listo
1 201 pad
krzy
3/
CU Ca
cena 2 zł (z Vat)
ŚWiatoWy Dzień Walki z Cukrzycą M aG a z y N ( N i E t y L ko ) D L a D i a B E t y kÓ W
wstępu
od odredakcjii redakcji od redakcji
Z L
SŁOWEM
istopadowy numerna naszego magazynu w sposób naturalny lekką tremą, ale i nadzieją ciepłe przyjęcie, przedstawiamy Wam nasz nowy „kręci się” wokół Światowego z Cukrzycą. Jest magazyn „Cukrzyca”. Jego korzenie Dnia sięgająWalki Biuletynu Informacyjnego Polskiego Stowarzyszenia„święto Diabetyków, który po dość radykalnych to niewątpliwie diabetyków”, choć nie zmianach, w postaje się pismem ogólnodostępnym, dedykowanym chorym cukrzycę i ich wszechnym rozumieniu słowa „święto”, gdyż nienatyle czasem bliskim. Co chcemy Wam zaproponować? Naszą ideą jest magazyn, który nie radości, ile raczej chwilą do refleksji nad chorobą okretraktuje o samej chorobie, ale uczy jak z nią żyć – jak radzić sobie z cukrzycą ślanąfizycznej mianem plagi XXI hasło na w sferze i psychicznej, na cowieku. dzień i odTegoroczne święta. Chcemy edukować, dzieńprzypadkach 14 listopada brzmi – Przeciwdziałaj cukrzycy. w wielu reedukować, pokazywać pozytywne przykłady, zachęcać Ten prosty przypomina zarówno doTeraz. samokontroli i bardziejapel ogólnie – do troski onam, siebie iże swoje zdrowie. Naszego czytelnikazapobiegania nie definiujemy przez wiek, miejsce czyjej staż w zakresie cukrzycy, jak zamieszkania i sposobów odpowiedzialne podejście do własnego choroby – raczej przez świadome i leczenia jest jeszcze wiele do zrobienia. Przede wszystkim zdrowia. Jedna z bohaterek tego numeru mówi, że cukrzyca to styl życia. Jeśli zaś owo hasło przypomina, że z podjęciem trudu walki choć chwilę się nad tym zastanowimy, przestanie to brzmieć jak herezja. cukrzycą nieo chorobie powinniśmy zwlekać W zkońcu mówimy przewlekłej, z którąani anichwili. walką, ani lekceważeJako że jednak jest to po trosze nasze święto, zatem i ten niem jej, nie wygramy. Wygrać możemy natomiast respektując jej zasady gry. W numer tym przypadku akceptacja choroby wcale nieNa oznacza poddania się jej. Cukrzycy jest niecodzienny. łamach naszego Zamiast walczyćgości z wiatrakami warto podążać z wiatrem, a wbrew pozorom, magazynu chociażby... najprawdziwszy święty. Tak, i cukrzyca potrafi być takim pozytywnym wiatrem w plecy, który nas tak, drodzy czytelnicy, wśród osób kanonizowanychpcha przez w dobrym kierunku, pozwala robić ciekawe rzeczy, spotykać wartościowych Kościół katolicki, znajduje się również zakonnik cierpiący ludzi, żyć świadomiej. I po to jesteśmy – by zintegrować nasze środowisko, być na cukrzycę insulinozależną, który żyłdyskusyjnym. w Hiszpanii platformą wymiany informacji, grupą wsparcia i forum Mamy w pierwszej połowie wieku.i tworzyć Jego historię to pismoprzerazem nadzieję, że zechcecie nam wubiegłego tym towarzyszyć z nami. czytacie w tekście „Diabetyk w gronie świętych” (str. 14). Okrąg jako symbol jedności jest motywem dość uniwersalnym i zrozumiałym. Z myślą o naszych najmłodszych czytelnikach prezentujemy bajkową wersję wydarzeń – jak to się stało, że niebieski okrąg jest symbolem diabetyków? Małgorzata Wyjaśnienie na str. 46 w tekście „Niebieska piłka”.Marszałek redaktor naczelna Przeciwdziałanie cukrzycy polega także na najprostszych rzeczach, na mówieniu o niej, uczeniu prawidłowych zachowań, chociażby w przypadku niedocukrzenia. Wprawdzie metoda dydaktyczna, jaką zastosował bohater „Historii pewnego wywiadu", jest dość kontrowersyjna Drodzy Czytelnicy, Koleżanki i Koledzy! i może nie należy zachęcać do jej naśladowania, ale… zerknijcie stronę 40 i przekonajcie sami.InforWZresztą Wasze ręce oddaję naszna nowy, wzbogacony i udoskonalonysię Biuletyn Mam nadzieję, że lektura listopadowego numeru sprawi macyjny „Cukrzyca”. Mając na względzie nieustanne ulepszanie naszego czasopisma, podnoszenie jakości, a także jego dalsze niezakłócone wydawanie, Wam przyjemność. Można ją rozpocząć przy filiżance Biuro Zarządu Głównego PSD, za aprobatązgodnie Prezydium, się na kawy, najlepiej przygotowanej ze zdecydowało wskazówkami zmianę wydawcy, redaktora oraz szaty graficznej. naszej pani dietetyk („Czarna kropla entuzjazmu”, str. 28). Wszelkie materiały prosimy bez zmian kierować na adres mailowy Biura ZG PSD: A po przeczytaniulubodpocztą deskitradycyjną do deskinatego numeru można biurozg@diabetyk.org.pl ul. Powstańców Wlkp. 33, pomyśleć o przyrządzeniu sushi,w korzystając, jakże, 85-090 Bydgoszcz. Mam nadzieję, że Biuletyn nowym wydaniuaprzypadnie Państwu do gustu. zawartych w tekście „Fast food dla konez podpowiedzi serów” (str. 34). poważaniem, Zatem raz jeszcze miłej lektury i smacznych Zwrażeń na Andrzej Bauman długie listopadowe wieczory. Prezes Zarządu Głównego PSD
Małgorzata Marszałek redaktor naczelna
3
spis spis treści treści
CYTAT miesiąca Zdrowie jest tym którysiędodaje Denerwować się czynnikiem, to znaczy mścić na wartości zerom w życiu. własnymwszystkim zdrowiu za głupotę innych. Bernard Fontenelle
poLeCamy Co nowego na słodkim
Słowem wstępu . . . . . . . . . . . . 3
podwórku?
UPRZEJMIE DONOSZĘ...
8
• Światowy dzień walki z Cukrzycą . . . . . 6 • Co nowego na słodkim podwórku? . . . . 8 Słynąca z tramwajów, pełna nieodpartego uroku Lizbona stała się światowym centrum dyskusji na temat cukrzycy. Ponad 17 tys. lekarzy różnych specjalności zjechało do stolicy Portugalii, aby uczestniczyć w 47. dorocznym kongresie Europejskiego Towarzystwa Badań nad Cukrzycą. • dla fanów miniaturyzacji . . . . . . . . . . 13
SŁODKI PROFIL
• diabetyk w gronie świętych . . . . . . . . . 14 W wieku 19 lat Rafael odwiedza pierwszy raz klasztor trapistów w Palencji. Rozszerzona nazwa tego miejsca to Zakon Cystersów Ściślejszej Obserwacji San Isadoro de Duenas. Rafael jest poruszony duchem tego miejsca. Czy już wtedy myślał, by tu pozostać?
14 diabetyk
w gronie ŚwiętyCh • niespodziewane zaproszenie . . . . . . . 16 Był 14 listopada, poniedziałek, w dodatku Światowy Dzień Chorych na Cukrzycę, a imieniny obchodzili Serafin, Roger, Hipacy, Teodot, Wszerad, Laurenty, Klementyn, Agryppa i Ścibor – macie znajomego o chociaż jednym z tych imion? Ja nie miałam. Do tego właśnie dnia. • ważna rzecz . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
16 niespodziewane
zaproszenie 4
cukrzyca
listopad 2011
BLIŻEJ CIAŁA • • • •
nie ma jak pompa? . . . . . . . . . . . . . niebezpieczne oszczędzanie . . . . . . . . needle man . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Czarna kropla entuzjazmu . . . . . . . . . Kawa jest napojem znanym ludzkości od wieków. Jej właściwości jako pierwsi docenili wyznawcy islamu, którym Koran zabrania spożywania alkoholu oraz wszelkich używek, nic jednak nie wspominając o kawie.
20 24 27 28
28 Czarna kropLa
entuzjazmu • przepisy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32 • fast-food dla koneserów . . . . . . . . . . 34 Na hasło „sushi” osobom niewtajemniczonym na myśl przychodzi od razu surowa ryba. Błąd! Sushi to przede wszystkim danie z ryżu. Owszem – surowa ryba gości na talerzu często, ale jest ona tak naprawdę jednym z wielu i wcale niekoniecznym dodatkiem. • Colostrum – nowa terapia powikłań cukrzycy . . . . . . . . . . . . . . . 39
34 fast-food dLa koneserów
COŚ DLA DUCHA
• historia pewnego wywiadu . . . . . . . . . 40 Zafascynowała mnie pańska umiejętność rozgrywania, nazwijmy to tak, pana cukrzycy. Jest pan chory, ale zdaje się żyć jak normalny człowiek. • w stronę światła . . . . . . . . . . . . . . . . 44 • niebieska piłka . . . . . . . . . . . . . . . . . 46
Prenumerata
historia pewnego wywiadu
40
. . . . . . . . . . . . 50
5
uprzejmie donoszę
Światowy Walki
14
listopada obchodzimy Światowy Dzień Walki z Cukrzycą. W mediach zrobi się głośno o naszych problemach. Jak co roku wiele charakterystycznych budynków na całym świecie zostanie podświetlonych niebieskim światłem, a na ulicach spotkamy pewnie ludzi, którzy odpowiedzą na apel Międzynarodowej Federacji Cukrzycy (IDF) i ubiorą się na niebiesko, aby swoim strojem dać wyraz jedności z diabetykami. W tym bowiem dniu za pomocą symboli: niebieskiego światła i okręgu wyrażamy solidarność z osobami dotkniętymi chorobą przewlekłą. Jednocześnie uczulamy, że cukrzycy w wielu przypadkach można zapobiec. I że warto podjąć ten wysiłek. Tegoroczne hasło światowych obchodów brzmi „Przeciwdziałaj cukrzycy. Teraz”. Zapobiegać należy nie tylko nowym zachorowaniom,
6
cukrzyca
listopad 2011
Dzień
z Cukrzycą ale i groźnym powikłaniom, wynikającym z zaniedbań i niewłaściwego leczenia. Tym samym „Przeciwdziałaj cukrzycy” staje się w równym stopniu zadaniem dla nas wszystkich – i zdrowych, i chorych. Obyśmy pamiętali o tym wyzwaniu, jakim jest cukrzyca, nie tylko 14 listopada. Z okazji obchodów Światowego Dnia Walki z Cukrzycą, IDF rokrocznie przygotowuje okazjonalne plakaty. Firma Bayer Healthcare zdecydowała się zasponsorować wydruk tychże plakatów dla Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków. Komplet pięciu plakatów zostanie przez firmę przesłany do wszystkich Oddziałów i Kół PSD.
7
uprzejmie tytuł działudonoszę pisma
co nowego
Marta Koton-Czarnecka
na słodkim podwórku?
co nowego
Słynąca z tramwajów, pełna nieodpartego uroku Lizbona stała się światowym centrum dyskusji na temat cukrzycy. Ponad 17 tys. lekarzy różnych specjalności zjechało do stolicy Portugalii, aby uczestniczyć w 47. dorocznym kongresie Europejskiego Towarzystwa Badań nad Cukrzycą (EASD, European Association for the Study of Diabetes), który odbywał się w dniach 12–16 września br. 8
cukrzyca
listopad 2011
w
śród zaprezentowanych ponad 1300 oryginalnych doniesień naukowych co najmniej kilkadziesiąt było bardzo intrygujących i dających sporo do myślenia. O niektórych można śmiało powiedzieć, że wyznaczyły nowe kierunki rozwoju światowej diabetologii.
Niechlubne przyspieszenie
Na początku zjazdu przedstawiono najnowsze, alarmujące dane Międzynarodowej Federacji Diabetologicznej (IDF, International Diabetes Federation) dotyczące występowania cukrzycy na świecie. Okazuje się, że w 2011 r. liczba cukrzyków sięgnęła 366 milionów, choć wcześniej szacowano, że będzie ich „tylko” 285 milionów. Eksperci ostrzegają, że oznacza to, iż epidemia cukrzycy rozwija się szybciej niż przypuszczano i nabrała wręcz zawrotnego tempa. 85 proc. wszystkich zachorowań na cukrzycę na świecie stanowią przypadki cukrzycy typu 2. Choć wcześniej sądzono, że jest ona chorobą typową dla osób w wieku średnim i starszym, to dane zaprezentowane w Lizbonie przez badaczy z Uniwersytetu w Pittsburghu w Stanach Zjednoczonych świadczą o tym, że zachorowalność na cukrzycę typu 2. zaczyna niepokojąco wzrastać również wśród dzieci i młodzieży. Do niedawna osoby przed 19. rokiem życia chorowały głównie na mającą podłoże autoimmunologiczne cukrzycę typu 1., ale jak się okazuje, w ciągu ostatnich 20 lat liczba przypadków cukrzycy typu 2. wśród dzieci i młodzieży w USA wzrosła aż 10-krotnie. Najczęściej na cukrzycę typu 2. zapadają dziewczynki będące w okresie dojrzewania (średnio w wieku 13–14 lat). Wśród czynników zwiększających ryzyko zachorowania wymieniono przede wszystkim otyłość, a także występowanie cukrzycy typu 2. lub oporności na insulinę w najbliższej rodzinie.
się, że kobiety tym częściej chorowały na cukrzycę, im bardziej były narażone na wdychanie spalin samochodowych. Następne badanie kierowane przez dr. Rathmanna – Heine Nixdorf Recall Study – prowadzone jest w grupie ponad 4 tys. mieszkańców Zagłębia Ruhry. Jak dotąd stwierdzono w nim, że prawdopodobieństwo rozwoju cukrzycy typu 2. jest istotnie większe u osób mieszkających w pobliżu ruchliwej drogi (maksymalnie w odległości 100 m) niż u osób, których domy oddalone są od drogi o co najmniej 200 m. Fizjologiczny mechanizm tej zależności nie został jeszcze wyjaśniony, ale prawdopodobne jest, że zanieczyszczenia powietrza powodują powstanie niewielkiego, lecz przewlekłego stanu zapalnego w płucach, a następnie wzrost zawartości komórek i białek prozapalnych w krwiobiegu i w konsekwencji wzrost ryzyka cukrzycy. Zdaniem autora prezentacji przedstawione w Lizbonie dowody choć bardzo sugestywne, są jeszcze niewystarczające do jednoznacznego stwierdzenia związku pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza a zwiększonym ryzykiem cukrzycy typu 2. Konieczne są dalsze badania i obserwacje.
Uwaga na zanieczyszczone powietrze
Dr Wolfgang Rathmann z Instytutu Biometrii i Epidemiologii w niemieckim Düsseldorfie wskazał na nowy, dotąd niebadany czynnik wpływający na wzrastającą zachorowalność na cukrzycę na świecie – a mianowicie na zanieczyszczenia powietrza. W pierwszej przeprowadzonej przez niego obserwacji uczestniczyło 1775 kobiet w wieku 54–55 lat, mieszkanek Zagłębia Ruhry, czyli jednego z najsilniej uprzemysłowionych regionów Niemiec. Okazało
9
uprzejmie donoszę
Nietypowe powikłania
a
c
10
cukrzyca
Nowoczesne leczenie
Podczas kongresu EASD tradycyjnie sporo miejsca poświęcono farmakologicznemu leczeniu cukrzycy, przede wszystkim nowoczesnej terapii inkretynowej. Podkreślono, że w terapii cukrzycy ważna jest nie tylko kontrola poziomu cukru we krwi, ale także unikanie epizodów niedocukrzeń i zapobieganie przyrostowi masy ciała. Zaletą leków inkretynowych jest właśnie to, że minimalizują ryzyko i maksymalizują bezpieczeństwo terapii. Na grupę leków inkretynowych składają się dwie klasy: podawane w postaci iniekcji podskórnych analogi glukagonopodobnego peptydu 1 (GLP-1) oraz doustne gliptyny (inhibitory dipeptydylo-peptydazy 4 – DPP-4). W Polsce leki te ciągle nie są refundowane, a przez to są rzadko stosowane i nadal traktowane jako nowość. Tymczasem na świecie wartość terapeutyczna inkretynomimetyków jest już kwestią niepodlegającą dyskusji, rozważa się raczej różne połączenia tych preparatów ze sobą, a także z insuliną. Zupełnie nową, po raz pierwszy zaprezentowaną w Lizbonie koncepcją jest pomysł zastosowania jednego z analogów GLP-1 liraglutydu w leczeniu cukrzycy typu 1. Z przedstawionych w Portugalii badań wynika też, że podawanie nowoczesnych leków inkretynowych warto
en
a specjaln
Najpowszechniejszymi i zarazem najlepiej poznanymi powikłaniami cukrzycy są schorzenia sercowo-naczyniowe. Międzynarodowa Federacja Cukrzycy oszacowała, że w samym tylko 2011 r. z ich powodu na świecie umrze około czterech milionów cukrzyków. Ale podczas 47. kongresu EASD mówiono także o innych, zdecydowanie mniej znanych powikłaniach cukrzycy – większej podatności na nowotwory i pogorszeniu funkcji płuc. Włoska diabetolog dr Vittoria D’Esposito przekonywała, że – zgodnie ze światowymi statystykami – zapadalność na raka, a szczególnie na raka piersi, szyjki macicy, trzustki, wątroby i pęcherza moczowego, jest znamiennie częstsza wśród osób chorych na cukrzycę niż w pozostałej części populacji. Specjaliści nie są zgodni co do przyczyn tej zależności. Wśród potencjalnych mechanizmów odpowiadających za większą podatność cukrzyków na nowotwory wymienia się m.in. przewlekłe procesy zapalne i otyłość trzewną. Innym wyjaśnieniem zwiększonego ryzyka raka u osób z cukrzycą może być udział glukozy w odżywianiu i funkcjonowaniu komórek nowotworowych. Glukoza jest
ich podstawowym źródłem energii, a ponadto sprzyja uwalnianiu wolnych rodników, pobudza syntezę DNA i upośledza proces tworzenia enzymów naprawczych. Stąd wzięły się podejrzenia naukowców, że wzrost guza może być uzależniony od dostępności glukozy. O słabszym funkcjonowaniu płuc u osób z cukrzycą mówił natomiast endokrynolog ze Szpitala Uniwersyteckiego Vall d’Hebron w Barcelonie prof. Albert Lecube. Ostatnie z przeprowadzonych przez niego badań dotyczących tego zagadnienia objęło 75 chorobliwie otyłych kobiet, które nigdy nie paliły papierosów. Część z nich miała stwierdzoną insulinooporność, i jak się okazało, w tej grupie funkcjonowanie płuc (mierzone za pomocą parametru FEV1, tj. objętości wydychanego powietrza w czasie 1 sekundy forsowanego oddechu) było znacznie gorsze niż w grupie pacjentek bez insulinooporności. Oprócz insulinooporności na słabsze działanie płuc u cukrzyków może wpływać m.in. nasilona glikacja białek prowadząca do zmniejszenia elastyczności płuc lub zniszczenie przez cukrzycę drobnych naczyń krwionośnych zaopatrujących płuca.
listopad 2011
rozpocząć już na wczesnym etapie rozwoju cukrzycy. W dotychczasowej praktyce klinicznej leczenie cukrzycy rozpoczyna się od podawania metforminy, następnie dodając – w razie niewystarczającej skuteczności metforminy – drugi, starszy, doustny lek przeciwcukrzycowy, np. pochodną sulfonylomocznika, a dopiero w następnej kolejności lek inkretynowy. Naukowcy z Uniwersytetu w Oksfordzie wykazali jednak, że u 72 proc. pacjentów, którzy otrzymali liraglutyd jako pierwszy lub drugi w życiu lek przeciwcukrzycowy, już po 26 tygodniach uzyskano prawidłowy poziom hemoglobiny glikowanej HbA1c we krwi. Dla porównania – w grupie chorych leczonych kilkoma lekami przeciwcukrzycowymi przed podaniem liraglutydu, zadowalającą kontrolę cukrzycy uzyskano tylko u 49 proc. pacjentów. Ponadto wśród osób, którym podano liraglutyd wcześniej, istotnie częściej odnotowano poprawę w funkcjonowaniu komórek beta trzustki. Autorzy tego badania skonkludowali zatem, że nie należy czekać z włączeniem liraglutydu do terapii cukrzycy.
Prezentowane podczas 47. kongresu EASD rezultaty badań klinicznych potwierdziły też wysoką skuteczność terapeutyczną i korzystny profil bezpieczeństwa inhibitorów DPP-4: saksagliptyny (również w skojarzeniu z insuliną), linagliptyny i wildagliptyny.
Nowe pomysły terapeutyczne
Coraz więcej prac na zjazdach diabetologów dotyczy zupełnie nowych klas leków przeznaczonych do leczenia cukrzycy typu 2. Jedną z nich są tzw. gliflozyny, których mechanizm działania zasadza się na wywoływaniu u pacjenta cukromoczu. Leki te są inhibitorami znajdujących się w nerkach receptorów SGLT2, które odpowiadają za wychwyt glukozy z moczu. Zablokowanie tych receptorów skutkuje zmniejszeniem resorpcji glukozy i zwiększeniem jej wydalania z moczem. W ten sposób chorzy tracą wraz z moczem nie tylko glukozę, ale także kalorie i sód. „Zaletą gliflozyn jest to, że działają normalizująco jednocześnie na kilka parametrów – poziom hemoglobiny glikowanej, masę
reklama
promocja!!!
BD Micro-Fine TM Plus 5 mm
Accu Chek Multiclix lancety 204 sztuki
Accu Chek Softclix lancety 200 sztuk
Accu Chek Multiclix lancety 102 sztuki
21 listopada 2011 (poniedziałek) powyższe produkty w naszym sklepie internetowym diabetyk24.pl sprzedajemy z 15% rabatem. www.diabetyk24.pl
ul. Traktorzystów 28D, 02-495 Warszawa, tel. 22 478 49 79, email: sklep@diabetyk24.pl
uprzejmie donoszę
W kongresie EASD wzięło udział ponad 17 tys. lekarzy różnych specjalności
ciała oraz ciśnienie tętnicze krwi. Takiego leku dotychczas w diabetologii nie było” – zauważył podczas jednej z lizbońskich sesji dr Peter Rossing ze Steno Diabetes Center w Kopenhadze. Gliflozyny nie są jednak pozbawione działań niepożądanych. Powodowany przez nie cukromocz sprzyja bakteryjnym zakażeniom układu moczowo-płciowego, zwłaszcza w przypadku kobiet, a taki skutek uboczny może okazać się nie do zaakceptowania przez pacjentki. Dlatego przyszłość tej klasy leków jest jeszcze niejasna. Na razie żaden z inhibitorów SGLT2 nie został zarejestrowany do stosowania w praktyce klinicznej. W lipcu br. bliska uzyskania licencji była już dapagliflozyna, ale amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration) wstrzymała się z wydaniem stosownej decyzji i zażądała od producenta dostarczenia więcej danych dotyczących profilu bezpieczeństwa tego leku. Dwie kolejne kompletnie nowe grupy farmaceutyków przeciwcukrzycowych to leki blokujące działanie glukagonu, czyli naturalnego antagonisty insuliny, oraz leki aktywujące glukokinazę, czyli jeden z pierwszych enzymów biorących udział w metabolizowaniu glukozy. Oba te mechanizmy działania nowych leków mają na celu wzmocnienie w organizmie roli insuliny.
A może chirurgia?
Jedna z ciekawszych sesji podczas zjazdu dotyczyła możliwości wykorzystania w leczeniu cukrzycy typu 2. operacji bariatrycznych polegających na zmniejszeniu objętości żołądka i dwunastnicy. Kilka niezależnych zespołów badawczych, m.in. z Włoch, Finlandii, Szwajcarii i Holandii, przedstawiało wyniki własnych badań, wskazujące, że tego
12
cukrzyca
listopad 2011
typu operacje dają trwały efekt wyleczenia z cukrzycy, co sugeruje, że uderzają one w przyczynę tej choroby, tj. w mechanizm generowania insulinooporności. Kluczowe dla poprawy parametrów diabetologicznych wydaje się być wyłączenie dwunastnicy i ta właśnie hipoteza jest obecnie intensywnie badana na świecie.
Nowinki technologiczne
Kolejna grupa lizbońskich prezentacji odnosiła się do nowinek sprzętowo-technologicznych, wykorzystywanych w kontrolowaniu cukrzycy i ograniczaniu jej powikłań. Duże zainteresowanie wzbudziła możliwość bezkrwawego pomiaru glikemii za pomocą wszczepialnego pod skórę maleńkiego chipa. Działa on na zasadzie indukcji elekromagnetycznej i sprzężony jest ze specjalnym, noszonym na nadgarstku i przypominającym zegarek, rejestratorem. Zdaniem prezentujących to urządzenie Amerykanów, ma ono dużą szansę, aby w przyszłości zastąpić klasyczny glukometr. Podczas kongresu chwalono też dostępny już na rynku (także polskim) test Neuropad służący do rozpoznania – w warunkach domowych – neuropatii cukrzycowej i wynikającej z niej stopy cukrzycowej. Test ten ocenia stan nawodnienia stopy, co oznacza, że uzyskiwany wynik jest obiektywny, w przeciwieństwie do rutynowo wykonywanego w gabinecie lekarskim badania za pomocą drgającego kamertonu lub igły. Następny, 48. Kongres Europejskiego Towarzystwa Badań nad Cukrzycą odbędzie się 1–5 października 2012 r. w Berlinie. Sądząc po tym, jak szybko dokonuje się postęp we współczesnej diabetologii, zapowiada się on równie interesująco, jak zjazd w Lizbonie.
DLA FANÓW MINIATURYZACJI
Na rynku gadżetów dla diabetyka zapanowała moda na rozmiar S, a może nawet XS. Mały glukometr, niewielka, lekka pompa, najkrótsza z możliwych igła – w każdym z tych przypadków mały gabaryt ma swoje uzasadnienie. Cukrzyca wprawdzie ciągle pozostaje chorobą nieuleczalną, ale metody jej leczenia oraz narzędzia to tego wykorzystywane na pewno idą z duchem czasu! Przeprowadzono szereg badań, aby przekonać się, jaka długość igły będzie optymalna do podawania insuliny, która – przypomnijmy – powinna być wstrzykiwana do tkanki podskórnej. Odpowiedź brzmi – 5 mm. Takiej długości igły są obecnie rekomendowane wszystkim diabetykom, także tym z nadwagą i otyłością, a w szczególności dzieciom. Cienka i krótka igła minimalizuje ból związany z iniekcją, dając przy tym poczucie pewności, że insulina trafiła dokładnie w tkankę podskórną. Gorsza wiadomość jest taka, że znacznie krócej już nie będzie...
najkrótsze na polskim rynku igły do wstrzykiwania insuliny – bd MicroFine o długości 5 mm
Pamiętam swój pierwszy glukometr. Całkiem spory, mierzył cukier z zawrotną prędkością jednej minuty. Jak na tamte czasy – połowa lat 90. – był sprowadzonym z Niemiec cudem techniki. Dzisiejsze glukometry przede wszystkim zredukowały swoje rozmiary, a i pomiar idzie im znacznie szybciej. Taka wersja kieszonkowa nie traci precyzji działania, a zachęca do tego, by mieć go zawsze przy sobie.
Glukometr w wersji kieszonkowej – glukosense® mini firmy genexo
Najmniejsza i najlżejsza na polskim rynku pompa insulinowa spring Zdjęcia pierwszych pomp insulinowych mogą dzisiejszych pompiarzy przyprawić o zawrót głowy. Duże, zupełnie nieporęczne, przypominały sprzęt, który może stać przy szpitalnym łóżku, ale raczej nie nadaje się do użytku domowego. Dzisiejsze pompy to zupełnie inna bajka. Małe, zgrabne, lekkie – pozwalają nie tylko na precyzyjne dawkowanie insuliny, ale też zapewniają dużą dyskrecję tej operacji. Kiedy laik patrzy na takie cacko, pewnie nawet nie podejrzewa, że to wyspecjalizowany sprzęt medyczny.
13
słodki profil
Diabetyk Marta Kicińska
w gronie świętych
Co roku w listopadzie obchodzimy Światowy Dzień Walki z Cukrzycą. „A jak to było bez insuliny?” – pytanie to pewnie niejeden raz przemknęło przez głowę każdemu, kto zmaga się z cukrzycą insulinozależną.
d
opiero od kilkudziesięciu lat jej zdiagnozowanie nie jest wyrokiem śmierci. Pewien młody Hiszpan w latach 30. ubiegłego wieku zmarł w opinii świętości właśnie z powodu cukrzycy. Myślę, że jest właściwym kandydatem na naszego patrona od zmagań z tą chorobą. Jest 9 kwietnia 1911 roku. W Burgos (północnośrodkowa Hiszpania) przychodzi na świat chłopiec. Syn hiszpańskiego inżyniera i dziennikarki pochodzącej z Filipin. Jego rodzicom dobrze się powodzi, zamożna rodzina nie zamierza oszczędzać na jego wykształceniu. Rodzice to ludzie głębokiej wiary, w której również wychowują syna. Chłopiec obdarzony jest wieloma talentami, które objawią się w kolejnych latach życia. Nikt jeszcze nie wie, jak wrażliwa dusza w nim drzemie i jak szybko będzie dojrzewać. Rafael – bo tak ma na imię – nie będzie jednak żył długo. Jego pasją jest rysunek i malarstwo. Ich lekcje pobiera podczas pobytu w kolegium w Ovideo. Z powodu poważnej choroby przerywa na jakiś czas naukę. Gdy wyzdrowiał, ojciec zabiera go do Saragossy, gdzie
14
cukrzyca
listopad 2011
oddaje syna pod opiekę Najświętszej Dziewicy del Pilar. W wieku 19 lat Rafael odwiedza pierwszy raz klasztor trapistów w Palencji (północno-zachodnia Hiszpania). Rozszerzona nazwa tego miejsca to Zakon Cystersów Ściślejszej Obserwacji San Isadoro de Duenas. Rafael jest poruszony duchem tego miejsca. Czy już wtedy myślał, by tu pozostać? Jest w stałym kontakcie z zakonem trapistów, jednak decyduje się wyjechać do Madrytu, by na tamtejszym uniwersytecie studiować architekturę.
Punkt zwrotny
Studia nie spełniają jednak jego oczekiwań. Tęskni za czymś innym. W styczniu 1934 roku zostaje kandydatem, a następnie nowicjuszem w klasztorze Trapistów. Jest pewien, że to jego miejsce, jednak nieoczekiwanie, już podczas pierwszego roku nowicjatu, traci siły i pogarsza się stan jego zdrowia. Wkrótce znana jest diagnoza: diabetes mellitus. Droga formacji zakonnej zostaje raptownie przerwana i Rafael kilka miesięcy spędza w rodzinnym domu. Próby powrotu do nowicjatu podejmuje jeszcze dwukrotnie, jednak choroba się
Palencja, północno-zachodnia Hiszpania
pogłębia, coraz bardziej go osłabia i uniemożliwia mu złożenie ślubów wieczystych. Nie złamało to jednak jego ducha ani nie oderwało od miejsca, w którym pragnął żyć jako zakonnik. Godzi się z tym, że nie będzie mógł złożyć ślubów i pokornie zostaje oblatem (zakonnikiem bez ślubów wieczystych, z przysięgą wytrwania w klasztorze).
Cierpienie
W tym czasie insulina była już znana. Ale czy była powszechnie dostępna? Wynaleziona w 1921 r., podana po raz pierwszy choremu w 1922 r., zaczęła ratować życie diabetyków. Była to insulina zwierzęca, w porównaniu z dzisiejszą bardzo prymitywna. Jej stosowanie pozwalało na obniżenie patologicznie wysokiego poziomu cukru we krwi, ale w żadnej mierze nie gwarantowało takiego wyrównania cukrzycy, jakie możemy osiągnąć dzisiaj, stosując różne rodzaje insulinoterapii. Nie trzeba dodawać, że nie istniały glukometry. Insulinę podawano „w ciemno”. Przedłużała życie, ale jej stosowanie groziło jednocześnie poważną hipoglikemią. Tak naprawdę nie wiemy, czy nasz bohater był w posiadaniu tego cudownego leku. Można przypuszczać, że tak, skoro po zdiagnozowaniu cukrzycy żył jeszcze kilka lat. Gdyby organizm był zupełnie pozbawiony insuliny, ten czas byłby znacznie krótszy. A może jego trzustka produkowała jeszcze pewne ilości hormonu i to pozwoliło mu na te kilka lat życia? Dlaczego jednak umiera w wieku 27 lat? Przyczyną była kwasica ketonowa czy ciężkie niedocukrzenie? Zwróćmy też uwagę na ważny fakt: ostatnie lata jego życia przypadają na okres politycznej zawieruchy w Hiszpanii, czyli krwawej wojny domowej, która siała spustoszenie niemal w całym kraju. W takiej sytuacji zawsze jest trudno o leki, tym bardziej tak specjalistyczne jak insulina. Wojna miała duży wpływ zarówno na życie naszego bohatera, jak i klasztoru trapistów. W regionie, w którym przebywał Rafael, nie było wielkich zniszczeń, ale za to wprowadzono masowe pobory do wojska. On sam z powodu stanu zdrowia nie nadawał się na żołnierza, ale trzydziestu jego współbraci zostało zmuszonych do porzucenia habitów i wdziania mundurów. W oczach jednych
będzie to przypadek, w oczach drugich – prawdziwy cud, że owi zakonnicy, wspierani modlitwą swojego młodego „słodkiego” brata, wracają cali i zdrowi do klasztoru.
Duchowość
W zakonie trapistów Rafael spędził cztery lata. Żył krótko, ale pozostawił po sobie dojrzały dorobek. W tak młodym wieku był autorem zadziwiająco głębokich pism ascetycznych. Opisuje w nich rzeczywistość życia wewnętrznego. Teologowie nie mają wątpliwości, że głębia i wnikliwość pism wynikała z osobistego doświadczenia Rafaela, gdyż nie miał w tej dziedzinie formalnego wykształcenia. Podkreślał, że świętość nie oznacza perfekcjonizmu. Perfekcjonizm to skupianie się na sobie i własnym wysiłku, żeby nie popełnić błędu. Świętość to akceptacja tego, że jesteśmy słabi i popełniamy błędy, ale jednocześnie zaufaliśmy Bogu. Śmiał się, że marzył o byciu idealnym zakonnikiem, ale Bóg chciał, by był on święty, a nie idealny. Opisał to w ten sposób: „Był sobie »cyrkowy głupek«, który za każdym razem, kiedy wychodził na arenę, przewracał się… chodził w tę i z powrotem, włócząc swoje ogromne buty, z wielkim wysiłkiem udawało mu się wykonać zakręt na dywanie. Kiedy myślał, że już jest w porządku, potykał się o niego… dywan się marszczył, cyrkowiec upadał, oblewając się potem. (…) Ja znam zakonnika trapistę, który zachowuje się podobnie jak »cyrkowy głupiec«. Wszelkie jego działania sprowadzają się do stwierdzenia »robić, co się da«, powłócząc nogami i wycierając pot z czoła. Ten biedny człowiek sprawia, że aniołowie obserwujący z nieba teatr życia, śmieją się. Chociaż nie wykonuje on niebezpiecznych zadań, jak skoki na linie czy woltyżerka… Co za różnica? Jeżeli nie potrafi nic więcej, niż wygładzać zmarszczki na dywanie, to tym właśnie zyskuje sobie aplauz aniołów!”. Nie wiemy, czy w wyniku hiper-, czy hipoglikemii umiera nad ranem 26 kwietnia 1938 roku, mając zaledwie 27 lat. Świadkowie mówią o przepełniającej go radości, mimo ciężkiego stanu zdrowia. Rafael Arnaiz Baron został beatyfikowany 27 września 1992 roku, a 11 października 2009 roku kanonizowany przez Benedykta XVI. W tym roku minęło 100 lat od jego urodzin.
15
słodki słodki profil profil Odcinek 3:
j
Niespodziewane zaproszenie
eśli chodzi o pracę – nic się nie zmieniło. Nadal cukiernia. Przynajmniej nie mogę narzekać na przykre zapachy. Wysłałam moje Curriculum Vitae w kilka miejsc i cisza. Nawet je sobie nieco podrasowałam. Tzn. bynajmniej nie dorobiłam faktów, ale popracowałam w photoshopie nad zdjęciem i pobawiłam się czcionkami. Curriculum Vitae od razu wygląda inaczej. Tego dnia w cukierni panował wzmożony ruch, co od pierwszych godzin w pracy było dla mnie dziwne, bo zupełnie nie mogłam odgadnąć przyczyny. Był 14 listopada, poniedziałek, w dodatku Światowy Dzień Chorych na Cukrzycę, a imieniny obchodzili Serafin, Roger, Hipacy, Teodot, Wszerad, Laurenty, Klementyn, Agryppa i Ścibor – macie znajomego o chociaż jednym z tych imion? Ja nie miałam. Do tego właśnie dnia. Dzwoneczek u drzwi wejściowych nie przestawał napierniczać (za przeproszeniem). Było to dość bolesne, zwłaszcza że poprzedniego wieczoru siostra częstowała dobrym winem. Nie mówmy o tym. Mam cukrzycę i takie wieczory to naprawdę rzadkość. W pewnym momencie dzwoneczek umilkł, a to oznaczało zwolnienie tempa za ladą. Klient z dredami jak grzywa lwa ustawił się w kolejce. Jego głowa zajmowała trzy razy więcej miejsca niż głowa przeciętnego człowieka, co nie znaczy, że mi się nie podobał. – Dzień dobry – zaczął, gdy doszedł do lady. – Imieniny mam. – Współczuję – wypaliłam, mając w pamięci listę solenizantów dnia. – Słucham? – Chciałam powiedzieć „wszystkiego dobrego i co pysznego podać” – założyłam włosy za ucho jak zwykle po słownej wpadce. I pewnie spiekłam raka. – Chciałbym właśnie coś na studenckie, kameralne
16
cukrzyca
listopad 2011
przyjęcie, które wydaje niezbyt zamożny student, taki jak ja. Ale nie znowu tak biedny, żeby podał same paluszki. Robię spaghetti, a jak chodzi o deser zdaję się na ciebie. Heloooł! Czy zauważyliście ten trend, który nadciągnął z Zachodu, że ludzie w wieku nawet 40 lat mówią obcym od razu „na ty”? Z jednej strony mi się to podoba. Bratamy się i tworzy się taka jakby pokojowa atmosfera. Z drugiej strony nadal wprawia mnie to w chwilową konsternację. – To może pączki na wagę lub nasza specjalność – mini bajaderki wielkości rajskich jabłuszek? – zaproponowałam po krótkiej pauzie. – Doskonały pomysł. Wiesz co – zapraszam. Tu jest moja wizytówka. – podał mi bilecik w kolorach rasta1. – Do której pracujesz? – Do 18. – Zaczynamy o 20. Wpadniesz? – Wpadnę. To też moje święto. – Urodziny? – Nie… coś innego. – Aleś tajemnicza. Czekam zatem na specjalistkę od słodkości. – A żebyś wiedział… – odparłam zadziornie. Dzwoneczek u drzwi obwieścił wejście kolejnego klienta. Student z dredami opuścił cukiernię. Zanim znów spytałam „co pysznego podać”, zerknęłam na wizytówkę. Miał na imię Serafin… Zielony, czerwony, żółty – kolory wzięte z narodowych barw Etiopii. Interpretacje tych kolorów są bardzo różne. Zielony według flagi symbolizuje ziemię, spokojny ląd, Afrykę. Zieleń jako barwa oznacza otwartość i życzliwość. Czerwony – według flagi oznacza krew przelaną podczas walk z najeźdźcą. Czerwień symbolizuje też silny charakter i stanowczość. Żółty – według flagi to złoto – dawne bogactwo Afryki zagarnięte przez kolonistów. Żółć to także słońce, radość i kolor porozumienia.
1
Marta Kicińska
Ty decydujesz! Nie cukrzyca
Kompletny zestaw 14 witamin i składników mineralnych dla osób stosujàcych diet´ cukrzycowà: zawiera wysokie dawki magnezu, chromu, selenu, cynku, witamin z grupy B, witamin E i C pokrywa zwi´kszone przy cukrzycy zapotrzebowanie na witaminy i składniki mineralne.
TYLKO 1 tabletka dziennie!
Wyciàg z kory cynamonowca (2 (270 0 mg)) z dodatkiem chromu, cynku i witamin z grupy B wpływa stabilizujàco na poziom cukru we krwi.
STOSOWANIE 2 kapsułki dziennie!
Najwy˝sza dost´pna bez recepty dawka kwasu alfa-liponowego (ALA – 300 mg) z dodatkiem magnezu, chromu, cynku i selenu pomaga: utrzymaç prawidłowy poziom cukru we krwi ograniczyç ryzyko powikłaƒ cukrzycowych ze strony układu nerwowego (np. dr´twienia koƒczyn i zaburzeƒ czucia). TYLKO 1 kapsułka dziennie!
Preparaty dost´pne w aptece.
słodki profil
Grzegorz Kiciński
Ważna rzecz
Mogę nie rozumieć wielu rzeczy. Ale deszcz torebek, który nieuchronnie spada na mnie z półki po otwarciu lewego skrzydła szafy, zastanawia mnie coraz mocniej. Zwłaszcza że w domu brakuje naprawdę podstawowych rzeczy (konieczny jest zakup nowego kufla do piwa i w ogóle zapasu piwa…), a moja druga połówka znowu wypatrzyła na allegro niepowtarzalną okazję – kolejną rewelacyjną torebkę. Jak żona odpala internet, to stroną startową nie są google ani żaden portal informacyjny. Gdzie tam. Jej strona startowa to torebki na allegro. Czy muszę dodawać, że każda, która jest w szafie, miała być według niej „tą jedyną”, „tą świetną” oraz „tą, która wszystko pomieści”? Ha, pytanie co to jest „to wszystko” i czemu nadal kipi z tych pojemnych worków. Pytanie również, czemu niektórych rzeczy nie można w nich znaleźć. Tajemnica Trójkąta Bermudzkiego
18
cukrzyca
listopad 2011
to przy tym mały pikuś. Każda z tych torebek miała mieć kieszonkę na glukozę, glukometr i pena. Tymczasem właśnie te rzeczy przede wszystkim znikają w ich czeluściach. Jedna z torebek miała nawet lampkę w środku, żeby było widać skarby na dnie. Ale szybko się wypaliła. Żarówka – nie torebka. Wystarczyło kilka razy potraktować ją kluczami. A w owej specjalnej kieszonce nie ma wcale „apteczki diabetyka” czy „zestawu szybkiej pomocy” – jak zwał, tak zwał. Karty z napisem „mam cukrzycę” też nie ma. Jest za to karta stałego klienta drogerii. Jeszcze jeden stempelek i będzie ponoć jakiś wypasiony tusz do rzęs gratis. Nie wiem po co ten tusz, bo kilka aktualnie znajduje się w kieszonce rzeczonej torebki razem z jakimiś puzdereczkami i lustereczkami. Ludzie! Tam są nawet zapasowe pończochy. A glukozy nie ma! Bo oczko na nodze to większy dramat niż nagłe niedocukrzenie. Oczywiście żona nie powie tego wprost, ale jak się zrobi przegląd torebki, to wnioski nasuwają się same. Więc co ja mam powiedzieć, gdy dostaję w e-mailu kolejny link, żebym ocenił, czy taka torebka jej pasuje. Właściwie to nie wiem, czemu pyta, bo ona musi jej pasować, choćby nie wiem jak bardzo była od czapy. Potem jest telefon. „Dostałeś e-maila? I co? Podoba ci się?”. Przez telefon to jeszcze łatwo zbyć i coś powiedzieć, że „pogadamy później”. Ale kiedy w domu ona zrobi te oczka à la jelonek Bambi i przedstawia całą listę argumentów, że „bez tej torebki życie na naszej planecie jest niemożliwe” – wymiękam. Zaproponowałem, żeby napisała list… co ja mówię – mamy XXI wiek. Więc zaproponowałem, żeby napisała do Świętego Mikołaja e-maila z linkiem do szczytu swych marzeń, żeby była grzeczna, a wtedy zobaczymy. Kupię torebkę i osobiście wyposażę w cukrzycową apteczkę. A że miłość wszystko przetrzyma, wszystko znosi, wszystkiemu ufa, we wszystkim pokłada nadzieję... pięknie zapakuję i będę życzył jej z całego serca spełnienia marzeń. I uśmiechu od ucha do ucha, bo ucha są na ogół dwa. Ciekawe, czy ja dostanę kufel. Wystarczy jeden.
sklep internetowy
z największą
ofertą produktową dla diabetyków
glukometry
ciśnieniomierze
igły
lancety
środki do dezynfekcji żywność
kosmetyki
suplementy diety
tel. 22 478 49 79
www.diabetyk24.pl Diabpol Sp. z o.o. ul. Traktorzystów 28D, 02-495 Warszawa e-mail: sklep@diabetyk24.pl
19
bliżej ciała
nie ma jak pompa?
Małgorzata Marszałek konsultacja: prof. Ewa Pańkowska
Pompa insulinowa bywa określana mianem „sztucznej trzustki”. To sugeruje, że jej działanie jest analogiczne do pracy tej prawdziwej. Niestety, jakkolwiek pompa jest krokiem milowym w terapii cukrzycy, daleko jej do sprawności naturalnego organu.
b
ardzo często słyszę takie zdanie: „jak kupię sobie pompę insulinową, to nie będę musiał/musiała już nic robić, prawda?”. Owo nicnierobienie w ustach diabetyka oznacza ni mniej, ni więcej, tylko zwolnienie z obowiązków pomiaru cukru oraz obliczania dawki insuliny. Niewdzięczna to rola przekreślić czyjeś marzenia i zawieść oczekiwania, ale niestety jest to nieprawda. Pompa, wbrew wyobrażeniom niektórych, sama nie mierzy cukru i nie dawkuje insuliny. Kiedy tłumaczę te kwestie przyszłym adeptom sztuki intensywnej insulinoterapii za pomocą pompy, to słyszę jęk zawodu:„po co w takim razie jest pompa, w czym mi pomoże i w czym jest lepsza od tradycyjnego podawania insuliny?”.
Naturalne rytmy
Od momentu wynalezienia insuliny postęp w leczeniu cukrzycy typu 1. przebiega dwutorowo. Z jednej strony dotyczy on ewolucji samej insuliny – od postaci zwierzęcej, poprzez insulinę ludzką, aż po nowoczesne analogi. Z drugiej, coraz lepszych metod podawania tego hormonu – od szklanych strzykawek i grubych igieł, poprzez plastikowe „insulinówki”, peny, aż po pompy insulinowe właśnie (te ostatnie też są zresztą coraz bardziej zaawansowane technologicznie). Mówiąc ogólnie, pompa insulinowa to najprecyzyjniejszy i dający pacjentom możliwość leczenia najbardziej imitującego naturalny rytm organizmu,
20
cukrzyca
listopad 2011
system do podawania insuliny. Nie działa on jednak bez udziału człowieka. Co więcej, ten udział musi być znacznie większy niż przy innych rodzajach insulinoterapii.
Precyzja zdrowej trzustki
Ideałem jest zdrowy organizm, który doskonale radzi sobie z utrzymywaniem właściwego poziomu cukru we krwi. Jak on to robi? Niezauważalnie dla człowieka i bardzo precyzyjnie. Przez całą dobę trzustka (a raczej wysepki Langerhansa) wydziela minimalne ilości insuliny w systemie pulsacyjnym. Ten rodzaj wydzielania pokrywa nasze zapotrzebowanie bazowe. Tutaj pierwsza uwaga – insulina jest konieczna do życia niezależnie od ilości i jakości pożywienia. Nawet jeśli całą dobę pościmy, organizm i tak wydziela insulinę. Druga sytuacja, kiedy zdrowy organizm wydziela insulinę, wiąże się ze spożywaniem posiłków. Jak wiadomo (a przynajmniej powinno być wiadomo wszystkim diabetykom), jedzenie – w największym stopniu węglowodany, a pośrednio także białka i tłuszcze – podnosi poziom cukru we krwi. Insulina jest konieczna, aby utrzymywać ten poziom w normie. U diabetyków, z powodu jej braku (typ 1. cukrzycy) bądź niewłaściwego działania (typ 2.), poziom cukru we krwi jest wysoki. Stąd konieczność terapii, czy to środkami doustnymi, czy insuliną. Oczywiście najbardziej fascynujące i zagadkowe w zdrowym organizmie jest to, skąd on wie, ile tej insuliny należy wypuścić, kiedy
Pompa insulinowa daje pacjentom możliwość leczenia imitującego rytm wydzielania insuliny przez zdrowy organizm
i co jaki czas? Trzeba jednak pamiętać, że zdrowy organizm z równą precyzją co insulinę wydziela hormon do niej przeciwstawny, czyli glukagon. To równowaga tych dwóch hormonów sprawia, że u osoby zdrowej poziom cukru we krwi pozostaje w normie.
Dosięgnąć ideału
Pompa insulinowa naśladuje pracę trzustki. Stosując pompę korzystamy z jednego tylko typu insuliny – mianowicie analogu krótkodziałającego. Ten analog jest podawany na dwa sposoby. Najpierw ustawia się bazę, czyli tak programuje pompę, aby przez całą dobę wydzielała do krwiobiegu niewielkie ilości insuliny. Naśladując pracę trzustki pompa co trzy minuty uwalnia mikroskopijne ilości hormonu, zabezpieczając w ten sposób zapotrzebowanie podstawowe. W języku pompiarzy jest to baza, do której analogiczne funkcje pełni insulina długodziałająca, w przypadku osób leczonych za pomocą wielokrotnych wstrzyknięć. To pierwsza właściwość pompy. Drugą są tzw. bolusy. Kiedy pompiarz zjada posiłek, podobnie jak jego koledzy „na penach” oblicza ilość wymienników, i w zależności od cukru wyjściowego oraz wielkości i jakości posiłku podaje insulinę. W tym celu wyciąga pompę, programuje ją na odpowiednią liczbę jednostek, potwierdza przyciskiem OK, i… gotowe. Dla osób, dla których problemem jest samo ukłucie, terapia pompą ma
ten plus, że tych ukłuć jest zdecydowanie mniej. Wkłucie od pompy jest zmieniane średnio raz na 3–5 dni. W porównaniu z intensywną insulinoterpią, kiedy tych ukłuć jest około pięciu na dobę, faktycznie redukuje to liczbę nieprzyjemnych zastrzyków. Czy to już wszystkie atuty pompy? Zdecydowanie jest ich więcej!
Bolus przedłużony
Okazuje się, że insulina jest potrzebna nie tylko wówczas, gdy spożywamy węglowodany, ale także w przypadku posiłków białkowo-tłuszczowych. Z tą różnicą, że węglowodany, nawet te złożone, trawione są relatywnie szybciej niż białko oraz najbardziej oporny na enzymy organizmu tłuszcz. Niemniej jednak, chcąc zapanować nad glikemią, trzeba brać pod uwagę wszystkie składniki pokarmowe. To w związku z terapią pompą insulinową zostało wprowadzone pojęcie wymiennika białkowo-tłuszczowego (WBT). Jeden WBT to taka ilość pożywienia białkowego bądź tłuszczowego, która dostarcza organizmowi 100 kcal. W zależności od rodzaju białek i tłuszczu, z których te 100 kcal pochodzi, inny czas jest potrzebny do jego strawienia. Innymi słowy, mięso drobiowe wchłania się szybciej niż karkówka, a ser biały szybciej niż ser żółty. Pompy insulinowe mają specjalną funkcję, która pozwala zabezpieczyć glikemię przed nadmiernym wzrostem po spożyciu białka i tłuszczów.
21
bliżej ciała Ta funkcja to bolus przedłużony. Polega on na tym, że dana ilość insuliny nie jest dawkowana jednorazowo, ale w określonym czasie. Np. bierzemy sześć jednostek insuliny przez trzy godziny (pompa sama dzieli tę ilość przez czas, a następnie w regularnych odstępach wypuszcza poszczególne części). Mając możliwość ustawiania dawkowania w czasie jesteśmy w stanie dostosować profil działania insuliny do profilu wzrostu glikemii po posiłku białkowo-tłuszczowym. Weźmy na przykład pizzę, której diabetycy zbyt często nie powinni jeść, ale od czasu do czasu zdarza się to przecież każdemu. Oprócz węglowodanów (ciasto) zawiera ona spore ilości tłuszczu (ser żółty). Ciasto podniesie nam poziom cukru szybko, ser bardzo powoli. Jeśli mamy do dyspozycji tylko wstrzykiwacz, wówczas optymalnie jest wziąć część insuliny, która zbije nam węglowodany, a np. za 3–4 godziny po jedzeniu przyjąć drugą część, która poradzi sobie z tłuszczem. Czekają nas zatem co najmniej dwa ukłucia. Gdy mamy pompę, po prostu decydujemy się na kombinację bolusów: prostego i przedłużonego. Częścią insuliny zabezpieczamy te składniki pizzy, które wchłaniają się szybko (ciasto), a częścią te, które wchłaniają się powoli (ser żółty) – wszystko to się dzieje za pomocą kilku przycisków pompy.
pompy nowej generacji łączą dwie funkcje – dawkowanie insuliny i monitoring glikemii
22
cukrzyca
listopad 2011
Prosty, przedłużony czy wielofalowy? Dobierz bolus do rodzaju posiłku.
Indywidualne dopasowanie
Wróćmy jeszcze do kwestii bazy. Czym się różni baza podawana przez pompę od insulin bazowych? Wśród długodziałających insulin bazowych wyróżniamy preparaty bezszczytowe i te, które wykazują szczyt działania mniej więcej po sześciu godzinach od wstrzyknięcia. I jedna, i druga właściwość bywa dość problematyczna dla diabetyków. Insulina, która ma szczyt działania, często powoduje niedocukrzenia nocne. Ta, która działa „płasko”, niekiedy nie radzi sobie z porannym wzrostem glikemii, jaki ma miejsce około godziny trzeciej w nocy. Korzystanie z pompy niweluje obydwa te problemy. Wydzielanie insuliny w pompie programowane jest na każdą godzinę w ciągu doby. Pompa to taki komputer, który można zaprogramować w ten sposób, że np. od godz. 12 do 3 w nocy podaje 0,6 jednostki, ale już między 4 a 8 rano po 0,9 jednostki na każdą godzinę. Innymi słowy, jeśli wiemy, kiedy nasze cukry mają tendencje spadkowe, a kiedy zwyżkowe, wówczas tak dobieramy przepływ godzinowy, aby glikemia była jak najbardziej „płaska” (bez niedocukrzeń i przecukrzeń). Z tego powodu pompy rekomendowane są tym osobom, które miewają problemy z cukrem porannym, czy to z powodu tzw. zjawiska brzasku (wzrost cukru pod wpływem wydzielania się hormonu wzrostu), czy to z powodu nocnych niedocukrzeń. Bez wątpienia będąc „na pompie” łatwiej jest osiągnąć dobry poziom cukrów porannych. Podsumowując zalety pompy – będziemy o nich pisali jeszcze w kolejnych numerach „Cukrzycy” – za najważniejszą jej cechę uznać należy bardzo dużą precyzję w dawkowaniu insuliny, możliwość bardzo indywidualnego
ustawienia przepływów bazowych, możność podawania bolusów przedłużonych na posiłki z dużą ilością tłuszczu i białka. No i oczywiście tę zaletę, że dzięki pompie zmniejszamy liczbę zastrzyków. Niestety, mówiąc bardzo metaforycznie, jazda na hulajnodze to znacznie łatwiejsze zadanie, niż prowadzenie chociażby samochodu ciężarowego. Pompa jest o wiele bardziej skomplikowanym czy też raczej zaawansowanym technologicznie urządzeniem niż wstrzykiwacze. Dlatego terapia za jej pomocą wymaga zdyscyplinowanych i dobrze wyedukowanych pacjentów. To, że zainwestujecie Państwo w pompę insulinową, nie zwolni Was ani z myślenia cukrzycy – o tym jak zaprogramować przepływ insuliny, kiedy zbadać cukier oraz jak zabezpieczyć się przed niedocukrzeniem (zmniejszając bazę czy zjadając dodatkową porcję węglowodanów?), ani z obowiązków z nią związanych – takich jak pomiary glikemii czy obliczanie dawek insuliny. Co więcej, korzystania
Korzystając z pompy stosujemy jeden rodzaj insuliny – zazwyczaj analog krótkodziałający
z pompy trzeba się nauczyć doskonaląc umiejętności dawkowania insuliny posiłkowej, ustawiania bazy, szacowania jedzenia pod kątem zawartych w nim wymienników węglowodanowych czy białkowo tłuszczowych, co sprawia nieco kłopotów, szczególnie w początkowej fazie terapii. Ale nagrodą za ten trud będzie sprawne posługiwanie się narzędziem, które fachowo wykorzystane, będzie działać bardzo podobnie jak prawdziwa trzustka. A dlaczego nie robi tego zupełnie samodzielnie? O tym także w dalszych numerach naszego czasopisma. reklama
bliżej ciała
a n z c e i p Niebez
oszczędność
Wydaje się, że jako pacjenci jesteśmy dość mocno wyczuleni na punkcie bezpieczeństwa procedur medycznych stosowanych w placówkach służby zdrowia. Czy jednak przestrzegamy tych restrykcyjnych zasad w domu, kiedy robimy sobie zastrzyki z insuliny? W szpitalu czy w przychodni bylibyśmy oburzeni, widząc pielęgniarkę pobierającą krew pacjentom tą samą igłą i na dodatek nie zmieniającą przy tym rękawiczek. Doskonale bowiem zdajemy sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie za sobą takie postępowanie. Wiemy przecież, że tylko bezwzględne przestrzeganie zasad aseptyki zabezpiecza nas przed zakażeniem różnymi wirusami, w tym zapalenia wątroby typu C czy HIV. Kiedy jednak wielokrotne używamy tej samej igły do robienia sobie zastrzyków, wówczas nie mamy już takich oporów. Tak przynajmniej jest w przypadku diabetyków przyjmujących insulinę za pomocą wstrzykiwaczy, tzw. penów. Polscy pacjenci zazwyczaj zmieniają igłę wraz z wymianą fiolki insuliny. A że wystarcza ona na kilka dni, używają oni też – wbrew rozsądkowi i samej nazwie – wielokrotnie tej samej, jednorazowej igły. Skąd w ogóle wziął się w Polsce ten dziwny zwyczaj, dlaczego jest on niebezpieczny i jakie może mieć on konsekwencje?
24
cukrzyca
listopad 2011
Jednorazowo wg Unii
Na początek warto sobie przypomnieć, że zarówno w Polsce, jak i w całej Unii Europejskiej obowiązuje prosta i logiczna aż do bólu definicja jednorazowego wyrobu medycznego, który powinien być użyty tylko raz u jednego pacjenta. Obydwa warunki, które ów produkt musi spełniać: „jeden raz” i „u jednego pacjenta” są równie ważne. Producenci są zobowiązani do zamieszczania na opakowaniu jednoznacznej i widocznej informacji, że jest to wyrób jednorazowego użytku. Wydaje się jednak, że niestosowanie się do zaleceń jednorazowego używania wcale nie należy do rzadkości, skoro w 2010 roku kwestią tą zajmował się unijny Komitet Naukowy ds. Pojawiających się i Nowo Rozpoznanych Zagrożeń dla Zdrowia (SCENIHR). Wymienił on trzy podstawowe zagrożenia, wynikające z wielokrotnego używania sprzętu jednorazowego
bliżej ciała użytku, a mianowicie: niebezpieczeństwo wynikające z nieusuniętego skażenia, obecność substancji używanych przy ewentualnej dezynfekcji oraz zmniejszenie sprawności funkcjonowania sprzętu. Producenci nie przewidują metod i sposobów dezynfekcji wyrobów jednorazowego użytku, gdyż z definicji nie powinny one być stosowane ponownie. Bardzo często jest to sprzęt tak skonstruowany, że w ogóle nie ma możliwości przywrócenia mu sterylności. Preparaty myjące i dezynfekujące mogą bowiem nie tylko go uszkodzić, ale i obniżyć jego funkcjonalność, czego skutkiem może być błąd diagnostyczny bądź terapeutyczny.
Z życia wzięte
Suchy język dyrektyw unijnych nie jest może zbyt atrakcyjny ale ww. informacje powinny skłonić diabetyków do przemyślenia tej sprawy. Czy przypadkiem oni sami nagminnie nie łamią tych zaleceń? Klasycznym przykładem sprzętu jednorazowego użytku są igły do wstrzykiwaczy. O ich przeznaczeniu informuje przekreślona cyfra 2 na opakowaniu. Dlaczego chorzy nie zwracają na to uwagi? Być może ze względu na niewystarczającą, a niekiedy wręcz niewłaściwą edukację już na początku leczenia. Zastanawiające jest to, że polskich diabetyków nie przestrzega się przed niebezpieczeństwem wielokrotnego stosowania jednorazowej igły, co więcej – bywa, że są oni wręcz do tego zachęcani przez personel medyczny! Praktyka ta utrwaliła się przez lata, a jej przyczyny należy chyba szukać w tym, że przy zakupie insuliny pacjent dostaje jedną igłę gratis do każdej zakupionej fiolki. Stąd proste, choć jakże błędne założenie, że igłę należy wymieniać wraz z fiolką, a nie przy każdym zastrzyku. O ile jednak pacjentom można wybaczyć ten brak świadomości, o tyle dziwi, że równie nieświadomi zagrożeń wynikających z takiej praktyki są pracownicy służby zdrowia, którzy – znowu odwołując się do dyrektyw unijnych – ponoszą odpowiedzialność za użycie wyrobu medycznego niezgodnie z jego przeznaczeniem. Natomiast nie można mieć pretensji do producentów sprzętu medycznego, gdyż odpowiadają oni za bezpieczeństwo jego użycia jedynie wtedy, gdy dzieje się to zgodnie z przeznaczeniem. Zatem jeśli stosujemy sprzęt jednorazowy wielokrotnie, robimy to wyłącznie na własną odpowiedzialność.
26
cukrzyca
listopad 2011
Rewizja przyzwyczajeń
Wydaje się, że pacjenci czują się w miarę bezpiecznie, kiedy igła jednorazowa używana jest wprawdzie wielokrotnie, ale tylko przez jedną osobę. Siebie samych nie zarazimy przecież żadnym dodatkowym wirusem. Jednak musimy mieć świadomość, że wielokrotnie używamy sprzętu, który przestał być sterylny. W tym miejscu znowu przytoczę stanowisko unijne: zagrożenie skażeniem biologicznym wzrasta, gdy jednorazowe wyroby medyczne są stosowane wielokrotnie w procedurach przebiegających z naruszeniem ciągłości tkanek. A nie da się zaprzeczyć, że w przypadku iniekcji do przerwania owej ciągłości dochodzi. Co więcej, im dłużej eksploatujemy jedną i tę samą igłę, tym bardziej staje się ona tępa, a w konsekwencji przerwanie ciągłości tkanek jest nie tylko coraz bardziej bolesne, ale i wyniszczające dla pacjenta. W tym miejscu warto dodać, że w przypadku diabetyków praktyka wielokrotnego używania jednorazowego sprzętu dotyczy nie tylko igieł do penów, choć faktycznie te zaniedbania są najbardziej powszechne. Podobnie rzadko wymieniane są lancety do nakłuwania opuszka palca, by zmierzyć poziom cukru glukometrem. A już zupełnie nową i zadziwiającą praktyką jest wielokrotne wykorzystywanie jednorazowych wkłuć do pompy przez tych pacjentów, którym nie są one refundowane.
Kwestia pieniędzy?
W większości krajów UE igły do penów są refundowane. Różnice polegają tylko na tym, czy jest to refundacja pełna, czy obejmująca jakąś określoną liczbę igieł. I tak np. w Czechach pacjentom refunduje się 100 igieł rocznie, na Węgrzech i na Słowacji – 200, ale już w Słowenii i Chorwacji 750–1000, a np. w Serbii nie ma ograniczeń ilościowych. W Polsce igły do penów nie są objęte refundacją. Pytanie tylko, czy fakt stosowania przez pacjentów tej samej igły przez długi czas wynika z konieczności oszczędzania, czy z przyzwyczajenia? Czy gdybyśmy mieli igły refundowane, zmienialibyśmy je regularnie? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, jakie argumenty przemawiają za tym, by igły zmieniać Z korzyścią dla stanu tkanki podskórnej diabetyków i wyrównania ich cukrzycy. Do tego tematu jeszcze wrócimy.
27
blişej ciała
Czarna
kropla
entuzjazmu
28
cukrzyca
listopad 2011
Kawa jest napojem znanym ludzkości od wieków. Jej właściwości jako pierwsi docenili wyznawcy islamu, którym Koran zabrania spożywania alkoholu oraz wszelkich używek, nic jednak nie wspominając o kawie. Dzięki tej luce w boskim prawie rozpropagowali oni picie kawy, która w XVI wieku była znana już w całej Europie.
k
awa sporządzana jest z palonych i mielonych ziaren kawowca. Swoją popularność zawdzięcza prawdopodobnie mieszkańcom Etiopii, Sudanu i Jemenu, którzy zaczęli z nią eksperymentować, usuwając z czerwonych owoców łuski i prażąc nasiona na słońcu. Następnie mełli je i zalewali wrzątkiem. Bardzo szybko odkryto nie tylko wyjątkowy smak kawy i jej niepowtarzalny aromat, ale również jej właściwości pobudzające. Dziś uprawiana jest we wszystkich ciepłych rejonach świata. Rynek oferuje kawę pochodzącą m.in. z Brazylii, Etiopii, Indonezji, Wietnamu czy Kolumbii. Wg powszechnej opinii najlepszy napar przyrządzają Włosi, którzy mieszają wiele gatunków kawy, aby uzyskać niepowtarzalny aromat, choć temat ten w towarzystwie zawodowego baristy lepiej przemilczeć.
Podziały i ceny
Najpopularniejsze gatunki kawy to Arabica i Robusta. Arabica jest delikatniejsza w smaku, bardzo aromatyczna, z posmakiem czekoladowym lub korzennym. Robusta natomiast jest gorzka, kwaskowata, ale za to silniej pobudzająca. Ciekawostką, którą można z powodzeniem pochwalić się w rodzinnym gronie jest fakt, że najdroższa kawa o nazwie Kopi Luwak nie jest zbierana ludzką ręką! Kawę tę zbierają bowiem cywety (małe, drapieżne ssaki), które najpierw
zjadają całe owoce, a nadtrawione, pozbawione goryczy ziarna po prostu… wydalają. Pozyskana w ten osobliwy sposób kawa jest bardzo ceniona przez koneserów – za 500 g trzeba zapłacić ok. 2500 zł.
Jak wybierać?
W sklepach możemy znaleźć również różne rodzaje kawy: kawę ziarnistą, ciemno paloną, średnio paloną, mieloną, rozpuszczalną, bezkofeinową, odchudzającą, a także wiele wariacji smakowych, jak na przykład czekoladowe cappuccino w proszku lub saszetki „3 w 1”. Jak się w tym nie pogubić? Pomocna może się okazać fundamentalna zasada dietetyczna: im produkt mniej przetworzony, tym lepszy! Najlepiej zatem kupować kawę ziarnistą i mleć ją bezpośrednio przed zaparzeniem, ponieważ kawa mielona traci swój cenny aromat już w ciągu pierwszej godziny po zmieleniu. Ziarna powinny być błyszczące, bez pęknięć, a na powierzchni powinien być widoczny tłusty ślad olejków zapachowych. W kawie znajduje się bowiem ponad 700 różnych substancji decydujących o tym pięknym, głębokim aromacie. Lepiej też kupować kawę średnio paloną. Niestety, w Polsce wciąż trudno ją znaleźć. Jej wyśmienity aromat możemy poznać kupując kawę w małych prywatnych sklepikach, zamawiając bezpośrednio u dostawców bądź przywożąc z zagranicznych podróży.
29
bliżej ciała
Nienaturalna wygoda
Jeśli cenimy jednak bardziej wygodę niż smak, producenci oferują nam najróżniejsze kawy rozpuszczalne (instant), które wystarczy zalać wodą, by otrzymać gorzki napój. Niestety, na większości opakowań nie ma podanego składu, dlatego nie możemy być pewni czy zawierają one 100% kawy… Nie wiemy też, jaka była jakość użytych w procesie produkcyjnym ziaren – podobnie zresztą jak w przypadku kawy mielonej. Trzeba również pamiętać, że produkcja kawy rozpuszczalnej to skomplikowany proces technologiczny, który powoduje, iż żaden smakosz nie nazwie tego produktu kawą. Aby wyprodukować kawę rozpuszczalną, trzeba ją bowiem wcześniej zaparzyć, cząsteczki kawy wyekstrahować, a pozostałą wodę odparować metodą liofilizacji, czyli suszenia w bardzo niskiej temperaturze. W ten sposób powstaje gotowa kawa rozpuszczalna i nie jest możliwe, by pomimo tych procesów zachowała swój pierwotny smak i aromat. Jeszcze większą uwagę należy zachować przy zakupie kaw „3 w 1” lub kaw smakowych. Zdarza się, że kawa stanowi niewielki procent ich składu. Reszta to cukier, mleko w proszku, utwardzony tłuszcz i mnóstwo sztucznych dodatków do żywności. Również kawa bezkofeinowa, z czego rzadko sobie zdajemy sprawę, nie jest wcale zdrowsza od tej klasycznej, zawierającej kofeinę. Aby wyprodukować kawę bezkofeinową trzeba bowiem użyć bardzo silnych rozpuszczalników, pozwalających oddzielić kofeinę od reszty produktu.
Jak przechowywać?
Zakupioną kawę trzeba koniecznie przechowywać w szczelnym opakowaniu. Najlepsze są opakowania próżniowe, ale może to być również puszka lub słoik. Ważne, by opakowanie chroniło ziarna przed światłem i wilgocią. Dobre kawy pakowane są w torebki ze specjalnym wentylem, dzięki któremu produkt zachowuje wszystkie walory smakowe i zapachowe, a jednocześnie może „oddychać”.
30
cukrzyca
listopad 2011
Jasna strona małej czarnej
Swój gorzki, charakterystyczny smak oraz właściwości pobudzające kawa zawdzięcza kofeinie. Jest to substancja, która występuje w wielu produktach spożywczych. Oprócz kawy zawierają ją także w dużych ilościach napoje energetyzujące, herbata, cola, kakao oraz czekolada. Kofeina jest wchłaniana z przewodu pokarmowego i trafia do krwi po ok. 45 minutach. Z organizmu jest usuwana po ponad czterech godzinach i wtedy też przestaje być zauważalny jej wpływ na organizm. Wpływ kofeiny na organizm człowieka w dużej mierze zależy od częstości spożywania produktów zawierających kofeinę, ale także od indywidualnych predyspozycji. U wielu osób kofeina pobudza układ nerwowy, oddechowy, zwiększa wydolność umysłową i psychiczną, opóźnia pojawienie się zmęczenia, działa moczopędnie, zwiększa wydzielanie kwasu żołądkowego, przyspiesza metabolizm, a także może mieć wpływ na wzrost ciśnienia tętniczego krwi. Osoby niemające problemów z nadciśnieniem nie muszą się obawiać stymulującego wpływu kawy na układ krążenia, gdyż 1 filiżanka kawy zawiera mniej niż 100 mg kofeiny, co u większości osób nie wywołuje dużych zmian wartości ciśnienia. Co więcej, kawa spożywana w umiarkowanych ilościach może okazać się zdrowa, gdyż zawiera duże ilości przeciwutleniaczy (antyoksydantów), które występują również w warzywach i owocach. Właśnie zawartość przeciwutleniaczy, a także substancji przeciwzapalnych skłoniła naukowców do pochylenia się nad kawą jako zdrowotną zagadką. Ich dociekania dowiodły, że picie kawy zmniejsza ryzyko wystąpienia choroby Parkinsona, nowotworów oraz chorób krążeniowych. Co ciekawe, prowadzone są również badania wskazujące, iż kawa może redukuje wydzielanie insuliny. Według tych badań picie dwóch filiżanek kawy dziennie zmniejsza ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. aż o 42 proc. Nie oznacza to oczywiście, że kawą można zastąpić zbilansowaną dietę, owoce czy aktywność fizyczną. Co to, to nie!
exicano
nie j klarow ie p e jl a leka (n płego m latte) ie c l m 100 ionego jak do 0 ml) so (6 spien e espres amonu jn ó w d po szcz ypty cyn dwie łek laski wanilii uszkatołowej każdego b a m i w ka szcz ypty gałk Cacao Brow lu kieru li e ie t s D dw l Bols Crème wego. Zamia orzkiej g o m j, a starte 10 go likieru kak łyżeczki ie inne w d ć a dod można y. d la czeko : , mleko towania ć w moździerzu kiej o g y z r p o e Sposób y z wanilią utrz parz yć. Do wys astępnie a w , z a o r ę k p w le n Prz y ienić, ka prawy, wlać m nnik – startą p s i ć a z ie y z zagr ypać pr ier lub jego zam na zimno s w i k n a się szkla ć lik ło, sprawdz az doda kawę or ę. Latem napój odać go na ciep d czekola , zimą warto p rz yprawy mają m d o l – z e zastosowane p e. c aż poniew ści rozgrzewają o właściw
C afe M
Przyjemność pod szczególnym nadzorem Biała bomba Spożycie kawy powinny ograniczyć osoby chorujące na nadciśnienie tętnicze, wrzody żołądka, chorobę refluksową oraz osoby mające zbyt wysokie stężenie cholesterolu we krwi. Również kobiety w ciąży oraz karmiące nie powinny pić zbyt dużo kawy. Bardzo ważne jest też, aby nie pić kawy na czczo (przed śniadaniem), ponieważ kofeina zmienia wrażliwość organizmu na insulinę, co może powodować gwałtowny wzrost poziomu cukru po jedzeniu. Kawa zawiera również związki chemiczne, które „wypłukują” wapń z organizmu. Nietrudno zatem się domyślić, że nadmierne spożycie kawy zwiększa ryzyko zachorowania na osteoporozę. Z tego powodu do kawy warto dodawać mleko, by zaspokoić potrzeby organizmu na „wypłukiwany” pierwiastek. Do filiżanki kawy wystarczy zatem dodać 40 ml mleka, by mieć pewność, że nasz organizm nie ucierpi z powodu spożycia tego napoju.
Warto również zauważyć, że o ile sama kawa nie zawiera prawie w ogóle kalorii (2 kcal/100ml) to kawa ze śmietanką, cukrem, gałką lodów waniliowych posypana wiórkami czekoladowymi to już prawdziwa bomba kaloryczna. Powinniśmy zatem zwracać szczególną uwagę na wszystko, co dodajemy do kawy, gdyż zamiast dobroczynnego wpływu na zdrowie, napój taki może nam po prostu zaszkodzić. Najzdrowsza jest kawa z mlekiem 1- lub 2-procentowym. Nie dajmy się skusić na ładnie opakowane tłuste śmietanki lub mleko skondensowane. Uwaga ta dotyczy również chwil spędzonych w kawiarni. Zastanawialiście się Państwo, dlaczego szklanka niesłodzonej „kawy z mlekiem” w kawiarni ma czasem znacznie więcej kalorii niż cała szklanka mleka? Spowodowane jest to oczywiście dodatkiem śmietanek i innych zabielaczy, gwarantujących doskonały smak, ale... mających zgubny wpływ na zdrowie konsumenta.
31
przepisy
r
1 porcja: białko – tłuszcz –
7,2 g 6,4 g 30,4 g 175 kcal
węglowodany –
energia –
(WB–0,5)
(WT–0,5)
(WW–3,0)
ozgrzewający krem z dyni
SKŁADNIKI NA CZTERY PORCJE • 1 kg dyni (obranej ze skóry i pozbawionej pestek) • 1 marchew • 150 ml mleka kokosowego • 400 ml mleka 1,5% • 0,5 średniej cebuli • 1 ząbek czosnku • łyżka oleju • 2 goździki • kawałek imbiru • 0,5 łyżeczki zmiażdżonych nasion kolendry • szczypta cynamonu • szczypta chili • sok z 0,5 limonki • sól, pieprz, cukier • 2 łyżki pestek dyni • świeża kolendra
32
cukrzyca
listopad 2011
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Dynię i marchew pokrojone w kawałki włożyć do garnka, zalać mlekiem oraz mlekiem kokosowym. Dodać goździki, zmiażdżoną kolendrę, cynamon oraz starty imbir. Na patelni rozgrzać olej, usmażyć na rumiano posiekaną cebulkę oraz czosnek. Dodać do zupy. Krem gotować do momentu, aż warzywa będą miękkie. Całość zmiksować i doprawić do smaku solą, pieprzem, cukrem, chili oraz sokiem z limonki. Na suchej patelni uprażyć pestki dyni. Zupę krem podawać z uprażonymi pestkami oraz posiekaną kolendrą.
j
1 porcja: białko –
5,7 g 1, 0 g 40,8 g 175 kcal
tłuszcz –
węglowodany –
(WB–0,5) (WT–0) (WW–4)
energia –
esienna sałata
z marynowanym jabłkiem i granatem
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
Brokuł podzielić na różyczki i ugotować w osolonej wodzie na półtwardo. Przygotować marynatę: sok z pomarańczy i limonki wymieszać z miodem oraz sokiem i owocami granatu. Doprawić solą, pieprzem i kolendrą. Jabłka umyć, pokroić na ósemki, wyciąć gniazda nasienne i zalać marynatą. Odstawić w chłodne miejsce na min. godzinę. Pomarańcze wyfiletować (pozbyć się białych części skóry). Na talerzu ułożyć opłukane listki roszponki oraz pomarańcze, jabłka i brokuły. Całość polać marynatą i na wierzch ułożyć kiełki.
SKŁADNIKI NA CZTERY PORCJE • • • • • • • • •
4 garście roszponki 2 średnie jabłka 2 pomarańcze sok wyciśnięty z 1 pomarańczy 1 granat 0,5 brokuła sok z 0,5 limonki łyżka miodu sól, pieprz kolorowy, młotkowana kolendra • kiełki lucerny
Mateusz
Kaczmarczyk Kucharz warszawskiej restauracji Etno. Pasjonat gotowania, dla którego idea zdrowej kuchni nie jest sprzeczna z ideą kuchni smacznej.
33
bliżej ciała
Katarzyna Chorąży-Bochner
dla koneserów
Fast-food
Na hasło „sushi” osobom niewtajemniczonym na myśl przychodzi od razu surowa ryba. Błąd! Sushi to przede wszystkim danie z ryżu. Owszem – surowa ryba gości na talerzu często, ale jest ona tak naprawdę jednym z wielu i wcale niekoniecznym dodatkiem. Najważniejszy jest ryż, który mistrzowie japońskiej kuchni uczą się przygotowywać nawet kilka lat. 34
cukrzyca
listopad 2011
z
ainteresowanie japońską kuchnią to nad Wisłą sprawa dość świeża. Pierwsze restauracje sushi pojawiły się u nas jakieś 15 lat temu, ale wtedy były to snobistyczne przybytki, na które stać było niewielu. Sytuacja szybko się zmieniła, bo ochotę na specyfiki tej azjatyckiej kuchni mieli nie tylko biznesmeni z wypchanymi portfelami. Sushi-boom, który od kilku lat przeżywamy, to także efekt upowszechnienia składników, niezbędnych do przygotowania dania. Dziś marynowany imbir, nori (sprasowane morskie wodorosty) czy też wasabi (japoński zielony chrzan) kupić można niemal w każdym większym sklepie. I co ważne, ich ceny są w zasięgu przeciętnego zjadacza (polskiego) chleba. Inna sprawa, że ów przeciętny zjadacz na myśl o sushi, a więc w powszechnym przeświadczeniu – o surowej rybie, cały się wzdraga. A niesłusznie! Surowy łosoś czy tuńczyk, będący dla amatorów schabowego najbardziej „hardkorowym” elementem tej potrawy, nie jest składnikiem niezbędnym do przygotowania „pełnoprawnego” japońskiego dania. Dla nieazjatyckich wielbicieli sushi surowe mięso ryby to ostatni stopień wtajemniczenia, którego jednak nie trzeba osiągać, aby oszaleć na punkcie „sushi maki” czy „nigiri sushi”.
Z braku lodówek
A wszystko przez to (a raczej dzięki temu), że kiedyś nie było lodówki. Historia sushi związana jest ze starożytnymi dziejami Chin i sięga IV w. p.n.e. Sushi było wówczas nie tyle daniem, co metodą konserwowania ryb, które okładano słonym ryżem. Poddane fermentacji mięso długo nadawało się do jedzenia, w przeciwieństwie do użytego w tym procesie ryżu. Ten sposób długoterminowego przechowywania żywności trafił również do Japonii, gdzie zaowocował powstaniem nowej potrawy. Japończycy przestali jednak czekać miesiącami aż mięso będzie dobrze sfermentowane, efektem czego w ryżu o kwaśnym smaku lądowała prawie surowa ryba. Dzisiejsza forma tego dania narodziła się w XIX-wiecznym Tokio, gdzie nie brakowało przydrożnych straganów z jedzeniem, popularnych wśród mieszkańców miasta, już wtedy żyjących w pośpiechu. Na jednym z takich straganów pojawiło się proste danie, które szybko się rozpowszechniło – był to kawałek ryby na kulce ryżu. Niedługo potem odkryto możliwość połączenia ryżu
i ryby z wodorostami nori. Dziś „nigiri sushi” i „sushi maki” stanowią klasyczny rodzaj japońskiego dania, które serwuje się zarówno w wyrafinowanych restauracjach najwyższej kategorii, jak również w barach szybkiej obsługi, nie tylko w Japonii. Europejskie gusta kulinarne, choć zdecydowanie odmienne, również doceniły walory japońszczyzny, czego efektem jest spora dostępność restauracji i barów z kartą sushi daleko poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Choć lokale sushi przestały już zadziwiać swoją obecnością na ulicach i w centrach handlowych, przeszczepienie kuchni japońskiej na grunt domowy wciąż napotyka duże przeszkody. Te ostatnie mają swoje źródło przede wszystkim w niewiedzy.
Bez ryżu nie ma sushi
Aby zabłysnąć w bliższych i dalszych kręgach rodziny i znajomych, wcale nie trzeba jechać do Japonii na specjalistyczne kursy kucharskie. Owszem, rolowanie„maków” wymaga pewnej wprawy, ale wystarczy niewielka doza cierpliwości i dokładności, aby tę umiejętność posiąść na poziomie więcej niż dostatecznym. Jak już wspomnieliśmy, najważniejszy w tej zabawie jest ryż i sposób jego przygotowania. Obróbka tego podstawowego składnika sushi nie powinna zbytnio odbiegać od oryginalnego, bo stanowi bazę decydującą o charakterze kuchni. Zresztą samo słowo sushi w węższym znaczeniu oznacza specjalnie przygotowany ryż, a dopiero w szerszym – danie (grupę dań), do którego przygotowania taki ryż zastosowano. Do sushi używany jest biały ryż krótko- lub średnioziarnisty, np. ryż Shinode (oryginalny japoński ryż), który przypomina nieco ryż na włoskie risotto – poddany obróbce ma podobne cechy, tzn. jest na wpół sypki, z odrobiną kleju na zewnątrz, z wyczuwalnymi, ale nierozpadającymi się ziarnami. Taka jego postać zapewnia powodzenie w formowaniu porcji. Jedna z japońskich szkół (a jest ich wiele) mówi, by przed ugotowaniem ryż najpierw wypłukać kilka razy w zimnej wodzie, następnie zalać wodą w proporcji 1:1 lub 1:1,5 i zostawić do namoczenia na około 30 minut. Dopiero po dokonaniu tych czynności gotujemy ryż pod przykrywą – najpierw przez około 10 minut na dużym ogniu, a następnie przez 20 minut – na małym ogniu, aż do momentu, gdy na powierzchni widoczne będą „dziurki”. Ugotowany ryż
35
bliżej ciała należy wyjąć do drewnianej lub porcelanowej miski (nigdy metalowej) i zostawić do wystygnięcia w temperaturze pokojowej. Nie chować do lodówki, ponieważ wtedy twardnieje i zmienia naturalny smak. Kolejnym krokiem jest dodanie do ryżu wcześniej przygotowanej zalewy, na którą składa się ocet ryżowy, cukier i sól, w proporcjach 2:1:0,5 i ewentualnie odrobina sake, które należy wymieszać aż do rozpuszczenia się wszystkich składników. Tak przygotowany ryż stanowi bazę do wszystkich rodzajów sushi. Jego smak można dodatkowo urozmaicić dodając pokruszone pieczone wodorosty (nori) czy palone ziarna sezamu.
Klasyka i nowoczesność
Kiedy ryż jest już gotowy, zaczynamy formowanie sushi. Jednym z dwóch podstawowych wariantów jest nigiri, czyli podłużna porcja ryżu, na której leży kawałek ryby (niekoniecznie surowej) od spodu posmarowany wasabi. W naszych warunkach dobrze się sprawdzają cienkie płaty wędzonego łososia, ale wychodząc naprzeciw kuchni fusion, może to być również plasterek jakiejś miękkiej (żeby dobrze leżała na kulce ryżu) wędliny (np. polędwica łososiowa). Formowanie porcji nigiri japońscy mistrzowie sushi opanowali do perfekcji – czego przykładem są zawody w porcjowaniu ryżu, które polegają na robieniu „kulek” o równej liczbie ziarenek (np. 42!).
Komentarz dietetyka To, czy sushi będzie dietetyczną przekąską, czy niebezpiecznym, wysokokalorycznym daniem zależy od składników, których użyjemy do jego przygotowania oraz od ich ilości. Jedna porcja sushi może zawierać od 30 do 100 kcal.
36
cukrzyca
listopad 2011
Drugi popularny rodzaj sushi to maki, czyli ryż i najróżniejsze składniki zwinięte w rulon za pomocą nori – maty ze sprasowanych alg morskich – pokrojone na małe, jednorazowe porcje. To rodzaj sushi wyjątkowo atrakcyjny wizualnie – dekoracyjny wzór przekroju osiąga się dzięki zastosowaniu składników o różnym kolorze, kształcie i strukturze. Pole do kulinarnej inwencji jest tu nieograniczone – jedynym stałym składnikiem jest ryż i oczywiście mata nori, a reszta zależy od pomysłu i preferencji smakowych. Klasycznym składnikiem „maków” są oczywiście ryby, zarówno surowe, wędzone, jak i gotowane. Te pierwsze w domowych warunkach lepiej sobie odpuścić, jeśli nie ma się pewnego źródła surowej ryby (o co naprawdę trudno). Dużym wyzwaniem jest również samo krojenie filetów – nie chodzi tylko o sposób prowadzenia noża, ale i wykorzystanie właściwych części ryby do konkretnego rodzaju dania. Powszechnym składnikiem sushi maki są też owoce morza, takie jak krewetki czy kraby w formie paluszków lub batonów krabowych oraz kawior. Szczególnie atrakcyjnie wyglądają zawinięte w nori warzywa – marchew, ogórek, awokado czy biała rzodkiew pokrojone na długie paski o różnym przekroju. Najlepiej wykorzystać takie elementy, które kształtem i długością przypominają szerokość maty nori – wtedy łatwiej się je zwija. Można stosować warzywa świeżo pokrojone lub moczone przez noc w lekko osolonej wodzie. Sushi wegetariańskie może zawierać np. sojowy
paulina kęszycka
Zazwyczaj jedna sztuka (30 g) ma ok. 50 kcal i zawiera 5 g węglowodanów, 2 g białka oraz 2 g tłuszczu. Jeśli jemy sushi przyrządzone w restauracji, nie zawsze mamy możliwość poznania dokładnego składu potrawy. Często producenci do
przygotowania „maków” używają wysokokalorycznych tłustych sosów, serów, majonezu, awokado oraz żółtka jaja. Te małe ruloniki, choć na pierwszy rzut oka wyglądają bardzo niewinnie i dietetycznie, niejednokrotnie mogą nas zaskoczyć swoją wartością energetyczną. Każdy człowiek musi jednak w jakiś sposób dostarczyć energię do organizmu, dlatego to nie kalorie są w sushi najniebezpieczniejsze. Popularnym składnikiem tej potrawy są surowe ryby i owoce morza. Bardzo często niosą one ze sobą
serek tofu czy fetę. Dodatkiem wzbogacającym smak i nadającym chrupiącą strukturę bezrybnemu sushi maki, będzie prażone ziarno słonecznika – należy je upalić lekko na patelni i wsypać do środka przed zawinięciem. Nawet w najbardziej renomowanych „suszarniach” podaje się nie tylko klasyczne japońskie warianty dania, ale równie interesujące sushi fusion z dodatkami charakterystycznymi dla innych tradycji kulinarnych – bijącym rekordy popularności składnikiem jest np. nasz śledzik w occie.
Porcja „na raz”
W robieniu sushi najwięcej czasu zajmuje przygotowanie składników. Samo zwinięcie to dość prosta czynność, której szybko można się nauczyć. W Japonii do zwijania używa się specjalnej maty bambusowej, ale spokojnie wystarczy do tego duża deska, na której kładzie się prostokątną matę nori, błyszczącą stroną do dołu, krótszym bokiem do siebie. Na nieco mniej niż połowie prostokąta należy położyć cienką warstwę ryżu bez ugniatania ręką, a na nim wybrane składniki w formie cienkich płatów (na niemal całym ryżu) lub podłużnych kawałków (około 3 cm od krótszego brzegu maty), które po zrolowaniu i przekrojeniu stanowić będą dekoracyjny środek porcji. Zanim zacznie się zwijać zawartość, pusty brzeg maty należy delikatnie zwilżyć wodą, aby się lepiej skleiła. Jeśli po zwinięciu końce rulonu są zbyt nie-
niebezpieczeństwo zakażenia wieloma pasożytami oraz bakteriami. Dlatego kobiety w ciąży oraz dzieci powinny ich unikać. O wiele bezpieczniejsze są „maki” z rybą wędzoną, gotowaną lub pieczoną. Lecz z ich spożyciem również nie należy przesadzać, gdyż oprócz cennych kwasów tłuszczowych omega–3, zawierają bardzo dużo związków rtęci, które są toksyczne i kumulują się w organizmie. Nie powinno się więc spożywać więcej niż dwóch porcji ryby w ciągu tygodnia. Składnikiem, na który powinni uwa-
równe i postrzępione, trzeba je odciąć, a następnie całość pokroić mokrym ostrym nożem na małe porcje. Każdy kawałek powinien mieć wielkość jednego kęsa, który „na raz” wejdzie do ust – według japońskiej etykiety odgryzanie po kawałku i odkładanie z powrotem na talerz świadczy o braku dobrych manier.
Po prostu palcami
To, co najtrudniejsze jest już za nami. Teraz pozostaje tylko wyłożyć porcje sushi na prostokątne talerze lub drewniane deseczki, na których pojawić powinien się również słynny japoński chrzan wasabi – przypominający smakiem nasze rodzime warzywo, jednak zdecydowanie bardziej ostry. Ma konsystencję zielonej pasty, ale w sklepach dostępny jest również pod postacią proszku, do którego przed podaniem dodaje się niewielką ilość wody. Na talerzu ustawia się także małe porcelanowe miseczki do połowy napełnione sosem sojowym, w którym macza się kawałki ryby, oraz miseczki z gari – marynowanym żółtym lub różowym imbirem, którym dla odświeżenia smaku przegryza się kolejne kęsy. Tu uwaga: gari nie należy kłaść na porcję sushi. Pozostaje jeszcze do rozwiązania pewna techniczna kwestia – w jaki sposób to jeść? Na pewno nie nożem
żać przede wszystkim diabetycy, jest biały ryż, który ma dość wysoki indeks glikemiczny. Nie należy się go jednak obawiać, jeśli zjemy go razem z dużą ilością warzyw. Nie powinniśmy również spożywać zbyt dużo sosu sojowego, ponieważ zawiera on ogromną ilość sodu i jest produktem przeciwwskazanym dla osób cierpiących na nadciśnienie tętnicze oraz cukrzycę typu 2. Nie wpadajmy jednak w panikę. Odpowiednio przygotowane sushi, po wykluczeniu niektórych produktów może być bardzo zdrowe i dietetycz-
ne. Warzywa, które są używane do przygotowania „maków” mają bardzo wiele witamin oraz antyoksydantów. Nori, czyli algi morskie, oprócz witamin C, E, B są doskonałym źródłem jodu, selenu, fosforu, kwasów tłuszczowych omega–3, oraz kwasu foliowego. Natomiast imbir i wasabi mają działanie bakteriobójcze oraz doskonale wpływają na układ krążenia. Aby mieć pewność, że nic nam nie zaszkodzi, warto wybierać wegetariańską wersję sushi i pamiętać, że w jedzeniu najważniejszy jest umiar.
37
bliżej ciała
słowni
czek
rniejnajpopula to t s je – lne i się w owa są w dłon e je n u a w rm o fo ż aju r ybę ushi form trawy. Ry ego rodz Nigiri s tać tej po n s d o je p ” ie w n ó „mak zie się na sza obok pnie kład tę s a n a paluszki, na płacie morza. oraz ryby lub owoc u ż ry ia n ikami. że ze składn skutek uło m w e z ją ra ta s tu w osób ros shi po ciu wodo – w ten sp ię ty in a Maki su w m z j z e nori ora ałki, przy mbusow często ba iejsze kaw wodorostu n ię s m a a w n y ż ie nia u następn dnicy. Do zawija ry kroi się tó k , n jsza od śre lo ie n ru m je ć ta y s b pow owinna z całego długość p czym ich i potrawy i k a m s occie ie z y w sob i śledź w c k łą ls – o p n t s fusio sion je shi. Kuchnia kuchni fu im jest su k m ja e , d iu ła n k a rz y ońskim d świata, p yjnym jap c y d ra t uż yt y w
I widelcem. Poprosić o sztućce w japońskiej restauracji, to tak jakby powiedzieć kucharzowi, że sushi jest tak twarde, że nie można go pogryźć. Co prawda dom to nie restauracja i nikogo nie obrazimy sięgając po niestosowne w japońskiej etykiecie „narzędzia”, ale egzotyka tego dania polega nie tylko na smaku, ale również na zachowaniu formy i rytuału posiłku. Tym bardziej, że wcale nie trzeba posługiwać się dość trudnymi dla początkujących pałeczkami. Jedzenie sushi po prostu palcami mieści się w ramach dobrego obyczaju. Dopełnieniem posiłku będzie „coś do picia”. Japończycy podają do sushi zieloną herbatę lub wodę, a z napojów wyskokowych – piwo, białe wino lub sake – 18-procentowe wino ryżowe. Wybór należy do Was.
reklama
PRECYZYJNY POMIAR CIŚNIENIA !
lsdruck Pu
ur e
NO
ŚĆ WO
P
ul se Press
comfort 20/40
NUMER 1 W NIEMCZECH!
Wyjątkowo prosta obsługa
WIECZYSTA GWARANCJA!
Pomiar ciśnienia podczas pompowania mankietu Pomiar ciśnienia tętna
229 zł
Wizualna i akustyczna sygnalizacja arytmii
S TIFTUNG W ARENTEST
Uniwersalny mankiet dla całej rodziny (23–43 cm)
GUT ts
Niemiecka jakość i 120-letnia tradycja www.diabetyk24.pl
tel. 22 478 49 79
ke
Ko
di
u
u De
na
Wizualny wskaźnik na podstawie norm WHO
ig
es
dr e r t uc k
2005
Me s s g e ch
Im Test: 11 Oberarmmessgeräte, davon 7 gut, 2 befriedigend, 2 mangelhaft
li i t k l i s c h v a oc h h in
l ut mpe t en z z e nt r u m B
1/2006
www.test.de
colostrum
– NOWA TERAPIA POWIKŁAŃ CUKRZYCY Nieleczona bądź leczona niedostatecznie cukrzyca może powodować uszkadzania niemal wszystkich narządów organizmu. Nowoczesną bronią diabetyków w walce z powikłaniami choroby w obrębie stóp stają się preparaty na bazie Colostrum bovinum. Obok leczenia farmakologicznego, zmiany stylu życia i odpowiedniej diety, pomocne w zapobieganiu powikłaniom cukrzycy, lub przynajmniej ich łagodzeniu są różnorodne preparaty wspomagające leczenie. Do grupy tej zalicza się preparaty Colostrum, dostępne do użytku wewnętrznego, jako suplement diety, oraz w formie maści i kremów, do zastosowania zewnętrznego na zmienioną chorobowo skórę.
Czym jest Colostrum?
Colostrum (pot. zwane siarą) jest wartościową i kompleksową substancją odżywczą, produkowaną przez samice ssaków (w tym także człowieka) w ostatnich tygodniach ciąży. Zawiera ponad 250 składników bioaktywnych. Są to: hormony, enzymy, poliamidy, pochodne kwasów nukleinowych, pochodne aminokwasów, immunoglobuliny. W skład Colostrum wchodzą także węglowodany, tłuszcze, minerały i witaminy, substancje bakteriostatyczne w tym laktoperoksydaza, lakteniny, laktoferyna, lizozym, leukocyty, oraz czynniki wzrostu. Właściwości białek Colostrum były przedmiotem intensywnych badań, zarówno na modelach zwierzęcych, jak i próbach klinicznych. Ich wyniki wskazują na przydatność Colostrum w profilaktyce i terapii chorób autoimmunologicznych i neoplastycznych, w przypadkach niedoborów immunologicznych, odnowie funkcji układu immunologicznego w zakażeniach i endotoksemii, tak często stwierdzanych u osób chorych na cukrzycę.
Terapia zewnętrzna
Cukrzyca stwarza dwa potencjalne zagrożenia dla stóp: po pierwsze, uszkadza nerwy czuciowe; po drugie, zmniejsza przepływ krwi w kończynach dolnych. Następstwem uszkodzenia nerwów (neuropatia cukrzycowa) jest zmniejszenie wydzielania potu, a więc i nadmierna suchość skóry. Zjawisko to zwiększa ryzyko pęknięć skóry i innych urazów, a w konsekwencji zakażeń. Środkiem zapobiegającym przesuszeniom i zakażeniom skóry stóp jest stosowanie kremów oraz okładów w formie masek na bazie Colostrum, które wykazuje działanie regenerujące, nawilżające oraz antyseptyczne na naskórek. Colostrum powoduje spłycenia rany i ograniczenie jej ropienia, wyraźnie sprzyja normalizacji procesu gojenia skóry. Stosowanie zewnętrzne Colostrum, działa przeciwzapalnie, wykazuje aktywność przeciwalergiczną, zwiększa nawodnienie tkanek i powoduje rozluźnienie struktury kolagenu. Efektami klinicznymi działania Colostrum, zawartego w specyfikach pielęgnacyjnych do stóp, jest zmiękczenie zmian i ich stopniowa regresja oraz odbudowa tkanek.
Suplement diety
Zahamowanie dopływu krwi do stóp powoduje niedotlenienie i brak niezbędnych składników dla odżywiania tkankowego. Niedokrwienie i będące tego następstwem zakażenia, wywołują groźne dla zdrowia owrzodzenia. Dodatkowym zagrożeniem jest grzybica i zakażenia bakteryjne. Suplementacja diety preparatami Colostrum może znacząco poprawić stan zdrowia w powyższych przypadkach. Jednym z najważniejszych składników Colostrum, wspomagającym leczenie objawów stopy cukrzycowej, jest substancja zwana laktoferyną. Wykazuje ona działanie antybakteryjne i bakteriostatyczne. Bezpośrednie działanie laktoferyny jest związane z uszkadzeniem ściany komórkowej bakterii lub ze zmianą jej metabolizmu co prowadzi do uśmiercania patogenów. Pośrednie przeciwbakteryjne działanie laktoferyny dotyczy stymulacji obronności ustroju tak, by mógł łatwiej zwalczać infekcje. Colostrum skutecznie zapobiega również rozwijaniu się grzybic, szczególnie w przestrzeniach między palcami. Białka Colostrum, poza bezpośrednim wpływem na komórki patogenu, zwiększają odpowiedź obronną organizmu przeciwko grzybom. Co ważne, terapia okazała się skuteczna również wobec grzybów opornych na działanie leków przeciwgrzybiczych – peptydy Colostrum wpływając na procesy oddychania mitochondrialnego, uwrażliwiały komórki patogenu na działanie leków. Podstawą leczenia cukrzycy i zapobiegania jej powikłaniom jest normalizacja poziomu glukozy we krwi. Lecz bardzo ważna w tym schorzeniu jest również właściwa pielęgnacja kończyn, szczególnie stóp i zapobieganie uszkodzeniom naskórka, a gdy do uszkodzenia dojdzie – skuteczne leczenie. Zaletą stosowania preparatów na bazie Colostrum jest możliwość prowadzenia skutecznej kuracji w domu, łatwość stosowania oraz całkowity brak działań niepożądanych. Należy podkreślić, iż na podstawie dotychczas przeprowadzonych badań przedklinicznych i klinicznych, suplementacja diety Colostrum jest całkowicie bezpieczna. Podawanie Colostrum nawet w dużych dawkach (2000 mg/osobę/dzień) było dobrze tolerowane i nie wiązało się z wystąpieniem żadnych działań niepożądanych. Cały artykuł wraz z literaturą dodatkową można otrzymać w redakcji.
coś dla ducha
piotr kubic
Historia -w
itam, dziękuję, że zgodził się pan na rozmowę. – Proszę, z przyjemnością. – Przypomnijmy – w poprzednim numerze „Cukrzycy“, w artykule „Zakazane rewiry“ opisał pan kilka scen ze swojego życia. Zafascynowała mnie pańska umiejętność rozgrywania, nazwijmy to tak, pana cukrzycy. Jest pan chory, ale zdaje się żyć jak zdrowy człowiek. – Dziękuję. To są lata doświadczeń wyniesionych z praktyki. To nie jakieś dywagacje za biurkiem. To ciągłe sprawdzanie, powtarzanie, ćwiczenie, liczenie... – Już liczba „ponad osiemnaście tysięcy razy“ jest niesamowita. Naprawdę dokonał pan tylu wstrzyknięć? – Oczywiście. To, że z panią rozmawiam, jest tego dowodem. Zresztą samych nakłuć było, lekko licząc, dwa razy więcej. – Jak to...? – Oczywiście. Jeśli policzymy kłucia podczas pomiaru glikemii... – Tak, rzeczywiście. I czy pomiary cukru idą panu równie sprawnie? – To jest konieczność. Proszę zobaczyć... – No właśnie czy mógłby pan zademonstrować... – To zupełnie proste. Proszę, wszystko jest w dokładnie ustalonym miejscu i porządku: nakłuwacz, paski, glukometr znajdują się w takiej pozycji, że łatwo je wyciągnąć, kilka ruchów... – I... już? – Już.
40
cukrzyca
listopad 2011
pewnego
wywiadu
– Niesamowite! Mogę zobaczyć wynik? – Tak. Proszę odczytać. – Sto siedem. To fantastyczne! – Widzi pani. To jest właśnie doświadczenie. – Zwykły człowiek nawet nie ma szans zdać sobie sprawy, co się dzieje, tak pan szybko to robi. Ktoś może pomyśleć, że wyciągnął pan komórkę, żeby napisać SMS. – Dlatego pomiar na przykład w tramwaju nie sprawia trudności. Można przy tym patrzeć za okno. Zresztą, zdarza mi się mierzyć podczas pracy przy komputerze albo oglądania telewizji i zapomnieć o odczytaniu wyniku. Na szczęście glukometr ma pamięć pomiaru (śmiech). – Panie Piotrze, wróćmy do pana artykułu... – Pawle. – Słucham? – Panie Pawle, mam na imię Paweł. – Ale w artykule było wymienione imię Piotr. – To nieścisłość, redakcja nie uwzględniła korekty. – Ach tak. Tak więc panie Pawle, w pańskim tekście napisał pan o tym, ile daje pan insuliny do zestawu Big Mac. Jak pan się zorientował, ile należy wstrzyknąć? – Doświadczalnie. Zacząłem od ośmiu jednostek i potem, po upływie czasu, po jakim insulina przestaje działać, zmierzyłem poziom cukru. Wtedy jeszcze brałem Actrapid, ale on nie jest dobry na takie okazje. Zbyt wolny. A takie fastfoodowe jedzenie wchłania się szybko, więc Humalog – to jest to. – Nie boi się pan eksperymentów?
– Pan naprawdę oszalał. Co ja mam teraz zrobić? – Niech mi pani pomoże. – Ale jak? Jak?
– Wprost przeciwnie. – A co na to pana diabetolog? – Pani doktor mnie wspiera. To znaczy nie we wszystkim ma się rozumieć, ale wykazuje zrozumienie. – A rodzina? Pana żona? – Również. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Ma pan wiele szczęścia. Czy te eksperymenty nie kosztowały pana zbyt wiele? Jakieś hipoglikemie, utraty przytomności? – Zdarzały się, jak każdemu. Ale to były sytuacje marginalne. – A pana ostatni wypadek? – Jaki wypadek? – Ten, który zdarzył się pół roku temu. – To był drobiazg. – Drobiazg, który kosztował pańską rodzinę kilka dni życia w napięciu i oczekiwaniu. – To przesada. – Miał pan rozległe obrażenia czaszki i operację. – Skąd pani to wie? – Zainteresowałam się pana przeżyciami. – Inwigilowała mnie pani?! – Podchodzę do mojego zawodu poważnie. Przygotowując się do rozmowy zapytałam o to kilku pana znajomych, może przyjaciół. Chwalił się pan, jak to jest, kiedy trudno sobie przypomnieć, kim się jest, kiedy wychodzi się z „czarnej otchłani, tunelu zapomnienia“. Albo mówił pan: "mógłbym napisać książkę na ile dziesiątek sposobów boli zrastająca się głowa". – Co? Jak pani śmie?! Wypytywać o mnie bez mojej wiedzy? Zbieranie informacji o kimś nie jest bezkarne. – Poruszałam się w granicach prawa. Zresztą myślę, że nerwica, jakiej nabawili się pańscy bliscy czekając przez kilka tygodni, w sumie – miesięcy, aż dojdzie pan do siebie, jest godna wspomnienia wobec pana przechwałek, które zawarł pan w artykule. – To już bezczelność! Śmie pani mnie oceniać, a przedtem śledzić. Pani nie ma pojęcia, co to znaczy być cukrzykiem. Szuka pani sensacji, bez której nie może obejść się żaden artykuł. Wy, dziennikarze, uważacie, że możecie wetknąć swój nos w każdą sprawę i każdą prywatność, poprzekręcać jak wam się podoba, bez cienia wyrzutów, że oczerniacie człowieka! A może... Kto panią nasłał?!
– Niech się pan uspokoi, nikt mnie nie nasłał. Działam w interesie chorych na cukrzycę, którzy mogliby dać się zwieść pańskim beztroskim podejściem do choroby. – Mam tego dość. Wyprosiłbym panią gdyby nie to, że właśnie poczułem się fatalnie. Chyba cukier mi spada. - Spada? Przy zdenerwowaniu? Chyba raczej rośnie?! – Jednym rośnie, innym spada. Powinna pani to wiedzieć, skoro przyszła pani rozmawiać na temat cukrzycy. – Ręce się panu trzęsą, jest pan blady. Proszę się uspokoić. Zawołam kogoś z obsługi, może portiera. –Stop! Teraz chce pani uciec! Doprowadzić cukrzyka do takiego stanu, a potem sobie wyjść. To do was podobne, ignoranci. Nie wyjdzie pani! Musi pani zostać ze mną i mi pomóc! Paweł K. zerwał się z miejsca, skoczył do drzwi i przekręcił klucz. Zaskoczona tym dziennikarka została jak skamieniała, podczas gdy jej rozmówca podszedł do okna i spokojnym ruchem wyciągnął na zewnątrz rękę, w której trzymał klucz. – Pan oszalał! Co pan chce zrobić?! Jest pan niepoczytalny! – I to pani powinna wiedzieć. Cukrzyk w hipoglikemii nie musi zachowywać się racjonalnie. – Całkiem panu odbiło??? Proszę natychmiast cofnąć rękę i oddać mi klucz! – Nie pójdzie pani tak łatwo... – Przecież ten klucz to ratunek dla pana, i dla mnie też! Niech pan się opanuje! – Niestety! Paweł K. powiedział to beznamiętnym głosem. Jego palce rozwarły się i po chwili zza okna dobiegł metaliczny odgłos, powtórzony dwa razy. Nastała cisza. Paweł K. przykucnął , a potem usiadł na podłodze, opierając się o ścianę. – Pan naprawdę oszalał. Co ja mam teraz zrobić? – Niech mi pani pomoże. – Ale jak? Jak?? Nie było odpowiedzi. Powieki Pawła K. zamknęły się powoli, on sam tkwił w bezruchu. Dziennikarka rozejrzała się nerwowo po pomieszczeniu. Była to pracownia Pawła K., na ścianie wisiały zdjęcia, z drugiej
41
tytuł cośdziału dla ducha pisma
W przezroczystej kieszonce z lewej strony tkwiła kartka z napisem: „Cukrzyk. W razie utraty przytomności dzwonić...”
strony – biurko i dwa ekrany komputera. W rogu pokoju zobaczyła umywalkę i wiszącą szafkę. Podbiegła w tamtą stronę. Pomiędzy kubkami tkwił zgnieciony stary baton Marsa. Rozwinęła go, połamane, zmatowiałe kawałki czekolady posypały się na podłogę. Ruszyła czym prędzej do nieszczęsnego diabetyka, którego głowa bezwładnie opadła na pierś. Próbowała ją unieść i włożyć baton do ust. Brak reakcji. Przypomniała sobie ostrzeżenie z ulotek, że „jeśli pacjent jest nieprzytomny lub nie jest w stanie sam połykać, nie wolno podawać niczego, gdyż grozi to uduszeniem“. Teraz jej ręce zaczęły się trząść. Tkwiła w absurdalnej pułapce z tracącym przytomność cukrzykiem, który wyrzucając klucz postawił ich w sytuacji bez wyjścia. Znajdowali się na drugim piętrze, a okno było na wpół uchylone. Wyjrzała – jej oczom ukazało się małe, ciasne podwórko krakowskiej kamienicy, z rzędami półotwartych i zamkniętych okien, za którymi majaczyły biurka, monitory komputerów, gdzieniegdzie widziała osoby rozmawiające przez telefon lub pochylone nad klawiaturą. Piętro wyżej ktoś grał na pianinie. Wychyliła się jeszcze bardziej zamierzając wezwać pomocy, ale zawahała się. Wywołanie sensacji to ostatnia rzecz, jakiej by chciała. Mogła też zadzwonić na portiernię, numer telefonu miała w komórce, ale już wyobrażała sobie pytający wzrok portiera, który, zapewne nie sam, stanie w otwartych drzwiach z zapasowymi kluczami w dłoni. I ona, zanim cokolwiek wytłumaczy... Zresztą w historię, że to Paweł K. wyrzucił klucz, i tak nikt nie uwierzy. Obok fotela na kółkach, z oparciem – leżała szeroka torba, w której z powodzeniem mógł się zmieścić laptop. Wahała się przez chwilę... "Sytuacja tego wymaga" - usprawiedliwiła się sama przed sobą. Wewnątrz zobaczyła portfel. Był czarny, zapinany na zatrzask, po którego zwolnieniu otworzyło się szerokie wnętrze. W przezroczystej kieszonce z lewej strony zobaczyła kartka z napisem: „Cukrzyk. W razie utraty przytomności dzwonić...“
– Dzień dobry. Dzwonię, bo... zdaje się, pani mąż ma niedocukrzenie... Byłam z nim umówiona na wywiad, właśnie rozmawialiśmy, kiedy... – Czy już stracił przytomność? – Chyba tak. Nie rusza się. – A były drgawki? – Słucham? Nie, w ogóle nie widziałam... – Niech mnie pani posłucha i odpowiada tylko tak lub nie. Czy widzi pani jego twarz? – Tak, prawie... – A czy drga mu prawa powieka? – ...? Ale co pani... – Proszę odpowiadać tylko tak lub nie! – Tak. – Udaje. Nie stracił przytomności. – Nie! Tak??? Skąd... – To już nie pierwszy raz. Kilka osób tak nabrał... – Ale dlacze... – Proszę się uspokoić. Czy wyrzucił klucz? – Tak. – Nie wyrzucił. – Ale ja słysza... – Ma go w rękawie marynarki. Jest lekko rozpruta, tam go schował. A rzut kluczem to blef... Proszę mnie uważnie posłuchać. Niech pani się nie zdradzi, że pani wie. Jeśli się pani zdradzi, to on naprawdę gotowy dostać niedocukrzenia. Dawała kiedyś pani glucagen? – Nie. – To lepiej, żeby pani nie musiała dawać. Teraz niech pani uważa. On ma zamknięte oczy. Proszę podejść i zamarkować, że chce go pani położyć na podłodze, a przy tej okazji – sięgnąć do rękawa i wyciągnąć klucz. Jak się pani uda, to wyjdzie z tej sytuacji bez szwanku, a jego plan skończy się fiaskiem. Zrozumiała pani? – Tak. – Życzę powodzenia. Gdyby coś się nie udało, proszę jeszcze zadzwonić. – Tak. A przepraszam panią, czy mogłybyśmy się umówić na wywiad?... Cisza w słuchawce. Spóźnione pytanie trafiło w pustkę.
Czekając na sygnał zastanawiała się, jak rozpocząć rozmowę. – Dzień dobry – miły, spokojny, kobiecy głos w słuchawce.
42
cukrzyca
listopad 2011
Paweł K. dość łatwo dał się przechylić na bok. Próbując podwinąć dyskretnie rękaw marynarki dziennikarka
poczuła nagle czyjś wzrok. Zdrętwiała. Paweł K. patrzył na nią badawczo i, mimo, że przecież spodziewała się tego, z trudem opanowała się, by nie krzyknąć. – Pan... Nie stracił przytomności?! – Ha, żona powiedziała pani? Straciłem... To znaczy nie... No może na chwilę... – Pan jest okropny! Pan jest szaleńcem, powinno się pana leczyć. – Zdała pani egzamin. Zachowała się pani wzorowo, gratuluję. – Gratuluje mi pan?? Czego? A moje nerwy? O mało co nie dostałam zawału, kilka razy – kiedy pan mnie.... nas zamknął, kiedy nie chciał pan przyjąć batona! A najbardziej – właśnie teraz, kiedy pan otworzył oczy!! – Ale się pani opanowała. Prawdę mówiąc trochę zadrżałem, kiedy wyglądała pani na podwórko, bo tylko tego mi trzeba, żeby ktoś pomyślał, że w pracy tracę przytomność. – Należałoby się panu! – Czy pani wie, jak niewiele osób potrafi pomóc cukrzykowi? A już na ulicy, leżąc, jesteśmy uważani za żuli albo pijaków. Może pani być dumna, że umie się pani zachować i należy do mniejszości społeczeństwa. – To jest przedmiotowe traktowanie człowieka, bawienie się kosztem innych. – Zrobiłem to dla cukrzyków, krzewię w ten sposób prawidłowe zachowania. Takiej lekcji nikt nie zapomina. – O nie! To na pewno. – I jeszcze opowiada o tym znajomym! O to właśnie chodzi (śmiech). – Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Przerażające...! Brakuje słów na pana zachowanie... Pozostaje tylko jedno wyjście.
– Jakie? – Muszę to opisać. – „To” znaczy – co? – To, co mnie tutaj spotkało. – Wykluczone. – Dla dobra innych cukrzyków. I myślę, że jest mi pan to winien. Zapadła cisza. Paweł K. siedział, z przechyloną głową podpartą ramieniem, opierając się o stolik, jakby nic się nie stało. Ten sam stolik uwieczniony był na kilku zdjęciach, które wisiały na ścianie. Nawet dźwięki pianina dochodzące zza okna zamilkły na moment. Na szczęście po chwili znów rozbrzmiały, nieznośna cisza zelżała. – Dobrze. Ale pod jednym warunkiem. – Jakim? – Przedstawi mi pani tekst do autoryzacji, i zmieni imię z „Paweł” na „Piotr”. – Oczywiście. To nie stanowi problemu. A teraz – czy może pan juz otworzyć drzwi? I proszę zjeść jakąś kanapkę. „Okropna choroba“ – kołatało się w jej głowie, gdy mijała portiera, zmierzając do wyjścia. Na zewnątrz jesienne słońce rzucało refleksy na brukowanej czarną kostkę ulicy. Ogrzewało rozpaloną twarz uspokajającymi, ciepłymi promieniami, które przypominały lato, upalne tego roku. Poprawiała właśnie włosy, gdy przyszła jej do głowy myśl o delikatnej zemście: już po autoryzacji korekta znów „pomyli się“, i tym razem zamiast „Piotra“ pozostawi: „Paweł“. reklama
Hedrin® i WSZY(scy) pękają… Hedrin® Rapid + Spray to nowej generacji środek na wszy całkowicie bezpieczny dla dzieci. Wolny od substancji toksycznych, pestycydów i organofosforanów. Działa w godzinę.
www.hedrin.pl
4Flex cassis – niezrównany smak zdrowych stawów Suplement diety 4Flex cassis to unikalne połączenie
wysokiej skuteczności w profilaktyce i wspomaganiu leczenia dolegliwości układu stawowo-kostnego z przyjemnością rozkoszowania się intensywnym aromatem dojrzałej w słońcu czarnej porzeczki.
43
coś dla ducha
szaman
światła
Piotr „Szaman” Szamowski
W stronę
Ż
eby nabrać dystansu do siebie, myślę o kosmosie. W obserwowalnym wszechświecie wykryto około 150 miliardów galaktyk. W każdej z nich są tryliony gwiazd, wokół których krążą niezliczone ilości planet. Tych światów jest wielokrotnie więcej niż ziarenek piasku na wszystkich plażach Ziemi. Kuźnica na Helu zmieniła się bardzo od czasu, kiedy byłem tam po raz ostatni, na początku lat osiemdziesiątych. Na chodnikach kostka, domy jakieś takie odnowione, kolorowe. Ładnie tam. W tym miejscu Półwyspu Helskiego plaża jest najwęższa, jakieś paręnaście metrów. Ale dysponuje tym, czym prawdziwa plaża powinna dysponować w nadmiarze, czyli piaseczkiem składającym się z drobniutkich, złotych ziarenek kwarcu, połyskujących w słońcu jak mikroskopijne diamenty. Jest też oczywiście morze, ale o nim nie będę opowiadał, bo niewiele go zażyłem, zważywszy na to, że temperatura wody nie przekraczała siedemnastu stopni. Leżałem sobie na plaży i przesypywałem między palcami ten piękny, drobniutki piasek. Z jednej dłoni do drugiej przelatywały miliony błyszczących, lilipucich słoneczek. Myśląc o tym, że rozmiar jest pojęciem względnym, że wszystko zależy od punktu odniesienia, bawiłem się w usypywanie całych galaktyk, skupisk słonecznych drobinek. Właśnie, „rozmiar jest pojęciem względnym”, wyobraziłem sobie, że jedno z tych ziarenek to moja planeta, na której żyją miliardy gatunków, w tym mój – istot obdarzonych świadomością istnienia, pamięcią, poczuciem upływu czasu itd. Każda z tych rozumnych drobinek, żyjących na ziarenku piasku, ma swoje problemy, bóle, pragnienia, marzenia, maleńkie zwycięstwa i tycie, tycie porażki. Wszystko to kwestia skali, jak już mówiłem. No tak, łatwo powiedzieć, ale przecież mnie żadna skala, żaden kosmos na co dzień nie interesuje. Mam własne sprawy, moje problemy potrafią urosnąć do kosmicznych rozmiarów, cierpienie przewyższyć Himalaje, wtedy nie myślę o skali. Poddaję się panice, staram się
44
cukrzyca
listopad 2011
uspokoić, ale mi nie wychodzi. Mózg podsuwa mi czarne scenariusze, jednym słowem mój maleńki mikroświatek się wali. A jednak jeśli tylko uda mi się oddalić od tego, co pokazuje mi podstępna myśl, zaczynam łapać oddech. Pamiętam jak za młodu wypłynąłem w nocy w morze – zostawiłem towarzystwo na plaży i sam popłynąłem w czarną pustkę. Sprawiało mi to taką radość, że nie kontrolowałem ani czasu, ani kierunku tego wypadu. Kiedy w końcu zmęczony postanowiłem na chwilę wypocząć, zorientowałem się, że jestem zawieszony w czarnej pustce. Zupełnie straciłem poczucie kierunku. Nie wiedziałem, gdzie jestem, a co gorsza – jak dopłynąć z powrotem do plaży. Pierwsze co pamiętam to strach i panika. Próbowałem nasłuchiwać głosów z brzegu, ale szumiące jednostajnie fale tłumiły wszelkie dźwięki. Wrzeszczałem, myśląc, że może usłyszą mnie pozostali na brzegu. W końcu zacząłem rozglądać się dookoła i wypatrywać jakiegoś światełka. Po jakimś czasie dostrzegłem maleńki punkcik światła i popłynąłem w tym kierunku. To dziwne, ale kiedy tak majtałem nogami w coraz zimniejszej wodzie, panika ustąpiła i jej miejsce zajął niemy zachwyt. Byłem zupełnie sam, nade mną niebo z tysiącami połyskujących srebrnych punkcików, wielką ciszę uzupełniał miarowy szum morza – oddech wszechświata. Tak sobie wtedy pomyślałem i niepokój minął. Poczułem się tak nieistotny, a jednocześnie ważny, że nie miałbym nic przeciw temu, by rozpłynąć się w tych falach i stać się jedną z nich. Transcendentalne przeżycie. Dużo później dotarła do mnie myśl, że wszystko jest po coś. Nic nie dzieje się bez przyczyny i tylko ode mnie zależy, jakie wyciągnę wnioski ze spotykających mnie wydarzeń. To było wiele lat później, kiedy rozchorowałem się na zapalenie oskrzeli. Antybiotyki nie pomagały, gorączka nie ustępowała, czułem się okropnie. Pewnego razu nad ranem zacząłem się dusić. Pamiętam, jak oparty o parapet okna prosiłem żonę, żeby zadzwoniła do lekarza. Moje myśli
koncentrowały się na złapaniu oddechu. Tego dnia zamiast do pracy pojechałem karetką do szpitala. Zdiagnozowano u mnie astmę oskrzelową. To był dla mnie cios. Same ograniczenia, tego nie wolno, tamtego nie wolno, a przede wszystkim nie wolno palić papierosów! Nie mogłem się z tym pogodzić. Po jakimś czasie wyszedłem z kliniki i starałem się wrócić do „normalnego” życia. Poszedłem do pracy i po krótkim okresie beznikotynowym zacząłem podpalać. Parę razy podchodziłem do rzucania, aż w końcu choroba zdecydowała za mnie – z papierosami nie dało się żyć. To było dwadzieścia parę lat temu. Poznałem swoją chorobę i przyzwyczaiłem się. Funkcjonuję zupełnie normalnie. Kiedy tylko mam ochotę na papierosa, moja astma przypomina mi, że to nie dla mnie. Na początku choroby musiałem brać duże dawki sterydów, w związku z tym utyłem. Nie było mi z tym dobrze. Wiele razy próbowałem zrzucić wagę, ale zawsze powracała. W końcu się poddałem i trwałem w błogim roztyciu. Nie muszę mówić, że wzrosło mi ciśnienie, pojawiły się problemy ze stawami itp. W zeszłym roku lekarz rodzinny zlecił mi standardowe badania krwi, bo nie robiłem ich już od lat. W domu przy śniadaniu usłyszałem dzwięk telefonu. Dzwoniła pani doktor z przychodni mówiąc, że mam bardzo wysoki poziom cukru i trzeba się zastanowić, czy nie przydałoby się leczenie szpitalne. Cukrzyca jak malowana! Znowu zimne ciarki przeszły mi po plecach. W głowie pojawiła się dramatyczna myśl: kolejna choroba... i co ja teraz zrobię? Poszedłem zrobić kolejne badania i lekarz stwierdził, że nie zastosujemy jeszcze insuliny, spróbujemy tabletek. Ale podstawa to utrata wagi. Przyznam, że nie lubiłem się ważyć, bo zwykle denerwował mnie wynik. „Co to za wagi teraz robią, zero precyzji...” – podpowiadał mi umysł. Zawsze jakieś pocieszenie. Niestety, a może na szczęście teraz już nie mogłem zwalać swojej nadwagi na producentów AGD. Zacząłem
dietę. Dostałem jakieś ulotki, z internetu wyciągnąłem informacje o dietach, i zaczęło się. Strach, jak się okazuje, ma jednak dobre strony – potrafi zmotywować. Od tamtego czasu minął już ponad rok. Wyrzuciłem stare ciuchy, musiałem kupić nowe o pięć numerów mniejsze. Myślę o tym lęku, że jest on jednak częścią naszej natury. Każdy z nas ma go po coś. Ja na przykład po to, by trzymać się prostej drogi. W każdej ciemności znajdzie się najmniejsza choćby plamka światła. Wystarczy tylko popłynąć w tamtym kierunku. Im jesteśmy bliżej, tym to światło staje się wyraźniejsze i mocniejsze. W końcu zalewa nas swoim ciepłem i to jest ta chwila, kiedy mówimy sobie: „ach tak, dlaczego wcześniej na to nie wpadłem? Przecież to było takie proste”. Siedzę więc na plaży w Kuźnicy i przesypuję w dłoniach moje słoneczne drobinki. Kiedy na nie patrzę, w głowie pojawia się myśl, że tych moich światełek w ciemności nigdy nie zabraknie, bo przecież jest ich niezliczona ilość na plażach naszego życia.
45
coś dla ducha
Niebieska Ala Blek
d
PIŁKA
awno, dawno temu, kiedy świat miał wyłącznie barwę szarości, na szczycie szklanej góry sięgającej gwiazd stał kryształowy pałac. Żył w nim król imieniem Biały i królowa zwana Czarną. On lśnił niczym śnieg, który spada z nieba, ona zaś mieniła się jak węgiel. Kochali się bardzo, ale do pełni szczęścia brakowało im dzieci, które rozweseliłyby nie tylko ich pałac, ale i cały smutny świat. Wkrótce królowa urodziła trzech synów, a każdy z nich był inny. Chłopcy rośli szybko, spędzając z sobą dużo wolnego czasu. Najwyższy z nich, o długich kręconych włosach, miał na imię Żółty. Drugiego, znacznie niższego, z piegami na buzi, rodzice nazwali Czerwony, natomiast trzeci, okrągły niczym beczułka, otrzymał imię Niebieski. Ich życie upływało w miłości i szczęściu. Nadszedł jednak czas, kiedy królewska para wezwała chłopców na pierwszą poważną rozmowę. – Moi kochani – odezwał się ciepło Biały do swoich synów. – Jesteście już na tyle dorośli, aby można było na was liczyć w trudnych sytuacjach.
46
cukrzyca
wrzesień 2011
Chłopcy słuchali z uwagą słów ojca, od czasu do czasu przytakując. Matka patrzyła na nich życzliwie, obdarowując najpiękniejszym uśmiechem, jaki znali. – Postanowiliśmy wraz z ojcem, że pójdziecie w świat – powiedziała. – Musicie poznać jego mieszkańców i sprawić, aby poczuli się szczęśliwi. Kiedy w sercu któregoś z nich zagości radość, zadanie możecie uznać za spełnione. – Wrócimy wtedy do domu, mamo? – zapytał Niebieski, który był największym pieszczochem i obawiał się rozstania z rodzicami. – Wszystko zależy od was, mój synu – odrzekł ojciec łagodnie. – Być może życie poza domem okaże się dla was znacznie ciekawsze. – Jednak jeśli zatęsknicie za nami, pamiętajcie, że zawsze będziemy na was czekać – dopowiedziała Czarna. I tak młodzieńcy wyruszyli w drogę. Wszyscy trzej swoimi kolorami wzbudzali podziw i ciekawość wśród tych, których spotkali. Jednak pomimo iż obdarowywali innych uśmiechem, szybko zrozumieli, że w szarym świecie jego mieszkańcy nie znają radości i szczęścia. W końcu dotarli do rozwidlenia drogi. Tam uścisnęli się serdecznie na pożegnanie i każdy z nich poszedł w inną stronę świata. Po kilku dniach wędrówki Żółty postanowił odpocząć, więc zatrzymał się w starej gospodzie pod lasem. Gospodarze, choć byli biedni, ugościli go najlepiej, jak potrafili, dając ciepłą kolację i wygodne łóżko na noc. Spostrzegawczy młodzieniec zauważył jednak, że w ich domu panuje smutek. Postanowił poznać prawdę, więc następnego dnia zagadnął gospodynię. – Cóż cię tak martwi, dobra kobieto? – Nie mamy dzieci, książę – odparła cicho i skuliła się w sobie. – Nie budzi nas ich płacz, nie cieszy perlisty śmiech.
Nikt nie biega po ogrodzie, czyniąc zamieszanie. Nie mam komu opatrzyć skaleczonego podczas zabawy kolana ani umyć małej brudnej buzi. Żółty zrozumiał jej ból i zamyślił się. Po dłuższej chwili rzekł: – Wierzę, że nadejdzie taki dzień, kiedy uronisz jeszcze niejedną łzę ze szczęścia, a twojemu mężowi będzie pomagać w gospodarstwie gromada silnych i krzepkich synów. – Jak to możliwe, książę? – zapytał gospodarz, który właśnie wszedł do kuchni. Młodzieniec uśmiechnął się życzliwie w odpowiedzi i wyciągnął z plecaka żółty kłos dojrzałego zboża. Niemal natychmiast swoją barwą rozjaśnił ponure, szare wnętrze domu. – Ziarna posadź jeszcze tego dnia, dobry człowieku – pouczył gospodarza. – Plon zbierzesz jutro. – Dziękujemy, książę – ukłonił się mężczyzna nisko, zdziwiony nieco podarunkiem. Żółty podziękował im za gościnę i ruszył w dalszą drogę. Wędrówka bowiem stała się jego pasją i zamierzał poświęcić jej cały swój wolny czas. W tym samym czasie Czerwony dotarł nad wielką wodę, jaką było morze. Nad brzegiem ujrzał młodą dziewczynę. Siedziała nieruchomo, z tęsknotą wpatrzona w horyzont. Na dnie jej dużych czarnych oczu czaił się strach. – Dlaczego jesteś smutna, piękna dziewczyno? – zadał pytanie, siadając tuż przy niej na szarym piasku. – Mój ukochany odpłynął kilka dni temu i dotąd nie wrócił – rozpłakała się rzewnie. – Boję się, że jego statek zatonął. Nie mam już dla kogo żyć... Czerwony miał dobre serce, więc od razu pojął rozpacz dziewczyny. Objął ją czule ramieniem i przytulił jak siostrę. – Poczekam tutaj razem z tobą – oświadczył. Siedzieli tak cały dzień, wypatrując zaginionego statku, a kiedy zapadł zmierzch, książę nazbierał gałęzi drzew i ułożył je w wysoki stos. – Co robisz, książę? – zapytała piękna dziewczyna, odrywając nagle wzrok od morskiego horyzontu. Młodzieniec nie odpowiedział. Zamiast tego wyjął z kieszeni pudełko zapałek i zapalił jedną z nich. Zapłonęła jasnym, czerwonym blaskiem, rozświetlając wszystko wokoło. Dziewczyna patrzyła oniemiała na jaskrawy ogień buchający z podpalonego drewna. – Jeśli twój ukochany nadal błąka się po morzu, widoczne
z oddali światło ogniska wskaże mu drogę powrotną – powiedział Czerwony spokojnym głosem. – Jak mam ci dziękować? – nie kryła łez wzruszenia. – Wasza miłość będzie dla mnie najpiękniejszą formą wdzięczności. Uściskał dziewczynę na pożegnanie i ruszył dalej. Ostatni z braci, zwany Niebieskim, dotarł najdalej, do małego szarego miasta. Zaciekawił go gwar dobiegający z pobliskiego placu zabaw. Pośpieszył w tamtym kierunku i ujrzał gromadę bawiących się dzieci. Ich wesołe, piskliwe głosy wywołały w nim radość. Już miał ochotę wziąć udział w zabawie, kiedy nagle ujrzał małego chłopca siedzącego samotnie na skraju ławki. Książę posmutniał, ponieważ od razu zrozumiał, że chłopczyk nie jest szczęśliwy. Podszedł do niego i wyciągnął rękę na powitanie. – Cześć! – zawołał. – Mam na imię Niebieski, a ty? Chłopiec patrzył zdumiony na nieznanego młodzieńca. Jeszcze nikt nigdy nie chciał się z nim zaprzyjaźnić. – Cukierek – przedstawił się i niepewnie podał rękę. – To twoje imię? – zdziwił się Niebieski. – Chyba nie – speszył się malec. – Jednak wszyscy na mnie w ten sposób wołają, odkąd zachorowałem. – Nie wiedziałem, że jesteś chory – wyszeptał zatroskany książę i usiadł obok na ławce. – Cóż to za choroba? Opowiedz mi o niej – poprosił. – Naprawdę interesuje cię to? – zapytał chłopiec zdziwiony, a kiedy Niebieski skinął głową, odpowiedział. – Moja choroba nazywa się cukrzyca. Niebieski słuchał opowieści, a im więcej dowiadywał się o cukrzycy, tym bardziej pragnął w jakiś sposób pomóc chłopcu. Pogłaskał go delikatnie po włosach i rzekł: – Na pewno chciałbyś pobawić się z innymi dziećmi. Widzę to w twoich ślicznych oczach. – Nie lubią mnie, bo jestem chory... – To nie jest wytłumaczenie – stwierdził książę. – Każdy ma jakieś wady. Spójrz na mnie – dodał. – Jestem okrągły jak beczułka, jeden z moich braci przypomina długą tyczkę, a drugi ma piegowatą twarz. Mimo to kochamy się i darzymy szacunkiem. – Popatrzył na chłopca i uśmiechnął się. – Jeśli chcesz, sprawię, aby inne dzieci polubiły cię.
47
tytuł cośdziału dla ducha pisma Oczy Cukierka nagle zalśniły, a na jego twarzy zagościł niepewny jeszcze uśmiech. – Oczywiście, że chcę! – zawołał, zeskakując z ławki. Wtedy książę wyciągnął z kieszeni małą niebieską piłkę. – Wiesz, co to jest? Cukierek skinął głową w odpowiedzi i wziął do ręki okrągłą zabawkę. – Piłeczka! Jaki ma piękny kolor! Wtedy młodzieniec podał mu rękę i pobiegli razem w stronę bawiących się dzieci. – Chcecie z nami pograć w piłkę? – zaproponował wesoło. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Grupa z ciekawością przyglądała się niebieskiej zabawce tkwiącej w rękach Cukierka. – Rzuć do mnie! – zwrócił się do niego najwyższy chłopiec. Cukierek rzucił, a piłeczka poleciała wysoko w górę, prosto do nieba. Wszystkie dzieci wyciągnęły ku niej ręce i zaczęły wesoło pokrzykiwać. Nawet książę podskakiwał radośnie wraz z innymi. Kiedy jednak zobaczył, że malec nie czuje się już ani smutny, ani samotny, po cichu wymknął się z grupy i odszedł. Czekała go wszak długa powrotna podróż do domu. Najbardziej na świecie pragnął znów ujrzeć matkę i ojca oraz swoich ukochanych braci. Biały i Czarna wypatrywali z utęsknieniem swoich synów. Po kilku miesiącach młodzieńcy wrócili w końcu do pałacu, a ich opowiadaniom o tym, co widzieli i przeżyli, nie było końca. Zanim wszyscy rozeszli się do swoich komnat, król zapytał: – Wyjawcie nam teraz, w jaki sposób pomogliście innym. Pierwszy odezwał się Żółty. – Podarowałem gospodarzom, którzy cierpieli z powodu braku dzieci, kłos żółtego zboża. Gospodarz posiał dziesięć ziaren i następnego dnia w ich domu pojawiło się tyluż samo zdrowych, silnych synów. – A więc ofiarowałeś im szczęście – pochwalił go ojciec. Czerwony uśmiechnął się czule i opowiedział swoją historię: – Ofiarowałem pięknej, młodej dziewczynie wypatrującej na morzu swojego ukochanego, jaskrawy płomień. Roznieciłem ognisko, aby mężczyzna dostrzegł jego blask i trafił do brzegu – przerwał na moment, a następnie
48
cukrzyca
listopad 2011
dodał: – Kiedy wracałem tą samą drogą, spotkałem ponownie tę dziewczynę. Szczęśliwa, szła pod rękę ze swoim ukochanym. – Uratowałeś miłość! – zawołała radośnie matka. Na koniec odezwał się Niebieski. – Spotkałem małego chłopca, samotnego i chorego. Dzieci nie chciały bawić się z nim. Podarowałem mu niebieską piłkę, którą nosiłem zazwyczaj w kieszeni. Ta mała zabawka sprawiła, że zaczęli wspólnie w nią grać. – Pokazałeś tym dzieciom, że można z każdym zaprzyjaźnić się, nie zwracając uwagi na wygląd, choroby i wady. Przyjaźń to wielki dar – oznajmił ojciec, a następnie wstał i ogłosił: – Jesteśmy z was dumni, chłopcy. Spełniliście znakomicie wasze trudne zadania. Bracia uśmiechnęli się, gratulując sobie wzajemnie sukcesów. Po chwili Niebieski wyjął zza pleców kartkę, na której narysował wcześniej małe niebieskie kółko. – Chciałem wysłać list do Cukierka – powiedział, pokazując wszystkim obrazek. – Ładny – pochwaliła go Czarna. – To jest owa piłka, którą podarowałeś malcowi? – Tak – odpowiedział z uśmiechem. – Pomyślałem, że mogłaby zostać symbolem jego choroby. – Jak nazywa się ta choroba? – zaciekawił się Biały. – Cukrzyca, tato. Ojciec zamyślił się i po dłuższej chwili odrzekł: – Zgadzam się, mój synu – uścisnął go czule. – Od dziś niebieski okrąg stanie się symbolem cukrzycy, a wszyscy, którzy na nią zachorują, będą rozpoznawać się po tym znaku. – Dziękuję, ojcze! – podskoczył wesoło młodzieniec i wybiegł z sali. Spieszył się, by jeszcze tego wieczora wysłać list do małego przyjaciela. Pozostali bracia popędzili za nim. Wszak byli nierozłączni i zawsze robili wszystko razem. A niebieskie kółko już na zawsze pozostało symbolem ludzi chorych na cukrzycę.
Aby ˝yç pe∏nià ˝ycia
lek. med. Ewa Chromniak-Przybyła
PIEL¢GNACJA SKÓRY W CUKRZYCY Cukrzyca, to choroba, w której skóra jest poddawana wyjàtkowej próbie przez wiele lat. Wymaga to szczególnej uwagi nas wszystkich, poniewa˝ cukrzyca, to ju˝ pandemia, która si´ rozpowszechnia wraz z rozwojem cywilizacji. Nowy przypadek cukrzycy rozpoznawany jest co pi´ç sekund, ale co dziesi´ç umiera gdzieÊ na Êwiecie człowiek z powodu cukrzycy lub jej powikłaƒ. Według WHO do roku 2025 liczba chorych wzroÊnie do około 300 mln, a według IDF – nawet do 438,4 mln w 2030 r. Skóra w cukrzycy reaguje szczególnie w przypadku wahaƒ lub nieodpowiedniej kontroli poziomu glukozy we krwi, poniewa˝ to prowadzi do uszkodzenia układu nerwowego i naczyniowego. Skutkuje to zmniejszaniem si´ wydzielania potu, a funkcja ochronna skóry ulega znacznemu ograniczeniu. Cechy charakterystyczne dla skóry diabetyków, to nadmierna suchoÊç dokuczliwe sw´dzenie, nadwra˝liwoÊç, skłonnoÊç do zmian wypryskowych, owrzodzeƒ, zaniku skóry i owłosienia oraz chorób o podło˝u bakteryjnym i grzybiczym. Do najgroêniejszych skórnych powikłaƒ cukrzycowych zaliczamy owrzodzenia podudzi oraz tzw. zespół stopy cukrzycowej. Podstawà piel´gnacji skóry osób chorych na cukrzyc´, a tym samym zapobiegania zmianom skórnym, jest przede wszystkim zwalczanie suchoÊci skóry. OdpowiedInfolinia: 0 801 100 200
nia piel´gnacja powinna obejmowaç całà skór´ chorego, a nie tylko wybrane jej cz´Êci. Do mycia ciała zalecane jest stosowanie preparatów o neutralnym pH , które je łagodnie oczyszczajà i nawil˝ajà, a jednoczeÊnie nie zawierajà mydła. Po kàpieli lub prysznicu nale˝y u˝ywaç balsamów i kremów ochronnych, których celem jest zapobieganie utracie wody ze skóry. Ciało nale˝y osuszaç delikatnie, dotykajàc skór´ r´cznikiem bez pocierania. Kàpiel i prysznic nie powinny trwaç dłu˝ej ni˝ 3 minuty. Po umyciu na skór´ twarzy powinno si´ nanieÊç odpowiedni krem ochronny, zaÊ na skór´ ciała balsam nawil˝ajàcy. Chory na cukrzyc´ szczególnà uwag´ powinien zwracaç na piel´gnacj´ stóp. Powinny byç one myte codziennie w letniej, bie˝àcej wodzie (temp. ok. 37ºC) z dodatkiem łagodnego mydła do mycia stóp w płynie (nie powinno to byç mydło w kostce). Po umyciu i dokładnym osuszeniu stóp, ze szczególnych uwzgl´dnieniem przestrzeni mi´dzy palcami, nale˝y nało˝yç specjalny krem do piel´gnacji stóp o działaniu zmi´kczajàcym lub przeciwgrzybiczo-przeciwbakteryjnym. JeÊli chodzi o wybór właÊciwych preparatów piel´gnacyjnych, zalecane jest korzystanie z dermokosmetyków dost´pnych w aptekach, zwłaszcza z serii opracowanych specjalnie dla diabetyków, któ-
re powstały we współpracy z lekarzami specjalistami w dziedzinie diabetologii i dermatologii oraz zostały przebadane z udziałem osób chorych na cukrzyc´. Takie preparaty nie zawierajà w swym składzie potencjalnie alergizujàcych substancji (barwników, kompozycji zapachowej), a pH poszczególnych preparatów jest dostosowane do miejsca stosowania (np. płyn do higieny intymnej i kremy do stóp posiadajà obni˝one pH, aby minimalizowaç ryzyko infekcji). Profilaktycznie zalecane jest, aby minimum raz do roku lekarz prowadzàcy skontrolował stan skóry, zwłaszcza stóp. Jednak w przypadkach zwi´kszonego ryzyka powinno odbywaç si´ to cz´Êciej. Przy zaobserwowaniu jakichkolwiek niepokojàcych objawów, konieczna jest natychmiastowa konsultacja z lekarzem lub piel´gniarkà. Konsekwencjom negatywnego wpływu cukrzycy na skór´ zapobiega odpowiednia piel´gnacja oraz systematyczna kontrola stanu skóry, połàczona z właÊciwym wyrównywaniem cukrzycy i stosowaniem si´ do indywidualnych zaleceƒ lekarskich. Generalnie warto trzymaç si´ zasady, aby wszelkie niepokojàce objawy na skórze – rany, otarcia, odparzenia itp. nale˝y niezwłocznie konsultowaç z lekarzem pierwszego kontaktu (Podstawowej Opieki Zdrowotnej), lekarzem diabetologiem lub dermatologiem.
www.AAtherapy.pl
prenumerata
chcesz
zaprenumerować Nic trudnego!
nasz magazyn?
Opcja pierwsza: zamówienie telefoniczne – tel. 22 478 49 79 Opcja druga: zamówienie pocztą elektroniczną – redakcja@magazyncukrzyca.pl W e-mailu podaj nam swoje imię, nazwisko, dane do wysyłki oraz informację, od którego numeru rozpoczynamy prenumeratę (istnieje możliwość zakupu numerów archiwalnych). Dla oddziałów i kół Polskiego Stowarzyszenia Diabetyków magazyn gratis.
i, treśc m u im maks kosztów minimum nu o magazy rz!). g e z s a n w meró empla – za 12 nu lko 24 zł (2 zł za egz ty zapłacisz przelewu: o d a t n 630 o k Numer 600 6825 2 4 0 0 0 0 5 0 81 2490 00
MAGAZYN CUKRZYCA: Wydawca: Diabpol, ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa; Adres redakcji: ul. Traktorzystów 28 D, 02-495 Warszawa, tel. 22 478 49 79; Redaktor naczelna: Małgorzata Marszałek, marszalek@magazyncukrzyca.pl; Współpraca: Katarzyna Chorąży-Bochner, Mariusz Cebula, Paulina Kęszycka, Grzegorz Kiciński, Marta Kicińska, Piotr Kubic, Piotr Szamowski. Redakcja: Danuta Włodarczyk; Korekta: Beata Jagiełło; Reklama: MAE Media: Maja Gryko, maja.gryko@maemedia.com.pl; tel. 601 801 877, Elżbieta Pyzel, elzbieta.pyzel@maemedia.com.pl; tel. 604 107 899, Anna Subotkiewicz, anna.subotkiewicz@ maemedia.com.pl; tel. 601 625 382. Napisz do nas: redakcja@magazyncukrzyca.pl. Skład, łamanie i druk: Agencja Reklamowa Raphael, raphael@raphael.pl. W numerze wykorzystano zdjęcia: Fotolia, Stock IXCHNG, archiwum redakcji.
50
cukrzyca
listopad 2011
ACA_SBH/D/201106/1
Przejrzysty obraz dla lepszej kontroli cukrzycy
Glukometr Accu-Chek Active i karta Accu-Chek 360o View umożliwiają łatwą i szybką analizę wzorców glikemii.* Glukometr Accu-Chek Active dzięki funkcji oznaczania pomiarów przed i po posiłku ułatwia codzienną samokontrolę cukrzycy, a karta Accu-Chek 360o View przedstawia przejrzysty obraz uzyskanych wyników.
Zapamiętywanie przed- i poposiłkowych stężeń glukozy pozwala bez trudu interpretować wyniki
*glikemia – stężenie glukozy (cukru) we krwi
Roche Diagnostics Polska Sp. z o.o. ul. Wybrzeże Gdyńskie 6B 01-531 Warszawa tel. 22 481 55 80
www.accu-chek.pl
Średnia wyników pomiarów przed- i poposiłkowych stężeń glukozy z ostatnich 7, 14 oraz 30 dni pozwala na szybką ocenę pomiarów glikemii