ewa Pańkowska, pediatra diabetolog, wielokrotnie prowadziła szkolenia w zakresie opieki nad dzieckiem z cukrzycą. – W mojej ocenie, znacznie ważniejsze niż problem użycia bądź nie glukagonu, jest zwrócenie uwagi na objawy niedocukrzenia, obserwacja dziecka, kojarzenie faktu, że jeśli dziecko zachowuje się inaczej, może to być związane z niskim stężeniem cukru we krwi – podkreśla. – Najbardziej istotna jest wiedza jak uniknąć poważnego powikłania, jakim jest utrata przytomności, jakie objawy sygnalizują hipoglikemię i co w przypadku ich wystąpienie należy zrobić. Personel żłobków, przedszkoli i szkół powinien się skupić na bacznej opiece nad małym diabetykiem, polegającej głównie na obserwacji. I właśnie w tym kontekście przede wszystkim można i powinno się liczyć na pomoc nauczycieli. Szkolenia w zakresie opieki nad dzieckiem z cukrzycą zdecydowanie powinny być obligatoryjne również z innej perspektywy: najwięcej lęku wzbudza nieznane. W związku z tym, już samo zapoznanie dyrektorów i nauczycieli placówek oświatowych z cukrzycą, pokazanie na czym polega życie rodziny z tą chorobą i ukazanie, że tak naprawdę dziecko z cukrzycą jest takie samo, jak jego rówieśnicy, może „odczarować” temat. Takie działanie może też sprawić, że w samych nauczycielach znajdzie się więcej woli, by pomagać. A tej, przynajmniej w niektórych przypadkach – nie brakuje.

Przyjąć dziecko? Jasne. Ale co dalej?

- Nie miałam najmniejszych wątpliwości, czy przyjąć Lenkę do przedszkola. Było to dla mnie oczywiste – zapewnia pani


Justyna Kacprzyk, dyrektorka Przedszkola Integracyjnego nr 394 ze stołecznego Ursynowa, do którego, po długich poszukiwaniach, trafiła córeczka pani Karoliny. – Nie godzę się na to, by dziecko z cukrzycą było skazane na siedzenie w domu tylko dlatego, że my, dorośli czegoś się boimy. Myślę, że brak kontaktów z rówieśnikami to dla małego diabetyka i jego rodziny dodatkowe i niestety kolejne złe doświadczenie w życiu – argumentuje swoje stanowisko dyrektorka. – Wątpliwości dotyczyły jednak tego, czy temu wyzwaniu sprostamy – zaznacza. – Ponieważ miałam bardzo małą wiedzę na temat cukrzycy, szukałam informacji w internecie i trafiłam na szkolenie, dotyczące opieki nad dzieckiem w przedszkolu. Potem poprosiłam, by podobne szkolenie – organizowane przez Edu-Cukrzycę – odbyło się w naszej placówce. Ta wiedza naprawdę była bardzo pomocna, rozjaśniła moje wątpliwości i uspokoiła – mówi pani Justyna. Ale największa praca trwa teraz, na co dzień, gdy Lenka w przedszkolu już jest.

dobra dziecka, ściśle przestrzeganej – zaznacza. Pragnie też dodać, że Lenka przetarła szlaki i że teraz przedszkole jest otwarte także dla innych, małych „cukiereczków”. Przykład małej Lenki jest na pewno budujący. Wprawdzie ktoś może stwierdzić – to przedszkole integracyjne, a w takim to tak właśnie musi być. Ale taki rodzaj współpracy zdarza się także w „zwykłych” przedszkolach. Wszystko zależy od woli obu stron, a tę trudno nakazać. To, co możemy zrobić, dopóki przepisy się nie zmienią (o ile w ogóle się zmienią), to opowiadać o życiu z cukrzycą, ciągle ją „odczarowywać” i… nie straszyć. Próbujmy tłumaczyć, jak można pomóc, niekoniecznie do tego zmuszając. reklama

Słodka praktyka

Pani Karolina na początku każdego tygodnia analizuje jadłospis, wylicza wymienniki i potrzebną na nie ilość insuliny, w zależności od poziomu glikemii i planowanej aktywności – te informacje przekazuje w specjalnym zeszycie. W drugim – panie nauczycielki notują pomiary glikemii i podane dawki insuliny. Opiekunki dzwonią do niej za każdym razem, gdy coś się dzieje – cukier jest zbyt wysoki lub za niski. Każdy – nauczyciel, pielęgniarka, dietetyczka – wie, gdzie jest glukagon, do czego służy i jak go używać. Ale to mniej ważne – najistotniejsze jest to, że każdy wie, co robić, by do utraty przytomności w ogóle nie doszło. – Widzę, że te panie bardzo się starają, zastanawiają się dlaczego jest taki poziom cukru, a nie inny, ważą wszystko co do grama – zachwala personel pani Karolina. – Jeszcze trochę się stresują, ale myślę, że z czasem obie strony będą spokojniejsze. Codziennie omawiam z nimi jadłospis i dawki insuliny, a pani dietetyk doradza co ewentualnie zmienić lub sugeruje wymianę pewnego produktu na inny. Nie mogłabym sobie życzyć lepszej kadry – zapewnia mama Lenki. Dyrektorka przedszkola – pani Justyna – podkreśla zaś, że podstawą w takiej sytuacji jest po prostu współpraca. – Musi być i to bardzo ścisła. Najlepiej określona w umowie, podpisanej przez obie strony i, dla

45


coś dla ducha

Jaskinie

Piotr „Szaman” Szamowski

XXI wieku

n

iedawno trafił mi w ręce podręcznik do technik szamańskich. Tak, tak – istnieje coś takiego. Sam byłem zdziwiony. Trochę poczytałem, trochę pocmokałem z niedowierzaniem, a i uśmiech zagościł na moim obliczu. Książka była przeceniona, kupiłem ją za grosze. Jak widać, nie miała wzięcia. Takie czasy. Dowiedziałem się z niej między innymi, że każdy z nas ma ponoć swe duchowe zwierzę, opiekuńczego ducha, który uosabia cechy danego osobnika. U jednych opiekunem może okazać się wilk, u innych bawół czy królik i tak dalej. Każde z tych „zwierząt duchowych” miałoby nam przekazywać swoje cechy. Wilk – drapieżność i oddanie, lis – spryt, orzeł – godność i dumę, zając – oczywiście czujność... a owca na przykład – instynkt stadny. Kto wie, kto wie, może tak jest. Kiedy trochę poobserwuje się ludzi, można przecież w ich zachowaniach dostrzec niejedną z tych cech. Osobiście dane mi było ostatnio dokonać kilku ciekawych obserwacji podczas wizyty w galerii handlowej. Stało się tak dzięki zupełnie nieszamańskiemu zjawisku, a mianowicie internetowi. Przy pomocy Facebooka, skontaktowałem się z kolegą, niewidzianym od lat młodzieńczych. Kiedy rozmawiałem z nim przez telefon, powiedział mi, że możemy się spotkać właśnie w galerii handlowej, w której bywa prawie codziennie. W jego głosie brzmiały niepokojąco radosne nuty. Umówiliśmy się. Siedziałem w małej kawiarence, siorbiąc leniwie gorącą kawę i czekałem na Czarka. Wokół mnie falował kolorowy tłum osobników, nie wiadomo dlaczego spieszących się gdzieś z obłędem w oczach. W tony rytmicznej muzyki, sączącej się z głośników zamontowanych w kawiarnianej salce, wdzierał się co chwila radosny falset dziewczyny, oznajmiającej gromko o nowych

46

cukrzyca

październik 2011

okazjach w pobliskim supermarkecie. Na stojących obok straganach piętrzyły się sterty czegoś kolorowego i błyszczącego. Między tym wszystkim szumiąca jednostajnie rzeka ludzka. Szaman, żeby doprowadzić się do stanu transu, w którym może przekroczyć granice rzeczywistości, potrzebuje rytmu, jakiejś jednostajnie powtarzanej melodii, miarowej mantry. Przekonałem się, że takim wyzwalaczem odmiennych stanów świadomości może stać się pobyt w galerii handlowej. Zasłuchany w jednostajny rytm melodii granej na ludzkim tłumie, odpłynąłem w inne rejony. Inna rzeczywistość postawiła przede mną pytanie: po co właściwie ludziom potrzebne są galerie handlowe? Nie żebym znał doskonałą i precyzyjną odpowiedź, ale mogę pokusić się o snucie pewnych podejrzeń. Cywilizacja, jaką znamy i która jest w nas, to dzieło powiedzmy... dwóch tysięcy lat, mniej więcej. A co się stało z poprzednimi stoma tysiącami? One też są w nas. Nieuświadomione, wyciszone, przyczajone... Podświadomie przypominają o sobie w najbardziej codziennych sytuacjach. Gra w nas potrzeba wspólnoty, bliskości drugiego człowieka. Przez tysiące lat grzaliśmy się w jaskiniach, przytuleni do siebie, czerpiąc z własnych ciał ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Ta potrzeba bliskości nie zniknęła w nas zupełnie, jest po prostu uśpiona. Zdarza mi się słyszeć od znajomych, że idą do galerii „pobyć między ludźmi”. No właśnie – instynktownie ciągnie nas do naszego plemienia. Gdzieś w zakamarkach naszych dusz, budzi się uczucie tęsknoty za bliskością drugiego człowieka. I chociaż w galerii handlowej jego realizacja jest tylko namiastką wspólnego


bytowania w jaskini, to jednak musi nam na razie wystarczyć. Popatrzymy na siebie, posłuchamy się nawzajem, czasem nawet otrzemy się o siebie... chociaż to ostatnie najczęściej zdarza się nam na podziemnym parkingu. Inną dobroczynną funkcją, jaką spełniają te nowoczesne jaskinie, jest zaspokajanie instynktu łowieckiego. Jak wiadomo, dawno temu włochaty, odziany w skóry facet przynosił swojej lubej upolowaną sarnę, czy tlustego królika. Teraz wygląda to nieco inaczej. Na ławeczce przed jednym z tysiąca sklepów z ciuchami siedzi prawdziwy twardziel, otoczony reklamówkami. Ciężką głowę podparł na zaciśniętej pięści, wzrok wbity w marmurową posadzkę. Czeka. Mija pół godziny, kiedy ze sklepiku na przeciwko wychodzi uśmiechnięta kobieta z naręczem kolejnych reklamówek. Na twarzy mężczyzny, tego niegdysiejszego łowcy, co to życie ryzykował w starciu z dzikim niedźwiedziem,

pojawia się wyraz ulgi. Ciężko podnosi swe muskularne ciało, zręcznie chwytając reklamówki, które wyglądają w jego silnych dłoniach jak kiście dorodnych winogron. „Poczekaj jeszcze sekundkę kochanie – mówi luba – wejdę do tego butiku, mają przeceny, można coś upolować”. Twarz łowcy tężeje, ale najwyraźniej jest przyzwyczajony do takich sytuacji, bo siada posłusznie na swej ławeczce i znowu zastyga, podpierając głowę na mocno zaciśniętej pięści. I co, moi drodzy? Matriarchat powrócił. I dobrze. Nagle ktoś wali mnie płaską dłonią w plecy. To Czarek. Jednak mnie poznał. Jak dwóch łowców bizonów, wykonaliśmy powitalnego „niedźwiedzia”. Pasuje do sytuacji, jak ulał. „Fajnie, że przyszedłeś – wypalił kolega prosto z mostu. – Jestem tu prawie codziennie. Rozumiesz, ja w tej jaskini czuję się, jak w domu”…

reklama

promocja!!!

BD Micro-Fine TM Plus 5 mm

BD Micro-Fine TM Plus 8 mm

BD Micro-Fine TM Plus 12,7 mm

24 października 2011 (piątek) wszystkie rodzaje igieł BD w naszym sklepie internetowym diabetyk24.pl sprzedajemy z 15% rabatem. www.diabetyk24.pl

ul. Traktorzystów 28D, 02-495 Warszawa, tel. 22 478 49 79, email: sklep@diabetyk24.pl


market

market

zakupowy savoir-vivre

Cenne oleje

Suplement diety Activkrill z kryla antarktycznego zawiera wyjątkową kompozycję optymalnych dla organizmu kwasów Omega-3 oraz astaksantyny, dzięki czemu jest on niezastąpionym w codziennej trosce o zdrowe serce, sprawny umysł, mocne stawy, piękną skórę. Activkrill (opak. 30 kapsułek) producent: Bioforte

65 zł

Bezpieczna słodycz

Wszyscy lubimy słodki smak, choć nie wszyscy możemy sobie na niego bezkarnie pozwalać. Na szczęście lista substancji słodzących, zastępujących cukier jest długa, znajduje się na niej mi.in. erytrytol – słodzik produkowany na bazie naturalnej glukozy. Jest nieco mniej słodki niż sacharoza, ale za to mniej kaloryczny, ponieważ nie jest metabolizowany przez organizm, tylko wydalany z moczem. Nie przyczynia się do próchnicy zębów. Erytrytol, producent: Biofan

15,50 zł

48

cukrzyca

październik 2011

39 zł Pielęgnacja w piance

Oliprox® pianka – jedyna pianka przeciwłupieżowa i przeciwgrzybiczna bez spłukiwania! Oliprox® pianka działa przeciwgrzybiczo, przeciwzapalnie, antybakteryjnie, nawilżająco i pielęgnująco. Zawiera połączenie substancji z grupy olamin i nowej generacji azoli, dzięki czemu doskonale radzi sobie z każdym rodzajem łupieżu. Preparat bez spłukiwania. Oliprox pianka (opak. 150 ml) producent: Boderm.


Produkty dostępne w sklepie internetowym

60 zł

40 zł

Wzmocnij się!

iMune to innowacyjny suplement diety, który dzięki opatentowanemu składnikowi Wellmune WPG® i witaminie D3., skutecznie wspomaga odpowiedź immunologiczną organizmu, zapewnia optymalną i kompleksową odporność, niweluje skutki codziennego stresu i pozytywnie wpływa na samopoczucie psychiczne. iMUNE (opak. 30 kapsułek), producent: Bioforte

Precyzja uderzenia

Oliprox® krem to nowy, specjalistyczny preparat, przeznaczony do stosowania w przypadku grzybicy skóry gładkiej, łojotokowego i atopowego zapalenia skóry oraz zmian łuszczycowych. Unikatowa i wyjątkowo efektywna Technologia Ciekłych Kryształów & Modukine sprawia, iż jest to najlepszy wybór uzupełniający leczenie chorób skóry! Oliprox krem (opak. 40 ml), producent: Boderm

2,40 zł

zdrowe chrupaczki

Kaloryczne przekąski, które tak lubimy chrupać przed telewizorem, są zmorą osób dbających o linię, w tym także diabetyków. Nie będziemy jednak musieli mieć wyrzutów sumienia, jeśli zamiast tłustych i kalorycznych chipsów wybierzemy owocowe cripsy. Wersja „na słodko” to plasterki jabłka o różnym smaku – naturalnym, jabłka z cynamonem, banana, truskawki, propozycja bardziej „wytrawna” to cienkie i chrupiące plasterki marchewki, buraka i pomidora. Smacznego!. Cripsy Natural, różne smaki

49


prenumerata

chcesz

zaprenumerować Nic trudnego!

nasz magazyn?

Opcja pierwsza: zamówienie telefoniczne – tel.: 22 478 49 79 Opcja druga: zamówienie pocztą elektroniczną – redakcja@magazyncukrzyca.pl W mailu podaj nam swoje imię, nazwisko, dane do wysyłki oraz informację, od którego numeru rozpoczynamy prenumeratę (istnieje możliwość zakupu numerów archiwalnych). Dla oddziałów i kół Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków magazyn gratis.

i, treśc m u im maks sztów o k m u minim nu o Magazy rz!). g e z s a n w meró empla – za 12 nu lko 24 zł (2 zł za egz ty zapłacisz przelewu: o d a t n 630 o k Numer 600 6825 2 4 0 0 0 0 5 0 81 2490 00

MAGAZYN CUKRZYCA: Wydawca: Diabpol, ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa; Adres redakcji: ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa, tel.: 22 478 49 79; Redaktor naczelna: Małgorzata Marszałek, marszalek@magazyncukrzyca.pl; Współpraca: Ewa Biernacka, Katarzyna Bochner-Chorąży, Mariusz Cebula, Paulina Kęszycka, Grzegorz Kiciński, Marta Kicińska, Piotr Kubic; Korekta: Grzegorz Kiciński; Reklama: MAE Media: Maja Gryko, maja.gryko@maemedia.com.pl; tel.: 601 801 877, Elżbieta Pyzel, elzbieta.pyzel@maemedia.com.pl; tel.: 604 107 899, Anna Subotkiewicz, anna.subotkiewicz@ maemedia.com.pl; tel.: 601 625 382. Napisz do nas: redakcja@magazyncukrzyca.pl. Skład, łamanie i druk: Agencja Reklamowa Raphael, raphael@raphael.pl. W numerze wykorzystano zdjęcia: Fotolia, Stock IXCHNG, archiwum redakcji.

50

cukrzyca

październik 2011


ACA_SBH/D/201106/1

Przejrzysty obraz dla lepszej kontroli cukrzycy

Glukometr Accu-Chek Active i karta Accu-Chek 360o View umożliwiają łatwą i szybką analizę wzorców glikemii.* Glukometr Accu-Chek Active dzięki funkcji oznaczania pomiarów przed i po posiłku ułatwia codzienną samokontrolę cukrzycy, a karta Accu-Chek 360o View przedstawia przejrzysty obraz uzyskanych wyników.

Zapamiętywanie przed- i poposiłkowych stężeń glukozy pozwala bez trudu interpretować wyniki

*glikemia – stężenie glukozy (cukru) we krwi

Roche Diagnostics Polska Sp. z o.o. ul. Wybrzeże Gdyńskie 6B 01-531 Warszawa tel. 22 481 55 80

www.accu-chek.pl

Średnia wyników pomiarów przed- i poposiłkowych stężeń glukozy z ostatnich 7, 14 oraz 30 dni pozwala na szybką ocenę pomiarów glikemii



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.