Cześć! Siódmy numer fresh & tasty leży właśnie przed Wami! Byczy się ordynarnie, puszcza do Was oczko, oblizuje ponętnie wargi... Skusicie się czy będziecie się wstydzić i podpierać ścianę jak na dysce w podstawówie? Nie ma się co bać – wyobraźcie sobie po prostu, że właśnie leci „Stairway to Heaven”, robicie pierwszy rozdygotany krok, sala gimnastyczna wygląda jak knajpa w „Grease”, starsi kumple palą szlugi w toalecie i piją przemycony w spodniach alkohol, a na środku stoi ONA. Piękna i niedostępna! Macie to? To teraz szybko wyobraźcie sobie, że ONA to MY i jesteśmy dostępni 24/7 w internecie, a w „Stairway to Heaven” już dawno zaczął się szybszy moment! OGGGNIIIIAAAA!!!
shoes are boring, wear sneakers
tekst Bartosz Wilim
Kiedy Mick Jagger szedł w nich do ślubu, pewnie nie zdawał sobie sprawy, że w nieodległym kraju nad Wisłą mówi się na nie „cichobiegi”. Trochę trudno uwierzyć, że trampki mają już ponad sto lat. Historia zaczyna się w roku 1908, kiedy Marquis Mills Converse postanawia otworzyć Converse Rubber Corporation – firmę początkowo specjalizującą się w produkcji opon samochodowych. Profil zostaje jednak bardzo szybko zmieniony i przedsiębiorstwo zaczyna produkcję obuwia przeznaczonego dla sportowców. Warto wspomnieć, że nie było to nic nowego, bo pierwsze sportowe buty na gumowych podeszwach pojawiły się już w pod koniec XIX wieku, a ich tworzeniem zajmowała się firma Josepha Fostera, znana później jako Reebok. Ale do rzeczy. Pierwszy przełom dla fabryki Converse’a ma miejsce w roku 1915 – udaje się wtedy podpisać kontrakt na produkcję butów dla tenisistów. Jednak dopiero dwa lata później trampki przyjmują formę, w jakiej znamy je dziś. W 1917 roku sam Marquis Mills Converse projektuje model specjalnie z myślą o koszykarzach – gruba gumowa podeszwa i czarny płócienny wierzch sięgający za kostkę...
Początki jednak nie są kolorowe – nowe buty cieszą się bardzo umiarkowanym zainteresowaniem graczy. Wtedy pojawia się Charles Hollis „Chuck” Taylor – zawodnik drużyny Akron Firestones, który okazuje się prawdziwym wybawcą. Zarząd firmy postanawia wykorzystać jego narzekania na bolące stopy i dyskomfort w czasie gry. Sportowiec nie tylko rozpoczyna współpracę przy udoskonalaniu butów, ale pomaga też rozpropagować je wśród koszykarzy. Po innowacjach wprowadzonych zgodnie z jego sugestiami na kostce pojawia się charakterystyczna gwiazda z autografem „Chucka”. Nowy model nazwano All Star, w niezmienionej formie i kolorystyce przetrwał on do 1966 roku. All Stary w ekspresowym tempie z koszykarskich boisk trafiają na ulice, a potem z łatwością przenikają do popkultury. Początkowo są traktowane po prostu jako wygodne, uniwer-
James Dean, Elvis Presley, Bob Marley i Kurt Cobain
salne i tanie obuwie, by z czasem wśród różnych subkultur zyskać miano symbolu. W trampkach chodzą hipisi, punkowcy i rock’n’rollowcy. Nosili je James Dean, Elvis Presley, Bob Marley i Kurt Cobain. Powstają kolejne wersje kolorystyczne, a do tworzenia wykorzystywane są nowe materiały. W roku 1974 pojawia się kolejna legendarna linia – One Star, po którą chętnie sięgają skaterzy i surferzy. Trampki stają się więc nieodłącznym elementem miejskiego stylu. Często są również inspiracją dla największych projektantów mody i artystów. Jeden z nich – Van Taylor – podczas kampanii wyborczej umieścił na trampkach podobiznę samego Obamy. Może dlatego Barack wygrał?
STEP BY STEP Rok 2013 to rok muzycznych powrotów, ale tego nie spodziewał się chyba nikt. Starszym czytelnikom na pewno nie trzeba przedstawiać panów z New Kids on The Block. To od nich zaczęło się boysbandowe szaleństwo. Wydawało się, że pozostaną puzzlem, który składa się na specyficzną atmosferę początku lat dziewięćdziesiątych. Wstydliwym wspomnieniem niejednego dyrektora banku, który swoją przygodę z amerykańską muzyką zaczynał od zdzierania kaset „niukidsów” na japońskim jamniku. A tu psikus! Chłopcy wracają! Nowy album zatytułowany „10” ukaże się już 2 kwietnia. Data tylko potwierdza, że to nie primaaprilisowy chochlik.
Każdy tatuaż ma historię Macie tatuaże? A może chcielibyście mieć, ale z jakiegoś powodu się wahacie? Podjęcie jedynie słusznej decyzji może ułatwić blog Pen & Ink. Znajdziecie tam mnóstwo interesujących historii, które kryją się za tatuażami zwykłych użytkowników. Carson Ellis sam „wydziarał” sobie na przedramieniu słoneczko igłą do szycia w wieku szesnastu lat. Anna swoje tatuaże zadedykowała babci, z którą w dzieciństwie grała w gry komputerowe. Na blogu znajdziecie naprawdę sporo ciekawych i zabawnych historii. A jeśli chcielibyście podzielić się swoją, to też nic nie stoi na przeszkodzie. Sprawdźcie sami!
PATTI McGEE PIERWSZA DAMA SKATEBOARDINGU tekst i rozmowa Magda Stefanowicz
W
parlamencie i na listach wyborczych parytet jest fikcją. Niestety równie słabo jest w świecie skateboardingu. Mimo że jeżdżących dziewczyn było i jest naprawdę dużo, żeńskie zawody nie są aż tak popularne, a największe skateboardowe marki niespecjalnie palą się, by wspierać panie na deskach. Wypadałoby więc zaśpiewać „It’s a Man’s Man’s Man’s World”. Nie ma jednak się co łamać. Dziewczyński skateboarding może i jest jedną nogą w podziemiu, ale wbrew pozorom nie ma się aż tak źle. Jest kilka marek, także polskich, tylko dla dziewczyn, jest Longboard Girls Crew, jest sporo stron w internecie zrzeszających dziewczyny, także w Polsce. A nad wszystkim czuwa Patti McGee, dla znajomych i nie tylko – The First Betty, czyli pierwsza pro skaterka w historii. Patti zaczynała od surfowania, bo co innego można było robić w okolicach lat 60. w Santa Monica zanim miasto opanowali Z-Boysi. Wiadomo nie od dziś, że od surfingu do deski droga niedaleka, tak więc Patti McGee w bezwietrzne wieczory
pierwsza
kobieta
w skateboarding hall
of
fame!
czas spędzała na czterech kółkach. Determinacja i zajawka zrobiły swoje. First Betty w wieku 19 lat została mistrzynią Women’s National Skateboard Championship, a niedługo potem została pierwszą w historii profesjonalną skaterką. Po sukcesach sportowych przyszła i sława. Były więc wywiady, programy telewizyjne, reklamy i okładki magazynów „Life” i „Skateboarder Magazine”. Niestety niedługo po tym w drugiej połowie lat 60. popularność skateboardingu nieco przygasła, a Patti wyprowadziła się do Nevady, gdzie zaczęła jeździć na... nartach. Deska jednak po kilkunastu latach znów pojawiła się w życiu Patti dzięki jej córce, z którą obecnie prowadzi pracownię sitodruku i produkuje ciuchy dla skaterek, a od czasu do czasu jeździ na desce. W 2010 roku w wieku 65 lat Patti McGee jako pierwsza kobieta znalazła się w Skateboarding Hall of Fame, w zeszłym roku dołączyła do niej Peggy Oki.
fot. Time & Life Pictures/Getty Images/Flash Press Media
To zdjęcie autorstwa Billa Eppridge’a odzobiło okładkę magazynu „LIFE” 14 maja 1965 roku. Na okładce widniał napis Szaleństwo i niebezpieczeństwo skateboardingu. Pat McGee z San Diego robi „handstand on wheels”!
wywiad - patti mcgee w połowie lat 60. zostałaś pierwszą zawodową skaterką. czy dzisiaj dziewczynie jest łatwiej zostać pro riderką? Po pierwsze, to witam wszystkich i dziękuję, że chcecie posłuchać tego, co mam do powiedzenia. Jeśli chodzi o dziewczyny przechodzące na zawodowstwo, to dziś na pewno jest dużo więcej świetnych riderek niż kiedyś. Wiele razy widziałam dziewczyny w skateparku, na widok których wszystkim opadały szczęki. Może nie jest ich bardzo dużo i jedna taka zawodniczka przypada na 10 chłopaków, ale ich poziom jest naprawdę świetny. „Zarabianie” na jeżdżeniu na desce nadal jest trudne dla wszystkich, i kobiet, i mężczyzn, a konkurencja jest spora. Na szczęście skateboarding cały czas się zmienia, pojawia się coraz więcej firm, więc myślę, że dla skaterek jest światełko w tunelu. skateboarding może nie wyklucza dziewczyn, ale przemysł jest raczej mniej zainteresowany żeńskim skateboardingiem. widzisz w tym problem? Jak już mówiłam – coś się zmienia. Sponsora można znaleźć dziś na mnóstwo sposobów. Nie musi to być producent desek czy skateshop. Są jeszcze producenci kółek, trucków, ciuchów, zegarków, aparatów, butów, biżuterii, itp., itd. na początku swojej kariery zapewne głównie przebywałaś w otoczeniu chłopaków. czy kiedykolwiek czułaś się nieswojo? Nie powiedziałabym, że byłam otoczona przez chłopaków, byłam po prostu jedną z nich, należałam do paczki. Może dlatego dobrze czułam się w ich towarzystwie, że od dziecka byłam chłopczycą, nigdy też nie odpuszczałam. fotografia z okładki „life” to jedno z najbardziej rozpoznawalnych zdjęć skate-
Ilustrację specjalnie dla nas przygotowała Joanna Górawska. Koniecznie zobaczcie inne jej prace!
boardowych. media twoim zdaniem poświęcają skaterkom wystarczająco dużo uwagi? Rumieniec. Dzięki za komplement. Klimat retro znowu jest modny, także w skateboardingu. Jestem zdumiona, że dożyłam chwili, kiedy mam swoje kolejne pięć minut. Śmiech. Myślę, że dzisiejsze media zwracają na dziewczyny więcej uwagi, także większa ilość fotografów interesuje się tym tematem. A dziewczyn jest coraz więcej i to one zaczynają nadawać tempo. nadal śledzisz scenę skateboardową? kto jest twoim ulubionym zawodnikiem? Do deski powróciłam w wieku 55 lat za namową mojej kochanej córki Hailey, która prowadzi firmę związana ze skateboardingiem. Sama też jeździ i jest managerką dziewczyn z naszego teamu „Original Betty”. Dużo zawdzięczam też innym osobom. Pierwszą nowoczesną deskę dostałam od swojego mentora i ulubionego zawodnika, jedynego i niepowtarzalnego, Davida Hacketta. Wiele też zawdzięczam facetowi, który poskładał moje życie do kupy, Scottowi Starrowi, historykowi surfingu, skate- i snowboardingu. A ulubiony zawodnik/zawodniczka? Nie mogłabym wymienić jednego nazwiska. Dzięki setkom osób skateboarding dzisiaj wygląda tak, a nie inaczej. Kocham ich wszystkich. co możesz poradzić młodym skaterkom? Najważniejszą rzeczą, na którą kładę największy nacisk, jest ich bezpieczeństwo. Skateboarding stał się sportem ekstremalnym, naprawdę może dojść do najgorszego. Także dziewczyny, noście kaski i ochraniacze i śmigajcie bezpiecznie każdego dnia! Love & Peace of Mind. X~Patti*
Patti McGee. first LADY of skateboarding tłum. Marta Mikułowska
In the parliament and on electoral lists parity is a fiction. Sadly, the same goes for the skateboarding world. There’s plenty of riding girls, but female competitions aren’t popular, and the most notable skateboarding labels aren’t exited to support skateboarding ladies. It’s like in the song: „It’s a Man’s Man’s World.” Female skateboarding may be half-way underground but all in all it’s doing quite well. There are couple of women’s brands, there is Longboard Girls Crew and other Polish websites that connect female riding community. And there is Patti McGee, aka The First Betty – first female professional skateboarder. Patty started out as a surfer in early 1960, in Santa Monica before Z-Boys invaded the town, when surfing was the best thing you could do in your past time. As it often happens
she moved from surfing to skating, cruising the town on the quiet evenings. Determination had done the job. When 19 years old, First Betty had won Women’s National Skateboard Championship, and soon after she became the first female pro-skater. The athletic success led to fame. Along came the interviews, TV shows, commercial and magazine cover features, including Life and Skateboarder Magazine. Soon after, in the mid-sixties skateboarding’s popularity died down for a while, and Patty moved to Nevada where she picked up snow skiing. After several years, however, she returned to skateboarding thanks to her daughter, with whom she manages a screen printing workshop and designs clothes for female skaters. In 2010 Patti McGee, aged 65, was the first female to be inducted into the Skateboarding Hall of Fame, 2 years later she was joined by Peggy Oki.
in the mid 60s you were the first female pro skateboarder. is it easier or more difficult today for skateboarding girls to become pro?
your cover of Life magazine is the most iconic skateboarding image. do you think that women’s skateboarding is fairly represented in the media?
First, I want to say hello to you and thank you for including me and that you’re interested in the comparison of decades and what I have to say. About girls going pro... There are far more girls that skate at a pro level these days and many times I have seen a girl show up at a skate park and steal the show. Ok, so it’s 10 to 1 still but the skill level is awesome. Now to get paid to skate is still hard for anybody and the competition is steep. The Girl Pro’s of today are challenged to get the prize that the guys do but things are changing and skateboarding is here to stay, with more companies stepping up so girls and woman can finally see the light at the end of the tunnel I think.
*Blush* Thanks for the compliment! Vintage is taking hold of skateboarding history and I’m stoked that I didn’t have to die to get this 2nd 15 min’s of fame so to speak. Hahaha. As for the media...Yes!!! We, I mean THEY are starting too. More and more photographers are taking interest. and more and more girls are setting a new pace.
skateboarding may not be against women but it’s quite obvious that the industry is less interested in female skateboarding. do you agree? what do you think of that? Like I said „things are changing”. There are so many different ways to get sponsored these days too. Not just a deck or skateboard shop. There’s Wheels/trucks/bearings/cloths/sunglass/watches/ cameras/shoes/socks/jewelry, etc. You see the list of sponsors in interviews and logo stickers on their decks.
are you still familiar with skateboarding scene? who’s your favorite skateboarder? I re-entered the skateboarding world at the age of 55 with the encouragement of *My darling Daughter „Hailey V.” with her interest in the whole scene and her skate related screen printing company. She is also the Manager/skater of our all girl „OriginalBetty Team Riders” *My 1st modern skateboard was from my Mentor the famous and one of my favorite skaters, David Hackett! * Much gratitude to the incredible and supportive man that has put together the collage of my past, my skate/surf and snowboard historian Scott Starr. And my very favorite skater is plural, hundreds have brought skateboarding to where it is now. I love them all!
at the beginning you were probably mostly surrounded by guys. have you ever felt un- what’s your advice for riding girls? comfortable? The 1st and foremost thing I’m concerned with It never was so much „surrounded” as you say as is their safety. Skateboarding has become an I was just „one of the guys”. That evolved from EXTREME sport meaning that you can die doan early tomboy age and I just always hung in ing it!!! So „Wear your helmet and your gear so there. No problem-O. I was always willing to you will live to ride another day”. God Bless you! play harder! Love and Peace of Mind. X~Patti*
jak to się stało, że zacząłeś rysować?
wymarzona kariera...
Szczerze, to ja właściwie nie rysuję – narzędzia, których używam najczęściej to Illustrator i Photoshop, więc wszystko dzieje się w świecie pikseli. Zacząłem tworzyć jakieś rzeczy, kiedy miałem mniej więcej 6 lat – wtedy pierwszy raz położyłem swoje łapy na MS Paincie. Do teraz niewiele się zmieniło... Kiedy wpada mi do głowy pomysł, staram się go przekuć w coś, na co da się patrzeć – wszelkimi dostępnymi sposobami i umiejętnościami.
W dzieciństwie moim największym marzeniem było zostać kierowcą rajdowym. Dużo się nie zmieniło... Cały czas uwielbiam wszystko co głośne, szybkie i piękne, ale poważnie, to naprawdę jestem zadowolony z tego, co jest teraz – pracuję w agencji projektowej w Niemczech na pełny etat. Pracujemy w małym teamie, ale to świetne pracować z ludźmi, którzy myślą podobnie i podzielają twoje zainteresowania i pasje. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość...
ołówek, pędzel, tablet? najważniejsze w życiu to... Parę miesięcy temu spróbowałem swoich sił na tablecie i... poległem! Myślę, że moje ręce ciągle ograniczają moją kreatywność. W zależności od tego nad czym pracuję, używam różnych narzędzi, ale wewnątrz programów – ołówka, pędzla, stylów warstw. Często też wykorzystuję w moich pracach tekstury i illustratorowe kształty – zależy jaki efekt chcę osiągnąć.
Szczęście i satysfakcja z tego, co robisz i kim jesteś. dlaczego?
Tak, wiem, że brzmi to trochę dziwnie, ale im jestem starszy, tym bardziej widzę w tym sens. Kiedy byłem młodszy, jedyne o czym myślałem, to żeby być rozpoznawalnym i mieć kupę 5 artystów, których cenisz najbardziej? kasy. Kto nie marzył o tym, żeby być sławnym i bogatym? Oczywiście, pieniądze mogą ułaTo jest trudne! Kiedy szukam inspiracji, widzę twić ci życie, ale liczą się w życiu te małe rzeczy. bardzo dużo świetnych prac robionych przez znanych i cenionych artystów, ale również przez lubię... takich, którzy chcą się w tym gronie znaleźć. Naprawdę ciężko powiedzieć, nie mam konkret- Ładne rzeczy. Funkcjonalne rzeczy. Szybkie nego artysty, którego dokonania śledzę. Bardziej rzeczy. Smaczne i śmieszne rzeczy. poszukuję stylów, które coś we mnie poruszają i inspirują do pracy. nie lubię.. Ale jak już koniecznie mam podać jakieś nazwiska to Justin Mezzell, Olly Moss, Glenn Thomas, Przeciwieństwa tych rzeczy powyżej i śmierdząGert van Duinen and Paweł Durczok. cych rzeczy. Nienawidzę śmierdzących rzeczy!
how did it happen that you started dra- my dream career is... wing? When I was a child I always wanted to be a raWell, to be honest I don’t really draw a lot in cecar driver. Not much has changed now, I still the traditional way. The tools I use the most are have a great passion for everything loud, fast and Adobe Illustrator and Photoshop, so everything beautiful. happens digitally. To be honest I’m pretty happy with where I’m I started crafting artworks when I was around 6, at right now. I’m working fulltime in a design this was when I first got my hands on MS Paint. agency in Germany. Until now not much has changed. We’re a small team but it’s great working with If I get an inspiring idea I try to convert it into other like-minded people, sharing the same intesomething to look at, with the given skills and rests and passion. Let’s see what the future brings. tools I have at my disposal. most important thing in life is... pencil, brush, pen tablet? Happiness. And being satisfied with yourself and A few months ago I tried getting into using a pen what you do. tablet and I failed badly. I guess my hands still try to constrain my creativity. why? Depending on the type of artwork I’m attempting to create, I use different digital tools Yeah, I know it sounds kind of cheesy, but the like drawing pencils, brushes, objects, and sty- older I get the more sense it makes. les. I’m also making extensive use of shapes and When I was younger, all I cared for was being textures, this kind of resembles the style I’m recognizable and having a lot of money. trying to achieve. Be honest, who wasn’t dreaming about becoming rich and famous? 5 artists that you appreciate the most? Of course more money could make your life easier, but it’s the little things that count. That’s a though one... i like... When I’m on the hunt for inspirational artworks, I see a lot of great works by aspriring and well-e- Pretty things. Functional things. Fast things. Lostablished artists. It’s really hard to tell. vely things. Tasty things. Funny things. There’s not a particular artist I follow, I guess I’m more into chasing styles that matter to me and i don’t like... my work. But if I had to spill out some names they’d be Justin Mezzell, Olly Moss, Glenn Tho- The contrary of the things stated above plus mas, Gert van Duinen and Paweł Durczok. smelly things. I hate smelly things.
jak to się stało, że zacząłeś rysować? Prawdopodobnie oglądałem za dużo kreskówek i dobrze zaprojektowanych rzeczy i po prostu chciałem robić własne. ołówek, pędzel, tablet? Tablet Wacoma. Cały czas mam pierwszą wersję Bamboo ;) artyści, których cenisz najbardziej? Genndy Tartakovsky, Dirk Erik Schulz, Dave Guertin... wymarzona kariera? Praca przy tworzeniu gier. najważniejsza rzecz w życiu to... Wolność. dlaczego? Naprawdę potrzebujecie powodu? lubię... Sushi :) nie lubię... Złej sztuki.
how did it happen that you started drawing? Probably by watching too many pretty designs and cartoons, I just wanted to make my own... pencil, brush, pen tablet? Wacom pen tablet, still got the first version bamboo ;) 5 artists that you appreciate the most? Genndy Tartakovsky, Dirk Erik Schulz, Dave Guertin... my dream career is... Game artist. most important thing in life is... Freedom. why? Do you need a reason for that? i like... Sushi :) i don’t like... Bad art.
Czy gwiazdki Disneya uzbrojone we fluo bikini i atrapy broni dadzą radę? To, że trochę poprzeklinają jeszcze nie znaczy, że potrafią grać coś poza słodkimi dziewczętami. A może to tylko zabieg marketingowy, który ma przyciągnąć rzesze amerykańskich tweens? O taki cynizm Korine’a nie podejrzewamy, raczej. Jeśli jednak nie odnajdziemy w „Spring Breakers” dziesiątego dna, to chyba i tak warto, bo tak sfilmowanych imprez nad Wisłą nie uświadczymy.
reżyseria | Harmony Korine scenariusz | Harmony Korine zdjęcia | Benoît Debie muzyka | Cliff Martinez, Skrillex występują | Selena Gomez, Vanessa Hudgens, James Franco, Ashley Benson, Rachel Korine, produkcja | USA czas trwania | 1 h 32 min polska premiera | 5 kwietnia 2013
fot. ITI Cinema
HSM Posiadacze młodszego rodzeństwa na pewno znają Vanessę Hudgens i Selenę Gomez. Dla całej reszty – pierwsza była gwiazdą serii „High School Musical”, a druga – gwiazdą Disneyowskich seriali. Obie też mają na koncie kilka hitów na gimnazjalnych listach przebojów. W „Spring Breakers” dziewczyny nieco zmieniły emploi.
MFF w Wenecji Film miał swoją premierę we wrześniu zeszłego roku podczas festiwalu w Wenecji, gdzie Harmony Korine wyróżniony został Nagrodą Specjalną. Na tym samym festiwalu w 1997 roku Korine zdobył nagrodę za swój reżyserski debiut „Gummo”.
Rachel Korine Jedną z kwartetu niegrzecznych dziewcząt gra w „Spring Breakers” Rachel Korine, prywatnie żona reżysera. Rachel wystąpiła też u swojego męża w „Trash Humpers” z 2009 roku.
Kids Harmony Korine w dość nietypowych okolicznościach wkroczył do świata filmu. Podczas jednego z deskorolkowych tripów po mieście poznał fotografa Larry’ego Clarka. Między panami szybko zaiskrzyło, Korine pokazał starszemu koledze swój nieskończony scenariusz, minęło trochę czasu i do kin trafił wyreżyserowany przez Clarke’a film „Kids”, czyli o tym, co robią dzieci, gdy nie siedzą w bibliotekach.
Riff Raff James Franco może bywa dziwny na co dzień, ale w „Spring Breakers” jest Alienem na pełny etat i całym sobą. Image, czyli warkoczyki, dziary i złoty grill, miał zaczerpnąć częściowo od rapera Riff Raffa, a trochę od pochodzącego z Florydy Dangerousa. Istnieje ryzyko, że kwestie Franco będą cytowane na niejednej imprezie.
„Marfa Girl” Larry Clark, który odkrył Korine’a, obraził się na przemysł filmowy i udostępnia swój ostatni film w sieci. „Marfa Girl” miała premierę na festiwalu filmowym w Rzymie, a od listopada za 5,99 $ można kupić ją ze strony reżysera.
fot. ITI Cinema
Relacje rodzinne do łatwych nie należą, przekonała się o tym większość z nas. Kiedy ojcem jest muzyk rockowy na niekończącej się trasie koncertowej, prawie pewne jest, że będą tym trudniejsze. Joby Taylor rozwodzi się z żoną, bo mało która żona potrafi znieść rock’n’rollowy tryb życia, ale przegapia pewien „szczegół” – razem z rozwodem traci prawo do opieki nad córką. Świat się więc wali, ale Joby mimo pewnych przeciwności spróbuje być znowu ojcem dla małej Ellen.
reżyseria | So Yong Kim scenariusz | So Yong Kim zdjęcia | Reed Morano muzyka | Jóhan Jóhannsson wystepują | Paul Dano, Jena Malone, Shaylena Mandigo, Margarita Levieva, Jon Heder produkcja | USA czas trwania | 1 h 34 min polska premiera | 24 maja 2013
Korea Południowa Reżyserka od 11. roku życia mieszka w USA, ale urodziła się w w Korei Południowej.
6 Bradley Rust Gray, mąż So Yong Kim, też jest reżyserem. Para wspólnie pracowała przy sześciu pełnometrażowych filmach.
Shaylena „Dla Ellen” kręcono w Massenie (stan Nowy Jork). Tam też w jednej ze szkół wypatrzono Shaylenę Mandigo, która zagrała tytułową Ellen.
fot. vivarto
18 dni
Metallica
Budżet filmu pozwalał jedynie na 18 dni zdjęciowych. Dużą część „Dla Ellen” kręcono w plenerze przy ok. -20 stopniach. Paul Dano złapał w trakcie grypę, co na moment zagroziło całej produkcji. Na szczęście zdjęcia udało się dokończyć.
Paul Dano w ramach przygotowań do roli muzyka rockowego oglądał, m.in. dokument o Metallice „Some Kind of Monster”.
Aż poleje się krew Przełomowymi dla Paula Dano były role w obsypanych nagrodami filmach „Mała Miss” z 2006 roku i „Aż poleje się krew” Paula Thomasa Andersona z 2007.
Elia Kazan Żoną Paula Dano jest Zoe Kazan, dziewczyna z nazwiskiem. Jej ojcem jest bowiem scenarzysta Nicholas Kazan, a dziadkiem Elia Kazan – reżyser „Tramwaju zwanego pożądaniem”, „Na wschód od Edenu” czy „Ameryka, Ameryka”.
fot. vivarto
Wystawa
Emmy
HBO zapowiedziało ruchomą wystawę związaną z serialem. Eksponaty od marca do czerwca będzie można oglądać w Toronto, Nowym Jorku, Sao Paulo, Amsterdamie i Belfaście.
Podczas ostatniego rozdania nagród Emmy „Gra o tron” była nominowana w 11 kategoriach, zdobyła 6 statuetek.
Tron dla każdego
10 mln
Każdy posiadacz zbędnych 300 dolarów mógł w sieci kupić tron z valyriańskiej stali w wersji mini (ok. 35cm wysokości i ponad 10kg żywej wagi). Niestety trony już się wyprzedały. Dla chętnych czeka już jedynie mniejsza, ale i nieco tańsza wersja.
Każdy odcinek drugiego sezonu oglądało średnio 10 milionów osób. Z taka oglądalnością „Gra o tron” jest trzecim pod względem popularności serialem dotychczas wyprodukowanym przez HBO.
Torrent Freak „Gra o tron” według danych za zeszły rok ma być serialem najczęściej ściąganym z sieci. Do oficjalnych wyników oglądalności można więc doliczyć dodatkowo ponad 4 miliony ściągnięć.
Opowieści z Narnii W kolejnej części filmowej adaptacji „Opowieści z Narnii” znowu pojawi się Peter Dinklage. Filmu można się spodziewać niestety dopiero za dwa lata.
reżyseria | Alan Taylor, Daniel Minahan, David Nutter scenariusz | David Benioff, D.B. Weiss, George R.R. Martin zdjęcia | Alik Sakharov, Martin Kenzie, Matthew Jensen muzyka | Ramin Djawadi występują | Peter Dinklage, Kit Harrington, Maisie Williams, Michelle Fairley, Lena Headey, Emilia Clarke, Jack Gleeson, Aidan Gillen, Jerome Flynn, Richard Madden, Nikolaj Coster-Waldau produkcja | USA, Wielka Brytania polska premiera | 1 kwietnia 2013
fot. hbo polska
reżyseria | Colm McCarthy, Saul Metzstein, Jamie Payne scenariusz | Steven Moffat, Mark Gatiss, Neil Gaiman zdjęcia | Jake Polonsky, Stephan Pehrsson, Nevile Kidd, muzyka | Murray Gold występują | Matt Smith, Karen Gillan, Arthur Darvill, Jenna-Louise Coleman, Liam Cunningham produkcja | Wielka Brytania polska premiera | 31 marca 2013
fot. BBc polska
Sandman Scenariusz do przedostatniego odcinka nowej serii napisał Neil Gaiman. Tak, ten Neil Gaiman. Autor scenariuszy do „Sandmana” ze stajni DC Comics.
Sherlock Steven Moffat, scenarzysta i producent „Doktora Who” od 2005 roku oraz Mark Gatiss, autor scenariusza do kilku odcinków, tworzą całkiem zgrabny duet. Panowie nie tylko razem pracowali przy „Doktorze”, ale wspólnie stworzyli „Sherlocka” z Benedictem Cumberbatchem w roli tytułowej. Przy nim Guy Ritchie może się schować.
The Eleventh Doctor Matt Smith jest najmłodszym aktorem, który został dotychczas zaangażowany do roli Doktora. William Hartnell, Pierwszy Doktor, miałby dziś 105 lat.
Gra o tron W jednym z nowych odcinków „Doktora” gościnnie wystąpi irlandzki aktor Liam Cunningham, czyli Davos Seaworth z „Gry o tron”, w pewnych kręgach Cebulowy Rycerz.
Jaś Fasola
Inwazja
Kilkanaście lat temu przy okazji dobroczynnej akcji Red Nose Day powstała parodia „Doktora” o znamiennym tytule „The Curse of Fatal Death”. W Dziewiątego Doktora wcielił się wtedy Rowan Atkinson, a w Dwunastego – Hugh Grant.
Kilka tygodni temu Londyn został zaatakowany przez Daleków. Wszelki opór był jednak bezcelowy. Na szczęście tym razem celem przybyszów z kosmosu nie było przejęcie Ziemi. W stolicy Wielkiej Brytanii odtworzono scenę inwazji Daleków na potrzeby rocznicowego filmu „An Adventure in Space and Time”, który przypomni początki Doktora Who.
fot. BBc polska
Ilustrację „Dalek” udostępnił nam Patrick Seymour. Zobaczcie inne jego prace.
il. Patrick seymour
tekst Magda Stefanowicz
Po drugiej stronie Atlantyku w 1938 roku ludzie spanikowali przez „Wojnę światów”, kilkanaście lat później Wielką Brytanię opanowała inna histeria i wcale nie chodzi o Beatlesów. Śpiewali o nich The Clash, ich fotki lądowały na okładkach magazynów, dzieciaki się o nie zabijały, a w Izbie Gmin wielokrotnie przywoływano ich imię, o dziwo, nie były to obelgi. Kto więc na Wyspach przebił popularnością Godzillę i Golluma i obok Królowej, Big Bena, Szekspira i piętrowego autobusu stał się kolejnym symbolem Wielkiej Brytanii? Nikt inny, tylko Dalek!
Śmiertelny wróg Doktora Who pochodzi z planety Skaro i – jak mama uczyła – nie należy go oceniać po pozorach. Dalek to nie tylko zewnętrzny korpus w kształcie solniczki, to przede wszystkim raczej mało przystojna istota zamieszkująca jego wnętrze. Geneza Daleków może nie jest bardzo skomplikowana, ale ewoluowała w kolejnych sezonach serialu. W dużym skrócie, Dalekowie kiedyś byli humanoidami, ale w wyniku mutacji i eksperymentów naukowych przepoczwarzyli się w żyjące galarety, trochę w kształcie żaby, a trochę – ośmiornicy. Stworzone przez jednego z nich, kalekiego naukowca i megalomana Davrosa, w latach 60. naprawdę straszyły tłumy dzieciaków przed telewizorami.
Nie dajcie się zwieźć pozorom, ta niecodzienna broń jest naprawdę zabójcza... – głowy. Oko jest niestety zarazem najwrażliwszym anatomicznym miejscem. Niezbędna do obrony przed wrogiem jest zatem broń. Kto jednak spodziewa się wysoce zaawansowanej technologii, niech porzuci wszelką nadzieję. Nie od dziś wiadomo, że domowe sposoby okazują się najlepsze, tak więc jedna z „rąk” Daleka zakończona jest czymś na kształt gumowej przepychaczki do umywalek. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, ta niecodzienna broń jest naprawdę zabójcza, ofiarę potrafi zmiażdżyć w mgnieniu oka, a wyssanie wszelkich informacji z umysłu człowieka nie stanowi najmniejszego problemu.
Charakterystyczna obudowa Daleka, wysoka na prawie dwa metry, która pierwotnie miała pozwalać na podróże w czasie, przy okazji dała karłowatym organizmom szansę na przeżycie. Może poza jej wnętrzem Dalek nie jest całkowicie bezbronny, ale to dzięki niej zyskał jako takie szanse na podbój Kosmosu. Kontakt ze światem zewnętrz- O sile Daleków decyduje więc najczęściej spora nym zapewnia jedno oko osadzone na czułku przewaga liczebna, militarny potencjał, ale w najprzymocowanym do obrotowej kopuły, roboczo większym stopniu – koszmarne cechy charakteru.
Statystyczny Dalek jest bowiem całkowicie pozbawiony pozytywnych emocji, zna jedynie nienawiść i złość. Przekonany o swojej wyższości dąży do eksterminacji wszystkich innych istot. Terry Nation, który wymyślił Daleków, jeden z pierwszych scenarzystów „Doktora Who”, tworząc ich profil psychologiczny, miał wzorować się na... Nazistach. Po przybyszach ze Skaro nie należy się więc wiele spodziewać. Mimo że postawieni pod ścianą potrafią prosić o pomoc nawet swojego największego wroga, czyli Doktora, to prawie na pewno w tym samym momencie knują wyrafinowana zemstę. Na papierze Daleków wymyślił Nation, ale to zmarłemu niedawno scenografowi BBC, Raymondowi Cusickowi, zawdzięczamy ich wygląd, prawie niezmienny od 50 lat. Co ciekawe, początkowo zadanie to zlecono Ridleyowi Scottowi, ale ten z powodu innych zobowiązań musiał zrezygnować. Może dobrze się stało, bo w Dalekach Cusicka zakochała się większość Brytyjczyków. Gdy w latach 60. pojawiali się jako jedna z atrakcji podczas otwarcia centrum handlowego, nie tylko dzieci ustawiały się w gigantycznej kolejce, żeby zobaczyć z bliska, dotknąć i pstryknąć pamiątkową fotkę. Wycinek z gazety ze wspólnym zdjęciem Lennona i Daleka nikogo wtedy nie dziwił, a rynek zalały setki gadżetów: figurki w najróżniejszych rozmiarach, gry planszowe, książeczki, kapcie, znaczki, kiedyś sprzedawane za grosze, dziś warte nawet kilkaset funtów. Jeden ze zbieraczy figurek dzięki swojej kolekcji prawie 600 Daleków trafił do zeszłorocznej Księgi Rekordów Guinnessa.
fot. BBc polska (2)
50. urodziny Doktora Who Pierwszy odcinek „Doktora Who” wyemitowano dokładnie 23 listopada 1963 roku. Mimo że emisję przerwano na kilkanaście lat, jest on najdłuższym serialem science-fiction na świecie. Przez tak długi czas zebrało się więc trochę informacji. Jeśli nie macie tej wiedzy jeszcze w małym palcu, w ramach korepetycji można zajrzeć na oficjalną stronę BBC i przejrzeć tony materiałów, klipów, zdjęć i nie tylko. Szczególnie polecamy podstronę „classic” o Ośmiu Doktorach jeszcze z dwudziestego wieku.
bling-bling Okrągła rocznica, czyli 50. urodziny Doktora Who, zobowiązują. Harlequin Goldsmiths przygotowało z tej okazji coś specjalnego. Dla chętnych czeka srebrna lub złota biżuteria. Możemy wybrać kolczyki w kształcie dźwiękowego śrubokręta, Tardis w formie złotej zawieszki czy Dalekowe kolczyki, spinki do mankietów lub krawata. Za ponad osiem tysięcy funtów możemy też ozdobić swoje biurko półkilogramową złotą figurką Daleka z limitowanej serii. Dostępnych jest jedynie 50 sztuk, a ta z numerem „jeden” jeszcze nie została sprzedana. Aha, do cen należy doliczyć VAT.
Cubeecraft Winylowe figurki już dawno nie są eko. Jeśli chce się więc swojego ulubieńca postawić na biurku, lepiej wyciąć go z kartonu. Cubeecraft służy pomocą i udostępnia całe mnóstwo wzorów. Oprócz Doktora są, m.in. Mario, Robocop, Catwoman, Jack Sparrow, Spider-Man, nawet Martin Luther King. Wystarczy wydrukować, wyciąć nożyczkami i złożyć, a potem pozostaje już tylko cieszyć oczy wspaniałym widokiem własnoręcznie wykonanej zabawki. Satysfakcja gwarantowana.
11 Doktorów w jednym
Fistaszki Steve Casino najróżniejsze osobowości ze świata popkultury maluje na łupinach orzeszków ziemnych. Robota nie jest lekka, bo wszystko robi się w skali mikro, a jedna figurka wymaga czasem nawet 10 godzin pracy. Do tej pory powstały podobizny Warhola, Bonda, Hitchocka, Wonder Woman, Trenta Reznora i wielu innych. Doktora Who w formie kieszonkowej też można mieć na własność, niezmiennie z Dalekiem u boku.
fot. Harlequin Goldsmiths / Steve Casino / Cubeecraft / BBc
Rocznicowy odcinek specjalny ma być pokazywany nie tylko w telewizji, ale także w kinach w 3D. Plotka głosi, że pojawią się w nim wszyscy żyjący Doktorzy, na razie jednak i Steven Moffat, i aktorzy grzecznie zaprzeczają. Dopiero za kilka miesięcy dowiemy się, jak będzie naprawdę. Jakkolwiek by było, na pewno warto czekać.
GOOD FOR YOU Pewnie większość osób kojarzy Mike’a Vallely’ego z jego długiej kariery skateboardowej, ale nie wszyscy wiedzą, że jest on również niezłym wokalistą. Właśnie pojawiła się doskonała okazja, żeby nadrobić te zaległości. Pod koniec lutego nakładem wytwórni SST Records ukazała się debiutancka płyta zespołu Good For You zatytułowana „Life Is Too Short to Not Hold a Grudge”, czyli w wolnym tłumaczeniu „Życie jest za krótkie, żeby nie chować urazy”. Kapelę tworzą Mike Vallely i Greg Ginn – lider i gitarzysta legendarnego Black Flag. Na płytce znajdziecie 11 mocnych i pełnych energii kawałków. Dobra wiadomość jest taka, że cały materiał dostępny jest na Spotify.
Comedown Machine „Comedown Machine” będzie piątą studyjną płytą The Strokes. Utwór „One Way Trigger” został przedpremierowo udostępniony na stronie zespołu. Dotychczas spotkał się z mieszanymi opiniami. 13 lutego został wydany pierwszy singiel „All Time”.
Is This It Modelką, którą widać na znanej okładce pierwszego albumu grupy jest ówczesna dziewczyna fotografa Colina Lane’a. Wyjaśniał on potem, że sesja była dziełem przypadku po tym, jak kobieta wyszła spod prysznica.
3,5 miliona
Lou Reed Julian Casablancas wymienia Lou Reeda jako artystę, który wywarł na niego ogromny wpływ. W jednym z wywiadów mówił: „Reed może być romantyczny, kiedy opisuje te szalone sytuacje, ale jest również intensywnie prawdziwy. To była poezja i dziennikarstwo.”
Tyle egzemplarzy płyty „Is This It” sprzedało się do 2010 roku. W 2009 roku album zwyciężył w plebiscycie magazynu NME na album dekady. Na podobnej liście stworzonek przez The Rolling Stone uplasował się na drugim miejscu.
KTO: The Strokes CO: Comedown Machine SKĄD: Nowy Jork, USA KIEDY: 26 marca 2013 WYTWÓRNIA: RCA Records GATUNEK: post-punk
Angles The White Stripes
To czwarta płyta The Strokes, wydana w marcu 2011 roku. Wokalista Julian Casablancas wycofał się z bezpośredniej pracy z członkami zespołu i dosyłał swoje ścieżki za pośrednictwem e-maila.
W 2002 roku zespół wystąpił w New York’s Radio City Music Hall przed The White Stripes. Na scenie do The Strokes, podczas wykonywania utworu „New York City Cops”, dołączył Jack White.
fot. sony music poland
Media The Knife unikają kontaktu i współpracy z mediami. Jeśli się fotografują, to najczęściej występują w weneckich maskach karnawałowych lub w strojach kruków ze skrzydłami.
Grammy W 2003 roku The Knife zdobyli nagrodę Grammy w kategorii Pop Group of the Year. Jednak zbojkotowali ceremonię i wysłali na nią dwie przedstawicielki Guerrilla Girls w strojach z nadrukiem „50”. Był to protest przeciwko dominacji mężczyzn w przemyśle muzycznym. W 2007 roku na ceremonię nie przybył nikt.
7 lat Tyle czasu minęło od ostatniego albumu The Knife. Wydanie nowej płyty ogłoszono na YouTube 12 grudnia 2012 roku. 28 stycznia został wydany pierwszy singiel „Full of Fire”, a 19 lutego drugi „A Tooth for an Eye”.
KTO: The Knife CO: Shaking the Habitual SKĄD: Sztokholm, Szwecja KIEDY: 8 kwietnia 2013 WYTWÓRNIA: Rabid Records GATUNEK: synthpop
Röyksopp W 2005 roku Karin Dreijer pojawia się gościnnie na drugiej płycie Röyksopp zatytułowanej „The Understanding”. Charakterystyczny głos można usłyszeć w utworze „What Else Is There?”.
Balls
Pierwsza trasa
O The Knife zrobilo się głośno w 2005 roku za sprawą przeróbki utworu „Heartbeats”, której dokonał Jose González. Cover stał się potem muzycznym tłem do reklamy telewizorów Sony, w której gumowe piłeczki odbijały się wesoło od ulic San Francisco.
Po raz pierwszy zespół wystąpił na żywo dopiero w 2005 roku, czyli cztery lata po wydaniu albumu „The Knife”. W 2006 wyruszają w trasę, która została uwieczniona na DVD zatytułowanym „Silent Shout: Audio Visual Experience”.
Christian „Lake” Wahle to niemiecki artysta pochodzący z Berlina Wschodniego. Zaczął malować w 1992 roku, a dotychczas ma na swoim koncie wystawy w Hiszpanii, Portugalii, we Włoszech, Szwecji, Szwajcarii, Kanadzie, Meksyku, Chile i … Polsce.
Twórczywo to firma Michaliny i Michała Zakrockich (małżeństwa, nie rodzeństwa), którzy pod tym szyldem już od dwóch lat wytwarzają zajawkowe dekoracje do wnętrz. Nam udało się porozmawiać z Michałem Zakrockim.
rozmawiał Bartosz Wilim
fot. twórczywo
mówicie, że wyrywacie mieszkania z wnętrzarskiego mainstreamu iii rp. o co chodzi? czy jest jakaś definicja tego? Powiedzmy tak. To jest taki wspólny mianownik dla całej naszej działalności, tego co robimy. A robimy bardzo dużo różnych rzeczy. Tak dużo, że niektórzy nie chcą uwierzyć, że jesteśmy pojedynczym sklepem, a nie portalem typu Pakamera czy Showroom. Szukamy tych sposobów na „wyrywanie” i co chwilę wpadamy z Michaliną na jakiś nowy. Jest to również kwestia naszych rosnących możliwości technologicznych. Powstały kafelki z grafikami, potem Michalina wymyśliła, że możemy robić napisy, więc zaczęliśmy je robić. Potem weszliśmy w tkaniny, z których robimy poduchy, zasłony, abażury, czy meble... Chcieliśmy to wszystko ująć w jednym zdaniu, więc nazwaliśmy to „wyrywaniem z mainstreamu”. A dlaczego tak? Bo te rzeczy są jednak trochę – nie lubię tego określenia – inne. Mam wrażenie, że zarówno w modzie, jak i w designie wnętrz panuje pewna zachowawczość, a my w to wszystko przełamujemy naszymi soczystymi, kolorowymi i pełnymi życia projektami. czyli nie chodzi o walkę z „obciachem”? Nie przede wszystkim. To jest miły efekt uboczny. Chodzi o to, że mainstream może mieć wiele twarzy. Z jednej strony to tandetne mieszkanie w bloku, świecące zasłonki i meblościanka, a ścianki gołe i białe – tam jest nudno, nic się nie dzieje. I to jest mainstream mulisty, w którym ludzie lubią się zagrzebać i gnić. Z drugiej jednak strony mainstream osacza tych, którzy wcale gnić nie chcą i szukają, ale i tak kończą w mainstreamie, bo tylko na to napotykają. Potem idą do znajomych i mówią: „O kurde, wy też to macie? A skąd to macie?”, „No co wy!”. To nie jest nic pejoratywnego, tu chodzi o pewne szersze zjawisko.
Z jednej strony to tandetn świecące zasłonki i meblo mainstream mulisty, w któ zagrzebać i gnić.
ne mieszkanie w bloku, ościanka (...) I to jest órym ludzie lubią się
fot. twórczywo (2)
wiem, że trochę się wzbraniacie, żeby nie jest to wasze zajęcie podstawowe – jak określić styl waszych projektów. nie chce- wygląda standardowy dzień pracy w twórcie tego robić czy otwieracie sobie furtkę czywie? na pewną elastyczność? Tak, dla obojga nas to jest praca na drugi etat. Staramy się przewidywać i obserwować to, co się Michalina na co dzień pracuje u swojego taty dzieje na Zachodzie i u nas. Wychodzimy naprze- w firmie, w której wymyśla się i produkuje maciw tym trendom – zanim one się zmainstreamu- szyny CNC. I to się wszystko zazębia, bo te mają. Wychodzimy, pokazujemy ludziom i sprzeda- szyny to, np. plotery, drukarki, lasery. Dało nam jemy nasze pomysły. Kiedy pytasz o styl, to od to trochę forów na starcie, bo dzięki tym maszyrazu przychodzą mi do głowy takie metki, czy nom możemy dużo rzeczy robić sami. retro, czy wyluzowany, czy wesoły, czy smutny. Ja do niedawna pracowałem w korpo, a TwórczyCiężko to jednoznacznie określić. Patrzę teraz na wo traktowałem jako zajęcie dodatkowe. Wiesz, te nasze rzeczy i myślę, że najbardziej spójne są to jest tak – chciałbym na pełen etat pracować dla one pod względem idei, która przyświeca Twór- siebie, od rana do nocy zasuwać i zarabiać, ale na czywu – że mają być fajne. Chodzi o taką fajność to trzeba jeszcze sporo czasu i pracy. Jest bardzo fajną dla nas. Twórczywo w dużym stopniu od- trudno rozkręcić to, kiedy się nie ma ogromnego zwierciedla też to, jak nam się dzieje i co u nas budżetu na dzień dobry. Dlatego bardzo powoli, się dzieje. A dzieje się różnie, więc czasem różnie ale sukcesywnie od półtora roku rozkręcamy i nie wygląda, ale... ma być fajnie :-) poddajemy się. I na razie idziemy w dobrą stronę. pamiętacie swój pierwszy projekt?
a czy jest coś, czego w tym nie lubisz?
Ani trochę. Wydaje się, że to powinno być takie ważne i zapamiętane do końca życia wydarzenie, a zupełnie szczerze powiem, nie mam pojęcia. Ogólnie Michalinie pomysł siedział w głowie już od dłuższego czasu. Pomysł założenia Twórczywa, choć jeszcze wtedy nie wiedziała, że tak to się będzie nazywać. Miała straszną potrzebę stworzenia go i znalazła tyle energii, żeby to zrobić. I teraz nie wiem, czy pierwsze były napisy, czy kafle... Ważne, że się zaczęło.
Nie lubię – i tak jest chyba w każdej branży, bo tacy są ludzie – walki o to, żeby przekonać ich do swoich projektów i pomysłów. Albo, żeby zrobili w ogóle coś innego, niż robią zazwyczaj. To jest walka z ciemną i szalenie gęstą materią przyzwyczajeń, przesądów i stereotypów. To mnie czasami denerwuje na bardzo różnych płaszczyznach, ale takie jest c’est la vie.
Nie, nie. Byliśmy świeżo, jakieś dwa lata po przeprowadzce z generalnym remontem. To było „dla siebie”, w sensie realizacji własnych pragnień i potrzeb . Przy czym od razu mieliśmy założenie „zrobić dla siebie firmę, która robi dla innych”, ale dalej...? Nie pamiętam, co było pierwsze.
Ja mało znam celebrytów, ale z ludzi, u których fajnie by było coś zobaczyć, to na przykład u Tymona Tymańskiego. U niego w łazience fajnie byłoby zobaczyć „O siet” albo „Nie-e” na ścianie. Myślę, że w jakimś sensie Kuba Wojewódzki też mógłby być ambasadorem marki Twórczywo. Kto
jest mieszkanie kogoś znanego, jakiegoś celebryty, w którym chcielibyście zobaa może postanowiliście zrobić coś po pro- czyć swoje projekty? na przykład napis stu dla siebie, do swojego mieszkania? „weź się” na ścianie.
fot. twórczywo
w tym szaleństwie też gdzieś tam się przebija. Poza tym, chcemy uderzyć szerzej niż teraz, dlatego takim kierunkiem, który mamy z tyłu głowy, jest współpraca z projektantami wnętrz. Kawiarnie, cukiernie, kluby... Liczę, że tam jest jeszcze? Kurde, nie wiem. Raczej ludzie szaleni, skala. może kontrowersyjni, którzy robią coś i nie czują potrzeby tłumaczenia się z tego komukolwiek. projekt, z którego jesteście najbardziej dumni. może udało się przepchnąć jakiś Czyli chyba nie celebryci... :) element do ciekawego wnętrza? pomysły na dalszy rozwój. Było kilka projektów trudnych technicznie Szczerze mówiąc, coś nam się w głowach koła- i czujemy jakąś satysfakcję z realizacji. Ale cze, ale nie mamy za bardzo czasu teraz wybie- dumny? OK, jestem dumny z sukcesu serii gać w przyszłość. Takim marzeniem na zasadzie naszych napisów, odzywek z lat osiemdziesią„o fajnie by było” jest sklep stacjonarny. Gdyby tych i dziewięćdziesiątych. To było takie barw tym sklepie móc zrobić pracownię, gdzie ludzie dzo prywatne – usiedliśmy i zaczęliśmy sobie by przychodzili ze swoimi pomysłami i mogliby przypominać, jak to się do koleżanek i kolegów je u nas realizować. Jednocześnie nie chcieliby- mówiło. „Ja cię!”, „O sieet” i tak dalej. Potem śmy być nigdy postrzegani jako firma usługowa. robiłem opisy i wymyślałem sobie sytuacje, Chętnie wchodzimy w kooperację z klientem, ale w których dzieciaki to mówią i to jest takie traktujemy to jako punkt wyjścia do dyskusji co bardzo bliskie. Jestem szczęśliwy, że ludziom warto zrobić, żeby było ciekawe. I fajnie gdyby to się to spodobało, powstała fajna seria, że ktoś to jeszcze pamięta albo odwrotnie – odczytuje się nie zmieniło. Gdzieś na to wszystko nakładają się moje marze- to zupełnie na swój sposób, który nie przyszedł nia, żeby mieć dobrą kawiarkę, brazylijską kawę nam do głowy! Że te projekty w jakiś sposób gęstą jak smoła, siedzieć, gadać z ludźmi, pić pobudzają wyobraźnię i są punktem wyjścia do wino, palić ulubioną fajkę... Widzisz, stabilizacja ciekawych dyskusji.
Takim marzeniem na zasadzie „o fajnie by było” jest sklep stacjonarny.
tekst Bartosz Wilim
Rzadko piszemy o motoryzacji. Właściwie to w ogóle o niej nie piszemy. Jednak teraz nadarza się okazja wyjątkowa, więc postanowiliśmy się pochylić nad tym wdzięcznym tematem. W 2013 roku swoją 50. rocznicę obchodzi bowiem kultowy model Porsche 911!
Jeździli nim i Steve McQueen w filmie „Le Mans”, i Will Smith w „Bad Boys”, choć oba filmy dzielą ponad dwie dekady. A to i tak niewiele, biorąc pod uwagę, że Porsche 911 jest z nami już pół wieku. Może nie robi to takiego wrażenia, kiedy wyobrazimy sobie za kierownicą tego samochodu nieśmiertelną chyba Marylę Rodowicz. Ale do rzeczy. Premiera modelu, który stał się punktem odniesienia dla wszystkich kolejnych serii Porsche, odbyła się we wrześniu 1963 roku. Od samego początku znawcy i szczęśliwi posiadacze doceniali w nim to, że łączy elementy pozornie sprzeczne – cechy samochodu sportowego i codzienną funkcjonalność. Konstruktor i długoletni szef firmy – Ferry Porsche – powiedział: „911 to jedyny samochód, którym można jechać na safari lub w Le Mans, do teatru lub po zakorkowanym Nowym Yorku”. Aż chciałoby się to sprawdzić! A w jaki sposób firma zamierza świętować ten jubileusz? Właściwie obchodom poświęcony jest cały 2013 rok. Poza różnymi imprezami okolicznościowymi w Porsche Museum w Stuttgarcie można było obejrzeć wystawę, na której były prezentowane specjalne historyczne eksponaty. Jednak najciekawszym punktem obchodów jest światowe tournee autentycznego Porsche 911 z 1967 roku. Samochód odwiedzi pięć kontynentów, a po drodze zahaczy o różne imprezy sportowe, zloty historyczne oraz międzynarodowe targi. W harmonogramie, który można śledzić na Facebooku, nie ma niestety żadnego polskiego miasta. Na otarcie łez pozostanie nam papierowa publikacja zatytułowana „911x911”, która ma się ukazać jeszcze wiosną tego roku. No i oczywiście nie zapominajmy o marzeniach.
RZEP
o dlugiej drodze na salony tekst Marta Mikułowska Szwajcaria, rok 1941, słoneczny letni poranek. Miłośnik przyrody i szwajcarski wynalazca Georges de Mestral wyszedł ze swoim psem na spacer po alpejskich lasach. Promienie rannego słońca przebijały się przez bujne czupryny drzew, muskały ciepłym dotykiem zielone kożuchy mchów, owady strzepywały ze skrzydełek rosę, robiły pierwsze tego dnia rundy nad morzem traw i przygotowywały się do kolejnego pracowitego dnia. Georges zdawał się nie zauważać pięknego landschaftu, pochłonięty był bowiem odczepianiem natrętnych rzepów z nowych bundhosen, a w jego głowie zaczęło kiełkować następujące pytanie: Jak to się dzieje, że rzepy tak wytrwale trzymają się moich spodni i sierści psa i co mogę z tym zrobić? Po powrocie do domu, wbrew rozsądkowi,
zostawił na pastwę rzepów kochanego pupila, wyjął mikroskop i postanowił bliżej przyjrzeć się strukturze tego fascynującego tworu, jakim jest owoc łopianu. Zauważył od razu, że kolce rzepa zakończone są małymi haczykami, które z łatwością zaczepiają się o każdą powierzchnię złożoną z włókien – taką jak tkaniny, futro czy włosy – które stanowi naturalną pętelkę. Zainspirowany tym odkryciem postanowił wytworzyć „system zaczepiania”, który wykorzystywałby mechanizm haczyka i pętelki. Mimo że ukochana przyroda podała pomysł na tacy, okazało się, że jego skomercjalizowanie nie było wcale takie proste. De Mestral udał się do Lyonu, ówczesnego zagłębia przemysłu tekstylnego, w poszukiwaniu
tkacza, który pomógłby mu w stworzeniu prototypu. Nikt nie brał go na poważnie, często spotykał się z drwinami, ale po długich poszukiwaniach Mestralowi udało się przekonać do współpracy jednego z rzemieślników. Pierwszy prototyp składał się z dwóch taśm, jednej pokrytej haczykami a drugiej – bez niespodzianki – pętelkami i wykonany został z bawełny. Po wielu eksperymentach okazało się, że jest jednak mało trwały, szybko się mechaci i przestaje spełniać swoje funkcje. Metodą prób i błędów eliminowano kolejne materiały, a zwycięzcą został ostatecznie nylon, który okazał się niewiarygodnie trwały i odporny na działanie wysokich temperatur. Jedenaście lat po odkrywczym spacerze de Mestral dostał patent i rozpoczął przygotowania do produkcji syntetycznego rzepa. Nadał mu nazwę handlową Velcro – „velvet” (aksamit) i „crochet” (haczyk) i założył firmę o tej samej nazwie. Produkcję rozpoczął najpierw w Europie i Kanadzie, a następnie w USA, gdzie w Manchester, New Hampshire obecnie mieści się główna siedziba Velcro Inc. De Mestral zakładał, że Velcro znajdzie zastosowanie głównie w przemyśle odzieżowym, ale wynalazek spotkał się z chłodnym przyjęciem, bo wyglądał tanio, był dostępny tylko w czarnym kolorze i był po prostu brzydki. Nawet wprowadzenie kolorów i prezentacja gamy produktów na pokazie w luksusowym Hotelu Waldorf-Astoria w Nowym Jorku nie przekonały stylowej socjety. Przez wiele lat przemysł odzieżowy wykorzystywał rzepy wyłącznie w ubraniach sportowych. W przeciwieństwie do modowych snobów inne gałęzie przemysłu z radością wpuściły rzep na swoje linie produkcyjne. Rzepy można było znaleźć w szpitalach (opaska
w aparacie do mierzenia ciśnienia), samochodach (mocowanie chodników), samolotach (zapięcia pokrowców), a nawet w kosmosie, kiedy we wczesnych latach sześćdziesiątych NASA wprowadziła rzep na pokład Apollo. Jednak to nie podróż na księżyc była trampoliną do masowej popularności rzepu, ale zastosowanie go w obuwiu sportowym. Potencjał tego rozwiązania pierwsza zauważyła Puma i w 1968 roku wypuściła trampki zapinane na rzep. W ślad za nią poszły inne koncerny, a dzisiaj niemal każde dziecko biega w zapinanych na rzepy bucikach oszczędzając czas i cierpliwość rodziców, którzy nie muszą plątać się w niekończących się kłączach sznurowadeł. Łatwość i szybkość zapinania oraz wytrzymałość zdecydowała również o sukcesie rzepu w dziedzinach, w których nie ma czasu i warunków na dłubanie się z guzikami czy tasiemkami. Stosuje się go powszechnie w ubraniach do sportów zimowych, systemach mocowań narzędzi czy elementach wyposażenia żołnierzy. Zastosowań dla rzepu jest nieskończenie wiele, nie tylko stricte praktycznych. W latach dziewięćdziesiątych na całym świecie furorę robiła gra catch ball, czyli łapanie piłeczki tenisowej za pomocą okrągłych paletek pokrytych rzepem. Mniej popularną, ale o wiele bardziej spektakularną formą spędzania wolnego czasu jest Velcro Jumping, czyli wystrzeliwanie za pomocą trampoliny śmiałka ubranego w strój z mechatej strony rzepu na ścianę zrobioną z haczykowatej strony rzepu. I pomyśleć, że również tę przyjemność zawdzięczamy zniecierpliwionemu wydłubywaniem kulek rzepu z wełnianych pump szwajcarskiemu wizjonerowi kochającemu przyrodę.