szukającym powołania
116 (03/2015) | ISSN 1234-9356 | www.e-espe.pl
Wysokie loty tylko z
kierownikiem
duchowym Marshalling – fot. Osakabe Yasuo – U.S. Air Force – wikipedia.org.jpg
Ks. Marek Dziewiecki
Kierownictwo duchowe to towar luksusowy
Kamil i Arkadiusz „Arkadio” Zboźniowie Jazda autostradą duchowego rozwoju Ponadto w numerze:
Ewa i Marcin Kiediowie o rodzicielstwie
spis treści
Kierownictwo duchowe wstępniak
4 Powołanewsy Temat numeru
12 Kierownictwo duchowe – towar luksusowy 28 Jazda autostradą duchowego rozwoju Świadectwo
40 Bóg kocha tak, jak nikt Listy o powołaniu
45 Wszyscy potrzebujemy Ananiasza Papież o powołaniu
51 Wyjście, fundamentalne doświadczenie powołania powołani, powołane
55 Klerycy w rytmach reggae Dzień dla Jezusa
59 Nikodem na kierownictwie duchowym u Jezusa Być kobietą, być mężczyzna
71 Bogu się nie odmawia recenzje
78 Tak warto żyć 80 Uwielbienie pełne pokory i mocy
Adres i siedziba redakcji: ul. Mirosława Dzielskiego 1 31-465 Kraków tel.: 795 418 333 e-mail: kwartalnik@espe.pl www.e-espe.pl
Zespół redakcyjny: Przemysław Radzyński (redaktor naczelny) O. Tomasz Abramowicz SP (asystent kościelny) Janusz Dobry, Ewelina Gładysz, Magorzata Janiec, DorotaMiskowiec.pl (Komiks), O. Piotr Recki SP, Aldona Szałajko, S. Katarzyna Śledź SP
Wydawca: Polska Prowincja Zakonu Pijarów ul. Pijarska 2 31-015 Kraków tel.: (12) 422 17 24 Opracowanie graficzne: ChapterOne.pl www.pijarzy.pl Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i reklam. 116 (03/2015) strona 2
wstępniak
Follow Jezus Moi rozmówcy nazywają je towarem luksusowym, drogą dla arystokratów a nawet autostradą. Mnie kojarzy się z ...marshallingiem. Mowa o kierownictwie duchowym, które jest swego rodzaju luksusem a równocześnie autostradą duchowego rozwoju. Ale równie dobrze można je porównać właśnie z naziemną obsługą ruchu lotniczego.
Marshalling nazywany jest także „follow me” (od angielskiego napisu „jedź za mną” umieszczanego na samochodzie marshallera). Tu lotnicze porównanie się kończy, bo kierownik duchowy nie mówi „idź za mną”, ale „idź za Jezusem”!
Duch, najwyraźniej ze wszystkich ludzkich sfer, łączy ziemię z niebem. Żeby skutecznie wzbijać się do góry a także bezpiecznie lądować, potrzeba pewnej koordynacji na ziemi. Stąd skojarzenie kierownika duchowego z marshallerem, który odpowiada m.in. za zezwolenie na start silników czy odpięcie klocków blokujących koła, jak i doprowadzenie samolotu na właściwe stanowisko postojowe już po lądowaniu. Ta lotniskowa służba nazywana jest także „follow me” (od angielskiego napisu „jedź za mną” umieszczanego na samochodzie marshallera). Tu niestety to lotnicze porównanie się kończy, bo kierownik duchowy nie mówi „idź za mną”, ale „idź za Jezusem”! Owocnej lektury, Przemysław Radzyński Redaktor naczelny 116 (03/2015) strona 3
powołanewsy
Powołanewsy
Z e ś w i ata
Boom neoprezbiterów w USA W roku 2015 wzrośnie liczba nowo wyświęconych kapłanów w Stanach Zjednoczonych. Ma być ich blisko 600. Będzie to prawie o stu więcej niż w roku ubiegłym. Bp Michael Francis Burbidge z Północnej Karoliny, który w amerykańskim episkopacie przewodniczy komisji ds. duchowieństwa, życia zakonnego i powołań uważa, że głównych przyczyn tego wzrostu należy się dopatrywać w wymiarze wychowawczym. Chodzi tu o trzy najważniejsze czynniki: rodziny, z których pochodzą przyszli kapłani, parafie i amerykańskie szkoły katolickie. Nieco obniży się średni wiek neoprezbiterów; w tym roku będzie to 31 lat. Młodzi duchowni sami podkreślają, że najczęściej odkrywali powołanie patrząc 116 (03/2015) strona 4
powołanewsy
na przykład swoich proboszczów. Ale dla dużej części z nich wzorcem były także ich własne rodziny, przyjaciele i parafianie. Ok. 7 proc. to konwertyci. Ponad połowa ukończyła szkoły katolickie. Ciekawostką jest fakt, że aż co szósty neoprezbiter pochodzi z rodziny wojskowego. Co bardziej zrozumiałe, 37 proc. z nich ma w rodzinie księdza lub zakonnika. Aż jedna czwarta przyszłych amerykańskich księży urodziła się poza USA – najwięcej w Kolumbii, Meksyku, Polsce, Wietnamie i na Filipinach. Seminarzyści wyznali, że po raz pierwszy myśleli o powołaniu kapłańskim około 17. roku życia. 60 proc. z nich podjęło przed wstąpieniem do seminarium pełnowymiarową pracę, najczęściej na polu edukacji. Natomiast co drugi ukończył wcześniej studia licencjackie lub magisterskie.
Święcenia kapłańskie - fot. Matthias Ulrich - wikipedia.org
116 (03/2015) strona 5
powołanewsy
Benedyktynki w czołówce listy przybojów Benedyktynki Maryi Królowej Apostołów od kilku lat podbijają świat chorałem gregoriańskim, renesansową polifonią i klasycznym repertuarem kościelnym. Ich najnowszy album z muzyką wielkanocną (Easter at Ephesus) utrzymuje się na pierwszej pozycji listy Billboardu wśród utworów tradycyjnej muzyki klasycznej. Jest też bestsellerem w internetowej księgarni Amazon. Nie jest to pierwszy sukces benedyktynek z Missouri. Również ich poprzednie albumy z muzyką kościelną trafiały na pierwsze miejsca listy Billboardu. Duszą całego przedsięwzięcia, a zatem i sukcesu na rynku fonograficznym, jest obecna przeorysza klasztoru, matka Cecilia Snell, która do benedyktynek trafiła prosto z orkiestry symfonicznej w Columbus. Amerykańskie benedyktynki są w pełni świadome ewangelizacyjnego charakteru tego przedsięwzięcia: – Modlimy się, aby nagrania odzwierciedlały radość, dziękczynienie i zapał, które są w naszych sercach. Nigdy nie znuży nas opiewanie chwały Pana, Jego obecności wśród nas w zmartwychwstałym i uwielbionym Ciele w tabernakulum – mówi matka Cecilia. Benedyktynki Maryi Królowej Apostołów to stosunkowo młode zgromadzenie. Powstało w 1995 r. Na co dzień korzystają z możliwości, jaką w 2007 r. otworzył przed Kościołem Benedykt XVI, i całą liturgię sprawują w nadzwyczajnej, czyli przedsoborowej formie rytu rzymskiego. Dzięki temu łatwiej jest im korzystać ze skarbca muzycznej tradycji Kościoła. Na najnowszej płycie znajdziemy na przykład utwory z oktawy Pięćdziesiątnicy, która nie zachowała się w zreformowanej liturgii. „Przez oktawę Kościół przyznaje, że za dużo jest tu dobra i zbyt głębokie jest to misterium, by wyrazić je w jednym tylko dniu” – tłumaczy matka Cecilia. 116 (03/2015) strona 6
powołanewsy
Z E u r o p y
Rapujący biskup Biskup Antonio Stagliano podbił Internet w kwietniu, gdy rozpowszechniono nagranie jego kazania z Mszy św. dla przygotowujących się do bierzmowania. Brawurowo wykonał wtedy fragmenty piosenek włoskich idoli z popularnych programów telewizyjnych. Marco Mengoni i Noemi śpiewają m.in. o egzystencjalnych dylematach i rozterkach dotyczących pustki życia oraz potrzebie zdjęcia masek i zachowania autentyczności. Biskup z Noto żartował, że to artyści „ściągają” teksty jego homilii, a potem je śpiewają.
Bp Antonio Staglianò - fot. Prospero Trovato - wikipedia.org
Niedawno śpiewający 55-letni biskup wystąpił podczas święta młodzieży katolickiej w Modica na Sycylii. Zaprezentował piosenkę kultowego włoskiego piosenkarza starszego pokolenia Franco Battiato a następnie, ku ogromnemu zaskoczeniu słuchaczy, zaczął rapować i to na temat Kościoła. „Chcemy, aby Kościół otaczał ojcowską opieką, aby było w nim między ludźmi więcej miłości” – rapował oklaskiwany hierarcha.
Żeńskie ożywienie powołaniowe na Wyspach Brytyjskich Brytyjskie zakony żeńskie zaskakują nieoczekiwanym wzrostem powołań. W ubiegłym roku nowicjat rozpoczęły 44 kobiety. To najwięcej od 25 lat. Rok wcześniej nowicjuszek było 35. Tendencja zwyżkowa utrzymuje się od 10 lat.
116 (03/2015) strona 7
powołanewsy
W ubiegłym roku 18 młodych kobiet zasiliło klasztory kontemplacyjne, a 27 zgromadzenia apostolskie. Ożywienie powołaniowe to dobra wiadomość zwłaszcza dla tych ostatnich, bo w zgromadzeniach apostolskich kryzys był najgłębszy. Jak podkreśla s. Cathy Jones, odpowiedzialna w Anglii i Walii za promocję powołań zakonnych, jeszcze dziesięć lat temu wydawało się, że zgromadzenia apostolskie są skazane na wymarcie. W ostatnich latach w wielu brytyjskich zakonach zaszły jednak poważne zmiany. Siostry zrobiły rachunek sumienia, powróciły do swych korzeni, odzyskały swą tożsamość, a także pewność siebie. Dzięki temu łatwiej mogą teraz wyjaśnić, na czym polega ich misja w świecie i stają się dla młodych jedną z życiowych opcji. Trafioną inicjatywą okazały się również duszpasterstwa powołaniowe w nowej formie. Proponują one młodym pomoc w rozeznaniu życiowego powołania, nie sugerując jednak z góry, że mogłoby to być powołanie duchowne. Z dru-
Siostry zakonne - fot. franco - flickr.com
116 (03/2015) strona 8
powołanewsy
giej strony zgromadzenia zakonne są dziś łatwiej dostępne dla poszukujących swego powołania. Można je znaleźć w Internecie. Często zachęcają zainteresowanych, by przyszli i zobaczyli na własne oczy, jak wyglądają realia życia zakonnego. Zdaniem ks. Christophera Jamisona, odpowiedzialnego za promocję powołań kapłańskich, ożywienie powołaniowe jest też efektem rozwoju duszpasterstw młodzieżowych w ostatnich latach. W dalszej perspektywie daje to również nadzieje na nowe powołania do kapłaństwa. Pod tym względem roku ubiegły był jednak trudny. Liczba seminarzystów na pierwszym roku spadła z 44 do 35. W trzech walijskich diecezjach nie było ani jednego nowego seminarzysty. Zmniejszyła się również liczba nowicjuszy w zakonach męskich: z 22 do 18. Z P o l s k i
Sytuacja powołaniowa w Polsce jest stabilna Sytuacja powołaniowa w Polsce jest stabilna – wynika z danych udostępnionych przez ks. Marka Tatara, krajowego duszpasterza powołań. W roku 2014 formację do kapłaństwa w seminariach diecezjalnych i zakonnych rozpoczęło 784 kleryków. Rok wcześniej było ich 759. „Myślę, że nie można mówić o jakimś szalonym wzroście, ale też nie można mówić o jakiejś klęsce – podkreślił ks. Marek Tatar. – Pan Bóg powołuje na potrzeby czasu, na potrzeby Kościoła i wyzwań tego czasu. Jeśli patrzymy na świat naturalistycznie, 116 (03/2015) strona 9
Ks. Marek Tatar - fot. Archiwum prywatne
powołanewsy
to będziemy patrzyli w kategoriach sukcesu i klęski; jeżeli patrzymy w kategoriach wiary, to będziemy widzieli w tym dialog Boga ze światem, który On stworzył”. Z danych Krajowej Rady Duszpasterstwa Powołań wynika, że w przypadku zgromadzeń żeńskich czynnych na koniec ubiegłego roku było 221 postulantek. To o 26 mniej niż w roku poprzednim. Jeśli chodzi o zgromadzenia żeńskie kontemplacyjne są tam 32 postulantki. Na koniec roku 2013 było ich 28.
Polska karmelitanka błogosławioną? Pod koniec kwietnia zakończył się proces beatyfikacyjny s. Teresy Marchockiej OCD na szczeblu diecezjalnym. Teraz stosowne dokumenty trafią do watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
Teresa od Jezusa Marchocka
„Teresa od Jezusa Marchocka jest odzwierciedleniem Teresy od Jezusa z Avila” – mówił o. Tadeusz Florek OCD. Prowincjał Krakowskiej Prowincji Zakonu Karmelitów Bosych podkreślał, że kult Służebnicy Bożej z XVII w. jest ciągle żywy, zwłaszcza wśród karmelitanek. „Przechodziła przez wielorakie trudności, kłopoty, oczyszczenia i w klimacie, w którym żyła umiała 116 (03/2015) strona 10
powołanewsy
przyjmować rzeczywistość dnia codziennego” – dodawał o. Florek podkreślając, że jest to ważne dla naszej świętości, żeby w tym co niesie życie potrafić odnaleźć wolę Pana Boga. Prowincjał karmelitów bosych ma nadzieję, że beatyfikacja rozszerzy znajomość pism, z których będą mogli czerpać zainteresowani pogłębioną więzią z Bogiem. Na sesji zamykającej proces beatyfikacyjny na etapie diecezjalnym zgromadzili się także członkowie rodziny s. Teresy Marchockiej OCD. „We wszystkich potrzebach ja się do niej uciekam, proszę ją o pomoc” – powiedziała Maryla Ścibor Marchocka, która na pierwszą komunię otrzymała od swojej babci obrazek z podobizną Matki Teresy i słowami „to jest twoja krewna, która była święta – módl się do niej”. Ścibor Marchocka podkreśla, że jej krewna jest przedstawicielką polskiej sarmacji, która tworzyła państwowość i odznaczała się olbrzymią duchowością. „W jakiś sposób jesteśmy formowani przez Matkę Marchocką, ona nas prowadzi” – mówiła krewna Służebnicy Bożej dodając, że ma poczucie olbrzymiej więzi z nią a jej rodzina zawdzięcza jej orędownictwu nawrócenia i inne łaski. Teresa od Jezusa Marchocka była karmelitanką należącą do pierwszej generacji polskich karmelitanek bosych. Jest autorką pamiętników, znanych jako „Autobiografia mistyczna”, którą pisała na polecenie spowiednika. Jest to pierwszy tego typu utwór w literaturze polskiej. Wzorowany był na dziełach mistycznych wielkiej reformatorki Karmelu św. Teresy z Avila. Matka Marchocka opisuje w nim walkę z pokusami, m.in. porzucenia lub podpalenia klasztoru. Z czasem rozwinął się w niej dar odczytywania sumień, miała też wizje prorocze, m.in. związane z przyszłymi losami Polski. Zbieranie dokumentacji historycznej do procesu beatyfikacyjnego rozpoczął św. Rafał Kalinowski.
116 (03/2015) strona 11
temat numeru Arkadio – fot. Tomasz Nowak
Rozmawiał Przemysław Radzyński
Jazda autostradą duchowego rozwoju
O poszukiwaniu sensu w życiu i roli kierownictwa duchowego opowiadają bracia Kamil i Arkadiusz „Arkadio” Zboźniowie*. Kiedy sfera ducha stała się w Waszym życiu ważna? Kamil: Dla mnie duchowość jest sposobem na życie, najbardziej skutecznym sposobem na życie. Nie znam teoretycznej definicji „duchowości”; od strony praktycznej jest to dla mnie współpraca ze Stwórcą, współpraca z żywym Bogiem, który chce mojego szczęścia. Jeżeli On chce mojego szczęścia, to wszystko z Nim konsultuję: sprawy małżeńskie, zawodowe, szkołę i relacje z innymi ludźmi 116 (03/2015) strona 28
temat numeru
Jak odkryłeś, że Bóg chce dla Ciebie szczęścia? Kamil: Dziesięć lat temu złapał mnie mocny kryzys. A mówi się przecież: „Jak trwoga, to do Boga”. Wcześniej wydawało mi się, że Pana Boga nie interesują za bardzo moje sprawy, że do Niego człowiek zwraca się raczej z poważniejszymi kwestiami. Kryzys, o którym wspominam był tak wielki, że tylko u Stwórcy mogłem znaleźć pomoc. Trafiłem do Niego przez drugiego człowieka – przez kolegę, po którym widziałem, że współpracuje z Bogiem i – mimo różnych przeciwności i kryzysów – ma się dobrze. Jeszcze jako uczeń jeździłem na rekolekcje. Często słyszałem hasło: „otwórz się na Pana Boga”, tylko kompletnie nie wiedziałem co to znaczy. Żyłem w miarę w porządku. Jak popełniłem jakiś grzech, to wiedziałem, że Pan Bóg mi przebaczy, bo jest miłosierny. De facto to było mówienie Panu Bogu „nie” w różnych małych sprawach. A z Panem Bogiem albo się działa na sto procent, albo się odbębnia. A On nie lubi jak się odbębnia, nie lubi przeciętniactwa. W Apokalipsie mówi o tym dobitnie, że lepszy jest zimny albo gorący; letnim się brzydzi, letniego wypluje (por. Ap 3, 15-16). Doświadczyłem tego w tym kryzysie. Wtedy na sto procent zwróciłem się do Stwórcy i zaczęło się błogosławieństwo. Z dnia na dzień. Otworzyłeś się na Boga, powiedziałeś Mu „tak”. To znaczy, że co zrobiłeś? Kamil: Byłem wtedy w USA. To był poniedziałek. Najprostsza rzecz, która przyszła mi wtedy do głowy: „idę do kościoła”. Okazało się, że do jednego z kościołów w Chicago przyjechał jakiś misjonarz. Poruszyło mnie to, co mówił. Kupiłem płytę z jego nagraniami. Zacząłem stosować jego wskazówki. Byłem dość radykalny, jak to często bywa u świeżo nawróconych. Zacząłem ostro pościć – przez trzy dni nic nie jadłem. Z przerwami powtarzałem taki post jeszcze dwukrotnie. Stosowałem różne radykalne kroki, żeby się wygrzebać z kryzysu. Św. Ignacy mówi, że jeżeli są duże sprawy, to potrzeba też nadzwyczajnych środków. Koledzy z pracy, którzy widzieli jak poszczę, mieli mnie za wariata. 116 (03/2015) strona 29
temat numeru
Gdy wróciłem do Polski chodziłem codziennie do kościoła. To było jedyne „tak”, które wtedy mówiłem Bogu, bo ciągle byłem smutny. Po kilku miesiącach trafiłem na rekolekcje u dominikanów w Krakowie pt. „Ukażę ci ścieżkę życia”. Głosił je ksiądz Pawlukiewicz. Słuchałem go po raz pierwszy w życiu. To były konkretne lekcje dla mężczyzny, to była nauka dla twardzieli. Wcześniej mi się wydawało, że w Kościele nie ma miejsca dla twardzieli. Przez trzy dni rekolekcji nie mogłem spać, byłem tak naładowany energią. To był kolejny skok w rozwoju duchowym aż do momentu, kiedy przeprowadziłem się do Nowego Sącza, gdzie z kolei poznałem ojca Fabiana Błaszkiewicza. Przez tych kilka lat wywarł na mnie niesamowity wpływ. To jest pierwsza osoba, którą mogę nazwać swoim kierownikiem duchowym.
Kamil i Arkadiusz Zboźniowie – archiwum prywatne
116 (03/2015) strona 30
temat numeru
Arkadio, jak było u Ciebie? Arkadio: Do Kościoła zawsze podchodziłem bardzo letnio. Pobłądziłem zaraz po pierwszej komunii. Palenie papierosów doprowadziło później do marihuany a nawet do handlowania nią. W pewnym momencie myślałem, że swoje życie przeżyję jak taki Ferdek Kiepski – leżąc, popijając piwko i przełączając kanały w telewizorze. Byłem zamulony, im więcej paliłem, tym bardziej byłem przybity. Nie przeszedłem pierwszej klasy liceum. Tata mówił, że byłem wyznawcą zasady „tumiwisizmu” – wszystko mi wisiało. Jak Kamil się nawrócił, to zaczął o mnie walczyć. Jest siedem lat starszy. Przypominam sobie, jak mówił, że ma pragnienie, żeby ze swoim bratem być we wspólnocie. Widziałem, że jest zadowolony, uśmiechnięty, że w jego życiu jest radość. Intrygowało mnie to. Kiedy byłem na glebie, moje życie odmieniła jedna z rozmów z Kamilem. Znalazł moje woreczki marihuany, którymi handlowałem; musiałem przy nim wysypywać zawartość do toalety. Płakałem. Dał mi pieniądze, żebym oddał człowiekowi, od którego miałem towar i żebym w końcu zmienił coś w życiu. Wziąłem te pieniądze i ...kupiłem nowy towar. Byłem pozbawiony uczuć – potrafiłem płakać przy bracie a później dalej robić swoje. Dzisiaj czuję jakbym opowiadał o kimś zupełnie innym, a nie o sobie. Potrzebna była inna rozmowa. Zaczął mi tłumaczyć, że od dłuższego czasu o mnie walczy, że wierzy, że coś się może zmienić w moim życiu. Skubany powiedział wtedy, że mnie kocha. Rozwaliło mnie to totalnie, bo nie mówiliśmy sobie na co dzień takich rzeczy, a ja jestem czuły chłopak. Wtedy wszystko się zaczęło. Poszedłem na modlitwę wstawienniczą, po której wyrzuciłem swoje papierosy. A drugą rzeczą była spowiedź z całego życia. To był moment przełomowy – stanąłem nad wodospadem, gdzie kiedyś paliłem różne specyfiki, a wtedy spaliłem kartkę ze swoimi grzechami, które sobie wypisałem do spowiedzi. Poszedłem tam zaraz po otrzymaniu rozgrzeszenia; 116 (03/2015) strona 31
temat numeru Arkadio – fot. Wojciech Sowa
czułem, jak moje stare życie odpływa. Wtedy zaczęła się bardziej świadoma duchowość, która trwa cały czas. Rozumiem to tak: w pewnym momencie swojego życia odkryliście jego sens, drogę do ludzkiego szczęścia, którą chcecie dalej podążać. Jak realizuje się to pragnienie czegoś więcej? Kamil: Więcej to magis, czyli u jezuitów (śmiech). Trafiliśmy do parafii kolejowej w Nowym Sączu, którą prowadzili jezuici. Oni, za swoim założycielem – św. Ignacym z Loyoli, wyznają podejście maksymalistyczne – magis, czyli więcej i bardziej dla Pana Boga. My przesiąknęliśmy tym nauczaniem za sprawą o. Fabiana. To on w nas rozbudził pragnienie czegoś więcej. Do dziś jesteśmy we wspólnocie dla dorosłych MAGIS Plus. Byłem na czwartym roku informatyki. To był dla mnie koszmar – wybrałem te studia tylko dlatego, bo wiedziałem, że będę miał po nich dobrą pracę. Myślałem, że ich nie skończę – miałem warunki z różnych przedmiotów, a nawet warunki do 116 (03/2015) strona 32
temat numeru
warunków, przedmiot z pierwszego roku zdawałem dopiero na trzecim... Ale jak się nawróciłem, to zacząłem też solidnie budować swoje studia. Skutecznie się obroniłem w lipcu 2007 roku i ...nie wiedziałem kompletnie, co będę robił. Ale miałem pragnienia, które kilka miesięcy wcześniej się we mnie zrodziły, zaczęły buzować. Przeczytałem wówczas w Ewangelii słowa Jezusa: „nie troszczcie się o to, co macie jeść, co macie pić, w co się macie przyodziać, troszczcie się o królestwo niebieskie, a reszta będzie wam dodana” (por. Mt 6, 26-34). Miałem wtedy zieloną hondę. Koledzy ze studiów się ze mnie śmiali: „jeśli będziesz jeździł tą hondą i troszczył się o królestwo, to ona ci zardzewieje; z tego nie da się wyżyć”. A ja po prostu chciałem troszczyć się o królestwo. Nie wiedziałem co to znaczy, ale miałem pragnienia. Szedłem za tym, co mówi św. Ignacy: „Módl się i ufaj tak, jakby wszystko zależało od Stwórcy. Działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie”. 2 sierpnia trafiłem do wymarzonej pracy, do branży finansowej, o której nie miałem pojęcia. To był skok w moim życiu zawodowym. Współpraca z Panem Bogiem to mieszanka wybuchowa – bez żadnego doświadczenia po jedenastu miesiącach zostałem już dyrektorem w tej firmie. A po niecałych dwóch latach zostałem dyrektorem regionu. Po dwóch latach zrezygnowałem i zacząłem interesować się własną przedsiębiorczością. Kamil przerwę Ci, żeby w tym miejscu zapytać Brata, jak przemiany duchowe wpłynęły na jego codzienne życie. Arkadio: Zatrzymam się jeszcze przez chwilę w Nowym Sączu, bo trzeba jasno powiedzieć, że niedzielne Msze św. i piątkowe spotkania były dla nas niesamowitym szczęściem. Wielu ludzi dziś szuka miejsc, w których mogą się nakarmić, sięgnąć po dobre nauczanie – jest tego coraz więcej, ale nie każdy ma to na miejscu. My mieliśmy ewidentne szczęście, że mogliśmy czerpać, dlatego teraz też robimy rzeczy, które mogą to innym ułatwić. Ja od razu po nawróceniu pisałem płyty – treści na nich są mocno zakorzenione w tam116 (03/2015) strona 33
temat numeru
tym nauczaniu, w tamtych pragnieniach i marzeniach, że człowiek może być szczęśliwy będąc z Panem Bogiem, a idąc dalej – może przynosić obfite owoce swojego życia, którym Pan Bóg się jara. A wracając do pytania o przełożenie sfery ducha na życie codzienne, to uważam, że jeżeli nie ma takiego odzwierciedlenia, to jest to jakaś ściema. Relacja z Panem Bogiem daje szczęście, poczucie pokoju i spełnienia, chociaż nie totalnego, bo takiego na ziemi nie da się osiągnąć. Od 12 roku życia pisałem teksty, głównie o moich pragnieniach. Gdy nawróciłem się w wieku 17 lat, jednym z moich największych marzeń zaczęła być rodzina. Czułem też, że chcę połączyć życie rodzinne ze swoją pasją.
Kamil Zbozień – archiwum prywatne
116 (03/2015) strona 34
temat numeru
Zaraz po nawróceniu otrzymałem Słowo z Psalmu 128:
Szczęśliwy każdy, kto boi się Pana, który chodzi Jego drogami! Bo z pracy rąk swoich będziesz pożywał, będziesz szczęśliwy i dobrze ci będzie. Małżonka twoja jak płodny szczep winny we wnętrzu twojego domu. Synowie twoi jak sadzonki oliwki dokoła twojego stołu. To jest Słowo na moje życie. Ten psalm był śpiewany na naszym ślubie. Codziennie toczę walkę o to, żeby łączyć pasję z rodziną. I uważam, że jest to możliwe. Jeszcze przed oświadczynami rozmawialiśmy o tym, bo wiedziałem, że w przyszłości pieniądz nie może przysłonić nam życia rodzinnego. Dziś wiem, że bez rozwoju duchowego, bez karmienia się chlebem Bożym nie ma szans na pokój w tej materii. Kamil, a duchowość w Twojej rodzinie? Kamil: Wspólna wieczorna modlitwa czy błogosławieństwo to są bardzo proste rzeczy ale ustawiające w pionie całą rzeczywistość. Razem z Arkadio mamy to szczęście, że z naszymi żonami należymy do wspólnoty. Faceci spotykają się razem ze sobą, a kobiety w swoim gronie. Ale są też części wspólne. O rozwój duchowy dbamy cały czas. Już jak się spotykaliśmy na pierwszych randkach wiedziałem, że to będzie sfera bardzo dla nas ważna. Chodziliśmy na „Pomarańczarnię” – cykl poświęcony relacjom damsko-męskim prowadzony przez o. Adama Szustaka OP. Do 116 (03/2015) strona 35
temat numeru
dzisiaj czerpiemy z tematów, które były tam podnoszone.
Arkadio – fot. Wojciech Sowa
Sprawy ducha była dla Was obojga ważne jeszcze przed ślubem? Kamil: To było bardzo naturalne, bo ja pierwszy raz zobaczyłem swoją żonę jak śpiewała psalm w naszej wspólnocie. Nasze żony były na osobistych droga duchowego rozwoju, żaden nie musiał tutaj czynić specjalnych inwestycji. Czym dziś dla Was jest kierownictwo duchowe? Kamil: Dla mnie najważniejsze jest rozeznawanie. Człowiek jest ze sobą cały czas sam, dlatego potrzebuje się na chwilę zatrzymać i opowiedzieć o swoich przemyśleniach komuś stojącemu z boku. Zapytać, czy wszystko co mi się 116 (03/2015) strona 36
temat numeru
wydaje jest słuszne? Jeśli to jest prawdziwe, to nie ma żadnych obaw, żeby to z kimś konsultować. Ktoś mądry i doświadczony może potwierdzić nasze intuicje albo powiedzieć, że to raczej nie jest dobra droga. Możesz podać przykład tak rozeznanej sprawy? Kamil: Kiedy zacząłem własną działalność, bardzo zależało mi na rozwoju – własnym i firmy. Miałem mnóstwo planów. Przyszedłem z nimi do mojego ówczesnego kierownika duchowego. Pierwszą rzeczą, którą zrobił było postawienie mi pytania, czy zdaję sobie sprawę, że Pan Bóg zapyta mnie przede wszystkim o moją żonę, rodzinę, a może na trzecim miejscu pojawi się dopiero pytanie o pracę. To była prosta rzecz, która postawiła mnie do pionu w wartościowaniu mojego zaangażowania na różnych płaszczyznach. Czy przypadkiem nie jest tak, że totalnie spalam się w pracy a po powrocie do domu nie mam już sił na rozwój w rodzinie? Wtedy rzeczywiście tak było. Dziś nad tym pracuję. Arkadio? Arkadio: W moim przypadku rozeznawanie duchowe związane jest chociażby z wyborem studiów. Siedząc na zajęciach mam poczucie, że słucham czegoś więcej niż wykładów. Obaj studiujemy coaching [właściwie „etykę i coaching” na wydziale filozoficznym jezuickiej Akademii Ignatianum w Krakowie – przyp. red.], który jest sztuką zadawania pytań. I widzę jakie to ma znaczenie, gdy ktoś z boku potrafi ci zadać dobre pytanie dotyczące twojego życia. Może to zrobić kierownik duchowy, ale też inna osoba, z którą masz dobrą relację, o której wiesz, że jej pytania i odpowiadanie na nie będą budujące a nie niszczące. Do tej pory miałem dwóch kierowników duchowych. Po ich wyprowadzce z Sącza jestem na etapie poszukiwań nowego. Mam gdzie wybierać, bo jeżdżę na rekolekcje ignacjańskie. Na każdy tydzień jadę z myślą, że Pan Bóg może porozwalać 116 (03/2015) strona 37
temat numeru Kamil Zbozień – archiwum prywatne
wszystko, co nie idzie w dobrym kierunku. Chodzi o to, żeby później każdego dnia nie zadawać sobie na nowo tych samych pytań: „po co wstaję?”, „czy idę w dobrym kierunku?”, „czy to, co robię jest dobre?”. Te pytania postawi mi kierownik. Kierownictwo duchowe to nie sakrament, to rzecz nadobowiązkowa. Warta polecenia? Arkadio: Jeżeli człowiek chce walczyć o siebie, szukać wewnętrznej prawdy, rozeznać swoje życie, podjąć decyzje i się ich trzymać, to wydaje mi się, że jedną z najlepszych dróg jest kierownictwo duchowe. Zresztą to wszystko zweryfikuje życie – wystarczy spróbować i się przekonać. W naszej wspólnocie był dobrze rozumiany zakaz ewangelizowania. Owszem, mieliśmy świadczyć, ale swoim życiem, mieliśmy żyć tak, żeby prowokować ludzi do stawiania pytań: „dlaczego ty tak żyjesz?”. Jeśli chcemy wzbudzać takie zainteresowanie, nie po to, żeby się chlubić, ale mieć przy tym pokój serca, to najlepszą opcją jest kierownictwo duchowe. Kamil: Człowiek zadaje sobie bardzo dużo pytań, pojawiają się wątpliwości, coś rozezna, a później znowu ma wątpliwości. Jazda, postój, jazda, postój. Nie dość, że droga wąska, to jeszcze co chwilę trzeba się zatrzymać. Praca z kierownikiem bardzo porządkuje życie duchowe. To nie jest obowiązkowe, ale skuteczne. 116 (03/2015) strona 38
temat numeru
Samotna podróż przez swoje życie duchowe to jazda zwykłą drogą – może nawet nie międzymiastową, ale jakąś gminną. Kiedy weźmiemy kierownika duchowego, zaczyna się jazda autostradą duchowego rozwoju.
Bracia Kamil (ur. 1983) i Arkadiusz „Arkadio” (ur. 1990) Zboźniowie stoją za brandem Rób to, co kochasz – R T C K. Prowadzą fundację, wydawnictwo, wytwórnię muzyczną i agencję koncertową; zajmują się także produkcją odzieży i stylowych dodatków. To wszystko po to, aby wspierać ludzi w ich poszukiwaniach. W odpowiedzi na to proste, ale jakże fundamentalne pytanie: co by się musiało wydarzyć, abyś wstając rano wiedział, że naprawdę żyjesz?” – mówią o swojej działalności. Prywatnie obaj są mężami i ojcami. Kamil Zbozień – archiwum prywatne
116 (03/2015) strona 39