LOCO | 1
2 | LOCO
LOCO | 3
Y o! No i TRRRAAACH! 8. numer LOCO wywraca World Wide Web do góry nogami, a to znaczy, że osiem miesięcy przyjemnej harówki za nami. Cieszymy się! Możemy Wam zdradzić, że już niedługo czekają nas i WAS duże zmiany i nowości, ale na razie jeszcze Cśiii :) Bedziemy dawać znaki na bieżąco! A teraz już nie zawracamy du*y, bo mnóstwo fajnych rzeczy czeka na Was w środku!
4 | LOCO
Amerykański grafik i performer Jay Shells jakiś czas temu zasłynął serią przypominających oficjalne znaki drogowe tabliczek, które miały na celu wpojenie mieszkańcom Nowego Jorku zasad dobrego wychowania. Umieszczone w różnych punktach miasta głosiły między innymi: „Zachowaj ostrożność w czasie chodzenia. Aktualizacja statusu na Facebooku może poczekać” albo jakże ważne: „Posprzątaj po swoim koniu”. Tym razem Jay Shells postanowił zamanifestować swoje przywiązanie do kultury hip-hop. Jak? Bezczelnie, w odblaskowej kamizelce, rozwiesza na słupach imitacje prawdziwych znaków, z tym że zamiast komunikatów pojawiają się na nich wersy z utworów rapowych. Postępy projektu „Rap Quotes” możecie śledzić na Twitterze.
LOCO | 5
Miejmy nadzieję, że w tym roku lato dotrze do nas całe i zdrowe, a przede wszystkim zgodnie z harmonogramem, do którego się przyzwyczailiśmy. Na razie jednak pozostaje nam zaklinanie rzeczywistości. Klnijmy zatem! W Barcelonie powstała właśnie lodziarnia o wdzięcznej nazwie „Eyescream and Friends”. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby sprzedawane tam lody nie pochodziły z Tajwanu. Mało? Każda porcja ma wyłupiaste oczy, dzięki czemu wygląda jak sympatyczny, niekształtny, kolorowy potwór. Właściciele zapewniają, że wszystkie wersje smakowe mają własną osobowość i nie należy ich oceniać po kolorze. No, to tyle zaklinania. Przecież, gdyby lato postanowiło zrobić nam psikusa, zawsze możemy wybrać się do Barcelony...
6 | LOCO
Współczesny rynek gier wideo jest trudny do ogarnięcia nawet dla prawdziwych geeków. Mimo przebogatej oferty, są tacy, którzy z sentymentem wspominają czasy, kiedy wszystko było może trochę brzydsze, ale na pewno prostsze. Niedawno okazało się, że twórcy konsoli OUYA, która ma umożliwiać grę w stare tytuły znane choćby z Nintendo, zebrali dzięki Kickstarterowi prawie 7 milionów dolarów! Niezwykła konsola będzie dostępna już w czerwcu tego roku za jedyne 99$, a ci, którzy wsparli projekt, dostaną swoje egzemplarze za darmo. W zestawie – poza konsolą – znajdą się dwa kontrolery. Nie wnikamy w techniczne szczegóły, bo wydaje się to mało ważne w przypadku wehikułu czasu.
LOCO | 7
Niedawno ze smutkiem pożegnaliśmy się na jakiś czas z bohaterami serialu „Walking Dead”. Jednak dla wszystkich tych, którzy po doskonałym trzecim sezonie czują niedosyt i nie mogą doczekać się kolejnych odcinków mamy dobrą wiadomość. Firma Todda McFarlane’a – twórcy „Spawna”, który brał również udział w tworzeniu „Spider-Mana” czy „Hulka”, wprowadziła na rynek figurki bohaterów „Walking Dead”. Wybór jest spory – możemy postawić na półce między innymi Ricka, Michonne, Merle’a albo „szwendaczy”w różnych wariantach. Kolejny sezon serialu dopiero w październiku, a figurki nie są najtańsze, dlatego niezłym pomysłem na tych kilka miesięcy może być oszczędzanie kasy. Wszyscy zainteresowani powinni zajrzeć na Amazon.
8 | LOCO
JAMIL HELLU Jamil Hellu urodził się w Brazylii, tytuł magistra sztuk pięknych uzyskał na Uniwersytecie Stanforda. Obecnie mieszka, uczy i robi zdjęcia w San Francisco. Nam opowiedział o swojej fotograficznej inicjacji, ulubionym zdjęciu i paru innych ciekawych sprawach. rozmawiała Magda Stefanowicz współpraca Marta Mikułowska
na początku swojej historii fotografia była czymś wręcz magicznym. pamiętasz swój pierwszy aparat? masz go do dziś? jeśli tak, czy ma on dla ciebie szczególną wartość? Dorastałem w Brazylii i w wieku siedmiu lat znalazłem stary zepsuty aparat mojej mamy, który był pamiątką z jej pobytu na wymianie studenckiej w Stanach w latach 70. Aparat był schowany w skórzanym brązowym etui i wydawał mi się wtedy niesamowicie cennym i ciekawym przedmiotem. Na tyle cennym, że zainteresowałem się fotografią. Przez wszystkie te lata zaginął już gdzieś w domu moich rodziców, ale na pewno pozostawił po sobie niezatarte wrażenie. co zadecydowało, że robienie zdjęć zacząłeś brać na poważnie? masz w swojej kolekcji to pierwsze zdjęcie, na które spojrzałeś i pomyślałeś – „to jest sztuka”? czy może nie interesują cię takie etykietki? W czasie studiów dziennikarskich zapisałem się na zajęcia z fotoreportażu. Strasznie spodobały mi się prace Roberta Franka, zwłaszcza zdjęcie rodziny w samochodzie zatytułowane „U.S. 90, En Route to Del Rio, Texas”, które zawarł w cyklu „The Americans”. Przemówiło to jakoś do mnie, było osobiste i intrygujące. Zapisałem się więc na
LOCO | 9
fot. Jamil Hellu
10 | LOCO
kolejne zajęcia z fotografii i wtedy uświadomiłem sobie, że fotografia jest formą sztuki, a nie tylko narzędziem służącym dokumentacji. Im bardziej osobiste były prace fotografa, tym bardziej interesujące stawały się dla mnie. Tak stałem się fotografem, zafascynowały mnie osobiste historie opowiadane przez innych artystów. jesteś jednym z tych fotografów, którzy ulice przemierzają zawsze z aparatem w ręku? Nie, raczej jestem jednym z tych, którzy mówią: „Gdzie mój aparat, kiedy go potrzebuję?”. w fotografii ważniejsza dla ciebie jest kreacja czy obserwacja? a może nie da się tych rzeczy oddzielić? Myślę, że są nierozerwalnie połączone. Wiele rzeczy powstaje poprzez czystą obserwację, wiele też można zaobserwować podczas tworzenia. Im więcej kreuję poprzez fotografie, tym więcej zauważam, obserwuję. I na odwrót.
się, zanim w serii „darrin”** pokazałeś światu część swojego prywatnego życia czy było to dla ciebie zupełnie naturalne? Na początku przyszło to zupełnie naturalnie. Dopiero po jakimś czasie robiłem to bardziej świadomie i z namysłem. Moja pierwsza strona została usunięta przez właściciela serwera, bo ktoś uznał zdjęcia Darrina za nieodpowiednie, wręcz pornograficzne. Był to według mnie przejaw homofobii, ale jeszcze bardziej zmotywował mnie do pracy. często podkreślasz znaczenie interakcji z osobą fotografowaną. jak pracujesz nad nowym cyklem zdjęć: od inspiracji, przez pomysł, po realizację? jak przekonujesz swoich modeli do współpracy? Pomysły pojawiają się w mojej głowie i znikają, a proces tworzenia odbywa się raczej
w projekcie „sitters”* odwołujesz się do dawnej fotografii portretowej. zdjęcia robione aparatem analogowym są twoim zdaniem szlachetniejsze czy nie ma to żadnego znaczenia i np. smartphone może być równie dobrym narzędziem? To dwa inne narzędzia, które inaczej przetwarzają obraz. Tak samo inny jest film kręcony na taśmie i cyfrowo. Po prostu dwie inne estetyki. Poza tym wielkoformatowa fotografia analogowa pozwala na uzyskanie zdjęć w dużo lepszej rozdzielczości. Zdjęcia zrobione aparatem w telefonie nie oddałyby tylu szczegółów, ile jest w moich odbitkach robionych analogiem. niektóre z twoich projektów są bardzo osobiste i intymne. długo zastanawiałeś *
Zdjęcia robione aparatem wielkoformatowym, przy naturalnym oświetleniu, z wydłużonym czasem naświetlania.
** Cykl przedstawiający chłopaka Jamila, Darrina
LOCO | 11
fot. Jamil Hellu (5)
12 | LOCO
spontanicznie. Lubię robić portrety i zazwyczaj fotografuję bliskich mi ludzi. To oni w dużej mierze mnie inspirują. Jestem osobą towarzyską, lubię przebywać wśród ludzi, więc moja twórczość wynika z kontaktów z innymi, z przyjaźni. Na szczęście, ludzie pozytywnie reagują, gdy proponuje im udział w projekcie. Podczas sesji zdjęciowej współpracuję i biorę pod uwagę pomysły drugiej strony. Oczywiście mam swój wkład, ale fascynuje mnie interakcja. Zazwyczaj robię tylko kilka ujęć, dwa, najwyżej trzy. Dużo czasu poświęcam na komponowanie kadru, opowiadam o swoich pomysłach fotografowanej osobie. Dobrze skomponowane zdjęcie to wynik przemyśleń. Uwielbiam, gdy inni też w tym uczestniczą. w „guardians of the golden gate”*** dałeś osobom fotografowanym całkowitą swobodę. w tym wypadku to one w stu procentach kreowały swój wizerunek przed aparatem, mimo to w głowie miałeś pewnie jakąś wizję czy oczekiwania. jak bardzo różniły się od pomysłów twoich bohaterów? Nie spodziewałem się aż tylu chętnych. Projekt spodobał się nie tylko mi, ale też wszystkim, którzy brali w nim udział. Zdarzało się, że ludzi podchodzili i sami pytali, czy mogą się przyłączyć. Przez fotografie z tego cyklu chciałem pokazać indywidualny proces twórczy. Podoba mi się to, że każdy z „Guardianów” jest niepowtarzalny. Ważny dla mnie był też kontekst, miejsca, w których powstawały zdjęcia. Określone otoczenie w dużej mierze dopełniało każdego z bohaterów. na swoim koncie masz też doświadczenie w uczeniu fotografii. czego najbardziej chciałeś nauczyć swoich studentów? Zwracam im uwagę na rożne sposoby myślenia o fotografii, zachęcam do tworzenia istotnych, znaczących prac, a nie tylko ładnych obrazków. Uświadamiam, że praca z aparatem musi być świadoma, przemyślana.
***
W „Guardians...” każda z fotografowanych osób mogła puścić wodze fantazji i sama wymyślić siebie jako fikcyjnego superbohatera.
LOCO | 13
fot. Jamil Hellu (3)
14 | LOCO
fot. Jamil Hellu
LOCO | 15
ENGLISH VERSION
JAMIL HELLU at the beginning of its history, photography was almost magical. Do you remember your first camera? do you still have it? if so, is it of particular value to you? I grew up in Brazil. When I was around seven years old, I found at home an old broken camera that my mother had kept as a souvenir from when she was a foreign exchange student living in the United States in the 70s. The camera was kept inside a brown leather case. It seemed so precious in there, as if light itself was kept as a secret from the darkness inside. That camera sparked my curiosity in photography. It was such an interesting object. The camera was lost in my parents’ house over the years, but it certainly left a lasting impression on me. was there any particular reason that you decided to dedicate yourself to photography? did you look at one of your photos one day and said – “this is art”? or you don’t care for such labels?
a photograph of his family inside a car that he included in “The Americans.” The title of that photo is “U.S. 90, En Route to Del Rio, Texas.” It made me feel connected to his work somehow. It was so personal and so inspiring. I took other photography classes and learned that photography was an art form, not just objective documentation. The more personal the work of a specific photographer was, the more interesting that work was to me. That fascination for other photographers’ personal stories led me to be a photographer. are you one of these photographers that don’t leave the house without a camera? No. I am one of those photographers that say: “Where is my camera when I need it?” what is more important to you in photography: creation or observation? or maybe it’s impossible to separate these two notions?
I was studying journalism in college and took I think both are intrinsically connected. A lot a photojournalism class. I fell in love with of creation comes from purely observation. And the work of Robert Frank, specifically with a lot of observation comes out of the process
16 | LOCO
of creating. The more I create something with photography, the more I observe. And the more I observe, the more I create. in “sitters” you are referring to early portrait photography. is analog photography more refined than digital or it doesn’t matter what tools you use and i. e. smartphones can do as good of a job as an analog camera. They are different. They render things differently. Just like movies shot in film versus digital. They are distinct aesthetic choices. Plus, large format analog photography is able to provide a much large resolution than smartphones. The amount of detail rendered in my prints would not be the same if I had shot the “Sitters” with my phone. some of your projects are quite personal and intimate. was it hard to decide to show a part of your life in “darrin” series, or did it come naturally? It did come naturally at first. Then it became more conscious and intentional. My first website was taken down by the company that hosted the site online. They didn’t like Darrin’s pictures and stated that the work was pornographic and inappropriate. It was clearly a homophobic act on their part. That incident motivated me to produce more work.
a lot. I am usually inspired by the people that I am photographing. My work comes out of my social interactions and friendships. Thankfully, people respond very well when I ask them if they want to participate in a project. I explain what I am doing and let them decide when is the best time to meet according to their own schedule. When I meet someone for a photographic shoot, I like to collaborate and listen to that person’s ideas. I obviously give my input but find very interesting when the photograph happens amicably. I usually take very few shots when photographing, two to three only. I take my time composing each shot and I like to share my ideas of composition with whomever I am photographing. A well-composed photograph is a result of thinking. I love sharing that process. in “guardians of the golden gate” you gave your models a complete freedom to create their image in front of the camera. did you have any vision or expectations of the final results? if so were the results much different of what you expected?
you often emphasize the importance of interaction with a photographed person. can you describe your working process: starting from inspiration through idea to final result? how do you persuade your models to participate in your projects?
I didn’t expect so many participants. People who are part of this project seem to love the project as much as I do. I had people approaching me asking if they could be part of it. My expectation was in regards to creating a series of photographs that conveys individual creative process. I like how each Guardian is unique. Also, the location of each shooting is very important to me as it contextualizes each character in a determined environment. you have experience in teaching photography. what would you like to teach your students the most?
Ideas for photographs come and go in my head. My process is very organic, quite spontaneous really. I like to make portraits and I tend to photograph people who are part of my life. I am a very social person, who likes to be around people
I really enjoy exposing them to different ways of thinking about photography, encouraging them to create meaningful work, instead of pretty pictures. I teach them the importance of intentionality when working with a camera.
LOCO | 17
18 | LOCO
MARKO MANEV pamiętasz swoją pierwsza pracę? Nie do końca, od dziecka robię ilustracje, ale wydaje mi się, że pierwszą poważną pracą był kolaż, który zrobiłem na studiach. ołówek, pędzel, tablet? Działam w różnych technikach, więc używam tego, czego wymaga konkretny projekt. 5 artystów, których cenisz najbardziej? Jasper Johns, Banksy, Brian Wood, Jonathan Hickman, Justin Van Genderen co cię nakręca? Rewelacyjne prace innych artystów. co cię zniechęca? Lokalna polityka. co cię najbardziej nudzi? Projekty, nad którymi nie lubię pracować. kiedy jesteś najbardziej kreatywny? Kiedy otaczają mnie inni kreatywni ludzie.
fot. marko manev
LOCO | 19
film, który nigdy ci się nie znudzi? Trylogie: „Gwiezdne Wojny” i „Władca pierścieni” kawałek, który nigdy ci się nie znudzi? „Reise, Reise” Rammstein wymarzona kariera... Praca przy jednym z moich ulubionych filmów, programów telewizyjnych albo komiksów. kim chciałbyś być, gdybyś nie był tym, kim jesteś? Reżyserem filmowym. najważniejsze w życiu to... Bycie obiektywnym. dlaczego? Ludzie mają tendencję do patrzenia na rzeczy tylko z ich punktu widzenia, a to może rodzić problemy.
20 | LOCO
fot. marko manev (5)
LOCO | 21
22 | LOCO
fot. marko manev (5)
LOCO | 23
24 | LOCO
fot. marko manev
LOCO | 25
ENGLISH VERSION
MARKO MANEV what was your first piece of art?
movie you never get tired of watching?
Well I don’t know, was illustrating since I was a kid, but I guess my first legitimate piece of art was a collage I did when I was in college.
“Star Wars” and “The Lord of the Rings” trilogies.
pencil, brush, pen tablet?
“Reise, Reise” by Rammstein
I’m a mixed-media artist, so I use whatever the project demands.
your dream career is...
song you never get tired of listening to?
5 artists you admire the most...
Working on projects for any of my favorite movie, TV or comic franchises.
Jasper Johns, Banksy, Brian Wood, Jonathan Hickman, Justin Van Genderen
what could you imagine doing if you didn’t do what you do?
what turns you on creatively?
Film directing.
Amazing stuff from other artists.
the most important thing in life is...
what turns you off?
Having an objective point of view.
Local politics.
why?
what bores you the most?
Because people tend to look only from their subjective point of view and that creates problems.
Projects that I don’t like working on. when are you most creative? When I’m surrounded by other creative people.
26 | LOCO
fot. carma project
LOCO | 27
28 | LOCO
Rowerzyści nie lubią kierowców samochodów, a kierowcy samochodów nie lubią rowerzystów. Naprawdę? A co byście powiedzieli na rower zrobiony z części po starym Mercedesie? tekst Bartosz Wilim
gencja reklamowa Leo Burnette w Lizbonie i B-Bicycle Culture Magazine stworzyły projekt o wdzięcznej nazwie CARMA. Przedsięzwzięcie polegało na zbudowaniu roweru ze złomu po starym samochodzie. Wykorzystano wszelkie rury, pasek rozrządu, klamki, tylne lampy i kawałki podwozia. Po co? W drugim, dwukołowym życiu pojazd ma odpokutować swoje benzynowe złe uczynki, dlatego za sprawą mieszkańców największych miast Portugalii rower będzie musiał przejechać 159768 kilometrów – dokładnie tyle, ile miał na liczniku wrak. Wszystko jest dokładnie mierzone za pomocą zamontowanego nadajnika GPS. Poza tym, są też dodatkowe atuty tej inicjatywy – limitowana edycja akcesoriów rowerowych wykonanych z tapicerki samochodowej i elementów wyposażenia stworzona przez firmę Rasto, przygotowany we współpracy z Albiñana Films krótkometrażowy dokument o procesie tworzenia niecodziennego roweru oraz wystawa fotograficzna. Celem pomysłodawców jest ożywienie dyskusji na temat przyszłości transportu publicznego oraz ekologicznej alternatywy dla wszystkiego, co wydziela spaliny. Postępy realizacji projektu możecie śledzić na stronie carma-project.com.
LOCO | 29
fot. carma project (4)
30 | LOCO
tekst Bartosz Wilim
fot. fotochannels
LOCO | 31
32 | LOCO
fot. fotochannels
w
yobrażaliście sobie kiedyś Sienkiewicza w czapce z daszkiem? Nie jest to wcale tak absurdalna wizja, na jaką wygląda. Zamiast pisać opasłe tomy, wystarczyło tylko choć trochę zainteresować się baseballem – piękną dyscypliną, której zasady są nam wszystkim bardzo dobrze nieznane. Już w połowie XIX wieku gracze amatorskiej drużyny New York Knickerbockers jako pierwsi w czasie meczu wystąpili w czapkach z daszkiem. Ludzką kreatywność pobudziła oczywista potrzeba uniknięcia przeszkadzających podczas gry promieni słońca. Co prawda, początkowo nakrycia głowy wykonane były ze słomy i tektury, ale w ciągu kilku następnych lat przeszły tak liczne modyfikacje materiałowe, że można je traktować jako prehistoryczny prototyp
tego, co dziś kojarzy nam się ze słowem „bejsbolówka”. Poza rezygnacją ze słomy, jedną z najciekawszych i najbardziej przełomowych innowacji było dodanie z tyłu charakterystycznego zapięcia, które umożliwiało regulację rozmiaru. Od niego pochodzi nazwa całego kroju – „snapback”. Czapeczki zyskały taką popularność wśród zawodników, że bardzo szybko zaczęły być przypisywane
LOCO | 33
fot. fotochannels
tej konkretnej dyscyplinie, a sam Albert G. Spal- cap” z uroczą siateczką), policjanci czy listonosze. ding uwzględnił kilka różnych wzorów w swoich Ostatnim etapem było naturalne przeniknięcie „Spalding’s Base Ball Guides (1889-1939)”. do ogółu społeczeństwa – przecież każdy wierny kibic chciał mieć na głowie czapkę z logo swojej Pomimo powszechności, do połowy XX wieku ulubionej drużyny. nie były one obowiązującym elementem stroju Skala popularności była spora, jednak burzliwą standardowego amerykańskiego baseballisty – historię czapek z daszkiem czekała jeszcze jedkażdy gracz decydował sam o tym, co nosi na na rewolucja. W roku 1988 pojawia się album głowie. Fantazja sportowców wprowadzała na bo- N.W.A. „Straight Outta Compton”, a na jego isko stylistyczny i kolorystyczny chaos. Dopiero okładce zdjęcie raperów w czarnych snapbackach. w 1954 roku firma New Era wypuściła klasyczny Dodajmy teledysk do tytułowego utworu z płyty, dziś model 59Fifty, który stał się oficjalnym mo- oglądalność oraz siłę rażenia MTV i zajawka godelem Major League Baseball. Tuż po tym czapki towa. To w Los Angeles. Mniej więcej w tym sadocenili reprezentanci innych dyscyplin – koszy- mym czasie na ulicach Nowego Jorku czapki rozkówki, footballu amerykańskiego czy hokeja. Ze powszechniają się za sprawą działalności Mobb względu na wygodę i pierwotną funkcję zaczęli Deepa i oczywiście Tupaca („Keep Ya Head Up”). po nie chętnie sięgać również przedstawiciele in- Od tego czasu skojarzenie z kulturą hip-hopową nych zawodów – kierowcy ciężarówek („trucker staje się nieuniknione.
34 | LOCO
W 1994 roku do firmy New Era zgłasza się reżyser Spike Lee z nietypową wówczas propozycją – poprosił o wykonanie klasycznej czapki z logo New York Yankees w nieoficjalnych barwach drużyny. Dostał to, czego chciał, a jego model – jako limitowana edycja – wkrótce trafił do sprzedaży. Rozpoczęło się prawdziwe szaleństwo – czapki już nie tylko się nosi, ale też kolekcjonuje, a kibicowanie temu czy innemu zespołowi sportowemu schodzi na drugi plan, nie mówiąc o ochronie oczu przed słońcem. Poza tradycyjnymi snapbackami z możliwością regulowania rozmiaru, popularnością cieszą się również nieco głębsze i dopasowane full capy z prostym daszkiem. W Polsce, do której również dotarł nowy trend, zdecydowanie królowały czapeczki Charlotte Hornets marki Starter, których oryginalność sprawdzało się skrupulatniej niż prawdziwość banknotów o dużych nominałach. To, co szybko się zaczęło, szybko się skończyło. Od końca lat dziewięćdziesiątych czapeczki trafiają na dna szaf i zdecydowanie rzadziej pojawiają się na ulicach. Wszystko wskazywało na to, że zostaną tylko tam, gdzie zaczęła się ich historia – na głowach sportowców. Jednak okazało się, że bejsbolówki nie powiedziały ostatniego słowa – po przerwie, która trwała dekadę, ponownie wracają na sklepowe półki. W 2011 roku Tyga i Chris Brown postanawiają złożyć rapowy hołd i nagrywają kawałek „Snapbacks Back”. Teledysk natychmiast rozchodzi się wirusowo w internecie, a wraz ze zwiększającą się liczbą wyświetleń na YouTube, wzrasta popyt na czapki. Przyczyniają się do tego również inni popularni raperzy – Mac Miller, Jay-Z i Kanye West, którzy w swoich klipach występują w bejsbolówkach. Marki takie jak New Era, American Needle, Mitchell and Ness czy Starter wypuszczają nowe kolekcje z logo drużyn sportowych i rozmaite limitowane edycje często inspirowane legendami kultury hip-hopowej, takimi jak RUN D.M.C.
fot. fotochannels (2)
LOCO | 35
czy Wu-Tang Clan. Ciekawe efekty przyniosła również współpraca DC Comic i Marvela z firmą New Era – na czapkach 59Fifty pojawiają się symbole związane z superbohaterami stworzonymi przez oba wydawnictwa. Fala popularności nie oszczędziła nawet modelu trucker cap, który do rangi trendu urósł między innymi za sprawą Justina Timberlake’a. W Polsce znanym miłośnikiem i kolekcjonerem czapek jest Tede. Na jego przedostatniej płycie „Mefistotedes” znajduje się nawet utwór „Full cap”. Warto o tym wspomnieć, mimo że w opisie wideo na YouTube widnieje zaczepne: „Naprawdę wciąż myślisz, że ten kawałek jest o czapkach?”. Co ciekawe, jak wiele streetwearowych trendów, również modę na czapki, dostrzegły domy mody – jak Louis Vuitton, Versace czy Jean Charles De Castelbajac – i wprowadziły je na wybiegi jako dodatek do swoich kolekcji. I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od słomy i tektury.
36 | LOCO
Katowice już dawno przestały się kojarzyć z wszechobecnym dymem z kopalni, szarymi, brudnymi ulicami i skylinem z kominami. Wszystkich niedowiarków powinny przekonać imprezy takie jak Katowice Street Art Festival, który odbywa się w dniach 19-28 kwietnia.
W tym roku po raz trzeci na ulicach stolicy śląska pojawią się prace artystów z całego świata. Poprzednie lata ubarwiły przestrzeń publiczną Katowic kilkunastoma instalacjami i muralami, jak na przykład ogromny kolorowy kurczak, którego widzą podróżni przyjeżdżający pociągiem do miasta czy koparka w różowym swetrze przed Spodkiem. To, że było grubo, potwierdziła zeszłoroczna relacja w samym „The Huffington Post”. W tym roku – poza polskimi artystami – swój udział potwierdzili między innymi goście z Włoch, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Organizatorzy zapowiadają, że program imprezy obejmie również Piekary Śląskie i Radzionków. Jednak Katowice Street Art Festival to również wiele imprez towarzyszących. W dniu inauguracji,
19 kwietnia, w Jazz Clubie Hipnoza wystąpiła Buraka Som Sistema – kolektyw który łączy nowoczesną elektronikę z tradycyjną muzyką afrykańską. Nie zapomniano również o tych spragnionych doznań bardziej intelektualnych – 25 kwietnia w Rondzie Sztuki odbędzie się debata zatytułowana „Społeczna rola sztuki publicznej?”, w której głos zabiorą artyści i performerzy z całej Polski. Pomyślano również o mających dość gadania i teoretyzowania – w ramach festiwalu można się wybrać na warsztaty sitodruku albo adbustingu. Nieśmiali mogą po prostu wpaść i popatrzeć. Każdy znajdzie dla siebie coś fajnego. Organizatorem Katowice Street Art Festival 2013 jest Instytucja Kultury Katowice – Miasto Ogrodów.
LOCO | 37
fot. mat.prasowe
38 | LOCO
RESKO
fot. resko (2)
Pochodzi z Poznania. Naprawdę nazywa się Radek Błoński i z wykształcenia jest kulturoznawcą. Tworzy murale, plakaty i ilustracje, a na swoim koncie ma kilkanaście wystaw w Polsce i za granicą. A teraz też jedną w LOCO.
LOCO | 39
40 | LOCO
fot. resko (3)
LOCO | 41
42 | LOCO
fot. resko (4)
LOCO | 43
44 | LOCO
fot. resko (3)
LOCO | 45
46 | LOCO
fot. resko (2)
LOCO | 47
48 | LOCO
fot. fotochannels
LOCO | 49
SLIDESHOW Teraz kurzą się na strychach, gniją w piwnicach albo niszczeją w czeluściach uniwersyteckich bibliotek, w najgorszym wypadku już dawno wylądowały na śmietniku. Kiedyś były nieodzownym zwieńczeniem wypadu do Jugosławii albo pamiątką z egzotycznej wycieczki do wujka z USA. Lata świetlne temu, czyli gdzieś w drugiej połowie XX wieku, to właśnie na pokazie slajdów siedzieliśmy całą rodziną ściśnięci na kanapie. Tfu! Tapczanie. tekst Magda Stefanowicz
W
szystko zaczęło się od braci Lumière, którzy w 1903 roku opatentowali proces wywoływania barwnych fotografii na szklanych płytach. Już cztery lata później ruszyła produkcja płyt pokrytych ziarenkami skrobi ziemniaczanej o wielkości liczonej w mikrometrach. Autochromy braci „L” były owszem kolorowe, ale jednak dość ciemne, więc aby z satysfakcją delektować się paletą barw należało być wyposażonym w odpowiedni sprzęt, np. stereoskop albo diaskop, czyli po prostu rzutnik.
50 | LOCO
George Eastman, założyciel Eastman Kodak, ze swoim ukochanym aparatem.
fot. fotochannels
Mimo że proces produkcji był dość skomplikowany i kosztowny, moda na Autochromy wśród fotoamatorów utrzymała się przez kilkadziesiąt lat. Nie odstraszały ciężkie szklane płyty, konieczność używania statywu, długi czas naświetlania i żmudny proces wywoływania. W ojczyźnie braci Lumière cieszyły się popularnością nawet wtedy, gdy na rynku dostępne były już kolorowe klisze. Być może Francuzów przez tak długie lata urzekał impresjonistyczny klimat fotografii na szkle, który właściwie wynikał z niedoskonałości procesu, ale przecież nie zawsze liczy się perfekcja. Ostatecznie produkcję zakończono w 1955 roku.
a niemiecka Agfa nieco później, bo w 1936 roku, po kilkunastu latach badań wprowadziła chroniony ponad dwustoma patentami film Agfacolor Neu, późniejszy Agfachrome. Miała to być odpowiedź III Rzeszy na wypuszczony rok wcześniej amerykański przebój – Kodachrome.
Nad kolorowymi pozytywowymi błonami fotograficznymi w Eastman Kodak pracował już w 1916 roku John Capstaff, ale jego dokonania zostały całkowicie przyćmione przez pracę kolegów po fachu, chemików, ale i zawodowych muzyków, Leopoldów – Godowsky’ego i Mannesa. Panowie początkowo działali na własna rękę, ale ze względu na brak środków na dalsze badania Niedługo po braciach Lumière, ich rodak, Louis zaczęli współpracę z Kodakiem. Tak w laboratoDufay, opracował podobny proces (Dufaycolor), riach w Rochester narodził się Kodachrome.
LOCO | 51
Na materiałach Kodaka nakręcono katastrofę Hindenburga u wybrzeży Lakehurst, zamach na Kennedy’ego, koronację Elżbiety II.
Na początku sprzedawano taśmy filmowe 16 mm, potem 8 mm, a nieco później – kliszę fotograficzną 35 mm. Na materiałach Kodaka nakręcono katastrofę Hindenburga u wybrzeży Lakehurst, zamach na Kennedy’ego, koronację Elżbiety II. Na tych samych materiałach powstawała większość zdjęć fotografów „National Geographic”, w tym „Afgańska dziewczyna” Steve’a McCurry’ego; a zwykli ludzie w latach 60. (w Polsce „trochę” później) dokumentowali wszystkie wakacje, wypady nad jezioro, imieniny i wesela, by zazwyczaj pocięte klisze zamknąć w plastikowych lub papierowych ramkach i z całą rodziną i znajomymi wpatrywać się w obrazki wyświetlane na prześcieradle. Kolekcje slajdów to jednak nie tylko setki ramek z błogich chwil z dawnych lat czy „Reksio” rzucany na ścianę z „Ani” albo „Diapola”, lecz także tony zbiorów zgromadzonych w archiwach, począwszy od niezliczonych materiałów dydaktycznych na uczelniach, skończywszy na diapozytywach z łódzkiego getta, których historię przypadkowego odnalezienia możemy prześledzić w „Fotoamatorze”. W czerwcu 2009 Kodak zakończył produkcję filmów Kodachrome, a w grudniu następnego roku zakłady Dwayne’s Photo, wtedy jedyne na świecie laboratoria jeszcze wywołujące ten rodzaj klisz, przyjęły od klientów ostatnie rolki; 18 stycznia 2011 maszyna do obróbki materiałów światłoczułych w procesie K-14 przestała działać na dobre.
Prawda to potężna rzecz. Może sprawić, że dobre jest złe, a złe jeszcze gorsze. W Oz prawda jest taka – jeśli fakty nie pasują do prawdy, pieprzyć fakty!
Augustus Hill więzień nr 95H522 „Oz” serial HBO 1997-2003
54 | LOCO
the b of... in
LOCO | 55
best ntro! Nałogowe oglądanie seriali nie zawsze jest łatwe i przyjemne. Na pozornie prostej drodze kolejnych sezonów często pojawiają się mniejsze lub większe wyboje. Na szczególną uwagę zasługują dwa dylematy na końcu i na początku każdego odcinka. Pierwszy z nich to – oglądać następny czy iść spać, a drugi – ruszać tyłek z fotela, żeby przewinąć intro czy obejrzeć i wysłuchać go jeszcze raz. W pierwszym przypadku nie pomożemy, bo wierzymy, że będziecie kierować się zdrowym nierozsądkiem. Może poradzimy coś z drugim – stworzyliśmy nasze małe muzyczne, serialowe The Best of Intro! Kolejność oczywiście przypadkowa.
56 | LOCO
„The Wire” (2002 – 2008) Tom Waits „Way Down In The Hole”
Minęło ponad dziesięć lat odkąd HBO zaczęło emitować „The Wire”, a wciąż nie doczekaliśmy się lepszego serialu. Kto oglądał ten wie, a kto nie oglądał, to może się skusi po wysłuchaniu kawałka, który leci w trakcie początkowych napisów i będzie wiedział. Jest to utwór Toma Waitsa „Way Down In The Hole” z płyty „Franks Wild Years”. Dobra wiadomość dla niecierpliwych oraz tych, którym szybko się wszystko nudzi jest taka, że w każdym z pięciu sezonów serialu utwór wykonuje kto inny. Poza Tomem Waitsem są to: The Blind Boys of Alabama,The Neville Brothers, Steve Earle i DoMaJe.
„Justified” (2010 – ) Gangstagrass f/ T.O.N.E.-z. „Long Hard Times To Come” Zapyziała amerykańska prowincja: bagna, opuszczone kopalnie, bezpańskie psy, obskurne knajpy i tubylcy ze specyficznym akcentem. Co może lepiej dopełnić ten uroczy obrazek niż połączenie bluesa, rapu i country? Mamy nadzieję, że nie czyta nas nikt w Kentucky.
„True Blood” (2008 – ) Jace Everett „Bad Things” Magia, wampiry, wilkołaki i dużo seksu. A to wszystko w Luizjanie. Mogłoby się wydawać, że ostatnią rzeczą, która jest potrzebna w tym dziwnym kociołku są dźwięki muzyki country. A jednak. Otwierający każdy odcinek utwór Jace’a Everetta powstał już w 2005 roku i znalazł się na debiutanckiej płycie jego zespołu. Jednak prawdziwym hitem stał się dopiero po „True Blood”. Gdyby nie to, zapewne nigdy byśmy go nie usłyszeli, a wpada w ucho.
LOCO | 57
„Boss” (2011 – 2012) Robert Plant „Satan, Your Kingdom Must Come Down” Kiedy cały świat trochę na wyrost zachwyca się „House of Cards”, my pośrednio wracamy do serialu niedocenianego, który cieszył się popularnością zdecydowanie za małą jak na swój poziom. A przypominamy za sprawą utworu Roberta Planta z albumu „Band of Joy”. „Satan, Your Kingdom Must Come Down” chyba już zawsze będzie kojarzył się z intro „Bossa”. Nawet jak wszyscy zapomną już o tych dwóch sezonach.
„Misfits” (2009 – ) The Rapture „Echoes”
Tu nie trzeba dużo pisać. Nawet jeśli ktoś po przeczytaniu kilku słów opisu „Misfits” nie czuł się do końca przekonany, ale jednak postanowił sprawdzić pierwszy odcinek, to po wysłuchaniu energetycznego utworku The Rapture, nie można mieć już żadnych wątpliwości.
„Treme” (2010 – ) John Boutte „Treme song (Jambalaya)“ Nowy Orlean kilka miesięcy po przejściu huraganu Katrina. Wydawałoby się nie może być zbyt wesoło. Nie wspomnieliśmy jednak, że akcja rozgrywa się w muzycznej dzielnicy Treme. Energetyczny utwór otwierający wykonuje John Boutte – prawdziwy nowoorleański wokalista, który zresztą pojawia się również w serialu. Jak nietrudno się domyślić, na uwagę zasługuje nie tylko ten utwór, o czym świadczy nominacja do nagrody Grammy w kategorii Best Compilation Soundtrack Album w 2010 roku.
58 | LOCO
„M*A*S*H” (1972 – 1983) Johnny Mandel „Suicide Is Painless”
Robimy skok do klasyki. „Suicide is Painless” z czołówki serialu „M*A*S*H” to to samo „Suicide is Painless”, które pojawia się w pełnometrażowym filmie Roberta Altmana. Tylko w wersji instrumentalnej. Trochę szkoda, bo tekst podobno napisał 14-letni syn reżysera – Mike Altman. Na szczęście już z tekstem, utwór przerobili Manic Street Preachers i Marilyn Manson.
The Sopranos (1999 – 2007) Alabama 3 „Woke Up This Morning”
Robert Spragg, lider brytyjskiej grupy Alabama 3, napisał ten utwór, kiedy usłyszał o sprawie Sary Thornton, która po dwudziestu latach maltretowania przez męża, postanowiła go zamordować. I właściwie chyba nie trzeba nic więcej pisać.
„Big Love” (2006 – 2011) The Beach Boys „God Only Knows” Znowu klasycznie. Utwór „God Only Knows” pochodzi z wydanej w 1966 roku płyty „Pet Sounds”. To prawdopodobnie pierwszy popowy utwór ze słowem „bóg” w tytule. A po 40 latach sięga po niego HBO, żeby przez pięć sezonów rozpoczynać swój serial o poligamii.
LOCO | 59
L A P D O I Y A L P IJ N IK L K ! !! Ę T IS L Y A L P ą w o l ia r se
60 | LOCO
reżyseria | Derek Cianfrance scenariusz | Derek Cianfrance, Ben Coccio, Darius Marder zdjęcia | Sean Bobbitt muzyka | Mike Patton występują | Ryan Gosling, Eva Mendes, Bradley Cooper, Rose Byrne, Dane Dehaan, Emory Cohen, Ben Mendelsohn, Ray Liotta produkcja | USA czas trwania | 2 h 20 min polska premiera | 24 maja 2013
„Drugie oblicze”, czyli o tym, jak ojciec miał syna Jeśli wierzyć słowom Ryana Goslinga, „Drugie oblicze” może być ostatnim filmem, w którym wystąpił. Aktor zapowiedział bowiem, że chce trochę odpocząć od zawodu. Nigdy nie wiadomo, czy taka przerwa nie potrwa lat kilkanaście, wypada więc zapoznać się z filmem, zanim Gosling zapadnie się pod ziemię. Warto też dlatego, bo podobno można się przekonać, że Bradley Cooper jest faktycznie aktorem i potrafi grać. Niektórzy wręcz twierdzą, że to jego życiowa rola. Wzloty i upadki w relacjach z rodzicami wszystkim są raczej znane, więc bliska sercu powinna też być historia filmowego Luke’a – kaskadera i lekkoducha, który zapragnie odmienić nieco swoje życie na wieść, że został ojcem. Równie zagmatwane okażą się relacje policjanta Avery’ego i jego ojca – byłego sędziego. Dodajmy do tego problemy z dziewczynami, żonami i synami, a zawiąże nam się tragedia w trzech aktach. Jeśli fabuła nadal nie przekonuje, to na pewno zachęcą mistrzowskie zdjęcia, poetyckie sceny pościgów i surowy klimat północnoamerykańskiej prowincji. fot. mat. prasowe
LOCO | 61
62 | LOCO
Oscar Derek Cianfrance swój pierwszy film „Brother Tied” wyreżyserował w wieku 23 lat. Na większy rozgłos musiał jednak poczekać ponad dekadę. Uznanie krytyki przyniósł zrealizowany w 2010 roku nominowany do Oscara film „Blue Valentine” z Ryanem Goslingiem i Michelle Williams w rolach głównych.
Run-DMC Pomiędzy filmami pełnometrażowymi Cianfrance kręcił dokumenty dla telewizji, w tym portrety muzyków, m.in. Mos Defa, Diddy’ego i Run-DMC. Na ukończeniu są zdjęcia do dokumentu „Cagefighter” o zawodnikach MMA.
LOCO | 63
9 miesięcy Za montaż „Drugiego oblicza” odpowiedzialni byli Jim Helton i Ron Patane, z którymi Cianfrance współpracuje od kilkunastu lat. W sumie montowanie zajęło panom dziewięć miesięcy. Pierwsza wersja filmu powstała po pół roku i trwała trzy i pół godziny.
Patton
Huragan
Muzykę do „Drugiego oblicza” napisał Mike Patton. Tak się składa, że reżyser od lat jest zagorzałym fanem Pattona, więc na propozycję współpracy przystał bez wahania. Patton ma na koncie kilka innych ścieżek dźwiękowych, do krótkiego metrażu „A Perfect Place” czy filmów „Adrenalina 2” i „Samotność liczb pierwszych”.
W trakcie zdjęć w Schenectady uderzył huragan Irene, miasto dotknęła największa od pięciuset lat powódź. Pod wodą znalazły się także samochody ze sprzętem, a w jednym z nich materiał z dwóch dni zdjęciowych. Na szczęście negatywy udało się uratować.
Mohawk
Wstyd
Akcja filmu rozgrywa się w Schenectady, w stanie Nowy Jork. W tym samym mieście w oryginalnych plenerach kręcono zdjęcia. W języku Irokezów „Schenectady” oznacza miejsce za sosnami, czyli – jak brzmi angielski tytuł – „The Place Beyond the Pines”. Piękna klamra. Niestety nie wiemy, jak w języku Irokezów brzmi „Drugie oblicze”.
Autorem zdjęć to „Drugiego oblicza” jest Sean Bobbitt. Za rekomendację niech posłużą jego dwa starsze filmy – „Głód” i „Wstyd” w reżyserii Steve’a McQueena.
64 | LOCO
Od czwartku do niedzieli reżyseria | Dominga Sotomayor Castillo scenariusz | Dominga Sotomayor Castillo zdjęcia | Bárbara Álvarez występują | Santi Ahumada, EmilianoFreifeld, Paola Giannini, Francisco Pérez-Bannen, Jorge Becker, Axel Dupré produkcja | Chile, Holandia czas trwania | 1 h 36 min polska premiera | 9 maja 2013
„Od czwartku do niedzieli”, czyli rozwodowe kino drogi Na wycieczkach z rodzicami bywa różnie, często wszystko kończy się jedną wielką kłótnią. Wakacyjny wypad zamiast być przyjemnością, staje się w końcu udręką. Przebywanie bez przerwy ze sobą, nakazy i zakazy, marudzenie, fochy, ciasny samochód i pretensje zbierane przez cały rok – to nie może się udać. W „Od czwartku do niedzieli” jest subtelniej, a pretensje nieco poważniejsze, ale katastrofa wisi w powietrzu już od samego początku. Klasyczna rodzina „2+2” wyrusza w czterodniową podróż samochodem z Santiago na północ Chile. Już na samym początku wiemy jednak, że taki skład długo się nie utrzyma. Mały rodzinny dramat obserwujemy oczami 10-letniej Lucii, która trochę jest dzieciakiem, a trochę wchodzi w pokręcony świat dorosłych. Fajerwerków tu nie znajdziecie, zamiast tego – nieśpieszne studium rozpadu rodziny w surowych chilijskich plenerach. fot. mat. prasowe
LOCO | 65
66 | LOCO
Nowe Horyzonty Film podczas zeszłorocznego 12. MFF T-Mobile Nowe Horyzonty został nagrodzony Grand Prix.
debiut „Od czwartku do niedzieli” jest pełnometrażowym debiutem 27-letniej Sotomayor. Wcześniej pochodząca z Chile reżyserka realizowała filmy krótkometrażowe wielokrotnie nagradzane na międzynarodowych festiwalach.
Sundance Institute Kolejny film chilijskiej reżyserki, „Late To Die Young”, powstanie dzięki finansowemu wsparciu Sundance Institute Roberta Redforda
LOCO | 67
Pérez-Bannen Chilijski aktor, Francisco Pérez-Bannen, odtwórca jednej z głównych ról, początkowo nie chciał brać udziału w „Od czwartku do niedzieli”. Wydarzenia przedstawione w filmie zbyt mocno przypominały mu własne życiowe doświadczenia. Dopiero po 5 miesiącach zdecydował się na udział w produkcji.
Cinestación Reżyserka razem z przyjaciółmi ze studiów założyła w 2007 roku firmę producencką Cinestación, która ma realizować ich własne pomysły, a także pomagać nowym młodym twórcom.
polski akcent Sotomayor w ramach międzykulturowego programu duńskiego festiwalu filmowego CPH:DOX zrealizuje z Katarzyną Klimkiewicz film krótkometrażowy inspirowany wierszem Wisławy Szymborskiej.
68 | LOCO
fot. serceklip (4)
LOCO | 69
SERCE KLIP Kojarzycie Kickstartera? To teraz musicie kojarzyć akcję SERCE KLIP! Inicjatywa ekipy Serce ma proste motto – wspierać młodych polskich artystów poprzez stworzenie PULI SERCA. Do puli może dorzucić się każdy: artyści, sponsorzy i WY.
A
kcja SERCE KLIP zbiera fundusze na teledyski młodych artystów. Jako pierwszy na wasze wsparcie czeka Ras Luta. Jeśli chcecie mieć czynny udział w realizacji klipu do numeru „Jak daleko” ze świeżutkiej płyty „Uratuj siebie”, wejdźcie na serceklip.com i dołączcie do społeczności SERCE. Za wsparcie od kilku do kilkuset złotych dostaniecie unikalne gadżety: plakaty, czapki, t-shirty, płyty z autografem, limitowany singiel nagrany specjalnie na tę okazję, dubplate stworzony specjalnie dla Ciebie czy nawet dożywotni wstęp na koncerty Ras Luty. Jeśli zebrana kwota przewyższy budżet klipu, kasa trafi do Puli Serca i będzie czekać na kolejnych młodych artystów. Już niebawem będziecie mogli wesprzeć projekt basisty Pawła Stachowiaka. ZATEM, PANIE I PANOWIE, DO DZIEŁA!
70 | LOCO
tekst Magda Stefanowicz
fot. fotochannels
LOCO | 71
Grunge może i się skończył, ale zespoły wywodzące się z Seattle mają się nadal całkiem nieźle. Wystarczy spojrzeć na kilka najświeższych wydawnictw. Ostatnia płyta Soundgarden ukazała się pod koniec zeszłego roku, Mudhoney właśnie wydał „Vanishing Point”, a na drugi album Alice in Chains z nowym wokalistą trzeba będzie poczekać zaledwie kilka tygodni. Po kilkudziesięciu latach od założenia nadal też istnieje Sub Pop, wytwórnia płytowa, której nazwy w historii grunge’u pominąć nie wypada.
b
ruce Pavitt, ojciec założyciel Sub Pop, jeszcze przed przeprowadzką do Seattle w 1983 drukował fanzine „Subterranean Pop” i wydawał składanki na kasetach magnetofonowych. Później miał swoją kolumnę o tej samej nazwie w lokalnej gazecie „The Rocket” i audycję w radiu KCMU. W 1986 roku, już w Seattle, ukazało się pierwsze oficjalne wydawnictwo, długogrająca składanka na winylu „Sub Pop 100”. Niedługo potem Pavitt wydał EP-kę Green River „Dry as a Bone”. W tym samym czasie do obrazka dołączył drugi ojciec dyrektor, Jonathan Poneman. Miejska legenda głosi, że panowie spotkali się w sklepie z materacami, w innej wersji poznali się w radiu. Mniejsza z tym. Poneman wyłożył na stół dwadzieścia tysięcy dolarów, aby Sub Pop mógł wydać debiutancką EP-kę Soundgarden „Screaming Life”, zespołu kolegi Pavitta ze szkolnej ławy – gitarzysty Kima Thaila. W kwietniu, teraz już jako partnerzy, Poneman i Pavitt rzucili dotychczasowe prace i wynajęli mikroskopijne biuro w Seattle – pierwszego kwietnia 1988 roku oficjalnie narodził się Sub Pop. Praktycznie chwilę później wytwórnia wydaje swój najlepiej sprzedający się album. „Bleach” Nirvany trafia na sklepowe półki w czerwcu 1989 roku, sukces nie przychodzi od razu, ale płyta z czasem sprzedaje się w zawrotnych ilościach – w sumie ponad półtora miliona kopii! Kapela, na której klubowe koncerty przychodziła może setka dzieciaków z okolicy, nagle wypełnia miejscową salę koncertową na tysiąc miejsc. Nirvana i inne zespoły ze stajni Sub Pop zyskują rozgłos także w Europie, między innym dzięki ściągnięciu brytyjskiego dziennikarza Everetta True z „Melody Makera”. W mniej więcej tym samym czasie Pavitt i Poneman wydają płyty Tada, L7 i 7-calowe winyle dla subskrybentów Sub Pop Singles Club, do którego w najlepszych czasach zapisanych było kilka tysięcy osób. Charakterystyczne brzmienie
LOCO | 73
Temat komentuje nawet lokalna prasa i przepowiada upadek, a Sub Pop redukuje swoja ekipę z 25 do zaledwie 5 pracowników.
i oprawa graficzna płyt to zasługa producenta Jacka Endino i fotografa dokumentującego scenę grunge, Charlesa Petersona. Paradoksalnie, ogromny sukces debiutu Nirvany okazuje się dla wytwórni finansową porażką. Ogromne koszty promocji artystów w kraju i na świecie, niezbyt rozsądne zarządzanie finansami, nieco chyba rozbuchane ambicje sprawiły, że istnienie wytwórni stanęło pod znakiem zapytania. Temat komentuje nawet lokalna prasa i przepowiada upadek, a Sub Pop redukuje swoja ekipę z 25 do zaledwie 5 pracowników.
74 | LOCO
fot. fotochannels
Zastrzykiem gotówki były środki z wykupu kontraktu przez Geffena, w którym Nirvana wydała „Nevermind”. Jednak rosnąca popularność zespołów z Seattle sprawiła, że Sub Pop musiał konkurować już nie tylko z innymi niezależnymi wytwórniami, ale też z gigantami, którzy zwietrzyli w grunge’u niezły interes, a budżety miały zdecydowanie bezkonkurencyjne. Apetyty artystów rosły wprost proporcjonalnie. Pavitt wspominał, że na początku ich działalności zespół cieszył się z zaliczki w wysokości pięciu tysięcy dolarów, nagle po dwóch miesiącach, w trakcie największego hype’u, żądał już czeku na sto pięćdziesiąt tysięcy. W tak trudnych okolicznościach Sub Pop był zmuszony zrezygnować z niezależności i w 1995 roku zdecydowano o nawiązaniu współpracy z Warner Bros. – zastrzyk finansowy za 49 procent udziałów w rękach giganta. Zmiany okazały
się na tyle radykalne, a wizje przyszłości firmy na tyle odmienne, że duet Pavitt-Poneman rozpadł się. Bruce opuścił Sub Pop, a dawni koledzy nie odzywali się do siebie przez kilka następnych lat. Mimo zmian personalnych, pewnych błędów popełnianych po drodze, zmian w sposobie dystrybucji muzyki, a przede wszystkim, mimo rewolucji cyfrowej, Sub Pop nadal utrzymuje się na powierzchni. W 2006 roku został pierwszą „zieloną” wytwórnią płytową, nadal wydaje, czasem muzyków mniej niezależnych, a czasem – bardziej, bo obok Mudhoney, znajdziecie Band of Horses, indie-popowy The Postal Service czy muzyczno-komediowy duet Flight of the Conchords. Sub Pop Pavitta i Ponemana może już nie wyznacza trendów, ale wkładu w historię muzyki tym dwóm panom odmówić nie można.
LOCO | 75
76 | LOCO
Hype! W 1996 roku na ekrany kin wszedł film dokumentalny o muzycznym fenomenie z Seattle. Wśród wielu znanych i mniej znanych przedstawicieli tamtejszej sceny pojawia się również Mudhoney.
Dwadzieścia pięć lat to kawał czasu. Szczególnie, kiedy jest się kapelą jednoznacznie kojarzoną z gatunkiem muzycznym, który raczej swoje lata świetności ma już za sobą. Jednak panowie z Mudhoney nic sobie z tego nie robią i w jubileuszowym roku wracają z nową płytą i nową energią. Dziewiąty studyjny krążek zespołu nosi tytuł „Vanishing Point” i ukazał się oczywiście nakładem wytwórni Sub Pop. Od pierwszych dźwięków kąsających gitar przed oczami pojawia się obraz długowłosych gówniarzy we flanelowych koszulach, grających w jednym z garaży w Seattle. No całkiem ładnie nam się ten grunge zestarzał.
fot. mat. prasowe
LOCO | 77
1984 W tym roku powstał zespół Green River, uważany za prekursora grunge’u. Tam karierę zaczynał późniejszy lider Mudhoney Mark Arm. Inni członkowie Green River założyli Mother Love Bone.
Nazwa Nazwa zespołu jest bezpośrednią inspiracją filmem „Mudhoney” Russa Meyera. W Polsce film można znaleźć pod uroczym tytułem „Miodek”.
1. Debiutancki singiel grupy został wydany nakładem wytwórni Sub Pop w 1988 roku i nosił tytuł „Touch Me I’m Sick”.
Polska
Black Sheep
W 2009 roku, podczas długiej europejskiej trasy koncertowej, Mudhoney można było zobaczyć na żywo w warszawskim klubie Proxima.
W 1996 roku zespół pojawił się w komedii „Black Sheep”, w której w rolach głównych wystąpili Chris Farley i David Spade
fot. sony music poland
78 | LOCO
Od wydania ostatniej studyjnej płyty Alice in Chains „Black Gives Way to Blue” minęły już cztery lata. Przez ten czas zespół podobno ciężko pracował nad nowym materiałem. Piąte studyjne wydawnictwo będzie nosiło tytuł „The Devil Put Dinosaurs Here” i ukaże się na rynku już w maju. Udostępniony w grudniu 2012 roku singiel „Hollow” został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez fanów oraz krytyków i pokazuje, że warto było czekać. Przypomnijmy, że jest to druga płyta z nowym wokalistą Williamem DuVallem, który w 2006 roku zastąpił zmarłego Layne’a Staleya. Według zapewnień członków grupy „The Devil Put Dinosaurs Here” ma otworzyć kolejny rozdział w historii Alice in Chains.
fot. fotochannels
LOCO | 79
20 mln
Facelift
Tyle płyt Alice in Chains sprzedało się dotychczas na całym świecie. Z czego 12 milionów kupili słuchacze w samych Stanach Zjednoczonych.
Debiutancki studyjny album Alice in Chains stał się pierwszą płytą wywodzącą się z nurtu grunge, która znalazła się w pierwszej pięćdziesiątce zestawienia Billboard.
The Devil Put Dinosaurs Here Tytuł płyty nawiązuje do dziwnych wierzeń, według których Szatan umieścił w ziemi kości dinozaurów, żeby zniechęcić ludzkość do wiary. Ciekawe skąd pomysł...
77. Solówka gitarowa z kawałka „Man in the Box” znalazła się na 77. miejscu zestawienia 100 najlepszych solówek gitarowych wszech czasów magazynu Guitar World.
Would? Ten pochodzący z albumu „Dirt”, jeden z najbardziej znanych utworów Alice in Chains, został wrzucony na płytę w ostatniej chwili jako 13. pozycja na trackliście.
Black Gives Way to Blue To pierwszy album po reaktywacji, z nowym wokalistą Williamem DuVallem. Płyta – poza innymi ważnymi nagrodami muzycznymi – zdobyła statuetkę Revolver Golden Gods Award w kategorii Comeback of the Year Award.
80 | LOCO
DOBRA NUTA Czyli krótki przegląd muzycznych nowości, których nie powinniście przegapić.
The Melvins: Everybody Loves Sausages 30 kwietnia 2013, Ipecac Recordings Nowa płyta The Melvins będzie kompilacją coverów i – jak zapowiadają członkowie zespołu – ma pokazać słuchaczom, skąd czerpali inspiracje. Rozstrzał stylistyczny jest naprawdę duży: na krążku znajdą się między innymi przeróbki Davida Bowiego, Queen, The Jam, a nawet Venoma. A już na początku maja będzie można zobaczyć The Melvins na festiwalu Asymmetry, we Wrocławiu.
Kiling Joke: The Singles Collection 1979-2012 15 kwietnia 2013, Spinefarm/Universal Przekrojowa kompilacja 33 singli oraz niepublikowanych nagrań Killing Joke ukazała się z okazji okrągłej 35. rocznicy istnienia zespołu. Składanka może być dobrym przedsmakiem zapowiedzianego również na ten rok nowego albumu studyjnego. Pozycja obowiązkowa.
LOCO | 81
Iggy and the Stooges: Ready To Die 30 kwietnia 2013, Sony Music Entertainment Iggy and the Stooges po sześciu latach od wydania „The Wierdness” wracają z nowym albumem, który otrzymał ciekawy tytuł – „Ready to Die”. Producent Ed Cheney zapewniał, że możemy spodziewać się świetnych kawałków i surowego brzmienia. Jesteśmy gotowi i czekamy.
Bonobo: The North Borders 1 kwietnia 2013, Ninja Tune Singiel „Cirrus” od kilku miesięcy skutecznie pobudzał nasze apetyty. Nie zawiedliśmy się. W primaaprilisowy poranek miała wreszcie swoją premierę nowa płyta Simona Greena – „The North Borders”. Krążek ukazał się oczywiście nakładem wytwórni Ninja Tune. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że w połowie czerwca, w ramach trasy promocyjnej, Bonobo odwiedzi Warszawę, Kraków i Poznań.
Vienio: Profil Pokoleń vol.1 26 kwietnia 2013, Step Records Coś z polskiego podwórka. Współzałożyciel grupy Molesta Ewenement, której raczej nikomu nie trzeba przedstawiać, jeszcze w kwietniu zaprezentuje swój nowy materiał. Na „Profilu Pokoleń” znajdziemy nowe wersje klasyków polskiej sceny niezależnej lat 80. i 90. Vienio nie tylko przerobił utwory, ale też zaprosił do współpracy ich twórców. Na płytce będziemy mogli usłyszeć między innymi Dezertera, Lecha Janerkę, Kapitana Nemo czy Aptekę. Ciekawe, co z tego wyjdzie.
Primal Scream: More Light 6 maja 2013, Ignition Records Za produkcję nowego albumu szkockiej grupy odpowiada David Holmes miłośnikom kina znany z soundtracków do filmów Stevena Soderbergha. Na pierwszym singlu zatytułowanym „2013” możemy usłyszeć Debbie Googe – basistkę My Bloody Valentine. I to nie koniec niespodzianek – na płycie gościnnie pojawi się sam Robert Plant!
82 | LOCO