LOCO NR 9

Page 1




4 | LOCO


LOCO | 5

Bo wjeżdżamy z dziewiątym numerem na takim grubasie, że sorry. This is LOCO – moi Drodzy – 100% GOOD STUFF. Uwaga na mózgi! Co w środku? Sam nie wiem... Ja piszę tylko dziwne wstępniaki. Ale z szeptów redakcji wynika, że trochę longów, że gdzieś na kartach ukrył się przypałowy król Joffrey w przebraniu, że w Polsce powstają fajne rzeczy, że raperzy chodzą w roboczych butach i że nie wiadomo do końca, kim jest Batman. Na mieście za to chodzą słuchy, że nie możecie się doczekać, żeby to przeczytać... Ciach bajera! Łykajcie litery.


6 | LOCO

Za nami pierwszy, niezwykle emocjonujący Nintendo Contest. Jeśli żałujecie, że nie mogliście wpaść i nie wystarcza wam sama fotorelacja, to nic straconego – pewnie odbędzie się kolejna edycja. Jeśli teraz zastanawiacie się, co do tego czasu zrobić z rękami, to mamy propozycję. ThinkGeek właśnie wypuścił kieszonkowy emulator gier, który nazywa się a380 Pocket Retro Game Emulator. Na pierwszy rzut oka trochę przypomina pada do klasycznego Nintendo, trochę GameBoya. Jednak nie dajcie się zwieść – to bydlę kryje 4GB wbudowanej pamięci, gniazdo kart microSD i żadna gra z klasycznych konsol nie jest mu straszna. Do tego dochodzi możliwość odtwarzania plików audio, wideo, a nawet radia FM. No dobra, ale skąd brać gry? Na to pytanie nie możemy odpowiedzieć, ale na pewno się domyślacie...

Daft Punk Lego


LOCO | 7

Old school is STILL the best F*CKIN’ school

W maju Daft Punk uraczył nas wreszcie pierwszą po ośmiu latach znakomitą płytką studyjną – „Random Access Memories”. Z tej okazji Jake Meier, amerykański zajawkowicz, a zarazem fan francuskiego duetu, na stronie projektu LEGO Cuusoo zaproponowował zestaw przedstawiający muzyków. Strona LEGO Cuusoo każdemu daje możliwość zgłaszania swoich pomysłów, które następnie są oceniane przez użytkowników. Projekt z największą liczbą głosów ma szansę zostać zrealizowany i trafić na sklepowe półki. Jak wiadomo Guy-Manuel de Homem-Christo i Thomas Bangalter z Daft Punk konsekwentnie ukrywają swoje twarze, ale Jake Meier obiecał, że kaski będą wyglądały jak prawdziwe!


8 | LOCO

Š Mike Wrobel (6)


LOCO | 9

Jak ten czas szybko leci! Z tyłu głowy tli się jeszcze wspomnienie o pierwszym sezonie „Gry o tron”, łykniętym podczas jednego „wieczoru”, a tymczasem swój finał miał już trzeci. Oj, trochę się działo, ale spokojnie – nie zamierzamy robić psikusa wszystkim tym, którzy z jakiegoś powodu jeszcze nie oglądali – spoilerów nie będzie. Natomiast koniec sezonu to tradycyjnie dobra okazja do zadania sobie pytania: „Co by było gdyby?”. No właśnie, co by było gdyby bohaterowie serialu przenieśli się w czasie, na przykład do przełomu cudownych lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych? Naszą ciekawość zaspokoił, mieszkający w Tokio, francuski artysta o bardzo swojsko brzmiącym nazwisku – Mike Wrobel. Sam podkreśla, że dorastał w czasach „Archiwum X”, grunge’u i zabawek z płatków śniadaniowych. Ślad tych dziecięcych sentymentów wyraźnie widać w jego pracach. Do tej pory stworzył portrety siedmiu postaci z „Gry o Tron”. Możecie zobaczyć między innymi przeniesionego do ery grunge Jona Snowa we flanelowej koszuli i naszywką Nirvany na piersi czy Daenerys Targaryen w podartych dżinsach i z trzema tchórzofretkami zamiast smoków. Nawet sam Joffrey Baratheon w czapeczce z daszkiem, w uroczym sweterku i z pistoletem do Super Nintendo za pasem jest jakoś mniej irytujący. Mike Wrobel twierdzi, że nie spodziewał się takiego szumu. Planował stworzyć kilka postaci, ale ze względu na pozytywny odbiór rozszerza swój projekt. Dlatego warto śledzić bloga.


10 | LOCO

© butcher billy (6)

Nowa FALA SUPERBOHATERÓW

M

amy dwie wiadomości – dobrą i złą. Zła jest taka, że byliście w błędzie – Batmanem nie jest Bruce Wayne. Na szczęście niepewność i niewiedza nie będą trwały długo, bo z odsieczą przychodzi brazylijski artysta Butcher Billy. Zainspirowany wpływem, jaki w dzieciństwie wywierały na niego kreskówki z superbohaterami z jednej strony, a z drugiej – muzyka, która docierała z radia, stworzył serię niezwykłych mash-upów. W swoim projekcie The Post-Punk / New Wave Super Friends stara się odpowiedzieć na pytanie, gdzie zderzają się światy rockowych i komiksowych idoli z młodości. Co się okazuje? Morissey to Superman, Billy Idol jest Aquamanem, a Siouxsie Sioux – Wonder Woman. Dobra, a kto jest Batmanem? Zajrzyjcie na profil Butchera Billy’ego i zobaczcie jego wszystkie prace.


LOCO | 11


12 | LOCO

Kristian Bakken Oslo, Norwegia

pamiętasz swoją pierwszą pracę? Nie za bardzo, rysowałem odkąd pamiętam, więc nie wiem, co było pierwsze. Jednak pierwszą moją pracą, na którą patrzyłem jak na dzieło sztuki albo coś więcej niż tylko gryzmoły, był obraz gościa przy grillu z obciętymi kończynami.

w cholernie długiej podróży autobusem bez komputera albo czegokolwiek innego do rysowania. kiedy jesteś najbardziej kreatywny? Chyba cały czas zastanawiam się nad różnymi rzeczami, ale najbardziej produktywny jestem wieczorem albo późno w nocy.

ołówek, pędzel, tablet? Używam wszystkich tych narzędzi. Lubię stosować różne techniki, film, który nigdy ci się nie znudzi? „Leon żeby się rozwijać i czegoś uczyć. Najczęściej jed- zawodowiec” i „Park Jurajski”. nak posługuje się markerem na papierze/płótnie albo po prostu tabletem w illustratorze. kawałek, który nigdy ci się nie znudzi? „Balance” Future Islands 5 artystów, których cenisz najbardziej? Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o nazwiska, to nie wymarzona kariera… Zarabianie wystarczasiedzę w tym tak mocno. Bardzo lubię Gustava jąco tylko na ilustrowaniu i tworzeniu muzyki. Klimta, MC Escher jest też wielką inspiracją, poza tym uwielbiam prace Keitha Haringa. kim chciałbyś być, gdybyś nie był tym, kim jesteś? Hm, chyba mógłbym być stolarzem albo co cię nakręca? Swoboda robienia tego, co kimś w tym stylu – ale tylko latem. chcę, jak chcę i kiedy chcę. najważniejsze w życiu to… Bycie zadowoloco cię zniechęca? Gradientowe logo. nym, z tego, co się robi i co cię otacza. co cię nudzi najbardziej? Siedzenie w jednym dlaczego? Bo w innym wypadku nie jesteś miejscu, gdy nie mam nic do roboty. Jakbym był szczęśliwy, a to nie jest dobre!


LOCO | 13

Š kristian bakken


14 | LOCO

Š kristian bakken (3)


LOCO | 15


16 | LOCO

Š kristian bakken (3)


LOCO | 17


18 | LOCO

Š kristian bakken (2)


LOCO | 19

ENGLISH VERSION

Kristian Bakken what was your first piece of art? I really don’t know. I’ve drawn all my life so I can’t remember the first one. But the first time I looked at something I made as art, or as something more than just a doodle, I think it was a painting I made of a guy barbecuing with all his limbs cut off.

when are you most creative? I guess I’m always thinking creatively about stuff. But I’m most productive in the evening or late at night. movie you never get tired of watching? „Leon: The Professional” and „Jurassic Park”.

song you never get tired of listening to? pencil, brush, pen tablet? I use it all. I like „Balance” Future Islands. to use different techniques from time to time just to evolve and learn more. But mostly I use your dream career is… Earning enough monmarker on paper/canvas or just my touchpad in ey just by illustrating and making music. illustrator. what could you imagine doing if you didn’t 5 artists you admire the most... Jeez. I’m do what you do? Hmm, I think I might be really not all into the scene when it comes to a carpenter or something. But only in the sumnames. But I really like the painter called Gustav mer. Klimt. And also MC Escher is a great inspiration. I also really love the work of Keith Haring. the most important thing in life is… Being happy with what you are doing and what surwhat turns you on creatively? The freedom rounds you. to do what I want, how I want it, when I want it. why? Because if not, you’re not happy. And that’s what turns you off? Gradient logos. no good. what bores you the most? If I have to sit completely still with nothing to do. Like if I’m at a long ass bus ride without my computer or anything to draw on.


20 | LOCO

BROOKLYN WORKSHOP presents

THE ELBY. Mogłoby się wydawać, że longboarding – w porównaniu do innych sportów ekstremalnych – to mały Miki. Wtajemniczeni dobrze widzą, że to nieprawda, a raczej złośliwe uwagi złośliwych ludzi. Za Oceanem rozważania toczą się na zupełnie innym poziomie, a zaowocowały pierwszym modelem butów zaprojektowanych specjalnie dla longriderów. ELBY. Tak nazywa się model powstały w wyniku kolaboracji BROOKLYN WORKSHOP z Michaelem DiTullo, projektującym wcześniej dla Nike’a czy Converse’a. Poważna sprawa. W Polsce buty są póki co niedostępne, ale jeśli macie ochotę pośmigać w snikersach zrobionych specjalnie dla longboarderów, to możecie spróbować ściągnąć je ze Stanów. Model z płótna kosztuje 68$, skórzany 88$ i jak twierdzą producenci: The ELBY is the result of passion fueling a goal!

fot. brooklyn workshop (2)


LOCO | 21


22 | LOCO

Longboardowe filmiki z Puerto Rico oglądacie z wypiekami na twarzy? Żałujecie, że w Polsce nie ma takich miejscówek, a słowo „Izdebki” kojarzy Wam się dokładnie z niczym? Jeśli na którekolwiek z tych pytań opowiedzieliście „tak”, to koniecznie zakreślajcie na czerwono w kalendarzu weekend 6 – 7 lipca i wpadajcie na Izdebki Camp 2013!

O

sób z zajawką na długie deski z roku na rok przybywa, a wybór imprez, na których można by sprawdzić lub poprawić swoje skillsy, wciąż nie rzuca na kolana. Dlatego cieszy fakt, że do tej na razie niezbyt długiej listy możemy dopisać kolejne wydarzenie. Tym bardziej, że zapowiada się świetna zabawa. Jednak na początku kilka słów należy się samej miejscówce – malownicze podkarpackie tereny, a tam 1700 metrów równej jak stół nawierzchni, nachylenie około 5 stopni i kilkanaście zakrętów. A to wszystko zamknięte na prawie cały weekend...

fot. mat. promocyjne

80 zawodników i 16 zawodniczek stanie do walki o tytuł Hill Master


LOCO | 23

Pierwszy dzień to dzień luźnych zjazdów freeride’owych. Od 10 do 16 trasa będzie dostępna dla wszystkich – uczestnicy zawodów będą mogli potrenować i oswoić się ze spotem, a pozostali bez ciśnienia spróbować swoich sił. Wieczorem będzie można wyluzować się na polu namiotowym, nad stawem przy grillu i piwku, a potem poimprezować ze swoimi przyszłymi rywalami na after party przy dobrej muzyczce. Po 22 spragnieni kulturalnych doznań będą mogli udać się do kina nocnego na pokazy filmów o tematyce deskorolkowej. Na terenie campu ze swoimi stoiskami rozstawią się producenci sprzętu, więc będzie można popatrzeć, a nawet dotknąć rynkowych nowości.

Drugi dzień to prawdziwa moc. Już o 10 rano 80 zawodników i 16 zawodniczek (w oddzielnej kategorii!) stanie do walki o tytuł Hill Master. Rywalizacja będzie odbywać się w systemie pucharowym – startują czwórki, z których dalej przechodzą dwie osoby. Wszystko zostanie zarejestrowane ze specjalnego helikopterka kamerą GoPro. Wiadomo, że liczy się przede wszystkim zajawka, jednak czym byłyby zawody bez nagród. Co będzie można wygrać? Poza nagrodą pieniężną do zgarnięcia będą blaty, kółka i wiele innych gadżetów od sponsorów imprezy. A całe zamieszanie dojdzie do skutku dzięki Gminie Izdebki, Longboard Rzeszów, 4 Bro oraz Art De Rue.


24 | LOCO

Every fuckin grateful for. one of them. Ge beat outta you. what the fuck


LOCO | 25

n’ beatin’ I’m Every fuckin’ Get all the trust . And you know kin’ world is. – Al Swearengen „Deadwood” sezon I odc. III


26 | LOCO

reżyseria | Nicolas Winding Refn scenariusz | Nicolas Winding Refn zdjęcia | Larry Smith muzyka | Cliff Martinez występują | Ryan Gosling, Kristin Scott Thomas, Tom Burke, Vithaya Pansringarm, Rhatha Phongam, Byron Gibson produkcja | Dania, Francja czas trwania | 90 min polska premiera | 14 czerwca

TYLKO BÓG WYBACZA! Julian jest właścicielem klubu w Bangkoku, w którym prowadzi nie do końca legalne interesy. Kiedy jego brat Billy zostaje zamordowany, życie Juliana radykalnie się zmienia. Ich matka oczekuje, że młodszy syn odnajdzie zabójców brata i go pomści. Mężczyzna – mimo oporów i wątpliwości – postanawia dotrzeć do człowieka, który prawdopodobnie stoi za śmiercią Billy’ego. Wie tylko, że w ciemnych zaułkach miasta nazywają go Aniołem Zemsty… W pewien sposób „Tylko Bóg wybacza” jest sumą filmów, które do tej pory zrobiłem. Wydaje mi się, że nieświadomie dążyłem do tej twórczej kolizji, która zmieni wszystko wokół mnie. Zawsze mówiłem, że chcę kręcić filmy o kobietach, a kończę z obrazami o pełnych przemocy mężczyznach. Teraz, kiedy doszło do tego zderzenia, może okazać się, że wszystko wywróci się do góry nogami. Jestem bardzo podekscytowany, bo nie wiem, co na mnie czeka – Nicolas Winding Refn. Gutek Film

fot. gutek film


LOCO | 27


28 | LOCO

złap potwora Ryan Gosling może i zrobił sobie przerwę od aktorstwa, ale obecnie pracuje na planie „How To Catch a Monster”. Film będzie jego reżyserskim debiutem, a zagrają w nim, m.in. Christina Hendricks, Ben Mendelsohn i Matt Smith.

zdjęcia Larry Smith, autor zdjęć do „Tylko Bóg wybacza”, współpracował z Refnem przy trzech innych filmach. Na koncie ma także zdjęcia do „Oczu szeroko zamkniętych” Stanleya Kubricka.

dedykacja

Cannes

Nicolas Winding Refn zadedykował swój najnowszy film Alejandro Jodorowskiemu.

Po pokazie podczas tegorocznego festiwalu w Cannes część widzów dosłownie wygwizdała film, ale część krytyków piała z zachwytu.

fot. gutek film


LOCO | 29

od 12 lat We Francji „Tylko Bóg wybacza” wywołał polityczną burzę. Poszło o kategorię wiekową, początkowo film miał być przeznaczony dla widzów powyżej 16 roku życia, ostatecznie będą go mogli oglądać wszyscy już od 12 lat. Segolene Royal nazwała film „ultrabrutalnym” i oskarżyła obecną minister kultury o uleganie naciskom producentów.

Total Film Refin w „Tylko Bóg wybacza” przekracza granice tak daleko, jak tylko się da. I mowa tu nie o przemocy, a o stylu. Piękny, pusty film.

firstshowing.net „Tylko Bóg wybacza” to podana na zimno krwawa, koszmarna tajska zemsta. Bóg podziemia vs. Bóg życia. Kino Refna rządzi.


30 | LOCO reżyseria | Haifaa al-Mansour scenariusz | Haifaa al-Mansour zdjęcia | Lutz Reitemeier muzyka | Max Richter występują | Reem Abdullah, Waad Mohammed, Abdullrahman Al Gohani, Ahd Kamel, Sultan Al Assaf produkcja | Arabia Saudyjska, Niemcy czas trwania | 97 min polska premiera | 7 czerwca

fot. ap manana (2)


LOCO | 31

Dziewczynka w trampkach Wadjda ma 10 lat i mieszka w Rijadzie. W szkole uchodzi za buntowniczkę, ponieważ chodzi w porysowanych długopisem trampkach i próbuje bawić się z chłopcami. Jej największym marzeniem jest rower. Niestety, w Arabii Saudyjskiej kobiety nie mogą prowadzić samochodów, zaś dziewczynkom nie wypada jeździć na rowerze – ma to zagrażać ich cnotliwości. Aby zdobyć pieniądze na upragniony rower i przekonać dorosłych o swojej pobożności, Wadjda postanawia wziąć udział w konkursie recytacji Koranu. „Dziewczynka w trampkach” odniosła już wielki międzynarodowy sukces. Swoją światową premierę film miał na MFF w Wenecji 2012, a w przyszłym roku film będzie saudyjskim kandydatem do Oscara. AP Mañana


32 | LOCO

debiut „Dziewczynka w trampkach” to pełnometrażowy debiut reżyserki. Haifaa al-Mansour jest także autorką trzech filmów krótkometrażowych i dokumentu „Women without shadows”.

pierwsza kobieta Haifaa al-Mansour jest pierwszą w historii kobietą-reżyserką w Arabii Saudyjskiej. Studia reżyserskie skończyła na Uniwersytecie w Sydney, ale „Dziewczynkę w trampkach” nakręciła w całości na terenie Królestwa.

kino? Od lat 80-tych w Arabii Saudyjskiej nie istnieją kina, dlatego film będzie miał premierę w telewizji i na DVD.

Max Richter Autorem muzyki do filmu jest br ytyjski kompozytor Max Richter, którego utwory znalazły się na ścieżkach dźwiękowych, m.in. „Walca z Baszirem” i „Wyspy tajemnic”.


LOCO | 33

walkie-talkie Ze względu na surowe ograniczenia dotyczące kobiet przebywających w miejscach publicznych, Haifaa reżyserowała film z samochodu, a z aktorami porozumiewała się przez walkie-talkie.

5 lat „Dziewczynka w trampkach” powstawała w sumie przez 5 lat. Najdłużej trwało znalezienie chętnych na sfinansowanie filmu i uzyskanie pozwoleń na zdjęcia w Arabii Saudyjskiej.


34 | LOCO

Parada premiera | 14 czerwca reż. Srdjan Dragojević Byli bałkańscy kombatanci wojenni na prośbę pewnego serbskiego gangstera podejmują się ochrony – przed atakami skrajnych prawicowców – zbliżającej się w Belgradzie Parady Równości. (Z czymś się to kojarzy?) Komedia ponad podziałami, bo w koprodukcji: Serbia/ Słowenia/Chorwacja/Czarnogóra/Macedonia.

Trans premiera | 14 czerwca reż. Danny Boyle Brytyjski reżyser po prawie trzech latach ciszy powraca z thrillerem. Czego tu nie ma? Skradziony obraz, gangsterzy, amnezja, hipnoza i aktorski trójkąt: James McAvoy, Vincent Cassel, Rosario Dawson.

Bling Ring premiera | 21 czerwca reż. Sofia Coppola Kilka lat temu świat obiegła wstrząsająca wiadomość – grupa dzieciaków z Kalifornii okrada wille gwiazd. Wśród ofiar znaleźli się, m.in. Paris Hilton, Orlando Bloom, Lindsay Lohan, Megan Fox. W filmie w jedną z hollywoodzkich złodziejek wciela się Emma Watson, a gościnnie pojawia się sama Paris Hilton.


LOCO | 35

Pacific Rim premiera | 12 lipca reż. Guillermo del Toro Nie jest dobrze – nadchodzi kolejna apokalipsa. Na pocieszenie, Ziemię przed przybyszami z kosmosu będzie ratował Idris Elba vel John Luther i Charlie „Jax” Hunnam. Pewne wątpliwości może budzić obecność Charliego z „It’s Always Sunny in Philadelphia”. Czy da radę?

Człowiek ze stali premiera | 21 czerwca reż. Zack Snyder Superman to w pewnych kręgach największy lamus wśród superbohaterów. Być może kolejna adaptacja wpłynie na zmianę image’u Clarka Kenta, bo nad całością czuwa Christopher Nolan, a reżyseruje pan od „300” i „Watchmen”. Chłopaki – nie zawiedźcie nas!

Orange Is The New Black premiera pierwszego sezonu | 11 lipca Netflix nie przestaje rozpieszczać. Po „House of Cards”, „Hemlock Grove” i nowym sezonie „Arrested Development” szykuje się kolejna premiera. Serial oparty jest na wspomnieniach odsiadującej ponad rok więzienia, Piper Kerman. W produkcji palce maczał Jenji Kohan, twórca „Trawki”. Nadchodzi więc żeńska wersja „Oz”.


36 | LOCO

ŁOLKMEN Z wielu pięknych letnich rocznic jedna jest wyjątkowo piękna. W lipcu 1979 roku firma Sony wypuściła na japoński rynek urządzenie, które zrewolucjonizowało świat muzyki. Walkman, czasami zwany łolkmenem, na rynek amerykański trafił już w czerwcu następnego roku. Pierwszy model wyposażony był w dwa wejścia na słuchawki – muzyką z kaset można więc było raczyć się bez problemu na przerwach, a do tego parami. Rynek szybko zalały kaseciaki Aiwy, Toshiby, Panasonica i inne najróżniejsze chińskie klony. Niezależnie jednak od tego, skąd pochodził nasz sprzęt, na zawsze był już po prostu walkmanem. Pierwszy polski odpowiednik – PS 101 Kajtek, produkowany przez Zakłady Radiowe im. Marcina Kasprzaka w Warszawie, wszedł do sprzedaży w 1987 roku. „Stereofoniczny odtwarzacz kasetowy” wciągał metry taśmy i przewijał tylko do przodu, ale na pewno w sezonie komunijnym był pożądanym towarem, mimo że podobno przegrał z dostępnym wcześniej japońskim i tajwańskimi sprzętem, ponieważ na rynek został wprowadzony zbyt późno. Danych na temat sprzedaży Kajtka brak, ale Sony w dwudzieste urodziny swojego walkmana poinformowało w oficjalnym oświadczeniu, że do 1999 roku na świecie sprzedano prawie 200 milionów egzemplarzy. Nic więc dziwnego, że hasło „walkman” znalazło się w The­­­­ Oxford English Dictionary. Oficjalnie sony produkcję walkmanów zakończyło 25 października 2010 roku.

fot. fotochannels


LOCO | 37


38 | LOCO

O

d samego początku wyglądają prawie tak samo. Rozpozna je każdy, mimo że nie nosił ich papież. Na początku lat dziewięćdziesiątych były popularniejsze niż kultowe Jordany. W kwietniu tego roku klasyczne żółte Timberlandy skończyły 40 lat! W jednym z odcinków serialu „The Wire” Wallace, młody przestępca i handlarz narkotyków pojawia się na osiedlu w nowiutkich, lśniących butach. Zapytany przez kumpli pewnym głosem odpowiada: „Man, these Timbs”. I choć Sidney Swartz, właściciel The Abington Shoe Company, w pewnym sensie był wizjonerem, to takiej scenki ze swoimi butami w roli głównej raczej nie mógł przewidzieć. Na pewno nie na początku lat siedemdziesiątych, kiedy zauważył, że amerykańscy robotnicy potrzebują trwałego, wygodnego, a przede wszystkim wodoodpornego obuwia. Odpowiedź na tę potrzebę pojawiła się już w 1973 roku pod postacią modelu Timberland w kolorze przypominającym kolor pszenicy. Buty szybko okazały się strzałem w dziesiątkę, a ich popularność była tak duża, że jeszcze w tym samym roku postanowiono zmienić nazwę całego przedsiębiorstwa na Timberland Company.


LOCO | 39

fot. fotochannels (2)


40 | LOCO

Suede Timb’s on my feets, makes my cypher, complete. NAS „The world is yours”

I na tym właściwie można by było skończyć tę opowieść, gdyby nie początek lat osiemdziesiątych i decyzja o międzynarodowej ekspansji. W pierwszej kolejności wybór padł na rynek włoski. Bez względu na to, czy było to w pełni przemyślane posunięcie, czy strzał w ciemno, od tego momentu znacząco zmienia się wizerunek marki. Tak się złożyło, że na lata osiemdziesiąte przypadł we Włoszech rozwój ruchu Paninero – bananowej, mediolańskiej młodzieży zafiksowanej na punkcie mody. Członkowie tej bardzo wpływo-

wej subkultury, której kawałek poświęcili nawet panowie z Pet Shop Boys, wyróżniali się przede wszystkim ubiorem. Do repertuaru ich ulubionych marek – poza Vansem, Ray-Ban czy Armani Jeans – dołączył właśnie Timberland. Jak łatwo się domyślić, od teraz żółte Timberlandy częściej niż na nogach budowniczych, można było zobaczyć na ulicach dużych europejskich miast. Był to jednocześnie pierwszy krok na drodze do świata popkultury. Na kolejny przełomowy moment nie trzeba było długo czekać. Na początku lat dziewięćdziesiątych żółte Timberlandy upodobali sobie artyści hip hopowi. Mobb Deep, Wu-Tang Clan czy DMX pojawiają się w nich na fotach i w teledyskach, a Nas w klasycznym dziś kawałku „The


LOCO | 41

fot. fotochannels


42 | LOCO

POCZĄTKI W SEDESIE... World Is Yours” poświęca im nawet wers: „Suede Timb’s on my feets, makes my cypher, complete”. Wygoda, trwałość, uniwersalność – jak zawsze w takich sytuacjach trudno jednoznacznie określić, co zadecydowało o tym, że akurat żółte Timberlandy zyskały szacunek ludzi ulicy i stały się jednym z kluczowych elementów hip hopowej stylówy. Wydaje się jednak, że na początku w swoich działaniach promocyjnych firma nie chciała wykorzystywać akurat tego kontekstu swojej popularności. Przy okazji, warto wspomnieć, że Timberland to jedna z pierwszych marek obuwniczych, które reklamowały się w telewizji. W spotach reklamowych podkreślane były atuty butów związane z ich wodoodpornością i „niezniszczalnością”. Popularność żółtych Timberlandów nie straciła na sile wśród współczesnych muzyków związanych z kulturą hip hopową, takich jak Kanye West czy Jay-Z. Słynny amerykański raper i producent – Timbaland – podobno zawdzięcza im nawet swoją ksywkę. Natomiast A$AP Rocky – przedstawiciel młodego pokolenia – z okazji jubileuszu czterdziestolecia modelu otrzymał propozycję zaprojektowania jego własnej wersji. Choć jakiś czas temu pojawiły się pierwsze wizualizacje, to całościowe efekty tej kolaboracji nie są jeszcze znane. Epilog prawie wszystkich odzieżowych historii rozgrywa się na modowych salonach. Nie inaczej jest i tym razem. Klasyczne Timbsy, w których młody bohater „The Wire” pojawił się na obskurnym podwórku, można w różnych wariantach zobaczyć w kolekcjach między innymi takich takich projektantów jak Matthew Miller czy Shaun Samson. Jednak nie to jest prawdziwym happy endem. Cieszmy się z rozwoju technologii, który umożliwia teraz producentowi normalne testowanie obuwia. Czemu? Ciekawostka głosi, że jeszcze w latach siedemdziesiątych projektanci żółtych Timbies kwestię wodoodporności traktowali na tyle poważnie, że zostawiali buty na noc w sedesie.


LOCO | 43

fot. fotochannels


44 | LOCO

J

eśli zdążyliście już zapomnieć, że istnieje coś takiego jak trip hop, to będzie okazja, żeby sobie przypomnieć. 28 maja ukazała się płyta Tricky’ego „False Idols”. Jest to już dziesiąty studyjny album tego trudnego dziecka muzyki. „False Idols” to nie tylko tytuł nowego krążka, ale też nazwa nowo powstałego labelu, który będzie wspierać niemiecka wytwórnia !K&7. Spawa z Trickym jest o tyle trudna, że choć każda kolejna płyta udowadniała, że jest bardzo pomysłowym i kreatywnym muzykiem, to żadnej z nich nie udało się powtórzyć sukcesu, jaki odniósł solowy debiut – „Maxinquaye” z 1995 roku. Jak będzie teraz? „False Idols” promował ciekawy singiel „Nothing’s Changed” z gościnnym udziałem Franceski Belmonte. Poza tym, na liście gości znajdziecie młodą wokalistkę Fifi Rong, Nnekę oraz Petera Silbermana z The Antlers. Cały materiał może nie powala świeżością, ale dla wszystkich, którzy nie spodziewali się po Trickym już niczego ciekawego, może być całkiem miłym zaskoczeniem.


LOCO | 45

fot. mat. prasowe (3)


46 | LOCO

Piąty element

36

Poza muzyką, Tricky próbował swoich sił również w filmie. Do jego największych osiągnięć w tej dziedzinie bez wątpienia należy rola Prawej Ręki – asystenta Zorga – w „Piątym elemencie” Luca Bessona. Pokazać się u boku samego Gary’ego Oldmana to nie byle co.

W 2000 roku brytyjski magazyn „Q” umieścił album „Maxinquaye” na 36. miejscu listy 100 Greatest British Albums Ever.

Björk W połowie lat dziewięćdziesiątych Tricky miał przelotny romans z islandzką wokalistką. Znajomość poza aspektem czysto towarzyskim, miała również swoje konsekwencje muzyczne. Utwory „Enjoy” i „Headphones” z płyty Björk „Post” zostały napisane właśnie przez Tricky’ego. Równowaga musi być zachowana, więc piosenkarka użyczyła swojego głosu na dwóch kawałkach z „Nearly God” – „Keep Your Mouth Shut” i „Yoga”.

Live Na podstawie płyt studyjnych, trudno wyciągnąć taki wniosek, ale Tricky słynie ze swoich żywiołowych występów na żywo. W 2010 na festiwalu Open’er zaprezentował „Ace os Spades” z repertuaru rock’n’rollowych wyjadaczy z Motörhead, a na scenę do wspólnej zabawy zaprosił kilkanaście osób z widowni.


LOCO | 47

Maxinquaye Swój debiutancki album z 1995 roku Andrew Thaws, bo tak naprawdę nazywa się Tricky, zatytułował na cześć matki, która popełniła samobójstwo, kiedy muzyk miał cztery lata.

Red Hot Chili Peppers „Blowback” to szósty studyjny krążek Tricky’ego, wydany w 2001 roku. Pojawiają się na nim utwory napisane we współpracy z Flea, Johnem Frusciante i Anthony’m Kiedisem z RHCP. Brytyjski muzyk nie zapomniał o miłośnikach lżejszego grania – zaprosił również Cyndi Lauper i Alanis Morissette.

Portishead Relacje Tricky’ego z triphopowymi gigantami układają się różnie. W jednym ze swoich najbardziej znanych utworów „Hell Is Round the Corner” muzyk wykorzystuje sample z „Ike’s Rap II” Isaaca Hayesa. Dokładnie ten sam, który słychać w „Glory Box” Portishead. Natomiast kilka lat później, w „Council Estate”, możemy usłyszeć fragment „Roads”.


48 | LOCO

fot. mat. prasowe (2)


LOCO | 49

Mamy dobrą wiadomość dla wszystkich, którym wydawało się, że po udziale w teledysku Jacka White’a już nigdy nie zobaczą Josha Homme’a – „... Like Clockwork”, nowa płytka Queens of the Stone Age już jest! Od wydania „Era Vulgaris” minęło dokładnie sześć lat, a pierwsze informacje o przymiarkach do pracy nad nowym materiałem pojawiły się w 2008 roku. Chyba mamy prawo być trochę zniecierpliwieni – tym bardziej, że po drodze był jeszcze odwołany koncert w warszawskiej Stodole. Niech im będzie, puszczamy to wszystko w niepamięć, bo już przedpremierowe kawałki – „I Appear Missing” i „Keep Your Eyes Peeled” – udowodniły, że nasza cierpliwość będzie nagrodzona. A co na płytce? Przede wszystkim wielu gości. Poza Dave’em Grohlem, który nagrał partie perkusyjne, możecie usłyszeć między innymi Aleksa Turnera z Arctic Monkeys, Trenta Reznora, Marka Lanegana oraz samego Sir Eltona Johna! Jeśli po przesłuchaniu płytki uznacie, że to za mało na pełną rehabilitację, to po koncercie na tegorocznym Open’erze powinno być pozamiatane.


50 | LOCO

Animacje

9

Powroty

W maju na kanale Queens of the Stone Age w YouTube pojawiła się seria krótkich filmików animowanych oraz jeden 15-minutowy. Autorami są Bonface – projektant okładki „... Like Clockwork” oraz Liam Brazier. Animacje są klipami do opublikowanych przedpremierowo numerów z nowej płyty – „I Appear Missing”, „Kalopsia”, „If I Had a Tail”, „Keep Your Eyes Peeled”, and „My God Is the Sun”.

Przed wydaniem „... Like Clockwork” zespół dawkował informacje na temat pracy nad nowym materiałem. Czasem w bardzo specyficznej formie. Do redakcji brytyjskich magazynów muzycznych Kerrang, Uncut, and Mojo trafiły ręcznie pisane, zaszyfrowane listy. Tajemniczej treści towarzyszą ilustracje zegarów oraz powtarzający się motyw dziewiątki. Jeden z listów kończy się słowami: „I CAN’T WRITE ANYMORE CAUSE MY PHONE’S DYING”

Przy tworzeniu „... Like Clockwork” wzięło udział kilku byłych muzyków zespołu. Dave Grohl, który wcześniej współpracował przy „Songs for the Deaf ” zajął się perkusją na całej płycie. Natomiast w kawałkach „If I Had a Tail” oraz „Fairweather Friends” można usłyszeć Marka Lanegana oraz basistę Nicka Oliveriego, który w 2004 roku rozstał się z grupą w nieciekawych okolicznościach.


LOCO | 51

Sex, coffee and rock’n’roll! Historia prawdziwego muzyka rockowego. Miejsce akcji: YouTube, jest rok 2010, Josh Homme na oficjalnym kanale supergrupy Them Crooked Vultures zamieszcza filmik, w którym ujawnia, że Dave Grohl jest poważnie uzależniony od... kawy! I to wcale nie jest śmieszne – podobno niedługo po tym perkusista wylądował w szpitalu po przedawkowaniu kofeiny.

Aresztowanie W 2004 roku Josh Homme został aresztowany za napaść na Blaga Dahlię, lidera zespołu Dwarves w jednym z klubów w Los Angeles. W konsekwencji otrzymał zakaz zbliżania się do ofiary oraz do klubu na 100 jardów i został skazany na 3 lata prac społecznych w zawieszeniu.

Julian Casablancas Piąty i przedostatni studyjny album Queens of the Stone Age – „Era Vulgaris” promował utwór „Sick, sick, sick”. Na basie oraz w chórkach można tam usłyszeć frontmana zespołu The Strokes o niezwykle melodyjnym nazwisku – Juliana Casablancasa.


52 | LOCO

Aneta Pędraszewska

S

koczynos i Fletonos, wbrew pozorom, nie są bohaterami kolejnej nigdy nieopublikowanej części „Alicji w Krainie Czarów”. To imiona zwariowanych lalek zaprojektowanych przez Anetę Pędraszewską, która pod marką KUKUNAMUNIU łączy swoje doświadczenia zawodowe z oryginalnymi zajawkami. Aneta pochodzi z Łowicza. Zajmuje się charakteryzacją, jest arteterapeutą – prowadzi warsztaty z dziećmi, a jej pasją są sztuka ludowa i słowiańskie lalki obrzędowe. Dorzućmy do tego fascynację artystki upcyclingiem i część teoretyczną mamy za sobą. A jak to wygląda od strony praktycznej? Wszystkie lalki tworzone są ręcznie, w pojedynczych egzemplarzach, ponieważ Aneta korzysta wyłącznie ze znalezionych w różnych miejscach tkanin. Cały proces zaczyna się od wyboru kolorystyki oraz faktury. Potem wykrój i szycie, a zwieńczeniem jest dodawanie oka, które ożywia postać. Dotychczas powstały dwie kolekcje z myślą zarówno o małych dzieciach, jak i tych trochę większych – „Bliżej nieokreślone postaci” oraz „Venusy”. Pierwsza nawiązuje do wspomnianych wcześniej słowiańskich lalek, natomiast druga jest próbą lalkowego odtworzenia paleolitycznych Wenus – Wenus z Willendorfu, Wenus z Dolních Věstonic i Wenus z Schelklingen. A w przygotowaniu jest już trzecia kolekcja, inspirowana ludowymi korzeniami artystki.


LOCO | 53


54 | LOCO


LOCO | 55


56 | LOCO


LOCO | 57


58 | LOCO

fot. TYber


LOCO | 59

Pochodzenie: Urodziłem się w Łowiczu w 1981 roku. Babcia mówi, że w naszych żyłach płynie domieszka wschodniej krwi, ale do faktów nie próbowałem docierać. Ciocia opowiadała coś o francuskiej ścieżce. Dlatego z rzekomego Tibua powstało po spolszczeniu nazwisko Tybuś. Dla mnie nie ma to znaczenia, bardziej jaram się szlacheckim nazwiskiem mamy – Wilkoszewska :) Wykształcenie: Najpierw Liceum Sztuk Plastycznych w Łodzi im. Tadeusza Makowskiego, a potem Akademia Sztuk Pięknych w Łodzi im. Władka Strzemińskiego. Tytuł magistra z projektowania ubioru. Praca i pasja: Od 13. roku życia pracowałem, pomagając ojcu w zakładzie kamieniarskim. Zdobyłem tam podstawową wiedzę typograficzną – tam mówi się literniczą. Następnie uczyłem się rzeźby w kamieniu jakieś 7 lat. Równolegle zaczynałem też malować różnymi technikami. Puszka była dla mnie na początku jedynym NARZĘDZIEM streetowym. Nie pasjonowało mnie tagowanie, ani wielokrotne powielanie swojej ksywki na ścianach za pomocą graffiti, eksperymentowałem, malując litery, potem mocno abstrakcyjne, zdeformowane postaci. Nie oznacza to, że nie darzę szacunkiem znakomitych writerów, z którymi miałem styczność i nie tylko. Litera ma swoją duszę nabrałem do niej szacunku, kiedy ryłem w kamieniu te bestie.


60 | LOCO

Londyn okazał się dla mnie przyjazny i bardzo inspirujący. Przydały się skillsy rzeźbiarskie – pracowałem, rzeźbiąc kominki dla Angoli.

Malowałem w Łodzi i Łowiczu podczas nauki w liceum. Zrobiłem wtedy kilkadziesiąt ścian, po których śladu już dawno nie ma. Nie ma nawet niektórych budynków, na których były. Dokumentacja graffiti wyglądała wtedy mizernie, przynajmniej w moim przypadku – mam zaledwie kilka fot z tamtych czasów. Po ukończeniu liceum przygoda z graffiti zeszła na plan dalszy. Uczelnia, praca i zdobywanie życiowych doświadczeń pochłaniały mój czas. Przerwałem studia, by posmakować życia za granicą. Londyn okazał się dla mnie przyjazny i bardzo inspirujący. Przydały się skillsy rzeźbiarskie – pracowałem, rzeźbiąc kominki dla Angoli. Sprawy osobiste ściągnęły mnie jednak do Polski. Po powrocie do szkoły zacząłem pracować już w zawodzie projektanta. Jednocześnie mocniej wróciłem do starej zajawki, tylko w nieco innym wydaniu. Do arsenału doszły markery, wałek, farby emulsyjne i inne mniej konwencjonalne zabawki.

W pewnym momencie zaangażowałem się w działalność młodych ludzi o nazwie Stowarzyszenie Pracownia Sztuki Żywej. Zdarzyło mi się też współorganizować Festiwal Sztuki Żywej w rodzinnym mieście. Obecnie dużo czasu poświęcam ilustracji projektując dla agencji reklamowych oraz polskich projektantów, maluję głównie komercyjne prace – nie wiem czy nad tym ubolewać. Cieszę się, że przynajmniej w pewnym stopniu robię coś, co sprawia mi przyjemność. Nie zaspokaja to jednak w żaden sposób moich ambicji, dlatego pracuję nad nowymi projektami i ruszam w miasto!


LOCO | 61


62 | LOCO


LOCO | 63


64 | LOCO


LOCO | 65


66 | LOCO


LOCO | 67


68 | LOCO


LOCO | 69


70 | LOCO


LOCO | 71


72 | LOCO


LOCO | 73


74 | LOCO

GDZIE BYŁEŚ, J NIE BYŁO?

A TO MNIE CO MASZ


LOCO | 75

JAK CIĘ

NIE NIE BYŁO? ASZ DOKŁADNIE NA MYŚLI? – Easy rozmawiał Jacek Baliński


76 | LOCO

fot. easy


LOCO | 77

od dłuższego czasu nie udzielasz się na zwykłych ludzi. Ulice wyglądały jak jeden wielscenie. ki bazar. W tamtych czasach w zasadzie można było robić to, co się komu żywnie podobało. My Mnie nie ma na niej już od ponad dziesięciu lat. akurat wybraliśmy graffiti. Szczerze mówiąc, nie było nad nami zbyt dużej kontroli. Teraz wszystkiedy odszedłeś? ko jest dużo bardziej ułożone – jest monitoring, namierzanie komórek… To już zabawa dla wyTo się nie wydarzyło nagle. Najbardziej aktywny trawnych graczy, także szacunek dla tych, którzy byłem gdzieś w latach 1997-2000 – czyli w zło- dalej działają. Dla mnie to jednak straciło sens, tych latach warszawskiego graffiti. Później lekko mam inną perspektywę na życie, inne cele… Poza przystopowałem, z czasem robiłem coraz mniej, tym z bombingiem jest tak, że po jakimś czasie a od dłuższego czasu w zasadzie w ogóle. Ostatni to się zwyczajnie nudzi – bo ile można? Ponadwrzut zrobiłem ze trzy lata temu na wspominko- to graffiti jako konwencja jest – mimo że chodzi wym jamie w Stoczni w Gdańsku. Czasem coś o styl i oryginalność – dość skończone. W rataguję, ale raczej bez ciśnienia i w dyskretnych mach tej konwencji można mieszać, wymyślać, miejscach – z czasem nabrałem większego sza- zmieniać, ale z drugiej strony jest tyle różnych cunku do architektury niż do graffów. innych przestrzeni wypowiedzi, że szkoda byłoby się ograniczać tylko do ffiti. Z czasem w ten spoco cię pochłonęło? sób odkryłem dla siebie projektowanie graficzne. Życie mnie pochłonęło. W tych latach, o których wspomniałem, poza malowaniem robiłem niewiele, żyłem tylko graffiti. Potrafiłem spędzić pięć nocy z rzędu na zajezdni, nie chodziłem do stałej pracy, uczyłem się o tyle o ile – nie był to wtedy mój priorytet. W pewnym momencie dorosłe życie jednak mnie dopadło i priorytety się zmieniły. Po jakimś czasie straciłem graffiti z pola widzenia, przestałem się tym interesować w takim stopniu jak kiedyś. Chętnie bym przeżył tę przygodę jeszcze raz, ale – nie oszukujmy się – tego nie da się powtórzyć. dlaczego? Między innymi dlatego, że mam teraz trzydzieści pięć lat… Graffiti jest w innym miejscu niż kiedyś, warunki do malowania na ulicach są inne. W tej chwili trudniej jest robić te rzeczy, które my robiliśmy wtedy. Koniec lat dziewięćdziesiątych to był czas przeciągającej się, chaotycznej transformacji. Instytucje państwowe i prawo reagowały na te zmiany dużo wolniej od

zawsze miałeś geometryczny, dokładny styl… No tak, w dodatku wymagający skupienia. Szczerze mówiąc, komputer jest do tego dużo lepszy i bardziej precyzyjny. Można sobie złożyć projekt jak z klocków, zrobić trzydzieści wariantów w dziesięć minut, dowolnie je ze sobą łączyć… Wyrysowywanie tego samego każdorazowo odręcznie na kartce jest żmudne i mało dokładne. A na ścianie jest jeszcze mniej dokładnie. Handmade to nie moja droga – lubię wszystko precyzyjne i logiczne. Z perspektywy lat myślę, że graffiti w moim wypadku było po prostu wstępem do projektowania. zresztą chyba nie tylko w twoim wypadku. To prawda, większość writerów zostaje w podobnych klimatach i kontynuuje swoją kreatywność w architekturze, malarstwie czy innej dziedzinie związanej z projektowaniem. Ciekawe, że niektórzy z tych, którzy kiedyś byli toyami jako


78 | LOCO

grafficiarze, robią świetne rzeczy jako młodzi architekci, malarze czy graficy. Graffiti jest takim naszym pokoleniowym doświadczeniem, ono uformowało całą generację twórców, która od jakiegoś czasu zaczyna przenikać do mainstreamu. Zresztą to działa w obie strony, bo dzisiaj w 2013 roku graffiti jako zjawisko samo stało się elementem codziennej popkulturowej papki.

dużo wolniej niż teraz. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem tagi na ulicy… A może nawet nie na ulicy, tylko w dawnym pubie Amsterdam (rok ’93, może ’94?), byłem przekonany, że to takie wesołe abstrakcyjne szlaczki. Nawet nie przyszło mi do głowy, że to co widziałem, to mogą być litery. Starałem się to naśladować na kartkach w zeszycie, ale jakoś niespecjalnie mi wychodziło i sobie darowałem.

to dobrze czy źle? Graffiti jako element popkultury to lipa. Ffiti przecież z definicji nie jest na sprzedaż. Działanie w szeroko pojętym mainstreamie samo w sobie nie jest złe, wręcz przeciwnie – jest dobre. Mainstream to jest to, co nas otacza, a to warto zmieniać – tym bardziej, jeśli ma się ku temu możliwości. Warunkiem jest jednak oddzielenie tego od graffiti, które powinno być robione dla samego siebie i chłopaków ze sceny. Trzeba umieć postawić sobie granicę między jednym a drugim. Dzisiaj odnajduję się na zupełnie innych polach, ale ani trochę nie żałuję czasu, który poświęciłem na graffiti. Ono ukształtowało mnie, kim jestem dzisiaj. To była jedna wielka lekcja bardzo wielu rzeczy naraz. Niekończący się temat do przemyśleń, niesamowite przyjaźnie, emocje… kto cię wciągnął w temat? Ciężko mówić o konkretnych osobach. Zanim się tym zająłem, jako dzieciak robiłem od czasu do czasu szablony, wypisywałem różne zaangażowane hasła na murach. W latach dziewięćdziesiątych nie było Internetu, dostępu do zachodnich pism, inspiracji… Wszystko przenikało do Polski

twoje próby też nie miały nic wspólnego z literami? To były jakieś zwykłe kulfony. Plus jakaś gwiazdka, jakaś strzałka i tyle… kiedy zacząłeś podpisywać się jako czołgista? Trochę wcześniej, jakoś pod koniec podstawówki, początek lat dziewięćdziesiątych. Miałem wtedy ze trzynaście – a może nawet mniej – lat. To było mocno zainspirowane fenomenem Józefa Tkaczuka. a kim był tkaczuk? Tkaczuk był bohaterem miejskiej legendy z początku lat dziewięćdziesiątych, a zarazem pierwszym tagiem w Warszawie, a może nawet w Polsce. Trudno powiedzieć, kto to dokładnie był – ponoć pracował jako woźny w jednej z podstawówek na warszawskiej Saskiej Kępie. W każdym razie to nie on to wypisywał, tylko ktoś jemu na złość. To było wszędzie, nawet w telewizji pokazywali, że znaleziono napis „Tkaczuk” na


LOCO | 79

Moje pierwsze prace były nieudolnymi kalkami prac, które przyuważyłem w „Ślizgu”… piramidzie w Egipcie. To był taki dzisiejszy mem internetowy, tylko w czasach przedinternetowych. Mnie to zainspirowało do tego stopnia, że zacząłem się wszędzie podpisywać swoją ówczesną podstawówkową ksywką – właśnie „Czołgista”. To nadal nie miało nic wspólnego z graffiti, nadal nie było hip-hopu. Ja nawet nie wiedziałem, co to znaczy hip-hop – kojarzyłem tylko dr. Albana i MC Hammera… To wszystko miało więcej wspólnego z punk rockiem. „Czołgistę” wypisywałem markerem gdzieś tam w autobusach czy na przystankach. Pamiętam z tamtych czasów jeszcze wszędobylskie podpisy markerami

„Rafi286 i „Anika”. Trochę się z nimi ścigałem na ilość. Swoja drogą, po latach okazało się, że Rafi286 to mój znajomy z czadgiełdy. kiedy te działania zaczęły mieć coś wspólnego z graffiti? Dopiero jak zaczął wychodzić „Ślizg”, zacząłem się tym poważniej interesować. Moje pierwsze prace były nieudolnymi kalkami prac, które przyuważyłem w magazynie, jedynym dostępnym wówczas źródle inspiracji. Dziewiczy panel to xero jakiejś pracy Krizma zgapionej ze Ślizgu – 1996 rok, wakacje, w dzień na Olszynce. Zupełnie nie wiedziałem, co się z czym je. Poszedłem tam z kolegami z podwórka – nie znałem jeszcze żadnych writerów. Zresztą wówczas nie było środowiska jako takiego. Dopiero po jakimś czasie ono zaczęło się tworzyć i konsolidować. Pierwszym writerem którego poznałem był Elkay (dziś Fresh) – który był bratem dziewczyny


80 | LOCO

kolegi z ulicy… czy jakoś tak. Szalona koneksja. Pamiętam, że już w ’96 roku miał mega warsztat i blackbook kipiący stylami. Jakoś chwilę później, przez innego kumpla z czadgiełdy (pozdro, Malina!), poznałem Islama (Riloka), Joska i Pilota. Zaczęliśmy się razem bujać, poznawać kolejnych typów, zakładaliśmy różne nasze pierwsze crew… Niemniej cała scena – tak jak ja ją rozumiem – zawiązała się na zajezdni na Zachodniej. To było miejsce, gdzie można było zawsze spotkać jakichś writerów, tam się rodziły przyjaźnie, sojusze… graffiti zazębiało się z hip-hopem? W jakiś sposób na pewno, niemniej środowisko writerów było jednak dość luźno związane z ówczesną sceną hip-hopową. Grafficiarze to była zbieranina różnych postaci z różnych środowisk, wymykająca się wszelkim próbom kategoryzacji. Jedynym wspólnym mianownikiem dla całego tego towarzystwa było ciśnienie na graffy. wsm było twoją pierwszą ekipą? Wcześniej było jeszcze NWO (New World Order) – ja i paru chłopaków z podwórka. Czasy, kiedy wszyscy byliśmy toyami… Natomiast WSM – Wschodnia Strona Miasta – to pierwsze poważne crew, w którego skład wchodzili Elkay i Watch z Pragi Północ oraz Rilok i ja z Pragi Południe. Byliśmy chyba pierwszą grupą w tej części miasta – przynajmniej ja nikogo poza nami nie pamiętam z tamtych czasów. Naszym celem było zbombienie głównych praskich ulic. udało się? Tak. Szczerze mówiąc, to nie było takie trudne w tamtych czasach. Jak teraz myślę o ówczesnym bombingu, to w sumie to było niemal jak pstryknąć palcem. Wiadomo, że nie obyło się bez nerwów, ale w gruncie rzeczy, nigdy nic złego nie

spotkało mnie przez graffiti. Były oczywiście jakieś przypały i różne kombatanckie historie, ale jakby tak wszystko podsumować, to łącznie wszystko skończyło się może na dwóch-trzech kolegiach na jakieś śmieszne sumy. Chociaż jako dzieciaka mandaty na dwieście złotych mnie przerażały… Postronni ludzie nie reagowali też wtedy aż tak negatywnie. Sprzątaczki na layupie na Wileńskim znały Elkaya i Watcha z imienia. Gdy one sprzątały w środku, oni malowali na zewnątrz i wymieniali między sobą uwagi. Nawet policjanci czasami mówili: „dobra, chłopaki – dokończcie, tylko nie piszcie brzydkich słów”. Mimo to oczywiście mnóstwo razy zdarzało się, że byliśmy gonieni. Raz nawet SOK-ista zaczął krzyczeć „stój, bo strzelam”. I nawet słyszałem jakieś takie „trach-pach” gdzieś tam z tyłu za plecami, ale kto by się odwracał w takiej chwili… W takich okolicznościach wszystko wygląda jak w Matrixie – jest taki strzał adrenaliny, że nagle sekunda rozciąga się w nieskończoność, a nogi wydają się ważyć po pięć ton każda. Dopiero po fakcie okazuje się, że to był sprint życia. co się działo dalej? WSM jakoś tak z czasem przygasło. Elkay z Watchem przeszli do DSE, ja z Rilokiem i Joskiem założyliśmy RA. Litery RA wymyślił Josk – od okrzyku meksykańskich kibiców „Mexico mexico ra ra ra”. Nie było żadnego oficjalnego rozwinięcia – bo też w graffiti chodzi o to, żeby fajnie rysować litery, a nie fajnie rozwijać skróty. A RA to spoko litery. Zaczęliśmy bombić w centrum. Chyba nieźle nam to wychodziło – w przeciągu miesiąca w zasadzie na każdym głównym skrzyżowaniu było nasze srebro. Natomiast z Elkayem i Watchem nie było żadnych animozji – w gruncie rzeczy to była wciąż jedna ekipa w sensie towarzyskim, tylko że pod różnymi szyldami. Później i tak spotkaliśmy się wszyscy pod wspólnym szyldem w WTK.


LOCO | 81

mieliście wtedy jakąś konkurencję? Powiem tak: w 1996-97 roku scena liczyła ze trzydzieści-czterdzieści osób. Później graffiti stało się modne – kto żyw, ten malował. W okolicach 2000 roku było już mnóstwo ekip, ale nie miałem z nimi bezpośredniej styczności. Ze względów towarzyskich i stylistycznych reszta sceny w zasadzie niespecjalnie mnie interesowała. Liczył się tylko mikroświat złożony z moich kolegów, to oni byli dla mnie inspiracją i głównym odniesieniem. Rywalizowaliśmy na style i bombing głównie między sobą w ramach ekip, które później stworzyły WTK. Reszta sceny, poza kilkoma wyjątkami, była dla nas tak jakby poza nawiasem. My mieliśmy swój własny klimacik. W sumie to było fajne, że inspirację czerpaliśmy od siebie nawzajem. Zresztą wtedy na początku nie bardzo od kogo było się tego wszystkiego nauczyć, nie było dostępu do Internetu, zachodnie magazyny były rzadkością. Dzięki temu mam wrażenie, że udało nam się stworzyć coś trochę innego niż na innych europejskich scenach.

w tym, że gama kolorów ograniczała się do odcieni beżowego, czerwonego, rudego i brązowego. Jak komuś się udało znaleźć w sięgającej sufitu górze puszek niebieską, to był kozakiem. Przełom 1997 i 1998 roku nazywamy we własnym gronie „beżową zimą” – to był czas, kiedy malowaliśmy bardzo dużo i wszyscy w tych samych rudo-beżowych kolorach na pomarańczowych pociągach. Jako całość wyglądało to dość przygnębiająco – jak jedna wielka jajecznica, rozmazana na tym pociągu… Nikt jeszcze wtedy nie słyszał o Montanie, malowało się farbami marki Belton, Multona, Nobiles Włocławek albo Trendy, które pachniały jak guma do żucia. kiedy to się zaczęło zmieniać?

Trudno powiedzieć. Rabeko cały czas się rozwijało – razem ze sceną. Za moich czasów mieli chyba ze cztery kolejne siedziby. Najlepiej się urządzili na Dąbrowszczaków, tam już mieli całkiem sporo kolorków. Z drugiej strony malowałem głównie na panelach i na ulicy, więc bogactwo kolorów nigdy nie było dla mnie kluczowe. Nawet niespeod początku pisałeś easy? cjalnie umiałem je ze sobą łączyć. Miałem kilka ogranych zestawów i tyle. Jakieś wycyzelowane Wcześniej jeszcze Cosmo, Nascar i Hulk… Też gradienciki to nie mój klimat. Zresztą sprawność nie było w tym żadnej ideologii – ot, po prostu techniczna i styl to dwie osobne rzeczy. Technika litery mi się spodobały. nie jest najważniejsza. jak było z kenami wtedy?

w takim razie co jest kluczowe?

Nie za bardzo mnie było na nie stać – przez to na przykład rzadko kiedy malowałem na Hall of Fame’ach. Panel czy srebro na mieście można zrobić dwoma kenami, a burnera już nie… Zresztą to, że nie miałem pieniędzy na farby to jedno – tych farb po prostu nie było. Dzisiejsze Rabeko było wtedy hurtownią kosmetyków samochodowych. Musieli być nieźle zaskoczeni, kiedy zlatywało się do nich całe warszawskie małolactwo, żeby kupować przeterminowane spraye z Niemiec. Szkopuł

Nie chcę mówić o konkretach, bo w różnych stylach różne rzeczy są ważne. Na przykład w bardziej ekspresyjnym stylu kolory są jednak ważniejsze niż kształty każdej litery z osobna… Natomiast ja nigdy nie robiłem kolorowych szkiców, koncentrowałem się na kształtach. Miałem kilka sprawdzonych samograjów, jeśli chodzi o kolory, i to mi wystarczało. Nigdy nie robiłem klasycznych czy wildstyle’owych liter. Chyba nawet bym nie potrafił. Do tego trzeba mieć


82 | LOCO

swoistą ekspresję, z którą było mi nie po drodze. Starałem się więc jakoś ugryźć temat po swojemu i wychodziła mi z tego taka właśnie geometria. Natomiast niedoścignionym wzorem był i jest dla mnie Tryb – czyli Dr O Rety. Zawsze dwa kroki przed wszystkimi innymi. On potrafił to, czego ja nie potrafiłem – idealnie połączyć geometrię z ekspresją. Bardzo lubię też style Blekota i Pantala – oni dwaj i O Rety to moja trójka writerów numer jeden – jakkolwiek to nie zabrzmi. Podobały mi się też rzeczy Eliot2, który przez chwilę był z nami w RA. Naprawdę szkoda, że tak szybko przestał malować. Oczywiście writerów, których szanuję, jest więcej, ale akurat ci wspomniani zasługują na szczególną uwagę.

rytuały… Nie było komórek, umawialiśmy się na konkretną godzinę na przystanku nocnych na Centralnym. Zresztą, nawet nie trzeba było się umawiać – tam zawsze ktoś był i z nim jechało się na jedną lub drugą zajezdnię. Writer writera zawsze pozna. Nawet jak przychodziło się na peron w dzień, od razu było wiadomo, kto obczaja panele, a kto tylko czeka na pociąg, żeby do niego wsiąść i pojechać. Scena nie obrosła wtedy jeszcze żadnymi gadżetami – nie było wydawnictw z lakierowanymi okładkami, pro modeli puszek, insajderskich ciuszków, itd. Nie było też koncernów cynicznie podszywających się pod etos graffiti – nie było Air Maxów, Carhartta, Vansów i innych tego rodzaju psu na budę potrzebnych „niezbędników”.

a który z turystów odcisnął największe piętno na naszej scenie? mówiłeś, że za twoich czasów graffiti też było modne. Myślę, że Kobolt (CAF) ze wschodniego Berlina. On zasiał ziarno na przełomie 1995 i 1996 Tak, ale w innym sensie. Modne było malowaroku. Warszawa była wtedy dziewiczym terenem, nie, nie obnoszenie się z tym. Dzisiaj jakikolwiek podczas gdy na zachodzie Europy graffiti było większy jam graffiti nosi znamiona wydarzenia od dawna znane i tępione. Turyści przyjeżdżali komercyjnego – są sponsorzy, patroni medialdo nas i w piknikowej atmosferze, zajadając ka- ni… Wtedy to było coś zupełnie od nas dla nas, napki, malowali sobie pociągi. W czasie jednego chłopaki dla chłopaków. Bez pośredników. To z moich pierwszych nocnych wyjść miałem oka- było trochę jak takie konspiracyjne harcerstwo. zję spotkać Kobolta i Steaka na jardzie. To nie Naszym głównym spoiwem było to, że chcielibyli writerzy, to byli malarze przez duże M – nie- śmy jak najlepiej pokazać swoje imiona na ulicy samowici artyści. Pamiętam też Disę – niepozor- i na linii. To z tego wynikała naturalna hierarnego małolacika z Berlina. Robił w pół godziny chia między nami. Ulica i linia to była jedyna takie rzeczy na panelach, jakie dziś rzadko się dostępna przestrzeń do lansu. I to było naprawdę robi nawet na ścianach. Później wpadali chociaż- zdrowe. by Honet i Opak z Francji czy Phily (HNR) ze Sztokholmu, którzy nakręcili sporo osób w War- jaki jest teraz cel easy’ego? szawie na skandynawsko-francuski styl. Mniej formy, więcej treści. co było takiego wyjątkowego w pociągach? Pociągi były lepsze niż melanż. Wyjście na panele to było spotkanie towarzyskie, trochę emocji związanych z ewentualnym przypałem, rywalizacja na style, poczucie wspólnoty, jakieś ustalone


LOCO | 83


84 | LOCO

RIDE ON, BON! Na zakończenie kilka fotek z 1976 roku. Panów z AC/DC chyba przedstawiać nie trzeba. Jednym szczególnym panem na zdjęciach jest Bon Scott, który niedługo – bo 9 lipca – obchodziłby 67. urodziny.


LOCO | 85

fot. fotochannels


86 | LOCO

fot. fotochannels


LOCO | 87


88 | LOCO


LOCO | 89

fot. fotochannels


90 | LOCO

fot. fotochannels


LOCO | 91


92 | LOCO

fot. fotochannels


LOCO | 93


94 | LOCO


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.