LOCO NR 6

Page 1


2 | LOCO


LOCO | 3

CZOŁEM GRUPA! Końcówka zimy nadchodzi wielkimi krokami (mamy nadzieję), więc jesteśmy w doskonałych humorach i najprawdopodobniej uda nam się Was zarazić! Dlatego bez wymówek siadajcie i czytajcie nasz szósty numer, bo przegapicie od cholery fajnych rzeczy! W środku sporo fotografii, filmu, historia z burleską w tle, Fishki, wywiad z Williamem Spencerem, którego udało nam się złapać między rozbieniem flipów z miliona schodów a zdjęciami do drugiej części przygód Człowieka Pająka! Także... JEDZIECIE Z TEMATEM!


4 | LOCO

ZRÓB TO SAMA! Przerabianie ubrań to zajęcie przyjemne i kreatywne, przy którym każdy może przez chwilę poczuć się jak zblazowany projektant mody. Jednak bardzo często kojarzy się też z wycieczkami po second handach oraz grzebaniem po starych strychach i szafach. Czy musi tak być? Niekoniecznie. Z pomocą przychodzi marka Carhartt i jej blog “Crafted in Carhartt”, na którym czytelniczki mogą podzielić się swoimi pomysłami na przeróbki urozmaicające ubrania z kolekcji znanej firmy. Każdy post jest starannie przygotowany, dzięki czemu od razu wiadomo, w jakie narzędzia i akcesoria trzeba się uzbroić. Blog daje również możliwość podzielenia się każdą inną formą własnej twórczości i pracy. Wystarczy być kobietą i śmiało można rozpowszechniać swoją historię.


LOCO | 5

DREWNIANE LEGO Sporo ciekawych rzeczy pojawia się ostatnio pośrednio lub bezpośrednio związanych z LEGO, jednak ta jest szczególnie zaskakująca. Nie jest to bowiem szalony projekt zajawkowiczów, którzy chcieli mieć figurki z własnymi podobiznami, czy geeków pragnących udać się w podróż dookoła świata na tratwie w całości zbudowanej z klocków. Choć z tratwą ma coś wspólnego. Chodzi o pomysł japońskiej (znowu!) firmy Mokurokku, która wprowadziła na rynek zestaw wykonanych z naturalnego drewna klocków, które odwzorowują klasyczne i doskonale znane LEGO! Warto wspomnieć, że towarzyszy temu strasznie poważna idea, której jednak nie będziemy tu streszczać, bo jest poważna.

KOMIKSOWA APLIKACJA Wszyscy przyzwyczaili się już do tego, że większość nowości trafia do nas z opóźnieniem, kiedy cały świat zdążył się już pobawić i znudzić. Dlatego radość wzbudzają nawet najmniejsze drobnostki, które całkiem dobrze wróżą na przyszłość. Tym razem będziemy się cieszyć z aplikacji Marvel Comics dostępnej na urządzenia z iOS i Androidem, dzięki której każdy ma świat superbohaterów na wyciągnięcie palca. Baza dostępnych komiksów jest spora, a ceny nie są wygórowane. Jeśli ktoś nie lubi wydawać kasy w internecie, to ma do dyspozycji dużo bezpłatnych pozycji. Pobrane zeszyty przegląda się wygodnie nawet na ekranie smartfona, więc posiadacze tabletów będą wniebowzięci. Sama aplikacja jest darmowa.


6 | LOCO

FOT. © AGA KULESZA


LOCO | 7

Jakby się nad tym głębiej zastanowić, Shameless właściwie nie sprzedaje t-shirtów, tylko treść. Odważną, kontrowersyjną, śmieszną, wulgarną... Czy taka sama jest właścicieka Lena Urbańska? Możecie dowiedzieć się z naszej rozmowy.

1. od dziecka shameless? Kiedy miałam 4 lata znalazłam nożyczki w domu i chcąc spodobać się mamie, która wracała po jakimś długim czasie do domu, wycięłam sobie na środku głowy wielką plamę i chodziłam z plackiem na głowie do przedszkola, wyglądając jak nienormalna. Jak już zaczynali się mocno śmiać, to chodziłam z ręką na głowie, udając, że tak mi wygodnie! 2. nakręca mnie... słońce, myśl o zbliżających się wakacjach i koncertach, ludzie których spotykam w swoich T-shirtach i dobra nutka :) 3. zniechęca mnie... zniechęca mnie głupota ludzka i wszechobecnie panujące hejterstwo, współczuję takim ludziom! 4. mam dość... zimy, śniegu i szarugi za oknem! 5. nie mogę wytrzymać bez... telefonu – jestem totalnie uzależniona.


8 | LOCO

FOT. © AGA KULESZA (5)


LOCO | 9

6. największa żenada, to... Pan Kaczyński i jego szopka. 7. film, który nigdy mi się nie znudzi... Cinema Paradiso, Forrest Gump 8. kawałek, który nigdy mi się nie znudzi... Brodka – Granda, Eric Sermon & Marvin Grey – Music, MO – Pilgrim i wszystko co The Doors. Duży rozstrzał :) 9. gdybym mogła, mieszkałabym w... jedną nogą we Włoszech (Bolonia/Toskania), a drugą w Kalifornii, a może nawet Azja (ale to się dowiem, jak tam w końcu pojadę :) Przede wszystkim musi być ciepło! 10. najgorsza praca to... ta której nienawidzisz i dostajesz mało hajsu! Ale żadna nie hańbi, gdy jest środkiem do celu, no chyba że prostytucja – tym trochę gardzę :/ 11. wymarzona praca to... Wymarzona to chyba prowadzenie najpopularniejszego bloga podróżniczego, zwiedzanie świata i dostawanie za to pieniędzy albo inna opcja, krytyk kulinarny, ale taki z rozmachem po całym świecie :) 12. po przebudzeniu myślę, że... myślę że jestem niewyspana i chcę spać dalej! A jak już muszę wstać, to myślę, w co się ubiorę – odwieczny problem! 13. za 10 lat będę... za 10 lat będę już mieszkać w tych miejscach, o których marzę dziś, będę bogata – co jak co, ale pieniądze dają duuużo możliwości i będę miała swój ogródek z warzywami za domem i satysfakcję z tego, co zrobiłam przez ostatnich 10 lat :) No dobra potrzebuję na to trochę więcej czasu, więc w 2023 będę w połowie realizacji tego planu! 14. najważniejsze jest… lubić siebie i mieć kogoś kogo polubisz jeszcze bardziej :)


10 | LOCO

FOT. © AGA KULESZA


LOCO | 11


12 | LOCO

parę rzeczy z dzieciństwa się pamięta... pierwszy set wspomnień, który nasuwa się autorowi tego tekstu, to dresy w myszkę mickey z rfn-u, guma donald, ptasie mleczko, cholerstwo, które nie wiem jak się nazywało, ale zakładało się to na manetkę w rowerze i od razu było plus dwa do głośności i plus osiem do stylówy.

Pamiętam zabawę w portfel na żyłce, koraliki na szprychach, pańską skórkę, której nie znosiłem i jest do dziś. Pamiętam też jazdę na kolanku na plastikowych deskach z plastikowymi kółkami zanim pojawiły się tajwany! Hit polskich podwórek. Tak Moi Drodzy – autor tekstu ma już swoje lata, ale cały czas do końca się z tym nie godzi! Z tym większą zajawką patrzę w stronę powracających klimatów retro wskrzeszających moje dziecięce wspomnienia. Tak trochę jest z Fishkami. Są kolorowe jak historyjki z gumy Donald i cieszą jak widok schylającego się po portfel na żyłce nieświadomego delikwenta! Łza się w oku kręci. Tym bardziej, że właściciele mają podobne wspomnienia i zajawki...

Fishki to małe, zwinne cruisery, na których możemy poruszać się po wszystkich zakamarkach miasta.


LOCO | 13

GDZIE MOŻNA KUPIĆ? W internecie jest sporo miejsc, w których możecie kupić Fishkę i nie starczyło by tu miejsca, żeby je wymienić. Najlepszym rozwiązaniem jest zakładka „DILERZY” na stronie producenta – fishskateboards.pl

Chcieliśmy wskrzesić wspomnienia z dzieciństwa w udoskonalonej i bardziej kolorowej formie – mówi Tomek Skwarek z FishSkateboards. Jeździmy po całej Polsce i staramy się pokazywać ludziom zajawkę na Fishki. Nie wciskamy tandety – deski są naprawdę dobrej jakości i dlatego na całą deskę dajemy roczną gwarancję! Czy tak jest w istocie? Po redakcyjnych testach śmiało możemy powiedzieć, że mogłaby na niej śmigać matka Gilberta Grape’a (bez urazy!). A jeśli macie odpowiedni skill, to bez problemu wyciśniecie z Fishki flipy, olóweczki i shovity! Ale największy zajaw jest po prostu z szybkiego i zwinnego śmigania po mieście. I to jest naprawdę duży plus, bo do tego Fishki zostały właśnie zaprojektowane. Śmiganie po mieście. Chill. Fishki to takie małe, zwinne cruisery, na których możemy komfortowo poruszać się po właściwie każdym zakamarku miasta – mówi Renata Jaworska -Edwards. A w razie potrzeby schować je do plecaka i po spotkaniu” ze znajomymi, wrócić bezpiecznie do domu.

Od siebie mogę jeszcze dodać, że Fishka, którą testowaliśmy, jest naprawdę dobrze wykonana. Nic nie stuka, nic nie puka! Stan – igła. Dobre rzemiosło i żywe energetyczne kolory sprawiają, że Fishka cieszy, a hasło na stronie producentów zachęca... FREE YOUR MIND AND THE REST WILL FOLLOW! Może więc warto spróbować, nawet jeśli Wasze dzieciństwo zaczęło się na PSP, WiFi i 4G :)


14 | LOCO

ODKĄD PAMIĘTAM, ZAWSZE PODOBAŁ MI SIĘ STYL JAZDY WILLIAMA SPENCERA. MIASTO W ŻADEN SPOSÓB NIE MOŻE MU PRZESZKODZIĆ, A ON CZERPIE Z NIEGO PEŁNYMI GRAŚCIAMI, TAK KREATYWNIE, JAK TYLKO SIĘ DA! I TO JEST NAJPIĘKNIEJSZE W JEGO STYLU! rozmawiał Łukasz Sawicki tłumaczenie Marta Mikułowska

zacznijmy od cytatu. w jednym z wydań magazynu „huck” napisali o tobie: „zdarza się, że widzisz coś tak zajebistego, że po prostu musisz pokazać to światu”. co czujesz, gdy czytasz o sobie takie rzeczy? Komplementy niesamowicie mi schlebiają. Zawsze. Szczególnie, gdy dotyczą moich dokonań. Mimo to, nigdy nie wiem jak zareagować. Cieszy mnie, że robię coś, co ludzie chcą oglądać i dzielić się tym z innymi. Ale generalnie cały czas dziwi mnie, że ktoś oprócz mnie samego jara się oglądając moje filmiki. jesteś kaskaderem, masz czarny pas w karate, trenujesz parkour, ale przede wszystkim jeździsz na desce. jak to wpłynęło na twoje życie? Jazda na desce jest niesamowicie trudna. Jest to dziedzina, w której muszę dawać z siebie wszystko. Skateboarding zmienił mój sposób patrzenia na świat, przykładam większą uwagę do szczegółów we wszystkim, co robię. Nauczył mnie wysoko stawiać poprzeczkę i dochodzić do celów ciężką pracą. Pomaga mi też osiągać jeszcze lepsze rezultaty niż pierwotnie zakładam.


LOCO | 15


16 | LOCO

Kiedy widzę innych ludzi, którzy są świetni w tak trudnej dziedzinie jak skateboarding, dochodzę do wniosku, że muszę pracować jeszcze ciężej, żeby znaleźć się tam, gdzie widzę siebie w przyszłości. Kiedy oglądam filmiki ludzi, którzy zaczęli jeździć wcześniej niż ja, dorównanie im wydaje mi się prawie niemożliwe. Skateboarding stale przypomina o tym, że muszę pracować ciężej, żeby spełnić swoje marzenia. a teraz z innej beczki... w jednym z wywiadów parę lat temu powiedziałeś: „może to strasznie naiwne, ale nigdy nie straciłem tego: „hey, i’m the guy riding this and i’m the one making up the rules”. teraz jest 2013 rok, czy od tamtej pory zmieniło się twoje podejście do skateboardingu? Moje spojrzenie cały czas się zmienia, na pewno na lepsze, ale mimo to mam wrażenie, że te słowa sprzed paru lat są dzisiaj bardziej zgodne z prawdą niż kiedykolwiek. Kiedy zacząłem kręcić filmiki takie jak Hollarado, jeździłem tak jak jeździłem, bo tylko tak potrafiłem. Nie umiałem wielu klasycznych trików, które robili ludzie z tradycyjnego świata skateboardingu. Od tamtego czasu poświęciłem mnóstwo czasu, parę lat, na ćwiczenie tych wszystkich tradycyjnych tricków, żebym mógł być takim prawdziwym wszechstronnym skaterem, ale nadal robić to, co mi się podoba. Teraz nie robię dziwnych tricków, bo nie umiem „normalnych”, tylko dlatego, że chce robić i tworzyć coś, czego nikt inny dotychczas nie zrobił. a co sądzisz o zawodach deskorolkowych? Ogólnie uważam, że zawody są dobrym wyzwaniem dla ludzi. Zmuszają skaterów do zejścia na ziemię i robienia tego, do czego są zdolni zamiast siedzieć i rozkminiać albo odwlekać. Sam jednak nie przepadam za rywalizowaniem z innymi. Zawody są całkowicie błędnym sposobem na porównywanie dwóch rzeczy, które nie są do siebie podobne.

Ogólnie uważam, że zawody są dobrym wyzwaniem dla ludzi (...). Sam jednak nie przepadam za rywalizowaniem z innymi...


LOCO | 17

Są skonstruowane tak, żeby porównywać umiejętności, ale nie sądzę, aby był to dobry sposób na ocenę czegoś, co ma nieskończony potencjał twórczy. Czy można ocenić coś, co cały czas się zmienia i rozwija? Nie mam nic przeciwko zawodom, ale ja chcę jeździć w sposób, który rozwija wyobraźnię. W sumie dlaczego miałbym się porównać do innych? To co robię jest po prostu inne. jaki jest twój wymarzony trick? nadal hippie jump nad pędzącym samochodem? Chciałbym zrobić z deską coś, czego nikt inny nawet nie chciałby spróbować albo co nawet uważa za zupełnie bezwartościowe. Zmusić ludzi do zastanowienia się, na ile korzystają ze swojej wyobraźni. Mój wymarzony trick wykorzystuje każdy najmniejszy zapomniany zakamarek wyobraźni do stworzenia czegoś zaskakującego i inspirującego.

na końcu „hollorado” robisz salto ze schodów. ile powtórek musiałeś zrobić, zanim ci się udało? Nie pamiętam, ile dokładnie było podejść, ale powiem tyle, że było ich żenująco dużo. Tak naprawdę połowę rzeczy udaje mi się zrobić nie dlatego, że mam jakiegoś super skila, tylko dlatego, że jestem tak głupi, że nie odpuszczam, kiedy inni by już dawno dali sobie spokój. Czasem po prostu, jeśli chce się czegoś dokonać, trzeba ciągle próbować, bo w końcu może się udać. czy william spencer czegoś się boi? Jasne! Boję się, że nie zdam sobie sprawy jak krótkie jest życie i że obudzę się kiedyś z poczuciem, że nie przeżyłem na sto procent każdego dnia i nie spróbowałem wszystkiego, co było możliwe. Ale najbardziej boję się strachu, że pojawi się tam, gdzie nie powinno go być.


18 | LOCO

Andrew tak się spodobały moje spodnie, że kazał ludziom od kostiumów na planie „Spider-Mana” uszyć takie same dla Petera Parkera.

przyszedł czas na filmowe pytania... jakie wdzięczny za możliwość dublowania Andrew jest twoje najlepsze wspomnienie z pracy w „Spider-Manie”. Mamy bardzo podobną buna planie „niesamowitego spider-mana”? dowę ciała. Byłem też dublerem Orlando Blooma w japońskiej reklamie parę lat temu. Moim maWtedy kiedy Andrew Garfield podszedł do mnie rzeniem byłoby dublowanie siebie samego. Jak przed rozpoczęciem zdjęć i zrobił fotkę moich wiadomo lubię wykonywać swoje własne popisy spodni. Skroiłem i zszyłem spodnie (podobnie kaskaderskie. robię z większością swoich ubrań) tak, aby perfekcyjnie leżały, zszyłem je na okrętkę na prawej jakieś „aktorskie” plany w najbliższym stronie, żeby wyglądały dziwacznie (ale dobrze). czasie? Andrew tak się spodobały, że kazał ludziom od kostiumów na planie „Spider-Mana” uszyć ta- Pracuję nad bardziej osobistymi projektami, niekie spodnie dla Petera Parkera. To było równie które z nich dopiero ujrzą światło dzienne. Mam szalone, co miłe. Pewnie nikt nie zauważył tego plan zrobienia filmu a la Buster Keaton, ale w filmie, ale można powiedzieć, że pomogłem w klimacie Tima Burtona. Keaton i Burton są dla stworzyć strój filmowego Petera Parkera. mnie wielką inspiracją. Z grubsza myślę o stworzeniu bohaterów akcji, którzy wykonywaliby chciałbyś być dublerem jakiegoś konkret- swoje wyczyny kaskaderskie, które pasowałyby nego aktora? jeśli tak, to dlaczego? do ich niezwykłych osobowości. Planuję zrobić z nimi filmy krótkometrażowe z przesłaniem. To Bycie kaskaderem to bardziej kwestia przypad- na razie tylko pomysł, ale jest coraz bliżej realizaku, nie planuję tego i nie mam listy osób, dla cji. Pewnie zajmę się tym po skończeniu zdjęć do których chciałbym być dublerem. Byłem bardzo „Spider-Mana”.

CODZIENNIE MO OGLĄDAJĄCEGO


OŻECIE SPOTKAĆ MNIE Z NUTELLĄ, HERBATKĄ CZY KAWKĄ, O KRESKÓWKI...

LOCO | 19


20 | LOCO

jaką najbardziej pokręconą rzecz zrobiłeś na desce, której jeszcze nie widzieliśmy w twoich filmach? Było tak, że samochód jechał prosto na mnie, a ja w tym czasie miałem na niego wskoczyć robiąc ollie i szybko po nim przejechać... płonąc. A ja nie lubię ognia. Ani trochę. a najbardziej szalona rzecz, którą kiedykolwiek zrobiłeś... bez deski? :) Na planie ostatniego „Spider-Mana” musiałem zeskoczyć z sześciopiętrowego garażu. Czułem się trochę niepewnie, bo nigdy wcześniej nie skakałem z takiej wysokości. Nie do końca też zastanawiam się, kiedy dokładnie uda mi się osiągnąć własne cele, czy co będzie za ileś lat. Od „kiedy” ważniejsze jest dla mnie „co”. Chcę przekraczać granice wyobraźni i sprawiać, by niemożliwe stało się możliwe. I to Codziennie możecie spotkać mnie z Nutellą, mi chyba nigdy nie minie. Jeśli coś się naprawdę herbatką czy kawką, oglądającego kreskówki, ale kocha, to chyba po prostu nie można przestać. raczej nie tak wyobrażam sobie swoją przyszłość. O przyszłości myślę przez pryzmat swoich celów: jakie masz plany na 2013? wzbudzanie uśmiechu u ludzi moją jazdą na desce i podejmowanie wyzwań, dzięki którym stwo- Do lipca czeka mnie praca na planie drugiej części „Spider-Mana”, potem przez resztę czasu rzę coś wartościowego. z przyjaciółmi z SOH będę kręcił video na naszą stronę (www.substanceoverhype.com). Mam też nadzieję, że znajdę chwilę, żeby zrobić kolejne skate video z Richiem Jacksonem. Planuję też nakręcić krótki metraż, który sam napiszę, wyreżyseruję i w którym sam zagram razem ze znajomymi. masz bardzo ekstremalne życie – jesteś skaterem, kaskaderem... myślisz czasami o emeryturze? ciasteczka, ciepła herbata, kapcie. jak widzisz siebie za 30 lat?

dziękuje bardzo za poświęcony czas! c h c i a ł b y ś d o d ać c o ś o d s i e b i e n a zakończenie? Dzięki, że zaproponowaliście mi ten wywiad. Naprawdę na maksa się cieszę, że chcieliście to zrobić. Dziękuje też moim sponsorom: Death Shred z Belgii i The Denver Shop.


LOCO | 21

I have to work harder than I thought to get to where I want to be in the future. Even today, I see videos of people who have come before me in the skateboarding world and the things they have achieved still seem impossible to me. Skateboarding is my constant reminder to work harder at skateboarding and work harder at achieving Compliments are amazingly flattering to hear my dreams. anyone say. Ever. It’s even better when the compliments are about something I have made. Still, now let’s try the opposite… „maybe that’s I never know how to respond! It makes me in- completely naive, but i’ve never lost that: credibly happy to know I am making something hey, i’m the guy riding this and i’m the one that people feel is both worth watching and shar- making up the rules.” – you said that in ing with the world. But mostly, I am still amazed one of your interviews couple of years that someone besides myself is smiling while ago. It’s 2013 now, has your perspective on watching my videos. skating changed since then? let’s start with a quote – „occasionally you see something that’s just so fuckin’ amazing you just got to share it with the world” – it is a note about you from huck magazine! how do you feel when you read stuff like that?

you are a stuntman, you have a black belt in karate, you practice parkour, but most of all you are a skater. how has skatebaording affected your life? Skateboarding is the hardest thing in the world. Skateboarding is where I have to push myself the hardest. Skateboarding affects the way I see at the world and makes me look at everything I do with much more attention to detail. Skateboarding makes me set higher standards for what can be possible if I put in a lot of hard work and helps me push myself far past what I envision as being possible within my own standards. When I see other people being so good at something as hard as skateboarding, it makes me realize

My perspective is always changing, and definitely changing for the better, but despite that, I feel like what I said back then is more truthful now than it ever was. Back when I started making videos like Hollarado, I skated how I wanted to skate because that was all I was capable of doing. I couldn’t do a lot of the traditional tricks that other people could do in the classic skating world. Since then, I have spent a great deal of time and a few years practicing every classical trick so that I could be that well rounded skateboarder and still do whatever I wanted to do. Now, I don’t do weird tricks because I can’t skate like everyone else, I do weird tricks because I want to do something and make something that no one else has ever wanted to make before.


22 | LOCO

what is your approach to skateboarding tell you it took an embarrassing amount. Honestcompetitions? ly, half the things I do don’t get done because I’m incredibly skillful, I’m just too incredibly stupid Overall, I think competitions are a good way to quit when normal people would. Sometimes for people to push themselves. They are a way the only way to get something done is to never for skaters to get out of their heads and do what give up, because eventually it’s bound to happen. they are capable of instead of over-thinking or procrastinating. is william spencer afraid of something? Personally, I don’t enjoy pushing myself against other people. Competitions are the most perfectly misguided way for people to compare two things that aren’t alike. Although competitions are designed to compare skateboard skills, I don’t think it is a real or fair way to judge something that has endless potential for creativity. How can you truly judge something that is always changing and always evolving? Although I have nothing against competitions, I want to skate in a way that increases the imagination of the world. In the end, why would I compare myself to other people? What I do is just different. what is your dream trick? is it still a hippie jump over a speeding car?

Of course! I am afraid I don’t realize how short life is and I’ll wake-up one day to find out I’m old and really haven’t pushed myself to make to most of every day I’m alive and explored everything I’m capable of. But mostly, I am afraid to be afraid and letting that fear take over where fear should never be. it’s time for a movie question… best memory from the set of „the amazing spider-man”? I think a favorite movie moment is when Andrew Garfield came up to me before the movie filming and took a photo of my pants. I had cut and sew my pants (and most of my clothing) to fit perfectly and I circle stitch them on the outside so they look weird (but good). Andrew thought they looked cool enough that he made the wardrobe people for Spider-Man sew the pants for Peter Parker’s character to look like mine.

My dream trick is to do something with a skateboard that no one else would care to try or even something that no one else finds value in. My dream trick would make people, skaters or non-skaters, reconsider how much of their imagination is left untouched. My dream trick pulls It was as crazy as it was flattering. I’m not sure together every tiny, unused piece of the imagina- anyone will ever notice them in the movie, but tion to do something both baffling and inspiring. I can say that I helped inspire Peter Parker’s clothing for the Spider-man movie. i’ve always been curious… you flip down the stairs at the end of hollorado. how any actor you want to be double for? many attempts have you done before you Why? finally made it? Stunting just happens, I wouldn’t know how to Although I can’t remember the exact number of plan for it and I don’t know if I have a list of peotries it took to land the flip down the stairs, I can ple I dream of doubling. I do know I was super


LOCO | 23

thankful to double Andrew for this movie. We have incredibly similar body types. I also doubled for Orlando Bloom in a Japanese commercial several years ago. I guess the dream would be to double myself. As you can see, I like doing all my own stunts.

you have a pretty extreme life, you are a skater, a stuntman. do you sometimes think about retiring? cookies, hot tea, slippers? where do you see yourself in 30 years?

Although, on any given day, you might find me do you have any „acting” plans in the near with nutella, tea or coffee, and watching carfuture? toons, I don’t really think about the future like that. I think about the future through my goals: I have been working on more personal acting making people smile when they see me skate and roles, including a few that have yet to be recontinue to push myself until I make something leased. I have an interesting plan to do some sort of a Buster Keaton inspired film but in a Tim worthwhile. My goals have less to do with time Burton kind of way. Both Keaton and Burton and a lot more to do with trying to increase the are big inspirations of mine. The rough idea imagination and decrease the limits for what is would be to create interesting action heroes that possible. I think this is something that will never do physical stunts that correlate with quirky and stop. When you are this passionate about somelikeable personalities. I plan to incorporate these thing, you really can’t stop. into short films and short form stories that are meaningful. By using smart and feeling action what are your plans for year 2013? heroes, the audience will feel something from their stunts and fights as much as they do. It’s I will be working on the second Spider-Man reall an idea right now, but it’s in the process of boot until July and then filming with my friends becoming real. I plan on pursuing it more after at SOH (www.substanceoverhype.com) for a web Spider-Man is completed. series the rest of the year. what was the most freaky thing you did I hope to get some time to make another skate on skateboard and that we have not seen video with my friend Richie Jackson. I am also it in your skate videos? planning of shooting a short film that I will be writing, directing and acting in with some talI had a car coming straight at me while I tried to ented friends. ollie onto it and ride over it ...on fire. I don’t like fire. Not even a little. thank you very much for your time! do you and the most mad thing you’ve ever done have anything to add at the end? without a skateboard ;) ?

Yes, I just want to say thank you for thinking of For the last Spider-Man movie I had to sprint me and for this interview. I am super happy you and jump off a six-story parking garage. That wanted to do this. I want to thank some of my felt pretty sketchy to me. I had never jumped off sponsors. Death Shred clothing from Belgium anything that high before. (www.deathshred.com) and The Denver Shop!


24 | LOCO

GALERIA Jeśli nie było Was w Szczyrku na imprezie BURN IN SNOW, to naprawdę macie czego żałować! No chyba, że oglądaliście live w internecie. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie mieliście możliwości, to obejrzyjcie naszą małą galerię i poczujcie klimat!


LOCO | 25


26 | LOCO


LOCO | 27


28 | LOCO


LOCO | 29


30 | LOCO


LOCO | 31


32 | LOCO


LOCO | 33


34 | LOCO


LOCO | 35


36 | LOCO


LOCO | 37


38 | LOCO


LOCO | 39


40 | LOCO

FOT. © TUOMAS IKONEN


LOCO | 41


42 | LOCO

FOT. © TUOMAS IKONEN (4)


LOCO | 43

jak to się stało, że zacząłeś rysować? Dorastałem w małej miejscowości, gdzie tak naprawdę niewiele się działo i głównymi rozrywkami było czytanie i rysowanie, więc odkąd skończyłem dwa lata, rysuję. Kiedy moi rodzice zauważyli, że mam talent bardzo mnie zachęcali, żebym rozwijał się w tym kierunku, za co jestem im bardzo, bardzo wdzięczny. Kiedy poszedłem do szkoły, lekcje upływały mi na bazgraniu po podręcznikach. Teraz robię mniej więcej to samo zawodowo. ołówek, pędzel, tablet? W tej chwili używam wszystkiego. Zaczynam od szkicowania – materializuję swoje pomysły i swoją wyobraźnię. Po wstępnych szkicach najczęściej przesiadam się na tablet – mam Wacoma Intuosa 3 i… uwielbiam go! Nie mógłbym bez niego pracować. Czasem po kilku godzinach przed komputerem, bardzo dobrą odmianą jest umorusanie się w farbie! Najczęściej maluję akwarelami na drewnie. pięciu artystów, których cenisz najbardziej? To niemożliwe, żeby ze wszystkich artystów wybrać tylko pięciu, ale ostatnio bardzo podobają mi się prace Gary’ego Taxali, AJa Fosika, Gary’ego Basemana, Camille Rose Garcii i Jima Flory.

moja wymarzona kariera... To, co robię teraz jest bardzo bliskie spełnieniu moich marzeń. Mam nadzieję, że w przyszłości będę mógł robić dokładnie to samo, tylko na większą skalę. Chciałbym też ilustrować książki dla dzieci i projektować okładki płyt ciekawych muzyków. najważniejsze w życiu, to... Podążać za swoimi marzeniami. dlaczego? Bo jak nie podążasz za swoimi marzeniami, to zaczynasz podążać za cudzymi, a taka droga nie doprowadzi Cię do szczęśliwego życia. lubię... Sztukę w prawie każdej postaci, ale najbardziej muzykę, malowanie, ilustrację i architekturę. Podróże. Zgubić się w interesującym mieście albo leżeć po prostu na hamaku z zimnym piwem w ręku. Koty. Spanie do późna. A najbardziej spanie do późna z kotami :) najbardziej nie lubię... Klapek na oczach. Głupoty. Okrucieństwa. Wczesnego wstawania.


44 | LOCO

FOT. © TUOMAS IKONEN (2)


LOCO | 45


46 | LOCO

FOT. © MARTA TOMCZYK (2)


LOCO | 47


48 | LOCO

FOT. © MARTA TOMCZYK (2)


LOCO | 49

jak to się stało, że zacząłeś rysować? W zasadzie sama nie mam pojęcia. Legenda głosi, że kiedy wsadzono mnie do chodzika i podano kredki, wymalowałam na świeżo bielonej ścianie pokaźnych rozmiarów czerwono-zielony „wodospad”. Z kredkami nie rozstawałam się przez całe przedszkole, potem poznałam cudowne właściwości ołówka, z biegiem czasu i kończących się z każdym nowym „dziełem” grafitów, podjęłam decyzję o nauce w liceum plastycznym, tam się konkretnie rozrysowałam i tak już mi zostało do dziś. ołówek, pędzel, tablet? Z tabletu nie korzystam, trochę z lenistwa (trzeba go nabyć), trochę z przekory (ołówek, „żywy” rejestrator ruchu ręki, nadaje pracom ciekawej i uroczej koślawości, a mi się to szalenie podoba!), ale nie wykluczam, że wkrótce się z nim zmierzę. Pędzel lubię, ale nie czuję się pewnie, za to ołówek to moje najwdzięczniejsze i ulubione narzędzie. pięciu artystów, których cenisz najbardziej? Wytypowanie topowej piątki to bardzo trudne zadanie, bo u mnie te pozycje są dosyć ruchome i stosunkowo często się zmieniają, ale ponieważ moim ulubionym tematem są ludzie/ portrety, dzisiaj na celowniku znajdują się: Emma Hanquist – za styl, kolorystykę i karłowatość; Egon Schiele – za falujący kontur i wieczną aktualność (zawsze świeży i na topie!); Riikka Sormunen – za zamiłowanie do linii i detali; Blu – za bryłowatość, cwaną interpretacje świata w miejskiej przestrzeni i super stronę internetową! Henri de Toulouse-Lautrec, za mrok, brud, rozhulany tryb życia i pięknie portretowane profile.


50 | LOCO

moja wymarzona kariera... Wymarzona to taka, w której będę się spełniać. Uwielbiam portretować, więc idealnie byłoby, gdyby na tym polegała moja kariera! Poza tym musi być wielka, międzygalaktyczna, ma otaczać mnie splendorem i gwarantować same lukratywne kontrakty. najważniejsze w życiu, to... Nie zgubić siebie, swoich potrzeb i pasji w źle podjętych decyzjach. Pamiętać i szanować najważniejszych dla siebie ludzi, bo w pojedynkę niewiele się w życiu wskóra. dlaczego? Kiedy zapominamy o tym co nas kształtuje, tracimy pewność siebie, zapał do rozwijania swoich zainteresowań, nie znajdujemy przyjemności w najbardziej zakorzenionych w nas zajawkach, a po co? Poza tym człowiek jest zwierzęciem stadnym, musi mieć z kim iść na piwo, z kim pogadać o pierdołach, mieć kogoś do zwierzeń i kogoś, komu trzeba przypomnieć o pączkach w tłusty czwartek, a naprawdę nie ma niczego gorszego niż bycie pustelnikiem mimo własnej woli.

FOT. © MARTA TOMCZYK (2)

lubię... Jeść (zwłaszcza coś zrobionego zdolnymi rączkami mojej babci), spać, uczęszczać na zebrania mojej nieformalnej grupy najlepszych znajomych ever ZN (pozdrawiam!), kawę, sztukę, filmy z Billem Murrayem, jazz, pączki, lato, opowiadania Pilcha, faceckie brody, detale w filmach i zjazdy rodzinne,itd.,itd. nie lubię... Nadętych ludzi, zimowych krótkich dni, tego, że ludzie komplikują sobie życie przez brak rozmowy, niespodziewanego szczekania psów na ulicy, planów podróży, które nie wypalają, rodzynek.


LOCO | 51


52 | LOCO

Lo-Fi. Superstar.Superhit. PONAD 30 LAT MINĘŁO ODKĄD NA RYNKU POJAWIŁA SIĘ HOLGA – APARAT, KTÓRY Z CZYSTYM SUMIENIEM MOŻNA NAZWAĆ DZIADOSTWEM. tekst Magda Stefanowicz

Holga, flagowy produkt Universal Electronics Industries założonego przez pana T.M. Lee, obchodziła w zeszłym roku okrągłe urodziny. Jest więc już nieco po trzydziestce, ale – mimo pewnych początkowych problemów – nadal trzyma się nieźle. Zrobiona cała z plastiku, cała, łącznie z obiektywem, sprzedawana jest na całym świecie w setkach tysięcy egzemplarzy rocznie. Firma UEI powstała w Hong Kongu pod koniec lat 60. i na początku zajmowała się jedynie produkcją zewnętrznych lamp błyskowych. Wszystko szło dobrze, niestety do czasu. Rok 1974 okazał się pechowy. Na rynku pojawił się bowiem pierwszy kompaktowy aparat na klisze 35 mm z wbudowanym fleszem – Konica C35 EF. Ten szalony wynalazek oczywiście nie od razu zrujnował biznes pana Lee, ale ten wiedział, że musi stworzyć nowy produkt, jeśli ma zamiar przetrwać. A na czym wtedy najlepiej można było zarobić w Chinach i państwach sąsiednich? Wygląda na to, że na aparatach. Azja

oszalała na punkcie fotografii i wszyscy pstrykali fotki na jarzynę. (Chyba wiele się nie zmieniło). Tak więc pierwsze Holgi trafiły pod strzechy na początku lat 80. Za przyzwoitą cenę można było mieć plastikowy, nieszczelny, winietujący średnioformatowy aparat na kliszę 120 mm,

Szaleństwo na punkcie lomografii rozpętało się na dobre i trwa do dziś. Co ciekawe, miał w tym pewien udział Władimir Władimirowicz Putin... wtedy najpopularniejszą. Do tego jedno ustawienie migawki – mierzone w okołosekundach, dwa ustawienia przysłony – pochmurno i słonecznie, aberracja chromatyczna, dystorsja poduszkowata i wszystkie możliwe wady, które dla innych producentów „klasycznych” aparatów byłyby nie do pomyślenia.


LOCO | 53

FOT. © CHOW KAR HOO/COURTESY OF HOLGA LTD.

Plastikowe aparaty były tanie, dzięki czemu dostępne dla każdego. Z czasem jednak, gdy chińskie społeczeństwo się nieco wzbogaciło, ich jakość okazała się, delikatnie mówiąc, niezbyt satysfakcjonująca. Technologiczny boom lat 90. sprawił, że zainteresowanie Holgą spadło na łeb, na szyję. Owszem, w USA była wciąż dość popularna, ale do Europy trafiła nieco później. Przez lata rozdawano ją jako gadżet w amerykańskich wesołych miasteczkach na prowincji, potem trafiła w ręce akademickiej bohemy. Na Starym Kontynencie o dalszych losach Holgi w dużej mierze zadecydował przypadek, a dokładniej lomoszaleństwo zapoczątkowane przez późniejszych założycieli Towarzystwa Lomograficznego. Odkrycie na nowo w Pradze radzieckiego Lomo

FOT. © THOMAS MICHAEL ALLEMAN/COURTESY OF HOLGA LTD.

LC-A przez grupkę studentów z Wiednia miało swoje dobre skutki także dla Holgi. Szaleństwo na punkcie lomografii rozpętało się na dobre i trwa do dziś. Co ciekawe, miał w tym pewien udział Władimir Władimirowicz Putin – ówczesny zastępca mera, który wsparł Austriaków w ich staraniach o uratowanie produkcji w fabryce LOMO w Petersburgu. Po przemianach ustrojowych komunistyczny aparat, wcześniej eksportowany z ZSRR do Polski, Czechosłowacji czy na Kubę, zawojował w końcu zachodnią Europę. Holga dzięki temu także została uratowana i jest niezmiennie produkowana przez firmę dzisiaj już ponad 80-letniego T.M. Lee. Jest też tak samo nieprzewidywalna jak trzy dekady temu.


54 | LOCO

MICRO HOLGA Holga Micro-110 pieszczotliwiej zwana Baby Holgą zmieści się do każdej kieszeni. Z obiektywem 25 mm ostrzy od 1 m do nieskończoności. Zaleca się stosować w słoneczne dni. Dostępna we wszystkich kolorach tęczy, przez co powinna zadowolić najbardziej wymagających. Równie nieprzewidywalna, jak klasyczna Holga. FOT. © TOKINA

LYTRO Aparat Light Field to owoc wytężonej pracy założyciela firmy Lytro. Dr Ren Ng pomysły z laboratorium, które zawarł w nagradzanej pracy doktorskiej, po latach prób wprowadził w życie. I tak na początku zeszłego roku kolorowy klocek, zwany dalej aparatem, trafił do sprzedaży. Co wyjątkowego ma w sobie ten gadżet? Hasło Lytro brzmi: „Shoot now, focus later”, czyli robimy fotki bez opamiętania, a ostrość ustawiamy, na co chcemy i kiedy chcemy. W nowszych modelach możemy też dodać efekt 3D. Przyjemność ta kosztuje ok. 500600 dolarów.


LOCO | 55

DIANA F+ Aparat Diana podobnie jak Holga narodził się w Hong-Kongu, w latach 60. był niezwykle popularny w Chinach, a z czasem zawojował cały świat. Niestety dekadę później Diana przegrała z innymi plastikowymi małpami i przestała być produkowana. Minęło kolejne kilkadziesiąt lat i z odsieczą przyszło austriackie Towarzystwo Lomograficzne, które odbudowało kultowy plastikowy aparat i przywróciło światu zapomnianą na pewien czas Dianę. W 2007 roku narodziła się więc Diana F+, a potem całe mnóstwo klonów w milionach wersji kolorystycznych, a także wersja mini. FOT. © LOMOGRAPHY.COM


56 | LOCO

FOT. © LOMOGRAPHY.COM (11)


LOCO | 57

BELAIR – WERSJA EKSKLUZYWNA Podobno do opery chodzimy średnio raz na 60 lat. Wypadałoby więc odpowiednio przygotować się na taką okazję. Idealnym dopełnieniem ubioru „na galowo” na pewno będzie stylowy model Belair X 6-12. Średnioformatowy luksus za cenę już nie tak średnią, ale cały czas nie zaporową. Co dostajemy w zamian? Możliwość robienia zdjęć w trzech formatach, zakres ISO od 50 do 1600, wymienne obiektywy i oczywiście zazdrość siedzących w tylnym rzędzie.


58 | LOCO FOT. © LOMOGRAPHY.COM (10)

LA SARDINA – WERSJA WAKACYJNA Po operze trzeba odreagować i wybrać się na nawet najkrótsze wakacje. Jeśli na wakacje nie ma czasu, to dobrze by było przynajmniej wprawić się w wakacyjny nastrój. Na tę okoliczność Lomographic Society proponuje szerokokątny model La Sardina kształtem stylizowany na puszkę sardynek. To już może nie brzmi tak wakacyjnie, ale bez obaw – La Sardina nadrabia kolorami, mnóstwem kolorów.


LOCO | 59

SKANER DO SMARTPHONE’A Technologia analogowa i cyfrowa już nie muszą walczyć o wpływy. Skaner do negatywów i slajdów 35mm to piękny romans tych dwóch światów. Historia skanera jest tym bardziej romantyczna, że projekt wystartował na Kickstarterze i w miesiąc kilka tysięcy osób wsparło go sumką w wysokości nieco ponad ćwierć miliona dolarów. Dzięki niepozornemu urządzeniu od ręki możemy zeskanować całą kolekcję starych klisz z imienin, kolonii czy występów w przedszkolu. Skaner zasilany jest dwoma paluszkami i pasuje do wszystkich iPhone’ów, większości Samsungów i mnóstwa innych telefonów. Must have dla wszystkich oldschoolowców, którzy retro kochają, ale gadżetami nie pogardzają.

ETUI HOLGA Ściągnąć aplikację na telefon – nuda! Ubrać swojego iPhone’a albo Samsunga Galaxy w case Holga – brzmi dumnie. Dziewięć filtrów w obrotowej tarczy razem z kolorową obudową czeka na chętnych, którzy zechcą w stylu retro odpimpować swój telefon. FOT. © TOKINA


FOT. © GUTEK FILM

Sugar Man reżyseria | Malik Bendjelloul scenariusz | Malik Bendjelloul zdjęcia | Camilla Skagerström muzyka | Rodriguez produkcja | Szwecja, Wielka Brytania czas trwania | 1h 26 min polska premiera | 22 lutego 2013

Sixto Rodrigueza odkryto przypadkiem w jednym z klubów Detroit. W latach 70. wydał dwie świetne płyty, które nie wiedzieć czemu, okazały się całkowitą klapą. Muzyk porzucił granie, a słuch po nim zaginął. Prawie w tym samym czasie piosenki Rodrigueza w tajemniczych okolicznościach zyskały niezwykłą popularność w RPA, płyty sprzedawały się na pniu, a jego piosenki stały się hymnem walczących z apartheidem. Malik Bendjelloul w „Sugar Manie” wraca do lat 70. i zapomnianego muzyka. Idzie śladami pozostawionymi przez właściciela sklepu muzycznego w Kapsztadzie i dziennikarza, którzy podjęli wyzwanie – za wszelką cenę odkryć, co stało się z Rodriguezem. Czy poza informacją, że ten popełnił samobójstwo na scenie, czeka na nich coś jeszcze? O tym przekonać musicie się już sami.



62 | LOCO

2006 rok Reżyser historię prawie mitycznego muzyka Rodrigueza, który stał się później bohaterem dokumentu „Sugar Man”, po raz pierwszy usłyszał podczas pobytu w Kapsztadzie w 2006 roku.

Kraftwerk Malik Bendjelloul przez kilkanaście lat realizował dokumenty o muzykach. Jest autorem pierwszego w historii dokument o Kraftwerk. Współpracował także z Bjork, Stingiem, Eltonem Johnem, Madonną czy U2.

1000 dni Prace nad dokumentem zajęły reżyserowi Malikowi Bendjelloulowi (wg jego własnych wyliczeń) 1000 dni. To sporo w porównaniu do poprzednich telewizyjnych produkcji Malika, przy których pracował nie dłużej niż miesiąc.


LOCO | 63

Nie szukajcie niczego o Rodriguezie w internecie zanim nie obejrzycie tego filmu! Dajcie się najpierw porwać tej historii, posłuchajcie jego piosenek i poznajcie jego samego, a po seansie będziecie fanami, nawet jeśli nigdy wcześniej o nim nie słyszeliście. „Rolling Stone”

RPA Dwie płyty nagrane w latach 70. przez Sixto Rodrigueza okazały się klapą. Niedługo później jego muzyka zyskała niezwykłą popularność w RPA, płyty sprzedały się w setkach tysięcy egzemplarzy.

Sundance „Sugar Man” miał swoją premierę podczas zeszłorocznego festiwalu Sundance. Zdobył tam dwie nagrody.

BAFTA | Oscar W tym roku „Sugar Man” też jest obsypywany nagrodami. Przez brytyjską akademię filmową został wybrany najlepszym dokumentem, Amerykańska Gildia Producentów Filmowych wyróżniła go Złotym Laurem, a już 24 lutego dowiemy się, czy zdobędzie Oscara dla najlepszego pełnometrażowego dokumentu.

FOT. © GUTEK FILM


64 | LOCO

Polowanie Na co polują bohaterowie najnowszego filmu Thomasa Vinterberga? Niestety na siebie nawzajem. Gdy już nieco doświadczony przez los Lucas odzyskuje na chwilę równowagę, otrzymuje kolejny cios i zostaje niesłusznie oskarżony o molestowanie dziewczynki. Mieszkańcy pewnego duńskiego miasteczka spróbują na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość. Vinterberg lubi wytykać nam wady, więc miło na pewno nie będzie. O skandynawskiej sielance możemy zatem zapomnieć. reżyseria | Thomas Vinterberg scenariusz | Tobias Lindholm, Thomas Vinterberg zdjęcia | Charlotte Bruus Christensen muzyka | Nikolaj Egelund wystepują | Mads Mikkelsen, Thomas Bo Larsen, Lars Ranthe, Susse Wold, Anne Louise Hassing, Annika Wedderkopp, Alexandra Rapaport, Lasse Fogelstrm produkcja | Dania czas trwania | 1h 46 min polska premiera | 15 marca 2013

FOT. © KINO ŚWIAT


LOCO | 65


66 | LOCO

Casino Royale Mads Mikkelsen ma na swoim koncie kilka czarnych charakterów. Ten najbardziej znany to pewnie Le Chiffre z „Casino Royale”.

Hobbit W pierwszych dniach od premiery „Polowanie” miało w Danii większą oglądalność niż „Hobbit”. W 4 dni film obejrzało grubo ponad 100 tysięcy osób.

Cannes Podczas zeszłorocznego festiwalu w Cannes Mads Mikkelsen zdobył Złotą Palmę dla najlepszego aktora. Za rolę w „Polowaniu” był także nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej.

Hannibal Były książki Harrisa, były cztery mniej lub bardziej udane adaptacje filmowe, a teraz przyszedł czas na serial, prequel do poprzednich ekranizacji. W młodego doktora Lectera wcieli się tym razem Mads Mikkelsen. Emisja jeszcze w tym roku.

FOT. © KINO ŚWIAT


LOCO | 67

Dogma Od premiery filmu „Festen” Vinterberga, który powstał zgodnie z zasadami Dogmy, minęło już 15 lat. Zarówno Vinterberg jak i von Trier już dość dawno porzucili reguły zapisane w słynnym manifeście z połowy lat 90.

8 „Polowanie” to już ósma wspólna produkcja Thomasa Bo Larsena i Vinterberga. Wygląda to na całkiem zgrany duet. Panowie pracowali wcześniej m.in. na planie „Festen” i „Moja droga Wendy”.

Hollywood Duńczycy mają od Polaków chyba trochę więcej szczęścia w Hollywood. Oprócz Vinterberga i von Triera w USA pracowali lub nadal pracują Mads Mikkelsen, Nicolas Winding Refn, Nikolaj Coster-Waldau czy Thure Lindhardt.


68 | LOCO

tekst Magda Stefanowicz

Nasze stare zdjęcia, z jakiej epoki by nie pochodziły, zazwyczaj wywołują pewne zażenowanie. Dziwaczna fryzura, która miała uchodzić za krzyk mody, rozkoszne sweterki, którymi dziś już pewnie nawet ciocia by nas nie uraczyła, o okularach lepiej nie wspominać. Dla znajomych takie kąski to idealna okazja do niekończącej się szydery. Mimo wszystko tamte czasy miały w sobie to „coś”. Wszyscy byliśmy piękni i młodzi.

obserwować masę specyficznych osobowości, niech będzie – nerdów. Klimat tamtych lat budują nie tylko stylowe ubrania, fryzury i rekwizyty z epoki, ale także oryginalna kamera Sony z lat 70., którą Bujalski nakręcił film. Mamy więc wrażenie, że oglądamy obraz trochę jak z kamery przemysłowej, a trochę jak z pierwszych wydań Dziennika Telewizyjnego. Ekipa pracująca przy filmie musiała się nieźle bawić nie tylko ze względu na okoliczności przyrody. Większość pracujących przy „Computer Chess” to po prostu znajomi reżysera, co ciekawe wielu z nich występuje przed kamerą po raz pierwszy.

Andrew Bujalski w swoim najnowszym filmie „Computer Chess” wraca do pięknych lat 80., kiedy komputery wielkością były zbliżone do szafy, miały moc obliczeniową dzisiejszego kalkulatora, a o iPadach się nikomu nie śniło, ba, o procesorach pentium nikomu się nie śniło, a internet był w Polsce dopiero pieśnią przyszłości. Film pokazywany był w styczniu podczas festiwalu Sundance, ostatnio w Berlinie, a niebawem Lądujemy więc gdzieś w Teksasie, w kiepskim będzie można go obejrzeć w Austin na SXSW. hotelu, na pewnych zawodach. Na tych zawo- Na dystrybucję kinową w Polsce chyba nie ma co dach nie liczy się jednak siła mięśni, tu najważ- liczyć, ale miejmy nadzieję, że na jednym z tegoniejsze są szare komórki. Grupka ludzi będzie rocznych festiwali „Computer Chess” się pojawi. bowiem przez weekend walczyć o tytuł najlep- Do tego czasu polecamy wszystkie poprzednie szego programisty szachowego. Oczywiście pro- filmy Andrew Bujalskiego, niskobudżetowe bezgramiści to nie zwykli ludzie, przyjdzie nam więc pretensjonalne, które nic nie muszą. bezpretensjonalne, które nic nie muszą.


LOCO | 69

FOT. © COMPUTER CHESS LLC (3)


70 | LOCO

Holy Fire „Holy Fire” to trzeci studyjny krążek Foals. Na pytanie dziennikarza portalu digitalspy.co.uk: „Czego możemy się spodziewać?” Yannis Philippakis odpowiedział: „Jedenastu nowych utworów i lepszego brzmienia”.

FOTO: MAT. PRASOWE/WARNERMUSIC (3)

Seriale Utwór „Spanish Sahara” z albumu „Total Life Forever” cieszył się niesamowitą popularnością wśród twórców seriali. Można go usłyszeć w trailerach siódmego sezonu „Ekipy” oraz w soundtrackach seriali „Skins” i „Misfits”.

Yannis Philippakis Frontman Foals urodził się w rodzinie o dość ciekawych korzeniach. Ojciec jest Grekiem, a matka pochodzi z RPA i ma żydowskie i ukraińskie korzenie. Philippakis opuścił Grecję w wieku pięciu lat i przeniósł się z matką do Oxfordu.

WWW W 2010 roku zespół uruchomił swoją nową oficjalną stronę internetową. Żeby dostać się do środka i uzyskać dostęp do zawartości, trzeba wpisać kod, który co jakiś czas się zmienia. Aktualne informacje można znaleźć na profilach zespołu w portalach społecznościowych.


LOCO | 71

Mercury Prize Druga płyta zespołu – „Total Life Forever” – w lipcu 2010 roku została nominowana do nagrody Mercury Prize w kategorii Najlepszy Album. Przegrała jedynie z debiutanckim krążkiem grupy The xx.

klipy Foals chcą być w pełni samowystarczalni, dlatego wszystkie teledyski są realizowane i produkowane przez bliskiego przyjaciela zespołu – Dave’a Ma. Podobnie wygląda sprawa okładek, które projektują znajomi.

KTO: FOALS CO: Holy Fire SKĄD: Oxford, UK KIEDY: 11 lutego 2013 WYTWÓRNIA: Transgressive Records GATUNEK: dance-punk


72 | LOCO

#15 „Push the Sky Away” to piętnasty studyjny album Nick Cave and the Bad Seeds. Materiał nagrano w La Fabrique w południowej Francji, a wydaniem zajęła się należąca do zespołu wytwórnia – Bad Seed Ltd.

nazwa

Dokument

Zespół powstał na gruzach grupy The Birthday Party. W pierwszych miesiącach działalności występował pod nazwą Nick Cave and the Cavemen. Jednak wkrótce przemianowali się na Nick Cave & The Bad Seeds, co jest nawiązaniem do EP „The Birthday Party”.

Film o Nick Cave & The Bad Seeds zatytułowany „The Road to God Knows Where” w reżyserii Uli M. Schueppel w 2008 roku znalazł się wśród 20 najlepszych filmów muzycznych. Głosowali czytelnicy i dziennikarze magazynu „Total Film”.

FOTO: MYSTIC PRODUCTION (3)

64 Płyta „Murder Ballads” okazała się największym komercyjnym sukcesem grupy. Motywem przewodnim wszystkich utworów są – jak wskazuje tytuł – morderstwa. We wszystkich dziesięciu piosenkach pojawiają się łącznie 64 ofiary.

DRUGS W 1997 roku ukazał się album „The Boatman’s Call”, po którym zespół zrobił sobie kilkuletnią przerwę ze względu na odwyk Nicka Cave’a po wieloletnim nadużywaniu alkoholu i heroiny. Następną płyta – „No More Shall We Part” – trafiła na rynek dopiero w 2001 roku.


LOCO | 73

KTO: Nick Cave and the Bad Seeds CO: Push the Sky Away SKĄD: Melbourne, Australia KIEDY: 18 lutego 2013 WYTWÓRNIA: Bad Seed Ltd. GATUNEK: alternatywny rock

Wim Wenders Zainteresowania członków zespołu nie ograniczają się tylko do muzyki. W 1987 roku pojawił się w filmie „Niebo nad Berlinem” W. Wendersa. Sam Nick Cave był współautorem produkcji „Ghosts… of the Civil Dead”, w której również wystąpił. Napisał też scenariusze do filmów „Propozycja” i „Gangster”.


74 | LOCO

MASSMIX Massmix to otwarty warszawski projekt streetartowy, a sami mówią o sobie „żyjąca idea, pod którą może podpisać się każdy”. Stworzyli bank sampli, które można dowolnie ze sobą mieszać i za każdym razem osiągać inny efekt końcowy. Ich realizacje drukowane na samoprzylepnej folii pojawiają się zarówno w galeriach jak i na miejskich murach. Przy ulicy Hożej w Warszawie prowadzą autorski dom kultury V9, gdzie organizują warsztaty, w czasie których uczestnicy mogą miksować elementy i stworzyć własne projekty.


LOCO | 75


76 | LOCO


LOCO | 77


78 | LOCO


LOCO | 79


80 | LOCO


LOCO | 81


82 | LOCO


LOCO | 83


84 | LOCO


LOCO | 85


86 | LOCO

jak mówi notka na stronie domu kultury V9, z którym jest nierozerwalnie związany, to artysta konsekwentnie badający różne plastyczne wymiary współczesnego miejskiego industrialu. do tego akt y wny członek kolekt y wu massmix, współzałożyciel fundacji vlep[v]net oraz gość, który swoje widział, swoje wie i swoje ma do powiedzenia. w rozmowie dla sulw poruszył spektrum najróżniejszych wątków, które spajają się w zaskakująco spójną całość. o pierwszych wlepkach w warszawie, o będącej podstawą działań na ulicy wspólnocie – goro. rozmawiał Jacek Baliński

kiedy vlepy pojawiły się na ulicy? Zauważyłem je jakoś w drugiej połowie lat 90. na billboardzie przy metrze Politechnika. Na ramce u dołu była spora galeria dziwnych kwadratowych lub prostokątnych papierków z jakimiś śmiesznymi rysuneczkami. jak się wkręciłeś w tę zabawę? Na początku trochę się czaiłem, zastanawiałem, a później po prostu zacząłem to robić. Szukałem ludzi, którzy też się tym zajmowali, co nie było specjalnie trudne, bo panował zwyczaj, że na vlepkach podawano namiar do siebie. Odezwałem się do Ziutka, który wlepiał tylko w komunikacji miejskiej, i tak jakoś wszedłem w to środowisko vlepkarzy. Spotykaliśmy się nieregularnie, ale zawsze w niedzielę na placu Bankowym. Każdy z nas miał kieszeń pełną vlepek... a wtedy... a wtedy wbijaliśmy do tramwaju lub autobusu i zgodnie z wewnątrzgrupowym kodeksem, szliśmy na koniec pojazdu i naklejaliśmy vlepy jedna obok drugiej na tylnej ściance. W pięć minut cała galeria była wyklejona. kiedy wyszedłeś ze swoimi pracami na ulicę? W momencie, kiedy zaczęło mnie uwierać skodyfikowanie tego zjawiska. Trzeba iść na koniec autobusu, nakleić na tej tylnej ściance... Przyklejenie w innym miejscu było już ewenementem. Pomyślałem: dlaczego właśnie tam, skoro można gdzie


LOCO | 87


88 | LOCO

indziej – wszędzie tak naprawdę? I wtedy pozna- przez Kwiatka i vlepkarzy autobusowych strony łem Kwiatka oraz parę innych osób, które widzia- propagującej zjawisko. Tak powstał Vizon. ły temat w podobny sposób. a co z vlep[v]netem? vlep[v]net narodził się a reszta? Część vlepkarzy była bardzo restryk- w 2003 roku. Vizon okazał się być miejscem cyjna – tylko autobus, nic więcej. Większość prac sprofilowanym tylko na klasyczne autobusowe była o jeżdżeniu autobusem, vlepianiu w auto- vlepki, tak więc Kwiatek wyklikał nowego HTbusie, o ikarusach... Niektórzy nie chcieli tego ML-a. Graffiti było u nas już w miarę osadzoporzucać. My zaczęliśmy kleić na ulicy i tak to ne, vlepy były natomiast kompletnym novum sobie szło. Pojawiła się galeria na szybach ASP, i chcieliśmy poinformować o tym ludzi. Zbadać, cała zalepiona prostokątnymi papierkami, ro- gdzie one występują, połączyć ośrodki, rosnąć bionymi ręcznie lub odbijanymi na ksero. Było w siłę, rozwijać się, tropić nowe zjawiska na ulicy. tam co prawda dużo kaszany, ale bardziej chyba Poszperaliśmy w necie, zobaczyliśmy, co się dzieje liczyła się wspólnota – tworzenie nowego, pod- na mieście, dodaliśmy dwa do dwóch i ruszyliskórnego obiegu, w którym możesz uczestniczyć śmy. Już rok później jako vlep[v]net zrobiliśmy nawet jak nie umiesz rysować i nie bardzo masz pierwszą edycję Street Art Jam na murach pod coś do powiedzenia. Wisłą, przy Moście Śląsko-Dąbrowskim. Wiedzieliśmy, że scena vlepkarzy jest tak wąska, że na asp było coś więcej niż tylko prosto- siłą rzeczy pojawią się głównie grafficiarze, ale kątne papierki? W zasadzie nie. Ale to szybko koniec końców udało się wszystko zgrabnie posię zmieniło, zaczęły się pojawiać szablony, więk- łączyć, a jednego z pierwszych wrzutów zrobił sze formaty. Jeśli chodzi o mnie, moje podejście M-City. zmieniły takie strony jak Ekosystem czy Wooster Collective. Dzięki nim zrozumiałem, że można odbyły się kolejne edycje street art jamu? wyciąć rysunek po kształcie lub że vlepa może Co roku się odbywają. W 2012 roku była dziesiąbyć ogromna. Przez lata stopniowo obracałem to ta, chyba najlepsza edycja – w Jeleniej Górze gosobie w głowie i te vlepki zaczęły w końcu ewo- ścił nas Szum. Działaliśmy w jednej części starej luować. Punktem zwrotnym była próba założenia fabryki Celwiskozy – drugą w tym samym czasie


LOCO | 89

wyburzali. Kolejny raz zebraliśmy grupę ludzi, którzy byli gotowi bez żadnych zwrotów spotkać się i pomalować. Czuję między nami taki fajny wajb – wszyscy nadajemy na tych samych falach, nikt się nie musi już na nic spinać, tylko każdy robi swoje. nie jest o was głośno. Na początku nam zależało, żeby impreza była odpowiednio wypromowana, żeby jak najwięcej ludzi się o tym dowiedziało, ale już od trzeciej edycji poszliśmy tropem bardzo osobistych, niszowych spotkań. I tak po dziś dzień. dlaczego? Po prostu jest nam to niepotrzebne. Robienie projektów daje dużo satysfakcji, ale ktoś musi je koordynować, ktoś odpowiada za logistykę, ktoś za PR – to ciężka orka. Czasem lepiej jest po prostu wyskoczyć i zrobić coś dla siebie. Ważne, żeby się nie zatracić i nie zapomnieć, po co to robimy. Z biegiem lat utworzyła się fajna

harmonia – skład się skonsolidował, podobnie myśleliśmy o przestrzeni miejskiej i mieliśmy chęć działać. działanie wywrotowe? Coś w tym rodzaju. Im jest nas więcej, tym jesteśmy silniejsi i mamy więcej do powiedzenia. Proste sprawy. Zsumowaliśmy nasze eksperymenty i tak powstał Massmix. Przy okazji za sprawą Ixi Colora i Mrufiga poznałem potencjał folii samoprzylepnej i poczułem, że to co robię wreszcie mi się podoba. vlep[v]net ewoluował, ja ewoluowałem, ekipa się rozrosła, potem część ludzi odpadła. Teraz jesteśmy w V9, które jest naszym najbardziej sprofilowanym miejscem. Czasy są takie, że trzeba było się określić, to wyszło samo z nas. co uznałbyś za wasz największy sukces? Nie wiem. Dużo rzeczy tutaj sprawiło mi radość, praktycznie każdą wystawę uważam za duże osiągnięcie. Niedawno pojawiła się u nas Gosia


90 | LOCO

Nasze realizacje nie są medialnymi wydmuszkami, tylko owocem długotrwałej pracy z artystą...

Bartosik – w zasadzie znikąd – i nagle pojawił się przed nami cały jej świat, świat doskonałego malarstwa. Cieszę się, że jesteśmy w stanie przekonać do siebie ludzi z zagranicy – ostatnio na nasze zaproszenie przyjechał na przykład Akay z Bradem Downeyem. Jestem dumny, że V9 jest i ma się dobrze. To jest największy sukces.

a jaki jest u nas? Robiony z wyrachowania i chęci zaistnienia.

warszawa się zmieniła przez te lata, od kiedy zaczęliście się udzielać? Na pewno kiedyś w inny sposób była zasyfiona. Stolica zawsze była zlepkiem wielu różnych bodźców wizualnych, niemniej dziś jest tu coraz więcej śmietniska typowo korporacyjnego. Czyli klasyka: wszędzie banki, reklamy (które kiedyś były może bardziej przaśne, ale nie występowały na taką skalę), nowe budynki, biurowce. Krajobraz zmienia się w zastraszającym tempie – a mam o tyle fajną optykę, że dzieciństwo spędziłem w samym centrum. Teraz, gdy przyjeżdżam do rodziców, pewnych miejsc prawie nie poznaję. Mnóstwo ścieżek zarosło wieżowcami albo nie da się przejść, bo postawiono ogrodzenie. To mnie denerwuje najbardziej.

znasz powód? Najważniejszym jest chyba wtłoczenie zjawiska w ramy ideologiczno-komercyjne.

zaistnienia gdzie? Na Fejsie chociażby – zrobi się dwie fotki swojej jednej jedynej pracy na ulicy i już jest się street artowcem. Ten cały ruch bardzo szybko się zdeformował.

to znaczy? Chodzi mi o to, że street art bardzo łatwo może stać się narzędziem – i tylko tyle tak naprawdę. Zbyt często prace powstają na zamówienie, a nie z potrzeby twórcy.

pieniądz w tej profesji jest zły? Nie wygłupiajmy się – nie jest zły, ale trzeba jasno określić granice – tak, żeby to co się robi było na twoich warunkach. Bez niczyich logotypów. V9 też dostaje kasę od miasta. To, że bierzemy pieniądze od miasta, żeby zrobić jakąś dużą ścianę, nie znaczy od razu, że jakkolwiek ingeruje ono w treść muralu. Widziałeś pracę Eltono, która powstała ze środków przeznaczonych na Euro street art w warszawie też był inny. 2012? Piętnaście lat temu taki termin u nas nie funkcjonował... widziałem. Dostrzegłeś w niej jakieś odniesienia do tej imprezy? a kiedy już zaczął funkcjonować, był on prawdziwy? Nie do końca – prawdziwy jest ro- nie. Więc o co chodzi? biony po swojemu i z potrzeby serca.


LOCO | 91

o niekonsekwencję. Bo z jednej strony promujemy postvandalizm, a z drugiej robimy pięć murali na Pradze, o których wiadomo, że część kasy na nie wyłożył chociażby Wedel? bingo, ale wcześniej – skoro już przytoczyłeś – przybliżmy jeszcze termin „postvandalizm”. Nie, najpierw odeprę zarzut o niekonsekwencję. Wyjaśnijmy sobie dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że jako fundacja utrzymujemy się w pewnej mierze z dotacji, więc siłą rzeczy musimy współpracować z jakimś strukturami – chociażby urzędem miasta.

to zmienia się nieco optyka. Coś za coś. W jakiś sposób jesteśmy w tym nurcie street artu, który krytykowałem, ale my przynajmniej dobrze wiemy, z jakich pobudek to robimy. Szczerych. Nasze realizacje nie są medialnymi wydmuszkami, tylko owocem długotrwałej pracy z artystą, społecznością lokalną, partnerami i donatorem. To wieczne poszukiwanie złotego środka, aby działać w zgodzie z własnym sumieniem i być w stanie sfinansować akcję. Najfajniejsza jest faza koncepcyjna, potem zaczynają się schody. Oczywiście sytuacja wymarzona to nie korzystać z kasy z zewnątrz, ale to jeszcze nie ten moment.

nadal w tym widać niekonsekwencję. Druga sprawa przedstawia się tak: jeżeli wie się, że można zrobić coś wartościowego i jasno określi się warunki, na jakich miałoby to zostać zrobione,

ok – a co z postvandalizmem? Samo sformułowanie padło z ust Ixi Colora. Mnie przez długi czas wydawało się lekko naciągane. W końcu powiedziałem to Ixiemu, co go bardzo rozbawiło.


92 | LOCO

„Przecież sam głęboko siedzisz w tym nurcie” – stwierdził. przyznałeś mu rację? Koniec końców – tak. Postvandalizm jest dla mnie sposobem patrzenia na rzeczywistość i dostrzeganiem w niej jakichś nieprzeciętnych walorów wizualnych, na styku destrukcji i tworzenia. To rzeczy trudne i niezrozumiałe, a zarazem pewna postawa – to jak kreujesz siebie i to, co siedzi w tobie. co siedzi w goro? Chęć czerpania satysfakcji z moich działań. Chęć budowania siatki ludzi – łączenia ich i mobilizowania do wspólnej pracy. zataczamy kółko – wspólnota jest ważna. Wręcz najważniejsza – zawsze to powtarzam. Mogę się nie jarać czyimiś wrzutami, ale cieszę się, że je robi – jeżeli widzę, że robi to z czystych pobudek. Chodzi o współprzeżywanie.


LOCO | 93


94 | LOCO

FOT. © COURTESY OF DUPONT


LOCO | 95

DuPont pulls a rabbit out of a nitrogen tekst Marta Mikułowska

NYLON KOJARZY NAM SIĘ Z POŃCZOCHAMI ZE SZWEM, SYMBOLEM SEKSAPILU, ATRYBUTEM KUSICIELEK, OBIEKTEM POŻĄDANIA MILIONÓW KOBIET I SPOREJ RZESZY MĘŻCZYZN. O NYLONY BIŁY SIĘ ELEGANCKIE DAMY, A KIEDY NIE UDAWAŁO SIĘ ZDOBYĆ WYMARZONEJ PARY, MALOWAŁY SOBIE NA NOGACH IMITACJE SZWU, BY DODAĆ SOBIE POWABU. JEDNAK MAŁO KTÓRA FEMME FATALE WIEDZIAŁA, ŻE TEN POLIMER HEKSAMETYLENODIAMINY I KWASU ADYPINOWEGO ZE WZGLĘDU NA SWE DOSKONAŁE WŁAŚCIWOŚCI FIZYCZNE ŚWIETNIE NADAJE SIĘ DO PRODUKCJI PANEWEK ŁOŻYSK I KÓŁ ZĘBATYCH.


96 | LOCO

Historia nylonu zaczyna się w 1800 roku, kiedy to rodzina du Pont ucieka do Stanów Zjednoczonych przed horrorem rewolucji francuskiej. Dwa lata później, w Euletharian Mills w stanie Delaware, Éleuthère Irénée du Pont de Nemours, syn Pierre’a Samuela, osobistego sekretarza króla Stanisława Poniatowskiego, twórcy i sekre-

DuPont kontynuuje ekspansję dzięki produkcji dynamitu i prochu bezdymnego. tarza Komisji Edukacji Narodowej, wznosi młyn produkujący czarny proch. E.I. Du Pont de Nemours and Company szerzej znany jako DuPont dzisiaj jeden z największych koncernów chemicznych na świecie, w połowie XIX wieku staje się największym dostawcą czarnego prochu dla armii Stanów Zjednoczonych, zapewniając połowę prochu zużytego przez armię Unii w czasie wojny secesyjnej. Na początku XX w. DuPont kontynuuje ekspansję dzięki produkcji dynamitu i prochu bezdymnego. W latach 20. ówczesny prezes firmy postanawia skupić się bardziej na przemyśle chemicznym. W 1920 roku DuPont kupuje 60% udziałów Comptoir des Textiles Artificiels, francuskiej firmy produkującej rayon (inaczej wiskoza), sztuczne włókno imitujące jedwab, wykonane z celulozy. Mimo że rayon był popularny i zapewniał zyski, DuPont inwestowało w dalsze badania nad włóknem, aby poprawić jego właściwości. Przełom nastąpił w 1927 roku, kiedy za sprawą M. A. Stine’a powołano zespół badawczy, mający prowadzić badania stricte naukowe, a nie – tak jak wcześniej – bazujące na już istniejących rozwiązaniach. Stine dostał budżet w wysokości 25,000 dolarów na miesiąc i zadanie zatrudnienia

25 najlepszych chemików jakich mógł pozyskać. Rok później udaje mu się zatrudnić Wallaca H. Carothersa młodego wykładowcę z Uniwersytetu Harvarda uznawanego dzisiaj za wynalazcę „włókna cud”. Zespół Carothersa rozpoczął pracę nad polimeryzacją, co w 1935 roku doprowadziło do odkrycia poliamidu 66, któremu później nadano nazwę handlową nylon. Był to pierwszy polimer pozwalający na produkowanie całkowicie syntetycznego włókna, o świetnych właściwościach fizycznych i chemicznych, odpornego na rozciąganie i dającego łatwo się barwić. Rewolucyjny produkt był już gotowy, teraz przyszedł czas na wymyślenie nazwy. Przed wprowadzeniem na rynek poliamid 66 nazywany był po prostu włóknem 66 (sześć sześć), gdzie cyfry informują o określonej strukturze chemicznej związku. Proces wymyślania nazwy był długi, żmudny i krąży o nim wiele legend. Uznaje się, że pierwszym, humorystycznym


LOCO | 97

FOT. © COURTESY OF DUPONT (2)


98 | LOCO

„Washington News” zamieściło artykuł, w którym dowodzono, że nylon otrzymywany jest z kadaweryny, substancji powstającej w procesie rozkładu ciał.

pomysłem był akronim Duparoon, „DuPont pulls a rabbit out of a nitrogen”. Odrzucono nazwy novasilk i synthesilk, ponieważ nie chciano, aby włókno było kojarzone wyłącznie jako substytut jedwabiu, a bardziej ze względu na doskonałe właściwości. Powołano nawet trzyosobowy komitet, który odrzucił kolejnych 400 propozycji nazwy. Jeden z członków komitetu dr E. K. Gladding zaproponował nazwę Norun (nie puszczające oczek), mając na myśli rajstopy, do których produkcji miał być w przyszłości wykorzystywany, ale szybko zmienił ją na Nuron, kiedy okazało się, że jednak nylonowe rajstopy przyszłości będą się drzeć. Tutaj pojawiły się wątpliwości co do wymowy, bo po angielsku nuron zbyt przypominało w wymowie neuron. Po kilku kolejnych propozycjach zmian komisja zatwierdziła nazwę nylon. Taka jest oficjalna wersja, ale legenda głosi, że nazwa jest skrótem od „Now You Loose Old Nippon”. Były to czasy silnych antyjapońskich nastrojów w Stanach Zjednoczonych, a wynalezienie nylonu, które było realnym zagrożeniem dla Japonii jako największego producenta jedwabiu na świecie, jeszcze bardziej podgrzało atmosferę. Ta wersja szybko obiegła całe Stany,

a w 1941 roku DuPont zamieścił nawet artykuł w japońskiej prasie, w którym podaje oficjalną wersję wydarzeń. Wynalezienie nylonu było trzymane w ścisłej tajemnicy, „włókno cud” zostało oficjalnie przedstawione światu dopiero 3 lata po odkryciu, było to powodem wielu spekulacji i plotek. „Washington News” zamieściło artykuł, w którym dowodzono, że nylon otrzymywany jest z kadaweryny, substancji powstającej w procesie rozkładu ciał. DuPont szybko jednak zamknął usta nieżyczliwej prasie, kiedy w 1938 roku dr Stein na terenach odbywającej się parę miesięcy później Wystawy Światowej w Nowym Jorku zaprezentował przed tłumem podekscytowanych kobiet nylonowe pończochy. „Pierwsze stworzone przez człowieka syntetyczne włókno, mocniejsze od


LOCO | 99

FOT. © COURTESY OF DUPONT (2)

stali, delikatne jak pajęczyna, bardziej elastyczne niż jakiekolwiek włókno naturalne, olśniewająco błyszczące, będzie dostępne na rynku pod nazwą nylon, zostało zaprezentowane przez dr Steina, wiceprezesa DuPont, na Wystawie Światowej w Nowym Jorku , 27 października 1938 roku” – donosiła prasa. Wynalazek przyjęto z entuzjazmem, jednak na masową produkcję trzeba było czekać jeszcze 18 miesięcy. 5 maja 1940 roku rozpoczęto sprzedaż oferując pończochy w cenie 1,5 dolara za parę. Zapasy wyprzedano do południa. W 1940 roku DuPont sprzedał 2,5 miliona funtów nylonu, dwa lata później posiadał już 30% rynku pończoch. Kobiety nie cieszyły się długo tym wynalazkiem, ponieważ od 1942 roku, kiedy Stany Zjednoczone przyłączyły się do działań wojennych, cała produkcja nylonu szła na cele militarne. Do tego czasu nylon wykorzystywany był już do produkcji, m.in. włosia szczoteczek do zębów, żyłek wędkarskich i jubilerskich, krawatów czy spodni do gry w football. Do końca wojny wyprodukowano 3,8 miliona spadochronów, pół miliona opon samolotowych i niezliczone ilości lin, kamizelek

kuloodpornych oraz filtrów do osocza. Zapotrzebowanie na nylon było w tym czasie już tak duże, że szybko doprowadziło do powstania czarnego rynku, a nieuczciwi przedsiębiorcy zarabiali fortuny na sprzedaży pończoch z kradzionego włókna. DuPont wrócił na rynek konsumencki jeszcze w 1945 roku, nowe dostawy pończoch pojawiły się na sklepowych półkach i wraz z nimi rozpoczęła się pończochowa histeria. Kobiety uciekały się do rękoczynów w zaciekłej rywalizacji o deficytowy towar. Najdłuższa kolejka ustawiła się ponoć w Pittsburghu, miała ponad milę długości i stało w niej około 40,000 chętnych na 13,000 par rajstop. Po części ze względu na ogromne zainteresowanie produktem, a po części w związku z oskarżeniami o praktykowanie monopolu, DuPont udzielił licencji na produkcje nylonu zewnętrznym przedsiębiorstwom w 1951 roku. W Polsce pracami nad polimerami zajmował się Instytut Chemii Przemysłowej, który w powołał zespół pod kierownictwem prof. dr inż. Stanisława Ciborowskiego. Stylony, czyli polski odpowiednik nylonów, produkowały łódzkie zakłady Fenix, Opolanka czy Stilon Gorzów.


100 | LOCO

Rajstopy były pierwszym krokiem prowadzącym do dominacji nylonu i innych włókien sztucznych na rynku modowym na całym świecie. Ubrania były tanie, kolorowe, błyszczące i łatwe w użytkowaniu, idealne dla zabieganych, ale dbających o siebie gospodyń domowych. W latach 50. produkowane były bielizna, skarpetki, sztuczne futra, a nawet garnitury. DuPont opracował szczególnie wymyślną strategię marketingową dla swojego produktu. Aby zawładnąć rynkiem należało dotrzeć do paryskich projektantów i wprowadzić nylon na paryskie wybiegi. We współpracy z projektantami produkowano tysiące próbek materiałów, które dostarczano producentom materiałów i domom mody. W 1955 roku kilkanaście tkanin trafiło na pokazy między innymi Coco Chanel i Christiana Diora, a zdjęcia zrobione przez wynajętego przez DuPont fotografa mody Horsta P. Horsta obiegły gazety. W późnych latach 60. następuje przesycenie rynku, nylon i poliester wychodzą z mody, konsumenci zwracają się z powrotem w stronę włókien naturalnych, szczególnie wełny i bawełny. Obecnie nylonu jest mniej w ubraniach, ale nie oznacza to, że znikł z otaczającego nas świata. Znajdziemy go, m.in. w strunach gitarowych, piłkach do koszykówki czy żyłkach wędkarskich. Wynalezienie nylonu było pierwszym etapem rozwoju przemysłu tworzyw sztucznych, DuPont kontynuował badania, co zaowocowało wynalezieniem takich celebrytów jak lycra, teflon, kevlar, cordura czy neopren. Dzisiaj trudno jest nam wyobrazić świat bez tworzyw sztucznych, które znalazły zastosowanie w każdej dziedzinie przemysłu, warto pamiętać, że jeszcze nie tak dawno na górskie wyprawy chodziło się w wełnianych swetrach, pod spódnicami nosiło się jedwabne rajstopy, a na plaży wygrzewano się w bawełnianych kostiumach.


LOCO | 101

FOT. © COURTESY OF DUPONT


102 | LOCO


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.